JESIEI1 SREomouiiEczn
JOHAN HUIZINGA
Przełożył
Tadeusz Brzostowski Wstępem opatrzył Henryk Barycz Posłowie Stanisław Herbst
XI. WIZERUNEK ÅšMIERCI
igdy żadna epoka nie wpajała nikomu raz po raz z taką siłą myśli
o śmierci, jak czynił to wiek XV. W życiu ówczesnym nieustannie rozbrzmiewa wołanie memento
mori. Dionizy Kartuz w swych wskazówkach życiowych dla szlachcica tak oto go napomina: A gdy
się udaje do łoża, niech pomyśli sobie, że tak jak teraz sam się w łoże kładzie, tak w niedalekiej
przyszłości jego własne ciało będzie przez innych złożone do grobu. 1 Oczywiście, wiara również i
dawniej z całą powagą akcentowała nieustanną myśl o śmierci, jednakże pobożne traktaty z
wczesnego Średniowiecza docierały jedynie do tych, którzy i tak już wzięli rozbrat ze światem.
Dopiero wówczas, gdy wraz z powstaniem zakonów żebraczych rozwinęło się kaznodziejstwo
ludowe, napominanie urosło w olbrzymi chór grózb, który przenikał świat z gwałtownością
właściwą tematowi fugi. Pod koniec Średniowiecza do słów kaznodziei przyłącza się nowy typ
przedstawienia obrazowego, a mianowicie drzeworyt. Drzeworyt otworzył sobie drogę do
wszystkich warstw. Te dwa środki wyrazu kazanie i kartka ulotna były w stanie narzucić myśl
o śmierci jaskrawo i ostro, w formie bardzo prostej, bezpośredniej, żywej i obliczonej na
oddziaływanie masowe. Wszystko, co we wczesnej epoce braciszek klasztorny mógł wydumać na
temat kresu ludzkiego życia, zagęszcza się teraz w krańcowo prymitywnym, ludowym i lapidarnym
obrazie śmierci i w tej postaci owa idea utrzymuje się w wyobrazni mas. Z wielkiego kompleksu
myśli wiążących się z kresem egzystencji ludzkiej epoka ta mogła w swym obrazie śmierci wybrać
sobie właściwie tylko jeden rys: pojęcie przemijania. Wydaje się, że umysł póznego Średniowiecza
nie potrafił dojrzeć w śmierci niczego poza znikomością.
Istniały trzy zasadnicze tematy, które tworzyły melodię tej nigdy do końca nie wyśpiewanej skargi na
kres wszelkich wspaniałości ziemskich. Przede wszystkim był to motyw pytania: gdzież podzieli się
d wszyscy, którzy niegdyś napełniali świat swym przepychem? Następnie był to motyw
przejmującego grozą przedstawienia rozkładu całej piękności ludzkiej. Wreszcie zaś motyw Tańca
Śmierci: oto śmierć porywa za sobą ludzi każdego wieku i stanu.
W stosunku do tych dwóch ostatnich motywów i ich przygniatającego okrucieństwa motyw:
Gdzież podziała się cała dawna świetność? , był tylko lekkim, elegijnym westchnieniem. Jest on
prastary i przenika cały świat wyobrażeń chrześcijaństwa i islamu. Wywodzi się z pogańskiej Grecji,
znają go ojcowie Kościoła, znalezć go można u Hafiza, powraca doń jeszcze Byron.2 Jednakże w
póznym Średniowieczu cieszy się on przez pewien czas szczególną popularnością. Około roku 1140
motyw ten pobrzmiewa w ciężko rymowanych heksametrach mnicha kluniackiego Bernarda z Morlay:
Est ubi gloria nunc Babylonia? nunc ubi dirus
Nabugodonosor, et Darii vigor, illeÄ…ue Cyrus?
Qualiter orbita viribus incita praeterierunt,
Fama relinÄ…uitur, illaÄ…ue figitur, hi putruerunt,
Nunc ubi curia, pompaÄ…ue Julia? Caesar abisti!
Te truculentior, orbe potentior ipse fuistu
Nunc ubi Marius atÄ…ue Fabricius inscius auri?
Mors ubi nobilis et memorabilis actio Pauli?
Diva philippica vox ubi coelica nunc Ciceronis?
Pax ubi civibus atÄ…ue rebellibus ira Catonis?
Nunc ubi Regulus? aut ubi Romulus, aut ubi Remus?
Stat rosa pristina nomine, nomina nuda tenemus.1 *
Na nowo motyw ów pojawia się tym razem potraktowany już mniej po szkolarsku w
trzynastowiecznej poezji franciszkańskiej, w wierszach, które mimo swej krótszej budowy, ciągle
jeszcze zachowują uporczywy podzwięk rymowanego heksametru. Giacopone da Todi, joculator
Domini (trefniś Pański), był wedle wszelkiego prawdopodobieństwa twórcą strof, które pod tytułem
Cur mundus militat sub vana gloria Dlaczego świat walczy o próżną sławę zawierają takie
oto wiersze:
Dic ubi Salomon, olim tam nobilis Vel Sampson ubi est, dux invincibilis,
Et pulcher Absalon, vultu mirabilis,
Aut dulcis Jonathas, multum amabilis?
Quo Caesar abiit, celsus imperio?
Quo Dives splendidus totus in prandio?
Dic ubi Tullius, clarus eloÄ…uio,
Vel Aristoteles, summus ingenio? 2 4
Ten sam temat wielokrotnie zrymował również Deschamps, Gerson posłużył się nim w jednym
kazaniu, Dionizy Kartuz w traktacie O czterech rzeczach ostatecznych. Chastellain rozwija go w
długim poemacie Le Mi-roir de morf, nie wspominamy tu już o innych.5 Villon potrafił wzbogacić
motyw o nowy akcent: o ton spokojnej melancholii, jaki pojawia siÄ™ w BalladÄ™ des dames du temps
jadis (Ballada o paniach minionego czasu) przeplatanej refrenem:
Mais ou sont les neiges d antan? 3 "
A pózniej roziskrza ten motyw ironią w Balladzie o panach, gdzie przy wyliczeniu ówczesnych
królów, papieży i książąt przychodzi mu do głowy i takie zdanie:
Helas! et le bon roy d Espaigne
Duquel je ne sęay pas le nom'!...4 7
Dzielny dworak 01ivier de La Marche nie pozwoliłby sobie nigdy na coś takiego w swym Parement
et triumphe des dames, gdzie w tradycyjnej tonacji opłakuje wszystkie zmarłe księżniczki owej
epoki.
Cóż pozostało z całego ludzkiego piękna i wspaniałości? Tylko wspomnienie, tylko nazwisko. Ale ta
melancholijna myśl nie wystarczała, by zaspokoić potrzebę odczuwania pełnego grozy lęku przed
śmiercią. Dlatego owa epoka chce uczynić swój lęk bardziej zmysłowym i widocznym i jako temat
wybiera sobie rozkład zwłok: oto dopiero symbol śpiesznego przemijania.
Duch człowieka średniowiecznego, odżegnując się od świata, zawsze z lubością przebywał wśród
prochu i robactwa: już i traktaty kościelne, głoszące pogardę dla świata, potrafiły przedstawić
wszelkie okropności rozkładu. Ale dokładne odmalowanie szczegółów tego wyobrażenia następuje
nieco pózniej. Dopiero pod koniec XIV stulecia motyw ten podejmuje sztuka plastyczna8; właśnie
około roku 1400 osiągnięto pewien konieczny stopień w rozwoju realistycznej ekspresji, który
umożliwiał przedstawienie rozkładu zwłok w rzezbie czy malarstwie. W tym samym czasie motyw
ten przenika z literatury kościelnej do ludowej. Jeszcze w połowie wieku XVI znajdujemy na
nagrobkach różne przerażające podobizny nagich zwłok, zgniłych albo skurczonych, z powykręcanymi
członkami i rozwartymi ustami, z wnętrznościami, w których kłębi się robactwo. Myśl ludzka
nieustannie powraca do tego strasznego obrazu. Jest rzeczą charakterystyczną, że nie zdecydowano
się na dalszy krok, że nie dostrzeżono, iż sam rozkład jest czymś przemijającym i w końcu ożywia
ziemiÄ™ i kwiaty.
Czy ta odraza wobec ziemskiej strony śmierci była rzeczywiście wyrazem pobożności? Czy nie była
to raczej reakcja zbyt gwałtownej zmysłowości, która tylko w ten sposób mogła obudzić się z
oszołomienia, w jakie wprawiał ją impuls życiowy? Czy lęk przed życiem, który tak silnie przenika
tę epokę, nie jest tożsamy z nastrojem rozczarowania, utratą odwagi życiowej, tęsknotą za
najgłębszym oddaniem się ze strony tego, kto walczył i został pokonany, ale mimo to ciągle jeszcze
nie może oderwać się od wszelkich ziemskich namiętności? Wyrażająca się w tej formie myśl
o śmierci splata nierozłącznie wszystkie wymienione momenty emocjonalne.
Lęk przed życiem to negacja szczęścia i piękna z tego powodu, że związane są z nimi udręka i ból.
Istnieje zadziwiające podobieństwo między starohinduskim, mianowicie buddyjskim, i
średniowieczno-chrześci-jańskim wyrazem tego uczucia. I tu, i tam stale pojawia się odraza wobec
starości, choroby i śmierci. I tam, i tu grubymi rysami kreśli się obrazy rozkładu. Zakonnik sądził, że
trafia w sedno wskazując, iż piękność cielesna iest tylko zewnętrzna. Piękno ciała tkwi wyłącznie w
skórze. Gdyby bowiem ludzie mogli zobaczyć, co się znajduje pod skórą, gdyby tak mogli ujrzeć
wnętrze, jak to się opowiada o pewnym ostrowidzu z Beocji, mierziłoby ich spoglądanie na kobiety.
Ich powab składa się z flegmy i krwi, z wilgotności i żółci. Gdyby ktokolwiek zastanowił się, co
ukrywa się w dziurkach od nosa, w gardle i w brzuchu, doszedłby do wniosku, że są tam tylko
nieczystości. A jeśli nie możemy nawet czubkiem palca dotknąć flegmy czy kału, jak przeto możemy
pragnąć obejmować worek łajna? 9
Pełen zniechęcenia refren pogardy wobec świata od dawna już był stałym elementem wielu
traktatów, przede wszystkim De contemptu mun-di Innocentego III, który zdaje się dopiero pod
koniec Średniowiecza zdobył swą największą popularność. Rzecz osobliwa, że ten najpotężniejszy i
najbardziej obdarzony szczęściem polityk na stolicy Piotrowej, który uwikłał się w tak wiele
ziemskich spraw i tylko wśród nich nieustannie się obracał, że to właśnie on w młodych swych latach
był autorem owych szyderstw na temat życia. Concipit mulier cum immunditia et fetore, pant cum
tristitia et dolore, nutrit cum angustia et labore, custodit cum instantia et timore. 10 Poczyna
kobieta w nieczystości i smrodzie, rodzi w smutku i bólu, karmi z udręką i trudem, strzeże z obawą i
strachem. Czyż więc rozkosze macierzyństwa nie miały dla owych czasów żadnej wartości?
Quis unÄ…uam vel unicam diem totam duxit in sua delecta-tione jucundam... quem deniÄ…ue visus
vel auditus vel aliąuis ictus non of-fenderit?" Któż kiedykolwiek chociażby jeden cały dzień
spędził przyjemnie... by nie zraniło go przy tym spojrzenie, dzwięk albo jakiś cios? 11 Czy była to
mądrość chrześcijańska, czy też nadąsanie rozkapryszonego dziecka?
We wszystkim tym tkwi niewątpliwie duch najbardziej jaskrawego materializmu, który nie może
znieść myśli o przemijaniu piękna bez zwątpienia w nie samo. Zauważmy też, jak bardzo (w każdym
razie w literaturze, nieoo mniej w sztukach plastycznych) ubolewa się nad minioną pięknością kobiet.
Jakaż nikła jest tu granica pomiędzy religijnym napomnieniem
o śmierci i niechybnym przemijaniu wszystkich spraw ziemskich a narzekaniem starej kurtyzany,
pozbawionej przez czas piękności, którą nie może już szafować.
Przytoczmy najpierw przykład, w którym na pierwszym planie znajduje się jeszcze budujące
napomnienie. W awiniońskim klasztorze celestynów znajdowało się przed rewolucją malowidło
ścienne, które tradycja przypisywała samemu fundatorowi, obdarzonemu talentem artystycznym, a
mianowicie królowi Renś. Był na nim przedstawiony w pozycji stojącej trup kobiety o wspaniałym
przybraniu głowy, otulony w całun. Ciało toczyły robaki. Pierwsze strofy podpisu brzmiały:
Une fois sur toute femme belle Mais par la mort suis devenue telle.
Ma choir estoit tres belle, fraische et tendre,
Or est-elle toute tournee en cendre,
Mon corps estoit tres plaisant et tres gent.
Je me souloye souvent vestir de soye,
Or en droict fault que toute nue je soye.
Fourrće estois de gris et de menu vair,
En grand palais me logeois A mon vueil,
Or suis logiie en ce petit cercueil.
Ma chambre estoit de beaux tapis ornie,
Or est d aragnes ma fosse environnie.5 12
Że napomnienia te nie chybiały efektu, świadczy związana z obrazem legenda: oto sam król-artysta,
skądinąd par excellence czciciel życia i piękna, obejrzał swoją kochankę leżącą w grobie w trzy dni
po pogrzebie i pózniej ją namalował.
W kierunku światowej zmysłowości atmosfera zaczyna ewoluować po trosze wówczas, gdy
przestroga przed przemijaniem nie posługuje się już obrazem szpetnych zwłok blizniego, ale gdy
żyjącym wskazuje się na ich własne ciało teraz jeszcze piękne, ale skazane na to, by wkrótce stać
się pastwą robactwa. 01ivier de La Marche kończy swój budujący poemat alegoryczny o ubiorze
kobiecym, Le parement et triumphe des dames, obrazem śmierci, która trzyma zwierciadło przed
wszelakim pięknem i próżnością:
Ces doulx regards, ces yeulx faiz pour plaisance,
Penez y bien, ilz perdront leur clarti,
Nez et sourcilz, la bouche d eloquence Se pourriont...6 11
Jest to jeszcze autentyczne memento mori. Ale niepostrzeżenie przechodzi ono w markotne, a przy
tym całkiem światowe i egoistyczne narzekanie na utrapienia starości:
Se vous vivez le droit cours de naturÄ™ Dont LX ans est pour ung bien grant nombre,
Vostre beaultć, changera en laydure,
Vostre santÅ› en maladie obscure,
Et ne ferez en ce monde que encombre.
