KarenBooth
Niemogęcisięoprzeć
Tłumaczenie:
Krystyna
Rabińska
ROZDZIAŁPIERWSZY
Wpachnącejlawendąeleganckourządzonejłazienceswojego
apartamentu w hotelu Grand Legacy Charlotte Locke sięgnęła
po szczoteczkę do zębów i pastę miętową. W dziesiątym
tygodniu ciąży mięta była jednym z niewielu smaków, które
tolerowała. Umyła zęby, poprawiła spódnicę i żakiet,
przygładziła włosy. Miała nadzieję, że poranne nudności dziś
jużwięcejniedadząosobie
znać,gdyżmadowykonaniaważne
zadanie.
Zdecydowanym
krokiemwyszłazsypialniizajrzaładopokoju
dziennego.
– Życz mi powodzenia – rzekła do swojej ciotki, Fran, która
przyjechała z Londynu do Nowego Jorku na święta Bożego
Narodzeniaizatrzymałasięuniej.
Thor, niewielki
piesek rasy papillon, ukochany pupil
Charlotte,zwiniętywkłębekleżałtużprzyjejudzie.
–Jadę
do
biuraSawyera.
– Nie
potrzebujesz moich życzeń – odparła Fran. – Masz
świetne
kwalifikacje,
żeby
zająć
się
sprzedażą
jego
apartamentów.
Charlotte
westchnęła. W porządku. Nie będzie życzeń, ale
przydałoby się kilka słów otuchy. Ile razy zwracała się do
członkówrodzinyzprośbąopomoc?Zbytwiele.
Włożyłapłaszczzturkusowejwełny.
– Cieszę się, że
masz
tyle wiary we mnie. Ja oceniam moje
szansenapięćdziesiątprocent.
–NapewnoniepowieszSawyerowiociąży?–zapytałaFran.
–Totwójbrat.Niebędziemógłciodmówić,kiedysiędowie,że
dzieckojestjużwdrodze.
Charlotte
pokręciłagłową.
– Nie chcę od nikogo jałmużny. Poproszę go, żeby mi zaufał
i powierzył interes wart miliony dolarów. Nie chcę mu
przypominać, że jestem jego młodszą siostrą specjalistką od
popełnianiakolosalnychbłędówikomplikowania
sobieżycia.
Fran
podrapałaThorazauchem.
–Nicniedziejesiębezprzyczyny–stwierdziła.–Tylkowtej
chwilityjeszczejejniedostrzegasz.
–Lubiętwójoptymizm,alezajściewciążęzmężczyzną,który
mnie nie kocha, to klasyczna wpadka w moim stylu. Chcę za
wszelkącenęuniknąćskojarzeńzdawnąCharlotte.Zależy
mi,
aby
Sawyerpomyślał,żesięzmieniłam.
Charlotte
nachyliła się, pocałowała ciotkę, potem wzięła
torebkęorazrękawiczkiiwyszła.
Hotel
byłwposiadaniurodzinyLocke’ówodlatdwudziestych
ubiegłego wieku, a obecnym wyłącznym właścicielem był brat
Charlotte,Sawyer.Ilekroćtuprzyjeżdżała,zawszewspominała
dzieciństwo i zabawy z braćmi w chowanego w labiryncie
korytarzy wyłożonych grubym czarnym dywanem w szafirowe
esy-floresyioświetlonychkinkietamizbłyszczącegochromu.
Tak
było za życia matki. Po jej śmierci ojciec nie chciał, aby
dzieciodwiedzałyhotel.
Windązjechała
na
dół.Przedhotelemczekałnaniąsamochód
przysłanyprzezSawyera.
Charlotte
doskonalewiedziała,copowiebratu.
Nie
mogąc zasnąć, ułożyła sobie w głowie całą przemowę,
którąpowtórzyłaranopodprysznicem.Niebałasiębrata,lecz
nie mogła znieść myśli, że kolejny raz zwraca się do niego
zprośbąowsparcie.
Oczami
wyobraźniwidziałajegowahanieprzedpowierzeniem
jej tak odpowiedzialnego zadania, jakim jest sprzedaż
apartamentów w systemie condohotel. W przeszłości z tą
odpowiedzialnościąróżnieuniejbywało.
– Brat
czeka na panią – ciepłym głosem poinformowała
sekretarkaSawyera,Lily.
Odebrała
od
Charlotte płaszcz i zaproponowała, że po
spotkaniuwezwiedlaniejsamochód.
Charlotte
podziękowała Lily, wygładziła spódnicę. Usilnie
starała się ignorować nerwowy skurcz żołądka. Przecież
Sawyerjestjejbratem.
Kiedy
wetknęłagłowęwuchylonedrzwi,Sawyerprzywitałją
zszerokimuśmiechem.Charlotteodrazupoczułasięlepiej.
–Dziękuję,żezechciałeśsię
ze
mnądziśspotkać–zaczęła.
– Cieszę się, że przyszłaś – odparł. –
Na
przyjęciu
inauguracyjnymledwiezamieniliśmykilkasłów.
– Przepraszam, ale
wiesz, jak to jest. Spotyka się tylu
dawnychznajomych.
Akobietywciążyszybkosięmęczą,dodaławmyślach.
–Dobrze,żejużwróciłaś.Możeszmizdradzić,cocięskłoniło
doodwiedzeniaFranwAnglii
?
Charlotte
zbladła, chociaż była przygotowana na to pytanie.
Wiele się złożyło na jej nagłą decyzję o wyjeździe. Najpierw
zerwanie z Michaelem Kellym, mężczyzną, w którym się
zakochałabezwzajemności,potemdopieroprawdziwabomba–
odkrycie, że jest w ciąży. Nie mogła jednak powiedzieć o tym
bratu. Wiele razy się zakochiwała i zawsze wynikały z tego
samekłopoty.
– Musiałam po prostu nabrać dystansu i pomyśleć, co dalej
zmojąkarierą.Franpotrafiwspanialesłuchaćizawszeudziela
dobrych rad. – Charlotte odchrząknęła. – I będę szczera, nie
mogłampatrzeć,jakojciecwykłócasięztobąokażdyszczegół
renowacjihotelu.Niecierpięrozdźwiękówwrodzinie.
– Gdybym mógł, pojechałbym z tobą, ale wtedy moje relacje
z Kendall nie ułożyłyby się tak, jak się ułożyły. Ostatecznie
dobrze,żezostałem.Azojcem
jakośdałemsobieradę.
Charlotte
cieszyłasię,żeSawyerznalazłkogoś,aKendalljest
wyjątkową kobietą. Przez wiele lat się martwiła, że
skomplikowane stosunki rodzinne negatywnie wpłynęły na nią
i braci, Sawyera i Noaha, i uczyniły ich niezdolnymi do
stworzeniatrwałegozwiązku.
Sawyer
pierwszy przebił szklany sufit i w sercu Charlotte
zakiełkowałanadzieja,żekiedyśionazrobitosamo.Niestanie
się to jednak szybko, bo teraz nie szuka już miłości. Jej
priorytetemjeststabilizacja.
– Jestem bardzo szczęśliwa, że ty i Kendall się pobieracie.
ŚlubwBożeNarodzenie!Urocze.
– Wiem, że
tempo
jest szybkie, ale nie chcieliśmy czekać.
Możesz nazwać nas staroświeckimi, ale oboje wolimy
tradycyjnąkolejność,najpierwślub,potemdzieci.
–Jasne.Lepiejniechwaszsynalbocórkawpóźniejszymżyciu
nie
obliczysobie,żeślubwzięliściedopieropofakcie.
Nie
mogłauwierzyć,żetakiesłowapadłyzjejust.Mówijak
ich babka! A może ma takie same konserwatywne poglądy jak
Sawyer?
– Wracając do twojej kariery. Chyba nie zamierzasz
rezygnowaćzrynku
nieruchomości?
Pytanie
nie było bezzasadne. Charlotte robiła w życiu
rozmaite rzeczy: była projektantką wnętrz, blogerką modową,
organizatorkąprzyjęć,specjalistkąodwypiekaniababeczek.To
ostatnie przedsięwzięcie okazało się największą klapą,
ponieważ nie miała pojęcia o gotowaniu. A od ciągłego
próbowania, czy ciasto jest smaczne, przytyła ponad siedem
kilogramów!
– Nie. Wciąż uważam, że to najlepsze zajęcie dla mnie.
Uwielbiampracowaćzludźmi.Jakwiesz,kilkarazyzaczynałam
wszystko od nowa z miernym
powodzeniem, ale jedno
zyskałam:mammnóstwokontaktów.
–To
dobrze.Stabilizacjadobrzecizrobi.
– Właśnie. Stabilizacja. – Charlotte wzięła głęboki oddech. –
Idlategotujestem.Teraz,kiedyapartamentywGrand
Legacy
są już skończone, mam nadzieję, że pozwolisz mi zająć się ich
sprzedażą.
Nie
umknęło jej uwadze, że wyraz twarzy Sawyera uległ
nagłejzmianie.Trudno,pomyślała.Terazalbonigdy.
–Znambudyneklepiejodwszystkichinnychagentów,którym
mógłbyś zlecić to zadanie. Wiesz, że poświęciłabym temu całą
uwagę.Conajważniejsze,mamyszansępracowaćrazem,anie
ukrywam,żezawszetegopragnęłam.
– Posłuchaj, Charlotte… Nie możesz ot tak, wyskoczyć
zpodobnąpropozycją.Przygotowaniatrwająodwielumiesięcy,
a ty swoim zwyczajem w ostatniej
chwili wywracasz wszystko
dogórynogami.
Cóż,
nie
planowałam zajść w ciążę, pomyślała Charlotte, na
głoszaśpowiedziała:
– Przepraszam, że czekałam aż do teraz, ale nikt nie
spodziewał się, że apartamenty będą gotowe tak szybko.
Oficjalneotwarciemiałobyćdopierowsylwestra.
Sawyer
zacisnąłwargi.Pochwilinamysłurzekł:
– Mam już na oku agenta. Fantastycznego faceta, który
sprzeda wszystkie apartamenty w kilka tygodni. Właśnie
powinien być w drodze tutaj. Mamy omówić strategię
iprzygotować
stosowne
papiery.
–Ale…–
Charlotte
zamilkła.
Wyczerpała
swoje
argumenty. Nic nowego nie przychodziło
jejdogłowy.Jakzwykleznalazłasięwsytuacji,kiedyniemogła
niczegoudowodnić.
– Należę do rodziny. To chyba się liczy. Chodzi o Grand
Legacy, nie o byle budynek, w który ty i Noah
postanowiliście
wpompowaćpieniądze.
Spojrzenie
Sawyerazłagodniało.Charlottewiedziała,żemusi
otworzyćprzedbratemserce.
– Bardzo kocham ten hotel. Cudownie było tam mieszkać
przezostatniekilkadni.Czyniejestważne,abysprzedażązajął
się ktoś, komu strasznie na tym zależy i kto włoży w to
całe
serce?
–Skądwiesz,żetemufacetowiniezależy?Wciąguostatnich
miesięcy odbyłem z Michaelem Kellym wiele rozmów
izapewniam
cię,żejemuteżbardzozależy.
Serce
Charlotte przestało bić. Przynajmniej tak jej się
zdawało. Przed oczami stanął jej Michael, przystojny
niebieskooki brunet mierzący prawie dwa metry wzrostu, były
pływak. Złamał jej serce, ale wyglądał przy tym obłędnie,
awjegooczachmogłasięzatracić.
–Michael
Kelly?
– Znasz
go? – zdziwił się Sawyer. – Jest naprawdę świetny.
Porządny facet. Bardzo mu zależy na robocie. Sam mi to
powiedział.
Charlotte
wypuściła powietrze z płuc. Michaelowi Kelly’emu
zależy,owszem,alenasobie,napieniądzach,nawłasnejfirmie
i na zdobywaniu klientów. Wszystko inne schodzi na plan
dalszy.
Michael
wiedział, że dziś rano nie może spędzić dużo czasu
w basenie. Jeszcze tylko kilka długości, pomyślał. Dotknął
wyłożonejkafelkamiścianyizawrócił.
Pływanie
go
relaksowało. Po dziesiątkach tysięcy godzin
spędzonych w wodzie jego mięśnie same doskonale wiedziały,
corobić,więcumysłmógłsięwyciszyć.
To
był jedyny czas w ciągu dnia, kiedy był nieosiągalny dla
nikogo. Wyłączona komórka leżała na półce w zamykanej na
klucz osobistej szafce w szatni nowego ekskluzywnego klubu
sportowegoEmpireStateAthleticClub.Byłwłaścicielemjednej
z wiodących nowojorskich agencji nieruchomości i pracował
dwadzieściaczterygodzinynadobę,siedemdniwtygodniu.
Jeszcze
raz zawrócił. Teraz płynął kraulem. Zawsze tak
kończył codzienny trening, jako przypomnienie, kim był kiedyś
– zdobywcą trzech medali olimpijskich w pływaniu stylem
dowolnym.Przezmomentczułwtedysmakzwycięstwa.Euforię
nieporównywalnązniczyminnym.
Po
wycofaniu się z czynnego uprawiania sportu sześć lat
temuharowałjakwółtylkopoto,abyodczasudoczasuzaznać
tego uczucia: jestem niezwyciężony, z wysokości najwyższego
miejscanapodiumpatrzęnawszystkichzgóryimyślę,żenie
dorastacie mi do pięt. Nagrodą w obrocie nieruchomościami
niejestaplauztłumu,leczpieniądzeteżniesądopogardzenia.
Pieniędzy na rynku jest mnóstwo i zawsze można zarobić
więcej.
W basenie oprócz niego był jeszcze jeden pływak, Gabe
Underwood.Zacząłuczęszczaćnabasenroktemu,wtedy,kiedy
wziął sobie za cel usunięcie nazwiska Michaela z pierwszego
miejsca
w
rankingu
najlepiej
działających
agentów
nieruchomościwNowym
Jorku.
Doskonale
wiedział, że w pływaniu nie zagrozi mistrzowi
olimpijskiemu, ale chciał mu przypomnieć, że depcze mu po
piętach.
W łazience Michael wziął szybki prysznic. Spieszył się na
spotkaniezSawyerem
Locke’em.
Kiedy
z ręcznikiem zawiązanym wokół bioder wszedł do
szatni,zastałtamGabe’a.
– Pobiłem własny
rekord, Kelly
– odezwał się rywal. – Robię
postępy.
–Naprawdę?Zuchzciebie
–odparłMichael.
Zaczął się ubierać. Miał nadzieję, że
Gabe
zrozumie aluzję,
pójdziedołazienkiidamuspokój.
– Tak samo w interesach. Zmniejszam dystans. W przyszłym
roku będę na pierwszym miejscu w rankingach. To będzie
słodkanagroda.Iciężkozapracowana.
Michael
nie chciał dać się wciągnąć w przepychanki słowne,
lecz z trudem panował nad sobą. Rywalizacja była mu
potrzebnadożyciajaktlen,leczniechciałsięztymzdradzić.
–Zamierzam
dalejrobićswoje–oświadczył.–Aledziękuję,że
mnieuprzedzasz.
Gabe
wyciągnąłsięnaławce.
–Złowiłeśjakąśgrubąrybę?–zapytał.
– Zawsze łowię grube ryby. Ale nie zamierzam dzielić się
ztobąinformacjami.
– Obiło mi się o uszy, że zaklepałeś sobie apartamenty
wGrandLegacy.–Michaelzakląłwduchu.–
Bez
komentarza?–
ciągnąłGabe.–Rozumiem.Grasztajemniczegofaceta.Namnie
to nie działa. Wykonałem kilka zleceń dla brata Sawyera
Locke’a, Noaha. Wyłudziłem nawet od niego zaproszenie na
ślubSawyera.Jestempewny,żeobajchcązemnąpracować.
Michael
rzuciłmuszybkiespojrzenie.
–Wiem,wjaką
grasz
grę,bosamjąwymyśliłem–odrzekł.–
Niepróbujzemnązadzierać.Tylkopożałujesz.
–Co
to?Groźba?
–Niemuszęuciekaćsiędogróźb–odparłMichael.–Groźby
są dla ludzi, którzy nie potrafią wywiązać się z zadania. Ja
potrafię.Dobregodnia.
Ztymi
słowamiwyszedł.
Windą zjechał
do
podziemnego parkingu, gdzie zostawił
samochód. Ruch uliczny nie był wielki i w dwadzieścia minut
udałomusiędotrzećdobiuraSawyeraLocke’a.
Sekretarka,Lily,poprosiła
go,aby
usiadł.
– Pan Locke właśnie kończy rozmowę z siostrą –
poinformowała.–Możekawy?
Zsiostrą?CharlottejestwNowym
Jorku?
Michael
poprawiłsięnakrześle,którenaglestałosiębardzo
niewygodne.
–Dziękuję.Wypiłemjużdziś
dwie
–odrzekł.
Życie
dawno
go nauczyło, że na każdej drodze zdarzają się
wyboje. Wygląda na to, że dzisiaj takim wybojem będzie
Charlotte. Zapewne cieszył się przedwcześnie, sądząc, że
kontrakt z Sawyerem na sprzedaż apartamentów ma w garści.
Teraz żywił tylko nadzieję, że Sawyer nie wspomniał siostrze,
zkimjestumówiony,iniedałjejszansywygłosićswojejopinii
o nim, nazwać nieczułym draniem i użyć wszystkich innych
epitetów,którymigoobrzuciławdniu,gdysięrozstali.
Ale
nie miał wyjścia, musiał ją sprowokować do zerwania.
Trzy miesiące w monogamicznym związku było jego rekordem
życiowym,awszystkieznakinaziemiinaniebiewskazywały,iż
Charlottezaangażowałasiębardziejodniego.Jegotopoprostu
przerastało.
Ze
zdziwieniem stwierdził teraz, że o ile nie chce słuchać
inwektyw na swój temat, to chętnie zobaczy Charlotte, nawet
tylko w przelocie, gdy niezadowolona i nadąsana będzie
wychodziłazgabinetubrata.
Na
biurku sekretarki zadzwonił telefon. Lily odebrała, a po
chwilizwróciłasiędoMichaela:
–Pan
Lockeprosidogabinetu.
– Wydawało mi się, że trwa jeszcze spotkanie z Charlotte
–
wybąkał.
Na
twarzyLilyodmalowałosięzdumienie.
– To pan zna Charlotte? No tak – puknęła się w czoło –
przecieżpracujeciewtej
samejbranży.
Michael
odchrząknął.
–Owszem,znamy
się.
Zbranżyinietylko,dokończyłwmyślach.
– W takim
razie pan Locke nie będzie musiał was sobie
przedstawiać.
Lily
wstała,podeszładodrzwiizapukała.
– Przepraszam – odezwał się Michael. – Jakoś dziś wolno
myślę.ByłemumówionyzpanemLocke’em.Todlamnieważne
spotkanie.Jeślijestzajęty,możeprzyjdęwinnym
terminie?
Izniknę,
zanim
Charlotteurwiemigłowę,pomyślał.
Drzwi
otworzyły się. Sawyer gestem zaprosił Michaela do
gabinetu.
–Rozumiem,żeznaciesięzmojąsiostrą–powiedział.
ROZDZIAŁDRUGI
Nie lubił być zaskakiwany, lecz uwielbiał wyzwania.
Wchodząc do gabinetu Sawyera, zobaczył Charlotte najpierw
tylko z profilu – długie złociste włosy, różowy policzek, pełne
ustaiuroczypodbródek.
Ubranawciemnofioletowyżakieticzarnąspódnicęsiedziała
na brzegu krzesła sztywno, jakby kij połknęła. Cała Charlotte,
stwierdziłwduchu.Piękna,leczzawszenabaczności.Pochwili
Charlotte zwróciła głowę w jego kierunku. Wciąż jest na mnie
zła, pomyślał. Nie tylko wyczytał to z jej żywych niebieskich
oczu,leczpoczułrównież,jakwzrokiemprzeszywagonawylot.
Uznałtodoznaniezabardzoseksowne.
Widok Charlotte natychmiast przywołał wspomnienie ich
pierwszego spotkania sześć albo siedem miesięcy wcześniej,
kiedyzjawiłasięnarozmowęwstępnąwsprawiepracywjego
agencji. Zachowywała się profesjonalnie, lecz jej dokonania
przedstawiałysięraczejskromnie.
Podczas rozmowy coraz bardziej podobała mu się jako
kobieta, a coraz mniej jako potencjalna współpracownica. Jej
naturalnyuśmiechiserdecznyśmiechbyłyurzekające,lecznie
widziałjejwrolitwardejnegocjatorkizwymagającymklientem
multimilionerem. Powiedział jej to. Rozmowa nie była
przyjemna.Charlottezaczęłasiębronićprzedzarzutami.Wtedy
po raz pierwszy zobaczył w jej oczach ogień. Ostatecznie nie
dostałaposady,októrąsięubiegała.Pokilkutygodniachjednak
zadzwoniłdoniejizaproponowałrandkę.
Odmówiła,
lecz
zaczęła
zadawać
pytania
o
rynek
nieruchomości. Zanim się spostrzegł, minęła godzina. Odbyli
jeszcze trzy albo cztery równie długie rozmowy, aż w końcu
ponowniezaproponowałspotkanie.
Tym razem się zgodziła. Reszta – następne trzy miesiące –
należałajużdohistorii.
–Witaj,Michaelu.
Słowa były uprzejme, lecz ton chłodny, oficjalny. Nawet
w dniu rozstanie nie mówiła do niego w ten sposób. Płakała,
ztrudemłapałapowietrze.Kobiecełzyzawszegoparaliżowały.
Nigdyniewiedział,copowiedzieć,więczazwyczajmilczał.
– Miło cię znowu widzieć – odparł i wyciągnął rękę na
powitanie.
Zawahałasię,wkońcupodałamudłoń,aleszybkojącofnęła.
Jednak nawet tak krótkotrwały dotyk obudził w nim
wspomnieniegorącychchwil.Charlottejestnarowistaidlatego
niemożnajejzapomnieć,pomyślał.
Zajęli miejsca. Michael usiadł obok Charlotte, Sawyer za
biurkiem.ChociażMichaelwiedział,żepowinienskupićuwagę
na nim, mimowolnie zerkał na nogi Charlotte w czarnych
szpilkach. Wyobraźnia podsuwała mu obrazy jej nagiej idącej
zsypialnidołazienkiizpowrotem.
– Poprosiłem Charlotte, żeby uczestniczyła w naszym
spotkaniu – zaczął Sawyer – ponieważ zmieniłem decyzję
w sprawie apartamentów w Grand Legacy. Sprzedaż połowy
znichzlecamjej.
Podczas rozmów biznesowych Michael zawsze starał się
zachowywaćopanowanieispokój,lecznielubiłniespodzianek.
Szczególnienaostatniejprostej.
–Cotakiego?
Ton głosu go zdradził. Był wściekły. Miał do tego wszelkie
prawo. Ukradkiem zerknął na Charlotte i dostrzegł lekkie
drganiekącikówust,widocznyznak,żehamujeśmiech.
Sawyergestemobronnymuniósłdłonie.
– Wiem, że jesteś zaskoczony. Sam nie lubię niespodzianek
w
interesach,
ale
nie
mogłem
cię
uprzedzić.
Kiedy
rozmawialiśmyzCharlotte,byłeśjużwdrodze.
–Zdajeszsobiesprawę,żepotrafięsprzedaćteapartamenty
dziesięćrazyszybciejodniej?–zapytałMichael.
Charlotteodwróciłakuniemugłowętakgwałtownie,żewłosy
smagnęłyjąpotwarzy.Uśmiechznikłzjejwarg.
–Słucham?Copowiedziałeś?
–Prawdę.
Michael wzruszył ramionami i poprawił się na krześle.
Powtarzałsobiewduchu,żewtakiejsytuacjinajważniejszyjest
spokójiżegniewjestzłymdoradcą.
– Posłuchaj – rzekł Sawyer. – Jesteś najlepszym z agentów.
Nikt temu nie zaprzecza. – Jak gdybym sam tego nie wiedział,
pomyślał Michael. – Ale Charlotte należy do rodziny – ciągnął
Sawyer–itodajejejprzewagępodwielomawzględami.
–Jakimiwzględami?
Michaelowi nie mieściło się w głowie, że ktoś posiada
umiejętności, których on nie ma. Jeśli nie wiedział, jak coś
zrobić,nadrabiałbraki.Szybko.
Charlotteprychnęłanaburmuszona.
– Wychowałam się w tym hotelu. Znam go prawie tak samo
dobrzejakSawyer.InoszęnazwiskoLocke.Tosięliczy.
Tymgozaszachowała.
–Jeśliklientzechcepoznaćczłonkarodziny,zawszemogęgo
przedstawićtwojemubratu–odparował.–Wtransakcjijedyne
nazwisko,którenaprawdęsięliczy,tomojenazwisko.Oznacza
doświadczenie.Ilenieruchomościsprzedałaśwswojejkarierze
agentki?
–Nieprzyszłamtutajspowiadaćsięzprzebiegumojejkariery
zawodowej.Sawyerowitoobojętne.
– Nie jest mi obojętne – wtrącił Sawyer. – Po prostu
przymknąłemnatooko,bozależyminakompromisie.
Aha.Kompromis.Michaelnielubiłkompromisów.
– Mam już na oku klientów. Potrzebuję tylko, żebyś dał mi
zieloneświatłoijeszczedziśmogępokazaćimapartamenty.
– A ja już mam kupca na jeden z apartamentów gotowego
nawetdziśzłożyćofertę–skontrowałaCharlotte.
Michael wiedział, że Sawyer jeszcze nikogo nie wpuścił do
apartamentów.
–Onablefuje.
Charlotte znowu rzuciła mu gwałtowne spojrzenie. Usta
miała zacięte, oczy przymrużone. Michael potrafił sobie
wyobrazić,codziejesięwjejpięknejgłowie.
–Nieblefuję.Niemuszęblefować.
–Więcgdziejesttenpotencjalnykupiec?–zapytałMichael.
Charlottezadarłagłowę.
–Właśnienaniegopatrzysz.
Michaelzaśmiałsięironicznie.
–Napewnochcesztozrobić?Możecisięniespodobaćtwój
sąsiad.
–Oczymmówisz?
– Kilka tygodni temu Michael złożył ustną ofertę kupna
jednegozapartamentów–wtrąciłSawyer.
– Nie mogę się doczekać, kiedy się wprowadzę – wyjaśnił
Michael. – Stamtąd mam znacznie bliżej do biura. Dojazdy
zajmująmizbytwieleczasu.
–Mówiszpoważnie?–zapytała.
–Ważniejsze,czytymówiszpoważnie–Sawyerzwróciłsiędo
Charlotte.–Todużezobowiązanie.
Mocnozacisnęłausta.
–Jaknajpoważniej–odparła.–Muszęgdzieśmieszkać.Przed
wyjazdem do Anglii zrezygnowałam z wynajmu. Zresztą już
teraz mieszkam i pracuję w hotelu. Mogę o każdej porze dnia
i nocy zapraszać klientów do oglądania apartamentów. To
zlecenie będzie moim jedynym, więc skupię się tylko na nim.
Wzięciagencimająsetkizleceńiniewiedzą,wcoręcewłożyć.
Miotająsięmiędzyjednymklientemadrugim.
– Nie zaprzeczysz, że to istotny argument za przydzieleniem
jejpołowyapartamentów–SawyerzwróciłsiędoMichaela.
Michael miał długą listę kontrargumentów, lecz ich nie
wysunął. Charlotte jest siostrą Sawyera, a to kończy dyskusję.
Więzi rodzinne są najsilniejsze. On nie może zapominać, że
Gabe Underwood depcze mu po piętach, a Sawyer i jego brat,
Noah, szybko stają się największymi deweloperami w mieście.
Im szybciej nawiąże z nimi współpracę i odepchnie Gabe’a na
bok,tymlepiej.
–Nigdyniechciałemwbijaćklinamiędzyczłonkówrodziny–
oświadczył.–Rozumiem,żepostanowiłeśdaćsiostrzeszansę.
– Dziękuję – odparł Sawyer. – Doceniam, że się zgadzasz.
Mamwobecciebiedługwdzięczności.
SłowaSawyerabyłyjakmuzykadlajegouszu.
–Cieszęsię,żemogępomóc.
– Jeszcze dziś przygotujemy dokumenty. – Sawyer wstał. –
Apartamentysągotowedosprzedaży.Wykończonepodklucz.
– Strasznie jestem przejęta. Dzięki. – Charlotte uścisnęła
brata.
Sawyerodprowadziłichdoholu,leczniemiałczasunadługie
pożegnania,gdyżsekretarkapoprosiłagodotelefonu.
Charlotte sięgnęła po płaszcz. Michael z przyzwyczajenia
chciałjejpomóc,leczszarpnęłazapołę.
–Dziękuję.Poradzęsobie–syknęła.
– Zjadę z tobą windą – rzekł Michael, kiedy wyszli z biura
Sawyera.
–Jaidęschodami–odparła.
–Wtakimraziejateż.
–Rób,jakchcesz.
Charlotte specjalnie trzymała się poręczy po obu stronach
schodów, aby nie mógł iść obok niej. Kiedy dotarli na dół,
Michaelprzytrzymałjązarękę.
–Zaczekaj–poprosił.–Naprawdęzrezygnowałaśzwynajmu
przed wyjazdem do Anglii? – zapytał. – Miałaś zamiar tam
zostać?
Wydawałomusiętobardzodziwne.Zerwałaznim,zniknęła
z jego życia i dopiero od wspólnych znajomych się dowiedział,
żewyjechała,nieżegnającsięznikim.
– Nie wiedziałam, jak długo zostanę w Londynie – odparła. –
Umowa najmu mi się kończyła, więc oddałam rzeczy do
przechowalniiwyjechałam.
Michaelwzruszyłramionami.
– Fajnie móc tak nagle rzucić wszystko bez wahania. Ale
ciebienietrzymałytużadneobowiązki.
–Musiałamsiępozbierać.Ichciałampobyćtrochęzciotką.
Pozbierać się. Michael nie bardzo wiedział, co to znaczy.
Wiedział jednak, że gdy pojawiają się kłopoty, Charlotte ma
zwyczajuciekać.
– Nie możesz uciekać za każdym razem, kiedy coś ci się nie
układa.Ojciecwbiłmitęzasadędogłowy.
–Nawetniewiesz,dlaczegowyjechałam,więcniczegozgóry
nieprzesądzaj,dobrze?
–Tomipowiedz,dlaczego.
–Hm…Niechpomyślę.–Charlotteprzyłożyładłońdoskroni.
–Nie.
Aleonajestuparta,pomyślał.
– Ja tylko mówię, że kiedy droga staje się wyboista, trzeba
przeć do przodu. Na tym polegał kłopot, kiedy byliśmy razem.
Byle drobiazg wytrącał cię z rytmu. Ciągle przychodziłaś do
mnie ze swoimi problemami, oczekując, że rozwiążę je za
ciebie.
Charlotteażsięzagotowaławśrodku.
– Po pierwsze nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek
prosiła cię o mądre rady na temat mojego życia. Po drugie
musisz jeszcze wiele się nauczyć o kobietach. Nigdy nie
chciałam,żebyśrozwiązywałzamniemojeproblemy.Chciałam,
żebyśmniesłuchał!
ZjadliwytonjejgłosuzbiłMichaelazpantałyku,lecztylkona
sekundę.
– W porządku. Zamieniam się w słuch. Powiedz, dlaczego
wjechałaśdoLondynu.
Rzuciłamugniewnespojrzenie.
–Trochęzapóźnonasłuchanie.Żegnam.
Silnympchnięciemotworzyładrzwi.CałaCharlotte,pomyślał
Michael.Zawszekrólowadramatu.
–Aniechto–mruknęłapodnosem.–Zapomniałampoprosić
Lilyosamochód.
Michaelnatychmiastpobiegłzanią.
