T: Ubodzy w
duchu....
„Błogosławieni ubodzy
w duchu, albowiem do nich
należy królestwo
niebieskie.
Już a początku swojej działalności
mesjańskiej, przemawiając w synagodze
w Nazarecie, Jezus powiedział: Duch
Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie
namaścił i posłał Mnie, abym ubogim
niósł dobrą nowinę (Łk 4, 18). Ubogich
też uznał za uprzywilejowanych
dziedziców królestwa. Oznacza to, że
tylko «ubodzy duchem» są w stanie
przyjąć królestwo Boże całym sercem.
Spotkanie Zacheusza z Jezusem ukazuje, że
również człowiek bogaty może stać się
uczestnikiem Chrystusowego
błogosławieństwa dla ubogich duchem.
Ten jest ubogi duchem, kto gotów ze
swego bogactwa szczodrze świadczyć
potrzebującym. Widać wówczas, że nie jest
przywiązany do tych bogactw. Widać, że
dobrze rozumie ich zasadniczą celowość.
Dobra materialne są bowiem po to,
ażeby służyć drugim, zwłaszcza
będącym w potrzebie. Kościół godzi się na
osobiste posiadanie tych dóbr, o ile są
używane dla takiego celu.
«Błogosławieni ubodzy w duchu». Jest to
wołanie Chrystusa, które dzisiaj winien
usłyszeć każdy chrześcijanin, każdy
człowiek wierzący. Bardzo potrzeba ludzi
ubogich duchem, czyli otwartych na
przyjęcie prawdy i łaski, na wielkie sprawy
Boże; ludzi o wielkim sercu, którzy nie
zachwycili się blaskami bogactw tego
świata i nie pozwalają, aby one
zawładnęły ich sercami. Oni są
prawdziwie mocni, bo napełnieni
bogactwem łaski Bożej. Żyją
w świadomości, że są obdarowywani przez
Boga nieustannie i bez końca.
«Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci
daję: w imię Jezusa Chrystusa
Nazarejczyka, chodź!» (por. Dz 3, 6) – tymi
słowy odpowiadają Apostołowie Piotr i Jan na
prośbę człowieka chromego od urodzenia.
Obdarzyli go największym dobrem, jakiego
mógł pragnąć. Ubodzy przekazali
ubogiemu największe bogactwo: w imię
Chrystusa przywrócili mu zdrowie. Oto
ludzie ubodzy w duchu, sami nie posiadając
srebra ani złota, dzięki Chrystusowi mają
moc większą niż ta, którą mogą dać
wszystkie bogactwa świata. Zaprawdę,
szczęśliwi są ci ludzie i błogosławieni,
albowiem do nich należy królestwo
niebieskie” (Jan Paweł II, Ełk, 1999).
„Nie oddzielałabym mocno «ubóstwa
w duchu» od ubóstwa jako takiego, czyli
– materialnego niedostatku. «Ubóstwo
w duchu» bardzo ściśle wiąże się z tym,
co człowiek ma, jak tego używa i co
jeszcze mieć chciałby. Dobrowolne
«ogołocenie» sprzyja porządkowaniu
wnętrza, a przez to zmienia też nasze
relacje z innymi. Kiedy ma się mało,
lepiej rozumie się tych, którzy mają
jeszcze mniej, lepiej też odróżnia się to,
co naprawdę ważne w życiu, od tego,
co jest tylko jakimś dodatkiem.
Jest też coś, co nazwałabym «ubogim
posiadaniem». Mam wokół siebie wiele rzeczy,
może nie bardzo drogich, ale w jakimś sensie
luksusowych, jak samochód czy telefon
komórkowy. Tyle że one nie są «dla mnie». Są
mi potrzebne, żebym mogła skuteczniej
działać; służą mi, żebym ja mogła lepiej
służyć innym. Nawet płyty kompaktowe też
nam służą – kiedy potrzebujemy odpoczynku,
uspokojenia czy wyciszenia i kiedy trzeba
zebrać siły przed kolejnym wyzwaniem. Bo
w końcu co jest w życiu najważniejsze? Służyć
drugiemu człowiekowi. A przez to – służyć
Bogu. «Ubóstwo w duchu» jest warunkiem
takiej służby.
«Ubóstwo w duchu» to wolność w
stosunku do rzeczy, niezależnie od tego,
czy je mam, czy ich nie mam. Także –
wolność w stosunku do samego siebie,
do własnych ograniczeń. Dlatego ja nie
proszę Boga o to, żebym potrafiła
samodzielnie chodzić. Źle bym się czuła,
gdybym Go o to prosiła. Proszę Go raczej
o to, żebym zachowała zdolność
dziękowania za wszystko, co mi się
przydarza, i żebym nadal mogła służyć
ludziom. I wierzę, że On znajdzie jakiś
sposób, żebym mogła to robić nawet
wtedy, gdy już w ogóle nie będę chodzić
– nawet o kulach”
DZIĘKUJĘ ZA
UWAGĘ!