Arszenik i Stare Koronki (1944)


00:00:13:"ARSZENIK I STARE KORONKI"
00:00:20:Literówki poprawione przez SliderOh :)
00:00:26:W niektórych miejscach czas wyświetlania|napisów może się nie zgadzać.
00:00:31:Program miejscami źle odczytywał czas w VOBach
00:00:36:i końcowy efekt był nieco zakręcony.
00:00:41:Poprawiłam ile się dało, ktoś kto|ma więcej cierpliwości
00:00:46:zapewne doprowadzi ten tekst do idealnego stanu :)
00:01:09:Oto opowieść z Halloween na Brooklynie,
00:01:11:gdzie wszystko może się zdarzyć...|I przeważnie się zdarza.
00:01:17:O 15.00 tego szczególnego dnia|działo się właśnie to...
00:01:20:Rozwalę ci łeb, ty palancie!|Jesteś do niczego!
00:01:33:Jesteś na aucie!
00:01:52:Tymczasem po drugiej stronie rzeki
00:01:54:w PRAWDZIWYM USA|w powietrzu wisiał romans.
00:02:00:URZĄD STANU CYWILNEGO
00:02:01:Jest tu, Elmer.
00:02:03:-Wiedziałem, że znajdziesz.|-Chętnie bym wypił drinka.
00:02:08:Ciekawe, czy żenią się dziś|jakieś grube ryby.
00:02:13:Codziennie tacy sami frajerzy.
00:02:16:Chodźmy.
00:02:17:Spójrz na tego faceta|w ciemnych okularach.
00:02:25:Przed czym on się kryje?
00:02:32:-Czy to nie Mortimer Brewster?|-Mortimer Brewster, ten krytyk teatralny?
00:02:39:Nie, to nie on. To dopiero byłby materiał!
00:02:41:Autor Biblii kawalera sam wpada w sidła.|Zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
00:02:46:Sfotografujmy jeszcze|burmistrza w kasku strażackim.
00:02:48:Poczekaj. Zobaczymy, kto to jest.
00:02:51:"Podchodzą dwójkami, para za parą"
00:02:54:Dzień dobry, dzieci. Nazwiska?
00:02:56:-Elaine Harper.|-Proszę mówić głośniej.
00:02:58:Elaine Harper.
00:03:00:Dziękuję. A pańskie?
00:03:04:-Mortimer Brewster.|-Słucham?
00:03:07:Mortimer Brewster.
00:03:09:Głośniej, synu. Nie ma się czego bać.
00:03:19:To ma być tajemnica.
00:03:21:Obietnica? Oczywiście,|obietnica małżeńska.
00:03:24:Nie rozumie pan. Proszę posłuchać.
00:03:26:Nie chcę tego rozgłaszać.
00:03:28:Jestem Mortimer Brewster.
00:03:31:Kto?
00:03:32:Mortimer Brew...
00:03:37:To on!
00:03:40:Panie Brewster!
00:03:49:Posłuchaj...
00:03:51:Pa, kochanie.
00:03:57:Nie rozumiesz? Jak mam się z tobą ożenić?
00:04:00:Ja, uosobienie kawalerstwa.|Szydziłem z każdej sceny miłosnej.
00:04:03:Napisałem cztery miliony|słów przeciw małżeństwu!
00:04:07:A teraz miałbym się żenić, do tego|z córką pastora, dziewczyną z Brooklynu.
00:04:11:Jak ty wyglądasz! Co masz tu przypięte?
00:04:15:To broszka pożyczona od twojej cioci.|Wiesz, "Coś pożyczonego..."
00:04:18:Wiem, "Coś pożyczonego,|coś niebieskiego". Stare, nowe.
00:04:21:Ryż i stare buty.|Mam cię przenieść przez próg.
00:04:24:Wodospad Niagara.|Wszystkie te bzdury. Na to mi przyszło?
00:04:27:Nie zniosę tego.|Nie ożenię się z tobą. To koniec.
00:04:31:-Tak, Mortimerze.|-Co to znaczy: "Tak, Mortimerze"?
00:04:34:Nie jesteś obrażona? Nie będziesz płakać?
00:04:36:-Nie, Mortimerze.|-I nie mów "Nie, Mortimerze"!
00:04:39:Małżeństwo to przesąd.
00:04:41:To staromodne. To...
00:05:15:Przenosimy się do jednej z najurokliwszych|dzielnic mieszkaniowych Brooklynu
00:05:21:Tutaj każdy jest sam.
00:05:24:TEN CMENTARZ ZOSTAŁ ZAŁOŻONY|W KWIETNIU 1654 ROKU
00:05:28:Nie bądź głupi, O'Hara. Zrozum, że...
00:05:31:przekazuję ci najmilszy rewir w Brooklynie.
00:05:34:Spójrz na ten stary kościół. I na te domy.
00:05:37:Czy nocował tu George Washington?
00:05:39:Oczywiście. Cała okolica ma nastrój.
00:05:44:-Spójrz na ten stary dom.|-Pierwsi właściciele ciągle tam są?
00:05:47:Nie żartuj sobie z sióstr Brewster.
00:05:50:To dwie najmilsze,|najsłodsze starsze panie pod słońcem.
00:05:54:Są zupełnie wyjątkowe.
00:05:56:Jak zasuszone płatki róży.
00:06:00:Zasuszone płatki róży?
00:06:01:POKÓJ DO WYNAJĘCIA
00:06:03:Panienki potrzebują pewnie trochę grosza.
00:06:05:Ojciec zabezpieczył je na całe życie.
00:06:09:I nie mów o nich "panienki".
00:06:11:Tu Brophy. Czy jest porucznik?
00:06:12:To po co wynajmują pokoje?
00:06:14:Nie wynajmują. Ale możesz być pewien,|że gdyby ktoś szukał pokoju,
00:06:18:nie odszedłby bez dobrego posiłku|i paru dolarów.
00:06:22:W ten sposób znajdują ludzi,|którym pomagają.
00:06:33:Księże Harper, mam nadzieję,|że nie potępia ksiądz Mortimera...
00:06:36:za to, że jest krytykiem teatralnym|i zabiera córkę księdza do teatru.
00:06:41:Nie potępiam go za to, że jest krytykiem,
00:06:43:ale nikt, kto publicznie|wyraża takie opinie...
00:06:47:MAŁŻEŃSTWO. OSZUSTWO I PORAŻKA
00:06:49:...nie powinien nigdzie|zabierać niczyjej córki.
00:06:54:Chyba się przeziębiłem.
00:06:58:Nie, to wielebny Harper kichnął.|Na zdrowie.
00:07:02:Nie powinniśmy się złościć na Mortimera.
00:07:04:On ją tak kocha.|Martha i ja jesteśmy bardzo szczęśliwe.
00:07:08:Kiedyś rzadko nas odwiedzał, a teraz...
00:07:11:jest na Brooklynie sześć razy w tygodniu.
00:07:15:Pamiętaj, żeby dobrze się wyrażać.
00:07:17:Wie pan, że nie przeklinam.
00:07:20:Nie zgadłbyś,|co one uważają za przekleństwo.
00:07:26:Przepraszam. Nie, Teddy. Ja otworzę.
00:07:32:-Proszę wejść, panie Brophy.|-Przyszliśmy po zabawki, panno Abby.
00:07:35:To posterunkowy O'Hara.|Przejmuje mój rewir.
00:07:38:-Miło mi panią poznać.|-Witamy w naszej okolicy.
00:07:41:Panowie, jakie macie|dla mnie wiadomości?
00:07:45:Sytuacja bez zmian, pułkowniku.
00:07:49:Absolutnie bez zmian.
00:07:52:Wyśmienicie!
00:07:54:Dziękuję, panowie. Spocznij.
00:07:57:Znacie panowie wielebnego|doktora Harpera z naszego kościoła?
00:08:00:Witam. To posterunkowy O'Hara,|nowy rewirowy.
00:08:04:Miło mi pana poznać.
00:08:10:Zabawki są na krześle|przy drzwiach do biblioteki.
00:08:17:Teddy, biegnij na górę i przynieś|swoje żołnierzyki z pokoju cioci Marthy.
00:08:22:Są już spakowane.
00:08:25:To pięknie, że naprawiacie|zepsute zabawki dla biednych dzieci.
00:08:30:Do ataku!
00:08:41:Mamy jakieś zajęcie w komisariacie.|Gra w karty może się znudzić.
00:08:51:-Więc to są te zabawki?|-Jak się czuje małżonka?
00:08:54:Już lepiej, dziękuję.|Chociaż ciągle jest słaba.
00:08:58:Dam panu dla niej trochę rosołu.
00:09:01:Proszę się nie kłopotać.|Już dosyć pani zrobiła.
00:09:04:Nonsens! To potrwa chwilę.
00:09:11:Panowie, jeśli wiem, czym są czysta|dobroć i nieskończona szczodrość,
00:09:16:to dlatego, że znam siostry Brewster.
00:09:25:Teddy, obiecałeś więcej tego nie robić.
00:09:27:Ale muszę zwołać zebranie gabinetu,|żeby zdobyć posiłki.
00:09:30:Więcej tego nie rób. Słyszysz?
00:09:37:Kiedyś robił to w nocy,
00:09:38:aż cała okolica dostawała szału.|Wszyscy się go boją.
00:09:41:Sierżancie, obiecałem nie przeklinać,|ale co, u licha...
00:09:46:Co tu się wyprawia?
00:09:47:-Jest niegroźny.|-Myśli, że jest Teddym Rooseveltem.
00:09:50:Mógłby wybrać znacznie gorzej.
00:09:55:Racja.
00:09:57:Zapiszę to sobie. Ciekawa postać.
00:09:59:Czy to nie straszne, proszę księdza...
00:10:01:Czy to nie straszne,|że to się zdarzyło w takiej miłej rodzinie?
00:10:06:To dopiero miła niespodzianka!
00:10:09:-Dzień dobry, panno Brewster.|-Witam pana.
00:10:13:-Dzień dobry.|-Dzień dobry.
00:10:16:To posterunkowy O'Hara.|Przejmuje moje obowiązki.
00:10:18:Witam panią.
00:10:19:-Miło mi pana poznać.|-Dziękuję.
00:10:23:Wróciłaś, Martho.
00:10:24:Oto rosół dla małżonki.|Proszę go mocno zagrzać.
00:10:28:Oczywiście, bardzo dziękuję.
00:10:30:Żołnierze gotowi do działań.
00:10:33:Pułkowniku, to wspaniałe.|Wiele dzieci się ucieszy.
00:10:37:A to co? USS Oregon?
00:10:38:Teddy, kochanie, odłóż to.
00:10:41:-Przecież Oregon płynie do Australii.|-Ależ Teddy...
00:10:43:Nie, płynie do Australii.
00:10:45:-Cudownie. Bardzo dziękuję.|-Drobnostka.
00:10:50:-Dzieci będę wniebowzięte.|-Nie ma o czym mówić.
00:10:53:Do zobaczenia, pułkowniku.
00:10:56:Hej, panie sierżancie.
00:11:02:Odejść!
00:11:04:-Do widzenia i dziękujemy.|-Drobnostka.
00:11:06:-Proszę uważać na stopień.|-Dobranoc.
00:11:14:Niech to cię czegoś nauczy,|młody człowieku.
00:11:20:Do widzenia.
00:11:26:-Muszę już iść.|-Do ataku!
00:11:30:Atakować fort!
00:11:38:Fort?
00:11:40:Te schody to wzgórze San Juan.
00:11:43:Na zdrowie!
00:11:45:Próbowano przekonać go,|że nie jest Rooseveltem?
00:11:48:-Ależ nie!|-Jest taki szczęśliwy jako Roosevelt.
00:11:52:Pamiętasz, Martho?
00:11:54:Kiedyś, dawno temu, uznałyśmy,|że gdy zostanie George'em Washingtonem,
00:11:58:to będzie urozmaicenie,|nawet mu to zasugerowałyśmy.
00:12:01:Wie ksiądz, co się stało?
00:12:02:Całe dnie leżał pod łóżkiem|i nie chciał być nikim.
00:12:07:Jeśli on jest szczęśliwy|i jeśli panie są szczęśliwe...
00:12:10:Martwimy się tylko,|co będzie, gdy nas zabraknie.
00:12:14:Tak, to rzeczywiście problem.
00:12:17:Po naszej śmierci|Mortimer odda Teddy'ego...
00:12:19:do sanatorium Szczęśliwa Dolina.
00:12:22:Znakomity pomysł! Bardzo miłe miejsce.
00:12:29:Kochany ksiądz Harper.
00:12:33:Wiesz, Martho, naprawdę wierzę,|że on zaczyna rozumieć.
00:12:39:Na pewno nie musimy się nim martwić.
00:12:40:Nie przeszkodzi naszym planom|dotyczącym Mortimera i Elaine.
00:12:43:Dopiero skończyłaś podwieczorek?
00:12:45:Tak.
00:12:48:Kolacja też będzie później.
00:12:51:A to dlaczego?
00:12:57:Mamy dobrą wiadomość.
00:12:58:Jedziesz do Panamy|kopać następną śluzę kanału.
00:13:04:Wspaniale!
00:13:05:Byczo! Po prostu byczo!
00:13:08:Natychmiast przygotuję się do podróży.
00:13:19:Abby! Kiedy mnie nie było?
00:13:22:Tak, kochana. Nie mogłam się doczekać.
00:13:24:Nie wiedziałam, kiedy wrócisz,|a miał przyjść wielebny Harper.
00:13:28:-Zrobiłaś to sama.|-Dałam sobie radę.
00:13:32:-Zaraz pobiegnę na dół obejrzeć.|-Nie, kochana.
00:13:34:Nie było czasu. I byłam sama.
00:13:40:Więc?
00:13:44:Zajrzyj do skrzyni.
00:13:59:-To Elaine!|-Witajcie, kochane.
00:14:04:-Zaczekaj, Elaine!|-O co jej chodziło?
00:14:06:Nie sądzisz chyba, że oni...
00:14:13:Posłuchaj, kolego.
00:14:16:-Ta taksówka widziała już cmoki, ale...|-Niczego jeszcze nie widziałeś.
00:14:19:-Musisz nas zawieźć na stację.|-Proszę wziąć kapelusz.
00:14:22:Chwileczkę. Jeszcze broszka.
00:14:24:Jak znajdziesz szpilki do włosów,|zatrzymaj je. To też weź.
00:14:31:Są tutaj.
00:14:33:Twój kapelusz.
00:14:35:Rzuć mi go.|Nie podoba mi się twoje spojrzenie.
00:14:39:-Co w nim złego?|-Ojciec mówił o tym na kazaniu w niedzielę.
00:14:43:Naprawdę? I co powiedział?
00:14:45:-Był temu przeciwny.|-Ale to było w niedzielę.
00:14:51:Proszę! Na litość boską!
00:14:53:Tutaj, Mortimerze, kiedy wszyscy patrzą?
00:14:56:Tak, właśnie tutaj, kiedy wszyscy patrzą.
00:14:58:Niech patrzy każdy, kto skończył 16 lat.
00:15:11:Ale będziesz mnie też|kochać za mój intelekt?
00:15:14:Nie wszystko na raz.
00:15:16:Znowu to spojrzenie!
00:15:19:"Znowu to spojrzenie, Mortimerze!"|Lepiej do tego przywyknij.
00:15:22:Często je będziesz widzieć.|A potem następuje to.
00:15:28:Wiesz, co teraz robimy? Tracimy czas.
