Każdy z nas ma jakieś tajemnice. Najczęściej nie chcemy by nawet
najbliżsi się o nich dowiedzieli.
Hermiona Granger także skrywała sekret. Wiedziała , że gdy się wyda, a
to była tylko kwestia czasu, jej przyjaciele mogą ją znienawidzić.
Dlaczego? Możliwe , że nie będą zachwyceni jej nowym nazwiskiem…
Wojna się skończyła, Voldemorta nie było. Odbudowa Hogwartu trwała
kilka miesięcy.
Przez ten czas, życie wielu osób zmieniło się diametralnie. Harry zaręczył
się z Ginny, Ron znów spotykał się z Lavender, a Hermiona? Ona
wyjechała. Wyjechała by przywrócić pamięć rodzicom.
Dlaczego nie wróciła gdy jej się to udało? Dlatego, że przyjaciele ją
zawiedli.
Zaczęło się oświadczynami rudowłosego. Panna Granger zrozumiała , że
nie kocha Rona, to co wzięła za miłość, było jedynie zauroczeniem.
Odmówiła…. Ginny wpadła w szał, powiedziała parę słów za dużo. Nie
mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka nie chce wejść do jej rodziny. Ron
wyszedł z jej mieszkania trzaskając drzwiami, Harry nie odzywał się
słowem , patrząc na nią z wyrzutem i słuchając krzyku rudowłosej.
Co miała w tym wypadku zrobić Hermiona? Wyjechała. Choć przywrócenie
pamięci rodzicom, nie był jedynym powodem jej wyjazdu… Otóż panna
Granger w czasie wojny zakochała się w pewnym blondynie, zaczęła
spotykać się z nim w tajemnicy. Nikt nie wiedział o ich związku. Tak było
lepiej… przynajmniej na początku tak myślała. Gdy Voldemort istniał było
niebezpiecznie ujawniać się, lecz po wojnie… dotarło do niej, że
mężczyźnie nie śpieszy się do wyjawienia ich sekretu. Nie mogła tego
pojąć… pokochała tego zimnego arystokratę, chciała by nie wstydził się
jej.
Dlatego dała mu ultimatum. Albo są ze sobą bez tajemnic, albo to koniec!
Jego milczenie było bolesną odpowiedzią. Teleportowała się do swojego
mieszkania ze złamanym sercem. Trzy dni później Ron się jej oświadczył
mając nadzieje, że może Hermiona coś jeszcze do niego czuje. Nie sądziła
że powoduje nim miłość. Raczej chciał mieć kogoś na stałe. To było
wygodne.
Ale wracając do blondyna… Hermiona mieszkała w Australii miesiąc w
domu rodziców, którzy odkąd odzyskali pamięć cieszyli się obecnością
córki.
Pewnego dnia gdy była sama, ktoś zapukał do drzwi. Nie mogła uwierzyć,
gdy otworzyła i ujrzała szare oczy wpatrzone w nią ze złością.
-Co ty tutaj robisz?- zapytała zaskoczona.
-Zgadnij Granger- wycedził wchodząc do środka- Powiedz mi z łaski
swojej, po jaką cholerę wyjechałaś do Australii?
-Moi rodzice…
-Twoi rodzice już wszystko pamiętają- warknął- Więc pakuj się i wracamy!
-Gdzie?- zmarszczyła czoło.
-Do domu! A gdzie?- zdenerwował się podchodząc do niej. Hermiona
cofnęła się, gdy napotkała ścianę, przeklęła w duchu. Wiedziała , że teraz
cokolwiek mężczyzna zrobi, ona podda się bez walki… tak bardzo za nim
tęskniła…
-Tu jest mój dom- wyszeptała.
-Twój dom jest w Malfoy Manor- powiedział górując nad nią, spojrzał w dół
na jej zarumienioną twarz- Dlaczego uciekłaś?
-Milczałeś- odparła załamującym się głosem.
-Myślałem! Nawet mi się czasem to zdarza!- zakpił.
