Oblicze prawdy Zyd ktory zbadal Calun Turynski


żw rozmowie z Grzegorzem Górnym

który zbadał

Całun

Turyński

Rosikon press


Barrie Schwort

w rozmowie
i 0 r z o i o r z e m 8 >ż ? s sf



Cliii Turyiski

to jeden z najlepiej,
najwnikliwiej
i najbardziej
wszechstronnie
zbadanych
przedmiotów
materialnych na
świecie, do czego-
przyczyniły się przede
wszystkim badania
amerykańskiego
zespołu STURP.



Jesteś jednym z najbardziej znanych na świecie badaczy
Całunu Turyńskiego. Zajmujesz się tym fenomenem od
1977 roku. Jak zaczęła się twoja przygoda z tym niezwykłym
przedmiotem?

W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia prowadziłem
profesjonalne studio fotograficzne w Santa Barbara w Kalifornii.
Specjalizowałem się zwłaszcza w fotografii naukowej,
medycznej i technicznej. W tym czasie poproszono mnie,
abym został konsultantem w ramach projektu realizowanego
w Laboratorium Narodowym Los Alamos. Na świecie jest ono
znane głównie z tego, że skonstruowano tam pierwszą bombę
atomową. Pracowałem nad tym projektem przez siedem
miesięcy, po czym wróciłem do swoich dawnych obowiązków.
Dwa miesiące później zadzwonił do mnie Don Devan, którego
poznałem w Los Alamos. Zapytał mnie: śBarrie, co wiesz
o Całunie Turyńskim?” Zaśmiałem się: śDon, przecież jestem

OBLICZE

T

PRAWDY


Barnie
S c h w o n t z

podczas lotu z USA
do Włoch we wrześniu
1978 roku nagrywa
swoje uwagi na temat
czekającego go
pobytu w Turynie.

IBLICZE ______________

e

PRAWDY

Żydem”. Wtedy on też się zaśmiał, bo także był Żydem. W tamtym
czasie o Całunie nie wiedziałem nic.


Naprawdę nic?

Prawie tyle co nic. Powszechnie uważało się, że jest on
dziełem sztuki. Tymczasem Don powiedział mi coś, co mnie
zaintrygowało. Otóż jeden z amerykańskich naukowców
umieścił zdjęcie Całunu Turyńskiego w pewnym urządzeniu,
które wykazało niesamowitą właściwość wizerunku, jaki
widnieje na Całunie. Właściwość ta nie jest możliwa do
uzyskania ani na żadnej fotografii, ani malowidle.


Don Dem,

amerykański
fizyk, informatyk,
analityk systemów
oprogramowania,
uczestniczy
w jednym z licznych
spotkań zespołu
STURP po przybyciu
Amerykanów
do Turynu.

OBLICZE

1

Tym naukowcem był John Jackson?

Tak. W 1976 roku Jackson zaniósł fotografię Całunu
Turyńskiego do Laboratorium Sandia, niedaleko Los Alamos,
również zaangażowanego w prace nad rozwojem broni. Przyniesione
zdjęcie zbadał w analizatorze obrazów VP-8.

Co to jest VP-8?

Jest to analogowe urządzenie przetwarzające jasne i ciemne partie
obrazu w rodzaj trójwymiarowego, pionowego reliefu widocznego na
zielonym ekranie monitora. W owym czasie w Laboratorium Sandia


ma rejestracji głębi. Tymczasem w przypadku Całunu udowodniono
matematycznie i fizycznie, że istnieje zależność pomiędzy
układem światła i cienia na obrazie a odległością płótna od ciała.
Innymi słowy, wyrazistość obrazu zależy od odległości między
tkaniną a powierzchnią zwłok. Obraz jest więc ciemniejszy
w miejscach, gdzie tkanina dotykała ciała, na przykład na
wysokości czoła, na koniuszku nosa czy na wierzchu dłoni.
Tam natomiast, gdzie odległość ta zwiększa się do 4 centymetrów,
obraz staje się bledszy, jak choćby wokół dłoni
czy przy oczodołach. Na wizerunku została więc utrwalona
informacja przestrzenna w postaci zróżnicowania jego
waloru. To znaczy, że istnieje bezpośredni związek między
tymi cechami a odległością ciała od płótna. Gdy Jackson
i jego koledzy zobaczyli ten efekt - jakby efekt płaskorzeźby
- doznali szoku, ponieważ żadna fotografia nie jest w stanie
posiadać takich właściwości.

Co to konkretnie znaczy?

Dane przestrzenne zakodowane w obrazie eliminują
fotografię i malarstwo jako możliwy mechanizm jego powstania
i pozwalają stwierdzić, że wizerunek powstał, gdy tkanina
przylegała do ludzkiego ciała. Tak więc analizator VP-8 ujawnił
nieznaną wcześniej i bardzo ważną cechę obrazu.

Jesteś pewien, że żadna inna fotografia nie daje podobnego
efektu?

Jestem pewien. Wielokrotnie zarówno ja, jak i inni badacze
porównywaliśmy efekt, jaki daje fotografia Całunu Turyńskiego
oraz rozmaite inne zdjęcia. Różnica była gigantyczna. Analizator
VP-8 rozciąga w kierunku pionowym światła i cienie na
danej fotografii. Efekt zostaje wyświetlony na zielonym ekranie
monitora podobnym do oscyloskopu. W przypadku Całunu jest
to obraz, na którym nos, brwi, usta, broda, kości policzkowe


Zwykle zdjęcie

dwojga dzieci, które
zostało umieszczone
w analizatorze obrazu
VP-8, nie wykazało
takich właściwości jak
wizerunek z Całunu
Turyńskiego.


pozostają w naturalnej, prawidłowej proporcji wobec siebie,
tak jak na płaskorzeźbach. W przypadku jakiejkolwiek innej,
normalnej fotografii taki efekt jest natomiast niemożliwy do
uzyskania. Można się o tym przekonać, umieszczając dowolne
zdjęcie wewnątrz urządzenia VP-8. Zawsze widać wówczas
zniekształcenia i deformacje wizerunku. To bardzo ważne
odkrycie, choć wówczas Jackson nie dysponował jeszcze tak
zaawansowaną techniką, z jakiej możemy korzystać dzisiaj.
Obraz, który widział na zielonym tle, składał się z gradacji
ośmiu odcieni szarości. Na marginesie dodam, że na świecie
łącznie wyprodukowano około 60 sztuk analizatorów VP-8. Do
dziś funkcjonują zaledwie dwa tego typu urządzenia.

No właśnie, VP-8 było urządzeniem analogowym, podczas
gdy dziś dysponujemy sprzętem cyfrowym. Czyjego użycie
także potwierdza odkrycia Jacksona?

Dziś w epoce rozwoju technologii cyfrowych możemy
zastosować o wiele doskonalszą technikę pionowego
rozciągania światła i cienia. Zastosował ją choćby znany fotograf
z Turynu Aldo Guerreschi. Zarówno on, jak i wielu innych,
stosując i metodę analogową, i cyfrową, uzyskało ten sam efekt
co Jackson, tylko lepszej jakości. Potwierdzili oni istnienie informacji
przestrzennych zakodowanych na płótnie.

Do tego samego wniosku Jackson, Jumper i Mottem doszli
już w 1976 roku. Jaka konkluzja w związku z tym się nasuwa?

Rozwiązanie tej zagadki mogło być tylko jedno - że
wizerunek nie został wykonany ludzką ręką, ale powstał na
skutek wzajemnego oddziaływania między tkaniną a ciałem.
Tylko w ten sposób informacja przestrzenna mogła zostać
zakodowana na Całunie. Obala to teorię, jakoby wizerunek
był malowidłem, fotografią lub obrazem powstałym w wyniku
przypalania czy wtarcia w tkaninę jakiejś substancji. Jackson,





Twarz i Całunu

wykazuje właściwości
trójwymiarowe,
co widać na cyfrowej
obróbce wizerunku.


luinper i Mottem stwierdzili zatem, czym obraz na płótnie
nic jest. Postanowili jednak wyjaśnić, czym w takim razie jest
i w jaki sposób powstał. I to był impuls do powołania zespołu
badawczego. Tak więc wokół odkrycia właściwości obrazu na
starym aparacie analogowym VP-8 zawiązała się nasza grupa,
czyli STURP (The Shroud of Turin Research Project).

Jaki był jej cel?

Jackson, Jumper i Mottem doszli do wniosku, że skoro fotografia
Całunu Turyńskiego posiada właściwości trójwymiarowe,
to takie same właściwości musi mieć także Całun. Postanowili
przekonać się o tym osobiście - badając przechowywaną
w Turynie relikwię, chcieli określić, w jaki sposób powstał ów
wizerunek.

Czy zdjęcie, które Jackson włożył do analizatora VP-8,
to była jakaś szczególna fotografia?

Nie, zwykła czarno-biała fotografia, jakich pełno po dziś
dzień krąży w świecie chrześcijańskim, odbitka zdjęcia, które
w 1931 roku wykonał znany fotograf turyński Giuseppe Enrie.
Był on wysokiej klasy profesjonalistą i jednym z niewielu fotografów,
którzy kiedykolwiek otrzymali pozwolenie na sfotografowanie
Całunu. Przez niemal pół wieku zrobione przez niego
zdjęcia stanowiły źródło większości reprodukcji Całunu na
całym świecie - w rezultacie stały się wręcz ikonami.

A dlaczego właściwie Jackson włożył tę fotografię
do urządzenia?

Jackson pochodził z katolickiej rodziny. Jego matka była
bardzo pobożną kobietą. Gdy miał dwanaście lat, dała mu
zdjęcie Całunu Turyńskiego - właśnie to zrobione w 1931 roku
przez Enriego. Jackson miał je ze sobą od lat i oczywiście


wywierało ono na nim ogromne wrażenie. W pewnym momencie
zaciekawiło go, jaki zobaczy efekt, gdy włoży tę fotografię do
analizatora obrazu VP-8. Można to nazwać przypadkiem,
że ktoś zdecydował się użyć urządzenia w nieco innym celu
niż ten, do którego było wykorzystywane, ale tak się właśnie
stało. Często zresztą różnych odkryć w dziejach ludzkości
dokonywano właściwie przypadkiem.

Jaki był klucz doboru współpracowników do waszego
zespołu?

Założyciele STURP nie dysponowali żadną listą potencjalnych
współpracowników. Mieli natomiast dobre kontakty z najlepszymi
laboratoriami państwowymi w USA. Dzięki owym
kontaktom Jackson, Jumper i Mottern mogli zaprosić do
projektu wybitnych specjalistów z dziedziny fizyki, chemii
i innych dyscyplin naukowych. Któregoś dnia stwierdzili,
że będzie im potrzebny fotograf i wtedy Don Devan, jeden
z członków ekipy, przypomniał sobie o mnie, ponieważ
niedawno pracował ze mną przez siedem miesięcy w Laboratorium
Los Alamos. Ja z kolei wciągnąłem do zespołu
Vernona Millera, doświadczonego fotografa naukowego,
który w swoim czasie był moim profesorem w Instytucie
Fotografii Brooksa w Santa Barbara w Kalifornii. Miał on duże
doświadczenie jako fotograf w branży lotniczej i kosmicznej,
zwłaszcza w pracy z wykorzystaniem specjalnych technik
fotograficznych, którymi zamierzaliśmy się posłużyć przy
badaniu Całunu, a których ja nigdy wcześniej nie stosowałem,
takich jak na przykład reflektancja w ultrafiolecie, fotografia
fluorescencyjna czy obrazowanie w podczerwieni. Kiedyś
uczyłem się o tych metodach jako student, ale nigdy ich nie
stosowałem jako zawodowiec. Uznałem więc, że mam zbyt
małe doświadczenie, aby samodzielnie używać tych technik
do badań. To była też okazja, żeby nauczyć się czegoś więcej,
i to w praktyce, od osób z olbrzymim doświadczeniem

OBLICZE

15

PRAWDY


Vemn Miller,

fotograf zespołu
STURP, ustawia
swój sprzęt podczas
próbnej sesji
poprzedzającej
badania w Amston
we wrześniu 1978 roku.


zawodowym. Tym bardziej, że w projekcie uczestniczyli też
ludzie, których praktycznie uważałem za swoich idoli.

O kogo chodzi?

Mam na myśli Dona Lynna i Jeana Lorre - obaj byli
specjalistami od obrazowania i pracowali przy projektach
kosmicznych NASA. Lynn, zatrudniony jako jeden z głównych
ekspertów w Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA
w Pasadenie w stanie Kalifornia, był szefem do spraw obrazowania
w ramach projektów badawczych obejmujących
m.in. misje Voyager, Mariner, Viking czy Galileo. Dla mnie
osobiście był to jeden z najwybitniejszych w USA ekspertów
w tej dziedzinie, a możliwość wspólnej z nim pracy uważałem
za prawdziwy zaszczyt. To był mój bohater. Muszę jednak
przyznać, że chociaż zgodziłem się uczestniczyć w projekcie,
to jednak nie czułem się zbyt pewnie.

Dlaczego?

OBLICZE

Głównie z powodu swego żydowskiego pochodzenia.
Myślałem sobie: śTo nie jest dla mnie, to dobre dla chrześcijan.
Nie wiem nic o Jezusie, oprócz tego, że był Żydem”. Wychowałem
się bowiem w domu żydowskim, gdzie nie czytaliśmy Nowego
Testamentu. Moja wiedza na ten temat była niewielka
i wynikała głównie z faktu, że w dzielnicy, w której mieszkałem,
połowę ludności stanowili Żydzi, a drugą połowę Włosi, czyli
katolicy. Zastanawiałem się nawet, czy nie zrezygnować
z udziału w projekcie. Postanowiłem więc porozmawiać o tym
z moim idolem Donem Lynnem. Podzieliłem się z nim swoimi
wątpliwościami: śDlaczego ja, Żyd, niewierzący, a na dodatek
hippis, miałbym się angażować w prace tego zespołu?”. Wtedy
Lynn odpowiedział mi: śCzy zapomniałeś, że Człowiek z Całunu
także był Żydem?”. To oczywiście wiedziałem. Właściwie
było iarry^^stko, co o nim wiedziałem: że był Żydem. Lynn

17

PRAWDY


kontynuował: śA czy nie wydaje ci się, że Bóg chciałby
mieć jednego ze swoich «wybranych w naszym zespole?”.
Zaśmiałem się, bo nie przyszłoby mi to do głowy. Wówczas
Lynn, który sam był praktykującym katolikiem, dał mi jedną
z najlepszych rad, jakie usłyszałem w swoim życiu: śBarrie,
jedź do Turynu i wykonaj swoją robotę najlepiej, jak tylko jesteś
w stanie. Bóg nie mówi nam z góry, jaki ma wobec nas plan,
ale w pewnym momencie dowiemy się tego”. Zostałem więc
w zespole. Dwadzieścia lat później zacząłem sobie zdawać
sprawę, jak trafne okazało się to proroctwo.

Ile osób liczył wasz zespół?

Udało się skompletować ponad trzydziestoosobowy zespół.
Nie wszyscy byli potrzebni do przeprowadzenia badań
w Turynie, ale za to konieczni do analizy przywiezionych
stamtąd danych. Dlatego do Włoch poleciało dwudziestu kilku
naukowców, a pozostali zostali w USA (pełna lista członków
STURP wraz z reprezentowanymi przez nich instytucjami
zamieszczona została w Aneksie 1 - przyp. red.).

Kto zlecił wam przeprowadzenie badań w Turynie?

Nikt. To my musieliśmy prosić odpowiednie władze

0 zezwolenie na pracę nad Całunem. Byliśmy wolontariuszami

1 nikt nam za to nie płacił. Ja sam musiałem wziąć w banku
pożyczkę w wysokości 1000 dolarów na utrzymanie się we
Włoszech. Czułem się bardzo podekscytowany, ponieważ była
to moja pierwsza podróż do Europy. Stanowiła ona jednak dla
mnie realne poświęcenie, bo miesiąc spędzony za granicą,
gdy nie realizowałem żadnych projektów dla innych klientów
- a musiałem wówczas płacić pensję sześciu pracownikom -
oznaczał dla mnie stratę w wysokości 30 000 dolarów, jeśli
włączymy w to koszty stałe i inne ogólne wydatki. Czułem
jednak, że muszę to zrobić. Całun fascynował mnie.


Eksperci z NASA:

Don Lynn (po prawej)
i Jean Lorre (po lewej),
specjaliści od obrazowania,
stoją przed obrotowym
stołem, na którym badano
Całun Turyński.


Zespól 8TURP

na lotnisku Johna
F. Kennedyego
w Nowym Jorku
w oczekiwaniu na
samolot do Włoch
we wrześniu 1978 roku.


przewidywał 96 godzin prac i był tak pomyślany, by różne
miejsca Całunu można było badać jednocześnie. Król Hum-
bert okazał się bardzo otwartym człowiekiem, doceniającym
wagę i znaczenie dociekań naukowych, dlatego udzielił
nam zezwolenia na 96 godzin. Wykazał przy tym sporą
determinację, gdyż musiał pokonać opór wpływowych
środowisk turyńskich niechętnych naszemu projektowi.

Kogo masz konkretnie na myśli?

