Pokocham cię po ślubie Lindsay Yvonne

background image
background image

YvonneLindsay

Pokochamciępoślubie

Tłumaczenie:

Katarzyna

Ciążyńska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

– Wszystko

będzie dobrze, mamo – Imogene zapewniła

rodzicielkęchybaporazsetny.

Nie

wątpiła,żematkazbytdobrzepamięta,jakazałamana

wróciła z wolontariatu w Afryce, kiedy jej pierwsze
małżeństwo się rozpadło. Tym razem wszystko miało być
inaczej. Przyszłych małżonków dopasowano do siebie po
szczegółowej analizie dokonanej przez zespół psychologów
iterapeutówzajmującychsięzwiązkami.

Imogene

doświadczyła już wzlotów miłości od pierwszego

wejrzenia i ledwie przetrwała upadek po odkryciu, że to

wszystkokłamstwo.

– Gotowa? – spytała organizatorka ślubów uspokajającym

iodpowiednio

modulowanymgłosem.

Imogene

wygładziłasuknięzjedwabiuiorganzy,wniczym

nieprzypominającą wypożyczonej koktajlowej sukni, którą

miałanasobiepodczaspierwszegoślubu,iskinęłagłową.

–Oczywiście.

Organizatorka

ślubów posłała jej szeroki uśmiech. Dała

znak pianiście, by zagrał melodię na wejście panny młodej.

Imogen zawahała się w drzwiach. Potem, biorąc matkę za

rękę, ruszyła wolnym, lecz pewnym krokiem w stronę

mężczyzny, z którym zamierzała stworzyć z dawna

wyczekiwaną rodzinę. Jej twarz przeciął łagodny uśmiech,
kiedy na moment spotkała się wzrokiem z przyjaciółmi

inielicznymiczłonkamilicznejrodziny,którzyprzyjechalina

background image

tęuroczystość.

Formalność

podpisania

dokumentów miała się odbyć

osobno,cobyłozgodnezezwyczajemagencjimatrymonialnej

„Stworzeni dla siebie”, polegającym na tym, że państwo

młodzi po raz pierwszy spotykają się przy ołtarzu. Imogene
mówiła sobie, że to odpowiednia forma dla staromodnej
dziewczyny wyznającej tradycyjne zasady. Tym razem nie
zostawiłaniczegoprzypadkowi.

Kiedy

wychodziłazamążporazpierwszy,towarzyszyłajej

ekscytacjaiszalonepożądanie.Iproszę,jaktosięskończyło.
Skrzywiła się. Tego dnia brakowało szampańskiej radości
izdecydowanieniebyłopożądania.Przynajmniejjeszczenie.
Byłazatociekawość.

Tym

razem nie padła ofiarą powodującej zawrót głowy

namiętności,którapoprzednioprzytłumiłajejwrażliwość,nie

wspominając o rozsądku. Tym razem miała określony cel.

Tak, mogłaby zostać samotną matką, ale naprawdę chciała

mieć podobnie myślącego towarzysza. Kogoś, kogo mogłaby

pokochać.Ktobyjejgwarantował,żemiłośćbędzietrwała.

A jeśli miłość się nie pojawi? Czy potrafi się bez niej

obejść? Oczywiście, że tak. Miała za sobą małżeństwo

zawarte pod wpływem impulsu. Gdy się rozpadło, była

zdruzgotana. Tym razem przedsięwzięła wszelkie środki

ostrożności, by się przed tym zabezpieczyć. Tam, gdzie jest

troskaiwzajemny

szacunek,wszystkojestmożliwe.

Czy

aranżowane małżeństwo to coś złego? Jej rodzice tak

uważali.Ojciecnawetnieprzyjechałnaceremonięślubnądo
Waszyngtonu, tłumacząc się ważną sprawą, nad którą

właśnie pracował. Jego niesmak wywołany tym, że Imogene
szukała męża za pośrednictwem ekskluzywnej agencji, był

background image

oczywisty. Dla ojca pomysł poznania męża przy ołtarzu to

recepta na katastrofę, ale reguły agencji były jasne. Przyszli

małżonkowiemusielibezkrytyczniezaufaćprocesowidoboru

par.

Imogene

zerknęła

na

matkę,

która

zgodziła

się

odprowadzić córkę do ołtarza, gdzie czekał na nią obcy
człowiek. Caroline O’Connor na moment spotkała się z nią
wzrokiem.Wjejoczachwidniałniepokójoloscórki.

Imogene

spojrzała na pana młodego, który stał do niej

tyłem. Jego postawa wskazywała na to, że przywykł do
wydawania poleceń. Przeszedł ją dreszcz. Kiedy zbliżyły się
dopierwszejławki,matkacmoknęłaImogenewpoliczek,po
czymzajęłaswojemiejsce.

Imogene

wzięła głęboki oddech i znów skupiła się na

stojącym przed nią nieznajomym. Czekał na nią. Coś w jego

ramionachikształciegłowywydałojejsięznajome.

Kiedy

się odwrócił, Imogen osłupiała i przystanęła

gwałtowniekilkakrokówodołtarza.

–Nie–powiedziaławszoku.–

Nie

ty.

Ledwie

słyszała słowa płynące z ławek, gdzie siedzieli

bliscy pana młodego: „Tylko znów nie to”. Wlepiała wzrok

wmężczyznę,którystałnaprzeciwniej.

Valentin

Horvath.

Mężczyzna, z którym rozwiodła się przed siedmioma laty.

Powinnaczućsatysfakcję,widzącjegorównieosłupiałąminę,

leczzdominowałyjązłośćizakłopotanie.

Stała

jak

zahipnotyzowana,patrzącnaczłowieka,zktórym

byłatakintymniebliskojakzżadnyminnymczłowiekiemna

ziemi. On zaś nie tylko złamał jej serce, lecz je zmiażdżył.

background image

Potrzebowała naprawdę dużo czasu, by w ogóle wziąć pod

uwagękolejnemałżeństwo.

A jednak poza złością, poza pewnością, że ten ślub się nie

odbędzie, poczuła dobrze znaną iskrę erotycznego napięcia,

która doprowadziła do ich pierwszego pospiesznego,
gorącego i krótkiego związku. Ze wszystkich sił starała się
niezwracaćuwaginanarastającewniej

pożądanie.Totylko

fizycznareakcja,powiedziałasobie.Tonicnieznaczy.

On

nicnieznaczy.

Valentin

wyciągnąłdoniejrękę.

–Nie

–powtórzyła.–Tosięniestanie.

–Nie

mogęsięniezgodzić–rzekłstanowczojejbyłymąż.–

Wyjdźmystąd.

Wziął ją

za

łokieć, a ona z ociąganiem pozwoliła mu

poprowadzić się na bok, cały czas usiłując ignorować

świadomość, że choć tyle lat spędzili osobno, ogień, który

zawszeichłączył,zapłonąłnanowojakbynigdynic.

Czuła ciepło emanujące z ciała Valentina, zapach, który

znała.Starałasięwymazaćgozpamięci,alewydawałsięna

stałeodciśniętywjejukładzielimbicznym.

Starsza

kobieta z chmurą siwych włosów i czujnymi

niebieskimi oczami wstała ze swojego miejsca w pierwszym

rzędziepostronie,gdziesiedzieligościepanamłodego.

–Valentin

?

– Nagy – odparł – chyba powinnaś z nami

pójść. Musisz

namcośwyjaśnić.

Imogene

ściągnęła brwi, coraz bardziej zagubiona.

Rozpoznała zdrobnienie węgierskiego słowa oznaczającego

background image

babkęz czasów, kiedy Valentin opowiadał jej o rodzinie. Ale

cojegobabkamiałaztymwszystkimwspólnego?

– Tak, widzę – odparła

starsza

kobieta. Odwróciła się, by

uspokoić zebranych uśmiechem. – Proszę się nie martwić,

zarazwracamy.

Wracamy?

Imogene bardzo w to wątpiła, ale poszła

zValentinemwśladzajegokroczącązdeterminacjąbabką.

–Wyjaśnij

mi

to–rzekłValentindobabki,gdyzamknęłaza

nimidrzwi.

–Zrobiłamto,oco

mnieprosiłeś.Znalazłamciżonę.

–Nie

rozumiem–wtrąciłaImogene.

Valentin

teżnierozumiał.

Informacja,jakąprzekazałAlice,była

prosta

ijasna.Chciał

się ożenić i założyć rodzinę. Po pierwszym nieudanym

małżeństwie, kiedy odrzucił rozsądek, którym zwykle się

kierował, i skoczył na głęboką wodę z zamkniętymi oczami,

postanowił podejść do sprawy racjonalnie. Nie spodziewał

się, że tego dnia ujrzy byłą żonę. Niezależnie od tego, jak

bardzowypiękniała,odkądostatniojąwidział.

Przez

chwilę patrzył na nią, podziwiając jej urodę. Wciąż

miała ciemnokasztanowe włosy i zielonoszare oczy, które

terazrzucałypełnezłościbłyski.

Jej

alabastrowa cera, na której zawsze widać było każdy

śladjegozarostu,teżsięniezmieniła.Kiedybylirazem,golił

siędwarazydziennie.Zrobiłbydlaniejwszystko,goleniesię

dwa razy dziennie było najmniejszym wysiłkiem. Ale to była

przeszłość,itakpowinnopozostać.

Przeniósł uwagę

na

babkę, która z wdziękiem i wrodzoną

aurądowódcyopanowałasięipodjęła:

background image

– Imogene, pozwól, że coś ci wytłumaczę. Ale najpierw,

proszę, usiądź. Valentin, ciebie też to dotyczy. Wiesz, że nie

toleruję tego twojego krążenia w kółko.

Nigdy

nie potrafiłeś

usiedziećnamiejscu.

Valentin

powstrzymał się przed oznajmieniem, że w tej

sytuacji ma pełne prawo krążyć. Zamiast tego wskazał
Imogene krzesło i sam usiadł na drugim krześle. Tak blisko
niej, że czuł zapach jej perfum. Nowy, nie ten, którego
zwykła używać, lecz równie silnie przemawiający do jego
zmysłów. Sięgnął po pomoc do swojej nieugiętej woli, by
ignorować tę woń, która zapraszała, by nachylił się ku
Imogen.Skoncentrowałuwagęnababce.

Alice

usiadłazabiurkiemioparłananimpokryteplamami

dłonie.Zastanawiałasię,coijakpowiedzieć.

– Chciałabym wam przypomnieć, że podpisaliście umowę

zobowiązującą was do zawarcia małżeństwa w dniu

dzisiejszym.

–Nieznim.

–Nieznią.

Odezwali

sięjednocześnieizrównąemfazą.

– Nie przypominam sobie, żeby któreś z was zgłosiło

jakiekolwiek zastrzeżenia, kiedy pojawiliście się w agencji.

Prawda? – Uniosła brwi i spojrzała na nich znacząco. – Nie,

oczywiście,żenie.Podpisującumowę,zobowiązaliścienasdo

znalezienia wam idealnego życiowego partnera. Co ja –

zawahałasięipoprawiła–

my

zrobiliśmy.

– Co? – Imogene otworzyła usta i przeniosła wzrok na

Valentina.–Twojababkabierzewtym

udział?

Valentin

skinąłgłową.

background image

– Tak, zwykle jest w tym świetna, ale w naszym

wypadku

popełniłabłąd.

Alice

westchnęłaiprzewróciłaoczami.

– Ja nie popełniam błędów, Valentin. Nigdy, a zwłaszcza

wtym

wypadku.

– Chyba nie oczekujesz, że w to uwierzę – odparował,

podnoszącgłos.–Rozstaliśmysięsiedemlattemuzpowodu

różnicniedopogodzenia.

–Niewierności–wtrąciłaImogene.–Twojej.

Valentin

byłnaskrajucierpliwości.

– Jak powiedziałem, różnic nie do pogodzenia. O ile

wiem,

nic się między nami nie zmieniło, więc nie rozumiem, jak

Imogene może być dla mnie idealną partnerką. Tym razem

instynktcięzawiódł.

–Instynkt?–odezwałasięImogenelodowato.–Zdawałomi

się, że dobieraniem par zajmują się tu specjaliści, a nie

wróżki.Czytonieznaczy,żetopaninaruszyłakontrakt?

Babka

Valentinaprzyjrzałasięjegobyłejżonie.

– Te wróżki, jak to z pogardą powiedziałaś, dobrały was

wedle naszych profesjonalnych zasad, co jest określone

w punkcie 24.2.9 podpunkt a. O ile

pamiętam, brzmi to

„Subiektywnaocena„Stworzonychdlasiebie”.

–To

idiotyczne–zaprotestowałaImogene.

– Pozwól, że

ci

przypomnę, że nikt nie zmuszał cię do

podpisaniatejumowy–zauważyłachłodnoAlice.

–Takczyowak–podjąłValentin,zanimImogenewyrzuciła

zsiebiesłowa,któremiałanakońcujęzyka–to,cozrobiłaś,

to potworna manipulacja. Umowę można zerwać. Myślę, że

background image

mówięwimieniuswoimiImogene,twierdząc,że

nie

dojdzie

dotegoślubu.

– A ja mówię w imieniu

„Stworzonych dla siebie”, że

dojdzie.Pasujeciedosiebie.

– To niemożliwe! – Imogene prychnęła. – Podkreśliłam, że

jeślimójewentualnypartnerniemożeobiecaćmiwierności,
nie wezmę pod uwagę małżeństwa. Co w tym

jest

niejasnego?

Przerabiali

to już przed siedmioma laty. Imogene nie

chciałazaakceptowaćwyjaśnieńValentinaanijegoobietnicy
izostawiłago,nieoglądającsięzasiebie.

Prawdę mówiąc, zakończenie wspólnego życia przyszło

im

zbyt łatwo. Z drugiej strony lepiej, że stało się to raczej

wcześniej niż później, kiedy być może trzeba by brać pod

uwagędzieci.

– Przestańcie się zachowywać jak para sprzeczających się

smarkaczy – skarciła ich Alice. – Wasz dobór został poparty

dokładnymitestami.Dlażadnegozwas

niemalepszejpary.

Wierzyszmi,Valentin?

– Mówiąc szczerze, już

nie

jestem tego pewien, Nagy. –

Potarłbrodę.

–Cóż,szkoda.–Alicepokręciłanosemzdezaprobatą.–Ale

może zdacie sobie sprawę z waszych

błędów. Możecie

stworzyć

dobry

związek

niezależnie

od

tego,

jak

nieszczęśliwiezakończyłasięwaszapoprzedniapróba.

–Próba–powiedziałaImogene.–Mówi

pani,jakby

decyzja

opuszczenia Valentina przyszła mi tak łatwo. Mogę panią

zapewnić,żeniebyłołatwo.

Alice

machnęła szczupłą ręką, jakby słowa Imogene były

background image

bezznaczenia.

–Liczysięto,żekażdezwas,podpisującumowęzagencją,

szukało partnera życiowego. Wszystkie dane zgromadzone

podczas badań przesiewowych wspierają moją – naszą –

decyzję, żeby was połączyć. Jestem świadoma, że macie do
rozwiązaniapewnekwestie

sporne.

–Kwestie

sporne?–tymrazemodezwałsięValentin.

–Wysłuchajmnie,proszę.–

Alice

zmierzyłagowzrokiem.–

Czy możecie szczerze powiedzieć, że widząc się znów po
latach,nicnieczujecie?

Valentin

poprawił się na krześle, świadomy, że jego

fizyczna reakcja na widok Imogene była jak dawniej

gwałtowna i natychmiastowa. Wciąż pamiętał pierwszy raz,

gdy ją ujrzał. Przywiozła dziecko ze swojej szkoły na oddział

ratunkowy,

gdzie

był

specjalistą

od

urazów.

Choć

zachowywał się profesjonalnie, jej obecność zrobiła na nim

wrażenie.Teraz,kiedysiedziałaobok,unikającjegowzroku,

widział jej dumnie wyprostowane szczupłe ciało i zaciśnięte

z determinacją wargi. Wargi, które całował. Instynktowne

pożądanie, jakie zawsze w nim budziła, znów się odezwało.

Wróciłspojrzeniemdobabki.

–Nie,niemogę–rzekłzniechęcią.

–Imogene?

Kiedyzdałaśsobiesprawę,żetoValentinczeka

naciebieprzyołtarzu,coczułaś?

–Zakłopotanie–odparłaszczerze.

–I?

–dopytałaAlice.

–No

dobrze,pociąg.Aletoniewystarcza,żebymałżeństwo

działało.Jużtoudowodniliśmy.

– Owszem – przyznała Alice. – Ale skoro ta namiętność

background image

wciąż istnieje, nie sądzisz, że jesteście to sobie winni, żeby

w

innych

okolicznościach

podjąć

prawdziwą

próbę

małżeńskiegożycia?

– Zrobiłam wówczas o wiele więcej niż próbę –

zaprotestowała Imogene. – Kochałam Valentina całym
sercem,aon

jezłamał.

Alice

westchnęła,kładącręcenakolanach.

–Rozumiem.Wciążboli,tak?

Imogene

sztywnokiwnęłagłową.

–Czyli

wciążczujeszcośdomojegownuka,tak?

Valentin

próbowałzaoponować.

– Nagy, to nie fair. Ona już dawno podjęła decyzję. Nie

możesznasdotegozmuszać.Tookrutneiniepotrzebne.

– Stawianie czoła słabościom nigdy nie jest łatwe –

oznajmiła Alice, powoli się podnosząc. – Zostawię was na

paręminut,porozmawiajcie.Bardzowaszachęcam,żebyście

dali sobie drugą szansę. Od tamtej pory okoliczności

dramatyczniesięzmieniły.Żadnezwas

niejestjużtakmłode

ani tak gwałtowne i, pozwolę sobie zauważyć, żadne nie

znalazłodotądpartnera.Porozmawiajciejakrozsądnidorośli

ludzie,żebyścieprzezresztężycianieżałowaliswojejdecyzji.

Niekażciemizbytdługoczekać.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Alicezostawiłaichwpokoju.

– Twoja babka to ciężki przypadek – rzekła szorstko

Imogene.–Jakonaśmiałatozrobić?

–Tojejpraca.

Imogene wstała z krzesła, jej suknia zaszeleściła przy

gwałtownymruchu.

– Praca? Poważnie? I godzisz się z tym, co zrobiła? –

Zaśmiałasiękrótko,gorzko.

– Nie, jestem tak samo zszokowany i zły jak ty. W życiu

bymniepomyślał

ImogenepatrzyłanaValentina,którypodniósłsięzkrzesła

i stanął z nią twarzą w twarz. Był wysoki, ale nie budził

w niej strachu. Zbyt dobrze wiedziała, jaki potrafi być

delikatny.Jakiczuły.Skierowałamyślinainnetory.

– Życie to za mało – mruknęła i odwróciła się od

przeszywającegospojrzeniajegoniebieskichoczu.

Nie, pomyślała. Czas, jaki został do końca świata, nie

wystarczy, by naprawić zniszczenia, jakich dokonało ich

małżeństwo.Kochałago,wielbiła.Nigdyniezapomnichwili,

kiedy weszła do ich małego domu i poczuła silny zapach

perfum,którychużywałajednazjegokoleżanekzpracy.Nie

zapomni, jak szła do sypialni, gdzie znalazła tę koleżankę

wichłóżku,jejiValentina.

Pościel była zmięta. Połączona woń świeżego potu i seksu

background image

wisiała ciężko w powietrzu. Imogene słyszała szum wody

w łazience w dalszej części mieszkania, ale nie czekała, by

spotkaćsięzmężem.

Kiedy jego koleżanka Carla spytała, czy Imogene szuka

Valentina i wskazała na łazienkę, Imogene zakręciła się na
pięcie i wymaszerowała z domu. Szła przed siebie, aż trafiła
napierwsząkancelarięprawną.

Odrętwiaławypełniłaformularzeniezbędnedozakończenia

małżeństwa, które najwyraźniej tak niewiele znaczyło dla
Valentina, podczas gdy dla niej było całym światem. On był
dlaniejcałymświatem.Dopókinieodkryłajegozdrady.

Byławszoku.Czytomożliwe,żeźlezrozumiałaCarlę?Ale

gdybytakbyło,czemuValentintakłatwozniejzrezygnował?

Jeślibyłniewinny,jaktwierdził,czemunieprzyszedłdo niej

do hotelu, gdzie zamieszkała do czasu rozwiązania swojego

kontraktu,zanimnajbliższymsamolotemwróciładoStanów?

Zamiast tego pozwolił jej odejść. Dla niej znaczyło to, że

miałnieczystesumienie.Wtedyiteraz.Pozatymniechciała

ani przez sekundę myśleć, że popełniła błąd czy zachowała

sięzbytimpulsywnie.

Carla nie miała powodu kłamać. Imogene wiedziała, że

przed jej przyjazdem do Afryki Carla i Valentin byli parą.

Valentinsamjejtopowiedział.Aonagłupiauwierzyła,żeto

zakończonasprawa.

Valentinodchrząknął,przywołującjądoteraźniejszości.

–Domyślamsię,żejesteśprzeciw,tak?

–Dobrzesiędomyślasz–odparłakategorycznie.

–Niejesteśgotowanawettegoprzemyśleć?

– Nie jestem – potwierdziła. – Nigdy więcej nie poślubię

background image

kobieciarza.

– Imogene. – Wypowiedział jej imię łagodnie, z cieniem

żalu,któryjąporuszył.–Nigdyniebyłemciniewierny.

–Wiem,cowidziałam.Niebierzmniezaidiotkę.

Wsunąłpalcewewłosysfrustrowany.

–Widziałaś

– Twoją kochankę w mojej pościeli, w moim łóżku, czułam

odniejtwójzapach–odparłazezłością.

–Toniebyłotak,jakcisięwydawało.

–Och,więcmożenigdyzniąniespałeś?

– Wiesz, że nie mogę tego powiedzieć, ale nigdy cię nie

zdradziłem–zapewnił.

–Tymówiszjedno,ajawidziałamcoinnego.

Postąpił krok w jej stronę, a ona cofnęła się, trafiając na

ścianę.Podniosłananiegowzrok,wustachjejzaschło.Mimo

woli patrzyła na pogłębione zmarszczki wokół jego oczu, na

nowe zmarszczki na czole, na zarost, który pojawiał się

uparcie,choćValentinniedawnosięgolił.

Ta twarz była jej kiedyś droga. Gdyby zamknęła oczy,

mogłaby przywołać z pamięci wszystkie jej detale. Kolor

oczu,ciemnerzęsy.Wchwilachpodnieceniabłękitjegooczu

ciemniał.Takjakteraz.

Nagle ogarnęło ją pożądanie. Żaden inny mężczyzna nie

działał na nią tak jak Valentin i żadnemu pewnie się to nie

uda. Co stawiało ją między młotem a kowadłem. Mogła

postąpić

wbrew

obietnicom,

które

sobie

składała,

i zaakceptować to, czego nie powinna albo zgodzić się na

mniej,niżValentinmógłbyjejdać.

background image

–Możemyogłosićzawieszeniebroni?–spytałschrypniętym

głosem.

Znała ten głos, wiedziała, że Valentin czuje to samo

pożądanie co ona. Różnica była taka, że jeśli o nią chodzi,

tylkoonjebudził.

–Może–powiedziałazociąganiem.

–Cociętudzisiajsprowadziło?–spytał.

–Tymówpierwszy.–Niechciałaokazaćsłabości.

–Dobra–rzucił.–KiedypoprosiłemNagy,żebyznalazłami

żonę, miałem w głowie jasny obraz. Szukałem towarzyszki
życia, kogoś, do kogo wrócę pod koniec dnia, z kim będę
dzielić najskrytsze myśli. Kogoś, kto chce mieć dziecko.

Kiedy mnie zostawiłaś, myślałem, że potrafię żyć samotnie,

alezczasemdoszedłemdowniosku,żeniewidzęprzyszłości

bez żony i dzieci. To chyba normalne, że człowiek chce być

częścią czegoś większego i wiedzieć, że jakaś jego część

będzieżyła,kiedyjegojużniebędzie.

Poczuła w oczach łzy. Jak mogli myśleć tak podobnie,

ajednocześnietakdosiebieniepasować?

– Czy ty też z tego powodu zgłosiłaś się do agencji? –

ciągnąłValentin.

– Gdybym wiedziała, że to firma twojej babki, uciekłabym

najszybciej, jak potrafię – odparła wyzywająco, ale potem

złagodniała. – Tak – przyznała. – Z takich właśnie powodów

podpisałam umowę. Chcę, żeby w moim życiu pojawiły się

dzieci. Chcę je kochać, ale przede wszystkich pragnę mieć
partnera,naktórymmożnapolegać.Któremumożnaufać.

Ufać.

Tosłowozawisłomiędzynimi.

background image

Valentin wziął głęboki oddech. W Afryce brakowało

zaufania, nie tylko w jego małżeństwie. Wszystko dokoła

stanowiło

ciągłe

zagrożenie,

lokalny

rząd

walczył

z wszechobecną korupcją. Nawet w szpitalu nie brakowało

ludzi,którymniemógłufać.

–Zaufaniemusibyćwzajemne,prawda?–spytałcicho.

–Zawsze.Nigdyniedałamcipowodu,żebyśminieufał.

–Aleuważasz,żemnieniemożeszufać,tak?

– To ty złamałaś małżeńską przysięgę, nie ja. Co jeszcze

mogępowiedzieć?

Dawna frustracja i złość wypłynęły na powierzchnię.

Imogenejużwtedyniechciałagosłuchać,wątpił,byterazgo

wysłuchała.

– Czyli mamy sytuacją patową. Chyba że jesteś gotowa

zapomniećoprzeszłości.

Spojrzałananiegozniedowierzaniem.

– Więc mam po prostu zapomnieć, że bzykałeś się z inną

kobietą w naszym łóżku? Tak po prostu, jakby to było bez

znaczenia?

– To nie ma znaczenia, bo się nie wydarzyło. Widziałaś

mnietamtegodnia,Imogene?Nie,bomnietamniebyło.Nie

dałaś mi szansy, żebym ci to wyjaśnił, zanim twój prawnik

przysłał mi papiery rozwodowe. Może przynajmniej teraz

zrobiszmitęuprzejmość.

Niemógłsiępogodzićztym,żeImogeneniepozwoliłamu

przedstawić jego wersji wydarzeń. To tylko podkreślało, że
nie są dla siebie dobrymi partnerami, skoro natychmiast

uznałagozawinnego.

background image

– Wiem, że byłaś zszokowana, widząc Carlę w naszym

domu, na domiar złego w naszym łóżku. Dałem jej klucze,

żeby mogła się przespać między dyżurami, bo w pokoju

służbowym postawiono dodatkowe łóżka dla pacjentów.

Wiesz, że pracowaliśmy w nienormalnych godzinach
imieliśmymnóstwopacjentów.Carlamusiałaodpocząć,amy
mieszkaliśmy blisko szpitala. Nie miałem pojęcia, że kogoś
z sobą zabrała. Tyle pracowałem, że miałem dla ciebie
bardzomałoczasu.Gdybymmiałczas,czemuspędzałbymgo
zCarlą?

–Nowłaśnie.Czemu?–Uniosłagłowę.

Valentinprychnąłzirytowany.

–Toniejazniąbyłem.

–Onasugerowałacośinnego.

–Powiedziałaci,żejestemwdomu?

Imogene zawahała się. Po raz kolejny odtworzyła

wpamięcisłowaCarli.

–Dośćlakonicznie–przyznała.

–Ajednakwciążminiewierzysz.

–Niemogę.

Słysząc ból w jej głosie, Valentin pomyślał, że Imogene

toczy z sobą wewnętrzną walkę. Że może chce mu wierzyć.

Zastanowił się, jak by się czuł na jej miejscu. Rozdarty.

Zagubiony. Gdyby mu teraz uwierzyła, można by uznać, że

jestwinnasiedmiulatomsamotnościismutku,rozpadowiich

małżeństwa. A przecież nie była. Choć nie zdradził żony,
wiedział, że powinien był zrobić więcej, walczyć o ich

małżeństwo, pojechać za nią, upierać się, by się z nim
spotkała.Aonpozwoliłjejsięukryćwjedynymprzyzwoitym

background image

hoteluwmieście.

Wiedział, że Carla może onieśmielać. Posiadała pewność

siebie,którejbrakowałowielukobietom.Upatrzyłagosobie,

gdytylkoprzyjechałdoAfryki.Przeżylikrótkiromans.Potem

Carla znów zainteresowała się Valentinem, gdy pojawiła się
Imogen.DałaImogenedozrozumienia,żeValentinnależydo
niej.AleCarlasięmyliła.OdkądValentinujrzałImogene,nie
istniaładlaniegożadnainnakobieta.

Itosięniezmieniło.

Niełatwo było mu to przyznać. Był dumny i miał z tym

problem. Jako cudowne dziecko nie przywykł do popełniania
błędów. Jego świat składał się z sukcesów, a każdy kolejny

byłwiększyodpoprzedniego.

Nieudane małżeństwo stanowiło jedyną plamę na idealnie

czystej karcie jego życia. Czuł, że musi to naprawić. Jeśli

zdoła ją przekonać, by dała mu drugą szansę, może im się

uda.

Wciąż słyszał słowa babki. Czy żałowałby, gdyby znów nie

spróbował? Patrząc teraz na Imogene, olśniewającą w sukni

ślubnej – tę samą kobietę, która stała obok niego podczas

pospiesznej cywilnej ceremonii przed laty, wiedział, że

odpowiedźnatopytanietopewnejednoznacznetak.

Odezwałsię,ostrożniedobierającsłowa:

– Więc nie dasz się przekonać, żeby rozważyć ponowny

ślubzemną?

–Niemogęuwierzyć,żewogóleprzyszłocitodogłowy.

– Czemu? Zostawmy na boku emocje i spróbujmy spojrzeć

natologicznie.Obojetymrazempodeszliśmydomałżeństwa

w bardziej obiektywny sposób. I spójrz na nas. Znów

background image

jesteśmyrazem.Nieodrzucajmylekcji,któranaspołączyła.

– Lekcji! – Imogene prychnęła. – To twoja babka maczała

wtympalce.

–Pocobytorobiła,gdybymiałonastounieszczęśliwić?

Wiedział,żetrafiłwsedno.

– Więc sugerujesz, żebyśmy spróbowali? Będę z tobą

szczera.Niemamnadziei,żebędzieinaczejniżzapierwszym
razem.Możedobrzenambyłowłóżku,alepozatymniewiele
nas łączyło. Nie wspominając już o Carli. Poznaliśmy się
w ekstremalnych okolicznościach. To nie był normalny
związekwżadnymsensietegosłowa.

–Więcczemuniemielibyśmydaćsobieszansyiprzekonać

się, jak sobie poradzimy w normalnych okolicznościach?

Mało prawdopodobne, żeby każde z nas znalazło drugą

połowę, przy której będzie się czuć tak, jak my czujemy się

zsobą.–Powiódłpalcempojejwargach.

Szok i pożądanie walczyły w nim o lepsze. Imogene

rozchyliła wargi. Chciał poczuć znów ich smak, przekonać

się, czy nadal są tak słodkie i jednocześnie cierpkie jak

kiedyś.

Zauważył,

że

policzki

Imogene

lekko

się

zaczerwieniły,aźrenicepowiększyły.

Gdywalczyłazemocjami,Valentinciągnął:

– Spójrz na to w ten sposób. Umowa gwarantuje, że po

trzech miesiącach próby możemy się rozstać. Co mamy do

stracenia?

W jej oczach widział wahanie. Słyszał je w jej oddechu.

Wyczułjejmomentsłabościiskorzystałzokazji.

– Pomyśl o dzieciach, Imogene. O rodzinie, której zawsze

pragnęliśmy. Obiecuję ci, że jeśli za mnie wyjdziesz, nie

background image

pożałujesz. Będę ci wierny. Będę dbał o twoje potrzeby.

Poprzednim razem cię zawiodłem. Nie walczyłem o ciebie,

więc teraz walczę. Nie dostrzegłem zgrzytów w naszym

związku, kiedy się pojawiły. Nie widziałem, jaka jesteś

bezbronna. Gdybym był lepszym mężem, nie doszłabyś do
pochopnegowniosku,żecięzdradziłem.Jeślidasznamdrugą
szansę,będęlepszy.Wyjdzieszzamnie?

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Powiedziałatak.

Kiedy Valentin wyszedł z biura i poinformował babkę, że

mogą kontynuować ceremonię, Alice poczuła nieopisaną
ulgę. Nie chciała wierzyć w inne zakończenie; w końcu
wierzyła w swój instynkt i rzadko musiała przekonywać
innych,żesięniemyli.Jednakwprzypadkuwnukówjużdwa
razyzakwestionowanojejosąd.

