PKN Monika Lipińska ebook

background image
background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki

.

background image

©Copyrights to:

Wirtualne Wydawnictwo „Goneta” Aneta Gonera

www.goneta.net

ul. Archiwalna 9 m 45, 02-103 Warszawa

Korekta: Emilia Nowakowska

emi-n@wp.pl

Okładka: Monika Owieśna

corvux@rsb.pl

Redakcja: Aneta Gonera

wydawnictwo@goneta.net

ISBN: 978-83-62041-44-2

Wydanie I

Warszawa, sierpień 2011

Plik ePUB opracowany przez iFormat sp. z o.o. 2011

www.iformat.pl

background image

Tekst w całości ani we fragmentach nie może być powielany

ani rozpowszechniany za pomocą urządzeń elektronicznych, mech-

anicznych, kopiujących, nagrywających i innych, w tym również nie

może być umieszczany ani rozpowszechniany w postaci cyfrowej za-

równo w Internecie, jak i w sieciach lokalnych bez pisemnej zgody

wydawnictwa „Goneta” Aneta Gonera.

3/17

background image

Od redakcji:

Monika LIPIŃSKA

— studiowała dzien-

nikarstwo na Uniwersytecie Wrocławskim, ale ostatecznie
ukończyła Studium Animatorów Kultury i Bibliotekarzy. Z
wykształcenia jest zatem bibliotekarzem i animatorem
kultury.

Z zamiłowania podróżnik i eksplorator innych kultur i

obyczajów, których poznawanie ogromnie ją fascynuje.
Zwłaszcza kultura Chin i Japonii.

Przez rok była wolontariuszką we Włoszech. Przygoda

ta zaowocowała jej pierwszą książką zatytułowaną „Wszys-
tkie smaki cappuccino”, wydaną w 2006 roku. Potem ukaza-
ła się powieść dla młodzieży „Miasto Zaginionych Ojców”
(2007). W tym samym 2007 roku pani Lipińska zdobyła
trzecie miejsce w konkursie Wydawnictwa Telbit na powieść
dla młodzieży za książkę „Ćmy i motyle”, wydaną również w
tym samym roku. W tym samym wydawnictwie w 2009 roku
ukazała się powieść dla dzieci „Gaja i Anioł”, a w 2010 roku
ostatnia

książka

pani

Moniki

Lipińskiej

zatytułowana

„Kokosowy Budda”, która zdobyła pierwsze miejsce w
konkursie Wydawnictwa Telbit na powieść dla młodzieży.

Monika Lipińska ma na koncie również artykuły o kul-

turach innych krajów. W 2005 roku zdobyła pierwsze
miejsce w konkursie ogłoszonym przez czasopismo „Praca i
Nauka za Granicą” za reportaż zatytułowany „Bezdomność
w Dublinie”, opowiadający o sytuacji Polaków za granicą.

O jej podróżach i książkach można poczytać na blogu

monikalipinska.blog.onet.pl stworzonym przez Autorkę.

background image

PKN

— jest pierwszą opowieścią dla dorosłych

autorstwa Moniki Lipińskiej.

Jest to opowiadanie trzydziestoletniej kobiety o imi-

eniu Milena o perypetiach z żonatym kochankiem i konsek-
wencjach tego związku, skutkujących szalonym pomysłem
nieoczekiwanej zmiany miejsca. Na czas jednego miesiąca
decyduje się zamienić miejscami, domami i właściwie ży-
ciem z inną porzuconą właśnie przez swojego żonatego
kochanka kobietą o imieniu Marta. Obie panie trafiają do zu-
pełnie innych światów. My poznajemy tylko tę część Mileny,
bo to ona snuje narrację. Milena ze swojej malutkiej
kawalerki, którą nazywa pudełkiem na buty, trafia do
dużego, nieprzytulnego, wręcz laboratoryjnie sterylnego
mieszkania Marty, a w tym samym czasie Marta ma żyć w
mieszkaniu Mileny i oddawać się zajęciom Mileny.

