P L A T O N
PLATON
... tęsknota duszy za powrotem do właściwej
siedziby...
Następnego ranka Zofia nagle drgnęła i obudziła się. Popatrzyła na
zegarek. Było dopiero trochę po piątej, ale ona czuła się całkiem
przy-
tomna, usiadła więc na łóżku.
Dlaczego spała w sukience? Przypomniała sobie wszystko. Przy-
stawiła stołeczek do szafy, stanęła na nim i zajrzała na najwyższą
półkę. Tak, leżała tam kaseta wideo. W takim razie nie był to sen,
a przynajmniej nie wszystko nim było.
Ale chyba nie rovidziała Platona i Sokratesa? Ach, miała już dość
zastanawiania się nad tym. Może matka ma rację mówiąc, że Zofia
jest trochę na bakier z czasem?
Nie udało się jej już zasnąć. A może powinna zejść do Zaułka
i sprawdzić, czy pies nie przyniósł nowego listu?
Zofia po cichutku przemknęła się po schodach, założyła adidasy
i wyszła.
W ogrodzie powietrze było cudownie przejrzyste, panował spo-
kój. Ptaszki szczebiotały tak energicznie, że Zofia aż musiała się
uśmiechnąć. Na trawie kropelki porannej rosy połyskiwały niczym
drobiny kryształu.
Znów uderzyła ją myśl, jak niepojętym cudem jest świat.
W starym żywopłocie też czuło się wilgoć. Nigdzie nie było widać
kolejnego listu od filozofa, ale Zofia mimo to oczyściła gruby
korzeń
i usiadła.
Przypomniało jej się, że filmowy Platon dał jej kilka zadań. Pierw-
sze dotyczyło piekarza, który potrafi upiec pięćdziesiąt identycznych
ciastek.
Zofia musiała się dobrze zastanowić, uznała bowiem, że zadanie
wcale nie jest takie łatwe. Kiedy od wielkiego dzwonu mama piekła
kruche ciasteczka, wcale nie wychodziły jej identyczne. Co prawda
nie była zawodowym piekarzem czy cukiernikiem, więc nic dziw-
nego, że rezultat nie okazywał się doskonały. Ale ciastka, które ku-
powali w sklepie, też nigdy nie były identyczne. Każde przecież
ufor-
mowały ręce piekarza.
Nagle na buzi Zofii pojawił się chytry uśmieszek. Przypomniało
jej się, jak kiedyś około Bożego Narodzenia wybrała się do miasta ra-
zem z ojcem, podczas gdy mama zajęta była pieczeniem. Kiedy wró-
cili do domu, cała kuchenna lada zasypana była piernikowymi ludzi-
kami. Choć nie wszystkie pierniczki były doskonąłe, to jednak na
swój sposób identyczne. A dlaczego tak było? Oczywiście dlatego,
że mama przy wycinaniu wszystkich ciasteczek posłużyła się tą samą
formą.
Zofia była tak zadowolona z pierniczkowego rozwiązania, które
nagle przyszło jej na myśl, że po prostu uznała, iż to zadanie ma
z głowy. Piekarz piecze pięćdziesiąt identycznych ciastek, ponieważ
do wszystkich używa tej samej formy. Na tym koniec.
Następnie Platon z wideo popatrzył w ukrytą kamerę i zapytał,
dlaczego wszystkie konie są jednakowe. Ale to przecież nieprawda!
Wręcz przeciwnie, Zofia była zdania, że każdy koń jest inny tak jak
inny jest każdy człowiek.
Już miała zamiar uznać i to zadanie za zakończone, kiedy wróciła
myślą do pierniczków. Żadne ciastko nie było przecież całkiem iden-
tyczne, niektóre były trochę grubsze od innych, inne trochę pokru-
szone. A mimo to dla wszystkich było jasne, że są "zupełnie iden-
tyczne".
Może Platon chciał zapytać, dlaczego koń zawsze będzie koniem,
a nie na przykład czymś pośrednim między koniem a świnią. Bo cho-
ciaż niektóre konie są brunatne jak niedźwiedzie, a inne białe jak
ja-
gnięta, to jednak wszystkie mają ze sobą coś wspólnego. Zofia na
przykład nigdy nie spotkała konia o sześciu albo ośmiu nogach.
94 95
P L A T O N
Ale Platonowi nie mogło chyba chodzić o to, że wszystkie konie
są takie same, ponieważ są zrobione za pomocą tej samej formy?
Następne pytanie, jakie zadał jej Platon, było naprawdę poważne
i trudne. Czy człowiek ma nieśmiertelną duszę? Zflfia czuła, że na
to pytanie nie potrafi odpowiedzieć. Wiedziała jedynie, że ciało po
śmierci zostaje spalone albo pogrzebane w ziemi, a więc nie ma ono
żadnej przyszłości. Gdyby dusza ludzka była nieśmiertelna, trzeba by
było jednocześnie założyć, że człowiek składa się z dwóch bardzo róż-
niących się od siebie części: ciała, które po latach niszczeje i ulega
rozkładowi, i z duszy, istniejącej mniej lub bardziej niezależnie
od
tego, co dzieje się z ciałem. Babcia powiedziała kiedyś, że czuje, iż
starzeje się tylko jej ciało, a w głębi ducha pozostała na zawsze
młodą
dziewczyną.
