CAŁUN TURYŃSKI (Prawda w świetle badań)


1
WSTP
WSTP
Gdy pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem w niedzielę
Apostołowie dowiedzieli się od Marii Magdaleny o zniknięciu z grobu ciała
Pana Jezusa  Piotr i Jan pobiegli tam. Zobaczyli płótna nienaruszone,
nierozwiązane jakby wyparowało z nich ciało. Ciało Jezusa było zawinięte
w lnianą tkaninę bardzo cienką o długości 4m 36 cmi szerokości 1m10 cm.
Całun Turyński jest prześcieradłem pogrzebowym, którym Pan Jezus był
owinięty po zdjęciu z krzyża. Dla Apostołów widok grobu z samym
płótnem był wystarczająco przekonywującym znakiem wskazującym na
zmartwychwstanie.
Pan Jezus leżał na połowie materiału a drugą połową był przykryty z
wierzchu i tak ten materiał był pozostawiony po zmartwychwstaniu Pana.
Dla człowieka wierzącego istotne jest przede wszystkim to, że Całun to
zwierciadło Ewangelii, które opowiadają o męce i śmierci Pana Jezusa. Na
Całunie utrwalone jest niezwykle precyzyjne trójwymiarowe odbicie
martwego ciała Jezusa. Są tam widoczne rany Pana Jezusa, spowodowane
biczowaniem, koronowaniem cierniem, niesieniem krzyża. Okaleczone
kolana podczas upadków na Drodze Krzyżowej wskazują na co najmniej
13 upadków a nie tylko trzy. Każdy człowiek wrażliwy kontemplując Go
doznaje wewnętrznego poruszenia i wstrząsu. Kto zbliża sie do Całunu,
zdaje sobie sprawę, że jest to tajemnica, której nikt jeszcze nie rozwiązał
pomimo wielkich badań naukowych. Należy zachować świadomość wielkiej
wartości tego wizerunku Pana na Całunie, który można oglądać a który
jest obrazem miłości Boga a zarazem grzechu człowieka. Ten niemy
świadek Zmartwychwstania pozwala nam zrozumieć doświadczenia, przez
jakie zechciał przejść Pan Jezus, zanim wstąpił do nieba.
Oblicze Pana Jezusa odtworzone na podstawie Całunu
Negatyw twarzy Chrystusa z całunu Turyńskiego
Turyńskiego w laboratoriach NASA.
2
To bezcenne płótno przekazuje nam z dramatyczną wyrazistością
najważniejsze dla nas orędzie: zródłem każdego chrześcijańskiego życia
jest odkupienie uzyskane dla nas przez Zbawiciela, który przyjął naszą
ludzką kondycję, dla nas cierpiał, umarł i zmartwychwstał.
Całun jest świadectwem jedynym w swoim rodzaju. Każdy doznaje
wstrząsu na myśl, że nawet Syn Boży nie oparł się mocy śmierci, ale
wszyscy ze wzruszeniem uświadamiamy sobie, że Chrystus tak głęboko
wszedł w naszą ludzką kondycje, iż zgodził sie nawet zaznać tej całkowitej
bezsilności, jakiej człowiek kosztuje chwili, gdy jego życie gaśnie.
Całun jest obrazem milczenia ale wyraża nie tylko milczenie śmierci. Jest
On odważnym i owocnym milczeniem, które pozwala wyjść poza
rzeczywistość przemijającą i dorazną dzięki całkowitemu zanurzeniu się w
wiecznej terazniejszości Boga.
Wstęp przygotowano na podstawie materiału zródłowego ze strony Echo Chrystusa Króla
BADANIA AUTENTYCZNOŚCI CAAUNU.
BADANIA AUTENTYCZNOŚCI CAAUNU.
Po zakończeniu wystawienia Całunu Turyńskiego w 1978 roku relikwia ta
została przeniesiona z katedry do przylegającego do niej Pałacu
Królewskiego i "zdana na pastwę naukowców"- jak głosił tytuł jednego z
dzienników. Stwierdzenie dosadne, ale oddające dobrze zapał ekipy STURP
i uczonych "niezrzeszonych". Po raz pierwszy w swojej historii Całun został
tak dokładnie zbadany bezpośrednio - "na żywo". STURP - skrót od The
Shroud of Turin Reserch Project (Projekt Badań Całunu z Turynu) -
wykorzystała najnowszą aparaturę i swoją wiedzę, przeprowadzają szereg
badań, pobierają próbki tkaniny i wykonują ponad 6 tysięcy zdjęć
zwykłych oraz specjalistycznych: różnymi kolorami i przy pomocy
różnorodnych promieni. W swoich laboratoriach uczeni ci poświęcili
badaniu otrzymanych danych ponad 250 tysięcy godzin, a ich rzecznicy -
K.E. Stevenson i G.R. Habermas - po trzech latach opublikowali
popularnonaukową książkę z ich wynikami i własnymi wnioskami pt.
