Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
IV.91)
Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana
Maria
Valtorta
Księga IV - Trzeci
rok życia publicznego
–
POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA –
91. POŻEGNANIE Z
BETER
Napisane 16 marca 1946. A, 8148-8158
Nie wiem,
jak uda mi się pisać. Jestem u
kresu sił z powodu powtarzających się ataków serca,
w dzień i w nocy... Ale mam widzenie i muszę pisać.
Widzę Jezusa przed pałacem Joanny w
Beter. W tym miejscu znajdujący
się przed domem ogród, rozszerza się na dwa okalające go skrzydła.
Tworzy się w ten
sposób mały półokrągły plac, bez drzew pośrodku, otoczony bardzo
wysokimi i bardzo
starymi drzewami [na obrzeżach]. Gęste ulistnienie drży pod wpływem
bryzy, która dmie na szczycie
wzgórza. Rzucają miły cień
chroniąc od słońca, kiedy jest ono na zachodzie. Pod drzewami, na
skraju tego placu,
żywopłot różany zarysowuje półokrąg kolorowy i wonny. Zapada zmierzch.
Z powodu
usytuowania pałacu na wzniesieniu widać wyraźnie, że słońce zeszło już
zupełnie
swoim łukiem i zmierza na zachód, by zajść za górami na horyzoncie.
Andrzej pokazuje
je Filipowi, wspominając lęk, jaki odczuwali, gdy mieli – tam w dali, w
Betginnie –
głosić Pana. Domyślam się więc, że to w tych górach znajduje się
Betginna, gdzie
Pan przed rokiem, u początków wędrówki ku brzegom Morza Śródziemnego –
o ile
dobrze pamiętam – uzdrowił córkę oberżysty.
Jestem sama.
Nie
mogę więc poprosić kogoś o podanie mi dawnych zeszytów, abym mogła to
sprawdzić, a
moja głowa nie potrafi sobie przypomnieć.
Wszyscy apostołowie są obecni.
Nie wiem, jak przebiegło spotkanie Jezusa
z Judaszem. Z pozoru wydaje się,
że wszystko jest w porządku. Twarz Jezusa nie zdradza powściągliwości
ani
rozgniewania. Judasz, jakby nic się
nie stało jest
do tego stopnia swobodny, radosny,
że jest miły
nawet wobec najmniejszych sług. Takie zachowanie nie
przychodzi mu łatwo, a całkowicie znika, kiedy jest rozgniewany.
Jest jeszcze Eliza oraz Anastatyka,
która z pewnością przybyła wraz z apostołami i służącą Elizy. Jest też
Chuza,
pełen szacunku, trzymający za rękę Macieja. Joanna jest blisko
Elizy, z małą Marią u boku. Jonatan stoi z
tyłu, za swoją panią.
Słońce jeszcze
mocno pali, padając na zachodnią fasadę.
Zasłona, rozciągnięta jak baldachim na sznurach i palach, osłania
Jezusa przed
słońcem. Naprzeciw Niego są wszyscy słudzy i ogrodnicy z Beter.
[Znajdują się tu] nie tylko ci,
którzy są na zwykłej służbie w posiadłości, lecz także pomocnicy
przybyli z wioski
należącej do pałacu. Są w cieniu półokręgu, schronieni przed słońcem
dzięki
liściom drzew, cisi, w szeregach,
czekają na
błogosławieństwo Jezusa. On zdaje
się gotowy do
odejścia, czekając jedynie aż zmierzch oznaczy koniec szabatu.
Jezus jest teraz
nieco na uboczu i rozmawia z Chuzą. Nie
wiem, o czym mówią, gdyż rozmawiają cicho.
Widzę jednak,
że Chuza wciąż tak głęboko się kłania i zaprzecza, kładąc prawą rękę na piersi, jakby chciał rzec: „Daję
Ci słowo... możesz na mnie polegać... z mojej strony...” itd...
Apostołowie
dyskretnie zgromadzili się na uboczu. Nikt jednak
nie może im przeszkodzić w obserwowaniuiu. Na obliczu Piotra i
Bartłomieja [widać]
spojrzenie kogoś, kto może wiedzieć odrobinę o tym, co zaszło.
