Cena ognia


===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
Martin Cross
Cena ognia
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
© Copyright by Martin Cross & e-bookowo
Grafika i projekt okładki: Małgorzata Greguła
ISBN 978-83-7859-312-6
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2014
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, ile ryzykujemy, poświęcając wszystko krótkotrwałej przyjemności.
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
Noc z niedzieli na poniedziałek, 29/30 kwietnia 2012
Mimo że prowadził wspaniałą klimatyzowaną terenówkę i podróż powinna być komfortowa, Benedykt Pechowski miał dosyć jazdy. Znosił
ją fatalnie i z każdą kolejną minutą czuł narastającą frustrację. Zawsze opanowany, chłodno oceniający sytuację, starał się racjonalnie
podchodzić do problemu, ale to, co się działo na polskich drogach przed turniejem Euro 2012, było ponad jego siły. Zastanawiał się:
 Dlaczego setki tysięcy obywateli muszą ponosić konsekwencje niedorzecznego hobby, jakiejś grupy niedojrzałych facetów? Przecież w
ostatnich latach polska reprezentacja, w tej dyscyplinie jakoś nie ma się, czym poszczycić! Ta hucpa skończy się, i to tak, jak dla Greków
Olimpiada z 2000 roku  hiper kryzysem. Czemu tego nikt nie widzi?! Fatalne samopoczucie potęgował ból operowanego kilkakrotnie
kolana i nadwyrężonego kręgosłupa, ciało czuło swoje czterdzieści dziewięć lat. Złość wzbierała w nim nie tylko z powodu braku autostrad w
Polsce, denerwował go także nadzwyczajny wysyp różnorakich form kontroli prędkości: niespodziewane fotoradary, lotne patrole policji w
samochodach i na motorach, wszelkiej maści straże gminne, miejskie i Bóg jeden wie, jakie jeszcze formy inspekcji. Od Wrocławia podróż
szła ślamazarnie, tkwił w korkach z powodu robót drogowych, i poruszania się zgodnie z ograniczoną na drodze szybkością. Jego zdaniem,
brakowało w tym kraju sprawnej organizacji, choćby żołnierskiej dyscypliny i nad wyraz trudnej dla polityków  odpowiedzialności. Mało
ruchu, a za to dużo stresu, głupoty, chamstwa i jeszcze brak nadziei na jakąkolwiek poprawę& Taki typowo polski drogowy koszmar.
Benedykt zmuszał się do koncentracji,o wiedział, że chwila nieuwagi może spowodować wypadek lub namierzenie przez jakąś kamerę czy
fotoradar. Jednak w tej walce z różnymi służbami nie był do końca bezbronny  wzorem Rosjan, woził za przednią szybą rejestrator obrazu,
dzięki któremu udało mu się już dwa razy uniknąć niesprawiedliwej kary,o nagrywał wszystko, co tylko się dało. Takie nieszkodliwe hobby,
którego nie narzucał innym, i co ważne  za które nikt nie musiał płacić.
Znużony rozważaniami o rządowym systemie łupienia kierowców, starał się przywołać inne myśli. Musiał przyznać, że wyjazd do Niemiec
był niezwykle udany: nie tylko dokonał świetnych handlowych transakcji, ale także przeżył ekscytującą przygodę. To, co wydarzyło się w
Niemczech było jak najcudowniejszy sen, owo wspomnienie rozjaśniło jego umysł i zmniejszyło irytację.
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
Popołudnie czwartek, 26 kwietnia 2012
Odprowadzając duże kombi po naprawie w Polsce, tuż u celu podróży, na jednej z bocznych dróg, zobaczył samochód z podniesioną
maską. Normalnie pojechałby dalej, ale z pojazdu wysiadła atrakcyjna kobieta. Znał ją, ale w pierwszym momencie nie potrafił sobie
przypomnieć skąd. Ona bezradnie rozłożyła ręce, jakby prosiła o pomoc, więc instynktownie zatrzymał się, wcześniej sprawdzając w lusterku,
czy ktoś za nim nie jedzie. Wysiadł, podszedł do niej bliżej i zapytał:
 Guten Morgen. Kann ich Ihnen in etwas helfen?1
 Vielen Danken! Ich habe Angst dass mein Auto kaputt ist.2
Rozglądając się po wnętrzu jej samochodu, na siedzeniu pasażera Pechowski zauważył książkę z polskim tytułem: Jak sobie radzić po
rozwodzie, włączony czytnik e-booków z otwartym tytułem Ludzkie zdjęcie i paczkę papierosów z ogromnym napisem: Palenie zabija.
Rozpoznanie było owocne, przeanalizował fakty, zmienił taktykę i od razu zaczął mówić w ojczystym języku:
 Pozwoli pani, że pomogę?
 O! Jest pan Polakiem?  powiedziała bez zastanowienia.
Od razu przypomniał sobie, skąd zna ten przyjemny tembr głosu. Kilka lat temu kobieta startowała w jakieś edycji telewizyjnego
programu dla modelek. Oglądał ten głupkowaty program,o uwielbiała go żona. Jedynie widok właśnie tej dziewczyny był osłodą w swoistej
katowni dla intelektu, gdyż dominowała nad pozostałymi uczestniczkami inteligencją i osobowością. Zarówno jej słowiańska uroda, jak i
sylwetka były perfekcyjne, ale z jakiegoś powodu nie spodobała się jurorom  odpadła decyzją geja, lesbijki i biseksualisty uwielbiającego
grupowe orgie. Zdaniem Benedykta stało się tak głównie, dlatego, że otwarcie mówiła, iż jest heteroseksualną monogamistką. Jej wyrzucenie
z programu wywołało oburzenie w Internecie, ale właścicieli stacji telewizyjnej zupełnie to nie obchodziło. Ludzie na forach internetowych po
huczeli, na obrażali się nawzajem i oczywiście sprawa umarła śmiercią naturalną. Jednak ta kandydatka do tytułu Super modelki, jakoś tak
szczególnie utkwiła Benedyktowi w pamięci. Mimo silnie podniecających wspomnień, nie stracił zimnej krwi, i bez wahania odpowiedział:
 Tak, a to jakiÅ› problem?
 Skądże, dawno nie słyszałam polskiej mowy  to takie dziwne uczucie. Pomoże mi pan?
Przejął inicjatywę i zdecydowanie odpowiedział:
 Oczywiście, zadzwonię do znajomego mechanika  niedaleko jest jego warsztat.
Miał przewagę,o znał okolice, mógł też liczyć na wsparcie,o w pobliżu mieszkał Kayahan, tani i solidny Turek, z którym darzyli się
wzajemną atencją, pomagając sobie nawzajem, co jakiś czas. Mechanik był całkowitym przeciwieństwem leniwych i zarozumiałych tubylców.
Pechowski od razu domyślał się, gdzie w tym modelu samochodu może być usterka, ale nie chciał tracić okazji poznania kobiety, która często
była główną postacią jego sennych fantazji. Gdyby od razu naprawił samochód  prawdopodobnie nigdy więcej nie miałby okazji z nią
porozmawiać. Chciał sytuację wykorzystać i nawiązać znajomość, którą mógłby się chwalić przed kolegami. Tymczasem przeprosił, odszedł
kilka kroków i zadzwonił do Kayahana. Ten odebrał połączenie po kilku sekundach. Chwilę porozmawiali w dziwnej mieszance języka
niemiecko  polskiego z angielskimi wtrętami. Kolega wymigiwał się jak mógł, ale Pechowski był nieustępliwy  wymyślił prostą, ale
gwarantującą sukces strategię: mechanik miał przyjechać lawetą i zabrać unieruchomiony pojazd do warsztatu. W rozmowie Benedykt
oczywiście obiecał się odwdzięczyć za przysługę. Rozmawiając z Kayahanem pomyślał, że skapituluje i przyzna skąd ją zna prosząc o autograf
i zdjęcie, ale w następnej sekundzie uznał, że to kiepski pomysł. Gdy skończył telefoniczne ustalać działania, wrócił do kobiety i powiedział:
 Pozwoli pani, że się przestawię? Benedykt Pechowski jestem. Przyjaciele mówią mi: Ben.
 Agnieszka Modelska, a właściwie Modelska-Hecker.
 Miło mi. Pomoc przyjedzie za jakieś pół godziny. Proponuję pojechać do tawerny, to jakieś dwa kilometry stąd: napijemy się czegoś.
Wcześniej jakoś zabezpieczę samochód. Mój znajomy, Kayahan, da znak, jak będzie na miejscu. Tu nie możemy stać,o jest niebezpiecznie.
Benedykt cały czas zastanawiał się, co robić, by być dłużej z tym chodzącym ideałem kobiecości. Myśl, że będą razem jechać
samochodem, ucieszyła go, ale jeszcze nie był pewien triumfu. Ona wahając się, cicho powiedziała:
 Sama nie wiem&
Sięgnęła po papierosa, a on wyjął zapalniczkę i zdecydował:
 Ale ja wiem, tu stanowimy zagrożenie dla ruchu drogowego, a jakiś policjant może wlepić nam mandat. Proszę mnie posłuchać. Już
podaję ogień.
 Dobrze  powiedziała niezbyt pewnie. Zrozumiał, że nie może jej ponaglać, więc dodał:
 Pani mnie nie zna, proszę, więc zadzwonić do przyjaciółki i powiedzieć, z kim i dokąd pani jedzie. Może pani też podać numery
rejestracyjne mojego samochodu.
 Ma pan rację, jedzmy. Jestem bardzo spragniona, stoję tu już kilkadziesiąt minut, i nikt się nie zatrzymał.
Benedykt pomyślał:  Wstępne działania zaczepne rozwijają się pomyślnie. Trzeba działać! Patrząc w jej kierunku założył kamizelkę
odblaskową i rozstawił trójkąt ostrzegawczy. Nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego pomógł przepakować najważniejsze rzeczy do swojego
samochodu. Wsiedli do kombi i dość szybko dojechali do tawerny. Agnieszka najpierw gdzieś wyszła, a pózniej zamówiła wodę
niegazowaną, a on poprosił o espresso. Początkowo bał się uszczuplić posiadany budżet, ale przypomniał sobie, że ma odpowiednią ilość
gotówki na zaplanowane transakcje. Czas upływał im na miłej pogawędce,o rozmawiali o różnych neutralnych sprawach. Jednak, gdy w
pewnym momencie z jej ust padło pytanie:  A jak ostatnie dni przed Euro w Polsce?  nastrój  randki nagle się ulotnił. W pierwszej chwili
chciał zignorować pytanie, ale niestety celnie trafiła. W tym przypadku nie potrafił panować nad emocjami. Uznał, że lepiej byłoby, gdyby nie
wypowiadała tego zdania, i bez zastanowienia wypowiadając słowa jak karabin maszynowy zaczął mówić:
 Ja myślę, że fatalnie, ale jakoś szczególnie zle wypadają mundurowi.
 Dlaczego?  spytała, kokieteryjnie trzepocząc rzęsami jakby nie rozumiała, że właśnie udało się jej go poirytować.
 Ja zawsze ceniłem mundur, ale działania tych służb w ostatnich latach, a zwłaszcza tygodniach, oceniam bardzo negatywnie.
 SkÄ…d ta surowa ocena?
Kobieta nadal nie zdawała sobie sprawy z faktu, że poruszyła drażliwą kwestię, a on ledwie panował, by nie wybuchnąć gwałtowniej.
Słowa, sylaby wyrzucał seriami:
 Posunięcia tych formacji, zwłaszcza, jeśli chodzi o bezpieczeństwo w ruchu drogowym, nie przypominają służby społeczeństwu. To
raczej polowanie na frajera w celu bezlitosnego złupienia. O, nawet się zrymowało.
 Rzeczywiście, śmiesznie to zabrzmiało  jakby na uspokojenie wtrąciła Agnieszka, a on kontynuował z przerwą na oddech, który
brzmiał jak przeładowanie broni:
 No właśnie, tak jakoś straszne, że aż śmieszne. Przecież ja nie chcę jezdzić przez te jakieś czterozagrodowe wioski, których punktem
centralnym jest oznakowany lub dobrze zakamuflowany fotoradar. Ja chcę jezdzić szybko i bezpiecznie  tak jak w Niemczech.
 Ma pan racjÄ™.
 Pani Agnieszko, od kilkudziesięciu lat płacę podatki w różnych postaciach na drogi, a muszę jezdzić wąskimi, dziurawymi traktami przez
wymierające osady. Rządy jakoś tak nie potrafią budować autostrad, obwodnic, dróg szybkiego ruchu, ciągle sobie coś komplikując w
przepisach na wytłumaczenie braku umiejętności. Za to wymyślają nowe podatki, akcyzy, opłaty, koncesje, winiety i dają wszelkim służbom
coraz większe uprawnienia do wystawiania mandatów. Co w takiej sytuacji może zrobić zwykły kierowca, taki jak ja?
 Nic  odpowiedziała zdecydowanie, ale równocześnie łagodnie. On jakby zrozumiał swój nietakt i co prawda początkowo przytaknął
głową, ale już nieco mniej pewnie dodał:
 No właśnie, jestem jakiś taki bezsilny wobec tego  po chwili zastanowienia dodał:  Wszyscy jesteśmy. Policję jakoś mogę znieść, ale
to, co wyprawia straż gminna, zwłaszcza w takich wsiach jak Biały Bór, Chojnice, Człuchowo, Kęsewo, Rzecznica&
Wyliczał w kolejności alfabetycznej, ale nie dokończył,o kątem oka zauważył, że kobieta nerwowo pociera szklaneczkę palcem. Uznał, że
ją nudzi i prawdopodobnie zagalopował się w swoich wywodach i musiał zmienić temat, żeby nie być odebrany, jako pieniacz. Zrozumiał, że
należy stworzyć jakiś kamuflaż: postanowił jej czymś zaimponować, dlatego spokojniejszym głosem wolno powiedział:
 Muszę się pani czymś pochwalić.
 Tak?
Zapytała, a zabrzmiało to jak zachęta. Ośmielony powiedział:
 Jutro jestem umówiony z pewnym człowiekiem, który ma mi odsprzedać unikalny egzemplarz Parabellum.
 A co to jest?
