Hipokryzja nasza powszechna

background image

Hipokryzja nasza powszechna

Dorota Wodecka
18.07.2014

Wielkiego Brata zastąpili dziś mali kanciarze. Z psychologiem
Wiesławem Łukaszewskim* rozmawia Dorota Wodecka

Dorota Wodecka: Czy Polacy są hipokrytami?

Wiesław Łukaszewski: Nie mniej i nie bardziej niż Niemcy czy Chioczycy.

Z badao przeprowadzonych przez CBOS po sprawie prof. Chazana wynika, że ponad połowa Polaków
uważa, że lekarz nie może, powołując się na sumienie, odmówid wykonania aborcji, jeśli prawo na nią
zezwala. A skoro, jak podaje Kościół katolicki, 90 proc. Polaków to katolicy, poparcie dla klauzuli

background image

sumienia winno byd podobnie wysokie.

- Magiczne 90 proc. Nawet statystyki Kościoła temu przeczą. Rzeczywistych katolików jest ok. 40 proc., więc
to ponad 50 proc. ma zupełnie inną wymowę niż wtedy, gdy zestawimy je z 90 proc. Zauważmy, że badania
prowadzono indywidualnie i anonimowo, a więc poza społeczną kontrolą, zwykle wymuszającą zachowania
konformistyczne. Gdyby przeprowadzono je metodą publicznych deklaracji, wynik byłby zupełnie inny, bo
respondenci oczekiwaliby, niekoniecznie słusznie, negatywnej oceny ze strony innych.

Każdy z nas ma jednocześnie dwie tożsamości. Pierwsza, osobista, wiąże się z przekonaniem o naszej
odrębności i wyjątkowości. Druga, społeczna, definiowana jest przez grupy, do których należymy, związki, w
których pozostajemy, i role, które odgrywamy. Ta tożsamośd narzuca nam obowiązek podzielania
przekonao i wartości. O ile w sferze prywatnej chcemy i możemy byd wyjątkowi, o tyle w sferze społecznej,
publicznej bywamy konformistyczni.

Światopogląd jest częścią naszej tożsamości osobistej czy społecznej?

- Jest częścią obu, ale w nierównym stopniu i nie tak samo u każdego. W większym stopniu przynależy
jednak do tożsamości społecznej. Jeśli mówimy np. o religijności, to mamy dwa jej rodzaje. Pierwsza, dośd
rzadka niestety, to religijnośd przeżyciowo-duchowa, pogłębiona. Odnosi się ona do naszej osobistej relacji
z obiektem kultu. Tu ani instytucje, ani inni pośrednicy nie są potrzebni. Ten rodzaj światopoglądu
religijnego bliższy jest osobistej tożsamości. Znacznie powszechniejsza jednak jest religijnośd praktyczna (to
ją mierzą statystyki kościelne), czyli przynależnośd do instytucji, uczestnictwo w obrzędach itp. Ta religijnośd
wpisuje się w światopogląd kolektywny.

Pytanie CBOS-u o klauzulę sumienia odwoływało się do naszej tożsamości kolektywnej czy
indywidualnej?


- Badanie przeprowadzono indywidualnie, z osobami, a nie z przedstawicielami instytucji czy społeczności
religijnej.

I ta niezgodnośd poglądów nie jest hipokryzją?

- Nie. O hipokryzji mówimy wtedy, gdy ktoś zachowuje się niezgodnie z głoszonymi normami czy
przekonaniami, np. postuluje rygorystyczną uczciwośd, a nie płaci podatków. Albo gdy stosuje podwójną
moralnośd - jedną dla siebie samego, a drugą dla innych, np. gdy, jak to nieraz bywa, wymaga wierności od
partnera, a sam jej nie dotrzymuje.

