Ponowne narodziny i co dalej






Strona ramki







Ponowne
narodziny i co dalej?
 
Leszek Żądło
 
W życiu wielu z nas zachodzą duchowe przemiany i przełomy.
Warto więc co nieco o nich wiedzieć. Warto podejść do nich świadomie i z
czystymi intencjami wobec siebie i swego rozwoju. A to dla wielu zbyt duży
wysiłek!
Spotykam ludzi, którzy po spotkaniu jednego z Mistrzów
współczesnych praktyk duchowych - Sai Baby - stracili całkowicie zainteresowanie
dla spraw pracy, bądź zarabiana pieniędzy. Ich doskonale niegdyś prosperujące
przedsięwzięcia zaczęły chylić się ku upadkowi do tego stopnia, że ich rodziny
znalazły się na skraju nędzy i gdyby nie dobrzy ludzie, z pewnością zostałyby
pozbawione nawet dachu nad głową, czy jedzenia.
Tymczasem Sai Baba naucza o powszechnej miłości, która ma
ogarnąć cały świat i usunąć z niego cierpienia. Jego uczniowie usiłują
przygotować się do nadejścia tych pięknych czasów i ... No właśnie, gdyby nie
dobrzy ludzie, którzy nic na temat tej wspaniałej nowiny nie słyszeli,
najczęściej pomarliby z głodu.
Nie należy tej uwagi potraktować jako krytyki nauczania Sai
Baby, lecz jako dowód, że większość ludzi nie rozumie tego, w co wierzy. Nawet
jeśli spotkali się oni z największymi autorytetami dającymi przykłady właściwego
korzystania z cudownych mocy, które przecież drzemią w każdym z nas.
Wizja powszechnej miłości to marzenie o wspaniałym
społeczeństwie, w którym nie ma cierpienia. Podobnie jest z wizją społeczności
"wybranych" - zmartwychwstałych do życia wiecznego.
Aby uciec od cierpienia, jedni wybierają odurzenie, inni
śmierć, a jeszcze inni usiłują zapewnić sobie życie wieczne. Wszystkie te
propozycje wydają się w jakiś sposób atrakcyjne dla cierpiących ludzi. Mają
jednak tę wadę, że nie są ostatecznie skuteczne. A ich atrakcyjność wynika z
faktu, że opierają się na tym, co ludziom znane z doświadczenia, bądź z
obserwacji.
Tym, co pozostaje poza doświadczeniem i obserwacją
większości obywateli tego świata, są doświadczenia duchowe. Do nich należy
zaliczyć między innymi duchowe narodziny. 
"Ponowne" narodziny to doświadczenie duchowego
przebudzenia. Doznając go ludzie zauważają, że istnieje nie tylko świat
materialny, ale i duchowy. Doświadczają go, co nie było możliwe dotychczas, gdy
tylko wierzyli w taką ewentualność, lub odrzucali ją. Teraz mają bezpośrednie
doświadczenie tego, o czym mówili mistycy i co jest przedmiotem wierzeń
religijnych.
I co z tego wynika?
Reakcje na owo doświadczenie są różne. Jedni przechodzą nad
nim do porządku dziennego uważając, że tak powinno być, bo na to czekali. Inni
odnoszą wrażenie, że zwariowali i mają nadzieję, że ta halucynacja wkrótce minie
i już nigdy nie wróci. Tu ciekawy przykład. Otóż pewna dziewczyna bardzo chciała
doświadczyć głębokiej medytacji i cały czas opowiadała o tym,  jak to zależy jej
na oświeceniu. Wreszcie udało się spróbować wejść w głęboką medytację, a wówczas
jej otoczenie doznało szoku. Dziewczyna zaczęła się drzeć, że to za wcześnie, że
jeszcze się nie wyszalała, że wcale jej się nie spieszy do oświecenia. A na
drugi dzień zaćpała tak ostro (pierwszy raz w życiu), że ledwo ją odratowano.
Muszę przyznać, że to wyjątkowa reakcja na doświadczenie medytacji.
Jest też spora grupa takich, którzy wcześniej bardzo
cierpieli i teraz, gdy nagle doznali, że cierpienie może zniknąć, zaczynają
