Kraków-Kazimierz, 19 lipca 2003
Na krakowskim Kazimierzu niespodziewanie poznany Pan Joachim Russek,
dyrektor Fundacji Judaica w Centrum Kultury Żydowskiej na Kazimierzu
zgadza się na spotkanie ze mną, w poniedziałek 21 lipca o godz. 13:00.
Na Kazimierzu, 21 lipca 2003
Ja i moja córka Ania, przychodzimy dużo wcześniej na Kazimierz. Błądzimy
uliczkami, fotografujemy. Przed pierwszÄ…, wchodzimy do Centrum przy
ulicy Rabina Meiselsa. PrzeglÄ…dam najnowszy numer Cymesa i medytujÄ™
nad wierszem Drzewka Kazimierza Jacka Cygana. Zjawia siÄ™ Joachim
Russek. Będę Go pytać o krakowski Kazimierz XXI wieku. (BKK)
ÅšWIAT NA KRAWDZI ÅšWIATA
Z Joachimem S. Russkiem rozmawia Barbara Kobos
Kamińska
(Tekst autoryzowany)
Widok na Plac Nowy z tarasu Centrum Kultury Żydowskiej, 2003,
(Fot. Barbara Kobos Kamińska)
Barbara Kobos-Kamińska : Co mnie sprowadza na Kazimierz, do
Krakowa?
Byłam w Krakowie i na Kazimierzu przejazdem w roku 1998, lecz nie byłam w
Centrum Kultury Żydowskiej. Chciałam wrócić na Kazimierz, który ciągnie się
za mną w myślach. Zostawiłam tutaj moje pytania bez odpowiedzi. Długo
czekałam, aby ktoś mógł na nie odpowiedzić, ktoś, kto dzisiaj tutaj żyje, kto
tutaj jest.
Joachim S. Russek : Jesteśmy tutaj od 1993 roku, prowadzimy działalność
od listopada 1993.
BKK : Właśnie może od tego zaczniemy naszą rozmowę. Po tym, gdy byłam
po raz pierwszy u Pana w ostatnią sobotę, wracając z Kazimierza wiedziałam
już o co będę Pana pytać: czym jest Kazmierz jako miejsce? Interesuje mnie
współczesny Kazimierz. Jak Pan powiedział, od roku 1993 działa Centrum
Kultury Żydowskiej. A sam Kazmierz? Jak zaczął funkcjonować Kazmierz po
1989 roku?
JSR : Wie Pani, to jest pytanie na dwa tygodnie jeśli mam odpowiedzieć
szczegółowo. Zacznijmy od historii miasta w największym skrócie.
W roku 1335 Kazimierz zostaje założony, pózniej staje się najważniejszym z
miejsc na mapie historii Żydów w Polsce.
To we wcześniejszej historii. Pózniej jest druga wojna światowa i z tego
symbolicznego żydowskiego miasta nic nie pozostaje, to znaczy miasto
pozostaje, ale ze społeczności, która tutaj żyje, ponad 90 procent nie przeżywa
wojny. W 1939 roku mieszkało tutaj prawie 70 tysięcy, a w 1945 zostało
zostało przy życiu trzy tysiące krakowskich Żydów.
Pózniej następuje trudny okres w historii Kazimierza miejsce szare,
zapomniane, żyjące w cieniu pięknego, nie zniszczonego, ciągle
fantastycznego Krakowa.
BKK : Czy były to tylko niemal ruiny Kazimierza? W Krakowie byłam jako
dziecko na początku lat sześćdziesiątych, ale nie na Kazimierzu. Więc jak
wtedy wyglądał Kazimierz?
JSR : Jaki Kazimierz był, ja też nie wiem jak wyglądał, bo gdy przyjechałem
do Krakowa, to przez pierwsze dziesięć lat też nie byłem na Kazimierzu,
ponieważ nie było powodu by tam chodzić.
