Wdzięczne zwierzęta


Wdzięczne zwierzęta - bajka z Birmy
W odległej części Birmy mieszkała kiedyś wdowa z
jedynym synem, zwanym Woon Daw. Po śmierci
męża sama musiała dbać o chłopca i dokładała
wszelkich starań, aby mu dać takie wychowanie, jakie
ojciec, gdyby żył, chciałby synowi zapewnić.
Pewnego dnia wdowa powiedziała do chłopca:-
Teraz, synku, jesteś już tak duży, jak dorosły
mężczyzna. Wkrótce staniesz się głową rodziny i
właścicielem całej ojcowizny. Ale jesteś młody i nie znasz świata. Trzeba
więc, abyś odszedł z domu i odwiedził przyjaciół ojca. Może oni nauczą
cię rozsądnego korzystania z majątku.
Dała synowi sakiewkę pełną srebrnych monet i
wysłała go w świat z trzema służącymi, którzy mieli
baczyć na niego w czasie podróży. I tak Woon Daw
wyruszył w szeroki świat. Młodzieniec odznaczał się
czułym sercem. Dobrze pamiętał nauki Buddy o
dobroci dla wszystkich żyjących istot. Wierność tym
przepisom wyszła na jaw, gdy podczas swojej
wędrówki spotkał człowieka, który ciągnął na
sznurku słabego, chorego psa. Pies, kuląc ogon siebie, dyszał i skomlał.
Wzruszyło to Woon Dawa. Właściciel psa na pewno od dawna skąpił mu
strawy.
- Czy nie zechcielibyście, wielmożny panie, odprzedać mi tego psa? -
zapytał okrutnika. - Zapłacę wam sto sztuk srebra, byleście tylko
pozwolili mi go zabrać i mieć o niego staranie.
Sto sztuk srebra za takie nędzne zwierzę! Była to ogromna suma
pieniędzy, więc nieznajomy chętnie wyraził zgodę.
- Odprowadz psa do mojej matki - nakazał Woon Daw jednemu ze sług,
którzy towarzyszyli mu w podróży.
- - Poproś ją, aby go dobrze karmiła i przygotowała mu posłanie. Poproś
ją, aby dbała o niego, aż odzyska siły i przytyje.
Matka W oon Dawa była nieco zdziwiona. Któryż to z przyjaciół jej męża
doradził młodzieńcowi wydać całe sto sztuk srebra na takie nędzne
stworzenie? Ale ona również miała litościwe serce. Otoczony troskliwą
opieką pies wkrótce wyładniał, odzyskał siły i szczekał głośno, jeśli ktoś
obcy podszedł do bramy. W jakiś czas potem Woon Daw spotkał na
gościńcu innego człowieka. Ten niósł w koszyku białego kota, który w
1
zamknięciu głośno miauczał.
- Kot jest nieszczęśliwy w tym ciasnym koszyku - powiedział W oon Daw
do swoich służących. - Odkupię go i również odeślę matce do domu.
Któż nie odprzeda kota za sto sztuk srebra? Właściciel kota szybko wyjął
go z koszyka i oddal Woon Dawowi.
- Nie rozumiem; czemu przyjaciele mojego męża namawiają chłopca do
takich rzeczy - powiedziała wdowa; gdy drugi służący przyniósł jej kota.
Jakoś nie przyszło jej do głowy; że rady te pochodzą z dobrego serca
młodzieńca; który nie zawahał się płacić dużych sum za nieszczęśliwe
zwierzęta. Pies i kot stanowiły miłe towarzystwo dla wdowy. Pies pilnował
bramy; a kot łapał myszy. Obecność faworytów w domu nie sprawiała jej
kłopotu. Natomiast inaczej rzecz się miała z następnym zwierzęciem;
które Woon Daw odesłał do domu. Była to łasica - dzikie stworzenie o
pięknym futerku. Młodzieniec odkupił ją za sto sztuk srebra od
myśliwego. Jakże ja będę chować w domu to drapieżne stworzonko? -
zadawała sobie pytanie wdowa, - Będzie nieszczęśliwe w zamknięciu; a
na podwórze nie mogę go wypuścić; bo zagryzłoby mi wszystkie nasze
kaczuszki i kurczątka. Umieszczę chyba tę łasiczkę w wygodnej klatce w
cienistym zakątku ogrodu. Dobra kobieta codziennie nosiła łasicy
pożywienie. Ale zwierzątko nie chciało jeść i z dnia na dzień mizerniało i
chudło. Pewnego ranka do domostwa wdowy zastukał świątobliwy
mnich; przyodziany w żółtą szatę. Wyciągnął żebraczą miskę prosząc o
garstkę ryżu. Wynosząc mu naczynie wypełnione po brzegi; matka Woon
Dawa zwierzyła się mnichowi z kłopotów; jakich przysparzała jej
nieszczęsna łasiczka odesłana przez syna.- Aasica to dzikie stworzenie -
powiedział mądry starzec. Nie znosi zamknięcia w klatce. Trzeba ją
wypuścić na wolność.