-Sądziłam, że się mnie wstydzisz- wyznała.
-Idiotka- mruknął biorąc ją w objęcia- Miesiąc zajęła mi zmiana wyglądu
Malfoy Manor… Draco już o nas wie, na swój sposób się z tym pogodził,
rozmawiałem z twoimi rodzicami…
-Kiedy?- zdziwiła się.
-Skąd twoi rodzice mieli bilety na operę?- zapytał z krzywym
uśmieszkiem.
-Wygrali- odpowiedziała niepewnie.
-Wygrali- zaśmiał się- Można to tak nazwać.
-O czym rozmawiałeś z moimi rodzicami?- zmieniła temat.
-O ślubie.
-O jakim ślubie?
-Jak na najmądrzejszą czarownicę od czasów…
-Przejdź do sedna!- przerwała mu zniecierpliwiona. W jej sercu pojawiła
się nadzieja, a on specjalnie wszystko przedłużał!
-Naszego- powiedział i pocałował ją gwałtownie- Żebym znowu nie musiał
po ciebie przebywać tak daleko!
-Powiedz to!- poprosiła.
-Wyjdziesz za mnie – warknął- Dlaczego? Bo mnie kochasz, a ja nie
jestem idiotą żeby pozwolić ci odejść!
-Dlaczego?- zapytała z figlarnym uśmieszkiem.
-Ty dobrze wiesz Granger- odpowiedział prostując się dumnie.
-Ale miło by było to usłyszeć – wyszeptała.
-Niech będzie- westchnął –Kocham cię- wymruczał jej do ucha , po czym
przybrał beznamiętny wyraz twarzy- Zadowolona?
Z radością przytaknęła. Wiedziała, że nie lubi okazywać uczuć , więc
ucieszyła się, że tym razem to zrobił.
-Też cię kocham Lucjuszu- powiedziała i pocałowała go namiętnie.
Dwa dni później nosiła już nazwisko Malfoy.
Była szczęśliwą żoną, lecz nadal chciała dokończyć naukę w Hogwarcie.
Gdy tylko szkoła znów była czynna , za zgodą i pomocą dyrektora wróciła
by skończyć siódmy rok.
Jej byli przyjaciele nadal byli na nią obrażeni. W pierwszy dzień szkoły,
Dumbledor zorganizował mecz quidditcha by uczniowie rozpoczęli rok
szkolny rozluźnieni i weseli.
Gryfindor wygrał, Hermiona cieszyła się, lecz nie była już tą samą
dziewczyną która świętowała wraz z przyjaciółmi zwycięstwo Gryfonów.
Wolała zaszyć się w bibliotece i poczytać.
Gdy nastała pora obiadu weszła do Wielkiej Sali.
Zbliżając się do stołu westchnęła widząc rudzielca szykującego się do
kłótni.
- Gdzie poszłaś?! Wygraliśmy! Powinnaś świętować z…- zaczął z
pretensjami.
- Nie twoja sprawa gdzie byłam i co robię Ronald- odpowiedziała
spokojnie.
- Jesteś dziwna- powiedział.
- Ja?- prychnęła- A ty to co?! Odczep się ode mnie i będzie spokój!
- Odczepić się?- Ron wstał i zbliżył się do niej z wściekłą miną- Posłuchaj
…
- Mamusia ma problemy- zaśmiał się Draco wchodząc do Wielkiej Sali i
stanął obok Hermiony- Może pomóc?
- Nie wtrącaj się Malfoy- warknął Ron.
- Nie ciebie pytałem łasico- odparł Malfoy patrząc na niego z rozbawienie-
Tobie bym nie pomógł nawet gdyby od tego zależało dobro całego świata!
- Draco nie potrzebuje pomocy- powiedziała Hermiona- Ronald może
mówić co chce, nie obchodzi mnie to.
-Jakby cię wkurzał daj znać mamusiu- odpowiedział Malfoy i ruszył do
swojego stołu .
