TYTUł: "Wariat i Zakonnica"
AUTOR: Stanisław Ignacy Witkiewicz
OPRACOWALA: Kasia Piksa (apiksa@zglubin.com.pl)
-------------------------------------------------------------------------
Wariat i zakonnica
czyli
Nie ma złego, Co by na jeszcze Gorsze nie wyszło
Krótka sztuka w trzech aktach i czterech odsłonach
1923
Po
ś
wi
ę
cona wszystkim wariatom
ś
wiata (y compris inne planety naszego systemu, a
tak
ż
e planety innych sło
ń
c Drogi Mlecznej i innych gwiazdozbiorów) i Janowi
Mieczysławskiemu.
OSOBY
Mieczysław Walpurg 28 lat. Brunet bardzo pi
ę
kny i doskonale zbudowany. Broda i
w
ą
sy w nieładzie. Długie włosy. Ubrany w strój szpitalny. Kaftan bezpiecze
ń
stwa
(camisole de force). Wariat. Poeta.
Siostra Anna 22 lata. Blondynka bardzo jasna i bardzo ładna, i do
ść
"stosunkowo"
uduchowiona. Strój zakonny fantastyczny. Na piersi du
ż
y krzy
ż
na ła
ń
cuszku.
Siostra Barbara przeło
ż
ona. Strój taki sam jak u Siostry Anny. 60 lat.
Matejkowska matrona.
Dr Jan Burdygiel 35 lat. Psychiatra normalny. Ciemny blondyn z bródk
ą
. Biały
chałat.
Dr Efraim Gruen 32 lata. Psychoanalityk ze szkoły Freuda. Czarny cherubin o
semickim typie. Biały chałat.
Prof. Ernest Walldorff stary, jowialny facet lat 55-60. Du
ż
e siwe włosy. Ogolony
zupełnie. Złote binokle. Strój marynarkowy, angielski.
Dwóch posługaczy dzikie brodate bestie. Alfred czarna
broda, łysy. Pafnucy ruda broda, z włosami. Ubrani w stroje szpitalne.
Rzecz dzieje si
ę
w celi dla furiatów, w domu wariatów "Pod Zdechłym Zaj
ą
czkiem".
AKT PIERWSZY
<Scena przedstawia cel
ę
dla furiatów. Na lewo w rogu tapczan. Nad tapczanem
napis: "Dementia praecox", nr 20. Wprost okno zło
ż
one z dwudziestu pi
ę
ciu
małych, grubych szybek
przedzielonych metalowymi ramkami. Pod oknem stół. Jedno
krzesło. Drzwi na prawo o skrzypi
ą
cych ryglach. Na tapczanie, zwi
ą
zany w kaftan
bezpiecze
ń
stwa,
ś
pi Mieczysław Walpurg. Pali si
ę
ciemna lampa u sufitu. Dr
Burdygiel wprowadza Siostr
ę
Ann
ę
.>
BURDYGIEL
Oto jest nasz pacjent. Teraz
ś
pi po du
ż
ej dawce chloralu i morfiny. Powolne
trucie nieuleczalnych jest nasz
ą
tajn
ą
zasad
ą
. Mo
ż
liwe jest jednak,
ż
e Gruen ma
racj
ę
. Ja nie jestem jednym z tych zakutych psychiatrycznych łbów, które nie s
ą
ju
ż
w stanie przyj
ąć
niczego nowego. Pozwalam na eksperyment, tym bardziej
ż
e
nie tylko ja, ale i profesor Walldorff wyczerpał ju
ż
wszystkie
ś
rodki. Dementia praecox. Je
ś
li siostra w co bardzo w
ą
tpi
ę
rozwi
ąż
e mu
jego jak mówi
ą
psychoanalitycy
"kompleks", je
ś
li siostra dotrze, do miejsca zapomnianego, tzw. "psychicznego
urazu", b
ę
d
ę
si
ę
tylko cieszył triumfem Gruena. Co do psychoanalizy, to uznaj
ę
jej metody badania, ale nie wierz
ę
w jej warto
ść
terapeutyczn
ą
. To dobre dla
ludzi, którzy całe
ż
ycie mog
ą
po
ś
wi
ę
ci
ć
na leczenie. Oto krzesło.
<Podaje jej krzesło.>
SIOSTRA ANNA
Dobrze, panie doktorze, ale co ja mam wła
ś
ciwie robi
ć
? Jak mam si
ę
do tego bra
ć
?
Zapomniałem spyta
ć
o to wła
ś
nie, co jest najwa
ż
niejsze.
BRUDYGIEL
Nich siostra nie stara si
ę
robi
ć
nic specjalnego. W zwi
ą
zku ze swoj
ą
bezpo
ś
redni
ą
intuicj
ą
nich siostra post
ę
puje zupełnie swobodnie, tak jak
siostrze naka
ż
e głos sumienia. Tylko pod
ż
adnym pozorem nie nale
ż
y spełnia
ć
jego
ż
ycze
ń
. Rozumie
siostra?
SIOSTRA ANNA
Panie doktorze, zwracam panu uwag
ę
,
ż
e pan mówi do osoby
duchownej.
BURDYGIEL
Nich si
ę
siostra nie obra
ż
a. Prosta formalno
ść
. A wi
ę
c
ż
egnam siostr
ę
. Jeszcze
jedno: nich siostra pami
ę
ta,
ż
e najwa
ż
niejsz
ą
rzecz
ą
jest wyłowienie z niego
“kompleksu”, zapomnianego
wypadku, który sprawił całe to spustoszenie.
<Siostra Anna kiwa głow
ą
. Brudygiel wychodzi i zaryglowuje drzwi. Siostra Anna
siada i modli si
ę
. Pauza. Walpurg budzi si
ę
i podnosi na tapczanie. Siostra Anna
drgn
ę
ła. Wstaje i stoi nieruchomo.>
WALPURG <siedz
ą
c>
Có
ż
to za halucynacja? Tego nie miałem jeszcze nigdy. Co, u diabła? Odezwij si
ę
.
SIOSTRA ANNA
Nie jestem zmor
ą
. Jestem przysłana, aby si
ę
panem opiekowa
ć
.
WALPURG <wstaj
ą
c>
Aha. Nowy pomysł moich szlachetnych katów.
Piekielne pomysły
Działaj
ą
na zmysły,
A dusza gdzie
ś
skryta,
Nikt o ni
ą
nie pyta.
Jak pani na imi
ę
? Dwa lata nie widziałem kobiet.
SIOSTRA ANNA <drgn
ę
ła>
Moje duchowne imi
ę
jest Anna.
WALPURG <z nagł
ą
żą
dz
ą
>
A wi
ę
c, siostro, daj mi siostrzany pocałunek. Pocałuj mnie. Sam nie mog
ę
. Jeste
ś
ś
liczna. Ach! Co za m
ę
czarnie!
<Zbli
ż
a si
ę
do niej.>
SIOSTRA ANNA <cofaj
ą
c si
ę
, mówi głosem zimnym i dalekim>
Jestem tu, aby uspokoi
ć
zm
ę
czon
ą
dusz
ę
pana. Sama jestem poza
ż
yciem. Czy
ż
pan
nie widzi mego stroju?
WALPURG <opanowuje si
ę
>
Ach wi
ę
c tak nie mo
ż
na? Opanujmy si
ę
. <innym tonem> Jestem
ż
ywym trupem, siostro
Anno. Nie potrzebuj
ę
opieki, tylko
ś
mierci.
SIOSTRA ANNA
Ja jestem wi
ę
cej umarła ni
ż
pan. Pan wyzdrowieje i całe
ż
ycie b
ę
dzie jeszcze
przed panem.
<Walpurg wpatruje si
ę
w ni
ą
bardzo badawczo.>
WALPURG
Czemu pani jest zakonnic
ą
? Taka młodziutka, taka
ś
liczna.
SIOSTRA ANNA
Nie mówmy o tym.
WALPURG
Musz
ę
mówi
ć
. Jest pani podobna do tej, która kiedy
ś
była dla mnie wszystkim. A
mo
ż
e mi si
ę
wydaje. Nie
ż
yje ju
ż
.
SIOSTRA ANNA <drgn
ę
ła>
Nie
ż
yje?
WALPURG
Pani tak
ż
e miała co
ś
podobnego w
ż
yciu. Ja to odczułem od razu. On te
ż
nie
ż
yje?
Prawda?
SIOSTRA ANNA
Ach, na lito
ść
bosk
ą
, nie mówmy o tym. Jestem ju
ż
w innym
ś
wiecie.
WALPURG
Ale ja nie jestem. Jak
ż
e zazdroszcz
ę
pani innego
ś
wiata, który pani sama sobie
na mieszkanie wybrała. Ja musz
ę
ż
y
ć
tu, w tym okropnym wi
ę
zieniu, w
ś
wiecie
narzuconym mi przez moich katów, w
ś
wiecie, którego nienawidz
ę
. A mój
ś
wiat
istotny to ten zegar, który mi w głowie idzie bez przerwy nawet podczas snu.
