BÅ‚ok Buda jarmarczna


Aleksander BÅ‚ok
BUDA JARMARCZNA
OSOBY:
KOLOMBINA
PIERROT
ARLEKIN
MISTYCY OBOJGA PACI w surdutach i modnych sukniach, a potem w maskach i
strojach maskaradowych
PRZEWODNICZCY ZGROMADZENIA MISTYKÓW
TRZY PARY ZAKOCHANYCH
PAJAC
AUTOR
Zwykły pokój teatralny z trzema ścianami, oknem i drzwiami. Mistycy obojga
płci siedzą ze skupionymi minami przy oświetlonym stole. Są w surdutach i
modnych sukniach. Nieco dalej, koło okna, siedzi Pierrot w białym stroju,
rozmarzony, roztrzęsiony, blady, bez wąsów i bez brwi, jak wszyscy
Pierroci.
Mistycy milczÄ… jakiÅ› czas.
PIERWSZY MISTYK
Czy słyszysz?
DRUGI MISTYK
Tak.
TRZECI MISTYK
NastÄ…pi wydarzenie.
PIERROT
O, wieczne mroki, wieczne i okropne!
PIERWSZY MISTYK
Ty czekasz?
DRUGI MISTYK
Czekam.
TRZECI MISTYK
Bliskie ju\ zjawienie:
Wicher nam daje znak za oknem.
PIERROT
Niewierna! Gdzie\eÅ›? Przez ulice senne
Rozciąga się latarni długi sznur
I pary zakochanych, miłością promienne,
- 1 -
Przechodzą zasłuchane w serc swych wtór.
Gdzie ty jesteÅ›? I czemu\ po ostatniej parze
Nie mamy wstąpić w przeznaczania krąg?
Pod oknem, gdzie ty tańczysz, zagram na gitarze,
Która jest powienniczką moich mąk.
Naró\uję twarz bladą, księ\ycową, siną,
PrzyklejÄ™ sztuczne wÄ…sy, dorysujÄ™ brwi.
Czy smutnej pieśni serca słuchasz, Kolombino?
Czy słucha Kolambina mnie, czy drwi?
Pierrot o\ywił się i rozmarzył. Ale spoza kurtyny, z boku, wyłazi zaniepokojony Autor.
AUTOR
Co on bredzi? Szanowna publiczności! Śpieszę zapewnić, \e ten aktor
zadrwił okrutnie z moich autorskich praw. Rzecz dzieje się zimą w
Petersburgu. Skąd on wsiał okno i gitarę? Nie pisałem mojej sztuki dla
budy jarmarcznej... Zapewniam was!
Nagle, zawstydzony swym niespodziewanym pojawieniem siÄ™, chowa siÄ™ z
powrotem za kurtynÄ™.
PIERROT
(nie zwrócił uwagi na Autora. Siedzi i wzdycha marząco.)
Kolombino!
PIERWSZY MISTYK
Ty słyszysz?
DRUGI MISTYK
Tak.
TRZECI MISTYK
Oto zjawienie
Dziewicy, co przybli\a siÄ™ z daleka.
PIERWSZY MISTYK
O, jak marmur jej rysy!
DRUGI MISTYK
I puste spojrzenie!
TRZECI MISTYK
O, w jak\e czystÄ… biel siÄ™ przyobleka!
PIERWSZY MISTYK
Podejdzie, a natychmiast zamrą wszystkie głosy.
DRUGI MISTYK
UcichnÄ….
TRZECI MISTYK
- 2 -
Czy na długo?
PIERWSZY MISTYK
Na długo ucichną.
DRUGI MISTYK
Biała jak śnieg.
TRZECI MISTYK
Zza ramion nie dostrzegasz kasy?
PIERWSZY MISTYK
Kim jest ona?
Drugi nachyla siÄ™ i szepce Pierwszemu coÅ› na ucho.
DRUGI MISTYK
Nie wydasz mnie?
PIERWSZY MISTYK
(prawdziwie przera\ony)
Nie wydam nigdy!
