Biurowe tajemnice czyli jak nie dać się
kryzysowi
Agnieszka stała przy drzwiach nerwowo przestępując z nogi na nogę. Na jej twarzy było
widać zdeterminowanie pomieszane z odrobiną niepewności. Trzymała kurczowo torebkę w
dłoniach mocno zaciskając na niej palce i obiecując sobie, że nie wyjdzie stąd, dopóki nie
załatwi tej sprawy. Była tak zaabsorbowana, że nie zwróciła nawet uwagi, jaki piękny widok
na stolicę rozpościerał się z tego piętra. Drzwi biura Artura otworzyły się i wyszedł z nich
jakiś interesant. Agnieszka stanęła w wejściu, a gdy siedzący wewnątrz mężczyzna ją
zauważył, westchnął, po czym przybierając maksymalnie oficjalną pozę powiedział w jej
stronę:
- Proszę – po czym szepnął sobie pod nosem – miejmy to już z głowy.
Agnieszka weszła powoli, jakby z oporem stawiając kroki, ale nie mogła ani nie chciała się
wycofywać.
Gdy drzwi się za nią zamknęły, powiedziała, maksymalnie najspokojniejszym tonem, na jaki
było ją stać:
- Wiesz, dlaczego przychodzę, Artur. Nie musiałeś go zwalniać.
Odpowiedź była szybka i bez owijania w bawełnę.
- Po pierwsze, w pracy zachowujmy się adekwatnie, więc nie Artur, a pan Artur, pani
Agnieszko. A po drugie, nie mam czasu tłumaczyć, co to znaczy restrukturyzacja. Jeśli tylko
w tej sprawie pani przyszła, to naprawdę nie mam czasu. I nie mówię tego złośliwie –
powiedział, po czym podniósł jakiś dokument i zaczął go przeglądać.
Agnieszka patrząc na niego, przez chwilę zastanawiała się, czy to jest tak, że sztywniacy
zwykle ubierają się w takie idealnie wyprasowane i dopasowane koszule, czy też dopiero
założenie tych koszul sprawia, że stają się tacy służbowi i formalni. Jeszcze niedawno na
imprezie firmowej, gdy był luźno ubrany, rozmawiał z innymi po imieniu, a tu znowu
ceregiele. Artur czytał jeszcze dokument, który trzymał w dłoni, a po chwili spojrzał na
Agnieszkę spod okularów i dodał – jeszcze jakieś sprawy ma pani do mnie?
Zawsze wystarczyło, że uśmiechnęła się miło i przynajmniej dało się porozmawiać,
cokolwiek wynegocjować w niemal każdej sprawie, jeśli chodziło o kontakty z mężczyznami,
a tu taki mór. Agnieszka straciła grunt pod nogami.
- Ale Ar... to znaczy panie Arturze... Wiem że dużo mo... pan może. Jeśli nie oficjalnie, to
prywatnie proszę, żeby chociaż przyjrzał się pan tej sprawie. Proszę... On się załamie po
tym... zwolnieniu. Planowaliśmy ślub wkrótce teraz... - Agnieszka całkiem się rozkleiła – tak
się kochamy...
Artur wstał zakładając swoją markową marynarkę od garnituru na idealnie dopasowaną białą
koszulę. Zebrał kilka dokumentów i skierował się w stronę wyjścia.
- Życie, przykro mi - rzucił, po czym dodał - Nie będę wnikał w sprawy pomiędzy wami. To
nie est temat służbowy. Zresztą przykro mi, ale naprawdę nie mam teraz czasu – Agnieszka
opuściła wzrok. Jednak gdy Artur był już przy drzwiach, zatrzymał się na chwilę i przez
ułamek sekundy omiótł ją wzrokiem z góry na dół. Być może jej się zdawało, ale niemal
poczuła jego spojrzenie na swych zgrabnych udach ubranych w ciemne pończochy i na
biodrach ciasno opiętych czerwoną sukienką. Gdy tak stała, usłyszała coś, co zbiło ją z tropu.
– Pani pracuje w finansach, prawda? Hm... Taka duża ta firma. A właściwie... to może coś da
się wykombinować. Ale teraz nie mam czasu. Proszę przyjść do mnie do mieszkania po
dwudziestej pierwszej, to spróbujemy znaleźć jakieś rozwiązanie.
Agnieszka już miała wydusić z siebie słowa zdziwienia, ale nie zdążyła, gdyż Artur uciszył ją
dłonią i ze słowami – Nie mam teraz czasu, serio. Do widzenia - dokończył uprzejmie
otwierając drzwi i pozostawiając tak samą z myślami w pokoju.
Gdy opuszczała szklany biurowiec, myśli kotłowały się jej w głowie. Co miało znaczyć to,
żeby przyszła po dwudziestej pierwszej do jego mieszkania? Przecież Artur jaki był taki był,
ale wydawało jej się, że ma klasę i do spraw służbowych podchodzi w pełni profesjonalnie.
Zawsze idealnie ubrany, kompetentny i dokładny. Cieszyła się, że pracuje w innym dziale,
gdyż podobno niezwykle skrupulatnie podchodził do wszelkich spraw, co z jednej strony było
zaletą, ale wymagało dużej dyscypliny od wszystkich jego podwładnych. Na imprezie
firmowej, gdzie trochę luźniej było, pokazał się z lepszej strony, dużo żartując. Lecz ani na
moment nie utracił nic ze swej kultury i ogłady. A tu... taka sytuacja?
Pomyślała, że może rzeczywiście to tylko brzmi tak niefortunnie, gdyż Artur był człowiekiem
naprawdę zapracowanym i praktycznie nie odrywał się od swych obowiązków, a
współpracownicy już przyzwyczaili się, że czasem po nocach u niego w mieszkaniu lub gdzie
indziej drążą służbowe tematy. I jeszcze coś wspominał, że ona pracuje w dziale finansowym.
Może chciał coś załatwić? Jednak pozostawienie jej tak w biegu bez żadnej informacji co do
intencji, sprawiło, że nie czuła się z komfortowo. Z jakiejkolwiek strony nie myślałaby o tym,
to nie wyglądało to dobrze. Postanowiła, że za żadne skarby świata tam nie pójdzie.