- Ale mój syn przysłał mi łasicę dlatego, aby ją uchronić
przed myśliwymi. Matka Woon Dawa nie wiedziała na
razie, jak postąpić, w końcu jednak postanowiła
usłuchać mądrego mnicha, W lesie za ogrodem
postawiła miseczkę z jedzeniem. Oswobodzona z
niewoli łasica natychmiast odzyskała apetyt. Najadła
się do syta, a potem wesoło pobiegła w las. Tam
ugasiła pragnienie w strumieniu i zwinięta w kłębek
usnęła pod krzakiem. "Zawdzięczam życie Woon
Dawowi.- pomyślała budząc się ze snu. - Muszę mu w jakiś sposób
okazać swą wdzięczność".
Przy następnym wodopoju łasica odkryła małe, zacienione jeziorko -
ulubione miejsce kąpieli córek leśnych duszków. W przejrzystej wodzie
przy samym brzegu coś zabłysło, łasica to spostrzegła i łapką
2
wyciągnęła złoty pierścień.
- Zabiorę ten pierścień dla mego przyjaciela Woon Dawa, postanowiła
bez namysłu. Od razu zgadła, że złoty pierścień obdarzy czarodziejską
mocą tego, kto go będzie nosić.
- - Nigdy nie zdejmuj go z palca - upominała łasica Woon Dawa, gdy go
odnalazła i wręczyła swój podarek. - Jak długo będziesz nosił ten
czarodziejski pierścień, otrzymasz wszystko, czego zapragniesz.
Ostrzegam cię jednak, że czarodziejska moc pierścienia przepadnie, jeśli
komuś zdradzisz jego tajemnicę.
Pierwszą rzeczą, jakiej Woon Daw zapragnął, był wspaniały pałac z
siedmioma wygiętymi dachami. Ledwie młodzieniec wypowiedział swoje
życzenie, już pałac stał przed nim. Służebnicy i służebne podawali do
stołu obfite jedzenie, a szkatuły w skarbcu wypełniało po brzegi złoto i
srebro. Ze wszystkich stron kraju nadciągali ludzie ciekawi przepychu w
pałacu młodego Woon Dawa. Znalazł się wśród nich król z sąsiedniego
państwa i jego piękna córka. Woon Daw, przyodziany w jedwabne szaty i
przystrojony klejnotami, wydał się księżniczce tak urodziwy, że od razu
go pokochała. On również pokochał ją od pierwszego wejrzenia. Pobrali
się więc, po ślubie nastąpiła wspaniała uczta i młoda para żyła sobie
szczęśliwie w pałacu z siedmioma wygiętymi dachami. Na razie
wszystko układało się jak najlepiej. Wystarczyło, aby młodzieniec
wypowiedział życzenie i obrócił czarodziejski pierścień na palcu, a
natychmiast otrzymywał to, czego zażądał. Woon Daw przyjemnie
spędzał czas, cwałując po okolicy na swym ognistym rumaku. Cieszył się
ogólnym szacunkiem i kochał czule swoja miłą żonę. I w tym właśnie
tkwił cały kłopot. Kochał ją zbyt mocno, jak to zaraz zobaczycie.
Księżniczce dłużyły się godziny w czasie nieobecności małżonka.
Pewnego dnia do bramy pałacu zastukał jakiś nieznajomy odziany w
żółtą szatę świątobliwego. Został gościnnie przyjęty, bo wszyscy uważali
go za mnicha. Rozmawiał z księżniczką i na jej życzenie czytał głośno
swoje święte księgi. Jednakże odzienie człowieka nie zawsze świadczy,
kim on jest naprawdę. Nikomu nie przyszło do głowy, że nieznajomy w
żółtych szatach to po prostu złodziej. Dowiedział się o czarodziejskiej
mocy pierścienia, który nosił Woon Daw i zapragnął go mieć dla siebie.