- Moment dlaczego ta fretka mówi do ciebie mamusiu?- zawołał Ron.
- Bo uwielbia mnie wkurzać- mruknęła Hermiona.
- Ej!- oburzył się Malfoy- Do syna tak mówisz?!.
- Hermiono o czym on mówi?- zapytała Ginny marszcząc czoło.
- Może o tym , że jestem jego matką… znaczy macochą – odpowiedziała
wzruszając ramionami.
- Jak macochą?!- wykrzyknął Harry- To by znaczyło że jesteś żoną jego…
jego…ojca!
- Geniusz- zaśmiał się Zabini.
- Moja mamusia ma znajomych- powiedział Malfoy z niesmakiem.
- Draco błagam cię przestań- odpowiedziała Hermiona.
- A obiecujesz , że nie nazwiesz mojej siostry Erato?!
- Przecież to piękne imię muzy poezji miłosnej!- oburzyła się Gryfonka.
- Mamusiu- powiedział słodkim głosem Malfoy.
- Dobra, obiecuje!- warknęła.
- No nareszcie- Draco westchnął głośno- Miałem już dość!
- Nazwę ją Kaliope- powiedziała Hermiona z iście ślizgońskim
uśmieszkiem.
- Granger!- krzyknął Draco- Moja siostra ma mieć na imię …
- Twoja siostra jeszcze nie istnieje więc się uspokój- odparła Hermiona i
usiadła przy stole Gryfonów.
- Może nam wyjaśnisz jak zostałaś żoną tego śmiercio…- zaczął groźnym
głosem Ron.
- Radzę ci nie obrażać mojego męża – przerwała mu Hermiona i rozejrzała
się po Wielkiej Sali, wszyscy patrzyli na nią w szoku.
- Granger nie musisz się im tłumaczyć- wtrącił się Malfoy.
- Wiem i nie mam zamiaru- odpowiedziała wzięła do ręki kanapkę i
wyszła.
Ginny zerwała się i pobiegła za nią.
- Hermiona!- krzyknęła, Gryfonka odwróciła się i spojrzała na byłą
przyjaciółkę ze smutkiem w oczach.
- O co chodzi?- zapytała.
- Możemy porozmawiać?- poprosiła rudowłosa.
- Tak- odparła Hermiona i obie usiadły na błoniach.
- Przepraszam za tamte słowa- odezwała się po chwili milczenia Ginny.
- Nie kocham Rona – odpowiedziała Hermiona- Musiałam odmówić.
- Wiem … - rudowłosa westchnęła – Wiesz zawsze sobie wyobrażałam że
nasza czwórka będzie ze sobą przez całe życie, dlatego gdy nie zgodziłaś
się zostać żoną Rona zareagowałam tak gwałtownie… nie przejmowałam
się twoimi uczuciami… a ty już wtedy kochałaś Malfoya, prawda?
- Tak- przyznała z uśmiechem- Lucjusz… może to dziwne ale jestem z nim
szczęśliwa.
- Wojna wszystko zmienia- przyznała Ginny – Mam nadzieję, że mi
wybaczysz…
- Już to zrobiłam- odpowiedziała Hermiona i ją przytuliła- Tęskniłam za
tobą.
- Ja za tobą też- powiedziała rudowłosa z ulgą – Cieszę się że wróciłam do
szkoły!
- Zastanawiałam się nad tym, ale chcę dokończyć szkołę, dyrektor poszedł
mi na rękę i mogę wracać do Lucjusza po zajęciach- Hermiona spojrzała w
kierunku zamku- Wiesz nie tak wyobrażałam sobie ostatni rok.
- Wiem- mruknęła Ginny- Każdy marzył o czymś innym, ale wojna zmienia
spojrzenia na świat, zakochujemy się w osobach w których kiedyś
widzieliśmy wrogów, jak było w Twoim przypadku, lub cieszymy się z
najnormalniejszego dnia z ukochanym jak robię to ja!
