powrót
Najbogatsi Polacy: miliarder, który zaczynał od
skupu złomu
dziś, 06:00
Roman Karkosik
Przed kilkoma dniami kupił koncesje na poszukiwanie złóż złota i przez sześć najbliższych
miesięcy na ten biznes chce wydać trzy miliony dolarów. W Afryce, a konkretnie w Gwinei. To
najnowszy pomysł polskiego miliardera.
Z jednym z bardziej tajemniczych i dbających o zachowanie prywatności polskim biznesmenem, którego
majątek wyceniany jest na 2 mld 500 mln zł, umówiłem się na spotkanie w centrum stolicy. W miejscu,
gdzie mają powstać dwie ponad stumetrowe wieże. W tych warszawskich drapaczach chmur będą biura i
apartamenty. Zezwolenie na ich budowę spółka należąca do Romana Karkosika wywalczyła w czerwcu.
Rozmawiamy przy hałasującej klimatyzacji, to nie jest jeszcze teren budowy, a jedynie niski biurowiec z
czasów PRL-u, przy ulicy Auckiej, należący do giełdowego Impexmetal SA. Miliarder jest jego największym
akcjonariuszem. Ale to tylko jedna z jego giełdowych spółek. Ta najbardziej znana, to Boryszew SA, która
przeciętnemu Polakowi może kojarzyć się z płynem do chłodnic Borygo (marka rodem z PRL-u). Dzisiaj
Boryszew to jedna z największych polskich Grup Kapitałowych, mająca zakłady od Chin i Indii po Europę
Zachodnią i Brazylię, zatrudniająca ponad 8 tysięcy ludzi.
Na liście najbogatszych Polaków Roman Karkosik jest na siódmym miejscu. Bywało znacznie lepiej (drugie
miejsce), gdy akcje Boryszewa były wyżej wyceniane na GPW. Warszawska giełda w tym roku wiruje jak
karuzela. Wartość innej giełdowej spółki Krezusa wzrosła prawie do 1 mld zł. To jest właśnie ta firma,
która zabrała się m.in. za poszukiwanie złota w Afryce.
Wstaje umiarkowanie rano, aby po 9.00 sprawdzić notowania spółek, gdy tylko ruszy warszawski parkiet
giełdowy, tak o nim piszą media. Jednak Roman Karkosik z tego się śmieje. Dla niego to jest absurdalne, bo
po prostu nie ma na to czasu i nie wstaje tak wcześnie. Wstawał wcześnie, gdy był właścicielem baru pod
Toruniem, to był pierwszy jego biznes.
Wie też ile będzie dostawał emerytury, bo nie jest zatrudniony jako prezes w spółkach, których jest
właścicielem, ale o tym mówi dopiero na zakończenie naszej rozmowy.
Zbigniew Grzegorzewski, red. nacz. Biznes.pl: Skąd ten najnowszy Pana pomysł inwestowania?
Afryka Równikowa to bardzo ryzykowne miejsce, korupcja, rebelie i niestabilne rządy.
Roman Karkosik: - Skorzystaliśmy z okazji, że rząd Gwinei chce przyspieszyć rozwój sektora surowców
naturalnych. I podjął decyzję o odebraniu koncesji firmom, które przez lata nie wywiązywały się ze swoich
zobowiązań. Otworzyło to szansę dla firm takich jak Krezus SA. Spółka, której jestem udziałowcem uznana
została za wiarygodną.
Ale w wydobycie złota nigdy dotąd Pan nie inwestował.
- Nie, ale to nie jest istotny argument.
I to wystarcza, by uzasadnić, że przez sześć miesięcy kontrolowany przez Pana Krezus chce
wydać na poszukiwania złota 3,1 mln USD?
- Tak, bo to dobra decyzja biznesowa. Surowce raz są bardziej modne, innym razem mniej. Ale zawsze mają
swoją wartość.
Na światowych giełdach cena złota jest w tym roku bardziej niestabilna niż ceny akcji. To jest gra
na największym ryzyku?
- Nie, bo nie lubię przesadnie ryzykować.
Trudno to uznać za długie uzasadnienie&
- Tak? To ja kupiłem rok wcześniej wyjątkową wiedzę, dlatego spółka Krezus złożyła aplikację na kolejne
koncesje na złoto w Gwinei.
To skąd ta wiedza?