 Właściwie Luger. To taka piękna, niezawodna broń. Pierwotna nazwa pochodziła od łacińskiej maksymy:  Si vis pacem para bellu 3,
drugą dał konstruktor, który ją zmodernizował, poprawiając celność, ale broń miała też wady: nie znosiła zabrudzeń.
 Zupełnie się na tym nie znam.
 Żołnierze musieli o ten pistolet szczególne dbać,o wystarczyła drobina piasku i koniec  nie strzelał. Dlatego niemieccy konstruktorzy
stworzyli dla tego modelu specjalnÄ… kaburÄ™.
 Ach tak?
Czuł, że jest zainteresowana, ale zastanawiał się, czy nim, czy opowieścią. Był pewny swej wiedzy, gdyż opowiadał o materii, na której się
znał i którą lubił. Żona zupełnie nie rozumiała jego fascynacji, co więcej  musiał przed nią ukrywać swoje prawdziwe pasje. Nie miał też
syna, który mógłby podzielać jego zainteresowania, więc, gdy Agnieszka przejawiła odrobinę zaciekawienia, skorzystał z okazji, i snuł
opowieść dalej.
 Wie pani, że mam wszystkie modele pistoletów, które zabierali ze sobą piloci myśliwców Luftwaffe w czasie drugiej wojny światowej?
 Tak?
Z zaciekawienia otworzyła szeroko oczy, a on ocenił, że kampania odnosi sukcesy.
 Oczywiście, a jest tego całe mnóstwo. Niemcy, w przeciwieństwie do Anglików i Amerykanów, mogli zabierać na pokład broń osobistą.
 Brat mojej babci ze strony matki był pilotem w Anglii, dlatego coś niecoś wiem o lotnictwie w drugiej wojnie światowej.
 Naprawdę?  był zaskoczony. Pomyślał:  Wreszcie rozmawiam z kimś, kto wie, o co chodzi! To jest nie tylko pakt o nieagresji, to
umowa sojuszników!
 Nasłuchałam się jego opowieści z perspektywy pilota aliantów. Ciekawe, jak to wyglądało u Niemców, a skąd u pana takie nietypowe
hobby?
 Związana jest tym bardzo dziwna historia, może kiedyś ją pani opowiem. Właściwie to pierwsze eksponaty odziedziczyłem po ojcu  to
on dał mi jakiś taki impuls. Nawet nie zauważyłem, kiedy zmieniło się to w prawdziwą pasję.
Był przekonany, że przypadł jej do gustu. Nie chciał, by uznała go za handlarza starymi samochodami, wolał, by zauważyła w nim
interesującego mężczyznę, dlatego wyznał:
 No i muszę się jeszcze pani do czegoś przyznać.
 SÅ‚ucham?
Dostrzegał, że jest nim coraz bardziej zainteresowana, dlatego postanowił, stosując taktykę pozytywnej propagandy  przedstawić się w
następujący sposób:
 Jestem kapitanem w stanie spoczynku sił zbrojnych.
Powinien dodać:  Wojska Polskiego , ale liczył, że zwrot, którego użył, kobiecie wychowanej na kulcie Polskich Sił Zbrojnych na
Zachodzie, lepiej utkwi w pamięci, a on przede wszystkim odetnie się od tradycji Ludowego Wojska Polskiego.
 Taki pan młody i już w stanie spoczynku? Na emeryturze? Nie wygląda pan na emeryta&
 Mam jeszcze dwa etaty w urzędach. Proszę, oto jedna z moich wizytówek.
Podał ją, a ona z zaskoczeniem i ciekawością spojrzała na treść, która musiała robić wrażenie: Pełnomocnik Prezydenta Miasta do spraw
informacji niejawnych. Benedykt sycąc się jej zdziwieniem połączonym z nutką szacunku kontynuował:
 Od czasu do czasu przyjeżdżam do Niemiec w drobnych interesach, kupić coś do swojej kolekcji&
Kłamał, i czuł, że zaraz straci wątek,o mówienie nieprawdy nie było jego mocną stroną, ale na szczęście rozmowę przerwał telefon od
Kayahan a, który potrzebował aż czterdziestu pięciu minut, by dojechać z warsztatu na miejsce awarii. Wstali, zapłacił rachunek i ruszyli w
kierunku uszkodzonego samochodu.
Gdy dojechali do feralnego pojazdu, pani Modelska Hecker pozostała w sprawnym samochodzie, a on pertraktował z Turkiem. Jak
zauważył: jego kampania podrywania Agnieszki lekko traciła na impecie,o pojawiły się niespodziewane trudności. Mężczyzni rozmawiali
głośno, Pechowski mrugał do mechanika, dając do zrozumienia, by zabrał pojazd na lawetę, ale ten wychowany w innej kulturze nie
rozumiał jego intencji, upierając się, że naprawi auto na miejscu. Udało się go przekonać dopiero, gdy Benedykt niepostrzeżenie wsunął mu
w dłoń banknot dwudziestu euro i sam zaczął przygotowywać samochód do wciągnięcia na platformę. Turek w końcu zrozumiał intencje
kolegi, i kalecząc język niemiecki powiedział kobiecie, że musi zabrać samochód do warsztatu. Obiecał, że następnego dnia rano odprowadzi
auto pod wskazany adres. Agnieszka początkowo się wahała, ale kapitan w stanie spoczynku z certyfikatem dostępu do informacji
niejawnych, ręczył swoim honorem, za jakość usługi, więc w końcu, z pewnym ociąganiem się zgodziła.
Laweta zabrała samochód, a Pechowski zaproponował podwiezienie do domu. W kombi były już jej rzeczy, więc wsiadała od razu.
Podczas drogi rozmawiali o życiu, a atmosfera była coraz bardziej sympatyczna. Dobrze się rozumieli i jakoś tak wyszło, że zatrzymali się na
kolacji w regionalnej restauracji. Było niezwykle przyjemnie i Benedykt coraz mniej obawiał się nieplanowanych wydatków,o miał przecież
sporo pieniędzy, i mógł z nich coś niecoś uszczknąć. Kończył się sezon na szparagi, i zgodnie z jej namową, zamówili je w sosie
holenderskim. Pechowski tak zaabsorbowała nowa znajomość, że w zasadzie wcale, nie zwracał uwagi na posiłek. Nie powiedział o sobie tak
naprawdę nic istotnego, no prawie nic. Przede wszystkim nie przyznał się, że jest żonaty  nie czuł takiej potrzeby. Za to dużo mówił o
swoim hobby. Ona wypiła trzy lampki wina, a alkohol rozwiązał język. Pomimo tego, że mężczyzna zbytnio jej nie zachęcał, opowiedziała ze
szczegółami o swoim nieszczęśliwym małżeństwie. Okazało się, że mąż  wzięty architekt ze Stuttgartu  znalazł sobie młodszą kochankę,
bardziej rozwiązłą, jak mówił. Dał Agnieszce ultimatum: albo zgodzi się, by oficjalnie miał kogoś innego, albo rozwód. Oczywiście, jak to
Polka i katoliczka, kategorycznie odmówiła udziału w takim układzie, więc ją porzucił. Zapewniała, iż dla tej miłości zostawiła w kraju
wszystko: karierę modelki, pracę w agencji reklamowej, sprzedała mieszkanie, poróżniła się z rodziną, i zerwała dotychczasowe przyjaznie,
więc po trzech latach związku została całkiem sama. Przyznała, że średnio sobie z tym radziła,o myślała, że uda się zrobić karierę w
Niemczech, tym bardziej u boku kogoś tak znanego, ale myliła się. Teraz samotnie mieszkała w pustym domu  na szczęście to jej sąd
przyznał prawo do wspólnie kupionej posesji, i czasowe alimenty. Agnieszka użalając się nad swoją dolą, była bliska płaczu, a Benedykt
wprost przeciwnie  cieszył się, że los zetknął ich właśnie w takim momencie. W podkradanej żonie kolorowej prasie i tanich książkach
przeczytał tyle o nieszczęśliwych miłościach, że uważał się za eksperta w tej dziedzinie. Teraz mógł sprawdzić w rzeczywistości swoje
umiejętności!
Nawet nie zauważyli, gdy zaczęli mówić sobie po imieniu,o było to, takie naturalne. Cieszył się,o tego mu było potrzeba  jakiejś
odskoczni od monotonii małżeńskiej, i codziennego życia. Ona miło opowiadała, a on myślał. Jego żona zaczynała się starzeć, a proces
postępował zdecydowanie szybciej, niż Benedykt się spodziewał, z jednej strony pewne cechy mógł uznać za pożądane, ale niestety wady
przeważały. Barbara stawała się zimną, zrzędliwą egocentryczką skupioną na własnych potrzebach i czuł, że tracił z nią kontakt. Agnieszka
wydawała się zupełnie inna: w jej opowiadaniach było tyle treści, emocji, ciepła  po prostu kobiecości, coś, czego ze swoją żoną nie
doświadczał. Barbara Pechowska komunikowała się z nim tak, jak na kobietę mieszkającą przez wiele lat na terenie jednostek wojskowych
przystało  prosto, po żołniersku. Pytania dotyczyły głównie zaspokajania potrzeb:  Chcesz spać? ,  Jeść? ,  Pić? ,  Oglądać film? ,  Kochać
się? ,  Co ci wyprać?, wyprasować? ,  O której wrócisz?
Agnieszka z Benedyktem tak się zagadali, że nie kontrolowali czasu, i do rzeczywistości przywołał ich zmrok. Pechowski zapłacił w sumie
niezbyt duży rachunek i nową znajomą podwiózł pod dom, który okazał się to całkiem sporą posesją. Było już pózno, żadnych szans, aby
oddać kombi właścicielowi, a tym bardziej, by znalezć jakiś niedrogi hostel, więc gdy Była modelka zaproponowała nocleg w domku dla
gości, niby protestował  takie niewinne maskowanie, ale zgodził się, gdy zapytała po raz drugi. Jak oceniał w pierwszej części ofensywy
odniósł nieplanowany sukces! Zaprowadziła go do domu pokazała, jak wygląda wyposażenie, objaśniła panujące zwyczaje, zwracając
szczególną uwagę na fakt, że o dwudziestej drugiej włącza alarm podłączony do grupy interwencyjnej firmy ochroniarskiej, po czym poszła
do siebie. Gdy został w domku sam, szybko zorientował się, jaką jest gospodynią. Był pod wrażeniem  wszystko było perfekcyjne, a domek
gościnny urządzeniem przypominał dobry hotel, ale przecież nie powinien się dziwić  poprzednim właścicielem był wzięty architekt!
Pechowscy mieszkali w standardowym bloku z wielkiej płyty; dwupokojowym czterdziestokilkumetrowym mieszkaniu z sypialnią i
pokojem stołowym do przyjmowania gości. Luksusem była oddzielona od łazienki toaleta. W sumie całe jego mieszkanie było mniejsze niż
tutaj pokój z łazienką. W szafce znalazł pidżamę i nawet nie zastanawiając się, do kogo należała, przymierzył  pasowała, więc ją założył. Po
kąpieli wybrał pokój z pojedynczym łóżkiem  nie chciał kusić losu. Z powodu emocji nie potrafił się zdyscyplinować  nawet nie podłączył
do zasilania z prądem swoich licznych gadżetów. W pierwszym odruchu chciał po nie iść,o były niedaleko  zostawił je w samochodzie.
Wyjrzał przez okno, sprawdzając, jak daleko stoi jego ukochane cacko, ale nie było szans, by idąc nie zainicjował włączenia alarmu. Kątem
oka dostrzegł, że Agnieszka Modelska-Hecker stoi na balkonie i pali papierosa. Wyglądała niezwykle powabnie, ale była poza jego zasięgiem.
W efekcie zrezygnował, i grzecznie położył się spać, ale miał trudności z zaśnięciem, a gdy to się udało, przyśnił mu się nad wyraz
realistyczny sen erotyczny z gospodynią w roli głównej.
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
PiÄ…tek, 27 kwietnia 2012 roku
O siódmej rano obudził go telefon stojący na szafce nocnej  to Agnieszka zapraszała na śniadanie. Powiedział, że będzie za kwadrans,
szybko się wykąpał, ogolił i ubrał. Na zewnątrz już świeciło jasne słońce, było ciepło. Poszedł żwirową alejką do jej domu, zapukał, a ona
prawie natychmiast otworzyła. Przywitali się z dużą sympatią. Zauważył, że była ubrana tak jak do pracy w biurze  zrozumiał, że nie mają
zbyt wiele czasu. Zaprosiła go do pokoju stołowego obok kuchni, podała jakąś bliżej mu nieznaną lekką sałatkę. Miał trudności, by rozpoznać
warzywa, poznał tylko rukolę. Do śniadania dała sery i wyśmienite ciepłe pieczywo z masłem. Wszystko niby nieznane, ale smakowało prawie
jak u mamy. Zachłyśnięty coraz bardziej znajomością, nie planował niczego więcej,o rozumiał, że musiał zachować daleko idącą
wstrzemięzliwość, gdyż jego zdaniem, ona była jeszcze młoda  życie stało przed nią otworem, a on praktycznie kończył już pewien etap
swojej egzystencji, i na niezobowiązujące flirty nie miał ochoty. Poza tym czuł, że Agnieszka nie chce jednorazowego wyskoku, ale oczekuje
czegoś więcej  długotrwałego związku i głębokiej więzi. Pechowski ze wszystkich sił dusił rodzące się uczucie i pożądanie,o uznał, że nie
może dać sobie i jej nadziei na jakiś związek  tym bardziej na odległość. Chyba w pewnym momencie oboje to zrozumieli i zaprzestali
słownych ekspansji. Rozmawiali o błahych sprawach, a on ciągle zastanawiał się:  W jakim kierunku pchnąć tę znajomość: dobre
koleżeństwo, zażyłość, przyjazń, romans, a może partnerski trwały układ?
Zjedli śniadanie, dopili kawę i pożegnali się  on pojechał oddać kombi, a ona do pracy swoim drugim samochodem.
