哪吪膭wiadectwa ludzi umieraj脛鈥艢cych


1
SPIS TRE艢CI
SPIS TRE艢CI
SPIS TRE艢CI
艢WIADECTWO ATEISTY PROF. HOWARDA STORMA.......................3
艢WIADECTWO MATKI UMIERAJCEJ PRZY PORODZIE
DZIECKA.............................................................................................................9
艢WIADECTWO SUSAN PODCZAS UMIERANIA W
WSZECHOGARNIAJCYM BOSKIM 艢WIETLE ...................................13
艢WIADECTWO UMIERAJCEGO DAWIDA .........................................16
2
艢WIADECTWO ATEISTY PROF. HOWARDA STORMA
 Gdy umieraj膮 atei艣ci
 ZOBACZCIIE CO SII DZIIEJE Z CZAOWIIEKIIEM ATEIIST,, GDY UMIIERA.. TEN
 ZOBACZCIE CO SI DZIEJE Z CZAOWIEKIEM ATEIST, GDY UMIERA. TEN
 ZOBACZC E CO S  DZ EJE Z CZAOW EK EM ATE ST GDY UM ERA TEN
MIIAA SZCZ艢CIIE 呕E ZACZA SII MODLII膯 II ZAUFAA JEZUSOWII CHRYSTUSOWII
MIAA SZCZ艢CIE 呕E ZACZA SI MODLI膯 I ZAUFAA JEZUSOWI CHRYSTUSOWI
M AA SZCZ艢C E 呕E ZACZA S  MODL 膯 ZAUFAA JEZUSOW CHRYSTUSOW
MIIAOSIIERNEMU BOGU ..
MIAOSIERNEMU BOGU .
M AOS ERNEMU BOGU
[Bogu dzii臋kujj臋 za tto 艣艣wiiadecttwo ii ttemu cz艂艂owiiekowii 偶偶e sii臋 niie boii o ttym m贸wii膰膰..]
[Bogu dzi臋kuj臋 za to 艣wiadectwo i temu cz艂owiekowi 偶e si臋 nie boi o tym m贸wi膰.]
[Bogu dz 臋ku 臋 za o w adec wo emu cz ow ekow e s 臋 n e bo o ym m贸w ]
OPIS PRZYPADKU:
Howard Storm urodzi艂 si臋 w 1946 r. w stanie Massachusetts.
Przez 20 lat by艂 profesorem sztuki na Uniwersytecie Northern
Kentucky. Jako ateista by艂 przekonany, ze 艣mier膰 jest
definitywnym ko艅cem istnienia cz艂owieka. Jego ateizm prys艂 jak
ba艅ka mydlana po do艣wiadczeniu ci臋偶kiej choroby i 艣mierci
klinicznej podczas wakacyjnego pobytu w Pary偶u w 1985 r.
Najwi臋ksza telewizja katolicka na 艣wiecie EWTN wiosn膮 2003 r.
wielokrotnie powtarza艂a wywiad z prof. Howardem Stormem.
3
Latem 1985 r. prof. Howard Storm razem ze swoj膮 偶on膮 i grup膮
student贸w przebywa艂 w Europie, zwiedzaj膮c najwa偶niejsze centra
sztuki. Ostatnim etapem ich podr贸偶y by艂 Pary偶. W przeddzie艅
odlotu do USA zwiedzali wystaw臋 sztuki wsp贸艂czesnej w centrum
Georges'a Pompidou. By艂o to dla nich jedno z najwa偶niejszych
wydarze艅 podczas europejskiej podr贸偶y. Nast臋pnego dnia rano
Howard Storm poczu艂 przeszywaj膮cy b贸l 偶o艂膮dka, jakby zosta艂
ugodzony pociskiem. By艂o to tak wielkie cierpienie, 偶e nie m贸g艂
powstrzyma膰 si臋 i dos艂ownie wy艂 z b贸lu. Wezwany lekarz
stwierdzi艂 przebicie dwunastnicy, da艂 zastrzyk morfiny w celu
u艣mierzenia b贸lu i skierowa艂 na natychmiastow膮 operacj臋.
Po przewiezieniu do szpitala prze艣wietlenie wykaza艂o, 偶e w
dwunastnicy jest du偶y otw贸r spowodowany najprawdopodobniej
przez wrzody. Aby zapobiec 艣mierci, konieczna by艂a
natychmiastowa operacja. W miar臋 up艂ywu czasu morfina
przestawa艂a dzia艂a膰. Oczekuj膮c na operacj臋, prof. Storm
intuicyjnie czu艂, 偶e s膮 to ostatnie chwile jego 偶ycia. Rozpaczliwie
prosi艂 o pomoc personel szpitala. Poniewa偶 by艂 to czas wakacji i
wielu lekarzy przebywa艂o na urlopach, Storm musia艂 czeka膰 na
operacj臋 kilkana艣cie godzin. W do艣wiadczeniu pora偶aj膮cego b贸lu
minuty wydawa艂y mu si臋 tak d艂ugie jak godziny. By艂 zrozpaczony
brakiem zainteresowania i oboj臋tno艣ci膮 personelu. Stawia艂 sobie
pytania, co stanie si臋 z jego 偶on膮 i dw贸jk膮 dzieci, z jego obrazami,
domem, ogrodem i wszystkimi drogimi mu rzeczami, je偶eli umrze.
My艣l o 艣mierci przera偶a艂a go, mia艂 dopiero 38 lat i by艂 dobrze
zapowiadaj膮cym si臋 artyst膮. Za wszelk膮 cen臋 chcia艂 偶y膰, ale
gwa艂townie traci艂 si艂y, z wielkim trudem m贸g艂 oddycha膰, podnie艣膰
g艂ow臋 i co艣 powiedzie膰. Po 10 godzinach pobytu w szpitalu
piel臋gniarka powiadomi艂a go, 偶e chirurg poszed艂 do domu i
operacja mo偶e si臋 odby膰 dopiero nast臋pnego dnia rano. Ta
informacja by艂a dla Storma jak wyrok 艣mierci. Wiedzia艂, 偶e do tego
czasu nie prze偶yje. Ze 艂zami w oczach po偶egna艂 si臋 ze swoj膮 偶on膮,
m贸wi膮c, 偶e bardzo j膮 kocha. Obj臋艂a go swoimi ramionami i
szlochaj膮c, ca艂owa艂a. Storm by艂 pewny, 偶e 艣mier膰 jest ko艅cem
艣wiadomo艣ci i istnienia cz艂owieka. Nie wierzy艂 w istnienie Boga, a
tym bardziej w niebo, czy艣ciec i piek艂o.
Zmia偶d偶ony ogromem cierpienia, Storm zamkn膮艂 oczy i powoli
zacz臋艂a ogarnia膰 go przera偶aj膮ca ciemno艣膰; czu艂, 偶e zapada si臋 w
otch艂a艅 unicestwienia. W pewnym momencie ze zdziwieniem
stwierdzi艂, 偶e jednak dalej 偶yje i posiada wyj膮tkowo klarown膮
samo艣wiadomo艣膰 oraz percepcj臋 otaczaj膮cej go rzeczywisto艣ci.
By艂 艣wiadomy swoich problem贸w z 偶o艂膮dkiem, jednak nie
odczuwa艂 ju偶 b贸lu, mia艂 tylko 偶yw膮 o nim pami臋膰. Ze zdziwieniem
zorientowa艂 si臋, 偶e stoi obok swojego 艂贸偶ka w sali szpitalnej i
widzi le偶膮ce nieruchomo w艂asne cia艂o. Obok siedzia艂a z pochylon膮
4
g艂ow膮 jego 偶ona, Beverly. Pragn膮艂 za wszelk膮 cen臋 skomunikowa膰
si臋 z ni膮, jednak bezskutecznie, gdy偶 w og贸le nie reagowa艂a, tylko
siedzia艂a nieruchomo, wpatruj膮c si臋 w pod艂og臋. Sala szpitalna
wydawa艂a mu si臋 jaskrawo o艣wietlona, wszystko widzia艂 w
najdrobniejszych szczeg贸艂ach i jak nigdy dot膮d, niezwykle ostro i
jasno. By艂 bardzo zirytowany, 偶e nie m贸g艂 nawi膮za膰 kontaktu ze
swoj膮 偶on膮.
W pewnym momencie us艂ysza艂 g艂osy: Wyjdz st膮d natychmiast.
Pospiesz si臋. Czekamy tu na ciebie od dawna, aby ci pom贸c. Czu艂,
偶e je艣li opu艣ci ten pok贸j, to nigdy ju偶 do niego nie wr贸ci.
Tajemnicze g艂osy nalega艂y: Nie b臋dziemy w stanie ci pom贸c, je偶eli
st膮d nie wyjdziesz. Postanowi艂 ich pos艂ucha膰. Mia艂 wra偶enie, 偶e
znalaz艂 si臋 w czym艣 na podobie艅stwo ogromnego zamglonego
holu, kt贸ry pod艣wiadomie budzi艂 l臋k. Nie widzia艂 szczeg贸艂贸w, ale
wydawa艂o mu si臋, 偶e przemierza jak膮艣 tajemnicz膮 przestrze艅.
Zobaczy艂 w du偶ej odleg艂o艣ci niewyrazne postacie przypominaj膮ce
ludzi. Byli bladzi, a ich ubrania mia艂y szary kolor. Pragn膮艂 zbli偶y膰
si臋 do nich, ale okaza艂o to si臋 niemo偶liwe, gdy偶 nieustannie
oddalali si臋 od niego. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e natychmiast musi
si臋 podda膰 operacji i 偶e ci ludzie s膮 dla niego jedyn膮 nadziej膮.