Valentin dołączył do swojego brata Galena i kuzynów,

którzy zebrali się z przodu sali. Alice musiała najpierw

znaleźć w torebce swoje lekarstwo. Ten przeklęty ból

w piersiach zaczynał dawać jej się we znaki. Zwalczyła chęć

pomasowaniabolącegomiejsca,zresztątoniepomagało.No,

są tabletki. Włożyła jedną z nich pod język, kiedy Imogene

wychodziłazjejgabinetu.

–Dobrzesiępaniczuje,paniHorvath?–spytała.

– Dobrze, moja droga. Pozwól, że powiem, jak bardzo się

cieszę,żejednakzdecydowałaśsięwziąćślub.

–Powiedzmy,żepaniwnukjestbardzoprzekonujący.

Aliceuważniespojrzałanamłodąkobietę.Nicdziwnego,że

podobała się Valentinowi. Poza ciemnymi włosami i świetną

figurą Imogene O’Connor posiadała silną osobowość

i inteligencję. Alice dowiedziała się, że w ciągu minionych

siedmiulatrozwinęłaswójbizneswsystemfranczyzowy–jej
przedszkola znajdowały się w całym kraju. Była niezależną

kobietą z głową na karku, ale to jej emocjonalna strona

background image

intrygowałaAlicebardziej.Wiedziała,żepopowrociezAfryki

Imogenerzadkoumawiałasięnarandki.Czyzpowodubraku

czasu,czymożeniebyłagotowananowyzwiązek?

Alice cieszyła się, że Imogene nie spieszyła się, by poznać

kogośnowego.Byłapewna,żeImogeneiValentinsąjakyin
i yang. Dane komputerowe i specjaliści potwierdzili to, co
mówił jej instynkt. W innym wypadku nie ryzykowałaby
szczęścia dwojga ludzi. Życie jest zbyt cenne, czego była
corazbardziejświadoma.

Tabletka rozpuszczała się pod językiem. Atak dusznicy,

która jej dokuczała w ostatnich miesiącach, stopniowo
ustępował.Ostrożniewzięłagłębszyoddech,czujączulgą,że
uciskwpiersimija,iuśmiechnęłasiędopannymłodej.

–Wracamynaceremonię?–spytała.

– Mogłaby pani poprosić moją mamę, żeby do mnie znów

dołączyła? – powiedziała Imogene głosem, w którym brzmiał

cieńwahania.–Będęsięlepiejczuła,mającjąobok.

–Oczywiście.–Aliceodwróciłasię,alepotemsięobejrzała,

wyciągnęła rękę i lekko ścisnęła dłoń Imogene. – Nie

pożałujesztego.Możetoniebędziełatwypowrótdomiłości.

Prawdęmówiąc,mamnadzieję,żetymrazemodkryjecieinny

rodzaj miłości. Coś silniejszego, co przetrwa. Tego wam

życzę.

–Czaspokaże.

–Tak.Ibędzietowymagałoodwasciężkiejpracy.

Imogene kiwnęła głową, a Alice znowu się odwróciła,

myśląc,żetychdwojeczekaciekawyokreswżyciu.

Imogene

powtórzyła

słowa

wypowiedziane

przez

celebranta i słuchała Valentina, gdy przyszła jego kolej.

background image

Ceremoniabyłapodwielomawzględamitakbezosobowajak

ichpierwszyślub,choćdziścelebrantstarałsięwtowłożyć

więcej radości niż nieco znużony lokalny urzędnik, który

udzielałimślubuwAfryce.

Afryka.

Musi

przestać

myśleć

o

tamtym

okresie

iporównywaćgozteraźniejszością.

Tendzieńbyłnowympoczątkiem.Zgodziłasięnato.Wciąż

nie rozumiała, jak Valentin ją przekonał. Wiedziała tylko, że
wystarczy, by dotknął jej warg, a przypominała sobie
o namiętności, jaka ich łączyła. Jeden dotyk, a ona podjęła
decyzję,którabędziemiaławpływnaresztężycia.Niktinny
niepotrafiłjejrozpalićmuśnięciempalca.Cieszyłasięztego,
kiedypoświęciłasiękarierze.

Randkowanie okazało się nijakim doświadczeniem, ale to

właśnie owa nijakość kazała jej poszukać profesjonalnej

swatki, która znajdzie jej znakomitego partnera. Czy

nieświadomie szukała związku, jaki łączył ją z Valentinem?

Pomysłbyłrównieprzerażający,coekscytujący.

–Możepanpocałowaćpannęmłodą.

Słowacelebrantaprzebiłysięprzezjejmyśli,przywracając

ją do teraźniejszości. Widząc uśmiech Valentina, szeroko

otworzyła oczy i zamarła. Uniósł jej dłoń i pocałował palec,

naktórymmiałaobrączkę.

–Oddawnananiązasługiwałaś–powiedziałcicho.

Poczuła jego wargi dotykające jej ust. Przez jej ciało

przebiegł dreszcz. Rozchyliła wargi, instynktownie oddając

mu pocałunek, na moment położyła dłoń na jego piersi, po
czym przeniosła ją na kark Valentina. Kiedy poczuła jego

włosy,porazkolejnyzadrżałailekkouniosłasięnapalcach.
Valentinobjąłjąwpasie.

background image

Zawsze

tak

między

nimi

było.

Namiętność.

Wszechobejmująca potrzeba bliskości. Coraz większej. Jakby

światzaczynałsięikończyłnanich.

– Uhm, moi drodzy – przerwał im Galen, brat Valentina. –

Możezostawiciecośnamiesiącmiodowy.

Wśród gości rozległ się śmiech. Valentin powoli się

odsunął, Imogene stała nieruchomo. Siedem lat. Siedem lat,
trzy miesiące, dwa tygodnie i pięć dni, odkąd go zostawiła.
Iwciążreagowałanajegourok.

–Wszystkowporządku?–spytałłagodnie,wciążobejmując

jąwtalii.

– Cóż, w porządku poza szminką, która pewnie się

rozmazała – odparła tak chłodno, jak była w stanie,

zważywszynaprzyspieszonypuls.

Uśmiechnął się do niej, wziął ją znów za rękę i razem

odwrócilisiędozebranych.

–OddajęwampanaipaniąHorvath–oznajmiłtriumfująco

celebrant,poczymotarłoczy.

Są małżeństwem. Imogene nie mogła w to uwierzyć. Ale

znała te silne palce ściskające jej dłoń, z nikim by nie

pomyliła

tego

opanowanego

mężczyzny

w

ciemnym

garniturze,którystałobokniej.Matkamiałamokrepoliczki,

gdydoniejpodeszła.PopatrzyłanaValentinapoważnie.

–Tylkotymrazemtegoniezepsuj,młodyczłowieku.Masz

szczęście,żedostałeścórkidrugąszansę.Dbajomojącórkę.

–Napewno–obiecałValentin.

Słysząc słowa matki, Imogene poczuła cień zakłopotania,

aleValentindałjejuściskiemznak,żenieczujesięurażony.
Wiedziała, że matka nie zrozumiałaby, dlaczego Imogene

background image

zgodziła się na ślub. A może źle ją oceniał? Ojciec Imogene

byłkobieciarzem.Tokolejnypowód,zktóregoImogenebyła

przewrażliwiona na punkcie niewierność. Zawsze się

zastanawiała, czemu matka pozwalała, by inne kobiety

zajmowałyjejmiejsce.Alematkaakceptowaławielerzeczy.

Była zaangażowana w pracę charytatywną i cieszyło ją, że

zostałażonąsłynnegoprawnika,któryzajmowałsięprawami
człowieka. Imogene stwierdziła, że oczekuje od małżeństwa
znaczniewięcej.AgdytaknaglezakochałasięwValentinie,
pomyślała,żejejmarzeniasięspełniają.

Czy tym razem im się uda? Pomyślała o słowach Alice,

otym,żepowrótdomiłościmożeokazaćsięwyboistądrogą.
Czymogąliczyćnato,żeznówsiępokochają?Kiedyzgodziła

się na ten ślub, skupiła się na tym, co było jej głównym

celem. Na dziecku, które obdarzyłaby miłością. Ale czy

pokochałabytakżemęża?

Zerknęła na Valentina. Dał jej do zrozumienia, że pragnie

miećdzieci.Czytowystarczy,byichzwiązekprzetrwał?

Powiedział też, że nie był jej niewierny, przypomniał jakiś

złośliwy głos w jej głowie. Chciała mu uwierzyć, ale siedem

lattemuwidziałacośinnego.Niemogłaterazotymmyśleć.

Dokonaławyboru.Zgodziłasię,żekiedytrzymiesięcznyokres

próbny dobiegnie końca, a oni nadal będą razem, spróbują

stworzyćrodzinę.

Naraziemożetylkoczekaćipatrzeć.

Valentinwalczyłzirytacją.Nigdynieprzepadałzatłumem,

a ten tłum był zbyt radosny, hałaśliwy i bezceremonialny.

Godziłsięztym,żewszyscyświętująjegoślub,conieznaczy,
żemusiętopodobało.

Niczego tak nie pragnął, jak wziąć Imogene za rękę

background image

iporwaćjądohelikoptera,któryczekałnatrawniku,polecieć

z nią na lotnisko SeaTac, a potem jednym z prywatnych

samolotówHorvathówdoRarotonginamiesiącmiodowy.Nie

mógł się tego doczekać, lecz choć pocałunek, którym

przypieczętował ich małżeństwo, był cudowny, wiedział, że
jeśli tym razem mają odnieść sukces, nie wolno im robić
niczegopośpiesznieipochopnie.

Niezamierzałzakładaćrodziny,któraniemożebyćoparta

na mocnych fundamentach miłości i zaufania. Nie zrobiłby
tego Imogene, nie zrobiłby tego ich dziecku. Ich przyszłe
szczęściezależyodjednejrzeczy:Imogenemusiodzyskaćdo
niegozaufanie.Onzaśmusizrobićwszystko,bytaksięstało.
Ale musi też być pewien, że Imogene również się będzie

starać, by zapewnić im dobrą przyszłość, że znów od niego

nieucieknie.

Kiedy stracił ją po raz pierwszy, był przybity. Radził sobie

wjedynyznanymusposób,awięczajmowałsiętym,comógł

kontrolować,przynajmniejdopewnegostopnia.

Podpisałkolejnąumowęowolontariat,miałdłuższedyżury,

wykonywał więcej zabiegów i nawet przy rosnącym

zagrożeniu wojną domową odbywał więcej wizyt w buszu.

Ktoś mógłby powiedzieć, że szukał śmierci. Sytuacja

polityczna w kraju stała się nieprzewidywalna. Wielu

wolontariuszy wyjechało. Valentin skupił się na pracy,

tłumiącwtensposóbból,jakipozostawiłaposobieImogene,

odchodząc.

Spojrzał teraz na nią. Krążyła wśród przyjaciół na drugim

końcusali.Pozaurodąmiaławsobiegłębię,któraczekałana
odkrycie. Której za pierwszym razem w sobie nie szukali.

Terazdostalidrugąszansę.

background image

Kiedy ją dziś ujrzał, był zszokowany. Choć rozum

protestował,ciałonieposiadałosięzradości.

Imogene roześmiała się, jej twarz pojaśniała. Valentin

wiedział,żebędziemusiałpoćwiczyć,bywyciszyćpożądanie,

które Imogene w nim obudziła. Muszą się nawzajem lepiej
poznać,zanimznówpozwoląsięunieśćnamiętności.

–Ico,jużżałujesz?

OdwróciłsięiujrzałGalena.

–Nie,apowinienem?

– Muszę przyznać, że z początku się niepokoiłem. Miałem

ochotęsięzałożyć,żenicztegoniebędzieimoipracownicy
dokońcatygodniabędąjeśćtort.

Galen był szefem sieci ośrodków wypoczynkowych

HorvathówimieszkałwWaszyngtonie.

Valentinlekkosięuśmiechnął.

–Cóż,cieszęsię,żeimtegooszczędziliśmy.

Galenspojrzałnaniego.

–Cośjestnietak.Wszystkogra?

–Czemupytasz?

–Niewiem.Niemogłeśsiędoczekaćtegoślubu,alebyłem

pewny, że pojawienie się Imogene cię powstrzyma. Co się

stało,żezmieniłeśzdanie?Niemówmi,żebabciarzuciłana

wasczar–skończyłGalenześmiechem.

PrzezchwilęValentinmilczał.Zawszebyłzbratemszczery.

Podobnie jak z kuzynem Ilją. Wszyscy trzej dorastali razem.
Ale z jakiegoś powodu nie chciał się przyznać, dlaczego

postanowiłnamówićImogenenatenślub.

background image

–Możerzuciła.Aletodopieropoczątek.Musimyprzebrnąć

przeztrzymiesiącepróby.

–Mówisz,jakbyśniewierzył,żebędziełatwo.

– Nic, co jest ważne, nie przychodzi bez wysiłku. Obaj to

wiemy,prawda?PrzedemnąiImogenemnóstwopracy.Ona
wciążjestprzekonana,żejązdradziłem.

Galenprychnąłzniedowierzaniem.

– Jesteś najbardziej lojalnym człowiekiem, jakiego znam.

Zkimjejzdaniemmiałeśromans?

–Zjednązlekarek,zktórąpracowałem.

–Byłaatrakcyjna?

–Otak.Jestatrakcyjna.

Galenspojrzałnaniegozpowagą.

–Mówiszwczasieteraźniejszym?

Valentinmógłzawszepolegaćnainteligencjibrata.

– Tak. Pracuje dla mnie teraz jako szefowa działu badań

irozwojuwNowymJorku.

Galencichogwizdnął.

–Tomożebyćproblem.Imogeneotymwie?

– Nie, ale mam nadzieję, że załatwimy tę sprawę, zanim

staniesięproblemem.

– Cóż, jeśli ktoś może to zrobić, to tylko ty, bracie.

Zasługujesz na szczęście. Mam nadzieję, że znajdziesz je

zImogene.

–Jateż.Jateż.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Samolot robił wrażenie. Byłą w nim nawet sypialnia

z luksusową łazienką. Imogene zastanawiała się nad sensem
kąpieli z bąbelkami na wysokości prawie jedenaście tysięcy
metrów nad poziomem morza, ale potem odsunęła ten
pomysł. Czuła zmęczenie w każdej komórce ciała. Marzyła
wyłącznie o odpoczynku. Spojrzała na szerokie łóżko
zluksusowąpościelązegipskiejbawełny.

Valentinwszedłzaniądosypialni.

–Zmęczona?–spytałizdjąłkrawat.

–Wykończona–odparła,czując,żepadaznóg.

Pod wieloma względami to był ciężki dzień. Jednym

zważniejszychbyłouświadomieniesobie,żebyłymążwciąż

jąpociąga.Cóż,nowymąż.Nigdybynieuwierzyła,żedasię

namówić na kolejny ślub, ale Valentin był tak przekonujący,

że przez sekundę myślała, iż przed laty popełniła błąd. Że

może powinna była go wysłuchać, nim podjęła decyzję. Ale

biorąc pod uwagę jej rodzinną sytuację i postanowienie, by

nie powtarzać losu matki, czy można jej się dziwić? Czy gdy

znajdzie się ponownie w takiej sytuacji, nie zachowa się tak

samo?

Podniosła wzrok i zobaczyła zmarszczki zmęczenia na

twarzyValentina.

– Ty też musisz być wykończony. Pamiętam, że nigdy nie

przepadałeśzaspotkaniamitowarzyskimi.

– Dobrze pamiętasz. Do Rarotongi mamy niewiele ponad

background image

czternaście godzin. Powinniśmy się przespać, zanim

dotrzemynaWyspyCooka.

– Chcesz spać na łóżku? – spytała. – Ja mogę spać

wgłównejkabinie.

– Nie. Ty pamiętasz, że nie lubię hucznych imprez, a ja

pamiętam,żedosnupotrzebujeszwygody.

Imogene poczuła, że policzki jej poczerwieniały. Przed

oczami jej wyobraźni przemknęła sekwencja obrazów.
Wąskie łóżko, na którym zajmowali się wszystkim, tylko nie
spaniem. Albo kiedy już spali, to mimo afrykańskiego upału
zwrotnikowego leżeli ciasno do siebie przytuleni. Szybko
przywykła do spania z Valentinem. Minęły miesiące, nim po

powrociedoNowegoJorkuprzestaławyciągaćdoniegorękę

wciemności.

Odwróciławzrok,byniezaproponowaćczegośgłupiego,na

przykład spania razem. W końcu są małżeństwem i mają

wspólny cel, jakim jest założenie rodziny. Wiedziała jednak,

żeniejestnatogotowa.Jeszczenie.

– Dziękuję – wydukała w końcu. – Chcesz pierwszy

skorzystaćzłazienki?

Valentinzaśmiałsię.

–Cowtymśmiesznego?–spytała.

–My.Mówimytakoficjalnieiuprzejmie.

Imogeneteżsięzaśmiała.

–Fakt.

– To pokazuje, że jesteśmy lepszymi ludźmi niż dawniej. –

Jego oczy pociemniały. – Mówiłem poważnie, Imogene. Nie
będziesztegożałowała.

background image

Imogene miała ściśnięte gardło, więc tylko kiwnęła głową.

Valentinruszyłdołazienkiizamknąłdrzwi.

Po chwili usłyszała szum wody z prysznica. Jęknęła na

myśl,żewodaspływaterazpojegonagimciele,którekiedyś

znałachybalepiejniżwłasne.Opadłanałóżkoizrzuciłabuty,
pociągnęła za niewidoczny suwak sukni. Znów wstała
i pozwoliła sukni opaść na podłogę. Podniosła ją, delikatnie
złożyłaipołożyłanakrześle.

Robiącto,mimowolispojrzałanaswojeodbiciewlustrze.

Miała na sobie biały koronkowy bustier i figi, białe
koronkowe

podwiązki

i

przejrzyste

białe

pończochy.

Wyglądałajakuosobienieniewinnejpannymłodej.

Kiedy dotknęła odsłoniętego uda, przeszedł ją dreszcz.

Całym ciałem wsłuchiwała się w dźwięki dobiegające

z łazienki, a to ciało natychmiast odpowiadało na obrazy,

jakiechętniepodsuwałajejwyobraźnia.

Nagle szum wody ucichł. Imogene sięgnęła do swojej

podręcznejtorbyiwyjęłaszlafrok.

Czy spakowała go tego ranka? Miała wrażenie, że od

tamtej chwili minęły wieki. Tymczasem spomiędzy fałd

szlafroka wypadły płatki róż. Jedyną osobą, która mogła

zajrzeć do jej torby, była matka. Mimo braku romantyzmu

w jej własnym małżeństwie i obaw, jak Imogene sobie

poradzi, Caroline próbowała dodać świętu córki choć

odrobinęromantycznejatmosfery.

Drzwiłazienkiotworzyłysię.

–Wszystkowporządku?Zdawałomisię,żesłyszałemjakiś

głos–powiedziałValentin,owiniętybiałymręcznikiemwokół

bioder.

background image

Wyglądał, jakby wyrzeźbił go Michał Anioł. Choć Imogene

wiedziała,żegdybygodotknęła,niebyłbyzimnyjakmarmur.

Byłbygorącyireagowałbynapieszczoty.

–Płatkiróż?–spytał,wyrywającjąztransu,któryzagrażał

jejzdrowemurozsądkowi.

Podszedł bliżej. Imogene szybko wsunęła ręce w rękawy

szlafrokaiowinęłasięnim.

–Niespieszsięzmojegopowodu–zażartował.

–Przepraszam,zarazposprzątam.Mamamusiała

– Nie panikuj. Jest okej. – Wyciągnął rękę i chwycił ją za

przedramię, zanim się pochyliła. – Wyluzuj, dobrze? Kilka
płatków róż powinno się chyba znaleźć na pokładzie

samolotu,którymlecąpaństwomłodzi?

Czuła rozchodzące się po jej ciele ciepło. Płynęło od

miejsca dotyku Valentina. Drażniło jej już i tak wyczulone

zmysły.Namomentzacisnęławargi,poczymodpowiedziała:

–Alemyniejesteśmytypowyminowożeńcami,prawda?

–Nie,iniebyliśmy–zauważył.

Jego słowa wywołały kolejne rumieńce na jej policzkach.

Czemuwciążsięprzynimczerwieni?

–Zamierzaszwtymspać?–Wskazałanajegoręcznik.

– Nasza załoga mogłaby przeżyć szok. Mam w torbie

piżamę.Jakpójdzieszdołazienki,przebioręsię,jeśliniemasz

nicprzeciwkotemu.

Och, więc znowu wymieniają uprzejmości. No i dobrze.

W tym momencie nie wiedziała, co myśleć, mówić ani robić.
Wiedziała tylko, że musi się oddalić od Valentina, zanim

popełni jakieś głupstwo, na przykład zanim przyciśnie wargi

background image

dojegobrązowychtorsualbozliżekropelkęwodyspływającą

pojegobrzuchu.

–Wtakimraziedobrejnocy–powiedziałasztywnoiwzięła

kosmetyczkę.

–Dobranoc,Imogene–odparł.

Jegogłosbrzmiałłagodnie.Niewielebrakowało,byuniosła

głowę,czekającnapocałuneknadobranoc.Wiedziałajednak,
jakbysiętoskończyło,wiedziałateż,żeniejestnatojeszcze
gotowa.

Valentin wyjrzał przez okienko na linię brzegową w dole.

Woda była turkusowa, spienione fale rozbijały się na rafach
otaczającychwyspę,doktórejsięzbliżali.

Kiedy samolot zaczął się zniżać, Valentin widział plaże

zbiałympiaskiemiwysokiepalmy,którychliściekołysałysię

nawietrze.

–Spójrznato–powiedziałdoImogene.

–Pięknie–odparła,pochylającsię,bylepiejwidzieć.–Nie

przypominazimywNowymJorku.Chociażdomyślamsię,że

tu,napółkulipołudniowej,jestlato.

Mruknął coś w odpowiedzi, bo nie był w stanie wydobyć

z siebie słowa. Czy ona zdaje sobie sprawę, że piersiami

dotykajegoramienia?

Jej subtelny zapach kazał mu myśleć o rozmaitych

nieprzyzwoitych rzeczach, które chciałby z nią zrobić. Jej

bliskość będzie dla niego wielkim testem. Przekona się, czy

zdołazachowaćseksualnąabstynencję.Będąmusieliwkrótce

otymporozmawiać,boinaczejoszaleje.

Przesunął się odrobinę, a Imogene natychmiast się

odsunęła.

background image

–Wybacz–powiedziałacicho.

Sprawdziłaswójpasbezpieczeństwa.

– Nie ma sprawy – odparł, choć jej dotyk był dla niego

problemem.Wskazałznównaokno.–Zachwilęlądujemy.

Imogenesięgnęłapojegorękę.

–Pozwolisz?Zawszesiędenerwuję.

Splótłpalcezjejpalcami.

–Niewiedziałem.

– Nigdy nie lecieliśmy razem, więc nie miałeś okazji się

dowiedzieć.

Powiedziała to zwyczajnie, ale poczuł, że za jej słowami

kryjesięcoświęcej.

–Maszrację–przyznał.–Niewieleosobiewiemy.

Koła dotknęły pasa. Imogene mocniej ścisnęła rękę

Valentina. W końcu samolot zwolnił, kołując w stronę

terminalu.

Do Valentina i Imogene podeszła stewardesa. Na twarzy

miałaciepłyuśmiech.

– Niedługo będziemy opuszczać pokład – poinformowała

ich. – Przyjdę po państwa i zaprowadzę do odprawy celnej.

Tozajmieparęminut.

–Dziękuję,Jenny–odparłValentin.

Imogeneuwolniłajegodłońzuścisku.

–Ładna,prawda?–skomentowała.–Dobrzejąznasz?

Valentin wzruszył ramionami. Nagle zdał sobie sprawę, że

każdaodpowiedźtopotencjalnepoleminowe.

background image

– Tak jak wszystkich członków załogi Horvath Aviation.

Dużo latam służbowo, więc kilkoro z nich poznałem. Mąż

Jenny, Ash, jest naszym pilotem. Jeśli zatrudniamy

małżeństwo,lecąrazem,ilekroćjesttowykonalne.

Poczuł, że Imogene trochę się uspokoiła. Czy dlatego, że

dowiedziała się, iż Jenny jest zamężna? Do chwili incydentu
z Carlą nie było między nimi zazdrości. Czy teraz będzie im
towarzyszyła?

NajwyraźniejImogeneczułasiębezbronna–wychodzącza

niegoporazdrugi,musiałagoobdarzyćogromnymkredytem
zaufania.Zresztądlaniegototeżniebyłłatwykrok.

Gdy znajdą się w hotelu, odbędą poważną rozmowę na

temat swoich oczekiwań i granic tego nowego małżeństwa.

Valentin nie akceptował porażek, dlatego był wyróżniającym

się studentem, świetnym lekarzem i odnoszącym sukcesy

biznesmenem. Fakt, że jego pierwsze małżeństwo nie

przetrwało,byłcierniemwjegooku.

Wiedział, że jest niewinny, lecz miał sobie za złe, że nie

potrafił przekonać o tym Imogene. To brak poczucia

bezpieczeństwa kazał jej od niego odejść. Zawiódł ją. Teraz

musi zrobić wszystko, by nigdy więcej nie poczuła się

podobnie.

Wkrótcezeszliposchodkachnarozgrzanyasfalt.Budynek

terminalu znajdował się niedaleko, odprawa zajęła kilka

minut,gdyżwylądowaliwporze,kiedyniestartowałyaninie

lądowały żadne linie lotnicze. Powietrze było ciężkie od

wilgoci, ale gdy wyszli z terminala, czuli powiew bryzy od
oceanu.

– Kia orana – powiedziała czekająca na nich kobieta,

wieszającimnaszyigirlandypachnącychkwiatów.–Witamy

background image

na Wyspach Cooka. Jestem Kimi, będę waszym kierowcą

iopiekunką.Proszęzamną.

ValentinchwyciłImogenezałokiećiruszylidosamochodu

Kim. Załadowali bagaże i po kilku chwilach ruszyli.

Dwadzieścia minut później dotarli do willi obok prywatnej
laguny.

–Wszystkotujestdopaństwadyspozycji–oznajmiłaKim.–

Macie tu basen, w szopie za krzewami znajdziecie sprzęt
pływacki. Jest też prysznic na zewnątrz, z którego można
skorzystać po powrocie z plaży. Jeśli będziecie czegoś
potrzebowali,proszęzadzwonićztamtegotelefonuiktośsię
tym zajmie. Ja z kolei zawiozę państwa, gdzie tylko
zechcecie.

Wkuchnisąowoce,napojeicośnaśniadanie.Zapraszamy

także do lokalnych restauracji na śniadanie i na lunch. Na

naszrachunek.Dzisiajotrzymaciepaństwokolacjęosiódmej.

Możemy ją podać na patio albo na plaży, choć wieczorem

spodziewamy się niegroźnej burzy. Aha, jest też samochód

i skutery, z których możecie korzystać. Proszę tylko

pamiętać, żeby trzymać się lewej strony i nie jechać zbyt

prędko. Droga wokół wyspy to tylko trzydzieści dwa

kilometry, ale nie musicie się spieszyć. Teraz żyjecie

wnaszymczasie.

– Dziękuję, Kim. Jest pięknie – powiedziała Imogene ze

szczerymuśmiechem.

Valentin zdał sobie sprawę, że mimo to jest wciąż spięta

izmęczona.Widaćnawetwygodnełóżkonapokładzie,które
miałatylkodlasiebie,niezapewniłojejodpoczynku.Amoże

czymś się martwiła. Przez większą część tygodnia będą tu
sami–czytojądręczy?

background image

Kimpożegnałasięznimiiodjechała.

–Cóż–powiedziałaImogenezrękaminabiodrach,patrząc

naspokojnąlagunę.–Pięknemiejsce.

– Ty też jesteś piękna – rzekł cicho. – Musisz uważać na

słońce,maszbardzojasnąkarnację.

– Przywiozłam dużo blokerów – odparła nerwowo, jakby

nagle do niej dotarło, że Valentin posmaruje ją kremem
wmiejscach,doktórychsamaniesięga.–Któragodzina?

–Minęłaósma–odparł,zerknąwszynazegarek.

–Tobędziedługodzień,co?

– W każdej chwili możesz odpocząć. Podróż poślubna jest

po to, żeby robić tylko to, na co ma się ochotę. I poznać się

nanowo.Prawdęmówiąc,powinniśmyporozmawiać.

Zesztywniałainiecosięodsunęła.

–Tak?Aoczym?

–Oseksie.

Ku jego zadowoleniu oczy jej zabłysły i zaczerwieniła się,

zszokowanajegootwartością.

–S-seksie?–wyjąkała.

–Uważam,żepowinniśmyzniegozrezygnować.

Jeszczeszerzejotworzyłaoczy.

–Takuważasz?

Chybacośposzłonietak.

– Oczywiście chciałbym wiesz. Ale ostatnim razem seks

zdominował wszystko inne. Poznaliśmy się, wzięliśmy ślub

irozstaliśmysięwciąguparumiesięcy.Myślę,żetymrazem
niepowinniśmysięspieszyć.Szczerzemówiąc,chciałbym

background image

–Chciałbyś?

–Tymrazemchciałbymociebiezabiegać.

– Zabiegać o mnie? To jakbyś zamknął stajnię, kiedy koń

jużuciekł,prawda?Jesteśmymałżeństwem.

– To nie znaczy, że nie możemy zwolnić, przynajmniej

wtymtygodniu.–Zrobiłkrokwjejstronęidelikatniepołożył
dłonie na jej ramionach. – Imogene, to dla mnie ważne. Nie
chcę,żebytymrazemcośposzłonietak.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Patrzyła na Valentina ze zdumieniem. W jego głosie

słyszała nieznaną jej nutę. Zawsze był silny i stanowczy,
awtymmomenciewydawałsięniepewny.

Lubił rządzić, a to jej zostawił decyzję. Czy zauważył, jak

bardzo była zdenerwowana? Do tej pory nie zwracał uwagi
na takie rzeczy. Zwykle całą uwagę skupiał na pacjentach.
Albo był bardziej spostrzegawczy, albo naprawdę starał się
przezwzglądnanią.Poczułaciepłoinadzieję,żeimsięuda.

–Tak,chciałabym,żebyśzabiegałomojewzględy–odparła

zewstydem,któregosięniespodziewała.

–Okej.–Westchnął.–Więcnajpierwpopływamyczymoże

wolałabyścośzjeść?

– Pływanie brzmi bosko. Tak dobrze nakarmili nas

wsamolocie,żenarazieniczegowięcejniezmieszczę.

–Plażaczybasen?

–Och,zdecydowanieplaża.

PrzezpatioirozsuwanedrzwiImogeneweszładobudynku.

Na suficie leniwie kręciły się wentylatory. Imogene znalazła

główną sypialnię, gdzie zostawiono ich bagaż. Po drugiej

stronieholuznajdowałsiędrugipokój.

– Wezmę ten pokój, a tobie zostawię główną sypialnię –

oznajmiła.

Na szczęście Valentin nie oponował. Zamiast tego

przewiózłjejwalizkidojejpokoju.

background image

– Zapukam do ciebie, kiedy będę gotowy – powiedział

zuśmiechem.–Jakbymprzyjechałzabraćcięnarandkę.

Uśmiechnęła się automatycznie w odpowiedzi. On

naprawdętraktujetopoważnie.

–Jasne–odparłaizamknęładrzwi.

Nagle poczuła ucisk w żołądku. Sytuacja była dziwaczna,

ajednocześnieekscytująca.Żebymążzabiegałojejwzględy?
Cozanowatorskipomysł.

Otworzyła walizkę i wyjęła przejrzyste pareo oraz bikini.

Przyjrzałasięmuzlekkimniepokojem.Czynieodsłaniazbyt
wiele?Takdługoniewkładałakostiumu,żenawetmierzącgo
w sklepie, czuła się niekomfortowo, choć sprzedawczyni nie

szczędziła jej komplementów, twierdząc, że szmaragdowa

zieleńpasujedojejkarnacjiipodkreślakoloroczu.

Cóż,nawetjeślitomabyćtydzieńromantycznychzalotów,

niktniepowiedział,żemusząunikaćpokusy.

Gdy po kilku minutach rozległo się stukanie do drzwi,

właśniezawiązywaławokółbioderpareo.

–Jestemgotowa–oznajmiła,otwierającdrzwi.–Musiszmi

tylkoposmarowaćplecy,jeśliniemasznicprzeciwkotemu.

–Nie,skąd–odparł,biorącodniejtubkękremu.–Zrobisz

dlamnietosamo?

–Ochtak–odpowiedziałaznadzieją,żejejlękprzedjego

dotykiemniejestwidoczny.

Choć zgodziła się na rezygnację z seksu, wiedziała, że

będzie to wyzwanie. Ale i ona, podobnie jak Valentin, nie
chciała zmarnować tej szansy, popełniając te same błędy co

dawniej.

background image

Błędy?Czy szalona miłość to wielki błąd? Siłą woli starała

się nad sobą zapanować. To będzie o wiele większe

wyzwanie,niżsięspodziewała.