Wspomnienie "młodej dziewczyny" naprowadziło Zofię na ostat-
nie pytanie: czy kobiety i mężczyźni są równi rozumem? Nie była
tego do końca pewna. Zależy, co Platon miał na myśli, mówiąc o ro-
zumie.
Nagle przypomniała sobie, co nauczyciel filozofii powiedział o So-
kratesie. Sokrates twierdził, że wszyscy ludzie mogą pojąć prawdy fi-
lozoficzne, jeśli tylko posłużą się rozumem. Uważał też, że niewol-
nikom dany jest taki sam rozum do rozwiązywania zagadnień filozo-
ficznych, jak wysoko urodzonym. Zofia była przekonana, że stwier-
dziłby także, że kobiety i mężczyźni obdarzeni są takim samym rozu-
mem.
Kiedy tak siedziała rozmyślając, raptem usłyszała trzaskanie ga-
łązek żywopłotu i ciężkie sapanie, jakby nagle ruszyła maszyna pa-
rowa. W następnej chwili do Zaułka wpadł jak burza płowy pies.
W pysku trzymał dużą kopertę.
- Hermes! - wykrzyknęła Zofia. - Dziękuję.
Pies upuścił kopertę na kolana Zofii, a dziewczynka wyciągnęła
rękę i zaczęła gładzić go po grzbiecie.
- Hermes, dobry piesek.
Psisko ułożyło się na ziemi, z zadowoleniem przyjmując piesz-
czoty. Po kilku minutach pies jednak wstał i poczłapał z powrotem
przez żywopłot tą samą drogą, którą przyszedł. Zofia z żółtą kopertą
P L A T O N
w dłoni ruszyła za nim. Wiła się wśród zarośli jak piskorz i zaraz zna-
lazła się poza ogrodem.
Hermes skierował się do lasu, a za nim w odległości kilku metrów _
szła Zofia. Pies kilkakrotnie odwrócił się i warknął ostrzegawczo, ale
Zofia nie rezygnowała. Tym razem postanowiła odnaleźć filozofa, na-
wet gdyby miała dojść aż do Aten.
Pies zaczął biec coraz szybciej, wkrótce skręcił w małą ścieżkę.
Zofia także przyspieszyła, ale kiedy biegła przez kilka minut,
pies od-
wrócił się i zaczął szczekać, jakby chciał ją odpędzić. Zofia nie pod-
dawala się, postanowiła wykorzystać szansę i biegła za nim.
Hermes popędził dalej ścieżką. W końcu Zofia musiała przyznać,
że nie zdoła go dogonić. Dość długo stała wsłuchana w odgłos odda-
lających się kroków zwierzęcia. Wreszcie zapadła cisza.
Zofia przysiadła na pieńku na niewielkiej leśnej polance. W ręku
cały czas trzymała dużą żółtą kopertę. Otworzyła ją, wyciągnęła zapi-
sane na maszynie kartki i zaczęła czytać.
Akademia Platona
Dziękuję za ostatnie miłe spotkanie, Zosiu. Chodzi mi oczywi-
ście o nasze spotkanie w Atenach. Przynajmniej mogłem Ci się
przedstawić. Ponieważ przedstawiłem Ci również PLATONA,
możemy od razu zabrać się do rzeczy
Platon (427-347 r. p.n.e.) miał dwadzieścia dziewięć lat,
kiedy Sokrates musiał opróżnić kielich z cykutą. Od dawna
był już uczniem Sokratesa i z uwagą śledził proces toczący się
przeciw niemu. Fakt, że Ateny mogły skazać na śmierć najszla-
chetniejszego człowieka w mieście, wywarł na nim niezatarte
wrażenie, a przede wszystkim wytyczył kierunek dla całej jego
filozoficznej działalności.
Dla Platona śmierć Sokratesa była jawnym dowodem prze-
ciwieństw między faktycZnymi stosunkami panującymi w społe-
czeństwie a tym, co prawdziwe czy idealne. Pierwszym dziełem fi-
lozoficznym Platona była mowa obrończa Sokratesa. Przekazał
w niej słowa Sokratesa wypowiedziane przed sądem.
Pamiętasz pewnie, że sam Sokrates niczego nie napisał,
w przeciwieństwie do wielu przedsokratyków, choć większość
97
P L A T ~ N
pisanych materiałów nie zachowała się dla potomności. Nató-
miast jeśli chodzi o Platona, uważamy, że przechowała się spora
część jego głównych dzieł (oprócz mowy obrończej Sokratesa
napisał on zbiór listów i aż 35 dialogów filozoficznych). Pisma
te zachowały się przede wszystkim dlatego, że Platon założył
własną szkołę filozoficzną w pobliżu Aten, w gaju oliwnym,
początkowo poświęconym Akademosowi, herosowi z mitologii
greckiej. Stąd właśnie szkoła Platona nazwana została Akade-
mią. (W późniejszych czasach na całym świecie powstało wiele
tysięcy "akademii". Do dziś mówimy o "akademikach" i przed-
miotach "akademickich").
