ą <•. ,
FRANęOIS DREYFUS
OP
CZY JEZUS
WIEDZIAŁ,
ŻE JEST BOGIEM?
przełożył
RYSZARD RUBINKIEWICZ SDB
Marian Szudrowicz
»W drodze« Poznań 1995
SŁOWO OD TŁUMACZA
Poznałem o. profesora Franęois Dreyfusa OP w Jerozolimie
w latach 1972-1973, kiedy to po odbyciu studiów w Papie
skim Instytucie Biblijnym udałem się do dominikańskiej Eoolc
Biblique et Archćologiquc Franęaisc w Jerozolimie w celu
dalszego pogłębiania wiedzy biblijnej. Byt to jeden z najwspa
nialszych okresów mojego życia: mogłem wówczas korzystać
z doświadczenia, wiedzy i niepodważalnej kompetencji nauko
wej ludzi, którzy zdobyli wysoką rangę w biblistycc światowej.
Postać o. Dreyfusa zafascynowała mnie również i z tego po
wodu, że — jak się dowiedziałem — już w wieku dojrzałym
przeszedł z judaizmu na chrześcijaństwo. W czasie naszych
prywatnych medytacji nad tekstem biblijnym niekiedy wspo
minał o swoim doświadczeniu pod Damaszkiem. Echo tego
doświadczenia znajdziemy również w prezentowanej tutaj
książce (zob. przypis 16, s. 81). tam mianowicie, gdzie Autor
omawia sprawę wiary w Bóstwo Chrystusa. Dla ortodoksyjne
go Żyda, a takim był kiedyś o. Dreyfus, wiara w tajemnicę
Wcielenia stanowi przeszkodę nic do pokonania. Jednak
w pewnym momencie przychodzi olśnienie, które pozwala od-
kryć, że tajemnica Trójcy Przenajświętszej i Wcielenie nie są
sprzeczne z dogmatem wiary Izraela w jedynego Boga. O. Drey
fus, zastanawiając się nad kwestią, czy Jezus wiedział, że jest
Bogiem, jednocześnie porusza zagadnienie możliwości przyję
cia tej prawdy przez grono uczniów Jezusa, którzy przecież
wychowani byli w rygorystycznym monoteizmie Izraela. Jak
mogło do tego dojść i kiedy to nastąpiło, o. Dreyfus wykazuje
poprzez przystępne, ale i niezwykle wyrafinowane dowodze
nie, z kompetencją uczonego, który od dawien dawna zajmo
6
czrjutis wir.nzw, te
jhst
hihukm
?
wał się tym zagadnieniem i doszedł do wiążących wniosków
egzystencjalnych.
Oddając do rąk Czytelnika to mak' dzieło, pragnę jednocześnie
podziękować ojcom dominikanom z Jerozolimy za dar studiów
w prowadzonej przez nich ficole tlibliąuc. Nauczyłem się tam
bardzo dużo. Pragnę też podziękować* ojcom dominikanom z Do
rn inican Housc of Słudics w Waszyngtonie, u których przez pół
roku gościłem w ramach stypendium naukowego i gdzie po raz
pierwszy zetknąłem się z książką o. Dreyfusa.
<*•
S
łowniczek
ważniejszych
terminów
agnocci — zob. s. 35n.
apnkuliptyka — ma związek z objawieniem (apokalipsa) ka
taklizmów, które mają zapowiedzieć koniec świata.
apokryfy — pisma współczesne księgom biblijnym i mające
z nimi związek, które nic weszły jednak do kanonu Ksiąg
Świętych.
arianie, arianizm — zob. s. 30.
eschatologia — ma związek z końcem świata.
fundamentalizm — interpretacja Biblii, która wszystko bierze
dosłownie. Np. twierdzi, że Bóg stworzył światło przed słoń
cem (por. Rdz 1,3 i Rdz 1,16).
hermeneutyka — nauka i metoda interpretacji, szczególnie
Biblii.
Janowe pisma — pisma NT, które tradycja Kościoła przypi
suje św. Janowi (Ewangelia, Listy, Apokalipsa).
midrasz — jedna z grup komentarzy żydowskich do Biblii
hebrajskiej, napisana pomiędzy 400 a 1200 rokiem naszej ery.
nestorianie, nestorianizm — zob. s. 30.
ontologia — dział Filozofii dotyczący tego, co jest wspólne
wszystkiemu, co istnieje, zajmujący się bytem.
perykopa — krótki tekst biblijny, stanowiący pewną jedność
z punktu widzenia formy i treści. Np. perykopa o weselu
w Kanie (J 2,1-11).
unia hipostatyczna — zjednoczenie w Jezusie Bóstwa i Czło
wieczeństwa w jedności Osoby.
wstępne zrozumienie — zob. s. 109n.
W
ykaz
skrótów
BF
—
Brenanum
Fidei.
Wybór
doktrynalnych
wypowiedzi
Kościoła, opr. S. Głowa. I. Bieda, Księgarnia Św. Wojciecha,
Poznań 1988".
DS
— H. Denzinger, A. Schónmetzcr,
Enchiridion symbolo-
rum et declarationum
, Fryburg Br. 1963
3
'.
SRT — ,.NouveIle revue thćo!ogique”, Louvain 1869-1940,
1945-
PG — Patrologiae cursus completus. Series Graeca I-CLXI,
wyd. J. P. Mignę, Paryż 1857-1866.
PL — Patrologiae cursus completus. Series Latina I-CCXVII,
Indices I-IV, wyd. J. P. Mignę, Paryż 1878-1890.
RB
— „Revue biblique”, Paryż 1892-
RGG — Die Religion in Geschichte und Gegenwart I-VI, Ty
binga
1957-1965'.
RHE — „Revue d’histoire ecclesiastiąue”, Louvain 1900-
RSPT
— „Revue des Sciences philosophiques et theologiques”,
Paryż 1912-1942, 1947-
RSR — „Recherches de science religieuse”, Paryż 1910—
RThom — „Revue thomiste”, Tuluza 1947-
Strack-Billerbeck — H. L. Strack, P. Billerbeck, Kommentar
zum Neuen Testament aus Talmud und Midrasch I-VI, Mona
chium 1954-1961
2
.
Sposób cytowania dzieł św. Tomasza z Akwinu: S.th. III q.lO
a.4 = Summa Theologiae, część III, kwestia 10, artykuł 4.
3
PRZEDMOWA
Czy Jezus wiedział, że jest Bogiem? „Z biblijnego punktu
widzenia pytanie to zostało źle sformułowane. Nie powinno
się go stawiać, bo nie ma na nie odpowiedzi”. Tak powiedział
jeden z najznakomitszych egzegetów katolickich '. Mam inne
zdanie na ten temat. Chcę sformułować to pytanie jednoznacz
nie biblijnie. Załóżmy, że Jezus z Nazaretu za swego ziemskie
go życia wziął do ręki naszą Ewangelię według św. Jana. Jak
zareagowałby na słowa, które przypisuje Mu Ewangelista: „Nie
znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca, jedynie Ten, który jest
od Boga, widział Ojca”; „Zanim Abraham stał się. Ja jestem”;
„Ja i Ojciec jedno jesteśmy”; „Ojcze, otocz Mnie u siebie tą
chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał”
(6,46; 8,58; 10,30; 17,5)? Cży w tych stwierdzeniach Jezus roz
poznałby słowa, które wypowiedział albo — jeśli nie wypowie
dział — przynajmniej mógł wypowiedzieć, ponieważ odpowia
dały one temu, co o sobie myślał, jak pojmował swoją osobę
i swoją tajemnicę? A może uznałby to za bluźnierstwo i w ten
sposób stanął po stronie tych, którzy — według Ewangelisty —
chcieli Go ukamienować po wypowiedzeniu jednej z takich właś
nie deklaracji? Ich zarzut był jasny: „będąc człowiekiem, uwa
żasz siebie za Boga” (J 10,33b).
Przez blisko siedemnaście wieków, które upłynęły od czasów
św. Jana do ubiegłego stulecia, chrześcijanie wszystkich orienta
cji wzruszyliby tylko ramionami i bez wahania odpowiedzieliby
„tak” na pierwsze pytanie i „nie” na drugie, bez względu na to.
czy byliby to katolicy, protestanci, czy prawosławni.
Raymond E. Brown, Jesus, God and Man, Milwaukee 1968, s. 86.
10
C7.yjl7.vs UIU)/IM.
żt
JEST iioaifM?
\ )
Jednakże lckltira aktualnej literatury biblijnej, zarówno prote-
N
stanckiej (od przeszło jednego wieku), jak i katolickiej (od kil
kudziesięciu lal), dotyczi|cej „Jezusa historii”, pozwala przypu
szczać. żc otrzymalibyśmy odwrotni) odpowiedź: „nie na pier
wsze pytanie i „lak" na drugie. To prawda, żc nikt nie formułuje
pytania tak ostro. Jednak czytelnicy wspomnianej literatury są
niemalże zmuszeni do postawienia go sobie za pomocą termi
nów podobnych lub bardzo bliskich do tych, których użyłem.
Odpowiedź, którą podałem w ich imieniu, wydaje się wynikać
w sposób konieczny z zaproponowanego im portretu Jezusa. Są
też egzcgeci, którzy odrzucą moje pytanie, bo według nich
problem został źle postawiony. Odpowiedzą: za pomocą jedy
nego środka, którym dysponujemy, a mianowicie historycz-
no-krytyczncgo studium ewangelicznych źródeł, nie potrafimy
dotrzeć do tego, jaką świadomość własnej osoby i tajemnicy
miał Jezus. Źródła ewangeliczne nie informują nas o psychice
Jezusa z Nazaretu, ale podają słowa i sposób postępowania,
które z dużym prawdopodobieństwem można Mu przypisać,
nawet jeśli w trakcie przekazu uległy one pewnej interpretacji.
Otóż teksty te ukazują jedynie posłanego przez Boga proroka,
nawet jeśli uważa On, że łączy Go z Bogiem wyjątkowa zaży
łość. Jeśli zaś Jezus miał głębszą świadomość swej osoby, analo
giczną do tej, jaką przypisuje Mu Jan, lo nie powiedział na ten
temat nic i my leż nic nic możemy na ten temat powiedzieć.
A poza tym — dodają niektórzy — czy lo pytanie ma sens?
Co oznacza dla Jezusa, człowieka, „wiedzieć, że jest Bo
giem”? Czy można nadać temu pytaniu jakąś zrozumiałą treść,
głębszą niż samo znaczenie słów?
Niestety, bez względu na to, czy mamy do czynienia z pra
wdziwym, czy fałszywym problemem, pytanie to nasuwa się
wielu chrześcijanom po lekturze tego lub innego dzieła, po
wysłuchaniu konferencji czy kazania na temat osoby Jezusa
z Nazaretu. Ileż to razy słyszeliśmy tego rodzaju refleksje:
„Stałe mówi się nam o Jezusie, człowieku wolnym, kwestio
nującym ustanowiony nieporządek, przyjacielu ludzi stojących
PRZEDMOWA
II
poza prawem ild. To prawda i jesteśmy o tym przekonani.
Dlaczego jednak nie mówi się nam o Jezusie św. Jana. a jedy
nie sprowadza się tę kwestię do wspomnianych wyżej aspe
któw?" Jeśli niektórzy stawiają to pytanie konfcrencjoniście
lub kaznodziei, otrzymują tego rodzaju odpowiedź: ..Mówiłem
o rzeczywistym Jezusie, o tym, który ukazał się w życiu i hi
storii ludzi Jemu współczesnych. Jezus, o którym pan mówi,
jest również rzeczywistością, ale jest to rzeczywistość teologi
czna, która wchodzi w zakres wiary, a nic historii”. Tego ro
dzaju odpowiedzi często sieją poważny zamęt w wierze chrze
ścijan, którzy słusznie uważają, że ta „rzeczywistość teologicz
na” rozmywa się w micie, skoro nic ma ona swego źródła
w życiu, historii i świadomości Jezusa. Na szczęście często re
akcją na to jest silna wiara: „Mówimy to każdej niedzieli pod
czas mszy św.: Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i pra
wdziwym człowiekiem. Tak samo jak fakt bycia prawdziwym
człowiekiem
implikuje
świadomość
tego
stanu,
tak
samo
chrześcijanie
całkowicie
podpisaliby
się
pod
stwierdzeniem
współczesnego egzegety: „Osobista świadomość Jezusa, spo
sób, w jaki pojmował swoją osobę i misję, to jest właśnie to,
co dla nas najbardziej się liczy i co nas upewnia, że Jego ucz
niowie nic zniekształcili Jego intencji i nic przekształcili Jego
prawdziwej postaci”".
Dobrze wiem, że odpowiadając stanowczo „tak” na pytanie
zawarte w tytule tej książki, zostanę uznany za „lękliwego
fundamentalistę”, zgodnie z wyrażeniem anglikańskiego bisku
pa J. A. T. Robinsona, które z lubością powtarzają niektórzy
katoliccy cgzcgeci \ Nic jestem fundamentalistą. Od 25 lat
wykładam Pismo Święte, korzystając ze wszystkich nauko-
2
P. Benoit, l.a dieinitć de J/sus, „Lumićrc et Vic" 9/1953. s. 45. lub Exćg+se
et TMologie. Paryż I96t, l. t. s. 118.
J. A. T. Robinson, Peut-on se fter au Noueeau Testament? Paryż IW), s. 18.
Oryginalny tekst angielski: „Fundamcnlalism of the fcarfur. gdzie mamy gnę slow
pomiędzy failhfid — wiemy i fearful — bojaźliwy (Can we Trust the Ne"
Testament? Grand Rapids 1977. s. 16).
CZY JEZUS wu.O/JAt. ZE JEST nOCIEMf
12
wych metod, które aktualny stan badań daje cgzegccie do dys
pozycji. Nic jestem lękliwy, bo Kościół katolicki, któremu słu
żę, pełniąc moją posługę wykładowcy Pisma Świętego, wielo
krotnie zachęcał egzegetów. by śmiało szli do przodu, dając
świadectwo
podwójnej wierności:
z
jednej
strony surowym
wymogom metody historyczno-krytyczncj, z drugiej zaś trady
cji i żywemu magisterium Kościoła. Będę wzorował się na oj
cu
Lagrangc'u.
założycielu
Szkoły
Biblijnej
w
Jerozolimie,
w której mam zaszczyt nauczać od prawic 1S lat. Boleśnie
przeżył on tę podwójną wierność. Jego stanowisko w kwestii,
która stanowi przedmiot tej książki, nic straciło nic na aktual
ności i wielokrotnie będę miał okazję powoływać się na nie.
W tej krótkiej książce chciałbym w miarę możności uniknąć
polemik z tym czy innym autorem, którego opinię, według mnie
błędną, zwalczam. Oczywiście zdarzy mi się wspomnieć opi
nie przeciwne moim, aie uczynię to w sposób ogólny, bez wy
mieniania — z małymi jedynie wyjątkami — autorów. Specja
liści rozpoznają je. Gdy chodzi o innych, moją jedyną troską
będzie dostarczyć argumentów, które wykażą, żc opinia utrzy
mywana przez tradycyjne stanowisko Kościoła ma za sobą
mocniejsze racje aniżeli opinie przeze mnie zwalczane, z któ
rymi niestety będą mieli często okazję się zetknąć. Chciałbym
im udowodnić, że postęp współczesnej egzegezy naukowej
wcale nie zobowiązuje do „reinterpretacji” tradycyjnego na
uczania Kościoła.
Nie pisałbym tej książki, gdyby nie moi przyjaciele, kapła
ni, ludzie świeccy, zakonnicy, profesorowie i katecheci, któ
rym odpowiadałem, ustnie lub pisemnie, na stawiane przez
nich pytania, dotyczące napotykanych przez nich trudności. To
oni sprawili, że wzięcie pióra do ręki stało się dla mnie po
ważnym zobowiązaniem sumienia. Obecnie dzieje się w Ko
ściele coś analogicznego do wydarzeń III wieku naszej ery.
Jest to zjawisko wspaniale zanalizowane przez chwalebnej pa
mięci o. Julesa Lebretona: rozdżwięk pomiędzy wiarą ludu
PRZEDMOWA
13
a uczoną teologią
4
. Już w tamtych czasach spekulacje uczo
nych, prowadzone pod wpływem niebezpiecznych prądów na
ukowych, filozoficznych i kulturalnych, wywodzących się ze
świata pogańskiego, często dalekie były od prawomyślności,
którą zachował lud chrześcijański, kierujący się zdrowym in
stynktem duchowym. Tak samo jest i dzisiaj. „Wysławiam
Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed
mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25).
Nikt nie może poznać tajemnicy Jezusa, o ile nie stanie się
jednym z tych prostaczków (nepioi} i o ile nie przejmie od
nich wiary Kościoła. Dzięki Bogu historia Kościoła może po
szczycić się najtęższymi umysłami, które jednocześnie były
jednymi z owych nepioi: św. Augustyn, św. Tomasz i wielu
innych. Na szczęście mamy ich jeszcze wiele dzisiaj.
Jednak niedoścignionym wzorem tych prostaczków jest Ma
ryja, Niepokalana Dziewica, Matka Boża. Jej dedykuję z syno
wskim oddaniem tę książkę.
Książka ta nic jest skierowana do specjalistów. Dlatego pomi
nąłem w tekście cały naukowy aparat, który nic był konieczny do
zrozumienia wykładanego przeze mnie punktu widzenia. Nic
chcę jednak zrazić przez to specjalistów do czytania mojej książ
ki. To samo odnosi się do wykształconych ludzi świeckich, któ
rzy zechcą dokonać tak poważnej i surowej refleksji na temat
podstawowych prawd wyznawanej wiary, refleksji, jakiej doko
nują w dziedzinie swego życia zawodowego.
Z myślą o nich zawarłem w przypisach to wszystko, co by
ło
konieczne
do
skontrolowania
wartości
moich
stwierdzień
i do ewentualnych dalszych przemyśleń i pogłębionej refleksji.
*
* J. Lcbrcton. Le dćsaccord erttre ta fot populaire et la theologie saiantc dans
1’Śgtise chrtuenne du Ule siłcle. RHE 19/1923. s. 481-505 i 20/1924. s. 5-37.
Por. Histoire de l’Śglise pod red. A. Fliche i V. Martin, Paryż 1935, t. 11.
s. 361-374.
WPROWADZENIE
SPRAWA METODOLOGII
I. Punki widzenia historyka
Nie ulega wątpliwości, że pytanie: „Czy Jezus sądził, że jest
Bogiem?”
* 1
jest samo w sobie pytaniem wchodzącym w zakres
zainteresowań historyka. Może on dać odpowiedź „twierdzą
cą”,
a mimo to nic będzie wierzył w Bóstwo Chrystusa. Tak
samo odpowie on twierdząco na pytanie: „Czy Mahomet był
przekonany, że został posłany przez Boga. aby przekazać Jego
słowo ludziom?” Powie, że tak, ale to wcale nie oznacza, że
podziela to przekonanie.
Jest wiele dróg, które pozwolą historykowi odpowiedzieć na
pytanie: „Czy Jezus sądził, że jest Bogiem?”
Pierwszą, najczęściej obieraną drogę, która prowadzi do od
powiedzi negatywnej, można scharakteryzować następująco:
porównajmy obraz świadomości Jezusa, podany przez Ewan
gelię św. Jana, z obrazem wydobytym ze starszych żródej. Ten
ostatni można otrzymać przy pomocy metody historyczno-
-krytycznej, stosowanej przez współczesną egzegezę. Wniosek
będzie taki. że obraz pierwszy wyklucza drugi. Trzeba wybrać
jeden z nich. Zdrowa metoda historyczna nakazuje bczwzględ-
1
Celowo nic formułuję tu pytania w tym samym brzmieniu. w jakim podałem
jc w tytule tej książki, albowiem pytanie „czy Jezus wiedział, ze |esi Bogiem?'
implikuje, żc na pytanie „czy Jezus jest Bogiem'’" już odpowiedziano „tak*. To
pytanie wchodzi w zakres wiary, a mc badan historycznych, chociaż te osunąć
mogą dostarczyć pewnych elementów do odpowiedzi
16
c/y Jtzvs niiMiAt. n: Jt:srBoatt.Mr
nie wybrać obraz dragi. Minio i/ liczba renomowanych egzc-
getów. którzy w len sposób stawiają sprawę, jcsl znaczna, na
leży powiedzieć, że laki proceder ma tylko pozory naukowego
rygoru. Byłby on słuszny, gdyby opierał się, w ścisłym tego
słowa
znaczeniu,
na
ewentualnych
sprzecznościach^!:-
den twierdzi coś. czemu drugi zaprzecza, i to w odniesieniu do
tego
samego
tematu)
pomiędzy
Janem
a
innymi
źródłami.
Sprzeczności takich jednak nie ma. Sposób rozumowania, któ
ry krytykuję, prowadzi do wniosku, że zwykłe zdjęcie i zdję-
cie rentgenowskie nie mogą przedstawiać tej samej osoby lub
żc zdjęcie Mont Blanc widzianego z Ohamonix nie może przed
staw iać tej samej rzeczywistości, co zdjęcie tej samej góry,
zrobione z Courmayeur.
Jednakże istnieje ściślejsza metoda naukowa. Polega ona na
postawieniu pytania o p r z y c z y n y tych różnic w portrecie
osoby Jezusa i Jego samoświadomości, zaprezentowanym nam
przez Jana oraz najstarsze źródła. Na ten temat są trzy hipofc
£ł'
;
1- Stopniowe odkrywanie prawdziwego wymiaru tej samej
historycznej osoby Jezusa z Nazaretu. 2. Teologiczne opraco
wanie przez Jana tematu, dotyczącego nic Jezusa z Nazaretu,
ale Chrystusa wyznawanego przez wiarę Kościoła jego cza
sów. opracowanie, które ubrano w literacką formę Ewangelii
0 życiu Jezusa. 3. Wpływ doktryn wywodzących się z różnych
ówczesnych środowisk religijnych, które zniekształciły obraz
Jezusa historii, takiego, jakim był On w rzeczywistości
2
. Hi
storyk nie może wykluczyć a priori żadnej z tych trzech mo
żliwości, ale powinien jak najdokładniej rozważyć argumenty
za każdą z nich i przeciw nim. Co do mnie, to uważam, nawet
ze ściśle historycznego p u n k t u widzenia, że pierwsza ihpnlf.źa
ma najbardziej solidne podstawy. Ponieważ jednak nie ma ta
kiej wagi. za pomocą której można by ocenić argumenty za
i przeciw, końcowy wniosek zdeterminuje zrozumienie. Wilfi-
1
1
Należy zauważyć, że pierwsza hipoteza wyklucza drugą i trzecią, natomiast
dwie ostatnie mogą być jednocześnie prawdziwe.
WPROWADZENIU
17
Jfflc
1
historyka, wywodzące się z jego własnego środowiska
i jego własnych opcji.
2. Punki widzenia człowieka wierzącego
Ponieważ zrozumienie wstępne, pochodzące z własnych opcji
historyka, w sposób nieunikniony, jak zgodnie przyznają prawie
wszyscy badacze natury historycznego poznania \ odgrywa za
wsze rolę determinującą, to powstaje pytanie, czy nie byłoby le
piej rozpocząć od tego właśnie zrozumienia, nawet jeśli potem
poddamy je krytyce i zakwestionujemy, o ile okaże się ono
sprzeczne z s o l i d n y m i danymi badań historycznych.
Taką właśnie proponuję tutaj metodę. Wyjdę od wiary kato
lickiego Kościoła, społeczności, do której należę.
Otwórzmy tutaj nawias celem wyjaśnienia, co rozumiemy
przez wyrażenie „zrozumienie wstępne”. Tego słowa jeszcze
nie ma w słownikach, ale coraz częściej używane jest ono
przez egzegetów i często spotykamy je w tej książce. Jest to
pojęcie bliskie pojęciu „opinii uprzedzonej”, pozbawione jed
nak pejoratywnego aspektu, który do niego przylgnął.
Kiedy czytam określony tekst, dotyczący treści mającej dla
mnie pewne znaczenie, wtedy siłą rzeczy mam już jakąś opi
nię na ten temat, opinię pochodzącą z mojego wychowania,
z mojej kultury, z moich poglądów itd. Jest to całkowicie nor
malne. Inaczej nie zainteresowałbym się tym tekstem. To jest
właśnie owo zrozumienie wstępne. Dziś przyjmuje się po-
i
Autor używa tutaj terminu precomprłhension, który tłumaczę jako „zrozu
mienie wstępne". Chodzi o takie zrozumienie wydarzenia lub tekstu, które mimo
woli narzuca się czytelnikowi dzięki zdobytej wcześniej wiedzy. Np. astronom
doskonale wie, żc to Ziemia krąży wokół Słońca, a nic odwrotnie (przyp. thim.l.
‘ Na temat poznania historycznego i na temat wstępnego zrozumienia zob.
H. I. Marrou, De la connaissance htstorupie, Paryż 197S
7
, s. 26-63; R. Bulunann.
„Lc problóme de rhetmćneutiąue”, w: Fot et Comprćhension. 1. L Histoncitl de
1’homme et de la rlvilation, Paryż 1970, s. 599-626.
WSD Toruń
IH
< />
U
1
EDZIAI. U JEST BOGU V •
wszechnic. Ze właśnie lo wstępne zrozumienie ubarwia moje
odczytanie tekstu i warunkuje moją interpretację.
Powinienem wyraźnie uświadomić sobie to uwarunkowanie
i ewentualnie zaakceptować fakt. że ten tekst prowokuje moje
wstępne zrozumienie i ewentualnie je modyfikuje.
Zresztą im bardziej moje środowisko kulturowe oddala się
od środowiska tekstu, który pragnę zrozumieć (chodzi o odda
lenie nic tylko w czasie, ale i w mentalności), tym bardziej na
rażony jestem na ryzyko odczytania tekstu przez zniekształca
jące okulary, które wprowadzają mnie w błąd. Jednym z najlep
szych sposobów pomniejszenia owego ryzyka w odniesieniu
do wielkich tekstów, leżących u podstaw ruchu religijno-kul-
turowego. jest dobrowolne włączenie się w nurt jednej
z
trady
cji pochodzących
z
tego tekstu.
Jeśli jednak chcę usytuować się od razu wewnątrz wstępnego
zrozumienia, pochodzącego z mych głębokich przekonań, miano
wicie z wiary katolickiej, muszę sobie przede wszystkim uświa
domić w sposób krytyczny i historyczny treść mojej wiary we
wspomnianej kwestii. Nie po to, by nad nią dyskutować lub ją
kwestionować, aie żeby uściślić to, co ona proponuje i czego
mam się trzymać. Problem byłby uregulowany odgórnie, gdyby
istniała decyzja u r o c z y s t e g o magisterium Kościoła,
wypowiadającego się na temat świadomości Jezusa o Jego Bó
stwie (kanon soboru ekumenicznego, nieomylna definicja pa
pieża). Tego rodzaju aktu urzędu nauczycielskiego Kościoła
nie ma. Jednakże moja wiara powinna przystać również na to,
co podaje zwyczajne i powszechne magisterium Kościoła, nie
omylna wykładnia Bożego Objawienia: to znaczy jednomyślne
nauczanie pasterzy i teologów, autentycznych interpretatorów
wiary wszystkich chrześcijan. Zobaczymy, że o to właśnie cho
dzi w problemie, który stanowi przedmiot naszych badań. Zo
baczymy również, że w pewnej epoce wiara ta objawiła się
w sposób z d e c y d o w a n y — wtedy, gdy trzeba było odpo
wiedzieć tym, którzy jej zaprzeczali.
Stąd plan obecnego studium.
Marian
Szndrowicz
WPROWADZENIE
19
W p i e r w s z e j c z ę ś c i przestudiujemyjradycję Kościo
ła i przekonamy się, że jest ona jednomyślna: Jkzus był Bo
giem i wiedział o tym. Jak się przekonamy, ta tradycja wyma
ga od nas uznania tej prawdy poprzez wiarę.
C z ę ś ć d r u g a , zatytułowana Jezus historii i Jezus histo
ryków", pokaże, że to przekonanie wiary nie sprzeciwia się
przekonaniu historyka, wiernego metodom racjonalnym, ale
nic racjonalistycznym. Nie będzie on oczywiście w stanie wy
kazać z matematyczną dokładnością prawdziwości historycz
nej wiary Kościoła, ale jeśli pozostanie wiemy wymaganiom
obranej metody, powinien przynajmniej pozostawić kwestię
otwartą. Powinien także uznać wartość argumentów, które
przedstawi historyk chrześcijański, wiemy wierze swego Ko
ścioła. aby zakotwiczyć swe przekonanie w poważnym bada
niu historycznym i krytycznym. Będzie on mógł nawet pójść
dalej, i powiedzieć, na którą stronę przechyla się szala argu
mentów: za owym twierdzeniem Kościoła czy przeciw niemu.
Wreszcie, w c z ę ś c i t r z e c i e j , zatytułowanej „Wiara
Kościoła a współczesna mentalność", będziemy się starali
przytoczyć poważne racje, dla których wielu współczesnych
chrześcijan waha się w odniesieniu do zajmującej nas tutaj
kwestii, a nawet jej się sprzeciwia: twierdzą oni, że jeśliby Je
zus wiedział, że jest Bogiem, to nie mógłby rzeczywiście dzie
lić naszego ludzkiego sposobu bycia. Mamy nadzieję, że uda
nam się wykazać błąd lego rodzaju rozumowania, które za
miast stać się autentycznym wstępnym zrozumieniem w sensie
określonym wyżej, jest niebezpiecznym u p r z e d z e n i e m .
Zakończenie będzie proste: nic ma żadnej poważnej racji, aby
odrzucić poznanie swej własnej tajemnicy przez Jezusa histo
rycznego: tajemnicy Bożego Syna, istniejącego w chwale od wie
ków, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka. To, w co
Kościół wieizył od początków i przez dwadzieścia wieków, w to
również współczesny chrześcijanin może i powinien nadal wie
rzyć. Jęzus, przedstawiony przez czwartą Ewangelię, jest napra
wdę Jezusem z Nazaretu, ukazanym tak, jak On sam siebie rozu
miał.
1. CEL CZWARTEJ EWANGELII
W rozdziale tym nie będziemy badać h i s t o r y c z n e j
w a r t o ś c i świadectwa Ewangelii według św. Jana, dotyczą
cego naszego tematu: czy Jezus wiedział, że jest Bogiem? Za
jmiemy się tą kwestią w drugiej części książki. Tutaj chcemy
zbadać przede wszystkim treść samego świadectwa, albowiem
na nim to właśnie będzie się opierać tradycyjna wiara Kościo
ła. Zadajemy następujące pytanie: czy Jan wierzy i chce, aby
śmy uwierzyli, że osoba, którą opisuje, jest naprawdę Jezusem
z Nazaretu, takim, jakim On sam siebie przedstawiał? Czy też
chce nam ukazać teologiczne opracowanie wiary wspólnot,
w których żył, wiary, która — aby była łatwo przyswajalna —
uzyskała literacką formę Ewangelii? W tym ostatnim wypadku
autor i jego czytelnicy czy bezpośredni słuchacze mieliby cał
kowitą świadomość tego procederu i fikcyjnego charakteru
słów i zachowali, przypisywanych Jezusowi. W epoce, w któ
rej pojawiła się czwarta Ewangelia, posługiwano się tym pro
cederem powszechnie. Był to rodzaj literacki literatury żydo
wskiej, zwany m i d r a s z e m .
W tym rodzaju literackim przypisuje się wielkim osobisto
ściom z historii Izraela słowa i czyny całkiem anachroniczne.
Odzwierciedlają one własne przekonania autorów midraszu. Jed
nakże taki zabieg literacki nie wprowadzał czytelnika czy słucha
cza w błąd. Ten sposób postępowania wykorzystano w niektó
rych księgach biblijnych: Jonasza, Tobiasza, Estery, Judyty.
W bliższej nam epoce Same wyraził swe idee filozoficzne
w formie powieści historycznych, mieszając rzeczywistość z fi
kcją, mężów stanu, wydarzenia rzeczywiste z osobistościami
i sytuacjami pochodzącymi z wyobraźni autora (seria „Les Chc-
mins de la libertć”). Oczywiście nikogo przez to nie oszukał.
Odpowiedź jest jasna i zwięzła: Jan nic chciał napisać teo
logicznego m i d r a s z u. Chciał przedstawić Jezusa z Nazarc^
tu. Jego czyny. Jego nauczanie takim, jakim było w rzeczywi
stości.. Oczywiście zaraz trzeba dodać dwa uściślenia, które
w niczym nie naruszają tego, co przed chwilą powiedzieliśmy.
Zażegnują one jedynie poważne nieporozumienie.
— Z jednej strony Jan korzysta ze swobody, przysługującej,
wszy stkim starożytnym historykom: układali oni t e k s t i o k O
j
:
l i c z n o ś c i przemówień, które wkładali w usta swoim boha
terom, ale jednocześnie^uważali, że wiernie odtwarzają ich
m y ś l i . I tak Cezar w Wojnie galijskiej każe przemawiać
Wercyngetoryksowi tak, jak by przemawiał doskonały rzymski
obrońca, i to w okolicznościach, które wprawdzie mają pewną
dozę prawdopodobieństwa, o których jednak rzymski wódz
zupełnie nic nie wiedział.
— Z drugiej strony Ewangelista jest przekonany, że wyda
rzenia Śmierci i Zmartwychwstania^ Jezusa pozwoliły mu le
piej wniknąć w znaczenie Jego czynów i nauki, że Duch
Święty dał mu poznać to, czego wcześniej nie mógł zrozumieć
(J 16.12-13); że ten sam Duch przypomniał mu słowa Jezusa,
o których zapomniał (J 14,26).
Mając to jednak na uwadze, Jan jest przekonany, że przeka
zuje wiernie orędzie, naukę, czyny prawdziwego Jezusa z Na
zaretu w Jego rzeczywistości historycznej. To jest tutaj najbar
dziej istotne. Jak to można ustalić? Na podstawie celu, który
postawił sobie, pisząc Ewangelię. Ma ona przekonać tych, któ
rzy nie przyjmują Bóstwa Jezusa.
Faktycznie, pod koniec I wieku było wielu c h r z e ś c i j a n ,
którzy negowali tajemnicę Wcielenia, to znaczy nie wierzyli,
w Bóstwo Jezusa, prawdziwego Boga i prawdziwego człowie
ka. Byli to głównie chrześcijanie wywodzący się z judaizmu.
_Uważali oni Jezusa za obiecanego Mesjasza, który był tylko
człowiekiem, nikim więcej (takie były oczekiwania ogółu na
rodu żydowskiego). Świadectwa o tego rodzaju poglądach
w II i III wieku naszej ery są liczne: u. św. Justyną^ św._ Irę-
I
a
ncusza, św. Hipolita.
1
. Jednakże wszyscy specjaliści zgadzają
się z twierdzeniem, że taki stan rzeczy można zrozumieć jedynie
jako dalszy ciąg sytuacji, która musiała już istnieć w i wieku n.e.
Mamy zresztą bardzo jasne dowody na to, że te idee istniały
w epoce, w której pisana była czwarta Ewangelia. Pierwsze
dwa listy św. Jana są tego nieodpartym świadectwem. Nazy
wają one Antychrystami tych, którzy zaprzeczają rzeczywisto
ści Wcielenia, co z konieczności implikuje zaprzeczenie Bó
stwa Jezusa z Nazaretu (1 J 2,22-23; 4,2-3; 2 J 7).
Jednakże mamy przede wszystkim dokładne świadectwa od
nośnie do samej czwartej Ewangelii. Według św. Ireneusza, ucznia
św. Polikarpa, który z kolei sam był uczniem św. Jana, Jan pisąj
swą Ewangelię po to, aby zwalczać heterę Ccrynta i jego ucz
niów, którzy zaprzeczali tajemnicy Wcielenia
2
. Tak samo św. Hie
ronim twierdzi, że św. Jan napisał swą Ewangelię przeciwko
ebionitom, którzy również uważali Jezusa tylko za człowieka \
Tc zewnętrzne świadectwa na temat Ewangelii potwierdzone
są przez sam tekst św. Jana: „1 wiele innych znaków, których nie
zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś za
pisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bo-
żym, i abyście wierząc mieli życic w imię Jego” (J 20,30-31).
Tekst ten, zasadniczy dla naszych rozważań, zasługuje na to,
aby się nad nim zatrzymać. W tych dwóch zdaniach Ewange
lista ukazuje cel swego dzieła: wykazać, że Jezus jest Mesja
szem i Synem Bożym. Wykazać k o m u ? Niechrześcijanom,
żydom i poganom (działalność misyjna) czy chrześcijanom
(katecheza dla ochrzczonych, aby umocnić i obronić ich wiarę,
być może zachwianą przez kontestacje pochodzące z ze
wnątrz)? W tej kwestii opinie egzegetów są podzielone. Naj-
CEL CZWARTEJ EWMGEM
_____________________ ____ __________
&
1
Św. Justyn, Dialog z Żydem Tryfonem, 48, 4; 49, U św. Ireneusz, Adaersus
haereses I, 26 (Cerynt i ebionici); św. Hipolit. Philosophoumena. VII, 33.
' Św. Ireneusz, Adversus haereses, III, 11, I: na temat Cerynta, tamie, 1, 26, l;
tekst cytowany przez św. Hipolita (por. poprzedni przypis).
Św. Hieronim, Prolog do Komentarza do Ewangelii według św. Mateusza, PL
26, kol. 19.
CZY JEZUS WEDZIM- ŻE JEST BOGIEM?
bardziej rozsądna odpowiedź to niewątpliwie ta, która rezyg
nuje z wyboru: Ewangelia adresowana jest do chrześcijan i do
niechrześcijan, chociaż większą uwagę skierowano na pierwszy
ch, albowiem Ewangelia zakłada już poznanie podstawowych
zasad wiary chrześcijańskiej.
Ola naszego tematu problem ten ma zresztą charakter
drugorzędny: te same argumenty, które mogą doprowadzić
niechrześcijan do wiary, są tej natury, że mogą umocnić wiarę
ochrzczonych, zaniepokojonych zarzutami niechrześcijan i chrze
ścijan. którzy nie przystają na prawdę głoszoną przez św. Jana.
Jpaki" zatem, o których mowa w J 20,30, mają podwójny
cel. Udowodnić, że Jezus jest faktycznie oczekiwanym Mesjar
szem (dowód skierowany do Żydów i do chrześcijan nicodpo-,
mych na zarzuty żydowskie) i udowodnić, że Jezus jest Synem
Bożym, aby przekonać tych. którzy temu przeczą: Żydów, po
gan. gnostyków chrześcijańskich i żydujących, chrześcijan zafa
scynowanych ich propagandą.
W jakim sensie Ewangelia rozumie wyrażenie „Syn Boży”
z J 20,31? Tutaj wszyscy egzegeci są zgodni. Chodzi o sens
mocny, transcendentny, o Bóstwo Jezusa, które dopiero co
wyznał Tomasz (J 20,28). Co do tego zgadzają się LagrangeJ
Schnackenburg, R. E. Brown, Barrett, Feuillet i wielu innych.
1
']
Otóż właśnie tutaj mamy dycydujący argument, który nie-.
zbicie dowodzi, iż Jan naprawdę chciał przekonać swych słu-i
chaczy, że Jezus był faktycznie Bogiem i był tego świadomi
Znaki s a m e w s o b i e mogłyby w ostateczności udowod
nić, że Jezus był Mesjaszem, ponieważ dokonywał oczekiwa
nych znaków mesjańskich (por. Mt 11,4-5). Jednakże nie mo
gły one w żaden sposób s a m e z s i e b i e udowodnić, że
Jezus był Bogiem, Synem Bożym. Biblia mówi przecież o tylu
cudach, dokonywanych przez zwykłych śmiertelników, posła
nych przez Boga! Poświadczały one jednak prawdziwość na
u c z a n i a J e z u s a n a t e m a t J e g o B ó s t w a .
Schemat tego rozumowania został jasno ukazany przez trzech
pierwszych Ewangelistów w epizodzie uzdrowienia parali ty
1-3
CEL CZWARTE/ EWANGELII
_____
27
(Mt 9,6 i teksty paralelne). „Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn
Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów —
rzekł do paralityka: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!”
Dokładnie to samo, tylko bardziej syntetycznie ujęte, znaj
dujemy w czwartej Ewangelii: „Wierzcie Mi, że Ja jestem
w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nic — wierzcie przynaj
mniej ze względu na same dzieła!” (J 14,11)
Jednakże — i to jest punkt centralny argumentacji — cuda
Jezusa poświadczają prawdziwość Jego nauczania. Cuda Jezu
sa nie mogą być wykorzystane do udowodnienia prawdziwości
nauczania Pawła lub jakiegoś dogmatu wyrażonego później
przez społeczność wierzących. Innymi słowy św. Jan byłby
oszustem, gdyby uważał, że Jezus nie nauczał o swoim Bó
stwie, a gdyby mimo to chciał, aby jego czytelnicy je uznali
i dał im jako dowody cuda, których dokonał Jezus.
Zauważmy, że na tym etapie naszego rozważania jeszcze
nie zakładamy ani historycznej prawdy czwartej Ewangelii, ani
prawdziwości twierdzenia: Jezus z Nazaretu był Bogiem i był
tego świadom. Znajdujemy się tu na poziomie intencji i prze
konań Ewangelisty: albo św. Jan jest pospolitym fałszerzem,
albo jest przekonany i pragnie przekonać swoich czytelników,
że Jezus nauczał, iż jest Bogiem, i dowiódł tego poprzez do
konane przez siebie cuda.
Ten zamiar i to przekonanie Ewangelisty nabiorą nowej wy
razistości, gdy uwzględnimy sytuację chrześcijańskiego świata
końca I wieku. Jak już powiedzieliśmy wyżej, wielu podważa
ło, a nawet negowało Bóstwo Jezusa (zob. s. 24-25). W takiej
sytuacji, niezależnie nawet od intencji autora, wyrażonej jasno
w J 20,30-31,..czwarta Ewangelia z konieczności przybrała
.aspekt polemiczny, zajmując bardzo wyraźne stanowisko wo
bec podważanej kwestii.
