PIUS XI
ENCYKLIKA
AD CATHOLICI SACERDOTII FASTIGIUM
do czcigodnych braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów,Biskupów i innych
Ordynariuszów. Pokój i Jedno ze Stolic Apostolsk Utrzymuj cych, o Kapła stwie
Katolickim
*
CZCIGODNI BRACIA
Pozdrowienie i Błogosławie stwo Apostolskie.
Od chwili, w której niezbadane wyroki Opatrzno ci Bo ej wyniosły Nas a na szczyt
kapła stwa katolickiego (Ad catholici sacerdotii fastigium), nie przestali my nigdy ywej
po wi ca uwagi tym z wielu synów Naszych w Chrystusie, którzy, kapła sk obdarzeni
godno ci , podj li si powinno ci stania si "sol ziemi i wiatłem wiata" (Mat. V, 13, 14);
nigdy te nie zaniechali my szczególnej pieczy około tej wielce Nam drogiej młodzie y, która
w cieniu u wi conych murów przygotowuje si i urabia do obj cia tak wzniosłego
posłannictwa.
Ju w pierwszych miesi cach Pontyfikatu Naszego, zanim według zwyczaju odezwali my si
słowem uroczystym do całego wiata katolickiego (Encykl. Ubi arcano z dn. 23 grudnia 1922
r.), wyłuszczyli my w Li cie Apostolskim "Officiorum omnium" (AAS t. XIV, 1922, str. 449
nn.), wysłanym do drogiego Nam syna, prefekta w. Kongregacji dla Seminariów i
Uniwersytetów, prawidła, według których nale y kształci i utwierdza młodych lewitów.
Ilekro pieczołowito pasterska skłania Nas do gł bszego rozpatrywania spraw i potrzeb
Ko cioła, obejmuje ona przede wszystkim kapłanów i kleryków, których, jak wiecie,
szczególnie miłujemy.
Wymownym dowodem tej troski Naszej pasterskiej o kapłanów s liczne seminaria, które
b d to zało yli my tam, gdzie ich nie było, b d te niemałym nakładem w nowych i
obszerniejszych umie cili my gmachach i wyposa yli my hojnie, aby godniej i odpowiedniej
zadanie swe mogły spełni .
Je li wi c po pi dziesi ciu latach Naszego kapła stwa postanowili my obchodzi uroczy cie
ow szcz liw chwil , uczynili my to, przychylaj c si sercem ojcowskim do synowskich
ycze , napływaj cych z całego wiata, dlatego, poniewa wiedzieli my, e chodziło tu nie
tylko o uczczenie Naszej osoby, lecz raczej o słuszne wysławienie wielkiej godno ci samego
kapła stwa.
Podobnie te zarz dzili my Konstytucj Apostolsk "Deus scientiarum Dominus", z dn. 24
maja 1931 r., reorganizacj studiów w Uniwersytetach ko cielnych w tej my li, aby poziom
wykształcenia i zbo nej wiedzy duchowie stwa podnosił si coraz to wy ej (AAS t. XXIII,
1931, str. 241 nn.).
Posłnnictwo kapła skie
(1)
Cel jednak, który sobie teraz zakre limy, tak posiada doniosło i tak wag , e wydaje si
Nam rzecz słuszn rozwie si nad nim szerzej w tej Encyklice, aby nie tylko ci, którzy
bezcenny skarb wiary chrze cija skiej posiadaj , ale tak e ci, co szczerym sercem prawdy
szukaj , poznali wzniosły majestat kapła stwa katolickiego oraz wielki po ytek, który z woli
Opatrzno ci Bo ej dla wszystkich z kapła stwa wypływa. Pragniemy, aby dokładnie
rozwa yli to ci przede wszystkim, których głos wewn trzny i łaska niebia ska do stanu
duchownego poci ga.
Rozwa ania te uwa amy za słuszne szczególnie pod koniec tego roku, który u stóp pos gu
nie nobiałego i ja niej cego Niepokalanej w Lourdes widział w czasie nieprzerwanego
triduum Eucharystycznego kapłanów wszelkich j zyków i wszelkich obrz dków w blasku
wiatła niebia skiego, kiedy to ostatnie promienie łaski rozsiewał dobiegaj cy kresu Jubileusz
Odkupienia ludzko ci, rozszerzony na cały wiat katolicki, owego Odkupienia, którego
współpracownikami s czcigodni i wielce Nam drodzy kapłani. Nigdy nie zadali sobie oni
wi cej trudu, ani wi cej około sprawy chrze cija skiej si nie zasłu yli, ni w ci gu tego
Miło ciwego Lata, kiedy to, jak podnie li my w Konstytucji Apostolskiej "Quos nuper",
obchodzono tysi cdziewi setlecie ustanowienia kapła stwa katolickiego (AAS t. XXIV,
1933, str. 5 - 10).
Jak Encyklika niniejsza ci le i harmonijnie zgadza si z Encyklikami, wydanymi ze wzgl du
na potrzeby czasu poprzednio, w których to w wietle nauki katolickiej wyło yli my co
wa niejsze zagadnienia, dr cz ce i niepokoj ce nowoczesnego człowieka, tak te zamierzamy
w niej uzupełni dawniej poruszone wzniosłe wskazania i niejako je uwie czy .
Z powołania bowiem i z nakazu Bo ego jest kapłan głównym apostołem i niestrudzonym
krzewicielem wychowania chrze cija skiej młodzie y ( Encyk. Divini illius magistri z dn. 31
grudnia 1929 r.) i w imieniu i mocy Bo ej błogosławi chrze cija skie mał e stwo i broni jego
wi to ci i nierozerwalno ci przeciw zakusom dz i nami tno ciom (Encykl. Casti connubii
z dn. 31 grudnia 1930 r); głosi braterstwo ludzi, przypomina wszystkim wzajemne obowi zki
sprawiedliwo ci i miło ci ewangelicznej, na koniec wskazuje jakby palcem ludziom bogatym
i ubogim dobra prawdziwe, których gor co po da nale y, usiłuje uspokoi umysły
roznami tnione kryzysem gospodarczym i moralnym, a przez to przyczynia si w niemałej
mierze do usuni cia albo przynajmniej do złagodzenia zadra nie i tar społecznych (Encykl.
Quadragesimo anno z dn. 15 maja 1931 r.). Ponadto zach ca do owej wi tej pokuty i
ekspiacji, do której wezwali my wszystkich ludzi uczciwych, aby wedle sił uczyniono zado
za ow bezbo no , za obrzydliwo i zbrodnie, tak bardzo ha bi ce dzi i pustosz ce rodzaj
ludzki; dzi bowiem potrzeba nam, jak nigdy przedtem, zmiłowania Bo ego i przebaczenia
(Encykl. Caritate Christi z dn. 3 maja 1932 r.). Przeciwnicy Ko cioła znaj niew tpliwie
bardzo dobrze skuteczno działania kapła skiego; tym bardziej jednak - jak to z alem
stwierdzili my w Li cie, wysłanym do drogiego Nam narodu meksyka skiego (Encykl.
Acerba nimis z dn. 29 wrze nia 1932 r.) - zwalczaj kapła stwo, pragn c usun je całkowicie
z społecze stwa, a tym samym przygotowa sobie drog do zupełnego wymazania imienia
katolickiego; ale chocia tak uporczywie d
do celu, niew tpliwie nigdy go nie osi gn .
I. KAPŁAN JEST JAKBY DRUGIM CHRYSTUSEM.
Rodzaj ludzki odczuwał zawsze potrzeb kapłanów, tj. m ów, którzy by z urz du, prawnie
im powierzonego, po redniczyli mi dzy Bogiem a lud mi, których całe ycie byłoby
po wi cone sprawom odnosz cym si do wiecznego Boga i którzy by zanosili pro by,
błagania i ofiary w imieniu społecze stwa, które rzeczywi cie zobowi zane jest do kultu
publicznego i w Bogu winno uzna swój pocz tek i swego Pana, Jemu nieustannie składa
dzi ki, o przychylno Jego zabiega i za cel ostateczny Go sobie postawi . Jak zgodnie z
wi tymi prawami przyrodzonemu u wszystkich ludów, znanych nam z obyczajów,
znajdujemy kapłanów, cz sto co prawda pró nym oddanych zabobonom, tak te kapłani, aby
ich nie zabrakło, szczególn ciesz si czci , gdziekolwiek ludzie wyznaj jak religi i
gdziekolwiek stawiaj ołtarze.
Kiedy za Bo e zabłysło Objawienie, posługa kapła ska zaja niała godno ci wiele wy sz .
Zapowiada j Melchizedek (Gen. XIV, 18), kapłan i król, którego posta Paweł w. odnosi do
osoby i do kapła stwa Jezusa Chrystusa (Hbr V, 10; VI, 20; VII, 1, 10, 11, 15).
Je li wi c kapłan wedle trafnego okre lenia tego Pawła w. co prawda "z ludzi wzi ty, lecz
dla ludzi bywa postanowiony w tym, co do Boga nale y" (Hbr V, 1), przeto posługa jego nie
odnosi si do spraw ludzkich i przemijaj cych, cho by wszelkiej pochwały godnych, lecz do
Bo ych i wiecznych; do spraw, którymi ludzie w nie wiadomo ci swej gardzi i z których
szydzi mog , którym podst pna zło i szał bezbo nych przeszkadza mo e - jak to z
wielkim alem niejednokrotnie w ostatnich czasach widzieli my - które jednak stanowczo
pierwszego domagaj si miejsca w prywatnym jak i publicznym yciu ludzko ci, maj cej
wyra n wiadomo , e dla Boga została stworzona, a tym samem uzna winna, i w nim
tylko znajdzie spokój.
Ksi gi Starego Zakonu okre laj ci le obowi zki, czynno ci i obrz dki kapła stwa,
ustanowionego wedle przepisów, które Moj esz z natchnienia i rozkazu Bo ego ogłosił. Zdaje
si , jakoby Bóg sam w przewiduj cej trosce wrazi chciał w pierwotne jeszcze umysły
ydowskie t jedn wielk prawd , której wiatło przepaja miało wszystkie przyszłe
zdarzenia, prawa, godno ci i urz dzenia: e ofiara oraz kapła stwo ten główny ma cel, by w
wszystkich sercach rozbudzało oczekiwanie Mesjasza i przez to stało si przyczyn i jakby
ródłem nadziei, chwały, mocy i wolno ci (Zob. Hbr r. XI).
Nie na to tylko zbudowano wi tyni Salomona, słynn z bogactw i przepychu, jak te z
urz dze i obrz dków, aby stała si ziemskim przybytkiem Bo ego majestatu, lecz eby była
tak e zapowiedzi mesja skiego kapła stwa i mesja skiej ofiary; chocia to wszystko było
figur i zapowiedzi , jednak tyle miało tajemniczej mocy, e nawet Aleksander Wielki przed
u wi con osob Najwy szego Kapłana zwyci skie swe czoło pochylił (Zob. Joz. Flaw.,
Antiquit., ks. XIII r. 8); i sam Bóg był niejako zagniewany na bezbo nego króla Baltazara,
kiedy ten przez profanacj naczy liturgicznych ohydnie sobie post pił (Zob. Dan. V, 1 - 3).
Lecz kapła stwo Starego Zakonu powag swoj i chwał st d jedynie czerpało, e było
zapowiedzi kapła stwa nowego i wiecznego Zakonu, darowanego przez Jezusa Chrystusa i
krwi prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka ustanowionego.
Mówi c ogólnie i krótko o wielko ci, godno ci i zakresie władzy kapła skiej, apostoł
narodów w ten sposób jakby rylcem prze wiadczenie swoje okre la: "Tak niechaj człowiek o
nas rozumie jako o sługach Chrystusowych i szafarzach tajemnic Bo ych" (I Kor. IV, 1).
Kapłan jest sług Chrystusowym; jest przeto jakby narz dziem w r ku Bo ego Zbawiciela w
tym celu, aby w czasie dalej prowadził godne podziwu jego dzieło, które w nadziemskiej
skuteczno ci swojej odnawiaj c ludzko , obdarzyło j kultem szlachetniejszym. Kapłan jest
nawet, jak z cał słuszno ci mawia zwykli my, "drugim Chrystusem", skoro przedstawia
Jego osob wedle słów Ewangelii: Jako mnie posłał Ojciec, tak i ja was posyłam" (Io XX,
21); podobnie jak Mistrz jego i on głosi "chwał na wysoko ci Bogu" i pokój doradza
"ludziom dobrej woli" (Łuk. II, 14).
Władza niepoj ta.
Ju za , jak naucza Sobór Trydencki (Ses. XXII, r. 1), Jezus Chrystus ustanowił podczas
ostatniej Wieczerzy kapła stwo i ofiar Nowego Zakonu: "Bóg nasz i Pan raz tylko co
prawda przez mier chciał si Bogu Ojcu ofiarowa na ołtarzu krzy a celem dokonania
wiecznego odkupienia. Poniewa jednak razem ze mierci nie miało si sko czy Jego
kapła stwo (Hbr VII, 24), dlatego w czasie Ostatniej Wieczerzy, w tej nocy, której był
wydany (I Kor. XI, 23), pragn c zostawi oblubienicy swej, Ko ciołowi, jak tego natura
ludzka si domaga, widom ofiar , która by odtwarzała krwaw ofiar , która raz tylko na
krzy u miała si spełni , pragn c nadto, aby pami jej do ko ca wieków przetrwała (I Kor.
Xl, 24 nn.), a moc jej słu yła na odpuszczenie codziennych naszych grzechów, ogłosił siebie
kapłanem na wieki wedle porz dku Melchizedekowego (Ps. CIX, 4), a ciało swoje i krew pod
postaciami chleba i wina Bogu Ojcu zło ył w ofierze i pod tymi postaciami do po ywania je
podał apostołom, których wówczas ustanowił kapłanami Nowego Zakonu, oraz nakazał im i
ich nast pcom w kapła stwie dokonywa ofiary temi słowy: "To czy cie na moj pami tk "
(Łuk. XXII, 19; I Kor. XI, 24).
