Â
WIAT
N
AUKI
Maj 2000 21
Ca∏y proces – od rozpoznania do Êwie-
cenia – nie trwa nawet sekundy.
Inne metody sà konkurencyjne tylko
pod wzgl´dem szybkoÊci bàdê czu∏o-
Êci. Hollis twierdzi, ˝e czas potrzebny
do analizy w przypadku polimerazo-
wej reakcji ∏aƒcuchowej dla czynnika
zakaênego, w testach wykonywanych
z próbkami zawierajàcymi ponad 20 mi-
kroorganizmów, wynosi 12 min. Inne
techniki immunologiczne, które rów-
nie˝ polegajà na rozpoznawaniu czyn-
nika infekcyjnego przez przeciwcia∏a,
sà wprawdzie wystarczajàco szybkie,
ale niedostatecznie czu∏e: do ziden-
tyfikowania czynnika zakaênego jest
niezb´dna próbka zawierajàca przy-
najmniej kilka tysi´cy czàsteczek mikro-
organizmu. Tymczasem „do aktywacji
limfocytu B wystarczy zaledwie jedna
czàsteczka czynnika infekcyjnego. Tak
to stworzy∏a przyroda – zauwa˝a Hol-
lis. – To cudownie czu∏y uk∏ad.”
Obecnie bioczujnik jest rodzajem
prostokàtnej plastikowej p∏ytki o po-
wierzchni 25 mm
2
z naci´tym na jej po-
wierzchni w´˝ykowatym kana∏em. Na
powierzchni pomi´dzy naci´ciami znaj-
dujà si´ obszary – 1–2 mm
2
– zawiera-
jàce 10 tys. limfocytów B, przygotowa-
nych do rozpoznania konkretnego
czynnika zakaênego. Od podzia∏u po-
wstrzymuje komórki Êcis∏a dieta oraz
stosunkowo niska temperatura (oko∏o
20°C). Jednak nawet g∏odne i niedogrza-
ne dzielnie trwajà na posterunku.
Precyzyjny uk∏ad mikrokrà˝enia
(równie˝ zaprojektowany w Lincoln
Laboratory) przenosi próbk´ i p∏yny od-
˝ywcze kanalikiem w pobli˝e limfocy-
tów B. Umieszczony nad p∏ytkà specjal-
ny element ze sprz´˝eniem ∏adunko-
wym (podobny do u˝ywanych w kame-
rach wideo) wykrywa Êwiecenie nawet
jednego limfocytu B. Udowodniono, ˝e
taki bioczujnik rozpoznaje czynnik za-
kaêny ju˝ w obecnoÊci 5–10 jego czàstek
w próbce. Hollis nie przewiduje proble-
mów z wykrywaniem ÊmiercionoÊnego
drobnoustroju nawet przy mniejszej ich
liczbie.
Przyrzàd jest odporny na zak∏ócenia.
Spaliny, kurz i inne zanieczyszczenia,
których nie ma przecie˝ w organizmie,
nie wywo∏ujà niespecyficznych reakcji
i fa∏szywych alarmów. „W naszej krwi
znajduje si´ du˝o ró˝nych zwiàzków,
a mechanizmy obronne reagujà tylko na
te drobnoustroje, przeciw którym po-
wsta∏y” – zauwa˝a Hollis. Dodaje rów-
nie˝, ˝e takie same technologie z u˝y-
ciem limfocytów B, jak skonstruowane
na potrzeby wojska mog∏yby s∏u˝yç do
rozpoznawania drobnoustrojów w gabi-
necie lekarskim.
Ostatni powa˝ny problem, przed któ-
rym stoi zespó∏ Hollisa – czy komórki
po zadzia∏aniu b´dà si´ nadawa∏y do
ponownego u˝ytku – mo˝e nie mieç zna-
czenia po realizacji ostatniego pomys∏u
naukowców na przenoÊny bioczujnik.
Projektowane urzàdzenie optyczno-elek-
troniczne odbiera∏oby fotony Êwiat∏a
emitowane przez wymienny wk∏ad z
bioczujnikiem, który kosztowa∏by zale-
dwie kilka dolarów. „GdybyÊ sta∏ si´ ce-
lem ataku biologicznego – mówi Hollis
– pewnie chcia∏byÊ wyjàç zaka˝ony
wk∏ad i wys∏aç go do Waszyngtonu w
celu potwierdzenia.” Pewnie.