- Rok temu kupiłem niezwykle cenną spółkę: Przedsiębiorstwo Badań Geofizycznych. To najstarsza polska
firma zajmująca się takimi badaniami. Zatrudnia co najmniej 30 osób o wyjątkowym doświadczeniu. Cała
wartość tej firmy, za którą zapłaciłem 14 mln zł, to jest wiedza tych wyjątkowych ludzi. Krezus dostał
jeszcze kolejne złoża złota w Afryce, to jest realne. Wiem dokładnie czego chcemy. To chyba proste?
Szybko Pan podjął decyzję?
- Kilka dni to chyba długo? Ja jestem rocznik 1951, to muszę się śpieszyć. Plan Krezusa SA na złotych
koncesjach zakłada rozpoczęcie prac poszukiwawczych na początku jesieni tego roku i zakończenie ich -
udokumentowaniem złóż - do połowy 2014 roku. I jesienią 2014 r. może występować o koncesję
wydobywczą. To wtedy spółka sięgnie po złoto. Warto też podkreślić, że złoto w działalności wydobywczej
Krezusa nie musi być najważniejsze. Krezus ma też dostęp do cennych złóż boksytu. Te złoża są mniej
przebadane, planowane jest zakończenie poszukiwań w ciągu dwóch sezonów, czyli do jesieni 2015 roku.
Wtedy mogłaby zostać podjęta decyzja o aplikacji na boksytowej koncesji. Pan w to nie wierzy?
Trudno nie mieć wątpliwości. Ropa naftowa podobno jest jak złoto, a giełdowa spółka
Petrolinvest doprowadziła drobnych inwestorów do potężnych strat.
- Ja najpierw kupiłem spółkę, która ma wiedzę cenną jak złoto.
Można wierzyć w ropę, można w gaz łupkowy&
- To inżynierowie Przedsiębiorstwa Badań Geofizycznych mogą doradzić i zbadać gdzie są jeszcze bardzo
atrakcyjne złoża do inwestowania.
Gdzie?
- W Polsce! Ale chodzi o sól potasową, a jakoś nikt się tym nie interesował. Wiedza ludzi jest cenna jak
złoto. Kupiłem Przedsiębiorstwo Badań Geofizycznych i teraz wiem, że to jest mój kolejny biznes. Spółka
Krezus SA złożyła aplikację na cztery koncesje na rozpoznanie złóż soli potasowej w Polsce.
Przechodząc do innego wątku, nieruchomości. Tu, gdzie teraz rozmawiamy, mają powstać
wkrótce dwa 100-metrowej wysokości wieżowce. Inwestował Pan w różne branże. Deweloperka
to będzie nowa branża?
- Dzisiaj jest nowa, a co jutro się stanie, to się dopiero przekonamy.
Jak to należy rozumieć? Przypuszczałem, że już podjął Pan decyzję kiedy to miejsce stanie się
terenem budowy, zwłaszcza, że od czerwca Impexmetal ma zgodę władz Warszawy na realizację
takiej inwestycji.
- Ale ja nie mówiłem, że sami wybudujemy te dwa biurowce. Zezwolenie na budowę było potrzebne, aby
bardzo zwiększyć wartość tej działki, która znajduje się w centrum Warszawy. Zobaczymy jaką
rekomendację przedstawią zarządy Boryszewa i Impexmetalu. Jeśli będą chcieli sprzedać wtedy
podejmiemy decyzję w co zainwestować pieniądze. Czy jednak będą rekomendować budowę jeśli tak, to
skąd finansowanie, know- how, potencjalni najemcy? Jedno jest pewne nie ma w tej sprawie presji czasu.
Na korzyść tej działki przemawia kończąca się powoli budowa drugiej linii metra - działka jest położona na
terenie pomiędzy dwoma stacjami metra.
Jest jakaś branża, w którą Pan nigdy nie zainwestuje, bo ryzyko jest zbyt duże?
- Nie dotknąłbym się jednej branży: to polityka. Jeśli popatrzeć na wybory prezydenckie w USA, to widać jak
wielkie jest to biznesowe przedsięwzięcie. Ja jednak lubię standardowe biznesy, fabryczne mury, maszyny,
gdy widać i produkcję, i sprzedaż.
To prawda, co o Panu piszą media, że nie utrzymuje Pan kontaktów z żadnymi politykami? I jest
to żelazna zasada?
- Tak właśnie jest.