OBLICZE

24

W Turynie istniała organizacja o nazwie Międzynarodowe
Centrum Syndonologii. Do tej pory miała ona niemal
monopol na rozpowszechnianie wiedzy o Całunie, dlatego
jej członkom nie podobał się pomysł, żeby ktoś spoza Turynu,
a tym bardziej grupa amerykańskich naukowców z tak
prestiżowych laboratoriów, jak Los Alamos czy Laboratorium
Napędu Odrzutowego NASA, badała tę relikwię. Nic dziwnego,
że ta ekskluzywna, prywatna organizacja stawiała opór
wobec udzielenia nam zezwolenia. Ale jednak król Humbert
postawił na swoim.

Jak przygotowywaliście się do badań?

Przez dwa lata pracowaliśmy w kilku małych grupkach
rozproszonych po całych Stanach Zjednoczonych. Nie tylko
przygotowywaliśmy metody prowadzenia badań, ale także
konstruowaliśmy specjalne urządzenia, które miały być do
tego przydatne. Ostatecznie, żeby pomieścić ważący wiele ton
sprzęt, potrzeba było aż 80 skrzyń. Jako zespół spotkaliśmy
się w komplecie po raz pierwszy dopiero na miesiąc przed
planowanym wyjazdem do Turynu. Nie tylko poznaliśmy
się wtedy wszyscy osobiście, ale także mieliśmy możliwość
sprawdzenia, czy cały nasz sprzęt i urządzenia działają
prawidłowo. Próba wypadła pomyślnie.


OBLICZE

JT

PRAWDY

Joseph Accetla

ustawia urządzenie
wykorzystujące
podczerwień podczas
próby STURP w Amston
w stanie Connecticut,
we wrześniu 1978 roku.


B 8 f I*! B SClWOPtZ ustawia na specjalnie skonstruowanym
statywie aparat Hasselblad w trakcie próbnej sesji badawczej
STURP w Amston we wrześniu 1978 roku.

OBLICZE

26

PRAWDY

Kiedy wyruszyliście do Włoch?

To był szczególny czas. Albowiem gdy badaliśmy Całun
w Turynie, na świecie nie było papieża! W przeddzień naszego
wylotu do Włoch, 28 września 1978 roku, zmarł Jan Paweł I,
natomiast Jan Paweł II został wybrany 16 października, trzy dni
po zakończeniu naszych badań. Tak się złożyło, że w tamtym
roku przypadała czterechsetna rocznica pojawienia się Całunu
w Turynie, dlatego relikwia została wystawiona na widok
publiczny. Była to pierwsza prezentacja tego płótna od 1931
roku. Nasza ekipa miała przystąpić do badania po zakończeniu
wystawienia. W ciągu pięciu tygodni Całun obejrzało około
trzech i pół miliona osób. Codziennie ludzie wyczekiwali od
ośmiu do dziesięciu godzin tylko po to, by zobaczyć Całun przez
dwie minuty. Długa kolejka do katedry św. Jana Chrzciciela


III 8 S 8 S j a S Od lewej: Vernon Miller, Don

Devan, Don Lynn i Jean Lorre regulują szyny do aparatów
fotograficznych w Amston.

OBLICZE

tworzyła się przez osiemnaście godzin dziennie, siedem dni
w tygodniu. Jedyny moment, gdy tłum nieco się przerzedzał,
to była piąta rano.

JL

PRAWDY

Gdzie przechowywany był Całun?

Specjalnie dla przechowywania Całunu Turyńskiego,
pół wieku po przybyciu relikwii do miasta, wybudowano
w ramach kompleksu katedralnego kaplicę Guarinich. Całun
umieszczony został w relikwiarzu, który postawiono za
stalowymi kratami na ołtarzu. Miał on formę skrzyni, która
była w środku drewniana, na zewnątrz zaś obita srebrem. Za
każdym razem, gdy wkładano płótno do środka, zwijano je
ciasno na wałku. Nie muszę dodawać, że zwijanie i rozwijanie
tkaniny, która liczyła dwa tysiące lat, na pewno nie było dla


John Jackson

prowadzi odprawę
zespołu STURP
podczas spotkania
w Amston wstanie
Connecticut we
wrześniu 1978 roku.


OBLICZE

3L

PRAWDY

niej korzystne. Dlatego w 1997 roku podjęto decyzję, żeby
stworzyć nowoczesny relikwiarz do przechowywania Całunu
Turyńskiego. Płótno nie jest już zwijane, lecz przechowywane
w pozycji płaskiej, w szczelnym, ognioodpornym pojemniku,
za kuloodporną szybą. Temperatura i wilgotność wewnątrz
relikwiarza sterowane są komputerowo. Całun umieszczony
jest w mieszance argonu i azotu, która ma chronić go przed
zanieczyszczeniami obecnymi w turyńskim powietrzu.
Całun jest podnoszony na widok publiczny za pośrednictwem
hydraulicznego mechanizmu, po czym chowany do relikwiarza
dającego się z łatwością przenosić do prezbiterium katedry.
Ostatnio wystawiono go tam na widok publiczny w 2010 roku.
Następny pokaz Całunu odbędzie się dopiero w 2025 roku,
gdy w Kościele katolickim będzie obchodzony kolejny Rok
Święty. Kiedy przybyliśmy jednak do Turynu w 1978 roku,
płótno przechowywano w zupełnie innych warunkach. Mało
zresztą brakowało, by nasze badania w ogóle nie doszły do
skutku.






. .

V urn"

-~j

llt



1

" H





J











Tłumy ludzi

oczekujących przed
katedrą w Turynie, by
zobaczyć Całun podczas
jego wystawienia na widok
publiczny w 1978 roku.


Dlaczego?

Przed naszym wyjazdem do Turynu wysłaliśmy do Włoch
80 skrzyń, w których zapakowany był cały sprzęt badawczy.
Planowaliśmy przyjechać na miejsce tydzień wcześniej,
w ostatnim tygodniu wystawiania Całunu Turyńskiego na
widok publiczny. Chcieliśmy mieć bowiem wystarczająco dużo
czasu, by rozpakować przyrządy, rozstawić je i sprawdzić, czy
wszystko dobrze działa. Jedna ze skrzyń, którą wysłaliśmy do
Włoch, zawierała jednak urządzenie rentgenowskie. Widniał
na niej znak oznaczający promieniowanie radioaktywne. To
bardzo zaniepokoiło celników włoskich, którzy zajęli cały
nasz sprzęt i nie chcieli nam go wydać. Minął jeden dzień, potem
drugi, trzeci, czwarty, piąty, a oni nadal nie ustępowali.
Nie docierały do nich żadne argumenty. Gdy zostały nam już
tylko dwa dni na rozłożenie i przygotowanie sprzętu, do akcji
wkroczył na szczęście ks. Piętro Rinaldi. To on uratował
naszą ekspedycję.

OBLICZE

32

PRAWDY



Skąd się wziął ks. Rinaldi?

Był salezjaninem, który pochodził z Turynu. Po raz pierwszy
zobaczył Całun podczas ostatniego wystawienia go na widok
publiczny w roku 1931 - był wtedy ministrantem w katedrze
turyńskiej. Tak mocno przeżył to wydarzenie, że postanowił
zostać w przyszłości księdzem. Tak też się stało. Po latach
ks. Rinaldi przyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie został
wiceprezesem Gildii Świętego Całunu (Holy Shroud Guild)
i propagował w USA wiedzę na temat tej relikwii. Bardzo blisko
współpracował z naszym zespołem badawczym - pełnił funkcję
osoby odpowiedzialnej za kontakty między naukowcami
a władzami kościelnymi w Turynie. Piątego dnia się wściekł
i poszedł do szefa celników, którzy zarekwirowali nasz sprzęt.
Poprosił o jego imię i nazwisko. śDo czego potrzebne jest
księdzu moje imię i nazwisko?”, zapytał dowódca celników.
śWkrótce wybuchnie międzynarodowy skandal i muszę
wiedzieć, komu będziemy go zawdzięczali”, odpowiedział

OBLICZE

ir

PRAWDY


rozmawia

z członkami zespołu
STURP wfoyer
Grand Hotelu Sitea
w Turynie.

Rinaldi

Ks. Pieiro


w*


Sprzęt badawczy

zapakowany
w 80 skrzyniach
przywieziono do Pałacu
Królewskiego w Turynie
ciężarówką.


o


Rozładunek

sprzętu

przez członków zespołu
STURP i przenoszenie
go do pomieszczeń
pałacowych.


ks. Rinaldi, wsuwając mu w rękę 100 tysięcy lirów łapówki,
czyli około 80 dolarów, i sprzęt został nam natychmiast wydany!
Ojciec Rinaldi wiedział, jak się tam załatwia sprawy! Wszystkie
urządzenia zapakowano na ciężarówkę i przewieziono do
Pałacu Królewskiego w Turynie.

Widziałem na zdjęciach, że jako pomieszczenie badawcze
zaadaptowaliście salę biblioteki królewskiej.

To prawda. Warsztat sprzętowy urządziliśmy natomiast
w sypialni przeznaczonej dla gości rodziny królewskiej. Jednak
czas na przygotowania się skurczył. Zamiast tygodnia zostało
nam tylko niecałe dwa dni, żeby zamontować cały sprzęt.
W sali, w której mieliśmy prowadzić badania, wszystkie okna
musieliśmy pokryć folią aluminiową, ponieważ zamierzaliśmy
wykonać fotografie termiczne w podczerwieni. Nie mogliśmy
dopuścić, by do wnętrza dostawało się światło i ciepło, które
uniemożliwiłoby uzyskanie najwyższej jakości wyników.
Przede wszystkim musieliśmy jednak rozłożyć na środku sali
wielki, stalowy stół skonstruowany specjalnie do tych badań.
Został wykonany ze stali nierdzewnej, byśmy mogli za pomocą
magnesów przytwierdzać płótno do jego powierzchni. Każdy
planowany przez nas test był tak pomyślany, by w żaden
sposób nie uszkodzić Całunu. Stół można było ustawiać
w pozycji pionowej lub poziomej. Kiedy go konstruowaliśmy,
poprosiliśmy Turyn o dokładne wymiary relikwii. Podano nam
długość i szerokość, a my dostosowaliśmy do tego wymiary
stołu. Kiedy jednak rozłożyliśmy Całun na jego powierzchni,
okazało się, że nasz stół jest o kilka cali za krótki.

Jak to za krótki?

Po prostu podano nam nieprecyzyjne dane. To wyraźnie dowodzi, jaki
był stan badań nad Całunem w 1978 roku. Wiedziano o nim wówczas
bardzo niewiele. Nie znano nawet jego dokładnych rozmiarów.

OBUCIE

TT

PRAWDY


OBLICZE

jr

PRAWDY

Zdążyliście rozstawić na czas swój sprzęt?

Nie do końca. Tym bardziej, że Całun przyniesiono nam
z katedry półtorej godziny za wcześnie. Musieliśmy jednak
czekać na swoją kolej, gdyż najpierw czas na badania dostali
Włosi. Byli gospodarzami tego miejsca i otrzymali prawo
pierwszeństwa. Umowa z królem Humbertem mówiła, że
oni dostaną pierwsze 24 godziny na swoje badania, a kolejne
96 godzin będzie dla nas. Łącznie więc mogliśmy spędzić
z Całunem 120 godzin. W tym czasie niemal nie spałem - przez
108 ze 120 godzin byłem na nogach.

Co zrobiło na was z początku największe wrażenie?

Przede wszystkim sposób wystawienia Całunu na widok publiczny.
Był on rozłożony na pomalowanej białą farbą drewnianej
płycie, a jego krawędzie przytwierdzono pinezkami. Po wyjęciu
każdej pinezki widać było dziurkę, a wokół niej rdzę. Łącznie


na płótnie znajdowało się około stu takich miejsc. Kiedy to
zobaczyliśmy, nie mogliśmy otrząsnąć się z szoku. Jak już
wspominałem, my przygotowaliśmy zaczepy z magnesu, żeby
nie uszkodzić tkaniny. Z podejściem Amerykanów i Włochów
do Całunu wiąże się zresztą pewna anegdota...

OBLICZE

1T

Jaka mianowicie?

PRAWDY

Na początku powiedziano nam: śRóbcie, co wam się podoba,
ale nie dotykajcie palcami Całunu, bo inaczej karabinierzy,
którzy po cywilnemu pilnują relikwii, zaczną do was
strzelać”. Nasze nastawienie wyraźnie oddaje zdjęcie, które
wówczas zrobiłem. Po jednej stronie widać naukowców
amerykańskich, którzy posłusznie chowają ręce za plecami,
a po drugiej włoskich, którzy zaczęli dotykać Całunu tak, jakby
był to zwykły obrus. Zdrętwieliśmy, spodziewając się strzałów,
ale okazało się, że Włosi po prostu sobie zażartowali. A przez
chwilę niektórzy z nas w to uwierzyli!


Członkowie

STURP

wnoszą wyposażenie
do Pałacu Królewskiego
i ustawiają je przed
rozpoczęciem swych
badań Całunu.


Roger Billert
i Rody Oiciitl,

amerykańscy badacze,
we wnętrzach Pałacu
Królewskiego w Turynie.


Badania rozpoczął jednak nie Włoch, ale Szwajcar.

Jako pierwszego do przeprowadzenia badań luryńr/yr\
wyznaczyli szwajcarskiego kryminologa Maxa Fm Sul/n a
z Zurychu. Był jednym z pionierów wykorzystania 1.1 .m\
klejącej do pobierania próbek z ubrań osób bodących
ofiarami przestępstw. Frei postanowił zastosować tę samą
technikę wobec Całunu Turyńskiego. W drodze do pałacu
wstąpił do kiosku i kupił najtańszy krążek taśmy kłojącej
Pobieranie pyłków roślin z Całunu wyglądało tak, że kciukiem
dociskał on taśmę do płótna, a następnie ją odrywa! Kiedy
to zobaczyliśmy, po prostu oniemieliśmy. Niestety, w każdym
miejscu, w którym Frei dociskał taśmę, pozostawał lepki siad
Kiedy doktor Alan Adler indywidualnie oglądał Całun lii ryński
w roku 2000, zauważył na nim ślady po tych zabiegach
w miejscach, gdzie dociśnięta była taśma, do substancji
klejącej przylepił się brud i kurz, zostawiając wyraźne, ciemne
plamy. Przy każdorazowym dociskaniu Całunu palcem Frei,
ku naszej zgrozie, wywoływał duże naprężenia tkaniny. Jak
powiedziałem, byliśmy zaszokowani. Owszem, my również
zamierzaliśmy do naszych eksperymentów zastosować taśmę.
Zwróciliśmy się jednak do firmy 3M, by specjalnie na potrzeby
naszych badań wyprodukowała taśmę, która nie pozostawi na
powierzchni Całunu żadnej substancji klejącej. Był to jeden
z wielu przykładów, jak szczegółowo przygotowywaliśmy się
do badań przed przyjazdem do Turynu.

OBLICZE

4r

PRAWDY

Max Frei był z wyznania zwinglistą, a więc reprezentantem
tego nurtu w protestantyzmie, który jest wrogi wobec
relikwii. Być może z tego wynikało jego podejście do Całunu?

Nie obchodzi mnie, jakiego wyznania był Frei. On się tam
zjawił jako badacz, a nie jako przedstawiciel jakiejś konfesji.
Pod tym kątem oceniałem też jego postępowanie, które nie było
profesjonalne naukowo. W naszej ekipie byli również ludzie


Zaciemnienie

okien

folią aluminiową,
poprzedzające
wykonywanie zdjęć
w podczerwieni
oraz badania
z dziedziny
obrazowania.


niewierzący, ale wszyscy uznaliśmy, że obowiązują jakieś
standardy zawodowe. Tymczasem Frei kontynuował swoje
badania. Pobrał około dwudziestu próbek, ale w pewnym
momencie podszedł z taśmą klejącą do twarzy mężczyzny na
Całunie. Wtedy nie wytrzymał Jackson. Gdy Frei chciał już
przycisnąć taśmę do oblicza na płótnie, Jackson doskoczył
do niego, złapał go za klapy i gwałtownie odciągnął od stołu.
Przez chwilę wyglądało to tak, jakby mieli zamiar się pobić.
Po ostrej wymianie zdań i mediacji, której się podjął profesor
Luigi Gonella, ostatecznie zadecydowano, że nikt nie będzie
przyklejał taśmy w tym miejscu Całunu.

Z protokołu wynika, że kolejne badania przeprowadzili
Włosi. Aurelio Ghio wykonał fotografie, Pierluigi
Baima Bollone pobrał dwa rodzaje nitek - ze śladami
krwi i niezakrwawione, a Giovanni Riggi specjalnym
śodkurzaczem” zebrał pyłki.

OBLICZE

46

PRAWDY

Całun T U P y fi S Ic i owinięty w czerwone płótno, został wniesiony

do Pałacu Królewskiego z przylegającej doń Kaplicy Guariniego oraz położony
na specjalnie skonstruowanym stole aluminiowym, gdzie będzie poddany
badaniom prowadzonym przez zespół STURP.



Ks. Jose Cotiino

i siostra klaryska
wyjmują pinezki,
którymi Całun był
przymocowany do
drewnianej płyty
podczas wystawienia
na widok publiczny
w 1978 roku.

