Jane Holden
Kelley - The Girl
Behind The Glass
Tłumaczenie dla: Translations_Club
Tłumaczenie: Isiorek
Korekta: sylwikr, noir16
Korekta całości: Isiorek
∗ 1 ∗
- DZIEWCZĘTA!
Nikt nie wypowiedział tego słowa w domu na Hemlock Road od
bardzo dawna.
- DZIEWCZĘTA!
Kobieta, stojąca po prawej stronie ganku za ścianą z deszczu,
krzyczała do kogoś. Czy mogłaby rozmawiać z prawdziwymi
dziewczynami?
Od roku nie było jakichkolwiek ludzi mieszkających w domu. Och,
oczywiście wywoływało to mnóstwo ludzkich spojrzeń. Chłopcy rzucali w
niego kamieniami w Halloween. Kilku udało się podbiec aż do ganku,
chwaląc się swoją odwagą. Czasami, na wiosnę, gdy nie było zbyt ciemno,
ludzie zastanawiali się nad wprowadzeniem tutaj. Chodzili ciężkim
krokiem przez pokoje i pytali o przewody elektryczne. Kobiety miały
nadzieję znaleźć coś niezwykłego pod starą farbą. Było tam wymyślne
lustro w drewnianej Sali naprzeciwko drzwi frontowych. Z jakiegoś
powodu nikt nie lubił oglądać swojego odbicia w popękanej szybie.
Nagle, gdy tylko lato się skończyło, a krzak aronii przed gankiem
zabarwił się na czerwono, mężczyzna przeszedł przez pokoje. Nawet nie
spojrzał na strych czy piwnicę. Wkrótce po tym, robotnicy włożyli na
miejsce rozbite okna i wymietli śmiecie. Malarze przemalowali ściany z
szarego na biały. Meble zostały odnowione. Przedpokój napełnił się
pudłami. Tylko leniwe myszy były zadowolone – dzięki ludziom łatwiej
było im zdobywać jedzenie. Pająki cierpiały z powodu niszczenia ich
pajęczyn. Po tych wszystkich latach, nietoperze i wszystko inne pragnęło
tylko pozostać w samotności.
Jednak wszystko mogło się zmienić, odkąd dziewczęta wprowadziły
się do domu.
- Chodźcie rozpakowywać!
Nie było w tym domu żadnych krzykaczy. Był krzyk. I wrzask. I
sapanie. I dziwny, zgrzytliwy trzepot, niczym dźwięk wydobywający się z
gardła starca. Ale nie było jakiegokolwiek krzyku, jaki tylko matki
potrafiły z siebie wydać.
Kobieta miała jasne pomarańczowe włosy, krótko ścięte. Jej
kolczyki były z piórek i kawałków tkaniny. Nosiła dżinsowe spodnie, tak
jak każdy to teraz robił. Jej koszula była poszyta dziwnymi i kolorowymi
nićmi. Nie patrzyła wcale tak, jak robi to matka. Ale była nią. Była zła;
łatwo było poznać jej myśli. Myślała o tym, jak dużo musiała jeszcze
zrobić, zanim jej rodzina będzie mogła spędzić noc w tym domu. Myślała,
że te dziewczyny są całkiem dorosłe by pomóc. Myślała, miała nadzieję, że
to nie jest błąd przeprowadzić się do tego domu na Hemlock Road.
- Przestańcie ukrywać się w samochodzie!
Srebrny samochód był zaparkowany na podjeździe obok drzew
piołunu. Deszcz walił w dach. Zaparowane szyby utrudniały dostrzeżenie,
co jest w środku bądź na zewnątrz. Ale były tam dwie dziewczyny
siedzące obok siebie na tylnym siedzeniu.
Obydwie miały długie nosy i proste brązowe włosy, ścięte tuż nad
ich ramionami. Były bliźniętami jednojajowymi. To był najcudowniejszy
sposób, by mieć siostrę. Nikt nie mógł być zazdrosny o drugą, gdy
obydwie miały zielone oczy.
Nosiły krótkie, dżinsowe spodenki i koszule z czerwonymi
napisami. Niebieska koszula miała rysunek gołębia i napis PARK SLOPE.
Pomarańczowa koszula miała rysunek wiewiórki i napis PARK SLOPE.
Dziewczynki wyglądały na jakieś jedenaście lat – był to dla nich
najwspanialszy wiek.
- Hannah, Anna! Tracę do was cierpliwość!
Jedna z bliźniaczek myślała, że kobieta nie zdawała sobie sprawy z
tego, iż krzyczy. Ktoś musiał nałożyć zły urok na ich mamę.
Druga bliźniaczka chciała, aby wrócili w drogę. By znów mogły być
w Brooklynie.
Która z nich to Hannah? Która z nich to Anna? Poznanie ich
umysłów nie pomogło. Większość ludzi nigdy nie wypowiedziała ich
imion tak jak należy.
Ich głowy były pochylone nad notebookiem. Każda bliźniaczka
sporządziła inną część takiego samego obrazu. Były dobre w rysowaniu.
Ich linie proste były bardzo proste. Dziewczyny wiedziały, jak zrobić coś
dużego i sprawić, że będzie to małe. Robiły ulicę miasta zacieniowaną
przez wysokie drzewa. Budynki były tylko dodatkiem. Dziewięć kroków
doprowadziło do drzwi frontowych powyżej maleńkich jardów, pełnych
kwiatów. Pod koniec ulicy mogłeś zobaczyć kawiarnię ze stołami, gdzie
ludzie sączyli napoje z kubków. Obok była księgarnia. Jedna bliźniaczka
rysowała ją. Druga rysowała dwie dziewczyny śpieszące się w kierunku
sklepu.
Oczywiście śpieszyły się. To wyglądało jak rodzaj miejsca, gdzie
każdy, kto kochał czytać, już tam był. Ale nikt nie mógł tam pójść. To było
piękne jak obrazek.
Bliźniaczki tez tak myślały. To był tylko obrazek.
Obie spojrzały na dom na Hemlock Road.
Dom zawsze wyglądał na ciemniejszy, gdy padało. Mury z cegły,
krzewy, komin i dach były w całości szare. Dawniej ściany były białe.
Framugi okien było jaskrawozielone. Okiennice nie zapadały się.
Czerwone pelargonie kwitły w skrzynkach na kwiaty. Krzak aronii był
przycięty, a na ganku było miejsce na drewnianą ławkę. Drzewa cykut
były tylko o połowę niższe, więc nie było możliwości, by nie docierało tu
słońce. Dawniej dom na Hemlock Road był czyimś domem. Ale tak już
nie było. Ale może, po prostu może, tak mogło być teraz.
Dziewczyny wróciły do swojego rysunku. Jedna dodała książkę na
wystawie za szybą sklepu. Druga pociągnęła portfel, więc mogli zapłacić
w sklepie.
Czerwone pelargonie rozkwitały w oknie. Aronia. Ale miały już
książki. Było sześć pudeł opatrzonych etykietą KSIĄŻKI w przedpokoju i
więcej na górze w sypialniach. Dziewczyny mogły otworzyć te pudła,
wyjmować te książki i przeczytać którekolwiek by chciały. Ich matka nie
kazała dziewczynom wejść do środka? Inne matki stałyby się bardzo złe,
gdyby im nie były posłuszne. Więc dlaczego matka bliźniaczek nie
rozpakowała tych książek?
Może faktycznie mieli egzemplarz najlepszej książki na świecie o
najzabawniejszych, najśmielszych dzieciach. Nawet, gdyby nie dostały
Historii Poszukiwaczy Tajemnicy Skarbu, muszą być jakieś dobre
książki we wszystkich tych pudłach. A co, jeśli nie było? A co, jeśli
wszystkie ich książki były takie, jak te dwie w płóciennej torbie na zakupy
przy ich stopach? Złoty Kompas i Subtelny Nóż. Jaka dziewczyna
chciałaby czytać książkę na temat żeglarskiej historii albo osełek?
- Opuściłyśmy naszą księgarnię.
- Naszą ulicę.
- Nasze drzewa.
- Naszą wiewiórkę.
- Nutkin.
Bliźniaczki mówiły szybko. Ledwie potrzebowały jakichkolwiek
słów, aby się porozumieć. Wiedziały, o czym myślą. Były prawie tak dobre
w odczytywaniu myśli, jak każdy inny. Niestety jednak tylko bliźnięta się
rozumiały.
Każdy w samochodzie wydał głębokie i bolesne westchnienie.
- Ale musiałyśmy się przeprowadzić.
- Przez Selene.
Kto to był?
Wtedy, jakby faktycznie usłyszała to pytanie, jedna z bliźniaczek
wskazała na okna po południowej stronie domu.
Starsza dziewczyna machała w stronę samochodu. Miała długie,
złote włosy. Zobaczenie jej tam było wstrząsające. Tak nie powinno być.
Mnóstwo nastolatek miało takie włosy. Użyli ich jako zasłony, by ukryć
swoją zdradę.
- Wybrała.
- Kogo obchodzi, jaki pokój wybierzemy?
- To i tak nie będzie Brooklyn.
Powinno to je obchodzić. Sypialnia, którą wybrała Selena, była
największa. Rodzice wybraliby największą sypialnię, po południowej
stronie. Prawie wszyscy ludzie, którzy mieszkali w tym domu, spali tam,
oprócz tego starca, który pomylił się na tyle, by chcieć mieć bliżej do
łazienki. Trzecia sypialnia w głębi była najmniejsza. Dostała najgorszą
możliwą ocenę najgorszego ze wszystkich miejsc. Dlaczego bliźniaczki
miałyby tam spać? Dlaczego Selena powinna mieć drugą w kolejności,
najlepszą sypialnię? Tylko wypadek narodzin uczynił ją najstarszą i
przeszczepił jej złote włosy.
- Hannah! Anna! Czemu wciąż jesteście w samochodzie?
Nagle, mężczyzna stanął po prawej stronie ganku. Musiał być
ojcem, jego brązowe włosy kręciły się ponad tyłem jego szyi. Miał na sobie
spraną koszulę z napisem PINK FLOYD THE WALL, wymalowanym
przez kolorowy zawijas. Myślał, że to drugi w kolejności, najgorszy dzień
jego życia. Myślał również o najgorszym dniu. Ponieważ było to coś, co się
wydarzyło w jego biurze, ale niewarte było to zawracania sobie głowy.
Starał się być pogodny.
- Selena ma mnóstwo pomysłów jak mogłybyście ozdobić waszą
sypialnię.
- Och, wow - powiedział bliźniaczka.
- Selena ma pomysł, - powiedziała druga.
Ojciec zmarszczył brwi.
- Nawet nie próbujecie znaleźć pozytywów w tej sytuacji..
Bliźniaczki nie odpowiedziały. Obie myślały, że nie ma nic dobrego
w tej sytuacji.
- Dam wam minutę.
A potem co? Był rodzajem ojca, który kazałby jego córkom pójść
podciąć krzak aronii?
- Proszę, Anno? – Powiedział.
- Chcemy skończyć nasz rysunek, - powiedziała bliźniaczka, która
musiała być Anną.
- Chodź do środka, Hannah. Selena myśli, że jesteś na nią zła -
powiedział ojciec.
Hannah pomyślała, że dla odmiany Selena może mieć rację.
- Powiem jej, że jesteś w drodze. – Ojciec chciał wrócić do środka.
Drzwi zatrzasnęły się za nim i podskakiwały za jego plecami. Ha!
Niestety, bliźniaczki nie zauważyły małego żartu. Kontynuowały
rysowanie. Hannah zrobiła talerz ciasteczek na kawiarnianym stole. A
Anna umieściła kota w drzwiczkach księgarni.
Kot nie był tam mile widziany.
Jedna gałąź drzewa cykuty wymachiwała ze złością.
Pomimo, że bliźniaczki rozumiały się, nie zrozumiały wiatru. Nie
zobaczyły gałęzi. Nawet nie podniosły wzrok znad strony.
Dlaczego nie weszły? Dom nie był taki zły. Miały swoje książki.
Miały siebie. Jakieś ze stworzeń były przyjacielskie.
Wejdźcie do środka.
Czego się bały? Nie musiały się bać o ile unikałyby niektórych
miejsc. Unikać tych miejsca, gdzie sprawy miały miejsce – albo tam,
gdzie sprawy nie miały miejsca. Pod warunkiem, że bliźniaczki zrobiłyby
to, nic by ich nie skrzywdziło. Rzeczywiście i prawdziwie: dom nie był aż
tak zły…
Nagle dotarł do nich głośny krzyk.
∗ 2 ∗
- EEEEEEEEEEK!
Żaden krzyk nie jest tak przenikliwy jak krzyk nastolatki. Żaden
krzyk nie jest tak ogłuszający, ani tak długi. Ten krzyk trwał cały czas, w
jakim Selena wybiegła z drugiej -najlepszej sypialni na dół.
Wszyscy inni również biegli. Myszy schowały się pod deskami
podłogowymi. Matka i ojciec wypadli z kuchni. A Hannah i Anna, w
końcu zostawiły samochód i pośpieszyły w stronę domu.
Rodzina stała w przedpokoju, obok lustra w sali z drzewa, dysząc z
radosnym podnieceniem.
- Co się dzieje? – Zapytał ojciec.
Co się stało? Co sprawiło, że twarz Seleny tak poczerwieniała i jej
oczy stały się tak szerokie?
- Byłam na górze, w mojej nowej szafie - powiedziała.
Wyszła z szafy? Nawet myszy wiedziały lepiej, co zrobić. Ale
obróciła się w prawo. Jej ubranie było wszystkim, o co się troszczyła. To
było oczywiste, że doskonałe pasy na jej koszuli pasowały do szwów na jej
krótkich, krótkich spodenkach, i do koloru na jej paznokciach u nóg. Była
jak inne nastolatki, które nigdy nie zwracały uwagi na nic, co naprawdę
się liczyło.
- Co się stało? – Zapytała matka.
Selena szukała słów. Ale ich nie znalazła.
- Widziałaś mysz? – Matka pomyślała o śladach zębów, które
widziała na niektórych pudłach.
- Albo pająka? - Powiedziała Anna.
- A co z pluskwami? – Zapytała Hannah.
- Nie drażnijcie jej. Nie widzicie, że jest zdenerwowana? –
Oczywiście matka stanęła po stronie siostry. Nawet przygładziła te długie,
żółte włosy. – A teraz powiedz nam co się stało, Seleno.
Teraz Selena miała nowy powód do strachu – a mianowicie, że
zabrzmi jak idiotka. Wzruszyła ramionami.
- Nic, naprawdę. Po prostu dziwne uczucie, wiecie?
Czy wiedzieli? Czy mogli wiedzieć?
- Uczucie, jak… - Powiedziała Hannah.
- Jakbyśmy nie powinni się tu przeprowadzać? – Podpowiedziała
Anna.
- Nie! – Zaprzeczyła Selena.
- Wszyscy doskonale wiecie, że nie możemy wprowadzić się do
naszego nowego domu, ponieważ nie jest jeszcze gotowy - powiedziała
matka.
- Nie możemy żyć w domu, w którym nie ma łazienki, - powiedział
ojciec.
Selena myślała, że to jest lepsze.
- Dalej, rozejrzyjmy się, - powiedział ojciec.
Nikt się nie poruszył.
- Wrócić do szafy? – Pisnęła Selena.
- Jestem pewien, że tam nic nie ma - powiedział ojciec.
Wszyscy popatrzyli w górę, wzdłuż ciemnej falistej poręczy i
wsłuchiwali się w swoje oddechy.
Mieli nadzieję nic nie usłyszeć. Ale nawet śmierć nie jest aż tak
cicha. Zawsze są gdzieś jakieś hałasy - szczególnie w domu na Hemlock
Road. Faktycznie, coś smyrgnęło przez podłogę na górze. To nie było
uczucie - to była mysz, która żuła pudło i postanowiła rzucić się w
kierunku lepszej kryjówki. Tylko rodzina nie wiedziała o tym.
Bliźniaczki wzięły się za ręce. Selena otuliła się rękoma. Ojciec
złapał najbliższy przedmiot, który wydawał się najpodobniejszy do broni.
Nikt w rodzinie nie zaśmiał się, gdy złapał za przepychacz do toalety.
Wspaniała parada zaczęła wchodzić po schodach. Przepychacz,
ojciec, matka, bliźniaczki i będąca na końcu Selena. Ojciec głośno tupał.
Myślał, że jeśli zrobił dość hałasu, spłoszy cokolwiek było w szafie. To
mogło być skuteczne – o ile to była żywa rzecz.
Na szczycie schodów przeszedł podestem w kierunku prawej strony.
Przepchnął się, aby otworzyć drzwi drugiej-najlepszej sypialni
drewnianym końcem przepychacza. Rodzina zerknęła do środka. Co
oczekiwali zobaczyć? Włamywacza? Pupę? Albo może, jak inna matka
mogłaby powiedzieć, zielonookiego potwora.
- Pusto - powiedział ojciec.
Chodził coraz dzielniej wokół łóżka z białym wezgłowiem, białego
sekretarzyka, białego biurka, i wokół trzech wysokich pudeł, każdego
opatrzonego etykietą z napisem SZAFA. Były też inne pudła. Żadne z nich
nie było opatrzone etykietką KSIĄŻKI.
Selena wskazała na koniec sali, gdzie drzwi szafy były wciąż
częściowo uchylone. Ojciec podszedł do niej na palcach. Użył
drewnianego kawałka, aby ją otworzyć. Szybko wycofał się, jakby
oczekiwał, że coś wyskoczy na niego i powie: BUU!
Nic tego nie zrobiło. Nie było niczego w szafie. Nic, co mogłoby być
zobaczone. Ale ponieważ drzwi zostały otwarte po raz pierwszy od lat,
zapach z niej uciekł do sypialni.
Bliźniaczki nic nie zauważyły. Dostrzegły coś innego - okazję, by
dokuczać Selenie. Skoro była tak okrutna jak większość starszych sióstr,
zasłużyła na to.
Anna trąciła Hannah.
- Spójrz tam.
- Oh, nie, to nie może być to - powiedziała Hannah.
- Tak, to to, - powiedziała Anna.
- Straszne- stwierdziła Hannah.
- Przerażające - potwierdziła Anna.
- Okropne - dodała Hannah.
- Próżnia - powiedziały chórkiem.
- Ha-ha - powiedziała Selena.
Nie było nic zabawnego w próżni
Matka zmarszczyła nos.
- Czujecie to?
Ojciec powęszył i odchylił się.
- Szafa jest zaraz przy łazience.
- Potwór, który wystraszył Selenę, nie zarumienił się - powiedziała
Anna.
Bliźniaczki ścigały się ze sobą z sypialni do łazienki. Pomimo że
woda śmignęła w dół rury, to nie zabrało ze sobą zapachu. Ani pamięci o
tym co wydarzyło się w szafie. Nic nie mogło. Nic nie powinno. Najlepiej
było nie iść tam, gdzie ta obrzydliwa złość wciąż żyje.
Wolno i cichutko drzwi szafy zamknęły się.
- To musiał byś wiatr, - powiedział ojciec.
Rodzina uwierzyła mu – przynajmniej na razie.
∗ 3 ∗
ZANIM
bliźniaczki mogłyby uciec do samochodu, ich matka
zacisnęła ramiona wokół nich i pociągnęła je w dół pokoju za łazienką po
lewo i do ich sypialni.
To była, jak byś powiedział, najmniejsza, najciemniejsza, najgorsza
sypialnia. Ale nie zawsze tak było. Niegdyś na ścianie bez okien była
biblioteczka z dwiema półkami książek i z kolekcją trzech małych ptaków
z porcelany. Ale brakowało czwartej figurki, puszysty, pomarańczowy kot
strącił rudzika i rozbił go. Niebieski fotel stał kiedyś koło półek na wszelki
wypadek, gdyby ktoś zechciał wziąć książkę i ją przeczytać.
Oczywiście te książki zostały skonfiskowane dawno temu. Bez
wyraźnej przyczyny! Kilka dni po tym wszystko inne wywędrowało z
pokoju. Nikt nie troszczył się za bardzo o zasłony. Nikt nie potrzebował
krzesła albo łóżka. Ale zgubienie książek było okrutne i okropne. Ludzie
w tych stronach byli lepsi niż przyjaciele.
Lepiej nie denerwować się znowu. Lepiej nie popadać w gniew. Gdy
wybucha pożar, wszystko staje się czarne od dymu. Nawet rzeczy, które
były miłe. Lepiej nie myśleć o przyszłości albo przeszłości. Wystarczy być
jak te stworzonka. Wystarczy być.
Prawie od osiemdziesięciu lat nie było jakichkolwiek dobrych
książek w domu na Hemlock Road. Jacyś ludzie przynieśli tutaj
encyklopedie albo almanachy
1
albo Podstawy Gotowania. Szczególnie
wieczorami łapali za swoją Biblię. Jeden mężczyzna nie miał żadnych
książek - tylko magazyny pełne okropnych obrazków. Na szczęście myszy
szybko wszystko przeżuły.
A teraz nadeszły dziewczyny. Pokój znów był pełen cudownych
rzeczy. Łóżko piętrowe, czerwona biblioteczka z sześcioma półkami,
dwuosobowe biurko, dwa żółte krzesła i trzy duże pudełka z tektury
opatrzone etykietą H/A KSIĄŻKI. Ktoś już przeciął wstęgę. Nie potrzeba
było wiele wiatru, by otworzyć klapkę. Odrobinę powietrza sprawiło, że
machała kusząco tam i z powrotem.
Bliźniaczki stały koło siebie i patrzyły na podwórko. Okna bez
zasłon zmuszały do odwrócenia spojrzenia z powrotem z nieruchomymi
oczami.
Co zobaczyły dziewczynki? Nic szczególnie interesującego. Rów. To
było wszystko. Rów był teraz pusty. Nikt nie chodził tam i z powrotem.
Więc czemu one wciąż się na niego patrzyły? Miały książki do
przeczytania. Książki mogły je unieść z dala od tego. Nie chciały tego? Nie
potrzebowały tego? Może nie. Miały siebie. Nie zostały same, bez niczego.
Tektura obijała się wciąż i wciąż o książki.
Bliźniaczki odrobinkę się do siebie zbliżyły.
- To upiorne, - powiedziała Hannah.
- To tylko przeciąg. – Anna chciała zamknąć okno. Nie było otwarte.
Spojrzały na siebie z zastanowieniem.
Ich matka krzyknęła:
- Hannah! Anna! Wasz tata przyszedł i przyniósł obiad!
1
Publikacja
periodyczna
(najczęściej
rocznik
) lub jednorazowa, zawierająca zebrane
artykuły i informacje dotyczące wielu lub jednej dziedziny życia, nauki, sztuki, np.
Bliźniaczki zbiegły i wpadały na lustro w sali z drzewa, ale nie
spojrzały w szkło.
- Co dostałaś?
- Indyjskie?
- Sushi?
- Azjatyckie?
Sapnęły, gdy dostrzegły zielono-białe torebki, które trzymał ich
ojciec.
- O nie.
- Tylko nie Fast-Food.
- Próbujesz nas zabić?
Przez jedną krótką chwilę ich ojciec pomyślał, że chciałby. W
zamian za to dał każdej z nich niewielkie, tekturowe pudełko. Rodzina
siedziała na pudłach w jadalni i jadła kanapki i chrupiące frytki. Pili ze
słomek wbitych w ogromne kubki z papieru, jak te, które tak często
lądowały w rowie przy Hemlock Road.
Rodzina nie rozmawiała zbyt wiele. Wszyscy byli zmęczeni, a jednak
zastanawiali się, czy mogliby usnąć. Fast-Food rzeczywiście został
zjedzony bardzo szybko. Obiad został zakończony. Matka uprzejmie
zebrała niezjedzone kawałki i umieściła je w kącie kuchni, gdzie myszy
łatwo mogły je znaleźć.
- Idę do łóżka - powiedziała matka.
- Ja też - zawtórował
2
jej ojciec.
- Dobrej nocy - powiedziała matka.
2
W oryginale cały czas powtarza się słowo „powiedział/powiedziała”. Żeby nie powtarzać
użyłam innych zwrotów. Znaczą to samo więc nic nie straciliście a lepiej się czyta jak nie powtarza się
co chwilę to samo słowo tylko w różnych osobach. [przyp. od tłumacza]
- Słodkich snów - dodał ojciec.
Jakby mówienie mogło to urzeczywistnić.
Rodzice wspięli się po schodach. Czy Hannah i Anna mogły iść z
nimi? Nie. Hannah miała płócienną torbę. Wreszcie, po długim czasie,
ona i Anna wyjęły książki.
W pokoju dziennym była długa kanapa pokryta szarym materiałem
bardziej nadającym się na buty. Poduszki oparte o ścianę, wciąż były
zawinięte w plastik. Bliźnięta usiadły na kanapie; w każdym bądź razie z
plecami opartymi o ramiona kanapy. Ich stopy spotkały się pośrodku.
Hannah trzymała Subtelny Nóż, a Anna Złoty Kompas.
Żeglarskie przygody wyglądały na bardziej obiecujące niż osełka. I
tak było. Złoty Kompas był faktycznie o mądrej dziewczynie, która
poszukiwała jej przyjaciela. Anna czytała szybko, przeskakując na jej
ulubione części. To było zawstydzające, ponieważ nie każdy czytał książkę
wcześniej. To mąciło w głowie. Ktoś mógł pomyśleć, że najlepszy
przyjaciel był demonem? Być może.
Weszła Selena.
- Możemy zamienić pokoje, jeśli będziecie chciały. Tyle że sufit jest
niższy w moim pokoju, więc wasze łóżka piętrowe nie zmieściłyby się. I
wiem, że lubicie spać w ten sposób, no nie?
3
Obie bliźniaczki obróciły kartki w ich książkach.
- Nie mówiłyście mi kiedyś, że lubicie mieć te same sny unoszące się
nad głowami? Pomyślałam, że to jest bardzo urocze. Zawsze mówiłyście
urocze rzeczy, gdy byłyście małe.
3
Selena mówi do dziewczynek tak, jakby były jedną osobą. Zmieniłam to ponieważ
dziwnie brzmiało. Btw… Selena jest wredna, nie lubię jej już :P [przyp. od tłumacza]
Czekała, mając nadzieję, że zaproszą ją by usiadła. Nie zrobiły tego.
Nie pragnęły jej koło siebie.
- Kiedy przestaniecie czytać? – Zapytała Selena.
Jaki to był rodzaj pytania? Jak ktokolwiek mógłby kiedykolwiek
przestać czytać?
Bliźniaczki przewróciły kolejne strony.
- Nie ma dla mnie nic do zrobienia - powiedziała Selena.
- Czyja to wina? – Zapytała Anna.
- Tata powinien podłączyć TV - stwierdziła Selena.
Hannah i Anna spojrzały na siebie. Nie wypowiedziały nawet słowa
na głos.
- To nie jest moja wina - powiedziała Selena.
- Hmmm - wymruczała Anna. – Dlaczego tu się przeprowadziliśmy,
Hannah?
- Booszzz, Anna. Nie pamiętam.
- Myślicie, że jesteście zabawne ?- zapytała Selena.
- Może znudziłyśmy się życiem w najdoskonalszej dzielnicy, -
odrzekła Anna.
- Znajdującej się w pierwszej dziesiątce według Związku
Pośredników Handlu Nieruchomościami.
- Jesteście naprawdę denerwujące - powiedziała Selena.
- Jednakże, od tej pory mamy zamiar zostać sławnymi pisarkami -
powiedziała Hannah.
- Albo politykami - dodała Anna.
- Nie powinnyśmy mieć idealnego dzieciństwa.
- Powinnyśmy przeprowadzić się do Helton.
- Powinnyśmy cierpieć.
Selena zakryła uszy. Nic nie mogło powstrzymywać krzywdzących
słów przed wwiercaniem się w jej mózg.
Ktoś mógł zapamiętać okrutne słowa innych ludzi i mógłby użalać
się nad Seleną. Ale nie można było zapomnieć, że nastolatki bywają
dwulicowe. Przez moment wyglądają na miłych. Chwilę później beztrosko
oglądali czyjąś śmierć.
- Nie zapomnij Taty - powiedziała Hannah.
- Chciał dłuższego dojazdu do pracy na Manhattan.
- Będzie mógł zredagować mnóstwo artykułów jadąc trzy godziny
pociągiem
- Mama chciała się przeprowadzić - powiedziała
4
Selena.
- Naprawdę? – Zapytały Hannah i Anna.
- Jest szczęśliwa, że ma cały pokój dla siebie, by projektować -
powiedziała Selena.
- Musiała to powiedzieć - stwierdziła Anna.
- Więc nie czujesz się, jakbyś zrujnowała nam wszystkim życie? –
Zapytała Hannah.
Selena wyrywała książki siostrom i rzuciła nimi o podłogę.
- Hej! – Wykrzyknęły.
- Nie powinniście być na mnie wściekłe. Starałam się dostać do
przyzwoitego liceum w Nowym Jorku. Nie wychodzi mi pisanie testów.
- Niezbyt dobrze - potwierdziła Hanna.
4
Zaczynam się zastanawiać, czy autorka zna jakieś inne słowo niż „Said” -.-
- Po prostu nie jesteś zbyt bystra - dodała Anna.
- Jestem bystra w inny sposób - zaperzyła się Selena.
- Jeśli w to wierzysz, to na serio jesteś kretynką - powiedziała
Hannah.
Teraz nie było już zbyt wiele do powiedzenia – nawet, gdyby było to
prawdą.
Selena wybiegła z pokoju dziennego, przez drewnianą salę z lustrem
i półpiętro, na górę. Kiedy dobiegła do swojej sypialni, zatrzymała się.
Drzwi do sypialni były otwarte. Ciemność sączyła się poprzez
podłogę, jakby była błotem.
Hannah i Anna mogły podnieść książki i mogły wrócić do czytania.
Ale w zamian zaczęły przyglądać się, jak Selena zawahała się na schodach.
Anna wpadła na pomysł. Hannah była dobra w odczytywaniu jej myśli.
Wiedziała, o czym jej siostra bliźniaczka myślała. Zsunęły się z kanapy,
cicho wymknęły się z pokoju dziennego i chyłkiem przeszły do
przedpokoju. Gdy były pod schodami, podskoczyły i wykrzyknęły:
- Booo!
Selena krzyknęła i wpadła do pokoju rodziców. Niestety ojciec
właśnie się rozbierał . Krzyknęła jeszcze raz patrząc na jego krótkie
kalesonki w niebieskie paski i wybiegła do przedpokoju.
Ojciec założył spodnie od piżamy i wyszedł.
- Co się dzieje?
- Hannah i Anna są dla mnie niedobre - poskarżyła się Selena.
5
- Nie drażnijcie siostry - powiedziała matka, gdy przyszła na dół .
5
Biedactwo
- My tylko się zabawiamy - powiedziała Anna.
- Jakkolwiek możemy w tym okropnym domu - dodała Hannah.
- Dziewczynki, proszę. Walki czynią wszystko jeszcze gorszym.
Każdy powinien iść już spać - zasugerowała matka.
- Nie zasnę. Moje serce wciąż wali jak oszalałe - narzekała Selena.
- Mam nadzieję - powiedziała Anna.
- Inaczej byłabyś martwa - dokończyła Hannah.
- Przestańcie mówić w ten sposób - powiedział ojciec.
- Mogę spać w twoim pokoju mamo? – Zapytała Selena. - To
nieuczciwe, że jestem jedyną osobą, która musi spać całkiem sama.
Jak ona śmie mówić o tym, co jest uczciwe?
Kolejny raz matka wzięła stronę najstarszej córki.
- Oczywiście, że możesz.
Ojciec nawet przyniósł jej poduszkę i koce, więc nie musiała iść do
swojej sypialni, by je wziąć.
Hannah i Anna zostały same na dole.
Wróciły na swoje miejsca na kanapie i otworzyły książki. Jednak nie
przeczytały więcej niż kilka stron, zanim Hannah powiedziała;
- Jak długo mama i tata będą pozwalać jej spać ze sobą?
- Nie wiem.
- Naprawdę była przestraszona.
- Nie widziałaś jej?
- Kiedy krzyczała?
Uformowały swoje twarze w groteskowe maski.
Anna śmiała się, ale Hannah zastanawiała się.
- Jak myślisz, co ona poczuła w szafie?
- Nic - powiedziała Anna.
Hannah nie była tego taka pewna. Przypomniała sobie sposób, w
jaki drzwi się powoli zamknęły.
- Ona jest po prostu nastolatką. Miotają nią różne emocje -
stwierdziła Anna.
Bliźniaczki również miały zbyt wiele uczuć. Żadne z nich nie były
dobre. Nie cierpiały domu. Chciały wyjechać. Tak, jak zrobił to każdy
inny. Każdy chciał odejść daleko, daleko z dala od domu na Hemlock
Road.
Ale odejście nie było możliwe dla każdego.
Anna uśmiechnęła się. Ale nie była zadowolona; miała inny pomysł.
- Mama i tata zrobią dla seleny wszystko.
Hannah również się uśmiechnęła.
- Więc jeśli Selena znienawidzi to miejsce...
- Mama i tata wyjadą.
- Ale póki nowy dom nie jest gotowy...
- Musimy usunąć najemców.
- I wrócimy do domu.
- Do Brooklyn.
Przybiły tryumfalną piątkę.
- Musimy ją przestraszyć - powiedziała Hannah.
- Potrzebujemy planu - dodała Anna.
- Nadprzyrodzonego planu.
Zostawiły swoje książki i zaniosły notebook z ich rysunkiem na
górę. Po raz pierwszy w ciągu dnia, cieszyły się. Czuły się pewnie w swoim
planie, ponieważ wiedziały, że są mądre i miały siebie.
Ale nigdy nie postawiłyby swoich żyć na to, co miało się wydarzyć.
Nigdy, nigdy, nigdy. Nieważne, ile lat by się starały.
∗ 4 ∗
GDY
mieszkańcy byli już w łóżkach, stworzenia zaczęły się
wybudzać. Myszy miały wspaniałą ucztę na tych kawałkach mięsa i bułek.
Pogryzły pudełka, które pachniały najbardziej obiecująco z jedzenia.
Pająki naprawiły swoje zrujnowane sieci. Największe radosne
podniecenie było na strychu, gdzie nietoperze rozwinęły swoje skrzydła i
opuściły krokwie.