Jedna wątpliwość - biznes z ks. Tadeuszem Rydzykiem, czyli pomysł stworzenia nowego
operatora telefonii komórkowej, dla słuchaczy Radia Maryja.
- Panu pewnie chodzi o to jedno zdjęcie z kampanii promocyjnej tego przedsięwzięcia, na którym jest
Jarosław Kaczyński. Zapewniam, ja nawet nie znam prywatnie pana Kaczyńskiego.
Jak uzasadnić ten pomysł biznesowy?
- Każda z kontrolowanych przeze mnie spółek szuka swojej branży, w której osiągnie wyjątkowy sukces.
Giełdowa spółka Midas SA postawiła na telefonię komórkową. Może sam pomysł bardzo tanich komórek dla
społeczności skupionej wokół Ojca Rydzyka nie był sukcesem, to jednak cały pomysł na stworzenie nowego
operatora telefonii komórkowej - jak najbardziej. Udało się kupić częstotliwości, o które walczyło wiele firm
spoza tej branży. Ostatecznie zapadła decyzja o sprzedaży tej spółki, z zyskiem, a kupiła ją firma należąca
do grupy Zygmunta Solorza.
Życiorys i inwestycje Romana Karkosika - czytaj na kolejnej stronie
Urodzony 9 maja 1951 w Czernikowie k. Torunia. Skończył Technikum Cukiernicze w Toruniu.
Jako kolarz startował w wielu zagranicznych wyścigach, był sprinterem i polował na dobrze
płatne lotne premie. Zarobione dewizy marki, funty i dolary przeznaczył na odpalenie
własnego biznesu. W Czernikowie w latach 80. otworzył mały bar. Biznes się kręcił, więc
zainwestował w wytwórnię oranżady i opanował cały toruński rynek. Brakowało w
socjalistycznej Polsce różnych surowców, także metali, więc zainwestował w skup złomu. I
wtedy przekroczył granice, stworzył sieć skupu, obejmującą Rosję, Czechosłowację, Bułgarię,
dzięki temu jego firma Karo, miała surowiec, by produkować przewody elektryczne.
Przy ul. Targowej w Czernikowie jest nadal firma Karo, łatwo się o tym przekonać bo działa przy
głównej ulicy w gminie, łatwo też ją znalezć w Internecie. Roman Karkosik nadal jest
właścicielem tej firmy, zatrudniającej mniej niż trzydzieści osób. Przed 30 laty, gdy szukał szefa
dla tej firmy, dał ogłoszenie w prasie lokalnej, na pół strony, z informacją: dyrektora zatrudnię,
pensja 2 500 zachodnioniemieckich marek. Wtedy to była olbrzymia kwota. Pózniej inwestował w
spółki, których wartość rynkowa przekracza miliard, a jednak na pytanie o to ogłoszenie prasowe
reaguje z dużym ożywieniem: To był dopiero numer, to było fantastyczne. W Czernikowie nagle
pojawiło się dwieście osób. Nawet nie pomyślałem, że tak to będzie wyglądać. Ludzie w
garniturach, z dyplomami wyższych uczelni. Bardzo różni. Wybrałem kilku świetnych
pracowników. Wtedy wiedza była w Polsce wyjątkowo tania. Ja o tym nie wiedziałem, to był
pierwszy krok, by myśleć o kupowaniu dużych firm .
Gdy rusza warszawska giełda, zaczyna się szał kupowania akcji państwowych firm o rodowodzie
z PRL-u. Kulminacja - to sprzedaż akcji Banku Śląskiego, wyznaczono maksymalną ilość akcji,
które każdy może kupić. Kolejki, w których trzeba stać nocą. Roman Karkosik inwestuje
wszystkie swoje prywatne pieniądze. Spółka debiutuje na GPW z tak szokującymi wzrostami
kursu. Podczas naszego spotkania tak o tym opowiada: Zainwestowałem w zakup akcji Banku
Śląskiego wszystkie zarobione do tej pory pieniądze. Byłem wtedy członkiem rady nadzorczej
Śląskiej Fabryki Kabli, spółki z pierwszej piątki notowanych na GPW. Wtedy też zacząłem się
interesować giełdą. Kupno dużej ilości akcji Banku Śląskiego, to był spory zastrzyk finansowy.
Zwłaszcza, że byłem wtedy małym biznesmenem, ciągle prowadziłem firmę skupującą złom.
