Cartland Barbara Przygoda w Rosji

background image

Cartland Barbara

Przygoda w Rosji

background image

Od autorki

Choć dwójka głównych bohaterów tej książki to postacie fikcyjne,

większość pozostałych istniała naprawdę. Tło wydarzeń również

zgodne jest z ówczesną rzeczywistością.

Wdzięczna jestem za udostępnienie mi pisma „The Russian

Journal of Lady Londonderry", zawierającego opis podróży do Rosji

odbytej w 1836 roku przez lady Londonderry i jej męża, „dumnego

markiza." Skorzystałam również ze wspaniałej książki historycznej

Virginii Cowles The Romanoves.

Car Mikołaj I był bez wątpienia najbardziej nieobliczalnym

władcą w Europie. Jego lodowato zimne oczy budziły tak silny strach,

że po śmierci cara jeden z dworzan wyznał, iż portret Mikołaja I

trzymał zwrócony twarzą do ściany. „Tak bardzo bałem się oryginału

— powiedział — że nawet podobizna wywoływała trudny do

opanowania strach."

Tajna policja prześladowała cały kraj, a zwłaszcza inteligencję.

Nikt nie czuł się bezpieczny i nigdy nie było wiadomo, gdzie szpiedzy

się pojawią.

background image

ROZDZIAŁ 1

Rok 1836

— Panienko Zelino, milady prosi panienkę do siebie.

Zelina z westchnieniem podniosła wzrok znad książki. Wiecznie

to samo — ilekroć czytała coś ciekawego, zawsze jej przerywano.

Była przekonana, że bez względu na to, czego chce od niej ciotka, nie

będzie to nic przyjemnego.

Od pierwszego dnia pobytu w rezydencji przy Grosvenor Square

czuła, że jej obecność w tym domu jest ciężarem.

Kiedy w zeszłym roku umarł ojciec i została sama w rodzinnym

domu w Gloucestershire, było jej bardzo ciężko. Mieszkała z nią

jedynie staruszka zarządzająca domem, ale była już niemal zupełnie

głucha i przeważnie siedziała przed kominkiem robiąc na drutach.

Lecz w Gloucestershire Zelina mogła przynajmniej odbywać konne

przejażdżki, spacerować po lesie i czytać, co stanowiło jej ulubione

zajęcie. Jedyną ulgę po śmierci ojca przynosiły jej książki z bogatej

domowej biblioteki.

Gdy żałoba się skończyła, a Zelina osiągnęła pełnoletność, ciotka

Kathleen zaprosiła ją do Londynu. Szybko jednak dziewczyna

przekonała się, że zamiarem ciotki nie było wprowadzenie jej do

towarzystwa.

Major Tiverton zawsze uważał, że jego młodsza siostra, choć

bardzo piękna, jest lekkomyślną i pustą kobietą. „Od urodzenia była

ambitna — mówił. — Najchętniej poślubiłaby samego króla, ale

background image

musiała zadowolić się tym nudziarzem, hrabią Rothbury. Zdaje się, że

nieźle wodzi go za nos".

Zelina nie utrzymywała kontaktów z ciotką; właściwie nie

widziała jej od dzieciństwa. Po śmierci ojca jednak ciotka Kathleen,

jako najbliższa krewna, została jej opiekunką i nawiązała kontakt z

radcami prawnymi majora czuwającymi nad pozostawionym przez

niego niewielkim majątkiem.

Naturalnie oprócz pieniędzy Zelinie został jeszcze dom i ziemia,

ale radca uważał, że należy je sprzedać, gdyż, jak twierdził, Zelinie

przyda się jakaś gotówka na początek.

— Jestem pewien, że nie musi pani martwić się o przyszłość,

panno Tiverton — powiedział — ale nawet, jeśli kobieta wyjdzie za

mąż, nie zaszkodzi jej mieć choćby niewielki posag.

Zelina rozumiała, że w tych słowach kryje się komplement. Nie

była aż tak naiwna, żeby nie zauważyć, że podoba się mężczyznom.

Nie łudziła się wprawdzie', iż kiedykolwiek będzie tak piękna jak jej

matka, ale przynajmniej była ładna i ojciec często to podkreślał.

— Nie znoszę nieatrakcyjnych kobiet — zwykł mówić. — Na

szczęście mam piękną żonę i bardzo podobną do niej córkę.

Kiedy matka umarła, Zelina w żaden sposób nie mogła pocieszyć

ojca. Zagrzebał się zupełnie w książkach, podobnie jak ona później po

jego śmierci.

Jadąc do Londynu myślała o tym, jak niewiele wie o życiu poza

Gloucestershire i miała ogromną nadzieję, że w domu ciotki będzie

background image

pokaźna biblioteka. Rzeczywiście książek było sporo, nawet tych

najnowszych, lecz Zelina nie miała czasu na czytanie.

— Na miłość boską, dziecko, przecież ty wyglądasz jak strach na

wróble! — wykrzyknęła ciotka na jej widok. — Gdzieżeś ty kupiła

taką sukienkę?

— Ja... sama ją uszyłam, ciociu Kathleen.

— Mogłam się tego domyślić! W takim stanie nie mogę cię

pokazać nikomu z moich znajomych.

Zelina zdawała sobie sprawę, że przy ciotce wygląda jak uboga

krewna. Nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy, że można być tak

szykowną od samego rana aż do późnego wieczora. Zawsze lubiła

piękne rzeczy, ale rodzice nie mogli sobie pozwolić i na konie, i na

suknie, a konie miały pierwszeństwo.

Dlatego też wielkim przeżyciem były dla niej zakupy na Bond

Street. Ciotka zabrała ją tam wkrótce po przyjeździe do Londynu i

wyposażyła w mnóstwo sukien. Zelina zastanawiała się, czy będzie

miała okazję pokazania się we wszystkich.

Szybko jednak przekonała się, że dama przebiera się trzy—cztery

razy dziennie; inne suknie nosi się rano, a inne w czasie lunchu. Są też

osobne toalety na popołudnie, no i oczywiście wspaniałe kreacje na

wieczór. Poza sukniami niezbędne były także pelisy, szale, kapelusze,

buty, parasolki i tak wiele innych drobiazgów, że nie była w stanie ich

zliczyć.

Wszystkie te rzeczy nie mieściły się w jej niewielkiej szafie, a już

na pewno potrzebowała sporej komódki, żeby poukładać bieliznę,

background image

którą ciotka zamawiała na tuziny. Wybór odpowiednich ubrań zajął

prawie tydzień, a przymiarki trwały jeszcze dłużej. Przez cały ten czas

Zelinie nie wolno było pokazywać się publicznie, aby nie natknęła się

na znajomych ciotki. Nawet kolację jadała sama, chyba że hrabiostwo

Rothbury nie mieli gości, co zdarzało się bardzo rzadko.

Hrabia — tęgi, starzejący się człowiek, był, tak jak mówił major

Tiverton, nudziarzem. Nigdy nie słuchał innych, za to rozprawiał

głośno na pierwszy lepszy temat, który przyszedł mu do głowy, nie

przejmując się zupełnie, czy jego słuchacze są nim zainteresowani.

Ciotka natomiast, jak Zelina szybko się przekonała, nie zwracała

żadnej uwagi na swego męża. Żyła własnym życiem i miała własny

krąg znajomych, wśród których znajdowało się wielu przystojnych i

nadskakujących jej panów. Zwłaszcza jeden z nich bardzo często

odwiedzał hrabine, gdy hrabia był w Izbie Lordów lub w Klubie.

Później Zelina zrozumiała, że jej los został przesądzony w dniu, kiedy

pierwszy raz tego człowieka spotkała.

— Harry! — krzyknęła hrabina. — Nie spodziewałam się ciebie!

— Wiem — odparł gość — ale widziałem George'a na Parliament

Square, co znaczyło, że tu go nie ma.

Wtedy dostrzegł Zelinę i popatrzył na nią z zainteresowaniem.

— To moja siostrzenica, Zelina Tiverton. Jest moim gościem —

wykrztusiła hrabina.

Zelina dygnęła, a ciotka natychmiast dodała:

— Masz sporo do zrobienia w swoim pokoju, Zelino. Ja będę

teraz zajęta przez jakiś czas.

background image

— Naturalnie, ciociu Kathleen.

Powiedziawszy to, Zelina wyszła z pokoju czując spoczywający

na niej wzrok Harry'ego. Gdy zamykała za sobą drzwi, usłyszała

jeszcze:

— Niezwykle piękna dziewczyna! Jak to się stało, że nie

spotkałem jej wcześniej?

Przez następne dwa — trzy dni ciotka traktowała ją bardzo

chłodno i nie okazała zainteresowania nawet wtedy, gdy Zelina

oznajmiła, że już skompletowała całą garderobę.

Od chwili przyjazdu do Londynu Zelina nie rozmawiała jeszcze z

nikim poza służbą i teraz miała nadzieję, że wreszcie ciotka zabierze

ją na jakiś bal albo chociażby na przejażdżkę powozem po Hyde

Parku. Nic z tego, ciotka prawie się do niej nie odzywała. Dlatego

Zelinę zaintrygował fakt, że nagle ją wzywa.

Pora była raczej wczesna. Po długich, przeciągających się do

późna w noc przyjęciach hrabina rzadko budziła się przed jedenastą i

dopiero po śniadaniu i przejrzeniu korespondencji posyłała po Zelinę.

Teraz jednak, według zegara w korytarzu, było dopiero wpół do

jedenastej.

Sypialnia hrabiny, z widokiem na Grosvenor Square, naprawdę

robiła wrażenie. Była ogromna. Ściany wyłożono chińską tapetą, a

wielkie łoże ozdobiono jedwabiem i muślinem. Zelina wiedziała, że

pokój umeblowany jest według francuskiej mody, a zielone

prześcieradło ma podkreślać zieleń oczu hrabiny. Te oczy były

czasem ciepłe i kuszące, a innym razem zimne i nieprzychylne.

background image

Zbliżając się do łóżka, Zelina zauważyła, że w tej chwili wyraz

oczu ciotki nie wróży niczego dobrego. Na prześcieradle leżało

mnóstwo listów. Czytała właśnie jeden z nich i dopiero po dłuższej

chwili odezwała się do Zeliny.

— Mam ci coś do powiedzenia, Zelino.

— Dzień dobry, ciociu. Wyspałaś się? — zapytała z lekkim

niepokojem, bo hrabina nie przywitała się z nią.

— Chcę cię poinformować, Zelino — kontynuowała, jakby nie

słysząc dziewczyny — że podjęłam decyzję odnośnie twej przyszłości

i muszę stwierdzić, że ogromna z ciebie szczęściara. — Mojej

przyszłości, ciociu?...

— Tak właśnie. I nie powtarzaj moich słów — ucięła hrabina. —

Pojedziesz do Rosji.

W pierwszej chwili Zelina pomyślała, że się przesłyszała, a po

chwili wyjąkała z niedowierzaniem:

— Czy ciocia powiedziała... do Rosji?

— Dokładnie! Zresztą jak już wspomniałam, masz duże szczęście,

bo każda chyba dziewczyna byłaby zachwycona taką perspektywą.

— Ale... dlaczego do Rosji? Co ja będę tam robiła?

— Właśnie zamierzam ci to wyjaśnić — oznajmiła tonem

sugerującym, że uważa Zelinę za niezbyt rozgarniętą. — Przecież

twoja matka chrzestna, której imię dano ci na chrzcie, była Rosjanką.

— Ale ona nie żyje... a w dodatku, zupełnie jej nie pamiętam.

background image

— To nie ma znaczenia. Najważniejsze jest to, że masz jakieś

powiązania z Rosją i dlatego kraj ten powinien budzić twoje

zainteresowanie.

— Ale chyba... nie pojadę tam sama?

— Cóż... ja się tam nie wybieram, jeśli o to ci chodzi — odparła

hrabina. — Chcę, żeby sytuacja była zupełnie jasna. Nie zamierzam

być twoją przyzwoitką i ciągać cię za sobą przez resztę sezonu.

Zupełnie nie pasujesz ani do mojego towarzystwa, ani do trybu życia,

jaki prowadzę.

Zelina nie była głupia i doskonale wiedziała, że ciotka chce

uniknąć, wprawdzie mało prawdopodobnego, lecz możliwego ryzyka,

że siostrzenica stanie się jej rywalką. Zdawała sobie jednak sprawę z

tego, że obyci i dowcipni znajomi hrabiny nie są towarzystwem, w

jakim dobrze by się czuła. Z drugiej strony nie spodziewała się, że po

otrzymaniu tylu wspaniałych kreacji będzie zmuszona opuścić

Londyn.

Hrabina wciąż czytała trzymany w ręku list. Po chwili odezwała

się.

— Wspomniałam żonie rosyjskiego ambasadora, że twoja matka

chrzestna była Rosjanką i że gdyby żyła, to przynajmniej mogłabyś ją

odwiedzić. Miałam przy tym na uwadze wyłącznie twoje dobro.

— Może wcale nie pragnęłaby zaprosić mnie do siebie...

— Jestem przekonana, że byłaby szczęśliwa mogąc gościć swą

chrzestną córkę — zawyrokowała hrabina. — Zresztą tak właśnie

powiedziałam żonie ambasadora. Zgodziła się ze mną, że dobrze by

background image

było, gdybyś mogła pojechać do Rosji, i dlatego osobiście się tym

zajęła.

— Co ciocia przez to rozumie? — zapytała przestraszona Zelina.

— To, że zorganizowała ci tam pobyt. Zatrzymasz się w domu

książąt Wołkońskich jako ich podopieczna.

Ostatnie słowa wypowiedziane były z lekkim wahaniem.

— A jaka będzie moja pozycja w ich domu, ciociu? — spytała

Zelina. — Czy mam być tam gościem, czy może... należeć do służby?

W oczach hrabiny Zelina dojrzała zakłopotanie.

— Zawsze trzeba wnieść jakiś wkład w życie domu, w którym się

przebywa, bez względu na to, jaki to dom. W końcu ktoś będzie łożyć

na twoje utrzymanie.

Zelinie zaparło dech w piersiach.

— A jaki ma być... mój wkład, ciociu?

— Księżna ma kilkoro dzieci... — zaczęła hrabina.

— A ja mam być ich guwernantką, czy tak? — przerwała jej

Zelina.

Hrabina odłożyła list.

— Nie podoba mi się sposób, w jaki ze mną rozmawiasz, Zelino,

ani twoje podejście do sprawy. Robię to wszystko dla twojego dobra.

Z pewnością powinnaś docenić fakt, że pobyt w Rosji dostarczy ci

nieco wiedzy o świecie, której, jak do tej pory, nie uwzględniono w

twej edukacji.

— Ojciec uważał, że mam znacznie szerszą wiedzę niż większość

dziewcząt w moim wieku.

background image

— Ja mam inne zdanie na ten temat — odparła hrabina. —

Bacznie cię obserwuję, odkąd przyjechałaś do mego domu, i muszę

stwierdzić, że wykazujesz ogromną ignorancję w sprawach, które

młodej kobiecie powinny być dobrze znane.

— A mimo to uważa ciocia, że mogę uczyć dzieci?

— Nie powiedziałam, że masz kogokolwiek uczyć — ucięła

ciotka. — Gdybyś nie była taką ignorantką, wiedziałabyś, że

arystokratyczne rodziny rosyjskie zatrudniają sporo osób, które w taki

czy inny sposób opiekują się nimi. — Przerwała na chwilę, po czym

powiedziała powoli: — Ambasadorowa mówiła, że car już od

dziewiętnastu lat zatrudnia dla swych dzieci szkocką pielęgniarkę, nie

licząc oczywiście mnóstwa guwernantek różnych narodowości. Co

więcej na każdym rosyjskim dworze mówi się po angielsku i

francusku.

— A więc mam uczyć angielskiego? — dopytywała się Zelina.

— Masz mówić po angielsku — sprostowała ciotka. — Przecież

jesteś Angielką. A ambasadorowa jest pewna, że spodoba ci się w

Rosji.

— Na jak długo mam wyjechać? — wykrztusiła Zelina.

Coraz bardziej bała się, że straci wszystko, co jest jej bliskie, i już

nigdy nie wróci do Anglii.

— Czy to takie istotne? — spytała hrabina wzruszając ramionami.

Zelina milczała przez chwilę, po czym powiedziała:

— Wybacz, ciociu, ale choć, jak słusznie mówisz, jest to okazja

zobaczenia świata, wcale nie chcę opuszczać Anglii. Jeśli stanę się dla

background image

cioci ciężarem, to mogę przenieść się do kogoś z moich kuzynów...

dopóki nie wymyślę czegoś lepszego... w końcu mam trochę własnych

pieniędzy.

— A co niby miałabyś robić?

Zelina uniosła głowę.

— Jeśli już muszę pracować, to wolałabym robić to w Anglii.

— I pozwolić, żeby ludzie mówili, że nie opiekuję się tobą jak

przystało? — rozzłościła się hrabina. — Wydajesz się zapominać,

Zelino, że teraz po śmierci ojca ja jestem za ciebie odpowiedzialna.

Już postanowiłam, że pojedziesz do Rosji, i zdania nie zmienię.

Przez chwilę Zelina rozważała możliwość odmowy, lecz

uświadomiła sobie, że dopóki nie wyjdzie za mąż, ciotka rzeczywiście

jest jej prawną opiekunką i może rozporządzać jej losem. Hrabina

chyba wyczuła, że Zelina się poddała.

— Przestań nudzić — powiedziała. — Zrobiłam co mogłam, żeby

zapewnić ci mnóstwo kosztownych strojów, niemalże wyprawę, a ty

powinnaś mi się za to odwdzięczyć jadąc posłusznie do Rosji, a nie

robić mi sceny.

— Podziękowałam cioci najserdeczniej jak umiałam. Chciałabym

tylko wiedzieć, czy ciocia kupowała mi te stroje z zamiarem wysłania

mnie do Rosji?

Właściwie hrabina nie musiała odpowiadać, bo po wyrazie jej

oczu Zelina poznała, że tak właśnie było.

— Kiedy mam wyjechać? — przerwała milczenie Zelina.

background image

— Sprawami organizacyjnymi zajmuje się ambasada Rosji, ale z

tego co wiem, popłyniesz najpierw brytyjskim statkiem do

Sztokholmu, a stamtąd rosyjskim okrętem do Sankt Petersburga. —

Po chwili hrabina dodała: — Na miłość boską! Przestań wreszcie się

dąsać! Powinnaś być mi wdzięczna za to, co dla ciebie zrobiłam.

Przecież chyba pociąga cię przygoda! Kto wie? Ta podróż może

okazać się twoją życiową szansą!

Zelina nie odpowiedziała. Dygnęła tylko i wyszła z pokoju. Gdy

dotarła do własnej sypialni, nogi ugięły się pod nią. Usiadła i ukryła

twarz w dłoniach. Nie chodziło o to, że nie lubiła podróżować. Razem

z ojcem często rozmawiali o tym, że gdyby tylko mogli sobie

pozwolić, zwiedziliby Francję i Grecję, a może nawet Afrykę.

Jednakże samotny wyjazd do Rosji to było zupełnie coś innego.

Będzie daleko od wszystkiego, co do tej pory stanowiło treść jej życia,

i dlatego, mimo że wstyd jej było z tego powodu, po prostu bała się.

Zresztą nigdy specjalnie nie interesowała się Rosją, chociaż matka

bardzo lubiła jej matkę chrzestną. A jeśli chodzi o imię, to wolałaby

mieć inne, bo ludzie zawsze wydziwiali, kiedy się przedstawiała.

Być może jakieś podświadome przeczucie tego, co obecnie miało

się zdarzyć, wywołało w niej niechęć do bliższego poznania Rosji,

tym bardziej że to, co wiedziała, nie nastrajało optymistycznie.

Czytała kiedyś o Katarzynie Wielkiej zmieniającej kochanków jak

rękawiczki i o niesamowitym okrucieństwie jej syna, cara Pawła.

Zelina nie chciała nawet słyszeć o ludziach, którzy sami żyjąc w

luksusie pozwalali, by ich poddani cierpieli biedę.

background image

Już na samą myśl o tym, że musi wyjechać tak daleko od

ukochanej Anglii, w której spędziła całe swe dotychczasowe życie,

przechodziły ją dreszcze. Razem z ojcem mieli w hrabstwie mnóstwo

przyjaciół, i to nie tylko wśród zamożniejszych rodzin, ale i pośród

mieszkańców wioski. Wszyscy wyświadczyli im mnóstwo dobra. W

majątku zatrudniali wielu pracowników, a matka regularnie

odwiedzała

staruszków

w

pobliskim

przytułku.

Niektórzy

pensjonariusze pamiętali majora jako małego chłopca, a nawet znali

dziadka Zeliny.

Ciężko było Zelinie opuścić wszystkich tych ludzi, gdy

wyjeżdżała do Londynu, lecz miała nadzieję, że spotka wielu nowych

ludzi, zaprzyjaźni się ze swoimi rówieśnicami o podobnych jak ona

zainteresowaniach. Chętnie poznałaby też mężczyzn, którzy poznali

trudy żołnierskiego życia, lubiących polować i strzelać, bo mogłaby

rozmawiać z nimi tak, jak zwykła rozmawiać z ojcem.

Rosja! — słowo to huczało jej w głowie coraz głośniej,

sprawiając, że niemal czuła lodowaty syberyjski wiatr, gwałtowny i

budzący przerażenie.

W końcu wstała i wyprostowała się.

— Nie pojadę tam! — powiedziała głośno. — Ucieknę stąd!

Porzuciła ten zamiar, gdy uświadomiła sobie, że nic nie

powstrzyma ciotki przed pozbyciem się jej, a gdyby ucieczka się nie

powiodła, to powrót do jej domu mógłby być bardzo nieprzyjemny.

Hrabina nie była tak zupełnie bezmyślna, jak przypuszczał ojciec, a po

background image

trzech tygodniach mieszkania z nią pod jednym dachem Zelina

zauważyła, że ciotka zawsze stawiała na swoim.

Hrabia mógł być sobie ważną osobistością w Izbie Lordów, lecz

we własnym domu tańczył tak, jak mu żona zagrała. Z jednej strony

być może nie chciał wszczynać awantur, lecz z drugiej było też jasne,

że jest bardzo dumny z urody swej żony i jej wysokiej pozycji

towarzyskiej. Zdaniem Zeliny hrabina była dla niego swego rodzaju

orderem na klapie marynarki; szczycił się jej posiadaniem i tym, że

wzbudza zazdrość innych.

Dlatego też Zelina nie miała wątpliwości, że gdyby zwróciła się o

pomoc do hrabiego, ten po prostu zdałby się całkiem na decyzje żony.

A nikt inny, kogo mogłaby prosić o ratunek, nie przychodził jej do

głowy.

Jedyną pociechę stanowiła myśl, że ma w banku znaczną sumę ze

sprzedaży domu. A przynajmniej zdawało jej się, że to dużo.

Pomyślała, że dzięki nim będzie mogła w razie czego wrócić do

Anglii. Zabierze ze sobą tyle pieniędzy, żeby wystarczyło na bilet

powrotny.

Dopiąwszy swego, hrabina była nawet stosunkowo miła dla

Zeliny, choć w dalszym ciągu nie zabierała jej nigdzie ze sobą ani

nawet nie pozwalała uczestniczyć w domowych przyjęciach.

Któregoś dnia poszły na herbatkę do rosyjskiej ambasadorowej.

Zelina zdawała sobie sprawę, że jest to rodzaj rozmowy

kwalifikacyjnej przed wyjazdem do domu księżnej Wołkońskiej. Żona

ambasadora była inteligentna i spostrzegawcza i Zelina domyśliła się,

background image

że nic nie ujdzie jej uwagi. Niby to plotkowała z hrabiną, ale bacznie

obserwowała jej siostrzenicę starając się przewidzieć, jakie też

wywrze ona wrażenie w Sankt Petersburgu. Gdy już wychodziły,

zwróciła się do Zeliny:

— Baw się dobrze. Zobaczysz, że raczej trudno jest zrozumieć

naturę Rosjan, ale już sama jej złożoność sprawia, że są to ludzie

niezwykle interesujący, choć również nieobliczalni.

Zelina odpowiedziała uśmiechem. Nie to spodziewała się

usłyszeć. Po chwili ambasadorowa dodała:

— Radzę ci pisać pamiętnik. Będziesz mogła potem czytać go

swoim wnukom.

Słowa te na moment przegnały mroczne myśli o przyszłości.

Jednakże w dniu wyjazdu Zelina czuła się tak, jakby miała jechać na

wygnanie i nigdy więcej nie zobaczyć Anglii.

Hrabina raczyła odwieźć Zelinę do Tilbury, skąd odpływał

angielski statek do Sztokholmu. Dziewczyna jednak doskonale

wiedziała, że ciotka nie zdobyłaby się na to, gdyby nie fakt, że

ambasador Rosji zapowiedział, że wyśle jednego ze swych

urzędników, by ten dopilnował formalności związanych z podróżą.

— Towarzyszenie ci do portu jest mi bardzo nie na rękę —

skarżyła się Zelinie.

— Przykro mi, ciociu, ale przecież rozstajemy się na bardzo

długo.

Po tych słowach na twarzy hrabiny odmalowało się jakby

zadowolenie, lecz powiedziała tylko:

background image

— Ambasador polecił komuś na statku, by pomógł ci się przesiąść

w Sztokholmie na statek rosyjski.

Hrabina nie lubiła podróżować, więc prawie wcale nie

rozmawiały ze sobą w drodze do Tilbury, gdzie czekał już parowiec.

Kiedyś używano parowców jedynie w rejsach wzdłuż wybrzeży

między miejscowościami wypoczynkowymi, lecz w ostatnich latach

pływano nimi po Morzu Północnym, Irlandzkim i przez cieśninę

Dover.

Statek, którym Zelina miała dotrzeć do Sztokholmu, wyposażony

był w żagle zwiększające jego szybkość. Na pokładzie hrabina

poprosiła o listę pasażerów i zaczęła ją przeglądać z miną osoby, która

nie spodziewa się nikogo znajomego wśród zbieraniny prostaczków.

Nagle wydała okrzyk zdziwienia, jakby znalazła wodę na pustyni, i

nie zwracając uwagi na Zelinę, skierowała się do biura intendenta.

— Czy lord Charnock jest już na pokładzie? — spytała.

— Jeszcze nie, milady, ale na pewno zaraz się zjawi.

Hrabina, przybrawszy miły wyraz twarzy, wpatrywała się w trap.

I rzeczywiście, jakieś dwie — trzy minuty później wszedł na pokład

wysoki, wytwornie wyglądający mężczyzna w czapce obrzeżonej

futrem. Idący za nim służący niósł kilka teczek. Opatrzone

królewskim godłem stwarzały wrażenie niezwykle ważnych. Hrabina

podeszła do lorda z uśmiechem mówiącym, że ma zamiar prosić o

jakąś przysługę.

— Witam! — powiedziała. — Cóż za miła niespodzianka!

background image

Z miny lorda Charnocka Zelina wywnioskowała, że jemu wcale

nie jest miło. Uznała też, że to najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego

kiedykolwiek widziała. Wydał jej się bardzo powściągliwy, może

nawet nieludzki, bo stwarzał wrażenie zimnego i odpychającego,

jakby wykuty był z kamienia, a w jego żyłach nie płynęła krew.

Zelina nie wiedziała, skąd wzięło się to wrażenie, ale zwykle gdy

tylko kogoś spotykała, natychmiast formułowała opinię na jego temat.

Ojca często bawiły te „szkice" ludzi, których dopiero co poznała czy

choćby przelotnie widziała na polowaniu. O lordzie Charnocku

pomyślała, że ma siebie za tak ważną osobistość, że aż budzi

onieśmielenie.

— Czy podróżuje pani tym statkiem, milady? — spytał sucho.

— Ależ nie — odparła hrabina. — Odprowadzam tylko moją

siostrzenicę, która wybiera się do Sankt Petersburga. Niestety płynie

tam sama, więc byłabym panu niezwykle zobowiązana, gdyby

zechciał się pan nią zaopiekować.

Wyraz twarzy lorda Charnocka powiedział Zelinie, że nie ma on

najmniejszej ochoty podjąć się tego zadania.

— Obawiam się, że... — zaczął, ale hrabina nie pozwoliła mu

dokończyć.

— To bardzo uprzejme z pańskiej strony i jestem panu ogromnie

wdzięczna.

Lord chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz hrabina natychmiast

zwróciła się do Zeliny.

background image

— Muszę już iść, kochanie. Uważaj na siebie i baw się dobrze.

Jestem pewna, że będziesz zadowolona z wyjazdu.

Zanim

Zelina

zdołała

cokolwiek

odpowiedzieć,

ciotka,

szeleszcząc jedwabną suknią, pospieszyła w kierunku trapu. Nie

zdążyła zejść na nabrzeże, gdy Zelina zauważyła, że lord Charnock

już odszedł. Nie winiła go jednak za to ani trochę. Pomyślała, że

ponieważ był jedyną znaną ciotce ważną osobistością na pokładzie,

swoim zwyczajem wyręczyła się nim. Zelina nie wiedziała jednakże,

że hrabina wykorzystała okazję, by odegrać się na człowieku, do

którego żywiła urazę.

Zajmujący tymczasem luksusową kabinę lord Charnock uznał, że

siostrzenica hrabiny Rothbury powinna sama się o siebie martwić.

Pamiętał, że dwa lata temu Kathleen Rothbury próbowała zdobyć jego

względy, a może i serce, by tym sposobem powiększyć swą bogatą

kolekcję.