Nieustannie powtarzali oni, 偶e je偶eli p贸jdzie z nimi, to wtedy
znikn膮 wszystkie jego problemy. W miar臋 up艂ywu czasu ciemno艣ci
pog艂臋bia艂y si臋, a liczba kr膮偶膮cych wok贸艂 niego z艂owrogich postaci
by艂a coraz wi臋ksza. Ich obecno艣膰 nape艂nia艂a go rosn膮cym
przera偶eniem, gdy偶 emanowa艂y nienawi艣ci膮, podst臋pem i
k艂amstwem.
Storm, ogl膮daj膮c si臋 za siebie, widzia艂 w odleg艂o艣ci jakby kilku mil
swoje cia艂o le偶膮ce na 艂贸偶ku szpitalnym i siedz膮c膮 obok 偶on臋.
Odni贸s艂 dziwne wra偶enie, 偶e dla niego czas si臋 sko艅czy艂, a to,
czego do艣wiadcza, nie jest jakim艣 koszmarnym snem, lecz pe艂n膮
grozy rzeczywisto艣ci膮. Tajemnicze postacie, kt贸re go otacza艂y i
prowadzi艂y do nieznanego mu celu, zacz臋艂y wypowiada膰 straszne
przekle艅stwa i obelgi pod jego adresem. M贸wi艂y z szyderczym
u艣miechem, 偶e ju偶 nied艂ugo dotr膮 na miejsce. Howard zorientowa艂
si臋, 偶e przebywa w przera偶aj膮cym, pe艂nym grozy otoczeniu.
U艣wiadomi艂 sobie beznadziejno艣膰 sytuacji, w jakiej si臋 znalaz艂.
Postacie z bliska mia艂y straszny wygl膮d. Stawa艂y si臋 coraz bardziej
agresywne, w艣r贸d bluznierstw i przekle艅stw poddawa艂y go
najrozmaitszym torturom. Istoty te by艂y ca艂kowicie pozbawione
wsp贸艂czucia, opanowane 偶膮dz膮 nienawi艣ci i nieokie艂znanego
okrucie艅stwa. Storm zrozumia艂, 偶e to s膮 ludzie pot臋pieni, kt贸rzy w
czasie 偶ycia na ziemi odrzucili i znienawidzili Boga, staj膮c si臋
stuprocentowymi egoistami. Bezskutecznie pr贸bowa艂 przed nimi
si臋 broni膰, ale wywo艂ywa艂o to z ich strony jeszcze wi臋ksz膮 agresj臋
i szyderstwa. Dla Storma by艂a to sytuacja makabrycznego wprost
5
cierpienia i przera偶aj膮cej beznadziei, jakich jeszcze nigdy dot膮d
nie do艣wiadczy艂.
W pewnym momencie us艂ysza艂 wewn臋trzny g艂os, wzywaj膮cy go do
modlitwy, do pro艣by do Boga o pomoc. Pocz膮tkowo odrzuca艂 t臋
my艣l, ale wezwanie do modlitwy stawa艂o si臋 coraz bardziej
nagl膮ce. Storm nie modli艂 si臋 przez ca艂e swoje doros艂e 偶ycie i
dlatego nie wiedzia艂, jak to si臋 robi. Przypomnia艂 sobie jednak
fragmenty modlitwy Ojcze nasz oraz inne proste formu艂y z czas贸w
dzieci艅stwa i zacz膮艂 je powtarza膰. Ku swojemu zdziwieniu
zauwa偶y艂, 偶e gdy nieporadnie pr贸bowa艂 si臋 modli膰, odra偶aj膮ce
postacie zacz臋艂y w pop艂ochu ucieka膰. Krzycza艂y z wielk膮
w艣ciek艂o艣ci膮, 偶e niepotrzebnie si臋 modli, bo i tak go nikt nie
us艂yszy, gdy偶 B贸g nie istnieje. Straszy艂y, 偶e dopiero teraz si臋 z nim
rozprawi膮, wypowiadaj膮c przy tym straszne bluznierstwa pod
adresem Boga i Matki Naj艣wi臋tszej. Storm nieustannie powtarza艂
s艂owa modlitwy i do艣wiadcza艂 jej wielkiej mocy, widz膮c, z jak膮
w艣ciek艂o艣ci膮 z艂e duchy w pop艂ochu ucieka艂y od niego. Zrozumia艂,
偶e gdyby przesta艂 zwraca膰 si臋 do Jezusa, natychmiast by wr贸ci艂y i
wtedy na nowo rozpocz膮艂by si臋 koszmar duchowej m臋czarni, kt贸ra
w swoim okrucie艅stwie by艂a tak straszna, 偶e w por贸wnaniu z ni膮
cierpienie fizyczne, jakiego do艣wiadczy艂 w szpitalu, by艂o nik艂e.
Kiedy Storm powtarza艂 s艂owa modlitwy, ujrza艂 siebie w prawdzie i
oceni艂, co w minionym 偶yciu by艂o dobre, a co z艂e. U艣wiadomi艂
sobie, 偶e przez ca艂e ziemskie 偶ycie stawia艂 pomnik najwi臋kszemu
bo偶kowi, jakim by艂 jego egoizm. Ca艂kowicie skoncentrowany na
sobie, za wszelk膮 cen臋 chcia艂 sta膰 si臋 s艂awny i pragn膮艂, aby jego
obrazy by艂y ogl膮dane i podziwiane przez ludzi na ca艂ym 艣wiecie.
Teraz zrozumia艂, 偶e jego stosunek do rzezb, obraz贸w, kt贸re
posiada艂 w swojej kolekcji, a tak偶e do rodziny, domu by艂
niew艂a艣ciwy i 偶e ca艂y system warto艣ci, kt贸rym kierowa艂 si臋 w
偶yciu, by艂 tylko przed艂u偶eniem jego egoizmu. To w艂a艣nie
skoncentrowanie na sobie upodabnia艂o go do tych odra偶aj膮cych
istot, kt贸re wprowadzi艂y go w rzeczywisto艣膰 niewyobra偶alnego
cierpienia. Wszystko to, co do tej pory tak bardzo ceni艂 i co
nadawa艂o sens jego 偶yciu, teraz nie mia艂o ju偶 偶adnego znaczenia.
Ogarn膮艂 go wielki wstyd i 偶al za dotychczasowy stosunek do Boga i
ludzi. Wprawdzie nie by艂 z艂odziejem, nikogo nie zamordowa艂,
respektowa艂 prawo i niepisane regu艂y cywilizowanego 偶ycia, ale to
by艂o za ma艂o, aby 偶y膰 偶yciem godnym cz艂owieka. Jego religi膮 i
norm膮 偶ycia by艂 egoizm i bezwzgl臋dny indywidualizm, a
wsp贸艂czucie dla innych znakiem s艂abo艣ci.
U艣wiadomi艂 sobie tak偶e, 偶e przez ca艂e 偶ycie nosi艂 ukryt膮 z艂o艣膰 i
niech臋膰 do przebaczenia w艂asnemu ojcu oraz wrogo艣膰 do sytuacji i
rzeczy, kt贸rych nie m贸g艂 kontrolowa膰. Teraz by艂 ca艂kowicie
bezradny i bezsilny. Zrozumia艂, 偶e niewiele ju偶 mu brakowa艂o, aby
6
sta膰 si臋 stuprocentowym egoist膮, tak jak ci zion膮cy nienawi艣ci膮
pot臋pie艅cy, i do艂膮czy膰 na ca艂膮 wieczno艣膰 do ich grona.
艢WIATAO NADZIEI.
艢wiadomo艣膰 zmarnowanego 偶ycia spowodowa艂a, 偶e Howarda
ogarn膮艂 przejmuj膮cy 偶al z powodu tego wszystkiego, co z w艂asnej
woli z艂ego my艣la艂 i czyni艂, a co wynika艂o z jego egoizmu i jeszcze
bardziej go pog艂臋bia艂o. I w艂a艣nie wtedy us艂ysza艂 sw贸j 艣piew z
czas贸w dzieci艅stwa. By艂 to nieustannie powtarzany refren: Jezus
mnie kocha... da, da, da. Jako dziecko 艣piewa艂 tak cz臋sto podczas
zaj臋膰 w szk贸艂ce niedzielnej. W tej przera偶aj膮cej ciemno艣ci, kt贸ra
go teraz otacza艂a, bardzo pragn膮艂 obecno艣ci kogo艣, kto
bezwarunkowo go kocha i zatroszczy si臋 o niego. 艢piew  Jezus
mnie kocha... stawa艂 si臋 jego modlitw膮 i najwi臋kszym
pragnieniem ca艂ej jego istoty. Ca艂ym sob膮 czu艂, 偶e w tej
beznadziejnej sytuacji mi艂o艣膰 Jezusa jest dla niego jedynym
ratunkiem i wybawieniem. Dzi臋ki tej modlitwie zacz臋艂o budzi膰 si臋
w nim 艣wiat艂o nadziei.
Po raz pierwszy w swoim doros艂ym 偶yciu pragn膮艂 gor膮co, aby
okaza艂o si臋 prawd膮, 偶e Jezus go kocha, i dlatego zacz膮艂 ca艂ym sob膮
Wybaw mniie,, Jezu!!
