B/467: I.Stewart, J.Cohen - Wytwory rzeczywistości. Ewolucja umysłu ciekawego
Wstecz / Spis
Treści / Dalej
ROZDZIAŁ 9
JEDEN ROZDZIAŁ CHCIELIŚMY POŚWIĘCIĆ WOLNEJ WOLI,
ALE POSTANOWILIŚMY TEGO NIE ROBIĆ, WIEC OTO I ON
Wyższy oficer brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych (RAF) zorganizował oficjalne spotkanie weteranów II wojny światowej, wszystkich w paradnym umundurowaniu, z mnóstwem medali i odznaczeń, w wieku około siedemdziesiątki. Najważniejszym punktem programu był przelot odrestaurowanych samolotów
myśliwców Spitfire, bombowców Lancaster itp. Podczas przelotu organizator stał przed zebranymi weteranami i obserwował, co się dzieje w powietrzu. Nagle, wyczuwając coś dziwnego, odwrócił się i zobaczył, że weterani zniknęli. Potem uprzytomnił sobie, że wszyscy leżą płasko na ziemi. Wyjaśnienie? Nisko nad polem przeleciał z rykiem Fokker (niemiecki myśliwiec z czasów II wojny światowej)...
Jak napisał Wolter: "To byłoby bardzo dziwne, gdyby cała natura, wszystkie planety były posłuszne odwiecznym prawom i gdyby istniało niewielkie zwierzę, wysokości około 150 cm, które, nie oglądając się na te prawa, robiłoby, co by chciało, wyłącznie dla własnego kaprysu". Jest to niezwykle wymowne sformułowanie zagadnienia wolnej woli i to właśnie w tym miejscu nasze wytwory zderzają się z rzeczywistością, jak niepowstrzymana siła trafiająca na niewzruszony obiekt. Odnosimy przemożne wrażenie, że mamy wolny wybór w kwestii podejmowanych działań: wolny, jednak podlegający oczywistym ograniczeniom praw fizyki. Na przykład, nie możemy postanowić, że uniesiemy się w powietrze. W świecie nieorganicznym nie istnieje najzupełniej nic, co by dysponowało tego typu swobodą. Nawet najbardziej skomplikowany komputer, który uruchamia programy i wykonuje zapisane w nich instrukcje, nie ma prawdziwego wyboru następnej czynności.
W istocie jest to właśnie klasyczny "zegarmistrzowski" obraz nieorganicznej domeny fizyki i chemii: przymus ścisłego stosowania się do ustalonych reguł. To prawda, że mechanika kwantowa ma interpretację statystyczną, ale kwantowa funkcja falowa, na którą działają reguły, jest deterministycznym obiektem matematycznym. Nieokreśloność pojawia się tylko wtedy, kiedy usiłujecie ją zmierzyć, a cała ta dziedzina jest tak pełna bzdur i niepotrzebnych założeń co do natury pomiaru, że kwantowe rozwiązanie zagadnienia wolnej woli wcale nie jest bardziej wiarygodne od kwantowego rozwiązania zagadnienia świadomości, które
wbrew błyskotliwym argumentom Penrose'a
w ogóle nie jest wiarygodne. Jak to więc możliwe, by proces toczący się przy spełnianiu ustalonych, fizycznych zasad mógł dokonywać wyborów? Z drugiej strony, jeśli rzeczywiście nie dokonujemy wyborów, to czy można karać przestępców
którzy w końcu jedynie robią to, do czego zmuszają ich prawa fizycznego Wszechświata?
Czy naprawdę mamy wolną wolę? Co przez to rozumiemy? Jeśli mamy, to skąd się ona bierze? Jeśli nie mamy, to dlaczego tak wyraźnie czujemy, że jesteśmy nią obdarzeni, i dlaczego nasze zachowanie sprawia, że wszyscy pozostali są przeświadczeni, że ją mamy?
Na początek przyjrzyjmy się wolnej woli z zewnątrz
osadzonej w ludzkiej kulturze. Później pogrzebiemy we wnętrzu umysłu i spróbujemy się dowiedzieć, co bierze w tym wszystkim udział. W dzisiejszej kulturze zachodniej zagadnienie wolnej woli jest zaciemniane przez niekorzystny skutek uboczny
wywołany przez prymitywnie uproszczone wyobrażenie DNA jako planu budowy
swego rodzaju genetyczny determinizm. Stanowi to genetyczne wzmocnienie rosnącej kulturowej tendencji do nie brania odpowiedzialności za własne czyny, co w pewnym sensie jest próbą zaprzeczenia twierdzeniu, że ludzie mają wolną wolę.
W Stanach Zjednoczonych włamywacz, który wpadł przez okno znajdujące się w dachu, z powodzeniem pozwał do sądu właściciela domu będącego celem jego próby rabunku.
W Wielkiej Brytanii mężczyznę, który uderzył osobę przyłapaną na kradzieży bielizny suszącej się na sznurze, a należącej do jego żony, posłano na trzy miesiące do więzienia. Złodziej, po zapłaceniu niewielkiej grzywny, został puszczony wolno.
Na Cyprze trzej brytyjscy żołnierze, którzy zgwałcili młodą kobietę i pobili ją śmiertelnie łopatą, zeznali na swą obronę, że byli tak pijani, iż nie wiedzieli, co robią. Na cypryjskim wymiarze sprawiedliwości nie zrobiło to nadzwyczajnego wrażenia, ale ich obrońca najwyraźniej uważał, że ta linia obrony jest warta wypróbowania. W bardzo bliskiej przyszłości
o ile już do tego nie doszło
człowiek się spije, zabije kogoś i zostanie uniewinniony, ponieważ jako pijany nie odpowiadał za swoje czyny.
W jedynie odrobinę bardziej odległej przyszłości człowiek zabije kogoś w niepotrzebnej sprzeczce i zostanie uniewinniony, ponieważ ma "gen agresji". Ci, którzy go nie mają, a mimo to bronią się, gdy są atakowani, nie będą mogli podać takiej wymówki. Jeśli nie dopisze im szczęście i będą mieć gen racjonalnego podejmowania decyzji, to dostaną skazujące wyroki. Pokorni nie odziedziczą Ziemi, ponieważ gdy tylko do tego dojdzie, to jakiś podły typ im ją odbierze, a prawo usankcjonuje kradzież. Ten typ nie będzie mógł nic na to poradzić, jego geny będą genami podłego typa. Będzie to wina tamtych, tak prowokująco pokornych.
Niech niebo ma nas wszystkich w opiece.
