Co oznacza słowo "druid"? Pewnym jest, że starożytnym greckim pisarzom,
którzy, jako pierwsi wymienili tą nazwę kojarzyło się to z wyrazem z ich
własnego języka "drus", czyli dąb. Było to zresztą logiczne wytłumaczenie,
skoro dęby odgrywały istotną rolę w mitologii greckiej i związane były z
Zeusem, królem wszystkich bogów, to identycznie powinno być i w narodach
celtyckich. Najsłynniejsza wyrocznia Zeusa mieściła się w Dodonie, gdzie
kapłani odczytywali przyszłość wsłuchując się w szum liści świętego dębu.
Pisząc o druidzkich dębach Rzymianin Pliniusz stwierdzał: "Wszystko, co
rośnie na tych drzewach, uznają za zesłane z niebios i znak, że drzewo to
wybrali sami bogowie. Jemioła występuje jednak rzadko, a gdy ją znajdą,
zbierają się bardzo uroczyście ... przygotowują rytualną ofiarę i ucztują pod
drzewem..." Czyli dąb i rosnąca na nim jemioła, miały wpłynąć na powstanie
nazwy "druid". I sprawa wydawałaby się rozstrzygnięta, gdyby nie fakt, że w
takiej Irlandii jemioła w ogóle pojawiła się dopiero w XVIII wieku. Ponadto
ulubionymi drzewami druidów były: jarzębina i leszczyna, a nie dąb.
Wprawdzie on również jest wymieniany w irlandzkich mitach, ale nierównie
rzadziej. Stąd niektórzy wywodzą słowo "druid" od "wid", czyli "wiedzieć",
natomiast przedrostek "dru" oznaczałby stopień najwyższy czasownika
"wiedzieć". Czyli "druidzi" oznaczałoby "ci, którzy wiedzą najwięcej", albo po
prostu "najmądrzejsi". Inni badacze inaczej łączą obydwie cząstki słowne
"dru" i "wid" tłumacząc "druid", jako "znawca dębów". Zostawiając
językoznawców z ich problemami słowotwórczymi zajmijmy się pochodzeniem
druidów. Juliusz Cezar sądzi, że przybyli oni z Brytanii do Galii. Jeżeli jednak
byłaby to prawda, to jak funkcja druidów dotarła do Galacji w Azji Mniejszej,
gdzie również osiedliła się duża grupa Celtów (są to osobnicy, do których jest
skierowany słynny "List do Galatów" św. Pawła)? Nie jest to wprawdzie
pewnik, lecz wzmianki starożytnych autorów i chociażby nazwa stolicy
Galatów Drunemeton, czyli "Dębowa świątynia" poważnie o tym świadczą. W
każdym razie wśród badaczy raczej przeważa opinia o istnieniu druidów w
całej społeczności celtyckiej.
Kim byli druidzi? Przytoczmy trzy antyczne opinie na ich temat. "Ojciec
geografii" Strabon tak pisał: "We wszystkich szczepach są trzy grupy ludzi,
którzy zażywają szczególnej czci: bardowie, wieszczowie i druidzi ... druidzi
zaś oprócz wiedzy o przyrodzie studiują jeszcze filozofię moralną. Uważa się
ich za najsprawiedliwszych z ludzi i dlatego powierza się im rozstrzyganie
spraw dotyczących innych osób, albo spraw publicznych; w dawnych czasach
sprawowali oni arbitraż w czasie wojny i nieraz doprowadzali do pojednania
przeciwników ... powierzano im też decyzję w sprawach o morderstwo ..."
Również Diodor wspomina o Celtach, że "mają też pewnego rodzaju filozofów
i teologów, zaznających szczególnej czci, których zwą druidami." Z kolei w
"Wojnie galijskiej" Cezara znajduje się fragment o druidach: "Zajmują się
sprawami boskimi, troszczą się o ofiary publiczne i prywatne, objaśniają
zagadnienia religijne ..." W tych opisach uderza szerokość spraw powierzanych
druidom. Bo rzeczywiście: religia, filozofia, sądownictwo, wreszcie polityka.
