background image

 

 
 
 
 
 
 

 

 

KAPŁAN  

W SŁUŻBIE BOŻEGO MIŁOSIERDZIA 

Św. Leopold Mandić da Castelnuovo 

(1866-1942)

 

background image

 

ŚWIĘTY LEOPOLD MANDID  

Święty Leopolda Mandid mierzył 137 cm wzrostu, a chciał całego Wschodu. Kiedyś 
wypowiedział proroctwo: „w kościół i klasztor trafią bomby, ale nie w tę celkę. Tu 
Bóg  udzielał  wiele  miłosierdzia  duszom,  więc  musi  zostad  jako  pomnik  Jego 
dobroci”.  Wypełniło  się  to  proroctwo  w  czasie  bombardowania,  14  maja  1944 
roku.  Chodzi  o  małą  celę  –  konfesjonał  w  klasztorze  kapucynów  w  Padwie,  przy 
Placu św. Krzyża, która stała się atrakcją Padwy z powodu świętości ojca Leopolda 
Madid’a.  Tutaj  właśnie  święty  kapucyn  słuchał  pokornie  historii  grzechu  przez 
ponad  trzydzieści  lat.  Życie  świętego  spowiednika  zamknęło  się  w  niewielkiej 
przestrzeni  celki.  Trudno  je  opowiedzied,  ponieważ  jest  bardzo  proste,  ukryte 
przed mądrością świata.  

Urodził  się  12  maja  1866  roku  w  Herzegowinie,  inaczej  Castelnuovo  w  Dalmacji, 
nad  Zatoką  Kotorską,  jako  dwunaste  i  ostatnie  dziecko,  ochrzczony  13  czerwca 
imieniem Bogdan, w rodzinie Piotra Mandid’a, rybaka i kupca oraz Karoliny Zarevi, 
małżeostwa zdeklarowanych katolików. 

Wspomnienie mamy wynurzało się często 

z jego serca: „Była wyjątkowo pobożna. Jej zawdzięczam to, kim jestem”.

  

Chłopiec  myślący,  skupiony,  bardzo  inteligentny,  żyjący  w  triadzie:  dom,  kościół  i 
szkoła, ale o gorącym charakterze.  

Gdy  miał  16  lat,  16  listopada  1882  roku,  wstąpił  do  seminarium  kapucynów  w 
Udine.  Powołanie  kapucyoskie  Bogdana  narodziło  się  z  mocnego  niepokoju 
apostolskiego.  Wyjeżdżał  od  swoich,  aby  wrócid  misjonarzem  między  „swój  lud”. 
Zresztą  impuls  aktywności  apostolskiej  narodził  się  również  z  celebracji 
franciszkaoskich  zainicjowanych  przez  papieża  Leona  XIII.  W  czasie  dwóch  lat 
przeżytych  w  Udine  chciał  skorygowad,  w  milczeniu  i  samoopanowaniem,  swój 
defekt  wymowy,  straszny  poślizg,  który  blokował  go  w  jego  pragnieniu 
komunikacji ożywionej jego charakterem serdecznym i ekstrawertycznym.  

Okazał się szybko wzorem we wszystkim. Rok próby przeżył w Bassano del Grapa 
(Vicenza)  gdzie,  wraz  z  habitem  przyjął  imię  Leopolda  2  maja  1884  roku.  Potem 
były  trzy  lata  filozofii  w  Padwie,  od  1885  do  1888.  18  czerwca  1878  –  jak  często 
pisał  –  usłyszał  po  raz  pierwszy  głos  Boga  mówiący  o  powrocie  odstępców 
wschodnich do jedności katolickiej. I to staje się kierunkiem podstawowym całego 
jego życia, refren jego aspiracji, racja jego misji.  

Na jesieo 1888 roku przenosi się do klasztoru Odkupiciela, blisko wyspy Giudecca 
w  Wenecji,  na  dwuletnią  teologię,  po  której  zostaje  wyświęcony  na  kapłana  20 
września 1890 roku, w kościele Zbawienia. Jego sen misyjny wydawał się bliski.  

background image

 

Natychmiast  prosi  przełożonych,  aby  go  posłali  jako  misjonarza  na  Wschód,  ale 
odpowiedź była negatywna. Był za bardzo jąkający się i przełożeni nie uznali go za 
zdatnego.  Również  następne  i  powtarzane  prośby  zostały  odrzucone.  W  koocu 
odsunął  się  w  milczenie  posłuszeostwa,  w  misterium  modlitwy  o  jednośd,  w  cieo 
konfesjonału.  Pole  misyjne,  szersze  niż  ziemie  Wschodu,  otwiera  się  tajemniczo 
przed małym bratem.  

Codzienna Msza święta, przeżywana jako zadanie ekumeniczne, pogłębiała światło 
jego  powołania,  które  potem  wydobywało  się  przenikliwie  i  mądrze  w 
konfesjonale. W ciągu siedmiu lat pobytu w Wenecji, porzucając na zawsze swoje 
zmartwienie  ekumeniczne,  on  tak  mały  i  niezdarny  w  swoim  worku,  stał  się 
punktem  odniesienia,  prawdziwym  mistrzem  ducha  obdarowanym  szczególnymi 
charyzmatami duchowymi. Mała przerwa w małym hospicjum w Zara (Dubrownik) 
przez trzy lata wydawała mu się przybliżeniem do jego ideału ekumenicznego.  

Pomimo  braku  działalności  bezpośredniej,  musiałby  czud  się  wygodnie,  blisko 
własnego ludu. ale potem zostaje powołany do Włoch, do Bassano, gdzie przeżyje 
pięciolecie  w  całości  poświęcone  spowiadaniu,  modlitwie  i  studium  swoich 
umiłowanych doktorów św. Tomasza i św. Augustyna.  