Artur trzymając w ręku skórzaną teczkę wchodził po schodach. Zirytowało go, że w tak
ekskluzywnym apartamentowcu nie działało oświetlenie na korytarzu i nikt jeszcze się tym
nie zajął. Za oknami było już ciemno i jedynie światła latarni na zewnątrz pozwalały
cokolwiek dostrzec. Wyglądało, jakby nie był wcale zdziwiony, gdy zobaczył postać przed
swoimi drzwiami. Agnieszka stała wyprostowana trzymając przed sobą niepewnie torebkę i
wyglądała przybysza. Nawet nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby Piotr widział, że stoi
teraz właśnie przed drzwiami jego szefa, który go dziś zwolnił. Ale przecież musiała załatwić
tę sprawę.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedział Artur – miałem drobne problemy z autem i jeszcze
coś do załatwienia w mieście – dodał otwierając drzwi i zapraszając kobietę do środka.
- Nic nie szkodzi - odpowiedziała lekko spięta Agnieszka. I już miała ściągnąć swe szpilki,
ale Artur zatrzymał ją.
- Nie, nie, proszę nie zdejmować. Podłogi są zakurzone, bo sprzątaczka miała wolne w tym
tygodniu.
Po chwili znaleźli się w salonie. Agnieszka rozglądała się po jego stylowym, nowoczesnym
wnętrzu. Stojąca na środku sofa narożna niemal zapraszała, by na niej usiąść. Jednak
Agnieszka ciągle stała w miejscu, nie potrafiąc odnaleźć się w sytuacji. Nie uspokajało jej
nawet to, że Artur był w pełni rozluźniony i szybko przeszedł w rolę gospodarza.
- Proszę usiąść, pani Agnieszko – wskazał jej miejsce. – Lampkę wina?
Agnieszka siadając, sama nie wiedząc dlaczego odpowiedziała "tak, poproszę" – choć wcale
nie miała na wino ochoty.
Artur operując w barku zapytał:
- I jak tam u Piotrka? Dochodzi już do siebie? Wiem, że taka informacja o utracie pracy może
być przykra. Też wbrew pozorom jestem człowiekiem.
- No ciężko... właśnie w tej sprawie czy są jakieś szanse.... – oczy Agnieszki zaświeciły się
lekko.
Wtedy właśnie Artur, jak gdyby nigdy nic, ciągle zajęty barkiem, powiedział normalnym
tonem:
- Spokojnie. Weź ściągnij spódnicę i majtki. - W pokoju zapadła cisza. Gdy Artur zauważył
zmieszany wzrok Agnieszki, dodał zdziwionym tonem – Coś nie tak? No jestem ciekaw
bardzo jak wygląda twoja cipka. Bardzo chcę ją zobaczyć.
Agnieszkę zamurowało. Artur jakby nic się nie stało wybierał wino na jakie ma ochotę, a w
jej głowie buzowało. Już chciała zaprotestować, powiedzieć coś w stylu: "Ależ... ", lecz
momentalnie świadomość sytuacji przywracała ją do porządku. Przecież sama tu przyszła.
Być może wypierała to ze swych myśli, lecz podświadomie domyślała się, czego może się
spodziewać. Z tym, że nie zdziwiłoby jej, gdyby on się do niej dobierał, rzucał dwuznaczne
propozycje, ona by się broniła i tak dalej... Natomiast takie życzenie wprost, rozwaliło ją. Nie
odpowiedziała nic, ale siedziała jak zamurowana patrząc na Artura.
Ten zbliżał się do stolika przed nią z kieliszkami i butelką białego wina.
- No już, już. Nie mam czasu na pierdoły, cipka na wierzch albo do domu. Ja się szybko
niecierpliwię, nie chcesz się dowiedzieć jak szybko – powiedział, po czym kładąc kieliszek
przed nią na stole zaczął jej nalewać. – Proszę, to dla ciebie.
Agnieszka miała w głowie miliony myśli szukając dróg wyjścia z sytuacji, ale wszystkie
prowadziły w ślepe zaułki. Dotarło do niej, że naprawdę jedynie mogła albo wyjść albo...
Jakoś tak ciągle słysząc protesty w głowie... jej dłonie bezwiednie zaczęły niezgrabnie ściągać
spódnicę w dół. Na tyle, na ile znała Artura, wiedziała, że nie ma z nim żartów. Chciała mieć
chwilę do namysłu, ale miała świadomość, że tego czasu nie ma. Gospodarz siadając koło
niej, wcale nie był zdziwiony, że jej spódniczka rzeczywiście wylądowała na podłodze. Ale
oczka jakby mu się zaświeciły, gdy patrzył na jej skąpe majteczki opięte na nagich biodrach.
- Mmm... – wydobył z siebie pomruk na ten widok – przyznam, że kiedy czasem rzuciłem
okiem na ciebie przy ksero albo na korytarzu, to nawet ciekawiło mnie jak ta twoja szparka
wygląda. Zaraz zobaczymy. No, majteczki w dół ładnie. Ale szpilki żeby zostały...
Agnieszka wiedziała, że nie ma wyjścia. Siedząc skulona zsunęła majtki wzdłuż zaciśniętych
ud. Poczuła, jak jej goły tyłek dotyka skóry na sofie, a świadomość, że robi to obok w
zasadzie obcego mężczyzny była porażająca.
- No nie tak wstydliwie – usłyszała – oprzyj się wygodnie, tak, żeby wszystko było widać. -
Gdy z zaciśniętymi udami pochylała się do tyłu, Artur pożerając wzrokiem jej ładnie
przystrzyżoną kępkę dodał – Mniaaaam... Co tak ją chowasz niewinnie? Weź te rączki na
boki i wystaw ją ładniej. No przecież wiesz, że i tak ci potem będę z nią robił dużo różnych
rzeczy, więc nie ma co się czaić.
