2011-04-01 12:03
Coś z niczego, czyli
Share
Object 1
makroekonomia
Reuven Brenner
Keynes, keynesizm, kryzys finansowy, Makroekonomia, Wielki Kryzys
W zwodniczym języku stworzonym przez Keynesa i jeszcze wypaczonym przez
makroekonomistów trudno opisać co decyduje o sukcesie gospodarki.
Keynes wierzył, że rządy i banki centralne mogą stworzyć coś z niczego i ta idea nie tylko
zawładnęła wyobraznią polityków, ale stała się fundamentem całej dziedziny akademickiej zwanej
makroekonomią. Stanowi też uzasadnienie działań rządów i banków centralnych po dziś dzień. Idee
Keynesa miały same w sobie poważne wady, ale keynesiści bardzo je jeszcze wypaczyli.
Nie powinno dziwić, że politycy zachwycili się ideami Keynesa. Dawały one nadzieję, że można
bezboleśnie zadowolić wyborców i poddanych. Makroekonomia nie ma nic do powiedzenia na
temat odpowiedzialności rządzących, demokracji zagadnień które są kluczowe dla każdego
ustroju. Nic dziwnego, że wszyscy, od prawa do lewa, zakochali się w niej. Prawdziwa alchemia.
Nie jest zaskoczeniem również, że akademicy odpowiedzieli na zapotrzebowanie i stworzyli
żargon, a także rzekomo naukowe modele. Od najdawniejszych czasów władcy i politycy
potrzebują uzasadnienia dla swoich decyzji, kiedy wchodzą na niepewny grunt. W tym celu
najpierw odwoływali się oni do starszyzny plemiennej, by rzuciła kijkami i kośćmi, potem do
kapłanów używających Urim and Tummim i wyroczni, pózniej do astrologów, a teraz do
bankierów centralnych i rad gospodarczych.
W ten sposób na prawie wiek astrologia stała się nauką , a monarchowie nadawali odznaczenia
swoim nadwornym astrologom. Podobnie dziś różne organizacje od dziesięcioleci przyznają
nagrody makroekonomistom . Dzięki subsydiowaniu czasopism naukowych, uniwersytetów i
konferencji można dziś łatwo zdobyć tytuł naukowy w każdej dziedzinie. Miejmy nadzieję, że nie
trzeba będzie 100 lat żeby odrzucić część z nich. Dotyczy to zwłaszcza makroekonomii.
Taka ocena akademików i ludzi, którzy polegają na ich teoriach nie jest niczym nowym. Wieki
temu, główny bohater Podróży Guliwera Jonathana Swifta trafia do krainy Laputa, który jest
pogrążony w ruinie. Akademicy z tej krainy spokojnie pracują nad ekstrakcją promieni
słonecznych z ogórków , żeby naprawić sytuację w kraju.
Ale, jak powiadają, nie ma dymu bez ognia. Jak to się stało, że takie uznanie zdobyła idea, że kiedy
rząd zacznie więcej wydawać, a banki centralne będą drukowały pieniądze to gospodarka zaraz
zacznie toczyć się szybciej?
Teoria ta jest mocniejsza niż alchemia, dlatego że ludzie popełniają mnóstwo błędów a politycy i
banki centralne nie są tutaj wyjątkiem. Jeśli potem poprawią któryś ze swoich błędów, efekt jest
pozytywny. W czasie ostatniego kryzysu seria błędów w polityce gospodarczej, fatalnych pomyłek
po stronie banków i agencji ratingowych, kumulujących się jedna po drugiej, doprowadziła prawie
do zablokowania rynków finansowych, systemu płatniczego nie wyłączając. Jeśli system płatniczy
przestaje pracować, gospodarka zatrzymuje się w miejscu. Szybka interwencja była potrzebna i
Bernanke to właśnie zrobił.
Innego rodzaju interwencje są potrzebne, gdy błędy banków centralnych i rządów doprowadzają do
zablokowania rynków finansowych, jak w latach 1930. Hiperinflacja i pomyłki banków centralnych
pochłonęły wówczas oszczędności ludzi i spowodowały kryzysy bankowe. Skutecznie zniszczyło to
rynki finansowe i siłą rzeczy zmusiło rządy do zastąpienia ich w tej roli.