Hipokryzja jest zjawiskiem powszechnym. Ostatnio mieliśmy z nią do czynienia nie tyle za sprawą oceny
działao prof. Chazana, ile za sprawą Justyny Kowalczyk, która publicznie powiedziała o swojej depresji. W
podtekście jej wyznania pojawił się nieformalny związek, ciąża, poronienie, czyli doświadczenia osobiste i
dramatyczne. Badania wskazują, że większośd dorosłych Polaków ma doświadczenie niewierności, a
tymczasem nie znalazłem w internecie komentarzy, z których by wynikało, że pani Kowalczyk miała prawo
szukad swego szczęścia tak, jak szukają go inni. Patrzyłem z niepokojem na te okrzyki moralnego
wzmożenia. Została gremialnie potępiona.

Nikt jej nie współczuł?

background image

- Większośd internautów dawała wyraz oburzeniu tym, że była współsprawczynią niewierności. Jestem
pewien, że częśd tych tekstów napisały osoby, które mają za sobą podobne doświadczenia. I że niektóre z
nich były szczególnie gorliwe w potępianiu.

Badania brytyjskiego psychologa Petera Robinsona pokazują, że ponad 80 proc. ludzi codziennie mówi jakąś
nieprawdę. I nie tylko łże, ale łże z sukcesem: inni biorą ich kłamstwa za dobrą monetę. Mamy też niemało
skłonności do okłamywania samych siebie. Proszę zapytad ludzi, czy prawdą jest, że ilekrod dostaną list,
natychmiast na niego odpisują. Większośd odpowie twierdząco, a przecież tak nie jest. Powiedziałbym, że
mijanie się z prawdą jest częścią życia społecznego. Kłamią na swój sposób także - jak dowodzą etologowie -
zwierzęta. Jeśli jednak ktoś używa kłamstwa, aby niszczyd innych, jeśli ktoś udaje cnotliwego i potępia
zachowania, których sam się po cichu dopuszcza, to możemy mówid nie tylko o zakłamaniu, ale także o
hipokryzji.

Podobne głosy potępienia podniosły się po opublikowaniu przez "Wprost" nagrao rozmów polityków.

- Sytuacja ta aż nadto przypomina rzeczywistośd orwellowską, z tą różnicą, że Wielkiego Brata zastąpili mali
kanciarze. Na pytanie, czy osoby publiczne mają prawo do prywatności i czy mamy do niej prawo w
miejscach publicznych, odpowiedź jest twierdząca. Naruszenie tego prawa jest nie tylko niemoralne, jest też
nielegalne. Materiał opublikowany przez "Wprost" ma charakter instrumentalny i nie można go
wykorzystywad w sposób rzetelny. Tymczasem materiału zdobytego dzięki przestępcom i przestępstwu
usiłuje się użyd do zmiany porządku politycznego w Polsce.

Czy treśd tych nagrao spowoduje u nas spadek zaufania społecznego?

- Nie. Ten, kto leży, nie upadnie. Polacy mają najniższy poziom zaufania społecznego pośród badanych
narodów. Jedno nagranie więcej, jedno mniej nie ma większego znaczenia. Tylko 4?proc. Polaków uważa, że
można ufad każdemu człowiekowi, podczas gdy w Danii - 80 proc. Zaledwie 20 proc. Polaków jest zdania, że
można ufad niektórym nieznajomym. Trudno o większą nieufnośd.

Wygląda na to, że większośd ludzi ma świadomośd instrumentalnego charakteru tych nagrao. Jedno z
podstawowych pytao kwestionariusza do mierzenia kłamstwa brzmi: czy jadając samotnie, robisz to równie
elegancko jak w towarzystwie? Czy w sferze prywatnej zachowujesz się bardziej swobodnie? Odpowiedź
jest dla wszystkich oczywista.

Politycy zresztą, nie licząc prezydenta, zawsze cieszyli się niskim poziomem zaufania. A swoją drogą, wie
pani, jakich studiów absolwenci mają największe szanse na rynku pracy?

Informatycy?