Prawo, jak powiedział pan Bumble, to "głupek". A kiedy zabiera się za genetykę, to zachodzi poważne niebezpieczeństwo, że będzie nie tylko głupkiem, ale i wspólnikiem działań prowadzących do własnego ośmieszenia. Prostacki determinizm genetyczny, który jest coraz powszechniej akceptowany, to bzdury. (Prowadzi do błędów w edukacji, co wyraźnie należy podkreślić). Idea, na której się opiera
że brutalne ludzkie zachowania, takie jak agresja, są w jakiś sposób powodowane przez pojedynczy segment kodu genetycznego
wywodzi się z pożałowania godnego niezrozumienia rozwoju człowieka. Genom jest bardziej przepisem kulinarnym niż planem budowy, a składniki potrawy są co najmniej tak samo ważne jak umiejętności kucharza. Prawdziwie ludzka istota ma wolną wolę
w tym jedynym sensie, jaki jest istotny, w związku jednostki z jej kulturą
i kieruje własnym przeznaczeniem. Człowiek, który wie, że po pijanemu robi się agresywny, a mimo to zabije po pijanemu, może podjąć próbę usprawiedliwienia morderstwa, ale nie ma usprawiedliwienia dla nietrzeźwości, która według niego samego doprowadziła go do zbrodni, ponieważ kiedy postanowił się upić, był trzeźwy. Ludzie nie umiejący zapanować nad sobą po pijanemu powinni uznać, że powstrzymanie się od picia jest dla nich bardzo ważnym obowiązkiem społecznym, ważniejszym niż dla pozostałych. Nietrzeźwość nie tylko nie powinna być elementem obrony, ale sama powinna stanowić przestępstwo.
Nie zgadzacie się? No cóż, więc pomyślcie nie o pijanym, ale o kimś, kto jest tak fatalnym kierowcą, że został uznany za nie nadającego się do zasiadania za kierownicą. Pewnego dnia taki człowiek wsiada do samochodu, wpada na ludzi czekających na autobus i zabija dwadzieścia osób. "To nie była moja wina, ja z natury jestem kierowcą zagrażającym bezpieczeństwu".
Albo wyobraźcie sobie, że to samo robi pijany kierowca. Dwa usprawiedliwienia.
Najwyraźniej to zupełnie w porządku wypierać się odpowiedzialności za użycie po pijanemu noża, ale nie za użycie samochodu. Co więcej, wydaje się potwornie możliwe, że jeśli prawo kiedykolwiek dostrzeże tę rozbieżność, to poczuje się zobowiązane do wybaczania jazdy po pijanemu. Przynajmniej wtedy pokorni mogą doczekać się sprawiedliwego traktowania, z powodu ich niefortunnego posiadania genu pokory. To w końcu nie jest ich wina.
My (Jack Cohen i Ian Stewart) widzimy to wszystko zupełnie inaczej. Przyjmujemy przesłanie społecznej odpowiedzialności. Trzymaj się z dala od samochodu, z dala od noża, jeśli jesteś pijany. A jeśli jesteś z natury niebezpiecznym pijącym, to trzymaj się z daleka od alkoholu. To zależy od ciebie. W końcu czy jesteś prawdziwym człowiekiem, czy tylko kartonową figurą?
Nawet jeśli uważasz, że wszelkie ludzkie zachowania są ostatecznie uwarunkowane genetycznie, to fakt ten nadal nie jest powodem do usprawiedliwiania morderców. Jeśli geny rzeczywiście odpowiadają różnym ludzkim cechom, to tak jak istnieje gen agresji,1 musi istnieć również gen kontrolowania agresji, gen unikania trudnych sytuacji, gen rozważania skutków własnego postępowania, odczuwanych przez innych ludzi... gen brania na siebie odpowiedzialności. A jeśli naprawdę nie dopisało ci szczęście i nie masz żadnego z tych genów, a ja cię wsadzę za kratki, to nie narzekaj: tak się składa, że ja mam geny posyłania zabójców do więzienia, to nie moja wina, że tak jest.
Jeśli to brzmi jak nonsens, to dlatego, że jest nonsensem. Nie tak działają geny. Podobnie jest z rzekomym genem agresji, w którym przypadkowi zabójcy
wspomagani, namawiani i zachęcani przez swych prawników
zaczynają dostrzegać nadzieję na wolność. W twych genach nie zapisano raz na zawsze, kim jesteś. Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że jest tak po części: w pewnym sensie genetyka wyznacza podstawy, na których kształtują się wychowanie, edukacja i kultura. Zatem każdy, kto chce być sprawiedliwy, powinien znaleźć w sobie odrobinę współczucia dla kogoś o poważnie skrzywionej podstawie, zwłaszcza jeśli jego wychowanie
nie z jego winy
było niewłaściwe. Tacy ludzie naprawdę mogą nie wiedzieć, że postępują źle.
Mimo wszystko powinni jednak być zdolni do uczenia się. Jeśli ich podstawy są do tego stopnia spaczone, że nie potrafią, wówczas trzeba ich chronić przed samymi sobą w takim samym stopniu, w jakim my potrzebujemy ochrony przed nimi. Ale naprawdę nie mogą oni odnosić podwójnej korzyści, nie mogą zachowywać wolności przynależnej odpowiedzialnym członkom społeczeństwa, ponieważ ich prawnicy wykazali, iż nie są to odpowiedzialni członkowie społeczeństwa. Wszyscy dorastamy w kulturze, która ceni pewne rodzaje zachowań i im sprzyja, zniechęcając zarazem do innych rodzajów zachowań. W rozsądnych granicach, niezależnie od naszego genetycznego kostiumu, możemy się nauczyć, jakie są nasze słabości i jak je kompensować. Jeśli tego nie zrobimy, to nie zasługujemy na traktowanie nas jako osób racjonalnych, panujących nad sobą. Jesteśmy wówczas jedynie niebezpiecznymi maszynami, a jako takie tracimy wszelkie prawo do narzekania, kiedy
w sytuacji, gdy działamy niewłaściwie
prawdziwa ludzka istota postanowi nas wyłączyć.
To samo dotyczy przedstawicieli rządu. W ostatnich latach ministrowie w Wielkiej Brytanii zaczęli rutynowo oddzielać politykę (za którą odpowiadają) od jej realizacji (za którą odpowiada ktoś Inny). Zatem minister przyjmuje odpowiedzialność jedynie za jawne cele polityki
a nie za skutki postanowień politycznych, l nawet nie odpowiada za mianowanie osób, które mają tę politykę realizować. Na przykład przypuśćmy, że minister spraw wewnętrznych ustala pewną politykę, zwiększając surowość kar za przestępstwa związane z przemocą. W rezultacie bezpośrednio na skutek tej decyzji politycznej więzienia stają się przepełnione i dochodzi w nich do buntów. Minister wówczas twierdzi, że nie on za to odpowiada, winna jest służba więzienna, która jako realizator polityki nie dopełniła swego obowiązku polegającego na zapewnieniu dostatecznej liczby miejsc w więzieniach.