Nietoperze zanurkowały w pustej przestrzeni. Nie zwróciły uwagi
na ojca, wyrzucającego z siebie chrapnięcia. Przez kilka chwil wszystkie
pięćdziesiąt nietoperzy przenosiło się razem, tworząc wielką szarą bestię.
Och, to było szykowne, wzrastać w ten sposób. Po chwili było już po
wszystkim. Jeden po drugim, nietoperze prześlizgały się przez luki w
okapie i na zewnątrz w noc, by zabić.
Granice nic dla nich nie znaczyły. Szły tam, gdzie mogły znaleźć
jedzenie. Jeden przeleciał nad rowem. Inny poleciał między cykutami i za
drogę. Jeszcze inne poleciały do najbliższego sąsiada, który żył w domu
na południu – była to odrażająca stara kobieta, która otwierała puszki
jedzenia dla dzikich kotów.
Dziś wieczorem koty prychały i walczyły. Przez co w powietrzu
unosiło się nieznośne wycie. Yrrow, yrrow, yrrow. Jakby cierpiały.
Dlaczego one powinny odczuwać ból? Miały w bród jedzenia. Przyszły i
poszły, robiąc dokładnie to, co im się podobało. Nie utknęły koło
ostatniego miejsca na ziemi, w jakim chciałyby się kiedykolwiek znaleźć.
Jak mogłyby cierpieć z tego powodu - nie troszczyły się ani troszkę o
żywych ,czy zmarłych.
Yrrow, yrrow, yrrow.
Dźwięk niósł nietoperze dalej i dalej. Nawet
te, które zwykle poluję po lewej stronie podwórza. A więc nie było
żadnego powodu, aby pozostać na zewnątrz – zwłaszcza, gdy tak wiele
ciekawych rzeczy działo się teraz w domu.
Książki bliźniaczek leżały na kanapie. Zgodnie z okładkami,
Subtelny Nóż był dalszym ciągiem Złotego Kompasu. Ponieważ obie były
skierowane w dół, nie mogły zostać przeczytane. Nie było żadnego
sposobu, by przerzucić stronę. Bliźniaczki były bardzo nieostrożne i nie
liczyły się z innymi. Inne dzieci nigdy nie potraktowały swoich książek w
ten sposób.
Ojciec wciąż chrapał. Selena wydawała małe dźwięki, gdy spała. Coś
pomiędzy „me” lub „mean”. Kto troszczył się o rodziców albo starszą
siostrę? Marzenia bliźniaczek były dużo bardziej interesujące. Prawie, jak
słuchanie przyjaciela.
Hannah i Anna spały obok siebie na dolnej koi. Hannah trzymała
ołówek. Anna trzymała ich notebooka. Nie powiększyły swojego obrazu
Brooklyńskiej ulicy. Przeniosły się na nową stronę. Na górze jedna z nich
napisała: Duch w szafie Seleny?
Jedna sięgnęła po absurdalny obraz na zbyt dużym arkuszu. Druga
narysowała kawałek ciasta z puklem włosów. Co wiedziały o duchach?
Nic. Żaden rysunek nie wyglądał, jakby kiedykolwiek był ludzki, dawno
temu.
Ołówek wyślizgnął się z palców Hannah i potoczył w poprzek
podłogi, strasząc mysz. Notebook wypadł z ręki Anny. Pusta strona
zasłoniła ich rysunki. Tam. To było lepsze.
Hannah otworzyła oczy. Wpatrywała się w drugi koniec pokoju.
Czasami lepiej było widać niektóre rzeczy w ciemności. Inni ludzie
dowiadywali się, że w tym domu jest to prawdą. To dlatego go opuszczali.
Nikt nie dbał o nich. Nawet gdyby przynieśli pasjonujące książki, nikt nie
miałby nadziei, że tu pozostaną. Nikt nie pragnąłby ich za przyjaciół.
Powoli Hannah podniosła głowę i podparła się na lewym łokciu.
Mrugnęła. Za bryłą Anny przykrytą kocami, Hannah mogła dostrzec
niewyraźne kształty. Klapka na pudle nie machała już. Wstrzymała
oddech, nasłuchując. Wszystko co słyszała, było oddechem Anny i
waleniem jej własnego serca.
Nie powinna obawiać się. Nikt nie chciał zadać jej bólu. Ona
powinna wrócić w objęcia Morfeusza. Gdy słońce świeci, dom nie
wygląda na tak ciemny. Rano zaakceptowałaby fakt, że musiała tu zostać.
W końcu Hannah położyła głowę na poduszce i zakrzywiła ciało
wokół Anny. Dwie dziewczyny połączyły się niczym kawałki układanki.
A jednak znalazło się miejsce, by coś prześlizgnęło się między nimi.
∗ 5 ∗
NASTĘPNEGO
dnia człowiek z narzędziami zapukał do
drzwi i zapytał o Pana Zimmera. Było to nazwisko rodziny.
- Jestem szczęśliwy, że mógł pan przybyć tak szybko - powiedział
pan Zimmer.
- Założę się, że jesteś. W takim miejscu jak to, potrzebujesz telefonu
by zadzwonić po pomoc - powiedział mężczyzna z narzędziami.
Naciągnął nowy drut od słupa telefonicznego do domu. Przeciągnął
inny drut do kuchni, gdzie telefon był od zawsze. Ale nowy telefon nie
wisiał na ścianie. Leżał na blacie kuchennym. Liczby były na guzikach. I
miał błyszczącą, srebrną antenę.
Pierwszy telefon był do Seleny.
- Halo - zapiszczała. Nie została w kuchni, gdzie jej matka mogła
dowiedzieć się, co mówiła, a jej młodsze siostry mogły dostarczyć efekty
dźwiękowe. Selena zaniosła telefon do swojego pokoju i zamknęła drzwi.
Legła na swoje łóżko i nawijała do swego przyjaciela o dużym domu w
uroczym mieście i o tym, jak olbrzymia była jej sypialnia.
Nie wspomniała jednak o zamkniętych drzwiach w drugim końcu
sypialni. Ani, dlaczego tak było. Tak naprawdę całkiem o tym
zapomniała. Jej myśli były nudną mieszaniną tego, kto kogo lubił, kto
kogo nie lubił; i tego, kto kogo by wolał, gdyby tylko ten ktoś wiedział, kto
kogo nie lubi
6
. Nie liczyło się to, co myślała, lub to, co robiła - do czasu aż
odłożyła telefon i ruszyła z naręczem płaszczy do szafy.
Pójdzie tam znowu?
Delikatny wietrzyk podniósł włosy wzdłuż jej nagich ramion.
Opuściła płaszcze.
- Wszystko w porządku, - powiedziała. Jakby kogokolwiek w pokoju
to interesowało.
Zastanowiła się, czy potrzebowała szafy. Nie miała jej w Brooklynie.
Ale mogłaby mieć piękną, nową szafę w nowym domu. Do tego czasu
mogła zadowolić się tym, co miała. Złożyła z powrotem płaszcze do pudła
z napisem SZAFA i spędziła resztę poranka na dekorowaniu brązowych
stron obrazami przystojnych mężczyzn.
Na dole pan Zimmer próbował znaleźć miejsce, żeby wszystko
podłączyć. Z powodu tego, że nie mógł go znaleźć, jego myśli były dość
nieprzyjemne. Prawie wszystko, co posiadali, miało sznury - w tym
maszyna do szycia pani Zimmer. Umieściła ją w jadalni obok dużego
stołu. Gdzie rodzina miałaby jeść, jeśli to miało się stać jej przestrzenią do
pracy? Nie myślała o posiłkach. Potoczyła manekina pod okno. Miał ciało
kobiety, ale głowę głupiej nastolatki. Ha!
Gdzie były Hannah i Anna? Nie przeczytały jeszcze Złotego
Kompasu i Subtelnego Noża. To było dobre. Te książki były zbyt
niepokojące dla tych, którzy naprawdę byli odcięci od swoich bliskich.
Dlaczego Hannah i Anna nie dostały takiej książki jak Historia
Poszukiwaczy Skarbu? Tak, dzieci Bastable miały swoje smutki. Ich
matka nie żyła, a ich ojciec stracił pieniądze. Kiedyś nakłoniły chłopca z
sąsiedztwa – Alberta, aby wykopać skarb i on niemal został pogrzebany
6
Pogubiłam się w tym. Sama nie wiem kto w końcu kogo lubi… Eh… nastolatki xD
żywcem. Bastables sprzeczał się też, ponieważ Dora była tak
apodyktyczna i zachowywała się, jakby czuła się lepsza niż inni. Ale w
końcu wszystko się polepszyło. Co było celem czytania książki, jeśli nie
to?
Może książka, która była kontynuacją Subtelnego Noża, kończyła
się happy endem. Może była w pudle na górze. Jeżeli tylko bliźniaczki
przestałyby szeptać w ich pokoju i rozpakowałyby resztę ich książek.
Anna podniosła prześcieradło, które powinno być na jej łóżku i
położyła je ponad głową Hannah. Nie było nawet białe. Wyglądała jak
chodząca tęcza.
- Whooo, whooo, - zawołała Hannah
- Brzmisz jak sowa.
- Co powinnam powiedzieć?
- Coś, co ją przestraszy.
Hannah powiedziała głębokim, niskim głosem:
- Seeeeleeeno, wygląąąąądasz grubo w tych jeeeeaaansach.
Bliźniaczki roześmiały się – dopóki ich matka nie otworzyła drzwi.
- Najpierw zapukaj! – wykrzyknęły obie.
Pani Zimmer zapukała dwa razy w drzwi i weszła, i wyszarpnęła
kartkę Hannah
- Czy nie mówiłam ci, że masz nie drażnić Seleny?
- My tylko się bawimy, - powiedziała Anna.
- Więc przestańcie. Nie rozpakowałyście jeszcze wszystkiego. –
Powiedziała pani Zimmer.
Bliźniaczki bawiły się kartką. Nawet ich matka wiedziała, że szykują
coś. Tylko nie wiedziała, co.
- Dlaczego nie ty? Będziesz czuć się lepiej, jeśli wyjmiesz swoje
książki, - powiedziała pani Zimmer.
Tak, każdy chciał.
- Szkoła zaczyna się za mniej niż tydzień, - ciągnęła dalej pani
Zimmer.
Oczywiście wszystkie dzieci musiały iść do szkoły – jeśli mogły iść.
Szkoła nie była taka zła dla dziewczynek takich jak Hannah i Anna. Ale
Hannah martwiła się.
- Dlaczego nie możemy być w tej samej klasie, jak byłyśmy w szkole
w Brooklynie? – Zapytała.
- Dyrektor sądzi, że bliźniaki zyskują więcej niezależności, gdy są
zachęcane do nawiązywania kontaktu z innymi, - powiedziała pani
Zimmer.
Bliźniaczki wzięły te słowa za zwykły szmer.
Pani Zimmer spróbowała jeszcze raz.
- Po porostu pomyślcie o nowych znajomych, których zdobędziecie.
- Mamy przyjaciół, - powiedziała Anna.
- W Brooklynie, - dodała Hannah.
- Możecie zdobyć więcej przyjaciół, - nie poddawała się pani
Zimmer.
To była prawda. Mogły -jeśli tylko przestałyby poświęcać sobie
nawzajem tyle uwagi.
-
Powinnam kupić nam słodkie pieczywo w tej małej piekarni na
ulicy głównej? Wasz tata pojechał kupić więcej kabli, - powiedziała pani
Zimmer.
- Coś z czekoladą? - Zapytała Anna.
- Oczywiście - odpowiedziała pani Zimmer.
Hannah pomyślała o czymś. Gdyby rodzice wyjechali, ona i Anna
miałyby okazję wystraszyć Selenę.
- Czy Selena pojechała?
- Do sklepu z kablami? - Zapytała pani Zimmer.
Wszyscy zaśmiali się. Pani Zimmer przytuliła swoje córki i wyszła.
Hannah wyciągnęła kartkę ponad ich głowami i szepnęła Annie.
Po kilku chwilach trzasnęły drzwi samochodowe. Silnik obudził się
do życia. Żwir zachrzęścił pod oponami.
Dom był cichy. Kilka zachłannych myszy podreptało na zewnątrz do
kuchni ,chociaż nie każdy wyszedł.
Selena przymierzała swój strój, który zaplanowała nosić w pierwszy
dzień szkoły. Wyglądała bardzo dziwnie. Inne dzieci nigdy nie miały
nowego ubrania. Nie kiedyś. Przynajmniej, dopóki ubrania po
rodzeństwie nie zostały podarte. Krótkie spodenki Seleny zostały
wystrzępione u dołu i kończyły się na udach. Jej koszula miała tyle dziur,
że musiała nosić ją na inną koszulę. Nawet wtedy paski jej biustonosza
były widoczne. Nie miała butów na stopach tylko podeszwy gumowe z
paskami między palcami u nóg. A jednak stroiła się i podskakiwała przed
lustrem na kredensie, zachwycając się swoim wyglądem.
- Hannah, Anna, zdecydowałam co założę. Teraz mogę zająć się
wami.
Zapukała do ich drzwi. Bliźniaczki nie odpowiedziały.
- Musicie zrobić plany na przyszłość. Pierwsze wrażenie jest bardzo
ważne. To jest zupełnie nowa szkoła, to jest twoje pierwsze - pierwsze
wrażenie. Możesz być kimś zupełnie nowym i na luzie. Czy to nie byłoby
wspaniałe – Hannah, Anna?
Selena otworzyła drzwi. Nikogo tam nie było.
- Poszłyście do sklepu z kablami? Naprawdę jesteście idiotkami.
Wzruszyła ramionami i wyszła wolnym krokiem z powrotem wzdłuż
sali.
Gdzie były bliźniaczki? Nie było pisków ani kroków na poddaszu.
Selena nie zauważyła. Myślała, że jest sama w domu, więc mogła zrobić
cokolwiek, czego tylko chciała. Myślała, że są ciasteczka w kuchni.
Skarciła samą siebie, bo powinna oprzeć się pokusie i pośpieszyć się z
powrotem do swego pokoju.
Przez ten czas ostrożne stopy skradały się z poddasza.
Hannah i Anna wyciągnęły się wzdłuż ogrodzenia do czasu, gdy nie
doszły do szczytu. Ich serca waliły z nerwowym radosnym podnieceniem.
Prawie nic nie widziały. Ich oczy nie dostosowały się do ciemności.
Jedyne światło wdzierało się przez pęknięcia pod okapem.
Pewnego razu, strych był pełny skarbów. W kącie nad sypialnią
rodziców, kupa starych chodników mogła być latającym dywanem albo
tratwą Hucka Finna, mogła być gdzieś ukryta. Beczka była doskonała do
przeprowadzania podwieczorków. Pień mógł być stołem. Obok komina
były pudła ze starymi zdjęciami, ozdobami świątecznymi, drewnianymi
nartami, lampy, które nie działały, drewniane wysokie krzesełko, i
domowej roboty koń na biegunach.
Na strychu nie było teraz żadnych skarbów. Wszystko stamtąd było
teraz wywiezione. Z wyjątkiem jednego. Jedna cenna rzecz została ukryta
pod podłogą obok okapu, gdy wszystkie książki z bardzo niewielkiej
sypialni wywędrowały. Żadna żywa dusza nie wiedziała gdzie to jest –
nawet żadne żyjątko. Przez prawie osiemdziesiąt lat nikt nie mógł wyjąć
tego i popatrzeć na to. Ale ponieważ dziewczyny były tu, może…
- Co teraz? – Wyszeptała Anna.
- Znalazłam miejsce nad szafą Seleny. - Hannah podeszła do środka
strychu. Machnęła rękoma przed nią, aby poczuć jej przejście przez
ciemność. Przestrzeń była niemal wielkości całego domu. Nie było
żadnych ścian.
- Myślisz, że to tu? – Wyszeptała Hannah.
- Dalej, - odszeptała Anna.
Hannah zatrzymała się. Wyczuła coś pasjonującego w ciemnościach
nad głową. Wiedziała, że ona i Anna nie są jedynymi osobnikami na
strychu. Ale nie wiedziała, kto jeszcze jest na strychu.
- Co to jest? – Wyszeptała Anna.
Hannah nie była pewna. Nasłuchiwała. Czy było wystarczająco
cicho? Może znalazłaby jakąś cenną rzecz.
Spójrz.
Anna była zbyt niecierpliwa.
- Pośpiesz się, - wyszeptała.
Hannah przestała słuchać i siadła na podłodze. Była bardzo brudna.
Podniosła stopy i strzepnęła pył z obcasów jej butów.
BOMP, BOMP, BOMP. Wolne, celowe głuche odgłosy - jak bębny w
paradach na cześć żołnierzy na Armistice Day.
Dźwięk obudził wszystkie nietoperze. Rozwinęły swoje skrzydła i
opuściły krokwie. Rzuciły się w dół strychu.
Bliźniaczki nie doceniły tańca. Hannah przetoczyła się na brzuch.
Anna przykucnęła na podłodze. Obydwie przykryły swoje głowy
ramionami.
Szkoda, że nie mogły ucieszyć się z krzyku Seleny, uciekając od
dźwięku w dół po schodach do kuchni. Ha!
Na strychu, nietoperze wirowały. Bliźniaczki nie ośmieliły się
poruszyć tak długo, aż czuły szum skrzydeł. W końcu nietoperze zdały
sobie sprawę, że jest za wcześnie by polować. Wróciły do swoich drzemek.
Gdy pan i pani Zimmer wrócili do domu, znaleźli Selene leżącą na
kanapie, trzymającą się za brzuch i jęczącą.
- Co jest nie tak? - Pani Zimmer rzuciła torbę pieczywa i popędziła
do córki.
- Słyszałam głosy dochodzące z mojej szafy, - powiedziała Selena.
- W starym domu również czasami coś hałasowało, - powiedział pan
Zimmer.
- Jestem pewna, że to nic, - powiedziała pani Zimmer.
- Ale stało się coś naprawdę przerażającego! – Zawodziła Selena.
Bliźniaczki zeszły ze schodów i wbiegły do pokoju.
- Co jest? – Zapytała Anna.
- Co się stało?- Dodała Hannah.
Bliźniaczki myślały o tym, jak dobrze zadziałał ich plan - do czasu,
gdy Selenie w końcu nie udało się powiedzieć.
- Zjadłam wszystkie pieguski.
- To wszystko? – Zapytała pani Zimmer.
- Nie mogę nosić tych krótkich spodenek w pierwszy dzień. Wiem,
że zyskałem co najmniej dziesięć funtów – żaliła się Selena.
-
Nie mogłeś przytyć. Paczka ciasteczek waży tylko jednego funta, -
powiedział pan Zimmer.
Pani Zimmer spojrzała na bliźniaczki.
- Co z waszymi ubraniami?
Hannah i Anna spuściły wzrok na ciemny proszek na ich koszulach.
- W jaki sposób się tak bardzo pobrudziłyście? – Zapytał pan
Zimmer.
- Byłyśmy na zewnątrz, - powiedziała Anna.
- Bawiłyśmy się, - dodała Hannah.
- To nie jest brud z zewnątrz. Gdzie byłyście? – Zapytała pani
Zimmer.
- Byłyście na strychu, - powiedziała Selena.
Najwyraźniej nie była tak głupia, jak ludzie myśleli.
-
Zrobiłyście dudniący hałas. Wystraszyłyście mnie, aż musiałam
zjeść te wszystkie ciasteczka. Nienawidzę was! Nienawidzę was obydwu !
- Jak mogłyście zrobić to waszej siostrze? – Pan Zimmer myślał, że
przez bliźniaczki staje się szalona.
- Jak mogłaś spowodować, że musimy mieszkać w tym domu? –
Zapytała Hannah.
- Doskonale wiecie jak. – Pan Zimmer myślał, że ma dosyć ich
skarg.
- Nie dbasz o nas, - pożaliła się Anna.
- Dbasz tylko o nią, - dodała Hannah.
- To nie jest prawda, - poskarżyła się Selena.
Tak, była. I wszyscy w domu doskonale o tym wiedzieli.
∗ 6 ∗
PAN
i pani Zimmer nie sprawili, że bliźniaczki przestały się
zabawiać kosztem Seleny. Nikt nie zabrał im książek. Jednakże Hannah i
Anna zostały ukarane. Przez następne dwa dni Selena jeździła za nimi
wszędzie, pytając, czy straciła cokolwiek na wadze, lub, czy jej uda wciąż
wyglądają na zbyt duże, by nosić krótkie spodenki. W końcu bliźniaczki
uciekły na zewnątrz. Chodziły z determinacją w dół podjazdu. Zatrzymały
się obok najstarszego drzewa przy brzegu Hemlock Road.
Co było nie tak? Nie mogły opuszczać posesji? Czy to też było ich
karą?
Spojrzały w prawo. Drzewa zablokowały widok domu starszej pani.
Spojrzały w lewo. Droga zakręciła zanim mogły zobaczyć kamienne
bramy, które chroniły podjazd, który wił się pod górę do fantazyjnego
domu, gdzie nikomu nie wolno było chodzić.
- Gdzie chodnik? – Zapytała Hannah.
- Nie cierpię tego, że musimy być wszędzie wożone, - powiedziała
Anna.
- Szczególnie od kiedy tata nie może tego robić - dodała Hannah.
Pan Zimmer jeździł do pracy pociągiem.
- A mama nie chce - pożaliła się Anna.
Pani Zimmer cięła jakaś tkaninę na stole w jadalni.
- Myślę, że powinnam nauczyć się prowadzić - stwierdziła Anna.
- Za pięć lat - dodała Hannah.
Bliźniaczki westchnęły. Myślały o innej ulicy – ulicy pokrytej
ckliwymi sklepami zamiast ciemnych drzew.
Jedna gałąź zakołysała się, jakby chciała coś powiedzieć:
rozumiemy, jak się czujesz. Proszę, nie obwiniaj nas. Nie możemy
pomóc przez to, kim jesteśmy.
Hannah spojrzała na nią. Zastanawiała się, dlaczego poruszyła się,
kiedy cała reszta była wciąż nieruchoma.
- Pamiętasz, jak pierwszego dnia gałęzie poruszyły się? Dlaczego to
zrobiły?
Spytała siostrę, chociaż Anna nie wiedziała, albo nie obchodziło jej
to. Spojrzała na koty, patrzyła jak jeden wymykał się za gankiem pod
czerwonym krzakiem aronii.
- Oooch, kotek, - zawołała Anna. Obie bliźniaczki podbiegły do
niego.
Szary z bladymi przednimi łapami, nie był najpiękniejszy ani
najbrzydszy. Ale jak wszystkie koty, szukał bezbronnego stworzonka, by
je zabić.
- Jest zabłąkany? – Zapytała Hannah.
- Nie ma obróżki - powiedziała Anna.
- Może będziemy mogły go zatrzymać - powiedziały chórkiem i z
podekscytowania przybiły sobie piątkę.
Czyżby nie wiedziały, co może zrobić kot?
- Kici, kici kici, - wymruczała Anna.
- Tutaj, Muffie - zawołała Hannah.
- Tak będzie się nazywał? – Anna pomyślała, ze to imię brzmi
dziecinnie.
- A co powiesz na Pana Muffina? – Zapytała Hannah.
Kot, który powinien nazywać się Pan Morderca, biegał dookoła
domu. Bliźniaczki podążyły za nim.
- Panie Muffin, poczekaj! – Zawołała Anna.
Podwórko było jeszcze bardziej zapuszczone niż front. Dawniej był
tam ogród. Matka zasadziła nasiona, a nasiona stały się warzywami, które
jadły jej dzieci. Jednego października, dawno temu, kabaczek
7
zgnił na
winoroślach. Nie było nikogo, aby zebrać dynie w Halloween i wyrzeźbić
twarz, która może odstraszyć diabła.
Kot spostrzegł, jak brązowy ptak stukał dziobem w brud pod
krzakiem. Ptak przekrzywił głowę w jedną stronę i skoczył. Kot
przykucnął bardzo nisko na ziemi, pomalutku przechodząc do przodu,
jedna blada łapa za drugą. Ptak nie dostrzegł niebezpieczeństwa.
Bliźniaczki powinny to dostrzec. One powinny coś zrobić. To było bardzo
złe pozwolić niewinnemu stworzeniu umrzeć. Jedna mała śmierć mogła
doprowadzić do kolejnej.
Szary ogon bił niczym batem tam i z powrotem. Właśnie, kiedy kot
skoczył, dmuchnięcie wiatru zaszeleściło liśćmi nad ptakiem. Odleciał
machając skrzydłami. Został oszczędzony.
Hannah i Anna nie zwróciły na to uwagi - albo były za daleko od
tego.
Były jakieś potężne miejsca, których moc była wywołana
wydarzeniami, które kiedyś miały tam miejsce. Były jakieś potężne
7
Squash
– gra, zgniatać, wciskać, zdusić, no i kabaczek. Uznałam, że do kontekstu
najlepiej pasuje kabaczek. Jeżeli ktoś ma jakiś pomysł, jak to lepiej przetłumaczyć, piszcie do
mnie :P [przyp. od tłumacza]
miejsca, których moc była wywołana tym, że nic się tam nie wydarzyło.
Bliźniaczki poszły do miejsca, które były potężne z obu powodów.
Zdawały sobie z tego sprawę? Nie. Anna planowała, jak przekonać
ich rodziców, aby mogły zatrzymać kota. Nawet Hannah myślała, że to
jest przyjemne być na zewnątrz zamiast w ciemnym, starym domu.
Skąd mogłyby wiedzieć? Miejsce wyglądało jak pole, graniczyło od
południa z brzegiem dużej, szarej skały. Trawa była piękna. Złote łodygi
zakołysały na łagodnym wietrze. A jednak coś zdarzyło się w cieniu tych
kamieni. To zmieniło to miejsce na wieczność. To nigdy nie może zostać
wybaczone. To była najgorsza rzecz, która nie mogła być zrobiona
nikomu. Ludzie zakryli to wszystko brudem. Tak, brud. Nie chcieli, by
ktoś zobaczył miejsce i zapamiętał je. Więc nikt tego nie zrobił.
Bliźniaczki zatrzymały się. Doszły do krawędzi głębokiego rowu.
Przekroczyłyby to? Mogły? A może utkwiłyby tam?
- To dziwne - Hannah zadrżała, gdy spuściła wzrok. - Jest droga na
dole.
Anna wciąż myślała o kocie.
- Więc?
- Dlaczego ktoś miałby iść dnem rowu?
Dlaczego zastanawiała się nad tym? Były inne ważniejsze pytania,
które potrzebowały odpowiedzi. Tak jak: gdzie była sprawiedliwość, i
gdzie było wyjście z…
- Tam idzie Pan Muffin. – Powiedziała Anna.
Kot zbiegł do rowu i w górę na drugą stronę. Anna pobiegła za nim.
Właśnie w ten sposób zostawiła podwórze bez najmniejszego wysiłku,
nawet nie zauważając tego.
Hannah podążyła za swoją siostrą. Może był sposób, by pójść z nią i
przekroczyć rów. Była dziewczyną, która czasami wydawała się rozumieć.
Ale nie.
Nic się nie zmieniło.
Hannah wbiegła na drugi brzeg rowu. Stamtąd miała lepszy widok
na żółte pola i dziwne, młode drzewka, które urosło tuż za kamieniami.
Pomyślała, że czerwone linie w jego liściach wyglądały jak krew
przepływająca przez żyły.
Jedna z jego gałęzi poruszyła się.
- To faluje - powiedziała Hannah.
Nie, tak nie było. To nie wysyłało sygnału. To naprawdę był wiatr.
Hannah nie mogłaby dostrzec różnicy?
- To chce, bym podeszła bliżej.
Nie, nie chciało.
Hannah szła, dopóki nie doszła do samej krawędzi.
- Mówisz o kocie? – Zapytała Anna.
- O drzewie - powiedziała Hannah.
Anna pomyślała, że siostra była śmieszna. Po chwili spostrzegła, jak
kot skradał się w złotej trawie.
- Gdzie? – Zapytała Hannah.
Kot cały zniknął, z wyjątkiem czubka jego szarego ogona. Jego ogon
przestał się poruszać. Na moment wszystko ustało. Nawet oddech został
wstrzymany, czekając, by zobaczyć co się wydarzy.
Nagle kot zawył i odskoczył do tyłu z pola. Rzucił się za bliźniaczki.
Jego ogon był napuszony. Jego uszy były płaskie. I jego lśniące, szare
ciało zostało pokryte czarnym błotem.
∗ 7 ∗
KOT
gwałtownie wyciągnął za bliźniaczkami nogi, uciekając z
pola. Obie dziewczyny pobiegły za nim w dół rowu, w górę drugiej strony
i obok obumarłego ogrodu. Kot wspiął się na jesion i wtulił się w pień.
Teraz był bezpieczny. Ale jego oczy były dzikie, co znaczyło, że wciąż się
obawiał.
Bliźniaczki zatrzymały się poniżej drzewa. Anna uniosła ręce.
Chciała zdjąć kota, ale nie mogła go dosięgnąć.
- Co tak śmierdzi? – Zapytała Hannah.
Gnój na łapach kota pachniał jak gnijące śmieci. Jak śmierć.
Ponieważ to było tym, czym mogło być.
8
- Biedny Pan Muffin. Pozwolisz nam cię wykąpać? – Zapytała Anna.
Samochód rodziny wjechał na podjazd. Pani Zimmer odebrała Pana
Zimmera z dworca kolejowego.
Bliźniaczki podbiegły do rodziców.
- Znalazłyśmy kota. Czy możemy go zatrzymać?
Pani Zimmer pomyślała, że kot może być dobrym pomysłem. Te
myszy zjadły już zbyt wiele pudeł. Bliźniaczki zaprowadziły rodziców w
miejsce, gdzie kot ciągle był przyczepiony do drzewa.
- Jest umorusany, - powiedziała Pani Zimmer.
8
Ale pokręcone zdanie xD
- Myślałem, że koty to czyste zwierzęta, - mruknął Pan Zimmer.
- Pan Muffin był czysty, - broniła go Anna.
- Do momentu, aż wpadł w błoto na podwórku, - dodała Hannah.
- Nie ma żadnego błota na naszym podwórzu. - Jak wiele ludzi, Pan
Zimmer nigdy nie rozważył, co może czaić się pod powierzchnią.
- Grunt jest bardzo wilgotny, - Pan Zimmer zastanawiał się, czy tam
nie było ogrodu. – Nie mogłem nawet kopać.
- Zamierzasz coś hodować? – Zapytała Pani Zimmer
- Po prostu nienawidzę patrzeć na trawę, - odrzekł Pan Zimmer.
- Jest błotniste, prześmierdnięte, niebezpieczne miejsce za domem,
w którym nikt i nic nie powinno żyć, - powiedziała Hannah. Myślała, że
da nowy powód rodzicom do przeprowadzki. Posłuchaliby jej? Zabraliby
swoje córki?
- Gdzie? – Zapytał Pan Zimmer.
Hannah zaciągnęła go do krawędzi rowu i wskazała pole.
- Tam.
- To nie jest nasza ziemia, - powiedział Pan Zimmer. – Rów jest
linią deweloperską. Nie powinniście tam chodzić.
To było tym, co ludzie zawsze mówili. Nie powinieneś tam być.
Gdybyś mnie słuchał, to nigdy by się to nie zdarzyło. To jest to, co
dostajesz za nieprzestrzeganie zasad. Każdy winił ofiarę przez to, że była
w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie.
Hannah zastanawiała się, co ukrywało się pod trawą – dopóki Anna
nie powiedziała:
- Możemy zatrzymać tego kota?
- Możemy?- Zapytała Hannah.
- Zobaczymy, - odpowiedziała Pani Zimmer.
- Jeśli sam się wyczyści, - dodał Pan Zimmer.
Rodzice skierowali się do domu.
- Nie sądzę, aby Pan Muffin mógł to lizać, - powiedziała Hannah.
- Dlaczego nie? – Zapytała Anna. – Koty zlizują brud przez cały
czas.
- To nie jest brud. – Powiedziała Hannah.
- Nie jest bród, brud? – Zapytała Anna.
Hannah wiedziała, że ten brud różni się, pomimo że nie wiedziała
dlaczego.
Po obiedzie bliźniaczki poszły na górę. Jutro będzie pierwszy dzień
szkoły. Obie bliźniaczki były podekscytowane, ich myśli krążyły wokół
zbyt wielu rzeczy do przeczytania, gdy spakowały swoje nowe plecaki.
Anny był żółtozielony z niebieskim szwem. Hannah był pomarańczowy z
czerwonym szwem. Wszystkie długopisy i notebook były również
jaskrawo kolorowe. Szkoła musi być dużo fajniejsza teraz, gdyby
jednemu wolno było pójść.
- Zatemperuję ołówki. - Anna złapała pudełko z ołówkami.
- Pomogę ci, - powiedziała Hannah.
- Jest tylko jedna temperówka. Zaraz wracam. – Anna zbiegła na
dół.
Hannah stanęła w drzwiach. Dlaczego obawiała się pozostać sama
w pokoju? Pomyślała, że to jest głupie. To było nawet głupsze, niż czuć się
zdenerwowanym w szkole. Szkoła była szkołą - nawet jeżeli czasami
nauczyciele ustawiali stoliki w kółko. Zawsze lubiła szkołę, zwłaszcza
jeżeli były tam całkiem dobre książki. Ale nie mogła przestać myśleć, że
gdy wejdzie jutro do klasy, nie będzie miała Anny.
Odwróciła się od drzwi. W panującej ciemności okno działało
niczym lustro. Jej twarz odbijała się w szkle. Teraz mogła zobaczyć cały
niepokój, który czuła.
Za jej twarzą było pole. Nie mogła go zobaczyć. Nie musiała -
zapamiętała rów, którego ktoś używał do spacerowania, i drzewa z
czerwonymi liśćmi, i złotą trawę rosnąca na szczycie śmierdzącego błota.
Zastanawiała się, dlaczego pole było tak błotniste. Zastanawiała się,
czy to były tereny podmokłe. Mówiła sobie, że tereny podmokłe są dobre.
Tereny podmokłe powinny zostać oszczędzone i powinno się je chronić.
Nauczyła się tego w szkole. Ale dlaczego kot był tak przerażony?