- Nie. Teolodzy. Pracodawcy zakładają, że jeśli ktoś studiuje teologię, to jest a priori uczciwy.

W sondażach przeprowadzonych wkrótce po aferze PO niewiele straciła. Jak to możliwe, skoro ujawnione
nagrania miały doprowadzid do politycznego trzęsienia ziemi?


- Ludzie myślą na ten temat w miarę racjonalnie i mają jasnośd, że gdyby podstępnie nagrad zebranie
Episkopatu albo rozmowy prominentnych działaczy PiS-u czy dowolnej innej partii, efekt byłby taki sam. W
zamkniętej sferze prywatności każdy może bez żadnych konsekwencji mówid, co chce. Największe brednie,

background image

herezje, wulgaryzmy. To sprawa jego wyboru i kultury osobistej.

Czytam na forach, że ci racjonalnie myślący to głupie lemingi, które dadzą sobie wcisnąd każdy kit.

- Jeśli zaczniemy poważnie traktowad podstępną inwazję w sferę prywatności, a więc używad danych
pochodzących z tej sfery jako oręża w walce politycznej, to będzie znaczyd, że dokonujemy legalizacji
kradzieży.

Sądzę jednak, że nie tyle polityczne deale i język rozmówców zirytowały Polaków, ile ośmiorniczki i wina
za kilkaset złotych.


- W psychologii znany jest mechanizm porównao, także tych niekorzystnych dla siebie: oto jestem mniej
wartościowy albo znajduję się w gorszym położeniu niż ktoś inny. Konsekwencją jest poczucie krzywdy. ONI
piją wino za 1,2 tys. zł, a JA żyję za tyle przez trzy tygodnie, to przecież jawna niesprawiedliwośd. I ona pcha
ludzi do agresji, do postawy Janosika: odebrad bogatemu i dad biednemu, czyli sobie.

Dlaczego w przestrzeni społecznej tolerujemy agresję?

- Jest taki mechanizm jak symboliczne przywracanie sprawiedliwości - dobry przykład to agresywne
zachowania Korwin-Mikkego i reakcja na nie. To, że sprawiedliwośd pojmowana jest tu bardzo
subiektywnie, nie ma dużego znaczenia.

Czy stąd się bierze wzrost poparcia dla partii JKM po spoliczkowaniu przez niego Michała Boniego?

- Tak. Partia ta stała się delegatem do symbolicznego przywracania sprawiedliwości. Janosikiem właśnie.

Takie traktowanie sprawiedliwości jest nieuniknione?

- Tak, zwłaszcza w Polsce. Polacy, czego dowodzą badania Janusza Reykowskiego i jego współpracowników,
pragną jednocześnie dwóch wykluczających się wartości: wolności i równości. Tymczasem równośd w
dostępie do dóbr i równośd możliwości jest fikcją, kiedy chcemy wolności. Poczucie krzywdy i
niesprawiedliwości to pokłosie równościowego myślenia komunistycznego, mocno zakorzenionego w
umysłach Polaków. Komunizm wspominamy ze wstrętem, ale równości ciągle nam mało.

Sądzi pan, że po aferze z nagraniami polityka jako narzędzie kreowania zachowao wspólnotowych się
skooczyła?


- O czym pani mówi?! Pojęcie dobra wspólnego przestało w Polsce funkcjonowad na początku lat 90.
Skooczyło się, kiedy działacze "Solidarności", z których wyrosły zastępy działaczy politycznych, dorobili się
gabinetów, biurek, sekretarek i diet.

Jak pan rozumie dobro wspólne?