- Dobrze cię traktuje?- odezwał się głos za nimi, obie spojrzały zdziwione
na Harrego i Rona.
-Tak- odparła zgodnie z prawdą.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś?- zapytał Ron siadając obok- Wiem, że
nie byłem wymarzonym chłopakiem , ale…
- Ron to nie tak!- przerwała mu stanowczo- Dla dziewczyny które cię
pokocha a ty ją, będziesz wymarzonym! Ja po prostu traktuje cię jak
przyjaciela! A dlaczego wam nie powiedziałam?
Prawda jest taka, że nie sądziłam że Lucjusz mnie pokocha, czekałam na
dzień w którym powie że ma mnie dość …
- Jednak się tak nie stało- dopowiedział Harry.
- Nie- przytaknęła – Wyszłam za niego i nie wyobrażam sobie bym z kimś
była tak szczęśliwa!
-Wybacz nam- powiedział Ron.
- Zachowaliśmy się jak jakieś dzieciaki- dodał Harry.
- Wybaczam- odpowiedziała Hermina ze łzami w oczach.
Hermiona wyszła z kominka w Malfoy imperium i rozejrzała się
zaciekawiona. Zauważyła grupkę kobiet które patrzyły na siebie z
wrogością.
- Miła atmosfera- mruknęła i ruszyła do niech , uśmiechnęła się lekko i
usiadła na wolnym fotelu.
- Pani chce tak starać się o pracę?- zapytała blondynka krytycznym
wzrokiem patrząc na jej jeansy i bluzkę.
- Nie- odparła- Nie przyszłam tu w tej sprawie.
- Jedna mniej- powiedziała druga z kobiet.
Hermiona spojrzała na dziewczynę obok niej która czytała książkę, nie
zwracając uwagi na otoczenie.
- Przepraszam, możesz mi powiedzieć, o jaką pracę im chodzi?-
wyszeptała.
- O sekretarkę Lucjusza Malfoya- odszepnęła z uśmiechem- Każda z nich
ma na niego chętkę!
- A ty nie?- zapytała.
- Mam narzeczonego- odpowiedziała z dumą i pokazała skromny
pierścionek.
- Piękny- powiedziała Hermiona.
- Dziękuję- odparła – Jestem Kelly.
- Hermiona- przywitała się Gryfonka- A co do pracy, jakie są wymagania?
-Znajomość języków i wybitny talent w zaklęciach i eliksirach-
odpowiedziała Kelly i westchnęła- Większość z nich nawet nie wie jak
warzy się eliksir słodkich snów!
- Więc co tu robią?
- Mają nadzieję, że Malfoy spojrzy na ich inne walory- prychnęła.
- W ich snach- mruknęła Hermiona i uśmiechnęła się lekko- A kto
przeprowadza rozmowę kwalifikacyjną?
- John Holland zastępca dyrektora- odpowiedziała Kelly.
W tym momencie z Sali konferencyjnej wyszedł przystojny brunet i
rozejrzał się po pomieszczeniu- Wszystkie panie na rozmowę?
- Oczywiście- odpowiedziała blondynka i podeszła do niego kręcąc
biodrami- Mam na imię Sophii i chcę tą pracę! Pan Malfoy na pewno
będzie zadowolony!
- Raczej nie- mruknął John- Zapraszam do środka.
Hermiona postanowiła wejść z resztą, w środku zauważyła Lucjusza
pochylonego nad dokumentami i kilku innych mężczyzn.
- Kilka pytań na początek – zaczął John- Może pani Sophia… Jakie są
składniki eliksiru leczącego?
- Ja…- kobieta wyglądała na zaskoczoną- Mam inne umiejętności!
- Następna- warknął Malfoy nie patrząc nawet na kobietę.
W ten sam sposób pozbył się jeszcze czterech kandydatek, została tylko
Hermiona i Kelly.
-Czyrak, suszona pokrzywa, kruszone kły węża, rogate ślimaki i kolce
jeżozwierza- odpowiedziała Kelly.
