1
PROBLEMY SZACHISTÓW
Najczęściej zadawane pytania (F.A.Q.)
#1) Czy grając w szachy trzeba zawsze grać na wygraną?
Zastanówmy się czy grając w szachy zawsze trzeba grać na wygraną? Czy też niekiedy (jeśli tak to w jakich
okolicznościach) można (a nawet trzeba!) grać na remis?
Przede wszystkim znowu musimy rozważyć pojęcie CELU (sensu) takiego działania. Dlaczego mam grać
na wygraną, co mi ona daje? I wówczas dochodzimy do wniosku, że granie NA WYGRANĄ daje to, że
dzięki temu sprawdzamy nasze MAXYMALNE możliwości. Nie można wówczas powiedzieć, że „udało
mu się” albo też „gdybym się naprawdę postarał to...”, bo wówczas jest to samooszukiwanie siebie.
Niemniej są sytuacje, w której nie jest konieczna gra na wygraną. Zdarza się bowiem, że do realizacji
naszego CELU (np. uzyskanie ostatniej normy na tytuł mistrza czy też kandydata) wystarcza nam
zremisowanie ostatniej partii. Czy jest wówczas sens grania (w domyśle przekraczania minimalnego
niezbędnego ryzyka) na wygraną czy też lepiej zadowolić się remisem? No i dalej wnikając zobaczmy, że
remis w tym wypadku to „tak jak wygrana”, bo TAKŻE daje nam możliwości zrealizowania naszego celu,
prawda?
Jeśli będzie taka potrzeba to omówię też to w jaki sposób można (trzeba?!) grać na remis. W tym miejscu
podkreślę tylko, że osiągnięcie remisu (jako wyniki zakończonej partii) wcale nie polega na braku
waleczności czy też wyczekiwaniu na propozycję remisową przeciwnika albo pasywne „trzymanie
pozycji”. Zwykle realizuje się to poprzez „spokojne” (tzn. bezpieczne) granie na wygraną i zbieranie
drobnych przewag. Chodzi o to, aby tzw. margines błędu (margin of error) był możliwie jak najmniejszy.
Wówczas bowiem ryzyko porażki zbliża się do zera.
# 2) Czy wygrywanie partii jest najważniejsze?
Dla wielu osób liczą się wyłącznie wyniki. Mówią oni, że „jeśli nie ma (dobrych czy też odpowiednich)
wyników to lepiej dać sobie spokój”. Często także osoby pytają mnie czy gram, żeby wygrywać, na co
wprawiam ich w stan niemal osłupienia, gdy mówię, że „wygrana nie jest moim najważniejszym celem”.
Jak to w takim razie rozumieć? Otóż MOIM CELEM jest rozwój poprzez szachy, a nie samo wygrywanie.
Oczywiście nie chodzi o to, aby specjalnie przegrywać czy też w ogóle nie starać się wygrywać. Osobiście
staram się nastawić się na PROCES a nie osiąganie WYNIKÓW (konkretne efekty). Stosuję takie
nastawienie i moja gra jest coraz lepsza, stabilniejsza i mniej się stresuję. Czerpię radość z gry, z myślenia,
z pokonywania samego siebie, z analizy siebie, przeciwnika, pozycji oraz z tego, że czasem uda mi się coś
stworzyć czy też zachwycić moich wiernych kibiców. Bywa bowiem tak, że w czasie gry muszę podjąć
wewnętrzną decyzję czy ryzyko, której podejmuje jest dla mnie korzystne czy nie. Wówczas rozważam to
czy dzięki temu coś się NAUCZĘ i czy chcę to sprawdzić czy też wolę „wypunktować” przeciwnika i
technicznie partię dokończyć.
Obecnie nie mam już takich obaw, aby nadmiernie przejmować się wynikami. Po prostu robię tak jak
mówią Amerykanie „I do my best” (daję z siebie wszystko) i na resztę nie zwracam uwagi. Efekty, które
uzyskuje są naprawdę bardzo ciekawe. Od marca 2010 staram się rozwijać swoją grę, zgłębiać jej tajniki i
poszerzać zasób wiedzy oraz doświadczenia, aby zrozumienie było pełniejsze.
2
Kolejna rzecz, która wpływa na to, że wygrywanie nie jest dla mnie najważniejsze jest związana z tym, że
inni automatycznie przyjmują, że wygrane nie mają żadnego znaczenia i pytają mnie: „w takim razie po co
wygrywasz?” Odpowiadam więc, że przy prawidłowo realizowanym PROCESIE nauki i rozwoju poprzez
szachy wygrane pojawiają się automatycznie. To tak jak „przypadkowo” rozwijając figurę damy mata. Sam
ruch rozwojowy nie jest celem sam w sobie, lecz środkiem do jego uzyskania. Tak samo w przypadku
wygrywania: wygrane (lub remisy po dobrej walce) są częścią tego co nazywam procesem lub rozwojem
poprzez szachy. Dlatego dzisiaj nie boję się wygrywać! Tak samo jak i przegrane nie wpływają na mnie tak
dołująco jak kiedyś. Staram się bowiem patrzeć na rozgrywane partie jako na proces dzięki któremu się
mogę rozwijać. Bywają także przypadki, że wygrywając partię nie czuję, że dzięki temu coś we mnie
„poszło do przodu”, a są takie partie, że remisując (czy nawet przegrywając) jestem pełen zadowolenia i
szczęścia!
Tak więc wszystko zależy od podejścia i celu jaki sobie stawiamy. Podkreślam wyraźnie, że granie „na
wynik” nie musi być złe samo w sobie, jednak dla mnie nie jest to najważniejsze w hierarchii szachowej
wartości.
#3) Dlaczego szachy są lub mogą być piękne i niesamowite?
Szachy mogą być piękne i niesamowite, ponieważ posiadają w sobie tajemnicze IDEE (pomysły, zagadki) i
ich głębia oraz złożoność może nie być widoczna na pierwszy rzut oka osoby, która nie potrafi patrzyć
„przez bierki”. Dla mnie niesamowitość szachów polega przede wszystkim na tym, że nie sposób ich
zaklasyfikować WYŁĄCZNIE jako grę. Dla mnie (ale i dla wielu innych) są one grą, sztuką, nauką,
sportem, rywalizacją, narzędziem rozwoju, zabawą, zagadką, narzędziem socjalizacji, modelem życia, itp.
Najpiękniejsze w nich chyba jest to, że „szachy są jako OCEAN, bo słoń może się w nich wykąpać, a
komar napić”. Ich niesamowita głębia oraz zagadki, pułapki, ciekawe rozwiązania, niezwykłe wewnętrzne
ułożenie, harmonia, paradoksy oraz wszystkie inne „niespodzianki” (elementy) dają w sumie coś
ZNACZNIE więcej niż tylko zwykła gra czy też kawałki drewna, które są w różnych kształtach i dwóch
kolorach.
Dla mnie osobiście OGROMNĄ wartością szachów jest to, że mogą one doskonale służyć jako narzędzie
rozwoju (zwłaszcza intelektu). Dzięki szachom można się nauczyć lub udoskonalić tyle umiejętności oraz
cech, że naprawdę nie znam innej gry (no może poza brydżem), która mogłaby tak wiele dać z „prostych
kawałków drewna”. Fantastyczne jest także to, że szachy są niemalże nieskończone. Można je zgłębiać
CODZIENNIE po kilka (lub kilkanaście) godzin przez całe życie, a rzadko kiedy można powiedzieć, że już
się wszystko wie na ich temat. Dodatkowo dzięki szachom można innych (zwłaszcza dzieci i młodzież!)
uczyć ważnych zasad związanych z lepszym funkcjonowaniem zarówno w szkole jak i w życiu.
Nie bez znaczenia jest także i to, że „szachy naśladują życie” (jak w książce Garriego Kasparowa) czy też
pozwalają doskonalić się w uczeniu się (jak w książce Josha Waitzkina). Mają one dla mnie tak wielką
wartość, że coraz bardziej zastanawiam się DLACZEGO są one tak rzadko czy też w tak mierny sposób
wykorzystywane. Czyżby chodziło o to, że „do szachów to trzeba mieć porządną głowę” czy też może o to,
ż
e „to bardzo trudna gra, więc nie wszyscy się do tego nadają”?
#4) Wskazówki na temat liczenia i dyscyplinowania się w sytuacji sprawdzania obliczeń (drzewo
wariantów). Jakie są sztuczki związane z robieniem zadań taktycznych?
Na początek krótko o „sztuczkach” związanych z przerabianiem taktyki (zadań i kombinacji). Tutaj niestety
nie ma żadnych cudów. Po prostu bierzemy do ręki zbiór zadań, ustawiamy na szachownicy (albo patrzymy
na diagram jeśli jest dość proste i rozłożenie pozycji zajmie znacznie więcej czasu niż zapisanie
3
rozwiązania), a potem szukamy ODPOWIEDZI na zadane pytanie. Jeśli autor pisze: „mat w 2 ruchach;
zaczynają białe”, to naszym CELEM jest odkrycie mata w dwóch ruchach, gdy zaczynają białe. Oczywiście
należy także zwracać uwagę na tak zwane motywy taktyczne, gdyż wówczas znacznie łatwiej się odkrywa
zagadkę, którą postawił autor. W przypadku natomiast zadań trudniejszych (np. wygraj figurę) należy znów
zobaczyć KTO zaczyna (białe czy czarne) oraz znaleźć (na podstawie motywów taktycznych!) rozwiązanie.
Pamiętajmy, że nie chodzi jedynie o to, aby rozwiązać zadanie, lecz aby go ZROZUMIEĆ!!! Specjalnie
kładę OGROMNY nacisk na to rozróżnienie, ponieważ lepiej jest zrozumieć 2 tysiące zadań niż rozwiązać
20 tysięcy zadań bez ich zrozumienia.
W przypadku najtrudniejszych zadań (brak oznaczonego celu, jedynie pokazane kto ma zacząć) należy
skoncentrować się znowu na motywach taktycznych, które „wybijają się” z pozycji. Na szczęście nie
wiadomo czy tym razem będzie to zadanie „mat w 2”, czy też jedynie wygranie pionka lub przejście do
wygranej końcówki poprzez serię wymian.
Najważniejsze jest ZROZUMIENIE SENSU (istoty) ZADANIA! Dlatego przypominam i uwrażliwiam, że
lepiej jest zrobić mniej zadań (lecz głębiej) aniżeli tysiące (ale po łebkach).
Przy zadaniach trudniejszych warto ułożyć je na szachownicy, następnie skupić się na wyszukaniu
motywów (słabości) taktycznych i kolejno znaleźć wariant (warianty), które prowadzą do ich
wykorzystania (rzadko kiedy jest tylko jeden motyw). Kolejno zapisujemy nasze rozwiązanie w zeszycie i
przechodzimy do następnego zadania. BARDZO ważne jest to, aby zapisywać „wszystkie sensowne
odpowiedzi przeciwnika”, gdyż dopiero wtedy można powiedzieć, że W PEŁNI wniknęliśmy w głębie
zadania. Po rozwiązaniu wszystkich zadań bierzemy po kolei każde z nich i sprawdzamy (porównujemy) z
podanymi rozwiązaniami w zbiorze. Najczęściej rozwiązanie podane jest dobre lub bardzo dobre, ale
niekiedy zdarza się, że albo są błędy (literówki) w druku, albo też rozwiązanie podane przez autora jest
słabsze niż to, które my znaleźliśmy. Myślę, że to najważniejsze rzeczy dotyczące tego jak należy
rozwiązywać zadania szachowe (taktyczne, kombinacyjne, itp.).
Pamiętajmy, aby wyciągać WNIOSKI z przerabianych zadań, aby potem MÓC JE zastosować w naszych
partiach! Zawodnik, który POWAŻNIE przerabia zadania i widzi NAJWAŻNIEJSZE w nich przesłanki
(motywy) będzie później w partiach wiedział (i widział) czy zmiana w porównaniu do oryginału ma
kluczowe znaczenie (tzn. zmienia ocenę pozycji) czy też nie.
A jak te wnioski mają wyglądać? Prosto. Należy odpowiedzieć sobie na takie pytania jak: dlaczego
kombinacja była możliwa? jakie motywy wystąpiły, czy do rozwiązania prowadzi jedna droga (wariant) czy
też kilka? Czy gdybyśmy zmienili ruch (zagrali najpierw 2 zamiast 1) to też będzie możliwa kombinacja
czy nie? Jeśli nie to dlaczego? Co należało ze strony słabszej zrobić, aby uniknąć takiej kombinacji (straty)?
Z czego to mogło wyniknąć?
Teraz pokrótce napiszę na temat liczenia wariantów, koncentracji i dyscypliny. Od razu uprzedzam, że
wydaje się to BARDZO proste, ale w praktyce bywa dużo trudniejsze (nie tak łatwo jest to stosować):
zwłaszcza wtedy, gdy przeciwnik jest niewygodny, czasu jest do namysłu zbyt mało, jesteśmy zmęczeni,
zdenerwowani, niezbyt skoncentrowani czy też po prostu podchodzimy „zbyt lekko do partii”.
LICZENIE WARIANTÓW:
Teoria mówi o tym, aby nie liczyć wariantu więcej niż jeden raz. Nie wiem jak inni to robią, ale ja nie
potrafię. Dlatego raczej podkreślę, że SKUTKIEM wielokrotnego liczenia tego samego wariantu bywa to,
ż
e się „gubimy” i zamiast coraz większej pewności... to pojawia się coraz większy chaos (bałagan). Dlatego
należy starać się jak najbardziej OGRANICZAĆ powtarzanie tego samego wariantu, co wcale nie musi być
proste (zwłaszcza u bałaganiarzy i perfekcjonistów!).
4
Przykładowy wariant (wyjęte „nagranie” z głowy słabszego zawodnika):
„Idę hetmanem na d5 i daje szacha, teraz może zasłonić się gońcem na e6 albo odejść na f8. Jeśli pójdzie
na f8 to idę gońcem na h6 i dostaje mata, więc „pójście na f8 natychmiast przegrywa (kończy partię). Teraz
zobaczę co się będzie działo jak zasłoni się na e6 gońcem. Wtedy daję szacha na g5 skoczkiem i wygrywam
figurę. Więc tu też wygrywam. Innych ruchów nie widzę, więc ten będzie najlepszym. Sprawdzę jeszcze czy
czegoś nie pominąłem. Ja szach on się zasłania, ja znowu szach, on odchodzi i ja bije i mam przewagę.
Spoko”.
I najczęściej jest tak, że po wykonaniu ruchu „Hd5+ Ge6 Sg5+ następuje Hxg5!” i białe tracą figurę.
Powód? Skupiliśmy się za bardzo na tym, że „musi odejść” NIE WIDZĄC możliwości pobicia skoczka
hetmanem. I wtedy wyciągamy wnioski, pytając siebie DLACZEGO nie zauważyłem tego, że hetman może
pobić skoczka na g5. Jak sobie z tym poradzić? Co spowodowało ten błąd?
Tak więc warianty liczymy (w bardzo dużym uproszczeniu) w ten sposób, że wybieramy według nas
najlepszy ruch i szukamy najlepszej odpowiedzi dla przeciwnika. I robimy to tak długo jak jest to według
nas konieczne. Po KAŻDYM zakończonym wariancie staramy się podać SŁOWNĄ krótką ocenę. Potem
będziemy w stanie poprzez porównanie ze sobą tych ocen... wybrać najbardziej nam odpowiadający wariant
(kontynuację).
Przykładowo:
A) 1. Sxc3 Wxc3 2.Wxc3 Wxc3 3.Hxc3 Hxc3 i ocena +3
B) 1. Gxg5 hxg5 2.Sxg5 Wxa2 3.Sxh7 ocena -1
C) 1. Wxe6 Sxe6 2.Sxe6 fxe6 ocena +1
Spośród podanych 3 wariantów na końcu każdego z nich mamy OCENĘ POWSTAŁEJ POZYCJI: +3, -1,
+1. Która jest dla nas najlepsza? Jeśli dobrze oceniliśmy, to wybieramy tę, która jest na największym plusie
(największy zysk/korzyść). Czyli w tym przykładzie byłby to wariant A.
Teraz krótko o dyscyplinie i koncentracji.
Jeśli zależy nam na NAJLEPSZYCH wynikach oraz osiągnięciach (także twórczych) to ABSOLUTNIE
konieczne jest to, aby przynajmniej w tzw. kluczowych momentach „wniknąć w samo sedno (istotę, ducha)
pozycji”. Polega to na tym, że całą swoją energię umysłową przeznaczamy na to, aby „dokopać się do
najistotniejszych elementów”, a następnie „wyciągnąć najbardziej istotne WNIOSKI”. Wbrew pozorom
może to być o tyle trudne, że pozycja może być niezbyt nam znana, przeciwnik dość silny, my mocno już
zmęczeni, a czasu na dodatek mało.
Osobiście staram się tak rozkładać energię (a także i czas), aby OPTYMALNIE WYKORZYSTYWAĆ ją
w kluczowych momentach. Niekiedy nie jest ani nawet możliwe ani wskazane aby „kopać zbyt głęboko”,
więc wówczas wystarczy ogólne spojrzenie na pozycję i wykonanie ruchu, który wzmacnia naszą pozycję
i/lub ogranicza możliwości (zwłaszcza aktywne!) przeciwnikowi. Tak więc koncentracji (a raczej
umiejętności racjonalnego zarządzania nią!) należy się uczyć w procesie rozwiązywania problemów
(zarówno na desce przeciwko przeciwnika, jak i w domowym zaciszu rozwiązując zadania).
Natomiast odnośnie dyscypliny to trzeba zadać sobie pytanie: czy mam pewien schemat myślenia,
oceniania, podejmowania decyzji czy też zarządzania czasem czy też być może „jakoś to robię, ale nie
zawsze tak jakbym chciał?”. Wbrew pozorom lepiej stracić (a raczej zainwestować!) miesiąc na
opracowywanie systemu oceny pozycji, liczenia wariantów, zarządzania czasem, itp., aniżeli przez lata (a
często dziesiątki lat!) grać chaotycznie. No chyba, że komuś nie zależy na jakości rozgrywanych partii i/lub
osiągnięciach.
5
Mam nadzieję, że rozjaśniłem te zagadnienia, bo na pewno nie jest to głębokie ich omówienie. Gdybym
miał to zrobić to wówczas trzeba byłoby poświęcić na to kilkanaście stron! (wraz z przykładami).