W  1905  roku  na  rok  zostaje  posłany  do  klasztoru  Capodistiria,  jako  wikariusz,  co 
wzbudza  w  nim  znowu  aspiracje  wschodnie.  Na  nowo  odwołany  do  Włoch, 
przebywa trzy lata w Thiene (Vicenza) blisko sanktuarium Madonny z Olmo. Tutaj 
pracował  nad  ożywieniem  grup  tercjarzy  franciszkaoskich.  Ale  przebywał  wiele 
godzin na modlitwie nocnej, którą zintensyfikował po szyderstwie otrzymanym od 
trzech  młodych  pracownic,  z  powodu  których  został  zwolniony  z  obowiązku 
spowiadania.  

Wydawało mu się, że wszystko się zawaliło: jego powołanie wschodnie, pragnienie 
apostolatu  aktywnego,  służba  publicznie  pożyteczna.  Był  małym  bratem, 
niezdatnym  do  niczego  z  wyjątkiem  spowiadania.  ale  również  tego  został 
pozbawiony.  Unicestwienie  siebie  i  mistyczne  oddanie  się  w  modlitwie,  która  go 
rozgoryczyła i jednocześnie podnosiła. Przeniesiony został do Padwy w 1909 roku. 
Przełożeni  powierzyli  mu  kierowanie  studentami  i  nauczanie  patrologii.  Nowy 
ogieo  apostolski  bierze  go  w  posiadanie  w  chęci  oddania  się  przepowiadaniu, 
karmionym  z  jego  lektur  i  nauczania,  a  pozostawał  głęboko  wstrząśnięty,  kiedy 
widział,  że  wielu  kapłanów  i  zakonników  popisywało  się  erudycją  świecką  w 
przepowiadaniu.  a  chod  nie  miał  daru  słowa  z  powodu  wady  jąkania,  umiał  wlad 
innym  miłośd  do  przepowiadania  opartego  na  Ewangelii.  Ten  czas  bogaty  w 
studium  i  zajęcia  dydaktyczne  w  Padwie,  stanowi  dramatyczny  szczyt  jego 

background image

 

powołania  misyjnego  i  ekumenicznego,  zamienione  na  heroiczny  z  siebie,  jako 
całopalenie i ofiarę.  

W miesiącu styczniu 1911 roku pisał do swojego kierownika duchowego, który mu 
odpowiedział:  „Jest  pewnym,  że  ta  postawa  modlitwy  i  ofiary  przed  Ojcem 
wszystkich  pomaga  bardzo  ludom  odłączonym”.  19  listopada  1912  ofiarował  się 
jako żertwa za swoich studentów. Te akty heroiczne przedstawiają przełom w jego 
życiu,  początek  nowego  wymiaru  duchowego.  W  tej  sytuacji  o.  Leopold  wybrał 
stan  stałej  ofiary,  w  radykalnym  posłuszeostwie,  która  przyjmuje  tony  twardego 
posłuszeostwa  ignacjaoskiego  i  mistyki  unicestwienia  wycierpianego  z  całym 
bogactwem jego silnego człowieczeostwa dalmatyoskiego.  

Miał  już  47  lat.  Było  trudnym  dla  niego  zastąpienie  swoich  snów  apostolsko-
misyjnych  cierpieniem  akceptowanym  w  upodobnieniu  do  Chrystusa  i  św. 
Franciszka.  On,  pisze  biograf,  „zamieniał  kiedy  mógł  ofiarę  siebie  -  fizycznie, 
egzystencjalnie  –  za  uczniów,  penitentów,  przyjaciół.  Życie  jego  stawało  się  po 
ludzku  przegrane  w  całości:  przegrane,  ponieważ  porzucone  zostały  młodzieocze 
ideały”. Jednak Bóg obdarzył go ciągle nowymi darami jakby w zamian za czynioną 
ofiarę.  

Gdy  zwolniony  został  z  kierowania  studentami  w  1914  roku,  jego  życie  przyszłe 
byłoby  męczeostwem  spowiedzi,  krzyżowania  w  konfesjonale,  ale  jego  serce 
zostało  zawsze  na  Wschodzie.  Z  tego  powodu  odrzucał  zawsze  obywatelstwo 
włoskie,  nawet  wtedy,  gdy  podczas  pierwszej  wojny  światowej  był  zmuszony  do 
wygnania  i  w  latach  1917-1918  musiał  pielgrzymowad  we  Włoszech  środkowych 
od  klasztoru  do  klasztoru,  jako  obywatel  imperium  habsburskiego,  będącego  w 
stanie  wojny  z  Włochami.  Kiedy  w  1923  roku  Istria  i  Quarnaro  zostały  dołączone 
do Italii, o. Leopold został przeniesiony do Zara. Wielka radośd go ogarnęła. Może 
to był dobry kierunek. Szybko przeniósł się do nowego miejsca, ale równie szybko, 
16 listopada, na nowo został wezwany do Padwy.  

