Świt dalszy ciąg BD Rozdział 6


Autor: Katka
Beta: Ann!
Rozdział 6
Wampir nie patrzył na mnie, za to jego towarzyszka nie mogła oderwać ode
mnie wzroku. Przyglądała mi się uważnie. Byłam bardzo ciekawa co we mnie
widzi.
- Vera, Tom, Andrew.  powiedział mężczyzna.  Zabić ją!  rozkazał
stanowczym tonem.
Nagle byłam otoczona przez trzy postacie w pelerynach. Dwie z nich
przygotowały się do skoku na mnie, a trzecia wyjęła i zapaliła zapalniczkę.
Wampiry rzuciły się na mnie, ale zanim mnie dotknęły wylądowały na
odległych ścianach, burząc je. Na początku nie wiedziałam co się stało, ale po
chwili zrozumiałam. Przede mną stała w pozie obronnej dziewczynka, która mi
się wcześniej przyglądała. Musiała być wbrew pozorom bardzo silna, skoro
zdążyła do mnie dobiec i powstrzymać dwa wampiry. Stała i patrzyła na
swojego towarzysza, a on na nią.
- Co ty robisz?  warknął.
- Gdzie masz oczy?  wysyczała w odpowiedzi.
- O co ci chodzi, Hana?  zapytał zbity z tropu.
- O to, że jesteś ślepy i właśnie chciałeś żeby zabili Isabellę Marie Swan, naszą
kuzynkę.  wysyczała.  Dobrze wiesz, że zawsze chciałam mieć siostrę jaka by
nie była.  dodała ciszej.
- Ty jesteś Swan?  zwrócił się do mnie zszokowany mężczyzna.
- Obecnie Cullen, ale moje panieńskie nazwisko to Swan.  wyjaśniłam.
Zatkało go. Nic nie mówił tylko przyglądał mi się uważnie, tak jak wcześniej
dziewczynka. W końcu uśmiechnął się do mnie grzecznie i przepraszająco.
- Odejść.  rozkazał.
Gdy wampiry zniknęły, moja obrończyni odwróciła się do mnie i uściskała,
całując w policzek. Dopiero po dłuższej chwili odsunęła się ode mnie.
- Pewnie nas nie pamiętasz, bo widzieliśmy się tylko raz gdy byłaś człowiekiem,
a wspomnienia blakną.  świergotała podniecona.  Ja jestem Hana, a to mój
młodszy brat Matt.  wskazała na wampira i mówiła dalej.  Jestem twoją
kuzynką ze strony ojca twojego ojca. Matt jest moim rodzonym bratem, a nasi
rodzice wciąż żyją. Pewnie już zauważyłaś, że łatwo ci się kontrolować. To
cechuje naszą rodzinę.  zakończyła w końcu swoją wypowiedz.
- Co cię sprowadza do Berlina?  zapytał Matt. Był konkretny.
- Odeszłam od mojej rodziny i szukam miejsca gdzie będę mogła zamieszkać na
stałe.  wyjaśniłam.
- Wampiry nie stanowią rodzin. Wyjątkami są wegetarianie, ale ty masz
szkarłatne oczy.
- Jestem wampirem od dziesiątego września.  wyjaśniłam.
- To czym się żywisz?  zapytał poważnie.
- Poluję na zwierzęta.  poinformowałam.  Jako wampir nie skosztowałam
ludzkiej krwi.
- Czyli wcześniej ją piłaś?  zapytała Hana. Na jej twarzy malował się szok.
- Byłam w ciąży, a dziecko wysysało ze mnie krew. Jak widać, nie przeżyłam
tego.
- Pół-wampir?  zapytał krótko mój kuzyn.
- Tak.
- Rozumiem. Skoro żywisz się tak jak my i szukasz domu możesz tu zostać. 
zaproponował mi.
- Z przyjemnością.  powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, a on
odwzajemnił ten gest.
- Chodz. Pokażę ci twój pokój.  powiedziała z zapałem moja kuzynka.
