Historia biblijna. Sanhedryn wydaje wyrok śmierci na Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_1.htm[2011-04-25 21:34:26]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Sanhedryn wydaje wyrok śmierci na Jezusa
(Ewangelia świętego Jana, rozdział XI, wiersz 46-55)
Niektórzy z nich szli do Faryzeuszów i powiedzieli im, co
uczynił Jezus. Zebrali tedy najwyżsi
kapłani i Faryzeuszowie radę, i mówili: Cóż uczynimy, albowiem ten człowiek
wiele cudów czyni? Jeśli Go tak zaniechamy, wszyscy Weń uwierzą: i przyjdą
Rzymianie, i wezmą nasze miejsce i naród. A jeden z nich, Kajfasz imieniem,
będąc najwyższym kapłanem onego roku, rzekł im: Wy nic nie wiecie, ani
myślicie, iż wam jest pożyteczne, żeby jeden człowiek umarł za lud, a nie
wszystek naród zginął. A tego nie mówił sam z siebie, ale będąc najwyższym
kapłanem roku onego, prorokował, iż Jezus miał umrzeć za naród; a nie tylko
za naród, ale żeby synów Bożych, którzy byli rozproszeni, zgromadził w jedno.
Od onego tedy dnia umyślili, aby Go zabili. Jezus tedy już nie chodził jawnie
między Żydami, ale odszedł do krainy blisko pustyni, do miasta, które zowią
Efrem, i tam mieszkał z uczniami Swymi.
Wykład
Niektórzy z tych Żydów poszli z Betanii prosto do Faryzeuszów w Jeruzalem, i powiedzieli, co uczynił
Jezus [(tj., że wskrzesił Łazarza)]. Ci znowu udali się skwapliwie do najwyższych kapłanów,
opowiedzieli, co się wydarzyło w Betanii. Poczęto naradzać się, roztrząsać, a wynikiem tej wspólnej
narady było zwołanie sanhedrynu (synedrimu
)
"Wysokiej Rady"
. Wysoka Rada zebrała się, jak zwykle, w
Historia biblijna. Sanhedryn wydaje wyrok śmierci na Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_1.htm[2011-04-25 21:34:26]
kościele, w przedsionku kapłańskim tuż w pobliżu Świętego Świętych, gdzie Jehowa obecny. Tutaj, w
tym kościele, w który tyle dufają, powtarzając: "Kościół Pański, kościół Pański", a który wbrew
ostrzeżeniom proroka (Jeremiasz 7, 4-12) obracają w jaskinię łotrostwa, naradzają się, uchwalają zgładzić
tyle znienawidzonego przeciwnika. Gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób to zgładzenie nastąpi, ono
tutaj, w kościele, wzięło swój początek, ta zbrodnia poczęła się na miejscu świętym, i sprowadzi na to
miejsce “obrzydliwość spustoszenia" i przeklęctwo.
W t
ym zebraniu "Rady" widzimy "najwyższych kapłanów", Kajfasza i Annasza, choć przecie jeden tylko
może i powinien być arcykapłan.
Co uradzą dziś, co postanowią w tym domu Bożym, pod okiem Jehowy? Odzywają się głosy wyrażające
się z największą niechęcią, z pogardą dla Jezusa: "Cóż uczynimy, albowiem wiele cudów czyni? Jeżeli
Go tak zaniechamy, wszyscy Weń uwierzą: i przyjdą Rzymianie, i wezmą nasze miejsce i naród".
Przekonani są, że Jezus pracuje nad założeniem ziemskiego królestwa; gdyby Mu się powiodło lud
wszystek pociągnąć za Sobą, to oczywiście musi się spotkać z Rzymianami, a tedy jasna rzecz, że wobec
takiej światowładnej potęgi nie ostanie się, Rzymianie rozgromią Go, zniszczą miasto i kościół i
wszystek naród.
Niedowiarstwo w zaślepieniu, w nienawiści swojej stracha się niebezpieczeństw, które sobie uroiło, dla
których nie ma żadnej rzeczywistej podstawy ze strony Króla-Mesjasza. I aby tych mniemanych
niebezpieczeństw uniknąć, utwierdza się coraz więcej w postanowieniu zgładzenia ze świata Tego, od
którego, według ich mniemania, idzie ta groza, idą te niebezpieczeństwa, a tak jakoby gwałtem, jakoby
nieuniknionym fatalizmem sprowadza właśnie to, czego się lęka, co chce odwrócić: upadek narodu,
miejsca, stolicy i kościoła. I narody całe wpadają w dół, który same sobie kopią, w sidła, które zastawiają
podstępnie.
Na posiedzeniu "Rady" wobec tak postawionego pytania zapanowało zrazu zamieszanie, bezradność,
zdania i sądy rozchodzą się w przeciwne strony. Wtem zabiera głos najwyższy kapłan, Kajfasz, i od razu
inny zwrot nadaje rozprawom. Najwyższy kapłan jest stróżem Zakonu, przedstawicielem narodu całego:
co on uzna za słuszne, za swój obowiązek, to musi mieć wielką wagę, to dla wielu [jest] wyrocznią.
Dotychczasowy przebieg rozpraw nie podoba mu się widocznie, drażnią go te próżne gadania, temu
wszystkiemu chce od razu koniec położyć, więc odzywa się wyniośle, energicznie, z poczuciem swej
wyższości: "Wy nic nie wiecie, ani myślicie, iż wam jest pożyteczne, żeby jeden człowiek umarł za lud,
a nie wszystek naród zginął". Przecina śmiało węzeł. Co wielu, podobnie jak on, myślało i czuło, ale
czego żaden nie śmiał jawnie wypowiedzieć, to on wypowiada krótko i węzłowato, i nikt mu się nie
sprzeciwił. Najwyższy kapłan Izraela, który w ten sposób zdradza swój lud, swój urząd, swego Mesjasza,
odetchnął swobodniej, widząc, że całą "Radę wysoką" porwał za sobą, w sprawie niesłychanie doniosłej
odniósł zwycięstwo. A jednak w tej chwili zostawał pod zwycięską Boga swojego prawicą. "Wy nic nie
wiecie
" – tak mówił górnie, z wysoka, tak sfukał zgromadzenie – on sam jeden taki przezorny i mądry.
Ostatecznie to on [jest tym], co nie wie nic, ani się domyśla, co mówi, bo wyraźnie dodaje Ewangelista:
"
A tego nie mówił sam z siebie, ale będąc najwyższym kapłanem roku onego, prorokował, iż Jezus
miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale żeby synów Bożych, którzy byli rozproszeni, zgromadził
w jedno
".
W zaciekłości swojej Kajfasz o tym jedynie myślał, żeby koniecznie Ten Jeden umarł, został
Historia biblijna. Sanhedryn wydaje wyrok śmierci na Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_1.htm[2011-04-25 21:34:26]
usunięty z widowni, iżby naród, kościół nie poniósł żadnego szwanku. Ale duch proroctwa, który w tej
chwili posługuje się arcykapłanem do swoich celów, zgadza się z nim w tym, że potrzeba, by Jezus umarł
za lud, ale umarł za prawego Izraela, a tym prawym Izraelem są wszyscy wybrani "synowie Boży",
rozproszeni i pośród pogaństwa. W chwili, gdy w najwyższym kapłanie Izraelowym tajemnica złości
zdaje się tryumfować, porywa go duch prorokowania, karze go poniekąd pomieszaniem języka. Na czele
"Rady wysokiej" na miejscu świętym, w kościele czuje potrzebę wypowiedzieć głośno krwawe
postanowienie niewiernego swego serca, za to musi pod wpływem wyższej mocy wypowiedzieć
tajemnicę zmiłowania Bożego: Jezus umrze za lud, za lud Boży, za rozproszonych "synów Bożych", nad
narodem
żydowskim zawisnął sąd i zatracenie. Jeżeli kiedy, to w tej godzinie najwyższy kapłan Izraelowy
obowiązany był radzić się Jehowy na mocy urzędu swego; nie uczynił tego, więc mimo woli prorokuje.
Bóg domaga się, chce tego, by wola Jego, postanowienie Jego znalazło wyraz w tak uroczystym
zgromadzeniu przez organ powołany do tego: najwyższy kapłan Izraelowy prorokuje tak, jak prorokował
Bileam.
Jak Bileam błogosławił lud Izraelowy, musiał błogosławić, chociaż chciał go przeklinać, tak ten
niegodny arcykapłan, chcąc niedowiarstwu swemu tryumf zgotować, musi w głos wypowiedzieć
tajemnicę Mesjaszowego zmiłowania, Mesjaszowego zwycięstwa.
W "Radzie" stanęło na tym: "od onego dnia umyślili, aby Go zabili". Niedowiarstwo powzięło
stanowczą i ostateczną decyzję. I tego chciał Jezus, objawiając się tak wspaniale w Betanii u grobu
Łazarza. Tymczasem jednak nie przyszła jeszcze Jego "godzina", i dlatego nie myśli przyspieszać
wykonania wyroku Rady, nie pójdzie do Jeruzalem, nie będzie "chodził jawnie między Żydami", w Judei, w
kra
inie Żydowskiej, w pobliżu stolicy.
Jezus odszedł do krainy blisko pustyni, do miasta, które zowią Efrem, odległego cztery mile na północ od
Jerozolimy. Bliskość pustyni nadawała się wybornie do obcowania na modlitwie z Ojcem, do dalszego
pouczania Apostołów.
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego
Testamentu
. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie
[1897], ss. 451-453
.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia biblijna. Sanhedryn wydaje wyrok śmierci na Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_1.htm[2011-04-25 21:34:26]
Historia biblijna. Męka Pańska. Pojmanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_2.htm[2011-04-25 21:34:27]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Pojmanie Jezusa
(Ewangelia św. Mateusza, rozdział XXVI, wiersz 47-57; Ewangelia św. Marka, rozdział XIV, wiersz 43-52; Ewangelia
św. Łukasza, rozdział XXII, wiersz 47-53; Ewangelia świętego Jana, rozdział XVIII, wiersz 2-12)
A gdy On jeszcze mówił, oto Judasz jeden z dwunastu przyszedł, a z nim
wielka rzesza z mieczami i z kijami, posłani od przedniejszych kapłanów i
starszych ludu. A który Go wydał, dał im znak, mówiąc: któregokolwiek
pocałuję, ten-ci jest, imajcie Go. I natychmiast przystąpiwszy do Jezusa rzekł:
Bądź pozdrowion, Rabbi, i pocałował Go. A Jezus rzekł mu: Przyjacielu, na
coś przyszedł? Wtedy przystąpili i rzucili się na Jezusa, i pojmali Go. A oto
jeden z tych, którzy byli z Jezusem, wyciągnąwszy rękę, dobył korda swego, a
uderzywszy sługę książęcia kapłańskiego, uciął ucho jego. A wtedy mu rzekł
Jezus: Obróć kord swój na miejsce jego, albowiem wszyscy którzy miecz biorą,
mieczem poginą. Czyli mniemasz, abym nie mógł prosić Ojca Mego, a stawiłby
Mi teraz więcej niż dwanaście hufców Aniołów? Jakoż się tedy wypełnią
Pisma, iż się tak musi stać? Onej godziny mówił Jezus rzeszom: Wyszliście
jako na zbójcę, z mieczami, i kijami, pojmać Mię. Siedziałem na każdy dzień u
was, ucząc w kościele, a nie pojmaliście Mię? A to się wszystko działo, aby się
wypełniły Pisma prorockie. Wtedy uczniowie wszyscy, opuściwszy Go,
pouciekali.
Historia biblijna. Męka Pańska. Pojmanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_2.htm[2011-04-25 21:34:27]
Wykład
W chwili, gdy Jezus dla dokonania dzieła Swojego idzie oddać się dobrowolnie w ręce najwyższych
zwierzchników Swego ludu, musimy wskazać na dziwną jedną okoliczność, która następnym wypadkom
tak doniosłe nadaje znaczenie.
W ziemi Izraelowej panuje i rządzi Rzymianin. Dotychczas ten Rzymianin trzymał się z daleka, był
obojętnym na wszystko, co się działo w ciągu trzechletniej działalności Mesjaszowej; rząd Rzymski nie
tykał z zasady religijnych przekonań i praktyk podbitych ludów. Tymczasem w tych ostatnich dniach
stanowczych, przed którymi stoimy, spostrzegamy
r
zecz niezwykłą: obok najwyższej Zwierzchności
Izraelowej widzimy jako bezpośredniego uczestnika w straszliwych zajściach męki i śmierci Mesjaszowej
i światowładną potęgę pogańską, a można powiedzieć, że dopiero ten udział dopomaga niedowiarstwu
Izraelowem
u
do zupełnego rozwoju, do ściągnięcia na siebie największej, jaka się jeno da pomyśleć,
winy, dopomaga proroctwu, sposobowi Mesjaszowego odkupienia do ściśle wytkniętego celu.
W Starym Zakonie nie jest nigdzie powiedziane, iż ofiara obiecanego pojednania dokona się przez
ukrzyżowanie. Jednakże ta przerażająca prawda od samego początku tkwi w całym ustroju planu
zbawienia. Wszakże już Mojżesz pokazuje ludowi swemu "węża miedzianego", zawieszonego na
drzewie, obraz przyszłego podwyższenia Syna człowieczego. Psalmista prorokuje o Mesjaszu, że Mu
przebodą ręce i nogi, tak samo Izajasz, że dla nieprawości naszych będzie przebity. Samże Zbawiciel już
za pierwszym zjawieniem się Swoim w kościele wspomniał o zburzeniu kościoła "ciała Swojego",
później mówił, że będzie "zabity", wreszcie już wyraźnie oświadczył rodzaj śmierci, że "będzie
ukrzyżowan".
A teraz rozważmy, jak ten nieznaczny na pozór obrót rzeczy, ten właśnie rodzaj śmierci Mesjaszowej na
krzyżu dziwnego domagał się splątania najrozmaitszych okoliczności.
Zakon Mojżeszowy i odwieczna praktyka sądownictwa w Izraelu nie zna kary śmierci przez
ukrzyżowanie; sędziowie Żydowscy mogli byli Jezusa za to, o co Go oskarżano, skazać jedynie na
śmierć przez ukamienowanie. Owóż niedowiarstwo Izraelowe postarało się samo już od dawnao to, by
teraz znienawidzonemu Nazareńczykowi dopomóc do ukrzyżowania, do spełnienia się i w tym punkcie
przepowiedni prorockich. Jarzmo niewoli ciążące na Izraelu ode dni przeprowadzenia Babilońskiego, a
teraz ostatecznie jarzmo Rzymu – to owoc, to przeklęctwo niewierności Izraelowej. Z chwilą, gdy Rzym
stał się panem ziemi Żydowskiej, dana jest możebność wykonania kary śmierci przez ukrzyżowanie,
które od początku było postanowione w Radzie Bożej, oraz możebność dla Izraela winę niedowiarstwa
swego, zabicia Mesjasza podnieść do najwyższego szczytu, według wszelkich pojęć w ogóle
niemożliwego, wręcz przeciwnego naturze. Rzym, mimo wszelkiej względności dla religijnych i
patriotycznych uczuć podbitych ludów, a osobliwie tego ludu, tak odrębnego od wszystkich, przestrzegał
jednak ściśle swych własnych praw i zasad rządzenia: zastrzegł sobie prawo najwyższego sądownictwa,
prawo życia i śmierci. To pewna, że za czasów Jezusa "ius gladii", prawo karania śmiercią, odjęte było
najwyższej Radzie Żydowskiej. Synedrium, Wysoka Rada, mogłać wyrokować na śmierć, lecz
zatwierdzenie i wykonanie
wyroku należało do władzy Rzymskiej. Jasna rzecz, że uczucie religijne i
narodowe Żydów wobec tego ograniczenia praw ich, wobec takiego uroszczenia ze strony
znienawidzonych pogan zżymało się potężnie, czuło dotkliwie tę hańbę; a owóż teraz, gdy chodzi o
Historia biblijna. Męka Pańska. Pojmanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_2.htm[2011-04-25 21:34:27]
Jezusa, o Mesjasza, zapomniano o wszystkim. Jak tylko Rada Wysoka uporała się z niezwykłym
pośpiechem, i zachowaniem zaledwie najgłówniejszych prawnych formalności, zaledwie wyrok śmierci
orzekła, zawziętość, wściekłość niedowiercza nie może dość spiesznie uczynić zadość potrzebie swego
serca – bez odwłoki zwraca się do pogańskiej Zwierzchności, wszystkie, na jakie tylko stać, wytęża siły,
by ta pogańska Zwierzchność nie tylko potwierdziła, lecz i wykonała wyrok śmierci. Skądże to właśnie dziś żydowska
Rada najwyższa zrzeka się własnego prawa na rzecz znienawidzonego Rzymianina? Albowiem tylko wtedy, jeżeli poganin weźmie w swe
ręce wykonanie wyroku, może Jezus, skazany na śmierć, ponieść śmierć krzyżową, to znaczy, śmierć najokropniejszą i najhaniebniejszą
zarazem, a takiej śmierci domaga się szalona nienawiść nieprzyjaciół Jego. I owóż w tym pośpiechu, w tym zapędzie nienawiści, w tym
dyszeniu nasycenia swej złości nie spostrzegają wszystkiej potworności, jakiej się w tej chwili dopuszczają: Mesjasza swego, Króla od tylu
wieków wyczekiwanego z utęsknieniem własny lud jego, kapłani, najwyżsi zwierzchnicy wydają w ręce pogan... Ale do tego zmierzało od
pocz
ątku postanowienie Ojca. Żydzi, folgując ślepej nienawiści, bezwiednie spełniają to postanowienie.
Kiedy Judasz około 8 godziny wieczorem opuścił Wieczernik, niewątpliwie poczynił już był do
spełnienia czarnej zbrodni potrzebne przygotowania i układy. Wiedział on z własnego doświadczenia, że
Jezus późną nocą wstępował z uczniami do ogrodu Getsemani i przebywał tam na rozmowie z uczniami i
na modlitwie z Ojcem. Przypuszczał więc z wszelką pewnością, że i dziś zastanie tam Jezusa; zresztą
mógł się o tym łatwo przekonać bądź przez umyślnie najętych szpiegów, bądź przez osobiste
szpiegowanie.
Wybiła wreszcie godzina, którą uważał jako najodpowiedniejszą dla udania się zamachu bez wrzawy i
rozgłosu po dojrzałej rozwadze i na którą się umówił z starszyzną żydowską: czekano więc aż do samej
północy, gdy się już ogromne miasto, napełnione tylu pielgrzymami, uśpiło. Teraz pora do działania!
Apostoł-zdrajca rusza na czele różnorodnej i różnobarwnej czeredy "wielkiej rzeszy",
uzbrojonej w miecze i kije,
czeladzi i
pachołków od najwyższych kapłanów i Doktorów, i starszych. Udział w tej wyprawie wzięli i
"
urzędnicy kościelni", to jest straż kościelna z swymi dowódcami. A nie tylko czeladź, rota uzbrojona w
"
kije
" wyprawiona przez swych panów dla większej zniewagi Jezusa, lecz i osoby z wyższych stanów,
przedniejsi kapłani, i starsi, przyłączają się do tego tłumu, bez względu na swą godność i na swe
stanowisko, biorą udział w tak nikczemnym przedsięwzięciu, w zdradzie, którą sobie za 30 srebrnych
kupili. A nie jeno pr
o
sta ciekawość i nienawiść pcha ich do tego udziału w tak późnej porze, lecz i złe
sumienie, niepokój i trwoga, czy aby uda się wyprawa. Uzupełnijmy sobie ten obraz nocnego zamachu z
dodatkiem "
latarni i pochodni
", mimo, że była to noc w pełni księżyca: przezornie nie zaniedbano niczego, by
się niebezpieczne przedsięwzięcie powiodło na wszelki wypadek szczęśliwie.
Jednakże tłum ten nabrał znaczenia zbrojnej wyprawy dopiero przez to, że starosta Piłat na prośby
starszych żydowskich pozwolił im wziąć pewną liczbę żołnierzy Rzymskich, stojących załogą w twierdzy
zwanej
Antonia,
przytykającej tuż do kościoła. Częścią tej roty (kohorta) dowodził rotmistrz. Wyprawa
posuwa się cichuteńko, ostrożnie, jak przy nocnym napadzie, dobiega wnet do mostu na potoku Cedron, i oto
już są u wejścia do Ogrójca. Tu Jezus czeka z uczniami Swymi jakby na ich przyjęcie.
Wśród tej zgrai znajdowali się zapewne tacy, co znali Jezusa z widzenia, inni nie dowierzali sobie poznać
Go na pewno w otoczeniu jedenastu uczniów; żołnierze Rzymscy, którym teraz najgłówniejsze przypadło
zadanie, nie znali oczywiście wcale Jezusa. Chodziło więc o to, by ze względu na tak ważny połów, ze
względu na niebezpieczeństwo, jakie sobie niedowiarstwo i zabobonność przy tym napadzie malowały,
Historia biblijna. Męka Pańska. Pojmanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_2.htm[2011-04-25 21:34:27]
tego właśnie, którego przyszli pojmać, poznać od razu i bez żadnej pomyłki, nie dopuścić żadnej obrony
lub ucieczki wśród ciemności nocnej. Więc mieli to sobie za nader szczęśliwy wypadek, że im się
jednego z dwunastu udało pozyskać, boć zadaniem kupionego zdrajcy było tej wyprawie ukazać bez
wszelkiej pomyłki miejsce pobytu i samegoż Jezusa. Judasz nie sprzeniewierzył się swemu zadaniu, nie
zawiódł zaufania. Żeby ci, co mieli pojmać Jezusa, ani na moment nie byli w wątpliwości co do osoby
Jego, jeszcze u samego wejścia do ogrodu umówił z nimi znak: "Któregokolwiek pocałuję, ten-ci jest,
imajcie Go
". Ten znak był nie tylko najodpowiedniejszy w danej chwili, ten znak jest prawdziwie
znakiem przewrotności serca, w którym zwolna dojrzewała czarna ona zbrodnia zdrady Mistrza. Judasz
zwątpił był, jak wiemy, o mocy, o potędze Mistrza; jakby za karę za harde niedowiarstwo swoje,
pożerany wewnątrz straszną żądzą zaślepia się do ostatka, podoba sobie i teraz w swym zaślepieniu, że
będzie mógł zwieść Mistrza, udawaniem, obłudą oszukać. Odkąd się przekonał, że dni Mistrza policzone,
że tego Mistrza czeka sromotny koniec, to zaślepienie przechodzi w obłęd, w przekonanie, które
niedostępne już na żadne słowo, na żadne upomnienie ze strony Mistrza, każe mu, jako straceńcowi
ważyć się na wszystko. Judaszowi to jedno tylko majaczy się wciąż przed oczyma: Jezusa czeka zguba,
Jezus nie zdolen się sam obronić, a więc nie jest ani Bogiem, ani wyższą jaką istotą, jest prostym
człowiekiem. I tak sztucznie i jakby na przekór oszukując samego siebie, wobec Tego, którego jednak
mimo woli się lęka, potrafi wciąż jeszcze odgrywać rolę obłudnika, a pewien swej sztuki, a łaskawość
Jezusową opacznie sobie tłumacząc, podchlebia sobie, że aż do samego ostatku będzie umiał udawanym
przywiązaniem, czcią, miłością zwodzić Mistrza swojego.
Było w zwyczaju, że Judasz na równi z innymi uczniami, na znak uszanowania, całował Mistrza po
dłuższym lub krótszym rozłączeniu: więc i teraz w tym już ostatnim spotkaniu śmie zachować on
zwyczaj, pocałowanie to ma być również dla przyprowadzonego przez siebie tłumu siepaczy,
nieomylnym znakiem do pojmania. Judasz przypuszcza na pewno, że Mistrz dozwoli mu się zbliżyć do
Siebie, aż do pocałowania oblicza, i teraz jeszcze, po tym wszystkim, co zaszło, w tym otoczeniu, o tej
godzinie. Nie zawiódł się. Wszelako my wszyscy czujemy bezgraniczność nierozumu posuniętego aż do
szaleństwa, kiedy Judasz zdolen jest takiego obrachowania, takiego przypuszczenia. W Judasza, wiemy,
wstąpił szatan, i owóż obaj, zwodziciel i zwiedziony, spotykają się w tej krytycznej chwili u szczytu
zaślepienia, kiedy wobec Świętego śmią ważyć się na wszystko. Szatan przypuszcza w szaleństwie
swoim, że Ten, którego był kusił na puszczy, może jednak da się zwieść jego sztuczkom diabelskim,
upadnie przed
n
im, odda mu pokłon, a – ten drugi, zdrajca? Nie mniej szaleje, całując Tego, którego
dawno już był poznać powinien, całując zdradziecko, a wmawiając w siebie, że – obłudą swą, chytrością
swą potrafi Go zwieść i oszukać.
Judasz zaraz przy samym wejściu do ogrodu dostrzegł Jezusa w gronie uczniów, jakby umyślnie nań
czekającego. Na ten widok zadrżał, bo tego się nie spodziewał; jednak nie traci przytomności: idzie
wprost do Jezusa, pozdrawia: "
Bądź pozdrowion, Rabbi!". I całuje, całuje raz i drugi, jakby dla okazania
najczulszej miłości. Towarzysze jego, siepacze, których był przywiódł, wytężonym wzrokiem śledzą
każdy ruch swego przywódcy, wdrażają sobie pilnie w pamięć rysy całowanego Mistrza, gotowi rzucić
się nań natychmiast.
Jezus nie wzgardza tym pozdr
owieniem i tym pocałunkiem nieszczęśliwego ucznia, i w tej chwili nie żywi w
Swym sercu żadnego gniewu, ma litość tylko dla odstępcy. Co więcej, zaszczyca go przemówieniem,
głosem wzruszonym, tkliwym, pomnąc onych dni, gdy z Judaszem obchodził się na równi z resztą
Historia biblijna. Męka Pańska. Pojmanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_2.htm[2011-04-25 21:34:27]
wiernych uczniów, odzywa się doń: "Przyjacielu, na coś przyszedł? Pocałowaniem zdradzasz Syna
człowieczego?". Zły duch, który opanował Judasza, nie dopuścił pomyślnego skutku, ale ten wyrzut
bolesny, ta skarga żałosna brzmieć będzie przeraźliwie w sercu winowajcy, że odtąd już aż do ostatniego
kroku rozpaczy nie zazna spokoju.
A tak Jezus widząc wszystko, co nań przyjść miało, wyszedł z otoczenia uczniów (w tej chwili Judasz
wrócił do swoich), i jako Ten, który nie myśli się ukrywać, rzuciwszy okiem na rotę uzbrojoną w miecze
i kije, przemawia z majestatycznym spokojem:
"Kogo szukacie?".
I słychać odpowiedź krótką, ścisłą po
wojskowemu:
"
Jezusa Nazareńskiego". Jezus daje się im poznać: "Jam jest!". Ale w tej chwili idą nazad,
padają na ziemię wszyscy bez wyjątku, którzy byli przyszli pojmać Jezusa, między nimi oczywiście i
Judasz, wszyscy mają uczuć potęgę słowa Mesjaszowego. To jedno słowo: "Jam jest!" jak grom uderza na
ten wszystek tłum, obala na ziemię: Jezus może iść na śmierć tylko dla tego, iż Sam chciał. Ale i dla
uczniów ten cud, to okazanie majestatu Bóstwa, ma wielkie znaczenie: on będzie dla nich podporą ich
wiary i ufności w następnych godzinach.
Skutek osiągnięty zupełnie: Jezus da się pojmać, bo, jak mówi święty Augustyn, gdyby Jezus nie dał się
pojmać, nie dopięliby tego, co chcieli, ale i Jezus nie dokonałby tego, dla czego przyszedł na ziemię.
Po chwili ta cała zgraja przychodzi do siebie, wstaje, szykuje się na nowo. Tego momentu czeka Jezus,
jak Ten, który jeszcze nie skończył swej mowy, pyta po raz drugi: "Kogo szukacie?". I odpowiadają po raz
drugi:
"
Jezusa Nazareńskiego". Jezus powtarza: "Powiedziałem wam, iżem Ja jest", ale również tonem
wzniosłym, rozkazującym przydaje: "Jeśli tedy Mnie szukacie, dopuśćcie tym odejść:" Mnie możecie
pojmać, ale tych nie wolno wam tykać. I spełniło się słowo Jezusowe w onej prośbie do Ojca: "Któreś Mi
dał, żadnegom z nich nie stracił".
Wystawiamy sobie, jak nieprzyjaciele Jezusowi, ochłonąwszy z pierwszego przerażenia, z natężoną
uwagą słuchają teraz, co im powie Jezus, bo niepokoi ich wciąż niepewność i obawa, jak się to skończy.
Jezus sam nad spodziewanie usuwa tę niepewność. Ostatnie słowa Jego: "Jeżeli tedy Mnie szukacie,
dopuśćcie tym odejść", rozumieją dobrze w tym sensie, że byleby uczniom nie czynili żadnej krzywdy,
jego, Mistrza, mogą imać, jak im się podoba. Szybko, aby ni chwili jednej nie stracić tak dobrej
sposobności, przystępują do Jezusa, rzucają się nań: Jezus dozwala się pojmać. Ale dla jedenastu tego już
było za wiele. W tej chwili zapomnieli, co im Mistrz był tylekroć i tak stanowczo zapowiadał, iż
"potrzeba",
by Syn człowieczy był wydan, a tak wszedł do chwały Swojej: miłość ich do Mistrza bez
granic, ból namiętny na myśl rozłąki zamienia się w gniew zapalczywości, który na nic nie baczy.
Niewątpliwie też skutkiem złego rozumienia słów Jezusowych o przygotowaniu miecza, mniemają, że
teraz właśnie nadeszła pora do użycia oręża w obronie ukochanego Pana i Nauczyciela. Bez namysłu
wypadają na napastników, a kiedy rozważniejsi pytają się: "Panie, mamy-li bić mieczem?" Piotr, jak
zawsze porywczy, już dobył korda, uderza na najbliżej stojącego, ucina mu prawe ucho. Był to sługa
najwyższego kapłana, a zwał się Malchus. Jezus widzi, co się dzieje, głośno odzywa się do uczniów:
"Z
aniechajcie, dosyć”. Uczniowie usłuchali od razu, w ogólnym zamieszaniu nastaje chwila ciszy. Można
się było spodziewać, że ten nierozważny czyn Piotra, to zranienie jednego z przeciwnego obozu, wywoła
niechybnie wściekłą chęć zemsty, rzeź powszechną ze strony roty rzymskich żołnierzy, wychowanych w
szkole honoru żołnierskiego: potęga słowa Mesjaszowego uśmierza od razu porywy, rozbraja wzburzone
umysły. I jeszcze więcej, gdy Jezus (ci, co trzymali pojmanego Jezusa, mimo woli opuścili ręce)
Historia biblijna. Męka Pańska. Pojmanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_2.htm[2011-04-25 21:34:27]
przystąpił do Malchusa, dotknął się ucha jego, i uzdrowił go. Ten nowy cud, to naprawienie niejako
krwawej krzywdy rozbraja do reszty przeciwników, śledzących z podziwieniem najmniejszy ruch, i to
miłościwe Cudotwórcy zajęcie się rannym nieprzyjacielem.
Teraz pozosta
je jedną jeszcze ostatnią prawdę wypowiedzieć Swoim i tamtym – potem już odda się im w
moc zupełnie.
Kiedy Jezus, uzdrowiwszy sługę najwyższego kapłana, wracał, Piotr stał jeszcze na swoim miejscu z
dobytym kordem w ręku, przerażony, zdziwiony rozkazem, by "zaniechać". I oto teraz słyszy znowu znany sobie
dobrze słodki głos Pana, który go trzeźwi jakby z odrętwienia, uspokaja wzburzenie: "
Włóż twój kord w pochwę (obróć kord swój
na miejsce jego);
albowiem wszyscy, którzy miecz biorą, mieczem poginą".
W k
rótkowzroczności swej zbyt pochopny Apostoł wstępuje w sferę, gdzie panuje prawo odwetu, wdziera
się w cudze prawa, stawia opór wyraźnej woli Ojca: "Kielicha, który Mi dał Ojciec, pić go nie będę?".
Apostoł chce Mistrza swego bronić, chce oddalić odeń kielich, co gorsza, ten do korda gotowy Apostoł
pokazuje, że w duszy jego zaciera się obraz Mistrza, Jego Boska osoba, wiara w Syna Bożego, w cuda
Jego, dla tego Jezus przypomina mu, poucza go:
"
Czyli mniemasz, abym nie mógł prosić Ojca Mego, a
stawiłby Mi teraz więcej, niż dwanaście hufców Aniołów?". Jezus nie potrzebuje pomocy, nie potrzebuje
korda Swego ucznia, wszakże co dopiero na jedno słowo Jego oni wszyscy padli na ziemię. "Jakoż się
tedy wypełnią Pisma, iż się tak musi stać?". Czemu Piotr swym kordem chciał przeszkodzić, by Jezus nie był
wydan w ręce pogan, nie był umęczon, ukrzyżowan, to przecie jest treścią przepowiedni, wielką
obietnicą Izraelową: czyby Apostoł chciał w swej nierozwadze nie dopuścić spełnienia się postanowienia
Ojcowskiego, nadzi
ei i upragnionej pociechy Swego ludu?
Podczas tej rozprawy Mistrza z uczniami rzesza wszystka napastników stoi jakby przykuta do ziemi.
Wtem Jezus zwraca się do tych nieprzyjaciół, by im wszystkim, a osobliwie "przedniejszym kapłanom i
kościelnym urzędnikom i starszym" powiedzieć słowa gorzkiej prawdy, słowa, co jak ostrze stali sięgają
do serca. Ich pali żądza, by go już z rąk nie puścić; Jezus trzyma ich jakby zaklętych słowem na uwięzi,
że się ruszyć nie śmią, jak długo Mu się spodoba. I odzywa się do nich, a każde słowo takie dobrane,
każde słowo gniecie ich, miażdży swym ciężarem: "Wyszliście jako na zbójcę, z mieczami, z kijami,
pojmać Mię. Siedziałem na każdy dzień u was, ucząc w kościele, a nie pojmaliście Mię".
Tak, od chwili uroczystego wjazdu do miasta, Jezus w "
każdy dzień" uczył w kościele, i oni, przedniejsi kapłani i
starsi ludu, pod rozmaitymi pozorami cisnęli się doń. Za dnia białego, w kościele, w pośrodku ludu
uczył, i ten lud słuchał Go z takim zajęciem, a oni, powołani stróże ludu i świątyni, nie śmią Go się
tknąć, nie śmią w czyn wprowadzić już dawno zapadłego wyroku. Ale teraz, pod zasłoną nocy, podobnie
jak złoczyńcy, dość odważni, wychodzą przeciw Niemu jako przeciw zbójcy z mieczami, z kijami,
wychodzą przeciw Mesjaszowi Izraelowemu, przeciw Zbawcy ludu swego. Marne przedsięwzięcie! Boć
przecie na jedno słowo Jego cofnęli się wstecz, padli na ziemię. "Aleć ta jest godzina wasza, i moc
ciemności". Ta nocy godzina, to wyborny obraz waszego wnętrza, doskonale licuje z czarną zbrodnią,
jakiej się dopuszczacie względem waszego Mesjasza, ze zdradą, która się lęka światła dziennego,
świadectwa ludzi uczciwych. Ta nocna godzina znaczy doskonale onę moc straszną, która was pcha, moc
ciemności, co pełzając nocą, łatwiej cel swój osiąga. "A to się wszystko działo, aby się wypełniły Pisma
Historia biblijna. Męka Pańska. Pojmanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_2.htm[2011-04-25 21:34:27]
prorockie
". Jeżeli mniemają, że oni nareszcie w tej godzinie tryumfują, że "moc ciemności" zmogła Go przecie, to czy nie znają Pism
swych proroków? Czy nie czytali o "
słudze Bożym" (Izaj. 53, 11), który sam dobrowolnie wyda się na mękę i na śmierć?
O zdrajcy, który razem z nim siedział u stołu?
I oto nadeszła już ona wielka chwila: co było przepowiedziane od dawna, od tysiąca lat przygotowane,
ma się teraz rozpocząć, ma się spełnić, dokonać – męka i śmierć Mesjasza jako dzieło odkupienia świata.
Po wypowiedzeniu ostatniego słowa Jezus gotów oddać się w ręce nieprzyjaciół zupełnie. Czekają na to.
Po raz drugi z rotmistrzem i rotą żołnierzy na czele, rzucają się na Jezusa, imają Go, wiążą – Jezus
dopuszcza bez najmniejszego oporu. I stała się rzecz prawie niemożliwa, niepojęta: Jezus, Mesjasz
Izraelowy, skrępowany, w ręku nieprzyjaciół, bezsilny, zdan na wszystko. Co wobec tego poczną Jego
uczniowie, którzy Mu przysięgali wierność aż do śmierci, którzy co dopiero jakby na oślep gotowi byli
bronić Go do upadłego? Gwałt gwałtem odeprzeć, tego zabronił im Jezus; zresztą jakże myśleć o obronie,
kiedy ich samże Jezus opuszcza? I oto dzieje się, że wszyscy bez długiego namysłu pierzchają, uciekają
jak i gdzie który może, każdy myśli tylko o sobie, o ratowaniu swego życia. To rozpierzchnięcie da się
łatwo pojąć i wyrozumieć ze stanowiska ludzkiego, chociaż ono musiało być bolesnym dla serca
Jezusowego. Ale jakkolwiek z boleścią patrzał na tę ucieczkę uczniów, wiedział, że to nastąpi, tak było
przepowiedziane od proroków, i On-że Sam im to przypomniał, że tej nocy wszyscy zgorszą się zeń.
Ewangelista Marek w związku z tą ucieczką uczniów wspomina w sposób dość zagadkowy o ucieczce
"pewnego młodzieńca:" "A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołe ciało, i
pojmali go. A on porzuciwszy prześcieradło, nagi uciekł od nich".
Kto był tym młodzieńcem? Rzecz do dziś dnia niewyjaśniona. Najprawdopodobniej był nim sam Marek,
syn gospodarza, który w domu s
woim pozwolił był odprawić Paschę, ostatnią wieczerzę Pańską, w "wieczerniku".
Ten syn później został chrześcijaninem, był towarzyszem Piotra, napisał Ewangelię, i on sam jeden
jedyny w Ewangelii swojej zaznaczył tę przygodę swoją w chwili, gdy pojmanego Jezusa prowadzono w nocy
ulicami miasta.
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego
Testamentu
. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie
[1897], ss. 607-615.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia biblijna. Męka Pańska. Pojmanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_2.htm[2011-04-25 21:34:27]
Historia biblijna. Jezus przed Annaszem. Zaparcie się Piotra.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_3.htm[2011-04-25 21:34:30]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Jezus przed Annaszem. Zaprzanie się Piotra.
(Ewangelia św. Jana, rozdział XVIII, wiersz 12-27)
Rota tedy i rotmistrz i służebnicy Żydowscy pojmali Jezusa, i związali Go, i
przywiedli Go najprzód do Annasza: bo był teściem Kajfasza, który był
najwyższym kapłanem roku onego. A Kajfasz był który był radę dał Żydom: że
pożytecznie jest, aby jeden człowiek umarł za lud. I szedł za Jezusem Szymon
Piotr i dru
g
i uczeń. A ten uczeń był znajomy najwyższemu kapłanowi: i wszedł
z Jezusem do dworu najwyższego kapłana. A Piotr stał u drzwi na dworze.
Wyszedł tedy drugi uczeń, który był znajomy najwyższemu kapłanowi, i rzekł
odźwiernej i wprowadził Piotra. Rzekła tedy Piotrowi służebnica odźwierna:
Zali i ty nie jesteś z uczniów człowieka tego? On powiedział: Nie jestem. I
stała czeladź i służebnicy przy węglach, bo zimno było, i grzali się: a był z nimi
i Piotr, stojąc i grzejąc się. Tedy najwyższy kapłan spytał Jezusa o Jego
uczniach i o nauce Jego. Odpowiedział mu Jezus: Jam jawnie mówił światu,
Jam zawsze uczył w bóżnicy i w kościele, gdzie się wszyscy Żydowie
schadzają, a w skrytości nicem nie mówił. Co Mię pytasz? pytaj tych, którzy
słuchali, com im mówił, oto ci wiedzą, com Ja mówił. A gdy to wyrzekł, jeden
ze służebników stojący tam, dał policzek Jezusowi, mówiąc: Tak odpowiadasz
najwyższemu kapłanowi? Odpowiedział mu Jezus: Jeślim źle rzekł, daj
Historia biblijna. Jezus przed Annaszem. Zaparcie się Piotra.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_3.htm[2011-04-25 21:34:30]
świadectwo o złem, a jeśliż dobrze, czemu Mię bijesz? I odesłał Go Annasz
związanego do Kajfasza najwyższego kapłana. A Szymon Piotr stał i grzał się.