Od owej chwili zacz li apostołowie i ich nast pcy w kapła stwie składa Bogu ow "ofiar
czyst ", przepowiedzian przez proroka Malachiasza, przez któr imi Bo e wielkie jest
mi dzy narodami " (Zob. Malach. I, 11), a która odt d po wszystkich cz ciach ziemi i o
ka dej godzinie dnia i nocy wznoszona do nieba, a do ko ca wieków nieustannie ziszcza si
b dzie.
Jest ona prawdziw czynno ci ofiarn , nie samym znakiem tylko; okazuje sw moc
skuteczn , godz c ludzi z obra onym grzechami majestatem Boga. "Bóg, ofiar t
przebłagany, u ycza łaski i daru pokuty i odpuszcza najwi ksze nawet grzechy" ( w. Sob.
Tryd. ses. XXII, r. 2). Obja nia to tak e ten e Sobór Trydencki nast puj cymi słowy: "Jedna
bowiem i ta sama jest ofiara, ten sam jest teraz za po rednictwem kapłanów ofiarnik, który
wówczas samego siebie oddał na krzy u, a tylko sposób ofiarowania jest odmienny" w. Sob.
Tryd. ses. XII, r. 2).
Jasno wynika st d niewypowiedziana dostojno kapłana katolickiego, który posiada władz
nad Ciałem Jezusa Chrystusa i cudownym sposobem sprowadza go na ołtarze oraz r kami
niejako Zbawiciela Bo ego składa wiecznemu majestatowi Boga niesko czenie mił mu
ofiar . "S to rzeczy zadziwiaj ce", woła słusznie w. Jan Chryzostom, "zadziwiaj ce i
niepoj te (O Kapła stwie, ks. III, Migne P. G. XLVIII, 642).
Ale poza tym kapłan otrzymał nie tylko władz nad prawdziwym Ciałem Jezusa Chrystusa,
ale uzyskał te wydatny i bardzo rozległy wpływ na mistyczne ciało Jego, to jest na Ko ciół.
Nie potrzeba, Czcigodni Bracia, rozwodzi si długo nad uwydatnieniem przepi knej nauki o
mistycznym ciele Jezusa Chrystusa, która tak mił była w. Pawłowi. Uczy ona, e Bo a
osoba Wcielonego Słowa oraz wszyscy, których jako braci przygarn ł i do których dociera
Bo e Jego tchnienie, jedn niejako tworz społeczno , której Głow jest Chrystus. Kapłan
za jako zwykły szafarz wszystkich prawie sakramentów, rozprowadzaj cych niby strumyki
łask Zbawiciela na cał społeczno ludzk , na to jest ustanowiony "szafarzem tajemnic
Bo ych" (I Kor. IV, 1), eby je rozdzielał poszczególnym członkom mistycznego ciała Jezusa
Chrystusa. Dlatego stoi u boku wiernych w ka dej wa niejszej godzinie miertelnego ich
ycia, aby moc od Boga otrzymanej władzy darzył ich t łask , która jest pocz tkiem ycia
nadprzyrodzonego, albo pomna ał ju posiadan . Kiedy człowiek na wiat przychodzi, kapłan
uwalnia go u chrzcielnicy od winy pierworodnej i udziela mu szlachetniejszego i cenniejszego
ycia, mianowicie ycia nadprzyrodzonego, czyni cego go synem Boga i Ko cioła. Aby
zahartowa go do walki duchowej, kapłan specjaln obdarzony godno ci zalicza go przez
sakrament Bierzmowania w szeregi ołnierzy Chrystusowych. Kiedy za pachol ju
rozpozna i oceni umie chleb anielski, kapłan ywi je i pokrzepia tym ywot daj cym
pokarmem. Je li za upadnie, podnosi go sługa Ko cioła przez sakrament pokuty i w imieniu i
mocy Bo ej go wzmacnia. Gdy natomiast mał e stwo wzywa go niejako do współpracy z
twórcz pot g Boga, aby dar ycia przeszedł na potomnych i rosła liczba nie tylko wiernych
na ziemi, ale tak e błogosławionych w szcz liwo ci wiecznej, i wówczas wspiera go kapłan,
błogosławi c jego mał e stwo i czyst jego miło . Kiedy wko cu zbli a si kres
miertelnego ycia, a człowiekowi potrzeba mocy i pomocy, by mógł stan w obliczu Boga
S dziego, znowu przychodzi sługa Jezusa Chrystusa, pochyla si nad zbolałem ciałem
umieraj cego, namaszcza je wi tem olejem, rozgrzesza i pociesza. Towarzysz c w ten
sposób wiernym podczas całej ich ziemskiej pielgrzymki i zawiódłszy ich po same bramy
wieczno ci, kapłan odprowadza ich zwłoki do grobu, odmawiaj c nad trumn ich modły
liturgiczne, tchn ce nadziej nie mierteln . Nie zapomina jednak i o duszach ich, a je li
potrzeba im oczyszczenia i ulgi, wspiera je swymi modłami. Wskazuj c wiernym drog
praw , nios c im ulg i zbawienie, udzielaj c darów niebia skich, pieszy im nieustannie z
pomoc , od urodzenia a do grobu, a do rado ci niebieskich.
Sługa przebaczenia
Z po ród wielu władz, które kapłan ku dobru mistycznego ciała Jezusa Chrystusa posiada,
zamierzamy si rozwie dłu ej nad jedn , wymienion ju wy ej; mamy na my li ow
władz , "której - aby przytoczy zdanie w. Jana Chryzostoma - Bóg nie udzielił ani aniołom,
ani archaniołom" (O kapła stwie, ks. III, 5), mianowicie władz odpuszczania grzechów:
"których odpu cicie grzechy, s im odpuszczone; a których zatrzymacie, s zatrzymane" (Jan
XX, 23). Pełna tajemniczej grozy jest ta władza i tak Bogu tylko wła ciwa, e nawet pycha
ludzka musiałaby odrzuci mo liwo powierzenia jej ludziom: "Któ mo e odpuszcza
grzechy, je li nie sam Bóg?" (Mar. II, 7).
I naprawd , widz c człowieka tak sprawuj cego władz , nie mo emy powstrzyma si , aby,
nie na sposób faryzeuszów, ale pod wpływem wielkiego zdumienia nie powtórzy słów:
"Któ jest ten, co nawet grzechy odpuszcza" (VII, 49). A jednak Chrystus, Bóg-człowiek,
który miał i ma "moc na ziemi odpuszczania grzechów" (Łuk. V, 24), podzielił si ni z
kapłanami w tej my li, aby w nadmiarze miłosierdzia Bo ego umo liwi oczyszczenie duszy,
którego potrzeb sumienie ludzkie tak gł boko odczuwa.
St d wielka wypływa pociecha dla ka dego winowajcy, niepokojonego wyrzutami sumienia i
ałuj cego, bo słyszy nad sob wypowiedziany w imieniu Boga wyrok: "Ja ci rozgrzeszam z
grzechów twoich". Chocia słyszy go z ust takiego człowieka, który sam musi prosi innego
kapłana o wyrok podobny, nie umniejsza to w jego oczach wielko ci zmiłowania Bo ego,
lecz wydaje si ono jeszcze wznio lejsze; poznaje bowiem, e to raczej r ka Bo a, ni ludzka
dokonuje zdumiewaj cego tego dzieła. Dlatego - aby przytoczy słowa sławnego pisarza,
który z rzadk u wieckich przenikliwo ci mówi o rzeczach wi tych - "ilekro kapłan, dr c
na my l o własnej niegodno ci a ogromie piastowanej władzy, wzniesie nad pochylon głow
nasz po wi cone swe r ce; ilekro upokorzy si tym, e stał si szafarzem krwi wi tego
przymierza; ilekro wypowie zdumiony słowa, daj ce ywot; ilekro sam pełen winy
rozgrzesza grzesznika, powstajemy od jego stóp z tym prze wiadczeniem, e my nie
dopu cili si do czego niegodnego... Wszak e kl kaj c u stóp człowieka, przedstawiaj cego
osob Jezusa Chrystusa, czynimy to w tej my li, aby uzyska bezcenn godno dzieci i
synów Bo ych" (Manzoni, Osservazioni sulla morale cattolica, r. XVIII).
Skoro ta władza, osobnym sakramentem powierzona kapłanowi, z niezniszczalnego wypływa
charakteru, przez który stał si "kapłanem na wieki" (Zob. Ps. CIX, 4), na podobie stwo
Tego, w którego kapła stwie uczestniczy, dlatego nie jest znikoma i przemijaj ca, ale stała i
trwała. Chocia by kapłan z ułomno ci ludzkiej popadł w bł dy i ha b si okrył, nie zdoła
nigdy zetrze z duszy charakteru kapła skiego. A nadto zdobywa kapłan w sakramencie
kapła stwa nie tylko ten charakter kapła ski, nie tylko owe wzniosłe, wy ej wymienione
uprawnienia, ale wzbogaca si jeszcze now , osobn łask i osobn pomoc . Je li tylko
zechce ochoczo i wiernie współpracowa z działaniem niebia skich tych darów, b dzie mógł
zawsze godnie i bez zniech cenia wypełnia trudne obowi zki swego stanu i nie ul knie si
tej strasznej odpowiedzialno ci, przed któr dr eli nawet tacy mocarze chrze cija skiego
kapła stwa, jak Chryzostom, Ambro y, Grzegorz Wielki, Karol Boromeusz i wielu innych.
Apostoł prawdy i miło ci
Kapłan jest nadto sług Chrystusowym i szafarzem tajemnic Bo ych (Zob. I Kor. IV, 1) tak e
w "głoszeniu słowa" (Dz. Ap. VI, 4) i to z obowi zku, którego odrzuci nie mo e i z nakazu
Zbawiciela, którego mu pomin nie wolno: "Id cie wi c i nauczajcie wszystkie narody...
nauczaj c je, by przestrzegały wszystkiego, cokolwiek wam przykazałem" (Mat. XXVIII, 19,
20). Ko ciół Jezusa Chrystusa, stró i nieomylny nauczyciel Objawienia Bo ego, rozdziela
wsz dzie za po rednictwem kapłanów skarby prawdy Bo ej, głosz c tego, który jest " wiatło
prawdziwe, które o wieca ka dego człowieka, gdy na ten wiat przychodzi" (Jan I, 9) i Bo
rozsiewa hojno ci owo nasienie, małe co prawda i przez m dro ludzk wzgardzone, które
jednak na podobie stwo ziarna gorczycznego mocne i gł bokie zapuszcza korzenie w duszach
tych, którzy szczerze po daj prawdy, i które staje si drzewem tak mocnym i
niewzruszonym, e adne burze zniszczy go nie mog (Zob. Mat. XIII, 31-32).
W ród ró norakich bł dów, zrodzonych przez umysł ludzki, nad tych bezprawn i
nieokiełznan swawol , w ród powszechnego upadku obyczajów, spowodowanego
niegodziwo ci ludzk , Ko ciół Bo y stoi niby latarnia morska, wskazuj ca statkom drog
po ród ciemno ci; on to gani wszelkie odchylenie na jedn albo drug stron , on wszystkim
razem i ka demu z osobna wskazuje drog prawn . I biada, gdyby ta latarnia, nie mówimy,
wygasła - bo niew tpliwie na podstawie niezmiennych obietnic Chrystusowych nigdy si to
nie stanie - ale, gdyby nie pozwolono jej rozsiewa swoich blasków. Wszyscy widz ju
jasno, jak gł boko ludzko upadła przez to, e zuchwale odrzuciła Objawienie Bo e a
przyj ła zwodnicze wskazania bł dnej filozofii i moralno ci, podszywaj cej si pod imi
nauki. Je li ludzko w ród powodzi bł dów i wyst pków nie stoczyła si jeszcze na samo
dno upodlenia, zawdzi cza to prawdzie chrze cija skiej, przenikaj cej do wszystkich
narodów. Ko ciół bowiem spełnia powierzone sobie "głoszenie słowa" przez kapłanów
swoich, stoj cych na wszystkich szczeblach hierarchii, których wysyła na cały wiat, aby
niestrudzenie głosili ow prawd , która jest jedyn podstaw wszelkiej cywilizacji i bez której
adnej cywilizacji zachowa nie mo na.
Słowo kapłana dociera do wszystkich ludzi i niesie im wiatło i pokrzepienie; słowo kapłana
wynurza si pogodnie nawet z najgł bszego wiru pokus i złudze , zach ca do cnoty i
nieustraszenie obwieszcza prawd : ow prawd , która blaskiem swym roz wietla trudne
zagadnienia ycia ludzkiego i do ładu je sprowadza; zach ca do takiej cnoty, jakiej nie złami
adne przeciwno ci, której nawet mier nie zniszczy, raczej zapewni jej stało i
nie miertelno .
Je li za po kolei rozpatrzymy przykazania, które kapłan, by wiernie spełnił swe zadanie,
cz sto przypomina musi, i je li rozwa ymy wewn trzn ich sił , stwierdzamy niew tpliwie
wielki i dobroczynny wpływ jego na odnowienie obyczajów i uspokojenie umysłów. Dzieje
si to zwłaszcza wtenczas, kiedy wielkich i małych poucza o tym, jak krótkie i przemijaj ce
jest ycie doczesne, jak znikome s dobra ziemskie a bezcenne dla duszy nie miertelnej dobra
duchowe oraz jak surowy b dzie wyrok S dziego wiecznego, który nieomylnym spojrzeniem
Swych oczu wszystkie serca przenika "i odda ka demu według uczynków jego" (Mat. 16, 27).
Nie ma rodka skuteczniejszego ni takie i tym podobne pouczenia, na u mierzenie
rozbudzonych nami tno ci, na ukrócenie nadmiernego ubiegania si o dobra ziemskie.
Chciwo ta znieprawia i upadla, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, tyle dusz i powoduje, e
poszczególne warstwy społeczne miast wspiera si wzajemnie, nami tnie si zwalczaj .