Na twarzach
innych, z wyjątkiem Judasza, maluje się
obawa. Szczególnie
smutny wyraz mają oblicza Jakuba, syna Alfeusza, Jana, Szymona i
Andrzeja. Juda Alfeusz wydaje się niespokojny
i surowy. Judasz
natomiast, chcąc zachowywać się
naturalnie, spogląda
bardziej uważnie od innych. Zdaje się, że chce odgadnąć z gestów i
ruchu warg, o
czym rozmawia Jezus z Chuzą.
Również uczennice,
milczące, pełne szacunku, obserwują.
Na ustach Joanny [pojawia się]
nieświadomie uśmiech pełen
politowania i smutku. Zdaje się odczuwać litość wobec męża,
kiedy Chuza, podnosząc głos na koniec
rozmowy, oświadcza:
«Mój dług
wdzięczności jest tak
wielki, że w żaden sposób nie będę go mógł nigdy spłacić. Oddaję Ci
więc
wszystko, co mam najdroższego: moją Joannę... Ale musisz zrozumieć moją
zapobiegliwą
miłość wobec niej... Gniew Heroda... jego słuszna obrona... obróciłaby
się przeciw
naszym dobrom... przeciw... przeciw
naszemu wpływowi... a
Joanna jest przyzwyczajona do tych rzeczy, jest delikatna... potrzebuje
tego... ja czuwam
nad jej sprawami. Ale przysięgam Ci teraz – kiedy jestem pewny, że
Herodie będzie
musiał się na mnie gniewać jako na sługę, będącego wspólnikiem jego
wroga – że
będę Ci służył z zupełną radością, przyznając Joannie całą wolność...»
[Jezus mu odpowiada:] «To dobrze.
Zapamiętaj jednak, że wymieniać dobra wieczne na czasowe ludzkie
honory, to jakby
wymienić prawo starszeństwa na miskę soczewicy. I gorzej
jeszcze...»
Uczennice i
apostołowie usłyszeli te słowa. Na większości z
nich wywierają wrażenie takie jak retoryczna przemowa,
lecz Judasz z Kariotu – który pewnie uznał
intonację za szczególną - zmienił kolor i
wygląd. Rzucił na Joannę spojrzenie przerażone i zarazem
rozgniewane...
Przypuszczam, że aż dotąd Jezus nie mówił
mu o tym, co
zaszło, i że dopiero teraz Judasz zaczyna podejrzewać, że jego gra
została odkryta.
Jezus zwraca się
do Joanny, mówiąc:
«Dobrze, teraz
sprawmy radość
dobrej uczennicy. Jak tego pragnęłaś, przed odejściem przemówię do
twoich sług.»
Podchodzi do granicy cienia, który
coraz bardziej się wydłuża, w miarę jak słońce zachodzi, powoli
zachodzi... Przypomina już pomarańczę
uciętą u podstawy. Ścięcie to
powiększa się, aż wreszcie ciało niebieskie kryje się za góry Betginny,
pozostawiając zaognioną łunę na jasnym niebie.
«Umiłowani
przyjaciele,
Chuzo i Joanno, oraz wy, ich dobrzy
słudzy, którzy znacie
już Pana od długich lat, dzięki Mojemu uczniowi Jonatanowi oraz dzięki
Joannie, która
jest Moją wierną uczennicą, posłuchajcie.
Żegnam się ze
wszystkimi osadami Judy, w których mam
liczniejszych uczniów, dzięki pracy
pierwszych uczniów - pasterzy oraz
dzięki temu, że odpowiedzieli Słowu, które
przechodziło i pouczało, aby zbawić.
Teraz żegnam
się z wami, gdyż już nigdy więcej nie powrócę do tego tak pięknego
Edenu. Jego
piękno nie płynie jedynie z krzewów różanych oraz panującego tu spokoju,
z
dobrej pani, która w nim króluje, lecz z tego, że tu
wierzy się w Pana i żyje się według Jego Słowa.
Raj! Tak. Czym był
raj Adama i Ewy?
Wspaniałym ogrodem, gdzie się żyło bez grzechu i gdzie rozbrzmiewał
głos Boga,
kochanego, przyjmowanego z radością przez
dwoje Jego
dzieci.
