29






Cytat




I wkrótce potem obszerna izba zajaśniała na nowo światłem, a przed każdym z rycerzy postawił pachoł kwartę z piwem grzanym. Wszyscy zaraz chętnie umoczyli w nim wąsy, a gdy pociągnęli raz i drugi, pan Nienaszyniec zabrał znów głos i tak mówił, jak gdyby wóz turkotał:
- Matka umierając poleciła mej opiece siostrę. Halszka jej było na imię. Nie miałem żony, dzieci, więc miłowałem oną dziewczynę jak źrenicę oka. Była dwadzieścia lat młodsza ode mnie i na rękum ją nosił. Po prostu: za dzieckom własne ją uważał. Potem poszedłem na wyprawę, a ją ogarnęła orda. Gdym wrócił, tłukłem łbem o ściany. Majętność w czasie inkursji przepadła, alem sprzedał, com miał: ostatni rząd na konia! i pojechałem z Ormiany, by ją wykupić. Znalazłem ją w Bachczysaraju. Była przy haremie, nie w haremie, bo miała dopiero dwanaście lat. Nie zapomnę nigdy, Halszko, tej chwili, kiedym cię odnalazł, jakoś mię za szyję objęła, jakoś mnie w oczy całowała! Ale cóż! Pokazało się, że mało było tego, com przywiózł.
Dziewka była piękna. Jehu-aga, któren ją porwał, trzy razy tyle żądał! Chciałem siebie oddać w dodatku. Nie pomogło i to. W moich oczach kupił ją na targu wielki Tuhaj-bej, ów wróg nasz przesławny, któren chciał ją ze trzy lata przy haremie potrzymać, a później żonę swą z niej uczynić.
Wracałem do kraju włosy rwąc. Po drodze dowiedziałem się, że w jednym ałusie przymorskim przemieszkuje jedna z żon Tuhaj-beja z jego ulubionym synalkiem, Azją... Tuhaj-bej po wszystkich miastach i wielu wsiach trzymał żony, aby wszędy miał swój wczas pod własnym dachem. Dowiedziawszy się ja o owym synaczku, pomyślałem, że Bóg ukazuje mi ostatni sposób ratunku dla Halszki, i zaraz postanowiłem małego Azję porwać, a potem za moją dziewczyninę go wymienić. Ale sam tego uczynić nie mogłem. Trzeba było na Ukrainie albo w Dzikich Polach watahę skrzyknąć, co nie było łatwe, bo raz, że imię Tuhaj-beja straszne było na wszystkiej Rusi, a po wtóre, onże kozactwu przeciw nam pomagał. Jednak niemało po stepach włóczy się mołojców, którzy tylko własnej korzyści patrzą i dla łupu wszędy iść gotowi. Tych zebrałem kupę znaczną. Cośmy przeszli, póki czajki nie wypłynęły na morze, tego język nie wysłowi, bo i przed starszyzną kozacką kryć nam się było trzeba. Ale Bóg pobłogosławił. Azję porwałem, z nim łupy znamienite. Pościg nas nie dognał i dostaliśmy się szczęśliwie na Dzikie Pola, skąd chciałem do Kamieńca zdążyć, by zaraz rozpocząć przez kupców tamecznych układy. Rozdzieliłem wszystkie łupy między mołojców, sobie tylko Tuhajowe szczenię zostawując. A żem tak szczerze i hojnie z tymi ludźmi postąpił, żem poprzednio tylu przygód z nimi doznał, żem razem z nimi przymierał głodem i łba za nich nadstawiał, rozumiałem, że każdy z nich w ogień by za mną skoczył, żem sobie ich serca na wieki zjednał. Gorzkom wkrótce miał za to odpokutować!
Nie przyszło mi do głowy, że oni własnych atamanów w sztuki rozdzierają, by się łupem po nich podzielić; zapomniałem, że nie masz między tymi ludźmi wiary, cnoty, wdzięczności ni sumienia... Blisko już Kamieńca skusiła ich nadzieja bogatego za Azję okupu. W nocy napadli na mnie jak wilcy, sznurem dusili za szyję, nożami popruli ciało, wreszcie, mając mnie za zdechłego, porzucili w pustyni, a sami z dzieckiem uszli. Bóg mi zesłał ratunek i wrócił zdrowie; ale moja Halszka przepadła na wieki. Może tam żyje gdzie jeszcze, może po śmierci Tuhajowej inny ją pojął pohaniec, może Mahometa przyjęła, może o bracie zgoła zapomniała, może jej syn krew moją kiedyś wytoczy... Ot, moja historia! Tu umilkł pan Nienaszyniec i począł ponuro w ziemię patrzyć.
- Ile naszej krwi i łez za te krainy wyciekło! - ozwał się pan Muszalski.
- Będziesz miłował nieprzyjacioły twoje - wtrącił ksiądz Kamiński.
- A przyszedłszy do zdrowia nie szukałeś waćpan owego szczeniaka?- spytał pan Zagłoba.
- Jakem się później dowiedział - odrzekł pan Nienaszyniec - na moich zbójów inna kupa zbójów napadła, która ich w pień wycięła. Ci wraz z łupami i dziecko porwać musieli. Szukałem wszędzie; ale jakoby kamień w wodę wpadło.
- Możeś je waćpan później gdzie i spotkał, ale go poznać nie mogłeś?- rzekła pani Basia.
- Dzieciak, nie wiem, czy miał trzy lata. Ledwie wiedział, że Azja było mu imię. Alebym go był poznał, bo miał nad każdą piersią rybę wykłutą i siną barwą napuszczoną.






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
próbna 29 marca 2014
000805 29
różne (29)
29 TYT2ONOLXTO3XMADCJQIWF72RBCWOS4CTGRQQGQ
cj rzeczownik 29 odp
readme (29)
LORIEN SODEXHO VOLVO ZESTAWIENIE URZADZEN 2008 01 29
29 w sprawie wzorów i sposobu prowadzenia centralnych rejestrów osób

więcej podobnych podstron