Wybaw mnie, Jezu!
wo艂a膰: Wybaw mn e Jezu W pewnym momencie zauwa偶y艂 w
otaczaj膮cej go ciemno艣ci male艅kie 艣wiate艂ko, jakby ledwie
widocznej gwiazdy, kt贸ra powoli stawa艂a si臋 coraz ja艣niejsza i
wi臋ksza. Sprawia艂a wra偶enie, 偶e zbli偶a si臋 do niego z wielk膮
pr臋dko艣ci膮. Zafascynowany jej blaskiem nie m贸g艂 od niej oderwa膰
wzroku. 艢wiat艂o to by艂o ja艣niejsze od s艂o艅ca czy b艂yskawicy i
pi臋kniejsze od czegokolwiek, co do tej pory widzia艂. Kiedy do niego
dotar艂o, zorientowa艂 si臋, 偶e nie jest to 偶adna gwiazda, tylko 偶ywa
Osoba, kt贸ra emanuje niesamowitym 艣wiat艂em mi艂o艣ci.
[ Mi艂osierdzie Bo偶e dosi臋ga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w
spos贸b dziwny i tajemniczy. (...) Dusza, o艣wiecona promieniem
silnej 艂aski Bo偶ej ostatecznej, zwraca si臋 do Boga w ostatnim
momencie z tak膮 si艂膮 mi艂o艣ci, 偶e w jednej chwili otrzymuje od
Boga przebaczenie win i kar. O, jak niezbadane jest mi艂osierdzie
Bo偶e... ( Dzienniczek 艣w. siostry Faustyny Kowalskiej 1698)] To
by艂 zmartwychwsta艂y Jezus Chrystus, Zbawiciel i Pan ca艂ego
wszech艣wiata. Howard Storm zosta艂 ogarni臋ty Jego mi艂o艣ci膮. W jej
艣wietle ujrza艂 ogrom swoich grzech贸w, ca艂e z艂o spowodowane
przez jego ateizm, ale pomimo b贸lu wynikaj膮cego z prawdy o
sobie, czu艂, 偶e jako marnotrawny syn jest kochany mi艂o艣ci膮, kt贸ra
przebacza wszystkie grzechy, leczy najwi臋ksze rany i przywraca
utracon膮 godno艣膰 dziecka Bo偶ego.
Zrozumia艂, 偶e jedynym koniecznym warunkiem, aby to mog艂o si臋
sta膰, jest ufno艣膰 i zgoda cz艂owieka, aby Chrystus m贸g艂 go kocha膰 i
uzdrawia膰. Howard do艣wiadczy艂 mi艂o艣ci i mi艂osierdzia Boga w
7
spos贸b tak intensywny, 偶e nie znalaz艂 w og贸le s艂贸w i por贸wna艅,
aby swoje prze偶ycie wyrazi膰 ludzkim j臋zykiem. P艂aka艂 ze szcz臋艣cia
i z 偶alu za grzechy. Czu艂 si臋 kochany, akceptowany mimo swoich
licznych grzech贸w. Jezus Chrystus wzi膮艂 go w swoje ramiona, aby
go przenie艣膰 z tej mrocznej i budz膮cej groz臋 rzeczywisto艣ci, kt贸ra
prowadzi艂a wprost do piek艂a. Storm mia艂 wra偶enie, jakby Zbawiciel
pokona艂 niesko艅czony dystans oddzielaj膮cy 艣wiat艂o od ciemno艣ci,
mi艂o艣膰 od nienawi艣ci, prawd臋 od k艂amstwa, wolno艣膰 od
ca艂kowitego zniewolenia. W tej nowej, niewyobra偶alnie pi臋knej
rzeczywisto艣ci, w kt贸rej 偶ycie jest mi艂o艣ci膮, Storm czu艂 si臋 bardzo
onie艣mielony i zawstydzony stanem swojego cz艂owiecze艅stwa.
Czu艂 si臋 w obliczu 艣wi臋to艣ci Boga jak ohydna szmata, kt贸r膮 trzeba
wyrzuci膰 do 艣mieci. Wiele razy w swoim 偶yciu nie tylko zaprzecza艂,
ale i drwi艂 z prawdy, 偶e B贸g istnieje i jest Mi艂o艣ci膮. Tysi膮ce razy
u偶ywa艂 imienia Boga jako przekle艅stwa. Chcia艂 by膰 jedynym
centrum ca艂ego wszech艣wiata i samemu decydowa膰 o tym, co jest
dobre, a co z艂e, kieruj膮c si臋 jedynie egoizmem. Maj膮c 艣wiadomo艣膰
tych oraz innych, pope艂nionych przez siebie grzech贸w, pomy艣la艂,
偶e znalaz艂 si臋 tu przez pomy艂k臋. I wtedy us艂ysza艂 s艂owa Jezusa
kierowane bezpo艣rednio do jego umys艂u: To nie jest pomy艂ka,
w艂a艣nie tutaj ma by膰 twoje miejsce. Musisz si臋 jeszcze
przygotowa膰, dojrze膰 i oczy艣ci膰.
Na pro艣b臋 Jezusa pojawi艂y si臋 jasne istoty, promieniuj膮ce rado艣ci膮
i mi艂o艣ci膮. By艂y to duchy czyste, anio艂y, kt贸re komunikowa艂y si臋
przez bezpo艣rednie przekazywanie my艣li. Cokolwiek Storm
pomy艣la艂, one natychmiast o tym wiedzia艂y. Jego bezpo艣redni
opiekun, Anio艂 Str贸偶, oznajmi艂 mu, 偶e musi wr贸ci膰 do ziemskiego
偶ycia, 偶e nie jest jeszcze gotowy, aby przej艣膰 do wieczno艣ci.
U艣wiadomi艂 mu r贸wnie偶, 偶e Pan B贸g obdarzy艂 wszystkich ludzi
zdolno艣ci膮 do przyj臋cia lub odrzucenia Jego mi艂o艣ci, kt贸ra jest
ca艂kowicie wolnym i bezinteresownym darem, dlatego mo偶e by膰
tylko przyjmowana w ca艂kowitej wolno艣ci, przez ufn膮 i szczer膮
modlitw臋. Z tego powodu w艂a艣nie ludzie powinni si臋 du偶o modli膰.
Anio艂 Str贸偶 t艂umaczy艂 r贸wnie偶 Stormowi, 偶eby kochaj膮c, nie
oczekiwa艂 jakiej艣 nagrody lub innych korzy艣ci, tylko pragn膮艂
jednego - by w ca艂kowitej wolno艣ci akceptowa艂 i wype艂nia艂 Bo偶膮
wol臋, bo tylko w ten spos贸b b臋dzie stawa艂 si臋 dzieckiem Boga i
szed艂 najprostsz膮 drog膮 do nieba.
CAAKIEM NOWE 呕YCIE
Kiedy Anio艂 Str贸偶 sko艅czy艂 m贸wi膰, Howard zorientowa艂 si臋, 偶e le偶y
w 艂贸偶ku i jest ju偶 po operacji, a piel臋gniarka przemywa ran臋
pooperacyjn膮 na jego brzuchu ciep艂膮 wod膮 z myd艂em. To
do艣wiadczenie z pogranicza 艣mierci ca艂kowicie zmieni艂o Storma,
ca艂膮 jego dotychczasow膮 hierarchi臋 warto艣ci i spos贸b my艣lenia. Z
8
ateisty sta艂 si臋 cz艂owiekiem 偶ywej wiary i modlitwy. Do dnia
dzisiejszego Howard Storm nieustannie daje 艣wiadectwo, 偶e tylko
ufaj膮c i wierz膮c Bogu, cz艂owiek staje si臋 rzeczywi艣cie wolnym i
zdolnym do bezinteresownej mi艂o艣ci, i 偶e tylko wtedy, gdy
jednoczy si臋 z Bogiem przez wiar臋, kt贸ra dzia艂a przez mi艂o艣膰,
cz艂owiek osi膮ga prawdziwe szcz臋艣cie, staje si臋 艣wi臋tym, a wi臋c
idzie drog膮, kt贸ra prowadzi prosto do nieba.
艢WIADECTWO MATKI UMIERAJCEJ PRZY
PORODZIE DZIECKA
OPIS PRZYPADKU:
M贸wi Alexa; - w moim przypadku NDE by艂 rok 1973. W艂a艣nie
trwa艂 por贸d mojego drugiego dziecka, kt贸ry rozpocz膮艂 si臋
po d艂ugim i gor膮cym tygodniu. By艂am zm臋czona, bo brakowa艂o mi
snu, a ca艂y por贸d nie szed艂 tak jak trzeba. Jakakolwiek pr贸ba
zrelaksowania si臋 nic nie dawa艂a. W chwili wolnego czasu
zadzwoni艂am do naszego ko艣cio艂a by poprosi膰 o modlitw臋 za siebie
podczas 艣rodowego nocnego spotkania modlitewnego. Znajomi ze
szko艂y rodzenia, do kt贸rej chodzili艣my przyszli z kamer膮 by kr臋ci膰
ca艂e zdarzenie! Wpadli oznajmiaj膮c "Mamy dobry materia艂!"
Jakbym o to dba艂a! Jedyne, czego pragn臋艂am to by dziecko
wreszcie ze mnie wysz艂o! Puls dziecka os艂abia艂 si臋, wi臋c mieli艣my
w sam raz czasu na znieczulenie po wej艣ciu na sal臋 porod贸w. Po
chwili bum i wyskoczy艂! By艂 "niebieskim" ch艂opczykiem, szyjka
ca艂a owini臋ta kilka razy p臋powin膮. By艂 do艣膰 aktywny kiedy by艂 we
mnie, a teraz mia艂 k艂opoty! Mia艂 p艂yn w p艂ucach i ostr膮 偶贸艂taczk臋.