Ach, ale czy to nie minister spraw wewnętrznych wyznacza kwoty, które służba więzienna może wydać na więzienia?
Tak, owszem, ale to nadal jest ich wina. Nigdzie w postanowieniach politycznych otwarcie nie zapisano, że służba więzienna ma wybudować niewystarczającą liczbę więzień.
To niezła sztuczka pozwalająca uniknąć odpowiedzialności, ale w ostatecznym rozrachunku ma taką samą wadę jak obrona przez wskazanie na gen agresji. Ten typ ministra spraw wewnętrznych jest poważnym zagrożeniem, zarówno dla siebie samego i jak i dla społeczeństwa, i taki minister powinien być niezwłocznie usunięty ze stanowiska. A wyborcy, mając przed sobą rząd, który godzi się na utrzymywanie takiej osoby na stanowisku ministra spraw wewnętrznych, powinni doprowadzić do odwołania tego rządu, ponieważ jego istnienie jest jeszcze większym niebezpieczeństwem.
Jesteśmy istotami społecznymi, nie możemy sobie pozwalać na takie zachowanie jakby cała reszta świata nie istniała. Przy braku odpowiedzialności wolność jednej osoby staje się zniewoleniem innej
zatem wolność pociąga za sobą odpowiedzialność. Rzeczywiście, jak wielokrotnie powtarzał autor książek fantastycznonaukowych Robert Heinlein, wolność jest odpowiedzialnością; podobnie twierdził Robert Persig w Zeń and the Art of Motorcycle Maintenance (Zeń i sztuka oporządzania motocykla). Prawdziwe istoty ludzkie przyjmują odpowiedzialność za własne czyny.
Podobnie jak prawdziwi Zaratustranie
czy chcą tego, czy nie.
Kreator kreacji: Mistrzu, doszło do nieuprawnionego przywłaszczenia wspólnej własności.
Mistrz: Słucham?
Kk: Ktoś zjadł zapasy pasztetu z tłustego-tłuszczu zgromadzone na Obserwatorze Księżyców.
M: Któż dokonał tak odrażającego, antyoktualnego czynu?
Kk: Z żalem muszę powiadomić, że dowody niezachwianie wskazują na Kłamiącego dorosłym.
M: Czy przyznał się do winy?
Kk: Z ochotą. Ale stwierdził, że wyjawi swoje racje tylko przed publicznością.
M: Wszyscy muszą się zgodzić, że jego postępowanie jest niewytłumaczalne, ale w imię sprawiedliwości zasłużył na uważne wysłuchanie/natychmiastowe uwięzienie (niepotrzebne skreślić). Przyprowadź go do mnie. [Następuje przerwa, po czym Kłamiący dorosłym zostaje wciągnięty do pomieszczenia, a jego pióra na grzebieniu są symbolicznie i upokarzająco przybrane krążkami z cienkiej, metalicznej folii.] Kłamiący, co masz do powiedzenia w swojej sprawie?
Kłamiący dorosłym [Uniżenie]: Mistrzu, to nie była moja wina.
Kk: Ależ mamy wideodowody pokazujące, jak opychasz się pasztetem z tłustego-tłuszczu, aż sok spływa ci po palcach stóp!
Kd [Urażony]: Nie powiedziałem, że nie zjadłem tłustego-tłuszczu. Powiedziałem, że to nie była moja wina.
Kk: Może była to wina tłustego-tłuszczu, że był tak nieuchronnie zjadamy?
M: Hmm. Kreatorze, pozwól, że ja się tym zajmę. Dlaczego to nie była twoja wina?
Kd: Jestem zenetycznie predysponowany do obżarstwa. Mój zenom obejmuje nadaktywny zen jedzenia.
Kk: Cóż za absolutne bzd...
M: Powiedziałem, że ja się tym zajmę. [Do Kłamiącego dorosłym]: To bardzo niedobrze. To straszne nieszczęście. Ogromnie ci współczuję. [Nagle przypomina sobie, że musi zadać standardowe pytanie prawne.] Oczywiście potrafisz udowodnić swoje twierdzenie?
Kd: Przyniosłem swój osobisty zenomogram. Jego prawdziwość została poświadczona, o tu, widzisz, z boku? M [Przygląda się]: Tak, to prawda.
Kd: Zatem będę wolny?
M: Niestety nie, chociaż rozpaczliwie boleję nad niesprawiedliwością wynikającą z uwięzienia kogoś, kto jest tak narażony zenetycznie na podobne pokusy.
Kd: Ależ dlaczego nie mam być puszczony wolno? Moje argumenty są niepodważalne.
M: Niestety, tak. Widzisz, o ile faktycznie nie jest to zupełnie twoja wina, o tyle stwierdzono, że istnieje silny zenetyczny związek między obżarstwem, szczególnie manifestowanym jako nieuprawnione spożywanie wspólnego dobra, a automatyczno-uwiezieniem.
Kd: Słucham? Co to takiego, to auto...
M: Nieuchronna zenetyczna skłonność, która powoduje, że jest się przez innych niesprawiedliwie izolowanym w więzieniu. Żałuję, że moje działania są równie nieodwracalnie skrępowane twoimi zenetycznymi idiosynkrazjami jak i twoje. [Przerywa.] Zabrać go!
Zbadawszy wymiar kulturowy, zacznijmy teraz zagłębiać się we wnętrze umysłu i spróbujmy się dowiedzieć, czy może on mieć prawdziwie wolną wolę
jeśli tak, to w jaki sposób; jeśli nie, to co możemy na to poradzić.