Sprzedałem akcje banku. Gotówki przybywało w znacznym tempie. Wykorzystałem ją pózniej do
większych zakupów na giełdzie .
Do połowy 1998 r. Roman Karkosik pozostaje prawie zupełnie nieznanym biznesmenem. Na
warszawskiej giełdzie jest wtedy od dwóch lat notowana spółka Boryszew SA (wcześniej
państwowe przedsiębiorstwo w Sochaczewie, rozpoznawalne dzięki produkcji płynu
hamulcowego Borygo). Spółka zadebiutowała przy kursie akcji po 74 gr, ale te bardzo dużo
straciły. Kosztują 15-20 gr., gdy Roman Karkosik wraz z żoną Grażyną skupują bez rozgłosu tanie
akcje. Na wiadomość, że Boryszew ma nowego inwestora, który ciągle dokupuje akcje, ich kurs
szybuje. Po pięciu latach każda akcja kupiona za 18 gr jest warta 187 zł, czyli tysiąckrotnie
więcej i to jest rekord w historii GPW. Zarówno Forbes jak i Wprost przygotowując rankingi
najbogatszych Polaków w ocenie wartości ich majątku przede wszystkim wykorzystują aktualną
wartość akcji. Roman Karkosik staje się więc miliarderem. Na liście Wprost pojawia się po raz
pierwszy w 2004 r., debiutuje bardzo wysoko, bo na 9. miejscu z majątkiem wycenianym na
1 150 mln zł.
Kupuje akcje kolejnych spółek, gdy są w dołku i podobnie jak przy Boryszewie SA dąży do tego,
aby stać się większościowym akcjonariuszem (posiadającym ponad 50 proc. akcji). Przejmuje
Impexmetal (dawną centralę handlu zagranicznego metalami kolorowymi), Skotan, Hutmen,
Alchemię. Dokupuje inne firmy, by wokół tych spółek stworzyć grupy kapitałowe. Przykładem
Alchemia, która dzięki temu staje się największym w Europie producentem rur bez szwów.
Trafiają się też porażki. Skotan SA miał zostać liderem krajowego rynku biopaliw. W 2006 r.
zmiana przepisów podatkowych powoduje, że rynek biopaliw nie będzie rósł tak, jak wcześniej
zapowiadał rząd. Skotan próbuje teraz sił jako firma badawczo rozwojowa. Obecnie wchodzi na
rynek z innowacyjnym projektem, drożdżami paszowymi.
Roman Karkosik w 2001 r. kupuje toruńską Elanę, jedno z największych przedsiębiorstw
państwowych z branży przemysłu lekkiego. Firma z roku na rok ogranicza produkcję, po
dziesięciu latach od jej kupienia pojawia się pomysł, aby na terenach Elany powstało
krematorium, ale zarząd Boryszewa SA, zapewnia, że taka inwestycja nie będzie tam
realizowana.
W 2010 r. wyrusza na duże międzynarodowe połowy. Kupuje grupę Maflow. To największy
producent przewodów klimatyzacyjnych w Europie, ma 20-proc. udziału w rynku i zakłady
produkcyjne we Włoszech, Francji, Hiszpanii, Brazylii, Chinach, Indiach i Polsce (w Tychach i
Chełmku). Za Maflow płaci niedrogo, bo 120 mln zł. To dlatego, że ta międzynarodowa firma jest
w upadłości, choć niedawno tylko dwa polskie jej zakłady wypracowywały rocznie 80 mln zł
zysku.
Jednak gdy kupuje przedsiębiorstwa, nie robi tego za każdą cenę. Kolejną firmę z sektora
automotive, wystawioną dosyć drogo, odpuszcza. Kupują Chińczycy, wykładając dużo większą
gotówkę niż Boryszew zapłacił za Maflow.
Następny jego ruch: Boryszew SA kupuje koncern AKT działający w Niemczech i Czechach. Za 80
mln zł. Dzięki temu firma Karkosika przejęła kontrakty z Volkswagenem, Oplem i Daimlerem o
wartości 80 mln zł rocznie. Uwzględniając wcześniejsze międzynarodowe przejęcia kontrakty
tylko dla Grupy Volkswagena mają teoretycznie wartość 830 mln zł.
Najnowsza transakcja na krajowym rynku to Przedsiębiorstwo Badań Geofizycznych, dzięki
której Krezus SA ma odnieść sukces poszukując złota w Afryce. Udziały warszawskiej firmy od
Skarbu Państwa kupiła spółka pracownicza. Skąd pracownicy wzięli 14,11 mln zł na 85 proc.
akcji firmy? Pożyczyli od Romana Karkosika.