Uchodziła za najpiękniejszą kobietę w londyńskim towarzystwie i

czuła się śmiertelnie obrażona, jeśli jakiś mężczyzna nie padał jej do

stóp. I tak właśnie się poczuła, gdy lord Charnock dał jej do

zrozumienia, że hrabina nie tylko mu się nie podoba, ale w dodatku jej

nie lubi. Kathleen Rothbury zupełnie nie mogła tego pojąć, tym

bardziej że nie udało jej się znaleźć jakiejkolwiek tego przyczyny.

Nie wiedziała, że lord Charnock nadał jej miano kobiety okrutnej.

Lord potępiał fakt, że uwiodła ona młodego urzędnika z Ministerstwa

Spraw Zagranicznych, a po kilku miesiącach porzuciła go dla kogoś

background image

innego. Młodzieniec, któremu w ten sposób złamała serce, poprosił o

przeniesienie na placówkę zagraniczną, choć zdaniem lorda

Charnocka bardziej był potrzebny w Londynie, zwłaszcza jemu

samemu.

Od tamtej chwili znienawidził hrabinę. Zresztą zawsze pogardzał

pięknymi, ale głupimi kobietami, których jedynym zajęciem było

igranie z miłością, przynoszące często katastroficzne skutki dla tych,

których uczuciem się bawiły.

Już sam fakt, że lord Charnock nie poddał się jej urokowi, a nawet

celowo jej unikał, tylko zachęcał ją do walki. Dopiero gdy musiała

przyznać przed samą sobą, że poniosła klęskę, poprzysięgła sobie, że

przy najbliższej okazji odegra się na nim. Jej zdaniem ciężko jest

ścierpieć towarzystwo młodej dziewczyny, więc cieszyła się, że

zrzuciła coś takiego na lorda przewidując, że będzie się poczuwał do

wypełnienia tego niemiłego obowiązku.

Ale lord Charnock zamierzał troszczyć się jedynie o własną

wygodę. Miał sporo pracy do wykonania w czasie podróży, a na

dodatek wyjazd ten wypadł mu bardzo nie w porę. Zgodził się nań

tylko dlatego, że minister spraw zagranicznych błagał go, by podjął

się niezwykle trudnej misji.

— Tylko tobie mogę powierzyć tę sprawę — mówił lord

Palmerston. — Dobrze wiesz, jacy są Rosjanie. Wszędzie mają

szpiegów, którzy doniosą szefowi policji o wszystkim, co powiesz, a

nawet pomyślisz. A z tego co wiem, dominuje tam tajna policja cara, a

i on sam działa zupełnie irracjonalnie.

background image

— Słyszałem o tym — odparł lord Charnock. — Trudno

przewidzieć, do czego może dojść w tym kraju.

— Tak się składa — westchnął minister — że armia nienawidzi

cara, bo jest mściwy, surowy i podły i wpada we wściekłość z byle

powodu.

Lord Charnock pokiwał głową.

— Ja też o tym słyszałem, ale myślałem, że sporo w tym

przesady.

— Obawiam się, że nie. Całe swoje imperium zamienił w

koszary. Rządy, jego zdaniem, polegają na egzekwowaniu wojskowej

dyscypliny.

— Podobno napisał w raporcie: „Nie mogę dopuścić, by

ktokolwiek ośmielił się nie wypełnić mych życzeń, w chwili gdy je

pozna".

— Tak, rzeczywiście — przytaknął lord Palmerston. — Tylko że

jego życzenia są, mówiąc delikatnie, ekscentryczne. Na przykład

nałożył na profesorów studentów, inżynierów i urzędników

państwowych obowiązek noszenia mundurów.

— Aż trudno w to uwierzyć! — stwierdził lord Charnock.

— Z kolei prawo do noszenia wąsów posiada jedynie armia —

kontynuował z uśmiechem lord Palmerston — Muszą one jednakże

koniecznie być czarne, w przeciwnym wypadku trzeba je farbować.

Obaj mężczyźni roześmieli się. Po chwili lord Charnock

powiedział:

background image

— Nie da się zaprzeczyć, że car jest najbardziej szokującym

władcą w Europie i, jak już wspomniałem, wolałbym nie jechać do

Petersburga.

— Ale tylko ty nie dasz im się oszukać ani owinąć wokół palca.

Lord Charnock ponownie westchnął.

— Dobrze, ale skrócę mój pobyt do minimum.

— Jeśli tylko dowiesz się czego trzeba, możesz wracać juz jutro.

— Dziękuję! — odparł sarkastycznie Charnock, myśląc o

powadze czekającego go zadania.

Polecił teraz, by ułożono teczki tak, by mógł je mieć na oku.

Dokumenty, które zawierały, były zaszyfrowane. Wiedział jednak, że

Rosjanie są mistrzami w łamaniu szyfrów, a poza tym kontrolują

wszystko, nawet jeśli pasażer posiada immunitet dyplomatyczny.

Lord Charnock wiele podróżował, dlatego służba którą zabierał ze

sobą, musiała wiedzieć, jak dbać o jego wygodę. Lokaj, którego lord

zatrudniał od piętnastu lat potrafił tak pokierować stewardami, że ci

natychmiast zrobili wszystko jak należało, co niewątpliwie

wzbudziłoby zazdrość mniej zaradnych podróżnych.

Gdy tylko statek odbił od brzegu, lord otworzył jedną z teczek i

zaczął studiować jej zawartość. Ani przez chwilę nie pomyślał o

siostrzenicy hrabiny Rothbury, której opiekę mu narzuciła.

ROZDZIAŁ 2

Zelina czuła się bardzo onieśmielona perspektywą zejścia do

jadalni. W końcu jednak weszła do wielkiego pomieszczenia, a gdy

background image

podała stewardowi swe nazwisko, ten zaprowadził ją do małego

stoliczka pod ścianą, omijając duży stół na środku, przy którym

niemal wszystkie miejsca były już zajęte. Zelina domyśliła się, że

załatwiła to dla niej Ambasada Rosyjska i bardzo ją to ucieszyło. Nie

miała ochoty rozmawiać z obcymi, tym bardziej że niektórzy wydali

jej się nieokrzesani i zachowywali się bardzo głośno.

Po jakimś czasie wszedł do salonu lord Charnock. Jak osądziła

Zelina, czuł najwyraźniej pogardę do miejsca i ludzi, wśród których

się znalazł. Steward poprowadził go do małego stolika w alkowie,

dzięki czemu był jakby odizolowany od reszty pasażerów.

Namyślając się nad wyborem dań złożył zamówienie, a wkrótce

znalazła się przed nim butelka szampana! Czekając na posiłek, lord

zaczął czytać przyniesioną ze sobą książkę. Zelina pomyślała, że to

świetny pomysł, i żałowała, że sama na niego nie wpadła. Nie mając z

kim rozmawiać, trudno jej było powstrzymać się od rozglądania się po

salonie, dlatego postanowiła, że przy następnych posiłkach również

będzie czytać.

Poszczególne dania serwowano w znacznych odstępach czasu —

najwyraźniej nie było wystarczająco dużo stewardów, by obsłużyć

szybko wszystkich pasażerów. Goście siedzący przy środkowym stole

pili ogromne ilości wina i Zelina wdzięczna była losowi, że nie musi

siedzieć z nimi.

Jeden z nich wszakże, zajmujący miejsce dokładnie na wprost

Zeliny, przyglądał jej się, jak to w myśli określiła, bardzo bezczelnie.

Miała ochotę wyjść z jadalni, ale wiedziała, że opuszczając ją przed

background image

końcem posiłku, tylko zwróci na siebie uwagę. Dlatego też gdy

wreszcie skończyła ostatnie danie, podziękowała stewardowi i wstała

od stołu. Starała się iść z gracją i czyniła to ostrożnie, bo statkiem

kołysało. Udała się prosto do kajuty.

Było jej tu całkiem wygodnie, a w dodatku miała książkę.

Zamierzała wziąć ich więcej, ale pokojówka nalegała, by kufry

wypełnić raczej garderobą.

— Nie wiadomo, czego panienka będzie tam potrzebowała, w

tych obcych krajach — mówiła złowieszczo. — Z tego, co słyszałam,

w Rosji wiecznie pada śnieg.

— Ale chyba nie o tej porze roku — uśmiechnęła się Zelina.

— Nie wiadomo, panienko — odparła pokojówka, dla której

Rosja była najwyraźniej zapadłą dziurą, a Zelina miała ochotę się z

nią zgodzić.

Zaraz jednak pomyślała, że przecież musi być rozsądna, i jeśli już

ma jechać do Rosji, to powinna dowiedzieć się czegoś o historii tego

kraju i przygotować na obejrzenie tych wszystkich wspaniałości, o

których pisano w książkach. I mimo że usilnie starała się wzbudzić w

sobie zainteresowanie podróżą, wciąż się jej bała.

W nocy wiatr się nasilił i statkiem mocno rzucało. Rano nie było

już tak źle, ale wciąż nieprzyjemnie kołysało. Na szczęście Zelina

dobrze znosiła podróże morskie i postanowiła wyjść na pokład, bo w

kajucie zrobiło się gorąco i duszno.

Niestety niewiele osób spacerowało i lepiej było nie odchodzić za

daleko. Dlatego Zelina stanęła w drzwiach wiodących na pokład i

background image

stamtąd patrzyła na wielkie fale. Morze wyglądało wspaniale i w

ogóle nie czuła strachu. Obawiała się tylko, że zmoknie od

rozpryskujących się nad pokładem fal.

Stała tak dość długo, a gdy odwróciła się, by pójść do kajuty,

wpadła na mężczyznę, który przyglądał się jej w czasie kolacji.

— Dzień dobry, śliczna panienko! — powiedział. — Widzę, że

lubi panienka morskie podróże.

— Dzień dobry! — odpowiedziała grzecznie, próbując go

wyminąć.

Mężczyzna nie zamierzał jednak jej przepuścić.

— Szukałem cię wczoraj, maleńka, ale gdzieś uciekłaś.

Zelina zastanawiała się, co ma powiedzieć, żeby nie wdawać się z

nim w rozmowę. Nie chciała być pompatyczna mówiąc, że nie byli

sobie przedstawieni. Wiedziała, że ojciec nie uznałby tego człowieka

za dżentelmena i że musi być bardzo ostrożna. W dodatku czuła się

ogromnie nieswojo pod jego spojrzeniem, tak jak wczoraj zresztą.

— Przepraszam, chciałabym wrócić do kajuty — powiedziała

próbując przejść.

— Po co ten pośpiech? — spytał. — Siądźmy gdzieś i opowiesz

mi o sobie.

— Obawiam się, że... że jestem bardzo zajęta — odparła Zelina,

znów próbując przejść.

Mężczyzna pewnie zatrzymałby ją, ale przechodził właśnie jakiś

pasażer, więc Zelina szybko przecisnęła się za nim i wymknęła się

background image

natrętowi. Serce jej waliło, gdy wpadła do kajuty, ale powiedziała

sobie, że nie ma sensu przejmować się tym incydentem.

Nie rozumiała, dlaczego ciotka nie posłała z nią pokojówki.

Rodzice nigdy nie pozwalali jej podróżować samej. Myślała jednak,

że skoro, jak powiedziała ciotka, ambasada Rosji organizowała jej

wyjazd, to zapewni jej również jakieś towarzystwo. Tylko że angielski

statek nie podlegał ich jurysdykcji. Być może sytuacja zmieni się w

Sztokholmie, gdy przesiądzie się na statek rosyjski.

Tak czy owak przerażała ją myśl, że przez całą podróż będzie

musiała unikać tego mężczyzny z wąsami. Zastanawiała się przez

chwilę, co ten człowiek mógłby jej zrobić, po czym uznała, że skoro

jest już dorosła i w dodatku sama, to musi się nauczyć radzić sobie z

ludźmi. Czuła się teraz strasznie zagubiona i tylko koncentrując się na

lekturze, zdołała odepchnąć nieprzyjemne myśli.

Niewielu pasażerów zeszło na lunch, ponieważ morze przed

południem bardzo się wzburzyło. Na szczęście wąsacz nie pojawił się,

co Zelina przyjęła z westchnieniem ulgi. Tym razem zabrała ze sobą

książkę. Zauważyła, że lord Charnock także czytał przy jedzeniu.

Skorzystała więc z okazji, by się mu przyjrzeć. Pierwsze wrażenie, że

jest to człowiek zimny i powściągliwy, potwierdziło się.

Z faktu, że zabrał w podróż urzędowe teczki, wywnioskowała, że

jest dyplomatą i dlatego chętnie porozmawiałaby z nim o jego pracy i

może dowiedziałaby się czegoś o Rosji. Szkoda, że nie ma taty,

pomyślała. Bez trudu mogłaby nawiązać rozmowę i wypytać o

sytuację polityczną w Rosji.

background image

Krążąc myślami wokół lorda Charnocka, patrzyła na niego, a on

jakby czując jej wzrok na sobie, spojrzał w jej kierunku. Zelina

szybko opuściła głowę, ale ten nagły ruch tylko przyciągnął uwagę

lorda Charnocka, tym bardziej że wpadające przez iluminator światło

odbiło się w jej włosach tworząc aureolę wokół głowy.

Charnock pomyślał, że Zelina jest bardzo atrakcyjna i przez

chwilę zastanawiał się, dlaczego taka młoda dziewczyna podróżuje

bez opieki. Szybko tę myśl porzucił i już miał wrócić do swej lektury,

gdy uświadomił sobie nagle, że najprawdopodobniej nieznajoma jest

siostrzenicą hrabiny Rothbury.

Zbyt był wtedy rozdrażniony prośbą hrabiny, by przyglądać się jej

kuzynce. Teraz jednak niezmiernie dziwnym wydał mu się fakt, że

młoda dziewczyna jedzie sama i to w dodatku do Rosji. Ale w końcu

uznał, że to nie jego sprawa, a jeśli siostrzenica jest taka sama jak

ciotka, to nie warto zaprzątać sobie nią głowy.

Po skończonym posiłku Zelina zabrała książkę i wyszła.

Przynajmniej dobrze znosi morskie podróże, pomyślał lord.

Charnock pracował przez całe popołudnie. Potem poszedł

porozmawiać z kapitanem. Morze było zbyt wzburzone, by

spacerować po pokładzie, a z racji tego, że był ważną osobistością,

miał przywilej przebywania na mostku kapitańskim. W dodatku

interesował się statkami i zamierzał kupić sobie jacht.

Pod wieczór morze uspokoiło się nieco, a wiatr pchał statek ku

wybrzeżom Danii. Lord Charnock przebrał się do kolacji, co robił

zawsze bez względu na to, czy znajdował się u siebie w domu czy w

background image

pałacu Buckingham. Schodząc do salonu zastanawiał się, czy menu

zmieni się choć odrobinę.

Na sali nie było jeszcze zbyt wielu pasażerów, ale Zelina już

siedziała przy swoim stoliku. Z niepokojem zauważyła, że mężczyzna

z wąsami zajął swe miejsce i wraz z kolegami zwalczał mdłości

winem. Starała się nie patrzeć w ich kierunku, ale słyszała, jak raz po

raz głośno zamawiają kolejną butelkę. W pewnym momencie steward

podszedł do Zeliny mówiąc:

— Panienko, pan Adamson pyta, czy zechce pani wypić z nim

kieliszek wina.

— Pan Adamson? — powtórzyła Zelina, nie bardzo rozumiejąc o

co chodzi.

Stało się to jasne, gdy steward spojrzał w kierunku dużego stołu.

— Proszę podziękować temu dżentelmenowi i powiedzieć, że nie

mam ochoty — odparła stanowczo.

— Dobrze, panienko.

Gdy steward przekazał Adamsonowi odpowiedź Zeliny, ten

chwiejąc się wstał i krzyknął:

— Skoro nie chcesz się do mnie przyłączyć, to sam wypiję twoje

zdrowie, laleczko!

Statkiem kołysało, więc prawie cała zawartość kieliszka rozlała

się na stół, a rozbawieni koledzy Adamsona podtrzymywali go, by nie

upadł. Zelina bardzo się zawstydziła, więc chwyciła książkę i pobiegła

do kajuty. Po chwili usłyszała pukanie.

— Kto tam? — spytała z lękiem.

background image

— Stewardesa, panienko.

Zelina otworzyła drzwi.

— Steward powiedział mi, że panienka nie skończyła kolacji.

Może mogłabym panience przynieść coś tutaj.

— To bardzo miło z pani strony, ale niczego mi nie trzeba.

Dziękuję.

— Słyszałam, że pewien mężczyzna zachował się bardzo

niegrzecznie wobec panienki, ale proszę się tym nie przejmować.

Mężczyźni przeważnie za dużo piją, gdy statkiem mocno kołysze.

Zelina nie wiedziała, co na to odpowiedzieć, więc stewardesa

dodała:

— Gdyby panienka czegoś potrzebowała, to proszę mnie zawołać.

— Dziękuję, ale mam zamiar pójść do łóżka.

Zelina zamknęła drzwi za stewardesą i już w łóżku dokończyła

książkę. Uświadomiła sobie wtedy, że nie ma już nic do czytania.

Miała jednak nadzieję, iż na statku jest jakaś biblioteczka.

Następnego dnia z samego rana poszła do biura intendenta, by o

to zapytać. Dowiedziała się, że może wybrać sobie coś z książek w

pokoju wypoczynkowym, ale musi je zwrócić przed opuszczeniem

statku; tak się jakoś składa, że po każdym rejsie zbiór ubożeje.

— Książki kradną nawet ci ludzie, po których nikt by się tego nie

spodziewał — objaśnił z uśmiechem intendent.

— Pewnie nie udaje im się przeczytać książki przed zejściem na

ląd, a koniecznie chcą znać zakończenie — stwierdziła Zelina.

background image

Intendent przyznał jej rację, a gdy zobaczył, jak się uśmiecha,

pomyślał, że jest najładniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek

widział.

— Czy wszystko w porządku, panienko? — zapytał. —

Słyszałem, że jeden z pasażerów bardzo niepokoi panienkę.

W tym momencie statek przypomniał Zelinie małą wioskę, w

której wszyscy o wszystkim wiedzą.

— Tak, dziękuję, właśnie zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej,

gdybym zjadła kolację w swojej kajucie.

— Obawiam się, że byłoby panience bardzo niewygodnie. W

kajucie nie ma wiele miejsca. Ale proszę się nie martwić.

Porozmawiam z tym pasażerem i da panience spokój.

— Och nie, nie chciałabym sprawiać panu kłopotu.

— Niech panienka się tym w ogóle nie przejmuje — powiedział

ojcowskim tonem. — Jestem tu po to, aby dbać o wygodę pasażerów.

Gdyby panienka była moją córką, nie pozwoliłbym panience

podróżować samej.

— To się zdarzyło po raz pierwszy.

— Gdyby miała panienka jakiekolwiek kłopoty, proszę dać mi

znać. Obiecuję, że wczorajszy incydent już się więcej nie powtórzy —

zapewnił.

— Dziękuję.

Zelina skierowała się do pokoju wypoczynkowego, czując się

mocno podbudowana życzliwością, jaką okazał jej intendent.

background image

W pokoju stały dwie duże szafy z książkami. Większość z nich

mało ciekawa, ale znalazła jedną na temat Rosji, więc zabrała ją ze

sobą. Książka była bardzo interesująca. Zelina przeczytała w niej o

rozmaitych częściach kraju, o kościołach w Moskwie i pałacach w

Sankt Petersburgu. Niestety była to raczej cienka książka, więc

skończyła ją już przed piątą i uznała, że czas na spacer.

Nie wiedziała, jak spędzają dzień ludzie pokroju pana Adamsona,

ale coś jej mówiło, że najprawdopodobniej w pokoju dla palaczy.

Sprawdziła na planie statku, gdzie on się znajduje, i poszła w

przeciwnym kierunku. Wpatrywała się w morze i wdychała świeże

powietrze. Było chłodne, lecz orzeźwiało ją, tak że zeszła z pokładu

tuż przed kolacją, by zdążyć się przebrać.

Lord Charnock również miał ochotę na popołudniowy spacer.

Przechadzał się po pokładzie przez pół godziny. Zawsze lubił ruch na

świeżym powietrzu i na lądzie codziennie jeździł konno. Najchętniej

galopował po parku Charnock, gdzie miał stajnię, a w niej wspaniałe

konie, z których wiele sam wyhodował. Często wyjeżdżał wcześnie

rano, gdy w parku było jeszcze pusto, i wybierał mniej uczęszczane

tereny, by koń mógł się wybiegać.

Miał nadzieję, że w Rosji nadarzy się okazja, by pojeździć konno.

W przeciwnym razie przyjdzie mu siedzieć cały czas w przegrzanych

pałacach. Dobrze wiedział jednak, że by dotrzeć z jednego miejsca do

drugiego, będzie musiał przebyć kilka mil. Pomyślał, ile korytarzy

przyjdzie mu przemierzyć i ile odbyć nudnych rozmów, i aż

background image

westchnął. Lord Palmerston mógł być sobie optymistą, lecz on sam

wiedział, że ta misja prawdopodobnie skończy się porażką.

Ale już w następnej chwili uświadomił sobie, że rzadko kiedy coś

mu się nie udawało. Właściwie nie znosił słowa „porażka" i był

przekonany, że powinien wykluczyć je ze swego słownictwa. Każdy,

kto teraz spojrzałby na lorda Charnocka, dostrzegłby obojętną,

pozbawioną wszelkiego wyrazu twarz i nawet przez myśl by mu nie

przeszło, że pod tą prezentowaną światu maską kryje się żądna

przygody natura człowieka.

Uwielbiał niebezpieczne, dyplomatyczne intrygi, które dla niego

były tym, czym bitwa dla zapalonego żołnierza albo polowanie dla

myśliwego. Misja w Rosji pozwoli mu zmierzyć się z

najsprytniejszymi i chyba najgroźniejszymi politykami.

Każdy dyplomata chciałby poznać zamiary cara, tym bardziej że

był to człowiek zupełnie nieobliczalny i nie dało się przewidzieć jego

postępowania. A przecież każdy polityk pragnął wiedzieć, jakie

podejmie on działania w stosunku do krajów Europy, skoro już

interweniował w Turcji.

Kiedy lord Charnock w pełni uświadomił sobie ogrom

czekającego go zadania, niemal przeraził się spodziewanych trudności

w jego wypełnieniu. Zaraz jednak powiedział sobie, że bez względu

na to, jak bardzo przebiegli i nieobliczalni będą Rosjanie, on ich

przechytrzy. Czuł w sobie jakąś wewnętrzną siłę.

Nie mógł oczywiście nikomu tego wyjawić, lecz bardzo często

intuicja podpowiadała mu, co ukrywa jego rozmówca. Korzystał z tej

background image

umiejętności wtedy, gdy zachodziła potrzeba, a fakt, że ją posiada,

pokrzepiał go bardziej niż posiłki dowódcę tracącego żołnierzy w

bitwie z silniejszym liczebnie przeciwnikiem.

Lord Charnock szedł właśnie do kajuty, gdy usłyszał czyjś krzyk.

W pierwszej chwili myślał, że mu się zdawało, ale krzyk powtórzył

się. Rozejrzał się, by zorientować się, skąd dobiega, i zauważył, że

stoi przed pokojem wypoczynkowym. Nagle usłyszał kobiecy głos:

— Proszę mnie puścić!

— Nawet nie mam zamiaru, ślicznotko!

Lord Charnock rozpoznał głos mężczyzny. Należał do pijanego

pasażera, który poprzedniego wieczoru wzniósł toast przy stole. Lord

zauważył ten incydent. Wtedy też uświadomił sobie, że dziewczyna,

która wybiegła z jadalni, to siostrzenica hrabiny. Nawet pomyślał

wówczas, że może powinien jakoś zareagować, lecz gdy dziewczyna

zniknęła, uznał, że lepiej zignorować całe zajście. Teraz jednak

wszedł do pokoju bez zastanowienia.

Na pierwszy rzut oka zorientował się w sytuacji.

Zelina usiłowała wyrwać się z objęć mężczyzny, który

najwyraźniej próbował ją pocałować. Na dźwięk otwieranych drzwi

mężczyzna odwrócił głowę, a Zelina zdołała się oswobodzić i

podbiegła do lorda Charnocka.

— Proszę go powstrzymać! — błagała przestraszona. — Niech

pan nie pozwoli mu... dotknąć mnie!

Lord patrzył na mężczyznę wzrokiem, którego przeraziłby się

każdy dżentelmen.

background image

— Wynoś się stąd! — rozkazał ostro. — Doniosę o pańskim

zachowaniu kapitanowi i poradzę, aby nie pozwalał panu opuszczać

kajuty do końca podróży.

Adamson zamierzał coś powiedzieć, ale szybko zmienił zamiar i

wyszedł z pokoju. Gdy drzwi się za nim zamknęły, drżąca ze strachu

Zelina powiedziała:

— Bardzo panu... dziękuję... On mnie... tak przestraszył.

— Proszę, niech pani usiądzie.

Zelina opadła na fotel, bo ledwie trzymała się na nogach. Wyraz

jej oczu i drżące dłonie powiedziały lordowi, że jest mocno

przerażona. Usiadł obok i zapytał:

— Dlaczego przyszła tu pani sama? Chyba podróżuje z panią

pokojówka?

— Nie... Jestem tu sama. — Widząc zdziwienie w jego oczach,

dodała: — Przygotowaniem podróży zajmowała się... ambasada

Rosji... Może ciocia Kathleen uważała, że... wyślą kogoś ze mną... i ja

miałam taką nadzieję.

Charnock pomyślał, że rzeczywiście każdy by się tego

spodziewał, ale hrabina albo nie sprawdziła, czy zajęto się tą sprawą,

albo była zbyt skąpa, by opłacić przejazd pokojówki. A głośno

powiedział:

— Jest pani zbyt młoda, żeby podróżować bez opieki.

I zbyt ładna, chciał jeszcze dodać, ale powstrzymał się w obawie,

że bardziej przestraszy tym dziewczynę.

background image

— Byłam głupia, że nie zostałam w kajucie... po tym, jak ten

człowiek zachował się wczoraj — mówiła drżącym głosem — ale

intendent zapewnił mnie, że... to się nie powtórzy.

— Obawiam się, że tego rodzaju sytuacji można spodziewać się

na każdym statku, jeśli młoda kobieta podróżuje sama.

Te słowa zabrzmiały dla Zeliny niczym nagana za jej nierozsądne

zachowanie. Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć, więc niczym

karcona uczennica pochyliła głowę.

— Po co jedzie pani do Rosji? — zapytał lord po chwili.

— Ciocia Kathleen zorganizowała mi... pobyt u księżnej

Wołkońskiej.

— W jakim charakterze?

— Cóż... nie powiedziała tego wprost... ale chyba mam... uczyć

angielskiego dzieci księżnej.

— A czy chciałaby pani to robić?

Zapanowała cisza. Zelina czuła, że powinna powiedzieć prawdę,

więc po chwili wyjaśniła:

— Nigdy... nie zamierzałam tego robić... ale moi rodzice nie

żyją... a ciocia Kathleen jest moją opiekunką.

To lordowi wystarczyło. Doskonale zdawał sobie sprawę, że

hrabina nie ma ochoty zajmować się siostrzenicą, a zwłaszcza tak

ładną. Nie interesowały go plotki, lecz trudno było nie słyszeć tego, o

czym wszyscy mówili, a mianowicie o romansie hrabiny z lordem

Merrihew. Charnock bardzo go lubił, ale wiedział, że ogląda się on za

background image

każdą ładną buzią. Nic więc dziwnego, że hrabina czym prędzej

chciała pozbyć się siostrzenicy.

— Czy kiedykolwiek myślała pani o wyjeździe do Rosji?

— Nigdy o tym nie myśleliśmy, ani ja, ani ojciec — odparła

Zelina. — Ale ciocia Kathleen uznała to za stosowne, bo moja matka

chrzestna była Rosjanką i po niej mam imię.

— A jakie to imię?

— Zelina.

Charnock pomyślał, że jako najdalszy od Anglii kraj europejski,

w oczach hrabiny Rosja jest rzeczywiście stosownym miejscem.

— Jestem pewien, że polubi pani ten kraj, tylko musi

przyzwyczaić się do tamtejszego stylu życia.

— Mam nadzieję — powiedziała cicho. — Dlatego właśnie

chciałam znaleźć jakieś książki o Rosji.

Mówiąc to popatrzyła w kierunku otwartej szafy, jakby chcąc

wyjaśnić lordowi, skąd wzięła się w pokoju wypoczynkowym.

— Nie wydaje mi się, żeby znalazła tu pani coś interesującego —

rzekł z lekką pogardą. — Ale mam ze sobą kilka książek. Przyślę je

pani przez lokaja. Są bardzo pouczające, choć może nieco trudne.

Zelina uśmiechnęła się, dzięki czemu zniknął strach z jej twarzy. I

nie trzęsła się już tak strasznie.

— Nie dla mnie. Dziękuję, że zechce mi je pan pożyczyć.

Chciałabym przeczytać szczególnie coś o polityce.

— O polityce? — spytał lord zdziwiony.

background image

— Ojciec opowiadał mi o zajęciu Polski przez Prusy i o zajściach

w Turcji sprzed trzech lat. Uważam, że lord Palmerston jest

znakomitym politykiem.

— Tak, to prawda — zgodził się Charnock.

Zdziwił się niepomiernie, że kobieta, i to ładna, interesuje się

polityką. Nie miał jednak zamiaru wdawać się w dyskusje z

dziewczyną, która mogłaby potem coś komuś powtórzyć, może

jeszcze przekręcić sens jego słów, więc wstał mówiąc:

— Skoro czuje się już pani lepiej, panno Tiverton, to odprowadzę

panią do jej kajuty. I może lepiej będzie, jeśli dziś zje pani kolację u

siebie.

— Właśnie taki miałam zamiar, a jeśli będę miała co czytać, to

mogę nie wychodzić z kajuty aż do Sztokholmu.

— Do Sztokholmu? — zainteresował się lord Charnock.

