REFLEKSJE NAD ETYKĄ LEKARSKĄ
Pod redakcją Krystyny Osińskiej
Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej Warszawa 1992
Autorzy
prof. dr hab.n.med. Prof. dr hab.n.med. Doc. dr hab.n.med. Doc. dr hab.n.med.
prof. lr hab.n.med. Dr med.
Doc. dr hab.farm. Doc. dr hab.n.med. Lek. med.
Lek. med.
Doc. dr hab.n.med. Doc. dr hab.n.med. Doc. dr hab.n.med. Dr med.
Dr chemii
Doc. dr hab.n.med Dr med.
Prof. dr hab.n.med Dr med.
Antoni Chróścicki Maria Dąmbska Włodzimierz Fijałkowski Zdzisław ('pajda
Mieczysław Gamski Zdzisław Jaroszewski Barbara Kuźnicka Kazimierz Łodziński
Olgierd Łada Zabłocki Halina Miśkiewicz Henryk Miśkiewicz Krystyna Osińska
Teresa Ostrowska Ryszard Pachecka Jolanta Ruszkowska Józef Sobezyński
Włodzimierz Szyszkowski Halina Wardaszko-Łyskowska Zofia Ldziarska-Kosch
"Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dn. 14. V. 1990 r. nr 2736/x/90"
Wikariusz generalny
ks. bp Stanistaw Kędziora
Notariusz Ks. Marcin Wójtowicz
PRZEDMOWA
Książka jest próbą odpowiedzi na zapotrzebowanie społeczne, związane z
narastającym zainteresowaniem problematyką moralną jako koniecznością rozwojową
człowieka i lekarstwem na choroby moralne występujące w skali społecznej.
Problematyka etyczna stała się obecnie bardzo aktualna, pożądana, a nawet
niezbędna.
Dla jednych aktualność ta wynika z zainteresowań filozofią, światem,
człowiekiem, kulturą, cywilizacją, religią. Dla innych jest bodźcem do
poszukiwania sensu życia. Bywa i tak, że powstaje w wyniku zagubienia się samego
człowieka w wytworach własnych działań i myśli. Szukając ratunku dla świata i
siebie odnajduje swoją tożsamość - podmiotowość. Wówczas zdaje sobie sprawę, ie
bez etyki, bez uznania i praktykowania wartości moralnych, nie może być
Człowiekiem. Ponadto masowo występujące fakty demoralizacji i terroryzmu,
agresywności totalitarnych struktur społeczno-politycznych udowadniają w sposób
bardzo jasny niezbędność praktyeznego liczenia się z uniwersalnymi, powszechnie
obowiązującymi normami moralnymi w kształtowaniu prawidłowego życia na ziemi.
Ten ogólnoświatowy i ogólnoludzki proces "wołania o etykę", "odkrywanie na nowo"
znaczenia wartości moralnych w życiu ludzi i świata znajduje odbicie i
konsekwencję w nauce. W poszczególnych dziedzinach nauki pojawia się również
narastające zainteresowanie etyką - normami postępowania moralnego,
gwarantującymi ład moralny i społeczny. Wyraża się on w poszukiwaniu prawdy
metodami naukowymi.
Dnia 9 czerwca 1987 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim papież Jan Paweł
II powiedział: "Uniwersytecie, Alma Mater. Służ Prawdzie", a do naukowców tego
Uniwersytetu mówił: "Jeśli służysz prawdzie - służysz wolności. Wyzwoleniu
człowieka i narodu. Służysz życiu".
Medycyna jako nauka i jako wiedza o zdrowiu i chorobie człowieka, lekarz jako
posiadacz i realizator te wiedzy - bierze na siebie powinność etyczną służbie
życiu i zdrowiu człowieka. Ale ten obowiązek moralny domaga się formacji
etycznej, świadomo~ci specyficznego typu odpowiedzialności zawodowej - za
wartość podstawową człowieka jaką jest tycie.
Waga i znaczenie takiej właśnie odpowiedzialności narastała w ciągu wieków. Nic
dziwnego, ie właśnie pierwszy w dziejach kodeks etyki zawodowej, Przysięga
Hipokratesa adresowany był do lekarzy.
3
Dorobek dziejów medycyny udowadnia w sposób jasny i wyraźny fakt ścisłego
związku zawodu lekarza z etyką i niejako "zjednoczenie" wiedzy z moralnością.
Obecnie tworzy się i aktualizuje nowy dorobek etyczny, powstają nowe kolejne
rozdziały do wielkiej księgi deontologii lekarskiej. Ma on swoje korzenie w
dawnych wiekach, a nowe gałęzie zawdzięcza wspaniałej tradycji, której powinien
być wierny.
Oto przvklady treści nowego rozdziału deontologii lekarskiej. Szybki, zwłaszcza
w ostatnich dziesiątkach lat postęp nauk biologicznych, do których należy mdyym,
połączony z wprowadzeniem nowych technik badawczych, umożliwia coraz głębsze
ingerowanie w procesy zachodzące w organizmach żywych, w tym również w
organizmie człowieka. Zwiększa się możliwość kierowania życiem osobniczym i
modyfikowania jego przebiegu od momentu powstania aż do śmierci. Koniecznością
stały się w związku z tym oceny moralne szeregu działań lekarskich i badań
naukowych. Niepokój etyczny narasta w obliczu sytuacji, jaka powstała i narasta
w nauce od chwili rozbicia atomu i wprowadzenia manipulacji w obrębie jądra
komórkowego.
Zostało jasno sformułowane ostrzeżenie, że nauka przestała być odkrywaniem praw
natury, a weszła na drogę manipulacji i zmian, zastępowania i naginania tych
praw. Stanęła twarzą w twarz wobec zagrożeń moralnych, godzących w samą istotę
życia i śmierci człowieka.
Powstała nawet nowa dziedzina wiedzy, bioetyka, która bada związki między nauką
i techniką a prawem naturalnym. Obejmuje ona swymi rozważaniami wszystkie
aspekty postępowania, odnoszące się do życia człowieka od jego poczęcia aż do
uaturalnego końca, jakim jest śmierć.
Ciekawa jest następująca refleksja Iilozofa-etyka: "Współczesna bioctyka nie
jest terenem, na którym >nauka, realizm, postęp czy humanizm zderza się z
metafizyką, spekulacją, rygoryzmem czy pryncypializmem, ale terenem, na którym
toczy się w gruncie rzeczy odwieczny spór dwu etyk - uniwersalnej etyki chrnie
się, po której stronie znajduje się nauka, postęp czy humanizm, po której zaś
spekulacja metafizyczna, mitologia czy rygoryzm, wydaje się wielce
problematyczne i w dyskusjach filozoficznych w ogóle nie na miejscu.
Kształtowanie intelektualnych przeświadczeń
I dokonywać się powinno drogą wymiany racji za i przeciw, do czego niezbędnym
warunkiem jest bezstronne wniknięcie i niezafałszowane przedstawienie istotnych
elementów przeciwstawnego poglądu" (T. Slipko).
Książka nie jest podręcznikiem etyki lekarskiej i nic rości sobie pretensji do
bycia monografią na temat deontologii lekarskiej (medycznej). Natomiast jest
zachętą do własnego, osobistego zastanowienia się nad odpowicd.ialnością
etyczną pracowników służby zdrowia - stąd jej tytuł.
Adresowana jest przede wszystkim do lekarzy oraz do innych fachowych pracowników
służby zdrowia. Ale oczywiście może stanowić bodziec do konstruktywnego myślenia
dla ludzi innych zawodów posiadających świadomą, filozoficzną postawę
I wobec świata i ludzi. Książka pisana jest przez lekarzy katolików, którzy
czerpią
inspirację moralną z etyki chrześcijańskiej. Inspiracja ta opiera się na etyce
uniwersalnej, wynikającej z filozoficznego personalizmu spirytualistycznego.
Etyka ta to nie tylkp światopogląd religijny, ale równocześnie wiedza i postawa
oparta na odkrywaniu i szacunku dla praw uniwersalnych, związanych z naturą
ludzką i ładem świata.
Pragnę wyrazić ogromne podziękowanie i wdzięczność księdzu prałatowi doktorowi
Zdzisławowi Królowi - krajowemu duszpasterzowi słuiby zdrowia, Kanclerzowi
i~urii Metropoiitalnej W arszawskiej - za natychmiastowe, bardzo serdeczne ~
mądre podjęcie mojej inicjatywy napisania ksiąźki.
Dom Jego stał się terenem miłych i twórczych spotkań naszej grupy współautorów.
(;ieszę się i -r, całego serca dziękuję moim Przyjaciołom i Znajomym - autorom
poszczególnych rozdziałów ksiąźki, którzy szybko, gorliwie i konsekwentnie
tworzyli treść publikacji.
Szczególnie serdecznie dziękuję prof. dr hab. Marii Dąmbskiej, która podjęła się
trudu ważnego i cennego - pomocy w redagowaniu tej ksiąiki.
Wyrażam podziękowanie i dużą wdzięczność recenzentom książki: teologowi ks.
prof, dr. hab. Mieczysławowi Nowakowi i lekarzowi, prof. dr. hab. Józefowi
Kałuży za ich cenne i wnikliwe uwagi.
Krystyna Osińsku
4
Krystyna Osińska
DOROBEK ETYCZNY MEDYCYNY
(idy medycyno truci kontakt .. !;t".."!;" ; e."H"
.. ~........~..1 . .,.J...I
to dotyku ją los rośliny
odciętej od korzem
usycha
3`uliun Aleksandrowicz
1. Ewolucja etyki lekarskiej w historii filozoFi i medycyny
Ewolucja etycznej myśli lekarskiej odbywa się stale i systematycznie przez
wieki. Nasuwa się ogólna refleksja, którą można wyrazić następująco. Medycyna
jako wiedza, nauka, a nawet sztuka, rozwijała się w ciągu wieków w ciągłym
powiązaniu 1 SOJUSZU z filozofią.
Filozofia, rozumiana jako wiedza o ludzkiej mądrości oraz jako nauka zajmująca
się głęboką refleksją nad istotą bytu, źródłem poznania rzeczywistości, sensu
życia, zespołu zagadnień zajmujących się poglądem na świat i na człowieka,
towarzyszyła przez dzieje medycynie, alko nawet - lub raczej - medycyna z niej
wyrosła i w niej się zakorzeniła.
Sojusz Crlozofii z medycyną, udokumentowany historycznie, dotyczy głównie dwóch
działów filozofii - antropologii czyli nauki o człowieku oraz aksjologii czyli
nauki o wartościach, w tym również oczywiście wartościach etycznych. Stąd można
stwierdzić, że klasyfikacja, wybór, ocena i realizacja etyki lekarskiej zależą
od tego, jaką koncepcję człowieka, to znaczy jaką filozofię człowieka posiada
lekarz i inni pracownicy służby zdrowia oraz za jaką hierarchią wartości (tzn.
systemem wartości) się opowiadają.
W historii medycyny i filozofii pojawiają się głównie dwa ukierunkowania
definicji człowieka. Pierwsza z nich w syntetycznym ujęciu brzmi tak: człowiek
to zwierzę, które tworzy kulturę. Jest to spojrzenie skrajnie biologiczno-
materialistyczne. Druga z nich tak definiuje człowieka: człowiek to duch
wcielony. Jest to spojrzenie humanistyczne, antropocentryczne,
spirytualistyczne. Tym dwom definicjom człowieka towarzyszą dwa systemy
wartości: jeden z nich uznaje wyłącznie materialne, drugi bierze pod uwagę i
uwzględnia trójczłonowość wartości i wyodrębnia wartości materialne, duchowe i
transcendentne.
Aksjologia ustala uniwersalny system, czyli hierarchię wartości, w następujący
sposób. Najniżej zróżnicowane są wartości materialne, czyli hedonistyczne i
witalne. Służą one zaspokajaniu potrzeb bytowych, rozwoju biologicznego i
psychofizycznego. Dotyczą one nie tylko człowieka - są wspólne wszystkim istotom
żywym.
Wartościami wyżej zróżnicowanymi rozwojowo, właściwymi tylko człowiekowi, są
wartości duchowe czyli etyczne. Ich realizowanie prowadzi do powstawania i do
rozwoju życia moralnego, kulturalnego, naukowego, religijnego, artystycznego,
spolecznego. 7, nich wyrastają głębokie więzi międzyosobowe, więzy solidarności,
przyjażni, miłości. Oto niektóre z tych wartości: wrażliwość na dobro, prawdę i
piękno, ,zlachetność, prawdomówność, dobroć, dzielność, sprawiedliwość, prawość,
odwaga, odpowiedzialność, cierpliwość, wyrozumiałość, wdzięczność.
Najwyżej zróżnicowane są wartości transcendentne. Związane są one z pojęciem
sucrunr, czyli tego, co święte. Wyprowadzałą one człowieka z ciasnych ram
właancgu życia w regiony takich rzeczywistości jak Ojczyzna, Ludzkość.
Uzdalniają człowieka do życia ideowego. Prowadzą człowieka, który je realizuje,
w świat idei, ku pełni rzeczywistości, ku Absolutowi, ku Bogu, ku punktowi
Omega. Te wartości nadają sens ludzkiemu życiu.
Dzisiaj jesteśmy świadkami zmierzchu skrajnego biologizmu, przy równoczesnym
uznaniu i docenianiu nauki o ciele ludzkim. Już nam nie wystarcza definicja
tylko zwierzęca człowieka, a metody badań zawężone do "szkiełka i oka" już ludzi
współczesnych nie zachwalają. Podobnie kryzys cywilizacji technicznej podważa w
sposób istotny bezkrytyczną wiarę we wszechmoc i wszechwiedzę człowieka. Stwarza
stosunek kultowy do nauki jako najważniejszego żródła każdego poznania. 'hoteż
zaczyna dominować i ma szansę coraz większego rozwoju koncepcja
spirytualistyczna człowieka, związana z teorią ewolucji Teilharda de C:hardin,
oraz cywilizacja humanistyczna, zmierzająca do nowej cywilizacji, którą określa
się terminem cywilizacji miłości.