Dzi , kiedy egoizm krzewi si tak niezmiernie, kiedy wsz dzie prawie wybuchaj spory
nami tne i zgubna rodzi si m ciwo , powinni my tym wi cej i tym gorliwiej głosi i
przypomina "nowe przykazanie" (Jan XIII, 14) Jezusa Chrystusa, przykazanie miło ci,
wszystkich obowi zuj ce, nie maj ce granic i nie wył czaj ce nawet wroga.
W ci gu dwudziestu wieków wymownie i jasno przejawiła si zbawienna moc słowa
kapła skiego, w którym odtwarza si i odbija " ywa mowa Bo a... i skuteczna i
przera liwsza, ni li wszelaki miecz z obu stron ostry", a które stało si "przenikaj ce a do
rozdzielenia duszy i ducha" (Zob. Hbr IV, 12) i wsz dzie zach ca ludzi do wzniosłych i
bohaterskich czynów i uszlachetnia serca.
Wszelkie dobrodziejstwa, które społecze stwo chrze cija skie przyniosło wiatu, si gaj
korzeniem jako do odległego pocz tku swego do słowa i do trudu katolickiego kapłana. Daje
to nam niezłomn nadziej na przyszło , skoro wedle nieprzedawnionych obietnic Jezusa
Chrystusa mamy "mocniejsz mow " (II Piotr. I, 19).
Tak e dzieła misyjne, wykazuj ce t sam wspaniał ywotno , jak z mocy Bo ej posiada
Ko ciół, rozwijaj si i post puj głównie dzi ki kapłanom, którzy w niezmiernym i
niewypowiedzianym trudzie rozszerzaj jako krzewiciele wiary i miło ci granice Królestwa
Bo ego na ziemi.
Po rednik mi dzy Bogiem a lud mi
Kapłan jest w ko cu, podejmuj c równie i w tej dziedzinie posłannictwo Jezusa Chrystusa,
który "sp dzał noc cał na rozmowie z Bogiem" (Łuk. VI, 12) i "zawsze yje, aby si
wstawiał za nami" (Hbr VII, 25), publicznym i urz dowym po rednikiem wobec Boga dla
wszystkich. Na nim spoczywa obowi zek składania Bogu Najwy szemu nie tylko ofiary w
cisłym słowa znaczeniu, lecz tak e "ofiary chwały" (Ps. XLIX, 14) w ł czno ci z modłami
publicznymi. On to w psalmach, błaganiach i hymnach, wyj tych po wi kszej cz ci z Pisma
w., przynosi codziennie Bogu po wiele razy hołd winny i spełnia w ten sposób w imieniu
ludzi obowi zek przebłagania tak potrzebny w czasach dzisiejszych, jak nigdy przedtem
burzliwych, i pomocy Bo ej potrzebuj cych. Kto wypowie, ile kl sk modlitwy kapłana
odwróciły od wyst pnej ludzko ci i ile i jak niewypowiedzianych dobrodziejstw na ni
sprowadziły?
Je li ju modlitwa prywatna posiada tak uroczyste i ogromne obietnice Jezusa Chrystusa
(Zob. Mat. VII, 7 - 11; Mar. XI, 24; Łuk. XI, 9 - 13), to niew tpliwie wi ksz jeszcze moc i
skuteczno ci " odznaczaj si modły urz dowe, ofiarowane w imieniu Ko cioła, umiłowanej
oblubienicy Zbawiciela. Chocia chrze cijanie w szcz ciu zbyt cz sto zapominaj o Bogu,
jednak w gł bi duszy ywi to niezłomne przekonanie, e modlitwa ufna wszystko u Boga
uprosi mo e, i dlatego w wszystkich okoliczno ciach yciowych uciekaj si do tej modlitwy
i prosz o ni kapłanów w czasie niepowodze osobistych lub kl ski powszechnej. Od
modl cego kapłana domagaj si pociechy w wszelkiego rodzaju nieszcz ciach; do niego
uciekaj si , prosz c o pomoc niebia sk w czasie całej swej ziemskiej pielgrzymki.
Naprawd "kapłan stoi pomi dzy Bogiem a ludzk natur : z nieba podaje nam dary Boga, do
nieba wznosi nasze modlitwy i jedna nas z rozgniewanym Bogiem" ( w. Jan Chryzostom.
Hom. 5 na Izajasza).
Zreszt , jak wspomnieli my wy ej, zdaje si e nawet wrogowie Ko cioła dostrzegaj i
uznaj wielk godno i sił kapła stwa katolickiego, skoro na pierwszym miejscu i z
szczególniejsz gwałtowno ci zwalczaj kapłanów, wiedz c dobrze, jak ci le Ko ciół
zwi zany jest z swymi sługami. Ci sami na koniec wrogowie, którzy tak zaciekle wyst puj
przeciw kapła stwu, zwalczaj te nami tnie Boga, a to przynosi kapłanom szczególny
zaszczyt i czyni ich tym czcigodniejszymi.
II. CNOTY I WIEDZA KAPŁA SKA
Olbrzymia jest zatem, Czcigodni Bracia, godno kapła ska. Szczytnego jej blasku nie
zaciemni opłakane i po ałowania godne przewiny nielicznych kapłanów z ułomno ci natury
ludzkiej spełnione. Rzadkie te uchybienia nie mog pogrzeba w niepami ci zasług tylu
kapłanów, wybitnych cnotami, wiedz , arliwo ci , m cze stwem. Tym wi cej, e
niegodno człowieka nie uniewa nia jego czynno ci kapła skich: wiadomo bowiem, e
niegodno kapłana nie narusza wa no ci sakramentów, które skuteczno swoj czerpi z
krwi Jezusa Chrystusa, a nie z wi to ci kapłana. Owe rodki wiecznego zbawienia działaj ,
eby u y okre lenia teologicznego "ex oper operato" (z wewn trznej swojej dzielno ci).
Jasn jednak jest rzecz , e godno taka domaga si od wszystkich, którzy ni zaszczyceni
zostali, wzniosło ci ducha, czysto ci serca i nieskazitelno ci ycia, odpowiadaj cej
majestatowi i wi to ci posłannictwa kapła skiego. Ono to, jak nadmienili my, postawiło
kapłana jako po rednika pomi dzy Bogiem a lud mi, w zast pstwie i z nakazu tego, o którym
powiedziano, e jest "jeden po rednik Boga i ludzi, człowiek Jezus Chrystus" (I. Tym. II 5).
Kapłan powinien wi c w miar sił swoich d y do doskonało ci tego, którego sprawuje
posłannictwo, powinien wi to ci ycia i dobrymi uczynkami przypodoba si Bogu,
poniewa Bóg ponad dym kadzielny, ponad przepych wi ty ceni i miłuje cnot . "Poniewa
(kapłani) stoj - jak mówi w. Tomasz - pomi dzy Bogiem a lud mi, powinni ja nie
czysto ci sumienia w obliczu Boga i dobrej sławy za ywa u ludzi" (Sum. Theol, Suppl. q.
36, a. I ad 2).
Kto przeto wi ty urz d piastuje, a ycie wiedzie gorsz ce, dopuszcza si profanacji i staje si
wi tokradc : "Kto nie jest wi ty, nie powinien wi tych sprawowa czynno ci" (Decret.,
dist. 88, kan. 6).
Dlatego ju w Starym Testamencie nakazał Bóg swoim kapłanom i lewitom: "Niech e tedy
wi tymi b d , bom i ja wi ty jest, Pan, który ich u wi cam" (Lew. XXI, 8). M dry za
bardzo król Salomon w pie ni na po wi cenie wi tyni o to wyra nie prosi Boga dla synów
Aarona: "Kapłani twoi niech si oblok w sprawiedliwo a wi ci twoi niechaj si wesel "
(Ps. XXXI, 9). Naprawd , Czcigodni Bracia - przytaczamy tu słowa w. Roberta Bellarmina -
"je li tak wielkiej sprawiedliwo ci i wi to ci i arliwo ci wymagano od owych kapłanów,
którzy owce i woły ofiarowali i wysławiali Boga za dary doczesne, czegó , pytam si , da
b d od tych kapłanów, którzy Baranka Bo ego składaj w ofierze i za wieczne dzi kuj
dobra?" (Explanat. in Psalmos, Ps. CXXXI, 9). "Wielka jest co prawda godno prałatów -
powiada w. Wawrzyniec Justynian - ale wi ksze jest brzemi : na wysokim stopniu
postawieni s na oczach ludzi, godzi si przeto, aby w oczach Wszystko widz cego stan li na
wy ynach cnoty; inaczej bowiem wywy szeni s nie na zasług , lecz na własn zgub " De
instit. pr l.. r. II).
Na ladowanie Chrystusa
W rzeczy samej wymienili my ju krótko wszystkie powody na wykazanie wzniosło ci
kapła stwa katolickiego. Przychodz Nam one znowu na my l, kiedy pragniemy usilnie
zach ci kapłanów do całkowitej wi tobliwo ci ycia, do której s zobowi zani. Jak bowiem
uczy Doktor Anielski, "do godnego sprawowania wi ce nie wystarcza zwykła dobro
(moralna), lecz wymaga si dobroci wybitnej; jak ci, którzy przyj li wi cenia, ponad lud w
stopniu wi cenia s postawieni, tak te wi to ci powinni ten lud przewy sza " (Sum Theol.
uzup., q. 35, r. I ad 3)). Wszak e ofiara Eucharystyczna, w której nieskalany Baranek,
gładz cy grzechy wiata, ofiaruje si Bogu, w szczególniejszy sposób domaga si od kapłana,
aby wi to ci ycia i czysto ci obyczajów wedle sił przypodobał si Bogu, któremu
codziennie przynosi ow najczcigodniejsz ofiar , b d c Słowem Bo ym, które z miło ci
stało si człowiekiem. Dlatego Ko ciół przez usta biskupa napomina diakona przyjmuj cego
wi cenia kapła skie: "Rozwa cie, co czynicie, na ladujcie, co sprawujecie" (Pontif. Rom.
przy wi . kapł.).
Kapłan jest poza tym szafarzem łask Bo ych, które jak ze ródła wypływaj z sakramentów;
nie godzi si , aby taki szafarz sam był pozbawiony tej drogocennej łaski, albo warto ci jej nie
uznawał, i opieszale jej bronił. Nadto kapłan ma uczy prawd wiary; ale nigdy nie mo na
godnie i skutecznie wykłada praw religijnych, je li cnota nie potwierdza pouczenia wedle
przysłowia: "Słowa poruszaj , przykłady poci gaj ". Kapłan ma równie obowi zek
obwieszczania prawa ewangelicznego; je li przeto pragnie, aby słuchacze prawo to przyj li,
osi gnie to najpewniej i najskuteczniej z pomoc łaski Bo ej, je li lud ujrzy, e kaznodzieja
sam wi to ci ycia i własnym przykładem głoszone prawdy potwierdza. Przyczyn tego
objawu podaje przenikliwie w. Grzegorz Wielki tymi słowy: Taki gło łatwiej trafia do serc
słuchaczy, który zaleca ycie kaznodziei, poniewa wykonanie tego, co nakazuje, ułatwia
własnym przykładem, pokazuj c jak nale y post powa " (Listy, ks. 1, list 25). wi te ksi gi
pouczaj nas, e tak wła nie post pował boski Zbawiciel, który "pocz ł czyni i uczy " (Dz.
Ap. I, 1), a tłumy witały go radosnymi okrzykami nie tylko dlatego, e "nigdy człowiek nie
przemówił tak, jak ten wła nie" (Jan VII, 46), ale głównie z tego powodu, e "dobrze
wszystko czynił" (Mar. VII, 37). Tych za , którzy "mówi , ale nie czyni ", mo na by
przyrówna do pisma uczonych i do faryzeuszów, których Chrystus zganił - nie naruszaj c
jednak powagi słowa Bo ego, które głosili z urz du - kiedy tymi słowy lud napominał: "Na
katedrze moj eszowej zasiedli uczeni i faryzeusze. Wszystko zatem, cokolwiek by wam
powiedzieli, zachowajcie i czy cie, ale według ich uczynków nie czy cie" (Mat. XXIII, 2, 3).
Ktokolwiek przykładem własnego ycia nie poleca prawdy przedło onej, ten niew tpliwie
niszczy jedn r k , co drug zbudował. Łaskawie natomiast błogosławi Bóg trudom tych
nauczycieli Ewangelii, którzy wpierw z całej duszy zaczynaj pracowa nad własnym
u wi ceniem; wtedy zjawiaj si obficie kwiaty i owoce ich apostolstwa, potem ich zroszone,
a oni sami w czasie niw "wróc z weselem, nios c snopy swoje" (Ps. CXXV, 6).
Nale y jeszcze nadmieni , e kapłan niebezpieczn bardzo popełnia pomyłk , je li pod
wpływem le poj tej gorliwo ci zaniedbuje własne u wi cenie, a wszystkie swe siły po wi ca
prawom zewn trznym, cho by najlepszym swego posłannictwa. Tak bowiem post puj c, nie
tylko na szwank nara a wieczne swoje zbawienie - czego l kał si dla siebie apostoł narodów
tymi słowy: "Karz ciało moje i w niewol podbijam, bym sn , gdy nauczam innych, sann
nie został odrzucony" (I Kor. IX, 27) - ale, cho by nawet łaski Bo ej nie utracił, zagubił w
sobie nieuchronnie owo dobroczynne tchnienie Ducha wi tego, które udziela zadziwiaj cej
mocy i skuteczno ci zewn trznym czynno ciom apostolstwa.