Niemal leżała na oparciu patrząc na swe nagie biodra i uda. Była cała spięta oczekiwaniu na
to, co za chwilę się stanie. A Artur nie krępował się. Dotknął czubkami palców jej włosków i
ze słowami – słodkie, taką ją sobie właśnie wyobrażałem – delikatnie głaskał końcami palców
jej kępkę, w której dało się zauważyć zarys bezbronnej szparki. Agnieszka z zapartym tchem
patrzyła, jak Artur sobie poczyna z jej intymnymi włoskami, ale nie śmiała się zasłonić
rozłożonymi na boki rękami.
- Wiem, wiem – uśmiechnął się Artur. – Robisz to tylko dla Piotrka. To się ceni. Ale to zagra
tylko pod warunkiem, że tobie się będzie podobało, że ci robię różne rzeczy. Tak więc nie rób
sobie bloków jakiś, bo ja poznam. Jak ci nie będzie sprawiać przyjemności, że jesteś moją
dzisiejszą rozrywką, to się pożegnamy.
Agnieszce z jednej strony trudno się było całkiem rozluźnić przy takim nagłym obrocie
sprawy, ale z drugiej strony ta jej totalna zależność sprawiała, że rzeczywiście czuła takie
dziwne konwulsje niechcianej przyjemności. Jednak na pewno nie miała zamiaru tego
okazywać. Poza tym sprawy potoczyły się tak szybko, że nie zdążyła nawet pomyśleć o
wyrzutach sumienia wobec Piotrka. Prawdopodobnie dopuszczała do siebie, że zrobi tu coś
złego, ale i tak będzie to wbrew jej woli i wymuszone sytuacją. A tu jeszcze miała naprawdę
czuć przyjemność z bycia z innym... i to w dodatku z szefem jej kochanego narzeczonego,
przez którego miał dziś tyle trosk? To było perfidne. Perfidne i rzeczywiście w dziwny
sposób... wywołujące u niej ciarki. Wiedziała, że Artura nie oszuka i ta świadomość, że musi
mu być uległa z przyjemnością potęgowała te tłumione, dziwnie przyjemne uczucia.
- Poczekaj – usłyszała jego głos, czując jak rozpina jej bluzeczkę.
Poczuła jak wsuwa dłoń i łapie ją bezceremonialnie za pierś. Sprawdził, jaka jest miękka i
rozsunął materiał stanika tak, że znalazła się na wierzchu. Chwilę delektował się jej
gładkością.
- Ale super... – Artur był naprawdę zachwycony. Popatrzył na sutka. – Ale guziczek ma
sterczeć mocno! Chcę widzieć jak bardzo ci się podoba. Nie dotknę go, dopóki nie napręży
się z niecierpliwości.
Z jednej strony słowa Artura były deprymujące, ale z drugiej, ta świadomość, że oczekuje on
pełnego oddania i że właśnie to dostanie sprawiła, że niewiele trzeba było, by jej sutek zaczął
nabrzmiewać. Patrzała na swą jasną, miękką pierś w jego dłoni. Ugniatał ją lekko palcami, a
jej guziczek był coraz bardziej sterczący, a im bardziej sterczał na czubku piersi trzymanej w
dłoniach Artura, tym bardziej rosły jej wyrzuty sumienia. Przecież gdyby Piotrek widział, że
Artur, który rano go zwolnił, teraz trzyma pierś jego dziewczyny i na dodatek jej sutek coraz
bardziej nabrzmiewa od tego, to by całkiem się załamał.
- No szybciej, mmm... ale fajny cycuś – powiedział, po czym poszarpał go lekko na boki i dał
mu lekkiego klapsa.
Jej sutek niemal już eksplodował i wtedy dopiero Artur uchwycił go końcami palców.
Agnieszka poczuła takie ciarki, jakich dawno, o ile jeszcze nie nigdy, tam nie doświadczyła.
Wstydziła się tego przed sobą i wiedziała, że nie powinna tak odczuwać. Artur delikatnie, z
uśmiechem miętosił jej nabrzmiały guziczek i delektował się oglądając drgawki
przeszywające jej ciało. Po chwili oddalił palce na kilka centymetrów, a Agnieszka poczuła
coś w rodzaju nierozładowanej potrzeby, tak, jakby jeszcze odrobinę chciała więcej. Widziała
jego palce tak niedaleko jej sutka i wiedziała, ile ten dotyk sprawia jej przyjemności. Ale
gdzieś tam w głowie dobijały się ukryte głęboko wyrzuty, że nie może, że powinna czuć
odrazę, że będzie w swoich i oczach Artura zwykłą szmatą i że on okazał się suma summarum
zwykłym chamem. Ale dojrzała też wyczekujący wzrok Artura i przypomniała sobie jego
słowa, że to nie zagra, jeśli ona nie będzie czerpać przyjemności z tego oddania. Wiedziała, że
z nim nie ma żartów. Podniosła się lekko, jakby szukając swym sutkiem jego palców. On
uciekał oddalając je, ale co chwilę dawał jej odrobinę nagrody głaszcząc ją czule po
sterczącym bezwstydnie guziczku, gdy się tak ładnie nadstawiała, sprawdzając jednocześnie
jak wielką jej to sprawia rozkosz.
Chwilkę jeszcze tak trwała ta zabawa, po czym Artur uśmiechając się wstał.
- No dobra. Chwila przerwy. Głodny jestem. Coś przyrządzę na szybko, chcesz też coś? –
zapytał przechodząc do otwartej kuchni, stanowiącej jedną część z salonem.
Agnieszka jeszcze odrobinę oszołomiona ciągle tkwiła tak w półleżącej pozycji z odsłoniętą
cipką, jedną piersią i dłońmi rozłożonymi na boki tak, że nie mogła się okryć. Nie wiedziała,
co powinna robić. Chciała się jakoś ogarnąć, zasłonić, ale bała się, że może coś zepsuć i że to
się Arturowi nie spodoba. Poruszyła dłonią, ale w tym momencie Artur ją zastopował.
- Zostań tak – powiedział spokojnie coś tam przekładając na kuchennym blacie. – A
właściwie to uda rozszerz.