Musiał zobaczyć węża albo lisa, albo aligatora, który uciekł z zoo.
Hannah uwierzyłaby rozsądnemu wyjaśnieniu, gdyby nie stała w pokoju
w domu na Hemlock Road.
∗ 8 ∗
HANNAH
nie mogła zasnąć do czasu, gdy nie wyjęła jednej ze
swoich starych, ulubionych książek do czytania. Pajęczyna Charlotty była
naprawdę „wspaniała”, ha! Zwierzątka w domu byłby pod wrażeniem, że
ktoś napisał książkę, której bohaterką był pająk.
Gdy poranek nadszedł, Hannah włożyła książkę do swojego plecaka.
To ledwo zrekompensowało brak Anny.
- Nikt nawet nie będzie wiedzieć, że jesteśmy bliźniaczkami -
powiedziała Anna.
- Taaa, - Anna wskazała na ich twarze. Zastanawiała się, dlaczego
Hannah była tak pełna niepokoju. Nigdy taka nie była.
- Nie będą wiedzieć, dopóki nie zobaczą nas razem, a nie będziemy
razem. Powinniśmy pokazać im, że nie wstydzimy się bycia
bliźniaczkami, - stwierdziła Hannah.
- Jak? – Zapytała Anna.
- Będziemy ubierać się identycznie.
Hannah była tak uparta, że Anna zgodziła się, chociaż zapamiętała,
co Selena powiedziała o pierwszych wrażeniach.
Po tym, jak Selena opuściła szkołę, bliźniaczki zeszły z góry w
identycznych szkarłatnych sukienkach z białymi koronkowymi
kołnierzykami. Inna dziewczyna nosiła sukienkę w ten sposób, kiedyś,
dawno temu. Nadgarstki bliźniaczek wystawały o dwa cale od końców ich
rękawów, a ich spódnice odkrywały ich kolana. Ilekroć brały oddech,
małe rozdarcia pojawiały się koło ich bioder.
- Dlaczego macie na sobie sukienki, które babcia kupiła wam trzy
lata temu na Boże Narodzenia? – Zapytał Pan Zimmer.
- Bliźniaczki ubierają się identycznie, - powiedziała Hannah.
- Nigdy tego wcześniej nie robiłyście, - zauważył Pan Zimmer.
- Nigdy wcześniej nas nie rozdzielaliście - odpowiedziała Hannah.
- Powinnaś powiedzieć mi. Mogłem zrobić ci coś słodkiego, -
powiedział Pan Zimmer.
- My mogłyśmy ci powiedzieć, - obruszyła się Anna.
- Chcemy być razem, - powiedziała Hannah.
- Nigdy nas nie słuchasz.
- Tylko Seleny.
Pan Zimmer westchnął.
- Zrobię wam identyczne koszulki, które możecie założyć jutro.
Biegnijcie na górę i załóżcie jakieś ubranie, które bardziej pasuje.
Anna pomyślała, że problem został rozwiązany. Śpieszyła się z
powrotem na górę. Niestety nie było czasu na przebieranie. Jeden z
dużych żółtych autobusów, które zawsze mijały dom na Hemlock Road w
pędzie, zatrzymał się z piskiem opon pod koniec podjazdu i otworzył
drzwi. Ktoś w głębi autobusu wykrzyknął:
- Dlaczego zatrzymaliśmy się koło domu z zielonymi oczami?
To był chłopiec. Chłopcy byli Tymi, którzy zazwyczaj przeszkadzali
domowi, szczególnie w Halloween. Dawno temu zielone oczy pojawiły się,
gdy chłopcy rzucali kamieniami. Odłamki szkła sprawiły mnóstwo bólu.
Niczym inna zniewaga. Inny uraz. Ci chłopcy nie zdali sobie sprawy, że te
rzeczy są wystarczająco złe? Nie wiedzieli albo nie troszczyli się o to. Lata
minęły. Rozbite okna stały się niedogodnością. Zielone oczy przygasły do
żartu. Ten chłopiec z krągłymi policzkami był w domu? Czy pędził
szaleńczo, by dotknąć szkła gdzie pojawiły się oczy? Może.
Gałąź cykuty zakołysała się. Chłopiec trzymał się po prawej stronie i
powiedział:
- Jakie dzieci mogłyby tu żyć? Żadne - z wyjątkiem obłąkanych
ludzi.
Kierowca zatrąbił.
Drzwi do domu otworzyły. Hannah i Anna wyszły i szły równo w
kierunku autobusu. Hannah była zdenerwowana, ale wiedziała że musi
trzymać Annę za rękę.
Okrągły policzek zawył, gdy je zobaczył.
- Są dziwakami ze zbzikowanego psychiatryka. Stawiam, że ubierają
się podobnie, ponieważ są członkami jakiegoś kultu. Są uczennicami
zielonych oczu.
Gdy Hannah i Anna wspięły się na stopnie prowadzące do wnętrza
autobusu, zostały przywitane przez ryk dzieci śmiejących się. Coś takiego
nigdy wcześniej im się nie przydarzyło. Były tym wstrząśnięte; stanęły
zamrożone przez kierowcę.
- Siadać, uczniowie! – Zakrzyknął okrągły policzek. – Nie
sprawiajcie, że się spóźnimy.
- To ty usiądź Hubercie. Za dużo gadasz. – Powiedziała dziewczyna
z za dużą ilością czerwonych loków. – Chodźcie świeżynki
9
. Usiądźcie
koło mnie.
9
Przetłumaczyłam tak. Jakoś lepiej mi brzmi niż „nowe dziewczyny”
Hannah wślizgnęła się na miejsce naprzeciwko czerwonowłosej
dziewczyny. Anna usiadła po prawej stronie dziewczyny. Anna myślała, że
to było jedyne dobre wyjście, ponieważ dziewczyna w każdej chwili mogła
wstać i od nich odejść. Anna uśmiechnęła się do czerwonowłosej
dziewczyny. Nie obchodziło jej to, że Hannah siedziała sama?
Może Hannah nie chciała zostać sama.
Autobus zatrzymał się po prawej stronie drogi dojazdowej. Okno
obok Hannah było otwarte. Wyglądało to niczym pęknięcie pośrodku
nowego świata. Wyglądało to, jakby ktoś zsunął się poprzez przepaść w
autobusie i zniknął.
Nie było możliwości, by żyć dniem wczorajszym. Nie było w pobliżu
silnego miejsca. Dzisiaj było inne. Nie było nic złego w pójściu do szkoły
z dziewczyną. Może po wszystkich latach…
Ale autobus jechał dalej. Nikt nie mógł za nim podążyć. Nikt.
To bolało teraz dużo mocniej, ponieważ była tam nadzieja. A teraz
Hannah musiała być sama.
Gałąź hemlockich drzew zaszumiała do widzenia, powodzenia.
Hannah może tego potrzebować.
W domu Pani Zimmer naszkicowała koszulkę z ukośną szyją.
Mamrotała, ponieważ starła linie i musiała narysować je jeszcze raz.
- Powinny mi powiedzieć, że chcą się ubierać podobnie. Córki
projektanta nie mogą chodzić do szkoły w łachmanach.
Wybrała kawałek błyszczącej turkusowej tkaniny z półek
skonstruowanych przy ścianach jadalni. Dawniej te półki były wypełnione
odświętną porcelaną używaną tylko w Boże Narodzenie i na urodziny.
Stopniowo porcelana zniknęła. Została sprzedana, gdy ojciec nie mógł
znaleźć pracy? Rodzice nigdy nie powiedzieli. Talerz ciasta był jedyną
rzeczą która pozostała. Pewnego dnia, ojciec walnął oburącz w stół
jadalniany i krzyknął ze względu na ciszę. Talerz zatrząsł się i rozbił na
podłodze. Matka nigdy nie zrobiła ciasta ponownie. Nie, nawet na
urodziny.
Pani Zimmer wytrzepała tkaninę. To wydęło się w górę, a następnie
spadło w poprzek stołu.
- To powinno być fajne, - powiedziała.
Telefon zadzwonił.
- Cześć Samantha, - powiedziała Pani Zimmer.
Samantha, kimkolwiek była, pilnie potrzebowała czegoś do
założenia na otwarcie, czymkolwiek to było.
- Wiem, po prostu rzecz. - Pani Zimmer odłożyła słuchawkę i
zrobiła nowy rysunek. Właśnie w ten sposób topy jej córek stały się
sukienką nieznajomego.
Hannah i Anna były kimś, kto musiał być podziwiany. Kto dbał o
tamtą kobietę?
Pani Zimmer pocięła tkaninę. Ciach, ciach, ciach. Trzymała nożyce
w prawej ręce. Przytrzymała tkaninę lewą. Dziwny wiatr uformował kłąb
z materiału.
- Hej! – Walczyła, by odkryć twarz.
Było za późno. Cięcie zostało zrobione. Materiał został zniszczony.
Gdy zobaczyła, co zrobiła, powiedziała coś bardzo niegrzecznego i
ordynarnego.
To niepodobne, aby matka mówiła w ten sposób. Kto wiedział, że
Pani Zimmer ma taki nastrój?
Wywatowała tkaninę i rzuciła nią w manekina. Ha!
Na zewnątrz na jedynym nasłonecznionym miejscu podwórza, Pan
Morderca lizał się swoim szorstkim różowym językiem. Jego szare futro
wciąż było zabarwione na brązowo. Gdyby nie był kotem, ktoś mógłby mu
współczuć. Co chwilę coś stawało mu w gardle
10
i próbował to wykrztusić.
To nie było przyjemne patrzeć na to. Nie było nic innego do roboty
w oczekiwaniu na żółty autobus, który miał przywieźć bliźniaczki. Chociaż
to miało nastąpić za kilka godzin, godzin mijających dużo wolniej, niż to
trwało od lat.
W końcu autobus zatrzymał się pod koniec podjazdu. Hannah
zbiegła ze schodków. Anna wyszła wolniej. Odwróciła się z powrotem, by
powiedzieć:
- Do zobaczenia jutro, Geogia, - do czerwonowłosej dziewczyny.
Hannah klapnęła na przedzie podwórza. Szkoła uczyniła ją tak
niezadowoloną, że cieszyła się z powrotu do domu na Hemlock Road.
- Najdłuższy dzień w naszym życiu.
Wydawało się, że dla innych również - ale nie dla Anny. Tak
naprawdę Anna wyglądała na luzie i świeżo. Rękawy jej sukienki zostały
pocięte. Jej ramiona były nagie.
- Dlaczego pozwoliłaś to zrobić swojej sukience? – Zapytała
Hannah.
- To nie jest zabawny pomysł? – Anna myślała, że jest szczęściarą,
bo w jej klasie jest Georgia. – Na przerwie zrobiło mi się strasznie gorąco.
- Grając w kickball
11
, - powiedziała gorzko Hannah.
10
Dosłownie coś kneblowało go… co brzmi idiotycznie, więc zmieniłam [przyp. od
tłumacza]
11
Kickball jest grą rozgrywaną na boisku oraz grą pomiędzy dwiema konkurencyjnymi
drużynami, opartą na regułach baseballu, wynalezioną w USA w pierwszej połowie XX wieku.
- A dlaczego ty nie grałaś?
- Czekałem na ciebie przy ogrodzeniu.
- A ja czekałam, aż do nas dołączysz i zagrasz.
Hannah pociągnęła trawnik, który był bardziej brudem niż trawą.
- Znalazłaś jakichś przyjaciół? – Zapytała Anna.
Hannah potrząsnęła głową. Pomyślała, że każdy w jej klasie
wydawał się mieć już przyjaciół
- Jak twój nauczyciel? – Ciągnęła Anna.
- Pani Debaremdiker uważa, że nie możemy wymówić jej imienia.
Chce byśmy nazwali ją Mis D. Mówi głośno i pogodnie jak przedszkolny
nauczyciel. Wściekła się na mnie, kiedy zmusiła nas, byśmy wypisali
nasze cele, a ja napisałam, Nie wrócić.
Anna śmiała się do czasu, gdy nie zobaczyła, że Hannah wcale to nie
śmieszy.
- Musisz chodzić do szkoły.
- Prędzej umrę.
Oczywiście ludzie zawsze tak mówią. Dopóki nie umrą.
Gałąź cykuty zakołysała się, szu, szu, szu. To nie zmieniło myśli
Hannah. Więcej niż czegokolwiek, chciała wrócić do Brooklynu.
- To nie wszystko. Wywołała mnie przed całą klasę, żeby
powiedzieć, że miałam złe nastawienie. A posiadanie złego nastawienia
jest samospełniającą się przepowiednią, - powiedziała Hannah.
- Masz na myśli, że jeśli kogoś spotyka coś złego, to właśnie ciebie?
– Zapytała Anna.
Kick Ball’ został wprowadzony w szkołach publicznych w Stanach Zjednoczonych przez
nauczycieli wychowania fizycznego. Służył on do nauki młodych chłopców i dziewcząt
podstaw baseballu. [Przyp. od tłumacza]
- Tak - odpowiedziała Hannah.
- To może być prawda - stwierdziła Anna.
Było błędem winić ofiarę. Jak Anna mogła to powiedzieć? Każdy
mógł zobaczyć, jak nieszczęśliwa była Hannah.
Hannah nie mogła zapomnieć, jak czuła się w szkole bez Anny,
otoczona przez dzieci, ale całkowicie sama. Jakby nikt nie mógł jej
zobaczyć albo usłyszeć. Tak, jakby patrzyła na nich zza okna.
Teraz już wiedziała jak to jest.
Inny szkolny autobus zatrzymał się na końcu podjazdu.
- Może Selena również miała niezwykle okropny, zły dzień.
To poprawiło nastrój Hannah. Gdyby i z niej się wyśmiewano,
mogła wyobrazić sobie, co musiało wydarzyć się jej głupiej siostrze.
Selena unosiła się jak we śnie, schodząc w dół schodkami i niesiona
w kierunku domu, nawet nie widząc bliźniaczek.
- Jak tam w szkole? – Zawołała Anna.
- Liceum dzieciaków, to prawdopodobnie miało oznaczać, -
powiedziała Hannah.
Selena podeszła do bliźniaczek.
- Co wy macie na sobie? Czy to te sukienki, które dostałyście od
babci na święta trzy lata temu?
Anna westchnęła. Wiedziała, że nie powinna pozwolić Hannah
namówić ją do noszenia tego.
- Co stało się z ciuchami, które pomogłam wam wybrać? – Zapytała
Selena.
- Cóż, zmieniłyśmy je. No co? Chcemy posłuchać o twoim dniu.
Twoi nauczyciele prawdopodobnie zadali ci stosy pracy domowej -
powiedziała Hannah.
- Mam ponownie przeczytać Pamiętnik Anne Frank. – Powiedziała
Selena.
- Nie musisz się niczego uczyć - stwierdziła Anna.
- Będziesz się nudzić - dodała Hannah.
Obie bliźniaczki pomyślały, że to najgorsza z możliwych rzeczy.
- Nie, nie będę. Odkąd to wiem, będę mądra - powiedziała Selena.
- Nigdy nie będziesz mądra - wypaliła Hannah.
- W ostateczności jestem wystarczająco mądra, by nie nosić takich
ohydnych sukienek do szkoły - odgryzła się Selena.
Teraz siostry pokłóciłyby się i nieszczęście Hannah udzieliłoby się
Selenie.
Ale Anna zapytała:
- Co jeszcze się działo?
Selena usiadła z siostrami i zarzuciła długimi złotymi włosami
ponad lewym ramieniem, a następnie w prawo.
- Byłam w drodze do mojej ostatniej klasy. Musiałam się spieszyć,
bo nie chciałam się spóźnić ponownie.
- Nie było zakłopotania? – Zapytała Anna.
Selena uśmiechnęła się.
- To jest jedyny sposób, aby zostać zauważoną.
- Za posiadanie ogromnego tyłka
12
, - powiedziała Hannah.
Selena zignorowała tą uwagę.
- Ktoś śpieszył się bardziej niż ja. Gdy zatrzymałam się, by
sprawdzić numer sali, zostałam przewrócona.
- Już nie cierpisz tkwienia w nudnej szkole pełnej łobuzów? –
Zapytała Hannah.
- Ten łobuz ma ciemne oczy i szparkę pomiędzy dolnymi zębami,
którą możesz zobaczyć tylko wtedy, gdy się uśmiecha. - Selena westchnęła
i rozsunęła energicznie ramiona tak, jakby chciała trzymać się blisko
całego świata. – Nie mogę doczekać się jutrzejszej historii.
Ładne zawsze dostają całą radość. Biedna Hannah w jej grubej
sukience wtuliła się w trawę i jęknęła.
12
Hahahahahahahahah! [przyp. od tłumacza]
∗ 9 ∗
UPŁYNĄŁ
tydzień. Każdego wieczora przy kolacji Pani Zimmer
pytała:
- Dzisiaj było lepiej, prawda? - I co noc Selena i Anna przytakiwały,
ponieważ to było lepsze dla nich. Marcus usiadł obok Seleny w klasie
historycznej. Georgia dała Annie książkę, którą według niej Anna musiała
przeczytać. Marcus uśmiechnął się do Seleny w barze szybkiej obsługi.
Georgia i Anna poszły zanieść kartę frekwencji do biura. Było coraz lepiej
dla każdego na całym świecie - z wyjątkiem Hannah i tych, którzy
naprawdę troszczyli się o nią.
Dlaczego nie wróciła na strych? Inni również początkowo uważali
nietoperze za przerażające, ale bycie samotnym było znacznie gorsze, niż
obawianie się. Ponadto nietoperze tylko zjadły owady. Nie mogły
skrzywdzić niczego poza insektami. One również były źle zrozumiane.
Noc w noc Hannah leżała na swojej koi. Jej sufit był podłogą
strychu. Była tak blisko tej cennej ukrytej rzeczy. Tak blisko do tańca.
Nigdy nawet nie spojrzała na ciemne teraz okno. Dziś wieczorem Hannah
nosiła łańcuszek z kawałka makaronu.
- Hannah. – Powiedziała Anna. – Jesteś zła?
- Nie. - Hannah nie była wściekła na Annę. Nawet odrobinkę.
Hannah obwiniła tę dziewczynę, Georgię. Pomyślała, że Georgia sprawia,
że Anna przejmuję się tak dziwnymi rzeczami, jak bycie popularną.
- Dlaczego nosisz ten kawałek makaronu? – Zapytała Anna.
Makaron, tak Pan Zimmer nazwał te różowe i zielone kluski
ukształtowane jak koła wozu. Pani Zimmer wypakowała je z jednego z
pudeł, które przynieśli z Brooklynu. Gdy Hannah zobaczyła kluski,
niemal zapłakała i powiedziała:
- Z Food Co-op? – Czymkolwiek to było.
- Jak możesz mnie w ogóle o ty pytać? To jest ostatni kawałek z
Brooklynu. Mama ugotowała resztę. Więc nie ma już i nie będzie do
czasu, gdy wyprowadzimy się.
Anna westchnęła. Pomyślała, że Hannah nawet nie próbuje sobie
tutaj radzić.
- To wygląda super. Myślałaś tak – dopóki Georgia nie zapytała „Co
twoja siostra nosi wokół szyi? My robiliśmy biżuterię z makaronu w
przedszkolu”. – Hannah starała się naśladować głos Georgii.
- Drażni się z tobą. My też robiliśmy biżuterię z makaronu w
przedszkolu - powiedziała Anna.
Hannah nie powiedziała niczego więcej. Wiedziała, że Georgia
szuka sposobu, by nabijać się z niej i ją odepchnąć. Georgia mogła zabrać
Annę. Hannah nie chciała być z nimi. Anna ciągnęła ją, aby zagrała w
kickball. Hannah wiedziała, że Anna próbuje pomóc. Ale bycie tam
sprawiło, że Hannah gorzej się czuła. To pokazywało jej, jak Anna
zaprzyjaźniała się, a ona nie.
Hannah była w błędzie. Miała przyjaciół. Co prawda nie mogła ich
zobaczyć albo wysłuchać . Może pewnego dnia zechciałaby.
W końcu nadeszła sobota. Nie było żadnej szkoły. Bliźniaczki były w
domu cały dzień. Po tym, jak ich obowiązki zostały wykonane, mogły
czytać książki i rysować obrazki. Gdyby wdrapały się na drugą cykutę,
mogłyby szpiegować w oknie sypialni swoją siostrę.
Nie zrobiły którejkolwiek z tych rzeczy, ponieważ Pan Zimmer
powiedział:
- Kto musi pojechać do centrum handlowego?
- My musimy - zakrzyknęła Anna.
- Musimy? – Zapytała Hannah.
- Potrzebujemy więcej książek i baterii do naszych latarek -
stwierdziła Anna.
Anna nie powiedziała, co jeszcze myślała. Również chciała kupić
urocze topy aby Hannah przestała chcieć nosić koszulę ze słowami PARK
SLOPE. Anna pomyślała również, że może wpadną na Georgię.
Anna nie wiedziała, że Hannah nie lubi tego? Oczywiście Anna nie
troszczyła się o bliźniaki. Więc Hannah nie powinna z nią iść. Hannah
powinna zostać.
Zostań.
Hannah założyła buty i schodziła po schodach. Zobaczyła, że lustro
w pokoju z drzewa coś odzwierciedla. To mignięcie nie sprawiło, że
postanowiła zmienić zdanie. To po prostu uświadomiło ją o jej kłopotach
z włosami.
Poszli. Wychodzili. Pan i Pani Zimmer byli już w samochodzie.
Poczekaj.
Hannah nie poczekała. Nie zrozumiała. Zamknęła drzwi wejściowe.
- Sprawdź czy zablokowałaś - powiedział Pan Zimmer.
Nie chcieli czegoś wpuścić? Albo wypuścić?
Telefon zadzwonił. Selena praktycznie przewróciła swoje siostry,
gdy cofnęła się do domu. Telefon był do niej.
Marcus poprosił ją, aby poszli do kina dzisiejszej nocy.
Przytaknęła i odłożyła słuchawkę.
Nie było tak dużo krzyku w domu na Hemlock Road od pierwszego
dnia - gdy Selena poszła do szafy.
Cały ten krzyk podsunął Hannah pomysł. To nie był dobry pomysł.
To był niebezpieczny pomysł. Jednakże to sprawiło, że Hannah zmieniła
zdanie.
Stanęła u podnóża schodów, patrząc w górę w kierunku pokoju
Seleny.
- Pośpiesz się Hannah, - krzyknęła Selena.
- Ja nie jadę - odpowiedziała Hannah.
- Dlaczego nie? – Anna wróciła do środka. – Musisz pojechać.
Obiecałaś, ze pojedziesz.
Hannah potrząsnęła głową.
- Właśnie na coś wpadłam. Jest coś, co muszę zrobić.
∗ 10 ∗
- CO?!
– Zapytała Anna. – Co zamierzasz zrobić?
Hannah nie odpowiedziała. Myślała, że nie może, nie z Seleną
stojącą kawałek dalej. Nie mogła nic powiedzieć Annie. I może nie
chciała.
Anna zastanawiała się, dlaczego Hannah działała w ten sposób.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- Niech Hannah zostanie, jeśli tak chce. Musimy iść. Marcus zabiera
mnie o siódmej. To za…
Mózg Seleny plątał się z liczbami do czasu, dopóki Anna nie
powiedziała:
- Za cztery godziny i dwadzieścia trzy minuty. - Selena przytuliła
swoją siostrę radośnie i odprowadziła do samochodu.
- Idź - powiedziała Hannah.
- Nie - zaprotestowała Anna.
Bliźniaczki wpatrywały się w siebie uparcie. Klakson krzyczał. Anna
wyszła na dwór i krzyknęła do rodziców:
- Zostaję w domu razem z Hannah!
Po tym, jak odgłosy samochodu zaniknęły, Hannah poszła na górę
do pokoju Seleny. Anna szła za nią. Ubrania były wszędzie. To wyglądało,
jakby coś wszyło z szafy i przewróciło do góry nogami cały pokój. Ta
katastrofa została spowodowana przez próżną nastolatkę, która nie mogła
zadecydować się, co założyć.
- Dlaczego tu jesteśmy? Zamierzasz przeczytać jej pamiętnik? -
Anna myślała, że Selena prawdopodobnie nie pisała tego, odkąd ona i
Hannah przeczytały jej ostatnie zapiski pięć lat temu.
- Nie. Zamierzam użyć tego, co jest w jej szafie, aby ją przestraszyć,
- powiedziała Hannah.
Użyć tego? Naprawdę pomyślała, że może kontrolować to, co
poczuła w szafie?
- Ona ma teraz chłopaka. Nie będzie chciała wrócić z powrotem do
Brooklynu, choćbyś nie wiem co zrobiła - powiedziała Anna.
Hannah odepchnęła sterty ubrań stopą, torując sobie drogę do
szafy. Pan Zimmer zawiesił lustro na drzwiach. Teraz Selena myślała
tylko o tym, jak wygląda. Nigdy nie rozważyła, co stało za szkłem.
- Powinnaś przestać straszyć Selenę, - ciągnęła Anna.
Anna miała rację. Hannah powinna zatrzymać się. Szafa nie była
miejscem na figle.
Hannah nie zgodziła się.
- Ten pomysł spodobał ci się w zeszłym tygodniu.
- To było przedtem.
- Zanim się zmieniłaś.
Anna spuściła wzrok na swoją koszulkę, chociaż wiedziała
doskonale, że Hannah ma na myśli coś innego.
- Masz rację. Pójście do centrum handlowego było durnym
pomysłem. Ale tak samo jak strasznie Seleny. Zróbmy coś naprawdę
fajnego. Wiem. Możemy poszukać Pana Muffina.
Hannah potrząsnęła głową. Złapała gałkę i przekręciła ją. Wolno
otworzyła ciche drzwi. Przerwała, patrząc spod przymrużonych powiek na
ciemność, jakby patrzała na bardzo jaskrawe światełko.
Nie była oczywiście. Patrzała na niedobre miejsce. To nie było tak
okropne jak to, co leżało za domem, ale to było miejsce, gdzie te
przerażające wydarzenia miały swój początek.
Co zdarzyłoby się, gdyby weszła do środka? Zrozumiałaby? A nawet
jeśli zrobiłaby to, to wtedy co? Czy to zmieniałoby postać rzeczy? Albo
chociażby ją?
Hannah zrobiła głęboki wdech i weszła do szafy.
Po tym, jak zniknęła w ciemności, Anna podążyła za nią.
Stanęły w środku, wsłuchując się w swoje oddechy. Anna zatkała
nos, aby nie czuć zapachu.
- Jak długo musimy tutaj pozostać? – Wyszeptała Anna.
- Siedź cicho.
Hannah próbowała słuchać. Naprawdę. Było tak dużo do
powiedzenia. To było trudne do opisania, jak wszystko poszło nie tak. Nie
bez rozzłoszczenia się całkowicie jeszcze raz.
To było złe, karać jeden czyn, a drugiego już nie. Pozwolenie trochę
umrzeć jest znacznie gorsze, niż zrujnowanie kilku ubrań. Dużo, dużo
gorsze. Ludzie nie zdawali sobie sprawy, że każdy, kto przygląda się, jak
ktoś umiera, chętnie obejrzy śmierć innego?
- Nic się nie dzieje - powiedziała Anna.
- To dlatego, że wciąż gadasz, więc zamknij się.
Po chwili Hannah zrobiła coś, czego nie powinna robić. Zamknęła
drzwi. Teraz już całkowicie nic nie widziały.
- Dlaczego to zrobiłaś? – Zapytała Anna.
- Potrzebuję się skoncentrować.
Dziewczyny z trudnością oddychały. Był limitowany zapas
powietrza - i miłości. Jacyś ludzie mówią, że to jest nieskończone. Ale nic
nie rekompensuje nienawiści. Bliźniaczki odkryły to - chociaż nie
zrealizowali swoich planów.
- Wychodzę - powiedziała Anna.
- Co zamierzasz zrobić? Zadzwonić do Georgii?
Właściwie to Anna zamierzała do niej zadzwonić.
Zamierzasz skarżyć się, że powstrzymywałam cię przed pójściem do
centrum handlowego?
- Powstrzymywałaś mnie przed pójściem.
- No i?
- No i nie proś mnie, żebym pożyczyła ci moja latarkę, gdy twoje
baterie wyczerpią się.
- Już nigdy więcej nie pożyczę nic od ciebie.
- Owszem, zrobisz to. Zawsze potrzebujesz mojej pomocy.
- Nie, nie potrzebuję. Nie chcę ciebie tutaj. Zawadzasz.
Anna potknęła się w kierunku drzwi. Było zbyt ciemno, by zobaczyć
wyjście.
- Nie mogę znaleźć gałki. - Głos Anny załamał się.
Hannah przyszła i znalazła ją. Z jakiegoś powodu zacięła się.
- Nie można obrócić. - Hannah nacisnęła drzwi oburącz. I szybko
cofnęła się.
Ach. Jej palce znalazły głębokie dłuto w drzewie.
- Jest coś wyrytego na drzwiach - wyszeptała Hannah.
Anna rozpoczęła drogę wzdłuż ramienia Hannah i położyła rękę tuż
obok jej dłoni. Razem odnalazły chropowate brzegi. Linia była około
sześcioma calami długości.
- Co to jest? – Zapytała Anna.
- Jest zaznaczone, jakby miało być skończone – ale kto miałby ty
skończyć.
Hannah ostrożnie badała drzewo do czasu, gdy jej ręka nie natrafiła
na inne zadrapanie, dokładnie tak samo głębokie i długie tylko jakby
wygięte.
- To napis. Jest tam I i L.
- Może to miało być kocham cię? – Zapytała Anna.
Kto napisałby to do mordercy?
Szukały OVE, ale to nie były litery, które znalazły:
ILDRED
- Ildred, - powiedziała Hannah.
Ha! Może warto nazywać tak potwora? To byłoby trafne imię.
Znacznie lepsze niż prawdziwe.
- Nigdy nie powinniśmy tu wchodzić. Dlaczego mnie zmusiłaś?
- Polazałaś za mną - odgryzła się Hannah.
- Po prostu starałam się trzymać cię z dala od kłopotów -
powiedziała Anna.
- Jesteś tutaj jedyną osobą, która połamała drzwi – dogryzała jej
nadal Hannah.
- Jesteś jedyną osobą, która zatrzasnęła je - drażniła się Anna.
- Przestań mnie obwiniać - powiedziała Hannah.
- To ty to zaczęłaś - zauważyła Anna.
- Więc teraz już mnie naprawdę nienawidzisz, prawda? – Zapytała
Hannah.
Nie powinna tego mówić . Ktoś zawsze nienawidził czegoś
hodowanego w domu na Hemlock Road — jak więcej i coraz więcej
myszy.
- Prawda? – Powtórzyła Hannah.
- To twoja wina, że utknęłyśmy tu z Ildred, - powiedziała Anna.
- Nie wymawiaj tego imienia. Co jeśli to tu przylezie?
Zielonooki potwór już wyrządził swoje szkody – ILDRED tu był.
∗ 11 ∗
HANNAH
i Anna pomalutku, jak to tylko było możliwe,
odsunęły się od drzwi. Gdy doszły do tylnej ściany szafy, opadły na
podłogę, siadając w przeciwległych kątach. Nie rozmawiały ze sobą.
Złośliwe myśli krzyczały w ich głowach.
Znalazły się w potrzasku. Czy to pomoże im rozumieć, jak inni czuli
się, wbici w najgorsze miejsca z możliwych? Nie - nawet Hannah była w
trakcie użalania się nad sobą.
Dlaczego powinny narzekać? Ich rodzina nie wyjechała na zawsze i
nie zostawiła ich. Ich rodzina miała wrócić. Im ciemność tylko wydawała
się wieczna. Ostatecznie ktoś otworzy drzwi i wypuściły je.
- Dlaczego oni nie wracają? – Zapytała Anna.
- Skąf mam to wiedzieć? – żachnęła się Hannah.
Anna nic nie powiedziała.
- Nie możesz winić tylko mnie - ciągnęła Hannah.
- Nie robię tego - zaoponowała Anna.
- Tak, robisz. Wiem, co sobie myślisz - powiedziała Hannah.
Czy mogła wiedzieć, co inni myśleli? Mogła wiedzieć?
Hannah wierciła się. Nie mogła się odprężyć. To nie było
zadziwiające. Utknęła w gorącym, prześmierdniętym, ciemnym miejscu z
kimś, kto w tej chwili nie za bardzo za nią przepadał.
Anna siedziała z oczami zamkniętymi, nucąc piosenkę, która
przypominała jej o Georgii.
- Ow, - Hannah położyła swoją dłoń na czymś małym i ostrym. To
przykleiło się do jej wilgotnej skóry. Podniosła to drugą ręką i trzymała
między kciukiem a palcem wskazującym.
Co to było?
- Znalazłam coś - powiedziała Hannah.
Co to mogło być? Nic nie pozostało po tych wszystkich latach. A co
jeśli była to kość?
- To kość - powiedziała Hannah.
- Przestań znajdować rzeczy - powiedziała Anna.
- Nic nie mogę na to poradzić. Położyłam rękę i to tam było. To nie
jest ludzka kość. Jest zbyt mała.
Tak, to było bardzo małe. Ale to nie oznacza od razu, że nie jest
ważne.
- To ty powiedziałaś, że to nie jest ważne? – Zapytała Hannah.
- Nie – Odpowiedziała Anna.
Hannah wolno potoczyła to tam i z powrotem.
- Ale to jest ważne. Ja po prostu to wiem.
To było niewinne małe stworzenie. I Ildred pozwolił temu umrzeć.
- To ma coś wspólnego z Ildredem, - stwierdziła Hannah.
Anna nie chciała myśleć o Ildredzie, więc zanuciła na głos piosenkę.
- Oo, oo. Oo, oo, Ga,Ga
13
.
- Nienawidzę tej piosenki
14
, - powiedziała Hannah.
13
Lady Gaga „Bad Romance”??? [Przyp. Od tłumacza]
- Cóż, ja nienawidzę tego, że tu jestem - Anna śpiewała głośniej. -
Oo, oo. Oo, oo, Ga,Ga.
Hannah zamknęła troskliwie swoją pięść wokół kości.
Czas mijał. Dla bliźniaczek te godziny w ciemnościach trwały
wiecznie. W końcu drzwi główne otworzyły się.