"Werdykt o Całunie". Ich opinię można wyrazić w jednym zdaniu:
Fot. Badania autentyczności całunu
3
Wszystkie wyniki z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością
wskazują na fakt, że może to być płótno grobowe Jezusa Chrystusa.
Jeszcze raz zostały potwierdzone wnioski, do których w latach
trzydziestych doszli specjaliści z medycyny sądowej i wielu uczonych
innych dziedzin nauki. Ich wachlarz poszerzał się w miarę jej rozwoju, a
chociaż uczeni a STURP-u skupili się głównie na poznaniu struktury
fizycznej wizerunku całunowego, to wykonane przez nich zdjęcia wraz z
uzyskanym poprzednio stanowiły wystarczający materiał do odtworzenia
tego, co "mówi wizerunek"
POSTAĆ NIEPODOBNA DO LUDZI"
POSTAĆ NIEPODOBNA DO LUDZI"
W zasadzie jest to sprawa najważniejsza. Wizerunek na Całunie stanowi
jego główną wartość i jak każdy obraz jest przeznaczony do oglądania i
podziwiania. Tylko że gdy patrzymy na wizerunek, podziw zamienia się w
trwożliwe stwierdzenie, które możemy oddać słowami proroka Izajasza
opisującego cierpienia tajemniczego Sługi Pańskiego: Jak wielu osłupiało
na Jego widok, tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego
była nie podobna do ludzi (Iz 52,140). Tym Sługą Pańskim był - i jest
nadal! - Jezus (por. Dz8,35). Wzrok patrzącego na wizerunek całunowy
przykuwa przede wszystkim twarz. Tchnie majestatem śmierci, ale jest
pełna spokoju, jak gdyby owe rany i inne obrażenia - a uczeni doliczyli się
ich około 600! - nie wywarły wpływu na wyraz oblicza. Psycholodzy są
zdania, że tak mógł znosić straszliwe cierpienia Człowiek, który widział
głęboki ich sens i znał przyszłość: zmartwychwstanie.
Cała twarz jest obrzękła. Nosi ślady uderzeń, o których świadczą krwawe
wybroczyny i opuchnięcia. Na lewym łuku brwiowym widać przecięcie
skóry o długości 6cm. Podobna rana znajduje się na prawym policzku, w
kształcie trójkąta o bokach 3cm. Uderzenie kijem spowodowało pęknięcie
kości nosowej i ranę na lewym łuku brwiowym. Nie było to tylko
"policzkowanie" Św. Jan używa terminu greckiego pochodzenia od rapis,
czyli kij...Inne uderzenie spowodowało obrzęk na górnej wardze z prawej
strony. Poniżej widnieją ślady wyrywania włosów brody wraz z wierzchnią
warstwą skóry.
Elektroniczne zdjęcia trójwymiarowe wykryły wypukłość wycieków krwi,
które - "przetłumaczone" na cyfry i odtworzone w obrazie z
zastosowaniem zaznaczenia czerwonym kolorem - pozwoliły na jej
oznaczenie tam, gdzie jej się nie domyślano. Znane już - otrzymały
bardzo wyrazną " topografię". Sensacją było odkrycie chusty
podtrzymującej szczękę i zawiązaną na szczycie głowy, dzięki czemu pukle
włosów po jednej i drugiej stronie twarzy, znajdując się bliżej tkaniny,
mogły pozostawić na niej swój ślad z licznymi wyciekami krwi.