Je li zreszt wszystkich chrze cijan obowi zuje to przykazanie: B d cie tedy doskonałymi,
jak i Ojciec Wasz niebieski doskonały jest" (Mat. V, 48), o ile wi cej powinni do siebie
odnosi te słowa Mistrza Bo ego kapłani, którzy osobnym wezwaniem Boga do
ci ci lejszego na ladowania Jezusa Chrystusa s powołani. Dlatego te Ko ciół nało ył na
wszystkich duchownych surowy ten obowi zek, wł czaj c go do ustaw swoich: "Duchowni
powinni wi tsze, ni ludzie wieccy wie ycie wewn trzne i zewn trzne i przy wieca im
przykładem cnót i wzorowym yciem" (Cod Iur. Can., kan. 124). Poniewa za kapłan
"miasto Chrystusa poselstwo sprawuje" (II Kor. V, 20), dlatego powinien tak y , aby do
siebie mógł odnie te słowa apostolskie: "B d cie na ladowcami moimi, jakom ja jest
na ladowc Chrystusa" (I Kor. IV, 16; XI, 1); powinien y , jak drugi Chrystus, który
blaskiem swej cnoty o wiecił cał ludzko i jeszcze o wieca.
Pobo no kapła ska
Lubo w duszy kapłana wszystkie cnoty krzewi si maj , przystoj jednak niektóre w
szczególniejszy sposób sługom Bo ym. Przede wszystkim pobo no , wedle napomnienia
Apostoła narodów danego wielce umiłowanemu uczniowi Tymoteuszowi: "A wicz si w
pobo no ci" (I Tym. IV, 7). Skoro bowiem kapłan tak ci le, tak serdecznie i cz sto z Bogiem
przestaje, wynika st d jasno, e wszystkie jego czynno ci przesi kni te by musz
pobo no ci . Poniewa za pobo no "do wszystkiego jest po yteczna'' (Tam e IV, 8), tym
wi cej potrzebna jest do kapła skiego zadania. Gdzie brak lub zaniedbanie pobo no ci, tam
nawet naj wi tsze zaj cia i najwznio lejsze obrz dy odbywaj si mechanicznie i z
przyzwyczajenia. Skoro niema w nich ducha, niema te ycia.
Ale pobo no , o której, Czcigodni Bracia, mówimy, nie jest powierzchown i czysto
zewn trzn pobo no ci , która jedynie schlebia duszy, ale jej nie ywi ani do wi to ci nie
pobudza; mamy raczej na my li ow gruntown pobo no , która nie ulega zmiennym
nastrojom duszy, ale opiera si na tak mocnych podstawach wiary i rozbudza tak silne
przekonanie, e kto j posiada, oprze si zdoła wszelkim pokus podmuchom.
Chocia przede wszystkim wznosi si winna do Ojca w niebiesiech, niech niemniej obejmuje
Bogarodzic Dziewic . Kapłani bowiem maj z gor tsz ni wieccy do Matki Bo ej odnosi
si miło ci , poniewa ; jak kapłan ci le jest zwi zany z Chrystusem, tak te Maryja na
zawsze zł czona jest, z Boskim Zbawicielem.
Celibat
Inn przepi kn , a z pobo no ci ci le zł czon ozdob kapła stwa katolickiego jest
czysto obyczajów, która duchownych obrz dku łaci skiego, posiadaj cych wi cenia
wy sze w całej pełni i w zupełnym oddaniu tak silnie obowi zuje, e gdy si jej
sprzeniewierzaj , popełniaj tym samym wi tokradztwo (Cor. Iur. Can. can. 132 § 1).
Chocia prawo takie nie wi e duchownych Ko cioła wschodniego, jednak i tam jest celibat
ko cielny w wielkim powa aniu, a w pewnych wypadkach - zwłaszcza gdy chodzi o wy sze
stopnie hierarchii - jest warunkiem i nakazem.
e cnota ta przystoi sługom Bo ym, poznajemy ju w wietle rozumu. Skoro bowiem "Bóg
jest duchem" (Jan IV, 24), wydaje si rzecz bardzo odpowiedni , aby ten, co si Bogu oddaje
na słu b , poniek d "wyzbył si ciała". Ju starzy Rzymianie uwa ali to za bardzo stosowne.
Kiedy najsławniejszy ich mówca przytoczył starodawne ich prawo: "Do bogów przyst puj w
czysto ci", tymi je słowy obja nił: "Prawo nakazuje przyst powa do bogów w czysto ci, to
jest z czyst dusz , od której wszystko zale y; nie wył cza to czysto ci ciała, bo nale y to tak
rozumie , e skoro dusza przewy sza ciało, a uwa a si , e nale y je zachowa w czysto ci,
wi c tym bardziej trzeba dba o czysto duszy" (M. T. Cic., De leg. ks. II r. 8, 10). W
ksi gach Starego Testamentu za nakazał Moj esz w imieniu Boga Aaronowi i synom jego,
by w ci gu tygodnia, w którym odbywały si ich wy wi cenia, nie wychodzili z namiotu, a
tym samym zachowali przez wszystkie te dni wstrzemi liwo (Zob. Lev. VIII, 33-35).
A od sługi Nowego Zakonu, który tak bardzo przewy sza kapłana Starego Zakonu, wymaga
si bez w tpienia wi kszej jeszcze czysto ci. Pierwsze zarysy celibatu zawarte s w 33
kanonie Soboru Elwiryjskiego, który odbył si na pocz tku czwartego wieku, kiedy sro yło
si jeszcze prze ladowanie chrze cijan, co wiadczy o tym, e celibat dawno ju był w
zwyczaju. Przepis ów prawny nadaje tylko moc prawn pewnemu, e tak powiemy,
postulatowi, wypływaj cemu z Ewangelii i z nauki apostołów. Poniewa Mistrz Bo y,
którego wysławiamy jako "kwiat Matki Dziewicy" (Zob. Brew. Rzym., Hymn, ad Laud in
festo SS. Nom. Iesu), zawsze tak wysoko stawiał dar czysto ci, e wynosił go ponad zwykł
cnot ludzk (Zob. Mat. XIX, 11); poniewa od najmłodszych lat chciał si wychowa w
domu nazareta skim, razem z Maryj i Józefem, yj cymi w dziewictwie; poniewa
szczególn miło ci pokochał czyste dusze jak Jana Chrzciciela i Jana Ewangelist ; poniewa
na koniec wierny tłumacz prawa ewangelicznego i nauki Chrystusowej, Apostoł narodów,
wysławia bezcenne dziewictwo - zwłaszcza, o ile si przyczynia do gorliwszej słu by Bo ej -
pisz c "Kto bez ony jest, stara si o to, co Pa skiego jest, jakoby si podobał Bogu" (I Kor.
VII, 32), dlatego musiało to wszystko, Czcigodni Bracia, ten wywoła skutek, e kapłani
Nowego Przymierza usłyszeli wezwanie niebia skie do wyj tkowej tej i jedynej cnoty i
zapragn li przył czy si do liczby tych, "którym dano jest poj to słowo" (Zob. Mat. XIX,
11) oraz dobrowolnie przyj li ten obowi zek, który pó niej stał si wi
cym przepisem w
całym ko ciele Łaci skim. Wszak e Sobór Kartagj ski pod koniec wieku czwartego zach ca:
"aby my równie zachowali to czego uczyli apostołowie i sama przestrzegała staro ytno "
(Sob. Kart. II, kan. 2; zob. Mansi, Collect. Conc. t. III, k. 191).
Nie brak te nawet u najwybitniejszych Ojców Ko cioła Wschodniego wiadectw,
wysławiaj cych wzniosło celibatu ko cielnego i dowodz cych, e tak e w tej sprawie
panowała w owym czasie mi dzy Ko ciołem Zachodnim i Wschodnim zgoda tam wsz dzie,
gdzie przestrzegano surowszych zasad ycia. Tak wi c - eby tylko znakomitsze przytoczy
przykłady - w. Epifanjusz pod koniec czwartego wieku o wiadcza uroczy cie, e celibat
rozci ga si a do subdiakonów: "Kto dot d yje w mał e stwie i dzieci wychowuje, tego,
chocia by był m em jednej ony, (Ko ciół) w aden sposób do wi ce diakona, kapłana,
biskupa ani subdiakona nie dopuszcza; dopuszcza tylko takiego, co albo wyrzeka si
współ ycia z on , albo przez mier on utracił; dzieje si to zwłaszcza tam, gdzie ci le
przestrzegaj kanonów ko cielnych" ( w. Epif. Adversus h res Panar. 59, 4; Migne PG. t. 41,
k. 1024). Lecz ponad wszystkich wymowny wydaje si w tej sprawie Syryjczyk w. Efrem,
diakon edesse ski i Doktor całego Ko cioła, który "słusznie nazwany jest cytr Ducha
wi tego" (Brew. Rzym., dn. 18 czerwca, lekc. VI). Wierszem przemawia w te słowa do
przyjaciela swego, biskupa Abrahama: "Słusznie nosisz imi Abrahama, poniewa i ty stałe
si ojcem wielu; poniewa jednak nie masz ony, jako Abraham miał Sar , dlatego on
twoj jest trzódka twoja. Wychowaj jej synów w prawdzie swojej, niech stan si duchowymi
dzie mi twymi i synami obietnicy, aby stali si dziedzicami w Edenie. O pi kny owocu
czysto ci, w którym upodobało sobie kapła stwo... zawrzał róg i nama cił ci , r ka spocz ła
na tobie i wybrała ci , Ko ciół upatrzył i pokochał ci " (Carmina Nisibaena, pie 19). A na
innym miejscu: "Nie wystarcza kapłanowi, ofiaruj cemu ywe ciało, i imieniowi jego
oczyszczenie duszy i poskromienie j zyka i umycie r k i rozja nienie całego swego ciała, lecz
o ka dym czasie cały czysty by powinien, poniewa jako po rednik postawiony jest mi dzy
Bogiem a lud mi. Chwała niech b dzie temu, który oczy cił swe sługi" (Tam e, pie 18). To
samo utrzymuje Chryzostom: "Dlatego powinien by kapłan tak czysty, jak gdyby znajdował
si w niebie w ród Pot g anielskich (O kapł., ks. III r. 4).
Zreszt sama wzniosło kapła stwa katolickiego, oraz, eby u y wyra enia w.
Epifanjusza, jego "niesłychana dostojno i godno " (Adv. h res. Panar. 59, 4; Migne PG t.
41, k. 1024), o której wspomnieli my powy ej, wymaga owej najwi kszej ozdoby
kapła stwa, jaka jest celibat, i uzasadnia potrzeb prawa, nakładaj cego na sługi ołtarza taki
obowi zek. Czy temu, kto piastuje urz d przewy szaj cy poniek d urz d duchów
niebia skich, "które stoj przed Panem" (Zob. Tob. XII, 15), nie przystoi wedle sił wie
ycie niebia skie? Czy temu, kto cały ma by "w tych rzeczach, które Pana s '" (Zob. Łuk.
II, 49; I Kor. VII, 32), nie godzi si , aby wyrzekł si spraw przyziemnych i eby "obcowanie
jego było w niebiesiech"? (Zob. Filip. III, 20). Czy temu, kto gorliwie i wytrwale pracowa
powinien nad zbawieniem dusz i dzieło Odkupienia wspomaga , nie wypada, aby był wolny
od trosk rodzinnych, które by niemał cz
energii jego pochłon ły i rozproszyły?
Jest to zaiste widok wspaniały i godny podziwu, zadziwiaj cy tak cz sto w Ko ciele
katolickim, kiedy spogl da si na młodych lewitów, którzy przed wi ceniem
subdiakonackim, zanim oddadz si w cało ci na wył czn słu b Bo , z wolnej i
nieprzymuszonej woli wyrzekaj si rado ci i pociech uczciwie dost pnych w innym stanie!
Mówimy: z wolnej i nieprzymuszonej woli; chocia bowiem po wi ceniach nie mog ju w
zwi zki mał e skie wst powa , to jednak do wi ce przyst puj z własnej tylko woli, przez
adne prawo i przez nikogo nieprzymuszeni (Zob. Cod. Iur. Can., kan. 971).
Nie chcemy jednak, aby słowa Nasze, zalecaj ce celibat ko cielny, zrozumiano jako nagan
odmiennego zwyczaju, panuj cego w Ko ciele Wschodnim, lecz pragniemy jedynie
podkre li t prawd , e celibat uwa amy i za szczególny tytuł do chwały dla kapła stwa
katolickiego i e on wydaje si Nam najlepiej i najwi cej odpowiada zamiarom
Naj wi tszego Serca Jezusowego w sprawie dusz kapła skich.
Pow ci gliwo wobec dóbr ziemskich
Nie tylko jednak zamiłowaniem czysto ci, lecz niemniej pow ci gliwo ci wobec dóbr
ziemskich maj si słudzy Bo y odznacza . Wolni od egoizmu i nie ulegaj c adnej pokusie
winni i przez ten wiat, na którym wszystko oblicza si na pieni dze i gdzie za pieni dze
wszystko mo na sprzeda i kupi . Odrzucaj c daleko od siebie wszelk my l o ziemskich
korzy ciach, niech nie ubiegaj si o zysk pieni ny, lecz o po ytek dusz nie miertelnych,
niech nie po daj i nie szukaj swojej chwały, lecz chwały Bo ej. Nie maj te na ladowa
tych, którzy urz d swój na własn wyzyskuj korzy i marz o karierze. Niech b d
"dobrymi ołnierzami Chrystusowymi", którzy "nie bawi si sprawami wieckimi, aby si
temu podobali, któremu si oddali" (II Tym. II, 3, 4). Niech b d sługami Boga i ojcami dusz;
niech pami taj , e trudów ich i gorliwej pracy adne skarby, ani zaszczyty ziemskie opłaci i
wynagrodzi nie mog . Chocia nie zakazano im takich pobiera "opłat, które wedle słów
Apostoła: "Którzy ołtarzowi usługuj , uczestnikami s ołtarza. Tak te Pan postanowił tym,
którzy Ewangeli opowiadaj , aby z Ewangelii yli" (I Kor. IX, 13, 14), nieodzowne s do ich
godziwego utrzymania, jednak "na uczestnictwo Pana wezwani", jak ju sama nazwa "kleru"
wskazuje, powinni tylko o tak ubiega si zapłat , jak Chrystus apostołom przyobiecał:
"Zapłata wasza obfita jest w niebiesiech" (Mat. V, 12). Biada kapłanowi, który nie pomny na
obietnice Bo e oka e si "chciwy zysku szkaradnego" (Tyt. I, 7) i zmiesza si z tłumem i
upodobni si do wieckich ludzi, na których słowami Apostoła tak Ko ciół si u ala:
"Wszyscy swego szukaj , a nie tego, co jest Jezusa Chrystusa" (Filip II, 21). W ten bowiem
sposób nie tylko sprzeniewierzyłby si obowi zkom swoim, ale stałby si te przedmiotem
pogardy dla powierzonego pieczy swej ludu; zauwa yłby on bowiem niew tpliwie, e ycie
jego nie zgadza si z owymi zasadami Ewangelii, które Mistrz Bo y jasno obwie cił, a on
ludowi ma głosi : "Nie gromad cie sobie skarbów na ziemi, gdzie sól i rdza niszcz i gdzie
złodzieje wykopuj i kradn , ale gromad cie sobie skarby w niebie" (Mat. VI, 19, 20). Je li
rozwa ymy, e niska chciwo , jak o tym z alem opowiadaj Ewangeli ci, doprowadziła
Judasza, jednego z apostołów Chrystusa, "jednego z dwunastu", do upadku i zguby,
zrozumiemy łatwo, ile niezmiernych szkód wyrz dziła ta chciwo Ko ciołowi w ci gu
wieków. Chciwo bowiem, któr Duch wi ty nazywa "korzeniem wszego złego" (I Tym.