Wszystko co było w starym Krakowie było tak atrakcyjne, że każde wyjście
poza Planty uznawałem za stratę czasu. Budynek Poczty Głównej, to już było
województwo rzeszowskie mówiąc z przesadą.
Zacząłem tu bywać na początku lat 1980. Miejsce było szare, miejsce było
swoiste. Zazwyczaj o Kazimierzu mówiono w takim kontekście, ża jak kiedyś
komuś było coś potrzebne, jakieś narzędzia, żelastwo, to mówiło się: "a idz na
Kazimierz, to tam na pewno kupisz", albo jeżeli potrzebny był jakiś
rzemieślnik, to na Kazimierzu byli tacy rzemieślnicy.
BKK : Czy to znaczy, że były jeszcze pozostałości Żydów, którzy tutaj na
Kazimierzu mieszkali?
JSR : To znaczy, że tu jeszcze do 1968 roku, było więcej Żydów. Mnie w
1968 roku nie było w Krakowie. Obie Synagogi były czynne, Tempel i Remu'h.
Ale znajomi opowiadali mi o rodzinach, o ludziach, o prawdziwych,
żydowskich mieszkańcach Kazimierza, którzy tu i ówdzie po wojnie się
pojawili.
Pózniej, to wcale nie był 1989, to była druga połowa lat 1970-tych, gdy to
zaczęło się odradzać.
BKK : Kiedy to się zaczęło?
JSR : Zaczęły się pierwociny, zainteresowania Kazimierzem z wielu
powodów. Złożyła się na to z jednej strony sytuacja polityczna, załamanie się
eksperymentu gierkowskiego, niepokoje radomskie w 1976 roku. MÅ‚odzi
ludzie, lepiej niż przeciętnie wykształceni, zaczęli coraz częściej zajmować się
tym wszystkim, czym nie należało albo nie było wolno. Wśród takich rzeczy
były również pytania dotyczące historii i kultury Żydow, pytania o 1968 rok,
jak i o Kielce w 1946 roku, itp.
BKK : Czy to były oficjalne pytania?
JSR : Wie Pani, co znaczy oficjalne? Mówiło się między sobą, przecież Pani
pamięta, że rzeczywistość była daleka od normalnej. Zaczęto na nowo
odkrywać Kazimierz. Ja sam pamiętam, że moi koledzy, ci trochę młodsi,
mówili: "A wiesz, byłem na Kazimierzu. Wyobraz sobie, że tam jest jeszcze
czynna Synagoga, tam jeszcze modlą się w piątki i w soboty." To były
informacje, które szczerze mówiąc, niewiele nam mówiły. Należę do
pokolenia, które, muszę że wstydem przyznać, w dzieciństwie wiedziało
więcej o amerykańskich Indianach, niż o polskich Żydach, co prawda wiedza o
Indianach brała się z książek Karola Maya, które czytaliśmy.
Więc to nie było tak, że to zaczęło się po zmianach. Nie, nie, to zaczęło się
wcześniej. Problematyka żydowska zaczęła pojawiać się na peryferiach życia
wydawniczego. Może to być paradoksem, lecz problematyka żydowska zaczęła
pojawiać sie pismach o charakterze katolickim, w Znaku, w Tygodniku
Powszechnym, w Więzi. Na pewno nie pojawiała się w Trybunie Ludu, albo w
innych wielkonakładowych pismach.
Wobec tego, początek tego procesu trzeba widzieć w połowie lat 1970. Pózniej
nastapił okres wielkich zmian i tu też ta problematyka pojawiła się w
kontekście dyskursu obywatelskiego o tym, kim jesteśmy, jaką ma być ta nowa
wymarzona Polska, próby zrobienia pewnego remanentu, zmierzenia się z tymi
rozdziałami historii i kultury polskiej czy innej, które dotąd były poza
oficjalnym podręcznikowym obiegiem.