Jego  nieprzewidziany  wyjazd  zaniepokoił  prawdziwe  tłumy  penitentów,  które 
zwróciły się do biskupa elia Dalla Costa (1872-1961), dzisiaj sługi Bożego. Odorico z 
Pordenone,  minister  prowincjalny,  był  zmuszony  przywoład  małego  brata.  Podjął 
znów swoje ciche męczeostwo, ledwo złagodzone w 1924 z powodu kursu języka 
chorwackiego  dla  młodych  braci  w  Wenecji.  Miał  nadzieję  przynajmniej,  że 
przygotuje grupę misjonarzy na Wschód. Z tego powodu ozdabiał swoje nauczanie 
wzmiankami  apostolskimi.  Miał  55  lat.  13  listopada  1927  roku  zredagował  na 
kartce  swój  kolejny  ślub  w  intencji  powrotu  braci  odłączonych  na  wschodzie  do 
jedności  katolickiej.  Wszyscy  przychodzili  do  jego  konfesjonału,  mali  i  wielcy, 

background image

 

uczeni i nieuczeni, zakonnicy, kapłani, klerycy i laicy. Zamknięty w swoim pokoiku 
dwa  metry  na  trzy,  z  okienkiem  źle  chronionym  papierem  w  miejsce  szyby  i  ot-
wartym na korytarzyk ciasny i duszny, o. Leopold sprawował aż do śmierci posługę 
pojednania i miłosierdzia.  

Jego  Wschodem  stawała  się  każda  z  dusz,  która  przyszła  prosid  o  jego  pomoc 
duchową.  On  sam  13  stycznia  1941  roku  pisał:  „Jakakolwiek  dusza,  która  będzie 
miała potrzebę mojej posługi, będzie dla mnie Wschodem”. Spowiadał od 10 do 12 
godzin dziennie, nie dbając o zimno, ciepło, zmęczenie, choroby. „Bądź spokojny – 
mawiał do swoich penitentów – złóż wszystko na moje barki, resztę ja załatwię” i 
przyjmował na siebie ofiary, modlitwy, nocne czuwania, posty, dyscyplinę do krwi. 
Szedł zawsze na spotkanie penitenta z radością, co więcej dziękował mu i chciałby 
go  uścisnąd.  Jednego  razu  słuchał  spowiedzi  na  kolanach,  bo  penitent  przez 
pomyłkę,  wchodząc  do  jego  celki,  usiadł  na  foteliku  dla  spowiednika.  Był 
posądzany  o  laksyzm,  „pobłażliwośd”  i  cierpiał  wiele  przeciwności.  ale  wskazując 
na  Ukrzyżowanego,  odpowiadał  z  nadzwyczajnym  doświadczeniem  miłosierdzia 
Bożego:  „Jeśli  Ukrzyżowany  przyszedłby  mnie  upominad  z  powodu  pobłażliwości, 
odpowiedziałbym: ten smutny przykład, Panie Błogosławiony, daliście mi Wy, chod 
ja  jeszcze  nie  doszedłem  do  szaleostwa  umierania  za  dusze!”  ale  historia  jego 
konfesjonału byłaby poematem królewskim, taocem radosnym charyzmatów i łask 
i cudów, które zbyt długo by opowiadad.  

Teraz ofiara była gotowa do ostatecznego poświęcenia. W koocu jesieni 1940 roku 
jego  zdrowie  osłabło  i  coraz  bardziej  się  pogarszało.  Na  początku  kwietnia  1942 
roku znalazł się w szpitalu. Nie wiedział, że miał raka przełyku. W klasztorze dalej 
spowiadał,  chod  bał  się  śmierci  i  cierpienie  go  zjadało.  29  lipca  1942  roku 
spowiadał  bez  przerwy  i  potem  spędził  całą  noc  na  modlitwie.  Następnego  dnia 
rano  w  czasie  przygotowania  do  Mszy  świętej,  zemdlał.  Przeniesiony  do  łóżka, 
otrzymał  sakrament  chorych  i  koocząc  powtarzad  ostatnie  słowa  Salve  Regina, 
wyciągając  ręce  w  wzwyż,  szedł  jakby  na  spotkanie  Kogoś  i  przemieniony,  oddał 
ducha.  Całe  miasto  Padwa  zgromadziło  się  wokół  zwłok,  a  jego  pogrzeb  był 
triumfem. 34 lata później Paweł VI, 2 maja 1976 roku, ogłosił go błogosławionym, 
a 16 października 1983 roku Jan Paweł II ogłosił go świętym. 

W czasie beatyfikacji papież Paweł VI stwierdził, że do jego uświęcenia przyczy-

niła się nie tyle jego postawa ekumeniczna, owo pragnienie pojednania Wschodu, 
ile  sprawowanie  sakramentu  pokuty.  „Inna  jednak  była  szczególna  cecha, 
ukazująca  jego  bohaterstwo  i  charyzmatyczną  cnotę.  Któż  tego  nie  wie?  Była  to 
posługa  sakramentu  pokuty.  Prowadził  następujący  tryb  życia:  po  odprawieniu 

background image

 

wczesnym  rankiem  Ofiary  Mszy  świętej  zasiadał  w  małym  pokoiku  stanowiącym 
konfesjonał i tam pozostawał przez cały dzieo do dyspozycji penitentów.  

Taki  tryb  życia  prowadził  przez  około  czterdzieści  lat  bez  najmniejszego 

narzekania.  Uważamy,  że  to  jest  podstawową  cechą,  która  wysłużyła  temu 
pokornemu Kapucynowi obecnie dokonującą się beatyfikację. Uświęcił się przede 
wszystkim przez sprawowanie sakramentu Pokuty”. 

WYBÓR MYŚLI ŚWIĘTEGO LEOPOLDA MANDICIA 

  Bóg udziela ci otwartości serca i zapału woli, ale nie żąda od ciebie rygorów i 

umartwieo, jakie wymaga od innych swych sług. 