Jest to prawidłowe oddanie rzeczywistości. Wbrew, bowiem obiegowej opinii
druidzi nie byli grupą kapłanów, którzy niekiedy spełniali i inne funkcje, ale
dziedziczną klasą społeczną, aktywną w bardzo wielu aspektach życia. Nie
powinni być, przeto porównywani na przykład z rzymskimi kapłanami, ale
raczej z hinduskimi braminami.
Druidzi odpowiadali za ofiary składane bogom. Dysponujemy tutaj tekstem
Pliniusza, który opisuje ceremonię druidzką. Następowała ona szóstego dnia
miesiąca i rozpoczynała się wspinaczką przez jednego z druidów na dąb, na
którym rosła jemioła. Po wejściu na drzewo druid złotym sierpem (zapewne był
to sierp jedynie złocony, gdyż szczerozłoty po prostu byłby zbyt miękki)
obcinał jemiołę zrzucaną potem na białe płótno. Następnie składano w ofierze
dwa białe byki, a potem nadchodził czas ucztowania.
Omawiając spraw ofiar nie można pominąć związku druidów z krwawymi
ofiarami z ludzi. Już Cezar w "Wojnie galijskiej" opisał niezwykły zwyczaj
kaźni poprzez zamykanie ludzi w olbrzymich figurach z plecionej łoziny.
Konstrukcje te sięgały wielu metrów i mieściły się w nich całe zestawy osób
skazanych. Figury okładano od dołu trawą i gałęziami, a później podpalano.
Jak wspominają antyczni autorzy w ten sposób pozbawiano życia skazańców,
choć, gdy takowych zabrakło, również osoby niewinne. Problem ludzkich ofiar
do dzisiejszego dnia jest przedmiotem sporu u celtologów. Antycznej tradycji
Posejdoniosa zarzuca się, że dopatrywała się okrucieństwa tam, gdzie
rzeczywiście go nie było, natomiast inna starożytna szkoła opisu Celtów zwana
aleksandryjską kreowała mit Celta, jako "szlachetnego dzikusa" żyjącego w
zgodzie i w porządku z naturą. W tekstach szkoły aleksandryjskiej motywy
ofiar z ludzi są pomijane. Ten spór przeniósł się i w czasy obecne. Niektórzy
uczeni interpretują teksty i zapiski w ten sposób, że informacje o ofiarach z
ludzi ą incydentami wynikającymi nie z działalności druidów, lecz raczej z
przypadku, czy zwykłego ludzkiego okrucieństwa istniejącego przecież w
każdym narodzie. Istotny jest przy tym fakt, że o morderczych zapędach
druidów pisali autorzy rzymscy, czyli członkowie społeczeństwa, któremu
można zarzucić nie mniejszą zbrodniczość, choćby podczas igrzysk i walk
gladiatorów. To prawda, lecz barbarzyństwo Rzymian w niczym nie
usprawiedliwia czyjegokolwiek innego barbarzyństwa. Tymczasem o ofiarach z
ludzi pisali Tacyt, Cyceron, Dionizjos z Halikarnasu i Pomponiusz Mela. Tacyt
zaznaczał, że druidzi "uważali to rzeczywiście za obowiązek, aby pokryć swe
ołtarze krwią jeńców i nawiązać kontakt z bogami za pomocą ludzkich
wnętrzności." Pośrednio informację o ofiarach z ludzi daje nam też irlandzkie
podanie "Zaloty o rękę Becumy". Była to czarodziejka (czyżby druidka?)
skazana na wygnanie za cudzołóstwo. Gdy dotarła do Irlandii zakochał się w
niej król i pojął ją za małżonkę, a wtedy straszny nieurodzaj spadła na kraj.
Druidzi wyrzekli, ze winna jest temu zbrodnia królowej, a odwrócić klęskę
mogła tylko śmierć dziecka, syna dziewicy. Gdy znaleziono takie dziecko,
matka ubłagała jednak kapłanów, by w ofierze złożono krowę. Okazało się, że
bogowie przyjęli ów dar i Irlandia znów stała się szczęsną krainą.