Szybko zabrano go na oddzia艂 intensywnej terapii. Spojrza艂am w
g贸r臋 i w lustrach umieszczonych na sali porodowej ujrza艂am pe艂no
krwi lej膮cej si臋 z 艂o偶yska. "Czy to moja krew?" spyta艂am. Krwotok
nie ustawa艂. Poczu艂am ogromne znu偶enie. Pr贸bowa艂am rusza膰
ustami i wdycha膰 powietrze, lecz by艂o to trudne. Czu艂am jak zimne
"co艣 z艂ego" mnie poch艂ania. Lekarz zawo艂a艂 "Tracimy j膮".
S艂ysza艂am jak piel臋gniarka odczytuje moje ci艣nienie krwi i
ujrza艂am jej pe艂ne nie dowierzania spojrzenie. Czu艂am jak 偶ycie ze
mnie wyp艂ywa艂o. "Jezu," krzykn臋艂am, "mam nadziej臋, 偶e jeste艣
tym, w kogo od tylu lat wierz臋! Prosz臋 zaopiekuj si臋 moim synem,
zaopiekuj si臋 moj膮 c贸reczk膮, tak ich kocham. Oddaj臋 Ci swoj膮
dusz臋..." i nagle ... znalaz艂am si臋 ponad swoi cia艂em! Wydawa艂o si臋
to najbardziej naturaln膮 rzecz膮 na 艣wiecie!
By艂am sobie u g贸ry, nad swoim bezw艂adnym cia艂em, a mimo
wszystko czu艂am si臋 wspaniale! By艂am SOB, cia艂em,
osobowo艣ci膮, a na dodatek nie czu艂am zm臋czenia. Przyjrza艂am si臋
9
swojemu cia艂u. Kurcz臋, nie wygl膮da艂am tak zle! Ca艂e 偶ycie by艂am
przy ko艣ci! Zawsze por贸wnywali mnie do mojej siostry (150 cm
wzrostu, 45 kg)! Lecz tu wygl膮da艂am ca艂kiem normalnie.
Widzia艂am, 偶e nie wygl膮dam jak swoje lustrzane odbicie. Moje
cia艂o mia艂o jakby wi臋cej wymiar贸w. Gdy tak analizowa艂am swoje
cia艂o, ca艂y czas by艂am 艣wiadoma tego, co dzieje si臋 w sali
porodowej. Wszyscy byli strasznie zmartwieni! "Nie wyczuwam
pulsu!", krzykn臋艂a piel臋gniarka. By艂a w szoku, moja ci膮偶a
by艂a raczej normalna i bez powik艂a艅.  Gdzie defibrylator? Nie
wiedzia艂am co to jest, ale brzmia艂o jak co艣 wa偶nego. Smutno mi
by艂o, 偶e tak si臋 o mnie martwi膮, bo ze mn膮 by艂o wszystko W
PORZDKU! Nie martwi艂am si臋, powtarzam NIE MARTWIAAM SI o
swoje nowo narodzone dziecko i c贸reczk臋, bo wiedzia艂am, 偶e s膮 w
r臋kach Boga. M贸j biedny m膮偶, kt贸rego wyprosili z sali, by艂
ca艂kowicie zdezorientowany. Wiedzia艂am, 偶e otrzyma on
Niebia艅sk膮 Pomoc. Gdy to wszystko si臋 dzia艂o, nagle 艢wiat艂o
wype艂ni艂o sal臋. R臋ka lekarza by艂a we mnie na g艂臋boko艣膰, na kt贸rej
mo偶na by by艂o ju偶 nafaszerowa膰 indyka. Tymczasem 艣wiat艂o by艂o
czyste, ol艣niewaj膮ce, lecz delikatne, radosne. Przenika艂o ka偶dy
zak膮tek sali. Gdy tak wisia艂am w powietrzu nad swoim cia艂em,
wok贸艂 mnie znajdowa艂y si臋 jakie艣 istoty, widzia艂am je. Zapomnijcie
o anio艂kach, to byli ogromni kolesie, wielkie i silne anio艂y wisz膮ce
na jeszcze silniejszych skrzyd艂ach. OO& O, pi贸ra, pomy艣la艂am
sobie. Tak bardzo chcia艂am dotkn膮膰 tych skrzyde艂. Wydawa艂y si臋
tak mi臋kkie. Ju偶 prawie chwyci艂am jedno malutkie pi贸rko,
ale...nie! Nie uda艂o si臋.
Zadaniem anio艂贸w by艂o odeskortowanie mnie bezpiecznie
(ale co w艂a艣ciwie mi grozi艂o, zastanawia艂am si臋) przez tunel,
kt贸ry otworzy艂 si臋 przede mn膮. Opu艣cili艣my sal臋 i weszli艣my do
tego tunelu. By艂o tam bardzo ciemno, czarno. Cia艂a anio艂贸w si臋
lekko 偶arzy艂y. Nie ba艂am si臋. Poruszali艣my si臋 w stron臋 艣wiate艂ka
na ko艅cu tego tunelu. Towarzyszy艂 nam chyba 艣wist, ale nie do
ko艅ca to pami臋tam, nie zdawa艂am sobie z niego sprawy. Tunel
wygl膮da艂, jakby by艂 zrobiony z cz臋艣ci zespawanych ze sob膮. By艂y
to jakby 偶贸艂te p艂omienne pier艣cienie energii, kt贸re zauwa偶y艂am
dopiero WTEDY, KIEDY PRZEZ NIE PRZECHODZIAAM. Pier艣cienie
energii wygl膮da艂y podobnie do pier艣cieni lub obr臋czy w ta艅cu
Hopi, ale z tego zda艂am sobie spraw臋 par臋 lat p贸zniej.
Gdy podr贸偶owali艣my tym tunelem, ca艂y czas s艂ysza艂am jeden
dzwi臋k. Mog艂am obserwowa膰 wszystko przed sob膮 i za sob膮.
Anio艂owie znajduj膮cy si臋 ko艂o mnie zainteresowani byli tylko
doprowadzeniem mnie do tego 艣wiat艂a. Czu艂am zupe艂ny spok贸j,
czu艂am si臋 "ca艂a" i nie czu艂am b贸lu. Mia艂am na sobie co艣 w rodzaju
jasnoniebieskiej togi.
10
Gdy dotarli艣my do ko艅ca tunelu ujrza艂am setki, tysi膮ce ludzi
ubranych w zwyk艂e, bia艂e ubranie. Ka偶dy tam mia艂 sw贸j normalny
wygl膮d. Ka偶dy mia艂 na sobie z艂ot膮 szarf臋 przewi膮zan膮 na
wysoko艣ci pasa. Nie widzia艂am tam 偶adnych dzieci, nie by艂o te偶
w贸zk贸w inwalidzkich czy czego艣 podobnego. Wszyscy si臋
u艣miechali i zaakceptowali mnie tak膮 jaka by艂am w swojej ludzkiej
formie, z wszystkimi wadami! To spotkanie by艂o radosne, a nie
straszne. Jezus sta艂 po lewej stronie, a po prawej (chocia偶 tak na
prawd臋 kierunki nie istnia艂y) sta艂 B贸g. Do miejsca, w kt贸rym sta艂
B脫G prowadzi艂y schody. A obok schodk贸w w powietrzu wisia艂y
ma艂e istoty (anio艂ki ?) kt贸rych skrzyd艂a ca艂y czas trzepota艂y. Istoty
te przez ca艂y czas 艣piewa艂y. CHWAAA, CHWAAA, CHWAAA PANU!
CHWAAA BOGU, KT脫RY JEST 艢WITO艢CI, PRAWD I MOC. I tak
ca艂y czas... Tak bardzo chcia艂am z nimi zosta膰. Moja dusza si臋
radowa艂a, by艂am radosna, a ta ISTOTA - B脫G - emanowa艂a tak膮
艣wi臋to艣ci膮, 偶e nie mog艂am spojrze膰 w JEGO kierunku. To bia艂e
艣wiat艂o przenika艂o wszystko, a w tym miejscu by艂o szczeg贸lnie
silne.
Pojawi艂o si臋 podium, mia艂am na nim stan膮膰. Nagle znalaz艂am
si臋 w czym艣 w rodzaju sali s膮dowej. Nim rozpocz膮艂 si臋 przegl膮d,
zda艂am sobie spraw臋, 偶e t艂umy stoj膮ce "tam" s艂ysz膮 i widz膮
wszystko i poczuj膮 wszystko, co ja czu艂am na ziemi! Wszyscy
czekali, nikt nic nie m贸wi艂 do mnie.
Pomimo, 偶e obok mnie sta艂 Jezus, pojawi艂a si臋 te偶 z艂a istota.
Rozpocz膮艂 si臋 przegl膮d mojego 偶ycia. Wszystko, co pomy艣la艂am,
zrobi艂am, powiedzia艂am...ka偶de uczucie nienawi艣ci, pomoc
okazana innym, odmowa pomocy - wszystko ujrza艂am w formie
filmu. Jaka okrutna by艂am dla ludzi! Jak bardzo mog艂am im pom贸c,
jaka sk膮pa by艂am w stosunku do zwierz膮t - TAK! Nawet zwierz臋ta
maj膮 uczucia. Straszne by艂o to ogl膮da膰. Upad艂am na twarz czuj膮c
wstyd. Ujrza艂am jak moje dzia艂anie, pomoc lub jej brak wp艂yn臋艂o
na innych. Dopiero wtedy zrozumia艂am, 偶e najmniejsza decyzja
wp艂ywa na 艣wiat. Na prawd臋 poczu艂am, 偶e zawiod艂am
swojego Zbawc臋. Dziwne by艂o to, 偶e mimo tych z艂ych uczu膰 przez
ca艂y czas czu艂am ze strony Boga i wszystkich Innych wsp贸艂czucie i
akceptacj臋 swoich wad.