Rzekli mu tedy: Izaliś i ty nie jest z uczniów Jego? Zaprzał się on i rzekł: Nie
jestem. Rzekł Mu jeden ze służebników najwyższego kapłana, powinowaty
onego, któremu Piotr
uciął ucho: Zali Ja ciebie nie widziałem w ogrodzie z
Nim?
Wykład.
Wystawiamy sobie, z jakim uczuciem tryumfu, lecz i pragnieniem zemsty wszystka ta zgraja prowadziła
związanego Jezusa do miasta. Nie można Mu było zapomnieć tego zawstydzenia, jak oni zbrojni w
miecze i kije, w latarnie i pochodnie wszyscy przed Nim padli na ziemię; ale gdy Go teraz mają w swym
ręku na pozór tak bezwładnego, zdanego całkiem na ich łaskę, zapominają od razu, i w tym przeklęctwo
niewiarstwa – o onej mocy tajemniczej, któraich rzuciła o ziemię, cieszą się, że ostatecznie udało się im
dzieło, które od tak dawna przygotowywali, a teraz, jak im się zdaje, tak zręcznie wykonali.
Przywiedli tedy Jezusa najprzód do Annasza, a potem do Kajfasza.
Obaj ci najwyżsi kapłani, teść i zięć, mieszkali w
tymże pałacu na górze Syjońskiej.
Była mniej więcej pierwsza godzina po północy, gdy wyprawa wracała z Getsemani, – pośpiesznie, by
jak najprędzej z tak kosztownym łupem stanąć tam, gdzie ich oczekiwano z niecierpliwością. Że w tym
bezładnym pochodzie poniewierano Jezusa okrutnie, nie da się zaprzeczyć.
Annasz widzi wreszcie przed sobą tego Jezusa, którego zarówno nienawidził i lękał się, widzi
związanego, niemocnego: odetchnął swobodnie, jakby mu kamień spadł z piersi. Annasz nie był onego
roku najwyższym kapłanem, lecz zięć jego Kajfasz, ale urząd ten piastował przez lat dziewięć. Złożony z
urzędu przez Rzymian, doczekał się jednak tego szczęścia, że wszyscy jego synowie, a było ich pięciu,
wreszcie i zięć, Kajfasz, godność tę najwyższą piastowali z kolei. Podeszły w leciech zażywał u ludu
wielkiego szacunku. Zięć jego, Kajfasz, kazał Jezusa zaprowadzić do swego teścia, Annasza, żeby mu
okazać swe uszanowanie, lecz głównie, by się poszczycić, że to on, Kajfasz, był tym, który przekonał
Żydów, iż pożytecznie jest, aby jeden człowiek umarł za lud, że sprawa, którą on mądrze zaplanował,
powiodła się jak najzupełniej, bo oto ten niebezpieczny wichrzyciel znajduje się w ręku jego, i posyła Go
teściowi na – pokaz.
Co za upokorzenie Jezusa!
Ale podczas gdy stary Annasz niezmiernie zadowolony z takiego obrotu rzeczy, zabiera się do
przesłuchania Jezusa, by ciekawość swą zaspokoić, tuż niedaleko pośród czeladzi jego odbywają się
przesłuchania innego rodzaju.
Z pośród jedenastu uczniów, którzy w Ogrójcu rozpierzchli się, w ucieczce szukając ratunku, dwu ich
przecie ochłonęło wkrótce z przestrachu, zwolniło kroku: Piotr i Jan, najbardziej przywiązani do Jezusa,
najgorętsi jego miłośnicy. Troska o los Jezusa bierze górę nad strachem – idą za Jezusem w niejakim
Historia biblijna. Jezus przed Annaszem. Zaparcie się Piotra.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_3.htm[2011-04-25 21:34:30]
oddaleniu, i nie nagabywani od nikogo stawają wreszcie przed domem najwyższego kapłana, Annasza.
Szczęśliwym trafem, jeden z tych uczni, Jan, był znajomy Annaszowi, więc bez przeszkody mógł wnijść,
i wszedł też do dworu najwyższego kapłana, szczęśliwy, że znajduje się w pobliżu ukochanego Jezusa,
będzie naocznym świadkiem dalszych wypadków. Przypomina sobie towarzysza, Piotra, stojącego przy
bramie na dworze; wychodzi, przemawia parę słów do odźwiernej, i wprowadza Piotra na podwórze,
wewnątrz pałacu. Nad ranem daje się czuć dotkliwe zimno na dworze. W podwórzu rozniecono ogień,
"
przy węglach" grzała się czeladź i służebnicy, rozprawiając oczywiście o świeżym wypadku, nie
szczędząc Jezusowi i uczniom Jego złośliwych uwag. Jan i Piotr przysłuchują się tym rozhoworom,
spokojni, że ich nikt nie poznał. Ale odźwiernej podpadło było zaraz na samym wstępie, że ten drugi
uczeń (Piotr) taki jakiś wylękły, tak patrzy jakoś nieśmiało – nie spuszcza go z oka, choć Piotr razem z
drugimi grzeje się przy ognisku. Wreszcie zbliża się doń i pyta wprost: "Zaliś i ty nie jest z uczniów
człowieka tego?" tego, co tam na górze przed najwyższym kapłanem zdać sprawę musi?... Piotr tak
znienacka zagadnięty, przeląkł się, traci przytomność [umysłu] – w pośrodku takiej dzikiej zgrai, wszyscy
teraz patrzą nań ciekawie, czekają, co odpowie, i Piotr odpowiada w te tropy: "Nie jestem". Widocznie, ta
czeladź nie przypatrzyła się była dokładniej Piotrowi tam na górze Oliwnej, wśród nocy, wśród
powszechnego zamieszania, nie wie teraz, co o tym sądzić, zadowala się odpowiedzią, zresztą nie miała
żadnych osobnych od swej starszyzny rozkazów. Tymczasem, kiedy jedni stają po stronie zbyt ciekawej i
natarczywej odźwiernej, drudzy dają wiarę Piotrowi, Piotr korzysta z tej okoliczności, odchodzi, wymyka
się, rad by pokryć głębokie swe wzruszenie, nie zdradzić się. Wtem pieje kur: przepowiednia Jezusowa
poczyna się spełniać. Było to nad ranem koło drugiej godziny. Czy Piotr słyszał to pianie? Ale choćby
był i słyszał, w usposobieniu, w jakiem się znajdował, to odezwanie się kura nie wywarło na nim
żadnego wrażenia, boć przecie nie odchodzi, nie ucieka, wbrew przestrodze Mistrza, trwa wciąż w tym
niebezpiecznym położeniu. W sercu Piotra wre straszna burza. Głos wewnętrzny woła, by uciekał, z
drugiej strony najróżnorodniejsze uczucia, które w tej chwili nim miotają, przykuwają go niejako
kamieniem do miejsca: Piotr chce być w bliskości ukochanego Mistrza. Zaparł Go się już, sercu Jego
zadał głęboką ranę, tę krzywdę chciałby naprawić, odtąd będzie sobie poczynał mężnie, już naprawdę
pokaże swą miłość, która się nie da niczym zastraszyć. I pozostał. Biedny, nie przeczuwał, że
umiłowanego Mistrza zaprze się raz drugi i trzeci.
Jezus widział to pierwsze zaprzanie się Piotra. Z bolesnym doświadczeniem stawa przed Annaszem.
Jak już powiedziano, Annasz nie był w tym roku rzeczywistym najwyższym kapłanem, więc nie
piastował władzy najwyższego sędziego; dlatego w otoczeniu swych dworzan czyni sobie po prostu
krotochwilę, zabawkę, jakby od niechcenia pyta o to i owo Jezusa, Mesjasza Izraelowego, którego
zapowiadali wszyscy prorocy, który przez całe trzy lata nauczał po wszystkiej ziemi, cuda czynił, nauczał
i cuda czynił w samymże kościele. Udaje, że Go nie zna, że nic o Nim nie słyszał, pyta Go "o Jego uczniach i o
nauce Jego
". "Syn Aaronowy", który tak haniebnie zapoznaje swe zadanie, staje się zdrajcą powierzonego
sobie ludu, nie ma prawa do odpowiedzi na podobne pytania. Jezus odpowiada mu wzniośle i surowo:
"
Jam jawnie mówił światu; Jam zawsze uczył w bóżnicy, i w kościele, gdzie się wszyscy Żydowie
schadzają, a w skrytości nicem nie mówił. Co Mię pytasz? Pytaj tych, którzy słuchali, com im mówił: oto
ci wiedzą, com Ja mówił".
Na taką odpowiedź, na ten surowy ton odpowiedzi Annasz wyraźnie nie był przygotowany, a nie
Historia biblijna. Jezus przed Annaszem. Zaparcie się Piotra.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_3.htm[2011-04-25 21:34:30]
zapominajmy, że mówi Ten, którego słowo nigdy nie pada bez skutku. Annasz, który się cieszył, że
będzie się mógł napaść, ubawić widokiem tyle sponiewieranego, upokorzonego nieprzyjaciela, na próżno
starał się ukryć swe pomieszanie, zbyć się wrażenia, jakoby nie ten pojmany i związany Jezus, lecz onże
sam był winowajcą. Słowa, które usłyszał z ust Zbawiciela, jak ostry puginał krwawiły mu serce, a
jakkolwiek wił się niejako z bólu, nie chciał się przyznać, że został ugodzon śmiertelnie, całe tak
zapobiegliwie i z taką lubością przygotowane widowisko chybiło celu zupełnie, o napaseniu oczu
widokiem groźnego przedtem, obecnie upokorzonego przeciwnika nie może już być mowy. Ale z tym
ciężkim rozczarowaniem budzi się od razu i wrodzona buta, zaciekłość, wszystkie złe namiętności
występują na jaw jako oburzenie, obrażona pycha, wściekłość, zdają się w drganiu muszkułów twarzy,
oczu, rąk wołać o pomstę. Tę niemą mowę rozsrożonego arcykapłana rozumie dobrze czeladź jego: byłby
zaiste! wi
e
lkim niedołęgą arcykapłan, któryby ducha swego, w dobrym czy złym, nie umiał przelać na
swe najbliższe otoczenie, na swe sługi, żeby w dworzaninie nie znać było ich pana. Więc służebnicy
Annaszowi dzielą ze swym panem nienawiść i pogardę ku temu oto pojmanemu, związanemu
Nazareńczykowi, który już zbyt długo ku wielkiemu zgorszeniu najwyższego kapłana niepokoił stolicę,
wszystką ziemię żydowską, który świętokradzkimi zamachy śmiał nawet kościół Jehowy zbezcześcić:
teraz przynajmniej nie minie Go zasłużona kara. Ale i teraz przed najwyższym kapłanem stojąc ten
Nazareńczyk, nie myśli się jakoś ukorzyć, co więcej, postawą Swoją, mową Swoją nie wstydzi się
obrażać, drażnić swego pana; obrażony arcykapłan nie może ukryć swego gniewu i swej zniewagi, nie
wie co po
c
ząć: i oto przychodzi mu w pomoc jeden ze sług, który jako stróż pilnował Jezusa. Zaledwie
Jezus wypowiedział one słowa, aż ten służebnik odzywa się doń gromko, zuchwale: "Tak odpowiadasz
najwyższemu kapłanowi?" i z własnej ochoty, bez niczyjego rozkazu daje policzek – Najświętszemu,
Mesjaszowi Izraelowemu!...
W ciągu dziewięcioletniego urzędowania swojego ileż to razy Annasz jako powołany arcykapłan w
wielkim dniu pojednania wchodził do onego tajemniczego przybytku, krwią zwierząt kropiąc ku skrzyni
przymierza, dawał uroczysty wyraz swojemu i ludu pragnieniu za prawym Arcykapłanem, który lepszą,
bo własną krwią swoją miał przynieść pojednanie! I ten "Pożądany" zjawił się nareszcie, i oto dziś –
wiemy, skutkiem jakiego nienaturalnego pokrzyżowania się dróg – jako ofiara niedowiarstwa, spełniając
proroctwa stoi prawdziwy, wiekuisty Arcykapłan przed tym, który Go figuruje, wyobraża, przed "synem
Aaronowym", a w jakiej postaci, w jakiej postawie? Pojmany, związany – od sługi "syna Aaronowego",
ku jego uciesze
i zadowoleniu, odbiera srogi policzek. Wobec tej niegodziwości, wobec tej zbrodni
spełnionej w mieszkaniu Annasza wszyscy Ojcowie greckiego i łacińskiego Kościoła wyrażają najwyższe
swe oburzenie. Św. Augustyn odzywa się: "Gdy sobie rozważymy, kto jest, co bierze policzek, czy nie
życzymy sobie, by tego służebnika ogień z nieba pożarł lub ziemia pochłonęła? Bo czegóżby Ten, przez
którego świat jest stworzony, nie mógł rozkazać, gdyby nie wolał raczej nas uczyć cierpliwości, która
świat zwycięża?" Tak-ci jest, zaiste! Ta sroga zniewaga jest jedną maleńką cząstką onego poniżenia, onych
zelżywości, które Jezus chciał ponieść dla nas dobrowolnie.
Jednakże odpowiednio do swej wzniosłej godności tej ciężkiej krzywdy nie pozostawi całkiem bez
skarcenia. Obróciwszy się do zuchwałego napastnika, z majestatycznym spokojem, który winowajcę
musiał przerazić do głębi, odzywa się doń: "Jeślim źle rzekł, daj świadectwo o złem; a jeśli dobrze,
czemu Mię bijesz?" Ta odpowiedź nie ujmuje nic z zasługi cierpliwości i pokory. Jezus nie może w tej
chwili zostawić bez strofowania policzka zadanego Sobie od służebnika: milczenie Jego mogłoby było
uchodzić za przyznanie się do winy, że rzeczywiście ubliżył arcykapłanowi, a więc na zniewagę ze strony
Historia biblijna. Jezus przed Annaszem. Zaparcie się Piotra.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_3.htm[2011-04-25 21:34:30]
sługi nie potrafi nic odpowiedzieć. I tym tłumaczy się ten dobrze wymierzony cios, którego niczym nie
podobna było zrównoważyć; i sługa miał razem z panem być ugodzony, nie miał bezkarnie w tej
godzinie zażywać wewnętrznego zadowolenia. Tego uczucia, tego wrażenia nie może zbyć się już samże
Annasz. Tuż zaraz po niecnym czynie sługi, który i dla pana był wstydny, jakkolwiek go może w duszy
pochwalał, nie ma już o co więcej pytać więźnia, którego tak żądnie był pragnął widzieć przed sobą:
związanego odesłał do Kajfasza, najwyższego kapłana, zajmującego drugą stronę pałacu.
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego
Testamentu
. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie
[1897], ss. 615-619.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia biblijna. Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra drugie i trzecie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_4.htm[2011-04-25 21:34:32]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra
drugie i trzecie
(Ewangelia świętego Mateusza, rozdział XXVI, wiersz 57 do końca)
A oni pojmawszy Jezusa, w
iedli do Kajfasza, najwyższego kapłana, gdzie się byli
zebrali doktorowie i starsi. A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do dworu
najwyższego kapłana. A wszedłszy tam, siedział z sługami: aby widział koniec.
A przedniejsi kapłani i wszystka rada siedząca, szukali fałszywego świadectwa
przeciwko Jezusowi, aby Go o śmierć przyprawili. I nie znaleźli, acz wiele
fałszywych świadków przychodziło. A na koniec przyszli dwaj fałszywi
świadkowie, i rzekli: Ten mówił: Mogę zepsować kościół Boży, a po trzech
dniach
z
nowu go zbudować A wstawszy najwyższy kapłan, rzekł Mu: Nic nie
odpowiadasz na to, co ci przeciwko Tobie świadczą? Lecz Jezus milczał. A
przedniejszy kapłan rzekł Mu: Poprzysięgam Cię przez Boga żywego, abyś
nam powiedział, jeśliś Ty jest Chrystus, Syn Boży? Rzekł mu Jezus: Tyś
powiedział. Jednak powiadam wam: odtąd ujrzycie Syna Człowieczego
siedzącego po prawicy mocy Bożej i przychodzącego w obłokach niebieskich.
Wtedy najwyższy kapłan rozdarł szaty swoje, mówiąc: Zbluźnił! cóż dalej
potrzebujemy świadków? Otoście teraz słyszeli bluźnierstwo, co się wam zda?
Historia biblijna. Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra drugie i trzecie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_4.htm[2011-04-25 21:34:32]
A oni odpowiadając, rzekli: Winien jest śmierci. Tedy plwali na oblicze Jego, i
bili Go kułakami, a drudzy policzki twarzy Jego zadawali, mówiąc: Prorokuj
nam, Chrystusie, kto jest, który Cię uderzył?
A Piotr siedział przed domem na podwórzu, i przystąpiła do niego jedna
służebnica, mówiąc: I tyś był z Jezusem Galilejskim. A on się zaprzał przed
wszystkimi, rzekąc: Nie wiem, co mówisz. A gdy on wychodził ze drzwi,
ujrzała go druga służebnica, i rzekła tym, co tam byli: I ten był z Jezusem
Nazareńskim. A po wtóre zaprzał się z przysięgą: iż nie znam człowieka. A
wkrótce potem przystąpili, którzy stali, i rzekli Piotrowi: Prawdziwieś i ty jest z
nich, bo i mowa twoja cię wydawa. Wtedy począł zaklinać się i przysięgać, iż
nie znał człowieka. A natychmiast kur zapiał. I wspomniał Piotr na słowo
Jezusowe, które mu był rzekł: Pierwej, niż kur zapieje, trzykroć się Mnie
zaprzesz. A wyszedłszy z dworu, gorzko płakał.
Wykład
To wszystko, czegośmy dotychczas byli świadkami "przed Annaszem", jakkolwiek przerażające swą
okropnością, wobec tego, co teraz spotka Jezusa przed Kajfaszem, jest jakoby wstępem tylko, słabą tylko
przygrywką.
Mamy przed sobą Kajfasza, "najwyższego kapłana tego roku". Znamy go już. Ten to jest, któremu na
tegoroczne Święto Paschy przysługuje straszliwy zaszczyt, opłakany przywilej służenia za narzędzie,
jakiego Mesjasz Izraelowy potrzebuje do spełnienia swego zadania na te właśnie Święta Wielkanocne.
Mianowicie cud wskrzeszenia Łazarza w Betanii wprawia najwyższego kapłana w gniew szalony,
doprowadza do ostateczności, że bez odwłoki zwołuje Wysoką Radę, i nie czekając, co insi powiedzą, co
postanowią, sam od siebie wyrokuje, że lepiej jest, by jeden umarł za lud, a naród wszystek ocalał.
Zebrani członkowie zrozumieli dobrze swego najwyższego kapłana, uspokajają go, przystają na jego
wolę. Zgładzenie więc tego "Jednego" mają sobie odtąd za świętą powinność, osobliwie zaś samże
Kajfasz jako moralny sprawca wyroku poczuwa się z dumą do tego obowiązku. Z chwilą pojmania Jezusa
za zdradą jednego z uczniów Kajfasz czuje się uspokojonym, może się uważać za zbawcę narodu.
Zwycięstwo już pewne po jego stronie, nieśmiertelna (tak sobie podchlebia) czeka go sława, jakby się
odmłodził, nowych sił nabrał, myśli tylko o nasyceniu wszystkiej swej zemsty, swej pychy bezmiernej,
do celu musi dojść za jaką bądź cenę. Wszakże udał mu się znakomicie pierwszy krok, pojmanie
Nazareńczyka, które tak mądrze przygotował i przeprowadził. Kajfasz wierzy w swą szczęśliwą gwiazdę,
jest pewien siebie, jest kontent ze siebie. I z wielką ufnością, z świadomością celu i środków czeka teraz
bliskiego już rozstrzygnięcia, walnej rozprawy w akcji, którą sam ujmie w swe ręce, będzie prowadził
starannie i umiejętnie.
Tym
czasem, gdy się rozpatrzymy, w jaki to sposób najwyższa Zwierzchność Izraelowa urząd swój wobec
Jezusa sprawuje, o winie lub niewinności się przeświadcza, wreszcie na jakiej zasadzie wyrok ostateczny
Historia biblijna. Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra drugie i trzecie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_4.htm[2011-04-25 21:34:32]
wydaje, to ogarnia nas zdumienie i zgroza, do jakiego s
t
opnia niegodziwości, bezwstydności posuwa się
w tej fatalnej godzinie zatwardziałe niedowiarstwo. Jest to wyraźny grzech przeciw Duchowi Świętemu.
Ten Jezus musi umrzeć, musi umrzeć jeszcze "przed Świętami:" oto główna, zasadnicza myśl, około
której wszystko insze się obraca. Z tej zasady wyrośnie całkiem naturalne następstwo, że zamach na życie
Mesjasza będzie prostym zabójstwem, pogwałceniem wszelkich jak najformalniejszych warunków prawa
i sprawiedliwości.
Nie czytamy nic o obrońcy, o świadkach odwodowych przydanych Mesjaszowi; przeciwnie słyszymy o
świadkach obciążających, w dodatku fałszywych, których świadectwa bynajmniej się nie zgadzały ze
sobą lub w kłamstwie tylko były zgodne, a których w tym celu już dawno sobie upatrzono i najęto. A że
chodziło o to, by Jezusa co prędzej usunąć, stracić, jeszcze przed Świętem, Rada Wysoka nie czekała
nawet dnia do rozprawy: w nocy odbyła swe posiedzenie, naradę, podczas gdy miasto spało, gdy
wszystek naród we śnie był pogrążony, wydała wyrok śmierci na Chrystusa, Syna Bożego. I jeszcze
więcej, by móc wyrok wykonać jeszcze przed Świętami, odważa się na rzecz niesłychaną, Paschę, Święta
Wielkanocne przekłada na dzień następny, by Jezus ani o jeden dzień dłużej nie zostawał przy życiu. Tak
oto niepohamowana niena
w
iść, mściwość, złe sumienie pchają tych niecników do jak najprędszego
ukończenia tej sprawy, do odniesienia doraźnego zwycięstwa, ani im przez myśl nie przeszło, że właśnie
tym sposobem spełniają proroctwa, Jezusowi pomagają do chwalebnego końca.
Procedu
ra sądowa za czasów Jezusa była ściśle określona i uregulowana. Czuć w niej wyraźnie dążność do jak
największej, ile możności, obrony prawdy, niewinności, oskarżonego. Tak np. było przepisane, żeby przesłuchano
wpierw świadków odwodowych, wyrok uwalniający tegoż dnia wydano, a skazujący dopiero nazajutrz. Oskarżonemu
przydawano do boku obrońcę, jako świadków za i przeciw, nieposzlakowanych Izraelitów. Zgodne dwu świadków
wyznanie wystarczało do skazania; świadka fałszywego czekała kara przewidziana w Deuteronomium (19, 19) "ząb za ząb,
oko za oko
". Sądownie roztrząsać wolno było sprawy tylko za dnia, od rana do wieczora; w szabat i w Święta nie godziło się odprawiać sądów.
Tak to przygotowane było wszystko, gdy Jezusa związanego zaprowadzono od Annasza do zięcia
Kajfasza, który zajmował drugą część pałacu. Droga szła przez podwórze, koło tych, co się grzali "przy
węglach". Możemy sobie wystawić, jak całe to towarzystwo zostało poruszone, zaciekawione na widok
przechodzącego Jezusa.
Rzecz prosta, teraz
poczęto znowu rozprawiać żwawo o Jezusie, o uczniach Jego, o tym, co Go czeka ze
strony tyle sprężystego najwyższego kapłana, Kajfasza, że ten Go już chyba nie puści żywo i cieszono się
na samą myśl stracenia. Zapuszczano się w najrozmaitsze domysły co do losu uczniów, skoro "Mistrza"
nie stanie, śmiano się, szydzono, odgrażano do woli. Tymczasem jeden z tych uczniów, o których tam w
podwórzu radzono, a najprzedniejszy z nich, Piotr, stoi wciąż jeszcze u bramy, u wnijścia, odurzony,
bezradny, co począć, ale tak serdecznie o ukochanego Mistrza stroskany. I niespokojny, i ciekawy
dowiedzieć się, co się też tam dzieje w mieszkaniu Annasza, wychyla się zwolna, nieznacznie z pod
bramy, zbliża się ku podwórzu, gdzie koło ognia taka wrzawa, taka uciecha. Wtem wzrok jego pada na
gromadę pachołków, którzy z pośpiechem pędzą do Kajfasza. Przerażony na śmierć, ledwie dysząc
spogląda za tą gromadą, równocześnie uszu jego dolatują od tych, co się grzeją "przy węglach", głosy
przekleństwa, straszne pogróżki. Przenieśmy się myślą w położenie Piotra! Oto Mistrz opuszczony od
wszystkich, taki niemocen, włóczony od jednego do drugiego Arcykapłana, tam u ognia dzika tłuszcza
odgraża się, przechwala coraz zuchwałej, coraz bezwstydniej, a on, ten Apostoł, samuteniek w pośród
t
akiej zgrai, – ach, jakaż straszna nawałność najrozmaitszych myśli i uczuć szaleje w sercu jego, jakie
Historia biblijna. Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra drugie i trzecie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_4.htm[2011-04-25 21:34:32]
tam zamieszanie, jaka bezradność, prawie bezmyślność! I co się dzieje?
Kiedy Piotr, idąc za popędem gorącego swego serca, a mniej roztropnie wychyla się nieco z pod bramy w
podwórze, ona znana już odźwierna spostrzega go, i teraz nie może się wstrzymać od uwagi, zagaduje
go, woła w głos: "Ten jest z onych", to jeden z uczniów Nazareńczyka! Te słowa chwytają w lot co najbliżsi,
jeden drugiemu powtarza, jed
en po drugim pyta: "
Izaliś i ty nie jest z uczniów Jego?". Co odpowie Piotr? Przerażony
zapomina o wszystkich swych postanowieniach, zaklęciach, odpowiada: "
Nie znam człowieka". Piotr zapiera się, wyrzeka
się swego Mistrza, zaparcie swoje potwierdza nawet przysięgą: "począł zaklinać się i przysięgać, iż nie
znam człowieka tego, o którym powiadacie". Przepowiednia Jezusowa spełnia się najzupełniej.
W mieszkaniu Kajfasza zebrali się tymczasem wszyscy członkowie "Wysokiej Rady": przewodniczy
Kajfasz. W pośrodku stoi związany Jezus, Mesjasz Izraelowy, pełen spokoju oczekuje "dokonania". Oczy
wszystkie, myśli wszystkie ku Niemu zwrócone. A jakie myśli? Myśli nienawiści, zemsty, wściekłości. Z
pośród tego licznego zgromadzenia, siedemdziesięciu sędziów, może jeden chyba Nikodem lepiej
usposobiony, ale i on milczy, nie śmie się ze zdaniem swoim odezwać.
Na czele takich sędziów "kapłan najwyższy onego roku" rozpoczyna rozprawę. Cała ta czynność od
samego początku nosi na sobie piętno umyślnego pogwałcenia prawa i sprawiedliwości, diabelskiej iście
złości, bo "przedniejsi" kapłani i wszystka Rada siedząca szukali fałszywego świadectwa przeciwko
Jezusowi, aby Go o śmierć przyprawili. A więc nie szukali zwycięstwa prawa, sprawiedliwości, prawdy,
szukali z góry śmierci Jezusa, po to tu przyszli, po to zwołują fałszywych świadków. Niegodna to
zaprawdę komedia, na jaką zdobywa się najwyższa Zwierzchność żydowska, by pozory zachować z
bojaźni przed ludem, ze względów na Rzymian, a może, by i własne oszukać sumienie.
Po
zagajeniu czynności, ze wszech stron, z pośród grona sędziów powstają fałszywi świadkowie,
oskarżyciele, zarzuty padają jak grad, że ten Jezus naruszał szabat, bluźnił, bo grzechy odpuszczał,
równym
Bogu się mienił, starszym od Abrahama, że zwodził, podburzał lud, że w tryumfie wjeżdżał do
miasta, że Galilejczycy chcieli ogłosić Go królem; a jeszcze więcej, zapowiadał upadek świątyni i miasta,
gardził Izraelitami, a pogan przyjmował na łono Abrahamowe. Takie i podobne – tak sobie wystawiamy
– czyniono z
a
rzuty, i szukano na to świadków odpowiednich: "najwyżsi kapłani i wszystka Rada szukali
przeciw Jezusowi świadectwa, aby Go na śmierć wydali, a nie znaleźli". Dlaczego? Świadków było
wiele, ale cóż, kiedy ci świadkowie fałszywie świadczyli, świadectwo ich nie było zgodne. (Każdego
świadka przesłuchiwano osobno, sam na sam, i nie znalazło się ani dwu, którzy by zgodnie świadczyli).
Wreszcie przecie, gdy wszystkie oskarżenia spełzły na niczym, chybił plan cały chytrze, lecz
bezsumiennie ułożony, z pośrodka świadków występuje dwu z własnej ochoty. Trzy lata temu Jezus w
świętym gniewie oczyścił świątynię. Wtedy to na zapytanie Żydów, jaką mocą to czyni, odpowiedział
im: "
Rozwalcie ten kościół, a we trzech dniach go wystawię". Te słowa w uszach kapłanów i
Faryzeuszów brzmiały jako przechwałka, jako ubliżenie świątyni, jako proste bluźnierstwo. Tego zajścia
nie zapomnieli, i dziś korzystają z niego. Dwaj świadkowie występują teraz i świadczą: "Ten mówił:
Mogę zepsować kościół Boży, a po trzech dniach zasię go zbuduję". Ale i to świadectwo, na pierwszy
rzut oka tak zabójcze dla oskarżonego "nie było zgodne", było fałszywe, więc na fundamencie tego
świadectwa nie można było wydać wyroku śmierci, nie można było takiego wyroku wobec Rzymian
usprawiedliwić.
Historia biblijna. Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra drugie i trzecie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_4.htm[2011-04-25 21:34:32]
Położenie sędziów, Wysokiej Rady rozpaczliwe, już poczynają wątpić o pomyślnym zakończeniu, wtem
przewodniczący Rady, najwyższy kapłan, Kajfasz, ratuje sytuację, niebezpieczeństwo w sam czas umie
zażegnać.
Wobec wszystkich świadectw i zarzutów Jezus zachowywał aż dotąd głębokie milczenie, nie odpowiadał
nic a nic. Nie bronił się przeciw tym oszczerstwom pewnie dla tego, że wobec takich sędziów wszelka
obrona byłaby daremną, i nie było ważniejszego powodu do mówienia. Jezus milczał długi czas, bo tyle
cisło się świadków, tyle coraz nowych oskarżeń, że nie pozostawała nawet swobodna chwila do obrony.
Skończyły się wreszcie przesłuchania świadków, i onych dwu ostatnich, rzekomo najdowodniejszych;
nastaje moment milczenia, trwożnego wyczekiwania, co teraz począć, – wtem sam najwyższy kapłan
powstaje "
w pośrodek" i rzecze do Jezusa: "Nic nie odpowiadasz na to, co Tobie ci zarzucają?". To powstanie z
miejsca, to udanie się "w pośrodek" wskazuje ważny zwrot, chwilę rozstrzygającą. Wszyscy z natężeniem patrzą na ten ruch, zapierają
dech w piersi – Jezus stoi spokojny, niewzruszony, przygotowany na wszystko. Kajfasz zrozumiał krytyczność położenia, z iście szatańską
przebiegłością korzysta z chwili, wszystko stawia niejako na jedne kartę, ani się domyślając, że jest ślepym
tylko narzędziem
wyższej ręki, bo "Odkupiciel Izraela" nie ma umrzeć z powodu tego lub owego Oskarżenia, dla takiej lub
owakiej winy, lecz jako
Mesjasz
ludu, dla tego, że się mienił być "Synem Bożym", posłanym od Ojca.
Kajfasz czuje dobrze, że i dwaj ostatni świadkowie nie mogą dostarczyć dowodu wystarczającego do
ogłoszenia wyroku; ale udając, jakoby oni jednak najcięższą zbrodnię na jaw wydobyli, rzucili w twarz
oskarżonemu, rzekomo zdziwiony, oburzony odzywa się: "Nic nie odpowiadasz na to, co ci przeciwko tobie
świadczą?".
Jezus milczy, nie odpowiada na tę bezdenną obłudę. Łatwo zrozumieć, że teraz wobec takiego milczenia
zawrzała w całej mocy i niewiara, i złość, i obrażona pycha najwyższego kapłana. Z ostatniego
oskarżenia czyniąc niejako wniosek i zastosowanie, jak gdyby owi świadkowie byli zupełnie wiarygodni,
samże już teraz Kajfasz, najwyższy kapłan Izraelowy, występuje jako oskarżyciel, a występuje w takiej
formie, że oskarżony musi mu dać odpowiedź. Pewien siebie, jednym zamachem chciałby zmiażdżyć tak
znienawidzonego Jezusa, całą od tak dawna nagromadzoną złość swą nasycić: teraz wśród ciszy
grobowej, wśród ogólnego naprężenia głosem uroczystym następujące stawia pytanie Jezusowi:
"
Poprzysięgam Cię przez Boga żywego, abyś nam powiedział, jeśliś Ty jest Chrystus, Syn Boży?".
Tak przemawia
arcykapłan Izraelowy.
Domowi Aaronowemu przekazał samże Jahwe godność arcykapłańską, by chodząc w blasku tej godności,
prawa i obowiązki swoje wiernie spełniając, zwolna powierzony sobie lud sposobił na przyjęcie
Mesjasza. W Kajfaszu wreszcie stoi Aaron wobec onego
"
Pożądanego" narodów, który przyszedł po tylu
wiekach obietnicy. Tej służby zaszczytnej i wzniosłej wyczekuje lud od domu Aaronowego, od
najwyższego kapłana, w tym oczekiwaniu spoglądał ku niemu z ufnością przez tyle rodzajów pokoleń.
Ale owo już na samym niejako progu dziejów Izraelowych spotykamy tajemniczy fakt jeden, który
wreszcie Dawid wypowiada jasno i formalnie: oczekiwany Mesjasz będzie "kapłanem na wieki",
lecz
"
według porządku Melchizedechowego
",
nie według porządku Aaronowego. A więc z nastaniem kapłaństwa
Mesjaszowego, kapłaństwo Mojżeszowe musi ustąpić, i dziś, w tej nocnej godzinie, gdy "Mesjasz Izraelowy"
po raz pierwszy stawa oko w oko, bezpośrednio przed "najwyższym kapłanem", potomkiem Aaronowym,
Historia biblijna. Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra drugie i trzecie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_4.htm[2011-04-25 21:34:32]
to kapłaństwo Mojżeszowe podcięte jest, zniesione w zasadzie. Prawda, najwyższy kapłan Izraelowy
przedstawia ludowi Mesjasza, ale nie, by Go uznać, przyjąć, by Weń uwierzyć, lecz by Go w
zatwardziałym swym niedowiarstwie skazać na śmierć, ale też przez to właśnie, acz nieświadomie, mimo
wiedzy i woli utorować Mu drogę do zwycięstwa, do celu chwały Mesjańskiej: i to rodzi niejako
"
kapłana według porządku Melchizedecha", Króla Mesjasza, który wnet zasiądzie na sąd zwyrodniałego
kapłaństwa Aaronowego, i wszystkich, co z nim trzymają.
Tymczasem cios, który wymierzył zbrodniarz w sukni arcykapłańskiej przeciw ofierze swej nienawiści,
cios, jak mu się zdawało, zwycięski, w tymże momencie odbija się i godzi śmiertelnie w tego, od którego
wyszedł. Jezus milczał dotychczas wobec wszystkich oskarżeń i świadków fałszywych: wtem sam już
najwyższy kapłan, świadom swej godności, głowa Rady Wysokiej, przedstawiciel z urzędu Izraela,
osobiście i bezpośrednio występuje czynnie wobec Jezusa, wzywa Go na Boga żywego, by już przecie
dłużej nie milczał, by przecie raz powiedział, czy rzeczywiście jest tym, za którego się od tyla czasu
podawał, czy jest "Synem Bożym", Mesjaszem Izraelowym. Jeżeli Jezus przyzna się do tej godności, to
Kajfasz będzie miał w ręku przyznanie się do ciężkiej winy, do zbrodni, za którą wyrok śmierci czeka;
całe dzieło Jezusowe, wszystko, co aż dotąd nauczał i czynił przed Izraelem celem założenia królestwa
Mesjańskiego, w oczach najwyższego kapłana będzie uchodziło za zbrodnię, za jedno ogromne,
niesłychane bluźnierstwo, godne śmierci.
Rzecz jasna, Jezus nie będzie teraz milczał.
W tej godzinie, wobec najwyższego kapłana, wobec Rady Wysokiej przyznać się ma uroczyście do tego,
co od trzech lat głosił o Sobie po drogach, po wsiach i miastach, w bóżnicach i w kościele
Jerozolimskim, co potwierdzał tylu świetnymi cudami, a niedawno jeszcze tuż u bram stolicy,
wskrzeszeniem Łazarza; teraz chodzi o to, po czyjej stronie okaże się prawda, po Jego, czy najwyższego
kapłana, tu chodzi o ostateczne rozstrzygnięcie. I Jezus przemawia uroczyście: "Tyś powiedział!". W tej
chwili – tak sobie wystawiamy – postać Jego prostuje się niejako, rośnie, w oku Jego spokojnym,
królewskim odbija się świadomość Bóstwa, Boskości: "Jam jest, jednak powiadam wam: odtąd ujrzycie
Syna Człowieczego siedzącego na prawicy mocy Bożej, i przychodzącego w obłokach niebieskich".
Jam jest Mesjasz – mówi Zbawiciel – a jeżeli gorszycie się tą Moją niepozorną postacią, bądźcie
cierpliwi, to poniżenie Moje skończy się – niedługo ujrzycie Mię w chwale Mojej, poznacie w strasznych
sądach Moich.
Tak mówić może jedynie Mesjasz.
Czy najwyższy kapłan w zaślepieniu namiętności, czy razem z nim całe zgromadzenie nie zadrżało mimo
woli, w poczuciu swej winy, nie schyliło czoła przed majestatem takiej mowy? Ale Kajfasz prędko
otrząsa się z wrażenia, tak bliski celu nie namyśla się długo, korzysta szybko z dogodnej chwili, chce
powagą swej godności wszystkich porwać za sobą, popchnąć do wydania ostatecznego wyroku
krwawego. Udając obłudnie najwyższe oburzenie z powodu co dopiero rzeczonych słów Jezusowych,
rozdziera swe szaty (czyniono to pospolicie na Wschodzie, udzierając kawałek szaty na piersi), i jako
najwyższy stróż Zakonu odzywa się do wszystkich: "Zbluźnił! cóż dalej potrzebujemy świadków? Otoście
teraz słyszeli bluźnierstwo, co się wam zda?". I wszyscy, wszyscy bez wyjątku odpowiadają
jednogłośnie: "Winien jest śmierci!".
Historia biblijna. Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra drugie i trzecie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_4.htm[2011-04-25 21:34:32]
W czasie, gdy się to działo tam na górnym piętrze u Kajfasza, Piotr mimo dwukrotnego już zaparcia się
swego Mistrza, stoi wciąż i czeka na podwórzu, niedaleko ogniska, przy którym się grzano: jakoby na
przekór wszelkiej roztropności, z uporem miłości ku Jezusowi nie opuszcza tego niebezpiecznego
miejsca. Nie zapomniał on o tym, co mu był Jezus przepowiadał, że Go się zaprze po trzykroć – jakby
chciał iść w zawód z Mistrzem, uzbraja się w nowe postanowienie, z dufnością wielką wmawia w siebie,
że co go po dwakroć spotkało ku wielkiej jego boleści, to nie spotka go już żadną a żadną miarą po raz
trzeci.
Roz
prawa w mieszkaniu Kajfasza skończona, Wysoka Rada poczyna się rozchodzić, w całym pałacu na
górze i na dole w podwórzu widać ruch, ożywienie, a czy znano lub nie znano treści wyroku, nikt nie
wątpił, że wyrok zapadł niepomyślnie, i o tym poczęto żwawo rozprawiać. I Piotr, stojąc z dala, samotny,
pilnie wystrzegając się wszystkiego, czym by się mógł zdradzić, gorączkowo wyglądał choćby
najmniejszego znaku, aby wymiarkować, co się rzeczywiście stało z Jezusem. Ślady, znaki takie były
zapewne – wesołe one rozprawy u ogniska. Niebawem poczęto rozprawiać i o "uczniach Jego", szydzono z
nich, odgrażano się na nich – wtem kilku z onej zgrai "przy węglach" wstaje, podchodzi do Piotra,
stojącego na uboczu, i bez ogródki mówią mu: "Prawdziwie z nich jesteś, boś i Galilejczyk jest
".