00:15:31:Pójdę powiedzieć ciotkom, a ty swojemu...
00:15:32:Nie, nie mów ojcu. Jego przeziębienie|przejdzie w zapalenie płuc.
00:15:36:Dam sobie radę z ojcem.|On jest taki kochany.
00:15:38:A może wyślemy mu telegram|znad wodospadu Niagara?
00:15:43:To dlatego byłeś w biurze.
00:15:46:Oczywiście! Idziemy na całość.
00:15:48:Wodospad Niagara! Każdy musi tam jechać.
00:15:50:Żałuj, że nie widziałaś|miny mojej sekretarki.
00:15:54:Mamy przedział w pociągu,|apartament małżeński w hotelu,
00:15:57:a jutro rano spłyniemy|wodospadem w beczce.
00:16:01:A teraz prędko się spakuj.
00:16:03:Nie muszę. Zaczęłam się pakować,|kiedy cię poznałam.
00:16:06:Widzisz?
00:16:08:O to mi chodzi.|Tego nienawidzę w kobietach.
00:16:14:Ciekawe, co robi teraz Mary?
00:16:21:-Pociąg odjeżdża za godzinę, pospiesz się.|-To tylko parę minut.
00:16:24:-Ojciec pewnie zmówi modlitwę.|-Gwizdnij, gdy będziesz gotowa.
00:16:28:I otwórz prędko drzwi.
00:16:30:Kiedy zobaczysz wysoką,|ciemnowłosą błyskawicę, to będę ja.
00:16:39:Co? Już?
00:16:41:Nie, jeszcze nie!
00:16:44:Udawaj zdziwienie, kiedy nam powie.
00:16:47:Trzymajcie się mocno.
00:16:52:Pobraliśmy się. Ożeniłem się z Elaine.
00:16:53:To cudowne, kochanie!
00:16:55:Czyż to nie cudowne? Pobrali się!
00:16:56:I nie udawajcie zdziwionych, chytre lisice.
00:17:01:-Mogę zadzwonić?|-Oczywiście.
00:17:02:Czyż to nie cudowne?
00:17:06:I pomyśleć, że to się stało w tym pokoju!
00:17:09:Przestańcie.
00:17:12:Kwiaciarnia Bensona?|Mówi Mortimer Brewster.
00:17:14:Wysłaliście pani Brewster te róże?|To dobrze.
00:17:17:Wyślijcie jeszcze cztery tuziny do|poczekalni A dworca Grand Central.
00:17:20:Prędko. I dorzućcie trochę|kwiatów pomarańczy.
00:17:23:Zanim pójdziesz, możemy to uczcić.
00:17:26:Otworzę butelkę wina i będziemy śpiewać.
00:17:28:Zaprosimy też paru sąsiadów.
00:17:31:-I oczywiście będzie tort.|-Nie ma czasu piec tortu.
00:17:34:Jedziemy nad wodospad Niagara.|Taksówka czeka.
00:17:37:Wszystko już gotowe. Czeka od...
00:17:39:Pewnie od dnia, kiedy ją poznałem.
00:17:42:Czy oprócz mnie wszyscy wiedzieli,|że się ożenię?
00:17:44:Wiedziałyśmy, że ty też|dowiesz się o tym na czas.
00:17:49:Mam dwie najmilsze ciocie na świecie.
00:17:51:A wy macie najmilszego bratanka.
00:17:55:Pójdę wszystko przygotować.
00:17:58:Mam nadzieję, że ksiądz nie będzie zły.
00:18:01:Wiesz, jak irytowały go twoje książki.
00:18:03:Spalę je wszystkie.|A ksiądz sam podłoży ogień.
00:18:07:Czy nie zostawiłem tu|notatek do nowej książki?
00:18:10:Do Tryumfu umysłu nad małżeństwem?
00:18:12:Gdzie są?
00:18:13:-Schowałam je gdzieś...|-Pospiesz się.
00:18:16:Bądź grzeczny.
00:18:17:Znajdźmy je, zanim Elaine je zobaczy.
00:18:24:Witaj, Mortimerze!
00:18:27:-Co słychać, panie prezydencie?|-Dziękuję, byczo.
00:18:31:-Jakie masz dla mnie wiadomości?|-Cały kraj pana popiera.
00:18:35:Wiem. Czy to nie cudowne?
00:18:37:Żegnaj. Wyruszam do Panamy.
00:18:40:Do widzenia, panie prezydencie.
00:18:42:Nowa śluza kanału.
00:18:49:Znalazłaś notatki? Co się stało?
00:18:50:To fotografia z dzieciństwa|twojego brata, Jonathana.
00:18:53:Trzeba to spalić razem z moimi książkami.|Co za twarz!
00:18:59:Pamiętam, że straszył nią dorosłych.
00:19:02:Przeraża mnie sama myśl o Jonathanie.
00:19:04:Pamiętasz, jak przegryzał robaki?
00:19:10:Jonathan? Trafił pewnie|do więzienia albo na szubienicę.
00:19:14:W sztuce, którą widziałem,|jedna z postaci przypominała Jonathana.
00:19:17:Naprawdę?
00:19:18:Kompletny wariat. To był kryminał|zatytułowany Morderstwo się wyda.
00:19:24:To dopiero sztuka.
00:19:27:Zaraz po podniesieniu|kurtyny widać zwłoki.
00:19:30:Potem...
00:19:45:Proszę pana.
00:20:17:-Wszystkiego najlepszego!|-Gratulacje, kochanie!
00:20:23:To teraz nieważne.
00:20:26:Posłuchajcie, moje drogie.
00:20:29:Pamiętacie, że chcieliśmy posłać|Teddy'ego do Szczęśliwej Doliny?
00:20:33:Tak, kochanie. Kiedy nas zabraknie.
00:20:35:Rozmawiałyśmy o tym|z księdzem Harperem.
00:20:39:Teddy musi iść do|Szczęśliwej Doliny natychmiast!
00:20:42:-Jest w piwnicy. Przyprowadźcie go.|-Nie ma się co spieszyć.
00:20:47:Kiedy Teddy pracuje przy kanale,|nie można go od tego oderwać.
00:18:49:Posłuchajcie, moje drogie.
00:18:50:Jest mi bardzo przykro,|ale muszę wam powiedzieć coś okropnego.
00:18:53:Teddy zamordował człowieka!
00:18:56:Nonsens!
00:18:58:W skrzyni jest trup!
00:21:03:Wiemy, kochanie.
00:21:08:-Wiecie?|-Oczywiście.
00:21:12:Ale Teddy nie ma z tym nic wspólnego.
00:21:15:Nie zaprzątaj sobie tym głowy, Mortimerze.
00:21:18:Zapomnij, że widziałeś tego pana.
00:21:21:Zapomnieć?
00:21:22:Nie sądziłyśmy, że tam zajrzysz.
00:21:25:Co to...
00:21:27:Kto to jest?
00:21:28:Pan Hoskins. Adam Hoskins.
00:21:32:Tylko tyle o nim wiem.|I jeszcze, że jest metodystą.
00:21:37:Jest metodystą? To bardzo dobrze.
00:21:39:Tylko tyle wiecie? Co on tu robi?
00:21:41:-Co mu się stało?|-Umarł.
00:21:44:Ciociu Martho, ludzie nie umierają|tak po prostu w skrzyniach.
00:21:47:Nie, kochanie. Umarł najpierw.
00:21:50:Zostawcie to.
00:21:53:Jak on umarł?
00:21:55:Mortimerze, nie bądź ciekawski.
00:21:59:Ten pan umarł,|ponieważ wypił wino z trucizną.
00:22:05:A skąd w winie znalazła się trucizna?
00:22:08:Dodałyśmy ją do wina,|bo trudniej ją tak wyczuć.
00:22:10:W herbacie ma wyraźny zapach.
00:22:14:To znaczy, że...
00:22:16:Wy dodałyście ją do wina?
00:22:17:Tak. A ja włożyłam|pana Hoskinsa do skrzyni,
00:22:21:bo przyszedł ksiądz Harper.
00:22:27:Spójrz na mnie.
00:22:31:Wiedziałaś, co zrobiłaś, i nie chciałaś,|by ksiądz Harper zauważył zwłoki?
00:22:34:Nie przy podwieczorku. To by nie było miłe.
00:22:40:To morderstwo z premedytacją.
00:22:42:Teraz, Mortimerze, wiesz już wszystko|i możesz zapomnieć o całej sprawie.
00:22:45:Uważam, że Martha i ja mamy prawo|do naszych małych sekretów.
00:22:54:Abby, spotkałam panią Schultz.|Czuje się znacznie lepiej.
00:22:58:Ale chce, żebyśmy znowu|zabrały Juniora do kina.
00:23:00:Zrobimy to jutro albo pojutrze.
00:23:02:Ale tym razem to my zdecydujemy,|dokąd pójść.
00:23:05:Junior nie zaciągnie mnie|na żaden okropny film.
00:23:10:Powinni zabronić robienia filmów,|które mają przerażać ludzi.
00:23:34:Centrala?
00:23:37:Słyszy pani mój głos?
00:23:39:Słyszy pani?
00:23:41:Na pewno?
00:23:43:To znaczy, że tu jestem.
00:24:12:Kochane dzieci.|Halloween to dla nich taka zabawa!
00:24:15:Oczywiście. Tyle mają radości.
00:24:20:Nie bądź taki niecierpliwy, Mortimerze.
00:24:22:-Pozwolimy ci wylizać miskę.|-Wylizać miskę?
00:24:25:Nie chcę. Chcę wiedzieć, co zrobimy!
00:24:28:Będziemy świętować.
00:24:30:Świętować? W skrzyni jest trup!
00:24:33:Tak, to pan Hoskins.
00:24:34:Wiem, jak się nazywa.|Chcę wiedzieć, co zrobimy.
00:24:38:-Nie mogę wydać was policji.|-Przestań się tym przejmować.
00:24:41:Mówiłyśmy ci,|żebyś o wszystkim zapomniał.
00:24:43:Zapomnieć? Nie rozumiecie,|że coś trzeba zrobić?
00:24:48:Bądź grzeczny, Mortimerze.
00:24:50:Jesteś za duży, żeby się tak zapominać.
00:24:54:-Ale pan Hodgekiss...|-Hoskins, kochanie.
00:24:56:Wszystko jedno,|nie można go tam zostawić.
00:24:59:Nie mamy takiego zamiaru.
00:25:01:Teddy kopie przecież śluzę w piwnicy.
00:25:10:Chcecie pochować|pana Hodgekissa w piwnicy?
00:25:12:Tak, kochanie. Z innymi też tak zrobiłyśmy.
00:25:17:Ciociu Martho, nie możesz...
00:25:20:-Z innymi?|-Z innymi panami.
00:25:24:Kiedy mówisz "inni",|masz na myśli "innych"?
00:25:27:-Więcej niż jeden "inny"?|-Tak, kochanie.
00:25:29:Ten jest jedenasty, prawda, Abby?
00:25:32:Nie, moja droga. Dwunasty.
00:25:35:Abby, kochanie, chyba się mylisz.|Ten jest dopiero jedenasty.
00:25:40:Nie, moja droga. Pamiętam,|że kiedy pan Hoskins się zjawił,
00:25:43:przyszło mi do głowy,|że to będzie okrągły tuzin.
00:25:48:Ależ Abby, uważam,|że nie powinnyśmy liczyć pierwszego.
00:25:52:Ja go liczyłam i dlatego było dwunastu.
00:25:55:Tak?
00:25:58:Pewnie ma rację. Jak zawsze.
00:26:01:Mnie się to czasem myli.
00:26:05:Razem będzie dwunastu.
00:26:17:Co się dziś dzieje z Mortimerem?
00:26:20:Co mu się dziś stało?
00:26:22:Nie teraz. Na litość boską,|nie gorączkuj się tak.
00:26:36:Elaine, nie chciałem...
00:26:41:Na czym skończyliśmy?
00:26:43:Dwunastu. Dwunastu!
00:26:45:Tak, kochanie.
00:26:46:Abby uważa,|że pierwszego też powinnyśmy liczyć.
00:26:48:To nieważne. Usiądź.
00:26:52:Powiedzcie mi, kto był pierwszy?
00:26:54:Pan Midgely. Był baptystą.
00:26:56:Taki starszy, samotny pan.
00:26:59:Wszyscy krewni i przyjaciele zmarli.
00:27:01:Było nam go tak żal.
00:27:04:I kiedy dostał ataku serca...
00:27:07:i siedział na tym krześle,
00:27:10:wyglądał tak pogodnie. Pamiętasz, Martho?
00:27:16:Natychmiast postanowiłyśmy,
00:27:18:że jeśli będzie okazja pomóc|innym starszym, samotnym panom...
00:27:21:w znalezieniu takiego spokoju,
00:27:24:zrobimy to.
00:27:26:Biedactwa...
00:27:27:Więc on zmarł na tym krześle?
00:27:33:Teddy właśnie wrócił|z prac ziemnych w Panamie...
00:27:36:i uznał, że pan Midgely|padł ofiarą żółtej febry.
00:27:41:Co oznaczało,|że trzeba pochować go natychmiast.
00:27:44:Znieśliśmy go więc do Panamy,
00:27:47:ułożyliśmy w śluzie i urządziliśmy|chrześcijański pochówek.
00:27:51:Widzisz? Dlatego mówiłyśmy ci,|żebyś się tym nie przejmował,
00:27:56:bo wiemy doskonale, co trzeba zrobić.
00:28:01:Chwileczkę!
00:28:03:A inni?
00:28:07:Przecież wszyscy nie weszli tu,|żeby paść trupem.
00:28:10:Oczywiście, że nie, kochanie.
00:28:11:A więc...
00:28:20:-Mortimerze?|-Słucham?
00:28:22:Pamiętasz te słoiczki|z trucizną na półkach...
00:28:25:w laboratorium dziadka?
00:28:27:Wiesz, że ciocia Martha|ma talent do mieszanek.
00:28:31:Jadłeś jej korniszony.
00:28:33:Na cztery litry wina z bzu...
00:28:37:daję łyżeczkę arszeniku...
00:28:39:i pół łyżeczki strychniny.
00:28:42:I jeszcze szczyptę cyjanku.
00:28:48:Piorunujący efekt.
00:28:51:Prawdę mówiąc,|jeden z panów zdążył jeszcze powiedzieć:
00:28:55:"Wyśmienite".
00:28:57:Tak? To bardzo uprzejme.
00:28:59:Abby, nie możemy tak|plotkować cały wieczór.
00:29:02:Musimy polukrować tort.
00:29:04:Nie przejmujcie się tortem.|Niczego nie przełknę.
00:29:07:Ach, ci nowożeńcy!|Łyczek wina przywróci ci apetyt.
00:29:11:Bardzo chętnie, łyczek wina... Łyczek wina!
00:29:14:Wina!
00:29:36:Zaczynam myśleć,|że kot też ma w tym udział.
00:29:40:Jest wspaniały. Wesoły jak skowronek.|Śpiewa sobie i kopie śluzy.
00:29:45:Zajął się ofiarą żółtej febry.
00:29:48:Już widzę te nagłówki:
00:29:50:"Morderca znów atakuje"|na całą szerokość strony.
00:29:54:Chwileczkę...
00:29:56:Teddy! Oczywiście.|Wszyscy wiedzą, że to wariat.
00:29:59:Do kogo mógłbym zadzwonić?|Do Deweya, La Guardii, Winchella?
00:30:02:Nie, Wincheli się nie nadaje.
