Kim jest wróg i dlaczego go nie widać
Kim jest wróg i dlaczego go nie widać
Już pobieżna obserwacja i krótka refleksja nad aktualnym stanem naszej cywilizacji skłania do stanowczego stwierdzenia, że ewidentnie coś z tym światem jest nie tak. Gatunek ludzki, który beztrosko zadomowił się na tej cierpliwej planecie, posiada wszelkie niezbędne do przetrwania oraz pełnego rozkwitu zasoby. Mamy powietrze, wodę, pełną obfitość flory, która może nam dostarczać pożywienia, posiadamy względnie skuteczną technologię, którą możemy wykorzystywać na co dzień do dostarczania nam niezbędnych dóbr. W końcu jako ludzkość nie mamy żadnego zewnętrznego wroga, któremu jawnie musimy stawiać czoła. Jakim więc cudem skoro jest tak dobrze, to jest tak źle?
Popełniamy jako cywilizacja jakiś błąd? O czymś nie wiemy? Jesteśmy manipulowani?
Głęboko w naszej naturze, już na poziomie instynktów zakorzeniono (celowo używam tutaj tego sformułowania) w nas zawiść, żądzę dominacji, permanentną potrzebę kreowania siebie na lepszych od innych i walkę. Owocuje to polaryzacją świata i radykalizacją poglądów, bardzo czytelne jest to na naszym polskim podwórku. Nie przypominam sobie w dziejach naszej współczesnej pseudodemokracji sytuacji, żeby rządząca partia nie posiadała zadeklarowanego wroga w postaci znienawidzonej i nienawidzącej opozycji. Piłkarscy kibice w szczególnie czytelny sposób przejawiają te cechy, bo znane są przecież odwieczne konflikty i walki pomiędzy zwolennikami różnych drużyn. To jest właśnie ten mechanizm, który każe durnym chłopakom z Krakowa dziabać się nawzajem maczetami z kolegami z sąsiedniego podwórka. Są zawziętymi wrogami tylko dlatego, że akurat tamci mieli bliżej do stadionu Cracovii, a nie Wisły, więc kibicują przeciwnej drużynie. Nie piszę tego dlatego, żeby im to w jakikolwiek sposób wytykać, w zasadzie to jest ich sprawa. Cenne dla nas jest to, że możemy dzięki nim zaobserwować w nas samych pewien schemat myślenia i zachowań, zdać sobie z niego sprawę, a potem zacząć go kontrolować. Bo jak zamierzam dowieść, ten nasze skłonności są przeciwko nam bezwzględnie wykorzystywane.
Jako ludzkość stajemy w obliczu zmian, które wiodą nas do jednej światowej społeczności, czy nam się to podoba, czy nie, w dłuższej perspektywie to jest nieuniknione. Na wielu poziomach już obecnie jesteśmy społecznością globalną - globalny zasięg ma dziś informacja, m.in. za sprawą internetu, gospodarka przez zasięg działania wielu firm z oddziałami na całym świecie, wreszcie finanse i wirtualna finansowa bania, która pogrąża cały świat w coraz głębsze bagno. Ta globalizacyjna tendencja nakłada się na postępujący proces zacierania się granic pomiędzy państwami, mieszanie się kultur, ras, języków i religii. Wydaje się, że jest już tylko kwestią czasu, jak całkowicie znikną państwa, staniemy się w wielu aspektach faktycznie jedną globalną wioską. Dlatego rodzi się pytanie: w jaki sposób wtedy zostanie skanalizowana nasza odwieczna potrzeba walki? Na pewno głowią się nad tym ukryci kontrolerzy tego świata, wiele mówi się o planowanej fałszywej inwazji z kosmosu, która według wielu znawców tematu od lat jest dla świata przygotowywana. Przyznam, że obserwując rozmach i determinację, z jaką jesteśmy na taką ewentualność programowani za pomocą mediów, Hollywood, literatury i wszelkiej maści elektronicznych rozrywek, przy użyciu odpowiedniej technologii operacja ta ma spore szanse powodzenia. Jednak nie o UFO chciałem dzisiaj pisać.
Zastanówmy się, czy zanim jako ludzkość mamy zjednoczyć się w walce przeciwko "najeźdźcom w latających spodkach", nie powinniśmy bardzo bacznie obserwować, czy przypadkiem nie jesteśmy podpuszczani do globalnego konfliktu, który ma wybuchnąć na bazie największego kłamstwa, jakie udało się na przestrzeni dziejów temu światu sprzedać. A czym jest to kłamstwo?