David Pescovitz
W
listopadzie 1999 roku firma
Cyber Dialogue zajmujàca si´
marketingiem internetowych
baz danych og∏osi∏a raport ostrzegajà-
cy elektronicznych handlowców, ˝e
przysz∏oÊç nie wyglàda ró˝owo i czeka
ich ci´˝ka praca: tempo spontaniczne-
go rozwoju Internetu w Stanach Zjed-
noczonych zacz´∏o s∏abnàç. Na podsta-
wie analizy wyró˝niono trzy czynniki
ograniczajàce wzrost. Po pierwsze, pod-
∏àczenie do Sieci i korzystanie z niej
kosztuje, wi´c wielu osób po prostu na
to nie staç. Po drugie, co trzeci doros∏y
Amerykanin nie czuje potrzeby korzy-
stania z Internetu i nie widzi takiej
koniecznoÊci. Po trzecie, 27.7 mln Ame-
rykanów spróbowa∏o Internetu i zrezy-
gnowa∏o z niego. To trzy razy wi´cej ni˝
odnotowano w 1997 roku. Tylko 30%
z nich zak∏ada, ˝e ponownie skorzysta
z us∏ug on-line. Jednak w innych kra-
jach internetowy boom nie maleje. Przy-
puszcza si´, ˝e w Chinach i Ameryce
¸aciƒskiej prawdziwa eksplozja nastàpi
w najbli˝szych latach.
Cyber Dialogue konkluduje, ˝e przed-
si´biorstwa zajmujàce si´ elektronicz-
nym handlem muszà intensywniej
pracowaç, by przyciàgnàç i utrzymaç
nabywców. Nie jest to zbyt odkrywcze
w Êwiecie us∏ug on-line, gdzie urabia-
nie klientów jest powszechnym i sta∏ym
elementem gry rynkowej. Nie wiado-
mo natomiast, co powoduje ograni-
czenia: czy sam Internet, czy sposób,
w jaki ludzie ∏àczà si´ z Siecià. Przeci´t-
nego odbiorc´ korzystanie z Internetu
niezwykle frustruje. Niezb´dne do te-
go komputery wcià˝ wydajà si´ zbyt
skomplikowane (nawet macintoshe).
Sam Internet jawi si´ jako tajemniczy
Êwiat pe∏en niezrozumia∏ych koncepcji
i mechanizmów, nawet jeÊli do zag∏´-
bienia si´ w nim wystarczà tak proste
czynnoÊci, jak wskazywanie i klikanie
myszkà (dla niewprawnej r´ki nowicju-
sza rzucajàcego si´ w wirtualne odm´-
ty nie jest to takie banalne i intuicyjne
dzia∏anie).
Internet przez komórk´
CYBERÂWIAT
PROTOTYPOWY CZUJNIK ZAGRO˚ENIA BIOLOGICZNEGO (z lewej) szybko
rozpoznaje ÊmiercionoÊne mikroorganizmy. Powietrze przep∏ywa
przez otwarty kanalik, docierajàc do zmodyfikowanych limfocytów B
(zlokalizowanych w obwiedzionych liniami przerywanymi kwadratach),
które Êwiecà, gdy rozpoznajà czynnik zakaêny (z prawej).
MIT LINCOLN LABORATORY
22 Â
WIAT
N
AUKI
Maj 2000
Te analizy pojawiajà si´, gdy Sieç
prze˝ywa odrodzenie. Po pierwsze,
upowszechnia si´ szybki i sta∏y do-
st´p do Internetu mo˝liwy dzi´ki ∏à-
czom szerokopasmowym [patrz:
RAPORT SPECJALNY
„Internet – pod
strzechy!”; Âwiat Nauki, marzec 2000].
Po drugie, wchodzà do u˝ycia (i w
naszà ÊwiadomoÊç) urzàdzenia prze-
noÊne z wbudowanymi modu∏ami
bezprzewodowego dost´pu do sieci.
Posiadacz Palm VII (palmtopa z du-
˝ym wyÊwietlaczem), stojàc na ulicy,
mo˝e odszukaç w Internecie najbli˝-
szà ksi´garni´ Barnes and Noble,
przejrzeç jej zasoby ksià˝ek i stwier-
dziç, czy warto do niej wstàpiç. Te-
lefony komórkowe z wbudowanymi
mikroprzeglàdarkami potrafià wy-
Êwietlaç uproszczone strony WWW,
na razie g∏ównie wyniki rozgrywek
sportowych, notowania gie∏dowe i na-
g∏ówki serwisów informacyjnych, na
przyk∏ad portalu My Yahoo. Najwi´ksi
europejscy us∏ugodawcy ju˝ projektu-
jà wersje WML (Wireless Markup Lan-
guage – odmiana HTML uproszczona
na potrzeby komunikacji bezprzewodo-
wej) swoich witryn internetowych
1
.
