Anne McCaffrey
Biały Smok
. Posłowie .
Na Północny Pern i do Warowni Ruatha znowu powróciła wiosna.
Kiedy naprawiono już szkody wyrządzone przez zimę i ukończono pierwsze wiosenne
prace w polu, zakipiała od krzątaniny sama Warownia; robiono wszystko, żeby
wyglądała jak najpiękniej pewnego wiosennego poranka, kiedy - jak to
przewidywały równania Wansora - Nici miały opadać tylko w jakimś dalekim
miejscem na zachodzie nad morzem, gdzie nikomu nie mogły wyrządzić szkody.
Mury Ruathy wyszorowano, bruki uszczelniono kolorowym spoiwem;
tego dnia ze wszystkich odsłoniętych okien zwisały proporce, a narożniki
dziedzińców i Wielkiej Sali pokrywały kwiaty. Poprzedniego wieczoru z południa
sprowadzono pnącza, żeby przybrać girlandami wzgórza ogniowe. Szeroką łąkę pod
samą Warownią pokryły namioty i wydzielone wybiegi dla biegusów gości. Zaczęły
się zlatywać smoki, pozdrawiane przez starego brunatnego smoka - wartownika,
Wiltha, który tak trąbił na powitanie, że nie było wątpliwości, iż ochrypnie,
zanim rozpoczną się ceremonie.
Jaszczurki ogniste były dosłownie wszędzie i co chwilę smoki i
właściciele musieli przywoływać je do porządku. Ale atmosfera była tak swobodna,
taka radosna, że psoty i błazeństwa ludzi i zwierząt po przyjacielsku
tolerowano.
Żeby zaspokoić potrzeby tak wielu gości, chyba połowy Pernu z
Północy i z Południa, personel kuchenny Warowni i Weyru Fort, jak również
Bendenu, dołączył do kuchennego personelu Ruathy. Torik uprzejmie przesłał z łąk
Kontynentu Południowego smoki obładowane świeżymi owocami, rybami, dzikimi
kozłami i intrusiami, których mięso wysoko ceniono za jego delikatny posmak
dziczyzny, tak odmienny od smaku mięs z Północy. Olbrzymie doły do pieczenia,
smażenia i duszenia były czynne od zeszłego wieczoru, a od unoszących się z nich
aromatów aż ślinka ciekła do ust.
Zabawa zaczęła się już poprzedniego wieczoru, tańczono i
śpiewano do białego rana, bo kupcy przybyli dużo wcześniej, nikomu nie
przeszkadzało wielorakie wykorzystanie tej okazji. A teraz kiedy zbliżał się
doniosły moment uroczystego zatwierdzenia młodego Lorda Warowni Ruatha, jeszcze
więcej ludzi nadciągało drogami i nadlatywało z nieba.
Przylatuje Harfiarz, powiedział Ruth Jaxomowi i Sharrze,
otwierając drzwi swojego Weyru i wychodząc na podwórzec.
W głównej komnacie swojego parterowego apartamentu Jaxom i
Sharra usłyszeli jego radosne, powitalne trąbienie, zupełnie jak gdyby nie
pożegnali się z Harfiarzem o świcie tego samego dnia.
Lioth mówi, żebyście tu zaczekali. Harfiarz i N'ton chcą z wami
mówić, żeby nikt nie słyszał.
Jaxom ze zdumieniem odwrócił się do Sharry.
- Och, to na pewno nie jest nic niepomyślnego, Jaxomie
powiedziała uśmiechając się. - Mistrz Robinton powiedziałby nam wczoraj
wieczorem. I wciąż mi się zdaje, że ta tunika jest na ciebie za ciasna w
ramionach.
- To przez to całe kopanie na Łące Statków, kochana powiedział
Jaxom i tak głęboko wciągnął powietrze, że materiał zatrzeszczał w szwach.
- Jak ci popęka, będziesz musiał chodzić w pocerowanej!
besztając go uśmiechnęła się, a potem pocałowała.
Z pocałunków Sharry należało korzystać zawsze, jak tylko była
okazja, więc mocno ją przytulił.
- Jaxom! Nie chcę żebyś podczas uroczystości był rozczochrany.
Ramoth i Mnemeth są tutaj! Ruth uniósł się na zadzie, żeby
zatrąbić odpowiednio honorowe pozdrowienie.
- Można by pomyśleć, że to jego mają zatwierdzać na Lorda
Warowni - powiedziała Sharra, a jej głęboki głos był pełen śmiechu. - To było
wspólne przedsięwzięcie - powiedział Jaxom z uśmiechem. Przytulił ją pospiesznie
jeszcze raz, z ulgą, że ta pełna wątpliwości zima ustąpiła miejsca wiośnie.