00:30:05:Sędzia Cullman!
00:30:07:Ciekawe, czy mam jego numer.
00:30:10:Po co mi te bilety?
00:30:12:Do informacji.
00:30:18:Informacja?
00:30:20:Proszę mi podać numer sędziego Cullmana|z North Shore Road na Brooklynie.
00:30:23:Czy może pani oddzwonić?
00:30:28:Czy nie byłoby pięknie,|gdyby go tam nie było?
00:30:33:Hej, ty!
00:30:36:Myślałam, że jesteś wysoką,|ciemnowłosą błyskawicą.
00:30:39:Co ty tu robisz?
00:30:40:Co ja tu robię? Nie słyszałeś, jak gwiżdżę?
00:30:43:Jak gwiżdżesz? Tak.
00:30:45:Słyszałem, jak gwiżdżesz.
00:30:46:-Jak wyglądam?|-Świetnie.
00:30:48:-Idź do domu. Zadzwonię jutro.|-Jutro?
00:30:51:Codziennie do ciebie dzwonię.
00:30:54:Te twoje żarty! Gdzie masz kapelusz?|Walizki są już w taksówce.
00:30:58:-Chodź!|-Bardzo mi przykro. Coś się stało.
00:31:01:Straciłeś werwę?
00:31:03:Gdzie to spojrzenie,|które miałam tak często oglądać?
00:31:07:Przestań! Nie gwiżdż mi do ucha.
00:31:10:Co się stało? Jakie ty masz włosy.
00:31:12:Jaki mają kolor? Posiwiałem?
00:31:14:Kochanie, o co chodzi? Co się stało?
00:31:20:Te kwiaty są takie piękne.
00:31:22:Chciałbym móc ci powiedzieć, Elaine.|Tak ślicznie pachniesz.
00:31:26:Lepiej idź do domu!
00:31:27:-Ależ kochanie, pobraliśmy się dzisiaj.|-Połóż się i odpocznij!
00:31:30:Odpocząć?
00:31:33:Kto? Sędzia Cullman?
00:31:36:Mówi Mortimer Brewster.|Dzwonię do pana w sprawie Teddy'ego.
00:31:40:Muszę zaraz się z panem spotkać.
00:31:42:To nie może czekać do jutra.
00:31:45:To bardzo, bardzo ważne.|Musimy coś natychmiast zrobić.
00:31:49:Ale to sprawa życia i... Elaine!
00:31:52:Możesz stąd wyjść?
00:31:54:Co tu się wyprawia?|Nie wiem, na czym stoję!
00:31:57:-Stój wszędzie, byle nie tu!|-A wodospad Niagara?
00:31:59:-Nie ucieknie!|-Posłuchaj.
00:32:02:Nie możesz wyrzucać mnie|z domu tuż po ślubie!
00:32:04:Nie wyrzucam cię!|Pójdziesz stąd wreszcie?
00:32:13:Przepraszam, panie sędzio. Coś się stało.
00:32:15:Chodzi o Teddy'ego, on jest...
00:32:19:To przez granie na trąbce.
00:32:20:Policja chce go oddać|do szpitala psychiatrycznego.
00:32:24:Policja chce go oddać|do szpitala psychiatrycznego.
00:32:28:Co tu zrobić?
00:32:31:-Jest tu ogłoszenie o pokoju do wynajęcia.|-Cicho!
00:32:36:Jeśli podpisze pan dokumenty, a Teddy|się zgodzi, trafi do Szczęśliwej Doliny.
00:32:41:To cudowne miejsce.
00:32:42:Podpisze pan?
00:32:44:Świetnie! Jeszcze jeden telefon|i zaraz przyjeżdżam.
00:32:48:Ktoś dzwoni.
00:32:54:Dobry wieczór. Proszę wejść.
00:32:56:Rozumiem, że ma pani pokój do wynajęcia.
00:33:00:Proszę do środka.
00:33:01:-To pani jest tu gospodynią?|-Tak, jestem panna Brewster.
00:33:05:Centrala? Poproszę międzymiastową.
00:33:07:A to moja siostra. Także panna Brewster.
00:33:10:-Nazywam się Gibbs.|-Proszę usiąść.
00:33:13:Przepraszam, ale właśnie|nakrywałyśmy do kolacji.
00:33:17:Na tym krześle będzie panu wygodnie.
00:33:22:Międzymiastowa? Poproszę z sanatorium|Szczęśliwa Dolina w stanie Nowy Jork.
00:33:26:-Czy mieszka pan na Brooklynie?|-Mieszkam w hotelu i nie lubię tego.
00:33:31:Czy ma pan na Brooklynie rodzinę?
00:33:34:-Nie mam żadnej rodziny.|-Jest pan samotny?
00:33:38:-Martho...|-Nie, Szczęśliwa Dolina.
00:33:42:Trafił pan do właściwego domu.
00:33:45:-Proszę usiąść.|-Dolina.
00:33:48:"D" jak "dół", taki do wykopania.
00:33:50:"O" jak "otruć". Zapisała pani?
00:33:53:Czy tu zawsze jest tak głośno?
00:33:56:On tu nie mieszka.
00:33:57:Widzę już nagłówki.
00:34:01:Chciałbym zobaczyć pokój.|Nie sądzę, żeby mi się spodobał.
00:34:04:Jest na piętrze.
00:34:05:Nie spróbuje pan najpierw naszego wina?
00:34:09:Nie piję wina.
00:34:11:Same je zrobiłyśmy. Wino z bzu.
00:34:17:Z bzu?
00:34:21:Ostatni raz piłem|wino z bzu w dzieciństwie.
00:34:24:-Poproszę.|-Centrala!
00:34:25:Nie chodzi o pralnię Szczęśliwa Dolina!|To ma być sanatorium!
00:34:28:Sanatorium! Sanatorium!|Tak, jak zacinająca się płyta!
00:34:32:-Macie panie własne krzewy bzu?|-Nie, ale mnóstwo ich na cmentarzu.
00:34:38:Na zdrowie.
00:34:40:Halo, centrala! Dlaczego to tak długo trwa?
00:34:43:To po drugiej stronie rzeki!|Prędzej bym dopłynął!
00:34:45:Tak!
00:34:47:Halo!
00:34:49:Co...
00:34:50:Co, zajęte?
00:34:51:Zajęte?
00:34:53:Oni mają zajęte, a pani ma zaćmienie!
00:34:55:Nie, nie jestem pijany, ale chyba się upiję!
00:35:05:Jestem zdenerwowany. Nie rób tak.
00:35:09:Nie to.
00:35:19:Wynocha stąd! Chce pan być otruty,|zamordowany i zabity?
00:35:28:To wariaci!
00:35:30:Mnie pan to mówi?
00:35:39:Nie możecie tak postępować.
00:35:50:Sam nie wiem, jak wam to wytłumaczyć,
00:35:54:to nie tylko wbrew prawu, ale też złe.
00:35:58:Bzdura!
00:36:00:To nic miłego.
00:36:02:Ludzie tego nie rozumieją.|On by nie zrozumiał.
00:36:08:Chodzi mi o to, że...
00:36:11:To się staje bardzo złym nawykiem!
00:36:23:Kto? Sanatorium Szczęśliwa Dolina?
00:36:25:Wprost niewiarygodne.
00:36:27:Szczęśliwa Dolina?|Poproszę z panem Witherspoonem.
00:36:30:Witherspoon przy telefonie.
00:36:32:Witam, panie Brewster. Co słychać?
00:36:36:Panie Witherspoon, czy...|W porządku, dziękuję. A u pana?
00:36:41:Pamięta pan naszą rozmowę o oddaniu|mojego brata do Szczęśliwej Doliny?
00:36:44:Pamięta pan?|Chcemy oddać go natychmiast.
00:36:49:Bardzo mi przykro.
00:36:51:Miałem nadzieję,|że to nie będzie konieczne tak prędko.
00:36:55:Mamy w tej chwili wielu Rooseveltów...
00:36:58:i mogłyby być z tym problemy.
00:37:02:Gdyby uważał, że jest...
00:37:04:Panie Brewster,|brakuje nam teraz Napoleonów.
00:37:08:Bonaparte. A gdyby...
00:37:12:Rozumiem. Oczywiście.
00:37:14:Cóż, jeśli pan już postanowił.
00:37:17:Ma pan dokumenty?
00:37:19:Nie, ale zaraz to załatwię i zadzwonię,|kiedy będą gotowe.
00:37:22:Dziękuję... Co?
00:37:24:Dobrze. Dziękuję, panie Witherspoon.
00:37:28:Jeszcze jeden Roosevelt. O Boże.
00:37:31:Jadę teraz do sędziego Cullmana,|ale chcę, żebyście mi coś obiecały.
00:37:36:Najpierw musimy wiedzieć, o co chodzi.
00:37:39:Bardzo was obie kocham.
00:37:40:Wiecie, że zrobiłbym dla was wszystko.
00:37:43:Tak, kochanie.
00:37:44:Chcę, żebyście coś dla mnie zrobiły.
00:37:46:Co mamy zrobić?
00:37:48:Nie róbcie nic. Po prostu nie róbcie nic.
00:37:53:Nie wpuszczajcie nikogo i zostawcie|pana Jakmutam na miejscu.
00:37:56:Wstańcie. Nie mogę z wami rozmawiać...|Nie mogę się skupić.
00:37:59:Nie chciałbym, żeby coś wam się stało.
00:38:02:A co miałoby się nam stać?
00:38:05:Ciociu...
00:38:06:Zrobicie to dla mnie, prawda?
00:38:09:Gdzie mój kapelusz? Tam.
00:38:11:-Mortimerze?|-Słucham?
00:38:13:Planowałyśmy wspólną|modlitwę przed kolacją.
00:38:18:-Może odłożymy to do mojego powrotu?|-Zaśpiewasz z nami hymny!
00:38:21:Tak, zaśpiewam z wami,|zatańczę, co tylko zechcecie.
00:38:25:Pamiętajcie, żeby nie wpuszczać nikogo,|póki nie wrócę.
00:38:28:Obiecujecie?
00:38:30:To dobrze.
00:38:33:Słucham?
00:38:36:Przestań tak robić. O co chodzi?
00:38:38:To kapelusz pana Hoskinsa!
00:38:46:-Mam jeszcze czekać?|-Tak! Wezwij taksówkę!
00:38:48:-Taksówka!|-Nie otwieraj. Pojadę z tobą!
00:38:52:Racja. Tak będzie szybciej.
00:38:56:Chwileczkę! Co ja robię?
00:39:02:Kapelusz pana Hoskinsa|całkiem się wybrudził.
00:39:07:Szkoda! To ładny kapelusz.
00:39:11:Mortimer był dziś chyba nie w humorze.
00:39:26:Co mówiłaś o Mortimerze?
00:39:30:Rozumiem chyba,|dlaczego był taki poirytowany.
00:39:33:Dlaczego?
00:39:34:Dopiero co się ożenił.
00:39:37:Mężczyźni pewnie|troszkę się tym denerwują.
00:39:40:Tak. Biedactwa.
00:39:45:Tak się cieszę z powodu Elaine.
00:39:48:Jeśli Mortimer wróci na modlitwę,|będzie potrzebny trzeci śpiewnik.
00:39:53:Jest u mnie w pokoju.
00:39:58:Ja otworzę.
00:40:01:Obiecałyśmy Mortimerowi,|że nikogo nie wpuścimy.
00:40:10:To dwóch mężczyzn,|nigdy ich nie widziałam.
00:40:12:-Jesteś pewna?|-Tak.
00:40:14:-Daj mi spojrzeć.|-Patrz.
00:40:21:-Poznajesz ich?|-Nie, nie znam ich.
00:40:27:Udawajmy, że nie ma nas w domu.
00:41:01:Niech pan wejdzie, doktorze.
00:41:07:To dom mojego dzieciństwa.
00:41:10:Jako chłopiec marzyłem, by stąd uciec.
00:41:14:Teraz cieszę się, że mogę się tu schronić.
00:41:19:Tak, Johnny, to dobra kryjówka.
00:41:22:Rodzina pewnie jeszcze tu mieszka.
00:41:27:Mam nadzieję, że na marnotrawnego|syna czeka utuczone cielę.
00:41:32:Utuczone cielę?
00:41:33:Jestem taki głodny.
00:41:36:Spójrz, Johnny. Coś do picia.
00:41:39:Jakby na nasze powitanie.
00:41:41:To dobry znak.
00:41:42:Kim panowie są?
00:41:45:Co panowie tu robią?
00:41:48:Ciocia Abby. Ciocia Martha.
00:41:52:Jestem Jonathan.
00:41:55:Wynoście się stąd!
00:41:57:Jestem Jonathan.
00:42:00:Jonathan, wasz bratanek.
00:42:01:Wcale nie.
00:42:03:Nie jest pan podobny do Jonathana,|więc proszę go nie udawać.
00:42:06:Wynoście się stąd.
00:42:08:Ciągle nosisz ten śliczny pierścionek,
00:42:11:który babcia Brewster kupiła w Anglii.
00:42:15:A ty, ciociu Martho,|ciągle z wysokim kołnierzykiem,
00:42:17:żeby ukryć bliznę|po oparzeniu kwasem dziadka.
00:42:22:Głos ma podobny do Jonathana.
00:42:28:Miałeś wypadek?
00:42:30:Moja twarz.
00:42:32:To zasługa doktora Einsteina.
00:42:35:Jest chirurgiem plastycznym.
00:42:38:Widziałam już gdzieś tę twarz.
00:42:44:Pamiętasz, jak zabrałyśmy|do kina małego Schultza,
00:42:47:a ja tak się przestraszyłam?
00:42:48:To była ta twarz.
00:42:53:Spokojnie, Johnny.
00:42:56:Bez obaw. Przez ostatnich pięć lat|zmieniłem mu twarz trzy razy.
00:42:59:Mogę zmienić jeszcze raz.
00:43:01:Ta ostatnia twarz.|Ja też widziałem ten film...
00:43:05:tuż przed operacją.|Byłem pod wpływem alkoholu.
00:43:10:Co pan mi zrobił, doktorze?
00:43:13:-Moja własna rodzina ma mnie za...|-Johnny, Johnny!
00:43:16:W tym ślicznym domu jesteś u siebie.
00:43:20:Wiecie panie,
00:43:23:ile razy opowiadał mi...
00:43:25:o Brooklynie, o tym domu|i o swoich ciociach,
00:43:29:które tak bardzo kocha?
00:43:31:One cię poznają.
00:43:33:Proszę mu to powiedzieć.
00:43:38:Jonathan,
00:43:40:tyle czasu minęło.
00:43:41:Dobrze być znów w domu.
00:43:49:Kolacja nam wykipi.
00:43:54:Przepraszamy cię na chwilę, Jonathanie.
00:43:57:Chyba że się spieszysz.
00:44:20:Dokąd pójdziemy?
00:44:24:Musimy prędko postanowić.
00:44:27:Policja ma zdjęcia tej twarzy.|Muszę cię zaraz zoperować.
00:44:32:Trzeba znaleźć odpowiednie miejsce.
00:44:35:Trzeba też znaleźć miejsce|dla pana Spenalza.
00:44:39:Nie martw się o tego kapusia.
00:44:41:Przecież mamy na głowie truposza.
00:44:46:Zapomnij o panu Spenalzu.
00:44:47:Nie możemy zostawić|zwłok w samochodzie.
00:44:51:Nie powinieneś był go zabijać.
00:44:53:Co z tego, że o nas wiedział?