Trzeba też wspomnieć, że w roku 1984 odbyła się jedna z takich ważnych
konferencji w Oxfordzie. Było to pierwsze poważne spotkanie grupy uczonych
z Polski z uczonymi żydowskimi, bardzo często pochodzących z Polski, po raz
pierwszy od roku 1968.
BKK : Wiem, że w Oxfordzie spotykają się uczeni, językoznawcy, ludzie
mówiący w języku jidisz.
JSR : To jest odrębny temat. Ja mówię o tym w nurcie zdarzeń, który był
związany ze sprawami polsko-żydowskimi. Po tej konferencji, która była takim
absolutnym przełomem, powstał do dziś najważniejszy rocznik studiów
polsko-żydowskich, Polin. W dwa lata pózniej, na Uniwersytecie
Jagiellońskim w Krakowie powstała pierwsza uniwersytecka jednostka
naukowo-badawcza pod nazwą Międzywydziałowy Zakład Historii Kultury
Żydów w Polsce.
Powstanie naszej instytucji, tj. Centrum Kultury Żydowskiej, było związane z
tą uniwersytecką jednostką. Spora część ludzi, którzy pracowali przy
organizacji tego Zakładu, sądziła, że to nie wystarczy, że trzeba zrobić coś, co
by było pewną instytucjonalną infrastrukturą o charakterze obywatelskim,
ulokowaną właśnie na Kazimierzu.
Dzisiaj patrzymy na Kazimierz jako na taki najbardziej "seksowny" adres w
Krakowie, ale wtedy był to adres zapomniany przez ludzi i Boga. Właściwie
tutaj się nie chodziło, nie było po co, były to początki, być może od roku 1984.
W 1985 roku pojawiają się goście z Izraela, którzy znowu mogą przyjeżdżać
do Polski i chodzą po tym miejscu z jakimiś swoimi przewodnikami, z dużą
znajomością rzeczy i z tak wielką emocją.
Tak to się wszystko zaczęło.
BKK : I z nadziejÄ…?
JSR : Czy z nadzieją, to nie wiem. Na co miałaby być ta nadzieja?
BKK : Powiedzmy na pewne odrodzenie...
JSR : Mówiąc realnie, wtedy ani nie myślano o odrodzeniu, w sensie jak to
pytanie jest tu postawione.
W tych to okolicznościach w 1988 roku zostaje wyrażona troska o Kazimierz,
jako symbolu żydowskiej obecności dla jednych i żydowskiej pustki dla
drugich. Wśród tej grupy osób byli głównie Polacy i polscy Żydzi, również
żyjący poza granicami Polski, w tym Żydzi z Krakowa. Chodziło o to, że
należy na Kazimierzu zrobić coś, co byłoby dowodem na to, że pamięć o
Kazimierzu zaczyna się odradzać, że zainteresowanie historią Kazimierza,
czyli żydowskiego Kazimierza, zaczyna się odradzać, i że jest to pewna
obywatelska powinność Polaków żyjących w Krakowie, gdyż społeczność
żydowska jest tu tak mała, że sama nie jest w stanie temu podołać. Tak
powstaje sformułowanie tego projektu.
Znalezliśmy ten właśnie adres. Pod tym adresem, przy ulicy Meiselsa 17, była
totalnie zrujnowana modlitewnia, która sama w sobie ma bardzo interesującą
historię. Została zbudowana w latach osiemdziesiątych XIX wieku i do
wybuchu drugiej wojny światowej służyła celom kultowym. W czasie wojny i
po wojnie była tu stolarnia, potem był to jakiś magazyn na cokolwiek, a
jeszcze pózniej był to już absolutnie zrujnowany budynek. Był to jakiś ogólny
zarys, było to miejsce, chociaż totalnie zrujnowane. Dokumentację zdjęciową
można obejrzeć na naszych stronach internetowych.
BKK : Czy Pan był od początku związany z tym projektem?