Agnieszka niechętnie, ale posłusznie zrobiła to. Teraz była całkiem jak na widelcu. Wstydziła
się tak siedzieć , ale jakby odgadując życzenia gospodarza, przekręciła biodra tak, by Artur
miał lepszy widok. – O, właśnie tak – usłyszała. – Pamiętaj, pilnuj się, że kiedy siadasz,
zmieniasz pozycję, to masz zawsze okazywać uległość otwierając się do mnie. I się
przyzwyczaj, że tak będzie.
Agnieszka półleżała tak rozłożona w pełnym świetle. Z jednej strony sprawiało to, że czuła
się niekomfortowo, lecz z drugiej powodowało u niej taką dziwną ekscytację. Broniła się
przed nią, ale przecież wiedziała, że Artur zażyczył sobie, by się nie blokowała. I to chyba
było w tym najgorsze. Gospodarz patrząc na nią podejrzliwie pichcił coś w kuchni, jakby
nigdy nic zagadując od czasu do czasu, czy nie miała problemów z dotarciem na miejsce, co
powiedziała w domu i tak dalej, a ona, rozłożona jak dziwka, odpowiadała półsłówkami.
Trochę martwiła się tym jego spojrzeniem. A co, jeśli jednak uzna, że jej się nie podoba?
Pomyślała, co sprawiłoby jej przyjemność. Gdy wyobraziła sobie jak rozchyla bardziej uda,
poczuła na samą tę wizję taki dziwny przypływ rozkoszy. Oczywiście, odrzuciła ten pomysł
od razu, ale po chwili uświadomiła sobie, że przecież to wisi na włosku i jeśli będzie się
bronić, to może wszystko zepsuć. Wciąż rozmawiali, a jej uda powoli rozszerzały się jeszcze
bardziej przed Arturem. Gdy zobaczyła jego spojrzenie w tamtym miejscu, jej oddech
bezwiednie lekko przyśpieszył. Ciągle był zajęty przyrządzaniem posiłku, ale zauważyła, że
jej zachowanie wywołało u niego zadowolenie. Po chwili zrobił sobie odrobinę przerwy i
przyszedł do niej napić się wina. Usiadł obok biorąc kieliszek w dłoń.
- Napij się łyczka – powiedział omiatając ją wzrokiem i na chwilę zerkając między nogi na
rozkraczoną posłusznie dla niego szparkę.
Agnieszka była raczej wstydliwa. Nawet z Piotrkiem zwykle te sprawy załatwiała przy
przyciemnionym świetle i nie godziła się na wszystko. A tu nie miała najmniejszego pola
manewru.
- Takie randki lubię – powiedział Artur patrząc jak popija łyk wina z kieliszka, a następnie
znów jego wzrok spoczął na jej odsłoniętej piersi i bezwstydnie wyeksponowanej cipeczce – a
nie jakieś tam sranie w kaktus. Ja tam się nie daję wrobić w marnowanie czasu na jakieś
podchody i pitolenie. Lepiej od razu spędzić go na delektowaniu się tym, co najlepsze –
mówiąc to przejechał lekko palcami po nagiej szparce.
Agnieszka ledwo oparła się instynktowi, który kazał jej zacisnąć uda i pozostała grzecznie
otwarta pozwalając Arturowi na wszystko. Czuła się spięta i nie wiedziała, czy to dlatego, że
ją pogłaskał po tak wrażliwym miejscu, czy dlatego, że zrobił to tylko raz.
- Najbardziej podobają mi się wnętrza ud. Skóra jest na nich taka delikatna i gładka – mówiąc
to gładził ją po niej palcami.
Agnieszka obserwowała to z przejęciem, a jej mięśnie lekko napinały się, gdy dłonie Artura
głaszcząc ją, niebezpiecznie zbliżały się do jej szparki. On zdawał się prawie nie zwracać na
to uwagi, ale podobały mu się jej reakcje. Był bardzo zaabsorbowany jej udami. Popatrzył na
jej zadbaną twarz, ze starannie ułożoną fryzurą i nienagannym makijażem, sprawiającymi, że
wyglądała jak kobieta z klasą. Następnie opuścił wzrok na jej posłusznie odsłoniętą, gołą
cipkę, okrytą jedynie ugniecionymi od majtek włosami, po bokach której widoczne były
jeszcze odciśnięte ślady gumek. Widać było, jak go to oglądanie jej nakręca. Ale nie chciał za
szybko psuć sobie zabawy.
- A co z tym ślubem? Coś wspominałaś. Kiedy planujecie? – zapytał, a jego palce zaczęły
leniwie bawić się jej intymnymi włoskami.
- Za trzy miesiące miał być. Ale jeszcze nie wszystko dograne – powoli odpowiedziała
Agnieszka, patrząc na dłoń Artura i z trudem utrzymując równy oddech.
- I jak? Nie możecie się doczekać? Dobrze się wam układa? - Artur nie przestawał z
zainteresowaniem pociągać za jej loczki, raz tylko odrywając się od nich, by musnąć jej sutka.
- T... tak, raczej ok. Tylko z tą pracą teraz wyskoczyło... to komplikuje trochę. Wiesz, jakie
teraz czasy...
- A tam... miłość wszystko zwycięży. Kochasz go, prawda? - zapytał po czym od razu
dorzucił – poczekaj, będę cię gładził palcami po szparce, kiedy będziesz odpowiadać.
Agnieszka rozkraczona zamarła na chwilę w oczekiwaniu, a gdy palce Artura bez litości
dotknęły jej warg i zaczęły je głaskać na całej długości, dostała niemal konwulsji.
- T... tak. Kocham go – wydusiła z siebie wijąc się pod jego dotykiem i obserwując jak się nią
tam zabawia.
- Spokojnie. Mam wrażenie, że wszystko się ułoży. Na razie ci dobrze idzie. Poczekaj jeszcze
trochę. Coś zjemy i cię zerżnę - powiedział dopijając wino, po czym wstał i znowu udał się do
kuchni.
Agnieszka znowu została tak rozkraczona czekając na swój los.
Artur uwijał się w kuchni, gdy w pewnym momencie zabrzęczał dzwonek do drzwi.
Agnieszka lekko uniosła się, ale nie śmiała się zasłonić. Skierowała jedynie pytający wzrok w
stronę Artura. Ten jakby uspokajająco skierował dłoń w jej stronę.