Widać zatem, jak bardzo należy wycieniować twierdzenie
R. E. Browna, zawarte w cytowanym już jego dziele:
Autor tej książki mocno wierzy, że czwarta Ewangelia zawie
ra historyczny trzon, ale równocześnie uznaje, że te history-
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM?
cznc
elementy
zostały
przemyślane
w świetle
teologii
końca pierwszego wieku. Ewangelia została napisana po
to. aby udowodnić, że Jezus jest Synem Bożym (J 20,31),
a Ewangelista urzeczywistnia ten cel, pozwalając mówić
Jezusowi takiemu, jaki jest On teraz w swojej chwale.
Słowa mogą być często słowami Jezusa z czasów Jego
ziemskiej wędrówki, ale pokryte są chwałą Zmartwychwsta
łego Jezusa
4
Faktem jest, że słowa Jezusa w czwartej Ewangelii zostały
u ś c i ś l o n c _ p r z c z Ewangelistę w świetle wydarzenia Zmatr.
twychwstania, co zresztą Sobór Watykański II dobitnie podkre
ślił
5
. Jednakże w świetle tego, cośmy przed chwilą powiedzie
li, nie ulega wątpliwości, że Jan był przekonany o tym, iż
wiernie przekazuje to. czego Jezus nauczał za swego ziemskie
go życia. Słowa mogły ulec zmianie, tak samo kontekst i oko^
liczności, w których zostały wypowiedziane, ale i s t o t a po
została ta sama. I właśnie jednym z ważnych aspektów Jano
wego orędzia jest to, że Jezus w swej głębokiej rzeczywistości
naprawdę był już za swego ziemskiego życia tym, kim jest te
raz w niebie. W tym punkcie wszyscy komentatorzy czwartej
Ewangelii są ze sobą zgodni
6
. Gdyby Ewangelista nie był
o tym przekonany, gdyby nie był przeświadczony, że Jezus
z Nazaretu jest rozpoznawalny w portrecie, który on namalował,
to byłby nędznym oszustem, albowiem chciałby przekonać swo
ich czytelników o tym, o czym sam wiedział, że to fałsz
7
.
‘Raymond E Brown. dz. cyt., s. 92.
Konstytucja o Objawieniu Bożym Dei Yerbum, 19: „Apostołowie po
wniebowstąpieniu Pana to, co On powiedział i czynił, przekazali słuchaczom
w pełniejszym zrozumieniu, którym cieszyli się pouczeni chwalebnymi wyda
rzeniami żyda Jezusa oraz światłem Ducha prawdy oświeceni'*.
Wystarczy powołać się na główne komentarze do czwartej Ewangelik Zob. np.
ekumeniczny przekład Biblii, Traduction oecumćniąue de la Bibie. Nouveau
Testament. Paryż 1972, s. 286-287; Bibie de Jćrusalem, Paryż I973
2
, s. 1523-1527
(M.-E Boismard).
„Dzieło Jana byłoby niezrozumiałe, gdyby chciano zaprzeczyć, że nie był on
przekonany o rzeczywistości historycznej faktów, które opisywał" M.-E.
Boismard. dz cyt. (por. poprzedni przypis), s. 1525.
CU CZWARTEJ EWANGELII
29
Jednakże
można postawić jeszcze jeden zarzut i powiedzieć:
zgoda, przyjmijmy, że Ewangelista był przekonany, iż jego
przedstawienie słów i czynów Jezusa z Nazaretu było co do
istoty wierne rzeczywistości historycznej. Czy jednak nie po
mylił się? Może właśnie w dobrej wierze — z powodu braku
odpowiedniego zmysłu historycznego — pfwnyljj się?
Na obecnym etapie naszych rozważań nie można jeszcze
dać odpowiedzi na to zasadnicze pytanie. Postaramy się to
zrobić w drugiej części książki. Na razie niech nam wystarczy
solidne ustalenie następującego stanowiska:
autor czwartej
Ewangelii jest przekonany, że podany przez niego portret Je
zusa z Nazaretu, Jego czynów, słów jest co do istoty zgodny
z rzeczywistością historyczną: Jezus byt Bogiem i wiedział o tym.
ł jeśli z kolei Jan o tym wiedział, to ęzerpał tę wiedzę z jedynego
źródła: z życia, działalności i nauczania Jezusa historycznego,
zrozumianych lejnej dzięki Duchowi Ewangelista napisał to, aby
podzielić się swoim przekonaniem z czytelnikami
2. OJCOWIE KOŚCIOŁA
I. Pięć pierwszych wieków
Ojcowie Kościoła nie zastanawiają się nad problemem sta
nowiącym przedmiot tej książki: „Czy Jezus wiedział, że jest
Bogiem?” Takie pytanie nie miało dla nich sensy.. Było tak
dlatego, że fakt, iż Jezus wypowiedział słowa, które przypisują
Mu
Ewangeliści,
był
powszechnie
uznawany
przez
wszy
stkich: przez Ojców Kościoła i ich przeciwników. Stąd pyta
nie: „czy Jezus wiedział, że jest Bogiem?” było tożsame z in
nym: „czy Jezus był Bogiem?” Odpowiedź bowiem w rzeczy
samej opierała się na słowach samego Jezusa, które w sposób
naturalny — z czym wszyscy się zgadzali — wyrażały to, że
Jezus znał i objawił swą własną tajemnicę.
Jednak do pewnego stopnia można pośrednio poznać opinię
Ojców Kościoła o interesującym nas temacie poprzez analizę ifiłk
reakcji wobec problemu n i e w i e d z y C h r y s t u s a . W sta
rożytności chrześcijańskiej był to problem szeroko dyskutowa
ny w ramach kontrowersji chrystologicznych, wszczętych przez
arian i nestorian. Chodzi szczególnie o sławny tekst Mk 13,32,.
w którym Jezus mówi, żcjykt nie zna dnia ani godziny Sądu
Ostatecznegp; ani aniołowie, ani Syn. lylko Ojciec. W gruncie
rzeczy bardzo szybko tekst ten stał się orężem w rękach tych,
którzy przeczyli temu, że Chrystus był naprawdę Bogiem rów
nym Ojcu (arianie) lub że Jezus i Druga Osoba Trójcy to ta
sama Osoba (nestorianie).
Interesujące dla naszego tematu jest to, żc zanim ten tekst
stał się kością niezgody w kontrowersjach chrystologicznych,
nikt nie widział jakiejś szczególnej trudności w uznaniu owe
U
ki
■‘J
53
kst , J
eh,
we
OJCOWIE KOŚCIOŁA
31
niewiedzy Jezusa: za przykład mogą posłużyć św. Ireneusz
i Orygenes'. Później jednak zasadniczym punktem zaintereso
wania było nie oczywiste znaczenie samego tekstu, ale troska
0 interpretowanie tej niewiedzy Chrystusa w taki sposób, aby nie
naruszyć Jego Bóstwa. Jezus musiał posiadać wiedzę odpowied
nią do tajemnicy Boga, który stał się człowiekiem. Stąd dwa kie
runki interpretacji tego tekstu: Jezus nawet jako człowiek znał
dzień sądu
Ł
ale nic znał go jako wysłannik Boga, gdyż nie wcho
dziło to w zakres tych rzeczywistości, które miał objawić. Tego
rodzaju interpretacja była od dawien dawna bardzo powszechna
2
1 również dziś ma swoich zwolenników
3
. I druga interpretacja:
.Jezus nie znał daty dnia sądu jako człowiek, ale jako Bóg wie
dział o niej. W tekście Mk 13,32 Jezus mówił więc o tym, co nie
wchodzi w zakres Jego ludzkiego poznania
4
.
Warto jednak zauważyć, że w obu tych interpretacjach Oj
cowie Kościoła byli przekonani, że Jezus z Nazaretu, syn Ma
ryi, .miał do swej dyspozycji zarówno swą wiedzę ludzką (jako
Syn Człowieczy), jak i swą wiedzę Boską (jako Syn Boży).
1
1
Św. Ireneusz. Adversus haereses, II. 28, 6-8; Orygenes. In Motth.. PG 13.
kol. 1686n. Jednak Orygenes przedstawia inną „powszechniejszą** opinią, która
głosi: „Chrystus przemawia w imieniu Kościoła’*.
* Zob. wyczerpujące studium J. Lebretona, Histoire du dopnę de la Trinae des
origines au Concile de Nicie. t. I. Les Ongines. Paryż 1927®, dodatek C: Mk
13.32,
nieznajomość dnia sądu, s. 558-590. Autorzy podzielający tą opinią
uważają, że w rzeczywistości Jezus jako człowiek znal dzień sądu. Spośród
najbardziej znanych Ojców Kościoła można wymienić Hilarego. Ambrożego.
Chryzostoma, Augustyna. Dy dyma. Epifaniusza. Bazylego z Cezarei. Do nich
należy dołączyć wielu innych, mniej znanych autorów. W średniowieczu opinia ta
została przyjąta powszechnie przez scholastyków.
1
Np. o. M.-J. Lagrange. Evangile de Saint Marc. Paryż I928
4
. na temat Mk
13.32.
Tak św. Ireneusz (zob. wyżej, przypis 1), Grzegorz z Nyssy. Jednak wielu
Ojców przyjmuje obie interpretacje: Atanazy. Bazyli. Grzegorz z Nazjanzu i in.
O nich można powiedzieć to, co J. Lebreton mówi o św. Atanazym (dz. cyt., s. S63):
„Cały wysiłek św. Atanazego zmierza do ustalenia, że Słowo Boże wiedziało
o wszystkim. W porównaniu z tym zasadniczym stwierdzeniem cala reszta jea db
niego mało ważna i przedstawia on kilka różnych interpretacji tekstu Ewaogehi:
niewiedza oddzielona od Bóstwa Chrystusa i przypisana Jego Człowieczeństwu
przedstawiana jest raz jako pozorna, innym razem jako rzeczywista''.
32
CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ZE JEST BOGIEM?
To ich przeświadczenie nic wynikało z filozoficznej antropologii,
wywodzącej się z kręgów greckich (koncepcje osoby i natury).
Była to po prostu wierność danym ewangelicznym, dającym pod
stawę do tego rodzaju twierdzenia. Kiedy czytali:
tp
|a i Ojcięę.
jedno jesteśmy” (J 10JO), byli przekonani, że Jezus mówił to ni^
jako człowiek, ale zgodnie ze swoją haską naturą. Właśnie to pa
pież św. Leon Wielki jasno wyraził w swym sławnym liście do
Flawiana (Tomus ad Flavianum z roku 449), który potem z za
dowoleniem przyjęto na Soborze Chalccdońskim w 451 roku
5
.
Ojcowie Kościoła zdają się natomiast nie stawiać pytania
o to, j a k. Jak ta wiedza boska może wyrażać się w słowach,
w ludzkich pojęciach, stworzonych przez ludzką inteligencję?
Tej kwestii nigdy nic dotknięto. Ograniczono się do stwierdze
nia f a k t u . Odwieczny Syn Ojca i Jezus, syn Maryi z Naza
retu, to ta sama O s o b a . A zatem Bóg, Słowo, przemawia
ustami Jezusa za pośrednictwem Człowieczeństwa, które na
siebie przyjął. Nawet św. Augustyn nic poszedł dalej w tych
analizach
6
.
Widać zatem, że pytanie: „Czy. Jezus wiedział, że jest Bo
giem?” było dla Ojców Kościoła pozbawione jakiegokolwiek
sensu. Dla nich znaczyło to tyle, co pytanie: „Czy Bóg wie, że
jest Bogiem?” Dopiero pod koniec okresu, który badamy, w roku
553, pojawia się pierwszy urzędowy dokument magisterium Ko
ścioła na temat wiedzy Chrystusa. Na prośbę cesarza bizantyj
skiego, Justyniana, papież Wigiliusz potępia błędy nestorianó\y:
Jeśli ktoś twierdzi, że Jezus Chrystus nie znał przyszłych
wydarzeń i dnia Sądu Ostatecznego, Ten, który jest jed-
DS 295; BF VI. 7.
* Św. Augustyn zdaje się nauczać, że Jezus za swego ziemskiego życia widział
Boga twarzy w twarz, tak jak święci w niebie: De diversis ąuaestionibus, 60, 65,
PL 40, kol. 60. Na temat ludzkiej wiedzy Chrystusa według &v. Augustyna zob.
T. J. Van Bavel, Recherches sur la christologie de S. Augustin, Fryburg 1954,
s. 146-175. Praca A.-M. Dubarlc, La science humaine du Christ d‘apris
S. Augustin, RSPT 29/1940, s. 244-264, jest bardziej dyskusyjna.
tlj
nym jedynym Jezusem Chrystusem, jednocześnie pra
wdziwym Synem Bożym i prawdziwym Synem Człowie
czym i jeśli twierdzi, że (Jezus) mógł jedynie wiedzieć
to, co Mu objawiło mieszkające w Nim Bóstwo, tak jak
w innych (osobach ludzkich), niech będzie wyłączony \
Wyraźnie widać, co ten tekst chce nam przekazać: Jezus wię
0 wszystkim, gdyż jest Bogiem. Ta wiedza nie jest owocem
objawienia. .Jezus jako człowiek posiada tę wiedzę boską na mo
cy jedności swej Osoby boskiej. Boga, który stał się człowie
kiem. Innymi słowy, Jezus jako człowiek wic — na mocy swej
Boskiej Osoby — to, co wie Bóg. Można zatem stąd wywnio
skować: .Bóg wie, żc jest Bogiem, a więc i Jezus o tym wie.
Tekst ten jest sto lat późniejszy od Soboru Chalccdońskie-
go, który potwierdził obecność w Jezusie Chrystusie dwóch
natur, ludzkiej i boskiej, w ich doskonałości, odmienności
1 właściwych dla nich działaniach. Jednakże orzeczenia Sobo
ru Chalcedońskiego nie zrodziły jeszcze wszystkich swoich
owoców. Głębsza refleksja nad implikacjami zawartymi w orze
czeniach tego soboru spowoduje konieczność głębszych analiz,
które w niczym nie uszczuplą tego, co przed chwilą powie
dzieliśmy na ten temat. Sprecyzują one jedynie i wyraziściej
ukażą różne poziomy wiedzy.
OJCOWIE KOŚCIOŁA
______ 13
2. Świfly Fulgencjusz
Będzie trzeba doczekać początku VI wieku, aby pytanie sta
nowiące przedmiot tej książki zostało wyraźnie podjęte. Około
roku^OO św. Fulgencjusz, biskup Ruspe w Afryce Północnej,
odpowiada pewnemu Fetrandowi, diakonowi z Kartaginy, na
następujące pytanie: „Czy dusza Chrystusa poznaje w pełni
Bóstwo, które ją przyjętej Czy Syn przez swe Cztewie-
DS 419.
34
CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ZE JEST BOGIEM?
czeństwo znał swe Bóstwo, w taki sam sposób jak Ojciec, Syn.
i Duch Święty znają się wzajemnie?” *
Proszę zwrócić uwagę, że pytanie nic zostało sformułowane:
„Czy Jezus wie, że jest Bogiem?”, ale: „Czy Chrystus w swoim
Człowieczeństwie ma pełne poznanie swego Bóstwa?” Nacisk
został położony na słowo p e ł n e . Dalszy ciąg pytania brzmi:
„Czy to poznanie jest tożsame z poznaniem, jakie Boskie Osoby
mają jedne o drugich?”
Fulgencjusz odpowiada „tak” na pierwsze pytanie, a „nie”
na drugie. Dusza Chrystusa, będąc stworzoną, ma poznanie
natury stworzonej. Bóg nie stworzony ma poznanie boskie,
nieskończone. Chrystus w swym Człowieczeństwie zna wszy
stko to. co zna Bóg, ale nic z tą samą nieskończoną głębią.
A zatem Jezus, zgodnie ze swym ludzkim rozumem, znał
w pełni swe Bóstwo, ale nie w takiej pełni, jaką cieszy się
Bóg, poznając samego siebie boskim rozumem, tożsamym
z Jego boską naturą’. Jednakże św. Fulgencjusz stwierdza jasno,
że tego boskiego poznania udziela Człowieczeństwu Chrystusa
Duch, który został Mu dany bez miary (według J 3,34-35)
l0
.
Tak więc Jezus w swym Człowieczeństwie zna swe Bóstwo
w całej pełni, pełni ograniczonej jedynie stanem stworzenia
ludzkiej natury Zbawiciela. Nie posunięto dalej tej analizy.
Jednakże w stosunku do św. Augustyna zauważalny jest duży
postęp. Stało się tak dlatego, że w międzyczasie miał miejsce
Sobór Chalcedoński, stwierdzający jasno dwie natury Chrystu;
sa, który jest „doskonały w Bóstwie i doskonały w człowie
czeństwie, (...) bez zmieszania, (...).została zachowana wła
ściwość obu [natur]” ". W konsekwencji słowa i czyny Jezusa
z Nazaretu nie mogły być już przypisane b e z p o ś r e d n i o
* PL 65. kol. 415.
* Tamże. kol. 420-423.
"Tamże, kol. 417n. Św. Fulgencjusz nie precyzuje, w jaki sposób Chrystus,
dzięki swemu ludzkiemu rozumowi, zna swą boską naturę. Mówi tylko, że do
konuje się to dzięki działaniu Ducha, który został Mu dany bez miary, a zatem nie;
na mocy własnych sił Jego ludzkiego rozumu.
" DS 301-302 (przekład polski za: BF VI, 8).
OJCOWIE KOSCIOtA
ii
Jego naturze ludzkiej. Trzeba Mu je było przypisać za
pośrednictwem Jego władz ludzkich. Jezus wiedział, że jest
Bogiem, ale ta wiedza miała swoje bezpośrednie źródło w Je
go ludzkim rozumie. Ma to ważne konsekwcnqe dla interpre
tacji tekstu Mk 13,32, dotyczącego nieznajomości dnia sądu.
Kiedy Ojcowie Kościoła mówili, że Jezus znał ten dzień jako
Bóg, a nic wiedział o nim jako człowiek, byli zupełnie słusz
nie przekonani, że boska wiedza Słowa dostępna była Jezuso-
wi-Człowiekowi. Orzeczenia Soboru Chalccdońskicgo impli
kują, że ta wiedza boska Słowa jest w ten czy inny sposób
udzielona wiedzy l u d z k i e j syna Maryi, aby mógł On z niej
korzystać. I odtąd nie można było już mówić, że Jezus znał
dzień sądu jako Bóg, a nie wiedział o nim jako człowiek, po
nieważ jeśli Jezus z Nazaretu, syn Maryi, znał ten dzień jako
Bóg, to z konieczności wiedział o nim za pośrednictwem ludz
kiego rozumu. Tak więc również jako człowiek musiał o nim
wiedzieć.
Ten list św. Fulgencjusza miał wielki wpływ na późniejszych
autorów łacińskich. Współczesny Karolowi Wielkiemu Alkuin
bardzo wcześnie zaczerpnął z niego inspiracje, podobnie jak
Hugo od św. Wiktora (około roku 1120)
,J
.
3. Agnoeci
Wiele cennych wskazówek moglibyśmy wyciągnąć z pism
mówiących o koncepcjach a g n o e t ó w . Agnoetami nazywa
się ghiześcijaiu którzy dopuszczali u Jezusa pewną niewiedzę
(po grecku agnoein znaczy „nie wiedzieć”). Jednak nasza zna
jomość tych prądów jest bardzo fragmentaryczna
u
i wydaje
11
11
Alkuin, DefideS. Triiuiaas. III, U. PL 101, kol. 30; Hugo od to Wiktor*.
De sapietuu ammae Christi, PL 176, kol. 84$.
Zob. J. Lebreton, Histoirt du dogme de la Trmiti des origines au Coneile
de Nicie, I. I, Lei Origines, Ptryź 1927®, s. 581-586, ze wskazaniem głównych
prac źródłowych na len lemat (por. wylej, przypis 2. a. 31).
36
się. że chodzi raczej o jednostki, a nie o grupy. Literatura patry
styczna. dotycząca tych chrześcijan, pochodzi z lat 540-640. Sta
:
le chodzi o te same problemy, głównie o tekst Mk 13,32 na tę-
mat nieznajomości dnia sądu. W porównaniu z poprzednimi
wiekami reakcja Ojców Kościoła jest wyrazistsza, bardziej
jednomyślna. Jezus nawet jako człowiek wiedział wszystko.
Dostrzec tu można wpływ problematyki poruszonej na Sobo
rze
Chalccdońskim,
którą
próbowaliśmy
scharakteryzować
w poprzednim paragrafie. Jeśli Jezus dzięki wiedzy boskiej
znał dzień sądu. to musiał o tym wiedzieć również dzięki swej
wiedzy ludzkiej.
Najważniejszym dla nas tekstem jest list papieża św. Grze
gorza Wielkiego do patriarchy Aleksandrii^na temat angoetów
(około 600 roku). Papież dokonuje bardzo głębokiego rozróż
nienia. pozornie tylko — jak sam stwierdza — nieznacznego:
Jezus znał dzień sądu w swej ludziej naturze, ale nie z c swgj
ludzkiej natury
u
. Znaczy to, że owo poznanie dnia sądu nie
jest owocem normalnej aktywności Jego ludzkiego umysłu.
Jest to boskie poznanie Słowa, ale udzielone ludzkiemu rozu
mowi Jezusa.
Zakończmy te rozważania wzmianką o św. Janie Dama
sceńskim (675-749), jednym z ostatnich autorów, którzy mó
wili o agnoetach
l5
. W swoim wykładzie o wierze prawdziwej
wyraźnie stwierdza, że ludzki rozum Jezusa, działając całko
wicie według właściwej mu natury ludzkiej, miał świadomość
tego, że jest rozumem Osoby Boskiej, a nie osoby jakiegoś
człowieka, który byłby tylko człowiekiem
16
.
W rezultacie widzimy, że pod koniec okresu patrystycznego
stwierdzono dwie rzeczy ijjełnię i doskonałość Człowieczeńs-
twa Jezusa. Jego ludzkiego rozumu, a jednocześnie fakt, iż ro-
zum ów posiada świadomość, że jest rozumem Osoby Boskiej-
•*.*1
“ DS 475; BF VI. 25.
JŚH
” Św. Jan Damasceński. Księga herezji, 85, PG 94. kol. 756.
4jl
“Św. Jan Damasceński, De fide onhodoxa, III, 19, PG 94, kol. 1080.
CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ŻE JEST 8(Ki!EM?
3. TEOLOGOWIE
Teologowie średniowieczni i nowożytni skupią się głównie
na znalezieniu odpowiedzi na pytanie, które Ojcowie Kościoła
pozostawili otwarte: W—iAki s p o s ó b wiedza boska Słowa
została udzielona świętemu Człowieczeństwu Chrystusa? Od
rozwiązania tego problemu zależy wyczerpująca odpowiedź na
pytanie, które stanowi przedmiot tej książki. Faktycznie tylko
wtedy można z całą pewnością stwierdzić: .Jezus wiedział, że
jest Bogiem”, gdy odpowie się na pytanie: „w jaki sposób
o tym wiedział?” Odpowiedź na nie można dać dopiero wte
dy, gdy problem ten poszerzy się na całą tajemnicę wiedzy lu
dzkiej Jezusa z Nazaretu.
1. Teologowie średniowieczni
Widzieliśmy, że Ojcowie Kościoła w oparciu o dane ewange
liczne jednomyślnie stwierdzają, że Jezus z Nazaretu, syn Maryi,
nie tylko był Synem Bożym, istniejącym przed stworzeniem, ale
ponadto w pełni dysponował poznaniem, wiedzą we właściwym
tego słowa znaczeniu boską, przysługującą Synowi Bożemu. Zo
baczyliśmy również, że Ojcowie Kościoła z V-VI wieku, wierni
orzeczeniom Soboru Chalcedońskiego, nauczali, że ta wiedza bo
ska wyrażała się poprzez usta i sposób bycia człowieka oraz
ujmowana była w pojęciach i ideach ludzkich, wytworzonych
przez ludzki rozum. A zatemjiyło rzeczą konieczną, aby tąjjft
„ska wiedza „przeszła” .w. jakiś sposób przez ludzki rozum. Wjaki
sposób? Jest to właśnie pytanie, na które będą się starali dać
odpowiedź średniowieczni teologowie.
Po drobnych wahaniach, nad którymi nic warto się zatrzymy
wać ', większość teologów XIII wieku wyróżni trzy poziomy
wiedzy ludzkiej Jezusa
2
: pognanie nabyte, będące udziałem każ
dego człowieka,
poznanie
ludzi wybranych w niebie, czyli wizję
uszczęśliwiającą — widzenie Boga twarzą w twarz — i poznanie
„wlane”, typ poznania, jakim cieszyli się prorocy, przekazujący
ludziom Boże Objawienie. Ten pogląd nic jest, jak niektórzy czę
sto sądzą, filozoficzną konstrukcją a priori, na co pozwalałaby
powierzchowna lektura dzieł św. Tomasza. Teologowie uznali
go za najlepsze streszczenie informacji podanych przez Biblię.
To, że Jezus tak jak wszyscy ludzie posiadał wiedzę nabytą, któ
ra poszerzała się wraz z wiekiem, wiemy od Łukasza (2,52):
Jezus wzrastał w mądrości. Natomiast trzy teksty czwartej
Ewangelii (J 1,18; 6,46; 8,38
3
) świadczą o tym, że Jezus cieszył
się takim widzeniem Boga, jakie mają wybrani w niebie.
Temat wiedzy wlanej łączy się nieco luźniej z tekstem bib
lijnym. Eonieważ Ewangelie mówią o Jezusie jako proroku
(Mt 13,57; Łk 13,33), to naturalnym wnioskiem wynikającym
z tego faktu jest to, że posiadał On — podobnie jak prorocy
— wiedzę a tym, co miał objawić ludziom. Z racji wyjątko
wej godności, jaką cieszył się Chrystus, wypadało, aby to po-
TEOLOGOWIE
39
ł
Tak Summa Seniemiarum, przez długi czas przypisywana Hugonowi od św Wi
która (zmarłemu w 1140 roku), stwierdza: „Trzeba powiedzieć bez wabitna, ze
w Chrystusie nic ma innej wiedzy poza wiedzą boską" (Summa Semenuarum.
1. 16, PL 176, kol. 74). Franciszkanin Aleksander z Halle (zmarły w roku
1245) przyjmuje sześć rodzajów wiedzy w Chrystusie: wiedzą boską, wiedzą
„unii" (odpowiadającą zjednoczeniu w Jezusie Człowieczeństwa i Bóstwa),
wiedzą wizji uszczęśliwiającej i trzy rodzaje wiedzy czysto ludzkiej (Summa
theologica, III. 13). Św. Tomasz odrzuci oba te poglądy (S.th. III q.9 a.IV
* Tak św. Albert Wielki (In Semeni., III. dist. 13 i 14), św. Bonawentura (In
SemenL, III. dist. 14), a zwłaszcza św. Tomasz (S.th. III q.9-l2).
’ I 1.18 jest być może najmocniejszym tekstem: .Boga nikt nigdy nie widział
Ten Jednorodzony Bóg. który jest w łonie Ojca. (o Nim) pouczył". Ojciec
Lagrangc w swym komentarzu do Ewangelii ów. Jana pisze: „To pozwała
rozumieć, że Jezus obdarzony był wizją uszczęśliwiającą już w tym życiu Jest u
teza teologiczna, która według nas ma tutaj mocną podstawą" Wrażenie to po
twierdza się, gdy się zważy, że Jan odpowiada twierdząco na pytanie wątprąoągn
Syracha (Syr 4331): „Któż Go widział i mógł to opowiedzieć
1
" Por. niżej, i I'"
40
<z>
JF.zvs
wnnziAL. if n.srmKMM?
znanie było Małe i nieprzemijające, jak to było w przypadku
posłańców Bożych w okresie Starego Przymierza
4
.
Jednakże,
aby
odpowiedzieć
na
interesujące
nas
pytanie:
„Czy Jezus wiedział, że jest Bogiem?” i „W jaki sposób o tym
wiedział?”, należy pamiętać o tym, w jaki sposób wypracowa
no te teologię.
Św.
Tomasz,
wierny
nauczaniu
Soboru
Chalccdońskicgo,
spokojnie stwierdza: gdyby w Chrystusie nic było innej wie
dzy poza wiedzą w ścisłym tego słowa znaczeniu boską, to
wówczas nic mógłb) poznać niczego *. Faktycznie bowiem po
znanie jest aktem Osoby Chrystusa, działającej jednak za pomocą
władz swej natury. Otóż Jezus Ewangelii ukazał się w naturze
ludzkiej i Jego słowa były owocem ludzkiego rozumu. Sobór
Chałcedoński zaś uczy. że w Jezusie obie natury, boska i ludz
ka. istnieją w sposób różny, bez zmieszania ani zlania się. Bo
ski rozum Syna Bożego, samego Boga, nie może więc uzupeł
nić braku ludzkiego rozumu w Słowie Wcielonym.
A zatem jeśli Jezus wiedział, że jest Bogiem, jak fo stwier
dza św. Jan, to mógł o tym wiedzieć jedynie na mocy swego
ludzkiego r oz urną, W jaki sposób? Dla św. Tomasza odpo
wiedź jest prosta: jia mocy wizji uszczęśliwiającej, takiej, jaką
cieszą się wybrani w niebie i którą Jezus posiada na tej ziemi.
Dzięki tej „wiedzy wizji” widzi On Boga, Jego jedność, Trój
cę Osób Boskich i widzi siebie złączonego z Drugą Osobą
Trójcy w jedności jednej Osoby
4
. Co by się jednak stało, gdy
by tu. na ziemi, Chrystus nie miał owej wizji uszczęśliwiającej^
_i gdyby nie miał nawet owej wiedzy „wlanej”, jaką mieli pro-
* Trzeba zauważyć, że w tym punkcie teologowie w XIII wieku nie U
jednomyślni i ze sam św Tomasz był zwolennikiem kolejno różnych opinii. Por.
C.-V. Hem, Le Verbe mcamć (św Tomasz. Sornrne thiologiąue, wyd. „Revue de*
Jeunes"), l. II. III q.7-IS, Paryż 1927, s. 324, przypis objaśniający 49. Trzeba
ponadto zauważyć, że la wiedza wlana jest. jak mówi św. Tomasz, „jednoznacznie
podobna do naszej* (S.th III q. 11 a.5 ttd contra). U człowieka w sianie łaski jest
to wiedza darów Ducha Świętego (mądrość, wiedza, rozum) i charyzmatów (Sżh. Ul i
q. 11 a.l corpus).
’ S.th. III q.9 a.l ad ł. Św. Tomasz zwalcza opinię teologów wzmiankowaną
w przypisać I.
S.th. III q. 10 a 4 corpus.
TEOUXiOWlE
41
rocy ’, i gdyby miał tylko tę „wiedzę nabytą”, tak jak wszyscy
bez wyjątku ludzie? Czy Jezus mógłby wiedzieć, że jest Bo
giem? Pytania tego. które jak to za chwilę zobaczymy, zostało
wyraźnie sformułowane przez współczesnych teologów, św. To
masz nigdy sobie nie postawił. Nie znajduje się ono również
u wielkich klasycznych komentatorów Doktora Anielskiego: Ka
jetana, Jana od św. Tomasza, karmelitów z Salamanki. Goneta.
Billuarta. Jednakże spójność myśli św. Tomasza narzuca od
powiedź, którą dali współcześni tomiści. Odpowiedź jest nega
tywna. Tym tematem musimy się teraz zająć.
2. Teologowie współcześni
Dopiero w XX wieku teologowie spckulatywni postawili sobie
pytanie: „W jaki sposób Jezus wiedział, że jest Bogiem?” Należy
położyć akcent na „w jaki sposób”. W przeciwieństwie do nie
których współczesnych egzegetów oraz będących pod ich wpły
wem teologów, autorzy, z których opiniami pokrótce się zapo
znamy, są — wraz z całą poprzedzającą ich tradycją — całkowi
cie przekonani, że Jezus miał pełne poznanie swej tajemnicy
Boga-Człowieka. Ich badania dotyczą miejsca tego poznania
w konstytucji antropologicznej Jezusa-Czlowieka. w Jego ludz
kim rozumie. A zatem, gdy stawiają pytanie: „Czy Jezus wie
działby, że jest Bogiem, gdyby nie miał wiedzy wizji uszczęśli
wiającej, jaką mają święci w niebie, lub wiedzy wlanej proro
ków?”, zdają sobie doskonale sprawę, że rozpatrują możliwość
teoretyczną, coś, co nigdy nie miało miejsca. Podobnie jest wte
dy, gdy teologowie mówią o człowieku w stanie czystej natury,
bez łaski, która sprawia, że człowiek jest dzieckiem Bożym,
i bez grzechu, który wykrzywia ludzką naturę. Jest to stan. który
7
Na mocy wiedzy wlanej, mówi ów. Tomasz, Jezus znal wszystkie tajemnice,
które są przedmiotem Objawienia (S.lh. III q.ll a.l corpus) Znal je — tak jak
prorocy
—
poznaniem
pewnym,
ale
pewnym
pewnością
wiary.
Głównie
chodziłoby o poznanie Jego boskiej natury. Musiałby dokonać aktu wiary w swe
Bóstwo. Zob. niżej, przypis 10, cytat z książki ojca Garrigou-Lagrange'a.
nigdy nic istniał, ale który należy rozważyć, jeśli się chce do
brze zrozumieć aktualną rzeczywistość. Jeśli mówimy o ludz
kiej naturze, zranionej grzechem (stan człowieka po grzechu),
ranę tę można jedynie rozumieć w stosunku do stanu, w któ
rym jej jeszcze nie było. Tak samo, żeby wiedzieć, gdzie nie
jako „mieści się" poznanie, które Jezus miał o swej własnej
tajemnicy Boga-Człowieka. nic ma innej metody, jak ta, która
polega na rozważeniu — w sposób całkowicie teoretyczny
i abstrakcyjny — tego, oo by było, gdyby Chrystus nie posia
dał rozróżnionych wyżej odmiennych poziomów poznania.
Dla niektórych teologów nowożytnych poznanie, jakie miał
Jezus jako człowiek o swej boskiej naturze, zostało Mu dane
od razu przez sam jfakt unii hipostatyczncj, to znaczy zjedno
czenia natury ludzkiej i natury boskiej w jednej Boskiej Oso
bie *. Jednak teologowie tomistyczni nie przyjmują tego roz
wiązania. które zdaje się powracać do „wiedzy unii” Aleksandra
z Halle, wyraźnie odrzuconej przez św. Tomasza
9
. Świadomość,
którą Jezus miał jako człowiek, że jest Osobą Boską, może
pochodzić jedynie z Jego wiedzy ludzkiej, stosownie do jedne
go z dwóch elementów tej wiedzy: wiedzy wizji uszczęśli
wiającej lub wiedzy wlanej. Albowiem wiedza nabyta, wspól
na wszystkim ludziom, choćby nie wiadomo jak doskonała, nie
może wykraczać poza zdolności natury ludzkiej. Niektórzy sądzą
więc
l0
, że Jezus czerpał pewność, że jest Bogiem, z wiedzy
* Takie jest stanowisko fC Rahnera, „Probldmes actuels de christologie"
w; Ścrits thMogu/ues, t. I, Bruges 1969, s. 141n, oraz J. Mourotu, Le Mystlre
du temps, Paryż 1962, s. 100-120, i paru innych.
“ S.th. III q.9 a.l ad 3 wraz z odpowiedzią. Według Soboru Chalcedońskiego
natura boska i natura ludzka współistnieją w Chrystusie bez jakiegokolwiek
zmieszania. W konsekwencji, mówią tomiici, nie ma w ł a ś c i w e g o Bogu-
-Słowu działania, mającego wpływ na Człowieczeństwo Chrystusa. B o s k i e
d z i a ł a n i e , wpływające na Człowieczeństwo Chrystusa, dotyczy n a t u r y
boskiej i jest wspólne dla trzech Osób.
Tak V. Heris, A propos d'un aniele sur la psychologie du Christ, RSPT
43/1959, s. 462-471. Zob. s. 468-471. Uściśla on jednak na s. 471, że tylko wizja
uszczęśliwiająca pozwala Jezusowi „uchwycić bez jakiegokolwiek cienia" Jego
boską osobowość. W rzeczy samej, bez wizji uszczęśliwiającej Jezus musiały
„wierzyć na ślepo” w swoje Bóstwo, jak to słusznie stwierdza R. Garrigou
Le Sauveur ei son amour pour nous, Paryż 1933, s. 198.
42
CZY JEZUS WIEDZIAŁ ŻE JEST BOGIEMt
wlanej (wiedza prorocka). Dzięki niej ma On o b j a w i e n i e ,
że jest Bogiem. Jednak, zdaniem większości teologów tomisty-
cznych, Jezus wie z całą pewnością, że jest prawdziwym Bo
giem i prawdziwym człowiekiem dzięki takiej wiedzy, jaką
cieszą się wybrani w niebie (wizja uszczęśliwiająca) ". Nieza
leżnie od tego wszyscy ci teologowie tomistyczni są zgodnie
do jednego, bardzo ważnego dla interesującego nas zagadnie
nia punktuj gdyby Jezus miał jedynie wiedzę nabytą, tzn. wie
dzę, która jest wspólna wszystkim ludziom, którą nabywa się
przez zwykłe korzystanie z danego wszystkim ludziom rozu
mu, wówczas Jezus byłby Bogiem, ale nic wiedziałby o tym
1J
.
Uściślijmy jeszcze raz, że chodzi o hipotezę nierzeczywistą,
uznaną za taką przez tych, którzy ją tworzą i którzy są całko
wicie przekonani, iż Jezus wiedział, że jest Bogiem. Hipotezą
bliska nawet absurdy — nic metafizycznego czy ontologiczne-
go, ale dotyczącego logiki planu Bożego: po co byłoby wyno
sić rozumne i wolne stworzenie do tak wielkiej godności, gdy
by ono nie miało o tym nic wiedzieć? Jednak ta hipoteza.
TEOLOGOWIE
" Taka jest opinia R. Ganigoo-Lagrangc'a, dz. cyt. (zob. wyżej, przypis 10),
J. Maritaina, De la gróce et Je 1'humaniU de JJsus, Paryż i967. s. I I I n
(stanowisko bliskie o. Hćrisowi, ale bardziej zadowalające: Jezus miał dowód
swego Bóstwa dzięki wizji uszczęśliwiającej. ale dowód niekomunikowalny.
ponieważ „nadświadomy". Wiedza wlana pozwalała na jego sformułowanie
i zakomunikowanie); J.-H. Nicolas. RThom 53/1953, s. 423n. i wielu innych.
u
J.-H. Nicolas pisze: „Trzeba z całą pewnością powiedzieć, że jeśli dusza
Chrystusa nie miałaby wizji uszczęśliwiającej, to miałaby świadomość pewnej
tajemnicy. Jej świadomość nic zamykałaby się na ludzkim ja, które nie istnieje,
i nie byłaby w stanie dotknąć Jego boskiego ja" (be. cit, patrz poprzedni
przypis). V. Hćris pisze lak samo: „Właśnie dlatego, nawet jeśli to wydaje się na
pierwszy rzut oka dziwne, jasnym jest. że Chrystus na mocy samych sił swoich
ludzkich władz nie byl w stanie uzyskać świadomości o swej boskiej osobowości
(...). Jedynym skutkiem psychologicznym, który jest wynikiem unii hipo-
słatycznej, jest doskonałość moralna Chrystusa. Ten wynik jest jednak jedynie
jiośrcdni: opiera się on na tym, że Bóg. połączony osobowo z ludzką naturą,
zaangażował się w ustrzeżenie tej natury od wszelkiego błędu poprzez szczególnie
skuteczną pomoc (...). Chrystus, doświadczając swej absolutnej bezgrzeszności,
mógł dojść do wniosku, że jest przedmiotem szczególnej łaskawości Boga. że
cieszy się niezwykłym zjednoczeniem swej duszy z Bogiem, ale nigdy unią
hipostatyczną i tajemnicą łaski, którą ona implikuje’* (Lr Mystirr Ja Ctarst. Paryż
1928. s. 84n).
jakkolwiek nierzeczywista i absurdalna, jest mimo to z punktu
widzenia teologicznego .użyteczna, albowiem pozwala ona le
piej z a n a l i z o w a ć różne elementy tajemnicy Wcielenia.
Oto wynik tej analizy: tajemnica Wcielenia nic implikuje
w e w n ę t r z n i e , w swej wewnętrznej strukturze poznania
przez Jezusa z Nazaretu Jego boskiej natury. Innymi słowy,
Jezus, który byłby Bogiem, ale który nic wiedziałby o tym,
nie implikuje żadnej sprzeczności w s t r u k t u r z e tajemnicy
Boga-Człowieka. Jednakże .wprowadza coś nielogicznego do
mądrości Bożego planu. Dodajmy jeszcze, że autorzy, którzy
myślą w ten sposób, nie należą do awangardowych teologów.
Wręcz przeciwnie. Są wiernymi stróżami tradycji Kościoła
i myśli św. Tomasza z Akwinu. Streszczając: .w stosunku do
tajemnicy Wcielenia, poznanie, jakie Jezus ma o swoim Bó
:
stwie, reprezentuje pewien d o d a t e k , ale dodatek ten jest
k o n i e c z n y .
Wynika
z
tego ważny wniosek: można negować lub podawać
w wątpliwość świadomość, jaką Jezus miał o swoim Bóstwie,
a
mimo to
nadal wierzyć w Bóstwo Chrystusa. Oczywiście tego
rodzaju postawa jest bardzo niebezpieczna. W następnym roz
dziale zobaczymy, dlaczego. Wykażemy, że twierdzenie, według
którego Jezus doskonale wiedział, że jest Bogiem, jest doktry
ną, która posiada wszystkie charakterystyczne cechy potrzebne
do tego, by została ogłoszona dogmatem wiary. Jednak cho
dzi w każdym razie o artykuł wiary r ó ż n y od tego, który
stwierdza Bóstwo Jezusa Chrystusa.
44
CZYJEZUS W1KOZIAŁ, Zt. JEST BOGIEM?
4. WIARA KOŚCIOŁA POTWIERDZA PRAWDĘ,
IŻ JEZUS WIEDZIAŁ, ŻE JEST BOGIEM
I tak zakończyliśmy nasze studium wypowiedzi tradycji Ko
ścioła.
W konsekwencji wypada postawić problem: jaka jest* mó
wiąc językiem teologicznym, k w a l i f i k a c j a t e o l o g i c z
na. twierdzenia: Jezus wiedział, że jest Bogiem? Czy jest to
dogmat wiary, taki jak Bóstwo Chrytusa, czy też po prostu na
uka teologicznie pewna, albo może opinia, nad którą można
swobodnie dyskutować, a nawet ją odrzucić?
