Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
VI.1)
Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana
Maria Valtorta
Księga VI - Męka
Jezusa Chrystusa
–
POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA –
1. «SYN BOGA I
NIEPOKALANEJ
STAŁ SIĘ JAK ROBAK».
Napisane 10
lutego 1944. A,
1756-1765.
Jezus mówi:
«A teraz
pójdź. Ponieważ tego
wieczoru jesteś niemal bliska śmierci, dlatego chodź, Ja zaprowadzę Cię
ku Moim
cierpieniom. Długą drogę będziemy musieli przebyć razem, bo żadnego
cierpienia Mi
nie zaoszczędzono. Ani cierpienia ciała, ani umysłu, ani serca, ani
ducha. Doznałem
wszystkich, wszystkich zakosztowałem, napoiłem się wszystkimi – aż na
śmierć.
Gdybyś wsparła na Moich wargach twoje usta, odczułabyś, iż zachowują
jeszcze gorycz
tego wielkiego bólu. Gdybyś mogła teraz zobaczyć Moje Człowieczeństwo,
tak
jaśniejące, ujrzałabyś, że ta jasność pochodzi z tysiąca tysięcy ran,
które
okryły szatą żywej purpury Moje członki zranione, wykrwawione,
uderzone, przebite z
miłości ku wam. Teraz Moje Człowieczeństwo jaśnieje. Ale był dzień, gdy
podobne
było do trędowatego, tak było pokryte ranami i poniżone. Bóg-Człowiek,
który był
doskonale piękny jako Syn Boga i Niepokalanej, ukazał się wtedy oczom
wszystkich –
brzydki: był bowiem jak ‘robak’... wzgardzony od ludzi, odrzucony przez
lud.
Miłość ku Ojcu i ku stworzeniu Mojego Ojca doprowadziła Mnie do
poddania Mego ciała
uderzeniom, do poddania Mego oblicza policzkowaniu i opluciu. A tym,
którzy sądzili, że
dobrze czynią, pozwoliłem wyrywać Mi włosy, targać brodę, przebijać
głowę
cierniami. Wspólnikiem udręk zadawanych swemu Zbawicielowi uczynili
nawet ziemię i jej
owoce. Wywichnęli Mi członki, obnażyli Moje kości, zerwali ze Mnie
szaty, zadając tym
Mojej czystości największą z udręk. Przybili Mnie do drzewa i
podnieśli, jak baranka
zarżniętego na haku u rzeźnika. Ujadali wokół Mnie, konającego, jak
stado
zgłodniałych wilków, które czując zapach krwi stają się jeszcze
dziksze.
Oskarżony, skazany, zabity. Zdradzony, wydany, sprzedany. Opuszczony
nawet przez Boga, bo
ciążyły na Mnie przestępstwa, którymi się obarczyłem. Stałem się
uboższym od
żebraka ograbionego przez zbójców, bo nie zostawili Mi nawet odzieży,
by okryć Moją
posiniaczoną nagość męczennika. Nie oszczędzono Mi nawet po śmierci
zniewagi
zranienia [boku] i oszczerstw nieprzyjaciół. Zalany byłem błotem
wszystkich waszych
grzechów, pogrążony w głębinach ciemności bólu, wtedy gdy światło z
Nieba nie
odpowiadało na spojrzenia Umierającego ani głos Boży nie dawał
odpowiedzi na Moje
ostatnie wołanie...
Izajasz wyraża
powód takiego bólu:
“On naprawdę obarczył się naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści”
Nasze
boleści! Tak, ze
względu
na was je dźwigał! Aby wasze cierpienia uczynić lżejszymi,
łagodniejszymi, aby je
usunąć, jeśli będziecie Mi wierni. Ale nie chcieliście być tacy.
Cóż z
tego miałem?
“Patrzyliście na Mnie jak na trędowatego, jak na chłostanego przez
Boga”. Tak, był
na Mnie trąd waszych niezliczonych grzechów, był na Mnie jakby szata
pokutna, niby
włosiennica. Jak to się jednak [stało, że] nie potrafiliście ujrzeć
Boga
przebijającego się w Swojej nieskończonej miłości przez tę
szatę narzuconą ze względu na was na Jego świętość?
“Zraniony
z powodu naszych nieprawości,
przebity dla naszych niegodziwości” – mówi Izajasz, który prorockimi
oczyma
widział Syna Człowieczego będącego jednym sińcem, aby uleczyć ludzkie
zranienia.
I gdyby to
były
tylko rany zadane Mojemu Ciału! Uczucie i duch zostały we Mnie jeszcze
bardziej
zranione. Z jednego i z drugiego uczyniliście igraszkę i obiekt żartów.
Dotknęliście
Mnie – poprzez Judasza – w przyjaźni, jaką was obdarzyłem; w wierności,
której
oczekiwałem od was, poprzez Piotra, który zaparł się; we wdzięczności
za Moje
dobrodziejstwa – poprzez tych, którzy krzyczeli: “Na śmierć!”, chociaż
wyzwoliłem ich z tylu chorób. Dotknęliście Mnie w miłości – przez
cierpienie
zadane Mojej Matce; w religii – poprzez uznanie Mnie za bluźniącego
Bogu, Mnie, który
z powodu gorliwości o sprawę Bożą wydałem się w ręce człowieka
wcielając się, cierpiąc przez całe życie i oddając się okrucieństwu
ludzkiemu bez
wypowiedzenia słowa lub skargi.