  Kiedy  Pan  Bóg  przykraca  nam  cugli,  bezpośrednio  lub  pośrednio,  czyni  to 

zawsze, jako Ojciec, z nieskooczoną dobrocią. Starajmy się zrozumied tę rękę 
ojcowską, która z nieskooczoną miłością troszczy się o nas. 

  W  ciemności  życia  lampa  wiary  i  pobożnośd  maryjna,  pozwalają  nam  byd 

mocnymi nadzieją. 

  Gdy  w  chrześcijaninie  wypełniają  się  tajemnice  Chrystusa  cierpiącego,  w 

swoim  czasie  wypełniają  się  w  nim  także  tajemnice  Chrystusa 
zmartwychwstałego. 

  W chrześcijaninie może się wypełnid tajemnica krzyża, także jeśli  nie cierpi 

on prześladowao spowodowanych nienawiścią do wiary. 

  Człowiek  powinien  działad  i  prosid  o  Boże  błogosławieostwo  dla  tego 

działania. 

  Człowiek  sprawiedliwy  znajdzie  w  swej  wierze  wystarczające  motywy  do 

życia w świętości. 

  Idź  do  Komunii.  Idź  do  Komunii  z  wiarą  …  To  nie  jest  trucizna,  to  jest 

lekarstwo,  które  może  uzdrowid  wszelki  ból.  To  jest  światło  myśli,  siła  w 
ułomności, pociecha i ukojenie we wszystkich przykrościach; jest zadatkiem 
przyszłej chwały. 

  Wierzący  powinni  bronid  Ewangelii  za  pomocą  działao  społecznych,  druku, 

żywym słowem i jego rozpowszechnianiem. 

  Serce  Jezusa  tak  dobre  dla  ciebie,  powinno  byd  zawsze  w  centrum  twoich 

uczud. 

  Jako kapłan, sługa Boga, gdy mam stułę na ramionach, nie boję się nikogo. 

Prawda – pierwsza i ponad wszystko. 

  My  wszyscy  wierzący  stanowimy  jedno  Ciało  Kościoła.  Mamy  wspólny  los, 

wspólne istnienie, działamy także wspólnie. 

background image

 

  To nie człowiek udziela łaski, ale Bóg w swoim nieskooczonym miłosierdziu 

raczy spełniad ludzkie pragnienia. 

  Małżeostwo  jest  dla  nas wierzących sakramentem,  a  więc  rzeczą  z  istoty 

świętą.  Pomiędzy  mężem  i  żoną  jest  Pan  Bóg.  Oto  dlaczego  uczucie  jakie 
jesteś  winien  swojej  narzeczonej  i  przyszłej  żonie,  powinno  byd  święte  i 
wierne. 

  Błogosławiona  miłośd  Maryi  wyraża  swe  szczęście  ,  błagając  o  nasze 

zbawienie. 

  Módlcie 

się 

każdego 

dnia 

do 

Najświętszej 

Panny, 

która 

wyprasza każde dobro. 

  Najświętsza Panna jest obdarzona tak wielką troską o rodzaj ludzki, że stała 

się ofiarą swego Syna z powodu miłości do nas. 

  Od  dzieciostwa  poświęciłem  się  Maryi  i  znalazłem  w  Niej  największą 

podporę mojego powołania. 

 

Fot. Ojciec Leopold 

  W  niebie,  obok  Syna  jest  Matka,  która  ciągle  wstawia  się  za  rodzajem 

ludzkim. 

  Mądrośd  Boża  nie  zaczyna  jakiegoś  dzieła,  a  następnie  zostawia  go  w 

połowie, lecz realizuje je aż do kooca. 

  Nabierzmy odwagi, aby cierpied przeciwności, bóle z szacunku dla Chrystusa 

cierpliwego,  i  tak,  z  mocniej  ugruntowaną  nadzieją,  z  większą  siłą  uczud  z 

background image

 

powodu bliskości tego,  co  ma  nastąpid,  celebrujemy  chwałę  Chrystusa 
zmartwychwstałego. 

  Nasze  działania  mają  wartośd  o  tyle,  o  ile  są  czynione  z  miłości  do  Pana 

Boga. 

  Kto będzie się modlił stanie się sługą i narzędziem Bożej Opatrzności. 
  Módl  się  także,  aby  Pan  raczył  dad  czasy  trochę  spokojniejsze,  łagodząc 

liczne cierpienia tym, którym brakuje wszystkiego lub prawie wszystkiego. 

  Maryja  jest  Matką.  Jest  Orędowniczką  u  Miłosierdzia,  i  jest  także  Jego 

Matką. A więc chcę złożyd w Niej nadzieję. 

  Nadzieja ma swój konieczny fundament w wierze. Nie ma nadziei ten, kto w 

nic nie wierzy. 

  Wszystkie  ofiary  są  niczym  wobec  tego  co  Bóg  przygotowuje  nam  w 

wieczności. 

  Dzięki  Opatrzności  Bożej  otrzymałeś  na  przyszłośd  gwarancję  innych, 

większych dóbr. Utwierdź się zatem w dobrej woli. 

  Zaufaj mocno, że Opatrznośd Boża wyjdzie ci na przeciw, kiedy najmniej Jej 

oczekujesz. 

  Opuściłem wielu przyjaciół ze względu na posłuszeostwo Bogu, który chciał 

mnie mied gdzie indziej. 

  W  Maryi  mamy  wzór  najdoskonalszego  posłuszeostwa  wobec  prawa 

Bożego. 

  Kto  stara  się  na  wszystkie  sposoby  unikad  cierpieo  i  nieuniknionych  prób 

życiowych, nie ma ducha chrześcijaoskiego. 