00:44:59:Przyszliśmy do niego po pomoc,|a on chciał na nas zarobić.
00:45:05:I jeszcze powiedział,|że wyglądam jak Boris Karloff.
00:45:13:To pańska robota, doktorze.
00:45:15:Pan mi to zrobił.
00:45:17:Proszę, Johnny, uspokój się.
00:45:18:Znajdziemy jakieś miejsce|i naprawię ci twarz.
00:45:22:Jeszcze dziś,|ale najpierw muszę coś zjeść.
00:45:24:Tym razem chcę mieć|twarz całkowicie nijaką.
00:45:28:Dokładnie wiem, co zrobić.
00:45:31:Chcę podnieść ten fragment...
00:45:36:Tym razem niech pan uważa na szwy.
00:45:38:Zostaw to mnie.
00:45:39:Zrobię ci ładne uszy i...
00:45:41:-Ostatnim razem był pan nieuważny.|-I nowe szwy.
00:45:44:A na oczach zrobię zabieg Schmidta.|To moja specjalność.
00:45:47:-Zbiorę to razem...|-Oczy niech pan zostawi.
00:45:51:I nos też.
00:45:52:Biedny Teddy.
00:45:54:Mam nadzieję, że to się dobrze skończy.
00:46:00:"Nie naszą rzeczą dociekać,|czemu. Naszą rzeczą..."
00:46:04:Proszę tu podpisać,|panie sędzio. Przepraszam.
00:46:06:Tutaj.
00:46:08:Czasem myślę, że świat w swoim|obecnym stanie chaosu...
00:46:11:Wszystkim byłoby lepiej w Szczęśliwej|Dolinie. Podpisuję jako krewny, tak?
00:46:16:W zeszłym tygodniu|wywołałem pewną sensację...
00:46:19:w Izbie Sędziowskiej, kiedy powiedziałem...
00:46:24:Do widzenia, panie sędzio. Dziękuję.
00:46:26:Powiedz Marcie i Abby, że przyjdę|w tym tygodniu. Czuję się samotnie.
00:46:30:Nie! Niech pan im nie mówi,|że jest samotny. Nigdy!
00:46:33:-Dlaczego, przecież...|-Panie sędzio!
00:46:36:Czy pan pije?
00:46:38:Ależ nie. Nie mam takich skłonności.
00:46:41:Świetnie! Będzie pan żył dłużej.
00:46:43:Oczywiście odrobina wina...
00:46:45:Nie! Na litość boską, tylko nie wino!
00:46:51:Być może ubezwłasnowolniłem|niewłaściwego Brewstera.
00:46:57:Być może ubezwłasnowolniłem|niewłaściwego Brewstera.
00:46:58:Na pewno obaj chcecie już iść.
00:47:00:Moje drogie ciocie,|tak się najadłem tą wyśmienitą kolacją,
00:47:05:-że nie mogę ruszyć palcem.|-Tak, bardzo tu miło.
00:47:08:Znalazłem!
00:47:11:Panowie, usiądźcie.
00:47:16:Oto historia mojego życia, moja biografia.
00:47:20:O tym zdjęciu wam mówiłem.|Jesteśmy tu obaj.
00:47:23:Prezydent Roosevelt i gen. Goethals|przy Wykopie Culebra.
00:47:25:To ja, a to pan, generale.
00:47:29:Ależ ja się zmieniłem!
00:47:31:Tego zdjęcia jeszcze nie zrobiono.|Nie zaczęliśmy jeszcze Wykopu Culebra.
00:47:37:Ciągle kopiemy śluzy.
00:47:38:A teraz, panie generale, udamy się obaj|do Panamy i obejrzymy nową śluzę.
00:47:42:Nie, Teddy. Nie do Panamy.
00:47:44:Może innym razem, panie prezydencie.|Panama jest daleko.
00:47:49:-Nonsens! Jest w piwnicy.|-W piwnicy?
00:47:52:Pozwalamy mu kopać|Kanał Panamski w piwnicy.
00:47:55:-Generale Goethals?|-Tak.
00:47:58:Jako prezydent USA,|dowódca armii i marynarki wojennej...
00:48:02:oraz człowiek, który dał panu tę pracę,
00:48:04:żądam, by towarzyszył mi pan|w inspekcji nowej śluzy.
00:48:08:Chyba czas, żebyś poszedł spać.
00:48:10:Przepraszam, a kim pan jest?
00:48:14:Jestem Woodrow Wilson. Idź spać.
00:48:18:Nie, nie jest pan Wilsonem.|Ale znam skądś pana twarz.
00:48:21:Na razie pana jeszcze nie znam.|Może poznam pana w podróży do Afryki.
00:48:27:Wygląda pan na kogoś,|kogo spotkam w dżungli.
00:48:30:Chyba rzeczywiście|powinieneś iść spać, Teddy.
00:48:33:Ci panowie chcą już wracać do hotelu.
00:48:37:Panie generale, proszę obejrzeć kanał.
00:48:40:Zgoda, panie prezydencie,|ruszamy do Panamy.
00:48:42:Byczo! Proszę za mną.
00:48:48:To na południu, rozumie pan.
00:49:01:Muszę wyjaśnić nieporozumienie.
00:49:04:Mówiłyście o hotelu.
00:49:06:Nie mamy hotelu.|Przyjechaliśmy od razu tutaj.
00:49:10:To nie twój dom i obawiam się,|że nie możesz tu zostać.
00:49:20:Doktor Einstein i ja musimy|gdzieś przenocować.
00:49:24:Pamiętacie, że w dzieciństwie|bywałem niemiły.
00:49:27:Nikomu nie byłoby przyjemnie, gdybym...
00:49:31:Nie muszę wchodzić w szczegóły, prawda?
00:49:34:Lepiej pozwólmy im zostać na noc.
00:49:44:Chodź tu. Prędko.
00:49:46:Zapomniałem powiedzieć,
00:49:47:że doktor i ja zrobimy salę operacyjną|w laboratorium dziadka.
00:49:52:Będziemy mieć dużo pracy.
00:49:53:-Wiesz, co tu znalazłem?|-Co?
00:49:55:Kanał Panamski.
00:49:58:Akurat pasuje dla pana Spenalza.
00:50:01:Widzisz tę dziurę, którą on kopie?|Półtora metra na dwa.
00:50:05:Akurat pasuje!
00:50:07:Jakby wiedział,|że przywieziemy pana Spenalza.
00:50:10:To dopiero gościnność.
00:50:12:Zrobię ciotkom dobry dowcip.
00:50:14:Będą mieszkać z trupem w piwnicy.
00:50:20:Jak go tu zniesiemy?
00:50:22:Nie możemy po prostu|wnieść go drzwiami.
00:50:26:Podjedziemy samochodem, a kiedy|pójdą spać, wniesiemy go przez okno.
00:50:32:Spać.
00:50:35:Wjedziemy samochodem na podwórko.|Lepiej idźcie spać.
00:50:39:Samochodowi nic się nie stanie tam,|gdzie jest.
00:50:41:Nie chcę go zostawiać na ulicy.|To na pewno zabronione.
00:50:52:Co my teraz zrobimy?
00:50:54:Nie pozwolimy im zostać|dłużej niż jedną noc.
00:50:58:Co by pomyśleli sąsiedzi?
00:51:00:Ktoś wchodzi z jedną twarzą,|a wychodzi z inną.
00:51:04:A co zrobimy z panem Hoskinsem?
00:51:07:Pan Hoskins!
00:51:09:Pewnie jest mu tam niewygodnie.
00:51:12:Ale jest cierpliwy, biedaczek.
00:51:18:Teddy powinien natychmiast|znieść pana Hoskinsa na dół.
00:51:23:Generał Goethals był zadowolony.|Powiedział, że kanał jest odpowiedni.
00:51:29:Teddy, mamy następną ofiarę żółtej febry.
00:51:32:Mój Boże! To będzie szok dla generała.
00:51:37:Nie, musimy zachować tajemnicę.
00:51:42:Tajemnicę państwową?
00:51:43:Tak, tajemnicę państwową.
00:51:45:Obiecujesz?
00:51:47:Macie słowo prezydenta|Stanów Zjednoczonych.
00:51:50:Przyrzekam. Zastanówmy się teraz.
00:51:54:Jak dochować tajemnicy?
00:51:57:Teddy, zejdź do piwnicy.
00:52:00:A potem,
00:52:02:kiedy zgaszę światła i zapadnie ciemność,
00:52:06:przyjdziesz tu i zniesiesz|tego biedaka do kanału.
00:52:09:Ruszaj.
00:52:10:My zejdziemy później i pomodlimy się.
00:52:15:-Gdzie ten nieszczęśnik?|-W skrzyni.
00:52:17:Zaraza się rozszerza.
00:52:18:Wcześniej nie było tam żółtej febry.
00:52:24:Wcześniej nie było tam żółtej febry.
00:52:26:Ja nawet nie widziałam pana Hoskinsa.
00:52:30:Mój Boże! Racja, przecież cię nie było.
00:52:35:Chodź, zobaczysz go teraz.
00:52:37:Wiesz, on jest bardzo przystojny|jak na metodystę.
00:52:59:Wnosimy tędy bagaż.
00:53:08:Pokój już na was czeka.|Możecie zaraz iść na górę.
00:53:12:Obawiam się, że nie zasypiamy|tak wcześnie. Ale wy się połóżcie.
00:53:16:Na pewno jesteście bardzo zmęczeni.
00:53:21:-My też się tak wcześnie nie kładziemy.|-Teraz, gdy wróciłem, zatroszczę się o was.
00:53:25:Zanieś walizki na górę.
00:53:27:Po instrumenty przyjdę później.
00:53:30:Dobranoc.
00:53:31:A teraz wszyscy idziemy spać.
00:53:33:Zaczekam, aż będziesz na górze,|i zgaszę światła.
00:53:37:Biegiem, ciociu Martho.
00:53:41:Obok laboratorium, doktorze.
00:53:51:-Już, ciociu Abby.|-Zaraz przyjdę.
00:53:54:Teraz! Zgaś światła.
00:54:27:Ciociu Abby.
00:56:35:On czeka, Johnny.
00:56:45:Otworzę okno,|a ty obejdź dom i podaj mi go.
00:56:48:Nie uniosę go.
00:56:53:Ty wyjdź i pchaj go,|a ja zostanę i będę ciągnąć.
00:56:56:A potem razem zniesiemy go do Panamy.
00:57:00:Musimy się spieszyć.|Rozejrzę się wokół domu.
00:57:04:Kiedy zastukam w szybę, otwórz okno.
00:57:07:Tak.
00:57:15:Ciemno tu.
00:57:31:Gdzie ja jestem?
00:57:33:Jestem tutaj.
00:57:35:Kto to zostawił otwarte?
00:57:40:Podaj mi go.
00:57:47:Trzymam. Allez, w górę!
00:57:50:Czekaj. Zgubiłeś gdzieś nogę.
00:57:57:Pomóż mi. On jest taki ciężki.
00:57:59:Teraz go mam. Trzymam.
00:58:03:-Ostrożnie.|-Spadł mu but.
00:58:08:Pomóż mi. On jest taki ciężki.
00:58:12:Teraz go mam!
00:58:15:Johnny, ktoś jest przy drzwiach.|Idź otworzyć, prędko.
00:58:19:Ja zajmę się Spenalzem. Pospiesz się!
00:58:36:Mortimerze!
00:58:41:Ciociu Abby!
00:58:44:Ciociu Martho!
00:58:51:Kto tu jest?
00:58:52:To ty, Teddy?
00:58:53:A kim pani jest?
00:58:55:Jestem Elaine Harper. Mieszkam obok.
00:58:57:Co pani tu robi?
00:58:59:Przyszłam zobaczyć się|z moim mężem, Mortimerem.
00:59:02:Mówiła pani, że nazywa się Harper?
00:59:05:Nazywam się Harper. To znaczy Brewster.
00:59:06:Jeszcze nie przywykłam.|Jestem Brewster od niedawna.
00:59:09:Doktorze!
00:59:11:Wszystko w porządku.
00:59:24:A co panowie tu robią?
00:59:27:Tak się składa, że tu mieszkamy.
00:59:29:Nie mieszkacie tu.
00:59:31:Przychodzę tu codziennie|i nigdy panów nie widziałam.
00:59:34:Gdzie są Martha i Abby?|Co im zrobiliście?
00:59:38:Powinniśmy się chyba przedstawić.
00:59:40:Pozwoli pani, doktor Einstein.
00:59:43:Doktor Einstein?
00:59:46:Wybitny chirurg.
00:59:51:Wręcz magik.
00:59:54:-A pan pewnie jest Boris...|-Jestem Jonathan Brewster.
01:00:00:-To pan jest Jonathan.|-Słyszała pani o mnie?
01:00:02:-Tak, mówi się tu o panu.|-A co takiego się mówi?
01:00:05:Tylko tyle, że jest jeszcze jeden brat,|imieniem Jonathan.
01:00:09:To wszystko tłumaczy.|Teraz, kiedy wiem, kim pan jest,
01:00:12:pójdę sobie, jeśli otworzy pan drzwi.
01:00:30:"To wszystko tłumaczy".|Co pani przez to rozumie?
01:00:33:Dlaczego przyszła pani o tak późnej porze?
01:00:36:Wydawało mi się, że przyjechał Mortimer.|Ale to pewnie byliście wy.
01:00:44:Wydawało się pani, że ktoś przyjechał?
01:00:46:Tak. Przecież pan był na dworze.|To nie pański samochód?
01:00:49:-Widziała pani kogoś w samochodzie?|-Tak.
01:00:52:-Co jeszcze pani widziała?|-Tylko to, nic więcej.
01:00:55:Rozumiem. I dlatego pani przyszła?
01:00:58:Nie, przyszłam zobaczyć się z Mortimerem.|Ale skoro go nie ma, pójdę...
01:01:01:-Podała pani dwa nazwiska.|-To boli!
01:01:04:Myślę, że ona jest niebezpieczna.
01:01:06:Żadnych gości.|To będzie pogrzeb w ścisłym gronie.
01:01:12:-Powiedz tym ludziom, kim jestem!|-To moja córka, Alice.
01:01:16:Nie!
01:01:18:Nie zgrywaj bohatera.|Nie stawiaj się tym panom.
01:01:31:Doktorze, do piwnicy.
01:01:35:Puszczaj!
01:01:41:Puszczaj!
01:01:44:Co się dzieje? Co tam się wyprawia?
01:01:47:Co się stało? Co wy tam robicie?
01:01:50:Złapaliśmy włamywacza.|Wracajcie do sypialni.
01:01:52:-Wezwiemy policję.|-Ja się tym zajmę. Wracajcie do sypialni.
01:01:58:Słyszycie?
01:02:02:Nie otwierajcie.
01:02:04:Nie otwierajcie!
01:02:18:Gdzie jest Teddy? Na górze?|To teraz nieważne, kochanie.
01:02:24:Po co włożyłyście najlepsze ubrania?
01:02:27:A niech to! Co to jest?
01:02:31:To coś, co wygląda jak manekin?
01:02:33:-To twój brat i doktor Einstein.|-Nie zakazałem wpuszczać kogokolwiek?
01:02:38:-Mówiłyście, że kto to jest?|-To twój brat, Jonathan!
01:02:47:-Wróciłem do domu, Mortimerze.|-Co?
01:02:50:Wróciłem do domu, Mortimerze.
01:02:52:"Wróciłem do domu, Mortimerze".|Słuchajcie, to gada!
01:02:56:Tak, gadam.