VI. 10), mo e człowieka doprowadzi do najgorszej zbrodni; a chocia by kapłan nie posun ł
si tak daleko, jednak pod wpływem zgubnej tej nami tno ci stanie w jednym szeregu z
wrogami Boga i Ko cioła i wiadomie czy nie wiadomie dopomo e do urzeczywistnienia
niecnych ich zamiarów.
Natomiast prawdziwa i szczera pow ci gliwo wobec dóbr ziemskich pozyska kapłanowi
wszystkie serca; tym wi cej, e serce kapła skie, oderwane od wiata i moc sw czerpi ce z
wiary, przepełnione jest wielkim miłosierdziem ku wszystkim nieszcz liwym i cierpi cym.
Miłosierdzie to czyni go naprawd ojcem ubogich. Pami taj c na słowa Jezusa Chrystusa:
"Cokolwiek uczynili cie jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnie cie uczynili" (Mat.
XXV ,40), otacza ubogich i obejmuje miło ci samego Zbawiciela.
Gorliwo
Wolny przeto od wszelkich wi zów, przykuwaj cych go zbyt silnie z sprawami ziemskimi, to
znaczy wolny od własnej rodziny i trosk o utrzymanie, kapłan zapłonie ogniem owej
niebia skiej miło ci, miło ci dusz, która jasnym płomieniem bije z Serca Jezusa Chrystusa a
nie pragnie niczego, jedno, aby przenikała dusze apostolskie i rozpaliła wiat cały (Zob. Łuk.
XII, 49). T gorliwo ci o chwał Bo i o zbawienie dusz - pozostawion nam, jak uczy
Pismo w. (zob. Ps. LXVIII, 10; Jan II, 17), przez Zbawiciela - gorze ma kapłan w takim
stopniu, eby, zapomniawszy o własnych korzy ciach, wszystkie swe siły po wi cał
szczytnemu posłannictwu swemu i bogaty w do wiadczenie coraz lepiej i coraz skuteczniej
zadanie swe spełniał.
Kiedy kapłan rozwa a wskazania Ewangelii, kiedy słyszy skarg dobrego Pasterza: "I drugie
owce mam, które nie s z tej owczarni, i one potrzeba, abym przywiódł" (Jan. X, 16), kiedy
widzi "pola, które ju bielej pod niwo" (Jan IV, 35), czy wtenczas nie zaofiaruje "Panu
niwa" niestrudzonej swej współpracy, nie zapłonie gor cem pragnieniem, by bł dz ce
owieczki na praw sprowadzi drog ? Czy mo e patrze oboj tnie na nieprzejrzane tłumy
"upadaj ce jako owce, nie maj ce pasterza" (Mat. IX, 36), nie tylko w dalekich krajach
misyjnych, ale, niestety, tak e w miastach i wioskach od wieków do wieków
chrze cija skich, czy raczej nie odczuje wówczas w gł bi duszy owego przejmuj cego bólu,
który tak bardzo i tak nieustannie raził Bo dusz Jezusa Chrystusa? (Zob. Mat. IX, 36; XIV,
14; XV, 32; Mar. VI, 34; VIII, 2 itd.). Kapłan, mówimy, który dobrze wie, e z ust jego
wychodz słowa ywota, a z r k jego łaski odrodzenia i zbawienia? Nie miertelne dzi ki
niech b d Najwy szemu Bogu, e taki płomie apostolskiej gorliwo ci niby ozdoba
drogocenna wie czy czoło kapłanów; dzi ki, e pozwolił Nam ujrze ku wielkiej pociesz
ojcowskiego serca Naszego, jak Czcigodni Bracia Nasi i ukochani synowie - tj. biskupi i
kapłani, - tworz c zwarty i wybrany hufiec, tak ochoczo wezwanie Najwy szego Sternika
Ko cioła przyj li, e coraz ywszym pochodem po same kra ce ziemi si gaj w tej my li,
eby wsz dzie stacza pokojowe, lecz uporczywe boje prawdy przeciw bł dom, wiatła
przeciw ciemno ciom i Królestwa Bo ego przeciw panowaniu szatana.
Posłusze stwo
Ale z tego samego powodu, e kapłan katolicki jest ołnierzem czynnym i wytrwałym,
wynika nieodzownie, e przyj ty winien by duchem karno ci, czyli - jak mówimy po
chrze cija sku - poczuciem posłusze stwa. Mamy na my li owo posłusze stwo, dzi ki
któremu ró ne stopnie hierarchii ko cielnej przepi kn tworz cało , i dzi ki któremu
"Ko ciół wi ty otacza, upi ksza i panuje w nim zadziwiaj ca ró norodno , skoro jednych
wy wi ca si na biskupów, innych na kapłanów ni szego stopnia, a wszyscy ci liczni
członkowie o ró nej godno ci składaj si na jedno ciało Chrystusowe" (Pont Rom., wi .
kapł).
Posłusze stwo to lubowali kapłani Biskupowi w chwili wi ce ; podobnie biskupi w tym
dniu, w którym otrzymali pełni kapła stwa, zaprzysi gli uroczy cie posłusze stwo widomej
Głowie Ko cioła, nast pcy w. Piotra Namiestnikowi Jezusa Chrystusa.
Takie zatem posłusze stwo niech coraz ci lej tak ł czy ró ne stopnie hierarchii i
poszczególnych członków mi dzy sob oraz z papie em, eby Ko ciół wojuj cy stał si dla
przeciwników gro ny "jako wojsko uszykowane porz dnie" (Zob. Pie nad pie . VI, 3, 9).
Posłusze stwo powstrzymuje nadmiern gorliwo ; pobudza i zach ca opieszałych i
gnu nych; ka demu wła ciwie wyznacza zadanie; ka dy te tak na swoim posterunku
powinien pracowa , by w niczym nie sprzeciwiał si przeło onej władzy, inaczej bowiem
utrudni tylko wielce doniosł działalno Ko cioła na ziemi. Niech ka dy przyjmie rozkazy
przeło onych jakby to były rozkazy samego Jezusa Chrystusa, który naprawd jednym jest
wodzem i twórc wiary katolickiej przez wszystkich słuchany i który za nas "stał si
posłuszny a do mierci, a mierci krzy owej" (Zob. Filip. II, 8).
Bo y bowiem i najwy szy kapłan chciał nam w szczególniejszy sposób objawi
najdoskonalsze swoje posłusze stwo wobec Ojca Przedwiecznego. Przeliczne tego
posłusze stwa wiadectwa znajdziemy w pismach proroków i ewangelistów: "Wchodz c na
wiat, mówi: nie chciałe ofiary i obiaty, ale mi ciało sposobił... tedym rzekł: oto id ; na
pocz tku ksi gi napisane jest o mnie, abym czynił, o Bo e, wol twoj " (Heb. X, 5, 7).
"Moim pokarmem jest pełni wol tego, który mnie posłał" (Jan IV, 34). Podobnie wisz c na
krzy u, nie pr dzej oddał sw dusz w r ce Ojca niebieskiego, zanim uroczy cie nie
o wiadczył, e wypełniło si wszystko, co Ksi gi wi te o nim przepowiedziały - to jest
posłannictwo powierzone mu przez Ojca a do owej tajemniczej skargi "pragn ", któr na to
wypowiedział, "aby si wykonało pismo" (Jan. XIX, 28).
Niew tpliwie chciał zachowaniem swoim to szczególnie podkre li , e najgor tsza nawet
gorliwo zawsze najzupełniej podporz dkowa si powinna woli Bo ej; to znaczy niech
zawsze dostroi si do woli tych, którzy osob Ojca zast puj i przykazania jego nam podaj ,
tj. do woli prawowitych przeło onych.
Wiedza
Ale obraz kapłana katolickiego, który na oczach całego wiata nakre li zamierzamy, nie
byłby zupełny, gdyby my pomin li jedn jeszcze ozdob duszy kapła skiej, której Ko ciół od
niego wymaga, to jest wiedz . Otrzymawszy bowiem od Jezusa Chrystusa prawo i obowi zek
głoszenia prawdy: "Nauczajcie... wszystkie narody" (Mat. XXVIII, 19), został kapłan tym
samem "nauczycielem w Izraelu" (Jan III, 10). Prawidła zbawienia nakazano nam głosi . A
mamy si dzieli niemi, jak napomina Apostoł narodów "z m drymi i niem drymi" (Rzym. I,
14). Ale jak kapłan mógłby innym udziela wiedzy, je liby jej sam nie posiadał? Przez usta
proroka Malachjasza Duch wi ty poucza: "Wargi kapłana b d strzec umiej tno ci i zakonu
pyta b d z ust jego" (Mal. II, 7), nikt jednak nie zdoła surowiej napomnie w sprawie
wiedzy kapła skiej ni sam Bóg słowy Ozjasza: "I e ty odrzucił umiej tno , odrzuc ci ,
aby mi w kapła stwie nie słu ył" (Os. IV, 6). Przeto jest rzecz konieczn , aby kapłan
posiadał tak gruntown znajomo wiary i moralno ci katolickiej, aby je mógł innym
wykłada i wiernym wyja nia dogmaty, prawo oraz liturgi Ko cioła, któr sam sprawuje;
jest dalej rzecz nieodzown , aby moc i wiatłem swej wymowy zwalczał ignorancj w
sprawach religijnych, która mimo tak zadziwiaj cego post pu nauk wieckich, jeszcze zawsze
niemało umysłów zaciemnia. Zasad dobitnie wygłoszon przez Tertuliana: "(Prawda) tego
tylko po da, aby jej nie pot piano, zanim si j pozna" (Tert. Apolog.., r. 1), dzi , jak nigdy
przedtem, zachowa nale y. Powinien te kapłan chroni dusze przed uprzedzeniami i
bł dnymi mniemaniami, nagromadzonymi przez przeciwników Ko cioła. Powinien
nowoczesnym ludziom, tak bardzo prawdy spragnionym, podawa j z swobodn szczero ci ;
chwiejnych i w tpi cych na duchu powinien podnosi i wzmacnia i doprowadzi ich do
bezpiecznej przystani wiary katolickiej, tak gor co umiłowanej przez pouczonych;
uporczywym na koniec zakusom zuchwałego bł du powinien si cał moc i z niewzruszon
odwag przeciwstawi .
Kapłan zatem, nawet w ród zaj i trosk swego urz du, powinien, Czcigodni Bracia, wedle sił
i mo no ci powtarza przynajmniej wa niejsze nauki teologiczne i na podstawie tej wiedzy,
której nabył w seminarium, codzie pogł bia swe wykształcenie teologiczne, eby mógł tym
skuteczniej głosi słowo Bo e i duszami kierowa (Zob. Cod. Iur. Can. kan. 129). Poza tym
jak si tego domaga godno jego stanu i celem pozyskania posłuchu i nale ytego powa ania
u ludu, niech przyswoi sobie - co niew tpliwie jego działalno duszpastersk uczyni
skuteczniejsz - te wiadomo ci, które s dzi własno ci wspóln ludzi wykształconych.
Niech b dzie obyty z wszelkim post pem, jak Ko ciół katolicki obejmuje wszystkie wieki i
wszystkie narody, jak błogosławi i popiera wszelkie dobre pomysły, jak wspomaga rozwój
wszelkich nauk, cho by miałych, byle prawdziwych, a nigdy si ich nie l ka. W wszelkich
bowiem dziedzinach wiedzy słudzy Ko cioła szli zawsze na czele post pu; były nawet czasy,
kiedy tak dalece przodowali, e "duchowny" znaczyło to samo co "uczony". Ko ciół nie tylko
przechował i ocalił skarby antycznej kultury, które bez jego opieki i bez wysiłku zakonników
byłyby prawie wszystkie zagin ły. Przez sławnych swoich Doktorów wykazał jasno, e nauki
wieckie mog si przyczyni do lepszego poznania i do obrony wiary katolickiej. My sami
podali my niedawno taki dowód, kiedy w poczet wi tych niebia skich i Doktorów Ko cioła
zaliczyli my nauczyciela wielkiego Akwinaty, to jest w. Alberta, którego ju współcze ni
mu ludzie uczcili mianem Wielkiego i Doktorem wszech nauk nazywali.