Wolałbym
ś
mier
ć
po tysi
ą
ce razy. Ale ja nie mog
ę
umrze
ć
. Takie jest prawo wobec
nas, szalonych, cierpi
ą
cych bez winy. Jeste
ś
my torturowani jak najgorsi
zbrodniarze. A umrze
ć
nam nie wolno, bo społecze
ń
stwo jest dobre, bardzo dobre,
i dba o to, by
ś
my si
ę
nie przestali m
ę
czy
ć
przedwcze
ś
nie. Ha!! Nich pani zdejmie
mi ten przekl
ę
ty kaftan! Dusz
ę
si
ę
! R
ę
ce wychodz
ą
mi ze stawów!
SIOSTRA ANNA
Ja nie mog
ę
. Doktor nie pozwolił.
WALPURG <zimno>
Pani jest wi
ę
c pomocnic
ą
mego kata? Dobrze. Prosz
ę
siada
ć
. Porozmawiamy. Mamy
czas. O! Ja mam mas
ę
czasu! Tylko nie wiem, czym go zapełni
ć
. A moich my
ś
li nie
znosz
ę
ju
ż
nie znosz
ę
... <opanowuje łkanie> A my
ś
le
ć
musz
ę
w kółko, jak maszyna.
W głowie idzie mi piekielna maszyna. I nie wiem, na któr
ą
godzin
ę
którego dnia
jest nastawiona. Nie wiem, kiedy p
ę
knie. I czekam, bez ko
ń
ca czekam. Czasem
my
ś
l
ę
,
ż
e ju
ż
nie mo
ż
e dłu
ż
ej trwa
ć
ta m
ę
ka. Ale nie przechodzi dzie
ń
, noc,
znowu dzie
ń
, potem
chloral, morfina, sen pełen koszmarów i to straszne obudzenie si
ę
z tym
poczuciem,
ż
e wszystko zaczyna si
ę
na nowo. I tak ci
ą
gle, ci
ą
gle...
SIOSTRA ANNA
Nich pan tak nie mówi. Prosz
ę
, bardzo prosz
ę
: nich si
ę
pan uspokoi. Je
ś
li nic
panu nie b
ę
d
ę
mogła pomóc, poprosz
ę
doktora o uwolnienie mnie od tego obowi
ą
zku.
WALPURG <dziko>
O nie! St
ą
d pani nie wyjdzie! <opanowuje si
ę
: Siostra Anna cofa si
ę
z
przestrachem> Przepraszam siostr
ę
, ja jestem zupełnie przytomny. Mówmy dalej.
Zaraz si
ę
uspokoj
ę
. Nich pani raz zrozumie,
ż
e dwa lata ju
ż
nie widziałem
kobiet... Wi
ę
c o czym mówili
ś
my? Aha pani kogo
ś
straciła. Ja te
ż
. Nich pani
opowie. Pani pozwoli,
ż
e si
ę
przedstawi
ę
. <kłania si
ę
> Walpurg. Mieczysław
Walpurg.
SIOSTRA ANNA <chwieje si
ę
>
Walpurg? To pana wiersze czytali
ś
my z moim narzeczonym? Ach, to straszne!
Dzi
ę
kuj
ę
panu. Ile
ż
chwil cudownych panu zawdzi
ę
czam! I wszystko tak okropnie
si
ę
sko
ń
czyło.
WALPURG
Mo
ż
e wła
ś
nie dlatego,
ż
e czytali
ś
cie moje wiersze. A zreszt
ą
nie wszystko si
ę
sko
ń
czyło.
Ś
wiat sobie trwa jakby nigdy nic. Ale trzeci tom jest niezły. Wiem o
tym. Po trzecim tomie
przyszedłem tu na mieszkanie. Alkohol, morfina, kokaina
koniec. A do tego nieszcz
ęś
cie.
SIOSTRA ANNA
Po co pan to robił maj
ą
c taki talent! To ju
ż
jest szcz
ęś
cie by
ć
takim artyst
ą
jak pan.
WALPURG
Szcz
ęś
cie! M
ę
czarnia. Chciałem si
ę
wypisa
ć
do dna i umrze
ć
. Ale nie.
Społecze
ń
stwo jest dobre. Odratowali mnie, abym musiał to
ż
ycie sko
ń
czy
ć
na
torturach. Ach, ta przekl
ę
ta etyka lekarska! Wymordowałbym to całe plemi
ę
katów.
<innym tonem> Wie pani, kiedy byłem w szkole, uczyłem si
ę
biografii Henryka von
Kleist. "Er fuehrte ein Leben voll Irrtum..." Nie mogłem tego dawniej zrozumie
ć
.
Teraz pojmuj
ę
to dokładnie...
SIOSTRA ANNA
Czemu si
ę
pan zatruwał narkotykami? Nich pan odpowie. Ja tego poj
ąć
nie mog
ę
.
B
ę
d
ą
c takim artyst
ą
.
WALPURG
Czemu? Czy pani nie rozumie? "Meine Koerperschale konnte nicht meine Geistesglut
aushalten." Kto to powiedział?
ś
ar mego ducha spalił moj
ą
ziemsk
ą
powłok
ę
. Teraz
rozumie pani? Moje gangliony nie mogły nastarczy
ć
temu przekl
ę
temu czemu
ś
, co mi
kazał pisa
ć
. Musiałem si
ę
tru
ć
. Musiałem zdobywa
ć
sił
ę
. Ja nie
chciałem, ale musiałem. A jak raz cała maszyna, stara, słaba maszyna wejdzie w
ruch tak szalony, to musi i
ść
dalej, czy si
ę
tworzy jeszcze, czy nie. Mózg si
ę
wyczerpuje, a maszyna idzie dalej. Dlatego to arty
ś
ci musz
ą
popełnia
ć
szale
ń
stwa. Có
ż
robi
ć
z bezmy
ś
lnie rozp
ę
dzonym motorem, którego nikt ju
ż
skontrolowa
ć
nie mo
ż
e? Nich pani sobie wyobrazi hal
ę
maszyn wielkiej
fabryki bez maszynisty. Wszystkie zegary przeszły ju
ż
dawno czerwon
ą
strzałk
ę
, a
wszystko wali dalej jak w
ś
ciekłe.
SIOSTRA ANNA <słuchała z załamanymi r
ę
kami>
Ale czemu teraz, w naszych czasach, wszystko tak si
ę
wła
ś
nie ko
ń
czy? Dawniej
było inaczej.
WALPURG
Dawniej nie było "nienasycenia form
ą
", nie było perwersji w sztuce. A
ż
ycie nie
było bezcelowym poruszaniem si
ę
bezdusznych automatów. Społecze
ń
stwo jako
maszyna nie istniało. Była miazga cierpi
ą
cych bydl
ą
t, na której wyrastały
wspaniałe kwiaty
żą
dzy, pot
ę
gi, twórczo
ś
ci i okrucie
ń
stwa. Ale nie wdawajmy si
ę
w te rozmowy. Mówmy o
ż
yciu naszym
ż
yciu. Mam dla pani tyle
lito
ś
ci, ile pani dla mnie.
SIOSTRA ANNA
Bo
ż
e, Bo
ż
e, Bo
ż
e...
WALPURG
No, dosy
ć
. Jeden jest tylko pewnik,
ż
e wielko
ść
w sztuce
jedynie jest dzi
ś
w perwersji i obł
ę
dzie oczywi
ś
cie mówi
ę
o formie. Ale dla
tworz
ą
cych, a nie dla szakali, ich forma
zwi
ą
zana jest z ich
ż
yciem. Nich pani mówi teraz o sobie. Kto był on?
SIOSTRA ANNA <drgn
ę
ła, mówi automatycznie>
On był in
ż
ynierem.
WALPURG
Ja si
ę
wcale nie
ś
miałem. Zazdroszcz
ę
mu tylko. Był jednym z kółek w maszynie, a
nie zbł
ą
kanym kamykiem w
ś
ród z
ę
batych, stalowych kół. Dalej!
SIOSTRA ANNA
Kochał tylko mnie, ale nie mógł zerwa
ć
z jedn
ą
... pani
ą
. I ostatecznie musiał
sko
ń
czy
ć
. Strzelił sobie w skro
ń
. Ja poszłam wtedy do klasztoru.
WALPURG
Szcz
ęś
liwy! Nich pani go nie
ż
ałuje. Wi
ę
c nawet in
ż
ynierzy mog
ą
dzi
ś
mie
ć
takie
problemy. I pani dlatego... Ach, có
ż
za potworno
ść
. Czemu ja pani nie spotkałem
wcze
ś
niej!
SIOSTRA ANNA
I có
ż
by było? Zam
ę
czyłby pan mnie jak tamt
ą
...
WALPURG
Sk
ą
d pani wie? Mów w tej chwili, sk
ą
d wiesz? Tego nie wie nikt. Kto pani to
powiedział?
SIOSTRA ANNA
Nie jestem pani, tylko siostra.
WALPURG <zupełnie zimno>
Sk
ą
d siostra wie o tym? To ciekawe. Ja jestem zupełnie
spokojny.
SIOSTRA ANNA <brutalnie>
Przecie
ż
mówi
ę
panu, znam pana wiersze. Wiem, kim pan jest w tej chwili.