Wydatki na inwestycje są duże, menedżerowie Romana Karkosika muszą likwidować mało
efektywne biznesy. Impexmetal, który jest teraz częścią grupy kapitałowej Boryszew SA, zamyka
Hutę Szopienice (producent wyrobów walcowanych z miedzi i mosiądzu). I dzięki temu zwiększa
swoje zyski, co jednak nie przekłada się na wzrost kursu akcji.
Wartość rynkowa najważniejszej spółki, czyli Boryszewa SA zmniejsza się ponad 3-krotnie. Stąd
też tak duże zmiany miejsca biznesmena w rankingu najbogatszych Polaków. W 2007 r. jego
majątek był wyceniany na ponad 5 mld zł, a ostatnio na 3 mld zł.
Druga część wywiadu - czytaj na kolejnej stronie
Zbigniew Grzegorzewski: Którą ze spółek uważa Pan za swoją perłę w koronie ?
Roma Karkosik: - Boryszew SA.
Tego roku akcje Boryszewa sporo staniały, o przeszło 20%. Co się stało? Jak Pan uzasadnia tak
duży regres wartości rynkowej tej spółki, w której jest Pan właścicielem 59,48 proc. akcji.
- Boryszew przejmuje firmy konsekwentnie, pod kątem uzupełnienia czy rozszerzenia dotychczasowej swojej
działalności. W Grupie Boryszew SA produkuje się sporo rzeczy do samochodów, jak np. tkaniny do pasów
samochodowych (Elana) czy części aluminiowe (Huta Aluminium Konin). Zakup okazyjny firmy Maflow, która
produkuje części samochodowe, bardzo pasował do Grupy Boryszew.
Giełdowi gracze prawdopodobnie powątpiewają jakie będą efekty przejęcia Maflow i AKT. Nie są pewni, czy
spółka poradzi sobie z uporządkowaniem działalności tak szybko rozwijającej się firmy. Przy porządkowaniu
najpierw pojawiają się koszty czyszczenia, dopiero pózniej podwyższone zyski. Ja jestem tego pewien.
Analitycy rynkowi i mniejszościowi akcjonariusze kilka lat temu zgłaszali pretensje, że tak
gwałtowne zmiany kursów akcji spółek, to skutek powiązań krzyżowych . Spółki, których jest
Pan właścicielem, kupowały akcje innych spółek, które należą do Pana.
- Przywołuje Pan w zasadzie sytuację sprzed kilku lat, kiedy kontrolowane przez mnie przedsiębiorstwa były
sporo mniejsze. Jeśli jedna spółka nie miała sensownego pomysłu na rozwój biznesu, to czasami kupowała
akcje spółki siostrzanej, która akurat wchodziła w perspektywiczny biznes. Teraz już w zasadzie wszystkie
spółki z mojego portfela mają usystematyzowaną strategię rozwoju i mogą wydawać pieniądze na zakupy.
Przykładem Boryszew, który kupił jednego z największych w Europie producentów przewodów
klimatyzacyjnych - spółkę Maflow. Warto podkreślić, że dotychczasowi właściciele Maflow nie potrafili
utrzymać biznesu, a my nie dość, że go wyciągamy z dołka, to jeszcze rozwijamy na światową skalę.
Szczęście sprzyja lepszym. Głównym odbiorcą produktów Maflow jest Grupa Volkswagen, świetnie radząca
sobie na rynku. My rośniemy razem z VW. Na prośbę tego koncernu Boryszew buduje fabrykę w Rosji
oddanie za miesiąc. Są też prośby o kolejne zakłady (w Meksyku i USA). VW ma do Boryszewa zaufanie,
spółka przeszła jego pełną certyfikację. W całej strategii automotive grupa Boryszew nie zapomina również o
innych producentach samochodów. Sprzedaje tam, gdzie się da. Kontrakty ma podpisane na kilka lat do
przodu. To już jest bezpieczny i rentowny biznes.