JSR : Tak, ja byłem od początku, od 1988 roku. A tak właściwie, to
stanęliśmy trochę z nosami pod ścianą, bo zaczęły się problemy za co to
zrobić, skąd wziąć pieniądze, kto ma za to zapłacić, itd. Jak to nieraz bywało w
Polsce, w tak beznadziejnej sytuacji, czeka się na przysłowiowy polski cud i
taki cud się wydarzył.
Mianowicie, w 1988 roku Kongres Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej
podjÄ…Å‚ decyzjÄ™ o wielkim programie pomocy dla Polski The Poland Aid Act.
Był to program pomocy żywnościowej. Słowem, Amerykanie przysyłali do
Polski nadwyżki żywnościowe. W Polsce nie było wtedy jedzenia, problem
żywności był dramatyczny, te dostawy były tutaj sprzedawane, a nie
rozdawane. Uzyskane tak środki były przeznaczone głównie na projekty
związane z rolnictwem, z polską wsią, z jej awansem cywilizacyjnym. Ale były
również dwa projekty szczególne; z tych szczególnych projektów jednym był
nasz projekt na Kazimierzu. To zapewniło nam sfinansowanie pełnej
rewaloryzacji, adaptacji i modernizacji tej ruiny dla przyszłej funkcji Centrum
Kultury Żydowskiej. Ten proces rewaloryzacji trwał pomiędzy latami 1989 a
1993. W listopadzie 1993 roku miejsce to zostało otwarte i rozpoczęliśmy
naszą codzienną działalność programową.
Należałoby zapewne powiedzieć jakie cele przyświecają naszej działalności,
czym jesteśmy. Proszę zwrócić uwagę, że jesteśmy Centrum Kultury
Żydowskiej, a nie jesteśmy Żydowskim Centrum Kultury, czyli jesteśmy
instytucją obywatelską a nie instytucją etnicznie, religijnie żydowską.
Słowem, przesłanie, które towarzyszy naszej działalności jest następujące:
chcemy przywrócić do biegu myśli i zbiorowej pamięci historię i kulturę
Żydów polskich tu na Kazimierzu; chcemy zachować to, co zostało z
dziedzictwa Żydów tu na Kazimierzu, chcemy przekazać wiedzę
młodszemu pokoleniu i chcemy zachować pamięć o wielowiekowej
obecności Żydów na ziemiach polskich, choć w sposób oczywisty i
naturalny, co się wiąże z Kazimierzem jest nam najbliższe.
I na koniec, wszystko co robimy w obszarze historii winno również służyć
tworzeniu otwartego obywatelskiego społeczeństwa w Polsce. Zatem,
próbujemy połączyć pewne nasze zadania i obowiązki wobec historii z
naszymi zadaniami i obowiązkami wobec współczesności i wobec przyszłości.
W jaki sposób te ogólnie zarysowane cele przekładają się na codzienne
działanie, to najlepiej jest odesłać Panią do naszych comiesięcznych
programów. Nie ma co o tym opowiadać, proszę wejść na naszą stronę
internetową i zobaczyć co się u nas w ciągu 12 czy 24 miesięcy działo i dzieje,
ze szczególnym zwróceniem uwagi na to, w jaki sposób ten program jest
skonstruowany, co z czym i dlaczego jest połączone. Proszę samej wyrobić
sobie zdanie w jakim stopniu te ogólne cele są realizowane przez naszą
codzienną działalność.
BKK : Proszę mi powiedzieć, kto jest odbiorcą tej codziennej działalności
Centrum?
JSR : Przede wszystkim na pierwszym miejscu jest to polska publiczność,
która stanowi zdecydowaną większość osób uczestniczących w naszych
programach, które oferujemy przez dziesięć miesięcy w roku, od września do
czerwca.
BKK : Czy według roku żydowskiego?