A przecież
wystarczyłoby spojrzenie
Moich oczu, by spopielić oskarżycieli, sędziów i katów. Przyszedłem jednak
dobrowolnie, by dopełnić ofiary jako baranek – gdyż byłem Barankiem
Bożym i jestem
nim na wieki. Dałem się prowadzić, by zostać ogołoconym i zabitym,
i uczynić z
Ciała Mego – Życie wasze. Gdy zostałem podniesiony, byłem już
wyniszczony przez
niewysłowione udręki, mające wszelkie nazwy. Zacząłem umierać już w
Betlejem,
ujrzawszy tę ziemię, tak dotkliwie inną dla Mnie, który byłem
Mieszkańcem Nieba.
Umierałem potem dalej w ubóstwie, na wygnaniu, w ucieczce, w pracy, w
niezrozumieniu, w
umęczeniu, w zdradzie, w podeptaniu Moich uczuć, prześladowany,
obrzucony kłamstwami i
bluźnierstwami. To dał Mi człowiek, którego przyszedłem na nowo
połączyć z Bogiem!
Mario, spójrz
na twego Zbawiciela.
Nie ma białej szaty ani jasnej głowy. Nie ma szafirowego, znanego ci
spojrzenia. Szata
Jego jest czerwona od krwi, podarta, pokryta nieczystościami i
plwocinami. Oblicze Jego
obrzękło, spojrzenie zasłania krew i łzy. I przez to wszystko, i przez
kurz,
obciążający Jego powieki patrzy na ciebie. Ręce Moje – czy widzisz? –
są już
jedną raną i czekają jeszcze na ranę ostatnią.
Spójrz, mały
Janie, tak jak patrzy
na Mnie twój brat Jan. Moje kroki zostawiają krwawe ślady. Pot zmywa
krew, która
sączy się z rozdarć od biczów, która pozostaje jeszcze z agonii w
Ogrodzie [Oliwnym].
Z warg, rozpalonych i poranionych, wyrywa się słowo. Serce, któremu
brak tchu, dyszy i
już umiera z powodu udręki noszącej wszelkie nazwy.
Odtąd często
będziesz Mnie
widziała w takim stanie. Jestem Królem cierpienia i w Mojej królewskiej
szacie przyjdę
ci mówić o Moim cierpieniu. Pójdź za Mną przynajmniej w twojej agonii.
Będę umiał
– bo jestem Litościwy – postawić przed twoimi wargami zatrutymi Moją
boleścią
pachnący miód najbardziej spokojnej kontemplacji. Ale powinnaś
bardziej pragnąć
[kontemplować tę] krew, bo przez nią masz Życie i dzięki niej
doprowadzisz innych do
Życia. Ucałuj Moją zakrwawioną rękę i czuwaj, medytując o Mnie,
Odkupicielu.»
Widzę Jezusa w
takim
stanie, jaki opisał... Dziś wieczorem sama jestem naprawdę w agonii.
Jezus mówi mi
dziś rano, 11 lutego o 7.30:
«Wczoraj
wieczorem chciałem mówić tylko do ciebie o Moim
cierpieniu, bo rozpocząłem opis i wizje Moich boleści. Wczoraj
wieczorem było
wprowadzenie. A byłaś taka wyczerpana, przyjaciółko Moja! Zanim jednak
agonia
powróci, muszę ci udzielić łagodnej nagany. Wczoraj rano byłaś
egoistką.
Powiedziałaś ojcu: “Miejmy nadzieję, że wytrwam, bo moje zmęczenie jest
największe.” Nie. Jego jest największe. Jest bowiem żmudne i
nie otrzymuje
wynagrodzenia w formie szczęścia widzenia i posiadania Jezusa obecnego,
jakie ty masz
także w odniesieniu do Jego świętego Człowieczeństwa. Nie należy być
egoistką
nawet w najmniejszych rzeczach. Uczennica, mały Jan, powinien być
najbardziej pokorny i
pełen miłości, jak jej Jezus. A teraz chodź, zostań ze Mną. “Widać już
kwiaty...
czas przycinania nadszedł... Słychać na polach głos synogarlicy.” I
zrodziły się
kwiaty w kałużach Krwi twojego Chrystusa. A ten, kto będzie obcięty –
tak jak
gałąź jest odcinana – to Odkupiciel. A głos turkawki, wzywający
oblubienicę na
ucztę zaślubin, bolesnych i świętych, to [głos] Mój – Tego, który cię
kocha.
Powstań i przyjdź, jak zostało to powiedziane w czasie dzisiejszej
Mszy. Pójdź
rozważać i cierpieć. To dar którego udzielam szczególnie umiłowanym.»
Przekład: "Vox
Domini"
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Tech tech chem11[31] Z5 06 usrodki ochrony 06[1]06 (184)0606 (35)Plakat WEGLINIEC Odjazdy wazny od 14 04 27 do 14 06 14Mechanika Techniczna I Opracowanie 0606 11 09 (28)06 efekt mpembywięcej podobnych podstron