1/2
Prostytucja drive-in albo na bilet. Tak Europa próbuje ucywilizować sprzedawanie się
na ulicy?
Krzysztof Majak
18.09.2013
Prostytucja jak fast food? Tak wygląda ona dziś w Zurychu, gdzie z problemem rosnącej liczby ulicznych
prostytutek postanowiono poradzić sobie budując im infrastrukturę typu... drive-in. Projektem, dzięki któremu
kobiety nie sprzedają się już w obskurnych uliczkach, a kolorowych boksach zachwycone są nawet szwajcarskie
feministki.
Seks to odrębna gałąź światowego przemysłu. Choć nie wszędzie legalna, jego nieodłączną częścią jest także
prostytucja. Która w trudnych czasach kryzysu tylko się rozwija, a wielu szuka sposobu, by jak najwięcej najwięcej na
niej zarobić. Mowa nie tylko o alfonsach, ale i politykach, którzy sprzedaż usług seksualnych chcieliby powoli
zamienić w oczach społeczeństwa w biznes niczym nieróżniący się od innych. W Holandii po setkach lat
funkcjonowania słynnych dzielnic czerwonych latarni postanowiono więc wreszcie prostytucję opodatkować.
W Polsce tymczasem postanowiono dostosować się do unijnych norm i wliczać prostytucję do PKB.
I frytki do tego?
Jednak jeszcze dalej postanowili pójść właśnie w szwajcarskim Zurychu. Tam uliczną prostytucję
postanowiono usankcjonować tak, by przypominała... fast foody. To nie żart. Władze Zurychu i szwajcarskie
organizacje zajmujące się prawami kobiet uznały, że pracującym w najtrudniejszych warunkach prostytutkom z ulicy
trzeba zbudować infrastrukturę, w której będą mogły oddawać się w higienicznych i estetycznych warunkach.
Dlatego w szwajcarskiej aglomeracji zaczynają pojawiać się burdele (bo trudno nazwać to agencją...) typu drive-in.
Korzystać z nich prawo mają tylko kierowcy. Wjeżdżają do boksu skonstruowanego na podobieństwo tanich myjni,
zamawiają usługę i na miejscu ją odbierają.
Wszystko dokoła jest czyste i kolorowe, zero typowej obskurnej scenerii. Na ten pomysł wpadł zuryski
specjalista od polityki społecznej Michael Herzig. - Mieliśmy z tym problem, który tylko pogarszał się w ostatnich
latach. Głównie ze względu na romskie kobiety, które są przymuszane do prostytucji. To była poniżająca sytuacja,
którą trzeba było zatrzymać - tłumaczy. Dziś nadal są seksualnymi niewolnicami, ale w Zurychu mają spokojne
sumienie, że zamiast prostytuować się na ulicach, robią to w o wiele ładniejszych warunkach.
Najważniejsza jest infrastruktura, mniejsza o kobiety...
Podobnie uważa Ursula Kocher z centrum dla kobiet Flora Dora. - To rozwiązanie ma kilka zalet. Kobiety
mają większe wsparcie, bo jesteśmy w pobliżu. Infrastruktura jest lepsza. Każda kobieta może przyjść do nas
i skorzystać z prysznica, czy toalety. Możemy z nimi porozmawiać, gdy inni nie podsłuchują. No i cały teren jest
zamknięty i monitorowany - tłumaczy szwajcarska feministka.
2/2
A helweckie media przypominają, że Zurych jest pierwszym miastem, które tak udanie rozwiązało problem
z tirówkami pochodzącymi głównie z Europy Wschodniej. Choć kosztowało to sporo. Projekt budowy publicznych
burdeli typu drive-in pochłonął aż milion euro. Jak zwykle, gdy w grę wchodzą kwestie najważniejsze, o tych
wydatkach w referendum zdecydowali mieszkańcy miasta.
Seksometr miejski z Bonn
Zurych nie jest jednak pierwszym miejscem na świecie, które tak obeszło się z uliczną prostytucją. Już prawie
dwa lata temu specjalne boksy do prostytuowania się stworzono bowiem w niemieckim Bonn. Miasto słynie z tego,
że usługi seksualne są tam dostępne na każdym kroku i najwyższej jakości. Dlatego postanowiono wreszcie na tym
zarobić i kluby nocne oraz agencje towarzyskie opodatkowano. Urzędnicy długo zastanawiali się jednak,
jak pieniądze wyegzekwować od kobiet pracujących na ulicy. Wtedy ktoś wpadł na pomysł, by postawić im wygodne
boksy, a wstęp do nich biletować.
Prostytutki w Bonn przed pracą muszą więc pobrać bilet ze swego rodzaju „parkomatu”. Za 6 euro mogą
sprzedawać się w wygodnych boksach między 20:15 a 6:00. W tym czasie na ulice wychodzą także niemieccy
inspektorzy skarbowi, którzy niczym kontrolerzy w komunikacji sprawdzają bilety prostytutkom. „Na gapę”
prostytuuję się jednak zaledwie ułamek kobiet. W pierwszym roku funkcjonowania tego systemu bez biletu na
prostytucję złapano tylko siedem kobiet. Biletów wydano tymczasem prawie 6 tys.
Boński automat biletowy dla prostytutek.•Fot. YouTube.com/ThomKutlatschkowa
Artykuł pochodzi ze strony:
Data wydruku: 9 lipca 2016