OBUCIE

JL

PRAWDY

Zebranie pyłków to niejedyna zasługa Riggiego, który był
profesorem Politechniki w Turynie. W odróżnieniu od nas,
którzy mieliśmy niemal dwa lata na przygotowania, profesor
Riggi miał na to zaledwie dwa tygodnie. Nie dysponował
żadnym budżetem, więc musiał szybko wymyślić własną
metodę badawczą. Wpadł na mądry pomysł. Po pożarze
w 1532 roku, gdy Całun został uszkodzony, siostry zakonne
z Chambery zdecydowały się wzmocnić go od spodu przez
naszycie dodatkowej tkaniny. Riggi wpadł na pomysł, żeby
usunąć kilka szwów łączących Całun z umieszczonym pod
nim płótnem holenderskim, naszytym niegdyś przez klaryski.
Gdy na obrzeżu powstała szczelina, Riggi wsunął pomiędzy
dwie tkaniny najpierw specjalny przyrząd światłowodowy -
umożliwiał on fotografowanie Całunu od spodniej strony, od
której nie oglądano Całunu przez ponad 450 lat. Następnie
zastosował urządzenie w rodzaju odkurzacza, pozwalające
zebrać pyłki i inne drobiny, jakie w ciągu wieków nagromadziły
się między nitkami płótna. Aparat endoskopowy Riggiego


robił zdjęcia w kształcie okręgów, o średnicy 10 centymetrów.
Skąd jednak Riggi mógłby wiedzieć, jaki fragment konkretnie
fotografuje, skoro robił to od spodu? Przygotował więc siatkę
składającą się z kwadratów 10 na 10 centymetrów i położył
ją na Całunie. Ustawiając okrągłe światło aparatu pod danym
kwadratem siatki, widział dokładnie, co w danym momencie
fotografował. Proste, eleganckie i skuteczne rozwiązanie.
Największe zaskoczenie przeżyliśmy w chwili, gdy profesor
Riggi włączył światło i podświetlił płótno od spodu. Wtedy
dowiedzieliśmy się o Całunie Turyńskim czegoś nowego.

OBLICZE

JL

PRAWDY

Co was tak zaskoczyło?

Otóż kiedy Całun został podświetlony, wówczas utrwalony
na nim obraz mężczyzny znikł. Jednak plamy krwi, mimo
podświetlenia, nie znikły i pozostawały ciemne. Był to dowód na
to, że w tych miejscach coś do tkaniny dodano. Farba również
zaciemniałaby w tych miejscach tkaninę, ale to nie była farba.


Całun Tupya8ki

umocowany
za pomocą magnesów
na stole badawczym.


Zniknięcie podświetlonego obrazu świadczyło o tym, że nie
użyto do niego farby. Od razu poproszono mnie, bym zrobił
zdjęcia całego Całunu Turyńskiego podświetlonego od dołu.
I cóż zobaczyliśmy? Ślady krwi, zacieki wody, wypalenia, łaty,
dziury. Czego nie widzieliśmy? Nie widzieliśmy wizerunku,
ponieważ w tych miejscach niczego nie nałożono na płótno (na
przykład barwników czy farb). Nasze kolejne badania naukowe
powierzchni płótna ostatecznie potwierdziły to spostrzeżenie.
To niezbity dowód, że nie mieliśmy do czynienia z malowidłem.

Czy rozpatrywaliście hipotezę, że wizerunek na płótnie jest
fotografią?

Zastosowanie emulsji fotograficznej musiałoby pozostawić
ślady w postaci soli srebra. Gdyby ktoś użył półpłynnej emulsji
światłoczułej i wykonał coś w rodzaju fotografii na płótnie, to na
tkaninie musiałaby zostać duża ilość tego związku chemicznego.
Wykorzystaliśmy pyrolizę, spektrometrię mas i inne metody
analizy widma, ale nie znaleźliśmy nawet najmniejszych
śladów srebra. Test, który zastosowaliśmy, charakteryzował
się olbrzymią czułością - jednej cząstki na miliard. Musieliśmy
więc wykluczyć wersję, że mamy do czynienia z fotografią.
W kolejnych latach pewien Południowoafrykańczyk, sceptycznie
podchodzący do Całunu, spopularyzował teorię protofotografii.
Wykorzystując urządzenie camera obscura, wykonał na płótnie
obraz fotograficzny. Przeprowadziłem jednak sformalizowane
porównanie utworzonego przez niego wizerunku z widocznym
na Całunie i różnice okazały się ogromne - ponownie okazało
się więc, że Całun nie jest obrazem fotograficznym.

To było już w momencie, kiedy do bezpośrednich badań
dopuszczono zespół amerykański.

Najpierw ekipa pod kierownictwem Dona Lynna i Dona
Devana dokonała skoordynowanego programu fotografii


Badacze STURF

po raz pierwszy mają
możliwość spojrzeć
z bliska na Całun
Turyński 8 października
1978 roku.

OBLICZE

JT

PRAWDY

naukowych. Następnie grupa Billa Motterna sporządziła
badania radiograficzne całego Całunu. Użyto aparatu
rentgenowskiego generującego bardzo niskie promieniowanie.
U dentysty robienie takiego zdjęcia trwa około sekundy.
Ponieważ chcieliśmy mieć pewność, że nie wyrządzimy żadnych
szkód Całunowi, wykonanie jednego zdjęcia, czyli naświetlanie
promieniami X, trwało dwadzieścia minut. Chodziło o możliwie


A W D Y


Doktor Mat Frei,

szwajcarski kryminolog,
pobiera taśmą klejącą próbki
z powierzchni Całunu Turyńskiego.
Jego poczynania obserwuje
Ray Rogers z zespołu STURP.


najniższą moc promieniowania. Z tymi badaniami wiązały
się pewne dodatkowe trudności. Nie mogliśmy dopuścić do
prześwietlenia zdjęć rentgenowskich podczas kontroli na
lotnisku, gdyż stracilibyśmy cały nasz materiał. Musieliśmy
zatem przywieźć ze sobą do Turynu urządzenie umożliwiające
wywołanie tego typu zdjęć w samym pałacu. W budynku nie
było jednak ciemni. Postanowiliśmy więc skorzystać z jedynej
funkcjonującej w gmachu łazienki i zamienić ją na ciemnię. Za
każdym razem, gdy chciano wywołać zdjęcie rentgenowskie,
ogłaszano, by skorzystać z toalety, ponieważ przez najbliższą
godzinę będzie ona zajęta. Mimo tych perypetii udało się
wykonać czterdzieści dwa takie zdjęcia.

Jakie jeszcze badania przeprowadziliście?

Joe Accetta przeprowadził badania w podczerwieni,
a małżonkowie Roger i Marta Gilbert przeprowadzili analizę
spektralną UV. Potem Ray Rogers pobrał pyłki i inne materiały
powierzchniowe z Całunu. Użył do tego taśmy adhezyjnej, która
nie zostawiała klejących śladów, a dociskał ją nie kciukiem, lecz
specjalnie skonstruowanym aplikatorem dynamometrycznym.
Wreszcie Samuel Pellicori wykonał szereg fotografii specjalnym
mikroskopem, a Roger Morris w kilku wybranych miejscach
zarejestrował widmo fluorescencji rentgenowskiej.

Czy czegoś nie udało się dokonać?

Przywieźliśmy ze sobą komputer, który jednak w ogóle nie
zadziałał. Naszemu informatykowi nie udało się go uruchomić.
Miał ze sobą ośmiocalowe dyskietki do zapisywania danych.
Każda z nich miała pojemność 186 kilobajtów. To oznacza,
że po to, by zapisać jedno zdjęcie, które teraz można zrobić
za pomocą aparatu komórkowego, potrzebowaliśmy około
stu takich dyskietek. Z dzisiejszego punktu widzenia była
to w epoce komputerów era prehistoryczna. Właściwie ten

OBUCIE

JT

PRAWDY


OBLICZE

56

PRAWDY

Kłótnia badaczy

Maxa Freia i Johna Jacksona. W środku
w roli mediatora profesor Luigi Gonella.

komputer stanowił pewnego rodzaju zestaw elementów,
z których nasz informatyk miał go dopiero zbudować! Daleko
mu było do tego, co w XXI wieku uważamy za standard.

Do jakich wniosków doszliście na skutek waszych badań?

Po zgromadzeniu danych w Turynie wróciliśmy do Stanów
Zjednoczonych. Następne trzy lata zajęła nam analiza
wszystkich badań. W rezultacie powstały 24 prace naukowe


opublikowane w znanych na całym świecie, renomowanych,
specjalistycznych czasopismach naukowych, recenzowane
przez specjalistów z danej dziedziny. Każdy artykuł dotyczył
konkretnego wycinka badań i charakteryzował się wysokim
stopniem specjalizacji, na przykład w dziedzinie hematologii,
spektrografii, chemii czy fizyki. Nie było jednego artykułu,
który gromadziłby wszystkie efekty badań, do jakich doszliśmy.
Jednak zdecydowaliśmy się ogłosić podsumowanie, które
zawierało wnioski z wszystkich naszych prac naukowych.
Napisane było językiem prostym i zrozumiałym dla szerokiej
publiczności.

Jaka była jednak konkluzja?

Najlepiej będzie, gdy zacytuję komunikat STURP, ogłoszony
na konferencji prasowej po naszym ostatnim spotkaniu
w październiku 1981 roku:

Na włóknach tkaniny nie stwierdzono pigmentów, farb czy
barwników. Badania rentgenowskie, fluorescencyjne i mikro-
chemiczne włókien wykłuczyły możliwość zastosowania farby
jako metody wykonania wizerunku. Badania przeprowadzone
w ultrafiolecie i podczerwieni potwierdzają te wnioski. Obróbka
komputerowa wizerunku, a także jego analiza przy użyciu
analizatora obrazów VP-8, wykazała istnienie zakodowanych
w nim unikalnych, trójwymiarowych informacji. Ocena
mikrochemiczna nie wykazała śladów przypraw korzennych,
olei czy innych substancji biochemicznych wytwarzanych
przez organizm żywy lub martwy. Oczywiste jest, iż Całun
miał bezpośredni kontakt z ciałem, co stanowi wyjaśnienie
widocznych na płótnie pewnych cech, na przykład śladów
biczowania, a także i krwi. Choć kontakt ten może wyjaśniać
pewne cechy widoczne na tułowiu, to jednak w żaden sposób nie
może on stanowić odpowiedzi na wizerunek twarzy o wysokiej
rozdzielczości, w pełni dowiedzionej przez fotografię.

OBLICZE

JL

PRAWDY


Pobieranie próbek i Całunu.

Od lewej: docent Aurelio Ghio, doktor Max Frei
i profesor Pierluigi Baima-Bollone.

OBLICZE

58

PRAWDY

Z naukowego punktu widzenia podstawowy problem polega na
tym, iż pewne wyjaśnienia, które można by obronić na gruncie
chemii, wyklucza fizyka. I odwrotnie, pewne wyjaśnienia
fizyczne, które mogą się wydawać atrakcyjne, zupełnie wyklucza
chemia. Dla właściwego objaśnienia wizerunku na Całunie
potrzebne byłoby wytłumaczenie naukowe, solidne z punktu
widzenia fizyki, chemii, biologii i medycyny. Obecnie wydaje
się, iż nie jest nam dostępne żadne tego rodzaju rozwiązanie,
pomimo najlepszych starań członków zespołu badającego Całun.
Co więcej, za pomocą eksperymentów fizycznych i chemicznych
nie udało się w odpowiedni sposób odtworzyć na starym
płótnie zjawiska widocznego na Całunie Turyńskim. Osiągnięto
naukowy consensus, według którego wizerunek powstał
w wyniku działania powodującego oksydację i dehydrację
celulozy powierzchniowych włókien płótna z tworzeniem się
sprzężonych grup polisacharydowych. Podobne zmiany płótna


P O I 8 8 O P 11 O V 9 n III R i o O Oddziela Całun Turyński od tkaniny
wzmacniającej, używając do tego celu specjalnie skonstruowanego przyrządu.
Przygląda się temu jego asystent Gabriele Porratti.

można uzyskać za pomocą kwasu siarkowego lub ciepła.
Jednakże żadna znana metoda chemiczna czy fizyczna nie daje
wytłumaczenia całości wizerunku - takiego wyjaśnienia nie
daje również żadne połączenie metod fizycznych chemicznych
biologicznych czy medycznych.

Odpowiedź na pytanie, w jaki sposób powstał wizerunek lub co
ten wizerunek utworzyło, nadal, tak jak dotychczas, pozostaje
tajemnicą.

Podsumowując, wizerunek na Całunie ukazuje prawdziwą,
ludzką postać biczowanego, ukrzyżowanego człowieka.
Wizerunek ten nie jest dziełem artysty. Plamy krwi zawierają
hemoglobinę, a także wykazują dodatnie testy albuminy
surowicy. Wizerunek nadal stanowi tajemnicę i dopóki nie
zostaną przeprowadzone dalsze badania chemiczne, być może
przez tę grupę naukowców lub w przyszłości przez innych
badaczy, problem ów pozostanie nierozwiązany.

OBLICZE

JL

PRAWDY


OBLICZE

60

PRAWDY


Ślad dyszy
odkurzacza

wsuniętego przez
profesora Riggiego między
Całun Turyński a płótno
holenderskie.


Czy można powiedzieć, że osiągnęliście swój cel badawczy?

OBLICZE

62

Proszę pamiętać, że jechaliśmy do Turynu, by odpowiedzieć
na jedno proste pytanie: w jaki sposób powstał wizerunek
na Całunie? Ostatecznie jednak nie byliśmy w stanie takiej
odpowiedzi udzielić. Mogliśmy jedynie stwierdzić, czym nie
jest obraz na Całunie. Nie jest malowidłem, nie jest fotografią,
nie jest obrazem przypalanym. Nie byliśmy natomiast w stanie
określić mechanizmu, który spowodowałby powstanie
obrazu o takich samych właściwościach fizycznych
i chemicznych. Naszym sukcesem było jednak zebranie
najbogatszej bazy danych naukowych, które do dziś są
wykorzystywane przez badaczy Całunu na całym świecie.
Mają one pierwszorzędne znaczenie jako główne źródło
informacji naukowej na temat tej relikwii. Przyszłe pokolenia
naukowców nie będą musiały już zaczynać pracy nad
płótnem od zera, jak to było w naszym przypadku. Mogą oni
wykorzystać je jako podstawę swojej pracy i punkt wyjścia
do dalszych eksperymentów. W ostatnich latach próbowano
nawet zastosować nowe technologie, by uzyskać takie

PRAWDY



t*-tf

same właściwości fizyczne i chemiczne jak na Całunie, a te
właściwości scharakteryzowaliśmy właśnie my w naszych
pracach. Dotychczas jednak nikomu nie udało się nawet
zbliżyć do takich rezultatów.

A jakie były twoje osobiste wrażenia z badania Całunu?

Zanim po raz pierwszy zobaczyłem Całun na własne
oczy, spodziewałem się, że okaże się on płótnem, na którym
natychmiast znajdziemy farbę i po prostu wrócimy do kraju.
Jednak nie minęło nawet dwadzieścia minut naszych badań,
a ja już nie byłem co do tego taki pewien. Jako fotograf noszę
ze sobą zawsze specjalne szkło powiększające. Wziąłem je do
ręki i zacząłem się przyglądać wizerunkowi na płótnie, by

Prifesoi1 G i o v i n n i liggi

i członkowie jego zespołu badawczego pobierają odkurzaczem pył
i drobiny znajdujące się między Całunem a płótnem holenderskim.

OBLICZE

w


PRAWDY


P p o I b s o p 8 i o v a n n i
Riggi

wsuwa dyszę odkurzacza
między Całun Turyński
a wzmacniające go płótno
holenderskie.


przekonać się, jakiego rodzaju farb użył artysta. Ku swojemu
zdziwieniu nigdzie nie znalazłem żadnego barwnika. Ani
śladu pigmentu. Mało tego: im bliżej płótna przykładałem lupę,
tym mniej widziałem. Obraz był bowiem jedynie odrobinę
ciemniejszy od tła, o jakieś 10-15 procent. Wyraźny stawał
się tak naprawdę dopiero z odległości dwóch, trzech metrów.
Z bliska był natomiast o wiele trudniej rozpoznawalny.

To tak zwany efekt sfumato.

Na własne oczy więc odkryłem, że obraz nie jest malowidłem.
Potwierdziły to zresztą wyniki całego szeregu późniejszych,
multidyscyplinarnych badań przeprowadzonych przez STURP.
Moje zainteresowanie rosło jednak wraz ze wzbogacaniem
wiedzy o Całunie. Wszystkie wyniki badań przemawiały za
tezą o autentyczności płótna. Ale nawet po ukończeniu prac
i po opublikowaniu ich wyników nie byłem przekonany co
do prawdziwości Całunu Turyńskiego. Musiało minąć jeszcze
osiemnaście lat, zanim dowody naukowe przekonały mnie do
tego, iż ta relikwia jest autentyczna.

Jak to się stało?

OBLICZE

ir

Przez całe lata nie dawał mi spokoju jeden fakt. Z własnego
doświadczenia wiemy, na przykład gdy się skaleczymy, że krew
bardzo szybko krzepnie i przybiera barwę brązową lub czarną.
Tymczasem krew na Całunie Turyńskim była wciąż czerwona.
Brak odpowiedzi na pytanie, jak to wytłumaczyć, był dla mnie
przeszkodą nie do pokonania, by uznać autentyczność płótna.
Trwało to przez osiemnaście lat. Chociaż wiedziałem, że
wizerunek na Całunie nie jest ani malowidłem, ani fotografią,
ani obrazem przypalanym, i choć znałem wyniki badań, które
mówiły, że na tkaninie znajdują się plamy prawdziwej krwi -
wciąż nie byłem przekonany.


Plama krwi

w kształcie litery śE”
na czole człowieka
z Całunu Turyńskiego.
Na płótno nałożono
sznurową siatkę
kwadratów
o boku 10 cm,
która umożliwiła
naukowcom
odpowiednią
lokalizację śladów na
tkaninie.