Dawna idea determinizmu, która zyskała niepowstrzymaną siłę za Izaaka Newtona i została sformalizowana przez markiza de Laplace'a, sprowadza się do prostej właściwości dowolnego układu matematycznego o dynamice niezwiązanej z losowością lub wyborem. Jeśli mamy dany stan początkowy, wybrany raz na zawsze, oraz ustaloną regułę przechodzenia ze stanu aktualnego do następnego, to cała sekwencja kolejnych stanów również musi być wyznaczona raz na zawsze. Łapiące wskazał na jeden poważny skutek tej idei: przy obecnym stanie Wszechświata jego przyszłość jest całkowicie wyznaczona raz na zawsze. Nie ma żadnego wyboru, żadnej wolnej woli i żadnej luki. Wolter dostaje brutalną odpowiedź: zwierzę o wysokości około 150 cm nie ma wolnej woli, ono jedynie uważa, że ją ma. W samej rzeczy, brutalność częściowo polega na tym, że poznanie praw Wszechświata wymaga od tego zwierzęcia, by myślało, że ma wolną wolę. Jesteśmy zegarowymi automatami w zegarowym Wszechświecie; jesteśmy w sytuacji gorszej niż zombi, ponieważ błędnie wyobrażamy sobie, że jesteśmy istotami świadomymi. Jesteśmy podstawowym tworem fantastyki naukowej
androidem uważającym się za człowieka.
Napisaliśmy: "żadnej luki". W rzeczywistości istnieją przynajmniej dwie kwestie, wobec których rozumowanie Laplace'a się załamuje, a obie często są podawane jako wytłumaczenie zagadnienia wolnej woli. My jednak sądzimy, że nie są dobrym wyjaśnieniem tego zagadnienia, ale żeby to uzasadnić, musimy najpierw przygotować grunt. Pierwszą luką jest chaos, a drugą
mechanika kwantowa.
Pojęcie chaosu pojawia się, kiedy podążamy za wezwaniem Dennetta do zastąpienia bezkresnych doskonałości typu "w zasadzie" czymś, co my, niedoskonałe istoty ludzkie, możemy zastosować w praktyce. Przyjmowanie argumentacji Laplace'a w celu rzeczywistego przewidywania, jak Wszechświat będzie się zachowywał w przyszłości, napotyka dwie trudności. Jedna jest dość oczywista: obliczenia stają się tak skomplikowane, że absolutnie nie da się ich wykonać. Łapiące zachęca nas do przeprawy przez Krainę Mrówek, a tego zrobić nie możemy. Druga trudność jest mniej oczywista: nie możemy wyznaczyć obecnego stanu Wszechświata z wystarczającą dokładnością. Trudność ta nie polega na przejściu od teraźniejszości do przyszłości, ale na wyznaczeniu teraźniejszości. Odkrycie chaosu pokazuje, że małe błędy w teraźniejszości często prowadzą do ogromnych błędów w przyszłości
tak ogromnych, iż przewidywania nie mają żadnego znaczenia. Jest to osławiony efekt motyla
jedno machnięcie jego skrzydełek może kompletnie zmienić pogodę po miesiącu czy nawet później. Jest to metafora, a nie recepta na eksperyment: jej celem jest podkreślenie, że gdyby można było puścić Wszechświat w ruch dwukrotnie, za drugim razem z jedną jedyną maleńką zmianą, to Wszechświat za drugim razem zachowywałby się zupełnie inaczej. Nikt2 nie twierdzi, że w prawdziwym świecie istnieje gdzieś taki motyl, który zmienia pogodę. Efekt motyla to stwierdzenie na temat przestrzeni fazowej układu chaotycznego, dotyczące raczej zachowania potencjalnego niż faktycznego.
Czy chaos tworzy w determinizmie Laplace'a lukę na tyle dużą, by przedostała się przez nią wolna wola? Z pewnością odsłania dużą dziurę, ale dziura ta do układu deterministycznego wpuszcza nieprzewidywalność, a nie wolną wolę. Przypuśćmy, Czytelniku, że jesteś kotem i masz do wyboru nowy pokarm Miau z pożywną galaretką z ości płotki oraz pokarm marki Y, który składa się z wyciętych z kartonu wizerunków ryb. Mając wolną wolę, poczułbyś, że naprawdę musisz coś postanowić, że istotnie mógłbyś zjeść Miau lub pokarm marki Y, w zależności od własnej decyzji. (Potem, jak każdy prawdziwy kot, z zadartym nosem odwróciłbyś się od obu i wymaszerował przez kocie drzwiczki albo pożarł jedno i drugie... ale to już wykracza poza filozoficzne granice tej dyskusji). Gdyby Twój mózg był chaotyczny, w znaczeniu matematycznym, wyjaśniałoby to, dlaczego nikt nie jest w stanie przewidzieć, na które pożywienie się zdecydujesz
ale to nie pozostawiałoby Ci prawdziwego wyboru. Gdybyś wybrał pokarm marki Y, byłoby to "z góry" postanowione
tylko nikt nie zdołałby naprawdę wykonać obliczeń, żeby sprawdzić, co takiego zostało wcześniej postanowione. Gdybyś tylko mógł ponownie stanąć przed identycznym wyborem w takich samych okolicznościach
ale przecież "nigdy nie możesz jeść dwa razy z tej samej miski". Efekt motyla miesza możliwości, a fakt, że wybierzesz znów to samo bądź nie, niczego nie dowiedzie. Gorzej, jeśli łańcuch przyczynowości przypadkiem przecina Krainę Mrówek, wówczas nawet "w zasadzie" nikt nie zdołałby wykonać obliczeń koniecznych do określenia z góry, "co wybierzesz. Zatem, gdyby chaos był odpowiedzią na pytanie o wolną wolę, wówczas wybory w rzeczywistości nie byłyby wyborami: byłyby losowymi rzutami boskiej, deterministycznej, a zatem chaotycznej kostki do gry. Mówiąc o wolnej woli, niezależnie od tego, czy jest ona rzeczywistością, czy złudzeniem, mamy na myśli coś zupełnie innego; zatem chaos nie rozwiązuje zagadnienia wolnej woli.
To samo odnosi się do efektów kwantowych, które (rzekomo) powodują nieokreśloność reguł fizyki. Przyjmijmy, że tak jest (chociaż nie jest to wcale tak bezdyskusyjnie pewne, jak twierdzi większość fizyków). Kłopot w tym, że nieoznaczoność kwantowa w bardzo małym stopniu przypomina wybór. Standardowym przykładem wielkości kwantowej jest cecha elektronu znana jako spin. Zwykle przywołuje się wtedy obraz malej kuleczki, obracającej się wokół osi, ale jest to obraz klasyczny, a nie kwantowy. Spin elektronu względem dowolnej osi zawsze wynosi bądź 1/2 jednostki, bądź
1/2 jednostki (zgodnie z ruchem wskazówek zegara lub przeciwnie do niego względem ukierunkowanej osi). Typowy stan spinowy elektronu jest superpozycją spinów względem różnych osi
powiedzmy: spin 1/2 względem osi północnej plus spin
1/2 względem osi wschodniej. Spiny nie redukują się wzajemnie: są ustawione wzdłuż odrębnych osi. A teraz przypuśćmy, że postanawiacie zmierzyć spin elektronu. Wówczas, jakimś cudem, wynikiem tego pomiaru jest tylko jeden ze składowych spinów. Za jednym razem dostaniecie spin 1/2 względem <*si północnej, a za innym
spin
1/2 względem osi wschodniej. Otrzymacie jeden lub drugi z tak zwanych stanów czystych, które w "rzeczywistym" elektronie są na siebie nałożone.