I jeszcze króciutko o zagrożeniach. Tutaj wystarczy dobry wzrok i przy KAŻDYM RUCHU sprawdzanie
czy nam nie grozi strata (zagrożenie) w postaci:
a) mata w 1, 2, 3 ruchach
b) straty H, W, S, G w 1, 2 czy 3 ruchach
c) to samo odnośnie piona
d) wykorzystania motywu taktycznego na naszych figurach czy pionach (np. odciągnięcie obrońcy,
otworzenie linii, widełki, itp.)
e) groźba, której nie można będzie odeprzeć bez poniesienia dużych strat (np. przy B: Hc1, f6; C: Kg8, f7,
g6, h7 grozi Hc1-h6 z groźbą mata na g7). Niemniej takie PODSTAWOWE groźby powinny być
rozpoznawane NATYCHMIAST. Robi się to w ten sposób, że w początkowym etapie nauki pokazuje się
tzw. SIATKI (pozycje) matowe i uczeń ma je zapamiętać i zrozumieć. Później cofa się ruch „do tyłu” i
pokazuje jak doszło (mogło dojść) do takiego matowego finału. Jeśli odpowiednio solidnie wykona się taką
pracę, wówczas rozpoznawanie groźby mata w 1 czy 2 ruchach nie powinno stanowić ŻADNEGO
problemu.
#5) Czy rozwiązywanie zadań na chesstempo i temu podobnych serwisach jest najlepsze - jakie mogą
być zagrożenia?
Nie wiem czy rozwiązywanie zadań na chesstempo albo innych stronach szachowych jest najlepsze, bo to
zależy od tego jak się je rozwiązuje, ile czasu się przeznacza na każde zadania, jak się ustala skalę
trudności, itp. Niemniej wskażę pewne zagrożenia, które mogą spowodować, że zawodnik ćwiczący
nieodpowiednio będzie miał poczucie, że „dużo ćwiczę, a niewiele widzę i nie wiem jak w partiach to
wykorzystać”.
Przede wszystkim trzeba uważać na to, aby dać sobie ODPOWIEDNI czas do namysłu. W zależności od
trudności zadania może to być od 5-10 sekund do 5-10minut.
Kolejna sprawa związana jest ze skalą trudności. Dobrym sposobem jest STOPNIOWANIE skali trudności
rozwiązywania zadań. Trudno bowiem rozwiązywać zadanie na poziomie 1700, żeby po chwili kolejne
zadanie było na poziomie 2200. Oczywiście na końcowym etapie treningu należy tak właśnie robić - czyli
zmierzyć się z tym, że nie wiem jaki jest motyw, jak trudne zadanie i na co zwracać uwagę. Wówczas
JEDYNĄ wskazówką jest tylko to kto zaczyna.
Ostatnie zagrożenie to sytuacja w której robimy zadania „byle szybko” i nie sprawdzamy innych rozwiązań,
lecz natychmiast klikamy na dane figurki. Wówczas tracimy CENNĄ właściwość: mianowicie nie wiemy
dlaczego inne rozwiązanie (albo rozwiązania) nie były tak dobre jak to wybrane (niekiedy nieco
przypadkowo!) przez nas. A w praktyce będzie to często oznaczać, że jeśli przeciwnik obroni się „inaczej”
(czyli nie najlepiej, ale też w miarę solidnie) to nie będziemy wiedzieli co należy zrobić.
W tym momencie mogę powiedzieć, że najważniejsze zagrożenia przekazałem. Jeśli jesteście w stanie być
ich świadomi oraz rozumiecie, że mogą one ISTOTNIE wpływać na wasz trening i jakość liczenia
wariantów... to moje zadanie (mój cel) zostało zrealizowane.
#6) Czemu rozwiązywanie w zeszycie i zapisywanie WSZYSTKICH najważniejszych wariantów
może być bardzo istotne?
Jeśli rozwiązujemy zadania, które są na poziomie co najmniej średnim (czyli nie jest to mat w 1, 2 czy 3
ruchach, lecz znalezienie najsilniejszej kontynuacji wygrywającej materiał), to wówczas NIEZBĘDNE jest
6
to, aby zapisywać (ja praktykuję w zeszycie, ale można także i w komputerze) wszystkie najważniejsze
rozwiązania (możliwe i sensowne warianty gry). Dopiero wtedy, gdy będziemy w stanie PORÓWNYWAĆ
między sobą każdy z nich i sprawdzimy dlaczego inne rozwiązania nie są tak skuteczne jak to, które jest u
nas jako główne... dopiero wtedy możemy z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że w PEŁNI
rozwiązaliśmy dane zadanie. Inaczej rozwiązywanie „po łebkach” szybko doprowadzi do tego, że
znaleźliśmy najlepsze (albo jedynie według nas najlepsze) rozwiązanie nie wiedząc do końca czemu jest
ono najlepsze. Paradoksalnie (na niskim poziomie) jest to niejako wykonanie ruchu matującego po którym
myślimy co teraz przeciwnik nam zagra i jak odpowiemy na jego następny ruch (którego rzecz jasna być
już nie może).
Od razu dodam, że wskazujemy (zapisujemy) tylko warianty, które mają logiczny sens. Jeśli jest pozycja
(wariant gry) w której mamy stratę wieży lub hetmana, a nie ma wiecznego szacha czy możliwości
odzyskania straconego materiału... to szkoda czasu na dalsze rozważania. Natomiast jeśli widzimy, że w
danym wariancie przeciwnik uzyskuje KONTRĘ, to wtedy naszym obowiązkiem jest dojście do pozycji w
której będzie widać, że albo jego kontra za chwilę się wygasi, albo też do pozycji w której jest w stanie się
wybronić. Wówczas zaznaczamy coś w stylu: „niebezpieczna kontra, niepoprawne poświęcenie, nie ma
wygranej, itp.”. Im mniej będziemy mieli zapisów w tym stylu tym szybciej będziemy odkrywali to jaka
jest najlepsza kontynuacja i DLACZEGO jest ona najlepsza spośród innych odgałęzień (wariantów gry).
#7) Baza schematów matowych oraz motywów taktycznych - ich rola i znaczenie w rozwiązywaniu
kombinacji i dostrzeganiu w partiach.
Chcę teraz powiedzieć o ważnej sprawie. Mianowicie bez bazy schematów matowych NIE MA możliwości
sprawnego, szybkiego i bezbłędnego rozwiązywania zadań (zwłaszcza tych, które mają się kończyć matem
lub w bocznym wariancie prowadzą do mata). Zwykle podaje się, iż uczniowie początkujący powinni
przyswoić od około 80 do 240 schematów matowych. Schematem matowym jest pozycja w której na
diagramie (szachownicy) jest ustawiony mat. Przykładem takiej książeczki (która posiada wszystkie
niezbędne schematy) jest po polsku wydana książka „Schematy matowe” Bogdana Zerka. Zawiera ona 240
takich pozycji i nie sądzę, aby były inne pozycje matowe, które są bardzo ważne, a nie zostały w niej
uwzględnione.
Kolejny etap to dojście (w 1 ruchu) do pozycji matowej - czyli popularne maty w 1. Maty w 1 należy
błyskawicznie rozwiązywać, ale będzie to trudne (albo przynajmniej nieco „sztuczne”) bez znajomości
PODSTAWOWYCH SCHEMATÓW MATOWYCH. Następny etap to maty w 2 i 3 ruchach, które
właśnie doprowadzają do pozycji zawartych w schematach matowych jednak z WAŻNYM rozróżnieniem,
ż
e należy wówczas szukać wyjaśnienia DLACZEGO doszło do mata - jakie były motywy. Przykładowo
może to być mat na ostatniej linii, odciągnięcie czy zniszczenie obrońcy, otwarcie lub zamknięcie linii i tym
podobne.
Jak już dany zawodnik (szachista) opanuje takie schematy matowe i porozwiązuje maty w 1, 2, 3 ruchach to
wówczas przechodzi na kolejny etap „zgadywania”, które są związane z poleceniem typu: wygraj H, W, G,
S. A jak już i ten etap przejdzie, to wtedy jest polecenie „wygraj pionka”, a po nim już zaczynają się
zadania „bez podskazki” (czyli bez jakiejkolwiek podpowiedzi). Taka jest moim zdaniem PRAWIDŁOWA
kolejność podawania materiału do nauki taktyki (kombinacji). Jeśli ktokolwiek z was ma „dziury” na
danym etapie (np. nie zna więcej niż 20-30 schematów matowych) to można się cofnąć do danego etapu i
szybko uzupełnić te braki. Wbrew pozorom nie świadczy to o słabości szachisty, lecz raczej świadomości,
odpowiedzialności oraz chęci prawidłowego rozwoju.
7
#8) Bardzo wiele opiera się na przyswajaniu WIDZIANYCH schematów, a im więcej ich widziałeś i
przyswoiłeś tym lepiej grasz. Mechanizm szachisty, który dzięki dodatkowej wiedzy i umiejętności
analitycznego oraz logicznego myślenia używa tych schematów w odpowiednim miejscu i czasie
W tym momencie jeden z moich czytelników mówi właśnie o tych schematach, o których wyżej była
mowa. Jednak są też schematy na WYŻSZYM poziomie (złożoności), więc zasada jest bardzo prosta: „IM
WIĘCEJ ZAPAMIĘTANYCH (a dokładniej: zrozumianych!) SCHEMATÓW, TYM ŁATWIEJ
ROZGRYWAĆ RÓŻNE POZYCJE (w domyśle trudne i bardzo trudne)”. Mówi się często o tym, że gracze
poziomu 2400, 2500, 2600 mają w swoim umyśle (tzw. wewnętrzna baza szachowa) od około 5 do 30
tysięcy schematów! Pamiętajmy, że nie chodzi tu o schematy typu „mat w 1”, lecz raczej schemat
dotyczący danej pozycji na podstawie rozpoznania jej KLUCZOWYCH właściwości. Są to schematy z
każdej fazy gry - w szczególności z gry środkowej jak i końcowej. W grze środkowej zawodnik po
zobaczeniu danej pozycji powinien NATYCHMIAST wiedzieć jaki plan wybrać („co i dlaczego należy
zagrać”) natomiast w grze końcowej znać tzw. typowe (dokładne) pozycje do których będzie sprowadzał
grę. Przykładowo jeśli zawodnik ma pozycję W+3p na W+2p to będzie miał w świadomości to, że są
pozycje W+p na W jak też K+p na K, które są remisowe. I nie tylko będzie tego świadomy, ale będzie
BEZBŁĘDNIE je znał i starał się „omijać” takie pozycje, aby przeciwnik nie miał możliwości
zremisowania partii. Oczywiście przy bardziej zaawansowanym poziomie gry jest to samo tylko, że na
ZNACZNIE głębszym poziomie. Przykładowo przeciwnicy mają po 9-12 bierek (np. K+W+G+S+6 pionów
na K+W+S+S+6 pionów) i szukają przejścia do pozycji w których już będą grać na tzw. „autopilocie”
(automacie). Dla nich takie pozycje są już tak proste, jasne i pewne... jak dla nas pozycje typu K+W na K.
Tyle, że są one dużo trudniejsze (jeśli się głębiej nie zna końcówek) oraz „sprowadzane” z dużo bardziej
złożonych.
Przykładem może być sytuacja w której mamy punkty A, B i C (mat). Jesteśmy w punkcie A, mamy
lornetkę (lunetę, teleskop) i patrzymy na nasz wybrany cel (B), który jest oddalony o 30 km. Jak już
dojdziemy do punktu B (doprowadzimy do danej pozycji) to jeszcze nie oznacza, że już osiągnęliśmy cel
końcowy (C), lecz to, że teraz od B do C możemy „trafić na ślepo”. Nawet pomimo tego, że od B do C
będzie 20, 30 czy 50 km.
Pewnie teraz powstanie pytanie „a może jakiś przykład praktyczny”? Proszę bardzo. Ustawmy sobie
pozycję (jedna z moich ulubionych):
B: Kc1, Wd1, Gf1; CZ: Kb8, Wc7, Gc6, a7, b7, a4, a5. Przewaga czarnych dość duża (4 piony więcej!),
więc większość zawodników powie „masakra” (przegrana). A tu się okazuje, że białe BEZ PROBLEMU
osiągają remis! Jak? Proszę bardzo 1.Wd8+ Wc8 2.Wxc8+ Kxc8 3.Ga6 Kc7 4.Gxb7 =. Okazuje się, że
K+G+3p nie są w stanie wygrać takiej końcówki :-). A można jeszcze wykonać w niej co najmniej 10, 20,
30, 50 czy nawet 150 ruchów (chodzi o możliwość wykorzystania zasady „50 ruchów bez bicia lub bez
ruchu pionem). Nie ma to większego znaczenia, bowiem pozycja jest REMISOWA (o ile ktoś rozumie
dlaczego i wie jak trzeba się bronić).
A jak się to ma do naszej teorii? Bardzo prosto. Otóż pozycja WYJŚCIOWA (A) przechodzi (forsownie) do
pozycji B, a potem po bezskutecznych próbach czarnych (po 20, 30 czy 50 ruchach) dochodzi do pozycji C
(tyle, że u nas nie będzie mata lecz remis/pat). Czy teraz wszystko jasne? Mam taką nadzieję.
#9) Poprawa kalkulacji i dyscypliny. Co robić gdy pojawiają się „skoki” w koncentracji - gdy
zawodnik „raz policzy, a raz odpuści”?
Przede wszystkim temat wykonywania obliczeń (w szachach: liczenie wariantów) wiąże się z wieloma
właściwościami człowieka, chociażby takimi jak: wyobraźnia przestrzenna, pamięć, ocena pozycji
8
(końcowej), porównywanie (tego który wariant gry będzie dla nas lepszy), koncentracja, stres, emocje,
zmęczenie, wytrwałość, itp.
Krótko: co robić jak zawodnik „raz policzy, a raz odpuści”. Wówczas należy zapytać czy chce odpuszczać
(i przegrywać) czy też będzie starał się WYELIMINOWAĆ tą słabość i będzie nad nią pracował. Jednak,
aby wiedzieć nad czym pracować (diagnoza) najpierw trzeba zauważyć, że coś nie funkcjonuje prawidłowo.
Jeśli zawodnik upiera się, że wszystko widzi i przypadkowo przegrywa to należy dać mu czas na własne
przemyślenia (tego jak długo zamierza oszukiwać samego siebie). Jak już dojrzeje, to wtedy można zacząć
wspólną pracę. Nad czym? Nad eliminacją tego, że nie jest prawidłowo realizowany proces (technika)
liczenia wariantów. Sposobów poprawy tego stanu jest co najmniej kilka - w zależności od tego CO
STANOWI przyczynę problemu. Może być tak, że obrazy (w wariantach) nakładają się, może też być to, że
zapominamy (nie widzimy?!), że dana figura broni (albo już nie broni) dane pole czy też to, że jest
związana albo zbyt szybko przerywamy obliczenia czy też niewłaściwie oceniamy końcowe pozycje (po
obliczeniach na końcu wariantów).
Tak więc - w zależności od problemów, które występują w liczeniu wariantów - staram się wspólnie z daną
osobą omówić problem i poprawić technikę liczenia wariantów. I tutaj od razu uprzedzam, że nie chodzi o
to, aby liczyć wyłącznie tak jak radzi GM Kotow w książce „Myśl jak arcymistrz”. Są bowiem RÓŻNE
techniki, tak samo jak są różni ludzie. Ważne, aby DANA technika była skuteczna dla DANEGO
zawodnika i aby tracił jak najmniej energii przy jej wykorzystywaniu.
Ponadto może się tak zdarzyć, że technika liczenia wariantów (TLW) jest właściwa, lecz zawodnik nie jest
w stanie jej skutecznie stosować, ponieważ jest zmęczony, chory, zestresowany czy też niewyspany.
Wówczas sposobem na jej poprawienie może być wyspanie się, rozwiązanie problemów, które stanowią
zbytnie obciążenie, zregenerowanie organizmu czy też po prostu wyzdrowienie (wizyta u lekarza lub w
aptece).
Bardzo często jednak zauważam, że duża część zawodników do poziomu 1600 nie potrafi się
ODPOWIEDNIO koncentrować oraz relatywnie SZYBKO ULEGA ZMĘCZENIU. Przy okazji także da
się zauważyć u takich graczy BRAK WYTRWAŁOŚCI (wytrzymałości) w dążeniu do osiągnięcia
zamierzonego celu (czy to na szachownicy czy w procesie rozwoju szachowego).
No i na koniec warto wspomnieć o tym, że CZŁOWIEK TO NIE MASZYNA! Nie jest możliwe
rozgrywanie 20 partii pod rząd na tym samym (w domyśle najwyższym) poziomie. Po kilku partiach
nastąpi osiągnięcie poziomu optymalnego (100% wydajności i efektywności), a następnie będzie on
stopniowo spadał (odpowiednio 90, 80, 70), po czym osiągnie połowę możliwości (50%), aż wreszcie (bez
regeneracji i odpoczynku) nastąpi jego załamanie (30, 20, 10, 5%). Jeśli ktoś nie wierzy to proszę
spróbować rozegrać kilkanaście partii pod rząd (po 15-30 minut na zawodnika z odpowiednio silnym
przeciwnikiem lub jeszcze lepiej różnymi przeciwnikami) i każdej zanotować to jak się czuł psychicznie i
fizycznie. Zapewniam, że po kilkunastu godzinach gry na odpowiednio wysokim poziomie będzie ledwie w
stanie widzieć na oczy.
Dlatego należy uwzględniać tzw. biorytmy człowieka i jego wydolność. Jedni grają znakomicie gdy
zaczynają w nocy, inni rano a jeszcze inni po południu. To też wcale nie jest bez znaczenia!
A odnośnie moich wskazówek to zwykle radzę zawodnikowi poszukać przyczyn problemu a potem starać
się ją (je) wyeliminować. Jeśli podstawki zdarzają się często i są stosunkowo proste (mat w 1, strata H, W,
G czy S w 1), to wtedy zwykle jest to problem ze sprawdzaniem zagrożenia ze strony przeciwnika i/lub
tego czy postawienie danej bierki (figury) nie sprawi, że inna będzie bez obrony albo że przesłoni linię czy
też ją otworzy. Natomiast jeśli są to straty 3-4 ruchowe na „niskim poziomie” (strata piona, albo najwyżej
9
jakości) to wówczas zachęcam do rozwiązywania zadań z ZAPISYWANIEM wszystkich wariantów oraz
słownym komentarzem tego co się zmienia.
Przykładowo: ostatnio uczyłem mojego studenta i po 15 minutach (!) dopiero doszedł do ISTOTY
POZYCJI (rozwiązania kombinacji). Wyglądało to mniej więcej tak (zapis pozycji podany jest poniżej): 1.
Hxg2+ Wxg2 2. Wb1+ Wg1 3. Wxg1 mat. Natomiast komentarz zupełnie inaczej:
1) 1.Hxg2+ .... w jakim CELU wykonany został ten ruch? Co on daje? dlaczego poświęcasz H za p? Co on
daje białym, a co czarnym?