W ostatnich tygodniach mieliśmy wiele doniesień o niepokojach społecznych na tle religijnym w Szwecji, Wielkiej Brytanii, we Francji, w Turcji i innych krajach europejskich. Coraz głośniej i więcej mówi się o kolejnych wybuchach społecznego niezadowolenia i sztucznie wywołanych zamieszkach, zwykle pojawiających po zainscenizowanych atakach rzekomych islamistów w Europie. Przeglądając fora internetowe i komentarze pod doniesieniami ze świata o konfliktach na tle religijnym, nie sposób nie odnieść wrażenia, że psychoza nienawiści skutecznie udzieliła się wielu domorosłym filozofom, którzy poznali jedynie telewizyjną wersję rzeczywistości, a i tak wszystko wiedzą najlepiej. Z autentycznym zażenowaniem i wręcz z przerażeniem czytam pełne agresji wypowiedzi osób, którym wystarczyło pokazać w telewizji kilka, najprawdopodobniej sprowokowanych przez służby specjalne incydentów, okraszonych tendencyjnym komentarzem, żeby jawnie w imię miłującego Boga, deklarowali zamiar zlinczowania wszystkich muzułmanów, którzy bezczelnie ośmielili się osiedlić w ich kraju.
Nie sądzę, żeby wynikła z tego jakaś globalna religijna krucjata przeciwko niewiernym, pomimo tego że przez setki lat kreowaliśmy ją w przestrzeni mentalnej, będąc wiedzionymi proroctwami Nostradamusa i innych orędowników krwawego końca świata. Natomiast bardzo zdziwiłbym się, gdyby prawdziwi architekci rzeczywistości, cierpliwie budujący swój wymarzony Nowy Porządek Świata, nie spróbowali wykorzystać do swoich celów tej najgłębiej zakorzenionej w ludziach wiary w jedyną słuszną prawdę, której kwestionować nie wolno. Jak pokazuje zarówno najstarsza, jak i najnowsza historia, fanatyzm religijny jest jednym z najbardziej niebezpiecznych przekonań. Obwarowany jest wieloma zabezpieczeniami, które zabraniają choćby poddanie w wątpliwość dogmaty, w które mamy wierzyć, a już sama próba zastanawiania się i dociekania prawdy ma powodować poczucie winy, grzech i strach przed wiecznym potępieniem. W dodatku wyznawcy większości religii mają czuć potrzebę zarażania wszystkich napotkanych na swojej życiowej drodze niewiernych jedyną prawdą, którą wyczytali w swojej książce i oczywiście uważają za jedyną prawdę jaka kiedykolwiek istniała. Nie ma tutaj znaczenia jak się ta książka nazywa, może to być Koran, Biblia, Tora, czy jeszcze coś innego, istotny jest ten niebezpieczny mechanizm psychologiczny, który jako ludzie mamy w sobie.
Obserwując, moim zdaniem nieprzypadkowe, coraz częstsze w Europie przypadki konfliktów na tle religijnym oraz biorąc pod uwagę ciągłe doniesienia z Bliskiego Wschodu i Afryki, o powtarzających się atakach na chrześcijan, pojawia się pytanie. Czy przypadkiem nie jesteśmy świadkami nieco nieudolnej, ale jednak próby eskalowania nienawiści religijnej, która ma doprowadzić na tym tle do globalnego konfliktu?
Po co NWO miałoby dążyć do światowego konfliktu religijnego? Z tego samego powodu, dla którego ciągle dążą do wojen, które są bez przerwy celowo wywoływane na całym świecie. W wojnach nie zginą ukrywający się za ciemną kurtyną, pociągający za sznurki władcy świata. Nie zginą też prezydenci i premierzy, którzy są co najwyżej tymi sznurkami. Dla Iluminatów kraje podzielone wewnętrznie, a dzięki nacjonalizmowi, religiom i zaszłościom historycznym będące pomiędzy sobą we wzajemnych konfliktach, to nic więcej jak mrowiska które można na siebie napuszczać. Ich zdaniem mrowiska są zbyt liczne, więc powinny się wzajemnie zwalczać, przy okazji realizując ich podłe plany.
Dopóki będziemy mieli z kim walczyć, nawet jeśli będziemy walczyć pomiędzy sobą, dopóty nie będziemy się zastanawiać, czy może prawdziwy wróg jest zupełnie gdzie indziej, niż nam powiedziano. Faktycznie, jako ludzkość nie jesteśmy w stanie niczego wygrać wychodząc na ulicę i podpalając samochody, walcząc z policją, czy napadając na inne kraje. Policjanci i żołnierze "przeciwnika" są też ofiarami sprytnego systemu ukrytej kontroli, są po prostu inaczej indoktrynowani. Agresja i przemoc spowodują jedynie, że pozwolimy sobie nałożyć jeszcze większe kraty, oddamy jeszcze więcej swoich praw, będziemy bardziej inwigilowani, prześladowani i tłamszeni. W dodatku przez siebie nawzajem. Nadchodząca globalna rewolucja powinna być rewolucją pokojową, najpotężniejszym jej orężem jest informacja i świadomość. Dla wielu ta rewolucja już trwa, nawet jeżeli większość jeszcze tego nie zauważyła.