I zaledwie
przerażony Piotr zdołał coś odpowiedzieć, aliści któryś inny odzywa się: "Prawdziwieś i ty jest z nich, bo
i mowa twoja cię wydawa"; a na dobitkę przystępuje znowu inny i woła w głos: "Czyżem ja ciebie nie
widział w ogrodzie z Nim?
".
A ten był powinowaty onego sługi Malchusa, któremu Piotr uciął był ucho.
Położenie okropne! Do koła groźne twarze i pięści, ten "powinowaty" dobija go do reszty – Piotr przelał
w rzeczy samej krew w Ogrójcu, to woła o pomstę – Jezus według wszelkiego prawdopodobieństwa na
śmierć skazany – tak szatan umie "przesiać" Piotra bez miłosierdzia. Piotr widzi swą zgubę niechybną,
traci przytomność [umysłu], zapomina o wszystkich postanowieniach – wobec takich napaści jedyny
ratunek widzi w – zaklinaniu i p
r
zysięganiu się, jakby w obłędzie woła: "Nie znam człowieka tego, o
którym powiadacie
",
i tym zaklęciem chce sobie spokój zapewnić. Spokój? W tej chwili, gdy to jeszcze
mówił, kur zapiał, po wtóre, ale też i Pan obróciwszy się, spojrzał na Piotra. Co za wypadek, co za
widowisko! Piotr pod nawałą najcięższej pokusy, złamany na duszy i na ciele, z wyżyn przesadnej
dufności w siebie strącony w przepaść zwątpienia, może rozpaczy! Mistrz ukochany po raz trzeci, i [to]
tak haniebnie, ach, jak haniebnie zaprzan
– a mimo przestrogi jednej i drugiej: co za nikczemność, co za
niewdzięczność! I łatwo zrozumieć, że jeżeli chwilowe pomieszanie nieszczęsnego ucznia popchnęło go
do ciężkiej winy, jakże to pomieszanie rosło, wzmagało się pod przeklęctwem czynu spełnionego, kiedy
ta wina przedstawiła mu się teraz od razu w rzeczywistym świetle, w całej okropności, oskarżając,
grożąc! Jak wśród najczarniejszej nocy, jak w szalonej wichurze wiły się, kotłowały w nim wszystkie
uczucia i widma wyobraźni. A choćby chciał w tej burzy znaleźć uspokojenie, pomnieć na Mistrza, na tak
litościwe serce Jego, na słodkie zmiłowania Jego, które żadnym sercem skruszonym nie wzgardziło,
upaść do nóg Jego: – ach, ten Jezus, On Sam w tej chwili ubezwładniony, pewnie już na śmierć
osądzony, tej śmierci wygląda. Gdy sobie przypomnimy, jak na Ostatniej Wieczerzy, gdy przy nim był
jeszcze Mistrz, ciężko szło Piotrowi mocować się ze swą wiarą, zachować ufność w przyszłość
chwalebną, w bliskie zwycięstwo Mesjaszowe, we własne posłannictwo, to możemy sobie poniekąd
wyobrazić straszliwy, opłakany stan wewnętrzny Piotra, całą grozę niedającego się naprawić rozbicia,
rozstroju. A przecież chodzi o Piotra, o "opokę", na której Chrystus zamierza zbudować Kościół Swój, by
go i bramy piekła nie przemogły.
Historia biblijna. Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra drugie i trzecie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_4.htm[2011-04-25 21:34:32]
Jeżeli kiedy piekło zdawało się być bliskim zwycięstwa, bo strasznego wzruszenia, rozsadzenia tego
fundamentu i na tym fundamencie spoczywającego dzieła Bożego, to pewnie dziś, tam w podwórzu
najwyższego kapłana w chwili, gdy zapadł wyrok, że Jezus winien jest śmierci. Wszelako ten wielki
moment już dawno stał przed oczyma duszy Tego, który Apostoła wybrał był sobie za fundament. W
rozmowie po Ostatniej Wieczerzy, takiej czułej i takiej serdecznej, Jezus nie może przed uczniami nie
wspomnieć o onych strasznych pokusach, jakie ich ze strony piekła czekają; ale równocześnie daje
wiedzieć Piotrowi, że się modlił za nim, by wiara jego nie upadła, – on, a nie kto inny, ma bracią
utwierdzać. I oto teraz stoim przed tym krytycznym momentem, który miał Jezus w modlitwie Swojej na
uwadze.
Jakże wysłuchał Ojciec modlącego się Syna Swojego?
Gdy Apostoł odchodzi prawie od zmysłów, jakby do głębi rozstrojony, rozbity do szczętu miał runąć,
straconym być na zawsze, prawie mimo woli spojrzał w okna pałacu Kajfaszowego, i tu spotkał się ze
spojrzeniem ukochanego Mistrza. On sam, ten wszechmocny pomocnik, skazany na śmierć, za chwilę
poniesie najstraszliwsze zelżywości; ale On przecie co dopiero tam wobec najwyższego kapłana i
wszystkiej Rady Wysokiej oznajmił się, poświadczył się Synem Człowieczym, "którego odtąd ujrzą
siedzącego po prawicy Ojca". Równocześnie prawie widzi tam na dole, w podwórzu ciężkie pasowanie
się, śmiertelną walkę z samym sobą Apostoła: nowe to doświadczenie może go boleć, ale nie złamać,
może tylko do najgłębszego zmiłowania pobudzić. I właśnie w sam czas obraca się Jezus, spotyka się oko
w oko z Apostołem i natychmiast wzruszeniu, burzy w sercu ucznia przykazuje uciszyć się, przykazuje,
żeby to serce uspokoiło się, ochłonęło, przyszło do równowagi. "Piotr wyszedłszy z dworu, gorzko płakał:"
Apostoł uratowany. To pianie koguta po raz drugi miało w upadłym Apostole obudzić jasne, całkowite
poznanie winy, w jak opłakany sposób sprawdził przepowiednię Pana. I spojrzenie Jezusowe przeszywa
go na wylot, przenika do szpiku kości, ale z jakże odmiennym skutkiem! Którzy doświadczyli burzy na
morzu, opowiadają, że rozhukane bałwany uspakajają się od razu, jeżeli się na fale morskie rozleje olej,
oliwę. Takim wystawiamy sobie skutek spojrzenia Jezusowego na Piotra: to spojrzenie ukoiło, uspokoiło
od razu wzburzone serce, bo było spojrzeniem przebaczenia, pociechy, otuchy. I ten tajemniczy skutek
ukazuje się natychmiast, albowiem Piotr nie może już ani na jeden moment dłużej wytrzymać tam w
podwórzu, wychod
z
i spiesznie, by gorzko sobie zapłakać i – płakać. Ten potok łez gorzkich to nic
inszego, jeno dokonujące się zwycięstwo Łaski, reakcja głębokiej choć chwilowo zamglonej wiary,
pierwsze wyzdrowienie z wszelkiego rodzaju wewnętrznego niezdrowiska, a mianowicie zbytniej
pochopności, pewności siebie nad wszelką miarę. To spojrzenie Jezusowe jest zarazem jakoby ostatnim
pożegnaniem na dni ziemskiego pobytu, to ostatni promień świetlany, którym Mistrz błogosławi ucznia,
daje mu moc utwierdzania braci w wierze aż do dnia zmartwychwstania; odtąd może im zaufać, bez
troski o nich kroczyć dalej drogą zwycięstwa, to znaczy, coraz głębiej zapuszczać się w straszliwą noc
męki aż do niedalekiego już rana, chwalebnego tryumfu.
Zaledwie Jezus odprowadzony z sali posiedzeń Wysokiej Rady miał czas rzucić miłościwe na ucznia
swego spojrzenie, a wyrok już poczyna ukazywać swe następstwa i skutki, osobliwego, niesłychanego
rodzaju. Skazaniec na śmierć, prosty zbrodniarz wszędzie, gdzie istnieje jakiś porządek moralny, stoi
podopieką prawa, które go z ust sędziów ugodziło śmiertelnie. A owo Jezus zdaje się w myśl samychże
sędziów być wyjętym z pod wszelkiego prawa. W ten tylko sposób można sobie wytłumaczyć to, co się
działo tuż zaraz po zamknięciu narady. Jezusowi oddanemu pod straż kazano stać gdzieś w pobliżu sali
sądowej i czekać dnia. "A mężowie, którzy Go trzymali, naigrawali się z Niego, bijąc: plwali na oblicze
Historia biblijna. Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra drugie i trzecie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_4.htm[2011-04-25 21:34:32]
Jego, zakryli Go, bili Go kułakami, i pytali: Prorokuj nam, Chrystusie, kto jest, który Cię uderzył? I
wiele innych rzeczy, bluźniąc, mówili przeciw Niemu, a służebnicy policzkowali Go".
Straszliwa kara niedowiarstwa, nieuleczonego zaślepienia! Ten, którego niedługo ujrzą po prawicy
majestatu Bożego i przychodzącego na obłokach niebieskich na sąd; Ten, który przed kilku dopiero
tygodniami u bram Jerozolimy, u grobu Łazarza objawił się chwalebnie jako "zmartwychwstanie i
żywot"; własny ich "Mesjasz", którego co dopiero jako Mesjasza na śmierć osądzili, i teraz jeszcze w tej
nocnej godzinie musi im służyć jako narzędzie igraszki i najbezecniejszej krotochwili. A którzy taką
bezbożną czynią sobie zabawkę, to nie proste jakie pachołki sądowe, zwykli oprawcy – tym za
przykładem ich panów dosyć na policzkowaniu – lecz przede wszystkim członkowie Wysokiej Rady i
kapłani. I to im wolno, bo z pośród grona tych panów ani jednego nie słyszymy głosu, któryby
zaprotestował przeciw takiemu znęcaniu się nad osądzonym, któryby tej zbrodniczej rozrywce koniec
położył. Ależ przeto też spełniają ziszczenie się przepowiedni proroka Jeremiasza, że Mesjasz "nastawi
bijącemu go czeluści (policzki), nasycon będzie urąganiem" (Thr. 3, 30). Prorok Izajasz każe "słudze
Bożemu" już od dawna zapowiadać, co go czeka: "Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie sprzeciwiam:
ciało moje dałem bijącym, a policzki moje szczypiącym; twarzy mojej nie odwróciłem od łających i
plujących na mnie" (50, 5-6). To proroctwo przedstawia w głównych rysach, jak Izrael najdostojniejszą
osobę, własnego Mesjasza z dziką rozkoszą aż do obrzydzenia w oczach naszych poniża. Gdy sobie
rozważymy, że takie bicie, takie poniewieranie nie da się wytłumaczyć nawet wobec prostego
niewolnika, nawet wobec bezrozumnego, upartego bydlęcia; że ślinę niepotrzebną wypluwa się na
śmiecisko: tedy choć w części zrozumiemy nadmiar nieludzkiej iście zelżywości, jaka się w tej chwili na
"
Świętego Izraelowego" wylewa.
Pośród tych wszystkich zelżywości bez miary i końca największą, najbezecniejszą przedstawia mi się
naigrawanie się z Jezusa jako "Proroka". Naigrawają się z Tego, którego lud miał za Proroka. A jeżelić ten
zelżony czymś więcej, niżeli Prorokiem? Słyszeliśmy co dopiero, jak prorok Izajasz opisuje
niewysłowione poniżenie Mesjasza, to opisanie jemuż samemu kładzie w usta; owóż tenże Mesjasz
odzywa się następnie: "Pan Bóg wspomożyciel mój: przetożem postawił twarz Moją jako najtwardszą
skałę, i wiem, że się nie zawstydzę. Jahwe pomocnik Mój: oto wszyscy potarci będą jako szata, mól ich
zgryzie
".
Jeszcze parę tylko lat dziesiątek, a wobec strasznego spełnienia się tej przepowiedni pytamy się: Gdzie są
ci, co dziś tak Go naigrawali, gdzie ta swawola zwycięzców, gdzie najwyższy kapłan i uczeni w piśmie z
przepysznym swym kościołem, z dumną stolicą – gdzie są?
Mól ich zgryzł!
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego
Testamentu
. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie
[1897], ss. 620-630.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
Historia biblijna. Jezus przed Kajfaszem. Zaprzanie się Piotra drugie i trzecie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_4.htm[2011-04-25 21:34:32]
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia biblijna. Jezus wydany w ręce poganom.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_5.htm[2011-04-25 21:34:34]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Jezus wydan w ręce poganom
(Ewangelia św. Mateusza, rozdział XXVII, wiersz 1-3; Ewangelia św. Łukasza, rozdział XXII, wiersz 66 do końca)
Gdy było rano, weszli w radę wszyscy przedniejsi kapłani i starsi ludu
przeciwko Jezusowi, aby Go o śmierć przyprawili. I związawszy, przywiedli
Go i podali Pontiusowi Piłatowi, staroście.
A gdy był dzień, zeszli się starsi z ludu i przedniejsi kapłani i Doktorowie, i
przywiedli Go do rady swej, mówiąc: Jeśliś Ty jest Chrystus, powiedz nam. I
rzekł im: Jeśli wam powiem, nie uwierzycie Mi; a jeśli i spytam, nie
odpowiecie Mi, ani wypuścicie. Lecz odtąd będzie Syn Człowieczy siedział na
prawicy mocy Bożej. I rzekli wszyscy: Toś Ty jest Syn Boży? Który rzekł: Wy
powiadacie, żem Ja jest. A oni rzekli: Cóż jeszcze potrzebujemy świadectwa?
bośmy sami słyszeli z ust Jego.
Wykład
Przesłuchiwanie Jezusa, osądzenie przez Wysoką Radę było ze stanowiska prawa, formalnie nieważne
dla tego, że się działo nie za dnia, lecz w nocy. Jednakże ta cała scena sądowa miała swoją doniosłość,
albowiem i przewodniczący i sędziowie rozpoznali tymczasowo i po swojemu wszystek materiał procesu,
słyszeli z ust obwinionego stanowcze przyznanie się, a głosowanie sędziów pokazało jednomyślność
zdania, że Jezus winien jest śmierci. Tak więc do ostatecznej rozprawy było przygotowane wszystko,
wyrok już formalny można było wydać szybko i bez dalszych korowodów. Wysoka Rada, a cóż dopiero
Kajfasz? –
nie byliby zapewne zważali na formalne przepisy, byle czym prędzej dojść do celu; jednakże
Historia biblijna. Jezus wydany w ręce poganom.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_5.htm[2011-04-25 21:34:34]
wzgląd na lud, a jeszcze więcej wzgląd na Rzymian nie dozwolił im igrać swawolnie z wyraźnymi
przepisami prawa. Sesję więc, na której miał zapaść wyrok ostateczny, wyznaczono zaraz na pierwszą
dnia godzinę, "gdy było rano". Przed kilku dopiero godzinami, w nocy porozumieli się już sędziowie,
członkowie Wysokiej Rady co do winy i co do wyroku; teraz chodzi o to jedynie, [aby] naradzie,
uchwałom powziętym w porze nocnej nadać przepisaną formę prawną, a więc i ważność, na posiedzeniu
uroczystym i za dnia odbytym. Po tym dopiero można było wykonać to, co prawo Rzymskie
przepisywało, u starosty Rzymskiego (był nim na onczas Piłat) szukać zatwierdzenia wyroku. Jak wiemy,
w
onym nocnym przesłuchiwaniu Jezusa nie można było dojść końca za pomocą fałszywych świadków:
więc samże najwyższy kapłan, Kajfasz, nadał sprawie pomyślny obrót, zapytując urzędownie Jezusa,
azali rzeczywiście jest Mesjaszem, Synem Bożym, na co Jezus odpowiedział twierdząco: "Tyś
powiedział" – jestem Synem Bożym. Sędziowie mieli więc, co im było potrzebne – nie potrzebowali
świadków, przyznanie się oskarżonego wystarczało, dla tego orzekli wszyscy: "Winien jest śmierci". Toż
i teraz na zebraniu "Wysokiej
Rady" nad ranem, gdy "
zeszli się starsi z ludu i przedniejsi kapłani i
doktorowie, i przywiedli Go do Rady swej
", nie rozpoczynają śledztwa, nie przesłuchują świadków, chcą po prostu jeszcze
raz słyszeć z ust Jezusowych przyznanie się, dla tego też pytają: "
Jeśliś Ty jest Chrystus, powiedz nam. I rzekł im: Jeśli
wam powiem, nie uwierzycie Mi; a jeśli i spytam, nie odpowiecie Mi, ani wypuścicie. Lecz odtąd będzie
Syn Człowieczy siedział na prawicy mocy Bożej. I rzekli wszyscy: Toś Ty jest Syn Boży? Który rzekł:
Wy powiadacie, żem Ja jest. A oni rzekli: Cóż jeszcze potrzebujemy świadectwa? Bośmy słyszeli z ust
Jego
".
A więc na mocy tego przyznania się, na mocy "bluźnierstwa", iż się czyni "Synem Bożym", zapada teraz w
imieniu prawa wyrok formalny,
wyrok śmierci na Jezusa; pozostaje to jedno tylko, żeby Rzymianie wyrok ten
potwierdzili i wykonali.
Lud żydowski od blisko stu lat zostawał pod panowaniem Rzymian, jarzmo to znosił ze zgrzytaniem
zębów, z niepojętą nienawiścią, co chwila wyglądał jakiego ratunku, choćby wprost z Nieba. Namiestnicy
cesarscy, "starostowie", jak mogli, drażnili lud, jeszcze nieznośniejszą czynili niewolę, łupiąc skarbiec
kościelny, raniąc najświętsze uczucia religijne. Najbardziej, na śmierć znienawidzonym był ówczesny
"starosta" – P
i
łat. I oto widzimy teraz na mocy zapadłego na Jezusa wyroku, przedstawicieli ludu
żydowskiego, Wysoką Radę, postawioną niejako między młotem a kowadłem, pośrodku dwu śmiertelnie
znienawidzonych osobistości: tu Jezus z jakąś przerażającą tajemnicą Swej istoty, który wbrew niewierze
powszechnej mieni się być Mesjaszem; tam "starosta", dumny Rzymianin, ciemiężyciel całego narodu, za
którym stoi kolos światowładnej potęgi. W jakiż sposób wydostanie się "Wysoka Rada" z tego niemiłego
położenia, która nienawiść okaże się silniejszą?
Nienawiść do Rzymu, do namiestników cesarskich była powszechną, głęboką, a już największą, bo nawet
wprost osobistą, do starosty Poncjusza Piłata, który jakby umyślnie uwziął się na to, [aby] drażnić i ranić
serca Żydów. Ilekroć więc Żydzi w sprawie jakiej gardłowej, gdy chodziło o uzyskanie potwierdzenia
wyroku na prostego złoczyńcę, rozbójnika, musieli udawać się do Rzymskich władców, czynili to z
największą niechęcią.
A owóż, co czyni dziś taż "Wysoka Rada", tenże kapłan najwyższy, gdy toczy się sprawa Mesjasza
Izraelowego, gdy ma być stracon Jezus, w którego nie chcą wierzyć, któremu zaprzysięgli zgubę?
Zaledwie "bardzo rano" orzekli nań formalnie wyrok śmierci, aż bez odwłoki, natychmiast wydają Go
Historia biblijna. Jezus wydany w ręce poganom.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_5.htm[2011-04-25 21:34:34]
Rzymianom, wydają – i to pewnie pierwszy raz się dzieje – bez najmniejszego oburzenia, z największą
ochotą, z lubością, z rozkoszą. Teraz wszystka nienawiść ku Rzymianom musi ucichnąć, dlaczego? Bo
ten znienawidzony Rzymianin, ten obrzydły Piłat potrzebny im jest jako narzędzie ich nienawiści, ich
zemsty, potrzebny do zgładzenia tego "Jednego", Mesjasza, którego jeszcze więcej, niż samychże Rzymian
nienawidzą. I co się dzieje? Piłat nie znajduje winy w Jezusie, z wyjątkową wspaniałomyślnością
pozwala, żeby oniż sami postąpili sobie z Nim według swojego prawa. Żydzi nie przyjmują tej łaski, nie
chcą Jezusa według swego prawa zgładzić; co aż dotąd mieli sobie za hańbę, o to proszą dziś jako o
pożądany przywilej, proszą, by Rzymianin sam ukarał, stracił ich "winnego", ich złoczyńcę. Skądże to
niezwykłe dopraszanie się? Bo według swojego prawa, według prawa Mojżeszowego Mesjasza swojego
mogliby co najwyżej – "ukamienować", a oni chcą, pragną, by był – "ukrzyżowan", a to może jedynie
Rzymianin, namiestnik cesarski, Piłat, wykonać. Tymczasem Piłat po raz drugi krzyżuje ich plany:
pozwala im, by Jezusa już nie według swego, lecz według Rzymskiego prawa ukarali, pozwala im, żeby
Go
samiż – ukrzyżowali. W pierwszej chwili dziwią się tej niesłychanej łasce ze strony Rzymianina, lecz
wnet namyślają się lepiej, nie przyjmują tej łaski, nie z uszanowania zaiste! dla własnego Zakonu, lecz
dla tego, że jednak wobec ludu nie można w taki sposób urągać, naigrawać się z Zakonu. W krytycznym
położeniu prędko znajdują drogę, którędy najłatwiej dojść do celu. Starostę Rzymskiego, Poncjusza
Piłata, trzeba nastraszyć, i to im się udaje zupełnie. Oskarżenie swoje formułują bardzo zręcznie:
"
Według Zakonu naszego" – mówią – "winien jest śmierci, iż się czynił Synem Bożym". Ten nowy obrót
podpada Piłatowi, ale nie rozumie zgoła doniosłości oskarżenia w rozumieniu Żydów: chce więc puścić
wolno Jezusa. Tłumaczą się tedy jaśniej: "Jeżeli tego wypuścisz, nie jesteś przyjaciel cesarski; każdy
bowiem, co się czyni królem, sprzeciwia się cesarzowi". To przestrzeżenie wywiera wpływ, Piłat poczyna
się domyślać związku jednego z drugim: azali ten "Syn Boży" jako "Król Żydowski" nie byłby również i
buntownikiem przeciw cesarzowi? A nużby Żydzi oskarżyli go – Piłata – przed samymże cesarzem? I Piłat rozważa, namyśla się, wacha
wciąż jeszcze, wtem niedowiarstwo Żydowskie zdobywa się na krok stanowczy, niesłychany, zdawałoby się niemożliwy, bez ogródki,
gromko oświadcza: "Nie mamy króla, jedno cesarza
".
Tak padło słowo stanowcze: przedstawiciele Izraelowi, Rada Wysoka głośno, formalnie, uroczyście
wypierają się swego oczekiwanego Mesjasza, swego Króla, wobec namiestnika cesarskiego przyznają się
jedynie do
"cesarza
". Izrael, niewierny, stawa po stronie potęgi nieprzyjaciółki Boga, sprzeniewierza się
swemu powołaniu, "staje się Egiptem", i w tej też chwili z rąk pogan bierze swego Mesjasza na ukrzyżowanie. Jedynie do
"cesarza
" się przyznając, odprzysięgają się każdego króla, nawet Mesjańskiego. Piłat nabiera przekonania,
że teraz nie mógłby już usprawiedliwić się przed cesarzem, gdyby tego oskarżonego, wydanego w swe
ręce "Króla Żydowskiego" wypuścił: Piłat każe ukrzyżować Jezusa.
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego
Testamentu
. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie
[1897], ss. 630-633.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
Historia biblijna. Jezus wydany w ręce poganom.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_5.htm[2011-04-25 21:34:34]
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia biblijna. Jezus przed Piłatem.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_6.htm[2011-04-25 21:34:37]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Jezus przed Piłatem
(Ewangelia św. Mateusza, rozdział XXVII, wiersz 11-15; Ewangelia św. Marka,
rozdział XV, wiersz 2-5; Ewangelia świętego Łukasza, rozdział XXIII, wiersz 2-7;
Ewangelia św. Jana, rozdział XVIII, wiersz 28-38).
Jezus stanął przed starostą. I pytał Go starosta, mówiąc: Tyś jest Król
Żydowski? Rzekł mu Jezus: Ty powiadasz. A gdy nań skarżyli przedniejsi
kapłani i starsi, nic nie odpowiedział. Tedy Mu rzekł Piłat: Nie słyszysz jako
wiele przeciw Tobie świadectw przywodzą? I nie odpowiedział mu na żadne
słowo, tak, iż się bardzo dziwował starosta.
Wykład
Tymczasem Jezus z Swym niezwykłym, krwią dyszącym orszakiem stanął w ratuszu, w pałacu starosty
Piłata, na zamku Antonia. Już dzień poprzednio poproszono starostę o danie posłuchania jak najraniej,
gdyż chcą mu przyprowadzić do osądzenia wielkiego złoczyńcę. Członkowie "Wysokiej Rady", którzy
przywiedli Jezusa, oddali Go pod moc dworzan i zbrojnej siły Piłata, "sami nie weszli na ratusz, aby się
nie zmazali, ale, iżby pożywali Paschy". W chwili, gdy mają Mesjasza swego, prawdziwego Baranka
wielkanocnego, zabić, ukrzyżować, boją się zmazania, ściągnięcia na się nieczystości Zakonnej, coby nie
dozwalało im pożywać Paschy figurycznej, baranka-bydlęcia: takie to faryzejskie sumienie!...
Piłat wychodzi z ratusza, przemawia do stojących na ulicy przed ratuszem. Pierwsze zaraz odezwanie się
jego brzmi jakimś ostrym tonem obrażonej dumy z powodu przesadnej pobożnej skrupulatności, która
rzekomo nie pozwala Żydom nawet wchodzić do mieszkania poganina, by się nie splamić. Pyta ich: "Co
za skargę przynosicie przeciw człowiekowi temu?". Te słowa w uszach ich brzmią jakoś dziwnie
Historia biblijna. Jezus przed Piłatem.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_6.htm[2011-04-25 21:34:37]
łagodnie, obojętnie, jakby Piłat stawał po stronie tego, którego oni za największego mają złoczyńcę.
Więc z wyraźną niechęcią, z nieukrywanym rozdrażnieniem odpierają hardo: "By ten nie był złoczyńcą,
nie podalibyśmy Go byli tobie". Piłat trwa przy swoim zdaniu, że wobec tego oskarżonego nie może być
mowy o zbrodni w jego rozumieniu, według zasad Rzymskiego prawa, co najwięcej o jakim uchybieniu
przeciw ich Zakonowi, dla tego zdaje mu się, że im niemałą wyświadczy łaskę, gdy im powie:
"
Weźmijcie Go wy, a według Zakonu waszego osądźcie Go!". Inną razą, w każdym innym razie, byle nie
dziś, za tę względność czekało go uznanie, dziękczynienie; ale dziś, nie przenikając zgoła zamysłów i
pragnień, przepaści złości tych oskarżycieli, tych członków Wysokiej Rady, Piłat ani przeczuwał, jak źle
przyjętą będzie jego przychylność, jego dobra wola. W te tropy, prawie mimo woli dają mu to uczuć:
"
Nam się nie godzi nikogo zabijać" odpierają szorstko, wypowiadając zarazem, że ten Jezus nie jest
bynajmniej tak niewinny, za jakiego zdaje się Go Piłat uważać, przeciwnie, to złoczyńca, który zasługuje
na karę gardła. I owóż zaraz przy samym rozpoczęciu sprawy widzimy mocowanie się między Żydami a
poganinem, między rozwścieczonymi oskarżycielami a statecznym sędzią, który nie miał ani wyobrażenia
o nienawiści, o potędze niedowiarstwa, pasowanie, które w dalszym ciągu coraz więcej się zaostrzając,
wreszcie przemoże uczciwszego, bo nie dorósł złości niedowiarstwa.
Cios był dobrze wymierzony onemi słowy, że im się nie godzi nikogo zabijać. Napomykając o ciężkiej
winie oskarżonego, równocześnie odgrywają rolę wiernych poddanych, którzy nie myślą wcale
przywłaszczać sobie prawa, które im się nie przynależy, i tak utrudniają Rzymskiemu staroście dalsze
pomijanie zaniesionego przedeń obwinienia. Z drugiej strony w ten sposób bezwiednie oddają przysługę
Panu: "
aby się wypełniła mowa Jezusowa, którą powiedział, oznajmując, którą śmiercią miał umrzeć".
Piłat zatrwożył się. Pytał siebie samego, azali tu jednak nie zachodzi rzeczywista zbrodnia, czy tu nie
chodzi o warowanie praw Rzymskiego cesarstwa; będzie więc musiał tych zuchwałych krzykaczy
zniewolić, żeby się tłumaczyli wyraźniej, oskarżenie swe uzasadnili należycie. I tu poznamy złość
Żydów, która za jaką bądź cenę, bez względu na środki dąży do zamierzonego celu.
Wiemy, za jaką zbrodnię Wysoka Rada osądziła Jezusa na śmierć: "iż się czynił Synem Bożym". Owóż ci
sami sędziowie, którzy obecnie wobec Piłata występują jako oskarżyciele, by na nim wymóc
potwierdzenie onego wyroku, zaczem nastąpi i wykonanie, pilnują się dobrze, by nie wspominać o
zbrodni "bluźnierstwa", że się czynił Synem Bożym. Czują doskonale, że Rzymianin takiego oskarżenia
nie będzie rozumiał, że go spory ich religijne zgoła nie obchodzą; więc niechają na moment takie
bezskuteczne os
k
arżenie, choć do niego wrócą przy nadarzonej sposobności; co więcej, to właśnie
oskarżenie przeprą, przeprowadzą i na słabym, przestraszonym staroście wymuszą upragniony wyrok
śmierci. Tymczasem wystąpią z innego rodzaju oskarżeniem, które na nim, na namiestniku cesarskim,
obrońcy publicznego porządku, nie może nie wywrzeć należytego wrażenia. "Tegośmy" – wołają –
"
znaleźli podburzającego naród nasz, i zakazującego dani dawać cesarzowi, i mówiącego, że on jest
Chrystusem królem
". Toż to wszystko słyszy się jako wyraźny kryminał, każde z tych oskarżeń to sprawa
gardłowa w oczach Rzymianina. Piłat mając takie oskarżenie, nie może już dłużej pozostać obojętnym,
wraca do ratusza, na salę sądową, musi zbadać sprawę. Przywołuje do siebie Jezusa i pyta Go: "Tyś jest
Król Żydowski?". Piłat dobrze zrozumiał skargę Żydów. To oskarżenie było niejako osią, około której
obracała się reszta; jeżeli ten punkt upadnie, to upadną z nim wszystkie inne.
Zanim Jezus dał żądaną odpowiedź, wpierw sam – i w tym widzimy majestat naszego Boskiego
winowajcy – stawia Piłatowi pytanie: "Sam od siebie to mówisz, czylić insi powiedzieli o Mnie?".
Historia biblijna. Jezus przed Piłatem.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_6.htm[2011-04-25 21:34:37]
To rozróżnianie w pytaniu Mesjańskie ma swoje doniosłe znaczenie: podług tego, jaką będzie odpowiedź
przesłuchującego, wypadnie odpowiedź przesłuchiwanego, albo odpowie, albo odmówi odpowiedzi.
Jeżeli to pytanie Piłat stawia poniekąd jako Rzymianin, jako najwyższy urzędnik cesarski, który sam od
siebie przypuszcza, że Jezus jako "król Żydowski" odważa się w pośród swego ludu na przedsięwzięcie,
na czyny karygodne, to Jezus nie zaszczyci go żadną odpowiedzią: w takim razie Rzymianin w obawach
swoich może zwrócić się do kogo innego, a nie wyczekiwać, by Mesjasz Izraelowy uspokoił go, troskę
mu odjął. Jeżeli zaś pytanie jego było wynikiem opowieści innych, jeżeli oskarżyciele mu powiedzieli, że
Jezus występował jako "król Żydowski", tedyć pytanie przedstawia się inaczej, tedy samże badający, ten
Piłat jest jeszcze nieuprzedzony, według odpowiedzi badanego gotów między nim a oskarżycielami
rozstrzygać, obowiązki urzędu swego jako powołany sędzia spełnić rzetelnie. Pierwsze przypuszczenie,
jakoby onże sam od siebie uważał Jezusa za uzurpatora, odtrąca Piłat od siebie z niechęcią: "Azażem ja” –
mówi – "
jest Żyd?" czy mnie w czymkolwiek obchodzą wasze zabobony i swary? "Naród twój, i najwyżsi kapłani podali
mi cię, coś uczynił?". Oni, nie ja, oskarżają cię jako "króla Żydowskiego", więc teraz ja jako sędzia pytam
się, co w tym jest prawdy, co możesz na to odpowiedzieć?
Gdy Jezus wystąpił z Swą nauką publicznie przed Izraelem, Piłat już sprawował urząd namiestnika
cesarskiego, więc niepodobna przypuścić, żeby ruch, który skutkiem zjawienia się Mesjasza kraj cały
ogarnął, miał ujść uwagi Rzymskiego starosty. Skoro więc Piłat znał tę sprawę, tedyć dziś, gdy tegoż
znanego sobie Jezusa Wysoka Rada oddała mu w ręce pod zarzutem, że się czyni "królem Żydów",
żądając ukarania, mógł łatwiej zorientować się w położeniu, mógł ono ciężkie obwinienie zbadać
gruntowniej, co ono znaczy, jaka jego wartość istotna. I czuć wyraźnie, że ciężkiemu onemu oskarżeniu
nie bardzo dowierza. Co słyszał był o tym "Jezusie", a teraz gdy Go widzi przed sobą tak opuszczonego,
niepozornego, – to nie czyni na Rzymianinie wrażenia, jakoby to był buntownik; jakoby mógł ten
człowiek panowaniu Rzymskiemu zagrażać; przeciwnie, oskarżenie ono uważał za skutek nienawiści
potężnego stronnictwa, religijnego fanatyzmu, który rzeczywiście już od wielu lat dziesiątek ogarnął był i
roznamiętniał umysły. Więc zimny Rzymianin w oskarżonym widział przede wszystkim marzyciela, choć
takiego, który nakazywał dla siebie szacunek.
Piłat jako sędzia chce z ust samegoż Jezusa słyszeć, co może odpowiedzieć na ciężkie ono oskarżenie, że
się mieni być królem, królem Żydowskim, a więc od ludu swego domaga się uznania i hołdu. Jezus daje
tę odpowiedź Rzymianinowi, przedstawicielowi ostatniej Bogowrogiej monarchii, w ręce której wydał Go
własny lud Jego. "Królestwo Moje" – poczyna mówić Jezus uroczyście – "nie jest z tego świata".
Czujemy wszyscy, jak
sil
na świadomość samego siebie prawie mimo woli odbija się na zewnątrz w postawie
wzniosłej, pewnej siebie, pewnej zwycięstwa, nie mniej, jak to przemówienie od razu w niwecz obraca
ono złośliwe a tak groźne oskarżenie. Ten, który tak mówi, święcie i uroczyście rości sobie prawo do
królestwa, zatwierdza swą godność królewską, lecz z rozmysłem nie tyka tego, czy jest królem Żydów.
Owóż z chwilą, gdy Jezus królestwo Swoje mieni być nie "z tego świata", że więc ono nie ma nic
wspólnego z królestwy tego świata, nie może być z nimi na równi kładzione, pytanie owo traci dla Piłata
wszelkie znaczenie. A jeżeli może pozostał mu jeszcze jaki punkt ciemny, jak sobie to królestwo
wyobrazić, gdzie go ma szukać, to jedno jeszcze napomknięcie ze strony Jezusa, a całe oskarżenie musi
upaść jako nieuzasadnione, jako błahe w oczach praktycznego Rzymianina. Król "tego świata" nie może
być bez odpowiedniej potęgi, bo tylko potęga, siła zbrojna może mu pośród innych współzawodników
Historia biblijna. Jezus przed Piłatem.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_6.htm[2011-04-25 21:34:37]
zapewnić stanowisko, może mu nakazać posłuch, i tylko taki król może być niebezpiecznym. Dla Piłata
dosyć przypatrzeć się bliżej oskarżonemu, którego ma przed sobą: oto stoi przed nim Żydowin ubogi,
opuszczony, samuteniek; gdyby był królem tego świata, gdyby był królem Żydowskim w rozumieniu
oskarżycieli, tożby przecie miał dworzan, miał sługi, zwolenników, miał zbrojną siłę, któraby Go
zasłaniała. "Gdyby królestwo Moje z tego świata było, tożby się bili słudzy Moi, żebym nie był wydan
Żydom, lecz teraz królestwo Moje nie jest stąd".
Te ze spokojem, z pew
nością siebie wyrzeczone słowa czynią wyraźnie wrażenie na staroście, przekonują go,
że tu nie może być mowy o "królu" takim, coby był niebezpiecznym dla publicznego porządku, dla
Rzymu: skarga Wysokiej Rady oczywiście bezpodstawna. Ależ znowu musi staroście podpadać
koniecznie to, – ten oskarżony mówi tak stanowczo o "królestwie" swoim, choć ono nie "z tego świata",
a więc on Rzymianin nie potrzebuje się o takie królestwo kłopotać; wszelako rzecz to dlań wielce
ciekawa, a kto wie, czy przy dalszym badaniu nie wyjdzie na wierzch coś takiego, co może mieć wpływ
na decyzję, dla tego pyta się dalej: "Toś Ty jest król?". Chociażeś Ty – to znaczą jego słowa – nie jest
królem
"
z tego świata", nie jest "królem Żydowskim", jednakże przecie jesteś "królem?". Piłat chce umyślnie
spowodować Jezusa do bliższego wytłumaczenia się co do królestwa Jego, i Jezus daje mu to
wyjaśnienie. Jezusowi, postawionemu między niewiernym Izraelem a poganinem Rzymianinem, gdy się
ważą losy jego, nie może być tajno, jakie w tej chwili budzą się w sercu starosty uczucia dlań przychylne,
jak ten Rzymianin naprawdę chciałby okazać się wyrozumiałym i sprawiedliwym wobec tego, co słyszał,
choć to wszystko brzmi dlań zagadkowo. Jakby więc w nagrodę za tę dobrą wolą odpowiada mu po raz
wtóry,
o
no królestwo swoje, z którym żadne inne nie może się równać, tak mu bliżej opisuje, że w tym
musimy widzieć promień Łaski, która miłościwie chce wzruszyć serce biednego, ślepego poganina.
Odpowiedział Jezus: "Ty mówisz, żem Ja jest królem". Wobec tego orzeczenia i dalszych słów czujemy
wszyscy, jak w tej chwili Jezus stoi pełen majestatu, pełen godności królewskiej, taki wielki, a obok
Niego ten Piłat, przedstawiciel najdumniejszego królestwa, taki maleńki. "Jam się na to narodził" – mówi
dalej – "i na tom
przyszedł na świat, abym świadectwo dał prawdzie: wszelki, który jest z prawdy, słucha
głosu Mego". Ta mowa dla Piłata brzmi zagadkowo, ale przeto musi go zainteresować, zastanowić. Czy on jest królem? I jakim królem!
Ależ nie z tego świata. Co Go wszelako sprowadziło z nieba na ziemię, wcielenie Jego, objawienie się Jego światu, przed Izraelem z
wszystkimi cudy ten jeden ma cel, żeby dał świadectwo "prawdzie".
Ona tajemnica miłości, że Bóg, Ojciec własnego
Syna Swego jednorodzonego posłał na świat, aby "wszelki, który weń wierzy, miał żywot wieczny", to jest
"prawda",
jedyna prawda, która zbawia świat, dla której objawienia przyszedł ten, który oto teraz jako
oskarżony stoi przed Piłatem. Kto jeno jest z prawdy, choć odrobinę czuje prawdy w sobie, pragnie jej,
tęskni za nią, ten słucha głosu Jego, służy prawdzie, pójdzie w służbę Jego, będzie należał do Jego
"
królestwa
".
Wobec takiej mowy dumny Rzymianin uczuł się niezawodnie po raz pierwszy w swym życiu jakoś
bezradnym, bezwładnym: mimo woli tknięty, wzruszony chciałby się oprzeć wrażeniu, wpływowi, co
idzie nań od tego marzyciela. Próżne silenie się: ten tajemniczy "król" taki spokojny, taki pewny siebie,
przemawia jako mający władzę. Długą, długą chwilę brzmi mu w uszach w sercu ta ciemna jakaś mowa,
oso
bliwie wyraz: "prawda"
a jakkolwiek wzruszon niemal bezwiednie, z trudem, z bólem sili się to wszystko
zrozumieć, w wypalonym swym wnętrzu nie znajduje oddźwięku, aż wreszcie w głuchej rezygnacji na to
wszystko co słyszał, odpowiada: "Co jest prawda?". To znaczy: "Chociażbym ja i chciał, jakże mam szukać i
Historia biblijna. Jezus przed Piłatem.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_6.htm[2011-04-25 21:34:37]
znaleźć to, czego zgoła nie rozumiem?".
