Najważniejsza faza gry szachowej...?!
Pytanie o najważniejszą fazę (część) gry szachowej przypomina pytanie w stylu: „która noga stołu
(stojącego na trzech nogach) jest najważniejsza?”. Na pytanie o fazy gry możemy odpowiedzieć, że
WSZYSTKIE z nich są ważne, niemniej bardziej celowe będzie postawienie pytania o to jaki nacisk
kładziemy na poszczególne z nich.
Jedni starają się tak dobrze opanować fazę debiutową, że chcą uzyskać dużą, albo i nawet
jednoznaczną przewagę, aby potem już tylko ją realizować i zamienić na wygraną.
Inni z kolei przenoszą ciężar gry na grę środkową, w której chcą „oszukać przeciwnika” poprzez
manewry, zastawianie pułapek, itp., gdyż właśnie w tej fazie czują się najlepiej.
Są też i tacy, których najbardziej interesuje gra końcowa. Znają oni tę część partii na tyle dobrze, że
potrafią szybko i właściwie znajdywać plany gry oraz mają wiedzę związaną z tym kiedy i jaka
końcówka będzie dla nich najbardziej korzystna (bez względu na to czy będąc stroną atakującą czy
broniącą się).
Nie dziwi zatem fakt, że w zależności od poziomu oraz stylu szkolenia przez trenera czy instruktora
zdarza się, że jedni „kują debiuty”, a inni studiują końcówki. Kluczowym aspektem według mnie
wydaje się tutaj być to jakie WYNIKI uzyskuje dany zawodnik. Jest to bowiem podobne do tego, w
jaki sposób dany zawodnik biegnie dany dystans (załóżmy ze na długości 10 km). Czy na początku
mocno przyspieszy, aby na końcu zwolnić czy też odwrotnie… to już zależy od jego strategii,
przygotowania oraz możliwości (a nawet stylu). Ważne jest, aby uzyskał zamierzony cel, a to jaką
strategię obierze to już jego indywidualna decyzja.
Najważniejsze jednak jest to, że NIE MOŻNA STAĆ SIĘ BARDZO DOBRYM zawodnikiem,
jeżeli przynajmniej w podstawowym zakresie nie zna się wszystkich faz gry. Najgorsza jest sytuacja
wówczas, gdy pomiędzy dowolną fazą gry jest zbyt duża rozbieżność. Przykładowo zawodnik ma siłę
2300 w debiucie, a w końcówce ledwie 1700. Albo też w grze środkowej ma siłę 2100, w końcówce
1900, a w debiucie jedynie 1700. Im większe różnice pomiędzy 2 dowolnymi elementami (fazami
gry) tym gorzej. Należy starać się, aby te „schody” jak najszybciej wyeliminować.
Miałem wygraną pozycję czy tylko tak mi się wydawało?
Ostatnio często grywam z moim kolegą. Mówił mi wiele razy, że miał wygraną pozycję i że gdyby
lepiej zagrał to by wygrał. Ja natomiast nie zgadzałem się z tym (i nadal się nie zgadzam!) i po partii
1
ustawialiśmy pozycje z których według niego były wygrane. Problemem było to, że bez względu na to
jak długo próbował mnie ograć... to i tak za każdym razem dochodziło do pozycji, które nie były dla
niego wygrane. Czy więc jest tak, że nie miał racji i nie miał wygranych pozycji, czy też jest jakiś inny
powód tego, że nie był w stanie zrealizować wygranej wg niego pozycji?
ODPOWIEDŹ:
W szachach istnieją tylko 3 typy pozycji: wygrana (+), remisowa (=) i przegrana (-).
I teraz najważniejsze: przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron niemożliwa jest
zmiana oceny pozycji. Co to oznacza? Otóż:
1) Przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron z pozycji WYGRANEJ powstaje
(nadal) pozycja WYGRANA
2) Przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron z pozycji REMISOWEJ powstaje
(nadal) pozycja REMISOWA
3) Przy najlepszych ruchach (czyli bezbłędnej grze) obu stron z pozycji PRZEGRANEJ powstaje
(nadal) pozycja PRZEGRANA
4) Nie ma możliwości zmiany oceny pozycji jeżeli strona mająca przewagę będzie wykonywała
najlepsze ruchy. Bez względu na to czy wojskiem będzie dowodził Garri Kasparow, Vishy Anand czy
też Houdini, Rybka, Fritz czy ChessMaster. W skrócie: jeśli pozycja jest wygrana to najlepsze ruchy
MUSZĄ prowadzić do wygranej. Jeśli najlepsze ruchy nie doprowadziły do wygranej to możliwe są
dwie opcje: albo pozycja nie była wygrana albo strona mająca przewagę nie realizowała ją
poprawnie. Banalnym przykładem posiadania pozycji wygranej, która kończy się remisem (wśród
nowicjuszy szachowych) jest zakończenie K+H na K w którym strona silniejsza chce zamatować
samym hetmanem (co jest niemożliwe).
5) Najczęściej cytowane szachowe powiedzenie: „Najtrudniej jest wygrać wygraną pozycję”.
Dlaczego? Ponieważ pod pojęciem „wygrana” nie zawsze kryje się duża przewaga materialna, a
często kryją się plany oraz ruchy, których nie jesteśmy w stanie w czasie partii znaleźć (a niekiedy
nawet i po partii bez pomocy silnika szachowego lub silnego zawodnika czy instruktora). Jeśli
pozycja jest lepsza (czy nawet wygrana) to jedynie odpowiednia (właściwa) technika realizacji
przewagi (OTRP; „PORT”) jest w stanie zapewnić wygranie partii (teoretyczną możliwość
zamatowania przeciwnika). I od razu dodajmy, że im silniejszy zawodnik tym mniejsza przewaga jest
dla niego wystarczająca do wygrania partii (zrealizowania przewagi poprzez „PORT”). Początkujący
musi mieć przewagę hetmana albo wieży, natomiast mistrzowi bardzo często może wystarczyć jeden
pionek i zajęcie (dobra kontrola) ważnego strategicznego punktu (pola).