Błagam was więc,
abyście czuwali, żeby się tu nie wydarzyło
to, co się stało z Edenem: żeby się tu nie wśliznął wąż kłamstwa,
oszczerstwa, grzechu, żeby nie ukąsił
waszego serca,
odłączając was od Boga. Czuwajcie i pozostańcie wytrwali w Wierze...
Nie
ulegajcie wzburzeniu. Nie bądźcie
niedowiarkami. To może
się stać, bo Przeklęty wejdzie,
będzie próbował
wejść wszędzie, tak jak już wszedł w wiele miejsc, żeby zniszczyć
dzieło Boga.
To jednak małe
jeszcze zło, kiedy tylko wchodzi w jakieś
miejsce Chytry, Przebiegły, Niestrudzony, śledząc,
nasłuchując, zastawiając zasadzki,
śliniąc,
usiłując zwieść. Nic ani nikt nie może mu przeszkodzić
w uczynieniu tego. Zrobił to w Raju Ziemskim... Jednak największym
złem jest
pozwolenie mu na przebywanie bez przeganiania go.
Nieprzyjaciel, którego nie przepędzamy, w
końcu staje się panem miejsca,
gdyż się osiedla na stałe, buduje swe kryjówki i umocnienia. Bronią wiary, miłości, ufności w Panu
wypędzajcie go od razu,
sprawiając, że rzuci się do ucieczki.
Następnym złem
największym, złem najwyższym jest to,
kiedy nie tylko pozwala mu się żyć
spokojnie pomiędzy
ludźmi, lecz kiedy zezwala mu się przeniknąć z zewnątrz do wnętrza i
kiedy pozwala
mu się uczynić sobie kryjówkę w sercu człowieka. O, wtedy!! A jednak już wielu ludzi przyjęło go do swych
serc,
przeciw Chrystusowi. Przyjęli szatana z
jego złymi
namiętnościami, odrzucając Chrystusa.
[Można by się nad
nimi litować],
gdyby Chrystusa nie znali prawdziwie,
gdyby ich rozpoznanie
było powierzchowne, takie jak poznanie wędrowców... Oni spotykają się
przypadkowo
na drodze, nie patrzą na siebie często,
lecz tylko przez
chwilę. To nieznajomi, którzy widzą
się pierwszy i
ostatni raz. Czasem zamieniają tylko kilka słów, żeby skierować kroki
na właściwą
drogę, żeby poprosić o szczyptę soli, o krzesiwo na rozpalenie ognia
lub o nóż,
by przygotować mięso... Gdyby tak było z
poznaniem
Chrystusa w sercach, które teraz wypędzają Go, a jutro będą to czynić
jeszcze
bardziej, żeby dać miejsce szatanowi... Wtedy można by jeszcze mieć nad
nimi litość
i traktować miłosiernie, bo nie
znają Chrystusa.
Jednak biada tym,
którzy Mnie znają,
[wiedzą,] kim rzeczywiście jestem, którzy
się karmili
Moim słowem i Moją miłością, a teraz przeganiają Mnie, aby przyjąć
szatana, który
ich zwodzi złudnymi obietnicami ludzkich tryumfów. Ich losem będzie
wieczne potępienie.
Wy – wy, którzy
jesteście pokorni
i nie śnicie o tronach ani o koronach; wy, którzy
nie szukacie ludzkiej chwały, lecz pokoju i tryumfu Boga, Jego
królestwa, miłości, życia wiecznego i nie
tylko tego – nigdy ich nie
naśladujcie. Czuwajcie! Czuwajcie!
Strzeżcie czystości przed wszelkim zepsuciem, trwajcie silni
wobec rozszerzanych podejrzeń, wobec gróźb, wobec wszystkiego.»
Judasz, który
zrozumiał, że Jezus
coś wie, przybrał kolor ziemisto-żółty. Jego oczy ciskają groźnymi
błyskawicami to
w Nauczyciela, to w Joannę... Usuwa się za towarzyszy, jakby chciał się
oprzeć o mur.
I faktycznie czyni to, aby ukryć swe
niezadowolenie.