- Dobrze- powiedział z ulgą John – Teraz pani ….
- Ja nie- przerwała mu Hermiona.
Malfoy usłyszawszy jej głos uniósł głowę i spojrzał na nią z krzywym
uśmiechem.
- Więc co pani tu robi?- zapytał Lucjusz udając powagę.
- Właściwie to nie wiem… ale chyba przyszłam po to - Hermiona podeszła
do niego , schyliła się i pocałowała go namiętnie.
- Proszę Pani!- wykrzyknął zaszokowany John.
- Tak?- zapytała Hermiona niechętnie odrywając się od blondyna.
- Tutaj w ten sposób pracy się nie zdobywa!
Hermiona zachichotała i wtuliła się w męża.
- Holland nie podnoś głosu na moją żonę- warknął Lucjusz.
-Żonę?- wyjąknął mężczyzna ze strachem.
-Nic się nie stało!- zapewniła Hermiona.
-Panna Welf dostaje pracę- wycedził Lucjusz- Holland załatw wszystko!
-Tak jest szefie- odpowiedział mężczyzna i szybko opuścił wraz z Kelly i
resztą mężczyzn pomieszczenie.
-Jesteś wredny- zaśmiała się Hermiona.
-Nie wredny, tylko surowy- poprawił ją- Co cię do mnie sprowadza?
-Pogodziłam się z …
-Tylko mi nie mów , że z tymi kretynami- poprosił wzdychając.
-Oni nie są…- zaczęła lecz widząc jego minę , zachichotała i pocałowała go
szybko- Może Harry i Ron nie są orłami w nauce ale…
-Nie ma ale! To idioci- blondyn rozglądnął się- Nie mam już na dzisiaj
żadnych umówionych spotkań, więc możemy wracać do domu!
-Świetnie!- ucieszyła się wstając z jego kolan.
-Coś knujesz- zmrużył oczy patrząc na nią.
-Po prostu wiem jak wkurzyć Dracona- wyjaśniła z powagą.
-Dla ciebie to nic trudnego- zaśmiał się.
-Otóż to!- zapewniła.
-A tym razem w jaki sposób doprowadzisz mojego syna do szału?-
zainteresował się.
-Nie ja! Tylko Kaliope- odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
-Kaliope?- zdziwił się.
-Tak- zarzuciła mu ramiona na szyję- Kaliope!
Dwa lata później
Hermiona teleportowała się do domu Draco i…. Ginny! Tak! Draco Lucjusz
Malfoy został mężem Ginewry Molly Wealsey!
Jak to się stało? Harry i rudowłosa zerwali ze sobą na początku siódmego
roku. Draco chcąc dopiec Potterowi postanowił zdobyć jego byłą
dziewczynę… skończyło się to ślubem.
-Weź tą fretkę z przed moich oczu, albo zostaniesz wdową- warknęła
Hermiona opadając na kanapę.
-Co znowu zrobiłem?!- oburzył się Draco.
-Mionka dlaczego chcesz pozbawić moich dzieci ojca?- zapytała
rozbawiona Ginny.
-Podziękują mi później- mruknęła przymykając oczy i gładząc się po
sporych rozmiarów brzuchu.
-Nie wątpię- przyznała rudowłosa i usiadła obok przyjaciółki ignorując
obrażonego męża- A teraz powiedz co blondas zrobił?.
-Urodził się- odpowiedziała natychmiast.
-Za co powinniście być wdzięczne- prychną Draco- Ty – wskazał Ginny –
Dzięki mnie masz dwoje doskonałych dzieci , a ty- Hermiona pokazała mu
język gdy ją wskazał- Masz męża!
-Odwdzięczę ci się nie zabijając cię w męczarniach, tylko od razu strzelę
cię avadą!- Hermiona uśmiechnęła się słodko.
- Dzięki ci dobra kobieto- zakpił.
-Co takiego zrobił?- Ginny zwróciła się do Hermiony.
-Powiedział Lucjuszowi , że się przemęczam- powiedziała ze złością.