Dzi nie mo emy da niew tpliwie od kapłanów, aby w wszystkich dziedzinach wiedzy
przodowali, ju cho by dlatego, e suma wiedzy ludzkiej rozrosła si do tak olbrzymich
rozmiarów, e jeden człowiek nie tylko nie mo e wybi si w ró nych jej dziedzinach, ale te
cało ci ogarn nie mo e. Nale y jednak m dr rad zach ca tych spo ród kleru, którzy
odczuwaj szczególny poci g i maj odpowiednie zdolno ci do tej lub owej dziedziny nauki i
sztuki, o ile nie s sprzeczne z ich powołaniem kapła skim; je li si bowiem utrzymaj w
swoich granicach i stosowa b d do przepisów ko cielnych, wyjdzie to tylko na dobro
Ko cioła i na wi ksz chwał jego Głowy, Jezusa Chrystusa. Nie wystarczy te dla
pozostałych kapłanów, aby zadowolili si wykształceniem, które dawniej uchodziło za
dostateczne, lecz powinni zdoby pełniejsz i rozleglejsz wiedz w ró nych dziedzinach,
wiedz odpowiadaj c wspaniałemu i powszechnemu rozwojowi nauk, do którego kosztem
niezmiernych wysiłków doszła nowo ytna cywilizacja, góruj c pod tym wzgl dem nad
ubiegłymi wiekami.
Je li Bóg "igraj c na okr gu ziemi" (Przyp. VIII, 31) nieraz, a nawet za naszych czasów do
stanu kapła skiego dopu ci raczył takich m ów, którzy przeszli ju prawie przez cały
zakres wiedzy, o której mówili my powy ej, i je li przez nich wielkich rzeczy dokonał, stało
si to niechybnie dlatego, aby my wi cej cenili wi to ni uczono i aby my sw wiar
raczej na Bo ym ni na ludzkim opierali fundamencie. W tej sprawie nale ałoby od czasu do
czasu powtórzy sobie i gł boko rozwa y ow my l zbawienna: "Wybrał Bóg to, co u wiata
głupie, aby zawstydził, co m dre... aby aden miertelny nie chlubił si przed nim" (I Kor. I,
27, 29). Ale jak w przyrodzonym porz dku rzeczy cuda Bo e tylko na chwil zawieszaj
działanie praw przyrody, lecz ich nie znosz , tak nie mog zmniejszy , a tym mniej obali
siły argumentów przez Nas przytoczonych ci m owie, u których wi to ycia wypływaj ca
z wielkiego wyrobienia wewn trznego uzupełnia niejako wszystkie inne braki.
Uwa amy, e dzi wi cej ni kiedykolwiek powinni kapłani przy wieca przykładem cnoty i
m dro ci, aby "dobr wonno Chrystusow " (Zob. II Kor. II, 15) naokoło siebie roztaczali,
poniewa Akcja katolicka - owo dzieło sprawiaj ce nam tyle pociechy i wesela i pobudzaj ce
dusze do wy szej doskonało ci - zbli a ludzi wieckich do kapłanów i ci lej ich z nimi
wi e, aby podali im r k pomocn i znale li w nich przewodników w wierze i wzór ycia
chrze cija skiego i apostolskiej gorliwo ci.
III. PRZYGOTOWANIE ODPOWIEDNIE
Je li wi c godno kapła ska jest tak wielka, je li wymaga tak wybitnych zalet duszy, wynika
z tego, Czcigodni Bracia, nieodzowna konieczno , aby kandydatów do kapła stwa
odpowiednio wychowa . wiadom i pomny tej konieczno ci. Ko ciół nie po wi cał mo e w
ci gu wieków adnej innej sprawie tyle troskliwej i matczynej uwagi, co urobieniu kapłanów.
Wie bowiem doskonale, jak dalece obyczaje narodów i ich stosunek do wiary zale y od pracy
kapłanów, ale wie tak e, e ich trud i mozół czerpie swe siły i opiera si na wychowaniu,
które otrzymali, skoro i do nich odnosz si słowa Ducha wi tego: "Młodzieniec wedle
drogi swej post puje; chocia by si postarzał nie odst pi od niej" (Przyp. XXII, 6).
Troska o seminaria
Dlatego Ko ciół z natchnienia Bo ego nakazuje wsz dzie zakłada Seminaria, w których
kandydaci do stanu duchownego maj si wychowywa pod szczególnie troskliw opiek .
Przeto niech ci spo ród Was, Czcigodni Bracia, którzy współdziałaj z Nami w rz dach
Ko cioła, pami taj o Seminariach jak o renicy oka, niech im po wi caj lwi cz
trosk
swoich. Niech bardzo starannie dobieraj rektorów i profesorów, a szczególnie tego, na
którym ci y obowi zek pełen odpowiedzialno ci, kształtowania dusz przyszłych kapłanów.
Dopuszczajcie do tego wi tego grona tylko kapłanów o wypróbowanej cnocie. Nie wahajcie
si te bra ich nawet z takich stanowisk, które pozornie s wa niejsze, które jednak nie mog
równa si z t główn i niezast pion działalno ci . Szukajcie ich nawet poza granicami
swojej diecezji i gdziekolwiek znajdziecie godnych i odpowiednich kandydatów na urz d tak
przedostojny. Niech b d tacy, e cnót kapła skich b d uczy raczej przykładem, ni
słowem. Wiedz niech tak podaj , by w duszach alumnów wskrzesili silnego, m skiego i
apostolskiego ducha. Z ich trudu niech w Seminarium zakwitnie pobo no , czysto , karno
i gorliwo w naukach. Niech starannie chroni młodociane dusze nie tylko przed pon tami
zdro nymi w zakładzie, lecz tak e przed gro niejszymi niebezpiecze stwami, na które
nara eni b d w wiecie, a którym wszak e oprze si musz : "aby wszystkich zbawili" (I
Kor. IX, 22).
Aby przyszli kapłani zdoby mogli tak wiedz , jakiej wymagaj czasy dzisiejsze i o jakiej
mówili my wy ej, jest rzecz niezwykłej wagi, by po odebraniu tzw. humanistycznego
wykształcenia przyswoili sobie gruntownie filozofi scholastyczn i na niej urabiali swoje
pogl dy: "wedle metody, nauki i zasad Doktora Anielskiego" (Cod. Iur. Can., kan. 1366 § 2).
Ta "philosophia perennis", jak j nazwał wielki Nasz Poprzednik, Leon XIII, jest im nie tylko
potrzebna, aby gł biej wnikn li w prawdy wiary, ale tak e, by si ustrzegli wszelkich bł dów
nowoczesnych i eby w przyszłych swoich badaniach naukowych okazali tak bystro
umysłu, by dokładniej mogli prawd od fałszu odró ni ni ci, którzy tego wykształcenia
filozoficznego nie posiadaj , chocia by mieli rozleglejsz wiedz .
Je liby jednak, jak si to zdarza gdzie niegdzie, zbyt szczupły obszar diecezji albo
po ałowania godny brak powoła kapła skich, albo na koniec niedostatek rodków i brak
odpowiednich ludzi nie pozwolił na to, by ka dy Biskup miał własne Seminarium, wedle
norm Kodeksu (Cod. Iur. Can. Tyt. XXI, kan. 1352 - 1371) i wedle innych przepisów
Ko cioła dobrze urz dzone, wtedy byłoby rzecz najlepsz , gdyby s siedni Biskupi w duchu
braterskim zł czyli swe siły i przenie li je do wspólnego Seminarium, które by całkowicie
odpowiadało wzniosłym swym celom.
Niemałe korzy ci, które st d wypłyn , zrównowa niew tpliwie poniesione trudy i nakłady.
Prawda, e nieraz Biskupi bolej widz c, e ich kandydaci do stanu duchownego na pewien
czas przebywaj zdała od Pasterza, któryby pragn ł przela swego ducha apostolskiego na
przyszłych współpracowników; bolej , widz c ich wyrwanych ze stron rodzinnych, gdzie
kiedy pracowa maj , ale twierdzili my, e nawet te wzgl dy b d w nadmiarze wyrównane,
poniewa otrzyma ich w swoim czasie z powrotem, wyposa onych hojnie w wszelkie dobra
duchowe, które z tym wi kszym dla diecezji po ytkiem rozdawa b d innym. Dlatego nie
tylko nie przestali my zaleca i popiera przedsi wzi tego rodzaju, ale w razie potrzeby
doradzali my je usilnie i wprowadzali. Tam, gdzie, okazała si potrzeba, zało yli my za cen
wielu stara i wielu, jak wszyscy wiedz , nakładów z Swej strony, nie mało takich
Seminariów regionalnych albo przynajmniej rozszerzyli my je lub ulepszyli. Uwa amy za ,
e je li co, to taka praca wyjdzie na korzy Ko cioła i dlatego tak e na przyszło z pomoc
Bo w tym duchu starania podejmiemy.
Dobór kandydatów
Wszystkie jednak szlachetne te wysiłki, maj ce alumnom zapewni jak najlepsze
wychowanie, min si z celem swoim, je li nie przeprowadzi si starannej selekcji
zgłaszaj cych si kandydatów. Nad t selekcj czuwa winni wedle sił wszyscy wychowawcy
przyszłego kleru. Rektorzy, ojciec duchowny i spowiednicy - ka dy w granicach swego
urz du i obowi zków swoich - powinni z jednej strony z cała gorliwo ci popiera i
wzmacnia powołania kapła skie, lecz z drugiej strony powinni te z t sam gorliwo ci
powstrzymywa w odpowiednim czasie od wi ce tych, którzy wedle ich przekonania nie
maj odpowiednich warunków godnego spełniania obowi zków kapła skich. I chocia o
wiele lepiej jest jak najwcze niej do tego wydalenia przyst pi , poniewa wszelka zwłoka
staje si tu ci kim bł dem i powa n szkod przynosi, to jednak, cokolwiek by było
powodem zwlekania, nale y z cał bezwzgl dno ci natychmiast bł d naprawi , skoro si
tylko omyłk poznało. Ci, którzy ponosz za to odpowiedzialno , nie mog si w tym
wzgl dzie kierowa fałszywie poj t lito ci , poniewa taka lito byłaby zbrodni nie tylko
wobec Ko cioła, który otrzymałby nieu ytecznego i niegodnego sług , ale tak e wobec
młodzie ca, który przez to, e obrał fałszyw drog , stałby si zgorszeniem dla siebie i innych
z wielkim uszczerbkiem dla zbawienia wiecznego.
Ci ka odpowiedzialno przeło onych Seminarium
Przeło ony, który roztropnie i czujnie swym Seminarium kieruje, który ka dego ze swych
wychowanków troskliw otacza opiek i przyrodzone ich zdolno ci oraz skłonno ci bada
gorliwie, stwierdzi z łatwo ci , który z nich ma prawdziwe powołanie kapła skie. To
powołanie do stanu kapła skiego nie opiera si , jak to dobrze wiecie, Czcigodni Bracia, na
uczuciach i nastrojach, których brak nieraz, lecz na prawej skłonno ci i gor cem pragnieniu
kapła stwa, w poł czeniu z tymi zaletami ciała i duszy, które ich czyni takiego stanu
godnymi. Kto si o godno kapła sk z tego jedynie szlachetnego ubiega powodu, aby
po wi ci si na słu b Bo y i na zbawienie dusz, a równocze nie posiada poza tym albo
pozyska pragnie szczer pobo no , nieskazitelno ycia i odpowiednia, jak wykazali my,
wiedz , tego bez w tpienia sam Bóg wzywa do kapła stwa. Kto przeciwnie, by mo e pod
wpływem niem drych rodziców, do Seminarium wst puje, spodziewaj c si dla siebie w
przyszło ci korzy ci materialnych - co dawniej mogło zdarza si cz ciej; - kto nie umie
nagi si do karno ci i posłusze stwa, mało okazuje pobo no ci, mało zamiłowania do pracy
i mało gorliwo ci o zbawienie dusz; kto zdradza szczególny pop d do zmysłowo ci a dług
prac nad sob nie udowodnił, e pokusie zdoła si oprze ; kto na koniec okazuje tak mało
zdolno ci, e mo na powiedzie , i nie zdoła uko czy przepisanych nauk, ten nie jest
powołany ani odpowiedni do stanu duchownego. Je li takiego dopuszcza si do Seminarium,
trudno go pó niej st d wydali i zdarzy si mo e, e we mie on na siebie trudne obowi zki
kapła skie, chocia ani Bóg, ani własna skłonno do stanu duchownego go nie przeznaczyła.
Niech przeto rozwa rektorzy Seminariów, niech u wiadomi sobie ojcowie duchowni i
spowiednicy, jak ci k odpowiedzialno - wobec Boga, wobec Ko cioła, wobec
młodzie ców samych - bior na siebie, je li nie uczyni wszystkiego, co do nich nale y, aby
nie zaszła taka pomyłka. Je li mówimy, e ojcowie duchowni i spowiednicy s
odpowiedzialni za tak omyłk , nie nale y tego tak rozumie , jakoby mogli działa rodkami
zewn trznymi, gdy sprzeciwia si temu i delikatno ich zadania i wi cej jeszcze tajemnica
spowiedzi, - powinni natomiast skutecznie oddziaływa , na dusze młodzie ców i po
ojcowsku, ale z cał stanowczo ci nimi kierowa , jak tego wymaga dobro ich dusz
nie miertelnych. Dlatego powinni sami - zwłaszcza, je li rektorzy albo zgoła obowi zku
swego nie pełni , albo pełni go opieszale i niedbale - z cał bezwzgl dno ci i to z urz du
nalega na nieodpowiednich i niegodnych kandydatów, aby, póki czas, opu cili mury
Seminaryjne. W tej sprawie powinni wybra zawsze drog pewniejsz , która tylko korzy
przynosi alumnom, skoro nie dopuszcza ich do stanu, który stałby si dla nich przyczyn
wiecznej zguby.