Jest zjawiskiem bardzo interesującym, że etyka lekarska wyrosła z korzeni
humanistycznych, z doceniania wartości życia, z personalizmu, który zakłada
odrębność i niepowtarzalność jednostkową każdego człowieka jako osoby. A
relacje: pacjent - lekarz mają tradycję relacji osoba z osobą.
Zle się stało, że medycyna jako nauka została zamknięta tylko w kręgu nauk
biologicznych i oderwana od swoich korzeni filozoficznych. A współczesne jej
studiowanie nie uwzględnia filozofii.
Wydaje się słuszna refleksja, że współczesna medycyna powinna wrócić do swojej
tradycji filozoficznej, humanistycznej oraz do etyki związanej z aksjologicznymi
założeniami moralności uniwersalnej, powszechnej - obowiązującej wszystkich
ludzi.
Dokładna analiza oryginalnych tekstów przysiąg, przyrzeczeń kodeksów lekarskich
dawnych i współczesnych pobudza do myślenia filozoficznego i do wyciągania
wniosków uniwersalnych, dotyczących szacunku godności osoby ludzkiej. Ponadto
- ków zdrowia i ż cia ludzkie o przypomina, że tylko medycyna - broniąca od wte
y g
ma najstarsze i do dziś aktualne kodeksy deontologii, czyli etyki zawodowej
lekarskiej.
2. Kodeksy lekarskie historyczne i współczesne
Zasady etyki zawodowej lekarza ujęte w kodeks należą do najstarszych w cziejach
ludzkości. Tworzą one nie tylko ważny corohek na przestrzeni wieków, lecz mają
również ciągłość tradycji i swój wkład w kulturę ogólną ludzi. Liważam za celowe
doslowne przytoczenie najważniejszych tekstów kodeksów etyki zawodowej .,. . . .
. ,
urs,y~m w ,u,y łn~y"4y, łrumcwaz iameralą orle zasauy uniwersalne r
powinny również dzisiaj kształtować etyczne oblicze pracowników służby zdrowia.
Najstarszą znaną przysięgą lekarską jest tzw. Przysięga Hipokratesa (460-370
p.n.e). Współczesne badania dokonane przez Naguibe Riada (1955 r.) ustalają, że
przysięga przypisywana Hipokratesowi jest znacznie starsza i pochodzi z I?giptu.
Powstała ona prawdopodobnie 3000 lat p.n.e. Oto jej tekst w tłumaczeniu G.
Piankówny i K. Kreyscrowej z oryginału greckiego: Hippocrates - Opero oraniu
Lipsk 1892 vol. 2, uzupełniony i skonsultowany przez prof. Annę Swiderkównę:
1'RZ1'SI~:GA HIPOKRATI:SA
"Przysięgam na Apollona, lekarza, na Asklepiasa, Hygeję i świadków, że wedle mej
możności i rozeznania będę dochowywał tej przysięgi i tych zobowiązań.
Mistrza mego w tej sztuce będę szanował na równi z rodzicami, będę się dzielił z
nim mieniem i na żądanie zaspokajał jego potrzeby; synów jego będę uważał za
swoich braci i będę uczył ich swej sztuki, gdyby zapragnęli się w niej
kształcić, bez wynagrodzenia i żadnego wbowiązania z ich strony; prawideł,
wykiadów i całej pozostałej nauki będę udzielał swym synom, synom swego mistrza
oraz uczniom, wpishnyni i związanym prawem lekarskim, poza tym nikomu innemu.
Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możności i rozeznania ku pożytkowi
chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy.
Nikomu, nawet na żądanie, nie dam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę
jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka poronnego. W
czystości i niewinności zachowam życie swoje i sztukę swoją.
Nie będę operował chorych na kamicę, pozostawiając to ludziom, zawodowo
stosującym ten zabieg.
Do jakiegokolwiek wejdę domu, wejdę doń dla pożytku chorych, nie po to, żeby
świadomie wyrządzać krzywdę lub szkodzić w inny sposób, wolny od pożądań
zmysłowych tak wobec niewiast jak i mężczyzn, wobec wolnych i niewolników.
(:okolwiek bym podczas leczenia czy poza nim z życia ludzkiego ujrzał czy
usłyszał, czego nie należy na zewnątrz rozgłaszać, będę milczał, zachowując to w
tajemnicy.
Jeżeli dochowam tej przysięgi i nie złamię jej, obym osiągnął pomyślność w życiu
i pełnieniu tej sztuki, ciesząc się uznaniem ludzi po wszystkie czasy; jeśli ją
przekroczę i złamię, niech mnie los przeciwny dotknie".
lasady postępowania etycznego lekarza normuje również codzienna modlitwa lekarzy
Mojżesza Majmonidesa (1135-1204, ur. w Kordobie lekarz, filozof, matema
9
I TI IZ ~ K P A T 0 T E 0 P K 0 E. tyk), chociaż nie ma charakteru przysięgi,
Stanowi ona przedmiot dużych zainteresowań polskich studentów medycyny. Powstała
w księgach medycyny arabskiej w XII
- wieku:
Ed. Chart. to.Il. [łr.r.~.]' l:d.I'oEf. LII.I. I;d.Lind. Eo.I. (p.4z.4~.)
r ~N7~UrW ~IaO~.~(Jl'tt lilr(rUY xut iluXi.ri7Ct"i'r~ N.",1 lyfiE(V
zcci llctrc~:mr(v, xui vEOVs ~rut'taS ~ttt 9tuUas io~o(~us Itotfułcrrus,
e:rlrE~.uc nócriuEtv xmi nmulnv xrtj Nplotr llujv upxuv nrtjE xoi ~uyp(lu~l~rlv
stlvc~e, rryrlav(%ut ftev zuv JtJu~ai'mć
IIE TriY rtrr-riY lnuyvllotryEY%rr;otv'1't0%WY xuI ffloU, NOiPW
uccoJcct, Nui xptmv yurji~orrt yErriJuotv nor jaaa.~ut, xul yóvoS. . 7_
Io i; iwurtuv (iJE~.'l~o(S Laor frmx~rirftv ulllSsa., Nui t~tJu~uv Iljr Itkrriv
(~i3)nuulrlv, yv y~r;i~woL łcuvDurELV, uvfu Ettor?ou ui ~( ~i :'uq y; ,
rwnuyt~t).irl; cs xui uxEroyotos r.ui zilS tŚot
5Ir" U:ruUf~; 't(lilr;OrUy łrEiCiVUULi' ~~~ :IULIrUaUt~`a4 UlOlOE iE
iicuiut xui ruiur tou cyrt dt~u~uvros xai yuJ~lruiat ouyrEi-nr`;y
mp:ctulrtt'utS ~~Ei'(ar ~rlrputyr. u).).m Jt ov
i Vfll. (1l(IIIrillnUi IE ~'Uli(JUh((t~ EII (J~1~E~EI) Nuflf'U1'rWt' Nara i `
`
()urulcy stul Nl~lo~r elmjv. lui..t)ria.r;nEL. r~E xui aJtxly snp~;Ir. uu
ciuŻrur `5f oi(~e Ąr(fr~tUXUY OUJfI'i allJlt`JGii ~uraatpov, u~~t i,~(rli'li~vfm
~tinłuu).irlv roojnE. óyolvos óE ouda yuvutxi ~rcoativ iTJómov (~uuw. u)7(ut ~t
xcti tioiw; Jrutrprjvw ~iuv
I ruv ilcuv YCCt Ttrirlv rip, eltrjv-, ov tEłcew JE ou3f ftijv~c7~cwvzrts,
try,n~yom rat tuycirr;otv cirJpuov 'rrprjyuS siio(]s. fiS oł- ,
r.caS 5f o:cuuu; uv Iuiw, loE7.EVOO;tur, dri mq~Ea.Ei~ xułrvóvtwv, iNrńS ióri'
wuuriS uJtxirlS ixóvaf7lS Nui yJouirl; tils is u~~7lS xui ur(yuc)coiwv t~yj'wv,
erri rs )'urutxEicov oorrtutwv xui tirJpru
i, wY t%.EL'iiCfwv tf xut lSUV%.tal'. u !j~ ui' fY illOultEi~ tl tJw 71
ci;cuvuw, ij xui ulEU a?E,runEiri; xeru ~Jiuv urilpuinwv, u łt7
prj 7rOtL l:cYrcJ.tEODuc e~w, oclyoołcut, uli~rlra i)j'fultfvos Elvut tu
totuuEa. 'Unxov yev ouv rtoc. nrós frrltf7.t,'a nOUUYii rn y , y,;;teurm rcrl
LnyciEi ypórov, Irapafiuuont ~! xLV ETtUPy~rUr'It T4ltti'IIa :ovrtwv.
Fotokopia greckiego tekstu Przysięgi Hipokratesa
Codzienna modlitwa lekarzy Mojżesza Majmonidesa
"Niech mnie ożywia miłość do sztuki i do Twoich tworów. Nie dopuść, aby żądza
zysku, gonienia za sławą i zaszczytami wzięły udział w zatrudnieniu moim:
nieprzyjaciele prawdy i miłości ludzi magą łatwo zwieść i usunąć od
przeznaczenia czynić dobrze dzieciom Twoim.
Wzmocnij siły serca mojego, aby gotowe było służyć jednakowo biednemu i
bogatemu, dobremu i złemu, przyjacielowi i wrogowi. Obym w cierpiącym widział
tylko człowieka. Niech duch mój u łoża chorego zawsze zapanuje nad sobą i niech
go myśl obca nie rozprasza, niech mu zawsze towarzyszy wszystko, czego nauczyły
go doświadczenie i badanie, albowiem zbawienne i wielkie jest badanie w ciszy
tego, co ma utrzymać dobro i życie stworzeń.
Udziel chorym zaufania do mnie i do mojej sztuki, ażeby słuchali moich przepisów
i wskazań. Oddal od ich łoża wszelkich szarlatanów, całą armię radzących
krewnych i przemądrzałych pielęgniarek - jest to bowiem lud straszny, który z
próżności udaremnia najlepsze zamiary sztuki i twory Twoje często prowadzi do
śmierci. Gdy nieświadomi mnie ganią i wyszydzają, niech miłość do sztuki uczyni
ducha mojego niedostępnym dla zranień jak pancerz, abym pozostał przy prawdzie,
nie zważając na sławę, wiek i znaczenie jego wrogów.
Udziel mi, o Boże, łagodności i cierpliwości przy chorych upartych i
obrażających mnie. Udziel mi pomiarkowania we wszystkim, tylko nie w poznaniu, w
nim niech będę nienasycony. Niech daleka będzie ode mnie myśl, że wszystko wiem
i potrai~ę. Daj mi siłę, wolę i sposobność rozszerzania wiedzy mojej, aby duch
mój mógł poznać i odkryć błędy w umiejętności, których wczoraj jeszcze nie
przeczuwał: sztuka jest wielka, lecz rozum ludzki sięga coraz dalej".
Najstarsza w Polsce przysięga składana w Akademii Krakowskiej przez licencjatów
medycyny na stopień doktora medycyny pochodzi z XV wieku. Jej tekst jest bardzo
zbliżony do tzw. "Przysięgi Hippkratesa".
".. Biorąc na świadków Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego, że będę przestrzegał
tego wszystkiego, co jest tą przysięgą abjęte - na ile to będzie w mojej mocy, w
takim stopniu, w jakim mi moje zdolności pozwolą. Wiedzę tę: wszystkie jej
przepisy przekazywać będę otwarcie i rzetelnie uczniom moim, mojego mistrza i
pozostałym, którzy związali się moralnie przepisami medycyny.
Ponadto, że przy leczeniu chorych stosownie do sił moich i zdolności rzetelnie
stosować będę niezbędne środki. Niczyjej choroby nie zaniecham. Nie wyrządzę
zła. Nie dam nikomu trucizny, nawet na jego prośbę, ani kobiecie ciężarnej nie
podam napoju do zabicia płodu.
Il 10
tycie moje i znoją wiedzę zachowam czyste i nieposzlakowane. (;borujących na
kamienic nic będę operować, lecz pozostawię to przedsięwzięcie doświadczonym w
tej nauce. 1>u jakiegokolwiek domu gdy przyjdę, aby nieść chorym pomoc, będę się
wystrzegał wszelkiego nadużycia, wszelkiego zepsucia, wszelkiej nieobyczajności,
także rzeczy lubieżnych, czy przedmiotem moich zabiegów będą ciała kobiet czy.
mężczyzn. () tym, co usłyszę w trakcie leczenia, nikomu tego nie wyjawię, Iccz
zachowam całkowite milczenie, jeśli będę rozumiał, że należy u cym zamilczeć.
Niech mi się pomyślnie szczęści tak w życiu moim jak i sztuce, gdy będę w'
całości i sprawiedliwie wypełniał tę przysięgę i niech zyskam sobie chwałę na
wieczność. Gdybym zaś złamał ją i okazał się krzywoprzysięzcą, niech spotka mnie
wszystko pneciwne. Amen...".
Aktualność postulatów etycznych zawartych w "Przysiędze Hipukratesa" putwierdza
tekst "Przyrzeczenia lekarskiego", czyli przysięgi składanej w Polsce od 1918
roku do chwili obecnej przez lekarzy utrzymujących dyplom. Brzmi ona
nast4pująctt:
"Przyjmując ze czcią i głęboką wdzięcznością nadarty mi stopień lekarza i
pudejmając salą wagę związanych z nim obowiązków, przyrzekam i ślubuję, że w
ciągu całego życia będę spełniał wszystkie prawem nalużune obowiązki, strzegł
godnusci stanu lekarskiego i niczym jej nie splamię, że według najlepszej wiedzy
będę pomagał cierpiącym, zwracającym się do norie o pomoc, mając na celu
wyłącznic ich dobro, że nie nadużyję ich zaulanfa i że zachowam w tajemnicy to
wszystko, o czym się dowiem w związku r wykonywaniem zawodu. Przyrzekam i
ślubuję dalej, że du kolegów lekarzy będę się zaw sic odnosił z koleżeńską
życzliwością, jednak bezstrenmie mając dobro chorych pi powierzonych przede
wszystkim na względzie. Przyrzekam i ślubuję wreszcie, że będę się stale
doskonalił w naukach lekarskich i ze wszystkich sit starał przyczynić się do ich
rozkwitu i że podam zawsze bez zwłoki do wiadomości świata naukowego wszystko
to, co uda mi się wynaleźć lub udoskonalić".