2) 1...Wxg2+ ... jaki był lepszy ruch? (to był jedyny, ale sprawdzam czy zawodnik WIDZI wszystko). Co
się zmienia (dla B jak i CZ) dzięki temu ruchowi?
3) 2.Wb1+ ... w jakim celu wykonujesz ten ruch? Czy jest inny (lepszy) od niego ruch? Dlaczego?
4) 2...Wg1 ... Jaki inny ruch mogą czarne wykonać zamiast niego? Czy są lepsze odpowiedzi? Co się
zmienia dzięki temu ruchowi?
5) 3.Wxg1 mat - dlaczego nastąpił mat? Co było kluczowe dla powodzenia kombinacji? Czy czarne miały
możliwość uniknięcia mata?
I na końcu omawiamy CAŁOŚĆ zadania - to po czym można było poznać, że dany ruch („Hxg2+”) jest
najlepszym ruchem i jakie MOTYWY miały wpływ na to, że czarne wygrały. Wbrew pozorom nie jest to
10-20sekund, lecz 2-3minuty. Niemniej później taki zawodnik ROZUMIE (a nie tylko wie) czy w danej
pozycji może być dane uderzenie czy nie oraz JAKI CEL mają dane ruchy (a więc nie wykonuje ich
mechanicznie bez sensu – tylko mając wyjaśnienie czemu tak należało zagrać).
Pewnie teraz moi wierni czytelnicy chcieliby jeszcze zobaczyć pozycję w której mój zawodnik miał tę
rzadką możliwość pomęczenia się, prawda? Spełniam więc życzenie - oto ta pozycja (z naszego treningu):
(POZYCJA: B: Kh1, Hd7, Wg1, Wf3, a3, c4, d5, e4, g2,h2; CZ: Kh8, Hb2, Wb8, Wg6, a6, c5, d6, e5, f4,
h6); (seria szachowych kombinacji: „Reszebnik szachmatnych zadać” - 2000 kombinacji dla 1-2
kategorii”).
#10) Czym się różni posiadana wiedza od zrozumienia i doświadczenia: czy są to tożsame pojęcia czy
też różne, a jeśli tak to czym się od siebie odróżniają?
A więc mamy do omówienia i porównania takie pojęcia jak: wiedza, zrozumienie, doświadczenie.
Wiedza to pewne informacje, które mogą zostać przez nas wykorzystane. Zasób wiedzy danego zawodnika
może być większy lub mniejszy - w zależności od tego czy ją przyswaja czy nie i jak często (oraz na ile
skutecznie). Przykładem braku wiedzy o tym, że pozycja K+G+p na K może być remisem (w pewnych
przypadkach) będzie błędna ocena pozycji (jako wygrana lub przegrana), a to z kolei powoduje błędy w
ocenie, błędy w planowaniu czy też błędy w realizowaniu przewagi lub obronie trudniejszej pozycji.
Kolejne pojęcie to zrozumienie. Jest to coś w rodzaju „przerobionej wiedzy”. Wówczas zawodnik nie tylko
wie (posiada w głowie „pakiet informacji”), że dana pozycja jest remisowa, lecz także wie dlaczego i w
jakich warunkach nie jest remisowa. Słowem: potrafi odróżnić pozycję remisową od wygranej/przegranej,
która różni się nic nie znaczącym dla innych detalem. Ponadto potrafi uzasadnić to dlaczego dana pozycja
ma charakter remisowy i jaki plan należy obrać, aby ją zremisować. Według mnie zrozumienie różni się od
wiedzy tym, że jest niejako znacznie głębsze i pełniejsze. W takiej sytuacji zawodnik nie tylko wie, że „coś
jest” w danej pozycji, ale raczej wie co konkretnie jest (remis, wygrana, przegrana) i potrafi to uzasadnić.
Zrozumienie może (lecz nie musi) zawierać element doświadczenia (praktycznego).
Z kolei doświadczenie jest pojęciem, które oznacza, że zawodnik praktycznie przerobił dana partię
materiału. Najprościej ujmując miał okazję w praktyce (w partiach treningowych czy też poważniejszych
10
turniejowych, meczowych) wiele razy wypróbować ten zakres materiału, który się nauczył (ten o którym
wie albo ten który rozumie). Najczęściej doświadczenie wykorzystują bardziej zaawansowani zawodnicy,
aby udowodnić swoim mniej doświadczonym (zwykle młodym) przeciwnikom, że nie będą w stanie
wykorzystać swojej wiedzy czy też zrozumienia, na tyle, aby zrealizować osiągniętą przewagę lub
doprowadzić partię do remisu przy równej (zbalansowanej) pozycji. Oczywiście największe pole do popisu
jest w grze końcowej, gdzie często dla mniej cierpliwych graczy (nie tylko młodych) gra staję się nudna,
nieciekawa, bez fajerwerków.
#11) Czym się różni umiejętność rozwiązywania kombinacji (pozycji, które POJAWIŁY SIĘ w czasie
partii), od tego, aby DOPROWADZIĆ do pozycji w których jest możliwe rozwiązanie taktyczne?
Mamy w tym wypadku do czynienia z dwiema rzeczami, które mają punkt wspólny: kombinację. Ta
ostatnia (B) jest już gotową pozycją do rozwiązania (tak jak w zbiorach zadań), natomiast pierwotna (A)
jest pozycją z której stopniowo doprowadza się do tego, aby kombinacja była możliwa.
Gotowa do rozwiązania kombinacja (B) wymaga jedynie „dobrego oka” i pewnych obliczeń oraz pewności,
ż
e W DANYM MOMENCIE jest już kombinacja do wykorzystania. Tutaj wystarczy więc tylko znać
motywy taktyczne (kombinacyjne), odpowiednio je ocenić, połączyć i obliczyć najkorzystniejszy dla nas
wariant. Zwykle nie powinno to zajmować więcej niż 10-15minut (w zależności od trudności zadania).
Z kolei pozycja pierwotna (A) może przerodzić się w kombinację jeśli nasz przeciwnik nie gra dokładnie
(tzn. popełnia większe lub mniejsze błędy) i gdy stale staramy się naciskać przeciwnika do znajdywania
kolejnych dokładnych (a więc niełatwych) ruchów. Zwykle po kilku lub kilkunastu takich próbach
„dociskania” przeciwnik „pęka” i robi słaby ruch (popełnia błąd), a dzięki temu dochodzi do możliwości
przeprowadzenia kombinacji (pozycji B). Ta umiejętność wiąże się z grą pozycyjną, więc duża część
zawodników może mieć z tym problem. Dlaczego? Ponieważ POPRAWNA kombinacja wymaga tego, aby
w pozycji była przewaga (po naszej stronie jeśli my mamy ją przeprowadzać). Bez przewagi nie ma
możliwości wykonania poprawnej kombinacji. I z tego prosty wniosek, że dopóki nie osiągniemy przewagi,
to nie będziemy w stanie przeprowadzić kombinacji.
Dodam jeszcze, że niekiedy możliwość kombinacji pojawia się niejako samoistnie. Dzieje się tak wtedy,
gdy przeciwnik popełni duży błąd, który natychmiast zmieni ocenę pozycji (z wygranej lub remisowej na
przegraną). Niemniej należy to traktować w kategoriach wypadku lub katastrofy, a nie liczyć na to, że nasi
przeciwnicy będą nam rozdawali prezenty.
Podsumowując: umiejętność rozwiązywania kombinacji to „wprawne oko” (które potrafi wychwycić ważne
elementy, odpowiednio je połączyć i przeliczyć najlepszy wariant gry), natomiast doprowadzanie do
pozycji w których kombinacja jest możliwa to umiejętności strategicznej gry (planowania, gry pozycyjnej).
Innym słowem – to różnica jak między umiejętnością obliczania wyników w postaci tabliczki mnożenia do
100, a umiejętnością zrozumienia zagadnień dodawania, odejmowania, dzielenia i mnożenia oraz procesu
logicznego rozumowania (dochodzenia do celu).
#12) Czemu bez taktyki „grać się normalnie nie da”, a mając dobrą taktykę nie można „młócić
mocniejszych tak jak się leje słabszych”?
Czemu służy strategia i jaki sens ma nauka końcówek - jaki związek występuje pomiędzy grą
środkową a końcówką?
Dlaczego nie jest możliwa normalna (dobra) gra bez znajomości taktyki? Dlatego, że jest to najprostsza i
najbardziej elementarna właściwość szachów. Jeśli gracz ma 16 bierek a my tylko jedną czy dwie to nie
będzie możliwe, aby skutecznie go zaatakować (o zamatowaniu nie wspominając). Reguła jest tutaj bardzo
11
prosta: kto ma więcej wojska ten wygrywa. Nieco dokładniej opiera się to nie tylko o ilość bierek, ale o ich
jakość (siłę bojową na szachownicy). A w najgłębszym rozumieniu chodzi o takie współdziałanie bierek,
aby wypełniały ważne cele (zadania) na szachownicy. Z uwagi na to, na samym początku etapu szkolenia
ABSOLUTNIE konieczne jest nauczenie taktyki oraz rozwiązywanie zadań z tego zakresu (sławne
kombinacje). Braki w tej dziedzinie będą się bardzo mocno odbijały na dalszych etapach. Nikt jeszcze nie
stał się dobrym szachistą bez solidnego opanowania taktyki. Można mieć świetną strategię i dobre plany,
ale bez sprawdzenia ich na poziomie wykonania (taktyki) będą one „dziurawe”.
Teraz zastanówmy się dlaczego mając dobrą taktykę nie można „młócić mocniejszych tak jak się leje
słabszych”. Odpowiedź jest banalna. Mocniejsi zawodnicy mają na tyle opanowaną taktykę, że na nich już
nie działają te „taktyczne sztuczki”, które wcześniej działały na słabszych graczy. Zwykle bywa nieco
inaczej: silniejszy gracz w końcu nas tak (pozycyjnie) przyciśnie, że to na nas zostanie przeprowadzona
kombinacja. Dlatego jeśli chcemy używać taktycznych sztuczek na silniejszych graczach, to musimy
potrafić grać silno strategicznie (pozycyjnie), aby uzyskać drobną przewagę, później kolejno zbierać dalsze
przewagi i gdy już uzbieramy ich „cały koszyczek”, wtedy „odkorkować kombinację” (jak dobre wino,
które czekało na swoją kolej).
W jakim celu i do czego używa się strategii? Strategia służy temu, aby gra zawierała elementy
MYŚLENIA, a nie tylko liczenia (jak w przypadku kombinacji). Plan działań, ocena pozycji, wybór
dalszego wariantu gry – wszystko to kluczowe sprawy dzięki którym szachy mogą być znakomicie
wykorzystywane do tego, aby rozwijać nasze (logiczne) myślenie, a w tym: ocenę, porównywanie,
przewidywanie, wybieranie. Bez planu nasza gra staje się pusta, jałowa i wewnętrznie (logicznie)
sprzeczna. KAŻDY kto chce naprawdę rozwijać się dzięki szachom MUSI uwzględnić to, że w szachach
konieczny jest PLAN DZIAŁANIA. Jak powiedział jeden ze znanych szachistów: „Dobry plan czyni z nas
mędrców, zaś zły plan lub jego brak - głupców”. Może brzmi to brutalnie, lecz tak należy to oceniać. Nie
wolno też za bardzo przejmować się tym, że nie zawsze wybierzemy prawidłowy plan, gdyż: „Lepszy zły
plan aniżeli gra bez jakiegokolwiek planu”. Dlatego uczmy się planować nasze działania: tak w szachach
jak i w naszym życiu - przyniesie to wymierne korzyści (oczywiście później dochodzi jeszcze etap
realizacji).
Teraz wniknijmy nieco bardziej w to jaki sens ma nauka końcówek. Czy bez znajomości i umiejętności
rozgrywania końcówek możemy dalej zajść w szachach? Niestety nie. Dlaczego? Ponieważ wraz ze
wzrostem poziomu gry (siły gry zawodnika i przeciwników) spada wielkość przewagi, którą można (grą na
swoim poziomie) osiągnąć. O ile w przypadku graczy początkujących osiąga się przewagę w postaci H, W,
w kolejnych etapach G czy S, to w przypadku graczy średniozaawansowanych ta przewaga to „cały
pioneczek”. Na jeszcze wyższych poziomach przewaga polega na lepszym współdziałaniu naszego wojska
oraz kontrolowaniu istotnych pól na szachownicy - dzięki temu stopniowo nastąpi uzyskanie decydującej
przewagi (albo zamatowanie przeciwnika albo zdobycie materiału). Dlatego jeśli zależy nam na rozwoju
szachowym oraz na dobrej grze w szachy, to ABSOLUTNIE konieczne jest stopniowe zgłębianie
końcówek (po nauczeniu się podstaw taktyki i kombinacji). Końcówki zaczynamy od tych najbardziej
elementarnych i stopniowo przechodzimy do coraz bardziej złożonych. Zwykle kolejność nauki końcówek
powinna być mniej więcej taka (zawierać taką wiedzę z zakresu końcówek):
1) nauka elementarnych matów (K+H na K, K+H+W na K, K+H na K, K+2W na K, K+W na K+2G na K)
2) nauka elementarnych końcówek z przewagą 1 piona (K+p na K, K+S+p na K+S, K+G+p na K+G,
K+H+p na K+H, K+W+ p na K+W)
3) nauka elementarnych pionkówek - czyli sytuacji gdy walczą króle i piony (K+p na K, K+2p na K+p,
K+3p na K+2p)
12
3) nauka elementarnych gońcówek - czyli sytuacji gdy walczą króle, gońce i piony (K+G+p na K+G,
K+G+2p na K+Gp, K+G+3p na K+G+2p)
4) nauka elementarnych skoczkówek - czyli sytuacji gdy walczą króle, skoczki i piony (K+S+p na K+S,
K+S+2p na K+Sp, K+S+3p na K+S+2p)
5) nauka elementarnych wieżówek - czyli sytuacji gdy walczą króle, wieże i piony (K+W+p na K+W,
K+W+2p na K+Wp, K+W+3p na K+W+2p)
6) nauka elementarnych hetmanówek - czyli sytuacji gdy walczą króle, hetmany i piony (K+H+p na K+H,
K+H+2p na K+Hp)
7) nauka elementarnych końcówek z przewagą 2 pionów (K+2p na K, K+S+2p na K+S, K+G+2p na K+G,
K+H+2p na K+H, K+W+2p na K+W)
8) omówienie ważnych (najczęściej występujących) końcówek w których (duża) przewaga materialna nie
daje wygranej (K+2S na K, K+G+p na K, itp.)
9) omówienie pojęcia twierdzy oraz końcówek w których występuje nierównowaga materialna jak i
sposobów obrony i realizacji przewagi (np. K+W na K+G, K+G+p na K+W, K+W+S na K+W, K+W+G na
K+W, itp.)
10) koncentracja na końcówkach z którymi dany zawodnik najsłabiej sobie radzi i omówienie jakości jego
gry końcowej w oparciu o rozgrywane przez niego partie (najlepiej te poważne: z odpowiednio długim
czasem do namysłu oraz zapisem)
Ten schemat nauki końcówek powinien być odpowiednio modyfikowany w zależności od potrzeb i
możliwości danego zawodnika. Inaczej należy rozłożyć materiał w przypadkach początkujących graczy w
wieku lat 7 i 20 oraz w przypadku zawodników, którzy już trochę mają pojęcie o końcówkach w stosunku
do tych, którzy o nich nic nie wiedzą. Należy także podkreślić, iż bardzo często końcówki naucza się w taki
sposób, aby możliwość wykorzystania danej wiedzy była jak największa. Dlatego największy nacisk
kładzie się na pionkówki i wieżówki, ponieważ są one praktycznie niezbędne do tego, aby dobrze grać -
zwłaszcza z silniejszymi zawodnikami.
I na koniec pytanie: jaki występuje związek między grą środkową a końcową? Taki, że już w grze
ś
rodkowej „zerkamy” na możliwości uzyskania i rozgrywania najlepszego rodzaju gry końcowej. Wówczas
decydujemy o tym kiedy wymieniamy nasze figury i które piony należy zostawić a których się pozbyć.
Poniżej dwa przykłady (do samodzielnej analizy i wyciągnięcia wniosków) z mojej praktyki. Pogrubioną
czcionką zaznaczyłem kluczowe momenty w których warto się chwilę zatrzymać i zastanowić nad dalszym
planem gry (moje wojsko czarne; partia z 1999 roku, gdzie miałem ranking 1400, zaś mój przeciwnik
1600):
PARTIA nr 1:
1.e4 e5 2.Nf3 f6 3.Nxe5 Qe7 4.Nf3 d5 5.d3 dxe4 6.dxe4 Qxe4+ 7.Be2 Bf5 8.c3 Nd7 9.Nbd2 Qc2 10.Nd4 Qxd1+
11.Bxd1 Bd3 12.Ne6 Bd6 13.Bf3 Nc5 14.Nxc5 Bxc5 15.Bxb7 Rb8 16.Be4 Ba6 17.Nb3 Bb6 18.Bf4 Rd8 19.Rd1
Rxd1+ 20.Kxd1 Bxf2 21.Bxc7 Kd7 22.Ba5 Bc4 23.Kc2 Be2 24.Bf5+ Kc6 25.Nc1 Bh5 26.Nd3 Bb6 27.Bxb6 axb6
28.Re1 Nh6 29.Re6+ Kd7 30.Rxf6+ Kc7 31.Rxh6 gxh6 32.Nf4 Bg6 33.Nxg6 hxg6 34.Bxg6 Rf8 35.Be4 Rf2+ 36.Kb3
Kd6 37.c4 Ke5 38.Bf3 h5 39.Kc3 h4 40.h3 Kf4 41.a4 Ke3 42.a5 bxa5 43.c5 Rd2 44.c6 Rd8 45.Bg4 Rd6 46.Bd7 Rd1
47.Kc4 Rd2 48.Kb5 Rxb2+ 49.Kxa5 Rxg2 50.c7 Rc2 51.Kb6 Rxc7 52.Kxc7 Kf4 53.Kd8 Kg5 54.Ke7 Kg6 55.Kf8 Kh7
56.Kf7 Kh8 57.Kg6 Kg8 58.Kg5 Kh8 59.Kxh4 Kg7 60.Kg5 Kh8 61.h4 Kg7 62.h5 Kh7 63.Kf6 Kh6 64.Be8 Kh7 65.Kg5
Kg7 66.h6+ Kh7 67.Bg6+ Kg8 68.Kf6 Kh8 69.h7 1/2-1/2
13
(moje wojsko czarne; partia z 2003 roku, gdzie obaj zawodnicy mają II kategorię, czyli ranking 1800)
PARTIA nr 2:
1.e4 e5 2.Nf3 Nc6 3.Bc4 Bc5 4.Nc3 Nf6 5.d3 h6 6.0-0 0-0 7.Be3 Bb6 8.Re1 d6 9.h3 Be6 10.Bb3 Re8 11.Qd2 d5
12.exd5 Nxd5 13.Bxb6 axb6 14.Nxe5 Nxc3 15.Nxc6 bxc6 16.Qxc3 Qd6 17.Bxe6 Rxe6 18.a3 Rae8 19.Rxe6 Qxe6
20.Qd2 Qe5 21.Qc3 Qxc3 22.bxc3 Re2 23.Rc1 b5 24.Kf1 Re8 25.Rb1 Kf8 26.f3 Re5 27.Kf2 f6 28.Rb4 Re8 29.c4
Ra8 30.cxb5 Rxa3 31.bxc6 Rc3 32.Rc4 Rxc4 33.dxc4 Ke7 34.c5 Ke6 35.c4 Ke5 36.Ke3 f5 37.f4+ Kf6 38.g4 g6
39.gxf5 Kxf5 40.Kf3 h5 41.Ke3 Kf6 42.Ke4 Ke6 43.Kd4 Kf5 44.Kd5 h4 45.Kd4 Kxf4 46.Kd5 Kf5 47.Kd4 Kf4 48.Kd5
Kf5 49.Kd4 g5 50.Ke3 g4 51.hxg4+ Kxg4 52.Kf2 Kf4 53.Kg2 Ke4 54.Kh3 Kd4 55.Kxh4 Kxc4 56.Kg3 Kxc5 57.Kf3
Kxc6 58.Ke3 Kb5 59.Kd3 Kb4 60.Kd2 Kb3 61.Kd1 Kc3 62.Kc1 c5 63.Kd1 Kb2 64.Kd2 c4 65.Kd1 c3 66.Ke2 c2
67.Ke3 c1R 68.Kd3 Kb3 69.Kd2 Rc3 70.Ke2 Kc2 71.Kf2 Kd2 72.Kg2 Ke2 73.Kg1 Rg3+ 74.Kh1 Kf1 75.Kh2 Kf2
76.Kh1 Rh3# 0-1
#13) Dlaczego warto grać dłuższe partie i z silniejszymi przeciwnikami?