W Akademii Platońskiej nauczano filozofii, matematyki i
gimnastyki, choć "nauczanie" nie jest w tym przypadku naj-
właściwszym określeniem. Również w Akademii Platońskiej
najważniejsza była żywa rozmowa. Nic więc dziwnego, że "dia-
logi" były ulubioną przez Platona formą literacką.
Wieczna prawda, vvieczne piękno i wieczne
dobro
Przy okazji wprowadzenia do całego kursu filozofii powie-
działem, że wygodnie jest określić, co było założeniem danego
filozofa. Pytam więc teraz: co pragnął zbadać Platon?
W krótkich słowach możemy stwierdzić, że Platon zajmował
się zależnością między tym, co wieczne i niezmienne, a tym, co
"plynie" (a więc dokładnie tym samym, co przedsokratycy!).
Powiedzieliśmy sobie, że Sokrates odwrócił się od zagadnień
filozofii przyrody, a zajął człowiekiem i społeczeństwem. Tak,
tak, ale również sofiści i Sokrates zajmowali się stosunkiem
między tym, co wieczne i trwałe, a tym, co "płynie". Rozważali
ten problem w odniesieniu do moralności człowieka, do ideałów
czy cnót społeczeństwa. Najogólniej mówiąc sofiści uważali,
że odpowiedź na pytanie, co jest dobre, a co złe, jest różna
w różnych miastach-państwach, a także w różnych pokoleniach.
Tak więc odpowiedź na pytanie o dobro i zło jest również czymś,
co "płynie". Sokrates nie mógł tego zaakceptować. Uważał, że
P L A T O N
istnieją wieczne, ponadczasowe reguły mówiące o tym, co do-
bre, a co złe. Posługując się rozumem wszyscy ludzie mogą
poznać owe niezmienne normy, ludzki rozum bowiem sam jest
wieczny i niezmienny.
Nie straciłaś wątku, Zosiu? Następny jest Platon. On zaj-
muje się zarówno tym, co wieczne i niezmienne w przyrodzie,
jak i tym, co wieczne i niezmienne, gdy chodzi o moralność
i życie społeczne. Dla Platona staje się to jedną i tą samą sprawą.
Usiłuje on pochwycić "rzeczywistość", która jest wieczna i nie-
zmienna. I, prawdę mówiąc, do tego właśnie potrzebni nam są fi-
lozofowie. Nie obchodzą ich wybory najpiękniejszej dziewczyny
roku ani najtańsze pomidory na rynku (dlatego też nie zawsze
bywają lubiani!). Oni starają się przymykać oczy na nieistotne
sprawy, na aktualności dnia, próbują natomiast dotrzeć do tego,
co jest wiecznie "prawdziwe", wiecznie "piękne", wiecznie "do-
bre".
Mamy więc przynajmniej ogólny zarys filozoficznego zało-
żenia Platona. Teraz zajmiemy się każdą rzeczą po kolei. Po-
staramy się zrozumieć jego niezwykły sposób myślenia, który
pozostawił niezatarty ślad w całej późniejszej filozofii europej-
skiej.
Świat idei
Już Empedokles i Demokryt wskazali, że wszystkie zjawiska
w naturze "płyną", lecz mimo to musi istnieć "coś", co nigdy się
nie zmienia ("cztery korzenie" albo "atomy"). Platon również
podejmuje to zagadnienie, lecz rozwiązuje je w odmienny spo-
sób.
Platon uważał, że wszystko, czego możemy dotknąć w przy-
rodzie, "płynie". Nie istnieją więc żadne "pierwiastki", które
nie ulegają rozkładowi. Absolutnie wszystko, co należy do
"świata zmysłów", stworzone jest z materiału, który podlega
niszczącemu działaniu czasu. Wszystko zarazem stworzone jest
według ponadczasowej "formy", która pozostaje wieczna i nie-
zmienna.
98
99
P L A T O N P L k T O N
Nie chwytasz? No cóż... Udało Ci się rozwiązać zadanie dotyczące
pięćdziesięciu
Dlaczego wszystkie konie są takie same, Zosiu? Być
może identycznych ciastek? Załóżmy, że spadłaś z kosmosu na Zie-
myślisz sobie, że wcale tak nie jest. Istnieje jednak coś, co
jest mię i nigdy przedtem nie widziałaś cukierni. Wchodzisz więc
wspólne dla wszystkich koni, coś, co sprawia, ie nigdy nie mamy do
odpowiednio kuszącej ciastkarni i w oko wpada Ci pięćdzie-
kłopotu ze wskazaniem, że to właśnie jest koń. Poszczególny siąt
identycznych pierniczków ułożonych rządkiem na ladzie.
koń oczywiście "płynie". Może się starzeć, okuleć, chorować,
aż Przypuszczam, ie podrapałabyś się w głowę, zdziwiona, jak to
wreszcie padnie. Samą jednak "forma" konia pozostaje
wieczna możliwe, ie są takie same. Prawdopodobnie jednak któremuś
i niezmienna.
z piernikowych ludzików odłamała się ręka, innemu ukruszył
Dla Platona więc owo wieczne i niezmienne nie jest wcale się
kawałek głowy, a jeszcze inny ma wielki brzuch. Po namyśle
żadną fizyczną "pramaterią". Wieczne i niezmienne są duchowe doszłabyś
do wniosku; że mimo to wszystkie pierniczki mają
czy abstrakcyjne obrazy, wzorce, według których wszystko jest I~Ś
wspólny mianownik. Choć żaden nie jest idealny, będziesz
przekonana, że mają wspólny pierwowxór. Zrozumiesz, że wszyst-
stworzone.