Dzięki pieniądzom otrzymanym od bogatego ojca

Marta otworzyła niewielką chińską restaurację prawie w
centrum miasta, którą nazwała PKN od popularnej gry
„papier, kamień, nożyce”. Milena zostaje przyjęta do pracy
w PKN w charakterze kelnerki. Poznaje tam nowe osoby i
zostaje porwana w wir zgoła kryminalnej intrygi, rozgrywa-
jącej się pod płaszczykiem restauracji i przy czynnym
udziale zaufanej Marty, menedżerki o imieniu Elżbieta. Na
szczęście wszystkie zagmatwane sprawy się rozwiążą, a Mi-
lena zyska nowych przyjaciół i nie tylko...

Język opowiadania jest wartki, bez zbędnych opisów,

dający bardzo realne wrażenie niezobowiązującego i
lekkiego opowiadanka, jakiego się słucha przy kawie w
gronie przyjaciół. Sposób narracji jest tak świetny, że
książkę czyta się jednym tchem, rozumiejąc przy tym
doskonale niuanse skrótów myślowych i podtekstów, jakie
wszyscy stosujemy w naszym zgoła mało literackim życiu.

5/17

background image

Historia opisana w „PKN” mogła zdarzyć naprawdę...

6/17

background image

PAPIER OWIJA KAMIEŃ

Rozdział 1

Żona mojego kochanka wpadła do mieszkania na

granicy histerii i oszołomienia. Zwykle się tak nie zachowy-
wała, więc zmartwiałam ze zgrozy. Dowiedziała się?!

Czekałam aż podleci i mnie strzeli w pysk, ale ona

opadła bez sił na taboret, rzucając na podłogę nieśmiertelną
czarną torbę. W torbie znajdowały się niezliczone paczki
chusteczek higienicznych (na katar sienny), pęk kluczy z
doczepionym pajacykiem (dowód dziecinnienia) oraz bateria
kosmetyków przeciw atopowemu zapaleniu skóry. Wiedzi-
ałam to dobrze, chociaż torba pozostała bezpiecznie
zamknięta.

Żona mojego kochanka była dla mnie jak otwarta

księga. Nic dziwnego. Kumplowałyśmy się od dobrych pięciu
lat.

— Uspokój się — powiedziałam, z trudem panując nad

drżeniem w głosie. — Co się stało?

Odetchnęła głębiej i rozpięła płaszcz, ukazując okrągłe

kształty.

Przed

erą

odchudzania

nazywano

je

background image

„apetycznymi”, ale ostatnio preferencje uległy zmianie i
teraz to takie anorektyczce szkielety jak ja mają po-
wodzenie. Najlepszy przykład — jej własny mąż. Chociaż
sam jest niczego sobie, zwłaszcza jeśli chodzi o brzuszek pi-
wny, to jednak woli moje wystające kości od białego sadełka
małżonki. Pewnie dlatego tak dobrze czułam się w jej towar-
zystwie. Moje poczucie własnej wartości było adekwatne do
liczby jej kilogramów, przybywających po ostatniej ciąży w
ekspresowym tempie.

Kiedy przekonałam się, że przypadłość Oli jest natury

emocjonalnej i nie zamierza schodzić na zawał serca czy
cokolwiek

innego,

mogłyśmy

podjąć

konstruktywną

dyskusję.

Z niejaką ulgą porzuciłam pranie i zajęłam się goś-

ciem, z równą przyjemnością, z jaką dawałam się obracać
jej mężowi. Nasz dwuletni romans był skutkiem kilku-
letniego flirtu i wzajemnego pociągu fizycznego.

Złożyły się na niesamowitą bombę energetyczną,

która eksplodowała z hukiem dwa lata temu, gdy Tomek
stanął w drzwiach i powiedział, że nareszcie doczekał się
syna. Żeby to uczcić nie zapalił cygara, tylko rzucił się na
mnie jak sęp na padlinę. Twórca trójki potomstwa dobrze
wiedział, gdzie znajdują się przyciski uaktywniające roz-
maite funkcje kobiecego ciała. Trzeba przyznać, że nigdy
nie zaniedbał dokształcenia w tym względzie. Pozwalałam
mu na podobne eksperymenty przez szmat czasu.