Korzyści z rozgrywania dłuższych partii z silniejszymi przeciwnikami są OGROMNE. Przede wszystkim
dają one sprawdzania się w TRUDNYCH warunkach, możliwość zastanowienia się nad pozycją (a nie
wykonywania ruchów byle szybko, bo czas na zegarze nam „spada”), możliwość przeanalizowania
zakończonej partii (samodzielnie, z przeciwnikiem, z trenerem, z programem), możliwość nauki nowych
elementów w procesie gry, uzyskiwanie informacji o mocnych i słabych stronach poprzez jakość i analizę
partii (występujących błędów). Słowem: dzięki tego typu partiom można naprawdę bardzo dużo zyskać.
Minusami są z pewnością „strata czasu” (można w ciągu tego czasu zagrać N-blitzów), duży wysiłek,
konieczność długiego siedzenia i myślenia nad jedną partią oraz niekiedy dłuższy czas oczekiwania na ruch
przeciwnika (nawet kilka czy kilkanaście minut). Moim zdaniem jednak plusów jest zdecydowanie więcej i
w znacznym stopniu one właśnie przeważają. Zwłaszcza jeśli ktoś myśli o tym, aby za pomocą szachów
móc się stale rozwijać.
#14) Czy wyciąganie wniosków z rozgrywanych partii jest ważne czy konieczne?
To zależy od tego jaki jest CEL takich partii. Jeśli celem jest jedynie zabawa i zabicie czasu (nudy) to
myślę, że nie ma sensu ich analizowanie czy też wyciąganie wniosków. Natomiast jeśli celem ma być
rozwój poprzez szachy to diagnoza stanu obecnego oraz STAŁE poprawianie tego co nie funkcjonuje tak
jak powinno... jest absolutną koniecznością. Dlatego jest to zarówno ważne jak i konieczne. Jeśli
wyciągniemy wnioski z naszych partii (zarówno wygranych jak i przegranych) to będziemy mogli zobaczyć
nad czym należy w danym momencie pracować, aby nasza gra była jeszcze bardziej dojrzała. Wbrew
pozorom nie wszyscy mają ochotę wyciągać wnioski z własnych partii, a co więcej - stosować odpowiednie
metody, aby w przyszłości eliminować błędy, braki, trudności w naszej grze i zrozumieniu szachów.
#15) Po co trzeba zwiększać poziom wiedzy i zrozumienia z zakresu gry końcowej, środkowej a także
debiutowej?
Zwiększanie wiedzy oraz zrozumienia z poszczególnych faz gry służy temu, aby dane pozycje rozgrywać
lepiej, dokładniej oraz szybciej. Jeśli wiemy co, jak i dlaczego należy zagrywać w danej pozycji, wówczas
zarówno wysiłek jak i czas jest minimalny. Wówczas jesteśmy w stanie walczyć z silniejszymi
przeciwnikami, ponieważ w dużej mierze nie musimy „wyważać otwartych drzwi” - czyli nie musimy
wymyślać przy szachownicy tego co powinniśmy już dawno wiedzieć. Dlatego każdy kto marzy o rozwoju
poprzez szachy MUSI stale pilnować swojego rozwoju - także poprzez poszerzanie zasobu wiedzy i
zrozumienia. A gdzie taką wiedzę można znaleźć? W książkach, artykułach, czasopismach, bazach danych
czy też w postaci różnego rodzaju materiałów dostępnych w Internecie (np. w postaci filmików na
14
YouTube, na chessvideos, na chess.com, itp. czy też na stronach poświęconych szachom: chesscafe,
chessbase i tym podobne jak i wszelkiego rodzaju blogach szachowych). Podsumowując: po co zwiększać
swój zasób wiedzy i zrozumienia? Po to, aby lepiej grać, więcej rozumieć i poprawniej oraz szybciej
rozwiązywać powstałe przed nami problemy szachowe. Można powiedzieć, że osoba, która nie zwiększa
swojego zasoby wiedzy i zrozumienia - nie rozwija się tak jak powinna (tzn. optymalnie). Natomiast to w
jakiej formie (książki, filmy video, wykłady, analizy, itp.) będzie to robiła to juz nie ma większego
znaczenia - ważne, aby było to jak najbardziej efektywne i trwałe.
#16) Jakie PROPORCJE należy zachować na początku nauki w procesie przyswajania 3 faz gry:
debiutu, gry środkowej i końcowej.
Zalecam takie podejście w procesie nauczania szachów (od poziomu najniższego do średniego).
1. Do poziomu 1700 (real) obowiązuje BARDZO dużo ćwiczeń taktycznych: podstawa to zrozumienie
podstawowych pojęć z taktyki (związanie, rentgen, widełki, przesłona, itd.), a potem rozwiązywanie zadań
szachowych - od poziomu 1000 do 1800. Jest wiele pozycji, które mogą być ku temu wykorzystane
(zarówno papierowe jak i elektroniczne). I oczywiście proporcja taktyki zmienia się ze 100% do 30%: na
samym początku szachowej przygody „młócimy taktykę ile popadnie”, a potem STOPNIOWO
zmniejszamy czas i energię przeznaczaną na ten aspekt gry.
2. Podstawy rozgrywania debiutów - OGÓLNE zasady debiutowe i przegląd partii miniaturek (ok. 300-500
w ciągu około jednego roku), a na ich podstawie zrozumienie tego jak nie grać debiutów. Następnie ogólne
przejrzenie debiutów i wybranie tych, które nam najbardziej „leżą” - zwłaszcza pod kątem pozycji, które
powstają po debiucie i dopasowanie ich do naszego stylu gry (tego czy lubimy bardzo ostre warianty i
pozycje czy tez spokojne wzmacnianie i dopiero potem atakowanie). Dopiero od poziomu 1700-1800
wybieranie dla siebie debiutów i wariantów oraz układanie tzw. repertuaru debiutowego.
3. Znajomość PODSTAWOWYCH końcówek (głównie matowanie) oraz wszystkich rodzajów końcówek z
1 i 2 pionami: Przykładowo: K+p na K, W+p na W, G+p na G, S+p na S, H+p na H. Następnie
STOPNIOWE rozwijanie i pogłębianie końcówek, czyli K+2p na K..., itd., a dalej końcówki z różnicą 1
piona, K+2p na K+p, W+2p na W+p, itd. Proces ten powinien trwać co najmniej 2-3 lata.
4. Strategia i planowanie oraz gra pozycyjna. Tutaj należy BARDZO powoli przerabiać materiał
(zaczynając od prostych i podstawowych przykładów), gdyż zwykle nie jest on łatwy. Ponadto przy okazji
trzeba bardziej wnikać w to co autor chciał przekazać. Najpierw także OGÓLNY zarys strategii (zdwajanie
wież na otwartej linii, zajęcie otwartej linii, wejście na 7 linie, itd.), a potem już poszerzenie strategii na
przykładzie różnych komentowanych partii i/lub ukazanych pozycji w których autor omawia BŁĘDNE
(zbyt sztywne i schematyczne) podejście do pozycji (np. zdwojenie wież zamiast zablokowanie masy
pionowej, itp.). Niemniej to dopiero od poziomu 1700-1800 inaczej może być bardzo nieefektywne.
15
Poni
ż
sza tabela przedstawia szacunkowe
ś
rednie rozło
ż
enie czasu oraz wysiłku na poszczególnych etapach
szachowego rozwoju z podziałem na 4 grupy.
Kategoria
(poziom)
Taktyka
Ko
ń
cówki
Strategia
Debiuty
Bk (1000)
85%
8%
6%
1%
V (1200)
75%
10%
12%
3%
IV (1400)
65%
14%
14%
7%
III (1600)
55%
17%
17%
11%
II (1800)
30%
25%
23%
22%
I (2000)
20%
20%
27%
33%
To moje ogólne założenie dotyczące tego jak trenować, aby poziom stale się zwiększał (oraz przy okazji
aby było to w miarę efektywne). Pamiętajmy, że to tylko pewien schemat, natomiast warunki i możliwości
określają to na ile indywidualnie będziemy stosowali nasz plan treningowy w oparciu o inne elementy (np.
predyspozycje zawodnika, dostępny czas poświęcany szachom, wysokość założonego celu, itp.).
Najczęstsze błędy (stwierdzenia) początkujących:
1. „Gram słabo debiuty, dlatego nie mogę dobrze grać i nie dojdę do III kategorii, a o II kategorii mogę
zapomnieć”
DEMON: „Pokaż mi swoje partie [turniejowe lub grane na poważnie] i sprawdzimy dlaczego przegrywasz i
czy rzeczywiście same debiuty są głównym winowajcą.
WNIOSKI: W 95% partiach rozgrywanych przez gracza 1000, 1200 czy 1400 dominują PODSTAWKI lub
straty materiału (w 2-3 ruchach) lub nawet „podstawki matowe”. Pomimo raczej słabej gry w debiucie,
trudności w grze środkowej i zbyt lekkim graniu końcówki, to wcale nie debiuty są GŁÓWNYM
winowajcą porażek.
2. „Jak się nauczę debiutów na poziomie 2400 albo 2600 (jak GM-y) to nie będę musiał juz się uczyć tych
głupich końcówek, a taktyka nie będzie mi potrzebna, bo znam przecież podstawowe motywy”.
DEMON: „Nauka debiutów (wariantów) na Twoim poziomie (1400 lub 1600) jest stanowczo zbyt wczesna.
Przyjdzie odpowiednia pora (I kategoria), ze będziesz koniecznie MUSIAŁ ułożyć swój repertuar
debiutowy i WÓWCZAS opanujesz debiuty, które będziesz systematycznie stosował w swojej grze. Na
razie jednak skup się na lepszym graniu końcówek, bo bardzo często wypuszczasz proste wygrane, a łatwe
pozycji zamiast remisować to przegrywasz”.
WNIOSKI: Nauka debiutów (nawet na poziomie 2500) na poziomie <1800 lub 1700 mija się z celem,
ponieważ jest to podobne do tego jakby matematyk umiał całkować i różniczkować oraz liczyć pochodne...
a nie wiedział jak się liczy pierwiastki, potęgi, procenty i ułamki. Musi być ODPOWIEDNIA kolejność
nauki - najpierw robi się stopień MGR, potem DR, potem DR HAB, a na końcu PROFESORA, prawda?
Dlatego nie może być tak, ze gracz bazuje jedynie na debiutach, a w grze środkowej i końcowej prezentuje
silę o 300, 500 czy 800 oczek niższą niż w debiucie!
Na koniec jeszcze jedna uwaga (dla wszystkich graczy, którzy chcą robić postęp) .
STALE grajcie (a po zakończonej partii najlepiej, aby własna analiza sie pojawiła) z przeciwnikami
silniejszymi od siebie o ok. 200-300 oczek. Na początku mając 1000 gracie więc z 1200-1300, potem mając
16
1600 z 1800-1900. To GWARANTUJE, ze będziecie musieli coraz więcej wysiłku wkładać w partie (a
zwłaszcza ich wygrywanie) oraz stale pogłębiać zakres materiału (zrozumienie gry szachowej). Nie należy
zbyt dużo grywać ze słabszymi (poziomem, a nie jedynie rankingiem), gdyż przyzwyczajamy się wówczas
do słabej gry i robienia „miękkich” ruchów, a nasze błędy przechodzą niezauważone - słowem mamy
ranking 1800, a gramy jak 1500 tylko jeszcze o tym nie wiemy.
Ad #17) Czy planowanie i liczenie wariantów jest tym samym; przy okazji czy jedno może istnieć bez
drugiego i które z nich jest ważniejsze; czy strategia, planowanie i gra pozycyjna to te same pojęcia i
czemu strategia jest dużo trudniejsza aniżeli taktyka?
Na początek powiedzmy sobie o strategii. To sytuacja w której trzeba włączyć MYŚLENIE :-). Dzieje się to
wtedy, gdy nie ma „pod ręką” możliwości rozstrzygnięcia partii za pomocą taktyki (kombinacji).
Strategia to taki DUŻY PLAN. Często grę w postaci planowania nazywa się właśnie grą pozycyjną. Nie jest
to zbyt precyzyjne, bo każdy rodzaj pozycji można byłoby nazwać „grą pozycyjną” (taką, która ma za
zadanie polepszyć naszą pozycję). Dlatego warto używać pojęć przede wszystkim „strategia” oraz
„planowanie”.
Strategia jest to dużo trudniejsza niż taktyka, ponieważ w takiej sytuacji trzeba umieć odpowiedzieć sobie
na pytania: kto stoi lepiej, gdzie można (trzeba) przerzucić moje figury, jak ograniczyć przeciwnika, itp.
A teraz krótko o związku strategii z taktyką. Najprościej można powiedzieć, że strategia to „robienie tego
co trzeba, gdy nie wiadomo do końca co zrobić” (wtedy taktyka jakby była gdzieś w oddali), natomiast
taktyka to „robienie tego co natychmiast konieczne jak i możliwe” (w domyśle uderzenia o charakterze
kombinacji).
Niektórzy posuwają się do takiego stwierdzenia, że taktyka wymaga jedynie dobrego wzroku (znalezienie i
połączenie motywów oraz sprawdzenie najlepszego wariantu gry), natomiast strategia - dobrego myślenia
(logicznego, spójnego, wynikowego, itp.).
I na koniec chyba najważniejsze: (poprawna) STRATEGIA nie może wykluczać taktyki! Nawet najlepszy
plan może zostać szybko zepsuty, gdy nie uwzględnimy taktyki (możliwości zysku/straty materiału).
Dlatego planując nasze działania szukajmy „dziur” (obalenia) taktycznych. Jeśli ich nie będzie to nasz plan
ma dużą szansę powodzenia! :)
Ad #18. czy ranking i siła gry to to samo? czy lepiej mierzyć siłę gry wynikami, rankingami, tytułami
czy też innymi elementami (jeśli tak to jakimi?); czemu niekiedy ranking może być zupełnie
nieadekwatny do poziomu prezentowanej siły gry i od czego ranking i ów poziom zależą?
Ranking to pewne uszeregowanie („ustawienie”) nas w porządku innych graczy. Przykładowo jeśli byłoby
100 szachistów to ten co byłby najlepszy (miałby najwięcej punktów) byłby rozstawiony z nr 1, natomiast
ten co byłby najsłabszy (czyli miałby najmniej punktów) zajmowałby ostatnią (setną) pozycję. I w
kolejnych pojedynkach (niekoniecznie ze sobą) zamienialiby się między sobą pozycjami - w zależności od
tego ile punktów (rankingowych) każdy z nich by zyskiwał bądź tracił.
Najprościej można powiedzieć, że ranking to WZGLĘDNE przybliżone określenie siły gry zawodnika w
danej chwili (okresie). Im bardziej dokładny ranking, tym ściślej można rejestrować najmniejsze zmiany
(nawet do 0,1 punktu). Niemniej rzetelność i wierność tego rankingu zależy od innych czynników. Przede
wszystkim jeśli chcemy, aby ranking JAK NAJLEPIEJ (najwierniej) odzwierciedlał (oddawał) naszą siłę
gry to musimy pamiętać o takich elementach jak:
17
1) rozgrywanie partii na określony (w domyśle jak najdłuższy) czas - zwykle jest to minimum 60, 90 lub
120 minut dla każdego zawodnika. Jeśli obliczamy i uwzględniamy ranking TYLKO w partiach, które
spełniają ten warunek, wówczas możemy mieć większą pewność, że wyniki uzyskane (bez względu na to
czy były nimi wygrane, przegrane czy remisy) nie wynikały z tego, że zawodnik „musiał grać szybko i nie
miał czasu się głębiej zastanowić”.
2) rozgrywanie partii naprzemiennie. Idealnie jest wówczas, gdy 50% partii rozgrywamy białymi i drugą
połowę czarnymi. Jeśli jest niewielka dysproporcja (np. 60/40 lub 40/60) to nie ma powodów do zmartwień.
Zwykle gdy rozgrywamy turnieje 8 lub 9 rundowe to partie grane oboma kolorami zwykle mieszczą się w
przedziale, który pozwala na określenie, że „prawie po równo każdym kolorem”. Wówczas nie ma tzw.
faworyzowania danego koloru (np. tego, że białymi zawodnik zawsze radzi sobie lepiej).
3) rozgrywanie partii z jak najbardziej różnorodnymi zawodnikami - zarówno pod względem stylu jak i
rankingu (lub siły gry). Jedynym warunkiem, który należy przestrzegać to unikanie (na ile to możliwe)
grania z zawodnikami, którzy mają ranking znacznie niższy od nas. Jeśli takich „słabych” partii jest nie
więcej niż 10% wówczas można śmiało przyznać, że nasz uzyskany ranking będzie bardziej wiarygodny.