Spowodowała je korona cierniowa w kształcie wschodnie mitry, a nie
krążka splecionych gałązek, jak to odtwarza ikonografia. Mitra ta ściskała
boki i wierzch czaszki. Na czole można doliczyć się 13 przekłuć, 20 z tyłu
głowy, która dotykała pionowej belki krzyża. Ponieważ boki głowy nie są
4
widoczne na wizerunku, chirurdzy przypuszczają, że urazów mogło być
około 50. Jeden z wycieków nakreślił zapis odwróconej cyfry "3", a znak
ten stał się " świadkiem koronnym" istnienia Całunu na wiele wieków
przed jego przybyciem na Zachód i datą powstania tkaniny, którą
wyznaczył problematyczny wynik analizy C14 na 1260-1390 r., a więc na
okres Średniowiecza.
UNIKATOWY PRZYPADEK
UNIKATOWY PRZYPADEK
Historia ukrzyżowani nie dostarcza ani jednego dowodu na koronowanie
cierniem skazańców. Był to przypadek unikatowy, który tkwi mocno w
kontekście historycznym. Odkryty w 1932r. dziedziniec fortecy Antonia w
Jerozolimie, tzw. Lithostrotos (J19, 130, pokryty jest rysunkami gier.
Jedna z nich nosi nazwę "gry w króla". Przebrany musiał poddać się
zabawie: udawać króla, znosząc kpiny i bolesne żarty. Tym razem
żołnierze nie musieli rzucać kośćmi. "Przegranym był Jezus Nazarejczyk,
który stwierdził, że jest królem (J18,37). Materiał na koronę był pod ręką
jako typowy na Bliskim Wschodzie opał: o tej porze roku palono ognie na
dziedzińcach (por. J 18,18).
Na cały ciele widoczne są ślady po rzymskim biczu, zwanym flagrum
taxilla-tum. Do końców rzemieni przytwierdzone były kawałki metalu lub
kostki, które przecinały skórę. Horacy określił to narzędzie kary horribile
flagellum - 'bicz-horror". Wymierzono ją jako "pouczenie", a wówczas ilość
uderzeń była bardzo wysoka. Oprawcy jednak musieli uważać, by nie zabić
osądzonego, który był wypuszczany na wolność. Taką karę wymierzono
Jezusowi, gdyż Piłat miał zamiar Go uwolnić (por. Ak 23,16.22). Na
wizerunku całunowym widać około 120 przecięć skóry. Oprawców było
dwóch. Stali za biczowanym, pochylonym i przywiązanym do niskiego
słupka. Dane elektroniczne pozwalają określić ich wzrost. Ten z prawej
strony był wyższy i uderzał z wyraznym sadyzmem nie tylko po plecach,
lecz również po rękach i nogach. Rzemienie biczów zawijały się na ciele,
raniąc szczyty klatki piersiowej, brzuch i golenie. Po tej karze rokującej
uwolnienie, a więc wymierzanej prawdopodobnie aż do omdlenia, Piłat
wydał wyrok śmierci przez ukrzyżowanie. Jezus niósł na Golgotę krzyż, o
czym świadczą dwa duże obrzęki na plecach. Poprzecinana biczami skóra
powinna w tych miejscach ułatwić powstanie dwóch ran do żywego mięsa.
Tak się nie stało, ponieważ między drewnem krzyża a skórą znajdowała
się tkanina: tunika tkana od góry do dołu (J19, 23).
Skazańcy na miejsce ukrzyżowania szli zawsze nadzy. Widocznie Piłat
chciał ukryć przed rzeszą ślady biczowania wskazujące na "uwolnienie"...
Nie tylko ciężar krzyża, ale i owa szata przyczyniły się do upadków Jezusa.
Prawe kolano było silnie potłuczone. Ewangelie wspominają o decyzji
setnika, by ktoś inny przejął trud niesienia krzyża. Tradycja domyśliła się
przyczyny i na Drodze Krzyżowej umieściła stacje trzech upadków. Całun
nie pozostawia wątpliwości. Skazaniec nie mógł umrzeć w drodze. Musiał
skonać na krzyżu. Rzymianie zastosowali taki sposób ukrzyżowania, by
Jezus i dwaj łotrowie skonali jak najszybciej. Nie umieścili podpórek pod
5
siedzenie czy kołka w kroczu, by cierpieli długo nawet przez kilka dni. Za
kilka godzin rozpoczynała się Pascha i ciała nie mogły pozostać na
krzyżach (por. J 19,31).