Żeby dowiedzieć się, czy chodzi o dogmat wiary, należy sobie
przypomnieć, że Kościół podaje prawdy wiary w dwojaki spo
sób: .w sposób nadzwyczajny, popizez definicję dogmatyczną pa
pieża lub soboru ekumenicznego, lub w sposób zwyczajny, na
mocy tego, co nazywamy powszechnym, zwyczajnym magiste
rium Kościoła, poprzez zwykłe nauczanie biskupów, będących
w jedności z papieżem, w zwyczajnym pełnieniu przez nich fun
kcji nauczycielskiej'. Ani w jednym, ani w drugim wypadku nie
można powiedzieć, że papież i biskupi, wypełniając swój urząd
nauczycielski, zajęli stanowisko w tym względzie. Jednak to
magisterium zwyczajne czy nadzwyczajne nie działa w sposób
dowolny: wyraża powszechną wiarę chrześcijan, wiarę budzo
ną i ożywioną przez Ducha Świętego, który strzeże, zachowu
je i rozwija depozyt Objawienia, powierzony przez Boga Jego
Kościołowi. A zatem zanim pojawi się jakaś deklaracja magi
sterium Kościoła, wcześniej lud chrześcijański przeżywa jako
rzeczywistość, w którą wierzy, określony, szczególny element
1
1
Zob. Sobór Watykański t, Konstytucja Dei Filius, I, rozda. 3 (DS 3011: BM. 31),
46
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM?
J
'
..................................
Bożego Objawienia i doświadcza go. Jest
10 często wiara nie
co uśpiona, zawarta w innych wypowiedziach magisterium Ko
ścioła. Obudzi się ona jednak wtedy, gdy trzeba będzie zająć sta
nowisko wobec kontestacji lub negacji. Gdy nastanie taka pora,
rolą magisterium będzie stwierdzić tę wiarę i zweryfikować jej
autentyczny charakter (zgodność z Pismem Świętym, Tradygą,
liturgią itd.).
Czy dotyczy to interesującego nas problemu? Bez wahania na
leży odpowiedzieć twierdząco. Mówiliśmy już, jak oczywiste by
ło to dla większości chrześcijan, że .jeśli jest Bogiem, to oczywi
ście o tym wję”. Zresztą czwarta Ewangelia to poświadcza. I jak
to przed chwilą ukazaliśmy, w całej historii Kościoła Ojcowie
i teologowie nigdy nie podali w wątpliwość podstawowej histo-
ryczności deklaracji Jezusa co do Jego Bóstwa.
Możemy jednak napotkać poważny zarzut: ileż to stwier
dzeń przekazanych zostało przez jednomyślną tradycję, po
świadczonych przez Pismo Święte, a potem, w następstwie no
wych danych, wynikłych z postępu naukowego, porzuconych!
Na przykład naukowa
dokładność
opowiadania z 1. rozdziału
Księgi Rodzaju na temat stworzenia świata, historyczność
Księgi Jonasza,
przypisanie
rozdziałów 40-66 Księgi Izajasza
autorowi początkowej części Księgi...
Czy
nie to
samo zachodzi
w odniesieniu do podjętego tutaj
problemu? Faktycznie wielu egzegetów i teologów sądzi i mó
wi. że
postęp egzegezy i poznania
historycznego Jezusa z Na
zaretu zobowiązuje Kościół do zajęcia tej samej postawy, jaką
zajął w odniesieniu do pierwszego
rozdziału Księgi Rodzaju.
Faktycznie mamy tu do czynienia z prawdziwym proble
mem: tradycja Kościoła przekazywała wiele stwierdzeń w spo
sób niekrytyczny, jako coś oczywistego, aż do momentu, kie
dy spowodowana postępem nauk kontestacja rzuciła wyzwanie
Kościołowi, który w końcu uznał, że te elementy nie stanowi
ły części Objawienia. Podaliśmy wyżej trzy przykłady. Można
by dorzucić jeszcze przedkopemikańską kosmologię, przypisy
wanie Mojżeszowi autorstwa Pięcioksięgu, problem auto^B
Drugiego Listu św. Piotra...
47
Tc niezaprzeczalne fakty zachęcają nas, aby wyróżnić w tra
dycji Kościoła to, co utrzymywane jest w sposób kry tycz.*
ny, od tego, co przekazywane jest w sposób n i e k r y t y c z
n y . U podstaw rozróżnienia znajduje się właśnie k o n t e s t a
c j a , pochodząca z różnorodnych przyczyn i czynników, która
neguje lub podaje w wątpliwość twierdzenia przekazane przez
tradycję. W wyżej cytowanych przykładach po pewnym czasie
i wahaniach Kościół uznał zasadność kontestacji. W innych przy
padkach, napotykając negację, mocno trzymał się swego stanowi
ska: kontestacja posłużyła do wzmocnienia, potwierdzenia wiary
Kościoła w tych punktach, które kwestionowano (rzeczywista
obecność Chrystusa w Eucharystii, grzech pierworodny, hierar
chiczna struktura Kościoła...). W tych ostatnich wypadkach Ko
ściół, wspomagany przez Ducha Świętego, lepiej zrozumiał, że
kwestionowane prawdy stanowiły część depozytu wiary, której
zachowywanie, przekazywanie i nauczanie jest jego obowiąz
kiem. W pierwszym wypadku cieszył się on również łaską Du
cha, który pozwolił mu stwierdzić, że kontestacja nie może naru
szyć danych objawionych. W każdym razie n i g d y w historii
Kościoła nie było „przepływu” pomiędzy dwiema kategoriami.
Nigdy wypowiedź ogłoszona częścią depozytu wiary nie przeszła
potem do kategorii wypowiedzi nie związanych z wiarą.
Do jakiej kategorii powinniśmy zaliczyć interesujące nas
twierdzenie: Jezus zdawał sobie doskonale sprawę z tego. że
jest Bogiem? Czy był okres w życiu Kościoła, kiedy to twier
dzenie było podawane i utrzymywane w sposób krytyczny wo
bec tych, którzy mu zaprzeczali? Odpowiedź jest twierdząca.
Okres życia Kościoła, gdy podobna kontestacja miała miejsce,
to okres apostolski, a tekst, w którym Kościół potwierdził to
przekonanie, ma siłę nieograniczenie większą aniżeli tekst sobo
rowy, bo jest to natchniony tekst biblijny, czwarta Ewangelia.
Wykazano to już szczegółowo w rozdziale 1. Tutaj ograni
czymy się jedynie do streszczenia wyników.
Tym, którzy przeczą tajemnicy Wcielenia, Jan ukazuje
w swojej Ewangelii to, że Jezus jest Synem Bożym, samym
WIARA KOtCIOłA POTWIERDZA. .
Bogiem, i że_to przekonanie ma swoje korzenie w nauczaniu
samego
Jezusa.
Prawdziwość lego nauczania poświadczona
jest przez cuda, „znaki", „dzieła", dokonane przez Jezusa.
W odpowiedzi na negacje i kontestacje w sposób rozstrzy
gający stwierdzono zatem dwie kwestie:
— Jezus jest Synem Bożym, samym Bogiem.
— Skąd to wiemy? Sam Jezus o tym pouczył.
Rezultatem tego rozumowania jest to, że nawet gdyby
czwarta Ewangelia nie potwierdzała bezpośrednio wiedzy Je
zusa o sobie samym, to wniosek taki wypływa bezpośrednio
z drugiego punktu: nauczania Jezusa. Nie ulega najmniejszej
wątpliwości,
że
tego
rodzaju
nauczanie
ma
swoje
źródło
w wiedzy Jezusa. Jest to oczywiście truizm.
Jeśli porównamy poznanie, jakie Jezus miał o swym Bó
stwie, z innymi prawdami wiary, na przykład z prawdą o grze
chu pierworodnym lub o rzeczywistej obecności Chrystusa
w Eucharystii, natychmiast dostrzeżemy podobieństwa i różni
ce. Podobieństwa: w jednym i drugim wypadku w wyniku nega-
cji kontestacji zostaje potwierdzona wiara ludu Bożego. Różnice:
we wzmiankowanych przed chwilą dogmatach zjawisko konte
stacji i potwierdzenia wiary miało miejsce dość późno w życiu
Kościoła. Sobory potwierdzały uroczyście to, co wcześniej poda
wano w wątpliwość. Gdy chodzi o nasz temat, stało się to na po
czątku dziejów Kościoła, w okresie apostolskim, w tekście stano
wiącym część Objawienia, którym jest Boże słowo.
Polem przez prawie dwadzieścia wieków nikt nie kwestio-
nawał tej nauki, nikt nie podawał w wątpliwość historyczności
nauczania Jezusa, które przekazał św. Jan. Oczywiście teolo
gowie czasów nowożytnych, którzy pod względem ortodoksji
byli bez zarzutu, potrafili lepiej odróżnić tajemnicę Wcielenia
od ludzkiej wiedzy Jezusa o Jego Bóstwie. Wykazali, że pier
wsza nie zawiera ontologicznie drugiej. Jednakże zawsze bar
dzo mocno potwierdzali jedną i drugą.
Narzuca się wniosek. . Twierdzenie^ że Jezus wiedział, _że
jest Bogiem, stanowi część depozytu wiary Kościoła. Oczywi-
4Y
CZY JZZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM T
WIAKA KOŚCIOŁA POTWIERDZA
49
ścic nie zostało ono zdefiniowane przez uroczyste i nieomylne
nauczanie Kościoła, ale spełnia wszystkie konieczne warunki,
aby tego rodzaju definicja była możliwa. Jeśli chodzi o intere
sujący nas problem, sytuacja jest dość podobna do tej, w ja
kiej znajdowały się dogmaty ogłoszone w latach 1854 (Nie
pokalanego Poczęcia), 1870 (nieomylności papieża) i 1950
(Wniebowzięcia), zanim Kościół je uroczyście ogłosił. Defini
cje te nic wniosły nic nowego, jedynie uroczyście potwierdziły
to, w co wierzył cały lud chrześcijański.
W drugiej części musimy teraz wykazać, jy jakiej relacji
znajduje się ta wiara Kościoła w stosunku do pracy h i s t o
r y k a , badającego t e k s t y b i b l i j n e i r z e c z y w i s t o
ś c i , których tc teksty są świadkami
Historyk z racji metody posługuje się tylko r a c j o n a l n y -
m i narzędziami pracy. Jednakże nic jest on przez to samo
r a c j o n a l i s t ą , tzn. kimś, kto wyklucza nadprzyrodzoność,
zwłaszcza kiedy studiuje teksty, w których chodzi o rzeczywi
stość nadracjonalną. Jeśli jest on wiemy swej metodzie, będzie
musiał skonfrontować twierdzenia tradycji Kościoła z tym, co
ukazuje mu studium tekstów, badanych w sposób krytyczny.
Zobaczymy, żc będzie zmuszony przyznać, że tc twierdzenia
opierają się na solidnych danych, na argumentach, które swą
wartość zawdzięczają zdrowej metodzie historycznej.
Powtórzmy to, co już zostało powiedziane. Ta kwestia sa
rn a w s o b i e należy do kompetencji historyka. Nikt nic za
przeczy, że historyk ma prawo postawić sobie pytanie: „Czy
Aleksander Wielki uważał się za boga?” Dziedzina wiary chrze
ścijańskiej nie należy do strefy tabu, otoczonej zasiekami
i niedostępnej dla badań historycznych. Jednakże musi ona
mieć świadomość swych granic i ukazać jasno stopień pewno
ści lub niepewności swych wyników.
1. HIPOTEZA ROBOCZA
/j! ' lA
,0
’ X l/f Jjj
r
>
/"
Celem drugiej części naszych rozważań jest konfrontacja
wiary Kościoła, ukazanej w poprzednich rozdziałach, ^wyni
kami badań historycznych, naukowych, które są uczciwe, lo
jalne, racjonalne, ale nie racjonalistyczne.
Chcąc to osiągnąć, sięgniemy po metodę stosunkowo rzad
ko używaną w studiach biblijnych, która jednak odznacza się
nie podlegającym dyskusji rygorem naukowym. Metoda ta jest
bardzo bliska metodzie problemów geometrycznych, które mu
sieliśmy rozwiązywać w wyższych klasach szkół średnich,
a których rozwiązanie zaczyna się słowami: „Załóżmy, że
problem jest rozwiązany”. Spokrewniona ona jest również
z metodą, która pozwoliła astronomowi Leverrierowi odkryć
planetę Neptun. Stworzył on h i p o t e z ę r o b o c z ą : nieregu-
larności w ruchach gwiazd spowodowane były zakłóceniami
jakiejś innej, nie znanej planety. Umiejscowił tę planetę w prze
stworzach nieba („załóżmy, że problem jest rozwiązany”).
Wyliczył pozycję i wymiary tej planety zgodnie z zaobser
wowanymi przez siebie zakłóceniami, które musiałaby ona
stwarzać. I wiadomo, że odkryto tę planetę dokładnie w tym
miejscu, które zostało wyliczone.
Mając to na uwadze, przedstawiamy naszą hipotezę robo
czą: różne teksty Nowego Testamentu, które mówią o tajemni
cy Chrystusa, o Jego preegzystencji i Jego Bóstwie, można
wyjaśnić w sposób następujący: Jezus był fiattiax że jest Bo
giem, Synem Bożym. To wszystko, co Nowy Testament mówi
na Jego temat, odpowiada temu, co Jezus myślał o sobie sa-
«0'
ul
i ukazał to przekonanie poprzez swoje nauczanie i swoje
czyio
Prawomocność lub — lepiej — słuszność tej hipotezy robo
czej przedstawia się następująco:
1. Pokażemy, jak poniekąd u priori, Jezus zmuszony był
postępować, aby przekazać swoje przekonanie uczniojn.
2. Pokażemy dokładną.odpowieilniość pomiędzy sposobem,
według którego Jezus z konieczności musiał postępować, usta
lonym a priori, a tym, co nam objawia ewangeliczna i nowo-
testamentowa tradycja, rozważana w jej historycznym rozwoju.
Uściślijmy ostatecznie naszą hipotezę roboczą. Kiedy mówię:
Mahomet w i e d z i a ł, że jest posłany przez Boga, mam na my
śli. że był on nim r z e c z y w i ś c i e (płaszczyzna obiektywna).
Kiedy mówię: Mahomet był p e w n y , że jest posłany przez
Boga, to równie dobrze mogę nie podzielać tej pewności i my
śleć, że Mahomet mylił się co do swego posłannictwa (płaszczy
zna subiektywna).
Oto dlaczego nasza hipoteza robocza została sformułowana
w terminologii subiektywnego przekonania (Jezus był pewien,
że jest Bogiem), a nie poznania obiektywnego (Jezus wiedział, żc
jest Bogiem). W ten sposób pozostajemy w dziedzinie ściśle
właściwej historykowi, który nie może stwierdzić Bóstwa
Chrystusa (twierdzenie, które objawia wiara), ale który może
w odniesieniu do Jezusa — tak jak do Mahometa, Aleksandra
U
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM?
'Twierdzenie, że „to wszystko, co Nowy Testament mówi na temat Jezusa,
odpowiada temu. co Jezus myślał o sobie samym” implikuje oczywiście fakt, że
„to wszystko, co Nowy Testament mówi na temat Jezusa”, stanowi spójną całość.
Tego ostatniego punktu nic przyjmują ci, którzy uważają, żc w Nowym Testamencie
jest wiele trudnych do pogodzenia ze sobą chrystologii. Jednak opinia la jest
bardzo sporna. Nie do pogodzenia jest tylko to, co jest sprzeczne w ścisłym tego
słowa znaczeniu (A różne jest od A). Otóż w nowotcstamentowycb twierdzeniach
odnośnie do Chrystusa nigdzie nic znajdujemy tego rodzaju sprzeczności.
Znajdujemy tam napięcia pomiędzy twierdzeniami, k t ó r e w y d a j ą s i ę
s o b i e p r z e c i w s t a w i a ć , ale nie są ze sobą sprzeczne. Tak samo wiata
chrześcijańska twierdzi, że są trzy Osoby Boskie, ale jeden Bóg, twierdzi, 2e jest
łaska i wolność, nieskończone miłosierdzie Boże i istnienie piekła itd. Jest to
podstawowa właściwość t a j e m n i c y Boga i Chrystusa.
tttPOtKZA ROBOCZA
ii
Wielkiego, Buddy i innych — stawiać sobie pytanie na temat
tego, co On sam myślał o swej osobie i swym stosunku do
Boga.
/. Przeszkody
h
- objawieniu tajemnicy Chrystusa
Po sformułowaniu hipotezy roboczej spróbujmy teraz zasta
nowić się nad tym, co warunkuje objawienie człowiekowi tej
Jajcmnicy^ Przede wszystkim, jeśli weźmiemy pod uwagę
mentalność bezpośrednich uczniów Jezusa, to objawienie tej
tajemnicy napotyka trzy przeszkody:
1.. Mentalność- religijną,- według której rzeczą istotną było
posłuszeństwo Prawu Bożemu, ogłoszonemu przez Mojżesza.
Była ona zbyt mało przyzwyczajona do refleksji o Bogu i Jc-
go naturze i mało podatna na tę refleksję, uważaną przez wie
lu za nieużyteczną, niemożliwą i świętokradzką.
(
2. Mentalność religijną, ukształtowaną przezjtonfrontację
. z otaczającym bałwochwalstwem, dla której to wszystko, co
'I nic było tożsame z wyznaniem wiary monoteistycznej z Księ
gi Powtórzonego Prawa 6,4, tym samym stawało się bałwo
chwalstwem.
3.
Mentalność religijną, ukształtowaną przez ęscłiatologię^
a nawet apokaliptykę: pewność, że koniec wszystkiego jest
bliski, i uporczywe oczekiwanie tego końca, w którym ostatfc
cznic objawi się triumf Boga nad nieprzyjaciółmi Izraela, jak
^ również szczęście i chwała ludu Bożego, który zapanuje nad
swymi cicmiężycielami; oczekiwania, których ślady widoczne są
jeszcze w mentalności uczniów Jezusa po Jego Zmartwychwsta
niu (por. Dz 1,6).
Rzecz
jasna
yt
n»j cytiwgi objawienie
tajemnicy Boga
i Chrystusa mogło odbywać się tylko stopniowo. Początkowo
i.
mogło zostać przyswojone tylko to, co wchodziło w zakres re-
t ligijnej mentalności pierwszych uczniów: Jezus — prorok. p«ł-
56
CZY JEZUS WITMIU., ZF. JEST B(XilFM?
\\ex\s
stanice Boga. Z drugiej strony Bóstwo Jezusa mogło zostać obja
wione uczniom jedynie przez takie zachowania, w których Jezus
przejmował władzę zarezerwowaną dla samego Boga („twoje
grzechy są odpuszczone"), a nie przez wyraźne deklaracje, które
mogły wzbudzić tylko pełną zgorszenia dezaprobatę.
Zresztą Jezus w sposób nieunikniony musiał podjąć ryzyko,
że Jego słowa i Jego czyny zostaną zinterpretowane zgodnie
z mentalnością, jaką posiadali Jego uczniowie. Mentalność ta
niekonieczne musiała fałszować znaczenie tego, co widzieli
i słyszeli, ale działała podobnie do filtrujących szkieł, kolory-
zujących lub zniekształcających, zależnie od przypadku powię
kszając lub pomniejszając, powodując, że zapamiętywali lub
zapominali to, co widzieli i słyszeli, w zależności od tego, czy
było to zgodne z ich mentalnością, czy nie. Do słów i czynów
Jezusa wprowadzali elementy obce, zaczerpnięte z ich własnych
horyzontów religijnych. I jest rzeczą oczywistą, że im większa
jest różnica pomiędzy tym, co Jezus mówi i czyni, a tym, jak to
rozumieją uczniowie, tym bardziej skłonni są oni do redukowa
nia, zapominania, koloryzowania czy zniekształcania.
I jeszcze jedna uwaga. Według prezentowanej wyżej hipote
zy roboczej, _Jczus był przekonany, że jest Bogiem, ale nie
utożsamiał się z Bogiem, swoim Ojcem, na co jasno wskazują
teksty biblijne. Co więcej, był On zdecydowanym i bezkom
promisowym wyznawcą izraelskiego monoteizmu (por. tekst
Pwt 6,4, cytowany przez Jezusa w Mk 12,29). W ramach na
szej hipotezy roboczej Jezus miałby koncepcję dotyczącą swej
Osoby, jaka wyłania się z pism Janowych: jest On Bogiem,
Jego Ojciec jest Bogiem, a mimo to jest tylko jeden Bóg. Jed
nakże jeśli sformułowanie tego rodzaju nauki stanowi jeszcze
pewną trudność po dwudziestu wiekach chrześcijaństwa oraz
teologicznych i dogmatycznych dyskusjach, to tym bardziej
trudne, a nawet wręcz niemożliwe było dojście do zadowalają
cych sformułowań u zarania ery chrześcijańskiej! Istniało
ogromne ryzyko stworzenia ordynarnego politeizmu, podobne
go do tego, który Biblia zaciekle zwalczała. Jezus
HIPOTEZA ROBOCZA
postępować bardzo ostrożnie, aby uniknąć powstania w duszach
swoich wiernych jednego z trzech błędów, będących stałą pokusą
chrześcijan: Jezus nie jest naprawdę Bogiem; nic jest naprawdę
człowiekiem; jest kilku Bogów. Od razu dostrzegamy nieunik
niony charakter pierwszego etapu nauczania Jezusa. Przekaże On
przekonanie, kim faktycznie jest, bardziej przez czyny niż słowa,
bardziej przez swoje zachowanie, polegające na przypisywaniu
sobie przymiotów boskich, aniżeli przez wyraźne deklaracje, któ
re byłyby niemal na pewno źródłem błędów.
S7
H.
2. Tny etapy
Ut
A zatem wszystko, zarówno sama nauka, jak i jej wewnętrzne
trudności, zarówno uczniowie, jak i ich ograniczona możliwość
przyswojenia sobie tej nauki, nakazywało stopniowe wdrażanie
w te prawdy. To stopniowe nauczanie można a priori usystema
tyzować w trzech etapach,
W p i e r w s z y m e t a p i e Jezus.nic objawia wszystkiego,
co mogłoby być zrozumiane odnośnie do Jego osoby_i nauki,
ale tylko to, co — zgodnie z określoną mentalnością środowi
ska ^ mogło być przyjęte i przyswojone bez niebezpieczeń
stwa popadnięcia w błąd. Jednak będzie musiał próbować
przeobrazić tę mentalność, ukazując jej wąskie granice i ewen
tualne odchylenia.
D r u g i e t a p skoncentruje się na formacjLaruny.uczniów ■
Ci zaś, pociągnięci i zdobyci nauką i osobowością Mistrza,
zdobędą odpowiednie dyspozycje, które ewentualnie pozwolą
im przyjąć przewyższającą i szokującą ich naukę, której wszy
stkich wymiarów nie są jeszcze w stanie zrozumieć.
T r z e c i e t a p polegać będzie na dokonaniu ąelekcji we
wnątrz tej grupy uczniów, celem wybrania uprzywilejowa
nych, którym będzie można powierzyć głębszą naukę, aby —
kiedy będą już wystarczająco dojrzali — przekazywali ją innym.
Należy położyć nacisk na fakt, że te trzy etapy może a priori
założyć nawet ten. kto zupełnie nie zna tradycji ewangelicznej.
Oczywiście można zarzucić temu schematowi to, że prezentuje
on a priori to, co faktycznie jest tylko a posteriori, i powie
dzieć. że w rzeczywistości to tradycja ewangeliczna tkwi u pod
staw tego rozróżnienia na trzy etapy.
Na taki zarzut możemy odpowiedzieć, że schemat ten odpo
wiada całkowicie temu. co historia i socjologia religii wie
o ewolucji religii. w szczególności o relacjach pomiędzy zało
życielem. uczniami a szeroką publicznością.
ss
<
zy
jezus
wir.nztAt, u:
jest
aogutr
2. STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI
EWANGELICZNEJ
DWA PIERWSZE ETAPY:
NAUCZANIE JEZUSA SKIEROWANE DO RZESZ
1 DO UCZNIÓW
Nic chodzi lutaj o zrelacjonowanie prac egzegetów i kryty
czne zbadanie wszystkich tekstów, mówiących o samoświado
mości Jezusa. Ograniczymy się do ukazania szerokiego kon
sensusu egzegetów tam, gdzie takowy istnieje. Tam, gdzie le
go konsensusu nic ma albo gdzie trudno na taką większość
wskazać, przyjmiemy rozwiązanie, za którym przemawiają
bardziej przekonujące argumenty.
LPięp
vs
^y
e,a
P
:
publiczne nauczanie Jezusa
Spróbujmy zebrać te elementy pierwotnej tradycji, tzn. czyny
i słowa, które według większości krytyków pochodzą od samego
Jezusa, z czasów Jego o u_biicjŁncl działalności (w przeci
wieństwie do działalności, która skierowana była jedynie do
uczniów).
a) Jesus bluźmmiL.
Chcielibyśmy tutaj zwrócić uwagę na prawdę, której mało
kto przeczy: wydaje się, że według najbardziej pierwotnej tra
dycji współcześni Jezusowi ludzie oskarżali Go o blużnierstwo.
albowiem przywłaszczał sobie prerogaly^y^Jaórc przysługują
tylko Bogu.
00
c/.vmvs miD/Mł. źt: jgsr
iuhuim
?
U/najc U> olbrzymia większość
1
współczesnych nam egzege-
tów. Oskarżenie Jezusa o blużnicrstwo sformułowano wyraźnie,
gdy został On postawiony przed władzami żydowskimi —
w Mi
26,65
i Mk
14,64 —
a pośrednio w ł,k 22,71 i J 19,7.
Oczywiście opinie cg/cgctów różnią się w odniesieniu do natury
zarzucanego Jezusowi hluźnierstwa. a nawet do historyczności
dialogu pomiędzy Jezusem a arcykapłanem, ze względu na to, że
dialog ten przybiera u Ewangelistów różne formy (oraz ze
względu na to, że brak go u św. Jana). Ten sceptycyzm wydaje
mi się nieusprawiedliwiony, ale to nic ma tutaj znaczenia. Nie
można podawać poważnie w wątpliwość przynajmniej tego, że
oskarżenie o blużnierstwo „niezaprzeczalnie stanowi echo sposo
bu, w jaki pierwsi chrześcijanie streszczali główny zarzut, skiero
wany przeciw Jezusowi" Otóż ci pierwsi chrześcijanie stali bar
dzo blisko wydarzeń ziemskiego życia Jezusa. Tylko parę lat
dzieliło ich od śmierci Zbawiciela. Można być prawie pewnym,
że te oskarżenia były rzeczywiste. O jakie to bluźnierstwa cho
dziło? Z pewnością nie o te, o których mówi tradycja rabiniczna:
wypowiadanie imienia Jahwe,
publiczne mówienie np.: „niech
będzie Bóg przeklęty”. Po wyeliminowaniu tych dwóch typów
bluźnierstwa pozostaje tylko jedno, które polega na przypisywa
niu sobie prerogatyw boskich. Dobrym przykładem tego typu
oskarżenia jest Mk 2,7 (paralele u Mt 9,3 i Łk 5,21): „Czemu On
tak mówi? _Qn blużni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz
jednego Boga?”
2
(zob. również J 5,18; 10,33)
Należy
zauważyć, że w Biblii, apokryfach, starożytnej literatu
rze żydowskiej, pismach rabinicznych żaden człowiek należący
do narodu żydowskiego nic był oskarżony o przywłaszczanie so
bie boskich prerogatyw. Jedynie królowie pogańscy domagali się
takiej czci dla siebie (Dn 3,1-7; 6,7-9; por. Ez 28,2; 2 Mch 9,12
1
J.-A. Fitzmyer SI. Noueeau Testament et christologie: ąuestions actuelles.
NRT 1981, s. 200. Obecnie: Vingt Questions sur Jesus-Christ, Paryż 1983. s. 113.
Zdaniem większości krytyków werset Mk 2,7 został włączony później do
tekstu epizodu o uzdrowieniu paralityka. Jednak ogromna liczba egzegetów
stanowczo opowiada się za historycznością epizodu przytoczonego przez Mk
2.5b-IO Słusznie sądzą oni. że sam fakt przynależności do późniejszej redakcji
nie jest żadna oznaką nichistorycznoici. Potrzebne są inne argumenty.
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWASOfJICZSfJ
6/
i in.). Stoimy zatem tutaj w obliczu czegoś a b s o l u t n i e
n o w e g o . Jego. rodzaju oskarżenie, luótcgo nigdzie indziej
jlic ma^ może pochodzić tylko z jednego źródła: z zachowania
Jezusa, które dawało powód do podobnego obwinienia.
blJczus prawodawca.
W Kazaniu na Górze jak refren powtarza się formuła:
..Słyszeliście, że powiedziano (...). A Ja wam powiadam" (Ml
5,21.27.31.33.38). Formuła ta modyfikuje Prawo Mojżeszowe
w sensie większych wymagań. Również w judaizmie znajduje
się analogiczna tendencja. Na przykład zakaz rozwodów, sfor
mułowany przez Jezusa, można porównać do zakazu poliga
mii, wydanego przez rabinów w X wieku naszej ery, podczas
gdy zarówno jedno, jak i drugie było wyraźnie dozwolone
przez Prawo Mojżeszowe. Jednakże (o, co jest jedyne i właści
we tylko Jezusowi, to właśnie formuła użyta przez Niegee
„Słyszeliście! Że powiedziano (...). A Ja wam powiadatp" fot
mula, która nie ma ż a d n e j paraleli w Starym Testamencie
i judaizmjg. Nawet jeśli, co należy podkreślić, Jezus nic znosi
Prawa Mojżeszowego, ale zachęca, aby pójść o wiele dalej
w tym samym kierunku, to jednak jest tutaj coś niespotykanego.
Jezus nie mówi jak Mojżesz według Pwt 6,1: ,,Takie są polece
nia, prawa i nakazy, których nauczyć was polecił mi Pan. Bóg
wasz". Nie mówi też tak, jak wszyscy prorocy: .Jak mówi Pan.
Bóg wasz”. Spokojnie stwierdza: Ja.wam powiadam..." I cho
dzi o absolutnie autentyczne słowo Jezusa. Prawic wszyscy to
przyjmują \ .Jezus w sposób suwerenny posługuje się Prawem
i Tradycją^ które interpretuje, pogłębia a nawet poprawia"
4
.
Równa się w ten sposób .z Prawodawcą, z Bogiem ’.
’ łącznie z R. Bulimanncm. Jesus. Breslin 1929. s. 78-79.
4
P. Benoit. La dninite de Jesus. „Lumierc cl Vie” 9/1953, s. 51n.
Próbowano wyjaśnić ic teksty, przypominając, ze według niektórych tradycji
rabinicznych w epoce Mesjasza miałaby nastać zmiana Prawa Mojżeszowego.
Można zobaczyć na ten temat W. Dasies. The Serman on the M
umii
. Cambridge
University Press 1966, s. 57-63. Wydaje są. że W Davics słusznie sądzę tf te
teksty są zbyt późne, zbyt niedokładne, aby uzasadnić lego rodzaju opinie
6’
c n n / t s M i r i t / M . At
jest
mx;it:\t’
Z lej samej perspektywy należy patrzeć na inną wypowiedź
Jezusa:
kocha ojca lub matki; bardziej niż Mnie, nic jest
Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie,
nic
est Mnie godzien” (Mt 10,37). Również tutaj większość kryty
ków rozpoznaje autentyczne słowa Jezusa, jeśli nic co do formy,
to przynajmniej co do treści *. Ponownie mamy wypowiedź, któ
ra nic ma żadnej rzeczywistej paraleli w Biblii i judaizmie
T
. Ma
to swoje uzasadnienie. JKlóż bowiem może wymagać, aby cenio
no go wyżej niż rodziców- czy. dzieci, jeśli nic sam Bóg?
Cl Jezus, Syn Boży_
W czasie swego publicznego nauczania Jezus nazywa siebie
Jeden raz Synem Bożym, przynajmniej jeśli ograniczymy się
do tekstów, które większość krytyków uznaje za autentyczne
słowa history cznego Jezusa. Chodzi o przypowieść o pae=_
wrotnych rolnikach (Mk 12.6-8; por. Mt 21,37-39; Łk 20,13-
-15). Również tutaj olbrzymia większość współczesnych nam
egzegetów uważa, że przypowieść ta w swym rdzeniu sięga
nauczania samego Jezusa (w szczególności wzmianka o Synu).
Cechuje ich jednak tendencja do przyjmowania poważnego
wkładu redakcyjnego pierwotnej tradycji chrześcijańskiej, który
nic dotyczy interesujących nas tutaj kwestii". Przypomnijmy
sobie, że w tej przypowieści pewien człowiek zakłada winnicę
* Faktycznie te słowa Jezusa są przytoczone również przez Łk 14.26 według
formuły, która z językowego punktu widzenia może uchodzić za bardziej
archaiczną. Właśnie tę wypowiedź R. Bultmann cytuje jako autentyczny logion
Jezusa {Jesus, s. 33 i 91).
Czasami cytuje się jako paralelę Pwt 33,9, chodzi tam jednak o shtżbę Bogu;
powołanie Elizeusza (I Kri 19,19-20) — tam chodzi o pierwszeństwo misje a nic
specjalne przywiązanie do osoby. Jeśli zaś chodzi o cytowane jako paralele teksty
rabinicznc (por. Strack-Billcrbcck ad loc.), to chodzi w nich o pierwszeństwo
w usługiwaniu: nauczycielowi należy się ono przed ojcem.
Na lemat tej przypowieści zob. X. Leon-Dufour, „La parabole des vigncrons
homteides", w; Śtudes dbtarifiile, Paryż 1965, s. 308-330, i dzieło M. Hubaula.
La parabole des eignerons homicides. „Cahiers dc la «Kcvuc bibliquc»" 16/1976.
który szczegółowiej bada problem autentyczności i dokonuje przeglądu opinii
krytyki cgzcgctyczncj. Obaj są zgodni co do tego. by istotny trzon przypowieści,
a w szczególności wzmiankę o Synu, przypisać samemu Jezusowi.
-• -
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANC.EUCZNEJ
At
i oddaje ją w dzierżawę rolnikom, którzy biją lub nawet zabi
jają sługi, posłane do nich po należne mu z winnicy owoce
„ M i a ł jeszcze jednego, ukochanego syna" (Mk 12,6), Posyła
go do nich, a oni go zabijają. Wszyscy komentatorzy zgodni
są co do tego, że mamy tu do czynienia z bardzo jasną alegorią.
Właścicielem jest Bóg. sługami są prorocy, synem jest Jezus
Tak więc Jezus wyraźnie ukazuje się tutaj — w odróżnieniu
od proroków, którzy byli tylko sługami — jako Syn Boga.
Jednocześnie to zbyt olśniewające słuchaczy światło zostało
niejako stonowane przez gatunek literacki przypowieści, który
nic pozwala wyrazić dokładnie zależności pomiędzy alegorią
a rzeczywistością. Jednakże dla tego, „kto ma uszy do słucha
nia" (por. Mk 4,9), lekcja jest jasna. Ojciec Lćon-Dufour for
mułuje to dokładnie tak: „To, co [Jezus] mówi o sobie samym,
dotyczy nic tylko Jego misji, ale i Jego osoby. jCzyż postać syna
w przypowieści nic sugeruje tego, że miał świadomość, iz jest
Synem Boga?”
10
Zaiste, czyż Jezus mógł uczynić coś więcej
wobec określonej mentalności swoich rozmówców? W poprze
dnim rozdziale wykazaliśmy, że to było absolutnie niemożliwe
(zob. wyżej, s. 55n).
Reasumując, można zatem powiedzieć: Jsiedy Jezus mówił
do grona szerszego niż grono Jego uczniów, dawał do zrozu
mienia, że przewyższa posłańców Bożego Objawienia, któnty
Go poprzedzili. Co więcej, dyskretnie ukazywał, że Jego więź
z Bogiem jest jedyna, nieporównywalnie większa od tej, którą
cieszyli się posłańcy Boga w przeszłości. Oni byli sługami.
On natomiast jest Synem. Jasno wykazał, że dysponuje wła
dzą. która należy jedynie do Boga:_wladzą prawodawczą, wiar
dzą odpuszczania grzechów. Ci słuchacze, którzy oskarżyli Go
o bluźnicrstwo, wcale się nie pomylili.
Chcąc być wiernym metodzie historyczno-krytycznej. przy
jętej w tym rozdziale, nie powiemy nic więcej na ten temat.
Zob. na przykład przypisy Biblii Jerozolimskiej.
Ijćon-Dufour. dz. cyt., s. 322.
C/Y JEZUS WIEOZIAt.. ł.h. JEST MMMM?
rw
Dodamy po prostu, że słowa Jc/usa, które analizowaliśmy, są
o t w a r t y m i , dającymi się pogłębić stwierdzeniami. Pier
wsza, powierzchowna lektura nie może wyczerpać ich treści.
Wykorzystany tutaj gatunek literacki, przypowieściowy, alu
zyjny, otwiera się na całą gamę interpretacji, spośród których
żadnej nie można
a priori
wykluczyć.
I''
2. Drugi etap: nauczanie Jezusa skierowane do uczniów
Na ogół Ewangeliści wyraźnie odróżniają nauczanie Jezusa
kierowane do rzesz i nauczanie kierowane do grupy uczniów,
Mają nawet tendencję do grupowania zespołu wypowiedzi,
sformułowanych prawdopodobnie w różnym czasie, aby uło
żyć z nich jedno przemówienie, skierowane do jednego lub
drugiego audytorium. I tak u św. Mateusza Kazanie na Górze
(rozdz. 5-7) oraz .nauczanie w przypowieściach (rozdz. 13)
skierowane jest do szerokiego audytorium. Słuchaczami mowy
misyjnej (rozdz. 10) i mowy dotyczącej końca świata (rozdz.
24-25) są jedynie uczniowie. Często w Ewangeliach znajdują
się takie wyrażenia, jak: „mówił do tłumów”, „rzekł do swych
uczniów”, „przywołał do siebie tłum razem ze swoimi ucznia
mi” lub podobne (por. Mt 11,7; Mk 7,14; Łk 5,3; 7,9 i in.; Mt
9,37; 10,1; 15,32 i in.; Mk 8,34). Nawet jeśli te wzmianki cza
sami zdradzają teologiczne intencje Ewangelistów (por. na
przykład Mk 8,34 z Mt 16,24), nikt nic przeczy, że istnieje
różnica pomiędzy
tym
i dwoma typami nauczania. W
pierwszej
części swego posłannictwa, szczególnie w Galilei, Jezus zwraca
się przede wszystkim do rzesz. Następnie, kiedy te rzesze odłą
czają się z wolna od Niego, swoje nauczanie poświęca głównie
formacji uczniów.
Otóż uczniom Jezus jaśniej objawia to, kim w rzeczywisto
ści jest. Ukazuje siebie jako-Syna, jako tego, który nazywa
Boga „Abba”, czyli „tatuś”.
a) Jezus, Syn Boży
Zbadamy dwa teksty, w których olbrzymia liczba krytyków
rozpoznaje autentyczne słowa Jezusa: Mk 13,32 (= Mt 24,36)
i Mt 11.25-27 (= Łk 10,21-22).
Nie oznacza to, że prócz nich nic ma innych tekstów, jak na
przykład uroczyście potwierdzone przez Jezusa wyznanie Pio
tra: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16,16). Jestem
przekonany,
że
te
słowa
odzwierciedlają
rzeczywistość
histo
ryczną. Jednakże ponieważ tekst ten jest przedmiotem dyskusji
wśród egzegetów z poważnych na pozór racji (brak wyrażenia
„Syn Boga żywego” w tekstach paralclnych Marka i Łukasza),
pozostawimy go wraz z innymi na uboczu z racji metodycz
nych (por. s. 59).
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ
65
— Mk
13,32
i Mt
24,36
/».•«#.
»'iS~ f
Chodzi o wspomniany wyżej (s. 30n) tekst, znajdujący się
w mowie Jezusa o końcu czasów, mowie skierowanej do sa:
mych uczniów (por. Mk 13,3; Mt 24,3: „na osobności”), doty
czący nieznajomości dnia sądu: ,,Lecz o dniu owym lub godzi
nie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Oj
ciec” (Mk 13,32). Egzegeci, przyjmujący autentyczność tych
słów Jezusa, należą do miażdżącej większości. Argument prze
mawiający za autentycznością tych słów jest trudny do podwa
żenia. Dlaczego twórcą tej wypowiedzi, w okresie, w którym
tego rodzaju ograniczenie wiedzy Jezusa było źle widziane
i sprawiało trudność, miałaby być gmina chrześcijańska? Je
słowa mogły zachować się w Ewangelii jedynie pod warun
kiem, że faktycznie zostały wypowiedziane. Fakt, że łnkasz je
opuszcza, że liczne rękopisy Mateusza usuwają słowa dotyczą
ce niewiedzy Syna, to wszystko wskazuje, że wypowiedź ta
od zarania sprawiała trudności. A zatem jest zupełnie niepra
wdopodobne, by zmyślono ją właśnie wtedy.
Dlatego pewna liczba egzegetów, będąca pod wrażeniem te
go argumentu, utrzymuje, że to zdanie jest wypowiedzią Jezu
66
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM?
sa. Dodają, żc jedynie w/mianka o Ojcu i Synu jest retuszem
pierwotnej gminy, wyrażającym jej teologię Chrystusa.
Od razu widać słabość tego stanowiska. Polega ona na
przyjęciu a priori, że Jezus nie mógł użyć słowa „Syn”,
a przecież na to nie przedstawiono żadnego argumentu. Egzc-
gcci ci stanowią znikomą mniejszość.
Niceo
dalej
zastanowimy
się
nad egzcgctycznym proble
mem nieznajomości dnia sądu przez Jezusa (niżej, s. 145). To,
co chcemy zaznaczyć tutaj, to właśnie sam moment, w którym
Jezus naucza o swej niewiedzy, przedstawia siebie jako „Sy
na”, a Boga jako „Ojca”. Z drugiej strony wyraźnie widać
pewne crescendo: aniołowie w niebie, Syn, Ojciec. Syn jest
zatem ponad aniołami. Oczywiście nie trzeba przeceniać zna
czenia tej gradacji: liczne teksty rabiniczne przedstawiają fa
ktycznie Mesjasza, a nawet sprawiedliwych jako wyższych od
aniołów ". Większe znaczenie ma tutaj wzmianka o aniołach
w n i e b i e .