— Mam się tam przesiąść na rosyjski statek. — Spojrzała na

niego i spytała: — Pan wysiada wcześniej?

Zdawała sobie sprawę, że mówiąc to narzuca się lordowi, a

jednocześnie aż bała się myśleć, co ją spotka ze strony Adamsona,

gdy jego nie będzie na pokładzie. Do tej pory nawet nie przeszło jej

przez myśl, że może się obawiać kogoś takiego jak Adamson i że nie

będzie miała kogo poprosić o pomoc. Teraz planowała, że po prostu

zamknie się w swojej kajucie i wyjdzie z niej dopiero w Sztokholmie.

Nagle przemknęło jej przez głowę, że człowiek pokroju

Adamsona może znaleźć się również na rosyjskim statku, a jeśli

będzie to Rosjanin, to tym gorzej dla niej.

background image

Nie zdawała sobie sprawy, że oczy odzwierciedlają jej myśli. A

może zadziałała tu intuicja Charnocka, w każdym razie nie uszło jego

uwagi, że obawy Zeliny rosną. Milczał przez chwilę, po czym rzekł:

— Właściwie to wysiadam już w Kopenhadze.

Zelina uświadomiła sobie, że w takim razie czeka ją samotna

podróż jeszcze przez Bałtyk aż do Sztokholmu. A Adamson

prawdopodobnie wciąż będzie na pokładzie.

— Wiem, że nie mam prawa pana o to prosić, ale... czy mógłby

się pan dowiedzieć, czy... ten człowiek wysiada w Kopenhadze, czy

płynie dalej. — Nie potrafiła dłużej mówić spokojnie, więc

przerażonym głosem dodała: — Oby tylko nie płynął do Petersburga.

— Dowiem się wszystkiego — zapewnił lord Charnock. — I

postaram się, żeby trzymał się od pani z daleka. Zapewniam panią, że

kapitan nie zlekceważy faktu, że jeden z pasażerów narzuca się

bezbronnej kobiecie. Obydwoje jednak dobrze wiemy, że nie powinna

pani podróżować sama.

Lord powiedział to dość ostrym tonem, ponieważ był bardzo

rozgniewany tym, że hrabina naraziła swą siostrzenicę na takie

nieprzyjemności i w dodatku próbowała złożyć odpowiedzialność na

jego barki. Gniew ten nie uszedł uwagi Zeliny.

— Tak mi przykro, że... stwarzam problemy... Proszę mi

wybaczyć... Już więcej nie będę zawracać panu głowy swoimi

kłopotami.

background image

W jej głosie brzmiało poczucie winy, a w oczach malował się

strach. Sprawiło to, że lord Charnock poczuł, że zachował się okrutnie

wobec małej, bezbronnej istoty.

— Nie jest pani żadnym kłopotem. Proszę wszystko zostawić

mnie — powiedział. — A teraz czułbym się zaszczycony, gdyby

zechciała pani zjeść ze mną kolację. W ten sposób damy do

zrozumienia temu człowiekowi, że znajduje się pani pod moją opieką,

i ręczę, że nie będzie się pani więcej narzucał.

— Naprawdę? Mogę panu towarzyszyć?

— Sprawi mi tym pani dużą przyjemność. A poza tym być może

będę mógł opowiedzieć pani co nieco o Rosji.

Zelina odetchnęła głęboko, a jej oczy rozbłysły.

— Jest pan... niezwykle uprzejmy... Ale boję się, że pana

zanudzę... Może wolałby pan poczytać, zamiast rozmawiać ze mną.

Charnock uśmiechnął się.

— Jeśli zaczniemy się nudzić, to oboje zajmiemy się czytaniem.

Na wszelki wypadek może pani przynieść swoją książkę, ale wątpię,

czy zajrzy pani do niej.

— Mam nadzieję.

W głosie Zeliny było tyle entuzjazmu, że lord aż się roześmiał.

— Proponuję, żebyśmy zaczęli kolację nieco później niż zwykle.

Myślę, że co bardziej awanturniczy pasażerowie opuszczą jadalnię do

tego czasu. Może spotkajmy się na dole za kwadrans ósma.

— Dziękuję. Bardzo panu dziękuję.

background image

Zelina niezwykle starannie ułożyła włosy. Miała ze sobą tylko

trzy niezbyt wyszukane suknie wieczorowe, gdyż zdaniem pokojówki

najlepsze powinna nosić dopiero w Sankt Petersburgu. Ale nawet te,

zakupione na Bond Street, były w oczach Zeliny tak piękne, że niemal

bała się ich dotknąć.

Gdy ciotka kupowała jej nowe ubrania, Zelina nie miała pojęcia,

że robi to z myślą o wyprawieniu siostrzenicy do Rosji. W rezultacie

jednak wyposażyła ją w tyle strojów, że mogły wystarczyć na rok. A

co do powodu, to mniejsza o to. Przynajmniej Zelina nie będzie

musiała czuć się jak uboga krewna i ta myśl przyniosła jej ulgę.

Zelina nie była jednak pewna, czy będzie uważana jedynie za

guwernantkę i jak właściwie Rosjanie traktują nauczycielki. W Anglii

los guwernantek wzbudzał współczucie jej matki.

— Biedaczka! — powiedziała kiedyś o nauczycielce, wobec

której zarządczyni ich domu była bardzo niegrzeczna.

— Nikt nie powinien zwracać się w ten sposób do kogoś, kto nie

może się bronić — zauważyła wtedy Zelina.

— Tak, a guwernantki mają szczególnie trudną sytuację, znajdują

się między młotem a kowadłem — odparła matka.

Zelina nie zrozumiała, więc matka wyjaśniła:

— Nie są równe tym, którzy je zatrudniają, lecz zajmują nieco

wyższą pozycję niż reszta służby. Żyją więc jakby we własnym

świecie i niewiele mają przywilejów. Naprawdę, często mi ich żal.

Ilekroć potem Zelina przebywała gdzieś w gościnie, zawsze

starała się porozmawiać choć przez chwilę z guwernantkami.

background image

Wyczuwała, że są jej za to bardzo wdzięczne. A teraz sama znajdzie

się w podobnej sytuacji. Myśl ta była dla niej upokarzająca i napawała

ją niepokojem. Zdecydowała, że jeśli nie będzie mogła znieść złego

traktowania, to po prostu wróci do Anglii. Przecież ciotka nie wyśle

jej z powrotem.

Gdy już była gotowa, przejrzała się w lustrze. Ani trochę nie

przypominała guwernantki. Wyglądała raczej na dziewczynę, która

idzie na swój pierwszy, wielki bal — nigdy jeszcze na żadnym nie

była. Żałowała, że mimo iż spędziła trochę czasu w Londynie, nie

miała okazji choćby obejrzeć jednego z tych wspaniałych balów, o

których tyle czytała w prasie.

Wiele razy wyobrażała sobie sale z żyrandolami jarzącymi się

tysiącami światełek i piękne kobiety tańczące z eleganckimi panami w

rytm romantycznych melodii. We wspaniałych sukniach wyglądały

pewnie jak łabędzie sunące po wypolerowanej podłodze.

W Rosji też pewnie nikt nie zaprosi mnie na bal — pomyślała

przygnębiona. Zaraz jednak uznała, że nie warto martwić się na zapas.

Lepiej cieszyć się dzisiejszym wieczorem; przecież zje kolację z

człowiekiem, od którego być może niejednego się dowie.

Nie chciała zjawić się na dole zbyt wcześnie, żeby nie czekać

samotnie, toteż ucieszyła się widząc lorda Charnocka. Wyglądał

niezwykle elegancko i wzbudzał respekt. Zelina dygnęła.

— Na pewno jest pani bardzo głodna — powiedział. — Obawiam

się jednak, że tutejsza kuchnia nie jest najlepsza, więc rozmowa musi

zrekompensować nam jej braki.

background image

— Tego właśnie oczekuję. I jestem pewna, że słuchając pańskiego

opowiadania o Rosji, nie zauważę, co mam na talerzu.

— Mam nadzieję, że pani nie zawiodę.

Słysząc raczej obojętny głos lorda, Zelina zaczęła się zastanawiać,

czy nie okazała zbyt wiele entuzjazmu. Postanowiła, że będzie

bardziej rozważna i oficjalna. W końcu lord wykazał niezwykłą

uprzejmość, pozwalając jej zjeść kolację w swoim towarzystwie,

chociaż, czego była pewna, wolał zająć się lekturą.

Gdy weszli razem na salę, wszyscy pasażerowie zerkali w ich

stronę. Zelina nie spojrzała na Adamsona, lecz była pewna, iż

przyjmie do wiadomości fakt, że znajduje się pod opieką lorda

Charnocka i nie odważy się więcej jej napastować.

Przy stoliku lorda czekało już dwóch stewardów, a w wiaderku z

lodem chłodziła się butelka szampana. Gdy przyniesiono przystawkę,

a był to kawior, Zelina nie miała wątpliwości, że tylko dzięki lordowi

Charnockowi ma okazję spróbowania go. Wszystkie następne dania

również wydały jej się przepyszne, choć lord nie poświęcił im chwili

uwagi.

Cały czas rozmawiali i Zelina czuła się szczęśliwa, że nareszcie

może się dowiedzieć czegoś o Rosji. Zdawała sobie jednak sprawę, że

lord Charnock przekazuje jej tylko suche fakty, jak gdyby czytał jej

przewodnik turystyczny. Mimo to zainteresowała ją opowieść o

budowie Sankt Petersburga opatrzona uwagą, że w zasadzie stolica

powinna powstać w innej części kraju o łagodniejszym klimacie.

background image

— Car Piotr to fascynująca postać — ciągnął lord. — A chociaż

w każdym zwiedzającym Petersburg miasto to budzi respekt, to nie

sposób zapomnieć, że, jak twierdzą historycy, przy jego trwającej

dwadzieścia lat budowie straciło życie dwieście tysięcy ludzi. Na

twarzy Zeliny odmalowało się przerażenie.

— Robotników ściągano z całej Europy — ciągnął lord. —

Niestety nie płacono im za pracę. Wielu uciekało. W warunkach

ciągłej niemal powodzi, bo Newa wylewała, ludzi nękały choroby, a

śmierć ich dziesiątkowała.

Mówiąc to Charnock zauważył, że Zelina jest pod wrażeniem jego

obrazowej opowieści. Pochlebiał mu fakt, że po raz pierwszy jakaś

kobieta była tak zafascynowana tym, co mówił, iż dostrzegała w nim

raczej gawędziarza niż mężczyznę. Opowiedział jej jeszcze o buntach

niewolników, o tym, jak car, mieszkający przez całe lata w

trzypokojowej chacie, chwytał się przeróżnych zajęć — od kowalstwa

począwszy, na przeprowadzeniu zabiegu na kobiecie cierpiącej na

puchlinę wodną skończywszy.

— Czy on naprawdę był szalony? — spytała Zelina.

— Nie. Był po prostu Rosjaninem. Zresztą prowadził godną

uznania politykę. Zbudował na Uralu przemysł ciężki, wprowadził

akademie wojskowe i szkoły dla inżynierów. Dzięki niemu pojawiły

się pierwsze gazety, powstał pierwszy dostępny dla wszystkich teatr i

pierwszy szpital.

— To rzeczywiście brzmi imponująco! — podziwiała Zelina.

background image

— Jednakże zasady poddaństwa były ściśle określone i surowe —

ciągnął Charnock. — Szlachta całkowicie utraciła niezależność. W

zasadzie nikt nie miał niczego, co mógłby nazwać swoim.

Rozmawiali bardzo długo, tak że w końcu zostali sami na sali.

Gdy Zelina uświadomiła sobie, że czas wracać do kajuty, w jej głosie

brzmiała szczerość:

— Bardzo panu dziękuję! Nawet nie potrafię powiedzieć, jak

bardzo się cieszę, że mogłam z panem porozmawiać. Tak dużo się

dowiedziałam. Jest pan niezwykle uprzejmy!

— Mnie również było bardzo miło — odparł Charnock. — Mam

nadzieję, że zechce pani zjeść ze mną kolację również jutro.

Trudno było nie zauważyć radości w oczach Zeliny.

— Naprawdę?... Nie chciałabym panu zajmować czasu.

— Wiem, że to egoistyczne z mojej strony, ale może być pani

pewna, że nie zaprosiłbym pani, gdybym naprawdę tego nie chciał.

— Dziękuję. Nie będę się mogła tego doczekać przez cały dzień,

nawet mając do dyspozycji pańskie książki.

Z salonu wyszli razem. Na górnym pokładzie Zelina zatrzymała

się i dygając powiedziała:

— Jeszcze raz dziękuję panu, milordzie, za najwspanialszy

wieczór w moim życiu.

Nie czekając na odpowiedź, skierowała się do swej kajuty.

Lord Charnock natomiast pomyślał, że po raz pierwszy spotkał

kobietę, która nie starała się przedłużyć nieco spotkania i która tak

uważnie go słuchała.

background image

— Jest zdecydowanie inna niż jej ciotka — podsumował.

Po drodze do kajuty myślał o pracy, która czeka na niego w Rosji.

ROZDZIAŁ 3

— Słyszałem, że wysiada pan w Kopenhadze, milordzie —

powiedział kapitan.

— Tak, rzeczywiście — potwierdził Charnock. — Jego Cesarska

Wysokość wysyła po mnie swój jacht „Iżora".

— To wielki zaszczyt — zauważył kapitan. Milczał potem przez

chwilę i lord Charnock miał wrażenie, że chce coś powiedzieć.

Przepływali właśnie przez wąską cieśninę między Danią a

Szwecją. Krajobraz po obu stronach był przepiękny, a bezwietrzna

pogoda sprawiała, że statek płynął gładko i stosunkowo szybko, choć

nie korzystano z żagli.

— Martwię się o pannę Tiverton — powiedział w końcu kapitan.

— Z tego co wiem, płynie z nami do Sztokholmu.

— Tak mówiła — odparł zimno lord Charnock.

Zastanawiał się, dlaczego kapitan chce rozmawiać z nim o

Zelinie, lecz wyjaśnienia dostarczyły następne słowa kapitana.

— Intendent mówił mi, że wybawił pan, milordzie, pannę

Tiverton z prawdziwej opresji.

— Sam zamierzałem panu o tym opowiedzieć. I chciałbym, żeby

było jasne, że jeśli ten człowiek dalej będzie niepokoił pannę

Tiverton, to będzie miał do czynienia nie tylko z panem, ale i ze mną.

background image

— Pańskie postępowanie w tej sprawie najwyraźniej odniosło

zamierzony efekt. Nie ręczę jednak za jego zachowanie, gdy nas pan

opuści.

Lord Charnock zamyślił się. Nie chciał, żeby narzucano mu

odpowiedzialność za Zelinę i uznał słowa kapitana za bezczelność.

— Potrafię dać sobie radę z takimi jak Adamson, pod warunkiem,

że to Anglicy — ciągnął kapitan. — Ale w Kopenhadze zwykle

wsiadają na pokład młodzi oficerowie. Zabawiają się jak to młodzi i

sam pan rozumie, milordzie, że ciężko będzie trzymać ich z daleka od

pięknej, młodej kobiety nie mającej żadnej opieki.

W tej chwili Charnock zrozumiał, co w ten pokrętny sposób

sugerował kapitan. Nie miał jednak najmniejszego zamiaru zabrać

Zeliny na carski jacht, choć musiał przyznać, że gdy on opuści statek,

dziewczyna może się znaleźć w niezwykle trudnej sytuacji. Doskonale

wiedział, jacy są młodzi oficerowie. Bez względu na to, z jakiego

pochodzą kraju, lubią się zabawić, zanim wrócą do koszar i

podporządkują się wojskowej dyscyplinie.

Zdawał sobie też sprawę, że Zelina nie poradzi sobie w

sytuacjach, jakie mogą wtedy powstać, a powstaną na pewno, bo

dziewczyna jest bardzo atrakcyjna. Tego wieczoru, kiedy jedli razem

kolację, zorientował się, że jest wprawdzie inteligentna i bardzo

oczytana, ale zupełnie niedoświadczona.

Coraz bardziej wściekły był na hrabinę Rothbury, że wysłała

dziewczynę, w pewnym sensie bezradną jak dziecko, w podróż, która

mogłaby przysporzyć kłopotów nawet starszej i doświadczonej

background image

kobiecie. A Zelina była prawdziwie niewinnym dzieckiem. Nawet

wczoraj mógł się o tym przekonać. Sposób, w jaki się zachowała,

byłby pewnie opacznie zrozumiany przez kogoś, kto jej nie znał.

— Książka, którą mi pan pożyczył — powiedziała pod koniec

kolacji — była bardzo ciekawa i może wydam się panu zachłanna, ale

mam nadzieję, że ma pan ich więcej.

— Już pani ją przeczytała? — spytał z niedowierzaniem.

— Czytam bardzo szybko.

— Rzeczywiście. Dobrze się składa, że zabrałem ze sobą sporo

książek.

Oczy jej rozbłysły, jakby dostała właśnie cenny prezent.

— Pan jest tak niezwykle uprzejmy! Czy tę, którą skończyłam,

mam odnieść panu do kajuty?

Charnock pomyślał, że te słowa mogłyby paść z ust hrabiny albo

jakiejkolwiek kokietującej go kobiety. Jednakże wyraz oczu Zeliny

powiedział mu, że jest ona tak dalece naiwna, że nie ma zielonego

pojęcia, iż powiedziała coś niewłaściwego.

— Po kolacji przyślę do pani mego lokaja. Przyniesie pani nową

książkę i zabierze poprzednią — odparł Charnock.

— Dziękuję, ale nie chciałabym robić kłopotu.

Przez chwilę lord zastanawiał się, czy nie powinien jej ostrzec, że

inny mężczyzna mógłby wykorzystać jej propozycję. Zmienił jednak

zdanie, by nie wprawiać w zakłopotanie Zeliny. Może zresztą sam

fakt, że jest taka naiwna, będzie dla niej ochroną. W głębi duszy

wątpił w to jednak, zwłaszcza że udaje się do Rosji.

background image

W tej chwili zrozumiał, że żaden dżentelmen ani w ogóle

mężczyzna przejawiający ludzkie uczucia nie zostawiłby Zeliny samej

na statku pełnym awanturniczych oficerów i z człowiekiem, który już

jej się narzucał.

Starając się mówić raczej oschle, by nie wzbudzić podejrzeń co

do swych intencji, powiedział:

— Dobrze, że wspomniał pan o tym, kapitanie. Zastanowię się,

jak należy pomóc pannie Tiverton, i omówię to z brytyjskim

ambasadorem w Kopenhadze, Sir Henrym Watkin Williams-Winnem,

który na pewno przybędzie mnie powitać.

— Dziękuję, milordzie. Zdjął pan wielki ciężar z mojego serca.

Po południu lord Charnock nie przestawał myśleć o Zelinie.

Denerwowało go to, bo miał dużo pracy. Gdy spotkali się przy kolacji,

stwierdził, że Zelina nie mogła się doczekać, by porozmawiać z nim o

książce, którą jej pożyczył.

— Jest fascynująca — mówiła — zwłaszcza rozdział o rosyjskiej

polityce wobec Polski. Wydaje mi się jednak, że nie piszą tam

rzetelnej prawdy o tym, co naprawdę wydarzyło się w Polsce.

Lord Charnock spojrzał na nią zdziwiony.

— Co pani przez to rozumie?

— To wydarzenie miało miejsce zaledwie kilka lat temu i

pamiętam, że czytałam coś na ten temat. Chodzi mi o to, że Rosjanie

odebrali polskim rodzicom sto tysięcy dzieci i wywieźli je w głąb

Rosji. To było wyjątkowo okrutne.

background image

Lord sączył szampana i zastanawiał się, co powinien jej

odpowiedzieć. Prawda była taka, że pełen był potępienia dla tego aktu

okrucieństwa i wraz z radykałami w Parlamencie wywierał nacisk na

lorda Palmerstona, by ten skierował w tej sprawie do cara ostry

protest. I nie ukrywał swego oburzenia, gdy stanął on po stronie

Rosjan, wyjaśniając, że jest im to winien za pokonanie Napoleona.

Gdy lord Charnock wciąż milczał, Zelina powiedziała przejęta:

— Czytałam przemówienie wygłoszone w Izbie Lordów na ten

temat. Mówiono tam o strasznych scenach, jakie miały wtedy miejsce

w Warszawie, o tym, jak Rosjanie odbierali płaczące dzieci matkom,

które z rozpaczy rzucały się na tory, chcąc w ten sposób zatrzymać

pociągi. Lord wpatrywał się w jej pełne potępienia oczy.

— I ja mam zaprzyjaźnić się z tego rodzaju ludźmi? — dodała.

Po chwili milczenia lord Charnock odparł:

— Zanim porozmawiamy o pani wizycie w Rosji, proponuję

najpierw coś zjeść i pomówić o przyjemniejszych sprawach. Zelina

uznała to za naganę i zawstydziła się.

— Przepraszam.

Lord Charnock opowiedział jej trochę o Danii, o prześlicznych

wiejskich domkach, jednopiętrowych zaledwie, lecz bardzo

obszernych i wysokich. Żałował, że Zelina nie będzie mogła ich

zobaczyć. Zelinę interesowało wszystko, o czym Charnock mówił,

więc słuchała uważnie. Gdy podano kawę, a lordowi również brandy,

jadalnia niemal zupełnie opustoszała i łatwiej było spokojnie

porozmawiać.

background image

— Chciałbym teraz pomówić z panią o jej wizycie w Sankt

Petersburgu — oznajmił.

Zauważył, że w miejsce ożywienia na twarzy Zeliny pojawił się

niepokój.

— Powiedziała pani, że hrabina niezbyt precyzyjnie wyraziła się o

charakterze pani wizyty. — Nie chciała wprost odpowiedzieć na moje

pytanie, ale... wywnioskowałam, że mam być... guwernantką dzieci

księżnej.

— Nawet jeśli rzeczywiście miałaby pani nią zostać, to musi pani

wiedzieć, że guwernantka w Rosji nie zajmuje tak niskiej pozycji

społecznej jak w Anglii. — Zelina spojrzała pytająco, więc mówił

dalej: — Dwa lata temu ówczesny ambasador rosyjski w Anglii,

książę Krzysztof de Lieven, został odwołany do kraju, by objąć

stanowisko guwernera małego carewicza.

— Naprawdę? — zdziwiła się Zelina.

— Zapewniam panią, że nie wygłaszam stwierdzeń, których

prawdziwości nie jestem absolutnie pewien.

Zelina zarumieniła się i szybko wyjaśniła:

— Nie chciałam być nieuprzejma, ale... guwernantki, które

spotkałam do tej pory, zachowywały się, jakby przepraszały, że żyją.

— Tak właśnie myślałem i dlatego musi pani zrobić wszystko,

żeby nie znaleźć się w takiej sytuacji.

— Ale co mam zrobić?

Lord Charnock usiadł wygodniej, trzymając w ręku kieliszek.

background image

— Rosyjska arystokracja to znakomity przykład snobizmu. Cenią

tylko to, co najlepsze i najdroższe.

Zelina patrzyła na niego nie bardzo rozumiejąc.

— Jeśli będzie pani wobec nich pokorna i uniżona, to potraktują

panią ze wzgardą i obojętnością. — Przez chwilę miał wrażenie, że

jest zbyt otwarty, więc szybko dodał: — Proponuję, żeby od samego

początku dała pani księżnej do zrozumienia, że ponieważ pochodzi

pani ze znakomitej angielskiej rodziny, jest pani równa rosyjskiej

arystokracji, z wyjątkiem może rodziny carskiej.

Zelina odetchnęła głęboko.

— Rozumiem, ale... jak mam przekonać ich o swojej wysokiej

pozycji społecznej, zwłaszcza gdy pojawię się tam bez przyzwoitki? A

w dodatku, z tego, co wiem, mam uczyć dzieci księżnej.

Lord Charnock pomyślał, że szybko zorientowała się w sytuacji, a

głośno powiedział:

— Już w pierwszej chwili musi pani pozbawić księżnę podobnych

oczekiwań w stosunku do siebie.

— Ale... jak?

— Właśnie to chcę pani wyjaśnić. Przede wszystkim omówię pani

sytuację z brytyjskim ambasadorem w Kopenhadze.

— Gdy już opuści pan statek? — wyszeptała ledwie słyszalnie.

— Myślę, że pani też powinna wysiąść w Kopenhadze.

— Czy to znaczy, że... mogę pojechać z panem? — zapytała z

nadzieją w oczach.

— Wiedziała pani, że nie zostaję w Kopenhadze?

background image

— Tak. Pański lokaj powiedział mi, że car przysyła po pana swój

jacht.

— To prawda — potwierdził Charnock obiecując sobie, że każe

Hibbertowi na przyszłość trzymać język za zębami.

Wiedział jednak, że lokaj nie jest plotkarzem, a osamotniona i

przerażona Zelina pewnie zasypała go pytaniami.

— Zamierzam powiedzieć Sir Henry Watkin Williams-Winnowi,

że przyzwoitka, która miała z panią jechać, poważnie zachorowała tuż

przed wyjazdem. Najprawdopodobniej było to zatrucie pokarmowe,

bo takie same objawy chorobowe wystąpiły również u jej pokojówki.

— Przerwał na moment, po czym kontynuował tonem człowieka

obmyślającego plan. — Ponieważ żadna z nich nie była w stanie

wyruszyć w podróż, pani z dobrego serca zostawiła z nimi swą własną

pokojówkę i dlatego zmuszona była wyjechać sama.

Zelina słuchała z szeroko otwartymi oczami.

— Ale czy... Sir Henry... uwierzy w tę opowieść?

— Mnie uwierzy.

— Tak... oczywiście. I pewnie mam trzymać się tej historii

również w Petersburgu.

— Naturalnie — potwierdził Charnock. — A ponieważ ani Sir

Henry, ani ja nie możemy pozwolić, żeby młoda angielska dama

podróżowała sama, a już na pewno nie na rosyjskim statku, postaramy

się, żeby mogła pani popłynąć jachtem „Iżora".

Zelina aż klasnęła w dłonie.

background image

— Jest pan tak... strasznie uprzejmy... taki wspaniały! Tak

okropnie się bałam, że może się coś złego wydarzyć, gdy pana nie

będzie.

Lord Charnock wiedział, że ma na myśli Adamsona.

— Niech pani o nim zapomni! I proszę nie mówić nikomu, w

jakiej sytuacji pani się znalazła. Nie tylko nikt by pani nie współczuł,

ale każdy byłby zszokowany. Zdecydowanie ujemnie wpłynęłoby to

na pani pozycję społeczną.

Zelina pokiwała głową na znak zrozumienia, a Charnock

kontynuował:

— Jak tylko przyjedzie pani do Petersburga, musi pani dać

księżnej do zrozumienia, że przybyła pani jako gość, a jakakolwiek

praca nawet nie przeszła pani przez myśl.

— Ale... jak mam to zrobić?

— Po pierwsze, podziękuje pani księżnej za zaproszenie mówiąc,

jak bardzo chciała pani zobaczyć Rosję z racji tego, że pani matka

chrzestna była Rosjanką.

Charnock przerwał na chwilę.

— To po niej właśnie ma pani imię, prawda?

Zelina potwierdziła skinieniem głowy.

— Tak. Była nią hrabina Zelina Trubensow.

— Znam tę rodzinę — oznajmił lord. — A kim był pani ojciec?

— Ojciec służył w Gwardii Królewskiej w randze majora, a mój

dziadek dowodził kiedyś Gwardią. — Jak się nazywał?

— Generał Sir Edward Tiverton.

background image

Charnock uśmiechnął się.

— Tym na pewno zrobi pani wrażenie na carze — ma bzika na

punkcie wszystkiego, co ma związek z wojskiem.

— Na... carze? — Zelinie nie przychodziło do głowy, co też

mogłaby mieć z nim wspólnego.

— Prawdopodobnie nie wie pani, że książę Iwan Wołkoński jest

młodszym bratem księcia Piotra, który z kolei jest najwyższym rangą

oficerem na dworze cara. Jako gość księżnej, z pewnością nieraz

spotka pani Jego Cesarską Wysokość.

Zelina była zupełnie zaskoczona. Nie uszło jej uwagi, że lord

Charnock położył nacisk na słowo „gość".

— Po drugie, ponieważ jest pani gościem, wręczy pani księżnej

upominek. Nikt o niższej pozycji społecznej nie zrobiłby tego.

— A... co mam jej dać?

— Jakiś bezpretensjonalny drobiazg. Może to być szal, jedwabna

lub koronkowa chusteczka albo wachlarz, pewnie ma pani coś takiego

ze sobą.

— Naturalnie.

Zelina pomyślała w tej chwili o mnóstwie rzeczy, które kupiła jej

ciotka.

— A więc początek już mamy — stwierdził Charnock. — Dalej

musi pani pamiętać, że ciotka i wujek pani zajmują wysoką pozycję

wśród brytyjskiej arystokracji i zachowywać się tak, jak oni

postępowaliby w podobnych okolicznościach.

background image

Mówiąc to pomyślał, że ostatnią rzeczą, jaką chciałby, żeby

Zelina zrobiła, to naśladowanie ciotki. Na szczęście ona nie miała

pojęcia, jak zachowałaby się hrabina, gdyby znalazła się z nim sama

na statku. Zelina ani razu nie dała mu poznać, że widzi w nim

przystojnego mężczyznę, ani do głowy jej nie przyszło kokietować go.

Ograniczała się tylko do uważnego słuchania, wypytywała o

zdanie, po prostu chciała wydobyć z niego jak najwięcej wiadomości.

Równie dobrze mógłby rozmawiać w ten sposób z mężczyzną albo

jedną z tych starszych, inteligentnych kobiet, które w londyńskim

towarzystwie cieszyły się nienaganną reputacją.