- To stany, rzeczy, zdarzenia i przedsięwzięcia, które optymalizują dobrostan możliwie największej liczby
ludzi bez względu na wyznanie, przynależnośd do grupy, rasę itd. Działania przynoszące polepszenie
dobrostanu każdemu, kto należy do tej wielkiej wspólnoty. Tymczasem interes wspólny zastąpiony został
interesem własnej grupy (a ten często interesem osobistym). Skutkiem są działania, które mają przynosid

background image

korzyści jednej grupie, a straty innym. W Polsce mamy dziś do czynienia prawie wyłącznie z interesami
grupowymi, które są podszywane pod interesy paostwa czy narodu. Co chwilę słyszymy okrzyki o Paostwie,
Narodzie, Bogu, Honorze i Ojczyźnie, ale jak powiemy "sprawdzam", to okazuje się, że to "paostwo" nazywa
się Platforma, PiS, Kościół, Ruch Narodowy lub jeszcze gorzej.

Poza tym władza, a zwłaszcza poczucie władzy, daje złudzenie bezpieczeostwa i bezkarności. Świat ślepnie i
głuchnie, kiedy zbliża się cesarz, powiadali Japooczycy. Kiedy zdobywasz lepszą pozycję, nabierasz
przekonania, że więcej możesz, że jesteś chroniony. Nagrania "Wprost" są jakimś tego dowodem.

Dlaczego w ogóle podsłuchujemy?

- Pomijając dostępnośd urządzeo służących nagrywaniu, to również konsekwencja braku zaufania. Podczas
wykładów poprosiłem, by studenci, którym zdarzyło się przeglądad komputer albo SMS-y swoich
partnerów, podnieśli rękę. Prawie wszyscy mieli doświadczenia naruszania cudzej prywatności. Zapytałem
wobec tego, czy ich zdaniem jest to zachowanie przyzwoite. Odpowiedzieli, że nie, ale praktycznie tak.

Skoro szukamy w związkach poczucia bezpieczeostwa, dlaczego pozbawiamy go osób, z którymi w nich
jesteśmy?


- Psychologowie o orientacji analitycznej powiedzieliby, że skoro sami nadużywamy cudzego zaufania, to
generalizujemy ten fakt na innych i dlatego ich sprawdzamy. Można się jednak odwoład do reguły
powszechnej zgodności, według której wszyscy myślą, mówią i postępują tak samo jak ja. Nasza inwazja w
prywatnośd innych ludzi może byd również traktowana jako zabieg prewencyjny.

Skąd w ogóle w nas taka podejrzliwośd?

- Podejrzliwośd i nieufnośd mają wspólne źródła. Pierwsze to rozbudowane systemy kontroli, które
zazwyczaj traktowane są jako skutki nieufności i podejrzliwości, a w rzeczywistości są ich przyczynami.
Źródło drugie to mechanizmy socjalizacji. I te jawne, np. "nie rozmawiaj z obcymi", i te bardziej dyskretne -
liczba zamków w drzwiach, płoty, palisady, zamknięte osiedla, ochroniarze, ale też koniecznośd
dokumentowania wszystkiego: załączniki, kserokopie dokumentów w urzędach itp. W to się wrasta.

A czy nie jest to przypadkiem poszukiwanie alibi dla własnych zachowao albo poszukiwanie poręcznego
wroga?


- Nie wykluczałbym tego. W życiu społecznym wróg przydaje się zawsze wtedy, kiedy pojawia się stan
stagnacji lub impasu. Rzeczywista lub urojona obecnośd wroga może zaktywizowad wspólnotę, co w
perspektywie krótkoterminowej przynosi jej członkom poczucie sprawstwa, wpływu na zdarzenia czy
poczucie mocy. Wszak "jednostka - zerem, jednostka - bzdurą", jak pisał Majakowski. Ostatnie wydarzenia
związane ze spektaklem ''Golgota Picnic'' są tego dobrym przykładem. Co więcej, wydają mi się znacznie
bardziej groźne niż jakiekolwiek nagrania dokonane przez kelnerów, bo pokazują, że można przyjmowad
aktywną postawę wobec zdarzeo, o których się nic nie wie: "my tego spektaklu nie chcemy, mimo że nic o
nim nie wiemy. Nie chcemy, i już".