Dwa lata to niby niewiele, ale dla mnie każdy miesiąc

to kosmiczna odległość, którą przemieszczam się powoli i
starannie, żeby nie stracić ani jednego wydarzenia wartego
uwagi. Mam sporo doświadczenia w ujarzmianiu czasu.

To zresztą moja praca — trwanie w bezruchu i liczeniu

każdego oddechu, odpływając w głąb podświadomości.

8/17

background image

Muszę tak robić, bo inaczej umarłabym z nudów podczas
niezliczonych godzin pozowania.

— Tomek chce mnie wysłać na weekend nad morze —

powiedziała wreszcie Ola z tragiczną miną.

Rozumiałam jej ból. Dla mnie godzina z jej rozdartymi

bachorami byłaby zbyt wielką karą. No, ale czego się
spodziewała, dając tyle razy zapylić?

Przysunęłam sobie stołek i usiadłam naprzeciw niej

przy moim kochanym, starym stoliku przemalowanym rok
temu na fiolet, żeby pasował do reszty wystroju kawalerki
przypominającej z grubsza pudło dla lalek.

Zamieszkałam tu zaraz po studiach i miało to być „na

razie”, dopóki nie znajdę lepszej pracy. Czyli — w zawodzie.
Niestety, obijałam się swego czasu na zajęciach i nie byłam
w stanie wyłuszczyć żadnemu potencjalnemu pracodawcy
powodów, dla których miałby zatrudnić właśnie mnie.
Dobrze, że kumpel z piątego roku malarstwa wkręcił mnie w
pozowanie studentom jako dobry model budowy anatom-
icznej kości. Kolejny raz przekonałam się, że anoreksja była
moją najlepszą przyjaciółką. Dzięki niej wygrywałam kolejne
sprawy.

A taka na przykład Ola, przytulna i pucołowata

księgowa z rogami aż po Ural, rodziła kolejne dzieci i nie zn-
ała słowa dieta. Fascynowała mnie bez reszty. Jak wszystkie
grubasy.

A co do tego wyjazdu, to tak się złożyło, że wiedziałam

o nim wcześniej niż ona. Wymyśliliśmy to z Tomkiem ty-
dzień temu, żebyśmy mogli nacieszyć się sobą bez
konieczności pokrętnego tłumaczenia z jego strony. Swoją
drogą Olunia była głupia jak pień. Po zrobieniu syna Tomek
nie przystawiał się do niej ani razu. Mnie by to bardzo

9/17

background image

zdziwiło. Ale ona ma mniejszy temperament i w tej, i w
każdej innej dziedzinie życia. Nic dziwnego, że boi się zostać
sama z tym przedszkolem, którym zwykle zajmuje się ni-
ania, kobieta niewzruszona niczym niemiecka stal.

— Może pojechałabyś ze mną? — zaproponowała

nieśmiało, sięgając do miseczki z orzeszkami w karmelu,
które trzymałam specjalnie dla niej.

Myślałam, że ją śmiechem zabiję.
— Olka, myśl! Mamy październik. Zaczęłam pracę,

dziecko drogie.

Uwielbiam z głębi swojej złej duszy traktować podobne

idiotki jak Misia o Baaardzo Małym Rozumku. Wielka pani
księgowa, trzymająca twardą ręką całe finanse dużej firmy.
A w domu zakompleksiona Matka Polka. Zresztą to podobno
idzie w parze.

A ja? Całe dnie siedzę goła przed coraz to inną grupą

studentów i płacą mi za to niezłe pieniądze. To znaczy, bez
przesady. Jakoś się kulam po świecie, nieuwiązana do rodz-
iny, wolna niczym ptak. I dobrze mi z tym.

— Może mama by ze mną pojechała? — zastanawiała

się Olka, masakrując zębami kolejnego orzeszka. — Nie
wiem, co mu odbiło z tym wyjazdem. Miałam wprawdzie za-
legły urlop, ale nie musiałam brać na hura. A ten się uparł
jak wół. Zamówił noclegi i kazał jechać wypoczywać.