–Odwróćsię–polecił.

Usłyszała, jak wyciska na dłoń porcję kremu, później

poczuła zimno, kiedy roztarł go na jej skórze. Zaraz potem
rozgrzałyjąjegociepłedłonie,gdywcierałkremwjejplecy
iramiona.Kiedydotarłdomiejscatużnafigami,gwałtownie
wciągnęłapowietrze.

Tojejwyjątkowowrażliwemiejsce.Valentinpozostawiłtam

palce chwilę dłużej, więc pewnie to zapamiętał. Po chwili
podałjejtubkę.

–Twojakolej–oznajmił.

Imogene odwróciła się, z wahaniem patrząc mu w oczy.

Dojrzaławnichłobuzerskiuśmiech.

Nigdywcześniejniepokazałjejsięodtejstrony.Wszystko,

co dotyczyło ich relacji, od pełnego niebezpieczeństw

miejsca, gdzie przebywali i związanych z tym zagrożeń, do

jegopracyiichemocjonalnychwzlotów,poktórychnastąpił

największy upadek w jej życiu, było jedną wielką emocją,

częstowyczerpującą.

Wtamtymtakodmiennymświecieniebyłoczasuaniokazji

do flirtu czy zabawy. Teraz, w kompletnie innych

okolicznościach,Imogenezaczęłaniecierpliwieczekaćnato,

cosięwydarzy,ajednocześniesiętegoobawiała.

Ajeśliznówimniewyjdzie?Jeślitentydzieńudowodni,że

łączyichtylkoseks?Tozamało,bystworzyćmałżeństwoczy

rodzinę.

PoleciłaValentinowisięodwrócić,byniezobaczyłobawna

background image

jej twarzy. Wycisnęła porcję kremu na rękę i zaczęła go

wcierać w jego szerokie ramiona. Czuła przy tym dziwne

mrowienie w palcach. Tak długo nie dotykała nikogo w taki

sposób,ateraz

Cóż, dzięki temu doznanie było bardziej wyraziste. Choć

myślała, że zepchnęła wszystkie wspomnienia w najskrytsze
zakamarki pamięci, by już nigdy nie ujrzały światła
dziennego, wciąż dobrze go pamiętała. Linie i płaszczyzny
jego ciała. Wiedziała, gdzie lubi być dotykany. Gdzie ma
łaskotki.Tojestzbytwiele.

Klepnęłagowramię.

–Gotowe.

–Dzięki–rzekłschrypniętymgłosem.

–Wporządku?–spytała.

–Czujęsiętrochędziwnie–przyznał.

Odwrócił się do niej, a ona natychmiast spuściła wzrok,

zatrzymując go poniżej jego talii, gdzie pod szortami

dostrzegładowódjegodziwnegosamopoczucia.

–Och,widzę–powiedziała,czującfalępożądania.

– W porządku, Imogene. Powiedziałem, że powinniśmy

unikać seksu, ale to nie znaczy, że cię nie pożądam. To

normalnazdrowareakcja.

–Normalna?–Podniosławzrok.–Skorotakmówisz

Przez chwilę wyglądał na zdziwionego, potem jego twarz

przeciąłuśmiech,awreszciesięroześmiał.

Imogeneuśmiechnęłasięwodpowiedzi,minęłagoiwyszła

na zadaszone patio, skąd wzięła dwa ręczniki i ruszyła

wstronębiałegopiasku.

background image

Tenśmiechiprzyjemność,zjakąpatrzyłanaczystąradość

na jego twarzy, przypomniała jej to wszystko, czego razem

nie zrobili, wszystko, czego zabrakło w ich związku.

Nieoczekiwanie łzy przesłoniły jej wzrok. Rzuciła ręczniki

i pareo na hamak rozciągnięty między dwoma palmami na
brzegu.

Ta głupia reakcja wzięła się tylko ze zmęczenia,

powiedziałasobie,patrzącnalagunę.

SłyszałaszybkiekrokiValentinaazarazpotempoczułajego

silneramiona.Wziąłjąnaręceiruszyłdowody.Zapiszczała,
przezmomentspanikowana,alepotempoczuła,żewodajest
ciepła,aValentinwszedłtylkotakgłęboko,bymogłastanąć
napiaszczystymdnie.

–Wydawałomisię,żepotrzebujeszpomocy,żebywejśćdo

wody – wyjaśnił, ale łobuzerski błysk w oku zdradzał jego

prawdziweintencje.

– Dzięki – odparła cierpko. – Czasami człowiek musi się

zdobyćnazaufanie.

–Owszem–odparłpoważnie.–Takjakmywczoraj.Wiara

i zaufanie to właśnie to, czego potrzebujemy. Zaufanie do

siebie.

Potychsłowachpopłynąłwstronęrafy.

Imogene przypatrywała się jego ramionom i pewnym

ruchom. Zawsze był silny i pewny swego. Wydawał się

wierzyć,żeimsięuda.

Kiedy zaczęła płynąć żabką, trzymając się blisko brzegu,

gdzie czuła się bezpiecznie, wciąż nie była co do tego

przekonana. Widmo przeszłości nadal nad nimi wisiało.
DopókiniezaufaValentinowi,towidmopozostanie.

background image

Przez resztę dnia pływali, jedli i drzemali. Zapowiadana

burzanienadeszła,więcgdyprzyszłaporakolacji,usiedlido

stolika na plaży, przy świetle świec, chłodzeni wieczorną

bryzą, z piaskiem pod stopami. Z ogrodu płynął zapach

frangipani,liściepalmszeptałynawietrze.

–Comaszochotęrobićjutro?–spytałValentin,kiedynalał

szampana.

–Chętniezwiedziłabymwyspę.Aty?

–Zprzyjemnościąbędęcitowarzyszył.

–Valentin,niechodzitylkooto,cojachcę.

W głosie Imogene pojawił się cień ostrzeżenia. Valentin

złożył to częściowo na karb zmęczenia po ślubie i podróży.

Choć spędzili dość leniwy dzień, on też czuł się zmęczony.

Pozatymzrozumiał,żeImogeneniechce,byjejdogadzać.

–Rozumiem–odparłzuśmiechem.–Niemyśl,żewszystko

potoczysięzgodnieztwoimioczekiwaniami.

Usłyszałodpowiedź,jakiejoczekiwał.

–Cóż,dobrzewiedzieć.

Pokolacjisięgnęlipomapęwyspyipochylilisięnadnią.Po

krótkiejdyskusjiwybralikilkamiejsc,wktórychmożnabysię

zatrzymać podczas najbliższej wyprawy i kilka innych do

odwiedzeniapóźniej.

Zgodzili się, że tydzień to pewnie za mało, by zobaczyć

wszystko, ale zdołają zwiedzić najważniejsze miejsca. Kiedy

Valentin odprowadził Imogene do jej pokoju, oboje ledwie

ciągnęlinogami.

–Śpijdobrze,Imogene.–Delikatniecmoknąłjąwpoliczek.

–Tyteż.

background image

Valentinzaczekał,ażImogenezamkniedrzwi.Przezchwilę

stał,zaciskającpięści,żebypozbyćsięseksualnegonapięcia,

które dręczyło go przez cały dzień. Czy smarował plecy

Imogene czy tylko na nią patrzył, kiedy pływała albo

drzemała w hamaku, pragnął jej aż do bólu. Żadna inna
kobieta tak na niego nie działała. Musi zdobyć zaufanie
Imogene.Dostałdrugąszansęilepiej,żebytegoniezepsuł.

Przypomniała mu się rozmowa z Galenem na temat Carli.

W jakimś momencie będzie musiał powiedzieć Imogene
o kobiecie, która z nim pracuje. Podróż poślubna to nie jest
dobryczasnatakiezwierzenia.Zaczeka,ażwrócądodomu,
do swojej codzienności. Kiedy poczują się ze sobą
swobodniej.

To z kolei kazało mu wrócić myślą do jednej rzeczy, która

się między nimi nie zmieniła pomimo siedmiu lat rozłąki.

Jednej rzeczy, która ich połączyła – przemożnej siły

erotycznego przyciągania. Emocje były wówczas ogromne,

namiętność jeszcze większa. Był zły, że podczas pracy jego

myśli zwracały się ku Imogene i temu, co robili minionej

nocy. Ich związek był zagadką dla jego uporządkowanego

logicznego umysłu, lecz nie potrafił oprzeć się tej

namiętności.Pragnąłjejtak,wówczasiteraz,żenaweton,ze

swoim wykształceniem i doświadczeniem życiowym, nie

potrafiłtegowytłumaczyć.Mógłtylkotozaakceptowaćidać

się temu ponieść. Niezależnie od tego, jak bardzo

niekomfortowosięztymczuł.

Nazajutrz rano postanowili wybrać się na wycieczkę

skuterem. Valentin nie mógł uciec od myśli, że skutery są

niedocenionym środkiem lokomocji. Czując przyklejone do
pleców ciało Imogene, która do tego mocno obejmowała go

w pasie, stwierdził, że chętnie by się do tego przyzwyczaił.

background image

Nawet do lepkiej wilgoci, która wisiała w powietrzu po

porannej ulewie. Cieszył się też, że ograniczenie prędkości

obowiązującenawyspiegwarantowało,żewycieczkapotrwa

dłużejniżprzewidywał.

Po krótkiej jeździe spacerkiem zwiedzili centrum i barwny

lokalny targ, po czym zjedli lunch w restauracji z widokiem
na port. Sądząc z języków, jakie słyszeli wokół siebie oraz
rozmaitych akcentów byli tam goście z całego świata. Aura
relaksuiswobodypozwoliłaimsięodprężyć.

– Niezłe miejsce, prawda? – powiedziała Imogene, patrząc

nadziecibawiącesięwodzie.

–Otak.Dobrzesiębawisz?

– Tak – odparła po chwili. – Dobrze jest się zrelaksować.

Chyba nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo byłam spięta

przed ślubem. Postanowiłam zrezygnować ze stanowiska

kierowniczegoiwrócićdokorzeni,znówzostaćnauczycielką

przedszkolną.Tooznaczałomnóstwopracy.Więcejniżsobie

wyobrażałam, mówiąc szczerze. Po powrocie do domu dalej

czeka mnie sporo pracy, będę musiała przeprowadzić

rozmowykwalifikacyjnezchętnyminamojemiejsce.

–Słyszałem,żezrestrukturyzowałaśfirmęiudzielaszteraz

franczyzy.

Jej oczy pojaśniały, z ożywieniem zaczęła mu wyjaśniać

powody swojej decyzji. To tylko zwiększyło jego podziw dla

Imogene. Jej opowieść o pracy pozwoliła mu zobaczyć

kobietę,którąpoślubiłodcałkiemnowejstrony.

– Moja matka nie rozumie, czemu chcę wrócić do

nauczania. Jej zdaniem to mniej znaczące niż zarządzanie

firmą.

background image

–Edukacja,zwłaszczanapoczątku,jestbardzoważna.Jeśli

wpoimy dzieciom miłość do nauki od pierwszych dni, ich

późniejszeżyciebędziepełnewyzwań.

–Nowłaśnie.Dlategoskupiamsięnaznalezieniunajlepszej

zachęty do nauki. Nie każdy reaguje tak samo na to samo.
Bardzomitegobrakowało.Pozatymchcęlepszejrównowagi
między życiem i pracą. Nie chcę, żeby moje dzieci
wychowywali obcy ludzie, kiedy ja będę się ścigać
okolejnegodolara.Nietojestdlamnieważne.

Valentin z przyjemnością słuchał jej słów, wypowiadanych

ztakąenergią,ichciałwiedziećwięcej.

– Twoi bliscy są równie jak ty podekscytowani zmianami

wtwoimżyciu?Napewnosądumniztwoichosiągnięć.

– Och, nie bardzo ich to obchodzi. Tata jest skupiony na

swojejpracy,amamajestzajętadziałalnościącharytatywną.

Mojapracaniejestdlanichnajważniejsza.

Powiedziałatolekko,aleValentinwyczuł,żebrakbliskości

w jej rodzinie jest bardziej bolesny niż mogło się wydawać.

Jej ojciec nie pojawił się nawet na ślubie, zaś matka, choć

w tym dniu okazała jej wsparcie, wyraźnie uważała pomysł

ślubu dwóch obcych sobie osób za złe podejście do

małżeństwa. Gdy zobaczyła, że córka nie poślubia obcego

mężczyzny,niewydawałasięwcaleszczęśliwsza.

–Niejesteściezesobąblisko?–podpytał.

–Bliżejjestemzmamą.Och,niezrozummnieźle.Ojciecpo

swojemu mnie kocha. Ale nigdy nie był zaangażowanym

rodzicem. Dlatego pewnie ja zamierzam poświęcić dziecku
więcejczasu.

– W stu procentach zgadzam się z tobą w tej kwestii –

background image

rzekł,sięgającponadstolikiempojejrękę.

Perspektywa wspólnego tworzenia rodziny z Imogene

napełniła go nadzieją i podnieceniem, którego się nie

spodziewał.

– Dobrze wiedzieć – odparła, po chwili zabierając rękę. –

Dosyć dawno straciłeś ojca. Masz jakieś związane z nim
wspomnienia?

– Mam, i to dobre. Starał się nami zajmować, mną

i Galenem. Mam wrażenie, że mama ustaliła pewne zasady,
boinaczejpracabygopochłonęła.Takczyowak,dozawału
był aktywnie zaangażowany w nasze życie. Trochę walczył
z moją nieprzerwaną potrzebą poznawania i rozumienia

wszystkiego.

Imogenezaśmiałasię.

–Miałamczasemtakiedzieci.Sąprawdziwymwyzwaniem.

Aleostateczniedziękinimjesteślepszymnauczycielem.

Valentinspojrzałnaniązuśmiechem.

– Twoi uczniowie będą szczęśliwi, jak znów do nich

wrócisz.

– Dziękuję. To jedna z najmilszych rzeczy, jakie od ciebie

usłyszałam.

–Naprawdę?–spytałzdumiony.–Wtakimraziemuszęnad

tym popracować. Masz wyjątkowy talent, Imogene. Cieszę

się,żespełniaszswojemarzenia.

Spojrzała na niego speszona komplementem i szybko

skierowałauwagęnaniego.

– A ty? Czy Horvath Pharmaceuticals jest twoim

spełnionymmarzeniemczytęskniszzapracąlekarza?

background image

– Tak i nie. Praca chirurga była zwykle satysfakcjonująca,

ale jednocześnie, kiedy ratowałem czyjeś życie, byłem dla

pacjenta tylko pierwszym przystankiem w często długiej

podróży. Z początku niezbyt mi to przeszkadzało, ale

z wiekiem zacząłem szukać czegoś innego, czegoś więcej
wmoimżyciu.Kiedyzperspektywyczasupatrzyłemnamoją
pracę w Afryce i przeszkody, na które natrafialiśmy,
zacząłem dostrzegać, że mogę zdziałać coś, co będzie
znaczącym wkładem w poprawę tamtejszej sytuacji. Byliśmy
wciążsparaliżowaniprzezbrakśrodkówmedycznychileków.
Pojechałem tam, żeby zrobić coś ważnego, zmienić coś na
lepsze,aledwiemisięudawałozrobićcośpołebkach.

Po powrocie do domu naturalną rzeczą wydało mi się

wejściedorodzinnegobiznesu,postaraniesięoto,żebyleki

ratujące życie były bardziej dostępne. Nie tylko zagranicą,

takżetu,namiejscu.

W tym momencie kelner przyniósł im zamówione dania,

przerywającrozmowę.Gdytylkosięoddalił,Valentinpoczuł,

żebliskość,którazaczęłasiępojawiaćmiędzynimiImogene

znów znikła. Czy niepotrzebnie wspomniał o Afryce?

Zapewne. Powoli przeszedł do bardziej ogólnych tematów,

upominając się, by na przyszłość zachować więcej

ostrożności.Ichrelacjabyłakruchaiwymagałaczułejtroski.

Im więcej czasu spędzał z Imogene, tym bardziej do niego

docierało, jak gorąco pragnie, by ich małżeństwo się udało.

CzyImogenebyłarówniezdeterminowana,czymożeodhacza

dni trzymiesięcznej próby w kalendarzu? Kiedyś łatwiej

czytałwjejmyślach.Taświadomośćniedawałamuspokoju.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Leżała w pościeli, usiłując zasnąć. Minione sześć dni były

fantastyczne. Świetnie się bawili. Nie tego się spodziewała.
Och, oczywiście, chemia, która od zawsze między nimi była,
wciąż dawała o sobie znać, tląc się pod powierzchnią.
Anawetrazczydwawybuchłapłomieniemiobudziławniej
pragnienie,byprzynajmniejjednoznichzrobiłojakiśruch.

Czypowinnaprzejąćinicjatywę?

Oczywiście, że nie, odpowiedziała sobie. Najpierw muszą

się lepiej poznać, zanim zrobią kolejny krok. Tylko dlaczego

jej ciało nieustająco pragnęło jego dotyku? Czemu marzyła,

by wziął ją za rękę i poszedł z nią na spacer? Żeby ją

pocałował o zachodzie słońca, kiedy niebo mieni się

odcieniami fioletu, oranżu i różu, aż ciemny aksamit nocy

pochłoniewszystkiebarwy.

Przewróciła się na bok z westchnieniem. Choć próbowali

lepiej się poznać, wciąż poznawali się dość powierzchownie.

Jakbykażdeznichbyłozdeterminowane,bynieprzekraczać

pewnych granic. Jakby zbyt szanowali nawzajem swoją

przestrzeń.

Usiadła z jękiem irytacji i odsunęła kołdrę. Może kiedy

popływawbasenie,zdoławreszciezasnąć.

Sięgnęłapobikini,apotemspojrzałanabudzikprzyłóżku.

Drugawnocy.Otejporzetrudnosięspodziewać,byktośją

podglądał, a sama myśl o wodzie muskającej jej nagie ciało
przypominałajaklek,któregopotrzebowała.

background image

Owinęła się pareo, wyszła z pokoju i boso przeszła po

posadzce. Tej nocy wilgotność była większa niż zazwyczaj.

Powietrze zdawało się gęste i mdłe, włosy przyklejały się do

twarzy.

Kiedy znalazła się na patio, usłyszała lekkie uderzenia

kropel

deszczu.

Niebo

było

przesłonięte

chmurami.

Rozwiązała pareo i szła w stronę basenu, czując deszcz na
rozgrzanymciele.Namomentprzystanęłaiuniosłatwarzdo
nieba.

Była w tym wolność i coś pierwotnego, kiedy stała tam

sama i naga. Nic nie dzieliło jej od reszty świata. Żadne
sekrety,żadnecienie.

Zanurkowała i została pod powierzchnią wody tak długo,

jak długo była w stanie wstrzymać oddech. W końcu

wypłynęłanapowierzchnięinabrałapowietrza.

Czuła się świetnie. Woda pieściła jej ciało, koiła nerwy.

Możepowinnarobićtoconocy?

Popłynęła do końca basenu. Chciała się zmęczyć, by

wreszcie

zasnąć,

tymczasem

pieszczota

wody

tylko

wzmocniła napięcie, które nie pozwalało jej zmrużyć oka.

Tak, czuła się bosko, a jednocześnie była pobudzona

ipodniecona.Bardziejpodniecona,niżleżącwłóżkuimyśląc

oValentinie.

Zaczęłapłynąćszybciej,agdypoczułabólmięśni,zwolniła.

Każde kolejne okrążenie płynęła wolniej, aż położyła się na

wodzie na plecach, czekając, aż jej serce i oddech wrócą do

normalnegorytmu.

W prześwicie między chmurami dojrzała mrugające

gwiazdy i po raz pierwszy od długiego czasu po prostu żyła
chwilą teraźniejszą. Nie myślała, słuchała jedynie dźwięków

background image

nocy. Od czasu do czasu czuła kroplę deszczu z ostatniej

z chmur wiszących nad głową. Cieszyła się szeptem fal

niedalekiejplaży.

Wtedy właśnie usłyszała szuranie stóp na patio. Spojrzała

wtamtąstronę.

TomógłbyćtylkoValentin.

– Nie możesz spać? – spytał, kucając obok basenu, potem

usiadłnabrzeguizamoczyłnogiwwodzie.

–Niemogę–odparła,starającsięukryć,żejestnaga.–Ty

też?

–Topewnietakanoc–odrzekł,poczymwszedłdowody.

Namomentzanurzyłsięrazemzgłową.

– Ja już się napływałam – powiedziała Imogene

ipospieszyławodległykoniecbasenu.

–Niewychodźzmojegopowodu.Zostań.Proszę.

To właśnie owo proszę ją rozbroiło. Choć rozum kazał jej

zachować dystans, unikać przypadkowego pokazania swej

nagości, została w basenie. Wiedziała, że to ryzykowne, ale

w tym momencie jakaś jej część odkryła, że to ryzyko jest

ekscytujące.

–Dobrze,alemożemyzgasićświatła?

– Zgasić – Valentin urwał. Nagle coś do niego dotarło. –

Aha – odrzekł w końcu. – Rozumiem. To może ja wyrównam

szanse.

Zanim mu odpowiedziała, zobaczyła, że sięgnął do swoich

spodenek, które moment później wylądowały obok basenu.
Podniecenie buzowało w jej żyłach obok sporego niepokoju.

Wiedziała, jak to się skończy. To jakby stać na torach

background image

ipatrzećnapociągzeświadomością,żesięniezatrzyma.Już

razpodróżowalitądrogą,gdzienamiętnośćwykluczyłazich

życiarozsądek,prowadzącdonieuchronnejkatastrofy.

Aleprzecieżterazsąmądrzejsi.Spędzilirazemprawiecały

tydzień,conajwyżejcałującsięniewinnienadobranoc.Spali
osobno, choć prawdę mówiąc, Imogene najczęściej rzucała
sięnałóżku.

Czynastąpipunktzwrotny?

–Spotkajmysięwpołowie–kusiłValentinzeswojejczęści

basenu.

–Apotem?–Jejgłosnaglenabrałchropawychdźwięków.

–Potemzobaczymy.

Nie odpowiedziała. Wątpiła, by była w stanie sformułować

logicznezdanie.

Popłynęła na środek basenu. Valentin już tam był, czekał

na nią. Nawet w słabych światłach basenu widziała jego

zaczerwienionezpożądaniapoliczki,abłyskwoczachmówił

jej więcej, niż powiedziałyby słowa. Pragnął jej tak samo jak

onajego.

Niewiele myśląc, wpłynęła prosto w jego ramiona, objęła

gonogamiwpasieipoczuła,żenareszciejestwdomu.

–Tęskniłemzatobą–rzekłValentin.

–Niemówmyotym,mamyciekawszerzeczydozrobienia–

powiedziałabeztchuiprzycisnęławargidojegoust.

Niebyładelikatna.Wjejpocałunkubyłazmysłowość,która

odebrałamudech.Jednakchoćpożądanieomalnieprzyćmiło

murozumu,Valentinpragnąłwięcejniżfizycznejsatysfakcji.

Ledwie zaczęli podróż do wzajemnego zrozumienia, ani

background image

o krok nie zbliżył się do odpowiedzi na pytanie, czemu

Imogene tak szybko uznała go za winnego zdrady podczas

ich pierwszego małżeństwa. Czemu tak uparcie odmawiała

wysłuchaniajegowersjiwydarzeń.

Potem jednak jej namiętność pozbawiła go zdolności

myślenia. Dlaczego miał myśleć, mając piękną i gorącą
kobietę w ramionach? Kobietę, którą kiedyś kochał tak
mocno,ażgotoprzerażało.

Kiedy go zostawiła, rzucił się w wir pracy, kilka razy nie

zważającnawłasnebezpieczeństwo.Nigdynierozumiał,jak
jedenczłowiekmożezranićdrugiegotakgłęboko,nieraniąc
go przy tym fizycznie. Nie chciał przeżywać tego po raz
drugi.

Gdy Imogene powiodła językiem wzdłuż jego warg, skupił

się na doznaniach chwili. Oddał jej pocałunek z pasją, która

była

świadectwem

lat,

kiedy

mu

tego

odmawiała,

świadectwem jego przeżyć i tego, jak bardzo jej teraz

pragnął.

Kiedysięporuszyła,poczułajegoczłonek.Wbiłapaznokcie

w jego ramiona i mocniej się do niego przytuliła. Valentin

przesunął rękę na jej pośladki, a potem niżej, i zaczął ją

pieścić. Odchyliła do tyłu głowę. Jej długie włosy unosiły się

na wodzie, a każde ich muśnięcie było niczym lekkie

porażenieprądem.

Valentin przyłożył wargi do jej smukłej szyi i polizał

miejsce, gdzie wyczuwał puls. Potem przeniósł się

wzagłębieniezakoniuszkiemjejuchaipoczuł,jakjejciałem
wstrząsnął dreszcz. Cudowne, ale nie miał dość. Posadził ją

na brzegu i przez krótką chwilę patrzył z podziwem, jak
strużki spływają z jej ciała, jak omijają piersi i połyskują na

background image

mięśniachbrzuchaiud.

–Maszjużdość?–spytaławyzywająco.

–Nigdyniemamdość.–Rozchyliłjejkolana.

Usłyszał, jak gwałtownie wciągnęła powietrze, ale się nie

odsunęła. Delikatnie powiódł palcami wzdłuż wewnętrznej
części jej ud. Z drżeniem oczekiwała jego kolejnego ruchu,
ale się nie spieszył. Jego palce zbliżały się do celu, po czym
znówsięcofały.

–Nigdyniebyłeśdlamnietakiwredny–zaprotestowała.

– Nie jestem wredny. – Pochylił głowę, by pocałować jej

kremowąskóręiwargamiodbyćtęsamądrogę,którąodbyły
jegopalce.–Japoprostusięniespieszę.

Otarł się o nią, wdychając zapach, który był połączeniem

zapachu Imogene oraz słonej wody w basenie. Zaraz potem

trafił w najważniejsze miejsce. Odchyliła się, oparła ręce za

plecami. Rozłożyła szerzej nogi, by miał do niej lepszy

dostęp. To w niej uwielbiał. Jej smak, dźwięki, które płynęły

zjejust,kiedysięzniąkochał.

Muskał wrażliwe miejsce, ledwie go dotykając, raczej

wodził językiem dokoła. Z każdym okrążeniem zbliżał się do

celu. Imogene zadrżała, a on podniósł wzrok. Patrzyła na

niego, śledziła każdy jego ruch. Nie zrywając kontaktu

wzrokowego, przycisnął do niej usta. Jej ciało było napięte

niczym struna, która może pęknąć na milion kawałeczków.

Zarazpotemszczytowała.Jejciałopozbyłosięnapięcia,była

szczęśliwa.

Tyle się między nimi zmieniło przez te siedem lat, ale to

jednopozostałobezzmian.Valentinwyszedłzwodyipochylił
się,bywziąćjąnaręce.Ruszyłzpowrotemdowilli.Odkręcił

background image

wodę pod prysznicem w łazience i postawił Imogene na

podłodze.

– Oczekujesz, że po czymś takim będę stała o własnych

siłach? – spytała żartobliwym tonem, którego brakowało

przezwiększączęśćtegotygodnia.

– Możesz się oprzeć o ścianę – odparł z uśmiechem

inamydliłdłonie.

Posłuchałajegorady,pomrukujączaprobatą,kiedygłaskał

jej piersi. Idealnie mieściły się w jego dłoniach. Sutki
pociemniały, jakby błagały, by je pocałował, a może nawet
szczypnąłzębami.Gdytozrobił,jęknęłazrozkoszy.Położyła
ręce na jego ramionach, jakby tylko dzięki temu mogła

utrzymaćrównowagę.

Valentin umył ją, a potem dokładnie spłukał. Teraz

Imogenesięgnęłapożelpodprysznicipolałanimjegoklatkę

piersiową. Piana spływała w dół jego ciała. Imogen głaskała

jegobrzuch,ramiona,plecy.Wkońcuobjęłapalcamiczłonek

i delikatnie go masowała. Valentin opuścił głowę, ona zaś

przyspieszyła.Wpewnejchwilipołożyłdłońnajejręce.

–Chodźmydosypialni–wyszeptał.

Sięgnął po ręcznik i niezdarnie wytarł najpierw Imogene,

a potem siebie. Później wziął ją za rękę i poprowadził do

łóżka. Opuścił je w poszukiwaniu ukojenia, a odnalazł swoją

żonę.

Kiedy już leżała, z szuflady nocnego stolika wyjął

prezerwatywę.Zabezpieczyłsięisekundypóźniejichnogisię

splątały, a wargi zatraciły się w pocałunkach. Valentin
wciągnąłjąpodsiebieiszybkosięzniąpołączył.Początkowo

poruszał się w nierówno, bo starał się nad sobą panować.
Wkrótcejednakodnaleźlidawnąsynchroniczność.

background image

Poczuł, że Imogene zaciska się na nim. W chwili orgazmu

krzyknęła. Dopiero wtedy się zatrzymał. Rozkosz rozlała się

po jego ciele. Zbyt długo mu tego brakowało. Tej cudownej

kobiety.

Jegokobiety.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Siedziała obok Valentina w samolocie Horvathów. Lecieli

nad Pacyfikiem, oddalając się od rajskiej idylli. Kiedy
obudziła się tego ranka w łóżku Valentina, jakaś jej część
pragnęła rozpocząć dzień od powtórzenia tego, co robili
w nocy, ale logika podpowiadała, by wyśliznęła się z łóżka,
poszładoswojegopokoju,wzięłapryszniciprzygotowałasię
dopodróżydodomu.

Prawie z sobą nie rozmawiali. Jakby oboje byli zbyt

pogrążeni w myślach o tym, co przeżyli i jak powinien

wyglądać ich kolejny krok. Wystarczyłoby, by jej dotknął,

a już by zapłonęła. Podejrzewała, że on zareagowałby tak

samo.Byłajednakgłębokosobąrozczarowana.

Oboje pozwolili na to, by pożądanie wzięło górę nad ich

obietnicą,żeniebędąsięspieszyć.Och,jasne.Czekaliztym.

Sześćdni.Trudnobyćztegodumnym.Więcchoćwiedziała,

żeobojesądorośliimająokreślonepotrzeby,atakżeprawo

do fantastycznego seksu, gdzieś w głębi czuła, że to było

niewłaściwe.

Tyle

pozostało

nierozwiązanych

kwestii.

Tyle

niewypowiedzianych słów. Bez problemu porozumiewali się

za pomocą swoich ciał, za to przez cały tydzień trzymali się

błahych tematów, nie mówiąc o tym, kim tak naprawdę są

iczegotaknaprawdępragną–odtegodrugiegomałżeństwa

iodżyciawogóle.

Imogene była na siebie zła. Ten tydzień był szansą na

dowiedzenie się, czy Valentin się zmienił, czy nadal jest

background image

mężczyzną,któregozostawiławAfryce.

Czy może mu znów zaufać? Dowiedziała się tylko, że nie

może ufać sobie. W obecności Valentina jej hormony

wygrywałyzrozumem.

Nawet teraz, kiedy siedziała obok niego w samolocie.

Siedzenia były dość szerokie, by się nie dotykali, a mimo to
czułajegociepło,zapach,słyszałajegooddech.

Poruszyła się nerwowo i wyjrzała przez okno. Nic tylko

chmury.Trochętakjakwjejgłowie.Westchnęła.

–Wszystkowporządku?–Valentinnachyliłsiędoniej.

Zapach wody kolońskiej obudził w niej tęsknotę za jego

ciałem. Siłą woli zwalczyła chęć, by przysunąć się do niego

i zapewnić go dotykiem oraz pocałunkiem, że wszystko jest

jaknajlepiej.

–Wporządku–mruknęłaprzezzaciśniętezęby.

–Wybacz,żetopowiem,aleniewyglądasznajlepiej.

Odwróciłasiędoniegoidojrzałabłyskrozbawieniawjego

oczach.

–Niemawtymnicśmiesznego–rzuciłaostro.

Natychmiastspoważniał.

–Maszrację.Alejużtozrobiliśmy,wbrewnaszymwłasnym

postanowieniom. Mam nadzieję, że nie będziesz się z tego

powodudąsaćcałądrogę.

– Dąsać? Twoim zdaniem ja się dąsam? Jestem zła, jeśli

musiszwiedzieć.

–Dziękuję,żemnieotympoinformowałaś–odparł.

Jegospokójtylkozwiększyłjejirytację.

background image

–Złanaciebie.

–Akceptujęto.

–Inasiebieteż–dodałanagle.

–Itojestproblem,tak?

–Tak.Coztymzrobimy?

Valentinwestchnął.

– Chyba postaramy się ćwiczyć w powściągliwości. Jestem

na siebie również zły, ale chyba nie powiesz, że to nie było
pamiętne doświadczenie. Mówiąc szczerze, zrobiłbym to
samo, gdybym miał okazję. Masz pojęcie, jak wyglądałaś
nagowtymbasenie?