Se filie avez, vous luy serez ung umbre,
Celle sera reÄ…uise et demand&e,
Et de chascun la mere habandonnće.7 14
Najzupełniej brak już jakiejkolwiek pobożnej i budującej myśli w owych balladach Villona, w
których la belle heaulmi&re, słynna niegdyś paryska kurtyzana, porównuje swe nieodparte dawniej
powaby z żałosnym rozkładem jej starego ciała:
Qu est devenu ce front poły,
Ces cheveulx blons, sourcils voultiz,
Grant entroeil, le regart joly,
Dont prenoie les plus soubtilz;
Ce beau nez droit, grant ne petiz,
Ces petites joinctes oreilles,
Menton fourchu, cler vis traictiz Et ces belles levres vermeilles?
Le front ridi, les cheveulx gris
Les sourcilz cheuz, les yeux estains...8 ls
Gwałtowna odraza wobec rozkładu ziemskiego ciała wyjaśnia zarazem ową wysoką wartość, jaką
przywiązywano do faktu, że zwłoki niektórych świętych, jak np. świętej Róży z Yiterbo, jakoby nie
gniły. Jedną z najcenniejszych właściwości Najświętszej Marii Panny jest to, że dzięki
Wniebowzięciu oszczędzono Jej ciału ziemskiego rozkładu.16 Z tych poglądów przemawia duch w
istocie materialistyczny, który nie może uwolnić się od myśli o ciele. Ten sam duch ujawniał się też
w szczególnej trosce, z jaką odnoszono się niekiedy do zwłok. Istniał np. zwyczaj, że natychmiast po
śmierci malowano oblicze dostojnego nieboszczyka, aby przed jego pogrzebaniem nie był jeszcze
widoczny rozkład.17 Zwłoki kaznodziei kacer-skiej sekty turlupinów, który zmarł w więzieniu
paryskim przed wydaniem wyroku, przechowywano przez dwa tygodnie w niecce z wapnem, aby
mogły zostać spalone razem z żywą heretyczką.18 Było powszechnym zwyczajem, że zwłoki
dostojników, zmarłych z dala od ojczyzny, krajano i gotowano tak długo, póki mięso nie oddzieliło
się od kości, następnie kości czyszczono i przysyłano w kufrze w celu odprawienia uroczystego
pogrzebu, podczas gdy wnętrzności i pozostałe resztki grzebano na miejscu. Zwyczaj ten był szeroko
rozprzestrzeniony w XII i XIII stuleciu; postępowano w ten sposób zarówno z ciałami biskupów, jak
i szeregu królów.19 Papież Bonifacy VIII najsurowiej zakazał tych praktyk w r. 1299 i ponownie w
roku 1300, jako nadużycia godnej potępienia dzikości, które, idąc za jakimś straszliwym obyczajem,
niektórzy wierni bez zastanowienia kultywują .20 Mimo to jeszcze w wieku XIV uzyskiwano niekiedy
dyspensę od papieskiego zakazu, a w XV wieku zwyczaj ten powszechny był między Anglikami
przebywającymi we Francji. W ten sposób postąpiono ze zwłokami najdostojniejszych mężów
angielskich poległych pod Azincourt Edwarda z Yorku i Michała de la Pole, hrabiego Suffolk.21
Tak też postąpiono z ciałem samego Henryka V, ze zwłokami Williama Glasdale, który zatonął
podczas wyzwolenia Orleanu przez Joannę d Arc, i ze zwłokami pewnego kuzyna sir Johna
Fastolfe a, który padł w r. 1435 podczas oblężenia Saint-Denis.22
Wizerunek śmierci od stuleci znany był w ujęciu plastycznym i literackim pod kilkoma postaciami:
jako apokaliptyczny jezdziec, który galopuje po stosach leżących na ziemi ciał, jako megiera
zlatująca w dół na skrzydłach nietoperza (np. na Campo Santo w Pizie), wreszcie jako szkielet z kosą
lub łukiem i strzałą, czasem jadący na wozie ciągnionym przez woły, niekiedy wierzchem na wole
lub krowie.23 Ale fantazji nie wystarczało samo tylko upersonifikowanie postaci śmierci.
W wieku XIV pojawia się osobliwe słowo macabre, lub w brzmieniu pierwotnym, MacabrA.
Napisałem Taniec Macabrś 24, powiada w r. 1376 poeta Jean le Fevre. Tutaj jest to imię własne i
taka mogłaby też być etymologia tego słowa, która następnie stała się przedmiotem wielu sporów.25
Dopiero o wiele pózniej z La Danse macabre wyabstrahowany został przymiotnik; ma on dla nas tak
ostro zarysowany i charakterystyczny odcień znaczeniowy, że przy pomocy słowa macabre możemy
wręcz określić całą, właściwą póznemu Średniowieczu wizję śmierci. W naszej epoce ślady
makabrycznego pojmowania śmierci można jeszcze odnalezć przede wszystkim na cmentarzach
wiejskich, gdzie jego echo odzywa siÄ™ w wierszach nagrobnych i w figurach. Pod koniec
Średniowiecza ujęcie to było wielką koncepcją kulturową. Oto do wyobrażenia śmierci wkracza
element nowy, fantastyczny i podniecający: zgroza, która wyrasta z warstw świadomości
przenikniętych straszliwą trwogą przed zjawami i która wywołuje zimny pot strachu. Panująca nad
wszystkim idea religijna natychmiast przekształca owo uczucie w morał, sprowadza je do memento
mori, ale jednocześnie chętnie wykorzystuje całą budzącą dreszcz sugestię, zrodzoną przez upiorny
charakter wizji.
Wokół Tańca Śmierci grupuje się kilka spokrewnionych ze sobą wyobrażeń odnoszących się do
zgonu, których przeznaczeniem jest budzić strach i służyć przestrodze. Przypowieść o Drei Toten und
drei Lebenden wyprzedza chronologicznie Taniec Śmierci.26 Już w wieku XIII temat ten pojawia się
w literaturze francuskiej. Oto trzech młodych szlachciców spotyka niespodziewanie trzech
straszliwych zmarłych, którzy przywołują wspomnienie swej minionej wielkości ziemskiej i
przypominajÄ…
0 rychłym końcu, jaki oczekuje żyjących. Wzruszające figury na Campo Santo w Pizie stanowią
najdawniejsze przedstawienie tego motywu w sztuce wielkiego formatu; natomiast rzezby na portalu
kościoła Niewiniątek w Paryżu, gdzie książę de Berry kazał w roku 1408 wyrzezbić podobną scenę,
uległy zatracie. Ale miniatura i drzeworyt czynią ten temat w XV stuleciu dobrem powszechnym;
rozprzestrzenia się on również
1 w malowidłach ściennych.
Wyobrażenie trzech zmarłych i trzech żyjących stanowi ogniwo, które wiąże odrażający obraz
rozkładu z uzmysłowioną w Tańcu Śmierci myślą, że w obliczu zgonu wszyscy są równi.
Mimochodem wspomnijmy tu
0 rozwoju tego tematu z punktu widzenia historii sztuki. Ojczyzną Tańca Śmierci wydaje się
Francja. Jak jednak on powstał? Czy jako rzeczywiście odgrywane widowisko, czy od razu jako
obraz? Jak wiadomo, teza Emila Male a głosząca, iż motywy sztuk plastycznych były w wieku XV z
reguły zapożyczone z widowisk dramatycznych, nie ostała się w swej uogólnionej formule wobec
krytyki. Ale w odniesieniu do Tańca Śmierci należałoby może przy odrzucaniu tej tezy uczynić
wyjątek; być może, iż tutaj (widowisko istotnie wyprzedziło obraz. W każdym razie, czy stało się to
wcześniej, czy pózniej, Taniec Śmierci bywa zarówno odgrywany, jak
1 malowany czy przedstawiany w drzeworycie. W roku 1449 książę Bur-gundzki kazał wystawić
go w swym pałacu w Brugge.27 Spróbujmy "wyobrazić sobie wystawienie takiego widowiska,
uzmysłowić sobie barwy, ruchy, ślizganie się świateł i cieni po tańczących, a ów silny dreszcz, który
Taniec Śmierci wywoływał w sercach widzów, uczujemy jeszcze lepiej niż przy oglądaniu
drzeworytów Guyota Marchanta i Holbeina.
Drzeworyty, którymi drukarz paryski, Guyot Marchant, ozdobił w r. 1485 pierwsze wydanie28 La
Danse macabre, były niemal na pewno naśladownictwem najsłynniejszego ze wszystkich Tańców
Śmierci, przedstawionego w r. 1424 na malowidle ściennym w krużgankach cmentarza Niewiniątek
w Paryżu. Sentencje pod tymi obrazami ściennymi, które przekazało nam wydanie z r. 1485,
pochodzą, być może, z zagubionego poematu Jana le Fevre a, który ze swej strony naśladował
prawdopodobnie oryginał łaciński. Pomijając te szczegóły, trzeba podkreślić, że Taniec Śmierci z
cmentarza Niewiniątek, zaginiony w wieku XVII przy zawaleniu się krużganka, był najbardziej
popularnym wyobrażeniem śmierci, jakie znało całe Średniowiecze. W tym osobliwym i
makabrycznym punkcie spotkań, jakim był cmentarz Niewiniątek, tysiące ludzi oglądały dzień w
dzień owe nacechowane prostotą figury i czytały łatwo wpadające w ucho wiersze, których każda
zwrotka kończyła się znanym przysłowiem. Efekt był podwójny: pocieszano się równością
wszystkich wobec śmierci i jednocześnie wzdragano się przed nieuchronnym końcem. Nigdzie
śmierć,' podobna do małpy, nie była na miejscu tak bardzo jak tutaj; oto szczerząc zęby, krocząc jak
stary, zesztywniały wodzirej, wzywa papieża, cęparza, szlachcica, najemnika, mnicha, małe dziecko,
błazna, ludzi wszystkich zawodów i stanów, aby szli w jej ślady. Drzeworyty z roku 1485
prawdopodobnie jedynie w bardzo niewielkim stopniu odzwierciedlają wrażenie, jakie sprawiało
słynne malowidło: już sam strój postaci dowodzi, że nie była to wierna kopia dzieła z roku 1424.
Aby choć w pewnej mierze uzmysłowić sobie owo wrażenie, jakie musiał budzić Taniec Śmierci z
cmentarza Niewiniątek, warto przyjrzeć się takiemuż Tańcowi z kościoła La Chaise--Dieu;29 tutaj
upiomość wzmaga się jeszcze przez fakt, że malowidło ukończone zostało tylko w połowie.
Trup, który powraca czterdzieści razy, aby pociągnąć za sobą żyjącego, nie jest jeszcze właściwie
samą Śmiercią, lecz po prostu zmarłym. Wiersze nazywają tę postać Le Mort (w Tańcu Śmierci
kobiet: La Morte); jest to taniec zmarłych, a nie Taniec Śmierci.30 Postać ta to nie szkielet, lecz
niezupełnie jeszcze pozbawione mięśni ciało, z rozprutym i pustym brzuchem. Dopiero około roku
1500 postać Wielkiego Tancerza przybiera kształt szkieletu, jak to widzimy u Holbeina. Przestaje ona
być jakimś nieokreślonym zmarłym sobowtórem żyjącego, a poczyna oznaczać samą Śmierć, która
czynnie i osobiście przerywa życie. Ja jestem Śmiercią, która jest nieunikniona dla wszystkich
stworzeń w ten sposób rozpoczyna się wstrząsający hiszpański Taniec Śmierci z końca XV
stulecia.31 W dawniejszym Tańcu Śmierci niezmordowany tancerz to jeszcze ten sam żywy człowiek,
tylko przedstawiony w postaci, w jakiej widz znajdzie się w bliskiej przyszłości; to jakby
zatrważające podwojenie postaci widza, jego odbicie, które dostrzega w zwierciadle nie zaś, jak
chcą niektórzy, jakiś człowiek zmarły dawniej, ale należący do tego samego stanu i o podobnej
godności. W Tańcu Śmierci grozę budziła ta właśnie myśl: To przecież jesteście wy, wy sami.
Na fresku, który w katedrze w Angers zdobił sklepienie grobowca króla Renć i jego małżonki
Izabeli, znajdowało się również wyobrażenie samego króla. Widziano tam szkielet (a może raczej był
to trup?) w długim płaszczu, siedzący na złotym tronie; nogami odtrącał mitry, korony, kulę ziemską i
książki. Głowę opierał na wyschłej ręce, której palce usiłowały podtrzymać chwiejącą się koronę.32
Pierwotny Taniec Śmierci ukazywał jedynie mężczyzn. Do nich przede wszystkim, jako dio nosicieli
wszelkich ziemskich godności i zawodów, odnosił się z natury rzeczy zamiar udzielenia lekcji
równości społecznej wraz z napomnieniem o przemijaniu i marności spraw doczesnych. Taniec
Śmierci był nie tylko pobożnym napomnieniem; był także satyrą społeczną, a w towarzyszących mu
wierszach inskrypcyjnych ukrywa się cicha ironia/Z kolei jednak ten sam Guyot Marchant dał jako
dalszy ciąg swego wydania Taniec Śmierci kobiet, do których wiersze napisał Martial d Auvergne.
Nieznany autor drzeworytów nie wyszedł poza wzór, którego dostarczyło mu pierwsze wydanie; sam
wymyślił jedynie odrażającą postać kościotrupa z czaszką, wokół której powiewały resztki
niewieścich włosów. W tekście do kobiecego Tańca Śmierci natychmiast pojawia się znowu ten sam
pierwiastek zmysłowy, który przenikał także temat skargi na piękność ulegającą rozkładowi. I jakżeż
mogło być inaczej? Nie było przecież wtedy czterdziestu dostępnych dla kobiet zawodów i godności,
ich zasób wyczerpywał się na kilku stanach najdostojniejszych, jak królowa, szlachcianka itd., na
kilku godnościach czy stanowiskach duchownych: ksieni, mniszka i na kilku zawodach: handlarka,
akuszerka etc. Luka dawała się wypełnić tylko w ten sposób, że ukazywano kobietę w kilku kolejno
następujących po sobie stadiach jej życia: jako dziewczynę, kochankę, narzeczoną, młodą mężatkę,
kobietę ciężarną. I tutaj znowu pojawia się żal za minionymi czy nigdy nie zaznanymi rozkoszami i
pięknem. A na tym tle tym ostrzej rozbrzmiewa dzwięk memento mori.