Podczas przegl膮du, obok, sta艂a ta z艂a istota. Spojrza艂am na
niego, by艂 przystojny, nie by艂 brzydki. Ciemne w艂osy, 艣redniej
budowy cia艂a, ubrany w czarn膮 tog臋 owi膮zan膮 czarnym sznurem w
talii. Jego oczy przyku艂y moj膮 uwag臋. By艂y pr贸偶ni膮! Nie by艂o 偶ycia i
dobroci w nich. Jego jedynym celem by艂o posiadanie,
kontrolowanie mojej ca艂ej duszy. Skuli艂am si臋 ze strachu. Za
ka偶dym razem jak pope艂nia艂am b艂膮d, on si臋 cieszy艂. Krzycza艂 :
"OOO!!! Widzisz jak nawali艂a? Dlaczego nie mog艂a by膰 lepsza?
Dlaczego nie pomog艂a? Powinna by膰 UKARANA?" Czu艂am si臋
11
opuszczona. Moje kilka marnych dobrych uczynk贸w by艂o niczym
wed艂ug boskich standard贸w. Na wszystko, co dosta艂am,
zas艂u偶y艂am. Wtedy wszystko si臋 sko艅czy艂o. Us艂ysza艂am g艂o艣ny g艂os
wo艂aj膮cy "CZY JEST POKRYTA KRWI BARANKA?" Odpowiedz:
TAK!!!
Sala s膮dowa znikn臋艂a, ta z艂a istota, Szatan, krzycza艂a, sycza艂a
i skurczy艂a si臋 znikaj膮c w mgnieniu oka! Wszystko znikn臋艂o z
wyj膮tkiem Jezusa. Wpatrywa艂 si臋 we mnie z NIESAMOWIT
MIAO艢CI! Wyci膮gn膮艂 swoje przebite gwozdziami d艂onie, kt贸re
mimo, i偶 si臋 zagoi艂y, ca艂y czas mia艂y na sobie 艣lady ukrzy偶owania.
To nie by艂 jaki艣 tam w膮t艂y Jezus. By艂 silny, mia艂 szerokie ramiona,
艣wieci艂.
Jego d艂ugie, bia艂e w艂osy niczym by艂y w por贸wnaniu do jego
pal膮cych, kryszta艂owoz艂otych oczu, kt贸re p艂on臋艂y Czysto艣ci膮,
Rado艣ci膮, Determinacj膮. Otworzy艂 usta, ujrza艂am jego j臋zyk i
us艂ysza艂am jego g艂o艣ny g艂os jakby poci膮g towarowy przeje偶d偶a艂 z
wielk膮 szybko艣ci膮! Powiedzia艂 mi kim jest i 偶e jest moim
po艣rednikiem mi臋dzy mn膮 a Ojcem. Upad艂am w pok艂onie dla niego.
Z rado艣ci p艂aka艂am jak dziecko. Zupe艂nie jak kobieta 偶yj膮ca w
dawnych czasach, chcia艂am Go dotkn膮膰, ale dotkn臋艂am tylko jego
szaty. U艣miechn膮艂 si臋 do mnie ze swojej wysoko艣ci - by艂am
zadowolona.
Pojawi艂a si臋 GIGANTYCZNA KSIGA ze z艂otymi brzegami.
Ogromny palec zacz膮艂 przerzuca膰 jej karty. W ksi臋dze by艂y
imiona kobiet i m臋偶czyzn oraz ich dzieci. Obok imion daty
艣mierci os贸b, kt贸re ju偶 umar艂y. Palec przesun膮艂 si臋 do mojego
nazwiska. Us艂ysza艂am g艂os "Czy to ju偶 jej czas?" Odpowiedz "Nie!"
W mgnieniu oka znalaz艂am si臋 z powrotem w swoim ciele. Fuj,
by艂o takie gor膮ce, ci臋偶kie i spocone. Zapomnij o ruszaniu
pomy艣la艂am sobie. Nawet oddycha膰 by艂o ci臋偶ko. Czu艂am si臋 jak
tona cegie艂. Azy sp艂ywa艂y mi po policzkach, "chc臋 wraca膰"
wymamrota艂am. Piel臋gniarka z promiennym u艣miechem
powiedzia艂a "Witaj w艣r贸d 偶ywych, na chwil臋 ci臋 stracili艣my.
Wraca膰 chcesz? A gdzie chcia艂aby艣 i艣膰? Nie chcesz zobaczy膰
dzidziusia?" "Z dzieckiem b臋dzie dobrze, powiedzia艂am, jest w
r臋kach Boga, a ja chc臋 wraca膰. Prosz臋 pozw贸lcie mi!" "By艂a艣 w
tym miejscu gdzie wszystko jest bia艂e?" spyta艂a. "Tak, odpar艂am".
"Jest tak pi臋kne jak m贸wi膮?" Spojrza艂a na mnie i po cichu
powiedzia艂a "To ju偶 si臋 u nas zdarza艂o. Mam nadziej臋, 偶e si臋 te偶
tam dostan臋.
Lekarz i piel臋gniarki patrzyli na mnie zmarnowani jakby kto艣
przekr臋ci艂 ich przez wy偶ymaczk臋. Moje usta wreszcie zadzia艂a艂y i
przeprosi艂am za to, 偶e ich trzymam przy sobie. Jak sparali偶owani
spojrzeli na siebie. Nast臋pnego ranka przeszed艂 do mnie lekarz i
12
z艂apa艂 mnie za r臋k臋. By艂am zaszokowana, bo wtedy to rzadko
kiedy lekarz mia艂 czas dla pacjent贸w w og贸le. Po cichu i spokojnie
powiedzia艂, 偶e jak b臋d臋 gotowa to powie mi co si臋 sta艂o.
Powiedzia艂, 偶e straci艂 mnie na chwil臋, nawet dwa razy kiedy
le偶a艂am na stole. Co? Ach to, odpar艂am. Z艂apa艂am si臋 za g艂ow臋, bo
wszystkie wspomnienia do mnie wr贸ci艂y. Po sze艣ciu tygodniach
powiedzia艂am mu o tym co si臋 sta艂o, a on powiedzia艂, 偶e ju偶
wcze艣niej siedem kobiet z mojego ko艣cio艂a mia艂o identyczne
prze偶ycia. Sze艣膰 kobiet z innych parafii te偶. Po TYM CO MI
POWIEDZIAA, posz艂am na spotkanie modlitewne pewnego
wieczoru. Znalaz艂am wspania艂ych ludzi, te kobiety na prawd臋
potrafi艂y si臋 modli膰! Gdy sko艅czy艂y艣my tamtego wieczoru spojrza艂y
na mnie i powiedzia艂y "Alexa, wygl膮dasz inaczej" Powiedzia艂am im
o swoim prze偶yciu. Spojrza艂y na siebie i si臋 u艣miechn臋艂y, to by艂y
ONE. Znalaz艂y siebie i odnalaz艂y te偶 MNIE. To by艂o wspania艂e.
Nie otrzyma艂am 偶adnego powo艂ania po moim NDE. Po prostu
wiedzia艂am, 偶e mam dobrze wychowywa膰 swoje dzieci tak by by艂y
szcz臋艣liwe, zdrowe. W mojej rodzinie gdzie rozwody by艂y na
porz膮dku dziennym to prze偶ycie by艂o wspania艂e. Moja prababcia ze
strony taty straci艂a swoje drugie dziecko, ch艂opca. Zawsze czu艂am,
偶e M脫J synek jest kim艣, kto t臋 tragedi臋 ma naprawi膰. Teraz jest
duchownym i s艂u偶y Bogu, a oboje moje dzieci kochaj膮 Pana.
Jestem BAOGOSAAWIONA.
艢WIADECTWO SUSAN PODCZAS UMIERANIA W
WSZECHOGARNIAJCYM BOSKIM 艢WIETLE
OPIS PRZYPADKU:
Mam na imi臋 Susan. Dzisiaj kiedy wspominam ten zimowy
dzie艅 1955 roku w Teksasie, jest deszczowa sobota w Illinois.
Wtedy sta艂am przy kuchennym zlewie w naszym nowym domu,
my艣la艂am o moim m臋偶u lotniku, kt贸ry wyjecha艂 tydzie艅 wcze艣niej,
poniewa偶 dosta艂 3-letni przydzia艂 s艂u偶by w Anglii. Moje dwie
drogie c贸reczki, 6-letnia Cathy i 18-miesi臋czna Carol, bawi艂y si臋
ko艂o mnie. Mia艂y艣my do艂膮czy膰 do mojego m臋偶a za par臋 tygodni.
Jak偶e pi臋kne by艂o nasze 偶ycie i jak bardzo si臋 nam poszcz臋艣ci艂o.
Dwa lata wcze艣niej by艂am ateistk膮, teraz by艂am Chrze艣cijank膮,
mia艂am chrze艣cija艅ski dom i rodzin臋.
WEZWAAA MNIE 艢MIER膯
Gdy sta艂am w kuchni, m贸j brzuch przeszy艂 nag艂y b贸l, kt贸ry
sprawi艂, 偶e osun臋艂am si臋 na kolana. Po godzinie by艂am ju偶 zbyt
13
s艂aba, by utrzyma膰 si臋 na nogach. Martwi艂am si臋 o moje dzieci i
zadzwoni艂am do matki i ojca, 偶eby przyszli mi pom贸c. Jako
piel臋gniarka wiedzia艂am, 偶e dzia艂o si臋 co艣 z艂ego i stara艂am si臋
pomy艣le膰 logicznie o zr贸dle b贸lu.