01:02:59:Zapomniałeś, co ci robiłem,
01:03:03:kiedy byłeś przywiązany do łóżka?
01:03:05:Z igłami pod paznokciami.
01:03:09:-Mortimerze, on...|-Chwileczkę.
01:03:20:Do licha!
01:03:21:To Jonathan!
01:03:23:Cieszę się, że mnie pamiętasz.
01:03:26:Tak, pamiętam.
01:03:27:Jak mógłbym zapomnieć?
01:03:30:Skąd masz tę twarz? Z Hollywoodu?
01:03:33:Chłopcy, ledwie się spotkaliście,|a już się kłócicie.
01:03:38:Zaprosiłyśmy Jonathana|i doktora Einsteina, żeby przenocowali.
01:03:42:-Słucham?|-Tylko jedną noc.
01:03:44:Nie, dziś ja tu będę nocował.
01:03:46:-A właściwie wprowadzam się tutaj.|-A co ze mną?
01:03:48:Dla nikogo więcej nie ma miejsca.
01:03:51:Proszę, poczekaj.
01:03:52:Więc zabieraj tego pętaka i wynoś się!
01:03:54:Gdzie Teddy?|Muszę się z nim zaraz zobaczyć.
01:03:59:Nie zajmiemy wiele miejsca.
01:04:01:Johnny może spać na sofie, a ja na skrzyni.
01:04:04:Nic...
01:04:06:Na skrzyni?
01:04:08:Na pewno nie na skrzyni.
01:04:10:Ja będę spał na skrzyni.
01:04:12:Od tej pory będę zawsze spał na skrzyni.
01:04:16:Posłuchaj.
01:04:18:Nie rób kłopotów.
01:04:20:Masz tu dziesięć dolarów.|Idź i strasz w jakimś hotelu.
01:04:26:Mortimerze, wiesz, co robię z tymi,|którzy chcą mi rozkazywać.
01:04:33:Pan Spenalzo.
01:04:35:Co?
01:04:36:Co będzie z panem Spenalzem?
01:04:40:Nie możemy zostawić go w skrzyni.
01:04:49:Całkiem zapomniałem o panu Spenalzu.
01:04:52:Zaraz! Kto to jest pan Spenalzo?
01:04:55:Nasz przyjaciel, którego Johnny szukał.
01:04:57:Nie sprowadzajcie tu|nikogo więcej. Wynocha!
01:05:00:W porządku, Johnny.
01:05:01:Opowiem ci o nim,|kiedy będziemy się pakować.
01:05:10:Za chwilę się tobą zajmę, Mortimerze.
01:05:15:Co o tym myślicie?
01:05:17:Facet nie pokazuje się przez 20 lat|i wraca akurat dzisiaj.
01:05:20:Elaine, co ty tu robisz?
01:05:22:-Mortimerze!|-O co chodzi, kochanie?
01:05:24:-Prawie zostałam zabita.|-Zabita?
01:05:29:Ciociu Abby, ciociu Martho!
01:05:31:Nie! To Jonathan!
01:05:33:Wziął ją za włamywacza.
01:05:35:-Ach, tak.|-Znacznie gorzej.
01:05:39:To jakiś maniak.
01:05:40:Boję się go.
01:05:42:Kochanie, nie bój się. Jestem przy tobie.
01:05:45:Pobraliśmy się dziś|i jechaliśmy nad wodospad Niagara,
01:05:48:twój brat próbuje mnie udusić,|taksówka czeka,
01:05:51:a teraz ty chcesz spać na skrzyni!
01:05:54:Zaraz. Witherspoon.
01:05:55:-Lepiej idź już do domu.|-Co?
01:05:58:Bądź grzeczna i wracaj do domu.|Ja muszę coś załatwić.
01:06:01:-Ale...|-Proszę.
01:06:03:Centrala? Proszę|ze Szczęśliwą Doliną 2-7-0.
01:06:06:Nie słyszałeś, co ci powiedziałam?
01:06:08:Twój brat, Jonathan, chciał mnie udusić!
01:06:11:-Proszę! To ważne!|-To?
01:06:14:Pan Witherspoon? Mówi Mortimer Brewster.
01:06:17:Słucham, panie Brewster.
01:06:19:Nie rozumiem pana.
01:06:22:-Chciał mnie zabić!|-Przestań, nic nie słyszę.
01:06:26:Mam wszystkie dokumenty.
01:06:28:Wiem, że jest późno, ale proszę tu|zaraz przyjechać i zabrać mojego brata.
01:06:32:Proszę, kochanie.
01:06:33:Oczywiście ma pan też|podpisy brata i lekarza?
01:06:37:Lekarza?
01:06:39:Do licha! Zapomniałem o lekarzu!
01:06:44:Proszę, bądź cicho. Nie rozumiesz,|że muszę znaleźć lekarza?
01:06:47:Jakiego lekarza? Rodzinnego?
01:06:48:Możesz sobie zabrać miesiąc miodowy,|obrączkę, taksówkę, skrzynię,
01:06:53:włożyć je do beczki i zrzucić|z wodospadu Niagara!
01:06:56:Dziękuję, kochanie. Dziękuję.
01:06:58:Może pan tu jednak przyjedzie?
01:07:00:Ja tymczasem zdobędę|podpisy Teddy'ego i lekarza.
01:07:05:Zdobędę oba podpisy.|Tak, niech pan przyjeżdża.
01:07:09:Co się jej stało?
01:07:15:Co się jej stało?
01:07:19:Muszę usiąść i wszystko przemyśleć.
01:07:23:Lekarz, Teddy, podpis...
01:07:29:Hoskins!
01:07:49:Do diabła! Jest jeszcze jeden!
01:07:53:Ciociu Abby! Ciociu Martho!
01:07:54:-Chodźcie tu!|-Jesteśmy zajęte.
01:07:56:Chodźcie tu natychmiast!
01:08:00:O co chodzi, kochanie? Gdzie jest Elaine?
01:08:04:Obiecałyście nikogo nie wpuszczać?
01:08:06:-Jonathan wszedł sam.|-Nie chodzi mi o Jonathana!
01:08:09:Ani o doktora Einsteina!|Kto jest w skrzyni?
01:08:12:Mówiłyśmy ci. Pan Hoskins.
01:08:13:To nie pan Hoskins!
01:08:16:Patrz!
01:08:19:Kto to może być?
01:08:23:-Chcesz powiedzieć, że go nie znasz?|-Jak najbardziej.
01:08:28:To dopiero kłopot.
01:08:29:Każdy wyobraża sobie,|że może tak po prostu wejść!
01:08:32:Nie próbuj się wykręcić!|To wasz następny lokator!
01:08:36:Jak możesz tak mówić?
01:08:38:Ten człowiek to oszust.
01:08:41:I jeśli przyszedł tu, licząc na pogrzeb|w naszej piwnicy, to się pomylił.
01:08:47:Przyznałaś, że włożyłaś|pana Hoskinsa do skrzyni.
01:08:49:Tak.
01:08:50:Pan Hoskins nie podzielił się|z nim tym pomysłem!
01:08:54:-A swoją drogą, gdzie jest pan Hoskins?|-Pewnie w Panamie.
01:08:57:-Co? Pochowaliście go?|-Jeszcze nie.
01:08:59:Czeka na dole na pogrzeb, biedaczek.
01:09:02:Odkąd przyszedł Jonathan,|nie miałyśmy ani chwili czasu.
01:09:09:Zawsze chciałyśmy|urządzić podwójny pogrzeb.
01:09:12:Ale nie odczytam modlitwy|nad kimś całkiem obcym!
01:09:18:Całkiem obcy. Jak mam ci wierzyć?
01:09:21:Przyznajesz, że otrułaś 12 ludzi!
01:09:24:Tak, otrułam. Ale nie sądzisz chyba,|że zniżyłabym się do kłamstwa!
01:09:30:Wiesz, co się stało?
01:09:31:"Do kłamstwa"!
01:09:41:To cię może zainteresować, Mortimerze.|Postanowiłem, że zostaniemy.
01:09:54:Postanowiłem też,|że ty stąd wyjdziesz, i to zaraz.
01:09:58:Posłuchaj, przystojniaku.|Nie mam nastroju do filozofowania.
01:10:01:Wychodzisz, czy mam cię wyrzucić?
01:10:04:Prowadziłem niezwykłe życie.
01:10:09:Martho, podejdź tutaj.
01:10:10:Zobacz, co jest w skrzyni.
01:10:15:Nie.
01:10:40:Niech ciocia Martha zobaczy,|co jest w skrzyni.
01:10:46:Kochana ciociu Abby,|jestem ci winny przeprosiny.
01:10:49:Mam dla ciebie bardzo dobrą wiadomość.|Jonathan się wyprowadza.
01:10:55:I zabiera doktora Einsteina|oraz ich zimnego kolegę.
01:11:04:Posłuchaj. Jesteś moim bratem,|jesteś Brewsterem.
01:11:07:Pozwolę ci uciec i zabrać dowód ze sobą.
01:11:10:Nie możesz prosić o więcej.
01:11:14:I jak?
01:11:17:Dobrze, w takim razie|muszę wezwać policję.
01:11:23:Nie dotykaj telefonu.
01:11:25:To, co stało się z panem Spenalzem,|może stać się z tobą.
01:11:29:Spenalzo?
01:11:31:Wiedziałam, że to obcokrajowiec.
01:11:36:Odłóż słuchawkę.
01:11:45:Posterunkowy O'Hara!
01:11:46:Zobaczyłem światło i pomyślałem,|że źle się panie czują...
01:11:49:Macie gości?|Przepraszam, że przeszkadzam.
01:11:51:-Nie. Proszę wejść.|-Tak, proszę wejść.
01:11:53:Zapraszam, panie posterunkowy.|To nasz bratanek, Mortimer.
01:11:56:-Miło mi poznać.|-Mnie również.
01:11:59:-A to nasz drugi bratanek, Jonathan.|-Miło mi pana poznać.
01:12:02:Znam skądś pana twarz.|Chyba widziałem pana zdjęcie.
01:12:05:Nie sądzę.
01:12:08:-Muszę już iść.|-Dlaczego? Proszę zostać, aż brat pójdzie.
01:12:11:Muszę się odmeldować, panie...
01:12:13:Czy pan jest ten Mortimer Brewster,|pisarz i krytyk teatralny?
01:12:16:A o co chodzi?
01:12:17:Ale mam szczęście! Piszę dramaty.|Akurat pracuję nad sztuką.
01:12:21:Naprawdę? A to dopiero!
01:12:24:-Może będę mógł panu pomóc.|-Chciałby pan? Co za szczęście!
01:12:27:Mam świetne pomysły,|ale nie umiem ich wyrazić.
01:12:30:Ja umiem się cudownie wyrażać.
01:12:34:Chodźmy do kuchni. Opowie mi pan o tym.
01:12:36:Możecie zrobić kanapkę?
01:12:38:Mam nadzieję,|że nie przeszkadza panu jedzenie w kuchni.
01:12:41:A gdzie indziej można jeść?
01:12:44:Zaraz do was przyjdę.
01:12:48:To twoja ostatnia szansa.
01:12:49:Zajmę O'Harę, żebyście mieli czas uciec.
01:12:52:Cała trójka: ty, doktor Einstein i Spenalzo.
01:12:56:Jeśli się nie wyniesiecie, przedstawię|posterunkowemu O'Harze pana Spenalza.
01:13:00:Moja sztuka dzieje się w...
01:13:02:Zaraz przyjdę, panie O'Hara.
01:13:05:Proszę chwilę zaczekać.
01:13:08:Wynoście się! Wszyscy trzej.
01:13:21:Trzeba rozwiązać ten spór|pomiędzy mną i moim bratem.
01:13:24:I bez tego mamy dosyć kłopotów.|Chodźmy stąd.
01:13:28:Nie pójdziemy.|Będziemy nocować w tym domu.
01:13:31:Co? Z gliniarzem w kuchni|i Spenalzem w skrzyni?
01:13:35:Nic więcej na nas nie ma.|Wrzucimy Spenalza do zatoki.
01:13:39:Potem tu wrócimy,|a jeśli spróbuje przeszkadzać...
01:13:42:Nie, Johnny. Proszę.
01:13:45:Mamy tu świetną kryjówkę.|Możemy zrobić fortunę.
01:13:48:Dwie starsze panie jako przykrywka.|Tylko Mortimer nam zawadza.
01:13:53:Nigdy go nie lubiłem.
01:13:55:Uspokój się, proszę!
01:13:58:Doktorze, wie pan,|że gdy coś postanowię...
01:13:59:Kiedy coś postanowisz, tracisz rozum.
01:14:02:Brooklyn to nie jest miejsce dla ciebie.
01:14:07:Dobrze, Johnny. Dobrze!
01:14:12:Niech pan schowa|instrumenty w piwnicy. Prędko.
01:14:17:-Nie wie pan, co się dzieje na Brooklynie.|-Nie wiem.
01:14:20:-Moja matka była aktorką.|-Dramatyczną?
01:14:23:Oczywiście.
01:14:25:-Przepraszam.|-Nazywała się Peaches La Tour.
01:14:29:-Chodź prędko!|-Co się stało?
01:14:30:-Pamiętasz tę dziurę w piwnicy?|-Tak.
01:14:34:Teraz coś w niej jest.
01:14:38:To nie nagły pomysł.|Pracuję nad tym od 12 lat.
01:14:41:Niech pan popracuje jeszcze chwilę.
01:14:43:-Dobrze.|-Podoba mi się pierwszy akt.
01:14:45:Nie opowiedziałem pierwszego...
01:14:52:Nie opowiedziałem pierwszego...
01:14:59:Chyba ci mówiłem...
01:15:02:Tak, Mortimerze.
01:15:05:Co ty tu jeszcze robisz?|Przecież kazałem ci spływać.
01:15:08:Nie idziemy.
01:15:10:-Nie idziecie?|-Nie.
01:15:11:Ty się nie wtrącaj.
01:15:13:Dobrze, sam o to prosisz.
01:15:16:-Panie O'Hara?|-Już idę.
01:15:18:Jeśli powiesz O'Harze, co jest w skrzyni,
01:15:20:ja powiem mu, co jest w piwnicy.
01:15:24:W piwnicy?
01:15:25:Jest tam starszy pan,|który wygląda na bardzo nieżywego.
01:15:30:-Co robiłeś w piwnicy?|-A co on tam robi?
01:15:33:I co teraz powiesz O'Harze?
01:15:35:Pańskie ciocie chcą usłyszeć resztę.|Mam je tu przyprowadzić?
01:15:39:Teraz nie. Lepiej niech się pan odmelduje.
01:15:41:Do diabła z odmeldowaniem!|Chcę panu opowiedzieć intrygę.
01:15:44:Nie przy tych dwóch facetach.
01:15:48:Ćwierćinteligencja, co?
01:15:49:Lepiej zrobić to na osobności.|Spotkam się z panem.
01:15:52:Może u Kelly'ego?
01:15:55:Dobre miejsce. Bohema.|Natchnienie samo przychodzi.
01:15:58:Niech się pan odmelduje i do zobaczenia.
01:16:00:Może razem zejdziecie do piwnicy?
01:16:02:Ja chętnie.
01:16:04:U Kelly'ego atmosfera|jest bardziej literacka.
01:16:07:Początek pana powali.
01:16:09:Czekam, by się narodzić, a lekarz...
01:16:12:Lekarz!
01:16:13:Niech się pan odmelduje i do zobaczenia.