Syn
zatem wzmiankowany jest pomiędzy dwoma istotami
n i e b i e s k i m i ; aniołami i Ojcem. W ten sposób Jezus da
je do z r o z u m i e n i a , że jest On również istotą niebieską.
Z
drugiej
strony b l i ź n i a c z a wzmianka o Ojcu i Synu rów
nież daje do myślenia. Ojciec i Syn są dwiema korelatywnymi
rzcczywistościami, z których jedna implikuje drugą. Choć nie.
możemy tu mówić o równości (Ojciec w swej istocie jest za
wsze wyższy), jednak możemy wyróżnić sferę wspólnego ist
nienia, nie przekraczając poziomu sugestii.
Jak widać, nic chodzi o wyraźne, możliwie niedwuznaczne
twierdzenia, ale o sugestie. Zresztą zawarte są one w zdaniu,
którego celem nie jest w żadnym wypadku ukazanie wyjątko
wej wielkości Chrystusa, ale podkreślenie nieprzeniknionej ta
jemnicy, która otacza datę dnia ostatecznego, tajemnicy znanej
jedynie Ojcu. Czy wytwór gminy chrześcijańskiej w epoce
bardzo wyraźnych wypowiedzi św. Pawła byłby tak dyskretny,
tak aluzyjny?
"Znb. Strack-Billcrbeck, t. III, s. 673, na temat Hbr 1,3.
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANCEUCZNU
— Mt 11,25-27 = Łk 10,21-22
„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te
rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.
Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przc-
kazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Oj
ca nikt. nie zna^ tylko Syn i ten, komu.Syn zechce objawię”.
W odróżnieniu od poprzedniego fragmentu, tutaj kontekst mniej
wyraźnie sugeruje, że tylko uczniowie słyszeli to zwierzenie.
Kontekst u Mateusza jest bardzo niepewny, wyrazistszy jest na
tomiast u Łukasza, gdzie nasz fragment obramowany jest dwoma
zwrotami do uczniów. Ta uwaga nie ma jednak większego zna
czenia. Bardziej decyduje tutaj sam charakter wypowiedzi Jezusa,
która ze swej natury wydaje się nie do pogodzenia z przemówie
niem skierowanym do rzesz i która sugeruje pewną intymność.
W odróżnieniu od tekstów poprzednich, nic można powie
dzieć, żc bardzo wielka liczba komentatorów przypisuje te
wersety historycznemu Jezusowi. Opinie krytyków różnią się tu
bardzo i trzeba powiedzieć, że obie strony popierają znakomici
egzegeci
,2
. Tym, co uderza, jest jednak słabość argumentów
tych, którzy nie chcą widzieć w tym wersecie autentycznych
słów Jezusa. Jak to wykazał autor stosunkowo nowego stu
dium, badającego dogłębnie tę sprawę
12 l3
, argumenty przeciwko
12
Wśród współczesnych nam egzegetów, którzy bronią autentyczności, przy
toczmy następujących: P. Benoit, La dmnitś de Jćsus, „Lumidre et Vie” 9/1953.
s. 60; C. Spicq, Dieu et l'Homme daru le N. T., Paryż 1961, s. 80n. L. Ccrfau*.
Recueils L. Cerfawc, III, Gcmbloux, 1962 s. 159; A. Feuillet, Jesus et la Sagesse
divine d'apris les ivangiles synoptiąues, RB 62/1955, s. 196; X. Leon-Dufour.
Les Śvangiles et 1'histoire de Jśsus, Paryż 1963, s. 412; R. Brown. Jesus. Cod
and Man, Milwaukee 1968, s. 90 (przyjmuje tezę J. Jcremiasa, por. niżej). Wśród
egzegetów niekatolickich: J. Jeremias, Neutestamentlich Theologie. t. I. Gutcrsloh
1971, s. 63-65 (chciałby widzieć u podstaw formułę paraboliczną: „Tak samo. jak
nikt nie zna Ojca, tylko Syn...”); O. Cullmann. Christologie du
Testament, Neuchatel-Paryż 1958, s. 249; V. Taylor, The Names of Jesus. Londyn
1953, s. 64. C. H. Dodd, Założyciel chrześcijaństwa. Paryż 1978, s 64. Wsrod
egzegetów poprzedniej generacji: Lagrange, Huby, Lebreton i in . a nawet Albert
Schweitzer. Lista oczywiście nie została wyczerpana.
, ł
S . Legasse, „Le logion sur le Fils rfvćlateur (Mt 11.27 et Lc 10.22)'. w la
Notion biblujue de Dieu, 13 joumdes tMiąues de 1974 du 2? Collajuium BMutan
Loeaniense, Gembloux-Louvain 1976, s. 245-274, szczególnie s. 369^273.
CZY JUZUS \m.HUM . ZP. JI.ST fUHUf.M?
OS
autentyczności zostały zupełnie zbite przez współczesne bada
nia. Ani ówczesny hellenizm, ani judaizm nie poświadcza te
go, że para pojęć „Ojciec-Syn" w odniesieniu do Boga i czło
wieka stanowi wyrażenie semickie lub pochodzi z języka grec
kiego. „A zatem wcale nie jest niedorzecznością widzieć lulaj
wpływ charakterystycznego słownictwa Jezusa, który, jak to wy
nika z tradycji ewangelicznej, mówił o Bogu, zwracał się do Nie
go i nauczał swoich uczniów sposobu modlitwy, nadając Mu
imię Ojciec. Abba"
,4
. Nic można było wyrazić się precyzyj
niej. Pójdźmy nieco dalej: z wyjaśnień tego egzegety wynika,
że nic tylko „nie jest to niedorzeczne”, ale o wiele lepsze od
innych
wyjaśnień,
które
zaproponowano
Tak
więc
wobec
braku ważkich argumentów z drugiej strony oraz zgodnie
z zasadami wy łożonymi wyżej (s. 59) należy uważać Ml 11,27
za autentyczną wypowiedź Jezusa.
'* Tamże. s. 271n Zob również jego krytykę tezy J. Jcremiasa (por. przypis
12), s. 271 (przypis 133). Krytyka wydaje się usprawiedliwiona.
'* Dlatego trudno zrozumieć wahania S. Lćgassc 'a. który ostatecznie przychyla się
do koncepcji dotyczącej wytworu gminy (s. 273): ..Szczególna cecha naszego
logkmu powoduje pewne wahania. Wnbcc tego roszczenia transcendencji, chciałoby
się mieć dodatkową gwarancję” (s. 272). laką? „Chciałoby się odkryć na innym
miejscu, u Synoptyków, ekwiwalent Mt 11.27" (tanizc). O. Cullmann zauważa
słusznie, gdy pisze, ze tego rodzaju wymóg nic jest rozsądny. „Ileż perci zawartych
w Kazaniu na Górze musielibyśmy odrzucić jako nieautentyczne, gdybyśmy po
zwolili się prowadzić lego rodzaju zasadzie'” (Sarni Pierre, discipte. apótrt et
manyr. Ncuchątcl-Paryz 1952. s. 154. o tych. którzy odrzucają autentyczność
logionu Jezusa o prymacie Piotra z tej samej przyczyny) Mówiąc ogólnie, można się
całkowicie podpisać pod słusznymi uwagami P. Benoit na temat tekstów ewan
gelicznych. które ukazane są jako słowa Jezusa: „Czytając współczesnych nam
krytyków (. .). ma się wrażenie, że traktują oni te teksty jak oskarżonych, a nie jak
świadków. Jeż lo postawa, która nie przystoi ani sędziemu, ani historykowi. Zamiast
słuchać tekstu z sympatią i zaufaniem, krytykuje się go i potępia, a gdy przyłapię się
go na błędzie, podchodzi się do mego nieufnie i podejrzliwie”. P. Benoit, Jesus et k
Scrviteur de Dieu”, w: Jesus aux ongrnes de ta Chniiologie. Joumdes btbhąun de
l.ouvain, 1973, Gembloux-l-ouvain 1975, s. II1-140. Cytat pochodzi zc s. 136.
W tym samym artykule P. Benoit zauważa, że bardzo często podaje się w wą
tpliwość autentyczność słów Jezusa, kiedy wyraża się On tak, jak współcześni Mu
ludzie lub pierwsi chrześcijanie (zasada „różnicy”), i — co więcej — kwestionuje się
to, ze jest On autorem idei lub wyrażenia nie znanego w judaizmie Jego czasów:
„Nie ma On prawa mówić ani jak ludzie swego czasu, ani inaczej niż oni. Cóż Mu
pozostaje poza milczeniem? Nic znam lepszego sposobu zakneblowania ust czło
wiekowi” (tamże, s. 139).
('o ten tekst mówi na nasz temat?
Przede wszystkim jest w nim to wszystko, co poprzednio
powiedziano odnośnie do Mk 13,32 o stosunku Ojcicc-Syi)
(zob. wyżej, s. 65-67).
Jednak nasz tekst idzie dalej, aniżeli tekst poprzednio prze
studiowany, i to w dwóch punktach:
(1 jjczus uważa, że ma niezrównanie wyższe poznanie Ojca
niż inni ludzie. Ludzkie poznanie w porównaniu z Chrystuso
wym jest w rzeczywistości niewiedzą. Tu również mamy de
klarację, która nic ma paraleli w Biblii, judaizmie i helleni
zmie “. Nikt nigdy nic twierdził, że tylko on zna Boga.
(2) Podobnie tylko Bóg zna prawdziwą osobowość Jezusa.
To implikuje, że w Jezusie z Nazaretu jest tajemnica znana je
dynie Bogu. Tu również mamy do czynienia z bezpreceden
sową deklaracją. Jak pisze S. Lćgassc: „Idea. która w sposób
jak najbardziej naturalny wypływa z tekstu, to ta, że istnieje
tajemnica Syna, podobnie jak istnieje tajemnica Ojca. Tylko
Ojciec zna pierwszą, tylko Syn zna drugą razem z tymi, któ
rym chce On ją objawić”
,ł
. Sformułowanie to jest tym bar
dziej interesujące, że jest ono dziełem egzegety, który broni
się bardzo przed nieuzasadnionym wyolbrzymianiem znacze
nia tekstów. Jednakże ukazuje ono doskonale w z a j e m n o ś ć
poznania tajemnicy Ojca przez Syna i tajemnicy Syna przez
Ojca. Oczywiście, nic ma tu wcale mowy o prcegzystencji lub
o Bóstwie Syna, a dystans pomiędzy stworzeniem a Stwórcą
14
STUDIUM HIS TORYCZNE TRADYCJI EWANGEI.ICZNEJ
&9
14
Slrack-Billerbcck nic podaje żadnej paraleli rabimczncj do Mt 11.27.
Paralele hellenistyczne przedstawione przez S. Legassc*a. alt cyt (por przypis
13). s. 265n. są interesujące. Jednak żadna z nich nic mówi o poznaniu, którego
by nikt inny (uudcis) nie posiadał. Mniej oddalona paralela znajduje są w Księdze
Liczb (12.7), która mówi o pewnej wyższości Mojżesza w stosunku do proroków.
Chodzi tam jednak jedynie o coś przemijającego (dotyczącego chwili objawienia
prorockiego) i odnoszącego się do sposobu pojawiania się i komunikowania Boga.
a nic o Małą zdolność lego rodzaju poznania. Nie ma tam lei wcale mowy pofaedmo
lub bezpośrednio o tym. Ze nikt nic zna Jahwe, tylko Mojżesz.
1
S. Lćgasse. att. cyt. (por. przypis 13). s. 255.
70
CZY JEZUS Wlt lWJAt.. ZE JEST BOGIEM?
może być całkowicie zachowany, jak to mamy w paralclnym
tekście św. Jana (10,14): ..Znam owce moje. a moje Mnie zna
ją. podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca". Faktem
jest. że tekst s u g e r u j e coś w rodzaju r ó w n o ś c i , przynaj
mniej w pewnej dziedzinie, dziedzinie poznania w semickim
sensie tego słowa, które oznacza jednocześnie wiedzę i miłość.
Ma to bardzo szerokie reperkusje:. Ojciec zna doskonale, cał-
_ kowicie Syna, ponieważ jest Bogiem. Wynika z tego, że Syn
. zna również Ojca całkowicie, doskonałe. Kto zaś zna doskonal
cie Boga. jeśli nic jest samym Bogiem? To wszystko nie jest
jeszcze formalnym stwierdzeniem i można ograniczyć się do
węższego rozumienia tego tekstu. Jest on jednak o t w a r t y ,
podatny na rozumienie szersze lub węższe, może sugerować
znaczenia o nieskończonej głębi.
b) Abba
Jezus nazywał Boga ■■Abb?”. czyli po prostu „UitusicjnT.
Chodziło tu. w o d n i e s i e n i u d o B o g a , o coś absolutnie
wyjątkowego, nie mającego żadnej paraleli. Nigdy nic zwraca;
no się do Boga nazywając Go ^Abba”. Tego faktu, solidnie
udokumentowanego przez najnowszą egzegezę ", dziś nikt
p o w a ż n i e nie kontestuje. Słowo to pojawia się tylko-jedcn.
paz w Ewangelii, w modliiwkJezusa w Ogrodzie. Oliwnym.
(Mk 14,36). Ponadto znajduje się ono w modlitwie chrześci
jan, powołanych do uczestnictwa w jedynej relacji Syna do
swego Ojca (Rz 8,15; Ga 4,6). Jednak jeśli słowo aramejskie
abba
znajduje się tylko w jednym miejscu w Ewangelii, moż
na je znaleźć z całą pewnością w innych modlitwach Jezusa,
" Sumaryczna bibliografia w języku francuskim: trzy dzieła J. Jeremiasa:
Le
Message central du Notneau Testament,
Paryż 1966, s. 11-29;
Abba, Jisus et son
Pfre.
Paryż 1972. szczególnie a. 61-72;
Thiologie du Nouveau Testament,
l 1,
Paryż 1973, s. 49n, 81-98 (te ostatnie dwa dzieła są bardziej specjalistyczne).
Dwie książki W. Marchela. polskiego uczonego (przyp. tłum.):
Dieu Pire dans le
San-eau Testament.
Paryż 1966;
Abba. Pin. ta priire du Christ et des chridens,
Rzym 1963 (ta ostatnia bardziej specjalistyczna).
7J
STUIMl IM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ
w których słowo greckie pater tłumaczy z pewnością aramej-
ską
inwokację
abba:
Mt
11,25.26;
Łk
23,34.46
i
prawdopo
dobnie również Łukaszowa wersja Ojcze nasz, Łk 11,2.
Jakie znaczenie ma ta inwokacja dla naszego tematu? Wy
raża
ona
co
n a j m n i e j
niezwykle
bliską
relację
miłości
po
między Jezusem a Jego Ojcem, zażyłość, która odcina się abso
lutnie od współczesnej Jezusowi postawy żydowskiej w sposobie
zwracania się do Ojca niebieskiego
lł
. Gdy chodzi o maximum,
można
tu
dostrzec
co
najmniej
sugestię
pewnej
równości
po
między Ojcem a Synem *. Trzeba tu jeszcze powiedzieć, jak
poprzednio, że nic ma możliwości wykazania ostrych różnic po
między tymi dwiema interpretacjami. Wypada pozostawić
tej in
wokacji abba jej głębię, bogactwo, a zwłaszcza jej tajemnicę.
Po
zbadaniu
słów
Jezusa,
skierowanych
do
samych
uczniów
i
objawiających
im
tajemnicę
Jego
stosunku
do
Ojca,
możemy
teraz wyciągnąć następujące wnioski:
— Jezus, wskazuje na siebie jako na osobę, która pozostaje
w absolutnie wyjątkowym, intymnym, yiskim związku z Bogiem^
*
*
— Ten intymny związek Jezusa z Bogiem stawia Go_ponad
aniołami nieba. Dzięki niemu Jezus, będąc istotą ziemską, jest
równocześnie istotą niebieską.
— Jezus zna Ojca tak, jak Ojciec zna Syna. To sugeruje ta
ką myśl: ponieważ Ojciec z natury zna d o s k o n a l e Jezusa,
zatem także Jezus zna d o s k o n a l e Ojca. Stoi On ponad
wszystkimi stworzeniami, które są w stanie poznawać Boga
tylko w sposób niedoskonały.
™ Tak Jcrcmias (Abba, Jisus et son Pere, s. 69-72; Thiologie... s. 87n). W tej
ostatniej książce Jcrcmias nie chce wyciągać z użycia tego słowa konsekwencji
dotyczących dogmatu chrześcijańskiego: preegzystencji. równości z Ojcem.
Należy jednak unikać zamykania, zawężania znaczenia tego słowa. Jak poprzednie
teksty, „daje on do myślenia” i nadaje się na pożywkę, stanowiącą przedmiot
refleksji uczniów.
30
Tak W. Marchel. Abba, Pin..., s. 170n.
1
— Wreszcie słowo, abba sugeruję, żc pomiędzy Jezusem
a Jego Ojcem istnieje intymność, która nic ma żadnej analogii
w stosunkach pomiędzy ludźmi — niezależnie od tego, jak
bardzo byliby oni uprzywilejowani — a Bogiem.
72
CZY JEZUS WIKPZIM, ŻE JEST BCHIIF.M?
3. STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI
EWANGELICZNEJ
(ciąg dalszy)
TRZE£l EIAŁ
l
NAUCZANIE JEZUSA SKIEROWANE DO
UPRZYWILEJOWANYCH UCZNIÓW
Dysponując środkami, którymi posługuje się historyk, stoi
my tutaj przed trudniejszym zadaniem badawczym. Chcemy
zapytać o pochodzenie nowotestamentalnych wypowiedzi na
temat prcegzystencji i Bóstwa Jezusa. Zadaniem tego paragra-
, fu będzie ustalenie, żcjyjara.pierwotncj gminy, chrześcijańskiej
I w prccgzystencję i Bóstwo Jęzusawywodzi się najprawdopo-
1
dobnicj z nauczania Jezusa, skierowanego do ścisłego groną,
uczniów. Jest to do przyjęcia i — z historycznego punktu wi
dzenia — jest to wyjątkowo prawdopodobne.
Twierdzenie to nie jest nowe. Spośród najbardziej znanych eg-
zegetów broniących tej tezy wymieńmy o. Lagrange’a, O. Cul-
Imanna i H. Riesenfelda
Argumenty, na których zasadza się to przekonanie, zgrupuje-
i my w trzech paragrafach: 1. Bardzo szybkie pojawienie się po
* wydarzeniach paschalnych nauki o preegzystencji i Bóstwie
I Chrystusa i problem, który to stwarza. 2. Argument negatywny:
; nicprawdopodobiej^two-utwoizeDiajego rodzaju doktryny przez
I gminę, 3. Argument pozytywny: ślady skierowanego do uczniów
nauczania Jezusa w tym zakresie.
1
1
M.-J. Lagrangc, £vangile selon sami Jean, 1927
5
, s. CLVU; H. Riesenfeli
The Gospel Tradition and its Beginmngs, Londyn 1957, s. 28; O. Cullmann, Le
Milieu johamiąue, Neuchatel-Paryż 1976, s. 41, 120. 136.
I. Pojawienie sif po wydarzeniach paschalnych nauki
o preegzystencji i Bóstwie Jezusa
aj Bóstwo C7»O>«0<L
i/~^, r-
Stoimy lu w obliczu niezaprzeczalnego i uznawanego przez
wszystkich faktu. Prawic natychmiast po Wielkanocy odniesie
nie wiernych do Zmartwychwstałego Jezusa w łonie pierwszej
wspólnoty chrześcijańskiej jest zupełnie identyczne z odniesie
niem wierzącego Żyda do Jahwe. Są to ci chrześcijanie, którzy
wzywają imienia Pana (kyrios: Dz 2,21). przy czym „imię Pana
nie odnosi się już do Jahwe, ale do Jezusa”\ Nawracano się
do Pana Jezusa tak. jak w Starym Testamencie należało się na
wrócić do Jahwe (Dz 9.35; 1 ljl).„Wierzono w Jezusa tak, jak
wierzono w Boga (Dz 3,16). Na szczególną uwagę zasługuje
hymn z Listu do Filipian (2.6—11). Aktualnie większość egzege-
tów sądzi, że Paweł cytuje hymn chrześcijański, znany jego czy
telnikom
3
Ponieważ dzisiaj olbrzymia większość krytyków uwa
ża, że List do Filipian jest współczesny wielkim listom Pawło-
wym (około 56 roku), hymn ten musiał powstać o wiele wcześ
niej. Otóż stwierdza on z nie podlegającą dyskusji jasnością, że
Zmartwychwstały
Jezus
otrzymał
„imię ponad wszelkie
imię”
(w. 9) — chodzi o niewymawialne imię samego Boga
4
—
„aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano” (w. 10) — gest
adoracji i hołdu, należnego samemu Bogu
5
.
Można by mnożyć świadectwa Nowego Testamentu na ten
temat. Nie jest to konieczne, bo nikt nie zaprzecza temu, co
tutaj powiedzieliśmy.
1
74
CZTJEZUS WIEOZIAt. ZE JEST HOUIEM?
1
J. Dupom w Biblii Jerozolimskiej w zeszytach, Dz 2,21. Jego przypis został
powtórzony w wydaniu jednotomowym. Opinia, która widzi w tych tekstach jedynie
teologię ł.ukasza, jest bardzo dyskusyjna.
,
Zob. przekład ekumeniczny Biblii (Traduclion Oecumeniąue de la Bibie,
Nomrau Testament, Paryż 1972), s. 584.
Por. T.O.B., przypis na temat tego wersetu.
Por. T.O.B., przypis na temat tego wersetu.
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ '
15
I
b) Prcegzysiencja Chrystusa ^
Przejdźmy teraz do prccgzystcncji Chrystusa, czyli do nauki
o istnieniu Chrystusa przed Jego narodzeniem. Sytuacja jest
analogiczna. Protestancki egzegeta Martin Hcngel dowodzi, że
ta doktryna była dobrze utrwalona jużjjiętnaścic lat po Zmar
twychwstaniu Chrystusa \ Żeby to wykazać, wychodzi od hy
mnu Flp 2,6-11. Podobnie jak olbrzymia większość egzegetów
1
uważa on, że wersety 6-7 stwierdzają precgzystencję i Bóstwo
Chrystusa: „On, istniejąc w postaci Bożej, nic skorzytał ze
sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił same
go siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do
ludzi”, llengcl komentuje ten tekst w sposób następujący:
„Niewątpliwie Paweł założył gminę w Filippi w 49 roku po
Chr. i jest rzeczą pewną, że w liście adresowanym sześć czy
siedem lat później do wiernych tych okolic nie przedstawił im
innego Chrystusa niż tego, którego głosił zakładając gminę.
Wynika stąd, że ta apoteoza Ukrzyżowanego musiała być już
faktem dokonanym w latach 40. i próbowano mówić, że
w tym okresie (mniej niż dwadzieścia lat, pomiędzy śmiercią
Jezusa a tą „apoteozą”) wydarzyło się więcej w kwestiach
chrystologicznych, aniżeli w następnych siedmiu wiekach, w cią-
*
i
* M. Hcngcl, Jisus, Fils de Dieu. Paryż 1977, s. 13n. Autor ten absolutnie nie
bierze pod uwagę rozważanej tutaj hipotezy. U podstaw nauki o preegzysłcocji
i Bóstwie Chrystusa leżałaby nauka Jezusa historycznego. Jego stwierdzenia na
temat nadzwyczajnie szybkiego rozpowszechnienia się chrystologii o prcegzy-
stującym Chrystusie i Synu Bożym są tym bardziej cenne.
' Prąd współczesnej egzegezy. mający jednak zdecydowanie mniej zwo
lenników, usiłuje udowodnić, że w żadnym tekście św. Pawła nie ma nauki
o prcegzystcncji. Brakowałoby jej zatem w Flp 2,6-11. Jednak miażdżąca
większość egzegetów jest zdania radykalnie przeciwnego. Zresztą jeden z naj
znakomitszych reprezentantów
tego mniejszościowego kierunku sam dokonał
bardzo wyraźnego wyznania. Por. J. Murphy 0’Connor, Christological Antro-
pology m Philippians 2,6-11, RB 83/1976, s. 25-50. Mówi on o „solidności
konsensusu” egzegetów w odniesieniu do obecności w Ftp 2.6-11 nauki o prc
egzystcncji Chrystusa (s. 30). Tak więc w odniesieniu do podziału, struktury,
następstwa idei, znaczenia najważniejszych słów, różnice są bardzo liczne. Ib nie
nowość. Tak było już w epoce patrystycznej. Por. P. Grelot. La tradm-mm et
I'interprćtation de Philippiens 2,6-7. Quelques dliments d‘enquHe patrisuąue.
NRT 93/1971, s. 897-922 i 1009-1026.
y>
C/.YJMHS WlUi/I.M. //; JEST UlKUkM?
gu których dogmat starożytnego kościoła osiągnął swą ostate
czną postać"". Można hy się pokusić o zakwestionowanie lej
interpretacji, zarzucając, że jeden jedyny tekst, czyli l-lp 2,6-
-II. nie wystarcza, aby dojść do takiego wniosku. Otóż tekst
ten wcale nic jest odosobniony.
Zgodnie z opinią olbrzymiej większości egzegetów, w Li
stach św. Paw ia znajdują się jeszcze inne teksty, które mówią
o preegzystencji Chrystusa. Spójrzmy najpierw na 1 Kor
..Dla nxs istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko
(pochodzi) i dla którego my (istniejemy), oraz jeden Pan, Je
zus Chrystus, przez którego wszystko (się stało) i dzięki które
mu także my (jesteśmy)" *. Tekst ten nie jest jakąś nową na
uką. nie znaną adresatom, jak to ma miejsce w 1 Kor 15,51:
„Oto ogłaszam wam tajemnicę”. Raczej powołuje się on na
znaną wszystkim naukę. Stanowi to dowód, że Paweł już od
początku (około 50-51 roku) musiał głosić Koryntianom Chry
stusa preegzystującego. towarzyszącego stworzeniu, a zatem
b o s k i e g o , ponieważ obecnego w akcie stworzenia, czyli
wtedy, kiedy to na mocy samej definicji istniał tylko Bóg
,0
.
Wreszcie trzeci tekst, w którym wyrażona została interesu
jąca nas nauka, to 2 Kor .8,9: „Znacie przecież łaskę Pana na
szego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się
ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić”. Główna myśl
tego tekstu jest bardzo podobna do treści Flp 2,6-11. Mówiąc
' M. Hengel, Jtsus. Fib de Dieu, Paryż 1977, s. 14n. Hengel cytuje jeszcze
innego bardzo znanego egzcgclę protestanckiego, M. Dibeliusa, który pisze, Ze
istotny problem chrystologii to kwestia dowiedzenia się, jak poznanie osobowości
historycznej Jezusa tak szybko przekształciło się w wiarę w Syna Bożego (RGG
2
,
tom I. kol 1593, cyt. przez Hcngla. dz. cyt., s. 14, przyp. 1).
W nawiasy ujęto słowa, których nic ma w tekście, a które są konieczne dla
poprawnego tłumaczenia. Wiadomo, że na ogół w języku hebrajskim i aramejskim
opuszcza się czasownik .być". Jako dobry semita. Paweł, opuszczając czasownik, za
stępuje w ten sposób z konieczności słowo .być”.
Odnośnie do stwierdzenia preegzystencji Chrystusa w I Kor 8,6 jest ten sam
konsensus, co w odniesieniu do Flp 2,6-11. Uznawane to jest przez tych samych,
którzy mają odmienne zdanie: „Według szerokiego konsensusu tekst ten uznawany
jest za najstarsze świadectwo preegzystencji Chrystusa” (J. Murphy 0’Connor,
I Cnr H,6. Cosmology or Soieriology? RB 85/1978, s. 253).
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANdEUCZNEI
77
o bogactwie Chrystusa, Paweł mógł mieć na myśli jedynie Je
go prcegzystencję w niebie, ponieważ na ziemi był On zawsze
biedny. Zauważ.my, że tu również Paweł suponujc tę doktrynę
jako znaną swoim czytelnikom.
Tc trzy teksty dają nam szczególnie jasny pogląd na myśl
św. Pawła. Poprzez nic na mocy pewnej analogii możemy rozpo
znać tę samą ideę tam, gdzie została ona wyrażona pośrednio,
szczególnie zaś w Ga 4,4; Rz 8,3 i 8,32
Możemy zakończyć stwierdzeniem R. Bultmanna: „Doktry
na, według której Jezus Chrystus jest prcegzystującym Synem
Bożym, który stał się człowiekiem (...), uważana jesl przez
Pawła zą pewną, a hymn Flp 2,6-11 — wcześniejszy od Pawła
— dowodzi, że nie był on pierwszym, który wprowadził ją
do myśli chrześcijańskiej”
l2
.
Rozmyślnie ograniczyliśmy się do tych tekstów, co do których
interpretacji panuje prawie powszechna zgoda wśród egzegetów.
Naświetlają one w całej pełni omawiany problem. Co takiego się
wydarzyło, że w ciągu niespełna dwudziestu lal narodziła się na
uka o preegzystencji i Bóstwie Chrystusa? Jest to tak zdumiewa
jące, że z punktu widzenia badań ściśle historycznych wymaga
wyjaśnienia. Potrzebna jest tutaj jedna ważna uwaga: nawet jeśli
przyjmie się opinię nielicznej grupy egzegetów twierdzących, że
w tekstach takich, jak Flp 2,6-7; 1 Kor 8,6; 2 Kor 8,9 (por.
przypisy 7 i 10) nie ma mowy o preegzystencji Chrystusa, to
mimo to problem pozostaje taki sam. Wszyscy bowiem bez
wahania przyjmują jako coś oczywistego, że w Flp 2,9-11
Zmartwychwstały Chrystus otrzymuje uwielbienie należne Bo
gu. „Imię ponad wszelkie imię” (w. 9) to niewymawialne imię
Jahwe, a samo uklęknięcie stworzeń niebieskich (w. 10) jest
znakiem uwielbienia zarezerwowanym jedynie dla Boga. Po
wstaje zatem bardzo ostro zarysowany problem, albowiem jak
11
11
Według R. Bultmanna. Theology of the New Testament, 1965
4
, i. I. v I31n.
1X8. 304, można domyślić się nauki św. Pawła o prccgzyMcncji Chrystusa
w takich tekstach, jak Rz 832; Ga 4.4, poza trzema tekstami rozważanymi wyzc).
Flp 2.6-11; I Kor 8.6; 2 Kor 8.9.
* R. Bultmann. Theology of the New Testament, t I, ' 131-
CZY JHUS WIEDZIAŁ, ZE JEST BOGIEM?
to za chwilę zobaczymy, pierwotna gmina chrześcijańska moc
no przeciwstawiała się idei ubóstwionego człowieka.
2. Argument negatywny: nieprawdopodobieństwo stworzenia tego
rodzaju doktryny przez gminę
a) W środowisku pogańskim^
Egzegeci początku naszego wieku mieli gotowe rozwiązanie
tego problemu. Twierdzili, że pojawienie się tak wcześnie na
uki o Jezusie istniejącym przed stworzeniem świata, mającym
tę samą rangę, co Bóg i odbierającym to samo co On uwiel
bienie. miało miejsce nic w środowisku żydowskim, które taką
myśl odrzucało z odrazą, ale we wspólnotach chrześcijańskich,
posługujących się językiem greckim i pochodzących ze świata
pogańskiego.
Wspólnoty te zachowały wspomnienia o „boskich ludziach”
pogaństwa, o śmiertelnikach, ubóstwionych po śmierci. Co
więcej, nauka o preegzystencji miałaby się narodzić w tym sa
mym środowisku, a jej pojawienie się ułatwiłaby idea, głoszą
ca swego rodzaju prccgzystencję dusz, opinia wyrażana przez
znaczącą część filozoficznej myśli pogańskiej.
Jednakże olbrzymia większość egzegetów odrzuca dzisiaj
tego rodzaju wyjaśnienie. Przekonywające argumenty za od
rzuceniem tej opinii znajdujemy u protestanckiego egzegety,
M. Hengla
Co więcej, już sam argument chronologiczny jest absolutnie
rozstrzygający. Przypomnijmy to, co poprzednio powiedzieli
śmy za M. Hcnglem: tekst Flp 2,9-11, który ukazuje Jezusa
otrzymującego takie samo uwielbienie jak Bóg, przedstawia
dobrze znaną Filipianom naukę. Kiedy Paweł w 49 roku ewan
gelizował Filippi, niewątpliwie przekazał ich mieszkańcom taką i
samą wiarę. Ponieważ zaś hymn jest wcześniejszy od Pawła, ma-
M. Ilengcl. Jćsus. Fils de Dieu, %. 45-72.
my dowód, żc ta nauka pod koniec 50 roku była szeroko roz
powszechniona w społecznościach chrześcijańskich, a to każe
datować jej pochodzenie na wicie lat wcześniej. Otóż w lęj
^ epoce chrześcijanie pochodzenia pogańskiego nie mieli żadne
go wpływu ideologicznego, ponieważ akurat w tym czasie
prawie wszyscy przywódcy młodego Kościoła byli pochodze
nia żydowskiego.
b) Środowisko żydowskie
Po wyeliminowaniu świata pogańskiego, pozostaje do prze
analizowania świat żydowski. Żydzi posiadają modele, teksty
i doktryny, które mogły posłużyć i które faktycznie posłużyły
do wyrażenia myśli i nauki o Bóstwie Jezusa i Jego preegzysten-
cji. W Starym Testamencie Słowo Boże, Mądrość Boża uchodzi
ły za byty istniejące odwiecznie i obecne przy dziele stworzenia
i (Prz 8,22; Mdr 7,26; Syr 24,1-5; Iz 55,10n; Mdr 18,15 i in.).
j Nie da się zaprzeczyć, że Nowy Testament wykorzystał wszy-
1, stkie te teksty celem lepszego ukazania tajemnicy Chrystusa,
j
;
Słowa, Mądrości Boga. Ponadto współczesny Jezusowi judaizm
i, posiadał całą plejadę koncepcji, dotyczących preegzystencji
jj Mesjasza, Prawa Mojżeszowego, narodu izraelskiego, gehen-
* ny, ogrodu Eden
M
.
\ Musimy tu jednak dokonać niezwykle istotnego rozróżnie
nia. Pojęcia te mogły pomóc l e p i e j z r o z u m i e ć , l e
p i e j s f o r m u ł o w a ć wiarę w preegzystencję i w Bóstwo
Chrystusa, ale nie mogły być ź r ó d ł e m tej nauki. Dlaczego?
Ponieważ w odniesieniu do Słowa, Mądrości, mamy do czynie
nia z zabiegiem literackim, polegającym na personifikacji Bo
żych przymiotów (możemy sobie np. wyobrazić toczącą się
w Bogu dyskusję pomiędzy Jego sprawiedliwością a miłosier-
I dziem). Jeśli chodzi o Mesjasza, Prawo, raj i piekło, to mamy
| do czynienia z preegzystencją, mającą miejsce w Bożym plą-
14
14
W lym samym dziele M. Hengla znajdziemy długa analizę koncepcji
żydowskich, które mogły być wykorzystane przez pieiwszych chrześcijan,
pomagając im sformułować wiarę w Jezusa. Syna Bożego. Jesus. Fib de CHeu,
s. 72-94 i HOn.
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANCEUCZNEJ
79
fto
C/Y Jt.ZUS MMHIAl. ZE JEST BMilEM'
nic, jak to ukazuje Kf 1.4. allx» sytuacją analogiczną do sytuacji
aniołów, uchodzących za wcześniejszych od widzialnego świata,
a minio to będących zwykłymi stworzeniami, nigdy równymi
Bogu.
Żeby jednak Jezus hyf bytem boskim, któremu należałaby się
cześć równa czci oddawanej Ojcu niebieskiemu, a jednocześnie
różnym od Niego — coś podobnego żadnemu Żydowi nic przy-
szłoby s p o n t a n i c z n i e na myśl. To było r a ż ą c o sprzecz
ne z monoteizmem Izraela, z wiarą, którą ten naród uważał za
swój wyłączny przywilej i którą miał obwieścić światu. Źródła
nie upoważniają do dokonywania tu jakichkolwiek rozróżnień
pomiędzy Żydem palestyńskim a Żydem z diaspory
L
\ Dla Żyda
było nie do przyjęcia stawianie człowieka, choćby po jego śmier
ci. na równi z Bogiem i oddawanie mu boskiej czci lub twierdze
nie. że był on u Ojca przed stworzeniem świata (1 Kor 8,6). By
łoby to bałwochwalstwem. Tego rodzaju pogląd nie ma żadnej
paraleli ani w Biblii, ani w myśli rabinów współczesnych Pawło
wi. Żaden człowiek, choćby nic wiadomo jak wielki, ani Abra
ham. ani Mojżesz, ani żaden patriarcha, ani żaden prorok nie był
uznawany za kogoś, kto otrzymał imię ponad wszelkie imię (Ja
hwe). Zginać przed takim człowiekiem kolana, (czyli wielbić go),
wierzyć w niego, nawrócić się do niego — było bluźnicrstweig,
Z odrazą odrzucano to wszystko, co miało choćby najlżejszy po
smak bałwochwalstwa. Pobożny Żyd dla wyrażenia swego potę-
15
Tak jednak jeszcze kilkanaście lal temu twierdziło bardzo wielu egzegetów:
źródło wiary w Bóstwo Chrystusa, która była nie do przyjęcia w święcie
palestyńskim. nie lyle wyszło od chrześcijan pochodzenia żydowskiego, ile z gmin
żyjących poza Ziemią Świętą, które były bardziej podatne na wpływy środowiska
pogańskiego. Takiego twierdzenia nic da się absolutnie obronić. Nikt nic potrafi
zacytować żadnego tekstu pochodzącego z judaizmu pozapalestyńskicgo, który
traktowałby bałwochwalstwo łagodniej, niż to czynili Żydzi zamieszkujący Ziemię
Świętą. Nie ma żadnych śladów synkretyzmu podobnych do tych, które kiedyś
znaleziono w kolonii żydowskiej na Elcfantynic (V wiek przed Chr.). Zresztą
j
niedawne prace (S. Licbermann. M. Hengcl) przyczyniły się do wyretuszowania
J
przyjmowanej kiedyś tradycyjnie linii podziału między judaizmem w Ziemi Świętej i
a judaizmem gmin znajdujących się poza Palestyną. Poznano lepiej sytuację Ziemi
Świętej u zarania ery chrześcijańskiej i wiadomo, że wpływ kultury greckiej był tam
bardzo silny, nawet wśród Żydów.
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ
U
pienia zobowiązany był rozedrzeć swoje szaty (por. Ml 26,65;
Dz 14,14 i oburzenie Pawła w Alenach: Dz 17,16)'".
Mnożenie tego rodzaju przykładów byłoby zbyt uciążliwe
i nieefektywne. Popatrzmy jednak ne te teksty biblijne, które wy
rażają odrazę i pełną oburzenia odmowę oddawania czci boskiej
ludziom: Dn 3,1-23; Mdr 14,12-20. Przypomnijmy sobie infor
macje przekazane nam przez żydowkiego historyka, Józefa
Flawiusza (I wiek n.e.). Armia rzymska, z powodu szacunku
dla wrażliwości religijnej Żydów, miała zakaz wstępu do Jero
zolimy ze sztandarami noszącymi wizerunek ubóstwionego ce
sarza (Starożytności żydowskie, 18,3,3; 18,5,3; Wojna żydo
wska, 2,9,2). Żydzi byli zwolnieni od oddawania hołdu cesa
rzowi. A kiedy cesarz Kaligula (37-41) chciał narzucić swój
kult Żydom w Aleksandrii i w Ziemi Świętej, spotkał się
z ostrym oporem, o którym szczegółowo mówi filozof żydowski.
Filon z Aleksandrii (początek I wieku n.e.; Legatio ad Caium,
162,330-367)
i
Józef
Flawiusz
(Starożytności
żydowskie,
18,8,1-9; Wojna żydowska, 2,10,1-5).
c) Zmartwychwstanie
Trzeba było niezwykle silnych motywów, dających niezbitą
pewność, aby pokonać te trudności. Jakie to były motywy?
Zmartwychwstanie? Niewątpliwie, jak to później uściślimy, po
m o g ł o ono ogromnie. Jednakże nie potrafiło ono zrodzić
'* Trzeba samemu przeżyć drogę duchową św, Pawia, żeby oocnić o l b r z y m i ą
trudność, jaką przedstawia dla ortodoksyjnego Żyda wiara w tajemnicę Wcielenia.
Wobec niej wszystkie inne trudności są dziecinnie śmieszne. Przeszkoda ta jest
lak radykalna, tak nic do przeskoczenia, że trzeba ją okrążyć, jak okrąża się
szczyt, którego ściana północna jest niedostępna i na który można się wspiąć
jedynie od południa. Bowiem dopiero po olśnieniu światłem wiary dochodzi się do
odkrycia, że Trójca Przenajświętsza i Wcielenie nie sprzeciwiają się dogmatowi
monoteizmu Izraela: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz. Pan jest jeden" (Mk 12.2*)
cytujący Pwt 6,4). I odkrywa się. że nie tylko nie ma sprzeczności, ale
przeciwnie, dogmat chrześcijański jest jakby rozwinięciem, ukoronowaniem wiary
Izraela. I temu, kto czegoś podobnego doświadczył, narzuca się oczywistość,
pobożny Żyd z I wieku jest w identycznej sytuacji, w jakiej znajduje się żyd
współczesny. Tylko bardzo silna pewność może doprowadzić do obejścia tej
trudności. I tylko nie podlegająca dyskusji nauka Jezusa spełnia ten warunek.
tej wiary. Fakt Zmartwychwstania, choćby najbardziej niesły
chany, wpisywał się bez trudu w ranty tradycyjnego judaizmu
(por. 2 Kri 4.34-36; 13,21) i nic postulował żadnego ubó-.
siwienia, żadnej preegzystencji
,T
.
Krótko mówiąc, w środowisku żydowskim nauka o ubó
stwieniu i o preegzystencji Jezusa musiała wywołać dokładnie
ten sam skutek, jaki wywołało wobec Pawła i Barnaby gorszą
ce nieporozumienie mieszkańców Likaonii: „Bogowie przybra
li postać łudzi i zstąpili do nas!” Chcieli oddać Apostołom
cześć boską, a ci z oburzenia „rozdarli szaty” (Dz 14,11-14).