Tydzie艅 wcze艣niej by艂am w bazie lotniczej u ginekologa,
poniewa偶  wiedzia艂am , 偶e jestem w ci膮偶y. Po badaniu, nie zgodzi艂
si臋 ze mn膮, stwierdzi艂, 偶e nie jestem w ci膮偶y. Nie uwierzy艂am mu.
Kiedy tak w b贸lach le偶a艂am na 艂贸偶ku, wiedzia艂am, co m贸wi膮 mi te
symptomy: by艂am w ci膮偶y, jednak by艂a to ci膮偶a pozamaciczna, w
kt贸rej p艂贸d umiejscowiony jest w jajowodzie zamiast w macicy.
Znaczy艂o to, 偶e b贸l, kt贸ry odczuwa艂am, by艂 wynikiem p臋kni臋cia
jajowodu z powodu wzrostu p艂odu i 偶e mia艂am krwotok do
brzucha. Przyjecha艂 pastor z 偶on膮, 偶eby pomodli膰 si臋 razem z moj膮
matk膮 i ojcem.
呕YCIE PO 艢MIERCI
Podr贸偶 do szpitala w bazie by艂a bolesna. Po przyjezdzie,
mojemu ojcu i mnie powiedziano, 偶e musimy poczeka膰, mimo, 偶e
personel wiedzia艂, jakie mam objawy. W ko艅cu po艂o偶ono mnie na
stole w gabinecie i wtedy poczu艂am, jak uchodzi ze mnie 偶ycie.
Moje my艣li by艂y przy moich dzieciach: co si臋 z nimi stanie, kto
b臋dzie je kocha艂 i opiekowa艂 si臋 nimi?
S艂ysza艂am doskonale, mog艂am us艂ysze膰 ka偶de s艂owo
wypowiedziane w pokoju. By艂o obecnych dw贸ch lekarzy i trzech
asystent贸w. Wiedzia艂am, 偶e byli zaniepokojeni, kiedy usi艂owali
odczyta膰 bicie serca i ci艣nienie krwi. W tym momencie zacz臋艂am
powoli p艂yn膮膰 w kierunku sufitu, gdzie si臋 zatrzyma艂am i
spojrza艂am w d贸艂 na rozgrywaj膮c膮 si臋 poni偶ej scen臋. Na stole
le偶a艂o bez 偶ycia moje cia艂o i jeden z lekarzy powiedzia艂 do innego,
kt贸ry w艂a艣nie wchodzi艂 do pokoju:  gdzie by艂e艣, wzywali艣my ci臋,
teraz jest ju偶 za p贸zno, ona odesz艂a, nie mamy ani uderze艅 serca
ani ci艣nienia krwi. Inny lekarz powiedzia艂:  co powiemy jej
m臋偶owi? Zosta艂 przeniesiony do Anglii i nie ma go dopiero od
tygodnia. Z mojego miejsca nad nimi, powiedzia艂am sama do
siebie:  tak, co powiecie mojemu m臋偶owi? To dobre pytanie. To
bardzo mi艂o waszej strony, 偶e o tym pami臋tacie. Pami臋tam, 偶e w
tym momencie pomy艣la艂am:  jak to mo偶liwe, 偶e jestem taka
dowcipna w takim momencie jak ten? .
Ju偶 nie widzia艂am ani siebie na stole ani ludzi w pokoju.
Nagle sta艂am si臋 艣wiadoma najbardziej niebia艅skiego 艣wiat艂a,
kt贸re by艂o wszechogarniaj膮ce. B贸l min膮艂 i odczuwa艂am swoje cia艂o
jak nigdy przedtem: by艂o wolne. Czu艂am rado艣膰 i satysfakcj臋.
S艂ysza艂am najpi臋kniejsz膮 muzyk臋, kt贸ra mog艂a dochodzi膰 jedynie z
nieba. My艣la艂am:  a wi臋c tak brzmi niebia艅ska muzyka. Sta艂am
14
si臋 艣wiadoma uczucia spokoju, kt贸ry przechodzi wszelkie
wyobra偶enia. Zacz臋艂am patrze膰 na to 艣wiat艂o, zauwa偶y艂am, co si臋
ze mn膮 dzia艂o i ani przez chwil臋 nie mia艂am ochoty odej艣膰.
Znajdowa艂am si臋 w obecno艣ci niebia艅skiej istoty, nazywan膮
Synem Boga, Jezusem.
Nie widzia艂am Go, ale On tam by艂 w 艣wietle i porozumiewa艂
si臋 ze mn膮 telepatycznie. Poczu艂am wype艂niaj膮c膮 mnie Mi艂o艣膰
Boga. Powiedzia艂 mi, 偶e musz臋 wr贸ci膰 do moich ma艂ych dzieci i 偶e
na ziemi jest praca, kt贸r膮 mam doko艅czy膰. Nie chcia艂am odej艣膰,
ale jednak powoli wr贸ci艂am do mojego cia艂a, kt贸re w tym czasie
znajdowa艂o si臋 w innym pokoju i by艂o przygotowywane do
operacji. By艂am 艣wiadoma wystarczaj膮co d艂ugo, 偶e personel zd膮偶y艂
mi wyja艣ni膰: moje serce zacz臋艂o znowu bi膰 i sz艂am na operacj臋,
aby mo偶na by艂o usun膮膰 ci膮偶臋 pozamaciczn膮 oraz krew z brzucha.
Od tego momentu na wiele godzin straci艂am 艣wiadomo艣膰.
BOSKIE ODWIEDZINY PRZY A脫呕KU
Niebo mia艂o dla mnie jeszcze jedn膮 wiadomo艣膰 i tym razem
nie opu艣ci艂am ju偶 mojego cia艂a. Le偶a艂am w 艂贸偶ku po operacji, kiedy
nast膮pi艂 najwspanialszy moment w moim 偶yciu. Niebia艅skie
艣wiat艂o powr贸ci艂o, ca艂kowicie wype艂niaj膮c pok贸j. Tym razem ze
艣wiat艂a pojawi艂a si臋 wizja Jezusa i by艂 On pi臋kny. Wype艂ni艂 pok贸j
swoj膮 obecno艣ci膮, by艂a tam mi艂o艣膰 i lito艣膰. Ukaza艂 mi si臋 od ramion
po czubek g艂owy. Przem贸wi艂 do mnie telepatycznie:  Pami臋taj, co
ci powiedzia艂em, pami臋taj, jak ci si臋 ukaza艂em, a b臋dzie to
pociech膮 i trwa艂ym zr贸d艂em dla ciebie w czasie lat, kt贸re nadejd膮 i
w pracy, kt贸r膮 b臋dziesz wykonywa膰. Teraz wiesz, 偶e nie musisz
ba膰 si臋 艣mierci.
NASTPNE DNI
A trakcie kolejnych dni w szpitalu, mia艂am wiele odwiedzin
zaciekawionych przedstawicieli personelu szpitala, kt贸rzy szukali
pretekstu, by przyj艣膰 do mojego pokoju. Informacje szybko si臋
rozchodz膮 w 艣rodowisku medycznym i wszyscy wiedzieli, 偶e
stwierdzono m贸j zgon, a potem wr贸ci艂am do 偶ycia. Mia艂am obok
siebie bibli臋, kt贸r膮 podczas odwiedzin u mnie zauwa偶y艂 m贸j
ginekolog. Spyta艂 mnie o moj膮 wiar臋. Wiedzia艂am, 偶e s艂ysza艂, co
m贸wi艂am niekt贸rym cz艂onkom personelu, kiedy do mnie
przychodzili. Byli obecni wtedy, gdy stwierdzono m贸j zgon. Kiedy
odzyska艂am przytomno艣膰, powiedzia艂am im o wszystkim, co
m贸wili, gdy ja nie 偶y艂am. Byli zdumieni.
Po kilku dniach opu艣ci艂am szpital bazy lotniczej i kiedy
doje偶d偶a艂am do naszego domu, zobaczy艂am moje male艅stwo i
15
sze艣cioletni膮 c贸reczk臋, jak czekaj膮c na nas wygl膮da艂y przez okno.
W sercu powiedzia艂am wtedy:  Dzi臋kuj臋 Ci Bo偶e za to, 偶e
pozwoli艂e艣 mi wr贸ci膰 do moich ma艂ych dzieci i za przywilej bycia
ich matk膮. Zawsze ju偶 b臋d臋 pami臋ta膰 ich s艂odkie buzie w oknie.
NASTPNE LATA
P贸zniej do艂膮czy艂y艣my do mojego m臋偶a w Anglii i
wype艂niali艣my nasz膮 misj臋, pracuj膮c z dzie膰mi i nastolatkami.
Moje do艣wiadczenie ze 艣mierci膮 nada艂o wi臋kszy wymiar mojemu
偶yciu i mojej pracy z m艂odzie偶膮 w szk贸艂ce niedzielnej. Po powrocie
do Stan贸w moja rodzina rozros艂a si臋, a ja kontynuowa艂am moj膮
prac臋 i nauk臋, ucz膮c piel臋gniarstwa jako profesor na
uniwersytecie. Zawsze by艂am wdzi臋czna za to, 偶e powr贸ci艂am na
ziemi臋 i 偶e dano mi kolejn膮 szans臋; wiedzia艂am, 偶e czas tu
sp臋dzony powinnam m膮drze wykorzysta膰.