UKRZYŻOWANIE
UKRZYŻOWANIE
Oprawcy przybili najpierw do krzyża leżącego na skale Golgoty ręce
Jezusa, naciągając je mocno. Korzystali z doświadczenia, więc przebili je w
nadgarstkach - między 8 kostkami - gdzie znajduje się wyczuwalna wolna
przestrzeń, zwana "szczeliną Destota". Jeszcze nie będąc "podwyższony"
(por.J12,32), musiał odczuwać straszliwy ból, który Go nie opuścił aż do
śmierci; raczej się wzmagał. Przez ową szczelinę przechodzi bowiem nerw
pośrodkowy, kierujący ruchami palców. Gwozdzie musiały dotykać owych
nerwów! Ich porażenie powodowało mechaniczne zaciśnięcie dłoni w pięść.
Na wizerunku widać je złożone na łonie. Lewa spoczywa na prawej,
nienaturalnie wydłużonej. Specjaliści z medycyny sadowej przypuszczają,
że rana na niej była większa i wyglądała strasznie. Kciuki obydwu dłoni nie
są widoczne. Wykryły je dopiero zdjęcia elektroniczne. Wycieki krwi z tych
ran na przedramionach mówią o pozycji Jezusa na krzyżu i Jego nie
wypowiedzianym cierpieniu. Po przybiciu rąk oprawcy szybko przybili do
krzyża jednym gwozdziem Jego stopy, nakładając lewą na prawą.
Nastąpił straszliwie bolesny zwis ciała i nie mniej bolesne wsparcie się na
gwozdziach w nogach. To wsparcie utrzymało Go przy życiu, gdyby
bowiem nie ono, po kilku minutach skonałby, dusząc się. Dlatego właśnie
żołnierze po śmierci Jezusa połamali dwom łotrom kości goleniowe, by nie
mogli wspierać się na nogach, podciągać do góry i oczyszczać z dwutlenku
węgla unieruchomione zwisem ciała płuca (por.J19,32). Dopiero teraz
zaczęła się straszliwa męka, którą można porównać do ciągłego konania
Jezus - chcąc żyć i cierpieć - podciągał się do góry na gwozdziach
tkwiących w nadgarstkach i ocierających się o nerwy pośrodkowe. W
owych krótkich chwilach mógł nawet mówić. Ewangelie przekazują Jego
"siedem słów". Nie mógł trwać długo w tej pozycji, ponieważ stężone
mięśnie nóg groziły zapaścią ortostatyczną. Opadał więc ponownie do
poprzedniej pozycji, by po kilku minutach powtórzyć zryw do góry. Ten
rytm podciągania i opadania stawał się coraz częstszy, aż do momentu
wyczerpania wszystkich sił. Jezus skonał po trzech godzinach w momencie
ostatniego wyprężenia i wydania rozdzierającego krzyku (por.Mt27,50).
Kardiolodzy są zgodni co do określenia ostatecznej przyczyny śmierci:
pęknięcie osierdzia. Przekazałem tylko małą część ogromnej liczby
danych, i to bardzo pobieżnie. Dla hematologów wizerunek całunowy jest
istnym "poligonem" unikatowych badań. Odróżniają z łatwością cztery
stany krwi: tę wypływającą z aorty i żył, oraz przed i po śmierci. Jej
analiza określa grupę: AB. Dwa z mnóstwa miejsc mają szczególny zapis:
w okolicy stóp i w połowie ciała, gdzie znajduję się obwity wyciek z rany
zadanej włócznią rzymską w prawy bok w odległości 13 cm od mostka.
Grot - pod kątem 29 stopni - dotarł do serca. Dlaczego żołnierze nie
6
przebili lewego boku, by ugodzić prosto w serce? Gdyż był żołnierzem.
Jest to klasyczny przykład szermierki wojskowej: atak na prawą stronę
korpusu przeciwnika, bo lewą zasłaniał tarczą...
Negatyw oraz pozytyw przedniej części Całunu Turyńskiego.
Widoczne są łatki naszyte po nadpaleniu płótna w roku 1516.
Niektórzy mają mi za złe, że podjąłem się tematu Całunu Turyńskiego,
gdyż obawiają się, że stwierdzenie jego autentyczności przyczyni się do
kultu przedmiotu zamiast żywego Boga. Uważają, że samo Pismo Święte
zawiera dosyć dowodów, żeby każdy mógł uwierzyć w śmierć i
zmartwychwstanie Chrystusa. Trzeba jednak pamiętać, że nie każdy
uważa Pismo Święte za zródło wiarygodne i natchnione. W swoich
książkach staram się brać pod uwagę taki światopogląd, gdyż sam byłem
kiedyś człowiekiem niewierzącym, a wtedy autentyczność Całunu
Turyńskiego byłaby dla mnie argumentem za prawdziwością relacji
biblijnej. Wierzę więc, że treść tej książki zainspiruje wielu czytelników do
traktowania Ewangelii jako wiarygodnego i natchnionego zródła.