Obecnie w Polsce I-raby Lekarskie opracowują nowy tekst przyrzeczenia
lekarskiego. W roku 1949 został uchwalony w Genewie przez światowe
Stowarzyszenie Lekarzy (World Medical Associatiun) tekst międzynarodowej
przysięgi lekarskiej. Jest to tzw. "Deklaracja genewska". Stała się ona wzorem
przy ustalaniu obowiązujących tekstów przysiąg w krajach należących do V(~'MA.
Polska należy do tej organizacji poprzez swoje członkostwo w Swiatowej
Organizacji Zdrowia (WHO), będącej ekspozyturą Organizacji Narodów
Zjednoczonych.
Oto tekst tej przysięgi:
"W chwili przyjęcia mnie do grona członków zawodu lekarskiego ślubuję
uroczvścic, te poświęcę znoje życic służbie ludzkości. Będę otaczał moich nauc-
rycicli należną im wdzięcznością i czcią. Będę wykonywać swój zawód sumiennie i
z godnością. Zdrowie chorego będzie moją główną troską. Będę szanował powierzone
mi tajemnice. Wedle wszelkich moich możliwości będę dbał o honor i szlachetne
tradycje zawodu lekarskiego. Moi koledzy będą moimi braćmi. Nie dopuszczę du
tego, by ;trgumenty- religijne, narodowościowe, rasowe, partyjne łub klasowe
mogły wpływać
na norie w wykonywaniu mojego obowiązku wobec clwregu. Zadtuwam najwyższy
respekt dla życia ludzkiego ud chwili jego poczęcia. Nawet bud wpiywem groźby
nie użyj4~ mojej wiedzy lekarskiej przeciwko prawum ludzkusci.
Przyrzekam to uroczy~cic, hcz przymusu, nu mój huuur".
\\' wieku X(X ruzpucz;ll siy lmuces luw,tm~;utia ruihudowanych, uh szernyh
zbiuniw norm ctlki zawmluwcl. czyli Himttulot~ii Iekarskici. Zhiurv o rmhmUmi;~
glówne zasady uhuwiązuj;łcc ud wieków Iulcarzv~Stupniuwu uhejmuj;l uue mfc
śruduwi,ku pracowników służby zdrowia. Różuią sil: miyiz_wohą l.rzez spccylik4,
warunków w- hustcic~ólwch krojach.
\V listopadzie 1977 roku ustal upracmany Przez 1'ulskic'huwI.ekarskiWKodeks, kury nazwano "Zbiorem fasad etyczna-deuntulugicznych polskiego
lekarza". l)huwiąiujc un w mlcj I'ulsce.
/,ava.lv ugóluc
%;m~la I. Ruzpum.vnaj;Ic wykonywanie swego iawudu lekarz iwiadumic i duhr
mwolnic pmlejtltuje uhm i;lick stożenia chorym, dhattiu u zdrowie spuleczeństwa
uroi hrzcstri.cgania zasad ctycinu-dcuntolugiczttych obowiązujących w spulcczeń
stwic socjalistycznym.
Zasada 2. Zdrowie eltOrCgO 1 GdrOwle SpnICCZCIIStwa Są dla lekarza najwyższym
prawem. Obowiązkiem lekarza jest troska o pawłierzunych jego opiece chorych,
zatłxthieganie chorobom i troska o puduuszcnic zdruwmuuW i spolcczcń stwa.
Zasada 3. l'uwicrzunc lekarzowi prawo decyduwauia o sprawach zdrowia ludzkiego
nakłada na niego szczcgó lnc obowiązki i udpuwicdzialnuść. Powinien on stale
pami4tae, że każda jego decyzja czy działanie może wpłynąć niekorzystnie na stan
zdrowia, a nawet zagrozić Tyciu osób puzosiających bod jego opieką.
Zatsada ~ł. W stosunku cłu osób powierzonych jego opiece lekarz obowiązany jest
zachować takt i dyskrecję juku wyraz szacunku dla osobowości chorego.
Zasada 5. Postępowanie zawodowe uraz postawę osobistą i społeczną lekarza
powinno cechować poczucie godności zawodowej i kolcżctistwa zawodowego, zgodnie
z najlepszymi przykładami przekazanymi przez wybitnych lekarzy wszystkich epok i
krajów, a w szczególności zgodnie z postępowymi tradycjami medycyny polskiej.
Zasada 6. Obowiązkiem lekarza jest stałe podnoszenie kwalifikacji zawodowych.
Powinien on także rozszerzać i pogłębiać swe wiadomości z zakresu nauk
przyrodniczych, humanistycznych i społecznych.
Zasady szczegółowe.
I. Zasady postępowa^ia lekarza wobec chorego
Zasada 7. Opierając się na osiągnięciach wiedzy medycznej i zasadach wykonywania
zawodu, lekarz ma wolny wybór metod oraz środków leczenia.
W wyborze postępowania lekarz powinien opierać się na swej wiedzy i sumie
12 l3
niu, nie ulegając nieuzasadnionym sugestiom bądź życzeniom chorego lub jego
rodziny, swoją opinię powinien wyrażać w sposób jasny i stanowczy.
Lekarz powinien odmówić wykonania czynności, które według jego przekonania i
sumienia mogą być szkodliwe lub nieetyczne.
Zasada 8. Lekarz powinien sumiennie, starannie i z najgłębszym poczuciem
odpowiedzialności wykonywać swoje obowiązki w stosunku do każdego chorego,
niezależnie od jego wieku, poziomu umysłowego, zalmowanegu stanumaka, pozycji
materialnej, narodowości, przekonań politycznych, wyznania lub innych względów.
Zasada 9. Stosunek lekarza do chorego powinny cechować: życzliwość,
wyrozumiałość, cierpliwość. Lekarz nie powinien lekceważyć ani pomijać żadnych
skarg, wypowiedzi czy życzeń chorego, pamiętając o tym, że skuteczność leczenia
zależy w dużej mierze od stopnia zaufania chorego do lekarza.
Zasada 10. Sposób postępowania lekarza wobec chorego może wypływać tylko z chęci
ulżenia mu w cierpieniu i przywrócenia zdrowia. W szczególności nie może on
wynikać z chęci zysku, zaspokojenia własnych ambicji lub osiągnięcia
jakichkolwiek osobistych korzyści. Lekarz może wykorzystywać wpływ, jaki ma na
chorego, jedynie w celach lekarskich.
Zasada I1. Wszelkie wiadomości o chorym i jego otoczeniu, uzyskane w związku z
wykonywaniem zawodu, objęte są tajemnicą. Nie wolno ich rozgłaszać ani ujawniać,
z wyjątkiem przypadków przewidzianych w obowiązujących przepisach prawnych.
Zakres wiadomości podlegających ujawnieniu powinien być ograniczony ściśle do
celu, dla którego następuje ujawnienie.
Zachowanie tajemnicy zawodowej obowiązuje nie tylko za życia leczonych chorych,
ale także po ich śmierci.
Zasada 12. Podejmując leczenie, lekarz powinien poinformować chorego luh jego
opiekuna o rodzaju choroby, na którą cierpi chory, o aktualnym stanie i
rokowaniu, a takie o zamierzonym postępowaniu leczniczym oraz uzyskać zgodę na
to postępowanie.
Celem informowania chorego o jego stanie powinno być tylko najszerzej pojęte
dobro chorego.
Szczególna oględność i staranność w objaśnieniach obowiązuje przy stosowaniu
metod rozpoznawczych i leczniczych kryjących w sobie ryzyko.
Ze względu na ochronę psychiczną chorego nie jest wskazane podawanie do jego
wiadomości niepomyślnego rokowania. Należy natomiast wtajemniczyć w nie wybraną
osobę z otoczenia chorego.
Zasada 13. Jeśli stan chorego nie rokuje wyleczenia lub grozi zejściem
śmiertelnym, lekarz powinien zawiadomić o tym rodzinę chorego, chyba, ie chory
zastrzegł sobie, aby tego nie czynić. Stan taki nie zwalnia lekarza od obowiązku
dalszej opieki nad chorym, kojenia jego cierpień i udzielania mu moralnego
wsparcia.
Zasada 14. Wybór metody leczenia nie może mieć na względzie tylko doraźnego
efektu leczniczego, ale powinien brać pod uwagę także dalsze następstwa
stosowanego leczenia, np. osłabienie odporności ustroju lub zaburzenia psychiki
chorego.
Lekarz nie powinien stosować zbędnych badań i zabiegów niezależnie od tego, jaki
stopień ryzyka wiąże się z ich wykonaniem.
Zasada I5. Lekarz nie powinien podejmować się leczenia, w którym nie ma
należytej bieglości. Wyjątek stanowią nagłe przypadki lub zachorowania
zagrażające bezpośrednio życiu, gdy pomoc specjalistyczna nie może być udzielona
we właściwym czasie. ~'ówczas obowiązkiem lekarza jest udzielenie wszelkiej
możliwej YO :nOCy.
Zasada 16. Jeśli lekarz napotyka trudności rozpo~:nawcze lub lecznicze w
zakładzie leczniczym lub w domu chorego, powinien zasięgnąć rady innego lekarza
tej samej lub innej specjalności. 'Paka narada może odbyć się z inicjatywy
lekarza leczącego, a takie na życzenie chorego bądź jego rodziny. Osobę
konsultanta może zaproponować chory lub jego rodzina, Iccz decyduje w tej
sprawie lekarz leczący, kierując się dobrem chorego.
Zasada 17. Lekarz zaproszony na naradę powinien po zbadaniu chorego
przeprowadzić poufną dyskusję z lekarzem leczącym. Wynik narady przedstawia
choremu lub jego rodzinie w zasadzie lekarz konsultant.
fasada I8. W przypadku stwierdzenia niewłaściwego zachowania się chorego lab
osoby mającej prawo do towarzyszenia mu, lekarz powinien w odpowiedni sposób
zwrócić uwagę na niewłaściwość takego postępowania. W drastycznych przypadkach,
jeśli stan chorego nie wymaga bezzwłocznej pomocy, lekarz może przerwać swe
czynności. Powinien on jednak podjąć je ponownie, jeśli ustaną przyczyny
powodujące zaniechanie opieki nad chorym, względnie zgodnie z życzeniem chorego
wskazać innego lekarza lub inny zakład leczniczy.
Zasada 19. Lekarzowi nie wolno żądać ani przyjmować od chorych żadnego
wynagrodzenia po-na określonymi przepisami, ani teź uzależniać swego działania
od dodatkowych świadczeń.
II. Zasady postępowania lekarza w służbie zdrowia
Zasada 20. Lekarz jest obowiązany wypełniać lojalnie i sumiennie obowiązki,
wypływające z jego roli w społecznej słuźbie zdrowia.
W działalności zapobiegawczej lekarz powinen być przede wszystkim rzecznikiem
zdrowia osób, nad którymi sprawuje opiekę, a jednocześnie dbać o zdrowie
społeczeństwa.
Będąc z racji swych uprawnień dysponentem mienia społecznego, powinien
uprawnienia te wykorzystywać w ten sposób, aby - nie umniejszając praw chorego -
nie dopuszczać do ich nadużywania.
Zasada 21. Obowiązkiem lekarza jest dbać o dobre imię społecznej służby zdrowia,
starać się o jej naprawienie i podnoszenie na wyższy poziom.
Zauważone braki i nieprawidłowości powinien starać się naprawić w ramach
obowiązujących' przepisów służbowych i organizacyjnych. W tym zakresie powinien
współpracować z organizacjami zawodowymi, społecznymi i politycznymi.
Nie powinien on wykorzystywać pracy w społecznej służbie zdrowia do zwiększenia
praktyki prywatnej własnej lub innych lekarzy.
14 15
Zasada 22. Lekarz nic powinien umniejszać wobec chorych wartości społe~~.ncj
alużh~ zdrowia ani podrywać ich zaułania do otrzymywanych świadczeń.
Wszelkie uwagi krytyczne powinien przekazywać odpowiednim czynnikom spolccznym i
administracyjnym.
Zasada 23. Lekarzowi nic wolno współdziaVać z osobami, wykonującymi bezprawnie
zawód lekarski, ani udzielać im w tym zakresie ochrony lub pomocy. Zasada 24.
Lekarz nic powinien zlecać postępowania iec~uim.~g~ a~~i przc~~i
Bywać leków bez uprzedniego zbadania chorego.
lekarzowi nie wolno wystawiać żadnych orzeczeń ani świadectw bez dokładnego
zapoznania się ze stanem chorego.
Każde orzeczenie oraz świadectwo musi być zgodne ze stanem faktycznym, a te,
które mają wpływ na dalszy tok leczenia, powinny być sformułowane dokładnie,
jasno i niedwuznacznie. Jeśli orzeczenia mają być udostępnione choremu, nie
powinny zawierać treści mogącej wpłynąć ujemnie na jego stan psychiczny.
Zasada 25. Lekarzowi wykonującemu zawód w społecznej służbie zdrowia, w
spółdzielni lekarskiej lub w swoim prywatnym gabinecie, wolno posługiwać się
wyłącznie stopniami naukowymi i tytułami, które mu przysługują. Niedopuszczalne
jest posługiwanie się informacją, która mogłaby wprowadzić w błąd co do
faktycznych kwalifikacji lub miałaby cechy reklamy.
I II. Lekarz wobec nauk medycznych
Zasada 26. Stały rozwój i postęp nauk medycznych nakłada na lekarza obowiązek
ciąglego uzupełniania wiadomości i umiejętności zawodowych. Aby sprostać temu
zadaniu, lekarz jest moralnie zobowiązany nie tylko do pracy samokształceniowej,
lecz także do udziału w pracach właściwych towarzystw oraz instytucji naukowych
i zawodowych.