~ kie ciasteczka zostały zrobione za pomocą tej samej formy. I co
Sprecyzuję: przedsokratycy podali całkiem niezłe wyjaśnie-
~,~,ięcej, Zosiu: będziesz miała wielką ochotę zobaczyć tę formę.
nie zmian zachodzących w przyrodzie, niekoniecznie zakładając,
Jasne jest bowiem, że sama forma jest o wiele, wiele bliższa
że coś rzeczywiście się "zmienia". Uważali, że w obiegu przy-
ideałowi, a więc na swój sposób piękniejsza niż którakolwiek
rody istnieją wieczne i trwałe najmniejsze cząsteczki, które nie
z ułomnych kopii.
ulegają rozpadowi.
Jeśli udało Ci się rozwiązać zadanie samodzielnie, to rozwią-
A jednak, Zosiu! Powtarzam: A jednak! A jednak nie potra- załaś
ten problem filozoficzny dokładnie w taki sam sposób jak
fili podać żadnego rozsądnego wyjaśnienia, w jaki sposób owe platon.
Jak większość filozofów "spadł na Ziemię z kosmosu"
najmniejsze cząstki, klocki, z których niegdyś zbudowany był (i
~,ylądował na samym koniuszku jednego z cienkich włosków
koń, mogły nagle złożyć się w zupełnie nowego "konia" czte- króliczej
sierści). Zdumiało go takie podobieństwo zjawisk wy-
rysta albo pięćset lat później! Albo, na przykład, w
krokodyla stępujących w przyrodzie i w końcu doszedł do wniosku, że
ist-
lub nosorożca. Platon zauwaiył, że atomy Demokryta nigdy nie nieje
ograniczona liczba form, które są "ponad" lub kryją się
złożą się w krokoroica ani w nosodyla. Właśnie to pobudziło "za"
wszystkim, co widzimy wokół nas. Formy te Platon na-
jego filozoficzną refleksję. zwał ideami. Za wszystkimi końmi,
świniami i ludźmi tkwi odpo-
Jeśli rozumiesz, o co mi chodzi, możesz opuścić ten frag- wiednio:
idea "koń", idea "świnia", idea "człowiek". (Tak samo
ment. Na wszelki wypadek powtórzę: masz pudełko klocków w omawianej
przez nas cukierni moina znaleźć pierniczkowe lu-
Lego i budujesz z nich konia. Następnie rozbierasz go i
wkładasz :~a dziki, pierniczkowe świnki i pierniczkowe koniki, bo
w cukier-
klocki do pudełka. Nie możesz oczekiwać, ie z klocków powsta- niach
mają na ogół więcej niż jedną formę. Ale jedna jedyna
nie nowy koń, gdy tylko potrząśniesz pudelkiem. W jaki sposób forma
wystarczy na każdy rodzaj pierniczków.)
klocki Lego miałyby same z siebie ułożyć się w konia? Nie,
to Konkluzja: Platon uwaiał, że poza ,;światem zmysłowym"
Ty go musisz zbudować, Zosiu. A uda Ci się to, ponieważ no- musi
istnieć odrębna rzeczywistość. Nazwał ją światem idei. Tu
sisz w sobie obraz tego, jak wygląda koń. Koń z klocków Lego właśnie
znajdują się wieczne i niezmienne "wzorce", kryjące
jest więc stworzony według wzorca, który nie zmienia się i nie się za
zjawiskami, które napotykamy w przyrodzie. Ten godny
zależy od tego, jak wygląda jakiś konkretny koń. uwagi pogląd
nazywamy platońską teorią idei.
100 ~" 101
P L A T O N
Wiedza pewna
Ufam, że na razie nie straciłaś wątku, droga Zosiu. Ale może
zapytasz: czy Platon rzeczywiście tak myślał? Czy naprawdę
sądził, że w całkiem innej rzeczywistości istnieją takie formy?
Pewnie nie przez całe życie myślał dosłownie tak, lecz przy-
najmniej z niektórych jego dialogów wynika, że tak należy go ro-
i~ zumieć. Spróbujmy prześledzić jego argumentację.
Jak już powiedzieliśmy, filozof stara się pochwycić coś, co jest
wieczne i niezmienne. Nie byłoby rzeczą szczególnie przydatną
pisanie rozprawy filozoficznej o egzystencji pewnej konkretnej
p bańki mydlanej. Po pierwsze, nie można się jej nawet dobrze
przyjrzeć, a już znika. Po drugie, najprawdopodobniej bardzo
trudno byłoby sprzedać rozprawę o czymś, czego nikt inny nie
widział, a co w dodatku istniało zaledwie przez pięć sekund.