Ilekro za nie b d jasno widzieli, czy nale y z cał stanowczo ci wyst pi , niech całego
swego u yj autorytetu, wypływaj cego z dostojno ci urz du i z ojcowskiej miło ci, któr
alumnów otaczaj , a eby do dobrowolnego wyst pienia nakłoni tych, którzy nie s o ywieni
duchem nale ytym. Spowiednicy za niech ywo pami taj o tym, co w. Alfons Liguori w
podobnej powiedział sprawie: "Najcz ciej tak bywa, e im surowiej wówczas spowiednik
post puje, tym lepiej słu y sprawie zbawienia; przeciwnie za ; im łagodniej obchodzi si z
penitentami, tym wi ksze okazuje im okrucie stwo. w. Tomasz z Villanowy nazywał takich
zbyt łagodnych spowiedników "bezbo nie pobo nych". Taka miło sprzeciwia si miło ci"
( w. Alf. M. de Liguori, Dzieł ascet., t. III wyd. Marietti, 1847, str. 122).
Odpowiedzialno Biskupów
Ale odpowiedzialno wy ej wymieniona spada z natury rzeczy przede wszystkim na
Biskupa, któremu Ko ciół nakazuje ci le, by "nikomu nie udzielał wi ce , dopóki by na
podstawie wyra nych dowodów moralnej nie zyskał pewno ci o tym, czy kanonicznie jest
odpowiedni; w przeciwnym bowiem razie nie tylko ci ko grzeszy, ale nara a si te na
niebezpiecze stwo uczestniczenia w grzechach cudzych" (Cod. Iur. Can., kan. 973, 3).
Przepis ten prawny jest jakby echem słów w. Pawła, wypowiedzianych do Tymoteusza: "R k
na nikogo pr dko nie wkładaj i nie stawaj si uczestnikiem grzechów cudzych" (I Tym. V,
22). "Co znaczy wkłada pr dko r ce - jak wyja nia Poprzednik Nasz, w. Leon Wielki - je li
nie to: przypuszcza nie wypróbowanych do godno ci kapła skiej zanim osi gn li wiek
nale yty, zanim zdali egzamin, zanim przywykli do posłusze stwa, zanim okazali ducha
karno ci? I co znaczy: by uczestnikiem grzechów cudzych, je li nie to, e udzielaj cy
wi ce staje si takim, jak ten, którego nie nale ało wy wi ci ?" ( w. Leon W., Listy, 12;
Migne, P. L., LIV. 647); poniewa , jak mówi w. Chryzostom do Biskupa: "Za przeszłe i
przyszłe grzechy jego poniesiesz kar ty tak e, który godno ci mu udzieliłe " ( w. Chryzost.,
Hom. 16 na Tym.; Migne, P. G. LXII, 587).
Pełne doniosło ci to zdanie, Czcigodni Bracia, oznacza ow straszliw odpowiedzialno ,
któr przera ony znamienity Biskup medjola ski, w. Karol Boromeusz, zwykł był mawia :
"W tej sprawie nawet drobne zaniedbanie z mej strony mo e ci gn na mnie bardzo wielk
win " ( w. Karol Borom., Hom. do ordyn. dn. 1 czerwca 1577; Homilie, wyd. Ambr.
Medjolan, 1747, t. IV, str. 270). Stosujemy si wi c do zbawiennego napomnienia w. Jana
Chryzostoma: "Nie po pierwszej, nie po drugiej lub trzeciej próbie, lecz dopiero, kiedy si
dokładnie rozejrzał i zbadał, wtedy r ce wkładaj" ( w. Jan Chryzost., Hom. 16 na Tym;
Migne, PG., LXII, 587). Nale y to przede wszystkim odnie do wi tobliwo ci kandydatów.
Bo wedle zdania pobo nego Biskupa i Doktora w. Alfonsa M. Ligourego "nie wystarczy, by
Biskup nic złego o kandydacie nie wiedział, lecz musi te by pewny o rzeczywistej jego
godno ci" ( w. Alf. M. Liguori, Teol. Mor. o wi c, kapł., n. 803). Nie l kajcie si te zarzutu
nadmiernej surowo ci, je li w poczuciu swego obowi zku i korzystaj c z uprawnie , dacie
przed wi ceniami dowodów nale ytej godno ci, albo w wypadku w tpliwym odkładacie
wi cenia na czas pó niejszy. "Odpowiednie bowiem drzewo budulcowe - jak prze licznie
mówi Grzegorz Wielki - cina si w lasach, ale na budow wci ga si je, kiedy w ci gu
długich dni wyschło zupełnie i do nieodzownego u ytku stało si zdatne; gdyby przypadkiem
zaniedbano tej przezorno ci, cały gmach pr dzej by si załamał pod nadmiernym ci arem"
( w. Grzeg. W., Listy, ks. IX, l, 106; Migne PŁ. LXX, 1031); z porównaniem tym zgadzaj
si pi kne słowa Doktora Anielskiego: "Stan duchowny wymaga poprzedniej wi to ci...
dlatego ci ar wi ce nale y nało y na ciany, które przez wi to utraciły ju wszelk
wilgo złego" ( w. Tom. z Akwinu, Sum. Teol., 2 - 2, kw. 189, art. 1 do 3).
Je li zreszt wszyscy i ka dy w swoim zakresie wiernie przestrzega b d przepisów
ko cielnych, je li stosowa si b d do wskazówek, które w tej sprawie przed niewielu laty za
po rednictwem w. Kongregacji Sakramentów wydali my (Instructio super scrutinio
candidatorum instituendo antequam ad ordines promoveantur z dn. 27 grudnia 1930; AAS., t.
XXIII, str. 120), wtedy po wi kszej cz ci ustan przyczyny, dla których Ko ciół tyle łez
wylał i które tyle zgorszenia wywołały u ludu. Zwracaj c si w tym miejscu do przeło onych
zakonnych, napominamy ich z całej duszy, aby przygotowuj c swoich alumnów do
kapła stwa, nie tylko stosowali si do przepisów, które tak samo dla nich jak dla
duchowie stwa wieckiego wydali my (Instructio ad supremos Religiosorum etc.
Moderatores de formatione clericali etc. z dn. 1 grudnia 1931; A. A. S. t. XXIV, str. 64 - 81),
lecz eby tak e to wszystko, co tu w ogóle o wychowaniu przyszłych kapłanów
wyłuszczyli my, do swoich odnie li stosunków, a to z tego cho by powodu, e Biskup,
zabieraj cy si do wy wi cenia młodych zakonników, polega przede wszystkim na zdaniu
przeło onych.
Pró ne obawy o kandydatów
Biskupi i przeło eni zakonni nie powinni te niczego nie opuszcza z wymaganej surowo ci z
obawy, e zabraknie w diecezji albo w zakonie kapłanów. Taki argument pozorny wytoczył
ju w. Tomasz z Akwinu, aby z zwykł sobie jasno ci i bystro ci wykaza jego
bezpodstawno : "Bóg nie opuszcza nigdy Ko cioła swego do tego stopnia, eby nie znalazła
si wystarczaj ca dla potrzeb ludzi ilo dobrych kandydatów, gdyby niegodnych
przep dzono, a godnych zatrzymano" ( w. Tom. z Akwinu, Sum. Teol. Dod., kw. 36, art. 4 do
1). Nadto ten e sam przesławny Doktor, przytaczaj c prawie słowo w słowo my li IV Soboru
Latera skiego (r. 1215, kan. 22), bardzo słusznie zauwa ył: "Gdyby nie mo na znale tylu
kapłanów ilu ich mamy, wtedy byłoby lepiej mie niewielu dobrych, ni wielu złych" ( w.
Tom. z Akwinu, m. przyt.). Z doniosłem tym zdaniem zgadza si zupełnie, co powiedzieli my
do licznego grona biskupów włoskich, kiedy przemawiali my z okazji mi dzynarodowej
pielgrzymki seminarzystów, przybyłych zewsz d do Rzymu, aby uczci Nasz Jubileusz
kapła ski. Wtedy to wyja nili my, e lepiej jest, by znalazł si cho by jeden tylko kapłan, ale
dobrze do wi tego posłannictwa swego przygotowany, ni wielu, ale mało albo wcale
nieprzygotowanych. W tych sprawach nie mo e Ko ciół niczego zaniedba , eby nie
potrzebował płaka z powodu własnych kapłanów (Zob. Osservatore Rom. r. LXIX n. 21022,
r. 1929 n. 176; 29 - 30 lipca 1929). Z jakim dr eniem, Czcigodni Bracia, musieliby my kiedy
zdawa spraw "Ksi ciu pasterzów" (Zob. I Piotra V, 4) i najwy szemu Biskupów dusz (Zob.
I Piotr. II, 25), gdyby my opieszałym pasterzom i niedo wiadczonym nauczycielom oddali
piecz nad ludem!
Chocia wychowawcy seminaryjni nie maj specjalnego obowi zku troszczenia si o
dostateczn ilo alumnów, to jednak ka dy powinien przyczyni si do tego, by w miar
wzrastania duchowych potrzeb społecze stwa rosły te szeregi dzielnych i do wiadczonych
pracowników w winnicy Pa skiej. W tym celu polecamy rodek ponad wszystkie inne
skuteczny i dla wszystkich dost pny, to jest gorliw modlitw w my l przykazania Chrystusa,
który powiedział: " niwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Pro cie tedy Pana niwa,
aby wysłał robotników na niwo swoje" (Mat. IX, 37, 38). Która pro ba mo e by milsza
Naj wi tszemu Sercu Zbawiciela? Albo która mo e si spodziewa pr dszego i
zupełniejszego wysłuchania ni ta, która tak zgodna jest z najgor tszym pragnieniem Bo ego
owego Serca? "Pro cie - przeto - a b dzie wam dane" (Mat. VII, 7). W modłach swoich
błagajcie Boga, aby raczył da Ko ciołowi dobrych i bardzo wi tobliwych kapłanów. Nie
odmówi on błaganiom waszym, gdy w wszystkich wiekach u yczał takich kapłanów, a
zwłaszcza w czasach, które zdawały si najmniej sprzyja powołaniom kapła skim;
najlepszym tego dowodem s obok innych wybitni kapłani i zakonnicy XIX w. Z po ród nich
niby gwiazdy niezwykłej jasno ci wybijaj si dzi ki ogromnym, cho ró nego rodzaju,
zasługom owi trzej olbrzymi wi to ci, których z wielk Nasz rado ci zaliczyli my w
poczet wi tych; mamy na my li wi tych: Jana Marj Vianney, Józefa Benedykta Cottolengo
i Jana Bosko.
Poparcie z strony Akcji Katolickiej
Mimo wszystko jednak nie nale y adnego rodka ludzkiego zaniedbywa , by troskliw
opiek otoczy i rozbudzi ziarno powołania kapła skiego, które Bóg tak hojn dłoni rozsiał
w szlachetnych sercach młodzie ców. Dlatego te pochwalamy i błogosławimy i z całej
duszy z tego miejsca zalecamy owe zbawienne i niezwykł ofiarno ci prowadzone a z
natchnienia Ducha wi tego podj te poczynania, by chroni , popiera i mno y powołania
kapła skie. Nader słusznym okazuje si o wiadczenie wybitnego apostoła miło ci, w.
Wincentego à Paulo: "Czegokolwiek pragn liby by dokona , zawsze dojdziemy do
przekonania, e nigdy nie było nam dane do wi kszego dzieła przyło y r ki, ni kiedy
mogli my przyczynia si do istnienia dobrych kapłanów" (Zob. O. Renaudin, w. Win. à
Paulo, r. V). Nic bowiem Bogu nie jest milsze, nic dla Ko cioła zaszczytniejsze, nic dla ludzi
po yteczniejsze, ni bezcenny dar wi tego kapłana. Je li wi c ten, co kubek wody poda
najmniejszemu z uczniów Chrystusa, "nie straci zapłaty swojej" (Mat. X, 42), jak , my licie,
zapłat i nagrod otrzymaj ci, którzy "w nieskalane r ce młodego lewity wkładaj niejako
wi ty Kielich, rumieni cy si krwi Zbawiciela, i dopomagaj mu, by mógł ku niebu
podnie ten zadatek pokoju i szcz cia ludzkiego?
I znowu z ch tn przychodzi pomoc tak niesłychanie Nam droga Akcja Katolicka, tak wielce
przez Nas zalecana, popierana i chroniona, która, zaprz gaj c laików do wspólnej pracy z
hierarchi ko cielna, nie mo e te pomin tak wa nego zagadnienia. Ku wielkiej rado ci
naszej widzimy, e ten wyborowy hufiec, jak na wszystkich innych polach działalno ci
chrze cija skiej, tak i w tej sprawie wybitnie si odznacza. Bóg za zdaje si w ten sposób
hojnie wynagradza ow gorliwo , e zadziwiaj c ilo młodzie ców z katolickich'
stowarzysze młodzie y powołuje do stanu kapła skiego i do zakonów. To. te słusznie
mo na powiedzie , e Akcja Katolicka jest jak rola urodzajna, w której spoczywaj ziarna
wszystkich cnót, albo słuszniej jeszcze, e jest jak ogród, troskliwie oparkaniony i dobrze
uprawny, w którym kwitn bezpiecznie najpi kniejsze kwiaty. Niech członkowie Akcji
Katolickiej wiedz , jakiem powa aniem cieszy si ich dzieło, niech b d przekonani, e
pomna aj c szeregi duchowie stwa wieckiego i zakonnego, najpełniej uczestnicz w
godno ci i dostoje stwie owego "królewskiego kapła stwa", o którym Ksi e Apostołów
wszystkich odkupionych uroczy cie zapewnił (Zob. I Piotr., II, 9).
Współpraca rodziny
Głównym za i jakby przyrodzonym wirydarzem, w którym kiełkowa i z którego wyrasta
maj kwiaty powoła kapła skich, jest bez w tpienia rodzina chrze cija ska, która po
Bo emu my li i po Bo emu yje. Wiadom bowiem jest rzecz , e wi kszo Biskupów i
kapłanów, "których chwał głosi zgromadzenie" (Eccli. XLIX, 15), wzi ła zarodki swej
godno ci i wi to ci albo od ojca, odznaczaj cego si siln wiar i cnot , albo od czystej i
pobo nej matki, albo w ko cu od całej rodziny, w której nieskalanie w całej pełni krzewiła si
miło Boga i ludzi.