Zasada 27. Lekarz jest obowiązany podawać do wiadomośet śmata lekarskiego
wszelkie poczynione spostrzeżenia lub odkrycia, mające znaczenie dla nauk
medycznych, poprzez referaty bądż publikacje w prasie fachowej.
W publikacji autor nie może pominąć lekarza, który obserwował chorego ani też
osób, które wykonywały wykorzystane w publikacji badania.
Zasada 28. Lekarz powinien odnosić się z umiarem i krytycyzmem do nowo
wynalezionych leków i sposobów leczenia, choćby towarzyszyła im sugestywna
reklama.
Zasada 29. Lekarz może i powinien podejmować i wprowadzać nowe metody
rozpoznawcze, lecznicze lub zapobiegawcze, opracowane i sprawdzone przez
upoważnione do tego środki naukowo-badawcze.
Zasada 30. Zastosowanie nowej metody lecznrczej lub nuwego leku, dotąd u
człowieka nie wypróbowanych lub będących w okresie prób, może mieć dwojaki
charakter:
a) jako próba zastosowania nowej metody rozpoznawczej, leczniczej lub
zapobiegawczej, alboltowego leku w celu poprawienia zdrowia lub ratowania życia
chorego.
b) jako próba zastosowania nowej metody lub nowego leku w celu zdobycia
wiadomości naukowych niezbędnych do rozwoju wiedzy i praktyki medycznej. Próba
ta musi być zgodna z humanitarnymi celami medycyny.
Zasada 31. Nowe metody lecznicze może wprowadzać jedynie wysoko kwalifikowany
neSP01 w uprawnionych do tego jednostkach klinicznych. Wszystkie próby i nowe
metody lecznicze powinny być poprzedzone doświadczeniami na zwierzętach l,~h i~
._,j h~,i~nig:::i ,~L~.,m ~~ł.,;~ .,~1.-~.~ ",1,;
'-'- ==)' ..~.....,...~m.lg........,..C
:'J`.;t,.,.....~~.".~.".:1.::.::::.".:...".:I:l...w..
lasada 32. 'Założenia nowych metod i prób leczniczych muszą przewidywać wyższość
oczekiwanych korzyści nad ryzykiem dla zdrowia lub życia osób poddanych ich
działaniu.
Osoba, u której przewiduje się zastosowanie nowych metod i prób leczniczych musi
być poinformowana o ich charakterze, o spodziewanych dla niej korzyściach i o
możliwym ryzyku. Niezbędna jest dobrowolna i nie wymuszona zgoda na
przeprowadzenie nowych metod i prób leczniczych.
Postępowanie lekarzy przy wprowadzaniu nowych metod i prób leczniczych jest
obciążone szczególną odpowiedzialnością. Powinno ono być przeprowadzone z
zachowaniem wszelkich możliwych ostrożności, nie może wywoływać cierpień
tizycznych ani wpływać ujemnie na psychikę chorego. Powinno ono być przerwane na
życzenie chorego, a także w przypadku stwierdzenia zagrożenia zdrowia lub życia
chorego.
Zasada 33. W wyjątkowych przypadkach, kiedy nowa metoda lub lek może być jedynym
sposobem ratowania życia chorego, a chory sam nie może wyra-nić zgody, zgodę tę
może wyra-nić prawny opiekun chorego- W tym wypadku decyzję o zastosowaniu nowej
metody leczniczej musi poprzedzić pisemne stwierdzenie jej konieczności,
podpisane przez członków zespołu leczącego i kierownika zespołu leczniczego.
Zasada 34. Stosowanie nowych metod i teków w celu zdobycia wiadomości naukowych
może odbywać się tylko w zakładach do tego upoważnionych. Każdy lekarz biorący
udział w stosowaniu nowych metod leczniczych i leków dla celów naukowych jest
zobowiązany do szczególnej ostrożności. Powinien on zawsze pamiętać, ii
odpowiedzialność za następstwa ich wprowadzenia spoczywa przede wszystkim na
lekarzu wprowadzającym takie metody, a nie na osobie poddanej ich działaniu,
mimo że osoba ta wyraziła zgodę na prowadzenie badań.
Nie wolno stosować nowych metod wyłącznie w celu zdobycia nowych wiadomości
naukowych u dzieci, upośledzonych umysłowo, więźniów ani u osób będących w
stanie zależności od stosującego te metody. Stosowanie nowych leków u tych osób
może być dopuszczalne przy pewności o nieszkodliwym ich działaniu.
Nadzór nad założeniami, programem i zgodnością z zasadami
etycznodeontologicznymi stosowania nowych metod i leków w celu zdobycia
wiadomości naukowych sprawują powołane do tego instytucje.
Zasada 35. Pobranie narządów od osób zmarłych w celu przeszczepienia ich chorym
może być dokonane w warunkach przepisanych prawem. Zgon dawcy powinien być
stwierdzony przez komisję złożoną z trzech lekarzy nie biorących bezpośredniego
udziału w zabiegu przeszczepienia.
17 16
Pobranie narządów od osób żyjących w celu przeszczepienia ich osobom chorym
wymaga pisemnej zgody dawcy w pełni uświadomionego o możliwych wczesnych i
późniejszych następstwach dla jego zdrowia spowodowanych oddaniem narządu. Dawca
powinien podejmować decyzję świadomie i całkowicie swobodnie, w pełni władz
fizycznych i umysłowych.
Pobranie narządu od dzieci i małoletnich, osób upośledzonych umysłowo lub nie
mających pełnej swobody działania, jest niedopuszczalne.
Zasada 36. Lekarz ma prawo przeprowadzać doświadczenia na zwierzętach, jeżeli są
poważnie uzasadnione naukowo. Mogą one być przeprowadzane jedynie w ośrodkach
naukowo-badawczych lub pod ich nadzorem. Sposób przeprowadzania doświadczeń
powinien cechować dbałość o chronienie zwierząt przed cierpieniami oraz
zapewnienie im opieki i odpowiednich warunków bytu.
Zasada 37. Pokazy chorych w celach naukowych i dydaktycznych odbywać się mogą
tylko za ich wiedzą, w sposób dyskretny i taktowny, bez naruszania ich
najszerzej pojętych interesów.
Zasada 38. Wszelkie publikacje z dziedziny medycyny w prasie nielekarskiej
powinny mieć na celu jedynie popularyzację wiedzy medycznej i szerzenie oświaty
zdrowotnej.
Publikacje te powinny być pozbawione znamion sensacji i reklamy.
IV. Zasady postępowania lekarza wobec innych lekarzy
Zasada 39. Stosunki między lekarzami powinny opierać się na wzajemnym szacunku,
lojalności i koleżeństwie, wynikających ze wspólnoty celów i poszanowania trudu,
wysiłków oraz odpowiedzialności, jaką ponosi lekarz w swojej działalności
zawodowej.
Zasada 40. Lekarz nie powinien nigdy pochopnie oceniać działalności i
umiejętności innego lekarza, a zwłaszcza opierać swch sądów na informacjach
pochodzących od chorych i osób postronnych, gdyż informacje takie bywają często
wynikiem niezrozumienia lub ubocznych względów.
Zasada 41. Jeżeli zachodzi konieczność wydania negatywnej opinii o pracy
zawodowej innego lekarza, opinia taka może być wydana tylko na pisemne żądanie
powołanych do tego władz, a takie moźe być wyrażona w dyskusji naukowej lub na
prośbę zainteresowanego lekarza.
Wypowiadanie takiej opinii wobec chorych, personelu pomocniczego lub osób
postronnych jest niedozwolone.
Wypowiadanie negatywnej opinii w środowisku lekarskim jest dopuszczalne jedynie
w obecności osoby zainteresowanej. Ujemna opinia nie może mieć cech
zniesławienia.
Zasada 42. Lekarz, powołany do wydania urzędowej opinii o postępowaniu innego
lekarza, powinien dokładnie zapoznać się ze wszystkimi materiałami i
okolicznościami koniecznymi do wyjaśnienia sprawy, a swą opinię kształtować i
wyrażać w sposób obiekty~urty i ostrożny. Opinie te powinny być w miarę możności
opracowane kolektywnie z udziałem właściwych specjalistów.
Zasada 43. Zarówno w pracy zawodowej, jak i w Tyciu osobistym powinna cechować
lekarza postawa godna jego roli społecznej. Powinien pamiętać, że każdy jego
czyn niewłaściwy, lekkomyślny lub uwłaczający godności lekarza rzuca cień nie
tylko na jego osobę, ale także na innych członków zawodu lekarskiego i na całą
służbę zdrowia.
Zasada 44. Przestrzeganie etyki lekarskiej i dbałość o zachowanie godności
zawodowej, obowiązujące każdego lekarza, dotyczą szczególnie osób zajmujących
stanowiska kierownicze lub o szerokim zakresie oddziaływania społecznego.
Postępowanie tych lekarzy powinno być wzorem i przykładem dla współpracowników,
uczniów i innych pracowników służby zdrowia.
Zasada 45. Na lekarzach kierujących pracą zespołu lekarskiego ciąży moralny
obowiązek przekazywania współpracownikom swej wiedzy i doświadczenia oraz dbania
o ich najlepsze wyszkolenie zawodowe i wysoki poziom etyczny.
Zasada 46. W działalności zespołu lekarskiego prawo podejmowania decyzji, a
także odpowidzialność za działanie zespołu spoczywa na osobie kierownika.
Odpowiada on także za rodzaj i zakres czynności zleconych współpracownikom,
ale za wykonanie tych czynności odpowiada każdy lekarz osobiście.
Odmowa wykonania zleconych czynności może nastąpić tylko w wypadku oczywistej
sprzeczności z nauką lub zasadami etyki lekarskiej.
W niejasnych lub spornych przypadkach kierownik zespołu powinien poddać odmienne
zdanie współpracowników rzeczowej i swobodnej dyskusji.
V. Zasady postępowania lekarza wobec innych pracowników służby zdrowia Zasada
47. Kierownicza rola lekarza nakłada na niego obowiązek podnosze
nia kwalifikacji zawodowych i poziomu etycznego współpracujących z nim
pracowników służby zdrowia.
Oprócz współdziałania w pracy zawodowej lekarz powinien w miarę możliwości
udzielać przedstawicielom innych zawodów medycznych pomocy i rady w sprawach
organizacyjno-zawodowych i kształcenia zawodowego.
Zasada 48. Stosunek lekarza do członków innych zawodów medycznych powinny
cechować: kultura, wzajemny szacunek, życzliwość i koleżeństwo, jako wyraz oceny
roli tych zawodów w opiece nad chorym.
Zasada 49. Stosunek lekarza do członków zawodów niemedycznych, pracujących w
służbie zdrowia, powinien opierać się na szacunku i uznaniu ich odrębnych
kwalifikacji.
Zasada S0. Lekarz nie może wykorzystywać swego stanowiska słuźbowego w stosunku
do osób mu podległych dla osiągnięcia korzyści osobistych,
18 19
3. Wyróżniki deontologiczne zawodów medycznych
Jest dla wszystkich jasne, że istnieją cechy wyodrębniające środowisko
pracowników służby zdrowia spośród innych grup społecznych. Posiadają one dużą
nośność ~iconlologiezną. Wynikają z dorobku etycznego medycyny. Te cechy
wyodrębniaj:lue; a więc wyróżniki, można ująć w następujące syntetyczne zdania:
- odpowiedzialność bezpośrednia za podstawową wartość człowieka - życie;
- zaangażowanie się społeczne poprzez ochronę, obronę życia i pomoc w jego roz
wolu; - tworzenie więzi międzyludzkich na zasadzie odpowiedzialności za życie
ludzi;
- posiadanie dużej wrażliwości, większej niż w innych grupach społecznych, na
zagadnienia etyczne, deontologiczne, ze względu na najwyiszy typ
odpowiedzialności - odpowiedzialność za życie człowieka;
- bycie świadkiem narodzin i śmierci człowieka; - zaduma nad tajemnicą organizmu
ludzkiego;
- ret7eksyjna postawa wobec "mądrości" ciała ludzkiego i praw nim rządzących; -
umiejętność realizowania zasady prirnum non nocere;
- konieczność dorośnięcia do przekonania o potrzebie cenienia sobie wyżej dobra
chorego niż własnego i gotowość realizowania tej zasady;
- służba zdrowiu i życiu - umiejętność pochylania się nad potrzebującymi
konkretne~ pomocy ludżmi;
- świadome działanie na rzecz przekształcania patologii somatycznej i
psychicznej t w zdrowie somatyczne i psychiczne;
- stały i codzienny kontakt z cierpieniem ludzkim spowodowanym zagrożeniem lub
samą chorobą oraz umiejętność przekształcenia tego kontaktu w postawę szacunku
dla różnych pnejawów bólu;
- zdobycie gruntownej wiedzy i uświadomienie sobie wagi wyróżników, o których
była mowa, jako gwarancji prawidłowego rozwoju własnej odpowiedzialności, a więc
własnego zaangaźowania w służbę życiu i zdrowiu.
Iqi Wyróżniki te powinny być czynnikami kształtującymi stosunki międzyludzkie i
powinny nadawać im pierwszorzędne znaczenie. Poznanie tych wyróżników, ich
znaczenia i praktycznej doniosłości może mieć decydujący wpływ na prawidłowe,
etyczne kształtowanie relacji między ludźmi zaangażowanymi w pracy w służbie
zdro
II~ i wia. Niekiedy bowiem niewiedza w tym zakresie może sprzyjać niszczeniu,
antyrozwojowi i nieprawidłowościom stosunków międzyludzkich w służhie zdrowia.