Brak było jeszcze tylko jednego, wzbudzającego grozę obrazu umierania: samej chwili agonii. Lęk
przed ową godziną trudno było wpoić w umysły żywiej jak przez wspomnienie Aazarza: ten, jak
mówiono, od momentu swego zmartwychwstania nie odczuwał niczego poza okropnym strachem
przed śmiercią, której już raz zaznał. A jeśli tak bardzo lękał się człowiek sprawiedliwy, to cóż
dopiero odczuwać musiał grzesznik? 31 Wyobrażenie ostatniej walki ze śmiercią było pierwszą z
czterech rzeczy ostatecznych Quattuor hominum novissima których stała pamięć była dla
człowieka zbawienna: śmierć, sąd ostateczny, piekło i niebo. W tym sensie wyobrażenie to należało
do sfery pojęć o zaświatach, na razie jednak dochodziło w nim do głosu samo przedstawienie agonii
cielesnej. Z tematyką czterech rzeczy ostatecznych ściśle spokrewniona była Ars mcriendi, wytwór
XV stulecia, który, podobnie jak Taniec Śmierci, dzięki drukowi i drzeworytowi zyskał szerszy
zakres oddziaływania, niż dane to było przedtem jakiejkolwiek pobożnej idei. Ars moriendi omawia
pięć pokus, na które naraża umierającego znajdujący się obok niego diabeł. Pokusy te to zwątpienie
w wierze, rozpacz z powodu grzechów, przywiązanie do dóbr ziemskich, rozpacz z powodu
osobistych cierpień, wreszcie pycha z powodu własnej cnoty. Za każdym razem przybywa anioł, aby
swą pociechą wybronić ofiarę od sideł szatańskich. Sam opis walki ze śmiercią był starym tematem
literatury duchownej: rozpoznajemy w nim zawsze ten sam wzór.34
Chastellain zebrał razem wszystkie omówione tu motywy w swym Mi-roir de mort.35 Zaczyna on od
wstrząsającego opowiadania, w którym wrażenie sprawia nawet uroczysta rozwlekłość, tak
(charakterystyczna dla owego autora. W opowiadaniu tym czytamy, jak umierająca kochanka woła do
siebie poetę i mówi do niego łamiącym się głosem:
Mon amy, regardes ma face.
Voyez que fait dolante mort Et ne l oubliez dśsormais;
C est celle qu aimiez si fort;
Et ce corps vostre, vil et ort,
Vous perderez pour un jamais;
Ce sera puant entremais A la terre et & la vermine:
Bure mort toute beautć fine.*
Daje to poecie pobudkę do stworzenia własnego obrazu śmierci. Najpierw porusza on temat:
Gdzież teraz znajdują się ziemskie wielkości? Mówi o tym o wiele za długo, trochę po
szkolarsku i bez śladu subtelnej melancholii Villona. Z kolei następuje coś w rodzaju pierwszego
zaproszenia do tańca śmierci, jednak bez żadnej siły i fantazji. Wreszcie Chastellain zamyka dzieło
rymowaną Ars moriendi. A oto jego opis walki ze śmiercią:
II n a membre ne facture Qui ne sente sa pourreture.
Avant que l esperit soit hors,
Le coeur qui veult crevier au corps Haulce et soulieve la poitrine Qui se veult joindre a son
eschine.
La face est tainte et apalie,
Et les yeux treillićs en la teste.
La parole luy est faillie,
Car la langue au palais se lie.
Le pouls tressault et sy halette.
* Spójrz, przyjacielu, w me oblicze, Zobacz, co czyni śmierć żałosna,
I nie zapomnij odtÄ…d nigdy:
Oto ta, którą ukochałeś;
To ciało twoje, nędzne, wstrętne, Teraz utracisz już na wieki; Cuchnącym stanie się pokarmem
Dla czarnej ziemi i robactwa: Śmierć sroga piękność każdą gasi.
Les os desjoindent d tous lez;
II n a nerf qu au rompre ne tende9 *"
Yillon mieści to wszystko w połowie zwrotki iw sposób o ileż bardziej przejmujący.37 Można
jednak rozpoznać tutaj ten sam wspólny wzór:
La mort le fait fremir, pallir,
Le nez courber, les vaines tendre,
Le col enfler, la chair mollir,
Joinctes et nerfs croistre et estendre.10 88
I znów wyobrażenie zmysłowe, które przewija się stale przez wszystkie te obrazy:
Corps femenin, qui tant es tendre,
Poły, souef, si precieux,
Te fauldra il ces maulx attendre?
Oy, ou tout vif aller es cieulx.11m
Nigdzie indziej wszystko to, co przywoływało przed oczy obraz śmierci, nie zostało zgromadzone
razem w sposób tak wstrząsający, jak na cmentarzu Niewiniątek w Paryżu. Tam można było aż do
trzewi zaznać dreszczu makabry. Wszystkie elementy współdziałały ze sobą, aby nadać owemu
miejscu surową świętość, aby ozdobić je barwną grozą, której tak namiętnie pożądało pózne
Średniowiecze. Już choćby sama myśl o świętych, którym poświęcone były kościół i cmentarz,
0 owych niewinnych dzieciach, ponoszących śmierć zamiast Chrystusa, wywoływała przez ich
wstrząsające męczeństwo silne poruszenie i żarliwe emocje, w których rozkoszowała się epoka. Bo
oto właśnie zwłaszcza w tym stuleciu rozwija się bardzo silnie kult Niewiniątek. Posiadano kilka re-
likwij młodzianków betlejemskich: Ludwk XI ofiarował poświęconemu im w Paryżu kościołowi
całe niewinne dzieciątko 40, zamknięte w wielkim, kryształowym relikwiarzu. Cmentarz
Niewiniątek wybierano znacznie chętniej niż inne cmentarze na miejsce spoczynku. Pewien biskup
paryski kazał do swego grobu włożyć odrobinę ziemi z cmentarza Niewiniątek, ponieważ nie mógł
być tam pochowany.41 Tutaj leżeli obok siebie bogaci
1 biedni, co prawda niezbyt długo, albowiem cmentarz, na którym dwadzieścia parafii miało prawo
grzebania, cieszył się takim popytem, że po upływie krótkiego czasu wykopywano ledwie pogrzebane
zwłoki i sprzedawano kamienie nagrobne. Powiadano, że ciało rozpada się tam aż do kości w
przeciągu dziewięciu dni.42 Czaszki i zwłoki gromadzono potem w kostnicy nad krużgankiem, który z
trzech stron otaczał cmentarz; leżały tam tysiącami, na oczach wszystkich, i głosiły naukę o tym, iż
wszyscy są równi.43 Pod arkadami tę samą naukę można było obejrzeć i odczytać z malowideł i
wierszy Tańca Śmierci. Na urządzenie pięknej kostnicy 44 dał między innymi pieniądze szlachetny
Boucicaut. Na portalu kościoła książę de Berry, który chciał być w tej świątyni pochowany, kazał
wyrzezbić w kamieniu sceny z Trzech zmarłych i trzech żyjących. Pózniej, w wieku XVI wzniesiono
na cmentarzu jeszcze Wielką Śmierć; dziś wystawiona w Luwrze, jest ona samotnym reliktem tego
wszystkiego, co niegdyś tworzyło tam całość.
Miejsce to było zatem dla piętnastowiecznych paryżan czymś takim jak posępny Palais Royal w roku
1789. Pośród nieustannych pogrzebów i ekshumacji odbywała się tam promenada, podczas której
spotykali się wszyscy. Obok kostnic znajdowały się kramy, a pod arkadami gromadziły się kobiety
lekkich obyczajów. Obok kościoła nie brakowało nawet zamurowanej pustelnicy. Czasem jakiś
mnich z zakonu żebrzącego wygłaszał kazanie na tym osobliwym miejscu, które już samo było niejako
kazaniem w średniowiecznym stylu. Niekiedy, jak powiada Mieszczanin Paryski, zbierała się tam
procesja dziecięca, dochodząca do liczby 12 500 uczestników; wszyscy nieśli świece i towarzyszyli
przenoszeniu relikwii świętego młodzianka do Notre-Dame i z powrotem. Urządzano tam nawet
festyny.45 Do tego więc stopnia to, co wzbudzało grozę, stało się rzeczą co-
W dążeniu do bezpośrednio obrazowego przedstawienia zgonu wszystko, co nie dawało się
przedstawić, musiało zostać odrzucone; do świadomości docierały zatem tylko bardziej widoczne
aspekty śmierci. Makabryczna wizja śmierci nie zna nastroju elegijnego ani subtelności. W istocie
ozna-
cza ona bardzo ziemskie i egoistyczne podejście do tego faktu. Nie jest to smutek z powodu utraty
ukochanych ludzi, lecz ból wywoływany zbliżaniem się śmierci własnej i tylko ona stanowi zródło
nieszczęścia i grozy. Nie ma tu ani cienia myśli o tym, że śmierć może być także pocieszeniem, że
może oznaczać kres cierpień, upragniony spokój, spełnione lub nie spełnione dzieło życia; nie ma tu
też miejsca na jakiekolwiek subtelne rozpamiętywanie, na jakąkolwiek rezygnację. Ani śladu
boskiej głębi smutku !46 Raz jeden tylko zadzwięczy tu jakiś szlachetniejszy ton. Oto w Tańcu
Śmierci Śmierć w ten sposób przemawia do biednego najemnika:
Laboureur Ä…ui en soing et painne Avez vescu tout vostre temps,
Morir -fault, c est chose certainne,
Reculler n y vault ne contens.
De mort devez estre contens Car de grant soussy vous delivre...12
Ale najemnik mimo to błaga o życie, którego końca tak często przecież pragnął.
Martial d Auvergne w swym Tańcu Śmierci kobiet każe małej dziewczynce wołać do jej matki:
Strzeż pilnie mojej lalki, moich zabawek i mojego pięknego ubranka! Wzruszające akcenty z życia
dziecięcego występują w literaturze póznego Średniowiecza nadzwyczaj rzadko; nie było dla nich
miejsca w namaszczonej powadze wielkiego stylu. Właściwie ani literatura laicka, ani kościelna nie
znają dziecka. Kiedy Antoni de la Salle w Le reconfort47 chce pocieszyć szlachciankę po stracie
synka, nie potrafi opowiedzieć jej niczego innego, jak tylko historię pewnego chłopca, który
zabity jako zakładnik utracił swe młode życie w sposób jeszcze bardziej okrutny. Dla
przezwyciężenia bólu nie może jej zaofiarować niczego prócz nauki, aby nie przywiązywała się do
rzeczy ziemskich. W dalszym ciągu swych wywodów de la Salle przytacza jednak historię, którą
znamy jako bajkę ludową o koszulce zmarłego: umarłe dziecko przychodzi do swej matki prosząc ją,
by dłużej nie płakała; jego śmiertelna koszulka musi wreszcie wyschnąć. W tym jednym jedynym
momencie rozbrzmiewa tu ton o wiele bardziej serdeczny niż w odśpiewanym przez tysiąc głosów
memento mori. Wydaje się, że ludowa opowieść i bajka miały w owej epoce za zadanie chronić
uczucia, z których literatura niemal w ogóle nie zdawała sobie sprawy. *
Myśl kościelna póznego Średniowiecza zna tylko dwie krańcowości: z jednej strony skargę na
przemijanie, na nieuchronny kres wszelkiej potęgi, sławy i użycia, na rozkład piękna a z drugiej
radość, jaką budzi uratowanie duszy dla stanu wiecznego'błogosławieństwa. Wszystko, co
znajdowało się pomiędzy tymi dwoma biegunami, pozostawało nie wypowiedziane. W
wypracowanym do ostatnich drobiazgów obrazie Tańca Śmierci i straszliwego kościotrupa
kamieniało wszelkie żywsze uczucie.
XVII. FORMY MYŚLENIA W ŻYCIU PRAKTYCZNYM
Aby pojąć ducha średniowiecznego jako pewną jedność i całość, trzeba przestudiować jego
podstawowe formy myślenia nie tylko tam, gdzie dotyczyły one wyobrażeń wiary i wyższej
spekulacji, lecz także w powiązaniu z problematyką, jaką nasuwała trzezwa praktyka i mądrość
życiowa na co dzień , zarówno wyższe jak i niższe przejawy średniowiecznego ducha opanowane
były bowiem przez te same wielkie tendencje myślowe. Podczas gdy jednak w dziedzinie wiary i
spekulacji zawsze pozostaje otwarte pytanie, do jakiego stopnia owe formy myślenia były wynikiem i
echem długiej tradycji literackiej, wywodzącej się ze zródeł greckich i żydowskich, a nawet
egipskich i babilońskich, to w życiu codziennym formy te działały naiwnie i żywiołowo, bez bagażu
neoplato-nizmu i innych kierunków umysłowych.
Człowiek średniowieczny rozumuje w swym życiu oodziennym tymi samymi kategoriami co w swej
teologii. I tu, i tam fundamentem jest ów architektoniczny idealizm, który scholastyka zwała
realizmem: potrzeba wyodrębnienia wszelkich danych poznania oraz nadania im kształtu jako pewnej
swoistej istocie, potrzeba uporządkowania ich z innymi w związki hierachiczne; umysł
Średniowiecza nieustannie wznosił z danych poznania świątynie i katedry, jak dziecko, które bawi
siÄ™ klockami.
Wszystko, co w życiu zdobyło sobie trwałe stanowisko, co stało się konwencją życiową, uzyskiwało
wagę uświęconego porządku; taki kształt przybierały zarówno najzwyklejsze obyczaje i nawyki, jak i
najgłębsze sprawy w boskim planie świata. Bardzo wyraznie ujawnia się to np. w tych
zapatrywaniach na przepisy etykiety dworskiej, które pozostawiły nam opisy dworu, chociażby u
01iviera de La Marche czy Aliónor z Poitiers. Stara dama traktuje owe przepisy jako mądre prawa,
które niegdyś ustanowione zostały na dworach królewskich drogą wyboru i orzeczenia; odtąd
przestrzegać się ich będzie zawsze. Dla Aliśnor etykieta uosabia mądrość wieków: I wtedy
usłyszałam przemawiających przodków, którzy wiedzieli... 1 Widzi ona, że czasy stale się
pogarszają: od mniej więcej dziesięciu lat niektóre panie we Flandrii stawiają łóżko położnicy przed
ogniem, z czego bardzo szydzono 2, albowiem dawniej nie czyniono tego nigdy;
dokądże to prowadzi? Ale dziś każdy postępuje według swego upodobania; dlatego należy się
obawiać, że wszystko to wyjdzie na złe. 3
La Marche stawia sobie i czytelnikowi ważkie pytania dotyczące głębszej myśli wszystkich tych
uroczystych spraw: dlaczego sadownikowi (frui-tier) podlega równocześnie oświetlenie, urząd
nadzoru wosku (le mestier de la cire)? Odpowiedz brzmi: ponieważ pszczoły wysysają wosk z
kwiatów, z których powstają również owoce. Tak dobrze rzecz ta została zorganizowana. 4 Silna
skłonność, jaką wykazywało Średniowiecze, aby dla każdej funkcji powołać odpowiedni urząd, nie
jest niczym innym, jak właśnie wynikiem sposobu myślenia, który przyznawał samodzielność każdej,
jakości i ujmował ją jako ideę. Król Anglii miał wśród swej magna sergenteria szczególny urząd
podtrzymywacza głowy królewskiej, gdy władca płynął przez Kanał i cierpiał na chorobę morską; w
roku 1442 urząd ten piastował niejaki John Baker, który pózniej przekazał go w spadku swoim dwom
córkom.5
W podobnym świetle musimy także rozpatrywać obyczaj nadawania imion wszystkim rzeczom, nawet
nieożywionym. Kiedy jeszcze dziś w życiu wojennym, które pod wieloma względami znamionuje
nawrót do prymitywnej postawy życiowej, armaty otrzymują imiona, to jest to oczywiście już
wyblakły rys prymitywnego antropomorfizmu. W Średniowieczu rys ten występował z
nieporównanie większą siłą; podobnie jak miecze w opowieściach rycerskich, wszystkie bombardy
miały w wojnach XIV i XV stulecia swe własne nazwy: le Chien d Orleans, la Gringade, la
Bourgeoise, de Dulle Griete. Reliktem tego obyczaju jest jeszcze dziś fakt, że niektóre słynne
diamenty mają swoje imiona. Klejnoty Karola Śmiałego zwały się np.: le Sancy, les Trois Freres, la
Hote, la Balie de Flandres.6 Jeśli aż do dziś statki otrzymują nazwy własne, domy tylko wyjątkowo, a
dzwony kościelne prawie nigdy, to nawyk ten pochodził stąd, że statek zmieniał miejsce i o każdej
porze musiał być łatwy do rozpoznania, a także stąd, iż statek zachował w sobie coś bardziej
osobistego niż dom; odbija się to również w angielskim rodzajniku she.7 Każda personifikacja
przedmiotów martwych musiała w Średniowieczu wyrażać się o wiele dobitniej; wtedy jeszcze
każda rzecz otrzymywała swoje miano, zarówno lochy więzienne, jak i każde domostwo, jak i każdy
dzwon.