OBLICZE


PRAWDY


Co cię ostatecznie przekonało?

OBLICZE

611

PRAWDY

W 1996 roku przeprowadziłem na ten temat rozmowę
telefoniczną z doktorem Alanem Adlerem. Był on światowej
sławy hematologiem oraz - tak jak ja - żydowskim członkiem
zespołu STURP. Adler był w naszym zespole ekspertem
zajmującym się krwią, i to jego opublikowane prace ostatecznie
udowodniły w sposób naukowy, że plamy na Całunie są śladami
prawdziwej krwi. Podzieliłem się z nim swoimi wątpliwościami.
Wtedy wyjaśnił mi, że jeśli organizm człowieka jest poddawany
długotrwałym torturom - a wiemy, że męka Jezusa ciągnęła
się przez osiemnaście godzin - to wówczas jego ciało przeżywa
wstrząs, czerwone krwinki rozpadają się, a z wątroby
wydziela się bilirubina, która przedostaje się do krwiobiegu
i wtedy krew kogoś takiego zawsze będzie czerwona. Gdy to
usłyszałem, zrozumiałem, że ostatni element układanki trafił
na swoje miejsce. Tak więc dopiero wtedy, osiemnaście lat od
rozpoczęcia prac nad Całunem, po długotrwałych i intensywnych
badaniach naukowych uzyskałem absolutną pewność co do
jego autentyczności. Przypomniałem sobie Sherlocka Holmesa,
bohatera książek Arthura Conan Doyle’a, który w jednej z nich
wypowiedział następujące słowa: śJeśli wyeliminujesz wszystkie
niewiarygodne hipotezy, wówczas prawdą będzie to, co pozostanie,
nawet jeśli wydaje ci się to całkowicie nieprawdopodobne”.

T 11 U 8 CZĘŚĆ Całunu Turyńskiego widoczna na
negatywie fotograficznym. W związku z tym wizerunek
został odwrócony z lewej na prawą stronę.

PPZ8dni8 CZĘŚĆ Całunu Turyńskiego
sfotografowana w świetle przechodzącym.






OBLICZE

70

PRAWDY



Gdybyś miał podsumować te wszystkie lata spędzone
na analizowaniu fenomenu Całunu Turyńskiego, to co
najmocniej do ciebie przemówiło?

To trudne pytanie, ale gdybym miał odpowiedzieć na nie
jednym słowem, rzekłbym: śobraz”. Jako fotograf dobrze
rozumiem, jak powstaje obraz, znam technologię fotograficzną,
kwestie usytuowania obiektu w przestrzeni, rolę i efekt światła.
Analizując to wszystko bardzo precyzyjnie, doszedłem do
wniosku, że obraz na Całunie nie mógł zostać wykonany przez
człowieka, powstał zaś w sposób, którego nie jesteśmy w stanie
ani zrozumieć, ani powtórnie zastosować. Na osobie takiej jak
ja, która ma za sobą wieloletnie doświadczenie w zawodzie
fotografa, wizerunek utworzony na płótnie wywarł więc
najsilniejsze wrażenie. Przez ponad trzydzieści lat przyglądałem
się wszelkim próbom jego odtworzenia podejmowanym przez
różnych sceptyków, w tym także naukowców. Nikomu nigdy
nie udało się jednak wyprodukować obrazu, który miałby
fizyczne i chemiczne właściwości zbliżone do wizerunku na
Całunie. Faktem jest, że płótno z Turynu zostało poddane
przez współczesną naukę tak licznym i różnorodnym testom,
iż można je nazwać najdokładniej przebadanym przedmiotem
w historii, a jednak wciąż nie ma jasnego wytłumaczenia,
w jaki sposób powstał na nim obraz. W gruncie rzeczy, im
dogłębniej studiujemy tę kwestię, tym bardziej staje się ona
skomplikowana. Jeśli bowiem człowiek stworzy jakiś obraz,

OBLICZE

JL

PRAWDY

Przednia część

Całunu Turyńskiego
sfotografowana
w świetle odbitym.


można w miarę łatwo określić sposób jego wykonania. W tym
przypadku natomiast jesteśmy bezradni.

Czy rzeczywiście nie ma na świecie żadnego wizerunku
analogicznego do Całunu?

Całun Turyński wielokrotnie porównywano z przedmiotami
czy wizerunkami, które mogły być uznane za podobne do
niego - z ikonami, obrazami utworzonymi przez człowieka
lub powstałymi w sposób naturalny. Okazywało się jednak, że
zawsze istniały znaczące, drastyczne różnice. W całej swojej
ponad czterdziestoletniej karierze zawodowej nie spotkałem
obrazu mającego choć zbliżone właściwości do tych, które ma to
płótno. Wielokrotnie próbowano wykorzystać zrobione przeze
mnie fotografie do stworzenia kopii wizerunku na Całunie, ale
nigdy się to nie udawało.

Czym wobec tego jest Całun Turyński z naukowego punktu
widzenia?

To dobre pytanie. Z naukowego punktu widzenia można
powiedzieć, że jest to płótno zawierające wizerunek o grubości

Negatywowy

ObPaZ wizerunku
uzyskany przez
Nicholasa Allena za
pomocą urządzenia
camera obscura.


OBLICZE

PRAWDY


ObnaZ WlZOPlinkU twarzowego Nicholasa Allena
uzyskany w analizatorze obrazów VP-8. Widoczne
są znaczne zniekształcenia w porównaniu z Całunem
Turyńskim.

kilku mikronów. Ten obraz utrwalony został w skali mikroskopijnej
zaledwie na wierzchu włókien. Żadna technika, jaką
dysponuje ludzkość, nie pozwala na uzyskanie takiego efektu
- a proszę mi wierzyć, że naprawdę wielu już tego próbowało.
Mógłbym bardzo długo opisywać jego parametry w języku naukowym,
ale większości ludzi i tak nic to nie powie. Myślę więc,
że bardziej zrozumiałe i komunikatywne będzie określenie
tego obrazu w inny sposób. Otóż jest on świadectwem męki
Jezusa.


Jak na naukowca, to dość odważna definicja.

Istotny jest bowiem nie tylko mechanizm, w jaki powstał obraz
na Całunie. O tym, mimo wielu badań, nie możemy powiedzieć
nic pewnego. Ważne jest jednak także to, co on przedstawia. Na
tkaninie widzimy wizerunek męskiej postaci, przy czym jego
przód i tył są do siebie zwrócone głowami. Tego typu ułożenie
ciała odpowiada dokładnie żydowskim zwyczajom pogrzebowym
z I wieku naszej ery. Sposób, w jaki owinięto zwłoki
w płótno, doskonale przedstawia obraz Giovanniego Battisty
della Rovere z Galerii Sabaudzkiej w Turynie. Także inne
parametry Całunu, na przykład czysty len użyty do wyrobu
tkaniny, zgadzają się z żydowskim rytuałem pochówku.

Czy wiedza o tym była kiedyś powszechna?

Przez wieki ludzie poza Turynem niewiele wiedzieli
o Całunie. W stolicy Piemontu pojawił się w 1578 roku i był
wystawiany na widok publiczny średnio około czterech razy
na stulecie. Zmieniło się to dopiero w 1898 roku, gdy wydano
zgodę na wykonanie pierwszego zdjęcia Całunu, które zrobił
turyński fotograf Secondo Pia. Miał on do dyspozycji studyjny,
mieszkowy aparat, a obraz naświetlany był na dużej szklanej
płycie. Podczas wywoływania fotografii w ciemni Secondo Pia
zobaczył coś, czego nikt do tej pory przed nim nie widział.
Okazało się bowiem, że wizerunek stanowi negatyw, na
negatywie zaś odbił się pozytyw.

Niektórzy mówią, że ten efekt to wynik średniowiecznej
podróbki.

W takim razie musiałoby to oznaczać, że jakiś średniowieczny
fałszerz wynalazł efekt fotografii niemal pięćset lat przed
jej faktycznym wynalezieniem. Tej tezy nie da się w sposób
naukowy obronić.

OBLICZE

75

PRAWDY


Przednia uę

Całunu Turyńskiego widoczna
na negatywie fotograficznym.
W związku z tym wizerunek
został odwrócony z lewej na
prawą stronę.


Co wobec tego widzimy na Całunie?

Po pierwsze, musimy zaznaczyć, że osobom niewtajemniczonym
trudno jest oglądać wizerunek mężczyzny na Całunie,
ponieważ widnieje na nim wiele drugorzędnych szczegółów,
które wprowadzają nasze oczy w błąd. Takimi elementami są
zwłaszcza ślady po wypaleniach na płótnie wskutek pożaru
z 1532 roku, a także łaty naszyte przez siostry zakonne
podczas renowacji tkaniny w 1534 roku. W trakcie gaszenia
pożaru polewano Całun wodą, dlatego jest na nim także wiele
zacieków wodnych. Spoglądając jednak na ciało mężczyzny
z Całunu, dostrzec możemy liczne ślady tortur, które zostały
mu zadane. Są one całkowicie zgodne z opisami, jakie znamy
z Ewangelii.

To znaczy?

Na obliczu widać, że kości policzkowe są asymetryczne,
wydają się opuchnięte, a jedna strona jest bardziej obrzmiała.
Świadczy to o tym, że człowiek ten był bity po twarzy. Całą
głowę dookoła pokrywają też ślady krwi po cierniowym
czepcu. Widać wyraźną ranę w prawym boku po ciosie
zadanym włócznią. Na rękach i stopach widoczne są ślady po
wbitych gwoździach. Po bokach całe ciało, od szyi po pięty,
pokryte jest ranami po biczowaniu. Mają charakterystyczny
ślad, który odpowiada kształtem ciężarkom, jakie były
zazwyczaj zawieszane na rzemieniach rzymskiego bicza - do
tego narzędzia kaźni przywiązywano bowiem kawałki kości
i ołowiane kulki, by zwiększyć zadawany ból. Specjaliści
w dziedzinie medycyny stwierdzili, że układ wszystkich
ran jest tak precyzyjny anatomicznie, iż niemożliwe, by
jakikolwiek artysta mógł namalować go tak dokładnie. Artysta,
który chciałby wykonać taki obraz, musiałby być ekspertem
z zakresu nowoczesnej medycyny sądowej, która znajdowała się
poza zasięgiem ludzkiej wiedzy w wiekach średnich. Zarazem

OBLICZE

u

PRAWDY


na obrazie z Całunu widnieje tyle szczegółów niezgodnych
ze średniowiecznymi wyobrażeniami, że wykluczone jest, by
mógł być fałszerstwem z tamtej epoki.

Jakie to konkretnie szczegóły?

Na wielu dziełach sztuki Chrystus przedstawiany jest
w koronie cierniowej, która wygląda jak pięknie upleciona
opaska na głowie. To nie ma jednak sensu, bo celem
ukoronowania cierniem było zadanie cierpienia i upokorzenie.
W rzeczywistości więc koronę stanowił najeżony kolcami
czepiec - i ślady po takim właśnie narzędziu tortur widać
na płótnie. Podobnie rzecz się ma z ranami po gwoździach
na rękach. Jezus był konsekwentnie malowany z ranami na
środku dłoni, a tymczasem skazańców krzyżowano, przybijając
ich ręce do drewna na wysokości przegubów. Ciało przybite
poprzez dłonie musiałoby się bowiem zerwać i nie utrzymałoby
się na krzyżu - silny mężczyzna, nawet po tak długich
torturach, mógłby oderwać swe ręce od patibulum. Tego
jednak w średniowieczu nie wiedziano, gdyż od czasów cesarza
Konstantyna nie wykonywano kary śmierci w ten sposób.
Upowszechniło się zatem błędne wyobrażenie, które znalazło
wyraz w całej sztuce chrześcijańskiej, że gwoździe przybijano
przez środek dłoni. Tak zrobiłby każdy średniowieczny fałszerz.
Tymczasem na płótnie z Turynu widzimy zupełnie co innego.

Fotografowanie

Całunu

przez Vernona Millera
i Dona Devana podczas
badań w październiku
1978 roku.

OBLICZE

79

PRAWDY


Radiologowie

Ron London
i William Mottem
przygotowują
urządzenie
rentgenowskie
ustawione przed
Całunem Turyńskim
podczas badań
zespołu STURP.

OBLICZ

81

PRAWD


OBLICZE

JT

PRAWO!

Poza tym mężczyzna na Całunie jest nagi. Przez stulecia
artyści przedstawiali Chrystusa w przepasce biodrowej, która
zakrywała części intymne. Dlaczego więc jakiś średniowieczny
fałszerz miałby złamać obowiązującą od wieków zasadę i nagle
przedstawić Jezusa nagiego, tym bardziej że mogło to zostać
odebrane jako bluźnierstwo lub profanacja?

No właśnie, dlaczego?

Odpowiedź jest prosta: żaden artysta nie mógłby tego zrobić,
ponieważ Całun Turyński nie jest dziełem sztuki. Nie ma
najmniejszych wątpliwości, że mężczyzna, którego wizerunek
widnieje na płótnie, był bity, biczowany, przebity włócznią,
ukrzyżowany, a na głowę włożono mu czepiec z cierni. To
wszystko zgadza się dokładnie ze szczegółami opisu męki
Jezusa z Nazaretu, który pozostawili nam autorzy Ewangelii.
Płótno jest tego materialnym dowodem. Dlatego nazywam je
świadectwem cierpienia Jezusa.

Mówisz, że Całun Turyński to świadectwo męki Jezusa.

W wielu publikacjach pojawia się jednak stwierdzenie, że jest
on także dowodem na zmartwychwstanie Chrystusa. Czy
zgadzasz się z tym?

Problem polega na tym, że słowo śzmartwychwstanie” nie
jest terminem naukowym. Sam moment zmartwychwstania
nie został opisany w Ewangelii - nie możemy też w warunkach
laboratoryjnych sprawić, że ktoś powstanie z martwych,

W i 11 i 9 Ił) M 011 8 P łl, radiolog w zespole STURP, czeka cierpliwie
podczas długiego, trwającego 20 minut naświetlania Całunu
Turyńskiego niską mocą promieni rentgenowskich.


OBLICZE

IT

PRAWDY

a potem zbadać, jaki wytworzy się na skutek tego obraz. Nie
można więc naukowo zbadać tej teorii. śZmartwychwstanie”
to termin teologiczny, fundamentalny dla chrześcijaństwa,
a jego akceptacja wynika z postawy wiary, nie z posiadania
wiedzy naukowej. Nauka ma swoje ograniczenia. Proszę
pamiętać, że my badaliśmy tylko kawałek materiału. Byliśmy
w stanie scharakteryzować jedynie jego właściwości fizyczne
i chemiczne oraz opisać przestrzenne i optyczne cechy
obrazu, który się na nim znajduje. Wciąż jednak nie znamy
żadnych mechanizmów powstania obrazu o takich właśnie
właściwościach.

Czy mamy więc do czynienia z cudem?

To jest pytanie, jakie często słyszę podczas swoich podróży
i wykładów. śCud” to także nie jest pojęcie naukowe. Jako


Zdjęcia rentgenowskie

Całunu Turyńskiego analizowane przez
amerykańskich radiologów z ekipy STURP.

uczestnik jedynego do tej pory tak dogłębnego i multi-
dyscyplinarnego programu badawczego w historii Całunu
Turyńskiego, wiedząc, że połowa członków naszego zespołu
już nie żyje, czuję się zobowiązany skupić na naukowej
stronie projektu, aby przyszłe pokolenia mogły korzystać
z wyników naszych badań i by miały dostęp do uzyskanych
przez nas danych. Chcę uszanować pamięć moich
kolegów. Tak więc ograniczam się głównie do nauki, ale
gdy pojawia się kwestia wiary i zmartwychwstania, mówię:


OBLICZE

1T

PRAWDY

śOdłóżmy na bok naukę i porozmawiajmy o wierze. Po to,
żeby wierzyć, nie jest potrzebny Całun”. Jeżeli czyjaś wiara
zależy wyłącznie od czegoś takiego jak Całun, to znaczy, że
jest ona słaba.

Niektórzy ludzie potrzebują jednak pewnych wzmocnień,
potwierdzeń, upewnień. Potrzebują czegoś, co ugruntuje
ich wiarę.

Jeśli spojrzymy na sprawę z takiej perspektywy, to jest
niewątpliwie czymś opatrznościowym, że zdobycie takiej
wiedzy o Całunie, jaką posiadamy teraz, było niemożliwe jeszcze
sto lat temu. Dopiero bowiem w ciągu ostatnich kilkudziesięciu
lat technologia rozwinęła się do tego stopnia, że pozwoliła nam
dokonać pewnych odkryć, które dla naszych przodków były
niedostępne. Być może jest to jakieś przesłanie dla naszych
pokoleń. Może ta wiedza adresowana jest do wątpiących
i ma wzmocnić ich wiarę, ponieważ jest zgodna z przekazem
Ewangelii. Kiedy jednak dochodzimy do tej części rozmowy,
to zawsze mówię ludziom, że do Całunu nie dołączono żadnej
instrukcji obsługi i że odpowiedzi na najważniejsze pytania nie
znajdziesz na płótnie, ale w oczach i w sercach tych, którzy na
nie patrzą. Każdy więc musi sam przemyśleć, jakie znaczenie
ma Całun Turyński dla naszej duchowości. Ja nie mam kwalifikacji,
by mówić ludziom, w co mają wierzyć. Nie jestem ani
księdzem, ani rabinem, ani pastorem. Moja rola nie polega na
wskazywaniu ludziom: śMusicie zaakceptować to czy tamto”.
Jestem fotografem, badam obraz i mogę o tym opowiedzieć, ale
jeżeli chodzi o jego głębsze znacznie, to każdy musi odnaleźć
je sam.