Podsumowując:
Tak więc wynika z Twojego pytania, że albo kolega nie miał wygranej pozycji (pomimo, że pewnie
bardzo chciał takowe uzyskać) albo nie miał odpowiedniej techniki realizacji przewagi („PORT”).
Dlaczego? Ponieważ jego „wygrane” przy Twoich najlepszych ruchach nie prowadziły do
wygranych. Oznacza to, że albo nieodpowiednio realizował przewagę w wygranej pozycji albo też
nie miał pozycji wygranej, lecz co najwyżej remisową lub nawet przegraną.
2
Kilka słów na temat wyboru i rozgrywania różnych debiutów
Jeśli miałby wskazywać na najważniejsze sprawy w zagadnieniu dotyczącym debiutów to ująłbym to
w ten oto sposób:
• Zawodnik powinien grać te debiuty (pozycje) w których czuje się najbardziej komfortowo
(zawodnik lubiący ostrą taktyczną walkę – pozycje otwarte; zawodnik preferujący spokojną
grę – pozycje zamknięte)
• Debiut nie może (a przynajmniej nie powinien) być zbyt prosty, tzn. taki w którym
wykonywanie ruchów jest oczywiste i szansa popełnienia błędu jest znikoma. Nie ma zbyt
wielu takich debiutów, niemniej chodzi o to, aby przeciwnik MYŚLAŁ nad najlepszymi
ruchami, a nie je „zgadywał”, prawda?
• Debiut nie powinien prowadzić do zbyt wielu wymian i zbyt prostych pozycji. Pamiętajmy, że
w sytuacji, gdy jest bardzo mało bierek (i zwłaszcza, gdy nie ma hetmanów) szansa na
wymuszenie błędu na przeciwniku może być bardzo niewielka. Dlatego należy wybierać takie
debiuty w których będzie przynajmniej „trochę możliwości walki”. Wystarczy zobaczyć
pozycje w których jest prawidłowych ruchów 20-30 i takie w których jest jedynie kilka. Im
prostsza pozycja tym mniejsza szansa na błąd przeciwnika. A bez błędu przeciwnika (w
pozycji równej) niemożliwe jest wygrywanie partii.
• Warto pomyśleć o debiutach w których ciężar walki jest przeniesiony na grę środkową.
Chodzi o to, że w przypadku, gdy nasze figury z daleka oddziaływują na bierki przeciwnika i
gdy nie można dokonywać szybko wymian, wówczas możliwości manewrowania jak i
układania taktycznych pułapek wzrastają znacznie bardziej niż w sytuacji, gdy po 2-3
wymianach nagle zostaje pozycja „bez gry”.
• Na koniec warto wspomnieć jeszcze o tym, że zawodnicy, którzy cechują się bardzo dobrą
pamięcią mogą (a nawet powinni) wybierać zwłaszcza te debiuty w których jest bardzo duża
ilość wariantów (do zapamiętania). W takiej sytuacji bogactwo gry, znakomita pamięć oraz
duża wiedza i doświadczenie gwarantują, że będzie możliwe wybieranie przez dłuższy okres
kariery szachowej różnych wariantów gry.
Osobiście jestem zwolennikiem tego, aby debiuty poznawać dopiero od poziomu 4 czy nawet 3
kategorii. Moim zdaniem okres w którym rozpoczyna się omawianie fazy debiutowej (zwłaszcza coś
więcej niż tylko ogólne zasady gry w debiucie) zależy od preferencji i stylu szkolenia. Na początku
jednak należy ukazywać ogólne zasady gry w debiucie, a potem stopniowo pokazywać rodzaje
debiutów (otwarte, półotwarte i zamknięte) wraz z pokazywaniem poszczególnych otwarć (tego jakie
ruchy charakteryzują dany debiut). Kolejno proste pułapki debiutowe i dalsza nauka to coraz głębsze
poznawanie debiutów (wszystkich pobieżnie, a potem nieco głębiej) na przykładach partii i błędów,
które popełnia jedna ze stron. Na etapie ogólnego zrozumienia wszystkich debiutów należy ustalić z
zawodnikiem jego repertuar debiutowy i następnie stale go zgłębiać. Przykładowo jeśli zawodnik lubi
ostre i dynamiczne pozycje, wówczas należy dobrać takie debiuty (systemy, warianty), które będą
odpowiadały jego stylowi. Ważne jest przy tym, aby zawodnik czuł grę w danych debiutach, gdyż
granie „tego co trener lubi lub każe” bez uwzględnienia predyspozycji zawodnika i jego stylu będzie
w znacznym stopniu hamowało jego rozwój.
3
Lepszy najgorszy plan niż jego brak oraz czy granie bez planu ma sens!?
Dlaczego tak ważna jest gra z planem? Spróbujmy wykonać taki eksperyment: zagrajmy
dowolną partię z zawodnikiem, który będzie miał plan… samemu grając CAŁKOWICIE bez planu.
Po prostu wykonujemy losowe (!) ruchy i nie zwracamy uwagę na to czy jest to ruch dobry czy słaby.