PAÓTNO
PAÓTNO
Całun na ogół zwany jest w Ewangeliach sindon. Słowo to oznaczało kawał
płótna używany jako kir (Ak.23:53), dość duży, aby nakryć całego
człowieka (Mk.14:51-52). Oprócz niego w Ewangeliach występuje słowo
othonia (Ak.24:12; J.20:7), które miało szerszy zakres znaczeniowy i
7
oznaczało prześcieradła pogrzebowe, włącznie z całunem i opaskami czy
bandażami, którymi go przewiązywano. W Ewangeliach pojawia się też
słowo sudarion, czyli chusta, w jaką zawijano głowę zmarłego (J.11:44;
20:7).
Całun Turyński mierzy 4,36 m na 1,1 m. Współcześnie jest to miara
osobliwą, ale w starożytności proporcje te wynosiły 8 na 2 łokcie, co samo
w sobie świadczy o starożytności płótna.
Waga Całunu wynosi 2,5 kg. Utkano go z dobrej jakościowo przędzy z lnu
rosnącego zapewne w Syrii. Użyto splotu jodełkowego  trzy na jeden ,
który wymagał krosna używanego w pierwszych wiekach w Syrii.
Najczęściej stosowano wówczas ścieg  jeden na jeden . Ścieg  trzy na
jeden zwiększał jakość, ale i cenę. Płótno Całunu Turyńskiego było
wysokiej jakości, a zatem i drogie, co potwierdzają Ewangelie, mówiąc, że
zakupił je Józef z Arymatei, człowiek zamożny (Mt.27:59).
Lniane włókna Całunu zawierają śladowe ilości bawełny indyjskiej
(Gossypium herbaceum), które pozostały na krośnie z poprzedniej pracy.
Bawełnę tę uprawiano na Bliskim Wschodzie w I wieku, ale nie była znana
w średniowiecznej Europie. Wskazuje to na starożytne pochodzenie
tkaniny Całunu.
KREW JEZUSA
KREW JEZUSA
Prof. Baima-Bollone z wydziału medycyny kryminalnej uniwersytetu w
Turynie orzekł po analizie włókien Całunu, że zawierają ludzką krew z
rzadkiej grupy AB. Tylko 3% ludzi na świecie ma krew z tej grupy.
Ciekawe, że wśród Żydów sefardyjskich, do jakich zaliczał się Jezus,
występuje ona sześć razy częściej niż w reszcie populacji.
Badania krwi przeprowadzone przez prof. Victora Tryona z Centrum Badań
Genetycznych przy uniwersytecie stanu Teksas stwierdziły, że jest to krew
męska. Jej obecność na Całunie stwierdził też lekarz sądowy dr R. Bucklin,
a niezależnie od niego profesorzy A. Adler i J. Heller, którzy określili ją
jako ludzką krew z grupy AB.
Ktoś już zdążył napisać powieść o tym, że DNA uzyskane z Całunu
posłużyło do sklonowania człowieka. Jest to fikcja, gdyż krew na Całunie
ze względu na swój wiek ma zbyt szczątkową postaći, aby udało się z niej
zrekonstruować DNA. Prof. Tryon potrafił wyizolować tylko trzy geny. Na
ich podstawie da się stwierdzić, że w Całun owinięty był mężczyzna, ale
niewiele ponadto. Sklonowanie Jezusa z tak szczątkowego DNA są
fantazją, jak stwierdziła prof. Jennifer Smith z departamentu do badań
DNA przy FBI w Waszyngtonie.
W 1978 roku wszechstronne badania Całunu Turyńskiego przeprowadziła
kilkudziesięcioosobowa grupa naukowców, zwana w skrócie STURP
(Shroud of Turin Research Project). Powstała w marcu 1977 roku, kiedy
na emeryturę przeszedł biskup Turynu, kardynał Michele Pellegrino, a
8
zastąpił go Anastasio Ballestrero, bardziej otwarty na poddanie Całunu
badaniom naukowym.