Wersję ofiar z ludzi potwierdza znalezienie tzw. Człowieka z Lindow. W 1984
roku w Anglii na terenie bagien Lindow Moss odnaleziono zwłoki należące do
osoby ofiarowanej, która w dodatku zginęła, być może śmiercią dobrowolną,
poświęcając swoje życie bogom. Osoby, które oglądały odcinkową wersję
przygód Robin Hooda ze wspaniałą muzyką Clannadu wiedzą, że w jednym z
nich dzielny wojak z Sherwoodu miał za przeciwnika niejakiego Crom
Cruaicha, który powołał do istnienia dawno zniszczoną wioskę. Crom Cruaich
(Głowa Grobowca lub Głowa Skrwawiona) jest jedną z istot z pradawnej
mitologii wysp brytyjskich. Według legend podczas święta Samain oddawano
mu co trzeciego syna. Krwią dzieci zraszano ołtarz ofiarny, a potem
poćwiartowane szczątki zakopywano na polach w celu zapewnienia urodzaju.
Brr. Makabra. Dobrze, że przynajmniej Robin Hood mu dołożył J. Przykłady te
świadczą jednak o istnieniu ofiar z ludzi i akceptacji tego rytuału przez
społeczeństwo. Z drugiej jednak strony, szczupłość materiału na ten temat każe
przypuszczać, że nie było to zjawisko częste, a w miarę cywilizowania się i
humanizacji społeczności celtyckiej, w ogóle zanikło.
Ostatnie słowa cytatu Tacyta wskazują na istotną rolę druidów podczas
ceremonii wróżbiarskich. Wprawdzie bezpośrednich obrządków i
odczytywania prawdopodobnie dokonywali tzw. vates, ale działo się to z
pewnością pod kontrolą druidów. Przy czym należy pamiętać, że słowo "vates"
oznacza funkcję, a słowo "druid" klasę, jest więc możliwe, że druidzi czasami
byli również "vates", tak samo jak byli niekiedy królami i wojownikami. O
wróżbiarskich umiejętnościach druidów wspominają Dion Chryzostom i
Pompejusz Trogus. Zwłaszcza świadectwo tego ostatniego jest cenne, jako, że
sam pochodził z celtyckiego plemienia Wokoncjów. Celtowie wróżyli między
innymi poprzez kształt wnętrzności. Niekiedy były to wnętrzności ludzkie, ale
zazwyczaj zwierzęce, a przede wszystkim bydlęce. Znane były również formy
wróżenia z wykorzystaniem skór zwierząt ofiarnych. Druid owijał się skórą
byka i medytował uzyskując różnorakie informacje. Wróżono również z lotu i
śpiewu ptaków. Wspomina o tym między innymi Neniusz z Walii w "Historii
Brittonum". Ten sposób wróżenia znany był zresztą wśród wielu ludów
indoeuropejskich, również wśród Słowian. W polskich legendach wspominane
jest, że właśnie wysoki lot wypuszczonego z klatki ptaka przepowiedział
wielką przyszłość Ziemowita, syna Piasta Kołodzieja. Również sny stanowiły
podstawę przepowiadania przyszłości. Rzucano także na ziemię leszczynowe
patyczki i ze sposobu ich upadania wnioskowano o przyszłości. Także kształt
chmur i wygląd korzeni mogły być podstawą przewidywania przyszłości.
Również Niallowi od Dziewięciu Zakładników druidzi wywróżyli wielką
przyszłość. Miało to miejsce wtedy, gdy w kuźni, w której spał Niall z braćmi,
wybuchł pożar. Wszyscy rzucili się do ratowania dobytku i każdy wyniósł z
ognia jakieś dobro. Również Niall, który wytaszczył z płonącej kuźni kowadło
z przyległościami. Ponieważ kowadło jest sercem kuźni i czymś, co pozwala
kuźnię nazwać po prostu "kuźnią" wywróżono Niallowi wspaniały żywot, co
zresztą się sprawdziło. Wielość form wróżbiarskich była olbrzymia, ale bez
względu na sposób dokonywania przepowiedni dawni Celtowie czuli wielki
respekt przed wróżącymi druidami.