Zawsze.
A o ile wiadomo, kwestia, który z owych czystych stanów otrzymacie, ma charakter całkowicie losowy: to "Bóg gra w kości", jak żalił się Einstein. Nie bardzo przypomina to wybór. Elektron nie wybiera, w którym z czystych stanów zostanie zmierzony: przeciwnie, technika pomiarowa tłucze w superponowaną funkcję falową i zgniata ją w pojedynczy, jednoskładnikowy stan czysty zawarty w tej funkcji. A to powoduje trudności w ujęciu wolnej woli na modłę Penrose'a, które zamienia nieoznaczoność kwantową na zdolność dokonywania wyboru. Zgodnie z tymi wywodami zarówno układy kwantowe, jak i wolna wola wiążą się z nieoznaczonością; a więc jeśli ustawi się wystarczająco wiele kawałeczków nieoznaczoności jeden na drugim, to otrzyma się wolną wolę. Czy tak? Przykro nam, ale nie. Powstanie tylko bałagan. Pomiar kwantowy przypomina trochę podwójne drewniane okiennice otwierające się na parapet, na którym stoi kilka doniczek z kwiatami. Możecie pociągnąć okiennice do siebie albo popchnąć je na zewnątrz, ale kiedy próbujecie je otwierać, to nie macie żadnego wpływu na kierunek, który one wybiorą. Przed wykonaniem pomiaru okiennice są zamknięte, a doniczki rozstawione na parapecie. Czy za okiennicą po lewej stronie jest jakaś doniczka? Otwierasz ją
i nic nie widzisz. Teraz, czy ta okiennica otworzyła się do wewnątrz, co by oznaczało, że na tej części parapetu nigdy nie było żadnej doniczki, czy też otworzyła się na zewnątrz i zepchnęła doniczkę z parapetu? W rzeczywistym świecie możecie wyjrzeć za okno, spojrzeć na ziemię i sprawdzić, czy nie leży tam rozbita doniczka; jednak w świecie kwantowym nie macie takiego luksusu
jeśli zakłóciliście położenie doniczki, to wszelki ślad jej istnienia zniknie. W tym wyobrażeniu chodzi o to, że proces pomiaru oddziałuje ze stanem kwantowym w sposób, który niezbyt dobrze rozumiemy, i mamy naprawdę bardzo słabe pojęcie o tym, co się dzieje między pierwotną superponowaną funkcją falową a końcowym "zmierzonym" stanem czystym. Istotnie, niektórzy fizycy twierdzą, że nie dzieje się nic, co by można było opisać. W każdym razie układ kwantowo nieoznaczony, podobnie jak chaos, nie dokonuje spójnych wyborów: rzuca kostką do gry.
A zatem, jakakolwiek byłaby odpowiedź na zagadnienie nieokreśloności wolnej woli, nie może to być tylko kwestia chaosu lub mechaniki kwantowej. Oczywiście, mogłoby to być coś takiego w połączeniu z czymś innym, ale wówczas to coś innego stanowi klucz do zagadki, a my przypuszczalnie możemy wyeliminować z naszego rozumowania i chaos, i mechanikę kwantową bez szkody dla rozwiązania. Główny problem polega na tym, jak do układu deterministycznego włączyć prawdziwy wybór.
Z matematycznego punktu widzenia to niemożliwe. Jednak matematyka to jedno, a jej interpretacja może być czymś zupełnie innym. Zatem zastanówmy się przez chwilę, w jaki sposób my, istoty ludzkie, dokonujemy wyborów i jak to odczuwamy. Może to da nam jakieś użyteczne wskazówki.
Tytuł tego rozdziału ilustruje dylemat, do jakiego prowadzi taka introspekcja. To trochę tak, jak być poproszonym o zachowywanie się naturalnie, kiedy ktoś celuje w nas kamerą telewizyjną. Zupełnie jak stonoga, która zapytała, która noga idzie po której, i straciła możliwość biegania, natychmiast zaczynamy myśleć: "Bądź naturalny, bądź naturalny". Ponieważ nie mamy świadomego pojęcia, w jaki sposób wywołać wszystkie podświadome myśli związane z byciem naturalnym, nie możemy tego zrobić. Zatem przyklejamy do twarzy głupi uśmieszek i w końcu wyglądamy jak pijani. Podobnie, im dokładniej analizujemy rzekomo wolne wybory, jakich dokonujemy, tym bardziej zaczynamy się zastanawiać, czy naprawdę mamy jakikolwiek wybór. Na przykład, na pewnym etapie pisania Wytworów, już pod sam koniec, tego rozdziału w ogóle nie było. Nie było go w konspekcie, nie było go w naszych głowach
po prostu go nie było. Potem, któregoś dnia, podczas wspólnego obiadu w pubie i dyskusji o książce, co było naszym zwyczajem, nagle wpadliśmy na zasadniczą myśl, ku której zmierza ten rozdział. W tym momencie, dokonując wyboru, postanowiliśmy zamieścić w książce dodatkowy rozdział, właśnie ten.
Nie mogliśmy dokonać innego wyboru.
Naprawdę nie mogliśmy?
No cóż... nawet w chwili, gdy to piszę (Ian Stewart), nie jestem pewien. Mógłbym wymazać wstępną wersję tego rozdziału z komputera, ale tego nie robię, dzięki czemu teraz możecie go czytać. Nie wymazuję go, ponieważ kontekst mojego wyboru
zarówno umysłowy, jak i kulturowy
czyni dość oczywistym, jakiego dokonam "wyboru". Jack i ja uzgodniliśmy w pubie, że dodam ten rozdział. To mógł być wolny wybór, ale jeśli tak, to ograniczył moje późniejsze wybory. Będąc takim typem społecznego zwierzęcia, jakim jestem, naprawdę nie byłbym zdolny do stawienia czoła wściekłości Jacka, gdybym nie zrobił tego, co obiecałem. Rzecz jasna, nadal mogę ten rozdział wymazać, choćby tylko po to, żeby udowodnić, jak wolna jest moja wola
ale wówczas wymazałbym go dlatego, że zostałem ograniczony tym, iż linia rozumowania rozwijająca się w tej książce zmusiła mnie do zademonstrowania mojej własnej autonomii.