Oczywiście jeśli gramy w danym turnieju (np. openie lub lidze) i zawodnicy z którymi mamy rozgrywać
partie posiadają niższy od nas ranking... to wówczas nie mamy na to wpływu i należy grać normalnie (tzn.
także najlepiej jak się tylko potrafi). Niemniej warto dbać o to, aby wybierać turnieje w których nie
będziemy musieli grać więcej niż 15-20% partii ze słabszymi od nas zawodnikami.
4) rozgrywanie jak największej ilości partii w możliwie niedługim okresie obliczeniowym. Przykładowo
inną wartość będzie miało uzyskanie średniego rankingu 1800 (przedział tolerancji +/- 30 punktów) na
przestrzeni roku w 18 partiach (2 turnieje 9-rundowe), a inną gdy rozegramy 60 partii (kilka turniejów i
rozgrywki w lidze szachowej). Standardowo przyjmuje się, że rocznie (aby zachować możliwe najwyższy
poziom oraz aby pracować nad szachami i rozwojem) należy rozgrywać od około 50 do 60 partii
rankingowych. Nie należy przekraczać 80 (chyba, że mamy znakomicie ułożone wszystkie sprawy
pozaszachowe) oraz unikać rozgrywania mniej niż 30. Oczywiście wtedy, gdy zależy nam na tym, abyśmy
mogli o naszym rankingu wypowiadać się w kategoriach jak najmniejszego błędu (czyli maksymalnej jego
wierności).
Dzięki uwzględnieniu powyższych elementów możemy wówczas uzyskiwany przez nas ranking traktować
jako dość dobre (wierne) przybliżenie naszej siły gry: wraz z analizą poszczególnych okresów w których
mamy wzrost i/lub spadek formy. To według mnie najważniejsze rzeczy o których koniecznie należy
pamiętać jeśli chodzi o ranking i jego wierność (rzetelność).
W przypadku natomiast SIŁY GRY sprawa ma się nieco inaczej. Otóż moim zdaniem siła gry jest związana
z tym JAK DOBRE jakościowo partie potrafimy rozgrywać (także uwzględniając powyższe warunki, które
były omawiane w temacie rankingu). Im lepsza partia tym muszą być zachowane takie elementy jak:
1) błędy zdarzające się jak najrzadziej. Jeśli zawodnik robi 1 błąd na 100 ruchów, wówczas będzie
silniejszy niż zawodnik, który robi 1 błąd na 30 ruchów. Oczywiście liczy się także ich wielkość. Lepszy
zawodnik robi nie tylko mniej błędów, ale także błędy te są mniejsze (nie są tak drastyczne czy krytyczne).
Tak więc lepszy zawodnik robi sumarycznie w całej partii błędy na mniejszą wartość niż zawodnik słabszy.
2) zawodnik potrafi rozgrywać wiele partii i mieć stabilny poziom gry. Nie oznacza to, że raz na jakiś czas
nie może zdarzyć mu się wpadka (katastrofa), lecz to, że takie wpadki powinny mieć miejsce jak
najrzadziej.
3) z analizy partii (najlepiej co najmniej 20-30) danego zawodnika można zobaczyć jak w danym okresie
czasu zmienia się jego siła gry (w domyśle na większą). Zwykle powinno to być widoczne poprzez analizę
18
partii w której będzie widoczne, że wraz z upływem czasu robi on błędy mniejszego kalibru oraz znacznie
rzadziej.
4) odpowiednie gospodarowanie czasem i podejmowanie odpowiedniego ryzyka, gdy jest to konieczne.
Zawodnik silniejszy będzie grał tak, aby nie wpadać w niedoczasy oraz będzie na bieżąco kontrolował ilość
pozostałego czasu do namysłu. Ponadto będzie miał rozwinięty tzw. spryt szachowy pozwalający na to, aby
w trudnych sytuacjach ocenić pozycję oraz zawodnika i zdecydować się na podjęcie ryzykownej (jednak
często koniecznej) decyzji. Nie oznacza to, że zawodnik „gra na wiatr”, lecz raczej to, że (szybko)
przystosowuje się do zmieniających się warunków.
Tak więc na siłę gry składają się przede wszystkim (poza wymienionymi) takie elementy jak: zasób wiedzy
szachowej, zrozumienie, doświadczenie (ilość rozegranych pozycji i partii w turniejach), stabilność
rozgrywania partii oraz twardość i wytrzymałość. Siłę gry zawsze można odczytać z przebiegu wielu partii
(najlepiej obserwowanej wraz z tym jak zawodnik gospodaruje czasem). Nie zawsze siła gry musi
pokrywać się z uzyskiwanymi wynikami rankingowymi. Niekiedy zdarza się bowiem, że zawodnik nie
będzie miał jeszcze okazji pokazać wszystkiego co potrafi, więc ranking (wyniki uzyskiwane) będzie niższy
niż jego realny (rzeczywisty) potencjał. Wtedy mówi się często, że jego ranking jest „niedoszacowany”. W
przypadku, gdy realna siła gry zawodnika jest znacznie mniejsza niż uzyskiwane wyniki to dochodzi do
sytuacji w których mówimy, że dany gracz ma „przeszacowany” (zbyt wysoki) ranking.
NAJLEPIEJ jest moim zdaniem mierzyć siłę gry zawodnika na podstawie jakości jego partii (ilości i
jakości/wielkości popełnianych przez niego błędów). Dodatkowo ważnym wskaźnikiem może (lecz nie
musi) być uzyskiwany przez niego ranking. Pamiętajmy, aby nie zachwycać się „magią rankingu”. Jeśli
zawodnik uzyskał ranking 2300 mając 2 kategorię (ranking 1800), to wstrzymajmy się jeszcze od tego, aby
go nosić na rękach i mówić o tym, że już jest mistrzem. Dajmy mu szansę na to, aby przynajmniej kilka
razy potwierdził tak wysoki wynik (przynajmniej 2-3 razy w okresie co najmniej 3-5 miesięcy), a wtedy
będzie można już gratulować mu z całego serca i cieszyć się wspaniałymi wynikami (i efektami wykonanej
przez niego pracy). Myślę, że teraz powinno być już wszystko jasne. Zwłaszcza dla tych, którzy wiedzą o
tym, że REALNA SIŁA gry przejawia się w naszych ruchach (podejmowanych decyzjach), a nie samym
wyniku partii. Bardzo często, gdy dajemy z siebie WSZYSTKO... wyniki „idą za nami”. Jeśli nie teraz, to z
pewnością już niebawem!
Ad #19. czy książki na temat postępów szachowych są dobre i potrzebne; jeśli tak to które, kiedy i
komu? dlaczego niektóre teorie mogą być SZKODLIWE? Jeśli tak to które z nich wymagają DUŻEJ
dawki ostrożności oraz konstruktywnej krytyki.
Zwykle książki dotyczące robienia postępów w szachach bywają dobre oraz są potrzebne. Jest ich (w mojej
ocenie i stanie wiedzy) obecnie w sumie kilkanaście (w języku angielskim i rosyjskim). Jedną mogą być
lepsze, zaś inne gorsze. Wszystko zależy dla kogo i w jakim celu. Nie zawsze bowiem wszystko to co się
ś
wieci jest złotem.
Książki, które uważam za szkodliwe (dla rozwoju szachisty i te, które mają na celu zwiększenia poziomu i
zrozumienia oraz siły gry danego zawodnika) to takie, które:
1) obiecują niewspółmierne efekty do włożonej pracy. Jeśli książka (materiał szachowy) przekonuje nas o
tym, że „przeskoczysz od poziomu 1600 do 2100 w ciągu pół roku” to albo zakłada ona całkowite odcięcie
się od świata i poświęcenie w pełni treningowi szachowemu wykorzystując najnowsze techniki, metody i
narzędzia... albo jest po prostu KŁAMSTWEM mającym na celu zakupienie książki (zwiększenie
sprzedaży danego tytułu). Pamiętajmy, że w szachach nie ma „cudownych recept”. Zwykle te sposoby
19
magiczne opierają się na SOLIDNEJ, wytrwałej oraz efektywnej pracy. Najczęściej także nadzorowanej
przez profesjonalistę (czyli trenera lub instruktora szachowego).
2) mówią o fantastycznych (zwykle najnowszych i nigdy wcześniej nie używanych) metodach pracy, które
„same pracują”. Jeśli nie ma DUŻEGO WKŁADU PRACY, a wyniki są naprawdę niezwykłe to znaczy, że
jest coś nie tak z logiką, która mówi (ponoć ulubione powiedzenie lekkoatletów): „No pain - no gain”, czyli
po naszemu „bez (solidnego) wysiłku [bez bólu] - nie ma mistrzostwa [nie ma przyrostu siły]”
3) wiele źródeł daje niskie lub bardzo niskie oceny w recenzjach. Zwykle może to oznaczać, że dany autor
albo nie do końca wszystko przemyślał i/lub opisał... albo też to, że dopiero debiutuje. Bardzo rzadko
zdarza się sytuacja w której wszyscy znani recenzenci (a zwykle są to osoby o pokroju IM lub GM i
wieloletnim doświadczeniu trenerskim i/lub pisarskim)
To są według mnie najważniejsze elementy na które warto zwracać uwagę w przypadku „magicznych
książek czy narzędzi oraz metod szachowych”. Owszem: obecnie możliwe jest dojście od poziomu 1000 do
1800 w ciągu 12 miesięcy, lecz wymaga to POŚWIĘCENIA się oraz systematycznej, wytrwałej,
efektywnej oraz nadzorowanej (przez trenera lub instruktora) pracy. Natomiast nie jest już możliwe
przejście od poziomu 1800 do 2200 w ciągu kolejnego roku: być może jedynie za wyjątkiem 5%
utalentowanych, wytrwałych oraz ciężko (efektywnie) pracujących pasjonatów szachowych, którzy mają
niezwykłe zdolności osiągania założonych celów. Zwykle dojście od poziomu 1800 do 2200 wymaga co
najmniej 3-5 lat pracy przy założeniu tego, że spełnia się pewne warunki (np. określenie celu, środków do
jego realizacji, planu, monitoringu, itp.).
Jedną z takich książek, które „mocno namieszały” w głowach wielu entuzjastów i pasjonatów szachowych
jest pozycja: Rapid Chess Improvement autora Michael de la Maza, który „wkręcił” dość dużą grupę
szachowych amatorów, obiecując im „nagły, bardzo szybki wzrost poziomu i siły gry przez wykonywanie
bardzo prostych ćwiczeń”. Jak się to skończyło? Dość prosto. Autor kilka lat temu w USA po wygraniu
turnieju (grupy) typu OPEN (jeśli dobrze pamiętam to była to grupa <2000 lub <2100)... nagle wycofał się z
dalszej rywalizacji szachowej. Jego pomysł był tak prosty, że aż banalny, ale nie uwzględniał tego, że był
on (chodzi o masakrowanie się ćwiczeniami taktycznymi) tylko jednym z wielu elementów, który musiał
był ćwiczony. Autor zapewniał, że wystarczy to, aby dojść do solidnego amatorskiego poziomu (czyli ok.
2000 lub 2100). Takie „magiczne sposoby” wymagają z naszej strony zwiększonej dawki ostrożności i
krytycznego podejścia. Albo też jak kto woli „trzeźwego i realnego” podejścia. Nie ma bowiem nic bez
wysiłku i bez bólu - nie tylko w szachach.
Ad# 20. skąd wiadomo KIEDY i nad czym należy pracować jeśli zależy nam na rozwoju szachowym?
Czy kłaść nacisk na nasze siły czy też słabości szachowe? Wzmacniać silne strony czy też likwidować
słabe? Jeśli tak to dlaczego, w jakich proporcjach i kiedy? Czy cały czas tak samo pracować? Ile
pracować, aby było efektywnie?
W zależności od naszego poziomu oraz „dziur” w naszym szachowym wykształceniu... mamy różne
elementy nad którymi trzeba pracować. Zwykle najłatwiej jest je rozpoznać po analizie partii szachowych
(najlepiej co najmniej kilkunastu i rozgrywanych na poważny czas).
Natomiast odnośnie tego czy kłaść większy nacisk na eliminowanie słabych stron czy też wzmacnianie
silnych... to tutaj zdania są podzielone. Jedni zalecają, aby zostawić słabości i skoncentrować się na naszych
silnych stronach (potencjale), natomiast inni mówią, że dopóki nie wyeliminujemy naszych (największych,
najbardziej istotnych) słabości... tak długo nie będziemy mogli uzyskiwać takich wyników (efektów) o
jakich marzymy. Prawda - jak to często bywa - jest pewnie gdzieś po środku. Tutaj zależy to od podejścia
20
danego trenera czy instruktora szachowego. Moje zdanie jest takie, aby ZLIKWIDOWAĆ największe i
najbardziej istotne słabości, a jednocześnie wykorzystywać nasze silne strony (potencjał). Zwłaszcza wtedy,
gdy jesteśmy na takim etapie w którym „grube i rażące błędy” zabijają naszą grę. W przypadku gdy mamy
już dość dobre rozeznanie szachowe (poziom 1800+) wówczas można koncentrować się bardziej na
naszych silnych stronach niż na słabościach. Niemniej moje podejście zakłada STALE eliminowanie
największych słabości oraz problemów... a następnie „podkręcenie” tych elementów, w których dana osoba
jest najsilniejsza.
Kwestia proporcji pracy (czy 90% energii, czasu i wysiłku przeznaczać na eliminowanie błędów a 10% na
wykorzystywanie mocnych stron czy zastosować inne relacje) jest zależna od danego zawodnika i jego
możliwości oraz celu i środków (narzędzi, metod), którymi dysponujemy. Dlatego tutaj sprawa jest już
natury indywidualnej i decyduje o niej trener wraz z zawodnikiem - nie można wskazać jednoznacznie
jednego rozwiązania, aby było to użyteczne dla wszystkich. Jedni bowiem będą w stanie pracować 7 razy w
tygodniu po 3godziny, a inni tylko 2 razy w tygodniu po 1,5godziny. Ważne jest jednak (w każdym
przypadku) to, aby mierzyć siły na zamiary i aby pracować efektywnie, wytrwale oraz realistycznie określić
cel (zadanie) do zrealizowania.
Dlaczego silni gracze grają lepiej od nas i jak stawać się lepszym graczem
Tym razem chciałem się z wami podzielić przemyśleniami, które mam na podstawie wielu ostatnich
rozmów oraz własnych analiz. Mianowicie zastanawiałem się dawniej wiele razy DLACZEGO silniejsi
gracze grają lepiej od nas. BA! Zastanawiam się często (gdy przeglądam partie danego zawodnika)
dlaczego gracze, którzy są lepsi w pewnych elementach ode mnie (od nas) nie wygrywają ze mną (z
silniejszymi przeciwnikami). Co jest takiego co różni silnego zawodnika od słabszego? Oto moje
hipotezy (większość z nich sprawdzona na własnej skórze):
1) Silny zawodnik wie więcej. No cóż. Trudno oczekiwać, aby silniejszy zawodnik nie miał w ogóle
pojęcia o grze czy też o pewnych pozycjach (bez względu na to czy z debiuty czy gry środkowej czy
końcowej). Oczywiście nie jest tak, że zawsze i każdy od nas przeciwnik ma we wszystkich elementach
gry większą wiedzę! Niemniej zwykle jest tak, że w tych ważnych akurat często jakby „wiedział lepiej”
(niekoniecznie więcej!)
2) Silny zawodnik lepiej i wcześniej się broni! Słaby zawodnik zaczyna obronę dopiero wtedy jak już
się zbliża mat albo straty materialne. Silny natomiast jak zauważy słabości u siebie czy też jakieś defekty
to już „z horyzontu” wypatruje sposobów naprawy tego stanu. BA! Czasem wręcz szuka możliwości
oddania materiału (np. jakości) w zamian za to, aby pozycja nie posypała się! Wiem o tym, bo często sam
tak robię i widzę ile problemów niekiedy można takim „wczesnym wypatrywaniem” sprawić!
3) Silny zawodnik ma więcej doświadczenia. Nie chodzi jedynie o ilość rozegranych partii, lecz raczej o
wnioski oraz przemyślenia dotyczące gry oraz danych typów pozycji, które posiada zawodnik. Słabszy
będzie przekonany o tym, że to „już koniec” i myślał kiedy się podda ten silniejszy. Natomiast silny dopiero
wtedy „włącza drugi bieg”. Im trudniejsza pozycja tym lepiej powinien się bronić silniejszy zawodnik. Jeśli
broni się słabo, to znaczy, że jeszcze nie jest silny lub (wyjątkowo) ma bardzo słabą (niestabilną) formę.
21
4) Silny zawodnik bardziej krytycznie patrzy na swoją grę (jakość partii). Nie chodzi o samo to, aby
się biczować, lecz raczej, aby brać do siebie to, że są pewne elementy (tak szachowe jak i osobowe),
które wymagają zmiany.... o ile zależy nam na rozwoju szachowym. Zauważyłem, że silni gracze nie boją
się krytyki i nie szukają usprawiedliwień. Słabi gracze najczęściej używają zwrotów: „miałem lekką
wygraną”, „normalnie bym to spokojnie wygrał”, „nie no, gram dobrze, tylko...”, „tak, powinienem to
lekko wygrać”. Bardzo rzadko w słowach słabego gracza można usłyszeć: „tu masz racje, muszę nad tym
popracować, bo to mój słaby punkt”, „miałem przegraną pozycję, ale próbowałem z niej wycisnąć ile się
da”, „być może miałem lepszą pozycję, ale nie wiedziałam i nie miałem planu jak realizować przewagę”,
„tak, jesteś lepszy ode mnie, ale cieszę się (jestem dumny z tego), że czasem stawiam ci naprawdę dobry
opór”, „pracuję nad tym, aby kolejne błędy wyeliminować”, „pracuję z książką i robię zadania”,
„analizuje swoje partie i zapisuję wnioski”.
5) Silny zawodnik stara się być obiektywny. Owszem, wszyscy wiemy, że żaden człowiek nie może
być w pełni obiektywny. Nawet jeśli tak jest to przecież można dążyć do tego, aby być obiektywnym,
prawda? Dlatego właśnie silny zawodnik mówi WPROST bez ściemniania: „miałem przegraną
pozycję”, „zagrałeś naprawdę świetnie” czy też „ta końcówka była wygrana dla ciebie”. Silnego
zawodnika nie interesuje szukanie usprawiedliwień dla własnej słabej gry! Raczej szuka tego, aby
pozbyć się tych słabości! Nawet za cenę „obciachu” i tego, że wszyscy będą wiedzieli, że gra(ł) słabo
(element X czy Y czy też debiut A lub B).