Również rozmaite ceremonie religijne nie mogły się obejść bez udziału
druidów. Oni odpowiadali na przykład za pochówek. Najpierw odprawiano
ucztę, po czym następowały specjalne gry i zabawy. Celtowie wierzyli bowiem
w reinkarnację. Śmierć w tym świecie oznaczała dla nich narodziny na tamtym,
a jednocześnie wiązał się z pewnością, ze drogi zmarły nie odchodzi na zawsze
tylko na czas jakiś. Czasem przy zmarłym dokonywano krwawych obrzędów
polegających na zabijaniu jeńców wojennych. "Księga z Leinster" powiada, że
po śmierci Fiachry, syna króla Eochaidha Muigmedoina w IV wieku n.e.
podczas zwycięskiej wyprawy przeciwko Munsterowi zgładzono przy grobie
królewicza pięćdziesięciu jeńców. Ponadto stałą praktyką bywało zabijanie
koni i psów zmarłego, jak również składanie do grobów przedmiotów
codziennej użyteczności. Szczególnie dotyczy to wojowników, których
chowano z bronią.
Druidzkie funkcje religijne nie ograniczały się bynajmniej do samych ofiar i
obrzędów. Pomponiusz Mela twierdzi, że druidzi utrzymywali, iż znają wolę
bogów. Ammianus czyni druidów osobnikami "od spraw tajemnych i
wzniosłych" (cokolwiek miał, pisząc te słowa, na myśli). Diodor wspomina, że
są "filozofami i teologami". Każdy z tych autorów podkreśla u druidów aspekt
kontaktu ze światem nadprzyrodzonym, co oznacza, że sprawowali oni funkcje
kapłańskie i wróżbiarskie. Oczywiście tłumacząc wole bogów: po pierwsze
trzeba posiadać samemu wielką wiedzę, a po drugie - mając monopol na
takowe tłumaczenia zyskiwało się potężną władzę. Wiedzę zdobywało się
podczas mnogich lekcji. Cezar podaje, że nauka ta trwała aż dwadzieścia lat.
Być może jednak chodzi o naukę do dwudziestego roku życia lub przez jakiś
nieokreślony odcinek czasowy. W tym przypadku 20 lat byłoby zwykłą
przenośnią, znaczącą tyle co "długo". Prechrześcijańscy Celtowie nie mieli
szkół senso stricto, raczej szkołę stanowiła polana, gdzie na pniu siadał mistrz -
stary druid i nauczał szlachetna młodzież żądną zdobywania wiedzy. Druidzi
bowiem prowadzili działalność edukacyjną (aczkolwiek nawet w przybliżeniu
nie tak szeroką jak bardowie, czy filidzi). Można się jednak domyślać, że osoby
spoza kasty druidów dostępowały jedynie ogólnego wykształcenia, natomiast
nauczanie kandydatów na prawdziwych druidów sprawujących funkcje
religijne i społeczne było przeznaczone tylko dla nielicznych wybrańców. Co
do władzy sprawowanej przez druidów w rzeczywistości była ona wielka.
Niekiedy zresztą sami druidzi siadali na tronie i wiedli do boju armie.
Zazwyczaj jednak sprawowali funkcje doradcze, ale nawet w takich
przypadkach ich słowo może mieć większe znaczenie od słów króla. W
Ulsterze, jak podaje "Táin Bo Cuailnge", król Conchobor nie mógł się odezwać
podczas audiencji na swoim własnym dworze, dopóki pierwszy nie
wypowiedział się główny druid. Gdy więc naczelny druid długo nic nie mówił,
milczał również król, a za nim wszyscy zgromadzeni wojownicy i dworzanie.
Dopiero, gdy druidowi o imieniu Cathbad wypsnęło się jakieś pytanie,
rozpoczęła się cała ceremonia zjazdu. Zresztą w tym przypadku Cathbad
postąpił nieco złośliwie i postanowił chyba utrzeć władcy nosa, gdyż król
Conchobor był jego własnym synem. Wiedza druidzka odnosiła się jednak z
pewnością ni tylko do spraw religijnych, ale również do spraw codziennego
życia. Dotyczyło to na przykład kalendarza. Cezar pisze, że druidzi posługiwali
się kalendarzem księżycowym. Wtóruje mu Pliniusz tekstem "ponieważ to za
pomocą Księżyca obliczają miesiące i lata, jak również wieki trwające po
trzydzieści lat." Z kalendarzem wiążą się daty wyznaczanych świąt
poświęconych bogom oraz normalny cykl upraw na roli, hodowli bydła etc.