We wszystkich rzeczach poszukiwano, jak mawiał człowiek średniowieczny, moralitetu , tzn. nauki,
która w nich tkwiła, ich znaczenia moralnego; ono było najistotniejsze. Każdy epizod historyczny
albo literacki wykazywał skłonność do krystalizowania się w parabolę, w moralistyczne exemplum,
w argument każda wypowiedz krystalizowała się w sentencję, w cytat, w przysłowie.
Analogicznie do świętych związków symbolicznych pomiędzy Nowym i Starym Testamentem
powstawały związki moralne, dzięki którym każde wydarzenie mogło być natychmiast odbite w
jakimś wzorze, typowym przypadku z Pisma świętego, historii czy literatury. Tak więc, aby pobudzić
kogoÅ› do przebaczenia, wyliczano mu biblijne przypadki darowania winy. Aby ostrzec przed
małżeństwem, wymieniano wszystkie nieszczęśliwe związki, o których mówi starożytność. Jan bez
Trwogi, chcąc usprawiedliwić mord na Orleańczyku, porównuje siebie z Joabem, a swą ofiarę z
Absalonem, ba, twierdzi nawet, że jest lepszy niż Joab, ponieważ król wyraznie nie zakazał
zabójstwa. Tak więc dobry książę Jan nadał temu zdarzeniu znaczenie nauki moralnej. 8 Jest to
równocześnie rozległe i naiwne zastosowanie formalnego pojęcia prawa, które w dzisiejszym życiu
prawnym poczyna być reliktem przestarzałych form myślenia.
Wszelki poważny sposób dowodzenia odwoływał się wówczas chętnie do litery tekstu; ona była
podstawą i punktem wyjścia. Dwanaście propo-zycyj za i przeciw wypowiedzeniu posłuszeństwa
papieżowi awiniońskie-mu, przy pomocy których walczono w obronie schizmy na paryskim synodzie
narodowym w roku 1406, wyprowadzonych zostało z jednej wypowiedzi Pisma.9 Uroczysty mówca
świecki dobierał sobie cytaty równie pilnie, jak i kaznodzieja.10
Trudno o dobitniejszy przykład wszystkich wspomnianych tu cech niż osławione przemówienie, w
którym mistrz Jean Petit starał się usprawiedliwić księcia Burgundii z zamordowania Ludwika
Orleańskiego.
Minęło już dobre trzy miesiące od dnia, kiedy pewnego wieczoru brat królewski zamordowany został
przez najętych skrytobójców, których gościł przedtem Jan bez Trwogi w swym domu przy Rue
Vieille du Tempie. Zrazu podczas uroczystości pogrzebowych książę burgundzki okazywał głęboką
żałobę. Skoro jednak spostrzegł, że poszukiwania zdążają w kierunku jego Hotel d Artois, gdzie
trzymał w ukryciu morderców, odciągnął w Radzie na stronę swego wuja de Berry i wyznał mu, że za
podszeptem diabła kazał dokonać zabójstwa. Potem uciekł z Paryża do Flandrii. Już w Gandawie
kazał ogłosić publicznie pierwsze usprawiedliwienie swojej zbrodni; następnie powrócił do Paryża,
ponieważ budował na powszechnej nienawiści do Orleańczyków i na swej własnej popularności u
ludu paryskiego, który też istotnie nawet jeszcze i teraz radośnie go przyjął. W Amiens książę
naradził się z dwoma mężami, którzy odznaczyli się pośród mówców na synodzie paryskim w roku
1406, z mistrzem Jean Petit i Pierre aux Boeufs. Polecił im dalsze poprowadzenie gandawskiej
obrony Szymona de Saulx, aby uzyskać w Paryżu całkowite usprawiedliwienie w oczach książąt i
wielkich panów.
Tak więc mistrz Jean Petit, teolog, kaznodzieja i poeta, pojawił się 8 marca 1408 roku w Hotel de
Saint-Pol, w Paryżu, przed jaśnie oświeconym audytorium, w którym pierwsze miejsce zajmowali
delfin, król Neapolu, książęta Berry i Bretanii. Mówca zaczął w tonie pokornym, jak przystało: jest
biedakiem, ani z niego teolog, ani prawnik; tak wielka obawa opadła moje serce, prawdziwie tak
wielka, że odbiegł mnie duch i pamięć, a i to trochę rozumu, o którym roiłem, że go posiadam,
całkiem mnie opuściło .11 Potem rozwinął arcydzieło czarnej podłości politycznej, które umysł jego
skonstruował w rygorystycznym stylu na podstawie tekstu: Radix om-nium malorum cupiditas
(Pożądliwość korzeniem wszelkiego zła). Całość jest zbudowana kunsztownie, w oparciu o
scholastyczne rozróżnienia i podteksty, ilustrowana przykładami z Pisma i historii. Mowa osiąga
diabolicz-ną żywość i romantyczną dynamikę dzięki barwnej dokładności, z którą obrońca
przedstawia podłość zabitego. Jean Petit rozpoczyna od wyliczenia dwunastu obowiązków, które
obligowały księcia burgundzkiego, aby czcić króla Francji, kochać go i pomścić. Następnie mówca,
poleciwszy się opiece Boga, Najświętszej Marii Panny i świętego Jana Ewangelisty, przechodzi do
właściwego dowodzenia, które dzieli się na część odpowiadającą przesłance większej (maior),
mniejszej (minor) i na konkluzjÄ™. Na poczÄ…tku Jean Petit umieszcza wybrany przez siebie tekst:
Radix omnium malorum cupiditas. Z tego wysnuwa dwa korzystne dla siebie zastosowania: żądza
rodzi odszczepieńców, płodzi zdrajców. Owe dwie zbrodnie odstępstwo i zdrada zostają
następnie wyodrębnione, rozczłonkowane, a wreszcie pokazane na trzech przykładach. Jako
prawzory zdrajców mówca przedstawia słuchaczom Lucyfera, Absalona i Atalię. Potem następuje
wyliczenie ośmiu prawd, które usprawiedliwiają mord tyrana; ten, który spiskuje przeciwko królowi
zasługuje na śmierć i potępienie, i to tym bardziej, im wyższe ma stanowisko; każdy może go zabić.
Dowodzę tej prawdy przez dwanaście zasad na cześć dwunastu apostołów la; trzy z tych zasad
opierają się na wypowiedziach doktorów, trzy na słowach filozofów, trzy na zdaniach prawników, a
trzy odwołują się do Pisma świętego. Taki proceder ciągnie się dalej, dopóki mówca nie udowodnił
ośmiu prawd; teraz przytacza on cytat z De casibus virorum illustrium filozofa moralnego Boccaccio
(philosophe morał Boccace), a to jako dowód, iż tyrana można napaść z zasadzki. Z ośmiu prawd
wynika osiem konkluzji (eor-rorallia) z dziewiÄ…tÄ… jako przydatkiem, gdzie robi siÄ™ aluzje do
wszystkich tych tajemniczych zdarzeń, w których potwarz i podejrzenie przydzielają straszliwą rolę
zamordowanemu. Wszystkie dawne podejrzenia, jakie prześladowały ambitnego i niepohamowanego
księcia, rozżarzają się tu znów do białości: oto w r. 1392 Ludwik Orleański urządził rozmyślnie
fatalny bal des ardents, na którym jego brat, młody król, z trudem uszedł straszliwej śmierci w
płomieniach; nie uszli jej natomiast jego towarzysze, którzy przebrani za dzikusów, zostali potrąceni
trzymaną nieostrożnie pochodnią. Rozmowy, które Orleańczyk prowadził w klasztorze celestynów z
czarownikiem Filipem de Mćzieres, dostarczyły z kolei mówcy materiału do wszelakich aluzji na
temat planów morderczych i trucicielskich.
Powszechnie znane zamiłowanie Ludwika do magii dało tu asumpt do opowiedzianych z werwą
historii makabrycznych. Tak więc pewnego niedzielnego ranka Orleańczyk miał pojechać do La Tour
Montjay nad Mamą w towarzystwie pewnego mnicha renegata, rycerza, giermka i pachołka; tam
mnich przywołał dwóch na brunatno i zielono ubranych diabłów
o imionach Heremas i Estramain, którzy swym diabelskim zaklęciem zaczarowali miecz, sztylet i
pierścień; pózniej całe towarzystwo ściągnęło wisielca z szubienicy z Montfaucon itd. Nawet z
bezsensownego bełkotu oszalałego króla mistrz Jean umiał wysnuć jakiś ponury sens.
Uchyliwszy przy pomocy wyobrażeń biblijnych i sentencji moralnych wyrok na płaszczyznie
ogólnoetycznej i stworzywszy kunsztownie atmosferę wstrętu i grozy, Jean Petit dał teraz upust
nurtowi jawnych obwi-nień w części przemówienia odpowiadającej przesłance mniejszej (minor),
która punkt po punkcie odpowiadała podziałowi przesłanki większej (maior). Namiętna nienawiść
stronnicza atakuje tutaj pamięć zamordowanego z całą ostrością, do jakiej zdolny był ów pozbawiony
hamulców umysł.
Cztery godziny przemawiał Jean Petit, a kiedy skończył, jego mocodawca powiedział: Zgadzam się
z wami. 13 Usprawiedliwienie złożono w czterech egzemplarzach, kosztownych książeczkach,
oprawnych w tłoczoną skórę, iluminowanych złotem i miniaturami; były one przeznaczone dla księcia
i jego najbliższych krewnych. Jeden z tych egzemplarzy zachował się jeszcze w Wiedniu. Traktat
można też było zakupić.14
Potrzeba nadawania każdemu wydarzeniu z życia kształtu moralnego przykładu, zdobienie każdego
sądu w sentencję, dzięki czemu nabierał on charakteru poniekąd substancjalnego i stawał się
niepodważalny, cały. ów, krótko mówiąc, proces krystalizacji myśli znajdował swój najbardziej
powszechny i naturalny wyraz w przysłowiu. W myśleniu średniowiecznym przysłowie odgrywa
bardzo żywą rolę. Setki przysłów były w użyciu codziennym, a prawie wszystkie trafne i jędrne.
Mądrość, która brzmi w przysłowiu, jest czasem trzezwa, czasem zbawienna i głęboka, ton
przysłowia jest często ironiczny, nastrój w większości dobrotliwy i zawsze zrezygnowany.
Przysłowie nigdy nie głosi oporu, zawsze zaleca uległość. Ze śmiechem albo z westchnieniem
pozwala triumfować samolubom i ocalać swą skórę obłudnikom. Wielkie ryby pożerają małe.
Żle ubranych sadza się plecami do wiatru. Nikt nie wstydzi się bez potrzeby. 15 Czasem brzmi to
cynicznie. Człowiek póty jest dobry, póki boi się o własną skórę. W potrzebie wzywa się
pomocy diabła. 16 Na dnie tej mądrości spoczywa jednak łagodność, która nie chce niczego
potępiać. Nikt nie jest tak podkuty, żeby się nie poślizgnął. 17 Biadaniom moralistów na grzeszność
i zepsucie ludzi mądrość ludowa przeciwstawiała swój roześmiany rozsądek. W przysłowiu mądrość
i etyka wszystkich czasów i krajów zagęszcza się w jeden jedyny obraz. Niekiedy tendencja zawarta
w przysłowiu zbliża je do nauk Ewangelii, kiedy indziej znów jest naiwnie pogańska. Lud, który ma
w powszechnym użyciu wiele przysłów, pozostawia dysputowanie, motywację i argumentowanie
teologom i filozofom, sam natomiast załatwia każde wydarzenie przy pomocy jakiegoś prostego sądu,
trafiającego w sedno. Lud wyrzeka się próżnej gadaniny i unika wielu niejasności. Przysłowie
zawsze przecina węzeł; przy pomocy odpowiedniego przysłowia sprawa zostaje ostatecznie
załatwiona. Skłonność do ukon-kretniania myśli przynosi bardzo istotne korzyści dla kultury.
Jest rzeczą zdumiewającą, jak wielka liczba przysłów znajdowała się w obiegu u schyłku
Średniowiecza.18 W swym codziennym oddziaływaniu łączyły się one tak ściśle z kręgiem myślowym
literatury, że obficie korzystali z nich ówcześni poeci. Szczególnie łubianą formą był np. taki poemat,
którego każda strofa kończyła się przysłowiem. W tej formie utrzymany jak np. szyderczy poemat,
który jakiś anonim poświęcił znienawidzonemu burmistrzowi Paryża, Huguesowi Aubriot, z okazji
jego haniebnego upadku.19 Z pózniejszych trzeba tu dodać Alaina Chartier z jego Balladę de
Fougeres 20, Jana Rćgnier z jego skargami na niewolę, Molineta z różnymi fragmentami jego Faictz
et Dictz, Complaincte de Eco Coąuillar-ta, całą balladę Villona zbudowaną z przysłów.21 Tutaj także
należy Le passe temps d oysivet6 Roberta Gauguina 22, gdzie wszystkie niemal 171 zwrotek kończyło
się odpowiadającymi im przysłowiami. A może zresztą owe zbudowane na kształt przysłów
sentencje moralne (tylko niektóre z nich znajdują się w znanych mi zbiorach przysłów), stanowią
oryginalny kdncept poety? Gdybyśmy zresztą zobaczyli, jak w umyśle indywidualnego twórcy rodzą
się w bezpośrednim nawiązaniu do poematu różne przysłowia, byłby to jeszcze silniejszy dowód
potwierdzający, iż przysłowie, tj. sąd wyrażony w sposób dobitny i powszechnie zrozumiały,
odgrywało w myśleniu średniowiecznym rolę niezwykle żywotną.