Znów wysuwa się zaniepokojony Autor, ale szybko znika, jakby go ktoś z
tylu odciągał za poły ubrania.
PIERROT
(jak poprzednio, marzÄ…co)
Kolombino! Przybywaj!
PIERWSZY MISTYK
Ciszej! SÅ‚yszysz kroki?
DRUGI MISTYK
SÅ‚yszÄ™ szelest, westchnienia.
TRZECI MISTYK
Któ\ być wśród nas mo\e?
PIERWSZY MISTYK
Kto w oknie?
DRUGI MISTYK
Kto za drzwiami?
TRZECI MISTYK
Nieprzebyte mroki!
PIERWSZY MISTYK
Zaświeć! Czy to nie ona przyszła o tej porze?
- 3 -
Drugi Mistyk podnosi do góry świecę. Zupełnie nieoczekiwanie i nie wiadomo
skąd zjawia się przy stole niezwykle piękna Dziewczyna. Jej spokojna i
cicha twarz jest matowo biała. Cala jest w bieli. Oczy jej patrzą
obojętnie. Na ramiona spada zapleciony warkocz.
Dziewczyna stoi nieruchomo. Zachwycony Pierrot klęka jak do modlitwy.
Widać, \e dusi go łkanie. Wszystko dla niego jest niewypowiedziane.
Mistycy z przera\aniem osunęli się na oparcie krzeseł.
Jeden z nich bezwładnie kołysze nogą. Drugi czyni dziwne ruchy ręką.
Trzeci wytrzeszczył oczy. Oprzytomniawszy po pewnym czasie, głośno szepcą:
 Przybyła!
 Jakie białe są jej szaty!
 W oczach ma pustkÄ™.!
 Rysy jej sÄ… blade jak marmur!
 Na ramieniu kosa!
 To śmierć!
PIERROT
(posłyszał. Powoli wstaje z klęczek, podchodzi do Dziewczyny, bierze ją za
rękę i wyprowadza na środek sceny. Mówi głosem dzwięcznym i radosnym jak
pierwsze uderzenie dzwonu.)
Panowie! Mylicie siÄ™! To Kolombina! To moja narzeczona!
Ogólne przera\enie. Zło\yły się dłonie. Poruszyły się fałdy surdutów.
Przewodniczący zebrania uroczyście zbli\a się do Pierrota.
PRZEWODNICZCY
Pan zwariował. Przez cały wieczór czekaliśmy na wydarzenia. Doczekaliśmy
się. Przyszła do nas ona  chyba wybawczyni. Odwiedziła nas śmierć.
PIERROT
(dzwięcznym, dziecinnym głosem)
Nie słucham bajek. Jestem zwykłym człowiekiem. Nie oszukacie mnie. To
Kolombina. To moja narzeczona.
PRZEWODNICZCY
Panowie! Nasz biedny przyjaciel zwariował ze strachu. Nigdy nie myślał o
tym, do czego my przygotowywaliśmy się przez całe \ycie. Nie zmierzył
głębin i nie przygotował się na pokorne spotkanie z Bladą Przyjaciółką w
ostatniej godzinie. Wielkodusznie przebaczamy prostaczkowi.
Zwraca siÄ™ do Pierrota.
Bracie, nie mo\esz tu pozostać. Zamącisz naszą ostatnią wieczerzę. Ale
proszę cię, jeszcze raz wpatrz się w jej rysy: widzisz, jak białe są jej
szaty? I jaka bladość jest w jej rysach! O, ona jest biała jak śnieg na
szczytach. Oczy jej odbijajÄ… zwierciadlanÄ… pustkÄ™. Czy nie dostrzegasz
kosy? Nie poznajesz śmierci?
PIERROT
(po jego bladej twarzy błąka się roztargniony uśmiech)
Idę sobie. Albo wy macie rację, a ja jestem nieszczęsnym wariatem, albo
wyście powariowali, a ja jestem samotnym, nie zrozumianym wielbicielem.