Wyj tki od tej reguły potwierdzaj tylko ogóln reguł przez Boga ustanowion . Gdzie
bowiem rodzina yje w tak wi tem usposobieniu, e rodzice na wzór Tobiasza i Sary prosz
Boga o liczne potomstwo, "w którym by było błogosławione imi Pa skie na wieki wieków
(Tob. VIII, 9), a dzieci, z wdzi czno ci jako dar niebia ski i dowód miło ci Bo ej przyj te,
od zarania ich ycia zaprawiaj w boja ni Bo ej, miło ci do Jezusa ukrytego w Eucharystii i
do Matki Bo ej oraz ucz czci dla m ów Bogu po wi conych i miejsc wi tych; gdzie
rodzice daj swym dzieciom doskonały przykład rzetelno ci, pracowito ci i pobo no ci; gdzie
dzieci widz , e rodzice wzajemnie si miłuj , do sakramentów cz sto w roku si zbli aj i
nie tylko nakazanej abstynencji i postu przestrzegaj , ale poddaj si równie dobrowolnym
umartwieniom; gdzie cała rodzina wspólnie do Boga si modli; gdzie dzieci patrz , jak
rodzice lituj si nad wszelk n dz i wedle sił i mo no ci wspieraj ubogich, tam sił rzeczy
wszyscy synowie na ladowa b d ycie i przykład rodziców, a przynajmniej jeden z nich
usłucha owego wezwania Mistrza Bo ego: "Pójd za mn " (Mat. IX, 9) i "uczyni ci rybitw
ludzi" (Zob. Mat. IV, 19). O szcz liwi mał onkowie, którzy, cho by wspaniałomy lnie nie
upraszali od Boga takiego wezwania niebia skiego dla swoich synów, co w dawniejszych
wiekach cz ciej ni dzi si zdarzało, którzy jednak nie tylko nie powstrzymuj swych
synów, je li Bóg ich woła, lecz uwa aj to nawet za szczególny zaszczyt dla rodziny i za
dowód Bo ej miło ci!
Nie brak jednak rodziców, mieni cych si katolikami - zwłaszcza w ród wy szych i
wykształce szych warstw społecze stwa, - którzy nie tylko niech tnie Bogu oddaj swoich
synów, ale nie l kaj si powołania ich zwalcza takimi rodkami, które nie tylko zagra aj
owemu powołaniu, ale tak e wierze i wiecznemu zbawieniu ich syna, którego przecie
kocha powinni. Złe te przykłady poci gaj nieuchronnie ten skutek, e niewielu
młodzie ców z wy szych stanów wst puje w szeregi kapłanów. Objaw ten jest tak samo
po ałowania godny, jak nieszcz sny zwyczaj wieków dawniejszych, kiedy to rodzice synów
swych przeznaczali do słu by ko cielnej wbrew ich woli, albo oddawali do niej synów
niezdolnych. Chocia pon ty współczesnego ycia i niezliczone podniety zepsucia, które
zwłaszcza w .ludniejszych miastach zagra aj młodzie y, a w nie których okolicach tak e
szkoły s główn przyczyn , e w rodzinach szlacheckich i bogatych tak cz sto ludzie głusi s
na wezwanie Chrystusa, to jednak trzeba to z cał moc podkre li , e przyczynił si do tego
tak e w tych domach zanik ywej wiary. Gdyby bowiem mał onkowie chrze cija scy
rozwa ali wszystko w wietle wiary, czy by dla swoich synów mogli wy sz wybra
godno , dostojniejszy urz d ni ten, który, jak to wykazali my, jest godzien podziwu
aniołów i ludzi? Gorzkie do wiadczenie długich wieków uczy, e pewna zdrada rodziców -
nie uwa ajcie tego okre lenia za ostre, - którzy potomstwo swoje do powołania odwiedli, stała
si obfitym ródłem łez dla ich dzieci, ale tak e dla niem drych rodziców. Nie daj Bo e, aby
ich łzy były spó nione i przez cała płyn ły wieczno !
IV. DO KAPŁANÓW CAŁEGO WIATA
Teraz za zwracamy si z słowem ojcowskim do was, drodzy synowie, wszyscy kapłani
wieccy i zakonni, gdziekolwiek rozproszeni jeste cie po wiecie. Wynurzamy wam, "chwale
naszej i weselu" (Tym. II, 20), którzy ci ar dnia i upalenia" (Mat. XX, 12) m nie i
wielkodusznie znosicie i pomagacie Nam i Braciom Naszym, Biskupom, pa owieczki
Chrystusa, wynurzamy wam dzi ki za wasze trudy i mozoły oraz zach camy was do pracy,
jakiej dzisiejsze wymagaj czasy. Im wi cej zachwiany wydaje si bieg czasu, tym wi kszej
gorliwo ci i tym ochotniejszej gotowo ci do zbawienia dusz da si od was, którzy "jeste cie
sol ziemi i wiatło ci wiata" (Mat. V. 13 - 14).
Aby jednak praca wasza z natchnienia i pomocy Bo ej po dane i obfite wydała owoce,
powinni cie odznacza si wi to ci ycia. Ta główna ozdoba kapłana katolickiego ma tak
warto , e bez niej wszystkie inne zalety duszy prawie nic nie znacz , z ni natomiast mo na
dokona zadziwiaj cych rzeczy, cho by si nie posiadało innych darów w stopniu wybitnym.
Dowodzi tego - eby dwa tylko przytoczy przykłady - w. Józef z Kopertynu, a w nowszych
czasach ów skromniutki w. Jan M. Vianney, którego ogłosili my wzorem dla wszystkich
duszpasterzy i niebia skim ich patronem. Dlatego "przypatrzcie si - korzystamy z
napomnienia Doktora narodów - waszemu powołaniu (I. Kor. I, 26), bo je li to dobrze
rozwa ycie, nauczycie si coraz wi cej ceni łask udzielon wam przy wi ceniach i
nabierzecie potrzebnej mocy, "aby cie post powali w sposób godny tego powołania, którym
zostali cie powołani" (Efez. IV, 1).
Rekolekcje
Do osi gni cia wielce zbawiennych waszych zamiarów pomo e wam niew tpliwie w obfitej
mierze ów rodek duchowny, który . p. Poprzednik Nasz, Pius X, w swej pełnej pobo no ci
"Egzorcie do kleru katolickiego" (AAS t. XLI, str. 555 - 577), któr jak najcz ciej
powinni cie odczytywa , uwa a za najskuteczniejszy celem zachowania i pomno enia łaski
kapła skiej. rodek ten zalecali my niejednokrotnie przy ró nych sposobno ciach, zwłaszcza
za w Encyklice Naszej "Mens Nostra" (AAS t. XXI, str. 689 - 706), usilnie wiernym, usilniej
jeszcze kapłanom: mamy na my li Rekolekcje Duchowne. Jak z okazji złotych Gód Naszych
kapła skich nie mogli my, synowie Nasi, pi kniejszego znale i zbawienniejszego sposobu
na ich upami tnienie, ni ow gor c zach t w wspomnianej Encyklice Naszej, eby czerpa
"ow wod , tryskaj c ku ywotowi wiecznemu" (Zob. Jan IV, 14), z tego ródła, które z
Opatrzno ci Bo ej otworem stoi w Ko ciele, tak po raz drugi napominamy was, drodzy
synowie, tym dro si, im wytrwałej współpracujecie z Nami nad szerzeniem Królestwa
Chrystusowego w ród ludzi, eby cie nie pomijali tego skutecznego rodka u wi caj cego.
Korzystajcie, ile tylko mo ecie, z rekolekcji zamkni tych wedle wskazówek przez Nas
udzielonych, nie tylko w terminach prawem przepisanych (Zob. Cod. Iur. Can. kan. 126, 595,
1001, 1367), ale wedle mo no ci cz ciej i dłu ej. A poza tym wyznaczcie sobie w ka dym
miesi cu dzie jeden, w którym, dalecy od spraw wiata, po wi cie si modlitwie i
rozmy laniu, jak to od dawna czynili pobo ni kapłani (Zob. AAS t. XXI, str. 705). Z takich
rekolekcji wypłyn mo e i ten po ytek, e nawet kapłan przez Chrystusa "na słu b Pa sk "
nie powołany, który ze wzgl dów materialnych stan ten sobie obrał, mo e "łask Bo
o ywi na powrót" (II Tym. I, 6), bo skoro i on zawsze z Chrystusem i Ko ciołem jest
zwi zany, przyj musi uległe owo napomnienie w. Bernarda: "Dobrymi uczy odt d swe
cie ki i pragnienia swoje, a wi tem uczy swe posłannictwo: je li przedtem nie było
wi to ci ycia, niech b dzie przynajmniej potem" (List. 27. do Ardut.). Łask t daje Bóg
ka demu, a udziela jej w sposób szczególniejszy temu, który przyjmuje sakrament
Kapła stwa, aby niew tpliwie mógł przy szczerej woli nie tylko dawniejsze naprawi bł dy,
ale tak e godnie spełni wi te swoje powołanie.
Kiedy za uko czycie wi te te rozwa ania w zaciszu, wyjdziecie z nich zapewne z wi ksz
miło ci Boga, z wzmo on gorliwo ci o zbawienie dusz, z zaostrzon czujno ci wobec
pokus wiata. A zalety te przystoj wi cej ni kiedykolwiek kapłanom dzi , kiedy, je li z
jednej strony zamiera ywa wiara i upada moralno , to z drugiej strony wieje pot ny pr d
odrodzenia religijnego, a Duch wi ty przenika cały kr g ziemi i pot nym swym tchnieniem
odnawia oblicze wiata (Zob. Ps. CIII, 30). Przej ci tym tchnieniem Ducha wi tego
poniesiecie płomie miło ci Bo ej, niby ogie nigdy nie gasn cy, do udr czonej i
niespokojnej ludzko ci, przepoicie j duchem chrze cija skim a nawet do zbawienia ja
doprowadzicie, bo jedynie w Chrystusie, który jest "prawdziwie Zbawicielem wiata" (Jan
IV, 42), mie ci si nadzieja zbawienia dla ludzi.
Do przyszłych kapłanów
Lecz zanim Encyklik t zako czymy, zwracamy do was, młodzie cy do kapła stwa
dorastaj cy, my li swe i uczucia gor ce i napominamy was z całej duszy, aby cie gorliwie i
godnie przygotowali si na dostojne i tak upragnione swoje posłannictwo. Na was zasadza si
cała nadzieja Ko cioła oraz narodów; po was spodziewaj si owocnej współpracy w dziele
Odkupienia, a zwłaszcza owego ywego i skutecznego poznania Boga i Jezusa Chrystusa, na
którym polega ywot wieczny (Zob. Jan XVII, 3). Dlatego miejcie teraz ten główny cel na
oku i d cie do niego, aby cie wyrobili w sobie pobo no , czysto , pokor , posłusze stwo,
karno ducha i wiedz , a przez to stali si kiedy takimi kapłanami, jakimi Chrystus widzie
was pragnie. B d cie przekonani, e od wytrwało ci i gorliwo ci, któr po wi cacie swemu
przygotowaniu, a która ma by wielka i usilna, ale nie nadmierna, zale y w wielkiej mierze
cała wasza przyszła działalno kapła ska. Dlatego z wszystkich sił pracujcie nad tym,
aby cie ju teraz ja nieli owymi zaletami, których Ko ciół przed wi ceniami tymi słowy od
was domaga si b dzie: "M dro niebia ska, nieskalane obyczaje i wypróbowana
sprawiedliwo niech was poleca", aby "wo ycia waszego była pociech Ko ciołowi,
aby cie i przykładem budowali dom, to jest rodzin Bo a" (Zob. Pont Rom. przy wi .
kapł.).
Tylko w ten sposób podtrzyma zdołacie chwalebn tradycj kapła stwa katolickiego i
najwydatniej przyczynicie si do przy pieszenia szcz liwej tej chwili, kiedy dla całej
ludzko ci za wita błogosławiony ów dzie , gdy wszyscy z rado ci korzysta b dziemy z
owoców "Pokoju Chrystusowego w Królestwie Chrystusowym".
Nowa Msza w. wotywna
Na koniec donosimy wam, Czcigodni Bracia, a za waszym po rednictwem tak e wszystkim
synom tak wieckim jak zakonnym, e w dowód wielkiej Naszej wdzi czno ci za gorliw
wasz współprac w tym podj t celu, aby wierni jak najwi cej odnie li korzy ci w roku
jubileuszowym Odkupienia Bo ego, pragn c równie , aby przetrwała pami i chwała
kapła stwa Chrystusowego, w którym wszyscy słudzy Bo y nieprzerwanie uczestnicz ,
postanowili my po wysłuchaniu zdania w. Kongregacji Obrz dków, przygotowa osobn
wotyw na cze "Najwy szego i Wiekuistego Kapłana Jezusa Chrystusa" i równocze nie z t
Encyklik drukiem j ogłosi , wotyw t b dzie mo na z uwzgl dnieniem przepisów
liturgicznych odprawia co czwartek.
Błogosławie stwo
Nie pozostaje Nam ju nic innego, Czcigodni Bracia, jak udzielenie Błogosławie stwa
Apostolskiego i ojcowskiego tym wszystkim, którzy go od wspólnego Ojca oczekuj i pragn .
Jak ono z uczucia wypływa gł bokiej wdzi czno ci za tyle wielkich dobrodziejstw,
uzyskanych od Boga w tym roku jubileuszowym, tak te niech b dzie zapowiedzi i
zadatkiem szcz cia i pomy lno ci w zbli aj cym si roku nowym.
Dan w Rzymie u w. Piotra, dnia 20 grudnia 1935 r., pi dziesi tym szóstym Naszego
kapła stwa, czternastym Naszego Pontyfikatu.
PIUS PP. XI
Przypisy:
* W tłumaczeniu J. E. X. Biskupa Dr. Okoniewskiego.
1. Podziałów tych niema z wyj tkiem liczb I - IV w tek cie oryginalnym; umieszczamy je dla
wi kszej przejrzysto ci.