WALPURG
Ach, tak: jestem wariatem w kaftanie. To takie proste. Ale nie jest proste kogo
ś
tak zam
ę
czy
ć
, jak ja j
ą
. Nie wiem, kto kogo zabił. Ona si
ę
po
ś
wi
ę
ciła.
Ostatecznie nie jestem winien. Umarła na zapalenie mózgu. I nie wiem, czy to ja
j
ą
zabiłem, czy ona mnie zabija teraz z torturami, codziennie,
systematycznie. Po
ś
mierci jej przeczytałem jej dziennik i wtedy zrozumiałem,
jak strasznie, piekielnie j
ą
m
ę
czyłem. Ale sama tego chciała. Zabiła si
ę
w ten
sposób, a teraz zabija mnie. Ach!!!
<Szarpie si
ę
w kaftanie.>
SIOSTRA ANNA
Panie, dlaczego pan tu si
ę
dostał?
WALPURG
Za słaby system. Kokaina. Zegar w głowie. To wieczne pytanie, kto kogo zabił. W
setnej cz
ęś
ci sekundy mam dwie my
ś
li
przeciwne sobie, jak Bóg i szatan. A zreszt
ą
: troch
ę
wierszy. Pewno ju
ż
wyszły.
Moja siostra na tym zarobi. Mam siostr
ę
, której nienawidz
ę
. Troch
ę
furii. No i
dostałem si
ę
tu. A tu przecie
ż
wyzdrowie
ć
nie mo
ż
na. Sama pani widzi. Wła
ś
ciwie
jestem zupełnie przytomny, tylko mam mał
ą
maszynk
ę
w głowie. Kto raz tu wejdzie,
jest sko
ń
czony. Bo ich leczenie wzmaga tylko obł
ę
d, a ka
ż
dy wysiłek okłamania
ich kosztuje tyle,
ż
e potem zrobi si
ę
jakie
ś
głupstwo, mały fałszywy krok, i
siedzi si
ę
dalej bez ko
ń
ca.
SIOSTRA ANNA
Tak małe wydaje mi si
ę
teraz wszystko, co prze
ż
yłam. Wierzyłam w wielko
ść
, w
jedno
ść
tego, co było ze mn
ą
. Teraz nie ma nic, tylko straszna, beznadziejna
pustka. Jego duch odszedł ode mnie na zawsze.
WALPURG <zadowolony>
Odszedł, ale ze wstydu. Nie móc dla pani porzuci
ć
jakiej
ś
małpy, jakiego
ś
demonicznego starego pudła, jakiego
ś
ś
wi
ń
stwa!! Co? Wiem na pewno. W tym nie ma
ż
adnej wielko
ś
ci. Jego
ś
mier
ć
była wstr
ę
tn
ą
słabo
ś
ci
ą
. I to dla pani nie móc
tego zrobi
ć
!!! A ja? padam przed ni
ą
na kolana> Nich pani dotknie mojej
głowy. Mo
ż
e ten zegar przestanie i
ść
cho
ć
na chwil
ę
. Ja teraz te
ż
komponuj
ę
wiersze. Ale my
ś
l
ę
,
ż
e s
ą
gorsze. Nie mog
ę
pisa
ć
. Ołówkiem mo
ż
na si
ę
te
ż
zabi
ć
.
Nie mog
ę
poprawi
ć
, a tu nowe rzeczy wci
ąż
przychodz
ą
. Nich siostra potrzyma moj
ą
głow
ę
w r
ę
kach. Ach, gdybym mógł odkr
ę
ci
ć
i schowa
ć
j
ą
do szafy,
ż
eby odpocz
ę
ła
troch
ę
. Ja bym te
ż
wtedy odpocz
ą
ł.
SIOSTRA ANNA
Nich pan odpocznie. Cho
ć
troch
ę
. O, tak. Prosz
ę
.
<Bierze jego głow
ę
w r
ę
ce i osuwa si
ę
na krzesło. On kładzie głow
ę
na jej
kolanach.>
WALPURG
Nich pani rozwi
ąż
e mi r
ę
ce. Przecie
ż
jestem zupełnie
przytomny.
SIOSTRA ANNA
Nie mog
ę
. Nich pan mnie o to nie prosi. Doktor by mnie...
WALPURG <nie wstaj
ą
c z kl
ę
czek podnosi głow
ę
i patrzy na ni
ą
dziko>
Doktor? Czy pani chce,
ż
ebym dostał ataku furii? Tu tak zawsze. Pani jest z nimi
w zmowie. Doprowadzaj
ą
do furii, a potem trzymaj
ą
w kaftanie. I tak bez ko
ń
ca.
<Ostatnie słowa wymawia z okropn
ą
rozpacz
ą
.>
SIOSTRA ANNA <wstaj
ą
c>
Ju
ż
, ju
ż
... Ja wiem... Wszystko jest nic. Dla pana zrobi
ę
wszystko.
<Podnosi go, obraca tyłem do siebie i rozwi
ą
zuje mu kaftan. Walpurg obraca si
ę
do niej i przeci
ą
ga si
ę
odwijaj
ą
c r
ę
kawy kaftana a
ż
po łokcie. Wygl
ą
da jak
bokser przygotowuj
ą
cy si
ę
do walki.
WALPURG
No teraz jestem wolny.
SIOSTRA ANNA <ze strachem>
Panie, ale nich mi pan da słowo,
ż
e nic wi
ę
cej nie b
ę
dzie.
WALPURG
Nic, tylko to,
ż
eby
ś
my byli cho
ć
chwilk
ę
szcz
ęś
liwi. Pani jest jedyn
ą
kobiet
ą
na
ś
wiecie. Nie dlatego,
ż
e pani wła
ś
nie
przypadkiem jest pierwsz
ą
, któr
ą
po dwóch latach widz
ę
, ale naprawd
ę
. Kiedy
jestem z pani
ą
, nie istnieje dla mnie nic: cała przeszło
ść
, to wi
ę
zienie,
tortury wszystko znikn
ę
ło. Czuj
ę
,
ż
e napisz
ę
jeszcze co
ś
. Wszystko jest jeszcze
przede mn
ą
.
<Podchodzi do niej zupełnie blisko.>
SIOSTRA ANNA <nie ruszaj
ą
c si
ę
z miejsca>
Ja si
ę
boj
ę
. To wszystko takie straszne. Nich pan si
ę
nie zbli
ż
a.
WALPURG
Czy my
ś
lisz,
ż
e zrobi
ę
ci co
ś
złego? Czy my
ś
lisz,
ż
e ja poni
żę
si
ę
do tego
stopnia,
ż
eby ci
ę
sił
ą
pocałowa
ć
? Kocham ci
ę
. Mo
ż
esz mi wierzy
ć
. Jestem zupełnie
przytomny. <bierze j
ą
za r
ę
k
ę
: Siostra Anna drgn
ę
ła jak od dotkni
ę
cia rozpalonym
ż
elazem> Jeste
ś
jedyna. Ta chwila te
ż
jest jedyna. Nie wróci nigdy, jak
wszystko. Raz tylko si
ę
istnieje i musi si
ę
spełni
ć
wszystko, co si
ę
spełni
ć
miało na tej ziemi. Inaczej jest to zbrodnia zatruwaj
ą
ca swoim jadem
niesko
ń
czone pokolenia.
Pocałuj mnie. Jak ci na imi
ę
?
SIOSTRA ANNA <bezwolnie>
Alina.
WALPURG <przysuwaj
ą
c twarz do jej twarzy>
Alinko, ty mnie kochasz. Nie my
ś
l,
ż
e ja zawsze jestem taki brzydki. Dawniej nie
miałem brody i w
ą
sów. Ale chciałem raz nadzia
ć
si
ę
na brzytw
ę
i przestali mnie
goli
ć
.
SIOSTRA ANNA
Ach nich pan tak nie mówi. Ja pana kocham. Nic nie ma na
ś
wiecie całym oprócz pana. Nawet m
ę
ki wieczne...
WALPURG <bior
ą
c jej głow
ę
w r
ę
ce i patrz
ą
c jej w oczy>
Nie ma
ż
adnych m
ę
k wiecznych, jest tylko doczesna kara i
nagroda. Pocałuj mnie. Ja nie
ś
miem...
SIOSTRA ANNA <wyrywaj
ą
c si
ę
>
Tylko nie to, nie to! Ja si
ę
boj
ę
...
WALPURG <zrywa jej zakonny ubiór z głowy i obejmuje j
ą
dzikim u
ś
ciskiem>
Musisz. Musisz. Ta chwila jest jedyna...
<Całuje j
ą
w usta, przeginaj
ą
c j
ą
w tył. Siostra Anna poddaje si
ę
bezwładnie.>
AKT DRUGI
<Ta sama dekoracja. Zaczyna si
ę
ranek nast
ę
pnego dnia. Robi si
ę
coraz ja
ś
niej,
ale pogoda jest pochmurna. Nadchodzi burza. Grzmoty i błyskawice pot
ę
guj
ą
si
ę
coraz bardziej.>
SIOSTRA ANNA <wkładaj
ą
c zakonne nakrycie głowy>
Teraz musz
ę
ci
ę
zawi
ą
za
ć
znowu. Jakie to okropne! Ale masz to. Daj
ę
ci to jako
talizman. <odpina z ła
ń
cuszka i daje mu
ż
elazny krzy
ż
, który miała na piersiach>
Nie mam ju
ż
prawa tego nosi
ć
. Nosiłam za specjalnym pozwoleniem siostry
przeło
ż
onej. Ten krzy
ż
dostałam od mojej matki.