6) Silny zawodnik koncentruje się przede wszystkim na JAKOŚCI swojej pracy, a nie na
(przejściowych) EFEKTACH (czy też ich braku). Ma to najczęściej odzwierciedlenie w tym, że silny
zawodnik dąży do zrealizowania postawionego sobie celu. Jeśli ma zrobić 1 kategorię to będzie pracował,
aby ten cel osiągnąć. Nie ważne czy będzie miał 1300 czy 1800. Ważne, aby widział i rozumiał, że praca
którą wykonuje jest właściwa. Nawet jeśli przez pewien czas będzie się wydawało, że „cofa się”. Słabszy
zawodnik zachwyca się rankingiem i tym ile ma zwycięstw (czy też jak szybko odniesionych). Silny
„zachwyca się” (o ile można tak to ująć) tym, gdy realizuje postawione cele i osiąga kolejne etapy.
7) Silny zawodnik stale chce się rozwijać i trenuje, aby być coraz lepszy. Zwykle silny zawodnik nie
dlatego jest silny, że popracował 2, 3 czy 10 lat nad szachami i basta.... tylko dlatego, że stale „coś sobie
dziubie” i w ten sposób jego siła gry i zrozumienie stale polepszają się. Silny zawodnik doskonale zdaje
sobie sprawę z tego, że bez pracy nie ma kołaczy oraz wie, że trening czyni mistrza. Słaby zawodnik
zwykle widzi swoje sukcesy i nie patrzy w przyszłość tylko koncentruje się na dotychczasowych
osiągnięciach. Potem dziwi się mocno, że jego koledzy, który systematycznie i wytrwale pracują nad
szachami w końcu go doganiają, a potem przeganiają.
8) Silny zawodnik szuka swoich braków, słabości, błędów oraz koncentruje się na tym jak je
wyeliminować. Nie interesuje go za bardzo to w czym jest dobry, lecz raczej w czym jest zbyt słaby (aby
być jeszcze lepszym). Silny gracz także dodatkowo stara się stale podwyższać poziom i wie, że to co się
nauczył to tylko „schody” do kolejnych etapów wtajemniczenia. Słaby gracz z kolei koncentruje się na
tym w czym jest dobry - bez względu na to czy jest to taktyka, końcówki czy gra na czas. Po kilku (a
czasami kilkunastu) latach (lub tysiącach rozegranych partii) zauważa, że „coś jest nie tak”, gdyż jego
poziom „natrafił na mur” i się nie zwiększa. Dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, że pewne słabości,
(którym długo zaprzeczał) hamują jego rozwój.
22
To chyba najważniejsze moje spostrzeżenia na temat tego dlaczego silny zawodnik wygrywa z nami,
chociaż w naszych oczach wcale nie jest silniejszy. Osobiście często spotykam się (teraz już nieco
rzadziej) z tym, że moi przeciwnicy umieją więcej, liczą lepiej, znają lepiej debiuty, grę środkową czy
końcową albo lepiej atakują czy się bronią, a jednak „dziwnym trafem” nie wygrywają tak często ze mną
jak to powinno mieć miejsce. Powoli rozumiem dlaczego, chociaż nadal jest to dla mnie bardzo dziwne.
Być może jednak włożona praca powoli przynosi efekty. To oczywiście pierwszy „schodek” do tego co
sobie założyłem (1/1/2012, poziom 2030-2080 na FICS oraz 1850-1880 na kurniku), ale na pewno widzę,
ż
e coraz łatwiej jest mi krytykować samego siebie w sensie jakości pracy, treningu oraz jakości gier. I
dlatego czuję, że w końcu „zacznę coś grać” (o czym marzę od 14 lat). Wam także życzę sukcesów, ale
jeszcze bardziej ROZWOJU szachowego i życiowego oraz radości, Nie ma sensu szukanie
niepotrzebnych usprawiedliwień. Chyba, że naprawdę chcecie stać w miejscu i wmawiać sobie, że
jesteście naprawdę solidni.
Dekoncentracja, brak sprawdzenia powstałych gróźb, brak rozpoznawania
kombinacji i motywów
Tym razem taki temat, który łączy trzy wątki.
1. Dekoncentracja. Jeśli rozmawiasz przez telefon czy też żona lub dziewczyna stoi nad tobą albo nie
daje ci spokoju, to nie dziw się, że zagrasz ruch, którego się nie spodziewałeś nawet sam po sobie. Jeśli
masz problemy, jesteś bardzo zmęczony czy też chory albo po prostu nieźle wkurzony... to NIE
OCZEKUJ od siebie tego, że zagrasz partię na poziomie mistrzowskim. Raczej bądź wyczulony na to,
aby nie popełnić banalnego błędu! Recepta jest prosta – jeśli zależy ci na super partii, to graj wtedy jak
masz ku temu jak najlepsze warunki. Jeśli zaś nie masz to bierz pod uwagę to, że twoja jakość gry (i
poszczególnych ruchów) może być daleka od tego czego oczekujesz.
2. Brak sprawdzania gróźb. Nie oszukujmy się - ILU z nas sprawdza co chwilę jaka powstała groźba w
wyniku ruchu przeciwnika? Większość z nas sprawdza dopiero wtedy jak się zaczyna „nieźle sypać” albo
co gorsza jak „nie ma już co za bardzo zbierać”. Recepta? Nie grać partii w której jest bardzo krótki czas do
namysłu tylko rozgrywać partie w których mamy 20, 30 czy 60 min na zawodnika. Zwłaszcza jak mają to
być partie w których sprawdzimy się NA MAXA, a nie w których sobie poprzestawiamy nieco figurki.
3. Brak rozpoznawania kombinacji i motywów. To już bardzo proste. Jak możesz widzieć zagrożenia
skoro nie znasz wszystkich podstawowych motywów taktycznych (kombinacyjnych)? Dlatego tak bardzo
polecam solidnie przerobić podstawy taktyczne - chociażby z książki „Tajemnice Szachowej Taktyki”.
Bez naprawdę rzetelnej znajomości motywów i sposobów ich wykorzystywania... nie będziemy w stanie
rozpoznawać głębszych zagrożeń. A jeśli nawet będzie nam się to udawało to na pewno nie za każdym
razem i ze zbyt dużą stratą czasu i energii, której potem brakuje, aby poprawnie grać końcówki.
Jeśli natomiast mamy przewagę to, aby po pierwsze nie przegrać MUSIMY zadawać sobie stale pytanie:
jakbym grał gdybym był na miejscu mojego przeciwnika? Jakie groźby mógłbym stworzyć? W takim
wypadku bardzo łatwo jest potem gasić kontrę, bo wiemy czego (najgorszego) możemy się spodziewać.
23
W innym przypadku trudno jest zgadywać gdzie się bronić, gdzie atakować, które figury wymieniać, a
które zostawiać.
Jestem absolutnie przekonany, że SYSTEMATYCZNE i WYTRWAŁE ćwiczenia, dzięki którym
wbudujemy w nasz system oceny i wyboru ruchów (planów) te oto elementy... z pewnością
przyniosą nam duże korzyści. Raz, że nie będziemy przegrywać po „durnych podstawkach”, a dwa, że
dzięki stosowaniu wyżej wymienionych elementów... nasza gra stanie się bardziej stabilna oraz dojrzała.
Oczywiście trudno jest oczekiwać, że po przeczytaniu nagle wszystko będzie u nas grało jak w
szwajcarskim zegarku. Niemniej bez zrozumienia naszych BANALNYCH błędów i „dziur” w myśleniu
oraz wybieraniu planów i ruchów... na pewno nie przebijemy poziomu 1600. Pamiętajmy, że im silniejszy
zawodnik tym rzadziej zdarzają się u niego podstawki (i tym mniejszego kalibru jeśli już są). Dla
przykładu mistrz nie powinien podstawiać pionka częściej niż raz na 40-60 lub 80 ruchów (o ile
oczywiście nie wpadnie w bardzo trudną pozycję), natomiast amator jest w stanie podstawiać maty (w 1,
2 lub 3 ruchach) albo stale robi podstawki co 5, 10 czy 20 ruchów. Różnica jest OGROMNA! I na
koniec: pamiętaj, że dopóki nie wyeliminujesz ze swojej gry podstawek, tak długo nie powinieneś mówić,
ż
e grasz przyzwoite i solidne szachy. I nie ważne czy masz na imię Wojtek, Irek, Przemek, Tomek czy
też Szymek. Wszystko jasne?
Z praktycznych ćwiczeń: po KAŻDEJ poważniejszej partii zapisuj w zeszycie ile razy i co ile ruchów
zrobiłeś podstawkę i z czego ona wynikała (z niedoczasu, z dekoncentracji, z braku sprawdzenia groźby,
itd.). Jeśli zrobisz to kilkadziesiąt razy to potem analiza wykaże, że jakiś 1 lub 2 czynniki wyjątkowo
często się u ciebie powtarzają w „tworzeniu podstawek”. Potem należy się im przyjrzeć i je eliminować.
Czy to zajmie miesiąc, rok czy dziesięć lat... to już zależy od twojej uczciwości, determinacji,
wytrwałości oraz pracowitości.
Nie mam pojęcia czy to co czytasz będzie w pełni dotyczyło ciebie. Ale jeśli w ŻADNYM STOPNIU
ciebie to nie dotyczy, to albo masz poziom 1800 i wyżej albo jesteś już naprawdę solidnym graczem, albo
też grasz bardzo rzadko i ze słabymi graczami... czy też w końcu ściemniasz nie tylko innych, ale przede
wszystkim siebie!
Słabe strony oraz ich eliminowanie - diagnoza, leczenie oraz oczekiwane efekty
Braki, które powodują, że gra nie jest płynna i wystarczająco stabilna. Oto proszę Państwa typowe
(w tym wypadku moje) SIEDEM SZACHOWYCH GRZECHÓW GŁÓWNYCH:
1. Braki w taktyce. Od kilku lat rozwiązałem jedynie kilkaset zadań, więc z pewnością moje możliwości
taktyczne są na średnim poziomie. Dlatego konieczne będzie odświeżenie zadań na poziomie 1600-1700
(testy dla 3 kategorii) oraz rozpoczęcie rozwiązywania zadań na poziomie 1800+ (czyli testy dla co
najmniej 2 kategorii). I konieczne jest także to, abym przyswoił umiejętność wygrywania materiału w
pozycjach w których „coś wisi”. Nie chodzi o 1-2 ruchowe strzały, ale takie na 4-6 ruchów dzięki którym
spokojnie będzie można nie tylko zdobywać, ale i realizować przewagę (ewentualnie bronić się jeśli
zajdzie taka potrzeba). Odczuwam bowiem od kilku miesięcy dość duże trudności w liczeniu wariantów
24
oraz widzeniu zmieniającej się pozycji. Granie na warianty 1-2 ruchowe już się skończyło (poziom 1850+
na FICS). Dlatego zamierzam zacząć uzupełniać te braki.
2. Braki w końcówkach. Od dłuższego czasu (2-3 lata!) nie miałem w rękach książki o końcówkach,
prócz tych, które omawiają elementarne podstawy. Dlatego niebawem zabieram się również za
poszerzanie końcówek nieco bardziej niż elementarne. Mam na myśli książkę „Końcówki szachowe” (cz.
2) napisaną przez Bogdana Zerka. Złote czasy „zgadywania” w końcówkach skończyły się na poziomie
1800. Dlatego kolejny element, który będę poszerzał (bez powtarzania podstaw, bo te już raczej mam w
miarę przyzwoicie opanowane i kilka razy powtarzałem - z różnych książek).
3. Braki w strategii. Głównie chodzi o kolejne tematy, które omawiają takie zagadnienia jak: przełom
pionowy w centrum, centrum i jego rodzaje oraz sposoby grania w zależności od tego czy mamy
zamknięte, otwarte czy też innego rodzaju centrum. Przy okazji muszę również zająć się zagadnieniem
walki ciężkich figur, ponieważ często mam problemy z tym, aby ocenić czy H+W mają grać aktywnie
czy pasywnie oraz jak przełamywać opór przeciwnika. Złote czasy „wymyślania” w grze środkowej
skończyły się na poziomie 1800-1850.
4. Braki w debiutach. Tutaj głównie chodzi o przyswajanie planów związanych z grą w różnych
debiutach oraz stopniowe opracowywanie sobie repertuaru debiutowego: czegoś co będzie można stale
grać i nie martwić się o to, żeby wymyślać pozycje do 12-14 ruchu i tracić na to 25-40minut (zamiast
jedynie 10-15). Przy okazji także będę poszerzał debiuty pod kątem ataków w debiucie oraz form
realizacji osiągniętej przewagi. Te braki chcę uzupełniać dzięki kolejnym tomom serii książek Józefa
Sławina (po rosyjsku), a ogólne debiuty z Encyklopedii debiutów Kaliniczenko (też po rosyjsku),
przeglądając najpierw najbardziej główne kontynuacje i widząc jaki rodzaj pozycji z nich wynika. Poza
partią włoską, szkocką i nieco obrony 2, 3, 4 skoczków (czyli klasyki dla amatorów) nie znam bowiem
ż
adnego innego debiutu i gram je „na czuja”. Niestety znów muszę się przyznać (zwłaszcza przed sobą,
co nie jest łatwe), że złote czasy „wymyślania” w debiucie skończyły się na poziomie 1750-1800.
Oczywiście można tak dalej grać, ale zawodnicy poziomu 1950-2000 będą mnie w ramach ligii FICS
regularnie klepać. Jedna partia, którą grałem z teoretycznie dużo słabszym przeciwnikiem (1756, podczas
gdy ja miałem wtedy 1966) zakończyła się moim zwycięstwem nie dlatego, że grałem świetnie, lecz
dlatego, że przeciwnik się za bardzo rozluźnił. Dodam, że był to debiut, który teoretycznie najlepiej
umiem i najwięcej razy grałem i o nim czytałem (studiowałem to chyba zbyt poważne słowo). Dlatego
jeśli w partii włoskiej ledwie wychodzę na równą pozycję (znając debiut naprawdę dobrze), to JAK mam
wygrywać z zawodnikami poziomu 1900+? Przez przypadek czy też czekając aż zasłabną albo padną?
Jasne jest więc, że „debiuty czas zacząć”! Nawet pomimo tego, że to najmniej dla mnie ulubiona i
ciekawa faza gry. Niemniej chcąc zrealizować mój cel (co najmniej 1800 na kurniku i 2000 na FICS - na
STALE!) muszę grać debiuty na przyzwoitym poziomie. Obecne technologie (bazy danych debiutowe,
partie rozegrane do ściągnięcia i przeanalizowania, dostępne silniki szachowe na poziomie 3000, itp.)
pozwalają bowiem moim przeciwnikom „wyklepać” mnie w debiucie jak złoto. Dziwie się temu, że tak
często dochodzę do poziomu 25-30 ruchów bez strat większych niż pionek! Niemniej nie chcę sprawdzać
co będzie dalej tylko od teraz zapowiadam walkę z „dziurawymi debiutami”.
5. Braki w dobrej technice liczenia wariantów. Tutaj kłania się ten problem najczęściej wtedy, gdy są
w miarę duże możliwości taktyczne. Aż wstyd się przyznać, ale niekiedy liczę kilka razy warianty, aby
25
nie móc się zdecydować na konkretny z nich... i potem „strzelam” zamiast chłodno, spokojnie i
metodycznie (według wskazówek Heismana) stworzyć listę ruchów kandydatów, odpowiednio je ocenić i
na końcu wybrać najbardziej obiecujący z nich (najlepszą kontynuację, którą przewiduję). Temu będą
służyć zadania taktyczne zarówno z zakresu gry środkowej (w/w testy dla N-kategorii) jak i zadania z gry
końcowej, którą będę jednocześnie poszerzał teoretycznie.
6. Plany związane ze strategicznymi metodami walki: wymiana słabego gońca, walka na otwartych
liniach, otwieranie i zamykanie linii, manewry, osłabienie przeciwnika i szukanie słabości w jego obozie,
itd. To spróbuje zrobić z książki Terjochina „Strategiczne motywy” i z książki 64 szachowe lekcje
strategii.
7. Brak rozgrywania partii z silniejszymi zawodnikami na odpowiednio długi czas. Od końca marca
2010 uczestniczyłem w 5 edycji turniej Powolniaka (gdzie na partie jest przewidziane po 60min+10sek
dla każdego zawodnika), natomiast od początku lipca 2010 rozpocząłem grywanie w lidze FICS (gdzie na
partie jest przewidziane po 45min+45sek dla każdego zawodnika). W sumie przez ten czas rozegrałem
ok. 40 poważnych partii (typu standard). Myślę, że teraz ten element nadrobię także dzięki regularnym
rozgrywkom w lidze (od edycji T45 planuję zagrać jak najwięcej partii) oraz meczom z zawodnikami w
ramach forum szachowe.pl (tam czas na partię to zwykle 30min+15sek). Ten element powinien
gwarantować mi STAŁĄ informację zwrotną na temat tego jak praktycznie potrafię radzić sobie z
problemami szachowymi i jak zmienia się jakość rozgrywanych przeze mnie partii. W przeszłości ten
element był przeze mnie bardzo zaniedbany. Wystarczy dodać, że POWAŻNYCH partii na kurniku nie
grywałem w ogóle (bo poważnymi nie można nazywać partii na 3, 5 czy 10minut!), a w realu w ciągu
ostatnich prawie 14 lat rozegrałem jedynie 200 takich partii! W tym roku planuję rozegrać ok. 180-200
POWAŻNYCH rozgrywek, więc szacuję, że dzięki temu moja siła szachowa (razem z treningiem za
pomocą książek i rozwiązywaniem zadań) uzyska stabilizację na oczekiwanym przeze mnie poziomie
2000 (1 kategorii). Jak będzie to zobaczymy - czas pokaże. Jednak ja trzymam mocno kciuki.
Teraz ktoś pewnie zapyta: JAK TO MOŻLIWE, że z takimi dziurami w grze doszedłeś tak (relatywnie)
wysoko w szachach? (kurnik 1700-1750, FICS 1900-1930). Odpowiedź jest prosta. Kiedyś trochę
ć
wiczyłem, więc „zostało w głowie”, dużo grałem (głównie na kurniku), więc „trochę doświadczenia
zdobyłem” oraz w każdych WAŻNYCH partiach podchodzę maksymalnie skupiony i staram się dać z
siebie wszystko i staję na głowie, aby zagrać jak najlepiej. Dlatego w dużej mierze to często wystarcza.