Jednakże nie może się pozbyć wrażenia, przeczucia, że ma przed sobą jakąś niezwykłą, zagadkową,
tajemniczą osobistość, więc jeszcze więcej utwierdza się w przekonaniu o Jego niewinności, o
bezpodstawności oskarżenia. Wychodzi więc do Żydów, ogłasza im wynik swego badania, mówiąc: "Ja
żadnej winy w Nim nie znajduję".
Na taką odpowiedź byli pewnie przedniejsi kapłani i starsi ludu przygotowani, więc skarżą teraz "o wiele
rzeczy",
nowe rzucają oskarżenia. Piłat słyszy te nowe, namiętne zarzuty, nie wierzy im, lecz chcąc zadość
uczynić swej powinności, wraca na ratusz, na salę, by i co do tego przesłuchać Jezusa. Jezus słyszał te
wrzaski, te coraz dziksze zarzuty, oskarżenia, ale jakby ich nie słyszał, stoi taki spokojny, taki
nieporuszony. Dziwi się temu Piłat i pyta: "Nie słyszysz, jako wiele przeciw Tobie świadectw
przywodzą?". Jezus milczy. I jakbądź próbował Piłat, "na żadne słowo mu nie odpowiedział, tak, iż się
bardzo dziwował starosta".
Rozumiemy, dlaczego Jezus milczy: słyszy te same "świadectwa", na które milczał już tam przed
Kajfaszem; zresztą, chce umrzeć. Zaś Piłat dziwi się, nie może sobie tego milczenia wytłumaczyć, bo jest
przekonany, że dla Jezusa nie trudnoby było te wszystkie oskarżenia odeprzeć; dziwi się, bo jakby się
domyślał, że ten tajemniczy człowiek ma jakieś swoje zamiary, może nawet nie chce życia swego
ratować. I to zdumienie rośnie, przechodzi zwolna w jakiś lęk święty, w mimowolną cześć, nie mniej
jednak nowa z tego położenia rodzi się trudność. Milczenie oskarżonego wywołuje w nim osobistą
przychylność, że tym mniej daje wiarę wszystkim hałaśliwym rozgorączkowanych głów oskarżeniom, ale
też utrudnia mu, niemożliwym czyni wydanie na korzyść jego wyroku. Toż to milczenie zdaje się
przeciwko niemu mówić, sędziemu nie dopuszcza uzasadnić wyroku uwalniającego od winy. Tu Jezus
milczy, tam na ulicy Żydzi krzyczą, niecierpliwią się, odgrażają – Piłat sam nie wie co począć wobec
tego Jezusa
,
wobec tej zaciekłości żydowskiej, wobec tych rozszalałych oskarżycieli, którymi są przecie
osoby Wysokiej Rady, osoby znaczne, wpływowe: położenie istotnie fatalne.
Wreszcie Piłat wychodzi znowu do przedniejszych kapłanów, jakoby na podstawie tego drugiego
przesłuchania postanowienie swoje ogłosić. Oczywiście musi im oznajmić, że Jezus nic zgoła nie
odpowiedział na te ich nowe "świadectwa"; – jakże więc oni ciekawi, co też on, sędzia, teraz
postanowił... Ale zaledwie począł to milczenie tłumaczyć, że ono mu tak bardzo utrudnia wydanie
wyroku, aż dalszą mowę przerywają mu gwałtownie; miarkują, do czego zmierza, więc protestują, "silili
się", wzburzeni do największego stopnia, nowe ciskają oskarżenie, to oskarżenie poskutkuje niezawodnie,
że o uwolnieniu nie będzie już mowy.
Ty, Piłacie, tak zdają się mówić, wahasz się osądzić tego winowajcę, mimo tylu naszych świadectw: ot,
wiedz teraz:
"
Tegośmy naleźli podburzającego naród nasz; buntuje lud, ucząc po wszystkiej Żydowskiej
ziemi, począwszy od Galilei aż dotąd". Pomnij na swój urząd, pomnij na cesarza twego!
I ta myśl, ta pamięć na swą ciężką odpowiedzialność, na kaprysy cesarza, prześladuje Piłata, że nie śmie
od razu przeciąć tego węzła, "króla Żydowskiego", według lepszych swych uczuć i skłonności uwolnić;
nie wiadomo mu, coby na to powiedział cesarz, gdyby Wysoka Rada zaniosła nań aż do Rzymu
zażalenie. I waha się, bezradny, nie wie co począć, jak zawyrokować. Wtem oto samiż zawzięci
Historia biblijna. Jezus przed Piłatem.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_6.htm[2011-04-25 21:34:37]
krzykacze tym nowym oskarżeniem wskazują mu dogodną drogę wyjścia. "Począwszy od Galilei" –
krzyczą – ten podżegacz odwodzi, buntuje lud. To słowo "Galilea" będzie kotwicą zbawienia dla Piłata.
Pyta się skwapliwie, "jeśliby był człekiem Galilejskim", a gdy się dowiedział, że jest z Galilei, że należał
do władzy Herodowej, od razu ma plan gotowy: odsyła Jezusa do Heroda, "który też w one dni był w
Jeruzalem
".
Po ludzku mówiąc, krok ten ze strony Piłata był bardzo roztropny. Przede wszystkim zyskuje na czasie,
widzi się wolnym od nieznośnego nacisku, nie potrzebuje na razie wydawać wyroku, kiedy w umyśle
jego najróżnorodniejsze kłócą się myśli i uczucia, kiedy sam nie wie sobie rady, nie wie, jakie wyrzec
słowo ostatnie. A wreszcie, niechże na podstawie przesłuchów u Heroda wypadnie wyrok, jaki chce, czy
skazujący na śmierć, czy uwalniający, on sam, starosta, będzie się znajdował w nierównie lepszym
położeniu. Jeżeli się wykaże, że Jezus w ziemi podległej Herodowi rzeczywiście lud "podburzał",
odwodził, był winnym zbrodniczych usiłowań, toć ze strony Rzymianina było rzeczą sprawiedliwą i
świadczyło o jego uprzejmości, że szanował prawa zwierzchnicze Heroda, złoczyńcę właściwemu
sędziemu oddawał. A jeżeliby i samże Herod nie znalazł w Nim winy, to będzie to i dlań, dla Piłata,
wskazówką, co ma począć.
Historia biblijna dl
a rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego Testamentu.
Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie [1897], ss. 637-
644.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia biblijna. Jezus przed Herodem.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_7.htm[2011-04-25 21:34:39]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Jezus przed Herodem
(Ewangelia świętego Łukasza, rozdział XXIII, wiersz 8-13)
A Herod ujrzawszy Jezusa, uradował się bardzo. Bo Go od dawnego czasu
pragnął widzieć, dla tego, iż wiele o Nim słyszał, i spodziewał się, że miał
widzieć jakie cudo od Niego uczynione. I pytał Go wielą mów. A On mu nic
nie odpowiedział. Lecz przedniejsi kapłani i doktorowie stali, usilnie nań
skarżąc. A wzgardził Nim Herod z wojskiem swojem i naigrawał się z
obleczonego w szatę białą, i odesłał do Piłata. I stali się przyjacioły Herod i
Piłat onego dnia, bo przed tym byli sobie nieprzyjaciółmi.
Wykład
Znamy króla Heroda Antypę, który kazał był ściąć Przesłańca Chrystusowego, Jana Chrzciciela. To
człowiek bez wszelkiej godności, nad wyraz lekki, rozkosznik, rozpustnik, drwiący z rzeczy
najświętszych.
Do tego Heroda, tetrarchy Galilejskiego, prowadzą Jezusa.
Możemy sobie wystawić, z jaką ciekawością wyczekiwał ten książę Jezusa, którego już dawno pragnął
był widzieć, a którego przybycie mu teraz zapowiedział Piłat. Ten Idumejczyk, człowiek bez wiary,
"
Mesjasza Izraelowego
", który tyle czynił cudów, rzeczy dziwnych, wyobrażał sobie jako wielkiego
Historia biblijna. Jezus przed Herodem.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_7.htm[2011-04-25 21:34:39]
czarodzieja: dawno już pragnął Go oglądać, ale i lękał Go się. Dziś wobec tego tajemniczego człowieka-
czarodzieja znajduje się w lepszym położeniu; wszakże ten Jezus jest związany, pod silną strażą,
bezsilny, zdany na Jego wolę i osądzenie. Rad był wielce, że Go teraz obaczy, będzie miał przed sobą.
"
Herod ujrzawszy Jezusa, uradował się bardzo", dlaczego? "Bo Go od dawnego czasu pragnął widzieć dla
tego, iż wiele o Nim słyszał, i spodziewał się, że miał widzieć jakie cudo od Niego uczynione". Wszystkie one
wielkie cuda, o których słyszał Herod, w których dla Izraela objawiały się czasy Mesjańskie, spełnienie wszystkich jego obietnic, na
Herodzie to jeno wywarły wrażenie, że budziły w nim żądzę oglądania na własne oczy podobnego "cudu".
Książę Izraelski
Mesjasza Izraelowego uważa za prostego "Maga", czarnoksiężnika, jakich wówczas nie brakło, tylko że
większego nad wszystkich, górującego nad wszystkich wyższością swej sztuki, boć prawdziwie
niesłychane, cudowne o Nim rozgłaszano dziwy. I ta niespodziana radość czyni Heroda wymownym,
czyni niegodnym gadułą: "pytał Go wielą mów", oczywiście nie w sprawie przesłuchania jako sędzia, lecz
dla prostej ciekawości, dla ubawienia się. Jakże się zawiódł! "Jezus nic mu nie odpowiadał". Bo czy
"
Święty" miał dać czynić z Siebie igraszkę?
I zmieni
a się od razu scena: Herod chmurzy czoło, przestaje pytać, i teraz korzystają z chwili przedniejsi
kapłani i doktorowie, którzy przyszli byli razem z Jezusem jako instygatorzy, poczynają teraz mówić,
"
skarżyć nań usilnie", pewni, że Herod, zgorszony, rozgniewany upartym milczeniem, da chętny posłuch
ich oskarżeniom, uzna Jezusa za złoczyńcę, a tak poprze ich u Piłata. I w tym doznają zawodu. Herod
udaje, jakby nie słyszał, co oni tam mówią, sam zawstydzony, upokorzony myśli o sobie, jakby się
zemścić, gotuje im innego rodzaju niespodziankę. Te oskarżenia nic go nie obchodzą, o osądzeniu nie
myśli, ale zemścić się musi za zniewagę, której świadkami było całe otoczenie, a to otoczenie takie
świetne, złożone z tylu dygnitarzy, głównie wojskowych.
Jakże więc się zemści?
Między tylu zarzutami, oskarżeniami, na które zdawał się wcale nie zważać, podpadły mu pewne
wyrazy, np. że ten zwodziciel, buntownik czyni się "Synem Dawidowym", "królem Żydowskim". Złość
przemyślna i bystra w lot chwyta tę sposobność: Jezus, "Syn Dawidowy", "król Żydowski”, to arcywyborna rzecz.
Ten marzyciel podoba sobie niewątpliwie w takich tytułach; kiedy królem jest Żydowskim, to królem. – Herod przystępuje do Jezusa,
szyderczo składa Mu rzekomy hołd królewski, oddaje niby królowi pokłony, a słowy i postawą i ruchami ciała karykaturuje, szydzi,
naigrawa się, nadrabia miną i sztuką, by pokazać przed wszystkim dworem, jak gruntownie pogardza tym oto cudotwórcą, tym "królem
Żydowskim". Chodzi mu nie tylko o oddanie wet za wet za onę obrazę, lecz jeszcze więcej o zamaskowanie doznanej porażki, o wywołanie
pozoru, jakoby od dawna już, od razu za nic sobie miał tego czyniciela cudów. A ten przykład jego – Herod nie musiałby być królem –
daje hasło otoczeniu, wszystkiemu dworowi, że biją pan
u swemu oklaski, idą z nim w zawody, oddając Jezusowi
szyderskie pokłony i szyderskie pozdrowienia jako "królowi Żydowskiemu". Ha, jakaż to uciecha dla
pana, gdy słudzy tak doskonale rozumieją jego myśli i pragnienia serdeczne! Tymczasem Herod ma czas
do wynalezienia sposobu, by tej wzgardzie Jezusa, lecz również i własnej hańbie włożyć koronę. Daje
znać jednemu z dworzan: dworzanin wychodzi, wraca po chwili, niosąc w ręku szatę białą świetną, jaką
królowie zwykli nosić, gdy w całym blasku królewskim występują. I po raz drugi daje znak, i oto Jezus
obleczon w tę szatę białą stoi ku ogólnemu zdumieniu całego dworu, wszystkich szyderców. Czy
pomiędzy nimi nie znajdzie się ani jeden, któryby choć na chwilkę okazał współczucie? Dworzanie – ci
myślą i czują na skinienie swego pana; oskarżyciele – ci srożą się, że ten Jezus nie powieszon jeszcze na
Historia biblijna. Jezus przed Herodem.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_7.htm[2011-04-25 21:34:39]
krzyżu. Kto jest on obleczon w szatę białą? Mesjasz Izraelowy, król Żydowski, król królów. A owo w
obliczu przedstawicieli Izraela, przedniejszych kapłanów, Wysokiej Rady, taki Herod obłóczy Jezusa w tę
szatę królewską na szyderstwo, jak gdyby nie był królem, jak gdyby był prostym tylko fanatykiem, co w
rozmarzonej swej wyobraźni lubuje się nazwą, tytułem, godnością królewską, jak gdyby był niewinną
zresztą ofiarą chorobliwych majaczeń, prostym szaleńcem.
A Jezus – milczy...
Z drugiej strony jakaż to niespodzianka dla "przedniejszych kapłanów i pisma uczonych", którzy przyszli
gnani krwi żądzą, a teraz tą nowa sceną widzą się zawiedzionymi w dziele swej nienawiści i zemsty! Ten
Herod widocznie nie okazuje najmniejszego interesu do rzeczy nad wyraz poważnej, straszliwej; –
oskarżenia ich wyzyskuje jedynie do osobistych swych celów, do zaspokojenia swych zachcianek i
uwidzeń wielkopańskich. Ta igraszka, to naigrawanie świadczy jak najoczywiściej, że on w tym Jezusie
nie widzi złoczyńcy, a więc o osądzeniu Go jako zbrodniarza ani myśli. Straszny to zawód, sprawa u
Heroda przegrana, boć po tej komedyi trudno wszczynać skargę na nowo. Co ich jedynie może
pocieszyć, to zniewaga, to wyszydzenie, to upokorzenie śmiesznej figury "króla Żydowskiego...".
Idumejczyk postara się, by Wysoka Rada, by "przedniejsi kapłani i starsi ludu" napaśli się do syta tym
widowiskiem, tym upokorzeniem swego Mesjasza: w świetnej białej szacie odsyła Jezusa do Piłata. I oto
Jezus ofiara szyderstwa i naigrawania, kroczy jako szaleniec, któremu się marzy o tronie Dawidowym,
publiczną ulicą przez miasto, za Nim tłum zbity reprezentantów Izraela, członków Wysokiej Rady...
Czy też im, gdy uradowani w sercu postępowali za tyle upokorzonym Jezusem, nie przyszło na myśl
jakie przeczucie; "A nużby ten wyszydzony, który niedawno temu wskrzesił Łazarza, wczora jeszcze rotę
wojska i pachołków jednym słowem powalił o ziemię, był rzeczywiście Mesjaszem, celem wszystkich
proroctw, spełnieniem wszystkich obietnic?... Tożby był zarazem Bogiem skrzyni przymierza, który w
sposób tajemniczy mieszka w kościele...".
"
Onego dnia Herod i Piłat stali się przyjaciółmi, bo przedtem byli sobie nieprzyjacielmi". Idumejczyk
w
ysoko sobie cenił te względy ze strony Rzymskiego starosty, i jakiekolwiek były pobudki uprzednich
nieporozumień, pierwszy podał rękę do zgody, skoro starosta przyparty koniecznością, okazał mu taką
względność, która go w oczach dworzan wysoko stawiała.
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego
Testamentu
. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie
[1897], ss. 644-647.
(Piso
wnię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
Historia biblijna. Jezus przed Herodem.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_7.htm[2011-04-25 21:34:39]
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia biblijna. Jezus po raz drugi przed Piłatem. Skazany na ukrzyżowanie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_8.htm[2011-04-25 21:34:41]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Jezus po raz drugi przed Piłatem.
Skazan na ukrzyżowanie
(Ewangelia św. Mateusza, rozdział XXVII, wiersz 15-27; Ewangelia św. Marka, rozdział XV, wiersz 15-19; Ewangelia
św. Łukasza, rozdział XXIII, wiersz 13-26; Ewangelia św. Jana, rozdział XVIII, wiersz 39-40; rozdział XIX, wiersz 1-
26)
A na dzień uroczysty zwykł był starosta wypuszczać pospólstwu jednego
więźnia, któregoby chcieli; i miał natenczas więźnia znacznego, którego zwano
Barabaszem. Gdy się tedy oni zebrali, rzekł Piłat: Którego chcecie, wypuszczę
wam: Barabasza, czy Jezusa, którego zowią Chrystusem? Bo wiedział, iż Go z
zazdrości byli wydali. Lecz gdy on siedział na stolicy sądowej, posłała do niego
żona jego, mówiąc: Nic tobie i Sprawiedliwemu temu, albowiem wielem
cierpiała dziś przez sen dla Niego. A przedniejsi kapłani i starsi namówili
pospólstwo, aby prosili Barabasza, a Jezusa stracili. A odpowiadając starosta,
rzekł im: Któregóż chcecie, abym wam wypuścił ze dwu? A oni rzekli:
Barabasza. Rzekł im Piłat: Cóż tedy uczynię z Jezusem, którego zowią
Chrystusem? Rzekli wszyscy: Niech będzie ukrzyżowan. Rzekł im starosta:
Cóż wżdy złego uczynił? A oni więcej wołali, mówiąc: Niech będzie
u
k
rzyżowan. A widząc Piłat, iż nic nie pomagało, ale większy się rozruch dział,
wziąwszy wodę, umył ręce przed pospólstwem, mówiąc: Nie winienem ja krwi
tego Sprawiedliwego, wy się patrzcie. A odpowiadając wszystek lud, rzekł:
Historia biblijna. Jezus po raz drugi przed Piłatem. Skazany na ukrzyżowanie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_8.htm[2011-04-25 21:34:41]
Krew Jego na nas, i na syny n
a
sze. Tedy im wypuścił Barabasza, a Jezusa
ubiczowanego podał im, aby był ukrzyżowan.
Wykład
A więc Piłat nie ujdzie swego przeznaczenia.
Toż to jakoby przeklęctwo nad nim zawisło, że w tych dniach fatalnych właśnie on musi być starostą,
przedstawicielem Rzymskiej potęgi w ziemi Żydowskiej, która ani przeczuwając co robi, przed kilku lat
dziesiątki żelazne jarzmo włożyła na lud Żydowski, na lud wybrany. Niewołana, wmieszawszy się w
sprawy tego kraju, ta potęga, nieprzyjaciółka Boga, zdaje się być jakoby powołaną do spełnienia
przepowiedni: jako kolos straszliwy, który wszystkie narody druzgoce, ma się zabrać i do ludu Bożego, i
ten lud gniotąc aż do rozpaczy, ma wprawić w ruch on "kamyk", który wreszcie i jego, ten kolos, zetrze
na proch. Najgorszą przysługę oddaje ludowi Bożemu w stanowczej godzinie przez zbrodniczą swą
słabość, gdy reprezentant jego, namiestnik cesarski jako sędzia składa sromotnie broń przed krzykiem
ludu w sprawie, w której chodzi o życie Mesjasza. Przez to, że Rzymianin, chcąc się przypodobać
szalonej nienawiści, skazuje na krzyż Mesjasza Izraelowego, w którym żadnej nie znajduje winy, toruje
Mu drogę do zmartwychwstania, toruje drogę Mesjaszowemu królestwu. Kto nie widzi tu onego
"kamyka", który wnet ugodzi śmiertelnie dumne cesarstwo Rzymskie jakoby w odwecie za uczestnictwo w zabójstwie
Mesjasza?
Piłat niecierpliwie wyglądał końca rozprawy u Heroda. Wtem widzi, jak cały orszak wraca "na ratusz"
i
Jezus "
obleczon w białą szatę", a więc pewnie nie jako skazaniec na śmierć. Domysł ten potwierdzają
wszyscy. Jednym rzutem oka ogarnął od razu nowe swe położenie. Zysk-ci był w tym dlań oczywisty, że
i Herod sam nie znalazł Go winnym żadnej zbrodni. Ta okoliczność utwierdzała go jeszcze więcej w jego
własnym przekonaniu; z drugiej atoli strony to naigrawanie, to szyderstwo, jakiego Jezus doznał na
dworze swego pana, a doznał jako "król Żydowski", mogło było łatwo być wyzyskane przez
nieprzyjaciół, jako potwierdzenie ich oskarżeń. Znając Wysoką Radę, zaciekłość "przedniejszych
kapłanów i pisma uczonych", był przygotowany na nową ciężką rozprawę, i na ten wypadek miał już
plan gotowy.
Oskarżyciele wrócili od Heroda pod pewnym względem zawiedzeni. Więc rozjuszeni z powodu straty
czasu, zdecydowani są za to z tym większym naciskiem prowadzić do końca przerwaną rozprawę, na
zarozumiałym, wahającym się Piłacie za jaką bądź cenę wymóc to, czego pragną.
Wszelako i starosta podejmuje na nowo czynność z dobrze obmyśloną taktyką: wzywa lud, prosty tłum
do wzięcia udziału w rozprawie, zresztą o tej porze gromady ludu napełniały ulice, a widząc on dziwny
orszak wracający od Heroda, napływały same przez się, już dla prostej ciekawości przed pałac starosty.
Piłat mógł wiedzieć, i mógł na to rachować, że lud inaczej sądzi o Jezusie, niżeli Wysoka Rada; że lud
jest po stronie oskarżonego, a więc nie dopuści, by Go jako buntownika, podżegacza gwałtem na śmierć
skazano. Na tym oparł Piłat swą rachubę, i mógł ją oprzeć jako poganin, nieznający się na ludziach tego
pokroju, nie znający dobrze ówczesnego położenia. Spodziewał się więc, że zdrowy i prosty zmysł ludu
poprze jego szczere i życzliwe usiłowania.
Historia biblijna. Jezus po raz drugi przed Piłatem. Skazany na ukrzyżowanie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_8.htm[2011-04-25 21:34:41]
Piłat zagaja rzecz z nowa przemową do zgromadzenia. Przedkłada sprawę całą na podstawie
dotychczasowego postępowania: "Przywiedliście mi" – tak się odzywa –"tego człowieka, jakoby lud
podburzającego, a oto ja pytając przed wami, nie znalazłem w tym człowieku żadnej winy z tych, o
których nań skargę kładziecie. Ale ani Herod, bom was do niego odsyłał, a oto nie uczyniono Mu nic
godnego śmierci".
To pewna, że dotychczasowy wynik badania dawał pewną podstawę, mianowicie wobec ludu, na której
się opierając, przy dobrej woli, można było od razu sprawę zakończyć, puszczając wolno obwinionego.
Wszakże nie tylko Rzymianin, który przecie z góry pilne dawał na wszelkie polityczne zamysły baczenie
i bez miłosierdzia je tłumił, nie znalazł w Jezusie ani buntownika, ani w ogóle jakiego bądź złoczyńcy;
lecz i samże Herod. A kiedyć i Herod, który z niemniejszą czujnością strzegł praw swych
zwierzchniczych, nie orzekł, że winnym jest Ten, który w jego ziemi największą działalność rozwijał, toć
one wszystkie obwinienia o zwodzenie ludu, o uzurpatorstwo są zgoła nieuzasadnione. Wszelako Piłat
nie był mężem, któryby przekonanie swoje zdolen był przeprowadzić skutecznie wobec dzikiej
zaciętości, tym mniej wobec pogróżek gniewem cesarza. Przekonanie jego było sobie jakimś
sentymentem, nie zaś moralnym sumiennym przeświadczeniem; z drugiej strony miał też niezawodnie
powody lękania się gniewu cesarskiego w razie, gdyby ci zawzięci przeciwnicy oskarżyli go w Rzymie. I
to tłumaczy zaraz następną nietaktowność, dla której w końcu swego przemówienia wypada z roli,
opuszcza pewny grunt, a przeciwnikom daje do ręki broń wyborną do przeprowadzenia raz powziętego
zamiaru. Oto jak Piłat kończy swe przemówienie, ku ogólnemu zadziwieniu: "Przetoż skarawszy Go,
wypuszczę". Toć to brzmi, jak wyrok sędziego skazujący na ciężką karę tuż zaraz po uroczystym
oświadczeniu, że obaj sędziowie, on i Herod, żadnej w tym człowieku winy nie znaleźli: sprzeczność
oczywista, krzycząca. Prawda, w rozumieniu Piłata nie było tej sprzeczności: on chciał ocalić Jezusa, po
"skaraniu"
chciał Go puścić wolnym, zdawało mu się, że inaczej nie złamie oporu oskarżycieli.
Podchlebiał sobie, że folgując w części nienawiści, uspokoi ją, zadowoli, choć nie pytał o słuszność, o
prawo, chcąc na koszt niewinnego złości nieprzyjaciół zadość uczynić.
I cóż osiągnął? Żydzi poznali od razu bezradność Piłata, który, chcąc się ich pozbyć, chwytał się środka
połowicznego, pierwsze ustępstwo, które go już na pochyłość wiodło. Z szaloną odwagą, zuchwałością
będą go pędzić coraz dalej, aż na sam brzeg przepaści. Ustępstwo przyjmują chłodno, w milczeniu, jakby
się namyślając, co odrzec, z której strony na nowo uderzyć.
Wtem przychodzi niespodzianie pomoc z innej strony.
W czasie, gdy rozprawa umilkła na chwilę, rozmyślano nad tym, co począć z Jezusem, wśród ludu daje
się spostrzec jakieś poruszenie. Przypomniano sobie, że Pascha już blisko bardzo, więc przypomniano
sobie o dawnym zwyczaju, iż na Święta Wielkanocne namiestnik Rzymski obowiązany był według ich
starodawnego zwyczaju wypuścić im jednego więźnia na wolność, darować niejako ludowi. To prawo
przyszło teraz właśnie ludowi na myśl, z tego prawa chcą korzystać; i to na rzecz obwinionego Jezusa.
Rzesza więc wstępuje na stopnie trybunału, i poczyna prosić starostę, "jako im zawżdy czynił".
Prośba, którą lud, rzesza przedłożyła staroście przez swych deputatów, była dlań wielce pożądaną.
Historia biblijna. Jezus po raz drugi przed Piłatem. Skazany na ukrzyżowanie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_8.htm[2011-04-25 21:34:41]
W więzieniu są zamknięci dwaj łotrowie skazani na śmierć, o tych Piłat nie myśli. Ale był jeszcze jeden
złoczyńca, imieniem Barabbasz, który czekał na wyrok; w samą porę przychodzi Piłatowi na myśl ten
zbrodniarz, którego chce użyć do swych celów ukrytych. Był to "znaczny" więzień, złoczyńca, znany
dobrze ludowi. Owóż chciał przedstawić do wyboru ludowi tego i Jezusa, nie wątpiąc ani na chwilę, że
lud przecie jednak oświadczy się za Jezusem. Ostatecznie była to gra strasznie ryzykowna, rozpaczliwa.
Bo jeżeli lud oświadczy się za Barabbaszem, to Jezus – niewinny – zgubiony, tym samym uznany będzie
za większego złoczyńcę, a więc winnym nieodwołalnie kary śmierci.
Tymczasem Piłat korzysta z okoliczności, czuje, do czego lud zmierza, czuje, że ten lud po jego jest
stronie, więc ucieszony widocznie pyta się: "Chcecież, puszczę wam Króla Żydowskiego?". W
przekonaniu swym utwierdził się jeszcze więcej, wiedząc, że najwyżsi kapłani jedynie z zazdrości wydali
Jezusa.
Wtem, gdy Piłat chcąc spełnić życzenie ludu, wypuścić im jednego więźnia, pytał się, któregoby chcieli,
zanim mieli dość czasu do porozumienia się względem odpowiedzi, z innej strony zaszło coś takiego, co
całą jego musiało zająć uwagę: żona jego (Procula?) posłała doń z orędziem, kazała mu powiedzieć: "Nic
tobie i Sprawiedliwemu temu, alb
owiem wielem cierpiała dziś przez sen dla Niego".
Jakże wytłumaczyć to ważne wydarzenie co do pochodzenia jego, celu i przebiegu?
Nasamprzód tyle pewna, że ten sen nie był snem zwykłym, przyrodzonym. W księdze Joba mamy
wzmianki, jak Bóg, chociaż nie wprost cudownymi drogami, w pewnych celach swoich działa na
człowieka, umie doń trafić nawet we śnie, przez sen (Job 33, 14-17; 4, 12-17).
Po wtóre, i to musimy przyjąć za pewnik: żona starosty Rzymskiego nie dopiero po raz pierwszy dziś i
to we śnie słyszy o Jezusie. Rzecz całą tak sobie wyobrażamy: Piłat wstał rychło rano, by jako
namiestnik cesarski sprawował obowiązki swego urzędu. Małżonka jego tymczasem zasypia w swej
komnacie. Wtem przychodzi jej dziwny sen: widzi postać, niby Jezusa, o którym już dawno tyle dobrego
słyszała, a obok tej postaci widzi własnego swego małżonka, który z nią ma coś do czynienia. O co
chodzi między nimi, między mężem a oną postacią, nie może jasno rozpoznać, ale widocznie chodzi tam
o nader ważne sprawy. I patrzy, przyglądasię temu zaciekawiona wielce, wtem widzi, jak ciężkie jakieś
nieszczęście, jakiś srogi cios idzie od onej postaci na jej męża – wylękniona, przerażona tym jakimś
bliżej nieoznaczonym niebezpieczeństwem, grożącym mężowi, budzi się, przychodzi do siebie, poczyna
się nad tym strasznym snem zastanawiać, ale przerażenie, strach nie ustępują, biedna niewiasta "cierpiała
wiele
",
bo nie mogła się żadną miarą opędzić dziwnemu przeczuciu, że mężowi jej dla tego Jezusa grozi
ciężkie bardzo nieszczęście. Przerażona wstaje, dowiaduje się, co się stało w nocy, że "Jezus" został
pojman, stawion pod sąd jej męża, że co dopiero odprowadzono Go do Heroda. Po małej chwili sama na
własne oczy widzi orszak wracający od Heroda, widzi Jezusa: – jeszcze większy strach ją ogarnia,
poczyna się jej wyjaśniać ono nocne widzenie, więc stroskana, wylękła posyła do Piłata swego
powiernika z doniesieniem, co jej się we śnie przygodziło, zaklinając, by żadnej krzywdy temu
"Sprawiedliwemu"
nie czynił.
Piłat bierze sobie do serca to orędzie małżonki, rozważa dokładnie każdy szczegół, wreszcie układa dla
niej odpowiedź – z tej przerwy w toku rozprawy korzystają "przedniejsi kapłani i starsi"; wobec
grożącego niebezpieczeństwa usiłują wyzyskać swe stanowisko bezwzględnie. Jakby na dany znak
Historia biblijna. Jezus po raz drugi przed Piłatem. Skazany na ukrzyżowanie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_8.htm[2011-04-25 21:34:41]
wszyscy co najznakomitsi przywódcy ludu, świeccy i duchowni – kapłanów zebrało się mnóstwo –
chodzą od gromady do gromady, rozprawiają żywo, namiętnie – o co chodzi? Namawiają, przekonują
lud, ten lud, który im wierzy na ślepo, że mają domagać się wydania Barabbasza, a Jezus niech będzie
stracon. I dokazali swego. Lud podszczuwany, podżegany najstraszliwszymi oskarżeniami na Jezusa, daje
się przekonać, uwieść, zarażony nienawiścią swej starszej braci ku Jezusowi, nie myśli już zgoła, jak
przed chwilą, prosić o uwolnienie Jezusa, ta rzesza będzie wołała, żeby jej darowano, wypuszczono –
Barabbasza. Ten lud, który przed kilku dniami oddawał hołdy "Synowi Dawidowemu", Mesjaszowi swojemu,
w tryumfie Go wprowadzał do stolicy – dziś będzie krzyczał, nie, żeby mu wypuszczono "Syna Dawidowego",
lecz prostego zbrodniarza, zbója, Barabbasza! Jakże to pogodzić ze znaczeniem, z celem onego
starodawnego zwyczaju, który był wyrazem wiary i tęsknoty całego Izraela za przyszłym odkupieniem,
za Mesjaszem, który ich z pęt niewoli wyprowadzi? Ależ to grzechu przekleństwo, Boska w historii
ironia, która na przekór niedowiarstwu, zaślepiając je na ukaranie, w ten właśnie sposób Boskiej Swej
mądrości cele osiąga. Że Mesjasz umrze, ale nie na rozkaz starosty poganina, i nie wyłącznie z woli
Wysokiej Rady, lecz skutkiem winy całego ludu, do tego ważnego wypadku, który na całym Mesjańskim
dziele odkupienia świata osobną, właściwą mu cechę wyciśnie, przyczyni się dopiero on "zwyczaj na
Święta Paschy". Teraz Izrael, naród cały wyrzeknie się jak najformalniej Mesjasza swego, jedynej swej od
tylu wieków nadziei. Ta jedna chwila pomści się na nieszczęsnym ludzie za wszystką połowiczność jego
woli, zamiarów, postanowień, za to ciągłe od tylu lat chwianie się na jedną i drugą stronę w sprawie, od
której całe istnienie jego zawisło.
Starosta odprawiwszy posłańca do małżonki, podejmuje znowu z ludem rozprawę. Ku niemałemu
zadziwieniu poznaje, jak wielka w tym krótkim czasie zaszła zmiana w usposobieniu ludu, na który tyle
liczył w swym planie uwolnienia Jezusa. Zapytuje tedy: "Któregoż chcecie, abym wam wypuścił ze dwu?". I co się
dzieje? Oto wszystka rzesza społem woła, mówiąc: "Strać Tego, a wypuść nam Barabbasza!". Osłupiał
Piłat, słysząc to niepojęte, niewytłumaczone wołanie o wypuszczenie – kogo? takiego Barabbasza! Nie
chce wierzyć, by tego naprawdę się domagali, a choćby też i Barabbasza woleli rzeczywiście nad Jezusa,
to przecież Jezusa niewinnego nie będą chcieli kazać tracić. Dla tego odzywa się do nich głosem
donośnym, drugie im stawia pytanie, które tym krzykaczom powinnoby pomieszać szyki. "Cóż tedy" –
pyta się – "uczynię z Jezusem, którego zowią Chrystusem?". I ktoby był myślał? – na to pytanie jak
rykiem burzy grzmi odpowiedź: wszyscy, jak jeden mąż, jednogłośnie, z wściekłością wołają: "Ukrzyżuj
– ukrzyżuj Go!".
Tak więc wszystko zawodzi, wszystko sprzysięgło się na Niewinnego, którego Piłat chciał ocalić.
I po raz trzeci
próbuje przemówić do prostego rozumu tych krzykaczy, pyta, czy wiedzą, co robią: "Cóż
wżdy złego ten uczynił? Żadnejżem przyczyny śmierci w Nim nie znalazł". To niemożliwe – mówi –
chcecie po prostu
dopuścić się morderstwa niewinności; ja jako sędzia, który z urzędu sprawętę
rozpoznawałem, nie mogę mu odmówić tego świadectwa.
Było to odezwanie się sędziego, głos sumienia. Niestety! Piłat zaraz w te tropy powtarza on krok
niegodziwy, o którym już była mowa; przydaje bowiem: "Skarawszy Go, wypuszczę". Ta propozycja nie
tylko niegodziwa, bo jakże "Niewinnego" ukarać, ubiczować? lecz i nie prowadzi do niczego, bo
wzburzona namiętność nie pyta o prawo, o słuszność, ta nienawiść co na oślep krzyczy: "Ukrzyżuj Go!"
Historia biblijna. Jezus po raz drugi przed Piłatem. Skazany na ukrzyżowanie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_8.htm[2011-04-25 21:34:41]
nie zadowoli się ubiczowaniem. I tak się stało: "Oni (lud) nalegali głosy wielkiemi, żądając, aby był
ukrzyżowan, i zmacniały się głosy ich".
"
Piłat przysądził, aby się stało żądanie ich. I wypuścił im onego, który był dla mężobójstwa i rozruchu
wrzucon do więzienia, o którego prosili; a Jezusa podał na wolą ich".
Co za potworność wyroku! Mężobójca, Barabbasz, puszczon na wolność, Jezus, Jezus niewinny skazan
na śmierć, na krzyż! I oto, do jak niespodzianego obrotu stał się pobudką jakby trafem on "zwyczaj" pełen
głębokiego znaczenia w swym powstaniu i w swym celu.
Zwyczaj on wypłynął z pewnego rodzaju potrzeby prawego nastroju świątecznego; na cześć uroczystości ułaskawiając
zbrodniarza, skazanego na śmierć, daje wyraz wdzięcznej radości, a że to ma mieć miejsce na Paschę, na Święta
Wielkanocne, wskazuje zarazem na Zbawcę z nieba, Odkupiciela od grzechu i śmierci. Ten Zbawca oczekiwany,
pożądany przyszedł na koniec; w tej chwili stoi w swej osobie w obliczu swego ludu, a cóż widzimy? Ten sam
"
zwyczaj na Święta" musi służyć do zaparcia się tego, który przyszedł, którego ten "zwyczaj" ma uczcić, musi służyć do
odrzucenia go, do stracenia, [dlatego] iż jest Mesjaszem Izraelowym, iż się tym być mieni stanowczo. Barabbasz
postawion obok Jezusa: jakaż to straszna ironia! Mężobójcy domagają się zażarcie, namiętnie, na pozór dla okazania
swego wesela, swej nadziei Mesjańskiej, ale w rzeczy samej, by Świętego, tego właśnie Mesjasza móc stracić.
Sędzia w bezradności swojej, spuszczając z oka świętą swą powinność, o zasłonięcie siebie przede
wszystkim troskliwy, chwycił się tego "zwyczaju na Święta". Mądrze, według swego rozumienia,
przedstawiając do wyboru ludowi obok Mesjasza Izraelowego znanego złoczyńcę i mężobójcę, wpadł we
własną sieć. Ale i lud, tryumfujący, wpadł w sieć, z której się już wyplątać nie zdoła, w której czeka go
zatracenie bez wszelkiego ratunku. Poza tym najbliższym, upragnionym celem – ukrzyżowaniu w
bliziuteńkiej już dali ukazuje się równocześnie drugi, okropny, od dzisiejszego zwycięstwa nieodłączny:
sądy Boże niewstrzymane nad Jeruzalem, zburzenie miasta, rozproszenie Izraela...
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego
Testamentu
. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie
[1897], ss. 647-653.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Ubiczowanie Jezusa
(Ewangelia świętego Jana, rozdział XIX, wiersz 1-17)
Wtenczas tedy Piłat wziął Jezusa, i ubiczował. A żołnierze uplótłszy koronę z
ciernia, włożyli na głowę Jego, i szatą szkarłatową odziali Go. I przychodzili do
Niego, a mówili: Witaj królu Żydowski, i dawali Mu policzki. Wyszedł tedy
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
znowu Piłat przed ratusz, i rzekł im: Oto Go wam wiodę przed ratusz, abyście
poznali, że w Nim żadnej winy nie znajduję. Wyszedł tedy Jezus, niosąc
cierniową koronę i szatę szkarłatową. I rzekł im: Oto człowiek. Gdy Go tedy
ujrzeli najwyżsi kapłani i służebnicy, zawołali, mówiąc: Ukrzyżuj, ukrzyżuj
Go. Rzekł im Piłat: Weźmijcie Go wy, a ukrzyżujcie, bo ja w Nim winy nie
znajduję. Odpowiedzieli mu Żydowie: My zakon mamy, a wedle zakonu ma
umrzeć, że się Synem Bożym czynił. Gdy tedy Piłat usłyszał tę mowę, bardziej
się uląkł. I wszedł znowu do ratusza, i rzekł do Jezusa: Skądeś Ty jest? Lecz
mu Jezus niedał odpowiedzi. Rzekł Mu tedy Piłat: Nie mówisz ze mną? nie
wiesz, iż mam moc ukrzyżować Cię, i mam moc puścić Cię? Odpowiedział
Jezus: Nie miałbyś żadnej mocy przeciwko Mnie, gdyby ci z góry nie dano.