Wyposa˝one w mikroprzeglàdarki
telefony komórkowe nie sà jeszcze go-
towe, by podbiç rynek – sugeruje si´
w pierwszych analizach – byç mo˝e dla-
tego ˝e starajà si´ naÊladowaç Êwiat
komputerów. To pierwszy logiczny
krok, podobnie jak pierwsze filmy by-
∏y rejestracjami przedstawieƒ teatral-
nych. Sàdz´, ˝e bezprzewodowy dost´p
do Internetu szybko zmieni si´ w coÊ
zupe∏nie innego. Ju˝ teraz nastolatki
w Europie oszala∏y na punkcie porozu-
miewania si´ za pomocà krótkich ko-
munikatów tekstowych (SMS-ów)
2
. Jed-
no z intrygujàcych zastosowaƒ to dost´p
za poÊrednictwem komórki do nadajà-
cych w Internecie stacji radiowych: ko-
rzystajàc z klawiatury wybieramy inte-
resujàce menu, a ulubione utwory
przechowujemy w pami´ci telefonu
3
.
Technomaniacy – zwykle mi∏oÊnicy
komputerów – mówià, ˝e niezwykle
istotna jest szybkoÊç. Jednak wielki skok
kulturowy nastàpi wówczas, gdy u˝yt-
kownicy Internetu b´dà pod∏àczeni do
Sieci na sta∏e. KoniecznoÊç logowania
si´ po to, ˝eby przeczytaç e-listy, to zu-
pe∏nie co innego ni˝ ÊwiadomoÊç, ˝e do-
trà one do nas zawsze i wsz´dzie.
Podobnie odwiedzanie witryn WWW
wybieranych z listy adresów w kolej-
nych sesjach internetowych ró˝ni si´ od
mo˝liwoÊci sprawdzenia zawartoÊci któ-
rejkolwiek z nich, gdy tylko przyjdzie
nam na to ochota. Przy sta∏ym dost´pie
szybkoÊç jest mniej istotna: gdy oka˝e
si´, ˝e Êciàgni´cie jakiegoÊ pliku b´dzie
trwaç kilka godzin, nie musimy si´ tym
przejmowaç, ale pójÊç po prostu spaç.
Zmian´ t´ odczujà szczególnie internau-
ci europejscy – nie b´dà musieli p∏aciç za
czas po∏àczenia. W technikach bezprze-
wodowych stanie si´ podobnie. Anality-
cy spodziewajà si´, ˝e w systemach ko-
mórkowych nast´pnych generacji dane
b´dà dostarczane do aparatu tak jak
obecnie rozmowy przychodzàce. Pro-
blemu nie stanowi ˝ywotnoÊç akumu-
latorów, gdy˝ wyczerpujà si´ one szyb-
ko tylko podczas nadawania.
Wy∏ania si´ zupe∏nie nowy Êwiat
Internetu – dowolne urzàdzenie b´-
dzie mo˝na pod∏àczyç do Sieci (prze-
wodowo lub bezprzewodowo), udo-
st´pniajàc u˝ytkownikowi wiele dodat-
kowych funkcji. Dlaczego na przyk∏ad
telewizor nie mia∏by wyszukiwaç i wy-
Êwietlaç w rogu ekranu informacji o ob-
sadzie i szczegó∏ach produkcji oglàdane-
go w∏aÊnie filmu? W kuchni mo˝na by
zainstalowaç urzàdzenie z wbudowa-
nym czytnikiem, które po odszyfrowa-
niu kodu kreskowego z opakowania
˝ywnoÊci proponowa∏oby ciekawe prze-
pisy kulinarne.
W jednej z dyskusji toczàcych si´
w londyƒskim elektronicznym systemie
konferencyjnym CIX (Compulink Infor-
mation eXchange) uczestnicy narzekali
na nowe telefony „internetowe”: nie-
którzy operatorzy blokujà dost´p do
us∏ug WWW innych ni˝ te, które zo-
bowiàzali si´ Êwiadczyç, podpisujàc
umowy z klientami (i za które pobiera-
jà op∏aty). Przewa˝a∏a opinia, ˝e po-
winni oni zrozumieç (podobnie jak fir-
my telekomunikacyjne wprowadzajàce
cyfrowe ∏àcza abonenckie DSL, np. Bri-
tish Telecom), ˝e ich klienci nie chcà wi-
deo na ˝yczenie w sieci telefonicznej,
ale po prostu swobody poruszania si´
po Internecie.