Bidltłia Galony w podczerwieni wykonywane w październiku 1978 roku.
Za urządzeniami widoczni są członkowie zespołu STURP (od lewej do prawej):
Sam Pellicori, John Jackson oraz Don Devan.


John Jackson, próbując odpowiedzieć na pytanie, w jaki
sposób powstał obraz na Całunie, mówi, że stworzyła go
jakaś nieznana energia, która może być przykładem śnowej
fizyki”.

Twierdzenie to ma jedną zasadniczą słabość. W badaniach
naukowych nie da się udowodnić niewiadomego przez
niewiadome. Można oczywiście powiedzieć, że mamy do
czynienia z cudem, ale wtedy wykraczamy poza sferę nauk
przyrodniczych. Zauważmy, że nawet Ewangelie są bardzo
powściągliwe, jeśli chodzi o zmartwychwstanie. Nie opowiadają
o mechanizmie zmartwychwstania. Nie opisują nawet samego
momentu, gdy doszło do tego. Zmartwychwstanie to nie jest
test naukowy, który da się wykonać i powtarzać. To jest test dla
wiary.

Ale czy ty sam nigdy nie zadawałeś sobie pytania: jak powstał
obraz na Całunie?

OBLICZE

JL

PRAWDY



Wielokrotnie. Wciąż jednak nie mam na to naukowej
odpowiedzi, choć nie przestaję jej szukać. Wszystkie
pozanaukowe wyjaśnienia odsyłają nas natomiast do wiary.

Czy kolejni naukowcy, na podstawie waszej bazy danych,
dochodzili do tych samych co wy wniosków o autentyczności
Całunu?

Nikt po nas już nie powtórzył zakrojonych na tak szeroką
skalę badań. Nikt bowiem nie uzyskał więcej takiej zgody.
Kolejni naukowcy musieli więc polegać na zebranych przez nas
danych. Mogli je jeszcze raz przeanalizować, zastosować inne
metody interpretacyjne, ale niczego zasadniczo zmieniającego
naszą wiedzę o Całunie nie dodali. Wnioski, do których doszli,

ilflFlI I Roger Gilbert, członkowie zespołu STURP, wykonują
analizy widma Całunu podczas badań naukowych w październiku 1978 roku.

OBLICZE

JL

PRAWDY



były zbieżne z naszymi. Osobiście bardzo boleję nad tym,
że nie udało się przeprowadzić kolejnego projektu badawczego
związanego z Całunem. Przez ostatnie trzydzieści lat
nastąpił bowiem niebywały rozwój technologii, zwłaszcza
techniki obrazowania cyfrowego oraz spektroskopii, i byłoby
wspaniale, gdyby powstał zespół podobny do naszego, tylko
dysponujący znacznie nowocześniejszymi technikami.

Czy chętnie udostępniacie wyniki waszych badań?

OBLICZE

JL

PRAWDY

Oczywiście. Jest tylko z tym pewien problem. Otóż
większość naszych prac powstała i została opublikowana
w magazynach naukowych w latach 1979-1981, a więc
przed wynalezieniem Internetu. Niestety, wiele z tych czasopism
nie dokonało jeszcze cyfryzacji swych archiwalnych
numerów. W związku z tym na swojej stronie internetowej
podaję informacje bibliograficzne owych publikacji, ale nie
mogę zamieścić ich w Internecie w całości, gdyż nie mam do
tego praw autorskich. Jeśli jednak jakiś naukowiec, student
czy badacz napisze do nas bezpośrednio, że chciałby uzyskać
dostęp do danej publikacji, gdyż jest mu ona potrzebna do
badań, wtedy wolno nam wysłać na jego adres kserokopię
lub kopię elektroniczną, z zastrzeżeniem klauzuli fair usage.
Szkoda, że nie mogę tych materiałów zamieścić w sieci, bo
mam je wszystkie na nośnikach cyfrowych, ale to byłoby
uznane za opublikowanie ich i naruszałoby prawa własności
intelektualnej.

Wspomniałeś o naukowcach, którzy opublikowali prace,
korzystając z wiedzy zgromadzonej przez STURP. Czy
zdarzały się wśród nich publikacje, które wychodząc od tych
samych danych, dochodziły jednak do innych wniosków?

Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że czym innym są prace
naukowe, a czym innym popularyzatorskie czy sensacyjne.


Chemik Ray Regens

pobrał próbki z Całunu Turyńskiego.
W głębi widoczny Barrie Schwortz.

Jeśli chodzi o badaczy, to nikt do tej pory nie udowodnił tezy
zaprzeczającej naszym wnioskom. Pojawiły się natomiast
książki polemizujące ze stanowiskiem STURP, ale nie są to
prace, które spełniają kryteria publikacji naukowych. Są
to zazwyczaj książki komercyjne, pisane z założoną z góry
tezą, promujące osobiste poglądy ich autorów. Wybierają oni
tylko te elementy, które pasują do ich teorii, odrzucają zaś te,
które są im niewygodne. A prawdziwa nauka nie rozpoczyna
się od wniosku, ale do wniosku dochodzi. My zaczynamy od
zgromadzania danych i podążamy w kierunku, w którym
prowadzą nas dane. Zbieramy wyniki eksperymentów,
analizujemy je i dopiero na tej podstawie wyciągamy wnioski.
To elementarz metod naukowych. Szkoda, że tak często
lekceważony.

OBU

91

D D A IH n

r n m


OBLICZE

1T

PRAWDY

11 f ! 1 ! 0 I* S r członek zespołu STURP,
pobiera z Całunu Turyńskiego próbki,
wykorzystując specjalną taśmę.


Być może nikt po was nie przeprowadził tak kompleksowych
badań nad Całunem, ponieważ nikt później nie wdrożył już
projektu multidyscyplinarnego badania z wykorzystaniem
tak wielu różnych technik. A czy wy sami nie próbowaliście
podjąć się jeszcze raz podobnego zamierzenia?

Jak wspomniałem, połowa członków STURP dziś już
nie żyje. Nie ma więc szans, by odtworzyć tamten zespół.
W 1984 roku podjęliśmy jednak próbę powołania STURP-2.
Uzupełniliśmy naszą grupę o nowych członków i opierając
się na danych z 1978 roku, zaplanowaliśmy serię
kolejnych eksperymentów. Przygotowaliśmy propozycję
obejmującą 26 nowych badań, w tym również badanie
węglem radioaktywnym, i przesłaliśmy ją prefektowi
watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, kardynałowi
Josephowi Ratzingerowi, który zaaprobował ją pozytywnie
i przekazał do Jana Pawła II. Niestety, w tym czasie inna
grupa ubiegała się w Watykanie o pozwolenie na wykonanie
badań datowania Całunu metodą węgla radioaktywnego
C-14. Ostatecznie ich propozycja została przyjęta, a nasza
odrzucona.

No właśnie, tak dochodzimy do słynnych badań węglem
C-14, których wyniki zostały nagłośnione w mediach
na całym świecie. Mówiłeś, że nikt po was nie badał
już dokładnie Całunu, a jednak w 1988 roku
przeprowadzono próbę ustalenia daty powstania płótna.

Tylko że nie były to multidyscyplinarne badania bezpośred n io
na tkaninie. W 1988 roku pobrano jedynie małe próbki
z jednego miejsca przy obrzeżu Całunu i wysłano je do trzech
różnych laboratoriów na świecie. To wszystko.

Dlaczego wy sami jako STURP w 1978 roku nie sięgnęliście do
tej metody?


OBLICZE

94

PRAWDY

W 1978 roku, gdy badaliśmy Całun, technika datowania
radiowęglem nie była jeszcze tak rozwinięta jak dziś, a do
badań wymagane były znacznie większe próbki, o wiele
większe, niż można było na to pozwolić. Przede wszystkim
trzeba wiedzieć, że jest to technika destrukcyjna, gdyż próbka,
którą poddaje się badaniu, musi zostać spalona i zniszczona.
W 1978 roku technika ta była jeszcze na tyle prymitywna,
że jej użycie spowodowałoby nieodwracalne uszkodzenia
Całunu. Dopiero opracowanie w latach osiemdziesiątych
nowej techniki spektrometrii akceleratorowej (AMS) pozwoliło
korzystać z tej metody, pobierając do badań znacznie mniejszą
próbkę. Uwzględniliśmy ten fakt w naszym projekcie STURP-2.
Przewidywał on wykonanie 26 eksperymentów naukowych,
wśród których ostatnim była właśnie metoda datowania
węglem radioaktywnym C-14.

Wyniki badań, jakie podano do publicznej wiadomości
w 1988 roku, zaprzeczały jednak wnioskom, do jakich
wcześniej doszedł STURP. Według naukowców z trzech
różnych laboratoriów - w Oksfordzie, w Zurychu
i w Tuscon w Arizonie - Całun Turyński musiał powstać
w średniowieczu, a konkretnie między rokiem 1260 a 1390.

Tylko że cała znana nam dokumentacja historyczna dowodzi,
iż Całun był znany już znacznie wcześniej. Widać to nawet
w ikonografii. Na przykład manuskrypt, zwany węgierskim
Kodeksem Praya i przechowywany w Bibliotece Narodowej
w Budapeszcie, zawiera miniatury przedstawiające Całun,
które namalowane zostały około roku 1192. Jak to pogodzić
z wynikami badań, które utrzymują, że mógł on powstać
najwcześniej w 1260 roku?

To właśnie pytanie, jakie sam chciałem ci zadać. Skąd w 1988
roku wzięły się takie, a nie inne wyniki datowania Całunu
Turyńskiego?


Mark El 818 bada Całun Turyński specjalnym

mikroskopem fotograficznym w październiku 1978 roku.


OBLICZE


PRAWDY


Fotofliikrogralia

Całunu Turyńskiego
(32x) ukazująca gęstą
plamę krwi na krzyżowej
części wizerunku.


OBLICZE

88

PRAWDY

Robert Ewiig ustawia sprzęt komputerowy w Pałacu Królewskim w Turynie.
Niestety, komputer w ogóle nie zadziałał, a Ewing nie był w stanie zgromadzić z jego
pomocą żadnych wyników. Na pierwszym planie widać 8-calową dyskietkę.

Wszystkich chętnych, którzy chcą szczegółowo zgłębić ten
problem, odsyłam do książki Williama Meachama Gwałt na
Całunie Turyńskim (The Rape of the Turin Shroud) z 2005 roku.
To najbardziej kompetentna praca, jaka do tej pory na ten temat
powstała. Jej autorem jest wybitny archeolog, specjalizujący
się w badaniu starożytnych płócien, który trzydzieści pięć lat
spędził na wykopaliskach w Chinach i ma największe na świecie
doświadczenie w datowaniu prastarych chińskich tkanin. Jednak
podczas planowania badań w roku 1988 nie pozwolono
mu nawet przedstawić swoich opinii, odrzucono wówczas


Barrie Schwortz w rozmowie z Grzegorzem Górnym

jego profesjonalne uwagi. Meacham nie ma najmniejszych
wątpliwości, że uzyskane wtedy wyniki były niedokładne.

Dlaczego?

Podczas badań w 1988 roku popełniono wiele proceduralnych
błędów. Przede wszystkim pobrano tylko jedną malutką
próbkę włókna. Protokół badań wymagał zbadania pod
względem chemicznym wszystkich włókien przed poddaniem
ich obróbce za pomocą węgla radioaktywnego C-14. Żadne
z trzech laboratoriów nie przeprowadziło jednak takich analiz.
Gdyby tak zrobili, być może zorientowaliby się, że część Całunu
Turyńskiego, z której pobrano próbkę, różniła się znacząco od
reszty płótna.

Co to znaczy, że różniła się od reszty płótna?

Kilka lat później zdjęcia próbek, które zostały poddane badaniu
węglem C-14 w trzech laboratoriach, trafiły do specjalistów
od tekstyliów. Trzech niezależnych ekspertów stwierdziło
wówczas, że próbka wydaje się bardzo dokładnie utkana
ponownie. To spostrzeżenie sprawiło, że Ray Rogers, chemik
będący członkiem STURP, ponownie przyjrzał się próbkom,
które miał u siebie. Początkowo był sceptyczny, ale później - ku
swojemu zdziwieniu - stwierdził, że w obszarze bezpośrednio
przylegającym do miejsca, z którego pobrano próbki do badań
węglem C-14, między włóknami lnu przepleciona została
bawełna. Jak pokazuje literatura przedmiotu, było to zresztą
zgodne ze sposobem naprawiania tkanin, doskonalonym we
Francji od XIV wieku.

Sposób ten był stosowany jeszcze w XX wieku.

W polskim podręczniku do zajęć technicznych z 1950 roku
przedstawiona została metoda cerowania dziur, zwana
ścerem francuskim”, polegająca właśnie na wplataniu nitek
bawełny we włókna grubszego materiału.


OBLICZE


PRAWDY

Jest też książka amerykańska, napisana i opublikowana
w roku 1951 - jej celem było zachowanie, jak sądzono, ginącej
formy sztuki. Została wydana w Chicago i nosi tytuł The
Frenway System of French Reweaving. Na szczęście próbki
pobrane do badania w 1988 roku nie zostały zniszczone
w całości podczas datowania. Część z nich zachowano
i poddano później kolejnym badaniom. Próbka rezerwowa
również zawierała włókna bawełny - czyli inaczej niż reszta
Całunu wykonana z czystego płótna lnianego. Tak więc
okazuje się, że próbki pobrane do datowania węglem C-14 nie
były reprezentatywne dla Całunu.

Czy to takie ważne?

Bardzo ważne. Metoda zastosowana w 1988 roku polega
bowiem na określaniu wieku danego przedmiotu na
podstawie określenia wieku znajdującego się w nim węgla
C-14. Problem polega tylko na tym, czy jest to węgiel, który
stanowi strukturalny składnik owego przedmiotu, czy też
późniejsze zanieczyszczenie. Z tego powodu wyroby tkackie
należą do materiałów, które trzeba datować bardzo ostrożnie,
a najpierw dokładnie sprawdzić, czy badane próbki nie uległy
zanieczyszczeniu innymi substancjami organicznymi, często
zawierającymi nowy węgiel.

Jeżeli zaś weźmiemy pod uwagę, że Całun przez wieki
przechowywany był w kościołach, gdzie kopciły świece, i że
w 1532 roku przetrwał groźny pożar, podczas którego część
tkaniny nawet się zwęgliła - to nie zdziwimy się, że do płótna
mogły wniknąć pierwiastki węgla. Czy dobrze rozumiem?

Tak. Chodzi o nowsze źródła węgla zanieczyszczającego
tkaninę. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby kolejne badania
radiowęglem C-14 wykazały, że Całun jest jeszcze młodszy.

Dlaczego?


Barrie Schwortz w rozmowie z Grzegorzem Górnym

Kiedy mianowicie w 1988 roku wyciągnięto Całun Turyński
z relikwiarza, okazało się, że w środku znajdowały się resztki
jakiegoś robactwa. Postanowiono zatem dokonać dezynfekcji
wnętrza drewnianej skrzyni. Użyto do tego celu tymolu, który
jest silnym środkiem grzybobójczym i bakteriobójczym. Po
tej operacji wywietrzono relikwiarz i włożono doń Całun
na kolejne dziesięć lat. Niewykluczone, że część molekuł
tymolu mogła później wniknąć w Całun. Tak więc pojawiło
się nowe źródło węgla, które jest w stanie zafałszować
pomiary datowania. Kiedy jeden z członków naszego zespołu,
Ray Rogers, usłyszał, że bez konsultacji z chemikami użyto
tymolu, był wstrząśnięty.

To, co mówisz na temat błędów podczas badań z 1988 roku,
nie przebiło się jednak szerzej do świadomości publicznej.
Informacja o tym, że datowanie radiowęglem wskazało
na Całun jako średniowieczny falsyfikat, znalazła się
na czołówkach wszystkich światowych mediów. Kiedy
natomiast później wykazano niewiarygodność tych badań,
sprawa została przez większość wydawców i dziennikarzy
zignorowana.

Tak - to niestety bardzo smutne. Normalnie w świecie
naukowym jest tak, że gdy masz 99 danych, które przemawiają
za jakimś faktem, a tylko jeden element, który mu zaprzecza -
i na dodatek jest to czynnik obciążony dużym ryzykiem błędu -
to podążasz za tymi 99 danymi, a ów jeden ignorujesz. Jednak
w przypadku Całunu Turyńskiego doszło do sytuacji dokładnie
odwrotnej.

Czyli...

Jeśli uznamy autentyczność Całunu, to musimy przyznać,
że mamy do czynienia z najważniejszą relikwią świata
chrześcijańskiego. Czy już samo to nie wystarcza, by wzbudzić
opór i sprzeciw? Dla mnie bardzo wymowny był fakt, że wkrótce


OBLICZE

JOT

PRAWDY

po opublikowaniu wyników badań w 1988 roku na konto
jednego z trzech ośrodków, gdzie przeprowadzano badania
węglem C-14, konkretnie laboratorium w Oksfordzie, wpłynął
anonimowy datek w wysokości miliona funtów szterlingów za
obalenie tezy o autentyczności Całunu. Mam w związku z tym
pytanie: kiedy oni dowiedzieli się o tych pieniądzach? Jeżeli
przed badaniami, to jaki miało to wpływ na wiarygodność
ogłoszonych przez nich wyników?