Nawet kazanie obok cytatów ze świętego tekstu nie gardzi przysłowiem; bogaty użytek czynią z niego
również uczestnicy poważnych dysput na zgromadzeniach państwowych czy kościelnych. Gerson,
Jean de Varennes, Jean Petit, Guillaume Fillastre, Oliyier Maillard przytaczajÄ… w swych kazaniach i
mowach najpospolitsze przysłowia dla wzmocnienia swoich wywodów: Kto o wszystkim milczy,
ma ze wszystkim spokój. Ufryzowana głowa zle znosi hełm. Ze skóry blizniego szerokie
rzemienie. Jaki pan, taki i pachołek. Jaki sędzia, taki wyrok. Kto wszystkim służy, temu nikt
nie płaci. Kto ma parchy, nie powinien zdejmować czapki. 23 Ba, nie brak nawet ogniwa
łączącego przysłowie z Imitatio Christi: książka Tomasza a Kempis w swej formie sprowadza się
do zbioru powiedzeń lub rapiaria, w których usiłowano zebrać mądrości o różnym pochodzeniu i
charakterze.
Pod koniec Średniowiecza jest wielu takich pisarzy, u których władza sądzenia nie wznosi się
właściwie ponad przysłowie, tym zaś posługują się nieustannie. Geffroi de Paris, kronikarz z
początku XIV stulecia, nadziewa swą rymowaną kronikę przysłowiami, które wyrażają naukę
moralną, wypływającą z opisanych okoliczności 24; Geffroi postępuje mądrzej niż Froissart i Le
Jouvencel, u których sentencje własnego chowu także często brzmią jedynie jak przysłowia: Tak
bywa w walce: raz się traci, raz się wygrywa. Nie ma niczego, co by się nie sprzykrzyło.
Mówi się i jest prawdą, że nie ma nic pewniejszego od śmierci. 25
Podobną do przysłowia formę krystalizacji myśli stanowi dewiza, którą ze szczególnym
zamiłowaniem uprawiał schyłek Średniowiecza. Idzie tu już, nie jak w przysłowiu, o pewną mądrość
o charakterze ogólnym, ale
o jakąś całkowicie osobistą podnietę czy naukę życiową, którą wypowiadający wywyższa do rangi
godła, którą wypisuje złotymi literami jako motto własnego żywota; ta właśnie nauka, która w sposób
stylizowany powraca na wszystkich częściach garderoby i rynsztunku, ma prowadzić i umacniać
zarówno jego, jak i innych. Atmosfera dewizy jest, podobnie jak w przysłowiu, najczęściej
nacechowana uległością albo też wyraża nadzieję, odwołując się niekiedy do jakiegoś
niedopowiedzenia, które nadaje jej nastrój tajemniczości: Kiedy się to stanie? Nadejdzie to
wcześniej lub pózniej. Idz naprzód. Innym razem pójdzie lepiej. Więcej cierpienia niż
radości. 26 Najwięcej dewiz odnosi się do spraw miłosnych. Innej już mieć nie będę. Ku waszej
uciesze. Niech wam to przypomni. Bardziej niż wszystkie inne [kobiety]. 27 Są to maksymy
rycerskie, którymi zdobi się czaprak, broń i rynsztunek. Na pierścieniach brzmi to bardziej intymnie:
Macie moje serce. Jego pragnÄ™. Na zawsze. Wszystko dla was. 28
Z dewizą ściśle związane są emblematy, które albo ją wyraznie ilustrują, albo też pozostają z nią w
luznym związku, jak np. kij sękaty z Je l envie, jeżowiec z Cominus et eminus Ludwika
Orleańskiego, hebel z Ic houd, jego przeciwnika Jana bez Trwogi, krzemień z dewizą Filipa
Dobrego.29 Dewiza i emblemat są doskonale zadomowione w sferze heraldyki. Herb oznaczał zresztą
dla człowieka średniowiecznego coś więcej niż tylko okazję do upustu zamiłowań genealogicznych.
Rysunek herbowy miał w jego rozumieniu wartość niemal że totemu.30 Lwy, lilie i krzyże stały się
symbolami, w których znajdował swój obrazowy wyraz cały rzeczywisty kompleks dążeń, pychy,
poczucia przynależności i poczucia wspólnoty i tutaj występował on jako pewna całość, odrębna i
niepodzielna.
Potrzeba wyodrębniania każdego wydarzenia jako czegoś, co istnieje samodzielnie, traktowania go
jako idei, uwidacznia się we właściwej Średniowieczu silnej skłonności do kazuistyki. Ta znów
wynika z powszechnie panującego wówczas idealizmu. Z każdym nasuwającym się pytaniem musi
korespondować jakaś idealna odpowiedz; zostanie ona odnaleziona wte-dy, gdy uda się rozpoznać
właściwy związek zachodzący między danym wydarzeniem a prawdami wiecznymi; związek ten
wyprowadzony jest przez zastosowanie do faktów reguł formalnych. Na tej drodze rozwiązuje się nie
tylko kwestie z zakresu moralności i prawa; kazuistyczny sposób traktowania zagadnień panuje także
jeszcze i w wielu innych dziedzinach życia. Wszędzie tam, gdzie główną sprawą są styl i konwencje,
gdzie w formie kulturowej występuje na plan pierwszy element rozrywki, wszędzie tam kazuistyka
święci swoje triumfy. Dotyczy to zwłaszcza tego wszystkiego, co związane jest z ceremoniałem i z
etykietą. Tutaj ujęcie kazuistyczne jest na swym właściwym miejscu; jako forma myślenia kazuistyka
jest tutaj adekwatna w stosunku do postawionych pytań właśnie dlatego, że chodzi tu wyłącznie o
pewien ciąg wydarzeń, który zostaje wyróżniony w oparciu o szacowne precedensy i reguły
formalne. To samo trzeba powiedzieć o polowaniach i turniejach. Jak już zauważyłem wcześniej 31,
również traktowanie miłości jako pięknej gry towarzyskiej o nacechowanych swoistym stylem
formach i przepisach budzi potrzebÄ™ bardzo wypracowanej kazuistyki.
Wreszcie w sposób bardzo różnorodny kazuistyka wiąże się także z obyczajami wojennymi. Silny
wpływ idei rycerskiej na sposób pojmowania wojny wprowadził i do tych zwyczajów pierwiastek
rozrywki. Wydarzenia związane z prawem łupu, z prawem do ataku, z dotrzymaniem słowa ukazują
się nam w aspekcie określonych reguł gry, takich, jakie obowiązywały na turniejach czy podczas
polowań. Dążenie do ograniczenia przemocy prawem i przepisem pochodzi nie tyle z instynktownego
zastosowania prawa międzynarodowego, ile raczej z rycerskiego stylu życia i z rycerskich
wyobrażeń o honorze. Tylko świadomie przestrzegana kazuistyka i ustalenie surowych reguł
formalnych umożliwiało pewne zharmonizowanie obyczajów wojennych z rycerskim honorem
stanowym.
W ten sposób pomiędzy przepisami regulującymi gry wojenne odnajdujemy zaczątki prawa
międzynarodowego. W roku 1352 Geoffroy de Charny przedstawia królowi francuskiemu Janowi II,
który był wielkim mistrzem założonego przezeń niedawno rycerskiego Zakonu Gwiazdy, do
rozstrzygnięcia szereg kazuistycznych kwestii; dwadzieścia z nich odnosi się do jouste, dwadzieścia
jeden do turnieju, a dziewięćdziesiąt trzy do wojny.32 W ćwierć stulecia pózniej Honorś Bonet,
przeor z Selonnet z Prowansji i doktor prawa kanonicznego, poświęca młodemu Karolowi VI swe
Arbre des batailles, traktat o prawie wojennym, który, jak dowodzą pózniejsze wydania,
zachowywał swe znaczenie praktyczne jeszcze i w wieku XVI.33 Pośród zagadnień posiadających
najgłębsze znaczenie dla prawa międzynarodowego znajdują się tutaj również nic nie znaczące
drobiazgi, które dotyczą jedynie zasad gry. Czy można bez koniecznej potrzeby zwalczać
niewiernych? Bonet odpowiada z naciskiem: nie, nie wolno czynić tego nawet po to, by ich
nawrócić. Czy władca może odmówić innemu władcy przemarszu przez swoje terytorium? Czy
(często zresztą gwałcony) przywilej, który głosi, że oracz i jego wół jest święty w obliczu prawa
wojennego, rozciąga się również na osła i pachołka? 34 Czy duchowny powinien pomagać swemu
ojcu, czy swemu biskupowi? Jeśli straci się w bitwie pożyczony rynsztunek, to czy nadal obowiązuje
jego zwrot? Czy wolno staczać bitwy w dni świąteczne? Czy lepiej jest pójść do bitwy na czczo, czy
też po posiłku? 35 Na to wszystko przeor znajduje odpowiedz w Biblii, w prawie kanonicznym i u
glosatorów.
Do najważniejszych punktów obyczaju wojennego zaliczało się wówczas to wszystko, co dotyczyło
łupów zdobywanych na jeńcach. Okup za jakiegoś znakomitego jeńca był dla szlachcica i żołnierza
najbardziej pociągającą podnietą do walki. Tutaj otwierało się nieograniczone pole dla reguł
kazuistycznych. Tu także prawo" międzynarodowe przecinało się z rycerskim punktem honoru (point
d honneur). Czy wolno Francuzom z okazji wojny z Anglikami wziąć do niewoli na terenie
należącym do Anglii biednych kupców, chłopów i pasterzy oraz odebrać im ich majątek? W jakim
wypadku można uciec z niewoli? Co oznacza glejt? 36 W biograficznym romansie Le Jouvencel
przypadki te zaczerpnięto z praktyki. Przed obliczem dowódcy dwaj kapitanowie toczą spór o jeńca:
Ja pierwszy mówi jeden chwyciłem go za ramię i za prawą rękę i zerwałem mu rękawicę.
Mnie zaś pierwszemu powiada drugi dał on swoją prawicę i swoje słowo. Obaj mogli
pretendować do cennej zdobyczy, ale wyższe racje przyznaje się drugiemu. Do kogo należy jeniec,
który zbiegł i ponownie został ujęty? Rozwiązanie: jeśli wypadek zdarzył się na terytorium
wojennym, jeniec należy do tego, kto po raz drugi go schwytał; w innym zaś razie będzie on nadal
własnością pierwotnego posiadacza. Czy jeniec, który dał słowo, może uciec, jeśli ten, który go ujął,
mimo to nałożył mu więzy? Albo też jeśli zaniedbano zobowiązać go słowem? 37
Średniowieczna skłonność do przeceniania swoistej wartości jakiegoś przedmiotu czy wypadku ma
jeszcze i inne konsekwencje. Powszechnie znany jest Le Testament, wielki poemat satyryczny
Franciszka Villona, w którym zapisuje on całe swe mienie i dobro przyjaciołom i wrogom. Istniało
jednak więcej takich testamentów satyrycznych, jak np. Muł Bar-beaus, napisany przez Henryka
Baude.38 Jest to utrwalona forma literacka. Można ją jednak pojąć tylko wtedy, gdy pamięta się, że
ludzie Średniowiecza zwykli istotnie przekazywać szczegółowo w testamencie najmniejsze drobiazgi
stanowiące ich własność. Pewna uboga kobiecina zapisała swej parafii świąteczny strój i czepiec,
chrześniakowi łóżko, opiekunce futro, codzienne ubranie biednym, a minorytom cztery funty
tournois, które stanowiły cały jej majątek, wraz z resztą ubrania i z nakryciem głowy.39 Czyż nie jest
to po prostu trywialne uzewnętrznienie tej samej dążności myślowej, która każdy okaz cnotliwości
traktowała jako wieczyste exemplum, każdy obyczaj jako przejaw boskiego porządku? Spotykamy się
tu z takim samym przywiązaniem ducha do szczególnej wartości przedmiotów, jakie w sposób
patologiczny opanowuje kolekcjonera i skÄ…pca.
Wszystkie wymienione tu cechy dadzą się zebrać w pojęcie formalizmu. Wrodzona świadomość
transcendentalnej rzeczywistości przedmiotów łączy się z faktem, że każde wyobrażenie zostaje
objęte niezmiennymi granicami i wyizolowane w formie plastycznej i że właśnie forma ta jest.
czynnikiem dominującym. Grzechy śmiertelne i grzechy powszednie dadzą się rozróżniać według
ustalonych reguł. Poczucie prawa jest silne jak mur, ani przez moment nie pojawia się wątpliwość:
postępowanie osądza człowieka powiada stara reguła prawnicza. Przy ocenie jakiegoś czynu
sprawą główną jest zawsze jego zawartość formalna. Niegdyś, w pierwotnym prawie czasów
starogermańskich, formalizm ten był tak silny, że orzeczenie prawa w ogóle nie brało pod uwagę
problemu, czy dany postępek wynikł z określonego zamiaru przestępczego, czy też z niedbalstwa;
czyn był czynem i jako taki pociągał za sobą karę, podczas gdy czyn nie spełniony, np. nieudana
próba przestępstwa, pozostawał bezkarny.40 Jeszcze i o wiele pózniej ktoś, kto mimowolnie
przejęzyczył się przy formule przysięgi, musiał utracić swoje prawo: przysięga była przysięgą i
wobec tego była czymś świętym. Tutaj kres owemu formalizmowi położył wreszcie interes
gospodarczy: nie można było bez przeszkody dla handlu wystawiać na możliwe niebezpieczeństwo
cudzoziemskiego kupca, który niedostatecznie opanował język krajowy. Tak zatem prawa miejskie,
początkowo w formie specjalnych przywilejów, znoszą zasadę Vare, która stwarzała
niebezpieczeństwo pozbawienia się w taki sposób swych własnych praw. Siady surowego
formalizmu w zakresie prawnym można dokładnie uchwycić także i w pózniejszym Średniowieczu.