Dalsza część piątku i soboty minęły Pechowskiemu na załatwianiu różnych spraw, to, co stracił na kolację, udało się utargować na
terenówce. Szef lubił go i może, dlatego dał upust, na który w ogóle nie liczył. Dodatkowo okazało się, że nie musi czekać do poniedziałku,
by wykonać jeszcze jedną usługę, mógł już wracać do Polski swoim nowym nabytkiem. Odezwała się też Agnieszka, dziękując SMS-em za
skuteczne załatwienie sprawy.
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
Niedziela, 29 kwietnia 2012 roku
Poranek, tak jak planował, kilka godzin poświęcił na zakup Lugera. Broń pozbawiona właściwości bojowych świetnie się prezentowała. Z
lubością oglądał doskonały kąt między uchwytem i lufą, drewno wyglądało doskonale, elementy stalowe na nieużywane  ten egzemplarz
pochodził prawdopodobnie z ostatniej serii wyprodukowanej w 1942 roku. Miał już taki jeden pistolet, ale tamten lekko przyrdzewiał 
pewnie leżał gdzieś w ziemi kilka lat, a dla tej broni było to wprost zabójcze, i z tego powodu, tak trudno było znalezć egzemplarz w bardzo
dobrym stanie. Tym razem miał szczęście. Ten pistolet, obok Walthera P 38, Sauera wz. 1938 i kilku modeli mauzerów, kompletował broń
noszoną przez niemieckich pilotów samolotów myśliwskich w latach drugiej wojny światowej, i jego kolekcja stawała się coraz bardziej
imponująca. W myślach przyznał, że chyba nawet bardziej cieszył się z jej zakupu niż samochodu. Odwiedził jeszcze renomowaną drogerię,
gdzie kupił zamówione przez żonę kosmetyki.
Już wtedy, siedząc w swoim nowym aucie, entuzjastycznie podsumowywał wyjazd. Wszystko było jak w bajce, dawno nie miał tak
szczęśliwej passy. Jeszcze nie ochłonął od emocji, gdy dostał od Agnieszki kolejnego SMS-a:  Ben, byłoby świetnie, gdybyśmy się jeszcze
spotkali. Chciałabym ci raz jeszcze podziękować za wspaniałą pomoc. Wstąpisz, jak będziesz wracał?  to było zwycięstwo całkowite.
Pomyślał:  Dlaczego nie? Wszystko szło doskonale  wydał mniej niż planował na piękną terenówkę, sfinalizował także zakup pistoletu, nad
którym pracował od kilku tygodni. Uznał, że obecnie los mu sprzyja. Postanowił odwiedzić Agnieszkę Modelską-Hecker,o czym ryzykował?
Przecież nikt go tu nie znał. Poza tym Barbara znów nie odbierała od niego połączeń, nie odpowiadała na SMS-y. Nie mógł też liczyć, że sama
zadzwoni lub napisze  nigdy tego nie robiła, to on zawsze zabiegał o kontakt. Zdał sobie sprawę z faktu, że bywał przez to na nią zły. Gdy
dłużej się zastanawiał, to coraz częściej stwierdzał, że w małżeństwie z nią brakuje mu czegoś. Może właśnie dziecka? Po jakimś czasie uznał,
że ono mogłoby wzmocnić więz między nimi.
Na godzinę przed przyjazdem pod posesję byłej modelki wysłał wiadomość SMS:  Jeśli chcesz, mogę być w Twoim domu za 55 minut .
Odpowiedz dostał prawie natychmiast:  Czekam Ben .
Jechał do niej jak na skrzydłach, i zupełnie nie pojmował swoich emocji. Koła prawie unosiły się nad jezdnią, a samochód jakby czując,
że kierowca jedzie na ekscytujące spotkanie, prowadził się doskonale. Światła na skrzyżowaniach układały się w zieloną falę, a inni kierowcy
ustępowali miejsca, nawet policjant na motorze miło się do niego uśmiechnął. Typowa sielanka na niemieckiej drodze.
Gdy popołudniem wjechał na teren jej posesji, wysiadając ze swojego pięknego auta, zauważył w oczach Agnieszki niezwykły blask. Jak
dłużej się przypatrzył, wydawało mu się, że dosłownie cała emanuje szczęściem. Nie przypominał sobie, żeby ktoś tak reagował na jego
widok, ale szybko zdusił pomysł nawiązania romansu  oboje mieli drogi życiowe biegnące w zupełnie innych kierunkach  musieli to
zrozumieć. Mimo, że pewien był sukcesu uznał, że romans z nią byłby bez sensu,o nieuczciwy.
Znów spędzili ze sobą kilka wspaniałych godzin, ciągle rozmawiając. Przygotowała potrawę, którą wspólnie zjedli  tym razem była to
lekka sałatka z kurczakiem, a na deser kawa z owocową tartą. Nawet nie przypuszczał, że piękna kobieta może przygotowywać tak smaczne
posiłki. Widział, że ma pieniądze, klas, styl, pracuje jak przystało na obywatelkę Niemiec w dużej korporacji, ale co najważniejsze,
przewartościowała swoje życie  deklarowała, że nie zamierza już robić kariery w show biznesie i potrzebuje stabilizacji. Nie podniecały jej
płytkie miłostki, jakie dominowały wśród celebrytów  tym się już najadła. Szukała czegoś innego, związku z osobą anonimową, spokojną,
zrównoważoną. Pechowski pomyślał, że on właśnie taki jest: świetnie wyglądał, jak na swoje lata: jest szczupły średniego wzrostu, dobrze
się ubiera, niezle zarabia, no i, prócz małżonki, nie ma żadnych zobowiązań. Wiedział, czego może się w życiu spodziewać, i jak czerpać z
niego chwile szczęścia. Znajomość z byłą modelką coraz bardziej wciągała. Myśl, by na obcym terenie, z dala od żony trochę powojować,
znów pojawiła się w jego głowie, ale szybko ją wyrzucił. Analizując dłużej sytuację, przyznał, że po prostu się boi  tak naprawdę nie chciał
zdradzać Barbary. Tłumaczył sobie:  Przecież ona mnie kocha, tak miałbym się odwdzięczyć za lata wierności? To niehonorowe, zwłaszcza
dla żołnierza . Wiedział, że gdyby nie małżeństwo z Basią, poszedłby w ten romans, ale tak  nie mógł.
W trakcie rozmowy okazało się, że w życiu Agnieszki jest też inny duży problem  musi w ciągu tygodnia przelać na konto swojego
byłego męża kilka tysięcy euro zaliczki na spłatę należności za część posesji  inaczej zmuszona będzie opuścić dom. Były to jakieś zawiłe
rozliczenia, których do końca nie rozumiał, i stanowiły duży kłopot. Po przemyśleniu uznał, że kwota nie jest duża, ale dla samotnej młodej
kobiety w obcym kraju, mogła stanowić problem. Starała się o kredyt opiewający na kilkaset tysięcy euro, ale miało to potrwać jeszcze około
miesiąca, wstydziła się tej sytuacji i zmieniła temat rozmowy. Szybko to zrozumiał, i rozpoczął nowy wątek.
Zasugerował, że jako wojskowy miał coś wspólnego z najlepszą polską jednostką szturmową, nie skłamał,o rzeczywiście tak było. Jego
bezpośredni przełożony, pułkownik Kazimierz Nieszczery, dał mu swoisty pocałunek śmierci  niby awans do elitarnej jednostki, ale
obarczony dużym ryzykiem  miał odpowiadać za ich zaopatrzenie. Było to dla niego niezwykle trudne,o do tej pory nie mógł pojąć, po co
rządy Rzeczypospolitej Polskiej wymyśliły zupełnie niezrozumiałe zamówienia publiczne. Nie rozumiał, dlaczego nagle nie może kupić
ziemniaków dla kompanii jak zwykle od pana Henia  rolnika z pobliskiej wsi, tylko ma dać ogłoszenie i czekać na jakieś tam oferty z całego
kraju. Początkowo nawet dawał radę i uczył się nowych zasad, szło niezle, tworzył bezsensowne papierzyska i nawet kontrole do niczego się
nie doczepiały, pewnie też, dlatego, wpadł w oko swojemu dowódcy, i został przeniesiony do spec grupy. Ostro zabrał się do pracy, ale jak
odkrył, jakie pieniądze wchodzą w grę i jak dalece jest to specjalistyczna jednostka  zrezygnował i odpuścił. Jego instynkt podpowiadał mu,
że szef chce go wkręcić w jakieś dziwne interesy. Odsłużył dziewiętnaście lat, i nawet nie obliczając, kiedy to się najbardziej opłaca, złożył
raport z odpowiednim wnioskiem o przejście na emeryturę. Zdjął mundur, ale do swoistej kapitulacji Agnieszce się jej nie przyznał.
Pózniej z przejęciem opowiadali o pasjach, ona o gimnastyce i dietetycznych kulinariach, on o zgromadzonych eksponatach. Każde jakby
przez te kilka godzin danych przez los, chciało przekazać drugiemu jak najwięcej o swoim życiu. Przypomniała mu, że obiecał, iż opowie, jak
zaczęło się jego przygoda z militariami  od razu przyznał, że ma na tym punkcie totalnego bzika i między innymi, dlatego nauczył się
niemieckiego. Zaczął sprawozdawać:
 Gdy skończyłem piętnaście lat, ojciec zabrał mnie do szopy. Wiedziałem, że chce pokazać coś ważnego, chorował i chyba jakoś czuł, że
nie zostało mu zbyt wiele czasu. Kazał kilka razy przyrzec, że nikomu nie powiem, co zobaczę  przyrzekłem. Otworzył dużą metalową
skrzynię ukrytą w altanie na działce, która była tak sprytnie schowana, że wcześniej nie zwróciłem na nią uwagi. W niej miał niemiecką
pilotkę, gogle, rakietnicę, komplet map, zestaw medyczny i pistolet  piękny Walther P 38  powiedział, że znalazł to na polu, gdy miał
dziesięć lat. Należało do zestrzelonego nad Mławą w 1939 roku niemieckiego myśliwca, ponoć leżało w zagajniku kilkadziesiąt metrów od
wraku messerschmitta. Dał mi też list tego pilota. Porzucony ekwipunek świadczył o tym, że pilot prawdopodobnie przebrał się w cywilne
rzeczy i uciekł do swoich. Panowała głęboka komuna, a ojciec był wojskowym, bez szans na jakikolwiek kontakt z tamtą rodziną. Powierzył
mi misję odnalezienia bliskich pilota i przekazania rzeczy. Nie wiem, po co ryzykował tyle lat: przecież za coś takiego Niemcy rozstrzelaliby
całą rodzinę, podobnie Rosjanie.
 Rzeczywiście ryzykował.
 No i od tego czasu tak jakoś zbieram elementy umundurowania, wyposażenie myśliwców Luftwaffe z drugiej wojny światowej.
Wywołał u niej zaciekawienie,o spytała:
 Masz ten list?
 Tak, w Polsce. W domku na działce.
 Przywiez go.
Zdecydowała, ale on usiłował się wykręcić:
 Nie wiem, czy warto. Jak nauczyłem się niemieckiego, to przetłumaczyłem. Nic ciekawego: ckliwe wyznania młodego mężczyzny do
matki.
Pechowski nie wiedział, czy faktycznie chodzi o list, czy może o kontynuację znajomości. Agnieszka nie rezygnowała:
 Tym bardziej warto. Pomogę ci znalezć rodzinę pilota. Brat babci opowiadał, że zestrzelono tylko kilka messerschmittów w kampanii
wrześniowej. Ponoć w jednym zestrzeleniu asystował.
 Dokładnie dziesięć zestrzeleń  dodał kapitan w stanie spoczynku.
 Mam dostęp do wielu danych. Pracuję w firmie ubezpieczeniowej. Aatwo będzie ich odnalezć.
Jakby jej nie słysząc, opowiadał dalej o swoim hobby.
 Jakoś tak okazjonalnie coś kupowałem, zamieniałem i uzbierała się z tego całkiem pokazna kolekcja. Sam za bardzo nie rozumiem tej
pasji, ale na początku szkoda było się tego pozbyć, a pózniej jakoś mocniej mnie wciągnęło. W efekcie skupiłem się na pistoletach.
Dostrzegł, że kobieta intensywnie o czymś myśli. Przez moment nic nie mówiła, nagle jakby doznała olśnienia i powiedziała:
 Poczekaj, chyba w garderobie coÅ› znajdÄ™.
 Daj spokój, posiedz jeszcze, porozmawiajmy.
Wyglądała na zainteresowaną historią. Był przekonany, że szuka możliwości, by go dłużej zatrzymać. Poszła do garderoby i przyniosła
skórzaną kurtkę. Powiedziała:
 Przyjmij to za pomoc.
 Ja nie mogÄ™.
 Bierz. Do niczego mi siÄ™ nie przyda.
Ocenił kurtkę  niewątpliwie należała do jakiegoś pilota RAF-u i była ciekawym eksponatem, szpeciły ją jedynie dziury po odprutej
naszywce. Nie wiedział, z jakiego okresu pochodzi, ale była podobna do tych, które nosili piloci w czasach drugiej wojny światowej.
Postanowił oszacować jej wartość u eksperta,o była prawie w idealnym stanie: skóra zachowała miękkość, nigdzie nie widział ubytków, ale
nie mógł przyjąć tak drogiego prezentu i protestował:
 Ale ona może być bardzo cenna?
 Albo nic nie jest warta. Wez. Nie myśl, że to po moim byłym. Dostałam to od wuja. Chcę, żeby znalazła się u kogoś, kto się na tym
zna. Zrób mi przyjemność, proszę.
 Dziękuję, ale ja nie mogę przyjąć takiego prezentu.
Chwilę pomilczeli, ona odłożyła kurtkę, ale mimo tego incydentu, atmosfera przyjacielskiego spotkania nie uległa zmianie. Wręcz
przeciwnie  zrozumieli, że mają wspólne pasje, gdy zapadał wieczór, zaproponowała:
 Zostaniesz Ben? Tak bardzo boję się samotnych nocy w tym gmaszysku. Czułam się bezpieczniej, jak spałeś w domu obok. Proszę&
 Nie mogÄ™.
 Tak bardzo cię proszę. Potrzebuję wsparcia prawdziwego mężczyzny, silnego ramienia.