Zarazem niepokojąca jest wzmożona aktywnośd środowisk katolickich i prokościelnych, które napędzały te
protesty i wskazywały "podstępnych wrogów", czyli artystów. Organizując czy inspirując te protesty,
bynajmniej nie odwoływały się do duchowych doświadczeo człowieka. Przeciwnie, używały rekomendacji

background image

praktycznych: "idź, protestuj, krzycz". O wroga trudno na poziomie duchowym. O wiele łatwiej na poziomie
praktyk. Wspólny wróg jest wtedy bardzo użyteczny, bo uwalnia - w tym wypadku Kościół - od oferowania
ludziom przeżyd mistycznych. Kościół nie zachęcał do pokazywania duchowości, zachęcał do zaznaczenia
fizycznej obecności. A więc: "idźcie i krzyczcie. Idźcie i odmawiajcie różaniec. Idźcie i zerwijcie
przedstawienie".

Ale dlaczego nie? Demokracja daje każdemu prawo do protestu.

- Demokracja daje każdemu prawo wyrażania swojego zdania. Nie daje nam jednak prawa do tego, aby
uniemożliwiad wyrażanie zdania innym. W protestach przeciwko "Golgocie" mamy do czynienia z
następującą logiką: "W imię mojego prawa do wolności słowa zabraniam wam mówid".

Odwoływanie się do obrazy uczud religijnych to kolejna użyteczna fikcja i demagogia. Obrazid można
człowieka, nie można obrazid rzeczy, a więc i uczud.

Wyobrażam sobie, że ktoś może poczud się dotknięty sztuką.

- Czy chodzi o to, że nie podoba mu się ta sztuka? Przecież nikt mu nie każe z nią obcowad! Ci protestujący
nie rozumieją idei sztuki, co fanatycy religijni sprytnie wykorzystują i powiadają: "My, dobrzy, chcemy, by ci
źli przestali nam przeszkadzad w naszym bogobojnym życiu". Przeraża mnie zręcznie reżyserowana przez
Kościół, częśd jego hierarchów i wiernych, tendencja do produkowania fanatycznych idei społecznych i do
lansowania rygoryzmu moralnego. Z jego perspektywy liczba zachowao bezgrzesznych jest ograniczona.
Jeśli nie wyznajesz pierwszego przykazania, już jesteś częścią marginesu, a że ten margines liczy 80 proc.,
nie ma większego znaczenia.

Pomijając rozkład procentowy, czy należy się spodziewad, że będą się zawiązywały kolejne grupy
protestujących przeciw sztuce?


- One się nie zawiązywały, tylko zostały zawiązane. Gdyby doszło do sytuacji, że po jednej z mszy św. w
Poznaniu pani Maria z panią Krysią i panem Rysiem powiedzieli sobie, że byli na przedstawieniu i nie
podoba im się "Golgota Picnic", że trzeba coś z tym zrobid, to byłbym zachwycony. To dobra obywatelska
postawa, ale pod warunkiem że to obejrzeli.

Jeśli jednak jest tak, że to ksiądz dobrodziej, który sztuki nie widział, apeluje, żeby "coś z tym zrobid" - a dziś
już wiemy, co trzeba zrobid - to daleko mi do zachwytu. Zdaje się, że to Eustachy Rylski powiedział, że nie
ma za złe Kościołowi, że jest chciwy, wszędobylski i zachłanny na władzę, tylko ma pretensje do paostwa
polskiego, że pozwala na nadobecnośd Kościoła w sferze publicznej i dopuszcza do tego, że stajemy się
paostwem wyznaniowym.

W Poznaniu paostwo absolutnie nie zdało egzaminu. Doprowadzenie do zawieszenia spektaklu było
fundamentalnym błędem uległości i tchórzostwa ze strony urzędów paostwowych czy samorządowych i
dowodem na to, że Kościół narzuca swoją estetykę nawet w sferze niekonwencjonalnej działalności
artystycznej. A jak ta estetyka wygląda, łatwo zobaczyd, gdy wejdzie się do pierwszego lepszego kościoła.

