GDACSK GDYNIA RADZYC
PODLASKI PIOTRKÓW
TRYBUNALSKI - IAAWA
ELBLG
www.alfa.edu.pl
Obóz szkoleniowy BIESZCZADY 2011
Obóz szkoleniowy BIESZCZADY 2011
Obóz szkoleniowy BIESZCZADY 2011
Obóz szkoleniowy BIESZCZADY 2011
Dorota Kożuch
Dorota Kożuch
Dorota Kożuch
Dorota Kożuch
Pewnej pięknej czerwcowej nocy nadszedł czas na długo oczekiwany obóz strzelecko -
survivalowy do Ustrzyk Dolnych (Bieszczady). Z walizkami czekaliśmy na szkolnym placu na
busa, który miał nas zawiezć na miejsce- nie mogliśmy się doczekać, co zastaniemy na
obozie. Po długiej podróży, nieco zaspani dojechaliśmy do pensjonatu ,,Magda , w którym
się zatrzymaliśmy. Otrzymaliśmy przydział na pokoje, w których myśleliśmy, że odpoczniemy
po podróży. Ale niestety nie!
Od samego rana czekało na nas wspólne śniadanie na stołówce, zbiórka na której
zostaliśmy podzieleni na dwie grupy: Gdańsk Piotrków Trybunalski i Radzyń Podlaski
Iława. Zajęcia odbywały się na przemian.
Pierwszym wykładem jaki był to wyszkolenie strzeleckie, na których wymienialiśmy się
wiedzą z innymi uczestnikami min na temat: bezpiecznego posługiwania się bronią.
Kolejnymi zajęciami, jakie nas czekały to pierwsza pomoc przedmedyczna na których
uczyliśmy się zasad udzielenia pierwszej pomocy, rozpoznawanie i opatrywanie urazów,
zabezpieczenia miejsca wypadku, transport rannego. Napełnieni wiedzą udaliśmy się na
obiad.
Druga część dnia zapowiadała się intensywna. Obie grupy zostały przewiezione na
cegielnię. Na miejscu zastaliśmy kilka miłych niespodzianek min: zaczęliśmy posługiwać się
bronią. Jedni radzili sobie wyśmienicie w strzelaniu do małych punktów, drudzy nieco
gorzej, co mogli nadrobić na kolejnych zajęciach. Kolejnym wyzwaniem dla grup było
pokonywanie toru przeszkód, na którym posługiwaliśmy się sprzętem linowym, uczyliśmy i
realizowaliśmy linowe techniki zjazdowe po ścianie. Wreszcie z niecierpliwością oczekiwany
paintball. Ta gra zespołowa pokazała jak uczestnicy potrafią ze sobą współzawodniczyć.
Niektórzy ukazali swoje czarne oblicze, inni zachowywali się jakby byli na wojnie. Każdy z
nas mógł się wyszaleć, wykrzyczeć, pokazać swoje dzikie emocje. Po takich zmaganiach,
na ciele zostały nam tylko siniaki:(
Na koniec wyczerpującego dnia czekała nas jeszcze przejażdżka ekstremalnym środkiem
transportu (UAZEM) po karkołomnych zjazdach. Napełnieni adrenaliną i brakiem paliwa w
Uazie niestety musieliśmy wracać do pensjonatu na kolację. Część obozowiczów,
zachłannych kolejnych przygód, udało się w kierunku Ustrzyk, aby zwiedzić uroki miasta;
inni zaś spędzili miły wieczór w pokoju bilardowym dyskutując o minionym dniu. Drugiego
dnia obudzono nas o 4.30 (!) ponieważ czekał nas wyjazd w góry. Skorzystaliśmy z porannej
toalety, ubraliśmy się ciepło i zaspanym krokiem udaliśmy się w stronę stołówki, gdzie
czekał już na nas suchy prowiant, który zabraliśmy na wyprawę. Obje grupy wsiadły do
autokaru, który nas zawiózł na miejsce.
Podczas podróży na wpół zamkniętymi oczami mogliśmy podziwiać poranna panoramę
Ustrzyk. Z autokaru zabraliśmy butelkę z woda i ruszyliśmy w Bieszczady ku najwyższemu
szczytowi -Tarnicy.