 Agnieszko, nie kuÅ›. NaprawdÄ™ nie mogÄ™.
 Dlaczego? Zbliża się długi weekend, a ja jestem taka samotna&
Zaczęła szlochać, mimowolnie ją przytulił. Zastanowił się: szło za łatwo i za szybko. Dlaczego tak od razu mu zaufała? Czuł, że za wszelką
cenę chce go zmusić by nie odjeżdżał. Zwycięstwo było już pewne, ale miał świadomość, że jeżeli zostanie  to koniec. Na pewno ulegnie
pożądaniu, pójdzie na całość i zdradzi Barbarę, niby dostanie należne trofeum, ale co wtedy? Ma zdradzić małżonkę i nawiązać romans z tą
młodą kobietą? Nie potrafił teraz jednoznacznie rozstrzygnąć.
 To, chociaż kurtkę zabierz, noce są takie zimne.
 Nie przesadzaj, mamy ciepłą końcówkę kwietnia.
 ProszÄ™, wez jÄ….
Wziął do ręki kurtkę, skinął głową i nic nie mówiąc zaczął kierować się do wyjścia. Bał się tej pokusy. Przecież miał żonę, z którą przeżył
wiele lat, chociaż gorąca namiętność już dawno wygasła  nie mógł zostać. Barbara prócz jego nie miała nikogo, utrzymywał ją,o nigdy nie
poszła do żadnej pracy,o zarabiał tyle, że wystarczało dla dwojga. Gdyby się z nią rozwiódł, zostałaby bez środków do życia  na to nie mógł
pozwolić. Znów odrzucił pomysł nawiązania romansu z Agnieszką, i nic nie mówiąc, ale za to patrząc jej prosto w oczy, wyszedł. Nie
zamknął drzwi wejściowych  czuł, że jest obserwowany. Na zewnątrz z ociąganiem wsiadł do nowego nabytku. Włączył zapłon, miał
nadzieję, że coś się wydarzy i nie odjedzie, ale nawet otwarte drzwi domu nie spowodowały, by wyszła. Z rezygnacją wrzucił bieg i odjechał.
Żałował tej decyzji każdym kawałkiem swojego ciała  właścicielka posesji była taka piękna, świeża, powabna. Jednak musiał tak postąpić 
miał przecież zasady, tym razem postanowił zastosować taktyczny odwrót.
W podróży planował być osiem dni, ale uciekając przed pokusą postanowił, nie zatrzymywać się u matki w Sieradzu i jechać prosto do
domu w Modlinie. Miał nadzieję zrobić żonie miłą niespodziankę, i w jej ramionach upewnić się, że podjął słuszną decyzję.
Analizował całe zdarzenie jadąc autostradą ze Stuttgartu w kierunku Gorlitz, a monotonia podróży skłoniła go do kolejnych refleksji. Po
szkole zawodowej poszedł od razu do szkoły wojskowej, to było spełnienie oczekiwań ojca  zawodowego podoficera. Początkowo nie był
pewien, czy dobrze robi, ale nie miał innego wyjścia,o gdy ojciec zmarł, okazało się, że nie zostawił zbyt wiele. Służba wojskowa była
jedynym rozsądnym rozwiązaniem, a wojsko w takiej sytuacji nie odmówiło Benedyktowi pomocy. Niezle się zapowiadał, był wysportowany,
szybki, wytrzymały i zdeterminowany, dlatego dostał się do wojsk powietrzno-desantowych: czerwonych beretów. Kariera stała przed nim
otworem  marzył o zagranicznych misjach i pieniądzach, jakie by zarabiał, ale niestety, jak to w życiu, miał pecha. Podczas jednego z wielu
skoków spadochronowych, zle wylądował i złamał nogę. Tak nieszczęśliwie, że kontuzja ciągle się komplikowała, i mimo, że przeszedł kilka
operacji, nie było widać żadnej poprawy. Sprawność się zmniejszyła, spadła wydajność organizmu, kulał i bolało. Po półtora roku musiał
zrezygnować z czynnej służby, nie miał już, co marzyć o wyjazdach na Bliski Wschód i służbie w ONZ. Dzięki znajomościom i nazwisku ojca
dostał przydział do służb kwatermistrzowskich, a tu nauczył się prawdziwego życia: kombinowania i zarabiania pieniędzy. Szybko się
dostosowywał do nowych jednostek, układów, ludzi. Z czasem zdobył prestiż i wzbogacił finansowo: zrobił maturę, skończył nawet jakieś
studia, i żył tak jak uczył sierżant Pechowski, który mówił:
 Jedz łyżką, nie chochlą. Najesz się, nie narozlewasz i jest pewność, że się nie udławisz. Pamiętaj.
Po tym, jak zrozumiał, że w czynnej służbie nie znajdzie satysfakcji, skupił się na dbaniu o domowe ognisko i ono było dla niego
najważniejsze. Jak oceniał: pożycie z Barbrą udawało się wyśmienicie. Poznali się jeszcze w podstawówce,o od razu wpadła mu w oko i już
nie odpuścił. Dla niego była najpiękniejszą blondyneczką. Nakłonił, by poszła razem z nim do szkoły budowlanej. Szybko zrozumiał, że był to
błąd, na dwudziestu sześciu chłopaków ona była jedna. No i jak zapewnić dziewczynie praktyki z łopatą? Wszyscy się w niej kochali chcąc
poderwać, ale Benedykt był najskuteczniejszy. Gdy już ją zdobył, starał się jak najbardziej uzależnić od siebie. Po trzech latach skończyli
zawodówkę, ona poszła do technikum budowlanego, on do wojska. Początkowo było mu trudno,o koledzy podjudzali, opowiadając, co
wyprawia z innymi chłopakami. Katował się wyobrażeniami, jak go zdradza, ale nikomu nie sprał pyska  tak jak uczył ojciec, znosił wszystko
w spokoju. Teraz wiedział, że wówczas były to konfabulacje zazdrosnych o jego miłość kolegów. Po tylu latach wspólnego pożycia był
pewien, że nigdy go nie zdradziła. Dlatego trudno było mu zrozumieć, dlaczego wówczas tak pechowo złamał nogę. Przecież tyle razy
lądował na gorszym terenie? Co wtedy mogło spowodować ten wypadek? Coraz częściej docierało do niego, że wówczas zrobił to z
premedytacją, by szybciej do niej wrócić i już się nie rozstawać. Pozbywał się tej powracającej natrętnie myśl tak szybko jak potrafił.
Gdy został zawodowym żołnierzem  prawie natychmiast się pobrali. Początkowo zabezpieczali się przed niechcianą ciążą na różne
sposoby, jeśli gdzieś wyjeżdżali, zawsze gromadził odpowiedni zapas prezerwatyw  to było najważniejsze. Gdy jeden z kolegów zobaczył,
ile tego zabiera na dwutygodniowe wczasy w Bułgarii  nie uwierzył, że to na własne potrzeby, był przekonany, że będzie tym handlował.
Benedykt miał dużą potencję i w zasadzie, co dzień, miał ochotę na seks, a Basia jak to posłuszna żona nigdy nie odmawiała. Po latach
okazało się, że niepotrzebnie stosowali antykoncepcję,o była bezpłodna. Zniosła to niezle, a on wtedy zupełnie się tym nie przejmował.
Jednak z biegiem czasu coraz częściej nachodziła go myśl, że warto byłoby mieć syna, któremu mógłby przekazać swoje zainteresowania,
hobby, przekonania. Służąc w wojsku, korzystając z uroków beztroskiego życia, jakoś o tym zupełnie nie myślał,o starczało na dostatnie
życie w dogorywającej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Wszystko przychodziło samo: wojsko dało mieszkanie, które zamienił na większe 
obecnie sporo warte, z kombinowania kupił jakiś samochód, kolorowy telewizor, magnetowid, mieli, co tylko chcieli. Zupełnie mu nie
przeszkadzało, że Barbara dbała głównie o swój wygląd, i miała coraz mniej czasu dla niego  najczęściej biegała do kosmetyczki i fryzjera,
nie szczędził na ubiorach, ale dzięki temu Pechowski miał najpiękniejszą żonę w jednostce, i wszyscy mu zazdrościli. Był dumny, i chciał, by
błyszczała,o była tylko jego. W wojsku niby znaczył niewiele, nie miał wysokiego stopnia, ale na imprezach byli parą, o której względy
zabiegali wszyscy. Wolna Polska okazała się jeszcze bardziej szczodra, zrobił w czasie bez zasad, ideałów najlepsze interesy, które
zabezpieczyły go w dostateczny sposób na przyszłość. Nie przewidział tylko, że i możliwości wydawania pieniędzy wzrosną kilkakrotnie,
zwłaszcza, jeśli chodzi o urodę kobiety. Mimo że żona obecnie dobiegała pięćdziesiątki, nadal wyglądała atrakcyjnie, niekiedy podniecał się
myślą, że tym razem jest najpiękniejsza nie w jednostce, ale na osiedlu.
W cywilu jak zwykle szybko się przystosował do nowej sytuacji. Ta umiejętność była jego największym atutem. Takich jak on
potrzebowali w wielu firmach do obrony cywilnej i ochrony danych osobowych, stosunkowo młodych, ale równocześnie doświadczonych,
bez żadnych zobowiązań, dlatego dorabiał jak potrafił. Był zapobiegliwy i gdy kolejny rząd wymyślił dodatkowe obowiązki dla zakładów
pracy  okazało się, że jako wszechstronnie wyszkolony żołnierz idealnie pasuje do tego zajęcia. Dzięki takiemu podejściu rządu, zajęcie
znalezli prawie wszyscy emerytowani oficerowie z jednostki. Jednak to, co zarabiał i otrzymywał od wojska, i tak okazywało się
niewystarczające na zaspakajanie rosnących potrzeb żony. Dlatego od kilku lat jezdził do znajomego handlarza samochodów  właściciela
sieci komisów, i przywoził, jako kierowca, do naprawy w polskich warsztatach lub sprzedaży, samochody z Niemiec. Zarabiał dzięki temu
dodatkowych kilkanaście tysięcy rocznie.
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
Poniedziałek, 30 kwietnia 2013
Na drodze było spokojnie, ponieważ cały ruch w poniedziałkowy poranek kierował się do stolicy, a on nawet nie zauważył jak dojechał do
Modlina. Przejeżdżając przez most, spojrzał w kierunku starego spichlerza stojącego na wyspie, który obok twierdzy był wizytówką miasta.
Mimowolnie postanowił pojechać w kierunku portu lotniczego  był dumny, jak większość miejscowych, że lotnisko powstało właśnie tu. Być
może ciągnęło go do miejsc, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu biegali umundurowani, posłuszni na komendę młodzi mężczyzni, a w
powietrzu czuć było zapach różnych paliw? Patrzył przez boczną szybę na płytę lotniska z samolotami, wiedział, że niedawno przyleciał
rejsowy z Gdańska. To była jego kolejna pasja  znajomość rozkładu odlotów i przylotów. Zamyślił się i dopiero instynkt nakazał mu
spojrzeć do przodu. W ostatniej chwili wcisnął hamulec: jakiś młody człowiek w garniturze wszedł na środek drogi, a przednie, stalowe
orurowanie terenówki prawie dotknęło jego torsu. Pechowski popatrzył na mężczyznę, który wyglądał na zupełnie zagubionego. Benedykt
opuścił szybę i nieco zdenerwowany krzyknął:
 Uważaj człowieku jak chodzisz. Nie komplikuj innym życia.
Mężczyzna popatrzył na niego nieprzytomnym wzrokiem, skinął i poszedł dalej. Benedykt pokiwał głową z dezaprobatą, pomyślał, że w
kapitalistycznej Polsce przybywa coraz więcej zagubionych ludzi, a socjalizm każdemu obywatelowi jasno określał miejsce w społeczeństwie.
Wrzucił bieg i drogą prowadzącą obok cmentarza pojechał pod swój blok. Dotarł na miejsce o godzinie ósmej rano. Jak obliczył uwinął się z
podróżą w dwanaście godzin  mimo licznych fotoradarów prawie pobił swój rekord. Zaparkował na wolnym miejscu i wysiadł z samochodu.
Wziął głęboki oddech  zaśmierdziało nieopróżnianym przez sobotę i niedzielę śmietnikiem, ale tu był ukochany dom, w którym czuł się
najlepiej. Spojrzał na nowy nabytek  ogromny samochód terenowy. Pomyślał, że w końcu spełniło się jego wielkie marzenie  miał coś
tylko dla siebie. Gdy zobaczył to cacko na stronach internetowych szefa, zrozumiał, że za wszelką cenę musi je mieć. Zadłużył się u
znajomych na kilka tysięcy euro, ale wiedział, że to wyjątkowa okazja, i nie ryzykuje,o japońskie auta schodzą na pniu, więc zarobek był
pewny niezależnie od momentu, w jakim by podjął decyzję o sprzedaży. Pojazd był w najlepszej z możliwych wersji, dlatego należała do
najbardziej chodliwych, i niestety najczęściej kradzionych. Musiał jeszcze tylko załatwić wszystkie formalności, i mógł się bawić terenówką aż
do znudzenia.
Benedykt cały czas myślał o przygodzie z Agnieszką, i nadal nie potrafił tego na chłodno analizować,o tylu emocji, ekscytacji nie przeżył
przez całe małżeństwo z Barbarą. Zdawało mu się, że z byłą modelką, świetnie się rozumieją i wytworzyli już swoistą więz. Zastanawiał się
tylko, dlaczego Modelska jest dla niego taka uległa, albo, dlaczego na taką się kreuje? Natychmiast sobie odpowiedział:  Czuje się samotna w
Niemczech, brakuje jej bratniej duszy i na szybko szuka partnera .