WALPURG
Dzi
ę
kuj
ę
ci, Alinko. Dzi
ę
kuj
ę
za wszystko. <bierze krzy
ż
i wkłada go w szpar
ę
deski od tapczana> Miał tam by
ć
ołówki i papier, ale nigdy nie mogłem tego
dosta
ć
. <wraca do niej i całuje j
ą
w r
ę
k
ę
> A wiesz,
ż
e teraz dopiero zrozumiałem
ogrom mojego nieszcz
ęś
cia teraz, kiedy mnie kochasz. Wczoraj
zdawało mi si
ę
nieludzkim szcz
ęś
ciem pocałowa
ć
twoje włosy. Dzi
ś
, kiedy jeste
ś
moja, wszystko stało si
ę
niczym. Chc
ę
st
ą
d wyj
ść
, pisa
ć
, pracowa
ć
, ogoli
ć
brod
ę
i w
ą
sy, by
ć
znowu dobrze ubranym. Chce mi si
ę
ż
ycia, zupełnie zwykłego
ż
ycia. Ja
musz
ę
st
ą
d wyj
ść
. Zobaczysz. Ty mi dała
ś
sił
ę
do pokonania
wszystkiego. Wyjdziemy st
ą
d oboje.
SIOSTRA ANNA <całuj
ą
c go>
Ja czuj
ę
zupełnie to samo. Ja te
ż
nie jestem ju
ż
zakonnic
ą
. Mnie si
ę
chce
zwyczajnego, spokojnego
ż
ycia. Tyle si
ę
nacierpiałam.
WALPURG <ponuro>
Tak ty wyjdziesz na pewno. Ty nie jeste
ś
w wi
ę
zieniu. <z
nagłym niepokojem> Alinko, nie zdrad
ź
mnie. Ten doktor
Burdygiel to mój najstraszniejszy wróg. Wol
ę
ju
ż
tego Gruena, cho
ć
te
ż
jest
wstr
ę
tne bydl
ę
. Nie zdradzisz? Boj
ę
si
ę
,
ż
e rozp
ę
tałem w tobie zmysły, i jak
mnie par
ę
dni nie zobaczysz, to mo
ż
e kto
ś
inny zacz
ąć
ci si
ę
podoba
ć
.
SIOSTRA ANNA <zarzuca mu r
ę
ce na szyj
ę
>
Kocham ci
ę
. Ciebie jednego na
ż
ycie całe. Sama bym tu została, aby
ś
mógł tylko
wyj
ść
st
ą
d. Ja ci
ę
kocham dla ciebie. Ty musisz spełni
ć
twoje przeznaczenie.
WALPURG <całuj
ą
c j
ą
>
Biedne dziecko. Ja si
ę
o ciebie boj
ę
. We mnie jest jaka
ś
siła, nad któr
ą
nie
panuj
ę
. Wszystko by
ć
musi musi by
ć
koniecznie. Ja nie mam woli w zwykłym
znaczeniu. Nade mn
ą
czy we mnie jest jak
ś
wy
ż
sza pot
ę
ga, która robi ze mn
ą
, co
chce.
SIOSTRA ANNA
To twórczo
ść
. A mo
ż
e to Bóg. On nam przebaczy. I moja matka przebaczy mi tak
ż
e,
cho
ć
była
ś
wi
ę
ta.
WALPURG
Czekaj, ja ci nie powiedziałem wszystkiego. Mnie si
ę
zdaje,
ż
e ja j
ą
zabiłem.
Ale nie wiesz...
SIOSTRA ANNA <wyrywa mu si
ę
>
Nie mów, nie mów nic. Ubieraj si
ę
szybko. <wkłada mu kaftan> Oni mog
ą
przyj
ść
tu
za chwil
ę
.
<On staje tyłem do niej, ona mu zawi
ą
zuje r
ę
kawy kaftana.>
WALPURG
Ale nic si
ę
nie zmieniło? Tak dziwnie mówisz, jakby
ś
przestała mnie nagle
kocha
ć
.
SIOSTRA ANNA <ko
ń
cz
ą
c zawi
ą
zywanie>
Ale
ż
nic. Tylko si
ę
boj
ę
. Boj
ę
si
ę
o nasze szcz
ęś
cie. <odwraca go do siebie,
całuje szybko> A teraz kład
ź
si
ę
i udawaj,
ż
e
ś
pisz. Pr
ę
dko.
<Popycha go ku tapczanowi.>
WALPURG <kład
ą
c si
ę
>
Pami
ę
taj, nie zdrad
ź
mnie. Tyle jest dobrze ubranych ludzi na
ś
wiecie tyle jest
kanalii.
SIOSTRA ANNA
Głupstwa pleciesz. Cicho! Zdaje si
ę
,
ż
e id
ą
.
Walpurg kładzie si
ę
i udaje
ś
pi
ą
cego. Siostra Anna siada na krze
ś
le i modli si
ę
.
Pauza. Drzwi odryglowuj
ą
si
ę
i wchodzi dr Burdygiel. Za nim Siostra Barbara i
Gruen.
GRUEN <we drzwiach do kogo
ś
, kto jest na zewn
ą
trz>
Mo
ż
ecie zosta
ć
.
BURDYGIEL <podchodzi do Siostry Anny i mówi cicho>
No i có
ż
? Jak
ż
e tam?
<Siostra Barbara całuje w czoło Siostr
ę
Ann
ę
, która całuje j
ą
w r
ę
k
ę
.>
SIOSTRA ANNA
Nic. Wszystko dobrze.
BURDYGIEL
Spał cały czas?
<Gruen przysłuchuje si
ę
uwa
ż
nie.>
SIOSTRA ANNA
Nie. Raz si
ę
obudził. Rozmawiał zupełnie przytomnie. Mówił mi o swoim
ż
yciu. Nie
wiedziałam,
ż
e to jest ten sławny Walpurg. Potem zasn
ą
ł spokojnie. Drugi raz ju
ż
si
ę
nie obudził.
GRUEN
A nie mówiłem! Zaczyna si
ę
rozwi
ą
zywanie kompleksu. Zasn
ą
ł sam po raz drugi bez
chloralu. Czy zdarzyło si
ę
to wam kiedy, kolego?
BURDYGIEL
Mnie w ogóle nigdy. Nigdy nie brałem chloralu. Ale ten fakt jest dziwny tym
bardziej w okresie furii. Słuchajcie, Gruen: ja nie mam
ż
adnych przes
ą
dów. Je
ś
li
chcecie dalej próbowa
ć
waszych metod prosz
ę
. Ja si
ę
zgadzam. Nawet powiem
otwarcie zaczynam nabiera
ć
zaufania do psychoanalizy. Oddaj
ę
wam tego pacjenta.
Za du
ż
o troch
ę
erotyzmu jest w waszych teoriach. To jest jedyna rzecz, która
mnie znich
ę
ca.
GRUEN
Ale
ż
, kolego, erotyzm jest rzecz
ą
najwa
ż
niejsz
ą
. Wszystkie kompleksy pochodz
ą
z
tej sfery. Pozwolicie,
ż
e obudz
ę
pacjenta.
BURDYGIEL
Wcale.
<Podchodzi do Siostry Anny i przechodzi z ni
ą
na prawo. Siostra Barbara patrzy
na scen
ę
budzenia.>
GRUEN <budz
ą
c Walpurga>
Halo! Walpurg! Słuchajcie, to ja Gruen.
<Walpurg udaje,
ż
e si
ę
budzi. Przeci
ą
ga si
ę
na tapczanie i siada. Pauza.
WALPURG
A, to wy, doktorze. Dawno was nie widziałem. Lubi
ę
te rozmowy z wami. Czemu nie
przychodzicie? Pewnie Burdygiel wam zabronił?
GRUEN
Ale gdzie tam. Oddał mi was w zupełne władanie. Wylecz
ę
was na pewno. Jak
ż
e wam
zrobiła rozmowa z siostr
ą
Ann
ą
? To był mój pomysł.
WALPURG
Cudownie. To
ś
wi
ę
ta osoba. Nigdy si
ę
tak
ś
wietnie nie czułem, nawet za
najlepszych czasów. Chciałbym pisa
ć
.
GRUEN
Doskonale. Dzi
ś
dostaniecie ołówek i papier. Ksi
ąż
ki te
ż
. Jakie chcecie?
WALPURG
Wszystkie dzieła Tadeusza Mici
ń
skiego i drugi to "Logische Untersuchungen"
Husserla. Mo
ż
e by
ć
tak
ż
e Moreas. I trzeci tom mój własny. Cudownie mi jest. Mo
ż
e
przedstawicie mnie tej wielkiej damie w habicie. Ksi
ęż
na Zawraty
ń
ska, o ile mi
si
ę
zdaje, je
ś
li si
ę
nie myl
ę
.