Z początku wszyscy wędrowaliśmy równym krokiem, dopóki nie napotkaliśmy stromego
podejścia na pierwszą górę. Już wtedy cała grupa podzieliła się na małe grupki, a nawet
na samotnie idące osoby. Niestety kilka osób musiało nas opuścić, ale tylko z problemami
zdrowotnymi. Mijaliśmy górę za górą ale najwyższego nie było widać:(
Wiele z nas już wtedy chciało zawrócić! Nie mogli ponieważ nie mieli żadnych przywilejów.
Ostatkiem sił i wyczerpani długą drogą, jedni wcześniej drudzy pózniej dotarliśmy wszyscy
na Tarnicę. Z zapartym tchem podziwialiśmy widoki. Porobiliśmy sobie kilka zdjęć, zjedliśmy
małe co nieco i trzeba było ruszać dalej. W drodze powrotnej mieliśmy nadzieję, że nic już
nas nie zaskoczy. Nie przyszło nam do głowy, że możemy spotkać aż tak stromą górę. Z jej
podejściem wiele osób nie mogło sobie poradzić. Ale co się dziwić jak nie było żadnych
barierek do podtrzymania się podczas wspinaczki. Trzymaliśmy się trawy, silniejszych osób
aby tylko wejść na szczyt. Gdy się wszystkim z trudem udało wejść ruszyliśmy w kierunku
wiaty. Z powrotem musieliśmy uważać, aby nogi nie złamać, gdyż na przejściu leżały
kamienie.
Przewodniczący wyprawy zaproponowali nam drogę na skróty. Zgodziliśmy się, ale nie
podejrzewaliśmy, że oni też nie znają tego skrótu i pierwszy raz nim idą. Ziemia usuwała się
spod nóg, ale szliśmy dalej. Jeszcze mała przeprawa przez potok ,gdzie przeszliśmy bez
zbędnej kąpieli. Wreszcie dotarliśmy do umówionego miejsca, zjedliśmy obiad.
Następnie przejazd na strzelnicę myśliwską w Lutowiskach, gdzie odbywało się strzelanie
przygotowawcze.
Dnia trzeciego zrobiono nam pobudkę o 5.45. Po czym czekała nas poranna zaprawa.
Bieg przez miasto, kilka ćwiczeń. Parę osób nie stawiło się!
Po zaprawie każda z grup wsiadła do swojego autokaru i pojechaliśmy na strzelnicę.
Przyjmowaliśmy postawy strzeleckie w różnych warunkach taktycznych, wpajaliśmy sobie
techniki szybkiego sięgania po broń. Wykonywaliśmy strzelania sytuacyjne z pistoletów,
pistoletów maszynowych i strzelb.
Owe zajęcia odbywały się na zaliczenie. Czekał nas wspólny obiad w plenerze. Pyszna
grochówka i bigos mniam. Po czym dobraliśmy się w pary,usiedliśmy w kajakach i
sprawdziliśmy swoje siły na jeziorze Solińskim. Wiosłowaliśmy swoim tempem co
spowodowało, że rozciągnęliśmy się po całym jeziorze. Mocno opaleni z trudem
dopłynęliśmy do przystani w miejscowości Jawor.
Nazajutrz czekał nas pisemny egzamin z imprez masowych.
Niestety nadszedł czas powrotu do domu :(. Nie chcieliśmy wyjeżdżać, ale nic nie mogliśmy
zrobić. Otrzymaliśmy certyfikaty i zaświadczenia o ukończeniu seminarium szkoleniowego.
Jeszcze grupowa fotka i pożegnanie. Niektórym łza zakręciła się w oku. Z obozu zostały
nam tylko miłe wspomnienia i grupa znajomych nowo poznanych. Wsiedliśmy do
autokarów, samochodów, pociągów, aby wrócić do szarej rzeczywistości.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Angielski Phrasal Verbs Dorota Koziarska, Alisa Mitchel Masiejczykalfabieszczady2011 paulinaDorota Kurpińska O igle co się zastrzyków baławięcej podobnych podstron