A czy Jack i ja naprawdę podjęliśmy swobodnie decyzję, żeby włączyć niniejszy rozdział? W kontekście naszego nagłego uświadomienia sobie tego, że wiemy, czym jest wolna wola (słusznie czy nie, to nieistotne), pewne było, podobnie jak na pewno noc przychodzi po dniu, że odpowiedzieliśmy na jedno z głównych pytań, którymi ta książka musiała się zająć. Do tamtej chwili nie zauważyliśmy tego pominięcia
chociaż mieliśmy odłożonych na boku około siedmiu stron fragmentarycznych zapisków na temat wolnej woli i genetyki, po wcześniejszym napadzie autorskiego niepokoju
jednak nagle stało się ono dla nas oczywiste. Podobnie jak i lekarstwo na nie. Wstawienie tego rozdziału nie było naszym wyborem: można powiedzieć, że ten rozdział za nas zadecydował. Dzikie konie nie powstrzymałyby nas przed jego dodaniem.
Tak, ale... mogliśmy go nie włączyć
nieprawdaż
tylko po to, żeby udowodnić, iż mamy wolną wolę? Nie żeby udowodnić to Warn
gdyby tego rozdziału tu nie było, to nie przeczytalibyście dowodu. Do licha, znów ograniczenie przez kontekst. Tak, ale z pewnością mogliśmy, wyłącznie dla własnej satysfakcji...
Nie, nie mogliśmy, jeśli wierzycie, że Dennett ma rację, twierdząc, iż umysł jest rozgardiaszem. Zanim mistrz areny zarejestruje "wybór", jeden z demonów lub ich zgromadzenie
nieważne, czy ma ono charakter demokratyczny, czy też jest bezładną bandą
już go dokonał. Demon nie jest indywidualnie świadomy, więc wyboru dokonano nieświadomie, zanim zaczął wyglądać na świadomy. Jest to prawdziwy problem, a nie jedynie domysły. Przeprowadzono kiedyś doświadczenia,3 w których osobę poddaną eksperymentowi podłączano do skanera mózgu lub zestawu elektrod wykrywających aktywność mózgu i polecano jej, by wykonała jakieś zadanie, "kiedy będzie miała na to ochotę". Polecano jej też, by nacisnęła przycisk w chwili, gdy postanowi wykonać zadanie. Powszechnie zauważano, że aktywność mózgu zmieniała się o ułamek sekundy przed naciśnięciem przycisku wskazującym moment "wolnego" wyboru. To były zakulisowe działania demonów fałszujących wynik głosowania, jeszcze zanim się ono odbyło. Jak, u licha, rozgardiasz może "dokonywać wyboru"? Pomyślcie o wielkiej masie ludzi w budynku zmuszonych do nagłej ewakuacji, na przykład z powodu alarmu pożarowego. Istnieje pewna liczba wyjść, a tłum musi "wybrać", jak się rozdzielić pomiędzy te wyjścia. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że "wybór" tłumu jest po prostu konsekwencją mnóstwa wyborów indywidualnych, jako że każda osoba wybiera jakieś wyjście. Jednak nie tak to wygląda w dostatecznie zatłoczonym budynku. Początkowo wybory dokonywane przez poszczególnych ludzi wcale nie są prawdziwymi wyborami: dla większości osób jest jedno oczywiste wyjście, na przykład to najbliższe albo jedyne, które widzą, lub to, do którego prowadzi widziany przez nich napis WYJŚCIE, toteż ruszają w tę stronę. Następnie wiele indywidualnych wyborów może zostać zrewidowanych, w miarę jak tłum faluje to tu, to tam: ktoś może puścić się wzdłuż korytarza tylko po to, by natknąć się na masę ludzi podążających w jego stronę, odcinających drogę do jego wyjścia itd. W praktyce to, co się dzieje, sprawia, iż obserwator wyraźnie odczuwa, że tłum nabywa "własnego rozumu" i podejmuje wspólne decyzje, oparte na geometrii budynku i rozmieszczeniu ludzi w jego wnętrzu. (W rzeczywistości komputerowe symulacje przepływu tłumu4 wykazują, że to właśnie są główne czynniki wpływające na ogólne regularności w tłumie: na przykład pozostaje prawie bez różnicy, czy pojedyncze osoby powodują się regułami "inteligentnymi" czy prymitywnymi). Czy to jest prawdziwy wybór? Przypuszczalnie nie, poza tym jeszcze nie zdecydowaliśmy, czy to, co uznajemy za wybór jednostki, jest prawdziwym wyborem. Ruch tłumu rozpatrywany na poziomie pojedynczych tworzących go osób wygląda jak rozgardiasz w zwykłym znaczeniu tego słowa, jednak na .poziomie tłumu jako całości
jak decydowanie się na konkretne możliwości. Zatem
wygląda jak wybór.
i o to chodzi. Rozgardiasz na małą skalę może się przekładać na zgodne działanie na dużą skalę. Istnieje ogólna zasada dotycząca analogii: to role w analogii muszą być odpowiednio dobrane, a nie natura części składowych. Tutaj mamy analogię między masą demonów w umyśle jakiejś osoby a masą ludzi w tłumie. Właściwy "słowniczek" ma więc postać:
tłum
> osoba,
osoba
> demon,
a nie:
osoba
> osoba,
zatem "wybory" dokonywane przez pojedyncze osoby w tłumie nie są odpowiednikami "wyborów" dokonywanych przez sam tłum. Właśnie to mieliśmy na myśli, pisząc, że tłum podczas wspólnego ruchu sprawia wrażenie, jakby miał swój własny rozum. Podobnie często słyszy się o działaniu psychologii tłumu podczas zamieszek. Używając takiego języka, nie mamy na myśli jakiegoś mistycznego zlewania się umysłów pojedynczych osób
to znów niewłaściwy poziom analogii. Chodzi nam o to, że w ruchu tłumu występują cechy emergentne. Są one bez wątpienia spowodowane działaniami jednostek, ale łańcuch przyczynowości przebiega przez Krainę Mrówek. Ponieważ nie możemy "odczytywać śladów mrówek", jak to ujął Wykonawca rozrywek, odnosimy wrażenie, że "decyzje" tłumu nie mają żadnego związku z decyzjami jednostek. A tak nie jest: jest to związek, którego przyczynowości nie da się szczegółowo prześledzić.