- Hannah, Anna! Wróciliśmy! – Krzyknęła Pani Zimmer.
- Za długo siedzieliśmy w sklepie z materiałami. Marcus będzie tu
za czterdzieści pięć minut. - Selena wbiegła po schodach i do swego
pokoju. Rzuciła dwie czerwone torby na łóżko.
- Selena! – Głos dochodził z wnętrza szafy.
Cofnęła się od swojego przerażonego odbicia.
- Proszę, Selena. Otwórz drzwi.
Selena zrobiła to, były to jej siostry.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne.
- To nie dowcip. Utknęłyśmy.
Myśli Seleny były kłębem nerwowego, radosnego podniecenia, gdy
pośpieszyła do łazienki, by umyć twarz.
Po tym, jak bliźniaczki kopnęły w drzwi, Pan. Zimmer usłyszał
łomot i przyszedł na górę.
- Co się dzieje?
- Bliźniaczki są w mojej szafie i próbują mnie przestraszyć, co nie
jest zabawne, ponieważ Marcus będzie tu za niedługo, - wykrzyknęła
Selena z łazienki.
14
Jeśli to Gaga to ja też jej nienawidzę :P [Przyp. Od tłumacza]
To spowodowało, że Pan Zimmer i Pani Zimmer musieli użyć klucza
francuskiego i śrubokrętu, aby otworzyć drzwi. Po chwili jasności, Anna
wypadła z szafy i przytuliła się do rodziców. Hannah ostrożnie zamknęła
drzwi pięścią, która wciąż była zaciśnięta wokół maleńkiej kości.
- Dziewczynki, chcę z wami porozmawiać, - Pani Zimmer używała
srogiego głosu, gdy tematem była Selena.
Bliźniaczki podążyły za matką na dół. Stanęły przed lustrem w sali z
drewna. Pęknięcie oddzieliło ich twarze.
- Hannah, Anna, przestańcie straszyć Selenę.
- Ja tego nie robię - powiedziała na swoją obronę Anna.
- Więc dlaczego schowałaś się w jej szafie? – Zapytała Pani Zimmer.
Hannah otworzyła swoją pięść.
- Uważam to coś za bardzo ważne. Straszna rzecz zdarzyła się w tej
szafie. Powinniśmy zdać sobie z tego sprawę pierwszego dnia, kiedy
Selena tam coś poczuła
- Przestań opowiadać nonsensy. Po prostu obiecaj mi, że
przestaniesz niepokoić Selenę.
- Nie, mamo, posłuchaj, - próbowała Hannah.
Naprawdę myślała, że jej mama to zrobi?
- Znalazłam malutką kość - powiedziała Hannah.
Pani Zimmer pochyliła się do przodu, badając znalezisko.
- To nie kość, to zwykły guzik.
Guzik?
- To może być z kości. Wygląda staro. To musiało pochodzić z
czyjegoś przebrania.
- Guzik? - Hannah była zaintrygowana. - Coś złego mogłoby stać się
z sukienką?
- Oczywiście. Jeśli ktoś rozdarłby ją. – Powiedziała Pani Zimmer.
Nie! Nikt nie powinien troszczyć się o rozdartą sukienkę.
- W takim razie kto wyrył imię na drzwiach? – Zapytała Hannah.
- Jakie imię? – Odpowiedziała pytaniem Pani Zimmer.
- Coś złego, prawda Anno? – Powiedziała Hannah.
Anna wzruszyła ramionami.
- To są właściwie jakieś zadrapania.
- Nie, nie są. Byłaś tak samo przestraszona jak i ja. – Powiedziała
Hannah.
- Oczywiście. Utknęłyście - powiedziała Pani Zimmer.
- To coś więcej. Coś strasznego tam się wydarzyło - nie dawała za
wygraną Hannah.
Nagle trzy głośne głuche odgłosy odbiły się echem skądś na górze.
ŁUP, ŁUP, ŁUP!
15
Nikt się nie odezwał.
- To pochodzi z szafy - wyszeptała Hannah.
ŁUP, ŁUP, ŁUP!
Hannah wolno wdrapała się na schody. Pani Zimmer i Anna podążyły za
nią. Selena wysunęła głowę z łazienki.
Drzwi do pokoju Seleny zostały zamknięte. Gdy dźwięk nadszedł
jeszcze raz, drzwi zadrżały. ŁUP, ŁUP, ŁUP!
15
Hahahah! Uwielbiam tłumaczyć onomatopeje xD [Przyp. od tłumacza]
Hannah ścisnęła guzik tak mocno, że jej ręka zabolała.
Drzwi otworzyły się. Wszyscy wstrzymali oddech.
Na zewnątrz wyszedł Pan Zimmer. Wytarł kilka kropel potu ze
swojego czoła w przedramię, w prawej ręce trzymał młotek.
- Tata potwór - Anna roześmiała się z ulgą.
- On jest niebezpieczny tylko wtedy, gdy zbyt głośno gra swoją
muzykę - powiedziała Pani Zimmer.
- Co robiłeś? – Zapytała Hannah.
- Rzuciłem okiem, póki pamiętam.
- Z młotkiem? – Zapytała Hannah.
- Wszystko można wyjaśnić. Widzisz, Hannah? – Powiedziała Pani
Zimmer.
Hannah zauważyła, że jej rodzina sądzi, że jest niemądra. Rzuciła
guzik na podłogę i weszła do swojej sypialni.
Leżała na łóżku i myślała, że Anna miała rację. Miała zbyt wybujałą
wyobraźnie. To było fajne do wymyślania dziwnych rzeczy. Tylko teraz
nie mogła się powstrzymać i to było alarmujące. Zapamiętała, że gdy były
w szafie, wyobrażała sobie, że jest tam również ktoś inny.
Tak.
Przypomniała sobie, jak ona i Anna walczyły ze sobą. Jak czuły się
tak samo przerażone w szafie.
Dlaczego troszczyła się o Annę? Czy Anna dbała o nią?
Hannah zeskoczyła z łóżka i podeszła zdecydowanie do garderoby.
Podniosła książkę, którą Georgia pożyczyła Annie. Jej okładka była tak
samo czerwona jak torby z zakupami Seleny. Anna zawsze nakłaniała
Hannah, by przeczytać ją, ponieważ wszystkie inne dziewczyny już to
zrobiły. Hannah nie troszczyła się o zintegrowanie z innymi - dotychczas.
Zrobiła głęboki wdech i otworzyła ją na pierwszej stronie.
Hannah nie podobała się ta książka. Łatwo było zgadnąć, dlaczego.
Nie miała jakichkolwiek przygód. Była o dziewczynach wygłaszających
puste komentarze na temat ciuchów. Powinna odłożyć książkę. Za to
przewróciła stronę.
Nie.
Była tak blisko rozumienia. Jeżeli tylko słuchałaby.
Posłuchaj.
Krzyknęła znad książki:
- Anna!
To nie jej siostra do niej mówiła.
Dzwonek do drzwi.
- To Marcus! – Wykrzyknęła Selena. – Niech ktoś go wpuści! Nie
jestem gotowa i to jest wina Hannah.
Pan Zimmer otworzył drzwi.
Marcus nie uśmiechał się tym sławnym szczerbiastym - uśmiechem.
Zwijał się z trudem, zwłaszcza kiedy pan Zimmer spróbował uścisnąć mu
dłoń młotkiem.
- Jestem tatą Seleny. Ona zaraz zejdzie. Wejdź do środka. – Pan
Zimmer potwierdził słowa gestem młotka. – Zawsze jest coś do zrobienia
w takim starym domu.
- Zwłaszcza w tym domu - powiedział Marcus.
- Dlaczego akurat w tym domu? – Zaciekawił się Pan Zimmer.
- Nic. Nikt już w to nie wierzy, w zielone oczy.
Więc dlaczego nerwowo balansował na stopach i zbliżał się do
drzwi?
- Selena przyjdzie? – Pytał Marcus.
- Co z tymi zielonymi oczami? – Dopytywał się Pan Zimmer.
Marcus wzruszył ramionami.
- Gdy byliśmy dziećmi, przychodziliśmy tu w Halloween i
wyczekiwaliśmy ich. Do czasu, gdy znudziliśmy się i rzuciliśmy
kamieniami w dom - roześmiał się.
Czyli był jednym z tych chłopców. Cóż, cóż, cóż…
∗ 12 ∗
SELENA
zbiegła ze schodów, stukając butami na platformach.
Marcus złapał jej rękę i wycofał się z domu. Był śmiały, zwłaszcza po tym,
jak dostał się do samochodu i zatrzasnął drzwi.
Pod koniec podjazdu dziwny wiatr wirował w zwiędłych liściach.
Cofnął samochód wskroś nich. Żwir odbijał się spod kół, gdy samochód
wyjeżdżał na Hemlock Road. Marcus i Selena śmiali się, gdy szybko
odjeżdżali, jakby wiedzieli, że nikt za nimi nie może pojechać.
To nie było ważne. Prędzej czy później papużki nierozłączki będą
musiały wrócić.
Słońce zaszło za domem. Cienie rozpościerały się przez podwórze.
Koty wymknęły się pod krzakami tuż za linią oddzielającą działki, gdzie
nikt nie mógł im przeszkadzać.
Drzwi główne otworzyły się. Pani Zimmer niosła tacę.
- Przynieście ubrania - powiedziała.
Pan Zimmer przyniósł coś białego.
- Te?
- Och, nie. To jedwab dla Pani Mason. - Zabrała to od niego i
ostrożnie rozłożyła. Brzeg uderzył ją w twarz. Ha!
Po kilku minutach wróciła na zewnątrz ze starą fioletowej karty.
Anna przyniosła stos talerzy.
- Gdzie jest Hannah? – Zapytał Pan Zimmer.
Anna nie wiedziała. Pomyślała, jak dziwne było to, że nie wiedziała.
- Lepiej jej poszukam - Pośpieszyła z powrotem do środka.
- Mam nadzieję, że Hannah nie martwi się wciąż szafą. Skąd ona
ma te pomysły? – Zapytał Pan Zimmer.
- Dzieci prawdopodobnie mówiły w szkole. Lubią myśleć, że stare
miejsca są nawiedzone.
- To jest śmieszne.
Czyżby?
Po tym, jak bliźniaczki wyszły, Pani Zimmer uśmiechnął się do
Hannah.
- Pomyślałam, że powinniśmy zrobić sobie na kolację piknik.
Bardzo rzadko przebywamy na podwórku. Powinniśmy zacząć doceniać
pozytywy życia tutaj.
Rozłożyła tkaninę na trawie. Rodzina usiadła ze skrzyżowanymi
nogami wokół jedzenia. Dom wyłonił się ponad nimi. Jedno ponure
drzewo wyglądało na szczególnie ciemne w odróżnieniu od
fioletoworóżowego nieba. Hannah spróbowała wmówić sobie, że to nie
oznaczało niczego więcej, oprócz tego, że ściemniało się.
Zimmerowie zjedli dziwny posiłek. Każdy wziął cienki jak papier
krążek chleba, podobny do naleśnika. Nałożyli trochę sałatki. Zwinęli
krążek w długą rurę i zjedli palcami. Mówili, że to jest pyszne. To był ich
obiad? Gdzie mięso? Gdzie ziemniaki? Może Zimmerowie byli tak biedni
jak inne rodziny zwykły być.
- Czy to nie cudownie być na zewnątrz? – Zagruchała Pani Zimmer.
- Oczywiście, że jest - odpowiedział Pan Zimmer.
- Nigdy nie mogliśmy zrobić tego w Brooklynie - powiedziała Pani
Zimmer.
Hannah westchnęła przy wzmiance o tamtym miejscu.
- Tylko spójrz na te wszystkie gwiazdy - powiedział Pan Zimmer.
- Niebo w Brooklynie nie miało gwiazd - ciągnęła Pani Zimmer.
- Ciągle to samo. Czasami po prostu nie możesz ich zobaczyć -
powiedziała Hannah.
Miała rację. Rzeczy naprawdę były tam, nawet jeśli nie można było
ich dostrzec.
- Nasza kochana mądra dziewczynka - powiedział Pan Zimmer.
- Tak. Zbyt mądra, aby wierzyć w głupie opowieści o duchach -
dodała Pani Zimmer.
- Albo w zielone oczy - dopowiedział Pan Zimmer.
- Też słyszałeś o zielonych oczach? – Zainteresowała się Hannah.
- Nie - stanowczo ucięła Pani Zimmer.
- Chłopak ze szkolnego autobusu mówił o tym - nie dała za wygraną
Hannah.
- Georgia mówi, że nie należy wierzyć w to, co on mówi. Lubi
słuchać swojego głosu.
Dokładnie tak samo jak Georgia.
Anna dojrzała w aronii kota.
- To Pan Muffiun, wyczyścił się. Chodź Hannah. – Rzuciła się w
jego kierunku poprzez trawę.
W jakiś sposób Panu Mordercy udało się uwolnić od błota.
Wszyscy Zimmerowie podeszli tam, gdzie kot siedział liżąc łapę.
Pan Zimmer niósł różowy kawałek ryby. Przykucnął i podał to kotu.
Oczywiście ludzie zawsze uwielbiali okrutne osobniki.
Kot obwąchał kąsek, jakby rozważając, czy to było dobre. Po czym
połknął to.
- Możemy go zatrzymać? – Zapytała Anna. – To mogłoby uczynić
Hannah szczęśliwą.
- Mogłoby? – Zapytał Pan Zimmer.
Hannah kiwnęła głową. Faktycznie pomyślała, że kot będzie jej
przyjacielem.
Co z innymi w domu? Co z niewinnymi stworzeniami? Czyżby
Hannah się już o nie nie troszczyła?
Nie. Uklękła i pozwoliła kotu lizać swoje palce.
- Jest taką śliczną kicią.
Wiatr nadszedł znikąd. Wiatr z żadnej z map synoptyka. Gałęzie
drzew cykuty chwiały się od strony do strony. Papierowe talerze
zatańczyły po podwórzu. Fioletowa tkanina wydęła się w górę, jakby ktoś
stanął pod nią. Gdyby była biała, pomyśleliby, że zobaczyli ducha?
- Powinniśmy wejść do środka - powiedziała Pani Zimmer.
- Chyba nadchodzi burza - dodał Pan Zimmer.
O tak, burza nadchodziła.
- Biedny Pan Muffin. Lepiej jego też zabiorę. - Gdy Anna
spróbowała podnieść kota, coś potarło jego futro w niewłaściwy sposób.
Kot zawył. Obnażył zęby i pazury - broń kotów ukryta pod miękkim
futrem. Anna puściła go. Przebiegł przez linię graniczną.
Wiatr wciąż wiał. To zagoniło Zimmerów do domu. Wszystkich z
wyjątkiem Seleny - i tego chłopca, który rzucał kamieniami. Musieli
dopiero wrócić.
Gdyby to zrobili, chłopiec mógłby zobaczył zielone oczy? Nawet jeśli
nie było kota, gniew pozostał.
Ktoś krył się za okienkiem w frontowych drzwiach.
To była Hannah, obserwująca bitwę gałęzi cykuty z wiatrem. Po
chwili odwróciła się i wróciła, aby wziąć czerwoną jak torba na zakupy
książkę.
Nie było niczego do robienia z wyjątkiem patrolowania skraju drogi.
Tam i z powrotem, tam i z powrotem. Wyczekując chłopca. Czekając na
szansę, by mieć trochę zabawy.
Samochód wjechał na podjazd. Zatrzymał się. Światła pociemniały.
Samochód cicho pracował. Nikt nie wyszedł. Oczywiście zostali w środku
z drzwiami zamkniętymi na klucz, robiąc to, co nastolatkowie robili w
ciemnych samochodach. Papużki nierozłączki nie zwróciły uwagi na dom
na Hemlock Road. Marcus nie przypomniał sobie rzucania kamieniami.
Selena nie myślała o swojej szafie.
Może oni mogli zapomnieć. Ale inni nie mogli. Inni nie. Nigdy.
Wciąż i wciąż samochód. Zwiędłe liście z zeszłej zimy wleciały na
tylną szybę.
- Co to było? – Zapytała Selena.
- Nic. – Marcus przysunął usta do jej twarzy.
Zimny oddech dmuchnął przez jej policzek.
- Łaskocze.
Selena myślała, że jego pocałunek sprawia, że włosy stają jej dęba
na szyi.
Teraz ktoś inny patrzył na ciemny samochód. Ktoś inny chodził tam
i z powrotem, zastanawiając się, co zrobić ładnej dziewczynie i
bezmyślnemu chłopcu. Ta osoba stwierdziła, że już wystarczy. Światło na
ganku migotało od czasu do czasu, wiele razy.
- Co to? – Zapytał nerwowo Marcus.
Selena zaśmiała się. Tym razem wiedziała, kto wprawił światło w
migotania .
- To tylko mój tata. Będzie lepiej jak już pójdę.
Niechętnie wysiedli z samochodu i przechadzali się wolnym
krokiem w kierunku domu. Zatrzymali się na prawo przy brzegu
ciemności. Myśleli, że będą bezpieczni pod warunkiem, że byli poza
zasięgiem żółtego światła z domu.
Pocałowali się jeszcze raz. Byli tak zdeterminowani jak ćmy, które
uderzyły o żarówkę wiszącą na drzwiach.
Nagle wszystkie nietoperze wyleciały ze strychu. To był czas na ich
polowanie. Ponieważ karmiły się ćmami, nietoperze poleciały prosto na
ludzi, którzy stali im na drodze.
Selena krzyczała tak głośno i tak długo. Krzyczała krzykiem, który
zaczął się w jej szafie.
Jej chłopak jej nie ochronił? Nie. Szybko rzucił się z powrotem do
samochodu, pośliznął się i spadł na podjazd. Otarł swoją rękę lodem,
dokładnie tak jak chłopcy, którzy rzucali w zielone oczy. Ha!
∗ 13 ∗
OCH,
to była doskonała noc na ucztowanie. Wszystkie
stworzenia miały wystarczającą ilość jedzenia. Selena siedziała na
kanapie i zawodziła, jak nietoperze zaatakowały ją i Marcusa właśnie
wtedy, gdy miał poprosić ją o następną randkę. Ha! Teraz ten tchórz nie
ośmieliłby się wrócić do domu na Hemlock Road. Niech Selena dowie się,
jak to jest czuć się niepopularnym. Niech ładny cierpi dla odmiany.
Hannah cieszyła się nieszczęściem jej starszej siostry? Nie. Była na
górze, leżąc na łóżku Anny. Hannah trzymała czerwoną jak-torba-na-
zakupy książkę. Anna trzymała latarkę. Czasami przewracały oczami na
jakieś zdanie. Ale nie przestały czytać do czasu, aż zasnęły. Upuściły
książkę i upadła na podłogę. Nikt już nie chciał czytać o ubraniach. Wiatr
zatrzasnął okładkę.
Niedziela nie była dniem odpoczynku. Pani Zimmer wpadła w szał
po tym, jak znalazła nierówną dziurę pośrodku kawałka białego jedwabiu.
Dlaczego była aż tak zła? Mysz pożyczyła tylko odrobinkę materiału, aby
zbudować gniazdo dla jej dzieci. Pani Zimmer wyciągała materiał z półek
do czasu, aż znalazła puszysty zwitek tkaniny. Wewnątrz spało sześć
maleństw, zbyt młodych, by uciec. Pani Zimmer zgarnęła je na szufelkę i
wyrzuciła na podwórko.
Gdzie była Hannah? Mogła uratować te dzieci. Przynajmniej mogła
zanieść je gdzieś, gdzie koty nie mógłby ich zjeść. Niestety nie troszczyła
się o którekolwiek ze stworzeń. Ona i Anna sprzątały pokój -
przygotowywały się na przybycie Georgii.
Anna wepchnęła wszystkie książki z powrotem na półki, oprócz tej
czerwonej-jak-torba-na-zakupy. Potem podała Hannah koszulkę z nazwą
sklepu napisaną na niej. Anna myślała, że wszystko będzie cudowne,
gdyby tylko Georgia polubiła Hannah.
Całe to zamieszanie niepokoiło Hannah.
- Skoro mówisz, że ona faktycznie mnie lubi, dlaczego więc muszę
się przebrać?
- Ona cię lubi. Tylko że ona jest zmęczona twoją Park-Slope
koszulką.
Niedługo niebieska-jak-noc furgonetka zatrzymała się na
podjeździe. Georgia wyszła. Myślała, że dom wygląda bardziej
przyprawiająco o gęsią skórkę niż to odczuwała w autobusie. To nie
wystraszyło jej. Nic by tego nie zrobiło.
Gdy wbiegła na frontowe schodki ganku, Anna spoglądała przez
szkło.
Georgia sapnęła.
- O nie! Widzę ducha! - Wycelowała drżący palec w okno i udała, że
omdlewa. Oczywiście Anna zaśmiała się w ten sposób, jakby to było
najzabawniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziała. Nawet zawołała
Hannah:
- Chodź, zobacz co robi Georgia.
Twarz Hannah pojawiła się w oknie. Zachichotała - chociaż
wiedziała, że to okropne, że się śmieje.
Po chwili Georgia zobaczyła Hannah, wstała i weszła do środka.
- No, Anna. Chodźmy do twojego pokoju zrobić naszą pracę
domową.
- Hannah ma takie samo zadanie - powiedziała Anna.
- Musi napisać kwestionariusz osobowy? – Zapytała Georgia.
- Tak i mam z tym problemy - powiedziała Hannah.
- To powinno być dla niej łatwe – ona jest taka charakterna -
powiedziała Georgia.
Anna i Hannah śmiały się , jakby Georgia tylko żartowała. Każdy,
kto mógł czytać w jej myślach, wiedział, że tak nie było.
- Nie mogę pisać o postaci, o której bym chciała. Wilbur z
Charlotte's Web jest świnią - powiedziała Hannah.
- No i? – Zapytała Georgia.
- Miz D nie pozwoliła nam wspominać o jakimkolwiek jedzeniu,
ponieważ jej lekarz powiedział, że musi zgubić pięćdziesiąt funtów albo
więcej.
- Mogłaś zrobić Charlotte - powiedziała Anna.
- Miz D jest aż tak głodna, że prawdopodobnie zjadłaby pająka, -
powiedziała Hannah.
Anna roześmiała się.
Georgia nie zrobiła tego. Chciała, by Anna lubiła tylko jej żarty.
- Twoja siostra nie powinna nabijać się ze swojego nauczyciela.
Zaczynajmy. Twój pokój jest na górze?
Georgia poszła pierwsza. Drzwi do pokoju Seleny wolno otworzyły
się. Może Georgia polubi przebywać w szafie? Zrobiła krok w kierunku
drzwi.
Anna złapała jej ramię i zaprowadziła ją w dół sali do pokoju
bliźniaczek.
- Łóżka piętrowe? - Georgia poklepała się dłońmi po policzkach w
przerażeniu.
- Co z nimi nie tak? – Zapytała Anna.
- Nie jesteście na to za duże? – Odpowiedziała Georgia.
- Tu nie ma zbyt dużo miejsca - powiedziała Hannah.
- Byłoby więcej miejsca, gdybyście pozbyły się tych półek -
zaproponowała Georgia.
To był straszny pomysł. Drzwi zatrzasnęły się za nią. Każdy
podskoczył.
- To musiał być wiatr - powiedziała Anna.
Hannah rozglądała się po pokoju i zastanawiała się. Coś wyszło -
albo weszło?
Georgia usiadła przy biurku Hannah. Ze swojej torby na książki
wzięła kawałek papieru o tytule „Kwestionariusz Osobowy”. Było
mnóstwo pustych rubryk. Georgia poklepała krzesło i uśmiechnęła się do
Anny.
- Przyniosłam lakier do paznokci. Zrobię ci manikiur, gdy już to
skończymy.
Anna sprawiła, że Hannah usiadła bliżej Georgii.
Hannah próbowała być przyjacielska.
- Jaką postać zamierzasz opisać, Georgiu? – Zapytała.
- Samą siebie, - odpowiedziała Georgia.
- Nie musisz opisać postaci z książki? – Zapytała Hannah.
- Zamierzam być sławną projektantką, będzie o mnie mnóstwo
książek.
- Serio? – Zapytała Hannah.
- Powiedz swojej siostrze, że nie żartuję. - Georgia wybrała fioletowe
pióro i napisała na papierze pięknym zakręconym charakterem pisma.
Anna również pisała.
Ale nie Hannah. O, to było okropne - utknąć - zwłaszcza kiedy inni
parli na przód bez opieki na świecie.
Georgia uśmiechnęła się z wyższością, widząc czysty papier
Hannah. Cieszyła się, że ona i Anna skończą pierwsze. Potem będą mogły
zerwać z Hannah i będą mogły położyć kolorowy lakier na paznokciach.
Hannah oparła ołówek o papier chociaż wciąż nie miała pojęcia, co
napisać. Chciała zapamiętać postać z czerwonej-jak-torba-na-zakupy
książki. Myślała, że skoro Georgia może, to ona również.
Po chwili zauważyła, jak drzwi do jej własnej szafy poruszyły się o
cal. Nieprowokowane myśli zalały jej mózg. Dlaczego nic nie zdarzyło się
w tej szafie? Co było specjalnego o szafie Seleny? Co się tam zdarzyło?
Dlaczego imię wyryto na drzwiach? Czyje było to imię?
Ołówek Hannah ruszył się w poprzek papieru. Pierwszy ślad był
cięciem, jak rzeźba w drzwiach. Drugi był pochylony. Trzeci miał usta.
Czwarty okrągły. Piąty miał więcej cięć. I szósty był innymi ustami, tylko
były przekręcone jak do krzyku.
ILDRED
∗ 14 ∗
- SKOŃCZYŁAM -
Georgia piała, gdy zatrzasnęła skuwkę na
swoim piórze. Pochyliła się, aby przeczytać to, co Hannah napisała. –
Jakim rodzajem postaci jest ten ktoś?
Anna wstała, by zobaczyć. Szybko oszalała przez kawałek papieru
Hannah.
- Przestań wciąż żartować,- powiedziała gwałtownie.
- Nie żartuję - Hannah odwróciła papier i kontynuowała pisanie.
- Twoja siostra jest szalona? – Zapytała Georgia.
- Nie - odpowiedziała Anna. Anna wiedziała, że nie może
odpowiedzieć na choćby jeszcze jedno pytanie. – Chodź Georgia.
Pójdziemy na zewnątrz zrobić nasze paznokcie.
Anna i Georgia zeszły po schodach.
- Mój przyjaciel, Kyla jest w klasie twojej siostry i mówi, że ona
funkcjonuje tak, jakby była z innej planety. I ta planeta nie jest nawet w
naszym Układzie Słonecznym.
-
Głos Georgii zaniknął.
Hannah zignorowała ją i wszystkich innych, gdy uzupełniała puste
miejsca, zgodnie, jak myślała, z prawdą.
Imię: ILDERED
Książka: Morderca
Moce: Brutalność
Wady: Zazdrość
Ulubione jedzenie: Cierpienie
Rodzina: Brak
Miejsce zamieszkania: Dom na Hemlock Road
Przesiaduje: W szafie
Hannah była w błędzie. Ildred nie przebywał w szafie. Ani nawet
nie w miejscu za domem. Ildred nie miał ulubionego miejsca na swoje
zbrodnie. Ildred wyszedł niemal osiemdziesiąt lat temu.
Inni utykali. Nigdy nie mogli wyjść. Choćby nie wiem, co zrobili
albo jak próbowali.
Utknięcie nie było już bolesne. Hannah teraz słuchała.
Przynajmniej próbowała. Może pewnego dnia naprawdę usłyszałaby.
Dziewczyna taka jak Hannah może rozumieć. O ile Anna zostawiłaby
Hannah w spokoju.
Anna miała rację co do jednego: Hannah powinna dać swojemu
nauczycielowi kwestionariusz innej postaci. Miz D nie musiała czytać
kłamstw Hannah, napisanych na temat Ildreda.
Bliźniaczki dyskutowały o tym do czasu, gdy nie wsiadły do
autobusu następnego ranka. Anna usiadła z Georgią. Hannah siedziała z
dzieciakami na przodzie, tak daleko od przekomarzania się, jak to
możliwie. Autobus odjechał i nikt nie mógł wiedzieć, co zdarzyło się w
ciągu dnia. Jedno było pewne. Hannah byłaby nieszczęśliwa.
Zaraz po powrocie bliźniaczek do domu, pomarańczowy samochód
w kształcie grubej ryby wjechał na podjazd. Miał nawet wielkie czarne
plamy. Duża kobieta wyszła z niego i wpatrywała się w dom. Miała
czarne, mocno kręcone włosy. Różowe żyrafy z plastiku dyndały z jej
uszu. Jej niebieska sukienka była w rozmiarze namiotu. Ścisnęła jedną
rękę nad sercem. Druga ręka trzymała kurczowo torebkę z plastikowych
patyczków selera.
- To jest dom - powiedziała.
Hannah była wstrząśnięta, widząc, jak Miz D stała na podwórzu.
Hannah nie pomyślała, że może mieć aż tak dużo kłopotów w szkole, aby
jej nauczycielka przychodziła do domu. Dzielnie otworzyła drzwi główne i
wyszła.
Po chwili wydarzyło się więcej cudów. Miz D podeszła chwiejnym
krokiem do Hannah i zamknęła ją w uścisku.
- O, Hannah, biedne, małe, okrągłe ciasteczko. Jesteś taką dzielną
dziewczyną. Nie miałam pojęcia.
Miz D uwolniła ją na moment tylko po to, aby przytulać ją jeszcze
raz.
- Jestem duma z siebie, że jestem wrażliwa na moich studentów.
Ale zawiodłam cię.
- Wszystko w porządku, - Hannah wywinęła się spod pachy
nauczycielki. Nie była przyzwyczajona do bycia lubianą przez Miz D.
- Powinnam odwiedzić cię wcześniej. To może być pomocne, kiedy
zobaczę, jaka jest sytuacja w domu - zwłaszcza kiedy uczeń nie jest w
dobrych stosunkach z innymi.
Co to miało oznaczać? Obwiniała Hannah? Niestety Hannah nie
stanęła w obronie samej siebie. A nikt inny nie mógł.
- Spędziłam wiele nocy myśląc o tobie. Co zmieniłoby twoje
negatywne myśli? Jak mogłabym pomóc ci zaprzyjaźnić się z resztą dzieci
i jak mogłabym znaleźć twoje miejsce w naszej wspaniałej klasie?
Wietrzyk bawił się spodem sukienki jak niebieski namiot. To nie
mogło się równać z potokiem pochodzącym z ust Miz D.
- Ktoś tak mądry jak ja, powinien zwrócić uwagę na ten
kwestionariusz osobowy o… Ilderedzie.
Serce Hannah waliło, gdy Miz D wyszeptała imię.
- A o co chodzi?
- To mieszkało w domu na Hemlock Road. Początkowo myślałam,
że to nie mógł być ten dom. Nikt nie zamieszkałby w takim okropnym
domu. Ale ty mieszkasz, prawda? Moje biedne, małe, okrągłe ciasteczko. -
Miz D spróbowała jeszcze raz objąć Hannah.
Hannah odsunęła się na bok.
- Nie jest tak źle.
Miz D klasnęła w dłonie.
- Posłuchaj mojej rady o poprawianiu twojego nastawienia. Jest
cudowna. Nawet nie słuchaj, co ludzie mówią o tym domu. Minęły lata,
odkąd ktoś zobaczył zielone oczy.
- Zielone oczy?
-
Jeśli one w ogóle istniały. A nikt nie przeszukał posiadłości.
- Przeszukał?
- Tak, kochana, wiesz, jak tam i z powrotem wzdłuż granicy. Tak
jak żołnierz.
Miz D obróciła się i wskazała na drzewa cykuty. Gałąź zakołysała
się radośnie. Nie zdawała sobie sprawy, że z niej szydzą.
- Gdy ludzie widzą wiatr w ten sposób, myślą, że to duch
przemierza. Teraz to jest prawdziwe, że żołnierz żył na Hemlock Road.
- Żołnierz? - Umysł Hannah pochwycił te informacje.
- Tak. Był dzielnym bohaterem w pierwszej wojnie światowej. A
następnie… - Miz D teatralnie zawiesiła głos. – Tragedia.
Wiedziała? To było trudne do powiedzenia. Jej myśli walczyły z
sygnałami głodu z jej żołądka.
- Tyle ludzi cierpiało na nerwicę. Zostali żyjącymi duchami.
- W takim razie jest duch - powiedziała Hannah.
- Och, nie - odpowiedziała Miz D.
- Właśnie powiedziałaś, że był - Hannah była zmieszana.
- Użyłam metafory. Nic takiego jak duchy, nie istnieje. Nie, one nie
są problemem tego domu.
Złowieszczy dudniący dźwięk wydawał się dochodzić z głębi ziemi.
Miz D beknęła
16
głośno i walnęła się w klatkę piersiową.
- Przebacz mi. Seler naciowy powoduje u mnie gazy. Ale nie zjem
niczego do czasu, gdy stracę czterdzieści sześć lub więcej funtów.
- Co jest nie tak z tym domem?
Miz D wskazała gestem w kierunku domu torbą z selera
naciowego.
- Mogłam powiedzieć za pierwszym razem, kiedy go zobaczyłam.
Dwadzieścia lat temu, moja przyjaciółka z college'u, Emily zabrała mnie
16
Fuuuuj! [przyp. od tłumacza]
tu. Właśnie zaczęłam uczyć w Helton. Emily myślała, że to będzie fajne,
zobaczyć, gdzie jej babka zwykła mieszkać. Tak więc posłuchaj, to nie
było fajne.
- Nie było? – Zapytała Hannah.
Miz D poważnie potrząsnęła głową.
- Tak jak powiedziałam, jestem bardzo wrażliwa na uczucia. W
momencie, gdy zobaczyłam ten dom, wiedziałam, że on jest
odpowiedzialny za wszystkie tragedie w rodzinie Emily.
Tragedie?
- Alkoholizm. Rozwód. Rodziny rozlatywały się na różnorakie
sposoby.
To nie były tragedie. Nie, nie, nie, gałąź zakołysała się gniewnie.
- Jak to dom był winny? – Zapytała Hannah.
- Ten dom jest pełny nienawiści. Uraza wciąż turla się po dachu. -
Miz D machnęła ramieniem w dużym kole.