Krótko mówiąc, nikj dzisiaj nie przyjmuje, że tego rodzaju na
uka powstała w środowisku pogańskim. Wskazane wyżej (s. 78-
-79) racje chronologiczne nie pozwalają na to. Nauka ta jest już
obecna w chwili, kiedy dopiero rozpoczynała się ewangelizacja
pogan. Na podstawie przytoczonych przed chwilą argumentów
należy wykluczyć, iż powstała ona w środowisku chrześcijan po
chodzenia żydowskiego. A przecież nauka o preegzystencji i bo
skiej godności Jezusa rzeczywiście istnieje już niespełna dwa
dzieścia lat po Wielkanocy. Czyż historyk nie ma prawa, a nawet
obowiązku powiedzieć, że jest tylko jedno możliwe wyjaśnienie;
naukajajochodzi od samego Jezusa? Była ona tak klarowna, że
zatriumfowała nad wszystkimi możliwymi oporami, które z ko
nieczności musiała budzić. Jest to, nauka potwierdzona przez
Zmartwychwstanie Jezusa, które dla pierwszych chrześcijan sta
nowiło dowód, że ich Mistrz powiedział prawdę
IS
.
SI
CZY JEZUS WIEOZIAł. ZE JEST fKMUEM
7
” Chcąc być wiernym metodzie polegającej na opieraniu się na takich danych,
co do których panuje określony konsensus cgzcgctyczny, nie wchodzimy tutaj
w problem Syna Człowieczego, Jego natury. Jego preegzystencji, ponieważ takiego
konsensusu z pewnością nie ma w odniesieniu do tekstów o Synu Człowieczym.
Historyk mówiąc to nie wykracza poza granice swych metod. Być może nie
musi wypowiadać się na temat rzeczywistości Zmartwychwstania (owo „być może"
jest zamierzone, ponieważ, moim zdaniem, może to uczynić). Musi z pewnością
stwierdzić wpływ, jaki la wiara w Zmartwychwstanie wywarła na myśl
pierwszych chrześcijan i jakie stąd wyciągnięto wnioski: Bóg uwierzytelnił życie,!
misję i naukę Jezusa z Nazaretu.
||
). Argument pozytywny: ślady wyraźnego nauczania Jezusa,
skierowanego do ściślejszego kręgu uczniów, o Jego
preegzystencji i Jego Bóstwie
Ukazując klęskę wszelkiego rodzaju prób wyjaśnienia tak
szybkich narodzin tego rodzaju nauki, staraliśmy się dotych
czas udowodnić prawdopodobieństwo tego rodzaju nauczania
bez powoływania się na naukę Jezusa historycznego. Zestaw
my tera
2
ślady, wskazujące na nauczanie Jezusa na temat Jegp
Bóstwa i preegzystencji.
a) Istnienie wewnątrz kolegium apostolskiego
uprzy wilejswanejgntpy uczniów
II Bardzo dobrze jest znany fakt, że wśród dwunastu Apostołów
trzech zajmuje uprzywilejowane mieiscc. Ewangelie wspominają
f o trzech wydarzeniach, podczas których Jezus zabiera ze sobą
Piotra. Jakuba i jego hrata. Jana: uzdrowienie córki Jaira,
Przemienienie i Agonia w Ogrodzie Oliwnym (Mk 5,37; 9,2;
| 14,33 i paralele). Ponadto Mk 1,29 mówi, że ci trzej Apostoło-
“ wie są świadkami cudu uzdrowienia teściowej Piotra, a Mk 13,3
przedstawia ich (razem z Andrzejem) jako słuchaczy mowy
o końcu świata.
! Znamienne, że w pierwszej gminie chrześcijańskiej jeszcze
raz pojawi się ta uprzywilejowana kolejność, z tą tylko różni
cą, że Jakub, brat Jana, skazany na śmierć przez Heroda (oko
ło 41 roku), zostaje zastąpiony przez innego Jakuba, „brata”
Pańskiego. I tak Pawrt
i=»Vuha, Pi»tra i Jana„filara-
jjni” wspólnoty (Ga 2,9), Piotr i Jan występują razem podczas
lj; pierwszego przesłuchania przed Sanhedrynem i podczas misji
■ w Samarii (Dz 3,1-4,21; 8,14-17). To uprzywilejowane miej-
Bscc w grupie Apostołów pochodzi z pewnością z bardziej ści-
■słych więzi, jakie łączyły ich kiedyś z Jezusem.
,
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ
_____ «
CZYJKWS UII-MIAt. //• iMI HtHiltM?
X4
h) Ślady specjalnego nauczania, zarezerwowanego
dla tej grupy
Piotr, Jakub
i
Jan
są
jedynymi świadkami
Pj/.emienjonia
i Agonii. Są zatem jedynymi, którzy mogą podzielić sit; tym
doświadczeniem z innymi Apostołami, a to daje im specjalną mi
sję przekazywania orędzia ewangelicznego. Zresztą tym trzem
świadkom Przemienienia Jezus dąje polecenie, aby „nikomu nię
rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie po
wstanie z martwych" (Mk 9,9; por. Mt 17,9). Jest to bardzo inte
resująca dla naszego tematu informacja. Egzegeci spierają się
o to. czy w Mk 9.9 zostały przytoczone autentyczne słowa Jezu
sa. Jednak nawet gdyby chodziło o późniejszy dodatek, to prze
kazuje on przekonanie, że .pewien ważny aspekt orędzia ewan
gelicznego został przekazany nie wszystkim uczniom, ale tylko
trzem spośród oicłL * że jego rozpowszechnienie ma nastąpić do
piero po Zmartwychwstaniu.
.Mowa o. końcu _świąjjt w Ewangelii Marka jest kolejnym
przykładem analogicznej sytuacji. Stanowi odpowiedź Jezusa
na pytanie, które Mu postawili „na osobności” trzej uczniowie,
Piotr, Jakub, i Jan, do których dołączył się Andrzej (Mk 13,3).
Pomimo wszelkich różnic wśród egzegetów na temat histo
rycznego charakteru tej informacji, zdanie to również przeka
zuje co najmniej świadectwo pewnej tradycji, według której
wąska grupa uczniów otrzymała szczególną, nie wszystkim
udzieloną naukę.
Żaden tekst Ewangelii nic mówi, że Jezus nauczał wąskie
_grono swoich uczniów o swej preegzystcncji i Bóstwie., Jed
nak widzieliśmy, żc niezwykle szybkie pojawienie się po
Zmartwychwstaniu nauki o preegzystcncji Jezusa i Jego Bó
stwie można z punktu widzenia historycznego wiarygodnie
wyjaśnić tylko w jeden sposób: istnieniem nauki Jf.ynsajia.ifin
jejnąi. Do wyciągnięcia takiego wniosku skłania ustalony
przed chwilą fakt: istnienie nauczania Jezusa zarezerwowane:
go dla małej grupy uczniów. Dlaczego? Ponieważ to należy do
natury rzeczy. Każdy profesor wic, że wśród swego audyto-
rium mii uczniów zdolniejszych od reszty klasy, z którymi
może „pójść dalej”. I to, co sprawdza się w odniesieniu do na
uczyciela w porządku intelektualnym, sprawdza się również
wohec mistrza duchowego.
Apostołowie nie posiadali jednakowych uzdolnień intelektua
lnych i duchowych. Jeśli Jezus przekazał trudną do zrozumie
nia naukę, w odniesieniu do której łatwo mogły się zrodzić
nieporozumienia i fałszywe interpretacje (nauczanie dotyczące
Jego prccgzystcncji i Bóstwa), jest rzeczą normalną, że spo
śród uczniów jako pierwszych adresatów tej nauki Jezus wy
brał najhardziej uzdolnionych, którym polecił następnie ją sto
pniowo rozpowszechnić. Trudno zresztą sobie wyobrazić, jak
mógłby postąpić inaczej.
Rozumiemy również, dlaczego późniejsza tradycja ewange
liczna była niezwykle dyskretna odnośnie do nauczania Jezu
sa, skierowanego do małej grupy uczniów. Starożytne pisma
żydowskie, współczesne Chrystusowi lub wcześniejsze od Nie
go, które nic zostały zaliczone do katalogu Ksiąg Świętych,
często zawierają tego typu treść: więlkie osobistości Starego
Testamentu, takie jak Mojżesz, Eliasz, Baruch, przedstawiane
bywają jako ci, którzy powierzają tajemną naukę malej grupie
wybranych uczniów. Potem ta grupa uczniów ma obowiązek
przekazania tej tajemnicy innym wybranym osobom i podania
jej do publicznej wiadomości w odpowiednim momencie. Za
tym przykładem poszły tzw. ewangelie apokryficzne („tajem
ne”), które chcą ukazać tajemną naukę Jczusa^.o wiele wyższą
od tej. znanej z powszechnych Ewangelii, i zarezerwowaną dla
ścisłego grona wtajemniczonych. Otóż od samego początku
Jezus przyjął drogę zupełnie inną: „Wysławiam Cię, Ojcze,
Panic nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi
i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11.25). Ewan
gelia uprzywilejowuje ludzi najuboższych pod każdym wzglę
dem. Skoro racje pedagogiczne przemawiały za tym, aby
przejść przez etap nauczania ograniczonego, zarezerwowanego
dla małej grupy, to potem, gdy umysły dojrzeją do jego przy-
STUDIUM HI.STOKYC7.Nt: TRADYCJI UWANCFJJC/NtJ
_________ *5
__________CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŹE JEST BOGIEMT
jęcia, należało możliwie najszybciej przekazać je wszystkim.
Akurat wtedy nic było już powodu, aby zachowywać wspo
mnienia o nauczaniu zarezerwowanym dla elity. Wręcz prze
ciwnie. Należało o nim zapomnieć, aby nic dać pretekstu in
nym do rozpowszechniania zafałszowanej nauki, która miałaby
być dana tylko nielicznym, pozostawać aż dotąd tajemną i rze
komo wywodzić się od Jezusa. Jak na to wskazuje historia
pierwotnego Kościoła, niebezpieczeństwo takie było bardzo
realne.
Jednak to wszystko pozostaje nadal w sferze przypuszczeń.
Chcielibyśmy mieć dokładniejsze dane odnośnie do nauczania
Jezusa na temat Jego Bóstwa i precgzystenęji, nauczania udzielo
nego wybranym uczniom i szeroko rozpowszechnionego przez
nich po Wielkanocy. Studium t r a d y c j i J a n o w e j pozwoli
nam posunąć się dalej.
ci.Jradycja Janowa
Zbadaliśmy już wyżej świadectwo czwartej Ewangelii
(rozdz. 1. s. 23-29). Próbowaliśmy tam wykazać, że Ewange
lia Janowa pod względem treści nie jest podobna do Księgi
Rut, Estery, Tobiasza, Judyty. W rzeczy samej, księgi te za
wierają opowiadania o pozornie historycznym charakterze,
podczas gdy w rzeczywistości chodzi w nich o naukę teologi
czną, którą ukazano jako historię, by była łatwiej przyswajal
na. Tymczasem Ewangelista zamierzał przekazać czytelnikowi
swoje własne przekonanie:.Jezus, którego ukazuje, jest pra
wdziwym Jezusem z Nazaretu, takim, jakim był rzeczywiście
za swego ziemskiego.życią, Jednakże pozostawiliśmy otwartą
następującą kwestię: nawet jeśli taka była intencja Ewangeli
sty, to czy jednak — działając w dobrej wierze — nie pomylił C
się on. przypisując w sposób anachroniczny Jezusowi historii
to, co stanowiło przekonanie jego gminy, czyli wiarę w preeg-
zystencję i Bóstwo Chrystusa? Teraz nastał czas, aby spróbować
odpowiedzieć na to pytanie: Jan nie pomylił się, nawet w dobrej
wierze. Jezus historii naprawdę nauczał o swej precgzystcncji
i Bóstwie. Być może jaśniej i wyraźniej przekazał tę naukę
„umiłowanemu uczniowi”, podczas gdy innym podsuwał tę
myśl bardziej pośrednio i w sposób zawoalowany (por. część
druga, rozdział 2).
W refleksjach, które tu nastąpią, popierających to twierdze
nie, będziemy poruszać się jedynie w sferze metody historycz
nej. Dopiero potem, w następnym rozdziale, zastanowimy się
nad sprawami, które będą dotykać wiary.
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ
— HISTORYK STAJE PRZED PODWÓJNYM FAKTEM
1. Bardzo wczesne pojawienie się wiary w precgzystencję
i Bóstwa Jezusa w okresie nic przekraczającym dwudziestu lat
od Jego śmierci. I ten fakt nie znajduje zadowalającego wyjaśnie
nia w hipotezie, która głosi, że wiara ta jest wytworem gminy.
2. Istnienie Ewangelii, czwartej Ewangelii, co do której hi
storyk może ustalić (lub — lepiej — stwierdzić), że została
spisana w ostatecznej formie najpóźniej pod koniec I wieku
Ta Ewangelia pretenduje do bycia dziełem naocznego świadka
czynów i słów Jezusa, co potwierdzają godne wiary świadectwa,
istniejące niezależnie od tej Ewangelii. I ta Ewangelia stwierdza,
że Jezus jasno nauczał o swojej prccgzystencji i że powiedział:
„Zanim Abraham był, Ja jestem”, Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.
Nad pierwszym punktem rozwodziliśmy się już szeroko.
Drugi wymaga krótkiego wyjaśnienia.
Czwarta Ewangelia ukazana została jako dzieło jwiadka.
i to świadka godnego zaufania; Jen właśnie uczeń daje świa-
"jest to dala proponowana przez większość egzegetów. Ostatnie odkrycia
całkowicie podważyły tezę tych. którzy chcieli datować czwartą Ewangelię na
pierwszą połowę II wieku. Jednak wcześniejsza dala jest możliwa. Anglikański
biskup, J. A. T. Robinson, w swej książce Redanag the New Testament w oparciu
o poważne argumenty zaproponował rok 65 po Chr.
dcctwo o łych sprawach i on jc opisał. A wiemy, że świadcc-
.two jego jesi prawdziwe” (J 21.24).
— DWIE UWAGI NA TEMAT TEGO TEKSTU
— „Ten uczeń” nazwany jest parę wierszy wcześniej „ucz-
nicm, którego miłował Jezus” (w. 20), to ten sam. który w czasie
Ostatniej Wiccacrzy spoczywał na piersi Jezusa (J 13,23n). Tra
dycja sięgająca św. Ireneusza (około roku 180) utożsamia tego
ucznia, którego miłował Jezus, z apostołem Janem. Za chwilę
powrócimy do tego niezwykle ważnego świadectwa św. Ireneu
sza. Tutaj powiedzmy tylko, że olbrzymia większość egzegetów
przyjmuje dzisiaj to utożsamienie ®. Ewangelia mówi, że ten
liczeń, którego miłował Jezus, był obecny przy umywaniu nóg
(13,23).-naJ£aJwarii (19,25-27). w poranek wielkanocny (20,2)
i ptzy ukazaniu się Jezusa nad Jeziorem Tyberiadzkim (21,7).
Kiedy mówi o przebiciu włócznią boku Jezusa, dodaje: „7a-
. świadczył io len, który widział, a świadectwo jego jest prawdzi
we" (19J5). Tak uroczysta, tak wyraźna deklaracja stawia czy
telnika przed wyborem: albo mu się wierzy, albo uważa się go za
oszusta, starającego się wprowadzić kogoś rozmyślnie w błąd
2I
.
*
c/YJt /.us
wiedział
ze
jest
bogiem
?
* Zarzuty, jakie postawiono przeciwko niemu, są rzeczywiste, ale można je
łatwo pokonać, a w każdym wypadku inne proponowane utożsamienia napotykają
trudności jeszcze większe (zob. R. E. Brown. The Gospel According to Mn, 1.1,
Nowy Jork 1966, s. XCV!II).
Pierwszy Ust św. Jana rozpoczyna się uroczystym prologiem, w którym
autor, mówiąc w imieniu swoim i swoich towarzyszy, przypisuje sobie przymiot
naocznego świadka: „cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi
oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce” (1,1). List ten podkreśla
również bardzo mocno Bóstwo Jezusa: Jesteśmy w prawdziwym Bogu, w Synu
Jego. Jezusie Chrystusie. On zaś jest prawdziwym Bogiem i Życiem wiecznym”
(5 JO). Jednak nic mówi wyraźnie, że to przekonanie pochodzi z nauki Chrystusa.
m
— ŚWIADECTWO ŚW. IRENEUSZA O ŚW JANIE
Na samym początku stwierdza on jasno, że autor czwartej
Ewangelii lo Jan i że Jan jest umiłowanym uczniem. który spo
czywał na piersi Pana: .Jan, uczeń Pański, który spoczywał na
piersi Jego, także wydał Ewangelię za swego pobytu w Efezie,
w Azji” Jednakże znajdujemy tu coś ważniejszego dla naszego
tematu. Sw. Ireneusz dobrze znał św. Polikarpa, biskupa Smyrny
w Azji Mniejszej, który był uczniem św. Jana i często go słu
chał. Trzeba zacytować list św. Ireneusza, adresowany do byłego
wspóhicznia, Floryna, który popadł w herezję:
Otóż gdy jeszcze byłem dzieckiem, widziałem Cię w Azji
Dolnej przy boku Polikarpa, jak się wspaniale obracałeś
wśród przepychu dworu cesarskiego, i jak się o jego
względy starałeś. Lepiej ja pamiętam owe czasy, aniżeli
zdarzenia świeże. Toć wrażenia lat dziecięcych rozwijają
się razem z duszą i z nią się zrastają do tego stopnia, że
mogę wskazać nawet miejsce, gdzie błogosławiony Poli
karp siadał i przemawiał, jak wychodził i wchodził, jaki
był tryb jego życia, jaka jego postać, jak przemawiał do
ludu, jak opowiadał o swych stosunkach z Janem i z in;
nymi, którzy widzieli Pana, jak przypominał ich słowa
i co od nich słyszał o Panu, o cudach Jego, o nauce, jak
to Polikarp, zgodnie z Pismem, opowiadał, co przejął od
świadków naocznych Słowa Żywota (les zoes lou logou).
Tego ja wówczas chciwie słuchałem, dzięki zmiłowaniu,
jakie mi Bóg okazał, i przechowałem to w pamięci, nie
na papierze, ale w swem sercu. I zawsze za łaską bożą
żywo to sobie stawiam przed oczy
a
.
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI hWANGKUCZtiU _
tft
U
Św Ireneusz, AJversus haereses. III, 1. I. Oryginalny tekst grecki został
zachowany przez Euzebiusza z Cezarei, Historia kolaeltui. V, S. 4 iprrci
Arkadiusz Lisiecki, wyd. Fiszer i Majewski. Poznań 1924. s. 216 |Ptsnu Uj,..*
Kościoła, t. III|).
23
Euzebiusz z Cezarei, dz. cyt.. V. 20. S-8. s. 2.15.
CZY JEZUS WKDtlAł, tH JEST UMIEM?
90
Świadectwo to jest niezwykle cenne. Powaga naocznego
świadka Jezusa, stwierdzona przez autora czwartej Ewangelii,
jest tutaj potwierdzona przez św. Ireneusza, który słyszał tych,
którzy słuchali Jana mówiącego im o swych relacjach z Jezu
sem. Nie można podważać tego świadectwa, chyba że ma się
poważne ku ternu racje. Otóż t a k i c h r a c j i n i c m a
M
.
— DWIE UWAGI
Przede wszystkim świadectwo św. Ireneusza potwierdza ist
nienie szloly J a n o w e j , które coraz częściej przyjmują
egzcgeci._yczniowic Apostoła spisali jego nauki i wspomnienia.
Po drugie, jak już podkreśliliśmy (zob. wyżej, s. 25-26), autor
lub autorzy czwartej Ewangelii mogli z powodzeniem zrobić to.
co robili wszyscy historycy starożytności: przytoczyć treść mów,
niekoniecznie jednak w ich dosłownym brzmieniu i bez koniecz
nego przytaczania dokładnych okoliczności, w których zostały
one wypowiedziane (czas, miejsce, audytorium). To pozwala od-
* Często wypomina się św. Ireneuszowi jego łatwowierność. I tak w Adversus
hoertses, IL 22. 5, przypisuje on ..Starszym”, którzy utrzymywali, te pochodzi ona
od im. Jana. opinię, według której Jezus przeżyłby pięćdziesiąt lat, przy czym
rozpoczął swą działalność w wieku około trzydziestu lal (tak Łk 3.23). Faktycznie
Ireneusz opiera się głównie na J 8.57 („pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz.
a Abrahama widziałeś?”), interpretowanym zbyt wąsko. Nie mówi też, w jaki sposób
dotarł do świadectwa Starszych. Niewątpliwie zawdzięcza on tę informację
Paptaszowi. biskupowi Hterapolis, którego informacje często budzą kontrowersje.
Ten wypadek bardzo różni się od tego. który nas interesuje, gdzie Ireneusz wyraźnie
podkreśla, skąd czerpał swoje informacje (Polikarp), i wiarygodność swoich wspo
mnień. To samo należy powiedzieć również o Athtrsus haeresa, V, 5. 1; V. 36, 1;
V, 33. 4.5, gdzie mowa jest o różnych problemach dotyczących zaświatów:
różnych mieszkaniach wybranych i nadzwyczajnej płodności nowego stworzenia.
W V, 33, 5 Ireneusz wyraźnie mówi, skąd czerpał te wiadomości. Źródłem tym
jest Papiasz. I jest bardziej niż prawdopodobne, że sprawa ma się lak samo w od
niesieniu do tekstów cytowanych w tym przypisie. Tak właśnie na ogól myślą
komentatorzy św. Ireneusza. Jeśli w niektórych punktach Ireneusz zebrał, a nawet
przypisał sobie informacje, których nic mógł sprawdzić, to nie umniejoa to wagi
jego fcviadectwa. zapewniającego, że on sam słuchał św. Polikarpa, gdy ten mówił
o swoich aadńsiycfa relacjach ze swym na uczy oclem, św. Janem, który opowiedz*)
mu lo. co słyszał z ust samego Jezusa.
STUDIUM HISTORYCZNE TRADYCJI EWANGELICZNEJ
91
powiedzieć na pytanie, które postawi sobie każdy czytelnik
czwartej Ewangelii: jeśli Jezus tak otwarcie i tak jasno nauczał
_o swej prcegzystencji i Bóstwie, jak to przedstawia iw. Jan, to
dlaczego inni Ewangeliści nic na ten temat nie mówią? Można
odpowiedzieć, że najprawdopodobniej naukę tę kierował do wą
skiej grupy uczniów i dostosowywał ją do ich możliwości zro
zumienia.
Zakończmy i streśćmy tę sekcję, którą nazwaliśmy trzecim
etapem.
Ze ściśle historycznego punktu widzenia wydaje się, że można
powiedzieć: .niezwykle szybkie rozpowszechnienie się wiary
w prccgzystcnęję i Bóstwo Jezusa, która pojawiła się w niecałe *
dwadzieścia.lat po śmierci Jezusa, stwarza problem, od które
go podjęcia historyk nie może się uchylić. Skąd sie wzięła ta
wiara? Nic sposób wyjaśnić jej hipotezą tworu gminy. Pozo
staje tylko jedno możliwe wyjaśnienie: chodzi o nauczanie po
dane przez samego Jezusa. To właśnie chce wyrazić czwarta
Ewangelia. Rzetelny historyk powinien powiedzieć, że to rosz
czenie wydaje się potwierdzone zarówno przez dane pocho
dzące z samej Ewangelii, jak i przez świadków wiarygodnej
tradycji (św. Ireneusz).
4. WYNIKI BADAŃ HISTORYCZNYCH
v
Na początku 1. rozdziału drugiej części sformułowaliśmy
następującą hipotezę roboczą: twierdzenia chrystologiczne No*
wego Testamentu, w szczególności stwierdzenia czwartej Ewan
gelii o Bóstwie i prcegzystcncji Chrystusa, odpowiadają temu,
co Jezus myślał o sobie samym. To przekonanie starał się
przekazać za pomocą swych słów i czynów *. Próbowaliśmy
ustalić, w pewnym stopniu a priori, w jaki sposób zmuszony
był postępować Jezus, jeśli chciał przekazać tę prawdę. Trzeba
było przy tym uwzględnić mentalność Jego słuchaczy, niezwy
kły charakter przekazywanego orędzia i środki ostrożności,
które Jezus musiał przedsięwziąć dla uniknięcia niewłaści
wych, politcistycznych interpretacji. Uznaliśmy, że potrzebna
tu była metoda stopniowego ukazywania tej nauki: najpierw
bardzo zawoalowana zapowiedź dla rzesz, potem dokładniejsza
informacja dla uczniów już związanych z Mistrzem i uznają
cych Go za proroka, który przekazuje Prawdę Bożą. Jednak
pełniejsze objawienie tej prawdy mogło dokonać się jedynie
wobec wąskiej grupy przyjaciół.
Teraz należy zweryfikować tę hipotezę robocza poprzez ba
dania historyczno-krytyczne, którym poświęcono dwa poprze
dnie rozdziały.
Czy ta weryfikacja jest rozstrzygająca?
Nic ma wątpliwości co do tego, że istniały dwa pierwsze
etapy. Istnienie trzeciego etapu jest mniej oczywiste. Jednak
właśnie w trakcie badań tego trzeciego etapu dostarczono ar
gument, który wystarcza za dowód poprawności proponowanej
1
1
Zob wyżej. s. 53-54, a (alcie przypis 1 drugiej części, rozdział I.
HYNIKJ BADAN HISTORYCZNYCH
tezy egzegctyczncj: Jezus był pizekonany o swej preegzystencji
i Bóstwie i tego nauczał. Ryzykując powtórzenia, przedstawmy
jeszcze raz ten argument, który wydaje się decydujący.
— Wiara w preegzyslencję i Bóstwo Zmartwychwstałego
jest już bardzo rozpowszechniona w gminach chrześcijańskich,
powstałych w pierwszym dwudziestoleciu po Wielkanocy.
—s W tej epoce ewangelizacja świata pogańskiego dopiero
się rozpoczynała. Trzeba odrzucić wpływ chrześcijan pocho
dzenia pogańskiego na pojawienie się tej doktryny. Ta ewolu
cja dokonała się zatem w środowisku żydowskim.
—_ Środowisko żydowskie reagowało na tego rodzaju naukę
głębokim sprzeciwem. Ta koncepcja, tak podobna do bałwo
chwalczego ubóstwiania ludzi i bogów zstępujących na zie
mię, wywoływała u Żydów odrazę.
— Tego rodzaju doktryna mogła powstać tylko dzięki pewno
ści, zdolnej pokonać wszelkie przeszkody: Jezus tego nauczał
i Bóg potwierdził Jego nauczanie przez fakt Jego Zmartwych
wstania. Wydaje się, że nie sposób inaczej tego wytłumaczyć.
— Potwierdza to czwarta Ewangelia, Jej autor chce nas
przekonać, że Chrystus, którego przedstawia, jest tym samym
Jezusem historycznym, który był przekonany, żc jest Synem
Boga, samym Bogiem, i który to powiedział. Historyk musi
uznać solidność argumentów, które wspierają tę opinię (we
wnętrzne świadectwa Ewangelii i poświadczenia zewnętrzne:
św. Ireneusz).
Po ustaleniu tego wszystkiego można powiedzieć, żc istnie
nie trzeciego etapu (nauczania Jezusa skierowanego do uprzy
wilejowanych uczniów) staje się tak bardzo prawdopodobne,
że można uznać je za fakt udowodniony. Tylko
szczególnie
podatne i całkowicie już oddane Jezusowi audytorium zdolne
było przyjąć tę naukę, ą następnie rozpowszechnić ją wbrew
wszelkim trudnościom po święcie Paschy. Co więcej, zawoalo-
wane nauczanie dla rzesz, a bardziej bezpośrednie dla uczniów,
stanowiące pierwszy i drugi etap, miały uwrażliwić uczniów na
'V*'
>
\
W ___________________________
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOGW\l?
wielkość osoby Jezusa, która wyrastała ponad to wszystko, co
historia ludu Bożego znała w przeszłości. To normalne i natu
ralne. żc uczniowie najbardziej podatni duchowo na nauczanie
Jezusa, najbardziej do Niego przywiązani, chcieli wiedzieć coś
więcej na temat treści Jego enigmatycznych słów. Byłoby
dziwne i niezrozumiałe, gdyby stało się inaczej — gdyby ża
den z uczniów nic okazał najmniejszego zdziwienia, nic posta
wił żadnego pytania na temat tych tajemniczych deklaracji, tego
niezwykłego zachowania Jezusa, nazywającego Boga „Abba”...
Konkludując, czyż nic możemy powiedzieć: istnieje nieza
przeczalna zgodność poprzednio sformułowanej hipotezy robo
czej z konsekwencjami, które z niej wypływają — z jednej
strony — i z badaniami historycznymi — z drugiej? Pra
wdopodobieństwo, żc ta hipoteza robocza odpowiadała rzeczy
wistości, jest niezwykle duże, zwłaszcza że nie ma żadnego
innego rzeczowego wyjaśnienia tych samych danych.
*
5.
ROLA DUCHA ŚWIĘTEGO
JESZCZE WIELE MAM WAM DO POWIEDZENIA, ALE
TERAZ [JESZCZE] ZNIEŚĆ NIE MOŻECIE■ (J 16,12)
Do tej pory pozostawaliśmy na płaszczyźnie czysto racjo
nalnej, dostępnej historykowi. Jednak ta książka została napi
sana przede wszystkim dla wierzących. Ci zaś, o ile akceptują
w pełni płaszczyznę czysto racjonalną, o tyle słusznie nie za
wężają swoich poglądów wyłącznie do niej. Dlatego wierzący
czytelnik powinien postawić sobie wobec problemu, stanowią
cego przedmiot niniejszej książki, następujące pytanie:
na
pewno jedyną możliwą przyczyną tego stopniowego odsłania
nia Bóstwa Chrystusa jest wyraźne nauczanie Jezusa, będące
owocem doskonałego poznania Jego własnej tajemnicy? Czy
to nic pomniejsza roli Ducha Świętego, wewnętrznego nauczy
ciela?. Czy nie jest to równoznaczne z niedocenianiem niektó
rych deklaracji Jezusa, kierowanych do Jego uczniów, na
przykład: .Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz
[jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Pra
wdy, doprowadzi was do całej prawdy” (J 16,12-13)? Nie ulega
najmniejszej wątpliwości, jak to za chwilę wykażemy (s. 96n), że
Duch Święty odegrał zasadniczą rolę przy pogłębianiu wiary
pierwszych chrześcijan w tajemnicę Wcielenia Czy jednak tekst
J 16,12-13 dotyczy Bóstwa Jezusa, a więc prawdy, której ucz
niowie nie byliby wówczas w stanie pojąć? Jest to niepra
wdopodobne. Zaistniałaby bowiem pewna sprzeczność w sa
mej Ewangelii: Bóstwo Jezusa byłoby zarazem prawdą na
uczaną przez samego Jezusa (8,58; 10,30; 17,5) i nauką, której
nic mógł przekazać uczniom, ponieważ nie mogli jej jeszcze
c/Y W./.us wn.nmt. n
ust
bocum
*
w>
pi>jąć (16,13) V Faktycznie dzisiaj olbrzymia większość egze-
getów wyjaśnia wersety 16,12-13, powołując się na paralclny
tekst 14,25-26: „To wam powiedziałem przebywając wśród was.
A Pocieszyciel. Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim
imieniu. On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszy
stko, co Ja wam powiedziałem” i 15,15: „Oznajmiłem wam
wszystko, co usłyszałem od Ojca mego”. Jezus powiedział to
wszystko, co miał do powiedzenia, ale uczniowie nic zrozu
mieli. Jezus mógł podkreślać, rozwijać, wyszczególniać, po
głębiać. ale nic uczynił tego, ponieważ nic byli zdolni przyswoić
sobie nawet tego, co już im powiedział. Przekazuje
Duchowi.
Św iętemu posłannictwo działania na uczniów od wewnątrz, aby
dogłębnie zrozumieli słowa, które kiedyś słyszeli, ale nic rozu
mieli. Spotykamy tutaj znaną myśl czwartej Ewangelii (zob.
2.22; 12,16; 13.7).
Właśnie w ten sposób należy rozumieć rolę Ducha Święte
go w chwili narodzin wiary w Bóstwo Chrystusa. Nauka Jezu;
sa zasiała nasienie. Jednak gleba, na którą ono padło, nie była
jeszcze zdolna go przyjąć i sprawić, by wzeszło. Potrzebna
była do tcgoJPascha i Pięćdziesiątnica: Zmartwychwstanie —
aby otworzyć oczy uczniów i dać im poznać wielkość Jezusa;
Pięćdziesiątnica — aby ich umysły oraz serca, oświecone
i przekształcone przez Ducha Świętego, przyswoiły sobie
w- końcu naukę, która lekko je musnęła, ale nic przeniknęła do
nich. Przyłączamy się w ten sposób do nauczania Soboru Wa
tykańskiego II z jego Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu
Bożym: „Apostołowie po wniebowstąpieniu Pana to, co On
powiedział i czynił, przekazali słuchaczom w pełniejszym zro
zumieniu. którym cieszyli się pouczeni chwalebnymi wydarze
niami życia Jezusa oraz światłem Ducha prawdy oświeceni”
(Dei Verbum. 19). Tekst soborowy stwierdza, że praca reda-
1
1
Nawet jc<li tckM 16.13 należał pierwotnie do innego źródła czy innej
warstwy redakcyjnej aniżeli teksty, w których jczus oczy o swej preegzystencji
i Bóstwie, sprzeczność może zaistnieć na płaszczyźnie końcowej redakcji, która
— jak uznaja wszyscy komentatorzy — jest niezwykle ujednolicona.
kcyjna nad Ewangeliami cieszyła się tym światłem również
w trakcie utrwalania przez św. Jana słów Jezusa na piśmie.
^Nic chodzi o nową naukę, aie o nauczanie Jezusa zrozumiane
lepiej, wyrażone jaśniej, sformułowane precyzyjniej dzięki
światłu wydarzenia paschalnego i dzięki działalności Ducha
Pięćdziesiątnicy. Jak zauważyliśmy (zob. wprowadzenie), Je
zus doskonale rozpoznałby treść swego nauczania w wypowie
dziach czwartej Ewangelii, dotyczących Jego precgzystencji
i Bóstwa.
Trzeba jeszcze uwypuklić inny aspekt działalności Ducha
Świętego. -W formułowaniu wypowiedzi Nowego Testamentu,
zawierających coraz wyraźniej naukę o Bóstwie Chrystusa, nak-
^ żało strzec.się różnorakich raf, takich właśnie, o które rozbijały
się liczne poglądy pierwszych wieków. Kościół musiał odrzucić
„irytcizm", doktrynę sprowadzającą Trójcę Świętą do politcisty-
czncj idei trzech Bogów, oraz .,modalizm”_ czyniący z Ojca.
Syna i Ducha jedną Osobę Boską, objawiającą się w różny spo
sób w Piśmie Świętym i historii Ludu Bożego. Bóstwo Chrystu
sa w Piśmie Świętym zawsze jest wyrażane przy jednoczesnym
zachowaniu właściwej żydowskiemu monoteizmowi jedności Bo
żej i potwierdzaniu istniejącej różnicy pomiędzy Ojcem i Synem.
Później na tych samych warunkach zostanie uznane Bóstwo
Ducha Świętego.
Wyjątkowa pomoc Ducha Świętego była konieczna, aby
uttzymać się na tej wąziutkiej grani, biegnącej pomiędzy dwiema
przepaściami.
K<HA PUCHA ŚWIĘTEOO
</7
I
I
6. KIM JEST JEZUS HISTORII?
Ł
-
rV
' "
P
REFLEKSJE METODOLOGICZNE
l. Kilka pozornych oczywistości
Czytelnik choć trochę zaznajomiony zc współczesną litera
turą egzegetyczną od razu zauważy dość wielką różnicę po
między tezą utrzymywaną przez nas a tym, co przywykł znaj
dować nie tylko w uczonych dziełach, przeznaczonych dla za
wodowych egzegetów, lecz również w książkach adresowanych
do szerokiej, nie wyspeq‘alizowanej publiczności.
Otóż chodzi o problem zasadniczy, dotykający korzenia na
szej wiary: Kim jest, kim był Jezus historii* Ten, który żjrt
.
ul
Nazarecie, który naucza! na drogach Ziemi Święty, który
cierpiał za Poncjusza Piłata, który umarł i — jak w to wierzy
my — zmartwychwstał?
Dziekan wydziału teologii katolickiej w Lyonie w opubliko
wanym niedawno artykule ukazuje niepokoje, pytania, problemy
dorosłych katechumenów, proszących o c h r z e s t D l a nich, pisze
on, Jezus historii ma priorytetowe znaczenie” i dorzuca: „Pra
ktycznie ich pytanie prowadzi katechezę do rozróżnienia pomię
dzy orędziem Jezusa a orędziem chrześcijańskim. Drugie tłuma
czy pierwsze i wydobywa z niego znaczenie w odniesieniu do
paschalnego Zmartwychwstania Chrystusa, Jego Bóstwa i urze
czywistnienia Jego słów i czynów” \ Jest to zupełnie słuszne
sformułowanie i zbiega się ono z treścią tekstu Konstytucji Dei
H. Bourgeois, Nouveaux venus en christianisme, „Ćtudes” 357, grudzień
1982, s. 667-679.
H. Bourgeois, art. cyt., s. 675.
Verhum, 19
J
. Jednak należy b a r d z o j a s n o sprecyzować
jeden i s t o t n y punkt: jjie ma ż a d n e j r ó ż n i c y pomiędzy
najpóźniejszymi chronologicznie sformułowaniami chrystolo
gicznymi Nowego Testamentu a tym, co Jezus m y ś l a ł o so
bie samym, o swej Osobie, o swym posłannictwie. Lub dokład
niej — jest różnica, ale w przeciwnym znaczeniu Ljp, jak Jezus
rozumiał samego siebie i całą rzeczywistość, było nieskończenie
bogatsze jiniżeli to, co znajdujemy w choćby najgłębszych i naj
bardziej dopracowanych tekstach nowotestamentalnych.
Różnica, o której H. Bourgeois słusznie mówi, idąc za my
ślą Vaticanum II, nie znajduje się na płaszczyźnie zrozumie
nia, które Jezus miał o sobie samym, tak jakby św. Jan tłuma
czył to, o czym Jezus wiedział tylko w sposób niejasny. Za
chodzi ona pomiędzy sformułowaniami, które Jezus musiał
dobierać na początku, aby stanąć na poziomie swoich uczniów
i być dla nich zrozumiałym, a bardziej wypracowanymi wypo
wiedziami Pawła i Jana. Ci ostatni lepiej odkryli realną głębię,
zawartą w tych niedoskonałych sformułowaniach. Jednak ta
niedoskonałość była konieczna ze względu na mentalność au
dytorium, ukształtowaną przez inne ideologie, inne oczekiwania.
To uściślenie wydaje się absolutnie i s t o t n e . Tymczasem
płynie ono zupełnie pod prąd tego wszystkiego, co aktualnie pi
sze się i mówi w egzegezie. W trzeciej części ukażemy nieegze-
getyczne racje tego stanu rzeczy. Jednak tutaj chcielibyśmy uka
zać pewną liczbę postulatów rzadko sformułowanych wyraźnie,
chociaż ich treść wydaje się oczywista, a które stanowią jedynie
pozorne, skrajnie dyskusyjne oczywistości. Wydaje się, że tkwią
one u podstaw wspomnianej sytuacji. Ich jasne przedstawienie
i przedyskutowanie staje się naglącą potrzebą. Wtedy będzie
można albo je odrzucić, albo przyjąć — ale w pełni i otwarcie.
Pierwszy postulat można by nazwać z a s a d ą m i n j -
m u m : zważywszy, że są słowa Jezusa, których autentyczność
wydaje się pewna, oraz inne, co do których pochodzenia moż
na mieć mniejsze lub większe wątpliwości, dokładniejszy ob-
1
KIM JEST JEZUS HISTORII?
_
_
_ _ _
1
Zob. wyżej. s. 96n.
raz Jezusa otrzymamy wtedy, gdy ograniczymy się do pier
wszych. Jest to bardzo typowa pozorna oczywistość. Czy błąd
przez brak jest mniejszy od błędu przez nadmiar? Przypuśćmy,
że w następnych wiekach główne dzieła jakiegoś wielkiego filo
zofa naszych czasów zostaną zmieszane z dziełami jego uczniów
do tego stopnia, żc ich autentyczność stanic się wątpliwa i że na
pewno autentyczne będą jedynie jego dzieła młodzieńcze, nie
mające większego znaczenia naukowego. Czy wyrobimy sobie
dokładny pogląd o filozoficznym znaczeniu tego myśliciela,
ograniczając się do dzieł, które są z całą pewnością autentyczne?
W obu wypadkach jedyna słuszna postawa polega na próbie
zrozumienia, w jakiej mierze wątpliwe teksty zakorzeniają się
w osobowości ich autora, i zobaczenia, czy nic wyrażają one
aspektu jego myśli, zawartej już w zarodku w tekstach auten
tycznych.
Drugi postulat można by nazwaćj>rzy w i l e j e m s t a r g -
jży m o ś c i , im starsze są warstwy tradycji ewangelicznej, do
których należy dana wypowiedź Jezusa, tym większe jest pra
wdopodobieństwo, że odzwierciedla ona autentyczne naucza
nie Jezusa.
I przeciwnie:
im wypowiedź późniejsza, tym bar
dziej wątpliwa.
Tu również chodzi o pscudooczywistość, która jednak zobo
wiązuje nas do bardziej subtelnego rozróżnienia. Weźmy dwa
skrajne przypadki:
— Wydarzenie historyczne, takie jak desant aliantów z 6 czer
wca 1944 roku w Normandii, lub inny fakt, taki jak katastrofa
kolejowa. Historyk będzie miał do dyspozycji opowiadania na
ocznych świadków i za mniej wiarygodnych uzna tych, którzy
dowiedzieli się o tym wydarzeniu tylko na podstawie świadectwa
świadków. Tutaj postulat jest zaiste oczywistością.