  Wierz mocno świętemu Józefowi, który jest bardzo dobry i bardzo potężny. 

Módl się jak potrafisz. 

  Moim  obowiązkiem  jest  wysłuchiwanie  głosu  sumienia,  który  jest  głosem 

prawdy.  Ten  głos,  który  nigdy  nie  kłamie,  ileż  to  spraw  mi  wyrzuca.  I  jakże 
ten głos jest innym od głosów ludzkich, które w tych momentach zarzucają 
mnie pochwałami. 

  Powinniśmy  przede  wszystkim  zaufad,  że  Chrystus  Pan  chce  z  całą 

pewnością wypełnid swoją Bożą misję w nas i dla naszego dobra. 

  Zaufaj miłości naszego Pana. On ofiaruje się każdego dnia za nas Bogu Ojcu 

na  ołtarzach.  Módl  się  zatem  do  Serca  Jezusa,  do  Jego  Miłości 
nieskooczonej. Powtarzam ci: wierz!. 

  Poprzez wiarę w Chrystusa składamy uroczysty hołd Bogu i ten akt poddania 

się  władzy  Boga,  który  do  nas  przemówił,  obala  dumę  szatana,  który 
zgrzeszył pychą. 

background image

 

  Wierz,  a  znajdziesz  wyczerpującą odpowiedź na  wszystkie  „dlaczego”,  a 

wszystkie próby będą do zniesienia, a ból obłóczy się w światło. 

  Wierz, a życie będzie dobre, łagodne i chrześcijaoskie. 
  Wierzący,  gdy  stara  się  mied  serce  szlachetne  dla  Boga  i  cierpied  dla  Jego 

miłości, wypełni łatwiej swoją misję i podda się próbom, które staną się jego 
udziałem. 

  W  wierze  powinniśmy  zjednoczyd  się  jeszcze  bardziej  z  Jezusem  i  Jego 

Ewangelią,  w  wierze,  która  działa  przez  miłośd.  Wtedy  łaska  Chrystusa 
będzie zawsze obfita w naszych sercach. 

  Polecaj  się  zawsze  Pannie  Maryi.  Staraj  się,  możliwie  każdego  dnia 

przyjmowad Komunię świętą. W życiu Bóg będzie blisko ciebie. 

  Ukryjmy  wszystko,  nawet  to  co  może  wydawad  się  darem  Bożym,  aby  nie 

czynid  z  tego  towaru  na  sprzedaż.  Tylko  Bogu  cześd  i  chwała!  Winniśmy  – 
jeśli  to  tylko  możliwe  –  przejśd  po  ziemi  jak  cieo,  który  nie  pozostawia  po 
sobie śladu. 

  Żadne  poddawanie  się,  lecz  zawsze  naprzód,  mając  pewnośd,  że  Bóg  zna 

wszystkie wysiłki i nagradza każdy trud. 

ŚWIĘTY LEOPOLD MANDID, JAKO SPOWIEDNIK HEROICZNY 

To zadziwiające, że człowiek, którego papież Jan Paweł II nazwał heroicznym sługą 
pojednania  i  pokuty,  wcale  nie  pałał  tak  ogromnym  pragnieniem  spowiadania. 
Jego  marzeniem  był  wyjazd  na  misje  do  swojej  ojczyzny  –  Chorwacji,  by  móc 
pracowad  na  rzecz  jedności  Kościoła  wśród  braci  odłączonych.  Nie  zrealizował 
jednak  tego  pragnienia,  ponieważ  przełożeni  zdecydowali,  że  będzie 
spowiednikiem  w  padewskim  klasztorze  Santa  Croce.  Poświęcił  się  więc  tej 
posłudze  z  podziwu  godnym  oddaniem:  spowiadał  przez  33  lata,  10-12  godzin 
dziennie, w małym pokoiku-konfesjonale, w ciszy i pokorze. 

Święty  Leopold  Mandid,  to  spowiednik  heroiczny.  Bez  wątpienia  sakrament 
pojednania stał się dla niego sposobem uświęcenia. Wskazuje na to chociażby data 
jego  kanonizacji  –  16  października  1983  roku,  tuż  po  ogłoszeniu  Adhortacji 
apostolskiej  „Reconciliatio  et  Poenitentia”  –  dokumentu  poświęconego  pokucie  i 
pojednaniu. Św. Leopold został w niej przedstawiony jako wzór dla spowiedników, 
obok  innych  znanych  apostołów  tego  sakramentu,  jak  św.  Jan  Maria  Vianney czy 
św. Jan Nepomucen. Ale nie tylko szafarze sakramentu pojednania mogą się uczyd 
od św. Leopolda Mandicia; ma on wiele do powiedzenia również penitentom. 

background image

10 

 

Pierwsza  rzecz  godna  uwagi  to  jego  poczucie  grzechu.  Ojciec  Leopold,  godzinami 
słuchając grzechów swoich penitentów, nie utracił tego zbawiennego przekonania, 
że sam jest grzesznikiem. Wrażliwośd na grzech, zdolnośd jego rozpoznania w życiu 
to  swoisty  „termometr”  naszej  więzi  z  Bogiem,  naszego  poczucia  Boga.  I  na 
odwrót:  im  bliżej  jesteśmy  Boga,  tym  bardziej  czujemy  się  grzesznikami,  tym 
łatwiej  rozpoznajemy  grzech  w  naszym  życiu,  tym  wrażliwsze  staje  się  nasze 
sumienie. 

To 

paradoks 

właściwy 

chrześcijaostwu. 

