Jak traktować świadków Jehowy?
Jak się zmierzyć w świadkami Jehowy? Jak stawić im czoło? Nie uważam za
pożyteczną drogę polemiki, skoro wydaje się, że niemożliwa jest droga
dialogu.
Polemiką można by prawdopodobnie zwyciężyć, wygrać jakąś potyczkę, ale na
końcu... straciłoby się, gdyż logika ducha sekciarskiego łatwo prowadzi do
zatwardziałości. Łatwo można rozpoznać świadków Jehowy i ich pisma: obsesyjnie
powtarzają się w wypowiadanych treściach, oczywiście, nie zawsze czynią to ze złej
woli lub taktyki, oni po prostu są tacy. Wątpliwości nie dotykają ich nawet z oddali:
fanatycznie konsekwentni, spójni z tym, co im zostało wbite w pamięć, i ulegli bez
skrupułów i przemyśleń wobec "rozkazów", jakie im są udzielone. Z żarliwością
proroków oddają się prozelityzmowi, nawracaniu. Jest to ich siłą i słabością, ich
"urokiem" i ich niebezpieczeństwem. Z tych powodów należy zajmować wobec nich
postawę poprawną, ale także surową: daremnie akceptować dyskusję lub kłaść
nacisk na dialog, który oni odrzucają, gdy przeciwstawi się im dokładne argumenty.
Słowem, "techniki" zniechęcenia ich są być może jedynym skutecznym sposobem,
aby oprzeć się ich naciskowi. Wymienię trzy:
1. Jesteście świadkami Jehowy, prawda? Dobrze, ja jestem świadkiem Chrystusa.
Kiedy wrócicie do jedności z Kościołem katolickim, kiedy uwierzycie w dziewictwo
Maryi, Matki Jezusa, kiedy przystąpicie do sakramentów, kiedy będziecie słuchali
nauczania papieża, wracajcie, będziecie chętnie widziani.
2. "Świadkowie Jehowy, proszę nie dzwonić. Dziękuję" (napis na drzwiach).
3. Poprosić ich najpierw, przed dyskusja, na którą nalegają, do pracy fizycznej.
Wygospodarowany czas będzie ich, dla nich.
Copyright (C) by Fr. Justin Rosary Hour