Przeto, który Mię tobie wydał, większy grzech ma. I odtąd Piłat starał się, aby
Go puścił. Lecz Żydowie wołali, mówiąc: Jeśli Tego wypuścisz, nie jesteś
przyjaciel cesarski. Każdy bowiem, co się czyni królem, sprzeciwia się
cesarzowi. A Piłat usłyszawszy te mowy, wywiódł przed ratusz Jezusa, i siadł
na sto
l
icy sądowej, na miejscu, które zowią Lithostrotos, a po Żydowsku
Gabbatha. A był dzień przygotowania Paschy, godzina jakoby szósta, i rzekł
Żydom: Oto król wasz. A oni wołali: Strać, strać, ukrzyżuj Go. Rzekł im Piłat:
Króla waszego ukrzyżuję? Odpowiedzieli najwyżsi kapłani: Nie mamy króla,
jedno cesarza.
Wykład
Z jakiejkolwiek pobudki Piłat kazał ubiczować Jezusa, stało się to tuż zaraz po wypuszczeniu na wolność
Barabbasza, zanim formalny zapadł wyrok ukrzyżowania.
Zakon Mojżeszowy nie zna kary biczowania we właściwym znaczeniu, zna tylko plagi kijem, plag tych
w żadnym razie nie wolno było więcej nad czterdzieści zadawać. Dopiero później, w czasach po
wygnaniu nastało biczowanie splecionymi rzemieniami, ale i teraz nie wolno było więcej nad czterdzieści
cięć wymierzać. Jest to więc oczywistym odstępstwem od przepisów Zakonu, jawnym szyderstwem z
ducha tego Zakonu, kiedy Wysoka Rada z taką zaciętością pragnie Mesjasza Izraelowego wydać pod moc
sądu Rzymian, na tym sądzie wymóc wyrok śmierci: chce napaść swe oczy nie tylko okropnością widoku
krzyżowania, lecz i biczowania Rzymskiego.
Biczowanie u Rzymian było zrazu karą jedynie na niewolników, pozbawionych wszelkiego prawa. Za
czasów cesarstwa ta straszna i hańbiąca kara przeznaczoną była dla jeńców wojennych, buntowników,
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
osobliwie chrześcijan, słowem, tej karze podpadało wszystko, co dla zbrodni swej nosiło znamię infamii,
wyzbycia się wszelkiego prawa przyrodzonego. Jakież to więc nasycenie pragnienia zemsty najwyższych
kapłanów, wszystkich niskich żądz rozbestwionego tłumu ta hańba infamii, to biczowanie Jezusa, który
się być mienił Synem Dawidowym, Mesjaszem! A samoż dopiero biczowanie, tak okropne, tak krwawe!
Na rozkaz Piłata czterech żołnierzy występuje z setnikiem na czele. Biorą Jezusa, prowadzą pod ratusz,
przywiązują za obie ręce do słupa, do pala, ściągają szaty aż po pas: i oto tak obnażony Mesjasz Izraela
stoi niewinny na oczach wszystkiego ludu, czeka strasznej egzekucji. Żołnierze, dzicy, okrutni, jako
poganie brzydzący się każdym Żydem, biorą do rąk bicze, rzemienie, korbacze zaopatrzone przy końcach
w kolce, jak gdyby ciężkie razy nie dość głęboko i chciwie wpijały się w ciało. Ten Żydowin, skazany na
krzyż, to wyborna gratka, na której będą mogli pokazać swą siłę, pohulać sobie do woli. I tak wszystko
złożyło się po temu, że padają cięcia nielitościwe, mimo woli coraz sroższe, coraz potężniejsze,
zaostrzone rzemienie palą jak ogień, gryzą, szarpią, wiją się dokoła obnażonego ciała. A Jezus taki zdany
na wszystko! Pomnąc, dla czego przyszedł na tę godzinę, może się giąć, wyprężać coraz boleśniej pod
razami, co jak grad padają – milczy. To milczenie, ta pozorna zaciętość, co ani syknie, ani jęknie, jeszcze
więcej rozbestwia dzikich oprawców, – więc się zachęcają nawzajem, dodają sobie animuszu do tej
strasznej roboty, mają sobie za punkt honoru tę hardą duszę, tego zaciętego Żydowina zmusić do wydania
jęku, – on przecie musi choć jęknąć, zakrzyknąć. I lud, widzowie wszyscy podniecają ich gorliwość: im
gęściej piszą rzemienie krwawe głoski na grzbiecie, im głębsze orzą bruzdy, rowki dla ciekącej krwi, tym
więcej ukontentowana nienawiść kapłanów i Faryzeuszów, bezdenna ślepota, oszalałość ciemnej
tłuszczy. I słychać krzyki, oklaski, to znowu pomruk niezadowolenia – jedno i drugie nową przynuką [(tj.
przynagleniem)] dla ambicji tych rzeźników, tych katów.
A Piłat, który to biczowanie nakazał?
On-ci nie jest w sercu za tym sponiewieraniem "Niewinnego"; tego
środka chwycił się jako ostatniego wybiegu, bo może
przez to zdoła uwolnić Jezusa. Ależ właśnie ten plan: wzruszyć lud do litości, do pożałowania na widok
takiego okrucieństwa, takiego zesieczenia, poszarpania ciała na strzępy, nasuwa mu wątpliwości, jak
daleko, jak długo ma kazać biczować, kiedy ma kazać przestać katować tę biedną ofiarę. Im widok tego
biczowanego Jezusa straszniejszy, wstrętniejszy, nieznośniejszy dla oczu, dla przyrodzonego uczucia,
tym snadniej, tym prędzej – tak rozumował Piłat – poruszy się lud, na tej jednej każe poprzestać kaźni. I
tak się złożyło, że w tym nieszczęsnym obłędzie samże Piłat nie zdobył się na to, by położyć koniec
krwawej swych żołnierzy robocie. Możemy więc śmiało utrzymywać, że Jezus wszystkich, jakie tylko
być mogą tego srogiego biczowania skosztował mąk i boleści; że nie zadano mu ostatnich razów
śmiertelnych dla tego tylko, by go zachować przy życiu na sroższą jeszcze mękę, mękę ukrzyżowania.
Gdzie wszystko, ale to już wszystko w nienawiści, w zajadłym zaślepieniu jakby się sprzysięgło na tego
jednego (chyba może z wyjątkiem sędziego poganina), to gdzież znaleźć powód, któryby okrutnym
instynktom oprawców kładł tamę, miarę, granice?
To biczowanie więc było prawdziwie jedyne w swoim rodzaju; z nim nie da się żadne inne porównać.
Ależ to wszystko nabiera całkiem nowego jeszcze znaczenia, w zupełnie nowym przedstawi się świetle,
gdy sobie rozważymy, że ten ubiczowany Jezus, to Mesjasz Izraelowy, to samże Bóg, który jedynie z
miłości, z miłosierdzia nad ludem Swoim tę całą sromotę i tę całą mękę biczowania przyjmuje na Siebie.
Więc to biczowanie przez wzgląd na tę tajemniczą Osobę staje się najgłębszym dobrowolnym
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
poniżeniem, poniżeniem niepojętym, nieskończonym, a ostateczną, raczej pierwszą przyczyną tego
poniżenia jest miłościwe przyjęcie na Siebie przeklęctwa, dla którego odjęcia, zniszczenia Bóg stał się
człowiekiem. I to daje nam właściwy klucz do zrozumienia całej okropności tej procedury biczowania,
tego niewysłowionego poniżenia. Ono przeklęctwo jest w rzeczy samej dziełem piekła, szatana, który
wraz z tym przeklęctwem panuje nad człowiekiem, nad światem; więc Zbawiciel nasz przez to
biczowanie, przez to nieludzkie skatowanie styka się bezpośrednio z tym przeciwnikiem swoim, jakby w
pasowaniu się wzajemnym zostaje w jego strasznych objęciach, a ci biczownicy to tylko narzędzia,
ramio
na niejako, które szatan, "
morderca od początku", nienawiścią, wściekłością swoją wyciąga, porusza siłę ich i sprężystość im
daje.
A nie zapominajmy i o widzach! Z jakimże zadowoleniem patrzy na to widowisko i Wysoka Rada,
kapłani Izraelowi, i wszystek lud! Bez osobnego już tłumaczenia zrozumiemy teraz prorockie słowa
Izajasza:
"Prawdziwie choroby nasze
On nosił, a boleści nasze On odnosił, a myśmy go poczytali jako od Boga
ubitego i uniżonego; lecz On zranion jest za nieprawości nasze, start jest za złości nasze; karanie dla
pojednania naszego na nim, sinością jego jesteśmy uzdrowieni" (53, 4-5).
Takie było biczowanie z rozkazu Piłata.
Ale zaledwie skończono tę krwawą robotę, tuż zaraz, bez wszelkiej przerwy, bez najmniejszego
wytchnienia nowa czeka Jezusa poniewierka:
"
tedy żołnierze starościni wziąwszy Jezusa do ratusza,
zebrali do niego wszystką rotę". W oczach biczowników Jezus osądzon na ukrzyżowanie, był odsądzon
od wszelkich praw, nie był człowiekiem, był najpodlejszym stworzeniem: to tylko może wytłumaczyć
następną scenę w ratuszu, taką ohydną, taką oburzającą, ale ostatecznie i wzniosłą. Piłat mógł jednym
słowem zapobiec temu nieludzkiemu widowisku, lecz dozwolił, wciąż jeszcze łudząc się, że im więcej
zohydzonym, zeszpeconym, sponiewieranymwyjdzie Jezus z rąk żołdactwa, tym łatwiej lud się wzruszy
litością. "Jakby na mocy jakiego układu" – mówi św. Jan Chryzostom – "wszystkich szatan odurzył: Żydów i
pogan, na czele ich rozpoczynał korowód, taniec szalony. Tak tylko można zrozumieć, że i poganie mieli
dla siebie dziką z tych poniewierań Pana – uciechę". Te godziny męki Pańskiej to godziny tryumfu szatana, który jakby
odurzony, pijany powodzeniem mści się teraz z wszystkiej mocy na tym znienawidzonym Jezusie za wszystkie uprzednie swe klęski,
których mu nie może zapomnieć.
Jezus pokryty ranami, sińcami, zaledwie trzymając się na nogach, stoi oto w pośrodku żołnierzy całej
załogi. Na głos towarzyszy zbiegło się wszystko żołnierstwo, wszystka rota na to niezwykłe widowisko.
Ha, to straceniec, kiedy taki ubiczowany! I dowiadują się wnet, że to nawet "król Żydowski", że za to
pójdzie na krzyż. Łatwo więc pojąć, jakie sypały się żarty, dowcipy, szyderstwa z ust tylu setek żołnierzy
nieokrzesanych, dzikich, zuchwałych na widok "Króla Żydowskiego".
T
o dopiero szaleniec – mówili – i
jak który mógł, każdy silił się na dowcip, na żart, im grubszy, im brudniejszy, tym lepszy, bo któż miał
tego zabraniać wobec Króla Żydowskiego, skazanego na ukrzyżowanie? "Król Żydowski!" – On-ci jest
królem naprawdę, królestwa jego nie ma końca, – ależ to właśnie hasłem dla wszystkiej roty: z tego
"
króla Żydowskiego" będą sobie stroili komedię, ubawią się wyśmienicie. Więc "Świętego", Syna Bożego, który czasu swego
przyjdzie na obłokach, sadzają na pierwszym lepszym kamieniu, zdejmują zeń szaty przyschłe do ran, wkładają nań płaszcz szkarłatny,
purpurowy – stary jakiś łachman, jakoby płaszcz królewski; wiją naprędce koronę z ciernia, kładą na głowę, a do korony przydają
odpowiednie berło, w prawicę kładą – trzcinę. Teraz
będą składać Mu hołdy – a jakie! Przed ofiarą dzikiej swej
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
krotochwili klękają, stroją szalone grymasy, i całym szeregiem wołają: "Bądź pozdrowion Królu
Żydowski!" Wstają, przystępują, jeden po drugim, plują nań, dawają Mu policzki, biorą z ręki trzcinę,
biją nią głowę jego, ostre kolce cierniowej korony wbijają w głowę: tworzy się wieniec nowych ran, z
których z pod włosów po twarzy sączy się, spływa ciepła krew.
"
Wynijdźcie, a oglądajcie, córki Syjońskie, Króla Salomona w koronie, którą go ukoronowała matka jego
w dzień zrękowin jego!".
W cierniowej na głowie koronie, którą kolce jak gwoździe żelazne przytrzymują; na twarzy ślady i znaki
brzydkich plwocin, krew we włosach i na policzkach; na grzbiecie i na piersi pocięty, poszarpany,
pokrwawiony; stary łachman szkarłatny na ramionach, trzcina w prawicy: tak przedstawia się Jezus
dzikim pachołkom, przedstawia własnemu ludowi jako król błaznów, który tylko do śmiechu może
pobudzać. A jednak w tym poniżeniu bez miary co za godność, co za majestat! W oczach niedowiarstwa
skarykaturowany aż do śmiechu, aż do szyderstwa, oczom wierzących, oczom Tego, który Go posłał,
przedstawia się w największej ozdobie. Bolesna korona cierniowa znaczy Go jako Tego, który wziął na
siebie grzechy świata, przeklęctwo tych grzechów, które rodzi wciąż osty i ciernie. A co Go niewoli do
wzięcia tego przeklęctwa, a więc i tej cierniowej korony, jeżeli nie zlitowanie się nad tymi, na których
padło ono przeklęctwo, jeżeli nie posłuszeństwo ku Ojcu, który tak umiłował świat, że jednorodzonego
Syna Swego dał zań?
Wreszcie przecie ubawili się do woli, do syta żołnierze. Piłatowi zdało się, że ten Jezus tak
sponiewierany okrutnie, tak naigrawany nad wszelką miarę, teraz już będzie mu przydatny w jego
obrachowaniu, przyłoży się skutecznie do urzeczywistnienia planu, z którym się nosił. Wychodzi przed
ratusz, odzywa się do ludu, do panów radnych, z niecierpliwością wyczekujących końca: "Oto Go wam
wiodę przed ratusz, abyście poznali, że w Nim żadnej winy nie znajduję". Nie jakobym zmienił swe
przekonanie, jakbyście mogli mniemać przeto, żem Go kazał ubiczować: ubiczować kazałem Go ze
względu na was, by choć nieco życzeniom waszym zadość uczynić. W tym przemówieniu czuć również
sprzeciw co do tego, że jakoby wypuszczając Barabbasza, przyznawał tym samym winę i karygodność
Jezusa.
Piłat daje znak: Jezus wychodzi, niosąc cierniową koronę, i szatę szkarłatową. I przedstawia Go Piłat
ludowi, odzywając się głosem wzruszonym: "Oto człowiek!" Ten człowiek – mówi – jak go teraz
widzicie przed sobą, po całym ciele poszarpany, pocięty aż do niepoznania, ledwie trzymający się na
nogach, krwią i plwocinami zmazany, jako błazen przystrojony w łachman wytartej purpury, w koronę
cierniową – czy Go można zwać jeszcze człowiekiem?
Nadzieja, acz słaba, jaką Piłat dla planu swojego pokładał w lepszych uczuciach ludu, nie była, jak się
pokazało, zupełnie bezpodstawną. Ten widok niezwykły, ten obraz człowieka tak skatowanego okropnie,
tak zelżonego bez miłosierdzia wywarł niejakie wrażenie. Tuż zaraz po tym przedstawieniu "człowieka" słychać
na nowo dziki ryk: "
Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!" ale to były krzyki jedynie "najwyższych kapłanów i ich
służebników"; lud pod pierwszym wrażeniem onego widoku zachował się spokojnie. Czy ten lud, lud
zaślepiony, patrząc na tego Jezusa w takiej postaci jakoby ostatniego wyrzutka, nie wspomniał sobie na
on Psalm, w którym razem z Dawidem spoglądali z wiarą na swego Zbawiciela, na swego cierpiącego
Mesjasza, na ono tkliwe proroctwo:
"
W tobie nadzieję mieli ojcowie nasi, i wybawiłeś ich; a jam jest
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgarda pospólstwa" (Ps. 27, 5)?
Piłat słysząc one wołania "najwyższych kapłanów", zawrzał niewątpliwie w sercu srogim gniewem na taką zaciętość, na
taką nieludzką już nienawiść; ale przy chłodniejszej rozwadze mniemał, że znalazł inną drogę, by tych zapaleńców uspokoić, a siebie w tej
bezradności swojej ratować. Na proste wyrzeczenie: "Nie pozwalam", na stanowcze uwolnienie od razu Niewinnego, nie
umiał się już zdobyć ten znikczemniały Rzymianin; tego jeno nie chciał żadną miarą dopuścić, by
niewinny Jezus był ukrzyżowan w jego imieniu, na jego rachunek. Tak więc oburzony rzuca im niejako
na chwilę pod nogi swą władzę, swój urząd sędziego, mówiąc: "Weźmijcie Go wy, a ukrzyżujcie, bo ja w
Nim winy nie znajduję". Mówił to z przekonaniem, chociaż czuł, że tego oni nie przyjmą. Już dawno
przejrzał plan Wysokiej Rady, że Nazareńczyka wydali Rzymianom nie z musu, iż im nie wolno karać
śmiercią, lecz raczej w zaciekłości bezgranicznej, bo tylko w ten sposób mogli dla swej ofiary znaleźć
rodzaj śmierci najhaniebniejszy i najboleśniejszy. A chociażby też Piłat i naprawdę wydał im Jezusa, to
ukrzyżować Go byłoby dla nich niepodobieństwem ze względu na wyraźne przepisy Zakonu, na
starodawny zwyczaj, na zgorszenie ludu. Najwyżsi kapłani rozumieją doskonale znaczenie tego
rzekomego ustępstwa, niemożliwego do przyjęcia, więc je pomijają milczeniem; natomiast na ponowne
zapewnienie Piłata, że on żadnej w Nim winy nie znajduje, odpowiadają nową skargą, która ostatecznie
musi złamać opór sędziego. "My mamy Zakon" – mówią – "a wedle zakonu ma umrzeć, że się Synem
Bożym czynił".
Wiemy, jak Wysoka Rada dla tego właśnie skazała Jezusa na śmierć, iż na pytanie najwyższego kapłana,
azali jest
"
Synem Bożym", uroczyście to wyznał; wobec starosty ten punkt oskarżenia chowali na sam
koniec, jako ostatni strzał trzymali w pogotowiu. Teraz więc chwytają się tej ostatniej broni. I dzieje się
rzecz dziwna: dzięki oporowi Piłata, ostatecznie i Rzymianin spełnia jak najdokładniej wolę i
postanowienie Wysokiej Rady, iż Jezus będzie ukrzyżowan przeto, że się czynił Synem Bożym. To
oskarżenie podnoszą już nie sami jeno najwyżsi kapłani, lecz "Żydowie", a więc lud, lud na wskroś
przesiąkły kwasem Faryzejskim, lud, który się na nowo dał porwać okrzykiem swych najwyższych
kapłanów, że mają swój zakon, że "wedle zakonu" ten Jezus musi umrzeć. I ten krzyk "Żydów", to powoływanie
się na "zakon
" nie robi na Piłacie żadnego na pozór wrażenia. Piłat jest stanowczo przekonany, że Jezus nie
jest złoczyńcą, nie jest winien śmierci. Z drugiej strony one słowa Żydów, że Jezus "czynił się Synem
Bożym", przerażają go, napełniają strachem – "uląkł się bardziej" jeszcze, niż dotychczas, bo dotychczas
mimo woli czuł jakiś respekt, jakąś cześć do tego tajemniczego człowieka. Czy też jeno – takie nasuwają
mu się myśli – pod tą postacią Jezusa nie ukrywa się coś wyższego, coś Boskiego? Jako poganin
wierzący w baśnie o półbogach, o synach bogów, tym prędzej i tutaj coś podobnego przypuszczał.
Tak w
ięc wylękły, jeszcze raz bierze Jezusa na przesłuchy: kto wie, czy z odpowiedzi Jego nie dowie się
czegoś bliższego, czegoś takiego, co by mu ułatwiło ostateczny wyrok.
Jezus po onym przedstawieniu wrócił do ratusza. Piłat idzie na salę i pyta się Jezusa: "Skądeś Ty jest?".
"
Lecz Jezus nie dał mu odpowiedzi". Dlaczego? Bo odpowiedź nie ma żadnego celu: nie ma dlań, bo nie
chce być uwolnionym; nie ma dla pytającego, bo sędzia winien wiedzieć i tak co uczynić, mając przed
sobą niewinnego; nie ma dla Żydów, bo ci już bez ratunku wszelkiego zaślepieni spełnią swe
przeznaczenie.
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
Piłat czuje się dotkniętym tym milczeniem, pokrzywdzonym niejako w swych życzliwych dla
obwinionego uczuciach, więc z nieukrywaną już niechęcią, z obrażonym własnej mocy poczuciem
odzywa się do Jezusa: "Ze mną nie mówisz? Nie wiesz, iż mam moc ukrzyżować Cię, i mam moc
puścić Cię?" Mów-że więc, bym na podstawie Twego oświadczenia powziął postanowienie, bym mógł,
jako chcę rzeczywiście, przeprowadzić Twe puszczenie Cię na wolność.
Tera
z odpowiada Jezus. Przyznaje mu tę moc, choć w sposób Mesjański, tajemniczy, mniej zrozumiały
dla Rzymianina, źródło tej jego mocy wskazuje wyżej, "z góry", i w tej chwili wznosi się ponad tego
mającego moc, ponad mocarza, ponad Swego sędziego, że ten nie może się oprzeć temu wrażeniu, bo na
skutek tych słów teraz jeszcze silniej pragnie Go uwolnić. Odpowiedź Jezusowa brzmi: "Nie miałbyś
żadnej mocy przeciwko Mnie, gdyby ci z góry nie dano. Przeto, który Mię tobie wydał, większy grzech
ma
".
Dla tego, że ty masz przeciw Mnie moc rzeczywistą, moc daną sobie z nieba, z góry, wina twoja,
gdy Mnie wydasz, będzie mniejsza, niżeli tych, którzy Mnie tobie wydali (Kajfasza, Wysokiej Rady), bo
ci nie mają żadnej mocy przeciwko Mnie danej sobie z góry.
To było ostatnie słowo, które padło z ust Jezusowych przed wydaniem ostatecznego wyroku. To słowo
po raz ostatni obudziło w Piłacie głos sumienia, albowiem "odtąd skutkiem tego Piłat starał się, aby Go
puścił". A w jaki sposób "starał się"? Nie wiemy, dosyć, że zaledwie się ukazał Żydom, zaledwie chciał coś przemówić, aż zaraz
powitał go złowrogi krzyk Żydów: "
Jeżeli Tego wypuścisz, nie jesteś przyjaciel Cesarski; każdy bowiem, co się
czyni królem, sprzeciwia się Cesarzowi".
Przywódcy ludu znali doskonale swego przeci
wnika, znali najsłabszą jego stronę, w tę stronę wymierzają teraz cios
stanowczy, zabójczy. Widząc, że "Syn Boży" nie wywiera żadnego skutku, imają się tego drugiego tytułu: "król
Żydowski" – to musi poskutkować. W ziemi Żydowskiej, gdzie panem cesarz, jakże może ktoś drugi przywłaszczać sobie tytuł króla? A
jeżeli starosta temu nie zapobiega, to gdzież jest "przyjaciel
", wierny sługa, na którego cesarz się spuszcza, żeby praw
jego pilnie przestrzegał? Kto się królem czyni, oczywiście sprzeciwia się cesarzowi, jest nieprzyjacielem
cesarza. Oskarżenie jasne, bezwzględne. Piłat widzi w duchu swego cesarza tam w Rzymie, surowego,
okrutnego Tyberiusza. To oskarżenie to przestroga, to groźba wyraźna, gdyby w tej tak ważnej sprawie
nie chciał się okazać "przyjacielem Cesarskim". A taka groźba, groźba ze strony tych zaciętych Żydów, tych
Faryzeuszów i Saduceuszów to rzecz wcale nie błaha, a jeszcze wobec takiego podejrzliwego, takiego
kapryśnego mocarza, jak ten cesarz, a jeszcze w sprawie, w której chodzi o takiego, co się czynił królem
Żydowskim!
Piłat pobity, złamany: o uwolnieniu Niewinnego nie ma już odtąd mowy. W wylękłej wyobraźni
przesuwają mu się straszne obrazy następstw wszystkich, gdyby jeszcze dłużej drażnił i dumę i zajadłość
Wysokiej Rady, najwyższych kapłanów. Widzi ich już w drodze do Rzymu, widzi, jak stawają przed
cesarzem, jak go oskarżają, że taki okrutny u wszystkiego ludu znienawidzony, a co gorsza, cesarzowi
samemu nie dochowuje wiary, bo uwolnił od śmierci buntownika, którego oni na śmierć osądzili. I widzi,
jak on sam musi jechać do Rzymu, stawać przed obliczem cesarskim, tłumaczyć się, a cesarz go tak
niełaskawie, tak chmurnie, tak groźnie przyjmuje – skazuje na wygnanie, jeżeli nie na śmierć. A z nim i
małżonka jego ukochana stracona... I w sercu jego powstaje burza uczuć najróżnorodniejszych – i pycha,
i duma, i wstyd, i boleść, i troska, i utracone szczęście, i szyderstwo – z wszystkich zakątków serca
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
wychodzą te czarne myśli, żądze, uczucia, kotłują, wirują do koła, wichrzą – i odurzają, i dobijają.
Piłat nie sprostał tej zawierusze. Wobec tego huku i wycia nawałności ginie głos sumienia, głos prawa,
obowiązku, sprawiedliwości – Piłat złamany, staje się igraszką losów, igraszką w ręku nieubłaganych
przeciwników.
Czego chce Wysoka Ra
da, czego lud się domaga z taką zaciętością – niech mają!
Piłat zasiada do ogłoszenia wyroku publicznie; "siada na stolicy sądowej, na miejscu, które zowią
Lithostrotos,
a po żydowsku Gabbatha
".
Przed nim, w obliczu najwyższych kapłanów i wszystkiego ludu stoi Jezus, którego sędzia
niejednokrotnie uznał był niewinnym. Przyprowadził Go tu z sali sądowej umyślnie, by się dowiedział o
"
zejściu" swoim.
Bóg-Człowiek, Mesjasz Izraelowy w takim otoczeniu oczekuje Swego wyroku śmierci od Rzymskiego
starosty, od
poganina!
Gdybyśmy w tej chwili mogli czytać w sercach tego zgromadzenia! W tym tłumie są bez wątpienia i
dusze szlachetniejsze, które z zapartym w piersi tchem, z sercem bijącym czekają wyroku. Ale
większość, ale ta tłuszcza wszystka gotowa na każde skinienie swych kapłanów i Faryzeuszów, bezradna,
na ślepo oddana swym przewodnikom, rozjadowiona, ledwie może wytrzymać, łaknie krwi, nasycenia
swych żądz nieludzkich. Na czele tej tłuszczy, pilne dając na nią baczenie, członkowie Wysokiej Rady,
najwyżsi kapłani, starsi ludu, – na twarzach ich widać znaki tego, co w ich wnętrzu wre, kipi – patrzą
ponuro, zuchwale, dumnie, pewni siebie, że wreszcie przemogli tego "Jednego", którego się bali od dawna,
którego tak serdecznie nienawidzili od dawna, i dumnego R
zymianina upokorzyli...
Na Piłata nie ma co spojrzeć: to ofiara własnej nikczemności, strachu, namiętności tylu, które szarpią
jego wnętrzności.
Oczy wszystkich zwrócone na Niego, na "
Męża boleści" w koronie cierniowej na głowie. Ach, ten "Mąż boleści"
w
ie,
co cierpi i co Go czeka, wszakże nie bez przyczyny pocił się krwawym potem tam w ogrodzie
Gethsemani, ale teraz stoi jako zwycięzca, nie jako zwyciężony, tuż przed Swym "zejściem", przed Swym
"chrztem",
którego tak bardzo pożądał. I poza tą męką Swoją, i poza tym krzyżem widzi już "dokonanie"
Swoje, jak w Boskim
"ogniu"
wypróbowan wstaje z grobu chwalebnie, grzech i przeklęctwo za nas wszystkich
zwycięża. I widząc to wszystko, i tęskniąc za tym, wznosi się ponad ciasne teraźniejszości granice, a
chociaż w morzu boleści, męki tonąć się zdaje, czuje się tryumfatorem, jak podwyższon na krzyżu
wszystko do siebie pociąga, wszystkich, co nań wejrzą, wyciągniętymi obejmuje ramiony, przygarnia do
siebie.
Dziś mamy wiekopomny, Wielki Piątek, "dzień przygotowania Paschy", godzina dziewiąta, czyli samo południe:
namiestnik cesarza Rzymskiego ma ogłosić wyrok – jedyny, najdonioślejszy, odkąd świat stoi.
Piłat atoli, jakby i teraz jeszcze sobie nie dowierzał, jakby się chciał jeszcze raz przeświadczyć, czy się
nie myli, wskazując na Jezusa, mówi do Żydów: "Oto król wasz!" Te słowa są jakby ostatnim hołdem ze
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
strony sędziego, oraz ostatnią przestrogą ludu, przypomnieniem mu niedawnych wypadków. Żydowie
rozumieją ten wyrzut, więc jakby urażeni w najboleśniejszej ranie, jakby chcąc gwałtem ten wyrzut i
wyrzut własnego sumienia zagłuszyć, wszyscy jednogłośnie krzyczą: "Strać, strać, ukrzyżuj Go!" Już ani
nań patrzeć nie mogą.
I teraz jeszcze Piłat nie daje za wygraną; z oburzeniem pyta: "Króla waszego ukrzyżuję?"
Ale
najwyżsi
kapłani podrażnieni do żywego, odpowiadają szorstko, stanowczo: "Nie mamy króla, jedno Cesarza!" Lud –
milczał przerażony. Największa wina bogobójstwa, zabicia Mesjasza, nieszczęście Izraela ciąży na –
kapłaństwie. Izrael wyparł się swego króla, swego Mesjasza, wyparł się swego poczucia narodowego,
godności, przedziwnych swych dziejów, stanął po stronie Cesarza, po stronie potęgi światowej,
nieprzyjaciółki Boga i jego. Wysoka Rada wyrzekła się swego Mesjasza w imieniu Izraela, zburzyła
wszystkie
mosty za sobą.
Ale teraz, gdy Wysoka Rada w taki sposób oświadczyła się za cesarzem, i dla Piłata nie ma już innego
wyboru.
Każe przynieść wody, wstaje, umywa sobie ręce przed pospólstwem, w obliczu wszystkich i mówi
uroczyście: "Nie winienem ja krwi tego Sprawiedliwego: wy się patrzcie!" Mając skazać na śmierć tego
obwinionego, którego mimo wszystkich oskarżeń musiał uznać niewinnym, Piłat nie może się opędzić
uczuciu grozy wobec własnego czynu. W głębi serca odzywa się wciąż jakiś głos, że to coś
niegodziwego, wołającego o pomstę, niewinną krew przelewać; z drugiej strony rozpaczliwie broniąc się,
czuje, nie może sobie zataić, że cena uwolnienia zbyt wysoka, bo uwolnienie Jezusa od śmierci może być
okupione jedynie ofiarą własnej osoby, rodziny, szczęścia własnego. Azali obowiązek sięga tak daleko,
do ostatecznych granic? A potem, jest-li to rzeczywiście z politycznego stanowiska roztropnie, jest-li wolno dla
warowania prawa "Jednego
", jednostki oprzeć się woli całego narodu? A potem, ten cesarz taki bezwzględny, azali nie
pociągnie go do surowej odpowiedzialności za taką niemądrą sprawiedliwość, za takie drażnienie do
ostateczności, za taką obrazę narodu tyle wrażliwego, tyle niespokojnego? I tak owo udało się temu
sędziemu w chwili, gdy dla ratowania siebie poświęcał życie Niewinnego, najświętszy swój gwałcił
obowiązek, wmówić w siebie, że w tym razie on jest bez winy wszelkiej, że wszystka wina,
odpowiedzialność wszystka spada na naród. Tej rzekomej swej niewinności daje wyraz, umywając ręce.
Umywa
j
ąc ręce, daje znać, że się brzydzi tą ciężką zbrodnią, że tylko zmuszony wyrok śmierci potwierdza,
że niewinnie przelaną krwią nie chce zmazać swych rąk, swej duszy. "Wy się patrzcie" – czy i wy
moglibyście z równym spokojem umyć ręce wasze, wyznać szczerze, żeście tej krwi niewinni?
"
Wy się patrzcie!" Te słowa z ust Rzymskiego sędziego jak ostry puginał wpijają się w pierwszej chwili
głęboko w serca tego tłumu, Wysokiej Rady i pospólstwa. Oni nie chcą przyznać się do tego, co sędzia
mówi o krwi niewinnej; ale niech się bronią, jak chcą, tam wewnątrz czuć niepokój, gryzie ich robak
jakiś – wciąż a wciąż stawa im na pamięci ona przeczysta, szlachetna postać Tego, który nadłamanej
trzciny nie kruszył, który przeszedł, wszystkim dobrze czyniąc. Widok tego Piłata, umywającego sobie
ręce, w ten sposób protestującego przeciw zbrodni wylania krwi niewinnej, to promień Łaski, ostatni głos
Łaski, odzywający się do tych serc zaślepionych. Przecież Izrael, który z taką zagorzałością trzyma się
swego Mojżesza, wie doskonale, co znaczy to "umywanie rąk", które samże Jahwe przepisał (Deut. 21, 1-9). To umywanie rąk
to jakby wymowne pytanie sędziego, azali ci, co tak zapamiętale wołali: "
Strać, ukrzyżuj Go!" wiedzą, co czynią, czy krzyżując
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
Niewinnego, chcą wziąć na siebie ciężką winę rozlania krwi i tej zbrodni następstwa, pomstę nieuchronną?
Jakaż będzie odpowiedź?
Z przerażeniem słyszymy, jak "wszystek lud" jednogłośnie, bez namysłu woła: "Krew Jego na nas i na syny
nasze!".
Ten szalony okrzyk to nasamprzód wybuch
strasznego gniewu wobec tego jakby umyślnego wahania się, tego
odwłóczenia sprawy ze strony Piłata – dosyć im już tego. Jeżeli o nic więcej mu nie chodzi, jeno o strach
przelania krwi Niewinnego, ha, niechże już puści ostatnie słowo, wyrok ogłosi. Winę? winę oni biorą na
siebie:
"krew Jego na nas i na syny nasze!".
Jest to głos zaślepienia z wybitnym piętnem nieuleczalności, ale i przeklęctwa. Oni mają wypełnić miarę
ojców swych, by na nich, na zabójcach Mesjasza, na tym rodzaju została pomszczoną krew wszystkich
proroków, przelana od początku. Z taką zuchwałością przyzywając na siebie i na syny swoje krew
Mesjasza, w tej chwili rzucają się w otchłań z otwartymi niejako oczyma. Kto nie wie, w jak straszliwy
sposób została ta krew pomszczona, i jak ta pomsta wciąż a wciąż pracuje: "aż do skończenia i końca
będzie trwać spustoszenie"? (Daniel 9, 27). Po zburzeniu Jerozolimy, po rozgromieniu narodu lud
Żydowski jest bez miasta, bez świątyni, bez ofiar, bez kapłana, bez króla – jest zbiegiem i tułaczem po
wszys
tkiej ziemi: "
dom ich pozostał pusty".
Ono rozpaczliwe wołanie: "Krew Jego na nas i na syny nasze!" bezradnemu wciąż jeszcze Piłatowi odejmuje
ostatnią już nadzieję i zniewala do szybkiego ukończenia sprawy: "wydaje im Jezusa, aby był
ukrzyżowan".
Wbrew
swemu przekonaniu, poniekąd wbrew swej woli, przymuszony ogłasza wyrok, oddaje
im do dyspozycji wszystko, co potrzeba, ale sam usuwa się od osobistego udziału. Niech pijani złością
tryumfują aż do końca. Aż do końca! Ależ szaleni ani się domyślają, że ten koniec już dawno, już w
Radzie Bożej przedwiecznej zapisany. Dziś właśnie trzy lata temu, jak Jezus wyrzekł był ono wielkie
słowo: "Rozwalcie ten kościół, a we trzech dniach wystawię go".
Pojutrze ci rzekomi zwycięzcy dzisiejsi zostaną straszliwie obudzeni z swych sennych mar.
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego
Testamentu
. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie [1897],
ss. 653-663.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
Historia biblijna. Ubiczowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_9.htm[2011-04-25 21:34:43]
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Ukrzyżowanie Jezusa
(Ewangelia św. Łukasza, rozdział XXIII, wiersz 26-50; Ewangelia św. Mateusza,
rozdział XXVII, wiersz 31-56; Ewangelia św. Marka, rozdział XV, wiersz 20-42;
Ewangelia św. Jana, rozdział XIX, wiersz 17-31)
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
Wtenczas tedy wydał Go im, żeby był ukrzyżowan. I wzięli Jezusa, i wywiedli.
A gdy Go wiedli, pojmali Szymona, niektórego Cyrenejczyka ze wsi idącego, i
włożyli nań krzyż, aby niósł za Jezusem. I szła za Nim wielka rzesza ludu i
niewiast, które płakały Go i lamentowały. A Jezus obróciwszy się do nich,
rzekł: Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade mną, ale same nad sobą płaczcie,
i nad synami waszymi. Albowiem oto przyjdą dni, w które będą mówić:
Szczęśliwe niepłodne, i żywoty, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły.
Tedy poczną mówić górom: Padnijcie na nas, a pagórkom: Przykryjcie nas.
Albowiem jeśli to na zielonym drzewie czynią, cóż na suchym będzie?
Wiedziono też z Nim i drugich dwu złoczyńców, aby ich stracono. A gdy
przyszli na miejsce, które zowią Trupiej głowy, tam Go ukrzyżowali, i łotrów,
jednego po prawej, a drugiego po lewej stronie. A Jezus mówił: Ojcze, odpuść
im, bo nie wiedzą, co czynią. A rozdzieliwszy szaty Jego, rzucili losy. I stał lud
patrząc, a naśmiewali się z Niego przełożeni z nimi, mówiąc: Inne wybawiał,
niechże się Sam wybawi, jeśli ten jest Chrystus Boży wybrany. Naigrawali Go
też i żołnierze przychodząc, a ocet Mu podając, i mówiąc: Jeśliś Ty jest Król
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
Żydowski, wybawże się Sam. Był też nad Nim napis, napisany greckimi,
łacińskimi i żydowskimi literami: Ten jest Król Żydowski. Mówili tedy
Piłatowi najwyżsi kapłani żydowscy: Nie pisz: król Żydowski, ale, iż On
powiadał: Jestem król Żydowski. Odpowiedział Piłat: Com napisał, napisałem.
Żołnierze tedy, gdy Go ukrzyżowali, wzięli szaty Jego (i uczynili cztery części,
każdemu żołnierzowi część) i suknię. A była suknia nie szyta, od wierzchu cało
dziana. Mówili tedy jeden do drugiego: Nie krajmy jej, ale rz
u
ćmy o nią losy,
czyja ma być. Iżby się Pismo wypełniło mówiące: Podzielili sobie szaty Moje,
a o suknię Moją rzucili los. A żołnierze to uczynili. A jeden z tych, którzy
wisieli, łotrów bluźnił Go, mówiąc: Jeśliś Ty jest Chrystus, wybawże sam
Siebie i nas
.