JSR : Nie, my oczywiście zaznaczamy ten rok żydowski, ale w inny sposób,
on wynika z pewnego normalnego cyklu funkcjonowania. Lipiec i sierpień to
są wakacje. Natomiast do szkół i na uniwersytet wraca się jesienią.
I to jest największa część naszej publiczności, która stanowi jakieś 70%.
Natomiast 30% naszych gości, naszej publiczności i osób uczestniczących w
programach, są to goście z zagranicy. Wśród nich trzy grupy są najliczniejsze:
amerykańscy Żydzi, Niemcy i Izraelczycy. Obok tych najliczniejszych grup są
jeszcze dziesiątki przedstawicieli innych państw od Singapuru po Argentynę.
Taki jest mniej więcej rozkład. Latem, dla publiczności zagranicznej często
organizujemy, w angielskiej czy niemieckiej wersji językowej, programy letnie
które związane są z dziedzictwem żydowskim w Polsce.
Dotychczas mieliśmy kilka takich programów, które zorganizowaliśmy we
współpracy z różnymi uniwersytetami amerykańskimi. Przez cztery ostatnie
lata mieliśmy program w niemieckiej wersji językowej z udziałem Niemców,
Austriaków i Szwajcarów, jak również przedstawicieli naszych wschodnich
czy południowych sąsiadów: Czechów, Słowaków, Ukraińców i Litwinów. I
oczywiście, zawsze również Polaków.
Taki jest, najkrócej mówiąc, obraz tego co robimy. Natomiast zachęcam Panią
by przyjrzeć się tym comiesięcznym programom, ponieważ dadzą one Pani
konkretny wgląd w jaki sposób to robimy i co chcemy osiągnąć. Przesłanie,
jakie wynika z comiesięcznych programów jest, moim zdaniem, czytelne, ale
to proszę łaskawie samej to sprawdzić, a nie polegać tylko na moich słowach.
BKK : Już mi Pan powiedział kto odbiera program Centrum, ale proszę mi
powiedzieć czy mieszkańcy Kazimierza też to czynią?
JSR : Mieszkańcy Kazimierza stanowią niewątpliwie mniejszość, co wynika
jakgdyby z charakteru tej dzielnicy. Nasza działalność, nie ma co tego
ukrywać, adresowana jest do ludzi o wykształceniu wyższym niż przeciętne, a
ta grupa nie jest na Kazimierzu najliczniejsza. Do niedawna jeszcze jej w ogóle
nie było, teraz już istnieje i zaczyna tu bywać, ale ciągle to nie jest większość.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że statystyczny Kowalski na Kazimierzu
rano wstaje i patrzy co jest w Centrum Kultury Żydowskiej. Nie, tak jeszcze
nie jest. Natomiast co jest ważne to to, że bywa u nas coraz więcej ludzi
młodych, już w wieku licealnym, studentów, ludzi w wieku postudenckim
oraz, że po dziesięciu latach działalności można powiedzieć, że staliśmy się już
rozpoznawalnym adresem kulturalnym w Krakowie. A to, jak Pani wie, nie jest
łatwe, bo Kraków jest szczególnym miejscem gdzie codziennie, co wieczór,
dzieje się tyle zdarzeń, że zaistnieć jako nowa instytucja nie jest łatwo. To, że
udało się nam zaistnieć w kulturowym krajobrazie Krakowa jak i poza
Krakowem, jak i w jakieś mierze również i za granicą, to już jest częściową
realizacją naszych zamierzeń.
Czyli my tutaj możemy być interesujacą instytucją dla polskiej publiczności,
jak również dla publiczności zagranicznej, zarówno żydowskiej i
nieżydowskiej. To jest jakiś znak, że jesteśmy na dobrej drodze, którą należy
iść dalej.
BKK : Proszę mi powiedzieć, czy na Kazimierzu mieszkają jacyś Żydzi?
JSR : Wie Pani, czy jacyś Żydzi mieszkają, to nie umiem na to odpowiedzieć.