Badania trwały na okrągło przez pięć dni i nocy. Wzięło w nich udział
ponad 40 naukowców o różnych przekonaniach, w tym katolicy,
protestanci, Żydzi i agnostycy. Nie byli sponsorowani przez Kościół.
Niektórzy z tych naukowców sprzedali swe samochody, a inni zapożyczyli
się pod zastaw domu, żeby zebrać pieniądze na sprzęt wartości ponad 2
mln dolarów, potrzebny do wszechstronnego przebadania Całunu.
Większość z nich przystąpiła do badań zakładając, że Całun to
średniowieczne fałszerstwo. Prof. John Heller w imieniu swoim i swego
żydowskiego kolegi prof. Adlera wyznał:  Z wielu przyczyn zarówno ja, jak
i Adler zakładaliśmy, że Całun był fałszerstwem,  zwykłym reliktem z
epoki ciemnego średniowiecza . W trakcie badań obaj zmienili zdanie,
podobnie jak Barrie Schwortz, inny z żydowskich badaczy w tym zespole,
który napisał:  Wizerunek na Całunie zgadza się z opisem ukrzyżowania w
Ewangeliach do n-tej potęgi. Przybywa dowodów na to, że Ewangelie są
bardzo wiarygodne. Może to wywołać konsternację w mojej rodzinie i
wśród innych Żydów, ale moim zdaniem Całun jest kirem, w który
zawinięto Jezusa po ukrzyżowaniu.
Sceptycy często posądzają uczonych opowiadających się za
autentycznością Całunu o uprzedzenia na tle religijnym. Ciekawie
skomentował te uprzedzenia prof. Yves Delage, wykładowca anatomii z
paryskiej Sorbony, który sam był agnostykiem:  W problem, który sam w
sobie jest czysto naukowy, niepotrzebnie wplata się aspekt religijny, czego
owocem są rozognione emocje w miejsce racjonalnej trzezwości. Gdyby,
zamiast o Chrystusa, chodziło o inną osobę, na przykład o Sargona,
Achillesa czy jakiegoś faraona, nikt nie miałby żadnych obiekcji. Zajmując
się tą kwestią pozostałem wierny prawdziwemu duchowi nauki,
zainteresowany prawdą, nie zaś tym, czy wyniki będą miały religijne
implikacje, czy też nie. Chrystus był postacią historyczną, dlatego nie
widzę żadnej przyczyny, dla której ktoś miałby być zgorszony tym, że
zachowały się materialne dowody Jego ziemskiego życia.
Pamiętajmy, że badania naukowe nie mogą wykazać, że Całun jest
autentyczny, a jedynie, że nie jest fałszerstwem, ponieważ nie da się
powtórzyć w laboratorium zjawiska, które spowodowało odbicie wizerunku
na Całunie. Jak zauważył John Heller:  Nawet, gdybyśmy dysponowali
podpisem w lewym rogu, mówiącym:  To jest mój Całun , podpisanym
przez J. Chrystusa i poświadczonym przez burmistrza Jerozolimy, nie
byłby to naukowy dowód, a jedynie historyczny.
Z powyższych względów tylko trzej naukowcy z zespołu STURP (John
Jackson, Robert Bucklin i Barry Schwortz) posunęli się do stwierdzenia, że
Całun Turyński jest prawdopodobnie tym, w którym pochowano
Chrystusa. Pozostali poprzestali na tym, że nie znalezli niczego, co
wskazywałoby na fałszerstwo. Po zakończeniu badań, w czasie konferencji
prasowej w 1981 roku w New London w stanie Connecticut, na pytanie
9
dziennikarzy, czy znalezli coś wykluczającego autentyczność Całunu,
odpowiedzieli zgodnie:  Nie
Wszyscy naukowcy biorący udział w tych badaniach zdecydowanie
wykluczyli, aby wizerunek był namalowany. Z ich konkluzją nie zgodził się
dr Walter McCrone, który nie badał samego Całunu, a jedynie pobrane z
niego próbki. Uznał, że pokrywająca Całun warstwa bioplastyczna jest
żelatyną, którą pokrywano kiedyś farby. Prosty test fluoroscencyjny
wykazałby błędność jego tezy, ale McCrone nie przeprowadził takich
testów. Analizując próbki pobrane z Całunu, natrafił na cząstki żelaznej
ochry używanej do wyrobu brunatnożółtej farby i na tej podstawie orzekł,
że wizerunek i krew na Całunie zostały namalowane farbą.