Pechowscy mieszkali na czwartym piętrze, ale, mimo że była dostępna widna, nie skorzystał niej. Co prawda nie trenował systematycznie,
ale i gdy tylko mógł dbał o kondycję: biegał po schodach, wszędzie chodził na piechotę, w wolnych chwilach jezdził na rowerze, latem pływał
w jeziorach. Z samochodu zabrał kosmetyki i drobne zakupy dla Basi, na siedzeniu zostawił pudełko z zabytkową bronią. Wziął kilka
oddechów, zrobił energiczne przysiady. Ćwicząc patrzył na pistolet  miał do niego kilka oryginalnych pocisków kalibru 7,65. Zdobyć je było
niezwykle trudno, a Luger był niezwykle kapryśną bronią  zła amunicja mogła ją uszkodzić. Postanowił w wolnym czasie wypróbować nowy
nabytek  był w takim stanie, że przywrócenie właściwości bojowych nie powinno być trudne. Na razie miał posłużyć, jako rekwizyt podczas
porannego zbliżenia małżonków  Barbara lubiła, jak odgrywali przed aktem płciowym jakąś ekscytującą scenkę. Intymne pożycie, co
prawda zawsze wyglądało tak samo, ale widowiska odgrywane przed nim to już inna sprawa  lubili pofantazjować. Najczęściej był oprawcą,
który groził bronią zmuszając do stosunku w pozycji misjonarskiej, pomyślał, że może nawet kiedyś uda się to nagrać. Na razie schował
pistolet za paskiem, założył kurtkę, którą dostał w Niemczech, i zaczął biec na ostatnie piętro.
Niestety, pokonał cztery piętra o sekundę dłużej niż zwykle, stwierdził, że to wina długiej podróży, siedzenia w fotelu samochodu i
obżarstwa w Niemczech. Kluczem otworzył drzwi wejściowe, wszedł do mieszkania i ku swojemu zaskoczeniu& ujrzał małżonkę w seksowej
piżamce i jeszcze bardziej powabnym szlafroczku. Ten zestaw kupił dwa tygodnie temu i nie zdążył jej w nim zobaczyć. Oboje byli zdziwieni,
ale widok pięknej żony, narastające pożądanie zawładnęły jego głową i zabrakło czasu na refleksję. Pierwszy powiedział:
 Cześć, Basieńko, czekałaś na mnie?
Był podekscytowany,o przygoda z Agnieszką podziałała niezwykle podniecająco  taka skuteczna i zwycięska ofensywa. Pragnął bardzo
kobiety, a dla niego była to Basia. Oczekiwał zasłużonej nagrody: dobrego stosunku za długą podróż, i udane zakupy. Ona, widząc męża,
zastygła w bezruchu na środku kuchni. Za to on cały czas coś robił: machinalnie podłączył telefon do ładowarki, rejestrator położył na szafce
z butami, cały czas zastanawiając się, co najpierw zrobić  wykąpać się, zjeść czy ją posiąść. Dopiero po chwili dotarło do niego, że milcząca
Barbara nadal się nie porusza. Zatrzymał się i uważnie spojrzał na żonę, która w końcu opanowała zaskoczenie i powiedziała:
 No, Benek, czeka-Å‚am, ale tak&
Zauważył, że nie potrafiła dobrać odpowiednich słów, ale dziwnie też akcentowała wyrazy, ostatnią sylabę mówiła o ton wyżej 
stwierdzenie oznajmujące brzmiało jak pytanie. Po chwili, już normalnym głosem, zapytała o coś, co jego zdaniem nie było stosowne:
 To już, no, wróciłeś?
 Jak widzisz  odpowiedział spokojnie Benedykt. Doszedł do wniosku, że przede wszystkim jest głodny. Ostatni posiłek zjadł u
Agnieszki, nigdzie po drodze się też nie zatrzymywał, uciekając jak najdalej od pokusy. Mimo że ogromnie pragnął kobiety, wpierw otworzył
lodówkę, szukając czegoś do zjedzenia. Przeglądając półki, mówił:
 Trzeciego miałem wrócić, ale jakoś tak dobrze poszło. Miałem zamiar zatrzymać się u mamy w Sieradzu, ale telefon mi się rozładował,
a nie miałem ładowarki. Nie chciałem też tracić czasu, by szukać jakiegoś automatu  całą noc jechałem,o za dnia jakieś takie cholerne korki
w kraju. Chciałem być jak najszybciej w domu, no i jestem.
 Dlaczego ciągle czegoś zapominasz, no a pózniej są takie sytuacje?
 Jakie sytuacje? Przyjechałem do domu, nic się nie stało, a zapominam,o się ciągle śpieszę i trochę tych gadżetów niezbędnych do życia
się uzbierało i tak jakoś nie zawsze wszystko zabieram.
 Twoja mama mówiła wieczorem, że będziesz w środę. No nie, nic jej nie powiedziałeś?
 Tak. Jakoś nie dałem rady do niej zadzwonić. Już ci mówiłem, że ładowarki nie miałem. Zadzwonię teraz, żeby nic nie szykowała i się
nie martwiła. Jestem przecież w domu.
W końcu zauważył, że Basia jest jakaś inna  dostrzegał to coraz częściej. Jednak szybko porzucił tą myśl,o może chciała przygotować dla
niego niespodziankę, a on za szybko przyjechał? Zjadł kawałek zimnego kotleta z ogórkiem, popił łykiem świeżo otwartego soku
pomidorowego. Żeby zmienić oddech, złapał kęs leżącego na stole ciasta, uznał, że już koniec podjadania. Musiał teraz tylko wybrać: seks
czy kąpiel. Przytulił znienacka żonę, chciał, żeby poczuła, że ma za paskiem broń. Powiedział:
 Jak wiesz, ja jestem cholernie wyposzczony. Taką chuć czuję& Całe pięć dni bez ciebie. Nie potrafię odmówić sobie przyjemności. Całą
noc jechałem. Wykąpię się i do łóżka.
Dopiero teraz Benedykt poczuł smakowity zapach ulubionej potrawy. Rozejrzał się i na szafkach kuchennych zobaczył ulubione jajka na
twardo z przepysznym sosem na bazie majonezu jej autorstwa. Przystroiła je tak jak lubił  na kształt małych myszek: jajko przedzielone
wzdłuż na pół, trzy ziarenka pieprzu udające oczy i nosek, plasterki rzodkiewki, jako uszy, ogonek ze szczypiorku i wąsy z pietruszki.
Rozczulił się, że przyrządziła ulubione danie tak wcześnie rano. Wcześniej go nie rozpieszczała,o jadali w wojskowych kantynach, ale ostatnio
coraz częściej zaskakiwała przyrządzając samodzielnie wymyślne potrawy. Przyzwyczajony do wojskowego jedzenia, nie znał zbyt wielu
smaków, dlatego kuchnia Barbary i Agnieszki były dla niego przepyszne. Pomyślał, że pewnie dostrzegła, jak parkował, a on nie dał jej
czasu, żeby zrobiła wszystko tak jak lubił. Wyszeptał do jej ucha:
 Basieńko, nie musiałaś się starać&
Skarcił się, za to, że ostatnio zle o niej myślał i poważnie rozważał romans z byłą modelką. Teraz z pełną odpowiedzialności musiał
przyznać: mimo pewnych nieporozumień, inwestycja w żonę była wyjątkowo udana,o jak ona o niego dbała! Wszystko było zawsze
pedantycznie poukładane w kosteczkę. Niekiedy sam się śmiał, gdy wychodząc nagi z kąpieli wrzeszczał:  Basieńka, gdzie są moje majtki?!
Zawsze były tam, gdzie powinny, jednak on nigdy nie pamiętał. Kilka razy powiedziała, że mógłby sobie przygotować świeżą bieliznę przed
kąpielą, ale myślał:  Po co? Jeśli Basieńka jest pod ręką? W seksie, jego zdaniem, była niezrównana  zawsze mógł to robić tyle razy, ile
chciał. Nie miał, co prawda innych seksualnych doświadczeń, ale nasłuchał się, jak koledzy narzekali, że żony nie chcą z nimi sypiać.
Brakowało jakichś szczególnych uniesień w ich seksualnych aktach  nie protestowała, lecz z drugiej strony nie pozwalała na zbyt wiele 
kochali się najczęściej w pozycji klasycznej, szczytem fanaberii była pozycja od tyłu, gdy leżała na brzuchu, a robili to tylko w łóżku.
Benedykt był coraz bardziej podekscytowany, teraz pragnął jej ze wszystkich sił i miał świadomość, że miłosny akt potrwa z jego strony
kilkadziesiąt sekund. Ona widząc zdecydowanie męża spytała:
 No, a nie mógłbyś iść po pieczywo? Długi weekend się zaczyna.
 Baśka, co ty. Tak mnie nakręcają wyjazdy, a ty karzesz mi iść po bułki?
 No, to, chociaż zdejmij kurtkę.
Nie wyczuł w jej głosie rezygnacji, złapał ją i podniósł na rękach. Na dłoniach poczuł gładkość jej skóry: zawsze była czysta, pachnąca,
idealnie wydepilowana na bikini. Chciał żonę zanieść do sypialni. Poczuł, że udem dotknęła kolby pistoletu. Mocniej złapała go za szyję i do
ucha wyszeptała:
 Masz broń?
 A jak? Piękny, świeżo wyczyszczony i naoliwiony długi gotowy do strzału Luger. Żeby było bezpieczne musi mieć ściśle przylegającą
pochwÄ™.
Mówił niskim chrapliwym głosem, by swoistą słowną przenośnią podkreślić seksualną atmosferę. Już miał zamknąć jej usta pocałunkiem,
gdy oschle zapytała:
 Mógłbyś mi go oddać?
Domyślił się, że nie zrozumiała jego metafory, ale chciał spełnić jej prośbę.
 Jak tylko ściągnę kurtkę.
Trzymając ją jedną ręką, zaczął się rozbierać. Przestali rozmawiać i wtedy usłyszał, jak w łazience leci woda do wanny. Teraz był pewien:
małżonka musiała zauważyć, gdy podjeżdżał pod blok, i dlatego zdążyła uszykować śniadanie oraz kąpiel. Czuł się winny, że nie pozwolił, by
całkowicie była przygotowana na jego przybycie. Rozczulił się i powiedział:
 Basieńko& świetnie, że szykujesz kąpiel, a ja czuję się taki brudny. Z pożądania już sam nie wiem, czy wpierw cię posiąść, czy się
wykąpać.
Wiedział, chociaż nigdy się do tego, nie przyznawała, że od czasu do czasu lubi, jak drapie ją zarostem i czuje od niego cały dzień
zmęczenia. Chciała coś powiedzieć, ale znów usta zamknął jej pocałunkiem: głębokim, namiętnym, świadczącym o pożądaniu. Językiem
zachłannie penetrował wnętrze. Ale ona nie odwzajemniła namiętności. Skupiony na swoim pożądaniu postanowił wpierw iść do sypialni.
Przechodząc obok łazienki, poczuł zapach aromatycznej kąpieli, i pomyślał, że jednak lepiej będzie zakręcić wodę  seks mógłby się
przedłużyć. Niespodziewanie postawił Barbarę na podłodze i pełen optymistycznej energii złapał klamkę. W tym momencie usłyszał
pogwizdywanie i jednostajny odgłos masażera. Zanim zdążył pomyśleć, jak ocenić zarejestrowane dzwięki, otworzył z impetem drzwi i w
wannie zobaczył& grubego łysego mężczyznę z zamkniętymi oczyma. Człowiek korzystający z jego przyrządu do masażu perełkowego
pogwizdywał jakiś wojskowy marsz. Właściciela mieszkania dosłownie zamurowało z zaskoczenia, i nie wiedział, jak się zachować. Mężczyzna
chyba poczuł powiew zimnego powietrza,o otworzył oczy. Benedykt od razu poznał swojego byłego szefa, pułkownika Kazimierza
Nieszczerego. Gdy ich wzrok się spotkał, zdziwiony emerytowany kapitan wymamrotał:
 Panie pułkowniku, co pan robi?
Nieszczery był zaskoczony nie mniej niż Pechowski, ale rzeczowo odpowiedział:
 KÄ…piÄ™ siÄ™. Nie widzi pan?
Po raz drugi w ciągu kilku minut usłyszał jego zdaniem niestosownie pytanie, ale zachowując spokój łagodnie spytał:
 WidzÄ™, ale dlaczego w mojej wannie?
 Kapitanie, z tego, co mi wiadomo, to miał pan wrócić trzeciego.
 Tak, ale&
 Byłem nieświeży. Dlatego się kąpię. Co, nie mogę? A pan, co tu dzisiaj robi?
Pułkownik, mimo zaskoczenia, widocznie już obrał strategię, jak się zachować. Był nagi, bez broni, w obcym domu, z żoną byłego oficera
swojego oddziału, ale nie stracił pewności siebie  pełnienie funkcji dowódczych wyrobiło w nim nawyk rozkazywania i szybko przejął
kontrolę nad zaistniałą sytuacją. Pechowski równie szybko wszedł w rolę podwładnego i beznamiętnie odpowiedział:
 Jakoś tak wyszło, że wróciłem do domu szybciej, niż planowałem.
W głowie Benedykta rodziły się różne myśli, ale nie potrafił ich zebrać w całość, gdyż to, co zobaczył, było jak rażenie piorunem. Kiedyś
już coś takiego przeżył, ale postacie wtedy były inne. Dziesięć lat temu, Basia przyłapała go z żoną pewnego sierżanta podczas wspólnej
kąpieli pod natryskiem. Zaklinał się, że nigdy więcej nie będzie romansował, i słowa dotrzymał. Wówczas nic nie powiedziała, ale w jej sercu
pewnie została bolesna zadra. Być może teraz mściła się za to, co wtedy zrobił? Nie wiedział. Małżonka zaczęła nalegać:
 Benek, oddaj broń. No proszę, oddaj. Nie rób nic złego Kaziowi.