Koncepcja, że istnieją ogólne reguły według których rządy i banki centralne mogą naprawiać swoje
błędy, gdy zaczynają odgrywać rolę rynków finansowych i wyceniać kredyt, nie ma jednak
uzasadnienia. Pokazuje to uważne zbadanie historii Wielkiego Kryzysu. Czy poważne błędy mogą
zostać skorygowane? Oczywiście, że tak. Czy rządy i banki centralne mogą jeszcze pogorszyć
sytuację? Co do tego także nie ma wątpliwości. Mimo, że rozwiązania z lat 30 nie mają dzisiaj
zastosowania, Bernanke i makroekonomiści uważają, że jest inaczej.
Po oczyszczeniu prac makroekonomistów z matematyki i żargonu staje się jasne, że u ich podstaw
leży pogląd Keynesa, że tylko szerokie masy poddają się zwierzęcym odruchom
przypadkowym, niczym nie spowodowanym wahaniom między optymizmem i pesymizmem.
Makroekonomiści zakładają jednak, że politycy i bankierzy centralni nie podlegają zwierzęcym
odruchom .
Ben Bernanke wyznaje ten pogląd, pisząc wprost w swojej Macroecnomics of the Great
Depression , że inwestorzy mogą przechodzić od optymizmu do pesymizmu bez względu na
działania polityków i bankierów centralnych. Ludzie po prostu zaczynają ot tak po prostu
wyprzedawać walutę w obawie, że zostanie ona zdewaluowana albo, że stanie się coś złego.
Ale czy rzeczywiście banki centralne działają racjonalnie i na podstawie naukowych przesłanek?
Być może ktoś mógłby zapytać Bernankego dlaczego nagle obniżył stopę procentową o 75 punktów
bazowych zanim otworzyły się rynki 22 stycznia 2008 r? Dzień wcześniej, gdy amerykańskie rynki
były zamknięte z okazji Dnia Martina Luthera Kinga, w Europie doszło do krachu na giełdach.
Pózniej okazało się, że jeden trader w Societe Generale stracił dziesiątki miliardów euro i bank
nagle wyprzedał bardzo wiele aktywów, by pokryć straty. Fed przyznał, że nie widział o tym, gdy
obniżał stopy widział tylko jak załamały się europejskie giełdy i zareagował. Tyle w tym nauki i
braku zwierzęcych odruchów.
Lata 1920-te i 1930-te były bardzo niestabilne pod względem politycznym i monetarnym,
począwszy od Traktatu Wersalskiego, przez fatalną decyzję Churchilla, by powrócić do standardu
złota na przedwojennym parytecie, mimo że w międzyczasie miała miejsce duża inflacja, a
skończywszy na runach na banki w Austrii i porzuceniu przez banki centralne reguł, które były
wymagane dla utrzymania standardu złota.
Doświadczenia Wielkiej Brytanii prawdopodobnie miały największe znaczenie dla pózniejszych
wydarzeń, a ich cień sięga na nas po dziś dzień. Powrót do wymienialności funta na złoto po zbyt
wysokim przeliczniku spowodował oczywiście deflację i bezrobocie. Kiedy Wielka Brytania
naprawiła swój błąd, porzuciła standard złota i zdewaluowała funta, stopniowo zmniejszając
bezrobocie, w jej ślady poszły inne kraje, każdy na swój sposób. W ten sposób narodził się mit, że
można mieć coś z niczego.
W Stanach Zjednoczonych miał miejsce szczególny zbieg okoliczności. Kiedy Fed uznał, że limit
emisji pieniądza został przekroczony (a wówczas pieniądz papierowy musiał mieć 40 proc.
pokrycie w złocie), ceny spadły o około 30 proc. a bezrobocie było na poziomie 20 proc. 4 kwietnia
1933 prezydent Roosevelt podpisał rozporządzenie, które zabraniało posiadania depozytów w
złocie, złotych monet i kruszcu powyżej kwoty 100 dolarów. Całe złoto w posiadaniu ludności
miało zostać przekazane rezerwie federalnej po 20,67 dolarów za uncję.