- 4 -
NieÅ› mnie, wichuro, po ulicach! O, wieczne mroki, wieczne i okropne!
KOLOMBINA
(podą\a w ślad za Pierrotem)
Nie opuszczÄ™ ciebie.
Pierrot zatrzymał się zmieszany.
Przewodniczący błagalnie składa ręce.
PRZEWODNICZCY
Zjawo zwiewina! Całe \ycie czekaliśmy na ciebie! Nie opuszczaj nas!
Zjawia się smukły młodzieniec w stroju Arlekina. Na nim srebrnym głosem
dzwoniÄ… dzwoneczki.
ARLEKIN
(podchodzi do Kolombiny)
Czekam ciebie, luba, na rozstajach,
W szarym zmierzchu zimowego dnia!
Moje wichry nad tobą śpiewają
I dla ciebie dzwoneczków jest gra!
Kładzie rękę na ramieniu Pierrota. Pierrot pada na wznak i le\y bez ruchu
w białym swym stroju.
Arlekin wyprowadza Kolombinę za rękę. Ona uśmiechnęła się doń.
Ogólne załamanie nastroju. Wszyscy bez \ycia zwisają na krzesłach. Rękawy
surdutów powyciągały się i zakryły dłonie, jakby nie mieli rąk. Głowy
pochowały się w kołnierzach. Zda się, \e na krzesłach wiszą puste surduty.
Nagle Pierrot podniósł się i uciekł.
Kurtyna zasuwa siÄ™. W tej samej chwili przed kurtynÄ™ wybiega rozczochrany
i zdenerwowany Autor.
AUTOR
Aaskawi panowie i panie! Gorąco przepraszam państwa, ale zrzucam z siebie
odpowiedzialność! Kpią ze mnie! Napisałem najrealisityczniejszą sztukę,
której treść uwa\am za obowiązek przedstawić państwu w kilku słowach:
tematem jest wzajemna miłość dwojga młodych serc! Przeszkadza im trzecia
osoba, ale przeszkody w końcu znikają i legalny ślub łączy kochanków na
wieki. Nigdy nie przystrajałem moich bohaterów w błazeńskie szaty. Oni bez
mojej wiedzy odgrywajÄ… jakÄ…Å› starÄ… bajdÄ™. Nie uznajÄ™ \adnych legend,
\adnych mitów i podobnych banałów! Tym bardziej alegorycznej,
pretensjonalnej gry słów, restytuowania pseudoludowych wyrazów, które ju\
wyszły z obiegu. Nie godzi się nazywać kosą kobiecego warkocza! To obra\a
płeć piękną! Aaskawi panowie...
Wysuwająca się zza kurtyny ręka chwyta Autora za kołnierz. Ten z krzykiem
znika za kulisÄ….
Kurtyna szybko siÄ™ rozsuwa.
Bal. Maski wirują pod ciche dzwięki muzyki. Wśród nich spacerują inne
- 5 -
Maski: rycerze, damy, pajace.
Smutny Pierrot siedzi na środku sceny na tej ławce, gdzie zwykle całują
siÄ™ Wenus i Tannhäuser.
PIERROT
Stałem między dwiema latarniami,
Podsłuchując ich głosów z ubocza,
Gdy szeptali okryci płaszczami,
Całowała ich noc po oczach.
I srebrzysta zamieć im uwiła
Jak pierścienie obrączek kółka.
I widziałem w tę noc  moja miła
Uśmiechnęła się doń przyjaciółka.
Ach, on tylko na uśmiech ten czekał
I saneczki wziÄ…Å‚ pierwsze z brzegu.
Ja śledziłem ich szczęście z daleka,
Brnąc w zawiei mroznej po śniegu.
Ach, on wciągał mą miłą w matanię,
Śmiał się, dzwonił dzwonkami swemi,
Ale gdy ją otulił dokładnie,
Ach, runęła twarzą ku ziemi!
Nie uczynił jej \adnej krzywdy,
Ale ona na śnieg wypadła,
Bo usiedzieć nie mogła nigdy,
A mnie pusty śmiech chwycił z nagła!...