<Wstaje.>
SIOSTRA BARBARA
Panie Walpurg, jestem siostra Barbara, przeło
ż
ona zakonu
dobrowolnych m
ę
czenniczek. Prosz
ę
o tym nie zapomina
ć
.
GRUEN
Nie potrzebuj
ę
przedstawia
ć
, skoro pa
ń
stwo si
ę
znaj
ą
...
WALPURG
Gruen, a mo
ż
e by
ś
cie tak zdj
ę
li mi ten kaftan? Jestem zupełnie ju
ż
zdr
ę
twiały, a
przy tym kompletnie przytomny. O furii nie ma mowy. Daj
ę
wam słowo honoru.
Wyspałem si
ę
z sił
ą
czterdziestu susłów.
BURDYGIEL <przerywa rozmow
ę
z Siostr
ą
Ann
ą
>
O, co to, to nie! Có
ż
to jest honor wariata? Tego nie wie nikt. A powstrzymywana
furia wybucha czasem ze zdwojon
ą
sił
ą
. Nie zgadzam si
ę
.
<Walpurg opanowuje atak nienawi
ś
ci.>
WALPURG
Ale
ż
, panie doktorze, Gruen odpowiada za mnie głow
ą
.
Nieprawda
ż
, Gruen?
GRUEN
Tak. Słuchajcie, Burdygiel: albo, albo albo to jest mój
pacjent, albo nie. Połowiczne metody do niczego nie doprowadz
ą
.
BURDYGIEL
No, dobrze. Walcie. Ale co powie profesor?
GRUEN
Wobec takich rezultatów profesora bior
ę
te
ż
na siebie. Walpurg, zdejmuj
ę
wam
kaftan i uwa
ż
am was od dzi
ś
za rekonwalescenta. Obró
ć
cie si
ę
.
<Walpurg obraca si
ę
do niego tyłem. Gruen rozwi
ą
zuje mu
r
ę
kawy.>
SIOSTRA BARBARA
Czy aby nie za wcze
ś
nie, panie Gruen?
GRUEN
Siostro Barbaro, nie wtr
ą
cajcie si
ę
w nie swoje sprawy. Jak bym was zanalizował,
wyst
ą
piliby
ś
cie zaraz z klasztoru. Macie kompleks pokuty za winy przeciw m
ęż
owi.
A za
ż
ycia
torturowali
ś
cie go jak najgorsza kacica. Ja wiem wszystko.
SIOSTRA BARBARA
Panie Gruen, nich si
ę
pan nie zapomina. Nich pan nie powtarza mi plotek
miejskich ze sfer ni
ż
szych.
GRUEN
To nie s
ą
plotki. To jest fakt odkryty przeze mnie. Jeste
ś
cie wolni, Walpurg. A
za pół roku wyjdziemy st
ą
d wszyscy razem na miasto. Tylko mniej oporu,
słuchajcie. Nabierzcie raz do mnie zaufania.
WALPURG <podaje mu r
ę
k
ę
>
Dzi
ę
kuj
ę
wam. <do Siostry Barbary> Nareszcie znalazł si
ę
człowiek, który uznał mnie jako wariata. Jako poeta miałem uznania dosy
ć
.
<podaje r
ę
k
ę
Siostrze Barbarze, która wita si
ę
z nim z nich
ę
ci
ą
> Gruen, dajcie
ołówek i kawałek papieru.
Obudziłem si
ę
z tym w głowie. Wywlok
ę
z tego cudowne rzeczy.
<Gruen daje mu blok i ołówek. Walpurg zaczyna notowa
ć
stoj
ą
c.>
GRUEN <do Siostry Barbary>
Widzicie, siostro, tak trzeba post
ę
powa
ć
z chorymi. Nasze szpitale gorsze s
ą
od
ś
redniowiecznych wi
ę
zie
ń
. Tylko
psychoanaliza uwolni ludzko
ść
od potwornego koszmaru szpitala wariatów. Co
mówi
ę
, wi
ę
zienia stan
ą
si
ę
puste, je
ś
li wszyscy b
ę
d
ą
poddani obowi
ą
zkowemu
oczyszczeniu z kompleksów od
samego dzieci
ń
stwa. R
ę
cz
ę
,
ż
e ten <wskazuje na Walpurga> ma kompleks siostry
bli
ź
niaczki z czasów, kiedy był jeszcze
embrionem. Dlatego nie mo
ż
e si
ę
naprawd
ę
zakocha
ć
. Kocha
pod
ś
wiadomie siostr
ę
, mimo
ż
e w normalnej
ś
wiadomo
ś
ci czuje do niej prawdziw
ą
nienawi
ść
. Walpurg, pierwsze skojarzenie do “siostra”.
WALPURG <przechodz
ą
c powoli w prawo>
Ostra jaskinia dwoje sierot na bezludnej wyspie powie
ść
"Blue Lagoon" de Vere Stackpoola.
GRUEN
Widzi siostra? Jaskinia to łono matki. Bezludna wyspa to
samo. Rozwi
ą
załem kompleks. Ta powie
ść
zna j
ą
siostra? to druga warstwa weszła w
zrobione ju
ż
ło
ż
ysko psychiczne.
Walpurg, za dwa tygodnie jeste
ś
cie zdrowi jak byk.
WALPURG <nie zwracaj
ą
c uwagi na Gruena, mówi do Burdygiela> Panie doktorze, mnie
si
ę
zdaje,
ż
e nie mo
ż
na tak długo
flirtowa
ć
z zakonnic
ą
.
SIOSTRA ANNA <po
ś
piesznie>
My
ś
my mówili tylko o panu.
WALPURG
Moje zwierzenia s
ą
tylko dla pani, siostro Anno.
GRUEN <do Siostry Barbary>
Widzi siostra, jak on przytomnie mówi? Obudził si
ę
w nim zdrowy instynkt
ż
ycia.
Jest zazdrosny mo
ż
e si
ę
zakocha
ć
.
BURDYGIEL
Nie czasami musz
ę
si
ę
ś
mia
ć
z tej całej psychoanalitycznej baliwernii. Cha, cha,
cha, cha!
<Walpurg chwyta Burdygiela za włosy i zadaje mu straszliwy cios ołówkiem w lew
ą
skro
ń
, Burdygiel bez j
ę
ku wali si
ę
na ziemi
ę
.>
WALPURG <spokojnie>
Masz za twoje flirty z duchownymi osobami! <kopie Burdygiela nog
ą
> Zdychaj
sobie, oprawco!
ś
ałuj
ę
,
ż
e nie mogłem go
storturowa
ć
. Oto jest zdrowy instynkt
ż
ycia. Gruen, prosz
ę
was o scyzoryk.
Złamał mi si
ę
ołówek. Tward
ą
czaszk
ę
miał ten kretyn, ale jeste
ś
cie ju
ż
bez
konkurenta.
SIOSTRA ANNA <która stała st
ęż
ała z przera
ż
enia>
Co pan uczynił? Teraz wszystko przepadło.
<Mdleje i pada na ziemi
ę
.>
GRUEN <podbiegaj
ą
c>
Walpurg, czy
ś
cie oszaleli? Ja mam słabe serce. O Bo
ż
e! Biedny Burdygiel. <maca
Burdygiela za puls> Trup trafił mu w sam
ą
skro
ń
.
WALPURG
Teraz jestem zdrów zupełnie. Uto
ż
samiłem go z siostr
ą
i zabiłem ich oboje za
jednym zamachem. Jestem pewny,
ż
e ona umarła w tej chwili. Cha, cha! Kompleks
rozwi
ą
zany. O ile psychoanaliza jest co
ś
warta, powinienem by
ć
zaraz wypuszczony
na wolno
ść
. Teraz jestem ju
ż
kompletnie bezpieczny.
GRUEN
Słuchajcie, Walpurg czy wy sobie czasem ze mnie nie kpicie?
WALPURG
Nie mówi
ę
powa
ż
nie: jestem zdrów. To uderzenie w ten czerep wyleczyło mnie.
Dlatego nie odpowiadam za to zabójstwo, ale odpowiadam za ka
ż
d
ą
chwil
ę
, która
nast
ą
pi. Siostro przeło
ż
ona, obud
ź
si
ę
z tego osłupienia: broniłem czci duchowej
osoby przed napa
ś
ciami zwykłego don
ż
uana w doktorskim chałacie. Prawda czy nie?
Jestem pewien,
ż
e ten psychoznawca maił x romansów na oddziale kobiecym.
SIOSTRA BARBARA
Niewczesne dowcipy. Jest pan sko
ń
czony wariat. A je
ś
li nie, to jest pan
pospolitym zbrodniarzem.
<Idzie do Siostry Anny i cuci j
ą
.>
GRUEN
To niesłychane! Wi
ę
c naprawd
ę
czujecie si
ę
dobrze?
WALPURG <z niecierpliwo
ś
ci
ą
>
Powiedziałem ju
ż
. I ka
ż
dy, kto b
ę
dzie mówił ze mn
ą
jak z
wariatem, jest moim osobistym wrogiem. Prosz
ę
o
ś
niadanie jestem głodny. I
prosz
ę
was: zajmijcie si
ę
siostr
ą
Ann
ą
. Czy nie widzicie,
ż
e jest jej niedobrze.
Ksi
ęż
na nie mo
ż
e jej docuci
ć
.