Nigdy w życiu nie był jeszcze tak zajęty: kierował Warownią, a
kiedy tylko miał na zbyciu parę godzin, zgłębiał tajemnice płaskowyżu i Łąki
Statków. Lytola, tak jak miał nadzieję Jaxom, niesamowicie wprost wciągnęły
wykopaliska i spędzał coraz więcej czasu razem z Harfiarzem w Warowni Nad
Zatoczką. Teraz, kiedy zatwierdzenie Jaxoma było już pewne, dopuszczano go na
wewnętrzne obrady Lordów Warowni, tak z powodu jego rangi, jak i przez jego
powiązania z Torikiem. Jaxom wątpił, czy Torik będzie jeszcze długo tolerował
konserwatyzm, który dominował w nastawieniu Lordów Warowni dosłownie do
wszystkiego. Larad z Warowni Telgar, Asgenar z Lemos, Begamon i Sigomel myśleli
chyba podobnie jak Torik, i Jaxom przekonał się, że ma ochotę raczej zaliczać
się do nich, niż stać po stronie Groghe'a, Sangela i innych starszych panów.
Niektórzy z tych Lordów Warowni nie rozumieli po prostu potrzeb dnia
dzisiejszego - ani tego, jak mocny był zew południowych krain, z ich
nieskończoną różnorodnością i wyzwaniem.
Dzisiejsze formalności były jak symbol: dały powód do
zgromadzenia Weyrów, Cechów i Warowni, do zabawy na koniec zimnych miesięcy tego
Obrotu i były jednym z tych radosnych dni, kiedy nigdzie na Pernie nie padały
Nici.
Lioth wylądował na małym, kuchennym podwórcu, a Ruth cofnął się
do swoich pomieszczeń, żeby wielki spiżowy smok miał dość miejsca. Harfiarz
ześlizgnął się z jego grzbietu, wymachując grubym rulonem, a N'tonowy uśmiech od
ucha do ucha wskazywał, że przywożą wspaniałe nowiny.
- Lessa i F'lar też muszą usłyszeć, co mamy do powiedzenia -
powiedział N'ton, kiedy obydwaj z Harfiarzem dołączyli do młodych Państwa na
Warowni. - Właśnie nadlatują. - Dał Liothowi sygnał, by poleciał na wzgórza
ogniowe.
Obydwaj mężczyźni zdjęli kurtki, przy czym Robinton ani na
moment nie wypuszczał z ręki swojego rulonu. Ze wzrastającym zniecierpliwieniem
patrzyli, jak złocista Ramoth, a następnie spiżowy Mnemeth wysadzają swoich
pasażerów i wznoszą się na wzgórza ogniowe, żeby dołączyć do Liotha.
- No, Harfiarzu, Menolly mówiła, że aż pękasz od nadmiaru
wiadomości - powiedział F'lar, oddając Jaxomowi swój rynsztunek, podczas gdy
Sharra pomagała Lessie.
- Zaprawdę tak jest, Bendenie. - Harfiarz przesadnie wyraźnie
wypowiadał każdą sylabę i potrząsnął z emfazą swoim rulonem.
- No więc, co tu masz? - zapytała Lessa.
- Nic, poza kluczem do tej kolorowej mapy na statku! odparł,
szeroko się uśmiechając na ich reakcję. - To Piemur się w tym rozeznał; pracował
razem z Nicatem, ponieważ mieliśmy wrażenie, że to ma coś wspólnego z budową
ziemi. I ma! Ze skałami pod ziemią, dokładnie mówiąc. - Rozwijał mapy, a Lessa i
F'lar przytrzymywali je za rogi. - Te ciemnobrązowe plamy wskazują na bardzo
stare skały w miejscach, które nigdy nie zaznały trzęsień ziemi ani erupcji
wulkanów. Nic się nie zmieniło aż do dzisiaj. Płaskowyż, zadeniowany tutaj na
żółto, po wybuchu trzeba było oczywiście porzucić. Popatrzcie, tu i tu na
południu i w Tilleku mamy to samo zabarwienie. Moi drodzy przyjaciele,
starożytni udali się na północ do Fortu, Ruathy i Telgaru, ponieważ ta ziemia
była bardziej bezpieczna, mniej narażona na klęski żywiołowe!
- A Nici to jest klęska żywiołowa? - zapytała Lessa komicznym
głosem.
- Wolę stawiać czoło jednej klęsce na raz - powiedział F'lar. -
Jakby mnie miało atakować i z ziemi, i z powietrza, to byłoby tego trochę za
dużo!
- Potem Nicat i Piemur domyślili się również, gdzie starożytni
odkryli metale, czarną wodę i czarny kamień. Ich pokłady są wyraźnie zaznaczone
i na północy, i na południu! My wyeksploatowaliśmy już wiele z tych północnych
kopalń.
- A więcej jest na południu? - zapytał F'lar głęboko
zainteresowany. - Pokaż mi!
Robinton pokazał na pół tuzina małych znaczków.
- Nie wiemy jeszcze, jak bogate są te pokłady, ale jestem
pewien, że Nicat wkrótce nam powie. On i Piemur tworzą razem drużynę o wielkich
możliwościach.
