Król Lew postanowił wybudować
na polanie dla swoich
poddanych schronienie, ale to
wymagało szeregu zezwoleń.
Trzeba się było udać do Urzędu by
tę sprawę załatwić.
Zwołał więc miejscową
społeczność by wybrała
przedstawiciela.
Zadecydowano, by był to
niedźwiedź, bo duży, silny i
wzbudza respekt.
Po ośmiu godzinach wraca
niedźwiedź z urzędu.
Lew się go pyta, co tam załatwił ?
A on mówi, że nic.
Jak to nic! Ty taki wielki i nic?!
Wydelegowano więc lisa.
Chytry, przebiegły i sprytu ma
dużo.
Wraca lis po ośmiu godzinach i też
nic.
Lew mówi: to może wiewiórkę, taka
delikatna, ładna, szybka i zgrabna...,
Podobnie jak poprzednicy też nic nie
załatwiła.
No to koniec naszych marzeń - orzekł
Król Lew.
A może ktoś na ochotnika?
Zgłosił się osioł. Wszyscy pękali
ze śmiechu. Przecież Ty nic nie potrafisz
załatwić. Ale osioł się uparł i poszedł.
Wraca po dwóch godzinach uradowany, z
zezwoleniem w ręku.
Ogólne zdziwienie, królowi szczęka opadła.
Pytają się więc jak to załatwił, a osioł na to:
- Gdzie otworzyłem drzwi, to ktoś z
rodziny...