A odpowiedziawszy drugi, fukał go, mówiąc: Ani ty się Boga nie
boisz, gdyżeś tejże kaźni podległ? A my sprawiedliwie, bo godną zapłatę za
uczynki odnosimy; lecz Ten nic złego nie uczynił. I mówił do Jezusa: Panie,
pomnij na mnie, gdy przyjdziesz do króle
s
twa Twego. A Jezus mu rzekł:
Zaprawdę mówię tobie: Dziś ze Mną będziesz w raju. I stały podle krzyża
Jezusowego, Matka Jego, i siostra Matki Jego, Maria Kleofasowa, i Maria
Magdalena. Gdy tedy ujrzał Jezus Matkę i ucznia, którego miłował, stojącego,
rzekł Matce Swojej: Niewiasto, oto syn twój. Potem rzekł uczniowi: Oto matka
twoja. I od onej godziny wziął Ją uczeń pod swą pieczę. A było jakoby o
szóstej godzinie. I stały się ciemności po wszystkiej ziemi aż do dziewiątej
godziny. I zaćmiło się słońce, a zasłona kościelna rozdarła się napoły. Potem
wiedząc Jezus, iż się już wszystko wykonało, aby się wykonało Pismo, rzekł:
Pragnę. Było tedy naczynie postawione octu pełne. A oni gąbkę pełną octu,
obłożywszy hyzopem, podali do ust Jego. Jezus tedy, gdy wziął ocet, rzekł:
Wykonało się. A Jezus zawoławszy głosem wielkim, rzekł: Ojcze, w ręce Twe
polecam ducha Mojego. A to rzekłszy, skonał. A widząc rotmistrz, co się
działo, chwalił Boga, mówiąc: Prawdziwie ten człowiek był sprawiedliwy. I
wszystka rzesza tych,
którzy wspólnie byli przy tym widoku, i widzieli, co się
działo, wracali się, bijąc piersi swoje. A wszyscy Jego znajomi z daleka stali, i
niewiasty, które były za Nim przyszły z Galilei, na to patrząc.
Wykład
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
Grzech jest obrazą, której miarą świętość i majestat Pana Boga, to znaczy, obrazą bez miary,
nieskończoną; więc tylko zadośćuczynienie bez miary zdolne było zrównoważyć winę. I znowu: ze
strony rodzaju ludzkiego grzech jest jakoby ogromnym oceanem, którego głębię dzień każdy powiększa i
brzegi r
o
zszerza, jest straszliwą skarbnicą nieprawości niemal nieskończonych dla swej rozmaitości i
liczby; więc dla dania zań zupełnego okupu potrzeba było, by wszystka boleść, wszystka gorzkość,
wszystka okropność skupiła się na upatrzonej ofierze – dla zgładzenia grzechów świata.
Od czterech tysięcy lat sprawiedliwość Boska czekała na tę Ofiarę i na tę godzinę.
"Co ty widzisz?"
Tak odzywały się od czasu do czasu do proroków głosy tajemnicze.
"
Sprawiedliwość (rózgę) czującą ja widzę". (Jerem. 1, 11).
Rodzaj
ludzki, który przeczuwał tajemnicę pomsty wiszącej nad głową swoją, czarnej, groźnej, pytał się
znowu swych Widzących: "Stróżu, co z nocy? Stróżu, co z nocy?" (Izaj. 21, 11). Odpowiedzi były
pomieszane, niejasne: czuć w nich trwogę i przerażenie (Izaj. 21, 12).
Tymczasem Sprawiedliwość zapowiadała: "Oto ja na cię, Jeruzalem, a Ja sam uczynię w pośrodku ciebie
sądy przed oczyma narodów. Uczynię w tobie, czegom nie uczynił, i którym rzeczom podobnych czynić
nie będę więcej, dla wszech obrzydłości twoich... Połamię, a nie przepuści oko moje, a nie zlituje się...
Dobędę miecza mego... I wykonam zapalczywość moją i uspokoję rozgniewanie moje, a ucieszę się, i
doznają, że ja Pan mówiłem w żarliwości mojej, gdy wykonam rozgniewanie moje w nich. I dam cię na
spustoszenie i na hańbę narodom. I będziesz hańbą i bluźnieniem, przykładem i zdumieniem między
narodami, które są około ciebie. I puszczę na was zwierzęta złe aż do wytracenia; a powietrze i krew
przechodzić będą przez cię, i miecz przywiodę na cię. Ja Pan mówiłem" (Ezech. 5).
I jakby dla uspokojenia swej niecierpliwości ta sama Sprawiedliwość nie przestała się srożyć, grozić,
pogrzmiewać. Rodzaj ludzki wystraszony składał jej wciąż ofiary krwi i modłów bezskutecznych. Izrael
wiedział, że pogróżki Pańskie usprawiedliwiają się, a sądy jego zwyciężają (Psalm 50, 6). Izrael dzień w
dzień bił bydlęta na ofiarę, ale Sprawiedliwość śmiała się z tych całopaleń: "Izali będę jadł mięso
wołowe, albo krew kozłową będę pił?" (Psalm 49, 13).
Wreszcie nadszedł on dzień, dzień Pański, dzień pomsty, dzień obłoku, dzień ciemności i mroku, dzień
Wielkopiątkowy.
Bóg-Człowiek, Baranek Boży, który w Radzie przedwiecznej był rzekł: "Oto idę!" pójdzie dziś na ofiarę,
wstąpi na ołtarz krzyża, da się zabić, zmiażdżyć, da zadośćuczynienie straszliwej Sprawiedliwości.
Ofiara gotowa, czeka. Piłat ogłosił wyrok: Ibis ad crucem – pójdziesz na krzyż!
Dziwna rzecz: prawo Rzymskie nie mogło na Jezusa wymierzyć okropniejszej kary nad karę śmierci
krzyżowej. Ale ten właśnie rodzaj śmierci zapewniał Jezusowi przytomność umysłu i wolność słowa do
samego ostatku. Z krzyża, jak gdyby z krwawej kazalnicy, będzie przemawiał; na krzyżu, jako na ołtarzu
swym, wyznaczy sobie sam chwilę, w której ducha swego odda w ręce Ojca. Tego wszystkiego nie
byłoby, gdyby był inaczej umierał; ale tak, krzyż stał się znakiem, chorągwią Chrystusa i
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
chrześcijaństwa.
Piłat wydaje rozkazy, by niezwłocznie wykonano wyrok. Wszystko zresztą przygotowane: przezorny
Rzymianin miał zawsze na pogotowiu szubienice, postrach złoczyńców. Miał gotową i "winę", to jest
tytuł, tabliczkę, na której wypisane było wielkimi głoski przestępstwo skazańca, wreszcie naczynie z
octem, gąbkę i trzcinę, celem podania napoju spragnionemu skazańcowi.
Pod wodzą setnika żołnierze przystępują do Jezusa: zdejmują "purpurę", ten płaszcz szkarłatny, kładą
nań własne odzienie, przynoszą krzyż, z dębowego drzewa: Jezus bierze go; i nie czekając, Sam go sobie
kładzie na ramiona; to znaczą słowa Janowe: "niosąc krzyż Sobie". Razem z Jezusem mają być straceni dwaj
"
łotrowie".
Orszak pogrzebowy już uszykowany: na czele setnik na koniu, za nim żołnierz, który na włóczni poniesie
"
tytuł"; tuż za nim Jezus w pośrodku dwu żołnierzy, na ostatku dwaj łotrowie z "tytułem" na szyi,
otoczeni strażą. Trąba daje znak (classicum), pochód rusza z miejsca, posuwa się w kierunku na wschód poza
miasto. Prawy Izaak niesie na ramionach krzyż – drzewo, na którym będzie ofiarowan. Podniesionego ku
uderzeniu ramienia Ojca nie powstrzyma żadna ręka, ziemia nie da innej zamiast Niego ofiary.
Krzyż ciąży nad wyraz na ramionach. Jezus potyka się raz po raz, upada. Nie spuszczajmy z oka sceny w
Ogrójcu, sceny pojmania, osądzenia, ubiczowania, to wszystko wyczerpało siły człowieczej natury. Jeżeli
nie dadzą wytchnąć, odpocząć, kto wie, czy stanie żyw na placu stracenia. Tym razem żołnierz nie znęca
się, nie popycha, nie pogania pięścią, drzewcem włóczni: rozbraja ich święty spokój i Boski majestat
rozlany na obliczu omdlewającego Jezusa. Orszak zatrzymuje się na chwilę. Wtem jakby przypadkiem
wchodzi bramą pośpiesznie jakiś człowiek; żołnierze zatrzymują go, i nie pytając, chce czy nie chce,
kładą nań krzyż Jezusowy, "aby niósł krzyż Jego" może tylko w razie omdlenia, może też aż na samo
miejsce. Człowiek ten zwał się Szymon Cyrenejczyk, bo pochodził z miasta Cyreny. Był niewątpliwie
poganinem. Za tę małą przysługę dostąpił łaski wiary, wraz z żoną i dwoma synami, Aleksandrem i
Rufusem, przyjął chrzest. Imiona ich ze czcią wspominają Dzieje Apostolskie. Ojcowie Kościoła pytają
się, dlaczego Jezus dozwolił komu innemu nieść krzyż Swój. Czyż nie mógł uczynić cudu, lub prosić
Ojca o pomoc Aniołów? "Mógł zaiste!" – odpowiada św. Ambroży – "ale Aniołów nie chciał przyjąć do
posługi, gdyż krzyż nie dla Aniołów był przeznaczony, a cudu nie uczynił, albowiem krzyż nie był dla
niego samego wyłącznie: krzyż był dla niego i dla wszystkich ludzi, więc miał go dźwigać wraz z ludźmi,
a ludzie wraz z nim
".
Była mniej więcej godzina jedenasta przed południem. Ruch w mieście, na rynkach, na ulicach ogromny.
Wieść o straceniu Jezusa z Nazaret i dwu łotrów z Nim leci z ust do ust, kto żyw, wybiega z domu,
przyjrzeć się niezwykłemu widowisku. Nie brakło i niewiast. Nic to, że ścisk wielki aż do uduszenia, że
je może spotkać niejedna zniewaga, niewiasty Jerozolimskie cisną się tłumnie, chcą być jak najbliżej
Jezusa, a ujrzawszy Go, tego proroka, którego może widziały raz po raz w kościele, tak sponiewieranego,
idącego na śmierć okrutną, wbrew zakazowi Faryzeuszów, by nad skazańcem nie zawodzić żalów,
poczynają Go opłakiwać i lamentować. Od chwili wybuchu straszliwej zawieruchy, której ofiarą padł
Jezus, ten płacz i lament niewiast to pierwszy głos współczucia, przyjaźni; aż dotąd uszu Jego dochodziły
same tylko przekleństwa, same bluźnierstwa. Jezus przerywa wreszcie milczenie, a długie to milczenie
było, gdyż od ostatniej rozmowy z Piłatem ani jednym nie odezwał się słowem. Zwraca się do niewiast
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
lamentujących, mówi: "Córki Jerozolimskie, nie płaczcie nade mną, ale same nad sobą płaczcie, i nad
synami waszymi
".
On cierpi niewinnie, boleści Jego, choć takie straszne, skończą się niebawem, a potem
weźmie swą wspaniałą zapłatę; raczej więc płakać mają nad nieprzyjaciółmi Jego, bo oni nie ujdą gniewu
Bożego. I mają płakać same nad sobą, bo ta zbrodnia, jakiej się na nim dopuszczają, to zbrodnia całego
narodu, za którą przyjdzie odpokutować winnym i niewinnym, niewiastom i dzieciom, wszystkim,
wszystkim bez wyjątku. Jezus rozumie i uznaje te łzy współczucia, ale przed oczyma jego stawa obraz
tego
,
co nad ich głowami zawisło jako straszne, niecofnięte przeznaczenie, coś tak strasznego, że
wszystko inne z tym porównane nie warte łez. "Albowiem oto przyjdą dni, w które będą mówić:
Szczęśliwe niepłodne, i żywoty, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Tedy poczną mówić
górom: Padnijcie na nas, a pagórkom: Pokryjcie nas!
"
Jak one, nad Matką Jego płacząc i lamentując,
mówią: "O nieszczęśliwa Matka, która musiała się tego doczekać", tak wówczas wołać będą biada!
matkom wszystkim, a szczęśliwymi zwać niepłodne. Przyjdą bowiem dni, gdy dzieci, które największym
są na ziemi błogosławieństwem, poczną uważać za przekleństwo, a przedwczesną śmierć, największe na
ziemi nieszczęście, za wypadek godny zazdrości; przyjdą dni, gdy jako zbawcy będą śmierci przyzywać.
"
Albowiem, jeśli na zielonym drzewie czynią, cóż na suchym będzie?" Nawet i wśród najsroższej pożogi
wojennej oszczędza się drzewa zielone, owocowe, sady, lasy, a jeżeli i te ścinają, to łatwo się domyślić,
co się z suchym stanie drzewem. Jeżeli On, Sprawiedliwy, tak ciężkiego doznaje na sobie gniewu Bożego
za to, iż cudzą winę wziął na siebie, cóż czeka lud Żydowski, to drzewo niepłodne, gdy je piorun pomsty
z Nieba roztrzaska! I u szczytu tryumfu i w chwili najgłębszego poniżenia to jedno tylko zaprząta Jezusa:
sądy Boże nad miastem i nad narodem niecofnięte. Tak umiłował Swoich do końca!
Słowa rzeczone do niewiast przypominają żywo słowa proroka Ozeasza (IX, 14 – X, 8), który zapowiadał
straszne pokaranie Izraela za bałwochwalstwo. Tego karania dokonał wówczas Asyryjczyk, teraz
Rzymianie nierównie okrutniej pomszczą się za to bogobójstwo na ludzie, który odrzuca Mesjasza i aż
do końca chce pozostać drzewem uschłym, przeklętym. Już przed pięciu dniami, gdy wychodził z miasta,
Jezus w podob
n
y odzywał się sposób; powtarza to po raz ostatni, idąc na Golgotę, po raz ostatni
przestrzega miasto tak umiłowane, a tak niewdzięczne.
Tradycja
przechowała dwa godne pamięci spotkania w tej Drodze Bolesnej, Krzyżowej (Via dolorosa), choć o tym milczy
Ewangelia. Niewiasta, imieniem Weronika czy Berenika, wzruszona litością na widok Jezusa, przeciska się przez tłum,
podaje Jezusowi zasłonę, chustę do otarcia twarzy z krwi, potu i błota. Mała to przysługa, ale w tej chwili nic więcej
uczynić nie mogła. Tę przysługę czyni szlachetnie, wielkodusznie, mężnie, z całego serca. Jezus wziął chustę, obtarł
Sobie twarz i oddał niewieście chustę, na której znalazła odbitą twarz Jezusową.
Drugie spotkanie było z Matką. Matka Jezusowa od samego początku brała udział w Męce Syna. W czasie pochodu na
Drodze Krzyżowej zdołała przynajmniej zamienić spojrzenie z Synem, przesłać Mu przez gęstą ciżbę znak miłości,
współczucia, politowania i pociechy. Trudno opisać boleść tych dwu serc w tej właśnie chwili. Wszakże nic nie może
się równać z miłością i pragnieniem Matki współcierpienia z Synem. Ten miecz boleści przepowiedziany przez
Symeona przeszywał już teraz Jej serce; pójdzie aż na Kalwarię, stanie u stóp krzyża, bo jak Ewa, stojąc pod drzewem
rajskim, zachęcała Adama, by pożywał zakazanego owocu, tak było potrzeba, by Maryja stała pod drzewem krzyża, na
którym nowy Adam miał umrzeć za zbrodnię pierwszego rodzica.
"
I przywiedli Go na miejsce Golgota, co się wykłada: miejsce trupiej głowy". Winowajców tracono w
pobliżu miast, przy drogach publicznych, na wzgórzach dla rzucenia postrachu.
Przed zachodnią bramą stolicy tuż przy trakcie wznosiło się wzgórze skaliste, nagie, stąd
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
prawdopodobnie nazwa trupiej głowy, czaszki trupiej. U podnóża ciągnął się ogród Józefa z Arymatei,
który też tutaj miał przysposobiony dla siebie grób. Odległość z zamku Antonia aż do Golgoty wynosiła
około tysiąc kroków.
Pochód stanął na pagórku. Żołnierze jedni kopią doły dla wpuszczenia krzyżów, drudzy zbijają belki,
inni poczynają biczować dwu łotrów: Jezus już wycierpiał tę kaźń w domu Piłata. Zdzierają szaty z
Jezusa, przyschłe do ran, które się na nowo krwawią, to nowe poniekąd biczowanie; obnażają Go
zupełnie, pozostawiając tylko osłonę na biodrach. Co za boleść to obnażenie dla najczystszego serca
Jezusowego!
Było w zwyczaju, że znakomitsze a litościwe niewiasty skazańcom przed ukrzyżowaniem dawały pić
mocne wino, zaprawione mirrą, ostrymi korzeniami, celem odurzenia, znieczulenia. Jezus "skosztował"
nieco tego napoju, nie wypił go. Dla innych napój ten był może dobrodziejstwem, dla Syna Bożego
zniewagą. Zniewagę przyjął, "skosztował żółci", gorzkiego napoju, by się wypełniło Pismo: "Dali żółć na
pokarm mój, a w pragnieniu moim napawali mnie octem
" (Psalm 69, 22). Nie wypił, bo chciał z całą
świadomością cierpieć i umierać. Żołnierze utworzyli koło, odcinając przystęp tłumowi, egzekucja zaraz
nastąpi, krzyże już gotowe. Na widok tego czy nie zadrżało serce Jezusowe, cała natura?
W dwojaki sposób odbywało się krzyżowanie: albo wciągano powrozami na krzyż już postawiony,
umocowany w dole, albo wpierw przybijano do krzyża, a potem podnoszono krzyż wraz z wisielcem.
Zdaje się, że w ostatni sposób ukrzyżowano Jezusa. Oto leży na ziemi krzyż, cichy Izaak kładzie się
dobrowolnie na to drzewo,
j
ak niegdyś syn Abrahamów na stos całopalenia. Jakiż On piękny w tym
zeszpeceniu, jaki wspaniały w tym zesromoceniu – Bóg na krzyżu z okiem wzniesionym ku Niebu!
Oprawcy przywiązują Go do belki, jeden klęka na piersi, drugi na prawym ramieniu, trzeci chwyta prawą
rękę, przykłada do dłoni gruby, trzykanciaty gwóźdź i potężnym uderzeniem młota przebija rękę,
druzgoce więzy i żyły i nerwy i kosteczki. Czuć, widać, jak drżą wszystkie członki ciała, krew tryska
bystrym promieniem, pryska do koła, palce krzywią się kurczowo, chwytają gwóźdź, wypręża się ramię,
pierś podnosi, pękają muszkuły. Toż dzieje się i z drugą ręką. A teraz nogi! Nogi ściągnęły się, więc je
prostują, wyciągają – gwóźdź wielki, połamawszy kości, przebódł już obie złożone, trafił w otwór
wy
w
iercony w drzewie, i oto Jezus – przybity już do krzyża, rozpięty na krzyżu!... Wszystkie nerwy
grają, drżą w szalonym bólu, twarz pokrywa się trupią bladością, krwią spryskana; i cieką łzy, i słychać
westchnienia, jęczenie ciche, z ust sączy się krew, sączy się z ran wszystkich na nowo otwartych,
rozdartych.
Ponad głową przymocowano teraz "tytuł", tablicę, na której Piłat kazał wypisać w trzech językach,
żydowskim, greckim i łacińskim:
Jezus Nazareński, Król Żydowski.
(J. N. R. J.)
Mimo woli poświadcza godność Jezusa. Ten tytuł nad głową to jakby korona królewska, którą Ojciec
niebieski wkłada na głowę Synowi, aby Go uwielbić, i teraz, gdy krewkość człowieczeństwa na drzewie
krzyża boleje i kona. Napis w trzech językach świadczy, że królowanie Jezusowe wszystek świat
obejmuje. Być może, że dopiero teraz Faryzeuszowie, lud, i najwyżsi kapłani spostrzegli ten napis. Od
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
razu domyślili się, jaka w tym dla nich zniewaga, kiedyć ten napis poświadcza, że oni sami, że naród
wszystek króla swego wydał w ręce nieprzyjaciół, tego króla ukrzyżował. Co prędzej więc ślą do Piłata
posłów z prośbą, by napis zmienił, dał inny. Piłat ustąpił już tylokrotnie, czemuż by i teraz nie miał
przychylić się do ich życzenia, do prośby, przecież o niewielką rzecz chodzi. Co uczyni starosta
Rzymski? Daje odpowiedź, na jaką wcale nie byli przygotowani, odpowiedź krótką, dumną, szorstką:
"
Com napisał, napisałem (Quod scripsi, scripsi)". Św. Augustyn widzi w tym zrządzenie Boże, i mówi: "Cóż
to mówią najwyżsi kapłani: Nie pisz: Król Żydowski, ale iż On powiadał: Jestem Król Żydowski. Co to
mówicie, szaleni? Czemuż opieracie się temu, czego żadną miarą nie możecie odmienić? Bo czyż może
dla tego nie będzie to prawdą, iż Jezus powiedział: Jestem król Żydów? Jeżeli nie może być zmazane, co
Piłat napisał, jakże może być zgładzone, co Prawda wyrzekła? A czy Jezus Żydów tylko jest królem, nie i
pogan? O tak, i pogan... Chrystus jest królem Żydów, lecz Żydów przez obrzezanie serca, z ducha, nie z
litery, co należą do Jeruzalem, naszej wolnej matki w Niebie, co synami są Sary według ducha. Dlatego
Piłat napisał, co napisał, bo Pan powiedział, co powiedział".
Razem z Jezusem ukrzyżowano, przybito do krzyża dwu łotrów: "tedy są ukrzyżowani z Nim dwaj
łotrowie, jeden po prawicy, a drugi po lewicy
".
Podniesienie i umocowanie krzyża pociągało za sobą nowe boleści, ciało opuszczało się na dół, rany się
otwierały, świeża krew się polała.
Krzyż stanął, stoi mocno: piekło zawyło pieśń tryumfu, zawyły tłumy ludu, oblegające pagórek dokoła,
zawyli i najwyżsi kapłani. Chwila to przecie ich zwycięstwa, to zwycięstwo głoszą okrzykami wesela.
Ale co się działo w sercu Matki Jezusowej, w sercach Apostołów, uczniów, którzy stali z daleka!
Stanął krzyż na górze Golgota i po raz pierwszy spojrzał na okrąg ziemi jako tajemniczy znak sprawiedliwości,
ale i
miłosierdzia
Bożego. Oto na krzyżu wisi Jezus, zawieszon między niebem a ziemią, w obliczu miasta, jako złoczyńca odtrącon od
ludu swego, w pośrodku dwu łotrów jakoby herszt ich, największy ze złoczyńców, obraz niewypowiedzianego poniżenia, sromoty, mąk i
boleści. Głowa pochylona pod ciężarem cierniowej korony, krew ścieka do oczu, do ust, piersi wyprężone, lędźwie skurczone, z ran rąk i
nóg spływa krew po drzewie, spada kroplami na ziemię. "Oto wzgardzony
i najpodlejszy z mężów, Mąż boleści, jakoby
trędowaty, od Boga ubity i uniżony. Ale ofiarowan jest, iż Sam chciał. Wycięt jest z ziemi żyjących" (Izajasz
53). Krzyż ten to straszliwe objawienie sprawiedliwości, lecz również i miłosierdzia Bożego. Teraz zasadzone już prawe drzewo
żywota, rumieni się na nim owoc, co wszystkim ludziom daje życie, potoki łask spływają na ziemię, by zmyć klątwę grzechów jej, by ją w
ziemię Rajską odmienić. Krom tego znaku nie ma zbawienia. Ten krzyż to wielki znak, wielka Boża
chorągiew, do której zbiegać
się będą narodowie (Izajasz 11, 10). Na krzyżu rozpięty Jezus odwrócon od miasta, zwrócon twarzą ku
Zachodowi, jakoby się gotował na wielką wyprawę ku podbiciu narodów, nie mieczem, lecz krzyżem, nie
ku zatraceniu, lecz ku z
bawieniu. Albowiem napisano jest: "
Gdy położy za grzech duszę swoją, ujrzy nasienie
długowieczne, a wola Pańska w ręce jego powiedzie się. Za to, że pracowała dusza jego, ujrzy i nasyci
się. Oddzielę mu bardzo wielu, a korzyści mocarzów dzielić będzie, ponieważ wydał na śmierć duszę
swoją, a ze złośnikami on jest policzon" (Izajasz 53, 10).
Rada Wysoka niczego tyle nie pragnęła, jak żeby Jezus był skazan na krzyż, aby był ukrzyżowan.
Osiągnęli cel swój, ale w tym spełniła się rada Boża. Śmierć krzyżowa dawała największe, jakie tylko
może się pomyśleć, zadośćuczynienie za grzechy nasze. O tego rodzaju śmierci mówił ten wąż miedziany
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
na puszczy, mówili Prorocy (Psalmy). Ta śmierć najboleśniejsza, najsromotniejsza, kiedy przyznawał to i
Rzymianin, który ją wymyślił, jedyny rodzaj śmierci obłożon przeklęctwem, jak mówi Apostoł:
"
Chrystus nas wykupił od przeklęctwa zakonu, stawszy się za nas przeklęctwem, albowiem napisano jest:
Przeklęty każdy, kto wisi na drzewie" (Gal. 3, 13). "Skoro Jezus" – mówi św. Atanazy – "przyszedł wziąć na
siebie nasze przeklęctwo, jakże mógł inaczej, jeno dobrowolnie biorąc śmierć, na której zawisło
przeklęctwo".
Jedynie śmierć na krzyżu czyniła możliwym okazanie miłości aż do ostatka. Na krzyżu życie swoje,
jakby kropla po krwi sącząc, mógł do samego końca mówić słowa pociechy i żywota, mógł we
wszystkiej wielkości okazać świętość swoją, cierpliwość, cichość, miłość, podobien do słońca, które
zapadając w morzu, wielkie rzuca brzaski promieni i światła. Krzyż postawion na Kalwarii przypomina
ono drzewo wiadomości w Raju. Owoc onego drzewa przyniósł nam śmierć, owoc drzewa na Kalwarii
przyniósł żywot. Przez drzewo miał być zwyciężon, który zwyciężył przez drzewo. Jezus chciał być
rozpiętym na krzyżu, by z wszystkich stron świata ludzi do siebie zgromadzić, aby wszyscy byli jedno w
Boskim sercu Jego. "
Przypatrz się" – mówi prześlicznie św. Augustyn – "ranom Chrystusowym, krwi
Odkupiciela. Głowa pochylona jakby do pocałowania; serce otwarte, bo chce kochać; ręce wyciągnięte,
bo chcą objąć, ciało całe oddane dla zbawienia. Jezus zawieszon na krzyżu między niebem a ziemią, to
prawa drabina Jakubowa, rany Jego to szczeble, po nich wstępują modlitwy do nieba, a zstępują
Aniołowie, przynosząc wysłuchanie". "Kłaniam się Tobie, o Jezu rozpięty na krzyżu" – modli się jeden Święty –
"bo nie drżysz i nie smucisz się, lecz tryumfujesz z wyciągniętymi nad Amalekiem rękami, i z wysokości błogosławisz ludowi Swemu, – między
niebem a ziemią, onym tam w górze ukazując chorągiew zwycięskiej walki, tym na dole stawiając drabinę do Nieba".
Prawdopodobnie już w czasie przybijania do krzyża, ale może też teraz dopiero po podniesieniu krzyża,
Jezus wyrzekł pierwsze słowo: "Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią!" Najpierwsze z siedmiu
słów, wygłoszonych z katedry krzyża, to słowo prośby, modlitwy. W tych, co Go mordują, Jezus widzi
ludzi, grzeszników, za których umiera, więc krew Swoją wraz z modlitwą arcykapłańską ofiaruje za tych,
którzy w tej chwili najwięcej jej potrzebują. W chwili najsroższej boleści, w chwili, gdy oprawcy
najcięższej dopuszczają się względem niego nieprawości, w chwili największego zagniewania ze strony
Ojca, Jezus modli się, jak było przepowiedziane: "On grzechy mnogich odniósł, a za przestępcę się
modlił" (Izajasz 53, 12), i jak Sam był nauczał: "Módlcie się za tych, którzy was prześladują". Modli się w
chwili, gdy modlitwa Jego najpotrzebniejsza i najskuteczniejsza. Najpotrzebniejsza: teraz spełniała się
przypowieść o niepłodnym drzewie figowym. Gdy Żydzi wołali: "Krew Jego na nas i na syny nasze!" Ojciec
wołał: Wytnij to drzewo! Otóż Jezus wstawia się teraz za tym drzewem: Odpuść im, i ta prośba została
bez wątpienia wysłuchana. Bóg dał czas łaski, i w tym czasie łaski niejeden znalazł dla siebie zbawienie.
"
Albowiem nie wiedzą, co czynią". Tak powie później i Piotr i Paweł do ludu, że z niewiadomości
ukrzyżowali Jezusa (Dzieje Apost. 3, 17; I do Korynt. 2, 8). U ludu pospolitego ta niewiadomość
pochodzi z grzesznej obojętności, u Faryzeuszów i starszych ludu z pychy aż do zaślepienia. Miłości ta
pobudka wystarcza, by się wstawiać, by prosić. Jak oliwa i winna jagoda i balsam puszczają sok i słodką
wonność, zgniecione, starte, tak straszliwa złość nieprzyjaciół i krwawe boleści z serca Jezusowego
wyciskają tę przesłodką modlitwę, to zaklęcie w imię posłuszeństwa Syna ku Ojcu, w imię tylu mąk i
tylu ran, i w imię miłości Ojcowskiej. I zostawił nam przykład: którzy ducha Chrystusowego są, czynić
będą jak On wobec jakichkolwiek nieprzyjaciół.
Po dokonaniu krwawego dzieła żołnierze dzielą się szatami Jezusowymi. Przysługuje im prawo do tego.
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
Jezus miał na Sobie szaty odświętne, bo przyszedł do miasta na Święto Paschy. Żywot Jego ubogi był,
ale nie chciał umierać jak żebrak, lecz jak Mesjasz i Król, ubóstwo nie wyklucza bynajmniej przystojnej
odzieży. Prócz szaty spodniej, płaszcza, pasa i sandałów Jezus nosił jeszcze suknię wierzchnią, która była
nie szyta, lecz całodziana. Każdy z czterech żołnierzy wziął jedną z tamtych szat, która nań losem
przypadła; o suknię całodzianą, by jej nie krajać, osobno rzucali losy. Wypełniło się Pismo: "Podzielili
sobie szaty moje, a o suknię moją rzucili los" (Psalm 21, 19.) Jezus ogołocony z wszystkiego, nawet z
szaty ostatniej, będzie umierał nagi. We wszystkim stawszy się podobnym nam, krom grzechu, nie
potrzebuje się wstydzić Swej nagości. Adam był nagi, dopiero po grzechu jest przyodzian. Drugi Adam,
Jezus, dopiero na krzyżu składa szaty z Siebie. Dla Adama odzienie było znakiem grzechu i śmierci; taki
znak nie przystawał Temu, który zwyciężał grzech i śmierć.
W całodzianej sukience Jezusowej Ojcowie św. widzą figurę jedności Kościoła; z tylu części się składa, a wszystkie
węzeł miłości spaja w jedno ciało.
Pagórek Kalwaryjski leży tuż przy publicznym trakcie wiodącym do Joppy i Cezarei. Kto jeno drogą
przechodzi, stawa, spogląda na Jezusa rozpiętego na krzyżu, potrząsa głową, i – szydzi, naigrawa się,
bluźni do syta: "Hej, co rozwalasz kościół Boży, a za trzy dni go zasię budujesz, zachowaj Sam Siebie,
jeśliś Syn Boży, zstąp z krzyża!" Naigrawają się i kapłani, nawet najwyżsi kapłani i starsi ludu: "Inszych
zachował, Sam Siebie zachować nie może. Jeśli jest król Izraelski, niech teraz zstąpi z krzyża, a
uwierzymy Jemu. Dufał w Bogu: niech Go teraz wybawi, jeśli chce, bo powiedział, że jest Synem
Bożym". Najwyżsi kapłani i przełożeni natrząsają się z pańska, na oko z miną obojętną, nie zwracają się
wprost do Jezusa, jak pospolity Żydowin, boby to ubliżało godności, ale mówią o Nim, jako o trzeciej
osobie. Czuć najpierw w ich słowie zadowolenie, że się wszystko tak szczęśliwie udało – wszakże ten
wisielec sam siebie zachować, ratować nie potrafi. Teraz pokazało się, że wszystkie cuda, które czynił,
czynił przez Beelzebuba... Piłat tu napisał, że On król Żydowski, ha, jeśli On król Izraelski, niech zstąpi
teraz,
wpierw, nim będzie za późno, a uwierzymy weń... I przychodzi im na pamięć Psalm 21, w którym
mowa o opuszczonym, cierpiącym, któremu przebito ręce i nogi, który się stał pośmiewiskiem
pospólstwa, którego obtoczyły psy i rozwścieczone byki. Pewnie ten Jezus do Siebie odnosi to wszystko,
dufa w Bogu; ot, dobrze, niech Go teraz wybawi, jeżeli Bóg ma w Nim upodobanie, a że ma, trudno
wątpić, skoro On tyle razy zwał się Synem Bożym, Onym, w którym Sobie Bóg upodobał. Ależ o to się
wszystk
o zahacza:
Jeżelić tak jest, jak On powiadał, a my Mu nie wierzym. Nie koniec na tych szyderstwach: zewsząd lecą kamienie
obelgi. Naigrawają się nawet żołnierze, bo i czemuż by nie ubawić się na koszt Żydowina, a do tego jeszcze Króla
Żydowskiego?
Więc mówią: "Jeśliś Ty jest Król Żydowski, wybawże się Sam".
Jezus milczy.
Razem z Jezusem byli ukrzyżowani dwaj łotrowie, obaj Żydzi. Prawdopodobnie należeli do szajki
rozbójników, schwytani poszli na szubienicę. Jeden z nich przyznaje wyraźnie, że zasłużył na karę
śmierci.
Dla skazanego na śmierć dwa tylko pozostają uczucia: albo zaciętość, albo skrucha i żal; zaciętość
przeciw społeczności ludzkiej, żal za grzechy. Jedno i drugie widzimy u tych łotrów. Jeden z nich całą
swą złość i zaciętość zdaje się chcieć wywrzeć na Jezusie, do którego odzywa się szyderczo: "Jeśliś Ty
jest Chrystus, wybawże Sam Siebie i nas". Udaje, jakoby wierzył, iż to Mesjasz z wszystkimi oznakami
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
godności i potęgi Mesjaszowej: w tym zawarte jest szyderstwo i bluźnierstwo. Drugi "sfukał go", winę
swą wyznał, prosi o łaskę. "Ani ty się Boga nie boisz, gdyżeś tejże kaźni podległ? A my sprawiedliwie,
bo godną zapłatę za uczynki odnosimy, lecz Ten nic złego nie uczynił". W tych słowach zawarte trzy
główne warunki prawej pokuty: wyrzeczenie się złego, grzechu, wyznanie winy, pragnienie pojednania
się z Bogiem. Brzydzenia się grzechem nie mógł inaczej wyrazić, jeno sfukaniem, zgromieniem
bluźniercy, milczenie byłoby uchodziło za przytakiwanie. Śmiele, szczerze, stanowczo, choć łagodnie
gromi:
nie godzi się bluźnić Jezusowi, choć jednakowo ukarani, nie jednakowa śmierci przyczyna.
Towarzysze niedoli i śmierci powinni razem z sobą trzymać, nawzajem się pokrzepiać w ostatniej męki i
konania godzinie. Po cóż tedy naigrawać się, bluźnić, a jeszcze z niewinnego? – Wyznanie nieprawości
również szczere i pokorne. Ciężka to musi być zbrodnia, kiedy nie inaczej jeno śmiercią krzyżową
można za nią odpokutować. Wielka, heroiczna to pokuta, która nie tylko przyjmuje bez oporu straszliwą
karę, lecz jeszcze i sprawiedliwość tej kary na głos poświadcza. Skąd wiedział ten łotr pokutujący, że
Jezus nic złego nie uczynił, że cierpi niewinnie? Przemawiało wszystko za tym: ten tytuł, napis nie
zawierał żadnej winy; bluźnierstwa, które nań miotano, za nim świadczyły; sposób cierpienia, to
milczenie, to modlenie się za nieprzyjaciół nawet pogan żołnierzy wzruszyło, tak nie cierpi i nie umiera
winowajca. – I już teraz wprost odzywa się do Jezusa: "Panie, pomnij na mnie, gdy przyjdziesz do królestwa
Twego!"
Bliski śmierci nie pragnął już niczego innego, jeno dostać się do Raju, bo o to prosił każdy
Żydowin. W Raju był pewien zmartwychwstania i udziału w chwale Mesjaszowej. O to prosi Jezusa, i
prośba jego wysłuchana. Jezus oświadcza mu uroczyście: "Zaprawdę mówię tobie: Dziś ze Mną będziesz
w Raju
".
Według pojęć Żydowskich przyznanie się do winy i śmierć poniesiona za winę była
zadośćuczynieniem, dawała prawo do wiekuistego żywota. Tu było coś więcej, był wpływ łaski Bożej, a
przez nią wiara w Jezusa Chrystusa. Być może, że ten dobry łotr słyszał niemało o Jezusie, był o
niewinności Jego przekonany, boć to jawnie wyznaje; jednakże między tym wyznaniem a prośbą nie ma
naturalnego związku, tu pośredniczyć może tylko Łaska, tego nie objawiły mu ciało i krew. Św. Cyryl
Je
r
ozolimski zapytuje się tego łotra: "Jakaż to moc cię oświeciła, kto cię nauczył tego wzgardzonego, tego
współukrzyżowanego uznać za Króla, oddać Mu pokłon Boski?" Leon Wielki rozwija tę myśl: "Na krzyżu
nie było uzdrawiania chorych i ślepych, nie było wskrzeszania umarłych, nawet te cuda, które się działy
na Kalwarii, jeszcze nie dały się widzieć, a jednak on uznaje za Pana i Króla tego, który razem z nim
skazan na krzyż". "Patrzajże więc" – woła święty Chryzostom – "jak ten łotr porywa królestwo niebieskie i gwałtu używa
naprzeciw majestatowi Boskiemu! Widzi skazanego, a zowie go Panem, widzi ukrzyżowanego, a błaga jako Króla: o cudowne nawrócenie!".
Na Święta Wielkanocne przybyli z Galilei razem z Jezusem i z Apostołami krewni i "wszyscy znajomi".
Matk
a Jezusowa znajdowała się w towarzystwie znanych nam już niewiast świętych, które z majętności
swojej służyły Jezusowi. Były tam więc Maria, żona Kleofasa, Salome, żona Zebedeusza, Maria
Magdalena i wiele innych służebnic Pańskich. Szli wszyscy z weselem na tę uroczystość dla każdego
Izraelity tak radosną, a oto to wesele obróciło się w płacz: Mistrz najukochańszy rozpięty na krzyżu! Byli
świadkami, patrząc z daleka, gdyż straż broniła przystępu. Żołnierze pozwolili wreszcie przystąpić do
krzyża. Po prawej stronie stawa Matka Jezusowa, w pośrodku nieodłącznych przyjaciółek Marii i
Salomei, po lewej Jan wraz z Magdaleną; nieco dalej reszta Apostołów.
Spełniła się straszna przepowiednia świętego starca Symeona: "Duszę Twoją miecz boleści przeszyje".
Maryja
widzi gwoździe, widzi rany, słyszy uderzenia młotów, słyszy bluźnierstwa. Teraz stoi tuż pod
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
krzyżem, może patrzeć na twarz Syna, może słyszeć ciche Jego westchnienia. Ona do końca służebnicą
Pańską, więc będzie z Synem dzieliła wszystkie zniewagi, mękę wszystką, pełna miłości, wiary, pokory,
ale jednak o jak boleściwa, smutna, strapiona! Obacz, kto chcesz, czy jest boleść nad tę boleść Matki
Jezusowej. Jezus jakby tylko czekał na to zbliżenie się "znajomych". Stoją pod krzyżem. "Gdy tedy Jezus
ujrzał Matkę i ucznia, którego miłował, stojącego, rzekł Matce Swojej: Niewiasto, oto syn Twój! Potem
rzekł uczniowi: Oto Matka Twoja!".
Piotrowi, który więcej, niż inni miłował Mistrza, Jezus zlecił Kościół Swój; Janowi, którego On więcej,
niż innych miłował, oddaje Matkę Swoją, z pominięciem tych, którzy bliższe mieli prawo do Matki. Acz
z boleścią, ale bez oporu, bo wola Jezusa jest świętym przykazaniem, odstępują od tego bliższego,
przyrodzonego prawa, krewni, Jakub Młodszy i bracia jego.
Jakże bolesne dla Matki to ostatnie pożegnanie! Zamiast Syna Bożego ma syna Zebedeuszowego, zamiast
Mistrza, ucznia. To słowo "Niewiasto" rozwiązuje wszystkie najdroższe więzy. Aż do końca musiało się
wypełnić, co Jezus był wyrzekł zaraz na początku Swego publicznego wystąpienia. Jak w Kanie Galilejskiej, tak i
teraz mówi do Matki: Niewiasto!