Moim zdaniem inwestorzy i analitycy nie wierzą jeszcze, że udało nam się skutecznie zrestrukturyzować
dział automotive. Nie doceniają jeszcze rosnącego zwrotu z kapitału. A przecież już wielokrotnie
udowadnialiśmy że można. Najlepszym przykładem jest Alchemia - mała, nierentownej fabryka w Brzegu
zmieniła profil działalności na segment rurowy. Jej kapitalizacja wzrosła z kilkudziesięciu mln zł do miliarda,
w ciągu 10 lat. Alchemia skupiła z rynku polskie zakłady produkujące głównie rury. Teraz stara się aktywnie
sprzedawać produkty. Czasy są trudne, a spółka czeka na większe inwestycje drogowe i energetyczne, ale
jest polskim liderem.
Pana spółki nie płacą dywidendy, co przy spadku notowań akcji jest szczególnie dotkliwe dla
akcjonariuszy.
- Czyli nie wypłacam kasy dla siebie, choć też jestem akcjonariuszem?
W trudnych czasach rośnie jednak znaczenie spółek dywidendowych.
- Dywidenda to jest temat na 2014 r. Jeszcze nie obiecuję, ale biorę to pod uwagę. Na razie moje firmy
rzeczywiście zatrzymują zyski, nie płacą dywidendy. Inwestują w zakup nowych mocy produkcyjnych innych
zakładów, pokrewnych fabryk. Nie wykluczam jednak, że w miarę dojrzewania przedsiębiorstw, polityka
dywidendowa wróci do rozważań. Już teraz akcjonariusze w pewnym stopniu dostają zwrot
zainwestowanego kapitału, w tych spółkach, w których prowadzimy aktywnie skup własnych akcji. To
oznacza, że maleje rozwodnienie takiej spółki i poszczególne akcje są więcej warte.
Jeżeli kupno Boryszewa uważa Pan za swój największy sukces, to jaka jest największa porażka?
- No nie wiem& Może przejściowo Skotan SA, bo zmieniły się reguły podatkowe. Jednak nie poddaliśmy się.
Po zmianie przepisów podatkowych, które podważyły sens strategiczny planów Skotana (biopaliwa red),
natychmiast usiedliśmy z zarządem i szukaliśmy nowych pomysłów. Dziś Skotan to najbardziej innowacyjna
spółka z mojego portfela. Współpracuje z naukowcami m.in. z poszczególnych politechnik, kupuje patenty i
przy pomocy środków unijnych wdraża je w życie. Kwota dofinansowania do projektów Skotana to aż 200
mln zł. Szuka leków, syntezuje nowe substancje czynne, przekształca odpady w produkty rynkowe. Skala
tych projektów jest coraz większa i chociaż trwają one czasami przez 2 3 lata, liczę na to, że Skotan
jeszcze nas pozytywnie zaskoczy.
W mojej ocenie największą porażką jest Elana, bo przecież nietrudno było przewidzieć, że w
polskim przemyśle lekkim będą rosły koszty pracy i nie wytrzyma konkurencji chińskich firm.
Biznes Park Utopia - tak nazwano to, co pozostało po toruńskiej Elanie, jednej z największych
firm w tym mieście.
- Spółka produkująca włókna w zasadzie straciła sens bytu. Ale Elana to był dosyć tani zakup. Zapłaciłem za
nią ok. 10 mln USD, a same instalacje sprzedałem pózniej za 15 mln USD. Poza tym w pierwszych latach
Elana bardzo dobrze zarabiała. Koszt zakupu zwrócił się w zysku po pierwszym roku. I nadal teren Elany jest
olbrzymi, przy dobrej lokalizacji w Toruniu ma ciągle ogromny potencjał.
Ile firm kupił Pan jak dotąd?
- Grubo ponad trzydzieści.
A ile Pan sprzedał?
- Z notowanych na GPW tylko dwie: Suwary i Midasa.
Podobno wyciska Pan ludzi jak cytryny i szybko zmienia menedżerów, ciągle szukając sposobu
na obniżenie kosztów? Pana dwie giełdowe spółki miały jednego prezesa, na GPW to był jedyny
taki przypadek.
Przeciwnie, lubię wiązać się z ludzmi na długo. Mam wielu współpracowników, którzy idą śladem moich
inwestycji od ponad 20 lat. Małgorzata Żarecka, Iwona Malinowska, Zygmunt Urbaniak, Andrzej Aatka to
menedżerowie, którzy pracują ze mną wiele lat. Obecny prezes Boryszewa to osoba, która pracowała w
przejętym osiem lat temu Impexmetalu. Te osoby, które z grupy odeszły, często wykorzystały pracę w
moich spółkach jako odskocznię do dalszej kariery. Ale były też osoby, które musiały odejść, bo lojalność
jest dla mnie bardzo ważną cechą.