wykonywać różne duchowe praktyki z nadzieją, że uciekną w nie od cierpienia, od
tego obrzydliwego materialnego ciała i znienawidzonego świata.  W ich pojęciu
życie dzieli się na sferę materialną i duchową, a oni właśnie wybierają "tę
lepszą cząstkę" i usiłują zapomnieć o tej "gorszej". Tacy ludzie medytacje,
modlitwy, czy kontemplację, traktują jak narkotyk, od którego usiłują się
uzależnić i który pomaga im zapomnieć o problemach.
Podczas medytacji i kontemplacji jesteśmy wolni od
problemów, od kłopotów i od cierpienia. W tym stanie umysłu następuje również
uzdrowienie ciała i umysłu. Są więc owe praktyki pewnymi "lekarstwami" duszy.
Kiedy jednak zaprzestaje się z nich korzystać, wówczas wraca cały horror tego
świata wraz z towarzyszącym mu cierpieniem i niepokojem.
Widząc, że tak jest, wielu ludzi usiłuje jak najczęściej
medytować, by zapomnieć o cierpieniu i jego przyczynach. Wydaje się, że wielu z
nich żyje w swoistej duchowej ekstazie. Za nic mają oni sobie problemy tego
świata, choroby ciała, czy swoje niepowodzenia. Usiłują nauczyć się brać życie
takim, jakim ono do nich przychodzi. Twierdzą, że na tym polega pokora i
rezygnacja z ego. Nie zauważają, że po zakończeniu medytacji władzę nad ich
umysłami obejmuje właśnie owo znienawidzone ego, które podobno ma być powodem
wszelkich cierpień. Nie zdają sobie również sprawy z faktu, że ich świat tworzą
ich własne wyobrażenia. A przecież kreowany przez ich oczekiwania świat był
dotychczas cierpieniem bądź udręką, od której usiłują uciec.
To prawda, że świata nie da się zmienić. Można go najwyżej
"przemeblować", czy inaczej poukładać. On jest i pozostanie takim, jaki był.
Można też na niego spojrzeć z innej - boskiej perspektywy.
Czy jedynym ratunkiem pozostaje ucieczka w medytację,
kontemplację lub modlitwę? A może lepiej uciec w świat fantazji? Czyż to nie
łatwiejsze? Nawet niektóre terapie zalecają przecież leczenie fantazjami. I
podobno daje to niezłe rezultaty.
Ciekawe...
Ucieczka z tego świata jeszcze nikomu się nie powiodła.
Owszem, zauważano tu i ówdzie chwilową poprawę, ale na dłużej okazywało się, że
problemy, o których usiłowano zapomnieć, nadal pozostają nierozwiązanymi i
"niestety", odwracają uwagę adepta od duchowej praktyki, sieją niepokój i
wątpliwości w jego już prawie doskonałym umyśle. Inną możliwością jest, że
człowiek, który sam siebie uważa za bardzo uduchowionego, ma kłopoty ze
zdrowiem, z pracą, z pieniędzmi (nie tylko brakuje mu na mieszkanie czy
jedzenie, ale "wiszą" nad nim długi, które wierzyciele usiłują odzyskać
sprawiając mu wiele kłopotów) i wreszcie zamęt z związkach z otoczeniem
(szczególnie z rodziną). A więc nie ma ucieczki, nie ma szans, żeby się stąd
wydostać?
Nawet wyjście "nogami do przodu" nie jest dobrym wyjściem.
Owszem, może się ono wydawać dobre tym, którzy nie wierzą w reinkarnację, ale
ostatecznie nie jest skuteczne. To szczególny powód do rozpaczy dla tych, którzy
usiłowali się wiele razy skutecznie zniszczyć i nigdy nie osiągnęli
zaplanowanego rezultatu. A i tacy trafiają się na "duchowej ścieżce".
Jeśli nie można uciec i nie da się zmienić świata, to czy
cokolwiek można zmienić po narodzeniu się na nowo?
Owszem, można zacząć zauważać, że świat materialny rządzi
się innymi zasadami niż te, do których przywykliśmy. A więc można nauczyć się
żyć z wiedzą o tych zasadach. Można wreszcie zacząć żyć z nowym nastawieniem.