Zauważył, że Zelina zastanawia się nad tym, co usłyszała. Po

chwili powiedziała:

— Nie wiem... jak panu dziękować... za tyle uprzejmości i

zrozumienia? Wiem już, jak postępować... i mam nadzieję, że to

potrafię.

— Oczywiście, że pani potrafi! — zapewnił ją. — Ale jest coś

jeszcze, o czym chciałbym pani powiedzieć, Zelino.

Żadne z nich nie zauważyło, że zwrócił się do niej po imieniu.

— Rosjanie są nadzwyczaj impulsywni. I jeśli nie chce pani

znaleźć się w kłopotliwej sytuacji, czy wręcz narazić na

niebezpieczeństwo, nigdy nie powinna pani zostawać sam na sam z

rosyjskim mężczyzną.

Zelinę zdziwiło to i przestraszyło. Przez chwilę siedziała

nieruchomo, wpatrując się w Charnocka, po czym spytała:

background image

— Czy chce pan powiedzieć, że... będąc ze mną sam na sam...

Rosjanin mógłby spróbować mnie... pocałować... tak, jak ten

pospolity człowiek tu, na statku?

— Zrobiłby to bez wątpienia — odparł sucho lord.

— To straszne... okropne! W nocy aż obudziłam się z krzykiem,

bo śniło mi się, że pan nie zdążył mnie wyratować.

— Od pani zależy, czy to się powtórzy.

— A ja myślałam, że... to całkiem wyjątkowa sytuacja... jakiś

prostak upił się i dlatego.

— Mężczyźni wszędzie są tacy sami — oznajmił Charnock. — A

jak już wspomniałem, Rosjanie są szczególnie impulsywni i nie

potrafią oprzeć się pięknej kobiecie.

Nie zamierzał prawić Zelinie komplementów, lecz ona i tak

patrzyła na niego z niedowierzaniem i trzepocząc rzęsami

powiedziała:

— Zrobię... zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby... żeby to się

nie powtórzyło.

Wyglądała przy tym tak dziecinnie i bezradnie, że lord Charnock

nie dziwiłby się żadnemu mężczyźnie, z wyjątkiem siebie samego,

który chciałby wziąć ją w ramiona i chronić. Tego nie mógł jej

powiedzieć, gdyż nie chciał jej spłoszyć, choć nie miał wątpliwości,

że jeśli nie będzie pamiętać, by stale mieć przy sobie przyzwoitkę, to

narazi się na awanse mężczyzn.

Charnock postanowił, że w Sankt Petersburgu porozmawia z

ambasadorem, hrabią Durham, by sprawdził, czy Zelina zajmuje u

background image

księżnej Wołkońskiej należną jej pozycję. Zaraz jednak przyszła mu

do głowy inna myśl, że za bardzo angażuje się w opiekę nad tym

kłopotliwym dzieckiem. Zdenerwowało go to tym bardziej, że na tym

właśnie zależało hrabinie Rothbury.

Do diabła, Kathleen Rothbury, zrobiłaś ze mnie parawan dla

swoich szachrajstw — pomyślał. — Gdybym miał trochę rozsądku, to

pozwoliłbym tej dziewczynie iść do diabła.

Zelina jakby wyczuła jego myśli, bo przestraszonym głosem

rzekła:

— Chyba jest pan... zły na mnie, bo... sprawiam tyle kłopotu.

Naprawdę, mogę popłynąć do Sztokholmu... tak jak to było

postanowione. Zamknę się w swojej kajucie... tam będę bezpieczna.

Charnock rozpogodził się nieco.

— Nie jestem zły na panią — zapewnił ją — lecz na hrabinę. Nie

miała prawa stawiać pani w takiej sytuacji.

— Myślę, że nie zrobiła tego celowo. Tata mówił, że ona jest po

prostu pusta i lekkomyślna. Zresztą właśnie z tego powodu nie

utrzymywał z nią kontaktów.

Lord pomyślał, że fakt przejęcia opieki nad siostrzenicą musiał

być prawdziwym szokiem dla hrabiny.

— Delikatnie mówiąc, można to tak określić, lecz niech pani

pamięta o wszystkim, co mówiłem. Podobna sytuacja, w jakiej

znalazła się pani na statku, może się powtórzyć, jeśli nie będzie pani

uważać, by zawsze mieć towarzystwo jakiejś starszej kobiety. I niech

pani nie traktuje poważnie komplementów.

background image

Zelina roześmiała się beztrosko.

— Wątpię, żeby ktoś mi prawił komplementy, ale pewnie

byłabym z nich zadowolona.

— Nie wolno pani zwracać na nie żadnej uwagi.

— Postaram się. Będę sobie powtarzać, że gdybym była jedynie

biedną, zahukaną guwernantką, nikt nawet nie spojrzałby na mnie.

Charnock pomyślał, że w tym wypadku akurat nie ma racji, ale

nie potrafił jej tego wytłumaczyć. Miał nadzieję, że Zelina nie

zakocha się bez pamięci w jakimś młodym Rosjaninie, który będzie

chciał się po prostu zabawić.

— Taka jestem panu wdzięczna. Dzięki panu zrozumiałam wiele

rzeczy. Jest pan wspaniały.

Zgodnie z oczekiwaniami lorda Charnocka brytyjski ambasador w

Kopenhadze był zbulwersowany tym, co przytrafiło się siostrzenicy

hrabiostwa Rothbury. Nie mógł też uwierzyć, że miała, bez

przyzwoitki, przesiąść się na statek rosyjski.

— Nie możemy do tego dopuścić, milordzie — rzekł do

Charnocka. — Porozmawiam z generałem Suchtelenem, który

oczekuje pana na pokładzie „Iżory".

— Miałem już okazję poznać generała — odparł Charnock. —

Zdaje się, że jego ojciec był ambasadorem w Sztokholmie.

— Tak, ma pan rację. A generał jest bardzo inteligentnym

człowiekiem, więc zapowiada się panu przyjemny rejs przez Bałtyk.

— Ja też tak myślę.

background image

Charnock wraz z Sir Henrym zszedł na ląd, a Zelina miała czekać

w kajucie. Bagaż był już spakowany. Naszykowała sobie obrzeżoną

futrem pelerynkę, gdyż lord Charnock ostrzegł ją, że na Bałtyku może

wiać zimny wiatr i lepiej nie ryzykować. Tak czy owak, było jej

zimno ze strachu.

Mogło się przecież zdarzyć, że ludzie oczekujący lorda

Charnocka nie zechcą zabrać jej na jacht. Wtedy będzie musiała

jechać dalej sama. Pomyślała, że gdyby teraz straciła swego opiekuna

i przewodnika w osobie lorda Charnocka, to byłoby znacznie gorzej,

niż gdyby go w ogóle nie spotkała.

Dzięki niemu zrozumiałam, jaką jestem ignorantką; wiem tylko

to, co wyczytałam w książkach — myślała ze smutkiem. — Nie

zdawałam sobie sprawy, że w życiu jest zupełnie inaczej.

Wydawało jej się, że oczekiwanie trwa całą wieczność, lecz w

końcu powiedziano jej, że czeka na nią powóz na brzegu. Z radością

opuściła statek, ale pamiętała, by podziękować stewardesie. Dała jej

wysoki napiwek i pożegnała się z intendentem.

Ku jej zaskoczeniu przy trapie czekał kapitan. Życzył jej

szczęśliwej podróży i wszystkiego dobrego w Rosji, a Zelina poczuła

nagle, że zostawia za sobą ostatnią cząstkę Anglii i to nie wiadomo na

jak długo. Ale przecież jeszcze przez trzy dni będzie cieszyła się

towarzystwem lorda Charnocka, przypomniała sobie nagle.

Szybko zeszła na ląd. Bagaże były już załadowane. Wsiadła więc

do powozu, by pojechać do innej części portu, do której przybił jacht

„Iżora".

background image

Był ogromny, niezwykle elegancki i wywarł na Zelinie niemałe

wrażenie. Czekał już na nią Sir Henry i generał Suchtelen, który nie

omieszkał zaprezentować żaglowiec. Zelina dowiedziała się, że

„Iżora" jest bardzo szybka, a jej załoga liczy sześćdziesiąt osób. O

wysokiej randze łodzi świadczył fakt, że przy podniesieniu kotwicy

wystrzelono na brzegu salwy armatnie, na które „Iżora" natychmiast

odpowiedziała.

Zelina spotkała lorda Charnocka dopiero w czasie lunchu. Do tego

czasu podziwiała swą kajutę, która, jak wszystkie na jachcie, miała

ściany z pięknego kolorowego drewna, a fotele obite satyną.

Po rozmowie z lordem Charnockiem, który widocznie wyrażał się

o Zelinie jako damie zajmującej bardzo wysoką pozycję społeczną, Sir

Henry natychmiast przysłał pokojówkę. Miała jej towarzyszyć do

Sankt Petersburga.

— Wprawdzie moja żona nie była zachwycona, że uszczupliłem

domową służbę, ale musi pani mieć pokojówkę, panno Tiverton —

powiedział. — I to nie tylko po to, żeby pani usługiwała, ale też

pełniła rolę przyzwoitki, bo przecież na statku są sami mężczyźni.

— Proszę serdecznie podziękować ode mnie swojej żonie.

— Lord Charnock mówił, jak ładnie zachowała się pani w Anglii

rezygnując ze swej pokojówki. Może jednak być pani pewna, że

Davey zrobi wszystko, żeby zapewnić pani wygodę.

— To bardzo uprzejme z pana strony, dziękuję.

Na wzmiankę o pokojówce poczuła się winna.

background image

Davey była siwa, zbliżała się do pięćdziesiątki i przypominała

groźną angielską nianię. Była idealną towarzyszką młodej dziewczyny

na czas zagranicznej podróży i Zelina była pewna, że zgodziłaby się z

tą opinią zarówno jej matka, jak i lord Charnock.

Prowadzona w czasie lunchu rozmowa wydała się Zelinie

ciekawa, choć zupełnie bezosobowa. Przy stole kapitańskim zasiadł

jeszcze należący do załogi lekarz oraz bibliotekarz cara, który wracał

z misji do Europy, gdzie kupował książki dla Jego Wysokości. Zelina

stwierdziła, że zna on wiele języków, a po angielsku mówi płynnie jak

Anglik.

Po posiłku lord Charnock zwrócił się do Zeliny:

— Proponuję, żeby poszła pani teraz na pokład i po raz ostatni

popatrzyła na Danię. Widok stąd jest wspaniały i szkoda, że nie mogła

pani zwiedzić tego pięknego kraju.

Wyszli na pokład, a gdy Zelina spoglądała na oddalający się ląd,

Charnock rzekł:

— Jest coś, o czym zapomniałem pani powiedzieć.

— Co takiego?

— Proszę pamiętać, że w Rosji będzie pani wciąż obserwowana, a

pani słowa rejestrowane.

Na twarzy Zeliny odmalowało się zdziwienie.

— Czy ma pan na myśli... tajną policję? Ale przecież ja nie jestem

nikim ważnym.

— Dla nich każdy cudzoziemiec jest kimś ważnym i nie powinna

pani wygłaszać głośno swych opinii — ostrzegł lord.

background image

— Ale chyba nie przypuszcza pan, że mogliby się mną jakoś

szczególnie zainteresować?

— Naturalnie zależy to od tego, z kim będzie pani rozmawiać.

— Dla pana musi to być bardzo uciążliwe...

— Jest uciążliwe dla każdego cudzoziemca w Rosji. I chcę, żeby

pani o tym wiedziała. Proszę uważać na to, co pani mówi, zwłaszcza

na tematy kontrowersyjne, a już na pewno nigdy nie krytykować

władzy.

Wiedziała, że lord ma na myśli cara.

— Będę ostrożna... — zapewniła szybko. — Dziękuję, że mnie

pan ostrzegł.

Jakby w obawie, że ktoś ich może podsłuchać, wskazał na

wybrzeże i powiedział:

— Szkoda, że nie widać stąd zamku Drottingholm. To bardzo

stara i interesująca budowla.

— Widzę, że zwiedził pan wiele krajów. Ciekawa jestem, czy był

pan już wcześniej w Rosji?

— Tak, ale prywatnie. Jako młodzieniec byłem gościem

krewnych cara w Sankt Petersburgu. Było to wkrótce po tym, jak

został carem. A potem jeszcze dwa razy gościłem u przyjaciół w

innych częściach kraju.

— Chętnie bym o tym posłuchała, lecz wiem, że jest pan bardzo

zajęty.

— Jestem pewien, że bibliotekarz opowie pani szczegółowo o

każdym zabytku w Rosji!

background image

Zelina wiedziała, że to żart, a jednocześnie wyczuła, że lord nie

chce dzielić się swymi wspomnieniami z Rosji, i że w ten delikatny

sposób gani jej ciekawskość.

Była to jedyna okazja w czasie rejsu, kiedy Zelina mogła

porozmawiać z Charnockiem sam na sam.

Sporo czytała, bo bibliotekarz pożyczył jej kilka książek. Pogoda

cały czas była piękna. Płynęli więc po Bałtyku z dużą szybkością,

zostawiając za sobą Zatokę Botnicką i Wyspy Alandzkie, aż

zakotwiczyli przy wejściu do Zatoki Fińskiej. Zelina zauważyła, że

zarzucają kotwicę codziennie o zmierzchu, a rankiem wyruszają w

dalszą drogę. Davey pokazała jej mijane z daleka wieże Tallina, co

oznaczało, że do Petersburga zostało jeszcze dwadzieścia cztery

godziny rejsu.

Pojawiły się już światła północy, a po kolacji pasażerowie

oglądali występ Rosjan, którzy dla nich tańczyli i śpiewali. Zelina

wiedziała, że ten pokaz miał uhonorować znakomitych pasażerów.

Lord Charnock siedział ze znudzoną miną, ale Zelina była

zachwycona. Podobał jej się pełen wdzięku, ale i gwałtowności taniec.

Szczególnie poruszyła Zelinę muzyka, przypominająca rytmy

cygańskie. Zawsze chciała zobaczyć taniec Cyganów, więc chłonęła tę

muzykę całą sobą.

Wpatrzona w tancerzy nie zdawała sobie sprawy, że lord

Charnock przygląda się jej. Była zupełnie pochłonięta tym, co widzi i

słyszy, jak zresztą nigdy dotąd, a lord tylko utwierdził się w swym

przekonaniu, że ktoś tak młody i nie mający żadnego doświadczenia

background image

życiowego nie powinien przebywać wśród tak nieokrzesanych ludzi,

za jakich uważał Rosjan. Widział, jak zafascynowana nie znanymi do

tej pory wrażeniami szybko oddycha, a serce prawdopodobnie wali jej

jak młot.

To dziecko powinno czym prędzej wracać do Anglii — pomyślał,

świadomy jednak, że nic nie może zrobić w tym względzie.

Gdy występ się skończył, Zelina tak mocno biła brawo, że aż

rozbolały ją dłonie.

— To było cudowne! — wykrzyknęła. — Nie spodziewałam się,

że zobaczę coś tak wspaniałego!

— Stopniowo zobojętnieje to pani — zapowiedział znudzonym

głosem lord Charnock. — Rosjanie śpiewają ciągle smutne piosenki,

bo niewiele mają w życiu radości, a tańczą, żeby o tym nie myśleć.

Zelina wiedziała, że Charnock próbuje przytłumić jej radość i z

uśmiechem tłumaczyła mu:

— Ale ja widziałam to po raz pierwszy i musiałam użyć całej siły

woli, by nie przyłączyć się do nich.

Charnock pomyślał, że jej pełen wdzięku taniec na pewno

spodobałby się ceniącym balet Rosjanom, głośno jednak powiedział:

— Nie ma sensu rywalizować z ludźmi, którzy tańczą i śpiewają

niemal od kołyski.

Wieczorem, gdy pokojówka wyszła i Zelina została sama w

kajucie, wciąż jeszcze drżała na wspomnienie rosyjskich tańców,

Gdyby nie inne względy, to uwielbiałabym Rosję! — myślała.

background image

Pamiętała jednak o okrucieństwach, jakich dopuścili się Rosjanie

w Polsce, i przeszedł ją dreszcz przerażenia. A jednocześnie po raz

pierwszy od chwili opuszczenia Anglii poczuła, że mimo wszystko nie

chce tam wracać, dopóki nie pozna Rosji.

ROZDZIAŁ 4

Rozglądając się po okazałym salonie Ambasady Brytyjskiej, lord

Charnock z satysfakcją stwierdził, że postąpił właściwie. Zelinie udało

się dać księżnej do zrozumienia, że przybyła do Rosji jako gość, a

zaproszenie ambasadora wystosowane nie tylko do księcia i księżnej

Wołkońskich, ale również do Zeliny tylko to potwierdzało.

Hibbert, który zawsze potrafił zdobyć dla swego pana cenne

informacje, dowiedział się od służby pałacowej, że Zelina jadała wraz

ze swymi gospodarzami oraz że została już przedstawiona rodzinie

carskiej.

Lord Charnock celowo unikał kontaktów z Zeliną. Starał się

nawet nie pojawiać na niektórych uroczystościach, w których ona

miała brać udział. Chciał za wszelką cenę nie dopuścić do plotek,

które niechybnie by powstały, gdyby okazał zainteresowanie Zeliną

po tym, jak odbyli wspólną podróż. Wiedział, że ludzie chętnie

obgadują kobiety, a zwłaszcza tak piękne jak ona. Patrząc teraz, jak

tańczy z rosyjskim attache, pomyślał, że jej wygląd przywodzi na

myśl angielską różę.

Walc, niegdyś niemiecki taniec ludowy, został wprowadzony do

Anglii w 1812 roku przez żonę rosyjskiego ambasadora, księżnę de

background image

Lieven. W „Almacku", najbardziej ekskluzywnym klubie londyńskim,

nikt nie ośmielił się go tańczyć aż do roku 1816, kiedy zrobił to po raz

pierwszy car Aleksander. Potem stopniowo walc upowszechnił się w

całej Europie, a w Rosji był ulubionym tańcem książąt. Fakt, że w

miejscu publicznym mężczyzna mógł objąć swą partnerkę w talii i

trzymać ją blisko siebie, wzbudzał wiele emocji i sprzyjał flirtom.

Charnock z aprobatą stwierdził, że Zelina trzyma się odpowiednio

daleko od swego partnera, mimo iż ten, sądząc po spojrzeniu, które

zresztą lordowi się nie podobało, przemawia do Zeliny z czułością.

Ta dziewczyna jest zdecydowanie za młoda na flirty — pomyślał.

Z drugiej strony wiedział, że znalazłaby się w znacznie gorszym

położeniu, gdyby uznano ją za guwernantkę.

Gdy Zelina żegnała się z nim po przybyciu do Sankt Petersburga,

wyczuł, że dziewczyna się boi. W porcie oczekiwało Charnocka kilka

ważnych osobistości, jednak to nie on przedstawiał im Zelinę. Celowo

scedował to na generała Suchtelena. A gdy został sam na sam z

ambasadorem brytyjskim, pożalił mu się, że ta dziewczyna sprawiła

mu wiele kłopotu; była na statku bez przyzwoitki, więc musiał się nią

zaopiekować. Nie mógł przecież pozwolić, żeby sama płynęła do

Sztokholmu.

— Sir Henry Watkin Williams-Winn w ogóle nie dopuszczał

takiej możliwości — dodał.

— Rozumiem, że nie miał pan innego wyjścia i musiał pan zabrać

ją na „Iżorę" — zgodził się hrabia Durham.

background image

— Myślę, że byłoby dobrze donieść ambasadorowi rosyjskiemu w

Londynie, że wyjazd panny Tiverton nie został zorganizowany jak

należy.

— Nie omieszkam tego zrobić. Obaj doskonale wiemy, że

Rosjanie nie przywiązują na ogół wagi do takich spraw — stwierdził

autorytatywnie ambasador.

Znający go ludzie wiedzieli, że jest człowiekiem zdolnym,

inteligentnym, szczerym i czarującym, lecz też niesłychanie próżnym i

łasym na pochlebstwa. To była zdecydowanie jego pięta Achillesowa.

Po podróży powóz należący do ambasady odwiózł Zelinę i jej

pokojówkę do pałacu Wołkońskich. Davey miała zostać w

Petersburgu przez kilka dni, a potem pierwszym statkiem wracać do

Kopenhagi. Zelinę cieszyło jej towarzystwo, gdyż dodawało jej

odwagi w roli, którą miała odegrać. Czuła, że to najtrudniejsze

zadanie, jakie kiedykolwiek miała do wykonania. Znalazła jednak

nieoczekiwanego sprzymierzeńca — dumę, która kazała jej wysoko

trzymać głowę.

Śmiało weszła do pałacu i podała swe nazwisko strojnemu

majordomusowi. Wiedziała, że nie uszedł jego uwagi fakt, że

przyjechała powozem Ambasady Brytyjskiej. Majordomus spojrzał na

Davey ze zdziwieniem i łamaną francuszczyzną powiedział:

— Zanim wskażę pani jej pokój, Jej Książęce Wysokoście

przywitają panią.

Zelina ledwie skinęła głową na znak akceptacji, po czym poszła

za majordomusem. Trzymała się prosto i celowo szła wolno.

background image

Przeszli wspaniały hall zdobiony kolumnami z malachitu, złotem i

kryształami ku schodom prowadzącym do, jak się potem okazało,

jednego z mniejszych salonów.

Zelinie wydał się ogromny. Na ścianach wisiały wspaniałe obrazy

wielkich mistrzów, a wszędzie stały kwiaty wypełniające salon swą

wonią. W głębi pokoju na sofie siedział przystojny mężczyzna. U jego

stóp leżał rosyjski chart. Zelina domyśliła się, że to gospodarz. Obok

niego stała kobieta, która wyglądała, jakby zeszła właśnie z jednego z

portretów.

Księżna Olga miała te wszystkie cechy zewnętrzne, które

mężczyźni z Europy Zachodniej cenili u rosyjskich kobiet. Były to

między innymi wielkie, ciemne oczy i ciemne włosy sczesane do tyłu.

— Mademoiselle Zelina Tiverton — zaanonsował majordomus.

W oczach księcia i księżnej pojawiło się zdziwienie. Na tę okazję

Zelina ubrała się niezwykle starannie. Davey musiała zejść do

ładowni, by ze skrzyni wyjąć piękną, elegancką suknię przeznaczoną

na popołudnie. Początkowo Zelina planowała, że włoży ją na jakieś

przyjęcie, na które zaproszona będzie ciotka, jak na przykład na bal

dla zwolenników wigów. Stało się jednak inaczej, bo ciotka nigdzie

jej nie zabrała. A teraz suknia ta świadczyła, że nosząca ją osoba z

pewnością nie jest guwernantką. Do szkolnej klasy nie pasował także

kapelusik ozdobiony różowymi piórkami i prawdziwą koronką.

Zelina wolnym krokiem szła przez salon, a gdy podeszła

wystarczająco blisko, dygnęła przed księżną i uśmiechając się, śmiało

powiedziała:

background image

— Przyjechałam wcześniej, niż się pani spodziewała, Wasza

Wysokość, a to z powodu całej serii niepowodzeń. Ale ogromnie się

cieszę, że już tu jestem. To bardzo miło, że zechciała mnie pani

zaprosić do siebie, Wasza Wysokość.

— Rzeczywiście nie spodziewałam się pani, panno Tiverton —

odparła księżna doskonałą angielszczyzną.

Książę tymczasem wstał, więc Zelina ponownie dygnęła.

— Witamy w Rosji! — powiedział Wołkoński. — Przykro mi, że

miała pani nieprzyjemną podróż.

— Nie tak bardzo nieprzyjemną, Wasza Wysokość — odparła

Zelina. — „Iżora" to najpiękniejszy jacht, jaki kiedykolwiek

widziałam.

— „Iżora"! — wykrzyknęła księżna.

Zelina roześmiała się.

— Tak, właśnie dlatego jestem wcześniej. Muszę też powiedzieć

Waszej Wysokości, że niestety moja przyzwoitka zachorowała, więc

pokojówkę, którą mam ze sobą, odstąpiła mi Lady Watkin Williams-

Winn z Kopenhagi.

Gdy Zelina zdołała zaspokoić ciekawość księcia i księżnej,

opowiadając o zamieszaniu wywołanym chorobą przyzwoitki,

wiedziała, że obydwoje zaakceptowali ją jako gościa i nawet nie

wspomnieli o dzieciach.

Przy lunchu okazało się, że tylko ona nie ma pary. Było po prostu

o jedną kobietę za dużo przy stole i zdawała sobie sprawę, że gdyby

nie posłuchała rad lorda Charnocka, jadłaby teraz z dziećmi.

background image

Wieczorem, zanim najmłodsze dziecko poszło spać, księżna miała

zwyczaj spędzać godzinę ze swą gromadką. Zelina dowiedziała się

wówczas, że dzieci jest pięcioro. Najmłodsze miało trzy lata, a

najstarsze czternaście. Zajmowała się nimi angielska niania i

francuska opiekunka. Miały też nauczycielkę muzyki, a chłopcy

ponadto nauczycieli greki, łaciny oraz jazdy konnej.

— Widzę, że dzieci otrzymują znakomitą edukację — zauważyła

Zelina.

— Chciałabym, żeby były wykształcone, ale martwię się o ich

angielski. Chyba nie mówią zbyt poprawnie.

— Myślę, że angielski znają świetnie.

— Naturalnie wiele się nauczyły od niani, lecz, choć to wspaniała

kobieta, to nie jest osobą wykształconą.

Zapanowała cisza. Zelina wiedziała, że księżna oczekuje z jej

strony propozycji uczenia dzieci angielskiego. Pamiętała jednak, co

usłyszała na ten temat od lorda Charnocka, więc powiedziała:

— Zauważyłam, Wasza Wysokość, że pani angielski jest

doskonały. Skoro więc dzieci rozmawiają z panią, to niemożliwe, by

robiły jakieś poważniejsze błędy.

Zelina dostrzegła, że księżna już chciała coś powiedzieć na ten

temat, więc szybko dodała:

— Szkoda, że mój ojciec nie może zobaczyć, jakie wspaniałe

dzieła sztuki znajdują się w tym pałacu! Bardzo interesował się

sztuką, zwłaszcza kiedy był w armii. To on właśnie przekazał mi

sporą wiedzę o malarstwie i widzę, że tutaj jeszcze ją poszerzę.

background image

— Pani ojciec służył w armii? — spytała księżna.

Teraz Zelina mogła już opowiadać o dziadku i obrazach

posiadanych przez wuja, hrabiego Rothbury. Podobnie jak lord

Charnock miała świadomość, że skierowane do niej zaproszenie na

przyjęcie w ambasadzie ostatecznie pozbawiło Wołkońskich złudzeń

co do objęcia przez Zelinę funkcji guwernantki.

Tuż przed lunchem Zelina wręczyła księżnej prezent. Był to jeden

z trzech wachlarzy, opakowanych w piękne satynowe pudełeczka z

firmowym znakiem sklepu z Bond Street. Wszystkie trzy były śliczne

i chętnie by je zatrzymała. Choć w końcu wybrała ten, który podobał

jej się najmniej, to i tak ciężko jej było się z nim rozstać. Davey

owinęła wachlarzyk w ładny papier i przewiązała kawałkiem

satynowej wstążki odciętej z jednej z sukni.

Księżna zachwycona była upominkiem.

— Jak to miło z pani strony, panno Tiverton!

Po chwili, przyglądając się wachlarzowi, dodała:

— Chyba nie powinnam zwracać się do pani tak oficjalnie. Proszę

pozwolić nazywać siebie Zeliną. To takie ładne imię i w dodatku

rosyjskie, choć ty w każdym calu jesteś Angielką.

Mniej więcej to samo powiedział jej potem mężczyzna siedzący

obok niej przy stole.

— Wiem, że przyjechała pani z Anglii, kraju pięknych kobiet.

Proszę opowiedzieć mi o sobie.

Zelina pamiętała zalecenia lorda, by starać się zrobić na

Rosjanach wrażenie. Gdy więc po lunchu kilka osób wyraziło nadzieję

background image

ponownego spotkania z nią, wiedziała, że odniosła sukces.

Przebierając się do kolacji, dowiedziała się od Davey, że księżna

posłała służącego do jakiegoś dżentelmena z zaproszeniem na kolację.

Chodziło o to, by każdy miał parę.

— Wzbudziła panienka prawdziwą sensację przyjeżdżając tu

jachtem cara — mówiła Davey. — I w dodatku tydzień przed

spodziewanym terminem.

— Tak się cieszę, że nie musiałam płynąć, tak jak ustalono,

rosyjskim statkiem — oznajmiła Zelina. Wyobraziła sobie, jak

okropne by to było, i szybko dodała: — I dzięki temu mam ciebie. Jak

myślisz, którą suknię powinnam dziś włożyć?

Wybór zajął im sporo czasu. Trzeba było wziąć pod uwagę zdanie

Zeliny, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze oraz to, że w dalszym

ciągu musi umacniać swą pozycję. Gdy już była gotowa, zapragnęła

powiedzieć lordowi, że jego plan okazał się skuteczny; po dzisiejszym

wieczorze nikt nie będzie miał żadnych wątpliwości co do jej miejsca

w

książęcym

pałacu.

Pomna jednak

ostrzeżeń

Charnocka

powstrzymała się od napisania do niego dziękczynnego listu; a nuż

wpadnie w ręce tajnej policji.

Domyśli się, że jestem mu wdzięczna — pomyślała, choć w głębi

duszy żal jej było, że nie może mu sama tego powiedzieć. — Może

nadarzy się sposobna okazja.