–Chcesz,todoniejzadzwonię.
–Nietrzeba–odparłaizaczęłaszukaćwtorebcekomórki.–
Wezwętaksówkę.
–Podwiozęcię–zaproponował.–Jestzimno.Zmarzniesz.
–Lubięzimno.
Policzki miała mocno zaróżowione, a gdy mówiła, jej oddech
natychmiastzmieniałsięwobłokpary.
–Nieprawda.Niecierpiszzimna.
– Tobie się wydaje, że mnie znasz, ale się mylisz. Nigdy nie
zadałeśsobietrudu,żebymniepoznać.
Michaelstraciłcierpliwość.Miałdośćaluzjidoswoichwad.
–Jakchcesz.Miłegodnia.
Ztymisłowamiodwróciłsięiskierowałwstronęparkingu.
–Mamnadzieję,żetobędzienajgorszydzieńwtwoimżyciu!
–zawołałazanim.
Wyjeżdżając z parkingu, obejrzał się. Charlotte wciąż tkwiła
przy krawężniku. Ciężkie westchnienie wyrwało mu się z ust.
Wewnętrzny głos, który zazwyczaj ignorował, podpowiadał, że
jednakmacośnasumieniu,chociażCharlotteniesprecyzowała
dokładnieco.
Opuścił szybę. Do wnętrza samochodu wpadł podmuch
lodowategopowietrza.
–Charlotte!–zawołał.–Wsiadaj.Podwiozęcię.
– Zaraz przyjedzie jakaś taksówka – odkrzyknęła, nawet na
niegoniepatrząc.
Akurat,pomyślał.
–Włączęcipodgrzewaniefotela.
Terazsięobejrzała.
–Zgoda.
Z chwilą gdy wsiadła, wnętrze samochodu wypełniło się
słodkim zapachem wanilii i Michael poczuł dreszczyk
zmysłowego podniecenia. Gdyby teraz powiedziała, że go
pragnie, urwałby się z roboty na godzinę. Dla żadnej innej
kobietybytegoniezrobił.
–Obiecaj,żebędzieszjechałostrożnie.
–Znaszmnie.Słowoostrożniedlamnienieistnieje.
Charlotte targały sprzeczne uczucia. Nie znosiła Michaela,
przynajmniej bardzo się starała go nie znosić, jednak jakaś
część niej cieszyła się, że jadą jego samochodem, nawet kiedy
trąbił i wrzeszczał na innych kierowców albo nagle zmieniał
pasy.
Powoli zaczynało do niej docierać wszystko to, co wydarzyło
sięwgabinecieSawyera.
Ledwie triumfalnie oświadczyła, że kupuje apartament
w hotelu, dowiedziała się, że Michael już wiele tygodni temu
zaklepałapartamentdlasiebie.
Poczułasiętak,jakgdybyktośspuściłzniejpowietrze.Kiedy
bylirazem,Michaelnawetsłowemniewspomniał,żeprowadzi
rozmowy z jej bratem. To najlepiej obrazuje przepaść, jaka ich
dzieliła. W prawdziwym związku ludzie rozmawiają z sobą
oważnychsprawach.
Wyszła na idiotkę, ale musi kupić ten apartament. Po
pierwsze dlatego, że Sawyer uważa ją za dziewczynę, która
składaodważnedeklaracje,apotemzmieniazdanie.Podrugie
dlatego, że nie zniesie myśli, iż Michael wyprzedzi ją
wwyścigu,ktoszybciejsprzedaapartamentyzlistyotrzymanej
odSawyera.
Podczas pięciotygodniowego pobytu w Anglii wiele godzin
przegadały z Fran o Michaelu, o różnicach między kobietami
i mężczyznami, o złamanym sercu i o błędach, jakie powielała
w kolejnych związkach. „Przestań już na pierwszej randce
szukać imion dla waszych dzieci”, powiedziała ciotka i trafiła
wprzysłowiowądziesiątkę.
Charlotte już w przedszkolu zakochała się w nieświadomym
niczegoDarrenieWillinghamie,koledzezgrupy,ioświadczyła,
że wyjdzie za niego za mąż. Podobno narysowała nawet swoją
suknięślubną,bukietikościół.PrzynajmniejSawyeriNoahtak
twierdzili. Jedynym innym świadkiem mogłaby być ich matka,
leczjejCharlotteniemogłaoniczapytać.
Mimo ustawicznych kpin braci nie ustawała w poszukiwaniu
miłości. Jako nastolatka zaczęła szukać tego, czego nie
otrzymywała w domu. Wymykała się, wsiadała w pociąg,
jechaładomiastaiimprezowaładorana.Szalałanaparkiecie,
flirtowała z chłopakami, pozwalała się obejmować, całować,
trzymać za rękę, szła z nimi do domu. Miłość zawsze była dla
niejnarkotykiemzwyboru.
A od Michaela pragnęła dostać go więcej niż od
któregokolwiekzbyłychpartnerów.
Szkoda,żezainwestowałatakwieleczasuiwysiłkuwrelacje
z Michaelem, myślała. Starała się być wzorem partnerki.
Godzinami szykowała kolacyjki, chociaż była beznadziejną
kucharką, wypytywała o pracę, starała się rozładować stresy
inapięcia,leczonbyłzamkniętywsobie.Nicnierobiłonanim
wrażenia.
Może dlatego że przywykł, iż kobiety go rozpieszczają.
W końcu postanowiła, że najlepszą metodą jest otwarcie
powiedzieć,czegooczekuje.
Zaplanowała romantyczny wieczór u niego. Kupiła piękną
bieliznę nocną, zamówiła jego ulubione dania. Zjedli kolację,
kochalisię.ZwyznaniemmiłościCharlotteczekałanawłaściwą
chwilę. Leżeli wtuleni w siebie, tylko centymetry dzieliły jej
ustaodjegowarg.
Już miała zacząć, gdy ją ubiegł. Miał wrażenie, że ona
oczekuje od niego znacznie więcej, niż mógł jej dać. Tak
powiedział. Jest zbyt zajęty, nie może sobie pozwolić na
prawdziwyzwiązek.Niesprawdzałsięwzwiązkach.
Oczywiście. Ona również się nie sprawdzała, tylko z innych
powodów.
–Jakimaszplan?–Michaelzapytałznienacka.
Charlotte instynktownie dotknęła brzucha. Czeka ją wiele
zadań i musi wiele osiągnąć. Była przerażona, szczególnie
czekającą ją kiedyś rozmową z Michaelem, podczas której
miała poinformować go, że zostanie ojcem. Niemniej dziecko
wydawało się jedynym jasnym punktem na horyzoncie.
Macierzyństwo to ogrom pracy i nie wiedziała, czy podoła
wszystkiemu, lecz cieszyła się, że nareszcie będzie miała kogo
darzyćmiłością.
–Plan?
–Tak.Dotyczącysprzedażytwojejpołowyapartamentów.
Nie wiedziała, że w ogóle musi mieć jakiś plan. Wyciągnie
notes z adresami, podzwoni po znajomych, zaczynając od
najbogatszych,iwszystko.
– Nie sądzę, żebym musiała ujawniać swoją strategię –
odparła.
–Toznaczy,żejejniemasz.
Był tak pewny siebie, że chciała krzyczeć ze złości. I go
pocałować.Gubiłasięwewłasnychemocjach.
–Nieprawda.Mojeplanysątylkobardziejpłynneodtwoich.
Na tym polega elastyczność i kreatywność. Powinieneś
spróbować.
Michaelpokręciłgłową.
– Elastyczność to nie strategia, a dostosowywanie się do
okoliczności.
Sprzedaż
wymaga
strategii.
Handel
nieruchomościami to gra. Wiesz – ciągnął – jeśli będziesz
potrzebowała pomocy w nawiązaniu kontaktów, zawsze
dwudziestego trzeciego grudnia wydaję przyjęcie. Zapraszam
innych agentów i potencjalnych klientów. Zazwyczaj same
grube ryby. Przychodzi tłum gości. Sądzę, że w święta ludzie
chcąuciecodrodziny.
–TyteżuciekaszodrodzinywBożeNarodzenie?–zapytała.
Nigdy nie opowiadał jej o rodzinie, chociaż ciągnęła go za
język. Wiedziała tylko, że ma brata i rodziców strasznych
perfekcjonistów.
–Możnatakpowiedzieć.
Niechciałaodniegopomocy,niemniejzawszedobrzejestbyć
otwartymnanowemożliwości.
–Pomyślęotym–odrzekła.
Tymczasem dojechali na miejsce. Michael zatrzymał
samochódprzedhotelemGrandLegacy.
– To naprawdę piękny budynek – stwierdził, nachylając się
iodwracającgłowę,abyzobaczyćfasadę.
– Owszem. Uwielbiam go. I dlatego sprzedam apartamenty
szybciejodciebie.Poprostuminatymzależy.
–Wyzywaszmniedowyścigu?
– Nie – prychnęła kpiąco. Oczywiście bardzo by się cieszyła,
gdyby udało się utrzeć mu nosa. – Jestem dorosła. Nie ścigam
się.
–Wporządku.Jakabędzienagroda?
–Żadna.Tyrobiszswoje,jaswoje.
–Aha.Jednakdlamnietowyścig.Tomotywujedodziałania.
– Jeśli chcesz się ścigać, znajdź sobie innego rywala. Ja
odmawiam.
Tylkożejużstojęwblokachstartowych,pomyślała.
–Wszystkomogęzrobić,jakchcę.
– Nie bądź śmieszny. – Portier z hotelu podszedł i otworzył
drzwisamochodu,abymogławysiąść.–Idę.
–Miłomibyłopodwieźćsąsiadkę.Aha,jednaksięścigamy.
Wporządku.Wymyślęsposób,jakztobąwygrać,pomyślała.
ROZDZIAŁTRZECI
Stała przed drzwiami swojego nowiutkiego apartamentu
whoteluGrandLegacyikierowałaruchem.
– Gdzie pani sobie życzy, aby to zanieść? – zapytał właśnie
Chad,szefekipyprzeprowadzkowej,którąwynajęła.
Byłobłędnieprzystojnymopalonymblondynem,podczarnym
T-shirtem rysowały się bicepsy. Idealnie pasował do nazwy
firmywypisanejnatorsie:Pakerzyzpakami.
Charlottezachichotała.Dawnotakświetniesięniebawiła.
– Do sypialni. Dziękuję. I żadna pani, tylko Charlotte –
zaszczebiotałagłosemnastolatki.
– Jasne, Charlotte. – Chad uśmiechnął się i jednocześnie
puściłdoniejoko.
Jak on to robi, pomyślała i zanotowała w pamięci, żeby dać
muhojnynapiwek.Nietylkojemu,aleijegokolegom,Marcowi
z obezwładniającym uśmiechem, Philowi w okularach, który
dorabiał na boku jako model, i Jamesowi z wytatuowanym
wężemnaręce.
–Niemogęuwierzyć,żewynajęłaśfirmę–ściszonymgłosem
odezwała się Fran, kiedy Chad zniknął w głębi mieszkania. –
Aledobrzezrobiłaś.
– Należy nam się odrobina zabawy. Poza tym nie znoszę
przeprowadzek–odparłaCharlotte.
Odkąd skończyła osiemnaście lat i wyprowadziła się z domu
po tym, jak ojciec oświadczył, że ma dość jej wybryków, mniej
więcej raz na rok zmieniała mieszkanie, w sumie trzynaście
razy.
–Świetniesięspisują,prawda?
Fran
spojrzała
na
zegarek.
Nawet
do
pomocy
w przeprowadzce ubrała się nieskazitelnie i szykownie,
wbladoróżowyT-shirtzdługimrękawem,czarnespodniecapri
nadkostkę,baleriny.Wuszywpięłaperełki.
Charlotte natomiast miała na sobie spodnie do jogi, krótką
bluzeczkę na ramiączkach i luźny T-shirt. Włosy odświeżone
suchym szamponem związała w koński ogon, twarz starannie
umalowała.Chciaławyglądaćatrakcyjnie.
–Zaczęlizopóźnieniem–zauważyłaFran.–Windętowarową
mamy zarezerwowaną tylko do drugiej, a dochodzi druga
trzydzieści.
–Och,jużchybaniewielezostało–odparłaCharlotte.
– Zgadza się – odezwał się Chad za jej plecami. – Jeszcze
jeden albo dwa kursy i znikamy. Chłopaki właśnie wiozą
większesztuki.
Thor
zamknięty
w
transporterze
ustawionym
w najspokojniejszym kącie pokoju dziennego przypomniał
osobiegłośnympopiskiwaniem.
Charlotte podeszła, wsunęła palce między pręty i go
pogłaskała.
– Przepraszam, kochany. Jeszcze trochę i cię wypuszczę
z tego więzienia. – Odwróciła się do Fran i zarządziła: –
Rozpakujmy talerze i szklanki. Muszę przecież mieć na czym
jeść.
Przeszły do wspaniale urządzonej i wyposażonej kuchni
z klasycznymi białymi szafkami, marmurowymi blatami,
sprzętami z lśniącej stali i wyspą, co w mieszkaniach na
Manhattanie jest rzadkością. Charlotte podziwiała odwagę
Sawyera i jego architekta, którzy nie bali się na wyższych
piętrach historycznego budynku urządzić nowoczesnych
iwygodnychapartamentywsystemiecondohotel.
–Wponiedziałekranojestemumówionazpierwsząklientką–
pochwaliła się. – Poznałam ją w czasach, kiedy urządzałam
przyjęcia. Właśnie się rozwiodła i dostała kupę forsy. Chce się
przenieśćzNewJerseydocentrum.
– Brzmi to obiecująco. – Fran zaczęła odwijać szklanki
zpapieru.–Przypomnijmi,ileapartamentówmaszsprzedać?
– Sama kupiłam jeden, więc zostaje siedem. Wydaje się, że
niezbyt dużo, ale to wyzwanie. Na rynku jest ogromna
konkurencja.Wszyscywalcząoklienta.
–Zgłębokimikieszeniami.
– I kogoś, kto chce mieszkać w hotelu. Sawyer dokładnie
sprecyzował, o co mu chodzi. Chce mieć tu stałych
mieszkańców,
nie
właścicieli,
którzy
nie
korzystają
z apartamentów, a tylko traktują je jako lokatę kapitału. To
stanowidodatkoweutrudnienie.
– Podkreślaj, że to tylko cztery piętra, do których goście
hotelowi nie mają wstępu. Można się tu czuć jak w niedużej
kamienicy.
–Windysąjednakwspólne.
RozmowęprzerwałimChad.
– Mamy mały problem – poinformował. – Ktoś też się
wprowadza i chce korzystać z windy. Domaga się rozmowy
ztobą.
Aha,ktoś,czyliMichael,domyśliłasięCharlotte.
–Gdzieonjest?
–Wholu.Kłócisięzchłopakami.
CharlottespojrzałanaFran.
–Zarazwracam.
Powtarzającsobiewduchu,żespokójjestnajważniejszy,szła
korytarzemdowindy,aChadkroczyłtużzanią.Jeszczezanim
skręciła za róg, usłyszała męskie głosy. Najgłośniej mówił
Michael:
–Musicieobrócićkanapęnabok,inaczejniewyjdzie.
CałyMichael.Zawszechcedyrygować.
–Jakiśproblem?–podchodzącbliżej,zapytałazwymuszonym
uśmiechem.
–Ciludzieniemająpojęciaotym,corobią–odparłMichael.
–Iniedająmidotknąćtwojejgłupiejkanapy.
CharlottezobaczyładwóchkolegówChadausiłującychwyjąć
zaklinowanąkanapęzwindy.
ObejrzałasięnaChada.
–Błagam,pomóż.PanKellyczekanawindę.
–Jużsięrobi,Charlotte.
Kiedy Chad instruował swoich podwładnych, co mają zrobić,
Michael z rękami skrzyżowanymi na piersi przechadzał się po
holu. Miał na sobie dżinsy i T-shirt z napisem Boston Celtics.
Charlotte zawsze lubiła, kiedy ubierał się sportowo. Wyglądał
wtedyjeszczebardziejseksownieniżwgarniturze.
– Dobra firma przeprowadzkowa – prychnął. – Pakerzy
zpakami?Żartysobiestroisz?
–Zazdrosny?Ty?
Rzeczywiście
Michael
sprawiał
wrażenie
trochę
poirytowanegowidokiemekipyemanującejmęskimseksapilem
i Charlotte poczuła coś w rodzaju satysfakcji. Punkt dla mnie,
pomyślała.
–Nie,Charlie.Niejestemzazdrosny–odparł.
Charlie.Natychmiastpoczułasię,jakgdybyutarłjejnosa.Od
miesięcyniesłyszałategozdrobnienia,którymMichaelrzadko
zwracał się do niej przy obcych. Przypomniały jej się intymne
chwileiprzekonanie,żeodwzajemniajejmiłość.
Jakżesięmyliła.
– Gdzie twoje poczucie humoru? Ci faceci są fantastyczni.
Ibardzoprofesjonalni.
– Może, ale moja ekipa czeka na dole na windę, która miała
byćwolnaoddrugiej.Zabieraszmójczas.
– Przepraszam. Nie miałam pojęcia, że tak bardzo ci się
spieszy.
–Wieczoremmamklienta.Pokazujęmuapartament.
–Dzisiaj?
Aniechgo!Zawszejestkrokdoprzodu.
–Owszem.Wiesz,żenielubiętracićczasu.
Wiedziała doskonale, ale przypominanie jej o tym sprawiało,
żeczułasięgorsza.Niecierpiałatego.
– Nie mogę sterczeć tu cały dzień i czekać, aż wniosą moje
rzeczytam.–Wskazałrękądrugikonieckorytarza.
– Tam, ale na osiemnastym, nie piętnastym piętrze –
sprostowała.–Powiedzianomi,żekupiłeśnarożnyapartament
nasamejgórze.
Poczuła pulsowanie w uszach. Krew zaczęła szybciej krążyć
w jej żyłach. Jeszcze się na dobre nie wprowadziła, a już musi
myślećowyprowadzce.
– Od samego początku chciałem apartament na piętnastym
piętrze–kłamałjakznut.–Nasamejgórzejesttarasdostępny
dlagościinapewnobędąsiętamodbywaćrozmaiteimprezy.
–Będzieszmieszkałbliskomnie.
Mina Charlotte i ton, jakim wypowiedziała te słowa,
świadczyłyogłębokimrozczarowaniu.Naprawdęjestemażtaki
straszny?–pomyślałMichael.
– Przykro mi, jeśli dla ciebie to taka nieprzyjemna
perspektywa–powiedział.
–Hm.Okej–mruknęłaiściągnęławargi.
Rozgniewanawyglądałabardzoseksownie.
Tymczasem trzem byczkom nareszcie udało się wyciągnąć
jaskrawoturkusowąkanapęgruboowiniętąplastikiemzkabiny
windy.
–Zrobione–wysapałjedenznich.
–Znakomicie.PrzestaniemyuprzykrzaćżyciepanuKelly’emu
– ucieszyła się Charlotte i końcami palców musnęła ramię
Chada.
–Podwieźćcię?–zapytałChad.
–Nierozumiem?–zaszczebiotała.
–Wskakujnakanapę.Zaniesiemycię.
–Naprawdę?
– Naprawdę. Obiecujemy cię nie upuścić. Zobaczysz, jak to
fajnie.
Charlotte z chichotem wskoczyła na kanapę i pomachała
Michaelowi na pożegnanie. Chad z kolegami podnieśli kanapę
iskręcilizarógkorytarza.
MichaelmiałserdeczniedośćiCharlotte,ijejstadabyczków.
Szybkozadzwoniłdoswojejekipyzinformacją,żewindajest
wolna, i udał się do swojego apartamentu. Jego labradorka,
Abby, już się tam zadomowiła. Leżała na podłodze w salonie
wsmudzesłońca.
Obiecywałsobie,żemieszkającterazbliżejbiura,będziemiał
dla niej więcej czasu. Będzie ją zabierał na długie spacery do
parkuidasięjejporządniewybiegać.Oileprostszesąrelacje
właścicielazpsemodrelacjimiędzyludźmi,pomyślał.
Podczas gdy pracownicy firmy przewozowej, solidnej
i tradycyjnej, Manhattan Moving Company, wnosili meble,
Michael wykonał kilka telefonów, między innymi do klienta
zainteresowanego kupnem apartamentu w hotelu Grand
Legacy. Kiedy skończył, zadzwonił Chris, młodszy brat
Michaela.Prawiecodziennierozmawializsobąalbowymieniali
esemesy. Chris mieszkał w Waszyngtonie, mniej więcej
dwadzieścia minut jazdy od domu rodziców. Również był
olimpijczykiem.Obecniepracowałjakolobbysta.
– Jesteś mi winien piątkę – oświadczył. – We wczorajszym
meczuwygraliIslanderzy.
Zawszesięzakładali,jakibędziewynikmeczu.Wtensposób
podtrzymywalimiędzysobąducharywalizacji.
–Dostaniesz,jakprzyjedziesznaBożeNarodzenie–obiecał.–
Oczywiście,jeślinadalchceszprzyjechać.
–Acoinnegomamzrobić?Odwiedzićmamęitatę?Dziękuję.
Od sześciu lat bracia spędzali święta razem, z dala od
rodziców. Stosunki z ojcem zawsze były trudne, ale kiedy ich
życie obracało się wokół sportowej kariery, jego surowość
nawet im pomagała osiągnąć olimpijskie laury. Sytuacja się
zmieniła,kiedyjedenznichzerwałzaręczynyzwybranąprzez
ojcanarzeczoną.
– W porządku. Pytałem dla zasady. Nie uważaj, że co roku
musiszprzyjeżdżaćdoNowegoJorkuimniepocieszać.
–Nieuważam.Niechodzitylkoopocieszanieciebie.Tamtego
dniaobajwpewnymsensiestraciliśmyrodziców.
Michaelzdusiłwsobiewyrzutysumienia.Podczaskłótni,jaka
sięrozpętałapozerwaniuprzezniegozaręczyn,Chrisstanąłpo
jegostronie,matkawzięłastronęojca.
Nagle kątem oka Michael dostrzegł rozpędzonego małego
pieska wpadającego przez otwarte drzwi mieszkania, a zanim
Charlotte.
–Thor!Nie!
–Muszękończyć–powiedziałdobrata.–Pogadamypóźniej?
–Jasne.
Michael odłożył komórkę i pobiegł zobaczyć, co się dzieje.
PiesCharlottebyłwsalonieiatakowałnogęAbbywwyraźnych
celacherotycznych,aCharlotteusiłowałagoodniejodciągnąć.
Wkońcujejsięudało.Wsadziłasobiepupilapopachęiskarciła
go:
–Niewolno.Niegrzecznypies.
– Zawsze tak się zachowuje? Wpada do cudzego mieszkania
iusiłujezgwałcićsukęwłaściciela?–MichaelukląkłprzyAbby
i zaczął ją głaskać. – Przepraszam, kochana – pocieszał
łagodnymgłosem.–Napadłnaciebieiprzerwałcidrzemkę.
Charlottegłośnowypuściłapowietrzezpłuc.
– Przepraszam – rzekła. – Wymknął mi się. Jest mistrzem
takichsztuczek.
Usiadłanapodłodze.ThoriAbbyzaczęlisięobwąchiwać.
– Cześć, Abs. – Charlotte wyciągnęła rękę do labradorki. –
Dawnosięniewidziałyśmy.
Jakchcepotrafibyćmiła,pomyślałMichael.Ipiękna.
– Chyba się polubią – stwierdziła. – Thor naprawdę nie jest
agresywny,aleprzeprowadzkawyprowadziłagozrównowagi.
– Zabawne – zaczął Michael – widziałem tyle jego zdjęć, ale
nigdygodomnienieprzyprowadziłaś.
Charlotte rzuciła mu urażone spojrzenie. Znowu powiedział
cośnietak,pomyślał.
–Niejagonieprzyprowadziłam,tylkotygoniezapraszałeś.
Zawsze jak szliśmy do ciebie, on, biedak, większość czasu
spędzałumojejsąsiadki.Naszczęścietosamotnaemerytka.
Michael nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Po prostu
łatwiejmubyłosięspotykaćwjegomieszkaniu.
–Przykromi,jeśliodnosiłaśtakiewrażenie.
–Nieodnosiłamwrażenia.Takbyło.Anirazunieprzyszedłeś
domnie.
Naprawdę?Skorotakmówi,topewnieprawda.
Z opresji uratował go dzwonek telefonu. Michael spojrzał na
wyświetlacz.
–Twójbrat–powiedział.–Muszęodebrać.Przepraszam.
–Sawyer?Dlaczegodzwonidociebie?
– Może dlatego, że współpracujemy? – Michael wcisnął
klawiszodbioru.–Cześć,Sawyer.Czymmogęsłużyć?
– Dzwonię wyłączenie w celach towarzyskich. Chcę zapytać,
czy lepiej wysłać ci coś mejlem do biura, czy może już
odbieraszpocztęwGrandLegacy?
–Coś,czylico?
MichaelobserwowałCharlottebawiącąsięzpsami.
–Zaproszenienaślub.
–Och,wspaniale.Zprzyjemnościąprzyjdęnatwójślub.
Powiedział to wyłącznie ze względu na Charlotte. Na jej
twarzy odmalowało się zaskoczenie i przerażenie. Żałował, że
nie wiedział o zaproszeniu, kiedy Gabe Underwood chwalił się
swoim.
–Ślubjestjużzatydzieńiwiem,żezapraszamcięwostatnim
momencie, ale po naszym spotkaniu uświadomiłem sobie, że
wspólnie pracujemy nad takim dużym projektem jak Grand
Legacy i że jesteś pierwszym mieszkańcem niespokrewnionym
ze mną. Ceremonia i przyjęcie odbędą się w hotelu, więc nie
będziesz miał daleko. I oczywiście zaproszenie jest podwójne.
Przyjdźzosobątowarzyszącą.
Od rozstania z Charlotte Michael z nikim się nie spotykał,
chociaż miał na oku kilka dziewczyn, z którymi chętnie
wybrałby się na randkę. Za każdym razem jednak coś go
powstrzymywało.
–Brzmitofantastycznie.Możeszwpisaćnalistędwieosoby.
Kątemokazobaczył,jakCharlotteprzewracaoczami.
Skończyli rozmawiać, tragarze wnieśli kolejną partię
kartonówimniejszychmebli.Charlottewzięłapsanaręce.
– Słyszę, że przyjdziesz z kimś. A może tak powiedziałeś ze
względunamnie?
Niewykluczone,odpowiedziałwmyślach.
–Takinie–odparłnagłos.
–Iniebyłtorewanżzabyczki?
Możeibył,aleMichaelniezamierzałsiędotegoprzyznawać.
– Nie zawracam sobie głowy rewanżem. Możesz robić, co
chcesz.Zerwałaśzemną,niepamiętasz?
Nie był zadowolony z tonu, jakim wypowiedział te słowa,
świadczącegootym,żeranajeszczesięniezabliźniła.Wiedział,
że powinien już dojść do siebie, lecz miał poczucie, że między
nimi jeszcze nie wszystko zostało załatwione. Po kolejnym
spotkaniutopoczucietylkosięwzmogło.
–
Zerwałam
z
tobą,
bo
właściwie
mnie
do
tego
sprowokowałeś. Teraz jesteśmy sąsiadami oraz rywalami
iniechtakzostanie.
Tylko tyle? Szkoda, pomyślał, ale zaraz doszedł do wniosku,
żemożetakbędzienajlepiej.
–Niemusi–zauważył.
– I kto to mówi? Facet, który koniecznie chce się ścigać, kto
pierwszysprzedaswojeapartamenty.
–Ciąglesięścigamy.
Charlottezamknęłaoczyiwciągnęłapowietrzewpłuca.
–Cześć.
–Cześć.
Michael odprowadził ją wzrokiem. Uwielbiał patrzeć, jak
kołyszebiodrami.
Pomyślał,żekonieczniemusiznaleźćjakąśdziewczynę,która
zgodzi się pójść z nim na ślub Sawyera. Z kim przyjdzie
Charlotte?MożezChademodbyczkówzfirmytransportowej?
Doszedł do wniosku, że czas zacząć uprawiać intensywne
życietowarzyskieiwybićsobieCharlottezgłowy.
ROZDZIAŁCZWARTY
Nowy apartament Charlotte, szczególnie gabinet, nabierał
kształtów. Biurko z szarego drewna, jeden z jej ulubionych
mebli, kupione za bezcen w uroczym butiku w SoHo, miało
toczone nogi i blat przykryty szkłem, aby można było na nim
wygodniepisać.
Charlottenigdynielubiłafotelinakółkach–zbytdużookazji,
aby siadając, wylądować na podłodze – wybrała więc krzesło
tapicerskie obite lnem i wykończone taśmą z ozdobnymi
ćwiekami.
Przezdużeoknadopokojuwpadałoświatło.Byłotonajlepsze
miejscedozastanowieniasię,jakprzestawićżycienawłaściwe
tory.
Jużprzeddziewiątą,ubranawgranatowąspódnicędokolan,
bluzkę w czarnobiałą kratkę i czarne baleriny, usiadła przy
biurku i przystąpiła do planowania dnia. Czuła się niemal jak
prawdziwabizneswoman.
Ztyługłowyjednakczaiłasięmyśl,żezegartyka.Zadziesięć
dnirozpoczniesiędrugitrymestrciąży.
Jużsamterminmedyczny–drugitrymestr–wzbudzałwniej
dreszcz podniecenia zmieszanego z przerażeniem. Nie spędzi
wiele czasu w tym ślicznie urządzonym gabinecie. Wkrótce
w mieszkaniu pojawi się kołyska, fotel bujany, komoda, a ona,
zamiastrobićnotatki,skupisięnatechnikachoddychania.
Fran często jej przypominała, że już niedługo nie będzie
mogłaubraćsiętakjakdziś.Iżeraczejprędzejniżpóźniejjakiś
spostrzegawczypracownikhoteluzapytawścibsko,kiedyrodzi.
Musizacząćmówićludziomodziecku.
Spojrzała na kalendarz. Piętnasty grudnia. Dziesięć dni do
BożegoNarodzenia,kiedyichczęśćrodzinyzbierzesięwdomu
Sawyera tuż przed jego wyjazdem w podróż poślubną. Jeśli
sprzeda
apartamenty,
powie
im,
postanowiła.
Oczami
wyobraźni widziała gratulacje, uściski i szerokie uśmiechy.
Wiadomość o dziecku, bez względu na okoliczności, powinna
budzićtylkoradość.
To dlatego jeszcze nic nie powiedziała Michaelowi. Nie
wiedziała,jakzareaguje.Możliwe,żemachnierękąipowie,że
musibiecnaspotkaniezklientem.
Pamiętała,jakmówił:„Nigdyniechciałemzostaćojcem.Mój
mniechybanienawidził”.
Zadzwoniłtelefon.Nawyświetlaczupojawiłosięimiębrata.
–Cześć.Couciebie?
–Jużzapomniałem,jakapotrafiszbyćradosnaoporanku.
Charlottezawszelubiłaranowstawać.
– Mam robotę. Sprzedaż luksusowych apartamentów
wnajpiękniejszymhotelunaManhattanietoniefraszka.
–Jakciidzie?
– Fantastycznie – odparła bez wahania. – Gabinet już
urządziłamiprzystępujędodziałania.
– Co z Michaelem? Odnosiłaś się do niego trochę sztywno.
Jestcoś,oczympowinienemwiedzieć?
Amaszdwiegodzinynasłuchaniezwierzeńsiostry,pomyślała
Charlotte. Wzięła głęboki oddech. Doszła do wniosku, że
najprostszewytłumaczeniebędziewtejsytuacjinajlepsze.Bała
się, że straci w jego oczach, jeśli Sawyer się dowie o jej
romansiezMichaelem.
Już słyszała: „Jest jakiś facet na Manhattanie, z którym nie
byłaśnarandce?”.