Antycznie autorzy przypisują druidom jeszcze większą wiedzę "o gwiazdach i
ich ruchach, o rozmiarach świata i Ziemi, o filozofii naturalnej." To cytat z
Cezara. Mela wspomina, że w zakresie wiedzy druidów mieściły się "wymiary i
kształt świata, ruchy niebios i gwiazd". Nawet jeżeli sporo w tym przesady to i
tak umiejętności celtyckich świętych mężów musiały robić na Rzymianach
wrażenie. Równe wrażenie musiała sprawiać umiejętność nauki historii
wyłącznie poprzez zapamiętywanie, bez jakichkolwiek zapisków. Celtowie
wprawdzie posiadali pismo oghamiczne, lecz używali je nadzwyczaj rzadko,
przede wszystkim ze względów magicznych, ale również z przekonania, że
prawda zawarta w tekście traci część swojej istoty. W przekonaniu druidów
tylko słowo powiedziane mogło oddać wszystkie aspekty danej rzeczy, jej
prawdziwy sens. Stąd tak wielką uwagę przywiązywano do pamięciowej
metody nauki. W wykonaniu druidów zresztą przynosiła ona zadziwiające
rezultaty. Wędrujący po Galii Rzymianie ze zdumieniem na przykład
przyjmowali do wiadomości fakt, że druidzi przechowują informacje o ataku
Celtów pod wodzą Brennusa na Rzym (kiedy to słynne gęsi kapitolińskie
ocaliły Wieczne Miasto budząc w ostatniej chwili obrońców), a miało to
miejsce kilkaset lat wcześniej.
Druidzi sprawowali również funkcję sędziów, jako "najsprawiedliwsi z ludzi".
Tu przypisuje się im władzę niemal absolutna, pozwalającą wykluczyć
dowolnego człowieka, czy całe plemię, poza nawias celtyckiego społeczeństwa.
W celu wymuszenia posłuszeństwa druidzi nakładali tzw. geis, czyli zakazy,
lub glam dicin, czyli klątwy. Opowieści celtyckie wyróżnia właśnie to, ze ich
bohaterowie podlegają owym geis. Cuchulain, gdy zdobył swoje imię znaczące
"Pies Culanna" (przedtem nazywał się Setanta) otrzymał geis związany z
niemożnością spożywania psiego mięsa. Gdy otoczony przez wrogów złamał
geis, nie było już dla niego ratunku. Istnieje legenda o królu Muircertachu,
który padł ofiarą potężnego geis nałożonego przez czarodziejkę,
prawdopodobnie druidkę. Król spotkał ją wracając z polowania i od razu się
zakochał. Ta zgodziła się ofiarować mu miłość pod trzema warunkami:
- że wypędzi swą małżonkę i dzieci,
- że zabroni wstępu na swój zamek duchownym,
- że nigdy nie wymówi jej imienia, a podała ich wiele. Nazywała się Sin, czyli
Burza, Osnad, czyli Westchnienie,
Easnadh (Dźwięk), Gaeth (Ostry Wiatr), Garb (Noc Zimowa), Tuethan
(Lament) i Gem Adaig (Krzyk). Król przystał na te warunki. Jego wybranka
okazała się wszakże okrutną wiedźmą, która przywoływała coraz to nowe
zastępy duchów, by gnębiły króla i królestwo. Zdarzyło się, że wywołała zimny
wicher i śnieżycę wokół zamku. A władca wtedy zauważył: "Oto westchnienie
nocy zimowej, jakaż gwałtowna burza." Tym samym potrójnie złamał geis i
niedługo potem umarł. Zresztą legendy mówią, że Sin po jego śmierci też
zrozumiała, że go kocha i z rozpaczy popełniła samobójstwo. Inny geis został
nałożony na Maile Duina w "Imram curaig Maile Duin". Wyruszającemu na
wyprawę Maile Duinowi druid Nuca podał dokładną liczbę ludzi, których może
ze sobą zabrać. Podróżnik posłuchał druidów stosując się do ich wskazówek,
ale kiedy jego okręt wypływał w morze, wpław przypłynęło do niego jego
trzech mlecznych braci błagając, by raczył ich ze sobą zabrać. Maile Duin w
końcu uległ ich prośbom łamiąc geis. Rozpętała się wtedy olbrzymia
nawałnica, a bracia wkrótce doświadczyli wielu nieszczęść; jeden zginął a dwaj
pozostali na dalekich wyspach, które odwiedzili podróżnicy. Zresztą w ogóle
siła magiczna druidów jest prezentowana w niemal każdej opowieści. Druidzi
aktywnie wspomagali legendarne inwazje na Irlandię. Po stronie Tuatha De
Danann pod Mag Tured walczył druid Figola, który obiecał, ze dzięki jego
magii Fomoraigowie utracą większość odwagi, a wszyscy ich wojownicy i
konie będą cierpieć na choroby pęcherza. Ponadto obiecał trapić wojsko
Fomoraigów deszczem ognistym. Druid Amairgen wspomagał z kolei
Milezyjczyków w starciu z Tuatha De Danann. Druidzi sprowadzali mgłę,
druidzi potrafili czynić niewidzialnym, druidzi wreszcie mogli przybierać inną
postać, a także zmieniać postacie innych. Oprócz legendarnych poematów
również żywoty świętych są pełne opisów druidzkich czarów. Wprawdzie nie
mogli zaszkodzić misjonarzom, ale, jak podają biografie, naprawdę się starali.