GRUEN
Wierzy
ć
mi si
ę
nie chce. Sam rozwi
ą
zał sobie kompleksjak bucik! Co
ś
nieprawdopodobnego!
<Idzie ku drzwiom.>
SIOSTRA ANNA <budz
ą
c si
ę
>
Ach! Co teraz b
ę
dzie?
SIOSTRA BARBARA <gniewnie>
To samo co było. Bóg wie, co robi. Gdzie jest twój krzy
ż
?
SIOSTRA ANNA <wstaj
ą
c>
To dlatego wszystko si
ę
stało,
ż
e zostawiłam dzi
ś
krzy
ż
w celi. Talizman matki
bronił mnie od wszystkiego.
GRUEN <woła przez drzwi>
Alfred! Pafnucy!
Ś
niadanie dla numeru dwudziestego.
<Ukazuj
ą
si
ę
posługacze.>
SIOSTRA BARBARA <do Siostry Anny>
Wstyd
ź
si
ę
wierzy
ć
w takie przes
ą
dy. Id
ź
zaraz do spowiedzi.
<Wchodz
ą
posługacze i d
ę
biej
ą
na widok trupa Burdygiela.>
SIOSTRA ANNA
Mo
ż
e jutro. Jestem niegodn
ą
po tym wszystkim. Musz
ę
zrobi
ć
rachunek sumienia.
SIOSTRA BARBARA <popychaj
ą
c j
ą
ku drzwiom>
Id
ź
w tej chwili! Słyszysz?
WALPURG <do Siostry Anny>
A nich siostra si
ę
wy
ś
pi i przyjdzie dzi
ś
wieczorem.
Ś
wietnie mi robi
ą
te
zwierzenia. Nie mog
ę
przecie mówi
ć
o sobie z takim idiot
ą
jak Gruen.
SIOSTRA BARBARA <odwracaj
ą
c si
ę
>
Nie z tym sko
ń
czone. Ja nie mam moich siostrzyczek na ofiary dla morderców.
WALPURG
Gruen, scyzoryk.
GRUEN <daj
ą
c mu machinalnie>
Ale
ż
, siostro Barbaro, on b
ę
dzie zwi
ą
zany w kaftan. Dla
wszelkiego bezpiecze
ń
stwa, bo r
ę
czy
ć
mog
ę
,
ż
e drugiej zbrodni ju
ż
nie b
ę
dzie.
<do posługaczy> Czego wybałuszacie
ś
lepia? Dawa
ć
pr
ę
dko
ś
niadanie. <Posługacze
wychodz
ą
.> On jest prawie zupełnie zdrów. Jung opisuje podobny wypadek. Jego
pacjent stał si
ę
wzorowym m
ęż
em i
ś
wietnym architektem, kiedy ukatrupił ciotk
ę
,
która przyszła go odwiedzi
ć
. Miał kompleks ciotki i rozwi
ą
zał go. A doprowadziła
go do tego tylko psychoanaliza.
SIOSTRA ANNA <nienaturalnie>
Je
ś
li trzeba
ż
ycie nawet po
ś
wi
ę
ci
ć
, jestem gotowa. Siostro Barbaro, błagam ci
ę
,
nie odmawiaj mi pokuty za wszelkie grzechy moje.
SIOSTRA BARBARA
Dobrze zgadzam si
ę
. Mo
ż
e Bóg tego chce. Mo
ż
e jest w tym
wszystkim jaki
ś
sens wy
ż
szy, niepoj
ę
ty dla nas ubogich
duchem. Id
ź
spa
ć
, siostro Anno, i nie id
ź
dzi
ś
do spowiedzi. A wieczorem
przyjdziesz o dziesi
ą
tej na dy
ż
ur.
<Wychodz
ą
obie, mijaj
ą
c si
ę
z posługaczami nios
ą
cymi
ś
niadanie. Walpurg
zaostrzył ołówek i pisze.>
GRUEN
Jedzcie, Walpurg. Nale
ż
y si
ę
wam porz
ą
dne
ż
arcie po tym
wszystkim. Jako psychoanalityk rozumiem i przebaczam wszystko. Nie ma zbrodni
bez kompleksu, a kompleks to choroba.
WALPURG
Zaraz nie przeszkadza
ć
. Ostatni wiersz... Musi by
ć
drugi
przypadek liczby pojedynczej od...
<Pisze.>
GRUEN <do posługaczy>
Czego stoicie, niedoł
ę
gi? Wynie
ść
trupa pana doktora do
pawilonu numer siódmy.
<Posługacze bior
ą
trupa Burdygiela i wychodz
ą
.>
WALPURG
Sko
ń
czyłem. Teraz ostatni
ś
lad obł
ę
du starłem z mego mózgu. Zegar przestał i
ść
.
Nie mam
ż
adnych wyrzutów sumienia.
<Zabiera si
ę
do
ś
niadania. Coraz silniejsza burza. Ciemno
ś
ci do
ść
silne o burym
odcieniu, przerywane zielonymi błyskawicami. Deszcz siecze w okno.>
GRUEN
Wspaniała nauka dla starej psychiatrycznej szkoły. Monografi
ę
o was napisz
ę
.
B
ę
d
ę
sławny na cały
ś
wiat.
WALPURG <siedzi i je z apetytem>
Najlepsz
ą
nauk
ę
dostała psychiatria w osobie pana Burdygiela. Nigdy nie lubiłem
tego durnia i jego manier w stosunku do kobiet. Znam go dawno. On wietrzył we
mnie ofiar
ę
ju
ż
od lat pi
ę
ciu. Ale jak mi si
ę
poł
ą
czył z siostr
ą
, to ju
ż
było
nie do wytrzymania. Cha, cha, cha!
GRUEN <rzuca si
ę
na niego i
ś
ciska go>
Walpurg! Jeste
ś
cie najgenialniejszy facet na
ś
wiecie! Kocham was. Razem
stworzymy co
ś
wspaniałego!
WALPURG <wstaje nagle i odtr
ą
ca Guena, który si
ę
zatacza> A teraz dosy
ć
tych
poufało
ś
ci! Nie zwraca
ć
mi głowy! Idiota! Spoufalił si
ę
ze mn
ą
jak z pierwszym
lepszym psychiatrycznym okazem. Dystans trzyma
ć
! Rozumiesz?!
GRUEN <odskakuj
ą
c>
Oddaj scyzoryk! Oddaj scyzoryk!
<Walpurg rzuca mu scyzoryk na ziemie, Gruen go podnosi.>
WALPURG
Masz, tchórzu! Jedno zabójstwo dziennie wystarcza mi zupełnie. Nie mam zwyczaju
rozdeptywa
ć
karaluchów. Won!
GRUEN <cofaj
ą
c si
ę
ku drzwiom, otwiera scyzoryk>
Pafnucy! Alfred!!! <Wpadaj
ą
posługacze.> Numer dwudziesty w kaftan! Pr
ę
dzej!!
<Posługacze z szalon
ą
szybko
ś
ci
ą
rzucaj
ą
si
ę
na Walpurga, wkładaj
ą
mu kaftan i
zawi
ą
zuj
ą
r
ę
kawy. Walpurg nie opiera si
ę
wcale.
WALPURG
Cha, cha, cha, cha, cha!! Zabawa w mimikry. Wariaci s
ą
najsprytniejsi z ludzi. Nawet zwierz
ę
ta s
ą
głupsze od nich w swoich
najcudowniejszych instynktach.
GRUEN <zamykaj
ą
c scyzoryk>
Ś
miejcie si
ę
Walpurg.
Ś
miejcie si
ę
. Wszystko jedno.
Wyzdrowiejecie. Nie chodzi mi o was ani o wasze głupie wiersze. Wa
ż
ne jest tylko
to,
ż
e tzw. “dementia praecox” jest uleczalna przez rozwi
ą
zanie kompleksów.
Chod
ź
my st
ą
d.
<Idzie ku drzwiom, za nim posługacze.>
AKT TRZECI
ODSŁONA PIERWSZA
<Ta sama dekoracja. Noc. Pali si
ę
lampa u sufitu. Siostra Anna rozwi
ą
zuje kaftan
Walpurgowi.>
SIOSTRA ANNA
Bardzo zm
ę
czyłe
ś
si
ę
, mój biedaczku najdro
ż
szy?
WALPURG
Nic a nic. Spałem cały dzie
ń
jak zabity. Odespałem pi
ę
tna
ś
cie lat bezsenno
ś
ci.
Czuj
ę
si
ę
ś
wietnie. <Siostra Anna zdejmuje mu kaftan. On si
ę
obraca twarz
ą
do
niej> A nawet wiesz, po tym wszystkim ta cela wydaje mi si
ę
jedynym godnym mnie
miejscem zamieszkania. Nawet nie mam ochoty wyj
ść
st
ą
d. Przeczytaj wierszyk. Mam
trem
ę
sam nie mog
ę
.
SIOSTRA ANNA <czyta>
Ach to cudne:
Ja czytam Bibli
ę
pod drzewem, a czas ucieka,
I czaj
ą
si
ę
narkotyki w
ś
ród sło
ń
cem, ros
ą
[i kwiatami okrytych krzewów,
Po
ś
ród rannego wietrzyka powiewów,
Mleka mi dajcie mleka prosto od krowy,
I jaj prosto od kury;
Chc
ę
by
ć
zdrowy, chłop morowy,
Chc
ę
głow
ę
trzyma
ć
do góry.