W mroznym pląsie śniegowych igieł
Wokół mej przyjaciółki z tektury
Dzwonił wcią\ i wzwy\ podskakiwał,
Ja tańczyłem za nim wśród wichury!
Sennym mutrom śpiewaliśmy miasta:
 Ach, nieszczęście stało się du\e!"
Nad kochankÄ… tekturowa gwiazda
Zaświeciła zielona w górze.
Błądziliśmy pośród śnie\nych ulic 
Z Arlekinem Pierrot  noc całą,
On się do mnie tak czule tulił,
Nos mi jego pióro łaskotało!
Szeptał:  Bracie, nierozłączni na świecie,
Nierozłączni jesteśmy oboje,
Smutnie marzÄ…c z tobÄ… o kobiecie,
Tekturowej przyjaciółce twojej!"
Pierrot odchodzi smutny.
- 6 -
Po pewnym czasie na tej\e Å‚awce pojawia siÄ™ Pierwsza Para Zakochanych. On
jest ubrany na niebiesko, Ona na ró\owo. Maski mają w kolorze strojów.
Wyobra\ają sobie, \e są w cerkwi i patrzą w kopułą.
ONA
Szepczesz, miły:  Do mnie się przytul..."
Ja w kopułę patrzę odwrócona.
ON
Wzrok mój sięga kopuły szczytu,
Co zorzami wieczoru wieńczona.
ONA
Ile w górze tam złoceń się łuszczy,
Ile ikon tam w górze migoce.
ON
Cicho senna opowieść się toczy.
Ty bezgrzesznie przymknęłaś oczy.
Pocałunek.
ONA
...Któ\ tam mroczny przy kolumnie stoi
I zdradzieckim spojrzeniem błyska?
Przeraziłam się twoich uścisków!
Pozwól zakryć się płaszczem twoim!
Milczenie.
ON
Spójrz, jak ciche świec migotania,
Jaka zorza kopułę zalała.
ONA
O, tak. SÅ‚odkie sÄ… nasze spotkania,
Niech\e bym się na ciebie zdała.
Pierwszą Parę pokrywa przed widzami powolny taniec masek i pajaców.
W środek tańczących wpada Druga Para Zakochanych. Na przedzie  Ona  w
czarnej masce i rozwiewającym się czerwonym płaszczu. Z tyłu  On  cały w
czerni. Zwinny, w czerwonej masce i czarnym płaszczu. Ruchy ma zręczne.
Goni ją, to dopędzając, to prześcigając. Wicher płaszczów.
Buda jarmarczna Strona 9/13
BÅ‚ok Aleksander
- 7 -
ON
Prześladowczyni zwycięska! Daj spokój!
Nie męcz umie. Jestem ju\ w twojej macy.
Mrocznego losu mi nie prorokuj!
Czy zdejmiesz maskę? Czy znikniesz wśród nocy?
ONA
Dopędz mnie, tęskną i namiętną.
Twa narzeczona nie jest tak dorodna!
Obejmij stan mój gibką ręką,
Ciemny mój puchar wychyl do dna!
ON
Innej przysięgi składałem czułe,
Tyś mnie oginistym spojrzeniem urzekła.
Zaprowadziłaś w głuchy zaułek
I napoiłaś trucizną, piekła!
ONA
Jam nie zwodziła  to płaszcz mój wiał
Jak wichr przyjazny ognisitą połą.
Tyś sam najbardziej wstąpić chciał
W zaczarowane moje koło!
ON
Odrzucę maskę. Zobaczy twój wzrok,
śe nie mam twarzy. Rysy się zatarły.
Tyś, czarownico, zawiodła minie w mrok,
Gdzie wzywał, wzywał mię sobowtór czarny!
ONA
Po tryumf idÄ™. Wyzwolona jestem!
Pójdz ze mną wszędzie, gdzie zaprowadzę.
O, pójdziesz za mną śladem ognistym
I pod urojeń dostaniesz się władzę!