Jezus – po krótkiej przerwie,
która wydaje się służyć oddzieleniu pierwszej części Jego
pouczenia od
drugiej – mówi:
«Miał niegdyś
Nabot z Jizreel
winnicę obok pałacu Achaba, króla Samarii. Była to
winnica jego ojców, a zatem bardzo droga jego sercu,
niemal święta. Stanowiła bowiem dziedzictwo, jakie pozostawił mu jego
ojciec...
po odziedziczeniu jej po swoim ojcu... i tak dalej. Pokolenia
jego przodków zrosiły swym potem tę winnicę, aby się stawała coraz
bujniejszą i
piękniejszą. Achab powiedział mu: „Oddaj
mi na
własność winnicę, która przylega do mojego domu.
Dla mnie będzie to korzystne, bo
uczynię ją ogrodem
warzywnym dla mnie i mojej rodziny. Tobie zaś dam w zamian winnicę
lepszą albo
pieniądze, jeśli wolisz”. Nabot zaś odpowiedział: „Przykro mi, że ci
sprawię
zawód, o królu, ale nie mogę ci
sprawić tej
radości. Ta winnica jest dziedzictwem moich ojców i jest dla mnie święta.
Niech
mnie Bóg obroni przed oddaniem dziedzictwa mych przodków.”
Zastanówmy się nad
tą odpowiedzią. Zbyt niewielu nad nią
rozmyśla, zbyt niewielu w Izraelu. Wielu,
większość, ci, o których mówiłem
wcześniej, z
łatwością odrzucają Chrystusa. Przyjmują szatana,
nie szanując dziedzictwa ojców, byle tylko mieć pieniądze lub wielki
teren, czyli
liczne zaszczyty i pewność, że nie zostaną łatwo pozbawieni swego
miejsca. Zgadzają
się na oddanie dziedzictwa przodków, czyli idei mesjańskiej,
tego, czym ona jest naprawdę, taka,
jaka została objawiona świętym Izraela. Powinna być święta w najdrobniejszych szczegółach, a nie – fałszowana, zmieniana,
poniżana ludzkimi ograniczeniami. Iluż, ilu, ilu wymienia
promienną ideę mesjańską, całą świętą i duchową, na kukiełkę ludzkiej
władzy
królewskiej, podrygującą jak strach
na wróble,
szkodząc, bluźniąc przeciw władzy i
prawdzie!
Ja, który jestem
Miłosierdziem, nie
posuwam się do przeklęcia ich potwornymi przekleństwami Mojżesza wobec
przekraczających Prawo. Lecz za Miłosierdziem jest Sprawiedliwość.
Niech każdy o tym
pamięta!
Ja zaś przypominam
im - a jeśli jest ktoś taki pośród
obecnych tu, niech przyjmie w dobrej woli to ostrzeżenie –
przypominam inne słowa Mojżesza,
wypowiedziane do tych, którzy chcieli
więcej znaczyć, niż Bóg im wyznaczył.
Mojżesz powiedział
do Koracha, Datana i Abirama, którzy
mówili o sobie, że są równi Mojżeszowi
oraz Aaronowi, i
buntowali się, że są jedynie synami Lewiego w ludzie Izraela: „Jutro da poznać Pan, kto do Niego należy i
pozwoli, by zbliżyli
się do Niego święci. Temu, kogo
wybrał, dozwoli
zbliżyć się do siebie. Rozpalcie swe kadzielnice.
Wsypiecie w nie kadzidło w obecności Pana. Ujrzymy, kogo
wybierze Pan. Zbytnio się wywyższacie,
synowie Lewiego!”
Wy, dobrzy Izraelici, wiecie, jaka
była odpowiedź Boga dana tym, którzy chcieli zbyt mocno się wywyższać,
zapominając,
że Bóg wyznacza miejsca dla Swoich synów i wybiera: wybiera
sprawiedliwie, wybiera dokładnie. Ja też
muszę powiedzieć: „Są tacy, którzy
usiłują się zbytnio wywyższać i zostaną
ukarani w taki sposób, że dobrzy pojmą, iż bluźnili Panu.”
Czyż ci, którzy
zamieniają ideę mesjańską - taką, jaką
objawił Najwyższy – na swą
biedną ideę
ludzką, ciężką, ograniczoną, pełną mściwości, nie są podobni do tych,
którzy
chcieli osądzać takich świętych, jak Mojżesz i Aaron? Czyż nie wydaje się wam, że ci, którzy dla osiągnięcia swego celu, dla
zrealizowania swej
biednej idei – chcą sami podejmować
inicjatywy i z powodu
pychy uważają je za słuszniejsze od Bożych – wywyższają się zbytnio i z
pokolenia
Lewiego chcą się stać nieprawnie pokoleniem Aarona?