Kazał. Jezu przenajświętszy. Chciałabym zobaczyć fa-

ceta, który spróbowałby wydawać mi rozkazy. Jeszcze się
taki nie urodził. Nawet Tomek, pan domu pełną gębą, st-
awał na baczność i robił, co chciałam. No, ale ja mam wielo-
letnie doświadczenie w podejściu do facetów, przetestow-
ane na niejednym frajerze. A bidna Olunia zaraz po studiach
zaciążyła i dała się zepchnąć do roli garnkotłuka, z którym

10/17

background image

nikt, a zwłaszcza poślubiony przed ołtarzem pan i władca,
kompletnie się nie liczył.

— Daj znać, jak już zajedziesz na miejsce — powiedzi-

ałam zgodnie z naszym odwiecznym rytuałem.

Uściskałam ją i wypuściłam z objęć, pozwalając po-

toczyć się po schodach. Jak tylko dojedzie do domu, wyśle
mi wiadomość, a godzinę później Tomek stanie w drzwiach
z nieodłącznym bukietem kwiatów. To właśnie różni pozycję
żony i kochanki. Wprawdzie nie mam doświadczenia w
związku potwierdzonym przez klechę, ale za to w byciu
kochanką jestem starą wyjadaczką. I jak na razie widzę
same plusy takiego układu.

Dla kochanki facet się stara, przynosi kwiaty, zawsze

jest elegancki i wypachniony, no i w łóżku przechodzi
samego siebie. Tomek wpisywał się idealnie w ten schemat.
Jedyne, co mi się niezbyt podobało, to obrączka na palcu,
którym robił niesamowite rzeczy. No i krzyżyk na łańcuszku,
który dyndał nad moją twarzą podczas rozmaitych wy-
gibasów. A mowa tu o bogobojnym, kurwa, ojcu rodziny. Ty-
powy zakłamany polski katol. Ale póki było mi dobrze, nie
protestowałam.

Tomek pojawił się dwie godziny później. Bez kwiatków,

co mnie trochę zdziwiło, ale postanowiłam nie być
małostkowa.

Ostatecznie

dość

już

tych

kwiatków

wyhaczyłam. Nie można być pazernym.

Objął mnie i pocałował przelotnie, a potem rzucił się

na fotel, jakby jakaś tajemnicza moc podcięła mu sznurki,
utrzymujące w pionie. Wiklinowy fotel zatrzeszczał pod
solidnym ciężarem, wzmocnionym o rosnący ostatnio
brzuszek.

11/17

background image

— Ola wyszła niedawno — poinformowałam, ze złośli-

wą przyjemnością obserwując grymas niechęci na wspomni-
enie o jego ślubnej. — Skarżyła się na ciebie.

Machnął ręką, jakby odganiał się od starej, pierdzącej

muchy. Prawidłowa reakcja.

Postanowiłam nie dręczyć go więcej. W końcu był

tutaj, ze mną. A ona mieszała w garach, tudzież prała
brudne skarpety w innej rzeczywistości.

Usiadłam mu na kolanach, oplatając rękami szyję,

uważając by nie pognieść sztywno wykrochmalonego
kołnierzyka. Praca Tomka wymagała od niego paradowania
w białej koszuli i garniturze. Dobrze, że miał je kto pra-
sować, gdy zbytnio nas ponosiło i na koszuli znaczyły się za-
łamania i fałdy. Ola umiała ponadto wywabić wszelkie
plamy, nie dbając o źródło ich pochodzenia. Normalnie cud
nie kobieta. Ze świecą szukać. Pracowita, naiwna i głupia
nieprzeciętnie — modelowy obraz żony w oczach faceta.

— Co jest? — spytałam, machinalnie nawijając na pa-

lec złoty łańcuszek na szyi Tomasza. — Co to za mina?

Minę miał nieszczególną. Wprawdzie objął mnie i

wsadził łapy pod bluzkę, jednym wprawnym ruchem
rozpinając stanik, ale robił to z mniejszym niż zwykle za-
pałem. Pewnie rozmowa z szefem o podwyżce spaliła na
panewce. Coś miał Tomuś ostatnio mało szczęścia w egzek-
wowaniu tego, co mu się słusznie należało.