ON
IdÄ™ ju\, z losem pogodzony srogim,
Za twego płaszcza skrajem ogmiopiórym.
Lecz troje wstąpi na złowieszcze drogi:
Ty i ja razem z moim sobowtórem.
Znikają w wichrze płaszczów.
Zda się, \e za nimi wyskoczył z tłumu ktoś trzeci, zupełnie podobny do
zakochanego, cały jak gibki język czarnego płomienia.
W środku tańczących odsłoniła się Trzecia Para Zakochanych. Siedzą w
środku sceny.
- 8 -
Średniowiecze. Ona, pochylona w zamyśleniu, śledzi jego ruchy. On  cały w
surowych prostych liniach, wielki i zadumany, w tekturowym hełmie  kreśli
przed nią na podłodze koło ogromnym drewnianym mieczem.
ON
Czy pani rozumie sztukę, w której gramy nie byle jatką rolą?
ONA
(jak ciche i wyrazne echo)
RolÄ™.
ON
Parni wie, \e maski uczyniły nasze dzisiejsze spotkanie
cudownym?
ONA
Cudownym.
ON
Pani mi nie wierzy? O, dzisiaj jesteś piękniejsza ni\ zawsze.
ONA
Zawsze.
ON
Parni wie wszystko, co było i co będzie. Parni zrozumiała znaczenie
narysowanego tutaj koła.
ONA
Koła.
ON
O, jak zachwycające jest to, co pani mówi. Zgaduje pani najgłębsze myśli
mojej duszy. Jak wiele te słowa mówią memu sercu.
ONA
Sercu.
ON
O, Wieczne Szczęście! Wieczne Szczęście!
ONA
Szczęście.
ON
(z westchnieniem ulgi i tryumfu)
Zbli\a się dzień. Kończy się  ta złowieszcza noc.
ONA
Noc.
- 9 -
W tej chwili jednemu z pajaców przyszło do głowy spłatać figla. Podbiega
do zakochanego i pokazuje mu długi język. Zakochany z rozmachem, uderza
Pajaca po głowie cię\kim, drewnianym mieczem. Pajac przegiął się przez
rampę i zawisł. Z głowy jego wytryska strumień soku \urawinowego.
PAJAC
(krzyczy przerazliwie)
Ratunku! Wycieka mi \urawinowy sok!
Pohuśtawszy się wybiega.
Hałas. Popłoch. Wesołe okrzyki:
 Pochodnie! Pochodnie! Orszak z pochodniami!" Zjawia się Chór z
pochodniami. Maski tłoczą się, śmieją, skaczą.
CHÓR
Za kroplą krople smoły w mrokach
Z Å‚agodnym pluskiem lecÄ…!
Na twarzach skrytych w mgieł obłokach
Przyćmione blaski świecą!
Krople za kroplÄ…, za iskrÄ… iskry
Czystym, smolistym deszczem!
Gdzie, jaśniejący, bystry
Nasz wodzu, jesteÅ›?
Arlekin występuje z chóru jak koryfeusz.
ARLEKIN
Przez ulice senne i białe
Wlokłem głupca za sobą i w świat!
Zbuntowanym okiem spojrzałem:
Śnie\ny śpiewał nade mną wiatr!
O, jak chciało się moim ustom
Wziąć głęboka oddech i \yć,
Zaznać szczęścia na bezludziu pustym
I wesele wiosenne pić!
Ale tutaj nikt nie rozumie,
śe ju\ wiosna ponad ziemią mknie!
Tu nikt kochać naprawdę nie umie,
Tutaj \yją w przesmutnym śnie.
Witaj, świecie! Znów jesteś! Radosny
Twój duch dawno był bliski mi!
Idę chłonąć upoje wiosny
Przez twe okno, co złotem lśni!
Wyskakuje przez okno. Okazuje się, \e przestrzeń widziana w oknie jest
narysowana na papierze. Papier rozdarł się. Arlekin poleciał do góry
nogami w pustkÄ™.
