Jan Paweł II zdemaskowany - artykuł Stanisława Michalkiewicza Wysłane
poniedziałek, 27, października 2003
W mediach konsternacja, bo wbrew absssolutnie pewnym prognozom, że tegorocznym
laureatem Pokojowej Nagrody Nobla zostanie Jan Paweł II, Komitet Pokojowej
Nagrody Nobla dokonał zaskakującego wyboru pani Shirin Ebadi, adwokatki z
Iranu, która walczy tam z dyskryminacją kobiet i dzieci. Taki wybór świadczy
nie tylko o wierności Komitetu Nagrody Nobla zasadom politycznej poprawności,
ale też wyjaśnia, dlaczego papież nie został ani laureatem tegorocznym, ani nie
zostanie nim nigdy, chyba żeby, wzorując się na pani Shirin Ebadi, zaczął
interpretować religię zgodnie z nieubłaganymi wymaganiami demokracji.
Pani Ebadi została nagrodzona za walkę z dyskryminacją kobiet i dzieci w
Iranie. A czy Jan Paweł II zrobił cokolwiek w sprawie dyskryminacji kobiet i
dzieci? Z pozoru wydawałoby się, że nawet sporo, bo np. utwierdza, a nawet
rozszerza w Kościele kult Matki Boskiej, z którego wynika przecież wyraźne
przesłanie, by każdy liczył się ze zdaniem kobiety. Skoro nawet sam Pan Bóg za
pośrednictwem Archanioła Gabriela zapytał Marię, czy chce zostać Matką Syna
Bożego i całe Niebo w napięciu oczekiwało odpowiedzi, to czyż mężczyznom wypada
postępować inaczej? Jasne, że poniżej tego poziomu rewerencji nie wypada. Więc
niby Jan Paweł II jest w awangardzie walki z dyskryminacją kobiet, ale co z
tego, skoro nie jest to zgodne z nieubłaganymi wymaganiami demokracji? Dopóki
papież nie mianuje pani Kingi Dunin, a w ostateczności pani prof. Marii Janion
kardynałem, to nic mu nie pomoże, nawet gdyby ciało swe wydał na spalenie. Tak
samo z dziećmi. Jan Paweł II, podobnie jak i jego poprzednicy, w osamotnieniu
sprzeciwia się zabijaniu bardzo małych, tj. jeszcze nie urodzonych dzieci.
Mogłoby się wydawać, że legalizowanie aborcji stanowi najokrutniejszą,
najbardziej bezlitosną formę dyskryminacji dzieci. Tymczasem wcale nie, bo
jeśli większość kobiet w możliwości legalnego zabijania dzieci bardzo małych
upatrzy sobie kryterium oceny własnej pozycji prawnej i przeforsuje stosowne
regulacje, to nieubłagane reguły demokracji nakazują nie tylko to szanować, ale
nawet podziwiać. Jeśli ktoś nie wierzy, to niech zapyta panią minister Izabelę
Jarugę-Nowacką albo nawet samego pana Jacka Kuronia.
Widać zatem wyraźnie, że działalność Jana Pawła II z punktu widzenia
nieubłaganych wymagań demokracji jest nie tylko szkodliwa, ale nawet
wewnętrznie sprzeczna. Jakże bowiem pogodzić konieczność liczenia się ze
zdaniem kobiety ze sprzeciwem wobec aborcji? Jan Paweł II uważa pewnie, że jest
to możliwe, jeśli kobiety, podobnie zresztą jak mężczyźni, zgodzą się, iż nie
należy zabijać ludzi bez względu na to, czy mają prawo głosowania, czy nie.
Dlaczego jednak kobiety mają przyjmować taki punkt widzenia, skoro demokracja
wyraźnie wskazuje, że liczy się tylko zdanie, a więc również interesy, ludzi
dysponujących czynnym, a zwłaszcza biernym prawem wyborczym? Jan Paweł II uważa
pewnie, że powinny ze względu na autorytet przykazania Boskiego. Tymczasem
demokracja uznaje tylko autorytet Liczby. Im większa Liczba, tym słuszniejsza
Racja. Ponieważ nawet papież przyznaje, że Bóg jest tylko jeden, no, najwyżej w
Trzech Osobach, to jest rzeczą oczywistą, że w demokracji nie ma najmniejszych
szans. Pana Boga bez trudu przegłosuje nawet Parlamentarna Grupa Kobiet, a cóż
dopiero, gdy na scenę polityczną wejdzie partia Zieloni 2004? Skoro wiemy to
wszystko nawet my, to cóż dopiero analizujący starannie wszystkie "za" i
"przeciw" Komitet Pokojowej Nagrody Nobla? Chyba jasne, że Jan Paweł II nie
miał najmniejszych szans, a wspomniane spekulacje mogli snuć sobie ludzie,
których możliwości intelektualne nie pozwalają na ogarnięcie tych wszystkich
spraw rozumem.
Religia muzułmańska jest pod tym względem podobna do chrześcijańskiej, więc
kiedy zostanie skonfrontowana z demokracją zgodnie z metodą lansowaną przez
panią mecenas Shirin Ebadi, to i ona wkrótce okaże się papierowym tygrysem. Już
Karol Marks zauważył, że wystarczy tylko wprowadzić demokrację, a zwycięstwo
socjalizmu jest pewne. To nieubłagane prawo dialektyki naprowadza nas na
właściwy trop walki z dyskryminacją kobiet i dzieci. Żeby walczyć zgodnie z
nieubłaganymi wymaganiami demokracji, trzeba zacząć od utworzenia odpowiedniego
urzędu. I tu możemy spokojnie wykazać naszą wyższość nad takim, dajmy na to
Iranem. Mamy bowiem nie tylko specjalnego ministra do spraw równego statusu
kobiet i mężczyzn, ale także specjalnego rzecznika praw dziecka. Dlatego też, w
imię walki z dyskryminacją kobiet, pan wicepremier Hausner przedstawił program
wydłużenia kobietom wieku emerytalnego do 65 lat, żeby nie czuły się gorsze od
mężczyzn, którzy też muszą dożyć tego wieku, żeby otrzymać jakąś emeryturę. Że
akurat zrobił to w październiku, który jeszcze za pierwszej komuny został
ogłoszony miesiącem oszczędzania, to już czysty przypadek. Jeśli chodzi o
dzieci - sprawa jest jasna. Wiadomo, że największym zagrożeniem są dla nich
rodzice. Społeczna i polityczna presja na rozszerzenie legalizacji aborcji
pokazuje, że to wcale nie są żarty. Dzieci niektórych rodziców naprawdę mają
uzasadnione powody do niepokoju, więc nic dziwnego, że w ich towarzystwie czują
się tak niepewnie. Co innego, gdy otoczy je opieką etatowy rzecznik. Wtedy
każde dziecko od razu czuje się, jak nowo narodzone. Taki psychiczny komfort
oczywiście kosztuje, więc teraz lepiej rozumiemy, dlaczego rząd pana premiera
Millera ogłosił w październiku program oszczędnościowy, zapowiadając
jednocześnie "rozszerzenie bazy podatkowej".
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Jan Paweł II – Orędownik prawdy(1)Jan Paweł II Apostoł pokojuJan Pawel II Tryptyk RzymskiJan Pawel II i krach komunizmuwięcej podobnych podstron