McCrone był wówczas uważany za eksperta w badaniach mikroskopowych.
Jego reputacja brała się stąd, że w 1973 roku zidentyfikował Mapę
Vinlandzką jako fałszerstwo. Mapa ta, będąca w posiadaniu uniwersytetu
Yale, pokazywała część Ameryki Północnej, do której docierali Wikingowie.
Uważano, że powstała na dziesiątki lat przed wyprawą Kolumba, co
czyniłoby ją najstarszym kartograficznym dowodem, że wybrzeża Ameryki
były znane i odwiedzane przed Kolumbem. McCrone oparł swoje
orzeczenie na zaledwie jednym znalezisku, poczynionym na
mikroskopijnym fragmencie tej mapy, gdzie znalazł cząstkę anatazu, czyli
skrystalizowaną formę tlenku tytanu, materiału, który nie występował
przed 1920 rokiem. Walter McCrone, który także w tym przypadku
ograniczył się do mikroskopowych badań próbki, pomylił się. Badania całej
mapy, przeprowadzone przez zespół z uniwersytetu stanu Kalifornia
dowiodły, że zawiera ona 1000 razy mniej tlenku tytanu, niż sądził
McCrone, a więc nie więcej niż inne średniowieczne dokumenty, których
autentyczność nie podlega dyskusji (np. Biblie Gutenberga z XV wieku).
Czas i dalsze badania obnażyły liczne słabości jego metodologii.
Podobną omyłkę, jak w ocenie Mapy Vinlandzkiej, dr McCrone popełnił w
przypadku Całunu. Niestety, gdy orzekł, że wizerunek na Całunie jest
namalowany, prasa nadała jego opinii taki rozgłos, jak pózniej wynikom
testu radiokarbonicznego. Krytycy szybko uznali Całun za średniowieczny
fałszerstwo, choć nie mieli odpowiedzi na pytanie: Jak w średniowieczu
mógł powstać obraz, którego nawet dziś nie potrafią wykonać najlepsi
artyści i graficy, ani nawet wyjaśnić, jak powstał?
Badając próbki z Całunu, profesorzy Heller i Adler także znalezli żelazną
ochrę, ale uderzyła ich jej niezwykła czystość w porównaniu z mocno
zanieczyszczoną ochrą używaną w farbach. Uprosili różne muzea o zgodę
na przebadanie starożytnych tkanin. Odkryli wtedy, że one także
zawierają ochrę w czystej postaci, która jest zapewne produktem mikro-
organizmów.
Dr McCrone znalazł też śladowe ilości cynobru (siarczek rtęci), wnioskując
z tego, że malarz użył czerwonej ochry i cynobru, aby namalować krew.
Pomijając to, że krew na Całunie okazała się prawdziwą, ludzką krwią z
grupy AB, to próbki pobrane z najbardziej zakrwawionych miejsc Całunu,
10
gdzie powinno być najwięcej barwnika przypominającego krew, w ogóle
nie zawierają cynobru!
Skąd wzięły się te mikroskopijne cząstki farby na Całunie? Nie tylko
czerwonej ochry, ale nawet ultramaryny, choć na Całunie nie ma ani śladu
po kolorze niebieskim! Odpowiedz jest prosta. Otóż w średniowieczu
wykonano kilkadziesiąt tzw. Prawdziwych Kopii, których prawdziwość
polegała na tym, że po namalowaniu kładziono je na Całunie, aby spłynęła
na nie część świętości. Obrazy te zawierały wiele czerwonej ochry i
cynobru, które przypominały kolor krwi. Oczywiście po takim kontakcie
cząstki pigmentu pozostawały na Całunie. Wystawiano go też w
rozmaitych katedrach, których sufity pokryte były barwnymi malowidłami,
skąd pochodzą drobne cząstki farby (np. niebieskiej) na Całunie.
Prof. Heller zakończył badania sprowokowane  odkryciami dr. McCrone a
stwierdzeniem:  Z całego Całunu nie zebrałoby się dość czerwonej ochry
czy cynobru na jedną kroplę krwi, a cóż dopiero na całą krew widoczną na
nim.