Przez rozdarty papier widać tylko świecące niebo. Noc
odpływa, budzi się ranek. Na tle rozpalającej się zorzy stoi, lekko
kołysana wiatrem przedświtu. Śmierć w długim białym całunie, z matową
- 10 -
kobiecą twarzą i kosą na ramieniu. Ostrze srebrzy się jak odwrócony
półksię\yc, gasnący rankiem. Wszyscy z przera\eniem rozbiegają się w
rozmaite strony. Rycerz potknął się o drewniany miecz. Damy pogubiły
kwiaty po całej scenie. Maski, nieruchomo przywarte, jakby rozpięte na
ścianach, wydają się kukłami z muzeum etnograficznego. Kochanki ukryły
twarze w płaszczach kochanków. Profil Niebieskiej Maski zarysowuje się na
porannym niebie. Klęcząca u jego nóg wylękniona Ró\owa Maska przywarła
ustami do jego ręki.
Jak spod ziemi wyrasta Pierrot i powoli idzie przez całą scenę, wyciągając
ręce do Śmierci. W miarę, jak się zbli\a, jej rysy zaczynają o\ywać. Na
matowych policzkach zaigrał rumieniec. Srebrna kosa niknie w ścielącej się
porannej mgle. Na tle zorzy, w niszy okna, stoi z cichym uśmiechem na
spokojnej twarzy piękna dziewczyna  Kolombina.
W tym momencie, gdy Pierrot podchodzi i chce dotknąć jej ręki swoją
dłonią, między nim a Kolombiną wysuwa się tryumfująco głowa Autora.
AUTOR
Szanowania publiczności! Sprawa nie jest przegrana! Moje prawa zostały
przywrócone! Widzicie, \e runęły przeszkody! Ten pan wyleciał przez okno!
Pozostaje wam być świadkami szczęśliwego spotkania dwojga zakochanych po
długiej rozłące! Je\eli nawet zmarnowali wiele sił na pokonywanie
przeciwności  to teraz za to łączą się na wieki!
Autor chce połączyć ręce Kolombiny i Pierrota.
Ale nagle wszystkie dekoracje zwijają się i ulatują w górę. Maski
rozbiegajÄ… siÄ™.
Autor przekonuje się, \e jest pochylony nad jednym tylko Pierrotem, który
le\y bezwładnie na pustej scenie w swoim białym stroju z czerwonymi
guzikami.
Widząc w jakiej znalazł się sytuacji, Autor szybko ucieka.
PIERROT
(unosi się, mówiąc \ałośnie i marzycielsko)
Do czegoś doprowadził? Trudno dociec!
Przez ciebie los zdradziecki mi sÄ…dzony.
Dosyć ju\ le\eć, biedaku Pierrocie,
Pójdę, poszukam sobie narzeczonej.
(pomilczawszy)
Ach, jaka była jasna ta, którą
Uwiódł kolega z dzwonkiem zwycięski.
Bez sił upadła (była z tektury),
A ja się śmiałem, szydząc z jej klęski.
Le\ała martwo i z licem bladym,
Gdy pląs nasz przeszedł w orgię szaloną.
Ach, wstać nie mogła ju\ w sposób \aden,
Bo tekturowÄ… jest narzeczonÄ….
Więc blady śpiewam o serca ranie,
Lecz kto się ze minie śmieje, ten grzeszy.
Có\ czynić? Ona ju\ nie powstanie...
Bardzo mi smutno. A was to śmieszy?
- 11 -
Pierrot w zadumie wyjmuje z kieszeni dudkę i zaczyna grać pieśń o swojej
bladej twarzy, o ciÄ™\kim \yciu i o narzeczonej swojej, Kolombinie.
1906
- 12 -


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1403 Nie Przenoscie Nam Stolicy Pod Buda
Wyklad 12 Podstawowe typy zwiazkow chemicznych blok s i p PCHN SKP studport
blok 4 zadania
schem blok OTVIII
THOMPSON TV TX807 Blok wizji

więcej podobnych podstron