Gwarantuję, że po kilku takich partiach NATYCHMIAST zdamy sobie sprawę z tego, że GRA Z
PLANEM jest ABSOLUTNIE konieczna. Nie da się grać bez planu i grać „dobre szachy”, bo po
prostu nie jest to możliwe. Chwilowo można tak się „utrzymać” na niższym poziomie, ale gdy
przeciwnik będzie odpowiednio silny, to gra bez planu szybko się skończy.
Jeśli jeszcze nie do końca jesteśmy przekonani, to wyobraźmy sobie taką sytuację: wychodzimy z
domu mając PLAN pójść do sklepu, zrobić zakupy i wrócić z powrotem. Teraz wyobraźmy sobie co
OSIĄGNĘLIŚMY dzięki temu (zaplanowanemu i zrealizowanemu działaniu). Kolejna sytuacja to
wychodzimy z domu i idziemy „nie wiadomo gdzie i nie wiadomo w jakim celu”. Gdzie dojdziemy?
W jakim czasie? I najważniejsze pytanie: „kiedy wrócimy”? Widać więc wyraźnie, że w takiej
sytuacji stracimy nieporównywalnie więcej zamiast nawet niewiele zyskać (jak we wcześniejszym
przykładzie).
Tak samo jest w szachach: GRA BEZ PLANU ROBI Z NAS GŁUPCÓW. Dlatego tak często cytuje
się owe powiedzenie: „LEPSZA GRA ZE SŁABYM (ZŁYM) PLANEM NIŻ GRA BEZ ŻADNEGO
PLANU”. Ma to głęboki sens moim zdaniem i zapewniam, że WSZYSCY zawodnicy, którzy chcą
osiągać sukcesy szachowe i rozwijać się dzięki szachom MUSZĄ nauczyć się przynajmniej tego, że
SZACHY NIE SĄ GRĄ PRZYPADKOWĄ. Tutaj nie ma elementu losowości czy szczęścia, lecz
SAMI W PEŁNI decydujemy o tym co się wydarzy (a w tym nam pomaga lub przeszkadza nasz
przeciwnik).
Podsumowując: jeśli będziemy grali bez planu to nasza gra nie będzie pozwalała nam na rozwój
szachowy (zwłaszcza w znaczeniu osiągnięć). Jeśli jest jeszcze jedna osoba, która nie do końca jest
przekonana co do tego, że PLAN JEST NIEZBĘDNY na każdym etapie rozwoju szachowego… to
niechaj spróbuje zbudować wieżę z 30 klocków (jeden na drugim) nie zaczynając od pierwszego (na
podłodze) i budując „losowo w powietrzu”. Nobel pewnie murowany.
Ruchy kandydaty: Jak dokonywać ich właściwego wyboru?
Ruchy kandydaty to pojęcie, które w znacznym stopniu ułatwia nam pracę związana z wyborem
najlepszego ruchu. Na początku chciałem zaznaczyć, że zwykle w grze środkowej mamy możliwość
wykonania około 30 do 40 prawidłowych ruchów. Gdybyśmy chcieli przeanalizować je wszystkie to
zapewne potrzebowaliśmy dużo więcej czasu niż mamy do dyspozycji na całą partię. Dlatego też
szachiści wymyślili sposób dzięki któremu udaje się w OGROMNYM zakresie przyspieszyć
wybranie najlepszego ruchu. W jaki sposób to osiągnęli? Poprzez ograniczenie analizowania ruchów
ze wszystkich możliwych do tych, które wydają się najbardziej sensowne.
4
No dobrze, powie czytelnik. Ale skąd mam wiedzieć, które ruchy mam analizować, a które odrzucić
bez analizy? Spośród 30 możliwych analizujemy tylko 3 do 5, ale NA JAKIEJ PODSTAWIE
następuje wybór ruchów do analizy? I tutaj przychodzi kolejny pomysł dzięki któremu udaje się nam
pogrupować ruchu na sensowne i bezsensowne. Chodzi mianowicie o pojęcie zagrożenia. Jest to
sytuacja w której przeciwnik mając jeszcze jeden ruch do dyspozycji byłby w stanie uzyskać
przewagę (najczęściej materialną, ale może także chodzić o pozycyjną). Dlatego ruchy-kandydaty
(RK) klasyfikujemy pod kątem tego czy są one odpowiedzią na ZAGROŻENIA, które przeciwnik
chce zrealizować. Jeśli tak, to wchodzą one w zakres naszych rozważań (a więc do grupy RK), a jeśli
nie to zostają one już odrzucone z dalszej analizy bez dodatkowego ich rozpatrywania (oceniania).
Prawidłowy wybór RK musi zawierać w sobie logiczny sens. Jeśli nie ma takiego, wówczas
najczęściej jest to wybór błędny (a więc po jego wykonaniu poniesiemy straty). Przykładowo jeśli
przeciwnik grozi nam matem w 1 ruchu, a wiemy, że mat jest końcem gry, to MUSIMY wyszukać
wszystkie ruchy, które uniemożliwiają przeciwnikowi jego wykonanie. Jeśli wszystkich takich
logicznych ruchów (RK) jest przykładowo 5, to dalej następuje ocena każdego z nich. W przypadku
ruchu nr 1 unikniemy mata, ale stracimy hetmana w zamian za skoczka – strata w wysokości 6 pkt.