Szłyśmy długim korytarzem wyłożonym czerwonym chodnikiem. Na ścianach
wisiały dzieła słynnych malarzy które zaginęły dekady, a nawet wieki temu.
Ponieważ moja kuzynka urodziła się trzydzieści lat temu, a Matt był od niej
młodszy. Domyśliłam się, że to wampiry które tu mieszkają przyniosły te dzieła.
Mimo że pałacyk był XIX wieczny, znajdowała się w nim elektronika
najnowszej generacji. Weszłyśmy po szerokich schodach na czwarte piętro i
znalazłyśmy się w długim prostym korytarzu. Był on zakończony drzwiami
takimi samymi jak te, które zauważyłam na środku korytarza po lewej. Po
prawej stronie, trochę bliżej schodów znajdowały się brązowe. Hana podeszła
do drzwi na końcu korytarza. Poszłam w jej ślady i ujrzałam ogromny pokój.
Jego ściany były perfekcyjnie białe, po prawej stronie drzwi znajdowała się
czarna kanapa obita skórą. Niedaleko kanapy stała w szafce z szklanymi
drzwiczkami profesjonalna wieża stereo, a w każdym kącie pokoju znajdował
się głośnik. Po obu stronach szafki stały czarne stojaki na płyty CD. Po lewej od
drzwi znajdowało się biurko, wygodne krzesło, a na biurku był jeden z
najnowszych laptopów. Na ścianie wisiał ogromny telewizor i był na wprost tej
wspaniałej kanapy. Przy biurku stał wysoki regał na książki, co prawda był
pusty, ale wiedziałam że jak tylko mi na to pozwolą to zaraz cały zapełnię
ulubionymi książkami. Ściana na wprost drzwi była cała zajęta drzwiami
balkonowymi. Za nimi był taras którego część była oszklona, a w niej
znajdowało się mnóstwo kwiatów. W rogu stała mała wygodna kanapa, a po
środku był piękny fortepian. Na ścianie domu były zawieszone lampy mimo że
jako wampir mogłam spokojnie przebywać tam nawet w nocy bez światła. Przez
następne drzwi balkonowe które znajdowały się naprzeciwko tych
prowadzących do domu, można było wyjść na otwarty taras. Stojąc na nim
rozejrzałam się dokoła i zauważyłam że mam widok na ścianę lasu. Wróciłam
do pokoju i zauważyłam że przeoczyłam jeszcze dwie pary drzwi. Obie były
białe. Jak się okazało za jednymi kryła się ogromna łazienka, a za drugimi pusta
garderoba w której nie było nic poza rurkami i komodami. To pomieszczenie
było większe od mojej garderoby w domu Cullenów. Znowu wróciłam do
pokoju gdzie stała zniecierpliwiona Hana.
- Jak ci się podoba?  zapytała.
- Wspaniale. Inni też mają takie duże pokoje?  zapytałam.
- W całym domu są tylko takie trzy.
- I wszystkie na tym piętrze?  zadałam pytanie retoryczne.
- Tak. Ja mam takie same drzwi jak ty, a Matt ma te brązowe.  wyjaśniła. 
Reszta klanu nie ma balkonów i ma mniejsze pokoje i garderoby, oraz mniejsze
łazienki.  dodała.
- A jest wśród mieszkających tu wampirzyc jakaś miłośniczka mody i zakupów?
 zapytałam z nadzieją.
- Dobrze że mi przypomniałaś. Jeszcze dziś każe Matt owi jechać do banku i
wyrobić ci kartę. Wszystkie wampiry mają osobne konta i ograniczone finanse,
ale ty jako że jesteś naszą kuzynką, którą zawsze chciałam mieć będziesz miała
pełny dostęp do konta. Na razie wyślę Christine żeby ci kupiła trochę ciuchów, a
pózniej pojedziesz z nią po następne. Ona kocha zakupy. Ja osobiście nie
przepadam za zakupami, a ty?
- Ja wręcz nie cierpię kupować ciuchów.  wyjawiłam uśmiechając się.