Ubrana w jedną ze swych najładniejszych sukni wieczorowych,

Zelina miała pewność, że nie będzie wyglądać gorzej od rosyjskich

dam, które sprowadzały swe toalety z Paryża.

background image

Następnego wieczoru Zelina włożyła najpiękniejszą suknię, jaką

miała, gdyż spodziewała się, że na przyjęciu w ambasadzie będzie

obecny lord Charnock. Wprawdzie kiedyś myślała, że mogłaby się w

niej pokazać jedynie na balu w pałacu Buckingham, ale teraz bardziej

zależało jej, by zrobić wrażenie na lordzie niż na królowej Adelajdzie.

Bała się tylko, że on nawet jej nie zauważy. Pamiętała też uwagę

księżnej na jego temat.

Poprzedniego dnia w czasie lunchu jedna z dam powiedziała:

— Chyba wybierasz się jutro na przyjęcie w Ambasadzie

Brytyjskiej?

— Owszem — odparła księżna.

— Spodziewam się, że będzie też lord Charnock jako gość

ambasadora, choć zatrzymał się w pałacu Jego Cesarskiej Wysokości.

— Naturalnie, że będzie — odparł książę. — I ogromnie się

cieszę, że będę mógł odnowić z nim znajomość. Ostatnio widzieliśmy

się w Paryżu.

Dama uśmiechnęła się.

— Jest tam po prostu rozrywany. Słyszałam, że uganiały się za

nim wszystkie piękne damy, ale on pozostał wierny ślicznej Sophie.

— Sophie na pewno nie pozwoliłaby mu zainteresować się żadną

inną — dodała księżna i wszystkie panie roześmiały się.

— Ta sprawa należy już chyba do przeszłości — dorzuciła jedna z

nich. — Zresztą żadna z affaires de coeur Jego Lordowskiej Mości nie

trwa zbyt długo, a wszystkie owiane są taką tajemnicą, że, jak ktoś

kiedyś powiedział, trudno je dostrzec.

background image

— Ja słyszałam nieco inną wersję — rzekła księżna. —

Mianowicie to, że ci spokojni, cisi i opanowani Anglicy są

płomiennymi kochankami.

— Ty chyba dobrze o tym wiesz, moja miła — stwierdziła

złośliwie jedna z dam.

Księżna jednak zręcznie zmieniła temat. A Zelina wstrząśnięta

była tym, co usłyszała. Jakoś nie myślała o lordzie jako o mężczyźnie,

a w dodatku o płomiennym kochanku, i uznała, że prawdopodobnie

wydała mu się niezwykle nudna i naiwna. Potem jednak przyszło jej

do głowy, że księżna musiała się mylić, bo przecież lord Charnock

jest tak zapracowanym człowiekiem, że z pewnością nie starczało mu

czasu na nic innego.

Niemniej jednak widząc go rozmawiającego z piękną kobietą,

zaczęła się zastanawiać, czy jest w niej zakochany. Nie uwierzyłaby,

że ta kobieta pracuje dla carskiej tajnej policji i ma za zadanie

dowiedzieć się, po co Charnock przyjechał do Rosji i jaki jest

stosunek brytyjskiego ministra spraw zagranicznych do ich kraju.

Car miał sporo do ukrycia i choć było mało prawdopodobne, że

Brytyjczycy cokolwiek podejrzewają, zarządził ciągłą obserwację

lorda Charnocka. Był tak przekonany, że nie tylko zawsze potrafi

postawić na swoim, lecz jeszcze umie wykiwać innych, że nie docenił

Charnocka. A miał w nim godnego przeciwnika.

Od chwili wejścia na pokład „Iżory" lord miał się na baczności.

Zdawał sobie sprawę, że generał Suchtelen, który niby to beztrosko

rozmawia o wszystkim i o niczym, zwraca uwagę na każde jego

background image

słowo, by zrelacjonować je potem carowi. A gdy przedstawiono go

Nataszy Oboleńskiej, wiedział, że hrabina ma za zadanie go uwieść i

skłonić do mówienia.

Natasza była piękną kobietą o twarzy jakby wykutej przez

średniowiecznego rzeźbiarza i lekko skośnych oczach. Gdy

rozmawiała z mężczyzną, każdy jej gest i ton głosu były zachętą.

Otwarcie prowokowała lorda Charnocka, a jednocześnie wymykała

mu się. Przy kolacji cały czas gawędzili przekomarzając się, a gdy car

poprosił lorda o chwilę rozmowy, ona czekała na niego zamiast

poszukać innego towarzystwa.

Pierwsza noc w pałacu minęła lordowi spokojnie. Rozbawił go

nawet fakt, że Hibbert, jak zwykle za granicą, dokładnie sprawdził

całą, wspaniałą zresztą, sypialnię. Opukał boazerię, aż fragment jej

odskoczył. Pod nią nie było ściany, a tylko boazeria sąsiedniego

pokoju, tak że ktokolwiek ukryłby się między ścianami, mógł słyszeć

wszystko, co mówili.

Na coś podobnego natknęli się już wcześniej. Hibbert po prostu

zatkał dziurę puchową pierzyną, której lord i tak nie zamierzał

używać. Dzięki temu nie tylko zablokował tajne przejście, ale też

uniemożliwił podsłuchiwanie.

Dalsze poszukiwania zaowocowały wykryciem jeszcze jednej

pułapki. Hibbert znalazł ją w pokrytym malowidłami suficie. I

rzeczywiście, spoglądając w górę, Charnock dostrzegł, że oko bogini

zaklejone jest papierem. Oznaczało to, że lokaj uporał się już z

background image

dziurką do podglądania. Lord pogratulował mu uśmiechem, a gdy się

rozbierał, starali się nie rozmawiać za dużo. Po kąpieli przebrał się w

strój wieczorowy.

Włożył jedwabne bryczesy, a do fraka przypiął odznaczenia. Jego

biały krawat był tak elegancki, że nikt na carskim dworze nie miał

równie pięknego. Charnock wyglądał więc niezwykle wytwornie.

Jedzenie na przyjęciu było doskonałe, wina najwyższej jakości, a

ludzie ciekawi. Był to jeden z tych wieczorów, kiedy goście zabawiają

się raczej rozmową niż tańcem, co Charnockowi bardzo odpowiadało.

Car i caryca wcześnie wyszli z przyjęcia. Ktoś nawet zaproponował

mu kontynuowanie wieczoru na balu, ale odmówił tłumacząc się

zmęczeniem po podróży i poszedł do swego pokoju.

Tam czekał już na niego Hibbert i bez słowa wskazał palcem na

teczki. Najwyraźniej ktoś je ruszał, bo były lekko przesunięte. Potem

lokaj zwrócił uwagę swego pana na walizy i szuflady. Znaczyło to, że

wszystkie jego rzeczy zostały przeszukane, a każdy papier

przeczytany. Charnock jednakże spodziewał się tego, więc nie poczuł

się zaniepokojony. Spokojnie położył się do łóżka i spał twardo aż do

rana.

Obudził się pełen energii, gotów zmierzyć się z tym, co przyniesie

dzień. Wiedział, że musi uważać na każde słowo, a nawet, o ile to

możliwe, kontrolować wyraz oczu, żeby Rosjanie nie mogli odgadnąć

jego myśli.

Nie zdziwił go fakt, że hrabina Natasza siedziała obok niego

zarówno przy lunchu jak i przy kolacji. Tym razem gości było

background image

znacznie więcej. Kobiety aż lśniły od zawieszonych na nich

klejnotów, a po kolacji rozpoczęły się tańce w jednej z

przeogromnych sal balowych. Zdobiły ją złote kolumny, mające

symbolizować obfitość i rozrzutność imperium rosyjskiego.

Lord Charnock nie miał ochoty tańczyć, lecz nie wypadało

odmówić Nataszy, co widząc car nie omieszkał obdarzyć go swym

łaskawym uśmiechem.

— Jest pan nadzwyczaj przystojny, mon cher! — drżącym głosem

powiedziała hrabina.

— Dziękuję — odparł Charnock. — Pani natomiast doskonale

wie, że jest piękna, więc nie ma potrzeby, żebym o tym mówił.

— Ale ja chciałabym to usłyszeć. I w dodatku mieć pewność, że

te słowa płyną prosto z pańskiego serca.

— Zawsze mi mówiono, że ten narząd nie wchodzi w skład

mojego ciała — odciął się sucho Charnock.

— Udowodnię, że to nieprawda. Chętnie odnajdę pańskie serce i

sprawi mi to ogromną radość. — Ale dla mnie nie będzie zbyt

przyjemne.

— A mnie się wydaje, że uszczęśliwiłoby to pana. Może razem

poszukamy?

Charnock nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć, więc tylko

uśmiechnął się enigmatycznie, a Natasza przytuliła się do niego.

Przyjęcie skończyło się bardzo późno, ale Charnock nie od razu

położył się spać. Rzucił tylko okiem na wielkie łoże z jedwabną

pościelą ozdobioną koronkami i królewskim monogramem i stanął

background image

przy oknie. Spoglądał na oświetlone budynki po drugiej stronie Newy

i na gwiazdy odbijające się w rzece.

Zastanawiał się, czy Hibbertowi udało się wykryć wszystkie

tajemne przejścia. Właśnie wtedy jedno z nich, najwyraźniej

przeoczone przez lokaja, otworzyło się i pojawiła się w nim Natasza.

Wyglądała prześlicznie i kusząco w przezroczystej koszuli, której

kolor podkreślał barwę jej oczu.

Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Przemknęło mu przez

myśl, żeby ją odesłać, ale wtedy wywołałby prawdziwą konsternację

w tajnej policji, a poza tym zrujnowałby reputację Nataszy —

uchodziła przecież za najlepszą uwodzicielkę na rosyjskim dworze.

Po chwili zwinnie niczym kotka Natasza podbiegła do lorda i

zarzuciła mu ręce na szyję.

— Nie powiedziałeś mi „dobranoc" tak jak należy — oznajmiła i

pocałowała go.

Przez moment Charnock wahał się. Potem pomyślał cynicznie, że

ta wizyta to jeden z elementów gry i lepiej nie pokazywać od razu, że

ją przejrzał. Całując Nataszę poczuł pożądliwość jej ust i wiedział, że

to przynajmniej z jej własnej inicjatywy, a nie z rozkazu tajnej policji.

Choć na przyjęciu w ambasadzie jego uwagę pochłaniała Natasza,

Charnock świadomy był obecności Zeliny. I nie potrzeba było słów,

by wiedział, że zajęła w domu księżnej należną jej pozycję. Świadczył

o tym już sam fakt, że jest tu obecna i to w sukni, której nie

powstydziłaby się debiutantka na dworze królewskim.

background image

Wrodzona intuicja podpowiadała lordowi, że Zelina ponad

wszystko pragnie, by z nią zatańczył. Miał wrażenie, że słyszy krzyk

jej serca i początkowo mu się opierał. Potem jednak powiedział sobie,

że każdy mężczyzna na jego miejscu poświęciłby chwilę uwagi swej

rodaczce, zwłaszcza jeśli jest ona sama w obcym kraju.

Dlatego też, kiedy Zelina już prawie straciła nadzieję, podszedł do

niej. Siedziała właśnie z księżną.

— Chyba nawet nie muszę pytać, czy pani się dobrze bawi.

Widzę, że księżna dba o panią, a zresztą trudno byłoby się spodziewać

czegoś innego po tak wspaniałej i czarującej osobie. Mówiąc to

pocałował księżnę w rękę i dodał:

— Dziękuję, że jest pani tak uprzejma dla mojej rodaczki.

— Słyszałam, jakie przeciwności spotkały to biedne dziecko w

czasie podróży — odparła księżna.

— Rzeczywiście było to pasmo nieszczęść, lecz Sir Henry Watkin

Williams-Winn okazał się czarodziejem i wyczarował nie tylko

królewski jacht, ale i pokojówkę dla panny Tiverton.

— Zawsze uważałam, że Sir Henry ma w sobie coś z czarodzieja.

Zresztą pan również, milordzie. — Pochlebia mi pani!

Ktoś właśnie podszedł do księżnej, więc Charnock zwrócił się do

Zeliny:

— Czy zechce pani zatańczyć ze mną? — zapytał. — Obawiam

się jednak, że nie tańczę tak dobrze, jak Rosjanie na jachcie.

— Marzę, żeby z panem zatańczyć — wyznała Zelina wstając.

background image

Iskierka radości w jej oczach zdradziła lordowi, jak bardzo

pragnęła tego tańca. Sunęli po parkiecie w takt romantycznej muzyki,

a gdy księżna nie mogła ich już słyszeć, Zelina powiedziała cicho:

— Znakomicie pan to obmyślił, milordzie. Wszystko się udało.

— Cieszę się — odparł.

— Próbowałam napisać do pana i powiedzieć, jak bardzo jestem

wdzięczna, ale uznałam, że nie powinnam tego robić.

— Zdecydowanie nie! — zgodził się Charnock.

— Ale teraz dziękuję panu, bardzo dziękuję! Nie istnieją takie

słowa, które mogłyby oddać całą moją wdzięczność!

— Cieszę się, że wszystko dobrze poszło. A teraz niech się pani

dobrze bawi.

— Wszyscy są dla mnie bardzo uprzejmi i staram się nie myśleć,

o tym... czego bałam się wcześniej.

— To dobrze.

Przez chwilę tańczyli w milczeniu, nagle Zelina spytała:

— Nie wyjedzie pan z Rosji bez pożegnania się ze mną, prawda?

— Na razie jeszcze nie myślę o wyjeździe.

Wyraz jej oczu powiedział mu, że to właśnie chciała usłyszeć.

— Nawet jeśli nie mogę pana widywać... to jakoś lżej mi, gdy

wiem, że... jest pan w tym samym mieście i że... gdyby coś złego się

stało, to... mogłabym prosić pana o pomoc.

— Nic „złego" się nie stanie — odparł stanowczo. — i proszę

przestać się bać. Niech pani pamięta, że większość dziewcząt w pani

background image

wieku myśli tylko o rozrywkach i właśnie tą myślą rozpoczyna każdy

dzień.

— Postaram się... i zapamiętam każde pańskie słowo.

— A więc wszystko będzie dobrze.

Tymczasem taniec się skończył i lord Charnock odprowadzał

Zelinę do księżnej.

— Dobry wieczór, milordzie — usłyszał czyjś głos. — Miło znów

pana widzieć.

Był to książę Aleksy Stoganow. Charnock spotykał go

wielokrotnie w Paryżu, a nawet raz czy dwa w Londynie, ale niezbyt

go lubił. Książę był bardzo bogaty i zajmował wysoką pozycję na

dworze carskim. Miał też opinię Don Juana i Casanovy, a mówiąc

wprost podrywacza, któremu żadna kobieta nie potrafi się oprzeć.

Charnock świadom był jednak faktu, że jego postępowanie z

kobietami nie tylko często budziło niesmak, ale było wręcz naganne.

— Słyszałem, że przyjechałeś i w dodatku przywiozłeś ze sobą

tak piękną różę, że nasze rosyjskie orchidee pozieleniały z zazdrości

— powiedział książę Aleksy patrząc na Zelinę i, ignorując zupełnie

uwagę Charnocka, że właściwie to nie przywiózł Zeliny, dodał

szybko: — Przedstaw mnie wreszcie. Nie mogę się doczekać poznania

tak cudownego kwiatu.

Lord Charnock nie miał wyboru.

— Panna Zelina Tiverton — Jego Wysokość Książę Aleksy

Stoganow.

Zelina dygnęła, a książę ujął jej dłoń obiema rękami.

background image

— Pani chyba pojawiła się tu wprost z moich marzeń. Ale jeśli

rzeczywiście jest pani żywą istotą, to nie ma sensu, żebym więcej

marzył, bo widzę, że moja wyobraźnia nie dorasta do rzeczywistości.

Zelina zaśmiała się, a książę zapytał:

— Dlaczego się pani śmieje?

— Bo mówi pan słowami bohatera książkowego. Nie myślałam,

że jakakolwiek żywa istota może mówić w ten sposób.

Charnock z satysfakcją pomyślał, że odpowiedź Zeliny musiała

zaskoczyć księcia, bo przyzwyczajony był do innych.

— Jeśli będzie pani dla mnie okrutna, to spadnę na samo dno

rozpaczy i ciężko będzie mi się stamtąd wydostać — odparł książę.

Zelina odpowiedziała śmiechem.

— Księżna mówiła mi, że ulubionym pisarzem cara jest Sir

Walter Scott, ale widzę, że Wasza Wysokość jest jeszcze bardziej

romantyczny niż Ivanhoe!

— Jest pani czarująca! — zachwycał się książę całując dłoń

Zeliny.

— Chyba powinienem odprowadzić panią do Jej Wysokości —

wtrącił Charnock.

— Proszę mnie nie opuszczać! — krzyknął książę. — Wzniosę

się aż do siódmego nieba, jeśli pani ze mną zatańczy!

— Może później, Wasza Wysokość — odparła Zelina. — Teraz,

jak sugeruje Jego Lordowska Mość, muszę wrócić do księżnej.

Dygnęła i odeszła, zanim książę zdążył zaprotestować. Czuła, że

lord Charnock pochwala jej zachowanie.

background image

— Niech się pani wystrzega tego człowieka! — ostrzegł Zelinę.

— Niech się pani w ogóle z nim nie zadaje!

Zelina przytaknęła skinieniem głowy, a gdy doszli już do

księżnej, Charnock powiedział:

— Zwracam pani Zelinę. Opowiadała mi, jak doskonale się przy

pani bawi. Jestem pewien, że jej wujostwo będą niezmiernie

wdzięczni Waszej Wysokości.

— To prawdziwa przyjemność gościć kogoś tak młodego i

pełnego radości życia — odparła księżna. — Mam nadzieję, że w

najbliższym czasie przyjdzie pan do nas na kolację.

— Czuję się zaszczycony zaproszeniem! — Uprzejmie skłonił się

przed księżną i nie patrząc na Zelinę odszedł.

Zelina pomyślała, że na całej sali nie ma nikogo równie

wspaniałego i żałowała, że taniec z nim już się skończył — tak by

chciała, żeby dopiero się zaczynał.

Mogłabym tańczyć tylko z nim cały czas — dumała.

Zauważyła, że podeszła do niego ta piękna kobieta, z którą go

wcześniej widziała, i poufale położyła mu rękę na ramieniu. W Zelinie

odezwało się jakieś nieprzyjemne uczucie, ale nie wiedziała, że to

zazdrość.

Cóż właściwie od niego chce ta Rosjanka? I kim ona jest?

Wstydziła się zapytać o to księżnę. Sposobność nadarzyła się dopiero,

gdy tańczyła z młodym mężczyzną, który siedział obok niej przy

kolacji.

background image

— Kim jest ta piękna kobieta, która rozmawia z lordem

Charnockiem? — spytała.

Partner podążył za jej spojrzeniem i odparł:

— To hrabina Natasza Oboleńska.

— Jest bardzo ładna!

— Wielu mężczyzn tak myśli — przyznał jej partner. — Podobno

złamała więcej serc niż jakakolwiek inna kobieta na świecie.

— Złamała... więcej... serc? — z trudem wykrztusiła Zelina.

— O, tak! Dwóch mężczyzn popełniło samobójstwo z jej powodu,

a pojedynków nikt nie potrafi zliczyć.

— Czy ona nie jest... zamężna? — wyjąkała Zelina.

Mężczyzna roześmiał się.

— Toż to żona wysokiego urzędnika państwowego, ale on jest

teraz na południu.

Ku swemu zdumieniu na dźwięk tych słów Zelina odetchnęła

spokojniej, a światła na sali zapłonęły żywszym blaskiem. Kiedy

jednak zobaczyła, że lord wychodzi w towarzystwie hrabiny Nataszy,

poczuła się samotna i opuszczona.

ROZDZIAŁ 5

Zelina przestraszyła się, gdy służący obwieścił:

— Jego Wysokość Książę Aleksy Sroganow!

Była w domu sama, bo księżna wyszła złożyć prywatną wizytę

carycy.

background image

— Niestety nie mogę zabrać cię ze sobą, Zelino, bo Jej Cesarska

Wysokość chce porozmawiać ze mną na osobności.

— Proszę się o mnie nie martwić — zapewniła Zelina. — Rzadko

mam okazję poczytać, a w bibliotece jest tyle wspaniałych książek.

Szczególnie zainteresowała mnie ta o Sankt Petersburgu.

Księżna roześmiała się.

— Na to z pewnością będziesz potrzebowała więcej czasu, niż ja

zabawię u carycy. I pamiętaj, że idziemy dziś na przyjęcie do pałacu

Michałowów. Wielka Księżna Helena bardzo chce cię zobaczyć.

— Zapowiada się wspaniały wieczór!

Gdy tylko księżna wyszła, Zelina zabrała się do swej lektury.

Usiadła wygodnie przy oknie w Złotym Salonie i zapomniała o całym

świecie.

Teraz zerwała się na równe nogi. Ostatnią rzeczą, jakiej sobie

życzyła, to zostać sam na sam z księciem. Od tamtego spotkania na

balu książę niemal ją prześladował. Nie podobało jej się jego

spojrzenie i nie wierzyła pochlebstwom, którymi sypał jak z rękawa.

Kiedy z nim tańczyła, wiedziała, że trzyma ją zbyt blisko, a poza tym

w ogóle nie reagował na jakiekolwiek uwagi.

Teraz gdy znalazł się tuż przy niej, podała mu rękę, ale jego

pocałunek zamiast uprzejmego gestu był wyrazem namiętności.

— Służący powinien był powiedzieć Waszej Książęcej

Wysokości, że niestety jestem sama.

background image

— I powiedział — odparł książę. — Ale to dobrze się składa, że

nie ma księżnej, bo mogę ci wyznać to, co czuję od chwili, w której

cię ujrzałem.

— Dobrze pan wie, książę, że to... nie wypada. — Zelina miała

nadzieję, że głos jej zabrzmiał surowo, choć w rzeczywistości wyrażał

niepokój.

— Kiedy poznasz mnie lepiej, a bardzo bym sobie tego życzył,

przekonasz się, że nigdy nie robię tego, co wypada, a tylko to, czego

pragnę. A to są dwie różne rzeczy.

— Skoro więc... książę nie chce... wyjść... to ja wyjdę —

powiedziała nie patrząc na niego.

Starała się mówić spokojnie i wyniośle, choć serce trzepotało jej

ze strachu jak ptaszek w klatce. Najchętniej po prostu wybiegłaby z

pokoju. Wszystko, co słyszała o Aleksym, i to, jak do niej mówił i na

nią patrzył, sprawiło, że przeraźliwie się go bała. Powiedziała sobie

jednak, że to głupie tak się bać, bo przecież jako gościowi księżnej

Aleksy nie może jej zrobić nic złego.

Choć była w Sankt Petersburgu od niedawna, zdążyła się

przekonać, że tutaj każdy uwikłany jest w jakieś romanse, a

zainteresowanie księcia jej osobą na pewno nie pozostało me

zauważone.

— Naprawdę myślisz, że pozwolę ci wyjść?

Ton jego głosu ostrzegł Zelinę, że książę gotów jest użyć siły, by

ją zatrzymać. Nie chciała, żeby jej dotykał, więc powiedziała:

background image

— Jeśli... Wasza Wysokość ma do mnie jakąś sprawę... to

wysłucham pana, ale... nie chciałabym przedłużać tej rozmowy.

Księżna byłaby bardzo zdziwiona widząc, że przyjmuję gości pod jej

nieobecność.

— Na pewno się nie zdziwi — odparł książę. — Dobrze wie, co

znaczy kochać, a o tym właśnie chciałbym z tobą porozmawiać, moja

piękna angielska różyczko.

Zelina zesztywniała.

— Nie chcę... nic na ten temat słyszeć.

— A dlaczegóż by nie? Przecież każda kobieta może kochać, a

jestem przekonany, że ja najlepiej potrafię nauczyć cię miłości, tego

najwspanialszego,

pełnego

udręki,

lecz

i

najbardziej

obezwładniającego uczucia, do jakiego zdolne jest ludzkie ciało.

Mówił to pełnym przejęcia głosem i coraz bardziej przysuwał się

do niej. Zelina odsuwała się, dopóki mogła, ale była już przy poręczy

sofy.

— Kocham cię, Zelino! — wyznał książę. — Tak bardzo, że

odkąd cię poznałem, ani przez chwilę nie zaznałem spokoju. Cóż ty ze

mną zrobiłaś?

Zelina spojrzała w przeciwległy kąt pokoju i z drżeniem w głosie

odparła:

— Proszę... Wasza Książęca Mość... proszę nie mówić... takich

rzeczy.

— Dlaczego nie? Musisz mnie wysłuchać! Pragnę cię, Zelino, i

jestem pewien, że potrafię dać ci szczęście! — Zaczerpnął głęboki

background image

oddech i mówił dalej: — Gdybym tylko mógł, poprosiłbym cię o rękę,

ale jestem już żonaty i bardzo nieszczęśliwy w tym związku.

Zelina zesztywniała na dźwięk słowa „żonaty" i niespodziewanie

mocnym głosem zapytała:

— Jest pan... żonaty?

— Naturalnie — odparł książę. — W Rosji o małżeństwie

decydują rodzice i wybrali mi żonę, kiedy jeszcze byłem dzieckiem.

— Przecież ma pan żonę!

— Tak, ale nie powinniśmy się nią przejmować.

— Ja się nią przejmuję — odparowała Zelina. — I uważam, że

postępuje książę bardzo niewłaściwie... przemawiając do mnie w taki

sposób... skoro jest pan żonaty... i powinien pan być wierny kobiecie,

która... nosi pańskie nazwisko.

Książę wzruszył ramionami.

— Ale ona w ogóle się nie liczy. Mieszkamy w różnych częściach

kraju, a ja tobie ofiarowuję swe serce, Zelino. To przecież znaczy o

wiele więcej niż ślubna obrączka.

Zelina wstała.

— Nie życzę sobie słuchać tego, co książę ma mi do powiedzenia.

Przeraża mnie fakt, że mówi książę o swym małżeństwie tak, jakby

wcale nic nie znaczyło, a to, że ofiarowuje mi pan swe uczucie... to

dla mnie nie komplement, ale... obraza.

Myślała, że książę poczuje się zmieszany, lecz on patrzył na nią z

uśmiechem i wciąż trzymał jej dłoń.

background image

— Uwielbiam cię! Czy jakakolwiek inna kobieta mogłaby być

bardziej pociągająca i urzekająca, nawet gdy mnie strofuje?

Gorąco i namiętnie ucałował jej dłoń.

— Moja ty słodka, cudowna różyczko! Pokażę ci, że tylko miłość

naprawdę się liczy i że ona wszystko zwycięża!

Zelina próbowała wyrwać dłoń z jego ręki.

— Proszę mnie puścić, Wasza Wysokość! — krzyknęła. —

Powiedziałam już, że nie chcę tego słuchać i, jako dżentelmen,

powinien pan uszanować moje uczucia.

Książę roześmiał się.

— Ale ja nie jestem zimnym, pełnym zasad i honoru angielskim

dżentelmenem. — Mówił szyderczym tonem. — Jestem Rosjaninem i

czuję w sobie ogień, który wznieci płomień również w tobie. Wtedy

zrozumiesz, że miłość jest wszechpotężna, pochłania całą istotę i nie

da się od niej uciec.

Książę zaczął całować wewnętrzną stronę jej dłoni, a ona czuła,

że zadaje gwałt jej ciału.

— Proszę mnie puścić! Chcę odejść! — krzyczała.

Aleksy natomiast wstał z sofy, próbując ją objąć. Zelina

krzyknęła. W tym właśnie momencie drzwi się otworzyły i pojawił się

w nich książę Iwan. Zelina odetchnęła z ulgą.

— Nie spodziewałem się zastać tu ciebie, Aleksy! — powiedział.

Zelina nareszcie mogła wyrwać się z objęć Aleksego i bez słowa

wybiegła z salonu.

Książę Iwan uniósł brwi i spojrzał na Aleksego.

background image

— Nie możesz się powstrzymać, jak zwykle?

— Ona jest śliczna! Wspaniała! — odparł książę. — I w dodatku

jeszcze zupełnie niewinna; cudownie będzie ją rozbudzić.

Książę Iwan milczał przez chwilę, po czym rzekł:

— Jego Cesarska Wysokość nie życzy sobie jakichkolwiek

zatargów z Anglikami. Zwłaszcza teraz. Dlatego tak bardzo

nadskakuje lordowi Charnockowi.

— Ale to chyba nie dotyczy tej dziewczyny? Tak czy owak,

Natasza nie zostawi mu czasu na myślenie o innej kobiecie.

— W tym względzie masz rację — zgodził się książę Iwan. —

Musisz jednak pamiętać, że Anglicy wspierają się wzajemnie i jeśli ta

dziewczyna zrobi jakieś zamieszanie, to Jego Cesarska Wysokość

będzie bardzo niezadowolony.

Aleksy zrobił bardzo wymowny gest.

— Jeszcze nie zdarzyło się, żeby jakaś kobieta zrobiła

zamieszanie z mojego powodu — chyba że ją opuszczę.

Książę roześmiał się.

— Twoja próżność jest godna potępienia, lecz muszę przyznać, że

masz ku niej podstawy.

— Zostaw wszystko mnie. Zelinę też.

Bezpieczna już we własnym pokoju, Zelina przypomniała sobie

ostrzeżenie lorda Charnocka — rzeczywiście nie wolno jej zostawać

sam na sam z Rosjaninem. Postanowiła, że gdy następnym razem

księżna wyjdzie, nie zejdzie do salonu, lecz zostanie w sypialni.

background image

Wciąż jednak czuła się wystraszona; pragnęła zobaczyć lorda i

usłyszeć jego uspokajający głos. Ale następna myśl przygnębiła ją —

pewnie lord Charnock nie znalazłby dla niej czasu teraz, kiedy jest tak

zaabsorbowany hrabiną Nataszą. Mimo to nie tylko nie mogła

przestać o nim myśleć, lecz coraz bardziej tęskniła. Żałowała, że

dopłynęli do Rosji. Wolałaby, żeby wciąż żeglowali gdzieś w stronę

horyzontu aż do baśniowej krainy.