Sàdz´ jednak, ˝e to niew∏aÊciwy ar-
gument, przynajmniej w odniesieniu
do rynku masowego. Ograniczanie wy-
boru powoduje oczywiÊcie utrat´ wol-
noÊci. Niemniej jednak wygoda roz-
wiàzania „wszystko w jednym” –
dzi´ki wbudowaniu w urzàdzenie wie-
lu funkcji – musi mieç jakieÊ zalety.
W przeciwnym razie nikt nie kupowa∏-
by samochodów z automatycznà
skrzynià biegów. Takie ∏àczenie funk-
cji przypomina to, co Donald Norman
opisa∏ w ksià˝ce The Invisible Computer
(Niewidzialny komputer) w 1999 ro-
ku. Stwierdzi∏ w niej, ˝e dawniej ku-
powano silnik elektryczny, a nast´p-
nie do∏àczano do niego ró˝ne narz´dzia
i gad˝ety. Obecnie kupuje si´ urzàdze-
nie, nie myÊlàc w ogóle o silniku – on
po prostu jest w nie wbudowany. Po-
dobnie w∏aÊciciele samochodów, ma-
gnetowidów lub zmywarek do naczyƒ
myÊlà, ˝e nie majà komputera, zapomi-
najàc o wszystkich uk∏adach elektronicz-
nych wype∏niajàcych ich maszyny.
W 1998 roku odwiedzi∏am przyjació∏,
których ˝ycie zwiàzane by∏o dawniej
z rozwojem Internetu. RozmawialiÊmy
o tym, ˝e dotarcie Sieci do ich wiejskich
okolic jest raczej niemo˝liwe. W ukry-
tej poÊród gór wiosce na Krecie tylko
jedna osoba (oprócz moich przyjació∏)
mia∏a komputer – tak nazywa∏a pilot
zdalnego sterowania do telewizora. Nie-
wykluczone, ˝e za 10 lat b´dzie to na-
prawd´ komputer.
Wendy Grossman
Przypisy redakcji:
1
Zdaniem Kena Blakeslee z firmy Nortel, Europa
wyprzedza Stany Zjednoczone o jakieÊ dwa lata pod
wzgl´dem rozpowszechnienia telefonów komórko-
wych, cz´stoÊci ich u˝ywania i dost´pnych us∏ug.
Sta∏o si´ tak dzi´ki systemowi GSM (900 MHz i 1800
MHz) obowiàzujàcemu powszechnie w ca∏ej Euro-
pie – wystarczy jeden telefon, by korzystaç z uni-
wersalnych serwisów. Szacuje si´, ˝e w 2003 roku
na naszym kontynencie b´dzie dzia∏aç 240 mln tele-
fonów komórkowych, a 85% abonentów b´dzie u˝y-
waç ich do korzystania z Internetu. Powszechnie do-
st´pne sà ju˝ serwisy informacyjne, us∏ugi pocztowe
i bankowe (na razie ograniczone do p∏acenia za drob-
ne zakupy i us∏ugi, ale telefony z dwoma kartami:
SIM i bankowà przechodzà ju˝ testy u˝ytkowe).
W Polsce jest obecnie oko∏o 4.5 mln abonentów sie-
ci komórkowych. Wszyscy nasi operatorzy zapew-
niajà us∏ugi SMS, pocztowe i serwisy informacyjne.
Jeden z nich oferuje bezpoÊredni dost´p do stron in-
ternetowych z zastosowaniem protoko∏u aplikacji
bezprzewodowych (WAP – Wireless Application
Protocol – Êwiatowa norma przyj´ta przez 175 firm);
dwaj pozostali zapowiadajà wprowadzenie tych
us∏ug w najbli˝szej przysz∏oÊci. Telefony wyposa-
˝one w mikroprzeglàdarki majà wysokie ceny no-
woÊci, ale zapowiada si´ ostra walka o rynek. Pierw-
szy polski portal internetowy obs∏ugujàcy telefony
komórkowe ma adres: wap.mobile.net.pl.
2
W ciàgu miesiàca Europejczycy wymieniajà
oko∏o 2 mld krótkich komunikatów tekstowych
(SMS-ów). W Finlandii, kraju o najwi´kszej liczbie
telefonów komórkowych na 1000 mieszkaƒców,
65% przesy∏anych przez nie informacji stanowià
dane komputerowe, a nie g∏os ludzki.
3
Japoƒski koncern Matsushita zaprezentowa∏ ju˝ te-
lefon komórkowy pozwalajàcy Êciàgaç z Internetu
muzyk´ w formacie MP3. Utwory zapisywane sà na
wymiennych kartach pami´ci i odtwarzane w od-
dzielnym lub wbudowanym w telefon odtwarzaczu.
DAVID SUTER