Ruch nr 2 daje to samo, ale wtedy strata jest mniejsza, bo tylko 4 pkt (poświęcamy wieżę zbijając
pionka przeciwnika). I kolejno ruch nr 3 daje nam stratę 3 pkt (lekką figurę poświęcamy, ale mata już
nie ma), a ostatni 4 ruch z grupy RK oznacza jedynie stratę 1pkt (wystarczy odpowiednio pionka
oddać). I w tym miejscu widzimy, że spośród wszystkich prawidłowych ruchów (30) wybraliśmy do
analizy jako grupę RK tylko kilka (5), a spośród tych kilku WSZYSTKIE OCENILIŚMY. Ostatni
etap to ich porównanie oraz wybranie najlepszego i najkorzystniejszego rozwiązania dla nas. Jeśli
mamy do dyspozycji stracić od 6 do 1 pkt, aby zapobiec matowi, to drogą najmniejszych strat
wybieramy rozwiązanie ostatnie (nr 4), czyli oddanie pionka, aby przeciwnik nas nie zamatował.
Dzięki zastosowaniu tego znakomitego narzędzia możemy z OGROMNYM zakresie uprościć i
przyspieszyć proces wybierania najlepszego ruchu. Przy czym istnieje dość silna zależność
praktyczna: IM SILNIEJSZY PRZECIWNIK TYM MNIEJ RUCHÓW ANALIZUJE. Mówi się,
że najsilniejsi na świecie rozpatrują od 2 do 3 ruchów kandydatów. Być może wydawać się to bardzo
łatwe, ale w praktyce ten proces jest znacznie bardziej skomplikowany. Niemniej mam nadzieję, że
sens i istota zagadnienia jest już nieco bardziej jasna i zrozumiała.
Presja gry na wygraną i załamywanie się porażkami - co z tym zrobić?
W przypadku presji gry na wygraną należy uświadomić sobie, że bez błędu przeciwnika wygrana NIE
JEST MOŻLIWA. Dlatego kolejne pytanie które należy sobie zadać to w jaki sposób chcemy
wymusić błąd na przeciwniku: czy grać ostre pozycje i stale atakować aż się pogubi, czy najpierw
ustawić solidną pozycję i stopniowo ją wzmacniać, szukając błędów przeciwnika czy też zastosować
jeszcze inny wariant gry. Ważnym czynnikiem jest to jak silny jest przeciwnik, jaka jest realna
różnica w sile gry między nami oraz to jaką energią (i motywacją do gry) obecnie dysponujemy.
Zawodnik, który ma bardzo dużo energii oraz preferuje ostry styl gry będzie miał duży problem, aby
wzmacniać pozycję, wyczekiwać i manewrować. Liczy się także czas na zawodnika: nieco większe
ryzyko można podjąć grając partię 15 minutową, a inne gdy do dyspozycji jest 90 lub 120 minut na
5
grę. Dlatego granie na wygraną nie jest takim prostym zagadnieniem, aby móc je opisać w kilku
zdaniach. Niemniej należy przede wszystkim określić to czy remis jest także dla nas korzystny (i
wchodzi w rachubę) czy też stawiamy wszystko na jedną kartę i za wszelką cenę musimy wygrać.
Jeśli możemy zremisować (a wygrana byłaby dla nas jeszcze większym sukcesem i zrealizowaniem
planu w 100%) wówczas można grać tak, aby pozycja była równa i stopniowo każdymi ruchami
starać się delikatnie naciskać przeciwnika, aby w końcu popełnił błąd. Z kolei, gdy mamy grać za
wszelką cenę na wygraną, wówczas trzeba KAŻDYM ruchem stwarzać przeciwnikowi maksymalne
trudności. Nierzadko wiąże się to z głęboką analizą pozycji i szerszym liczeniem wariantów, aby w
końcu dostrzec ten, w którym przeciwnik będzie miał gorszą pozycję czy też straci materiał. Są
jednak także sposoby gry na wygraną, w których pozycja cały czas jest w okolicach równości (granie
bez nadmiernego ryzyka), a przy nadarzającej się okazji rozpoczynamy atak na pozycję przeciwnika,
dzięki któremu zdobędziemy przewagę. Wszystko zależy od stylu gry, nastawienia, siły gry
przeciwnika i naszej oraz poziomu energii i motywacji.
W przypadku załamywania się porażkami należy porozmawiać z zawodnikiem o tym, że porażka NIE
JEST problemem tak długo jak zawodnik walczy i wszelkimi sposobami stara się uzyskać przewagę i
wygrywać partię: słowem, gdy daje z siebie wszystko i przegrywa to WSZYSTKO jest w porządku.
Oznacza to, że jego przeciwnik był zbyt silny i nasz zawodnik nie jest jeszcze gotowy na wygrywanie
z tak silnym zawodnikiem. Z kolei jeśli zawodnik wmawia sobie, że jest do niczego bo przegrał („i to
jeszcze z takim X w beznadziejny sposób”), to należy mu uświadomić i przekonać, że bez porażki nie
będzie w stanie rozwijać się dzięki szachom. Bezwzględnie należy motywować zawodnika do tego,
aby porażki traktował jak INTEGRALNĄ część drogi do mistrzostwa. Najgorsza jest sytuacja, gdy
zawodnik za bardzo „bierze do siebie” porażkę i uruchamia (oraz „podkręca”) w sobie słabe strony. I
na koniec warto dodać, że szachy są przyrównywane do „umysłowego boksu”, a więc jeśli zawodnik
nie potrafi radzić sobie z porażkami to trzeba także nad tym elementem popracować (niekiedy ten
proces trwa nawet przez kilkanaście tygodni lub miesięcy).
Jak często trzeba wygrywać: zbyt rzadkie wygrywanie może też nie być najlepsze
Tym razem chciałem z Wami się podzielić tym jak często trzeba wygrywać.
Otóż wszyscy wiemy, że ranking zaczyna się od 1000, a kończy na 3000 (to taki model, tak naprawdę
nikt jeszcze nie przekroczył 2850). Jeśli więcej wygrywamy z silniejszymi (przynajmniej rankingowo)
zawodnikami, to szybciej nam ranking rośnie. Natomiast gdy przegrywamy więcej ze słabszymi, to
szybciej spada.