Gdyby była nienawiść, to inni ludzie zaczęli to.
- Zazdrość wytryskuje z okapu.
Hannah uśmiechnęła się na przesadne wyrażenie.
Miz D potrząsnęła palcem.
- Nigdy nie nie doceniaj zła zazdrości. Pomyśl o wojnach, w
których walczyliśmy tylko dlatego, że ludzie chcieli tego, co inni ludzie.
Chcieli tego, co zostało wzięte od nich. To było naturalne. To było
słuszne. Nie należy ich za to winić. To nie ich wina. Nie ich. Tylko właśnie
tych innych ludzi.
Wiatr smagał gałęziami cykuty tam i z powrotem. Po ojcowsku
atakując paskiem. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę.
Miz D spojrzała na drzewa.
- To musi być burza. Powinnyśmy wejść do środka.
Gałąź pękła. Wymachiwała niebezpiecznie z drzewa.
Nauczycielka obróciła się w kierunku domu i wysapała.
- O nie. Nie możemy. Nie tam.
- Dlaczego nie? – Zapytała Hannah.
Miz D wycelowała w drzwi główne.
- Dlaczego nie? – Ponownie zapytała Hannah. - Na co patrzysz? Co
widzisz?
Co ten nauczyciel zobaczył? Jej własną urazę. Jej własną zazdrość.
Jej własną nienawiść.
Miz D otworzyła usta. Nie mówiła; z trudem łapała powietrze. Jej
twarz zaczerwieniła się, a następnie zbielała, jakby obszerny materiał jej
sukienki wgniótł ją w ziemię.
∗ 15 ∗
TO,
co działo się teraz, nie wydarzyło się nigdy wcześniej.
Ludzie uciekali z krzykiem. Wpadali w osłupienie, z trudem łapiąc
oddech. Stawali sparaliżowani. Wolno wycofali się, potrząsając głowami
w sprzeciwie. Ale nikt nie padł z nóg na ziemię niczym duży balon, który
nagle stracił powietrze.
Ale wciąż były gałęzie cykuty.
Nauczyciel nie żył?
Jej ramię było wyciągnięte na trawie obok torby z patyczków selera.
Hannah wpatrywała się w to ramię. Nie drżało ani nie poruszało się.
Czasami nie robienie czegoś, było najbardziej przerażającą rzeczą.
Hannah położyła ręce na oczy i krzyczała.
Wszyscy
przybiegli.
Pani
Zimmer
trzymała
kawałek
rdzawoczerwonej tkaniny i parę nożyczek. Anna niosła telefon
bezprzewodowy. A więc Georgia była tam również, w pewnym sensie,
wykrzykując:
- Czemu twoja siostra krzyczy? - Dopóki pani Zimmer nie zabrała
telefonu z dala od Anny, by zadzwonić po karetkę.
- Pospieszcie się - powiedziała im.
Miz D wciąż oddychała – ale już ledwo, ledwo.
Hannah uklękła obok swojej nauczycielki. Bała się jej dotknąć.
Spróbowała wyplątać kolczyk Miz D zaplątany w jej włosy. Chciała zrobić
coś dobrego. Nawet gdyby to była bardzo mała rzecz.
Dźwięk syreny przybliżał się i przybliżał do czasu, aż ambulans
zatrzymał się na podjeździe. Dwóch mężczyzn ubranych w białe uniformy
nagle stanęło przed ich nosami. Jeden położył maskę na twarzy Miz D,
aby podać jej tlen. Drugi słuchał jej serca. Jakoś mężczyznom udało się
przenieść Miz D na nosze. Wnieśli ją do tyłu ambulansu i zamknęli drzwi.
Każdy przyglądał się, jak ambulans odjeżdżał. Wpatrywali się w drogę
poprzez drzewa cykuty, dopóki wciąż słyszeli dźwięk syreny.
Zapadła cisza.
- To była twoja nauczycielka? - Pani Zimmer martwiła się, że
Hannah miała problemy w szkole.
Hannah kiwnęła głową. Jej umysł wirował. Była bardzo
zawiedziona. Nie powinna być. Miz D żyła. Nie wydarzyło się najgorsze.
- To jest moja wina, że przyszła tu. Napisałam na temat domu. W
kwestionariuszu. - Hannah ukryła twarz w koszuli matki.
To nie była wina Hannah. Mnóstwo ludzi przychodziło do domu na
Hemlock Road, ponieważ chcieli zobaczyć coś okropnego. I Miz D to
dostała.
- Mogła dostać ataku serca gdziekolwiek - powiedziała Pani
Zimmer.
Hannah potrząsnęła głową.
- Zobaczyła coś. I zaraz po tym upadła. Muszę pójść do szpitala.
- Wiem, że martwisz się o swoją nauczycielkę - powiedziała Pani
Zimmer.
- Muszę zapytać, co zobaczyła - upierała się Hannah.
- Powiedziałaś mi, że jej lekarz chce, aby schudła. - Anna podniosła
torbę z selera naciowego i pokazała Hannah.
- Muszę wiedzieć, z czym żyjemy - wyszeptała Hannah.
Pani Zimmer przytuliła Hannah. Jednak ona odepchnęła swoją
matkę.
- Ty również powinnaś chcieć wiedzieć. Powinieneś przestać
udawać, że nie ma nic złego.
- Bo nie ma. Twoja nauczycielka nie czuła się zbyt dobrze. Więc
miała atak serca.
Pani Zimmer walczyła, by zachować spokój. Myślała, że Hannah
reaguje zbyt mocno. Martwiła się, że to jest bardziej poważny problem,
niż sądziła.
- Zaparzę herbatę. Jestem pewna... myślę, że możemy użyć
filiżanek. Hannah? Anna? Tension Tamer?
Anna podążyła za matką.
Hannah została na zewnątrz. Chciała zobaczyć, co ujrzała jej
nauczycielka.
Stanęła tam, gdzie stała Miz D. Patrzyła tam, gdzie Miz D patrzyła.
Otworzyła oczy szeroko. Zmrużyła oczy. Widziała, jak okiennica dyndała
na jednym zawiasie. Widziała czerwone liście krzaku aronii. Widziała, jak
ten okropny kot przyczajał się wzdłuż ganku.
- Ildred? – wyszeptała Hannah.
Ildred nie odpowiedział. Nigdy tego nie robił. Ignorował każdego.
Był samolubny i okrutny.
Hannah wciąż wpatrywała się w dom, żywiąc nadzieję, że zobaczy to
okropieństwo, co wystraszyło Miz D. Jej serce waliło.
Nie miała niczego do stracenia. Nikt w domu jej nie nienawidził.
Hannah sapnęła. Co zobaczyła? Tam - w oknie jadalni. Kobieta bez
głowy i bez ramion
17
!
Hannah uśmiechnęła się do manekina. Zapamiętała, jak ona i Anna
używały go, by grać w Beulah Buttons. Gdy gra wymagała wyjątkowej
postaci, Beulah była nauczycielem, czarnoksiężnikiem i syreną. Raz Anna
zrobiła głowę i ramiona Beulah. Hannah pomyśl, że Anna zawsze
próbowała naprawiać rzeczy, które zostały zniszczone.
Nagle Hannah bardzo zachciała zobaczyć siostrę. Biegła wzdłuż
podjazdu w kierunku domu.
Poczekaj.
Nie wiedziała, że Anna uczyni ją nieszczęśliwą? Nie wiedziała, że
Anna rozmawia przez telefon, prawdopodobnie śmiejąc się z niej razem z
Georgią? Hannah nie wiedziała, kim był jej prawdziwy przyjaciel?
Poczekaj.
Hannah wbiegła na schody ganku. Jej stopy uderzały w drewno.
Położyła rękę na starej mosiężnej gałce. Nie przekręciła jej. Uchwyciła się
jej ze wszystkich sił, stanęła tam, wpatrując się w szkło w drzwiach.
Ktoś tam był, spoglądając.
17
He? [przyp. od tłumacza]
∗ 16 ∗
HANNAH
nie upadła tak jak Miz D. Za to pomalutku przeszła
z dala od drzwi. Niestety, zapomniała o krokach. Upadła, spływając
kaskadami wzdłuż podwórza. Leżała. Lubiła czuć ziemię pod sobą. Tak
naprawdę, zakopała palce w brudzie. Próbowała przytrzymać się
paznokciami ziemi.
Dlaczego? A co, jeśli zobaczyła kogoś. To nie było coś złego. A może
było? Kto wiedział, co stało się z twarzą niemal po osiemdziesięciu
latach?
Pani Zimmer rzuciła okiem na zewnątrz przez okno pokoju
dziennego. Gdy zobaczyła swoją córkę na ziemi, wyszła pośpiesznie z
domu.
- Hannah, wszystko w porządku?
Anna również wyszła. Razem pomogły Hannah się podnieść.
Hannah wpatrywała się w drzwi, główne z takim dziwnym wyrazem
twarzy, że aż Pan Zimmer zapytał:
- Nie uderzyłaś się w głowę, kiedy upadałaś?
- Nie. – Hannah była sparaliżowana.
- Twój łokieć jest otarty. Mam na to jakąś maść - Pani Zimmer
przytuliła Hannah i weszła do środka.
- Co się stało? – Zapytała Anna.
- Zobaczyłam coś. Coś podobnego do Miz D.
- Oh, Hannah. - Anna zabrzmiała jak rozczarowana babka.
- W oknie. O tam. – Hannah stanęła i wskazała.
- Przypuszczam, że zobaczyłaś zielone oczy.
Hannah pomyślała przez chwilę.
- Tak, miała zielone oczy.
- Twoje oczy są zielone. Zobaczyłaś swoje odbicie. Udowodnię ci. -
Anna stanęła przy Hannah. Obydwie wpatrywały się w lustro.
Bliźniaczki już nie wyglądały identycznie. Jedna miała zmiętą
koszulkę. Jej włosy były poplątane. Druga miała uroczy pasiasty top. Jej
włosy były splecione w trzy małe warkoczyki, które Georgia
prawdopodobnie zrobiła jej tego dnia na przerwie. Jednakże, bliźniaczki
nie mogły zobaczyć niczego z tego, ponieważ nie mogły zobaczyć swoich
odbić.
- No i? – Zapytała Hannah.
- Światło musi teraz inaczej padać. – Powiedziała Anna.
- Widziałam twarz, nie dalej niż minutę temu.
- No i co z tego? Może światło jest inne albo chmury przysłoniły
słońce.
- Albo widziałam twarz.
Dlaczego Hannah sprzeczała się z Anną? Kogo obchodziło to, czy
Anna wierzyła jej, czy nie? Hannah widziała. Więc, teraz Hannah musi
wiedzieć.
- Wiem, - powiedziała Hannah.
Zrozumiała? Musiała.
Hannah ponownie zbliżała się do okna. Jej oddech pokrył szkło
parą.
- Wiesz co? – Zapytała Anna.
- Mam na myśli, że nie, nie widziałam tego - powiedziała Hannah.
Co? Jak mogła teraz w to wątpić?
- Nie widziałaś? – Zapytała Anna.
- To nie była twarz - powiedziała Hannah.
Co miała na myśli? To była twarz.
- To nie ma sensu - powiedziała Anna.
- Nie widziałam twarzy Miz D. Mówiącej do mnie, - stwierdziła
Hannah, gdy wbiegła do środka.
Znalazła matkę w kuchni, grzebiącą w pudle. Pani Zimmer
posiadała pakiet urodzinowych świec i butelki z dresingiem do sałaty.
- Najwyraźniej nie mogę znaleźć apteczki - powiedziała Pani
Zimmer.
Hannah nic to nie obchodziło.
- Mamo, potrzebuję pójść do biblioteki, teraz.
Pani Zimmer upuściła rzeczy z powrotem do pudła.
- Teraz?
- Możesz mnie zawieźć?
Pani Zimmer zastanowiła się nad stoma powodami, dlaczego
Hannah nie powinna iść.
Pewnego razu, pewne dziewczyny uwielbiały odwiedzać miejską
bibliotekę. To było jedyne miejsce, jakie mogły odwiedzać. Filmy są za
drogie. Ale biblioteka była za darmo. Tak, za darmo. Nikt nie musiał
płacić nawet grosza, aby wejść na górę, za kamiennymi lwami i do pięknej
rezydencji z czerwonej cegły. Historia Skarbu Poszukiwaczy została
odkryta właśnie w bibliotece.
Może ktoś ofiarował nową kopię? Może Hannah mogła to znaleźć i
przynieść do domu na Hemlock Road?
Hannah nie myślała o tej cudownej książce. Zastanawiała się nad
żołnierzem – Tym, którego Miz D. nazwała duchem.
- Mamo, to ważne. To do szkoły.
Pani Zimmer westchnęła.
- Nie możesz skorzystać z Internetu?
Jakiego netu?
Hannah pobiegła na górę i do sypialni rodziców. Usiadła przy
biurku i włączyła ustrojstwo, które nazywali komputerem, chociaż nikt
nigdy nie używał tego do informatyki. Wpisała słowa Helton, Żołnierz,
Pierwsza Wojna Światowa. Długa lista pojawiła się na ekranie. Hannah
westchnęła. Pomyślała, że nigdy nie odkryje niczego w ten sposób. Miała
rację.
Selena przyszła do domu i pozwoliła huknąć drzwiom za nią.
Zakręciła Anną wokół pokoju dziennego, gdy wykrzyknęła:
- Powiem wszystkim!
- Co? – Zapytała Anna.
Pani Zimmer przyszła zobaczyć, co za zamieszanie powstało.
- Znalazł mnie podczas lunchu - powiedziała Selena.
- Kto? Dozorca? - Anna nie mogła podzielić swego żartu z Hannah.
Nie było jej tam.
- Nie. Marcus. Pomyślałam, że zamierza zaprosić mnie do kina. Ale
nie zrobił tego.
Pani Zimmer zebrała siły na więcej histeryków.
Selena krzyknęła.
- Zaprosił mnie do siebie do domu, na tańce! - Nagle przestała
skakać i złowrogo uniosła palec. - Jest jeden warunek. Musimy pozbyć się
tych wstrętnych nietoperzy.
Nie!
- W porządku - powiedziała Pani Zimmer. - Miałbym ochotę
wytępić cały dom. Znalazłam więcej młodych szczurów w kuchni.
Gdzie była Hannah? Mogła wyjaśnić, że stworzenia nigdy nie
zrobiły niczego złego. Nigdy nie zamordowały nikogo. Co robiła Hannah?
Dlaczego była wciąż na górze wpatrując się w ten ekran?
Lista zniknęła. Jakoś znalazła obraz artykułu w gazecie. Był o jednej
wystawie broni i hełmów przy Bibliotece Maplethorpe. To zdjęcie
żołnierza o rozmarzonych oczach zostało zrobione przed wojną.
Wcześniej był w okopach. Wcześniej zabijał.
BOHATER HELTON DZIŚ POWRÓCIŁ
Bla-bla-bla
Wiatr połaskotał Hannah w ucho. Rękaw koszuli udrapowanej na
krześle, podniósł się. Prześcieradło wydęło się na nieposłanym łóżku.
Hannah nie zauważyła niczego. Kontynuowała czytanie o tym, jak
żołnierz dzielnie bronił Maplethorpe. Jak został oddzielony od swojej
jednostki. Jak tygodnie później został znaleziony w okopie, obok trzech
zmarłych niemieckich żołnierzy. Jak spędził dziesięć lat w szpitalu na
powrocie do zdrowia z tajemniczych urazów, których reporter odmówił
opisania. I jak potem, po długiej rekonwalescencji, został zaniesiony do
domu swojej rodziny na Hemlock Road.
∗ 17 ∗
KIEDY
Hannah doczytała do końca, spojrzała na rękaw
koszuli i zastanawiała się czy ktoś tam był.
- Czy przyjdziesz do tego domu? – Wyszeptała Hannah.
Nie, nie do tego domu.
Przeczytała artykuł ponownie. Nie zawierał żadnego adresu, ani
żadnych danych kontaktowych. Został napisany na całe dziesięć lat zanim
to się stało.
Nacisnęła guzik, który jakoś sprawił, że artykuł pojawił się na
kawałku papieru. Ukryła ten papier w swojej szufladzie na bieliznę.
Nie zdawała sobie sprawy, że Pan Zimmer wezwał Ekipę do
Usuwania Szkodników? Nie troszczyła się, że ci ludzie obiecali pozbyć się
wszystkich nietoperzy wciągu tygodnia? Nie troszczyła się, że nietoperze
miały tylko jedenaście dni do końca życia?
Nie, wszystko, o czym pomyślała było w Lieutenant Maplethorpe.
Oh, biedny odważny żołnierz. Dlaczego nie spoczywał w pokoju? Co
Ildred mu zrobił? Kiedy Hannah będzie mogła wrócić do szafy i poszukać
więcej tropów? To było zbyt ogromnie irytujące, by czytać w jej myślach.
Nawet marzenia Seleny o Marcusie były bardziej interesujące.
Następnego dnia Hannah odwiozła do domu stos książek ze
szkoły. Wszystkie w tematyce Pierwszej Wojny Światowej.
Anna podążyła za nią do pokoju.
- Muszę z tobą porozmawiać.
Hannah nie słuchała nikogo ani niczego. Czytała jak zabójstwo
arcyksięcia spowodowało te wszystkie wojny.
Anna rzuciła książką.
- Georgia robi imprezę.
- No i? – Zapytała Hannah.
- Jesteśmy zaproszone. – Odpowiedziała Anna.
- Ja też? – Zdziwiła się Hannah.
- Tak. – Anna była bardzo duma z przekonania Georgii, że będzie
dużo zabawy z obecności Hannah.
- To jest impreza z noclegiem. Poznasz ją lepiej. I jej przyjaciół.
Kyla z twojej klasy tam też będzie. - zakomunikowała Anna.
Hannah przypomniała sobie jak Kyla spędziła dzień na udawaniu
ataku serca za każdym razem, gdy zobaczyła Hannah. Nauczyciel na
zastępstwie, Pan Ogbert, nie potrafił kontrolować klasy tak jak Miz D.
- Ona chce cię poznać. – Anna wzięła książkę o Pierwszej Wojnie
Światowej. Uważała, że to był wystarczający dowód na frajerstwo
Hannah. Na domiar złego teraz stawała się dziwadłem.
Hannah wyrwała jej książkę. Siostry szarpały się o wojnę. Hannah
wygrała.
- Dlaczego chcesz to przeczytać? – Zapytała Anna.
- Dlaczego chcesz żebym przyszła na imprezę do Georgii?
- Chcę żebyś się zabawiła. Ze mną. - Anna nie wypowiedziała
reszty swojej myśli. Martwiła się o Hannah ale również zatęskniła za nią
– sposobu w jaki Hannah zwykła się zachowywać.
Hannah była zbyt zajęta planowaniem aby nawet spróbować
rozumieć Annę. Gdyby Anna była z Georgią, i resztą jej rodziny, w takim
razie Hannah mogła pójść do szafy Seleny i poszukać tropów na temat
tego co stało się z jej żołnierzem.
Minął tydzień. Nietoperze miały jeszcze tylko siedem dni.
Wszystko co robiła Hannah to czytanie książek o Pierwszej Wojnie, czy
nauczyła się czegoś? To była bezsensowna wojna. Ludzie umierali bez
wyraźnej przyczyny
18
.
Nie było żadnej książki, która mogłaby to zmienić.
W sobotę Anna poszła do Georgii. Hannah z trudem powiedziała
do-widzenia. Reszta Zimmerów poszła na zakupy. Zawsze myśleli, że
muszą coś kupić, gdy tak naprawdę potrzebowali uciec z domu.
- Nie chciałabyś pojechać z nami? – Pan Zimmer źle się czuł z tym
że Hannah zostaje sama.
- To nie jest dobre dla ciebie, zostawać samej w domu. - Pani
Zimmer myślała, że Hannah wciąż jest przygnębiona z powodu jej
nauczycielki.
- Mogłabyś pomóc mi wybrać sukienkę na tańce, - powiedziała
Selena.
- Mam pracę domową, - odpowiedziała Hannah.
Zimmerowie udali się do srebrnego samochodu. Gałęzie cykuty
machnęły za nimi.
Szybciej, szybciej.
To może być ostatnia szansa powiedzieć Hannah, że musiała ocalić
nietoperze.
18
Jak na każdej wojnie. [Przyp. od tłumacza]
Posłuchaj.
- Hallo. Jesteś tu?
Oczywiście. Nie wiedziała, że nie można wyjść?
- Jesteś tu. - Stanęła w przedpokoju i spojrzała w kierunku szczytu
okna w drzwiach głównych. To było miejsce gdzie Miz D. dostrzegła twarz
żołnierza. Nie zobaczyła niczego. Chciałaby móc zapytać Miz D. Jej
nauczycielka wciąż nie mogła przyjmować żadnych gości.
- Idę do szafy.
Nie.
Hannah usłyszała, jak słowo przepłynęło. Wdrapała się na schody i
weszła do pokoju Seleny. Jak zwykle, ubrania były wszędzie. Gdy
wyciągnęła rękę, żeby zdjąć haczyk, fioletowy szal unosił się w powietrzu i
przykrył jej twarz.
- Nie chcesz żebym tam weszła?
Nie.
- Rozumiem, - powiedziała. Ale wcale tak nie było.
- Coś bardzo złego ci się tam wydarzyło. Zostałeś zabity tam? To
był Ildred? – Wyszeptała ostatnie słowa.
Bawiła się nerwowo szalem gdy czekała na odpowiedź.
Strych.
- Podstęp? Jakiego rodzaju podstęp?
Hannah była sfrustrowana. Nie tylko ona.
- Wiem, że chcesz mi coś powiedzieć. Ale nie wiem co. Wiem.
Muszę mieć rację.
Przeczytała o czymś takim w książce. Pomyślała, że wie, co zrobić.
Wyjęła ubrania z szafy. Gdy miała miłą, nagą przestrzeń, ostrożnie
położyła szal i położyła go pośrodku. Miała arkusz z artykułem i położyła
go obok szala. Wysprzątała wszystko żeby móc użyć świec. Wszystkie
znalazła w komodzie Seleny. Jedna była parą czerwonych warg, jedna
była okrągłym ciasteczkiem, a jedna była dużą, kwadratową, żółtą gąbką z
twarzą. Wydawało się, że ma na sobie niebieskie krótkie spodenki.
Zapaliła świece i usiadła po turecku obok wystawy. Uniosła swoje
ręce z dłońmi i rzekła cicho:
- Lootennannt Maapullthorrp.
Gdy ludzie mówią do zmarłych, dlaczego używają tonu niczym
chore krowy?
- Wiem, że tu jesteś. Czuję twoją obecność w tym pokoju.
Rozmawiasz ze mną, odważny żołnierzu.
To teraz zabijanie jest dzielne? Wiatr wsunął papier pod kredens.
Ha!
- Może nie możesz mówić. Możesz uderzać?
Tak więc, czemu nie? Skoro chce głuchych odgłosów, to niech je
dostanie. Może dzięki temu zrozumie. Gdyby tylko coś na strychu
mogłoby zostać wbite. Jednakże jedynymi rzeczami na strychu były
nietoperze.
- Gdzie jesteś? Poszedłeś sobie? Co się stało? – Wypytywała
Hannah.
Nic w sypialni rodziców. Nic, co mała bryza mogłaby zrobić,
musiałaby się skoncentrować.
Z powrotem w pokoju Seleny, Hannah wstała. Odzyskała kawałek
papieru i przytrzymała kurczowo do klatki piersiowej.
- Myślę, że cię słyszę. Mógłbyś powtórzyć?
NIETOPERZE!
- Koty
19
?
Co się z nią działo? Ona nie może spróbować. Jej głowa jest pełna
myśli o tym żołnierzu i już nic nie usłyszy. Nigdy, nigdy, nigdy. A przez to
wszystko nietoperze umrą.
Umrą.
- Oczy
20
?
To było beznadziejne.
- Kocie-oczy. Myślę, że to pewnego rodzaju kamień. Może miałeś
jakiś, który był naprawdę cenny a ktoś próbował ci go ukraść a ty chciałeś
dać go swojej narzeczonej i walczyłeś ze złodziejem…
Bryza zdmuchnęła jej głupie świece.
Ukryła twarz w swoich rękach.
- Przepraszam. Próbuję zrozumieć. Ale po prostu nie mogę.
Jej było przykro. I była bardzo zasmucona.
Bycie złym nie było dobre. Szczególnie z nią. Przyjaciele powinni
wybaczać przyjaciołom.
- Powinnam spróbować jeszcze raz?
Bryza powiała na jej ręce. Z drżącymi palcami, ponownie zapaliła
świece.
Zamknęła oczy.
19 Gra słów. W oryginale: BATS! - Cats?. Rymuje się. Po polsku niestety nie, ale
przetłumaczyłam. [Przyp. od tłumacza]
20 Ta sama sytuacja. DIE, - Eye? [Przyp. od tłumacza]
To było lepsze. Jedna ciemność mogła spotkać drugą.
Niech świat realny wyjedzie. Po prostu słuchaj.
Słuchaj.
- Słucham, - odpowiedziała.
Słuchała. Naprawdę słuchała.
THUMP.
Oh nie.
- Słyszę to. – Klasnęła z podekscytowaniem w ręce a po chwili
znów zamknęła oczy. – Nie wiem co to znaczy. Jedno uderzenie na „tak”
czy na „nie”?
THUMP, THUMP, THUMP, THUMP, THUMP, THUMP.
Za późno.
-Powiedz mi.
Kroki zadudniły na schodach. Drzwi do sypialni otworzyły się. Był
gwałtowny wdech, a potem więcej uderzeń. Trzy duże podmuchy
powietrza zdmuchnęły świece.
Selena krzyknęła:
- Mamo! Hannah znów siedzi w moim pokoju!
∗ 18 ∗
ZŁAPANA.
Bez drogi ucieczki. Żadnego sposobu by
wyjaśnić. Siostra krzyczała: dlaczego włazisz tam gdzie cię nie chcą?
Zobaczcie co zrobiła z moimi rzeczami. Pocięła wszystkie moje sukienki.
Dlaczego to zrobiłaś? Co się z tobą dzieje?
Może w końcu dowie się jak to jest coś stracić. Jak to jest cierpieć.
Dlaczego ona powinna mieć wszystko? Nawet kot bardziej ją lubi. Jedyny
osobnik, który nie był kulejącą myszą. Biedne Wąsy. To dlatego pozwalała
zabijać kotu w swojej szafie. Mogła go ocalić. Ale nie zrobiła tego. Tylko
troszczyła się o swoje sukienki. Nigdy nikogo nie ocaliła. Innym też
pozwoliłaby umrzeć. Była strasznym, okropnym, samolubnym potworem.
Matka weszła. I ojciec. Wspinając się po schodach. Zdejmując
pasek
21
.
Nie, tym razem to byli Zimmerowie, śpieszący się by zobaczyć co
zdarzyło się ich drogiemu maleństwu.
Selena wskazała na podłogę.
- Zobaczcie co Hannah zrobiła.
- Co się tutaj dzieje?
22
– Powiedział Pan Zimmer.
- Czy to dlatego nie chciałaś jechać do marketu? – Zapytała Pani
Zimmer.
21
O nie! Tylko nie to! Dzieci się nie bije! Co za patologia! [przyp. od tłumacza]
22 A nie widać
?
[przyp. od tłumacza]
Nie stój tam, Hannah. Biegnij. Nie pozwól im zabierać twoich
rzeczy. Jeśli pośpieszysz się, możesz się gdzieś ukryć. Tak jak te wszystkie
rzeczy na strychu. Biegnij, Hannah, biegnij.
Hannah nie pobiegła. Podniosła się i powoli złożyła kartkę.
- Ona niszczy moje specjalne świeczki, - powiedziała Selena.
- SpongeBob jest dla ciebie specjalne? – Zapytała Hannah.
- Moi przyjaciele dali mi je, zanim się przeprowadziłam. Ty tego
nie zrozumiesz. Ty nie masz żadnych przyjaciół. – Powiedziała Selena.
- A właśnie, że mam, - odparła Hannah.
- Wymień chociaż jednego, - powiedziała Selena.
Nie zrobiła tego. Nie mogła wymienić ani jednego. Wszystko co
przychodziło jej do głowy to imię żołnierza.
- Musisz oddać mi pieniądze za świeczki, które zniszczyłaś, -
powiedziała Selena.
- Ty nigdy nie płacisz za to co zniszczysz, - wykłócała się Hannah.
- Co się z wami dzieje dziewczynki? Wy nigdy aż tak bardzo się nie
kłóciłyście. – Powiedziała Pani Zimmer.
- To przez ten dom. - Hannah podała kawałek papieru. – Coś się
tutaj stało temu żołnierzowi.
Pani Zimmer nie spojrzała. Pomyślała, że nie musi zostawać tutaj
nawet minuty dłużej
23
.
- Doskonale wiesz, że nie możemy się przenieść dopóki nowy dom
nie będzie gotowy. – Odwróciła się do męża. – Twój ojciec nie chce
dzwonić do przedsiębiorcy.
23 Bardzo wychowawcze spostrzeżenie. [przyp. od tłumacza]
- Dzwoniłem do niego raz. Już nigdy nie odzwonił, - powiedział
Pan Zimmer.
- Olał cię tak samo jak zrobili to wszyscy inni, - powiedziała Pani
Zimmer.
- Co to miało znaczyć? – Zapytał Pan Zimmer, mimo że wiedział,
że myślała, że jest słaby. Nie cierpiał gdy to mówiła.
Pani Zimmer również nie cierpiała – wielu rzeczy, których nie
można było nazwać.
Hannah bała się patrzeć gdy jej rodzice zachowywali się w ten
sposób.
- To jest w tym domu. Nie widzicie tego? Teraz wy się kłócicie. A
nigdy tego nie robiliście wcześniej.
- Nie obwiniaj domu. Tylko ty tutaj zachowujesz się jak szalona, -
wtrąciła Selena.
Pan i Pani Zimmer spojrzeli na Hannah i zastanawiali się co
chodziło jej po głowie.
Hannah rozpoznała emocje na twarzach rodziców. To były jedne z
tych które miały dzieci w szkole, kiedy chciały wiedzieć co z nią nie tak.
Pobiegła do swojego pokoju i zatrzasnęła drzwi.
- Jesteś mi winna pieniądze! – Selena krzyczała za nią.
Dom był cichy teraz pomimo że ściany wciąż wydawały się drżeć
od tego całego krzyku. Był świeży wybuch gdy Pan Zimmer pomylił się na
tyle by pytać o obiad. Najwyraźniej nie było na niego szans tej nocy – z
wyjątkiem oczywiście mysz i nietoperzy. I dla Anny, która nocowała u
Georgii i jej przyjaciół. Co oni jedli?
Hannah miała swoją książkę. Książki mogły być tak pocieszające -
gdyby przedstawiały żołnierzy cierpiących i zszokowanych. Książka
mówiła, że wielu z ludzi wracających z wojny zamyka się w sobie i potrafi
siedzieć całymi dniami i gapić się w ścianę.
Jednak nie wszyscy z nich. Jeden chodził tam i z powrotem, jakby
nadal były w okopie, wciąż na wojnie, chociaż to było niemal dwadzieścia
lat od temy, gdy został zaatakowany przez Niemców. Jego plecy wygięte
do tyłu. Jego szare włosy. Rów stał się głębszy. Prowadził walkę z matką
w ogrodzie warzywnym i dwoma dziewczynami zawieszającymi koszule
ich ojca na sznurku.
Lepiej o tym nie myśleć.
Bryza spuściła zasłonę. Hannah nie poprawiła jej. Zamknęła
książkę i odłożyła ją na biurko.
- Biedny Lieutenant Maplethorpe, - powiedziała.
Po tym jak jej matka weszła i powiedziała „dobranoc”, Hannah
założyła ogromny T-shirt, który nosiła zamiast odpowiedniej koszuli
nocnej. Położyła stopę na najniższym szczeblu drabiny. Zatrzymała się w
powietrzu gdy zobaczyła puste łóżko Anny. Pomyślała, jak opuszczona
była. To była pierwsza noc w całym jej życiu gdy była bez Anny. Dlaczego
Hannah nie zdawała sobie sprawy, że jest sama?
Oddech połaskotał ją w policzek. Dotknęła tego miejsca.
- Jesteś tu? – Wyszeptała.
Tak.
- Prawie cię usłyszałam, wcześniej. Zanim przyszła Selena.
Siostry wszystko psuły.
- Teraz jest cicho. Spróbuj jeszcze raz.
Nietoperze.
- Przepraszam. Nie mogę cię usłyszeć. Możesz mówić głośniej?
Nie.
- Wiem? – Nie rozumiała. A jednak to robiła. – Och. Nie słyszysz.
Wiesz. Tak jak ja, wiem co Anna myśli.
Jej warga zadrżała.
- Tak jak zwykłam wiedzieć.
Myślała, że już w ogóle nie rozumie Anny – nawet wtedy gdy ta coś
mówiła.
Nietoperze. Nietoperze. Nietoperze. Nietoperze na strychu. Ocal
nietoperze. Nie pozwól ich zabić. Zrób coś.
Hannah już nie słuchała.
Usiadła na brzegu łóżka Anny. Podniosła poduszkę i przytuliła ją.
Pachniała jak smakowa pomadka. Cokolwiek to było, to przypomniało jej
o Georgii. Szybko rzuciła poduszkę z powrotem na łóżko Anny.
Siedziała, tęskniąc za siostrą, dopóki ciemność nie osiadła w całym
domu.
Czuła się wystarczająco samotna, by zrozumieć? Czy już wiedziała
jak to jest być porzuconą? Nawet bez zwierzaka? Nikogo nie obchodząc?
Nie.
Lepiej byłoby rozmawiać z nietoperzami. Lepiej połączyć się w ich
tańcu. Zostało już tylko sześć nocy.
∗ 19 ∗
NASTĘPNEGO
ranka Hannah nie ubrała się ani nie
uczesała włosów ani nie zjadła śniadania. Była zajęta czekaniem na Annę.
Wszystko, o czym Hannah mogła myśleć, to to, że Anna powinna być w
domu, teraz. Ale Anny nie było.
Początkowo Hannah czekała w pokoju dziennym. Zmęczyła się
podskakiwaniem do okna za każdym razem, gdy samochód przejeżdżał.