— Wyobraźmy sobie myśliciela, genialnego filozofa, wno
szącego nowe idee, zupełnie obce współczesnej myśli. Przy
puśćmy, że ten człowiek nic nic napisał i że umarł po roku
nauczania. Żeby zrekonstruować jego naukę, mamy do dyspo
zycji dwa źródła: notatki studentów z jego wykładów i prace
’y°
CZY JEZUS WIEOZIM.. ZE JEST ROGIEM*
osobiste niektórych uczniów, opracowane w dziesięć, dwadzie
ścia lat później, po długim okresie, w którym starali się przy
swoić sobie myśl swego mistrza. Gdzie najlepiej objawi się
oryginalność tego geniuszu? W notatkach słuchaczy czy
w dziełach jego uczniów? Odpowiedź jest jasna: notatki są
dziełem studentów, którzy zgodnie z przedstawioną hipotezą
reprezentują świat filozoficzny, ukształtowany przez myśl śro
dowiska, świat daleki od intuicji ich profesora. Zauważą prze
de wszystkim to, co wyda im się być w zgodzie ze światem,
do którego się przyzwyczaili, i o wiele gorzej odtworzą to, co
nie ma żadnego punktu zaczepienia w ich mentalności, czyli
właśnie nowe i oryginalne aspekty myśli profesora. Przeciw
nie, uczeń, który rozmyślał przez dwadzieścia lat nad intuicja
mi swego mistrza, zagłębiając się w nie stopniowo, będzie
w stanie lepiej odtworzyć pod koniec tego długiego okresu
dojrzewania nowe, charakterystyczne cechy nauczania zmarłe
go mistrza. Niemniej jednak prawdą jest. żc do idei swego mi
strza uczeń mógł dorzucić swe własne myśli. I tutaj właśnie
notatki z wykładów mogą posłużyć za pewien sprawdzian, ale
podkreślmy to z naciskiem, tylko za sprawdzian.
Aplikacja do problemu ewangelicznego narzuca się sama.
To jasne, żc „przypadek Jezusa” jest podobny nic do banalne
go, pozbawionego głębi faktu historycznego, ale do faktu, który
właśnie przed chwilą przedstawiliśmy.
Co więcej, dyskutowana tutaj zasada zachowuje swoją war
tość w pierwszym, ale już nie w drugim przypadku. Nie ma
też zastosowania w omawianiu zajmującego nas tutaj proble
mu, a mianowicie problemu Jezusa historycznego.
KIM JEST JEZUS HISTORII?
>'H
2. Teologia „boskiego zniżania się" („synkaiabasis”)
To, co zamierzamy tu przedstawić, powiedziano już daw
niej, a niezwykle jasno sformułowano już osiemdziesiąt lat te
mu! Oto mało znany, ale bardzo interesujący dla egzegetów
tekst Mauricc’a Blondela:
Bardzo pragnę, aby lojalnie postarano się z całą możliwą
przezornością o wyłowienie z tekstów najbardziej bezpo
średnich wrażeń i najbardziej autentycznych pozostałością
myśli i życia Jezusa. Niewątpliwie pokażą mi liczne te
ksty, które nazywa się najgłębszą warstwą Ewangelii syn
optycznych, w których Jezus zdaje się mówić po prostu
jako człowiek swoich czasów; niewątpliwie będzie się
utrzymywać, że mesjanizm był głównym nośnikiem Jego
nauczania, że Dobra Nowina polegała głównie na bliskim
nastaniu Królestwa, że horyzont Jego przepowiadania zda
wał się zawężać, podobnie jak pogląd tych, którzy je
przyjmowali, do wąsko pojętej nadziei. Jednak czy to ozna
cza, że mam mierzyć Chrystusa według tego pierwszego
portretu, który jest tylko portretem? Podkreślam bowiem,
że Jezus nic nie napisał. JNic mamy zatem tego bezpo
średniego świadectwa, jakie człowiek może pozostawić
o swej własnej myśli. Jedyną drogą wniknięcia
w Jego
wnętrze jest wniknięcie w ś w i a d o m o ś ć prostych lu
dzi, którą mieli o n i o J e g o ś w i a d o m o ś c i , głęboko
tkwiących w uprzedzeniach swego ciasnego środowiska,
bardziej zdolnych z racji braków kulturowych do zaobser
wowania i przechowania faktów, do przywiązania się ca
łym sercem do Mistrza i poddania się Jego osobistemu
wpływowi, aniżeli do wyrażania idei, opisywania wewnę
trznych przeżyć i wyrażania swej własnej wiary. (...)
A zatem niech nikt nie zarzuca, że gdyby Chrystus miał
pełną świadomość swego Bóstwa i jasną wizję przyszło
ści, powinien był jako genialny człowiek, który stara się
przekazać całą tajemnicę swej duszy, wypowiedzieć bar
dziej zdecydowane słowa, których echo zostałoby zachowa
ne w najgłębszych pokładach Ewangelii. Zapomniano by
wówczas, że poznania nie wlewa się do umysłów tak po
prostu, jak słów w uszy, i że tajemnicy Boga nie mnżę na
ruszyć nawet objawienie. Nie zapominajmy, że. prawda,
nawet ta wyrażająca sprawy boskie, może być zakomunikó-
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOGIEM?
wana myśli ludzkiej jedynie za pomocą przygodnych
form, które czynią ją stopniowo przyswajalną. Nie wolno
zapominać, że jeśli wielki człowiek ma obowiązek zdra
dzić swój mały ludzki sekret, to godność Boga polega na
tym, że objawia się On raczej dobrej woli człowieka po
przez wytrwałe czyny mocy, dokonywane z niezmierzoną
dobrocią, aniżeli jego inteligencji, poprzez błyskotliwe
deklaracje \
Celem tego paragrafu jest przedarcie się poprzez wszystkie
implikacje tego niezwykle ważnego dla naszego tematu tekstu.
1 dlatego ^patrystyczna teologia b^ s k i ę_go z n i ż a n i a się
(synkatabasis) nasuwa odpowiedni obraz. Doktryna ta została
streszczona w bardzo pięknym tekście Konstytucji Soboru
Watykańskiego II o Objawieniu Bożym.
W Piśmie Świętym więc objawia się — przy stałym za
chowaniu Bożej prawdy i świętości —_pnftdziwne uni
żanie się” wiecznej Mądrości, „byśmy uczyli się o niewy-
słowionej dobroci Boga i o tym, jak bardzo dostosował
się On w mowie, okazując przezorność i troskliwość
względem naszej natury”. Bo słowa Boże, językami ludz
kimi wyrażone, upodobniły się do mowy ludzkiej, jak
niegdyś Słowo Ojca Przedwiecznego, przyjąwszy słabe
ciało ludzkie, upodobniło się do ludzi
}
.
Ojcowie Kościoła wypracowali tę teologię głównie po to,
aby nakreślić stosunki pomiędzy Starym a Nowym Testamen-
mi
JEST JEZUS HISTORII?
IOJ
4
Maurice Btondel, Histoire et Dogme (tekst ukazywał się w styczniu i lutym
|
1404 roku na łamach „La Ouinzaine”). Ponowna edycja: Les Premters teras At
i Maurice Blondel, Paryż 1956, s. 149-228. Cytowany tekst znajduje się na s. 178.
Zob. również tekst Blondela, cytowany przez X. Lćon-Dufoun, Les tvangiles et
I'Histoire de Jćsus, Paryż 1963, s. 483, którego treść jest prawie identyczna.
Der Verbum, 13. Tekst w cudzysłowach to cytat ze te. Jana Chryzostoma,
Homilia 17. na temat Księgi Rodzaju. PG 53, kol. 134. Ttekst soborowy bierze
natchnienie z encykliki Piusa XII, Divino aJJIante Sptritu z 30 września 1943 roku.
'cm. Jednak ich wielką zasługą jest uchwycenie trwałego pra
wa objawiania się Boga człowiekowi *. Jedną z idei, która po-
raca najczęściej w ich dziełach, jest ta: w każdym momencie
historii swego ludu Bóg był zmuszony ograniczyć swoje Obja
wienie do tego, co lud zdolny byl z r o z u m i e ć . I jeszcze
wewnątrz tego ograniczenia Bóg musiał ograniczyć się do te
go,
CO
lud był zdolny z a a k c e p t o w a ć , ze względu na sła
bość i grzech ludzki'. Można przedłużyć myśl Ojców za po
mocą bardziej nowoczesnego słownictwa i perspektywy, doda
jąc. żę Objawienie Boże dane człowiekowi wyraża się zawsze
za pośrednictwem s ł ó w , terminów k u l t u r y . I ta kultura
ma swój własny dynamizm, często obcy, a nawet przeciwny dy
namizmowi właściwemu Bożemu planowi. Są to lc_dwa dynarni-
zmy. które Jean Guitton za swoim mistrzem, ojcem Pougctem,
wydobył na światło, nazywając pierwszy m e n t a l n o ś c i ą ,
drugi d u c h c m
s
. Każdy etap Bożego planu stanowi rodzaj
‘Studia na ten lemat są
dość
rzadkie i fragmentaryczne H. Pinard.
les
uifillrations paiemes dans tancienne ioi d'apris les Płres de 1'Śglise: la thise de la
condescendance,
RSR 9/1919. s. 197-221. Zob. również A. Clamer, „Les Notnbres",
w:
Samie Bibie commentee.
pod kierunkiem L. Pirot i A. Clamer. Paryż 1940.
s. 231-254. Doktryna ta jest obecna również w tradycji żydowskiej. Zob. F. Dreyfus.
„La coodescendance divine (synkatabasis) comme principc hermeneutięue de
1'Ancien Testament dans la tradition juivc et dans la tradition chrżtienne’
-
, w:
Aaes
du Ctmgres de 1’Assotiation iniernationale pour 1‘Ślude de l'Ancien Testament,
Salamanka 1983.
Por. na przykład św. Jana Chryzostoma. Adversus Judaeos, 4, 6, PG 48, kol.
880. Ojcowie stosują tę zasadę przede wszystkim do dopuszczalności rozwodu
(w następstwie słów Jezusa u Mt 19.8) i prawa ofiarniczcgo. Na temat tego
ostatniego zagadnienia rozważania św. Jana Chryzostoma są prawie identyczne
z refleksjami wielkiego teologa żydowskiego. Majmonidesa, zmarłego w 1204
roku (Przewodnik błądzących. I I I . 32).
Zob. zwłaszcza Jue probleme de Jesus, considśrations sur la distinction de la
mentalne et de I esprit" w: Oem-res completes, I. II. Critiąue religieuse, Paryż
1968. s. 576-582. Zob. również „Portrait de M. Pouget" w: Oeuvres complites,
L I. Portraus. Paryż 1966. s. 163. gdzie w nieco inny sposób została wyrażona ta
sama myśl: „Nazywamy zawinięciem stan nasienia, w którym element żyda znajduje
się zmieszany z elementami obcymi i przeciwnymi. Z tego negatywnego punktu
widzenia rozwinięcie będzie wysiłkiem dokonanym przez lo nasienie celem
oswobodzenia się. Nazywamy duchem ideę, która nadaje kształt i kierunek
rozwojowi". Wcześniej słusznie zauważył: ..Dopiero po fakrie można rozróżnić ideę
i osłonę. W rzeczywistości oba elementy są ze sobą zmieszane” (tamże, s. 162).
,
CZY JEZUS niKDZIAł. ŻE JEST BOCItM?
symbiozy łych dwóch elementów. Rola proroków i innych pi
sarzy natchnionych polega na tym, aby _stopaioviu> rozwijać
mentalność, przekształcając ją poprzez działanie Duchąj od
siewanie z niej tych elementów, które są niezgodne z Obja
wieniem. W ten sposób stopniowo tworzy się nowa mcniaJ-.
ność. w obrębie której będzie można bardziej adekwatnie gło
sić Boży plan zbawienia.
Ta prezentacja jest z konieczności schematyczna. W rzeczy
samej rozwój, który przed chwilą naszkicowaliśmy, nic za
wsze dokonywał się harmonijnie. Były też regresy, a przejście
z jednej kultury do drugiej było najczęściej źródłem poważ
nych trudności.
Jakkolwiek jest, poprzednie rozważania pozwalają nam na
świetlić problem rozwoju ewangelicznej tradycji odnośnie do
nauczania Jezusa o sobie samym. Od razu widzimy, jak zgub
ny jest błąd utożsamiania Jezusa historycznego z Jezusem „hi-
storyków”, rozumiejąc przez pierwszego takiego Jezusa, jakim
był rzeczywiście, a przez drugiego portret, jaki otrzymuje się
poprzez uprzywilejowanie najstarszych świadectw.
Można wskazaćjlwa stopnie, różnic pomiędzy Jezusem histo
rycznym i Jezusem „historyków”:
— „Zniżanie się” Jezusa, które pozwala Mu objawić sięiyj-
ko w taki sposób, aby był zrozumiały i przyjęty przez swych
słuchaczy.
— „Mentalność” uczniów, którzy czytali wydarzenia (słowa
i czyny Jezusa)^ poziomu ich własnych koncepcji, często bar
dzo obcych rzeczywistości tego, co otrzymywali od Jezusa *.
KIM JEST JEZUS HISTORII?
Hń
’ Czy Jezus podziela! mentalność sobie współczesnych? Zasadniczo, skoro byt
podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu, trzeba odpowiedzieć, ze tak,
przynajmniej tam, gdzie chodzi o pozytywne, nie związane z grzechem aspekty
tej mentalności. Jednak tu narzuca się rozróżnienie. Jezus byt w pełni czło
wiekiem. ale nie człowiekiem przeciętnym. Kto może zaprzeczyć, ze Jezus był
wyjątkową osobistością? Otóż cechą właściwą takich osobowości jest właśnie
wyniesienie się ponad mentalność swej epoki. Jezus był człowiekiem swego
czasu, ale nie był więźniem mentalności swej epoki, którą surowo kontestował.
O sposobie, w jaki Jezus podzielał mszą ludzką naturę, aob. niżej, cz. III. nad* 1
106
Deformacje^ opuszczenia i koloryt, spowodowany ich mental
nością, są tego efektem. Dopiero stopniowo, zgodnie z trzema
wyżej analizowanymi etapami, uczniowie mogli lepiej poznać
osobowość Jezusa.
Przeczytajmy jeszcze raz cytowany wyżej tekst Blondela.
Jego waga pokaże się teraz lepiej, a wraz z nią dogłębnie
błędny charakter określonego portretu Jezusa, stworzonego je
dynie na podstawie tych rysów, których autentyczność może
ustalić metoda historyczno-krytyczna. Portret ten nazwaliśmy
Jezusem historyków — w przeciwieństwie do prawdziwego
Jezusa, Jezusa historii.
W poprzednich rozważaniach stanęliśmy na płaszczyźnie teo
logicznej (boskie ..zniżanie się”), a zatem na płaszczyźnie wiary.
Jednak łatwo przetransponować te rozważania na dziedzinę
historyka, który nic może wykluczyć ze swych badań hipotezy
roboczej, według której Jezus św. Jana jest naprawdę Jezusem
historii. Jest to właśnie hipoteza robocza, zaprezentowana na
początku tej części (s. 53), która została szeroko uzasadniona
z punktu widzenia metody historycznej, i odtąd proponowane
rozważania będą mogły pomóc wierzącemu zrozumieć to, co
wolno, z punktu widzenia autentycznej wiedzy historycznej,
zakwestionować w Jezusie „historyków”, aby poznać prawdzi
wego Jezusa historii, Jezusa czwartej Ewangelii. I nie podda
my się wrażeniu pozornego przeciwieństwa, które istnieje po
między Jezusem najstarszych tradycji a Jezusem czwartej
Ewangelii: elementy przedstawione w tym rozdziale pozwalają
nie tylko to wyjaśnić, ale ukazać swój normalny, a nawet nie
podważalny charakter.
Nareszcie możemy wyciągnąć wniosek: Jezus historii i Jezus
czwartej Ewangelii, który sądził, że jest Bogiem, i który tego na
uczał, to ten sam Jezus. Chrześcijańska tradycja jednomyślnie to
potwierdza. Poważny historyk może przede wszystkim wykazać,
że to twierdzenie tradycji nie jest sprzeczne z lojalnym badaniem
historycznym. Jednak można pójść nieco dalej i powiedzieć, it
to twierdzenie odpowiada rzeczywistości historycznej.
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZEJEST BOGIEM?
M
WIARA KOŚCIOŁA
A
WSPÓŁCZESNA MENTALNOŚĆ
/.
JEZUS JEST NAPRAWDĘ CZŁOWIEKIEM
CO ZNACZY „BYĆ NAPRAWDĘ CZŁOWIEKIEM'”?
W tej trzeciej części chcielibyśmy poruszyć pewną liczbę trud
ności już nie porządku egzegetycznego, lecz — używając słow
nictwa współczesnej teologii — hermeneutycznego. Pod tym tro
chę skomplikowanym terminem kryje się bardzo prosta rzeczy
wistość:.^ z a k t u a 1 i z o w a ć_tojwierdzenie zgodnej tradycji
Kościoła, potwierdzonej przez solidną, racjonalną egzegezę,
a mianowicie, że Jezus nic tylko był Bogiem, ale o tym wiedział
i tego nauczał? Często słusznie mówiono: Nie wystarczy powta
rzać sformułowania naszego Credo czy orzeczenia wielkich so
borów. Trzeba, aby one coś dla nas o z n a c z a ł y , żeby te for
muły miały t r e ś ć , która ożywia naszą wiarę i oświeca nasze
życie, nasze chrześcijańskie postępowanie. Jednak wówczas
napotykamy na bardzo wielką trudność, wywodzącą się z na
szego wstępnego zrozumienia '. Można ją sformułować w ten
sposób: Jezus był prawdziwym człowiekiem, dzielił naszą ludzką
kondycję, z wyjątkiem grzechu (por. Hbr 4,15). Otóż jeśli Jezus
miał świadomość, że jest prawdziwym Bogiem, równym Ojcu,
prccgzystującym w chwale od wieków, to wówczas nie był On
już naprawdę człowiekiem, nie był już tym, który upodobnił się
pod każdym względem do swych braci — oprócz grzechu.
Można tę trudność sformułować jeszcze inaczej, mniej do
gmatycznie, a bardziej biblijnie: jeśli Jezus
7 Nazaretu za swe-
1
1
Na temat wstępnego zrozumienia zob.
to, co
zostało powiedziane wy
Zr).
Wprowadzenie, nr 2, s. 17 i przypis 4 tamże.
no
___
CZYJEZUS WIEDZIAŁ, ŻK JEST BOGIEM?
go ziemskiego życia prawdziwie
był tym,
kogo opisuje nato
czwarta Ewangelia, wówczas udawał, że
podzicluł
naszą ludz^
_ ką kondycję, ale nic przyjął jej naprawdę *.
Jak to właściwie jest w rzeczywistości?
1. Rola wstępnego zrozumienia
Do twierdzenia naszej wiary: Jezus jest naprawdę człowie
kiem” z konieczności wprowadzamy naszą ideę człowieka.
Otóż ta idea człowieka zależy od naszej mentalności, naszej
kultury, wielkich prądów ideologicznych, które nasycają inte
lektualną atmosferę, w jakiej żyjemy. W zależności od czasu
i miejsca jest ona różna. Często też jest dyskusyjna. Jedną
z funkcji słowa Bożego, w Piśmie Świętym jest właśnie zmu
rszenie nas do zakwestionowania w c w s z y s t k i c h d z i e
d z i n a c h owego wstępnego zrozumienia, pochodzącego ze
środowiska, z kultury, z mentalności, często ukształtowanej
przez prądy intelektualne, których dynamizm obcy jest Obja
wieniu chrześcijańskiemu i przeciwstawny do niego. I to jest
prawdziwe szczególnie w odniesieniu do naszej koncepcji
człowieka. Jeśli Jezus jest prawdziwie człowiekiem, to właśnie
On nas poucza, kim jest człowiek. To nie my, za pomocą na
szego wstępnego zrozumienia, określamy a priori kryteria, ia-
kim Jezus powinien sprostać, aby być naprawdę człowiekiem.
2. Tekst Hansa Ursa von Balthasara
Na początku zapowiedzieliśmy, że w miarę możności bę
dziemy unikać polemiki, z małymi wyjątkami. Oto pierwszy
z nich. Sytuacja jest o tyle trudniejsza, że chodzi o bardzo
2
Tak to właśnie twierdzi E. Kascmann, Jesu letzter Wille noch
Johannes
17,
Tybinga 1971
3
.
znanego teologa katolickiego: Hansa Ursa von Balthasara.
Przyjmujemy za swoje słowa kardynała de Lubaca: „Kiedy
opadnie a k t u a l n a gorączka (...) i kiedy wiele sensacyjnych
elaboratów pójdzie w zapomnienie, pisma Ojca von Balthasara
będą świadczyć, że środek XX wieku był, pomimo wielu swo
ich niedoli, wielką epoką refleksji chrześcijańskiej" \
Oto co napisał ten wielki teolog w bardzo często przytacza
nym przez licznych egzegetów i dogmatyków tekście: .Jezu$
jest autentycznym człowiekiem, a niezbywalną szlechetnościa
człowieka jest móc, a nawet musieć swobodnie projektować
plan swej egzystencji w nieznaną przyszłość. Jeśli tym człowie
kiem jest wierzący, to przyszłością, do której się zwraca i w któ
rej planuje swoje bytowanie, jest Bóg w swej wolności i bezmia
rze. Pozbawić Jezusa tej szansy i kazać Mu kroczyć w znanym
z góry kierunku, oddalonym jedynie w czasie, oznaczałoby po
zbawić Go Jego godności jako człowieka” \
Czy to jest prawdziwe? Czy to naprawdę jest „pozbawie
niem człowieka jego godności”, gdy „każe mu się kroczyć
w znanym z góry kierunku, oddalonym jedynie w czasie”? Je
śli odpowiedź padnie twierdząca, wówczas wszyscy Ojcowie
Kościoła, wszyscy święci, wszyscy starożytni, średniowieczni
i nowożytni teologowie aż do połowy XIX wieku, wszyscy
pozbawiali Jezusa Jego ludzkiej godności. I nie tylko katolicy,
ale teologowie i uczeni protestantyzmu i prawosławia. Dlate
go, że dla nich twierdzenie św. Jana: Jezus wiedząc o wszy
stkim, co miało na Niego przyjść...” (J 18,4) było jasne i pre
cyzyjne. Żaden z nich nie miał najmniejszych wątpliwości.
Ten mały wtręt mówił dokładnie to, co znaczył: człowiek Je
zus, syn Maryi, wiedział o wszystkim, co miało nastąpić. I _ t Q
samo dokładnie można powiedzieć o przepowiedniach doły.-,
czących Jego Męki razem z jej szczegółami: zniewagami, op-
JEZUS JEST NAPRĄ WDĘ CZŁOWIEKIEM
_
///
' Przedmowa do książki Hansa Ursa von Balthasara, La Foi du Christ, Paryż
1968, 8. 8.
ł
Dz. cyt., s. 181.
lucicm, biczowaniem (Mk 10.34 i par.). W s z y s c y odczyty
wali w tych tekstach jasne stwierdzenie. że. Jezus z góry znał
_\v s z c z e g ó ł a c h
(Oj co miało wkrótce nastąpić:
Mękę ze
wszystkimi
jej
epizodami, wydanie władzom rzymskim,
ukrzyżowanie i Zmartwychwstanie.
Pytamy zatem: czy naprawdę trzeba przyjąć, że ci wszyscy,
którzy uwierzyli, że Jezus kroczył „w znanym z góry kierun
ku. oddalonym jedynie w czasie”, nic wiedzieli, co to znaczy
być „autentycznym człowiekiem" w jego „szlachetności”
i „godności”? Św. Ireneusz, św. Jan Chryzostom, św. Augu
styn. św. Leon Wielki, św. Bernard, św. Tomasz, św. Bona
wentura, a także Luter, Kalwin, Mclanchton?
Czy naprawdę trzeba było czekać do XX wieku, żeby od
kryć to, co Jezus powinien robić i jaki powinien być, aby był
autentycznym człowiekiem, w całej jego szlachetności i god
ności?
Czy nie chcemy t u t a j stanąć wyżej od samych Ewangeli
stów, nic tylko od Jana, ale również od Marka, Mateusza i Łu
kasza, którzy wierzyli i naiwnie nauczali, że Jezus przepowie
dział zaparcie się Piotra, zdradę Judasza, zniewagi, biczowa
nie, plucie, śmierć na Krzyżu i Zmartwychwstanie?
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM»
3. Zarzut oparty na tekstach mówiących o niewiedzy Chrystusa
Słyszę już
odpowiedź na to pytanie: ojciec eksponuje pew
ne teksty, a zapomina o innych:„co ojciec powie o nieznajo
mości dnia sądu
A
o Agonii w Getsemani, o krzyku na Krzyżu:
„Czemuś Mnie opuścił”? Nic zapominam tych tekstów, nieco
dalej zajmiemy
się nimi szczegółowo (niżej, s. 141-150). Te
raz zauważmy, że Ojcowie i ich następcy również znali te te
ksty i problem z nimi związany. Nie zmniejszało to ich jed
nomyślności w kwestii wyżej przytoczonych przekonań. Zarzut,
który przed chwilą sformułowaliśmy, był im znany. Został flp
przedstawiony w II wieku przez poganina CelsuSŁ którego argu-
mus
JEST HAPRAWDE CZŁOWIEKIEM
U‘
mcnty poznawali z traktatu Orygcncsa. poświęconego ich od
parciu. Na temat Agonii Celsus pisał: Jasne, ze to, czego do
znał dobrowolnie, nie było dlań ani przykre, ani bolesne, bo
był przecież Bogiem i postępował wedle swych chęci. (...)
Dlaczego więc głośno biada i lamentuję, dlaczego modli się.
by go ominął strach przed śmiercią, mówiąc tak jakoś: * Ojcze,
czy może odejść ode mnie ten kiclich»?”
1
Tak więc zupełnie
jasno i z pełnym rozeznaniem Ojcowie Kościoła, teologowie
średniowieczni i nowożytni mocno trzymali się przedstawionych
przed chwilą pozycji. 1 wydaje się. że z pewnymi retuszami nale
ży przyjąć rozwiązania, które zaproponowali celem pogodzenia
dwóch aspektów zachowania się Jezusa.
w
4. Wstępne zrozumienie i „postęp obecnej egzegezy"
Inny zarzut, który z pewnością zostanie postawiony, pozwo
li lepiej zgłębić problem: to nie wstępne zrozumienie pojęcia
..człowiek” — powiedzą niektórzy — każe nam porzucić prze
konanie Ojców i wielkich teologów przeszłości, ale rozwój
współczesnej egzegezy.
Postęp wiedzy cgzegetyczncj nic pozwala juz na twierdze-
| nie, że przedstawienie postaci Jezusa przez Ewangelistów, nic
tylko przez Jana, ale w wielu szczegółach również przez pozo
stałych trzech, ma charakter historyczny. Dotyczy to w szcze
gólności obrazu Jezusa, szczegółowo znającego wszystkie epi
zody swej Męki.
Nie wydaje się to słuszne. Próbowaliśmy to wykazać
w drugiej części tej książki, tam. gdzie była mowa o przeko
naniu Jezusa co do tego, że był Bogiem. I można było zoba-
l czyć, że opinia zgodnej tradycji chrześcijańskiej na ten temat
i zdolna jest przytoczyć na swoją korzyść solidniejsze argumen-
Oiygcwi, Przeciw Cebulowi. II. 25-24. pnd Stanisław Kalinko*-4
1
. \IV
Warszawa 1977. l l,i 15S-IS9.
U4
CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ŻE JEST MIGIEM?
ty natury cg?.cgctyczncj i historyc/.no-kry tycznej, aniżeli zwo
lennicy przeciwnej opinii. Moglibyśmy zrobić to samo w od
niesieniu do innych aktualnie podważanych punktów: poznania
przez Jezusa przyszłości, tajemnic serc, przekonania, że miał
umrzeć za zbawienie wszystkich ludzi. Jego woli ustanowienia
Kościoła itd. Procedura będzie zbliżona, a wyniki analogiczne.
Tutaj właśnie odgrywa rolę wstępne zrozumienie egzegety.
Jak już zaznaczono (wyżej, s. I7n i przypis 3, rozdz. 1), od
czytanie tekstu biblijnego przez egzegetę jest zawsze zabar
wione i uwarunkowane jego wstępnym zrozumieniem, pocho
dzącym z jego środowiska, jego k u l t u r y i jego wcześniejszych
przekonań. To wstępne zrozumienie nie odgrywa żadnej roli,
kiedy badanie egzcgetyczne dochodzi do wyników absolutnie
pewnych, nie podlegających dyskusji, jak to ma miejsce np.
w naukach matematycznych. Jest to jednak przypadek wyjąt
kowy. Na ogół dochodzimy jedynie do wyników bardziej lub
mniej prawdopodobnych. Bardzo często dochodzi do sporu
pomiędzy równie poważnymi, kompetentnymi i pracującymi
w dobrej wierze egzegetami, korzystającymi z tych samych
metod i wymieniającymi sobie swe prace. To może oznaczać
tylko jedno: istnieją w ą t p l i w o ś c i . W konsekwencji egze-
geta nieuchronnie optuje za rozwiązaniem zgodnym z jego
własnym wstępnym zrozumieniem problemu. Znamienną rze
czą jest również to, że w odniesieniu do tekstów biblijnych,
które różne wyznania chrześcijańskie interpretują na swój spo
sób, egzegeta przyjmuje ostatecznie interpretację własnego
Kościoła, przytaczając na jej rzecz poważne racje naukowe.
Wyjątki można policzyć na palcach.
Właśnie dlatego stosowana tutaj metoda (zob. wyżej, s. 17n)
wydaje się lepsza: wyjść od tradycji Kościoła i wykazać z pun
ktu widzenia cgzcgetycznego jej solidność.
Wyjaśnia to również postawę większości egzegełów wobec
zajmującego nas tutaj problemu: wychodząc od określonego
wstępnego zrozumienia idei człowieka, dochodzą do egzegety-
czncgo rozwiązania, które weryfikuje owo wstępne zrozumie-
JEZUS JEST NAPRAWDĘ, CZŁOWIEKIEM
I I S
nic w odniesieniu do Człowieka-Jczusa. Dlatego właśnie na
pytanie, co dla Jezusa oznacza „być naprawdę człowiekiem”,
odpowiemy badając nie owo wstępne zrozumienie, wywodzą
ce się z naszej współczesnej mentalności, ale analizując pra
wic dwudziestowieczną tradycję chrześcijańską, celem określe
nia jej s t a ł y c h, jej n i e z m i e n n i k ó w .
Możemy bardzo szybko osiągnąć ten punkt: niektóre aspe
kty są wystarczająco oczywiste, tak że wystarczy je wyliczyć,
inne, bardziej bezpośrednio związane z naszym tematem, zo
stały już szczegółowo omówione wyżej (zob. część I).
a) Jezus podzielił los wszystkich łudzi, zarówno radości, jak
i cierpienia fizyczne i moralne, będące udziałem całej ludzko
ści, w tym także — i przede wszystkim — śmierć.
b) Jezus był nieskończenie wyższy od wszystkich ludzi pod
każdym względem życia moralnego, w swej zażyłości z Oj
cem, w swej świętości.
c) Będąc w pełni człowiekiem, Jezusjodróżnia się od innych
ludzi pewnymi aspektami swego życia i swej działalności:
dziewiczym narodzeniem, mocą działania cudów itd.
d) W dziedzinie . p o z n a n U można skrótowo wyróżnić
w tradycji Kościoła dwa okresy.
— W pierwszym okresie, ogólnie rzecz biorąc — przed So
borem Chałcedońskim ^451), mowa jest .o poznaniu, które Je-
L zus z Nazaretu ma j a k a B ó g , poznaniu nieskończenie do-
* skonałym i pełnym, równym poznaniu Ojca. oraz o poznaniu,
1 które ma j a k o c z ł o w i c K , w którym jest miejsce na nie-
j wiedzę i niepewność.
!
— W drugim okresie (szczególnie jwJSoboizc Chalccdoń-
) .skim, ale u niektórych Ojców o wiele wcześniej) odkrywa się
5. Co dla tradycji chrześcijańskiej znaczy:
, Jezus jest naprawdę człowiekiem”?
I
coraz bardziej nicwystarczalność poprzedniego schematu, po
mimo jego słuszności. Jeśli bowiem Jez.us z Nazaretu ma do
swej dyspozycji poznanie na tej podstawie, że jest Bogiem, to
fakt ten implikuje, że to poznanie boskie wyraża się słowami
ludzkimi, pojęciami ludzkimi, jest owocem ludzkiej inteligencji.
A
to z kolei suponuje, żc.buskie.rozumienie Słowa udziclaoę
jest ludzkiemu rozumieniu Jezusa według jego ograniczonej
zdolności. Stało się to całkiem oczywiste po orzeczeniach So
boru Chalccdońskiego, który stwierdza współistnienie dwóch na
tur Chrystusa, zarówno Boskiej, jak i ludzkiej, bez zmieszania,
z zachowaniem przez każdą z nich swych właściwości. Odtąd
klasyczna formuła, którą znajduje się jeszcze u św. Leona
6
: Je
zus mówi to jako Bóg”, musi zostać pogłębiona i doprecyzo
wana: „Jezus mówi to jako człowiek, który wie, że jest Bo
giem”. Poczynając od tej chwili, c a ł a tradycja chrześcijańska
w taki czy inny sposób podejmie treść sformułowań św. Ful-
gencjusza (wyżej, s. 33n). .Jezus jako człowiek wie to wszy
stko, co wic Bóg, ale w sposób ograniczony, w jaki dokonuje
się poznanie ludzkiego rozumu, niezależnie od tego, jak bar;
dzo byłby on doskonały.
e)
Ktoś postawi taki zarzut: nawet jeśli mamy tu do czynie
nia ze stałą tradycji chrześcijańskiej, to jest to dalekie od Hbr
p 4,15! Na to odpowiadamy: czy na pewno? Zauważmy tutaj
dwie rzeczy.
\
1. Tekst Hbr 4,15 mówi przede wszystkim o cierpieniach, do
świadczeniach, jakie Jezus podzielał z innymi ludźmi. Nie sprze
ciwia się to temu, co powiedzieliśmy wyżej.
2. Uwaga ta sytuuje nas na drodze prowadzącej do i d e i
p r z e w o d n i e j , która od czasów Ewangelii synoptycznych
jednoczy całą chrześcijańską tradycję w badanej przez nas
kwestii: jak i w jakiej mierze Jezus podzielał naszą aktualną
ludzką kondycję? Odpowiedź można sformułować za pomocą
6
W sławnym Liście do Fiawiana (449), tak bardzo chwalonym przez Sobór
Chalcedoński (DS 295; BF VI, 7).
110
CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ŻE JEST HOOlEMt
n/us
jest
naprawdę
;
czj
.
uwie
:
kie
:
m
II7
Pawiowego lemaiu nowego Adama (por. 1 Kor 15,45-49; Rz
5,12-21); dla Jezusa podobieństwo do nas nie było celem sa
mym w sobie. To podobieństwo zostało podporządkowane
pewnemu celowi; Jezus miał stanąć na czele grzesznej ludzko
ści. aby ją doprowadzić do Ojca, uczynić ją solidarną w Jego
p e ł n y m oddania posłuszeństwie, w Jego świętości (por. Rz
5,19). Co więcej, Jezus był podobny do nas we wszystkim,
o p r ó c z tego, co w Bożym planie było konieczne, aby mógł
wypełnić swoją misję Zbawiciela. 1 ten ostatni punkt już u sy
noptyków implikował nic tylko doskonałą świętość, ale ponad
to pełne i całkowite poznanie planu Bożego, swej własnej taje
mnicy i lego, co Jezus otrzymał od Ojca. aby lepiej objawić,
kim b y ł ; dziewicze narodzenie, dar czynienia cudów, uzdra
wiania, znajomości zamysłów serc itd.
j
Pozostało nam przyjrzeć się temu, co w oczach wielu stano-
i wi najpoważniejszy zarzut przeciwko nauce, według której Jc-
l zus miał pełne poznanie swego Bóstwa i dalszego biegu histo
rii. Można go sformułować tak: cierpienia, uciski, agonia, śmierć
Chrystusa są być może realne — w pewnym sensie pod
względem materialnym, fizycznym, biologicznym. Jednak nic
mają one większego znaczenia. Powtarza się, a często wprost
. | d r u k u j e , tę dość bezmyślną historyjkę o chłopcu, którego na
^ j ,
katechezie zapytano o to, o czym Jezus myślał na krzyżu. Od
powiedział: „Co myślał? «Mam. to gdzieś, za trzy dni zmar-
twychwstanę»”. Odpowiedź ta, słyszana z ust dziesięciolet
niego dziecka, wzbudza uśmiech. Jednak nie zasługuje ona na
cytowanie w poważnych publikacjach naukowych na poparcie
sformułowanego wyżej zarzutu, który teraz zamierzamy zbadać.
2. WIEDZA I CIERPIENIE JEZUSA
Zamicizamy przedstawić i udowodnić następujące twierdzenie:
_ wiedza, jaką miał Jezus o swoim Bóstwie, Zmartwychwstaniu
i przyszłym uwielbieniu, nic sprawiła, że Jego cierpienia stały się
lżejsze lub mało ważne, jak może to sugerować zacytowana
przed chwilą odpowiedź chłopca na lekcji katechizmu, powtarza
na niekiedy przez egzegetów i teologów. J e s t d o k ł a d n i e
o d w r o t n i e ..Gdyby zakwestionowano lub zminimalizowano
świadomość Jezusa, jaką miał o swej wyjątkowej godności
Syna Bożego, o swej misji powszechnego Zbawcy i nowego
Adama, wodza i głowy nowej ludzkości, wówczas Męka Jezu
sa stałaby się mało znaczącym i banalnym wydarzeniem.
W rzeczy samej, cierpienia i śmierć Jezusa, sprowadzone do
cierpień i śmierci zwykłego człowieka, przekonanego, że jest
wysłańcem Bożym, który chce być wiemy aż do śmierci temu,
co uważa za swoją misję, stają się czymś niezwykle banal
nym: tylu ludzi cierpiało o wiele więcej od Niego! Jezus
umierał na krzyżu tylko parę godzin, podczas gdy ludzie krzy
żowani za Jego czasów cierpieli przez kilka dni i nie wolno
było pod żadnym pozorem skracać ich cierpień, zadając im
ostatni cios, o co błagali skazańcy.JJeż ta.śmierci było strasz
ni
i
wszy ch od Jego
śmierci,
poprzedzonych dłuższymi, inten
sywniejszymi boleściami, którym towarzyszyły cierpienia mo
ralne o wiele straszniejsze, jak na przykład cierpienia skazań
ca, na którego oczach męczono przez długi czas jego żonę,
dzieci, rodziców? Tu nie warto się upierać '.
Można przeczytać cały rozdział poświęcony temu tematowi u J. Pobiera,
Quand je dis Dieu, Paryż 1977, s. 173-198.
Hit MA I CIERPIENIE JEZUSA
//»
/. Stałe nauczanie Kościoła
Wydaje się. że w nauczaniu Kościoła można stwierdzić ist
nienie s t a ł e j nic tylko w odniesieniu do tradycji teologicznej
i doktrynalnej, ale również, w sposób szczególny, do jego tra
dycji duchowej, życia, świadectwa i pism ludzi świętych oraz
liturgicznego życia Kościoła. Można to wyrazić w ten sposób:
jakakolwiek byłaby intensywność cierpień człowieka, J e z u s
k r o c z y s t a l e p r z e d n i m , będąc przykładem, za któ
rym należy postępować, wzorem do naśladowania. To przeko
nanie wydaje się już obecne w tekstach takich jak Hbr 123-4;
1 P 2,21. Św. Tomasz z Akwinu zbiera i streszcza całą trady
cję chrześcijańską, stawiając to pytanie i odpowiadając na nie
twierdząco:_czy ból Męki Chrystusa przewyższył wszystkie in
ne cierpienia?
2
Dlaczego? Pewien szczegół z relacji Męki Je
zusa może nas postawić na drodze wiodącej do odpowiedzi.
Czytamy u Mk 15,23: ,,(...)_dawali Mu wino zaprawione mir
rą, lecz On nic przyjął”. Ta szczegółowa uwaga, której hisio-
ryczności nikt nie kwestionuje, odpowiada dobrze poświadczo
nemu w tym czasie zwyczajowi. I komentatorzy najczęściej
powołują się na główne teksty wzmiankujące o tym zwyczaju.
W Izraelu dawano często skazańcowi napój, który działał jako
znieczulenie, aby ulżyć mu w cierpieniach^ Jezus odmówił te
go
J
. Dlaczego? Człowiek, który ma być poddany bolesnej
operacji i który nie chce przyjąć środka uśmierzającego, znie
czulenia, byłby z łatwością oskarżony o masochizm. Czy tak
było w przypadku Jezusa? Z pewnością nic. A zatem trzeba
przyjąć, że Jezus nie tylko c i e r p i a ł , ale zaakceptował to
d o b r o w o l n i e , ponieważ w Jego oczach cierpienie to miało
w planie Bożym sens, rolę, cel. I właśnie dlatego nic chciał, aby
zostało ono złagodzone. Już w czasie swej publicznej działalno-
*
* Św. Tomasz z Akwinu. S.th. III q.46 a.6.
Paraklny tekst Mt 27.34 jest jeszcze bardziej konkretny: .Skosztował, ak mc
chciał pić". Kiedy Jezus spostrzegł, że napój ten ma zmniejszyć Jego cterptema.
odmówił.
ści Jezus jasno powiedział, że z niecierpliwością czeka na te,
cierpienia i śmierć, a nawet ich pragnie: „Chrzest
4
mam przy
jąć
i jakiej doznaje udręki
5
. aż się to stanic” (Łk 12,50).
Nie ma tu żadnego masochizmu, żadnego chorobliwego po
ciągu do cierpienia. Cierpienie samo w sobie jest ziem, które
go należy unikać i które należy zwalczać. Jednak może ono
być przyczyną wyjątkowego dobra, kiedy jest wyrazem m i-
ł oś ej. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życic
swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Tym wyjątko
wym dobrem jest zbawienie, odkupienie ludzi. Właśnie o tym
Jezus będzie mówił wielokrotnie: „Bo i Syn Człowieczy nic
przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życic
na okup za wielu” (Mk 10.45 = Ml 20,28); „To jest moja
Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszcze
nie grzechów” (Mt 26,28; por. Mk 14,24)®.