Z kolei procent zwycięstw jest obliczany jako ilość zwycięstw na 100 partii (wynik %). Przykładowo jeśli
na 100 partii wygrywamy 70, to nasz wskaźnik % wygranych wynosi = 70%. Słowem - im więcej
wygrywamy (bez względu na to z jak silnymi czy słabymi przeciwnikami) tym wyższy wskaźnik
uzyskujemy.
Teraz zastanówmy się czy może być coś w rodzaju optymalnego i zbyt wysokiego lub niskiego
wskaźnika. Przykładowo - czy posiadając wskaźnik na poziomie 90% rozwijamy się optymalnie czy nie?
6
A co jeśli nasz wskaźnik utrzymuje się na poziomie 15-20%? To dobrze czy źle? A w ogóle ma to
jakiekolwiek znaczenie? Otóż moim zdaniem ma. Dlaczego? O tym poniżej.
Jeśli chcemy się rozwijać szachowo to konieczny jest proces, który zawiera co najmniej dwa czynniki:
1) przegrywanie z zawodnikami silniejszymi (nauka na błędach, które wykorzystują przeciwnicy)
2) wygrywanie z równymi sobie i słabszymi (ćwiczenie i sprawdzanie zdobytej wiedzy i jej
wykorzystywanie)
Jeśli zabraknie któregokolwiek z tych czynników (elementów), wówczas nasz rozwój nie będzie
optymalny. Oczywiście ważna jest też proporcja obu z nich. Zakładamy, że razem tworzą one całość
(100%). Teraz zobaczmy kilka układów i spróbujmy je krótko omówić:
Rozkład A:
Czynnik 1 (przegrywanie) ma wartość 10%, Czynnik 2 (ćwiczenie) osiąga wartość 90%. Co wtedy?
Wtedy wychodzi na to, że zawodnik dobiera sobie (albo są mu przydzielani - jeśli to nie od niego
zależne) takich przeciwników, którzy nie wpływają na niego pozytywnie. Czemu? Z uwagi na to, że
prawie w ogóle (tylko 1/10 przypadków, bo to 10%) nie uczy się niczego nowego, a stale utrwala sobie
(wygrywając) zdobytą już wiedzę. Jeśli taki stan będzie trwał dłużej to można szacować, że taki
zawodnik będzie stał w miejscu ze swoim postępem. Oczywiście pewnie radość z gry będzie nadal, ale
rozwój szachowy raczej będzie zahamowany (a przynajmniej mocno opóźniony w stosunku do
optymalnego).
Rozkład B:
Czynnik 1 (przegrywanie) ma wartość 90%, Czynnik 2 (ćwiczenie) osiąga wartość 10%. Co wtedy?
Wtedy wychodzi na to, że zawodnik dobiera sobie (albo są mu przydzielani - jeśli to nie od niego
zależne) takich przeciwników, którzy również nie wpływają na niego pozytywnie. Czemu? Z uwagi na to,
że prawie w ogóle (tylko 1/10 przypadków, bo to 10%, różnica między 100 i 90) nie uczy się niczego
nowego, tylko stale przegrywa. Teoretycznie niby dobrze, bo na błędach się uczymy, prawda? Jednak nie
do końca (wyjaśnienie poniżej). Taki zawodnik „utrwala” sobie (wygrywając) zdobytą już wiedzę jedynie
w co 10 partii. Jest to zdecydowanie zbyt rzadko, więc tak naprawdę wiedza, którą powinien mieć „w
małym paluszku” nie będzie u niego na poziomie automatu (nawyku bez świadomego wysiłku). Jeśli taki
stan będzie trwał dłużej to można szacować, że taki zawodnik także będzie stał w miejscu ze swoim
postępem (chociaż jeśli będzie ciężko pracował i szybko poprzez analizę wyłapywał błędy oraz je
eliminował - to wtedy może „przebić” się wyżej). Oczywiście pewnie radość z gry będzie nadal, ale
rozwój szachowy raczej będzie zahamowany (a przynajmniej mocno opóźniony w stosunku do
optymalnego).
Teraz krótko o tym, czemu nie możemy za często przegrywać. Otóż są ku temu ważne powody:
a) jeśli przegrywamy za często - nie mamy możliwości utrwalać tego co się nauczyliśmy
b) jeśli przegrywamy za często - zwykle spada nasza wiara w sukces i rodzi się frustracja
c) jeśli przegrywamy za często - to zwykle może oznaczać, że albo się nieefektywnie uczymy albo
niedostatecznie angażujemy w to co robimy
d) jeśli przegrywamy za często - to może oznaczać, że przegrywamy nie do końca wiedząc w którym
miejscu już pozycja była nie do uratowania
7
Jakie są więc idealne proporcje? Myślę, że takich nie ma, bo KAŻDY zawodnik jest indywidualny oraz
każdy jest na innym poziomie. Czasem więc będzie trzeba wskaźnik „podkręcić” (czyli zwiększyć ilość
zwycięstw, a więc czynnik sprawdzania i utrwalania zdobytej wiedzy i doświadczenia), a niekiedy
konieczne będzie „podkręcenie” wskaźnika nauki (na błędach, czyli popularne „zebranie batów, aby
zobaczyć w czym jeszcze jesteśmy słabi/najsłabsi”).