- No to dostanie wolną rękę.  powiedziała też rozbawiona tym że jesteśmy tak
do siebie podobne.  Tina.  zawołała wychodząc z mojego pokoju.
Gdy byłyśmy już na korytarzu przed nami pojawiła się wampirzyca która miała
może z siedemnaście lat, dwa rude warkocze sięgające do pasa, wysoką i
szczupłą sylwetkę, oraz złote oczy. Była ubrana& no cóż. Swoim strojem
przypominała mi o Alice, która zawsze chodziła w modnych ciuchach. Nagle
zrobiło mi się trochę smutno, ale szybko odsunęłam te uczucia. Jej głos był
śliczny.
- Hej, jestem Christine, ale mów mi Tina.  uśmiechnęła się do mnie.
Odwzajemniłam jej uścisk.
- Isabella, mów mi Bella.  powiedziałam również się uśmiechając.
- Bella, tak jak ja nie przepada za zakupami. Może skoczysz do centrum
handlowego i kupisz jej trochę ciuchów?  zapytała Hana. Tina pisnęła i zaczęła
skakać z radości po czym rzuciła mi się na szyję.
- Jesteś kochana.  zawołała uradowana.  Nie pozwalają mi wydawać dużo
kasy na ciuchy, a ja tak kocham zakupy. Jesteś dla mnie świetną wymówką
zwłaszcza, że masz większą garderobę niż większość wampirów w tym domu. 
wyjaśniła nadal się uśmiechając.
- Skoro tak lubisz zakupy to liczę na to że zapełnisz całą moją garderobę bez
mojego udziału.  uśmiechnęłam się do wampirzycy.
- Mogę?  zapytała piskliwie Hany.
- I tak będzie trzeba zapełnić tą garderobę. Tylko pamiętaj że musisz kupić
stroje na wszystkie okazje, dodatki, buty, torebki.  powiedziała pokonana.
- Dziękuję.  pisnęła i poleciała.
- Idę przesłać jej pieniądze na konto. Lubisz książki?  zapytała Hana idąc do
schodów.
- Lubię.  odpowiedziałam nie widząc sensu tego pytania.
- Ja też.  wyznała chichocząc.  Jesteśmy takie do siebie podobne.  dodała. 
Pojedziemy do księgarni po jakieś książki?  zapytała z nadzieją.
- Jasne.  odpowiedziałam ochoczo.
Zeszłyśmy na dół, po czym szłyśmy wieloma korytarzami. W końcu dotarłyśmy
do gabinetu. Hana podeszła do biurka i zaczęła pisać coś na komputerze, a ja
rozglądałam się po pomieszczeniu. Sufit był pomalowany na brązowo, tak jak
jedna ze ścian, na której znajdowały się okna w starych brązowych ramach.
Pozostałe trzy ściany były zajęte przez ciemno brązowe regały na których było
pełno książek. Biurko, przy którym siedziała Hana stało na wprost drzwi i było
antykiem, tak samo jak krzesła. Jedno stało za biurkiem, dwa na wprost niego.
W pokoju pod oknami stała jeszcze elegancka kanapa. Na biurku poza laptopem
który był równie nowoczesny jak mój leżała sterta papierów, ułożonych w
równy stosik. Na przystawionym stoliczku stała drukarka i skaner. Dywan w
pomieszczeniu wyglądał bardzo staro, a jego ciemny brąz był lekko wyblakły.
Usiadłam na jednym z krzeseł przed biurkiem i czekałam aż moja kuzynka
odczepi się od komputera, co nastąpiło po jakimś kwadransie.
- Dobra wysłałam już pieniądze Tinie na zakupy. Poczekaj tutaj, lecę się
przebrać i zaraz jedziemy do księgarni.  mówiąc to wybiegła z pokoju.