01:16:16:Na pewno pan przyjdzie?|To świetna sztuka.
01:16:19:-Do zobaczenia.|-Nie mogę się doczekać!
01:16:20:Lekarz, lekarz.
01:16:22:Gdzie te dokumenty? Tu są.
01:16:26:Zadowolony? Myślisz,|że mnie przechytrzyłeś. Wcale nie.
01:16:29:Myślisz, że boję się powiedzieć|o Spenalzu przez Hoskinsa. Nie boję się!
01:16:34:Gdy tylko Spenalzo...
01:16:36:Gdy lekarz to podpisze,|będzie mi obojętne, kto wie o Hoskinsie.
01:16:39:I lepiej, żeby ze Spenalzem było tak samo.|Tak, ze Spenalzem!
01:16:42:-Dokąd idziesz?|-Do lekarza. A myślisz...
01:16:45:Kiedy wrócę, ma cię tu nie być.|Zaczekaj na mnie!
01:16:53:Zaczekamy na niego.
01:16:56:Wyglądał na winnego!
01:16:58:Myślę, Martho,|że możemy zacząć ceremonię.
01:17:02:Porzućcie tę myśl, drogie ciocie.|To był Mortimer.
01:17:04:Wydawało się nam, że poszliście.
01:17:05:A skoro mowa o ceremonii,
01:17:06:możesz zrobić nam kawę,|kiedy zniesiemy Spenalza do piwnicy?
01:17:11:Nie, Jonathanie. Musisz go zabrać ze sobą.
01:17:14:Na dole czeka na niego|przyjaciel Mortimera.
01:17:17:-Przyjaciel Mortimera?|-Niech pan weźmie za nogi, doktorze.
01:17:21:Będzie pasował do pana Spenalza.
01:17:25:Obaj nie żyją.
01:17:27:Pewnie chodzi mu o pana Hoskinsa.
01:17:29:Pan Hoskins?
01:17:35:Wiecie, co jest na dole?
01:17:37:Oczywiście. I to nie jest|przyjaciel Mortimera.
01:17:41:-To jeden z naszych gości.|-Waszych gości?
01:17:43:Tak. I nie pozwolimy chować|w naszej piwnicy żadnych obcych.
01:17:49:-Ale pan Hoskins...|-Pan Hoskins nie jest obcy.
01:17:52:Poza tym nie ma tam|miejsca dla pana Spenalza.
01:17:54:I tak jest tam tłoczno.
01:17:56:Tłoczno? Jak to?
01:17:58:Jest tam dwanaście grobów.
01:18:06:Dwanaście grobów.
01:18:08:Zostaje niewiele miejsca,|a będziemy go jeszcze potrzebować.
01:18:11:To znaczy, że ty i ciocia Martha|zabiłyście dwunastu...
01:18:15:Zabiłyśmy? Ależ nie.|To działalność charytatywna.
01:18:18:Robimy to z miłosierdzia.
01:18:21:Więc zabierz stąd pana Spenalza.
01:18:30:Zrobiłyście to wszystko...
01:18:32:w tym domu i pochowałyście|ich w piwnicy?
01:18:39:To cudowne, Johnny!
01:18:41:Ścigają nas po całym świecie,
01:18:43:a one siedzą na Brooklynie|i są tak dobre jak ty.
01:18:48:Co?
01:18:50:Ty masz 12 i one też.
01:18:53:Ja mam 13.
01:18:54:-Nie, dwunastu. Nie przechwalaj się.|-Trzynastu.
01:18:57:Jest przecież pan Spenalzo.|I ten pierwszy, w Londynie.
01:19:01:Dwóch w Johannesburgu, jeden w Sydney,|jeden w Melbourne,
01:19:05:dwóch w San Francisco,|jeden w Phoenix w Arizonie.
01:19:08:W Phoenix?
01:19:09:-Stacja benzynowa.|-Stacja...
01:19:11:Trzech w Chicago i jeden w South Bend.
01:19:14:Razem trzynastu.
01:19:16:Tego z South Bend nie możesz liczyć.|Umarł na zapalenie płuc.
01:19:19:Nie umarłby na zapalenie płuc,|gdybym go nie postrzelił.
01:19:22:Nie możesz go liczyć.
01:19:25:Ty masz 12 i one też.
01:19:28:Starsze panie nie są gorsze od ciebie.
01:19:34:Nie są, co?
01:19:37:To można bez trudu załatwić.
01:19:40:Muszę mieć jeszcze jednego.
01:19:42:Tylko tyle. Jeden więcej.
01:19:47:I wiem dobrze, kto to będzie.
01:19:50:Mam szczęście, że zastałem pana w domu,|doktorze Gilchrist.
01:19:55:To nadzwyczajne.
01:19:58:Przepraszam, że wyciągnąłem pana z łóżka,|ale tylko pan może mi pomóc.
01:20:02:Wiem, że Teddy gra na trąbce,|ale nie mogę go za to ubezwłasnowolnić.
01:20:04:Kiedy pan z nim porozmawia,
01:20:05:na pewno się pan przekona.|Już jesteśmy w domu i...
01:20:11:-Jest przecież Hoskins.|-Kto?
01:20:12:Co? Powiedziałem...
01:20:18:-Proszę zaczekać.|-Tutaj?
01:20:19:Wyjdę z Teddym na dwór.
01:20:20:Nie chcę niepokoić|starszych pań widokiem lekarza.
01:20:23:-Proszę tu zaczekać.|-Na cmentarzu?
01:20:25:Jest Halloween.
01:20:27:Do północy nie będzie duchów.
01:20:29:Niech się pan rozgości na nagrobku.|Zaraz wracam.
01:20:33:-Hej, 22,50 $!|-Co?
01:20:35:22,50 $!
01:20:36:Tak, dobrze na panu leży!
01:20:40:Nie garnitur, licznik!
01:20:43:"Dobrze na mnie leży". 22,50 $.
01:20:50:-Czy oddaliście salwę honorową?|-Tak, karabinami Maxim.
01:20:53:Jeszcze pięć dolarów i należy do pana.
01:20:55:Nie, dziękuję. Nie będzie pasować.
01:20:59:-Panie prezydencie, przedstawiam...|-Doktor Livingstone!
01:21:02:-Livingstone?|-Tak mu się wydaje.
01:21:06:Pan doktor chciałby|zamienić z tobą parę słów.
01:21:09:Oczywiście. Witam w Waszyngtonie.
01:21:12:Arlington jest piękne|o tej porze roku, prawda?
01:21:15:Rzeczywiście.
01:21:21:Załatwione.
01:21:24:Mogę chwilę odpocząć.
01:21:31:Wszystko się udaje.
01:21:34:Nie wszystko.
01:21:42:Kochasz mnie czy nie?
01:21:46:Jak możesz tak mówić?|Oczywiście, że cię kocham.
01:21:49:-Kochasz?|-Tak, najdroższa.
01:21:51:Więc dlaczego tak mnie traktujesz?
01:21:58:Tak bardzo cię kocham, że nie mogę|pogodzić się z naszym małżeństwem.
01:22:04:Oszalałeś?
01:22:06:Chyba nie, ale to tylko kwestia czasu.
01:22:09:Chciałabyś mieć dzieci z trzema głowami?
01:22:13:Nie chciałabyś być gospodynią|w pokoju bez klamek.
01:22:16:-O czym ty mówisz?|-Sam nie wiem.
01:22:21:Powinienem był powiedzieć|ci to wcześniej, ale...
01:22:24:w mojej rodzinie szaleństwo|przechodzi z pokolenia na pokolenie.
01:22:28:Praktycznie galopuje.
01:22:32:Teddy jest dziwakiem, ale to nie znaczy...
01:22:35:Nie, kochanie. To starsza historia.
01:22:38:Zaczyna się od pierwszego Brewstera,|który przybył na Mayflower.
01:22:42:Wiesz, że w tamtych czasach|Indianie skalpowali osadników?
01:22:46:A on skalpował Indian.
01:22:49:To dawne historie, kochanie.
01:22:51:Będę startował po raz trzeci,|ale nie zostanę wybrany.
01:22:55:Ostatni z Rooseveltów w Białym Domu.
01:22:58:-Tak pan uważa.|-Oczywiście, jeśli kraj zażąda...
01:23:01:Kochanie, to niczego nie dowodzi.
01:23:03:Spójrz na swoje ciocie.|One też są Brewster, prawda?
01:23:07:To najmilsze,|najrozsądniejsze osoby, jakie znam.
01:23:13:One też mają swoje dziwactwa.
01:23:16:Co z tego? Rodzina jest zwariowana.|Ty jesteś zwariowany.
01:23:19:Takiego cię kocham.
01:23:20:Ja też jestem zwariowana, pocałuj mnie.
01:23:23:Nie, nie. Ja...
01:23:28:Do widzenia, panie ambasadorze.|To była bardzo miła rozmowa.
01:23:33:Jeśli będzie pan w Waszyngtonie,|proszę wpaść do mnie do Białego Domu.
01:23:42:-Dokumenty.|-Zostaw mnie. Dokumenty!
01:23:45:-Ubezwłasnowolnię go natychmiast.|-Tak?
01:23:47:Właśnie zostałem mianowany|ambasadorem w Boliwii.
01:23:50:Widzi pan? A nie mówiłem?
01:23:52:Niech pan się tym nie przejmuje.|Proszę tylko podpisać.
01:23:57:Dziękuję.
01:24:01:Dziękuję.
01:24:01:Dobrze! Przekonamy się, czyj to dom!
01:24:05:Ostrzegam cię, przestań.
01:24:08:To, co robisz, nie ma sensu.|Nie da się tego tak zostawić.
01:24:12:Ciociu Abby, idź do łóżka!
01:24:13:To okropne, pochować dobrego|metodystę razem z obcokrajowcem.
01:24:16:Gdzie ty byłeś?
01:24:18:Zdobywałem podpis. Teddy jest u siebie?
01:24:21:Co się z tobą dzieje?
01:24:23:W takiej chwili zdobywasz podpisy.
01:24:26:Martha i ja idziemy na policję.
01:24:29:Policja!
01:24:30:Czekajcie!
01:24:32:-Nie możecie iść na policję.|-Nie?
01:24:34:Wiesz, co robi Jonathan?
01:24:36:Kładzie pana Spenalza|obok pana Hoskinsa.
01:24:39:Nie przeszkadzajmy mu.
01:24:40:Wszystko załatwione.
01:24:42:Żadnych kłopotów.
01:24:46:Prezydent będzie dumny|ze swojego Kanału Panamskiego.
01:24:52:Ciągnie mnie do łóżka.
01:24:54:Nie spaliśmy od 48 godzin.
01:24:58:Zapomina się pan, doktorze.
01:25:01:Jeśli Jonathan i pan Spenalzo|nie wyniosą się stąd do rana,
01:25:04:idziemy na policję.
01:25:06:Pozbędę się ich, obiecuję!
01:25:09:-Dostaniesz w prezencie srebrną zastawę.|-Pamiętajcie, żadnej policji!
01:25:13:A teraz idźcie spać, dobrze?
01:25:15:I zdejmijcie te ubrania!|Wyglądacie jak podwójne zaciemnienie.
01:25:19:Mój brat, Mortimer.
01:25:22:Usłyszałem go na górze.
01:25:24:Nie! Jestem zmęczony.
01:25:26:Pamiętaj, że jutro|muszę zoperować ci twarz.
01:25:31:Operacja będzie jutro, doktorze.
01:25:35:A dziś zajmiemy się Mortimerem.
01:25:38:Nie teraz, Johnny! Jestem śpiący.
01:25:41:Zrobimy to jutro. Albo pojutrze.
01:25:44:Niech pan na mnie spojrzy, doktorze.
01:25:46:Widzi pan, że to trzeba zrobić, prawda?
01:25:50:Tak, znam to spojrzenie.
01:25:54:Za późno na rozwiązanie naszej spółki.
01:25:58:Zgoda, Johnny. Zrobimy to.
01:26:01:Tylko prędko. Szybki ruch, jak w Londynie.
01:26:04:Nie, doktorze.|To wymaga czegoś specjalnego.
01:26:09:Może metoda z Melbourne.
01:26:13:Tylko nie Melbourne, proszę!
01:26:15:Dwie godziny!
01:26:17:I co na koniec?
01:26:20:Ten facet w Londynie był|równie martwy jak ten w Melbourne.
01:26:28:Proszę tego nie robić.
01:26:30:Nie mogę niczego podpisać|bez zasięgnięcia opinii gabinetu.
01:26:33:To musi pozostać tajne.
01:26:34:Tajna proklamacja? To niezwykłe.
01:26:37:Tak, tylko w ten sposób|przechytrzymy tamtego.
01:26:38:-To znaczy kogo?|-To właśnie tajemnica.
01:26:41:Rozumiem.
01:26:42:Bardzo sprytne.
01:26:44:Tajna proklamacja musi być|podpisana w tajemnicy.
01:26:48:-Oczywiście, panie prezydencie.|-Włożę mój strój do podpisów.
01:26:51:Ma go pan na sobie.
01:26:53:Rzeczywiście. Zaczekaj tu.
01:26:58:Hej, panie Brewster.
01:27:01:Co to, mysz?
01:27:05:-Niech pan stąd ucieka.|-Nie widzisz, że jestem zajęty?
01:27:18:Dziękuję, panie prezydencie.
01:27:20:Jaka ulga. Mam ochotę na drinka!
01:27:23:-Proszę, niech pan stąd ucieka.|-Co? Mów głośniej. Nic nie słyszę.
01:27:26:Johnny ma zły humor. Niech pan znika.
01:27:28:-Przestań szeptać. Nie słyszę.|-Niech pan słucha. Trzeba uciekać.
01:27:32:Przestań! Co robisz, doktorku?|Naprawdę jesteś lekarzem?
01:27:36:Tak, Heidelberg, 1919.
01:27:38:Heidelberg? Jak się skumałeś|z Jonathanem?
01:27:41:Opowiem to panu później, teraz niech|pan idzie. Proszę mnie posłuchać.
01:27:46:Przestań!
01:27:47:Niech pan ucieka!|Kiedy Johnny ma taki humor,
01:27:50:staje się szaleńcem. To maniak!
01:27:53:I dzieją się straszne rzeczy.
01:27:56:-Niech pan ucieka!|-Przestaniesz?
01:27:58:Przestań gadać o Jonathanie.|Poradzę sobie z nim.
01:28:01:Zajmij się swoimi sprawami. Ruszaj, mały.
01:28:04:-Czekaj. Co to jest?|-Mój schnapps.
01:28:07:-Przyda mi się.|-To moje.
01:28:10:Proszę. Tylko dla krytyków teatralnych.
01:28:12:Zmykaj, zanim zrobi się tu gorąco.
01:28:15:Proszę, panie Brewster.
01:28:18:Dopiero się pan ożenił.
01:28:19:Czeka na pana śliczna żona.|Proszę stąd iść.
01:28:22:Proszę.
01:28:29:Czy sztuki, które pan ogląda,|niczego pana nie nauczyły?
01:28:32:Nie zaczynaj rozmawiać o sztukach!|Muszę zaczekać na pana Witherspoona.
01:28:35:W sztukach ludzie zachowują się,|jakby mieli rozum.
01:28:38:Widziałeś, żeby ktoś w sztuce|zachowywał się inteligentnie?
01:28:41:-Jak można być tak głupim?|-Powinieneś robić to co ja.
01:28:44:Kiedy wyjdziesz z więzienia,|każ się zawieźć do teatru Garrick.