Niemniej jeśli nie ma konieczności podkręcania wskaźnika nr 1 czy 2, to moim zdaniem należy starać się,
aby wskaźnik zwycięstw utrzymywał się w granicach 45-60%. Czemu taki przedział? Z uwagi na to, że w
zależności od naszego poziomu oraz formy (sportowej) wówczas trzymamy się „złotego środka”
(teoretycznego) w postaci 50-50. I zauważmy, że odchylenie nie jest takie samo, ponieważ znacznie lepiej
(w perspektywie rozwojowej) jest nieco więcej przegrywać aniżeli wygrywać. Jednak z uwagi na to, że
jesteśmy ludźmi (z naszymi potrzebami, pragnieniami, lękami, oczekiwaniami oraz emocjami i umysłem
jak i całym charakterem czy też osobowością), to musimy zwracać uwagę na to, aby też się w miarę
często nagradzać. Zwykle najprostszy i najskuteczniejszy ku temu sposób to poprzez zwycięstwa
(oczywiście niezbyt łatwe, bo wtedy raczej będzie znużenie, zniechęcenie oraz rozczarowanie).
Podsumowując: starajmy się nieco częściej wygrywać, a nie katujmy się zbyt częstymi (stałymi!?)
porażkami czy też zwycięstwami. Oba rozwiązania na dłuższą metę będą niekorzystne dla naszego
szachowego rozwoju. Analizowałem przez dłuższy czas statystyki graczy i doszedłem do wniosku, że
utrzymywanie wskaźnika powyżej 70% oraz poniżej 30% zwycięstw z reguły powoduje, że nasz rozwój
zostaje poważnie (!) zahamowany. Dlatego jeśli mamy taką okazję [a zwykle na kurniku jest taka
informacja w statystykach w postaci: „zwycięstw: 4128 (73.4%)”], to co jakiś czas sprawdzajmy
(wystarczy raz w miesiącu) na jakim poziomie się on kształtuje. Pozwoli to na lepsze dobieranie
odpowiednich partnerów do gry (zarówno tych silniejszych jak i tych słabszych).
Na koniec mały przykładzik:
Zawodnik X: (ranking: 1213)
liczba partii: 1291
zwycięstw: 511 (39.6%)
porażek: 708
remisów: 72
Widać, że wskaźnik zwycięstw jest zbyt niski (powinien być co najmniej 45%, a jest tylko niecałe 40). Będzie to powodowało, że
ten zawodnik nie będzie miał wystarczająco dużo okazji, aby ćwiczyć utrwaloną wiedzę. W tym przykładzie dany zawodnik
zdecydowanie za często przegrywa, więc powinien „podkręcić” (podwyżyć) wskaźnik wygranych (do poziomu ok. 55%). Za kilka
tygodni, gdy już uzyska wskaźnik w granicach 55-60 to wówczas może znowu wziąć się za dużo silniejszych zawodników i
zbierać od nich „szachowe lanie”.
Zawodnik Y: (ranking: 1712)
liczba partii: 5622
zwycięstw: 4128 (73.4%)
porażek: 1184
remisów: 310
Widać, że wskaźnik zwycięstw jest zbyt wysoki (powinien być na poziomie nie wyższym niż 65%, a jest prawie 75). Będzie to
powodowało, że ten zawodnik nie będzie miał wystarczająco dużo okazji, aby zdobywać nową wiedzę (uczyć się na błędach,
które będą wykazywali mu silniejsi przeciwnicy). W tym przykładzie dany zawodnik zdecydowanie za często wygrywa, więc
powinien „podkręcić” (obniżyć) wskaźnik przegranych (do poziomu ok. 55%). Za kilka tygodni, gdy już uzyska wskaźnik w
granicach 55-60 to wówczas może znowu wziąć się za nieco słabszych (lub równych sobie) zawodników i sprawdzać na nich
zdobytą wiedzę poprzez uzyskane od silniejszych „szachowe lanie”.
8
Czy stare ksiązki szachowe są pełnowartościowe i można się z nich uczyć?
W tym przypadku pytanie jest dość trudne. Czemu? Ponieważ trzeba określić co znaczy stara książka
szachowa. Czy stara to taka, która ma 2, 5, 10, 30, czy 50 lat? Bez względu na to jak stara jest dana
publikacja musimy zastanowić się nad tym DLACZEGO miałyby one nie być w pełni wartościowe i jakie
miałyby być przyczyny takiego stanu rzeczy. Warto zastanowić się przede wszystkim nad tym czy:
1) książka zawiera ważne dla nas informacje
2) jakiego typu jest książka
3) czego zamierzamy się uczyć z takiej książki
Jeśli zamierzamy poczytać o tym w jaki sposób żył Morphy to książka 20-30 letnia wcale nie musi
być gorsza niż wydana obecnie. Natomiast jeśli mamy książkę pod tytułem „Najnowsze opracowanie
debiutowe” z roku 1950, wówczas trudno, aby „wytrzymała próbę czasu” w porównaniu z najnowszą
książką debiutową wydaną tydzień temu (sprawdzaną przez silne programy analityczne, kilku
arcymistrzów, itp.). No i najważniejsze. Jeśli dana książka zawiera w pełni aktualne i bezbłędne
informacje oraz jest wysokiej jakości to wtedy nie ma problemu z tym, że wiedza, która otrzymujemy
będzie błędna czy też nieużyteczna dla nas. Natomiast w przypadku książki „starej” liczy się to JAK
DUŻE ZMIANY zaszły na przestrzeni zagadnień poruszanych w danej pozycji. Jeśli zmiany były
niewielkie lub żadne, wówczas nie ma przeciwwskazań do tego, aby korzystać z książki, która nie
jest najnowszym hitem. Dodam od razu, że w dziedzinie debiutów zachodzą największe zmiany a
relatywnie najmniejsze (i stosunkowo najmniej dla nas szkodliwe) w metodach i wymaganiach
związanych z metodyką nauczania w sensie ogólnym. Przykładowo programy szkolenia na II czy I
kategorię napisane przez zasłużonego trenera Wiktora Goleniszczewa (wydane w roku 1979 i 1980)
zostały przetłumaczony i wydane przez Bogdana Zerka (w 2003 i 2004 roku). Czym się różnią obie
wersje prócz różnicy 25 lat pomiędzy ich pierwszym wydaniem (w języku rosyjskim), a obecnym po
polsku? Z moim analiz wynika, że niczym. W 99% są to te same pozycje. Czy to oznacza, że jedna
książka jest lepsza od drugiej? Niekoniecznie. Jedyną trudnością może być język rosyjski, bo nie
wszyscy potrafią czytać w tym języku. Mam nadzieję, że teraz będzie wiadomo na co zwrócić uwagę
przy starszych książkach w porównaniu do nowszych.