Zniżyłgłos.

– Światła wokół basenu rozświetlały ci skórę. Wyglądałaś

jak istota nie z tego świata. Wodna nimfa, która chce mnie

usidlić. Ten widok przywołał wspomnienie naszego dawnego

życia. Każdego pocałunku, każdej pieszczoty, każdej chwili,

kiedy się kochaliśmy aż do utraty tchu. Pragnąłem cię. Nie

wstydzęsiętego.Nadalciępragnę.

Imogenepoczułałzypodpowiekami.Nigdytakdoniejnie

mówił.Nigdytakszczerzeniewyznawałjejswoichuczuć.

– Ale oboje wiemy, dokąd prowadzi pożądanie – podjął. –

Iżetoniewystarczy,prawda?

Jejserceprzeszyłsmutek.

–Nie,wcześniejniewystarczyłoTerazteżnie.

–Przednamisporopracy,zanimznówpozwolimysobiena

tęprzyjemność.Zgadzaszsię?

Zpowagąskinęłagłową.

background image

Choć wiedziała, że Valentin ma rację, zrobiło jej się żal.

Tęskniła za fizyczną bliskością, a fizyczna bliskość

zValentinembyłazawszedoskonała.

Musinadtympopracować.

–Imogene?–odezwałsię,kiedyznówzamilkła.

–Uhm?

–Chcęcięlepiejrozumieć.Chcę,żebyśtymnierozumiała.

Pragnę cię, ale jestem gotów czekać, żebyśmy tym razem
najpierwporadzilisobiezresztą.

–Dziękuję–oparłacicho.–Towieledlamnieznaczy.

–Tywieledlamnieznaczysz.Zawszetakbyło.

Bardzo ją kiedyś zranił. Spodziewał się, że Imogene mu

uwierzy, gdy ją zapewniał, że nie spał z Carlą od ich ślubu.

Przedstawiłjejswojąwersjęitegosiętrzymał.Aprzecieżnie

mogłamuuwierzyć,widzącto,cowidziała.

Przyrzekła sobie, że nie poślubi mężczyzny podobnego do

jej ojca. Nie wybierze życia, jakie wybrała jej matka – nie

zostanie żoną człowieka, który przede wszystkim realizuje

swoje powołanie i romansuje z nadskakującymi mu

kobietami.

Czy oczekiwanie oddania i wierności od partnera to zbyt

wiele? Nie, według niej nie. Dopóki nie będzie pewna, że

Valentinjestdotegozdolny,musisiępilnować.

Zgodziłasiędaćtemumałżeństwudrugąszansęznadzieją,

że pewnego dnia doczeka się upragnionych dzieci. Nie

zamierzałajednakdopuścićdotego,byValentinznówzłamał
jejserce.

Kiedy wylądowali w Nowym Jorku, byli wyczerpani.

background image

Przerwa w podróży, związana z przesiadką w Los Angeles,

wydawała się trwać wiecznie, ale przynajmniej udało im się

przespaćwsamolocie.

Kiedy zajechali przed apartamentowiec na Piątej Alei,

Valentin podziękował szoferowi. Znajdujący się po drugiej
stronie ulicy Central Park okrywał całun lodu i śniegu.
Zimowy styczeń bardzo różnił się od ciepłego wilgotnego
powietrzawRarotondze.

– Wezmę walizki, Anton. Wracaj do domu – powiedział

Valentin,kiedyszoferwyjąłbagażezlimuzyny.

–Niemasprawy,panieHorvath.

– Poważnie. Minęła ósma, wiem, jak lubisz czytać

córeczkom.

–Wtakimraziedziękuję.Przyjechaćpopanaosiódmej?

–Jutrotroszkępóźniej.Możeósma?

– Jak pan sobie życzy – odrzekł Anton z uśmiechem. –

Miłegowieczoru,proszępaństwa.

ImogeneposłałaAntonowinieobecnyuśmiechisięgnęłapo

swojąwalizkę,kiedysamochódruszył.

–Jakmogłamzapomnieć,żetujesttakzimno–jęknęła.

–TonieRoratonga.Pozwól,żetowezmę–powiedział.

– Dzięki – odparła i podniosła wzrok na neorenesansową

fasadę budynku. – Nie wiedziałam, że mieszkasz na Upper

EastSide.Odjakdawna?

–OdpowrotuzAfryki.Lubięwidoknapark.

–Napewnojestzachwycający.

–Toprawda,chociażmusimypoczekaćnaświatłodzienne,

background image

żebytodocenić.Chodźmy.

Skinąwszy głową portierowi i concierge’owi, pojechali do

góry windą wyłożoną drewnem i lustrami, która wyglądała,

jakby była w tym budynku od początku, za to jeździła, jakby

zamontowanojąwczoraj.Gładkoicicho.

Drzwirozsunęłysięnanajwyższympiętrze.

–Oczywiściepenthouse–zauważyłaImogene.

Valentin zastanowił się, czy żałowała, że podnajęła swoje

mieszkaniewBrooklynie.Możewolała,bymieszkaliosobno,
dopóki nie przekonają się, czy ich związek ma szansę
przetrwać.

– Zobaczyłem go i nie mogłem się powstrzymać – odparł,

wciągającdośrodkawalizki.

–Zaczekaj.Niematukorytarza,osobnegowejścia?

Valentin zaśmiał się po raz pierwszy od dłuższego czasu.

Wskazałnawindę.

–Dlaciebietoniejestwystarczającewejście?

– Och, jest. Ja tylko – Zdawało się, że brak jej słów.

Zajrzaławgłąbmieszkania.–Ogromne.Maszcałepiętro?

Wzruszyłramionami.

–Powinienemzatoprzeprosić?

–Nie–wyjąkała.–Jestemtylkotrochęzdziwiona.

–Zdziwiona?

– W Afryce byłeś takim minimalistą, a powiedzmy sobie

szczerze,toniejestkawalerka.

–Tojakiśproblem?

– Nie, oczywiście, że nie, ale bardzo się różni od naszego

background image

poprzedniego lokum. Nie wiem, czego się spodziewałam,

tylkoniewyobrażałamsobieciebiewtakimapartamencie.

Sprawiaławrażeniezdenerwowanej.Wbibliotecepodeszła

prostodookienwychodzącychnapark.

– No no, pięknie. Jakbym cofnęła się w czasie do lat

trzydziestychubiegłegowieku.

Valentinzostawiłwalizkiiposzedłzanią.

– Dokładnie połowa lat dwudziestych. Mogłem zrobić

poważny remont albo zachować specyficzny charakter
mieszkania. Zanim je kupiłem, przez lata należało do tej
samej rodziny. Żal mi było zastępować historię czymś
pozbawionymduszy.Iserca.

Spojrzałananiego.

–Co?–spytał.–Myślisz,żeniemamserca?

Jej policzki lekko się zaróżowiły, zaczęła rozpinać

kaszmirowypłaszcz.

–Nieotochodzi.Poprostucoruszzdajęsobiesprawę,jak

małocięznam.

Valentindotknąłjejprzedramienia.

– O to właśnie chodzi, Imogene. Żebyśmy poznali się od

nowa.Możemytozrobić.Bezpośpiechu,tak?

Położyła dłoń na jego ręce i ją ścisnęła. Dotknęła go

zwłasnejwoliporazpierwszyodminionejnocy.

–Pokażęcitwójpokój.Odświeżyszsię,apotemoprowadzę

ciępomieszkaniu,okej?

–Świetnie–powiedziała.

Natychmiast pożałował, że nie może wziąć jej za rękę, jak

background image

robią normalne pary, i zaprowadzić jej do ich sypialni, a nie

jej czy jego. Na moment zamknął oczy i wziął uspokajający

oddech.

Wszystkowswoimczasie.

ZaprowadziłImogenedowiększegozpokoigościnnych.

–Totwójpokój,obokmaszłazienkę.Łączysięzsąsiednim

pokojem, ale nikogo tam nie ma. Mój pokój jest w dalszej
częściholu,apokójDionapodrugiejstronieapartamentu.

–Diona?

–Mojegokamerdyneraipokojówkiwjednym.Tylkomunie

mów, że go tak nazywam. Woli określenie „człowiek do
wszystkiego”. – Valentin uśmiechnął się. – Dostałem go

razem z mieszkaniem, on bardzo poważnie traktuje swoją

rolę. Jego rodzina służyła poprzednim właścicielom. Jest też

świetnymkucharzem,więcniezachęcałemgodoemerytury,

kiedyzacząłmniekarmić,jaksiętuwprowadziłem.

–Gdzieterazjest?

– Wysłałem go z wizytą do córki. Córka mieszka

wVermont.Wrócijutro.

–Ajegożona?

–Jestwdowcem.–Valentinpostawiłwalizkęnapodłodze.–

Jakbędzieszgotowa,przyjdźpomnie,icięoprowadzę.

–Okej.

Ruszyłdowyjścia,alewdrzwiachsięzawahałiodwróciłdo

niejtwarzą.

– Tym razem nam się uda – stwierdził z większą

stanowczością,niżzamierzał.

Imogenespotkałasięznimwzrokiem.Stalitakprzezkilka

background image

sekund. Już miała coś powiedzieć, kiedy odezwała się jego

komórka.

Wyjąłjązkieszeniispojrzałnaekran.

–ToGalen.Powinienemodebrać.

–Jasne.

Wyszedł do holu i odebrał telefon, wchodząc do swojej

sypialni.

–Galen,dobrzetrafiłeś.Właśnieprzyjechaliśmy.

–NickiSarahnieżyją–oświadczyłGalen.

Kolega Galena z college’u i jego żona pomogli Galenowi

zbudować ośrodek wypoczynkowy Port Ludlow i przyczynili

się do jego sukcesu. Byli najlepszymi przyjaciółmi Galena

i razem z dziewięcioletnią córką Ellie spędzali mnóstwo

czasuzrodzinąHorvathów.Byliniczymhonorowiczłonkowie

tegoklanu.Ateraznieżyją?

Valentin słuchał brata, który przekazał mu szczegóły

wypadku,wktórymzginęlijegoprzyjaciele.Wkażdymsłowie

czułbóliżalGalena.

–AEllie?–spytałzlękiem.

–Jestzrozpaczona,biedactwo.Zabrałemjądosiebie.Była

zklasąnaszkolnejwycieczce,dziękiBogu

–Cosięzniąstanie?Niemająwielukrewnych,prawda?

– Nie – odparł brat łamiącym się głosem. – Tylko nas, tak

naprawdę. Nick pytał mnie kiedyś, czy zgodzę się zostać

opiekunemEllie,gdybystałosięcośtakiego,ajaoczywiście

sięzgodziłem.Niesądziłem

– Nie jesteś sam, Galen. Ellie też nie jest sama. Wszyscy

pomożemy w miarę naszych możliwości. Przyjadę jutro –

background image

zaproponowałValentin.

–Nie,nietrzeba,dopierowróciłeśzpodróżypoślubnej.Nie

prosiłbym cię o to nawet w innej sytuacji. Nikt nie może nic

zrobić.

–Wtakimrazieprzyjedziemynapogrzeb.

–Dziękuję,doceniamto.Ellieteż.Wiesz,żecięuwielbia.

– Tak jak ja ją – odrzekł Valentin z powagą. – Zadzwonię

jutro,okej?

– Tak, dzięki. Powinienem znać więcej szczegółów. Rano

mam spotkanie z prawnikami w sprawie opieki nad Ellie
imajątkuNickaiSarah.

– To nie będzie łatwe, ale dasz sobie radę. Oni teraz na

ciebieliczą.Pamiętaj,żegdybyśpotrzebowałpomocy,jestem

tu.Wkażdejchwili,okej?

Valentin rozłączył się i usiadł na łóżku. Smutne wieści

dowodziły,żeżyciemożesięzmienićwułamkusekundy.

–Valentin?Złewiadomości?

Podniósł wzrok i ujrzał Imogene w drzwiach pokoju.

Pokazałjej,byweszładalejiwyjaśnił,cosięstało.

–Biednadziewczynka.BiednyGalen.Poradzisobie?

– Chyba tak, ale z pewnością nie spodziewał się, że tak

naglezostanierodzicem.

–Wporównaniuztymnaszeproblemysąniczym,prawda?

–powiedziałazempatią,którądoceniał.

–Zdecydowanie.Pojedziemynapogrzeb.

– Oczywiście. Napijesz się czegoś? Może masz ochotę na

gorącączekoladę?

background image

Podniósłwzrokiskinąłgłową.

–Owszem,chętnie.

– W takim razie pokaż mi, gdzie jest kuchnia – odparła

zlekkimuśmiechem.

Wyciągnęła rękę, a on chwycił ją mocno i pozwolił, by

pomogłamuwstać.

Udaimsię.Niechciałprzeżyćżyciawżalu–oglądaćsięza

siebieiżałować,żeniezrobiłczegośinaczejalbolepiej.

Babka dała im drugą szansę. Do niego należy zrobienie

wszystkiego,cowjegomocy,bytegoniezepsuć.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Trudno było uwierzyć, że od ich ślubu minął miesiąc.

Tydzień w Roratondze i magiczna noc zostały odsunięte na
dalszyplanprzeznowojorskązimęorazpowrótdopracy.

Tego jednak wieczoru Imogene chciała jakoś zaznaczyć tę

okazję i poprosiła Diona, by pomógł jej przygotować
wyjątkowąkolację.

Dionzrobiłtozwielkąprzyjemnością.

Gdyby jeszcze było lato, pomyślała, a choćby wiosna.

Wtedy mogliby zjeść w ogrodzie na tarasie, który teraz

pokrywaławarstwaśniegu.

A może urządzić piknik przed kominkiem w bibliotece? To

dopiero pomysł. Przygryzła wargę, obmyślając logistykę.

Wołowina podana na podłodze? To chyba jednak nie

najlepszyplan.

Choć chcieli się lepiej poznać, od powrotu z podróży

poślubnejpoświęcalisięprzedewszystkimpracy.

Weekendy też mieli zajęte. W pierwszy weekend polecieli

doSeattlenapogrzebprzyjaciółGalena.

To było smutne doświadczenie, ale to, jak Galen wspierał

Ellie i sposób, w jaki wszyscy Horvathowie okazywali

wsparcieimobojgu,byłobalsamemnaduszęImogene.

Nieulegałowątpliwości,żeGalenkochatędziewczynkęjak

własną córkę i robi wszystko, by ją o tym zapewnić. Także
Valentin otaczał Ellie szczerą troską, dając Imogene pewien

background image

wglądwto,jakimbędzieojcem.

Zerknęła na kalendarz na ścianie. Do czasu, kiedy będą

musieli podjąć decyzję, czy pozostaną małżeństwem, zostały

dwamiesiące.

Choć nie dostrzegła niczego, co potwierdziłoby jej obawy,

że Valentin ma podobny stosunek do małżeństwa jak jej
ojciec,wciążodnosiławrażenie,żecośukrywa.

Podczas wspólnych wieczorów dyskutowali o polityce,

o rozmaitych aspektach ich pracy, ale Imogen wciąż czegoś
brakowało. Dowiedziała się więcej na temat dzieciństwa
Valentina, które z powodu jego wyjątkowej inteligencji
i żądzy wiedzy było dla wszystkich nie lada wyzwaniem.

Nadal sporą część wolnego czasu spędzał ślęcząc nad

podręcznikami czy naukowymi esejami, a wszystko po to

tylko, by być lepiej wykształconym i poinformowanym, żeby

wpracynicgoniezaskoczyło.

Ta jego potrzeba wiedzy ją fascynowała. Wydawało się, że

dlaValentinawszystkojestwymierne.

Uśmiechnęłasięnamyślotym,jakporadziłbysobieprzez

tydzień w jednym z jej przedszkoli. Z dziećmi w różnym

wieku i o różnych charakterach. Jedno się nie zmieniało

w opiece nad dziećmi i wczesnej edukacji – każdy dzień był

inny.

Westchnęła

tęsknie.

Brakowało

jej

tego.

Bystrych

i chętnych umysłów, jeszcze nieuformowanych przez

społeczną presję czy ideę, że istnieje coś, co powinni i coś,

czegoniepowinnirobić.

Niemogłasiędoczekać,żebydotegowrócić.Wnastępnym

miesiącu pojawi się nowy prezes, zastępując ją na tym
stanowisku.Jeszczeparęmiesięcytemutobyłtematrozmów,

background image

ateraztosiędziało.

Nic nie jest stałe. To nigdy nie było bardziej prawdą niż

teraz. Więc opierając się na tej zasadzie założenie, że

Valentin jest zdolny do zmiany, wydawało się logiczne. Musi

postarać się wymazać z pamięci jego zdradę i skupić się na
nowympoczątku.

Minutnik przerwał jej myśli. Właśnie miała sprawdzić

miękkośćwołowiny,kiedyzadzwoniłjejtelefon.

Natychmiast rozpoznała dzwonek. To Valentin. Mimo woli

zadrżała z podniecenia, gdy przyłożyła telefon do ucha
iusłyszałajegogłos.

–Imogene?Cosłychać?

–Czekamnaciebie–odparła,zdecydowanawziąćbykaza

rogi i przestać udawać, że telefon od męża jej nie cieszy. –

Zaplanowałamnawieczórcośspecjalnego.

Wsłuchawcenadłuższąchwilęzapadłacisza.

Imogenesięzdenerwowała.

–Och,Genie–westchnąłzżalem.–Takmiprzykro.Wrócę

późno. Coś się wydarzyło w pracy i muszę tu dłużej zostać.

Dlategodzwonię.

Po raz pierwszy, odkąd od niego odeszła, nazwał ją

zdrobnieniem,któregotylkoonużywał.

Ten

dźwięk

był

niczym

balsam

dla

jej

duszy.

Przypomnienie,żechoćwciążtraktowalisięzesporądawką

rezerwy,łączyłyichemocjeirosłomiędzynimizaufanie.

ZwalczyłarozczarowanieiskupiłasięnaValentinie.Wjego

głosiesłyszałazmęczenieifrustrację.

–Nieprzejmujsię.Będęnaciebieczekała.Cośspecjalnego

background image

zrobimyinnymrazem.

– Naprawdę mi przykro – powtórzył. – Wyszedłbym stąd,

gdybym mógł. Jesteśmy tak blisko sfinalizowania tej umowy,

ale pojawiła się drobna przeszkoda w budżecie, która

wymagapilnejpracy.

–Okej,rozumiem.Zdarzasię.Proszę,nieprzejmujsiętym.

–Czujęsięźle.Odkądwróciliśmy,bardzodużopracuję.Nie

taktoplanowałem.

Musiała przyznać, że sama czuła, jakby wrócili do swoich

dawnychról.Tyleżetymrazemonateżbyłazajęta.Bywało,
że Valentin wracał do domu pierwszy, kiedy ona prowadziła
rozmowy z kandydatami na stanowisko prezesa albo

zajmowałasięinnymisprawami,któryminiemogłazająćsię

wnormalnychgodzinachpracy.

Kiedy

człowiek

czymś

zarządza,

bierze

za

to

odpowiedzialność. Naprawdę nie mogła mieć Valentinowi za

złe,żeprzytrafiłomusięcośnieoczekiwanego.

–Proszę,niemartwsię,tomożepoczekać.

–Wynagrodzęcito,obiecuję.

–Czekamniecierpliwie–odparłazuśmiechem.

Pożegnali się. Tak, była zawiedziona, ale przynajmniej

dojrzałanatyle,byniewyładowywaćnanimzłości.

KiedyDionwkroczyłdokuchni,stałazatopionawmyślach.

–CzytopanHorvath?–spytał.

–Tak,musidłużejpopracować.

– Jaka szkoda. Czy chce pani, żebym tu posprzątał

iwszystkopochował?

background image

Imogenezastanowiłasię,potempokręciłagłową.

– Nie, chcę, żeby pomógł mi pan wymyślić, jak mu to

dostarczyć do biura. Skoro Mahomet nie może przyjść do

góry,górapójdziedoMahometa.

TwarzDionazmarszczyłasięwuśmiechu.

– To doskonałe rozwiązanie, madam. Mam wszystko, co

będziepanipotrzebne.Proszęsięprzygotowaćizostawićmi
resztę. Zamówię samochód, za pół godziny będzie na panią
czekałprzedwejściemdobudynku.

–Doskonale.Dziękuję,Dion.Doceniampańskąpomoc.

– Po to tu jestem, madam – odparł starszy mężczyzna

zbłyskiemwoczach.

Imogenepospieszyładosypialni.

Nagle ten wieczór zaczął zapowiadać się o wiele bardziej

interesująco.

Odchwili,gdyzakończyłrozmowęzImogene,niemógłsię

skoncentrować. Arkusze kalkulacyjne na ekranie komputera

dziwnie się rozmazywały, zaś on był w stanie skupić się

jedynie na pospiesznie ukrytym rozczarowaniu w jej głosie,

kiedyoznajmił,żeniewrócidodomunakolację.

Spojrzał na datę na dole ekranu i nagle go olśniło. Co za

idiota! Jak mógł przeoczyć, że właśnie mija miesiąc od dnia

ichślubu?

Fakt, że Imogene chciała uczcić tę okazję, dobrze wróżył

ich małżeństwu. Za to fakt, że zapomniał, napełnił go

wstydem.

Ogarnęłogopoczuciewiny.Jegoobsesjapracąbyłajednym

z

głównych

powodów

konfliktów

w

ich

pierwszym

background image

małżeństwie. Długie godziny pracy często bywały powodem

kłótni, które z kolei kończyły się namiętnym seksem

iobietnicami,żebędąsiębardziejstarać.

Valentin był rozdarty. Instynkt mówił mu, by wstał zza

biurka i pojechał do czekającej na niego żony. Rozum
podpowiadał,

że

jeśli

jeszcze

raz

przejrzy

arkusze

kalkulacyjne, dostrzeże, w czym leży problem. Carla nie
miała zwyczaju popełniać błędów w budżecie, ale błąd
wobliczeniachmógłgwałtowniezwiększyćichkoszty.

Słysząc jakieś ruch przy drzwiach, podniósł wzrok. Stała

wnichjegożona,jakbyprzywołałjąmyślami.

Miałanasobiekaszmirowypłaszczzapiętypodszyjęibuty

na wysokich obcasach podkreślające zgrabne łydki. Włosy

upięła w kok, który odsłaniał szczupłą szyję. W jej uszach

połyskiwałydiamentowekolczyki.

Valentin

poczuł

erotyczne

napięcie,

lecz

niemal

natychmiastjezdusił.

–Imogene?–Odsunąłsięzkrzesłem,wstałiruszyłkuniej.

–Cozaniespodzianka.

– Miła, mam nadzieję – powiedziała, manewrując małym

wózkiem.

W gabinecie rozszedł się smakowity zapach. Valentin stał

wmiejscuzszokowany.

–Przywiozłaśmikolację?

– Wszystkiego dobrego z okazji naszej rocznicy –

powiedziałazpełnymsatysfakcjiuśmiechem.–Gdziemamto

postawić?

Ponieważ był zbyt zszokowany, by odpowiedzieć, podjęła,

jakbyodpowiedźniebyłakonieczna:

background image

– Okej, to może przy oknie. Dion zapewnił mnie, że to się

rozkłada,więcgdybyśmógłprzynieśćkrzesła

Wskazałanakrzesładlagościstojącenaprzeciwkobiurka,

aonpospieszniespełniłjejprośbę.

Tymczasem Imogene rozpięła płaszcz i go zdjęła. Kiedy

została w dopasowanej krótkiej sukience, jego wysiłki
kontrolowania libido spaliły na panewce. Długie rękawy
sprawiały wrażenie fałszywej skromności, łódkowy dekolt
muskałobojczyki.Natległębokiegofioletujejskóralśniła.

Kiedyjednaksięodwróciła,byrozłożyćblatwózka,okazało

się,żesukienkamaztyługłębokisięgającytaliidekolticoś,
co zwisa z szyi niczym szal. W ustach mu zaschło, zacisnął

palcenaoparciukrzesła.

Imogene

przykryła

zaimprowizowany

stolik

białym

obrusem. Potem sięgnęła na półkę pod blatem, wyjęła

talerze,sztućceiustawiłajenastoliku.Naśrodkupostawiła

niewielkikryształowywazonzkwiatami.

Aprzytymbyłakompletnienieświadomaburzy,jakąwnim

nieumyślniewywołała.Amożeumyślnie?

Są małżeństwem od miesiąca. Kiedy czas im pozwalał,

chodzilinarandki.Przestrzegalizasad,któresamidlasiebie

ustanowili. Czy pragnął zbyt wiele, myśląc, żeby byli – nie,

żebyonabyłagotowazrobićnastępnykrok?

–Chciałamteżprzynieśćświece–powiedziała,poprawiając

nóż obok jednego z talerzy – ale nie byłam pewna, czy

przepisyprzeciwpożarowetegoniezabraniają.

Valentinowi brakowało słów. Tak się dla niego postarała!

Nie,dlanich,więctotymbardziejwyjątkowe.

Ustawiłdrugiekrzesło,azarazpotemwziąłjąwramiona.

background image

–Jesteśwspaniała–oświadczył.–Dziękuję.

– Jeśli czegoś się nauczyłam przez minione siedem lat, to

tego, że kiedy czegoś chcę, sama muszę po to sięgnąć. Nie

mogęsiedziećiczekać,ażcośsięzdarzy,czyspodziewaćsię,

żeinnizrobiątozamnie.

Spojrzał jej w oczy, bardziej zielone niż szare tego

wieczoru,ipoczuł,żeznówsięwniejzakochuje,żetojestto.
Byłidiotą,kiedypozwoliłjejodejść,inigdywięcejdotegonie
dopuści.

– Zjemy? – powiedziała, kiedy chciał jej okazać swe

uczucia.

–Jasne.–Wypuściłjązobjęć.–Samatowszystkozrobiłaś?

– Z niewielką pomocą Diona, ale on głównie nadzorował.

Mam wrażenie, że pod tą siwizną kryje się prawdziwie

romantycznadusza.

Valentin podejrzewał, że miało to więcej wspólnego ze

światłem, jakie ta piękna kobieta wniosła do jego domu, niż

zromantycznądusząDiona.

Odsunąłdlaniejkrzesło.Pochylającsię,poczułjejzapach,

świeżośćiczystośćzodrobinączegośkorzennego.Gdybybyli

normalną parą, pocałowałby jej odsłonięty kark. Ale oni,

przypomniał sobie, starali się zostawić za sobą przeszłość,

pełnąpodejrzeńibłędnychzałożeń.

Zapierwszymrazemobojebyliniedojrzali.Słuchaliswoich

ciał bardziej niż rozumu. Nic dziwnego, że doznali porażki.

Tenwieczórstanowiłsymboltego,coterazwspólnietworzą.
Czegoś,comamocnefundamenty.Wspólnegocelu.Nadziei.

Nim zabrali się do jedzenia, Valentin zgasił górne światło

i zostawił tylko jedną lampę w kącie gabinetu, tworząc aurę

background image

większejintymności.

Nie sądził, że to w ogóle jest możliwe w tym

pomieszczeniu.ZaoknemmrugałyświatłaManhattanu,aoni

jedlikolacjęipiliznakomiteczerwonewino.

Valentinczuł,żepowolirośniewnimpożądanie.

– Nie wiedziałem, że masz talent do gotowania –

powiedział, unosząc kieliszek. – Wyrazy uznania dla szefa
kuchni.

–Dziękuję.Samasiebiezaskoczyłam.

–Och,dajspokój.

Kosmykwłosówuwolniłsięzjejkokaispłynąłnapoliczek.

Valentinwyciągnąłrękęidelikatnieowinąłgowokółpalca.

–Niemówmi,żeniejesteśdobrawewszystkim,doczego

sięzabierzesz.Tyleakuratotobiewiem.Podtymwzględem

jesteśdomniepodobna.Żadneznasnieakceptujeporażek.

Pozwolił, by jej kosmyk ześliznął mu się z palca. Kiedy

musnąłjejszyję,Imogeneledwiezauważalniezadrżała.Była

takwrażliwanadotyk.

Sięgnąłznówpokieliszekiwypiłsporyłyk,byjejznównie

dotknąćiniezepsućatmosfery.

Wydawało się, że są całkiem sami, że reszta świata nie

istnieje.Takbardzopragnąłjejdotknąć.

–Valentin?–Jejgłoszachrypł.

– Hm? – Podniósł wzrok i spotkał się z jej gorącym

spojrzeniem. – Proszę, powiedz, że myślisz o tym samym co

ja.

Spojrzałananiegofiglarnie.

background image

– Cóż, zależy. Może powinieneś mi najpierw powiedzieć,

oczymtymyślisz.

–Zawszewolałemdziałać,niżmówić.

–Notomipokaż.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Nie trzeba mu było tego powtarzać. Wstał i wyciągnął do

niejręce.Dziękiobcasomniemaldorównywałamuwzrostem.
Zarzuciłamuręcenaszyję,rozchyliławargi.

– Nie zrobiłam deseru – szepnęła. – Chyba miałam

nadzieję

–Nato?–spytał.

Przycisnął wargi do jej ust. To był gwałtowny, gorący

pocałunek. Wszystko, na co liczył, czego pragnął i czego

pragnęłateżImogene.Czułnajejwargachsmakczerwonego

wina połączony z jej smakiem. Rozpoznał to instynktownie.

Ależmutegobrakowało!

Czułpodpalcamijejrozgrzaneciało.Wsunąłrękęzadekolt

na plecach sukienki i sięgnął do pośladków. Siedziała

naprzeciwko niego w tej na pozór skromnej sukience, jadła

kolację i popijała wino, i przez cały ten czas była bez

bielizny?Możetodobrze,żewcześniejotymniewiedział,bo

nieodpowiadałbyzasiebie.Aprzecieżzamierzałodpowiadać

zanichoboje.

Przytulił ją mocno, by czuła jego erekcję. Imogene

westchnęła,wsuwającpalcewjegowłosyilekkodrapiącgo

paznokciami.

–Tak–powiedziałacicho.–Zróbto.

Przycisnęładoniegobiodraipocałowałago,pokazującmu,

jak go pragnie. Czuł w ustach jej język, zębami szczypała
jegowargi,jejpalceniemalboleśnieszarpnęłygozawłosy.

background image

–Kanapa–wykrztusił,ciągnącjązasobą.

Opadł na poduszki i z podziwem patrzył, jak Imogene

rozsuwa nogi i siada mu na kolanach. Pociągnęła za jego

pasek, rozpięła mu rozporek i wsunęła rękę pod bokserki.

Zacisnęła palce na jego członku i zaczęła przesuwać po nim
ręką.

– Ukrywałeś to przede mną przez całą kolację? – spytała

wyzywająco,wzmagającjegopożądanie.

–Uhm.

Tyle zdołał powiedzieć, bo w tym momencie ścisnęła go

mocniej.Odchyliłgłowęnaoparciekanapyijęknął.Imogene
nachyliła się, by go pocałować bardziej słodko niż

poprzednimrazem.

–Tęskniłamzatym–wyznałacicho.–Tęskniłamzatobą.

Poczuł, że się poruszyła, a gdy otworzył oczy, zobaczył, że

podciągnęła sukienkę na biodra, odsłaniając sklepienie ud.

Potemzdjęłasukienkęprzezgłowęirzuciłajązasiebie.Nie

mógłsiędoczekać,byująćjejpiersi,pieścićróżowesutki.Na

razie wciąż na nią patrzył, ona zaś lekko się uniosła. Czuł

emanujące z niej ciepło. Pomyślał, że jeśli będzie zwlekała,

będzie zmuszony przejąć kontrolę. Wciągnąć ją na siebie

izatonąćwniejtakgłęboko,żeniezechcejużnigdysięznią

rozłączyć.Zwilżyłwargiwoczekiwaniu.

–Nono–ostrzegła.–Wiem,cocichodzipogłowie.Chcesz

mipokazać,żejesteśmaczo.

–Wtejchwilitodyskusyjne–przyznał.

– W takim razie musisz być cierpliwy. Zapomniałam

ojednejważnejrzeczy.

Z wdziękiem zeszła z jego kolan i naga, za to wciąż

background image

w butach na wysokim obcasie, ruszyła w stronę swojej

torebki. W chwili, gdy ujrzał w jej ręce pakiecik

z prezerwatywą, poczuł złość na siebie, że jest takim idiotą.

Jakmógłotymzapomnieć?

Z jej powodu, pomyślał, patrząc, jak do niego wraca

i z powrotem siada mu na kolanach. Zabezpieczyła go. Jej
dotykbyłniczymtortura.

–Aterazgdybyśmyślał,żemusiszprzejąćkontrolę,tocito

uniemożliwię. – Chwyciła go za ręce i przyszpiliła je do
oparcia kanapy. – Może jesteś tu szefem, ale teraz ja tu
rządzę.

Potychsłowachusiadłananim.

–Och.