01:28:50:Jest tam sztuka tak zła,|że będą ją jeszcze grali, kiedy wyjdziesz.
01:28:53:Jest w niej człowiek... Posłuchaj.
01:28:55:Wie, że w domu są mordercy,|i powinien wiedzieć, że jest niebezpiecznie.
01:28:58:Ktoś mu nawet radzi, żeby uciekał. I co?
01:29:01:I nic. Zostaje!
01:29:03:Nie ma nawet na tyle rozumu,|żeby się bać albo być ostrożnym.
01:29:08:Morderca prosi go, żeby usiadł.
01:29:09:-Jak myślisz, co wtedy robi?|-Nie wiem.
01:29:11:Siada!
01:29:14:Świadomie przystawia|krzesło i siada na nim.
01:29:18:Czy to nie wspaniałe?
01:29:19:I siedzi tak, czekając,|aż go zwiążą i zakneblują.
01:29:24:Jak myślisz, czym go krępują?|Sznurem do zasłon.
01:29:28:Sznurem do zasłon?
01:29:30:I nie widzi, kiedy wchodzi morderca?
01:29:33:Nie. Ten głupiec siedzi|plecami do mordercy.
01:29:37:Wystarczyłoby się odwrócić,|ale czy to robi? Nie!
01:29:41:Widzisz, panie Heidelberg,|w teatrze, a nawet w filmie...
01:29:44:facet nigdy nic nie widzi i nie słyszy.|Tak już jest.
01:29:48:Ale co on robi?
01:29:50:Po prostu siedzi. Podobno jest bystry.
01:29:53:Popatrz tylko. Taką ma pozycję.
01:29:57:Kompletna naiwność! Siedzi i czeka,|aż go zwiążą i zakneblują.
01:30:02:Idiota!
01:30:12:Miał pan rację.|Ten facet nie był zbyt bystry.
01:30:35:Tak, Mortimerze.
01:30:37:Nie było mnie 20 lat.
01:30:40:Ale nigdy, braciszku,|nie przestałem o tobie myśleć.
01:30:46:Śniłeś mi się pewnej nocy w Melbourne.
01:30:55:Im bardziej się wyrywasz,|tym mocniej się dusisz.
01:31:01:Niedługo uznasz to za wybawienie.
01:31:37:A teraz, doktorze,
01:31:41:do pracy.
01:31:43:Johnny, zrób to dla mnie szybko, proszę.
01:31:46:-To musi być dzieło sztuki.|-Proszę.
01:31:49:W końcu występujemy|przed sławnym krytykiem.
01:31:53:Proszę!
01:31:55:Dobrze. Miejmy to z głowy.
01:31:59:Ale ja nic nie widzę bez drinka.
01:32:05:Weź się w garść.
01:32:06:Nie mogę wziąć się w garść bez drinka.
01:32:11:Pamiętasz, kiedy weszliśmy, było tu wino.
01:32:14:Potem je zabrały. Gdzie ono może być?
01:32:18:Znalazłem wino.
01:32:21:Masz, podzielę się z tobą.
01:32:23:Napijemy się przed operacją.
01:32:26:Tak się cieszę,|że nie musimy operować bez drinka.
01:32:38:Chwileczkę.
01:32:40:A gdzie dobre wychowanie?
01:32:45:Tak, Mortimerze.
01:32:46:Teraz rozumiem,|że to dla ciebie wróciłem na Brooklyn.
01:32:50:Twoje zdrowie.
01:32:54:Zdrowie mojego drogiego, zmarłego brata.
01:33:13:Idiota!
01:33:14:-On będzie następny. Postanowione!|-Tylko nie Teddy! Proszę!
01:33:19:-Zaraz się nim zajmiemy.|-Wcale nie!
01:33:21:Musimy się spieszyć. Szybka metoda.
01:33:23:Tak, szybka metoda!
01:33:25:Skoro to konieczne,|lepiej szybko. Pomogę ci.
01:33:43:Pułkownik musi przestać grać na trąbce.
01:33:45:W porządku. Zabierzemy mu trąbkę.
01:33:48:Lepiej sam z nim pomówię.|Gdzie się włącza światło?
01:33:57:Nie przyszedł pan!
01:34:00:Czekałem na pana|u Kelly'ego ponad godzinę.
01:34:03:-Co mu się stało?|-Nic.
01:34:07:Opowiadał sztukę i to właśnie|stało się z bohaterem.
01:34:12:Rozumiem.
01:34:14:Naprawdę tak było w tej sztuce?
01:34:16:I co pan na to? Nikomu nie można ufać.
01:34:19:Ukradli pomysł z mojej sztuki.
01:34:21:W drugim akcie, zaraz...|Lepiej zacznę od początku.
01:34:27:Oczywiście.
01:34:35:Musi pan wysłuchać intrygi!
01:34:41:Moja matka nakłada makijaż.|Nagle jak grom z jasnego nieba...
01:34:44:do pokoju wpada wąsaty mężczyzna.
01:34:47:Mówi: "Panno Peaches La Tour,|czy wyjdzie pani za mnie?"
01:34:52:To pierwsza scena. Matka nie mówi,|czy się pobrali. To niespodzianka!
01:34:57:To dopiero chwyt!
01:34:59:Mija dwadzieścia pięć lat.|Tymczasem zjawiam się ja.
01:35:03:Wyrastam na nieprzeciętnego osobnika.|I co robię?
01:35:06:Zostaję policjantem,|jednym z najlepszych w Nowym Jorku.
01:35:09:Nakrywam nielegalną pralnię.|Nie wiem o tym,
01:35:13:ale czyha na mnie narkoman z nożem.
01:35:15:Jestem w niebezpieczeństwie.
01:35:19:Wciąga pana, co? Widzę to po oczach.
01:35:24:To jeszcze nic.
01:35:26:Nagle wybucha pożar. Co za efekt!
01:35:29:Pędzą strażacy, a kto ich prowadzi?
01:35:31:Burmistrz Fiorello La Guardia!
01:35:36:Co mu się stało?
01:35:38:-Pewnie sztuka go uśpiła.|-Co?
01:35:40:-Mnie się bardzo podoba.|-Dla niego musiała być za trudna.
01:35:46:-Gdzie ja widziałem tę twarz?|-Proszę, nie.
01:35:51:Zmiana dekoracji. Scena jest obrotowa.
01:35:54:Spaceruję po moim rewirze, na luzie,
01:35:56:kiedy okazuje się, że ten,|kogo ścigam, ściga mnie.
01:36:00:Niech pan nikogo nie wpuszcza.|Chcę go przechytrzyć.
01:36:03:-Na rogu stoi pusty dom.|-Johnny, gliny!
01:36:08:Widzę, jak obraca się klamka,|więc wyciągam rewolwer,
01:36:10:opieram się o ścianę i mówię:
01:36:12:"Wejść!"
01:36:14:Cześć, chłopaki.
01:36:15:-Co tu się wyprawia?|-Sierżancie, to Mortimer Brewster.
01:36:21:-Pomoże mi pisać sztukę.|-Dlatego musiałeś go związać?
01:36:27:Złóż raport. Dlaczego się nie|odmeldowałeś? Wszyscy cię szukają.
01:36:30:W środku drugiego aktu.|Przysłali was tutaj?
01:36:34:Nie, przyszliśmy,|żeby ostrzec starsze panie.
01:36:37:-Pułkownik znów grał na trąbce.|-Słyszałem.
01:36:39:Sąsiedzi dzwonią. Porucznik jest wściekły.
01:36:42:Mówi, że musimy go gdzieś oddać.
01:36:45:A kto to jest, u licha?
01:36:46:Brat pana Brewstera.|Moja sztuka go uśpiła.
01:36:49:To ten, który uciekł. A teraz wrócił.
01:36:52:Tu Brophy. Daj mi Maca.
01:36:54:Narobiłeś sobie kłopotów!|Dwie godziny spóźnienia na komisariacie.
01:36:59:Zawiadomię ich, że cię znalazłem.
01:37:01:Nie była taka zła, prawda?
01:37:04:Powiedz porucznikowi, że może|odwołać poszukiwania. Znaleźliśmy go.
01:37:08:W domu Brewsterów.
01:37:11:Mamy go przyprowadzić?
01:37:13:Dobrze, zatrzymamy go tutaj.
01:37:17:Porucznik już tu jedzie.
01:37:21:Więc zostałem schwytany?
01:37:24:Dobrze, macie mnie.
01:37:27:Domyślam się, że podzielicie się|nagrodą z moim bratem-kapusiem.
01:37:31:Tak, nagrodą!
01:37:33:Teraz ja coś zdradzę!
01:37:34:Chwileczkę, panie Brewster.
01:37:36:Myślicie, że moje ciotki to miłe,|urocze starsze panie, prawda?
01:37:40:W piwnicy jest 13 trupów!
01:37:43:Tak, 13.
01:37:44:Niech pan uważa, co mówi.|Pana ciocie to moje przyjaciółki.
01:37:48:-Pokażę wam.|-Niech pan im nie robi kłopotów!
01:37:51:Nie ma sprawy, panie Brewster.|Ja się tym zajmę.
01:37:53:-Chodźcie do piwnicy.|-Chwileczkę.
01:37:56:Trzynaście trupów.|Pokażę wam, gdzie są zakopane.
01:37:59:-Idź z nim do piwnicy.|-Tak, chodźmy do piwnicy.
01:38:02:Muszę?
01:38:04:Może nie chcę schodzić do piwnicy?
01:38:07:Zejdź z nim do piwnicy!
01:38:10:Dokończę panu moją sztukę później.
01:38:14:-Zejdź z nim do piwnicy.|-Muszę?
01:38:17:Proszę spojrzeć na tę gębę.|Wygląda jak Boris Karloff.
01:38:19:Nie! Sierżancie!
01:38:27:Uważaj, Pat!
01:38:33:-Uważaj!|-On ma broń.
01:38:37:Mam go, Pat. Uważaj!
01:38:39:Bijcie się. Nie przestawajcie.
01:38:46:Wystarczy. Idźcie sobie.
01:38:52:Pat, uważaj!
01:38:53:Zdumiewające.
01:39:01:Taki piękny dzień.
01:39:03:Przeszedłem tylko przez most i znalazłem|się na Brooklynie. Zdumiewające.
01:39:13:Nie przeszkadzaj mi teraz.
01:39:14:Mógłby pan to wykorzystać|w trzecim akcie.
01:39:16:Mam coś lepszego. Opowiem panu...
01:39:19:Za moment.
01:39:25:Dokumenty podpisane.|Czym ja się przejmuję?
01:39:28:Dalej, bijcie się.
01:39:36:Zadzwonię i zapytam,|czy Witherspoon już wyjechał.
01:39:39:Telefon.
01:39:42:Załatwię was wszystkich.
01:39:44:Nienawidzę glin. Rozwalę łeb pierwszemu,|który tu podejdzie.
01:39:48:Troszkę wyżej, braciszku.|Dziękuję, tak dobrze.
01:39:51:Proszę, nie róbcie tego.
01:39:52:Wal go, Pat.
01:39:54:To nie odnosi skutku. Próbowałem już...
01:39:57:Udało się. Czy to nie zdumiewające?
01:40:22:Co tu się wydarzyło?
01:40:23:Nieważne! Nie mówiłem,|że sam się tym zajmę?
01:40:26:Panie poruczniku!
01:40:27:-Działaliśmy w obronie własnej.|-Co się stało? Zaczął bójkę?
01:40:32:To nie ten, który gra na trąbce.
01:40:33:-To jego brat, który chciał zabić O'Harę.|-Powiedziałem mu, że jest jak Boris Karloff.
01:40:39:Boris... Odwróćcie go.
01:40:45:Wydaje mi się, że jest gdzieś poszukiwany.
01:40:48:Wydaje ci się, że jest gdzieś poszukiwany?
01:40:50:Skoro nie możecie spojrzeć na plakaty,|które wywieszamy,
01:40:53:moglibyście chociaż czytać|opowiadania kryminalne.
01:40:56:Oczywiście, że jest poszukiwany.|W Indianie!
01:40:58:Uciekł z więzienia dla szaleńców.|Miał wyrok dożywocia.
01:41:02:Sam chciałbym tak odpocząć.
01:41:02:To mój brat.
01:41:04:Tak go opisali. "Wygląda jak Boris Karloff".
01:41:05:-Witherspoon.|-Wejść.
01:41:08:Dlaczego go ogłuszyliście?
01:41:09:Chciał nas zaciągnąć do piwnicy.|Mówił, że jest tam 13 trupów.
01:41:13:Trzynaście ciał w piwnicy...
01:41:14:i wy nie podejrzewacie,|że facet uciekł z wariatkowa?
01:41:17:Dziękuję.
01:41:19:A jeśli chodzi o mnie, to chcę...
01:41:20:Gdzie ty byłeś cały wieczór? Nie mów.
01:41:23:Byłem tutaj,|pisałem sztukę z Mortimerem Brewsterem.
01:41:27:Będziesz miał dużo czasu na pisanie.
01:41:30:Zawieszam cię.
01:41:32:Idź już. Złóż raport.
01:41:33:Ocuć go i znajdź jego wspólnika.
01:41:36:Tego, który pomógł mu uciec.|On też jest poszukiwany.
01:41:39:Proszę.
01:41:41:Szukam ich od 48 godzin.|Nie jem, nie śpię.
01:41:44:Nic dziwnego, że na Brooklynie jest źle.
01:41:45:W policji służą naiwniacy.|Dać się nabrać na taką historię!
01:41:50:Trzynaście trupów|pochowanych w piwnicy.
01:41:52:W piwnicy jest trzynaście trupów.
01:41:55:-Kim pan jest?|-Prezydent Roosevelt.
01:42:00:-Co to ma znaczyć?|-To on gra na trąbce.
01:42:03:Czołem, pułkowniku.
01:42:09:Pułkowniku, grał pan po raz ostatni.|Zabierzcie go stąd.
01:42:12:Kolejna ofiara żółtej febry?
01:42:16:Wszystkie zwłoki w piwnicy|to ofiary żółtej febry.
01:42:19:Nie, pułkowniku. To szpieg.|Złapaliśmy go w Białym Domu.
01:42:22:Zabierzcie go stąd. Chcę go przesłuchać.
01:42:25:-Przesłuchiwanie szpiegów należy do mnie.|-Niech się pan nie wtrąca.
01:42:28:Zapomina pan, że jako prezydent|jestem zwierzchnikiem tajnych służb.
01:42:43:Kim pan jest?
01:42:45:Jak się pan nazywa?
01:42:46:Zazwyczaj Mortimer Brewster.|Ale dzisiaj nie jestem sobą.
01:42:49:Jest pan jego bratem.|Proszę bez dyskusji. Trzeba go zamknąć.
01:42:53:Bez dyskusji, kapitanie.|Proszę tylko to przeczytać.
01:42:57:Teddy jedzie dziś do Szczęśliwej Doliny.
01:42:59:-Czekam na pana Witherspoona.|-Jeśli w ogóle gdzieś pojedzie.
01:43:04:Straszy sąsiadów trąbką.
01:43:06:I ta cudaczna historia o 13 trupach w...
01:43:18:Nie śpię od 48 godzin.|Myśli mi się plączą.
01:43:21:Wiem, jak się pan czuje.
01:43:23:Są głupcy, którzy mogliby w to uwierzyć.
01:43:25:W zeszłym roku jakiś wariat|rozgłaszał plotkę o morderstwie.
01:43:29:Musiałem przekopać kawał ziemi,|żeby udowodnić...