Na końcu, aby dać praktyczną radę osobom, które będą się decydowały na starsze wersje książek
proponuję zapoznać się z recenzjami innych. Zwykle jeśli książka jest naprawdę dobra, wówczas w
kilku miejscach ma ona wysoką notę krytyków (recenzentów), a także poważanie u odbiorców
(czytelników). Niemniej nie zapominajmy o tym W JAKIM CELU chcemy zdobyć daną książkę, bo
inaczej będziemy mieli znakomitą książkę z której nie będziemy w stanie skorzystać tak jak należy.
Jak podchodzić do książek, aby wyciągać z nich jak najwięcej?
Przyszło mi na myśl, że mógłbyś podzielić się z Czytelnikami swoimi przemyśleniami na temat
obcowania z książkami szachowymi (bez względu na podejmowany przez nie temat).
9
Jak przekartkowuję książkę i oglądam sobie fragmenty partii tam zawartych to generalnie bardzo
miło mija mi czas, aczkolwiek mam wrażenie, że całkowicie nic (lub prawie nic) z niej nie wynoszę.
Nie wiem czy to kwestia mojego błędnego (leniwego?) podejścia, ale mam wrażenie, że…nie jest to
najbardziej efektywne, aby podnosić swój poziom praktyczny i zrozumienia tej królewskiej gry jaką są
właśnie szachy.
Reasumując, interesuje mnie jak podchodzić do książek, żeby wyciągać z nich najwięcej :)
Wyróżniamy różne podejścia do zagadnienia materiałów szachowych. Mogą być nimi różne artykuły,
bazy partii, lekcje video czy też także książki (mowa zwłaszcza o tych w formie papierowej).
Książek szachowych (i na temat szachów) jest obecnie dostępnych (przynajmniej w języku
angielskim oraz rosyjskim) około kilku tysięcy. Czy zatem trzeba je kupić wszystkie i przeczytać,
„żeby być naprawdę dobrym”? Otóż nie. Chodzi o to, że jest coraz łatwiej wydać książkę, a także jest
coraz więcej autorów, którzy podejmują się tego trudu, aby napisać książkę. Tak więc w dzisiejszych
czasach mamy OGROMNĄ ilość informacji (treści) szachowych (nigdy wcześniej nie dostępną),
których obecnie nie jesteśmy w stanie w całości przerobić. Dlatego chociażby z uwagi na ten problem
należy podjąć DECYZJĘ związaną z tym, które z materiałów będziemy przerabiać (czytać,
analizować, uczyć się z nich, itd.).
Zanim jednak przejdziemy do tego które książki należy przerabiać to musimy się zastanowić
najpierw nad CELEM tego działania. Zadajmy sobie pytanie: „W jakim celu chcę przeczytać daną
książkę (czy też przerobić zbiór zadań)”? Czy moim celem jest to, aby otrzymać pewną informację,
która sprawi, że będę się lepiej czuł mając świadomość, że zamiast telewizji przeznaczyłem czas na
czytanie książek czy też jest inny powód? Można oczywiście czytać książki szachowe dla samej
radości czytania czy też poszerzania swojego zasobu wiedzy. Jednak są także zawodnicy, którzy
dzięki przerabianiu materiałów szachowych (w co wliczamy także książki) chcą PODNIEŚĆ SWOJE
ZROZUMIENIE szachów. Prościej ujmując, chcą po prostu dzięki książkom szachowym (i ich
przerabianiu) być lepsi w szachach (więcej rozumieć i lepiej grać – prezentować wyższy poziom
szachowy).
Wówczas pojawia się pytanie POD JAKIM KĄTEM należy więc wybierać materiały, którymi
będziemy się zajmowali? Czy czytać każdą książkę w całości czy też po części z wybranych? A może
w ogólne nie czytać, lecz zapłacić trenerowi lub instruktorowi, aby nam wyjaśnił zagadnienie,
którego nie rozumiemy, a chcemy zrozumieć?
Dalej pojawia się więc zagadnienie nie tylko celu (po co?), ale i wyboru konkretnych pozycji
szachowych (które z nich). To natomiast wiąże się z tym CO CHCEMY POPRAWIĆ w naszej grze.
Jeśli dzięki analizie partii doszliśmy do wniosku, że w naszej grze końcówki pionowe są rozgrywane
na bardzo niskim poziomie, wówczas wyszukujemy materiały (książki), w których to zagadnienie
będzie podane w jak najbardziej przystępnej dla nas formie. W przypadku, gdy stale popełniamy
błędy taktyczne i podstawiamy materiał („drzewo”), to warto wówczas rozejrzeć się za materiałami,
które omawiają zagadnienia związane z liczeniem wariantów oraz tym jak radzić sobie z
polepszaniem taktyki.