W roku 2002 odbyło się kolejne badanie Całunu Turyńskiego.

Słowo śbadanie” jest tu nie na miejscu. Przeprowadzono
wówczas tak zwaną restaurację Całunu, choć także to słowo
należałoby umieścić w cudzysłowie.

Dlaczego w cudzysłowie?

Procedura tego przedsięwzięcia była od początku bardzo
dziwna. Przede wszystkim całą operację tak zwanej
restauracji przeprowadzono w najgłębszej tajemnicy. Trwała
ona przez 32 dni - w maju i czerwcu 2002 roku - w zaciszu
katedry turyńskiej. Nie poinformowano wcześniej, że takie
prace będą prowadzone, ani nie wydano komunikatu po ich
zakończeniu. Być może świat nigdy nie dowiedziałby się o tym
wydarzeniu, gdyby nie pewien dociekliwy włoski dziennikarz.
Znany watykanista Orazio Petrosillo, który miał dobre źródła
w piemonckim Kościele, ujawnił w sierpniu 2002 roku na
łamach śII Messaggero”, że trzy miesiące wcześniej rozpoczęto
w Turynie utrzymaną w tajemnicy operację. Publikacja
Petrosilla spowodowała, że archidiecezja turyńska poczuła
się zmuszona opublikować oficjalne oświadczenie, w którym
przyznała, że odbyła się restauracja Całunu. Z czasem zaczęło
wychodzić na jaw coraz więcej szczegółów dotyczących tego
wydarzenia, które wywołały oburzenie świata nauki.

Co tak wzburzyło naukowców?


Fotsmikpografla CałunuTuryńskiego
(64x), przedstawiająca włókna lnianego
płótna na wysokości nosa postaci z Całunu.

Przede wszystkim w proces restauracji nie byli zaangażowani
żadni naukowcy! Tak jakby nauka nie odgrywała krytycznej roli
przy konserwacji. Główni inicjatorzy całego przedsięwzięcia
nie konsultowali swej decyzji z naukowcami, nawet z własnymi,
turyńskim badaczami Całunu. Przez to popełnili błędy, które
spowodowały utratę wielu historycznych i naukowych danych.
Powstały też prawdopodobnie kolejne uszkodzenia Całunu.

Co konkretnie zrobiono?

Ponieważ Całun wielokrotnie podczas swej historii był
zwijany i rozwijany, postanowiono usunąć wszelkie zmarszczki
i zagięcia na materiale. By wygładzić tkaninę, użyto pary


OBLICZE

lir

PRAWDY

Plama krwi

powstała na skutek
wypłynięcia z rany
zadanej włócznią
oraz łata na przedniej
części obrazu na
Całunie.

wodnej. Tymczasem każdy chemik, archeolog czy konserwator
tkanin wie, że największym zagrożeniem dla starego
płótna jest wilgoć. Użycie pary spowodowało takie zmiany,
że obecnie Całun jest dłuższy aż o 7 centymetrów niż w roku
1978, gdy był badany przez naszą ekipę. Według Isabel Piczek,
węgierskiej malarki, która jest zarazem fizykiem, zmienione
zostały przez to dotychczasowe proporcje wizerunku
mężczyzny na Całunie. Poza tym usunięto wszystkie łaty
przyszyte przez siostry zakonne w 1534 roku po pożarze


Barrie Schwortz w rozmowie z Grzegorzem Górnym

w Chambery. Zeskrobano też sporą część przypalonego
materiału na krawędziach tych łat. Spore fragmenty Całunu
zostały odkurzone, co spowodowało usunięcie lub drastyczne
zmiany we wszelkich znajdujących się na jego powierzchni
pyłkach roślin i innych naleciałościach.

To chyba dobrze, że zebrano odkurzaczem pyłki.

Problem polega jednakna tym, że pyłki nie zostały wyfiltrowane
czy wyselekcjonowane, lecz wymieszane z przypalonym
i zeskrobanym materiałem oraz innymi naleciałościami.
Wszystko, co odkurzono z Całunu, zostało w ten sposób
umieszczone w czterdziestu słoiczkach. Tymczasem William
Meacham, który ma wieloletnie doświadczenie archeologiczne
w zakresie prac nad tkaninami chińskimi, twierdzi, że na
płótno wielkości Całunu potrzeba czterystu słoiczków, a więc
dziesięć razy więcej niż użyto wówczas w Turynie. To było
postępowanie całkowicie nieprofesjonalne. Po pierwsze:
wymieszano wszystkie pyłki. A po drugie: nie zaznaczono,
z którego konkretnie miejsca na Całunie pochodzą dane pyłki
czy inne naleciałości.

Zdaje się, że podczas tych prac usunięto także naszytą od
spodu tkaninę, która stanowiła wzmocnienie Całunu.

OBLICZE

J05

PRAWDY

Zgadza się. Tkaninę tę, znaną jako płótno holenderskie,
naszyły siostry klaryski w 1534 roku w Chambery, by w ten
sposób wzmocnić Całun po pożarze z 1532 roku. Podczas
prac restauracyjnych w 2002 roku zamiast tego płótna
naszyto lżejszy materiał o jaśniejszej barwie. W rezultacie
zmniejszeniu uległy dostrzegalne na wizerunku kontrasty,
a wizerunek jest mniej widoczny niż niegdyś. Można
przekonać się o tym, zestawiając ze sobą dwie fotografie:
moją - wykonaną w roku 1978, i dzisiejszą - z czasów po
renowacji. Kiedy w 2010 roku przyjechałem do Turynu na
publiczne wystawienie Całunu i zobaczyłem, jak słabo jest


widoczny obraz, to aż rozbolało mnie serce i chciało mi się
płakać. Mój niepokój budzi także coś innego. Mianowicie
naszyta pod Całunem tkanina jest nie tylko jaśniejsza, ale także
nowsza. Niestety, nikt nie przeprowadził na tym materiale
żadnej analizy chemicznej, by sprawdzić, czy nie został on
poddany działaniu substancji potencjalnie szkodliwych dla
Całunu. Nie wiadomo więc, czy ta nowa tkanina powoli nie
niszczy Całunu. Nie twierdzę, że tak jest. Mówię tylko, że nie
mamy co do tego żadnej pewności.

Coś za dużo tych nieprofesjonalnych działań jak na jedną
operację.

OBLICZE

1ÓT

PRAWDY

To nie wszystko. Przez cały ten czas - czyli przez owe
wspomniane 32 dni w maju i czerwcu 2002 roku - jakieś
18 cali (około 45 centymetrów - przyp. red.) nad Całunem
zapalona była lampa wolframowa. Przez to płótno zostało
poddane dużej dawce promieniowania ultrafioletowego, co
z całą pewnością mogło być szkodliwe dla wizerunku na
Całunie. Poza tym kobieta, która dokonywała tej renowacji,
doktor Mechthild Flury-Lemberg ze Szwajcarii, pracowała
bez rękawiczek i bez nakrycia głowy. Być może więc kiedyś,
gdy naukowcy pobiorą próbki DNA z Całunu, to stwierdzą, że
postacią owiniętą w płótno była kobieta ze Szwajcarii żyjąca
w XX wieku!

Czy świat naukowy zareagował jakoś na sposób
przeprowadzenia tej restauracji?

Negatyw fotograficzny

twarzy na Całunie Turyńskim,
z poprawionymi kontrastami.


OBLICZE

TT

PRAWDY


Doktor Alan Adler,

członek zespołu STURP, znany
chemik, przemawia podczas
konferencji naukowej dotyczącej
Całunu Turyńskiego w Richmond
w 1999 roku.

Gdy zaczęły wychodzić na jaw szczegóły całej operacji,
wywołało to burzę w świecie syndonologów, czyli badaczy
Całunu Turyńskiego. Ostatecznie na naszej stronie internetowej
opublikowaliśmy czternaście komentarzy znanych badaczy
Całunu z całego świata, z których dwanaście było bardzo
krytycznych względem sposobu potraktowania Całunu. Moje
zdziwienie budzi jednak coś innego. Osobiście bowiem nigdy nie
słyszałem o restaurowaniu jakichkolwiek relikwii. Rozumiem,
że można restaurować dzieło sztuki, choćby sklepienie Kaplicy
Sykstyńskiej, jednak restaurowanie relikwii wykracza poza
mój horyzont rozumienia świata.

O co więc w istocie chodziło podczas tej operacji, którą tak
bardzo starano się utrzymać w tajemnicy?


Barrie Schwortz w rozmowie z Grzegorzem Górnym

Sądzę, że warto odwołać się do oficjalnego oświadczenia
archidiecezji turyńskiej, które sprowokowane zostało
artykułem Petrosilla w śII Messaggero”. W tekście tym nie ma
ani słowa o naukowym wymiarze konserwacji. Znalazło się tam
natomiast zdanie, że zostały wykonane nowe fotografie Całunu
Turyńskiego, które warte są miliony dolarów. Gdybym to ja,
amerykański Żyd, w jednym tekście zawarł takie handlowe
oświadczenie o świętych relikwiach i o wielkich pieniądzach,
to prawdopodobnie sam znalazłbym się na krzyżu!

O co chodzi z tymi fotografiami?

Rzecz w tym, że na mocy umowy z królem Humbertem II
każdy z członków naszego zespołu miał wszelkie prawa autorskie
do danych, które zgromadził podczas badań. Dotyczyło
to również moich zdjęć. Fotografie, które robił Vernon Miller,
stały się jego własnością. Zdjęcia mikroskopowe, które wykonał
Mark Evans, również przeszły na jego własność. Umowa
z królem dotyczyła także innych rodzajów badań, na przykład
próbki, które pobrał Ray Rogers, stały się jego własnością.
To samo było z pyłkami zebranymi przez Maxa Freia. Posiadaczem
największego zbioru najlepszych jakościowo fotografii
Całunu Turyńskiego i samego przedsięwzięcia badawczego
zostałem natomiast ja. Oczywiście było to zrozumiałe,
gdyż pełniłem funkcję oficjalnego fotografa dokumentującego
działania STURP, a więc do mnie należało robienie zdjęć. Dla
archidiecezji turyńskiej prawdopodobnie nie była to komfortowa
sytuacja - mieli na swoim terenie relikwię, nie mieli zaś
kontroli nad jej najlepszymi fotografiami.

W 2002 roku właścicielem Całunu Turyńskiego była Stolica
Apostolska. To oznacza, że zgodę na restaurację musiał
wydać osobiście Jan Paweł II.

Jan Paweł II nie był naukowcem. Polegał na swoich doradcach,
którzy najwidoczniej przekonali go, że taka restauracja jest


konieczna. Pewnie gdyby papież wiedział, że w całej czynności
nie wezmą udziału żadni naukowcy, to nie udzieliłby takiego
zezwolenia. Niestety, stało się jednak inaczej i powstały
szkody, których nie da się już naprawić. Na szczęście niedawno
nowym metropolitą Turynu, a zarazem kustoszem Całunu
Turyńskiego, został arcybiskup Cesare Nosiglia. Wykazuje
on duże zrozumienie dla tej relikwii, także w jej naukowym
aspekcie. Jego asystentem został ksiądz, który jest fizykiem i ma
dużą wiedzę na temat Całunu. Zauważyłem też, że w Turynie
zmieniło się nastawienie wobec STURP. Jeszcze do niedawna
Międzynarodowe Centrum Syndonologii marginalizowało bądź
ignorowało naszą rolę w historii badań nad Całunem. Ostatnio
jednak zaczęli uznawać wagę dokonanych przez nas ekspertyz.
Wiele zmieniło się na lepsze, od kiedy nowym przewodniczącym
tej organizacji został profesor Bruno Barberis.

OBLICZE

nr

PRAWDY

Jak to się stało, że zacząłeś prowadzić stronę internetową
poświęconą w całości Całunowi Turyńskiemu?

W 1995 roku, gdy przekonałem się do autentyczności
Całunu, zadzwonił do mnie znajomy, by podzielić się tym,
co niedawno przeczytał. Stwierdził on, iż wyczytał w prasie
sensacyjną wiadomość, jakoby Całun był fotografią wykonaną
przez Leonarda da Vinci. Wybuchnąłem śmiechem, sądząc,
że żartuje. Opowiedziałem mu o dokumentach historycznych
świadczących o tym, że Całun był wystawiany na widok
publiczny już sto lat przed narodzeniem Leonarda da Vinci.
Kto jednak czytał o tych dokumentach? Pojedyncze osoby. A kto
czytał bzdury o Leonardzie? Miliony, ponieważ wiadomość ta
była szeroko rozpowszechniana w całym świecie.

Po rozmowie z moim znajomym nagle coś do mnie dotarło.
Miałem szczęście być w posiadaniu uprzywilejowanych
informacji na temat Całunu. Byłem przecież członkiem zespołu
STURP. Ale szerokie rzesze odbiorców nie czytają biuletynów
naukowych i mają bardzo ograniczony dostęp do faktów. W tym
momencie siedziałem sobie przy swoim biurku i doznałem


Le prime foto
a fme Ottocento

Quando 1’awocato torinese Se- Fu questa scoperra delTawocato
rondo Pia (neUafoto) scattó Ic pri- Pia ad accendere 1’interesse del
me fotografie della Sindone ii 25 mondo scientifico attomo alla
maggio 1898 fu protagonista di Sindone: un secolo di indagini a
una scoperta sorprendente: Km* tutto campo sulTorigine e la for-
magine sindonica si comporta mazione aelTimmagine, tuttora

rnmp lin «nioarivrY* InfrtorMfirn incni«wra

Secondo Pia,

włoski fotograf, który
w 1898 roku wykonał
pierwsze zdjęcia
Całunu Turyńskiego.

objawienia. Zapisałem na kartce zdanie: śZastanowić się nad
założeniem strony internetowej”. Ten telefon przesądził o tym,
że 21 stycznia 1996 roku otworzyłem pierwszą w Internecie
stronę poświęconą Całunowi Turyńskiemu: www.shroud.com.
Do dziś odwiedziło ją ponad dwanaście milionów różnych
użytkowników.

OBLICZE

PRAWD

Czyli, jeśli dobrze rozumiem, w obliczu zalewu fałszywych
doniesień postanowiłeś stworzyć wiarygodne źródło
informacji o Całunie?

Prawdę mówiąc, trudno o bardziej wiarygodną bazę danych
niż ta, która była rezultatem naszych 120-godzinnych badań
w Turynie w 1978 roku. Niestety, większość prac na temat Cału nu
opublikowanych przez członków STURP jest trudno dostępna
ogółowi społeczeństwa. Po pierwsze: napisane zostały językiem
naukowym, niezrozumiałym dla przeciętnego czytelnika. Po


Przedstawiamy po prostu udokumentowane dowody i fakty.
Rozstrzyganie kwestii wiary jest już natomiast indywidualną
sprawą. Oferujemy odpowiedzi na większość pytań naukowych,
choć nie na wszystkie. Duchowa strona Całunu, jego głębsze
rozumienie, należy do każdego z osobna.

Ważne jest również, aby wyniki pracy naszego i innych
zespołów były dostępne dla przyszłych pokoleń badaczy, aby
nie musieli zaczynać wszystkiego od początku, wykonywać
jeszcze raz tych samych zadań. Jeśli zapewnimy darmowy
dostęp do tych materiałów, wtedy nie tylko przyszłe pokolenia
będą o nas pamiętać, ale także badacze będą mogli skorzystać
z naszych zasobów informacji naukowej jako punktu wyjścia
do dalszych prac. To jest nasz nadrzędny cel.

OBLICZE

M

PRAWDY

Podczas swoich prezentacji, gdzie dowodzisz tezy
o autentyczności Całunu Turyńskiego, nie odwołujesz się
jednak do niektórych argumentów naukowych.

Nie pokazujesz na przykład wyników badań pyłków
roślin, które ogłosili Max Frei ze Szwajcarii czy Avinoam
Danim z Izraela.

Mamy bardzo wyśrubowane kryteria dotyczące przedstawianych
informacji. W swoich osobistych prezentacjach zazwyczaj
nie wspominam żadnych prac, które nie zostały
opublikowane w specjalistycznych pismach naukowych, i to
recenzowanych przez ekspertów z tych samych dziedzin. Każda
praca musi przejść tego typu weryfikację, by mogła zasłużyć na
poważne potraktowanie przez kręgi naukowe. Jeśli ktoś przedstawia
swoje odkrycia w jakimś magazynie hobbystycznym,
popularnonaukowym czy publicystycznym, w programie dokumentalnym
czy w komercyjnej książce, to możemy to odnotować
na naszej stronie internetowej, ale ich autor nie może liczyć na
ich uznanie przez świat nauki. Dlatego też nie uwzględniam na
swojej stronie wielu głosów przemawiających emocjonalnie na
korzyść lub przeciwko prawdziwości Całunu, gdyż wiele z nich
nie przeszło sita naukowej weryfikacji.


Tylny obraz

głowy na Całunie
Turyńskim widoczny
w naturalnym świetle.

Nogi

na grzbietowej

CZ^ŚCi wizerunku
na Całunie widoczne
na czarno-białym
negatywie. Ta wersja
zdjęcia została
odwrócona z lewej
na prawą stronę.


OBLICZE

JjT

PRAWDY


Manuskrypt

Praya

powstał ok. 1192
roku. Widoczna
na nim miniatura
przedstawia Całun
Turyński

z charakterystycznymi
dla niego

szczegółami, takimi
jak np. jodełkowy
wzór splotów na
płótnie.