–Napoczątkurokustarałamsięopracęwjegoagencji.Nie
przyjąłmnie.
–Och,niewiedziałem.Tomusiałozaboleć.Przepraszam.
Znanyzprzeszłościwspółczującytonbratatylkojązirytował.
Nie chciała użalania się nad sobą. Chciała, aby rodzina
przestała odruchowo reagować w taki sposób na jej
niepowodzenia.
–Wporządku.Winteresachniemamiejscanasentymenty.
Samawtoniewierzyła.
– Masz rację. Chciałem się tylko upewnić, że nie łączył was
żadenromans.
Charlottemusiałaterazszybkomyśleć.Wkońcusiędowiedzą
ociążyiotym,kimjestojciecdziecka.
–Romansbył,alesięskończył.
Sawyerwestchnąłciężko.
–Interesyiromanstonienajlepszepołączenie.
–Iktotomówi!Niebądźhipokrytą.
– Wiem. Przez nasz romans Kendall omal nie straciła pracy.
Niestety wciąż obowiązują inne standardy dla kobiet
imężczyzn.
Tumiałrację.
– Michael Kelly to przeszłość. Słowo. Nie musisz się tym
martwić.
–
W
porządku.
Chcę,
żeby
ludzie
rozmawiali
o apartamentach, a nie plotkowali o romansie agentów, którzy
zajmują się ich sprzedażą. Zależy mi również na dobrych
relacjach z Michaelem na przyszłość. Dlatego nie chciałbym,
abyźlemyślałoktórymkolwiekczłonkunaszejrodziny.
Zapóźno.
–Rozumiem.
– Wiedz, że taką samą przemowę wygłosiłem do Noaha. Nie
jesteśwyjątkiem.
–Naprawdę?
–ZadurzyłsięwLily,naszejsekretarce.Powtarzammu,żeby
zostawił ją w spokoju, ale nie słucha. Przyjaźnią się i to też
działaminanerwy.
–Ajeślionajestodpowiedniąkobietądlaniego?
– Dla Noaha? Znasz go. Zacznie brykać, ona będzie miała
tegodośćiposprawie.
Rozmowa
z
Sawyerem
tylko
utwierdziła
Charlotte
w przekonaniu, że najpierw musi sprzedać apartamenty,
a dopiero potem będzie mogła powiedzieć rodzinie o dziecku.
Poza tym wszystkie poradniki zalecają, by czekać, aż minie
dwunastytydzieńciąży.
– Michael i ja pracujemy w tej samej branży i jesteśmy
profesjonalistami. Sprzedam moje apartamenty i to wszystko,
copowinieneświedzieć.Onicsięniemartw.
Zdajsięnamnie.
–Jesteśprzedsiębiorczaizdeterminowana.Wiem,żemnienie
zawiedziesz.
Charlottespojrzałanazegarnaekranielaptopa.
–Muszękończyć–oznajmiła.–Zakilkaminutmamspotkanie
zklientką.
–Oczywiście.Trzymajsię.
–Tyteż.
Czekała na Marie Stapleton w świątecznie udekorowanym
rojnym i gwarnym holu hotelowym. Przywitały się serdecznie.
Marie była jedną z jej najwierniejszych klientek w czasach,
kiedyzajmowałasięorganizowaniemprzyjęć.Jejmąż,zktórym
sięrozwiodła,byłgrubąrybąnanowojorskiejgiełdzie.Niegdyś
imprezywichrezydencjiimponowałyrozmachem.
CharlottepomogłaMariezdjąćczarnywełnianypłaszcziszal
wkratkęBurberry.
–Piękniewyglądasz.–MarieprzyjrzałasięCharlotte.–Nowy
makijaż?Twojaskórajesttakagładka.
–Niczegoniezmieniałam–odparłaCharlotte.–Możewięcej
sypiam?
–Cokolwiektojest,służyurodzie.
Charlotte oddała płaszcz i szal Marie pod opiekę jednemu
zboyówhotelowychizaproponowała:
–Pojedziemynagóręwybraćdlaciebienowyapartament?
Zabrzmiało to bardzo profesjonalnie. Wyobrażała sobie, że
Michaelzacząłbytaksamo.
– Już nie mogę się doczekać – odparła Marie. – Koniecznie
chcę znowu mieszkać w centrum. A na dodatek będę miała
ciebie za sąsiadkę. Pomyśl, jak świetnie będziemy się bawić.
Dwiesingielkiwwielkimmieście.
Charlotte kiwnęła głową z uśmiechem, chociaż wiedziała, że
minie rok albo dwa, zanim będzie mogła imprezować
wtowarzystwieMarie.
Windąpojechałynapiętnastepiętro.
– Już jestem zauroczona – stwierdziła Marie w przedpokoju
pierwszegoapartamentu.
– Naprawdę? – ucieszyła cię Charlotte, lecz natychmiast się
zreflektowała. – Nie spiesz się z decyzją, dopóki nie zobaczysz
innych apartamentów, szczególnie tych na ostatnim piętrze.
Oczywiściejeślizechciałabyśjeobejrzeć.
Zapaliła światło w jadalni. Wspaniały żyrandol i cztery
eleganckiekinkietyrozświetliłypokój.
Mariepowiodławzrokiemdookoła.
– Cudowny. Zaproszę wszystkie samotne przyjaciółki na
kameralnąkolację.Będziemysięśmiać,pićdobrewinoigadać
dorana.
Charlotte postanowiła zapamiętać te słowa. Może przydadzą
się jej w rozmowie z innymi klientkami obdarzonymi nie tak
żywąwyobraźniąjakMarie?
– Pokaż mi resztę mieszkania, a potem pojedziemy na górę,
dobrze?
–Oczywiście–odparłaCharlotte.–Apartamentynagórzesą
trochę droższe – ciągnęła. – Ich cena przekracza ramy, jakie
sobiewyznaczyłaś.
Zdawała sobie sprawę, że większość agentów poczekałaby
z tą informacją, aż klient zobaczy nieruchomość, zakocha się
w niej i nie będzie mógł sobie wyobrazić mieszkania
gdziekolwiekindziej,aleonaniebyławiększościąagentów.
–Obawiamsię,żecenaniepodleganegocjacji.
Marie weszła do kuchni. Na widok przepięknych blatów
zbiałegomarmuruwydałaokrzykzachwytu.
–Domyślamsię,żesąwartekażdegocenta.
Godzinę później, po obejrzeniu trzech apartamentów,
Charlotte z Marie usiadły w zacisznym rogu hotelowej
restauracji. Ze względu na przedpołudniową porę Charlotte
zamówiła
duży
dzbanek
herbaty
i
paterę
ciasteczek
wypiekanychnamiejscu.
–Cosądziszomojejofercie?–zapytała.
– Wybór będzie trudny – odparła Marie. – Każdy apartament
ma inne szczegóły, w których można się zakochać. Taras na
ostatnim piętrze jest nie do pobicia, ale z kolei w pierwszym
apartamencie,któryoglądałyśmy,jestcudownałazienka.
Charlotte puls przyspieszył. W czasie swojej krótkiej kariery
agentki
nieruchomości
sfinalizowała
bardzo
niewiele
kontraktów. Wciąż się uczyła sztuki właściwego odczytywania
ludzi. Zdarzało się, że pracowała z kimś kilka tygodni
przekonana, że lada chwila zdecyduje się na kupno, a klient
albo nie podchodził do sprawy poważnie, albo nie potrafił
podjąćostatecznejdecyzji.
–Każdadecyzja,jakąpodejmiesz,będziesłuszna–Charlotte
zaczęła dyplomatycznie. – Każdy z tych apartamentów jest
fantastyczny. Świat otwiera się przed tobą. – Wyciągnęła rękę
inakryłaniądłońMarie.–Pomyśl,ileosóbbędziecizazdrościć
tylumożliwości.Zaczynasznoweżycieiwyobraźsobie,wjakim
otoczeniubędzieszsięczułanajlepiej.
ŁzapopłynęłapopoliczkuMarie.
– Nigdy nie sądziłam, że znajdę się tutaj. Zdawało mi się, że
tworzymy z Bradleyem jedno z tych małżeństw, które
przetrwająwszelkieburze.
Charlotte zorientowała się, że dotknęła czułej struny i teraz
musizatozapłacić.
–Oczywiście,mojadroga–odrzekła.–Osobatakinteligentna
i pełna optymizmu jak ty wierzy w miłość. Spotkasz ją znowu.
Na pewno. Ale jeśli nie będziesz gotowa zacząć nowego
rozdziałuwżyciu,nieznajdzieszjej.
–Naprawdęsądzisz,żemisięuda?
– Nie mam cienia wątpliwości. – Charlotte mówiła teraz
zupełnie bezinteresownie. – Jesteś uroczą kobietą, dobrą
ipiękną.
Marieprzekroiłamuffinkęnapółiposmarowałamasłem.
–Dobrze.Jestemgotowazłożyćofertę–oświadczyła.
–Pierwszyapartament?
WoczachMariepojawiłsięszelmowskibłysk.
–Nie,kochana.Tennanajwyższympiętrze.
Cotynato,Michaelu,pomyślałaCharlotte.
ROZDZIAŁPIĄTY
Michael lubił wracać po pracy do Grand Legacy. Jego
apartament nie był jeszcze urządzony, ale czuł się w nim
dobrze, chociaż nadal nie był pewny, czy zamieszkanie tak
blisko Charlotte było dobrym pomysłem. Miał zamiar zamknąć
tenrozdziałżycia,adzieleniezniąpiętrautrudniałozadanie.
Dziś windę miał tylko dla siebie. Oparł się o ścianę kabiny.
Miałzasobąciężkidzień.
Windazatrzymałasięnapiętnastympiętrze,drzwirozsunęły
się. Michael wysiadł i omal nie zderzył się z uciekającym
korytarzemThoremigoniącągoCharlotte.
–Cześć,sąsiadko!Twójpupilznowuwybrałwolność?
TymczasemCharlotteudałosięosaczyćpsaizłapać.
– Niegrzeczny – skarciła go, potem pocałowała w czubek
nosa. – Jest już dorosły, a ciągle zachowuje się jak szczeniak –
wyjaśniła.
–Pewnienielubispędzaćcałegodniawzamknięciu–odparł
Michael.–MuszęzabraćAbbynaspacer.Możewybierzeciesię
znami?–zaproponował.
Charlotteuniosłabrwi.
–Tozabrzmiałojakzaproszenienaspotkanietowarzyskie.
– Włóż okulary przeciwsłoneczne, jeśli się boisz, że ktoś cię
zobaczyzemną.Okularyisztucznewąsy.
Charlotteklepnęłagoporamieniu.
– Nie to chciałam powiedzieć. Ale twoja propozycja
zabrzmiałatak…sympatycznie,jakgdybyśmysięlubili.
Słowa Charlotte dotknęły Michaela, lecz starał się nie dać
tegoposobiepoznać.
–Ajestinaczej?
Zawszelubiłsięzniąprzekomarzać.
–Bywa,żenie.
– Nie przesadzaj. Nawet kiedy się spieramy, robimy to
zsympatią.Ikiedyzemnązerwałaś,czułem,żepołowatwojego
gniewupłyniezuczuciadlamnie.
To była prawda. Może dlatego Charlotte wciąż go pociąga?
Wiedział jednak, że gdyby zebrał się na odwagę i spróbował
ponownie się do niej zbliżyć, nie byłoby to łatwe zadanie.
Charlotte nie należy do kobiet, które odpuszczają. To jest jej
zaletą i wadą. Chociaż on uwielbiał wyzwania, nawet jeśli nie
był pewny wygranej. Z Charlotte nie wygra, bo każde chce
czegoinnego.
–Tojak?Idziesz?
Charlotte spojrzała na Thora, którego wciąż trzymała pod
pachą.
–Pójdziemynaspacerek?–zapytała,potemzwracającsiędo
Michaela,dodała:–Muszęsięprzebrać.
Michael zerknął na jej szpilki, wąską spódniczkę i bluzkę
z wycięciem odsłaniającym obojczyk i natychmiast oczami
wyobraźni zobaczył ubranie jej i swoje, rzucone na podłogę
jegosypialni.
–Tutajzapięćminut?
–Zadziesięć.
Po dziesięciu minutach spotkali się przy windzie. Charlotte
włożyładżinsyibotkioraztensamturkusowywełnianypłaszcz,
którymiałanasobiewdniuspotkaniawbiurzeSawyeraiktóry
podkreślał błękit jej oczu. Michael zdążył się przebrać
w spodnie do biegania i bluzę z polaru. Zapowiadano śnieg,
więcwziąłrównieżczapkęirękawiczki.
SkierowalisięwstronęrzekiHudson,jaknajdalejodtłumów
ciągnącychwstronęTimesSquare.
–Będziepadało.Wpowietrzuczućśnieg–stwierdziłMichael.
Wychował się w stanie Maryland i przeżył niejedną zamieć
śnieżną.
–Mamnadzieję,żetwojaprzepowiedniasięspełni–odparła
Charlotteiwciągnęładużyhaustpowietrza.–Uwielbiamśnieg.
To dziwne, bo nie znoszę zimna. Ale śnieg kojarzy mi się
zBożymNarodzeniem.
–Aha.Choinka,prezenty,rodzina.
Charlottezaśmiałasięcicho.
– Choinka i prezenty tak, rodzina nie. Nie mam dobrych
rodzinnychwspomnieńzwiązanychzeświętami.
Michael również takich nie miał. Jedynym jasnym punktem
wjegowspomnieniachbyłbrat.
–TyiSawyerwydajeciesiębardzozżyci.Kiedydałcipołowę
apartamentówdosprzedania,trochęryzykował.Mógłbymostro
zaprotestować,gdybymchciał.
–Protestowałeś.Ostro.Niepamiętasz?
– Co takiego? Przypomniałem tylko, jaka była umowa. Wcale
nieostro.Miałemdotegoprawo.
–Wporządku.–Charlottepodniosłakołnierzpłaszcza.–Masz
rację, z Sawyerem jesteśmy blisko, ale to nic w porównaniu
z tym, co go łączy z Noahem. Ich dzieciństwo wyglądało
zupełnie inaczej niż moje. Ojciec ich uwielbiał. To znaczy do
momentu,kiedySawyerodziedziczyłhotelipostanowiłdziałać
na własną rękę, ignorując życzenia ojca. Noah go poparł
iwtedystosunkisiępopsuły.Mojestosunkizojcemzawszebyły
złe.
Ojciec Michaela był porywczy i niepoczytalny. Michael nie
lubiłonimmówićnawetkomuś,kogodobrzeznał.
– Nie rozumiem tego. Jesteś jedynaczką. Ojcowie kochają
córkiichcąjechronić.
–Możejeśliniesąkompletnymiżyciowyminiedojdami.Ojciec
traktował mnie tylko i wyłącznie jako przykry obowiązek.
Pewnie gdybym odniosła sukces na jakimś polu, inaczej by na
mniepatrzył.
Michaelowi przypomniała się rozmowa wstępna, kiedy
Charlotteubiegałasięoposadęwjegoagencji.Nigdyprzedtem
nie spotkał nikogo, komu by tak zależało na pracy. Wiedział
jednak,żetrudnobymubyłozwracaćjejuwagęalbowymagać
od niej wyśrubowanych wyników finansowych. Charlotte
dotknęłaczułejstrunywjegosercu,októrejistnieniunawetnie
wiedział.
Odrzucenie
jej
kandydatury
wiele
go
kosztowało.
I niewykluczone, że z tego powodu wolał, aby to ona z nim
zerwała, zamiast on z nią. Dał jej szansę odejść z dumą
ipoczuciempełnejkontrolinadsytuacją.
– Odniesiesz sukces – powiedział. – Musisz tylko złapać swój
rytm.
– Twierdzi facet, który złapał rytm już jako dziesięciolatek –
zaripostowała.
Nie przyszło mu to łatwo. Ciężko pracował, sukces bywał
okupionycierpieniemfizycznymipsychicznym.Nierazzadawał
sobie pytanie, czy było warto. Euforia wywołana zwycięstwem
bardzo szybko mijała, a z następującej po niej depresji trudno
byłosięwydobyć.
– Masz już jakieś osiągnięcia w naszym przyjacielskim
wyścigu?–zapytał.
– Mówiłam ci, że się z tobą nie ścigam. Wiem, że nigdy nie
wygram.
– Po pierwsze wcale tego nie wiesz. Po drugie ja wiem, że
jeślisprzedaszapartamentyszybciejodemnie,dokońcaświata
będzieszsiętymprzechwalać.
LekkiuśmieszekprzemknąłpoustachCharlotte.
–Zgoda,ścigamysię,alegodzęsiętylkodlatego,żewłaśnie
dziśpodpisałampierwsząumowę.Jedynyrazwżyciu,kiedycoś
mi się udało. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że prędzej czy
późniejktośwystawimniedowiatru.
– Niekoniecznie. To są bardzo atrakcyjne apartamenty.
Teoretyczniepowinnysamesięsprzedawać.
–Wolęmyśleć,żemamwtymswójudział.
–Oczywiście,żemasz.
–Atobiejakidzie?
Michaela zaskoczyła własna reakcja. Nie chciał zwyciężyć
zCharlotte.
– Mam dwóch poważnych klientów. Zobaczymy, co z tego
wyniknie. Na tym etapie jeszcze wszystko może się wydarzyć.
Czyliidziemyłebwłeb–stwierdził.
Charlotte zatrzymała się raptownie. Thor wysforował się do
przodu,potemzawróciłizaszczekał.
–Wszystkowporządku?–zapytałMichael.
Charlotte spojrzała w niebo. Tu, nad rzeką, widać było
gwiazdy.
– Tak, tak. Zapomniałam, kogo mam za rywala. Sawyer nie
bezpowodupostawiłnaciebie.
Michaelchwyciłjązaramię.
–Niezrażajsię!
–Niezrażam,tylko…–Zamilkłaiodwróciławzrok.
Tym razem nie spojrzała w niebo, tylko na rzekę tajemniczo
pobłyskującąwciemności.
Oczu nie mógł od niej oderwać. Jest piękna, pomyślał. Pod
twardąskorupąkryjesiędelikatnawrażliwaistota.
Płatki śniegu zaczęły padać na twarz Charlotte. Jeden
wylądowałnanosieinatychmiastzmieniłsięwkropelkęwody.
Michaelwyciągnąłrękęwrękawiczceijąstarł.
–Tylko?
Śnieg padał coraz mocniej. Płatek śniegu zatrzymał się na
rzęsachCharlotte.Zamrugałapowieką.
– Nie chcę o tym rozmawiać. Muszę przestać uważać, że
każdemałezawirowanietoodrazukatastrofa.
Martwi się, że ją prześcignąłem o jeden punkt, pomyślał
Michael.Niezamierzałprzepraszać,aledoskonalewiedział,co
czuje. Kiedy byli razem, często nie potrafił określić, o co jej
chodzi albo czego chce. Dopiero spotkanie w biurze Sawyera
uświadomiło mu, że powinien zwracać większą uwagę na jej
reakcje.
–Maszrację.Toniekatastrofa.
Charlotteodwróciłasiędoniegozuśmiechem.
–Wracamy?Lubięśnieg,aleterazjużnaprawdęmocnopada.
Pozatymnapewnomaszjeszczeinnezajęcia.
Wtejchwilipragnąłsięzająćtylkojednąsprawą–Charlotte.
Stojąc na zimnie, w mroku wieczoru, patrząc na jej siłę
ikruchość,pragnąłsięwniejzatracić.
Może to dobry moment spróbować zbadać grunt, pomyślał.
W tej chwili złość na niego jak gdyby jej minęła. Albo
przynajmniejosłabła.
PrzełożyłdłońprzezpętlęsmyczyAbbyiująłtwarzCharlotte
w dłonie. W jej oczach ujrzał zaskoczenie. Nie czekał dłużej.
Wargami musnął jej usta. Ich miękkość i ciepło stanowiły
cudowny kontrast pomiędzy nimi a otaczającym światem,
hałasem ulicznym, jaskrawymi światłami miasta. Charlotte
przytuliła się do niego, rozchyliła usta. Przez jedno mgnienie
byłojakdawniej,znowunależaładoniego.
Alenienadługo.
OderwaławargiodustMichaelaiodwróciłagłowę.
–Niemożemy.Niepowinniśmy.
Każdewypowiedzianeprzezniąsłowoprzeczyłoreakcjiciała.
Dawna
Charlotte
nie
słuchałaby
głosu
rozsądku,
a ewentualnymi konsekwencjami martwiłaby się później, lecz
Charlotte przyszła matka nie mogła komplikować sobie
stosunków z Michaelem. Wystarczająco się skomplikują, kiedy
powiemuodziecku.
–Przepraszam–powiedział.
Znowuchciałjąobjąć.Jegooddechbyłurywany.
Nie mogę mu ulec, pomyślała. Starała się na niego nie
patrzeć.
– Nie powinieneś tego robić. Już nie jesteśmy parą. Nie
komplikujmystosunkówmiędzynami.
– Nie rozumiem, co tu jest do komplikowania – odparł. –
Ludziesięrozstająischodzą.
Teraz była okazja mu powiedzieć, lecz Charlotte z niej nie
skorzystała.ZnałaMichaela.
Wiedziała,jakzareagujenawiadomośćodziecku,inieczuła
sięnasiłachstawićmuczoła.
– Znam cię i wiem, że ten pocałunek był tylko zaproszeniem
do seksu, a nie do odbudowania naszego związku. Co ty sobie
wyobrażałeś?
– Pomyślałem, że jesteś bardzo piękna i po prostu chciałem
ciępocałować.
Michael był mistrzem w mówieniu właściwych słów we
właściwymmomencie.DawnaCharlottepewniezaszczebiotałby
„Och, jaki jesteś romantyczny”, nowa Charlotte nie dawała się
takłatwoomamić.
– Och, daj spokój. Wiesz, że nie pasujemy do siebie. Mamy
wobecżyciaodmienneoczekiwania.Pamiętasz?
–Maszrację.Różnimysię.Niepowinienemcięcałować.
Osiągnęłacel.Poczułasięodrobinęlepiej.
–Dziękuję.Zaprzeprosiny.
Michaeluniósłdłoniewgeściepoddaniasię.
– Tak jest, szefowo – zażartował. – Żadnych pocałunków.
Żądnychkomplikacji.
–Porawracać.Straszniezmarzłam.
Oczywiście z wyjątkiem ust i kilku innych delikatnych części
ciała,którezdawałysiępłonąć.
–Maszrację.Mamjeszczekilkarzeczydozrobienia.
Drogę powrotną pokonali w milczeniu. Śnieg przykrył
chodnikiisamochodyzaparkowaneprzykrawężnikach.
Charlotte nigdy nie czuła się taka samotna. Gdyby nie była
w ciąży, pozwoliłaby się całować. Ale spodziewała się dziecka.
Ta perspektywa wytwarzała w niej entuzjazm i dodawała
energiidożycia.
– Wiesz, właściwie nigdy mi nie powiedziałaś, dlaczego
pojechałaś do Anglii – Michael odezwał się znienacka. Byli już
prawieprzyhotelu.
Długobytłumaczyć,pomyślała.
– Kiedy powiedziałam, że musiałam się pozbierać, mówiłam
prawdę.Niebędęukrywać,żeponaszymrozstaniuczułamsię
rozbita.
–Hm–mruknął.
–Hm?Jakmamtorozumieć?
– Zastanawiam się. Daj mi chwilę. – Michael rzucił jej
spojrzenie mówiące, by nie naciskała. – Rozstanie nie było
konieczne. Nie było powodu się spieszyć. Byliśmy razem
dopierotrzymiesiące.Tyjednakzdecydowałaśsięwywrzećna
mniepresję.
Charlotteparsknęłaśmiechem.Miaławrażenie,żeprowadzą
dwie różne rozmowy. Ona jeszcze wiele rzeczy chowa dla
siebie.Zdecydowałamsię,bociękochałam,głupku,pomyślała.
–Niechcęrozmawiaćotym,czyrozstaliśmysięzawcześnie
– odparła. To mi złamie serce, pomyślała. – To nie był jedyny
powódmojegowyjazdu.Musiałampodjąćdecyzjęcododalszej
kariery. Nie jest łatwo się wybić w branży, którą można
porównać do akwarium, gdzie twój były jest wielkim białym
rekinem.
Michael
zatrzymał
się
przy
drzwiach
obrotowych
prowadzącychdoholu.
– Masz wszelkie predyspozycje, aby mocno stanąć na
własnychnogach–oświadczył.
–Teraztowiem.Przedtemniewiedziałam.
Pchnęładrzwiobrotoweizrozkosząweszładociepłegoholu.
–Niejestembiałymrekinem.Raczejrybąmłotem–stwierdził
Michael.
Wsiedlidowindy.AbbyiThorznowusięobwąchiwaliilizali.
Charlotte pomyślała, że psy szybko rozwiązały problem
iprzeszłyodseksudoprzyjaźni.
Postanowiła wziąć z nich przykład. Przyjaźń to najlepszy
scenariusznastosunkizMichaelem.
–Dziękujęzaspacer–rzekła,kiedywysiedli.–Donastępnego
spotkania.
–Ślubtwojegobratajestjużwtenweekend.
Charlotte
skinęła
potakująco
głową.
Błagam,
nie
przyprowadzajżadnejdziewczyny,zaklinaławmyśli.
–Prawda.Wtakimraziedozobaczeniawsobotę.
ROZDZIAŁSZÓSTY
Przed ceremonią ślubną goście zebrali się w barze Grand
Legacy, gdzie częstowano ich drinkami. Charlotte zjawiła się
tamkwadranspopiątej.
–Jaksiętrzymasz?–zapytałaSawyera.
Sawyer uśmiechnął się do niej niepewnie, objął i pocałował
wpoliczek.
– Trema go zżera – odparł Noah za brata. – Cały czas mu
mówię,żeniemasięczymmartwić.Wszystkiewyjściazhotelu
sąobstawionenawypadek,gdybyKendallzechciaławostatniej
chwiliuciec.
Wszyscytrojeroześmialisię.Przezjednąchwilęczulisięjak
dawniej. Noah zawsze lubił żartować, szczególnie przy stole,
czym tylko denerwował ojca. Po śmierci matki jednak ojciec
nalegał, aby kolacje jedli w wielkiej jadalni. Atmosfera była
sztywnaiwyniosła.
Kiedy Charlotte dorosła, stwierdziła, że właśnie taki jest ich
ojciec,sztywnyiwyniosły.
– Pięknie wyglądasz. – Sawyer taksującym spojrzeniem objął
siostrę.–Zrobiłaścośzwłosami?
– Miło, że zauważyłeś – odparła. Bała się, że tak baczny
obserwator jak on zacznie podejrzewać, że jest w ciąży. –
Trochęjepodkręciłam.
Sawyerruchemgłowywskazałwejście.
–PrzyszedłMichaelKelly.
Charlotte poczuła dreszczyk podniecenia. Odwróciła się.
Widok,jakizobaczyła,ostudziłjejemocje.
Michaeldotrzymałsłowaizjawiłsięzpartnerką.
Podszedł do nich, z Sawyerem i Noahem wymienił uścisk
dłoni,Charlottezaszczyciłtylkoskinieniemgłowy.
–PrzestawiamwamLouise–powiedział.
Charlotte nie miała wyboru, musiała podać rękę szczupłej
długonogiej dziewczynie z idealną cerą, pełnymi czerwonymi
wargamiilśniącymikruczoczarnymiwłosami.
–Pięknasuknia–zauważyła.
– Dziękuję – odparła Louise z symbolicznym uśmiechem, jak
gdybyzmęczonakomplementami.
Podszedł kelner z tacą, na której stały kieliszki szampana.
Michael wziął dwa, jeden wręczył Louise. Charlotte nie
wiedziała, dlaczego ten zwyczajny uprzejmy gest tak ją
zirytował.
Kiedy już skończę karmić piersią, wypiję całą butelkę
szampana,przyrzekłasobiewduchu.
–Czasnanas–stwierdziłNoah.–MusimyzSawyeremzejść
dosalibalowej.
Sawyer znowu zaczął zdradzać oznaki zdenerwowania.
Charlottepocałowałagowpoliczekizapewniła:
–Będziedobrze.Kochamcię.
–Jaciebieteż–odparł.
Kiedy Noah z Sawyerem odeszli, Charlotte została sama
z mężczyzną, który nie miał pojęcia, iż jest z nim w ciąży,
i z dziewczyną, którą on prawdopodobnie za kilka godzin
zabierze na górę do swojego apartamentu na tym samym
piętrzecojejapartament.
Będęmusiałaspaćwzatyczkachdouszu,pomyślała.
– Dla twojego brata to wielki dzień – Michael odezwał się
pierwszy.
–Owszem–odparła.
Wiedziała,żepowinnapowiedziećcoświęcej,abypodtrzymać
rozmowę, lecz przychodziły jej na myśl tylko same złośliwe
uwagi.
–Maszprzepięknącerę–rzekłaLouise.Charlotteoniemiała.
–Takąpromienną.
–Dziękuję.
LouisepociągnęłaMichaelazarękaw.
–Widzisz,jakonapromienieje?
Michael przeniósł wzrok na Charlotte. Ich spojrzenia się
spotkały.
–Zawszebyłapiękna.
Charlottesercezabiłoszybciej.Uwielbiałainieznosiłatakich
chwil, szczególnie od czasu, kiedy zostali z Michaelem
sąsiadami.Czykiedykolwieksięzniegowyleczy?
Uśmiechając się do Charlotte, Louise oparła głowę na
ramieniu Michaela. Nie zaprotestował, lecz jego mina
świadczyła,żeniejestzachwycony.
Ręką obejmował Louise w talii, a Charlotte pomyślała, że
wiele by dała, aby znaleźć się na jej miejscu. Z trudem
zwalczyła w sobie chęć, by szarpnąć za te lśniące włosy
iodciągnąćLouiseodMichaela.
Przestań, nakazała sobie w duchu. On nie jest odpowiednim
mężczyzną dla ciebie. Nie jest twoim partnerem, nie możesz
oniegowalczyć,jakbynimbył.ToślubSawyera,zachowujsię
jaknależy.
– Wybaczcie, że was zostawię – rzekła. – Zamówię sobie coś
dopiciawbarze.–Ztymisłowamiszybkoodeszła.
Przy barze zamówiła wodę gazowaną z plasterkiem limonki
i kiedy wkładała napiwek dla barmana do skarbonki, usłyszała
zasobą:
–CharlotteLocke,prawda?
Odwróciła
się
i
zobaczyła
całkiem
przystojnego
niebieskookiegobrunetazolśniewającobiałymizębami.
–Tak,toja.
Nieznajomywyciągnąłdoniejrękęisięprzedstawił:
–GabeUnderwood.Równieżzbranżynieruchomości.
Przez mgnienie Charlotte nie wiedziała, co odpowiedzieć.
Facet zaczepia ją nie jako członka rodziny Locke’ów, lecz jako
koleżankępofachu.Nono.
–Miłomi.JestpanznajomymSawyera?
–Gabe,dobrze?
–Charlotte.
– Współpracowałem z nim i z Noahem. Mam nadzieję, że
wprzyszłościteżbędęznimipracował.
–Oczywiście.Wspomnęim,żeciępoznałam.
– Słyszałem, że sprzątnęłaś Michaelowi sprzed nosa połowę
apartamentów. Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszyła mnie ta
wiadomość.
–Zadziałaływięzyrodzinne.
Gabewzruszyłramionami.
–Dlamnienajważniejsze,żeutarłaśnosatemubufonowi.
CharlotteodszukałaMichaelawzrokiem.Zauważyłto,powoli
pokręcił głową i bezgłośnie poruszył ustami, jak gdyby mówił
nie. Domyśliła się, że nie jest zadowolony, że rozmawia
zGabe’em.
WzięłaGabe’apodrękęizapytała:
–Miałeśzamiarzamówićcośdopicia?