No i w końcu jeśli co chwila okazuje się, że w grze środkowej nie mamy pomysłu (planu) na to co
dalej należy zrobić, to może koniecznym okazać się poszperanie w literaturze dotyczącej gry
środkowej, planowaniu czy też strategii (albo grze pozycyjnej).
DOPIERO w tym momencie możemy ustalić to czy będziemy potrzebowali jednej czy więcej
książek, a jeśli tak to jakich.
10
Podsumowując: jeśli chcemy czytać książki dla samego czytania wówczas można czytać każdą
książkę w dowolny sposób. Jednak, gdy zależy nam na tym, aby wynieść z nich (lektury tych
książek) jak najwięcej, aby POPRAWIĆ SWÓJ POZIOM gry szachowej, wówczas należy
odpowiedzieć sobie na pytania:
1) po co chcę przerabiać daną książkę (aby lepiej grać i rozumieć to czemu przegrywam)
2) jaki problem chcę rozwiązać dzięki przerobieniu książki (chcę poprawić jakość końcówek, które
rozgrywam, ponieważ stale w nich przegrywam)
3) jakie materiały będę potrzebował (potrzebuję książki na temat końcówek, bo chcę wiedzieć i
rozumieć jak należy poprawnie je rozgrywać oraz dlaczego i w których miejscach popełniam błędy)
4) wybrać konkretne pozycje, które pomogą nam rozwiązać wyżej sygnalizowany problem (można
książkę kupić, pożyczyć, skserować, ściągnąć z Internetu, itp.)
5) opracować plan w jaki będziemy przerabiać daną pozycję (lub pozycje). Chodzi o wybranie
sposobu (metody) pracy z materiałami, które wybierzemy do przerobienia.
Mam nadzieję, że zachęciłem was do dalszych przemyśleń na temat tego jaką rolę mogą spełniać
książki (materiały) szachowe. Pamiętajmy, że nie ma nic złego w tym, że jedni czytają książki po to,
aby dowiedzieć się czegoś nowego (np. tego w jaki sposób Lasker czy też Nizmowitsch traktowali
szachy i jak oceniają ich twórczość współcześni) natomiast inni po to, aby poprawić swoje
zrozumienie gry. Ważne jest według mnie to, aby za każdym razem być świadomym tego PO CO
(czyli w jakim celu) wykonujemy daną czynność oraz aby decydować to KTÓRYMI książkami
(materiałami) będziemy się zajmować. Natomiast ostatnie pytanie W JAKI SPOSÓB będziemy je
przerabiali (a więc czytali czy studiowali?!) zostanie omówione następnym razem.
Tryb życia szachisty i ograniczanie negatywnych skutków siedzącego trybu życia
Szachista, który myśli o tym, aby móc sprawnie funkcjonować nie tylko za szachownicą, ale i w
życiu codziennym MUSI być aktywny fizycznie. Najczęściej wiąże się to z uprawianiem danego
sportu. Może to być piłka nożna, siatkowa, koszykowa, jeżdżenie na rowerze, biegi, pływanie,
jogging, siłownia, tenis ziemny, stołowy i innego rodzaju aktywności fizyczne. Ważne, aby danej
osobie sprawiało to przyjemność oraz aby po każdym wysiłku możliwe było „spalenie szkodliwego
stresu” i doładowanie „przyjemnymi adrenalinami”. Jest to szczególnie ważne (wręcz obowiązkowe)
w sytuacji, w której szachista kilka godzin dziennie pracuje umysłowo nad szachami (nie
wspominając o tym, gdy ma także dodatkowe pracę typu umysłowego!).
Ograniczanie negatywnych skutków siedzącego trybu życia (treningu) powinno wiązać się z tym, aby
zawodnik miał świadomość tego, że dyscyplina szachowa jest specyficzna i należy dodatkowo
przeplatać ją z aktywnością fizyczną, relaksem, wypoczynkiem oraz ogólnie pojętym aktywnym
trybem życia. Wystarczy wspomnieć o tym, że analizę danej pozycji (z partii lub też ze zbioru zadań)
można przeprowadzać w pozycji leżącej czy też nawet w ruchu (np. gdy uprawiamy jogging to można
zapamiętane pozycje analizować jednocześnie biegnąc i słuchając muzyki relaksacyjnej). Ważne jest
także to, aby często wykonywać ćwiczenia rozluźniające, zwłaszcza wtedy, gdy wpatrujemy się w
monitor przez dłuższy czas (analizując lub rozgrywając pozycje lub partie). Są to te same zasady
(higiena pracy), które obowiązują przy pracy siedzącej przy komputerze. Na pewno nie sposób
11
wyeliminować pracy w pozycji siedzącej, lecz należy stale starać się przeplatać tego rodzaju pracę z
innymi pozycjami i aktywnością fizyczną. Za przykład posłużyć może sytuacja: rozwiązuję zadania
leżąc na łóżku z zamkniętymi oczami, włączona muzyka relaksacyjna pozwala mi się wewnętrznie
wyciszyć, skupić i zapamiętać daną pozycję. Gdy już uda mi się znaleźć rozwiązanie, wówczas biorę
leżący w pobliżu zeszyt i zapisuje moje odkrycia. Następnie biorę do ręki zbiór zadań, przyglądam
się kolejnej pozycji przez minutę (ewentualnie dłużej jeśli nie zdążę w tym czasie jej zapamiętać) i
powtarzam ten proces. Może to być jeden ze sposobów w których ograniczamy szkodliwy tryb pracy
siedzącej (zwłaszcza w zbyt dużych ilościach i bez odpowiednio często robionych przerw).
12