Zupełnie nieoczekiwanie następnego dnia Zelina znalazła się

daleko od Sankt Petersburga w przepięknym wiejskim pałacu.

Niespodziankę tę zwiastowała księżna zaraz po powrocie od carycy.

Otóż car zapraszał je do swego majątku w Carskim Siole.

Od razu cały dom pochłonęły przygotowania do wyjazdu. Zelina

nigdy nie widziała takiego zamieszania i bardzo jej się to podobało.

Niestety nie mogła zabrać ze sobą Davey, bo służąca miała

odpłynąć do Sztokholmu już za dwa dni. Dostała jednakże od księżnej

nową pokojówkę, która wydawała się bardzo kompetentna. Wraz z

Davey wybrały suknie, które Zelina powinna zabrać ze sobą do

Carskiego Sioła. Mnóstwo rzeczy miało jednak zostać w pałacu.

— Spakuję je, panienko, bo jeśli zostanie panienka na wsi dłużej,

niż zamierza, to bez trudu kufry będzie można tam przesłać.

— Dziękuję, Davey. Jesteś taka dobra.

Na pożegnanie Zelina dała służącej hojny napiwek oraz ciepły

szal, który Davey wcześniej podziwiała.

— Nie mogę go przyjąć! Nie powinna panienka się z nim

rozstawać! — protestowała Davey.

background image

— Mam mnóstwo innych rzeczy, a ten szal chcę dać tobie.

Pamiętaj o mnie, kiedy będziesz go nosiła.

— Na pewno, panienko, i będę się modliła za panienkę.

— Dziękuję. Mogę tego potrzebować.

Mówiąc to miała na myśli Aleksego. I cieszyła się, że tam na wsi

nie będzie narażona na jego towarzystwo. Niestety, ku swemu

przerażeniu, Zelina odkryła w czasie kolacji, że Aleksy również ma

być gościem w Carskim Siole.

Jedyną ulgę stanowiła wiadomość, że rano ma przyjechać lord

Charnock. To była prawdziwa niespodzianka. Naturalnie Zelina nie

miała pojęcia, że całe towarzystwo zostało zaproszone do Carskiego

Sioła tylko z jednego względu — otóż car niecierpliwił się z powodu

braku informacji od Nataszy i innych agentów na temat lorda

Charnocka.

Agenci zdołali nawet włamać się do dwóch teczek Charnocka.

Zrobili to wprawdzie dość zręcznie, lecz tak wytrawny kurier jak

Charnock od razu to zauważył. Nie przejął się tym jednak, bo po

pierwsze, wszystkie materiały były zaszyfrowane według kodu

niezwykle trudnego do złamania dla Rosjan, a po drugie, pisma te nie

przedstawiały wielkiej wartości. Główny cel wizyty Charnocka

zakodowany był w jego umyśle, nie na papierze.

Bawiły go wysiłki Nataszy. Starała się jak mogła wyciągnąć z

niego jakieś informacje. Kochała się z nim jak szalona, a potem licząc

na jego osłabioną czujność spowodowaną rozluźnieniem i

zmęczeniem, próbowała wypełnić zlecone jej zadanie.

background image

Niestety to, co relacjonowała później carowi, nie było tym, co

chciał usłyszeć, więc udzieliwszy swym agentom surowej nagany,

postanowił wziąć sprawę w swoje ręce.

— Chciałbym, żebyś zobaczył Carskie Sioło — powiedział do

Charnocka. — Wybieram się tam jutro wraz z carycą i cieszylibyśmy

się, gdybyś pojechał z nami.

— Z największą przyjemnością — odparł lord. — Jeśli jednak

Wasza Wysokość pozwoli, to przyjadę następnego dnia rano, bo jutro

ambasador wydaje uroczystą kolację na moją cześć.

Car, niechętnie, ale się zgodził. Bardzo starannie ułożył listę

gości, mając nadzieję, że zapraszając również Wołkońskich i Zelinę,

pozbawi Charnocka jakichkolwiek podejrzeń co do prawdziwego

powodu tego zaproszenia. Do Carskiego Sioła miało przyjechać też

kilkoro krewnych cara, którzy potrafili znakomicie bawić

towarzystwo i nie mieli nic wspólnego z polityką.

— Sam najlepiej wiem, jak należy postępować w takiej sytuacji

— powiedział do szefa tajnej policji. — Twoi ludzie działają zbyt

stereotypowo. Do takiego szczwanego lisa jak Charnock trzeba umieć

podejść.

— Jestem pewien, że Waszej Wysokości to się uda — rzekł

hrabia Benkendorf, powątpiewając w duchu.

Do Carskiego Sioła jechało się dwie godziny. W mniemaniu

Zeliny kareta zaprzężona w czwórkę koni pędziła z zawrotną

szybkością. Podobała jej się zresztą ta przejażdżka, bo mogła

zobaczyć okolicę.

background image

Zauważyła, że mijani po drodze chłopi są wysocy, dobrze

zbudowani, o nieco dzikim wyglądzie. Nosili wysokie buty i obszerne

kapoty z baraniej skóry. Wszyscy mieli długie brody i potargane

włosy. No i pokrywała ich gruba warstwa brudu. Zelina niewiele

dostrzegła kobiet, lecz te, które widziała, były brzydkie i wyjątkowo

niezgrabne.

Pałac okazał się ogromnym budynkiem. Księżna mówiła, że gości

będzie niewiele, ale Zelina naliczyła ponad trzydzieści osób. Kolację

podano o piątej w wielkiej sali, gdzie stoły ustawione były w

podkowę. Służący wyglądali orientalnie — liberie mieli złoto-

szkarłatne, a na głowach białe turbany.

Pokojówka Zeliny, choć była Rosjanką, mówiła nieźle po

francusku i powiedziała, że w pałacu pracuje czterystu kucharzy, a car

przywiózł ze sobą jeszcze czterdziestu. Kiedy rodzina carska

przyjeżdżała tu z Petersburga, potrzebowała czterystu powozów.

Zelina aż nie mogła w to uwierzyć.

Tego dnia poznała cesarskie dzieci. Dwóch małych książąt zeszło

na dół po kolacji. Mieli na sobie tradycyjne rosyjskie stroje. Byli to

weseli chłopcy i tarzali się po podłodze ze śmiechu, gdy car się z nimi

bawił. Opiekowała się nimi szkocka pielęgniarka i francuska

Mademoiselle, które musiały odejść na górę, gdy dzieci odesłano.

Zelina pomyślała wtedy, że gdyby nie zastosowała się do rad lorda

Charnocka, zostałaby potraktowana w podobny sposób.

Po kolacji goście mieli czas dla siebie. Caryca prosiła, by zebrali

się znowu o ósmej. Miało się wtedy zacząć wielkie przyjęcie.

background image

Zelina ponownie się przebrała. Tym razem włożyła elegancką

suknię balową. Pozostałe damy ubrane były niezwykle szykownie.

Caryca miała na sobie białą suknię, a na szyi kolię z ogromnych

szafirów. Nawet druga z jej córek, zaledwie czternastoletnia, nosiła

sznur pięknych pereł oraz bransoletkę z diamentów i rubinów.

Car mówił o sobie, że wiedzie skromne życie. W rzeczywistości

trudno byłoby znaleźć drugi dwór tak okazale prezentujący swe

bogactwo i potęgę.

Przez pierwsze dwie godziny całe towarzystwo prowadziło

wspólną rozmowę. Po chwili Zelina dostrzegła, że Aleksy zmierza w

jej kierunku. Szybko rozejrzała się za księżną, lecz ta rozmawiała

właśnie z jakąś starszą damą. Podeszła do nich.

— O co chodzi? — spytała księżna.

— Wasza Wysokość, chciałabym pójść do swego pokoju. Mam za

sobą niezmiernie ciekawy, lecz i męczący dzień i boli mnie głowa.

— Tak naprawdę to chyba chodzi o to — odparła z uśmiechem

księżna — że jesteś zmęczona po dwóch balach w Sankt Petersburgu.

A ponieważ jutro również szykuje się bal, więc dziś możesz się

wymknąć. Usprawiedliwię cię, jeśli Jej Cesarska Wysokość zauważy,

że cię nie ma.

— Dziękuję.

Czym prędzej skierowała się w kierunku drzwi i gdy już je za

sobą zamykała, dojrzała pełen gniewu wzrok Aleksego. Całe

szczęście, że udało mi się uciec, pomyślała.

background image

Następnego dnia Zelina dowiedziała się, że na wsi car nie lubi

przestrzegać dworskiej etykiety. Oznaczało to, że gdy wreszcie

postanowił, jak chce spędzić dany dzień, reszta gości mogła dowolnie

rozporządzać własnym czasem.

Lord Charnock przyjechał wczesnym rankiem, więc car zabrał go

do ogrodu. Chciał pokazać mu unowocześnienia, które sam

wprowadził, oraz nową fontannę otoczoną inkrustowanymi złotem

figurkami bożków i bogiń. W obawie przed Aleksym Zelina starała

się trzymać blisko księżnej. Wydawało jej się, że sprytnie to

wymyśliła, dopóki Aleksy nie zwrócił się do księżnej:

— Czy mógłbym pokazać naszemu gościowi z Anglii tutejszą

ptaszarnię? Jestem pewien, że jej się spodoba.

— Naturalnie, Aleksy! — odparła księżna. — Jeśli jednak chcesz

mnie również zabrać, to oświadczam, że widziałam te ptaki już tysiące

razy!

— Trudno, ale szkoda by było, gdyby panna Tiverton nie

zobaczyła ptaszarni urządzonej tak pięknie przez Jej Cesarską Mość.

— Oczywiście — odparła księżna i wróciła do przerwanej

rozmowy.

Zelina chciała się jakoś wykręcić, ale nie przychodziła jej do

głowy żadna wymówka. Książę tymczasem ujął ją pod rękę i

poprowadził marmurowym korytarzem w przeciwległą część pałacu.

Szli dość długo, lecz wkoło było wielu służących, co sprawiło, że

Zelina nie czuła się sam na sam z Aleksym.

background image

Wreszcie doszli do oranżerii, na końcu której mieściła się

ptaszarnia. Ogród należał do najpiękniejszych miejsc w pałacu. To tu

właśnie przechadzały się panie zimową porą. Zelina nigdy nie

widziała czegoś równie pięknego. Kwitły drzewka pomarańczowe, po

ścianach pięły się powoje, a w skrzynkach rosły kwiaty wszelkich

gatunków, od orchidei po fiołki. Zmuszeni do tego ostrym klimatem,

hodowali je Rosjanie tylko sobie znanymi sposobami. Kwiaty i ich

oszałamiający zapach tak zachwyciły Zelinę, że aż klasnęła w dłonie.

— Ależ piękne! Prześliczne!

— Tak jak ty! — odparł Aleksy.

Ta uwaga przywróciła Zelinie czujność. Rozejrzała się i

stwierdziła, że wokół nie ma żywej duszy.

— A gdzie są ptaki? — spytała nerwowo.

Książę wskazał odległą część pomieszczenia.

— Pokażę ci je za chwilę. Nie musimy się spieszyć.

— Zobaczmy teraz — domagała się Zelina.

— Teraz chcę ci coś powiedzieć.

— Ale ja nie chcę tego słuchać.

— Zmienisz zdanie — powiedział zbliżając się do niej. —

Musimy porozmawiać, Zelino, gdzieś, gdzie nikt nie będzie nas

słyszał.

— To zupełnie niemożliwe!

— Nalegam, żebyś mnie wysłuchała.

Zelina zastanawiała się, jak mu dać do zrozumienia, że nie chce

być z nim sam na sam. Książę tymczasem kontynuował:

background image

— Moja sypialnia jest blisko twojej. Dziś wieczorem, gdy już

wszyscy pójdą spać, przyjdę do twego pokoju.

— Nie! W żadnym wypadku!

Książę mocno ścisnął jej ramię.

— Posłuchaj mnie, ty głuptasie. Nie zrobię nic, czego byś sobie

nie życzyła. Przysięgam, że cię nie skrzywdzę, ale muszę koniecznie z

tobą porozmawiać. Muszę ci powiedzieć, jak wiele dla mnie znaczysz.

Żadna kobieta dotąd nie zachwyciła mnie tak jak ty.

— Ale Wasza Książęca Wysokość jest... żonaty.

— Przekonam cię, że to nie ma znaczenia.

— Książę... traci swój czas. Należysz, książę... wyłącznie do swej

żony.

Uśmiech Aleksego powiedział Zelinie, że jej słowa po prostu go

rozbawiły. A już sam fakt, że się opierała, jeszcze bardziej go

podniecił. Zelina nie miała w tych sprawach żadnego doświadczenia,

lecz wyczuwała, że książę pożąda jej w jakiś dziwny sposób, który ją

przerażał. Była jak zahipnotyzowana. Niemal czuła, jak ją do siebie

przyciąga i obejmuje.

— Zamknę drzwi na klucz! — krzyczała Zelina. — A jeśli Wasza

Wysokość zbliży się do mnie, to zacznę krzyczeć i wyniknie skandal.

— Mało prawdopodobne, żeby nas ktoś usłyszał, a nawet gdyby,

to skutki skandalu odbiłyby się na tobie, nie na mnie.

Zelina zrozumiała, że niestety ma on rację. Z tego, co dowiedziała

się o Rosjanach, mogła wnioskować, że zachowanie księcia wszyscy

background image

uznaliby za normalne. A gdyby ktoś znalazł go w jej sypialni, to

wyłącznie ona byłaby potępiona.

Książę zgadywał jej myśli i patrzył na nią z miną człowieka, który

wie, że odniesie sukces.

— Wasza Wysokość... proszę mnie nie straszyć... i nie robić mi

nic złego.

Gdy Zelina straciła ducha walki, książę spuścił z tonu.

— Moja kochana! Moja ty śliczna angielska różyczko! — mówił.

— Wcale nie zamierzam cię przestraszyć. Chcę tylko trzymać cię w

ramionach i pokryć pocałunkami twą piękną twarzyczkę. Chcę, żeby

nasze serca biły tuż obok siebie. Chcę ci pokazać, że w życiu liczy się

tylko miłość — wszystko inne nie istnieje.

Mówiąc to podszedł bardzo blisko do Zeliny. Czuła, że niemal

przyciąga ją wzrokiem. Czar prysnął, gdy Zelina głośno krzyknęła.

Zanim zdążył ją zatrzymać, rzuciła się do ucieczki w kierunku, z

którego przyszli.

Dobiegała już do salonu, gdy drzwi się otworzyły i pojawił się w

nich jakiś mężczyzna. Zelina nie zdążyła się w porę zatrzymać i

wpadła na niego. Wtedy zdała sobie sprawę, że to lord Charnock.

Patrzył na nią zdziwiony. Zelina dyszała, policzki miała

zaczerwienione, a fryzurę w nieładzie.

— Co pani robi? Dokąd pani biegła? — spytał zimnym głosem.

— Chodzi o... o księcia! Bardzo się... go boję!

Charnock spojrzał w głąb korytarza, lecz nie dostrzegł nikogo.

Wziął więc Zelinę pod rękę i wprowadził do pokoju, z którego przed

background image

chwilą wyszedł. Stało tu mnóstwo szaf z książkami i ogromny stół

zarzucony gazetami z różnych krajów — ze Szwecji, Polski, Danii, a

nawet Anglii i Francji, choć te były nieaktualne.

Zelina powoli uspokajała się. Nie zastanawiała się, co lord tam

robił.

— Czym książę tak panią zdenerwował? — spytał tonem, który

Zelinie wydał się gniewny.

— On... nie daje mi... spokoju. Mówiłam, że... nie chcę go

słuchać, bo... jest żonaty. — Charnock milczał, więc kontynuowała:

— To bardzo... bardzo źle, że on chce się... ze mną kochać, chociaż

ma żonę. Ale jest strasznie natarczywy... nie wiem, jak mam się go

pozbyć.

Charnock przyglądał się jej przymrużonymi oczami.

— Tego właśnie się spodziewałem. Ale dlaczego została pani z

nim sam na sam?

— Zapytał księżnę, czy może pokazać mi ptaszarnię, a gdy się

zgodziła, żadna wymówka nie przychodziła mi do głowy.

Lord Charnock pomyślał, że bardziej przebiegła kobieta

zaprosiłaby jeszcze kogoś do towarzystwa albo wymyśliła jakąś

historyjkę, ale naiwnej Zelinie nie potrafił tego wytłumaczyć. Chociaż

przypuszczał, że poprzedniego wieczoru zniknęła tak szybko właśnie

z powodu księcia.

Zastanawiał się, co ma jej poradzić, bo patrzyła na niego

błagalnym wzrokiem.

background image

— Proszę mi poradzić, jak z nim postępować — prosiła. — Czuję

się zagrożona, choć wiem, że to głupie.

— Mogę tylko powtórzyć to, co mówiłem wcześniej. Proszę nie

zostawać z nim samej. Proszę trzymać się teraz cały czas przy

księżnej czy jakiejś innej damie. Są tu też pani rówieśniczki. Może się

pani z nimi zaprzyjaźnić.

— Postaram się. Rzeczywiście głupio zrobiłam, że poszłam z

księciem, mimo iż księżna się zgodziła.

— Tak, to nie było mądre posunięcie — co powiedziawszy

spojrzał na zegarek. — Muszę już iść. Jego Cesarska Wysokość chce

pokazać mi cieplarnie, w których hoduje goździki. Właściwie to

przyszedłem tu zabrać plany ich rozbudowy. — Mówiąc to pokazał

zwitek papieru.

— Przepraszam, że pana zatrzymuję. Wiem, że... ciągle zawracam

panu głowę swoimi problemami.

— Wcale nie. Po prostu niech pani postępuje tak, jak

powiedziałem, i pamięta, że wszyscy wiedzą, jaki jest książę, i prawie

nikt nie bierze go poważnie.

Zelina nie odezwała się. Pomyślała jednak, że bez względu na to,

co sądzą inni, ona się go po prostu boi.

— Muszę już iść — powtórzył Charnock. — Byłoby niedobrze,

gdyby ktoś zobaczył, że jesteśmy tu sami. Proszę teraz wrócić do

salonu. Popatrzę, czy po drodze nikt pani nie zaczepia.

Zelina pomyślała, że się z niej naśmiewa.

background image

— Jeszcze raz dziękuję. Postaram się być rozsądniejsza w

przyszłości.

Nie czekając na odpowiedź, skierowała się do salonu. Charnock

patrzył za nią, dopóki tam nie weszła. Potem udał się na taras, gdzie

czekał car.

Tak naprawdę Jego Cesarskiej Wysokości nie chodziło o goździki

czy przyniesione przez Charnocka plany. Cały czas myślał, jak

wybadać, co myślą Anglicy o ingerencji Rosji w Turcji i Persji i czy

wiedzą cokolwiek o jego planowanych posunięciach na Wschodzie.

Lord Charnock doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a idąc teraz

do cara, nagle zrozumiał, że nie ma sensu dłużej siedzieć w Rosji.

Miał już pewność, iż nie zdoła wypełnić swej misji. A wszystkie inne

sprawy dobrze trzyma w swych rękach hrabia Durham.

Charnock nie od dzisiaj wiedział, że największy problem z

Rosjanami polega na tym, że oni co innego mówią, a co innego robią.

By więc przewidzieć ich kolejny ruch, trzeba by być jasnowidzem.

— Nawet gdybym został tu jeszcze dwadzieścia lat, to i tak nie

dowiem się więcej.

Z drugiej strony należało pamiętać, że czasem jakieś

niedomówienie może zdradzić dokładnie to, co chciał wiedzieć.

— Mam już tego dosyć — westchnął. — Są w życiu ważniejsze

sprawy

niż

zawracanie

sobie

głowy

władcami,

nawet

najpotężniejszymi.

Uświadomił sobie, że wręcz nie cierpi cara, zwłaszcza

usłyszawszy o jego okrucieństwie i nieobliczalności. Przykładami

background image

sypali wszyscy dokoła jak z rękawa. Każdy, kto nie zgadzał się z

carem, uznawany był przez niego za szaleńca, a jedynym zadaniem

Trzeciego Oddziału tajnej policji dowodzonej przez przyjaciela cara,

hrabiego Benkendorfa, było czuwanie nad moralnym zdrowiem

narodu.

Chyba najbardziej jednak zniechęcił się Charnock do cara, gdy

zobaczył, w jakiej nędzy, głodzie i chorobach żyje naród. W

Zimowym Pałacu odbywały się uczty dla tysiąca gości, car

projektował wciąż nowe mundury dla swych wojsk, a przeciętni,

zwyczajni ludzie umierali z głodu.

To, co tu się dzieje, to jakaś idiotyczna farsa pomyślał Charnock.

— Im prędzej wrócę do zdrowej, rozsądnej Anglii, tym lepiej.

Dlatego Charnock wprost zadał carowi kilka pytań, których żaden

dyplomata nie odważyłby się postawić tak otwarcie. Z jakiegoś

niewytłumaczalnego powodu car nie zgromił lorda, lecz zaspokoił

jego ciekawość. Szczerze przyznał, że zainteresowany jest Persją,

choć nie zrobi nic takiego, czego nie aprobowałaby Anglia. W sumie

poszli na lunch w dobrej komitywie; car nawet położył lordowi rękę

na ramieniu.

Charnock pochłonięty był swym sukcesem, lecz kątem oka

zauważył, że Zelina zdaje się być zadowolona i prowadzi ożywioną

rozmowę z jakimś dżentelmenem.

Po lunchu car cały czas okupował Charnocka aż do chwili, kiedy

obaj musieli przebrać się do kolacji.

background image

Wieczorem caryca ogłosiła, że dla gości przygotowano trochę

rozrywki. Wszyscy przeszli na wielki taras wychodzący na ogród. Był

on osłonięty, żeby chronić siedzących od wiatru. Choć noc była ciepła

i spokojna, służący zaopatrzyli gości w gronostajowe i sobolowe

kocyki, a nawet futrzane peleryny, na wypadek gdyby komuś było

zimno.

W końcu na tarasie pod gwiaździstym niebem pojawili się

Cyganie i rozbrzmiała ich rzewna muzyka. Występ był zupełnie inny

niż ten, który Zelina oglądała na jachcie. Tak właśnie wyobrażała

sobie Cyganki — w spódnicach o jaskrawych kolorach i złotej

biżuterii. Wyglądały bardzo ładnie i nieco egzotycznie. Cyganie

skakali i wirowali, a było w tym coś nieokiełznanego i

spontanicznego, coś, co pobudzało zmysły i sprawiało, że serce biło w

takt ich muzyki.

Zelina była tak pochłonięta tym widowiskiem, że czuła się, jakby

opuściła swój świat pełen konwenansów i zależności i wkroczyła w

świat wolności i wesela. Chciało jej się śpiewać, tańczyć i wzbijać w

niebo aż do gwiazd. W pewnej chwili poczuła ukłucie strachu, bo

dostrzegła, że obserwuje ją bacznie książę Aleksy, jakby chciał

wkroczyć w sferę jej intymnych przeżyć.

Występ trwał dwie godziny. W gości wstąpił jakby duch zabawy,

bo długo jeszcze śmiali się i pili, i było już bardzo późno, gdy udali

się na spoczynek.

— Chyba świetnie się bawiłaś, Zelino — powiedziała księżna,

gdy wchodziły po schodach.

background image

— To było cudowne! Zawsze tak sobie wyobrażałam Cyganów.

— Cieszę się, że ci się podobało. Prawdę mówiąc rosyjscy

Cyganie są bardzo utalentowani i nasze największe primabaleriny

często mają w żyłach krew cygańską.

— Chciałabym jeszcze kiedyś ich zobaczyć.

— Na pewno. Obiecuję — oznajmiła księżna.

Rozstały się przy drzwiach pokoju Zeliny. Apartament księżnej

znajdował się na końcu korytarza.

— Dobranoc, moja droga — rzekła księżna całując Zelinę w

policzek. — Wszyscy cię dziś podziwiali, a zwłaszcza książę Aleksy.

Jest zachwycony twą urodą.

Zelina miała zamiar powiedzieć, że jest to ostatnia rzecz, jakiej by

sobie życzyła, ale księżna już odeszła i nie pozostało jej nic innego,

jak wejść do pokoju. Ponieważ wciąż jeszcze była pod wrażeniem

tańców, otworzyła okno, by popatrzeć na gwiazdy.

Pomyślała, że Rosja to dziwny kraj, ale też bardzo ciekawy.

Ogromne wrażenie zrobiły na niej wielkie pałace, wzbudzające

zachwyt skarby w każdym niemal pokoju, no i sam car i jego żona.

Przyglądając się gwiazdom, uświadomiła sobie, że rozumie, dlaczego

Cyganie rozbudzają w ludziach uczucia, które zwykle towarzyszą

miłości.

Miłość jest przecież wszechpotężna i nie do odparcia. Była jednak

pewna, że miłość, jakiej pragnie, jest zupełnie inna od tej, o której

mówi Aleksy. Miłość, którą chciałaby ofiarować mężczyźnie swego

background image

serca, była jak gwiazdka na niebie, dzika, podniecająca, a

jednocześnie delikatna i wrażliwa.

Kochając chciałabym czuć się bezpieczna — pomyślała.

Objawienie przyszło z nieba. Zrozumiała patrząc na gwiazdy, że

to, co czuje do lorda Charnocka, to właśnie miłość, za którą tak

tęskniła. Głupia była, że wcześniej się nie zorientowała. Przecież tak

cudownie było z nim rozmawiać i czuła się wówczas, jakby do niego

należała. Nigdy się przy nim nie bała. Ogarniał ją zawsze nieopisany

spokój. Teraz serce jej przepełniała radość. Chciała być przy nim i

nigdy go nie opuścić.

— Kocham go! — powiedziała do samej siebie z lekkim

zdziwieniem w głosie.

Długo jeszcze wpatrywała się w niebo. W końcu uznała, że trzeba

iść do łóżka, gdy jak grom z jasnego nieba uderzyła ją myśl o

Aleksym. Przerażona podeszła do drzwi, żeby zamknąć je na klucz.

Niestety, klucza nie było. Zelina zamarła ze strachu.

ROZDZIAŁ 6

Zelinę zmroził strach. Chciało jej się krzyczeć. Chciała uciec z

pałacu, z Rosji, od wszystkiego, co jej zagrażało. Przypomniała sobie

jednak ostrzeżenie Aleksego, że jeśli urządzi scenę, to sama poniesie

wszystkie konsekwencje.

Aleksy mówił, że jego pokój jest w pobliżu. Nie miała pojęcia, w

którym pokoju śpi lord Charnock, bo pobiegłaby do niego po ratunek.

— Co zrobić? O Boże, co ja mam zrobić?

background image

Potem przypomniała sobie, co zdarzyło się, gdy pokojówka

rozpakowywała jej rzeczy. Cały pokój wyłożony był białą boazerią ze

złotymi zdobieniami, znakomicie harmonizującymi z gzymsem i

sufitem. Ponieważ w sypialni nie było szafy, pokojówka

wywnioskowała, że musi być ukryta gdzieś za boazerią. Zaczęła

szukać i w końcu uchyliły się małe drzwiczki. Przestrzeń za nimi była

jednak bardzo mała.

Zelina już miała powiedzieć, że niewiele sukien się tu zmieści,

gdy dostrzegła strach na twarzy pokojówki, która mruknęła coś po

rosyjsku i przeżegnała się. Zelina zrozumiała wtedy, że dziewczyna

odkryła po prostu tajne przejście, i nie pozwoliła służącej zamknąć go,

dopóki nie przekona się, jak działa. Słyszała o takich miejscach i

chciała sprawdzić, czy podobne są do angielskich skrytek.

— Chcę się temu przyjrzeć z bliska — powiedziała.

— Non, non, Mademoiselle — protestowała pokojówka łamaną

francuszczyzną. — To być niebezpieczne. Ja mieć kłopoty.

— Nie bój się. Nikomu o tym nie powiem — obiecała Zelina.

Przerażona pokojówka pobiegła w drugi koniec pokoju i nacisnęła

inną część boazerii. Tym razem rzeczywiście była tam szafa.

Zmieściły się nie tylko wszystkie suknie, ale i kufer. Zelina była

jednak pewna, że jeśli tam się schowa, to książę bez trudu ją znajdzie.

Lepiej więc ukryć się w tajnym schowku. Czym prędzej więc zaczęła

szukać właściwego miejsca na ścianie.

Przez moment bała się, że mechanizm nie zadziała. Ale po chwili

drzwiczki się otworzyły i Zelina wsunęła się do niewielkiego otworu.

background image

Już miała zamknąć skrytkę, gdy przyszedł jej do głowy lepszy

pomysł. W bladym świetle zauważyła, że w głębi schowka znajdują

się drugie małe drzwiczki prowadzące do sąsiedniej sypialni. Zelina

była prawie pewna, że ten pokój jest pusty, lecz na wszelki wypadek

najpierw zerknęła przez małą szparkę. W sypialni nie było nikogo, a

łóżko było nietknięte. Czym prędzej więc przeszła do drugiego

pokoju, zamykając za sobą obie pary drzwiczek.

Jestem bezpieczna! — pomyślała z ulgą.

Gdyby jednak książę znał przypadkiem system tutejszych tajnych

przejść, mógłby się domyślić, gdzie jej szukać.

— Nie mogę tu zostać. Muszę się lepiej ukryć.