- Spokojnie. To tylko hydraulik. To długo nie zajmie – powiedział luźnym tonem, po czym
dodał uprzedzając jej pytania – ty się nie ruszaj i nie przejmuj. Pozostań tak jak jesteś. On ma
robotę w łazience, a nie tutaj.
Artur wyszedł do holu wcale nie uspokajając swymi słowami Agnieszki. Ta pozostała tak, jak
była rozkraczona, mocno przejęta sytuacją. Usłyszała odgłos otwieranych drzwi. A gdy jej
uszu doszedł jakiś obcy męski głos: "Witam, witam, co tam się wyprawia znowu z tymi
kranami? ", niemal zaschło jej w gardle. Poczuła się jeszcze bardziej naga niż przed chwilą,
ale nie śmiała zacisnąć ud, leżąc tak rozkraczona w stronę holu. Patrząc w tamtą stronę i
modląc się, by nikt tam się nie pojawił, słuchała rozmowy o "dziadowskiej" armaturze.
Dopiero w po chwili z przerażeniem stwierdziła, że droga do łazienki wiodła przez hol
dokładnie w miejscu, skąd był pełny widok do salonu. Nerwowo przełknęła ślinę, gdy
usłyszała jak gość kończy ściągać buty.
Moment, w którym zauważyła obcą postać w przejściu był chyba jednym z najbardziej
stresujących momentów w jej życiu. Zauważyła młodego, żującego gumę, krótko obciętego
mężczyznę z kolczykiem w uchu z torbą pełną narzędzi przepasaną przez ramię. Właśnie
zapewniał gospodarza, że się "rach ciach zrobi i będzie już elegancko tym razem". Ale gdy
"spec" zauważył tak rozkraczoną na sofie prawie nagą Agnieszkę, jego głos jakby na chwilę
się załamał. Ciągle żując gumę zmierzył ją wzrokiem z góry na dół. Agnieszka myślała, że
zapadnie się pod ziemię ze wstydu. Jednak obcy tylko lekko chrząknął i co chwilę zerkając na
nią powiedział:
- O... chyba trochę nie w porę.
- Spokojnie – wtrącił Artur – to tylko Agnieszka, trochę rozrywki na wieczór. Zapraszam do
łazienki.
"Tylko Agnieszka" zabrzmiało w jej uszach jak gong. Świadomość bycia " tylko Agnieszką",
na dodatek będącą bezwstydnie rozkraczoną na sofie była niezwykle deprymująca. A w
świetle lamp każdy włosek na jej szparce był dobrze widoczny. Jeszcze rano nawet nie
potrafiłaby wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji, lecz jedyne, co mogła teraz zrobić, to
opuścić wzrok. Jednak nawet patrząc w dół dostrzegła jak hydraulik znikając w drzwiach
łazienki jeszcze raz zerka między jej uda.
Artur wrócił dopiero po kilku minutach, w trakcie których Agnieszka ze wszystkich sił starała
się nie myśleć o sytuacji, w której się znalazła. Miała nadzieje, że już gorzej nie będzie, ale
pomyliła się.
- Jeszcze chwilę – powiedział Artur wracając do kuchni. W pewnym momencie zobaczyła,
jak gospodarz trzyma w ręku dużego ogórka i nad czymś się zastanawia. Patrzył to na
warzywo, to na otwartą szparkę między jej udami. Agnieszka zamarła na chwilę. Modliła się
w duchu, by Artur nie wpadł czasem na pomysł... ale uspokajała się, że to jednak zbyt
niedorzeczne. Gospodarz po chwili uśmiechnął się. Gdy usłyszała z jego ust "a czemu nie?"
zrobiło jej się gorąco. Gdy obserwowała, jak powoli ruszył ze swoim kuchennym
znaleziskiem w jej stronę, wpadła niemal w panikę. Poruszyła się, jednak nie śmiała zacisnąć
ud.
- Heh - żachnął się Artur - sprawdzimy jak pasuje. Słowa te zabębniły w jej uszach.
Agnieszka była przerażona. Ale siedząc tak rozwarta mogła jedynie przyglądać się, jak Artur
robi, co chce. A miał ochotę zabawić się wsadzając w nią tego ogórka. Było to dla Agnieszki
mocno deprymujące. Ale jedyne, co jej pozostało, to patrzeć jak Artur ją powoli rozwiera
palcami i zadowolony z siebie, z wielką ciekawością zbliża warzywo między jej uda. Wsadził
w nią wolno ogórka, nie przejmując się jej zduszonymi odgłosami protestu i poruszeniami
wywołanymi paniką. Na dodatek wsadzając go zaczął kręcić nim w lewo i w prawo. Choć
była zdezorientowana, to gdy poczuła palce Artura rozszerzające ją tam, a następnie jak
wypełnia ją od środka coś twardego, przyjemne ciarki znowu przeszyły jej ciało. Broniła się
przed nimi jak mogła, ale gdy Artur poruszał ogórkiem robiło się tak milutko. Jednak pomimo
tego cały czas to, co jej robił budziło w niej uczucie zażenowania. Potem sprawy potoczyły
się jeszcze gorzej. Artur zafascynowany wkładaniem w nią i wyciąganiem ogórka zapytał:
- Jak czujesz większą przyjemność? Tak jak od dołu napieram do góry, czy odwrotnie?
Agnieszka najchętniej powiedziałaby, że wcale ją to nie bawi, ale przecież musiała starać się
czerpać przyjemność z tego, co jej robił. A wiedziała, że Artur jest dobrym obserwatorem i że
go nie oszuka.
- Od dołu – powiedziała, gdyż rzeczywiście, kiedy w ten sposób w nią wchodził, miała
większe problemy z przeciwstawieniem się przyjemności.