To było wszystko, co powiedziała, nim zaczęła rytmicznie

unosić się i opadać. Valentin był w stanie myśleć jedynie

o rozkoszy. Choć bardzo się starał, nie mógł dłużej pozostać

wyłącznie pasywnym odbiorcą. Ilekroć Imogen opadała na

niego, poruszał biodrami. Patrzył na nią, widział tę chwilę,

kiedyorgazmzmusiłjądozaciśnięciapowiek.Potemnicjuż

niewidział,boionpoczułorgazm,któryobjąłcałejegociało.

Imogene opadła na niego. Oddech miała ciężki, serce jej

waliło, plecy pokrył pot. Czuła mocne bicie serca Valentina.

Zdałasobiesprawę,żechoćjestnaga,onsięnierozebrał.

– No no, to nowe podejście do biurowego romansu? –

powiedziała.

– Hej, szef wcale się nie skarży – odparł, lekko szczypiąc

skóręnajejkarku.

Przeszedłjądreszcz.

– Chyba nie mam cię dość – zauważyła, odsuwając się

background image

i sięgając do jego krawata. – Zdaje się, że zapomniałam

oparuważnychsprawach.

–Naprzykład?

– Na przykład, żebyś się rozebrał. Chcę cię widzieć. Chcę

ciędotykać.Wszędzie.

– Jestem twój – odparł niskim głosem, a jego oczy wiele

obiecywały. – Rób ze mną, co chcesz, ale pod jednym
warunkiem.

–Jakim?–Przerwałarozpinaniekoszuliiprzygryzławargę,

patrzącnajegoodkrytytors.

–Pozwoliszmizrobićztobąto,nacomamochotę.

–Hm.–Przekrzywiłagłowę,jakbypoważnierozważałajego

słowa. Co było idiotyczne, bo wciąż byli połączeni. Ścisnęła

go, ponieważ nadal mogła to zrobić i bardzo tego chciała. –

Tochybabrzmirozsądnie.

Uśmiech przeciął twarz Valentina. Imogene uśmiechnęła

się w odpowiedzi. Ich seks zawsze był pełen pasji, ale nie

brakowałownimteżzabawyiżartów.

– Czy to znaczy, że mogę cię teraz dotknąć? –

Zpółprzymkniętymipowiekamiwyglądałjeszczeseksowniej.

–Tak,proszę–odrzekłaskromnieiopuściłaręce.

Gdy ujął jej piersi, głośno wciągnęła powietrze. Delikatnie

ścisnąłnabrzmiałesutki.

–Wiesz,jakbardzochciałemtozrobić?

–Pokażmi–szepnęła,ledwiełapiącoddech.

Kontrast między materiałem jego spodni i jej gołymi

nogamidoprowadzałjądoszaleństwa.Szorstkośćigładkość.
Wszystko się z sobą zderzało, łączyło się, tworząc ucztę

background image

doznań. Valentin lekko zacisnął wargi na jej sutku,

przesuwając rękę do miejsca, gdzie ich ciała się spotykały.

Muskał palcami jej najwrażliwsze miejsce, prowadząc ją do

kolejnego orgazmu. Zanim jednak go osiągnęła, przygryzł

sutek. Zdawało się, że jej ciało już do niej nie należy, że
przejął nad nim całkowitą władzę. Załkała, wracając do
rzeczywistości.

Izdałasobiesprawę,żejużniesąsami.

–Valentin,przyniosłamciwyliczenia,októreprosiłeś.

Głosnależałdokobiety.Rozpoznałago.

TobyłgłosCarliRogers.

Tej,którazniszczyłaichmałżeństwo.Rzeczywistośćzdusiła

resztkiintymnościmiędzyniąijejmężem.

–Och,przepraszam,niewiedziałam,żemaszgościa.

UwagiImogenenieumknęłalekkadrwinawgłosiekobiety.

–Wyjdź!–rzuciłValentinzfurią.

Mocniej objął Imogene, która próbowała się odsunąć. Była

naga, siedziała na kolanach męża ze łzami emocji po

ostatnimorgazmie,któryzaczerwieniłjejpoliczki.

–Powiedziałemwyjdź!–powtórzył.

Imogene usłyszała zza pleców ciche słowa przeprosin,

azarazpotemzamykającesiędrzwigabinetu.Nietraciłaani

chwili. Poderwała się na nogi, pochyliła się, by podnieść

sukienkęzpodłogiiwłożyłająwpośpiechu.

Byławszoku.CarlaRogers?Tutaj?PracujezValentinem?

Czy sądził, że ona nigdy się o tym nie dowie? Złość się

w niej gotowała, widziała jak przez mgłę, w głowie miała
sameponuremyśli.

background image

Spojrzałanaprowizorycznystolik,któryzsobąprzywiozła.

Na resztki kolacji, którą przygotowała, wkładając w to tyle

uczucia.Byłatakagłupia!

–Tonietak,jakmyślisz.

Valentinpoprawiłubranieistanąłzanią.Położyłdłoniena

jejramionach,chciałobrócićjądosiebietwarzą.

–Niedotykajmnie!–rzuciłazodrazą.

–Imogene,wyjaśnięcito.

– Nie uważasz, że trochę na to za późno? Poważnie,

Valentin. Twoja dawna kochanka? Pracuje tu? Z tobą? Jak
długo tu jest? Myślałeś, że to przede mną ukryjesz? A może
wszystko źle zrozumiałam. Może to nie jest twoja dawna

kochanka.Możenigdyniezakończyłeśtamtegoromansu!

Zacisnęła powieki. Miała ściśnięte gardło, bała się, że

zabrakniejejpowietrza.Kiedyodzyskałagłos,otworzyłaoczy

iprzeszyłaValentinawściekłymwzrokiem.

Wyrzuciłaprzed siebieręce, jakbychciała mupokazać, ile

pracywłożyławprzygotowanietegowyjątkowegowieczoru.

– Cóż, mam nadzieję, że porządnie się z tego uśmiejecie.

Napewnomyślisz,żejestemżałosna.

–Żałosna?Toostatniarzecz,jakaprzyszłabymidogłowy.

Carla nie jest moją kochanką. I nie była moją kochanką

siedemlattemu.Uwierzmi,Genie.

Nawetniedodałproszę,zauważyła,drżącnacałymciele.

– Mam w to uwierzyć? Tobie? To świetne – zadrwiła. – Ta

kobieta przyłapała nas, jak uprawialiśmy seks na kanapie

w twoim gabinecie. Masz pojęcie, jak się czuję? Jak możesz
oczekiwać, że ci uwierzę? Miałeś z nią kiedyś codzienny

background image

kontakt, teraz też widujesz ją codziennie. Wybacz, jeśli

trochętrudnomiuwierzyćwtwojezapewnienia.

Sięgnęła po płaszcz i włożyła go, ignorując fakt, że wciąż

drży.Okazałasięidiotką.Uwierzyławjegogorliwąobietnicę

podczasślubu,żenigdyjejniezdradzi.

Chciała mu wierzyć – wierzyć w niego. Tymczasem on

nieźlesięzabawiałzajejplacami.

Niezależnie od obowiązującego trzymiesięcznego okresu

próbnegotomałżeństwodobiegłokońca.

Ruszyładodrzwi,ściskającwręcetorebkę.Zsamegorana

skontaktujesięzprawnikiemiprzekonasię,jakszybkomoże
zerwaćumowęnajmuswojegomieszkaniaiwrócićdosiebie.

Chciała jak najszybciej wynieść się z apartamentu

Valentina. Potem uwolni się z małżeńskich więzów, w które

sięzaplątała.

–Poczekaj,Imogene.Nieodchodź.Niewtensposób.

Jego słowa brzmiały jak rozkaz, więc tym bardziej go nie

posłuchała. Powinien błagać ją o przebaczenie, a on był

wyniosły.Aprzytymtakdiabelnieprzystojny,żejegozdrada

tymboleśniejłamałajejserce.

– Nie rozkazuj mi – odparowała. – Na Boga, ona pewnie

widuje cię częściej niż ja. Powinniśmy byli posłuchać

instynktu.Tendrugiślubtopomyłka.

– Posłuchaj, przykro mi. Nigdy cię nie okłamałem, jeśli

chodzioCarlę.

–Alejakośminiepowiedziałeś,żenadalrazempracujecie.

PrzyjechałaztobązAfryki?Całyczasbyliścierazemjakdwa

gołąbeczki?

background image

Mówiącto,słyszaławswoimgłosiekpinęiironięzrodzone

zezłościiszoku.SkorotakdobrzemuzCarlą,pocoszukał

partnerki w agencji matrymonialnej? Czemu tak się starał

przekonaćjądotegoślubu,któregożadneznichwpierwszej

chwiliniechciało?

Valentinsposępniał.

– Wiem, że mi nie uwierzysz, pewnie sam bym sobie nie

wierzył,alezamierzałemciotympowiedzieć.Kiedyprzyjdzie
właściwapora.

Parsknęłaśmiechem.

–Właściwa?Akiedybytomiałobyć?

Jejzłośćiskokadrenalinyzastąpiłobezwładniającysmutek

podszytyzmęczeniem,fizycznymiemocjonalnym.

– Jadę do domu – oznajmiła smętnym tonem. – Nie mogę

terazotymrozmawiać.

–Zawiozęcię.

–Pojadętaksówką.

–Zawiozęciędodomu.Bezdyskusji.

–Awózekzjedzeniem?Powinniśmy

–Zapomnijotymcholernymwózku.Ktośsiętymzajmie.

Zamknął wieko laptopa i schował go do skórzanej torby,

którą kupiła mu w minionym tygodniu. Kupiła tę torbę,

kochającgocałymsercem.

Odwróciła się i spojrzała przez okno na panoramę miasta,

która tak niedawno wydawała się cudownie romantyczna.
I znów napłynęło poczucie bolesnej straty. Głos Valentina

przerwałjejmyśli.

background image

–Chodźmy.

Stałprzydrzwiachiczekałnanią.

Twarz miał kamienną, minę nieustępliwą. Imogene

przypomniał się ostatni raz, kiedy skonfrontowała się z nim

wsprawiewciążobecnejpaniRogers.

Rzadko okazywał uczucia. Odnosiła wrażenie, że tylko

podczas seksu są z sobą absolutnie szczerzy. Teraz
zastanowiłasię,czyiwtymprzypadkusięniemyli.

Zapięłagórnyguzikpłaszczairuszyładodrzwi.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Podróż do domu odbyli w milczeniu. Valentin zaryzykował

zerknięcie na Imogene, która uparcie patrzyła przez okno.
Kiedy zajechali pod apartamentowiec, nie czekała, aż
otworzyjejdrzwi.Pospieszyładowejścia,zanimpodziękował
Antonowi i pożyczył mu dobrej nocy. Zaczekała na niego
dopieroprzywindzie.

Czułemanującezniejzłośćirozczarowanie.Zgadywał,że

złośćjestlepszaniżłzyiwzajemneoskarżenia.Asądził,żeto

właśniegoczeka.

Gdzieś w głębi duszy czuł cień irytacji. Prawdę mówiąc,

było to więcej niż irytacja, w nim także rodziła się złość. Na

siebiesamego.Niepowinienbyłdopuścićdotego,żebytaka

sytuacjasięwydarzyła.

Skoro zabrakło mu rozumu, by zamknąć drzwi na klucz,

mógł przynajmniej zabrać żonę do domu i tam się z nią

kochaćbezstrachu,żektośimprzerwie.

Wciąż pamiętał, jak usiadła mu na kolanach. Jak

zdejmowałasukienkęiodsłaniałapiękneciało.Jakiedźwięki

płynęłyzjejustwchwilirozkoszy.

Zniszczył to wszystko brakiem ostrożności, sam był sobie

winien.

– Przepraszam, że postawiłem cię w takiej sytuacji –

powiedział sztywno, kiedy winda jechała na górę. – To nie
byłokonieczne.

Spojrzałananiegozniedowierzaniem.

background image

– Nie było konieczne? – powtórzyła. – Twoja kochanka

wparowujeiznajdujenaswkłopotliwejsytuacji,atymówisz,

żetoniebyłokonieczne?Naprawdęmasztupet.

Drzwi windy otworzyły się. Imogene natychmiast skręciła

wstronęswojejsypialni.

–Imogene,zaczekaj.Proszę,musimyporozmawiać.

Słyszałjejpomrukiwanie.

–Terazmówisz„proszę”?

Zabrało jej to kilka sekund, ale jednak zatrzymała się

iodwróciładoniego.

– Naprawdę, Valentin, jeśli chcesz, żeby to małżeństwo

miałojakąkolwiekszansę,onamusizniknąć.

–Jesteśzazdrosna,rozumiemto.

Ruszyłakuniemuzgroźnąminą.

– Zazdrosna? Ta kobieta z premedytacją zniszczyła nasze

małżeństwo przed siedmioma laty. Nie rozumiesz tego?

Amożenigdyniezrozumiesz.Możeniepotrafiszbezniejżyć.

Cóż, mam dla ciebie wiadomość. Albo ona, albo ja. Nie

możeszmiećnasobu.

–Zachowujeszsięjakdziecko–odparł,dającwyrazzłości.

–OnajestintegralnączęściąHorvathPharmaceuticals.

– W takim razie bez problemu znajdzie inną pracę. Jestem

pewna,żedaszjejświetnereferencje.Aterazwybacz,muszę

wziąćprysznic.Czujęsiębrudna.

Zakręciła się na swoich wysokich obcasach i weszła do

pokoju.Valentinchciałzaniąruszyć,alezrozumiał,żetonie
masensu.

Czemu ona wałkuje ten temat? Carla to tylko koleżanka

background image

z pracy. Osoba bardzo inteligentna, której medyczne

wykształcenie

i

zdolność

rozwiązywania

problemów

predestynowały ją do stanowiska szefa działu badań

i rozwoju. A ponieważ była świetnym pracownikiem, jej

zespółbyłzgrany,cosłużyłocałejfirmie.Konieckropka.Nie
miałotonicwspólnegozichprzelotnymromansemwAfryce,
zanimImogenepojawiłasięnakontynencie.

AgdyjużsiępojawiłaCóż,niktinnydlaniegonieistniał.

Aniwtedy,aniteraz.

Kiedy wstał następnego ranka, Imogene już wyszła do

pracy. Był w kiepskim humorze, poszedł do kuchni wypić
kawę.Dionnatychmiastpostawiłprzednimkubek.

– Miniony wieczór nie okazał się udany? – spytał

zwahaniem.

– Jedzenie było fantastyczne. Dziękuję, że pomogłeś

Imogene–odezwałsięuprzejmie.

Dion stał nad nim, najwyraźniej czekał, aż Valentin coś

doda. Przez moment go kusiło, by zwierzyć się starszemu

mężczyźnie, który przez ponad czterdzieści lat był

szczęśliwie żonaty, a jednak nie przywykł do dzielenia się

prywatnymisprawami,atobyłasprawaosobista.

Zamiast tego zjadł śniadanie, podziękował Dionowi

i wyruszył do pracy. Problem, nad którym pracował

minionegowieczoru,wymagałjegouwagi.

ArelacjazImogene?Czyniewymagałapilnejuwagi?Zadał

sobietopytaniewsamochodzie.Oczywiście,żetak,alemoże

potrzebował pomocy. Obiektywnego obserwatora, z którym
mógłbyskonfrontowaćswojemyśli.

Może powinien zadzwonić do Alice i poinformować ją, że

background image

popełniła błąd. Tyle że ich stosunki były ostatnio napięte,

aonniebyłwnastrojunawykładAlice.

Niemiałochotyprzyznaćbabce,żetoonwszystkozepsuł.

Znowu. Nie był człowiekiem, który szuka pomocy u innych.

Samrozwiązywałswojeproblemy.Tenteżrozwiąże.

Kiedyś.

Imogenesiedziałaprzybiurkuzła,żeniepotrafiskupićsię

na pracy, która na nią czekała, i odsunąć na bok innych
spraw. Powinna była zaczekać na Valentina i porozmawiać
z nim. Oczyścić atmosferę. Jasno wyrazić swoje stanowisko,
swojeżyczeniaioczekiwania.

Valentinprawdopodobnieniedostrzegałproblemu.Takijuż

był.Wiedziała,żeniełatwonawiązujerelacjezludźmi,którzy

nie należą do jego najbliższej rodziny. Ale żeby nie mógł się

pozbyćosoby,którazamieniłażycieImogenewpiekło?Tego

niepojmowała.

Minionego wieczoru poczuła, że zaczęli budować most

międzyichdawnymżyciemitymnowym.Żestawiająmocne

fundamenty, dzięki którym będą mogli iść razem dalej

i cieszyć się normalnym małżeństwem ze wszystkimi

wzlotamiiupadkami,jakieprzypadnąimwudziale.

Wydawało się jednak, że fundamenty pozostały słabe

i niestabilne. Zbudowane na piasku, który może zmyć

pierwsza burza, jaka się pojawi, a jeśli o nią chodzi, Carla

Rogerstohuragankategoriipiątej.

Naekraniekomputerapokazałasięinformacja,żenadeszła

wiadomość. Otworzyła ją. Zrobiłaby wszystko, byle odsunąć
odsiebiezłość,którawciążjąrozpraszała.

Nawidokwiadomościszerokootworzyłaoczy.Sięgnęłapo

background image

telefoniwybrałanumerrecepcji.

– Proszę przysłać panią Rogers na górę – wydusiła,

powstrzymując się przed dodaniem: I proszę postawić

ochronę w stan gotowości na wypadek, gdyby doszło do

awantury.

Wstała zza biurka i wygładziła sukienkę, zadowolona, że

włożyła czarną, a do tego naszyjnik z oprawionych w srebro
turkusów.Wyglądałaświetnie,atakwłaśniechciałasięczuć,
stająctwarząwtwarzzeswojąnemezis.

Mimo to serce jej waliło, kiedy drzwi gabinetu się

otworzyłyistanęławnichCarlaRogers.

Miała na sobie dwuczęściowy kostium, którego nie

powstydziłaby się Audrey Hepburn. Czarne włosy upięła

w kok, jej biżuteria była minimalna. Wyglądała bardzo

profesjonalnie, ale Imogene dojrzała jad w jej oczach, zanim

Carlazapanowałanadekspresją.

Byłojasne,żeuważaImogenezamyszkę,którąona,kotka,

może się bawić, a potem ją wyrzucić. Cóż, jeśli tak uważa,

będzie musiała jeszcze sporo przemyśleć, stwierdziła

Imogene,zaciskającwargiimierzącgościawzrokiem.

Bez słowa wskazała Carli krzesło naprzeciwko biurka

i czekała, aż się odezwie. Nie musiała długo czekać. Carla

złączyładłonienakolanachilekkosiępochyliła.

– Czułam, że powinnam przyjść z przeprosinami –

oznajmiła.

Większośćosóbwzięłabyjejsłowazaszczere.

–Naprawdę?–Imogeneniewierzyłajejanitrochę.

Carlasięuśmiechnęła,aleuśmiechniesięgałjejoczu.

background image

– Przepraszam, że wczoraj wieczorem wparowałam bez

pukania.Niespodziewałamsię,żecięzastanę.

– Przejdź do sedna, Carla. Obie wiemy, że nie ma między

namichemii.

– Cóż, szkoda, nie sądzisz? Obie mamy silne więzy

zValentinem.Szkoda,żeniemożemyjakośsiędogadać,jak
rozsądnedorosłeosoby.

– Więc sugerujesz, że skoro nie chcę się z tobą dzielić

moim mężem, jestem nierozsądna? – Na wargach Imogene
pojawiłsięironicznyuśmiech.

– Myślę, że możemy dojść do porozumienia. Sądziłam, że

o tobie zapomniał, ale widać nie potrafi rozstać się z żadną

znas.

Imogene

najchętniej

poderwałaby

się

zza

biurka

i wydrapała oczy tej kobiecie. Zamiast tego oparła łokcie na

podłokietnikach fotela i złączyła palce. Przeszyła Carlę

nienawistnymspojrzeniem.

–Towszystko,cochciałaśmipowiedzieć?

Carla przekrzywiła głowę i po raz pierwszy zaczęła tracić

pewnośćsiebie.

– Chciałabym, żebyś stąd wyszła. Teraz – rzekła Imogene

bezogródek.

–Alemy

– Powiedziałaś swoje. A ja cię wysłuchałam. To wszystko,

cojestemciwinna.Zanimwyjdziesz,jeszczejedno.Nigdynie

podzielęsięmoimmężemzżadnąkobietą.Gdybyśnaprawdę
kogośkochała,wiedziałabyśotym.Aterazczymamwezwać

ochronę,czywoliszwyjśćowłasnychsiłach?

background image

Prychajączirytacją,Carlawstała.

–Robiszbłąd.

– Nie, to ty robisz błąd. Zakładasz, że jestem tą samą

przestraszoną i niepewną siebie młodą kobietą, którą

zdołałaś odstraszyć siedem lat temu. Cóż, mam dla ciebie
wiadomość.Niejestem.Ateraz,żezacytujęwczorajszesłowa
mojegomęża,wyjdź.

– To nie koniec, Imogene. Nie myśl, że tak łatwo z niego

zrezygnuję,itopotakdługimczasie.

Zrezygnujesz?

Cóż,

po

pierwsze,

musiałby

być

zaangażowanywzwiązekztobą,prawda?Azdajemisię,że
nie ożeniłby się ze mną znowu – zrobiła znaczącą pauzę –

gdybytakbyło.

–Nicniewiesz–powiedziałagorzkoCarla,poczymruszyła

dodrzwi.–Pożałujesztego.

Po jej wyjściu Imogene wstała i ruszyła na swoje kolejne

spotkanie. Nie wiedziała, jakim cudem przetrwała ten dzień

pracy do końca, ale kiedy wzięła torbę z laptopem i wyszła

zbiura,mogłapowiedzieć,żesporodziśzrobiła.

Może powinna częściej działać na adrenalinie, której

poziomskakałnaskutekkonfrontacji.

Zatrzymałataksówkę.ChoćpowyjściuCarlibyławlekkim

szoku, czuła się nadzwyczaj silna. Po raz pierwszy miała

przewagęiutrzymałają,byłazsiebiedumna.

Innasprawa,czyValentinbędziezniejdumny.Lepiejżeby

nie pracował do późna tego dnia, pomyślała ze złością, bo

inaczejniezawahasiędoniegopojechać.

Okazało się, że Valentin pracował w bibliotece. Poszła

prostodoniegoiczekała,ażpodniesiewzrok.

background image

–Miałamdziśgościa–zaczęła.

–Najwyraźniejniepoprawiłcinastroju–zauważyłoschle.

– Nie, ale trudno powiedzieć, żeby Carla Rogers mogła

cokolwiekpoprawić–odparła.

Wtedydopieropodniósłwzrok.Byłzszokowany.

–Carladociebieprzyszła?Niespodziewałemsiętego.

– Ja też nie. Powiedziała, że przyszła mnie przeprosić. Ale

po chwili przeszła do sedna. Stwierdziła, że byłoby miło,
gdybyśmydoszłydoporozumienia.

–Porozumienia.Tobrzmirozsądnie–rzekłostrożnie.

–Cododzieleniasiętobą–dokończyła.

TwarzValentinaskamieniała.

–Icojejodpowiedziałaś?

–Żeniedzielęsięznikimmoimmężem.

Jegooczyzabłysły.Chybabyłpodwrażeniem,alewcalenie

czułulgi.

–Cóż,miłomitosłyszeć.

– Nie rozumiesz. Jej się chyba zdaje, że ma do ciebie

prawo, że ma prawo mnie zastraszać. Wyprowadziłam ją

z błędu w obu kwestiach. Jeśli jednak mnie nie wesprzesz,

moje słowa nie będą miały żadnego znaczenia. Ona jest

bezwzględna i lubi manipulować. Już raz nas rozdzieliła

izrobiwszystko,żebytopowtórzyć.Powiedziałamtowczoraj

wieczorem i powiem to jeszcze raz. Albo ona, albo ja. Nie

zgadzamsięnatrójkąt.

–Nictakiegoniesugeruję.–Wstałzzabiurka,podszedłdo

niej i wziął ją za ręce. – Wczorajszy wieczór był dla mnie

background image

wyjątkowy. Ty jesteś dla mnie wyjątkowa. Chcę, żeby tak

pozostałonazawsze.

Imogenecofnęłaręce.

–Łatwotakmówić,alejachcętozobaczyć.Niechcę,żeby

Carlaztobąpracowała.

–Więcniewystarczaci,żeprzyrzekamciwierność?

Chciałaby, by słowa jej wystarczyły. Wiedziała, że jego

zdaniem ma obsesję na punkcie Carli, ale czy prosi o zbyt
wiele?

–Nie,kiedyonajestwpobliżu.

– Czyli oczekujesz, że pozbędę się pracownika, który jest

nie tylko świetnym szefem zespołu, ale odgrywa też ważną

rolę w rozmowach, które prowadzimy w sprawie kontraktu

zmiędzynarodowąorganizacjąpomocową?

Imogenetrwałaprzyswoim.

–Tak,tegooczekuję.

–Nawetkiedycipowiedziałem,żeciękocham?Żezawsze

kochałemtylkociebie?

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Chciała to znów usłyszeć, lecz bała się, że to nie nastąpi.

Valentin wyznał jej miłość, gdy kłócili się o inną kobietę?
Wyobrażała sobie, że kiedy już wyznają sobie miłość, stanie
się to w chwili nadzwyczaj ważnej dla nich dwojga.
Zamrugała,powściągającłzy.

– To nie fair. Nie możesz wykorzystywać takich słów

przeciwkomnie–powiedziałaszeptem.

– Nie fair? Zawsze cię kochałem, Imogene. Poślubiłem cię

porazdrugi.Niechcęnikogoinnego.Tylkociebie.

Siedem lat wcześniej wszystko by dała za takie wyznanie.

Dałobyjejsiłę,byzostaćiwalczyćomęża,oichmałżeństwo,

zamiast uciekać. Ale przecież znalazła Carlę w swoim łóżku,

podczasgdyonbrałprysznic.Uciekła.To,cozobaczyła,było

bolesneiniesprawiedliwe.

Miesiąc temu, podczas ich drugiego ślubu, Valentin

powtórzyłznaciskiem,żetonieonbyłwówczaswłazience.

Bardzochciałamuwierzyć,uwierzyćwichdrugąszansę.

Ale jeśli był z nią szczery i naprawdę ją kocha, tym razem

musijejtoudowodnić.Nicinnegojejniezadowoli.

Valentin uniósł rękę i delikatnie położył ją na policzku

Imogene,zmuszającją,bynaniegospojrzała.

– Imogene, mówię prawdę. Ale jeśli ma nam się udać,

musisz mi zaufać. Nie czuję do Carli nic poza szacunkiem,

jakim darzę kolegów z pracy. Nie mogę narazić na szwank
interesufirmy,zrywającterazjejkontrakt.

background image

Jegodotykbyłczuły,zatosłowaraniłyjejserce.

– Więc mówisz, że nic nie zrobisz. – Starała się mówić

opanowanymgłosem.

– Porozmawiam z nią jutro. Przedyskutujemy to, co mi

powiedziałaś.

Imogeneodsunęłasięodniego.

– Dyskutujcie, o czym chcecie. Ja nie zmienię zdania.

Dopókitegoniezrozumiesz,niemadlanasszansy.

Ruszyła do wyjścia, ale zatrzymała się jeszcze w drzwiach

biblioteki.

– Co twoim zdaniem mogła zyskać wtedy, w Afryce, kiedy

kazała mi wierzyć, że to ty bierzesz prysznic po gorącym

seksie? Czemu by kłamała, jeśli nie miała zamiaru mieć cię

tylko dla siebie? Każda inna osoba poddałaby się po naszym

drugim ślubie, ale ona z jakiegoś powodu nie chce z ciebie

zrezygnować. Carla Rogers jest myśliwym i trzyma cię na

celowniku.Jeślitegoniewidzisz,tojesteśślepy.

Valentinprzetarłoczy.Miałzasobąkolejnąbezsennąnoc.

Wstał i poszedł do siłowni, by przed pracą zmęczyć się na

bieżni. W jego głowie wciąż brzmiało pytanie, z którym się

budził.Dlaczegożonieniewystarczajegomiłość?

Może jednak nie ma dla nich przyszłości. Uważał, że robi

wszystko, co możliwe, by odbudować ich związek, ale jej

zaabsorbowanieCarląsprawiało,żebyłaniecorozstrojona.

Postanowił zatem udać się do Carli, która lada moment

miałapojawićsięwjegogabinecie.

Nadźwiękkrokówprzydrzwiachodwróciłsięodokna.

–Chciałeśmniewidzieć?–Carlapodeszładojegobiurka.

background image

Wyglądałanaopanowaną.Widziałtękobietęwnajbardziej

przerażających

z

traumatycznych

sytuacji,

kiedy

w afrykańskim mieście, gdzie zostali przydzieleni do pracy,

wybuchła wojna gangów. W tym pełnym krwi chaosie Carla

stanowiłaopokęspokojuirozsądku.

Podobniejakonbyłaoddanapracy,bezwzględunato,czy

chodziło o pacjentów z porażającymi obrażeniami, czy
wdrożenie nowego produktu, który mógł mieć doniosłe
znaczeniedlakrajówrozwijającychsię.

Przywykł, że może na nią liczyć i nie wyobrażał sobie

swojego życia zawodowego bez jej obecności. Albo inaczej,
nie chciał go sobie wyobrażać, powiedział jakiś głos w jego
głowie,podejrzaniepodobnydogłosuImogene.

OdsunąłtęmyśliuśmiechnąłsiędoCarli.

–Dzięki,żeprzyszłaś.Wiem,żejesteśzajęta.

–Dlaciebiezawszeznajdęczas,wieszotym.

Byłzły,żeniejestwstaniewziąćjejsłówzadobrąmonetę.

To, co Imogene powiedziała do niego minionego wieczoru,

kazało mu spojrzeć na słowa Carli pod innym kątem. Czy

miała jakiś ukryty cel? Czy w jej tonie był podtekst

erotyczny? Patrzył badawczo na jej idealnie umalowaną

twarziwjejciemneoczy,iniewidziałnicpozatym,coznał

odponadośmiulat.

Wciągnąłgłębokopowietrzeiostrożniedobierałsłowa.Nie

masensuudawać.Jestjejwinienszczerość.

–PodobnoodwiedziłaśwczorajwbiurzeImogene.

KujegozdumieniuCarlaparsknęłaśmiechem.

–Och,więccipowiedziała?

background image

–Sądziłaś,żeniepowie?Niemamyprzedsobątajemnic.

–Och,niespodziewamsię,żebyśotymwiedział.

Jejsłowagodotknęły.

–Comasznamyśli?

–Pewniecipowiedziała,żezaskoczyłamjąswojąwizytą.

Carla urwała, patrząc na niego, jakby czekała na

odpowiedź.Aponieważmilczał,podjęła:

–Wezwałamniedosiebie.Byłamzaskoczona.Aletotwoja

żona, więc choć zabrała mi cenny czas, pomyślałam, że to
musi być coś ważnego. Przyznam, że byłam zszokowana.
Potraktowała mnie wyjątkowo nieuprzejmie. Powiedziała, że

powinnam szukać innego zajęcia, bo nie życzy sobie, żebym

ztobąpracowała.Tośmieszne,obojeprzecieżwiemy,żenie

masz podstaw do unieważnienia mojego kontraktu. Twoja

żonamapoważnyproblemzzazdrością.Sprawiaławrażenie

nieopanowanej. I pomyśleć, że jest zaangażowana w pracę

zdziećmi.Szczerzemówiąc,trochętoprzerażające.

Valentin ukrył szok. Która z kobiet mówi prawdę?

Zachowanie, które opisała Carla, nie pasowało do Imogene,

którąznał,alejakdobrzejąznał?

Pierwszy ślub wzięli po paru tygodniach znajomości,

kierowanipożądaniemiciągłymstanemzagrożenia,wjakim

żyli w tamtym mieście. Trudno to nazwać normalnymi

okolicznościami.

Ichmałżeństwoteżniebyłonormalne.Czas,któryudałoim

sięspędzićrazem,byłintensywny,alekrótki,niemieliczasu

na długie i ważne rozmowy. Nie potrafili trzymać rąk przy
sobie. Dopóki Imogene nie wymyśliła sobie, że Valentin

wróciłdoCarli.

background image

Serce mówiło mu, że powinien wierzyć żonie, logika

podpowiadała co innego. Pracował z Carlą i ufał jej

bezgranicznie.Żadnaztychodpowiedzimuniepasowała.

– Oczywiście podała ci inną wersję? – spytała Carla,

unoszącbrwi.

– Tak, są pewne różnice – przyznał niechętnie. – Później

zniąotymporozmawiam.

–Niefatygujsię.Gdybyśbyłmoimmężemisytuacjabyłaby

odwrotna,teżpewnieuznałabymcięzaswojąwłasność.

Jejsłowasprawiaływrażenieszczerych.