Tymczasem 

ten 

charakterystyczny  dla  chrześcijaostwa  związek  mocno  rozluźnił  się  w  dzisiejszym 
świecie.  Papież  Jan  Paweł  II  we  wspomnianej  adhortacji  napisał:  Wraz  z  utratą 
wrażliwości sumienia  następuje również zadmienie  poczucia Boga, a  kiedy zagubi 
się  ów  decydujący  punkt  wewnętrznego  odniesienia,  zatraca  się  także  poczucie 
grzechu. Dlatego właśnie mój poprzednik, Pius XII, używając zwrotu, który stał się 
niemal przysłowiowym, oświadczył, że „grzechem tego wieku jest utrata poczucia 
grzechu” (nr 18).  

Poczucie grzechu i związane z nim poczucie Boga widad bardzo wyraźnie u naszego 
Świętego.  Uwidacznia  się  ono  przede  wszystkim  w  częstym  przystępowaniu  do 
sakramentu  pojednania.  Osoba  o  wrażliwym  sumieniu,  jasno  widząca  swoje 
grzechy,  pragnie  często  stawad  przed  Bogiem  w  akcie  skruchy,  by  doświadczad 
Jego  miłosierdzia.  Według  świadków  procesu  kanonizacyjnego  ojciec  Leopold 
spowiadał  się  prawie  każdego  dnia!  Można  pomyśled,  że  wynikało  to  ze 
skrupułów,  z  nadmiernych  wyrzutów  sumienia,  nie  zaś  z  jego  szczególnej 
wrażliwości,  jednak  inne  fakty  z  jego  życia  przeczą  takiej  tezie.  Skrupulat  zwykle 
pozostaje  chwiejny  w  decyzjach,  nie  jest  w  stanie  jasno  ocenid  grzechu.  Ojciec 
Leopold natomiast miał w tym względzie bardzo wyraźne rozeznanie.  

Rady  udzielane  przez  niego  podczas  spowiedzi  niejednokrotnie  okazywały  się 
bardzo  trafne. 

Umiał  też  byd  stanowczy  w  stosunku  do  penitentów,  szczególnie 

wobec  tych,  którzy  grzeszyli  przeciw  szóstemu  przykazaniu.

  Nie  przeszkadzało  to 

jednak,  aby  przed  jego  konfesjonałem  codziennie  gromadziła  się  wielka  rzesza 
ludzi.  Pośród  jego  penitentów  byli  zarówno  ludzie  prości,  jak  i  profesorowie 
uniwersytetów,  księża  oraz  biskupi.  Świadczy  to  o  delikatności  jego  sumienia  i 
niebywałej  wrażliwości  na  grzech,  które  pomagały  mu  byd  wyrozumiałym  wobec 
penitentów. 

Świadomośd,  że  w  sakramencie  pojednania  spotykają  się  ostatecznie  trzy  osoby: 
penitent, spowiednik i Bóg – to kolejna lekcja, jakiej udzielał św. Leopold.  

Jeden  ze  świadków  w  procesie  kanonizacyjnym  zeznał,  że  pewnego  razu  do  ojca 
Leopolda przyszedł mężczyzna, który na sumieniu miał ciężkie grzechy i bardzo się 

background image

11 

 

wstydził  je  wyznad.  Kapucyn,  aby  dodad  mu  odwagi,  powiedział:  Jesteśmy  tutaj 
jako dwaj grzesznicy. Bóg niech się zmiłuje nad nami!  
Ton i przekonanie, z jakim 
to  zrobił,  tak  mocno  dotknęły  penitenta,  że  bez  oporów  odbył  szczerą  spowiedź. 
Lęk mówienia o swoich słabościach i upadkach ustał w momencie uświadomienia 
sobie,  że  ten  drugi  człowiek,  przed  którym  miał  uczynid  wyznanie,  także  jest 
grzesznikiem, a pomiędzy nimi dwoma stoi Bóg udzielający łaski przebaczenia. 

Niemałe  znaczenie  w  dobrym  przeżywaniu  sakramentu  spowiedzi  ma  na  pewno 
postawa kapłana. Spowiednik powinien uczynid wszystko, aby pomóc penitentowi 
szczerze i z żalem wyznad grzechy. Wiemy z doświadczenia, że nie zawsze tak jest; 
nie zawsze okazuje się on bratem, ojcem,  dobrym  pasterzem. Św. Leopold jest  w 
tym względzie na pewno wyrazistym przykładem dla każdego spowiednika. Cechą, 
która  według  zeznao  wielu  świadków  pociągała  ich  do  spowiadania  się  u  niego, 
była  jego  pokora,  dobrod  i  wyrozumiałośd.  Jeden  z  nich  tak  wspominał  swoją 
pierwszą  spowiedź  u  świętego  Kapucyna:  Przez  wiele  lat  nie  chodziłem  do 
spowiedzi.  W  koocu  zdecydowałem  się  i  poszedłem  do  ojca  Leopolda.  Byłem 
bardzo  zalękniony  i  zmieszany.  Skoro  tylko  wszedłem  do  jego  konfesjonału,  on 
podniósł  się  ze  swojego  krzesła  i  zwrócił  się  w  moją  stronę  *ojciec  Leopold 
spowiadał zazwyczaj w małym pokoiku, w którym było ustawione krzesło dla niego 
i klęcznik dla penitenta+. Okazał przy tym wielkie zadowolenie, jakbym był jego od 
dawna  oczekiwanym  przyjacielem.  Powiedział  do  mnie:  „Niech  pan  usiądzie, 
proszę  usiąśd”.  W  zamieszaniu,  które  przeżywałem, usiadłem na  jego  krześle,  a 
on  bez  słowa  uklęknął  na  ziemi  i  wysłuchał  mojej  spowiedzi.
  Dopiero  wówczas 
zorientowałem  się,  co  uczyniłem.  Zacząłem  go  przepraszad,  ale  on,  uśmiechając 
się, powiedział: „Nie szkodzi, nie szkodzi. Proszę iśd w pokoju!”. Nie zrobił żadnej 
aluzji do mojego zachowania, bo nie chciał mnie upokorzyd. Tą postawą ujął mnie 
całkowicie.  