P i ś m i e n n i c t w o
1. Hippocrates Operu omnżu Lipsiae 1892, vol, 2
2. 'h. Kielanowski Etyku i deontolnsiu lekarsku Warszawa, PZWL, 1985
3. A. Mitscherlich, F. Mielko Nieludzku medycynu. Dokumenty procesu
norymberskiego przeciwko lekurzont Warszawa, 1'GWL, 1963
4. K. Osińska Twńrcza ohecność chorych Warszawa, PAX. 1980` 1982 (I i II wyd.l
5. K. Osińska O spolecznej dyskryminacji osób niepelnospruwnych, w: (:zlowiek
nie
pelnospruwny w spoleezeństze~ie, Warszawa, PZWL, 1986, s. 385-388
6. Polskie Towarzystwo Lekarskie Lasudy etyczno-deontologiczne Polskiego 7-
owurzystwuLekurskiego Warszawa, PZWL, 1968
7. W. Szumowski Historiu rnedycyny Warszawa, 1961 PZWL, wyd. 2 8. W. Szenajch
Przysięgu i przykuzuniu Hipokrutesu Warszawa, 1931 9. P. Tiberghien Medecine et
morule Paris, Desclee, 1956
10. A. Tulezyński Polskie lekarskie kodeksy deontologiczne Warszawa, PZWL, 1975
20 21
Krystyna Osińska
OGÓLNE OBOWI~ZKI LEKARZA
Medycyna jest bez wątpieniu "",L., mln snrłnianie zawodu
lekarskiego, opiekowanie się chorym jest i było zawsze sztuk4.
Heliodor Swięcicki
Gdy snujemy refleksje nad ogólnymi obowiązkami lekarza w aspekcie
deontologicznym, nieodparcie nasuwa się myśl, że lekarz powinien posiadać, stale
kształtować w sobie i wzbogacać praktykowanie szeregu wartości etycznych
nazywanych cnotami - virtus. Formowanie tych wartości odbywa się przy pomocy
stałego treningu w dobrem, w konfrontacji z codzienną realizacją zawodu. Oto
najważniejsze z nich: poczucie godności osobistej i potrzeba jej potwierdzania,
szacunek dla życia, zdrowia i cierpienia, dobroć, rzetelność, wrażliwość na
prawdę, odwaga, dzielność, samodzielność myślenia i działania oraz współczucie.
Wszytkie wymienione wartości etyczne mają bezpośredni wpływ na powstawanie
konkretnych postaw społecznych. Jest bowiem jasne, że każda realna wartość
etyczna pozostawia i znaczy ślad społeczny. Są to postawy: humanizmu, optymizmu,
tolerancji, opiekuńczości, twórczego zaangażowania, społecznej użyteczności,
zdyscyplinowania, odpowiedzialności, uczciwości oraz urzeczywistnienia zasady
primam non nocere - przede wszystkim nie szkodzić.
Obowiązek miłości
Obowiązek miłości dotyczy wszystkich ludzi. Wynika on z uniwersalnego prawa
miłości. Są jednak zawody i funkcje społeczne, gdzie obowiązek ten staje się
wymogiem koniecznym indywidualnie i społecznie. Do nich naleźy zawód lekarza.
Miłość ludzka związana jest z pojęciem sacrum - tego co święte. W każdym
człowieku istnieje przestrzeń sacrum, Tkwi ona w najgłębszych pokładach naszego
istnienia. Jest siedliskiem naszego ducha. W niej koncentruje się świadomość
niepowtarzalności i odrębności każdego z ludzi. Cechuje ją świadomość własnego
ja - świadomość bycia sobą.
Przestrzeń ta ma cechy świętości, nietykalności, ogromnej delikatności i głębi.
Jest ona w dużej mierze niewymierzalna, niedotykalna, nie poddająca się empirii
bezpośredniej typu "szkiełka i oka", chociaż przez każdego z nas może być
indywidualnie nazwana, odczuwana i doświadczana.
Wiąże się ona doświadczeniem własnego istnienia, rozwoju, trwania, po prostu
życia. Doświadczenie to dotyczy wieczności i wolności.
Bywa ona stale odczuwana w ciszy własnego wewnętrznego środowiska duchowego.
'I'a właśnie cisza trwania, to specyficzne milczenie istnienia stwarza atmosferę
sacrum - niemal "dotykalność ducha".
Niekiedy zaś przestrzeń sucrurn - daje o sobie znać mocno i głośno, bardzo
wyraźnie i pięknie. Dzieje się to w warunkach przeżywania, odczuwania np.
ogromnej radości, dobrze przeżytego cierpienia, choroby lub modlitwy
jednoczącej. W tej właśnie przestrzeni I~kali~nie siP nae~P nnjPCie Rnna
Ąhcr,l,~r" rnr,4r~_ llmPVO Pr",
_o_., - _ __e_. czym odczucie tej wielkiej Rzeczywistości transcendentalnej ma
cechy konkretu, dając poczucie pewności.
W niej także mieszczą się nasze rzeczywiste, najgłębsze, najbardziej prawdziwe,
własne nurty życia i oczywiście nasz sens istnienia. Nasza indywidualna,
właściwa każdemu człowiekowi prawdziwa twórczość.
W przestrzeni sacrum mają swoją lokalizację wartości transcendentne. Przestrzeń
sacrum można przecież nazwać transcendentną. Wartości transcendentne uzdalniają
nas do przekraczania własnych myśli i potencjałów rozwojowych, do uideowienia
życia. Prowadzą człowieka w świat idei ku pełni Rzeczywistości, ku Absolutowi.
One nadają sens ludzkiemu życiu.
W tej przestrzeni tworzy się poczucie własnej godności.
A przecież ogólną i postawową normą etyczną jest poszanowanie godności ludzkiej.
Wyraża się ona w miłości afirmującej osobę ludzką. Gaś poszanowanie godności
ludzkiej oznacza, że każdej osobie ludzkiej należy się miłość, czyli afirmacja
dla niej samej ze strony każdego człowieka.
Każdy człowiek, chory, kaleki, stary, niepełnosprawny, upośledzony umysłowo jest
nie tylko zwierzęciem, które tworzy kulturę - zgodnie z definicją
encyklopedyczną - lecz stanowi osobę należącą do odrębnej kategorii bytów w
ewolucji świata. Jest bytem, którego najkrótsza definicja brzmi - człowiek jest
bytem wcielonym. Jest posiadaczem przestrzeni sacrum - decydującej o sensie jego
życia.
Można przestrzeń sacrum odrzucić, nie uznać jej istnienia, sprofanować. Moźna
uznać priorytet profanum nad sacrum czyli zbezczeszczenia tego, co święte.
Wówczas ma miejsce proces desakralizajci hamujący lub nawet zabijający zdrowie
psychiczne i moralne w człowieku oraz postęp ludzkości, powodując zmierzch
kultury i cywilizacji.
Definicja miłości najtrafniej, a zarazem najpiękniej została wyrażona w hymnie o
miłości świętego Pawła. Miłość cierpliwa jest. Miłość nie zazdrości. Nie szuka
poklasku. Nie unosi się pychą. Nie jest bezwstydna. Nie szuka swego. Nie unosi
się gniewem. Nie pamięta złego. Nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz
współweseli z prawdą. Wszystko znosi. Wszystkiemu wierzy. We wszystkim nadzieję
pokłada. Wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje.
Obowiązek miłości podejmowany przez lekarza jest realizowany poprzez zawód, nie
zatracając w niczym cech osobniczych, ogólnoludzkich realizątora tych
powinności. Jednak ten szczególny zawód wymaga niejako z konieczności posiadania
takich cech jak oryginalność, bogactwo wyrazu, mądra spontaniczność, inicjatywa,
wrażliwość na to, co niewidzialne, żywość, otwartość, twórcza postawa
altruistyczna. Stop
22 23
mowo może dojść do powstania postawy wyrażającej się w małości jako stanie
ducha. Każdy lekarz ma możliwość dążenia i zdobycia się na tak pojętą miłość i
jej
realizację w stosunku do chorego i współpracowników. Ale równocześnie może on
stanąć lub staje przed zagrożeniem nieprawidłową realizacją miłości. Powstają w
nim gesty wymuszone, natarczywe, banalne, pozbawione wyrazistości,
zrutynizowane, szablonowe, interesowne. Tworzy się zachowanie wypełnione sobą,
zimne, martwe, bezrefleksyjne.
Lekarz stoi przed zagrożeniem nieprawidłowej realizacji miłości. Jeżeli ulegnie
wymienionym zagrożeniom, wówczas powstaje miłość mylnie interpretowana i
realizowana niewłaściwie. Dochodzi do ignorowania zasad etycznych, do liczenia
się jedynie z literą prawa oraz do lęku przed prokuratorem.
Niektórzy autorzy (5) wyodrębniają dwa rodzaje miłości obowiązujące lekarza
indywidualną i społeczną. W indywidualnej kładą nacisk przede wszystkim na
obowiązek udzielania pomocy w przypadkach nagłych, zagrażających zdrowiu i
życiu. Wynika to z ogólnego obowiązku udzielania pomocy osobie znajdującej się w
niebezpieczeństwie. Bezdyskusyjny staje się obowiązek podjęcia wszelkich
wysiłków, aby człowieka wyprowadzić z zagrożenia życia.
Obowiązek miłości traktowanej indywidualnie wynika z postawy szacunku dla osoby
ludzkiej, dla cierpienia wywołanego chorobą. Szacunek ten dotyczy oczywiście nie
tylko człowieka żyjącego, lecz również zmarłego, w ramach obowiązku uszanowania
dla ciała ludzkiego.
Autorzy ci uważają, że obowiązek realizowania miłości społecznej przez lekarza
jest jasny i konkretny. 1'lszą z przekonaniem, że każdy lekarz ma misję
społeczną bardzo konkretną (2,4). 'fa misja wynika z samego charakteru zawodu,
daje w konsekweneji, niejako automatycznie, udział w organiźmie społecznym.
Uważają, iż bierze ona udział w organiżmie społecznym poprzez działania zawodowe
w ramach społecznej służby zdrowia, jak również poprzez udział w konferencjach
naukowych, towarzystwach naukowych, konsultacjach, szkoleniach.
Reasumując wydaje się jednak, że wyodrębnianie miłości indywidualnej od
społecznej w pracy lekarza ma tylko znaczenie porządkujące. Natomiast w istocie
każda forma działalności lekarskiej ma wymiar społeczny, ponieważ miłość z
natury swojej jest otwarciem się na potrzeby innych. I każde działanie ratujące
zdrowie i życie ludzi jest wyrazem czynnego udziału w życiu i zdrowiu
społeczeństwa. Spośród ogólnych obowiązków etycznych lekarza miłość jest
najważniejsza i pierwsza. Z tej powinności bowiem wynikają inne i w niej niejako
powinny być zakorzenione.
Obowiązek posiadania rzetelnej wiedzy i fachowości
Wymóg jasny i prosty, ale równocześnie bardzo trudny. W czasach zalewu
informacji naukowej, milionów prac naukowych, tysięcy nowych odkryć, mnóstwa
placówek naukowych, kształtujących postęp wiedzy, zdawać by się mogło, że
posiadanie wystarczającej wiedzy indywidualnej jest niemal nieosiągalne. Tak
jednak nie
jest. Głód wiedzy tkwiący w człowieku, nieodparte pragnienie pogłębiania
zdobytych juz wiadomości, doping do wykorzystania posiadanych uzdolnień,
stanowią źródło impulsów do stałego zdobywania rzetelnej wiedzy.
Stopniowo lęk przed nienadążaniem za zdobyczami aktualnej wiedzy ustępuje na
rzecz systematycznej, zorganizowanej i twórczej pracy. Aż w pewnym momencie
pojawia się umiejętność wydobywania z mnóstwa informacji tych najważniejszych.
Pnpcrn;s. r,~.....1; ct~ls.nn ".. " l..b
............. ',:lę, p..g.r jan ia :':.Cu., j .
Rzetelność wiedzy lekarza zakłada nie tylko jej posiadanie i dążenie do stałego
jej zgłębiania, ale przede wszystkim oznacza dążenie do prawdy, do prawdziwej
oceny zjawisk zachodzących w medycynie jako nauce i u chorych, za których
jesteśmy odpowiedzialni.
Fachowość oznacza spożytkowanie posiadanej wiedzy w określonym kierunku. U
lekarza najczęściej chodzi o specjalizację. 'ho nieprawda, że posiadanie
specjalizacji ogranicza i zwęża spojrzenie na organizm człowieka chorego. Dzieje
sig to tylko wówczas, gdy lekarz diagnozujący i leczący widzi tylko chory
narząd, a nie człowieka. Ale właśnie taka postawa jest nieprawidłowa, zawiera w
sobie niebezpieczeństwo błędu w dziedzinie etyki ogólnej i zawodowej.
Można z catą odpowiedzialnością przyjąć, że duża lub wybitna fachowość
specjalistyczna, rzetelnie realizowana, daje dodatkowy doping do poznania i
niesienia pomocy całemu organizmowi ludzkiemu.
Rzetelna wiedza i fachowość medyczna wzmaga i rozszerza szacunek dla ciała
ludzkiego, dla praw nim rządzących, dla jego dynamizmów rozwojowych przy
równoczesnym uznaniu tajemnicy życia ludzkiego.
Obecnie, mimo że żyjemy w dobie cywilizacji konsumpcyjne-technicznej, pojawia
się coraz wyraźniej w skali międzynarodowej dążenie ku rozwinięciu cywilizacji
humanistycznej - cywilizacji miłości. Uwidacznia się coraz bardziej, z coraz
większą wyrazistością obowiązek posiadania wiedzy humanistycznej, wiedzy o
człowieku 0 osobie ludzkiej - o jej społecznych i uniwersalnych powiązaniach. To
nakłada na wszystkich, a w szczególności na ludzi związanych zawodowo z
bezpośrednią odpowiedzialnością za człowieka, obowiązek poznania w miarę
możliwości wiedzy o człowieku, zawartej w naukach humanistycznych - filozofii,
teologii, psychologii, pedagogice, socjologii. Chodzi oczywiście nie tylko o
wiedzę książkową, lecz również empiryczną, wynikającą z doświadczenia życiowego.
Medycyna jest nauką humanistyczną, chociaż została zwężona do aspektów
biologicznych. I powinna jak najszybciej wrócić do swoich korzeni historycznych
przede wszystkim do powiązania z filozofią.
Współczesny lekarz, jego obraz, jawi się jako humanista, jako filozof stale
poznający człowieka w empirii zawodowej i stale pogłębiający wiedzę o człowieku
jako duchu wcielonym.