– Uznałabyś mnie za swoją własność? – Zaśmiał się. –

Zabrzmiało to trochę tak, jakbym nie miał nic do

powiedzenia. Muszę wyznać, że czuję się jak kość, o którą

walcządwapsy.

– Chciałeś powiedzieć dwie suki? – spytała Carla

wyzywająco.

Tymrazemniezmuszałsiędośmiechu.

–SkorotaktwierdziszConieznaczy,żektóraśzwasjest

suką.

–Oczywiście.

– A skoro już tu jesteś, dokończmy projekt budżetu, nad

którympracowaliśmy–rzekł,zmieniająctemat.

Wjednejchwilimiałprzedsobąidealnąpracownicę.Byłjej

zatowdzięczny,ponieważpodczastejrozmowystwierdził,że

chcejejwierzyć,amimotoniecałkiemmusięudawało.Czy
jest możliwe, że Imogene mówiła prawdę? Musi się tego

dowiedzieć.

Tego wieczoru postarał się wrócić do domu odpowiednio

background image

wcześnie,ponieważrodziceImogenezaprosiliichnakolację.

Po całym dniu roztrząsania słów Carli i słów żony Valentin

wciąż nie mógł się zdecydować, która z kobiet przedstawiła

muprawdziwyprzebiegwydarzeńwbiurzeImogene.

W drodze na kolację atmosfera w samochodzie była wciąż

napięta.

– Nie wspominałaś, że twoi rodzice mieszkają tak blisko

nas – zauważył, gdy zajechali pod budynek na prestiżowej
PiątejAlei.

Imogenewzruszyłaramionami.

–Czytoważne?

–Totwoirodzice.

–Tak,aleniespędzamyrazemwieleczasu.Tatajestciągle

zajęty.Mamateż.

– Twój ojciec jest prawnikiem, zajmuje się prawami

człowieka?

– Tak, jest jednym z najlepszych specjalistów, więc ciągle

jest komuś potrzebny. Jestem zaskoczona, że nie odwołali

dzisiejszegospotkania.

Valentin słyszał w jej głosie nutę rezygnacji, która go

nieoczekiwaniezabolała.Podczasichpierwszegomałżeństwa

rzadko dotrzymywał słowa, obiecując punktualny powrót do

domu. Każdego dnia było tylu potrzebujących, którzy

wymagalijegointerwencji.

Ale przecież był częścią zespołu. Nie był jedynym

chirurgiem urazowym w tym szpitalu. Musiał jednak
przyznać, że lubił tę pracę. Świetnie sobie radził

wsytuacjach,kiedyczasznaczyżycie.

background image

Wielu ludzi oskarża chirurgów o kompleks Boga, ale

prawdajesttaka,żeczęstożycieinnychjestwichrękach.To

jest źródłem adrenaliny, nie zaprzeczał. Kochał swoją pracę

całym sercem. Wciąż ją kochał, choć zajmował się teraz

czymśinnym.

Takbardzojakżonę?

To nie to samo, powiedział sobie w duchu, kiedy jechali

windądoapartamentujejrodziców.

Imogenestaławyprostowana.

–Wszystkowporządku?

–Otyle,oiletomożliwe.

Zanim nacisnęła dzwonek, jej matka wyszła im na

powitanie. Caroline O’Connor była piękną kobietą tuż po

pięćdziesiątce. Z pewnością stać ją było na najlepsze usługi

służącejejurodzie.Włosymiałatrochęjaśniejszeodwłosów

córki,zatoichszarozieloneoczybyłyidentyczne.

– Pani O’Connor – powiedział Valentin i wyciągnął rękę. –

Miłomipaniąznówwidzieć.

– Och, chyba nie musimy być tacy oficjalni. – Kobieta

uśmiechnęłasięiignorującjegowyciągniętąrękę,cmoknęła

gowpoliczek.–Wkońcujesteśmyrodziną.MówmiCaroline,

proszę.

–Caroline–powtórzyłzkrótkimuśmiechem.

–Czytatajestwdomu?–spytałaImogene,patrzącponad

ramieniemmatki.

– Jeszcze nie. Coś go zatrzymało. Wiesz, jaki on jest –

odparłagładkomatka,patrzącnacórkęjakbyzwyrzutem.

Imogenezignorowałatensygnał.

background image

– Naprawdę, mamo, mógłby dla nas zrobić ten wysiłek.

Miał po raz pierwszy zobaczyć Valentina. Można by

pomyśleć,żenieobchodzigo,żewyszłamzamąż.

Carolinejużchciałazaprotestować,kiedyValentinwtrącił,

dotykającramieniaImogene:

– Nie przejmuj się. Wiem, jak to jest, kiedy człowiek

zasiedzisięwpracy.

– Tak, wiesz, prawda? – odparła znacząco Imogene,

odsunęłasięodniego,zdjęłapłaszczigopowiesiła.

Valentin nie wypowiedział słów, które miał na końcu

języka. Nie zamierzał przypominać żonie, że ostatnio to ona
wraca do domu o rozmaitych porach, nie miał ochoty

wszczynaćdyskusjiprzyjejmatce.

Caroline

przenosiła

wzrok

z

córki

na

Valentina

i z powrotem. Jej wyjątkowo gładkie czoło przecięła

zmarszczka.

– Macie piękny dom – powiedział Valentin, by przerwać

rosnącenapięcie.–Długotumieszkacie?

– Odkąd jesteśmy małżeństwem – odparła Caroline

z łatwością, która na pewno była świetnie wyćwiczona. –

Kiedy wprowadziliśmy się tu z Howardem, mieliśmy tylko to

piętro, ale jak zwolnił się lokal nad nami, kupiliśmy go

i zrobiliśmy mieszkanie dwupoziomowe. Chciałbyś je

zobaczyć? Kolacja będzie za jakąś godzinę. Mamy czas na

drinka.

ValentinspojrzałnaImogene,którawzruszyłaramionami.

–Jakchcesz–powiedziała.–Japójdęzobaczyć,coszykuje

dlanasSusan.

Oprowadzanie po apartamencie z siedmioma sypialniami

background image

trwałodłużej,niżValentinsięspodziewał,amożetakmusię

zdawało, gdyż Caroline najwyraźniej robiła wszystko, by

zapomniałonieobecnościjejmęża.

Kiedy wrócili do salonu, Imogene siedziała na jednym

z tapicerowanych krzeseł z prawie pustym kieliszkiem wina
wręce.

Już

myślałam,

że

będę

musiała

wysłać

ekipę

poszukiwawczą–powiedziała,wstając.–Zrobićcidrinka?

– Dziękuję, kochanie – powiedziała matka, pozwalając

Imogeneprzejąćobowiązkigospodyni.

Kiedy wypili aperitif, służąca w uniformie zaprosiła ich do

jadalni. Pan Connor nadal się nie pojawił. Valentin ze

współczuciempatrzyłnateściową,którarobiła,comogła,by

zagadaćnieobecnośćmęża.

Właśnie zaczęli jeść zakąski, kiedy rozległ się dzwonek do

drzwi.

Zdawało się, że kobiety przy stole jakby się wyprostowały.

NatwarzyCarolinepojawiłasiępełnanadzieiulga,natwarzy

córkirozdrażnienie.

– Bądź miła – syknęła Caroline do córki, zanim Howard

O’Connorwkroczyłdopokoju.

– Przepraszam za spóźnienie. Przykro mi, nie miałem

wyjścia.Panjestpewniemoimnowymzięciem–rzekłgładko,

jakby codziennie spotykał się z mężczyzną, którego jego

jedynacórkawłaśniepoślubiła.

Valentinwstałiwyciągnąłrękę.

– A może powinienem powiedzieć zięciem z recyklingu –

dodałHoward,śmiejącsięzwłasnegożartu.

background image

Valentin starał się zachować spokój. Howard powinien

umieć zachować się dyplomatycznie, lecz tym razem

przeszarżował.

–Miłomipanawkońcupoznać.

–Imnie,Horvath.Imnieteż.

Howard

zwrócił

się

do

Imogene,

która

siedziała

wmilczeniu.ValentinpoczułodHowardaO’Connorazapach
kobiecych perfum. Kiedy Caroline odprowadzała go po
mieszkaniu, czuł subtelny zapach jej perfum. Ta woń była
całkieminna.

Howarda O’Connora nie zatrzymała praca, chyba że praca

wymagała od niego bliskiego, zapewne intymnego kontaktu

zinnąkobietą.

Przy stole Caroline zaśmiała się lekko z czegoś, co

powiedział jej mąż, ani na moment nie spuszczając z niego

wzroku.Jejcórkazkoleiwlepiławzrokwtalerz.

Czy to dlatego Imogene nie potrafi mu zaufać? – pomyślał

Valentin. Czy Howard O’Connor był niewiernym mężem

izbytczęstonieobecnymojcem?

NagleobsesjaImogenezwiązanazwiernościąijejproblem

z

zaufaniem

stały

się

dla

Valentina

całkowicie

wytłumaczalne.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Kiedy podano główne danie, komórka Howarda zaczęła

uporczywie dzwonić. Howard przeprosił, wstał i wyszedł
z jadalni. Valentin słyszał jego głos w holu, dopóki całkiem
nie ucichł, gdy Howard zamknął za sobą drzwi innego
pokoju.

– Przepraszam – powiedziała Caroline. – Musiałyśmy się

nauczyć dzielić się nim z jego pracą. Cóż, to bardziej
powołanie niż praca. Pewnie nie jest ci to obce, Valentinie,

skorojesteślekarzemzwykształcenia.

ValentinspojrzałnaImogene.

Zwykle potrafił czytać w jej myślach, ale w tej chwili jej

twarzbyłaniczymczystemalarskiepłótno.

– Nie wiem, dlaczego za niego przepraszasz, mamo –

odezwałasię,nieodrywającwzrokuodValentina.–Wiesz,że

pozostajemywcieniuinnychzainteresowańojca.

Valentin poczuł, że za słowami żony krył się ból.

I ostrzeżenie. Dorastała w okropnej atmosferze i nie

zamierzałatolerowaćtegowswoimmałżeństwie.

Deser okazał się ćwiczeniem w dyplomacji. Valentin

próbował poprawić nastrój żonie. Caroline w nadgorliwy

sposób starała się zatuszować rażącą nieobecność męża.

Konieckolacjibyłdlawszystkichwielkąulgą.

Valentin wiedział, że po powrocie do domu muszą o tym

porozmawiać,zanimdzielącaichprzepaśćsiępogłębi.

background image

– Napijesz się czegoś przed snem? – spytał, pomagając jej

zdjąćpłaszcz.–Chciałbymztobąporozmawiać.

– Tak myślałam – odparła Imogene. – Nalej mi brandy.

Chybategopotrzebuję.

Sprawiała wrażenie, jakby nic nie mogło jej złamać. Ale

Valentinzbytdobrzewiedział,jakajestkruchaijaksłabyjest
mur,którywokółsiebiezbudowała.

Bez słowa ruszyli do biblioteki. Valentin nalał dwie

szklaneczkibrandy,poczymusiadłobokżonynakanapie.

– To był dla ciebie trudny wieczór – rzekł bez zbędnych

wstępów.

– Tak myślisz? Niestety był normalny. A przynajmniej tak

uważamojamatka.Niewiem,czemusięztymgodzi.

Pokręciłagłową,poczymwypiłałykdrinka.

– Nie, to nieprawda. Wiem, dlaczego się z tym godzi. Nie

sądzę,żebykochałaojcabardziejniżkochasiebie.Obojeżyją

iluzją, że tworzą stabilne małżeństwo i prowadzą udane

życie,najakiepozwalająimdochodyojca.

W jej głosie było tyle goryczy, że Valentin poczuł ukłucie

wpiersi.Postanowiłprzejśćdosedna.

–Czytwójojcieczawszebyłniewierny?

Spojrzałananiego,unoszącbrwi.

–Zauważyłeś?

– Cóż, trudno było nie zauważyć, skoro wrócił do domu,

pachnącperfumamiinnejkobiety.

– Dawniej przed powrotem do domu brał prysznic. Teraz

jużsięnawetnieukrywa.Amamanadstawiadrugipoliczek.
Długo walczyła o swoją pozycję towarzyską i dom. Nie

background image

pozwoli, żeby ta łódź się wywróciła z powodu jego kolejnej

kochanki.

JakwyglądałożycieImogenewrodzinie,gdzietegorodzaju

zachowaniebyłoakceptowaneiuważanezanormę?Valentin

serdeczniejejwspółczuł.

Jegoojciecbyłpracoholikiem,alegorącokochałswojążonę

ipoświęcałrodziniekażdąwolnąchwilę.

–Przykromi,Imogene.Zasługujesznacoślepszego.

– To prawda – zgodziła się. – Być może moja matka to

toleruje, ale widziałam, jaki to miało na nią wpływ. Może
z początku kochała ojca, ale ta miłość umierała. Teraz nie
łączy ich już nic poza stwarzaniem pozorów. Kiedy ojciec

przyjmuje gości z zagranicy, mama zachowuje się jak

gospodyni,onzaśodgrywarolęoddanegomęża.

–Dziświeczoremtrudnogobyłonazwaćoddanymmężem–

zauważyłValentin.

–Bonaznajomościztobąnicniezyska.Jesteśtylkomoim

mężem, a w oczach ojca rodzina jest na ostatnim miejscu.

Nauczyłamsiętegoodkołyski.Niepozwolę,żebymojedzieci

spotkałotosamo.

Ostrzeżeniewjejgłosiewybrzmiałogłośnoiwyraźnie.

–Będędbałonaszedzieci,Imogene.Iociebie.

–Zakładasz,żenaszemałżeństwoprzetrwa.

Lekkosięzjeżył.

–Niemapowodu,dlaktóregomiałobynieprzetrwać.

– Jest jeden – odparowała. – Którego albo nie dostrzegasz,

alboniechceszsiędoniegoprzyznać.

–Posłuchaj,niejestemtwoimojcem.Jestemizawszebędę

background image

ci wierny. Wiem, wydaje ci się, że widziałaś dowód mojej

niewierności, wiem, że poczułaś się wtedy zraniona. Kiedy

byliśmy w Afryce, postawiłem pracę na pierwszym miejscu,

bo nie zdawałem sobie sprawy, jak wątły jest nasz związek.

Tomojawina.Popełniłembłąd,dającCarlikluczedonaszego
mieszkania, żeby mogła się wyspać. Nie miałem pojęcia, że
urządzi sobie tam schadzkę. Przykro mi, że wprowadziła cię
wbłąd,sugerując,żetoschadzkazemną.Niewiem,ilerazy
mamtopowtórzyć,żebyśmiuwierzyła.

Imogenepatrzyłamuwoczy,jejtwarzzłagodniała.

– Chcę ci wierzyć. Gdybym uważała, że nie mogę ci

uwierzyć,niewyszłabymzaciebie.Aleonajestwciążobecna
w twoim życiu. Wciąż chce nas skłócić. Dopóki tu będzie,

problemy nie znikną. Mój ojciec miał kilka kochanek.

Ponieważ nie kocha tych kobiet, nie uważa tego za zdradę.

Jest wręcz przekonany, że nie zdradza mamy. Dla mnie

wiernośćjestwszystkim.Wszystkim.

– Już cię zapewniałem, że dla mnie nikt prócz ciebie nie

istnieje.Kochamcięichcęspędzićztobążycie.Miećztobą

dzieci.

–Chcęciwierzyć,mówiłamjuż

–Touwierz.Towystarczy.

–Chciałabym,żebytobyłotakieproste.

Valentin wyjął jej szklankę z ręki i postawił ją na stoliku

obok swojej szklanki. Potem ujął jej twarz w dłonie

i delikatnie ją pocałował. Nie było w tym pasji z minionej

nocy. Była obietnica, że może na niego liczyć. Że jest jej
mężczyzną.

Kiedy się od niej odsunął, spojrzał jej w oczy i w duchu

background image

podjął postanowienie. Przekona ją o swojej miłości. Ta ich

podróżzprzeszkodamizakończysięsukcesem.Iwyjdązniej

silniejsi.

Wyciągnąłdoniejrękę.

–Śpijdzisiajzemną.

–Niewiem,Valentin.

–Będziemytylkospać.Nicwięcej.Chcęcięprzytulić,czuć

cięobokmnie.

–Okej–zgodziłasię.

Trzymającsięzaręce,ruszylidogłównejsypialni.

Kiedy Imogene korzystała z łazienki, Valentin pościelił

łóżko.

– Wskakuj do łóżka, zaraz przyjdę – powiedział chwilę

późniejisamposzedłdołazienki.

Gdy wrócił do sypialni, Imogene leżała z kołdrą

podciągniętąpodbrodę.Położyłsięobokniejiprzyciągnąłją

dosiebie.Wycisnąłcałusanajejkarku,wciągającjejzapach.

–Dobranoc,Imogene.Poradzimysobieztym.

Nie odpowiedziała. Przez moment zastanawiał się, czy to

zrobi,alepotemusłyszałciche„dobranoc”.

Uśmiechnął się pod nosem. Rozumiał, czemu jest tak

niewzruszona w kwestii Carli. Po tym, co wydarzyło się

w Afryce, no i mając tak niechlubny przykład w osobie

własnego ojca, Imogene czuła się bezbronna. Bała się mu

zaufać.Musisprawić,byznówbyładotegozdolna.

Poczuł, że w jego objęciach rozluźniła się i słuchał, jak jej

oddechzwalnia,ażwkońcuzasnęła.

background image

Leżałtakchybacałewieki,zastanawiającsię,czyImogene

kiedykolwiek poczuje się przy nim bezpiecznie. Powiedziała,

żechcemuwierzyć,aleczywogólekomukolwieknaprawdę

zaufa?

Miał taką nadzieję, ponieważ nie oszukiwał żony tak jak

Howard O’Connor. Tylko czy Imogene potrafi myśleć o tym
racjonalnie? W ich pierwszym małżeństwie nie było nic
racjonalnego.

Przypomniała mu się rozmowa, jaką odbył z Carlą

wcześniej tego dnia i to, co powiedziała na temat Imogene.
Tego wieczoru nie mógł porozmawiać o tym z żoną, ale jak,
naBoga,madotrzećdoźródłaproblemu,niedyskutującznią
otym?

Gdyby miał pewność, że Carla kłamie, łatwiej by mu było

poprosić ją o odejście z pracy. Ale jeśli to ona mówiła

prawdę?

KiedyImogeneobudziłasięnastępnegoranka,byławłóżku

sama. W łóżku Valentina. Od dawna nie spała tak dobrze.

Kiedysięprzeciągała,Valentinwyszedłzłazienki.Byłnagi.

Wygłodniałym wzrokiem wodziła po jego ciele. Choć

godzinami przesiadywał przy biurku, znajdował czas na

zadbanieoformęfizyczną.Wustachjejzaschło.

– Dzień dobry – odezwał się z uśmiechem, który mówił, że

zauważył jej spojrzenie i że sprawiło mu ono przyjemność. –

Dobrzespałaś?

–Bardzodobrze,dziękuję.

Podciągnęłasięiusiadła,opierającsięopoduszki.

– Nie przejmuj się mną. – Podszedł do starej wysokiej

komodynanóżkachiwyciągnąłszufladę.

background image

Jej policzki się zaczerwieniły. Nie byli przecież obcymi

sobie ludźmi, a jednak nago nie czuła się przy nim

komfortowo tego ranka. W świetle rozmowy z minionego

wieczoruniebyłowtymnicdziwnego.

Podzieliła się z nim rodzinnymi sprawami, których nikomu

dotąd nie zdradzała. O ironio, kiedy dorastała, przyjaciele
zazdrościli jej tego, że jej rodzice są takim doskonałym
małżeństwem.

Tymczasemjejmążkrążyłnagoposypialni.Czytoznaczy,

żewkażdejkwestiijestotwartyiszczery?

– Który? – przerwał jej myśli, stając przed nią z dwoma

jedwabnymikrawatami.

–Zależyodgarnituru.Ikoszuli.

–Ciemnygranaticzystabiel.

–Wtakimrazieczerwonywgranatowepaski.

–Dzięki.

Valentinschowałdrugikrawatdoszufladyiprzezłazienkę

ruszyłdogarderoby.

Imogene położyła się na plecach, serce jej waliło. To była

normalna wymiana zdań, a ona była tak zdenerwowana jak

myszwpokojupełnymkotów.

Wstała z łóżka i owinęła się kołdrą, potem wzięła swoje

ubranieiruszyłaznimdoswojejsypialni.

Wzięłaszybkipryszniciwłożyłaszytynamiarękostiumze

spodniami.Kiedyweszładokuchni,Valentinjużtambył.Pił
kawęprzybarkuśniadaniowym.

– Wrócę dziś późno. Odwiedzę ośrodki w Nowym Jorku

z naszym nowym dyrektorem, a resztę popołudnia spędzimy

background image

wbiurze.

– Dzięki za informację – odparł Valentin, po czym wstawił

kubekdozlewu.–Zaczekamnaciebie.

–Niemusisz–powiedziała.–Niewiem,kiedywrócę.

–Owszem,muszę.Dowieczora.

Pocałował ją w usta mocno i słodko, a potem wyszedł.

Imogene odprowadzała go wzrokiem, zastanawiając się, co
się,dodiabła,dzieje.

PrzerwałjejDion,którywłaśniesiępojawił.

–Dziśranoomlet,proszępani?

–Nie,dziękuję,Dion.Tylkokawa.

Cmoknąłpodnosem,nalewającjejkawęześmietanką,taką

jak lubiła. Wypiła ją duszkiem, ledwie czując smak, potem

wzięłatorbęzlaptopemipospieszyładodrzwi.

Choć przyjechała do biura dość wcześnie, nowy dyrektor

był już na miejscu. Uśmiechnęła się, pewna, że wybierając

ErikaGraftona,zarządpodjąłsłusznądecyzję.

Ten absolwent Columbii zdobył już doświadczenie w kilku

firmach.Każdązostawiałwlepszejformie,niżbyławchwili,

gdy zaczął w niej pracować. Był też sympatycznym

człowiekiem.Ożenionyzukochanązliceum,zktórądoczekał

siędwóchcórek,sprawiałwrażenie,żeznalazłidealnybalans

międzyżyciemprywatnymapracą.Zazdrościłamutego.

– Eric, miło cię wiedzieć – powiedziała, idąc ku niemu

zwyciągniętąręką.

Jegouściskbyłsilnyiciepły,takjakonsam.

Kiedy omawiali plany na najbliższe tygodnie, Imogene

wracałamyślądoValentinaiminionejnocy.

background image

Spędziła w jego ramionach spokojną noc, która dawała jej

nadzieję, że są na dobrej drodze. Lepiej by tak było,

pomyślała, zerkając na mężczyznę, który przejmował jej

stanowiskowfirmie,którąstworzyła.

Tego przynajmniej była pewna – zostawi firmę w dobrych

rękach. Gdyby jeszcze mogła być tak samo pewna swojego
życiaosobistego.

W ciągu kolejnych tygodni odwiedzała z Erikiem ośrodki

w całym kraju i przedstawiała go franczyzobiorcom. Była
niezadowolona,żespędzatyleczasuzdalaodValentina,ale
niedałosiętegouniknąć.

Nie spali razem od tamtej nocy po kolacji u jej rodziców,

a ona tęskniła za nim w najmniej oczekiwanych momentach.

Tojużniepotrwadługo,pocieszałasię.Kiedywrócidopracy

zdziećmi,jejczaspracybędziebardziejunormowany.

Powoli zbliżał się też koniec trzymiesięcznego okresu

próbnego ich małżeństwa. Na myśl, że mogłaby odejść od

Valentina,czułasięchora.

O ile wiedziała, nadal pracował z Carlą. Rozumiała, że

gdyby chciał jej się pozbyć, musiałby wymyślić jakąś

strategię. Choć nie darzyła tej kobiety sympatią ani

zaufaniem, wiedziała, że nikogo nie można ot tak wyrzucić

zpracy.Skończyłobysiętowsądzie.

Ale czy Valentin w ogóle podjął jakieś kroki w tym

kierunku? Musi z nim o tym porozmawiać, ale na razie nie

miała okazji. Z powodu jej godzin pracy spotykali się na

krótko,apotemkażdeszłowswojąstronę.

Wciążsięmijali.Takjakzpoczątkuichmałżeństwa,zanim

wzięłabykazarogiipojechaładoniegozkolacją.

background image

Wspomnienie

tamtego

wieczoru

spowodowało

ucisk

wżołądku,ażmimowolniejęknęła.

– Wszystko w porządku? – spytał Erik, który siedział obok

niejwtaksówcewdrodzezlotniska.

–Wporządku,dziękuję–odparła.

Trudnobyłomyślećotamtymwieczorze,niemyślącojego

konsekwencjach. I jej konfrontacji z Valentinem oraz Carlą.
Trwaliwimpasie.

W ciągu następnych tygodni będzie musiała zdecydować,

czyzostaćipotencjalnieskazaćsięnasytuację,wjakiejżyła
matka – ponieważ nie wątpiła, że Carla nie wycofa się
dobrowolnie – czy raczej odejść. Szczerze mówiąc,

pomyślała,matylkojednowyjście.

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

Tęskniłzanią.

Widząc, jak późno Imogene wraca do domu, jaka jest

zmęczona, na nowo docenił jej ciężką pracę. Uprzytomnił
sobie też, z czym musiała się mierzyć na początku ich
małżeństwa. Rozumiejąc teraz, co wówczas przeżywała, gdy
czekała na jego powrót, przyrzekł sobie, że unormuje swoje
godzinypracyizachęciteżdotegoswoichpracowników.

Jednak te dni, kiedy Imogene nie było w domu, pogłębiały

przepaść, która już między nimi istniała. Nie mieli szansy

porozmawiać, czasu starczało im zaledwie na zwyczajowe

uprzejmości.

Zamiastbudowaćzwiązeknanowo,żylijakwspółlokatorzy,

co rodziło w nim trudną kombinację emocji. Valentin tracił

cierpliwośćwpracy,zaśwdomuzrobiłsięmrukliwy.

Nawet na Diona, który nie zrobił nic złego, czasami

warknął bez potrzeby – na przykład kiedy Dion spytał go

grzecznieilogicznie,czyImogenebędzienakolacji.

Podszedł do okna z widokiem na park i wziął głęboki

oddech. To emocjonalne rozchwianie nie było w jego stylu.

Cogorsza,wiedział,czemusiętakzachowuje.Bałsię,żejego

małżeństwo umiera, zanim miało okazję ożyć. Musi coś

zrobić, tylko co? Jak mężczyzna może na nowo uwieść

kobietę,kiedyprawieniespędzajązsobączasu?

Znajdźciedlasiebieczas–mobilizowałgojakiścichygłos.

Nagle zapaliła mu się lampka. Imogene przywiozła mu

background image

kolację do pracy, kiedy siedział w biurze do późna. Może

przynajmniejodwdzięczyćsięjejtymsamym.

–Dion!–zawołał,wychodzączgabinetu.

– Tak, panie Horvath? – Wycierając ręce w fartuch, Dion

wyszedłzkuchnidoholu.

– Po pierwsze przepraszam, że zachowuję się dziś jak

gburcóż,właściwieodparutygodni.

–Wporządku,sir.Wiem,żetęsknipanzapaniąHorvath.

–Wiesz?

– Oczywiście, to normalne. Ona też za panem tęskni. Ale,

jeśliwybaczypanmojąszczerość,wydajesię,żeżadnezwas

niewie,coztymzrobić.

– Masz rację – przyznał Valentin. – Byliśmy już kiedyś

małżeństwem, ale się nie udało. Myślę, że teraz oboje

jesteśmyzbytostrożni,żebysięznówwpełnizaangażować.

–Tozrozumiałe,sir.Niktniechcąbyćznówzranionym.Ale

miłośćniesiezsobąbezbronnośćiwjakimśmomencietrzeba

siętemupoddać,żebydaćszansęmiłości.

JegosłowazapadływpamięćValentina.

– Jesteś mądrym człowiekiem, Dion. Na pewno tęsknisz za

żoną.

–Zkażdymoddechem,sir.Czegojeszczepansobieżyczy?

– Pomyślałem, że odwdzięczę się Imogene i zawiozę jej

kolacjędopracy.

PomarszczonątwarzDionaprzeciąłszerokiuśmiech.

–Wspaniałypomysł,sir.Zarazprzygotuję.

W ciągu godziny Dion przygotował spaghetti bolognese,

background image

sałatkęibochenekciepłegochleba.

–Chcepanwziąćwózekczytorbętermiczną?

Valentin pomyślał o wieczorze, kiedy Imogene przywiozła

mu kolację i o tym, jak wyjątkowo się czuł, jedząc ją przy

oknie gabinetu. Chciał, żeby tym razem było równie
wyjątkowo, ale inaczej, i miał nadzieję, że skończy się to
mniejtraumatycznie.

– Myślę, że wystarczy torba, ale może wezmę obrus albo

koc?

–Wszystkomamgotowe,sir.

KwadranspóźniejValentinstałwwindzieijechałnapiętro,

gdzieznajdowałosiębiuroImogene.

Drzwi otworzyły się na dużą otwartą przestrzeń biurową

z kilkoma osobnymi pokojami z jednej strony. Nie było tam

żywej duszy, światło zostało przyciemnione, ale w odległym

roguValentindojrzałjasnyblask.

Ruszył w tamtym kierunku, zdając sobie sprawę, że

powinienbyłwykazaćwięcejzainteresowaniapracąImogene

i jej miejscem pracy. Prawdę mówiąc, nie znał tego miejsca

iniewiedział,dokądidzie.

Czuł się, jakby trzymał przed sobą lustro, które mu

pokazuje, jak dotąd traktował małżeństwo. Twierdził, że

stara się, by ich związek był udany, a tymczasem tylko

stwarzał pozory, że coś robi. Wrócił do swoich starych

zwyczajów i wprowadził w swoim życiu niewiele zmian, by

przystosowaćsiędotego,żeznówjestżonaty.

Z obietnicą poprawy odbijającą się echem w jego głowie,

dotarł do drzwi oświetlonego gabinetu i zajrzał do środka.

Dwie głowy pochylały się nad dużym biurkiem przy oknie.

background image

Byłybardzobliskosiebie.

Nagle Valentin zrozumiał, co przeżywała Imogene

wzwiązkuzjegopracązCarlą,ponieważnatychmiastpoczuł

wściekły przypływ zazdrości. Na dźwięk jego kroków dwie

głowy jednocześnie się uniosły. W pierwszej chwili Imogene
zdawała się zszokowana, lecz zaraz potem nie posiadała się
zradości.

– Valentin, to za cudowna niespodzianka – powiedziała,

idącdoniegoszybkimkrokiem.

Kiedy się do niego zbliżyła, zawahała się, jakby nie była

pewna,comazrobić.

Nic dziwnego, powiedział sobie. Odłożył torbę i wyciągnął

doniejręce.Pocałowałjąwpoliczek,apotemjąpuścił.

– Pomyślałem, że przywiozę ci kolację – rzekł, patrząc jej

prosto w oczy i próbując powiedzieć bez słów, że robi, co

w jego mocy, by odbudować łączący ich most, który się

zawalił.

– To bardzo miło z twojej strony Właśnie mówiliśmy

z Erikiem, że musimy na dzisiaj zakończyć. Erik, chodź tu

ipoznajmojegomęża.

Przywołała gestem mężczyznę, który stał za jej biurkiem,

atenruszyłnaprzódzwyciągniętąręką.

Valentin starał się zachowywać się uprzejmie, co nie było

wcale to łatwe. Imogene spędzała z tym człowiekiem wiele

godzin,podróżowałaznim,zostającgdzieśnanoc.Spędzała

znimwięcejczasuniżwdomu.Trudnobyłoniezauważyć,że
sązsobąblisko.

– Pana żona to wspaniała kobieta – powiedział Erik. –

Jestempodwrażeniemjejdokonań.Todlamniezaszczyt,że

background image

zajmęjejmiejsce.

–Tak,towspaniałakobieta–zgodziłsięValentin,wduchu

dodając„mojakobieta”.

Zdawałosię,żeErikwyczułniewidocznenapięcieizwrócił

siędoImogene.

– Zostawię was, wrócimy do tego jutro rano. Czekają na

mnieżonaicóreczki.

Mówiąc to, spojrzał znacząco na Valentina, jakby go

zapewniał, że nie zamierza odebrać mu żony. Valentin
wodpowiedzikrótkokiwnąłgłową.

– Dzięki, Erik – powiedziała Imogene, przenosząc wzrok

zjednegomężczyznynadrugiego,jakbyzdałasobiesprawę,

żewłaśnieprzegapiłaichmilczącąwymianęzdań.

PowyjściuErikaodwróciłasiędoValentina.

–Ocotuchodzi?

– Nigdy mi nie mówiłaś, że twój nowy szef jest wysoki,

przystojnyiczarujący–odparł,nimugryzłsięwjęzyk.

KujegozdumieniuImogenesięzaśmiała.

