WIADRO I KRZESAO
Piątek po południu, w telefonie znajduję esemesa spod obcego numeru, co zawsze śmierdzi. Prawdziwy
smród wybucha jednak, kiedy okazuje się, że w esemesie tym znajduje się równie uprzejma i
lukratywna, co wstrząsająca propozycja udziału w reklamie. Smród prawie widzialny i prawie namacalny,
i siedzę w chmurze tego smrodu i jest mi słabo. Pani agentka Mariola B. jest osobą kulturalną i
spodziewa się, że ja jako osoba niedzisiejsza, żyjąca swoimi urojeniami mogę zareagować neurotycznie,
więc przyjemnie pyta, czy może do mnie zadzwonić i omówić nęcące szczegóły współpracy. Ja mam
wtedy dużo myśli. Coś mi się śmieje nieprzyjemnym nerwowym śmiechem, bo lubię wesołe żarty, ale to
jest absurd dość przykrego, fundamentalistycznego gatunku. Więc raczej nastroje są radykalne, wyje
alarm i po całej głowie jezdzi panikująca policja, lecą cegłówki. Najpierw piszę: Chyba pogłupieliście , co
wydaje mi się o tyle słabe, że zbyt ogólnikowe, jak nieskuteczne bywa zbyt ogólnikowe wołanie o pomoc.
Piszę więc: Pani jest chyba niepoważna . Wiem z góry, że już nigdy nie dowiem się tej wiążącej
informacji, co miałam reklamować. Koszulki z pidżamą porno, samoprzylepne naszywki antysystemowe
czy wakacje w polskich blokach. Firmować swoim jakże przekonującym nazwiskiem konkurs wiedzy o
szkodliwości narkotyków czy akcję przeciwko samobójstwom w falowcach, ja żyję, żyj i ty. To mnie do
dzisiaj dręczy. Ale takie są koszta bycia nerwowym.
Już nieraz myślałam o specjalnym przycisku w telefonie do higienicznego zabijania rozmówców, niestety,
nie wymyślono jeszcze takiego korzystnego modelu. Jeżeli posiadałabym go nieopatrznie i nieopatrznie
korzystałaby z niego również pani Mariola B., w piątkowe popołudnie konałybyśmy obie w męczarniach.
Pani Mariola B. ma rzadką umiejętność szybkiego czytania ze zrozumieniem, dzwoni po trzech
sekundach. Telefon się grzeje od nadmiaru wysokich dzwięków, pani jest uwłaczająca pani też jest
uwłaczająca. Ale skąd pani to przyszło do głowy, że ja mogę chcieć? Proszę pani, ja nie mówię, żeby
pani reklamowała wiadro i krzesło, i jeżeli ja pani w kulturalny sposób proponuję pieniądze, to jestem
poważna i się pani jeszcze o tym, mam nadzieję, przekona. A ja mam nadzieję, że nigdy nie.
Ja sobie z tym wspomnieniem nie mogę poradzić, opowiadam różnym ludziom, bo jestem ciekawa, co
właśnie zrobiłam. Co i za ile? słyszę. Ale o co ci w ogóle chodzi, przecież już ci w zeszłym roku
mówiłem . Albo: No, głupio zrobiłaś, lepiej by było, jakbyś tam zadzwoniła i jakoś kulturalnie to
odkręciła . Albo: No, to ty jakaś szlachetna jesteś, może ty masz jakąś misję, co? Pokaż oczy, może Bóg
przez ciebie przemawia, bo robisz takie rzeczy, których ja nie rozumiem .
Dla mnie to jest wstrząs, to jest nekrofilia na moich złudzeniach. I spektakularne wrzucanie
niezorientowanej w moich mentalnych alergiach agentce jest tu mało satysfakcjonujące. Widocznie mój
osobisty związek z tym, co mówię, wygląda już na dostatecznie luzny, żebym mogła zacząć mówić coś
innego z podetkniętej kartki. O jakiejś marchwi, o jakiejś paście do zębów, o nowych skutecznych
sposobach walki z uciążliwą menstruacją.
Przekrój, nr 41/2003
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Wirójące KrzesłoStanowisko pracy dla elektronika (stoły, krzesła)Adirondack Chair krzeslakrzeslakkorporacje na osmym miejscu sa krzeslapuste krzeslokrzeslo kuroniaKuchenka Mastercook KE 2003A B instrukcjawięcej podobnych podstron