Dlatego to już nie jest czas na wymówki, to jest czas na działanie. Wiele już było rewolucji w historii świata, tym razem jest o tyle trudniej, że nie wystarczy bezmyślnie, w imię jedynej słusznej prawdy złapać za szablę i z okrzykiem na ustach zginąć na barykadzie. Tym razem wymagana od nas będzie odwaga w myśleniu i samodzielność, będziemy walczyć często samotnie z własnymi fałszywymi przekonaniami. Prawda bywa nieraz tak bolesna, że nie chcemy jej dostrzegać. Informując innych będziemy wyśmiewani przez ślepych ignorantów o betonowych umysłach, niektórzy z nas będą prześladowani przez zaciekle broniących swojego imperium, jak zapędzony w kąt drapieżnik prześladowców.
Kiedy przyjdzie ten czas, że wreszcie zrozumiemy, iż prawdziwi wrogowie są bardzo nieliczni, i że chociaż mocno starają się pozostać niewidzialnymi, to mają konkretne twarze i nazwiska. Wtedy naprawdę nie chciałbym nosić żadnego z tych kilkunastu przeklętych nazwisk jak Rockefeller, Rotschild, itd. Jeśli o mnie chodzi, to może nawet skłonny byłbym okazać draniom wspaniałomyślność - zesłać ich na jakąś niedużą wysepkę, pod warunkiem że będzie tam dostatecznie zimno. Nawet w prezencie dałbym każdemu małą siekierkę, żeby mieli większą szansę żałować za swoje uczynki dłużej, niż do pierwszej zimy. Obawiam się jednak, że jak ten czas przyjdzie, to nie będzie sentymentów. Dlatego lepiej dla nich byłoby, gdyby wcześniej wystrzelili się na Marsa, albo zaszyli się w jakiejś głębokiej norze - tam gdzie ich miejsce.
Wszystko temu sprzyja, więc nawet jeśli dzisiaj jeszcze brzmi to nieprawdopodobnie - jestem pewien, że nawet jeśli wszyscy nie doczekamy tych czasów, to doczekamy ich jako ludzkość. Tym razem walka polega na burzeniu naszych własnych absurdalnych przekonań, demaskowaniu obłudy i wszechobecnego fałszu. Wygramy wtedy, gdy dotrze do większości z nas, że nie jesteśmy dla siebie nawzajem wrogami, ale wrogiem jest ten, kto każe nam tak myśleć.
greendagger
PS
Drogi oburzony fragmentami tego tekstu chrześcijaninie (bo pewnie i tacy ten tekst będą czytać), gdybyś nie urodził się w Europie, ale przykładowo na Bliskim Wschodzie, gdzieś w Libii, Jordanii, czy w Jemenie, to z tą samą determinacją, z jaką oddajesz cześć chrześcijańskiemu Bogu, czciłbyś dzisiaj Allaha i jego proroka Mahometa. I vice versa. Pomyśl o tym w ten sposób chociaż przez chwilę, wierz mi to nie grzech. Bóg to nie małostkowy, niedowartościowany, mściwy sadysta, napawający się tym, że jego bezmyślni wyznawcy pokornie codziennie klepią na kolanach pacierz, wmawiając sobie przy tym swoją nicość. Bóg stworzył Cię dumną, myślącą istotą po to, żebyś korzystał ze swojej wolnej woli i odważnie, nie oglądając się na żałosne zabobony kreował rzeczywistość. Bóg oczekuje od Ciebie odwagi i oryginalności, przede wszystkim w myśleniu.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Dlaczego nie widać ilości pobrań pliku na chomikuj infoKIM JEST CZŁOWIEK, JEŚLI NIE CZŁOWIEKIEM TYLKO Ich TrojeNajważniejsze jest to, czego nie widać rozmowa z Wojciechem EichelbergeremJod Dlaczego go potrzebujesz, Dlaczego nie można bez niego żyćDlaczego kobiety nie osiągają orgazmuJak rozpoznac klamce Dlaczego ludzie nie mowia prawdy i jak ich na tym przylapacDlaczego niektórzy nie lubią warszawiakówDlaczego storczyk nie kwitnieZUS go nie wskrzesi, ZUS tylko uzdrawiadlaczego jeszcze nie masz dziewczynyDlaczego jeszcze nie masz dziewczynywięcej podobnych podstron