13243
Paolo Coelho
Pewien mę\czyzna
Pewien mę\czyzna imieniem Mogo uwa\ał święta Bo\ego Narodzenia za bezsensowną
uroczystość. Według niego wieczór wigilijny był najsmutniejszym wieczorem w
roku, bo
podczas niego ludzie uświadamiali sobie, jak bardzo są samotni lub tez silnie
odczuwali silnie
brak bliskich, którzy odeszli w mijającym roku. Mogo był dobrym człowiekiem.
Miał
rodzinę, starał się pomagać bliznim i uczciwie podchodził do interesów. Jednak
trudno mu
było pogodzić się z tym, \e ludzie są a\ tak naiwni, by wierzyć, i\ Bóg zstąpił
na ziemię tylko
po to, aby ich pocieszyć. Jako \e był mę\czyzną z zasadami, nie obawiał się
głosić wszem i
wobec, \e Święta Bo\ego Narodzenia nie dość, \e są zdecydowanie bardziej smutne,
ani\eli
radosne, to jeszcze maja upamiętniać zdarzenie całkiem nierzeczywiste
ucieleśnienie Boga
w postaci człowieka.
Jak zawsze w wigilie Bo\ego Narodzenia \ona i dzieci Mogo szykowali się do
kościoła na pasterkę. On sam postanowił zostać w domu, więc po\egnał rodzinę
tymi słowy:
- Byłbym hipokrytą, gdybym wam towarzyszył, dlatego poczekam w domu na wasz
powrót.
Po ich wyjściu Mogo zasiadł w swoim ulubionym fotelu, napalił w kominku i zabrał
się
do czytania gazet. Jednak powtarzający się hałas, dochodzący od strony okna,
oderwał go od
lektury.
Mę\czyzna, myśląc, \e to jakiś \artowniś bawi się śnie\ynkami, chwycił za
kurtkę i
wyszedł przed dom z zamiarem przepędzenia intruza. Zaledwie otworzył drzwi,
ujrzał
zziębniętą na śniegu gromadę ptaków, które z powodu burzy zmyliły kierunek lotu,
a
dostrzegłszy ciepły dom, próbowały dostać się do środka. Niestety, uderzając
bezskutecznie
w szyby, nadwerę\yły skrzydła i wszystko wskazywało na to, \e dopiero po
dłu\szym
odpoczynku będą mogły polecieć dalej. Nie wolno mi zostawić tutaj tych
stworzeń .
Pomyślał Mogo. Ale jak im pomóc?
Podszedł do drzwi gara\u, otworzył je i zapalił światło. Ale ptaki ani się
ruszyły.
Boją się .
Wrócił do domu, wziął chleb i z okruszków rozsypał dró\kę prowadzącą do
ciepłego
gara\u. Ale i ten pomysł się nie powiódł.
Rozpostarł więc ramiona i zachęcającymi pokrzykiwaniami i lekkimi
poszturchiwaniami starał się nagonić ptaki. Stały się jeszcze bardziej nerwowe,
zaczęły się
Strona 1
13243
szamotać i zdezorientowane dreptać tam i z powrotem po śniegu, tracąc resztki
sił.
Mogo nie wiedział ju\ co ma robić.
- Pewnie uwa\acie mnie za przera\ającą kreaturę! zawołał głośno.
Czy\byście nie
rozumiały, \e mo\na mi zaufać?
W końcu, całkiem zrozpaczony krzyknął:
- Gdybym teraz choć na kilka chwil mógł stać się ptakiem, pojęłybyście, \e
naprawdę
pragnę was ocalić!
Wtedy rozległ się dzwięk dzwony obwieszczający północ. Jeden z ptaków przemienił
się
w anioła i zapytał mę\czyznę:
- Teraz pojmujesz, dlaczego Bóg musiał stać się człowiekiem?
Mogo ze łzami w oczach ukląkł na śniegu i odrzekł:
- Wybacz mi aniele. Teraz rozumiem, \e ufamy tylko tym, którzy są do nas
podobni i
którzy prze\ywają to wszystko, co i my.
Paulo Coelho
Strona 2
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Coelho Paulo Pewien mezczyzna imieniemCoelho Paulo BiografiaCoelho Paulo PielgrzymCoelho Paulo Das Märchen von den zwei StrassenCoelho Paulo De las trampas de la búsquedaCoelho Paulo Satanás vende objetos usadosCoelho Paulo Decyzja kosa(N)Coelho, Paulo Der WandererCoelho, Paulo Biografia IlustradaPaulo Coelho Na brzegu rzeki Piedry usiadlam i plakalamPaulo Coelho 1990 – O Dom SupremoPaulo Coelho Decyzja kosaPaulo Coelho PielgrzymPaulo Coelho 2002 – Discurso de posse na Academia Brasileira de LetrasPaulo Coelho 2003 Interview Paulo CoelhoWLTPaulo Coelho BRIDA Cytatywięcej podobnych podstron