Pan wchodzi?

- Tak. Z masochistyczną lubością, niestety. Czasy, w których budowano katedry w Kolonii czy Akwizgranie,
minęły. Dziś w kościołach króluje kicz apelujący do najprymitywniejszych gustów.

background image


Od wieków tak było.

- Nie w kwestiach estetycznych.

Dlaczego fanatyzmy ujawniają się dzisiaj na taką skalę?

- Marks powiedziałby, że kiedy pogłębiają się różnice społeczne i rośnie rozwarstwienie, nasila się walka
klasowa, a ona wymaga argumentów jednoznacznych. Nie jest to dalekie od prawdy. Z perspektywy
psychologicznej możemy mówid o frustracji i rosnącej w związku z tym agresji. Agresja będąca następstwem
zablokowania potrzeb może przybierad formy bezpośrednie, jak wybijanie szyb w samochodach, ale bywa
też bardziej wysublimowana. Nie sprowadza się do walenia po głowie pałką, tylko do walenia ideą,
przykazaniem, nakazem czy językiem nienawiści.

Czy Kościół katolicki w Polsce ma powody do frustracji?

- Kościół po mistrzowsku kanalizuje frustrację wiernych, ale za tym kryje się niepokój: z powodu malejącego
poparcia społecznego, ale też dążeo równościowych kobiet, które nie chcą dłużej godzid się z narzucaną im
przez Kościół drugorzędną rolą.

Statystycznie rzecz ujmując, kobiety są lepiej wykształcone niż mężczyźni, znacznie bardziej aktywne w
sferze działao społecznych, np. pozarządowych, częściej podróżują i emigrują. Zjawisko to znamy z
doświadczeo krajów zachodnich: Kościół obawia się kobiet nie dlatego, że zechcą zostad kapłankami, ale
dlatego, że staną się potężną siłą społeczną, która uderzy w jego podstawową regułę o nadrzędnej roli
mężczyzn w życiu społecznym. Myślę, że jeśli w Polsce ktokolwiek zagrozi Kościołowi, to nie wojujące
feministki czy ruchy Palikota, tylko światłe i świadome swoich praw kobiety egzekwujące te prawa krok po
kroku.

Czyli należy się spodziewad eskalacji obecności religijnych fanatyzmów w przestrzeni publicznej?

- Badania psychologa Krzysztofa Kaniastego pokazują, że społeczności, które się mobilizują wokół zadao, są
raczej nietrwałe. Oznacza to, że potrzebują ciągłego dokładania chrustu, by ogieo nie zgasł.

Co może byd skutkiem tych fanatyzmów?

- Zachowania destrukcyjne, bo one dają znacznie szybciej poczucie mocy niż zachowania prospołeczne
nastawione na budowanie wartości. Oprotestowanie "Golgota Picnic" rodzi większe poczucie mocy niż
przygotowywanie trasy procesji. Destrukcja daje wynik natychmiastowy. Ten, kto posadzi drzewo, musi
długo czekad, aby zobaczyd swój wpływ na obraz świata. Barbarzyoca, który złamie drzewo, zobaczy skutek
natychmiast.

*Prof. dr hab. Wiesław Łukaszewski - ur. w 1940 r., psycholog, wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii
Społecznej (Wydział Zamiejscowy w Sopocie)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Trucizna nasza powszednia, gastronomiczne, VID
NASZA POWSZECHNA NAZWISKA
Pogarda nasza powszednia (Marek Przychodzeń s24 pl)
Poczta Polaka Cennik 2014 krajowe powszechne
Archeologia Powszechna Neolit wykłady
prawo o ustroju sądów powszechnych

więcej podobnych podstron