W pierwszym momencie Benedykt potraktował słowa Barbary jednoznacznie:  Chce, żebym pułkownika zastrzelił i udowodnił, jak ją
kocham . Jednak nie był pewien, czy sam tego chce. Wiedział, że lubi podniecające gierki i przedstawienia, ale jemu w głowie kłębiły się
coraz bardziej dziwne myśli. Zgodnie z nauką ojca, nigdy nie pozwalał, by zawładnęły nim emocje, i tak postanowił zachować się teraz. W
sumie powinien się wściec, chociaż pobić oboje, ale zadał sobie pytanie:  Po co? W jednej chwili przestało mu zależeć na wszystkim, poczuł
obojętność, zmęczenie, zrezygnowany opuścił ręce. Małżonka nieustannie nalegała:
 Oddaj broń. No&
Musiał szybko zracjonalizować sytuację. Postarał się spojrzeć na nią  inaczej. Zlustrował całą sylwetkę kobiety i ocenił: uroda szybko
przemijała, a zachowanie choćby namiastki piękna kosztowało coraz więcej  praktycznie emerytura i półtorej pensji z urzędów szły na
kosmetyczkę i różne specyfiki. Niby była zadbana, ale na twarzy można było dostrzec początki bruzd, pod powiekami pojawiły się drobne
zmarszczki, siwiejące włosy wymagały częstszego farbowania. Biust i pośladki opadały, skóra przestawała być jędrna, mięśnie sprężyste. Gdy
Pechowski dłużej się zastanowił, uznał, że żona większego błędu popełnić nie mogła. Teraz zdał sobie sprawę z faktu, że coraz częściej
myślał, o tym, jak bardzo chciałby mieć syna, by mu przekazać to, co sam zgromadził, nauczyć życia, być może nawet powierzyć
niespełnione plany. Dopiero ostatnio zaczął rozumieć, że żyją w małżeństwie tak zupełnie bez sensu, egocentrycznie, i nic po nich nie
pozostanie. Stał spokojnie, ale myśli dosłownie kotłowały się w głowie, rozważał:  Cholera, jasna! Co ja mam teraz robić?! Decyzję podjął
po kilkunastu sekundach uznając, że najlepiej będzie, jeśli oni przejmą inicjatywę i coś zrobią. Ominął ją i poszedł do pokoju stołowego.
Usiadł na kanapie, dając im czas, by opadły emocje i oboje się ubrali. Nadal zadawał sobie pytanie:  Czy są rzeczywiście kochankami? Czy
będą kłamać, lawirować  w tym jego były szef był mistrzem, a może istniało jakieś sensowne wytłumaczenie tego, co zastałem? Po kilku
minutach pierwsza do pokoju weszła Barbara i niepewnie spytała:
 No i co teraz zrobimy?
Pechowski nie był pewien, jakie są jej intencje. Warknął:
 Jak to? Teraz mnie pytasz, co zrobimy? Nawet nie usiłujesz wytłumaczyć tego, co widzę?
Opuściła z zawstydzeniem oczy. Zaryzykował i zaproponował:
 Wyjaśnisz, co rano robi pułkownik Nieszczery w moim domu?
Obawiał się odpowiedzi.
 No wiesz&
Cicho westchnęła, dostrzegł, że jest skrępowana i nie wie, jak się zachować, wiedział, że do końca nie jest jej obojętny,o przecież miała z
nim wygodne i dobre życie. To, co przed chwilą zmuszony był przeżyć, było dla niego szokiem, ale miał nadzieję, że to jakoś wyjaśni. Może
to była zemsta? Może czuła się opuszczona? Może był to jednorazowy nieprzemyślany wybryk, a może szef tak po prostu wszedł i
rzeczywiście chciał się tylko wykąpać,o u niego w mieszkaniu coś nie działało? Benedykt nadal nie wiedział jak ocenić zdarzenie, a kompletne
zaskoczenie nie ustępowało. Nauka ojca, by nigdy się nie denerwował, teraz procentowała: zawsze w zaskakującej sytuacji, zanim coś zrobił,
miał policzyć do pięciu, zastanowić się i dopiero wtedy podejmować działanie. Metoda zawsze się sprawdzała. Po chwili krępującej ciszy,
odezwała się żona:
 Pułkownik, no, Kazik, proponuje odkupienie mieszkania za gotówkę. Będzie miał bliżej do jednostki. Tylko musisz poczekać do
dziewiątej, aż banki otworzą. Zabierz z domu, co uważasz.
Teraz miał już pewność  oni chcieli stworzyć parę, a on im przeszkadzał, milczał, a Barbara zapytała:
 No powiedz, chcesz coÅ› jeszcze?
Nadal nic nie mówił, ale zadał sobie pytanie:  Tak szybko miało pójść w niwecz prawie trzydzieści lat małżeństwa? W jeden poranek? W
desperacji postanowił, że nie dopuści, by było łatwo. Dając sobie jeszcze jedną szansę zapytał:
 Jak bym powiedział, że chcę ciebie, to, co?
 No, nie żartuj Benek. Ciągle ciebie nie ma, cały czas o kasie mówisz.
 Było ci ze mną zle?
Odwróciła wzrok i nie podjęła tematu. Nie rozumiała, że to dla niej tyle pracował. Przecież on nie potrzebował wiele od życia.
Rozgoryczony i oburzony postanowił milczeć, a ona nad wyraz spokojnie dodała:
 No nie, ale& Jak mogłabym cię prosić, to proszę o cywilizowane rozstanie.
 Co?
 Jakbyś dał rozwód bez winy, to byłabym zadowolona.
 Jak to? Wyrzucasz mnie z mojego mieszkania, ze swojego życia ot tak? Po tylu latach? A ja mam może tak pokornie dać ci rozwód, i to
jeszcze bez orzekania o winie?
 No tak.
 Jasne, że możesz prosić, ale czy ja ci go dam?
Był zły, i chciał wzbudzić w niej poczucie winy. Wiedział, że dotąd zawsze to działało.
 No nie, nie dramatyzuj. Widzisz, jak się sprawy mają: Kazik jest wdowcem, a my nawet ślubu kościelnego nie mamy.
W całym mętliku, jaki miał w głowie, pojawiła się myśl jak olśnienie:  No tak, babie zachciało się na starość białego welonu i sukni.
Przecież wiedziała, że w głębokiej komunie, zaraz po stanie wojennym nie mogę iść, jako zawodowy wojskowy ze ślubem do kościoła! Tyle
razy o tym rozmawialiśmy! Zrezygnowanym głosem powiedział:
 W ciągu sekundy rujnujesz mi życie.
 Nie przesadzaj.
 Jak długo to trwa?
 Kilka miesięcy. No, nie widziałeś, nie czułeś?
 Nie.
 No widzisz jak ty się mną interesowałeś, Benek? Nic cię nie obchodziłam, tylko kasa i kasa. Myślałam, że jak przejdziesz na emeryturę,
to będziesz mi poświęcać więcej czasu, że gdzieś wyjedziemy, coś zobaczymy, a ty tylko praca i praca.
 To było dla ciebie Baśka. Wiesz, że po dziewiętnastu latach służby trochę więcej niż pięćdziesiąt pięć procent ostatniej pensji dostałem,
a dorabiać muszę, dla ciebie.
 No, jakie: dla ciebie? Nie chciałeś ze mną siedzieć w domu, uciekałeś przede mną, przestałam cię zupełnie interesować. Dlatego ciągle
gdzieś gnałeś  żeby ze mną nie być.
Zauważył, że tą kwestię powtarza jak mantrę. Teraz zaczął kojarzyć pewne fakty.
 To ja jakoś uciekałem? A kto kogo nakrył na zdradzie?
 No nie, na jakiej zdradzie?
Teraz Barbara się oburzyła, i nie ukrywała tego. Pechowski postanowił atakować:
 To posuwa ciÄ™, odkÄ…d jestem na emeryturze?
 Nie bÄ…dz wulgarny!
 Jeszcze to moja wina?
 No.
 Naprawdę mam się spakować i opuścić swoje mieszkanie?
 No tak. Po tym, jak mówisz, to im szybciej, tym lepiej. Obrażasz mnie  powiedziała bez wahania. Oboje przestali mówić. Po chwili
Benedykt cicho i niepewnie spytał:
 Co z samochodem?
 Jest twój. Kazik będzie miał lepszy, z kierowcą.
 Jak mam się spakować? Przy was? Czy mam zamówić samochód i tragarzy?
 No, nie żartuj. Jakich tragarzy? Co ty chcesz pakować? Wez tylko drobny sprzęt. Pojadę z Kazikiem po pieniądze do banku, a ty wpakuj,
co się da, do tej swojej nowej terenówki  duża jest.
 Jeszcze mi mówisz, co mam robić? Po tym wszystkim?
 No.
 Tylko na to zasługuję po tylu latach małżeństwa?
 Benek, nie planowałam tego. Chciałam ci powiedzieć po długim weekendzie, ale no& tak wyszło.
Zrozumiał, że już zdecydowała. Nie chciała zmieniać zdania, ale prowokacyjnie zapytał:
 Ja też tego nie planowałem. Mam propozycję: zostań ze mną, zmienię się. Daj mi, chociaż szansę na ten weekend.
 No nie, daj spokój, za pózno.
Do pokoju nagle wszedł Nieszczery, jakby przeczuł, o co prosi Benedykt. W ręce trzymał napełnioną literatkę. Nagle potknął się i
przewrócił na Pechowskiego, który poczuł zapach przechowywanego od lat bimbru, pędzonego jeszcze w jednostce. Pomyślał:  Nie
wytrzymam! Ukatrupię drania  rżnie moją żonę, używa mojej wanny z masażerem, chce mojego mieszkania, a teraz jeszcze chla mój
bimber. Zabiję! ale nawyki wpojone przez ojca nie poszły na marne. Już zacisnął prawą pięść, wstał i chciał uderzyć w twarz grubasa,
odliczył jednak do pięciu, wziął głęboki oddech, uspokoił się, i dosłownie opadł na kanapę. Pułkownik coś pomamrotał i wyszedł z pokoju.
Pokręcił się chwilę po korytarzu i zawołał:
 Baśka! Idziesz ze mną.
Nie odpowiedziała, w tempie dla siebie ekspresowym ubrała się i poszła za pułkownikiem. Pechowski nie miał sił wstać z kanapy. Usłyszał
jeszcze, jak trzasnęły drzwi wejściowe. Gdy wyszli z mieszkania, Benedykt poczuł dziwną pustkę. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Raczej z
przyzwyczajenia niż z chęci włączył telewizor. Tak szybko jak potrafił, przełączał chaotycznie swoje ulubione kanały w telewizji, gdyż nie
mógł ich oglądać w obecności Barbary, ona wolała seriale i programy o modzie. Teraz przez te kilka minut mógł oglądać, co tylko chciał i
robił to z dziką satysfakcją. Bezmyślne naciskanie przycisków na pilocie przerwał dzwięk nadejścia wiadomości w telefonie. Odłożył pilota i
przeczytał SMS-a od Agnieszki:  Ben, chciałabym cię jeszcze spotkać. Przez ten krótki czas dałeś mi tyle spokoju. Czułam się tak bezpiecznie.
Ben&  .
Odłożył telefon i przeanalizował sytuację: w Niemczech odniósł wspaniałe zwycięstwo, tu, w Polsce przyszłość nie wyglądała
optymistycznie. Tam nie musiał z nikim rywalizować o wdzięki pięknej Agnieszki, tu przeciwnik miał przewagę w zasobach i niestety nie
mógł liczyć na jakieś wsparcie  raczej działania dywersyjne. Pod wpływem jakiegoś wewnętrznego impulsu postanowił jak najszybciej
zakończyć temat małżeństwa  skoro stara żona go nie chciała, nie było sensu jej zatrzymywać, tym bardziej, że kilkaset kilometrów dalej,
czekała młoda kobieta. Przede wszystkim nie mógł panikować i powinien szybko zacząć działać zgodnie z jakimś planem, dzięki któremu
mógłby więcej zyskać.
Gdy był pewien, że Baśka z Kazimierzem wyszli z klatki schodowej, zabrał ze skrytek broń i amunicję. Działając mechanicznie, zjechał na
dół i spakował zabezpieczone pistolety do pudełek. Po namyśle przeniósł pakunek do tajemnej skrytki w śmietniku. Na szczęście jeszcze go
nie opróżnili i okrutnie śmierdział stanowiąc dobre ukrycie. Schował broń najsprytniej jak potrafił. Teraz postanowił zastosować metodę
faktów dokonanych: wszedł na górę i zaczął pakować swoje rzeczy: do walizek wrzucił ubrania, zabrał laptopa, komputer stacjonarny, zestaw
hi-fi z sypialni, sprzęt audio-wideo z gościnnego, mikrofalę, blender, ekspres do kawy, komplet do masażu z łazienki. Część bagażowa
samochodu po rozłożeniu tylnych siedzeń zapełniła się domową elektroniką, sprzętem AGD. Wiedział, jak dobrze spakować towar, robił to
szybko i w miarę systematycznie. Mebli nie miał jak załadować, zresztą nigdy mu się nie podobały. Z sejfu zabrał całą gotówkę w euro i
złotych  żona i tak nigdy nie wiedziała, ile mają pieniędzy  zawsze dziwiła się, że tak mało. Teraz cieszył się, że kupił ten duży, pakowny
samochód, aż nie miał pomysłu, co jeszcze zabrać, ale zauważył, że kończy się wolna przestrzeń, i zostało tylko miejsce na jego wspaniały
telewizor. Spocony, zmęczony wszedł z powrotem na górę, stanął po środku mieszkania i zrozumiał, że ogląda je po raz ostatni. Żeby nie
zapomnieć telefonu, podłączył go do kontaktu w salonie, przez przypadek włączył nagrywanie wideo. Uznał, że skoro samo się włączyło,
może się przydać, przecież pułkownik tyle razy go oszukał, wykorzystał. Nie ufał mu, więc musiał się jakoś zabezpieczyć, i położył telefon tak,
by obiektyw obejmował cały pokój.
Barbara z Kazimierzem wrócili po dwóch godzinach. Gdy weszli, zauważył, że oboje są nieco speszeni, zastanowił się, co to może znaczyć,
ale nie zdążył nic powiedzieć,o odezwała się żona:
 Co ty wyprawiasz? No, dlaczego pakujesz nasze rzeczy?! Panie pułkowniku, proszę coś zrobić.
Benedykt był zaskoczony jej zachowaniem, ale nie zareagował, a ona nagle zaczęła krzyczeć:
 No, dlaczego mnie okradasz?! Co z naszym majÄ…tkiem?
 Baśka, co jest?
Tylko tyle zdołał wydukać. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Zanim się zorientował Kazimierz Nieszczery pobiegł je otworzyć. Benedykt
wstał z kanapy, i usłyszał, jak były szef mówi:
 W tym pokoju panowie. Tu. Proszę, proszę. Chyba jest pijany,o czuć alkohol.