Więc usiadła po prawej stronie ganku i obrywała listki z krzaka aronii.
Nie mogła zobaczyć czy furgonetka Georgii nadjeżdżała zza rogu. Drzewa
cykuty zawadzały. Więc Hannah poszła do brzegu podwórza i stanęła
obok drzew cykuty.
Gałęzie zaszumiały. Szu, szu, szu, szu.
Hannah nie słuchała. Ponieważ chodziła tam i z powrotem pod
drzewami, zapamiętała, że cel przyjęcia Georgii to zrobienie całkowitej
metamorfozy. Jaką dziewczyną Anna będzie, gdy wróci?
Samochód pędził. Kamień bił spod kół. Prawie uderzały w nogę
Hannah. Nie troszczyła się o to. Kontynuowała chodzenie o wiele za
blisko brzegu. Jak dawno powinna sobie to odpuścić? Niektórzy robili to
prawie osiemdziesiąt lat.
Pani Zimmer wyszła z domu. Również była zmartwiona – o
Hannah.
- Dlaczego nie wejdziesz i nie zjesz śniadania?
Hannah potrząsnęła głową. Nie chciała śniadania.
- Anna przed chwilą dzwoniła. Zamierzają oglądać filmy. Nie wróci
przed piątą.
- Piątą? – Hannah myślała, że brzmi tak jak zawsze. Oczywiście
tak nie było. Powinna to wiedzieć.
Pani Zimmer odciągnęła włosy z twarzy Hannah.
- Wejdź do środka. Weź prysznic. Kiedy ostatni raz myłaś włosy?
Hannah potoczyła oczami ale pozwoliła swojej matce pociągnąć się
w kierunku domu na Hemlock Road.
- Jeśli to zrobisz poczujesz się lepiej. Jeśli chcesz możesz użyć tego
imbirowego szampony, który sprawia, że skóra twojej głowy mrowi.
Robił to? A może coś innego wywoływało taki efekt na skórze
Hannah? Nie mogła mieć pewności.
Pomyślała, że szampon smakowicie pachnie. Jej matka miała
rację. Bycie czystym uczyniło Hannah szczęśliwszą. Gdyby tylko inni
mogli wciąż czuć rzeczy w ten sposób.
Lustro łazienkowe było pokryte parą. Hannah wytarła je rękawem
swojego szlafroka. Czesała swoje mokre włosy. Wyglądały dłuższe i
ciemniejsze niż zazwyczaj. Zastanawiała się, czy Anna mogłaby
przyjechać do domu z całą głową pokrytą warkoczykami. Może nawet ma
małe, kolorowe koraliki przyczepione do końcówek włosów aby Anna
mogła grzechotać za każdym razem gdy zarzuci głową.
Hannah cieszyła się, że ona nie została „przerobiona” w ten
sposób. Zebrała połowę włosów na prawe ramie a drugą połowę na lewą
stronę. Spróbowała sprawić, że końcówki się zakręcą. Były tak samo
proste jak zawsze.
Podeszła do lustra.
Długie, mokre włosy przypomniały ją. Zrobiła krok do tyłu.
Stąpała pa wilgotnej podłodze. Chwyciła krawędź zlewu i pochyliła się do
przodu jeszcze raz wpatrując się w zielone oczy w lustrze.
Czyje to były oczy?
Pogłaskała mokre włosy wzdłuż swojej twarzy.
Dnia, kiedy upadła Miz D., Hannah cały dzień próbowała zobaczyć
co jej nauczycielka zobaczyła, Hannah oczekiwała twarzy żołnierza. Była
pewna że to on był duchem.
Dopiero teraz wiedziała, że nie jest.
Teraz wiedziała co zobaczyła.
Dziewczynę z zielonymi oczami i długimi, mokrymi włosami.
∗ 20 ∗
TAK,
Hannah wiedziała, co zobaczyła.
Kontynuowała wpatrywanie się w zielone oczy. Oparła się bliżej.
Jej oddech pokrył parą lustro. Oczy w lustrze wciąż płonęły. Było tak
wiele do powiedzenia.
- Kim jesteś? - Wyszeptała Hannah.
Może teraz mogła wszystko zrozumieć. Albo co najmniej dość by
oszczędzić nietoperze.
Proszę posłuchaj. Słyszysz? Wiesz?
Teraz lustro pokazywało tylko oczy Hannah, zmącone i delikatnie
przerażone.
Nie potrzebowała być przestraszoną.
- Przepraszam. Wciąż nie rozumiem. – Wyszeptała Hannah.
Ktoś głośno zapukał w drzwi. Hannah podskoczyła.
- Wiesz, że w tym domu jest tylko jedna łazienka, - powiedziała
Selena. - Mama i Tata zabierają nas do kina. I tym razem musisz iść.
Po szybkich przygotowaniach się, w tym rozpaczliwych
poszukiwaniach brakującego buta Seleny, rodzina wsiadła do srebrnego
samochodu.
Tak, coś było za nimi. Ale Zimmerowie nie pozwoliliby wrócić
Hannah. Nie mogli.
Anna była z nimi gdy wrócili. Anna miała tuziny warkoczy
zakończonych kolorowymi koralikami, które stukotały gdy zarzuciła
głową. Miała kolisty kawałek błyszczącego plastiku, który grał głośną
muzykę. Opowiadała miliony historii o tym ile zabawy by miała z Georgią
i innymi dziewczynami. Gdyby tylko została z nimi.
Tej nocy, Anna gadała o tym dlaczego Hannah powinna
zaprzyjaźnić się z Kylą, ponieważ była taka zabawna.
Hannah nie potrzebowała Kylii. Miała przyjaciół.
Hannah. Słuchasz?
Anna powiedziała.
- Wiem, że dużo mówię. Ale porównując do domu Georgii ten dom
wygląda na tak martwy.
Martwy?
- Naprawdę powinnaś pójść.
Hannah nie odpowiedziała. Usnęła.
Ludzie od deratyzacji mieli przyjść w piątek. Selena odliczała dni.
Dlaczego nie Hannah?
W poniedziałek Hannah przyszła do domu ze szkoły. Jej twarz była
blada. Jej oczy były czerwone. Nie mogła odpowiedzieć gdy jej matka
zapytała ją co było nie tak. Anna musiała powiedzieć, że Miz D. umarła.
Teraz Hannah nie mogła myśleć o niczym innym z wyjątkiem jej
biednej nauczycielki. Ta śmierć uczyniła Hannah tak zranioną - i
wystraszoną. Ona również mogła widzieć twarz.
W środę był apel w szkole. Wszyscy uczniowie byli obecni. Pokój
był pełny ludzi, którzy mówili jak cudowna była Miz D. i jak przykro im
było. Tak, każdemu było przykro, że ona odeszła.
Pewnego dnia, był inny pogrzeb, był to deszczowy dzień, tak
ciemny, że można było pomyśleć, że to noc.
Matka i Ojciec byli ubrani w czarne ubrania. Ale nie siostra. Miała
na sobie lawendową sukienkę. To była jedyna rzecz, która nie została
zniszczona. Nie wisiała w szafie gdy inne sukienki zostały rozszarpane.
Matka zmusiła siostrę do założenia czarnej wstążki. Falbanka zwisała z jej
rękawa.
Deszcz walił w obumierające i liście i strącał je z drzew.
Ojciec, matka, i siostra kupili stary gruchot. Jak zwykle nie chciał
odpalić. Zawsze się psuł.
Marka była wstrząśnięta. Martwiła się, że się spóźnią.
Ojciec powiedział: „nie zaczną bez nas”.
Siostra nic nie mówiła.
Silnik warkotał i warkotał.
Ojciec powiedział: „Czy nie mówiłem wam obu, żebyście tam nie
szły? Nie kazałem zostać na naszym podwórzu?”
Siostra kiwnęła głową i wyrównała sukienkę. „Tak tato”.
Zawsze udawała dobrą córkę. Ale nie była nią. Ona po prostu
nigdy nie została przyłapana.
Silnik ryknął do życia. Stary gruchot wycofał się z podjazdu.
Ojciec, matka, i siostra ruszyli.
Nikt inny nie mógł.
Było zbyt ślisko? Oczywiście stary samochód nie był zbyt szybki.
Ojciec powiedział, żeby zostać na podwórzu. Muszą być posłuszne
Ojcu, mimo, że jest już za późno by coś zmienić.
Nie byłoby żadnego wyjścia. Dlaczego to się liczyło?
Rodzina wróciła tego samego dnia. Tydzień później wyszli jeszcze
raz. Nie powiedzieli „dowidzenia”. I nigdy już nie wrócili.
Ale Hannah mogła.
Inny samochód wjechał na podjazd. To nie był gruchot ani srebrny
samochód Zimmerów. To było czerwone.
Drzwi otworzyły się. Wyszło trzech ludzi: Hannah, Anna, i kobieta
ubrana w ciemnoszary garnitur. Była średniego wzrostu, z eleganckimi
lekko-brązowymi włosami i okularami. Była nieznajomą a jednak było coś
podejrzanie znajomego w niej.
Pani Zimmer wyszła na ganek.
- To jest przyjaciółka Miz D. z koledżu. Była na wypominkach, -
powiedziała Hannah.
- Jestem Emily Stryder. – Kobieta podała rękę Pani Zimmer i
potrząsnęła nią.
- Jej babka tutaj żyła, - dodała Hannah.
- Chciałam to zobaczyć. Nie mogłam uwierzyć, że nie został
zburzony, - powiedziała Emily.
Tyle ludzi przychodziło i odchodziło przez lata. Tyle ludzi, z
niczym przez co można byłoby ich rozpoznać. Nawet ich krzyki brzmiały
podobnie - po wszystkich tych latach.
- Jest bardzo stary, - powiedziała Pani Zimmer.
Emily przeszła przez podwórze.
- Dziewczynki powiedziały mi, że Tina miała atak właśnie tutaj. -
Wyjęła chustkę i wydmuchała nos.
- Jest nam bardzo przykro, - powiedziała Pani Zimmer.
- Z jej sercem było nie najlepiej. Od lat, - powiedziała Emily.
- Widzisz, - Anna trąciła Hannah.
Hannah zignorowała ją i przysunęła się do Emily.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Tak? – Zapytała Emily.
- Czy babka kiedykolwiek powiedziała ci, czy coś niezwykłego
wydarzyło się w tym domu? – Zapytała Hannah.
- Musiałaś słyszeć historie o zielonych oczach. - Emily
uśmiechnęła się tak jakby chciała klepnąć Hannah w głowę.
- Stare domy są pełne dziwnych hałasów i ciemnych kątów. Nie są
nawiedzone. One po prostu niszczeją.
- To jest to, co cały czas jej powtarzam, - powiedziała Pani
Zimmer, klepiąc Hannah w głowę.
Hannah strząsnęła rękę matki.
- To nie jest po prostu niszczenie. Widziałam oczy.
- Jestem pewna, że myślisz, że widziałaś, - powiedziała Emily.
Po czym Hannah sobie coś przypomniała.
- Mogę to udowodnić. Jest coś co mogę ci pokazać. Na górze. W
szafie.
Emily pomyślała, że najszybszym sposobem wyjścia z sytuacji
będzie pójście z Hannah.
- Zgoda.
Hannah prowadziła. Emily zmarszczyła brwi z powodu
rozpakowanych pudeł w przedpokoju i na widok materiałów rozsypanych
w jadalni. Pokój Seleny był jeszcze bardziej zaniedbany.
- A ja myślałam, że moja córka jest okropna. Czy to ten pokój
chciałaś mi pokazać Hannah? – Zapytała Emily.
- To naszej siostry Seleny. W dniu, w którym się wprowadziliśmy,
poczuła coś dziwnego w swojej szafie. Więc ja i Anna tam weszłyśmy. A
drzwi się zatrzasnęły.
- To był wilgotny dzień
24
, - powiedziała Pani Zimmer.
Hannah podniosła hak i otworzyła drzwi szafy.
Czy dorośli mogliby wyjaśnić zgniły zapach gniewu, który nigdy
nie ustąpił? Oczywiście, że nie. Oni po prostu zaczęli oddychać przez usta.
- Tutaj. Wyrzeźbione w drewnie. Widzisz? – Hannah wskazała na
litery.
- Czy wy to zrobiłyście, dziewczynki? – Zapytała Pani Zimmer.
- Nie, mówiłyśmy ci o tym wcześniej, - odpowiedziała Hannah.
Emily przybliżyła się do słowa. Uśmiechnęła się.
Hannah pomyślała, że cofnie się zaalarmowana
Nawet Anna była zaskoczona.
- Możesz to odczytać?
- Wiesz co Ildred znaczy? – Dopytywała Hannah.
Emily zachichotała.
- Nie, spójrz tutaj. – Wskazała na literę, znacznie mniejszą niż
pozostałe, prawie na krawędzi drzwi.
- Czy to jest M? – Zapytała Hannah.
Dla mordercy.
24
A co to do choler ma z tym wspólnego? [przyp. od tłumacza]
- Mildred? – Zapytała Anna.
- Tak nazywała się moja babka.
Niemożliwe. Ta kobieta nie mogła być wnuczką Mildred. Poczekaj.
Miała takie same niebieskie oczy, taki sam doskonały nos, i takie samo
roztapiający się-jak-masło uśmiech.
- To musiał być jej pokój gdy tu mieszkała, - powiedziała Emily.
- Cóż za interesujący zbieg okoliczności, - powiedziała Pani
Zimmer.
- To, to tłumaczy, - Emily zamknęła na haczyk drzwi.
- Dlaczego wydrapała swoje imię w ten sposób? Dlaczego była tak
zła? – Zapytała Hannah.
- Nie myślę, że pisanie jest złe. To jest niechlujne. Nie łatwo wyryć
swoje imię, - powiedziała Emily.
To było złe. Z dobrym powodem.
Emily nie dbała o to. Drzwi zostały zamknięte więc zahamowała
swoje pojawienie się w lustrze.
Hannah przeszła między Emily a swoim odbiciem.
- Twoja babka umarła gdy była młoda? Utopiła się?
- O, nie. Mildred jest bardzo żywa. - Emily uśmiechnęła się.
- Żywa? To nie mogła być prawda. Po niemal osiemdziesięcioleciu?
- W takim razie kim jest ta dziewczyna? - Powiedziała Hannah.
- Jaka dziewczyna? – Zapytała Emily.
- Ta, którą zobaczyłam. Ta z mokrymi włosami, - odpowiedziała
Hannah.
Emily uśmiechnęła się innego rodzaju uśmiechem.
- Cóż, Hannah, tak jak mówiłam…
Hannah jej przerwała.
- Wiem. Twoja babka miała siostrę.
Ukochaną siostrę. Dziewczynę, która była nadal żywa w jej
pamięci.
- Nie, - powiedziała Emily.
Nie?
- Jesteś pewna? Może zapomniała ci powiedzieć? – Powiedziała
Hannah.
Emily prychnęła w najbardziej nieatrakcyjny sposób.
- Moja babka o niczym nie zapominała.
Mildred nie zapomniała. Obawiała się. Nie ośmieliłaby się
wymówić tego imienia. Musiała ukryć się przed tym co zrobiła.
- Możesz jej zapytać, - powiedziała Hannah.
- Myślę, że wspomniałaby o czymś tak ważnym jak siostra.
- Racja. - Pani Zimmer objęła swoje córki i niezgrabnie połączyła
je.
Teraz nawet Hannah nie miała takiej pewności. Rzuciła okiem na
lustro i zobaczyła tylko jej własną rozczarowaną twarz.
Więc siostra była naprawdę i naprawdę martwa. Nie, gorzej niż
martwa. Jeśli nikt nie poznał jej imienia, ona nawet nie zacznie istnieć.
Emily poddała się. Gdy opuściła pokój, jej pantofle na obcasach
pstryknęły głośno o drewnianą posadzkę.
Nikt, niczego jeszcze nie słyszał. Nikt nie słuchał głosów zmarłych.
Stanęli i mogliby tak stać nawet po środku oceanu i wykrzykując w górę.
Nikt już nie słyszał, jak dziewczyna, która nie była dziewczyną krzyknęła z
całą swoją mocą:
Nazywam się Ruth.
- Poczekaj, - powiedziała Hannah. – Czy ona nazywała się Ruth?
∗ 21 ∗
TAK,
Hannah wiedziała, co zobaczyła.
Kontynuowała wpatrywanie się w zielone oczy. Oparła się bliżej.
Jej oddech pokrył parą lustro. Oczy w lustrze wciąż płonęły. Było tak
wiele do powiedzenia.
- Kim jesteś? - Wyszeptała Hannah.
Może teraz mogła wszystko zrozumieć. Albo co najmniej dość by
oszczędzić nietoperze.
Proszę posłuchaj. Słyszysz? Wiesz?
Teraz lustro pokazywało tylko oczy Hannah, zmącone i delikatnie
przerażone.
Nie potrzebowała być przestraszoną.
- Przepraszam. Wciąż nie rozumiem. – Wyszeptała Hannah.
Ktoś głośno zapukał w drzwi. Hannah podskoczyła.
- Wiesz, że w tym domu jest tylko jedna łazienka, - powiedziała
Selena. - Mama i Tata zabierają nas do kina. I tym razem musisz iść.
Po szybkich przygotowaniach się, w tym rozpaczliwych
poszukiwaniach brakującego buta Seleny, rodzina wsiadła do srebrnego
samochodu.
Tak, coś było za nimi. Ale Zimmerowie nie pozwoliliby wrócić
Hannah. Nie mogli.
Anna była z nimi gdy wrócili. Anna miała tuziny warkoczy
zakończonych kolorowymi koralikami, które stukotały gdy zarzuciła
głową. Miała kolisty kawałek błyszczącego plastiku, który grał głośną
muzykę. Opowiadała miliony historii o tym ile zabawy by miała z Georgią
i innymi dziewczynami. Gdyby tylko została z nimi.
Tej nocy, Anna gadała o tym dlaczego Hannah powinna
zaprzyjaźnić się z Kylą, ponieważ była taka zabawna.
Hannah nie potrzebowała Kylii. Miała przyjaciół.
Hannah. Słuchasz?
Anna powiedziała.
- Wiem, że dużo mówię. Ale porównując do domu Georgii ten dom
wygląda na tak martwy.
Martwy?
- Naprawdę powinnaś pójść.
Hannah nie odpowiedziała. Usnęła.
Ludzie od deratyzacji mieli przyjść w piątek. Selena odliczała dni.
Dlaczego nie Hannah?
W poniedziałek Hannah przyszła do domu ze szkoły. Jej twarz była
blada. Jej oczy były czerwone. Nie mogła odpowiedzieć gdy jej matka
zapytała ją co było nie tak. Anna musiała powiedzieć, że Miz D. umarła.
Teraz Hannah nie mogła myśleć o niczym innym z wyjątkiem jej
biednej nauczycielki. Ta śmierć uczyniła Hannah tak zranioną - i
wystraszoną. Ona również mogła widzieć twarz.
W środę był apel w szkole. Wszyscy uczniowie byli obecni. Pokój
był pełny ludzi, którzy mówili jak cudowna była Miz D. i jak przykro im
było. Tak, każdemu było przykro, że ona odeszła.
Pewnego dnia, był inny pogrzeb, był to deszczowy dzień, tak
ciemny, że można było pomyśleć, że to noc.
Matka i Ojciec byli ubrani w czarne ubrania. Ale nie siostra. Miała
na sobie lawendową sukienkę. To była jedyna rzecz, która nie została
zniszczona. Nie wisiała w szafie gdy inne sukienki zostały rozszarpane.
Matka zmusiła siostrę do założenia czarnej wstążki. Falbanka zwisała z jej
rękawa.
Deszcz walił w obumierające i liście i strącał je z drzew.
Ojciec, matka, i siostra kupili stary gruchot. Jak zwykle nie chciał
odpalić. Zawsze się psuł.
Marka była wstrząśnięta. Martwiła się, że się spóźnią.
Ojciec powiedział: „nie zaczną bez nas”.
Siostra nic nie mówiła.
Silnik warkotał i warkotał.
Ojciec powiedział: „Czy nie mówiłem wam obu, żebyście tam nie
szły? Nie kazałem zostać na naszym podwórzu?”
Siostra kiwnęła głową i wyrównała sukienkę. „Tak tato”.
Zawsze udawała dobrą córkę. Ale nie była nią. Ona po prostu
nigdy nie została przyłapana.
Silnik ryknął do życia. Stary gruchot wycofał się z podjazdu.
Ojciec, matka, i siostra ruszyli.
Nikt inny nie mógł.
Było zbyt ślisko? Oczywiście stary samochód nie był zbyt szybki.
Ojciec powiedział, żeby zostać na podwórzu. Muszą być posłuszne
Ojcu, mimo, że jest już za późno by coś zmienić.
Nie byłoby żadnego wyjścia. Dlaczego to się liczyło?
Rodzina wróciła tego samego dnia. Tydzień później wyszli jeszcze
raz. Nie powiedzieli „dowidzenia”. I nigdy już nie wrócili.
Ale Hannah mogła.
Inny samochód wjechał na podjazd. To nie był gruchot ani srebrny
samochód Zimmerów. To było czerwone.
Drzwi otworzyły się. Wyszło trzech ludzi: Hannah, Anna, i kobieta
ubrana w ciemnoszary garnitur. Była średniego wzrostu, z eleganckimi
lekko-brązowymi włosami i okularami. Była nieznajomą a jednak było coś
podejrzanie znajomego w niej.
Pani Zimmer wyszła na ganek.
- To jest przyjaciółka Miz D. z koledżu. Była na wypominkach, -
powiedziała Hannah.
- Jestem Emily Stryder. – Kobieta podała rękę Pani Zimmer i
potrząsnęła nią.
- Jej babka tutaj żyła, - dodała Hannah.
- Chciałam to zobaczyć. Nie mogłam uwierzyć, że nie został
zburzony, - powiedziała Emily.
Tyle ludzi przychodziło i odchodziło przez lata. Tyle ludzi, z
niczym przez co można byłoby ich rozpoznać. Nawet ich krzyki brzmiały
podobnie - po wszystkich tych latach.
- Jest bardzo stary, - powiedziała Pani Zimmer.
Emily przeszła przez podwórze.
- Dziewczynki powiedziały mi, że Tina miała atak właśnie tutaj. -
Wyjęła chustkę i wydmuchała nos.
- Jest nam bardzo przykro, - powiedziała Pani Zimmer.
- Z jej sercem było nie najlepiej. Od lat, - powiedziała Emily.
- Widzisz, - Anna trąciła Hannah.
Hannah zignorowała ją i przysunęła się do Emily.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Tak? – Zapytała Emily.
- Czy babka kiedykolwiek powiedziała ci, czy coś niezwykłego
wydarzyło się w tym domu? – Zapytała Hannah.
- Musiałaś słyszeć historie o zielonych oczach. - Emily
uśmiechnęła się tak jakby chciała klepnąć Hannah w głowę.
- Stare domy są pełne dziwnych hałasów i ciemnych kątów. Nie są
nawiedzone. One po prostu niszczeją.
- To jest to, co cały czas jej powtarzam, - powiedziała Pani
Zimmer, klepiąc Hannah w głowę.
Hannah strząsnęła rękę matki.
- To nie jest po prostu niszczenie. Widziałam oczy.
- Jestem pewna, że myślisz, że widziałaś, - powiedziała Emily.
Po czym Hannah sobie coś przypomniała.
- Mogę to udowodnić. Jest coś co mogę ci pokazać. Na górze. W
szafie.
Emily pomyślała, że najszybszym sposobem wyjścia z sytuacji
będzie pójście z Hannah.
- Zgoda.
Hannah prowadziła. Emily zmarszczyła brwi z powodu
rozpakowanych pudeł w przedpokoju i na widok materiałów rozsypanych
w jadalni. Pokój Seleny był jeszcze bardziej zaniedbany.
- A ja myślałam, że moja córka jest okropna. Czy to ten pokój
chciałaś mi pokazać Hannah? – Zapytała Emily.
- To naszej siostry Seleny. W dniu, w którym się wprowadziliśmy,
poczuła coś dziwnego w swojej szafie. Więc ja i Anna tam weszłyśmy. A
drzwi się zatrzasnęły.
- To był wilgotny dzień
25
, - powiedziała Pani Zimmer.
Hannah podniosła hak i otworzyła drzwi szafy.
Czy dorośli mogliby wyjaśnić zgniły zapach gniewu, który nigdy
nie ustąpił? Oczywiście, że nie. Oni po prostu zaczęli oddychać przez usta.
- Tutaj. Wyrzeźbione w drewnie. Widzisz? – Hannah wskazała na
litery.
- Czy wy to zrobiłyście, dziewczynki? – Zapytała Pani Zimmer.
- Nie, mówiłyśmy ci o tym wcześniej, - odpowiedziała Hannah.
Emily przybliżyła się do słowa. Uśmiechnęła się.
Hannah pomyślała, że cofnie się zaalarmowana
Nawet Anna była zaskoczona.
- Możesz to odczytać?
- Wiesz co Ildred znaczy? – Dopytywała Hannah.
Emily zachichotała.
- Nie, spójrz tutaj. – Wskazała na literę, znacznie mniejszą niż
pozostałe, prawie na krawędzi drzwi.
- Czy to jest M? – Zapytała Hannah.
Dla mordercy.
25
A co to do choler ma z tym wspólnego? [przyp. od tłumacza]
- Mildred? – Zapytała Anna.
- Tak nazywała się moja babka.
Niemożliwe. Ta kobieta nie mogła być wnuczką Mildred. Poczekaj.
Miała takie same niebieskie oczy, taki sam doskonały nos, i takie samo
roztapiający się-jak-masło uśmiech.
- To musiał być jej pokój gdy tu mieszkała, - powiedziała Emily.
- Cóż za interesujący zbieg okoliczności, - powiedziała Pani
Zimmer.
- To, to tłumaczy, - Emily zamknęła na haczyk drzwi.
- Dlaczego wydrapała swoje imię w ten sposób? Dlaczego była tak
zła? – Zapytała Hannah.
- Nie myślę, że pisanie jest złe. To jest niechlujne. Nie łatwo wyryć
swoje imię, - powiedziała Emily.
To było złe. Z dobrym powodem.
Emily nie dbała o to. Drzwi zostały zamknięte więc zahamowała
swoje pojawienie się w lustrze.
Hannah przeszła między Emily a swoim odbiciem.
- Twoja babka umarła gdy była młoda? Utopiła się?
- O, nie. Mildred jest bardzo żywa. - Emily uśmiechnęła się.
- Żywa? To nie mogła być prawda. Po niemal osiemdziesięcioleciu?
- W takim razie kim jest ta dziewczyna? - Powiedziała Hannah.
- Jaka dziewczyna? – Zapytała Emily.
- Ta, którą zobaczyłam. Ta z mokrymi włosami, - odpowiedziała
Hannah.
Emily uśmiechnęła się innego rodzaju uśmiechem.
- Cóż, Hannah, tak jak mówiłam…
Hannah jej przerwała.
- Wiem. Twoja babka miała siostrę.
Ukochaną siostrę. Dziewczynę, która była nadal żywa w jej
pamięci.
- Nie, - powiedziała Emily.
Nie?
- Jesteś pewna? Może zapomniała ci powiedzieć? – Powiedziała
Hannah.
Emily prychnęła w najbardziej nieatrakcyjny sposób.
- Moja babka o niczym nie zapominała.
Mildred nie zapomniała. Obawiała się. Nie ośmieliłaby się
wymówić tego imienia. Musiała ukryć się przed tym co zrobiła.
- Możesz jej zapytać, - powiedziała Hannah.
- Myślę, że wspomniałaby o czymś tak ważnym jak siostra.
- Racja. - Pani Zimmer objęła swoje córki i niezgrabnie połączyła
je.
Teraz nawet Hannah nie miała takiej pewności. Rzuciła okiem na
lustro i zobaczyła tylko jej własną rozczarowaną twarz.
Więc siostra była naprawdę i naprawdę martwa. Nie, gorzej niż
martwa. Jeśli nikt nie poznał jej imienia, ona nawet nie zacznie istnieć.
Emily poddała się. Gdy opuściła pokój, jej pantofle na obcasach
pstryknęły głośno o drewnianą posadzkę.
Nikt, niczego jeszcze nie słyszał. Nikt nie słuchał głosów zmarłych.
Stanęli i mogliby tak stać nawet po środku oceanu i wykrzykując w górę.
Nikt już nie słyszał, jak dziewczyna, która nie była dziewczyną krzyknęła z
całą swoją mocą:
Nazywam się Ruth.
- Poczekaj, - powiedziała Hannah. – Czy ona nazywała się Ruth?
∗ 22 ∗
CHODZIŁAM
ze złością tam i z powrotem pod drzewami
cykuty. I wtedy przypomniałam sobie, że nie muszę już niczego w sobie
dusić. Mogę pogadać z moją przyjaciółką. Hannah mnie teraz słyszała. Po
prawie osiemdziesięciu latach, było tak wiele rzeczy, o których chciałam
powiedzieć.
Wróciłam do środka.
Pani Zimmer była w jadalni. Nie szyła, rozmawiała przez telefon:
- Chciałabym umówić moją córkę Hannah Zimmer. Ona ma
problem… - Jej głos złamał się na moment.
Kawałek czarnego materiału na stole podniósł się w górę.
- Ona wyobraża sobie, że widzi nadprzyrodzone rzeczy. Tylko tak
nie jest. To jest właśnie tylko wiatr.
Pani Zimmer cisnęła tkaninę. Dźgnęła się w dłoń. Ha!
- Chciałybyśmy przyjść jak najszybciej. Dr. Vivian została polecona
nam przez przyjaciółkę.
Jak Pani Zimmer mogłaby myśleć, że ktoś taki, jak Emily był
przyjacielem? Materiał poleciał na twarz Pani Zimmer. Oderwała go i
rzuciła na ziemię. Pomyślała, że to nie jest zbyt miłe nawet wtedy, gdy
głos w słuchawce mówił jej, co i jak.
- Dziękuję. Zobaczymy cię w przyszły wtorek, - Pani Zimmer
powiedziała.
Anna weszła do pokoju.
- Hannah powiedziała, że nie usłyszy nigdy więcej głosu, jeśli nie
będziesz jej zmuszać by poszła.
Hannah nie mogła tak powiedzieć. Nie mogła. Albo gdyby jednak
mogła, może po prostu starała się oszukać Annę. Nie mogła mieć tego na
myśli.
Drzwi do sypialni były zamknięte. Myśleli, że to może mnie
zatrzymać? Hannah leżała na łóżku Anny z głową pod poduszką. Jakby to
robiło jakąkolwiek różnicę. Małe druty prowadziły muzykę do jej uszu.
Anna musiała pożyczyć to ustrojstwo od Seleny. Jedyne, co się liczyło to
to, co było w głowie Hannah.
I wiedziałam, że myśli, proszę odejdź, daleko, proszę nie
rozmawiaj ze mną, proszę zostaw mnie w spokoju, nie chcę być szalona.
To było szalone. Nie byłam jedyną, która słuchała? Nie byłam
jedyną, która zrozumiała ją? Nie była jedyną, która naprawdę troszczył
się o nią?
Hannah.
Położyła ręce na uszy i kołysała się w jedną i drugą stronę.
- Nie.
Wtedy weszła Anna.
- Mówiłaś coś?
Hannah usiadła i poruszyła głową w rytm muzyki.
- Nie. Nic nie mówiłam. Ja po prostu powiedziałam „whoa”. Do
muzyki. Whoa, whoa, whoa.
Była okropnym kłamcą.
Nawet Anna to wiedziała. Doprowadziła łóżko i przytuloną
Hannah do porządku. Martwiła się o swoją siostrę. Hannah złapała Annę
i trzymała ze wszystkich sił.
- Boję się, - szepnęła.
- Wszystko będzie w porządku, - odpowiedziała Anna.
Nic nie będzie okey. Zimmerowie zrobili zbyt wiele strasznych
rzeczy. To nie było wystarczająco złe, że zaplanowali usunięcie moich
nietoperzy? Nie pozwolę im zniszczyć mojej przyjaźni.
A co jeśli Anna będzie wciąż miła dla Hannah? A co jeśli znów się
do niej zbliży?
Nie martwiłam się. Anna miała tą swoją czerwoną-jak-torba-na-
zakupy książkę i czytała ją głośno.
Niech Anna myśli, że pomagała Hannah. Niech Hannah cieszy się
słuchem o tych okrutnych dziewczynach. Mogłam czekać. Prędzej czy
później noc nadejdzie tak jak zawsze to robiła w domu na Hemlock Road.
Selena domagała się zwrotu swoich muzycznych drutów. Anna
zaczynała mieć dosyć czytania dla Hannah. Pan i Pani Zimmer ostatni raz
sprawdzili co z Hannah. Wrócili do swojego łóżka, sądząc, że Hannah
spała spokojnie ja swoim łóżku.
Jak mało wiedzieli.
Hannah nie spała. Czekała tak samo jak i ja czekałam. Wiedziała,
że nigdy jej nie porzucę. Nie pozwoliłabym jej być tak samotną jak ja
byłam przez niemal osiemdziesięciolecie.
Hannah?
Potrząsnęła głową gwałtownie. Trzymała się blisko poduszki.
Myślała, nie, nie, nie.
Mogę ci pomóc.
Rzuciła się na brzuch i położyła poduszkę na głowie. Pomyślała,
dlaczego to zdarza się właśnie mi?
Ponieważ jesteś jedyną, której zależy.
- Już więcej nie będzie, - powiedziała.
Kłamała. Musiała. Nie mogłabym znieść tego, gdyby mówiła
prawdę.
Możesz udowodnić, że to była Ruth.
- Nikt mi nie wierzy.
Pokażę ci coś. Chcesz zobaczyć?
- Co to jest?
Anna wybudziła się ze snu i słuchała Hannah.
Szzzzzy.
Hannah powinna zdawać sobie sprawę, że nie musiała mówić. Nie
mogła mieć jakichkolwiek tajemnic przede mną. Nic nie mogło wtrącać
się między nas - nawet Anna.
- Wszystko w porządku? – Anna spojrzała na siostrę z krawędzi
łóżka.
- Mmmm? – Powiedziała Hannah, tak jakby była zaspana.