–Owszem.Codlaciebie?
Ze śmiechem odrzuciła głowę do tyłu. Co tam, pomyślała,
niechMichaelbędziezazdrosny.
–Dziękuję.Jajużmam.
PochwiliGabezeszklankąwhiskydołączyłdoniej.
– Mam przynajmniej jednego klienta zainteresowanego
apartamentemtuwhotelu–powiedział.
–Naprawdę?
ZaczynaładarzyćGabe’acorazwiększąsympatią.
–Młodemałżeństwo.Onpracujewreklamie,onazajmujesię
modą. Mają dwuletniego synka. Do tej pory mieszkali
wConnecticut,alechcąsięprzeprowadzićbliżejpracy.
– Grand Legacy to dobry wybór – odparła Charlotte. –
Sawyerowizależynastałychlokatorach.
– Może umówię was na początek przyszłego tygodnia? –
zaproponował.–Daszmiznać,kiedymaszwolnytermin?
–Dostosujęsiędotwoichklientów.Możebyćnawetwieczór,
jeśliimtoodpowiada.
–Świetnie.Alepodajmiswójnumer,bochybagoniemam.
Gabe wypił mały łyk whisky. Nie mówił tak gładko jak
Michael,aleróżnicanaprawdębyłaniewielka.
Przez cały czas czuła na sobie wzrok Michaela. To dodawało
całej tej sytuacji smaczku. Podekscytowana wyjęła wizytówkę
z wieczorowej torebki i wręczyła ją Gabe’owi. Zaczęli
rozmawiać
o
rynku
luksusowych
nieruchomości
na
Manhattanie.
Charlotte starała się jak najwięcej zapamiętać z tego, co
mówił Gabe, od czasu do czasu wtrącając tylko jakąś uwagę.
Dowiedziała się po pierwsze, że jeśli chodzi o nieruchomości
z najwyższej półki, konkurencja jest zacięta, a po drugie, że
GabenielubiMichaela.
Gabe twierdził nawet, że inni agenci również nie darzą go
sympatią. Poczuła coś w rodzaju solidarności z dawnym
ukochanym.
Rozległo się dyskretne stukanie łyżeczką w kieliszek do
szampana.Rozmowyucichły.
Barmankaogłosiła:
– Prosimy wszystkich o przechodzenie do sali balowej.
Ceremoniaślubnarozpoczniesięzapółgodziny.
Gwarznowusięwzmógł.Gościezaczęlipowoliopuszczaćbar.
Charlotte nie miała ochoty rozstawać się ze swoim
towarzyszem.
– Usiądziesz ze mną? Zapraszam cię do pierwszego rzędu
zarezerwowanegodlaczłonkówrodziny–powiedziała.
WoczachGabe’adostrzegłabłyskzdziwienia,któryznikłtak
samoszybko,jaksiępojawił.
–Dziękuję.Zprzyjemnością–odparł.
Sala balowa oświetlona świecami i udekorowana bukietami
białych kalii wyglądała imponująco. Pośrodku ustawiono rzędy
krzeseł–okołosetki,gdyżSawyerowizależało,abyuroczystość
miałacharakterkameralny–podścianamizaśstołynakrytedo
bankietu.
RodziceCharlottebraliślubwtejsamejsali.Wieśćrodzinna
głosiła, że dzisiaj gości było jeszcze mniej, gdyż panna młoda
byłajużwciążyzSawyerem.Historiapowtarzasię,pomyślała
Charlotte.
Kendallniedługourodzi.Pomyślałateżomatce,którazmarła,
gdyonamiałasiedemlat.
Gdy tylko Charlotte i Gabe zajęli miejsca, zadzwoniła
komórkaGabe’a.Gabeprzeprosił,wstałiodszedłnabok.
Zjawiła się natomiast Fran ze swoim towarzyszem, Philem,
wielbicielemzdawnychlat,któregoprzypadkiemspotkałakilka
dnitemuprzedhotelem.
– Poznajcie się. To, Phil, a to moja ukochana siostrzenica,
Charlotte.
Phil miał mocny uścisk dłoni, grzywę ciemnych włosów
przyprószonychsiwiznąizabójczyuśmiech.
Brawo,Fran,pomyślałaCharlotte.
– Zostawmy miejsce dla mojego znajomego, dobrze? –
CharlotteruchemgłowywskazałaGabe’a.
Franobrzuciłagotaksującymspojrzeniem.
–Skądgowytrzasnęłaś?–zapytała.
–Toagentnieruchomości.Poznaliśmysięprzybarze.
–Ochnie!–wykrzyknęłaFran.–Twójojciec.
Charlotte odwróciła głowę. Rzeczywiście. Ojciec i jego
najnowsza żona, Catherine, witali się z kilkoma starymi
znajomymi.
–Powinnamsięprzesiąśćdodalszegorzędu.
– Nie sądzisz chyba, że urządzi scenę – zaprotestowała
Charlotte.–WkońcutoślubSawyera,nalitośćboską.
–Wiesz,żezamnąnieprzepada,delikatniemówiąc.
Charlotte wiedziała o tym, lecz nie znała przyczyny.
Podejrzewała, że Fran nigdy nie lubiła ojca i nie chciała, aby
siostra wyszła za niego za mąż. Po śmierci matki Charlotte
wzajemnaniechęćtylkosiępogłębiła.
Podobno na pogrzebie odbyła się jakaś awantura, lecz
Charlottebyłazamała,abytopamiętać.Kiedyjedenjedynyraz
zapytała Fran o to wydarzenie, ciotka oświadczyła, że nic
dobregonieprzyjdziezrozpamiętywaniaurazówzprzeszłości.
– Zostań. Kocham cię i tylko to się liczy. Sawyer chciał,
żebyśmysiedziałyrazem.
Frankiwnęłagłową.Byłatwardajakskała.
– Masz rację. Jeśli twój ojciec zechce wywołać skandal, nie
będęmiaławyjściaiprzywołamgodoporządku.
Jak gdyby na dany sygnał ojciec Charlotte podszedł i usiadł
zdrugiejstronycórki.
–Miło,żesięzjawiłaśnaślubiebrata–odezwałsię.
Przyganiałkociołgarnkowi,pomyślałaCharlotte.
– Wróciłam już kilka tygodni temu. Nie wyobrażam sobie, że
mogłabymnieprzyjśćnaślubbrata.
–Notak.Zapomniałem,żejesteściebardzozsobązżyci.
Prawdopodobniedlatego,żemusieliśmysięwspierać,abynie
zwariować,pomyślałaCharlotte,leczsięnieodezwała.Niedam
sięsprowokować,postanowiła.
TymczasemdosaliweszliSawyerzNoahemipastorem.Gabe
szybkowróciłnaswojemiejsceobokCharlotte.
–Przepraszam–szepnął.
–Nicsięniestało–odparłarównieższeptem.
Przejściem biegnącym środkiem sali między rzędami krzeseł
przeszłajedynadruhnaKendall,leczuwagawszystkichskupiła
się na pannie młodej we wspaniałej sukni z jedwabnej
szarmezy, której krój podkreślał figurę i nie krył pięknie
zaokrąglonego brzuszka. Na jej widok Sawyer wyraźnie się
odprężył,aCharlotteuroniłałzęwzruszenia.
Ceremoniaślubnabyłaprzepiękna.KendalliSawyer,patrząc
sobie w oczy, złożyli przysięgę i wymienili obrączki, a kiedy
pastorwypowiedziałformułkę,żesąmężemiżoną,pocałowali
sięczule.
Rozległy się gromkie brawa, potem goście ustawili się
w kolejce, aby złożyć życzenia młodej parze. Zagrała muzyka.
Kelnerzywnieślitacezkieliszkamizszampanem.
Charlotte napotkała wzrok Michaela. Obserwuje mnie,
pomyślała. Nie zdążyła wyrobić sobie opinii na temat Gabe’a,
lecznatematLouisemiałajużswojezdanie.
Odsamegopoczątkudziewczynausilniestarałasięskupićna
sobie uwagę Michaela, a teraz wyraźnie miała o coś do niego
pretensję. W pewnej chwili obejrzała się, wskazała Charlotte,
potemmachnęłarękąiwymaszerowałazsali.Michaelwzniósł
oczydosufituipodążyłzanią.Charlottezrobiłosięgożal.
Lubiłapatrzeć,jakjegoegocierpi,lecztylkowtedy,kiedyto
onazadawałaciosy.
ROZDZIAŁSIÓDMY
Bankiet po ślubie Sawyera był dla Michaela próbą nerwów
nietylkozpowoduLouise,któraostateczniedałasięnamówić
do powrotu, lecz tylko po to, by później krytykować każde
danie. Ze swojego miejsca przy stole dokładnie widział
Charlotteijejtowarzysza.
Musiał znosić każdy uśmiech, każdy gest, każdą chwilę
zażyłej rozmowy. Jeśli Charlotte odgrywała przedstawienie na
jego użytek, zasługiwała na najwyższe trofeum aktorskie.
Zachowywała się tak, jak gdyby zupełnie straciła dla Gabe’a
głowę.
Kiedy po skończonej kolacji rozpoczęła się część taneczna,
miał dość. Nie był w stanie dłużej na nich patrzeć. To było
znacznie, znacznie gorsze od flirtu z tym byczkiem od
transportu,Chadem.
Słuchając Gabe’a, Charlotte chichotała i odrzucała głowę do
tyłu,amówiąc,dotykałaklapyjegomarynarki.Spojrzenie,jakie
rzuciłaMichaelowi,byłoniczymcioswsplotsłoneczny.Onato
robizpremedytacją,pomyślał,iświetniesiębawi.
W tej samej chwili Louise chwyciła go za brodę i odwróciła
jegogłowękusobie.
– Masz zamiar cały czas gapić się na Charlotte Locke? Bo
jeśli tak, ja wychodzę. Znosiłam to na górze w barze, potem
przezcałąkolację,alemamdość.
–Niegapięsię–odparł.–Wydajecisię.
– Nie żartuję. Wolałabym zostać w domu, włożyć spodnie do
jogi i popijać wino, zamiast sterczeć w tej duchocie ubrana
wsukienkę,wktórejprawieniemogęoddychać.–Nachyliłasię
ipogładziłaklapęjegomarynarki.–Chybażezaprosiszmniena
góręipomożeszmisięodniejuwolnić–szepnęłamudoucha.
Propozycja była kusząca i zazwyczaj by z niej skorzystał, ale
nie mógł zostawić Charlotte z tym padalcem Gabe’em. Jej się
może wydawać, że jest miły, zabawny i czarujący, ale on zna
jegoprawdziweoblicze.
Musi ustrzec ją przed tym typem. Za wszelką cenę. Nawet
jeśli miałaby w rewanżu wydłubać mu oko widelczykiem do
tortu.
– Będę szczery. Muszę zostać i poudzielać się towarzysko.
Widzę tu sporo potencjalnych klientów. Byłbym głupi, gdybym
nieskorzystałztakiejszansy.
RamionaLouiseopadły.Wyglądałanazrezygnowaną.
–Widzę,żemówiszpoważnie.Odtrącaszmnie.
Michaelpostanowiłnieprzedłużaćtejżenującejsytuacji.
– Przykro mi. Cieszę się, że się zgodziłaś przyjść tu ze mną,
ale nie wydaje mi się, aby był sens to ciągnąć. Zamówię dla
ciebiesamochódalbowezwętaksówkę.
Louiseprychnęłazirytacjąiwyciągnęłarękę.
W porządku. Michael sięgnął do kieszeni po portfel i wyjął
banknotpięćdziesięciodolarowy.Naszczęściejejniepocałował,
bo za podobną transakcję mógłby narazić się na poważne
kłopotyłączniezaresztem.
Louisewyrwałamubanknotzręki.
–Drań–syknęła.
Jużtonierazsłyszałem,pomyślałMichael.
–Przepraszam.Miłegowieczoru.
Louise zniknęła, a Michael postanowił pozbyć się teraz
Gabe’a.
– Dobrze się bawisz, Charlotte? – zapytał, podchodząc do
nich.–Maszochotęzatańczyć?
Gabezrobiłkrokdoprzodu,zasłaniającsobąCharlotte.
–Wolnego.Charlottejestzemną.Wycofajsię.
Charlottewyjrzałazzajegopleców.
–Corobisz?–zaprotestowała.–Psujesznamzabawę.
–Właśnie–burknąłGabe.
–Przyszliścierazem?
Michael znał odpowiedź, lecz chciał ją usłyszeć z ust
Charlotte.
CharlotteodepchnęłaGabe’a.
–Agdybyśmyprzyszlirazem?
Pytaniebyłoretoryczne.Wystarczyłozaodpowiedź.
– Powiedziałbym, że jestem zaskoczony, że wybrałaś padalca
natowarzysza.–SpojrzałnaGabe’a.–Bezurazy.
– Bez urazy? Mam nie czuć się obrażony, kiedy ktoś mnie
znieważa?
– Prawda w oczy kole. Zawsze działasz podstępnie. Coś mi
mówi, że Noah nie byłby zachwycony, że podrywasz jego
siostrę.
– On mnie nie podrywa – wtrąciła Charlotte. – Rozmawiamy
natematyzawodowe.
–Widzisz?Spływaj.
– Wciąż czekam na odpowiedź na zaproszenie do tańca. –
Michael nie podawał się. – Jeśli jej nie podrywasz, Charlotte
możetańczyć,zkimzechce.Weselnaetykietapozwalanato.
–MożeCharlottewoli,żebyśzostawiłjąwspokoju?
Charlotte posłała Gabe’owi piorunujące spojrzenie, które
Michaeldoskonaleznał.
Żartysięskończyły.
–Wystarczy.ZatańczęzMichaelem,bomniepoprosił.Potem
możemywrócićdonaszejrozmowy.
Pomoimtrupie,pomyślałMichael.
–Starałemsiębyćszarmancki–Gabezacząłsiętłumaczyć.
–Miłoztwojejstrony,aleniepotrzebujęobrońcy–obruszyła
sięCharlotte.
Brawo,pochwaliłMichaelwduchu.
– Chyba jeszcze nigdy mnie tak nie pociągałaś – stwierdził,
ujmującCharlottezałokiećiprowadzącnaparkiet.
–Naprawdęchceszzatańczyć?–zdziwiłasię.–Myślałam,że
chceszmitylkopopsućzabawę.
Michaelobjąłjąiprzyciągnąłdosiebie.
–Naprawdęchcęztobązatańczyć–oświadczył.
– A mnie się wydawało, że zostałeś na lodzie i chciałeś to
sobiezrekompensować.
– Louise to sympatyczna dziewczyna, ale nie dla mnie –
odparł.
Charlottepodniosłagłowę.Ichspojrzeniasięspotkały.
–Awogóleistniejekobietadlaciebie?–zapytała.
Michaelwestchnąłiprzyciągnąłjądosiebie.Niemógłznieść
pytaniawjejoczach.
–Tyjesteśnajbliżejtegoideału–wyrwałomusię.
Sam był zaskoczony tym wyznaniem, lecz taka była prawda.
Jako para dalecy byli od doskonałości, lecz dobrze im było
zsobą.Wciążniewiedział,dlaczegojejtoniewystarczyło.
– Chyba powinnam czuć się zaszczycona komplementem –
zauważyła.–Tylkojabyłambliskozłamaniaszyfrudownętrza
MichaelaKelly’ego?
– Mnie wcale nie tak trudno rozszyfrować – odparł. –
Naprawdę.
– Masz rację. Ślepy zaułek nie jest trudno rozpoznać.
Przynajmniejczłowiekwie,naczymstoi.
–Cochcesz,żebympowiedział?Żeżałujęnaszegorozstania?
Owszem,żałuję.
Melodiadobiegłakońca,leczMichaelniewypuściłCharlotte
zobjęć.
– Skoro żałowałeś, to dlaczego nie próbowałeś naprawić
naszychstosunków?Dlaczegoniepojechałeśzamną?
–PowiedziałaśGabe’owi,żeniepotrzebujeszobrońcy.
– Bo nie potrzebuję. Ale to nie znaczy, że nie doceniłabym
twojegogestu.
Michaelzaśmiałsięcicho.
– Przez chwilę się nawet nad tym zastanawiałem, ale wtedy
usłyszałem,żewyjechałaśdoLondynu.
–Zawszechciałamwrócić.
–Todlategosięniepożegnałaś?
–Wydawałomisię,żecinatymniezależy.
Michael westchnął. Może jednak powinien był pojechać za
nią, pomyślał. Ale to by tylko podsyciło jej nadzieje na trwały
związek.
–Zależałomi.–Zastanawiałsię,czypowiedziećterazsłowa,
któregodręczyły.
Spróbować zacząć od nowa? Drugi raz wcale nie będzie
łatwiej.
– Popełniłem błąd, pozwalając ci odejść. Wierz mi –
powiedział.
Spojrzała Michaelowi w oczy. Jego słowa brzmiały w jej
uszach jak kościelne dzwony. „Popełniłem błąd, pozwalając ci
odejść”.
–Błąd?–zapytała.
Michaelkiwnąłgłową.
– Nie jestem idiotą. Potrafię się przyznać, jak coś schrzanię.
Możepowinniśmyzwolnićtempoizobaczyć,dokądtymrazem
nastozaprowadzi?
Poczuła, jak jej ramiona pokrywa gęsia skórka, a kolana się
podniąuginają.WargiMichaelarozchyliłysię.Żałowała,żenie
może cofnąć zakazu całowania, jaki mu narzuciła tamtego
wieczorupodczaswspólnegospaceruzpsami.
–Zgadujeszdokąd?–zapytała.
Doskonalewiedziała,żeigrazogniem,aleprzyznaniesiędo
błęduzmieniłotrochęjejopinięoMichaelu.
Zmysłowyuśmieszekprzemknąłmupowargach.
– Mam wiele pomysłów, Charlie – odparł. – Nie wiem tylko,
czypowinienemmówićonichpublicznie.
– Powinniśmy zatem poszukać jakiegoś bardziej ustronnego
miejsca–rzekłaizwilżyłausta.
–Dobijaszmnie,kiedytorobisz–szepnął.
Charlotteoblałafalagorąca.
–Naprawdę?
Zabrzmiałotobardzozalotnie.Dumnabyłazsiebie.
–Naprawdę.Czujęsięwtedywykluczony.Acodopropozycji
zmianymiejsca,tojestemza.
Charlotte rozejrzała się po sali. Sawyer był zbyt zajęty
patrzeniemwoczyKendall,abycokolwiekzauważyć.
–Teraz.
Wymknęli się z sali, przebiegli przez hol do wind. Razem
z nimi do kabiny wsiadła jakaś para, lecz gdy wysiadła na
dwunastym piętrze, Charlotte przycisnęła Michaela do ściany,
wspięła się na palce, przyciągnęła jego głowę do siebie
i wargami przywarła do jego ust. Zaraz potem rozległ się
dzwonek,windastanęłaidrzwisięrozsunęły.
– U mnie? – zapytał Michael i nie czekając na odpowiedź,
pociągnąłCharlottezasobą.
Kiedy byli parą, miała do niego pretensje, że zawsze idą do
niego,terazjednaknieopierałasię.
–Zgoda–mruknęła.
Głos rozsądku mówił jej, aby się opamiętała, lecz ciało
rozgrzanezmysłowymtańcemniesłuchało.
–Drinka?–zapytał,kiedyjużzamknąłzanimidrzwi.
Charlotte podeszła do okna w najdalszym rogu salonu.
Chciała zyskać na czasie i się upewnić, czy rzeczywiście chce
dokończyćto,cozaczęli.
–Tylkowodę.Jużdośćdziśwypiłam–skłamała.
Cały czas piła wodę z lodem i limonką, udając, że to dżin
z tonikiem. Toast weselny wypiła napojem imbirowym
wkieliszkudoszampana.
– Jasne – usłyszała tuż za sobą, a zaraz potem na ramionach
poczuładłonieMichaela.
Iznowumiłeciepłorozlałosiępojejciele.
–Jateżniemamochotynadrinka–oświadczyłipogłaskałjej
barki.
Po skórze Charlotte przebiegły iskry. Czuła, co się zaraz
wydarzy, wiedziała, że powinna powiedzieć nie, lecz wcale nie
chciała tego zrobić. Stęskniła się za Michaelem. Bardzo się
stęskniła.
Michael nachylił głowę, wargami musnął szyję Charlotte,
brodą szorstką jak tarka podrapał kark, potem pieścił ją
językiem. Widziała ich odbicie w szybie, zamazane, pokryte
kroplamideszczu.
Chciała wierzyć, że w tej chwili jest dla niego wszystkim.
Kiedyśotymmarzyła.
Zsunął z ramion ramiączka jej sukienki, pocałunkami
narysował linię w dół pleców. Jego wargi pozostawiały palący
ślad na jej skórze. Otarła się o niego, a wtedy objął ją
iprzyciągnąłdosiebie.Ztyłunaudachpoczułajegokolana,na
ramionach mocne mięśnie torsu, w talii twardy członek.
Odchyliłagłowęnabok.
–Pragnęcię–szepnęła.
Niemógłwiedzieć,żepragnieznaczniewięcej,żeseksjejnie
wystarczy.
–Todobrze,Charlie.Boodmowychybabymnieprzeżył.
Och,gdybytotylkobyłaprawda!
Pociągnąłwdółzamekbłyskawiczny,sukienkazsunęłasięna
podłogę. Charlotte zręcznie wyszła z krępującego stopy zwoju
materiału i obróciła się do niego przodem. Zachwyt w jego
spojrzeniu, gdy patrzył na jej bieliznę z czarnej francuskiej
koronki, upewnił ją, że dokonała słusznego wyboru, wkładając
jądzisiaj.
– Jesteś bardzo seksy. Oczu od ciebie nie mogę oderwać –
oznajmił.
Rozwiązałkrawaticisnąłgonapodłogę.
–Więcnieodrywaj–odparła.
Ściągnęła z niego marynarkę, potem wyszarpnęła koszulę ze
spodni,szybkorozpięłaguziki,przyłożyładłoniedojegotorsu.
Światło księżyca oświetlało jego wspaniale wyrzeźbione
mięśnie. Charlotte wciągnęła powietrze głęboko w płuca,
opuściła ręce i rozpięła klamrę paska Michaela. Z jego ust
wyrwałsięstłumionyjęk.
Ściągnęła mu spodnie razem z bokserkami, cofnęła się, aby
nasycićoczywidokiemjegomęskości.
– Podejdź bliżej – poprosił, lecz pokręciła głową. – Dość
patrzenia–nalegał.–Dotknijmnie.
Powoli zrobiła krok do przodu, przytuliła się do niego,
opuściłaręceiobiemadłońmiobjęłajegoczłonek.
–Wtensposób?
–Tak.–Poruszyłapalcami.Michaelprzymknąłoczy,otworzył,
ustaminakryłjejwargi.Wrytmiejejpieszczotjęzykiempieścił
jejjęzyk.Wpewnejchwiliszepnął:–Muszęcięmieć.
Charlottepołożyłamudłonienaramionach.
–Potrzebujemygumki.
Niemartwiłasię,żezajdziewciążę,leczniewiedziała,zkim
byłpotym,jaksięrozstali.
–Nieruszajsię.–Pobiegłdosypialni.Posekundziewrócił.–
Naczymtoskończyliśmy?
Uniósł Charlotte w górę, oparł plecami o ścianę obok okna.
Zarzuciła mu ręce na szyję, a gdy jednym silnym ruchem
połączył się z nią, oplotła go nogami w pasie i wargami
przywarładojegoust.Terazmiałagodlasiebiecałego.Michael
objął ją jedną ręką w talii, drugą zręcznie rozpiął stanik
i odsłonił piersi. Oderwał usta od jej warg, językiem pieścił to
jednąpierś,todrugą.
Po chwili znowu przyciągnął Charlotte do siebie i zaniósł ją
nakanapę.Tamposadziłjąsobienakolanach.Teraz,kiedyjuż
nie musiał jej podtrzymywać, zaczął gładzić jej piersi. Fala
rozkoszy przetoczyła się przez jej ciało. Przymknęła oczy,
koncentrując się na zmysłowych doznaniach. Potrzebowała
tego.
Może dzięki temu uwolni się od obsesji na jego punkcie?
Możenieuzależnisiębardziej?
Michael wsunął dłoń między jej nogi. Znał ją, wiedział, że
musi jej pomóc osiągnąć szczyt rozkoszy. Należał do tych
mężczyzn, którzy najpierw dbają o partnerkę, dopiero potem
osiebie.Tobyłajegocudownazaleta.
Charlotte odrzuciła głowę do tyłu. Oparła się dłońmi o uda
Michaela,poddałarytmowijegoruchów,ażpoczuławsobie,że
jegoupojeniesięgazenitu.
Sądziła, że ten akt fizycznej miłości pomoże jej wyleczyć się
z Michaela, ale teraz nabrała wątpliwości. Potrzebne będą
kolejnedawkileku,pomyślała.
ROZDZIAŁÓSMY
Otworzyła oczy i zamarła. Spała w łóżku Michaela. Jej
pierwsząmyśląbyło:Cojanajlepszegozrobiłam?
Obrazy wczorajszego wieczoru przemknęły jej przez głowę.
Ucieczka z przyjęcia. Pocałunek w windzie. Zaproszenie do
niego. Chwila, gdy zrzucili z siebie ubrania. I oczywiście seks
nastojąco.
Podciągnęła kołdrę pod brodę. Bała się poruszyć, oddychać
zbytgłośno.Cotowszystkoznaczy?CzyMichaelchce,abydo
niegowróciła?
Podczas spaceru z psami jasno dała mu do zrozumienia, że
nie życzy sobie kontaktów fizycznych. Wciąż przecież istnieje
między nimi tyle nieporozumień. Zmienił zdanie? Wrócił do
niej? A może widok Gabe’a Underwooda wzbudził w nim
zazdrość?
Jeśli Michael pragnie czegoś więcej, wszystkie problemy,
którymi się martwiła od miesięcy, znajdą rozwiązanie,
pomyślała.
Samotne
macierzyństwo
przestanie
być
największym wyzwaniem życia. Stworzą z Michaelem rodzinę,
co samo w sobie stanowi test, lecz przynajmniej będzie miała
komu oddać dziecko w środku nocy, gdy dojdzie do kresu
wytrzymałości.
Cudownie jeśli Michael chce spróbować ponownie, lecz
pozostaje jeszcze jeden kłopot, myślała dalej Charlotte. Wcale
niebagatelny.Mianowicieczyonategochcę.
NowaCharlottewciążsięuczyłastawiaćsiebienapierwszym
miejscu.
CzychceznowubyćzMichaelem?Czyterazstosunkimiędzy
nimi ułożą się lepiej? Czy on ją doceni? Czy kiedykolwiek
pokocha?
Niemagwarancji.
Znowu będzie doszukiwała się w jego słowach ukrytych
znaczeń,jakgdybywróżyłazfusów.Byłałasanaczułesłówka,
szczególniejeślipadałyztakcudownychustjakjego.Przykład
pierwszyzbrzegu.Wczorajwieczoremnaparkieciepowiedział:
„Popełniłembłąd,pozwalającciodejść”.
Nie, nie. Musi oduczyć się osądzać mężczyznę najpierw po
tym, co mówi, a dopiero później po tym, co robi. Fran mocno
sięnamęczyła,abywbićjejdogłowyzasadę:„Najpierwczyny,
potemsłowa.Nieodwrotnie,Charlotte”.
Zobaczymy,jaksięzachowadziśrano,pomyślała.
Zaproponujeporannąkawę?
Zprzyjemnością.
Porannyseks?
Zjeszczewiększą.
Chociaż wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku,
głosrozsądkuprzypomniał,bymiarkowałasweoczekiwania.
Gotowa obudzić Michaela lekkim pocałunkiem, ostrożnie
przewróciła się na bok i wtedy obok siebie zobaczyła puste
miejsce.
–Michael!–zawołała.
Żadnejodpowiedzi.
Dotknęłaprześcieradła.Byłozimne.
Wstała, w szufladzie komody znalazła stary sprany T-shirt.
Naciągnęłagoprzezgłowę.Sięgałjejdopołowyud.
–Michael!Jużwstałeś?–zawołałaponownie.
Iponowniepytaniepozostałobezodpowiedzi.
Pewniewyskoczyłpokawęibułeczki,pomyślała.Drożdżówki
z lukrem o smaku passiflory… Mniam, mniam. Miło z jego
strony.
Przeszłasiępomieszkaniu,szukająckartkizkilkomasłowami
do siebie. Nie znalazła, natomiast jej ubranie, porządnie
złożone,leżałowrogukanapy.
Miał na to czas? Co jeszcze zdążył zrobić dziś rano? I gdzie
siępodziewa?
Serce zaczęło jej bić mocno. Ono wiedziało, co to wszystko
znaczy,chociażrozumwciąższukałodpowiedzi.
Gdzie on jest? Nagle spostrzegła, że Abby również nie ma.
Aha, czyli poszedł z psem. Tylko dlaczego nie napisał kilku
słów?Amożeprzysłałesemesa?
Wyjęłakomórkęztorebkiwieczorowej.Żadnejwiadomości.
Hej!Gdziejesteś?,wystukała.
Chwilęczekałanaodpowiedź.Nadaremnie.
Dość tego, postanowiła. Zabrała swoje ubranie, otworzyła
drzwinakorytarziostrożniegozlustrowałanawypadek,gdyby
ktoś z personelu hotelowego przypadkiem przechodził. Droga
wolna.
Z dumnie podniesioną głową wyszła na korytarz, lecz
zkażdymkrokiemcorazbardziejkuliłasięwsobie.Tenspacer
wstydu przypominał jej tamtą noc, kiedy z sobą zerwali. Czuła
podobną wewnętrzną pustkę. Ale wtedy jeszcze nie wiedziała,
żejestwciążyzdzieckiemMichaela.
Właśnie gdy mijała windę, rozległ się dzwonek. Puściła się
pędem w stronę drzwi, lecz gdy już znalazła się bezpieczna za
rogiemkorytarza,przystanęłaiwyjrzała.
Michael,Abbyijakaśkobietawysiadalizkabiny.
–Wpuszczętylkopsadomieszkaniaijestemdodyspozycji–
oznajmiłMichael.
–Oczywiście–odparłanieznajoma.
Byłapostawna,kruczowłosaichociażnicniewskazywałona
flirt między nią a Michaelem, fakt, że była piękna, zirytował
Charlotte.
Pokażejejapartamenty?Jestniemożliwy.
Weszła do siebie, zamknęła drzwi i oparła się o nie.
OtrzeźwiłojąpopiskiwanieThora.Wypuściłagozkojca,wzięła
naręceiusiadłanakanapie.
– Tatuś Abby jest wstrętny, wiesz? Nie chodź tam więcej –
powiedziaładopsa.
Złość w niej buzowała. Był umówiony z klientką? To dlatego
nie zostawił kartki? Nie chciał, by wiedziała, co robi. Cały
Michael.
Rozległ
się
sygnał
nadejścia
wiadomości.
Charlotte
wyciągnęłakomórkęztorebki.Jużjamu…
EsemesbyłodNoaha.
Spotkamysięnadolezakwadrans?
A niech to! Zupełnie zapomniała o śniadaniu w rodzinnym
gronieprzedwyjazdemSawyerazKendallwpodróżpoślubną.
Półgodziny?
Niemamowy,abyzdążyłasięprzygotowaćwkwadrans.Poza
tym ma jeszcze do wysłania esemesa do Michaela. Była
specjalistąodsarkastycznychkomentarzy,więcodpłacimujego
monetą:
Dziękizawiadomość,gdziebyłeśdziśrano.Miłoobudzićsię
wpustymłóżku.
Noahodpowiedział:
Kac?
Wolałabykacaniżbrutalnesprowadzenienaziemię,jakiejej
dziśranozafundowałMichael.