Platon uważał, że wszystko, co dostrzegamy w otaczającej
' nas przyrodzie i czego możemy dotknąć, da się porównać do
bańki mydlanej. Nic bowiem z tego, co istnieje w świecie
j zmysłowym, nie jest trwałe. Na pewno zdajesz sobie sprawę,
że wszyscy ludzie i zwierzęta prędzej czy później umierają i ule-
gają rozkładowi. Powoli zmienia się i rozpada nawet blok mar-
muru. (Akropol Ieży w ruinach, Zosiu! To skandal, powiesz
' może. Ale tak właśnie jest.) Dla Platona istotne jest, że nigdy
nie
zdołamy uzyskać pewnej, bezspornej wiedzy o czymś, co ulega
ciągłym zmiano~. O tym, co należy do świata zmysłowego,
a więc o tym, co możemy zobaczyć, czego możemy dotknąć,
mamy tylko złudne pojęcie albo przypuszczenie. Pewną wiedzę
możemy osiągnąć jedynie w odniesieniu do tego, co możemy
"zobaczyć" rozumem.
Dobrze, dobrze, Zosiu, postaram się wyjaśnić Ci to dokład-
niej. Jakiś jeden piernikowy ludzik może po całym tym mie-
szaniu, ugniataniu, wycinaniu i pieczeniu okazać się tak znie-
kształcony, że trudno stwierdzić, co to właściwie jest. Obej-
rzawszy jednak dwadzieścia czy trzydzieści takich pierniczków,
' mniej lub bardziej doskonałych, z dużą pewnością mogę stwier-
dzić, jak wygląda forma użyta do zrobienia ciastek. Mogę to
P L A T O N
odgadnąć, choć samej formy nigdy nie widziałem. Nie jest nawet
pewne, czy zobaczenie formy na własne oczy przyniosłoby więk-
szą korzyść. Nie zawsze bowiem możemy zaufać własnym zmy-
słom. Zdolność widzenia może być u każdego człowieka inna.
Możemy natomiast zaufać temu, co mówi nam rozum, rozum
bowiem wszyscy ludzie mają taki sam.
Wyobraź sobie, że siedzisz w klasie z trzydziestoma innymi
uczniami i nauczyciel zapyta, który z kolorów tęczy jest najład-
niejszy. Na pewno usłyszy wiele różnych odpowiedzi. AIe kiedy
spyta, ile jest osiem rązy trzyo cała klasa powinna podać taki
sam wynik. Takie rozstrzygnięcie podaje rozum, który jest do-
kładnym przeciwieństwem opinii i poznania zmysłowego. Mo-
żemy powiedzieć, że rozum jest wieczny i uniwersalny właśnie
dlatego, że wypowiada się o wiecznej i uniwersalnej rzeczy-
wistości.
Platon w ogóle bardzo interesował się matematyką, a powo-
dem tego był fakt, ie prawa matematyczne nigdy się nie zmie-
niają i dlatego wiedzę o nich możemy uważać za pewną. Po-
służmy się teraz jakimś przykładem. Wyobraź sobie, że gdzieś
w lesie znajdujesz okrągłą szyszkę. Być może powiesz, ie
"twoim zdaniem" szyszka jest idealnie okrągła. Jorunn nato-
miast będzie twierdzić, że z jednej strony jest odrobinę spłasz-
czona (oczywiście zaczniecie się kłócić!). Nie możecie jednak
być pewne czegoś, co widzicie oczami. Z całą pewnością nato-
miast możecie stwierdzić, że pełny okrąg ma 360 stopni. Mówiąc
to wypowiadacie się oczywiście o ideainym okręgu, którego być
może nie da się znaleźć w naturze, ale który z łatwością może-
cie sobie wyobrazić (rozmawiacie o ukrytej formie do wycinania
pierniczków, a nie o przypadkowym pierniczku na kuchennym
stole).
Krótkie podsumowanie: o tym, co postrzegamy zmysłami,
możemy mieć jedynie złudne pojęcie. Pewną wiedzę natomiast
możemy osiągnąć o tym, co postrxegamy roxumem. Suma kątów
w trójkącie przez całą wieczność wynosić będzie I80 stopni.
I tak samo idea "koń" zawsze będzie stała na czterech nogach,
nawet jeśli wszystkie konie w świecie zmysłów okuleją.
102 103
P L A T O N ~' P L A T O N
Nieśmiertelna dusza
Dowiedzieliśmy się już, że zdaniem Platona rzeczywistość
podzielona jest na dwie części.
Jedna część to świat xmysłów, o którym przybliioną i niedo-
skonałą wiedzę uzyskać możemy dzięki wykorzystaniu naszych
pięciu (ulegających złudzeniom i niedoskonałych) zmysłów.
Do tego, co poznajemy zmysłami, odnosi się twierdzenie, że
"wszystko płynie", a n'ic w świecie dostępnym zmysłom nie trwa
wiecznie. A więc w świecie zmysłów nie ma niczego, co jest,
tylko całe mnóstwo rzeczy, które powstają i znikają.
Drugą częścią jest świat idei, o którym możemy uzyskać
pewną wiedzę, posługując się rozumem. Świata idei nie da się
poznać zmysłami. Za to idee (albo formy) są wieczne i nie-
zmienne.
Według Platona człowiek również jest istotą dwudzielną.