Matka stoi pod krzyżem, ale i teraz dla Jezusa nie ma Matki, ni braci, jest
tylko wola Ojca w niebiesiech. I Matka powtarza teraz, co była wyrzekła na początku: Oto Ja Służebnica
Pańska. Nie upada, lecz "stoi" podobnie jak arcykapłan, gdy ofiaruje na ołtarzu. Ta Matka ofiaruje
prawdziwie, bo to Jej Syn, ofiaruje Go chętnie dla zbawienia świata. Oddając na okup za rodzaj ludzki
część Siebie Samej, bo Syna najmilszego, przez tę bolesną ofiarę dostąpi tytułu "Matki" rodzaju ludzkiego,
który Jej Kościół zastrzeże na zawsze. Imię Matki żyjących Jej tylko Samej przysługuje, bo Ona, ta
Niewiasta przepowiedziana w Raju, druga Ewa na Kalwarii starła głowę wężowi. W osobie Jana Jezus
całemu Kościołowi zleca Matkę, Niewiastę, jako ostatni zakład Swej miłości. Jak uczeń umiłowany
ukochał Maryję jako Matkę, tak wszystek Kościół kochać Ją będzie, czcić i wielbić.
Około południa, krótko po ukrzyżowaniu "stała się ciemność po wszystkiej ziemi". Był to niezwykły
wypadek, zgoła nienaturalne zaćmienie słońca, widziane, być może po całej ziemi, być może tylko w
Judei. W jaki sposób stało się zaćmienie, trudno dochodzić: Bóg zakrył oblicze słońca, które nie chciało
przyświecać tak okropnemu widowisku. Jak narodzenie Jezusa zwiastowała gwiazda cudowna, tak śmierć
Jego zapowiada oko dnia pięknego, słońce. Żydzi domagali się znaku "z nieba:" mają teraz ten znak, a jaki
potężny! Noc, ciemności w rozumieniu Pisma znaczą gniew Boży, bliski sąd i pokaranie, więc te
ciemności to zapowiedź kary, wzywanie do pokuty. Przerażenie ogarnia wszystkie stworzenia, gdy z
nagła przypadnie ciemność, ludzie drżą i schną od trwogi tych rzeczy, które mają nastąpić. Ci, co przed
chwilą wykrzykiwali upojeni zwycięstwem nad Nazarejczykiem, kryją się, duch w nich zamiera, dokoła
milczenie ponure. Ale i to pewna, że w niejednej duszy rozświeciło się pod Łaski promieniem.
Dzieje się teraz rzecz niesłychana. Tyle godzin już wisi Jezus rozpięty na krzyżu w niewysłowionych
boleściach, wystawiony na szyderstwa i bluźnierstwa – przedziwne ludziom i Aniołom widowisko –
ostatnią jeszcze musi przejść walkę, ostatnią, ale i najcięższą, – czuje się opuszczonym od Boga, bo oto
wzdycha słowy Psalmisty (21, 1): "Eli, Eli, lamma sabakthani", to jest: "Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mię
opuścił?".
Jezus wisi na krzyżu! Przebite ręce i nogi, wszystkie członki porozrywane, język spiekły, głowa
rozpalona straszną gorączką, we wnętrznościach ogień – ale to wszystko to jakoby początek, przygrywka
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
tego, co teraz nań przyjdzie, bo dopiero na krzyżu wpadł w ręce Tego, który rzekł: "Moja jest pomsta, Ja
oddam",
w ręce Tego, który karę za grzech Sobie zachował, w ręce Boga żywego. "Straszliwa rzecz
wpaść w ręce Boga żywego", woła Apostoł (Do Żydów 10, 31), zasłony tej tajemnicy sądów Bożych
uchyla nam nieco, mówiąc: "Chrystus nas wykupił od przeklęctwa zakonu, stawszy się za nas
przeklęctwem" (Do Galatów 3, 13). Kto by to śmiał powiedzieć, gdyby nie wyszło z ust Apostoła? Na
krzyżu Jezus stał się przeklęctwem: oto boleść Jego największa, najgorzciejsza.
Pismo mówiąc o przeklęctwie, w dwojaki wyraża się sposób, mówi, że przeklęty jako szatą jest
przyodzian, że jako woda wchodzi przeklęctwo do wnętrzności, jako oliwa wsiąka w kości (Psalm 108,
18). Jak szata okrywa przeklęctwo człowieka z wierzchu, jak mur otacza, a do wnętrza wnika jak woda,
jak oliwa, jak ogień. Tego obojga doznał Jezus rozpięty na krzyżu. W Psalmie onym (21, 1),
przepowiadającym mękę Jezusową, Dawid woła: "Boże, Boże mój, czemuś mię opuścił? Dalekoś od
zbawienia mego
". Zaiste "daleko!"
Żydzi chcą znaku pomocy z nieba: "Jeżeli jest Synem Bożym" – mówią –
"
niech zstąpi z krzyża"; a Niebo milczy, nie odzywa się: Ten jest Syn Mój najmilszy. Tyle razy czytamy,
że kto się w opiekę odda Panu swemu, nie będzie zawstydzon, że Bóg bliskim tym, którzy Go wzywają:
a tu ani śladu tej opieki. Jak odzienie otacza przeklęctwo Tego, który wisi na krzyżu, jak mur przedziału
między Bogiem a człowiekiem.
I jeszcze więcej. Przeklęctwo wnika jak woda, jak oliwa, jak ogień. W mowie Pisma Bóg ma dwojakie
oblicze, jedno dla sprawiedliwych, drugie dla bezbożnych. Tamto – promień słoneczny, co grzeje i
ożywia, to – piorun, co pali i zabija (Psalm 15, 11; 17, 9). I ten płomień gniewu Bożego zapalił się w
sercu Jezusowym, że żarem jego spalone woła donośnie: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Słowa te wypowiadają wszystek ogrom i wszystką głębokość męki Jezusowej, bo jakby zupełne
usunięcie się Bóstwa od człowieczeństwa, jakby zerwanie wszelkiego związku z drugimi osobami w
Bóstwie. Usunięcia się tego, tego zerwania nie było, ale człowiecza natura z tego zjednoczenia, z
wyjątkiem bezpośredniego widzenia, nie doznawała nic z oświecenia, opieki, pociechy.
Jezus wisi rozpięty, opuszczon od ziemi i od Nieba. Wisi rozpięty na twardym drzewie, na okrutnym
krzyża łóżeczku. Od głowy aż do stopy nogi nic, jeno jedna rana, jeden ból. W każdej nodze, w każdej
ręce tkwi czarny, żelazny gwóźdź, a jak ogień pali; niezliczone kolce cierniowej korony wbijają się w
głowę i w szyję. Straszliwe naprężenie ramion i nóg wstrzymuje regularny obieg krwi, wywołuje stężenie
członków. Płuca, krwią rozdęte, serce ściśnione, zwolna zamierając, śmiertelną trwogę sprawuje. Rany,
wystawione na działanie powietrza, wywołują nieznośne pieczenie, zgorzel straszliwą. Na ziemi nie ma
dlań ulgi żadnej, pomocy żadnej, pozostaje Sam tylko Ojciec w niebiesiech. A oto i Ojciec opuszcza Go.
Nie było nigdy duszy, która więcej miłowała Ojca, w ściślejszym z Bogiem zostawała związku, nad
duszę Jezusową. A teraz zamknięte źródło wszystkiej pociechy i szczęśliwości – ta więc męka największa
z wszystkich, więc wołanie Jezusowe do Boga, to wołanie duszy, którą zewsząd ogarniają ciemności, na
którą Bóg podniósł Swą rękę, duszy opuszczonej od Boga (Treny 3). Straszliwa Kalwaria! Nie było
miejsca tak opuszczonego od Boga, nie było nigdy tak żałosnej godziny. Zbawiciel tak opuszczony, że
Sam Bóg Go odstępuje, opuszcza w chwili, gdy największy składa dowód miłości, dla uwielbienia Ojca
umiera. Ale to opuszczenie to skarb
zgotowany dla wszystkich opuszczonych aż do końca czasów: Jezus
wysłużył nam tę moc, żebyśmy pozbawieni światła i pociechy na tym padole, a nawet w ostatniej
godzinie nie zwątpili, nie rozpaczali. Nie jesteśmy sami, Zbawiciel już to przeszedł, dla pociechy naszej
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
krzyż Swój postawił. To wołanie na krzyżu to głos przyjaciela i przewodnika, który na bezdrożu, na
puszczy obecność swoją głosi, pomoc swą daje.
W hebrajskim języku Eli – Boże mój, było podówczas niezwykłe; to słowo wzięto jako nazwę proroka
Eliasza, albo też szydząc, "niektórzy z około stojących mówili: «Oto Eliasza woła»". Tuż zaraz Jezus
spojrzał z krzyża na żołnierzy i zawołał: "Pragnę". Jeden z żołnierzy wstał, chciał Mu podać na trzcinie
gąbkę napełnioną octem, co wszystko było przygotowane i czego nie odmawiano żadnemu; ale drudzy
odradzali, mówiąc: "Zaniechaj (nie czyń tego), patrzmyż, czy przybędzie Eliasz, aby Go wybawić". Eliasza
uważano za orędownika w ostatniej potrzebie. Mimo to żołnierz podał trochę octu, "gąbkę pełną octu", na
tr
zcinie lub na gałązce hyzopu: Jezus przyjął ten napój.
I tej męki, straszliwego pragnienia miał skosztować Zbawiciel. Łatwo pojąć ogniem palące pragnienie,
gdy zważym utratę tyla krwi, począwszy od konania w Ogrójcu. Straszliwa gorączka pali żarem
nieznośnym nerwy, wnętrzności. Wargi spieczone, język jak węgiel, podniebienie spalone. Umierać z
pragnienia to najcięższa podobno śmierć.
Jezus woła: Pragnę, bo się też i Pismo spełnić musiało (Psalm 68, 22) i chce wyrazić inne pragnienie,
pragnienie zbawienia dusz, pragnienie tych, którzy Mu ocet podają.
Nastaje uroczysta cisza na pagórku, zbliża się koniec.
Trzy długie godziny Jezus zawieszon na krzyżu. Ciało Jezusowe poczyna zwieszać się, jakby już
gwoździe nie chciały Go dłużej trzymać. Coraz większa bladość występuje na lica, krew sącząca się z ran
coraz czarniejsza, twarz się przedłuża, rysy coraz przejrzystsze, ostrzejsze, zapadają policzki, wargi do
połowy otwarte, oczy krwią nabiegłe tracą blask, Jezus milczy, rozmawia z Ojcem – śmierć idzie. I teraz
podnosi utrudzoną, ciężką głowę raz jeszcze, i woła głosem wielkim: Wypełniło się! Spełnione zadanie,
spełniona wola Boża, spełnione proroctwa i figury, grzech zgładzon, Sprawiedliwości stało się zadość,
zgotowana łaska i chwała, zasługa gotowa, pozostaje już tylko umrzeć. I spojrzawszy raz jeszcze okiem
niewypowiedzianej miłości na Swoich, co stoją obok krzyża i pod krzyżem, i spojrzawszy raz jeszcze
okiem niewysłowionej miłości i uległości ku Niebu, zawołał: Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha
Mojego!
skłonił głowę i skonał. Dusza wyzwolona z ciała lotem błyskawicy znalazła się w Otchłani; na
krzyżu pozostało ciało. Jezus umarł o trzeciej godzinie z południa w chwili, gdy tam w świątyni
poczynano rżnąć baranki na ofiarę, baranki wielkanocne. Umarł dobrowolnie, iż Sam chciał, skłonięciem
głowy przyzwał śmierć, która nie śmiała przystąpić. Wołania głośne cudowne, jak wszystko, co z tą
śmiercią ma związek. My, cośmy z ziemi, umieramy w milczeniu; Ten, który z Nieba przyszedł na
ziemie, umiera, wołając głosem wielkim. Odkąd Jezus wyrzekł: Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha
Mojego
, słowa te w ustach wszystkich konających. Św. Justyn męczennik powiada, że w ostatnich
Swych słowach Jezus pozostawił nam modlitwę obronną naprzeciw mocom ciemności w śmierci
godzinie.
"Ojcze przedwieczny
" – modli się Tomasz a Jesu – "uznaj te ostatnie słowa Pana, Odkupiciela
mojego. Dla mnie je wyrzekł i dla zbawienia mojego; mnie je pozostawił w ostatniej Swej godzinie, aby
nigdy nie wypadały z mej pamięci, i abyś Ty mię przyjął".
Nie
tylko słońce, które twarz swą zakryło, lecz cała przyroda okazuje współczucie nad śmiercią Jezusa:
"
Oto zasłona kościelna rozdarła się na dwie części od góry aż do dołu i ziemia zadrżała, a skały
popękały i groby się otworzyły, i wiele ciał Świętych, którzy byli posnęli, powstało. I wyszedłszy z
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
grobów, po zmartwychwstaniu jego weszli do miasta świętego i ukazali się wielu. A widząc rotmistrz,
co się działo, wielbił Boga mówiąc: Prawdziwie ten człowiek był sprawiedliwy, był Synem Bożym. I
cała rzesza tych, którzy wspólnie byli przy tym widoku i widzieli, co się działo, zlękli się bardzo,
wracali, bijąc się w piersi".
Przyroda, to znaczy, Bóg przemawia głosem przyrody, smuci się, od wierzchu nieba aż do bram piekła
wszystko w rozruchu, w żałobie. Nastaje trzęsienie ziemi, skała Kalwaryjska rozdziera się, groby
zapadają się i otwierają, z grobów wychodzą dusze Sprawiedliwych, np. Józefa, Zachariasza, Elżbiety,
Symeona, Anny, Jana i w postaci ciała, podobnie jak Mojżesz i Eliasz na górze Tabor, po
zmartwy
c
hwstaniu ukazują się w mieście. I kościół bierze udział w tej powszechnej żałobie: wspaniała
zasłona przed Świętym lub Najświętszym rozdziera się od góry do dołu. Znaczy to, że z śmiercią Jezusową świątynia Żydowska
dobiegła do kresu swego przeznaczenia, Bóg ją opuszcza, odrzuca, przyszedł koniec Starego Zakonu, figury wszystkie spełnione, cienie
ustępują rzeczywistości.
I ludzie nie wszyscy głusi i ślepi i zatwardziałego serca wobec świadectw rozżalonej przyrody. Żydzi
trwają w niedowiarstwie, za to poganie wyznają. Setnik ze strażą swoją był świadkiem wszystkiego, co
się działo. Słyszał Jezusa modlącego się za krzyżowników, obiecującego Raj łotrowi, widział Jego
niewysłowione boleści, a znowu ten spokój przedziwny, to poddanie się wyższej woli; słyszał, jak
powtarzano słowa: Syn Boży, słyszał wreszcie w chwili śmierci, jak głosem wielkim modlił się do Ojca; a
teraz ziemia drży, drży Golgota, – setnik, rotmistrz widzi w tym wszystkim coś niezwykłego, w tym
Jezusie coś nadludzkiego, Boskiego, więc domyśla się, że tu stała się straszna zbrodnia, że Bóstwo
ciężko znieważone. I ogarnia go przestrach, trwoga, oddaje chwałę Bogu, wyznaje w głos, że "ten
człowiek był sprawiedliwy", że "był Synem Bożym". I w pośród tłuszczy ludu znalazł się niejeden, który
przerażony, podobnie jak setnik, wielbił Boga, wracając do domu, bił się w piersi, że prawdziwie był to
Syn Boży.
Trudno wyrazić całą doniosłość śmierci Jezusowej. Przede wszystkim jest ona zatwierdzeniem
zasadniczych prawd Wiary, Wcielenia, człowieczeństwa i Bóstwa Jezusowego. Umarł jako człowiek,
umarł za poświadczenie Swego Bóstwa, i to Bóstwo stwierdziły też cuda, które się działy przy śmierci
Jego. Śmierć Jezusowa zatwierdza wszystkie figury i proroctwa. Ukazuje nieskończoną miłość Ojca ku
rodzajowi ludzk
i
emu, dla którego Syna Swojego dał; ukazuje wartość dusz nieśmiertelnych, za które tak
wielki dany jest okup. Śmierć Jezusowa ukazuje, czym jest grzech, kiedy dla zgładzenia jego potrzeba
było takiej ofiary. Śmierć Jezusowa poręcza nasze odkupienie z pod klątwy grzechu, z pod mocy szatana
i śmierci. Przez śmierć Jezusową utworzony jest skarbiec zasług, z którego wszystkie Sakramenty biorą
swą skuteczność, łaskę usprawiedliwienia i łaskę potrzebną do życia pobożnego. Ta śmierć jest Ofiarą,
słowem, jest treścią, summą całej naszej religii. Wreszcie przez śmierć Swoją Jezus i naszą śmierć
uświęcił. Odtąd dla chrześcijanina śmierć nie przedstawia już nic straszliwego. Śmierć w łasce, w wierze,
w miłości, w zjednoczeniu z aktem umierającego Jezusa jest obrazem, jest jakby rozprzestrzenieniem
śmierci Jezusowej, ofiarą nader drogą, koroną chrześcijańskiego żywota. A więc nie potrzeba się nam
lękać onej ciemnej bramy śmierci – Jezus czeka tam na nas wraz z Maryją, Matką Swoją, która była
obecną przy śmierci Swego Pierworodnego.
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego
Testamentu
. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie
Historia biblijna. Ukrzyżowanie Jezusa.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_10.htm[2011-04-25 21:34:47]
[1897], ss.
664-681.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Historia biblijna.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_11.htm[2011-04-25 21:34:51]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Żywot chwalebny Jezusa Chrystusa
Zmartwychwstanie
(Ewangelia św. Jana, rozdział XX, wiersz 1-19; Ewangelia św. Mateusza,
rozdział XXVIII, wiersz 1-6; Ewangelia św. Marka, rozdział XVI, wiersz 1-11;
Ewangelia świętego Łukasza, rozdział XXIV, wiersz 1-13)
A pierwszego dnia szabatu, Maria Magdalena przyszła rano, gdy jeszcze były
ciemności, do grobu, i ujrzała kamień odwalony od grobu. Biegła tedy, i
przyszła do Szymona Piotra, i do drugiego ucznia, którego miłował Jezus, a
rzekła im: Wzięto Pana z grobu, a nie wiemy, gdzie Go położono. Wyszedł
tedy Piotr i on drugi uczeń, i przyszli do grobu. A bieżeli obydwaj społem, a on
drugi uczeń wyścignął Piotra, i pierwszy przyszedł do grobu. A schyliwszy się,
ujrzał leżące prześcieradła, wszakoż nie wszedł. Przyszedł tedy Szymon Piotr,
idąc za nim, i wszedł do grobu, i ujrzał prześcieradła leżące, i chustkę, która
była na głowie Jego, nie z prześcieradłami położoną, ale osobno zwiniętą na
jedno miejsce. Natenczas tedy wszedł i on uczeń, który był pierwszy przyszedł
do grobu, i widział, i uwierzył. Albowiem jeszcze nie rozumieli Pisma, iż
potrzeba było, aby On wstał z martwych. Odeszli tedy znowu uczniowie do
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Historia biblijna.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_11.htm[2011-04-25 21:34:51]
sieb
i
e. A Maria stała u grobu zewnątrz, płacząc. Gdy tedy płakała, nachyliła się
i wejrzała w grób, i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących, jednego u
głowy, a drugiego u nóg, gdzie położone było ciało Jezusowe. Rzekli jej oni:
Niewiasto, czemu płaczesz? Rzekła im: iż wzięto Pana mego, a nie wiem, gdzie
Go położono. A to rzekłszy, obróciła się nazad, i ujrzała Jezusa stojącego, a nie
wiedziała, iż Jezus był. Rzekł jej Jezus: Niewiasto, czemu płaczesz? kogo
szukasz? Ona mniemając, żeby był ogrodnik, rzekła Mu: Panie, jeśliś Go ty
wziął, powiedz mi, gdzieś Go położył, a ja Go wezmę. Rzekł jej Jezus: Maria.
Obróciwszy się ona, rzekła Mu: Rabboni (co się wykłada mistrzu). Rzekł jej
Jezus: Nie tykaj się Mnie, bom jeszcze nie wstąpił do Ojca Mego. Ale idź do
braci Mojej, a powiedz im: Wstępuję do Ojca Mojego, i Ojca waszego, Boga
Mojego, i Boga waszego. Przyszła Maria Magdalena, oznajmiając uczniom:
iżem widziała Pana, i to mi powiedział.
Wykład
Najświętsze Ciało Jezusowe złożone w grobie święci swój szabat. Ale Jezus nie śpi snem śmierci,
Bóstwo nieodłączne od tego ciała. Dusza Jezusowa zaraz po wyjściu z ciała zstąpiła "do piekieł" czyli do
otchłani (szeol), poszła na ono miejsce, gdzie były zamknięte dusze sprawiedliwych wszech czasów i
wszech narodów, oczekujące z utęsknieniem Odkupiciela. Czekały długo, czekały z upragnieniem. Wtem
otwierają się bramy więzienia, dusza Jezusowa stawa w blaskach w pośrodku tej nieprzeliczonej rzeszy
wybranych. Z jakim okrzykiem wesela i podziwu witają Zbawiciela swego, kto wypowie? Tym "duchom w
ciemnicy przepowiadał ewangelię" (I Piotra 3, 19; 4, 6) błogą nowinę, że oto On Pierworodny z
umarłych, że i dla nich nastał dzień wybawienia. Jezus jest Odkupicielem wszystkich, i tych, co byli, i
tych, co będą, wszyscy członkami mistycznego Ciała Jego. Maluczko, a "pojmie pojmane, nabierze darów w
ludziach"
(Psalm 67, 19).
Dzień wielkiego Szabatu, Święta Paschy, przeszedł dla przyjaciół Jezusowych w smutku i niepokoju. Dla
niewiast, przy których pozostanie palma pierwszeństwa co do wierności i przywiązania, ostatnią,
najmilszą pociechą było to jedno jeszcze: najświętsze Ciało Jezusowe po raz ostatni własnymi rękami
namaścić, nabalsamować. Wieczór po skończonym Szabacie zaopatrzyły się dostatnio w wonne rzeczy,
jutro rano z brzaski
e
m jutrzenki pójdą do grobu.
Idą.
Na przedzie zawsze niestrudzona Maria Magdalena: tego zaszczytu nie pozwoli sobie wziąć nikomu.
Razem z nią Maria Jakubowa, i Salome, i Joanna, i inne. Nie wiedziały nic o straży postawionej u grobu,
więc w drodze kłopocą się: "Kto nam odwali kamień od drzwi grobowych?".
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Historia biblijna.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_11.htm[2011-04-25 21:34:51]
Na to pytanie już Bóg dał odpowiedź.
Żołnierze stoją na straży przy grobie. O świcie, gdy jeszcze było ciemno, daje się naraz uczuć wielkie
drżenie ziemi u grobu, w całym ogrodzie: dusza Jezusowa uwielbiona wróciła znowu do ciała, złączyła
się w sposób chwalebny – Jezus obudził się ze snu śmierci, potargał więzy, wstał, wstał z martwych. W
tejże chwili Anioł Pański zstąpił z Nieba, odwalił kamień – jak sługa panu swemu drzwi otwiera – i siadł
na nim.
"
A było wejrzenie jego jako błyskawica, odzienie jego jako śnieg". Na widok jego przestraszeni
są żołnierze, i stali się jakoby umarli. Po chwili odzyskują przytomność, wstają, chcą uciekać, wtem
nadchodzą one niewiasty. Niewiasty widzą już z dala odwalony kamień, a był bardzo wielki, widzą
żołnierzy, jedno i drugie naprowadza je na domysł, czy tu nie popełniono świętokradztwa,
zbezczeszczenia grobu. Azaliby przedniejsi kapłani nie mogli byli kazać wykraść ciała Jezusowego?
Magdalena taka prędka, taka gorąca, z tak bujną wyobraźnią od razu tworzy sobie straszny obraz tego, co
tu zajść musiało, przerażona, z gorączkowym pośpiechem nawraca, pędzi do miasta, trzeba dać znać o
tym Apostołom. I przyszła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, do Jana, i mówi im: "Wzięto Pana z
grobu, a nie wiemy, gdzie Go położono".
W tym czasie towarzyszki jej, które były nadeszły do grobu, śmiało weszły, by zobaczyć, co się stało. "A
wszedłszy, nie znalazły ciała Pana Jezusowego". Natomiast widzą dwu mężów, Aniołów, w świetnych
szatach, jeden po prawej, drugi po lewej stronie miejsca, gdzie było ciało złożone. Ten niespodziany
widok przeraża je, że padają ze strachu na ziemię. Uspokaja je jeden z mężów – Aniołów, mówiąc: "Nie
lękajcie się! Bo wiem, iż Jezusa, który ukrzyżowany jest, szukacie. Co szukacie żyjącego między
umarłymi? Wstał, nie masz Go tu. Chodźcie, a oglądajcie miejsce, gdzie był położony Pan.
Wspomnijcie, jako wam powiadał, gdy jeszcze był w Galilei, mówiąc: Iż potrzeba, aby Syn Człowieczy
był wydan w ręce ludzi grzesznych, i był ukrzyżowan, a trzeciego dnia, aby zmartwychwstał. A prędko
idąc, powiedzcie uczniom Jego, i Piotrowi, iż powstał, a oto uprzedza was w Galilei, tam Go ujrzycie.
Otom wam powiedział".
Tak brzmi najpierwsza wieść, najpierwsze kazanie o zmartwychwstaniu Pańskim. Po dziś dzień nie
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Historia biblijna.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_11.htm[2011-04-25 21:34:51]
można pomyśleć sobie prostszego i dokładniejszego poświadczenia tego wielkiego cudu, na którym całe
chrześcijaństwo spoczywa. Jezus był w grobie położon, a nie masz Go tam. To widzą na własne oczy.
Ale to pows
t
anie nie jest przecie czymś przypadkowym, boć ono było przepowiedziane.
Niewiasty wychodzą, uciekają z grobu prędko z bojaźnią i drżeniem, ale i z radością bieżą szybko do
miasta, do Apostołów, jak na skrzydłach gołębicy lecą, nie zatrzymując się ani na chwilkę, nikomu nic
nie opowiadając, nikt inny, jeno uczniowie Pańscy mają pierwsi z ich ust szczęsną wieść posłyszeć. I
opowiadają im, uczniom, ale ci im nie wierzą, "i zdały się im jako plotki słowa te". Piotra i Jana w tym
gronie uczniów nie było. Ci dwaj, posłyszawszy z ust Magdaleny, co się stało, wyszli, idą do grobu, Jan,
jako młodszy, wyprzedza Piotra, pierwszy przychodzi do grobu, ale nie śmie wnijść. Schyliwszy się,
zajrzał w otwór, i ujrzał leżące prześcieradło. Piotr nadchodzi, wchodzi od razu do grobu, i "ujrzał
prześcieradła leżące, i chustkę, która była na głowie Jego, nie z prześcieradłami położoną, ale osobno
zwiniętą na jedno miejsce". Teraz i Jan wszedł, rozpatrzył się dokładnie w grobie: "widział i uwierzył".
Jak
drudzy, tak i Jan "nie r
ozumiał jeszcze Pisma, iż potrzeba było, aby On wstał z martwych".
Obaj Apostołowie wracają do miasta, "do siebie", pełni sprzecznych uczuć: nadziei, niepewności,
przygnębienia. Sądzili, że w mieście dowiedzą się czegoś bliższego, w każdym razie naradzą się z
towarzyszami, co dalej począć. Magdalena tuż za Piotrem i Janem szła do grobu; pozostała po ich
powrocie do miasta: dla niej pozostał tylko próżny grób, nie opuści go tak prędko. Oparłszy się o kamień,
duma, rozmyśla, a łzy płyną wciąż – gdzie Mistrz? co się z Nim stało? I schyla się, by zajrzeć w grób –
spostrzega
"
dwu Aniołów w bieli, siedzących, jednego u głowy, drugiego u nóg, gdzie położone było
ciało Jezusowe. Rzekli jej oni: Niewiasto, czemu płaczesz? Rzekła im: Wzięto Pana mego, a nie wiem,
gdzie Go położono". W tej chwili obraca się nieco w tył po za siebie, spostrzega tuż blisko kogoś
stojącego. To Jezus! Ale nie poznała Go, aż samże Jezus zapytał: "Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo
szukasz?
"
Magdalena przekonana, że to ogrodnik, nie przypatrzywszy się bliżej, zwrócona do grobu,
odpowiada:
"
Panie, jeśliś Go Ty wziął, powiedz mi, gdzieś Go położył, a ja Go wezmę". Tu już Jezus
jedno tylko wymawia słowo: "Maria!" Na to słowo zadrżała do głębi, w uniesieniu miłości zakrzykła:
"Rabboni" – Mistrzu! –
i jakby tajemniczą siłą porwana, rzuca się od razu do nóg Jezusowi. Jezus rzekł: "Nie
tykaj się Mnie, bom jeszcze nie wstąpił do Ojca Mego". Jak ta oblubienica w Pieśni nad Pieśniami
chciała Magdalena Pana zatrzymać, żeby Go jej już nikt nie odjął. Czyż nie dosyć wycierpiała? Ale inne
było postanowienie Boże. Na ten sposób Jezus należał do wiernych dopiero po Swym Wniebowstąpieniu,
przez duchowne złączenie tutaj, przez widzenie tam w Niebie. Dla Magdaleny dosyć wiedzieć, że Jezus
żyje, zmartwychwstał. Za przewodem św. Chryzostoma tłumacze Pisma tak wykładają słowa Jezusowe:
"
Nie tykaj się Mnie jak dotychczas, albowiem nie na to zmartwychwstałem, by u was pozostać, lecz by
wstąpić do Nieba i razem z Ojcem królować. Żem jeszcze nie wstąpił, ze względu na was się stało, by
was pocieszyć, wiarę waszą utwierdzić". I dodaje: "Idź do braci Mojej, a powiedz im: Wstępuję do Ojca
Mego i Ojca waszego, Boga Mojego i Boga waszego
".
To rzekłszy, Jezus zniknął. Maria uszczęśliwiona,
rozpromieniona spieszy do miasta oznajmić uczniom, iż widziała Pana, i to jej powiedział. Apostołów
zastała pogrążonych w wielkim smutku, "smutnych i płaczących", i nie chcieli jej wierzyć.
Tymczasem prawie tuż zaraz po ukazaniu się Magdalenie, może też równocześnie, Jezus spotkał się z
drugimi niewiastami, które natychmiast z wieścią wracały do miasta, podczas gdy Magdalena z Piotrem i
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Historia biblijna.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_11.htm[2011-04-25 21:34:51]
Janem inną drogą szła do grobu. Te niewiasty od razu poznały Pana, gdy je pozdrowił, przystąpiły i ujęły
nogi Jego, i pokłon Mu uczyniły. Mimo to były strwożone, więc Jezus uspokaja je: "Nie bójcie się!
Idźcie, oznajmijcie braci Mojej, aby poszli do Galilei: tam Mię ujrzą".
Jezus nie chciał się wszystkim wiernym Swoim ukazać od razu w Jeruzalem, w obliczu nieprzyjaciół.
Gdyby to był uczynił, w mieście zawrzałaby burza, zawierucha straszna, której by nie byli sprostali.
Jezus chciał nasamprzód utrzymać w nich nadzieje Mesjańskie, wskazując im, że Go ujrzą w Galilei,
chciał wiarę przewodników utwierdzić, więc im się raz i drugi ukazywał, i to wystarczało. Nie ukazał się
nieprzyjaciołom, bo i tak by nie byli uwierzyli, a chociażby i uwierzyli, taka wiara byłaby bez zasług,
boby się opierała na zmysłach, na widzeniu okiem cielesnym.
Mimo to i nieprzyjaciele dowiedzieli się niebawem, że zmartwychwstał. Gdy niewiasty wracały od
grobu,
"
oto niektórzy z stróżów przyszli do miasta, i oznajmili przedniejszym kapłanom wszystko, co się
stało". Żołnierze, którzy byli na straży, ochłonąwszy z przerażenia, uciekają do miasta, by zdać sprawę z
tego, co zaszło u grobu dziś nad ranem. Przerażająca wiadomość! Co począć wobec wypadku, którego
następstwa nie dają się ani przewidzieć? Na wspólnej naradzie postanowiono wytrwać na raz obranym
stanowisku. Bo i cóżby się z nimi, z bogobójcami stało, gdyby Jezusowi oddali świadectwo prawdy?
Pieniądz był zawsze wielką potęgą: umyślono pieniędzmi zatkać usta świadkom, których sobie sami na
swe nieszczęście uprosili. Dają więc żołnierzom "wiele pieniędzy", kupują kłamstwo, każą rozgłaszać, "iż
uczniowie Jego w nocy przyszli, i ukradli
Go, gdy oni spali". "
Jakże to", pyta się św. Augustyn: "Spaliście, a jednak
widzieliście? Widzieliście, a nie przeszkodziliście? Takie świadectwo śpiący tylko zaiste! dać może". Gdyby zaś Piłat – mówili Żydzi – chciał
dochodzić, oni, żołnierze nie potrzebują się niczego lękać; "my go namówimy
(od czego pieniądze?) a was bezpiecznymi
uczynimy"
.
Żołnierze widząc w tym swą korzyść oczywistą, a nie potrzebując się lękać niczego, przystali
na ten handel, wzięli pieniądze, starsi ludu mogą już teraz śmiało rozgłaszać, że uczniowie przyszli i
wzięli ciało, gdy straż spała. I rozgłaszali do woli, rozgłaszali wciąż, od roku do roku, lata całe,
rozgłaszają pewnie między sobą po dziś dzień.
Zmartwychwstanie!
To pierwsza tajemnica chwalebnego żywota Jezusowego, bo całe człowieczeństwo
Jezusowe, człowiecza natura, ciało i dusza, dostąpiły chwały, uwielbienia. Istota zmartwychwstania jest
w tym, że znowuż nastąpiło zjednoczenie duszy i ciała, ale już na żywot chwalebny. Dusza Jezusowa
uwielbiona na nowo ożywia ciało, ale to ożywianie to już nie na sposób ziemski, lecz nowy, a cudowny.
Odtąd ciało nie jest już tylko podatnym narzędziem, nie stawiającym duszy żadnej przeszkody i
obciążenia, ale jest narzędziem chwalebnym, współmiernym, które duszy pomaga, nieznane źródła
p
oznawania, wesela i mocy otwiera. To ciało uduchowione, nieśmiertelne, niecierpiętliwe, niezawisłe od
jakichkolwiek przypadłości ciała ziemskiego; to ciało pełne blasku, piękności, chwały; subtelne, nie
znające żadnych przeszkód i granic czasu i materii, to ciało to coś cudownego, to arcydzieło mądrości i
wszechmocy Boskiej.
W takim ciele wstał z martwych Jezus, Pierworodny z umarłych. Znikła postać sługi, teraz i w tym ciele
przemienionym przeziera postać Bóstwa, teraz jak przy wiekuistym swym rodzeniu może mówić Ojciec:
Synem Moim jesteś, Jam Ciebie zrodził.
Kto potrafi wyrozumieć strumienie błogości i wesela, które teraz przez uwielbione zmysły tego
chwalebnego ciała spływają do duszy Boga-Człowieka, w Boskim się sercu Jego gromadzą? Na to
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Historia biblijna.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_11.htm[2011-04-25 21:34:51]
przemienione człowieczeństwo spada niepojęte bogactwo chwały, mocy, uszczęśliwienia. W
uwielbionym człowieczeństwie Swoim Jezus Chrystus włada i króluje w niezmierzonym królestwie
Swoim od końca do końca. Zamiast jednego ludu, który Go odrzucił, narody ziemi są dziedzictwem Jego. A i
to jeszcze, jako korona wszystkiego: "
Chrystus już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie panuje" (Rzym. 6, 9).
W tym tedy treść, istota zmartwychwstania.
Zmartwychwstania tego nie widziało żadne oko śmiertelne, widziało je samo Niebo tylko, chóry Aniołów
witały ten cud z podziwem i uwielbieniem. Jak Bóg-Człowiek niegdyś wyszedł bez obrazy dziewiczego
żywota Maryi, tak teraz uwielbione człowieczeństwo wyszło niepostrzeżenie bez naruszenia grobu.
Zmartwychwstanie dokonało się własną mocą Bożą Chrystusa. Wskrzeszanie umarłych to wyłączne
dzieło wszechmocności. Wszechmocność ta jako w źródle swym wiekuistym jest w Ojcu, i dlatego
powiedziano jest, że Ojciec wzbudził Chrystusa z martwych, że żyje mocą i chwałą Ojca; ale dla onego
wiekuisteg
o
rodzenia się z Ojca i Syn posiada tę wszechmoc, więc zmartwychwstanie jest zarówno
dziełem Jego własnej Boskiej mocy, a że ta moc działa i stwarza niezależnie od czasów i środków, więc
zmartwychwstanie nastąpiło w jednym momencie, i takie będzie i nasze: w mgnieniu oka. Bóg-Człowiek
życie Swoje dał, bo chciał, więc bierze je znowu, iż chce.
Jakież jest znaczenie, jaka doniosłość zmartwychwstania Chrystusowego?
Zmartwychwstanie to uwieńczenie żywota i pracy Mesjaszowej, dokończenie odkupienia.
Wszystkie
cuda, wszystka nauka Jezusowa, całe życie świadczyło o Jego Boskości, o Bóstwie, ale brakło
największego, najważniejszego dowodu – zmartwychwstania. Na ten dowód powoływał się samże Jezus
wobec Żydów, wobec nieprzyjaciół. Ten dowód mają teraz, a większy od onego, jakiego się domagali z
nieba, bo to jest cud na własnym Jego ciele, bo to jest wskrzeszenie uśmierconego życia,
zmartwychwstanie z grobu śmierci. Wszystkie inne z tego cudu biorą ostateczną swą siłę, sankcję,
zatwierdzenie; całe życie Jezusowe, posłannictwo opromienione chwałą, aureolą Boskości.
Drugim zadaniem posłannictwa Jezusowego było wyzwolenie nas z pod panowania szatana. Książę
ciemności rodzaj ludzki ujarzmił potęgą złych żądz, potęgą grzechu i potęgą śmierci, pozbawił go
pokoju, łaski i nieśmiertelności ciała. Moc pożądliwości i grzech złamał Zbawiciel przykładem cnót
Swego żywota, męką i śmiercią, łaską, którą nam przez mękę i śmierć wysłużył. Pozostał jeden jeszcze
nieprzyjaciel, i tego trzeba było zwyciężyć: śmierć. Tego nieprzyjaciela dławi, bije na głowę Jezus w jego
własnej warowni, w grobie, zmartwychwstaniem Swoim. Jak Samson wyważył i wyniósł wrota miasta,
w którym go zamknięto, tak Zbawiciel straszliwe bramy i zamki śmierci wyważył, otworzył więzienie
śmierci wiecznej. Zmartwychwstając zwyciężył śmierć wszystkich: teraz i nasze zmartwychwstanie
zapewnione. Grób, koniec wszystkich ziemskich nadziei, grób tak straszny, przerażający, stał się
miejscem życia, on ogród rajem żywota.
Zmartwychwstanie jest na ostatku koroną, dokończeniem Bosko-Człowieczego żywota i działalności, bo
jest uwielbieniem Odkupiciela, otrzymaniem królestwa Jego, chwalebnego już odtąd żywota, który Mu
się, jako Synowi Bożemu należał od wieków, a który teraz jest zapłatą za prace i mękę całego życia. Co
jeno Jezus cierpiał w żywocie Swoim ziemskim, było przygotowaniem do tego żywota chwały,
uwielbienia. W tę chwałę teraz wchodzi, bo nie wraca już do życia poddanego cierpieniom, życia
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Historia biblijna.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_11.htm[2011-04-25 21:34:51]
śmiertelnego, lecz poczyna żywot zupełnie nowy, nieśmiertelny, iście Boski. A to życie chwalebne jest
figurą, jest rękojmią, jest również źródłem i przyczyną i naszego żywota uwielbionego, jakie nas czeka.
Ten żywot jest dokończeniem odkupienia. A więc zmartwychwstanie Jezusowe jest koroną, pieczęcią
całego dzieła: nieprzyjaciele wszyscy pogromieni, odzyskane na nowo wszystkie dobra, ziszczone
wszystkie plany Boże rodzaju ludzkiego, teraz pokój, pokój wiekuisty. Dlatego słusznie śpiewa Kościół:
In resurrectione tua, Christe, coeli et terra laetantur
– Niebo i ziemia raduje
się w zmartwychwstaniu Pańskim. Teraz
Chrystus jest Królem chwały, jest Synem Ojca na wieki, jest Królem przedziwnym, tryumfatorem – Jemu
cześć i chwała i królowanie!
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego Testamentu.
Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie
[1897], ss. 688-694.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia. Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_12.htm[2011-04-25 21:34:55]
HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Dodatek
Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie
Żydzi nie poznali czasu nawiedzenia, odrzucili Mesjasza, i przestali być ludem Bożym. Dlatego też
przyszło na nich wszystko, co zapowiadali prorocy, a szczegółowo zapowiedział Chrystus. Ogłosili
cezara swym królem, mówiąc: nie mamy króla jak tylko cezara
,
i ściągnęli na siebie i potomków, krew
Mesjasza, prawdziwego ich króla, wołając: Krew Jego na nas i na nasze dzieci
.
Odtąd historia żydów jest
pasmem wzmagającego się ucisku ze strony Rzymian, obłudy, faryzeizmu, oporu ze strony żydów. Nie
uwierzyli w Chrystusa mimo znaków i cudów, natomiast teraz wierzą oszustom, fałszywym Mesjaszom,
którzy w coraz większe pogrążali ich nieszczęście, aż do chwili, kiedy zgorzała świątynia. Wnet cały kraj
pełen był takich oszustów, którzy wywabiali łatwowiernych na pustynie, obiecywali im znaki i cuda na
dowód wyzwolenia, a potem bezradnych i bezbronnych wydawali na pa
s
twę i rzeź Rzymian. Rozbójnicze
bandy
wałęsały się po kraju, szerząc grabież, rozbój i pożogę, rzekomo z gorliwości dla prawa, i by karać
stronników rzymskich. Tłumy skrytobójców, za pieniądze, dla dogodzenia chęci zemsty lub nienawiści,
lub na własną rękę, zabijały mnóstwo osób, i krwawe to rzemiosło uprawiały nawet w świątyni, w czasie
świąt, by łatwiej ukryć się w natłoku.
Prokuratorzy rzymscy
postanowili doprowadzić lud do rozpaczy, a ostatni z nich, Gessius Florus, wyraźnie
wyzwał żydów do zbrojnego oporu. Tak tedy w r. 66 po Chr. wybuchła nareszcie żydowska wojna,
która po czterech latach krwawych zapasów i spustoszenia w całym kraju, zakończyła się zburzeniem
Jerozolimy i rozsypką narodu żydowskiego, jak to przepowiedział Chrystus. Zaraz po rozpoczęciu wojny,
chrześcijanie ze swym biskupem, Symeonem, pomni przestrogi Chrystusa (Mt. 24, 14), opuścili
Jerozolimę i osiedlili się w mieście Pella za Jordanem, oddalonym około 100 kilometrów od Jeruzalem.
Józef Flawiusz,
jest jedynym niemal źródłem, z którego czerpiemy historię tej ostatniej wojny żydowskiej.
Historia. Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_12.htm[2011-04-25 21:34:55]
Był on synem żydowskiego kapłana, Matatiasza, urodził się w Jerozolimie, r. 37 po Chrystusie, w
pierwszym roku panowania cesarza Kaliguli. Wcześnie oddany naukom, poznał systemy trzech
najważniejszych sekt żydowskich, Faryzeuszów, Saduceuszów i Esseńczyków, przystał jednak do
Faryzeuszów. Po ukończeniu nauk, r. 26 życia, podjął podróż do Rzymu, w czasie, kiedy rozgoryczenie
w Judei przeciw Rzymianom dosięgło szczytu i zapowiadało rychłe ogólne powstanie. W rzeczy samej,
powróciwszy, zastał już bunt wybuchły. Lubo innego przekonania, jednak zmuszony wypadkami, wziął
bardzo czynny udział w powstaniu, i jako jeden z głównych przywódców wysłany był z dyktatorską
władzą do Galilei. Przy zdobyciu Jotapaty został pojmany i w kajdanach przyprowadzony do
Wespazjana, któremu jako dobry polityk, przepowiedział koronę cesarską. Gdy się ta przepowiednia
spełniła, w nagrodę otrzymał wolność, i jako wyzwoleniec cesarza, przybrał jego imię rodowe, Flawiusz.
Po
z
ajęciu Jerozolimy obrał Rzym za siedzibę, gdzie żył do panowania Trajana. Tu napisał: 1) historię
wojny żydowskiej w siedmiu księgach (De bello Judaico); 2) starożytności żydowskie, ksiąg dwadzieścia,
(
Antiquitates
); 3) własny życiorys; 4) pismo obronne przeciw Appionowi Plejstonikowi, gramatykowi
aleksandryjskiemu. – Pisma jego są wielkiej wartości. Widział bowiem świątynię jeszcze w całym jej
blasku, sam brał udział w świętych obrzędach jako pochodzący z rodziny kapłańskiej, był wybitnym
obywatelem żydowskim i to w czasie, kiedy wszystkie urządzenia państwowe na podstawie prawa
Mojżeszowego istniały. Jako dworak schlebia dworowi cesarskiemu, niekiedy potrzeba przeto krytycznie
brać to, co mówi, miejsc takich jednak nie jest wiele i łatwo je poznać.
Zapow
iedział Chrystus, że zjawi się wiele fałszywych mesjaszów, oszustów. I tak też było. Już w r. 45 po
Chryst. wystąpił Theudas, obiecywał, że rozdzieli wody Jordanu i uwiódł wielu, których potem Rzymianie
wygubili. – Za starosty Feliksa powstał znów jakiś Egipcjanin, o którym była wyżej mowa (obacz str. 766).
To znowu, za Festusa, inny
oszust
zawiódł wielu na pustynię, gdzie wyginęli. W czasie oblężenia
Jerozolimy, pojedyncze stronnictwa umyślnie stawiały fałszywych proroków, by lud bałamucić i do
walki z Rzymianami zagrzewać. Jeszcze w ostatnim dniu walki znalazło 6000 ludzi śmierć w świątyni;
jakiś bowiem rzekomy prorok powiedział im, że Bóg im nakazuje udać się do świątyni, i tam otrzymają
znaki ocalenia. – Również i o licznych opryszkach i skrytobójcach opowiada Józef Flawiusz; była to
sprawiedliwa kara na żydów za to, że woleli zbójcę Barabasza, niż Jezusa.
Do wybuchu wojny najwięcej przyczynili się starostowie rzymscy, którzy, jak to i teraz gdzieniegdzie się
działo i dzieje, uciskiem umyślnie powstanie wywołać chcieli, by potem naród mocniej ujarzmić lub
zniszczyć. Jeszcze większy ucisk zapanował w czasie wojny, zapowiedział to Chrystus: "W one dni
będzie ucisk, jaki nie był od początku świata i potem nie będzie". Zaraz we wstępie swego dzieła o wojnie
żydowskiej, pisze Józef Flawiusz: "Nie było miasta, które by się tak wysoko wzbiło, i tak głęboko upadło.
Wszelkie nieszczęście wszystkich czasów jest niczym, w porównaniu z tym, jakie żydów spotkało". Wojnę
żydowską nazywa największą, nie tylko z ówczesnych, ale wszystkich niemal wojen, widzi on w niej
spełnienie przepowiedni Daniela r. 9, w. 27: "Będzie w kościele obrzydliwość spustoszenia, i aż do
skończenia i końca będzie trwać spustoszenie".
Wskutek niezmiernego ucisku [przez] starostów, przyszło wreszcie w Jerozolimie, za ostatniego z nich,
nazwiskiem Gessius Florus, około połowy maja r. 66 po Chryst. do otwartego wybuchu. Twierdzę
Antonię zdobyto i załogę wycięto; załodze górnego zamku na Syjonie dozwolono swobodnie odejść, ale
zaledwie broń złożyli, żydzi z niesłychanym wiarołomstwem wycięli ich wszystkich, z wyjątkiem
Historia. Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_12.htm[2011-04-25 21:34:55]
dowódcy. Tedy spiesznie nadciągnął z wojskiem prokonsul, Cestius Gallus, lecz zmuszono go do odwrotu,
a na domiar poniósł od żydowskiej pogoni straszną klęskę w wąwozach w Betoron (20 km na północ od
Jerozolimy), w której utracił 6000 ludzi, wszystkie zasoby i machiny wojenne, w początku października
66 roku.
Cesarz Neron dowiedział się o tym w Grecji, i wyprawił natychmiast najlepszego wodza, Wespazjana, na
wojnę do Judei. Trzy lata zeszły mu na zdobywaniu twierdz Judei, tak że do Jerozolimy wszystkie drogi
przecięte zostały. Właśnie zamierzał uderzyć na Jeruzalem, gdy od wojsk cesarzem obwołany, w czerwcu
r. 69, zdał dowództwo na syna Tytusa, sam zaś przez Egipt podążył do Rzymu. Tymczasem powstało w
Jeruzalem kilka stronnictw, jedno obywatelskie
pod wodzą Annasza (Młodszego), syna Annasza, przed którym
Chrystus był stawiony, drugie Zelotów, pod Eleazarem. Zeloci, czyli gorliwcy, pałający gorliwością o prawo i
wolność, a właściwie gorliwi we wszelkich złościach (Bel. iud. IV, 3, 8). Ci, na samo podejrzenie
przyjaźni z Rzymianami, skazywali na śmierć, lub tajemnie zabijali najcelniejszych obywateli, a wreszcie
samowładnie na miejsce ówczesnego arcykapłana, losem ustanowili prostego kamieniarza, Phanaza, czyli
Phaniasa, który był synem pewnego Samuela. Stąd przyszło między nimi, wzmocnionymi przez
Idumejczyków, a umiarkowańszą partią obywatelską, pod wodzą Annasza, do krwawych utarczek,
tysiące trupów było po ulicach i w samych dziedzińcach świątyni; stronnictwo obywatelskie uległo,
przywódców wymordowano. Zeloci, stawszy się teraz panami miasta, rozpadli się na dwie partie.
Ambitny
Jan z Gischali,
który z Galilei schronił się do Jeruzalem, zebrał stronników z partii Zelotów, i
zwalczał Eleazara, który obsadził załogą świątynię. Przeciw gwałtom Zelotów wezwał lud na pomoc
Symona, syna Giory,
z Gerazy, który zabił Cestiusa i zebrał spore wojsko. Tak więc były trzy stronnictwa w
Jerozolimie, które się zwalczały w krwawych potyczkach, obróciły w gruzy część miasta, i niszczyły
sobie nawzajem zapasy, które na wiele lat mogły starczyć ludności. Jan Gischala trzymał stoki góry
świątyni i dolne miasto; Symon, syn Giory zaś górne miasto. Wreszcie Jan pokonał Eleazara i odebrał z
jego władzy świątynię, wśród krwi przelewu. Odtąd pozostał Jan i Symon naczelnikami powstania aż do
zburzenia Jerozolimy.
W tym składzie rzeczy, kiedy, jak mówi Józef Flawiusz, żydzi podobni byli dzikim zwierzętom, które, w
braku innego żeru, na własne rzucają się ciało, nie trudno było Tytusowi, r. 70 na wiosnę, dotrzeć z
wojskiem pod Jerozolimę, i tu stanowisko zająć. Na tym samym grzbiecie gór, z których jedna jest
Golgota, na jakie 200 metrów od niej, rozłożył obóz; drugi obóz rozbił naprzeciw bramy Hippikus, przy
dzisiejszej bramie Jaffa; trzeci obóz był 10-go legionu na górze Oliwnej. Usiłował Tytus skłonić żydów
do pokojowego usposobienia i dobrowolnego poddania się, lecz usiłowania te były daremne. Wtedy
rozkazał wznieść wały oblężnicze, a po ich ukończeniu, naraz na trzech punktach taranami walić mur
trzeci, zewnętrzny, zwany "murem Agryppy". Mieszkańcy, na odgłos walącego się muru, pogodzili się,
niestety za późno, i poczęli głośno narzekać, strach zdjął nawet najśmielszych. Mimo dzielnej obrony
żydów, runął mur w 15 dniu oblężenia, a Tytus rozpoczął zaraz atak na mur drugi. I ten upadł po 5 dniach,
i z najdzielniejszymi ze swego wojska podstąpił Tytus pod dolne miasto. Żydzi godzili nań zewsząd, z
ulic, jako dobrze im znanych, z dachów i murów. Trzy dni bronili Rzymianom przystępu, czwartego
jednak dnia musieli ustąpić przemagającemu natarciu. Wtedy Tytus usypał cztery zaczepne groble
naprzeciw twierdzy
Antonia,
przez zuchwałą jednak chytrość żydów, rozpaczliwie walczących, utracił
niemal wszystkie machiny wojenne, które spalił Gischala.
Historia. Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_12.htm[2011-04-25 21:34:55]
Na domiar złego wypadło oblężenie na Święta Wielkanocne. W tym czasie bywało w Jerozolimie, razem
z pielgrzymami, nieraz do 3 milionów ludzi, w każdym wypadku było tam teraz bez wątpienia z górą
milion ściśnionych, cały naród żydowski, jak mówi Józef Flawiusz, był tu jak w więzieniu zamknięty.
Wskutek tego wzmagał się głód, drożyzna i choroby. Z narażeniem życia przekradało się wielu na pola,
by jakich ziół nazbierać. Mnóstwo wpadało w ręce Rzymian. Ci biczowali ich i krzyżowali, by strachem
napełnić i skłonić żydów do poddania, którzy temu widowisku przypatrywali się z murów. Nieraz w
jednym dniu ukrzyżowali Rzymianie 500 i więcej żydów, a przed ich oczyma była Golgota. Aby odjąć
żydom wszelką nadzieję ucieczki i tym pewniej głodem ich pokonać, zamknął Tytus i ścisnął żydów
szczelnie wałem. Całe wojsko pracowało tak gorliwie, że niezmierne to dzieło, które wymagało miesięcy
pracy, według Józefa, w trzech dniach wykonano. Spełniły się słowa Chrystusa: "Nieprzyjaciele twoi zewsząd
ścisną cię wałem" (Łk. 19, 43). Teraz powstał straszny głód i zaraźliwe, śmiertelne powietrze. Nawet obrzydliwe rzeczy chciwie
połykano jako pożywienie, starą skórę, stęchłe siano, gnój bydła itp. Mężczyźni wydzierali ostatni kąsek kobietom, kobiety mężczyznom,
dzieci rodzicom, matki dzieciom, a jedna matka zabiła nawet swoje dziecko na pokarm. "Nie podobna" – mówi Józef – "wszystkie
okropności szczegółowo opowiadać; żadne miasto nigdy tyle nie wycierpiało, i nie było, od początku
świata, narodu tak pełnego zbrodni". Głód porywał całe domy i rody. Płaskie dachy domów były napełnione łąknącemi
niewiastami i dziećmi, ulice wychudłymi starcami. Młodzieńcy i mężowie chwiali się jak cienie, i wycieńczeni padali tu i ówdzie nieżywi.
Niektórzy, nie chcąc pozostać niepogrzebani, wchodzili w groby i tam czekali ostatniej godziny. Nie było słychać żadnego narzekania ani
skargi, powolną śmiercią ginący spoglądali błędnymi oczyma na trupy i zazdrościli im ich doli. Grobowa cisza panowała nad konającymi i
u
marłymi, niekiedy przerywał ją zgiełk rozbójniczych zgraj Zelotów, które włamywały się do domów i
nawet z trupów ściągały odzież. Od 24 kwietnia do 1 lipca jedną tylko bramą uprzątnięto 116000 trupów,
a ponieważ nie było rąk do grzebania tylu trupów, wyrzucono przez mury 600000 umarłych.
Po wielu daremnych napadach osiągnięto wreszcie zamek Antonię, a Tytus myślał teraz o zdobyciu góry
świątyni i zewnętrznego jej muru. Chociaż już wprzód kilkakrotnie łagodnymi słowy wzywał żydów do
spokojnego poddania się, to przecież teraz jeszcze wezwanie to ponowił i kazał powiedzieć im:
"
Wzywam bogów mej ojczyzny na świadków, a jeśli kiedy Bóg jaki na to miejsce patrzał – bo nie myślę,
by teraz jeszcze na nie spoglądał – natenczas i tego Boga, moje wojsko, i żydów, którzy są przy mnie,
wzywam na świadków, że nie ja będę winien zniewagi świątyni. Jeśli się poddacie, żaden Rzymianin nie
zbliży się do świątyni. Zachowam wam kościół nawet wtedy, jeśli sami nie zechcecie". Lecz Zeloci
uważali tę wspaniałomyślność za objaw bojaźni i odepchnęli szyderczo jego napomnienia. Wtedy
zawrzała walka straszniejsza niż kiedykolwiek. Północna i zachodnia część muru około kościoła została
zburzoną. Przez 6 dni kazał Tytus niezmiernymi taranami bić we wschodni mur podwórza, czyli
dzied
z
ińca żydowskiego, lecz bez skutku. Przypuścił więc szturm, lecz i ten z wielką stratą został
odparty. Nareszcie podłożył ogień pod bramę, skutkiem czego srebrne obicia stopniały, zajęło się drzewo
i ogień począł się szerzyć w krużgankach. Pożar trwał przez całą dobę. Następnego dnia kazał Tytus
ogień ugasić. Lecz podczas gdy żołnierze zajęci byli gaszeniem, żydzi znów na nich uderzyli, zostali
jednak odparci i zapędzeni aż pod kościół.
Wtedy jakiś żołnierz rzymski, w powszechnym zamieszaniu i utarczce, pochwycił gorejącą głownię,
kazał się towarzyszom podnieść do góry, i wrzucił ową głownię oknem północnej strony na ganek,
prowadzący do zabudowań, które kościół otaczały. Na próżno przybiegł Tytus z wodzami, wołając i
dając ręką znaki, by zaprzestać walki a gasić ogień. Tłumnie wpadły za nim legiony; rozjątrzenie,
nienawiść i chciwość głuchymi uczyniły żołnierzy na wszelkie rozkazy, a widząc wokoło błyszczące
Historia. Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_12.htm[2011-04-25 21:34:55]
złoto, myśleli, że w kościele są ukryte wielkie skarby złota; gwałtowności wojska niepodobna było już
opanować. Rozjuszeni zabijali żydów, rozpaczliwie zastępujących im drogę; kupy trupów leżały około
ołtarza całopalenia. Tytus wszedł do płonącego gmachu, do miejsca świętego i najświętszego i żałośnie,
ze zdumieniem przypatrywał się świątyni, której wewnętrzna wspaniałość zupełnie odpowiadała
zewnętrznej okazałości. Jeszcze pocieszał się nadzieją, że mu się uda uratować wnętrze, nakazał gasić,
lecz nikt nie chciał słuchać. Tymczasem i wewnątrz znów żołnierz jakiś podłożył ogień, który nagle
wybuchnął płomieniem. Wtedy musiał się Tytus cofnąć, a świątynia z łoskotem runęła w gruzy. Na
miejscu świętym Rzymianie zatknęli swe orły i złożyli bogom ofiary. Był to ten sam dzień, w którym
przez Nabuchodonozora spaloną była świątynia Salomonowa, tj. 9 miesiąca Ab, czyli 15 sierpnia r. 70 po
Chryst. – Około pół roku przedtem, 19 grudnia r. 69 spaloną została w Rzymie świątynia Jowisza na
Kapitolu, przez żołnierzy Witelliusa, w walce przeciw stronnikom Wespazjana. – Żydowska świątynia
Hellenistów w Leontopolis,
w Egipcie, zbudowana r. 150 przed Chryst. przez Symona IV, została
zamknięta r. 70 po Chryst. przez Lupusa, wodza rzymskiego, a r. 71 na rozkaz Wespazjana, przez
Paulina zburzona. Tak upadają największe świątynie przed wzmagającym się prawdziwym Kościołem
Chrystusa. – Jeszcze w ostatniej chwili pewien fałszywy prorok uwiódł 6000 ludzi, którym Tytus
zapewnił zachować życie; wszyscy, słuchając oszusta, oczekiwali nagłego zjawienia się Mesjasza i
zginęli w płomieniach (Bell. iud. VI, 5, 2).
Nie było jeszcze zajęte górne miasto, czyli góra Syjon z pałacem Heroda, czyli starym zamkiem
królewskim. Lecz, gdy po 18 dniach ukończono wały, i tarany zachodnią część i kilka wież uszkodziły,
oblężeni naraz stracili tak dalece przytomność [umysłu], że nie schronili się nawet do trzech, z zamkiem
królewskim połączonych, niezdobytych baszt, Hippikus, Phazael, Mariamne, przeciw którym żadna
ludzka siła ani machiny nic nie byłyby wskórały, lecz bez walki ukryli się w podziemnych krużgankach,
które częścią z górą kościoła i jej pieczarami były w związku, częścią u źródła Siloe się kończyły, – z
głodu jednak musieli się poddać, a 2000 znaleziono potem umarłych z głodu. – Jedną taką pieczarę
odkryto około 1860 r. pod południowo-wschodnią częścią miejsca dawnej świątyni. Gdy bowiem
podniesiono zagłębiony do połowy w ziemię kapitel słupa, spostrzeżono ujście podziemnego chodnika,
który prowadził do kamiennych schodów, a stąd do basenu z wodą 224 m obwodu i 13 m głębokości.
Filary, wykute w skale, dźwigają sklepienie tej tajemniczej jaskini, zwanej teraz królewską sadzawką, do
której spływa woda deszczowa z moszei [(tj. meczetu)] Aksa i z różnych stron placu kościoła, przez
otwór w przedsionku moszei. Pieczara ta miała przedtem 8 dopływów, dziś jest tylko 1 otwarty.
Rzymianie tymc
zasem zatknęli swe orły na wieżach Syjonu, i rozbiegli się po ulicach, mordując wszystko, co
im w ręce wpadło, paląc domy, wraz z tymi, którzy się do nich schronili. Dwa dni i dwie noce miasto
gorzało, trzeciego dnia zmieniło się w kupę zgliszczów, w której było pogrzebanych więcej niż 200000
trupów. Wstępując do miasta, Tytus podziwiał niespożytą siłę murów, osobliwie trzech, wyżej
wspomnianych baszt, i rzekł: "Przy pomocy Bożej prowadziliśmy wojnę; Bóg sam wydobył żydów z tych
twierdz. Ludzkie ręce i narzędzia byłyby nie podołały takim wieżom". Według Józefa Flawiusza, zginęło
w czasie oblężenia przeszło milion ludzi. Liczba jeńców z całej wojny dochodziła do 97000, częścią
wysłano ich do egipskich kamieniołomów, częścią do innych prowincji, by w amfiteatrach, jako
gladiatorzy, ze sobą, lub z dzikimi zwierzętami walczyli na zabój. Tak w igrzyskach, które Tytus wnet
potem urządził w Cezarei Filipowej, zginęło 2500 żydów, w igrzyskach zaś w Berytus, także niezmierna
liczba. Bardzo wielu sprzedano jako niew
o
lników w różne strony świata. Wreszcie kazał Tytus szczątki
miasta i świątyni zrównać z ziemią, i pługiem zaorać. Tylko owe trzy wieże i mur zachodni zostawił, by
Historia. Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_12.htm[2011-04-25 21:34:55]
świadczyły o warowności miasta i waleczności Rzymian, mur zaś dla obrony obozu i załogi, w Jeruzalem
pozostawionej, z przyległymi mieszkaniami dla żołnierzy. W ten sposób ocalał wieczernik.
Nadzwyczajne znaki
poprzedziły upadek Jerozolimy, jak świadczą Józef Flawiusz i Tacyt. Były one
zapowiedzią jeszcze większych znaków, które, według słów Chrystusa, poprzedzą koniec świata. Owe
znaki świadczyły publicznie, że upadek Jerozolimy nie jest zwykłym zdarzeniem, lecz osobliwszą karą i
sądem Bożym, spełnieniem przepowiedni i słów żydów: "Krew Jego niech spadnie na nas i na nasze dzieci". – I tak,
p
rzez cały rok, stała nad miastem kometa, w kształcie miecza. – Gdy jeszcze przed wybuchem wojny, 8
kwietnia lud zebrany był w Jeruzalem na święta wielkanocne, nad ranem o godz. trzeciej, wielka
światłość otoczyła kościół i ołtarz, i trwała przez pół godziny, i zdawało się, że jest jasny dzień. – To
znowu razu pewnego
wschodnia brama
kościoła, którą wieczorem ledwie 20 ludzi mogło zamknąć, sama
przez się o północy gwałtownie się otwarła. – W dniu 21 maja, przed zachodem słońca, nad całą okolicą,
w powietrzu, widziano jakieś wojska, które objeżdżały miasta i wieże. – W Zielone Święta, gdy kapłani w
nocy zwykłą służbę odbywali w kościele, słyszeli naprzód szmer, a potem głos jakby wielkiego tłumu:
"
Uchodźmy stąd". – Najwięcej jednak przerażającym znakiem było, że pewien zwyczajny wieśniak, Jezus,
syn Ananusa,
4 lata przed wojną, w święto Kuczek, nagle zaczął wołać w świątyni: "Głos ze wschodu, głos
z zachodu, głos z czterech stron świata, głos przeciw Jerozolimie i świątyni, głos przeciw oblubieńcom i
oblubienicom, głos przeciw całemu narodowi!" Tak wołał po ulicach wszystkich, biczowano go aż do
kości, a on nie płakał, ani się skarżył, tylko bez ustanku wołał: "Biada, biada Jerozolimie". Wołał tak przez
siedem lat i pięć miesięcy, a najgłośniej w święta, aż do oblężenia miasta. Wtedy po raz ostatni zawołał z
murów: "
Biada miastu, świątyni i ludowi, – biada i mnie!" Wtem kamień z pocisku rzymskiego ugodził
go i obalił trupem na ziemię.
Tytus w Rzymie tryumfalny pochód
obchodził, a przed nim niesiono między innymi złoty stół chlebów
pokładnych, siedmioramienny lichtarz i zwoje zakonu. Zbudowana po temu brama, zwana łukiem tryumfalnym Tytusa
stoi po dziś dzień, nieuszkodzona, u stóp wzgórza palatyńskiego, około 200 metrów od Kolosseum. Znajdujące się na tym łuku
płaskorzeźby w kamieniu przedstawiają chwile z oblężenia i zburzenia Jerozolimy, i pokonania żydów; jedna z nich przedstawia zabranie
siedmioramiennego lichtarza. W odległości 200 m od tego łuku, stanął niespełna w 300 lat potem, łuk tryumfalny Konstantyna, jako
pomnik zwycięstwa chrześcijaństwa nad pogaństwem, blisko, bo tylko 50 metrów od Kolosseum, tego
olbrzymiego amfiteatru, zbudowanego przez Wespazjana, w którym przez trzy wieki tyle
chrześcijańskich męczenników krew przelało. Stąd widać oba pomniki, upadku żydostwa i pogaństwa. W
środku Kolosseum wzniesiono krzyż, a w ścianie wokoło, gdzie niegdyś były klatki dzikich zwierząt,
umieszczono 14 stacji Drogi krzyżowej. Przejmujące grozą miejsce modlitwy. A jednak i na to święte
miejsce targnęła się zbrodnicza rewolucja r. 1872 i usunęła owe zabytki i znaki pobożności.
Wkrótce osiedliła się na miejscu Jerozolimy znów pewna ludność. Chrześcijanie, którzy za pierwszym
wybuchem wojny schronili się do Pelli, wrócili ze swym biskupem Symeonem. Niezawodnie i wielu żydów
znowu tu osiadło. Gdy cesarz Hadrian, około r. 130 po Chryst. zwiedził Palestynę, począł odbudowywać
miasto i zostawił tu osadę, składającą się przeważnie z wysłużonych żołnierzy, czyli weteranów
rzymskich. Wszelako żydzi nie zaprzestali rokoszów. I tak r. 115 za Trajana, w prowincji Grenaika,
zbuntowani żydzi mieli 220000 Greków i Rzymian wymordować, w Egipcie zaś i Cyprze 240000. Także
w Mezopotamii robili powstania i rozruchy. Ostatni ich rokosz był za Aleksandra Sewera (222 – 235).
Historia. Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_12.htm[2011-04-25 21:34:55]
Najstr
a
szniejsze jednak powstanie było, które wybuchło pod wodzą fałszywego mesjasza, Bar-Kochby.
Rzymianie stłumili je w strumieniach krwi, zniszczywszy 50 twierdz i prawie 1000 znaczniejszych
miejscowości; nadto wymordowali mieczem 600000 żydów, a jeszcze więcej zginęło z głodu, na choroby
i od ognia, krocie sprzedano w niewolę za bezcen. Judea, zgodnie z przepowiedniami w Deutoronomium,
stała się pustkowiem. Pozostałym żydom i chrześcijanom z żydów, pod karą śmierci nie wolno było
zbliżyć się do Jerozolimy; natomiast chrześcijanie mogli bez przeszkody tamże mieszkać. Było to r. 135
po Chryst. Później, wolno było żydom, za wielką opłatą, w oznaczonym dniu, zwiedzić Jerozolimę i tam
popłakać. Hadrian dokończył odbudowania Jerozolimy i nazwał miasto Aelia Capitolina, podług swego
rodowego imienia Aelius, i Jowisza, zwanego Capitolinus, któremu na miejscu świątyni postawił
uroczysko i posąg. – Ostatnim miejscem, zdobytym przez Rzymian, była, zbudowana na górze, twierdza
Beter
(dziś wieś Bettir, 8 km od Betlejem). – Chrześcijanie, za to, że nie brali udziału w rokoszach, wiele
prześladowania musieli znosić od żydów, natomiast oszczędzali i bronili ich Rzymianie.
Gdy Konstantyn Wielki
przyjął chrześcijaństwo, poczęła się Jerozolima dźwigać, na miejscach świętych
stanęły kościoły. Wnet przywrócono miastu dawną nazwę. Usiłował wprawdzie cesarz Julian, apostata
(odstępca wiary), r. 363 odbudować świątynię żydowską, lecz zamiar ten udaremniony został
oczywistymi cudami. Z nienawiści do chrześcijan chciał miasto uczynić żydowskim, i wezwał wszystkich
żydów, rozproszonych po całym państwie, do ojczyzny. Nadto, chcąc kłam zadać przepowiedni
Chrystusa, że świątynia na zawsze zburzoną będzie, nakazał ją odbudować. Żydzi gorliwie zabrali się do
dzieła. Lecz, jak świadczą pisarze chrześcijańscy, pogański Ammianus Marcellinus, i żyd Rabbi Gedalja,
gwałtowne burze rozrzucały materiał budulcowy; pioruny rozbijały narzędzia i maszyny; trzęsienie ziemi
wyrzucało kamienie, pozostałe w dawnych podwalinach i obalało przyległe zabudowania; przy tym na
odzieży obecnych pokazywały się krzyże, a w nocy ukazywał się na niebie jaśniejący krzyż, otoczony
wieńcem. Gdy mimo tego dalej chciano budować, poczęły z ziemi wybuchać ogniste kule, które raziły
śmiertelnie robotników, i nie dopuszczały przystępu, tak że wreszcie musiano zaniechać roboty. Julian
wkrótce potem zginął w wyprawie przeciw Persom, ugodzony włócznią wroga. Umierając, rzucał garścią
w górę krew buchającą z piersi, i z szaloną rozpaczą mówił te ostatnie słowa: "Zwyciężyłeś,
Galilejczyku!
".
Chrześcijanie, przed Julianem i po nim, nie chcieli na miejscu, widoczną klątwą Bożą dotkniętym,
budować świątyni Nowego Przymierza. Tylko w południowej stronie od miejsca dawnej świątyni, tam,
gdzie według podania, Najświętsza Panna w trzecim roku życia była ofiarowaną, tj. przyjęta do dziewic,
w służbie Bożej przy świątyni wychowywanych, zbudował Justynian I r. 530 wspaniałą bazylikę z trzema
nawami, do której potem Muzułmanie, chcąc odjąć kościołowi formę krzyża, po dwie boczne nawy
dodali
,
tak, że teraz jest 7 naw. Pierwotnie nazywał się kościołem Ofiarowania Najświętszej Panny.
Kalif Omar, opanowawszy r. 637 Jerozolimę, zamienił kościół w moszeę El-Aksa. Zaraz po zajęciu
Jerozolimy wszczął Omar poszukiwania za owym kamieniem, na którym patriarcha Jakub głową
spoczywał, gdy miał cudowny sen drabiny niebieskiej, a który, wedle rabinów, potem umieszczono w
miejscu Najświętszym, jako podstawę dla arki. Gdy wskazano Kalifowi miejsce, na którym stała
świątynia, postanowił, tamże na domniemanym kamieniu Jakubowym, zbudować wspaniałą moszeę, co
jednak dopiero w 50 lat potem Abd al-Malik wykonał. Moszea otrzymała nazwę Es-Sachrah (skała),
chrześcijanie jednak zowią ją zwykle moszeą Omara. Późniejsi Kalifowie wiele kosztów łożyli na dalsze
jej upiększenie.
Historia. Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_12.htm[2011-04-25 21:34:55]
Krótko tylko, 1099 – 1187 była Jerozolima w rękach chrześcijan, a gdy w r. 1099 Gotfryd z Bujlionu
zdobył miasto, pierwszym jego staraniem było, moszeę Omara poświęcić Bogu, pod nazwą "Świątynia
Zbawiciela
".
Także moszeę Aksa zamieniono w pierwotny kościół (Ofiarowania Najśw. Panny), i dano
mu nazwę "świątynia Salomona", a przyległe zabudowania obrócono na siedzibę królewską, którą 1118
r. król Balduin, w znacznej części odstąpił Templariuszom. Lecz w r. 1187 wpadła Jerozolima i te
kościoły w ręce niewiernych. Tylko jeszcze od r. 1229 – 1244 otrzymali je chrześcijanie, lecz od r. 1244
były znów moszeami. Odtąd pod karą śmierci zabroniony był chrześcijanom wstęp do moszei Omara, a
nawet zbliżanie się do dawnego placu świątyni; w nowszych czasach można uzyskać wstęp bez wielkich
trudności. Po r. 1187 i 1244 była Jerozolima w posiadaniu egipskich sułtanów, a od r. 1517 aż dotąd
należy do Turcji.
Miejsce dawnej świątyni, dawniej góra świątyni, dziś nazywa się Haram es-Scherif, i stanowi skośny
czworobok, którego strona południowa wynosi 281 metrów, północna 317, wschodnia 466, a zachodnia
488 metrów. Plac cały przedstawia jeszcze dziś, osobliwie z przeciwległej góry Oliwnej, zachwycający
widok. Jest tu czworokątny przedsionek z platformą i kilkoma schodami. U góry schodów są wspaniałe
łuki, przez które widać wnętrze przedsionku. W tym miejscu było prawdopodobnie podwórze kapłanów i
miejsce świątyni, a teraz jest moszea Omara. Jest to wspaniała budowa ośmiokątna, wewnątrz 53 m
średnicy, każda z 8 stron ma 20 m, obwód 163 metrów, liczy 56 okien ostrołukowych różnokolorowych;
wewnątrz kopuła 18 m średnicy, 30 m wysoka, wysokość zewnętrzna kopuły aż do półksiężyca 40 m,
okna okrągłołukowe. Moszea ma trzy nawy, w środku rotunda z powyższą kopułą, która spoczywa na 4
potężnych filarach i 12 słupach, które u spodu ozdobną, kutą kratą są połączone. Ściany pokryte są
marmurem, w środkowym kole wiszą lampy. Pod kopułą leży kamień, otoczony artystycznie rzeźbioną
balustradą drzewianą. Kamień ten jest formacji wapiennej, nieociosany, 17 metrów długi, 13 szeroki, 2 m
wysoki; Mahomedanie i żydzi mówią, że nie był tknięty potopem, że jest środkiem sieni itp. Mislin
twierdzi, że kamień ten był podwaliną ołtarza całopalenia, gdyż rozmiary jego zgadzają się z tymi, które
Talmud podaje. Odilo Wolf i Vogué utrzymują, że kamień ten był podwaliną miejsca najświętszego, i że
na nim stała arka. Na wierzchu kamienia wydrążona jest głęboka rynewka, która prowadzi w głąb do
jamy 8 m długiej, 6 szerokiej, 2,5 wysokiej, a ma ujście w południowo-wschodnim rogu kamienia. Pod
tą jamą tętni ziemia, mówią, że jest tam źródło Etam, które spłukiwało krew ofiar i zabierało ją do
Cedronu.
Około 100 m na południe wznosi się moszea El-Aksa. Wraz z przedsionkiem ma 90 m długości, 60 m
szerokości. Wewnątrz ma 40 filarów, 45 słupów, z tych 33 marmurowych, 12 z piaskowca. Westybuł z 7
bramami pochodzi z czasów wojen krzyżowych. W nawie środkowej, kapitele słupów połączone są
poprzecznymi belkami, nad nimi ostrołukowa galeria, a wyżej górne okna. W miejscu, gdzie krzyżują się
nawa środkowa z poprzeczną, jest bania kopuły, z potężnymi wiszącymi lampionami; w nabożeństwach
nocnych ma się niekiedy świecić 20000 lamp. Zresztą wnętrze tej moszei, jak każdej w ogóle,
przedstawia się jako puste. Na uwagę zasługuje framuga modlitwy w południowej ścianie, zwana ołtarzem
Dawida, i na zachód od niej
bogata kazalnica;
pomiędzy nią a południową ścianą, pokazują kamień z
wyciśniętym śladem stóp Jezusa, jak mówią, tym, który był na górze Oliwnej.
Idąc stąd nieco ku zachodowi, przychodzimy do podziemnej kaplicy, którą Moslemi zowią kolebką
Jezusa,
gdyż tu, według ich podania, modliła się Najświętsza Panna. Tuż przy Aksa jest cały szereg
Historia. Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_12.htm[2011-04-25 21:34:55]
innych moszei, osobliwie trzech proroków Islamu: kopuła wniebowzięcia Mohameda, którego Cherub
uniósł do raju i nazad przyniósł; moszea Abubekra, i właściwa moszea Omara ze wschodnim przedłużeniem
poprzecznej nawy moszei Aksa. – Inne nadto są budowy na tym dawnym placu kościelnym, jak np. łuki
tryumfalne, galerie, fontanny; na północ zaś od Aksy są cyprysowe aley, drzewa oliwne, południowe
wiązy itp.
Z tym placem kościelnym łączy się jeszcze ważne w dziejach zdarzenie, mianowicie początek i pełna
zasług działalność Templariuszów. R. 1118 połączyło się kilku francuskich rycerzy, towarzyszy Gotfryda z
Bujlionu, w rycerski Zakon, który wziął sobie za zadanie zabezpieczyć drogi Ziemi świętej i
pielgrzymów przed rozbójnikami, i być w ciągłym pogotowiu do walki ze Saracenami. Król Jerozolimy,
Balduin II (od 1118 r.) pozostawił im część swego pałacu przy dzisiejszej Aksa; za kościół zaś miał im
służyć kościół (templum) Zbawiciela, stąd też wzięli jego kopułę do swego herbu. Z biegiem czasu
pozakładali w wielu miejscach Zachodu swe domy, i z późniejszymi Joannitami stanowili wyborowe
krzyżowe zastępy, a nadto przez dwa wieki słowem i przykładem zagrzewali Zachód do wytrwałej walki
w obronie świętych miejsc Boskiego Zbawiciela. Wszelako wpływ ich potężny i wielkie bogactwa
wzbudziły zawiść wielkich tego świata, którzy od r. 1305 puścili w obieg pogłoski, jakoby Templariusze
dopuszczali się tajemnych, niesłychanych zbrodni. Kiedy w r. 1307 znakomity ich Wielki Mistrz, Jakub
Molay z 60 rycerzami przybył na Zachód, by porozumieć się co do nowej wyprawy krzyżowej, i w
sprawie połączenia wszystkich rycerskich zakonów w jeden, Filip IV, Piękny, król francuski, korzystając
z chwili, kazał niespodzianie uwięzić W. Mistrza i wszystkich rycerzy, we Francji przebywających, i w
przedajnych sądach potępić i spalić wybitnych rycerzy i sędziwego 70-letniego W. Mistrza, a majątki ich
niemal zupełnie ogarnął. Za przykładem króla poszła większa część świeckich książąt, prześladując
Zakon i zabierając ich dobra.
Poza placem kościelnym, na północ, wynaleziono, jak mówią, tzw. szkołę Najświętszej Panny, tj. miejsce,
gdzie Najśw. Panna z innymi dziewicami uczyła się prawa. Jest to mała moszea, 12 m długa, 6 m
szeroka; dawniej była, zdaje się, kościołem chrześcijańskim; Mohamedanie zowią ją "Sitti Mariam" (Maryja
Panna).
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego
Testamentu
. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament
. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie
[1897], ss. 787-794.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:
Historia. Zburzenie Jerozolimy, r. 70 po Chrystusie.
file:///C|/Documents%20and%20Settings/iacobus/Moje%20dokumenty/Downloads/historia%20biblijna/historia_biblijna_12.htm[2011-04-25 21:34:55]