Nie. Ale muszę się ogarnąć. Znasz mnie. Wiesz, ile czasu mi
tozajmuje.
Ok.Uprzedzę,żesięspóźnisz.
Przyszedłkolejnyesemes,tymrazemodMichaela.
Gdziesiępodziałaś?
Charlotte żadna cięta riposta nie przychodziła do głowy.
MiałaochotęwspomniećoGabie–tobymudopierodopiekło–
ale z braku czasu w ogóle zrezygnowała z odpowiedzi. Niech
siękisiwewłasnymsosie.
W
rekordowym
tempie
wzięła
prysznic,
ubrała
się
i umalowała, potem zjechała z psem na dół, wyszła na krótkie
siusiunaulicę,wróciła,ubłagałaboyahotelowego,abyodwiózł
Thora na górę, i poszła do restauracji, gdzie Noah, Fran,
SawyeriKendallwłaśniekończyliśniadanie.
–Przepraszamzaspóźnienie–rzekła,witającsięzkażdympo
kolei.
–Zdążyliśmysięprzyzwyczaić–odparłSawyer.
Charlotte usiadła, poprosiła kelnerkę o herbatę ziołową
i drożdżówkę z cynamonem, potem spojrzała na Sawyera
iKendall.Wydawalisięidealnąparą.
Zazdrościłaim.Miłobybyłozajśćwciążęzmężczyzną,który
byłby tą drugą połówką, pomyślała, lecz natychmiast
przypomniała
sobie,
co
Fran
zawsze
jej
powtarzała:
„Roztrząsanieprzeszłościtodrogadonikąd”.
–Gdziewczorajzniknęłaś?–zapytałNoah.–Brakowałonam
ciebie.
Franrzuciłajejszybkiespojrzenieznadfiliżankizkawą.
– Czułam się zmęczona – odparła Charlotte. – Nie chciałam
robićsensacji,zasypiającprzystole.
– Nie wyglądałaś na zmęczoną – odezwał się Sawyer. – Dużo
tańczyłaśzMichaelemKellym.
Jegoznaczącytonsprawił,żeCharlotteprzypomniałasięich
poprzedniarozmowa.
– Och, rozgadał się na temat rynku nieruchomości. Lubi
słuchaćwłasnegogłosu.Miałamochotępowiedziećmu,abysię
zamknął,chociażmożnasięodniegowielenauczyć.
– Tworzycie ładną parę – wtrąciła Kendall. – Jest całkiem
przystojny.
– Jeszcze nie minęły dwadzieścia cztery godziny od naszego
ślubu,atyjużsięoglądaszzainnymifacetami?–Sawyerudał
obrażonego.
Kendallklepnęłagowramię.
– Cii. Mówię o twojej siostrze. Jestem pewna, że chciałaby
poznaćkogośsympatycznego.
Charlotte omal nie zachłysnęła się herbatą. Zmusiła się do
uśmiechu. Oczywiście, że chciałaby poznać sympatycznego
mężczyznę,tylkogdzietakiegoznaleźć?
– O wilku mowa – odezwała się Fran. – Patrzcie, kto do nas
idzie.
Wszyscy jednocześnie podnieśli głowy. Michael, w dżinsach
i czarnym swetrze, nieprzyzwoicie przystojny, zajrzał do
restauracji.
– Przepraszam, że zakłócam rodzinne spotkanie, ale czy
mógłbymnachwilępoprosićCharlottenastronę?
–Niemożnaztympoczekać?–zapytałaCharlotte.
–Tylkonaminutę.Nieodpowiadasznamojeesemesy.
Chrząknięcie Sawyera wprawiło Charlotte w panikę. Nie
chciaładawaćbratużadnychwięcejpowodówdospekulacjina
tematjejrelacjizMichaelem.
–Wybaczcie–rzekłaiwstałaodstołu.
Gdytylkoznaleźlisięnazewnątrz,Michaelnapadłnanią:
–Niebyłomniedwadzieściaminut,atyzdążyłaśsięulotnić.
Cosięstało?Źlecibyłozemnąwczoraj?
Zdesperowanaopuściłaręce.
– Nie wiem, ile czasu cię nie było – odparła – ale na pewno
trwało to dłużej niż dwadzieścia minut. Obudziłam się, ty
zniknąłeś, nie napisałeś chociaż kilku słów, za to moje ciuchy
zdążyłeś poskładać. Wysłałam ci esemesa, nie dostałam
odpowiedzi
i
wszystko
zaczynało
przypominać
dawny
scenariusz spektaklu pod tytułem „Charlotte i Michael”.
Nienawidzętegospektaklu.Zapamiętaj.
Michaelspoważniał.
– Twój esemes zobaczyłem dopiero, kiedy zdecydowałem się
wysłać ci wiadomość, na którą zresztą nie raczyłaś
odpowiedzieć. Nie chciałem cię budzić. Nie przyszło mi do
głowy,żewstaniesztakwcześnie.
–Zawszewstajęwcześnie.Niepamiętasz?
Michaelpodrapałsiępogłowie.
–Tak.Terazpamiętam.Myślałem,żejesteśzmęczonapotak
intensywnejnocy.
– Każdy byłby zmęczony – prychnęła. – Nie powiedziałeś mi,
że jesteś umówiony z klientką na oglądanie apartamentu.
Chciałeśtoukryć?
Grymasirytacjiprzemknąłmupotwarzy.
– Nie mam zwyczaju niczego ukrywać. Zabrałem Abby na
spacer,nadolespotkałemtębabkę,którachciałająpogłaskać,
zaczęliśmy rozmawiać i od słowa do słowa zgadało się, że jest
zainteresowana kupnem. Zanim się spostrzegłem, dobiliśmy
targu.
Czylisprzedałkolejnyapartament.Jasne.
– Cieszę się, że miałeś tak fartowny ranek. Posłuchaj,
wczorajsza noc była wspaniała, ale ty i ja nadajemy na innych
falach, więc sądzę, że najlepiej będzie, jak cofniemy się do
poprzedniego
stanu:
żadnych
pocałunków,
żadnego
obejmowania.
– A mnie się zdawało, że wczorajszej nocy nadawaliśmy na
tychsamychfalach.
Mówiłprawdę.Charlotteudanyseksjednakniewystarczył.
– W łóżku tak, ale poza łóżkiem już nie. Dzisiejszy poranek
jesttegonajlepszymdowodem.
–Przepraszam,żeniezostawiłemlistu.
– Nie chodzi o list, ale o to, że nie potrafimy się do siebie
dopasować. Ja potrzebuję znacznie więcej, niż ty możesz mi
dać. I dlatego z sobą zerwaliśmy. – Klepnęła go w ramię. –
Muszęwracaćdorodziny.Napewnojeszczesięzobaczymy.
–Jeszczesięzobaczymy?Cotoznaczy?
– Wpadniemy na siebie w holu? W windzie? W korytarzu?
Spotkaniewinnychmiejscachzawszeoznaczanowekłopoty.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Rola bizneswoman wyraźnie pasowała do Charlotte. Michael
przyglądał się, jak w szerokiej szykownej spódnicy, świeżo
wyprasowanej dopasowanej bluzce, na wysokich obcasach,
które wyszczuplały i wydłużały jej nogi, zbliża się do windy.
Włosymiałaupiętewkokiwyglądałaniezwykleseksownie.
– Dzień dobry – powiedziała, nie patrząc na niego tylko na
drzwiwindy.
–Dzieńdobry–odparł.
Wciąż usiłował rozgryźć, co się wydarzyło w noc wesela
Sawyera,leczbezskutecznie.
Przyjechaławinda,drzwirozsunęłysię.Michael,jakprzystało
na dżentelmena, przepuścił Charlotte przodem, potem sam
wsiadł.TowarzyszyłamuAbby.
–Pracowityporanek?–zagadnął.
–Odziesiątejmamspotkaniezklientem–odparła.–Pokazuję
muapartamentosiemnaścieB.
– Naprawdę? Ja też mam spotkanie z klientem. Też
odziesiątej.MójjestzainteresowanyosiemnaścieC.
–ZabrałeśzsobąAbby?
– Facet uwielbia psy. Pomyślałem, że Abby pomoże mi
przełamaćlodyidobićtargu.
Charlotte przyglądała się chwilę Michaelowi, potem kiwnęła
głową.
–Dobrypomysł.Wiesz,toGabeUnderwoodpodesłałmitego
klienta. Niejaki John Taylor z żoną Jane i synkiem.
Przyprowadziich.
Adzieńzapowiadałsiętakmiło,pomyślałMichael.
–NietraciłaśczasunaweseluSawyera.
Charlotteskrzywiłasięlekko.
–Owszem.
– Musimy się tak totalnie nie lubić? – wyrwało mu się. –
Wolałem,jaknienawidziliśmysiętylkotrochę.
– Nie nienawidzę cię. Po prostu staram się chronić własne
uczucia i koncentrować się na budowaniu kariery zawodowej.
Kto jak kto, ale ty powinieneś to docenić. Nic się pod tym
względemniezmieniło.
Windastanęła,drzwirozsunęłysię,Charlottezdecydowanym
krokiemruszyłanaprzód,nieoglądającsięzasiebie.
Rzeczywiście nic się nie zmieniło. To Charlotte się zmieniła.
Stałasiępewniejszasiebie,aterazpokazałamu,gdziejestjego
miejsce. Nigdy przedtem po rozstaniu z dziewczyną nie miał
wyrzutówsumienia,terazjednakodczuwałcośwrodzajużalu.
–Okej–mruknąłpodnosem.
Przywitał się z klientem, Samuelem Bakerem, marszandem,
który po spędzeniu kilku lat w Los Angeles postanowił wrócić
doNowegoJorku.Znalisię.ToMichaelsprzedałmupoprzednie
nowojorskiemieszkanie.
–Pojedziemynagórę?–zaproponował.
Śmiech Gabe’a Underwooda flirtującego z Charlotte działał
mu na nerwy. Czy ona nie dostrzega, że Gabe przyssał się do
niej, aby nawiązać bliższy kontakt z Sawyerem i Noahem?
A może jest jej to obojętne? Może ona widzi w tej znajomości
własnyinteres?
NaosiemnastympiętrzeSamuelBakertakdługooglądałhol
i korytarz, że Charlotte z Gabe’em i jej klientami, rodziną
zmałymchłopczykiem,zdążylidojechać.
–O!Piesek!–nawidokAbbyradośniewykrzyknęłodziecko.
–Tak,tak.Piesek–mruknąłojciecipociągnąłsynkazasobą.
Samuel Baker był zachwycony rozkładem apartamentu
i widokami. Michaela jednak rozpraszały dobiegające zza
ścianywybuchyśmiechuCharlotte.
–Ścianysąażtakcienkie?–zaniepokoiłsięklient.
Najwyraźniej,pomyślałMichael,nagłoszaśrzekł:
– Och, meble, obrazy, książki wytłumią wszystkie dźwięki.
Poza tym znam tę agentkę. Wyjątkowa śmieszka. Nie ma się
czymmartwić.Niebędzietumieszkała.
Samuel Baker pokiwał głową. Wyjaśnienie chyba go
zadowoliło.
–Totablondynka?
–Tak.
– Bardzo atrakcyjna. Wiem, że tego rodzaju uwagi są
niepoprawnepolitycznie,aletoprawda.
–Zgadzamsię.Chodźmydosypialnigłównej…
Dalejposzłojużgładko.SamuelBakerszybkozdecydowałsię
kupić apartament i Michael był wolny. Toczył teraz z sobą
walkę – pokręcić się trochę dłużej na piętrze i zobaczyć, jak
sytuacja za ścianą się rozwija, czy jechać do biura. Rozsądek
zwyciężył nad ciekawością. Musi zająć się swoim życiem
iwyleczyćzCharlotte.
Właśnie gdy naciskał przycisk windy, na piętrze rozległ się
potworny wrzask dziecka, drzwi apartamentu osiemnaście B
otworzyły się z impetem i synek państwa Tylor wypadł na
korytarz.
–Niechcęnowegodomu!Nie!–krzyczał.
Michael nigdy nie potrafił postępować z dziećmi, lecz teraz
obudził się w nim instynkt opiekuńczy. Rozpostarł ramiona,
złapałuciekinieraizapytał:
–Ocochodzi,małyczłowieku?
NawidokAbbychłopczykrozpromieniłsię.
–Piesek!
W przeciwieństwie do swojego pana, Abby uwielbiała dzieci
icierpliwieznosiławszystkieniezdarnepieszczoty.
Tymczasemnadbiegłamatkachłopca,azaniąCharlotte.
– To dziś już trzeci apartament, jaki oglądamy, i mały chyba
ma dość. Uważamy z mężem, że ten jest dla nas najlepszy, ale
może umówimy się na inny dzień, dobrze? – zaproponowała
JaneTylor.
Charlotte kiwnęła głową, lecz Michel dostrzegł w jej oczach
zawód.
–Oczywiście–odrzekła.–Jaksobiepaństwożyczą.
– Z przyjemnością zostanę tu z psem, aż skończycie – pod
wpływemimpulsuzaoferowałsięMichael.
JaneTylorspojrzałananiegozwdzięcznością.
–Niebędzietodlapanazbytdużykłopot?–zapytała.
– Proszę się nie obawiać. Mały jest zachwycony Abby, a ona
nim.Pobawimysięturazemjeszczetrochę–odparłMichael.
Usiadłnapodłodzeioparłsięplecamiościanę.
– Och, to cudownie! Bardzo dziękuję – rzekła Jane Taylor,
a zwracając się do Charlotte, dodała: – To znaczy, że już dziś
kupimynowydom.
CharlottespojrzałanaMichaelazulgąiszepnęła:
–Odwdzięczęsię.
–Trzymamzasłowo–mruknąłpodnosem,gdyodeszła.
Po dwudziestu minutach państwo Tylor znowu pojawili się
wkorytarzu.
–Bardzopanudziękujemy–rzekłJohnTylor.
Michaelwstałiotrzepałspodnie.PoklepałAbbywnagrodęza
jejanielskącierpliwość.
–Całaprzyjemnośćpomojejstronie.
Z apartamentu wyszli Charlotte oraz Gabe i pożegnali się
zklientami.
– Muszę ci powiedzieć, że Charlotte mnie zadziwiła – Gabe
odezwałsiępierwszy.–Jestkompetentnaiczarująca.Tylorowie
byliniązachwyceni.
Charlottezaczerwieniłasię.
–Przestań.Peszyszmnie.
Michaelniemiałwątpliwości,żeCharlottepotrafioczarować
każdego. Sam tego doświadczył i ciągle doświadcza. Zawsze
uważał, że zawód agenta nieruchomości to praca tylko dla
naprawdę twardych zawodników, a okazuje się, że Charlotte
daje sobie znakomicie radę, będąc po prostu sobą, miłą,
sympatyczną,spontanicznąmłodąkobietą.
Gabespojrzałnazegarek.
– Muszę pędzić. Tylorowie czekają na mnie na dole. Na
pewnoniezjeszznamilunchu?–zwróciłsiędoCharlotte.
Charlotteuśmiechnęłasięszeroko.Dumająrozpierała.
–Przykromi,aleniemogę.Mamdziśjeszczedwaspotkania
zklientamiimnóstwosprawdozałatwienia.
Gabeuniósłręcewgóręwgeścierezygnacji.
– Rozumiem – odrzekł. – Jesteś zajęta. Może innym razem
daszsięnamówićnaświętowaniesukcesu?
Michael dawno nie czuł się tak niekomfortowo. Ręka go
świerzbiła.Mimowolniezacisnąłdłońwpięść.
–Bardzomiłoztwojejstrony,alenielubięmieszaćinteresów
z przyjemnością. Jeśli zjemy kolację jak koleżanka z kolegą, to
proszębardzo.
Michaelzsatysfakcjąpatrzyłnarozczarowanierywala.Mógł
odetchnąćzulgą.
–Jasne.Oczywiście.No,pędzę…
– Zręcznie wybrnęłaś z sytuacji – pochwalił Michael, kiedy
Gabe wreszcie ich opuścił. – Nie jest łatwo wykręcić się od
zaproszenianakolację.
– Nie sprawiło mi to większej trudności. Nie jestem nim
zainteresowana. Sympatyczny facet, ale traktuję go jak
partnerawpracyinicwięcej.
Michael pilnował się, aby nie okazać radości. Poza tym
obecniejegoCharlottetraktowałapodobnie.
–Jedzieszdosiebie?–zapytał.
– Tak. Muszę zadzwonić do Noaha i umówić się z nim. Chce
zasięgnąć mojej opinii na temat projektu, który opracowują
zSawyerem.
–Nieruchomości?
–Owszem.Wsamymcentrum.Dlamnietokolejnaszansa.–
Wsiedlidowindy.–Jeszczerazdziękujęzapomoc.
– Nie ma za co. Cieszę się, że mogłem się przydać. Wiesz,
nigdy nie potrafiłem zajmować się małymi dziećmi, ale ten
chłopczykbyłprzemiły.
Charlotte obrzuciła go spojrzeniem, którego nie potrafił
zinterpretować.
–Jestemcibardzowdzięczna.
– Kolejny apartament sprzedany na pniu. Ile jeszcze ci
zostało?–zapytał.
–Trzy.Atobie?
–Dwa.
Tymrazemwcalenieczułasiępokonana.
– Poczekaj, niewykluczone, że o wygranej zdecyduje
fotokomórka–zażartowała.
Michael walczył z pokusą, by ją pocałować. Sprawiała
wrażenie jeszcze piękniejszej, pełnej życia. Może sukces dodał
jejskrzydeł?
–Pamiętaszomoimzaproszeniunadwudziestegotrzeciego?
–Ach,twojeprzyjęcie.Antidotumnastresrodzinny.
– Raczej łowienie klientów. Zarezerwowałem winiarnię
wpiwnicy.Jeszczeminiepowiedziałaś,czyprzyjdziesz.
–Randka?Jeślitak,todziękuję.
MichaelznalazłsięnajednymwózkuzGabe’em.
– Chciałbym móc postawić ci drinka, jeśli o to pytasz.
Imożemynawetrazemzjechaćwindą.
Charlotteroześmiałasięserdecznie.
– Zgoda. Przyjdę z przyjemnością. Tylko pamiętaj, to
spotkaniezawodowe,nicwięcej.
–Nicwięcej.Obiecuję.
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Musiała przyjąć zaproszenie Michaela. Byłaby głupia, gdyby
odmówiła. To ogromna szansa na nawiązanie kontaktów
zawodowych, a luźna atmosfera tylko sprzyja zawieraniu
znajomości. Charlotte potrafiła być duszą towarzystwa. Była
urodzonąimprezowiczką.Kłopotpolegałnatym,żeMichaeljak
niktinnypotrafiłprowokowaćjądorobieniagłupichrzeczy.
Prosto spod prysznica, z ręcznikiem na głowie, usiłowała się
umalować, lecz ręka tak jej drżała, że kreska na powiece
przypominała rozmazaną falę, a nie czystą linię w kształcie
uwodzicielskiegokociegooka.Wszystkoprzeztremęwywołaną
niepewnością, jak przebiegnie spotkanie z Michaelem.
Odstawiła na bok tubkę z eylinerem, wzięła głęboki oddech,
potem spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Zamiast pewnej
siebie kobiety zobaczyła przerażoną nastolatkę, dawną siebie,
desperacko usiłującą zwrócić na siebie uwagę, walczącą
omiłośćiuznanie.
Weź się w garść, nakazała sobie w duchu. Dziś musisz
trzymaćMichaelanadystans.Wczoraj,kiedyzająłsięsynkiem
Tylorów,poruszyłczułąstrunęwtwoimsercu,aledzisiajmasz
udowodnić sobie, że potrafisz traktować go jak zwykłego
znajomego, z którym łączy cię tylko i wyłącznie platoniczna
przyjaźń.
Kłopot jednak polegał na tym, że ton głosu Michaela, kiedy
w windzie przypominał jej o zaproszeniu, nie wróżył niczego
dobrego. Za każdym razem, gdy mówił do niej w taki sposób,
bylialbojużwłóżku,albowdrodzedołóżka.
Serce Charlotte nie wytrzymałoby jeszcze jednej nocy
zMichaelem.Musipamiętaćodziecku.Zewzględunaniemusi
trzymaćsięwyznaczonychgranic.Byłapewna,żegdywkońcu
powie mu o ciąży, on powtórzy to samo, co już słyszała. „Mam
wrażenie,żeoczekujeszodemnieznaczniewięcej,niżmogęci
dać”.
Jego słowa na zawsze wryły jej się w pamięć i zawsze
boleśnie raniły. Nie tylko zatrzasnął drzwi przed wspólną
przyszłością,onzamknąłjenakłódkę,akluczwyrzucił.
Oczywiście Michael wciąż ją pociągał męską urodą
i seksapilem. Ale mimo błyskotliwej inteligencji nie miał
pojęcia,nacosięzanosi.Jemusięwydaje,żeprowadzązsobą
flirt,żegorącyseksimobojgusprawiaradość.
Postanowiła, że powie mu o dziecku dopiero, kiedy sprzeda
wszystkie
apartamenty.
Nie
chciała,
aby
wycofał
się
z rywalizacji, ponieważ jest kobietą w ciąży. Chciała zwyciężyć
w równej walce, nawet jeśli jedynie po to, aby sobie samej
udowodnić,żepotrafidaćsobieradęwżyciu.
Najpierwjednakmusiznaleźćsukienkę,wktórąsięzmieści.
Miałatakątylkojedną,czerwoną,kupionąroktemuzabezcen
na prywatnym pokazie u znanego projektanta. Bawiło ją, że
sprzedawczyni gwałtownie jej tłumaczyła, że sukienka jest za
luźna. Charlotte nigdy jej nie włożyła, ale teraz, kiedy utyła
dobredwakilogramy,sukienkabędzienaniejleżałajakulał.
Przejrzała się w lustrze. Wyglądała szykownie, elegancko,
profesjonalnie i seksownie. Sukienka była prosta, bez
marszczeń i rozcięć, za to z odsłoniętymi ramionami. Kiedy
spojrzała na siebie z boku, zobaczyła lekko zaokrąglony
ciążowy brzuszek. Jej dziecko. Jeśli ktoś zapyta, powie, że
w tym roku trochę wcześniej zaczęła świąteczne obżarstwo,
postanowiła.
Spojrzała na zegarek. Było po ósmej. Lubiła efektowne
wejścia,leczMichaelmiałbzikanapunkciepunktualnościinie
chciała przeciągnąć struny. Szybko wpięła w uszy błyszczące
kolczyki, na stopy wsunęła swoje jedyne czerwone pantofle,
sandałki na niebotycznych szpilkach, w które za miesiąc na
pewnosięniewciśnie,poprawiłamakijażibyłagotowa.
Dziesięć minut późnej wkraczała do nowo otwartego baru
w podziemiach. W piwniczce pełnej gości panował gwar, w tle
brzmiała
wesoła
bożonarodzeniowa
muzyka.
Charlotte
zatrzymała się w drzwiach, wzrokiem szukając Michaela.
Dostrzegłagokołobaruwtowarzystwiemężczyznypodobnego
wzrostu i postury. Rozmawiali z ożywieniem. Idąc w ich
kierunku,zauważyłakilkaznajomychtwarzy.Przynajmniejbędę
miała z kim zamienić kilka słów, pomyślała. Nie chciała zbyt
długozajmowaćMichaelaswojąosobą.Każdaminutaspędzona
znimpowiększałatylkozamętwjejgłowieisercu.
– Oto nasz dzielny nieustraszony gospodarz – rzekła na
powitanie.
– Witaj, Charlotte. Dobrze cię widzieć – Michael odparł
zczarującymuśmiechem,którytaklubiła.Objąłjąiuścisnąłpo
przyjacielsku. – Szczególnie w tej sukience – szepnął jej do
ucha.–Zwalaznóg.
–Dziękujęzazaproszenie.
–Poznajmojegobrata,Chrisa.
– Och! Czyli to twój brat? Nic dziwnego, że jest taki wysoki
iprzystojny.
Śmiech Chrisa również brzmiał podobnie do śmiechu
Michaela.
–Miłomiciępoznać.Dużootobiesłyszałem.
CharlottezerknęłanaMichaela.
–Wszystko,copowiedział,jestkłamstwem.
–Czyżby?Wyrażałsiębardzopochlebnie.
Michaelpomachałdokogośwtłumie.
– Obawiam się, że muszę was opuścić. Obowiązki wzywają.
Poza tym widzę potencjalnego klienta. Postawię mu ze dwa
drinki, potem wybadam, czy mam szanse zaproponować mu
dachnadgłową.
Chrisoparłsięobar.
–Onnaprawdęmówiłotobiesamedobrerzeczy–powiedział.
– Co samo w sobie jest zastanawiające, bo niechętnie się
zwierzazżyciaprywatnego.
–Alewiesz,żejużniejesteśmyrazem?
Charlotte przywołała barmana i poprosiła o wodę z lodem
iplasterkiemlimonki.
Chriskiwnąłpotakującogłową.
– Wiem. Zadzwonił do mnie z wiadomością, że z nim
zerwałaś, co tylko świadczy o tym, że jak bardzo cię ceni.
Powinnaśczućsięuhonorowana.
– Wątpliwe wyróżnienie. I gwoli ścisłości to nie ja z nim
zerwałam.Raczejdałamsięzmanipulowaćiodwaliłamzaniego
brudnąrobotę.
– Wszystko wygląda inaczej zależnie od opowiadającego,
prawda?
– Owszem, ale moja wersja jest prawdziwa. – Charlotte
uśmiechnęłasięszeroko.
Polubiła Chrisa. Domyśliła się, że chociaż bracia rywalizują
zsobą,sąbardzozżyci.
–CocięsprowadzadoNowegoJorku?–zapytała.–Mieszkasz
wWaszyngtonie,niemylęsię?
– Nie mylisz. Od kilku lat zawsze odwiedzam Michaela
w czasie świąt. Podtrzymuję go na duchu, chociaż się zarzeka,
żeniepotrzebujewsparciamoralnego.
–Wsparciemoralne?Zjakiegopowodu?Dopadagodepresja
świąteczna?
– Nie. Chodzi o… – Chris zamilkł raptownie. – Nie znasz tej
historii?
Charlottedreszczprzebiegłpoplecach.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Michael nigdy nie
opowiada o sobie. Dziwne, że w ogóle wiem, że ma brata. Nie
zrozummnieźle,alenigdyniewspominaorodzinie.Mówitylko
opływaniuiotym,jaksportzdominowałcałejegodzieciństwo.
ChrisodszukałwzrokiemMichaela.
– Nie wiem, czy powinienem puścić farbę. Podejrzewam, że
miałpowód,żebynicniemówić.Iwiem,żetasprawawciążgo
gryzie.PrzeztoojcieciMichaelnierozmawiajązsobą.
CharlottechwyciłaChrisazaramię.
– Musisz mi powiedzieć. Muszę wiedzieć, że nikogo nie
zamordował.
Chrispokręciłgłowąześmiechem.
– Nie. Nie zamordował. Chodzi o przyjęcie zaręczynowe,
które zmieniło się w koszmar, i o rodziców oczekujących od
synówperfekcyjnychosiągnięć.
–Zamieniamsięwsłuch.
Gdy Chris skończył, Charlotte zarzuciła go pytaniami.
Okazało się, że Michael, facet, którego nic nie wzruszy, który
nieprzegrywainiecierpi,doświadczyłbolesnejporażki.Kiedy
skończył karierę sportową, rodzice byli bardzo zawiedzeni.
Chcieli, aby zdobywał kolejne medale olimpijskie, ale on miał
dość.
Zacząłsięspotykaćzcórkąsenatorairodzicepostanowili,że
to będzie jego ratunek. Kazali mu się oświadczyć. Zrobił to,
choć nie kochał tej dziewczyny. Rodzice urządzili wspaniałe
przyjęcie,aleMichaeldoszedłdowniosku,żetoponadjegosiły.
Żemadośćbyciaposłusznymiwykonywaniarozkazów.Zerwał
zaręczyny.Naprzyjęciu.Przydwustuświadkach.
Ojciecwpadłwszał.WypomniałMichaelowiwszystkiewady,
porażki, błędy. Michael nie wytrzymał. Ojciec zamierzył się na
niego, Michael uskoczył, odwinął się i trafił go w szczękę.
Potem było jeszcze gorzej. Nie doszło do pojednania, nie było
wybaczenia. Michael został uznany za wyrodnego syna, dla
którego nie ma miejsca w domu rodzinnym. Chris znalazł się
między młotem a kowadłem, między bratem a rodzicami.
Michael starł się naprawić stosunki, lecz doznał upokorzenia
iodrzucenia.
Charlottemyślała,żejejdzieciństwobyłonieszczęśliwe,lecz
niemogłasięporównywaćzMichaelem.
Teraz,kiedypoznałajegohistorię,zaczęłainaczejpatrzećna
niegoiichzwiązek.
Michaelowi bardzo zależało na złowieniu nowego klienta,
Alana Hayesa, nadętego speca od najnowszych technologii,
gościa z bardzo grubym portfelem, lecz skłamałby, gdyby
stwierdził, że widok Chrisa rozmawiającego z Charlotte go nie
rozprasza.
Jej sukienka jest obłędna, myślał. Nigdy nie przepadał za
czerwonym, wolał tradycyjną małą czarną odsłaniającą sporo
ciała, lecz gdy dziś zobaczył Charlotte, wiedział, że znalazł się
wpoważnychtarapatach.
Cieszył się, że Chris i Charlotte dobrze się czują w swoim
towarzystwie.Zawszetrzymałrodzinęiznajomychjaknajdalej
od siebie i osiągnął w tej dziedzinie mistrzostwo. Zastanawiał
się nawet, czy zaprosić Chrisa na dzisiejsze przyjęcie.
Normalnie, gdy Chris przyjeżdżał do Nowego Jorku, starali się
spędzaćzsobąjaknajwięcejczasu.Chodzilidorestauracjiina
mecze
hokeja
albo
koszykówki,
lecz
unikali
spotkań
wwiększymgronie.
Nikt z kolegów Michaela po fachu nie wiedział o jego życiu
prywatnym i Michael nie zamierzał tego zmieniać. Nie, nie
wstydziłsięprzeszłości,chciałtylkojąpogrzebaćizapomnieć.
IdlategoniemógłzostawićChrisaiCharlottesamychnazbyt
długo. Pod wieloma względami Chris i Michael byli do siebie
podobni, z jedną zasadniczą różnicą: Chris uwielbiał
rozmawiać,szczególniepokieliszku.
– Co powiesz na jeszcze jedną szkocką? – zwrócił się do
Alana.–Chodźmydobaru.Przedstawięciębratuimojejdobrej
znajomej.
–Jasne–zgodziłsięAlan.
Z trudem torowali sobie drogę wśród gości. Z każdym
krokiem, który zbliżał go do Charlotte i Chrisa, Michael coraz
wyraźniej widział, że rozmowa całkowicie ich pochłania. Chris
mówił,anatwarzyCharlottemalowałasiętroska,potemszok.
Michaelmiałnadzieję,żebratniepowiedziałzbytdużo.
Bałsię,coCharlotteonimpomyśli.
–Cotozaponureminy?–zagadnął,podchodząc.
Charlotte spojrzała na niego z wyrazem łagodności
iprzebaczeniawoczach.
– Ponure? Skądże – zaszczebiotała. – Przedstawisz nam
swojegotowarzysza?
Michael dokonał prezentacji, wciąż się zastanawiając, czego
dotyczyła
rozmowa
brata
z
Charlotte.
Chyba
jestem
przewrażliwiony, myślał. Może czas poluzować dawne reguły,
jakie sobie narzucił? Kochał brata, bardzo zależało mu na
Charlotte.Powinnisiępoznać.
Alan zapałał natychmiastową sympatią do Charlotte. I to nie
tylkozpowodusukienki,lecztakżedlatego,żebyłaczarująca,
dowcipna, czuła się dobrze we własnej skórze. Sprzedałaby
cegłętonącemu,pomyślałMichael.