- Chciałabyś spać ze mną? – Zapytała Anna.
Nie.
- Dlaczego nie? – Zapytała Anna.
Słyszała mnie?
- Zbyt zmęczona, - powiedziała Hannah.
Anna położyła się z powrotem na swoje łóżko.
Hannah i ja czekaliśmy - i czekałyśmy - do czasu gdy Anna znów
zapadła w sen.
Gdy była wystarczająco cicha aby nawet najbardziej
zdenerwowana mysz znalazła odwagę by powąchać but Anny,
powiedziałam Hannah co robić.
Idź na strych.
Ludzie byli tak hałaśliwi. Hannah nie stąpała po schodach
wystarczająco często by wiedzieć, że trzeci piszczy a szósty ma wygięty
gwóźdź, który mógł zaszkodzić bosej stopie.
Do czasu gdy wspięłyśmy się na szczyt, nietoperze wyszły na nocne
polowanie. To była dobra rzecz. Nie chciałam by Hannah się przez nie
bała. Miały jeszcze tylko dwa dni. Wciąż mogła je ocalić – po tym jak
pomogę Hannah.
- Co teraz? – Wyszeptała.
Trudno było jej się odzwyczaić od rozmawiania.
Idź do przodu.
Wstępnie poczuła swoje przejście przez ciemność. Była przerażona
i martwiła się, że wpadnie na nietoperza. Wciąż powtarzałam, Krok, krok,
krok. Co też robiła.
Nie byłam całkiem pewna gdzie to ukryłam. To było prawie
osiemdziesiąt lat temu. Ponadto, byłam w takim pośpiechu tego dnia.
Słyszałam na dole, jak wzięli moje książki z półek w moim pokoju.
Słyszałam, jak mój ojciec wykrzykiwał, gdzie jest ta Ruth? Czułam się
taka bystra pamiętając co zostawiłam na strychu tego samego ranka. Tak,
zawsze myślałam, że wiem tak wiele. Nawet widziałam, jak Mildred
pozwoliła biednemu Whiskersowi umrzeć. Więc dlaczego nie wiedziałam
do czego jeszcze byłaby zdolna?
- Jesteś zła? – Zapytała Hannah.
Nie.
- Tak, jesteś, - Hannah była przerażona.
Już nie. Za to pomyślałam o innej desce.
To jest tam. Podejdź.
Klękła i przykleiła jej ramię do przerwy w podłodze, gdzie był
okap. Wyciągnęła puszysty bałagan.
Te myszy, te tępe myszy. Co zrobiły?
- To książka.
To zwykło nią być. Ale już nie. To był okropny bałagan.
Odrzuciła głupoty.
- Nie ma okładki ani pierwszej strony.
Połowa pierwszej strony zniknęła. Więc najlepsza książka na
świecie zaczynała…
Jesteśmy Bastables. Jest nas sześciu
nie licząc. Nasza matka nie żyje, a
jeśli myślisz, że nie troszczymy się o
to, ponieważ nie mówię zbyt dużo o
niej, tylko udowadniasz, że wcale nie
rozumiesz ludzi.
∗ 23 ∗
NIE
przeczytałyśmy zbyt wiele tej nocy. Strych był zbyt ciemny i
paskudny dla Hannah, aby zostać dłużej na górze. Od razu następnego
dnia, Hannah powiedziała, że nie może iść do szkoły. Pani Zimmer nie
kłóciła się. Więc Hannah leżała w swoim łóżku. Przeczytałyśmy całą
książkę za jednym zamachem. Dzieci Bastable były dokładnie takie same
od niemal osiemdziesięciolecia. Nie umarły. One nawet nie urosły. Ich
przygody wciąż były zabawne i przerażające i smutne. I dzieci wciąż
odnajdywały swój skarb i żyły długo i szczęśliwie na końcu. To jest magia
książek.
To był mój najlepszy dzień. Hannah kochała ich historię.
Powiedziała mi, że zna E. Nesbit, ponieważ przeczytała coś zwanego „Five
Children And It
26
”, która nie brzmiała zbyt miło, ale Hannah powiedziała,
że to jest równie dobre.
Nikt nie mógł być tak szczęśliwy jak ja byłam, nawet dzieci
Bastable po tym ja zaprzyjaźnili się z wujem z Indii.
Jedyną złą częścią było to, gdy przyszła na górę Pani Zimmer by
sprawdzić, co Hannah chciała na lunch.
- Co czytasz? – Zapytała.
- Och, tylko książkę, którą znalazłam, - odpowiedziała.
26
Piątka dzieci i to? Nie wiem dlatego nie tłumaczę. [przyp. od tłumacza]
To była jej szansa by powiedzieć, książkę, którą Ruth ukryła na
strychu niemal osiemdziesiąt lat temu gdy żyła.
Ale Hannah tego nie zrobiła. Hannah, tak naprawdę, celowo tego
nie powiedziała. Gdy poszła spać, powiedziała swoim rodzicom, że nie
słyszała jakichkolwiek głosów przez cały dzień a zatem nie musiała pójść
zobaczyć się z Dr. Vivian ponieważ została wyleczona.
Nie zrozumiała? Nie myśleliby, że jest szalona gdyby udowodniła,
że ja istnieję.
O siódmej rano Pani Zimmer obudziła Hannah i zmusiła do
ubrania się.
- Myślę, że szkoła jest wciąż dla mnie zbyt dołująca, - powiedziała
Hannah.
- Ludzie od deratyzacji mają przyjść. Myślę, że do będzie dużo
bardziej dołujące, - odpowiedziała Pani Zimmer.
Ten dzień nadszedł.
Hannah musiała zostać w domu. Razem mogłyśmy przechytrzyć
wroga. Mogłybyśmy być tak dzielne jak Oswald gdy walczył z
włamywaczem. Mogłyśmy oszczędzić nietoperze.
Ocal nietoperze.
- Nie pozwól aby ci ludzie skrzywdzili nietoperze. Proszę. Mamo.
Przecież mamy zamiar się niedługo przeprowadzić. Dlaczego nie możemy
zostawić nietoperzy w spokoju? – Dopytywała Hannah.
- Nikt nie zamierza ich skrzywdzić. Jestem pewna, że ludzie od
deratyzacji wymyślą bezpieczny sposób aby one się wyniosły, -
odpowiedziała Pani Zimmer.
Jaki?
- Jaki? – Zapytała Hannah.
- Nie wiem. Ale jestem pewna, że jest prawo ochraniające
nietoperze.
To dobrze? Są też prawa przeciwko mordowaniu.
- Podnieś się i ubierz. Nie możesz założyć znowu tego T-Shirtu.
Hannah nie posłuchała swojej matki i założyła koszulkę z PARK
SLOPE, ale musiała iść do szkoły.
Nie mogłam być wściekła na nią. Próbowała. Zostawiła moją
książkę leżącą otwartą na jej łóżku tak więc mogłam przerzucać strony.
Jak mogłabym czytać? Dzień był zbyt straszny.
Rodzice też tak myśleli. Pani Zimmer pojechała. Pan Zimmer
musiał zostać w domu aby dopilnować umowy z firmą deratyzującą.
Uciekł do swojej muzyki. Podkręcił ją tak głośno że okna drgały. Tańczył
wokół i udawał, że gra na różnych instrumentach dopóki ktoś nie zapukał
do drzwi.
Dwóch mężczyzn weszło na ganek. Jeden był wysoki; drugi był
szeroki. Gdyby nic złego miało się nie zdarzyć, to dlaczego nosili maski na
szyjach i grube rękawiczki?
Pan Zimmer zaprowadził ich na strych. Solidne buty dudniły na
schodach.
- Zamierzacie je wyłapać? – Zapytał Pan Zimmer.
- Nie ma takiej potrzeby, - powiedział wysoki mężczyzna.
- Masz na myśli, że po prostu… - Pan Zimmer nie potrafił
powiedzieć słowa zabić chociaż doskonale potrafił zapłacić za zrobienie
tego.
Szeroki człowiek zaśmiał się.
- Już nie możemy.
- Zapchamy wszystkie dziury w poddaszu – z wyjątkiem jednej.
Wkładamy jednokierunkowe drzwi do tego. Nietoperze wychodzą
polować tak jak zawsze, - powiedział wysoki mężczyzna.
- No a one nie mogą wrócić.
Obaj mężczyźni zaśmiali się.
Gdzie nietoperze pójdą? Gdzie będą spały? Gdzie będą należeć?
Gdy mężczyźni poszli na strych, założyli maski na ich twarze i
nosy. Nietoperze z trudem wybudziły się ze swojego snu gdy mężczyźni
chodzili ciężkim krokiem.
- Wow, - powiedział wysoki.
- Musi byś ich niemal setka, - powiedział szeroki.
- Te nietoperze były tu przez wiele lat.
Tak, niemal osiemdziesiąt lat temu pierwszy nietoperz się tutaj
pojawił.
Byłam na strychu. Nie miałam gdzie iść. Postarałam się o moją
książkę. Ciemny cień wystraszył mnie. Nie wiedziałam co to było. Ani w
jakimś świecie byłam. Więcej nietoperzy przybyło. Tylko, że ja ich nie
chciałam. Chciałam swojej rodziny.
Nie cierpiałam nietoperzy do czasu gdy miały swoje dzieci. Dzięki
temu, pojawiło się coś, co mogłam kochać w tym domu. Coś z życiem.
Wysoki mężczyzna machnął ramieniem i wystraszył kilka
nietoperzy. Poleciały na zewnątrz do oślepiającego światła, mało znanego
światła.
- Skończmy z tym, - powiedział szeroki mężczyzna.
Nie!
Wiatr zdmuchnął chmurę brązowego kurzu na ich twarze. Jedyne
o czym pomyśleli to to, jak dobrze, że mieli maski.
Mężczyźni poszli ciężkim krokiem na dół.
Muzyka Pana Zimmera przybierała na sile. Bębny huczały,
instrumenty piszczały, a głosy kobiet zawodziły.
Nietoperze zawinęły swoje skrzydła wokół swoich futerkowych ciał
i wróciły do snu.
Strych był ciemny oprócz słabego kręgu złota wokół brzegów.
Aluzja światła słonecznego oznaczyła miejsca gdzie nietoperze mogły
wchodzić i wychodzić i wrócić jeszcze raz.
SLAP. Kawałek drewna zablokował pęknięcie i zasłonił światło.
Wiatr mógłby porwać drzewo? Nie. BAP, BAP, BAP, BAP, BAP. Broń
wypluła ostre kawałki metalu.
BAP, BAP, BAP, BAP, BAP. Cały dom zatrząsł się od ataku. Myszy
uciekły w popłochu. Pająki porzuciły ich sieci.
BAP, BAP, BAP, BAP, BAP.
To było nie do zniesienia. Ale nie mogłam opuścić strychu. I
musiałam zostać z moimi pięknymi nietoperzami.
BAP, BAP, BAP, BAP, BAP.
Skupiły się w krokwiach. Matki rozkładały swoje skrzydła wokół
dzieci.
BAP, BAP, BAP, BAP, BAP.
Stopniowo, ciemność narosła. Po kawałku, ci mężczyźni zabrali
światło.
A następnie to zostało skończone. Strych był czarny oprócz tego
jedno drobnego miejsca gdzie nietoperze wyszłyby i nigdy nie wróciły.
Gdzie była Hannah? Gdyby przyszła do domu, mogłaby zatkać
dziurę. Dzięki temu nietoperze nie mogłyby wyjść.
Gdzie była Hannah?
Ci mężczyźni byli na dole. Pan Zimmer płacił im.
- Usunięcie tego guano
27
będzie kosztować cię kolejne pięć stówek,
- powiedział wysoki mężczyzna.
- Było tam tego od cholery, - powiedział szeroki facet.
Pan Zimmer potrząsnął głową.
- My tylko wynajmujemy. Nie będziemy tu aż tak długo.
Oczywiście. Zimmerowie też wyjadą. Wyślą Hannah do
samochodu i zabiorą ją ode mnie.
W takim razie nie będzie już niczego.
Wróciłam na strych. Nietoperze wciąż czepiały się krokwi. Gdyby
tylko był jakiś sposób by zatkać tą dziurę. Gdyby nie wyszły, mogłyby
zostać ze mną na strychu.
Gdyby nie wyszły na polowanie, ostatecznie nietoperze zdechną.
27 Guano – odchody ptaków morskich (głównie kormoranów, pelikanów i głuptaków lub
nietoperzy, gromadzące się od wieków na powierzchni ziemi lub w jaskiniach.
[przyp. od
tłumacza]
∗ 24 ∗
NIE
przeczytałyśmy zbyt wiele tej nocy. Strych był zbyt ciemny i
paskudny dla Hannah, aby zostać dłużej na górze. Od razu następnego
dnia, Hannah powiedziała, że nie może iść do szkoły. Pani Zimmer nie
kłóciła się. Więc Hannah leżała w swoim łóżku. Przeczytałyśmy całą
książkę za jednym zamachem. Dzieci Bastable były dokładnie takie same
od niemal osiemdziesięciolecia. Nie umarły. One nawet nie urosły. Ich
przygody wciąż były zabawne i przerażające i smutne. I dzieci wciąż
odnajdywały swój skarb i żyły długo i szczęśliwie na końcu. To jest magia
książek.
To był mój najlepszy dzień. Hannah kochała ich historię.
Powiedziała mi, że zna E. Nesbit, ponieważ przeczytała coś zwanego „Five
Children And It
28
”, która nie brzmiała zbyt miło, ale Hannah powiedziała,
że to jest równie dobre.
Nikt nie mógł być tak szczęśliwy jak ja byłam, nawet dzieci
Bastable po tym ja zaprzyjaźnili się z wujem z Indii.
Jedyną złą częścią było to, gdy przyszła na górę Pani Zimmer by
sprawdzić, co Hannah chciała na lunch.
- Co czytasz? – Zapytała.
- Och, tylko książkę, którą znalazłam, - odpowiedziała.
28
Piątka dzieci i to? Nie wiem dlatego nie tłumaczę. [przyp. od tłumacza]
To była jej szansa by powiedzieć, książkę, którą Ruth ukryła na
strychu niemal osiemdziesiąt lat temu gdy żyła.
Ale Hannah tego nie zrobiła. Hannah, tak naprawdę, celowo tego
nie powiedziała. Gdy poszła spać, powiedziała swoim rodzicom, że nie
słyszała jakichkolwiek głosów przez cały dzień a zatem nie musiała pójść
zobaczyć się z Dr. Vivian ponieważ została wyleczona.
Nie zrozumiała? Nie myśleliby, że jest szalona gdyby udowodniła,
że ja istnieję.
O siódmej rano Pani Zimmer obudziła Hannah i zmusiła do
ubrania się.
- Myślę, że szkoła jest wciąż dla mnie zbyt dołująca, - powiedziała
Hannah.
- Ludzie od deratyzacji mają przyjść. Myślę, że do będzie dużo
bardziej dołujące, - odpowiedziała Pani Zimmer.
Ten dzień nadszedł.
Hannah musiała zostać w domu. Razem mogłyśmy przechytrzyć
wroga. Mogłybyśmy być tak dzielne jak Oswald gdy walczył z
włamywaczem. Mogłyśmy oszczędzić nietoperze.
Ocal nietoperze.
- Nie pozwól aby ci ludzie skrzywdzili nietoperze. Proszę. Mamo.
Przecież mamy zamiar się niedługo przeprowadzić. Dlaczego nie możemy
zostawić nietoperzy w spokoju? – Dopytywała Hannah.
- Nikt nie zamierza ich skrzywdzić. Jestem pewna, że ludzie od
deratyzacji wymyślą bezpieczny sposób aby one się wyniosły, -
odpowiedziała Pani Zimmer.
Jaki?
- Jaki? – Zapytała Hannah.
- Nie wiem. Ale jestem pewna, że jest prawo ochraniające
nietoperze.
To dobrze? Są też prawa przeciwko mordowaniu.
- Podnieś się i ubierz. Nie możesz założyć znowu tego T-Shirtu.
Hannah nie posłuchała swojej matki i założyła koszulkę z PARK
SLOPE, ale musiała iść do szkoły.
Nie mogłam być wściekła na nią. Próbowała. Zostawiła moją
książkę leżącą otwartą na jej łóżku tak więc mogłam przerzucać strony.
Jak mogłabym czytać? Dzień był zbyt straszny.
Rodzice też tak myśleli. Pani Zimmer pojechała. Pan Zimmer
musiał zostać w domu aby dopilnować umowy z firmą deratyzującą.
Uciekł do swojej muzyki. Podkręcił ją tak głośno że okna drgały. Tańczył
wokół i udawał, że gra na różnych instrumentach dopóki ktoś nie zapukał
do drzwi.
Dwóch mężczyzn weszło na ganek. Jeden był wysoki; drugi był
szeroki. Gdyby nic złego miało się nie zdarzyć, to dlaczego nosili maski na
szyjach i grube rękawiczki?
Pan Zimmer zaprowadził ich na strych. Solidne buty dudniły na
schodach.
- Zamierzacie je wyłapać? – Zapytał Pan Zimmer.
- Nie ma takiej potrzeby, - powiedział wysoki mężczyzna.
- Masz na myśli, że po prostu… - Pan Zimmer nie potrafił
powiedzieć słowa zabić chociaż doskonale potrafił zapłacić za zrobienie
tego.
Szeroki człowiek zaśmiał się.
- Już nie możemy.
- Zapchamy wszystkie dziury w poddaszu – z wyjątkiem jednej.
Wkładamy jednokierunkowe drzwi do tego. Nietoperze wychodzą
polować tak jak zawsze, - powiedział wysoki mężczyzna.
- No a one nie mogą wrócić.
Obaj mężczyźni zaśmiali się.
Gdzie nietoperze pójdą? Gdzie będą spały? Gdzie będą należeć?
Gdy mężczyźni poszli na strych, założyli maski na ich twarze i
nosy. Nietoperze z trudem wybudziły się ze swojego snu gdy mężczyźni
chodzili ciężkim krokiem.
- Wow, - powiedział wysoki.
- Musi byś ich niemal setka, - powiedział szeroki.
- Te nietoperze były tu przez wiele lat.
Tak, niemal osiemdziesiąt lat temu pierwszy nietoperz się tutaj
pojawił.
Byłam na strychu. Nie miałam gdzie iść. Postarałam się o moją
książkę. Ciemny cień wystraszył mnie. Nie wiedziałam co to było. Ani w
jakimś świecie byłam. Więcej nietoperzy przybyło. Tylko, że ja ich nie
chciałam. Chciałam swojej rodziny.
Nie cierpiałam nietoperzy do czasu gdy miały swoje dzieci. Dzięki
temu, pojawiło się coś, co mogłam kochać w tym domu. Coś z życiem.
Wysoki mężczyzna machnął ramieniem i wystraszył kilka
nietoperzy. Poleciały na zewnątrz do oślepiającego światła, mało znanego
światła.
- Skończmy z tym, - powiedział szeroki mężczyzna.
Nie!
Wiatr zdmuchnął chmurę brązowego kurzu na ich twarze. Jedyne
o czym pomyśleli to to, jak dobrze, że mieli maski.
Mężczyźni poszli ciężkim krokiem na dół.
Muzyka Pana Zimmera przybierała na sile. Bębny huczały,
instrumenty piszczały, a głosy kobiet zawodziły.
Nietoperze zawinęły swoje skrzydła wokół swoich futerkowych ciał
i wróciły do snu.
Strych był ciemny oprócz słabego kręgu złota wokół brzegów.
Aluzja światła słonecznego oznaczyła miejsca gdzie nietoperze mogły
wchodzić i wychodzić i wrócić jeszcze raz.
SLAP. Kawałek drewna zablokował pęknięcie i zasłonił światło.
Wiatr mógłby porwać drzewo? Nie. BAP, BAP, BAP, BAP, BAP. Broń
wypluła ostre kawałki metalu.
BAP, BAP, BAP, BAP, BAP. Cały dom zatrząsł się od ataku. Myszy
uciekły w popłochu. Pająki porzuciły ich sieci.
BAP, BAP, BAP, BAP, BAP.
To było nie do zniesienia. Ale nie mogłam opuścić strychu. I
musiałam zostać z moimi pięknymi nietoperzami.
BAP, BAP, BAP, BAP, BAP.
Skupiły się w krokwiach. Matki rozkładały swoje skrzydła wokół
dzieci.
BAP, BAP, BAP, BAP, BAP.
Stopniowo, ciemność narosła. Po kawałku, ci mężczyźni zabrali
światło.
A następnie to zostało skończone. Strych był czarny oprócz tego
jedno drobnego miejsca gdzie nietoperze wyszłyby i nigdy nie wróciły.
Gdzie była Hannah? Gdyby przyszła do domu, mogłaby zatkać
dziurę. Dzięki temu nietoperze nie mogłyby wyjść.
Gdzie była Hannah?
Ci mężczyźni byli na dole. Pan Zimmer płacił im.
- Usunięcie tego guano
29
będzie kosztować cię kolejne pięć stówek,
- powiedział wysoki mężczyzna.
- Było tam tego od cholery, - powiedział szeroki facet.
Pan Zimmer potrząsnął głową.
- My tylko wynajmujemy. Nie będziemy tu aż tak długo.
Oczywiście. Zimmerowie też wyjadą. Wyślą Hannah do
samochodu i zabiorą ją ode mnie.
W takim razie nie będzie już niczego.
Wróciłam na strych. Nietoperze wciąż czepiały się krokwi. Gdyby
tylko był jakiś sposób by zatkać tą dziurę. Gdyby nie wyszły, mogłyby
zostać ze mną na strychu.
Gdyby nie wyszły na polowanie, ostatecznie nietoperze zdechną.
29 Guano – odchody ptaków morskich (głównie kormoranów, pelikanów i głuptaków lub
nietoperzy, gromadzące się od wieków na powierzchni ziemi lub w jaskiniach.
[przyp. od
tłumacza]
∗ 25 ∗
GDY
wydarza się tragedia dowiadujesz się, kto naprawdę cię
kocha. Gdy zostajesz pokryty bobkami nietoperza, albo zaplątałeś się z
chwastami pod wodą, ktoś przyszedłby ci z pomocą? Ktoś podałby rękę
odciągając cię od śmierci? Albo poszedłby tak daleko, że szczyściłby
brązowy brud z twojej czarnej koszuli?
Selena nie ruszała się. Nie żyła?
Nie. Czekała by zostać uratowaną. Podniosła rękę, błagając o
pomoc od jej ukochanego. Jej dłoń została przykryta wzgórkiem
ciemnych brązowych bobków.
- Co się stało? – Zapytał Marcus.
Selena nie wiedziała. Ponadto, nie mogła krzyczeć albo nawet
mówić bez dostania się nietoperzego gówna do jej ust.
Pan i Pani Zimmer popędzili na piętro i zapukali do drzwi.
- Selena?
Weszli, z okrzykami zdumienia i niepokojem. Anna szybko weszła
za swoimi rodzicami. Wpatrywała się przez ziejącą dziurę w suficie. Co
myślała, że zobaczyła?
Pani Zimmer pośpieszyła pomóc Selenie wstać. Gdy Selena
walczyła by podnieść się z kawałów sufitu i stert bobków nietoperza, była
podobna do gnijących zwłok wzrastających z grobu.
To było zbyt wiele dla Marcusa. Zrobił krok w kierunku drzwi.
- Nie zamierzasz sobie iść, prawda? - Selena zrzuciła z siebie cały
brąz.
Marcus potrząsnął głową w zaprzeczeniu, poczym jednak zmienił
zdanie. Wybiegł z pokoju tak szybko że postawił nogę i potknął się
całkowicie spadając w dół schodów. Silnik jego samochodu obudził się
głośno do życia. Wszyscy Zimmerowie słuchali dźwięku cichnącego
wzdłuż Hemlock Road. Tym razem ten chłopiec wyjechał na dobre. Ha!
Selena ukryła swoją twarz w ręczniku, który dała jej Pani Zimmer i
zaszlochała.
Pan Zimmer chodził po gruzie.
Anna zmarszczyła nos.
- To był ten zapach, który czułyśmy w szafie. Widzisz, jest
wyjaśnienie. Hannah?
Hannah tam nie było.
- Mężczyźni powiedzieli, że musimy usunąć guano, - powiedział
Pan Zimmer.
- Dlaczego tego nie zrobiłeś? Teraz Marcus nigdy nie wróci. On
nigdy nawet ze mną nie porozmawia, po zobaczeniu mnie w tym stanie! –
Rozpaczała Selena
30
.
- Nie może cię obwiniać. To nie twoja wina, - powiedziała Pani
Zimmer.
A właśnie, że jej.
Hannah weszła. Nie oskarżała Seleny. Za to powiedziała:
- Wszystko w porządku?
30
Moje ty biedactwo. Pogłaskać po główce? [przyp. od tłumacza]
- Nie! – Zawodziła Selena.
- Poczujesz się lepiej po tym jak weźmiesz prysznic. Dziewczyny,
dajcie siostrze jakieś czyste ubrania, - powiedziała Pani Zimmer.
Hannah poszła do garderoby i wzięła koszulę. Dlaczego pomagała
Selenie? Ona powinna chcieć by była nieszczęśliwa.
- Ty też potrzebujesz czystych ubrań. Co z twoją koszulką? –
Wypytywała Pani Zimmer.
Wszyscy spojrzeli na Hannah.
- Byłaś na strychu, - oskarżyła siostrę Selena.
Hannah nie mogła zaprzeczyć temu. Kawałki guana spadły z jej
włosów.
- Co robiłeś tam na górze? - Anna powiedziała.
- Chciałeś wymyślać jakiś inny podstęp. To przez ciebie spadł sufit,
- powiedziała Selena.
- O nie, - Powiedział Pan Zimmer.
- To był wypadek, - powiedziała Hannah.
- Nie wyraziliśmy się jasno? – Zapytał Pan Zimmer.
- Próbowałam być dla ciebie miła ponieważ jesteś załamana
psychicznie i tym wszystkim i widzisz co robisz. Zrujnowałaś całe moje
życie, - powiedziała Selena.
Przynajmniej Selena wciąż miała życie. Nie pomyślała o tym. Albo
o tym co zrobiła. Właśnie stała tam, krzycząc na biedną Hannah.
Kto będzie ją chronił. Musiałam coś zrobić. Wróciłam na górę, na
strych i zrzuciła ładny świeży stos brudu na te jej złote włosy.
- Zatrzymaj to, Ruth! - Krzyknęła Hannah.
Zdała sobie sprawę co powiedziała. Położyła dłonie na ustach. Za
późno. Nie mogła udać, że tam mnie nie ma.
- O nie. – Anna była rozczarowana.
- Przypuszczam, że zastanawiasz się czy zachowujesz się jak
szalona bo boisz się kary. Jesteś w błędzie. Jesteś w samym środku
dużych problemów. Prawda, Tato? – Zapytała Selena.
Pan Zimmer spojrzał na Panią Zimmer. Nie wiedział co myśleć.
Podniósł ręce. Po czym je opuścił.
- Lepiej przyniosę szczotkę i to posprzątam.
- Musisz ją ukarać, - powiedziała Selena.
- Hannah, - Pani Zimmer powiedziała.
Hannah wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać
Wtedy Pani Zimmer powiedziała,
- Idź do twojego pokoju.
Hannah pobiegła zanim jej łzy mogły wypłynąć.
- I już? To wszystko, co zrobisz? Patrz na ten bałagan. Gdzie będę
spać? Co będę nosić
31
?
Hannah nie poszła do swojego pokoju. Wiedziała, że Anna
pojedzie tam za nią. Wyszła na dwór i usiadła obok domu, pod krzakiem
aronii.
Oczywiście poszłam tam.
Dmuchnęłam na jej policzek.
Odwróciła twarz.
31
Ależ ona mnie wkurza. [przyp. od tłumacza]
- Nie powinnaś tego zrobić Selenie. – Myślała, że nie powinnam
tego zrobić.
Tylko, że ja jej nic nie zrobiłam. Nie ja. Była moją przyjaciółką.
Byłam jedyną, który naprawdę troszczyła się o nią. Była jedyną, która
rozumiała ją.
Kilka nietoperzy zanurkowało za drzewami cykuty. Hannah
wskazała na nie.
- Widzisz. Nietoperze nie zostały zabite. Przetrwały.
Nie mogą wrócić do domu.
- Znajdą jakieś miejsce do życia w pobliżu, będziesz mogła je
odwiedzać.
One nie będą ze mną. Nie rozumiała tego?
Aktualnie rozumiała.
- Współczuję. Gdy wyjedziemy, będę robić nowe dziury, tak by
mogły wrócić. Czy chcesz tego?
Nie. Nie chcę tam być gdy rodzina się wyprowadzi. Ale będąc z
Hannah, i oglądając koło nietoperzy na tle księżyca, sprawiło, że czuję się
spokojna i pełna nadziei. Może Hannah nie odeszłaby. Może coś
zdarzyłoby się. Może mogłam coś zrobić by powstrzymywać ją przed
zostawianiem mnie. Może nie musiałbym być sama ponownie.
Drzwi główne rozwarły się. Anna przyszła na zewnątrz zrujnować
wszystko.
- Powinnaś pójść do naszego pokoju. Lepiej pójdź tam zanim
Selena znajdzie cię.
- Nie znajdzie mnie, dopóki jej nie powiesz, - powiedziała Hannah.
Anna usiadła obok Hannah. Tam gdzie ja byłam.
- Nie zrobiłabym tego. – Anny myślała, że nie chce pogorszyć
sytuacji. Ułamała sobie gałąź krzewu i dzieliła ją na mniejsze kawałki.
- Więc, wciąż słyszysz rzeczy? – Zapytała Anna.
- Nie słyszę rzeczy, słyszę Ruth, - powiedziała Hannah.
Anna westchnęła.
- Wiem co ona myśli. Ona nienawidzi Seleny. Myślę że Selena
przypomina jej o bliźniaczej siostrze Mildered. Nie zorientowały się co
żołnierz ma z nimi zrobić. Wiem, że coś strasznego zdarzyło się Ruth i
ona usycha z żalu.
- Jesteś smutna. – Anna zastanawiała się, dlaczego Hannah mówi
te wszystkie rzeczy.
- To nie ma nic wspólnego z tym. Ruth jest prawdziwa. Ona
dowiedzie ci tego. Ona sprawi, że gałęzie się poruszą. Ruth, pokarz Annie.
Ruszyłam, oczywiście. Jeśli twój przyjaciel prosi cię abyś coś
zrobiła, robisz to. Po chwili zatrzymałam.
- No, Ruth. Wiem, że wciąż tu jesteś. Dlaczego nie pokażesz się
Annie?
Głos Hannah był zrozpaczony. Byłam wciąż kompletnie
nieruchoma. Nie chciałam pokazać się Annie. Nie pragnęłam jej jako
przyjaciółki. Chciałam tylko Hannah.
∗ 26 ∗
ONA
oszukuje. Lubi to robić. Prawda, Ruth? - Hannah stawała
się oszalała.
Anna współczuła Hannah tak bardzo, że aż klepała kolano swojej
siostry.
Hannah odepchnęła jej rękę i wykrzyknęła:
- Pokaż jej Ruth!
Twarz Seleny pojawiła się w oknie pokoju dziennego.
- Mamo! Hannah nie poszła do swojego pokoju. Ona jest na
zewnętrz z Anną. Podsłuchałam ją. Jej nawet odrobinę nie jest przykro.
Musisz sprawić, że będzie cierpieć tak jak ja cierpię.
To było to, co powiedziała Mildered – chwilę przed tym jak zabrali
wszystkie moje książki.
- Hannah Zimmer masz gigantyczne kłopoty, - Pani Zimmer
powiedziała.
Dwie pary złych stóp weszło na ganek. Matka i ojciec stanęli tuż
obok krzaka aronii. Czy Hannah mogła zostać zawieszona?
- Jutro uprzątniesz pokój Seleny. Dziś wieczorem Selena będzie
spać w twoim łóżku, a ty będziesz spać na kanapie. Teraz idź załóż
piżamę.
- Nie ma jeszcze dziewiątej, - Hannah zastanawiała, jakie
upokorzenie będzie jej karą.
- Idziesz spać w tej chwili. I nie będzie żadnego czytania –
powiedziała Pani Zimmer.
- Nawet troszkę? – Hannah bardzo potrzebowała komfortu z
czytania książki tej nocy.
- Słyszałaś matkę. A teraz marsz do łóżka
32
, - powiedział Pan
Zimmer.
Hannah wlekła nogami po schodach.
Selena powiedziała:
- Mamo ona nie maszeruje
33
.
- Pośpiesz się, Hannah. Przestań zachowywać się jak
rozpieszczona księżniczka. To nie jest żaden cud…
Pani Zimmer nie musiała kończyć zadania. Hannah wiedziała, że
jej matka myśli, że Hannah wyzbyła się swojej mentalności. Zaczęła
zastanawiać się, co by powiedziała gdyby faktycznie tak się stało.
Och, każdy czuł się gorszy i gorszy - w tym ja. Jak mogli traktować
Hannah w ten sposób? Oczywiście jej rodzina wcale się o nią nie
troszczyła. Nie tak jak robiłam to ja.
Krzyk na górze trwał.
- Zaciśnij zęby. Załóż tę koszulę nocną. Nawet nie patrz na tę
książkę.
W końcu wyczerpana Hannah leżała na dole na kanapie.
Oczywiście nie mogła spać. Nie, gdy Selena i Anna szeptały o niej na
górze w jej pokoju.
32
Raczej na kanapę, ale co ja tam wiem. [przyp. od tłumacza]
33 Dobrze, że ona nie istnieje w realu bo bym ją uderzyła. [przyp. od tłumacza]
- Sądzisz, że Hannah naprawdę myśli, że słyszy rzeczy? - Selena
zapytała.
- Nie wiem, - powiedziała Anna.
- Myślę, że ona po prostu stara się przykuć do siebie uwagę, -
powiedziała Selena.
- Gdy byłyśmy na zewnątrz, powiedziała, że Ruth poruszy gałęzią
krzaka, - przypomniała sobie Anna.
- To jest szalone, - powiedziała Selena.
- Wiem, - zgodziła się Anna.
- A była tak bystra, - powiedziała Selena.
Hannah trochę zajęczała gdy zastanawiała się czy Selena miała
rację.