Mamy ciało, które "plynie". Jest ono nierozerwalnie związane ze
światem zmysłów i czeka je taki sam los jak wszystko inne, co do
tego świata należy (na przykład bańka mydlana). Wszystkie na-
sze zmysły wiążą się z ciałem, dlatego też nie można na nich po-
legać. Mamy jednak także nieśmiertelną dusxę, która jest siedli-
skiem rozumu. Dusza nie jest materialna i właśnie dlatego może
zajrzeć do świata idei.
Dużo jui powiedziałem. Ale to nie koniec, Zosiu. Powta-
rzam: TO NIE KONIEC!
Platon uważał także, ie dusza istniała, zanim jeszcze za-
mieszkała w ciele. Kiedyś dusza przebywała w świecie idei
(leżała w szafie na górnej półce wraz ze wszystkimi foremkami
do ciastek). Kiedy dusza budzi się w ludzkim ciele, zapomina
o doskonałych ideach. Coś jednak zaczyna się dziać, rozpo-
czyna się niezwykły proces. Z czasem, gdy człowiek doświadcza
form występujących w przyrodzie, `v duszy kiełkować zaczyna
nieśmiałe wspomnienie. Człowiek widzi konia - ale takiego,
któremu daleko do doskonałości (tak, tak, pierniczkowego ko-
nika). To wystarczy, by obudzić w duszy niejasne wspomnie-
nie doskonałego "konia", którego widziała kiedyś w świecie
idei. Tym samym budzi się także tęsknota za powrotem do wła-
ściwej siedziby duszy. Tęsknotę tę Platon nazywa eros, co znaczy
miłość. Dusza odczuwa więc "miłosną tęsknotę" za powrotem
do miejsca, z którego przybyła. Od tej chwili ciało i wszystko, co
zmysłowe, wydaje się niedoskonałe i nieistotne. Na skrzydłach
miłości dusza powróci do "domu", do świata idei. Uwolni się
z "cielesnego więzienia".
Muszę natychmiast podkreślić, że Platon opisuje tu idealny
bieg życia. Nie wszyscy ludzie uwalniają duszę i pozwalają jej
wyruszyć w powrotną podróż do świata idei. Większość trzyma
się mocno tego, co jest "odbiciem" idei w świecie zmysłów. w-
dzą konia, i jeszcze jednego konia. Nie dostrzegają jednak tego,
czego wszystkie konie są tylko nieudolnym naśladownictwem
(wpadają do kuchni i rzucają się na pierniczki, nie pytając nawet,
skąd się wzięły). A Platon opisuje drogę filozofów. Jego poglądy
można odczytywać jako opis działalności filozofów.
Kiedy widzisz cień, Zosiu, myślisz od razu, że coś musi rzu-
cać ten cień. Dostrzegasz cień jakiegoś zwierzęcia. Może to
koń, myślisz, ale nie jesteś pewna. Odwracasz głowę i widzisz
prawdziwego konia, który jest o wiele piękniejszy, ma ostrzej-
sze kontury niż złudny "cień konia". A PLATON UWAŻAŁ,
ŻE WSZYSTKIE ZJAWISKA W PRZYRODZIE SA~ TYLKO CIE-
NIAMI WIECZNYCH FORM, CZYLI IDEI. Większość ludzi za-
dowala się jednak życiem wśród cieni. Nie myślą wcale o tym,
że coś ten cień musi rzucać. Sądzą, ie poza cieniami nie ma ni-
czego innego, dla nich więc cienie wcale nie są cieniami. Dlatego
zapominają o nieśmiertelności swej duszy
Wyjście z mroku jaskini
Platon pogląd swój ilustruje porównaniem zwanym często para-
bolą jaskini. Postaram się przekazać Ci ją własnymi słowami.
Wyobraź sobie ludzi mieszkających w jaskini pod ziemią. Sie-
dzą zwróceni plecami do wyjścia, ręce i nogi mają związane
i mogą patrzeć jedynie na ścianę jaskini. Za nimi wznosi się wy-
soki mur, a za murem przechadzają się podobne ludzkie istoty,
104 105
P L A T O N
trzymające ponad krawędzią muru rozmaite figury Ponieważ
jeszcze dalej płonie ognisko, figury rzucają migotliwe cienie na
ścianę jaskini. Mieszkańcy jaskini mogą więc widzieć jedynie ów
"teatr cieni". Siedzą w tej samej pozycji od urodzenia i dlatego
wierzą, że cienie to jedyne, co istnieje.
Wyobraź sobie, że jeden z mieszkańców jaskini wyrywa się
z niewoli. Wszystko zaczyna się od pytania, jakie sobie zadaje:
skąd biorą się cienie na ścianie? Wreszcie udaje mu się zerwać
więzy. Jak myślisz, co stanie się, kiedy odwróci się ku figurom
trzymanym ponad krawędzią muru? Naturalnie przede wszyst-
kim oślepi go ostre światło. Będzie też oszołomiony widokiem
figur, bo przeciei dotychczas widział tylko ich cienie. Gdy uda
mu się przejść przez mur i pójdzie dalej, mijając ognisko, za-
głębi się w przyrodę otaczającą jaskinię i znów jego oczy na mo-
ment oślepną. Ale przetarłszy je przeżyje wstrząs, widząc, jak
piękne jest wszystko dokoła. Pierwszy raz ujrzy kolory i ostre
kontury. Zobaczy prawdziwe zwierzęta i kwiaty, których jedynie
nieudolnym naśladownictwem były cienie w jaskini. Zada sobie
pytanie, skąd biorą się wszystkie te kwiaty i zwierzęta, zobaczy
słońce na niebie i zrozumie, że to ono daje życie całej przyrodzie,
tak jak w jaskini ognisko sprawiło, że mógł widzieć cienie.