- Czy maż cię kocha, księżniczko ? - zapytał pewnego ranka rzekomy
mnich, gdy Woon Daw bawił poza pałacem
- O, tak - odparła księżniczka. - Kocha mnie serdecznie. Księżniczkę
rozgniewała myśl, że ktoś mógł w to wątpić.- Woon Daw spełnia
najmniejsze moje życzenie - ciągnęła. Kocha mnie ponad wszystko na
świecie.
- A czy pozwala ci nosić swój złoty pierścień? Twarz przewrotnego,
rzekomego mnicha wcale nie zdradzała jego zamiarów,
3
- Nigdy go o to nie prosiłam - odpowiedziała księżniczka. Po cóż
miałabym nosić pierścień mego małżonka? Ale po odejściu człowieka w
żółtych szatach księżniczka zaczęła dumać: "Czyżby mój mąż mógł mi
odmówić włożenia na palec swego pierścienia? Czyżby cenił więcej tę
złotą obrączkę niż mnie?" - zadawala sobie pytania. A o to właśnie
chodziło podstępnemu gościowi.
- Woon Daw, pozwól mi przymierzyć swój pierścień - poprosiła
księżniczka następnego dnia, gdy mąż przygotowywał się do konnej
przejażdżki.
- Pozwól mi go ponosić tylko dzisiaj, w czasie twojej nieobecności.
Początkowo Woon Daw odmówił. Ale wkrótce ustąpił, widząc łzy w
oczach ukochanej żony.
- Możesz go ponosić - powiedział kładąc pierścień na jej palec.
- Nie zdejmuj go jednak pod żadnym pozorem. I nikomu pierścienia nie
pokazuj. Księżniczka szczerze zamierzała zastosować się do polecenia.
Ale pragnęła również dać dowód człowiekowi w żółtych szatach, że
małżonek kocha ją ponad wszystko na świecie. A więc naumyślnie tak
położyła rękę, aby mógł pierścień zobaczyć. I zanim zdążyła ją cofnąć,
złodziej ściągnął jej pierścień z palca. W mgnieniu oka wsadził go na
swój palec, wypowiedział życzenie i na oczach zdumionej księżniczki
zamienił się w czarną wronę. Z pierścieniem w dziobie wyfrunął przez
okno i znikł. Biedna księżniczka i jej służebne patrzyły, jak czarny ptak
frunie nad oceanem w kierunku odległej od brzegu wyspy.
- Nigdy nie zdołamy tam dotrzeć, o co ja zrobiłam, nieszczęsna!
Księżniczka gorzko płakała. W dawnych czasach nie posiadano w jej
kraju statków na tyle dużych, aby można było popłynąć na pełne morze.
Serce Woon Dawa zamarło ze zgrozy, gdy usłyszał o kradzieży
pierścienia. Jednak opanował gniew na widok łez żony. Ogłosił tylko, że
skradziono mu złoty pierścień, jego największy skarb, i ofiarował hojną
nagrodę temu, kto mu go zwróci. Wiadomość o tym dotarła do kota, tego
samego kota, którego Woon Daw kiedyś wykupił. Kot długo rozmyślał,
jak by mógł pomóc swemu dobroczyńcy. - Odzyskam pierścień Woon
Dawa! - postanowił. Porzucił ciepły kącik w domu zacnej wdowy i
wyruszył na poszukiwania. Wędrując przez lasy, kot trafił na jeziorko,
gdzie kąpały się córki duszków leśnych. W tym właśnie jeziorku łasica
znalazła w swoim czasie zloty pierścień. Tego dnia małe wróżki pływały
sobie w chłodnej wodzie i kot widział ich głowy wystające ponad
powierzchnię jeziorka. Na brzegu lśniły w trawie naszyjniki z pereł.
Rusałki zdjęły je przez ostrożność, zanim weszły do kąpieli. Szybki jak
strzała, kot schwycił naszyjniki i schował je w krzakach, zanim rusałki
zdążyły go zatrzymać.
- Kocie, kocie - wołały, - Nie możemy wrócić do domu bez naszyjników.
4
Oddaj je nam. Wynagrodzimy cię sowicie.
- W takim razie ł odparł kot - zbudujcie mi suchą grobelke, przez ocean
aż do wyspy, gdzie mieszka złodziej pierścienia Woon Dawa. Wtedy
wskażę wam krzaczek, pod którym schowałem perły.