Ta  pokora  i  dobrod  ojca  Leopolda  wyrażała  się  również  w  hojnym  udzielaniu 
rozgrzeszenia.  Sam  niejednokrotnie  wspominał,  że  tylko  kilka  razy  odmówił  go  w 
ciągu  całej  swojej  posługi  spowiedniczej.  Wydawad  by  się  mogło,  że  to  nic 
nadzwyczajnego.  Tymczasem  na  tle  jego  epoki  taka  postawa  wyraźnie  odbiegała 
od  normy.  W  jego  czasach  praktyka  odmawiania  rozgrzeszenia  była  o  wiele 
bardziej rozpowszechniona niż ma to miejsce dzisiaj. W podręcznikach do teologii 
moralnej  wręcz  zachęcano  spowiedników,  by  w  niektórych  przypadkach  nie 
rozgrzeszad penitenta i w ten sposób  pobudzad go do gorliwości. Stąd też trudno 
się dziwid, że ojca Leopolda wielokrotne oskarżano o laksyzm (czyli zbyt pochopne 
udzielanie  absolucji).  Ale  ostatecznie  w  trakcie  procesu  kanonizacyjnego 
wykazano,  że  ta  praktyka  świętego  Kapucyna  wynikała  raczej  z  jego  niezwykłej 

background image

12 

 

zdolności wzbudzania u penitentów żalu za grzechy. A  właśnie skrucha penitenta 
stanowi podstawę do rozgrzeszenia. 

APOSTOŁ SPOWIEDZI 

Święty  Leopold,  którego  wizerunek  widzimy  poniżej  w  posągu  z  brązu  przy 
konfesjonałach  Medziugorskiego  Sanktuarium,  zdaje  się,  że  jest  tam,  aby  strzec 
spowiedników i aby dawad im natchnienie w ich posłudze miłosierdzia. 

 

Fot. Pomnik Ojca Leopolda 

Ten kapucyn był żywym wcieleniem przypowieści o miłosiernym Ojcu oczekującym 
„marnotrawnego  syna”.  Dlatego  wezwanie  do  spowiedzi,  w  nim  znajduje 
wyjątkowy  wzór  posługi,  w  której  Bóg  Ojciec  pragnie  dad  poznad  grzesznym 
dzieciom swoje Serce. 

O sobie samym ojciec Leopold mówił: „Jestem naprawdę do niczego, jestem wręcz 
Śmieszny” . I za takiego uważali go zakonnicy i ludzie. Nawet dzieci wyśmiewały go 
na ulicy i wkładały mu kamienie do mniszego kaptura…  

Mówiono  że:  „był  niewykształconym  spowiednikiem,  nazbyt  wyrozumiałym, 
który  rozgrzeszał  wszystkich  wbrew  zdrowemu  rozsądkowi”.
  Potem  stopniowo 
całe miasto zaczęło chodzid do tego konfesjonału, niektórzy wysłani przez ojca Pio, 
który zwykł był mawiad: „Macie Świętego, to po co do mnie przychodzicie?!” 

background image

13 

 

Na  krótko  przed  Śmiercią  w  1942  r.,  ojciec  Leopold  wypowiedział  następujące 
proroctwo:
 

„Miasto  będzie  wielokrotnie  bombardowane,  ten  klasztor  zostanie  poważnie 
zniszczony,  ale  ta  cela  nie.  Tu  Pan  Bóg  okazał  duszom  wiele  miłosierdzia:  musi 
pozostad  jako  pomnik  Jego  dobroci”.

  W  rzeczy  samej,  bombardowania  w  1944  r. 

zniszczyły klasztor, ale ta cela została nietknięta… Lecz cóż takiego działo się w tej 
celi?  Jeśli  ten,  kto  tam  wchodził  okazywał  wahanie  czy  zmieszanie,  o.  Leopold 
szybko  wstawał  i  wychodził  mu  naprzeciw  otwierając  szeroko  ramiona:  „Proszę, 
niech pan usiądzie… Proszę się nie obawiad, proszę się nie krępowad… Widzi pan, 
ja też, chod jestem zakonnikiem i kapłanem, jestem tak  nędzny. Gdyby mnie Pan 
Bóg nie trzymał za cugle, byłbym gorszy od wielu innych…”.  

Niemniej  jednak  ojciec  Leopold  nie  skracał  spowiedzi  do  kilku  minut.  Czasami 
zatrzymywał bardzo długo i nie był łagodny, kiedy ktoś próbował usprawiedliwid 
zło albo je bagatelizowad.
 A odznaczał się nieskooczoną słodyczą, gdy wyznawano 
wszystko z pokorą. Niech wystarczy nam taki oto epizod. 

  Pewnego dnia jakiś mężczyzna, który przyszedł do jego celi upierał się przy 

obronie  swych  licznych  grzechów  za  pomocą  subtelnych  wywodów.  Ojciec 
Leopold  wszystkiego  próbował,  ale  w  koocu,  wobec  wyrafinowanego 
szyderstwa tego pana, podniósł się i krzyknął: „Proszę odejśd! Proszę odejśd! 
Pan staje  po stronie przeklętych  przez Boga!” Mężczyzna omal  nie zemdlał 
ze  strachu  i  rzucił  się  na  ziemię,  płacząc;  wówczas  o.  Leopold  podniósł  go, 
objął i powiedział: „Widzisz, teraz znów jesteś moim bratem”. 