Przy okazji od roku moja obrona zaczęła być znacznie lepsza i bronię się znacznie wcześniej i dużo
skuteczniej. To też powoduje, że przeciwnicy niekiedy są zmęczeni tym, że nie mogą mnie przebić i w
końcu albo coś podstawią albo też oddadzą ważne pole, abym wyrównał grę. Powstaje zatem pytanie:
JAK SILNO będę grał gdy te w/w braki uzupełnię (oczywiście nie „do końca”, ale przynajmniej na
kolejnym poziomie). Moja odpowiedź jest prosta: z siłą stabilnej 1 kategorii (kurnik 1800-1850, FICS
1950-2000). Jak osiągnę ten poziom, to kolejna lista braków i znów sposoby zaradzenia temu oraz praca
nad realizacją. Proste? Jasne, że tak! To dlaczego tak wiele osób „stoi w miejscu” ze swoją grą? Ponieważ
zwykle nie eliminuje NAJWIĘKSZYCH (i zarazem najważniejszych) błędów w swojej grze!
Przykład? Proszę bardzo! Jest co najmniej kilku zawodników, którzy na kurniku mają ranking 1300-1400
(Tomasz, Wojtek), a strategiczne pojęcie o grze na poziomie 1800-1900 (a debiutowe niekiedy nawet na
poziomie 2100-2200!). Niemniej taktyka i podstawki tak kuleją, że przekroczenie poziomu 1400 to dla
tych osób „kamień milowy”. Nic dziwnego, ponieważ bez grania partii „czysto” (chodzi o brak
26
elementarnych podstawek przez całą partię, a nie tylko większość!) nie da rady przebić poziomu 1600-
1650. W szachach to jest piękne, że „sztuczki” (cwaniactwo, kombinowanie i oszukiwanie samego siebie)
kończą się, gdy przychodzi do POWAŻNEJ gry. Wtedy zwykle po 20-30 partiach z różnymi i
silniejszymi nieco przeciwnikami wychodzi to co potrafimy i to w czym jesteśmy jeszcze „daleko w
tyle”. Dlatego tak ważna jest dla mnie gra w lidze FICS oraz dodatkowo partie w ramach turnieju
POWOLNIAKA. Obie z nich dają (w sumie) blisko 2-2,5 godziny na całą partię, więc jest wtedy
gwarancja, że przeciwnik będzie dawał nam na tyle trudne zadania wielokrotnie, że albo zdamy ten test...
albo później po porażce zobaczymy nad czym trzeba jeszcze pracować.
Wszystkich „kombinatorów” i „magików taktyki” mogę zapewnić, że za pomocą samej taktyki nie dojdą
wyżej niż do poziomu 1650 (kurnik) oraz 1750 (FICS). Gwarantuję to i wielu kolegów to sprawdziło.
Strategia, końcówki i debiut... to też ważna część gry szachowej. Bez tych elementów szachy nie miałyby
tak dużej wartości rozwojowej! Natomiast „super strategów” zapewniam, że bez odpowiedniego poziomu
taktyki i grania partii „czysto” nie będzie możliwe przebicie poziomu 1500 (kurnik) oraz 1600 (FICS).
Oczywiście dochodzą także czynniki pozaszachowe jak chociażby odporność na stres, wytrwałość
psychiczna, opanowanie, zimna krew, umiejętność znoszenia porażek i sukcesów, motywacja do pracy
nad szachami, itd.
I najważniejsze zostawiłem na koniec: DO POZIOMU 1800 szachy można traktować jak zabawę.
Natomiast jeśli ktoś marzy i chce grać oraz rozumieć szachy na wyższym poziomie (w domyśle 2000+),
to ABSOLUTNIE konieczna jest systematyczna, wytrwała - a przede wszystkim efektywna PRACA! Bez
tego nawet dość inteligentni ludzie nie będą w stanie się przebić. No i stałe granie z silniejszymi,
analizowanie tego co należy poprawić oraz praca nad eliminacją błędów i problemów w naszej grze.... to
KLUCZ DO MISTRZOSTWA! Niemal wszyscy chcą zostać mistrzami (najlepiej takimi po 2400+), ale
tylko nieliczni (5-8%) są w stanie uczciwie, solidnie, efektywnie i wytrwale pracować nad szachami! Czy
ty też będziesz w tym elitarnym gronie? Nie wiem, gdyż to zależy od ciebie! Wiem jednak, że chcę
osiągnąć poziom czystej gry i tego, aby przeciwnicy 1950-2100 (FICS) musieli się sporo namęczyć aby
ze mną wygrywać! Jeśli uda mi się to osiągnąć w ciągu najbliższych 12-24 miesięcy to będzie to mój
sukces. Z moim poziomem 2 kategorii (odpowiednio 1720-50 (kurnik) i 1900-40 (FICS) „siedzę” już
jakieś 6-7 lat! Niestety, ale efekty braku solidnej pracy są aż nadto widoczne. I rozegranie w ciągu tego
okresu około 10-12 tysięcy partii naprawdę niewiele zmieniło. Natomiast praca, którą rozpocząłem od
stycznia 2010 roku (i zakończę na początku roku 2013) powinna dać wymierne efekty. Już powoli widzę,
ż
e w mojej grze coś się zmienia. Widzę u siebie przegrane pozycje znacznie wcześniej niż dawniej -
niekiedy na tyle wcześnie, że sam nie wierzę, że tak szybko uzyskuję pozycje do poddania. Na szczęście
poziom przeciwników (1900-2000) nie pozwala zwykle na to, abym musiał poddawać po 20-25 ruchach.
Ja natomiast chcę „oddychać” szachami, a nie się dusić. Jak powiedział jeden z moich znajomych
szachistów (sam mający poziom KM i dawniej po 2150-2200 ELO): „Szachami można odetchnąć dopiero
mając 2100 - poniżej tego człowiek ma poczucie, że się nimi dusi”! Nie wiem czy was to przekonuje, bo
mnie od kilku lat - jak najbardziej!
Tak więc życzę WAM i sobie....powodzenia w drodze do szachowego mistrzostwa! :)
27
Bez grania wielu poważnych partii nie da się grać solidnie
Na początek, aby dyskusja nabrała rozpędu... trochę statystyk:
W sumie w ciągu 13 miesięcy (w okresie od 2010-03-27 do 2011-04-22) rozegrałem na serwerze FICS
aż* 70 poważnych partii (2 partie rozegrane na czas 15+0 nie uznaje za poważne). Za takie uznaję
bowiem partie rozgrywane tempem minimum 30 minut na zawodnika (najlepiej to 45, a idealnie to 60
minut).
* - a
ż
oznacza,
ż
e wcze
ś
niej na Internecie nie grywałem tego typu partii w ogóle. Wydawało mi si
ę
,
ż
e nikt nie gra
tak długich partii (mit nr 1) oraz
ż
e ja po kilkunastu tysi
ą
cach blitzów nie b
ę
d
ę
w stanie grywa
ć
na tak długi czas (30
lub 45 minut na zawodnika dla blitzkarza to wieczno
ść
, a partie typu 60 lub 90 minut to co
ś
jak dobry sen w czasie
partii). Z rozegranych powa
ż
nych partii na FICS najkrótsza miała 12 ruchów, za
ś
najdłu
ż
sza 76. Najlepsze
osi
ą
gni
ę
te wyniki to remis z 2210 i 2026 oraz wygrana z 1997, 1995 i 1964. Je
ś
li chodzi o długo
ść
partii to kilka z
nich trwały nawet po 3 do 3,5 godzin! Prosz
ę
sobie wyobrazi
ć
jaki to ogromny wysiłek, gdy przez 3 godziny stale
rozwi
ą
zuje si
ę
problemy widoczne na szachownicy (najlepiej porówna
ć
to z pisemnym egzaminem maturalnym z
matematyki, chocia
ż
o ile si
ę
orientuje to obecnie trwa on około nie wi
ę
cej ni
ż
2,5 godziny).
Pewnie wielu z was zastanawia się w jakim celu o tym piszę. Może chce się pochwalić? A może raczej
chce na coś znowu zwrócić uwagę? Jeśli wybraliście wariant drugi to trafiliście. Do czego więc
zmierzam? Chodzi mi tym razem o to, że: Bez grania wielu poważnych partii nie da się grać solidnie
Co to w praktyce oznacza? Pisało o tym wielu autorów (m.in. Dan Heisman) oraz zaleca wielu trenerów
oraz instruktorów. Co takiego? To, aby GRAĆ dużo partii poważnych! Jak dużo? Zwykle dawka gry w
realu nie powinna przekraczać 80 partii. Czemu? Ponieważ jest to naprawdę duże obciążenie dla
organizmu, a człowiek to nie maszyna! Musi być także czas na odpoczynek, regeneracje oraz trening
między stałym graniem w poważne szachy. Natomiast 80 partii to zwykle jakieś 9 turniejów (zwykle na
turnieju rozgrywane jest 9 rund). Natomiast 9 turniejów oznacza cały rok grania w szachy „na okrągło”.
Oczywiście w czasie wakacji jak mamy wolne (mowa o uczniach i studentach), to wówczas można
więcej rozegrać partii. Jednak w okresie pracy (czy to szkoła czy praca, gdy jest się już dorosłym) zwykle
trudno jest rozegrać więcej niż 40-50 partii (wychodzi średnio rozgrywanie turnieju co 1,5 miesiąca!).
Co daje rozgrywanie partii poważnych?
Przede wszystkim PRAKTYCZNE doświadczenie! Można bardzo dużo czytać, trenować z komputerem
oraz rozwiązywać różnego typu zadania. Jednak jeśli nie grywamy partii poważnych (w realu czy na
Internecie - ważne, aby były rozgrywane z odpowiednio długim czasem do namysłu, oraz silnymi
przeciwnikami), wówczas nasz poziom raczej nie będzie szybko miał okazji się zwiększać.
W Internecie (głównie na kurniku) rozegrałem ok. 25 tysięcy blitzów (3 i 5minutówek). Przeliczając to na
doświadczenie to uważam, że 100 partii poważnych jest warte około 5 do 6000 blitzów. Tak więc
polecam rozgrywanie poważnych partii jeśli ktoś chce myśleć o tym, aby jego poziom szedł w górę (nie
od razu, ale powoli i systematycznie do przodu). Zwłaszcza, że w tego typu partiach gdzie na zawodnika
jest 60 lub 90 minut jesteśmy w stanie dać z siebie naprawdę dużo. Czemu? Ponieważ mamy czas, aby
stworzyć plan swój, odkryć (i najlepiej jeszcze pokrzyżować) plany przeciwnika oraz sprawdzić różne
kontynuacje gry i wybrać jedną z nich (w domyśle najlepszą na jaką się zdecydujemy). Wbrew pozorom
28
partia trwająca 40 ruchów z odpowiednio silnym przeciwnikiem (1900 mający formę potrafi nas już
naprawdę nieźle zmęczyć, a co dopiero 2100) daje dużo do myślenia, sprawdzania, testowania, oceniania.
No i co niezwykle ważne w mojej ocenie: w tego typu partiach czynnik losowy schodzi do zera. Nie ma
bowiem konieczności wykonywania ruchu tylko dlatego, żeby nie przegrać na czas, lecz można się
odpowiednio długo zastanowić, ocenić, przeliczyć, sprawdzić i dopiero potem wybrać najlepszą
kontynuację. Pewnie lepiej sobie uzmysłowicie to o czym myślę, gdy powiem, że tak naprawdę w takiej
poważnej partii rozgrywamy niejako kilka partii na raz - przy czym jedną jako główną, a inne (jako
sprawdzanie wariantów i ich ocena) jako krótsze, które po „przegranej” (tzn. ocenie pozycji na końcu
danego wariantu, że nie jest tym co nas zadowala) natychmiast kończymy. I tak 20, 30 a niekiedy nawet i
50 razy w każdej partii! Z tego właśnie płynie siła szachowa! Nie tylko z tego, że „siedzimy dłużej”.
Dlatego właśnie wykorzystanie <80-90% czasu do namysłu w tego typu partii jest marnotrawstwem! Bo
to zwykle oznacza, że nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości, aby sprawdzić najlepsze możliwości,
które tkwią w pozycji! Zwykle analiza z trenerem lub instruktorem pokazuje to jak wiele znacznie
lepszych możliwości uciekło naszej uwadze. Z kolei analiza silnikiem (obecne mają po około 3000 ELO
na średnio mocnym komputerze!) pokazuje nam jak ogromne taktyczne możliwości zostały przez nas
pominięte!
Wracając jeszcze do statystyk. Co dało mi rozegranie na FICS aż 70 poważnych partii w ciągu okresu 13
miesięcy? Otóż to, że powoli nabieram wyczucia związanego z tym jak należy grać w danych pozycjach,
kiedy atakować, kiedy się bronić... oraz nawet po pobieżnej analizie - ile błędów (zwłaszcza taktycznych!)
jest w moich partiach! Szczerze mówiąc, to przez kilkanaście lat w których rozgrywałem poważne partie w
realu (na turniejach i w ramach ligii szachowej) nie zdawałem sobie sprawy z ich wartości. A tym bardziej z
tego, że rozegrane w ciągu 11 lat zaledwie 200 partii to mniej więcej odpowiednik 3 lat poważnego grania!
(zakładam, że średnio powinno się rozgrywać 60-70 partii poważnych).
Oczywiście nie muszę chyba dodawać, że rok temu, gdy zaczynałem rozgrywać poważne partie... to
zamiast myślenia były wyłącznie odruchy (skutek kilkunastu tysięcy blitzów!). Obecnie odruchy blitzowe
zanikają, niemniej jeszcze moja gra jest nie tylko zbyt szybka, ale przede wszystkim za płytka. Niemniej
cieszy mnie to, że udało się osiągnąć i ustabilizować poziom 1900 na FICS. Nie jest to jakoś specjalnie
dużo, ale jeśli wziąć pod uwagę to, że ranking nie spadał poniżej 1850 to myślę, że należy to uznać za
sukces. Wielu moich kolegów, którzy także grywają na FICS nie osiągnęło jeszcze poziomu 1900 (lub
wyższego) na stale, pomimo że rozegrali dużo więcej partii ode mnie. Osobiście doświadczam tego, że
nie jest to takie łatwe jak się wydaje, zwłaszcza gdy gra się w ramach rozgrywek ligowych. Są one
bowiem jednymi z najbardziej prestiżowych i najpoważniejszych rozgrywek, więc zdecydowana
większość zawodników rozgrywa wówczas swoje partie „na 200% mocy”.
Wniosek: jeśli zależy ci na solidnym rozgrywaniu partii oraz nauce zrozumienia szachów na coraz to
wyższym poziomie... to granie POWAŻNYCH partii jest niezbędne! Dodam, że jeden z rosyjskich
trenerów zalecił swojemu podopiecznemu rozgrywanie wyłącznie partii na co najmniej 45 lub 60 minut i
po 1,5 roku takiego treningu z kandydata uzyskał poziom (a z nim i tytuł) mistrza! Tak więc chyba jest w
rozgrywaniu poważnych partii jest coś więcej, prawda?.
Mój ranking i poziom na długich partiach ma dość duży związek z tym, że w taktyce szukam ratunku:
zarówno gdy pozycja jest równa jak i znacznie częściej - gdy jest gorsza. Jeśli bowiem odpowiednio
29
długo stawia się bardzo silny opór, to często przeciwnik nie wytrzymuje i w końcu popełnia błąd, a tym
sposobem „wracamy do gry”. Oczywiście także końcówki są bardzo ważne bo dzięki nim można
zremisować pozycje, które na pierwszy rzut oka wydają się naprawdę mało sensowne do uratowania!
Po prostu wygrywaj oraz prosty chociaż dla wielu niemożliwy do realizacji sposób na
postęp szachowy
Jeśli chcesz wygrywać (w sensie sportowym) to nie przejmuj się jakością gry przeciwnika. Nawet jeśli
gra ruchy dziwne, niezrozumiałe, niedokładne czy też obiektywnie nie najlepsze. Jeśli zaś przeciwnika
ogrywasz stale i nie czujesz, że stawia ci wystarczający opór, wówczas zmieniasz na innego (w domyśle -
silniejszego).
Dlatego jeśli uważasz, że jesteś lepszy od przeciwnika, to „niestety” (ale i też na szczęście) udowadniaj to
na szachownicy! Najprościej jest to udowodnić poprzez stałe wygrywanie. Jeśli zaś uważasz, że jesteś
lepszy, a twój przeciwnik gra słabo (albo niezbyt silno), a Ty nie wygrywasz z nim (z jakiejkolwiek
przyczyny poza taką na którą nie masz wpływu)... to chyba coś jest z Tobą nie tak jak być powinno.
Zasada jest prosta: jesteś lepszy, więc wygrywasz. Jeśli zaś gorszy - przegrywasz. Proste?! Proste! I nie
ma co kombinować, że gracz X, Y czy Z gra ruchy zupełnie „oderwane” i specjalnie prowokuje ku temu,
aby mnie zdenerwować słabymi ruchami! Ja to już przerabiałem i dopóki nie nauczyłem się „sprzątać”
takiego przeciwnika na szachownicy... tak długo WYDAWAŁO mi się, że gram dobrze! Pamiętajmy też,
ż
e niektórzy gracze mają określony styl grania, więc jeśli oddaje ci pionka, potem jakość, a Ty z nim nie
wygrywasz... to chyba czas NA SIEBIE popatrzeć i przyjrzeć się sobie bliżej, prawda? Wszak jeśli jesteś
lepszy (silniejszy), to masz obowiązek wygrywania, który trzeba realizować, nie?
Postęp szachowy jest bardzo prostą - aczkolwiek dla wielu amatorów (zwłaszcza od pewnego poziomu) -
sprawą bardzo trudną. Czemu? Bo trzeba mieć pewną POSTAWĘ i CHARAKTER. Bez tego zwykle
ciężko jest przebić pewien sufit (zwykle dla większości jest on na poziomie 1800-2000).
1. Grasz dużo POWAŻNYCH partii - czyli takich w których jest wystarczająca ilość czasu do namysłu i
przeciwnik równy Tobie lub silniejszy o 100-200 punktów.
2. Analizujesz te partie i wyszukujesz wszystkie najbardziej istotne błędy - czyli coś w rodzaju stawiania
diagnozy. Jeśli będziesz szczery w stosunku do siebie, to zwykle te błędy będziesz w stanie rozpoznać.
Jeśli nie to warto poprosić o pomoc trenera, instruktora czy chociażby silniejszego zawodnika.
3. Gdy już zakończysz analizowanie KAŻDEJ partii.... wówczas wyjdzie lista tego co robisz źle.
Słowem: to co robisz źle trzeba poprawiać - inaczej nie będzie postępu (a co za tym idzie także i punktów
oraz wysokich miejsc i solidnych partii).
4. Następnie szukasz odpowiednich narzędzi (książki, komputer, trener, instruktor albo samodzielnie) po
to, aby wyeliminować (poprawić) wszystkie największe błędy i te, które uniemożliwiają ci lepszą grę
5. Rozgrywasz kolejne partii i jedziesz od punktu 2 do 5.
6. Powtarzasz ten proces tak długo jak będzie to konieczne, aby osiągnąć zamierzony poziom - bez
względu na to czy będzie to poziom 1600 czy 2000 albo nawet 2300.