Przywoływali demony, wzniecali burze, zsyłali ciemności. To najczęstsze z ich
sposobów. Ale druidzi potrafili w legendach znacznie więcej: Cathbad zmienił
ląd w morze, Mug Ruit wysuszył wszystkie okoliczne studnie, Mathgen
rozkazywał górom. Sporo wiec było tego.
Czym więc są druidzi? Na pewno nie zwykłymi kapłanami znanymi choćby z
historii starożytnego antyku. Pośrednictwo pomiędzy ludźmi i bogami
stanowiło zaledwie niewielką część wpisaną w zakres ich działalności. Mieli
potężne wpływy i olbrzymią wiedzę. Można powiedzieć, że nie licząc Greków i
Rzymian stanowili najbardziej oświeconą grupę ludzi europejskiej
starożytności. Odeszli jednak. W Galii i Brytanii: na skutek szybkiej
romanizacji celtyckiego społeczeństwa i prześladowań ze strony Rzymian,
widzących w nich barbarzyńskich morderców, a jednocześnie element bardzo
niezależny, przywykły do dawnej władzy i niechętny dominacji kogokolwiek
innego poza nimi samymi. W Irlandii warstwę druidzką powoli rozpuściło
chrześcijaństwo. Na Zielonej Wyspie nie było prześladowań. Druidzi po
początkowym powoli zaakceptowali przemijanie ich świata i przekształcili się
w wojowników, nauczycieli, bardów oraz księży. Byli również tacy, którzy
wpatrzeni w dawne prawa zamykali się na przyszłość. O takim druidzie
wspomina bretoński "śywot świętego Guenole", która to opowiastka zamknie
niniejszy esej. Zdarzyło się, że Gradlon, król Kernevu (Cornouaille) umierał.
Guenolle przyszedł do niego, a wtedy ujrzał przy jego łożu druida. Słabnący
władca od razu pośpieszył z prośbą do przyszłego świętego, by nie gniewał się
na druida. Jak powiedział: "Mój ból jest niczym z agonią, którą on przeszedł ...
wszak stracił swych bogów. Jaki ból dorówna jego bólowi? Kiedyś był
druidem, a teraz opłakuje zmarłą religię." Po śmierci króla każdy z nich
odprawił obrzędy pogrzebowe. Czujący sympatię do druida mnich
zaproponował, że nauczy go chrześcijaństwa. Ten jednak odrzucił propozycję.
Poprosił natomiast Guenolle, by na tym miejscu, gdzie się znajdują postawił
kościół Matki Boskiej Bolesnej, by każdy chory i umęczony mógł w tym
miejscu odzyskać zdrowie. Zrezygnował również z kwatery przy kościele, którą
również mu zaofiarowano, twierdząc, że woli las. Może był to ostatni druid,
tyle, że miał już niewiele wspólnego ze swoimi dumnymi i wpływowymi
poprzednikami. W zasadzie, choć nazywa się druidem, łączyło go z nimi tylko
wyznawanie dawnych celtyckich bogów i szacunek dla przyrody. A to też znak
nowych czasów.