24 25
Obowiązek udzielania pomocy
Sądzę, że obowiązek lekarza udzielania pomocy nie wymaga szczegółowego
omówienia, a jedynie zasygnalizowania. Jest bowiem prostym następstwem przyjęcia
na siebie zawodowych zobowiązań etycznych.
Obowiązek ten powinien stać się niejako rutynowym, nawykowym, odruchowym,
automatycznym działaniem każdego lekarza. U'v'aiuć jest lcdy::ic zwróce.^.:e
uwagi na to, ie do bezwzględnego, bezwarunkowego obowiązku lekarza należy
udzielanie pomocy w każdej sytuacji nagłego niebezpieczeństwa utraty życia,
zagrożenia kalectwem lub groźnego w następstwa uszczerbku na zdrowiu. I jeszcze
jeden akcent w wymienionych okolicznościach - lekarz może działać nawet bez
zgody chorego,
i a to ze względu na nagłość sytuacji i koniecznośt natychmiastowej interwencji.
Zaniei chanie takiej czynności może spowodować groźne i niebezpieczne skutki
nieodwracalne. Pragnę zwrócić uwagę na to, że obowiązek udzielania pomocy w
wymienionych okolicznościach dotyczy każdego człowieka bez względu na jego płeć,
rasę, narodowość, wyznanie, światopogląd - każdego, a więc także wroga i
winowajcę.
Obowiązek koleżeństwa
Tadeusz Brzeziński pisze tak: "W tradycji zawodu lekarskiego tkwią głęboko
zakorzenione zasady solidarności zawodowej wywodzące się zarówno z medycyny
kapłańskiej jak i medycyny rzemieślniczej. W różnych okresach wcześniejszego i
późniejszego działania, w okresie tworzenia kodeksów deontologicznych
solidarność ta przybierała różne formy" (2,1).
Zasady koleżeństwa są niejako "dziedziczone" przez kolejne pokolenia lekarzy, w
tym przez współczesne pokolenia lekarzy - współczesną medycynę. Obowiązują one
nadal, chociaż oczywiście powinny być dostosowane do współczesnych warunków
życia i działania lekarzy.
Oto krótkie wyliczenie szczegółowych zasad w omawianej tematyce:
"Do tradycji lekarskiej należało zawsze bezinteresowne świadczenie pomocy
lekarskiej lekarzom, ich rodzinom, studentom medycyny i pracownikom służby
zdrowia".
"Cechą koleżeństwa lekarskiego było i powinno być traktowanie każdego
przedstawiciela stanu lekarskiego jako równego sobie i oparcie współpracy z nim
na wzajemnej życzliwości i pomocy".
"Obowiązkiem starszych wobec młodszych jest otaczanie ich opieką, służenia radą,
nieustanne dbanie o ich stały rozwój zawodowy i osobowości. Musi on być
połączony z życzliwością, ale nie stawianiem wymagań oraz gotowością do uczenia
.
"Ze strony młodszego starszy kolega lekarz ma prawo oczekiwać szacunku dla jego
doświadczenia zawodowego, posłuszeństwa w przypadku podporządkowania
hierarchicznego, gotowości pomocy w każdej sytuacji i chęci korzystania z nauk i
rad".
Dzisiejszy typ pracy lekarza to praca zespołowa. W zespole tym bierze udziai
cała grupa specjalistów z wyższym i średnim wykształceniem. Godne podkreślenia
jest to, że na lekarzu spoczywa w leczeniu rola kierownicza w tym zespole.
Koleżeństwo w zespole polega na uznaniu z szacunkiem i zgodnie z zasadami
deontologii kierowniczej roli lekarza oraz jego obowiązków, do których należy,
poza czynnościami ściśle zawodowymi, tworzenie atmosfery ścisłej współpracy,
sympatii i zaufania. Jest oczywiste, że na szacunek w zrsnnlP lrkar~ maci cnh;P
ząch_w~ c.uni.., ,.arA.,~...~_
_, . r.,.,.tr
niem, to zaś nakłada na niego obowiązek służenia zespołowi swoim własnym
przykładem.
Poszanowanie prawa własności osobistych osiągnięć należy do ważnych sprawdzianów
postawy koleżeńskiej. To poszanowanie obowiązuje. Tymczasem przywłaszczanie
cudzych osiągnięć, a jeszcze częściej przemilczanie ich, należy do zjawisk
stosunkowo powszechnych. "Ileż to razy prawdziwy bohater pozostaje w cieniu
znanych autorytetów. Jak często prawdziwy i jedyny autor doniesienia naukowego
znajduje swoje nazwisko na ostatnim miejscu lub nie znajduje go wcale".
Burzycielką obowiązku koleżeństwa lekarskiego jest pokusa sławy i realizowanie
jej, bez zważania na metody i środki przy jednoczesnym obiektywnym braku talentu
i nadmiarze aspiracji. Tymczasem lekarz prawdziwie sławny, osiągający
rzeczywisty rozgłos, wielkie imię - człowiek rzeczywiście znakomity, wybitny,
znany - jest skromny, osiąga sławę niejako samoistnie, spontanicznie. Taki
właśnie człowiek jest niejako dysponowany do tworzenia więzów rzeczywiście
koleżeńskich, solidarnościowych, a nawet braterskich.
Istnieją zagrożenia obowiązku koleżeństwa lekarskiego. Warto je wyliczyć:
Niedocenianie lub pomijanie wartości etycznych w życiu zawodowym lekarskim.
Relatywizm etyczny poszczególnych lekarzy i grupy zawodowej pracowników służby
zdrowia.
Przekreślanie lub ignorowanie dorobku historycznego i tradycyjnego deontologii
lekarskiej.
Opowiadanie się po stronie pseudokoleżeństwa, pseudosolidarności i klasowości
zawodowej.
Pokusa sławy i wszechwiedzy.
Uczestnictwo czynne w społecznej pladze fałszywego świadectwa wyrażającego się w
następujących objawach: kłamstwo, obmowa, plotka, oszczerstwo, donosicielstwo,
intrygi, pomówienia. Lapidarnie wyraża to powiedzenie homo homini lupus est
medicus medici - lupussimus.
Wartości etyczne konieczne w realizacji koleżeństwa lekarskiego można tak
uszeregować:
Uznanie i akceptowanie wartości etycznych uniwersalnych i zawodowych lekarskich
będących wyrazem dorobku medycyny w tej dziedzinie.
Zdolność do tworzenia więzów koleżeństwa, a więc nacechowanych szacunkiem,
życzliwością, uczynnością, współodpowiedzialnością w imię zdrowia i życia ludzi.
Umiejętność bycia solidarnym, a więc poczucie jedności wspólnotowej, jednomyśl
26
ności, współdźwięczenia w dobrem, zgodności w pryncypiach etyki zawodowej,
współodpowiedzialności zawodowej, indywidualnej i społecznej.
Odwaga i bezinteresowność w obronie dobrego imienia służby zdrowia. Poczucie
odpowiedzialności i powściągliwość w wypowiadanych opiniach. Docenianie wartości
słowa i szacunku dla własnej i środowiskowej mowy.
Prawidłowo rozumiane i realizowane koleżeństwo oraz solidarność zawodowa wiedzie
do powstawania -braterstwa lekarskiego. 'tworzą sir więzy przylaźri, bliskości,
jedności, daleko idącego zaufania. Pojawia się świadomość przymierza w walce o
życie, o zdrowie ludzi chorych lub zagrożonych. Tak pojęte bratestwo zawodowe ma
oczywiście różny stopień natężenia i współbrzemienia. Z niego wypływają
indywidualne, niekiedy bardzo głębokie przyjaźnie, już nie tylko naznaczone
pracą zawodową - lekarską.
Obowiązek tajemnicy lekarskiej
Obowiązek przestrzegania tajemnicy lekarskiej przez lekarzy ma długą historię.
Stanowi jeden z najstarszych i najpierwszych wymogów stawianych lekarzowi.
Stopniowo podlega on ewolucji. Początkowo bardzo rygorystycznie przestrzegany,
uległ w ostatnim czasie liberalizacji w związku z uspołecznieniem medycyny.
Waine jest, by ewolucja ta szła w kierunku mądrej, roztropnej liberalizacji.
Znane są zasady dotyczące konieczności przestrzegania tajemnicy lekarskiej 26.
Pragnę zwrócić uwagę na trzy zasadnicze sformułowania:
- 'Tajemnicą lekarską objęte jest wszystko, o czym lekarz dowiedział się w
związku z wykonywaniem zawodu. A więc nie tylko diagnoza, rokowanie w chorobie,
ale dane z wywiadu chorobowego i rodzinnego, sytuacji materialnej, obyczajowej i
środowiskowej chorego.
- Tajemnica lekarska obejmuje także lekarza nie sprawującego bezpośredniej
opieki nad chorym (np. tajemnica służbowa).
- Tajemnica lekarska dotyczy lekarza również po śmierci chorego.
Należy podkreślić, że zasady tajemnicy lekarskiej dotyczą nie tylko lekarzy, ale
także innych pracowników służby zdrowia - farmaceutów, psychologów,
pielęgniarek, laborantów, analityków, rejestratorek, salowych.
Istnieje nawet odpowiedzialność karna i cywilna za zdradę tajemnicy lekarskiej
(art. 264 k.k. i art. 23 i 24 k.c.)
Jednak refleksja moja dotycząca tajemnicy lekarskiej idzie torem kształtowania
postaw etycznych lekarza - rozwoju jego osobowości, uwzględniającego zdrowie
moralne jako konieczność. Decydująca staje się postawa etyczna lekarza. Sądzę,
że na to, by prawidłowo realizować wymogi tajemnicy lekarskiej, trzeba posiadać
takie cechy i zachowania: takt, dyskrecję i kulturę moralną. Takt polega na
zachowaniu zasad przyzwoitości, poczucia umiaru w postępowaniu oraz
delikatności. Dyskrecja zaś to powściągliwość, oględność, skromność, uznanie
szacunku dla cudzej tajemnicy.
Kultura moralna manifestuje się docenianiem w konkrecie codziennym wartości
etycznych.
Obowiązek lekarza przestrzegania tajemnicy Ickarsklej jest trudny. Nie wystarczy
znać treść obowiązujących zasad. Konieczna staje się świadomość, że jest to
obowiązek wymagający Postawy moralnej. A to z kolei powinno się wyrażać w
szacunku dla godności każdej osoby ludzkiej, dla każdego bez wyjątku człowieka.
l o docemame ~ puszanowame godności ludzk~el stanom podstawę i niejako start w
kierunku wartości etycznych. Uświadomienie sobie tego faktu przez lekarzy jest
bezsporną koniecznością.
Każdy z ludzi ma ogólne prawo - wynikające z miłości - do intymności, czyli
tajemnicy naturalnej. I chociaż bywa ona często nieuznawana przez prawo i przez
ludzi, jest faktem istniejącym w każdym człowieku. Trzeba ją szanować również
dlatego, że jest ona naturalną cechą życia ludzkiego, powinna powodować u
każdego obowiązek dyskrecji,
Nasuwa się jeszcze inna refleksja. 'ho konieczność treningu moralnego - czyli
ćwiczenia siy cmizicunie aż du osiągnięcia nawyku w realizacji zwłaszcza dwóch
cech - taktu i dyskrecji. oczywiście takt i dyskrecja tkwią w kulturze moralnej.
Ale wynikaj, z opanowania siebie, z umiejętności władania sobą, z
samosterowania. Stąd w omawianym temacie chodzi u panowanie nad słowem
przyjmowanym od innych oraz wypowiadanym i pisanym przez siebie. Wiele w tej
dziedzinie jest i może być błędów. 'hak łatwo jest zgubić, zdeptać, zdradzić
tajemnicę lekarską nic mając taktu, nie umiejąc być dyskretnym, nic posiadając
kultury słowa.
Tu prawda, cu pisze Tadeusz Brzeziński (2) "Wprawdzie w odniesieniu do
zagadnienia tajemnicy zawodowej konieczne było pewne zliberalizowanie pojęć,
wynikające z aktualnych zadań medycyny i organizacji służby zdrowia, jednak
praktyka w tej dziedzinie poszła znacznie dalej niż wymaga tego faktyczna
potrzeba. Zaostrzenie wymagań przestrzegania tajemnicy zawodowej lekarza jest
potrzebą chwili, od której zależy zarówno podniesienie autorytetu zawodu
lekarza, jak i zaufania do społecznej służby zdrowia".
Wszystkie ogólne i szczegółowe obowiązki lekarza, nie tylko te wymienione w
tekście rozdziału, mogą być dobrze wykonywane tylko wówczas, gdy lekarz jest
człowiekiem etycznym, dążącym do prawdziwej i wiernej realizacji zasad
deontologii lekarskiej. Tego typu rozumowanie znajduje swoje potwierdzenie
między innymi w syntetycznej charakterystyce zawodu lekarza, którą podał
profesor Władysław Szenajch (4):
"Zycie lekarza ma godziny wspaniałe i tragiczne, godziny triumfu nad naturą i
godziny porażek, godziny goryczy i godziny głębokiego zadowolenia i szlachetnej
wielkiej radości. Kochamy nasz zawód właśnie dlatego, że jest źródłem silnych
doznań i wzruszeń. Kochamy naszą służbę, chociaż służąc innym zużywamy siebie:
nieodłączne od naszej pracy przykre przeżycia i przepracowanie wyczerpują nasze
serca i nasze siły.Medycyna, zwłaszcza medycyna kliniczna, wymaga harmonijnego
zespolenia wiedzy z etyką, myśli z uczuciem, rozumu z głębokim poczuciem
moralnego
28 29
obowiązku i odpowiedzialności. Toteż twórczo i owocnie pracować, nie upadając na
duchu w niepowodzeniach i nie wpadając w samozaślepienie przy sukcesach może
tylko lekarz, który umie logicznie i krytycznie myśleć, etycznie i głęboko czuć,
etycznie i spo3ecznie postępować. Prawdziwy lekarz stale pamięta, że jest on
przedstawicielem wolnej, pięknej, rozwijającej się nauki oraz człowiekiem, który
wciela w życie głęboką etykę ludzką. Pamiętaj żeś lekarz".