Ja powiedziałbym to tak: ci, co mieszkają w Krakowie, ta nieliczna grupa,
krakowska społeczność żydowska głównie nie mieszka na Kazimierzu.
Ponieważ na Kazimierzu przed wojną mieszkali przede wzystkim tradycyjni
Żydzi. Oni byli tak tradycyjni, że nie mieli najmniejszej szansy na przeżycie,
bo byli rozpoznawalni poprzez ubiór, przez język, bardzo złą znajomość języka
polskiego.
Żydzi bardziej zasymilowani mieli trochę większe szanse żeby przeżyć, choć w
ogólnym rachunku tych tragicznych spraw jedni i drudzy ponieśłi ogromne
straty. Natomiast ta społeczność żydowska, która dzisiaj żyje wśród nas w
Krakowie, nie mieszka na Kazimierzu.
BKK : Przyszłam tutaj z nadzieją, że rano, bądz wieczorem spotkam
przechodzących kazimierzowskich Żydów...
JSR : Spotkać, to Pani spotka. W Synagodze, w godzinach otwarcia. Ale
osoby, które tam przychodzą czy pracują, niekoniecznie żyją jak kiedyś. To są
absolutnie wyjątkowe sytuacje, żeby Żydzi z powrotem sprowadzili się na
Kazimierz. Proszę nie zapominać, że podczas niemieckiej okupacji cała
społeczność żydowska została przesiedlona poza Kazimierz, do getta na
Podgórzu, a ponad 90 % z niej nie przeżyło wojny.
BKK : W latach 1980. Kazimierz był postrzegany jako pewien dosyć ponury
prolog dla przyjezdnych turystow czy "pielgrzymow" (i nie tylko dla nich) do
Auschwitz. Było też takie określenie: "Kazimierz bez Żydów". Kiedy zaczęto
mówić o odnowieniu Kazimierza, powstała myśl, by Kazimierz stał się niejako
przeciwstawieniem Auschwitz. Pesymistyczne prognozy, że żydowski Kazimierz
bez Żydów nie będzie funkcjonować poza judaistyczną rzeczywistością, na
szczęście nie sprawdziły się. Ale czy w tym, w znacznym już stopniu
pieczołowicie odnowionym Kazimierzu, postrzega się teraz jakąś przeciwwagą
Auschwitz? Tam Zagłada, a tu znowu życie, jeśli, siłą rzeczy, nie Żydów jako
społeczności, to ich kultury.
JSR : Kiedy Jerzy Kosiński przyjechał wiosną 1988 roku do Krakowa,
uświadomił nam coś bardzo ważnego mówiąc, że Auschwitz jest symbolem
śmierci, zaś Kazimierz symbolem żydowskiego życia. A dystants pomiedzy
Auschwitz a krakowskim Kazimierzem jest czymś więcej niż tylko
geograficzną odleglością jest linią łączącą życie i śmierć. Stąd też
odwiedzinom w Auschwitz towarzyszyć winny odwiedziny na Kazimierzu. To
wtedy dla wielu z nas było objawienie. Takie myślenie legło również u
podstaw rozważań o naszym Centrum. Ostatnie 15-20 lat to nowy rozdział w
historii Kazimierza. Wiele sie zmieniło i to na lepsze. Wiele pozostało jeszcze
do zrobienia. Czy Kazimierz pozostanie już tylko wspaniałym symbolem
minionego życia żydowskiego w Polsce, czy powtórnie odrodzi się żydowskie
życie na to pytanie, obawiam się, nikt nie zna odpowiedzi.
BKK : Wrócę do kwestii językowej. Czy język jidysz jest w jakiś sposób
praktykowany wśród tych Żydów, którzy mieszkają w Krakowie?