Wstałam i zaczęłam przeglądać książki na regałach. Na jednym z grzbietów
widniał napis Album rodzinny. Wyjęłam go i zaczęłam przeglądać. W
większości były to zdjęcia Matta i Hany. Na jednym ze zdjęć rozpoznałam
jednak mojego ojca. Z podpisu dowiedziałam się że kobieta z którą siedział na
ławce to była jego siostra cioteczna, czyli mama mojej kuzynki. Na jeszcze
innym byłam ja gdy miałam pięć lat. Bawiłam się na dywanie w naszym domu z
Haną lalkami, a Matt zakradał się do siostry z wielkim pająkiem w ręku.
Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie. Jaka ja byłam rozkoszna.
Przejrzałam resztę albumu. Znalazłam w nim jeszcze dwa zdjęcia swoje i Hany
oraz pięć, na których był mój tata. Gdy wróciłam do jednej z fotografii na której
byłam ja i Hana, przyglądając się jej, do pomieszczenia bezszelestnie weszła
moja kuzynka. Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam, gdy stanęła za
moimi plecami i patrzyła mi przez ramię.
- Pamiętasz to?  zapytała nagle.  Ja tylko ze zdjęć.  dodała zanim zdążyłam
odpowiedzieć.
Przestraszona jej nagłym pojawieniem się odskoczyłam jak oparzona i stanęłam
kilka metrów od niej w pozie obronnej. Dopiero po krótkiej chwili zdołałam się
opanować.
- Nie zauważyłam kiedy weszłaś.  wytłumaczyłam się.  Na przyszłość rób to
głośniej.  poprosiłam.  Nie pamiętam tego w ogóle.  odpowiedziałam na jej
wcześniejsze pytanie.  Nigdy nie pamiętałam, żebym miała kuzynkę i kuzyna.
 dodałam.
- Nie martw się. Widzieliśmy się tylko raz, więc nic w tym dziwnego że nie
pamiętasz, a ja ci się nie dziwię. Jedzmy już.
- Dobrze.  zgodziłam się bez wahania.
Wyszłyśmy z gabinetu i poszłyśmy do podziemi. Gdy weszłyśmy do garażu
zatkało mnie. Było tam około stu pięćdziesięciu samochodów. Byłam w szoku.
Ile wampirów mogło mieszkać w tym domu i należeć do tego klanu?
- Ile wampirów tu mieszka?  zapytałam cicho.
- Z tobą sto czterdzieści cztery i każdy ma swój samochód. Ty też. 
powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Kupiliście mi samochód?  zapytałam żeby się upewnić.
- No, tak. Matt pojechał po niego jak ty oglądałaś swój nowy pokój. On kocha
kupować samochody.  wyjawiła Hana.
- Który w takim razie jest mój?  zapytałam licząc na to że nie wydali na mnie
za dużo pieniędzy.
- Tamto Ferrari California.  powiedziała wskazując błękitny samochód.
Zazgrzytałam zębami. Takie samo auto kupił mi Edward na urodziny. Byłam
wściekła że coś mi o nim przypomina. Chciałam wyprzeć z świadomości
Edwarda Cullena, co mi się na razie udawało aż do teraz.
- Czemu akurat błękitne Ferrari California?  zapytałam.
- Nie podoba ci się?  zapytał głos zza moich pleców.
Rozpoznałam go bezbłędnie. To był Matt.
- Nie w tym rzecz. Taki sam dostałam na urodziny od męża.  powiedziałam
lekko podenerwowana.
- Kojarzy ci się z Cullenami?  zapytał łagodnie bezbłędnie odczytując moją
reakcję i słowa.
- Tak.  odpowiedziałam krótko.
- Nie ma sprawy. Kupie ci nowy.  powiedział uśmiechając się. On naprawdę to
kochał.
- Nie trzeba. Może zostać. Nie rób sobie kłopotu.  zaprzeczyłam szybko.
- Jak byś zmieniła zdanie daj znać.  powiedział uśmiechając się do mnie i znikł.
- Chodz.  pociągnęła mnie za rękę w stronę samochodu.  Musisz prowadzić,
bo ja nie mam prawka.  wyjaśniła.