Do pokoju, w którym byli, weszli dwaj wojskowi żandarmi. Jeden od razu rzucił właściciela mieszkania na podłogę i skuł kajdankami.
Emerytowany kapitan uznał, że stawianie oporu, jest bez sensu. Pomyślał tylko, że cała sytuacja zle wygląda,o nosząc pakunki, spocił się i
nie przebrał ubrania zmoczonego bimbrem. Jednak nie tracił nadziei, i wiedział, że jakoś się z tego wyplącze: na razie nic nie mówił, tylko
słuchał chaotycznych bzdur żony i byłego szefa. Gdy przestali gadać, jeden z żołnierzy go podniósł, ale nie zdążyli o nic zapytać,o sam zaczął
opowiadać:
 Panowie, jestem kapitanem w stanie spoczynku.
Wymownie spojrzał na Nieszczerego i powiedział:
 Znam pana, panie pułkowniku i dlatego naszą rozmowę i zdarzenie z bimbrem zarejestrowało takie proste urządzenie, które stało na
szafce z butami. Już je wyniosłem. Mogę dmuchać w alkomat; śmierdzę,o mam ubranie poplamione alkoholem, ale jestem trzezwy, a to, co
teraz się dzieje, rejestruje mój telefon komórkowy. O tu, panowie, leży i się ładuje. Możecie mnie przeszukać  niczego, co jest niezgodne z
prawem, przy mnie nie znajdziecie.
Nikt nic nie mówił, więc Pechowski wyczuł, że chyba zyskuje przewagę, i kontynuował:
 To sprawa między moją żoną, mną i panem pułkownikiem. Czy mam opowiedzieć, jak było, panie pułkowniku? Pana były podwładny
ma pokazać wszystko, co ma na rejestratorze?
Blefował, ale to była jedyna szansa wyjścia z opresji obronną ręką.
 Nie!  wrzasnął grubas i pytająco spojrzał na Barbarę, która cicho potwierdziła:
 Benek ma ostatnio fioła na punkcie nagrywania. No i pewnie wszystko skamerował.
 Wszystko?  niepewnie zapytał pułkownik.
 A jak. Wszystko.
Potwierdził z pewną miną, i od razu się usprawiedliwił,o przecież tak do końca nie skłamał. Gdy do pokoju weszli jeszcze dwaj żołnierze,
usiadł na kanapie. Czuł, że szala zwycięstwa przechyla się na jego stronę. Najwyższy stopniem oficer przytomny zapytał:
 Mamy do czynienia z oficerem w stanie spoczynku?
 Tak  potwierdził Benedykt i dodał:  Ja jestem bez munduru. Nie wykonuję żadnych wojskowych czynności, jesteśmy na terenie
niezmilitaryzowanym, a jak wszedłem do swojego domu, to pułkownik też był bez munduru. Teraz założył ubranie, ale&
 Dość!  wrzasnął Kazimierz.
Dowódca patrolu żandarmerii szybko zorientował się w sytuacji i zaproponował:
 To my może pójdziemy. Nic tu po nas.
 Dobrze  potwierdzili obaj mężczyzni w cywilu, a oficer wyjaśnił.
 Panowie, moim zdaniem to wasza prywatna sprawa. Panie pułkowniku, nie wygląda na to, że kapitan zrobił coś, co mogłoby
spowodować jego zatrzymanie. Zwykła sprzeczka rodzinna. Jak coś jest nie tak, to trzeba wezwać policję.
Gdy to mówił żandarmi niby przez przypadek dyskretnie zlustrowali całe mieszkanie  ale pewnie nic podejrzanego nie dostrzegli,o
wszyscy kierowali się do wyjścia. Nagle Barbara w olśnieniu powiedziała:
 On ma broń. No tak! Może mnie i pułkownika zastrzelić. Są dwie skrytki, o tutaj. Proszę je sprawdzić.
Sama pobiegła i je otworzyła, a żandarmi je sprawdzili - były puste. Benedykt oddał żandarmom kluczyki od samochodu mówiąc:
 Bardzo proszę, poruczniku, sprawdzcie, co mam w samochodzie. Tam są jakieś moje stare graty. Nie mam broni. Sztucer, na który
mam pozwolenie aktualnie jest u rusznikarza w Warszawie, można sprawdzić. Jestem zaskoczony sytuacją, ale chcę ją polubownie rozwiązać.
Mimo że jestem cywilem i podlegam cywilnej jurysdykcji, nie mam nic do ukrycia przed wojskiem. Żona mnie wyrzuciła z domu, jak ją
nakryłem&
 Przestańcie, kapitanie. Honoru kobiety trzeba chronić za wszelką cenę!  wrzasnął Nieszczery. Dowódca patrolu, ryzykując karierę,
zdecydował:
 Proszę rozwiązywać swoje sprawy bez angażowania żandarmerii Wojska Polskiego. Do widzenia. Wychodzimy.
Gdy mundurowi opuścili mieszkanie, i trzasnęły drzwi, Pechowski przesiadł się na fotel i zawyrokował:
 Basieńko, bardzo mnie zawiodłaś.
Działo się za dużo i za szybko, a on musiał w kilka minut podjąć decyzję. O ile zdradę mógł wybaczyć, to wezwanie żandarmerii,
wyjawienie tajemnic i pokazanie innym wojskowym, że przyprawiono mu rogi, przekroczyło próg jego tolerancji na niegodziwość.
Postanowił się zemścić, najokrutniej jak potrafił  finansowo,o przecież w tej sytuacji nie można było już myśleć o miłości. Tymczasem
Barbara tłumaczyła:
 Benek& Kazik tak kazał.
Chciała coś dodać, ale uciszył ją wzrokiem.
 Pułkowniku, co pan powie na to wszystko?
 Niezręczna sytuacja. Chcę panu kapitanowi zrekompensować to wydarzenie. Jesteśmy ludzmi honoru.
Pechowski również i na niego spojrzał wymownym wzrokiem.
 Jakimi ludzmi honoru jesteśmy? My jesteśmy? Wróciłem do swojego domu, do swej żony i co widzę? Swojego byłego szefa, któremu
tyle razy dupę kryłem, w mojej wannie. Żona mówi, że mnie z mojego mieszkania wyrzuca, a pułkownik żandarmerię ściąga na głowę.
Ludzie honoru tak postępują?! Życie mi rujnujecie i dodatkowo chcecie mnie okraść i zapuszkować? Jak tak można?
 Zapłacę za połowę mieszkania. Bez targowania.
Nieszczery zmienił sposób negocjacji, ale Bernard zapytał:
 Za połowę?
Do rozmowy włączyła się kobieta:
 Przecież sam mówiłeś, że połowa mieszkania jest moja.
Ale wzrok Pechowskiego nie potwierdzał tych słów. Kazimierz Nieszczery zrozumiał i przytomnie zaproponował:
 No, może więcej.
 Według jakiego wyliczenia?
 A co można zaproponować?
 Jak moje mieszkanko się pułkownikowi spodobało z wyposażeniem i obsługą, to trzeba mi coś zaproponować. Czymś ekstra trzeba
mnie przekonać, bym chciał je sprzedać, ale tym, co dziś rano zobaczyłem raczej panu pułkownikowi się nie uda. Ja swojego domu z żoną
nie chcę zbyć, ale skoro pan pułkownik chce bez względu na cenę to mieć  proszę próbować.
 Tak nie można tego ująć.
 A jak? To jest mój dom, moja żona, mój dorobek życia. To chyba logiczne, że walczę o to wszystko? Musi mnie pan przekonać,
najlepiej dobrą ceną za nieruchomość z wyposażeniem. O innych walorach nie wspomnę  powiedział złośliwie Pechowski, ale Barbara nie
zrozumiała aluzji, natomiast Nieszczery speszył się i zapytał:
 A co pan proponuje?
 Trzy czwarte ceny rynkowej.
 Co?  wystękała niepewnie Barbara. Kazimierz rzeczowo spytał:
 To znaczy ile?
 Jakieś cztery tysiące dwieście za metr kwadratowy.
 Dużo.
 A jest tego prawie czterdzieści osiem metrów z wyposażeniem, pułkowniku.
Domyślał się, że nie warto ich zbytnio denerwować,o mogłoby to odnieść odwrotny skutek. Udając rezygnację dodał:
 Ja nie chcę się stąd wyprowadzać, jestem do tego zmuszony. Czy mam to poruszać w sprawie rozwodowej? Nie? To może
zamieszkamy razem?
 No nie!  gwałtownie krzyknęła kobieta, patrząc błagalnie na obu mężczyzn.
 Zgadzam się i zapłacę  natychmiast odpowiedział pułkownik.
 Dobrze. Podpiszemy umowę przedwstępną, a pan da sutą zaliczkę.
 Tak. Dam nawet całość, byleby kłopotów nie było.
 Już piszę umowę.
Benedykt posiadał wzór umowy zakupu samochodu, który przy niewielkich modyfikacjach mógł służyć do transakcji wstępnej sprzedaży
nieruchomości. Nakreślił coś odręcznie, skopiował na urządzeniu wielofunkcyjnym, które po wykonanym zadaniu też spakował do pudła.
Pułkownik przeczytał umowę i podpisał, następnie wyjął z teczki sto pięćdziesiąt tysięcy i przeliczył. Pechowski sprawdził i zapytał, co z
brakującym tysiącem dwustu złotych. Nieszczery, ciężko wzdychając, wyjął je i przekazał dotychczasowemu właścicielowi mieszkania. Ten
schował banknoty do teczki i zapytał:
 Nie są fałszywe?
 Co pan, kapitanie?
 Po dzisiejszym poranku powiedziałbym, że po panu pułkowniku wszystkiego można się spodziewać.
 Co pan bredzi?
 Przepraszam  powiedział Benedykt i zapanowała krępująca cisza. Jednak po namyśle dodał:  Umówcie nas z notariuszem.
Wiedział, że niekryjący irytacji jego słownymi zaczepkami pułkownik, w tym momencie pełen jest emocji,o dokonuje transakcji życia.
Dlatego nie mógł przesadzić w obrażaniu byłego szefa, mógł za to wyciągnąć od niego więcej pieniędzy. Pojednawczo zaproponował:
 Czy pułkownik mógłby pomóc znieść telewizor do samochodu? Poza tym nie wydaje mi się, żeby sto pięćdziesiąt tysięcy starczyło za
kilkadziesiąt lat harówki pod&
Nie dokończył, przesunął przyniesiony z piwnicy karton bliżej odbiornika TV, gdy Benedykt spojrzał na Kazimierza, ten niepewnie
powiedział:
 PomogÄ™&
 Ale ty, Kazio, masz chory kręgosłup  próbowała protestować Barbara, ale obaj spojrzeli na nią znacząco, więc posłusznie udała się do
kuchni. Zapakowali telewizor i wspólnie znieśli pudła na dół. Pechowski raz jeszcze sprawdził, czy zabrał wszystko, co zamierzał. Lustrując
wnętrze terenówki, zauważył, że obaj patrzą z uznaniem na jego dzieło  akurat to potrafił, dobrze rozlokować towar w środku samochodu.
Wszystko było przymocowane  nie powinno podczas jazdy drgać. Gotówkę włożył w podręczną aktówkę i położył na siedzeniu obok
kierowcy. Przypiął ją do siedzenia pasem bezpieczeństwa. Pułkownik wyciągnął dłoń na pożegnanie, ale Benedykt swojej mu nie podał, za to
spytał i równocześnie stwierdził:
 To spotkamy siÄ™ w sÄ…dzie?
 Kapitanie, pan żartuje?
Pułkownik w mgnieniu oka zrobił się biały jak kreda.
 Nie. Przecież musi być jakaś sprawiedliwość, nie zrzucicie na mnie winy. Sprzedałem tylko mieszkanie, nie małżeństwo. Żandarmów
mam wzywać na świadków? Całe życie mi się zawaliło, muszę wszystko zaczynać od nowa.
 Proszę potraktować to, jako szansę.
Stwierdził były szef, a Benedykt zrozumiał, że Kazik już się otrząsnął z pierwszych emocji i zamierza dokonać kontrataku. Ocenił, że należy
temu szybko przeciwdziałać, więc spokojnie zapytał:
 Pokazać żandarmerii, a pózniej na sali sądowej nagranie z urządzenia rejestrującego?
Były szef kapitana, wyglądając na mocno strapionego pytaniem, od razu zmienił taktykę i cicho spytał:
 Jest pan człowiekiem honoru? Oficerem Wojska Polskiego?
 Pułkowniku& Znów mi pan z honorem wyskakuje?
Kazimierz Nieszczery chyba zrozumiał, że tym czczym gadaniem już nic nie ugra, dlatego zaproponował:
 Ile kosztuje dyskrecja? Mam od lipca przejść do siedziby NATO. Jak wyjdzie na jaw, co się wydarzyło, nie mam szans  wszyscy na tym
stracimy.
 Szanowałem pana, ale są pewne granice&  zaczął mówić emerytowany kapitan. Przeczuwał, że pułkownik coś kombinuje,
przypuszczał, że gruby Kazik też może go nagrywać, bo, to był stary szczwany lis kuty na cztery łapy, słynący z przekrętów i oszustw. Teraz
niby rejterował, ale na pewno miał coś w zanadrzu i gdy uzna, że jest szansa na zwycięstwo, zaatakuje ponownie. Przerywając ciszę z
dziwnym wyrazem twarzy spytał:
 Dorzucę jeszcze trzydzieści tysięcy. Mam akurat taką sumę przy sobie. Będzie dobrze?
Bez czekanie na potwierdzenie rozmówcy sięgnął do kieszeni i położył wydobyty plik banknotów na siedzeniu pasażera.
 Pan pułkownik chyba nie rozumie.
 Czego nie rozumie?
 Jakaś sprawiedliwość musi być. A prawda&
 Ma swoją cenę   przerwał Kazik i zaproponował:  Czy dwa tysiące wystarczy za ciszę?