JSR : To są zupełne wyjątki. To zazwyczaj są osoby starsze. Od czasu do
czasu trafiajÄ… siÄ™ osoby niestarsze, czyli powiedzmy w moim wieku lub
młodsze, dla których jest to język wyuczony z powodu pasji, z powodów
zawodowych. Natomiast wśród starszego pokolenia, które jak gdyby wyniosło
ten język z dzieciństwa, to są to osoby, które można policzyć na palcach jednej
ręki.
BKK : Czyli wśród naszej generacji nie ma już osób, które mówiły w domu w
jidysz?
JSR : To znaczy z tego kręgu, niewielkiego kręgu osób które ja znam, w
Krakowie czy w Warszawie, powiedziałbym, że nie.
BKK : Proszę mi jeszcze powiedzieć coś o sobie.
JSR : To najtrudniej, bo mówienie o sobie graniczy z reklamiarstwem.
Zacznijmy od ankiety informacyjnej. Z zawodu jestem prawnikiem. Z tym
projektem jestem związany od początku, czyli od 1988 roku. Wcześniej moje
życie zawodowe związane było z Uniwersytetem Jagiellońskim, w tym
również z przygodą, o której Pani mówiłem wcześniej. Czyli z tą problematyką
związany jestem już od 16 lat.
Uprzedzając Pani pytanie dlaczego, nie znajduję żadnego racjonalnego
wytłumaczenia, ani też żadnej historii, ponieważ był to przypadek szczęśliwy
dodajmy. I myślę, że ten przypadek jest dowodem na to, iż oba te projekty,
Międzywydziałowy Zakład Historii Kultury Żydów w Polsce i Fundacja
Judaica, były niezwykłe, bo ja wierzę, że niezwykłe projekty nie poddają się
planowaniu. Planować można tylko małe projekty, natomiast niezwykłe
projekty albo się człowiekowi zdarzają albo się nie zdarzają. Otóż mnie się
zdarzyły.
Joachim S. Russek
(Fot. Ania Kamińska)
Powtarzam, że nie znajduję żadnego racjonalnego wytłumaczenie tego
faktu. Sam wcześniej nie marzyłem o takim zajęciu, ponieważ to wszystko,
co od kilkunastu lat co robię, w moim wcześniejszym życiu znajdowało się
poza moim horyzontem. Nie było częścią mojego krajobrazu, w którym
żyłem. To jest po prostu coś co się zdarzyło. To, co od samego początku
było dla mnie najbardziej frapujące to właśnie ów obywatelski charakter,
taka postawa, w której przysłowiowy obywatel Kowalski spotykając
przysłowiowego obywatela Grynberga, na pierwszym miejscu ma taką
refleksję, że obaj jesteśmy obywatelami tego samego państwa, mamy te
same obowiązki wobec tego państwa, mamy te same obywatelskie prawa.
To, że obywatel Grynberg komunikuje się z Panem Bogiem w piątek czy w
sobotę, a przysłowiowy Kowalski prawdopodobnie w niedzielę, powinno być
wzajemnym wzbogacaniem się, a nie powinno być zródłem takich
sformułowań, że jeden jest lepszy od drugiego.
I to było jakby najważniesze. Już się Pani zwierzyłem, że niestety w mojej
ignorancji połowę mego życia przeżyłem wiedząc więcej o Indianach niż o
Żydach polskich. Myślę, że niestety jestem tutaj typowym przedstawicielem
swojego pokolenia w Polsce i jest to prawda. Ale też myślę, że w ciągu tych
szesnastu lat coś niecoś nauczyłem się, ale nadal im więcej tego się uczę, tym
bardziej towarzyszy mi świadomość, że tego czego nie wiem, jest jeszcze
więcej... i pewnie z tą niewiedzą przyjdzie mi umrzeć.
BKK : To, co mnie zawsze intryguje, co mi podszeptuje powrót na Kazimierz,
to coroczny Festiwal Kultury Żydowskiej.