Widać zatem, że nic można z r e d u k o w a ć Męki i śmierci
Jezusa t a k i e j , j a k ą O n s a m p r z e ż y ł , do jej wymia
rów czysto historycznych, wydarzeniowych, takich, jakie uka
zały się świadkom, tym, którzy się im przypatrywali: do
śmierci proroka, który uważa się za wysłańca Bożego, a nawet
Syna Bożego, przyjaciela celników i grzeszników, skazanego
niesłusznie na cierpienia i haniebną śmierć i wolącego raczej
umrzeć, aniżeli zdradzić swoją misję. Ten wymiar z pewno
ścią jest rzeczywisty, jest ważny, nie mamy prawa go minima
lizować. Jednak nie sięga on głębi tajemnicy. Gdyby był tylko
ten wymiar, to prawdą jest, że perspektywa Zmartwychwstania
120
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BIKilEM *
‘ Chrzest ten oznacza mękę i śmierć. Paralclny tekst Mk 10,38 jasno na to
wskazuje. W tym punkcie cgzcgcci są jednomyślni. Mniej są zgodni w twierdzeniu,
ze chodzi o autentyczne słowa Jezusa, ale racje, dla których je się neguje, nie są
przekonywające.
Przekład czasownika synechein jest trudny tutaj, jak i w 2 Kor 5,14: „Miłość
Chrystusa przynagla nas". Chodzi o napięcie, cierpienie, naglące żądanie, które —
mówiąc obrazowo — jest jak sztylet wbijany w nerki.
Olbrzymia większość krytyków sądzi, że chodzi tutaj o słowa faktycznie
wypowiedziane przez Jezusa, nawet jeśli drobne różnice pomiędzy Ewangelistami
nie pozwalają na dokładne odtworzenie tekstu.
WIEDZA I CIERPIENIE JEZUSA
121
za parę godzin ujęłaby wiele z intensywności ludzkiego cier
pienia Jezusa, tym bardziej, że wielu ludzi na święcie cierpiało
fizycznie o wiele bardziej aniżeli Jezus przed śmiercią.
2. Jezus stale nas wyprzedza
ł
Jednak wszystko zmienia się, jeśli się przyjmie to, co wyka
zaliśmy wyżej: Jezus naprawdę ma świadomość, że jest tym,
kogo nam przedstawiono w czwartej Ewangelii: Bogiem. Sy
nem Bożym, przybyłym, aby zbawić świat. I w tym dziele
zbawienia cierpienia Jezusa nabierają całego swego wymiaru.
Chodzi o Mękę Osoby Bożej, cierpiącej w ludzkiej naturze,
którą przyjęła dla nas.
Jezus solidaryzuje się z naszym grzesznym człowieczeń
stwem, przyjmując nie grzech, ale cierpienie i śmierć, czyli
konsekwencje grzechu, aby uczynić nas solidarnymi uczestni
kami swego życia Syna Bożego. To implikuje, że Jezus cierpi
jako Głowa swego Ciała, jako pasterz swej trzody, jakakol
wiek więc byłaby intensywność cierpienia człowieka, znajduje
on w Jezusie tego, który go poprzedza na tej drodze. Właśnie
w ten sposób Paweł rozumie cierpienia Jezusa: ..Dla Niego
wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym
pozyskał Chrystusa (...) przez poznanie Jego: zarówno mocy
Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach —
w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do
pełnego powstania z martwych” (Flp 3,8b. 10-11). To właśnie
nieskończona godność Tego, który cierpi, nadaje Jego cierpie
niom jedyne i nie dające się przewyższyć natężenie: cierpienia
fizyczne Męki, których ból nie pochodzi tylko z Jego zranio-
I nego ciała, ale również i przede wszystkim z Jego umęczone-
| go serca, z Jego wyśmianej przez ludzi miłości. Jest to ból
I spowodowany przez grzech świata, bowiem Jezus widzi nie
skończenie lepiej niż my wszyscy zarówno zawartą w grzechu
nienawiść do Boga, jak i spustoszenie, jakie grzech wywołuje
w sercach ludzi, oraz nieszczęścia, które powoduje w święcie.
Wreszcie i przede wszystkim Jezus doświadczył najwyższego
bólu, kiedy zawołał: „Boże mój. Boże mój, czemuś Mnie opu
ścił?" Nie dlatego, że kiedykolwiek został opuszczony przez
Ojca i że utracił pewność, że jest umiłowanym Synem. Jednak
^.chciał On dzielić cierpienie tych, którzy przeżywają to całko
wite opuszczenie, aby mogli w nim się odnaleźć. Dlatego zgo
dził się, żeby światło obecności Jego Ojca świeciło tylko
w najtajniejszej, najbardziej niedostępnej głębi Jego bytu i by
nie promieniowało na Jego rozum, Jego wolę. Jego wrażli
wość, zanurzoną w najczarniejszych ciemnościach. W nastę
pstwie tego wielu świętych znalazło zachętę w Jezusie do
uczestnictwa w tym cierpieniu. Ich świadectwo jest dla nas
światłem, które pozwala nam zrozumieć nieco lepiej ten tak
tajemniczy aspekt Męki naszego Boga.
Pozostaje postawić ostatnie pytanie,. W j a k i s p o s ó b
m o j e ż y c i e j e s t z w i ą z a n e z M ę k ą i ś m i e r
c i ą J e z u s a ? Czy Jezus jest dla mnie po prostu szlachet
nym przykładem do naśladowania w walce przeciwko niespra
wiedliwości, uciskowi, w działalności na rzecz ubogich, po
zbawionych wszystkiego, stojących poza prawem? Czy to
zachęta, aby pójść tą samą co On drogą, aż do ofiary z mego
życia? Nikt nie kwestionuje istnienia tego aspektu. Jednak czy
można w ten sposób usprawiedliwić w y j ą t k o w y dla chrze
ścijan charakter Męki Chrystusa?
Pewnego razu słuchałem konferencji znanego marksisty, któty
porównywał Jezusa ze Spartakusem, gladiatorem, który wywołał
bunt niewolników i wstrząsnął imperium rzymskim na sto lat
przed Jezusem. Został ostatecznie pokonany i zabity. Mówca za
pytał: „Który z nich był aktywniejszy, żarliwszy w swej walce na
rzecz biednych, uciśnionych? Jezus czy Spartakus?” Pytanie to
można uchylić jedynie przez umiejscowienie go na zupełnie innej
płaszczyźnie, tej mianowicie, na której umiejscawia je św. To
masz Apostoł, wyznając: „Pan mój i Bóg mój” (J 20,28). Włą$-
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŹE JEST HIMJIEM •
nic dlatego, że Jezus wic, iż jest Bogiem, może mi objawić
i ukazać w swej Męce i w swej śmierci nieskończoną czułość
boskiego serca. Kiedy pochłania mnie i zadręcza tajemnica zła,
grzechu, niezawinionego cierpienia, mogę kontemplować ukrzy
żowanego Boga. Nie daje mi On filozoficznego rozwiązania
tajemnicy, która jest nieprzenikniona, ale daje mi odpowiedź,
która jest życiem, wymogiem, miłością, całkowitym darem.
Zło nic jest już czystym nonsensem. Otwiera się na życie, jest
krokiem w kierunku życia. Jezus, Bóg-z-nami, Emmanuei, zech
ciał dzielić naszą nędzną kondycję i nadał jej sens, zgodnie
z dwoma wymiarami tego słowa: znaczenie i kierunek. I nie
jest tylko ze mną, jest we mnie: „z Chrystusem zostałem przy
bity do krzyża. Teraz zaś już nic ja żyję, lecz żyje we mnie
Chrystus” (Ga 2,19b.20a). Jezus, mój Bóg, żąda ode mnie, abym
Mu pozwolił żyć i działać we mnie, aby w ofierze miłości ku Oj
cu, dla zbawienia moich braci, połączyć moje cierpienie z Jego
cierpieniem, moją śmierć z Jego śmiercią. Jezus, żyjący we m-
nic, wzbudza w moim sercu pragnienie cierpienia razem
z Nim, tak jak On, tak samo, jak wzbudził to pragnienie
w sercu Pawła (Flp 3,10), ponieważ chce, abym zmartwy
chwstał razem z Nim do prawdziwego życia, już rozpoczętego
na tej ziemi, zanim urzeczywistni się w pełni w niebie, i po
nieważ chce, żebym w Nim był źródłem życia dla wszystkich
moich braci.
WIEDZA I CIERPIENIE JEZUSA
12J
3. CO NAPRAWDĘ ZNACZY:
, JEZUS WIEDZIAŁ, ŻE JEST BOGIEM”?
I. Problem
_^Zanim Abraham stał się. Ja jestem”, „A teraz Ty, Ojcze,
otocz Mnie u siebie ta chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej,
zanim świat powstał”. Nic bez racji wahamy się użyć tych
dwóch wypowiedzi Jezusa, cytowanych w czwartej Ewangelii
(J 8,58; 17,5), jako deklaracji odpowiadających temu, co Jezus
myślał o sobie samym, deklaracji, które wypowiedział lub mógł
wypowiedzieć. Dlaczego? Ponieważ możemy nadać treść dogma
tyczną, a zatem abstrakcyjną, formule Soboru Chalcedońskięgo:
jedna Osoba, zarazem prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek.
Uważamy jednak, że jest niezwykle trudno nadać tym dogmaty
cznym terminom rzeczywistość egzystencjalną, konkretną, psy
chologiczną. Jest to jedna z racji, dla których tylu współczes
nych. duchownych czy świeckich odrzuca w sposób mniej lub
bardziej otwarty tego typu formułę: Jezus wiedział, że jest Bogiem.
Postarajmy się lepiej sprecyzować, wejść głębiej w racje tej
mniej lub bardziej wyraźnej odmowy.
Żeby to uczynić, przytoczę dyskusję, którą przeprowadziłem
kiedyś z pewnym ateistą, znającym doskonale teologię (uczył
jej kiedyś). Chciał udowodnić absurdalność dogmatu o Wcie
leniu, w szczególności w tej jego postaci, w której został sfor
mułowany na Soborze Chalcedońskim. Wyszedł od artykułu,
zawartego w Sumie teologicznej (III q.3 a.7), w którym św. To
masz z Akwinu stawia następujące pytanie: „Czy jedna Osoba
Boska może przyjąć dwie natury ludzkie?” Odpowiada twier-
dząco, ponieważ „dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych”. We
wcześniejszym dziele
1
św. Tomasz postawił to samo pytanie:
„czy Bóg mógłby się wcielić w Jezusa i w Piotra?” Odpowiedź
również jest twierdząca, z tej samej racji. Następnie jednak zadał
sobie pytanie: „czy Jezus i Piotr byliby wówczas dwoma
I
ludźmi czy jednym człowiekiem?” W obu dziełach odpowiedź
i
została sformułowana odmiennie, mimo tej samej treści.
W tekście wcześniejszym mówi się, że w tym wypadku było
by dwóch ludzi, tworzących jedną osobę.. Według Sumy byłby
tylko jeden człowiek, istniejący dwóch odmiennych ludz
kich naturach
2
. Mój rozmówca ciągnął dalej: „Trzeba być
wdzięcznym św. Tomaszowi, że przebadał z niewzruszoną logiką
wszystkie możliwości, zawarte w dogmacie Wcielenia. Dla mnie
dowód jest jasny: absurdalność wniosku dowodzi absurdalności
punktu wyjścia. Ten dogmat jest absurdalny”.
Po
tym nastąpiło długie milczenie. Byłem zupełnie zbity
z tropu
takim podejściem, którego nigdy nie brałem pod uwa-
i gę, i nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Dziewczyna, która by
ła obecna przy rozmowie, odpowiedziała za mnie: „Czy to jest
naprawdę tak absurdalne? Dwa byty ludzkie, które tworzą jed
no w Bogu? Czyż nic jest to pragnienie każdej miłości, aby ci,
którzy
się kochają, stanowili jedno? Czy to nie jest doskonała
realizacja tego, że próbujemy żyć w miłości Boga i miłości
braterskiej: drugie przykazanie jest podobne do pierwszego,
będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego?”
j Dyskusja została przerwana przybyciem przyjaciela. Jednak
ta interwencja wskazała na coś istotnego: poza pozornie dziw-
j, ną i nierzeczywistą hipotezą, przypomnianą przez mego roz-
I
1
W
Komentarzu do „Sentencji" Piotra Lombarda
, 111 dist.l q.2 a.5.
I Byłoby wielkim błędem dopatrywać się w tych kwestiach przesadnych
■
dyskusji schyłkowej scholastyki. Osobowość św. Tomasza, jego geniusz, jego
I świętość gwarantują to, że tak nie jest. Jeżeli badamy te nierzeczywiste hipotezy.
I to w tym celu, aby lepiej zrozumieć różne rzeczywiste aspekty, które ukazuje nam
■
Objawienie.
CO NAPRAWIMj ZNACZY: .JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOGIEM
_____ /2J
I2t>
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BfHlIEM?
mówcę, ukazała drogę poznania tajemnicy psychologicznego
..ja" Jezusa z Nazaretu: mistykę miłości.
2. Życie mistyczne i Świadomość Jezusa
Banałem jest stwierdzenie, że istnieje wiele wspólnych pun
któw w religijnym doświadczeniu mistyków, należących do róż
nych rcłigii. odmiennych epok i środowisk, między którymi nic
można wykazać najmniejszego bezpośredniego czy pośredniego
kontaktu.
Jednak pewien, dość zastanawiający, punkt wspólny zasłu
guje na szczególną uwagę, gdyż może on wyjaśnić zajmujący
nas problem. Chodzi o wspólną dla pewnych mistyków, za
równo muzułmańskich, jak i chrześcijańskich, tendenęjs_s|o
„całkowitego utożsamiania się z Bogiem. Mistyk stwierdza: ja
jestem Bogiem. Ci, którzy studiowali tych mistyków i przeba
dali w kontekście ich wypowiedzi te formuły, które mają do
pewnego stopnia panteistyczne zabarwienie, wykazali, że nie
chodzi w nich o twierdzenia porządku filozoficznego, ale o nie
adekwatne sformułowanie porywu miłości. Miłość tak mocno.
_jcdnoczy mistyka z Bogiem, że tworzy niemal całkowitą jedność,
nic w porządku istnienia, lecz działania: miłości, woli.
Tego rodzaju sformułowania odnajdujemy w islamie. Wystar
czy powołać się na piękną książkę, którą G. C. Anawati i L. Gar
deł poświęcili mistyce muzułmańskiej
3
. Autorzy ci badają mię
dzy innymi wypowiedzi niejakiego Bistamiego
4
(zmarłego
w 874 roku), sławnego męczennika Al-Hallaja
5
(858-922)
i Ibn al-Farida
6
(1181-1235).
*
*G. C. Anawati i L Gardct. Mystique musulmane, aspects et tendances,
etpenences et techmques. Paryż 1961.
Por. dz. cyt., s. 33, I HM 15; zob. również L. Masignon, Essai sur les
ongines et les techniques de la mysliąue musulmane, Paryż 1922, szczególnie
teksty Bistamiego, cytowane na s. 249-250.
Pot dz. cyt, s. 39; L Massignon, Al-Haltaj. martyr mystique de 1‘lslam, Pa
ryż 1922. tom I. s. 61 n.
* Por. dz. cyt., s. 60n, 115-121.
127
W mistyce chrześcijańskiej jednym z najsławniejszych na
zwisk jest nazwisko „dominikanina. .Mistrza Eckharta* (1260-
-1328). Nie sposób zanalizować tutaj złożonego systemu jego
poglądów, co do których specjaliści w wielu punktach prowadzą
spór. Pewne jest to, że sędziowie, którzy go potępili, zarzucali
mu formuły, w których sprawiedliwy utożsamiany jest z Bogiem,
razem z Nim stwarza niebo i ziemię, rodzi odwieczne Słowo*.
Jakakolwiek byłaby literalna dokładność tego zarzutu, pewne
jest, że w autentycznych kazaniach Eckharta znajdujemy prawic
identyczne formuły: ^Byłem przyczyną samego siebie i wszy
stkich rzeczy”; „Bóg i ja jesteśmy jedno” Z drugiej strony kon
tekst, w którym zostały one wypowiedziane, upewnia nas, że nie
chodzi tu o teologię spekulatywną, ale.mistyczne doświadczenie
jednoczącej z Bogiem miłości, jedności, która ukazuje się tak sil
na, tak głęboka, tak wewnętrzna, że język identyczności wydaje
się bardziej adekwatny niż wszystkie możliwe języki, nawet jeśli
z punktu widzenia doktryny religijnej i głębokiej rzeczywistości
przyzna
się, że jest on błędny.
I o
tym Mistrz Eckhart,
profesor
teologii, Magister na Sorbonie, uczeń św. Tomasza i św. Alberta
Wielkiego wiedział lepiej niż ktokolwiek.
Ograniczyliśmy się do pobieżnego ukazania paru dobrze zna
nych osób. Jednakże można by przytoczyć inne przykłady, po
chodzące z wielu innych prądów duchowych.
Te skrajne sformułowania, z których przcsadności sami ich
autorzy doskonale zdawali sobie sprawę, zawierają coś auten-
tyczncgo;doświadczenie jedności z Bogiem, jedności z Bogiem
tak głębokiej, tak potężnej,.że odpowiednie teologiczne formu
ły nie mogły jej adekwatnie wyrazić. Bardzo mocne formuły.
7
co
NAPRAWDĘ ZNACZY:
.JEZUS WIEDZIAŁ. Zt UST tKNjn.M
’
7
Bibliografia dotycząca Eckharta jest ogromna. Zob. dobre streszczenie jego
nauki, dokonane przez J. Gandillaca, „Eckhart et ses disciples" w. Hiscotre dt
1'Eąlise pod kierunkiem A. Fliche i V. Martin. Paryż 1951. t. 13. s. 377-386.
Zob. zdanie 13., potępione przez Konstytucję In agro dummico (I329y DS
963 (BF VII, 53).
Tekst cytowany przez L. Gardeta, La Myaujuc, Paryż 1970, s. 71.
_
(•/>•
JEZUS WIEir/.M..
Żf.
JEST HOOIEMT
którym z teologicznego p u n k t u widzenia nie można nic zarzu
cić, znajdujemy również w sławnym traktacie, prawic tak sa
mo sławnym, jak O naśladowaniu Chrystusa — w traktacie
De adhaerendo Deo (O przylgnięciu do Boga), przez długi
czas
przypisywanym
św.
Albertowi
Wielkiemu,
(zmarłemu
w 1280 roku), który'jednak jest niewątpliwie późniejszy: „Miłość
(Boga) ma moc zjednoczyć i przekształcić. Przekształca tego,
który kocha, w tego, który jest kochany, i tego, który jest kocha-^
ny, w tego, który kocha. Jeden staje się drugim do możliwie naj
większego stopnia”
A oto wnioski, które można wyciągnąć z tego krótkiego
wypadu w dziedzinę mistyki:
1. Mistycy, tacy jak llallaj i Eekhurt, mogli nadać egzysten
cjalną i rzeczywistą treść formule: „Jestem Bogiem” jako wy
rażeniu najmniej nieadekwatnemu do opisania ich doświadcze
nia zjednoczenia z Bogiem w miłości, mimo że doskonale
wiedzieli, iż nie są Bogiem.
Tym bardziej Ten. który — jak wierzymy — jest naprawdę
Bogiem, może nadać tej formule rzeczywistą, egzystencjalną
treść, która wyraża rzeczywiście to, kim On jest, i to, co prze
żywa. I to w sposób nieskończenie głębszy, bardziej niewyra
żalny, niż uczynili to najdoskonalsi mistycy.
2. Mistyczne poznanie poprzez zjednoczenie miłości z Bo
giem jest najmniej niedoskonałą ludzką analogią, pozwalającą
nam do pewnego stopnia wczuć się w świadomość, jaką Jezus
miał o swoim Bóstwie.
Rozwińmy nieco ten drugi punkt, żeby lepiej zrozumieć
znaczenie i granice analogii, ofiarowanej nam przez poznanie
mistyczne.
U autentycznego mistyka w d z i e d z i n i e w o l i nastę
puje coraz silniejsze utożsamienie woli człowieka z wolą Bo-
Przekład za tłumaczeniem francuskim: De Vunion Dieu, Paryż 1896,
rozdz.,
12. cyt. przez L Gardeta, dz. cyt., s. 67 (przyp. tłum.).
A
co NA
rRA w Ot, ZNACZY: „JEZUS WIEDZIAŁ.
ZE
JEST BOGIEM ?
IX
ga. W tej dziedzinie nie ma bariery, nie ma żadnego ograni
czenia. Mistyk jest przekonany — co zasadniczo jest słuszne
— że może stale postępować naprzód, dzięki łasce Bożej, aż
do pełnego utożsamienia się.
W d z i e d z i n i e r o z u m u również dokonuje się postęp,
ale w sposób zupełnie inny: chodzi o poznanie, które rozwija
się przez wyzbycie się, przez porzucenie wszelkich obrazów,
wszelkich przedstawień, wszelkich idei; o poznanie, w którym
człowiek coraz bardziej odczuwa niepokonany dystans, jaki
dzieli stworzenie od Stwórcy, zero od nieskończoności. Jednak
równocześnie, paradoksalnie, to poznanie coraz bardziej uświa
damia sobie, że Bóg jest rzeczywiście obecny, żyjący, działają
cy, miłujący w samym wnętrzu swego stworzenia: ja nie jestem
Bogiem, ale jestem w Bogu i Bóg jest we mnie.
Możemy zatem zauważyć, jak psychologia mistyków po
zwala lepiej zrozumieć psychologię Jezusa i może dać pewną
ideę — bardzo słabą oczywiście — świadomości, jaką Jezus
miał o swym Bóstwie. Przede wszystkim zauważmy, że to po
równanie nie jest nowe, jest nawet klasyczne i wielu teologów
korzysta z niego lub przynajmniej o nim wzmiankuje
M
. Ojciec
Garrigou-Lagrangc_ mówi o „wyższej bezosobowości świę
tych”. Wyjaśnia tę formułę w ten sposób: jj)ełny rozwój oso
bowości ludzkiej polega na jej zatraceniu się w osobowości
Boga’1 i pokazuje, jak to prawo świętości pozwala lepiej zro
zumieć Boską osobowość Jezusa
l2
. Filozof Henri Bergson
w Dwóch źródłach moralności i rełigii zdefiniował mistyka
jako „duszę jednocześnie działającą i «poddaną działaniu»,
której wolność zbiega się z aktywnością boską”
u
. Widzimy
zatem, że to^co wiara chrześcijańska stwierdza o Chrystusie,
stanowi niejako pełnię, absolutną doskonałość w stosunku do
11
11
Zob. J. Galot, La conscience de JEsus, Paryż 1971, w sekcji zatytułowanej: „La
conscicnce humaine du moi divin" (s. 132-182), paragraf: J'explication par I cspc-
ricnce mystique” (s. 152-167) i autorów, których cytuje.
J R. Garrigou-Lagmnge, Le Sauveur et son amour pour nous, Paryż 1934, s. 102.
H. Bergson, Dtva tródta moralności i religii, przet. Piotr Kostylo, Krzwtof
Skorulski. Znak, Kraków 1993. s. 227.
puszyć świętych którzy coraz bardziej uświadamiają sobie,
że są powołani do tego, aby całkowicie zatracić się w Bogu
i w Niego się wtopić. Ludzka osobowość Jezusa jest całkowi
cie pochłonięta przez boską osobowość Syna Bożego i Jezus
może powiedzieć zgodnie z prawdą to, co Hallaj i Eckhart
wyrazili w formułach teologicznie błędnych, które jednak
w ich oczach uchodziły za najlepsze dla wyrażenia tego, co
przeżywali. Trzeba tu jednak zaakcentować fakt, że u tych mi
styków, jak zresztą u wszystkich świętych, chodzi o doświad
czenie m i ł o ś c i B o g a u Właśnie w logice miłości, we
wnątrz dynamizmu miłości możemy lepiej zrozumieć świado
mość, którą Jezus miał o swej boskości: jako najwyższej pełni,
której doświadczenie miłości świętych stanowi jedynie słabą
analogię.
i
M
CZY JEZUS WIEDZIAŁ ŹF. JEST BOOIEM?
3, Miłość synowska i świadomość siebie samego w Jezusie
Jeśli wrócimy teraz do Ewangelii i ponownie przyjrzymy się
tekstom, w których zobaczyliśmy, że Jezus objawiał swoje Bó
stwo, dostosowując się do zdolności swego audytorium, to ude
rzy nas jedno: Jezus nie mówi o sobie, o swej[ wielkości, o swe|
godności, ale o swoim stosunku do Ojca. Aby się o tym przeko
nać, wystarczy spojrzeć na teksty przestudiowane w drugiej czę
ści. To samo spostrzegamy u św. Jana: „A teraz Ty, Ojcze, otocz
Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim
świat powstał'’; Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 17,5; 1030).
Jezus nie objawia się bezpośrednio jako Bóg, jłe jako Syn.
Boży, Syn odwiecznego Ojca, równy Ojcu, Właśnie w ten
sposób objawia On swoje Bóstwo, poprzez ukazanie więzi
z Ojcem i synowskiej miłości do Niego. Jest to absolutnie za
sadnicze stwierdzenie. Jezus nie dochodzi do świadomości, że
jest Bogiem, przez swego rodzaju refleksyjne uświadomienie
sobie tego faktu, ale poprzez swoje pełne synowskiej miłości
do Ojca spojrzenie. Ten punkt zasługuje na szczególne wy
akcentowanie. Według nauki tradycyjnej, tryy Osoby Boski?
w tajemnicy Trójcy Przenajświętszej mają na wyłączną włas
ność tylko swe r e l a c j e do innych Osób Syn ma na włas
ność jedynie swą relację miłości do Ojca. 1 jeśli zgodnie
z chrześcijańską wiarą twierdzimy, że Osoba Jezusa z Nazare
tu jest identyczna z Drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej, to
oznacza to, że Osoba Jezusa z Nazaretu definiuje się wyłącz
nie przez swą synowską więź miłości do Ojca. W tym tkwi
podstawowa różnica pomiędzy nami a Jezusem. Dla człowie
ka, dla nas, osoba jest centrum a u t o n o m i i ; dla Jezusa jest
ona z a l e ż n o ś c i ą .„To właśnie synowska relacja miłości do
Ojca stanowi o tym, że Jezus z Nazaretu jest Osobą Boską, to
znaczy jest Bogiem.
To jest właśnie ta świadomość, którą Jezus z Nazaretu ma
0 swym Bóstwie w wymiarze psychologicznym i egzystencjal
nym: można powiedzieć, że dla Jezusa istnieje radykalna nie
możność spojrzenia na samego siebie
,s
. Ponieważ jest On
Osobą Boską, która złączona jest z Ojcem wyłącznym związ
kiem miłości, dlatego sam Jezus z Nazaretu jest całkowicie,
integralnie związany z Ojcem poprzez całe swoje jestestwo.
Oczywiście Jezus poznaje samego siebie, jest świadom same
go siebie nieskończenie bardziej i lepiej niż my w odniesieniu
do samych siebie. Jednakże jest to świadomość wyjątkowa
1 całkowicie synowska. Właśnie dzięki swej relacji miłości do
Ojca, Jezus całkowicie poznaje samego siebie, ponieważ ist
:
nieje On tylko przez Ojca, w Ojcu i dla Ojca. Jezus wie, że
jest Bogiem: ta formuła, choć właściwa, jest jednak nieade-
CO NAERAWDEj ZNACZY: .JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM'?
131
u
Zob. wyznanie wiary, wymagane od Koptów na soborze ekumenicznym we
Florencji (1442). DS 1330; BF IV. 43.
5
Wewnątrz Trójcy Przenajświętszej Syn nie może przyglądać się sobie samemu,
o ile można użyć (ego pospolitego antropomorfizmu. ponieważ to wszystko, co nic
jest r e l a c j ą p o m i ę d z y O s o b a m i Boskimi, jest w s p ó l n e trzem
Osobom według klasycznej doktryny, ogłoszonej na Soborze Florenckim (pot.
poprzedni przypis). Spoglądanie Syna na siebie samego byłoby więc wspólne
trzem Osobom, co jest oczywistą sprzecznością. Podobnie jak ludzkie życie
intelektualne Jezusa ma za podmiot Boską Osobę Syna. podobnie wydaje się. że
można powiedzieć, iż Jego ludzkie rozumienie było całkowicie zdynamizowane
przez poryw miłości, jaki niesie Syna do Ojca.
CZY JEZUS WIEDZIAŁ, ZE JEST BOGIEM?
kwatna. Byłoby lepiej powiedzieć: w swojej relacji miłości ęlo
Ojca. Jezus widzi, że Ojciec dał Mu wszystko, to wszystko,
kim jest, to wszystko, co ma, i że ten całkowity dar jest w peł
ni wzajemny „Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje
jest moje” (J 17,10).
Tak pojęta świadomość, jaką Jezus ma o swym Bóstwie,
nie jest jakąś psychologiczną potwornością, która definitywnie
oddala Człowieka-Jczusa od naszej ziemskiej kondycji. Prze
ciwnie. Jest ona olśniewającym.szczytcm całkowitego oddania
się Bogu poprzez miłość, co ostatecznie jest powołaniem każ
dego człowieka.
I wzajemny całkowity dar, który jest pragnieniem pełnej miło
ści, urzeczywistnia się w pełni w całkowitym darze Ojca dla Sy
na i Syna dła Ojca, darze, który Jezus z Nazaretu, Syn w swej
ludzkiej naturze w pełni otrzymuje i w pełni ofiarowuje
l7
.
Zęby nie komplikować wykładu i zachować jego względną prostotę, nie mó
wiliśmy o Duchu Świętym, który również jest tym całkowitym wzajemnym darem
Ojca i Syna w miłości.
Poprzednie strony zawdzięczają wiele pięknej książce Louisa Bouyera. Le Fik
drenie/. Paryż 1974, szczególnie s. 509-512. On sam cytuje w tym samym znaczeń)
protestanckiego teologa. Wołfharta Pannenberga, Grundzuge der Chrisubgie,
Moim, Gutcrslób 1959 (w szczególności rozdz. IX).
4. POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA
1. Uwagi wstępne
Wiciu cgzcgetów i współczesnych teologów musi wybierać
pomiędzy dwoma obliczami Jezusa. Pierwsze to oblicze Jezusa,
który mówi w Gctsemani: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech
Mnie ominie ten kielich!” (Mt 26,39) — a zatem jest to ten, któ
ry wydaje się nie znać ani woli Ojca, ani tego, co ma Go spot;
kać. Drugie oblicze zostało również ukazane w relacji wydarzeń
z Ogrodu Oliwnego, gdy Ewangelista Jan zauważa: A Jezus
wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść...” (J 18,4)
Ogromna większość współczesnych egzegetów opowiada się
za Jezusem św. Mateusza i wyjaśnia zdanie św. Jana przez swe
go rodzaju teologiczne utożsamienie Jezusa historycznego i Syna
Bożego, samego Boga, wyznawane przez społeczność chrześci
jańską sześćdziesiąt lat po śmierci Jezusa. To utożsamienie wy
kluczałoby dopatrywanie się w zdaniu św. Jana odbicia zachowa
nia się konkretnego, historycznego Jezusa z Nazaretu.
Szeroko wyjaśnialiśmy już, dlaczego ten punkt widzenia jest
nieprecyzyjny (zob. wyżej, cz. I, rozdz. I, cz. 11, rozdz. 3). Jed
nak odłożyliśmy na później studium tekstów, które pozornie mo
gą stanowić przeszkodę dla bronionej tutaj tezy. Stawmy zatem
teraz czoło tej trudności.
— OTO TRZY WSTĘPNE, POŻYTECZNE, A NAWET
NIEODZOWNE UWAGI
a)
„Wstępne zrozumienie” (zob. cz. 111, rozdz. I) odgrywa
wielką rolę w podejmowaniu wyboru. Jak już powiedzieliśmy
I.U
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOOIEM?
wcześniej (s. 113-114), dzisiejszy egzegeta lub teolog preferuje
Jezusa synoptyków, jedynego, który byłby naprawdę ludzki,
i usprawiedliwia swój wybór rozważaniami historyczno-krytycz-
nymi. ale — jak widzieliśmy — w żadnym wypadku nic wymu
szają one tego rodzaju wniosków (cz. II, rozdz. 5). Przeciwnie.
Ojcowie Kościoła i teologowie średniowieczni preferowali Chry
stusa św. Jana i wykazywali, że Chrystus synoptyków jest możli
wy do pogodzenia z Chrystusem św. Jana. Przepojeni byli tym,
co moglibyśmy nazwać „wstępnym zrozumieniem eklezjalnym”.
Chrystus, do którego lgnęli, był Chrystusem, którego im ukazy
wała tradycja Kościoła, wyrażona w orzeczeniach wielkich sobo
rów. Byli pewni, że ta tradycja była wiernym odbiciem Pisma
Świętego. I właśnie w tej perspektywie starali się rozwiązywać
problemy egzegctyczne, które stawały przed nimi.
b) Jak można było to zobaczyć w trakcie tego studium, roz
myślnie przyjęliśmy tę drugą perspektywę („wstępne zrozumienie
eklezjalne”). Powiedzieliśmy to jasno wyżej (s. 17-19). Jedno
cześnie jesteśmy całkowicie pewni, że tę perspektywę można
swobodnie pogodzić z egzegezą naukową, historyczno-krytycz-
ną, rzetelną i uczciwą. Niektórzy Ojcowie Kościoła, nawet ci naj
więksi, jak św. Augustyn, często nadawali tym tekstom interpre
tację minimalistyczną. Widzieliśmy to (cz. I, rozdz. 2), gdy cho
dziło o teksty dotyczące nieznajomości dnia sądu (Mk 13,32).
Postaramy się unikać tego niebezpieczeństwa.
c) Zaprezentowana tutaj egzegezą jest racjonalna, ale nie
racjonalistyczna. Egzegezą racjonalistyczna wyklucza a priori,
że chodzi tu o tajemnicę Jezusa z Nazaretu. Jego Bóstwo uwa
ża się od razu za mit. Jeśli natomiast przyjmie się, przynaj
mniej tytułem hipotezy, historyczność portretu Jezusa przed
stawionego w czwartej Ewangelii, to prawdopodobnie odkryje
się, że portret ten przedstawia związki, które nic są sprzeczne,
niemniej jednak zawierają napięcia i dla zwykłego człowieka
są trudne do pogodzenia.
Rozpoczniemy od wykładu bardzo dyskutowanego próbie-
j
mu ^izji uszczęśliwiającej" Jezusa z Nazaretu. Czy tu, na I
___ II!__i
KONANIE I NIEWIEDZA JFZUSA
IJS
ziemi, Jezus posiadał wizję Boga twarzą w twarz, wizję, która
stanowi o szczęściu świętych w niebie? Lub dokładniej, po
stawmy pytanie w ten sposób: czy autorzy Nowego Testamen
tu. w szczególności św. Jan, sądzili, że tu, na ziemi, Jezus
oglądał Boga tak, jak Go oglądają zbawieni w życiu wiecz
nym? Zaczynając od tego punktu, zapytamy się, czy koncepcja
autorów natchnionych odpowiadała historycznej sytuacji Jezu
sa z Nazaretu. Wreszcie postaramy się określić różne płasz
czyzny wiedzy Jezusa i uzyskamy narzędzia, potrzebne nam
do zbadania tekstów, które mówią o niewiedzy Jezusa lub
przypisują Mu opinie, które są z pozoru fałszywe.
Jeszcze raz nie będziemy się starać ukryć wstępnego zrozu
mienia, leżącego u podstaw tych badań, „wstępnego zrozumie
nia eklezjalnego”, o którym była mowa wyżej. W k a ż d y m
r a z i e t o w s t ę p n e z r o z u m i e n i e i s t n i e j e , bez
względu na to, czy będzie ono widoczne, czy nieświadome lub
ukryte, co uznają wszyscy, którzy przebadali procesy historycz
nego poznania (por. wyżej, rozdz. 1, s. 17-18). Wstępne zrozu
mienie, którym się tutaj posłużymy, ma przynajmniej tę zaletę,
że wskazujemy na nic jasno. Jednakże egzegeta musi oczywiście
ostrożnie przyjąć, żc wstępne zrozumienie można ewentualnie
zakwestionować za pomocą rzetelnego, historycznego, naukowe
go i krytycznego studium tekstów biblijnych (co można uczynić
tylko wtedy, gdy jasno uzna się wstępne zrozumienie).
2. Czy Jezus oglądał Boga tak, jak Go oglądają święci
w» życiu wiecznym?
a) Problem
Na tak sformułowane pytanie odpowiedź brzmi: mfc — zgad
anie z całą^ tradycją, poczynając od średniowieczna może nawet
.od św. Augustyna '. Oczywiście nie jest to sprawa prawdy wiary
1
Św. Augustyn, De diversu ąuaestionibus, 60, 65. PL 40, kol. 60. Na lemat
wahań w tym punkcie zob. autorów cytowanych wyżej w pmpeac 6 raadz. 2 oęta L
136
CZY JEZUS WIEDŹM., ŻE JEST BOMEM?
Opinia przeciwna we wcześniejszej deklaracji kwalifikowana
jest jedynie jako ..opinia, której nie można nauczać z pewno
ścią”, a aktualnie kompetentna władza nic skłania do jej za
chowania
:
. Jednak tradycyjna doktryna nauczana jest bez za
strzeżeń w encyklice Piusa XII na temat C i a ł a M i s t y c z
n e g o \ Trzeba przyznać, że dzisiaj niewielu cgzegetńw ją
propaguje.
Ta kwestia ma znaczenie dla traktowanego tutaj tematu, po
nieważ nic możemy nic zapytać: jeśli Jezus wiedział, że jest Bo
giem. to w jaki sposób to wiedział? Widzieliśmy, że odpowiedź
teologów na to pytanie, ogólnie rzecz biorąc, jest taka: wiedział
o tym dzięki wizji uszczęśliwiającej, widział Boga tak, jak my
zobaczymy Go w niebie \ Wydaje się, że ta odpowiedź jest
dobra i chcielibyśmy skrótowo udowodnić, żc ma ona solidne
oparcie w Piśmie Świętym.
b)
Świadectwo czwartej Ewangelii
Czy Jezus z Nazaretu, który został nam przedstawiony
w czwartej Ewangelii, cieszył się wizją Boga, taką, jaką mają
święci w niebie? Wydaje się, że na to pytanie trzeba odpowie
dzieć twierdząco pod warunkiem, że nie będzie się szukać
u św. Jana teologicznych uściśleń średniowiecznej scholastyki.
Następujące rozwiązanie wydaje się absolutnie niepodwa
żalne: w czwartej Ewangelii Jezus cieszy się w pełni pozna
niem Ojca, które posiadał przed Wcieleniem. Potwierdza to
wiele tekstów. Zacytujmy najbardziej dobitny z nich: ..Nic
znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten,.Jkfójy
jest od Boga. widział Ojca” (J 6,46). Zacytujmy również Pro
log: „Boga n i k t nigdy nie widział, Ten Jednorodzony B<&.
który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył" (J 1,18). Tekst ten
nabiera całej swej mocy, jeśli się zauważy, że stanowi on
* Dekret św. Oficjum z 5 czerwca 1918 rolni, DS 3645; BF VI, 67.
t
Myslici Corpom z 1943 roku (DS 3812; BF VI, 77).
Odpowiedź la. jak widzieliśmy, nie jest absolutnie jednomyślna. Zob. wyi*j>
cz. I. rozdz. 3, s. 42-44.
POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA
137
odpowiedź na pytanie Syracha, który mówiąc o Bogu, pyta:
„Któż (io widział i mógł to opowiedzieć?” (Syr 4331)
5
i daje
domyślną odpowiedź: nikt, Jan odpowiada: lak, Jezus. On Go
widział i On Go objawia. Zacytujmy jeszcze: „Głoszę to, co wi
działem u mego Ojca” (J 838); „Kto z nieba pochodzi. Ten jest
ponad wszystkim. Świadczy On o tym, co widział” (J 331-32).
Z drugiej strony Jan wyraża przekonanie, że Jezus na ziemi nadal
cieszy się tym poznaniem Ojca, którym cieszył się przed Wciele
niem, ponieważ przebywając na ziemi nadal jest w niebie: Jed-
norodzony Bóg, który j e s t w łonie Ojca” (J 1,18) i widzi Oj
ca: „Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie
widział Ojca czyniącego” (J 5,19).
Otóż przypomnijmy to, co wcześniej szeroko wyjaśniliśmy
(cz. I, rozdz. 1 i cz. II, rozdz. 3, § 3). Autor czwartej Ewange
lii przekonany jest, że Jezus, którego on opisuje, jest prawdzi
wym Jezusem historii (por. s. 23-29) i to przekonanie oparte
jest w oczach historyka na wiarygodnych świadectwach (zob.
wyżej, s. 86-91). Jeśli czytelnik dał się przekonać wyjaśnie
niami zawartymi w tych dwóch rozdziałach, to musi lojalnie
wysnuć wniosek, że zacytowane przed chwilą teksty zgodne
są z tym, co Jezus mówił i myślał o sobie samym. Jezus
twierdził, że cieszy się poznaniem Ojca, takim, jakie miał od
wieczności przed swoim Wcieleniem, i nadal cieszy się nim
w swoim aktualnym stanic Syna Maryi. Nie możemy powie
dzieć nic więcej i, ściśle mówiąc, nic mamy do czynienia z ta
kim oglądaniem Boga, jakim cieszą się wybrani w niebie, któ
rego nie można porównywać z wiedzą Jezusa. Jednak pozna
nie, które według czwartej Ewangelii Jezus ma o Ojcu, jest
poznaniem syna Maryi, poznaniem ludzkim, dokonującym się
za pomocą ludzkiego rozumu. Zatem musi być możliwość po
równania go z różnymi możliwościami poznania Boga, które
są dostępne dla człowieka i o których mówi Pismo Święte: po-
5
U Jana i u Syracha występują nawet te same czasowniki: widzieć (huruo
u obu); objawić (exegoumm u Jana, skąd pochodzi słowo „egzegeza"; ten sam
czasownik razem z przedrostkiem dia u Syracha).
znanie Boga przez rozum; poznanie przez wiarę; poznanie
profetyczne, owoc szczególnego objawienia Boga; wreszcie
poznanie, które będzie poznaniem doświadczanym w niebie, gdzie
wybrani zobaczą Boga twarzą w twarz (w związku z tym ostat
nim zob. Mt 5.8; 1 Kor 13,12; 1 J 3,2; Ap 22,4). Otóż jedynie to
ostatnie zda się odpowiadać treści tekstów św. Jana
6
.
c) Świadectwo innych ksiąg Nowego Testamentu
Inne księgi Nowego Testamentu podają jedynie n e g a
t y w n e świadectwo na temat zajmującego nas problemu, ale
jest ono bardzo cenne: nigdy nie ma mowy o w i e r z e Chry
stusa. Oczywiście od prawic stu lat egzegeci chcieli interpreto
wać w ten sposób teksty, w których z punktu widzenia gramatyki
chodzi rzeczywiście o wiarę Jezusa. Są to trzy teksty św. Pawła:
Ga 2.20; Rz 3.22 i 3,26. Jednak ich opinia, pomimo ponawia
nych prób jej obrony, nigdy nie została powszechnie przyjęta
7
.