Następnie 30 stycznia 1934, Kongres, praktycznie bez żadnej debaty, przegłosował Gold Reserve
Act , który nakazał przekazanie złota z Fedu do Departamentu Skarbu. Banki w zamian otrzymały
certyfikaty na złoto. Następnego dnia, 31 stycznia, dolar został zdewaluowany o 69,3 proc. z
1/20,67 do 1/35 uncji złota. Księgi rachunkowe Departament Skarbu, który poprzedniego dnia stał
się posiadaczem całego amerykańskiego złota, wykazały że jego wartość zwiększyła się o 2,81
biliona dolarów.
Departament Skarbu nagle mógł wydać tę kwotę bez oficjalnego zwiększania podatków, ani emisji
obligacji. Złote dolary były pieniądzem, jakim posługiwali się ludzie i zostały skonfiskowane przy
wartości 1/20 uncji złota, a teraz jego wartość spadła do 1/35 uncji. To był ciężki podatek, choć nie
nazywano tego w ten sposób. Dzisiejszemu obserwatorowi 2,81 biliona dolarów może nie wydawać
się wielką kwotą. Ale wtedy tak nie było. Szacuje się że w 1933 roku PKB Stanów Zjednoczonych
wynosił ok. 57 bilionów dolarów a dochody rządu 3 miliardy.
Wszystkie te okoliczności nie są uwzględniane w makroekonomicznych mitologiach, jakie
powstały od tamtego czasu. Według tych bredni Fed stworzył pieniądze z czystego powietrza, a
rząd je wydał, co spowodowało stopniową poprawę sytuacji. Dziś te prawdy mają status
niewzruszonych. Są powtarzane, nawet jeśli dziś nie ma złota, które można by skonfiskować i
wydać. To spekulanci popełniają przypadkowe błędy, nie banki centralne i departamenty skarbu.
Na lata 30-te datują się początki makroekonomii i idei, że rządy i banki centralne mogą stworzyć
coś z niczego. Jednak historia pokazuje, że rządy i banki centralne, pod wpływem impulsu będąc
tak samo podatne na zwierzęce odruchy próbowały skorygować swoje własne wielkie błędy. Tak
narodziła się mocno subsydiowana teoria i uproszczone modele matematyczne pokazujące, że
przez drukowanie i wydawanie pieniędzy może poprawić stan koniunktury. Możliwość popełnienia
błędu i to jak go naprawić takie pojęcia nie występują w słowniku tego światopoglądu.
Jeśli ktoś uważa, że w ciągu ostatnich dziesięcioleci polityka gospodarcza w ważnych punktach
przełomowych była lepsza, niech się zastanowi powtórnie. Paul Volcker w swoich wspomnieniach
Changing Fortunes opisuje jak także system z Bretton Woods został w 1972 rozmontowany bez
większego zastanowienia. To niczym nie różni się od działań Fed i administracji w czasie ostatniego
kryzysu. Wystarczy prześledzić deklaracje Fedu i Departamentu Skarbu od 2007 roku by zobaczyć,
że przy każdym zwrocie wydarzeń byli zaskoczeni i potem improwizowali.
Ale istnieją lepsze metody. Historyk Friedrich Heer napisał kiedyś, że wszystkie dyskusje
intelektualne są bitwami o język . Miał rację, choć porzucenie fatalnego języka makroekonomii,
który służy do formułowania polityki gospodarczej ma znacznie większe znaczenie niż zwycięstwo
w dyskusji. Powinniśmy rozmawiać o tym, jak szybciej poprawiać błędy i uznać, że aby dobrze
działa gospodarka potrzebne są tylko i aż cztery rzeczy talent, kapitał i takie ich dopasowanie,
które zapewni odpowiedzialność.
Reuven Brenner jest profosorem zarządzania na McGill University. Niniejszy artykuł po raz
pierwszy ukazał się w Forbesie.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Jak fotografować chmury, czyli niebo jak marzenieCOŚ Z NICZEGO RAZ JESZCZEJerry W Decker Coś z niczego raz jeszcze Eter ZPE Energia punktu zerowegoJerry W Decker Coś z niczego raz jeszcze Eter ZPE Energia punktu zerowegoJak podsłuchuje nas AmerykaJak uprawiać borówkę amerykańskąGrafika komputerowa, czyli jak zrobić coś, czego nie potrafi aparat cyfrowyBichromie, czyli jak stworzyć idealną fotografię czarno bi…MapyMysli czyli jak zyskac czas na notatkachwięcej podobnych podstron