01:43:32:-A to co znowu?|-O co chodzi?
01:43:34:-Te dokumenty są nieważne.|-Jak to?
01:43:36:Podpisał je jako Theodore Roosevelt!
01:43:43:-Czy ta taksówka jest zajęta?|-Stale tracę fosę. Jakieś propozycje?
01:43:47:Witherspoon z sanatorium Szczęśliwa|Dolina. Przyjechałem po Brewstera.
01:43:50:Chciałbym, żeby odwiózł|pan nas do sanatorium.
01:43:58:Wiedziałem, że to|się skończy w wariatkowie!
01:44:00:Mówimy raczej "dom wypoczynkowy".
01:44:13:Panie Brewster?
01:44:19:Jestem Witherspoon.
01:44:25:Przypuśćmy, że szpieg skradnie ten|dokument i znajdzie nazwisko Roosevelta.
01:44:28:Pomyśl, co by to znaczyło|dla bezpieczeństwa narodu!
01:44:31:-Nie, to wymysł.|-Jak to?
01:44:34:-Doszedł do siebie. Może mówić.|-Pilnuj go, aż przyjdę.
01:44:37:Wytłumaczę ci. Nazwisko Brewster|to zaszyfrowane "Roosevelt".
01:44:42:-To szyfr?|-Weź nazwisko Brewster.
01:44:44:Odejmij "B", co zostaje?
01:44:47:-Rewster.|-Właśnie, a jeśli zamienisz inne litery?
01:44:49:-Zamienić?|-Tak. I dodać!
01:44:52:-Rzeczywiście!|-Widzisz! Wychodzi "Roosevelt".
01:44:54:Genialne! Gratulacje dla chłopaków|z wydziału szyfrowania.
01:44:58:Niech pan to powtórzy.
01:45:00:Nieważne! Poproszę pióro.
01:45:03:To zabawne.
01:45:06:Teraz potrzebuję tylko Witherspoona.
01:45:15:Cieszę się, że pana widzę.
01:45:19:Zajmie się pan Teddym?
01:45:21:-Najlepiej jak można.|-Świetnie.
01:45:23:Tylko proszę, bez karetki.
01:45:25:Po co? Żeby go odwieźć? Nigdy.
01:45:27:Taksówka. Zawsze... Teraz też czeka.
01:45:31:To wiele dla mnie znaczy.
01:45:32:Dopilnuje pan, żeby Teddy był|szczęśliwy w Szczęśliwej Dolinie?
01:45:35:-Będzie szczęśliwy w Szczęśliwej Dolinie.|-Dobrze.
01:45:38:Wie pan, czasem skrycie|zazdroszczę naszym pacjentom.
01:45:41:Tak? To pewnie miłe miejsce.|Nigdy tam nie byłem.
01:45:44:Nigdy nic nie wiadomo.
01:45:46:To dla mnie wyjątkowo szczęśliwa chwila.
01:45:49:-Nigdy jeszcze nie spotkałem krytyka.|-Pełno ich wszędzie.
01:45:54:Może to wyjaśni, czym zajmujemy się|w Szczęśliwiej Dolinie.
01:45:58:-Ulotka o sanatorium?|-Nie, to sztuka.
01:46:01:Pracowałem nad tym dość długo.
01:46:03:To udramatyzowane zdarzenia,|które miały miejsce w Szczęśliwej Dolinie.
01:46:07:Kapitanie! Kapitanie!
01:46:09:Chciałbym, żeby przeczytał pan to uważnie|i był tak surowy, jak pan zechce.
01:46:14:Nie będę miał za złe...
01:46:15:Kapitanie, to pan Witherspoon.
01:46:21:Będzie szczęśliwy w Szczęśliwej Dolinie.
01:46:24:-Chodź, mój chłopcze.|-O co chodzi?
01:46:27:Pomyłka. To kapitan Rooney.
01:46:30:Policjant?
01:46:33:Oto podpisane dokumenty.|Może go pan zabrać.
01:46:37:Będę w kancelarii,|muszę zawetować parę ustaw.
01:46:39:Panie prezydencie, mam dobrą wiadomość.
01:46:43:Pańska kadencja dobiegła końca.
01:46:46:-Czy jest 4 marca?|-Praktycznie tak.
01:46:49:Chwileczkę...
01:46:52:Jadę w podróż do Afryki!
01:46:54:Muszę natychmiast zacząć się szykować.
01:47:02:Czy on chce się wprowadzić|do Białego Domu, zanim ja się wyniosę?
01:47:07:Kto, panie prezydencie?
01:47:09:Taft!
01:47:13:To nie Taft. To pan Witherspoon,|przewodnik po Afryce.
01:47:18:Byczo!
01:47:20:Zaczekaj tu. Zaraz zniosę ekwipunek.
01:47:22:Szczęśliwy człowiek.
01:47:23:Do widzenia, ciociu Abby i ciociu Martho.
01:47:26:Ruszam do Afryki. Czy to nie cudowne?
01:47:33:W porządku, trzymam.
01:47:37:W Szczęśliwej Dolinie|jest mnóstwo schodów.
01:47:41:Proszę podpisać tutaj.
01:47:43:W Szczęśliwej Dolinie|jest mnóstwo schodów.
01:47:47:Przyszedł pan do Teddy'ego, prawda?
01:47:50:Nie, on przyszedł zabrać Teddy'ego.|Teddy znów grał na trąbce.
01:47:51:On nie może teraz odejść!|Nie pozwolimy na to.
01:47:51:-Tutaj?|-Tak.
01:47:56:Obiecujemy, że zabierzemy mu trąbkę.
01:47:58:-Nie chcemy się z nim rozstawać.|-Przykro mi.
01:48:03:Jak możesz na to pozwolić? Obiecałeś.
01:48:05:Pan Brewster nie ma z tym nic wspólnego.|Prawo jest prawem!
01:48:08:Teddy jest ubezwłasnowolniony|i musi jechać.
01:48:12:-Skoro tak, to i my pojedziemy!|-Tak, będziecie musieli nas też zabrać.
01:48:17:Dlaczego nie?
01:48:22:To bardzo miłe, ale niemożliwe.|Nie przyjmujemy zdrowych.
01:48:30:Te dwie zdrowe panie mogłyby|się przemknąć. To się da załatwić.
01:48:35:Niech pan je zawiezie i nikt nie zauważy.
01:48:38:To zbyt niebezpieczne. Swary, zazdrość.
01:48:45:Niech panie będą rozsądne.
01:48:46:Tracę tu czas,|a mógłbym robić coś pożytecznego.
01:48:50:Są na Brooklynie tajemnice|morderstw do rozwiązania.
01:48:52:Nie tylko granie na trąbce.|Jest coraz gorzej.
01:48:56:Może trzeba będzie|przekopać waszą piwnicę.
01:48:58:Naszą piwnicę?
01:49:01:Teddy rozpowiada,|że jest tam zakopanych 13 ciał.
01:49:04:W naszej piwnicy jest 13 ciał.
01:49:14:Co?
01:49:14:Tak. Proszę zapytać|naszego bratanka, Mortimera.
01:49:30:Czyż to nie zdumiewające?
01:49:32:Bądź grzeczny.
01:49:35:Dobrze wiesz, że w piwnicy jest 13 ciał.
01:49:38:Oczywiście, że w piwnicy jest 13 ciał.
01:49:41:I całe setki na strychu, kapitanie!
01:49:48:-O co chodzi?|-Proszę na niego nie zwracać uwagi.
01:49:51:-Co słychać?|-Zaraz tam przyjdę.
01:49:53:Przez cały dzień był trochę dziwny.
01:49:55:Sam już nie wiem, co jest dziwne.
01:50:00:-Zajrzę do tej piwnicy.|-Powiem panu, co zrobimy.
01:50:03:Przyniosę trupy ze strychu,|a pan - z piwnicy,
01:50:06:zbierzemy je i wyślemy|do Szczęśliwej Doliny.
01:50:13:Nie musiałby pan kopać.|Groby są oznaczone.
01:50:16:-Co niedzielę kładziemy na nich kwiaty.|-Kwiaty?
01:50:19:Ja na swoich zapalam światełka.
01:50:25:Niech pan im przyzna rację.
01:50:27:Uśmiech.
01:50:31:Jest tam niejaki pan Spenalzo...
01:50:33:Jeszcze nie rozumie.
01:50:34:To nie jego miejsce i musi się wynieść.
01:50:37:-Ale pozostałych 12 to nasi goście.|-Goście?
01:50:40:Moi są lepsi, żaden nie jest dżentelmenem.
01:50:44:-Proszę się nim nie przejmować.|-Ożenił się dzisiaj.
01:50:48:"Gdzieś daleko jest Szczęśliwa Dolina
01:50:51:"Jest Szczęśliwa"
01:50:57:Zrozumiał. To zdumiewające.
01:51:00:Nie znalazłby pan miejsca dla tych pań?
01:51:03:Tylko dla pań?
01:51:06:Tylko dla pań!
01:51:08:-Więc jak?|-Musiałyby być ubezwłasnowolnione.
01:51:12:Ubezwłasnowolniliśmy Teddy'ego,|możemy i je.
01:51:15:-Muszą tylko podpisać dokumenty.|-Oczywiście.
01:51:17:Podpiszemy, jeśli będziemy|mogły jechać z Teddym.
01:51:21:Gdzie te dokumenty?
01:51:22:Mam je tutaj.
01:51:24:Niech podpiszą. Chcę to załatwić.
01:51:27:Idę porozmawiać z tym szpiegiem.|Może go zrozumiem.
01:51:31:Trzynaście ciał w piwnicy.
01:51:33:Proszę podpisać tutaj.
01:51:48:Z prawej strony.
01:51:50:Naprawdę chcę tam jechać.
01:51:52:Nasza okolica tak się zmieniła.
01:51:55:Tak. Zwłaszcza od kiedy|zdobyli to mistrzostwo ligi.
01:52:02:Przykro mi, ale zapomnieliśmy o czymś.
01:52:05:Konieczny jest podpis lekarza.
01:52:08:Lekarza.
01:52:09:Doktorze Einstein!|Proszę podpisać te dokumenty.
01:52:12:-Dobry wieczór.|-Proszę podejść, doktorze.
01:52:14:-To lekarz?|-Tak.
01:52:15:Mało brakowało, a operowałby mnie.|Proszę, doktorze.
01:52:21:Proszę tu podpisać.
01:52:25:-Pan już idzie, doktorze?|-Tak.
01:52:27:Nie zaczeka pan na Jonathana?
01:52:30:Nie idziemy w tę samą stronę.
01:52:34:Cześć, Mac. Złapaliśmy tego faceta|poszukiwanego w Indianie.
01:52:37:Rysopis jego wspólnika leży na biurku.
01:52:40:Przeczytaj mi go.
01:52:43:Około czterdziestki.
01:52:45:Metr sześćdziesiąt.
01:52:47:Sześćdziesiąt kilogramów.
01:52:50:Wyłupiaste oczy.
01:52:53:Mówi z niemieckim akcentem.
01:52:55:Podaje się za lekarza.
01:52:57:Dobra, Mac. Dziękuję.
01:52:58:Gotowe. Lekarz już podpisał.
01:53:02:Wspaniale!
01:53:03:Dzięki, doktorze.|Wyświadczył pan przysługę Brooklynowi.
01:53:11:Doktorze Einstein!
01:53:18:-Teraz, panie Witherspoon...|-Pan jest Witherspoon, ja jestem Brewster.
01:53:21:To zaraźliwe. Kolej na pana.
01:53:23:-Proszę nie żartować...|-Niech pan podpisze.
01:53:25:Jako najbliższy krewny.
01:53:28:Czemu od razu pan nie powiedział?|Wszystko mi się myli.
01:53:34:Panie Witherport.
01:53:36:Whiterspoon.
01:53:39:Proszę wejść po mój kufer.
01:53:43:Kufer?
01:53:44:To przecież prezydent.
01:53:47:I przynieś moją trąbkę.
01:53:50:To prezydent.
01:54:02:Niech pan nie atakuje!
01:54:15:Bardzo się czymś martwimy.
01:54:19:Nie martw się, moja droga.
01:54:22:-Ja też, Mortimerze.|-Oczywiście.
01:54:27:Będziecie szczęśliwe|w Szczęśliwej Dolinie.
01:54:29:Bardzo się z tego cieszymy|i właśnie o to chodzi.
01:54:34:Nie chcemy, żeby coś poszło źle.
01:54:38:Czy oni zbadają te podpisy?
01:54:42:-Nie sprawdzą doktora Einsteina...|-Nie chodzi o jego podpis.
01:54:45:-Tylko o twój.|-Mój?
01:54:47:Tak, podpisałeś jako najbliższy krewny.
01:54:52:-Co w tym złego, ciociu?|-Martho, ty mu powiedz.
01:54:58:Widzisz, mój drogi.
01:54:59:-Co, moja droga?|-Nie jesteś prawdziwym Brewsterem.
01:55:04:-Co?|-Twoja matka była u nas kucharką.
01:55:07:Urodziłeś się trzy miesiące|po jej przybyciu.
01:55:09:A była tak miłą kobietą|i tak dobrą kucharką,
01:55:12:że nie chcieliśmy się jej pozbywać.|Więc brat się z nią ożenił.
01:55:17:Twój prawdziwy ojciec też był kucharzem.
01:55:19:Szefem kuchni na parowcu.
01:55:25:To znaczy, że nie jestem|prawdziwym Brewsterem?
01:55:30:-Kochanie!|-Nie przejmuj się tym tak bardzo.
01:55:33:Elaine na pewno nie zrobi to różnicy.
01:55:45:Gdzie jesteś? Słyszysz mnie?|Nie jestem prawdziwym Brewsterem!
01:55:49:Jestem synem kucharza okrętowego!
01:55:57:To prawda! Widziałam. To prawda.
01:55:59:Jest tam 13 ciał!
01:56:01:Widziałam...
01:56:05:Co to za wrzaski?
01:56:07:-Widziałam...|-Powinna już dawno spać.
01:56:12:Cisza!
01:56:19:-Do widzenia.|-Do widzenia, kochanie!
01:56:23:-Co to wszystko znaczy?|-Jadą w podróż poślubną.
01:56:26:Nieźle się zaczyna.
01:56:39:Naprawdę widziałam...
01:56:41:Ma pan już dwie taksówki!
01:56:43:Mówię o liczniku!
01:56:56:Jedziemy nad wodospad Niagara.|Wezwij taksówkę.
01:56:58:Tak jest.
01:57:00:Panie Brewster!
01:57:02:Nie jestem Brewster.|Jestem synem kucharza okrętowego.
01:57:09:A ja nie jestem taksówkarzem.|Jestem czajnikiem!
01:57:14:Polish subtitles by|SOFTITLER
01:57:18:Odwiedź www.NAPiSY.info


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Arszenik i stare koronki (Arsenic and Old Lace)
Stare Dobre Małżeństwo U studni (2003) Złota kolekcja
Różaniec do siedmiu boleści Matki Bożej czyli koronka do Matki Bożej Bolesnej
Koronka do Miłosierdzia Bożego aranż Paweł Bębenek
Żarnowska A ,Sierakowska K Stare i nowe wzorce i obyczaje rodziny inteligenckiej w Polsce i Eu
Koronka uwielbienia
Lucjan Szenwald Lucek z WP (1909 1944)
Mała Koronka do Trójcy Świętej
smierc i koronki
1944 w okopie KSU

więcej podobnych podstron