Ale czy to uwolni od cierpienia i od niepowodzeń, od tego
wszystkiego, od czego ludzie usiłują uciec w praktyki religijne, w alkohol czy
narkotyki?
Owszem. Zmiana punktu widzenia może przynieść zmianę
decyzji i postępowania, a to już właściwa droga do uzdrowienia, poprawy jakości
życia i związków i do odnoszenia sukcesów. I wreszcie można nauczyć się stosować
nowo odkrywane prawa do poprawy jakości życia i odnoszenia sukcesów (w tym i do
samouzdrawiania).
Tego nie uczą w kościele. To więc może budzić twój sprzeciw
lub nawet wrogość wobec tego, o czym napisałem. No właśnie, twoja reakcja zależy
od twojego punktu widzenia. Kiedy on się zmieni, zmieni się i twoja reakcja. Ale
niekoniecznie nagle, automatycznie czy 100 procentowo. Patrząc inaczej, ciągle
będziesz widział to samo, jeśli nie zmienisz swoich wyobrażeń o sobie, o świecie
czy nawet o duchowej praktyce.
Kiedy byłeś dzieckiem, nauczono cię, że starszym należy
ustępować, gdyż są oni silniejsi od ciebie. Gdy jesteś dorosły, w obecności
niektórych osób czujesz się jak dziecko. A przecież już nim nie jesteś. To tylko
twoje przyzwyczajenie z innej sytuacji nie pozwala ci widzieć dokładnie i
precyzyjnie tego, na co patrzysz. Tak jest ze wszystkim, o czym miałeś
"wyrobioną opinię". Owa opinia przeszkadza ci widzieć to, na co patrzysz, takim,
jakie jest. "Wyrobiona opinia" sprowadza cię na manowce i to ona jest
odpowiedzialna za twoje cierpienia, za twoje upadki bądź sukcesy. Nie żadne tam
otoczenie, nie twoja rodzina, nie władza, ale właśnie twoje uprzedzenia. Gdybyś
był od nich wolny, mógłbyś robić co innego, niż musisz robić, niż robisz.
Widziałbyś wówczas to, czego nie dostrzegasz mając "wyrobioną opinię" i kierując
się dotychczasowym doświadczeniem. Nie wierzysz?
To masz po co czytać dalej. Może zechcesz co nieco
spróbować pomyśleć i pożyć po nowemu? A jeśli nie, to twoje dotychczasowe
doświadczenie będzie nadal stanowić podstawę podejmowania twych decyzji w
przyszłości, w każdej nowej sytuacji, która przecież  z przeszłością nie ma nic
wspólnego. Ciągłość swego życia, swych sukcesów bądź porażek ustanawiasz tylko
ty sam. I w każdej chwili możesz zdecydować, że chcesz przerwać to, co ci już
nie odpowiada. Zastąp to jednak mądrze.
 
 
 



Friko.pl - Darmowe serwery WWWFriko_stopka.style.display = 'none';

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
TERRORYZM CO DALEJ
Grawitacja i co dalej
Bezpieczeństwo i co dalej
aukcje internetowe i co dalej(1)
Co dalej z leczeniem cukrzycy, gdy leki doustne nie działają
Pomysł, przepis, program … i co dalej 90
aukcje internetowe i co dalej
Rynki szaleją! Co dalej z frankiem
aukcje internetowe i co dalej (1)

więcej podobnych podstron