Również niezwykła wrażliwość na oznaki czci zewnętrznej jest zjawiskiem, które opiera się na
formalistycznym sposobie myślenia. W r. 1445 w Middelburgu pan Jan van Domburg, popełniwszy
zabójstwo, schronił się do kościoła, aby tam skorzystać z prawa azylu. Jak było to w zwyczaju,
zablokowano go w jego miejscu ucieczki. Widziano wówczas, jak jego siostra, zakonnica,
wielokrotnie nakłaniała go, by raczej pozwolił się zabić w walce, aniżeli wystawił swój ród na
hańbę, wpadając w ręce kata. A kiedy wreszcie jednak się to stało, panna van Domburg wystarała się
przynajmniej o zwłoki brata, by je godnie pogrzebać.41 Podczas turnieju czaprak pewnego
szlachcica był ozdobiony jego herbem. 01ivier de La Marche uważa to za rzecz bardzo niewłaściwą,
bo gdyby koń nierozumne bydlę ( une beste irraisonnable ) przypadkiem się potknął, to
herb musiałby powalać się w piasku, a cały ród byłby zbezczeszczony.42 Wkrótce po odwiedzinach
księcia burgundzkiego w Chastel en Por-cien pewien szlachcic próbował w stanie obłędu popełnić
samobójstwo. Powstaje z tego powodu nieopisane przerażenie: I nie wiedziano, jak znieść tę hańbę
po okazaniu tak wielkiej radości. 43 Chociaż wiedziano, że stało się to w stanie obłąkania,
nieszczęśliwy został wypędzony z zamku i na zawsze pozbawiony czci .44
Charakterystycznym przykładem, który wskazuje, w jak plastyczny sposób usiłowano zaspokoić
potrzebę zadośćuczynienia pohańbionej czci, może być wypadek następujący. Oto w r. 1478
powieszono w Paryżu przez pomyłkę niejakiego Wawrzyńca Guernier. Mianowicie tuż przed
wykonaniem wyroku został on uwolniony od winy, ale wiadomość ta przyszła zbyt pózno. Okazało
się to dopiero po roku, a wówczas na żądanie brata ze czcią pochowano zwłoki skazańca. Przed
marami kroczyło czterech heroldów miejskich ze swymi grzechotkami, a każdy miał na piersiach herb
zmarłego; trumnę otaczali ludzie w ubiorze żałobnym, ozdobionym tym samym herbem; czterech
niosło świece, a ośmiu pochodnie. Tak przemaszerowano przez Paryż od Porte Saint Denis do
Porte Saint An-toine, skąd orszak skierował się do Provins, miejsca urodzenia zmarłego. Jeden z
heroldów woÅ‚aÅ‚ bez przerwy: Dobrzy ludzie, odmawiajcie «Ojcze nasz za duszÄ™ Å›wiÄ™tej pamiÄ™ci
Wawrzyńca Guernier, za życia mieszkającego w Provins, którego niedawno znaleziono zmarłego pod
dębem. 45
Niezwykła żywotność zasady krwawej zemsty, która rozkrzewiła się tak bujnie właśnie w
kwitnących i wysoko rozwiniętych ziemiach północnej Francji i południowej Holandii46, wiąże się
również ze sformalizowaną postawą umysłu. Również i w owej żądzy zemsty jest jakiś formalizm.
Często do czynu nie pcha bynajmniej żaden płomienny gniew ani bezwzględna nienawiść; chodzi
jedynie o to, aby poprzez rozlanie krwi zadośćuczynić czci obrażonego rodu; niejednokrotnie akt taki
planuje się starannie w ten sposób, by nikogo nie zabić, i dlatego rozmyślnie zadaje się
przeciwnikowi cios w udo, ramię czy twarz; podejmuje się także kroki w celu uniknięcia
odpowiedzialności za fakt, że ofiara umiera w stanie grzechu; du Clercq opowiada, jak jacyś ludzie,
którzy chcieli zamordować swą szwagierkę, umyślnie sprowadzili ze sobą kapłana.47
Formalny charakter skruchy i zemsty dopuszczał z kolei możliwość wyrównania krzywdy poprzez
symboliczne pokuty i kary. We wszystkich wielkich ugodach politycznych z XV stulecia
przywiązywano wielką wagę do tego pierwiastka symbolicznego: burzono domy, które przypominały
o przewinie, fundowano pamiątkowe krzyże, zamurowywano bramy; nie wspominamy tu już o
publicznych ceremoniach pokutnych, o zamawianiu mszy za dusze zmarłych i o zakładaniu kaplic. Tak
było przy oskarżeniu wniesionym przez Orleańczyków przeciwko Janowi bez Trwogi, przy
podpisaniu pokoju w Arras (1435), przy pokucie powstańców z Brugge (1437) i przy ciężkiej
pokucie rebeliantów z Gandawy (1453), kiedy to długim pochodem ciągnęli obywatele w całkowitej
czerni, bez pasów, z gołą głową i boso podczas ulewy, na przedzie zaś szli w koszulach główni
winowajcy, aby wspólnie wybłagać u księcia przebaczenie.48 Ludwik XI podczas pojednania ze
swym bratem w r. 1469 najpierw każe dać sobie pierścień, którego używał biskup z Lisieux biorąc
od księcia nor-mandzkiego ślubowanie, jakie składali władcy, a następnie nakazuje rozbić ów
pierścień na kowadle w Rouen w obecności notablów.49
Powszechny formalizm leży też u podstaw wiary w oddziaływanie wypowiedzianego słowa, która w
całej rozciągłości uwidocznia się w kulturach prymitywnych, w póznym Średniowieczu zaś ostała się
jeszcze w błogosławieństwach, w zaklęciach magicznych i w formułach prawnych. Uroczysta prośba
ma wówczas jeszcze coś z zobowiązującej mocy baśniowego zaklęcia. Kiedy żadne błagalne prośby
o łaskę dla skazańca nie mogły zmiękczyć Filipa Dobrego, przekazano dalsze starania ulubionej
synowej Filipa, Izabeli Burbońskiej, w nadziei, że jej nie będzie mógł odmówić albowiem, jak
powiadała, nie prosiłam Was jeszcze nigdy
o nic ważnego .50 I cel zostaje osiągnięty. W podobnym świetle trzeba też rozpatrywać zdumienie
Gersona, że mimo wszelkich kazań obyczaje ciągle jeszcze się nie poprawiły: Nie wiem, co mam
powiedzieć; nieustannie wygłasza się kazania, ale zawsze na próżno. 51
Całkiem bezpośrednio z ogólnego formalizmu wyrastały również te cechy, które tak często nadawały
życiu umysłowemu póznego Średniowiecza pozór beztreściwości i powierzchowności; przede
wszystkim chodzi tu o niezwykłą prymitywność motywacji. Opierając się na plastycznej odrębności
każdego wyobrażenia i na potrzebie wyjaśnienia wszelkich związków poprzez jakąś jedną, ogólnie
obowiązującą prawdę, poszukujący przyczyn umysł pracuje nad hierarchicznym uporządkowaniem
systemu pojęć, ale czyni to na kształt centrali telefonicznej: ustawicznie tworzy różnorakie
połączenia, lecz zawsze tylko pomiędzy dwoma numerami. Z każdego stanu, z każdego związku
dostrzega się tylko rysy poszczególne, te zaś są mocno zaakcentowane i silnie zabarwione; obraz
każdego wydarzenia kreślony jest zawsze oszczędnymi, ciężkimi liniami prymitywnego drzeworytu.
Do objaśnienia %wystarcza zawsze jeden jedyny motyw, zwykle ten, który jest najbardziej ogólny,
bezpośredni i prosty. Dla Burgundczyków motyw mordu na łjsięciu orleańskim może ugruntować się
tylko na jednej jedynej przyczynie: oto król prosił księcia burgundz-kiego o pomszczenie zdrady
małżeńskiej, którą królowa popełniła z Or-leańczykiem.52 Przyczyny wielkiego powstania
gandawskiego opisze się, według opinii współczesnych, zupełnie wystarczająco, jeśli wskaże się na
spór o pewien formularz listowy, a więc na problem wyłącznie formalny.53
Umysł średniowieczny chętnie uogólnia wydarzenia. Tak np. 01ivier de La Marche stwierdzając, iż
w pewnym okresie historii Anglii nie było walk pomiędzy stronnictwami, wyprowadza stąd wniosek,
że Anglicy byli Wówczas po prostu cnotliwi i dlatego mogli zdobyć Francję.54 Tam gdzie każde
wydarzenie widziano w sposób tak barwny, a zarazem tak wyizolowany, tam musiała rodzić się
gwałtowna przesada; wzmagała się ona jeszcze przez to, że dla każdego wydarzenia od razu stała w
pogotowiu jakaś paralela z Pisma świętego, która wydarzenie to podnosiła w sferę wyższych
znaczeń. Tak więc np. gdy w roku 1404 rozpędzono pochód paryskich studentów, przy czym dwóch
zostało rannych, a jednemu podarto ubranie, to oburzonemu kanclerzowi uniwersytetu wystarczył sam
dzwięk nabrzmiałych współczuciem słów: Dzieci, mili scholarze, jak niewinne jagnięta 55, aby
całe zajście porównać od razu z betlejemską rzezią Niewiniątek.
Tam gdzie każde wydarzenie znajduje natychmiast dogodną interpretację i gdzie interpretacja ta,
skoro raz już znalazła się pod ręką, staje się tak niewzruszenie wiarygodna tam też poczyna
panować niesłychana lekkomyślność w wydawaniu fałszywych orzeczeń. Gdybyśmy za Nietz-schem
chcieli przyjąć, że rezygnacja z fałszywych osądów uniemożliwiłaby życie , to można by
powiedzieć, iż po części właśnie łatwość fałszywego wyrokowania rodziła ową bujną żywotność
zamierzchłej przeszłości. We wszystkich epokach, które wymagają niezwykłego wytężenia wszelkich
sił, fałszywe oceny ze wzmożoną mocą przychodziły w sukurs umysłom. Ludzie Średniowiecza żyli
właściwie nieustannie w tego rodzaju kryzysie duchowym; nie mogliby oni ani przez chwilę
egzystować, gdyby nie popełniali najgrubszych błędów w swym wyrokowaniu, które zresztą pod
naciskiem uczuć wyrastających z poczucia przynależności do stronnictwa osiągały często
bezprzykładny stopień złośliwości. Dowodzi tego cała postawa Burgundczyków w ich wielkim
zatargu z Orleanem. Zwycięzcy przedstawiają stosunek liczbowy poległych z obu stron w walce w
sposób, który sięga granicy śmieszności. Chastellain twierdzi, że w bitwie pod Gavere zginęło po
Stronie księcia pięciu ze szlachty, podczas gdy powstańcy gandawscy utracili dwadzieścia czy nawet
trzydzieści tysięcy.56 Jednym z nowoczesnych rysów Commines a jest to, że potrafi on uchronić się
przed takÄ… przesadÄ….57
Jakże więc w końcu należy zinterpretować tę charakterystyczną lekkomyślność, która stale ujawnia
się w powierzchowności, niedokładności
i łatwowierności właściwej ludziom ze schyłku Średniowiecza? Często wydaje się, jak gdyby nie
odczuwali oni najmniejszej potrzeby poprawnego myślenia, jak gdyby wystarczający pokarm ich
umysłowości dawało samo przesuwanie się w ich wyobrazni płynnych i niejasnych majaków.
Powierzchowne opisywanie czysto zewnętrznych przyczyn jest cechą wyróżniającą takich pisarzy,
jak Froissart i Monstrelet. Jakżeż te, nie kończące się i pozbawione większego znaczenia, oblężenia i
pojedynki mogły przykuwać uwagę Froissarta, który na ich opisy trwonił swój talent? Obok
zagorzałych członków stronnictw znajdują się pośród kronikarzy także i tacy ludzie, których sympatii
politycznych w ogóle nie da się określić, jak właśnie Froissart i Piotr de Fenin; aż tak dalece
bowiem umysł ich wyczerpywał się w opowiadaniu zewnętrznych wydarzeń. Nie odróżniali oni
rzeczy ważnych od spraw bez znaczenia. Monstrelet był obecny przy rozmowie księcia
burgundzkiego z pojmaną Joanną d Arc, ale nie przypomina sobie, co wtedy mówiono.58
Niedokładność kronikarzy, nawet w opisach wielkich wydarzeń, w które osobiście byli
zaangażowani, nie ma żadnych granic. Tomasz Basin, który sam prowadził proces rehabilitacyjny
Joanny d Arc, powiada w swej kronice, że urodziła się ona w Vaucouleurs, twierdzi, że do Tours
zaprowadził ją osobiście Baudri-court, którego zresztą nazywa panem, zamiast kapitanem miasta, a
wreszcie myli siÄ™ o trzy miesiÄ…ce co do daty jej pierwszego spotkania z delfinem.59 01ivier de La
Marche, którego można przecież nazwać ozdobą dwo-ractwa, myli się ustawicznie we wszystkim, co
dotyczy pochodzenia
i pokrewieństw rodziny książęcej, i nawet datę zaślubin Karola Śmiałego z Małgorzatą z Yorku, w
których to uroczystościach w roku 1468 brał udział osobiście i sam je opisał, umieszcza pózniej niż
datę oblężenia Neuss (1475).60 Nawet Commines nie jest wolny od podobnych błędów; raz po raz
powiększa dwukrotnie okres czasu upływający pomiędzy jakimiś wydarzeniami; śmierć Adolfa z
Gelder opisuje nie mniej niż trzy razy.61
Brak krytycyzmu i łatwowierność są dla nas w całej literaturze średniowiecznej tak oczywiste, że nie
jest nawet rzeczą konieczną przytaczanie odpowiednich przykładów. Naturalnie pojawiają się tu
spore różnice w zależności od stopnia wykształcenia. Pośród ludności krajów burgundz-kich żywotna
była zwłaszcza ta charakterystyczna forma barbarzyńskiej łatwowierności, która nigdy nie chciała
uwierzyć w śmierć tak wybitnego władcy, jakim był dla niej Karol Śmiały; jeszcze w dziesięć lat po
bitwie pod Nancy pożyczano sobie pieniądze pod warunkiem oddania ich w dniu powrotu księcia.
Basin widzi w tym czystą głupotę, podobnie też Molinet; głupotę tę Basin umieszcza pośród swych
Merveilles du monde:
J ay veu chose incongneue:
Ung mort ressusciter,
Et sur sa revenue Par milliers achapter.
L ung dit: il est en vie,
Uautre: ce n est que vent.
Tous bon cueurs sans envie Le regrettent souvent13
Pod wpływem silnej namiętności i pod naciskiem zawsze chętnej wyobrazni wiara w realność
urojenia łatwo zdobywała u wszystkich pewny grunt. Przy takiej postawie umysłu, którą wyróżnia
skłonność do myślenia izolowanymi wyobrażeniami, już samo pojawienie się jakiegoś wyobrażenia
budzi przeświadczenie o jego wiarygodności. Gdy tylko jakaś idea raz pojawi się w mózgu, w swym
określonym kształcie i pod określoną nazwą, zostaje ona natychmiast włączona w system obrazów
moralnych oraz religijnych i żywiołowo zaczyna cieszyć się tym samym wysokim stopniem
wierzytelności co i one.