Czyż ci, którzy
śnią o biednym królu Izraela i wolą go od
duchowego Króla królów nie są ludźmi zamieniającymi na
bezwartościowe nic
dziedzictwo całego swego rodu: dziedzictwo
najbardziej święte? [Czyż nie są
takimi] ci,
którzy, mając chore źrenice ulegają pysze
i
zachłanności i mają zdeformowany obraz wiecznych prawd zapisanych w
świętych
księgach? Gorączka ludzkiej natury,
pełnej
cielesnych pragnień, sprawia, że
niezrozumiałe są [dla
nich] jasne słowa objawionej Prawdy?
Jednak Ja – nawet
jeśli oni to
czynią – nie zamienię
dziedzictwa
Ojca i przodków. Ja umrę wierny obietnicy
żyjącej od
chwili, w której Odkupienie stało
się konieczne:
[wierny] temu posłuszeństwu,
które trwa od
zawsze. Ja bowiem nigdy nie zawiodłem
Mego Ojca i nigdy
Go nie zawiodę z powodu lęku przed najstraszliwszą śmiercią. Niech się
martwią Moi
wrogowie oraz fałszywi świadkowie, niech udają gorliwość i doskonałe
praktyki.
To jednak w niczym nie zmieni ich zbrodni
i Mojej
świętości. Ten jednak [człowiek]
oraz ci,
którzy staną się jego wspólnikami po
zepsuciu go, będą
uważać, że mogą wyciągnąć rękę po to, co do Mnie należy. Natkną się jednak na psy i sępy, które
będą się
pasły ich krwią, ich ciałami na ziemi, oraz na demony, które będą się karmić ich świętokradczym
duchem w Piekle:
świętokradczym i bogobójczym.
Mówię wam o tym,
abyście wiedzieli... aby wiedział to
każdy... Aby zły mógł się nawrócić, kiedy może to jeszcze uczynić,
naśladując
Achaba; aby dobry nie doznał wstrząsu w godzinie ciemności.
O dzieci Beter,
żegnajcie! Niech
Bóg Izraela będzie zawsze z wami i niech Odkupienie spuści swą rosę na
czyste pole,
aby wykiełkowały na nim wszystkie ziarna posiane w waszych sercach
przez Nauczyciela,
który was umiłował aż do śmierci.»
Jezus błogosławi
ich i patrzy, jak powoli odchodzą. Nadszedł
zmierzch. Jedynie łuna czerwieni, stopniowo zmieniającej się w fiolet, pozostaje jako wspomnienie słońca. Skończył
się spoczynek
szabatowy. Jezus może odejść. Całuje dzieci, żegna uczennice, żegna
Chuzę. I na
progu bramy odwraca się jeszcze, i mówi głośno, aby wszyscy słyszeli:
«Przemówię do tych
stworzeń,
kiedy będę to mógł uczynić. Ale ty, Joanno,
zechciej dać im znać, że we Mnie jest tylko wróg Winy i Król ducha. I
zapamiętaj to
także ty, Chuzo. I nie lękaj się.
Nikt nie musi
się Mnie obawiać. Nawet grzesznicy, bo Ja jestem Zbawieniem. Jedynie nie nawróceni aż do śmierci będą się
musieli bać
Chrystusa, który stanie się Sędzią po tym, jak był Samą Miłością...
Pokój niech
będzie z wami.»
Jezus wysuwa się
na czoło i zaczyna iść.
Przekład: "Vox Domini"
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
04 (131)2006 04 Karty produktów04 Prace przy urzadzeniach i instalacjach energetycznych v1 104 How The Heart Approaches What It Yearnsstr 04 07 maruszewski[W] Badania Operacyjne Zagadnienia transportowe (2009 04 19)Plakat WEGLINIEC Odjazdy wazny od 14 04 27 do 14 06 14MIERNICTWO I SYSTEMY POMIAROWE I0 04 2012 OiOr07 04 ojqz7ezhsgylnmtmxg4rpafsz7zr6cfrij52jhi04 kruchosc odpuszczania rodz2Rozdział 04 System obsługi przerwań sprzętowychKNR 5 04egzamin96 06 04więcej podobnych podstron