Przenieśliśmy się na łóżko.
— Ściągnę koszulę — powiedział, odsuwając się ode

mnie, chociaż chciałam mu pomóc z guzikami.

Położyłam się na wznak, z rękami pod głową, czekając

aż skończy striptiz.

12/17

background image

Rzucił koszulę na fotel, a za nią skarpety i spodnie. Lu-

biłam patrzeć na rozebranego faceta, kiedy sama byłam
jeszcze w pełnym rynsztunku. Wydawał mi się taki
bezbronny, pozbawiony ochronnego pancerza, w którym
odgrywał ważniaka.

Przyjemność płynąca z seksu wciąż z tą samą osobą

polega na oswojeniu i przewidywalności, co kochanka po-
trafi cenić bardziej niż żona. W pewnym sensie dawało mi to
poczucie bezpieczeństwa, bo wiedziałam kiedy i czego mo-
gę się spodziewać. Teraz też podążaliśmy utartymi
szlakami.

— Ej, nie tak szybko, niektórzy są ubrani — zaśmiałam

się, czując jego usta w zagłębieniu szyi.

— Niektórzy zaraz będą rozebrani — wymamrotał, a

jego ramiona zatrzęsły się od tłumionego śmiechu.

Zajął

się

tym

szybko

i

sprawnie,

rozrzucając

niechlujnie moje ciuchy na prawo i lewo.

— No to do roboty — mruknęłam, aby za chwilę

przenieść się w rejony podświadomości nieosiągalne dla
ludzi, wiodących swoje życie stale w tym samym, nudnym
kieracie.

Potem milczeliśmy, wsłuchani w monotonne stukanie

kropel deszczu o blaszany parapet. Leżałam z głową na jego
piersi, słuchając rytmicznego bicia serca. Kochałam takie
momenty. Dla nich żyłam.

Tomek westchnął.
Nienawidzę wzdychających facetów. Niech wzdycha

żonie, kurwa mać. Nie wie na czym polega kochankowanie?
Dla mnie musi odgrywać Don Juana, żeby tradycji stało się
zadość.

13/17

background image

Jeśli myślał, że zacznę się dopytywać, to był w grubym

błędzie. Ma od tego frajerkę w domu. Myśl o Oli pakującej
się gorączkowo do wyjazdu, podczas gdy ja leżałam w ob-
jęciach jej męża, działała na mnie lepiej niż najlepszy gatun-
ek marychy. Normalnie odlot.

— Wziąłem tydzień urlopu — powiedział cicho, jakby

przyznawał się do największej zbrodni.

— No i dobrze. Przeniesiesz się do mnie? Najwyżej

wpadniesz do domu od czasu do czasu, żeby się sąsiedzi nie
dopierdalali.

Tomek nie odpowiedział. Nie lubił przeklinania, ale to

nie był mój problem. Nie zamierzałam dostosowywać się do
niego tak całkowicie i bez reszty.

Kreślił palcem kółka na moich plecach, powodując

nadaktywność komórek nerwowych. Wprost nie mogłam
uwierzyć, że będę go miała dla siebie przez calutki tydzień.
Na tym właśnie polega piękno romansu — każda kradziona
chwila jest na wagę złota, dlatego nie ma mowy o czepianiu
się szczegółów.

— Milena, muszę ci coś powiedzieć.
Jego głos z trudem przedzierał się przez granicę mojej

podświadomości. Mruknęłam coś bez ładu i składu. Na
więcej nie mogłam się zdobyć.

— Postanowiłem wyjechać z nimi. Dawno nie byłem na

wakacjach, no i wiesz, że mam pewne zobowiązania.

Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co

usłyszałam. Kolejną chwilę potrwało nim przetrawiłam tę
wiadomość, smakującą niczym kwas solny rozpuszczony w
gęstym tłuszczu. Gdyby nie pusty żołądek, na pewno puś-
ciłabym pawia i to wprost na moją najlepszą, lawendową
pościel.

14/17

background image

— Jesteś zła?
Jego oczy błyszczały w ciemnościach, gdy odwrócił

głowę w moją stronę. Twardo trzymałam oczy otwarte, żeby
nie trysnął z nich strumień gorzkich łez. Co za skurwiel.