Pokonana wsiadłam za kierownice. Kluczyki były już w stacyjce więc zapaliłam
i wyjechałam z garażu przy pomocy wskazówek mojej towarzyszki. Cały czas
mówiła mi gdzie mam jechać. Prowadziłam bardzo szybko w porównaniu z tym
jaką prędkość rozwijałam samochodem będąc człowiekiem. Po piętnastu
minutach dojechałyśmy na miejsce. Zaparkowałam niedaleko wejścia do dużej
księgarni i wysiadłam zamykając za sobą samochód. Gdy tylko weszłyśmy do
środka, zaraz podbiegła do nas ekspedientka. Takie zachowanie nie było
normalne. Popatrzyłam się pytająco na Hanę, ale ta nic nie powiedziała.
- Witam panienko Vandom. W czym mogę pomóc?  zapytała zestresowana
ekspedientka.
- Dzień dobry. Chciałyśmy się tylko rozejrzeć i ewentualnie coś kupić. 
odpowiedziała.
- Jeśli będzie panienka potrzebowała pomocy proszę mówić. Miłego
przeglądania książek.  powiedziała miło i odeszła od nas oddychając ciężko.
Znów popatrzyłam na moją kuzynkę pytająco, ale ta nadal nie miała zamiaru mi
odpowiadać. Poszła w stronę regałów i zniknęła pomiędzy dwoma z nich.
Poszłam za nią, a gdy do niej doszłam w końcu odpowiedziała na moje nieme
pytanie.
- Jestem tu stałą klientką, a do tego często robię tu awantury że personel nic nie
robi, albo że długo się czeka na pomoc ekspedientki.  powiedziała uśmiechając
się łobuzersko.
Nic nie powiedziałam, tylko zaczęłam przeglądać książki na regałach. Po pół
godziny dołączyłam do Hany która była już przy kasie.
- Nic nie wybrałaś?  zapytała zdziwiona.
- Nie mam kasy.  odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- Nie wygłupiaj się. Leć po książki które byś chciała i tak to kasa Matta więc się
nie przejmuj. Ja się nie przejmuję.  powiedziała łagodnie.
Poszłam po książki. Denerwowało mnie że muszę poruszać się w ludzkim
tempie. Gdy przeglądałam książki wcześniej zainteresowało mnie aż
siedemdziesiąt książek. Zastanawiałam się czy jak je przyniosę nadal będzie
zdania że za nie zapłaci, ale w końcu kupili mi samochód i wcale nie zrobiło to
Matt owi kłopotu. W dziesięć minut zebrałam wszystkie książki i poszłam do
kasy. Kasjerka otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, a Hana podeszłą do kasy i
podała książki nie komentując ich ilości. Kasjerka zapakowała je wszystkie, a
moja towarzyszka zapłaciła kartą. Wróciłyśmy do samochodu i zapakowałyśmy
moje książki do bagażnika.
- Zapytam z ciekawości, Hana. Masz samochód?  zapytałam całkiem
poważnie.
- Mam. Mitsubishi Outlander II. Czemu pytasz?  zapytała zdziwiona moim
pytaniem.
- Bo mój samochód jest tylko dwu-osobowy.  wyjaśniłam.  Na pewno masz
koleżanki które też nie mają prawka.  dodałam widząc jej minę.
- Dzięki. Skorzystam jak tylko natrafi się okazja.  obiecała.
W drodze do domu nie musiała mnie już prowadzić. Pamiętałam jak tu
dojechałam więc droga powrotna zajęła mi mniej czasu. Gdy podjeżdżałyśmy
już do bramy, otworzyła się automatycznie przed nami więc nie zwalniając
wjechałam na posesję. Zjechałam do garażu i zaparkowałam samochód najbliżej
schodów na górę. Wzięłam książki z bagażnika i pobiegłam do swojego pokoju.
Zaczęłam je rozpakowywać i ustawiać według nazwisk autorów. Zawsze tak
robiłam żeby móc się połapać jaka książka gdzie stoi. Gdy kończyłam ustawiać
książki do mojego pokoju ktoś zapukał.