OBLICZE

JjjT

PRAWDY

Wiele osób, w tym także naukowców, ogłasza jednak, że
stosując odpowiednie powiększenia i techniki cyfrowe,
odkryli na Całunie szczegóły, które pozostają niewidoczne
dla nieuzbrojonego oka.

Dlaczego jednak botanik widzi kwiaty, a numizmatyk
monety? Dlatego, że bardzo często mamy do czynienia ze
zjawiskiem, które nazywa się paradolią.

Paradolia? A cóż to takiego?

Otóż jest to postrzeganie czegoś, czego faktycznie nie ma.
Na przykład ludzie twierdzą, że na powierzchni Księżyca
dostrzegają czyjąś twarz. Oczywiście, tam nie ma żadnej
twarzy, ale niektórym się wydaje, że ją widzą. Mózg i oko
bowiem ściśle ze sobą współdziałają - jest to proces, który
przebiega podświadomie, bez świadomego zaangażowania
z naszej strony. Jeśli patrzymy na różne kształty (zwłaszcza
kształty dowolne), to mózg automatycznie stara się coś z tego
zrozumieć i poszukuje w swojej pamięci pewnych wzorów,
które wyglądają podobnie. Gdy znajduje coś, co jest podobne,
zaczynamy to wówczas świdzieć”. Tak działa percepcja wizualna
u człowieka. Niedawno podczas jednego z moich wykładów
o Całunie wstała dziewczyna i powiedziała, że gdy ogląda
widoczne na Całunie ślady po biczowaniu na plecach Jezusa,
to dostrzega krzyczącą twarz człowieka. Dlaczego? Bo jest bogobojna
i darzy Jezusa głęboką miłością. Ona nie kłamała, ona
wierzyła w to, co miała w sercu. Tak właśnie działa paradolia.
Nawet naukowcy, którzy nie są specjalistami od obrazowania,
padają ofiarami tego zjawiska. Para oczu nie czyni nas bowiem
ekspertami od obrazowania czy percepcji wizualnej, tak jak
para rąk nie czyni nas od razu chirurgami. To dlatego ludzie są
podatni na złudzenia optyczne, które z łatwością wprowadzają
w błąd naszą percepcję wzrokowo-myślową. Po prostu jest to
pewne ograniczenie systemów percepcji wizualnej u człowieka.


Iluminacje

w Manuskrypcie Praya pokazują m.in. scenę namaszczenia Jezusa przed złożeniem
do grobu oraz niewiasty, które przyszły namaścić Jego ciało, lecz spotkały anioła.


Publiczne

wystawienie

Całunu Turyńskiego
w 2010 roku trwało
44 dni. Płótno
obejrzało w tym
czasie ok. 2 milionów
100 tysięcy ludzi.



OBLICZE

~w

PRAWDY

A w ogóle czy można uchronić się przed paradolią?

Oczywiście. Są przecież ludzie, na przykład interpretatorzy
fotografii, którzy analizują zdjęcia rekonesansu lotniczego czy
satelitarnego. Znani są jako foto-interpretatorzy, których szkoli
się specjalnie pod kątem rozwijania umiejętności trafnej identyfikacji
szczegółów widocznych na zdjęciach satelitarnych. Są
oni uczeni, by nie ufali temu, co widzą. Muszą dostrzegać to,
co jest, a nie to, co widzą lub im się wydaje, że widzą. Ludzie
niespecjalizujący się w obrazowaniu podatni są na błędne
interpretacje. Oni nie kłamią. Oni pewne rzeczy widzą, ale
nie są w stanie przedstawić na to żadnych dowodów naukowych.
Jak powiedział Ray Rogers, jeden z członków STURP,
twierdzenie śwydaje mi się, że widzę”, nie ma charakteru
naukowego. Tak więc analiza wizerunku na Całunie wymaga
zaangażowania przeszkolonych fachowców. Ja sam dostaję
setki listów od ludzi z całego świata, którzy widzą na Całunie
Turyńskim najróżniejsze rzeczy: gwiazdę Dawida, amulety
na szyi Jezusa, a nawet narzędzia Męki Pańskiej. To zresztą
symptomatyczne, że większość z tych nietrafnych obserwacji
opiera się na fotografiach czarno-białych o zmanipulowanym
kontraście, a nie na kolorowych. Pamiętajmy, że wraz
z nadejściem nowoczesnych komputerów zyskaliśmy narzędzia
do przeprowadzania podstawowych manipulacji na obrazach.
Jednak w rękach kogoś nie dość przeszkolonego w wykorzystaniu
tych technik mogą one prowadzić do błędnych wniosków.

Z czego wynika ta różnica?

Wystarczy się przyjrzeć, jak wygląda wizerunek na Całunie
w oryginale, a jak jego czarno-biała fotografia. Wizerunek na
płótnie ma słaby kontrast, jest delikatny i ledwie widoczny dla
przeciętnego obserwatora. W odróżnieniu od niego, zdjęcia
czarno-białe wzmacniają kontrast, sztucznie uwidaczniając
wizerunek. Dotyczy to zwłaszcza bardzo rozpowszechnionych


Skrzyżowane klonie

na przedniej części wizerunku
na Całunie widoczne na
czarno-białym negatywie.

123

r

na świecie zdjęć zrobionych w 1931 roku przez Giuseppe
Enriego. Użył on wówczas ortochromatycznego filmu o dużym
kontraście. Dzięki temu wydobył wyrazistość postaci na
Całunie i nadał jej swoisty dramatyzm. Z jednej strony to
dobrze, bo dzięki temu miliony ludzi łatwiej mogą sobie
wyobrazić, co znajduje się na płótnie. Z drugiej natomiast
strony efekt ten może wprowadzić oko w błąd, dlatego że Całun
w rzeczywistości nie jest przecież czarno-biały. Tymczasem


na ortochromatycznym negatywie szarości przechodzą w biel
albo w czerń, co zmienia dane wyjściowe, jak również wygląd
samego wizerunku. To powoduje, że wiele osób ulega paradolii
i widzi na płótnie rzeczy, których tam nie ma. Żeby więc odsiac
to, co jest pewne naukowo, od tego, co stanowi wyraz pewnej
reakcji emocjonalnej, wprowadziłem na swojej stronie internetowej
bardzo surowe kryteria weryfikacji tekstów. Nie publikujemy
tez niezweryfikowanych przez naukę. Nie jest dla nas
żadnym źródłem artykuł publicystyczny, film dokumentalny czy
informacja w Internecie. Jeszcze raz powtórzę: wiarygodnym
źródłem wiedzy są dla nas jedynie specjalistyczne magazyny
naukowe, recenzowane przez niezależnych naukowców z tych
samych dziedzin. W stowarzyszeniu STERA, Inc. stworzyliśmy
nawet komisję, która zajmuje się recenzjami materiałów przekazanych
nam do publikacji na naszej stronie internetowej.
W jej skład wchodzi dwanaście osób. Są wśród nich historycy,
bibliści, fizycy, chemicy, archeolodzy, pracownicy NASA czy
Laboratorium Narodowego Los Alamos.

W roku 2010, kiedy w Turynie wystawiono Całun na widok
publiczny, na całym świecie ukazało się wiele książek o tej
relikwii...

Wiesz dokładnie ile?

Nie wiem.

52!

Często prezentują one jednak sprzeczne wnioski. Jak się
wobec tego może w tym wszystkim połapać niezorientowany
czytelnik, który ma dobrą wolę, by poznać wiedzę o Całunie?

Największe bzdury piszą o Całunie ci, którzy nigdy go nie
badali, a nawet w ogóle nie widzieli. Dotyczy to zarówno


zwolenników, jak i przeciwników tezy o autentyczności tej
relikwii. W odróżnieniu od nich najbardziej wiarygodni natomiast
pozostają ci badacze, którzy sami mieli okazję zbadać
Całun i opierają się na rzetelnej, zweryfikowanej wiedzy
naukowej. Prowadziłem kiedyś debatę radiową ze znanym
sceptykiem wątpiącym w autentyczność Całunu. W pewnym
momencie powiedział mi: śWiesz co, Barrie, w świecie syndo-
nologii jest dużo pseudonauki, a nie prawdziwej nauki”. Nie
mogłem się z tym nie zgodzić. Odpowiedziałem mu jednak: śTo
prawda, jest dużo pseudonauki zarówno wśród zwolenników,
jak i przeciwników Całunu. Odrzućmy zatem kolorowe magazyny,
filmy dokumentalne, popularną publicystykę i weźmy
tylko materiały naukowe, zweryfikowane przez specjalistów
z tych samych dziedzin. Wówczas okaże się, że około 99 procent
dowodów przemawia za tezą o autentyczności Całunu”. Swoje
koncepcje opieramy na faktach i badaniach naukowych. Nie
polegamy jedynie na tym, co czujemy sercem - wtedy bowiem
wkraczalibyśmy w świat wiary.

Przez taką swoją postawę naraziłeś się zapewne niejednemu
badaczowi.

Dzięki stronie internetowej poznałem osobiście niemal
wszystkich najważniejszych badaczy Całunu na kuli ziemskiej.
Jestem w stałym kontakcie z większością z nich. Żeby poruszać
się w świecie syndonologów, trzeba jednak wykazać sporą
dozę dyplomacji. Tutaj linie podziału nie przebiegają tylko
między zwolennikami i przeciwnikami prawdziwości Całunu
Turyńskiego. Także naukowcy, którzy uważają, iż płótno jest
autentyczne, są podzieleni między sobą. Przeważnie wszyscy
znają się osobiście, a jednocześnie swoje badania i odkrycia
traktują ze śmiertelną powagą. Dlatego moja funkcja wydawcy
strony internetowej często sprowadza się do roli mediatora
między skonfliktowanymi znajomymi. Trzeba być bardzo
ostrożnym i uważać, by nie stracić czyjejś przyjaźni. Oczywiście


OBLICZE


PRAWDY

Su da Pl dii z 0viei8,

czyli chusta przechowywana od VI wieku po Chrystusie w hiszpańskim
mieście Oviedo. Przez naukowców uważana jest za drugie płótno
pogrzebowe Jezusa, którym owinięto Jego głowę po ukrzyżowaniu.


OBLICZE

1W

PRAWDY

spór intelektualny to fundamentalny element metody naukowej,
tak więc należy wręcz oczekiwać sporów między badaczami
Całunu. Gdyby spór nie istniał, postęp byłby niewielki lub
żaden, a my prawdopodobnie wszyscy nadal byśmy sądzili, że
Całun to malowidło.

Mówiłeś, że w samym tylko roku 2010 wyszły aż 52 książki
o Całunie Turyńskim. Czy widzisz wśród nich jakąś
dominującą tendencję?

Widzę taką tendencję, jeśli chodzi o skalę promocji książek.
Otóż nagłaśniane są te pozycje, które występują przeciwko
autentyczności Całunu Turyńskiego. Generalnie na rozgłos
w mediach, na reklamę, promocję i sprzedaż mogą liczyć te
książki, które uderzają w chrześcijaństwo. Kiedy wiele lat temu
byłem hippisem i nie interesowałem się w ogóle sprawami
religii, często słyszałem narzekania znajomych chrześcijan,
że w mediach panują antychrześcijańskie uprzedzenia. Wtedy
myślałem, że w tym uskarżaniu się tkwi gruba przesada.
Gdy jednak sam zacząłem obserwować to z bliska, mogę
potwierdzić: rzeczywiście, we współczesnych mediach obecne
jest silne nastawienie antychrześcijańskie. Przykładem tego
może być choćby nieproporcjonalne do rangi wydarzenia
nagłośnienie niedawnej książki o Całunie, której autor stawia
absurdalną tezę, jakoby apostołowie mieli pomylić ciało Jezusa
z Jego całunem pogrzebowym.

Na świecie pojawia się jednak coraz więcej doniesień
o innych relikwiach Chrystusowych, takich jak Sudarion
z Oviedo, Chusta z Manoppello czy Tunika z Argenteuil. Czy
można powiedzieć o nich coś pewnego?

Zawieszam swój sąd o ich prawdziwości do czasu
przeprowadzenia wszechstronnych i dokładnych badań
naukowych, a następnie ich zweryfikowania przez niezależnych




Bicz rzymski,

czyli narzędzie kaźni,
którym oprawcy
biczowali Jezusa.

ekspertów. Z tego, co wiem, do tej pory tylko w przypadku
jednej z tych relikwii przeprowadzono tego typu szeroko
zakrojone badania. W 1989 roku w Hiszpanii powstał zespół
naukowców, którzy zajęli się Sudarionem z Oviedo. Jest to
lniana chusta, którą miano owinąć głowę Jezusa na krzyżu
jeszcze przed złożeniem do grobu. Hiszpańscy naukowcy
bardzo szczegółowo zbadali Sudarion. Zorganizowali na
jego temat trzy międzynarodowe kongresy syndonologiczne,
podczas których ogłosili wyniki swych badań, które później
poddali naukowej weryfikacji i opublikowali. We wrześniu
2011 roku byłem osobiście w Oviedo i oglądałem Sudarion
na własne oczy. W kwietniu 2012 roku uczestniczyłem natomiast
w ostatnim kongresie syndonologicznym w Walencji


Badacze STURP

Joe Accetta i Steve Baumgart
podczas ustawiania
swych urządzeń w Pałacu
Królewskim w Turynie.


poświęconym tej relikwii. Badania naukowców przemawiają za
uznaniem owej chusty za autentyczną. Dokumenty historyczno
dotyczące istnienia tej relikwii sięgają VII wieku.

Zajmujesz się Całunem Turyńskim jako badacz niemal
35 lat. Jaki jest twój stosunek do tego przedmiotu:
neutralny jak do obiektu obserwacji czy emocjonalny
jak do czegoś, czemu poświęciło się jednak kawał życia?

Na początku był to obojętny stosunek jak do każdego
przedmiotu badań. Z czasem jednak moje przywiązanie
emocjonalne do Całunu wzrastało, ale dotyczyło intelektualnego
oglądu badań przedmiotu, a nie osoby, której wizerunek tam
utrwalono. Ktoś wychowany w tradycji chrześcijańskiej jest
automatycznie emocjonalnie związany z osobą Jezusa. Ja
natomiast, będąc wychowanym w tradycji żydowskiej, nigdy
nie czułem takiego przywiązania. Sprzyjało to zachowaniu
bezstronności podczas badań. Podejście takie cechowało
cały zespół STURP. Mimo to co rusz pojawiali się sceptycy,
którzy podejrzewali nas o fanatyzm religijny. Nawet media
przedstawiały nas jako grupę motywowaną przede wszystkim
religijnie, ale to była absolutna nieprawda. Gdyby w grę
wchodziły pobudki religijne, to ponad połowa członków STURP
w ogóle by nie uczestniczyła w tych badaniach. Chodziło nam
głównie o naukę, ale i tak zarzucano nam fałszerstwa, a nawet
fanatyzm. Niektórzy z nas czuli się tym osobiście urażeni, gdyż
nie mieliśmy żadnych motywów religijnych. Naszym zespołem
kierowała pasja poznawcza i chęć odkrycia prawdy. Byli nawet
tacy, którzy twierdzili, że opuszczą zespół, jeśli okaże się, że jest
to projekt religijny. Owszem, byli też wśród nas wierzący, ale
nie miało to żadnego wpływu na nasze badania. Jeśli skieruję
jakiś przyrząd na Całun i włączę guzik, to urządzenie pokaże
taki sam wynik niezależnie od tego, czy uruchomiła go dłoń
osoby wierzącej, czy niewierzącej. Instrument pobiera pomiar,
nie różnicując, czy obsługuje go katolik, Żyd bądź ateista.




OBLICZE

132

PRAWDY


6 a r i1 i e 8 c h w o p t z

został przyjęty życzliwie
w Wisznicach, m.in. przez
miejscowego proboszcza
ks. Sławomira Olopiaka.


Ale wynik tego pomiaru może mieć wpływ na myślenie
katolika, Żyda bądź ateisty.

Rzeczywiście. Początkowo nie interesowała mnie kwestia
samego Całunu Turyńskiego, a tylko utrwalony na nim
obraz posiadający pewne niezwykłe cechy. Z czasem jednak
zaangażowałem się mocno w dziedzinę, która nie leżała
wcześniej w sferze moich zainteresowań. Przed 35 laty nie
pomyślałbym, że poświęcę tej sprawie całe swoje życie. Obecnie
jako emerytowany fotograf i filmowiec większość swego czasu
nadal poświęcam kwestii Całunu. Gdy ludzie chwalą moją
pracę, dziękuję za komplementy, ale zawsze dodaję, że ten
pomysł nie wyszedł ode mnie. Zostałem zaangażowany do
niego ze względu na swoje kwalifikacje. Teraz stało się dla
mnie jasne, że znalazłem się tam nie tylko po to, by w 1978
roku robić zdjęcia, ale również dlatego, by kilkadziesiąt lat
później przekazywać wiedzę o Całunie całemu światu. To jest
dla mnie o wiele istotniejsze niż moje fotografie z 1978 roku.
W sumie można powiedzieć, że są one już nieaktualne, gdyż
Całun wygląda dziś inaczej niż w tamtym czasie. Oczywiście,
te stare zdjęcia mają dzięki temu jeszcze większą wartość
historyczną.

Dlaczego jednak postanowiłeś poświęcić swoje życie
opowiadaniu światu o Całunie?