Czerwień, która zabarwia nici Całunu, składa się wyłącznie z krwi, dlatego
rozpuszcza się całkowicie w proteazie, roztworze używanym do
rozpuszczania protein. Dowodzi to, że krew na nim nie zawiera żadnych
barwników, ani sztucznych dodatków. McCrone przekonałby się o tym
sam, gdyby nie zaniedbał przeprowadzenia takiego prostego testu. Prof.
Adler, żydowski chemik, który badał Całun, zwłaszcza zabarwienia krwią,
napisał:  Wiara, że jest to obraz, wymagałaby większego cudu niż wiara w
zmartwychwstanie.
RIGOR MORTIS
RIGOR MORTIS
Ciało widoczne na Całunie Turyńskim zostało uwiecznione w stanie rigor
mortis, a więc śmiertelnego skostnienia, kiedy mięśnie sztywnieją,
utrzymując ciało w pozycji zajmowanej w momencie śmierci lub tuż po
niej, w tym przypadku w pozycji ukrzyżowanego. Skrupulatne badania
przeprowadzone przez lekarzy, fizyków i chemików dokumentują, że Całun
ukazuje człowieka, który zmarł na krzyżu.
Rigor mortis utrzymuje się zwykle 12-24 godziny od śmierci i zanika 36-40
godzin po niej. Wynika z tego, że wizerunek na Całunie powstał w 24-36
godzin po śmierci. Zgadza się to z relacją Ewangelii, które sprawozdają, że
Jezus zmarł w piątek pod wieczór, a zmartwychwstał wczesnym rankiem w
niedzielę, a więc około 30 godzin pózniej.
Skrzepy krwi widoczne na Całunie także przemawiają za tym, że fenomen,
który uwiecznił wizerunek na nim (zmartwychwstanie?) nastąpił między 20
a 40 godzinami od śmierci Jezusa, gdyż skrzepy krwi formują się do 20
godzin po śmierci. Dowodzi to również, że ciało zniknęło spod Całunu nie
wcześniej niż w 20 godzin po śmierci, gdyż inaczej pozostawiłoby ślad na
niezakrzepłej krwi.
11
Niezwykle ważną obserwację poczynili patolodzy, stwierdzając brak oznak
rozkładu ciała na Całunie (np. brak śladu po gazach amoniakalnych, które
wydzielają się z ust przy dekompozycji ciała). Rozkład zaczyna się około
40 godzin po śmierci, co przyświadcza, że zmartwychwstanie nastąpiło po
upływie 20 godzin od śmierci, gdyż do tego czasu formują się skrzepy, ale
przed upływem 36 godzin od śmierci, gdyż wtedy na Całunie byłyby ślady
rozkładu ciała.
Fot. Całun Turyński
Zachowało się do dzisiaj tysiące całunów ze starożytności, ale żaden nie
nosi wizerunku pochowanego w nim człowieka. Nie ma też ani jednego,
który byłby bez oznak rozkładu ciała... W tym kontekście ciekawe jest
pewne starotestamentowe proroctwo, które zapowiadało, że ciało
Chrystusa nie ulegnie rozkładowi. Przytoczył je apostoł Piotr, mówiąc o
zmartwychwstaniu Jezusa:  Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci,
gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim, bo Dawid mówił o
Nim:...nie dasz Świętemu Twemu ulec skażeniu... ani ciało Jego nie
ulegnie rozkładowi. Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy
jesteśmy tego świadkami (Dz.2:22-32).
Powyższy tekst jest jednym z fragmentów książki "Całun turyński jednak autentykiem w
świetle najnowszych odkryć i badań", udostępnionych serwisowi Kosciol.pl przez jej
autora, dr Alfreda J. Pallę.
12


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CAŁUN TURYŃSKI CAŁUN JEZUSA CHRYSTUSA (PREZENTACJA DOWODÓW I BADAŃ)
CAŁUN TURYŃSKI
Głazy Narzutowe W Bobrówku I Żabicku W Świetle Badań Archeologicznych 1
Oblicze prawdy Zyd ktory zbadal Calun Turynski
BEZPIECZEŃSTWO MIESZKAŃCÓW WYBRANYCH POWIATÓW W ŚWIETLE BADAŃ EMPIRYCZNYCH
Całun turyński
Jurajska Oaza Śdódlodowa w świetle badań ostatniego półwiecza J Lewandowski
całun turyński
Jakub Szymanik Obliczeniowy model rozumienia kwantyfikatorów w świetle badań neuropsychologicznych

więcej podobnych podstron