–Żartujesz,prawda?Jestteżmężemioddanymojceminie

interesuję go jako kobieta. Prawdę mówiąc, jest powiewem

świeżego powietrza, ponieważ nie postrzega mnie wyłącznie

jakokobiety,alejakorównorzędnegopartnerabiznesowego.

Valentinobjąłjąwpasie.

– Nie widzi w tobie kobiety? Najwyraźniej coś z nim nie

tak,bojesteśpięknąkobietą.

Zanim się odezwała, przycisnął wargi do jej ust i w tym

momencie wiedział, że przyjazd do biura Imogene był dobrą
decyzją. Potrzebował tego, a co więcej, chciał zapewnić

background image

Imogene, że może na niego liczyć. Zakończył pocałunek

ipuściłjąniechętnie.

–Jesteśgłodna?–spytał,pochylającsię,bywziąćtorbę.

–Umieramzgłodu.Niepamiętam,kiedyostatniojadłam.

– Musisz bardziej o siebie dbać – odparł, a potem się

poprawił:–Nie,jamuszębardziejociebiedbać.

–Jestemdorosła,potrafięsięosiebietroszczyć.

–Chodzioto,żeniemusiszrobićwszystkiegosama.Masz

mnie.

– Naprawdę? – spytała, patrząc na niego uważnie. – Teraz

tu jesteś, ale czy mogę na ciebie liczyć dwadzieścia cztery

godzinynadobę?

Miałaprawozadaćtopytanie.Wiedziałto.

– Posłuchaj, oboje musimy wykonać pewną pracę, żeby

nasz związek był udany. Ty musisz mi zaufać, ale przede

wszystkimjamuszęcipokazać,żemożesztozrobić.

Wciągnąłpowietrzeipostanowiłniczegonieukrywać.

–Niepodobałomisię,kiedyciętuzobaczyłemzErikiem.

–Valen

–Nie,proszę,posłuchaj.Niemogłemzrozumieć,coczułaś

w związku z Carlą. Byłem idiotą. Dopiero teraz, kiedy

znalazłemsięwpodobnejsytuacji,zrozumiałemcię.

Jejczołoprzecięłazmarszczka.

– Nie sądzę, żebyś potrafił to zrozumieć. Zobaczyłeś mnie

z człowiekiem, który zajmie moje stanowisko i nie będzie

ważnym elementem mojego życia. Nie da się tego porównać
z twoją sytuacją. Nadal pracujesz z kobietą, z którą byłeś

background image

w intymnym związku. Która robi, co w jej mocy, żeby mnie

zdyskredytować.

Miała rację. Kiedy ujrzał ich dwoje razem, jakaś

prymitywna część jego umysłu zaczęła pracować na

najwyższych obrotach. Ale gdy chodziło o niego i Imogene,
rozumzawszeustępowałemocjom.

– Masz rację – oznajmił, przełykając resztki dumy. – Może

nigdy w pełni nie zrozumiem, jak bardzo cię skrzywdziłem,
ale chcę powiedzieć, że to się nie powtórzy. Jutro rano
porozmawiam z działem prawnym i zobaczę, jak mogę
pożegnać się z Carlą, czy przenieść ją do biura z dala od
Nowego Jorku. Jesteś dla mnie najważniejsza, ty i twoje
szczęście.

Zobaczyłłzywjejoczach,zanimjeszczewypłynęły.Gdyby

zraniła go nożem, nie bolałoby tak bardzo jak teraz, gdy

sobieuprzytomnił,iletasprawadlaniejznaczyijakniewiele

uwagijejpoświęcił.

Zakładał, że Imogene jest zazdrosna. Zignorował to,

stawiającinteresfirmyponadszczęściemżony.

–Kochamcię,Imogene.Uwierzmi.

–Wierzę–szepnęła.

Pocałował ją po raz kolejny, przytulając do siebie. Ten

czułyuściskstanowiłpotwierdzenieichwzajemnegooddania.

Kiedy się rozłączyli, Valentin poczuł, że zrodziła się między

niminowawięź.Silniejszaniżprzedtem,taka,któraprzetrwa

próbęczasu.

Patrzyłanamężaipoczułanowyprzypływnadziei.Nadziei,

która ją opuściła w chwili, gdy Carla Rogers bez pukania
weszładogabinetuValentinaparętygodnitemuizastałaich

background image

w intymnej sytuacji. Może naprawdę im się uda. Zanim

cokolwiekpowiedziała,wbrzuchujejzaburczało.Valentinsię

zaśmiał.

–Tochybaznak,żebympodałkolację.

–Chybatak–potwierdziła.

–Gdziezjemy?

–Tamjeststolik,przyktórymodbywamspotkania.Możemy

też usiąść przy stoliku do kawy. – Wskazała kanapę,
naprzeciwkoktórejstałmałystolikidwafotele.

–Niechbędziestolikdokawy–zdecydował.

Patrząc na męża, który nakrywał stolik, Imogene poczuła,

żejestwnimtrochębardziejzakochana.

– To dzieło Diona? – spytała, siadając na kanapie

iprzyjmującodniegokieliszekwina.

– Naprawdę nie chcesz spróbować, jak gotuję? – odparł,

krzywiąc się żartobliwie. – Więc tak, dziś znów Dion

przyszedłminaratunek.

–DziękiBoguzaDiona–powiedziała.–Wzniesiemytoast?

–Zanas?

–Zanas–potwierdziła.

Stuknęlisiękieliszkamiiwypilipołykuwina.

– Pozwól, że cię obsłużę – rzekł Valentin, odstawiając

kieliszeknastolik.

–Niebędęprotestować–odparła.–Tobyłdługidzień.

– Opowiedz mi o tym – zachęcił ją. – Rzadko mówisz

oswojejpracy.

–Rzadkomnieotopytasz–odparła.

background image

– Przepraszam. Na przyszłość bardziej się postaram. Chcę

byćmężem,najakiegozasługujesz.

– Teraz nim jesteś. – Wzięła z jego rąk talerz z parującym

spaghetti.

–Nie.Alebędę.Przekonaszsię.

Niemiałanatoodpowiedzi,aleprzepełniłająradość.

Nieco później dała się jednak namówić, by opowiedzieć

Valentinowi, jak jej minął dzień. Czuła się coraz bardziej
zrelaksowana. Świetnie im się rozmawiało o pracy. Szkoda,
żewinnychkwestiachsięniezgadzali.Aletoteżpowolisię
zmienia,prawda?

WpołowiekolacjiValentinwstałipodłączyłiPodadostacji

dokującej, która stała na komodzie za biurkiem. Z listy

odtwarzaniawybrałspokojnąmuzykę,akiedyskończylijeść,

wyciągnąłrękędoImogene.

– Chcę z tobą zatańczyć – oznajmił nie znoszącym

sprzeciwutonem.

Uśmiechnęłasię.Nietańczyliodwesela.

–Chętnie.

Pomógł jej wstać i wziął ją w ramiona. Kołysali się

delikatniewrytmmuzyki.Wzasadzienietańczyli,poprostu

bylirazem.Imogenepoczułaznajome,rozpalającesiępowoli

pożądanie. Wciąż jednak czuła też bezbronność. Kochała

Valentina, ale dopóki ostatecznie nie rozwiąże problemu

zCarlą,niepowinnirobićkolejnegokroku.

TymczasemValentinwłaśniedotegodążył,wtulająctwarz

wzagłębieniejejszyi.

Tegowieczoruzłożyłjejobietnicę,którejspełnieniebędzie

background image

dla niego wyzwaniem. I choć dopiero czas pokaże, czy

dotrzyma słowa, Imogene się poddała. Uległa jedynemu

mężczyźnie, który potrafił sprawić, że jej ciało śpiewało

zpożądania.Jedynemu,któregokochała.

Kiedy poczuła jego palce bawiące się suwakiem na jej

plecach, szepnęła„Tak”, przygryzając koniuszek jego ucha.
Nie potrzebował większej zachęty. Jego ciepłe dłonie na jej
nagimcielebyłypokusąirozkosząwjednym.Palcamijednej
ręki rozpiął jej stanik, potem zsunął sukienkę z ramion
i pozwolił, by stanik z sukienką opadły na podłogę. Imogene
drżała.

–Zamknijdrzwinaklucz–powiedziała.

Valentinspełniłjejpolecenieiszybkodoniejwrócił.

–Jesteśtakapiękna

Wędrowałponiejspojrzeniemipalcami,któresięgnęłyjej

pasadopończoch,apotemskrajufig.

–Pragnęcię.–Jejgłosdrżałzemocji.–Kochajsięzemną.

–Twojeżyczeniejestdlamnierozkazem.

Uniósł ją i zaniósł na kanapę, którą dopiero co opuścili,

położyłjątamirozebrałsiębłyskawicznie.

–Niewiedziałam,żejesteśtakiszybki–zażartowała.

– Kiedy mam motywację, jestem zdolny do wszystkiego. –

Uśmiechnąłsię,kładącsięnaniej.

–Zawszeiwszędzie?

–Dlaciebietak.

Po tych słowach pokazał jej, co miał na myśli. Lekko

dotykał jej piersi, aż dostała gęsiej skórki, a jej sutki
stwardniały. Rozpiął pas do pończoch i zrolował w dół

background image

pończochy. Masował jej stopy, jedną, później drugą,

anastępnieznówprzeniósłsięwyżej.Tymrazemjegodotyk

byłpewnyimocny.Masowałjejłydki,uda,wreszciezdjąłjej

figi. Została naga. Zadrżała w oczekiwaniu. Valentin wsunął

dłoniepodjejpośladkiipochyliłgłowę,byjęzykiemdotknąć
jejuda.

–Valentin,jaoszaleję.

–Mamprzestać?

– Nigdy. – Usłyszała jego śmiech i uniosła głowę, by na

niegospojrzeć.Oczymupociemniały,błyszczałypożądaniem
imiłością.Kochałago.Kochałato,cozniąrobił,to,codzięki
niemuczuła.–Nieprzestawaj,proszę.

Nie zdejmując z niej wzroku, pochylił się znów nad nią.

Głośnowciągnęłapowietrze.

–Tak?–spytał.

–Tak–wykrztusiła.

–Amożetak?–Zacisnąłnaniejwargiidelikatniessał.

Mimowolnie zamknęła oczy, głowa opadła jej na poduszki.

Wspięłasięnawyżyny,poczymspadaławjakąśotchłań.Jej

ciało unosiło się na falach rozkoszy. Kiedy emocje odrobinę

opadły,

usłyszała,

jak

Valentin

otwiera

pakiecik

z prezerwatywą. Moment później poczuła dotknięcie jego

członka. Uniosła nogi i wbiła pięty w jego pośladki. Potem,

unosząc biodra, pozwoliła mu wśliznąć się głębiej. On zaś

całował ją namiętnie, poruszając biodrami, z początku bez

pośpiechu,potemcorazszybciej.

–Dłużejniewytrzymam–jęknął.

–Niemusisz–odparła,zaciskającpalcenajegoramionach,

bo już zbliżał się jej kolejny orgazm. Inny niż ten pierwszy.

background image

Silniejszyigłębszy.

Zaraz potem Valentin znieruchomiał. Kiedy wciąż w niej

pulsował, dotarła na swój szczyt, a rozkosz była tak wielka,

że Imogene zrozumiała, że jest na zawsze związana z tym

mężczyzną.

background image

ROZDZIAŁCZTERNASTY

Tego wieczoru jedli kolację z Alice Horvath. Imogene

trochęsięobawiałategospotkania.

Valentin był z początku zły na babkę, że go oszukała,

swatając go znów z Imogene. Imogene, choć w pierwszej
chwili też była zła, musiała przyznać, że zaczynają się
dogadywać. Im dłużej była z Valentinem, tym bardziej
zdawała sobie sprawę, że to jedyny mężczyzna, z którym
chce spędzić życie. Żałowała tylko, że nie jest w stu

procentachpewna,czyonczujetosamo.

Wiedziała, że odbył spotkania ze swoim działem prawnym

i personalnym, ale, o ile się orientowała, Carla wciąż była

obecnawjegożyciu.

Z westchnieniem rezygnacji odwróciła się do męża

zdwiemasukienkamiwręce.

–Która?–spytała.

Tę fioletową miała na sobie tamtego wieczoru, kiedy

kochali się w jego gabinecie. Drugą wypatrzyła podczas

rzadkichzakupówzmatką.

Valentinwskazałnajejnowynabytek.

–Zielona.Ładniepodkreślatwojeoczy.

Zaśmiałasię.

–Skądwiesz?Niewidziałeśmniewniej.

– Jestem mężczyzną. Znam się na tym – odparł, a potem

pocałowałjąwusta.–Aprzyokazji,chciałemcipowiedzieć,

background image

że mieliśmy dzisiaj spotkanie w biurze. Moi prawnicy,

reprezentant działu personalnego, ja, Carla i jej prawnik.

Carla zaakceptowała hojną odprawę i opuści Horvath

Pharmaceuticals. Pomyślałem, że zechcesz wiedzieć, że

sprawajestzałatwiona.

Imogene słuchała go przejęta. A więc jednak to zrobił.

Zrobiłtodlaniej.Dlanich.

–Och,Valentin,niewiem,copowiedzieć.

– Wystarczy dziękuję. I może całus – zasugerował

zuśmiechem.

Spełniła obie jego prośby, rzucając sukienki na łóżko

ibiegnącprzezpokój,byrzucićsięwjegoobjęcia.

–Dziękuję–powtórzyła,kiedysięodsiebieodsunęli.

–Przykromi,żetrwałototakdługo.Możeterazzaczniemy

zczystymkontem?

–Tak,bardzobymchciała–odparłazentuzjazmem.

– Dobrze, w takim razie szykujmy się. Babka nie znosi

jednejrzeczy:niepunktualności.

Valentin poszedł do łazienki, zaś Imogene wzięła sukienki.

Przyglądała się raz jednej, raz drugiej, stojąc przed dużym

lustrem.

Valentin miał rację. Na tle morskiej zieleni jej oczy

błyszczały. A może jemu to zawdzięcza, pomyślała,

odwieszającfioletowąsukienkęwgarderobie.

Minęły dwa tygodnie, odkąd przyjechał do jej biura. Dwa

tygodnie takiego związku, jakiego zawsze pragnęła. Dwa

tygodnie pełne nadziei, miłości i planów na przyszłość,
których już się nie spodziewała. Teraz wiedziała, że jej

background image

nadziejabyłauzasadniona.BezCarliwszystkoimsięuda.

Kiedy dotarli do restauracji w hotelu Waldorf, Alice

siedziała już przy stoliku. Na ich widok podniosła się

z krzesła, podsuwając policzek do pocałowania najpierw

wnukowi,potemImogene.

– Wyglądacie na szczęśliwych – oznajmiła ze szczerym

uśmiechem.

– Jesteśmy szczęśliwi – odparła Imogene, kiedy Valentin

pomógłbabceusiąść.–Aletowciążpracawtoku.

–Małżeństwotozawszepracawtoku.Nigdynieprzestaje

nią być i nie powinno przestać – rzekła poważnie Alice, po
czym skupiła uwagę na wnuku. – Lepiej wyglądasz, mój

chłopcze.

–Dziękuję,Nagy.Tywyglądaszpiękniejakzawsze.

Babka zaczerwieniła się, ale Imogene zauważyła, że Alice

niewyglądawcaletakdobrzejaktrzymiesiącewcześniej.

Rozmowa przeszła na bardziej ogólne tematy. Mówili

międzyinnymiobracieValentina,Galenie.

– Lepiej radzi sobie z ojcostwem, niż się spodziewałam –

przyznała Alice, kiedy wypiła łyk szampana. – Ellie jest

słodkimdzieckiem.Oczywiścietęsknizarodzicami,alekocha

Galena. Boi się tylko, że straci go nieoczekiwanie, tak jak

rodziców.

– To zrozumiałe – odrzekł Valentin. – Nikt nie mógł

przewidzieć,żenaglestraciobojerodziców.

– Tak, ale Galen traktuje to poważnie. Prosił mnie, żebym

znalazłamużonę,którazechcemężczyznęzdzieckiem.

Valentinusiadłprostoispojrzałnababkęzszokowany.

background image

– Żonę? Och nie, nie Galen. W każdym razie nie za

pośrednictwemtwojejagencji.

–Atoczemu?–Alicezjeżyłasię,najejpoliczkachpokazały

sięczerwoneplamy.

– Galen ma już za dużo na głowie. Musisz przyznać, że

małżeństwa, które zaaranżowałaś w rodzinie, nie miały
łatwychpoczątków.

Imogene wiedziała, że mówił o burzliwym początku

małżeństwa swojego kuzyna Ilji z jego biznesową rywalką,
YasminCarter.Yasminopuściłamężaniedługopoślubie,ale
ostatecznie się dogadali i na ślubie Valentina i Imogene
sprawialiwrażeniezakochanych.

Twarz Alice znieruchomiała, pewnie tak jak wtedy, gdy

prowadziła całą Horvath Corporation – żelazną ręką

w aksamitnej rękawiczce, jak mówiono – i nikt nie śmiał się

jejprzeciwstawić.

–Chceszpowiedzieć,żeprzeżywaciekryzys?–zapytała.

ValentiniImogenewymienilispojrzenia.

–Toniejestbułkazmasłem.

Aliceprychnęła.

– Już mówiłam, że małżeństwo wymaga ciągłej pracy.

Poddaliściesię?

–Nie,zdecydowanienie–zapewniłjąValentin.

– To czemu Galen nie miałby znaleźć idealnej partnerki? –

dociekałaAlicezirytowana.

Znówodezwałsięznajomybólwpiersi.Niemateraznato

czasu,pomyślałarozdrażniona,żetakolacja,któramiałabyć

radosna,zaczęłasiętakźle.

background image

– Po prostu moim zdaniem „Stworzeni dla siebie” nie jest

dlaGalenaodpowiednimsposobemnaznalezienieszczęścia.

–Valentinjakzawszetrwałprzyswoim,takibyłoddziecka.

–Cóż,dobrze,żeonmyśliinaczej.Przeglądałamjużnaszą

bazę danych w poszukiwaniu kandydatki. A teraz –
powiedziałaAlice–skupmysięnacelutegospotkania.

– A co to jest? – spytał Valentin z jednym ze swoich

lekceważącychspojrzeńznadidealnieprostegonosa.

Taki sam nos miał mąż Alice. Pomyślała o dużej i wciąż

powiększającej się rodzinie, którą stworzyli. Bardzo za nim
tęskniła.Uciskwpiersiniecosięzwiększył.

– To spotkanie na cześć mijających trzech miesięcy

próbnych waszego związku. Chyba że przyszliście mi

oświadczyć,żesięrozstajecie?

Posłała im swoje najbardziej wyniosłe spojrzenie, by nie

próbowalizaprzeczyćfaktom,którewidziałanawłasneoczy,

gdyweszlidorestauracji.

Zauważyła,zjakątroskąValentinodbierałpłaszczodżony.

JakzatrzymałdłońnajejramieniuijakImogeneuśmiechnęła

siędoniego,aninamomentniespuszczajączniegowzroku.

Toniebyłapara,którazamierzasięrozstać.

–Oczywiście,żenie,paniHorvath–zapewniłaImogene.

– Mów do mnie Alice albo Nagy. Jesteśmy teraz rodziną –

powiedziała

Alice

z

łaskawym

uśmiechem.

Czyli

świętujemy?

Ku jej wielkiej uldze para wymieniła kolejne znaczące

spojrzenia,apotemobojekiwnęligłowami.

Ból w piersi Alice odrobinę odpuścił, pozwalając jej wziąć

głębszyoddech.

background image

– W takim razie proponuję toast. Za Imogene i Valentina,

za ich długie, szczęśliwe, i, pozwolę sobie dodać, owocne

małżeństwo.

–Czyżtoniesłodkie?

Ręka Alice z kieliszkiem zatrzymała się tuż przy wargach.

Alice podniosła wzrok na kobietę, która stanęła obok ich
stolika.Niebrzydka,alezjakąśodpychającąbezwzględnością
na twarzy. Dało się też w niej wyczuć energię na granicy
szaleństwa.

Alice spojrzała na swoich bliskich. Imogene zamarła,

patrząc na kobietę z niedowierzaniem. Jeśli chodzi o wnuka,
Alicenigdyniewidziała,żebybyłtakwściekły.

– Przepraszam – odezwała się, bo pozostali milczeli. –

JestemAliceHorvath,apani?

– Carla Rogers – odparła kobieta. – Proszę spytać

Valentina,onmniedobrzezna.

– Carla, proszę, odejdź. To rodzinne spotkanie – rzekł

z powagą Valentin. – Powiedzieliśmy sobie w biurze

wszystko,cobyłodopowiedzenia.

– Może ty powiedziałeś. Jest coś, o czym twoja żona

powinna wiedzieć. – Carla położyła dłoń na brzuchu

i spojrzała na Imogene. – Proszę, zrób, co należy. Jego

dzieckozasługujenato,żebymiećojca.

BólwpiersiAliceprzybrałnasile.

DzieckoValentina?Ztąosobą?

Imogenepoderwałasięnanogi,przewracająckrzesło.

–Nie!–rzuciładrżącymzszokugłosem.

Odwróciła się do Valentina, który wyglądał na równie

background image

zszokowanego.

–Onajestwciąży?Ztobą?Więctaksięzająłeśtąsprawą?

To kropla przepełniająca czarę. Nie będę dłużej tolerować

twoichkłamstw.

–Onakłamie,Imogene.Powiedziałemciprawdę.–Valentin

wstałiwyciągnąłrękę,aleImogenesięcofnęła.

Alice także się podniosła, choć ledwie trzymała się na

nogach. Oddech przychodził jej z coraz większą trudnością,
uciskwpiersirósł.

– Imogene, zaczekaj. – Alice chwyciła Imogene za rękę.

Potem zwróciła się do kobiety. – A pani, pani Rogers, niech
nasnatychmiastzostawi.Niejesttupanimilewidziana.

To wszystko, co powiedziała. Nie mogła już nabrać

powietrza, widziała przed sobą rozmyte twarze, które po

chwilizniknęły.Aliceupadłanapodłogę.

ImogenestarałasięuchronićAliceprzedupadkiem,alejej

sięnieudało.Obejrzałasię,słysząckrzykValentina:

–Nagy!

Szybkopodszedłdobabki.Imogenezdałasobiesprawę,że

ukochana babka męża prawdopodobnie umiera na zawał.

Valentin podniósł wzrok na Carlę, która stała z boku.

Patrzyła na scenę, która się przed nią rozgrywała, z dziwnie

beznamiętnymwyrazemtwarzy.

–Carla,potrzebujętwojejpomocy.Jabędęuciskał,atyrób

sztuczneoddychanie–rzekłgwałtownie.

Nie patrząc, czy Carla go posłucha, położył Alice na

plecach i sprawdził jej parametry życiowe. Potem zaczął

uciskaćklatkępiersiową,spoglądającnaCarlę.

background image

Pracowali razem na oddziale ratunkowym w Afryce. Mieli

doświadczenie w pracy z nagłymi przypadkami. Tymczasem

Carla odwróciła się od nich i ruszyła do drzwi. Imogene

chciałajązatrzymać.

–Pomóżmu.Onciępotrzebuje.

– On mnie nie chce. Wybrał ciebie – odparła Carla

zgoryczą,niezatrzymującsię.

– Jesteś lekarką, nie możesz tak odejść! – zawołała

Imogene.

Carlaobejrzałasięprzezramię.

–Zarazsięprzekonasz–powiedziałalodowatoiszładalej.

Imogene spojrzała na Valentina, który uciskał klatkę

piersiową Alice, utrzymując jej serce przy życiu. Nie było

chwili na wahanie. Imogene przepchnęła się przez rosnący

tłumiuklękłanaprzeciwValentina.

– Przeszłam szkolenie z ratownictwa, ale tylko na

manekinie – powiedziała z drżeniem w głosie. – Powiedz mi,

comamrobić.

Nieprzerywającuciskania,ValentindałImogenedokładne

instrukcje.

–GdzieCarla?Prosiłemjąopomoc.–Namomentpodniósł

wzrok.

– Wyszła z restauracji – powiedziała Alice między dwoma

oddechami.–Nieważne.Niejestcipotrzebna.

Pracowalirazemażdoprzyjazdukaretki.

Valentin usiadł dopiero wtedy, gdy jego miejsce zajął

doświadczonyratownikzdefibrylatorem.Nieuspokoiłsięaż

dochwili,gdyusłyszałmagicznesłowa.

background image

–Mamypuls.

Imogene stanęła obok niego. Mimo wszystko pragnęła go

pocieszyć.

–Onawyjdzieztego.

– Nie mogę jej stracić. Nie z takiego powodu – rzekł

łamiącym się głosem, gdy ratownicy przenosili Alice na
nosze.

–Niestracisz.Jedźznią.

Zawahałsię,chwyciłImogeneispojrzałjejwoczy.

–Carlakłamała.Nienosimojegodziecka.Zapewniamcię.

–Teraztobezznaczenia.

– Dla mnie to ma znaczenie. Proszę, powiedz, że na mnie

zaczekasz,żeniezrobisznic,dopókinieporozmawiamy.

–Nigdziesięniewybieram.Jeszczenie.

–Jedziepanznami?–spytałjedenzratowników.

–Tak,jestemlekarzem.Pojadęzmojąbabką.–Razjeszcze

odwrócił się do Imogene. – Proszę, zaczekaj na mnie. –

Pocałowałjąmocnoipospieszyłzanoszami.

Imogene stała nieświadoma tłoczących się wokół ludzi,

którzy pytali ją, jak się czuje. W końcu usiadła na krześle

przy stoliku i zaczęła drżeć na całym ciele, uświadamiając

sobie, co się właśnie stało. Pojawienie się Carli i jej

rewelacje.AtaksercaAlice.Tozbytwiele.

– Proszę pani, może odwieźć panią do domu? – spytał

kierownikrestauracji.–Albodoszpitala?

– Ja nie wiem, gdzie ją zabrali. Ale może pan zadzwonić

donaszegoszofera.

background image

Zaczęłagrzebaćwtorebce,ażznalazławizytówkęipodała

jąkierownikowi.

– Może chciałaby pani zejść do lobby? Będzie tam pani

miała więcej prywatności – zasugerował. – Mogę poprosić,

żebyktośpanitowarzyszył.

– To nie jest konieczne. – Kiwnęła głową, wstała, odebrała

płaszczzszatni,apotemruszyładolobby.

Chciałaodetchnąćświeżympowietrzem.Wyszłafrontowym

wyjściem przed gmach hotelu. Nagle coś poruszyło się
wcieniu.

Imogenezdusiłajękniedowierzania.

–Niedośćzłegozrobiłaś?–powiedziałanawidokCarli.

– Valentin mnie kocha. Bylibyśmy razem, gdybyś się nie

pojawiła. Nie masz pojęcia, ile mnie kosztowało, żeby go

odzyskać.

–Skorotyleciętokosztowało,tomożeonnieodwzajemnia

twoichuczuć?

– On mnie kocha. A teraz, kiedy dziecko jest w drodze,

pora,żebyśgozostawiławspokojuraznazawsze.

Słowa Carli były słowami kobiety szalonej, a nie lekarki,

którą Imogene poznała w Afryce czy szefowej działu badań

i rozwoju. W jej oczach był jakiś dziwny błysk. Być może

utrata pracy w Horvath Pharmaceuticals kompletnie ją

rozstroiła.

A jednak ta kobieta jest w ciąży i stoi na zimnie bez

płaszcza,byćmożeniemajakdostaćsiędodomu.

Tłumiączłośćipoczuciezdrady,atakżeantypatiędoCarli,

Imogenezaproponowała:

background image

–Mogęciznaleźćpomoc,Carla.Myślę,żejejpotrzebujesz.

Alenajpierwpozwól,żeodwiozęciędodomu.

–Czemu?–odparowałaCarla,patrzącnaImogene,jakbyto

ona zwariowała. – Spałam z twoim mężem. Robię, co mogę,

żeby zniszczyć twoje małżeństwo. Czemu jesteś dla mnie
miła?

– Bo potrzebujesz pomocy – odparła Imogene spokojnie. –

Nie jestem też pewna, czy ci teraz wierzę. Podrzucę cię do
domu.

KujejosłupieniuCarlazalałasięłzami.

–Chodź,Carla.Jestmójsamochód.

Otaczającjąramieniem,usadziłająnatylnejkanapie.

– Dzisiaj trochę zboczymy z drogi, Anton. Najpierw

odwieziemydodomupaniąRogers.

–ApanHorvath?

–Jegobabkazasłabła.Pojechałzniądoszpitala.

Antonwyraziłswójżal,poczymwłączyłsiędoruchu.

–Carla,podajAntonowiswójadres.

–Nietrzeba,paniHorvath,znamgo–odparłgładkoAnton,

zanimCarlasięodezwała.

Imogenezamarła.Czytoznaczy,żeValentinczęstoodwozi

Carlę do domu? Że każde jego słowo to kłamstwo? Że jest

takisamjakjejojciec?

Oczy piekły ją od zbierających się pod powiekami łez. Ale

niebędzieprzecieżpłakaćprzyCarli.

Carla siedziała skulona przy drzwiach. Cicho łkała.

WkońcuspojrzałanaImogene.

background image

–Przepraszam–rzekłałamiącymsięgłosem.

– Naprawdę? – Imogene starała się mówić spokojnie. – Za

co?

–Zawszystko.ZaAfrykęizadzisiaj.

Imogene milczała z nadzieją, że skłoni Carlę do

powiedzenia czegoś więcej. Sięgnęła do torebki, wyjęła
paczuszkę chusteczek i bez słowa podała je Carli, która
przyjęłajeicichopodziękowała.

–Niejestemwciąży–oświadczyłaCarla.

Imogene zalała fala ulgi, choć podejrzewała, że Carla

wymyśliłatęciążęjakoostatniądeskęratunku.

– Skłamałam też, mówiąc, że kochałam się z Valentinem

tamtego dnia w waszym domu. Przyprowadziłam do was

jednegoznowychlekarzy.Wiedziałam,żesiępojawisz.

– Co spodziewasz się ode mnie usłyszeć? – spytała

Imogene,czującgotującąsiępodpowierzchniązłość.

Carla manipulowała wszystkimi – Imogene, Valentinem

itamtymkochankiem.

–Mamnadzieję,żepewnegodniamiwybaczysz.

– Nie wiem, czy to możliwe – odparła Imogene, zaciskając

zęby.

Tylestraconychlat.Przezjednokłamstwo.

–Rozumiem.Jabymniewybaczyła,gdybymbyłanatwoim

miejscu. – Carla poprawiła pas. – Valentin jest jedynym

mężczyzną, który ze mną zerwał. Przez to pragnęłam go

jeszcze bardziej. Oczywiście byli inni, ale nikt mu nie
dorównał.Onzawszebyłmoimcelem.

– Mówisz o nim, jakby był rzeczą do zdobycia, a nie

background image

człowiekiem,któregosiękochaioktóregosiętroszczy.

Carlaodwróciławzrokdookna.

–Kochaszgo,tak?–Nieczekającnaodpowiedź,podjęła:–

On nigdy nie przestał cię kochać. Odrzucał moje starania

i kobiety, które próbowały go zdobyć. Nie potrafię pogodzić
się ze stratą, pewnie już się tego domyśliłaś. Mam nadzieję,
żemiuwierzysz,kiedypowiem,żejestminaprawdęprzykro.

Słowa Carli powoli przenikały przez skorupę, w której

zamknęła się Imogene. Tymczasem Anton zajechał przed
apartamentowiecwGreenwichVillage.

–Niebędęwamwięcejprzeszkadzać–powiedziałaCarla.–

Dziękizapodwiezienie.

Zanim Imogene się odezwała, Carla wysiadła i ruszyła do

domu.ImogenespotkałasięwzrokiemzAntonem.

–Myślisz,żenicjejniebędzie?–spytała.

– Jest twarda. Da sobie radę – odparł. – A ponieważ

niechcący podsłuchałem waszą rozmowę, chcę wyjaśnić, że

pan Horvath nigdy nie jeździł z panią Rogers do jej

mieszkania.

–Wiem–oznajmiłaImogene.

Terazczekająjeszczerozmowazmężem.

background image

ROZDZIAŁPIĘTNASTY

Kiedy weszła do mieszkania, zaskoczyła ją pustka. Przez

minione tygodnie Valentin witał ją, gdy wracała z pracy.
Teraz był w szpitalu. Sprawdziła, czy nie dzwonił albo nie
nagrałjejwiadomości.Nic.Tochybaznaczy,żewszystkojest
dobrze?

Zdjęła i powiesiła płaszcz. W brzuchu jej zaburczało. Nie

mielinawetszansyzłożyćzamówieniawrestauracji.Alechoć
byłagłodna,niewiedziała,czycośprzełknie.

Poszła do sypialni i usiadła na łóżku. Wciąż nie mogła do

siebiedojśćpowystępieCarli.