Artur zaczął więc napierać na nią od dołu tak, że szorstki i twardy ogórek ocierał wrażliwą
przednią ściankę jej magicznej dziurki. Wtedy dopiero każde pchnięcie zaczęło sprawiać, że
ataki rozkoszy stały się intensywne. Zaczęła pojękiwać. Starała się jak zachowywać jak
najciszej, gdyż wstydziła się swych odgłosów, wiedząc, że obok za drzwiami w łazience
słyszy je hydraulik z kolczykiem grzebiący przy zepsutym kranie. Ale to przyjemne ocieranie
w środku nie pozawalało jej na pełne panowanie nad sobą. Pojękiwała przy każdym
pchnięciu, a znikąd nie było ratunku.
Uratowały ją odgłosy dobiegające z kuchni. Artur niechętnie przestał ją nadziewać w
momencie, gdy olej zaczął skwierczeć na patelni. Poszedł do kuchni pozostawiając ją tak
rozognioną z ogórkiem tkwiącym między rozwartymi udami w jej gorącym wnętrzu. Gdy
zajmował się patelnią, Agnieszka starając się uspokoić oddech, jeszcze chwilę poruszała się,
jakby nie potrafiąc usiedzieć w jednej pozycji.
W chwili, gdy Arturowi udało się opanować sprawę z patelnią, w drzwiach łazienki pojawił
się hydraulik trzymając w ręku coś metalowego.
- A to wymieniamy czy odnowić? – zapytał Artura. Ten podszedł do niego i chwilę
rozmawiali o tym, czy da się odratować. W trakcie tej dyskusji hydraulik zerkał co pewien
czas na Agnieszkę. Widok jej z ogórkiem musiał być na pewno niezłym widowiskiem.
Wiedziała, że wygląda teraz naprawdę żałośnie rozkraczona z warzywem wystającym z niej,
niemal zapraszającym, by nim poruszać. Po chwili rozmowy Artur odesłał fachowca do
łazienki. Agnieszka pomyślała, że pewno przybyły ma ją za kompletną szmatę i mimo że był
to nieznajomy, to nie potrafiła się tym nie przejmować.
Artur tymczasem wrócił do kuchenki i mieszając w patelni powiedział do Agnieszki:
- Weź teraz oprzyj się przodem o oparcie i wypnij tyłek – Agnieszka wyciągnęła z siebie
ogórka i niezdarnie zaczęła się przekręcać na sofie, gospodarz dorzucił – Ale tak, żeby dobrze
dziurkę w tyłku było widać.
Chcąc nie chcąc, kobieta musiała dobrze wyeksponować swoje sekrety. Doskonale wiedziała,
że ma fajny tyłek. Czasem to wykorzystywała, gdy załatwiała coś ważnego. Ubierała wtedy
obcisłe dżinsy albo ściśle opinającą kształtne pośladki krótką spódniczkę, tak, aby pokazać
coś, ale jednak tak naprawdę niewiele. Przeważnie faceci stawali się wtedy mili i uczynni. Tu
jednak nie było miejsca na żadne manipulacje. U Artura tyłek musiał być podany na tacy i to
on wybierał, co sobie z niego weźmie. Ona mogła jedynie bezsilnie czekać na jego kaprysy.
Trochę ją to zafrasowało i Artur to dostrzegł. Jego mina stała się odrobinę niezadowolona i
Agnieszka przestraszyła się, że jej starania pójdą na marne. Przecież miała czerpać z tego
przyjemność. Przypomniała sobie, że Artur wyraźnie polecił, by jej druga dziurka była dobrze
widoczna. Nie zdążyła nawet nadziwić się prymitywizmowi męskich zachcianek i ich
samych, a złapała się na tym, jak jej dłonie niemal bezwiednie wylądowały na pośladkach.
Lekko wbiła w nie umalowane na czerwono paznokcie i zaczęła powoli je rozchylać. Kiedy
były już dokładnie rozszerzone, tak, że czuła, jak jej ciaśniejsza dziurka delikatnie się
rozwiera, do Agnieszki dotarło, co ona właściwie wyrabia. Pokazuje swój ciasny rowek
obcemu mężczyźnie, w dodatku przełożonemu jej ukochanego Piotrka. No właśnie, Piotrek.
Jemu nawet nigdy nie przyszło do głowy, by ją tam tak dokładnie oglądać. I całe szczęście. W
życiu by się na coś takiego nie zgodziła. A teraz... teraz sama wystawiała swoją dupkę, swoją
dziewiczą dziurkę, by była jak najlepiej widoczna.
Ku jej zaskoczeniu, nieznośna stała się bliskość trzymających rozwarte pośladki palców do
tych tak wrażliwych miejsc. Agnieszka nie mogła się oprzeć, by się tam nie dotknąć. Sama
przed sobą próbowała się usprawiedliwić, że to przecież tylko dla Artura, żeby był
przekonany, że jej się podoba. Ale tak naprawdę nie miało to już dla niej znaczenia, po prostu
musiała to zrobić. Sięgnęła jeszcze głębiej do tyłu i musnęła opuszkami palców nabrzmiałą
łechtaczkę. Raz, drugi, trzeci i kolejny... i kolejny... Jej biodra zaczęły wić się w tańcu z
dłonią. Ledwo mogła utrzymać się na kolanach z wrażenia. Zerknęła przez ramię na Artura i z
zadowoleniem stwierdziła, że przestał tak zapamiętale mieszać w patelni i przygląda się jej z
uwagą. To nagłe zainteresowanie speszyło ją trochę i opamiętała się. Skarciła się w myślach i
uznawszy cel za osiągnięty – Artur spojrzał łaskawiej i wcale nie wyglądał już na
niezadowolonego - postanowiła zaprzestać tego pokazu, który stawał się dla niej tak
niebezpiecznie przyjemny.
Zaskoczyło ją jednak, jak bardzo jest mokra. Nie wiedząc, co zrobić z nieoczekiwaną ilością
soczków, roztarła śliskość spod palców po całej długości szparki, aż do drugiej dziurki i na
pośladki, po czym posłusznie wróciła do poprzedniej pozycji, kładąc ręce na oparciu kanapy,
na której klęczała.
- No i coś ty najlepszego zrobiła, co? – usłyszała zniecierpliwiony głos za plecami. –
Upaćkałaś tymi mokrymi łapami całą kanapę... Wstydziłabyś się!