- Proszę.  powiedziałam i spojrzałam w stronę drzwi. Do pokoju wszedł Matt.
- I jak się jezdzi?  zapytał.
- Super. Dzięki za ten samochód. Naprawdę nie musiałeś mi kupować takiego
drogiego.  powiedziałam spokojnie nie patrząc na niego.
- Nie przesadzaj.  powiedział udając złość.  Słuchaj jest taka sprawa. Nasza
rodzina jest bardzo szanowana, ale wiele wampirów chciałoby nas zniszczyć.
Hana ma młode ciało, a mimo to jest świetnym łowcą. Chodzi mi oto że
powinniśmy cię wytrenować, żebyś umiała sobie radzić.  powiedział patrząc
niepewnie na mnie.
- Mam zostać zabójcą i morderczynią?  zapytałam wprost.
- Tak.  powiedział trochę niepewnie.  Wiem że może ci to nie odpowiadać, ale
nikt nie będzie ci kazał nikogo zabijać. Chcę tylko żebyś umiała się obronić, a
nawet żeby wszyscy wiedzieli że nie warto z tobą zadzierać, bo szybko sobie z
nimi poradzisz.  dodał szybko.
- Skoro chodzi tylko o to żebym umiała to nie ma sprawy.  powiedziałam
posyłając mu słodki uśmiech.
- Naprawdę nie masz nic przeciwko? Treningi będą ci zajmowały większość
czasu.
- Chcę umieć się obronić. Chcę być szanowana. Chcę walczyć, a nie stać z boku
lub zawadzać gdyby doszło do jakiejś walki.  powiedziałam stanowczo z
poważną miną.
- W takim razie zaczynamy od jutra.  powiedział uradowany że byłam chętna
do nauki i wyszedł z mojego pokoju. Chyba się bał że zmienię zdanie.
Następnego dnia zaczęłam trening. Było ciężko na początku. Matt i Hana uczyli
mnie na zmianę. Na treningach mijały mi godziny, dni, miesiące, aż w końcu
upłyną rok od mojego pojawienia się w Berlinie, a mój trening był ukończony.
Nie byli w stanie mnie niczego więcej nauczyć, bo się okazało że jestem lepsza
od nich i rozkładam ich na łopatki. Przyzwyczaiłam się już do tego życia.
Zapomniałam już dawno o Edwardzie Cullenie. To był mój mały prywatny
sukces. W pewien słoneczny dzień gdy leżałam na leżaku na tarasie i czytałam
książkę usłyszałam głos Matta.
- Bells!  zawołał. Podniosłam się niechętnie i pomknęłam do jego gabinetu.
- Co jest?  zapytałam znudzona.
- Volturi przysłali zaproszenie na bal który urządzają z okazji pełnych urodzin
Ara. Musi być jakiś przedstawiciel rodziny i klanu. Możesz pojechać do Włoch
z Peterem i Wandą?  zapytał poważnie.
- Na jak długo?  zapytałam.
- Dobrze by było gdybyś pojechała na trzy dni. Pasuje ci? Za tydzień byście
wylecieli.
- Dobra. Zdajesz sobie sprawę, że będzie cię to trochę kosztowało?  zapytałam
z uśmiechem.
- Nowa kiecka i droga biżuteria?  zapytał, bo zazwyczaj takie były moje
wymagania.
- Owszem.
- Nie ma sprawy.  powiedział również się uśmiechając.  Nawet już kupiłem ci
sukienkę i biżuterię.  powiedział i wskazał na sofę. Podeszłam do niej i
zajrzałam do pudełek.
- Śliczne. Polecę, ale przypominam, że nie ręczę za siebie jak ktoś mnie
sprowokuje.  przypomniałam mu równie stały warunek moich wyjazdów.
- Jak zawsze.  powiedział.  Cieszę się, że się zgodziłaś.  dodał.
- Nie ma sprawy. Jak to wszystko to będę leciała.
- Miłych zakupów z Tiną.
- Dzięki.  powiedziałam i pobiegłam do koleżanki.