Wtem małe pytanie: “po co? Czy wart?”
I g
ę
b
ą
otwart
ą
Wchłon
ą
łem wszystkie naraz jady,
I jak chusta, jak papier, jak prze
ś
cieradło blady,
Rzuciłem si
ę
w wir nieznanej bitwy z nieznanym wrogiem
Mo
ż
e szatanem jest, a mo
ż
e Bogiem.
To nie jest
ż
adna bitwa.
To tylko: “Skró
ć
cugle! Bro
ń
do ataku! Marsz!!”
To tylko w cudze czaszki wbity mych mózgów fałsz.
Wspaniałe! Ale jak b
ę
dziesz ze mn
ą
, wszystko b
ę
dzie inaczej. Prawda?
ś
adnych
jadów. Ja ci zast
ą
pi
ę
wszystko.
WALPURG
Mo
ż
e tak b
ę
dzie. Przede wszystkim jednak, mimo wszystko, trzeba si
ę
st
ą
d jak
najpr
ę
dzej wydosta
ć
. Tylko zbytecznie nie
zachwycaj si
ę
mymi utworami. To jest pocz
ą
tek zupełnie nowych rzeczy, ale samo
przez si
ę
to jest nic.
SIOSTRA ANNA <siadaj
ą
c przy nim>
Wiesz mam wyrzuty sumienia,
ż
e jestem tak szcz
ęś
liwa. Ach gdybym mogła cho
ć
troch
ę
cierpie
ć
. Mnie te
ż
nic nie obchodzi ju
ż
ż
ycie poza t
ą
cel
ą
. Gdyby nas tu
zostawili razem na
wieczno
ść
cał
ą
, nie pragn
ę
łabym ju
ż
niczego. Tak strasznie mi z tob
ą
dobrze.
Wszystko nabrało znaczenia. A pomy
ś
l, ile czasu
ż
yłam w zupełnym bezsensie.
Musz
ę
ci si
ę
przyzna
ć
,
ż
e to,
ż
e
ś
zabił Burdygiela, podnieciło mi zmysły wprost
do szału. Tak strasznie mi si
ę
podobasz! To potworne.
WALPURG <obejmuj
ą
c j
ą
z nagł
ą
żą
dz
ą
>
Moja przewrotna dziewczyna! <innym tonem> Gdybym mógł jeszcze pisa
ć
, kiedy
zostaj
ę
sam! Musze si
ę
zupełnie opanowa
ć
,
ż
eby ten bałwan nie kazał mi wkłada
ć
kaftana. Wczoraj nie mogłem si
ę
przezwyci
ęż
y
ć
: musiałem zabi
ć
t
ę
besti
ę
.
SIOSTRA ANNA
Nie mówmy ju
ż
o tym, Mieciu. Odpocznij. Oprzyj si
ę
o mnie i zapomnijmy o
wszystkim. Chciałabym ci wynagrodzi
ć
te dwa lata m
ę
ki. Tak nic nie wiadomo, co
nas czeka.
WALPURG
Wszystko b
ę
dzie jeszcze dobrze. Wyjedziemy gdzie
ś
daleko, a
ż
do tropików. Tam
byłem z ni
ą
. Na Ceylonie. Ale teraz cie
ń
jej nie b
ę
dzie nam przeszkadzał. Tamto
było obł
ę
dem, takim samym jak twoja miło
ść
do tego twojego idioty. Jeste
ś
my dla
siebie
przeznaczeni. Jeste
ś
my ta idealn
ą
par
ą
ludzi, którzy musieli si
ę
spotka
ć
w e
wszech
ś
wiecie. Ach czemu to nie stało si
ę
wcze
ś
niej!
SIOSTRA ANNA
A mo
ż
e tak jest lepiej? Inaczej nie potrafiliby
ś
my ceni
ć
siebie wzajemnie.
WALPURG
Daj usta. Kocham ci
ę
. Ty jedna ł
ą
czysz si
ę
we mnie z tym
wszystkim, co mam napisa
ć
. Dla ciebie mog
ę
stworzy
ć
rzeczy, które by bez twojej
miło
ś
ci na zawsze zostały nie
wypowiedziane.
SIOSTRA ANNA
Mój jedyny...
<Całuj
ą
si
ę
długo, coraz nami
ę
tniej. Nagły trzask
odryglowywanych drzwi i wpadaj
ą
: Gruen, dwóch posługaczy i Siostra Barbara.
Tamci zrywaj
ą
si
ę
.>
WALPURG
Za pó
ź
no!
<Staje z r
ę
kami skrzy
ż
owanymi na piersiach. Siostra Anna siedzi st
ęż
ała z
przera
ż
enia i wstydu.>
GRUEN
Cha, cha! Raczej za wcze
ś
nie. To tak, siostrzyczko! To na tym polega zbawienne
działanie na mego pacjenta. <Stoj
ą
wszyscy tak,
ż
e Gruen bli
ż
ej ich dwojga,
dalej na prawo Siostra
Barbara, a jeszcze dalej posługacze. Tworz
ą
rz
ą
d równoległy do rampy.> Miał
jednak racj
ę
nieboszczyk Burdygiel. <Siostra Anna rzuca si
ę
ku niemu, lecz
mdleje i pada.> Ale psychoanaliza i z tym potrafi si
ę
załatwi
ć
.
SIOSTRA BARBARA
To straszne! Zbrodniarz i rozpustnica w habicie! Ja tego nie prze
ż
yj
ę
!
<Zakrywa oczy r
ę
kami.>
GRUEN <do posługaczy>
Bra
ć
go w kaftan! Ja mu poka
żę
! On ukrył przede mn
ą
nieznany kompleks. A udawał,
ż
e ma kompleks siostry. Ale w kłamstwie musi te
ż
by
ć
ukryta prawda. To jest
zasadnicze twierdzenie Freuda.
<Posługacze rzucaj
ą
si
ę
na Walpurga.>
WALPURG <strasznym głosem>
Sta
ć
wszyscy na miejscu!! Ani kroku!!! <wszyscy zatrzymuj
ą
si
ę
w pewnych
pozycjach, zaskoczeni tym krzykiem, i “tak trwaj
ą
”. Walpurg z szalon
ą
szybko
ś
ci
ą
wydobywa krzy
ż
ze szpary w
tapczanie i krzyczy> Teraz ja wam co
ś
poka
żę
, psychiczni
mordercy!! <Tamci, jak zahipnotyzowani, zastygli w czaj
ą
cych si
ę
ruchach.>
Hołota!!! <Skacze na stół, wybija krzy
ż
em dwie szybki w oknie i zawi
ą
zuje za
pr
ę
cik mi
ę
dzy nimi jeden r
ę
kaw kaftana. Drugi zawi
ą
zuje sobie na szyi i staje na
stole,
zwrócony do widowni z rozkrzy
ż
owanymi r
ę
kami, pochylony
naprzód, w pozie takiej, jak by miał si
ę
rzuci
ć
w dół.> A teraz patrzcie, co
b
ę
dzie, i nich ta zbrodnia spada na was!
<Robi ruch rzucania si
ę
.>
ODSŁONA DRUGA
(bez antraktu)
<Przez ten czas, kiedy kurtyna jest spuszczona <powinno to trwa
ć
jak najkrócej>,
aktor odwi
ą
zuje si
ę
i szybko wychodzi do garderoby, a funkcjonariusze teatralni
zawi
ą
zuj
ą
na r
ę
kawie kaftana manekina zupełnie podobnego do Walpurga <mask
ę
musi
wykona
ć
dobry rze
ź
biarz>, ale w stanie powieszenia i
nast
ę
pnie uciekaj
ą
czym pr
ę
dzej. Kurtyna si
ę
podnosi, wszyscy na scenie powinni
sta
ć
w tych samych pozycjach co w odsłonie pierwszej. Trwa to przez chwil
ę
<1-2
sekund>.>
GRUEN <rzucaj
ą
c si
ę
ku trupowi Walpurga>
Odci
ąć
go!!!
<Posługacze rzucaj
ą
si
ę
i zdejmuj
ą
trupa Walpurga z r
ę
kawa od kaftana. Gruen go
bada. Siostra Anna zrywa si
ę
.>
SIOSTRA ANNA
Co si
ę
stało?
SIOSTRA BARBARA
Powiesił si
ę
twój kochanek, ty bezwstydnico! To si
ę
stało! Nich ci Bóg
odpu
ś
ci... Ja nie mog
ę
. Zamkn
ę
ci
ę
na całe
ż
ycie. Zgnijesz w lochu... Ty...
<Dławi si
ę
z w
ś
ciekło
ś
ci i oburzenia.>
SIOSTRA ANNA <patrzy na trupa>
Ach! Ach! Ach!! <z nagł
ą
furi
ą
> To wy
ś
cie go zabili
zbrodniarze!!!