Faktycznie, Agnieszka z przerażeniem zauważyła, że mokre palce zostawiały wyraźne plamy
na czarnej skórze sofy. Kiedy przestraszona, że jej cały wysiłek pójdzie na marne spojrzała
pytająco na Artura, ten westchnął tylko i rzucił:
- I widzisz jaka niezdara z Ciebie? Popatrz jak napaskudziłaś. Posprzątaj no ładnie po sobie. -
Kiedy w odpowiedzi dostał tylko pełne niepewności milczenie, dodał wyjaśniająco, jakby
zwracał się do jakiejś nierozgarniętej – coś taka niepojętna? Języka nie masz? – Przejęta
Agnieszka z wielkimi oporami, ale w końcu wyciągnęła języczek, pochylając się niepewnie
nad plamami. W trakcie, gdy próbowała się przemóc usłyszała jeszcze - tylko pamiętaj o
tyłku. Wypięty i nogi szeroko.
Bez zwłoki wykonała polecenie. Stanęła przed kanapą i wykonała głęboki skłon, podpierając
się trochę rękami, bo szpilki nie ułatwiały tego zadania. Kiedy jej język zetknął się z
chłodnym obiciem kanapy i zaczął starannie pracować, usłyszała:
- Fajną masz tą dziurkę, wiesz?
Patrząc na Artura lekko zaczęła kręcić zalotnie tyłkiem tak żeby poczuć bardziej swoje
podporządkowanie. Dodatkowo dla zwiększenia swych odczuć, zaczęła jedną ręką muskać
sobie tak wrażliwą teraz łechtaczkę. Naprawdę wystarczyły pojedyncze lekkie muśnięcia by
po jej ciele rozeszły się fale przyjemności. Z pod półzamkniętych powiek spojrzała na Artura
i zauważyła że ten jest już zadowolony dostrzegając jej rozkosz z robienia mu takiego show.
W tym momencie znowu w drzwiach łazienki pojawił się hydraulik. Tym razem bezczelny
wszedł głębiej do salonu. Gdy Artur zaczął z nim rozmowę, ten nawet nie starał się już
zachować pozorów i żując gumę ani odrobinę nie ukrywał swego zainteresowania
wystawioną gołą pupą Agnieszki. Ta speszona arogancją młodego mężczyzny, odrobinę
skuliła i spowolniła nieco swój pokaz. Jednak Artur omawiając z fachowcem niezwykle
skomplikowane zagadnienia hydrauliczne, spojrzał na chwilę na swoją "zabawkę" i
przypomniał jej:
- Dupka wyżej, nie zapominaj się, dziurka ma być widoczna!
Agnieszka posłusznie, momentalnie spełniła polecenie i wypięła się bardziej. Takie
okazywanie posłuszeństwa w obecności obcego było dla niej podwójnie zawstydzające.
Pomimo, iż była już cała zarumieniona na twarzy pokornie spełniała zachciankę Artura. Gdy
fachowiec wychodził do łazienki, Artur głośno zażartował:
- A tu też mały potop się szykuje, coś widzę, że przecieka, nie da się czegoś z tym zrobić?
Agnieszka usłyszała z łazienki jakiś niewybredny żart hydraulika o przetykaniu, że jakby co,
to odpowiednie narzędzia ma przy sobie. Musiała znosić te grubiańskie dowcipy mężczyzn,
na dodatek odsłaniając przed nimi całą swą piękną kobiecość, w postaci nagiej, wypiętej
pupci. Jednak co najdziwniejsze, te bezczelne docinki powodowały, że każde muśnięcie
palcami swojej, niczym nie odsłoniętej łechtaczki odczuwała ze zwielokrotnioną siłą.
Powiewy powietrza, które czuła na swych gołych pośladkach przypominały jej, że nie ma tam
żadnej osłony w tym męskim otoczeniu lecz nie miała pojęcia, czemu było to tak miłe
odczucie?
Artur niezwykle zadowolony ze swoich "zabawnych" żarcików, odwrócił się w stronę
Agnieszki i podszedł do blatu kuchennego. Jego wzrok tkwił jednak na jej wypiętym tyłku.
Wpatrywał się między jej miękkie pośladki wzrokiem wywołującym dreszcze i już miał
złapać patelnię, ale cofnął dłoń.
- No dobrze maleńka, chyba jednak nie zdążymy pojeść – powiedział.
Agnieszka wiedziała, co to znaczy. Z lekkim przestrachem czekała na swój przeznaczenie
patrząc na zbliżającego się do niej mężczyznę. Nie wiedziała jak jej to zrobi i to oczekiwanie
było chyba najgorsze, ale i najbardziej ekscytujące. Nie mogła się ani skulić ani odsunąć,
tylko musiała czekać wystawiona na to, co przyjdzie mu do głowy. A on nieubłaganie zbliżał
się do jej wypiętego bezbronnie tyłka. Poczuła, jak łapie ją silną dłonią za nagie biodro, a
drugą daje mocnego, naprawdę mocnego, tak, że aż zabolało, klapsa.
- Och! – krzyknęła zaskoczona krzywiąc się z bólu.
- No mocniej wypnij!
Zrobiła to posłusznie, słysząc jak on w międzyczasie rozpina rozporek. Z jednej strony była
przerażona, z drugiej grzecznie trzymała maksymalnie wypiętą dla niego cipkę i to
wystawianie się było rozkoszą samą w sobie. Jeszcze tylko złapał ją za odsłoniętą pierś,
przymierzył i poczuła go w sobie, jak wnika w nią szukając własnej przyjemności. To, jak ją
dokładnie wypełnił wywołało niesamowite emocje.
- No dupciu... lubisz być tak rżnięta, prawda? – usłyszała i wiedziała, że oczekiwał, iż te
słowa będą dla niej przyjemne.
I tak właśnie na nią działały.
– Dobrze się spisujesz, moja szmatko...
Agnieszka zajęczała. Wizja, gdzie spod przykrycia oficjalnej koszuli i świetnie wyuczonej
ogłady, konwenansów, wychodzi prymitywny samiec z wystawionym fiutem, którego
jedynym życiowym celem jest zaspokajać swe pierwotne żądze, zawsze działała na
Agnieszkę. A teraz doznania były zwielokrotnione poprzez to, w jaki sposób była zniewolona.