Nie uważam, żeby to było z mojej strony poświęcenie. Mam
poczucie, że jest to misja, którą mi powierzono, do której
zostałem wybrany. Pewnie miliard ludzi na Ziemi miał wówczas
większe niż ja prawo przebywać tak blisko Całunu, ale mimo
to akurat mnie przypadł ten obowiązek. W dzieciństwie często
słyszałem, że Żydzi są narodem wybranym. Szczerze mówiąc,
nigdy wcześniej nie czułem się śwybranym”. Ale teraz mam
takie poczucie ze względu na Całun. Czuję, że Bóg wybrał
właśnie mnie do głoszenia światu prawdy o Całunie Turyńskim.


Jakkolwiek by było, przystępowałem do tego projektu jako
całkowity sceptyk, nie byłem ważnym naukowcem i do tego
byłem Żydem. Byłem ostatnią osobą w zespole, po której można
było się spodziewać, że stanie się zagorzałym zwolennikiem
autentyczności Całunu. Jednak ta sprawa nigdy nie była dla
mnie ciężarem, lecz błogosławieństwem, ponieważ ma wartość
nie tylko dla świata, ale także dla przyszłych pokoleń, którym
zostawiam owoce naszej pracy. Dopiero w tej perspektywie
mogę zrozumieć słowa, które skierował do mnie przed laty Don
Lynn: śBarrie, jedź do Turynu i wykonaj swoją robotę najlepiej
jak potrafisz. Bóg nie mówi nam z góry, jaki ma wobec nas
plan, ale w pewnym momencie dowiemy się tego”. Właśnie się
tego dowiedziałem. Czy to nie interesujące, że Bóg zawsze na
Swojego posłańca wybiera Żyda? Jestem posłańcem.

A jednak zajęło ci aż osiemnaście lat dochodzenie do
pewności o autentyzmie Całunu.

OBLICZE

J3T

PRAWDY

Myślę, że Bóg miał rację, gdy kazał mi czekać tak długo,
zanim zyskałem pewność. Gdy prowadziliśmy badania w 1978
roku, miałem 32 lata. Nie miałem wtedy w sobie dość pokory.
Gdybym wówczas podjął próbę tego, co robię dziś, prawdopodobnie
byłbym bardziej skupiony na sobie niż na Całunie
i poniósłbym żałosną porażkę. Musiałem dojrzeć, przejść
przez wszystkie kryzysy wieku średniego, przezwyciężyć
różne problemy osobiste i ostatecznie spokornieć. Dopiero
wtedy mogłem stać się orędownikiem prawdy o Całunie bez
skupiania się na własnej osobie. Dlatego na stronie internetowej
www.shroud.com nie ma mojej biografii, są tylko
informacje o Całunie Turyńskim. Jeśli ktoś natomiast chce
się dowiedzieć czegoś więcej o mnie, to może wejść na stronę
www.schwortz.com.

Podczas wykładów ludzie zapewne
często pytają cię o wiarę.


Wisznice



Bohater książki

w rodzinnej
miejscowości
swoich żydowskich
przodków.


OBLICZE

HT

PRAWDY

Niedawno po wykładzie podszedł do mnie pewien człowiek
i powiedział: śŚwietny wykład, ale nigdy nie będziesz w stanie
przekonać mnie do wiary”. Spojrzałem mu głęboko w oczy
i odpowiedziałem: śDlaczego sądzisz, że miałbym się przejmować
tym, w co wierzysz?”. Był zaskoczony moimi słowami - szeroko
otworzył oczy i usta. Wtedy mu powiedziałem: śTwoja wiara
to nie moja sprawa - to sprawa między tobą a Bogiem. Z Nim

0 tym porozmawiaj! Moim zadaniem jest dzielenie się wiedzą
naukową na temat Całunu. A co ty zrobisz z tą wiedzą - to
twoja sprawa”.

Nie jesteś więc misjonarzem.

Nie - ja nie jestem od przekonywania kogoś do wiary. To
jest zajęcie dla księży, pastorów, rabinów. Nie chcę odbierać
im roboty. Ja jestem tylko posłańcem, który ma mówić
prawdę o Całunie. Do Całunu nie dołączono żadnej instrukcji
obsługi. Odpowiedzi na pytanie o wiarę nigdy nie znajdziemy
na kawałku tkaniny. Wiara będzie zawsze w oczach i sercu
człowieka, który na nią patrzy. Ostatecznie to każdy z nas musi
osobiście otworzyć swoje serce na Boga. Tkanina za nas tego
nie zrobi.

A jak to jest w twoim przypadku? Co odpowiadasz ludziom,
którzy przychodzą do ciebie po wykładzie i mówią: śW
porządku, uznaje pan autentyczność Całunu, ale osobiście
w co pan właściwie wierzy?”.

Pochodzę z ortodoksyjnej żydowskiej rodziny, w której Bóg
był kimś naturalnym i oczywistym. Kiedy miałem trzynaście
lat, porzuciłem jednak wiarę. Odbierałem ją jedynie jako
wyraz pewnej tradycji i kultury. Nigdy tak naprawdę nie
czułem jakiejkolwiek relacji z Bogiem. Co gorsza, wśród ludzi
deklarujących swoją religijność widziałem wielu hipokrytów

1 byłem oburzony ich postawą. Zresztą wciąż czuję coś takiego,


ale dziś inaczej patrzę na świat. Dzięki Całunowi Turyńskiemu
zostałem po raz pierwszy w dorosłym życiu zmuszony do tego,
by przyjrzeć się swoim przekonaniom i zajrzeć w głąb własnego
serca. Odkryłem, że Bóg był tam już od dawna i czekał na mnie,
bym Go dostrzegł i przyjął osobiście. Niewielu Żydów może
powiedzieć, że Całun Turyński przywrócił im wiarę w Boga.
Dzięki tej relikwii związanej z Jezusem odkryłem też na nowo
swoją żydowskość.

No właśnie, może powiedzmy coś o twoich korzeniach. Twoi
rodzice urodzili się w Polsce.

Moja mama urodziła się w 1923 roku w Wisznicach, w zwykłej
wiosce, jakich było wtedy wiele w Polsce, zamieszkałej przez
Żydów, żyjących po sąsiedzku z chrześcijanami. Jako dziecko
wyemigrowała z rodzicami do Ameryki w 1931 roku. Decyzja
o wyjeździe uratowała im życie. Wszyscy Żydzi, którzy
pozostali w Wisznicach, zostali bowiem zamordowani podczas
Holocaustu przez Niemców. Kiedy w 2011 roku przyjechałem
do Polski, odwiedziłem rodzinną miejscowość mojej mamy, ale
nie zachowały się tam żadne ślady po żydowskiej społeczności.
Hitlerowcy zniszczyli wszystko, nawet nagrobki na żydowskich
cmentarzach.

Kiedy w kwietniu 2012 roku odwiedziliśmy razem Wisznice,
wygłosiłeś w tamtejszym kościele pod wezwaniem
Przemienienia Pańskiego wykład dla mieszkańców wioski
na temat Całunu Turyńskiego. Co wówczas czułeś?

W Wisznicach zostałem bardzo serdecznie przyjęty przez
tamtejszego proboszcza ks. Sławomira Olopiaka, ale także przez
mieszkańców tej miejscowowości. Wykład, który wówczas
wygłosiłem, był chyba najważniejszym w moim życiu wykładem
o Całunie. Bezpośrednio po jego zakończeniu zadzwoniłem do
mojej 89-letniej mamy, która mieszka w Pittsburgu w stanie


Pensylwania. Opowiedziałem jej o swoim wspaniałym
przeżyciu, jakim był pobyt w Wisznicach. Przebywając w tym
miejscu, wiele rozmyślałem o mym żydowskim pochodzeniu,
o rodzinie, z której się wywodzę, o tych wszystkich przodkach,
dla których Bóg był najwyższą wartością. To niesamowite,
ale prawdopodobnie nigdy bym się tam nie znalazł i nie
zastanawiałbym się nad Bogiem moich przodków, gdyby nie
ów jedyny w swoim rodzaju przedmiot, z którym zetknąłem się
ponad trzydzieści pięć lat temu - Całun Turyński.

OBLICZE

138

PRAWDY


Aneks i

Lista członków STURP (Shroud of Turin Research Project),
którzy przeprowadzali badania Całunu w 1978 roku:

Joseph S. Accetta (Lockheed Corporation);

Steven Baumgart (U.S. Air Force Weapons Laboratories);
John D. German (U.S. Air Force Weapons Laboratories);
Ernest H. Brooks II (Brooks Institute of Photography);

Mark Evans (Brooks Institute of Photography);

Vernon D. Miller (Brooks Institute of Photography);

Donald Devan (Oceanographic Services Inc.);

Rudolph J. Dichtl (University of Colorado);

Robert Dinegar

(Los Alamos National Scientific Laboratories);

Donald i Joan Janney

(Los Alamos National Scientific Laboratories);

Ronald London

(Los Alamos National Scientific Laboratories);

Roger A. Morris

(Los Alamos National Scientific Laboratories);

Ray Rogers (Los Alamos National Scientific Laboratories);
Kenneth E. Stevenson (IBM);

Thomas F. D’Muhala (Nuclear Technology Corporation);
Joseph Gambescia (St. Agnes Medical Center);

Roger i Marta Gilbert (Oriel Corporation);

Thomas Haverty (Rocky Mountain Thermograph);

John P. Jackson (U.S. Air Force Academy);

Erie J. Jumper (U.S. Air Force Academy);

Jean Lorre (Jet Propulsion Laboratory);

Donald J. Lynn (Jet Propulsion Laboratory);

Robert William Mottern (Sandia Laboratories);

Samuel Pellicori (Santa Barbara Research Center);

Barrie M. Schwortz (Barrie Schwortz Studios).


OBLICZE

T

PRAWDY

Lista pozostałych członków STURP, którzy prowadzili badania
w Stanach Zjednoczonych po powrocie zespołu naukowego z Włoch:

Robert Bucklin (Harris County, Texas, Medical Examiner’s Office);
John Heller (New England Institute);

Larry Schwalbe (Los Alamos National Scientific Laboratories);
Dianę Soran (Los Alamos National Scientific Laboratories);
Alan Adler (Western Connecticut State University);

Jim Drusik (Los Angeles County Museum).

Aneks 2

Bibliografia naukowych publikacji dotyczących Całunu
Turyńskiego zweryfikowana przez specjalistów tej samej
dziedziny badań działających niezależnie od siebie:

1. Accetta J.S., Baumgart J.S., Infrared Reflectance Spectroscopy
and Thermographic Investigations of the Shroud of Turin,
śApplied Optics”, t. 19, nr 12, s. 1921-1929

2. Avis C., Lynn D., Lorre J., Lavoie S., Clark J., Armstrong E.,
Addington J., Image Processing of the Shroud of , IEEE
1982 Proceedings of the International Conference on Cybernetics
and Society, październik 1982, s. 554-558

3. Devan D., Miller V., Quantitative Photography of the Shroud of
Turin, IEEE 1982 Proceedings of the International Conference on
Cybernetics and Society, październik 1982, s. 548-553

4. Ercoline W.R., Downs R.C., Jr., Jackson J.P., Examination of
the Turin Shroud for Image Distortions, IEEE 1982 Proceedings
of the International Conference on Cybernetics and Society,
październik 1982, s. 576-579

5. Gilbert R., Jr., Gilbert M.M., Ultra and
Fluorescence Spectra of the Shroud of Turin, śApplied Optics”,
t. 19, nr 12, s. 1930-1936


6. Heller J.H., Adler A.D., Blood the Shroud śApplied

Optics”, t. 19, nr 16, 1980, s. 2742-2744

7. Heller J.H., Adler A.D., A Chemical of the Shroud
ofTurin, śCanadian Society of Forensic Sciences Journal”, t. 14,
nr 3, 1981, s. 81-103

8. Jackson J.P., Jumper E.J., Ercoline W.R., Three Dimensional
Characteristic of the Shroud Image, IEEE 1982 Proceedings
of the International Conference on Cybernetics and Society,
październik 1982, s. 559-575

9. Jackson J.P., Jumper E.J., Ercoline W.R., Correlation of Image
Intensity on the Turin Shroud with the 3-D Structure of a Humań
Body Shape, śApplied Optics”, t. 23, nr 14,1984, s. 2244-2270

10. Jumper E.J., Mottem R.W., Scientific of the

Shroud ofTurin, śApplied Optics”, t. 19, nr 12, 1980, s. 1909-
1912

11. Jumper E.J., An Overview of the Testing Performed by the
Shroud of Turin Research Project with a Summary of Results,
IEEE 1982 Proceedings of the International Conference on
Cybernetics and Society, październik 1982, s. 535-537

12. Jumper E.J., Adler A.D., Jackson J.P., Pellicori S.F., Heller
J.H., Druzik J.R., A Comprehensive Examination of the Various
Stains and Images on the Shroud of Turin, śArchaeological
Chemistry III”, ACS Advances in Chemistry nr 205, J.B. Lambert
(wyd.), rozdz. 22, American Chemical Society, Washington D.C.,
1984, s. 447-476

13. Miller V.D., Pellicori S.F., Ultraciolet Fluorescence
Photography of the Shroud of Turin, śJournal of Biological
Photography”, t. 49, nr 3, 1981, s. 71-85


OBLICZE

H2

PRAWDY

14. Morris R.A., Schwalbe L.A., London J.R., X-Ray Fluorescence
Inuestigation of the Shroud nr 2, 1980, s. 40-47

15. Mottem R.W., London R.J., Morris R.A., Radiographic
Examination of the Shroud of Turin - A Preliminary Report,
śMaterials Evaluation”, t. 38, nr 12, s. 39-44

16. Pellicori S.F., Spectral Properties of the Shroud of Turin,
śApplied Optics”, t. 19, nr 12, s. 1913-1920

17. Pellicori S., Evans M.S., The Shroud ofTurin Through the
Microscope, śArchaeology”, styczeń-luty 1981, s. 34-43

18. Pellicori S.F., Chandos R.A., Portable Unit Permits UV/vis
Study of ŚShroud’, śIndustrial Research and Development”, luty
1981, s. 186-189

19. Schwalbe L.A., Rogers R.N, Physics and Chemistry of the
Shroud ofTurin, A Summary of the 1978 Inuestigation, śAnalytica
Chimica Acta”, t. 135, 1982, s. 3-49

20. Schwortz B.M., Mapping of Research Test-Point Areas on
the Shroud of Turin, IEEE 1982 Proceedings of the International
Conference on Cybemetics and Society, październik 1982, s. 538-547

21. Bucklin R., The Shroud ofTurin: a Pathologist’s Viewpoint,
śLegał Medicine Annual” 1982 (pagin nie podano).

22. Dinegar R.H., The Shroud of Turin - A Look at the Ouerall
Picture, śThe Living Church”, 17 maja 1981, s. 9-11

23. Jumper E.J., Stevenson K., Jr., Jackson J.P., Images of
Coins on a Burial Cloth?, ś.The Numismatist”, lipiec 1978,
s. 1349-1357


24. Miller V., Lynn D., De Lijwade Van Turjin, śNatuur en
Techniek”, luty 1981, s. 102-125

25. Jackson J.P., Arthurs E., Schwalbe L.A., Sega R.M., Windisch
D.E., Long W.H., Stappaerts E.A., A New Tool for Cellulose
Degradation Studies, śMaterials Issues in Art and Archaeology”:
Symposium 6-8 kwietnia, 1988, Reno, Nevada, U.S.A., Ed.
Edward V. Sayre (wyd.) i in., Materials Research Society 123,
s. 311-316 (1988)

26. Jackson J.P., Arthurs E., Schwalbe L.A., Sega R.M., Windisch
D.E., Long W.H., Stappaerts E.A., Infrared Laser Heating for
Studies of Cellulose Degradation, śApplied Optics” 27 (18),
s. 3937-3943 (1988)

27. Dinegar R.H., Schwalbe L.A., Isotope Measurements and
Prouenance Studies of the Turin Shroud, śArchaeological
Chemistry” IV, Ed. Ralph O. Allen (wyd.), Advances in Chemistry
Series 220 (American Chemical Society: Washington, DC, 1989),
rozdz. 23 0 B 11 C /

28. Rogers R.N., Studies on the radiocarbon sample from the
Shroud of Turin, śThermochimica Acta”, t. 425, (wyd.) 1-2, 20
stycznia 2005, s. 189-194

143

29. Doyle L.R., Lorre J. J., Doyle E.B., The application of Computer
image processing technigues to artifact analysis as applied to
the Shroud of Turin study, śStudies in Conservation” 1986, t. 31,
nr 1, s. 1-6

30. DeNiro M.J., Sternberg L., Marino B., Drusik J., Relation
between D/H ratios and 180 and 160 ratios in cellulose from linen
and maize. Implications for paleoclimatology and sindonology,
śGeochimica et Cosmochimica Acta”, 1988, t. 52, s. 189-196




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CAŁUN TURYŃSKI
Całun turyński
Jak obliczyć wynagrodzenie pracownika, który chorował i był na urlopie okolicznościowym(1)
całun turyński
CAŁUN TURYŃSKI CAŁUN JEZUSA CHRYSTUSA (PREZENTACJA DOWODÓW I BADAŃ)
CAŁUN TURYŃSKI (Prawda w świetle badań)
Napisz program, ktory oblicza pierwiastki rownania kwadratowego
cw6 arkusz obliczeniowy przyklad
Obliczenie po wpustowych, kolkowych i sworzniowych
CHEMIA cwiczenia WIM ICHIP OBLICZENIA

więcej podobnych podstron