Przyszło jej na myśl, że ten, kto projektował schowki, rozmieścił

je pewnie podobnie w poszczególnych pokojach. Nie od razu znalazła

to, czego szukała, lecz w końcu to samo miejsce w rzeźbionym

kwiecie zareagowało na nacisk i oczom jej ukazał się niewielki

schowek. Serce podskoczyło jej z radości. Czym prędzej się ukryła, a

gdy już zamknęła za sobą drzwiczki, usłyszała jakieś głosy. Znaczyło

to, że ktoś jest w sąsiednim pokoju.

— Czy mogę wejść, panie hrabio? — spytał ktoś po francusku. —

Przynoszę wieści od Jego Cesarskiej Wysokości.

— Naturalnie, Filipie — padła odpowiedź. — Po tak długiej

rozmowie cara z lordem Charnockiem spodziewałem się jakiejś

wiadomości. Siadaj i opowiadaj.

— Jego Wysokość jest ogromnie z siebie zadowolony —

odpowiedział Filip. — Jest całkowicie pewien, że Charnock nic nie

background image

wie o naszych zamiarach, z wyjątkiem oczywiście sprawy Turcji i

Persji.

— Naprawdę? — upewnił się hrabia.

— Najzupełniej! Możemy więc swobodnie planować naszą

interwencję w Afganistanie.

— To dobrze. Sprawy wyglądają więc lepiej, niż myślałem.

Zelina domyśliła się, że w żadnym wypadku nie może zdradzić

się z tym, że podsłuchała tego typu rozmowę. Jej życie byłoby na

pewno w niebezpieczeństwie. Rozpoznała głos hrabiego Karla

Roberta Nesselrode, rosyjskiego ministra spraw zagranicznych.

Sądząc po tym, jak traktowali go wszyscy goście, musiał być niezykle

ważną osobistością. Wydawało jej się, że to właśnie z nim prowadził

negocjacje lord Palmerston.

Zelina była tak przestraszona, że bała się poruszyć. Stała więc

przysłuchując się rozmowie i modląc się, by jakiś nieopatrzny ruch

czy dźwięk nie zdradził jej obecności. Choć pomieszczenie było

bardzo malutkie, nie było w nim duszno. Musiało mieć więc

zapewniony stały dopływ świeżego powietrza, by ten, kto

podsłuchiwał, mógł robić to tak długo, ile wymagałyby tego

okoliczności. Toteż Zelina czekała, aż hrabia i Filip powiedzą sobie

dobranoc, i wyszła z kryjówki dopiero, gdy usłyszała głośne chrapanie

hrabiego.

Nie od razu wróciła do swej sypialni. Wprawdzie książę pewnie

już sobie poszedł, lecz nie chciała ryzykować spotkania z nim.

Zamknęła więc na klucz pokój, w którym obecnie się znajdowała, a

background image

ponieważ padała ze zmęczenia, położyła się na łóżku próbując zasnąć.

Świtało już prawie, gdy jej się to udało, ale spała bardzo niespokojnie.

Obudziło ją jasne światło dnia. Wstała, by wrócić do swego

pokoju. Weszła tam, tak samo jak przyszła, przez tajne przejście.

Pokój wyglądał dokładnie tak, jak go zostawiła, a mimo to

wyczuwała, że Aleksy w nim był. Może zostawił po sobie jakieś

wrogie fluidy w powietrzu. Za dnia jednak nic nie było tak straszne

jak w nocy, więc Zelina rozebrała się i położyła do łóżka.

Po pokojówkę zadzwoniła dopiero późnym rankiem. Zjadła

przyniesione jej śniadanie i zeszła na dół. Za wszelką cenę musiała

znaleźć lorda Charnocka. Chciała mu powiedzieć, po pierwsze o tym,

co podsłuchała, a po drugie, że nie daje sobie rady z księciem.

Pałac wydał jej się jakby większy niż poprzedniego dnia i

zupełnie nie wiedziała, gdzie ma szukać lorda Charnocka. I w

dodatku, jak porozmawiać z nim na osobności. Jedno wiedziała na

pewno, że nie może spotkać się z nim w żadnym z salonów; tam też

pewnie były tajne schowki. Pomyślała, że najlepiej będzie poprosić go

o spacer po ogrodzie.

Lorda nie było ani w jednym, ani w drugim salonie. Przez chwilę

bezradnie wpatrywała się w założony gazetami stół. Nagle usłyszała,

że drzwi zatrzaskują się z hukiem i zobaczyła za sobą księcia.

Wystarczyło jedno spojrzenie, by zorientować się, że miota nim

wściekłość. Zelina patrzyła na niego przestraszona.

background image

— Gdzie byłaś? — zapytał gniewnie, podchodząc do niej. —

Gdzie byłaś w nocy?

Chwycił ją brutalnie za ramię.

— Jeśli spędziłaś tę noc z Charnockiem, to zabiję cię! — zagroził.

— Myślałem, że jesteś czysta i niewinna, ale teraz nie jestem tego taki

pewien. Mów, gdzie byłaś!

— Wasza Wysokość nie ma prawa... zadawać mi tego rodzaju

pytań — wykrztusiła.

Starała się mówić stanowczym, pewnym siebie głosem, lecz

bliskość Aleksego sprawiła, że trzęsła się ze strachu, a głos jej drżał.

— Żądam odpowiedzi — wrzeszczał książę. — Albo odpowiesz

dobrowolnie, albo wyduszę ją z ciebie. Gdzie byłaś?

— W bezpiecznym miejscu... schowałam się... byłam sama.

Za nic nie chciała wmieszać w tę sprawę lorda Charnocka, żeby

Aleksy nie zrobił mu krzywdy. I rzeczywiście, na dźwięk słowa

„sama", twarz Aleksego złagodniała. Przyglądał się jej uważnie.

— Nie kłamiesz?

Wciąż trzymał ją za ramię, lecz nie tak mocno jak przedtem.

— Nie mam powodu kłamać... a Wasza Wysokość nie powinien

był przychodzić do mego pokoju... to nieprzyzwoite... książę nie miał

prawa tego robić.

— Mam wszelkie ku temu prawa, ponieważ cię kocham — odparł

książę. — Należysz tylko do mnie, Zelino, i przysięgam, że nie

pozwolę, aby dotknął cię jakikolwiek inny mężczyzna.

background image

Zelina krzyknęła przerażona, bo Aleksy przyciągnął ją do siebie i

przylgnął ustami do jej szyi. Pocałunek był tak natarczywy, że

myślała, że nie zdoła już uciec. Chciała jakoś się wyrwać, ale trzymał

ją mocno i całował jej szyję, a potem twarz.

Akurat gdy krzyknęła, wszedł do pokoju carski adiutant. Miał na

sobie zaprojektowany przez cara czerwono-złoty mundur. Jako

żołnierz nawykły był do podobnych scen, więc nie okazał zdziwienia.

— Czego chcesz do diabła? — huknął na niego książę.

— Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość, ale szukam panny

Tiverton. Mam dla niej wiadomość od lorda Charnocka.

Aleksy osłabił uścisk, więc Zelina zdołała się wyrwać i szybko

podeszła do żołnierza.

— Wiadomość... dla mnie? — spytała nieswoim głosem.

— Tak, panno Tiverton. Lord Charnock prosił powiedzieć pani,

że za godzinę wyrusza do Sankt Petersburga, a stamtąd do Anglii.

To był szok dla Zeliny. Przechodząc obok żołnierza, powiedziała:

— Muszę... natychmiast zobaczyć się z lordem Charnockiem...

Gdzie mogę go znaleźć?

Ponieważ starała się jak najszybciej oddalić od księcia, adiutant

nie od razu ją dogonił.

— Gdzie jest Jego Lordowska Mość? — powtórzyła.

— Panno Tiverton, obawiam się, że w tej chwili nie może go pani

zobaczyć. Lord Charnock jest na naradzie u Jego Cesarskiej

Wysokości.

Zelina w końcu stanęła.

background image

— Ale ja muszę z nim porozmawiać! — krzyknęła.

— Oczywiście, panienko. Jego Lordowska Mość pożegna się z

carycą w Zielonym Salonie. Jeśli panienka tam zaczeka, to na pewno

spotka lorda Charnocka.

W tych jednak okolicznościach Zelina nie mogłaby dyskretnie

porozmawiać z lordem. Chciało jej się krzyczeć, że przecież ona musi

widzieć się z nim na osobności. Nagle przyszedł jej do głowy pewien

pomysł. Rozważała go przez chwilę, świadoma, że adiutant czeka

cierpliwie i z pewnym zaciekawieniem.

— Proszę powiedzieć Jego Lordowskiej Mości, że niezmiernie mi

przykro, ale nie mogę osobiście się z nim pożegnać. Proszę życzyć mu

ode mnie szczęśliwej podróży do Anglii.

— Na pewno przekażę wiadomość od pani, panno Tiverton —

odparł adiutant.

— Dziękuję — rzekła Zelina i czym prędzej pobiegła do swej

sypialni.

Szybko przebrała się w strój do konnej jazdy i poleciła

pokojówce, by przygotowano dla niej konia.

— Nie chcę, żeby ktoś się do mnie przyłączył, bo mam ochotę

pojeździć sama. Poproś więc, żeby stajenny czekał z mym koniem

gdzieś z dala od pałacu, gdzie nikt z gości mnie nie zobaczy.

— Rozumiem, Mademoiselle — odpowiedziała pokojówka.

Chwilę później wróciła, by poprowadzić Zelinę jakąś okrężną

drogą do bocznych drzwi, gdzie stało tylko dwóch wartowników. Na

zewnątrz czekał stajenny na koniu. W ręku trzymał uzdę wspaniałego,

background image

czarnego rumaka. Wszystkie carskie konie były przepięknymi

zwierzętami i były zdecydowanie szybsze niż te, na których Zelina

jeździła w Anglii.

Stajenny niewiele mówił po francusku, lecz na tyle dobrze, by

zrozumieć, gdzie Zelina chce jechać. Zaraz też wyruszyli z kopyta

przez pałacowy park, w kierunku drogi do Sankt Petersburga.

Lord Charnock źle spał, bo męczyła go myśl, czym uzasadnić

nagły wyjazd, by nie urazić gospodarzy. Uznał, że dalszy pobyt w

Rosji jest bezcelowy, bo nie dowie się już niczego więcej. Przeczucie

mówiło mu, że car skrzętnie ukrywa przed nim fakty, które lord

Palmerston tak bardzo chciałby poznać. Czekanie na uchylenie rąbka

tajemnicy nie miało żadnego sensu, bo car najwyraźniej umiał

trzymać język za zębami.

Charnock miał też wrażenie, że okazywana mu do tej pory

przyjaźń może łatwo przekształcić się w coś wręcz przeciwnego.

Wywnioskował to zresztą z wypowiedzi wielu osób, z którymi

rozmawiał. W końcu car znany był jako człowiek nieobliczalny i

niezrównoważony. Istotne znaczenie miała też gotowość cara do

współpracy z Anglią, i lepiej, żeby nic w tej kwestii nie uległo

zmianie.

Charnock miał również czysto osobisty powód do wyjazdu. Nie

mógł już znieść coraz bardziej natarczywego zachowania Nataszy.

Zwykłe wypełnienie misji przerodziło się w coś zupełnie innego. Dość

często kobiety, z którymi Charnock sypiał, zakochiwały się w nim,

background image

lecz w przypadku Nataszy to nie było zwykłe pragnienie uprawiania

miłości z dobrym kochankiem. Hrabina żywiła dla niego jakieś

uczucie. Może mężczyźni, których na polecenie cara uwodziła do tej

pory, nie byli zbyt interesujący, w każdym razie dla Charnocka

zupełnie straciła głowę.

— Kocham cię! — powtarzała tysiące razy i po angielsku, i po

francusku, i trudno było nie usłyszeć brzmienia szczerości w jej

głosie.

Charnock osądził cynicznie, że pewnie nie zna ona w ogóle

znaczenia tego słowa, ale zauważał jej nadzwyczajne poruszenie,

gwałtowne bicie serca i wszechogarniającą namiętność, której jak

wszyscy Rosjanie nie potrafiła opanować.

Trzeba jednak przyznać, że dobrze znała arkana sztuki miłosnej

Wschodu i przyjemnie było jej się oddawać. Mimo to Charnock

odetchnął z ulgą, gdy stwierdził, że Nataszy nie ma w Carskim Siole.

Niestety po występie Cyganów car oznajmił mu:

— Wieczorami pewnie czujesz się samotny, ale już niedługo, bo

jutro przyjeżdża Natasza.

Charnockowi nie zostało nic innego, jak podziękować za ten akt

łaski. Car przekonany, że przymilił się gościowi, ujął pod ramię swą

podobną do ptaka żonę i opuścili salon. Jeszcze tej nocy Charnock

mógł spać spokojnie. Starał się wymyślić jakiś pretekst do wyjazdu.

Dlatego też, gdy w czasie śniadania przybył wysłannik od ambasadora

brytyjskiego, lord potraktował ten fakt jako dar niebios. Przyjął go w

background image

jednym z tych pokojów, w których na pewno cały czas

podsłuchiwano.

— Jego Ekscelencja hrabia Durham prosił — rzekł posłaniec —

żebym przekazał Waszej Lordowskiej Mości ten list wraz z

informacją, że w porcie czeka statek Jego Wysokości „Dolphin".

Lord Charnock uważnie przyjrzał się posłańcowi i nic nie mówiąc

zabrał się do czytania. Na pierwszy rzut oka rozpoznał pismo lorda

Palmerstona.

Mój drogi,

Z największym żalem zawiadamiam cię, że twoja matka jest chora.

Zdaniem lekarzy powinieneś wrócić jak najprędzej. Bardzo szczerze ci

współczuję i mam nadzieję, że nie krzyżuję żadnych twoich planów.

List ten przesyłam przez kapitana H.M.S. „Dolphin", który oczekuje

na twe instrukcje.

Z poważaniem,

Palmerston.

Pod spodem znajdował się zakodowany dopisek. Charnock dobrze

znał ten szyfr, bo często go używał, więc bez trudu odczytał:

Nie martw się niepotrzebnie o matkę.

A

więc

jego

ukochanej

matce

nie

zagrażało

żadne

niebezpieczeństwo. Zawsze jednak była słabowita, więc stan jej

zdrowia już nieraz stanowił dobry pretekst do wycofania się z

niewygodnej sytuacji. I teraz też tak było.

— Czy masz ze sobą jakiś powóz? — spytał posłańca.

— Dwa, milordzie.

background image

Charnock uśmiechnął się. Najwyraźniej hrabia Durham był

pewien, że wyjedzie zaraz po przeczytaniu listu.

— Zjedz teraz śniadanie, bo za godzinę wyruszamy.

— Tak jest, milordzie.

Lord Charnock udał się wtedy na poszukiwanie adiutanta, aby po

pierwsze, zorganizować natychmiastowe spotkanie z carem, a po

drugie, przekazać wiadomość Zelinie, gdyż nie zapomniał o złożonej

jej obietnicy. Toteż zdenerwował się, gdy powiedziano mu, że Zelina

nie pożegna się z nim osobiście.

Odjeżdżając z pałacu żałował, że nie mógł się z nią zobaczyć.

Chociaż cieszył się z wyjazdu, to jednocześnie bał się o Zelinę.

Tłumaczył sobie, że przecież księżna będzie się nią opiekować, a

wcześniej czy później Zelina i tak musi się usamodzielnić. Niemniej

jednak czuł, że byłoby lepiej, gdyby nauczyła się tego w Anglii.

Powóz pędził coraz szybciej. Z Carskiego Sioła do Sankt

Petersburga prowadziła tylko jedna droga, a ponieważ jeździł nią car,

była chyba najlepsza w Rosji, w odróżnieniu od pozostałych,

niezwykle wyboistych. Nic więc dziwnego, że podróże w Rosji trwały

zwykle dłużej, niż wynikałoby to z odległości.

Zalana słońcem okolica wyglądała przepięknie, a Charnock

zastanawiał się cały czas, jak Zelina mogła pozwolić mu odjechać bez

pożegnania. Przecież dostrzegł w jej oczach tę iskierkę świadczącą, że

nie jest dla niej jedynie opiekunem, lecz i mężczyzną. Nie spodziewał

się wprawdzie, że się w nim zakochała, ale po tym, co razem przeszli,

zaczął chyba coś znaczyć w jej życiu.

background image

Ona jest po prostu bardzo młoda i boi się życia — pomyślał.

Potem zaczął wspominać Nataszę, jak się z nim kochała, jak wiła się

wokół jego ciała niczym wąż. Czasem miał wrażenie, że nie zdoła się

uwolnić z jej objęć. Ale teraz już jej więcej nie zobaczy. A

przynajmniej miał taką nadzieję, bo z Rosjanami nigdy nic nie

wiadomo. Pochłonięci namiętnością zupełnie nad sobą nie panują.

Ta myśl przypomniała mu o księciu Aleksym i znów zaczął się

martwić. Powinien był nalegać na spotkanie z Zeliną, może nawet

zaczekać na nią. Mógłby przynajmniej powiedzieć jej, że jeśli książę

za bardzo będzie się jej narzucał, to powinna poprosić ambasadora, by

zorganizował jej powrót do Anglii.

Miał nadzieję, że Zelina ma ze sobą wystarczającą sumę

pieniędzy i postanowił, że zaraz po przyjeździe do Sankt Petersburga

napisze do niej list. No i oczywiście powiadomi o całej sprawie

ambasadora. Nie chciał wprawdzie zbytnio zdradzać swego

zainteresowania losem Zeliny, lecz nie mógł też zostawić takiego

dzieciaka bez opieki. Wszyscy przecież wiedzieli, jak nieprzyzwoicie

postępuje książę.

Niech to diabli! — pomyślał. — Powinienem był sam się z nim

rozmówić.

Coraz bardziej zaczął się obwiniać o brak troski o Zelinę, gdy

poczuł, że konie zwalniają. Wydało mu się to dziwne. Wyjrzał przez

okno i zauważył dwójkę jeźdźców na drodze. Kiedy powóz się

zatrzymał, jeden z jeźdźców podjechał bliżej i wtedy rozpoznał

Zelinę.

background image

— Zelina! — krzyknął. Schyliła się ku niemu.

— Musiałam porozmawiać z panem na osobności i nic innego nie

przyszło mi do głowy.

Twarz miała bladą, a w wielkich oczach kryło się błaganie.

— Dobrze — uśmiechnął się Charnock domyślając się, że nie

chce być podsłuchana przez woźnicę.

W zasadzie służba zatrudniana przez ambasadę brytyjską nie

znała angielskiego, ale nigdy nic nie wiadomo. Być może woźnica

zwerbowany był przez tajną policję i przykazano mu mieć oczy i uszy

otwarte.

— Przejdźmy się — zaproponował Charnock. — Jest tak piękna

pogoda, że z przyjemnością rozprostuję nogi.

Zelina uśmiechnęła się zadowolona, że zrozumiał, o co jej chodzi,

i zsiadła z konia. Lord polecił służącemu otworzyć drzwi i wraz z

Zeliną przeszedł przez polankę w cień drzew. Mogli stąd widzieć

obydwa powozy. Dziewczyna patrzyła na lorda zdenerwowana.

— Co się stało? Dlaczego nie pożegnała się pani ze mną tak jak

inni?

— Bo... musiałam... widzieć się z panem na osobności — odparła

pełnym napięcia głosem i szybko dodała: — Czy to prawda, że...

wyjeżdża pan do Anglii?

— Tak. Dostałem wiadomość, że moja matka jest chora.

— Przykro mi, ale nie może pan mnie tu zostawić.

background image

Po wyrazie twarzy Charnocka Zelina poznała, że tego się właśnie

spodziewał i że już chce powiedzieć, że nic nie może na to poradzić,

więc szybko dodała:

— W nocy... książę przyszedł do mojej sypialni.

To zaskoczyło Charnocka.

— Wcześniej zabrał klucz do drzwi, żebym nie mogła się

zamknąć — ciągnęła. — Byłam bardzo przestraszona... odnalazłam

tajne przejście w ścianie i weszłam do sąsiedniego pokoju.

— Jesteś pewna, że książę zabrał twój klucz? — dopytywał się

lord.

— Całkowicie! Zapowiadał się z wizytą, a potem gdy chciałam

zamknąć drzwi, nie miałam czym.

— Ten człowiek zasługuje na potępienie! — wykrzyknął

Charnock.

— Całe szczęście, że pokojówka przypadkiem odkryła to

przejście — kontynuowała Zelina. — Chciałam jednak mieć pewność,

że książę mnie nie znajdzie, więc w tym pustym pokoju zaczęłam

szukać podobnego schowka. I znalazłam.

— Bardzo sprytnie postąpiłaś! — pochwalił Charnock.

— W każdym razie uniknęłam księcia. A kiedy już siedziałam w

tym drugim schowku, usłyszałam rozmowę z sąsiedniej sypialni. W

dodatku dotyczyła pana, milordzie!

Charnock słuchał uważnie, więc mówiła dalej:

— Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że był tam hrabia

Nesselrode i przyszedł do niego ktoś o imieniu Filip.

background image

— To baron Filip Brunnow — uzupełnił Charnock. — Pełni

funkcję Premier Redacteur w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

— Car przysłał go do hrabiego z wiadomością.

— Czy słyszałaś tę wiadomość?

Wyraz oczu lorda powiedział Zelinie, że sprawa jest niezwykle

ważna. Przytaknęła więc.

— Co mówili?

— Tak myślałam, że będzie pan tym zainteresowany, więc

starałam się wszystko zapamiętać.

— Dziękuję, Zelino.

Zelina niemal słowo w słowo powtórzyła to, co podsłuchała.

— Potem mówili jeszcze o Indiach.

— Tak? — zachęcał Charnock.

— Hrabia Nesselrode powiedział, że Indie dzieli od Rosji dwa

tysiące mil przez terytorium Persji, Afganistanu i Pendżabu, a lord

Palmerston zrobi wszystko, co w jego mocy, że nie dopuścić do

zmniejszenia tej odległości. Zdaniem hrabiego będzie on mocno

zawiedziony.

Charnock zacisnął wargi słysząc te słowa.

— A potem obaj się śmiali — dokończyła Zelina.

Po chwili milczenia Charnock rzekł:

— Dziękuję, Zelino. Domyślasz się pewnie, że ta informacja jest

dla mnie niezwykle cenna, ale zdobywając ją naraziłaś się na ogromne

ryzyko.

background image

— Kiedy siedziałam w schowku, przyszło mi do głowy, że gdyby

się o tym dowiedzieli, to mogliby chcieć się mnie pozbyć.

— Jestem najzupełniej pewien, że spotkałby cię jakiś

„nieszczęśliwy wypadek".

— Ale nikt się nie domyśla, że podsłuchałam tę rozmowę —

zauważyła Zelina. — Nie zmienia to jednak faktu, że trochę się boję,

chociaż nie tak bardzo jak księcia. — Złożyła ręce jak do modlitwy i

mówiła dalej: — Och, milordzie, proszę zabrać mnie ze sobą do

domu! Nie mogę tu zostać, bo książę chce zrobić ze mnie swą

kochankę!

W końcu głos jej się załamał. Czuła się poniżona tym, że jakiś

mężczyzna bierze ją za tego rodzaju kobietę. Charnock wciąż milczał.

— Proszę... proszę — błagała ze łzami w oczach. — Gdy pana tu

nie będzie, nie zdołam się obronić.

— Myślę, Zelino — rzekł z uśmiechem — że oboje czym prędzej

powinniśmy jechać do Petersburga.

W pierwszej chwili słowa Charnocka nie dotarły do niej, ale zaraz

uśmiechnęła się, a oczy rozbłysły radością.

— Naprawdę?... Mogę jechać z panem? — zapytała z

niedowierzaniem.

— Wyślę stajennego do pałacu z wiadomością.

Po tych słowach skierował się w stronę powozów, a Zelina

podążyła za nim. W chwilę potem siedziała już w powozie, a

Charnock instruował stajennego, by przekazał księżnej Wołkońskiej,

background image

że Zelina wraz z nim udała się do Ambasady Brytyjskiej w Sankt

Petersburgu.

Gdy stajenny odjechał zabierając ze sobą konia Zeliny, Charnock

wsiadł do powozu i dał sygnał do odjazdu. Konie popędziły tak

szybko, że Zelina musiała przytrzymywać swój kapelusik.

— Dziękuję... bardzo dziękuję! Tak się bałam, że odeśle mnie pan

z powrotem. — Mówiąc to wsunęła rękę pod pled i dotknęła jego

dłoni.

Charnock ujął ją delikatnie. Była zimna i w dodatku drżała, ale

nie ze strachu, a z radości. Po wszystkim, co Zelina przeszła, nareszcie

była szczęśliwa. Charnock już wiedział, co ma zrobić.

W czasie szybkiej jazdy trudno było rozmawiać, więc dopiero gdy

zwolnili na przedmieściach Sankt Petersburga, Zelina zapytała z

niepokojem w głosie.

— Czy... zabierze mnie pan... ze sobą... do Anglii?

— Na pewno nie chcesz pobyć jeszcze w Rosji?

— Mam już szczerze dość tego kraju!

Zacisnęła jego dłoń, jakby bała się, że w ostatniej chwili zostawi

ją samej sobie.

Podążali teraz wzdłuż brzegu Newy. Wpatrzony w złociste kopuły

i wieżyczki pałaców, Charnock powiedział:

— Tyle tu piękna, a jednocześnie tyle marnotrawstwa i

okrucieństwa. To kraj ogromnych kontrastów! — A po chwili dodał

nieco bardziej pragmatycznie: — Co z twoimi rzeczami?

background image

— Kilka spakowanych kufrów czeka w pałacu — odparła Zelina.

— To, co zostało w Carskim Siole, nie liczy się. Może zresztą odeślą

mi te rzeczy?

— Wątpię — stwierdził Charnock i wychylił się, żeby podać

kierunek woźnicy.

Zelina popatrzyła pytająco na lorda, gdy zatrzymali się przed

Pałacem Wołkońskich.

— Idź teraz przebrać się i przygotować do wyjazdu. Wrócę po

ciebie.

— Kiedy?

— Ambasada jest niedaleko stąd. Powinienem być z powrotem za

jakieś pół godziny.

— Będę już gotowa.

Niechętnie i jakby z obawą cofnęła swą dłoń.

— Czy... na pewno... przyjedzie pan po mnie? Na pewno... nie

rozmyśli się pan?

— Obiecuję, że przyjadę, tak jak powiedziałem.

— Będę czekać.

I zaraz wbiegła do pałacu.

— Nie mogę pozwolić, żeby na mnie czekał — mówiła sobie

wstępując po schodach.

Najbardziej bała się tego, że jakieś nieprzewidziane wydarzenia

sprawią, że lord Charnock nie będzie mógł po nią przyjechać albo ona

nie będzie mogła opuścić pałacu. Myśl ta wydawała się wprawdzie

background image

niedorzeczna i Zelina nie miała ku niej racjonalnych podstaw, ale

czuła, że książę Aleksy nie pozwoli jej tak łatwo opuścić Rosji.

— Boże, proszę, opiekuj się lordem Charnockiem i pozwól nam

swobodnie wyjechać — modliła się w duchu.

Gdy tylko znalazła się w sypialni, wezwała pokojówki, by

pomogły jej się przebrać i dopilnowały, by kufry zniesiono na dół.

— Szybciej, szybciej! — popędzała je.

ROZDZIAŁ 7

W pośpiechu Zelina włożyła pierwszą z brzegu suknię. Dopiero

gdy była gotowa i przed lustrem nakładała kapelusz, zorientowała się,

że ma na sobie jedną ze swych najpiękniejszych sukni

popołudniowych. Uszyta była z różowej satyny i ozdobiona kilkoma

rzędami koronki przy rękawach i szyi.

Różowe wstążki i różyczki na kapeluszu upodabniały dziewczynę

do róży, jak nazwał ją książę Aleksy. Ta myśl przeraziła Zelinę na

moment i rozważała nawet zmianę sukni, ale w końcu uznała, że

wygląda bardzo dobrze. A najważniejsze przecież, żeby podobała się

lordowi.

Czas mijał. Zaczęła się bać, że na wieść o jej wyjeździe z

Carskiego Sioła książę wyruszył za nią w pogoń. Tak się tą

możliwością przestraszyła, że czym prędzej zbiegła na dół, by

zobaczyć, czy Charnock już przyjechał. Wiedziała, że jeszcze nie

minęło pół godziny, ale każda minuta bez niego oznaczała zagrożenie.

background image

Służący przyglądali jej się zaciekawieni, więc weszła do salonu.

Patrzyła na zgromadzone tam dzieła sztuki i po raz pierwszy nie

wzbudziły jej zainteresowania. Chciała tylko być już bezpieczna w

Anglii. Skromny domowy pokoik wydał jej się teraz znacznie

piękniejszy niż najwspanialsze pałace.

Nagłe uświadomiła sobie, że do tej pory myślała jedynie o sobie.

Nie zastanowiła się nad sytuacją lorda Charnocka. Przecież dla niego

podróż z młodą dziewczyną bez przyzwoitki oznacza bez wątpienia

skandal. Dlatego wystarał się dla niej o pokojówkę, gdy płynęli tu z

Kopenhagi. Dlatego chciał sprawiać wrażenie, że Zelina interesuje go

jedynie jako rodaczka na obcej ziemi oraz z racji faktu, że jej

wujostwo to ludzie znani w londyńskim towarzystwie. Byłoby bardzo

dziwne, gdyby płynął z nią teraz do Anglii, w dodatku bez opiekunki i

bez żadnego ważnego powodu. Bo to, że Zelina chciała po prostu

opuścić Rosję, nie miało istotnego znaczenia.

— Co mam zrobić? — zastanawiała się.

Nie chciała skrzywdzić kochanego człowieka, a wiedziała, że taki

skandal byłby dla niego nie tylko niezwykle nieprzyjemny, ale nawet

mógłby zrujnować jego polityczną karierę.