Fakt, że pojęcia są ostro rozgraniczone, że tworzą hierarchiczne związki
i mają charakter antropomorficzny, sprawia, iż stają się one niezwykle silne i niewzruszalne;
jednakże z drugiej strony ten sam fakt stale też pociąga za sobą niebezpieczeństwo, iż pod tą żywotną
formą pojęcia zatraci się jego treść. Eustachy Deschamps poświęca kłopotom małżeństwa długi,
alegoryczny i zabarwiony satyrą poemat dydaktyczny Le Miroir de Mariage63; jako główna osoba
występuje tu Franc Vouloir, którego Folie i Dśsir namawiają, aby się ożenił, powstrzymuje go jednak
przed tym Repertoire de Science.
Cóż oznacza tu dla poety abstrakcja Franc Vouloir? Zrazu i przede wszystkim radosną swobodę,
jakiej zaznaje człowiek nieżonaty, w innych jednak fragmentach chodzi tutaj o wolną wolę w sensie
filozoficznym. Wyobraznia poety do tego stopnia zaabsorbowana jest przez personifikacjÄ™ postaci
Franc Vouloir, że nie odczuwa on wcale potrzeby dokładnego ograniczenia zakresu pojęcia tej
personifikacji, toteż znaczenie jej waha się pomiędzy wspomnianymi biegunami.
Ten sam poemat jeszcze i pod innym względem jest ilustracją faktu, że w tak wypraoowanych
wyobrażeniach myśl bardzo łatwo pozostaje nieokreślona lub też w ogóle się zatraca. W tonie swym
poemat nastrojony jest na owo dobrze znane, filisterskie wyszydzanie kobiet; kpi z ich słabości,
podaje w wątpliwość ich cześć, krótko mówiąc, bawi się tym, czym bawiło się całe Średniowiecze.
Ostry dysonans tworzy w naszym odczuciu z owym tonem pobożna pochwała małżeństwa duchowego
i życia w kontemplacji, jaką w dalszym ciągu poematu Repertoire de Science wygłasza swemu
przyjacielowi, Franc Vouloir.64 Równie osobliwie brzmi dla nas
i to, że poeta każe od czasu do czasu wypowiadać głębokie prawdy postaciom takim, jak Folie i
Dćsir, czego właściwie powinni byśmy oczekiwać od strony przeciwnej.65
Tu, jak i w ogóle często przy tekstach średniowiecznych, narzuca się pytanie: czy poeta z całą
powagą wierzył w to, co zachwalał? Podobnie też można by zapytać: czy Jean Petit i jego burgundzcy
patroni rzeczywiście wierzyli w te wszystkie okropności, którymi plamili pamięć Or-leańczyka?
Albo wreszcie: czy książęta i szlachta brali na serio całą tę cudaczną fantastykę i aktorstwo, którymi
ozdabiali swe śluby i plany wojenne? Jest rzeczą niesłychanie trudną dokonać w dziedzinie myśli
średniowiecznej wyraznego rozgraniczenia pomiędzy tym, co poważne,
i zabawą, pomiędzy rzeczywistym przekonaniem i tą postawą umysłu, którą Anglicy nazywają
pretending, postawą bawiącego się dziecka, która zajmuje ważne miejsce również w kulturze
prymitywnej66 i której nie zdołamy określić dostatecznie trafnie ani mianem gry, ani też mianem
udawania.
Pomieszanie powagi i zabawy charakteryzuje obyczaje w najprzeróżniejszych dziedzinach
egzystencji. Przede wszystkim wojna stwarza okazjÄ™ do pojawienia siÄ™ pierwiastka komicznego:
przypomnijmy szyderstwa oblężonych z wroga, które często musieli krwawo odpokutować.
Mieszkańcy miasta Meaux przyprowadzają osła na mury, aby wyśmiać króla Anglii, Henryka V;
mieszkańcy Condś powiadają, że nie mogą się jeszcze poddać, ponieważ są zajęci pieczeniem
wielkanocnych placków; w Mon-terau, kiedy odzywają się działa oblegających, mieszczanie na
murach strzepują pył ze swych czapek.67 Do podobnych zjawisk należy urządzenie obozu wojennego
Karola Śmiałego pod Neuss na kształt wielkiego jarmarku; szlachta par plaisance (dla zabawy) każe
wznosić swoje namioty w formie kasztelów, z galeriami i ogrodami; organizuje się tam także różnego
rodzaju rozrywki.68
W jednej zwłaszcza dziedzinie, mianowicie w koszmarnym kręgu wiary w diabła i czarownice,
szczególnie przykre wrażenie budzi zaprawianie szyderstwem najpoważniejszych sytuacji. Jeśli
nawet fantastyka diabelska bezpośrednio tkwiła swymi korzeniami w głębokim lęku i z niego
czerpała swe soki, to przecież również i tu naiwna wyobraznia tak bardzo po dziecinnemu
zabarwiała owe postaci i tak z nimi spoufalała umysły, że przestawały one niejednokrotnie budzić
grozę. Nie tylko w literaturze diabeł występował jako figura komiczna; nawet w straszliwej powadze
procesów o czary orszak szatański pojawiał się często w stylu Hieronima Boscha, a piekielne,
nasycone siarką powietrze mieszało się z farsowymi bzdzinami. Diabły, które pod wodzą swych
naczelników Tahu i Gorgiasza pobudziły do buntu cały klasztor żeński, nosiły imiona zupełnie
harmonizujące z nazwami świeckich części garderoby, instrumentów muzycznych i zabaw owego
czasu, jak np. Pantoufle, Courtaulx i Momifle .69
Wiek XV można nazwać po prostu stuleciem prześladowania czarownic. Ten sam okres, który dla
nas oznacza koniec Åšredniowiecza i zwiastuje radosnÄ… perspektywÄ™ rozkwitajÄ…cego humanizmu, ten
sam okres przypie-czętowuje przez Malleus malejicarum i bullę Summis desiderantes (1487
i 1484) systematyczne opracowywanie rytuałów obłędnych polowań na czarownice, owego
straszliwego wybryku myśli średniowiecznej. Ani humanizm, ani reformacja nie oparły się temu
szaleństwu; czyż to nie humanista Jean Bodin jeszcze w drugiej połowie XVI wieku dostarczał w
swej D&monomanie najobfitszej i najuczeńszej strawy dla szału prześladowań? Nowa epoka i nowa
nauka nie od razu odepchnęły od siebie potworności związane z prześladowaniem czarownic. Z
drugiej zaś strony, już w wieku XV pojawiały się znacznie bardziej umiarkowane poglądy na temat
czarów niż te, które pod koniec XVI stulecia głosił lekarz z Gel-der, Jan Wier.
W stosunku do zabobonu związanego z czarami i czarownicami postawa umysłowości z póznego
Średniowiecza jest jednak nieokreślona i chwiejna. Epoka ta nie była bowiem tak beznadziejnie
wydana na łup wszelkim omamieniom i obłędom, jakby się tego można było spodziewać, sądząc po
powszechnej łatwowierności i braku krytycyzmu. Istnieje wiele świadectw pojawiających się
wątpliwości i prób racjonalnego pojmowania zjawisk. Zarazem jednak ciągle tworzą się coraz to
nowe ogniska demo-nomanii, w których zło wybucha i utwierdza się niekiedy na czas dłuższy.
Istniały typowe krainy czarów i czarownic, przeważnie były to okolice górskie: Sabaudia,
Szwajcaria, Lotaryngia, Szkocja. Lecz także i gdzie indziej występowały owe epidemie. Około roku
1400 nawet dwór francuski był takim ogniskiem czarów. Jakiś kaznodzieja upomina szlachtę
dworską, że musi ona uważać, w przeciwnym bowiem razie zamiast stare czarownice pocznie się
mówić szlachetni czarownicy .70 Szczególnie atmosfera panująca wokół Ludwika Orleańskiego
nasycona była sztukami diabelskimi; pod tym względem oskarżenia i podejrzenia, jakie głosił Jean
Petit, nie były zupełnie bezzasadne. Przyjaciel i doradca Orleańczyka, stary Filip de Mśzieres, który
u Burgundczyków uchodził za ukrytego sprawcę wszystkich tych niegodnych czynów, sam opowiada,
jak swego czasu nauczył się u pewnego Hiszpana sztuki czarnoksięskiej i ile trudu kosztowało go,
aby na nowo usunąć z pamięci tę zgubną umiejętność. Jeszcze w dziesięć czy dwanaście lat po
opuszczeniu Hiszpanii nie mógł z własnej woli wyrwać ze swego serca owych znaków i ich
działania przeciw Bogu 71, aż wreszcie dobroć boża spłynęła na niego przez spowiedz
i natchnęła go siłą oporu wobec tej wielkiej głupoty, która jest wrogiem duszy chrześcijańskiej .72
Mistrzów czamoksięstwa poszukiwano z upodobaniem w dzikich okolicach; człowiek, który chciał
porozmawiać z diabłem, a nie mógł znalezć nikogo, kto by go nauczył tej sztuki, był odsyłany do
dzikiej Szkocji .73
Orleańczyk miał swych własnych czarnoksiężników i mistrzów czarnej magii. Jednego z nich, z
którego był niezadowolony, kazał spalić.74 Kiedy napominano go, aby zasięgnął zdania teologów w
sprawie dopuszczalności swych zabobonnych praktyk, odpowiedział: Dlaczegóż mam ich pytać?
Wiem, że odradziliby mi to, a przecież jestem całkowicie zdecydowany tak właśnie postępować i
taką żywić wiarę, i nie chcę od tego odstąpić. 75 Gerson wiąże z tym nagłą śmierć Orleańczyka,
widząc w niej skutek zatwardziałości w owym grzechu; teolog potępia również próby leczenia
obłąkanego króla przy pomocy czarów; te próby niejeden musiał już, poniósłszy niepowodzenie,
odpokutować śmiercią w płomieniach.76
Szczególnie często wspomina się na dworach książęcych o znanej na całym świecie praktyce
czarodziejskiej, którą po łacinie zwie się invulta-re, a po francusku envoutement: polegała ona na
tym, że zamierzano unicestwić nieprzyjaciela, obrzucając klątwą, topiąc lub przekłuwając ochrzczoną
jego imieniem figurkę z wosku lub z innego tworzywa. Filip VI francuski taki właśnie wizerunek,
który dostał się do jego rąk, miał osobiście wrzucić w ogień ze słowami: Zobaczymy, czy silniejszy
jest diabeł, co chce mnie doprowadzić do zguby, czy Bóg, który chce mnie uratować. 77 Tak
samo prześladowano też książąt burgundzkich. Czyż nie mam tu przed sobą woskowego bałwana,
ochrzczonego na sposób diabelski i pełnego wstrętnych tajemnic przeciwko mnie i innym? 78
skarży się gorzko Charolais. Filip Dobry, który w zestawieniu ze swym bratankiem-królem pod
tak wieloma względami reprezentował zapatrywania bardziej konserwatywne (mamy tu na myśli jego
upodobanie w stylu rycerskim i w przepychu, jego plany krucjat i staromodne formy literackie, które
ochraniał), w sprawach zabobonu wydaje się skłonny do poglądów bardziej światłych niż te, które
reprezentował dwór francuski, szczególnie Ludwik XI. Filip nie przywiązuje wagi do feralnego dnia
Niewiniątek, który powtarzał się w każdym tygodniu; nie pyta o przyszłość astrologów i wróżbitów,
ponieważ we wszystkich sprawach okazywał się człowiekiem pełnym rzetelnej i całkowitej ufności
w Bogu i nie żywiącym chęci dowiadywania się czegokolwiek o Jego tajemnicach , mówi
Chastellain, który podzielał stanowisko księcia.79 Właśnie ingerencji Filipa należy zawdzięczać, że
znalazła swój kres jedna z wielkich epidemii obłędu na punkcie czarownic straszne
prześladowania czarownic i czarnoksiężników w Arras w r. 1461.
Niewiarygodne zaślepienie, z jakim prowadzono prześladowanie czarownic, wynikało po części z
faktu, iż zakresy pojęcia czarów i pojęcia herezji przenikały się nawzajem. W ogóle zresztą cała
odraza, cały lęk
i cała nienawiść, z jakimi odnoszono się do różnych wielkich przestępstw nawet i takich, które
leżały poza właściwym zasięgiem wiary wyrażały się w pojęciu herezji. Monstrelet np. obejmuje
sadystyczne występki Gil-les de Rais po prostu mianem herisie.80 W piętnastowiecznej Francji
używano powszechnie na określenie czarów słowa vauderie, które zatraciło swój pierwotny związek
etymologiczny z waldensami. W wielkiej Vaude-rie d Arras dostrzegamy nie tylko ów okropny,
patologiczny szał, jaki rychło miał zrodzić Malleus maleficarum, ale także powszechne zwątpienie,
zarówno wśród ludu, jak i wśród warstw wyższych, w autentyczność wszystkich odkrytych
występków. Jeden z inkwizytorów utrzymywał, że trzecia część świata chrześcijańskiego splamiona
jest przez vauderie. Ufność, jaką pokładał w Bogu, doprowadziła inkwizytora do tak straszliwego
wniosku, jak ten, że każdy, kto obwiniony został o czary, tym samym musi być winien. Bóg nie
mógłby bowiem dopuścić, aby obwiniono w ten sposób kogoś, kto w rzeczywistości nie jest
czarownikiem. A gdy argumentowano przeciwko niemu [przeciw inkwizytorowi] obojętne, czy
byli to duchowni, czy świeccy twierdził, że powinno się takich ująć jako podejrzanych o
kacerstwo. 81 Jeśli ktoś obstawał przy mniemaniu, że niektóre zjawiska były po prostu wytworami
fantazji, uważano go za podejrzanego. Ba, tenże inkwizytor wierzył nawet, że na pierwszy rzut oka
rozpoznaje, czy ktoś ma związek z vauderie. Pózniej sam popadł w obłąkanie, ale tymczasem palono
czarownice i czarowników.
Miasto Arras zdobyło na skutek tych prześladowań tak złą sławę, że jego kupcom nie chciano
udzielać gościny ani kredytu, w obawie, że może już następnego dnia zostaną oskarżeni o czary,
wówczas ich mienie i dobro ulegnie konfiskacie. Ściśle biorąc, powiada Jacąues du Clercą, poza
obrębem Arras ani jeden człowiek na tysiąc nie wierzył w prawdziwość tego wszystkiego: Nigdy
nie widziano, aby działo się coś podobnego w krajach leżących z tej strony (pays de deęa). 82 Kiedy
ofiary musiały na szafocie odwoływać swe występki, wówczas nawet i ludzi z Arras nachodziły
wątpliwości. Pewien poemat przepełniony nienawiścią do prześladowców oskarża ich, że wszystko
to uknuli z żądzy zysku; nawet biskup mówi o tym jak o sprawie ukartowanej: Rzecz wymyślona
przez kilku złych osobników. 83 Książę burgundzki zażądał opinii fakultetu lo-wańskiego, którego
większość przedstawicieli wypowiedziała się, że vau-derie nie jest niczym rzeczywistym, że chodzi
tu o zwykłe urojenia. Wówczas Filip posłał do miasta swego króla herbowego (wapenkoning)
Zakonu Złotego Runa i od tego czasu nie było już żadnych nowych ofiar, osoby zaś pozostające w
stanie oskarżenia zostały oszczędzone.