– Wiesz, Michael, zastanawiam się, dlaczego ubić interes
z tobą, a nie z Charlotte – ni stąd, ni zowąd stwierdził Alan. –
Jeśli chcę zamieszkać w historycznym hotelu, lepiej kupić
apartamentodkogoś,ktonależydorodzinywłaścicieli.
Michaelwzruszyłramionami.
–Zażyłeśmnie–odparł.–Niemamkontrargumentu.
Sam się dziwił tą odpowiedzią. Zazwyczaj jak z rękawa
sypnąłby dowodami, że jest lepszym agentem od Charlotte.
Gdyby Gabe Underwood był z nimi, nie wahałby się uderzyć
wnajczulszemiejsce.AletuchodziłooCharlotte.
Charlotterzuciłamuzdziwionespojrzenie.
– Michael musi być albo chory, albo pijany – zażartowała.
Teatralnymgestemprzyłożyłamudłońdoczoła.Ichspojrzenia
spotkały się i jak zwykle przy takich okazjach iskra przebiegła
mu po ciele. Zląkł się, że już zawsze będzie reagował w taki
sposób. – Nie. Nie ma gorączki. Zalecam wstrzymanie się od
dalszego picia, dopóki nie staniemy w szranki i się nie okaże,
któreznasjestlepszewteklocki.
Michaelchętniestanąłbyzniąwszranki,alewzupełnieinnej
konkurencji. Wyglądała tak obłędnie seksownie, że w głowie
musiękręciło,gdynaniąpatrzył.
–Uważam,żepowinniściepracowaćrazem–wtrąciłChris.–
Stworzylibyścietandemniedopobicia.
– Eee… Za pierwszym razem nam się nie udało – odparła
Charlotte.
Michael
nie
wiedział,
co
odpowiedzieć.
Jakiś
słaby
wewnętrzny głos już od pewnego czasu namawiał go, aby
jeszcze raz spróbował związać się z Charlotte, a dzisiaj
wieczorembrzmiałwyjątkowonatarczywie.
Problem polegał na tym, że jeśli i tym razem ponieśliby
fiasko, rozstanie byłoby znacznie trudniejsze i bardziej
skomplikowane. Teraz mieszkają w jednej kamienicy. Pracują
w tej samej branży. Obracają się w tych samych kręgach.
A ludzie lubią gadać. Zwłaszcza o cudzych nieudanych
związkach.
–
Obawiam
się,
że
gdybyśmy
pracowali
razem,
wysadzilibyśmycałyManhattanwpowietrze–zażartował.
– Albo stworzylibyście najgorętszą parę w mieście –
zaripostowałChris.
Charlotte wspięła się na stołek barowy i skrzyżowała nogi.
Kiedy Michael spojrzał na nią, aby sprawdzić jej reakcję na
ostatnią uwagę, zobaczył, jak spokojnie obraca słomką kostki
loduwszklance.
Przyjęcie dobiegało końca, tłum zaczął się przerzedzać. Alan
Hayes pożegnał się, mówiąc, że musi pokazać się na jeszcze
jednejimprezie.Chrisstwierdził,żejestzmęczonyipojechałna
górę się położyć. Barman ogłosił, że przyjmuje ostatnie
zamówienia.
– Tu już oficjalnie koniec – oznajmił Michael. – Dziękuję, że
przyszłaś.
Spojrzał na Charlotte i zaczął się zastanawiać, czy nie
posłuchaćgłosuwewnętrznego.
– Byłaś bezapelacyjną królową przyjęcia. Nie przesadzam.
Cieszę się, że poznałaś Chrisa. Od razu złapaliście wspólny
kontakt.
Charlottezsunęłasięzestołka.Michaelpomyślał,żechcesię
pożegnać,leczonawzięłagozarękę.
– Odbyliśmy długą rozmowę – oświadczyła. – Wiele się
dowiedziałam. Prawdopodobnie również tego, z czym nie
chciałeśsięzdradzić.Terazwiemotwoimojcuiozaręczynach.
Chriswszystkomiopowiedział.
Czylimojeobawysięsprawdziły,pomyślałMichael.
–Aha–mruknął.
Czekał na reakcję Charlotte. Stracił w jej oczach? Uważa go
zadrania,którypodniósłrękęnawłasnegoojca?
ZebrałsięnaodwagęispojrzałnaCharlotte.
Jej piękne ogromne oczy były jak lustra, w których zobaczył
siebie takim, jaki jest, wszystko, co odrzucił, wszystko, co go
raniło.
–Żałuję,żenigdyniepodzieliłeśsiętymzemną.Tomogłoby
wielemiędzynamizmienić.
Widział,jakjejoczypokrywająsięmgiełkąłez.Poczułsięjak
złoczyńca. Czy kiedykolwiek zdoła dorównać Charlotte? Jej
dobroci? Odepchnął ją od siebie, bo wmówił sobie, że
traumatyczny incydent zmienił bieg jego życia. Nigdy nie
potrafił przyznać się do porażki. Już samo to jest porażką,
pomyślał.
–Wiem.Maszrację.Wciążtrudnomiotymmówić.
Charlottepodeszłabliżejiwzięłagozaręce.
–Terazzupełnieinaczejnaciebiepatrzę.
–I?–zapytał.
Musi się dowiedzieć, jak teraz go widzi. Nie chciał być
słabymczłowiekiem,aleprzyniejczuł,żesłabośćniemusibyć
odpychająca.Niemusibyćporażką.
–Ipragnęuleczyćtęranę.
Michaelodetchnąłzulgą.Takstraszniesiębał,żeprawdamu
jąodbierze.
–Pomysłniebudzimojegosprzeciwu.
Charlotte zarzuciła mu ręce na szyję. Jej dotyk był ciepły
imiękki.
–Nachylsię–poprosiła.
Uśmiechnąłsię,pochylił,delikatniepocałowałjejustaizaraz
sięwyprostował.
–Tylkotyle?–Udała,żesiędąsa.
– Jeśli mamy zacząć od nowa, chcę być z tobą sam na sam.
Chcęmyślećtylkootobie.
TwarzCharlottesięrozpromieniła.
– Okej. Podoba mi się taka odpowiedź. – Wzięła torebkę
z baru. – Tylko nie mów, że musisz jeszcze uregulować
rachunek.
– Nie. Obciążą moje konto. Aha, pamiętaj, że Chris u mnie
nocuje.
Charlotte wygładziła klapę jego marynarki, potem palcami
musnęłaprzódkoszuli.
–Wtakimraziepójdziemydomnie.
–Thorwpuścimniezapróg?
–Thorcięuwielbia.Tylkojeszczeotymniewie.
Michael wziął Charlotte za rękę. Nie dbał o to, czy ktoś ich
zobaczy. Dla niej może to nie stanowiło problemu, lecz on
zawsze liczył się z tym, co ludzie powiedzą. Tak został
wychowany.Terazjednakprzestałdbaćopozory.
Nie obchodziło go to, że wszyscy pracownicy hotelu wiedzą,
kim jest on, kim jest Charlotte, i że mieszkają na tym samym
piętrze. Najważniejsze, aby jak najszybciej znaleźć się
zCharlottesamnasam.
Windę mieli dla siebie, więc nie tracił ani minuty. Wziął
Charlotte w ramiona i pocałował tak, jak pragnął to zrobić
w barze – żarliwie i gorąco, by wiedziała, jak bardzo jej
pragnie. I jak bardzo chce dostać drugą szansę. Wargi
Charlotte był miękkie i uległe. Słodki zapach jej ciała napawał
gorozkoszą.
Dzwonek zatrzymującej się windy sprowadził ich na ziemię.
MichaelchwyciłCharlottezarękęipociągnąłzasobąwstronę
jej apartamentu. Thor przywitał ich szczekaniem, lecz zajęci
sobą,złączeninamiętnympocałunkiem,zignorowaligo.
KiedyMichaelprzycisnąłCharlottedościany,zaprotestowała:
– Żadnych ścian tym razem. Chcę się z tobą kochać
wygodnie.
Wzięłagozarękęizaciągnęładosypialni.
Tam zrzuciła pantofle, pchnęła Michaela na łóżko i nakryła
sobą, lecz szybko się uniosła, rozsunęła nogi i usiadła mu na
biodrach.Michaelowipodobałasięjejżywiołowośćientuzjazm,
gdy wyszarpnęła mu koszulę ze spodni, rozpięła guziki,
wsunęła ręce pod poły, chwyciła za ramiona, podciągnęła
wgóręipocałowała.Nieodrywającustodjegowarg,opadłana
materac, przeturlała się na plecy, wsunęła nogę między jego
nogi. Przez jedno mgnienie to on był na wierzchu, lecz zsunął
się na bok, położył na plecach. Charlotte objęła go nogami
wpasie.
Użył całej siły wyćwiczonych mięśni brzucha, aby podnieść
się i sięgnąć do zamka błyskawicznego jej sukienki. Pociągnął
zawieszkę i natychmiast opadł na materac. Charlotte
uśmiechnęła się uwodzicielsko i odrzuciła włosy na jedną
stronę.
Wyglądała uroczo. Seksownie. Olśniewająco. Nigdy jeszcze
nie spotkał kobiety takiej jak ona. Czy ją kocha? – przemknęło
muprzezgłowę.Zaczynałpodejrzewać,żeto,cosześćmiesięcy
temuwydawałomusięniemożliwe,terazstajesięrealne.
Charlotte skrzyżowała ramiona, uniosła brzeg sukienki
i ściągnęła ją przez głowę. W czerwonych koronkowych
majteczkach i staniku bez ramiączek mogła być bohaterką
niezliczonych erotycznych fantazji. Nigdy dotąd nie uważał się
zatakiegoszczęściarzajakteraz.
– Moja piękna Charlotte – szepnął. – Dlaczego pozwoliłem ci
odejść?
–Mamwrażenie,żejużotymrozmawialiśmy,aledziękujęza
komplement – odparła. – Nie muszę ci mówić, że jesteś
obłędnieprzystojny,bosamtowiesz.
Z uśmiechem wysunął się spod niej, ściągnął spodnie razem
z bokserkami i rzucił na podłogę. Charlotte usiadła, stopami
oparła się o jego stopy, dłońmi lekko musnęła jego biodra.
Przewrotny uśmieszek przemknął jej po wargach. Michael
doskonalewiedział,jakijestceltejzabawyizniecierpliwością
czekał na następny ruch. Wstrzymał oddech, gdy dłonie
Charlottedotarłydojegoud.Umiejętniestopniowałanapięcie.
Każda sekunda zwłoki była dla niego torturą, każdy następny
ruch coraz intensywniejszą rozkoszą. Ich spojrzenia spotkały
się,awtedyCharlottezacisnęłapalcewokółjegoczłonka.
Z piersi Michaela wyrwał się ochrypły jęk. Zląkł się, że
osiągnie spełnienie przed nią. Uniósł ręce, dotknął jej pleców,
rozpiął stanik. Widok pełnych piersi podniecił go, sprawił, że
zapragnął jej jeszcze mocniej. Przekręcił się z nią na bok,
pogładziłmiękkijedwabistybrzuch,wsunąłdłońpodczerwoną
koronkę fig. Charlotte zamknęła oczy i z okrzykiem wciągnęła
powietrzewpłuca.
–Będzienampotrzebnagumka–szepnąłjejdoucha.
Charlotteuniosłapowieki.
–Wstolikunocnym.Otwórzszufladkę.Pospieszsię.
Na ułamek sekundy przerwał pieszczoty, lecz gdy wrócił do
Charlotte,szepnęłazuśmiechem:
–Jakdobrze…
Jej oddech stał się płytszy, znak, że zbliża się do szczytu
rozkoszy.Ściągnąłjejfigizbioderipołączyłsięznią.Charlotte
zadrżała, krzyknęła, a jemu fontanna iskier wystrzeliła pod
powiekamiijednamyślprzemknęłaprzezgłowę:Charlottejest
ideałemkobietyiniemożedrugirazjejutracić.
ROZDZIAŁJEDENASTY
Światło słoneczne wpadające przez okno sypialni wprawiło
Charlotte w dobry nastrój. Nagie ciało Michaela tuż obok niej
w łóżku wzmogło optymizm. Czy może być coś lepszego, niż
budzenie
się
u
boku
mężczyzny
tak
przystojnego
iinteligentnegojakon?
Przysunęłasiębliżej,abyogrzaćsięjegociepłem.Uwielbiała
jego męski zapach wody kolońskiej z nutą piżma. Kiedy stopą
dotknęłajegołydki,Michaelażpodskoczył.
–Jesteśchybazlodu!–zawołał.
–Nicnatonieporadzę–odparła.–Zawszemamzimnestopy,
ajuższczególniezimą.Nasamąmyślotym,jakatemperatura
panujenazewnątrz,zamieniamsięwsopel.
–Tozupełniebezsensu–stwierdził.
Przewrócił się na drugi bok. Policzek miał odgnieciony od
poduszki,nabrodziezarostdłuższyniżwczorajszegowieczoru.
Charlotte pogładziła go czule po szorstkim policzku. Ich
spojrzenia spotkały się. Dawniej uważała, że spojrzenie
Michaela jest okrutne, teraz zaś, kiedy poznała fakty z jego
przeszłości,wydałojejsięsmutne.
Była pewna, że kryje jeszcze wiele sekretów. Poznanie ich
możetrwaćnawetlata.
– Co mogę powiedzieć? Logika się mnie nie trzyma. Musisz
dotegoprzywyknąć.
Wbrewjejwolizabrzmiałotojakaluzjadoprzyszłości.
– Już dawno się przyzwyczaiłem, że oceny oparte na
logicznymrozumowaniuniepasujądociebie–odparł.
– To dobrze. Logiczne rozumowanie jest zdecydowanie
przeceniane.
Słowa Michaela przypomniały jej jednak o tym, co w końcu
musimuzakomunikować.Wczorajwieczoremprzyrzekłasobie,
że dzisiaj już na pewno mu powie. Musi trzymać się planu. Im
szybciej to zrobi, tym lepiej. Jednak ogromnie się bała jego
reakcji.
Po raz pierwszy osiągnęła to, że noc spędzili u niej, a nie
u niego. Rozmowa o dziecku może przeciąć wszelkie nadzieje
nawspólnąprzyszłość,którejtakpragnie.
Z drugiego pokoju już od pewnego czasu dobiegało
szczekanieThora.Rozmowamusiwięcpoczekać.
–Wyprowadzęgonaszybkiesiusiu–oznajmiła.–Wracamza
dziesięćminut.
Michaelobjąłją,przytuliłipocałowałwczoło.
–Idź,ajabędęczekałzkawą.
–Niemuszępisaćkartki?
–Nie.
Patrząc na uśmiech Michaela, naturalny i seksowny,
pomyślała, że go kocha. Czy on kiedykolwiek odwzajemni jej
uczucie?Dziśranosprawiawrażeniecałkieminnego,znacznie
bardziej odprężonego. Wszystko, co ukrywał przed światem,
musiało mu ciążyć. Może teraz otwiera się przed nimi nowa
perspektywa?Oby.
Cmoknęłagowusta.
–Znakomicie.
Wyskoczyła z łóżka, naciągnęła dżinsy, sweter, płaszcz,
czapkęirękawiczki.Windęzłapałanatychmiast.Thorzrobiłco
miał do zrobienia pod najbliższym drzewem, ale przeszła się
znimdoroguidopierotamzawróciła.
Patrzącnaświątecznedekoracjepomyślała,żejutrojestBoże
Narodzenie. Ona spędzi je z rodziną, Michael z bratem. Czy
zgodzi się zmienić plany, kiedy usłyszy o dziecku? Chciała
wierzyć,żetak.
Może razem z Chrisem przyjadą do Sawyera? To byłby
początekwspólnegożycia.
Kiedy Charlotte i Thor wjechali na piętnaste piętro,
w korytarzu pachniało kawą. Charlotte nie wyobrażała sobie
przyjemniejszego poranka niż w towarzystwie Michaela i psa.
Wszystko jednak zależy od tego, jak Michael przyjmie
komunikatodziecku.
Będziedobrze,będziedobrze,powtarzałasobiewduchu.
Spuściła Thora ze smyczy i weszła do kuchni. Michaela tam
nie było, natomiast na stole stał dzbanek kawy. Pełny.
NajwyraźniejMichaeljeszczeniepił.
–Michael?–zawołała.
–Tutaj!
Głos dobiegł z pokoju dziennego. Nie było w nim ciepła ani
zaproszenia.Raczejwręczprzeciwnie.
CharlottezastałaMichaelasiedzącegonakanapiezłokciami
opartymi na kolanach, ze wzrokiem utkwionym w słoiczku
z witaminami dla kobiet w ciąży, który trzymała w łazience
obokumywalki.
Tam,gdziekażdymógłjezobaczyć.
Na dźwięk jej kroków Michael podniósł słoiczek i odwrócił
głowęwjejstronę.
–Powiedz,proszę,żetonależydokogośinnego.
Całe ciepło odpłynęło z ciała Charlotte. Nie mogła skłamać.
Już samo to, że tak długo zwlekała z powiedzeniem mu
odziecku,byłoniewporządku.
–Tomojewitaminy–odparła.–Jestemwciąży.
Czuł, że Charlotte coś przed nim ukrywa, lecz z drugiej
strony zawsze była trochę tajemnicza. Doszedł do wniosku, że
tojakaśsprawazwiązanazrodzinąalbohotelem,możezpracą.
Aledziecko?Nawetmutodogłowynieprzyszło.Ipomyśleć,że
dziś rano zamierzał powiedzieć Charlotte, że ją kocha. Z tym
wyznaniem musi się jednak wstrzymać na czas nieokreślony.
Skłamała w sprawie takiej wagi, że przechodziło to wszelkie
pojęcie.
–Jaktosięstało?Kiedy?–zapytał.
Zchwilągdyprzebrzmiałytesłowa,poczułsięjakidiota.Na
dodatekzdradzonyidiota.
Charlotte związała się z kimś innym. Po zerwaniu z nim.
Oczywiście, że tak zrobiła. To on doprowadził ją do takiego
stanu,żeznimzerwała.Nigdyniekryła,żejestnaniegozato
wściekła.
– Dobiega końca trzeci miesiąc. Dowiedziałam się, że jestem
wciążydwatygodnieporozstaniuztobą.
Zazwyczaj to on szybko znajdował nową partnerkę, a teraz
Charlottegoprześcignęła.
–Takprędkoznalazłaśnowegofaceta?Ktoto?Idlaczegonie
magotutaj?
– Naprawdę taki jesteś słaby z rachunków? A może nie
uważałeśnalekcjachzbiologii?Dowiedziałamsięociążydwa
tygodnie po rozstaniu z tobą. I to był już trzeci tydzień… –
Urwałaiprzymknęłaoczy.
OBoże.Aletępakzniego.
–Jajestemtymfacetem?
Gwałtownieotworzyłaoczyispojrzałananiegoostro.
–Tak.Tynimjesteś.Potobieniebyłamznikim.
Targały nim sprzeczne uczucia. Czy właśnie tak się czuje
ktoś,todoznałszoku?Cozapotworność.
–Dlaczegoniezadzwoniłaś?Powinienembyćpierwsząosobą,
zktórąsięskontaktujeszwtakiejsytuacji.
–Wiem.–Skrzyżowałaramionanapiersi,aonczekał,ażsię
odwróci i odejdzie. Zawsze tak reagowała, gdy robiło się
nieprzyjemnie.
Zaskoczyła go jednak. Oparła dłonie na biodrach i atakiem
odpowiedziałanaatak.
–Wiesz,dlaczegotegoniezrobiłam?Bopowiedziałeśmibez
ogródek,żezbytwieleoczekujęodciebie,iżetyniemożeszmi
tego dać. Jeśli bycie dobrym partnerem nie mieściło się
w twoich planach, miałam podstawy sądzić, że bycie ojcem
równieżsięniemieści.
– Zaraz, zaraz. Nie byłem ideałem, ale nie rób ze mnie
potwora–zaprotestował.
–Chceszznowuusłyszeć,jaktowyglądałozmojejstrony?
– Wiem, wiem. Zawsze chodziliśmy do mnie i powinienem
poświęcaćciwięcejuwagi.Jużtoprzerabialiśmy.
–Nieróbtego.–Pokręciłagłowąiwydęłausta.–Mówisztak,
jakbym była małostkowa. Praca zawsze była u ciebie na
pierwszym miejscu. Ja dopiero na drugim. A może nawet na
trzecim.ZaAbby.
– To nie fair. Wiesz, jak ważna jest dla mnie kariera
zawodowa. Co do Abby, to jest u mnie już dziewięć lat. Nie
zamierzamjejzaniedbywać.
–Wszystkotorozumiem.Aleciągłeprzypominanie,gdziejest
mojemiejscewhierarchii,iżejesttomiejscenakońculisty,nie
jestprzyjemne.
Michael starał się dotrzymywać Charlotte kroku w tej
utarczce słownej, wiedział jednak, że roztrząsanie przeszłości
nieprzybliżygodorozwiązaniabieżącegoproblemu:Charlotte
jestwciążyigootymniepoinformowała.
– To dlatego uciekłaś do Anglii, prawda? Wiedziałem, że
chodziocoświęcejniżtylkooto,żebysiępozbierać.
–Brawo,paniedetektywie.–Gdyprzewróciłaoczami,poczuł
się jeszcze bardziej sfrustrowany. – Wiesz, w twoich ustach to
brzmi, jakbym uciekła z cyrkiem wędrownym. Nie zrobiłam
tego pod wpływem impulsu. Potrzebowałam wsparcia.
Szczerze? Potrzebowałam mamy, a ponieważ nie mam jej,
pojechałam do Fran, a ona przyjęła mnie z otwartymi
ramionami.
Michael musiał przyznać w duchu, że nie podoba mu się to,
że Charlotte musiała przejść przez te wszystkie trudne
momentysama,aletoniejegowina.
–Niemożeszzwalaćcałejwinynamnie–rzekł.–Gdybyśmi
powiedziała, ja mógłbym być dla ciebie oparciem. Nie
rozumiem,dlaczegomniewykluczyłaś.Dlaczegoniekierowałaś
sięzdrowymrozsądkiem?
–Bodoskonalewiedziałam,jakwyglądałabynaszarozmowa.
Byłam przygnębiona i zdezorientowana. Nie czułam się na
siłachrozmawiaćztobą.Byłamukresuwytrzymałości.
– Skąd wiedziałaś, co bym powiedział? – Wstał z kanapy
izacząłnerwowochodzićpopokoju.
Miał nadzieję, że ruch pomoże mu się uspokoić. Czuł
wzbierający w nim gniew, a chciał zachować przytomność
umysłu.
– Nie wiem, co powiedzieć w tej chwili, a jeśli ktokolwiek
powinienwiedzieć,totymkimśjestemja,prawda?
–Przestańbronićsięprzezatak.
Głos Charlotte brzmiał zdecydowanie, lecz oczy patrzyły
badawczo,jakgdybychciałazajrzećwgłąbjegoduszy.
–Bronićsię?Ukryłaśprzedemnąfakt,żejesteśwciąży.Nie
wiem, jak inaczej mógłbym zareagować. Miałem dwie minuty
na przetrawienie tej wiadomości. W tej chwili nie potrafię
myśleć o niczym innym oprócz tego, że przez ostatnie kilka
tygodnispędzaliśmyzsobątrochęczasu,miałaświeleokazjimi
powiedzieć,żespodziewaszsiędziecka,aletegoniezrobiłaś.
Palcami przeczesał włosy. Czuł pulsowanie w skroniach.
Napięcierozsadzałomuczaszkę.
On?Ojcem?
Charlotteześwistemwypuściłapowietrzezpłuc.
– Wiem. Przykro mi, ale miałam swoje powody. Musiałam
najpierw uporać się ze sprawami zawodowymi. I powiem
absolutnie szczerze, musiałam chronić siebie przed tobą,
Michaelu.
Nic go bardziej nie zraniło niż te słowa. Myśl, że Charlotte
mogłaczućsięzagrożona,wstrząsnęłanim.Gdypowiedział,że
niemożejejdaćtego,czegoonaoczekuje,niechciałjejurazić.
Jeślijużczegośpragnął,tojąchronić.Niemógł,niechciałstać
się jej całym światem, zbyt mu na niej zależało. Teraz stawka
byłaoniebowyższa.
–Niewiem,coodpowiedzieć–przyznał.–Nigdybymcięnie
zranił.
– A jednak mnie zraniłeś – odparła. – Nasza rozmowa
potwierdza tylko moje najgorsze obawy. Czuję się tak, jakbyś
pokazywałmi,gdziejestkoniectegowszystkiego.
– Czyli mówię to, czego się spodziewałaś? Jestem aż taki
przewidywalny?Amożetyjesteśwróżbitką?
Charlotte oparła się o ścianę i spojrzała w okno. Widział, że
intensywniemyśli.
–Szczerze?Jestgorzej,niżsięspodziewałam.
–Towogólemożliwe?
– Możliwe, bo koncentrujesz się tylko na tym, że trzymałam
ciążę w tajemnicy. Nie powiedziałeś ani słowa o tym, co
najważniejsze. Wiem, że wiele zepsułam. Popełniłam ogromny
błądijestmistrasznieprzykro.Przepraszam.Aletynawetnie
wspomniałeśodziecku.Anijednymsłowem.
W pokoju zaległa nieprzyjemna cisza. Michael nie chciał
przyznaćCharlotteracji.Niegodziłsięzporażką.
–Cochcesz,żebympowiedział?
–Powiedz,coczujesz.Zostanieszojcem.
Słowo ojciec przeszyło mu serce niczym sztylet i obudziło
wszystkienegatywneskojarzenia.
Jego stosunek do ojca nie sprowadzał się do nienawiści.
Sprawa była bardziej skomplikowana. Największe sukcesy
życiowe zawdzięczał właśnie ojcu. To on nauczył go
determinacjiwdążeniudocelu.Wieleprzekazałmuwgenach,
wiele wymusił siłą. Jego synowie mieli zostać mistrzami
olimpijskimi, mieli ze złotymi medalami zawieszonymi na szyi
staćnanajwyższympodiumiunosićręcewgeściezwycięstwa.
Żądał perfekcji. Wymuszał ją wszelkimi metodami. Skąpił
pochwał, nie okazywał rodzicielskiej miłości. Uważał, że
właśnietegopotrzebują.
Odkrycie, że oczekiwania ojca wobec niego wykraczają
dalekopozabasenirozciągająsięnawszelkiedziedzinyżycia,
zabrało Michaelowi dwadzieścia trzy lata. A kiedy zdecydował
na pierwszym miejscu postawić swoje uczucia i zerwać
z
wybraną
dla
niego
narzeczoną
podczas
przyjęcia
zaręczynowego,rozpętałosiępiekło.
Poniósł spektakularną klęskę i za to, zdaniem ojca, powinna
spotkać go kara i pogarda. Widok twarzy ojca wykrzywionej
wściekłością na zawsze wrył mu się w pamięć. Widział ją
później przy każdym ich spotkaniu. Tamtego wieczoru
zrozumiał, że ojciec chciał, aby do końca życia był we
wszystkimmuposłuszny.
Ponownieusiadłnakanapie.
–Nigdyniewyobrażałemsobiesiebiejakoojca–oświadczył.
–Niewiem,czypotrafię.–Przerażałagomyśl,żezrujnujeżycie
jakiemuś dziecku. – Kiedy ci powiedziałem, że nie jestem
gotowy dać ci tego, czego oczekujesz, nie zamierzałem cię
zranić,Charlie.Dlategozostawiłeminicjatywętobie.
Podniósłgłowęispojrzałnanią.Zobaczył,żezbladła.
–Aterazurodzętwojedziecko.Cozrobimy?
– Potrzebuję czasu. Czasu i przestrzeni, aby to wszystko
w sobie przetrawić. Zbyt wiele zwaliło się na mnie
jednocześnie.
Czasu? On potrzebuje czasu? Takie słowa padły z jego ust?
Charlottewłasnymuszomniewierzyła.Iniechciaławięcejtego
słuchać.
– Proszę bardzo. Nie spiesz się. Daj sobie tyle czasu, ile
potrzebujesz.
Tylko nie spodziewaj się, że kiedy w końcu dojdziesz z sobą
do ładu, mnie to będzie jeszcze obchodziło, dokończyła
wmyślach.
Przeszładoswojegopokoju.
Michaelruszyłzanią.
– Posłuchaj, muszę wracać do siebie. Mój brat jest tam sam.
Niepowinienemzaniedbywaćobowiązkówgospodarza.
Obowiązki
gospodarza!?
Nigdy
nie
dojdziemy
do
porozumienia, pomyślała Charlotte. Najwyższy czas się
postawić.Michaelniebędziemidyktował,comamrobić.
– W porządku. Do widzenia. Nie mam ochoty na ciebie
patrzeć.
Toostatniezdaniebyłokłamstwem.Zawszechciałananiego
patrzeć,nawetwtedy,kiedydoprowadzałjądobiałejgorączki.
– Ja też nie chcę na ciebie patrzeć, jeśli mam być szczery –
odparował.
Wsunął ręce w rękawy koszuli i zaczął ją zapinać, Charlotte
zaś chodziła tam i z powrotem po pokoju. Wzbierały w niej
smutek i żal. Michael zerkał na nią ze złością. Przynajmniej
teraz okazuje uczucia, pomyślała. Chociaż raz nie jest tak
cholernie opanowany i zamknięty w sobie. Nawet nie włożył
butów.
Teraz zgarnął je z podłogi, chwycił marynarkę, portfel
wepchnąłdotylnejkieszenispodni.
Bezsłowawymaszerowałzpokojuiskierowałsiędodrzwi.
–Niemasznicwięcejdopowiedzenia?Tokoniec?
Zła była na siebie za te słowa. Zbyt przypominały ich
pierwszerozstanie,chociażterazprzynajmniejniełkała.
–Natęchwilętak–odparł,niepatrzącnanią.
Otworzyłdrzwiiwyszedł.
Charlotte stała jak słup soli wpatrzona w drzwi, które
zatrzasnęły się za Michaelem. Kochała swój apartament,
kochała hotel Grand Legacy i snuła wiele marzeń o tym, jak
przywiezietutajswojedziecko.Alemożetakwcaleniebędzie.
Myśl o przypadkowym spotkaniu z Michaelem w holu na dole,
albogorzej,wzamkniętejwindzie,jąprzerażała.
Patrzenie na jego przystojną twarz, oddychanie powietrzem
przesyconym
zniewalającym
zapachem
jego
ciała
ze
świadomością,żeonniechcebyćczęściąjejprzyszłości,byłoby
ponadjejsiły.
Czyczasuleczyjejrany?Czytowogólemożliwe?Toniefair
aniwstosunkudoniejaniwstosunkudodziecka.
Szarpnięciem otworzyła drzwi i wybiegła na korytarz. Bogu
dziękowała,żeniktniekupiłpozostałychdwóchapartamentów
naichpiętrze.
Thorzeskowytempobiegłzanią.
–Michael!Zaczekaj!
Odwróciłsięnapięcie.Twarzmiałposępną.
–Ocoznowuchodzi?–burknął.
– Nie mogę mieszkać w tym samym budynku co ty –
oświadczyła.–Jeślimiędzynamikoniec,toniemogę.
–Nietylkomyśliszomniesamenajgorszerzeczy,alerównież
niemożeszznieśćmojegowidoku?
– To zbyt bolesne. Nie dam rady. Ten, kto pierwszy sprzeda
swojeapartamenty,zostanie.Ktoniesprzeda,wyprowadzasię.
Chociaż pomysł był absurdalny, zabrzmiał jak coś w stylu
pewnegosiebieMichaela.
Michaelprzełożyłmarynarkęibutydodrugiejręki.
– Nie chcesz tego robić – odrzekł. – Kochasz Grand Legacy.