Teraz jestem na emeryturze i jestem nieuleczalnie chora na
raka. Mia艂am bardzo dobre 偶ycie, a moje do艣wiadczenie 艣mierci
wci膮偶 偶yje w moim sercu, duszy i duchu po tych 43 latach. Lito艣膰 i
mi艂o艣膰 Boga jest cierpliwa.
Model praktyki medycznej lat 50-tych, kt贸rym kierowali si臋
lekarze w szpitalach, nie uwzgl臋dnia艂 w贸wczas zjawiska, kt贸re
obejmowa艂o do艣wiadczenia z pogranicza 艣mierci, z wyj膮tkowymi
do艣wiadczeniami w niebie, czy te偶 os贸b umieraj膮cych, a nast臋pnie
wracaj膮cych do 偶ycia. Moje do艣wiadczenie 艣mierci by艂o dla mnie
艣wi臋te i mia艂am je w swoim sercu. Podzieli艂am si臋 nim jedynie z
m臋偶em i ojcem, a p贸zniej z dzie膰mi.
W latach 70-tych zacz臋艂y pojawia膰 si臋 ksi膮偶ki na ten temat i
wtedy zetkn臋艂am si臋 z ca艂膮 populacj膮 ludzi, kt贸rzy mieli podobne
do艣wiadczenia. Jednak wiele z tych os贸b opowiada艂o o przegl膮dzie
偶ycia oraz o przebywaniu w tunelu. Ja 偶adnego z nich nie
do艣wiadczy艂am. By膰 mo偶e, przegl膮d mojego 偶ycia mia艂 miejsce
w贸wczas, gdy sta艂am si臋 Chrze艣cijank膮 i wtedy to obejrza艂am
swoje 偶ycie i wyzna艂am grzechy Chrystusowi. Pociesza mnie, 偶e
nasze spo艂ecze艅stwo jest dzi艣 lepiej poinformowane, a badania
nad 艣mierci膮 i umieraniem stale post臋puj膮.
艢WIADECTWO UMIERAJCEGO DAWIDA
OPIS PRZYPADKU:
Nazywam si臋 David i mieszkam na Hawajach. Mam 32 lata i
prze偶y艂em NDE. Nie rozmawia艂em o moim prze偶yciu w 偶adnych
16
grupach wsparcia, cho膰 moje prze偶ycie przynios艂o znacz膮ce
zmiany w moim 偶yciu. Czasami nawet wydawa艂o mi si臋, 偶e
zwariowa艂em. Wiem jednak, 偶e to by艂a oczywista prawda, bowiem
w moim przypadku, my艣l o tym, 偶e zwariowa艂em, by艂aby
zaprzeczaniem tej prawdy a zarazem niezasadn膮 w膮tpliwo艣ci膮 w
odniesieniu do rzeczywistej prawdziwo艣ci tego, co prze偶y艂em.
By艂 rok 1990, a ja mieszka艂em wtedy we wschodniej cz臋艣ci
zatoki kalifornijskiej. Wr贸ci艂em w艂a艣nie z narciarskiej wyprawy do
Squaw Valley. Wtedy w艂a艣nie po raz pierwszy widzia艂em 艣nieg.
Z艂apa艂em tam kaszel, kt贸ry na pocz膮tku wydawa艂 si臋 b艂ahym
problemem. Ca艂y czas wi臋c normalnie chodzi艂em do pracy -
pracowa艂em jako kelner w Berkeley Host Marriott. Warunki
pogodowe w zatoce by艂y wtedy ekstremalne, zbli偶a艂 si臋 koniec
roku. Zimno jak na ch艂opca z wyspy. By艂em wtedy strasznie z艂y na
Boga za to, 偶e jestem gejem. Z艂o艣膰 t臋 zabra艂em ze sob膮 na swoj膮
wycieczk臋 na drug膮 stron臋. Teraz wiem, 偶e ju偶 nigdy chyba nie
powinienem si臋 tak z艂o艣ci膰. By艂 p贸zny wiecz贸r kiedy wr贸ci艂em do
domu cioci Maile. Nikogo w nim nie by艂o. Pomy艣la艂em, 偶e ciocia i
wujek poszli pewnie na jak膮艣 rodzinn膮 imprez臋, a moja siostra jest
pewnie jeszcze w pracy w Oakland Sheraton.
M贸j kaszel si臋 pogarsza艂, bardzo ci臋偶ko mi si臋 oddycha艂o - nie
mog艂em wdycha膰 i wydycha膰 powietrza. Ledwo mog艂em sobie
przypomnie膰 opowie艣膰 pewnej kobiety, kt贸ra mia艂a zapalenie p艂uc.
By艂em grubo opatulony, a na zewn膮trz s艂ycha膰 by艂o 艣wiszcz膮cy
wiatr. W g艂owie wspomina艂em s艂owa mojego ojca "Ch艂opcze,
naszej rodziny nie trzymaj膮 si臋 偶adne choroby!" i ta my艣l dawa艂a
mi si艂臋. Wsta艂em, stan膮艂em na baczno艣膰 i odpowiedzia艂em: "Tak
jest, tato!". Postanowi艂em, 偶e wyjd臋 na zewn膮trz by wyp臋dzi膰 z
siebie przezi臋bienie. Ju偶 po paru krokach przewr贸ci艂em si臋. Ledwo
uda艂o mi si臋 wsta膰 i zacz膮艂em si臋 wlec z powrotem do domu maj膮c
w duchu nadziej臋, 偶e s膮siedzi nie zobacz膮 mnie w tym stanie.
Czu艂em, 偶e umieram, wiedzia艂em to. Szczypta niedowierzania jest
normalna przed 艣mierci膮, zawsze cz艂owiekowi wydaje si臋, 偶e ten
proces jest troch臋 "surrealny".
Znalaz艂em si臋 znowu na swojej kanapie, prawie nie mog艂em
si臋 rusza膰. Postanowi艂em wreszcie wr贸ci膰 do swojego pokoju i si臋
po艂o偶y膰. By艂 to malutki dodatkowy pokoik, troch臋 wi臋kszy od
garderoby. By艂 艂adnie urz膮dzony. Podoba艂 mi si臋 jego wystr贸j i to
dodawa艂o mi troch臋 otuchy. W 艣rodku nocy wreszcie uda艂o mi si臋
zasn膮膰. Obudzi艂 mnie straszny k艂uj膮cy b贸l w klatce piersiowej.
Mia艂em oczy szeroko otwarte i w przera偶eniu wpatrywa艂em si臋 w
sufit. Mimo szeroko otwartych ust nie mog艂em z艂apa膰 oddechu.
Dusi艂em si臋 i dostawa艂em konwulsji. B贸l by艂 nie do opisania.
Sprzed oczu powoli wszystko mi znika艂o, dochodzi艂y do mnie tylko
dzwi臋ki, a b贸l zacz膮艂 powoli ust臋powa膰 na skutek czego艣, co
17
okre艣li艂bym pewnym rodzajem naturalnego narkotyku. Nie by艂o
ju偶 fizycznego b贸lu. S艂ysza艂em jednak swoje cia艂o i jego ostatnie
podrygi, bowiem uderza艂o o 艣cian臋. Po chwili nast膮pi艂a nico艣膰.
Wci膮偶 tu jestem, pomy艣la艂em. Mo偶e powinienem wsta膰 i
zobaczy膰 o co tyle zamieszania by艂o? Podszed艂em do drzwi od
sypialni i zatrzyma艂em si臋. Obr贸ci艂em si臋 dooko艂a nie widz膮c
swojego cia艂a, kt贸re wci膮偶 le偶a艂o w 艂贸偶ku. M贸j pok贸j by艂 wci膮偶 taki
sam, a jednak na sw贸j spos贸b inny. Wydawa艂o mi si臋, 偶e wszystkie
przedmioty dooko艂a jakby si臋 偶arzy艂y. Otacza艂a je promieniuj膮ca
niebiesko-zielona aura. Zauwa偶y艂em, 偶e to, co dotkn臋 i gdzie
ustan臋 艣wieci. Fakt ten mnie podekscytowa艂 i przez moment w
og贸le zapomnia艂em co si臋 w艂a艣nie sta艂o. Nie wiedzia艂em czy mam
pozosta膰 tu w pokoju czy wyruszy膰 w podr贸偶 po przygody.
Najpierw pr贸bowa艂em otworzy膰 drzwi od sypialni.
Wyci膮gn膮艂em r臋k臋 w ich kierunku, lecz ta przesz艂a przez drzwi i
zatrzyma艂a si臋 na wysoko艣ci 艂okcia. Poczu艂em swoj膮 obecno艣膰 po
drugiej stronie, by艂em g艂臋boko pogr膮偶ony w smutku. To by艂o
przera偶aj膮ce, wi臋c wci膮gn膮艂em r臋k臋 z powrotem. Spojrza艂em w
kierunku okna i ujrza艂em jak szalej膮ca na zewn膮trz burza ciska
ga艂臋zie drzew o okno. Zastanawia艂em si臋 czy nie wr贸ci膰 do
w艂asnego cia艂a, ale takiego wyboru ju偶 nie mia艂em. Samotna
偶ar贸wka, jak膮 zostawi艂em w艂膮czon膮 w swoim pokoju zacz臋艂a
艣wieci膰 coraz ja艣niej. To musi by膰 wej艣cie, pomy艣la艂em i
zdecydowa艂em p贸j艣膰 w kierunku tego 艣wiat艂a. Zacz膮艂em porusza膰
si臋 bardzo szybko. Ca艂e moje 偶ycie mign臋艂o mi przed oczami - od
narodzin a偶 do 艣mierci.