Czasem spowiadał pomimo gorączki i rezygnował z posiłków widząc czekających w 
kolejce penitentów. Nierzadko, po skooczonej spowiedzi, długo się modlił w nocy. 
Wielu penitentom obiecywał: „Ja za ciebie będę  pokutował, ja za ciebie  będę się 
modlił”.  

Kiedyś  powiedział:  „Gdyby  Ukrzyżowany  zarzucał  mi  zbytnią  pobłażliwośd, 
odpowiedziałbym Mu: To zły przykład, Błogosławiony mój Panie. Ty mi go dałeś! Ja 
jeszcze nie doszedłem do szaleostwa, żeby umrzed za dusze!”… 

Apostoł  jedności  –  za  tym  powołaniem  kryje  się  jednak  pewien  sekret.  „Kiedy 
miałem  22  lata  –  mówi  on  sam  –  usłyszałem  głos  Boga,  który  wzywał  mnie  do 
modlitwy  i  rozważania,  w  intencji  powrotu  prawosławnych  do  jedności  z 
katolikami”.  Złożył  Ślub.  Było  to  jego  „Święte  szaleostwo”  ,  jak  mówili  jego 
współbracia;  rozmawiał  o  tym  ze  wszystkimi  i  miał  nadzieję,  że  uda  mu  się 
zrealizowad to wezwanie, konkretnie, wracając do Chorwacji. Wydawało się, że to 
się  spełniło,  kiedy  miasto  Rjeka  zostało  przyłączone  do  Włoch  a  jego  posłano  do 

background image

14 

 

tego  klasztoru.  Ale  biskup  Padwy  zrobił  wszystko  i  udało  mu  się  uprosid 
Prowincjała,  aby  sprowadzid  Ojca  do  swojego  miasta,  gdzie  wszyscy  domagali  się 
jego powrotu.  

Wydawało się, że wszystko stracone. Ale tak nie było. Jeden  ze współbraci,  który 
dziwił  się  z  powodu  tej  odmiany,  zapytał  go  o  przyczynę,  a  o.  Leopold  tak  mu 
odpowiedział: 

„Dawno temu miałem okazję spotkad pewną Świętą osobę, która po 

przyjęciu  komunii  Św.  powiedziała  mi:  „Ojcze,  Jezus  kazał  mi  powiedzied  ci,  że 
każda dusza, którą ojciec prowadzi tu przy spowiedzi jest jego Wschodem”.

 I od tej 

chwili tak właśnie postępował. Traktował każdego penitenta tak, jakby nawrócenie 
do  jedności  jego  narodu  zależało  od  nawrócenia  grzesznika,  którego  miał  przed 
sobą.  I  tak  również  we  Mszy  Świętej  którą  zawsze  ofiarowywał,  jeśli  mógł,  w  tej 
intencji – odczuwał fizyczne cierpienie z powodu złamania jedności i, jednocząc się 
z Chrystusem, płakał czasami tak bardzo, że obrus na ołtarzu stawał się mokry.  

Bóg  dał  mu  łaskę  czynienia  cudów  jeszcze  zażycia;  ale  on  uważał,  że  to  nie  jego 
zasługa.  „A  czy  to  moja  wina?  –mawiał  –jeśli  przychodzą  tu  z  tak  wielką  wiarą,  i 
jeśli, dla ich wiary, Pan Bóg ich wysłuchuje?”  

Potrafił  czytad  w  duszach.  Pewien  pan,  który  od  lat  nie  spowiadał  się,  został  tam 
zaprowadzony  siłą  przez  przyjaciół  i  myślał  w  duchu:  „Stanę  w  kolejce,  a  potem, 
jak już wszyscy sobie pójdą, ja też sobie pójdę zanim przyjdzie kolej na mnie” . Ale 
ni z  tego  ni z owego  wyszedł z celi o. Leopold i idąc prosto do  niego,  powiedział: 
„Proszę  przejśd  do  przodu,  proszę  pana.  Czekałem  na  pana,  tak,  czekałem  na 
pana…”  

  A potem, kiedy już byli w Środku: „Pan nie chciał przyjśd… ale proszę się nie 

martwid…  ja  sam  panu  powiem  co  pan  zrobił…  Zrobił  pan  to,  prawda?  A 
teraz żałuje  pan,  prawda? Zatem Bóg  wszystko  panu  wybacza. Dziękuję, że 
pan  przyszedł  przynieśd  mi  tak  wiele  radości,  ale  będę  jeszcze  na  pana 
czekał, wie pan… Proszę przyjśd i zostaniemy dobrymi przyjaciółmi…”.  

Otóż to, miejmy nadzieję, że i dziś w osobie dobrego spowiednika będziemy mogli 
spotkad się z naszym Ojcem niebieskim… 

Ojciec Leopold wrócił do domu Ojca 30 lipca 1942 r., wypowiadając ostatnie słowa 
„Salve  Regina  –  Witaj  Królowo”,  do  Tej,  którą  zawsze  nazywał  „Błogosławioną 
Panią” … 

W 41 roku po jego Śmierci – 16. 10. 1983 r. – Wielki Papież Jan Paweł II ogłosił go 
Świętym Kościoła katolickiego. 

„JEZU MARYJO KOCHAM WAS RATUJCIE DUSZE”