Papież Jan Paweł II w czasie swojej III pielgrzymki do Polski w przemówieniu do
chorych w Gdańsku mówił tak: (3) "Oto Chrystus wezwany do łoża chorego. ŻPanie,
sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi." ŻPrzyjdę i uzdrowię go".
Jest to wydarzenie - jedno z wielu, cała Ewangelia pełna jest podobnych
wydarzeń. Chrystus wzywany do chorych. Chrystus wzywany przez chorych. Chrystus
na posłudze ludzi cierpiących. Wciąż jesteśmy wzywani. Wszyscy, poniekąd wszyscy
jesteśmy wzywani - chociaż każdy w inny sposób. Wezwanie - zaproszenie, jakie
ewangeliczny setnik skierował do Chrystusa, nieustannie się powtarza. Na różnych
miejscach cierpi człowiek, czasem bardzo cierpi i woła drugiego człowieka.
Potrzebuje jego obecności...
Kiedy więc ktokolwiek z nas, drodzy bracia i siostry, gdziekolwiek na tej
polskiej ziemi, jest wezwany ludzkim cierpieniem, niech mu stanie przed oczyma
to wydarzeI nie z Ewangelii. I Chrystus, który mówi do setnika: Żprzyjdę i
uzdrowię go. Nieraz
onieśmiela nas to, że nie możemy "uzdrowić", że nie możemy nic zrobić - pomóc.
Przezwyciężajmy to onieśmielenie. Ważne jest, żeby przyjść. Zeby być przy
człowieku cierpiącym. Może nawet bardziej jeszcze niż uzdrowienia, potrzebuje on
człowieka, ludzkiego serca, ludzkiej solidarności. Wydarzenie ewangeliczne w
sposób szczególny odnosi się do was wszystkich, którzy swój zawód, swe powołanie
życiowe związaliście z ludzkim cierpieniem. Do was, lekarze. Do was, farmaceuci.
Do was, pielęgniarki, laborantki, rehabilitantki. Do was wszyscy, o których mówi
nazwa Żsłużba zdrowia.
Wy przede wszystkim, drodzy bracia i siostry, winniście mieć przed oczyma
Chrystusa wezwanego do sparaliżowanego sługi setnika - Chrystusa - który mówi
ŻPrzyjdę<. To również i wasza odpowiedż ŻPrzyjdę... uczynię, co będę mógł dla
twojego zdrowia... Kiedy tak mówię, mam przed oczyma tu obecnych lekarzy,
pielęgniarki, wszystkich przedstawicieli służby zdrowia. Równocześnie wszystkich
waszych kolegów i koleżanki na całej polskiej ziemi. Mam na myśli instytucje,
które służą zdrowiu ludzkiemu: przychodnie lekarskie i stomatologic2ne,
szpitale, kliniki,
' instytuty, uzdrowiska, sanatoria, domy opieki.
Zawsze żywiłem i nadal żywię głęboką część dla tego powołania, które tak bardzo
zdaje się zakorzenione w Ewangelii, a równocześnie w całej humanitarnej tradycji
ludzkości, również przedchrześcijańskiej i pozachrześcijańskiej...".
' 30 I
Piśmiennictwo
1. W. Biegański Myśli i ujoryzmy o etyce lekarskiej Warszawa, 1957 2. 'T.
Brzeziński Tradycyjne zasady deontolo ii l k
g e urskiej w: Etyka i deontologia. T. Kielanowski (red.) Warszawa PZWL, 1985
3. Jan Paweł I I 111 podróż~unu 1'uwlu II do Polski "L'Osservatore Romano".
Numer .i~. o n n nc n no^r ~ n ,
ł!'"-lu ) -- a-r.vv. a rm , puamaal, I', GC,uówieuie ao cńorycit, S. OU
4. W. Szenajch Myśli lekarzu Warzszawa 1965
5. P. Tiberghien Medecane et rrrorule Desclee, Paris, 1952
6. A. Tulczyński Historia i ewolucjo kodeksów deontologicznyck, f:tyku i
deontologia dz. cyt.
31
Maria Dąmbska
T.ar~bki lekarza
w świetle etyki zawodowej
Stosunek lekarza do zarobków, jakie może uzyskać wykonując swój zawód, musi się
różni od stanowiska właściwego dla pracowników i specjalistów we wszelkich
innych zawodach. Wszystkich ich obowiązuje uczciwość i zagwarantowanie dobrego
poziomu usiug świadczonych poszczególnym ludziom i społeczeństwu. Zasadnicza
i odrębność pracy lekarza polega na tym, że jego świadczenia odnoszą się do
wartości bez względnych, jakimi są zdrowe i życie człowieka. Pomoc niesiona w
tym zakresie jest prostym obowiązkiem lekarza. Katowania zdrowia Tycia człowieka
nie da się wycenić w żadnej walucie, są to bowiem wartości "niehandlowe", które
me mogą być w tych kategoriach przeliczane.
W wielu krajach świata warunki życia sprawiają jednak, że liczni młodzi ludzie i
wybierali i wybierają nadal zawód lekarza w nadziei, że zapewni im on dobrą
pozycję I materialną. W naszym kraju zaistniała sytuacja szczególna. W latach
kryzysu ekonomicznego uposażenia służby zdrowia stały się uderzająco niskie,
nawet w porównaniu z innymi grupami zawodowymi. Jednocześnie narastająca
demoralizacja społeczna wyrażająca się w praktyce dawaniem i przyjmowaniem
łapówek znalazła na podłożu braków ekonomicznych łatwą drogę do rozplenienia się
wśród lekarzy. Poza kwalil-r~kacją takich poczynań samych w sobie, nie trzeba
dodawać, jaką ocenę zyskuje dzięki ;i
nim lekarz w opinii społecznej.
W sumie stanęliśmy w obliczu z jednej strony pauperyzacji, a z drugiej strony
utraty przez lekarzy prestiżu moralnego i społecznego.
Jest rzeczą oczywistą, że lekarz jako człowiek świadczący usługi wymagające
ciężkiej, nieraz wielogodzinnej pracy, wysokich kwalifikacji specjalistycznych
oraz podejmowania odpowiedzialności obciążającej go psychicznie, moralnie i
prawnie ma prawo do godziwego wynagrodzenia. Może się o nie upominać.
Musi jednak zawsze zdawać sobie sprawę, że pieniądze nie mogą być nadrzędnym
celem dla lekarza. Trzeba o tym mówić juz studentom niższych lat medycyny, aby
mieli czas rozwaiyć motywację własną wyboru tego zawodu.
i! Znany internista poznański profesor Kwaśniewski rozstając się z kończącymi
medycynę studentami przekazywał im jako wskazanie na drogę życia zasadę, że mają
zawsze dążyć do pogłębienia swej wiedzy i fachowych umiejętności bez myśli o tym
"ile" to przyniesie: Zapewniał, że uzyskana na tej drodze ranga wybitnych
specjalistów zapewni im godziwe zarobki. Nie zawsze tak się niestety dzieje.
Starania o właściwe ustawienie materialne lekarza w społeczeństwie nie zmieniają
jednak w niczym podstawowego prawa, że podejmowana przez lekarza
odpowiedzialność za zdrowie i życie powierzonych im chorych staje, ze względu na
ich godność i wartość, ponad kategoriami odpłatności za świadczone usługi.
Podstawowe prawo etyki lekarskiej sinus uegroti suprernu lex obowiązuje
niezmiennie, niezależnie od materialnej opłacalności tego zawodu.
32 33
Maria Dąmbska , Wartość życia ludzkiego
ZASADY DEONTOLOGII
W ZAKRESIE STOSUNKU DO ŻYCIA LUDZKIEGO I GODNOSCI OSOBY LUDZKI~~
()sobu w istocie jest miurą i kryterum dobra i zlu w kużdym dziuluniu ludzkim
3'un Puwel l1 - do lekurz_y 1980
Szybki, zwłaszcza w ostatnich dziesiątkach lat, postęp nauk biologicznych,
połączony z wprowadzeniem nowych technik badawczych, umożliwia coraz głębsze
ingerowanie w procesy zachodzące w organizmach żywych, w tym również w organizm
człowieka. 'Zwiększa się możliwość kierowania życiem osobniczym i modytikowania
jego przebiegu od momentu powstania aż do śmierci. Koniecznym staje się więc
postawienie pytania czy, i w jakim zakresie, działania te są uzasadnione ze
wz(tl.ędu na dobro człowieka, który jest ich przedmiotem i czy jesteśmy do nich
uprawnieni. Przekonanie, że poznanie prowadzące do wniosków w formie orzekającej
nie może być podstawą do wyprowadzenia wniosków w formie nakazującej, musi być w
obecnej sytuacji zakwestionowane. W ostatnich latach coraz częściej stosuje się
oceny etyczne do całego szeregu badań naukowych. Niepokój narasta w obliczu
sytuacji, jaka powstała w nauce od chwili rozbicia atomu i wprowadzenia
manipulacji w obrębie jądra komórkowgo. Zostało jasno sformułowane ostrzeżenie,
że nauka przestała być odkrywaniem praw natury, a weszła na drogę manipulacji,
zmian, zastępowania i naginania tych praw ((;hargoff 1988).
Powstaje więc nagląca konieczność oceny postępowania wiodącego do uzyskania
wyników poznawczych, czyli analizy metod stosowanych w pracy badawczej, oraz
wyłania się pilna potrzeba zwrócenia uwagi na skutki, jakie mogą wyniknąć z
zastosowania w praktyce wyników przeprowadzonych badań.
Nowopowstała dziedzina, bioetyka, bada związki między nauką i techniką a prawem
naturalnym. Obejmuje ona swymi rozważaniami wszystkie aspekty postępowania,
odnoszące się do życia człowieka od jego początku do naturalnego końca jakim
jest śmierć, oceniając działania, które mogą mieć wpływ na integralność i
godność osoby ludzkiej.
Wiążące w tej dziedzinie wskazania moralne zależą przede wszystkim od
ustosunkowania się do samego zjawiska życia, a zwłaszcza życia człowieka. One
dyktują rozstrzygnięcia zagadnień szczegółowych, występujących w dziedzinie
badań teoretycznych w naukach mesiycznych oraz w dziedzinie działań
praktycznych, dotyczących zdrowia i życia ludzkiego.
', Ocenę stosunku do życia człowieka trzeba rozpocząć od przypomnienia, że
pytanic, czym jest samo życie, nie znalazło dotąd pełnej odpowiedzi ze strony
nauk szczegółowych. Na przestrzeni ostatnich trzystu lat przeszliśmy długą drogę
od uznania za organizm żywy tylko takiego, który jest obdarzony samodzielnym
ruchem,
licz :~ ~ ~ bar<:-:w 'uh '., ..;;; -...,. ,_.ó, y ..
.. ~.a(:~.OZy~.j~. ,.m.j a aaaaa.Cj Gba`ńąw.a..~:W bu ZC3~w.v.wa, a~ v
łączne występowanie świadczy o życiu danego organizmu, aż do tworzenia coraz
prostszych, abstrakcyjnych modeli komórki żywej (T. Gauti, 1986). Systematyka
organizmów, które uznano za obdarzone życiem, ukazuje zmienność ich form w
przebiegu ewolucji. Stają się one coraz bardziej złożone, coraz doskonalsze. Ich
obserwacja skłania do podziwu i szacunku dla wszelkiego życia, które jawi się
jako wspaniały przywilej natury, rozwijającej się w procesie ewolucji na naszej
planecie. Szczytową pozycję w tym rozwoju życia na ziemi zajmuje człowiek,
jakościowo różny od innych organizmów żywych, jako istota rozumna wyposażona w
świadomość oraz zdolność do refleksji. Ta pozycja człowieka w świecie istot
żywych wyraża się między innymi tym, że my sami, należący do gatunku homo
sapiens, odczuwamy życie ludzkie jako tajemnicę. Wyjątkowa pozycja człowieka nie
budzi wątpliwości nawet w świetle materialistycznej koncepcji świata, nie jest
kwestionowana przez uchylających się od ocen sceptyków. Życie jako podstawa
ludzkiego istnienia jest uznawane za wartość szczególną. Ossowska (1970) uważa
normę "nie zabijaj" za tę, której rola społeczna nie budzi wątpliwości, służy
ona bowiem niedwuznacznie potrzebie bezpieczeństwa, chroniąc dobro tak
szczególnej wartości jaką jest życie ludzkie. Uznane przez organizację
międzynarodowe prawa człowieka mówią, że "każdy człowiek ma prawo do życia,
wolności i bezpieczeństwa osobistego" (art. III "Powszechnej deklaracji praw
człowieka" ONZ).
Na przestrzeni dziejów obserwujemy jednak, jak to określa Ossowska ( 1970)
"uznane wyłomy w normie - nie zabijaj" umotywowane każdorazowo dążeniem do
dobra, które uznawane są za jako bardziej wartościowe niż życie ludzkie.
Przykładem może tu być eutanazja - czyli zabójstwo z litości - a przykładów
takich można przytaczać wiele. Będą one przedmiotem naszych dalszych rozważań. W
wątpliwościach, jakie mogą się nasunąć w trudnych sytuacjach, rozstrzygającym
kryterium jest ocena wartości i godności życia ludzkiego. Nabiera ona
szczególnych wymiarów w miarę pogłębiania zrozumienia natury człowieka. Dla
wszystkich, którzy widzą go jako organizm żywy w znaczeniu biologicznym,
zjednoczony z duszą rozumną, wartość życia ludzkiego jest wyznaczona godnością
osoby ludzkiej. W rozumieniu chrześcijańskim życie nie stanowi o całej wartości
człowieka, powołanego do nieśmiertelności, jest jednak wartością podstawową,
warunkującą powstanie i rozwój osoby ludzkiej.
Godność człowieka wymaga więc poszanowania i pełnej ochrony jego życia od
początku aż do śmierci.