Jeślizawrzemytakaumowę,będzieszmusiałasięwyprowadzić.
Mnie został tylko jeden apartament do sprzedania. Mam już
kupca.Jeszczedzieńlubdwaiwygrywam.
– Trudno – odparła. – Będzie, co będzie. Chcę po prostu coś
ustalić.Raznazawsze.
– Jutro jest Boże Narodzenie. Chcesz, żebym kobiecie
w błogosławionym stanie wręczył nakaz eksmisji? Jestem
pewien, że z lubością trąbiłabyś na cztery strony świata, że
jestemostatnimdraniem.Odmawiam.
– Przestań zakładać, że wygrasz. Mam jeszcze tylko dwa
apartamenty do sprzedania. Wciąż jest szansa, że wygram.
Obojętnie, co się stanie, to był mój pomysł. Od początku do
końca.
Miłe uczucie chociaż raz móc dyktować reguły gry,
pomyślała.
Michaelpowoli,leczzdecydowanie,pokręciłgłową.
Jakzawsze.
–Będzie,jakchcesz,Charlotte.Alenadalproszęprzynajmniej
o czas na przemyślenie tych rewelacji. Nie dzwoń jeszcze do
Chadaodpakerów.
– Niczego nie obiecuję. Nie zamierzam bez końca siedzieć
zzałożonymirękami.
Klepnęła się trzykrotnie w udo. Thor natychmiast przybiegł
nawezwanieswojejpani.
Wracała do siebie bez poczucia triumfu. Otworzyła drzwi
apartamentu, pies chyłkiem wemknął się do środka. Charlotte
uświadomiła sobie nagle, że znalazła się w sytuacji, w której
zwycięstwo jest niemożliwe. Albo Michael ją kocha i chce być
ojcem dziecka, albo nie. Niestety on sam tego nie wie.
Potrzebujeczasu.Wewnętrznygłosmówiłjej,żetozamało.
Dla Charlotte miłość nie była pytaniem. Była odpowiedzią.
Nieprzypominałasobie,abykiedykolwiekczułainaczej.Miłość
była jej najsilniejszą potrzebą, pragnieniem, które jej nie
opuszczało.
Starała się tłumić w sobie owo pragnienie, ograniczać, lecz
nie potrafiła żyć bez miłości. Pogodziła się z tym, kim jest.
Pogodziłasię,żebędziemiałamiłośćidawałamiłość.Każdego
dnia, tak jak zawsze pragnęła. Będzie dawała miłość swojemu
dzieckuażdoostatniegotchnienia.
AgdzieśwtymmieściebędziesobieżyłMichael,zcząstkąjej
serca,nieświadomywszystkiego,cogoominęło.
ROZDZIAŁDWUNASTY
WDzieńBożegoNarodzeniaMichaelobudziłsięzporządnym
kacem. Wczoraj siedzieli z Chrisem do późna w nocy, grali
w karty i pili. Niezbyt mądrze z jego strony, lecz zalewał
robaka.
Po omacku znalazł komórkę, którą wsunął pod poduszkę po
drugiejstroniełóżka.Zmusiłsiędospojrzenianawyświetlacz.
ŻadnejodpowiedzinaliczneesemesywysyłanedoCharlotte.
Możemyporozmawiać?
Kiedy po godzinie oczekiwania nie dostał odpowiedzi na
pierwszyesemes,wysłałdrugi:
Jesteśtam?Chciałbymotymporozmawiać.
Tym razem odczekał dwie godziny, potem poszedł pod drzwi
apartamentu Charlotte i zapukał. Cisza. Wrócił do siebie
iwysłałkolejnegoesemesa:
Masz wszelkie prawo wściekać się na mnie, ale proszę
odpowiedz.
Charlotteitymrazemniezareagowała.Zawszemiałatelefon
włączonyinigdysięznimnierozstawała.Nieodpowiadałana
esemesy tylko wtedy, kiedy była naprawdę wkurzona. Tak jak
tamtego dnia, gdy wyszedł i nie zostawił kartki. Milczenie
mogłooznaczaćtylkojedno:Odejdź.
Zwlókł się z łóżka i poszedł do kuchni. Abby podreptała za
nim.Wsypałjejjedzeniedomiski,potemzabrałsiędoparzenia
kawy. Miał nieodparte przeczucie, że to Boże Narodzenie
będzie koszmarem. Nie uważał, że jakieś dni są lepsze od
innych, lecz Boże Narodzenie powinno przynajmniej być
radosne. I takie było przez ostatnie kilka lat, kiedy spędzał je
razemzChrisem.Inaczejbyłooczywiście,kiedydorastali.
W domu rodzinnym Kellych dzień Bożego Narodzenia
wyglądał dziwnie. Ojciec był miły. Zbyt miły. I w sposób dla
siebie typowy wymagał, aby wszystko przebiegało tak jak
powinno, czyli perfekcyjnie. A perfekcyjnie oznaczało zgodnie
zustalonymprzezniegosamegorytuałem.
W stosunku do matki zachowywał się czule, obejmował ją,
całowałwskroń.Onazaśchłonęłakażdąsekundę,ponieważna
codzieńtraktowałjąinaczej.
Można powiedzieć, że w Boże Narodzenie panowało
zawieszenie broni. Małżeństwo rodziców było układem
biznesowym między wrogo do siebie nastawionymi stronami.
Polegało na ciągłych negocjacjach i nieustającej walce
o władzę. Jedynym hamulcem trzymającym ojca w ryzach był
fakt,żetomatkamiałapieniądze.
Większośćmajątkurodzinypochodziłazespadku,jakimatka
otrzymała po zmarłej ciotce, kiedy Michael miał osiem lat,
aChrissześć.Przedtemimsięnieprzelewało,alepodwieloma
względamiwiedliszczęśliwszeżycie.
Ojciecpracował,adziękitemuniewyżywałsiętakbardzona
rodzinie. Pływanie było ulubionym sportem braci kochających
wodę i współzawodnictwo. Kiedy przyszły pieniądze, ojciec
rzuciłpracęicałąenergięskierowałnawychowaniesynów.
Rodzina przeniosła się ze skromnego rancza do ogromnego
historycznego domu w Bethesdzie. Ojciec wykarczował
dwustuletniedrzewawogrodzie,abyzbudowaćbasen.Znalazł
trenera, który zgodził się na jego obecność na treningach
inadzórnadszkoleniem.Dawneżycie,nieidealne,alecałkiem
znośne, odeszło w zapomnienie. Nowe życie stało się piekłem,
ponieważpoprzeczkazostałaznaczniepodniesiona.
Celem było wyprodukowanie dwóch olimpijczyków. Każdy
wynik poniżej standardów gwarantujących miejsce na podium
był uznawany za całkowitą klęskę. Chłopcy byli poddani
niesamowitej presji. Michael był pewien, że wytrzymali tylko
dlatego,żemielisiebienawzajem.
Nalał sobie kubek kawy, przeszedł do pokoju dziennego,
usiadł na kanapie i spojrzał w okno. Dzień był szary,
pochmurny, miał spaść śnieg. Nie wiedział, ile czasu siedział
tak bez ruchu, lecz trwało to na tyle długo, aby kawa zdążyła
muwystygnąć.
Abby położyła się obok niego, głowę oparła mu na kolanach
i zasnęła. Po chwili zaczęła ruszać nosem, przednie łapy
drgnęły.
–Polujesznakróliczki,kochana?–zapytałMichaelipogładził
jedwabistąsierśćpupilki.
–Znowurozmawiaszzpsem?
Chris,powłóczącnogami,wszedłdopokoju.
–Wolałbymztobą,alepostanowiłeśsięwyspać.
Chris potarł dłońmi twarz i zmrużył oczy, gdyż słońce nagle
wyjrzałozzachmur.
–Zadużowczorajwypiliśmy,stary.
Michael nie czuł się najlepiej, lecz Chris wyraźnie był
wjeszczegorszejformie.
– Musiałem dać ci szansę wygrać. Nie mogłem pozwolić,
żebyśwyjechałzpoczuciemtotalnejporażki.
–Tak,tak.–Chrismachnąłręką.–Mogliśmygraćiniepić.To
byłtwójpomysł.
Topiłemsmutki,Michaelodpowiedziałwmyślach.
–Jestkawa.–Ruchemgłowywskazałkuchnię.
Chris udał się po kawę, po chwili wrócił i usiadł w drugim
końcukanapy.
– Minęła już doba od twojego powrotu od Charlotte –
stwierdził. – Wczoraj udało nam się nie poruszyć tego tematu,
ale okres ochronny się skończył. Powiesz mi, co się u diabła
wydarzyło?Dziśranowyglądasztaksamomarniejakwczoraj.
Cosięudiabławydarzyło?
Michaelwciążsamtegonierozumiał.Wszystkostałosiętak
szybko.Niemiałzwyczajuzwierzaćsiębratu,aleChrispotrafił
słuchać, a on w tej chwili potrzebował kogoś, kto pomoże mu
rozeznaćsięwsytuacji.
– Jesteś pewien, że chcesz usłyszeć? – zapytał. – Wszystko
spaprałeminiewiem,jakztegowybrnąć.
–Zawszechcęusłyszeć,szczególniejeślitotywpakowałeśsię
wtarapaty.
– Po tym, jak wyszedłeś z przyjęcia, zrobiło się… hm…
ciekawie–zacząłMichael.
– Wiem, że chyba nie powinienem nic mówić, ale ona jest
pierwszą kobietą od zerwania przez ciebie zaręczyn, o której
tylemówiłeś.Bardzojejnatobiezależy.
Michael nie był pewien, czy to może być prawda. Już nie.
Pogarda, z jaką Charlotte na niego wczoraj patrzyła, płynęła
zgłębiduszy.Niemógłmiećotodoniejpretensji.
–Potym,costałosięwczoraj,niejestemjużtegotakipewny.
– W głowie miał zamęt. – Cieszę się, że coś niecoś jej
powiedziałeś. Nie chciałem, żeby poznała moją przeszłość, ale
terazbarieratkwiącamiędzynamizostałausunięta.
–Świetnie.Tobrzmioptymistycznie.
– Wczoraj rano obudziliśmy się w innej rzeczywistości.
Znacznielepszej,niżkiedybyliśmyrazem.
WspomnienieprzebudzeniaobokCharlotteporuszyłouczucia
zazwyczaj obce Michaelowi: optymizm, nadzieję, spokój
wewnętrzny. Charlotte, gdy nadawali na tych samych falach,
miałananiegopozytywnywpływ.Aleswojąkrótkowzrocznością
wszystkobezmyślniezepsuł.
– Mogę tylko powtórzyć, świetnie. Wszystko, co mówisz,
brzmiświetnie.
– I było świetnie. – Michael odstawił pusty kubek na stolik
obokkanapy.–Potemonawzięłapsanaspacer,ajawłazience
znalazłemwitaminydlakobietwciąży.Charlottejestwciąży.
Michael spojrzał na brata. Chris powoli oswajał się z tą
wiadomością.
–Nono.Ktojestojcem?
Michaelowi przypomniał się ten sam fragment rozmowy
zCharlotte.Zaczynałsięzastanawiać,dlaczegozawszeuważał
siebiezabystrzejszegoznichdwóch.
– Ja. Charlotte zaszła w ciążę, kiedy byliśmy razem, ale
dowiedziałasięotymdwatygodnieponaszymrozstaniu.
Chrisprzeczesałpalcamiwłosy,potempotrząsnąłgłową.
–Nono–powtórzył.–Życiejestbrutalne.Dowiedziećsię,że
jesteś w ciąży z facetem, który właśnie ci powiedział, że nie
traktujewaszegozwiązkuserio?Tomusiałozaboleć.
Michael
spędził
większą
część
bezsennej
nocy
na
zastanawianiu się, jak Charlotte musiała się czuć zaraz po
rozstaniu,apotempodczaspobytuwAnglii.
Cierpiała, tymczasem on przeszedł nad tym do porządku
dziennego,chociażtęskniłzanią,cosamowsobiebyłojakimś
tam krokiem w kierunku osiągnięcia dojrzałości emocjonalnej.
Niewiedziałwtedy,żepodtymwzględemonagoprześcignęła.
– Owszem. Musiało. Ale wczoraj to do mnie jeszcze nie
dotarło. Byłem zbyt wściekły na nią za to, że mi nie
powiedziała.
–Mówiszpoważnie?Wściekły?
Chris całym ciałem odwrócił się w jego stronę, aby móc
patrzećnaMichaela.
–Tak.Iniejestemzsiebiedumny.Aniodrobinę.
– Wywaliła cię na zbity pysk? To dlatego jesteś w takim
ponurymnastroju?
– Nie od razu. Powiedziałem, że potrzebuję czasu, aby to
sobie przemyśleć, ona się wkurzyła, co absolutnie zrozumiałe,
no i wyszedłem – Michael powiedział z westchnieniem
ipokręciłgłową.Alepalantzemnie,pomyślał.–Dogoniłamnie
wkorytarzu.
Michaelzrelacjonowałbraturozmowęwkorytarzuiwyjaśnił,
naczympolegaultimatum,jakieCharlottemupostawiła.Kiedy
skończył,Abbypodniosłagłowęidotknęłagonosem.
– Tak, kochana, stosunki między ludźmi są bardzo
skomplikowane,Abs–rzekłdoniej.–Odpowiadamito,cojest
między nami. Karmię cię, wyprowadzam na spacerek, a kiedy
wracamdodomu,witaszmniezentuzjazmem.Proste.
– Posłuchaj – odezwał się Chris. – Ojciec nam obu wyciął
niezły numer. Wiem, że cała sprawa z zaręczynami przekonała
cię, że życie jest łatwiejsze, jeśli się nie angażujesz w związek
z żadną kobietą, i ja to rozumiem. Ale musisz określić swoje
priorytety. Charlotte jest wspaniałą kobietą. Urodzi twoje
dziecko. Siedzisz w swoim mieszkaniu, głaszczesz psa
i rozmawiasz z bratem. Zachowujesz się jak nie ty. Powinieneś
być tam, rozmawiać z nią, starać się wspólnie znaleźć jakieś
rozwiązanie.
–Próbowałem.Wysyłałemjejesemesazaesemesem,aleona
nieodpowiada.Wnocy,kiedywyskoczyłeśpopiwo,poszedłem
tam,dobijałemsiędodrzwi,alenieotworzyła.
–Możeobchodziświętazrodziną?
–Może.Aleproblemynieznikną.Cozdzieckiem?Cobędzie,
jeśli wszystko spieprzę? A jeśli odziedziczyłem po ojcu jego
talentwychowawczy?Ducharywalizacjinapewnomamponim.
I tak jak on jestem perfekcjonistą. Nie chcę zrobić swojemu
dzieckutego,coonzrobiłnam.
–Przestań!Anity,anijaniejesteśmynaszymojcem.
– Nie widziałeś mnie wczoraj. Uczepiłem się tego, że mnie
oszukała, i nie potrafiłem odpuścić. Ja mam rację, ona nie ma
i koniec. Według najlepszych wzorców zaszczepionych przez
kochanegotatusia.
Chrispokręciłgłową.
–Ateraz?Mamnamyślinasząrozmowę.Ojciecnigdybydo
niejniedopuścił.Nigdyniekwestionowałswojegozachowania.
Zerorefleksji.Niejesteśnim,Michael.Poprostunieityle.
Naprawdę?Michaelchciałwtowierzyć.Iwkońcuuwierzył.
–Muszęwymyślić,jaktowszystkonaprawić–stwierdził.
Przyznanie się do porażki bolało, ale już jakiś czas temu
odkrył, że zawsze czuje się lepiej, kiedy stara się naprawić to,
conabroił.
–Jakiśpomysł?
Michael wziął telefon do ręki. Brak odpowiedzi na esemesy
byłdlaniegotorturą.
– Muszę z nią porozmawiać. To będzie mój pierwszy krok. –
Był przerażony, pewność siebie całkiem go opuściła, ale musi
postąpić wobec Charlotte jak należy. Musi skoncentrować się
natym,coczułdoniej,zanimdowiedziałsięodziecku.
Wrócićdochwili,kiedychciałwyznaćjejmiłość.
–Idętam–oświadczył.
–Dobrypomysł.Zostanęnagospodarstwie.
Michaelwstałiwyszedłnakorytarzznadzieją,żetymrazem
mu się powiedzie. Miał mocne postanowienie naprawienia
wszystkiego,cozepsuł.Chciałpodjąćwyzwanie,jakkolwiekby
byłozniechęcające.
Zabawne, myślał, w przeszłości każde zawody poprzedzały
morderczeprzygotowania.Dziśjestinaczej.Dziśrzucamsięna
oślep w wir wydarzeń. A może wszystkie lata tortur
zadawanych przez ojca zahartowały go i przygotowały do tego
zadania?
Dotarł do drzwi Charlotte i zapukał. Czekał, nerwowo
stukając stopą w podłogę. Spojrzał w dół, potem w górę na
sufit,potemznowunadrzwi.Zwnętrzamieszkanianiedocierał
żaden dźwięk. Zapukał ponownie, tym razem odrobinie
mocniej.
W odpowiedzi nie usłyszał nawet szczekania psa. Musiał
uciecsiędoinnegosposobu.Wyciągnąłkomórkę.
Jesteś w domu? Stoję przed drzwiami. Mam nadzieję, że
możemyporozmawiać.
Wpatrywał się w telefon. Cisza w mieszkaniu i brak
odpowiedzi pogłębiały jego frustrację. Nie był pewien, gdzie
jest Charlotte – po drugiej stronie drzwi czy u rodziny.
Obojętnie zresztą gdzie się podziewa, musi być wściekła jak
diabli.
Kiedywracałdosiebie,jegoumysłpracowałnanajwyższych
obrotach.SkoroCharlottetakuparciegoignoruje,wymyślicoś
zupełnieinnego,abyzwrócićnasiebiejejuwagę.
PostanowiłzadzwonićdoSawyera.
Charlotte nie chciała spędzić Bożego Narodzenia na dnie
rozpaczy,leczwszystkowskazywałonato,żetakjednakbędzie.
Po
rozstaniu
z
Michaelem
sprawa
była
przesądzona.
Tegoroczneświętaniebędąwesołe.
Może przyszłoroczne? Tak, w przyszłym roku święta będą
wesołe.
Dziecko.
Ustabilizowana
pozycja
zawodowa.
Apartament… No tak, gdzie dokładnie, to się dopiero okaże.
Może z tym żyć. Wszystko będzie lepsze od życia, jakie
prowadziła,zanimpoznałaMichaela.
SawyerzaprosiłCharlotte,FraniNoahanawczesnąkolację.
To oznaczało, że Charlotte mogła spędzić ranek w łóżku i się
wyspać. Telefon wyłączyła, do uszu włożyła stopery. Thor
zwinięty w kłębek przytulił się do swojej pani. Charlotte na
zmianę płakała z rozpaczy i krzyczała ze złości. Straciła
Michaela,
nie
tylko
mężczyznę,
do
którego
czuła
niewytłumaczalną słabość, ale również ojca swojego dziecka.
W jej życiu, które było pasmem tragicznych pomyłek, ta była
megapomyłką, niezaprzeczalną liderką na liście katastrof
własnego autorstwa. I już na zawsze pozostanie na tej
uprzywilejowanejpozycji.
ZSawyeremCharlottenierozmawiałaodśniadanianazajutrz
pojegoślubiezKendall,tużprzedichwyjazdemnakilkadnido
Miami. Wiedziała, że brat spodziewa się od niej sprawozdania
zesprzedażyapartamentów.
Niemiałasięczegowstydzić,leczchwalićteżsięniemogła,
gdyżnieosiągnęłacelu.Przechwalałasię,żesprzedawszystkie
apartamenty szybciej od Michaela, ale ją wyprzedził. Jemu
zostałjedenapartament,jejdwa.
Różnicanibynieznaczna,leczprzecieżniechodziolizakiczy
T-shirty z nadrukiem I LOVE NY, tylko o nieruchomości warte
pokilkamilionówdolarów.Niezbytprawdopodobne,abynagle
wjejżyciupojawiłosięażdwóchbardzomajętnychkupców.
DoSawyeramieszkającegowdzielnicyUpperWestSideFran
iCharlottepojechałyjednymsamochodem.
Fran już wczoraj wysłuchała zwierzeń siostrzenicy. Chociaż
cieszyła się, że Charlotte nareszcie stała się asertywna, jasno
iwyraźnieoświadczyłajej,żepopierwszemusidaćsobiekilka
dni, aby ochłonąć, a po drugie musi w końcu powiedzieć
rodzinie o dziecku. Koniec z czekaniem, aż sprzeda
apartamenty.
Jest
Dzień
Bożego
Narodzenia,
bardzo
odpowiednia pora, by przekazać dobrą nowinę. Dziecko
zdecydowaniemieścisięwtejkategorii.
Kiedy dotarły na miejsce, Noah już tam był. Wziął od Fran
iCharlottepłaszcze,potemwszyscyusiedliwsalonie.
– Bardzo mi się podobają zmiany, jakie tu wprowadziłaś. –
CharlottepopatrzyłanaKendall.–Townętrzenabrałociepła.
–Przedtemniebyłociepłe?–obruszyłsięSawyer.
– Zawsze było przyjemne – odparła Charlotte. – Nie zrozum
mnieźle.Aleterazznowymipoduszkaminakanapieiświecami
nastolikuzrobiłosięjeszczeprzyjemniejsze.
Sawyerwzruszyłramionami.
– Przykro mi, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że
potrzebujęwięcejpoduszek.
–Widzisz?TodlategopotrzebujeszKendall.
Charlotte uśmiechnęła się do bratowej. Nareszcie nie jest
jedynąkobietąwrodzinie.FranwkrótcewracadoAnglii,więc
niewykluczone, że Kendall będzie jej jedyną sojuszniczką. Jako
młodematkibędąmiaływielewspólnychtematówdorozmów.
– Co pijecie? – zapytał Sawyer, zacierając ręce. – Proponuję
manhattan.
–Poproszę.–Franpodniosłarękęwgórę.
–Jarównież–rzekłNoah.
–Dlamniewoda–odezwałasięKendall.
–Charlotte?
Wiedziała, że przyszła kolej na nią, lecz słowa uwięzły jej
w gardle. Najwyraźniej Fran również coś utkwiło w gardle, bo
zakasłała, lecz w taki sposób, że Charlotte natychmiast
odczytała zakodowaną wiadomość: Wyrzuć to z siebie
nareszcie!
–TosamocoKendall.Woda.
–Woda?–zdziwiłsięSawyer.–Nigdynieodmawiaszaperitifu
przedkolacją.
Toprawda.
–Mamdlawasnowinę–oznajmiłaCharlotte.
Usiadłaprosto,spojrzałakolejnonakażdegoczłonkarodziny.
Noah, Sawyer, Fran, Kendall. Jej grupa wsparcia. Na każdego
w tym pokoju zawsze mogła liczyć. Natomiast Michael znalazł
sięterazwgrupieludzi,naktórychniemożeliczyć.
–Jestemwciąży.
Kendall
pisnęła,
Noah
zaśmiał
się
nerwowo,
Fran
z entuzjazmem klasnęła w ręce, Sawyer wydał z siebie krótkie
„Łał!”.
Charlotte
nie
wiedziała,
jak
interpretować
te
indywidualne reakcje, lecz nie zamierzała podchodzić do
każdegozosobnaiprosićowyjaśnienie.
– Już niedługo zaczynam drugi trymestr. Wszystko przebiega
modelowo i jestem bardzo przejęta tym, co przyniesie
przyszłość.
Kendall wstała z krzesła i usiadła na kanapie między
CharlotteiFran.WzięłaCharlottezarękęispojrzałajejwoczy.
–Uważam,żetocudownie.DwojemałychLocke’ówbędzietu
raczkowało, potem biegało. Mogą się razem bawić i razem
dorastać.Ciotecznerodzeństwo.Wspaniale.
OczamiwyobraźniCharlottezobaczyłascenę,ojakiejjeszcze
nawet nie myślała: jej dziecko jako niemowlę uczące się
chodzić, jako czyjeś cioteczne rodzeństwo, jako osoba. Do tej
porymyślałatylkoomaleństwieowiniętymwkocyk.Okołysce,
pieluchach,bezsennychnocach.
Teraz nagle ujrzała to, co ją czeka, i ta wizja przytłoczyła ją
niczym tona cegieł. Już do końca życia będzie odpowiedzialna
za istotę ludzką. Otrzymała zadanie i nie może go spaprać.
Ijeszczejedendrobnyszczegół–todzieckobędzienależałodo
rodzinyLocke’ów,nieKellych.
Łzyzaczęłyjejpłynąćzoczuinawetgdybychciała,niemogła
ichzatrzymać.Jaktomożliwe?
Płakała cały ranek i wydawało jej się, że źródło wyschło.
Może to wynik stresu związanego z pracą, a może po prostu
wizjaprzyszłościtaknaniąpodziałała?
KendallspojrzałanaSawyera.
– Co ja takiego powiedziałam? – zapytała żałosnym tonem. –
Straszniemiprzykro.
Charlotteoparłagłowęnajejramieniu.
– Nie przejmuj się. Wciąż usiłuję jakoś ogarnąć to, co się
stało,aleniebardzomisięudaje.
Boże,pomyślała,totensamtekstcozawsze,kiedynapytałam
sobie biedy. Jak to możliwe, że ciągle powielam ten sam
wzorzec?
– Muszę wam jeszcze powiedzieć, że już od pewnego czasu
wiem o dziecku. To dlatego pojechałam do Anglii odwiedzić
Fran. Potrzebowałam czasu, żeby się pozbierać i obmyślić, co
dalej.
SawyerpodszedłiprzyklęknąłprzedCharlotte.
–Dlaczegonamniepowiedziałaś?Jesteśmytwojąrodziną.To
wielkarzecz.
Noah z miną pełną troski stanął tuż za nim. Takie momenty
zawszebyłydlaniegotrudne.Nielubiłdramatycznychzwrotów
akcji. Fran, matka chrzestna Charlotte, posłała jej uśmiech
pełen otuchy, który miał osłodzić tradycyjne: „Widzisz?
Mówiłam,żetakbędzie”.
– Całe życie sprawiałam wam tylko kłopoty. Miałam tego
dość. Zajście w ciążę zdawało mi się klasycznym numerem
wmoimstylu.Naprawdęchciałamdostaćszansęipokazać,na
co mnie stać. Miałam zamiar sprzedać wszystkie apartamenty
wGrandLegacyidopieropotemwampowiedzieć.
– Pokazać, na co cię stać? – zapytał Sawyer. – Charlotte!
Jesteś moją siostrą. Kocham cię. Mnie nie musisz nic
udowadniać.
– To nieprawda i doskonale o tym wiesz – odparła. –
Widziałam twoje wahanie, kiedy się zjawiłam u ciebie
i poprosiłam o wykaz apartamentów. Nie byłeś przekonany, że
potrafięjesprzedać.Inadalniejesteśprzekonany.
–Jeślisięwahałem,totylkodlatego,żewidziałem,jakbardzo
wątpisz w siebie. Nie chcę, żebyś w siebie wątpiła. Jesteś
znaczniebardziejodpornaniżjaiNoah.
Charlotteprychnęłazironią.
– Akurat. Odporna to ostatnia rzecz, jaką można o mnie
powiedzieć.Spójrznamnie.Jestemwkompletnejrozsypce.
Sawyerpokręciłgłową.
– Nie żartuję. Radzisz sobie z trudnościami, a życie cię nie
oszczędzało. Jako dziecko miałaś gorzej od nas. Zawsze
potrafisz wybrnąć z tarapatów, a po drodze zyskujesz sobie
przyjaciół. Z naszej trójki chyba tylko ty jedna nie masz
wrogów.
Charlotteotarłałzyzpoliczkówiuśmiechnęłasię.
–Chybatak.
–Niechyba–wtrąciłNoah.–Ojciecbyłdlanasokropny,ale
ciebie traktował jeszcze gorzej. Kompletnie cię ignorował. To
musiałoboleć.
Dopiero teraz Charlotte zrozumiała, dlaczego czuła się tak
dotknięta, kiedy Michael ją ignorował albo nie poświęcał jej
tyle uwagi, ile od niego oczekiwała. Nie dlatego, że pragnęła
bezgranicznejmiłościiuczucia,aledlatego,żeMichaelwpisał
się we wzorzec powtarzający się przez całe jej życie: ona go
kochała,aonjejnie.
– Zdradzisz nam, kto jest ojcem? – zapytał Sawyer. – Nie
musisz, jeśli nie chcesz, oczywiście. Chciałbym tylko się
dowiedzieć,cozamierzasz.–ObejrzałsięnaNoaha.–Sądzę,że
obajchcemysiędowiedzieć,nacomożemycisięprzydać.
–Absolutnie–potwierdziłNoah.
Charlotte przyjrzała się bacznie twarzy Sawyera. Kochany.
Farciarazemnie,żemamtakiegobrata,pomyślała.Nadodatek
niejednego,adwóch.
– To Michael Kelly – odrzekła. – Zaszłam w ciążę, kiedy
jeszczebyliśmyrazem.Wiem,żetobardzokomplikujesprawy,
alezapewniamcię,żepanujęnadsytuacją.Staramsię.–Nawet
jeślinakoniecjestemzerem,dokończyławmyślach.
Sawyerzamknąłoczy,akiedyotworzył,stwierdził:
–Nieszczędzisznamniespodzianek.
Charlotteuśmiechnęłasięsłabo.
–
Staram
się.
Niespodzianki
czynią
życie
bardziej
ekscytującym.
– Zaczekaj… To dlatego oddał ci ostatni niesprzedany
apartament?–zapytałSawyer.
–Oczymtymówisz?
Charlottemiaławrażenie,żeźlegousłyszała.
– Michael. Zadzwonił dziś koło południa i powiedział, że
oddajeostatniapartament,jakimuzostałdosprzedania,tobie.
Powiedział, że omówi to z tobą, kiedy w końcu uda mu się
ciebiezłapać.Powiedział,żeusiłowałporozumiećsięztobą,ale
nieodpowiadasznajegoesemesy.
Niechtoszlag!
Charlotte wyciągnęła komórkę z torebki i ją włączyła. Kiedy
Franprzyszłaponią,byłaspóźnionainiesprawdziłatelefonu.
Teraz
na
ekranie
zobaczyła
całą
listę
wiadomości
inieodebranychtelefonówodMichaela.
Co to wszystko znaczy? Chce porozmawiać i się pogodzić?
I co z tym apartamentem? Taki gest jest bez sensu, chyba że
jestmujejżal,myślała.
–Przepraszam.Muszęsięprzypudrować–rzekła.
Schowałakomórkędotorebkiiwyszładotoaletywholu.Nie
wiedziała, jak powinna zareagować na zachowanie Michaela.
Ajeślioncośknuje?
Możeniepowinnapopadaćwparanoję?Naglepoczułaostry
bólwdolebrzucha.Niepanikuj,nakazałasobiewduchu,mimo
tosercejejbiłojakszalone.
Dłonie jej drżały, z trudem umyła ręce. Wiedziała, że musi
skontaktować się z lekarzem. Niewykluczone, że nawet
pojechaćdoszpitala.
Szybko wróciła do salonu. Rozmowa z Michaelem musi
poczekać.
–Fran,Kendall,mogęwasprosićnachwilę?–zapytała.
Jedno nie ulega wątpliwości. Ma talent do niewłaściwego
urozmaicania sobie życia, a to Boże Narodzenie może okazać
sięnajtragiczniejszymzewszystkichdotychczasowych.
ROZDZIAŁTRZYNASTY
Na dzwonek komórki Michael aż podskoczył. Charlotte?
I znowu rozczarowanie. Już stracił rachubę, które z kolei. Na
wyświetlaczuniepojawiłosięimięCharlotte,alejakiśnieznany
numer. Nie podejrzewał, aby wieczorem w Dzień Bożego
Narodzeniadzwoniłdoniegojakiśakwizytoralbonowyklient.