Z jednej strony przez perfidne wykorzystanie sytuacji i jej zależność, z drugiej – przez mocny
i stanowczy uścisk dłoni. Dłoni, które zmieniły się z narzędzi pracy operujących stylowym
piórem zatwierdzającym ważne dla wielu sprawy, w narzędzie brutalnej siły do
przytrzymania swej samicy.
Jego pchnięcia były miarowe i mocne, a każde kolejne wywoływało u niej coraz głośniejszy
jęk. To ocieranie w jej wnętrzu było tak nieznośnie rozkoszne, że chciała więcej i więcej.
Słychać już ją było pewno w całym mieszkaniu. Na ułamek sekundy Agnieszka pomyślała o
hydrauliku obok w łazience, co on sobie teraz wyobraża słysząc jej przeciągłe jęki. Ale nie
było to już tak istotne. Była brana przez faceta jak jego własność i rzeczywiście nią w tym
momencie była. To poczucie oddania podkręcało jej emocje. Z jednej strony atakowały ją
fontanny trudnej do pohamowania rozkoszy, a z drugiej cały czas maksymalnie starała się, by
dogodzić Arturowi, by nie zepsuć czegoś przed końcem. Patrzyła mu w oczy, by mógł
dostrzec jej rozkosz z oddawania się mu, tak jak kazał, by czasem nie zarzucił jej, że coś nie
gra i jednocześnie napinała się na jego członku, by miał jak największą przyjemność. Kolejne
i kolejne nadziania stawały się coraz bardziej "nie do zniesienia".
Choć się tego wstydziła, na jej rozognionej twarzy pojawiło się nawet na chwilę coś w
rodzaju wdzięczności wobec Artura za doświadczenia, których jej dostarczał. W tym
momencie już miała odlecieć, ale stanęła jej na ułamek sekundy w głowie twarz Piotrka.
Znowu napadły ją wyrzuty sumienia, co ona robi, że nie powinna dochodzić, że to będzie
najgorsze, co może mu zrobić. Ale było już za późno. Kolejne i kolejne pchnięcia były tak
cudownie ją wypełniające, że przekroczyła jakąś barierę, której nie była już w stanie się
przeciwstawić i... odleciała. Jęczała długo i przeciągle, a Artur trzymając mocno jej biodra
dopychał ją systematycznie nie przerywając i ciężko dysząc. Czuła go w sobie, jak już jest
bliski eksplozji, sama będąc gdzieś w bezkresnej otchłani.
Gdy doszła odrobinę do siebie, on ciągle jeszcze ją popychał. Wyszedł z niej i obrócił do
siebie przodem. Tak naprawdę... Agnieszka nigdy jeszcze nie "robiła loda". Piotrek ją czasem
do tego namawiał, ale choć niby to takie powszechne, jakoś nie mogła się przekonać, a wręcz
czuła do tego jakąś awersję. A teraz, gdy naprężony do granic możliwości członek Artura
przed nią dyndał, było to dla niej jak najbardziej oczywiste, że po prostu chce czy nie chce,
ale powinna go wziąć do buzi bez jakiś ceregieli. Tak też, nie poznając samej siebie, zrobiła.
Sama już nie wiedziała, czy chciała, czy wiedziała, że musi, czy też może ta wiedza, że i tak
musi, spowodowała, że zachciała - wszystko to się mieszało ze sobą. Zresztą, z każdą kolejną
sekundą było to mniej ważne. Wcześniej z zażenowaniem czytała lub słuchała tekstów o
lodach z połykiem czy finałem na twarz. A teraz chciała jedynie czekać, bez żadnego wpływu
na sytuację, na to, co Artur sobie zażyczy zrobić. On tymczasem posuwał ją w buzię i bardzo
mu się to podobało. Trzymał ją za głowę i wbijał się w gardło. Jednak długo nie mógł już
utrzymać. Spuścił się jej do otwartej buzi. Usłyszała jego głębokie westchnienie i jakieś
gardłowe dźwięki w momencie, gdy poczuła w ustach jego tryśnięcie... jedno, drugie... i
jeszcze troszkę...
Wciąż w ekstazie i ciężko dysząc, palcami dotknął jej gardła.
- Połykamy, już... – zdołał tylko wycedzić patrząc z góry spod półprzymkniętych powiek jak
przełyka wszystko okazując oddanie. Gdy powoli dochodził do siebie ciężko oddychając,
zlizywała jeszcze resztki z jego wiotczejącego członka, a gdy skończyła swą powinność,
Artur chwiejąc się wstał, zapiął spodnie i kuśtykając, ciężkim krokiem poszedł w stronę
kuchni.
- No dobra - powiedział po chwili wspierając się na blacie i dochodząc do siebie - ubieraj się i
możesz już iść – skwitował i niemrawo wziął się za kończenie przygotowywania jedzenia.
Agnieszka po drodze wstąpiła do sklepu i wypiła jedno piwo, by było czuć, że wróciła z
babskiego wieczoru, na którym miała popytać o nową pracę dla Piotrka. Na drugi dzień jej
narzeczony uradowany przyniósł wiadomość, że jednak go nie wyrzucają i że wszystko
będzie dobrze. Agnieszka podskakiwała z nim w radości i przypominała mu, że zawsze w
niego wierzyła. A wieczorem wrócili do układania listy gości na ślub. Pokłócili się trochę o
ciotkę Renatę, której nikt nie lubił, ale w końcu stanęło na zdaniu Piotrka. W pewnym
momencie narzeczony uśmiechnął się i powiedział:
- A wiesz... tylko nie mów nikomu. Bo jak wczoraj usłyszałem to o wypowiedzeniu, to
Arturowi wentyle powykręcałem w oponach. A niech palant ma. Ale to będzie nasza słodka
tajemnica, oki? - dodał bardzo zadowolony z siebie, jaki to numer zrobił szefowi.
Agnieszka z uśmiechem przytaknęła :
- Tak... to będzie nasza tajemnica...