Morze rozstąpiło się jak pod dotknięciem różdżki czarodziejskiej i kot
popędził szybciej niż błyskawica do pałacu fałszywego mnicha. Na
szczęście nędznik spał głęboko z ręką zwieszoną poprzez krawędz
lóżka. Kot delikatnie zsunął mu z palca pierścień i włożył sobie do
pyszczka. I przez grobelkę dzielącą ocean pomknął z powrotem na stały
ląd. Za nim wody połączyły się znowu i złodziej, pozbawiony
czarodziejskiej mocy pierścienia Woon Dawa, nie mógł już opuścić
wyspy .
- Odwdzięczam się zł twoją dobroć, przyjacielu - zawołał kot odnosząc
pierścień Woon Dawowi, - Chętnie bym teraz zamieszkał w twoim
pałacu.
Wkrótce potem pies przyniósł wiadomość, że matka Woon Dawa zmarła.
I on również został w pałacu. Przez pewien czas spokój panował w domu
Woon Dawa. W kraju jednakże nadal istnieli złodzieje, którzy pragnęli
posiadać czarodziejski pierścień. Pewnej nocy rabusie przyszli całą
bandą i wtargnęli do pałacu. Zamierzali zabić Woon Dawa i zdjąć mu
pierścień z ręki. Tym razem głównym bohaterem stał się pies. Skoczył do
gardła hersztowi bandy i powalił go na ziemię na oczach innych
rabusiów, którzy ze strachu od razu pierzchli.
Następnego dnia Woon Daw wezwał wszystkich domowników.
Księżniczka także była obecna. Nawet strażnicy opuścili bramy
pałacowe aby usłyszeć, co powie ich pan. Pies i kot siedziały u stóp
Woon Dawa i usłyszały, że mówi obracając pierścień na palcu:
- Niech moja przyjaciółka-łasica również się tu zjawi.
Ledwie skończył, dzikie zwierzątko wbiegło do komnaty i stanęło obok
psa i kota.
- Zawezwałem cię tutaj, łasico, aby podziękować ci serdecznie - zaczął
Woon Daw. - Żeby nie ta łasica, ten pies i ten kot, nie miałbym ani
przepysznego pałacu, ani pięknej żony, ani skarbca pełnego złota. Niech
wszyscy wiedzą, że każde z nich ma zapewnione dla siebie miejsce w
moim domu. Aasica może wolałaby norkę w moich lasach. Pozostawiam
jej więc wolny wybór.
- - Z naszej strony była to tylko wdzięczność za twoją dobroć -
powiedziała łasiczka - Czarodziejski pierścień stanowił odpowiednią
podziękę za oswobodzenie mnie z rąk myśliwego.
- Dałeś sto sztuk srebra, aby mi ocalić życie! - zawołał kot. - Czyż nie
należała się ci ode mnie przysługa w postaci odzyskania pierścienia? I
łasica, i kot przemawiały z wielką skromnością. Pies natomiast odezwał
5
się innym tonem, Kochał wiernie swego pana, ale zazdrościł tamtym
dwojgu zwierzętom.
- I mnie ocaliłeś od śmierci Woon Daw, A więc z radością przepędziłem
rabusi, którzy chcieli ukraść pierścień. Każdemu z nas udało się udzielić
ci pomocy. Sądzę jednak, że to ja, pies, powinienem otrzymać
najbardziej zaszczytne miejsce wśród twoich domowników. Bo ocaliłem
zloty pierścień narażając własne życie.
Aasica i kot, oczywiście, zaprotestowały i wybuchła głośna kłótnia.
- Nie jestem w stanie dokonać wyboru między wami - powiedział
wreszcie Woon Daw, - Bo przecież każdemu z was tak wiele
zawdzięczam. Niech zdecyduje księżniczka. Ma ona bardzo mądrą
główkę. Księżniczka dumała przez dłuższą chwilę, wreszcie przemówiła:
- I kot i łasica oddały nam wielkie przysługi. Ale pies ocalił Woon Dawa
od śmierci z rąk bandy rabusiów, którzy przyszli go zabić. Niech zatem
pies otrzyma najpierwsze miejsce wśród domowników swego pana I z tej
przyczyny pies w wielu domach zajmuje pierwsze miejsce przed kotem
czy innymi zwierzętami, które okazały człowiekowi swoją przyjazń.
6


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Biochemia zwierząt skrypt UR
BIOLOGIA mutacje, klonowanie, rośliny i zwierzęta transgeniczne
Dlaczego zwierzęta 3 Rozdział 2 – Miażdżyca, zawał serca i udar mózgu

więcej podobnych podstron