Jak często zastanawia się Pan nad kupnem kolejnej spółki?
- Codziennie. Mnóstwo jest okazji inwestycyjnych. Ja osobiście, albo spółki z mojego portfela każdego dnia
dostają nowe oferty. I są to różne sytuacje. Od takiej, że rodzina nie może się pogodzić i chcą sprzedać
firmę, po upadłość i zakup od syndyka. Oferty takie spływają nie tylko z Polski, ale w zasadzie z całego
świata.
Przejmowanie firm to zwykle trwający wiele miesięcy proces, w którym uczestniczą wynajęte
firmy konsultingowe. A pan jak kupuje?
- Ostateczna decyzja należy do mnie, ale przy takich ofertach pracuje sztab moich współpracowników. Od
prawnika, z którym współpracuję przeszło 20 lat, po inżynierów i innych doradców. Sam przeglądam oferty
pod kątem strategicznym, czy jest możliwość rozwinięcia biznesu, jego restrukturyzacji. Mój system pracy
można określić jako nocny. Zaczynam dzień dosyć pózno, po 10.00. Ale pracuję do pózna w nocy. Jeszcze
po północy rozmawiam z moimi współpracownikami. Nic nam wtedy nie przeszkadza, można spokojnie
przemyśleć kolejne kroki w biznesie. Na podjęcie decyzji zwykle wystarcza mi kilka dni.
Aatwo kupuje się od Skarbu Państwa?
- Ze Skarbem Państwa mam w zasadzie same dobre wspomnienia. Kupiłem dwie spółki Impexmetal oraz
Walcownię Rur Andrzej. Wszystkie spółki są świetne, mają dobrą kadrę i myśl techniczną. To były bardzo
udane decyzje inwestycyjne. Boryszew całkiem niedawno przymierzał się też do zagrożonego upadłością
giełdowego Polimeksu, ale jak widać w porę wycofał się z tych planów.
A pomysł kupienia Stoczni Gdańskiej, czyli kolebki Solidarności ? W 2007 r. politycy PiS mówili,
że sukces jest bliski.
- Rzeczywiście ktoś próbował mnie namawiać na tę inwestycję. Nawet tam pojechałem, obejrzałem,
przeanalizowałem. Można powiedzieć, że& zmarnowałem 3 dni.
Nie zasiada Pan w zarządzie żadnej z kupionych spółek. Dlaczego?
- Nie mam czasu na zajmowanie się bieżącymi, codziennymi sprawami.
Choć ma Pan firmy o bardzo różnej, zdywersyfikowanej działalności, to jednak nigdy nie
zainwestował Pan w sektor finansowy. A przecież koncerny znane z działalności produkcyjnej
mają biznesową nogę ubezpieczeniowo-bankową, finansując w ten sposób swoje
przedsięwzięcia, przykładem General Electric i General Motors.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale może to temat na jutro? & ale raczej nie, bo ja lubię widok
maszyn i efekty w postaci produkcji.
Trwa awantura o przyszłość OFE. Ma to negatywny wpływ na giełdowe notowania wielu spółek,
bo OFE dużo zainwestowały w akcje na GPW. Pana ta sytuacja nie irytuje?
- W spółkach, gdzie posiadam kontrolne pakiety akcji jest więcej akcjonariuszy indywidualnych, którzy
zarobili przy mnie duże pieniądze. OFE nigdy nie były bardzo dużym inwestorem w moich spółkach. Z innej
beczki. Właśnie dowiedziałem się jaką emeryturę będę dostawał. 400 zł miesięcznie.
Dziękuję za rozmowę.
Copyright 2012-2013 Biznes.pl
powrót
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Zaczynaj od DLACZEGO Jak wielcy liderzy inspiruja innych do dzialaniaciagle zaczynam od nowaciagle zaczynam od nowaWniosek od wydawcy, który przystepuje do systemu ISBNWszystko zaczyna się od Ciebieprymasi polscy od 1918 rFilozofia religii cwiczenia dokladne notatki z zajec (2012 2013) [od Agi]Korzeń mniszka lekarskiego skuteczniejszy od chemioterapii07 GIMP od podstaw, cz 4 Przekształceniawięcej podobnych podstron