- A ile kopalni znajduje się w posiadłościach Torika? zapytał
F'lar.
N'ton zachichotał.
- Tyle ile już odkrył i eksploatuje. Jest ich dużo więcej w
kraju smoczych jeźdźców. Kiedy skończy się to Przejście, pewnie zmienię się w
górnika!
- Kiedy skończy się to Przejście... - powtórzył jego słowa jak
echo F'lar, spoglądając Harfiarzowi w oczy; uświadomił sobie nagle, że było mało
prawdopodobne, żeby któryś z nich doczekał tego momentu.
- Kiedy skończy się to Przejście - powiedział z zapałem Jaxom,
pilnie przyglądając się mapie - ludzie zaczną się też koncentrować na tym, co
znaleźliśmy na płaskowyżu i w tych statkach. Możemy na nowo odkryć Kontynent
Południowy! A może nawet rozwiązać tajemnicę tych statków... i jak można by
przelecieć na smokach do Sióstr Świtu... przez tę pustkę bez powietrza... -
Wzrok Jaxoma powędrował na południowy wschód, do miejsc ukrytych teraz przed
jego wzrokiem.
- I jak na zawsze pozbyć się zagrożenia Nićmi z samej Czerwonej
Gwiazdy - powiedziała szeptem Sharra.
F'lar z żalem się roześmiał, odgarniając z czoła kosmyk
przyprószonych siwizną włosów, który mu spadał na oczy.
- Myślałem kiedyś o tym, żeby polecieć na Czerwoną Gwiazdę.
Może dla was, młodzi ludzie, nie będzie to takie przerażające, kiedy już znowu
będziemy umieli to, co nasi przodkowie.
- Nie pomniejszaj swoich osiągnięć, F'larze - powiedział surowo
Robinton. - To dzięki tobie Pern pozostał wolny od Nici i zjednoczony... wbrew
samemu sobie!
- Przecież... gdyby nie ty - powiedziała rozglądając się Lessa,
z oczami gniewnie błyskającymi na samokrytykę F'lara - nic z tego by nie wyszło!
- Jej gest obejmował Ruathę ozdobioną na ten radosny dzień proporcami.
- LORDZIE JAXOMIE! - ryk Lytola rozległ się wyraźnie z któregoś
z górnych okien Warowni Ruatha.
- Panie?
- Bendenie? Forcie? Inni Władcy Weyrów i wszyscy Lordowie
Warowni z całego Pernu, już się zebrali!
Jaxom pomachał ręką na znak, że słyszy wezwanie. F'lar zwinął
mapę i podał ją z ukłonem Robintonowi.
- Obejrzę ją dokładnie później, Robintonie.
Jaxom podał ramię swojej Pani Sharru i gestem zaprosił Mistrza
Harfiarza i jeźdźców smoków, żeby szli przed nim.
- W żadnym razie, to twój dzień Lordzie Jaxomie, Panie na
Warowni Ruatha - powiedział Harfiarz, ukłonił się nisko i zamaszystym gestem
wskazał, że to Jaxomowi należy się honorowe miejsce z przodu.
Śmiejąc się Jaxom i Sharra wyszli na dziedziniec, a N'ton i
Robinton za nimi. F'lar podał ramię Lessie, ale ona zwróciła oczy na mały,
kuchenny podwórzec, i spiżowemu jeźdźcowi nietrudno było zgadnąć, o czym myśli.
- To także twój dzień, Lesso - powiedział, podnosząc jej dłoń
do ust. - Dzień, który uczynił możliwym twoje zdecydowanie i niezłomność! -
Odwrócił ją w ramionach i zanosił, żeby na niego spojrzała. - Dzisiaj Ruathański
Ród znowu objął w posiadanie ruathańskie ziemie!
- Co dowodzi - powiedziała udając wyniosłość, chociaż lej ciało
chętnie tuliło się do niego - że jeżeli się człowiek wystarczająco stara i
pracuje dostatecznie długo, to może osiągnąć wszystko, czego pragnie!
- Mam nadzieję, że masz rację - powiedział F'lar, nieomylnie
kierując spojrzenie na Czerwoną Gwiazdę. - Któregoś dnia jeźdźcy smoków zwyciężą
tę Gwiazdę!
- BENDENIE! - Ryk Harfiarza spłoszył moment ich osobistego
triumfu.
Szczerząc zęby jak nieposłuszne dzieci, Lessa i F'lar przeszli
przez kuchenny podwórzec i popędzili schodami na górę, do Wielkiej Sali. Smoki
na wzgórzach ogniowych podniosły się i z uniesieniem zatrąbiły w tar radosny
dzień, a jaszczurki ogniste plotły zawrotne wzory na wolnym od Nici niebie!
K O N I E C
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
dictionary 22 12The Very Best Of Dance (22 12 2014) Tracklista22 3 12Irańscy żołnierze zdobyli Irak (różne wiadomości) (18 19,22 12 2009)więcej podobnych podstron