Kazimierz Nieszczery tak jakby do końca nie wyczuł intencję byłego podwładnego, dlatego Benedykt wyjaśnił:
 Uważam, że niekiedy pieniądze wystarczą, by zadośćuczynić, ale to musi potrwać. Tak robią sądy, przyznając odszkodowania, ale&
 Przez rok? Od maja?
 Panie pułkowniku, jaka będzie pana funkcja? Gdzie? W NATO?
 No dobrze, mam przy sobie dodatkowo pięć tysięcy. Starczy?
Pechowski pomyślał, że Nieszczery tak naprawdę jest kiepskim negocjatorem i Sojusz Północno-Atlantycki nie będzie mieć z niego zbyt
wiele pożytku.
 Pan pułkownik decyduje, ja zawsze wykonywałem posłusznie rozkazy, ale pieniądze wszystkiego nie załatwią.
 Panie kapitanie, proszę się zastanowić, mój awans wszystkim pomoże, da lepsze życie.
Pułkownik mówił to prawie błagalnym głosem, ale Benedykt nie zareagował od razu  przez moment milczał, w końcu zapytał:
 Zarobki, panie pułkowniku, będą w euro, dolarach, czy złotych? Bo już się pogubiłem.
Pułkownik, ciężko dysząc, wrzucił deklarowane pieniądze na przednie siedzenie pasażera terenówki i stwierdził:
 W euro zapłacę. Będzie dobrze?  powiedział bardzo cicho. Pechowski nie odpowiedział, zamknął drzwi od strony pasażera.
 Tymczasem. Muszę jechać.
 Liczę na dyskrecję. Pierwszą transzę prześlę pod koniec miesiąca&
 Nic nie postanowiłem, jestem zszokowany tym, co dziś zobaczyłem. Jeśli chodzi o pieniądze, to żona zawsze wszystkim się zajmowała,
ja nie znam się na rachunkach. Nie znam też numeru swojego konta  żona go używała, ale mam na nie podgląd w Internecie 
sarkastycznie powiedział kapitan.
Musiał mówić dwuznacznie, gdyż wiedział, iż Nieszczery, gdy będzie pewien swojego, wykorzysta sytuację. Świadczył o tym fakt
ściągnięcia żandarmerii do mieszkania. Benedykt na razie zwyciężał, i pomyślał, że do pełni szczęścia brakuje mu tylko dać pułkownikowi w
pysk, odwrócił się, ale jak zobaczył małe przestraszone świńskie oczy  dał spokój. Bez pożegnania wsiadł do samochodu od strony kierowcy
i odjechał.
Szybko wyjechał z osiedla, włączył radio, i zaczął zastanawiać się, co robić dalej. Niespodziewanie skończyło się jego pielęgnowane przez
lata małżeństwo, zgasło rodzinne ognisko. Niby dostał wolność i sporo pieniędzy, ale jego zdaniem za szybko to wszystko się wydarzyło.
Było też za dużo negatywnych i na dodatek nierozładowanych emocji, nie wiedział jak ocenić całą sytuację. Swoje konto w banku, na które
miały zostać przelane pieniądze od Nieszczerego, zamierzał jak najszybciej ustawić tak, by żona nie mogła z niego więcej korzystać. Gdy
tylko wyjechał na obwodnicę miasta po schowaniu pieniędzy leżących luzem do podręcznej aktówki, wyjął telefon i zadzwonił do mamy 
czekał kilka sekund. Mama odebrała połączenie i powiedziała głosem pełnym ciekawości:
 Tak, Benedykcie?
Zrozumiał, że w końcu się nauczyła i zapisała jego numer w kontaktach telefonu i co więcej nadała mu domyślny sygnał. Dlatego od razu
wiedziała, kto dzwoni.
 Jak siÄ™ czujesz mamo?
 Ja? Generalnie zle. Wszystko boli. A jak nie boli, to byłoby jeszcze gorzej,o bym nie żyła.
 Mamo, przestań tak jakoś głupio gadać.
 Dobrze synku. Odkąd słyszę twój głos czuję się wspaniale. A kiedy odwiedzisz starą matkę?
 Wiesz, pomyślałem, że warto przez jakiś czas pomóc ci w domu.
 NaprawdÄ™?!
 Jasne. Mamy długi weekend i już do ciebie jadę.
 Będziesz z Baśką?
 Nie, sam.
 To dobrze. Nie kupiłam za dużo jedzenia. No i mam sporo do zrobienia.
 Będę u ciebie za góra trzy godziny.
Powiedział tak,o podczas jazdy do Sieradza mogły pojawić się jakieś uciążliwe korki. Na kilka tygodni przed Euro, drogowcy wszystkie siły
koncentrowali na budowie wszelakich dróg, dlatego należało przewidzieć niespodziewane postoje także na mniej ważnych odcinkach.
Planowanie racjonalnej trasy było, obecnie w Polsce niemożliwe,a należało założyć, że utrudnienia panowały na wszystkich równoległych
połączeniach w jednym kierunku w najmniej przewidywanym miejscu.
 Będę czekała  powiedziała i się rozłączyła. Patrzył przez samochodową szybę i dostrzegał, że świat naokoło jest radosny,o cała
przyroda, budzi się do nowego życia. Patrzył na zieleniące się drzewa, pola i ludzi cieszących się z nadchodzących, wolnych dni. Natomiast on
czuł swoje czterdzieści dziewięć lat, i gorycz, że zostawiła go kobieta, której tyle poświęcił. Nadal trzymało mocno napięcie. Był coraz bardziej
zły, nie tylko na otaczającą go drogową rzeczywistość, ale też na to, co podziało się w jego życiu. Myślał:  Gdzie jest teraz mój dom? Czy to,
co zarobiłem przez całe życie zgromadziłem tylko w terenówce? Czy to wszystko? Co dalej? Im dłużej się zastanawiał, tym bardziej był
przytłoczony. W pewnym momencie, tak zaczęło rzucać na koleinach samochodem, że musiał skupić się na prowadzeniu i trzymaniu z całych
sił kierownicy. Z rezygnacją zanotował, że ostatnie rządy nie zdążyły dokończyć autostrady przed Euro, więc starą drogą w kierunku Poznania
z Warszawy jechało mnóstwo samochodów: ciągników siodłowych, osobówek, dostawczych, no i oczywiście ciężarówek z kruszywem na
nowe drogi. Gdy pózniej w Aowiczu skierował się na Stryków, z każdym kilometrem było jeszcze gorzej. Na drogi wyjechały nowe, kupione
za unijne środki ogromne traktory podążające na uprawne pola. Na pewnym zwężeniu pod wiaduktem o mały włos, nie zderzył się czołowo z
rozpędzonym osobowym busem wiozącym ludzi do pracy, a pod Strykowem utknął w kilkukilometrowym korku. Było duszno, i bez nadziei
na normalną jazdę. W desperacji postanowił jak najmniej jezdzić po tych drogach przeznaczonych głównie do czekania, i zostać u matki ile
się da, i tam zastanowić się, co dalej robić. Wyczerpany podróżą i przeżyciami, zapragnął nikotyny. Kiedyś sporo palił, jednak Barbara ciągle
powtarzała, że za miesięczne wydatki na papierosy mogłaby kupować niezłe kosmetyki, więc jej uległ i rzucił papierosy. Przywołał w myślach
Agnieszkę, która tolerowała palenie,o sama to robiła. Wydawała się niezwykła  wręcz idealna, i choć spędzili ze sobą w sumie tylko
kilkanaście godzin, były one niezwykłe! Pomyślał, że winien spróbować związku z młodszą kobietą. Przy dobrym planowaniu i realizacji, życie
przy pięknej i ekscytującej kobiecie mogło być bajeczne. Po tym jak potraktował ją architekt  celebryta, pewnie byłaby też wierna. Ocenił,
że teraz dla niej najważniejsze jest, by z nią był  nic więcej. Jej głos brzmiał jak zaproszenie proponujące niesamowite atrakcje, przy niej
czuł się młodszy o dwadzieścia lat, wszystko nabierało żywych kolorów, smaków, zapachów. Może, jeśli stworzą parę, to znajdzie szczęście i
doczeka się dziecka? Nie zamierzał powtórzyć błędów z małżeństwa z Barbarą i myśleć tylko o tym jak zaspokoić zachcianki kobiety  musiał
w końcu zacząć myśleć o sobie. Gdy zracjonalizował pomysł związku, to musiał przyznać, że co prawda w tej sytuacji jest on jedyny, ale
przede wszystkim dobry w swoich założeniach.
Przemyślenia nieco go uspokoiły, ale przejazd ze Strykowa do Zgierza był koszmarem. Silniki samochodów gotowały się, a
unieruchomione pojazdy potęgowały korki, wokół było agresywnie i nieprzewidywalnie. Myśl o paleniu stawała się coraz bardziej natrętna,
ale nigdzie nie było miejsca, aby mógł się zatrzymać i kupić paczkę papierosów. W końcu dojechał do ronda, gdzie ruch się ożywił.
Postanowił jechać do Aleksandrowa Aódzkiego powybijaną, boczną drogą. Samochodem rzucało i szarpało tak, że zastanawiał się jak, na co
dzień, można po czymś takim jezdzić. W Zgierzu znów były korki  żadnej obwodnicy, musiał jechać przez centrum, oczywiście nie było
szans, by gdzieś zaparkować i wejść do sklepu. Na szczęście, gdy opuścił miasto, ruch był mniejszy. Z nadzieją myślał o tym, że niedługo
poczuje w ustach dym z nikotyną. Zgodnie z przewidywaniami zatrzymał się w miejscu, które kiedyś stanowiło centrum miasta: pętla
tramwajowa, przystanek autobusowy i kiosk  obecnie była to spokojna okolica, prawie na odludziu. Założył kurtkę, wziął z portfela banknot
i wysiadł z samochodu zdalnie go zamykając. Chciał tylko kupić papierosy, i jak obliczał, transakcja miała trwać kilkadziesiąt sekund.
Podbiegł do kiosku, i pokazując paczkę, powiedział do kioskarki:
 Dzień dobry! Poproszę jedną paczkę tych tutaj.
 Już daję.
Podał kobiecie banknot i wziął niebiesko-białą paczkę, szybko wrócił do samochodu. Wewnątrz zdjął kurtkę, włożył kluczyk do stacyjki,
rozpakował papierosy. Wkładając jednego do usta i zauważył, że nie ma zapalniczki. Postanowił skorzystać z samochodowej, ale niestety nie
działała. Pokusa by zapalić była już nie do opanowania, więc już nie zakładając kurtki, wziął portfel i chciał szybko wysiąść z samochodu.
Trzymając za klamkę, usłyszał sygnał informujący o nadejściu SMS-a. Odrzucił portfel i sięgnął po telefon: była to wiadomość od Agnieszki.
Utwierdził się w przekonaniu, że tu poniósł druzgoczącą klęskę, ale na zachodzie odniósł zwycięstwo. Agnieszka była niewątpliwie nie tylko
atrakcyjniejsza, ale i młodsza o kilkanaście lat od Barbary. Swoista niewiadoma, ale skoro tak szukała z nim kontaktu, powinien jej ulec. Był
podekscytowany prawie jak młodzieniec, ale postanowił SMS-a przeczytać po powrocie z kiosku. W głowie pojawiły się pozytywne myśli i
emocje: szybko wysiadł z pojazdu, ale już nie zamykał drzwi,o kluczyki zostawił wewnątrz. Trzymając papierosa w ustach znów szybko
podbiegł do kiosku. Powiedział:
 Poproszę zapałki, albo zapalniczkę. Ognia potrzebuję.
 Już daję. Pięć złotych się należy.
Pechowski sięgnął po portfel, ale nie miał go przy sobie. Zrozumiał, że pewnie został podobnie jak telefon, i paczka papierosów w
samochodzie. Odwrócił się, chcąc wrócić po pieniądze, ale to, co zobaczył, spowodowało, że zastygł bez ruchu i oniemiał: właśnie odjeżdżała
jego piękna terenówka, a w niej cały majątek wraz z pieniędzmi. Początkowo chciał ją gonić, ale zrozumiał, że jest to bez sensu. Kątem oka
zauważył napis na paczce papierosów i musiał przyznać rację ministrowi zdrowia: Palenie papierosów może być grozne dla ciebie i twoich
bliskich. Nie myśląc, co robi, zrozpaczony wolno wyszedł na jezdnię. Patrząc, w jakim kierunku jedzie jego dobytek, nagle poczuł falę
powietrza i gorąca tuż za sobą. Coś piszczało i ciężko jęczało, a on nie odwracając się, poczuł ogromną masę, która miała w niego uderzyć.
W momencie, gdy miało nastąpić, a fala ciepłego powietrza odurzył gorącem, usłyszał:
 Panie, co pan robisz? Życie panu nie miłe?
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
O autorze
Martin CROSS  Wielkopolanin, absolwent Uniwersytetu Aódzkiego i Wyższej Szkoły Handlowej w Warszawie. Realizuje się w trzech
projektach: zbiorach opowiadań obyczajowych ( Single , Ludzkie zdjęcie ,  Facet. Po męsku o związakch ), dłuższych nowelach
fantastycznych (cykl  Nowa Europa ) i thrillerach ( Tajemnica Like Huron ). W dniu jego 44 urodzin Majowie zaplanowali koniec świata.
ZresztÄ… nieudany.
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
Przypisy
1 Dzień dobry! Mogę w czymś pomóc?
2 Dziękuję, mam stracha, że moje auto jest zepsute.
3 Chcesz pokoju szykuj siÄ™ do wojny.
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20
Spis treści
Noc z niedzieli na poniedziałek, 29/30 kwietnia 2012
Popołudnie czwartek, 26 kwietnia 2012
PiÄ…tek, 27 kwietnia 2012 roku
Niedziela, 29 kwietnia 2012 roku
Poniedziałek, 30 kwietnia 2013
O autorze
Przypisy
===bVt pCz g J Pgw+CW t bOF pj UW k I a 1v W G1ZPVl I a Vw=
l pC20


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
D Ricardo Cena naturalna i rynkowa
Goodkind Miecz prawdy tom 05 Dusza ognia
Z Herbert, Cena sztuki
Cena strachu Sorcerer (1977) cd 2
Rotmistrz Pilecki Cena odwagi
wartosc cena

więcej podobnych podstron