Znalaz艂em si臋 w burzliwym miejscu. Mo偶e znalaz艂em si臋 tam
na skutek mojego gniewu, jaki odczuwa艂em w ostatnich
momentach swojego 偶ycia. Pami臋tam, 偶e w tym miejscu g艂os
moich my艣li odbija艂 si臋 echem. Najpierw pod膮偶a艂 w kierunku
horyzontu, jaki rozci膮ga艂 si臋 przede mn膮 a po chwili wraca艂 do
mnie zza moich plec贸w. Pami臋tam, 偶e by艂o to irytuj膮ce. Miejsce, w
kt贸rym si臋 znalaz艂em nie by艂o przyjemne. Burze szala艂y, zupe艂nie
niepodobne do tych na ziemi, jawi膮c si臋 przede mn膮 zar贸wno na
ziemi i na niebie. Dooko艂a otacza艂y mnie te偶 buchaj膮ce pary i
gor膮ce wulkany. Podczas niekt贸rych wybuch贸w z pary pojawia艂y
si臋 piekielne zjawy kr膮偶膮ce dooko艂a, jakby si臋 gdzie艣 zagubi艂y.
Jeden z duch贸w by艂 kobiet膮. Przestraszy艂a mnie, mia艂a na
sobie jaki艣 staro偶ytny str贸j, miejscami podarty i brudny. Nie mia艂a
st贸p, unosi艂a si臋 jakby w powietrzu. Zbli偶a艂a si臋 do mnie powoli, a
gdy zbli偶y艂a si臋 ju偶 na odleg艂o艣膰, z kt贸rej mog艂aby mnie dotkn膮膰,
postanowi艂em si臋 do niej odezwa膰.
18
Spyta艂em czy powie mi jak si臋 nazywa to miejsce. Nie
odpowiedzia艂a. Znowu zacz臋艂a si臋 zbli偶a膰, jakby chcia艂a mnie
gdzie艣 zabra膰, co艣 mi wzi膮膰 lub zrani膰 mnie dotkliwie. Wiedzia艂em,
偶e w tym miejscu nie mo偶na by艂o ukry膰 swoich my艣li czy plan贸w,
wi臋c zdecydowanie zawo艂a艂em "kim jeste艣?...!" Wtedy ona zdar艂a
cz臋艣膰 szaty okrywaj膮cej jej twarz i ujrza艂em same ko艣ci i czaszk臋
zamiast twarzy. Jej szcz臋ka otworzy艂a si臋 szeroko, jakby by艂a
wyhaczona, a zjawa unios艂a si臋 ponad swoj膮 szat臋 tylko po to, by
po chwili zaatakowa膰 mnie z g贸ry. Chcia艂a dobra膰 si臋 do mojego
lewego ramienia, tam gdzie mie艣ci si臋 dusza. B贸l by艂 ogromny,
gorszy ni偶 艣mier膰. Gdy chcia艂a wydrze膰 mi nast臋pny k臋s mojej
duszy, zap艂aka艂em do Boga o pomoc.
Zjawa po艂o偶y艂a swe r臋ce na g艂owie i znikn臋艂a w ziemi. Inne
zbli偶aj膮ce si臋 do mnie z艂e duchy znikn臋艂y r贸wnie偶. A ja nadal
szczerze prosi艂em Boga o pomoc i o wybaczenie w tym, 偶e tak zle o
nim m贸wi艂em, gdy by艂em na ziemi. B艂aga艂em dobrego Boga, by
przyj膮艂 mnie do swego domu i zabra艂 z tej okropnej krainy.
W艂a艣nie wtedy zda艂em sobie spraw臋, 偶e m贸j g艂os ju偶 nie
odbija si臋 echem i do mnie nie powraca. Ja natomiast tak g艂o艣no
jak tylko mog艂em wo艂a艂em jego imi臋. M贸j g艂os dolatywa艂 a偶 na
skraj horyzontu i tam eksplodowa艂 jako 艣wiat艂o i dzwi臋k. Reszta
z艂ych duch贸w obok mnie chyba si臋 ba艂a, bo B贸g nie by艂 dla nich
偶adnym pocieszeniem. Zasmuci艂o mnie to, lecz r贸wnocze艣nie
cieszy艂em si臋, 偶e B贸g przyj膮艂 moje przeprosiny, a 艣wiat艂o przede
mn膮 si臋 powi臋ksza艂o.
To 艣wiat艂o by艂o tak pi臋kne, 偶e moje s艂owa nie s膮 w stanie go
opisa膰. Jego 艣wiat艂o by艂o jak wschodz膮ce s艂o艅ce. Tak, jak s艂o艅ce i
on wstawa艂 zza chmur. Mi艂o艣膰 wla艂a si臋 w ka偶d膮 moj膮 cz膮stk臋, na
nowo j膮 o偶ywiaj膮c. Ca艂a ta planeta si臋 r贸wnie偶 zmienia艂a na
skutek Jego 艣wiat艂a. Ujrza艂em, jak g贸ry p臋kaj膮 i tryskaj膮 niczym
wodospady. Ciemne chmury nade mn膮 si臋 rozst膮pi艂y i wycofa艂y si臋
w mgnieniu oka. B贸g nadszed艂: Jego 艣wiat艂o by艂o ciep艂e i
serdeczne. Ogarn膮艂 mnie wielki spok贸j.
Gdy Jego 艣wiat艂o pad艂o na ziemi臋, zacz臋艂a si臋 na niej
pojawia膰 trawa. Ogromne drzewa wy艂ania艂y si臋 z ziemi. Ptaki
wszelkiego rodzaju lata艂y na niebie. Wszystkie boskie stworzenia
wysz艂y z lasu jakby chcia艂y mnie powita膰. To by艂o najwspanialsze
powitanie w domu, jakie mo偶na sobie wyobrazi膰. Azy rado艣ci i
艣miech - tak tylko mog臋 podsumowa膰 to do艣wiadczenie. Wtedy
Jego 艣wiat艂o zrobi艂o si臋 ogromnie jasne. Zosta艂em skapany w
bia艂ym 艣wietle. Przez chwil臋 B贸g trzyma艂 mnie w swoim
kochaj膮cym ucisku. Jego 艣wiat艂o by艂o ju偶 tak jasne, 偶e ledwie co
widzia艂em.
19
W tym momencie poczu艂em, 偶e nadszed艂 czas, kiedy musz臋
wr贸ci膰 na ziemi臋. Spojrza艂em na Boga i spyta艂em, czy mog臋 zosta膰.
"Serdecznie wyszepta艂& Jeszcze nie Tw贸j czas. Wr贸膰 na ziemi臋 i
b膮dz dobrym cz艂owiekiem, bo du偶o jeszcze musisz si臋 nauczy膰".
Dzi臋kowa艂em mu podczas podr贸偶y na ziemi臋. BUM! Zn贸w
znalaz艂em si臋 w swoim ciele. Nie wiem czy BUM to dobre s艂owo,
ale mniej wi臋cej tak si臋 cz艂owiek czuje kiedy wraca do cia艂a.
No tak, znalaz艂em si臋 znowu w moim "偶ywym wehikule".
Sprawdzi艂em czy wszystkie systemy dzia艂aj膮, nie wykry艂em
偶adnych usterek! P艂uca by艂y zupe艂nie czyste!!!!! By艂em
zaszokowany, zdezorientowany, zmieszany. Tak bym opisa艂 ten
stan tu偶 po wej艣ciu z powrotem do mego ludzkiego cia艂a.
Nast臋pnie zacz臋艂o si臋 w膮tpienie. Taki ju偶 jest cz艂owiek,
wszystkiemu zaprzecza. Pytanie: a mo偶e napali艂em si臋 za du偶o
trawki i mia艂em wizje? Dowody s膮 jednak wok贸艂 mnie:
przeszed艂em si臋 po domu i zauwa偶y艂em swoje rzeczy porozrzucane
dooko艂a - kurtka zimowa itp. Telefon wci膮偶 by艂 po艂膮czony z
pogotowiem, dyspozytorka krzycza艂a na mnie. Musia艂em
sprawdzi膰. Zn贸w by艂em w swoim pokoju oparty o 艣cian臋. Usiad艂em
i zacz膮艂em czeka膰 na s艂o艅ce.
To by艂 najpi臋kniejszy ranek, jaki kiedykolwiek widzia艂em.
Niebo by艂o jasnor贸偶owe, a s艂o艅ce obejmowa艂o ca艂y horyzont.
Nawet teraz, gdy偶 偶ycie robi si臋 dla mnie trudne, wiem 偶e to
w艂a艣nie chwila, kiedy musz臋 si臋 zatrzyma膰 i obejrze膰 wsch贸d
s艂o艅ca. Wiele razy widz臋 Go jak u艣miecha si臋 do mnie w s艂o艅cu
艣wiec膮cym przede mn膮. Czuj臋 si臋 wtedy przyjemnie. Komfort
sprawia mi te偶 wiedza, 偶e mamy dom dobrego Ojca, do kt贸rego
mo偶emy wr贸ci膰 kiedy sko艅czymy ju偶 nasze 偶yciowe lekcje i prac臋.
20


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
艣wiadectwa ludzi umieraj膮cych
艢wiadectwa ludzi umieraj膮cych
cytaty ludzi sukcesu
Subiektywne motywacje ludzi szukaj膮cych kontaktu z satanizmem
A Jarmu艂a Manipulacja i wywieranie wp艂ywu na ludzi
Kilworth Garry W Krainie Wytatuowanych Ludzi
02 AIDS dzie艂o ludzi

wi臋cej podobnych podstron