–Odbiorę–rzekłdoChrisa.
Oglądalifilm,comiałooderwaćmyśliMichaelaodCharlotte,
chociażniespecjalniespełniałoowozadanie.
Jego umysł uparcie przeszukiwał zakamarki pamięci
i wydobywał na wierzch każde potknięcie, każdą pomyłkę,
każdenieporozumieniezjegowiny.
–Mamprzerwać?–zapytałChris.
– Nie. Oglądaj dalej. – Michael wstał z kanapy i poszedł do
kuchni.–Halo?
–Michael?TuciotkaCharlotte,Fran.Musimyporozmawiać.
Ztonujejgłosu,prawieszeptu,wywnioskował,żesprawajest
poważna.
–Oczywiście.Ocochodzi?
–Jestemwszpitalu.ZCharlotte.
Wszpitalu?Charlottemiaławypadek?
–Cosięstało?
– Charlotte zaczęła krwawić. Lekarz kazał przywieźć ją do
szpitalanabadanie.ByliśmynakolacjiuSawyera,kiedytosię
zaczęło.
Michael poczuł, jak jego ciało zmienia się w bryłę lodu. Nie
mógł uwierzyć, że spędził cały dzisiejszy dzień, zamartwiając
sięirozczulającnadsobą.
–Jakonasięczuje?
Nie wiedział, czy pytać o dziecko. Ono wciąż było dla niego
abstrakcją.PoCharlotteprawieniebyłowidać,żejestwciąży.
Gdyby nie znalazł witamin na blacie obok umywalki, możliwe,
żenadalbyoniczymniewiedział.Charlotteświetnieukrywała
przednimswójsekret.
– Jest bardzo zdenerwowana. Może stracić dziecko. To sam
początek ciąży. Na tak wczesnym etapie poronienia się
zdarzają.
Michael stał nieruchomo, oddychał wolno, puls miał ledwo
wyczuwalny. Nie mógł uwierzyć, że w jednej sekundzie to, co
byłoabstrakcją,zmieniłosięwkonkretnąrzeczywistość.
– Powiedz, gdzie jesteście? Muszę tam być na wypadek,
gdybycośjejsięstało.
– Dzięki Bogu. – Fran odetchnęła z ulgą. – Tak się cieszę, że
topowiedziałeś.
Niemiałpojęcia,coCharlottenaopowiadałaciotceonim,ale
mógłsiędomyślić.
– Bardzo mi zależy na Charlotte. Nie jestem jednak pewien,
czy będzie chciała mnie teraz widzieć. Nie chcę przychodzić,
jeśli to miałoby ją jeszcze bardziej zdenerwować. Nie jestem
lekarzem,alepodejrzewam,żenerwyszkodząijej,idziecku.
–Wierzmi,jeślisięniezjawisz,będzietylkogorzej.
Niedokońcawiedział,coznaczątesłowa,leczniechciałsię
dopytywać.
–Jużidę.Możeszmiprzysłaćadres?
PożegnalisięiMichaelsięrozłączył.Chwyciłpolariczapkę,
wetknąłgłowędosalonu.
– Chris? Charlotte trafiła do szpitala. Niewykluczone, że
stracidziecko.Niemamczasutłumaczyć.Pędzędoniej.
–Zaczekaj?–zawołałChris.–Iśćztobą?
– Dzięki. Muszę to załatwić sam. Przepraszam, że cię
zostawiam.Zadzwonię,gdybymczegośpotrzebował.
Troska malująca się na twarzy brata omal nie złamała
Michaelowiserca.
–Nieżartuj.DamysobiezAbbyradę–odrzekłChris.–Tylko
czynaprawdęchcesztamiśćwtakimstroju?
Michael spojrzał w dół. Zupełnie zapomniał, że ma na sobie
szortyibluzęoddresu.
–Tak.Nieszkodzi.Szkodamiczasunaprzebieranie.
–Padaśnieg.
W tej samej chwili nadszedł esemes od Fran z adresem
szpitalatylkokilkaprzecznicodhotelu.
– Nic mi nie będzie. Chyba po prostu pobiegnę. Tak będzie
szybciejniżsamochodem.
–Niezłyświrzciebie,wiesz?
–Kochamją.Nicinnegoniemogęzrobić.
Nie czekał na windę, tylko zbiegł piętnaście pięter w dół do
holu.Tamomalniezderzyłsięzboyemhotelowym.Wypadłna
ulicę, wyrównał tempo, przyspieszył. Lodowate powietrze
szczypałogowpłucach,aleniezwracałnatouwagi.Musitam
być. Już i tak spóźnił się o godzinę. Jego umysł pracował na
najwyższychobrotach.
Wszystko będzie dobrze, tylko wyzdrowiej. Wszystko będzie
dobrze, tylko wyzdrowiej, brzmiało mu w głowie jak mantra.
Myśl,żeCharlottemożecośdolegać,przyprawiałagooskurcz
żołądka.Terazjużwiedział,żenietylkokochaCharlotte,ależe
pragnie naprawić wszystko, co było złe między nimi. Pragnie,
aby byli razem. Nagle przypomniały mu się niezliczone
esemesy, na które nie odpowiedziała. Nieważne. Musi
próbować.
Fran napisała, że Charlotte leży na trzecim piętrze na
oddziale porodowym, co brzmiało przerażająco. Oddział
porodowy?Przecieżichdzieckotojeszczemaleńkipłód.
Wpadł do głównego holu, gdzie panowała cisza. W zasięgu
wzroku nie było nikogo, kto mógłby udzielić mu informacji.
Święta,pomyślał.
Niezawracałsobiegłowywindą,tylkowbiegłposchodachna
trzeciepiętro.
Franczekałananiegowholu.
–Coznią?–wydyszał.Policzkimupałały.
Fran wyglądała, jak gdyby przybyło jej pięć lat, odkąd ją
widziałnaślubieSawyera.
– Podłączyli ją do aparatury sprawdzającej funkcje życiowe.
Tętnodzieckajestsłyszalne.Todobryznak.Jeszczeprzezkilka
godzin chcą ją obserwować. Mają nadzieję, że krwawienie
ustąpisamoistnie.
Michael
przełknął
ślinę.
Przywykł
do
rozwiązywania
rozmaitychsytuacjikryzysowychwpracy,alezesprawamiwagi
życialubśmierciniespotykałsięnacodzień.
–Mogęjązobaczyć?
Frankiwnęłagłową.
–Tak.Zaprowadzęciędoniej.
Ruszyłaprzodem,Michaelszedłtużzanią.
Szpitalsprawiałznaczniesympatyczniejszewrażenieodtych,
któreznał,lecznapewnoniktniebyłbytuzwłasnegowyboru.
Tegomógłbyćpewien.
Fran pchnęła któreś drzwi z kolei i pierwsza weszła do
pokoju. Charlotte leżała na boku, z obiema dłońmi pod
policzkiem. Oczy miała zamknięte. Ubrana była w niebiesko-
żółtąszpitalnąkoszulęnocną.Tenwidokzrobiłnanimwiększe
wrażenie,niżsięspodziewał.
– Charlotte, kochanie – Fran szeptem przemówiła do
siostrzenicy.–Śpisz?
Charlotte gwałtownie otworzyła oczy. Na widok Michaela aż
podskoczyłaiusiadła.
– Michael? Przyszedłeś? – Przeniosła wzrok na Fran. –
Zadzwoniłaśdoniego?
Franusiadłanałóżku,dotknęłaramieniaCharlotteilekkoją
popchnęła,zmuszającdopołożeniasięzpowrotem.
–Zadzwoniłam,bojestojcemdzieckaipowinienuczestniczyć
wewszystkim,cogodotyczy.
Charlottezaprzeczyłaruchemgłowy.
– Nie musisz tu być, jeśli nie chcesz. Mówię szczerze. Jeśli
przyszedłeśtylkozpoczuciaobowiązku,niechcę,żebyśtubył.
Michael wypuścił powietrze z płuc. Zasłużył na takie
przyjęcie.
– Przyszedłem, bo chcę być z tobą. Cieszę się, że Fran mnie
zawiadomiła. – Zebrał się na odwagę i podszedł krok bliżej.
WoczachCharlottedostrzegłzmianę.
Gwałtowny
sprzeciw
ustąpił
miejsca
sceptycyzmowi.
Postanowiłniezrażaćsiętymjednak.
–Onasięociebiemartwi.Jateżsięmartwię.
GrymasniezadowoleniaprzemknąłpotwarzyCharlotte.
–Mamnadzieję,żenieprzyszedłeśzbieraćpunktówzadobre
uczynki.Cochceszwnagrodę?Ciasteczkobrownie?
Czylinadalmaomniejaknajgorszezdanie,pomyślał.
–Wolępieguskizczekoladą.
Charlottezmrużyłaoczy.
–Niebądźtakidowcipny.
–Atyniekłóćsięzemną.Małowiemokobietachwciąży,ale
domyślam się, że lekarz kazał ci odpoczywać i się nie
denerwować.
FranspojrzaławgóręnaMichaela,potemwdółnaCharlotte.
– On ma rację, kochanie. Nie zadzwoniłam do niego po to,
żeby robić ci na złość. Zadzwoniłam, bo kiedyś musicie
rozwiązać swoje problemy, a im szybciej zaczniecie, tym dla
wszystkich lepiej. Nawet jeśli skończy się tylko na rozejmie. –
Wstała i wygładziła prześcieradło. – Zostawiam was.
Pogadajcie.Japoszukamjakiejśprzyzwoitejkawy.
MichaelodprowadziłFranwzrokiemipoczekał,ażzniknieza
drzwiami. Nie był pewien, co jeszcze los mu zgotował.
Zazwyczaj,kiedyrozmawializCharlotte,nigdynieudałoimsię
niczegorozwiązać.Raczejwszystkostawałosięjeszczebardziej
zagmatwane.
Chociażzdrugiejstronysprawymiędzynimistojąjużtakźle,
żegorzejbyćniemoże.
Charlotte nie mogła uwierzyć, że Fran interweniowała w jej
sprawie. Chociaż, gdyby role się odwróciły – co mało
prawdopodobne,bozazwyczajtoonanapytywałasobiebiedy–
pewniepostąpiłabytaksamo.
W tej chwili tkwiła po uszy w kłopotach. Jest w ciąży
z beznadziejnie przystojnym facetem stojącym przy jej łóżku,
który niestety nie okazuje specjalnej chęci zostania ojcem.
Michael Kelly ma zbyt dużo seksapilu, aby być tylko dawcą
spermy.Amożepowinnamubyćwdzięcznazapodarowaniejej
swojego wyjątkowego materiału genetycznego i się tym
zadowolić?
Dziecko,doktóregojużjesttakbardzoprzywiązana,którego
pragnie
najbardziej
na
świecie,
będzie
piękne,
silne
iinteligentne.WdużejmierzedziękiMichaelowi.
–Mogę?–Gestemwskazałkrzesłoobokłóżka.
Najwyraźniej zamierzał zostać dłużej, co w sumie było miłą
perspektywą, mimo że akurat w tej chwili nie był jej
ulubieńcem.
–Oczywiście.Proszę.
–Dzięki.
Przysunął krzesło bliżej i usiadł. Kolanami dotykał brzegu
materaca.
– Przyszedłeś w szortach? – zdziwiła się Charlotte. – Jest
grudzień.Padaśnieg.
Michael odchylił się na oparcie krzesła i wyciągnął przed
siebieowłosionenogi.
– Tak byłem ubrany, kiedy Fran zadzwoniła. Doszedłem do
wniosku,żenajszybciejsiętudostanę,biegnąc.
–Czylipodbluząjesteśspocony?
–Obawiamsię,żetak.
–Fuj!
Michaelroześmiałsięipokręciłgłową.
– Wiedziałem, że tak będzie. Przybiegłem jak stałem, źle.
Przebrałbym się i przyjechał samochodem, zaznaczam, że
znacznie później, też byłoby niedobrze. – Skrzyżował ramiona
napiersiispojrzałnaCharlotte.–Wybrałempierwsząopcję.
–Biegłeśmimośniegu.Doszpitala.Domnie.–Ichspojrzenia
spotkałysię.
Może jednak zasługuje na punkty albo na brownie, albo
nawetnapieguskazczekoladą,pomyślała.
–Dziękuję.Zachowałeśsięporycersku.
–Wiedz,żewważnychsprawachnigdybymcięniezawiódł.
Charlotte wstrzymała oddech. Czy to znaczy, że w każdej
ważnejsprawiemogłabynaniegoliczyć?
–Miałamtakąnadzieję–odparła.
–Więccomówiąlekarze?
Instynktownieprzyłożyładłońdobrzucha.
– Chcą jeszcze kilka godzin zatrzymać mnie na obserwacji,
chociażsądzę,żeimchodzibardziejoto,abymleżała.Niestety
na tym etapie niewiele mogą zdziałać, jeśli mój organizm
postanowi…
Słowauwięzłyjejwgardle.Nawetniechciałamyślećotym,
co może się wydarzyć. W jej życiu zbyt wiele razy sprawdziły
sięnajgorszescenariusze,jakiewymyśliła.
–Nowiesz,jeśliciążajestzagrożona.
Posłużenie się terminem medycznym nie osłabiło lęku. Może
nawetgopowiększyło.
Michael milczał chwilę, zanim odpowiedział. Najwyraźniej
ijemubyłotrudnootymmówić.
–Wtakimraziezostanętu,ażcięwypiszą.
– Nie musisz. Fran powinna zaraz wrócić. Wiem, że czujesz
się tu bardzo niekomfortowo. Nigdy nie chciałeś znaleźć się
wpodobnejsytuacji.
Michael zmarszczył nos, zacisnął usta i uciekł wzrokiem
w bok. Charlotte nigdy go nie widziała w takim stanie. Był
zawsze spokojny, zawsze opanowany, zawsze zamknięty
w sobie. Teraz po raz pierwszy zobaczyła, jak emocje biorą
wnimgóręijaktrudnomunadnimizapanować.
–Chcębyćtuztobą–oświadczył.–Nasamąmyślotym,że
mógłbymzostawićcięsamą,czujęwsobiepustkę.
–Niechcę,żebyśtaksięczuł.
Spojrzał na nią. Miała wrażenie, że w jej oczach szuka
prawdy nie o niej, lecz o sobie. Ujął jej dłoń, podniósł do ust
ipocałowałczule.
–Chcętubyćdlaciebie.
–Niedladziecka?
Zdała sobie sprawę, jak wiele ukrytych znaczeń jest
zawartychwtympytaniu.
–Idladziecka.Oczywiście,żeidladziecka.
Jegogłoszabrzmiałsztywno,atwarzprzybrałazaciętywyraz,
który Charlotte się nie spodobał. Odniosła niewielkie, bo
niewielkie, ale zwycięstwo, pomyślała. Michael się tu pojawił,
atojużjestcoś.
– Powiedz mi, proszę, dlaczego zadzwoniłeś do Sawyera
i powiedziałeś mu, że oddajesz mi ostatni niesprzedany
apartament.Toznaczy,żechceszsięwyprowadzić?
Michaelpokręciłgłową.
– Nie. Nie chcę się wyprowadzić. I nie chcę, abyś ty się
wyprowadziła. Doszedłem do wniosku, że chciałaś zwrócić na
siebie moją uwagę. Postanowiłem wziąć z ciebie przykład
i zawalczyć, żebyś ty zwróciła na mnie twoją uwagę. Pewnie
powiesz, że jestem za bardzo zaabsorbowany pracą, ale przez
ostatnietygodniezachowywałaśsięidentycznie.
–Wiem.Chciałamzabezpieczyćprzyszłośćswojąidziecka.
– Nadal pragnę być częścią waszego życia. Tylko pozwól mi
nato.
Znanejużpoczucieżaluścisnęłojejserce.Trudno.Pogodziła
sięjużzlosem,bocomogłaporadzić.
–Wiem.Strasznienamotałam.
Michaelnachyliłsięiznowuwziąłjązarękę.
–Obojenamotaliśmy.Jateżtrzymałemcośwtajemnicyprzed
tobą. Kiedy byliśmy z sobą, powinienem się przed tobą
otworzyć. Teraz rozumiem, że do tego dążyłaś. Każdego dnia.
Każdy miły gest miał mnie do tego zachęcić. Ale ja się
opierałem.
– Z powodu twojej rodziny? Z powodu tego wszystkiego,
oczymChrismiopowiedział?
– Podejrzewam, że jakaś część mnie po prostu wątpiła, czy
jestemdlaciebiedośćdobrympartnerem.
– Jak mogłeś w ogóle coś takiego pomyśleć? – obruszyła się
Charlotte.
W głowie jej się to nie mieściło. Michael jest przecież
wyjątkowy.
– Strasznie się bałem, że okażę się słaby. Przerażała mnie
perspektywa ewentualnej przegranej. Nie chciałem, żebyś
dostrzegła we mnie jakiekolwiek braki. – Wyciągnął rękę
iodgarnąłjejwłosyzczoła.Zobaczyła,żeoczymuzwilgotniały.
– Zawsze tak robię. Udaję ideał bez skazy, a wady chowam
głęboko,bonauczyłemsięjenienawidzić.Niemogędłużejtak
żyć. Wczoraj rano wszystko zepsułem. Nie jestem wariatem,
którycałąwinęzwalanaciebie.Naprawdęnie.
Charlotte przełknęła łzy. W głębi serca zawsze żywiła
nadzieję,żeMichaeljejnieodtrąci.
–Wiem,żeniejesteś–powiedziała.–Nigdynaprawdętaknie
myślałam.
– Kocham cię, Charlotte. I nie mówię tak tylko dlatego, że
leżysz w szpitalu, a nasza przyszłość jest wielką niewiadomą.
Mówię, bo już ani minuty dłużej nie chcę żyć osobno. Chcę
dzielićsięwszystkim,kimjestem,ztobą.
OBoże!Jejmarzeniesięspełniło.
Uśmiechnęłasięszeroko.
– Ja też cię kocham. Miałam ci to wyznać tamtej nocy, kiedy
sięrozstaliśmy.Kochamcięoddawna.
– Szczerze mówiąc, ja też cię kocham od pierwszej chwili,
kiedy postanowiliśmy być razem. Nie mogłem się jednak do
tego przyznać przed samym sobą, bo to by oznaczało
rezygnacjęzmaskigwarantującejsukcesy.
–Cosięzmieniło?
Zaśmiałsięcicho,leczwjegooczachwidniałsmutek.
–Ty.Tymniezmieniłaś.Kiedywszedłemtuizobaczyłemcię
natymszpitalnymłóżku,uświadomiłemsobie,jakamożeszbyć
bezbronna, wciąż pozostając sobą. Sprawiasz, że pragnę być
lepszym człowiekiem. Że chcę być prawdziwym Michaelem
Kellymzewszystkimijegowadami.
–Nieprzesadzaszztymiwadami?Spójrznasiebie.
Michael wstał, odsunął krzesło i ukląkł przy łóżku. Wziął
Charlottezarękę,uścisnąłmocnoipowiedział:
– Kocham cię, Charlotte. Mówię serio. Kocham cię i pragnę,
żebyśmybylirodziną.Abyśmyzbudowaliwspólneżycie.Proszę,
powiedz,żespróbujemyznaleźćsposób,abytourzeczywistnić.
– Ja też cię kocham, Michaelu. – Charlotte z radością
zobaczyłaulgęnatwarzyMichaela,awoczachblask.
Mogłabezkońcapatrzećnajegoprzystojnątwarz.Czułasię
wówczasniezwyciężona.
–Jeślichceszspróbować,jateżchcę.Obojejesteśmyuparci,
więcjeślistaniemypotejsamejstronie,jeślipołączymywysiłki,
napewnonamsięuda.
–Nigdyjużniezechcębyćpoprzeciwnejstronie–odrzekł.–
Botoreceptanaklęskę.
ROZDZIAŁCZTERNASTY
Lekarzeuznali,żenajlepiejbędzie,jeśliCharlottespędzinoc
wszpitalu,ponieważkrwawienienieustało.Michaelniechciał
odejść od jej łóżka i kazał Fran wrócić do domu i się położyć.
Niemusimywszyscybyćwykończeni,stwierdził.Tobezsensu.
SkontaktowałsięteżzSawyeremizrelacjonował,jakrzeczysię
mają.Pielęgniarkaprzyniosłamukoc,aonustawiłkrzesłotak,
żesiedziałtużobokCharlotteitrzymałjązarękę.
Rano,kiedyCharlottesięobudziła,zobaczyłakartkę:
Charlie, udałem się na poszukiwanie kawy. Zaraz wracam.
Zmiłością,Michael.
Uśmiechnęłasiędosiebie.Dumająrozpierała.Wytrenowała
Michaela, aby zachował się, jak na troskliwego partnera
przystało.No,no.
Aterazwyprawadołazienki.
Kiedy wcześniej, około czwartej nad ranem, poszła do
łazienki, stwierdziła, że krwawienie znacznie się zmniejszyło.
Rozmawiałazdyżurnąpielęgniarkąidowiedziałasięodniej,że
wypisanie pacjentki do domu w środku nocy jest oczywiście
niemożliwe, ale że wszystko wydaje się być na najlepszej
drodzeinależytrzymaćkciuki.
Gdy teraz wróciła do pokoju, czekała tam już na nią nowa
pielęgniarka,
która
właśnie
zaczęła
dyżur.
Charlotte
poinformowałają,żekrwawienieustało.
– Wygląda na to, że ktoś dziś pójdzie do domu! – stwierdziła
siostra.
Kilka minut później zjawił się Michael. Na dźwięk
otwieranych drzwi pielęgniarka odwróciła się i oniemiała. Nie
dość że obłędnie przystojny i wysoki, to na dodatek mistrz
olimpijskiwewłasnejosobie.
–MichaelKelly–przedstawiłsięMichaeliwyciągnąłdoniej
rękę.
Dziewczyna coś tylko wybąkała i natychmiast wyszła, aby
Charlottemogłasięubrać.
–Wypisująmnie–oznajmiłaCharlotte.–Wnocykrwawienie
sięzatrzymało.
–Naprawdę?–ucieszyłsięMichael.
Charlotteodwróciłasiędoniegoplecami.
– Możesz rozwiązać te tasiemki? Już się nie mogę doczekać,
kiedyzdejmęzsiebietogiezło.
–Zprzyjemnością.
Spełnił jej prośbę, a potem wsunął ręce pod materiał i objął
Charlotte w pasie. Milion iskier przebiegł przez jej ciało.
Michael przyciągnął ją do siebie i pocałował w czubek głowy.
Kiedymusnąłwargamijejkark,zaprotestowała:
–Sekswszpitalujestsurowozakazany.
– Nawet mi do głowy nie przyszło łamanie szpitalnych
zakazów – obruszył się – ale uznałem, że mogę skorzystać
ztego,żejesteśwdezabilu.
– Flirciarz. – Charlotte obróciła się na pięcie, klepnęła go
wramię,apotemzarzuciłamuręcenaszyjęipocałowała.–Ale
miłyflirciarz.
Ubrała się szybko, a Michael jej kibicował, zachwycając się
jej imponującym biustem. Stwierdził, że gdyby wiedział, że
kobietomwciążypiersisiępowiększają,sambyodgadł,iżjest
wodmiennymstanie.
Po podpisaniu przez Charlotte stosownych dokumentów
w pokoju zjawił się sanitariusz z wózkiem do przewożenia
chorych.Michaeluparłsięgowyręczyć.
– Czuję się okropnie głupio – zwierzyła się Charlotte,
zajmując miejsce na wózku. – Mogę zejść na dół na własnych
nogach.
– Pielęgniarka powiedziała, że takie są przepisy – wyjaśnił
Michael. – Poza tym muszę trenować, bo już niedługo będę
pchałwózekdziecinny.
Charlottesłuchałatychsłówzradością.Kiedyzjechalinadół
iMichaelodstawiłwózeknabok,rzekła:
– Podziwiam cię. Traktujesz to wszystko najnormalniej
wświecie.
– Znasz mnie – odparł. – Jak raz się czegoś podejmę, chcę
osiągnąć mistrzostwo świata. Duch współzawodnictwa ma
swojezalety.
Uśmiechnęłasięmimowolnie.
–Przejdziemysię?
– Zależy od ciebie. To tylko cztery przecznice, ale chętnie
wezwętaksówkę,jeśliwolisz.
–MichaelKellyitaksówka?Nono,cozametamorfoza.
–Staramsięcidogodzić.
–Dobraodpowiedź.–Charlottewzięłagopodrękę.–Idziemy.
Czujęsięjakwypuszczonazklatki.
Była w cudownym nastroju. Zyskała poczucie stabilizacji.
Razem z Michaelem pokonali wszystkie problemy jej i jego.
Udało jej się wyrobić sobie pozycję zawodową. I dowiedziała
się, jak bracia ją postrzegają. Może przestać uważać siebie za
specjalistkęodwpadek.
Od
tej
chwili
jest
po
prostu
Charlotte,
agentką
nieruchomości. Albo młodszą siostrą. Albo świeżo upieczoną
mamą.Niewykluczone,żeżonąMichaelaKelly’ego,chociażna
to jeszcze by nie stawiała. Poczeka tydzień albo dwa, a jeśli
w tym czasie on jej się nie oświadczy, zastanowi się, co robić
dalej.
– Posłuchaj – zaczęła. – Wiem, że starałeś się mi pomóc, ale
terazmamtrzyapartamentydosprzedaniazamiastdwóch.Ato
oznaczawięcejroboty.
–Myślałemotym–odparł.
Zatrzymali się na światłach. Michael objął Charlotte
iprzyciągnąłbliżej.
–Wcaleniemusitakbyć.MiałemdziśranotelefonodAlana
Hayesa. Pamiętasz go z przyjęcia? Zdecydował się na kupno.
Chcetenostatniapartamentnasiedemnastympiętrze.
–Och!
– Powiedziałem mu, żeby skontaktował się z tobą. Nie masz
nic przeciwko temu, prawda? Dałem mu twój numer
i poprosiłem, żeby wstrzymał się jeszcze kilka dni. Chciałbym,
abyśtrochęodpoczęła.
Światło zmieniło się na zielone. Trzymając się za ręce,
przeszliprzezulicę.
–Jesteśpewien?Każdaoferta,jakąodrzucasz,dajeGabe’owi
szansę na zajęcie pierwszego miejsca w rankingu najbardziej
wziętychagentów.
–Gabeobchodzimnietylecozeszłorocznyśnieg.Jeślizajmie
pierwsze miejsce, Bóg z nim. Pobiję go w następnym roku.
Awszystkowskazuje,żewtymrokutotymnieprzegonisz.
– Zgadza się. Lepiej miej się na baczności. – Charlotte
mocniej ścisnęła mu dłoń. – Alan Hayes kupi apartament na
siedemnastym piętrze, ale co z tymi dwoma na naszym?
Będziemy musieli bardzo starannie dobierać klientów. Nie
życzę sobie jakiegoś świra za sąsiada. Zanim jednak… –
Charlotteurwała.
Michael powiedział, że chce spróbować, ale nic więcej. Nie
chciała wywierać na niego presji. Potrafi dobrze się ustawić,
pomyślała. Okej, ona może żyć w wolnym związku, a potem
zobaczymy.
– Przedtem musimy zdecydować, czy zamieszkamy wspólnie
wtwoimapartamencie,czywmoim–zauważyłMichael.
Charlotteucieszyłasię,żemówiąctesłowa,niepatrzynanią
i nie widzi jej rozpromienionej twarzy. Była szczęśliwa, że
nareszciesięrozumieją.
–Racja.Coproponujesz?
Spojrzała na niego i zobaczyła, że kiwa głową. To znak, iż
intensywniemyśli.
– Mam nadzieję, że to, co powiem, nie zabrzmi zbyt
szaleńczo,aleuważam,żejedenapartamenttodlanaszamało.
Abby potrzebuje dużo miejsca. Oboje wiemy, że Thor lubi
biegać.
–Dwaapartamenty?–zapytała.–Wyburzylibyśmyścianę?
Michaelwzruszyłramionami.
–Niewiem.Ilechceszmiećdzieci?
Charlottezastąpiłamudrogęipodniosłarękę.
– Wolnego. Ile dzieci? Dobrze się czujesz? W tym momencie
koncentrujęsięnajednym.Możepóźniejzmienięzdanie.
Michaelnachyliłsięipocałowałjąwczubeknosa.
– Czuję się znakomicie. Ale znasz mnie. Niczego nie robię
połowicznie. – Uniósł palec wskazujący dla podkreślenia wagi
tego, co chciał zaraz powiedzieć. – W związku z tym do
rozwiązaniapozostajejeszczekwestiaślubu.
–Ślubu?
– Wiem. Stoimy na chodniku w Nowym Jorku, a ja jestem
w stroju do biegania, na dodatek mocno nieświeżym. Nie tak
planowałem się oświadczać. Ale za dzień lub dwa, kiedy
poczujesz się lepiej, zabiorę cię do jubilera, wybierzesz
pierścionek, potem uklęknę na jedno kolano w jakimś miejscu
innym niż pokój szpitalny, wyznam ci miłość i zapytam, czy
zostanieszmojążoną.
–Nono–wyrwałojejsię.
Chciała poprosić, aby ją uszczypnął. Gdyby nie stała na
mrozie,pomyślałaby,żeśni.
– Zamierzasz powiedzieć tak? – Spojrzał jej w oczy
iuśmiechnąłsięszelmowsko.–Widzę,jaktrybywtwoimmózgu
pracująnanajwyższychobrotach.
–Tak.Mazamiarpowiedziećtak.Oilebędzieszgrzeczny.
– Zawsze stawiasz jakiś warunek. – Wziął ją za rękę. –
Chodźmy.Nogimizmarzły.
Minęli jeszcze jedną przecznicę i znaleźli się przed hotelem.
Pod wpływem impulsu oboje przystanęli, spojrzeli na piękną
fasadę budynku udekorowaną girlandami z gałęzi choiny oraz
czerwonychizłotychozdób.JeszczekilkadniiwGrandLegacy
przywitająNowyRok.
– Kocham ten hotel – oznajmiła Charlotte. – To idealne
miejscedlanas,niesądzisz?
Teraz, kiedy spodziewała się dziecka, tradycja rodzinna
wydałajejsięniezwyklecenna.
– Masz rację. Idealne. I dlatego kupmy oba apartamenty na
naszym piętrze. Potem będziemy się zastanawiać, jak je
zaaranżujemy.Wynajmiemyarchitekta…
–Czteryapartamenty?Zwariowałeś?
Michael nie odpowiedział od razu. W drzwiach obrotowych
przepuściłją,akiedyznaleźlisięwholu,odparł:
– Nie zwariowałem. To ogromna inwestycja, ale nie musimy
sięmartwićosąsiadów.–Nacisnąłprzyciskwindy.–Podobaci
siętenpomysł?
Bezzastrzeżeń.CowprzypadkupomysłówMichaelabyłodla
niejcałkowitąnowością.
– Sawyer będzie zachwycony. – Winda zadzwoniła, drzwi
rozsunęły się. Wsiedli. – Czy to znaczy, że nasz wyścig dobiegł
końca?Wciążniewiem,ktozwyciężył.
MichaelobjąłCharlotte,uniósłnadziemięipocałowałwusta.
To był najczulszy i najseksowniejszy z ich pocałunków
wwindzie.
–Wszystkojedno.Jajużswojąnagrodędostałem.
Tytułoryginału:HolidayBabyBombshell
Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2017
Redaktorserii:EwaGodycka
©2017byKarenBooth
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.Warszawa2019
WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścilubcałościdzieła
wjakiejkolwiekformie.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest
całkowicieprzypadkowe.
HarlequiniHarlequinGorącyRomansDuosązastrzeżonymiznakaminależącymido
HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.
HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25
ISBN9788327642479
KonwersjadoformatuEPUB:
LegimiS.A.