JSR : Festiwal Kultury Żydowskiej to jest historia sama w sobie. Historia
festiwali krakowskich jest starsza od historii naszego Centrum. Pierwszy
festiwal kultury żydowskiej, odbył się w 1988 roku i był być może małym
wydarzeniem, a drugi, w 1990 roku, był już wielkim wydarzeniem; główną
areną zdarzeń było Stare Miasto, nie Kazimierz. Pierwotnie festiwale odbywały
się co dwa lata, teraz odbywają się co roku. Kazimierz wtedy był jeszcze
postrzegany jako nie uporządkowany śmietnik, a święta przecież nie robi się na
śmietniku. Na to trzeba było jeszcze parę lat. Teraz oczywiście festiwal jest tak
zżyty z Kazimierzem, że nikt sobie nie zdaje sprawy, że kiedyś mogło być
inaczej. Ale tak było.
I to też daje wyobrażenie o skali zmian w postrzeganiu Kazimierza jak również
o skali zmian jakie zaszły na Kazimierzu w stosunkowo krótkim okresie czasu.
BKK : Nazwałam Kazimierz światem na krawędzi świata, Kazimierz obok
Krakowa. Przechodzając się uliczkami, pomyślałam, że mogłabym tutaj
codziennie przychodzić. To jest miejsce mojego powrotu, przyciągające, stare,
bogate w historię, nieporównywalne z innym. Ktoś tutaj żył, zostawił swój
cień, swoje życie...
JSR : W pełni podzielam Pani fascynację, bo to jest coś czego doświadczamy
na codzień. Zupełnie nie umiem tego wyjaśnić, ale jest pewne, że jest coś
niezwykłego, coś bardzo szczególnego w atmosferze Kazimierza, tutaj jest w
powietrzu inny typ elektryczności.
Dla nas w Centrum jest to najlepszy z wyobrażalnych adresów w Polsce, nie
ma takiego drugiego adresu, i ta świadomość każe nam niezwykle ostrożnie
poczynać sobie, aby niczego nie zepsuć tu na Kazimierzu.
Znaczenie kulturowe Kazimierza jest nie kwestionowane i zostało w różnoraki
sposób potwierdzone, w tym również poprzez fakt, że od 1978 roku znajduje
się na liście UNESCO "Wspólne Dziedzictwo Ludzkości". I to też o czymś
mówi.
Sąsiedztwo Kazimierza i starego Krakowa jest szczególną kombinacją. Polska
geografia kulturowa i żydowska geografia kulturowa są z sobą splecione.
Przywrócenie tego splotu do społecznego obiegu myśli jest niczym innym jak
wzbogaceniem własnej wyobrazni historycznej. Im więcej będziemy wiedzieć
o sobie, tym lepiej dla nas...
BKK : ...i tym więcej zaspokoimy nasze przemyślenia. Dziękuję Panu
serdecznie za interesującą rozmowę i miłe spotkanie.
JSR : Ja również Pani dziękuję.
Kraków, 21 lipca 2003
Noty:
" Dr. Joachim S. Russek, prawnik. Od 1974 roku zwiÄ…zany z
Uniwersytetem Jagiellońskim, od 1986 z Międzywydziałowym
Zakładem Historii Kultury Żydów w Polsce. Od roku 1991 jest
dyrektorem Fundacji Judaica na Kazimierzu.
" Barbara Kobos Kamińska, pedagog, poetka, tłumaczka. Pochodzi
z Polski, mieszka w Szwecji od roku 1975.
" Strony internetowe Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie:
http://www.judaica.pl
" E-mail:
info1@judaica.pl
Copyright © 1997-2003 Zwoje
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Curwood Na koncu swiataNa krawędzi wojnyKrai Na końcu świataPolska gospodarka na tle świataSlimak na krawedzi staliNigeria na krawedzi (Policy Paper FAE)numeryczna ocena stateczności i warunków posadowienia kościoła na krawędzi skarpy warszawskiej (2)swiat na ciebie czeka panie1Na krawędzi nocyOpowiadaniawięcej podobnych podstron