Mamy nieodparte wrażenie, że dokonujemy wyborów, ale w rzeczywistości przez większość czasu dokonujemy osądów
kiedy jesteśmy świadomi związanych z rym procesów myślowych, to nazywamy je decyzjami racjonalnymi, ale często procesy myślowe są podświadome, a my uważamy, że dokonujemy wyboru. Osądzanie wiąże się z wyobrażeniem sobie alternatywnych przebiegów wydarzeń w przyszłości i wyborem tych najkorzystniejszych. Jest to umiejętność o oczywistych zaletach z punktu widzenia ewolucyjnego przetrwania
A co, jeśli za tą skałą jest lew? A co, jeśli deszcz nie spadnie na czas?
a zatem została wzmocniona w wyniku działania doboru naturalnego. Podczas osądu rozważamy decyzję hipotetyczną
dziś typowa decyzja polega na wyborze między pójściem na kolację do restauracji a kupieniem smażonej ryby z frytkami i zjedzeniem jej w domu. Różne myślowe demony porównują wpływ rozmaitych czynników: jeśli pójdziemy do restauracji, to nie trzeba będzie zmywać naczyń, ale ryba i frytki są tańsze; tak, ale od wielu tygodni nie jedliśmy kolacji poza domem, a rybę jedliśmy wczoraj... itd. Inne demony ważą te czynniki. Rzadko mamy pełną świadomość metod, jakich używają, ponieważ nie jesteśmy wtajemniczeni w większość naszych demonicznych konwersacji, ale przypuszczalnie nie jest to coś w rodzaju zapisu wyników, w którym wygrywa największa suma punktów. Odrobina introspekcji pokazuje jednak, że "my"
zbiór naszych demonów
w pewien sposób dochodzimy do tego, która z decyzji prowadzi do najbardziej pożądanej kombinacji cech. Jeżeli różnica między dwoma wyborami jest dostatecznie duża, to nie ma żadnego wyboru do dokonania i dokonujemy osądu
oczywiście tym razem idziemy gdzieś na kolację. Jedynie wtedy, gdy różnica jest niewielka, musimy podjąć decyzję, a wówczas do działania rzuca się całkiem nowa hałastra demonów: Czy kiedy ostatni raz byliśmy w restauracji, kelner był uprzejmy, czy wino pochodziło z odpowiedniego źródła, czy odpowiedniość w ogóle nas obchodzi...? Całkiem możliwe, że demony osądu są przywoływane jeszcze raz, na nowym, bardziej wyrafinowanym poziomie; cały proces może mieć charakter rekurencyjny. A jeśli naprawdę się w nim zapłaczemy, to w całym rozgardiaszu nagle rozlegnie się głos demona "rzuć monetę", i tak właśnie zrobimy.
Nasze myślowe demony oddziałują w sposób znacznie bardziej wyrafinowany niż ludzie w tłumie i otrzymują dużo bardziej wyrafinowane rezultaty. Ciągle porównują działania ze sobą, sprawdzają istnienie ograniczeń kontekstualnych, przeglądają pamięć w poszukiwaniu precedensów, ściągają z półki wypróbowane podprogramy i uruchamiają je poniżej poziomu świadomości. To wszystko prowadzi do regularności przepływu, która naprawdę ma "własny rozum". Każdy element Waszego umysłu jest poddany ograniczeniom przez kontekst, ten sam kontekst, który tworzy i podtrzymuje Wasze poczucie bycia "Wami". Zatem "wybór", którego "Wy" dokonujecie, jest spójny z "Waszą" szczególną "osobowością". Kiedy mówimy: "Och, Mary nigdy by tego nie zrobiła", wyrażamy właśnie tę myśl. Kiedy Mary w istocie to robi, nasz początkowy wstrząs przechodzi w poszukiwanie przyczyn. "No tak, ale ona w zeszłym tygodniu pokłóciła się ze swoim chłopakiem". Częściowo mamy sytuację, w której przystępuje do działania mistrz areny, usiłujący racjonalnie uzasadnić nietypową decyzję Mary; jednak zarazem wynika stąd, że my tak naprawdę nie wierzymy, iż Mary miała wolny wybór!
Z tego punktu widzenia jest bardzo niejasne, czy ktokolwiek z nas kiedykolwiek miał prawdziwy wybór: czy moglibyśmy zrobić coś przeciwnego do tego, co ostatecznie "wybraliśmy". W istocie, nie jest jasne, czy to pytanie ma jakikolwiek praktyczny sens. Jako pytanie teoretyczne, dotyczące działania umysłów, ma jednak określone znaczenie: Gdybyśmy uruchomili działanie umysłu dwukrotnie, w identycznych warunkach i zaczynając od takich samych stanów początkowych, to czy umysł ten zrobiłby za każdym razem to samo? Powyższe pytanie odnosi się do dynamiki przestrzeni umysłu: Czy jest ona deterministyczna, czy nie? Nie jest to pytanie, na które potrafimy odpowiedzieć doświadczalnie, ponieważ dynamika przestrzeni umysłu jest chaotyczna i krainomrówkowa. Najdrobniejsze odstępstwo w określeniu stanu umysłu i warunków zewnętrznych za drugim razem spowoduje, że umysł zachowa się zupełnie inaczej, więc nie stwierdzimy, czy w tym, co zostało wybrane, zaobserwowaliśmy prawdziwą różnicę.
Argumentacja ta wydaje się nieuchronnie zdążać do konkluzji, że wolna wola to tylko złudzenie. Powinniśmy być bardzo ostrożni, stosując słowo "tylko". Oznacza ono nieistotność, ale często używa się go do odwrócenia uwagi od czegoś, co w rzeczywistości jest ważne; ponadto wskazuje, że wyłącznie jeden punkt widzenia jest właściwy, tylko jeden kontekst wiarygodny. Takie podejście okazuje się zabójcze dla wszelkiego prawdziwego zrozumienia, zwłaszcza kiedy mówimy o umyśle, którego całe działanie wiąże się z kolejnymi warstwami połączonych i zmiennych kontekstów, z krzyżującymi się pomiędzy nimi interpretacjami. Jeśli Dennett ma rację, to również świadomość jest "tylko" złudzeniem, wynikiem bezmyślnego rozgardiaszu. Świadomość i jakości działają wspólniczo, a to właśnie jakości dają zwierzęciu przewagę w świecie konkurencji; zatem złudzenie posiadania świadomego umysłu jest wytworem rzeczywistości. Reguły rządzące oddziaływaniem demonów umysłu doskonalono przez miliony lat, aż doprowadziły do emergentnego zjawiska świadomości, sprzężonego z realnym światem w każdym dostępnym umysłowym punkcie zaczepienia. "Tylko" złudzenie? O, nie. Starannie wykonane złudzenie, jedynie bez wykonawcy. Złudzenie, które wewnętrznemu "ja" wydaje się wyraziście rzeczywiste.