Jesteś bystra, powiedziałam jej. Chciałam ją uspokoić. Jesteś
bystra i dobra i jesteś wspaniałą przyjaciółką.
Tyle że obydwie wiedziałyśmy, że to co ja sądziłam nic nie
znaczyło. Nie podczas gdy jej rodzina czyniła ją tak nieszczęśliwą.
Chciałam by był jakiś sposób by zabrać ją im. Jednak coś
przeciwnego miało się wydarzyć. Prędzej czy później zabraliby Hannah
ode mnie. Prędzej czy później Hannah odejdzie z tymi, którzy jej
nienawidzą. I znów zostanę sama.
Wiedziałam, że tego nie zniosę. Nie zrobię nic co mogłoby to
powstrzymać.
A w następnej chwili wiedziałam co zrobić by zatrzymać ze mną
Hannah.
Ruth? Co się dzieje?
To był taki silny pomysł, że nie mogłam myśleć o tym obok niej.
Opuściłam pokój.
Wyszłam na dwór. Nietoperze leciały dokoła drzew cykuty,
rzucając się tam i z powrotem przez linię deweloperską. Próbowałam
pójść z nimi. Tylko by zobaczyć.
Ale oczywiście nie mogłam. Może dlatego, że ważne było, że nie
mogła wyjść. Może później.
Gdybym mogła.
Jeśli Hannah zgodziłaby się.
Albo jeśli Hannah nie wiedziałaby.
Czy to było w porządku? A może jednak nie było? Czy to było aż
tak ważne? To był jedyny sposób.
Dom na Hemlock Road był ciemny oprócz błysku w pokoju Seleny.
Co tam się działo?
Rodzice sprzątali. Zmienili zdanie co do tego, że powinna to zrobić
Hannah. Pani Zimmer włożyła ubranie do dużej torebki z plastiku.
Szczotka w ręku Pana Zimmera śmigała poprzek podłogi. To nie był
pocieszający dźwięk. Zawiązał szal na ustach. Wyglądał jak złodziej. Tak
naprawdę, zdecydował się ukraść coś ode mnie – mojego przyjaciela.
- Nie możemy zostać w tym domu na więcej nocy. - Walnął
szczotką o podłogę. Tuman kurzu wirował wokół jego głowy. Nie zdał
sobie sprawy, że to jest większa chmura niż powinna być.
- Nie możemy mieszkać w nowym domu. Nie ma jeszcze instalacji
wodno-kanalizacyjnej, - powiedziała.
- Pójdziemy do motelu.
- Możemy pozwolić sobie na to?
- A możemy sobie nie pozwolić? Musimy zabrać stąd Hannah
zanim naprawdę oszaleje.
- Obwiniasz za to dom?
- Oczywiście, że nie. Nie wiem. Może nie byliśmy wystarczająco
twardzi w stosunku do niej. Albo z którąkolwiek z nich. Rzecz w tym, że
nie możemy zostać tutaj.
- Okey. Wyjdziemy jutro.
Jutro? To tak niedługo. Nie było czasu do namysłu. Mam tylko
jedną okazję by uratować Hannah - i siebie.
∗ 27 ∗
KSIĘŻYC
zaczął tonąć za domem na Hemlock Road.
W kilka godzin, słońce wzejdzie. Dzień nadszedłby. I Hannah
odejdzie. Chyba, że?
To był czas?
Kurz osiadł w pokoju Seleny. Dziura w suficie wyglądała jak
przejście do innego świata. A nim nie była.
Mysz pisnęła wokół krawędzi drzwi a następnie uciekła.
Myszy opuściły Zimmerów – zaraz po tym jak jedzenie zniknęło.
Maleńkie czerwone światła mrugnęły w największej sypialni. Pan i
Pani Zimmer pomyśleliby, że to było ostrzeżenie? O nie. Byliby
pocieszeni wiedząc, że ich elektryczne ustrojstwa wciąż pracowały. To nie
dawało im spać. Śnili ich snami, zasypanymi przez koce. Pan Zimmer
walczył z brązowym tornadem-szczotką. Pani Zimmer zrobiła
bliźniaczkom zachwycające stroje. W jej śnie, dziewczyny były identyczne.
Nie wiedziała, że Hannah nie jest kimś takim jak Anna?
Ktoś rozłożył materac Hannah na podłodze. Naturalnie Selena nie
chciała spać tak blisko strychu. Jej złote włosy rozprzestrzeniły się w
poprzek poduszki. Jej wargi były nieznacznie rozdzielone. Mruczała imię
Marcus. Była kuszącym celem.
Tak jak Anna, która trzymała kurczowo czerwoną-jak-torba-na-
zakupy książkę, jakby była kołem ratunkowym. To nie uratowałoby jej.
Powinno być jej przykro. O tak. Ale teraz, spała. Śniła, że musi odwiedzić
Hannah w szpitalu.
Wiedziałam, że to nigdy się nie zdarzy.
Kroki na dole, za lustrem w sali z drzewa, w pokoju dziennym,
gdzie Hannah rzucała i obracała się na kanapie.
Jej sen nie był wystarczająco głęboki na sny.
Dmuchnęłam łagodnie w jej policzek. Pomyślała, że to tylko
zbłąkany włos. Dmuchnęłam ponownie. Teraz nie spała. Wciągnęła koc
na głowę i odkryła stopy.
Chcesz wiedzieć, co mi się wydarzyło?
Jej oczy otwarły się. Tak.
Pomyślała, że gdyby dowiedziała się, co jest nie tak, będzie mogła
sprawić by znów będę szczęśliwa.
Uszczęśliwiłaby mnie. Po prostu nie wiedziała jak… jeszcze.
To wszystko była wiana Mildered.
Hannah kiwnęła głową. Wiedziała, co starsze siostry mogły zrobić.
Miała pomarańczowego, puszystego kota. Nie lubił mnie. Nigdy
nie pozwolił mi wziąć się na ręce. Mildred powiedziała, że nie potrafię.
Miałam mojego własnego ulubieńca - mysz z wygiętą nogą. Nazwałam
ją Whiskers
34
. Pozwalała mi głaskać swoje futro. Pewnego dnia kot
gonił ją aż do szafy Mildred. I zabił ją.
Mildred nie ocaliła jej?
34
Wąsy [przyp. od tłumacza]
Wiedziałam, że Hannah zrozumie.
Co się dalej wydarzyło, Ruth?
Poszłam do szafy. Wyryłem imię Mildred na drzwiach tak, aby
każdy wiedział, że pozwoliła Whiskersowi umrzeć. Chciałam by
cierpiała, więc pocięłam wszystkie jej sukienki.
Wpadłaś w kłopoty?
Wzięli
wszystkie
moje
książki
z
wyjątkiem
„Historii
Poszukiwaczy Skarbów”. Ukryłam ją na strychu.
Więc, co tobie się wydarzyło?
Trudno powiedzieć.
Pokażę ci.
Jak?
Chodź ze mną na zewnątrz.
Teraz?
Teraz.
Koc zsunął się z jej ramion, gdy szła na paluszkach do drzwi.
Przekręciła gałkę.
Niech drzwi nie skrzypią.
Niech noc wciąż trwa.
Tańczyła przez trawę. Rosa musiała być zimna w dotyku na jej
bosej nodze. Zadrżała. Pośpieszyła się w kierunku drogi.
Nie ta droga. Mildred przeszła przez podjazd, z jej kawalerem.
Więc podkradłam się od tyłu.
Hannah przeszła ze mną za krzakiem aronii i jesionem gdzie
wdrapał się kot.
Niech koty będą cicho. Niech tropią w ciszy. Niech polują na ich
własną ofiarę.
Niech Hannah znajdzie sposób by być ze mną. Wiecznie.
Gdzie poszłaś? Pomyślała Hannah.
Szpiegować papużki nierozłączki.
Dlaczego?
Bo mogłam powiedzieć ojcu o tym, co robili. Dzięki temu
ukarałby ją.
Przeszłyśmy przez ogród chwastów. Gdy doszłyśmy do
powierzchni rowu, zatrzymałyśmy się. Księżyc wydawał się tonąć w złotej
trawie.
Zobaczyłam ich tam, niedaleko drogi, po drugiej stronie stawu.
Jakiego stawu? Hannah była zaintrygowana.
Pole było wtedy stawem.
Wcześniej.
Niech ona nie pyta dlaczego.
Mildred i jej kawaler siedzieli razem na ziemi.
Ukryłaś się za tymi kamieniami?
Hannah zbiegła do rowu gdzie nie mogłam pójść. Przeszła przez
drogę gdzie Lieutenant Maplethorpe chodził tam i z powrotem broniąc
jego własności. Tam i z powrotem, dzień w dzień, wciąż prowadząc jego
wojnę.
Nie mogłam się ukryć. Mildred zobaczyła mnie. Wskazała i
powiedziała:
- Uważaj! Wróg nas podchodzi!
Hannah wbiegła na inny brzeg rowu.
To właśnie miało się zdarzyć. Nie była daleko od wielkich kamieni
gdzie żołnierz się ukrył. Pobiegła w kierunku właściwego miejsca.
Jej koszula nocna była tak biała przy świetle księżyca. Wydawała
się płynąć po powierzchni ziemi. Tak jakby była już duchem.
Tak jakby była dziewczyną za szkłem.
Byłaby skazana na moje towarzystwo. Nie mogła wyjść, nie mogła
żyć, nigdy nie mogłaby być kochana.
Wiedziałam doskonale jak strasznie będzie cierpieć.
Co ja robiłam? Kochałam Hannah. Byłam w błędzie chcąc by była
ze mną. To było samolubne.
Musiałam ją zatrzymać. Ale jak? Nie mogłam przepłynąć przez
rów.
Hannah była blisko żółtego pola. Gdy dostała się tam, zapadła się,
ponieważ to nie była trawa. To było obrzydliwe czarne bagno.
A kiedy spróbowała krzyczeć, woda napełniła jej otwarte usta,
dokładnie tak jak mnie przed laty.
Doszła do brzegu.
Hannah, poczekaj!
Nie zatrzymała się. Weszła do trawy. Dlaczego mnie nie słuchała?
Ktoś musiał jej pomóc. Ktoś musiał ją ocalić. Ktoś musiał mnie
wysłuchać.
Ale kto?
∗ 28 ∗
MUSIAŁAM
sprowadzić pomoc, mimo że oznaczało to
pozostawienie Hannah samą.
Śpieszyłam się z powrotem do domu. Anna spała wciąż w swoim
łóżku. Dopiero teraz śniła, że przechadza się przez sale szpitala, szukając
Hannah.
Obudź się, obudź się.
Dmuchnęłam na twarz Anny.
Jęknęła i przewróciła się.
Uratuj ją!
Otworzyła jedno oko.
Musisz mnie teraz usłyszeć. Musisz.
Nie słuchałaby. Nigdy wcześniej tego nie robiła.
Wstań. Uważaj na okno. Uratuj Hannah.
Anna pomyślała, że to jest inny sen - tym razem zły. Musiałam
sprawić, że zrozumie.
Jeśli tego nie zrobisz, Hannah zmieni się w Ruth.
Anna podniosła się. Zerwała się z łóżka i przeszła przez Selenę.
Ona tonie w gnoju.
Anna przeszła przez okno. Dostrzegła biały kształt na ciemnym
polu. Zobaczyła falę ramienia, która następnie zniknęła.
Było za późno. Anna była zbyt uparta. Teraz była zbyt wolna.
Anna krzyknęła:
- Obudź się, obudź się! Hannah jest w tarapatach!
Zbiegła ze schodów, na zewnątrz przez drzwi, i przez podwórze.
Nie czekałam by się przyglądać, jak rodzice wstawali. Popędziłam z
powrotem do brzegu.
Hannah tonęła. Gnój usmolił jej koszulę nocną. To wciągało ją w
dół i w dół w ziemię. Ciemność stała się ciemniejsza niż jakiejkolwiek
nocy, którą kiedykolwiek wiedziała. Bała się. Dokładnie tak jak ja, gdy
chwytałam się wody. Nie miałam niczego by się złapać. Czułam jak życie
wymyka mi się z rąk.
Anna zbiegła do rowu i w górę na drugą stronę. Zatrzymała się na
części, która była wciąż nieprzerwaną ziemią. Podeszła do siostry.
Hannah rzucała ramionami. Czarne krople bryzgały na twarz Anny.
Ramiona Anny były zbyt krótkie. Oparła się bliżej. Chwyciła za
rękę Hannah. Anna pośliznęła się. Również tonęła. Hannah ciągnęła ją w
dół.
Jakimś cudem Annie udało się wydostać na stały grunt.
Wyciągnęła Hannah z gnoju.
Siostry leżały tuż obok siebie na ziemi. Klatka piersiowa Anny
unosiła się, gdy walczyłaby odzyskać oddech. Ale Hannah była potwornie
zmęczona.
Pan Zimmer nadbiegł. Wbił swoje palce w usta Hannah. Uysunął
grudę mułu. Nachylił się i dmuchnął. Myślał, że gdyby mógł poświęciłby
swóje życie. Wpuszczał i wypuszczał powietrze na okrągło. W końcu
Hannah zakasłała i wyrzuciła wszystko z siebie.
Pani Zimmer i Selena przyszły.
- Ambulans jest już w drodze, - powiedziała Pani Zimmer.
Pan Zimmer podniósł Hannah w ramionach. Pani Zimmer
zaczesała włosy z twarzy Hannah. Selena przytuliła Annę. Wszyscy poszli
do domu. Syrena stawała się bliższa i bliższa.
- Skąd widziałaś, że ona tam jest? - Pani Zimmer zapytała Annę.
- Wiedziałam, bo… - Anna przerwała.
Powie to? Zaakceptuje to?
- Ruth mi powiedziała, - powiedziała Anna.
Pani Zimmer przytuliła mocno Annę. Myślała, że ona musi
powstrzymać swoją drugą córkę przed wpadnięciem w obłęd.
Powiedziała:
- Wyjeżdżamy z tego domu dziś wieczorem.
Ambulans przybył. Ludzie położyli Hannah na łóżeczku
dziecinnym i wywieźli. Pani Zimmer pojechała z nią. Drzwi zatrzasnęły
się. Czerwone światło zakręciło się i syrena zawyła, gdy ambulans zabrał
moją Hannah.
Pan Zimmer spakował kilka rzeczy w walizki. Po czym on i
dziewczynki poszły do samochodu.
- Ocaliłaś siostrę, - Pan Zimmer powiedział do Anny.
- Już powiedziałam ci, że to była Ruth, - powiedziała Anna.
Potrząsnął głową i uruchomił silnik.
Zawyłam, gdy samochód odjechał w kierunku różowego nieba,
które było ledwie widoczne za drzewami cykuty.
Tak, ocaliłam Hannah. Ale nikt nie ocalił mnie.
∗ 29 ∗
ZROBIŁAM
dobrze ratując Hannah.
Ale to mnie nie uszczęśliwiło.
Najgorsza częścią było to, że nie wiedziałam czy z nią wszystko w
porządku.
Przecież, ambulans zawiózł Miz D. do szpitala i umarła.
Pomyślałam, że będę wiedzieć czy Hannah przeszła na drugą
stronę. Więc odpuściłam. Przeniosłaby się do jakiegoś innego, lepszego
świata. Gdzie mi nigdy nie wolno będzie pójść, ponieważ wciąż nie
mogłam odejść z tego miejsca na Hemlock Road.
Ponieważ chciałam samolubnie zatrzymać Hannah, nie myśląc o
konsekwencjach
Dni minęły. Noce stały się bardziej ponure, gdy księżyc malał.
Dlaczego Zimmerowie nie wrócili? Zamierzali zostawić wszystkie
ich rzeczy? Nawet, jeśli Selena nie chciałaby swojego bardzo brudnego
ubrania, to co z innymi?
Myszy były zachwycone. Obżerały się jedzeniem. Pająki
skonstruowały skomplikowane pajęczyny w poprzek drzwi gdzie nikt
nigdy nie chodził.
I co zrobiłam? Co mogłabym zrobić? Moja cenna książka tkwiła za
piętrowymi łóżkami. Nawet nie mogłem pocieszyć się dziećmi Bastable.
Uchwyciłam się moich wspomnień z dnia, kiedy ja i Hannah razem
czytałyśmy. Próbowałam powstrzymywać gniew przed wznoszeniem się w
powietrze i zrujnowaniem wszystkiego.
Oh, to było straszne. Czekałam przy drzwiach frontowych.
Wyczekiwałam powrotu rodziny. Każdy samochód, który minął zabierał
część mnie.
Posiadanie nadziei sprawiło ból.
Któregoś ranka srebrny samochód wjechał na podjazd. Nie
wiedziałam, jaki był to dzień. Straciłam to z oczu. To się nie liczyło. Kto
był w samochodzie? Trudno było zobaczyć. Pan Zimmer prowadził. Pani
Zimmer siedziała obok niego. Selena była w głębi. Obok niej była Anna.
Gdzie była Hannah?
- Skończmy z tym, - powiedział Pan Zimmer.
Cała czwórka wyskoczyła z samochodu. Myśleli, co spakować teraz
i po co przyjść później.
Po chwili wyszła Hannah.
Hannah! Wszystko z tobą w porządku?
Kiwnęła głową. Próbowała nie mieć złych myśli, ale dom
wstrząsnął nią.
Poszłam za nią do środka. Musiałam tak wiele jej powiedzieć. Tak
wiele chciałam się dowiedzieć. Rozwodziłem się o myszach i pająkach do
czasu, gdy nie znalazła książki za łóżkiem. Położyła ją z dala od siebie.
Gdzie powinnam to położyć? Łatwiej byłoby to przeczytać gdybym
rozdzieliła strony?
Zrozumiała. Chciała zrobić coś żebym odeszła – na zawsze.
Nie!
Nie chciałam tego. Nie mogłam znieść tego. Nie odważyłam się
powiedzieć dowidzenia.
Wyszłam na dwór. Nie chciałam patrzyć na opakowania. Mogłam
słyszeć ich głosy, gdy chodziłam tam i z powrotem pod drzewami cykuty.
- Pośpieszcie się, - powiedział Pan Zimmer.
- Nie mogę znaleźć swoich nożyc – powiedziała Pani Zimmer.
- Będę musiała skompletować nową garderobę. – Selena
powiedziała.
- Powinnam pomóc ci przy paczkach, Hannah? - Anna zapytała.
Hannah nic nie powiedziała.
Inny samochód zatrzymał się za samochodem Zimmerów. Było
czerwone. To powinno być ostrzeżenie.
Emily wyszła.
- Mam nadzieję, ze cokolwiek masz tutaj do roboty nie będzie to
trwać zbyt długo. Soboty są bardzo pracowite dla nas. Lydia ma lekcje
fletu o dwunastej, francuski o pierwszej trzydzieści, i terapeutę o trzeciej.
Dziewczyna osunęła się na siedzeniu po stronie kierowcy, żując
brutalnie kciuka. Tylne drzwi po prawo otworzyły się. Trzcina zakołysała
się w powietrzu. Emily wpadła i pociągnęła czyjeś ramię.
Bardzo stara kobieta stanęła garbiąc się ponad trzciną, chwiejąc
się na nierównym terenie. Przechyliła swoją głowę wpatrując się w dom
na Hemlock Road.
- Tu to jest. Po niemal osiemdziesięcioleciu, - powiedziała.
To była Mildred.
∗ 30 ∗
PIĘKNA,
miękka
skóra
Mildered
pokryta
była
zmarszczkami. Jej długie blond włosy zostały zakręcone na kształt bułki.
Jej palce były zgięte jak pazury. Jej plecy były zgarbione. Jej niebieskie
oczy mrugały za grubymi szkłami. Była bardzo starą osobą. Musiała mieć
niemal dziewięćdziesiąt pięć lat.
Nie tak jak ja.
Nigdy nie mogłam stać się starsza.
Mildred kuśtykała w poprzek podjazdu, wokół domu.
- Gdzie idziesz, babciu? – Zapytała Emily.
- Do stawu. - Słowa Mildred ugrzęzły w jej gardle. Przyśpieszyła
trochę, jakby wciąż próbowała powstrzymywać mnie przed podążaniem
za nią. Zatrzymała się, gdy doszła do podwórka.
- Gdzie to jest? - Potrząsnęła swoją laską na Emily.
- Co stało się ze stawem?
Mildred wiedziała doskonale co się zdarzyło.
Nawet gdyby nie była tam, musiała dowiedzieć się jak
Maplethorpes wypełnił go, jak usunęli jego syna tak by mogli udać że nic
nigdy się nie zdarzyło, tak jakby nikt kiedykolwiek nie umarł.
- Powiedziałaś mi, że dziewczynka niemal się tu utopiła, -
powiedziała Mildred.
- To jest bagno. Możesz utopić się w bagnie. W każdym razie,
przeżyła, - powiedziała Emily.
Ktoś inny umarł. Mildered wiedziała kto? Trudno było powiedzieć
co ten stary mózg myślał. Zachwiała się, do czasu gdy Emily złapała ją i
przytrzymała.
- Wszystko w porządku? – Zapytała Emily.
Mildred potrząsnęła głową. Łzy pojawiły się na jej twarzy.
Emily znalazła chustkę w swoim portfelu i potarła zwiędłe policzki
Mildred.
- Teraz, teraz, babciu.
Nie płakała tak jak młoda Mildred zwykła z gracją przecierać jej
oczy. Ta stara Mildred szlochała.
- Co się stało? – Zapytała Lydia.
Emily niezgrabnie klepała ramię Mildred.
- Tak się z nią dzieje. Personel w lecznicy nie wie dlaczego.
- Ponieważ jestem umierająca, - Mildred wyrzuciła z siebie. -
Jestem umierająca i boję się.
Bała się spotkać mnie. To dobrze.
- Nie jesteś umierająca, - powiedziała Lydia.
- Myślałam o tym. Zastanawiałam się czy gdybym poszła do stawu,
to położyłoby kres temu, - powiedziała Mildred.
- Oh, babciu, co ty mówisz. Czy to dlatego chciałaś bym zabrała cię
tu? Wychodzimy natychmiast.
Emily była wstrząśnięta.
- Koniec czego? – Zapytała Lydia.
Mildred nie odpowiedziała. Nie mogła przyznać się do tego co
zrobiła.
Wiatr powiał. Liść oderwał się i zakręcił się wokół twarzy
Mildered. Oczywiście zignorowała to. Pozwoliła Emily przyprowadzić ją z
powrotem.
Pani Zimmer wyszła z domu.
- Tak myślałam, że rozpoznaję samochód.
Emily przedstawiła każdego - tyle że oczywiście nie mnie.
- Zaprosiłbym do środka ale mamy tu właśnie mały bałagan, -
powiedziała Pani Zimmer.
- Cieszę się widząc, że posłuchałaś mojej rady. Wychodzimy. No,
Lydia, pomóż twojej prababce, - powiedziała Emily.
Lydia wzięła Mildred pod rękę i podeszła do samochodu.
Hannah i Anna wyszły z domu. Hannah trzymała moją książkę.
Niosła ją do Mildred. Gdy szła, luźna kartka upadła na ziemię.
- Co to? Nic nie widzę. Co to za książka? – Dopytywała Mildred.
- Dzieci Bastable. Historia Poszukiwaczy Skarbu, - powiedziała
Hannah.
Mildred przykryła usta ręką. Pomyślała, Ruthie. Nic nie
powiedziała. Dotknęła książki wygiętym palcem.
- Gdzie to znalazłaś?
- Na strychu pod deskami podłogowymi. Ruth powiedziała mi
gdzie to było, - powiedziała Hannah.
Emily odwróciła się do Mildred. Spodziewała się, że Mildred
ukróci to. Ale Mildred pobielała i podrzuciła jej laskę.
- Jak poznałaś jej imię? – Zapytała Mildred.
- Powiedziała mi, - odpowiedziała Hannah.
Emily podniosła trzcinę i wzięła Mildred pod rękę.
- Moja babka jest bardzo starą panią. Proszę nie martwić jej już.
Mildred pozbyła się ręki Emily.
- Dziewczyna ma rację. Moja siostra ma na imię Ruth.
Usta Emily opadały otwarte. Ha! Zbyt zła nie połknęła pluskwy.
- Skąd mogłam wiedzieć? Nigdy nie mówiłaś.
- Nikt nie rozmawia z sobą w tej rodzinie ponieważ nikt nie słucha,
- powiedziała Mildred.
W takim razie zdarzył się cud. Emily słuchała. Tak naprawdę,
każdy skupił się na tyle by chociaż przez minutę o mnie posłuchać
- Ona rozmawia z tobą teraz? – Zapytała Mildred.
Tak.
Hannah kiwnęła głową.
- Nie mogę niczego usłyszeć, - powiedziała Lydia.
- Czy ty możesz ją usłyszeć? - Mildred zapytała Annę.
- Nie tak dobrze jak Hannah. Ale słucham jej. A przynajmniej
wtedy gdy Hannah topiła się w bagnach, - powiedziała Anna.
Mildred zacisnęła wargi w linię. Pogłaskała przeżutą krawędź
książki.
- Ruthie poinformowała cię o… wypadku?
Wypadek? Oooops, wypadłam z łódki. Oooops, wylałam mleko.
Oooops, podarła, stronę w magazynie o filmach.
Wiatr dmuchał w spódnicę Mildred. Jej bielizna ukazała się i
wiedziała o tym. Jak oszalała walnęła w spódnicę, próbując sprawić, że
nie podniesie się wyżej.
- Zatrzymaj to, Ruth! - Mildred potrząsnęła pięścią w stronę
niebie. - Zawsze byłeś nieznośnym bachorem. Śmierć nie uczyniła cię
lepszą osobą.
Jesteś wciąż samolubna i próżna i okrutna.
- Okrutna? – Zapytała Hannah.
- Ona rozmawia z tobą? – Zapytała Mildred.
Hannah kiwnęła głową.
- Mówi do mnie. Dlaczego nie rozmawia ze mną? – Pytała Lydia
Więc zrobiłam to. Poszła w prawo do niej i powiedziałem, Szzzzz,
Jej oczy stały się szerokie i położyła rękę przy uchu. I zamilkła.
- Co zdarzyło się Ruth? - Zapytała Hannah.
- Utopiła się? – Zapytała Anna.
- Tam? - Hannah wskazała na żółtą trawę.
Mildred kiwnęła głową. Łzy otaczały jej oczy.
- To naprawdę był wypadek, Ruthie.
To nie był wypadek. To była wina Mildred. Usłyszała to? Nie.
Nigdy nie słuchała mnie - żywą albo martwą.
- A co z Lieutenant Maplethorpe? - Zapytała Hannah.
- O nim również wiesz? - Zapytała Mildred.
- Niewiele, - powiedziała Hannah.
- Jego rodzina żyła na dalekim brzegu stawu we wspaniałym
domu. Już po wojnie, z Lieutenantem nie było dobrze. Po latach, myślał,
że jest wciąż jest na liniach frontu. Kontynuował bronienie swojej
własności.
Chodząc tam i z powrotem, tam i z powrotem.
- Matka i Ojciec zawsze kazali nam zostawiać go w spokoju. Nie
chodzić na jego ziemię. Nie zbliżać się do stawu. Nie przechodzić koło
rowu.
Każdy odwrócił się by spojrzeć na to. Mildred pociągnęła swoją
spódnicę.
- Nigdy nie rozmawiałam o tym. Nie powinniśmy.. Maplethorpes
byli potężną rodziną. Ich syn był bohaterem wojennym. Gdy powiedzieli,
że to jest wypadek, nie mogliśmy się kłócić. Odeszliśmy. Musieliśmy.
Zostawiłaś mnie.
- Czułam się taka zła. Ale Ruthie już nie żyła. Nie mogła cierpieć.
Każdy myśli że zmarły nie ma żadnych uczuć. Są w błędzie. Zmarły
ma tylko uczucia. Nie mają żądnego ciała, które mogłoby być pocieszone.
- Ona ciągle cierpi, - powiedziała Hannah.
- Mogłabyś powiedzieć jej, że współczuję? - Zapytała Mildred.
Co jest dobrego we współczuciu?
- Możesz do niej mówić. Ona słucha, - powiedziała Hannah.
Nie, nie słuchałam. O co właściwie chodziło? To nie zmieniłoby już
niczego.
- Współczuję za to co powiedziałam, - powiedziała Mildred.
- Co powiedziałaś? - Zapytała Hannah.
- Byłam tam z chłopcem Andrewsenów. - Wskazała swoją laską na
daleki punkt. - Przyszliśmy tutaj by uciec od niej. Już pocięła wszystkie
moje sukienki, w tym tą, którą zamierzałam założyć na tańce tej nocy. A
ona podkradła się na drugi brzeg stawu. Szpiegowała nas.
Powiedziałaś żołnierzowi, że jestem tam. Powiedziałeś, „Wróg się
zbliża”.
- Nazwałeś ją wrogiem, - powiedziała Hannah.
- Nie, nie. On był wrogiem. Próbowałam ostrzec Ruth o nim.
Kłamała.
- Podkradał się do niej. Miał patyk i myślał, że to broń. Uderzył ją
w głowę. Wpadła do stawu. Niedaleko miejsca gdzie jest to czerwone
drzewo.
Każdy spojrzał na drzewo.
- Pobiegłam wokół stawu tak szybko jak mogłam. Brodziłam do
niej. Jej ręce trzymały kurczowo chwastów. Nie mogłam zatrzymać jej.
Byłam za późno by ją ocalić.
Hannah położyła swoje ramiona wokół Anny.
- Gdyby tylko ksiądz pozwolił nam uczyć się pływać, - powiedziała
Mildred.
Nie powiedziałam niczego. Nie było niczego co mogłabym,
powiedzieć.
- Ruthie? Czy mnie słyszysz? Współczuję. Wiesz o tym? Jestem
pewna, że nienawidziłaś mnie prze te wszystkie lata. Może dlatego teraz
tak milczysz.
Łzy popłynęły w dół jej twarzy ponownie. Wiem jak strasznie czuła
się przez te wszystkie lata. Wiedziałam, że cierpiała.
Emily wyjęła chustkę. Jeszcze nie wyschnęła po ostatniej rundzie
łez. Gdy Mildred spróbowała wytrzeć swoją twarz, to tylko rozmazało
wszystko wokół jej oczu. Więc dmuchnęłam łagodnie w policzki siostry.
Gdy zdała sobie sprawę co zrobiłam, zapłakała nawet mocniej.
Więc dmuchnęłam w jej spódnicę jeszcze mocniej. Nie chciałam
stracić całego dnia na suszenie łez.
Było już wystarczająco dużo łez.
∗ 31 ∗
NIE
wyszli natychmiast. Lydia chciała zobaczyć napisy na
drzwiach. Mildred musiała skorzystać z łazienki. Każdy usiadł na
schodach ganku.
Teraz Mildred była chętna do opowiedzenia wszystkich rodzajów
historii. Jej pamięć nie była bardzo wierna. Powiedziała, że
spowodowałam pęknięcie lustra w sali z drzewa, ponieważ to ja rzuciłam
w nią jej szczotką. Myślała, że to moja wina tylko, dlatego, że zrobiłam
unik?
- Ruthie zawsze miała swój nos w książce. Zazwyczaj tej.
Mildred trzymała moją kopię Opowieści o Poszukiwaczach
Skarbu.
- Chcę przynieść jej nową kopię, - powiedziała Hannah.
- Taką ze wszystkimi stronami, - powiedziała Anna.
Próbowali być miłymi. Wiedzieli, że chcą wszystkiego co wiąże się
z szybkim wyjściem. Beze mnie.
To było smutne. Ale nie obwiniłam Mildred za to co mi się
wydarzyło. Cieszyłam się, że żyła wystarczająco długo bym mogła
zobaczyć ją jeszcze raz. Wciąż nie troszczyłam się aż tak bardzo o Emily
ale lubiłam spotkanie z Lydią. Patrzyła bardziej niż trochę jak ja. Mogłam
powiedzieć, że Mildred myśli tak samo.
Poszłam do swojej siostry. Myślałam tak mocno jak tylko mogłam.
Przepraszam że cię nienawidziłam.
Mildred klasnęła w ręce.
- Wiesz, myślę, że tym razem ją usłyszałam.
- Co powiedziała? Chcę posłuchać jej jeszcze raz, - powiedziała
Lydia.
- To jest tajemnica między mną a moją siostrą. - Mildred
odwróciła się do Hannah. - Muszę odpowiedzieć głośno?
- Nie. Ona odczytuje twoje myśli, - powiedziała Hannah.
Właśnie tak jak my to robimy, Anna pomyślała.
Hannah uśmiechnęła się. Cieszyła się że odzyskała siostrę.
Mildred pomyślała jak bardzo tęskniła przez te wszystkie lata.
Byłam szczęśliwa.
Nagle zrozumiałem dlaczego nie byłam w stanie wyjść. Poszłabym
do niej ze złości. I spowodowałabym tylko więcej nienawiści.
To nie było jedyne zło, które bym uczyniła.
Anna i Hannah usiadły tuż obok siebie na schodach. Wyglądały jak
bliźniaczki chociaż Hannah była trochę bledsza a włosy Anny wciąż miały
wszystkie te warkocze. To było bardzo złe że próbowałam wtrącić się
między nie. To było niebezpieczne.
Na szczęście Anna mogła mnie słyszeć. Ocaliła siostrę. A moja
siostra próbowała ocalić mnie. Wiedziałam to teraz.
Poczułam, jak coś pojaśniało w głębi mojego serca.
Dmuchnęłam łagodnie w policzek siostry jeden ostatni raz.
Po czym uniosłam się i odleciałam z dala od ludzi, z dala od
złotego pola, i daleko, daleko od domu na Hemlock Road.
Obejrzałem się tylko raz, zobaczyć, jak czerwony samochód
odjechał. Hannah i Anna stanęły z ramionami wokół siebie, machając.
Dowidzenia, dowidzenia. Dziękuję za pomoc w uwolnieniu mnie.
Miałam nadzieję, że bliźniaczki mogą mnie teraz słyszeć. Przebyłam taką
ogromną odległość. A jednak byłam pewna, że potrafią być tak szczęśliwe
jak ja byłam. Tak jak w historii Bastables, wszystko miało dobrze się
zakończyć.
Unosiłam się bez końca, w ciągu dnia, w nocy, i za gwiazdy.