— Nie — powiedziałam trochę za głośno, ale lepsze to

niż miauczenie zranionego kota. — Masz rację. Powinieneś
poświęcać im trochę więcej czasu.

Kolejny niepisany obowiązek dobrej kochanki. Należy

udawać zainteresowanie żoną i dziećmi kochasia, a nawet
troskę o dobro rodziny i totalnie wbrew swemu własnemu.
No, ale każda rozsądna kochanka zna swoje miejsce i nie
pragnie nic ponadto, co uda się jej wyrwać. Musi przy tym
pamiętać, by przyjmować kradzione chwile od niechcenia,
żeby luby nie wyobrażał sobie, że bez niego nie ma dla niej
życia.

— Wiedziałem, że zrozumiesz.
Standardowy tekst zdradzającego faceta. Dzięki temu

jego egoistyczne popędy oraz pragnienie pełnienia przyp-
isanej społecznie roli męża i ojca zostają zaspokojone.
Prawda jest taka, że każdy z tych facetów to złamany kutas,
notoryczny kłamca, który zasługuje, by powiesić go za jaja
na najwyższej gałęzi. Wiem to, ale mimo wszystko
pozwalam mu się pukać. Cóż, nie jestem z żelaza. Poza tym
pocieszam się, że ostatecznie nie wiąże mnie z tym dup-
kiem żadna umowa i to nie mnie zdradza, oddając co na-
jlepsze innej kobiecie.

Potem wstaliśmy, żeby się odświeżyć i napić kawy.

Kolejny rytuał. Jak łatwo wpaść w rytm powtarzających się
czynności.

— Od przyszłego tygodnia zaczynam regularne sesje

— powiedziałam, dolewając smolistą kawę do opróżnionej w

15/17

background image

połowie filiżanki. — Tak, że będę miała dość zajęć. Nawet
dobrze się składa z tym twoim wyjazdem. Zresztą będziemy
w kontakcie, nie?

Uśmiechnął się, pokazując dołeczki w policzkach.

Facet z dołeczkami. To jest naprawdę urocze. Za te dołeczki
byłam gotowa wybaczyć mu obowiązkowe nocne zapasy z
żoną. Na szczęście rzadkie.

— Oczywiście, skarbie — powiedział, wyciągając rękę,

żeby pogładzić mnie po ramieniu. — Nie mógłbym żyć bez
kontaktu z tobą. Przecież wiesz.

Wiedziałam. I cieszyłam się jak cholera.
Tylko...

16/17

background image

@Created by

PDF to ePub

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki

.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PKN Monika Lipińska ebook
Maja z Hoteliku Pod Wierzbami Monika Lipińska ebook
biznes i ekonomia twoje finanse racjonalne inwestowanie marek lipinski ebook
biznes i ekonomia twoje finanse bezpieczenstwo wlasne i majatku marek lipinski ebook
biznes i ekonomia twoje finanse organizowanie i planowanie wlasnych finansow marek lipinski ebook
Notatnik Szmul Rozensztajn oprac Monika Polit ebook
Zamkowe opowieści duszka Bogusia Monika Wilczyńska ebook
Gra wstępna Monika Sawicka ebook
biznes i ekonomia twoje finanse skuteczne oszczedzanie marek lipinski ebook
Pod Różowym Kasztanem Monika Masztak Buczyńska ebook
(ebook PDF)Shannon A Mathematical Theory Of Communication RXK2WIS2ZEJTDZ75G7VI3OC6ZO2P57GO3E27QNQ
[ebook renewable energy] Home Power Magazine 'Correct Solar Panel Tilt Angle to Sun'
(ebook www zlotemysli pl) matura ustna z jezyka angielskiego fragment W54SD5IDOLNNWTINXLC5CMTLP2SRY
(eBook PL,matura, kompedium, nauka ) Matematyka liczby i zbiory maturalne kompedium fragmid 1287
kurs excel (ebook) statistical analysis with excel X645FGGBVGDMICSVWEIYZHTBW6XRORTATG3KHTA
Ebook Spraw 2 Netpress Digital
(EBOOK~4

więcej podobnych podstron