Podejrzewamy, że tak samo jest z wolną wolą. Na poziomie quasi--redukcjonistycznym wolna wola jest "tylko" wynikiem rozgardiaszu Krainy Mrówek, wytworzonego przez deterministyczne demony. Jednak reguły rządzące oddziaływaniem demonów ewoluowały wspólniczo z ludzką kulturą. Większość naszych wyborów jest związana z naszym otoczeniem lub z naszą kulturą. Czy dojeżdżając do głównej drogi, patrzymy w lewo, czy w prawo? Czy mówimy przyjmującej nas gospodyni, że nie lubimy pomidorów, czy też zaciskamy zęby, zjadamy je i chwalimy smak sałatki
wiedząc, że zaproponują nam dokładkę i że nie będziemy mogli odmówić?
To, co się dzieje na poziomie kulturowym, nie jest wolną wolą, ale testem osobowości. Jeśli masz takie demony, które powodują, że obrażasz gospodynię, to nie zostaniesz zaproszony po raz drugi. (Ponieważ ona ma takie demony, które w ten sposób zareagują),. W istocie nie będziecie mogli bywać w tych samych kręgach, a Wasze życie zostanie odpowiednio zmienione. Jeśli jesteście kimś, kto kradnie różne rzeczy, to staniecie się wyrzutkiem
nie dlatego, że macie wolną wolę, ale dlatego, że jej nie macie! Za każdym razem, kiedy pojawia się okazja do zwinięcia czyjejś własności, Wasze demony ze znacznie większym prawdopodobieństwem podejmą decyzję "tak" niż "nie"; wobec czego demony wszystkich pozostałych osób zareagują dość nieprzychylnie, a Wy staniecie się zdecydowanie niepopularni. Jest to, nawiasem mówiąc, racjonalne uzasadnienie karania przestępców
próba przeprogramowania z zewnątrz ich demonów. Proces ten określa się zwykle jako reedukację). Tak, na jednym poziomie to "nie ich wina", że ich demony przestrzegają tych konkretnych reguł, jednak na innym
na tym właśnie polega problem. Kultura wymaga próby skorygowania takich reguł i w razie niepowodzenia demony samoobrony będą żądać podjęcia drastycznych działań. Taka pętla kulturowego sprzężenia zwrotnego godzi nasze wcześniejsze uwagi o tym, że "prawdziwe istoty ludzkie" biorą odpowiedzialność za własne czyny, ze stwierdzeniami późniejszymi, według których to Wasze demony podejmują za Was decyzje. Wiedzą o tym nasze systemy kulturowe. To dlatego szukamy uzasadnienia dla nietypowego zachowania Mary. To dlatego większość z nas jest głęboko wstrząśnięta popełnianiem zuchwałych zbrodni: nie dlatego, że sprawcy wykorzystali wolną wolę, by je popełnić, ale dlatego, że muszą być typem ludzi, którzy robią takie rzeczy. To dlatego sprawcy nie są poruszeni zbrodnią, przynajmniej nie przed jej popełnieniem
brak im tej szczególnej, demonicznej pętli sprzężenia zwrotnego. To dlatego niektórzy sprawcy wydają się wstrząśnięci przestępstwem, którego się dopuścili
ale po wszystkim, kiedy jest już za późno.
I właśnie tego dotyczą rytuały kulturowe, na przykład rytuały związane z osiąganiem dojrzałości, o których więcej powiemy w następnym rozdziale. Rytuały te dokonują selekcji pod kątem kulturowo akceptowalnych jakościowych cech umysłu
cech pozwalających na trwanie okazji w kulturowej grze snooker. Te jakościowe cechy stały się bardzo subtelne, współdziałając z subtelniejszą kulturą: obejmują różne dziwne pętle, krzyżujące się połączenia między bardzo różnymi demonami. "Ponieważ 50 lat temu, kiedy byłem dzieckiem, mój ojciec powiedział nam, byśmy nigdy nie kradli, to dziś nie będę kradł, choćby moja rodzina przymierała głodem". Ci, którzy są pozbawieni zbudowanej z demonów pętli wymaganej przez ich kulturę, zostaną wyselekcjonowani podczas rytuałów i albo-zostaną poddani reedukacji, albo odrzuceni, albo też zabici.
Dlaczego więc doświadczamy tak nieodpartego wrażenia, że mamy wolną wolę, skoro to wszystko robią za nas nasze demony? No cóż, a dlaczego doświadczamy tak silnego wrażenia, że róża jest czerwona, skoro ona "tylko" odbija światło o szczególnej długości fali? Dlaczego doświadczamy tak nieodpartego wrażenia bólu po uderzeniu się o coś łokciem, skoro są to "tylko" sygnały nerwowe i odrobina uszkodzonej tkanki? Dlatego, że nasze postrzeganie to jakości, a te jakości ewolucyjnie wytworzyły wyrazistość i natychmiastowość, żeby zwiększyć nasze szansę na przetrwanie.
A to doprowadza nas do kulminacji niniejszego rozdziału: dlatego mamy tak wyraziste poczucie posiadania wolnej woli, że to poczucie jest Jakością rozgardiaszowego procesu podejmowania decyzji
Jest to tak odczuwane, ale nie jest tym "naprawdę".
Cudownie się składa, że ta konkretna jakość jest w nadzwyczajnym stopniu uwarunkowana społecznie. Ewolucyjny współudział jednostki i kultury, który wytworzył jakość wolnej woli, gwarantuje, że cały system działa tak, jakby rzeczywiście istniał wybór
ponieważ taki jest model tego procesu w świadomym umyśle każdego zainteresowanego. Krótko mówiąc: mamy wolną wolę dlatego, że takie odnosimy wrażenie i zachowujemy się tak, jakby wszyscy pozostali mieli wolną wolę, ponieważ cały system wyrósł wokół tego założenia i został "uwewnętrz-niony" w głowach wszystkich ludzi. A ponadto, przynajmniej Jeśli bierzemy pod uwagę resztę ludzkości, nasze działania rozgrywają się "gdzieś tam" w zewnętrznej rzeczywistości. Zatem wolna wola nie będzie "tylko" złudzeniem: jest to wytwór urzeczywistniony przez ewolucyjny współudział umysłu i kultury.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
10 (467)WSM 10 52 pl(1)VA US Top 40 Singles Chart 2015 10 10 Debuts Top 10010 35401 (10)173 21 (10)więcej podobnych podstron