-I?- blondyn wymienił zdziwione spojrzenie z żoną.
-I?! Ty się jeszcze pytasz?! Twój ojciec stał się cholernym strażnikiem!-
wykrzyknęła – Cały czas każe mi się oszczędzać , nie pozwala mi na nic co
jego zdaniem może mi zaszkodzić!
-To chyba dobrze, co ci przeszkadza że mąż o ciebie dba Granger?!- Draco
wzruszył ramionami.
-Malfoy- poprawiła go- Oczywiście , że mi przeszkadza! Ciąża to nie
choroba!
-Przesadzasz- Draco machnął lekceważąco ręką.
Hermiona miała mu już odpowiedzieć, gdy rozległ się donośny płacz.
-Twoje dzieci się obudziły- powiedział Draco patrząc na Ginny.
-Są tak samo moje jak twoje fretko- odpowiedziała z uśmiechem
rudowłosa- Więc rusz ten swój zgrabny tyłek i idź uspokoić nasze bliźniaki!
-Pójdę za ten zgrabny tyłek- pocałował ją w czubek nosa i wyszedł.
-Jak ty z nim wytrzymujesz?- zapytała Hermiona.
-Sama nie wiem- Ginny zaśmiała się i spojrzała na nią – Prawda jest taka,
że jest wspaniałym mężem i ojcem, ale jego charakter bym trochę
zmieniła- dodała puszczając do przyjaciółki oczko.
-Ja bym tam więcej w nim zmieniła- mruknęła Hermiona.
-Nie wątpię, a co zrobisz z Lucjuszem?
-Zamknę w gabinecie i nie wypuszczę dopóki nie urodzę!- powiedziała
stanowczo.
-Widzę kilka wad w tym planie- zażartowała Ginny.
-Ja też, ale to nie ważne! Ważne że plan już prawie jest i….- zaczęła lecz
przerwała czując ból-Ah!
-Co się stało?- zaniepokoiła się rudowłosa.
-Boli- wyszeptała przerażona Hermiona.
-Draco!! Hermiona chyba rodzi!- krzyknęła Ginny w stronę schodów.
Po chwili usłyszały przekleństwo i ujrzeli bladego Dracona.
-Jak rodzi?!- wykrzyknął zbulwersowany- Niech przestanie!
-Sam przestań być takim palantem- warknęła Hermiona zginając się wpół
z bólu.
-Hell!- zawołał Draco , chwilę później obok nich pojawił się skrzat- Znajdź
mojego ojca i powiedz mu , że Hermiona rodzi i przenosimy się do
Munga!
-Następnie sprowadź do dzieci moją mamę- dodała Ginny- A my idziemy!.
-Ja nie chcę- załkała Hermiona- To boli! Ja zmieniłam zdanie! Nie chcę
mieć dzieci! Koniec i kropka!
-Masz pecha Granger- zaśmiał się blondyn, za co został obdarowany
groźnym spojrzeniem.
Trzy godziny później Hermiona trzymała w ramionach śliczną
blondyneczkę.
-Kaliope – wyszeptała zachwycona.
-Że co?!- wykrzyknął Draco patrząc na nią w szoku- Nie możesz nazwać
tak mojej siostry!
-Może to zrobić- prychnęła Ginny i chwyciwszy męża za rękę wyciągnęła
go z Sali- Wrócimy za godzinę! Nacieszcie się sobą!
-Kiedy powiesz Draconowi , że nasza córka na drugie będzie miała
Kaliope?- zaśmiał się Lucjusz siadając na łóżku obok Hermiony i objął ją i
córkę ramionami.
-Może dzisiaj… a może nie- zażartowała – Nasza mała Rose!
-Jest doskonała- przyznał Lucjusz z dumą w głosie.
-Oczywiście! Jest podobna do mnie- spojrzał na niego z uśmiechem-
Kocham cię!
-Ja ciebie też- wymruczał jej do ucha i pocałował w czoło.