Chciała to wszystko jeszcze raz przemyśleć. Przyjrzeć się

całejswojejhistoriizValentinem.

Może stała się łatwą ofiarą manipulacji Carli z powodu

własnychzuprzedzeńizgórywyrobionychsądów?

Podniosła się z łóżka i przeszła do dawnej sypialni, gdzie

urządzili pokój dzienny. Przytulniejszy niż salon i nieco

bardziejintymnyniżbiblioteka.Znajdowałysiętamwygodne

meble,półkizksiążkamiibibelotami,atakżekolekcjafilmów

Valentina.

Imogeneruszyłaprostodopółek,gdzieleżałystarealbumy

ze zdjęciami. Żartowała z Valentina, że jest staromodny. On

jednak trwał przy swoim i wielokrotnie powtarzał, że

znajduje

przyjemność

w

przeglądaniu

albumów,

przypominającsobienajważniejszemomentyzprzeszłości.

Wiedziała, którego albumu szuka. Na grzbiecie widniała

background image

datasprzedsiedmiulatitytuł:Afryka.

Otworzywszy album, poczuła, że znalazła się znów

w środkowej Afryce – czuła tamten upał, zapachy, słyszała

charakterystyczne

dźwięki.

Jej

kontrakt

był

krótki,

zastępowała nauczyciela, który został pilnie wezwany do
domu. Starała się przedłużyć pobyt, by dotrwać do końca
kontraktuValentina.AżdoincydentuzCarlą.

Zamrugała, odsuwając nieoczekiwane łzy, po czym

przewróciła stronę. Ujrzała swoją podobiznę, młodszą
i szczęśliwszą wersję siebie, uchwyconą przez obiektyw
Valentina, gdy po raz pierwszy i ostatni próbowała pić
z tykwy. Uderzył ją wyraz jej oczu, przypominających, jak
bardzogowtedykochała.Jakpochlebiałajejjegouwaga.

Ale to było nic w porównaniu z tym, co czuła teraz. Jej

uczucie było o wiele głębsze. Owszem, przesłonięte lękiem

przezkolejnymzranieniem,aleitakgłębsze.

Przewróciła znów stronę. Tym razem miała przed sobą

zdjęcie ich obojga, patrzących sobie w oczy. Valentin był jej

pierwszymkochankiemijedynąprawdziwąmiłością.Aleczy

kiedyśmutopowiedziała?Okazałato?

Nie,nigdyniepozwalałasobiekochaćgotakmocno,jakna

tozasługiwał.

W

czasie

pierwszego

małżeństwa

z

Valentinem

podświadomieczekała,bysięprzekonać,czyValentinbędzie

zachowywałsięjakjejojciec.PraktyczniepodałagoCarlina

talerzu. Zdała sobie z tego sprawę, patrząc na dawne

wydarzeniazperspektywyczasu.

Czekała, aż Valentin pokaże swoje ukryte wady, niezdolna

uwierzyć, że może ją kochać, bo tak rozpaczliwie pragnęła
byćkochana.Czekała,ażstaniesiętakimsamymmężczyzną

background image

jak jej ojciec. Czarującym, oddanym pracy. Oddanym

rodzinie?Cóż,kiedymutoodpowiada.

Nie chciała tego, ale pozwoliła swoim lękom się

zdominowaćidoprowadziładotego,żetaksięstało.

ZamiastszukaćróżnicmiędzyValentinemiojcem,szukała

podobieństw, a kiedy je znalazła, zachwiało się jej
przekonanie,żesązValentinemidealnymmałżeństwem.

Przewracała kolejne strony, zauważając zmiany w wyrazie

swojej twarzy, w postawie. Mogła prześledzić, jak jej
otwartość z początku ich związku powoli tłumiła jej własna
paranoja.

Zamknęłaalbumiwsunęłagonamiejsce.

Pora, żeby pojechała do szpitala i wsparła Valentina, tak

jakpowinnazrobićżona.Potem,kiedybędziegotowy,powie

muprawdę–jakbardzogokocha.

Valentin

usiadł

ciężko

na

niewygodnym

krześle

w poczekalni. Lekarze starali się ustabilizować serce jego

babki.Powracałydoniegowszystkieprzykresłowa,którejej

powiedział.Żałował,żewogólepadłyzjegoust.

Nieważne, jak bardzo był na nią zły trzy miesiące temu.

Babkamiaładobreintencje.

Nie była winna problemom, z którymi mierzyli się

z Imogene. Sami je stwarzali i do nich należało ich

rozwiązanie.

Wiedział, że Carla kłamie w sprawie ciąży, ale nie mógł

zapomnieć

spojrzenia

Imogene,

zdradzającego

jej

bezbronność. Był wściekły, że znów została zraniona, i to
przezkobietę,którejontakdługoufał.

Był też zły, że choć zaczynali od nowa, Imogene

background image

natychmiastuwierzyławkłamstwaCarli.

A może nie powinien się temu dziwić? Jej ojciec był

draniem pierwszej klasy. Jeśli to był najlepszy przykład ojca

i męża, z jakim miała do czynienia, nic dziwnego, że

uwierzyłaCarli.

Valentin zamknął oczy i oparł głowę o ścianę. Żałował, że

niemożebyćpodrugiejstronietejzasłonki,zaktórąlekarze
ratowalijegobabkę.

Nie po raz pierwszy zatęsknił za gorączką krytycznych

sytuacji,kiedyniósłludziompomoc.Ratowałczyjeśżycie.Ale
taki styl życia miał swoje minusy. Odbił się na jego życiu
imałżeństwie.Niedostrzegałwówczasdrobnychrys,dopóki

nie pojawiły się pęknięcia. A kiedy doszło do najgorszego,

byłojużzapóźno.

Ateraz?Czyznówjestzapóźno?

Nagle poczuł delikatny dotyk i zapach perfum, który

zdominował

dziesiątki

otaczających

go

zapachów.

Gwałtowniepodniósłpowieki.

–Wszystkowporządku?–zapytałaImogene.

–Jeszczeniewiem–odparł,kładącrękęnajejdłoni,jakby

tymgestemmógłzatrzymaćjąnazawsze.

Czas płynął powoli. Siedzieli razem rozdzieleni wieloma

niewypowiedzianymisłowami.

Obecność Imogene dodała Valentinowi siły. Siedem lat

wcześniej sądził, że wszystko będzie płynąć naturalnym

rytmem. Nie brał pod uwagę przeszkód, które życie i inni

ludziemogąrzucićimpodnogi.

Wiedział,czemubyłtaknaiwny.Byłcudownymdzieckiem,

jego celem był nauka, bycie najlepszym. Kiedy zdobył jeden

background image

edukacyjny szczyt, wspinał się na następny. Gdy jego

rówieśnicy i kuzyni chodzili na szkolne zabawy i randki, on

uczęszczał na kurs przygotowujący do studiów medycznych.

Kiedy oni zaczynali college, on był już stażystą i mierzył się

z brakiem zaufania pacjentów na oddziałach, bo był młody.
Azatempracowałjeszczewięcej.

Takwłaśniesobieradził,kiedywięźmiędzynimiImogene

zaczęła się rwać. Kiedy zaczęła stawiać mu zarzuty, które
uważał

za

bezpodstawne.

Kiedy

poprosiła

prawnika

o przygotowanie papierów rozwodowych, podpisała je
iwysłałamu,poczympoleciaładoStanów.

Poczuł,żezacisnęłapalcenajegodłoni.

–Valentin?Proszącię–powiedziała.

Chwyciłgostrach.

–DoktorzeHorvath?

–Tak.–Wstałzkrzesła.

– Udało się ustabilizować pańską babkę, przewieziemy ją

naintensywnąterapię.Ranozrobimydodatkowebadania,ale

będzie konieczna operacja, raczej wcześniej niż później.

Porozmawiamy z nią rano. Mam nadzieję, że operacja

odbędziesięjutro.Rozumiepan,żemusimydziałaćszybko.

–Tak,oczywiście.Dziękuję.Mogęjązobaczyć?

–Namoment.Jestbardzozmęczona.

Valentin był rozdarty. Bał się, że Imogene zniknie, gdy się

oddali. Ale bał się też, że jeśli teraz nie zobaczy Alice, jego

ostatnim wspomnieniem będzie jej widok na noszach, kiedy
wiezionojądoszpitala.

–Idź–powiedziałaImogene.–Zaczekamtunaciebie.

background image

Chciałjąpocałować,aleniewiedział,jakbytoprzyjęła.

–DoktorzeHorvath?–odezwałsiędrugilekarz.

–Tak,idę.

Po raz ostatni obejrzał się na Imogene, która kiwnęła mu

głową,iwszedłzalekarzemzaparawan.

Widok pacjenta podłączonego do monitorów był dla niego

codziennością.Alekiedytympacjentemjestwłasnababka,to
całkieminnasprawa.Miałwrażenie,jakbypodrugiejstronie
parawanuzostawiłcałeswojemedycznedoświadczenieibył
tylkozatroskanymwnukiem.

Wziął babkę za rękę, automatycznie sprawdzając puls na

nadgarstku. Nie był silny i tak rytmiczny, jak powinien, ale

wyczuwalny.SpojrzałnapomarszczonątwarzAliceiboleśnie

uświadomiłsobie,żejestbliskaśmierci.

Muszązrobićwszystko,żebydoszładosiebie.

Takwieleprzetrwała–ucieczkęzrodzicamizWęgierprzed

wybuchem II wojny światowej, budowanie nowego życia

w obcym kraju. Wspierała swojego męża Eduarda podczas

tworzenia Horvath Aviation, z którego powstała później

HorvathCorporation.Ukochanegomęża,któryzbytwcześnie

zmarłnaatakserca.Potemstraciładwóchzeswoichsynów,

którzy zmarli na tę samą wrodzoną przypadłość. Jednym

znichbyłjegoojciec.

Cały czas robiła, co w jej mocy, by rodzina trzymała się

razem. Mieli wiele powodów, aby być jej wdzięczni. Teraz,

kiedy będzie ich najbardziej potrzebowała, przyjdą jej
zpomocą.Żebytylkowytrwała.

Babkazamrugała.

–Valentin?

background image

–Jesteśwszpitalu,Nagy.Miałaśzawał.

– Te głupie pigułki na serce nie działają – burknęła przez

maskętlenową.

Pigułki? Zastanowił się, jak długo je bierze i czy ktoś

z rodziny o tym wie. Zapewne nie. Alice była dumna
iniezależna.

–Niemartwsię,postawimycięnanogi.

– Imogene – W jej głosie była płaczliwa nuta, która go

zaniepokoiła.

– Jest na korytarzu, czeka. Nie martw się. Wszystko się

ułoży.

–Muszęwamcośpowiedzieć–odezwałasięsłabymgłosem

babka.–Toważne.

Valentinusłyszałkrokisanitariuszy,którzymieliprzewieźć

babkęnaoddziałintensywnejterapii.

– Później, babciu. Teraz zawiozą cię na oddział.

Porozmawiamypóźniej.Obiecuję.

Powieki babki opadły. Valentin odsunął się, robiąc miejsce

sanitariuszom,którzywywieźliłóżkozzaparawanu.

– Przepraszam pana – powiedziała pielęgniarka. – Musimy

zrobićmiejscedlanastępnegopacjenta.

–Tak,przepraszam–odparłiwyszedłdopoczekalni.

DoImogene.

Nie zdawał sobie sprawy, jak jest spięty, dopóki nie ujrzał

jejbladejtwarzy.

Ruszyłakuniemu,byspotkaćsięznimwpołowiedrogi.To

symbolichprzyszłości?Miałtakąnadzieję.

background image

ROZDZIAŁSZESNASTY

Kiedy wrócili do domu, Imogene miała wrażenie, jakby

wróciła tu po wielu dniach, a nie paru godzinach. Jeżeli ona
taksięczuje,jakmusisięczućValentin?

–Maszochotęcośzjeść?–spytała,idącwstronękuchni.–

Dionnapewnozostawiłcośwlodówce.

–Możekanapkę–odparł,idączanią.–Pomogęci.

Pomimo ich zażyłości i fizycznej bliskości Imogene nie

mogła pozbyć się uczucia, że dzieli ich przepaść. Powinni

porozmawiać.Musimupowiedzieć,żejestgotowaprzyjąćna

siebie część winy za rozpad ich pierwszego małżeństwa,

atakżezaobecneproblemy.

–Pójdziemyztymdopokoju?–zasugerowała,krojącchleb.

–Dobrypomysł.–Valentinpostawiłtalerzenatacy.

Usiedli obok siebie, sięgnęli po kanapki i jedli je

wniezręcznejciszy.

–Więconi

–Imogene,ja

Zaczęlijednocześnie,apotemzaśmialisięskrępowani.

–Typierwsza–powiedział.

–ChciałamcięzapytaćoAlice.Jutrojąbędąoperować?

– Najpierw chyba zrobią angiografię, żeby potwierdzić

podejrzenia.

–Onajestsilna,Valentin.Daradę.

background image

– Wiele zależy od rodzaju uszkodzenia serca, ale tak, jest

silna. Co mi przypomina, że zanim porozmawiamy, muszę

powiadomićbliskich,cosięstało.

–Oczywiście.

Valentin zadzwonił najpierw do najstarszego kuzyna, Ilji,

potem

do

swojego

brata

Galena.

Ten

zgodził

się

poinformować

pozostałych

członków

rodziny,

którzy

w większości mieszkali za zachodnim wybrzeżu. Valentin
odłożyłtelefonioparłsięwygodnie.

–Poszłołatwiej,niżmyślałem.

–Rodzinapowinnasięwspierać.

–Tak,aletydorastałaświnnychokolicznościach,prawda?

–Skorzystałzokazji,byporuszyćtemat,którydotądomijali.

– Tak. Aż do dzisiejszego wieczoru nie miałam

świadomości, jak bardzo wpłynęło to na moje postrzeganie

wszystkiegoiwszystkich.Takżeciebie.

–Chcesztowyjaśnić?

Podwinęłapodsiebienogęiodwróciłasiędoniegotwarzą.

– Muszę. Widziałeś moich rodziców. To satelity krążące

wokół siebie. Od czasu do czasu żyją tym samym życiem

w jednym pokoju, ale to nie jest życie. Nie dla mnie

przynajmniej.Gdybymbyładoichpodobna,możebymsobie

ztymporadziła.Ale

–Wniczymichnieprzypominasz–przerwałjej.–Jesteśza

dobra.Ajabyłemzagłupi.Musiszmiuwierzyć,żeponaszym

ślubienieromansowałemzCarlą.NierobiłemtegowAfryce
ani tutaj. Prawdę mówiąc, po naszym rozstaniu nie było

nikogo innego, co czasami było trudne – dodał, siląc się na
żart.

background image

Imogenewiedziała,żeValentinmówiprawdę.Tenczłowiek

miał więcej honoru w małym palcu niż jej ojciec w całym

ciele.Czemuniechciałategodostrzec?

– Ja też byłam sama – przyznała. – Nie mogłam znieść

nawet myśli, że ktoś mógłby mnie dotknąć. Wiedziałam, że
muszęsięztegowyleczyć.Myślałam,żedziękiagencjiAlice
poznam kogoś, kto będzie do mnie pasował i seks przyjdzie
namnaturalnie.

–Itaksięstało.

– Tak. Wiem, że mnie nie zdradziłeś. Przepraszam, że

kiedykolwiek uważałam, że jesteś do tego zdolny. Łatwo
zrzucićzatowinęnamoichrodziców,aletojajestemwinna.

Zamiast widzieć, jak jest naprawdę, szukałam problemów.

Wydajesię,żeCarlazradościąmiichdostarczyła.

– Żałuję, że cię wtedy nie słuchałem dość uważnie. Nie

rozumiałem,coczułaś.

– Sama do tego dopuściłam. Muszę znów zapanować nad

moim życiem, uczuciami i reakcjami. W Afryce pozwoliłam,

żebyCarlamiałanadewładzę.Aonatowykorzystała.Wiesz,

żejesteśjedynymmężczyzną,któryjąrzucił?Dlategotakjej

natobiezależało.

–Spotykaliśmysięprzelotnie.Mówiłemci,żetosięszybko

skończyło. Przynajmniej dla mnie. Nie rozumiem tego, ale

onasięztymniepogodziła.

Imogenekiwałagłową.

– Osłupiałam, jak się dziś pojawiła. Przepraszam, że jej

uwierzyłam, że jest z tobą w ciąży, ale – Głos jej się

załamał. – Czułam się zdradzona. Chcę mieć z tobą dzieci,
aonaogłosiła,żenositwojedziecko.Gdybytobyłaprawda,

background image

niestałabymwamnadrodze.

Z każdym słowem w jej głosie było więcej emocji. Łzy

popłynęły jej po policzkach, lecz otarła je ze złością. Nie

chciaławykorzystywaćłezjakobroni.

Musi być silna dla siebie i Valentina. Jej brak zaufania do

niegotopoważnasprawa.Musitopokonać,bogdybyjejsię
nieudało,czymoglibymiećnadziejąnautrzymaniezwiązku?

– I dlatego między innymi jesteś wyjątkowa, Genie – rzekł

Valentin, biorąc ją w ramiona. – Dlatego cię kocham. Jesteś
dla mnie wszystkim. Od dnia, kiedy cię poznałem, nie
przestałem o tobie myśleć. Przyznaję, nie byłem najlepszym
mężem i pewnie teraz też nie spisuję się na medal. Muszę

nauczyć się stawiać cię na pierwszym miejscu, przed moją

pracą. Wiem, że nam się uda. Stworzymy rodzinę, o jakiej

obojemarzymy.

Ten wieczór to potwierdza. Kiedy w restauracji Alice

upadła, byłem przerażony, że ją stracę. Jak miałbym to

wytłumaczyć rodzinie? Ja, lekarz, nie potrafiłem uratować

własnej babki? Chyba jest trochę racji w tym, co mówią

omnieikompleksieBoga.Aleażdodziśniebałemsię,żenie

damrady.Tasytuacjaprzypomniałami,jaksięczułem,kiedy

ode mnie odeszłaś. Logika powinna nakazać mi jechać za

tobą, walczyć o ciebie, a ja zrobiłem jedyną rzecz, w której

byłem dobry: rzuciłem się w wir pracy. Podpisałem kolejny

kontrakt,zostałemwAfrycenastępnyrok,apopowrociedo

domu podjąłem pracę w Horvath Pharmaceuticals. Robiłem

wszystko, żeby o tobie nie myśleć. Żeby zapomnieć o swojej

porażce. Ale i w tym poległem. Nie zapomniałem cię i nie
chcęzapomnieć.

Wziąłgłębokioddechipodjął:

background image

– Tak, byłem zły, widząc, że babka nas zeswatała. Ale

przedewszystkimbyłemzłynasiebie,boonazrobiłacoś,co

ja zawaliłem. Nigdy się do ciebie nie odezwałem, nie

odwiedziłemcię,choćwiedziałem,żeprawdopodobniejesteś

wNowymJorku.Bardzocięzatoprzepraszam.Niemiałbym
cizazłe,gdybyśmnieterazzostawiła.

Kocham cię i chcę, żebyś była szczęśliwa, ale jeśli nie

możesz mi zaufać, nigdy nie byłabyś ze mną szczęśliwa.
Wiem, czym jest miłość. Jestem gotowy pozwolić ci odejść.
Powinienem był pozwolić ci odejść w dniu naszego drugiego
ślubu i nie zważać na presję Alice. Ale widząc cię znów,
przypomniałem sobie, jak bardzo cię pragnę. Zrobiłbym
wszystko, żeby cię przekonać, abyś dała nam drugą szansę,

alewtedyniezważałemnakonsekwencje,jakiebyśponiosła,

gdybynamznówniewyszło.

– Valentin, zgodziłam się na ten ślub. To była nasza

wspólna decyzja. Tak, w pierwszej chwili chciałam uciec,

a jednak nie mogłam tego robić. Kiedy cię ujrzałam, moje

ciało zareagowało. Zawsze tak było, choć często działało to

nanasząszkodę.

Valentinwtuliłtwarzwjejwłosyiwdychałjejzapach,który

zawsze go uspokajał i podniecał jednocześnie. Czy teraz

sobieztymporadzą?

Czy uda im się sprawić, że ich więź będzie silniejsza, czy

znówsięzerwie?

– Jeśli ze mną zostaniesz, chcę, żebyś wiedziała, że tym

razem to będzie na zawsze. Nie pozwolę ci odejść. Gdybyś
tylko mogła mnie kochać, zrobię wszystko, żebyś tego nie

żałowała. Ale jeśli nie jesteś w stanie wybaczyć mi błędów,
tego, że cię nie słuchałem, zwłaszcza w sprawie Carli,

background image

zrozumiem.Kiedypobraliśmysięporazpierwszy,niemiałem

pojęcia, czym jest miłość, poza miłością w rodzinie czy

fizycznąstronąmiłości.Dowiedziałemsiętegodopiero,kiedy

cięstraciłem.

Imogene siedziała teraz twarzą do Valentina. W jego

oczachwidziałaobawę,żeepizodztegowieczoruprzekreślił
ich relację. Strach, że po tym, co się stało, nie ma już
powrotu.Sercejązabolałozpowodutylusłów,któremiędzy
nimi nie padły. Z powodu miłości, którą go darzyła przez
wszystkie te lata, ale nie potrafiła jej wyrazić. Spojrzała mu
głębokowoczy.

–Odchodzącodciebie,popełniłambłąd.Alejeszczegorsze

byłoto,żecinieuwierzyłam.Carladziśprzyznała,żechciała

zniszczyć nasz związek. Uznała, że skoro ona nie może cię

mieć, nikt inny cię nie zdobędzie, zwłaszcza ja. Myślę, że

kiedy

znów

zobaczyła

nas

razem,

nie

wytrzymała.

Powiedziała,żenietknąłeśjejoddnia,kiedymniepoznałeś.

Zastanawiała się, czemu teraz jej wierzę, skoro tyle

nakłamała, a tobie nie. To jakaś wada mojego charakteru.

Wybaczysz mi, że jestem takim niedowiarkiem? Pozwoliłam,

żeby moje rodzinne doświadczenie odbiło się na naszym

wspólnymżyciu.Tegomuszęsięoduczyć.Kochamcięcałym

sercem,aleczymojamiłośćciwystarczy?

–Czymiwystarczy?Niczegowięcejniepragnę.

Valentin ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją. To nie był

pocałunekpełenpożądania,leczraczejobietnica.

KiedyValentinjąpuścił,Imogenezapytała:

–Więcmyślisz,żemamyszansę?

Patrzącnanią,wziąłjązaręceiucałowałje,jakbyskładał

przysięgę.

background image

–Tak–odparłpewnymgłosem.

Wstała,pociągającgozasobą.Zaprowadziłagodosypialni.

Ichsypialni.Konieczosobnymisypialniami.

Wpółmrokupokojuzaczęłagorozbierać.Szybkoporadziła

sobie z krawatem i koszulą, a potem paskiem u spodni.
Dotykała go rękami, wargami i językiem, zapisując to na
zawsze w pamięci i sercu. Gdy stał już nagi, pchnęła go na
łóżkoisamasięrozebrała.

– Kocham cię – powtórzyła, kładąc się obok niego. – Nie

chcęcięstracić.

–Niestracisz.

Uśmiechnęła się, a potem dotknęła ustami jego warg.

Valentinoddałjejpocałunek.

Kiedysiępołączyli,byławtymdelikatność,naktórąnigdy

wcześniej sobie nie pozwalali. Zniknął gdzieś pośpiech

i gorączka. Gdy razem wspinali się na wyżyny namiętności,

była w tym obietnica miłości, stabilności, wspólnej

przyszłości.

Późniejzasnęliprzytuleni.Ichsercabiłyrównymrytmem.

Obudził ich telefon. Szary poranek nieśmiało zaglądał do

środka. Valentin poderwał się z łóżka z walącym sercem

ipodniósłzpodłogispodnie.Telefonmiałwkieszeni.

Dzwonionozeszpitala.

– Halo? – odezwał się, nie wiedząc, czy usłyszy dobre czy

złewieści.

– Doktorze Horvath, przepraszam, że tak wcześnie, ale

chcieliśmy

pana

poinformować,

że

operację

babki

zaplanowanonapopołudnie.

background image

–Toświetnie.

–Cóż,tak.–Kobietapodrugiejstroniezrobiłapauzę.–Ale

mamymałyproblem.

–Problem?

– Pańska babka nie chce podpisać zgody na operację,

dopókiniezobaczypanaipanażony.

–Aledlaczego?

–Nieuznałazastosownenasotympoinformować.

Valentinsłyszałnutęirytacjiwgłosiekobiety.

–Przepraszam.Zawszebyłastanowcza.

– Cóż, stanowcza czy nie, musi być dziś operowana. Czy

mogęzałożyć,żepojawiąsiępaństwooodpowiedniejporze,

żebyoperacjaodbyłasięwzaplanowanymczasie?Niemuszę

panutłumaczyć,jakietoważne.

–Będziemynajszybciej,jaktomożliwe.–Valentinrozłączył

się i popatrzył na Imogene. – Wybacz, musimy jechać do

szpitala.Nagychcenaswidzieć.

–Oczywiście–odparła,wstałazłóżkaiwłożyłaszlafrok.–

Zrobię kawę, a ty weź prysznic. Chcesz coś zjeść przed

wyjściem?

–Możegrzankę?

–Świetnie,notoidź.–Pchnęłagowstronęłazienki.

Zawahałsię.

–Wszystkowporządku?–spytałaImogene,podchodzącdo

niego.

Objąłjąipocałował.

–Taksięcieszę,żejesteś.

background image

–Onaztegowyjdzie.

Posłałamukrótkiuśmiech,apotemwyszłazpokoju.Kiedy

Valentinbrałprysznic,zjadłalekkieśniadanieiprzygotowała

kawę. Potem poszła do swojej łazienki, a po chwili, gdy

wróciładokuchni,zastałatamValentina.

Nie

znam

drugiej

kobiety,

która

tak

szybko

przygotowałaby się do wyjścia – zauważył, przyglądając się
jejzpodziwem.

– Kocham spać, więc to konieczność. W innym wypadku

pojawiałabymsięwszędzie,wyglądającjakczarownica.

–Czarownica?Toniemożliwe.Idziemy?

–Tak,dzwoniłamdoAntona.Będzieczekał.Pomyślałam,że

takbędziełatwiejniżtaksówką.

–Słusznie.

Kiedy Anton wysadził ich przed szpitalem, udali się prosto

naoddziałintensywnejterapii.

Pielęgniarka skierowała ich do pokoju Alice. Na widok

babki, która siedziała na łóżku, Valentin poczuł, że napięcie

go opuszcza. Tak, była poważnie chora, ale w jej oczach

widziałznajomyogień.

–Niespieszyliściesię.

Głosmiałasłaby,alesłyszałjejnieugiętegoducha.

– Już jesteśmy – odparł, nie dodając, że jest bardzo

wcześnie. – Może powiesz nam to, co masz do powiedzenia,

żebyśpoczułasięlepiej.

Aliceprychnęła.

– Macie dla mnie jakieś dobre wieści? – Przenosiła wzrok

zImogenenaValentinaizpowrotem.–No?

background image

–Jeślipytasz,czyrozwiązaliśmynaszeproblemy–Imogene

wzięłaAlicezarękę–totak.

–Atakobieta?Pozbyłeśsięjej?

Valentin powściągnął instynktowną chęć obrony Carli.

Długozniąpracował,aleniezasługiwałanajegolojalność.

–Tak–rzekłpoprostu.

Alicespojrzałananiego.

–Onaniejestwciąży?

–Jeślijest,toniezemną–zapewnił.

–Wczoraj,kiedyodwiozłamjądodomu,Carlaprzyznała,że

niejestwciąży–poinformowałaichImogene.

Aliceprzeniosłananiąwzrok.

–Idobrze.Atyzostanieszzmoimwnukiem?

–Skoromiwybaczył,żemunieuwierzyłam,totak,zostanę

znim.

–Noidobrze–powtórzyłaAlice.

– Nagy, przestań kręcić. Co chciałaś nam powiedzieć? –

spytałValentin.

– Nie kręcę, tylko chcę wiedzieć, jak jest między wami.

Rozumiem,żeterazzależywamnamałżeństwie?

ValentiniImogenewymienilispojrzenia.

–Tak–odparłValentin.

Alicewzięłagłębszyoddech.

– Dzięki Bogu, bo to, co wam powiem, może was wprawić

w szok. Ale kiedyś może uznacie, że to zabawne. Całe
szczęście,żeprzeztesiedemlatżadnezwasniewzięłoślubu

background image

zkimśinnym.

–Bo?–spytałValentin.

–Botobyłabybigamia.

Imogeneotworzyłausta.

–Bigamia?Jakimcudem?Podpisałampapieryrozwodowe.

– Ja też je podpisałem. Wbrew sobie. Zrobiłem to, bo

wiedziałem, że tego chciałaś. Natychmiast odesłałem je
twojemuprawnikowi.–Valentinspojrzałnababkę.–Przejdź
dorzeczy,Nagy.Czemupopełnilibyśmybigamię?

– Wasz pozew nie został nawet złożony – odparła Alice

z uśmiechem satysfakcji na bladej twarzy. – Komunikacja

między oboma krajami tak się wlokła, że postanowiliśmy nie

czekać na urzędowe potwierdzenie z Afryki. Zresztą oboje

byliście przekonani, że jesteście wolni, więc nie zrobiłam

wamżadnejkrzywdy.

Prawnik Imogene razem z miejscowym watażką był

zaangażowanywkilkaoszustw.Kiedysprawawyszłanajaw,

trafił za kratki. Zanim inna firma prawnicza przejęła

dokumentację, jego kancelaria spłonęła. Ktoś wrzucił tam

bombęzapalającą.Ktoś,ktomiałznimnapieńku.Wszystkie

informacjeoklientachidokumentyprzepadły.

Alicewyglądałanazmęczoną,alewyraźniejejulżyło,żeim

towreszciewyjawiła.

–Chceszpowiedzieć,żecałyczasbyliśmymałżeństwem?–

spytałaImogene.

–UważajcieceremonięzPortLudlowzaodnowieniewaszej

przysięgimałżeńskiej–rzekłaAlicesłabnącymgłosem.

– Wiesz, co to znaczy? – spytał Valentin, unosząc dłoń

background image

Imogenedowarg.–Będziemyświętowaćdwierocznice.

– Do końca życia. – Imogene stanęła na palcach, by go

pocałować.

Alice z uśmiechem patrzyła na szczęśliwą parę. Nie każdy

byjąpochwaliłzato,żedoprowadziładodrugiegoślubu,ale
ona wiedziała, że są dla siebie stworzeni. Droga do ich
szczęścia nie była prosta, ona jednak wiedziała, że czasami
najbardziejkrętadrogaprowadzidonajwiększegoszczęścia.

–PaniHorvath?Podpiszepanizgodęnazabieg?

Znowutacholernakobietaztymprzeklętympapierem.

–Jeślimuszę–odparła.

– Musisz, Alice. Chcemy, żebyś wyzdrowiała. No i musisz

wyswatać Galena – przypomniał jej Valentin, całując ją

wpoliczek.

Jej twarz przeciął uśmiech. Tak, dzięki Bogu za Galena.

Będzie miała zajęcie. A kiedy już go ożeni, będzie miała

mnóstwownuków,októretrzebabędziesięzatroszczyć.

Każdyzasługujenaszczęście.Każdyzasługujenamiłośćdo

końcażycia.

Jużonadopilnuje,żebytaksięstało.

background image

Tytułoryginału:InconvenientlyWed

Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2019

Redaktorserii:EwaGodycka

©2018byDolceVitaTrust

©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2020

WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości
dziełwjakiejkolwiekformie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych–żywychlubumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.

Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do
HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.

IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.

Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinssp.zo.o.

02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25

www.harpercollins.pl

ISBN9788327654526


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Siebie?m po ślubie Brathanki
Siebie?m po ślubie (4)
Po ślubie, TEKSTY POLSKICH PIOSENEK, Teksty piosenek
Wołam cię po imieniu, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGA
PRZED I PO ŚLUBIE, teksty piosenek
Formalności do załatwienia po ślubie, prezentacje
Siebie?m po ślubie
SIEBIE?M PO ŚLUBIE (2)
112 Brathanki - Siebie dam po ślubie, kwitki, kwitki - poziome
zmiana danych osobowych po ślubie
Nazwisko po ślubie
Formalności po ślubie
GR1004 Lindsay Yvonne Na jego warunkach
923 Lindsay Yvonne Pieniądze i kłamstwa Kobieta o dwóch obliczach
0920 Lindsay Yvonne Pieniądze i kłamstwa 02 Wybranek serca
Lindsay Yvonne Wybranek serca Pieniądze i kłamstwa 02
BRATHANKI Siebie dam po ślubie
Dlaczego partner zmienił się po ślubie

więcej podobnych podstron