— Co mam zrobić? — powtarzała i pomyślała, że gdyby kochała

go wystarczająco mocno, to wróciłaby teraz do Carskiego Sioła,

nawet narażając się na natarczywość księcia.

Wejście lorda Charnocka przerwało jej rozmyślania. Aż krzyknęła

na jego widok. Już miała wyjawić mu swe obawy, gdy uświadomiła

sobie, że ściany mają uszy.

background image

— Gotowa? — spytał Charnock.

— Tak... ale muszę panu o czymś powiedzieć... tylko nie tutaj.

Zrozumiał, o co jej chodzi.

— Powóz czeka przed pałacem — powiedział.

Wyszli z salonu. Zelina zauważyła, że jej bagaże są już ładowane.

Przez głowę przemknęła jej myśl, że być może trzeba będzie

wyładować je z powrotem.

Po chwili odjechali sprzed pałacu. Siedzieli w zakrytym powozie.

Zelina domyśliła się, że lord nie chciał, żeby widziano ich razem.

— Muszę panu coś powiedzieć, zanim wsiądziemy na statek.

— Jedziemy teraz do ambasady. Tam powiesz mi, o co chodzi.

Charnock mówił bardzo spokojnie, jakby wyczuwając jej

niepokój. Jechali więc w milczeniu. Przed ambasadą czekali na nich

służący.

— Zawiadom Jego Ekscelencję, że już przyjechaliśmy — zwrócił

się do jednego z nich. — Powiedz, że zaczekamy w małym salonie.

Służący otworzył przed nimi marmurowe drzwi.

Salonik urządzony był w stylu angielskim i już sam ten fakt był

pociechą dla Zeliny. Zresztą dość już miała tego nadmiaru przepychu

rosyjskich wnętrz.

Cały czas jednak myślała tylko o tym, jak ma swe obiekcje

przedstawić lordowi. Charnock jakoś nie potrafił zinterpretować jej

spojrzenia.

— O co chodzi? Co się stało? — spytał.

background image

— Myślałam... — zaczęła. — Jest coś... co musi pan rozważyć...

zanim zabierze mnie na statek. — Co takiego?

— Pan jest taki wspaniały, taki cudownie dobry, że chce mnie

stąd zabrać. Ale musi pan myśleć o sobie... o swojej karierze...

Przecież podróż ze mną... bez przyzwoitki... może panu zaszkodzić.

— Pomyślałaś o mnie? — zapytał z niedowierzaniem.

— Naturalnie. Pan jest bardzo ważny... i wszyscy pana szanują.

Nie chciałabym, żeby zaczęto źle o panu mówić. Plotki, choć zupełnie

nieprawdziwe, zrujnowałyby pańską karierę.

— Jestem bardzo wzruszony, że się o mnie troszczysz, ale nie ma

innego wyjścia.

— Jest... jeśli pan się zgodzi.

— Jakie?

— Może mnie pan wysadzić w pierwszym porcie. ...Potem dam

już sobie jakoś radę... a jeśli porozmawia pan z kapitanem, to nikt się

nie dowie, że płynęliśmy razem.

Zelina bała się spojrzeć na Charnocka, żeby nie wyczytać w jego

oczach ulgi z możliwości pozbycia się jej.

Przez chwilę oboje milczeli, po czym lord Charnock powiedział:

— Czy naprawdę jesteś gotowa narazić się na niebezpieczeństwa

samotnej podróży, żeby tylko ocalić moje dobre imię.

— Owszem... boję się, ale teraz wiem... czego się spodziewać.

Mogę siedzieć cały czas w kajucie i nikt mnie nie zobaczy, zwłaszcza

ktoś taki jak Adamson.

— Dlaczego tak się o mnie troszczysz? — dopytywał się.

background image

— Ponieważ jest pan... ważną osobistością. Nie znam celu

pańskiej wizyty w Rosji, ale i car, i hrabia Nesselrode, i oczywiście

lord Palmerston, wszyscy oni bardzo pana cenią. Byłoby źle, wręcz

karygodne, gdyby taka mało ważna istota jak ja zniszczyła szacunek,

którym wszyscy pana otaczają.

— Naprawdę sądzisz, że twoje towarzystwo miałoby takie skutki?

— Wiem, że mówiąc tak sprawiam wrażenie zarozumiałej, ale

słyszałam, jak mówią o panu znajome księżnej Wołkońskiej.

Przyjaciółki cioci Kathleen są takie same, więc plotkowałyby bez

końca i nic by pan nie mógł na to poradzić.

— A więc, żeby ratować mnie przed plotkarkami, gotowa jesteś

narazić się na taki strach, jaki przeżyłaś na statku albo chociażby

zeszłej nocy.

— Chodzi mi o pana... tylko o pana.

— Czuję się bardzo wzruszony, lecz chciałbym znać przyczynę

twej troski — nalegał Charnock.

Zelina miała na to bardzo prostą odpowiedź, ale nie mogła jej

udzielić na głos. Spuściła tylko głowę i wymamrotała:

— Bo był pan dla mnie taki dobry.

— Niezupełnie to chciałem usłyszeć, ale pozwól, że teraz ja

przedstawię ci swój plan.

Pomyślała, że pewnie ma zamiar zostawić ją w Ambasadzie

Brytyjskiej w Kopenhadze albo w Kijowie. Tam mogłaby

przynajmniej znaleźć sobie jakąś pokojówkę i nie musiałaby jechać

sama.

background image

— Otóż, jeśli wyruszymy stąd razem, to i tak wszyscy tutaj

wezmą nas na języki. Jak zresztą sama zauważyłaś, wszystkie kobiety

to lubią i bez wątpienia wytłumaczą sobie twój nagły wyjazd z

Carskiego Sioła w jedyny możliwy sposób.

Zelina tak mocno zaciskała palce, że aż paznokcie wbijały jej się

w skórę.

— Nie powinnam była nalegać, żeby zabrał mnie pan ze sobą —

wyjąkała. — Wrócę tam i przeproszę wszystkich.

— Naprawdę sądzisz, że pozwoliłbym ci zrobić coś takiego? —

spytał ostrzej, aż Zelina spojrzała na niego oszołomiona. — Jeszcze

nie wyjawiłem ci swego pomysłu — przypomniał.

— Ta-ak — wyjąkała.

— Jedynym właściwym uzasadnieniem tego, że pojechałaś za

mną, gdy opuściłem Carskie Sioło, oraz tego, że będziemy razem

płynąć do Anglii, jest małżeństwo ze mną.

Zelina miała wrażenie, że się przesłyszała.

— Małżeństwo?

— Właściwie poczyniłem już odpowiednie przygotowania i w

kaplicy naszej ambasady czeka na nas ksiądz.

Zelinie wydawało się, że śni, że wszystko dokoła jest wytworem

jej wyobraźni.

— Pan powiedział, że... Czy to znaczy?... — jąkała się.

— To znaczy, że chcę się tobą zaopiekować, Zelino. Nie chcę,

żebyś kiedykolwiek tak się bała, jak do tej pory. A mogę to zrobić

jedynie wtedy, gdy zostaniesz moją żoną.

background image

— Ale... tak naprawdę... to pan mnie nie chce.

Uśmiechnął się, a Zelinie wydało się, że zapłonęło tysiąc świec.

— Przekonasz się, jak bardzo cię pragnę, gdy tylko się

pobierzemy, a teraz konieczny jest pośpiech.

Zelina odetchnęła głęboko. Chciała się jakoś upewnić, że to nie

sen, więc wyciągnęła ręce w jego kierunku, a on ujął je i pocałował.

Całe jej ciało przeszył dreszcz. Zaraz też drzwi się otworzyły i wszedł

hrabia Durham.

— Powiedziano mi, że już jesteś — zwrócił się do Charnocka. —

Miło znów panią widzieć, panno Tiverton.

Oszołomiona Zelina dygnęła, a hrabia ciągnął dalej:

— Wszystko już przygotowane. Ksiądz na nas czeka. Panno

Tiverton, pozwoli pani, że poprowadzę ją do ołtarza.

— Dziękuję — wyjąkała.

— Idź już, Charnock; wypada, żebyś przed nami był w kaplicy.

Mój pierwszy sekretarz zapewnił mnie, że z największą przyjemnością

będzie pełnił obowiązki drużby.

— Doskonale pan to zorganizował, Wasza Ekscelencjo.

Lord Charnock uśmiechnął się do Zeliny, a wyraz jego oczu

sprawił, że aż zadrżała. Gdy wyszedł, miała ochotę biec za nim w

obawie, że mógłby zmienić zdanie i nie poślubić jej.

Hrabia podał jej rękę.

— Pani przyszły mąż jest już w kaplicy — powiedział. —

Przyznam, że nieco nas zaskoczył, ale w końcu jesteśmy tu sami swoi,

background image

więc możemy pomóc sobie w każdej sytuacji, nawet jeśli chodzi o tak

nagły ślub.

Dobrze, że nie oczekiwał odpowiedzi, bo Zelina nie była w stanie

wydobyć z siebie głosu. Zresztą nic do niej nie docierało. Miała

wrażenie, że świat przewrócił się do góry nogami i już nigdy nie

będzie taki jak dawniej. Wciąż nie mogła uwierzyć, że ma poślubić

człowieka, któremu oddała swe serce, a w którego oczach wydawała

się jedynie rozkapryszonym, kłopotliwym dzieckiem.

Kocham go! — myślała idąc do kaplicy. — Tak bardzo go

kocham! Spraw, Boże, żeby on też mnie pokochał!

Kaplica była niewielka, lecz bardzo ładna, a ołtarz tonął w

kwiatach. Ksiądz już czekał, a Zelina ciągle jeszcze nie wierzyła, że

naprawdę wychodzi za mąż. Lord Charnock, jakby odgadując, co

czuje, ujął jej dłoń i rozpoczęto ceremonię. Gdy lord włożył jej

obrączkę, Zelina rozpoznała w niej sygnet, który nosił na małym palcu

lewej ręki. Na nią był trochę za luźny, ale symbolizował wszystko to,

za czym tęskniła w swych najskrytszych marzeniach. Mężczyzna,

którego poślubiła, oznaczał dla niej bezpieczeństwo i kochała go

całym sercem i duszą.

Gdy Charnock wypowiadał małżeńską przysięgę, w głosie jego

brzmiała szczerość. Ksiądz pobłogosławił ich i ceremonia dobiegła

końca. Odchodząc od ołtarza, Zelina modliła się, by Charnock żywił

dla niej choć odrobinę tego uczucia co ona dla niego.

W salonie spełnili toast szampanem.

— Długich lat w szczęściu i zdrowiu — życzył im ambasador.

background image

— Dziękuję — odparł Charnock. — Bardzo jesteśmy wdzięczni

Waszej Ekscelencji za zorganizowanie naszego ślubu.

— Nieco zaskoczyło mnie to życzenie, ale chyba stanęliśmy na

wysokości zadania.

— Za moją młodą żonę! — wzniósł toast lord Charnock.

— Proponuję, żebyśmy zjedli teraz lekki lunch — powiedział

ambasador. — A kapitanowi prześlę wiadomość, by szykował się do

wypłynięcia z popołudniowym przypływem.

— Doskonale — zaaprobował lord Charnock.

Zelina nigdy potem nie mogła sobie przypomnieć, co wtedy jadła.

Wiedziała tylko, że lunch odbył się w tym samym pokoju, co

przyjęcie wkrótce po jej przybyciu do Rosji. Teraz siedzieli przy stole

tylko we czwórkę, a Charnock nigdy jeszcze nie był tak wesoły i

zadowolony. Nawet ambasador zapomniał o swej zwykłej pom-

patyczności i wspominał historyjki Charnocka, a pierwszy sekretarz

śmiał się jak dzieciak.

Zelina miała wrażenie, że ogląda sztukę teatralną. Wszystko

wydawało się takie nierealne i intrygujące. Po lunchu poszła na górę

po kapelusz i pelerynę, a gdy zeszła na dół, Charnock już był gotowy.

Patrzył, jak schodziła po schodach, co wprawiło ją w zażenowanie.

Była u progu nowego życia i choć nie wiedziała, jak będzie ono

wyglądać, była pewna, że to droga do raju, bo kroczyć nią będzie u

boku Charnocka.

Nagle dały się słyszeć jakieś podniesione głosy i w holu pojawił

się książę Aleksy. Miał na sobie strój do konnej jazdy i wyglądał,

background image

jakby jechał bardzo szybko. Wściekłym głosem zwrócił się do lorda

Charnocka:

— Jak śmiał pan uprowadzić cesarskiego gościa? — krzyczał. —

Jego Cesarska Wysokość polecił mi natychmiast przywieźć pannę

Tiverton do hrabiny Wołkońskiej, której opiece powierzyła ją jej

ciotka.

Zelina z trwogą w sercu pomyślała, iż trudno będzie nie przyznać

mu racji. Ale już po chwili wiedziała, że nie ma powodu do obaw.

Charnock zgromił księcia wzrokiem.

— Niezmiernie mi przykro, że Wasza Wysokość musiał jechać na

próżno — stwierdził. — Powinien był pan zostać na wsi i cieszyć się

zdobywaniem trofeów na polowaniach.

Dwuznaczne słowa Charnocka miały być obraźliwe dla księcia,

ten jednak odparł wściekle:

— Możesz się rzucać, Charnock, ale w tym kraju obowiązują

prawa rosyjskie, a car nalega na powrót panny Tiverton do Carskiego

Sioła.

— Domyślam się, że za pańską namową — skomentował

Charnock.

— Nie muszę odpowiadać na pańskie pytania — odciął się książę

i zwrócił się do ambasadora: — Jako ambasador brytyjski, Wasza

Ekscelencja zdaje sobie sprawę, że panna Tiverton może wprawdzie

ukrywać się na tym skrawku ziemi brytyjskiej, ale gdy tylko

przekroczy próg ambasady, musi podporządkować się cesarskiemu

rozkazowi.

background image

Ambasador, mężczyzna wyraźnie wyższy od księcia, wyprostował

się jeszcze i swym pompatycznym głosem powiedział:

— Wasza Wysokość, doskonale znam przepisy obowiązujące w

Rosji, a także przywileje dyplomatów. — Jego spokojne słowa robiły

większe wrażenie niż wrzaski księcia. — Rozumiem, że Jego

Cesarska Wysokość domaga się powrotu do Carskiego Sioła panny

Zeliny Tiverton pod eskortą Waszej Wysokości.

— Właśnie! — syknął książę. — Proszę powiedzieć o tym pannie

Tiverton i poinformować, że powóz zaraz przyjedzie.

— Spodziewam się, że ma pan rozkazy na piśmie? — spytał

ambasador.

— Źle się pan spodziewa! — huknął książę. — Jak śmie pan

kwestionować słowo dżentelmena i oficera Gwardii Carskiej?

— Ależ nie przeszło mi to nawet przez myśl. Chcę się tylko

upewnić, że pańskie rozkazy dotyczą panny Zeliny Tiverton.

— Na miłość boską! — wrzasnął książę. — Czy naprawdę muszę

to powtarzać? Charnock zwabił ją podstępnie i przywiózł tutaj, ale ja

dopilnuję, żeby dłużej nie była narażona na jego bezczelność, co

stanowi obrazę dla jej gospodarzy.

— Bardzo to uprzejme z pańskiej strony — rzucił Charnock

sarkastycznie.

Stojąca z boku Zelina zauważyła, że zdenerwowanie lorda rośnie i

chciała jakoś się wtrącić, ale przemówił ambasador:

— Będę zobowiązany, jeśli przeprosi pan Jego Cesarską

Wysokość za to, że panna Tiverton opuściła Carskie Sioło tak

background image

niespodziewanie. Jestem jednak przekonany, że powód, dla którego to

zrobiła, zrozumiałby zarówno Jego Wysokość, jak i caryca...

— Panna Tiverton może sama przeprosić cara — przerwał książę.

— Proszę powiedzieć, że czekam tu na nią.

— Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić — rzekł ambasador.

— Dlaczego? Gdzie ona jest?

— Nie istnieje już panna Zelina Tiverton — zakomunikował

spokojnie ambasador. — Jest natomiast lady Charnock. Jestem

pewien, że zechce książę pogratulować młodej parze.

Mówiąc to ambasador spojrzał na Zelinę trzymającą się kurczowo

poręczy. Wtedy dopiero książę dostrzegł ją. Przez chwilę nie był w

stanie wypowiedzieć ani słowa. Potem spytał spokojniejszym już

głosem:

— Wyszłaś za mąż?

— Tak.

Najchętniej Zelina podbiegłaby teraz do lorda Charnocka, ale nie

mogła się ruszyć i wciąż stała na schodach jak sparaliżowana. Po

chwili podszedł do niej Charnock.

— Chodźmy. Musimy się pospieszyć, bo nie zdążymy na

najbliższy odpływ.

Bliskość Charnocka odsunęła strach. Dała jej niesamowite

poczucie bezpieczeństwa. A na twarzy księcia malował się straszliwy

zawód.

background image

Pożegnali się szybko z ambasadorem i wsiedli do powozu. Nie

bała się już księcia ani Rosji, ani ludzi jak Adamson, ani niczego

więcej. Już nigdy nie będzie samotna i bezradna.

Gdy odjeżdżali, Zelinie wydawało się, że książę wciąż stoi tam,

gdzie go zostawili, niezdolny ruszyć się z miejsca.

— Przykro mi z powodu tego incydentu, ale mam nadzieję, że

wyrzucisz go szybko z pamięci i nie pozwolisz, by zepsuł nam radość

tego dnia — powiedział lord Charnock.

— Czy... naprawdę... jestem twoją żoną? — spytała.

— Zapewniam cię, że ślub był jak najbardziej legalny i zgodny

również z prawami Kościoła. — Był bardzo piękny... taki jak zawsze

chciałam mieć.

— Zadziwiasz mnie! Myślałem, że każda kobieta chce mieć ślub

z druhnami, mnóstwem gości w kościele i wielkim przyjęciem po

ceremonii.

Zelina roześmiała się.

— Nie, nie cierpię takiej pompy. Jedyną osobą, którą chciałam

mieć na moim ślubie... jesteś ty!

— Rzeczywiście, zapomniałem wspomnieć o sobie, ale nie

mieliśmy zbyt wiele czasu na rozmowy. Możemy jednak nadrobić to

na statku. — Mówiąc to zdjął jej rękawiczkę i ucałował dłoń.

— Po tej próbce zachowania księcia, podziwiam twoją odwagę.

— Chyba jedyną odważną rzeczą było to, że... uciekłam do ciebie.

Znów ucałował jej dłoń. Do portu dojechali w milczeniu.

background image

H.M.S. „Dolphin" z brytyjską flagą na maszcie robił ogromne

wrażenie. Na pokładzie czekał już na młodą parę kapitan.

— Witam, milordzie, i składam najlepsze gratulacje w imieniu

własnym i załogi.

— Dziękuję — odparł Charnock i przedstawił kapitana Zelinie.

Ten z kolei zaprezentował jej swych oficerów.

— Oddałem do waszej dyspozycji własną kajutę, milordzie —

zwrócił się do Charnocka. — A teraz, proszę mi wybaczyć, ale muszę

dopilnować wyjścia w morze, bo inaczej ugrzęźniemy na mieliźnie.

— Nie możemy do tego dopuścić — rzekł Charnock.

Wyznaczone im pomieszczenia wydały się Zelinie przepiękne,

choć nie były tak luksusowe jak „Iżora". W salonie znajdował się

ogromny stół, przy którym kapitan jadał zwykle z gośćmi. W sypialni

stało ogromne małżeńskie łoże, którego widok wywołał rumieniec na

twarzy Zeliny.

Służący rozpakowywał już jej bagaże. Zdziwiła się trochę.

— To Hibbert, mój lokaj — wyjaśnił Charnock. — Zapewniam

cię, że będzie świetną pokojówką, dopóki nie znajdę ci innej. Ale

musimy zaczekać z tym do Anglii.

— Będę służył pani najlepiej, jak potrafię, milady — zapewnił

Hibbert z uśmiechem.

Zelina odpowiedziała uśmiechem. Czuła się trochę dziwnie, gdy

lokaj zwrócił się do niej używając nowego tytułu.

background image

Gdy przeszli do salonu, była onieśmielona, ale i zaintrygowana.

Wciąż jeszcze trwał ten dziwny czar, który rozpoczął się od momentu

wejścia do Ambasady Brytyjskiej.

— Już nie masz się czego bać — uspokoił ją Charnock. —

Jesteśmy na brytyjskim statku, a za chwilę opuścimy Rosję, i to na

bardzo długo, mam nadzieję.

— Ja też mam taką nadzieję... Tylko... jak ja ci się odwdzięczę?

— Możesz to zrobić na wiele różnych sposobów. Zacznij jednak

od zdjęcia peleryny i kapelusza.

Zamierzała właśnie to zrobić, gdy Charnock sam rozwiązał

wstążki kapelusza i odrzucił go na krzesło. Podobnie potraktował

pelerynę.

Zelina czuła go tak blisko, że krew jej pulsowała w żyłach i ledwo

mogła oddychać.

— Jesteś taka piękna, Zelino — powiedział po chwili.

— Naprawdę tak myślisz? — zapytała. — Gdy widziałam cię... z

tymi ślicznymi Rosjankami... bałam się, że... w ogóle nie zwrócisz na

mnie uwagi.

Domyślił się, że ma na myśli Nataszę, więc rzekł szybko:

— Spodobałaś mi się od pierwszej chwili. A potem twoja twarz

zaczęła mnie prześladować i wciąż miałem ją przed oczami.

— Naprawdę?

— Walczyłem z tym, starałem się nie spędzać z tobą zbyt wiele

czasu.

— A ja... starałam się... nie zawracać ci głowy.

background image

— Może więc żadne z nas nie unikało drugiego wystarczająco

usilnie albo los okazał się silniejszy od nas.

— Ja wcale nie unikałam cię... tylko tak się bałam, że mnie

zostawisz.

— Tak też zamierzałem zrobić, ale kiedy dotknęłaś mojej ręki

wtedy w powozie, zrozumiałem, że kocham cię, jak nigdy dotąd

żadnej kobiety nie kochałem.

Po chwili dodał jeszcze:

— Było to we mnie od pierwszej chwili, kiedy poprosiłaś mnie o

pomoc. Myślałem jednak, że nie potrafię pokochać żadnej kobiety tak

mocno, aby chcieć ją poślubić. Myślałem, że nie będziesz wiele

znaczyć w moim życiu, więc nie chciałem zbliżać się do ciebie. —

Ale... w końcu... chyba chciałeś ożenić się ze mną?

— Obiecałem, że ci to udowodnię, ale tego nie da się wyrazić

słowami.

Mówiąc to przytulił ją do siebie i długo patrzyli sobie w oczy,

zanim zaczęli się całować. Wówczas Zelina zrozumiała, że pragnęła

tego od pierwszej chwili. To na jachcie zakochała się w nim i nie

mogła już myśleć o niczym więcej. Wypełniał jej myśli od rana do

wieczora. Drżenie jej warg powiedziało mu, że to jej pierwszy

pocałunek; że bardzo jest niewinna i niedoświadczona.

Sam jednak też poczuł, że ten pocałunek jest inny niż wszystkie

poprzednie w jego życiu. A dla Zeliny było to prawdziwie niebiańskie

szczęście, wzbogacone jeszcze tym wspaniałym podnieceniem, jakie

czuła oglądając występ Cyganów.

background image

Była w takim uniesieniu, że nie potrafiła myśleć jasno. Wiedziała

tylko, że czuje coś cudownie boskiego, a jednocześnie bardzo

ludzkiego. Gdy już miała wrażenie, że unosi się w powietrzu,

Charnock przestał ją całować.

— Kocham cię!... Tak strasznie... tak bardzo cię kocham!

Pokochaj mnie choć trochę! — wyszeptała.

— Myślisz, że chcesz tylko „trochę"?

Znów zaczął ją całować, namiętnie, mocno i szaleńczo, jakby

chciał, żeby całkowicie uległa jego woli.

Usiedli na sofie. Charnock przytulił Zelinę do siebie.

— Nigdy dotąd tak się nie czułem, moja kochana. Wydawało mi

się, że to ja będę uczył cię miłości, a teraz widzę, że sam muszę sporo

się nauczyć.

— Chcę... żebyś był szczęśliwy.

— Jestem szczęśliwy. Tak ogromnie szczęśliwy, że aż nie poznaję

samego siebie.

Zelina roześmiała się.

— To będzie cudowne móc cię dobrze poznać, ale i to, co teraz

znam, już kocham i podziwiam. — Mój skarbie, teraz wiem, jaki ze

mnie szczęściarz, że cię spotkałem.

— Nie, to ja jestem szczęściara. Wiele razy wyobrażałam sobie

mężczyznę, którego chciałabym poślubić, ale rzeczywistość przeszła

wszelkie moje oczekiwania. — Przysunęła się bliżej. — Nie chciałam

przyjeżdżać do Rosji. Wzdrygałam się na samą myśl o tym. A właśnie

tam spotkałam ciebie.

background image

— Ja też bardzo niechętnie wyjeżdżałem z Londynu. Przypomniał

sobie, że od wyjazdu powstrzymywała go wtedy pewna piękna

kobieta, w której się zakochał. Teraz nawet nie mógł sobie

przypomnieć jej twarzy. Zelina jakby odgadła jego myśli.

— Kiedy poznasz mnie lepiej, mogę się okazać mniej atrakcyjna

niż kobiety, które kochałeś przede mną.

— Nigdy nie kochałem nikogo tak jak ciebie i na pewno się nie

rozczaruję, mój ty skarbie.

— Jesteś pewien?

— Bo nigdy nie kochałem kobiety tak młodej i nie znającej życia,

którą mógłbym wiele nauczyć.

Zelina spuściła głowę.

— Niestety, ja nic nie wiem o miłości... Wiem tylko, że to, co

czuję do ciebie, to najczystsze uczucie.

— Moja piękna, mamy przed sobą wiele cudownych lekcji, które

złączą nas na resztę życia. Możemy dużo się nauczyć od siebie

nawzajem. Ty potrzebujesz mnie, a ja potrzebuję ciebie.

— Naprawdę ?

— Oczywiście. Już mi pomogłaś. Czy wiesz, ty moja sprytna

żono, że przyjechałem do Rosji tylko po to, żeby dowiedzieć się

dokładnie tego, co ty podsłuchałaś? Gdybyś tego nie zrobiła i nie

powiedziała mi o tym, nie wypełniłbym swej misji.

— Naprawdę? — spytała z niedowierzaniem. — Pomogłam ci

choć trochę?

background image

— I to bardzo! A nawet gdybym cię nie pokochał i nie poślubił, to

i tak musiałbym cię zabrać z Rosji, na wypadek gdyby książę domyślił

się, w jaki sposób mu umknęłaś.

— Ale przecież ożeniłeś się ze mną!

— Tak, kochanie, i obiecuję, że nie będziesz tego żałować.

— Nie mam zamiaru! — wykrzyknęła. — Każdego dnia do końca

życia będę dziękować Bogu za to, że zechciałeś mnie pokochać.

— Kocham cię całym moim sercem, moją duszą — jeśli ją mam

— i całym moim ciałem.

Mówiąc to znów zaczął ją całować, tak namiętnie jak nigdy dotąd,

a ona czuła, jak bije jego serce, jak bardzo go podnieciła.

Gdy kapitan szukał jakiegoś miejsca do zakotwiczenia na noc,

Zelina leżała obok Charnocka. Hibbert zasłał łóżko pościelą lorda,

którą zawsze zabierał ze sobą w podróż. W tym wielkim łożu Zelina

czuła się jak na małym zaczarowanym stateczku. To jakby statek na

statku i żeglowali razem gdzieś w nieskończoność na zawsze.

— Kochasz mnie jeszcze? — spytała Zelina

— To chyba ja powinienem o to zapytać — powiedział Charnock

przytulając ją do siebie. — Nie boisz się mnie?

— Przy tobie niczego się nie boję. Czuję się całkowicie

bezpieczna i nic nie może mi się stać.

Pocałował ją w czoło.

— Tak mi było cudownie, kiedy mnie kochałeś — wyszeptała. —

Była w tym muzyka Cyganów i coś pozaziemskiego, coś z nieba.

background image

— Moja cudna, chciałem, żebyś tak się czuła.

— Czy ty też tak cudownie się czułeś? — spytała z niepokojem.

— Tak. I nie miałem pojęcia, że miłość może być tak wspaniała,

tak doskonała. Właśnie to mi dałaś, Zelino, piękno, doskonałość.

Nigdy wcześniej tego nie zaznałem.

Przyciągnęła go do siebie.

— Przysięgasz, że to prawda?

— Przysięgam! I każdego dnia chcę ci to udowadniać, moja

śliczna.

— Podziwiam cię! Uwielbiam cię! — powiedziała czule.

Brak mu było słów, by wyrazić to, co czuł, więc znów zaczął ją

całować, dziko i namiętnie. Gwiazdy oblewały swym blaskiem ich

jedność i istniała już tylko miłość.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Cartland Barbara Przygoda miłosna
164 Cartland Barbara Berlińska przygoda
Cartland Barbara Podroz po gwiazde
Cartland Barbara Córka pirata
Cartland Barbara Princessa
Cartland Barbara Diona i Dalmatynczyk
Cartland Barbara Nie zapomnisz o miłości
107 Cartland Barbara Wyjątkowa miłość
Cartland Barbara Znak miłości
Cartland Barbara Forella
28 Cartland Barbara Światło bogów
Cartland Barbara Maska miłości
Cartland Barbara Poskromienie tygrysicy
Cartland Barbara Kobiety też mają serca
24 Cartland Barbara Klątwa klanu
Cartland Barbara Lwica i Lilia Rh
4 Cartland Barbara Raj odnaleziony
Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 66 Powrót syna marnotrawnego
75 Cartland Barbara Niezwykła misja

więcej podobnych podstron