Szczęśliwy mieszkaniec jaskini mógłby teraz zanurzyć się w
przyrodzie i radować odzyskaną wolnością. Ale on myśli o tych
wszystkich, którzy zostali w jaskini. Postanawia do nich wrócić.
Gdy tylko znów znajdzie się na dole, usiłuje przekonać pozosta-
łych miesxkańców jaskini, że cienie na ścianie są tylko niewyraź-
nym naśladownictwem prawdxiwych rzeczy Nikt jednak mu nie
wierzy Wszyscy wskazują ścianę jaskini i powtarzają, że istnieje
jedynie to, co tam widzą. W końcu zabijają go.
To, co Platon przedstawia w swojej paraboli ja~kini, to droga
filozofa od złudnych domysłów do prawdziwych idei, które kryją
się za wszystkimi zjawiskami przyrody. Ma też z pewnością na
myśli Sokratesa, zgładzonego przez "mieszkańców jaskini" za
to, że zaczął "mieszać" w ich tradycyjnych wyobrażeniach i pra-
gnął pokazać drogę do prawdziwego poznania.
106
T
P L A T O N
Zdaniem Platona, stosunek między mrokiem jaskini a przy-
rodą znajdującą się poza nią odpowiada stosunkowi między for-
mami w przyrodzie a światem idei. Platon nie uważał wcale, że
przyroda jest mroczna i smutna, ale jest mroczna i smutna w po-
równaniu z jasnością i wyrazistością idei. Zdjęcie ślicznej dziew-
czyny nie jest wcale mroczne ani smutne, raczej przeciwnie. Ale
to przecież tylko zdjęcie.
-u Państwo filozofów
Parabolę jaskini znajdujemy w dialogu Platona zatytułowanym
Państwo. Platon przedstawia w nim takie obraz "państwa ide-
alnego", to znaczy wymyślonego wzoru państwa, czy - jak to
nazywamy - państwa "utopijnego". Mówiąc o tym w krótkich
słowach Platon jest zdania, że państwem powinni rządzić filozo-
fowie. Wyjaśniając, dlaczego tak uważa, za punkt wyjścia przyj-
muje sposób, w jaki zbudowany jest każdy człowiek.
Według Platona ludzkie ciało podzielone jest na trzy części,
to znaczy głowę, pierś i podbrxusxe. Każdej z tych części odpo-
wiada pewna cecha duszy. Głowie odpowiada rozum, piersi -
wola, a podbrzuszu - pożądanie. Każdej z trzech części du-
szy przypisany jest z kolei pewien ideał, czyli "cnota". Ro-
zum powinien dążyć do mądrości, wola - okazywać męstwo,
a nad pożądaniem należy panować, okazując umiar. Dopiero
gdy wszystkie trzy części człowieka funkcjonują jako całość,
mamy do czynienia z człowiekiem "sprawiedliwym". W szkole
młodzież powinna najpierw uczyć się panować nad żądzami,
a następnie rozwijać męstwo. Na koniec rozum powinien osią-
gnąć mądrość.
Platon wyobraża sobie państwo zbudowane dokładnie na tej
samej zasadzie jak człowiek - z zachowaniem identycznego po-
działu. Jak ciało ma głowę, pierś i podbrzusze, tak państwo ma
władców, strażników (czyli żołnierzy) i wytwórców (na przykład
chłopów). Wyraźnie widać tutaj, że Platon wzoruje się na grec-
kiej medycynie. Jak zdrowy, harmonijny człowiek wykazuje rów-
nowagę i umiar, tak "sprawiedliwe" państwo charakteryzuje się
tym, że każdy zna swoje miejsce w całości.
10%
P L A T O N
Jak całą filozofię Platona, tak również jego filozofię państwa
cechuje racjonalizm. Decydującym czynnikiem wpływającym na
stworzenie dobrego państwa jest fakt, że będzie ono rządzone
rozumem. Tak jak głowa kieruje ciałem, tak i społeczeństwem
kierować powinni filozofowie.
Spróbujmy naszkicować sobie stosunek między trzema częś-
ciami człowieka i państwa:
CIAŁO DUSZA CNOTA PAŃSTWO
głowa rozum mądrość władcy
pierś wola męstwo strainicy
podbrzusze pożądanie umiar wytwórcy
Idealne państwo Platona przypomina nieco stary indyjski po-
dział na kasty, w którym każdemu przypisana jest szczególna
funkcja, mająca na względzie dobro całości. Już od czasów Pla-
tona, a nawet jeszcze wcześniej, w indyjskim systemie kasto-
wym istniał taki sam podział na trzy kasty: kastę rządzącą (czyli
kastę kapłanów), kastę wojowników i kastę wytwórców.