30
A teraz pytanie czemu 90% osób tego nie będzie w stanie zrobić? To bardzo proste (chociaż dla mnie
zawsze było dziwne i niewyjaśnione oraz częściowo niezrozumiałe czy też niemożliwe). Oto powody:
1. 90% osób, które grają amatorsko NIE BĘDZIE zainteresowana graniem POWAŻNYCH partii.
Dlaczego? Raz, że „szkoda czasu”, a dwa, że „nie ma sensu się męczyć tak długo, a potem dodatkowo
będzie trzeba jeszcze coś z tym zrobić (czytaj: przeanalizować)”. To nie dla mnie, ja se chce pograć i nie
zawracaj mi głowy.
2. 92% osób nie będzie chciało analizować. Czemu? Ano dlatego, że też trzeba poświęcić temu sporo
czasu jak i też wysiłku. A do tego często trzeba mieć narzędzia (jak np. program analizujący) oraz
następnie chcieć znaleźć wszystkie najważniejsze błędy. A kto lub sam siebie krytykować? Oj nie ma tak
wielu chętnych. A jeszcze, żeby się publicznie chłostać? Co to, to nie! Nie będę mówił jakie popełniam
błędy, tylko „grał sobie i się tym nie przejmował”.
3. 94% osób nie będzie chciało wypisać sobie na liście to co robi źle i to co koniecznie trzeba poprawić.
Przecież każdy sam wie o tym, więc po co pisać? A analizować nie trzeba bo bez analizy też widać, nie?
Więc co się chłopie mnie czepiasz? No właśnie.
4. 96% osób nie będzie zainteresowanych tym, aby podjąć wysiłek eliminowania błędów (słabych stron),
zwłaszcza, że to może być bardzo męczące i czaso oraz pracochłonne. Niekiedy będzie trzeba też zapłacić
za konsultacje trenera czy instruktora, aby ten pomógł nam dobrać odpowiednie narzędzia (i materiały),
abyśmy mogli jak najlepiej wyeliminować „kalafiory”, które nam uniemożliwiają wskoczenie na wyższy
poziom.
5. 98% osób nie będzie powtarzało tego procesu, ponieważ „stale to samo i stale trzeba się z tym
męczyć!”. A naprawdę to nie jest ani łatwe, ani lekkie ani przyjemne (chyba, że ktoś jest WYTRWAŁY
oraz dodatkowo ODPORNY na zmęczenie, powtarzalność, rutynę oraz działania, które stale mają ten sam
rozkład).
6. 99,99% amatorów nie będzie w stanie robić tego WYSTARCZAJĄCO DŁUGO i EFEKTYWNIE. Jeśli
będzie konieczne przepracowanie w postaci rozgrywania partii i analiz ok. 5000 godzin (np. aby dojść do
poziomu Mistrza Fide) to zwykle osoba zrezygnuje po 50 godzinach, które zrealizuje w okresie 2-3 lat. A
nawet gdyby już zrealizowała 500 godzin w przeciągu 5 lat, to jest to dopiero 10% całości pracy. Jeśli ktoś
sądzi, że to co piszę to stanowcza przesada, to pragnę poinformować, że badania naukowe wykazały, że aby
osiągnąć poziom eksperta (niemal bez względu na dziedzinę w której chcemy się nim stać!), to konieczne
jest poświęcenie temu około 10.000 godzin! Tak - dziesięć tysięcy godzin! Nie 50, 100, 200 czy nawet 500!
A jeśli podkreślimy, że w szachach ekspert to co najmniej FM, IM lub GM to zobaczymy natychmiast
dlaczego jest tak mało ekspertów! Dodam, że granie na kurniku nawet 20.000 godzin nie oznacza, że
pracujemy efektywnie. Oznacza tylko tyle, że NIE ZALEŻY nam na lepszym poziomie gry, ale
oszukujemy siebie, że ciężko pracujemy i niebawem poziom mistrza osiągniemy. A jak się to nie dzieje w
ciągu najbliższych 10 czy 20 lat „treningu”, to wtedy wyjaśniamy, że za późno zaczęliśmy trening, za mało
mamy talentu, za mało było dobrych okoliczności, aby to się udało (np. osiągnięcie poziomu 2100, 2200
czy 2400) albo dlatego, że „nie urodziliśmy się w odpowiednich czasach lub też z odpowiednim poziomem
zdolności, inteligencji czy też zapału do szachów).
Jeśli jesteś jedną z takich osób: czyli charakterystyka wyżej podana pasuje do ciebie jak ulał, to od razu
mówię, abyś NIE ZDZIWIŁ SIĘ, że trafisz na „sufit”, którego możesz nie przebić w następnych kilku lub
kilkudziesięciu latach! Zwykle jest to poziomu 1800-2050, gdyż powyżej nie jest możliwe robienie
istotnych postępów (np. 80-100 oczek co 1 lub 2 lata). Dlatego lepiej zastanowić się czy grać dla
31
przyjemności czy też dla realizacji celów szachowych (przy czym jedno nie musi wykluczać drugiego).
Niemniej jeśli wierzymy, że „sama dobra gra” przyjdzie z czasem (bez odpowiedniego podejścia,
treningu oraz analiz i eliminacji błędów), to możemy się MOCNO rozczarować!
Solidna i gramotna gra oraz lepiej jest znać, a nie wyważać otwarte drzwi
Tym razem parę słów na temat solidnej i gramotnej (przyzwoitej) gry oraz posiadaniu wiedzy na temat
danego typu pozycji, a nie wymyślanie „na miejscu”.
1) Solidna gra to partia szachów (może być i mecz, liga, turniej, itp.) w której są zachowane
(przynajmniej) takie elementy jak:
a) cała partia - bez względu na to ile ruchów trwa - jest BEZ PODSTAWEK. Mam na myśli takie
proste „niezaplanowane” podstawki, które rujnują DOWOLNĄ partię szachową. Maksymalny próg na
błąd to podstawienie 1 pionka w całej partii. Przypominam, że jest to podstawka lub przeoczenie, a nie
ś
wiadome oddanie w celu uzyskania dobrej (czy też praktycznie korzystnej) pozycji szachowej - nawet
jeśli oddajemy jakość czy figurę lekką za 2-3 piony.
b) w całą partię wkładamy maksymalny wysiłek - chodzi o to, że poziom przeciwnika i stopień
trudności rozgrywanej partii (a więc różnych pozycji) jest na tyle duży, że musimy mocno pracować nad
tym, aby zagrać najlepiej jak tylko potrafimy.
c) partia trwa co najmniej 40 ruchów i jej zakończenie jest WYŁĄCZNIE w fazie końcowej. Jeśli
kończy się w debiucie lub grze środkowej to znaczy, że jedna ze stron nie stanęła na wysokości zadania.
Oczywiście jeśli trafi się partia w której już 35 ruchów, ale już „nie ma gry” - czyli jak slangowo mawiają
szachiści „wysuszyła się gra”, to wtedy też można taką rozgrywkę zaliczyć do udanych (dobrych).
d) na partie przeznaczone jest co najmniej 60 min dla zawodnika (zakładając minimum 40 ruchów w
partii) - bez względu czy będzie to z czasem dodawanym czy też bez. Przykładowo tempo 45+15 to w
przeliczeniu na „nasze” będzie 45min + (15sek X 40 ruchów) = 45min + 10min = 55min. Czyli odrobinę
brakło, aby partia była w pełni przyzwoita. Jednak już tempo 60min+10sek czy 45+45 (wtedy wychodzi
po 40 ruchu w sumie 45min+30min = 75min) jest już w pełni spełnionym wymogiem „przyzwoitości
czasowej”.
Teraz zastanówcie się drodzy amatorzy i pasjonaci szachowi: ILE partii solidnych rozgrywacie w roku?
(najlepiej w realu, ale jeśli nie ma takiej okazji to może być także w Internecie). Czy jest to 5, 10 czy 50
partii? Przypominam, że nie chodzi w tym miejscu o wynik, lecz o „formalne” spełnienie warunków
przyzwoitej, solidnej partii.
2) A teraz wątek wyważania otwartych drzwi. Zdarzają się zawodnicy, którzy „wyważają otwarte
drzwi”. W jaki sposób? Otóż zamiast wcześniej nauczyć się tego jak grywać w danych pozycjach
(najczęściej dotyczy to końcówek, ale i w grze środkowej też jest bardzo ważne!) to wymyślają oni to co
już DAWNO wiadomo ... przy szachownicy. Abyście nie myśleli, że piszę o was, to powiem, że niestety,
ale mówię z własnego doświadczenia. Wstyd się przyznać, ale jeszcze większy powiedzieć, że „nie no,
Panowie! mnie to nie dotyczy!
32
W przypadku gry środkowej przejawia się to w ten sposób, że gracz rozgrywa partię ZUPEŁNIE
niezgodnie z tak zwanym duchem pozycji, lecz „gra tak jak uważa, że może być dobrze” (a niestety nie
jest, chociaż dowiaduje się to dopiero po partii i zwykle podczas dokładnej analizy). Wystarczy wziąć
końcówki wieżowe czy też W na G z dowolną ilością pionów u każdej ze stron. Często włos się na
głowie jeży, gdy dany gracz po swojemu sobie próbuje „mieszać”. Z kolei w grze środkowej natychmiast
widać, że zawodnik zamiast dobrze ocenić pozycję i grać zgodnie z zasadami wymyślonymi już przez
czasów Steinitza... to „próbuje raz tu, raz tam” (Nimzowitsch mówił o tym „pływanie w planach - jako
strategiczny błąd!”).
Dlatego dla ambitnych szachistów moja rada: uczcie się TYPOWYCH pozycji gry końcowej oraz
środkowej. Dopóki nie zrozumiecie, że silniejsi gracze „widzą dużo wcześniej” to będzie wam się
wydawało, że wygrywają, bo wy podstawiliście (np. lekką figurę albo mata w 2-3). Prawda jest natomiast
taka, że tacy zawodnicy i tak by was LEKKO WYKLEPALI, tyle że sami wcześniej wbiliście sobie
gwóźdź do trumny (poprzez podstawkę).
No i na koniec: jeśli nie cierpisz danego elementu sztuki szachowej (nie ważne czy chodzi o debiut czy
końcówkę) to NA BANK jest pewne, że ta sfera będzie poważnie zaburzała twoje zrozumienie pozycji
oraz uzyskiwane wyniki. Jak nie teraz to wtedy, gdy nieco się wzmocnisz. Nie chodzi o to, aby od razu
wszystkiego się nauczyć, lecz raczej, aby nie mieć „czarnych dziur”, bo będą one BEZLITOŚNIE
wykorzystywane przez silniejszych zawodników. A nam się będzie wydawało, że „gdybym nie podstawił
to bym nie przegrał”. Niestety prawda jest znacznie mniej wygodna i kryje się głębiej. Dlatego zamiast
„wymyślać wymyślone”, to nauczmy się tego wcześniej.... zamiast wyważać otwarte drzwi!
Jeśli chcesz grać dobrze to najpierw przestań grać źle!
Być może tytuł wyda się dziwny czy kuriozalny, ale jednak tak właśnie jest. Jeśli marzycie o tym, aby
grać dobrze ... najpierw rozważcie to DLACZEGO gracie źle. Przy okazji dodam, że wyeliminowanie złej
gry jest najważniejszym krokiem do tego, aby grać dobrze. Natomiast, aby grać bardzo dobrze (u nas to
przedział 1700-2200) to już KONIECZNY jest trening w postaci: czytania książek, rozwiązywania zadań,
robienia analiz, itp. Na pewno jednak bez wyeliminowania złej gry NIKT z was NIGDY w życiu nie
przekroczy poziomu 1300-1400! Tak więc być może warto się przyjrzeć uważnie poniższym wnioskom.
Z pewnością warto zadawać sobie następujące pytania:
„Dlaczego (tak cz
ę
sto) tracisz materiał”
„Dlaczego przegrywasz w debiucie” (tutaj lista powodów mo
ż
e by
ć
imponuj
ą
ca!)
„Dlaczego przegrywasz w grze
ś
rodkowej”
„Dlaczego przegrywasz w ko
ń
cówce”
„Dlaczego przegrywasz w dobrych pozycjach”
„Dlaczego przegrywasz w trudnych pozycjach”
„Dlaczego przegrywasz na czas”
Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.
33
I jak autor ksiązki (Tim Harding – „Why you lose at chess?”) podkreśla: „ZANIM ZACZNIESZ grać
dobrze, najpierw MUSISZ PRZESTAĆ grać źle”. Przy okazji dzięki temu będziesz bardziej cieszył się
szachami (a przy okazji twoje wyniki ulegną poprawie).
Na czym jednak polega „złe granie”? To bardzo proste. Wystarczy, że będziesz systematycznie
stosował takie punkty jak („najlepiej” wszystkie razem, to wtedy dojście do poziomu 1200 będzie jak
zdobycie Mont Everest):
1) nie zwracasz uwagi na to czy po wykonaniu ruchu stracisz materiał
2) nie sprawdzasz tego jaka groźba (lub jakie groźby) przeciwnik stworzył
3) wykonujesz ruchy „od ręki” (nawet jeśli nie jesteś do tego zmuszony!)
4) nie tworzysz planu tylko próbujesz „powybijać się”
5) gdy przeciwnik daje ci szacha albo pobija bierkę to natychmiast wykonujesz ruch bez
przeanalizowania wszystkich (!) możliwości
6) dajesz szacha, gdy tylko jest taka możliwość
7) jak przeciwnik stwarza możliwość pobicia czegoś to natychmiast to bijesz
8) nie zwracasz uwagi to jaka jest współpraca figur, struktura pionów oraz bezpieczeństwo króla
(zarówno u siebie jak i u przeciwnika)
9) jak przeciwnik nieco dłużej myśli to w tym czasie zajmujesz się czymkolwiek innym niż szachami (np.
czytaniem książki, przeglądaniem stron, rozmawianiem z innymi, itp.)
10) nie podejmujesz prób zmiany sytuacji, bo jesteś pewien, że wszystko jest w porządku tylko „czasem
przegrywasz”
Jak więc widać powyżej mamy dekalog związany z tym jak grać, aby grać źle, nieperspektywicznie,
słabo oraz bez większej satysfakcji z dobrze rozegranej partii. Dlatego sprawdźcie Drodzy amatorzy i
pasjonaci szachów, które punkty pasują do was... i zastanówcie się czy naprawdę chcecie je tolerować i
jeśli tak to dlaczego.
Dlatego podkreślam raz jeszcze: ZANIM ZACZNIESZ grać dobrze, najpierw MUSISZ PRZESTAĆ
grać źle!
Przygotowanie do zdobycia III kategorii szachowej w turnieju
Przygotowanie do turnieju powinno być oparte o cele jakie sobie stawia dany zawodnik oraz od jego
możliwości i pracy, którą wykonał. Jeśli zawodnik nie ma żadnej kategorii to zrobienie III kategorii
w pierwszym poważniejszym turnieju (partie minimum 60 min. na zawodnika, zapis obowiązkowy,
turniej trwający kilka dni, itp.) będzie wymagało bardzo dobrego przygotowania. Ważne jest przy
tym zrozumienie, że nie chodzi wyłącznie o przygotowanie szachowe (duże ogranie, przerobienie
wielu zadań, ustalenie granych debiutów, itp.), lecz także pozaszachowe. Mowa o przygotowaniu
kondycyjnym (fizycznym) oraz psychicznym (podejście do partii, porażek, sukcesów, motywacja,
zarządzanie własnym zasobem energii, itd.).
34
Jeśli zawodnik chce uzyskać III kategorię to należy najpierw znaleźć odpowiedni turniej w którym będzie
to możliwe (spis turniejów w całym kraju można znaleźć na stronie internetowej „chessarbiter”
http://www.chessarbiter.com/turnieje.php
). Najlepiej, aby grupa w której będzie walczył składała się z
zawodników, którzy mają poziom nie większy niż II kategoria (1800 ranking), gdyż wtedy będzie
największa szansa, aby relatywnie najmniejszym nakładem sił uzyskać zakładany cel (czyli III kategorię).
Pamiętać trzeba także, że zawodnik musi zdobyć co najmniej 30% możliwych punktów w danym turnieju
(a więc przynajmniej 3 punkty z 9 rund). Idealnie jest tak ustawić zawodnika, aby pokazał wszystko na co
go stać w danym turnieju. Powinien to być wynik w granicach 50-70% w zależności od możliwości
zawodnika i siły graczy w grupie. Jeśli grupa składa się z zawodników od 1000 do 1600 (czyli bk, V, IV i
III kategorie) to zawodnik musi mieć świadomość, że będzie miał okazję zmierzyć się z najsilniejszymi,
czyli graczami z rankingiem 1600. Przy tym pamiętać należy, iż przy końcowym wyliczaniu rankingu
bierze się pod uwagę średni ranking przeciwników oraz sumę zdobytych punktów (z gry). Dlatego jeśli to
możliwe, należy „trafiać” na zawodników, którzy mają jak najwyższy ranking i przy okazji nie grają tak
silno jak powinni. Bez względu jednak na te warunki zawodnik powinien do KAŻDEJ partii podchodzić
maksymalnie zmobilizowany do tego, aby wygrać. Jeśli natomiast zawodnik nie wierzy w możliwość
wygranej, to koniecznym jest takie uświadomienie go, aby zrozumiał, że przegrana PO WALCE z
silniejszym graczem jest niezbędnym elementem na drodze jego szachowego rozwoju. Bez tego nie
sposób, aby stał się on silnym zawodnikiem – jeśli nie będzie rywalizował (i wygrywał) z co najmniej
równymi sobie oraz silniejszymi.
Zwykle do turnieju przygotowania trwają od 3 do 6 miesięcy. Na koniec warto dodać, że co najmniej
tydzień przed rozpoczęciem turnieju należy ograniczyć szachy (zwłaszcza trening) do absolutnego
minimum (najlepiej całkowicie). Wiąże się to głównie z tym, aby zawodnik czuł „głód gry”, a nie był
przetrenowany. Jeśli wcześniej wykonał odpowiednią pracę (np. zrealizował program szkolenia na III
kategorię) to teraz będzie okazja, aby sprawdzić czy już gra z siłą danej kategorii czy też jeszcze
konieczne jest wyeliminowanie błędów (to uzyskamy dzięki analizie partii rozegranych w turnieju). W
zależności od ilości dostępnego czasu zawodnik powinien do turnieju przygotowywać się co najmniej
około 3-4 miesięcy po około 3-4 godziny dziennie (niekiedy wystarczą 2 miesiące, ale musi to być
wówczas bardzo intensywna praca, po nawet 6-7 godzin dziennie).