W rzeczywistości kontekst zachęca, by teksty te rozumieć
w sensie w i a r y w J e z u s a C h r y s t u s a . Takie znacze
nie jest powszechne w klasycznym języku greckim. Podobnie
w języku polskim wyrażenie „miłość Boga” może oznaczać albo
miłość człowieka do Boga, albo miłość Boga do człowieka.
Fakt, że nigdzie nie ma mowy o wierze Jezusa, jest bardzo
znamienny, tym bardziej że wiara Jezusa i oglądanie Boga
przez Jezusa twarzą w twarz nie są nie do pogodzenia, jeśli
wiarę rozumiemy w takim znaczeniu, w jakim często występu
je ona w Biblii: ufność, zdanie się na Boga, I faktycznie List
*
* Jeśli są wizje prorockie, które wydają się być wizjami Boga twarzą w twarz
(Iz 6J; Ez 1; I Kri 22), ich wyjątkowy i przemijający charakter różni się bardzo
od tego zwykłego poznania, którego domaga się Jezus. Oczywiście można by
rygorystycznie wyjaśnić twierdzenia czwartej Ewangelii, przyjmując u Jezusa
z Nazaretu wyZszy charyzmat prorocki, który byłby stałym objawieniem tajemnic
Bożych, ale czy to wyjaśnienie dobrze oddawałoby stale dokonywane ptzez
Jezusa porównanie Jego poznania Boga z wiecznym, boskim poznaniem Ojca
przez Syna?
7
Zob. P. Vallotton, Le Christ et la Foi, Neuchżtel-Paryż 1960, który z za
pałem podtrzymuje tę interpretację, i wcześniejszych autorów pizez
ałagn
cytowanych, którzy szli w tym samym kierunku.
°
_____ CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ZE JEST BOGIEM t
do Hebrajczyków mówi nam o wieuiy m Jezusie {pistor.
Hbr 3,2 i 3.5), ale nie o wierze Jezusa, choć znalazłoby się na to
miejsce w rozdziale 11., pod koniec panegiryku o wierze świę
tych Starego Testamentu. Podobnie inni autorzy Nowego Testa
mentu, którzy często mówią o wierze, unikają stosowania tego
słowa do Jezusa, choć można by to bardzo łatwo zrobić, a i sam
kontekst niekiedy tego się domagał. Dlaczego? Czyż odpo
wiedź nie znajduje się u św. Pawła, który w 2 Kor 5,6-7 cha
rakteryzuje wiarę jako stan tego, kto „jest pielgrzymem, z da
leka od Pana”, i który przeciwstawia ją „widzeniu”? Czyż ci
wszyscy autorzy Nowego Testamentu instynktownie nie wy
czuwali, że nie był to stan Jezusa z Nazaretu na tej ziemi?
d) Analogia intuicji twórczej w sztuce
Porównaliśmy dane biblijne z klasyczną teologią: Jezus za
swego ziemskiego życia oglądał Boga tak, jak Go oglądają
wybrani w niebie. Wydaje się, że wypływa z tego następujący
wniosek: Nowy Testament nie potwierdza wyraźnie tej nauki,
ale jeśli przynajmniej przyjmiemy, że portret Jezusa nakreślo
ny w czwartej Ewangelii odpowiada historycznej rzeczywisto
ści, to nauka ta wydaje się być najbardziej zadowalającą teolo
giczną systematyzacją danych biblijnych
8
.
Trzeba jednak dodać ważne uściślenie. Ten ogląd jest czysto
intuicyjny, niewyrażalny za pomocą pojęć. Krótko mówiąc, jest
on n i e p r z e k a z y w a l n y . Nie chodzi tylko o klasyczną te
zę teologiczną ’, ale o jasno poświadczoną rzeczywistość. Kie
dy Paweł mówi o wizjach, których udzielił mu Pan i które sto
ją o wiele niżej od wizji uszczęśliwiającej, używa prawie
*
POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA
/ i .
* Często stawia się pytanie: W którym momencie, według tej hipotezy. Jezus
zaczął mieć wizję uszczęśliwiającą? Tradycyjna odpowie dl podjęta przez Piusa XII
w jego encyklice o Ciele Mistycznym, brzmi: od pierwszej chwili swego istnienia
(por. DS 3812; BF VI, 77). Jednak w każdym razie mogła ona być rzeczywiście
przedmiotem ludzkiego poznania dopiero w momencie, kiedy Jezus miał możliwość
spełniania prawdziwych czynów ludzkich.
' Por. św. Tomasz z AJcwinu, S.th. I q.!2 a.2.
CZY JEZUS WIEPZIAi, ZF. JEST BOtUfMT
140
sprzecznego wyrażenia:
arreta rema ta,
słowa, których nie
można wypowiedzieć (2 Kor 12,4). Podobnie mistycy wynifc
sieni przez Boga na szczyt kontemplacji przyznają, że nic po
trafią wyrazić w żadnym języku tego, co widzieli.
Stajemy tutaj przed pozornie niepokonaną trudnością. Z jednej
strony ów ogląd Boga jest nicprzckazywalny, z drugiej zaś —
jest to właśnie wizja, o której mówi Jezus (J 1,18; 3,32; 8,38).
Wydaje się, że rozwiązania należy szukać w bardzo odległej, ale
bardzo realnej analogii twórczej intuicji w sztuce
,0
. Przyjmij
my. że mamy do czynienia z genialnym artystą: muzykiem,
malarzem, rzeźbiarzem, poetą. Posiada on nicprzckazywalną,
nie dającą się sformułować — nawet przez niego samego —
intuicję. Popychany nieodparcie dynamizmem tej intuicji, za
biera się do dzieła. Dzieło, które stworzy, będzie jedynie bla
dym odbiciem jego intuicji i artysta boleśnie odczuje tę dys
proporcję. A jednak dzieło sztuki jest oczywistym owocem tej
inłuicji. Działając po omacku będzie mógł poprawiać, modyfi
kować to, co w urzeczywistnianiu jego idei wyda mu się zde
cydowanie wypaczać jego pierwotny zamiar.
Ta, powtórzmy to jeszcze raz, bardzo odległa i niedoskona
ła analogia pozwala na uzmysłowienie sobie grosso modo
dwoistości, która cechuje ludzki rozum Zbawiciela. Z jednej
strony Jego ludzki rozum, który funkcjonuje tak jak nasz, tyle
że bez zranień i słabości, owoców grzechu, z drugiej zaś Jego
ogląd Boga, nieomylny, nieprzekazywainy, w którym widzi On
swe Człowieczeństwo, złączone nicrozdzielnie z Bogiem w jed
ności jednej Osoby Bożej, Syna; tajemnica, którą może wyra
zić w swoim ludzkim języku, jest tylko przybliżeniem, niewąt
pliwie prawdziwym, ale ułomnym i nędznym. I to, czego bę-
" Opierani się lu dość dowolnie na dziele Jacąuesa Maritaina, L'lntuition
criatrice dam Van et la poesie, Paryż 1966. Jacąues Maritain sam posługuje się
pojęciami wypracowanymi w tym dziele, gdy w innej książce zajmuje się wizją
uszczęśliwiającą Jezusa. Zob. Jacąues Maritain, De la grdce et de l’humonitł dt
Jdsus, Paryż 1967, s. 50-52 i przypis 1, s. 51.
POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA
dzic nauczał ludzi poprzez swoje słowa i czyny, będzie tylko
słabym odblaskiem niewyrażalnej chwały, którą ogląda
Niewątpliwie tego rodzaju portret jest dla nas trudny do
przyjęcia i korci nas, aby go odrzucić mówiąc, że laki Jezus
nic jest już podobny do swych braci we wszystkim oprócz
grzechu (Hbr 2,17 i 4,15). A jednak analogia, którą naszkicowa
liśmy, analogia artystycznego geniuszu pozwala nam być może
pokonać trudność uściślając to, co powiedzieliśmy wyżej (cz. III.
rozdz. 1): geniusz pozostaje człowiekiem podobnym do nas. nie
zależnie od tego, czy będzie to geniusz w dziedzinie sztuki, inte
ligencji czy świętości. A kto zaprzeczy, że Jezus nic był geniu
szem? Wielkim geniuszem religijnym — powie niechrześcijanin;
największym — powie człowiek weń wierzący. Dlaczego nic po
stawić Go na szczycie piramidy, na której można będzie umie
ścić wszystkich ludzi i której wyższe piętra zajmowaliby ludzie
wyjątkowi? Czy byłby z tego powodu mniejszym człowiekiem?
Uściślijmy wreszcie, że według świadectwa samej Ewangelii
Jezus posiadał to, co teologowie nazywają „wiedzą nabytą” —
owoc wychowania, nauczania, doświadczenia — która normal
nie, tak jak u wszystkich ludzi, rozwijała się wraz z wiekiem,
spotkaniami, wydarzeniami: .Jezus zaś czynił postępy w mądro
ści, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,52). Właśnie wte
dy, gdy Jego misja nie wymagała skorzystania z wyższego po
znania, Jezus korzystał z tej właśnie wiedzy.
Ul
3. Niewiedzo Jezusa. Pomniejsze teksty
Przypatrzmy się teraz głównym tekstom, które zdają się być
. sprzeczne f twierdzeniem: Jezus był Bogiem i wiedział
0 tym.
Klasyczna nauka katolicka przypisuje Chrystusowi „wiedze wlana", która
jest dokładnie tym konceptualnym poznaniem, przez które Jezus przekazuje
ludziom to. „co widział u Ojca” (por. J 8,38 i 1,18).
W tym paragrafie zbadamy teksty, które nie sprawiają poważ
niejszych problemów, a w następnych te, nad którymi będzie
my musieli zatrzymać się nieco dłużej.
a)
x
Epizotł o bogatym młodzieńcu według św. Marka
(Mk 10,18)
Jezus odpowiada młodzieńcowi, który nazywa Go „Nauczy
cielem dobrym”, w ten sposób: „Czemu nazywasz Mnie do-
brvm? Nikt nic jest dobry, tylko sam Bóg”. Na poziomic słów
Jezusa historycznego tekst ten nic przysparza trudności. Wszyscy
uznają, że Jezus, nawet doskonale zdając sobie sprawę, że jest
Bogiem, mógł, a nawet powinien rozmawiać z młodzieńcem sta
jąc na płaszczyźnie, na której sytuowało się Jego zwykłe naucza
nie i działanie skierowane do rzesz. Jezus postępował tak, jak
wysłannik Boga. któremu powierzono głoszenie nastania Króle
stwa i warunków pozwalających do niego wejść. Niektórzy jed
nak powiedzą: Marek zapewne nic przekazałby tych słów, gdyby
był przekonany, że Jezus, byj Bogiem. Wydaje się, że źle posta
wiono problem. Przede wszystkim, jeśli — co jest prawdopodob
ne — słowa te były przekazane przez najstarszą tradycję, to nor
malne, że Marek otrzymał je w takim stanie, w jakim one fun-
kq'onowały. Zresztą Marek bardzo dobitnie podkreśla, że Jezus
jest Synem Bożym. Stanowi to nawet tytuł jego Ewangelii (Mk
1,1). Jednak w jego słownictwie, podobnie jak w słownictwie
większości autorów Nowego Testamentu, Bóg to Ojciec, a Je
zus to Syn Boży. Na w y j a ź n e wyznawanie Jezusa iako
Boga było jeszcze za wcześnie.. Trzeba będzie czasu, zanim
będzie można to jasno stwierdzić, nie stwarzając pozoru po
rzucenia monoteistycznej wiary Starego Testamentu. Wiara ta
— jak to już wyczerpująco wyjaśniliśmy (cz. II, rozdz. 3) —
istniała przez długi czas, ale bez użycia tego sformułowania,
które mogło zrodzić nieporozumienia i błędy. Z pewnością ta
ka była sytuacja w momencie, w którym Marek pisał swoją
Ewangelię. Mógł on w ten sposób przejąć te słowa, które je
mu i jego czytelnikom nie przysparzały trudności. Zresztą tak
142
CZY JEZUS WIEDŹM.. ZE JEST BOGIEM ?
samo można by powiedzieć, żc Jan nic wierzy, że Jezus jest
Bogiem, ponieważ cytuje Jezusa mówiącego do swego Ojca:
.A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwe'
go Boga” (J 17,3). A mimo to, jak widzieliśmy, Jan wyraźnie
wyznaje Bóstwo Chrystusa (J 1,1; 20.28). Jednak u Jana 17.3,
podobnie jak u Marka 10,18, dostrzegamy troskę o zdecydowane
potwierdzenie
wierności
Jezusa
i
chrześcijańskiej
wspólnoty
monoteistycznej wierze Izraela, tak uroczyście głoszonej przez
Chrystusa, cytującego Pwt 6,4 w tekście Mk 12,29.
b) Uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok
Została ona uzdrowiona poprzez dotknięcie szat Jezusa, któ
ry ją zapylał: ..Kto sie dotknął moiceo płaszcza?” (Mk 5,30
i Lk 8,45). Ewangeliści zdają się nic widzieć żadnej sprzecz
ności pomiędzy tym pytaniem, suponującym niewiedzę, a po
znaniem przez Jezusa wydarzeń przyszłych, samych w sobie
nieprzewidywalnych (zaparcie się Piotra itd.). Oczywiście
Ewangeliści myśleli, że ta nadzwyczajną wiedza byłą do Jego
dyspozycji, że korzystał z niej nic dowolnie, lecz dla potrzeb
swej posługi. Tak samo było w przypadku cudów. Jego wła
dza rozmnażania chlebów nic przeszkadzała Mu kupować je
zazwyczaj u piekarza. Ten sposób patrzenia Ewangelistów był
z pewnością zgodny z rzeczywistością historyczną.
c) Niewiedza Jezusa dotycząca Biblii
To samo wyjaśnienie pozwala zrozumieć teksty, w których Je
zus zdaje sie popełniać błędy w sprawach biblijnych. Zadaniem
nadprzyrodzonej wiedzy Jezusa nic było próstowanie być może
niedoskonałych albo błędnych idei Jego słuchaczy w sprawach
nic mających znaczenia dla Jego misji jako Zbawcy. \W tej dzie
dzinie Jezus wypowiadał się zgodnie z ymdomościamu.któK. na
był po łudzku/ićtóre razem z ich ograniczeniami były wiadomo
ściami Jego epoki. To wyjaśnia, dlaczego Psalm ilO pęzypisaL
Dawidowi (Mk 12,36; Mt 22,43; Łk 20,42), a epizody opisane
w Księdze Jonasza wykoizystał tak, jakby chodziło o wydarzenia
POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA
14)
CZY Jt.ZUS WtEOZlAL^ZE JKST BOtiltM?
historyczne (Mk 12.39-41 i 16.4; Lk 11.29-32). W tym przy
padku mamy do czynienia z dwiema często dyskutowanymi
we współczesnej egzegezie opiniami. Dotyczy to również
drobnych nieścisłości w takich tekstach, jak Mk 2,26 (Abiatar
zamiast Achiniclcka) czy Mt 23,35 (Barachiasz zamiast Jojady).
4. „Błfdy" Jezusa dotyczące bliskiego końca świata
Oto bardzo rozpowszechniona wśród wielu współczesnych
egzegetów opinia: Jezus zapowiadał koniec świata w bardzo
bJLskiej jKzysiŁuści, nic wykraczającej, poza jedno .pokolenia,
Po my I i ł Łis.. Teksty, na których oparte jest to twierdzenie,
to Mt 10,23, gdzie Jezus mówi do swych uczniów, wysłanych
z misją: „Zaprawdę, powiadam wam: Nie zdążycie obejść
miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy”; Mk 9,1: „Za
prawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie za
znają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy”
(por. Łk 9.27; Mt 16,28).
Jednakże nieporównywalnie lepsze wyjaśnienie tych tekstów
widzi w nich, .zapowiedź misterium paschalnego: Męki-Zmar-
twychwstania-Wniebowstąpicnia, Zesłania Ducha Świętego. Ta
kie wyjaśnienie podał założyciel Ćcolc Biblique, o. Laerange.
w swym komentarzu do Ewangelii św. Marka. Albowiem
właśnie poprzez misterium paschalne królestwo Boj&na&lałp
całej prawdzie. Koniec świata jedynie je objawj, uczyni
oczywistym to, co -było rzeczywiście obecne, działające z mo
cą, ale dostrzegalne jedynie oczami wiary. Bardzo proste po
równanie pozwoli to zrozumieć. Przypuśćmy, że kiedy spałem, £
ktoś przyniósł mi do pokoju wspaniały dar. W którym mo
mencie otrzymałem dar? Kiedy został mi dany? Nocą czy
w momencie mego przebudzenia, gdy go ujrzałem?
A zatem te słowa Jezusa nie tylko nie są błędne, ale wyrażają ,
głęboką prawdę, która przenika całą Ewangelię św. Jana: życie I
14}
POZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA
wieczne, życia świata, który ma przyjść, życie królestwa wie
cznego jest obecne już od Paschy: „Kto wierzy (...), ma życie
wieczne (...) ze śmierci p r z e s z e d ł do życia” (J 5,24).
I stwierdził to już List do Efezjan: razem z Chrystusem Ojciec
nas „wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich —
w Chrystusie Jezusie” (Ef 2,6).
5. Nieznajomość dnia sądu (Mk 13 J2)
Chodzi o wielokrotnie wspominany w tym dziele tekst. Nie
zatrzymamy się nad nim długo. Po tym wszystkim, co już po
wiedzieliśmy, nie przysparza on trudności. Chodzi o Syna,
a tym, który mówi, jest sam Jezus, syn Maryi, posiadający lu-
dzki rozum. Nic nie stoi na przeszkodzie, by przyjąć, że rze
czywiście nie zna On na mocy swego ludzkiego poznania dnia
sądu, chociaż w pełni cieszy się oglądem Boga, będącym
przywilejem świętych w niebie (zob. wyżej, § 2). Zacytujmy
tutaj teologa tomistycznego, którego kompetencja nie podlega
dyskusji, a mianowicie o. M.-J. Nicolasa OP:
Można przypisać psychice Chrystusa pełne człowieczeń
stwo, wolność, wahanie a nawet niewiedzę i szukanie po
omacku, a mimo to zachować wielką ideę, prawdę mówiąc,
jedynie godną Boga-Człowieka, ideę bezpośredniego i in
tuicyjnego oglądu Jego Bóstwa poprzez Jego Człowieczeń
stwo. Wystarczy tylko uwolnić się od powszechnie i bez
krytycznie dokonywanego utożsamienia wi
2ji Istoty boskiej
z wizją w s z y s t k i e g o , co w niej istnieje. Utożsamie
nie to bowiem wcale nie jest konieczne. Nauka św. To
masza stale podkreśla to, że .błogosławieni w. niebie nie
tylko nie wszyscy oglądają z równą doskonałością Istotę
boską, ale w jej świetle nie widzą wszystkiego, wszy-
_ stkich.osób i wszystkich wydarzeń. Co więcej, widzenie
w Bogu różnych Jego aspektów dane jest błogosławio-
nym nie t y l k o zgodnie z miarą ich miłości, ale również
w zależności od tego, czy te aspekty ich dotyczą
A zatem .Chrystus, poprzez ogląd Boga w swym Człowieczeń
stwie, widział i poznawał to wszystko, co dotyczyło Jego, Jego
osoby, Jego misji. I Bóg w swej mądrości zadecydował, że po
znanie dnia sądu nic stanowiło części tego, co Człowiek—Jezus
powinien wiedzieć, aby wypełnić swą misję. I właśnie dlatego
nie znał On tego dnia Z biblijnego punktu widzenia można by
temu rozwiązaniu postawić zarzut. Czy nie ma s p r z e c z n o *
ś c i pomiędzy deklaracją o niewiedzy z Mk 13,32 i słowami Je
zusa w czwartej Ewangelii, które suponują, że Jezus ma do swej
dyspozycji boską wiedzę odwiecznego Syna, który oczywiście
wszystko wie? (Por. J 8,38 „Głoszę to, co widziałem u mego Oj
ca”). Trzeba odpowiedzieć, że istotnie Jezus z Nazaretu dysponu
je poznaniem, które posiada jako Słowo Boga równe Ojcu. Jed
nak nie oznacza to, że dysponuje w s z e l k ą wiedzą Słowa. Ist
nieje pewne o g r a n i c z e n i e , jasno wyrażone w tekście
J 15,15: „oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca me
go”. Ą zatem to, co Jezus miał oznajmić uczniom, ma swe granice.
—---------- -
CZY JEZUSWIED2IAL. ŹE JEST BOGIEM?
6. „/ibba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten
kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty
lniech się staniej!” (Mk 14,36)
Waśnie w ogrodzie Getsemani, u stóp Góry Oliwnej, Jezus
wypowiedział tę modlitwę, tuż przed swym aresztowaniem. Ma-
Q
M.-J. Nicolas, ThMogie de la Rćsurrection, Paryż 1982, s. 75. Tekst ś*r. Tb-
masza. do którego autor nawiązuje pod koniec cytatu, pochodzi z S.th. DI q. 10 a2
corpus. Prawdą jest, że po stwierdzeniu, iż każdy poznaje w Bogu to wszystko,
co go dotyczy. S
n
.
Tomasz dorzuca, że ze względu na miejsce i misję Chrystusa
w s z y s t k o Go dotyczy, a zatem zna On wszystko. Jednak o. Nicolas zauważa
słusznie, że to rozumowanie odnosi się do Zmartwychwstałego, a nie do
ziemskiego Chrystusa. Składam podziękowanie o. H. Ponsotowi OP, że zwrócił
mi uwagę na ten tekst o. Nicolasa.
147
rek zauważa, że Jezus powtórzył tę samą modlitwę kilkakrot
nie (14,39) w trwodze, ucisku i śmiertelnym smutku (14,33n).
Nawiązując do tego tekstu, można by powtórzyć to, co po
wiedzieliśmy wyżej (cz. III, rozdz. 2) o prawdziwej naturze
cierpienia Chrystusa w czasie Jego Męki. Jednak temu teksto
wi przyjrzymy się na tle doskonałego poznania, jakie ma
Chrystus o swej Osobie, swej misji i jej przebiegu: Męka,
Ukrzyżowanie, Zmartwychwstanie, Uwielbienie.
To prawda, że ten tekst nastręcza trudności. Chodzi o problem
mocno podkreślony przez Maldonada
13
w tekście cytowanym
i komentowanym przez o. Lebretona:,Jezus mówi tak, jakby był
człowiekiem, któremu wola Boża byłaby znana w sposób niedo
skonały i jakby nie miał dość siły, aby pokonać śmierć”
>4
.
W tym cytacie trzeba podkreślić słowo „jakby”, bowiem
Ewangeliści, którzy cytują te słowa, parę zdań wcześniej zacy
towali słowa Jezusa z Wieczernika, zapowiadające bliskość Je
go Męki i śmierci (Mt 26,28n; Mk 14,24n; Łk 22,15-20); za
tem w ich oczach nie było sprzeczności pomiędzy modlitwą
Jezusa w Getsemani a Jego słowami z Ostatniej Wieczerzy,
kiedy ogłasza swoim uczniom, że oto ostatni raz jest z nimi
przy stole i że niedługo za nich umrze. Zatem to nie niewie
dzę Jezusa ujawnia ten tekst. To coś innego, bardziej tajemni
czego, co można rozpatrywać na różnych poziomach.
Na poziomie pierwszym ta
<
piodlitwa wyraża spontaniczne,
pragnienie woli, naturalną skłonność ludzkiej woli
Ł
kioją_ptze»
ciwstawia się wszelkimi siłami cierpieniu i śmierci, tak przeciw
nym Jego najgorętszemu pragnieniu: „niech Mnie ominie ten
kielich”. Jednak to naturalne, spontaniczne pragnienie woli na
potyka wolę Bożą, k t ó r ą J e z u s z n a ł i u c z y n i ł
s w o j ą w swoim w o l n y m wyborze, który nakazuje Jego
11
Jan Maldonado (1534-1583), hiszpański jezuita, był niewątpliwie naj
większym egzegetą XVI wieku. Cytowany tekst znajduje się w jego komentarzu
do Mt 2639.
J. Lebreton, La Wie et L‘Enseignement de Jdsus-Christ, Notrr Seigmtm.
Paryi 1931, L II, s. 339.
POZNANIE 1NIEWIEDZA JEZUSA
CZY JEZUS WIEDŹM. ZE JEST BtMUEM*
14#
s p o n t a n i c z n e j woli: jtic to, co Ja chcę, ale to, co Ty"
l5
.
Wyjaśnia to świetnie św. Tomasz z Akwinu
,6
.
Jednak to rozróżnienie, choćby odznaczało się nic wiadomo
jaką jasnością, nic wystarcza do wyjaśnienia tajemnicy świętej
Agonii Jezusa w Getsemani. Przypomnijmy sobie zdanie Maldo-
nada, cytowane przez o. Lebretona: Jezus mówi tak, jakby był
człowiekiem, któremu wola Boża byłaby znana w sposób niedo
skonały i jakby nie miał dość siły, aby pokonać śmierć”. To wy
jaśnienie śmiertelnego smutku, lęku, niepokoju, uzyskuje swe
pełne znaczenie w świetle tego, co zostało powiedziane parę zdań
wcześniej (Mk 14,33-34). Jak powiedzieliśmy wyżej (cz. III,
rozdz. 2, s. 122-123), tylko święci, których Jezus zaprosił do
współpracy, przez Niego i w Nim, w zbawianiu świata w Jego
Agonii, mogą rzucić nieco światła w tej sprawie. Wyjaśniają nam
oni, jak pewność obecności Boga i wszechmocy Jego miłości
ukrywa się w najbardziej niedostępnych zakamarkach duszy, cał
kowicie pogrążonej w słabości, niepokoju, smutku, zwątpieniu.
Ta bardzo odległa analogia pozwala nam dostrzec, jak głęboko
Jezus, podzielając doświadczenie swych braci, zechciał się utożsa
mić z nimi. aby być dla nich wzorem i przykładem. Jednakże prze
de wszystkim pozwala nam poznać, jak Jezus „stał się dla nas
grzechem", ..stał się za nas przekleństwem” (2 Kor 5,21; Ga 3,13).
Jezus rhriał się stać solidarnym z grzeszną ludzkością, dziejąc
z nią nie grzech, ale jego konsekwencje: słabość, zwątpienie,
smutek, udrękę, oddalenie od Boga. Jednak ta solidarność ma na
celu przekształcenie tej wydanej na śmierć ludzkości poprzez
wlanie w nią Jego boskiego życia. Jego życia Zmartwychwstałego.
Możemy jedynie jeszcze raz spojrzeć na piękne stronice o. Le
bretona, poświęcone świętej Agonii, tego, który był zarówno
15
Ojcowie Kościoła kładli nacisk na dwie wole ludzkie Chrystusa, wolę na
turalną. spontaniczną skłonność ludzkiej woli do szczęścia, życia, radości (po
grecku thelisis) i wolę wolną, która rozważa i dokonuje wyboru (po grecku
bouleisy, zob. św. Maksym Wyznawca (580-622). List do Marina. PG 91, kol. 12
i 13; aplikacja do Chrystusa: tamże, kol. 28-29. Za nim idzie św. Jan z Damaszka
(675-749), De fióe orihodcaa, księga II. rozdz. 22. PG 94. kol. 944n, i teologowie
średniowieczni, w szczególności św. Tomasz, którzy wyróżnią wolę natury i wolę
rozumu (vohmias ut natura, uoluntas ut rafio); por. S.th. III q.!8 1.3.
j
“s.lh. III q.!8aJ.
4
WZNANIE I NIEWIEDZA JEZUSA
autentycznym mistykiem
>T
, jak i jednym z największych hi*
storyków początków chrześcijaństwa, którego autorytet nauko
wy wszyscy uznają. Stronice poświęcone Getsemani posiadają
nieporównywalną głębię. Dostrzega się w nich duchowe do
świadczenie prawdziwego męża Bożego. Stronice te ukazują
prawdziwą naturę sceny w Getsemani. Epizod ten nie przeciw
stawia się absolutnie temu, co zostało powiedziane o doskona
łym poznaniu, jakie miał Jezus o swej Osobie, Ojcu i otrzy
manej od Niego misji. Przeciwnie. Ta scena uzyskuje swe pra
wdziwe wymiary jedynie dzięki tej świadomości, jaką Jezus
miał o sobie samym i swej odkupieńczej misji.
7. „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”
(Mt 27,46 i Mk 15M)
Potraktujemy ten tekst bardzo skrótowo. To, co było istotne,
powiedzieliśmy już w poprzednim paragrafie. Ten okrzyk Je
zusa jest jedynie wyrazem Jego Agonii w Ogrodzie Oliwnym,
ale doprowadzonym do maksimum bólu i cierpienia.
Przede wszystkim trzeba podkreślić jasno jedną rzecz, którą
często się kwestionuje: Jezus cytuje pierwszy werset Psalmu 22.
W rzeczy samej, jeśli Jezus chciał wypowiedzieć jedynie osobi
stą modlitwę, bez powoływania się na ten psalm, to mógł powie
dzieć: „Ojcze mój”. Poza tym tekstem Jezus nigdy nie zwracał
się w swych modlitwach do Boga słowami: „Boże mój”. A tutaj
powtarza nawet dwukrotnie: „Boże mój”. To powtórzenie, nie
mające żadnej paraleli w modlitwie Jezusa, stanowi dodatkowy
argument, że Jezus cytuje Pismo Święte.
Nie oznacza to, że Jezus nie uznał za swoją tej modlitwy. Jed
nakże to wszystko pozwala nam rozumieć ten okrzyk w kontek
ście całego psalmu. Zauważmy naprzód, że Jezus wypowiada tę
” Zda. R.
d'Ouince,
_Le Pirc
Jules Lebreton.
1873-1956“
w:
Lts Eatdes.
l
390.
wrzesień
1956, s. 274-280,
zwłaszcza
s. 279n.
Odnośnie do jego wyjateieoia
Agonii
w
Getsemani zob. J.
Lebreton.
La Vie
et
UEnneigarment de Sorre
Setgneur JCsut-Christ,
Paryż 1931, l. II, s. 311-346.
modlitwę po aramejsku, co implikuje, że psalm ten był Mu bar
dzo bliski, gdyż w liturgii recytowano go po hebrajsku. Otóż
właśnie — i to będzie drugie spostrzeżenie — liturgia dość rzad
ko korzystała z tego psalmu. Najstarsze świadectwa związane są
ze świętem Purim, podczas którego świętowano wyzwolenie Ży
dów perskich, przeznaczonych przez Hamana na zagładę. Wyda
je się, że Psalm 22 pasował do sytuacji, ponieważ opisuje bez
nadziejną sytuację, zamienioną przez Boga w wybawienie.
Wypada zatem stanowczo stwierdzić: jeśli Jezus chciałby
wyrazić uczucie ucisku i opuszczenia, nie mając pewności wy
bawienia, nic cytowałby tego psalmu, ale powiedziałby: „Oj
cze, opuszczasz mnie...”
Wniosek sam się narzuca. Nie musimy wybierać pomiędzy
dwiema sprzecznymi postawami: Jezus zapowiadający swe
skazanie, swą Śmierć i Zmartwychwstanie; i Jezus ukrzyżowa
ny, wyrażający swą rozpacz i cierpienie, że został w nieod
wracalny sposób opuszczony przez Boga.
W rzeczywistości Jezus zarówno na Golgocie, jak i w Ge-
tsemani chciał ponieść konsekwencje grzechu oddalającego
i oddzielającego od Boga, tego Boga, którego nadal kontem
plował, ale kontemplacją, która nie przynosiła Mu ani radości,
ani pociechy, ponieważ gdezuwał z całą wyrazistością kontrast
pomiędzy po trzykroć Świętym Bogiem a grzechem ludzkości,
który zechciał na siebie przyjąć.
Widząc Świętość boską Izajasz zawołał: „Biada mi! Jestem
zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i miesz
kam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały
Króla, Pana Zastępów!” (Iz 6,5) Te uczucia proroka dają jedynie
słabą ideę tego, co przeżywało serce Jezusa: to opuszczenie, któ
re cietpiał, było opuszczeniem przez Boga; została na nie skaza
na grzeszna ludzkość, którą za chwilę miał uleczyć. Było to rów
nocześnie opuszczenie pozorne, którego doświadczają niewinne
ofiary grzechu świata, była to nieobecność Boga miłości, który
zdaje się ukrywać wtedy, gdy człowiek cierpi i jest torturowany.
To wszystko Jezus chciał przeżyć, aby ostatecznie przekształcić
to w nigdy nie kończącą się radość, radość Wielkanocy.
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOGIEM?
ZAKOŃCZENIE
PRAWDZIWY JEZUS HISTORYCZNY
CZY SZUKAĆ GO NA POCZĄTKU TRADYCJI
EWANGELICZNEJ, CZY NA JEJ KOŃCU?
Pod koniec tego studium przyjrzyjmy się jeszcze raz prze
bytej drodze.
Postawiliśmy na początku taki problem: czy Jezus z Naza
retu rozpoznałby się w słowach, które czwarta Ewangelia
wkłada w Jego usta: „Zanim Abraham stał się, Ja jestem”;
„Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie
pierwej, zanim świat powstał”?
W p i e r w s z e j c z ę ś c i wykazaliśmy, że w całej jedno
myślnej tradycji chrześcijańskiej i w różnych Kościołach od
powiedź twierdząca na to pytanie aż do stosunkowo niedawnego
okresu nasuwała się samorzutnie; ujrzeliśmy, że u początków tej
tradycji — w czwartej Ewangelii — stała wyraźna wola przeka
zania następującej doktryny, która przeciwstawiała się tym
(chrześcijanom pochodzenia żydowskiego itd.), którzy jej nie
przyjmowali: Jezus jest Bogiem i jeśli w to wierzymy, to dlatego,
że On nam to powiedział. I wyprowadziliśmy wniosek, że jedno
myślność tej tradycji wyrażała w i a r ę Kościoła.
C z ę ś ć d r u g a miała na celu wykazanie zasadności tej
doktryny z historycznego punktu widzenia: Jezus naprawdę
stwierdził, że jest Bogiem. Dlatego twierdzenie: Jezusjta;
uczał, że jest Bogiem” zostało najpierw przedstawione jako
h i p o t e z a r o b o c z a i zastanowiliśmy się nad sposobem,
w jaki Jezus powinien był postępować, aby Jego słuchacze przy
jęli tę naukę. Uznaliśmy, że samo przez się narzucało się bardzo
stopniowe wdrażanie do lej nauki: bardzo aluzyjne dla tłu
mów, dokładniejsze dla uczniów i jeszcze pełniejsze dla ucz
niów najbardziej zdolnych do jej zrozumienia. I porównaliśmy
ten proces a priori z tym, co ukazywało studium historyczno-
-krytyczne Ewangelii; to porównanie usprawiedliwiło a poste
riori początkową hipotezę roboczą.
W trakcie badań doszliśmy do prawic oczywistego wniosku:
nauka o Bóstwie Jezusa została ustalona w społecznościach
chrześcijańskich na pewno już około roku 50. A zatem musia
ła się ona narodzić parę lat wcześniej. Otóż jest to epoka, kie
dy ewangelizacja świata pogańskiego dopiero się zaczynała,
każdy aktywny i dynamiczny element pochodził z judaizmu.
Tymczasem judaizm owej epoki żywił ogromny wstręt do tego
wszystkiego, co przypominało przebóstwienie wielkich ludzi,
tak często obecne w pogardzanym przezeń pogaństwie. Ten
wstręt musiał stanowić absolutną przeszkodę w s t w o r z e -
n i u doktryny głoszącej boski charakter Jezusa. Tego rodzaju
przeszkodę można było pokonać jedynie dzięki nie dającej się
zaprzeczyć pewności. Ten warunek spełniała jedynie wyraźna
nauka Jezusa, potwierdzona przez cud Wielkanocy.
Wreszcie w t r z e c i e j c z ę ś c i staraliśmy się odpowie
dzieć na niektóre zarzuty zrodzone z uprzedzeń pochodzących
ze świata, w którym żyjemy: Jezus nie byłby już naprawdę
człowiekiem, gdyby wiedział, że jest Bogiem, i dokładnie znał
swą przyszłość. Wykazaliśmy, że tego rodzaju problematyka
była zupełnie obca Ojcom, średniowiecznym uczonym, pier
wszym reformatorom, a zwłaszcza Ewangelistom. Czy mv na-
prawdę wiemy lepiej od nich, kim jest człowiek? Następnie
próbowaliśmy nadać egzystencjalną treść twierdzeniu Ewange
listy: «&mm Abraham stał się, Ja jestem”. Dlatego uciekliśmy
się do analogii, dalekiej, ale rzeczywistej, którą reprezentuje
doświadczenie niektórych mistyków.
Wreszcie postaraliśmy się rozwiązać problem narzucony
przez niektóre teksty biblijne, które na pierwszy rzut oka zdają
się przeczyć bronionej tutaj tezie. Teksty te, przeciwnie, wy-
------------------------- ------------------------------
CZY JEZUS WIEDZIAl^ZE JEST BOGIEM?
jaśnione w ramach tej tezy, pozwoliły zrozumieć o wiele głę
biej psychikę Jezusa, przyjmującego dla naszego zbawienia
nie sam grzech, ale jego najboleśniejsze konsekwencje.
Pod koniec tego szkicu poszerzmy debatę i powróćmy do
problemu metody w chrystologii, problemu, o którym tak czę
sto mówiliśmy na tych kartach.
Minęło już ponad osiemdziesiąt lat, odkąd badany tutaj
problem został wyjaśniony przez naprawdę głębokie uwagi
Maurice’a Blondela. Wystarczy jeszcze raz przeczytać długi
tekst, zacytowany wyżej (zob. s. 102-103). O ile wiem, nikt
nie zdołał zanegować przedstawionego tam punktu widzenia
— tak bardzo sprawa ta jest oczywista. Można jednak powie
dzieć, że powszechnie pomijano ten punkt widzenia.
Jeśli przyjmiemy, a byłaby to tylko hipoteza robocza, że Je
zus z Nazaretu był rzeczywiście tym, kogo przedstawia nam
św. Jan: Słowem, które jest Bogiem i które się wcieliło, aby
zbawić ludzi; jeśli przyjmiemy, zawsze w ramach tej samej hi
potezy roboczej, że Jezus był w pełni świadom tej tajemnicy
i swej misji, by dać ją poznać ludziom, wówczas okaże się
oczywistym, że ludziom, którzy tkwili w mentalności tak bar
dzo odległej od tego rodzaju nauki, nie można jej było obja
wić od razu. Potrzebne było długie dojrzewanie, ostrożna pe
dagogia, by na każdym etapie pokazać tylko to, co dość mało
podatne audytorium zdolne było sobie przyswoić, rezerwując
dla węższego kręgu wyraźniejsze objawienia. I te objawienia
same w sobie mogły być rozpowszechniane poza tą grupą do
piero w chwili, kiedy wydarzenia paschalne i zesłanie Ducha
Świętego w Zielone Święta sprawiły, że uczniowie stali się bar
dziej skłonni przyjąć to, co na początku odrzuciliby z odrazą.
Można oczywiście zredukować Jezusa historii do tego, co
przekazali najstarsi świadkowie, z ich ograniczeniami, ich uprze
dzeniami i ich oczekiwaniami, tak mało zgodnymi z tym, co
przyszedł przynieść Jezus. Jednak wówczas odrzuca się a priori
istnienie tajemnicy Jezusa, kruszącej wszelkie ramy, w których
zamykała się mentalność tamtej epoki.
ZAKOŃCZENIE — PRAWDZIWY JEZUS HISTORYCZNY
IS3
154
CZY JEZUS WIEDZIAŁ. ŻE JEST BOGIEM?
Przeciwnie, jeśli przyjmiemy, że ta tajemnica istnieje i że
Jezus ją znał. tym samym przyjmiemy za oczywiste to, że to
na koricu tradycji ewangelicznej, a nie w jej punkcie wy
jścia, objawia się prawdziwa osobowość Jezusa z Nazaretu,
syna Maryi i Syna Bożego, który chodził naszymi ścieżkami
i który objawił nam, że istniał przed stworzeniem świata
w identycznej chwale, jaką ma Jego Ojciec.
Staraliśmy się wykazać w sposób naukowo przekonywają
cy, że taki był właśnie cel czwartej Ewangelii: przedstawić
prawdziwego Jezusa z Nazaretu, takiego, jakim był w rzeczy
wistości, Syna Człowieczego i Syna Bożego, samego Boga,
mającego świadomość, kim jest, i mówiącego o tym innym.
Wykazaliśmy też, że z punktu widzenia historyka istnieją
solidne podstawy ku temu, by twierdzić, że się nie pomylił.
Krótko mówiąc, chcieliśmy wykazać, że z punktu widzenia
wymagającej i rzetelnej egzegezy historyczno-krytycznej, nie
ma żadnego powodu, by odrzucić lub podać w wątpliwość ta
ką postać Jezusa historii, jaką nam przedstawia czwarta Ewan
gelia, Ojcowie Kościoła, sobory ekumeniczne i jednomyślne
świadectwo prawie dwudziestowiecznej tradycji chrześcijań
skiej. Jjflyby Jezus za swego ziemskiego życia miał w ręku_
czwartą Ewangelię, wówczas powiedziałby: tak, to ja.