<Rzuca si
ę
do trupa.>
GRUEN <wstaj
ą
c>
Trup. Kr
ę
gosłup złamany. Epistropheus wlazł mu w rdze
ń
przedłu
ż
ony. Okaz przepadł. To jest pytanie: czy umarł jako chory, czy te
ż
to
było wła
ś
nie ostatnim czynem chorego, przez który mógł si
ę
wyleczy
ć
? A mo
ż
e
powiesił si
ę
ju
ż
jako zdrowy? To byłoby okropne!
SIOSTRA ANNA <przy trupie>
Nich go pan ratuje zamiast gada
ć
głupstwa! On jest jeszcze ciepły.
GRUEN
Powiedziałem,
ż
e nie
ż
yje. Nie zna siostra zupełnie anatomii. Centr oddychania
zniszczony. Tu nawet psychoanaliza nic nie pomo
ż
e. Ale co on ma w r
ę
ku? Czym on
szyb
ę
wybił? Zupełnie zapomniałem o tym problemacie.
<Podchodzi do trupa.>
SIOSTRA ANNA <wyrywa krzy
ż
z zaci
ś
ni
ę
tej r
ę
ki trupa>
To moje! Ja nie dam! Dałam mu to tylko jako talizman!
GRUEN
Dawaj to siostra w tej chwili. <wyrywa jej krzy
ż
z r
ę
ki> Krzy
ż
. Ten. Który miała
zawsze na piersiach.
<Zwraca si
ę
do Siostry Barbary.>
SIOSTRA BARBARA
Powtórne
ś
wi
ę
tokradztwo. Quelque chose d'enorme! To krzy
ż
jej matki, który
pozwoliłam jej nosi
ć
w drodze łaski za nienaganne sprawowanie si
ę
.
<Siostra Anna wstaje i zataczaj
ą
c si
ę
jak pijana podchodzi do Siostry Barbary.>
SIOSTRA ANNA
Łaski! Przebaczenia! Ja umr
ę
z rozpaczy. Teraz nie mam ju
ż
nic: nawet mo
ż
no
ś
ci
pokuty.
<Pada przed Siostr
ą
Barbar
ą
na kolana.>
SIOSTRA BARBARA
Na ulicy twoje miejsce!
Ś
cierka! Och, quelle salope! Precz ode mnie!
<Siostra Anna kl
ę
cz
ą
c pochyla si
ę
twarz
ą
ku ziemi i zastyga w tej pozie. R
ę
ce ma
kurczowo wpite w pomi
ę
te ubranie głowy. Siostra Barbara kl
ę
ka i modli si
ę
.>
GRUEN
No Alfred! Pafnucy! Bierzcie trupa numer dwudziesty do
prosektorium. Ten idiota profesor Walldorff b
ę
dzie chciał z pewno
ś
ci
ą
kraja
ć
mózg, szukaj
ą
c zmian anatomicznych. Cha, cha! Nich szuka! <Posługacze bior
ą
tymczasem trupa Walpurga i
zaczynaj
ą
nie
ść
ku drzwiom. Do Siostry Anny> No siostro Anno, wyjd
ź
cie teraz z
tego odr
ę
twienia i chod
ź
my st
ą
d nareszcie.
<W tej chwili drzwi si
ę
otwieraj
ą
i wchodzi Walpurg. Jest ogolony zupełnie, w
ą
sy
y compris. Włosy przystrzy
ż
one. Ubrany jest w doskonale skrojony
ż
akiet. Ma
ż
ółty kwiat w butonierce. Za nim wchodzi Burdygiel ubrany w czarny anglez. Na
r
ę
ku niesie sukni
ę
kobiec
ą
w tonach czarnych, niebieskich i fioletowych i
równie
ż
damski kapelusz. Za nim ukazuje si
ę
profesor
Walldorff.>
WALPURG
Alinko! Wsta
ń
! To ja, Miecio.
<Wszyscy d
ę
biej
ą
. Siostra Barbara zrywa si
ę
z kl
ę
czek. Gruen z otwartymi ustami
wpatruje si
ę
w Walpurga, nie mog
ą
c złapa
ć
tchu. Posługacze wypuszczaj
ą
z r
ą
k
trupa Walpurga, który w
ś
ród ciszy z hukiem wali si
ę
na ziemi
ę
. Siostra Anna
zrywa si
ę
i patrzy oniemiała na Walpurga.>
SIOSTRA ANNA <rzucaj
ą
c si
ę
ku Walpurgowi>
Mieciu! To ty naprawd
ę
? A to? <wskazuje na trupa> Ach
wszystko jedno, ja chyba oszalej
ę
ze szcz
ęś
cia! Jaki ty
ś
liczny jeste
ś
! Mój
jedyny!
<Pada w jego obj
ę
cia. Całuj
ą
si
ę
.>
BURDYGIEL
Idziemy na miasto. O tu jest suknia dla pani, panno Alino, i kapelusz.
Wybrali
ś
my to napr
ę
dce z Mieczysławem. Tak na oko. Musi pani si
ę
przebra
ć
. Mo
ż
e
tymczasem wystarczy.
WALPURG
Chod
ź
my. Teraz naprawd
ę
jestem zdrów zupełnie: zdrów i
szcz
ęś
liwy. Napisz
ę
cudowne rzeczy.
<Wyprowadza Alin
ę
. Za nim wychodzi Burdygiel.>
BURDYGIEL
Bywajcie zdrowi, Gruen. A zanalizujcie si
ę
po tym wszystkim gruntownie.
<Wychodzi. W drzwiach wsuwa głow
ę
profesor Walldorff.>
WALLDORFF
No i có
ż
, moi pa
ń
stwo? Hi, hi, hi!!
GRUEN <zbielałymi ustami>
Pro-fe-so-rze... Ja... Ja nie wiem... <krzyczy nagle strasznym głosem> Ja nie
wiem, co to jest, u diabła!!!
<Podchodzi powoli do drzwi trzymaj
ą
c głow
ę
w r
ę
kach. Siostra Barbara patrzy
obł
ę
dnie i gro
ź
nie. Posługacze patrz
ą
to na trupa, to na Walldorffa.>
WALLDORFF
A nic. Sko
ń
czyłem z psychiatri
ą
. Wracam do chirurgii. Operacje mózgowe uczyniły
mnie kiedy
ś
sławnym. A Burdygiela bior
ę
na asysten...
GRUEN <rzucaj
ą
c si
ę
na niego>
Aaaaa!!! To jest szanta
ż
!!!
WALLDORFF
O nie! <odtr
ą
ca go> Hop! siup!
<Zamyka drzwi i zaryglowuje je od zewn
ą
trz. Gruen staje
bezradnie i patrzy dziko na pozostałych.>
GRUEN
Teraz o w tej chwili zrobił mi si
ę
nowy kompleks. Ale jaki? <krzyczy> Ja nie
wiem, co to jest to wszystko!
<Posługacze odskakuj
ą
nagle od trupa Walpurga i z rykiem
dzikiego strachu rzucaj
ą
si
ę
ku drzwiom i gor
ą
czkowo próbuj
ą
je otworzy
ć
.>
SIOSTRA BARBARA <z dzik
ą
rozpacz
ą
>
Oto jest cała wasza psychiatria!! <z płaczem> Ja na stare lata nie wiem ju
ż
, kto
jest wariatem ja czy pan, czy oni. O, Bo
ż
e, Bo
ż
e! Zmiłuj si
ę
nade mn
ą
. Ja chyba
ju
ż
oszalałam.
<Pada na kolana, wyci
ą
ga r
ę
ce ku niebu.>
ALFRED
To my
ś
my teraz wariaty. Zamkli nas na amen. A ten le
ż
y znowu, a tam wyszedł ten
sam dwudziesty bez brody.
PAFNUCY <wskazuj
ą
c na Gruena>
To ten ten je najgorszy wariat. Bi
ć
go! Fred! A ino! Póki siły starczy!
GRUEN
Stójcie! Ja wam to wytłumacz
ę
. Mo
ż
e przy tym sam sobie to wyja
ś
ni
ę
.
PAFNUCY
A tłumacz to sobie, kiedy
ś
taki m
ą
dry. A na
ś
ci!
<Uderza go. Za nim rzuca si
ę
Alfred i obaj okładaj
ą
Gruena. Siostra Barbara
rzuca si
ę
na ratunek i miesza si
ę
mi
ę
dzy
bij
ą
cych si
ę
. Powstaje tak zwana "obszczaja rukopasznaja
schwatka a la maniere russe', przypominaj
ą
ca tzw. “samossoude”. Wszyscy czworo
tarzaj
ą
si
ę
po ziemi, łupi
ą
c si
ę
wzajemnie, co si
ę
zmie
ś
ci. W t
ę
kup
ę
walcz
ą
cych
wmieszany jest trup Walpurga, który przewala si
ę
mi
ę
dzy nimi bezwładnie.
O
ś
lepiaj
ą
ce bł
ę
kitne
ś
wiatło, puszczone z góry reflektora, o
ś
wietla scen
ę
. Lampa
górna ga
ś
nie i w ostrym eliptycznym kr
ę
gu
ś
wietlnym wida
ć
tylko kotłuj
ą
c
ą
si
ę
miazg
ę
ciał. Podczas tego kurtyna wolno zapada.>
7 stycznia 1923