Na koniec wszystkie procesy czarownic z Arras zostały anulowane. Miasto zaś uczciło ten fakt
wesołą uroczystością i budującymi widowiskami alegorycznymi.84
Szaleńcze wyobrażenia czarownic, które opowiadają o swych własnych jazdach napowietrznych i
sabatach, nie są niczym więcej, jak tylko ich fantazją: taki pogląd reprezentowany był przez wielu już
w wieku XV. To jednak nie przekreślało jeszcze roli diabła, albowiem on właśnie uchodził za
sprawcę owych nieszczęsnych iluzji; majaki te są objawem obłędu, ale obłęd pochodzi od szatana.
Takie jest jeszcze w wieku XVI stanowisko Jana Wier, lekarza z Gelder. Martin Lefranc, proboszcz
kościoła w Lozannie i autor wielkiego dzieła Le Champion des Dames, które w r. 1440 dedykował
Filipowi Dobremu, w ten sposób wyraża swe oświecone poglądy na zabobon związany z profesją
czarownic:
II riest vieille tant estou[r]dye,
Qui fist de ces choses la mendre,
Mais pour la faire ou ardre ou pendre,
Uennemy de naturÄ™ humaine,
Qui trop de faulx engins scet tendre,
Les sens faussement lui demaine.
II n est ne boston ne bastonne Sur quoy puist personne voler,
Mais Ä…uant le diable leur estonne La teste, elles cuident aler En Ä…uelÄ…ue place pour galer Et
accomplir leur volonti.
De Romme on les orra parler,
Et sy n y auront jd estć.
Les dyables sont tous en abisme,
Dist Franc-Vouloir enchaienniez Et n'auront turÄ…uoise ni lime Dont soient jd
desprisonnez.
Comment dont aux cristiennez Viennent ilz faire tant de ruzes Et tant de cas disordonnez?
Entendre ne sęay tes babuzes14
W innym zaÅ› miejscu tego samego utworu czytamy:
Je ne croiray tant que je vive
Que femme corporellement
Voit par l air comme merle ou grive,
Dit le Champion prestement.
Saint Augustin dit plainement C'est illusion et fantosme;
Et ne le croient aultrement Gregoire, Ambroise ne Jherosme.
Quant la pourelle est en sa couche,
Pour y dormir et reposer,
Uennemi Ä…ui point ne se couche Se vient encoste elle poser.
Lors illusions composer Lui scet sy tres soubtillement,
Qu elle croit faire ou proposer Ce qu elle songe seulement.
Force la vielle songera
Que sur un chat ou sur un chien
A l assembl6e s en ira;
Mais certes il n en sera rien:
Et sy n est baston ne mesrien Qui le peut ung pas enlever15 85
Także Froissart uważa za erreur 88 przypadek gaskońskiego szlachcica
i jego towarzysza, ducha Hortona, którego opisuje w sposób tak mistrzowski. Gerson skłonny jest
zrobić jeszcze krok dalej w ocenie diabelskich iluzji: usiłuje znalezć wyjaśnienie naturalne dla
różnorodnych zjawisk ze sfery zabobonu. Wiele z tego, mówi on, wyrasta jedynie z ludzkiej fantazji i
z melancholicznych rojeń, te zaś w tysiącach przypadków wynikają z jakiegoś spaczenia wyobrazni,
np. na skutek wewnętrznego uszkodzenia mózgu. Podobne poglądy, które reprezentuje zresztą także
kardynał Mikołaj z Kuzy87, uznać należy za dość oświecone; to samo wypadnie powiedzieć i o tych
opiniach, które widzą w zabobonach relikty pogańskich wierzeń i wynik poetyckich zmyśleń. Ale
chociaż Gerson przyznaje, że wiele domniemanych diabelstw ma przyczyny naturalne, to przecież w
końcu i on oddaje cześć diabłu: mianowicie owe wewnętrzne uszkodzenia mózgu spowodowane są
przez złudy szatańskie.88
Poza budzącą grozę dziedziną związaną z prześladowaniami czarownic Kościół walczył przeciwko
zabobonom przy pomocy środków odpowiednich i skutecznych. Kaznodzieja brat Ryszard każe
znosić sobie madagoi-res (mandragora, Alraune), aby ją spalić, jako że niektórzy głupi ludzie
przechowują ją w tajnych miejscach i mają taką wiarę w to brzydactwo, iż naprawdę mocno wierzą,
że, póki ją posiadają jeśli tylko będą ją przechowywać w pięknych chustach jedwabnych czy
lnianych nigdy w życiu nie znajdą się w biedzie. 89 Mieszczanie, którzy pozwalali Cyganom
wróżyć sobie z ręki, byli ekskomunikowani i urządzano nawet specjalną procesję, aby zażegnać
niebezpieczeństwo, jakie mogłoby zrodzić się z owej bezbożności.90
Jeden z traktatów Dionizego Kartuza wskazuje wyraznie, gdzie przeprowadzono granicę między
wiarą i zabobonem, na jakiej zasadzie kościelna nauka raz potępiała takie wyobrażenia, a raz znów
starała się nasycić je autentycznie religijną treścią. Amulety, zamawiania, błogosławieństwa itd.,
mówi Dionizy, same w sobie nie mają mocy, aby oddziaływać skutecznie. Pod tym względem różnią
się zatem od słów sakramentalnych, które, jeśli tylko wypowiada się je w zbożnych zamiarach, mają
niewątpliwą moc oddziaływania, albowiem to Bóg przydzielił owym słowom swą potęgę.
Błogosławieństwa natomiast należy uważać tylko za pokorne prośby, wymawiać je w należycie
pobożnych słowach, a zaufanie do nich pokładać wyłącznie w Bogu. Jeśli mimo to zazwyczaj
skutkują, to dlatego, że Bóg przy należytym ich odprawieniu nadaje im tę skuteczność; jeżeli jednak
wykonane zostały niewłaściwie, np. jeśli znak krzyża uczyniony był inaczej, niż należy, a
błogosławieństwo i tak wywarło skutek, to stało się to za sprawą diabła. Sprawki diabelskie nie są
żadnym cudem, ponieważ szatany znają tajemne moce natury, a zatem ich działanie jest rzeczą
naturalną, podobnie jak zachowanie się ptaków czy innych zwierząt jedynie z przyczyn naturalnych
może być traktowane jako jakaś prognoza. Dionizy przyznaje, że obyczaj ludowy przypisuje
błogosławieństwom, amuletom itd. zupełnie wyraznie tę wartość samodzielną, której on im odmawia;
teolog mniema, że duchowni powinni raczej zakazywać tych wszystkich zwyczajów.91
W ogóle postawę w stosunku do wszystkiego, co wydaje się nadprzyrodzone, można określić jako
nieustanne wahanie się pomiędzy wyjaśnianiem rozumowym i naturalnym, pomiędzy aprobatą
żywiołową i spokojną, a wreszcie pomiędzy obawą przed szatańskim podstępem i szatańskim
oszustwem. Opierające się na autorytetach Augustyna i Tomasza z Akwinu zdanie, iż: Wszystko,
cokolwiek jest na tym świecie widzialne, może stawać się za pośrednictwem demonów 9Z, stawiało
ludzi żarliwych i pobożnych w wielkiej niepewności; nierzadkie były wypadki, że jakaś biedna
histeryczka wprawiała całe miasto w stan pobożnego podniecenia, dopóki w końcu nie została
zdemaskowana.93
1
Gdzież jest teraz blask Babilonu? Gdzież jest straszliwy
Nabuchodonozor i moc Dariusza, i ów Cyrus wielki?
Zniknęli niby koło obracane siłą.
Sława ich pozostała i rośnie, lecz oni obrócili się w proch.
Gdzież jest kuria Juliańska, gdzie Juliańska procesja? Przeminęła, Cezarze!
A byłeś najgrozniejszy, najpotężniejszy, na świecie całym.
Gdzież są Mariusz i Fabrycjusz, któremu złoto było obce?
Gdzież jest zaszczytna śmierć i wiekopomny czyn Paulusa?
Gdzież jest boski głos Filipik, gdzie niebiański głos Cycerona?
Gdzież jest przychylność Katona dla obywateli i jego gniew na rebeliantów? Gdzie jest
Regulus? I gdzie Romulus albo gdzie Remus?
Wczorajsza róża istnieje tylko z imienia, imiona tylko puste zostały.
2
Powiedz, gdzie jest Salomon, tak niegdyś wspaniały?
I gdzie jest Samson, niezwyciężony wódz?
I piękny Absalon o cudownym obliczu,
Albo wdzięczny Jonatan, tak bardzo godzien miłości?
Gdzie znikł Cezar, podniosły w swej władczej potędze?
Gdzie bogacz, który już przy śniadaniu jaśnieje przepychem?
Powiedz, gdzie jest Tulliusz, sławny mówca,
Gdzie Arystoteles, najpotężniejszy umysłem?
3
Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi!
(Przeł. Boy, Wielki Testament, W-wa 1954)
4
Hiszpaniey król ów nieprzezpieczny,
Którego miana iuż nie pomnę...
(Przeł. Boy, tamże)
5
Niegdyś piękna nad wszystkie niewiasty, Śmierć mnie taką oto uczyniła,
Ciało moje, delikatne, świeże,
Teraz całe zmieniło się w popiół.
Kibić moja wdzięczna była, smukła,
Często zwykłam stroić się w jedwabie,
Teraz muszę stać tu całkiem naga.
Miałam futra kosztowne z popielic
I w pałacu wielkim przebywałam,
Teraz mieszkam w tej tu małej trumnie.
Strojna była w dywany ma izba,
Dziś pająki grób mój w krąg osnuły.
6
SÅ‚odkie spojrzenia, cudowne oczy,
Pamiętaj o tym, blask swój utracą,
Nos, brwi i usta, co tak wymowne,
W proch się obrócą...
7
Jeśli pożyjesz podług praw natury,
Gdzie lat sześćdziesiąt to już liczba spora,
Uroda twoja zmieni siÄ™ w brzydotÄ™,
Twe zdrowie w wolno drążącą chorobę,
Na świecie będziesz jedynie zawadą,
Jeśli masz córkę, staniesz się jej cieniem,
Jej to pożądać będą, poszukiwać,
Matka przez wszystkich będzie opuszczona.
8
Cóż się z tym czółkiem stało lśniącem,
Kosą blond, brwią wygiętą w górę,
Spojrzeniem radem a palÄ…cem,
Co lazło chłopu het, za skórę?
Z tym noskiem zgrabnym, wdzięczną bródką,
Uszkami zmyślnie wyciętemi,
Z tą buzią, taką jasną, słodką,
Z pięknymi wargi rumianemi?
Czoło zmarszczone, włosy siwe,
Brwi oszedziałe, oczy szkliste...
(Przeł. Boy, Wielki Testament, W-wa 1954)
9
Wszystkie członki, mięsień każdy Już wydają woń zgnilizny.
Zanim z ciała duch nie wyjdzie,
Serce, które niemal pęka,
Niespokojnie piersiÄ… miota,
Że do grzbietu aż przyrasta.
Twarz zmieniona i pobladła,
Oczy w głowie w słup stanęły,
Głos już zamarł całkowicie,
Język lgnie do podniebienia.
Puls zdyszany pędzi, skacze.
Kości gną się, rozrywają,
Nerw każdy ledwie nie pęka.
10
Śmierć go otrząśnie y pobłądzi,
Nos mu przygarbi, napnie żyły,
SzyjÄ™ mu wezdmie y rozsadzi,
Ścięgna y nerwy odrze z siły.
(Przeł. Boy, Wielki Testament,
W-wa 1954)
11
Ciałko niewieście, tak wybornie Gładkie, ach więcey niżli trzeba!
Musiszże mąk tych czekać kornie?
Tak, abo żywcem iść do nieba.
(Przeł. Boy, tamże)
12
Oraczu, coś w trudzie, znoju Przeżył całe swoje życie,
Umrzeć musisz, to rzecz pewna,
Na nic wzdragać się i spierać.
Z śmierci rad byś być powinien,
Gdyż od troski cię wyzwala...
13
Widziałem rzecz niezwykłą:
Jak zmarły zmartwychpowstał, Jak wierząc w jego powrót W tysiące kupowano.
Jeden mówi: on żyje,
Drugi: czysta to złuda,
A serca niezawistne ciągle go opłakują.
14
Nigdzie nie znajdziesz tak szalonej starki,
Co by najmniejszą z tych rzeczy zrobiła,
Lecz aby stos jej zgotować czy stryczek,
Natury ludzkiej grozny nieprzyjaciel,
Który zastawiać umie sideł tyle,
Fałszywie zmysły jej mąci i mami.
Nie masz takiego kija ani drÄ…ga,
Na których człowiek mógłby w górze latać,
Lecz kiedy diabeł zawróci im głowę,
Wówczas wydaje im się, że wędrują W dalekie strony, aby sobie użyć I swe zachcianki
wszystkie zadowolić.
Usłyszeć możesz, jak mówią o Rzymie,
Choć nigdy w życiu swoim tam nie były.
Diabły są wszystkie w głębokiej otchłani
Rzecze Chęć-Wolna spętane łańcuchem,
I nie zdobędą obcęgów, pilnika,
Które by mogły ich stamtąd uwolnić.
Jakże więc mogą ludziom, co ochrzczeni,
Tyle rozlicznych płatać psot i sztuczek I zamieszanie tak wielkie wprowadzać?
W takie bajanie nigdy nie uwierzÄ™.
15
Póki mojego życia nie uwierzę,
Aby niewiasta w swoim własnym ciele W powietrzu niby kos czy drozd latała.
Tak siÄ™ odezwie Champion bez wahania.
Święty Augustyn wyraznie powiada,
Że to nic więcej, jak złuda i mara,
I nie innego także są mniemania Święty Ambroży, Grzegorz i Hieronim.
Kiedy biedaczka na posłaniu leży,
Ażeby zasnąć i wypocząć nieco,
To nieprzyjaciel, który nie śpi nigdy,
Natychmiast u jej boku siÄ™ pojawia.
W on czas ułudy i zwidy podsuwa W śnie pogrążonej tak bardzo podstępnie,
Iż jej się zdaje, że iście zamierza,
I czyni to, co tylko sennÄ… marÄ….
Może się starej we śnie zamajaczyć,
Że psa lub kota dosiada ochoczo
I tak wędruje na sabat czarownic,
Choć się naprawdę nic z tego nie dzieje:
Nie masz takiego kija ani drÄ…ga,
Który na krok choć wzniósłby ją w powietrze.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
jesieredniowiecze (30 stron) Nieznanywięcej podobnych podstron