To było wręcz niesamowite jak zmieniła moje podejście do zakupów. Teraz
uwielbiałam na nie z nią jezdzić. Przebiegłam koło niej chwytając ją po drodze
za rękę i pociągnęłam do garażu. Wsiadłyśmy do mojego samochodu.
Pokochałam szybką jazdę i zaczęłam doceniać moje sportowe auto. Do centrum
handlowego dojechałyśmy w dziesięć minut. Chodziłyśmy po sklepach i
kupowałyśmy mnóstwo ciuchów.
- Patrz jaka śliczna spódniczka.  zapiszczała Tina gdy przechodziłyśmy koło
jednej z wystaw.
- W sam raz, jak dla ciebie.  skomentowałam.
- Chodz, musze ją przymierzyć.  powiedziała i pociągnęła mnie do sklepu.
Wzięła spódniczkę z wieszaka i poszła do przymierzali. Gdy wyszła w
czerwonej mini obróciła się przede mną jak modelka na wybiegu.
- I co sądzisz?  zapytała podekscytowana.
- Super na tobie leży. Będzie ci pasowała do tego czerwonego golfu bez
rękawów.  skomentowałam.
- Masz rację. Wezmę ją.  powiedziała po czym wróciła do przymierzalni.
Tym razem nie miałyśmy dużo czasu na zakupy, więc miałyśmy tylko po pięć
torb jak wróciłyśmy do domu. Matt stwierdził że powinnam potrenować przed
wyjazdem, więc przez następny tydzień prawie cały czas trenowałam z Haną.
Lot do Włoch nie był dla mnie męczący zwłaszcza że byłam z moimi
towarzyszami. To Peter i Wanda zawsze ze mną jezdzili jak byłam gdzieś
wysyłana. Pojechaliśmy do hotelu, bo niestety musieliśmy sprawiać pozory.
Całą noc przesiedzieliśmy cicho w pokoju, a rano poszliśmy zapolować za
miastem. Gdy wróciliśmy, zaczęliśmy się szykować na bal. Ubrałam się w
srebrną suknię wieczorową którą dostałam od Matta. Miała ostro wycięty dekolt
i nie miała pleców. Założyłam do niej naszyjnik i kolczyki z diamentami. Włosy
upięłam wysoko w kok i tylko kilka pasem opadało swobodnie przy mojej
twarzy.
O osiemnastej wyszliśmy z hotelu. Wanda była dwunastoletnią wampirzycą z
czarnymi rozpuszczonymi włosami do pasa. Była ubrana w białą wieczorową
sukienkę. Peter miał dwadzieścia lat, rude potargane włosy i jak zwykle na taką
uroczystość ubrał się w elegancki smoking. Pojechaliśmy taksówką do
zameczku Volturich. Weszliśmy do środka i znalezliśmy się w tłumie
wampirów. Nagle podszedł do nas Aro.
- Wando, witaj.  zawołał uradowany na jej widok. Uściskał ją i spojrzał na
mnie.  Bella. Nie spodziewałem się ciebie w takim towarzystwie. Miło cię
widzieć.  powiedział po czym zwrócił się do Petera.  Gdzie przedstawiciel
rodu Vandom?  zapytał rozglądając się dokoła.
- Bella jest kuzynką Matta i Hany i jednocześnie przedstawicielką rodu. 
wyjaśnił Peter, a ja skamieniałam.
Nie mogłam w to uwierzyć. Tyle starań na nic. Byłam wściekła i oszołomiona.
Nie wiedziałam, jak mogłam o tym nie pomyśleć.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 2
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 9
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 3
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 11
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 1
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 4
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 8
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 5
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 7
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 7
Świt dalszy ciąg BD Rozdział 10
Mam racje ciag dalszy
2 Macierze ciąg dalszy
Ciag dalszy błogosławienstw, jakie niesie nam GMO
[treść] Świderkówna Rozmów o Biblii ciąg dalszy
34 J i K o historii puzonu rozmowy ciąg dalszy Jun 6, 2011

więcej podobnych podstron