Dzisiaj państwo Platona nazwalibyśmy może państwem tota-
litarnym. Warto jednak zauważyć, że zdaniem Platona tak samo
jak mężczyźni mogłyby również władać państwem kobiety, a to
dlatego, że władcy obejmują rząd z racji swego rozumu. Platon
uważał, że kobiety mają dokładnie taki sam rozum jak męż-
czyźni, o ile odbiorą takie samo wykształcenie, a ponadto zo-
staną zwolnione z obowiązku zajmowania się dziećmi i z za-
jęć domowych. Platon pragnął, by władcy i strainicy wyrzekli
się rodziny i własności prywatnej. Wychowanie dzieci i tak jest
sprawą zbyt poważną, by można ją było powierzyć zwykłym lu-
dziom i odpowiedzialność za nie powinno przejąć państwo (Pla-
ton był pierwszym filozofem, który postulował organizację pu-
blicznych przedszkoli i całodziennej szkoły).
Przeżywszy kilkakrotnie rozczarowanie polityką Platon na-
pisał dialog Prawa. Przedstawił w nim "państwo prawa" jako
nieomal najlepsze państwo. Tym razem przywraca do łask wła-
sność prywatną i więzi rodzinne, ale w ten sposób wolność ko-
biet zostaje ograniczona. 'liwierdzi jednak, że państwo, które
P L A T O N
nie kształci i nie ćwiczy kobiet, jest jak człowiek, który ćwiczy
tylko prawą rękę.
Ogólnie możemy powiedzieć, że Platon miał pozytywny sto-
sunek do kobiet, w każdym razie gdy weźmiemy pod uwagę
czasy, w jakich żył. W dialogu Uczta to właśnie kobieta, DIO-
TYMA, przekazuje Sokratesowi wiedzę filozoficzną.
Taki właśnie był Platon, Zosiu. Przez ponad dwa tysiące lat
ludzie dyskutowali - i krytykowali - jego zadziwiającą teorię
idei. Pierwszym, który to uczynił, był jego własny wychowanek
z Akademii. Nazywał się ARYSTOTELES - to trzeci wielki filo-
zof z Aten. Ale na razie więcej nic nie powiem!
Podczas gdy Zofia siedziała na pieńku zaczytana w wykład o
Platonie,
słońce wzeszło nad porośnięte lasem wzgórza na wschodzie. Tarcza
słoneczna uniosła się nad horyzontem akurat w chwili, gdy dziew-
czynka czytała o Sokratesie, który wydostał się z jaskini i stał mrużąc
oczy, oślepiony jasnym światłem.
Zofia miała wrażenie, jakby sama właśnie wyszła z podziemnej
groty. Wydawało jej się w każdym razie, że po przeczytaniu o Plato-
nie spogląda na przyrodę w całkiem nowy sposób. Miała wrażenie, że
przedtem nie rozróżniała kolorów jak daltonista. Dostrzegała cienie,
lecz nie widziała jasnych, wyraźnych idei.
Nie była pewna, czy Platon mówiąc o wiecznych wzorach we
wszystkim miał rację, ale myśl, że wszystko, co żyje, to tylko niedo-
skonałe kopie wiecznych form w świecie idei, wydała jej się piękna.
Bo czy nie jesf prawdą, że wszystkie kwiaty i drzewa, ludzie i
zwie-
rzęta są niedoskonali?
Wszystko, co widziała wokół siebie, stało się tak piękne i pełne
życia, że aż musiała przetrzeć oczy Nic z tego, na co patrzyła, nie
będzie trwało wiecznie. A jednak za sto lat będą tu kwitły takie same
kwiaty, biegały takie same zwierzęta. Choć każdy kwiat i każde zwie-
rzę zostanie w pewien sposób wytarte z pamięci, zapomniane, to jed-
nak "coś" zapamięta, jak wszystko powinno wyglądać.
Zofia zapatrzyła się w dzieło stworzenia. Nagle na pień sosny sko-
czyła wiewiórka. Kilka razy okręciła się wokół pnia i zaraz zniknęła
wśród gałęzi.
108 109
P L A T O N
Już cię kiedyś widziałam! -pomyślała Zofia. Oczywiście zdawała
sobie sprawę, że to nie jeśt to samo zwierzątko, które spotkała
wcześniej, ale widziała już kiedyś tę "formę". Platon mógł mieć ra-
cję, i ona kiedyś widziała ową wieczną "wiewiórkę" w świecie idei,
j zanim jej dusza zamieszkała w ciele.
Czy to prawda, że żyła już wcześniej? Czy jej dusza istniała już, za-
; I nim znalazła ciało, do którego mogła się wślizgnąć? Czy to prawda,
że przez cały czas nosi w sobie skarb, maleńką bryłkę złota, klejnot,
którego nie zniszczy czas; duszę, która będzie żyć dalej, gdy ciało ze-
starzeje się i umrze, żyć będzie dalej?
i
,
,
,
;
,,
;
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
05 świat zofi12 świat zofi11 świat zofi06 świat zofi08 świat zofi03 świat zofi10 świat zofi14 świat zofi04 świat zofi13 świat zofi02 świat zofi07 świat zofi32 świat Zofiwykaz swiat 0910 najbardziej poszukiwanych zawodow 09 polska i swiat wynikiUstanawianie swiat i dowody kosciolapref 09amd102 io pl09więcej podobnych podstron