34 35
Ingerencja wobec powstającego życia ludzkiego
Przy rozpatrywaniu naszego stosunku do powstającego życia podstawowym stałe
~icznc
się ustalenie, kiedy rozpoczyna się życic osoby ludzkiej. Obserwacje biulu;;
wskazują. i.c początek ten należy odnieść do napiodnienia komórki jajowej. Jest
to sfurmułuwauic akceptowane ogólnie ((:hardoCC 1988), ale wokół niego foczą się
jednak
.` i..: 1 ."
dyskusje. Dotyczą one sprecyzowania, kwra Caza piwcau Gatn~uwCiiia'vu
u`v."....`. połączenia komórek rozrodczych du chwili poiączenia materiału
genetycznego, a nawet implantacji zarodka i powstania ciąży, jest rzeczywistym
początkiem nowego życia. ! punktu widzenia nauk biologicznych należy uznać, że w
zygocie obecny jest cały materiał genetyczny, który stanowi u indywidualności
osoby ludzkiej. Wysuwano obiekcje, że z jednej zygoty może powstać para bliżniąt
jednojajowych, czyli nie jeden a dwóch ludzi. Nic jesteśmy więc pewni, czy jest
tu początek danego, określonego człowieka. Rozstrzygającym jest jednak fakt, że
połączenie materiału genetycznego rodziców daje początek żyiu od nich odrębnemu,
niezależnie od tego, czy będzie to życie jednej czy dwóch osób. Prowadzone
wielokrotnie na przestrzeni historii rozważania lilozoficzno-teologiczne na
temat, ud kiedy zarodek ludzki udbdarzony jest duszą nieśmiertelną, nie
zmieniają prawa, nakazującego ochronę poczętego żyda. (:igło ludzkie w jedności
substancjalnej z duszą stanowią osobę ludzką, dlatego życie od chwili swego
biologicznego początku ma być Iraktuwane jako życie osoby ludzkiej.
W ostatnim czeterdziestoleciu ingerencja człowieka w przekazywanie żyma,
najpierw wśród organizmów niższych, potem coraz wyżej zorganizowanych
przedstawicieli świata zwiernęcego, a na końcu u człowieka, poczyniły ogromne
postępy. Wszystkie poczynania w tym zakresie wymagają oceny zarówno z punktu
widzenia kwalifikacji moralnej stosowanych technik, jak odpowiedzialności za
skutki, do jakich one prowadzą. Umożliwiają one bowiem głębokie modytikowanie
naturalnych cech biologicznych organizmu ludzkiego. Skutkiem ich rozwijania i
szerokiego stosowania może być sytuacja, w której "człowiek żyjący za lat sto...
będzie się różnić od nas tak, jak my różnimy się od pierwszego przedstawiciela
gatunku Homo supieirs" (Testart 1986). Uzyskiwane wyniki wzbudziły
zaniepokojenie. Powołano specjalne placówki jak np. The Joseph and Rosa Kennedy
Institute for the Study of Human Reproduction and Bioethics w Waszyngtonie przy
Georgetuwn University, czy organizacja, jak "Swiatowy ruch na rzecz
odpowiedzialności moralnej w nauce" w Paryżu na Sorbonie. Odbyły się i dalej są
organizowane konferencje naukowe lokalne i międzynarodowe na temat bioetyki jak
np. w Paryżu w 1985 roku.
Kongregacja Nauki Wiary wypowiedziała się, i to w sposób jednoznaczny,
obowiązujący członków Kościoła Katolickiego, a pomocny w jasnym rozeznaniu w
moralnych problemach związanych z ingerencjami w przekazywaniu życia ludzkiego
dla tych, którzy w podobny sposób oceniają godność osoby ludzkiej.
Przytoczenie pełnego tekstu "Instrukcji o szacunku dla rodzącego się życia
ludzkiego i o godności jego przekazywania" uważamy za bardziej pożyteczne niż
własne omawianie zagadnienia.
Wstępem niech będzie krótkie przedstawienie, na czym polegają obecnie stosowane
i nadal rozwijane techniki oraz zwrócenie uwagi, które ich aspekty wywołują
niepokój i sprzeciw nawet wówczas, gdy ocenia się je z czysto laickiego,
biologicznego punktu widzenia.
Pierwszą z technik zastosowanych w przekazywaniu rycia ludzkiego była
wypróbowana szeroko na zwierzętach technika sztucznej inseminacji. Wprowadzono
ją .. m.:.~....: . ..., . `._
W W u tW ~.Cv:i'wu~.maamn ui~tnvuu~a~:i Wi.~wiąqiW iiiaii.iii~iuCj. w enm.~.uuau
vu ty
rodzaju, zastosowano bądż zapłodnienie homologiczne, czyli przy użyciu nasienia
męża danej kobiety, bądź heterologiczne, przy użyciu nasienia innego dawcy.
'hechnika ta jednak nie rozwiązywała wielu problemów niepłodności. Następnym
etapem stało się więc opracowanie zapłodnienia pozaustrojowego komórki jajowej
pobranej od kobiety, po często prowokowanej hormonalnei owulacji, plemnikami
pobranymi od jej męskiego partnera. Do połączenia komórek rozrodczych doprowadza
się w probówce, w której przebiega samo zapłodnienie, po 1-3 dniach wprowadza
się powstały zarodek do macicy, doprowadzając w znacznej liczbie przypadków do
powstania ciąży. Metoda ta nazwana PIVETE (fecondation in vitro et transfert
d'embriun - zapłodnienie pozaustrojowe i wszczepienie -narodka lub krócej FIV),
bardzo już rozpowszechniona w wielu krajach, uważana jest za wskazaną w często
występujących formach niepłodności wewnątrzmałżeńskiej, takich jak brak lub
niedrożność jajowodów u kobiety, a oligospermia czy teratospermia u męzczyzny.
Przy stosowaniu tej metody pobiera się więcej komórek jajowych niż poddaje się
następnie zapłodnieniu i zwykle doprowadza do powstania większej ilości zarodków
niż podlega następnie wszczepieniu. Pierwszym problemem jest więc los
nadliczbowych komórek jajowych i zarodków. Technika zamrażania umożliwia
przechowywanie ich przez czas bliżej nie ograniczony. Stwarza to możliwość
wprowadzenia uzupełniających technik, takich jak oddanie komórki jajowej
kobiecie, która jest jej ze względów chorobowych pozbawiona. Po zapłodnieniu
takiej komórki jajowej nasieniem jej męża uzyskuje ona szansę urodzenia dziecka,
pochodzącego od obcej kobiety i własnego męża. Można również stosować
wszczepianie kobiecie obcego zarodka, który ona donosi i urodzi. Taki proceder
uzyskał nazwę "adopcji zarodka". Trzecią możliwością przy wszczepianiu zarodka
obcego jest odbycie ciąży "w zastępstwie" i oddanie urodzonego dziecka jego
genetycznym rodzicom.
Posiadanie gamet i zarodków w najwcześniejszych godzinach ich życia stwarza
możliwości badania ich kariotypów i wykrywania dziedzicznych anomalii. Metoda
ta, wymagająca jeszcze udoskonaleń, które są badane w doświadczeniach na
zwierzętach, otwiera możliwości podejmowania interwencji celem usunięcia
genetycznie uwarunkowanych nieprawidłowości. Wobec wydłużającej się w miarę
postępu wiedzy medycznej listy chorób genetycznie uwarunkowanych, stwarza to
możliwość postępu w zapobieganiu takim chorobom. Niestety, występuje wówczas
silna pokusa nakłaniania małżeństw, obciążonych dużym ryzykiem genetycznym, do
stosowania w swej prokreacji metody FIV: zabijania obciążonych genetycznie
zarodków. Pokusa jest tym większa, że wobec wydłużenia życia osobników nawet
obciążonych dziedzi
37 36
cznymi chorobami, a niekiedy także przekazania choroby genetycznei uwarunkowanej
następnym pokoleniom, stan zdrowia ludzkości może się w przyszłości pogorszyć.
Ingerencja w materiał generyczny to również ewentualna manipulacja dowolnymi
cechami osobniczymi istoty ludzkiej rozpoczynającej swe życie, determinowanie
nie tylko jej płci, ale i innych cech psychofizycznych.
Możliwość takich manipulacji to tylko jeden z aspektów wykorzystania techniki
zapłodnienia pozaustrojowego do celów perwersyjnych, innycimii ~icl w~ti~
pomyślany cel pomocy małżeństwom niepłodnym. Wystarczy wymienić kilka
przykładów, których realizację można sobie łatwo wyobrazić. Klonowanie mogłoby
doprowadzić do powstania kilku osobników identycznych przez wszczepienie jąder
komórek wyselekcjonowanego zarodka w stadium blastocysty do zapłodnionych, ale
pozbawionych jąder drogą mikromanipulacji "zwykłych" jajeczek. Inną możliwą do
wyobrażenia perwersyjną techniką mogłoby być zapłodnienie komórki jajowej przez
inną komórkę jajową z udziałem dwóch kobiet, lub tylko jednej, dążącej do
autoprokreacji kobiety.
Ewentualne przechowywanie zamrożonych gamet, tworzenie "banków nasienia",
otwiera możność posługiwania się nimi przy inseminacji w obrębie małżeństwa, w
którym mężczyzna poddałby się sterylizacji celem uniknięcia wszelkich
komplikacji i utrudnień technicznych związanych z antykoncepcją.
Podane przykłady możliwych obecnie i przewidywanych w przyszłości ingerencji w
powstanie i modyfikowanie życia osobniczego w samym jego początku wzbudziły
wątpliwości u niektórych twórców metody FIV. Dał temu wyraz cytowany już powyżej
'Testart (1986), decydując się na przerwanie dalszych doświadczeń w tej
dziedzinie. Zdał on sobie sprawę z nieobliczalnych skutków, jakie może
wprowadzić oderwanie prokreacji od normalnej rodziny. Wyobraził sobie
niebezpieczne konsekwencje "akceptacji" lub "niezaakceptowania" zarodka zależnie
od tego, czy ma on pożądane cechy np. płeć według zamówienia. Żądanie pewności
co do jakości wybieranego "przyszłego dziecka" wzbudza tym większy niepokój, że
mimo planowania może ono nie odpowiadać żądaniom. A jakaż byłaby przyszłość
społeczeństwa, którego członkowiebyliby produkowani wedle "wyobrażeń" o
doskonalszym człowieku, a zarówno planowanie, jak jego realizacja mogłyby w
końcowym wyniku odchylać się od projektu. 'hydr efektów nie możemy przewidzieć.
Głosy, ostrzegające przed stosowaniem technologii reprodukcyjnych, odzywają się
z różnych stron. E. Chargoff (profesor biochemii Uniwersytetu Columbia w USA)
wyraził swoje głębokie zaniepokojenie i protest w artykule o znamiennym tytule:
Inżynieria molekularną zmorą (1988). Przestrzega on, abyśmy nie wiedząc czym
jest życie nie manipulowali nim, bo życie każdego człowieka jest niepowtarzalnym
eksperymentem. Zarówno on, jak Lal ( 1987), wyrażający swe zastrzeżenia co do
"gromadzenia" płodów ludzkich w celach badawczo-leczniczych, patrzą
pesymistycznie na możliwość zatrzymania na tej pochyłej drodze badań naukowych i
poczynań medycznych.
W różnych krajach mówi się jednak o sformułowaniu norm etycznych i prawnych,
ustalających zakres dozwolonych działań. Wobec rozpowszechniania się
metody FIV, dyskusje nad jej moralnymi aspektami są wciąż ponawiane. W 1988 r. w
uniwersytecie w Louvain odbyła się konferencja na temat: "Etyka i klinika
zapłodnienia pozaustrojowego". Uczestnicy dyskusji wypowiedzieli się
jednoznacznie na temat konieczności poszanowania życia zarodka, czyli wystąpili
przeciw pogwałceniu najbardziej podstawowego prawa, jakie bywa naruszane przy
zastosowaniu techniki pozaustrojowej prokreacji. Akceptując w większości
sztuczną inseminację i zapłod
. :, ~t."...~... .
mmC twZu`.o.rOjC'.~C .O iGlvf,.CZ ." ::7.yli'.~ Ovrtl:.:. .".:wliC St:' " I' :~
,...........
sku sprzecznym ze wskazaniami Instrukcji o szucunku dla rodzącego się życia
ludzkiego i o godności jego przekazywania, ale potępili praktykę tworzenia
nadliczbowych zarodków, ich ewentualnego zamrażania i używania do badań
doświadczalnych, w których życie zarodka jest zagrożone (Malherbe 1988, Wattiaux
1988).
W czasie tej konferencji zwrócono uwagę na problemy moralne, wiążące się z
dobrem dziecka, rodziny i dające szersze implikacje psychologiczno-społeczne.
Podkreślano, że dziecko ma prawo do urodzenia się w rodzinie o określonych
powiązaniach genealogicznych z rodzicami. Szcz(c)gólne zaniepokojenie wzbudziło
zagrożenie rozkładem rodziny przez pozaustrojową prokreację z wprowadzeniem
"trzeciego rodziciela" - dawcy nasienia, dawczyni komórki jajowej - lub matki
zastępczej. Znane są już dramatyczne konflikty, gdy matka zastępcza odmawiała
oddania dziecka, które urodziła "na zamówienie" dla innej kobiety. Wprowadzone
przez "trzeciego rodziciela" rozbicie więzi między rodzicami a dzieckiem grozi
także dezorganizacją osobowości dziecka i innymi nieprzewidywalnymi zaburzeniam
w obrębie więzi rodzinno-społecznych, za które społeczeństwo musiałoby zapłacić
zbyt wysoką cenę. Pożądanie w tym wypadku dziecka przez małżeństwo niepłodne
jest silnym motywem działania, ale należy pamiętać, że uleganie pożądaniom wbrew
prawom moralnym prowadzi do dehumanizacji (Malherbe 1988). W USA American
Fertility Society przyjęło w 1986 roku bardzo permisywistyczne wskazania etyczne
w sprawie technologii reprodukcji (Kolata 1986), zabraniając jedynie
opatentowania technik medycznych i używania matek zastępczych ze względów
pozamedycznych. W dwóch stanach w Australii zezwala się na badanie na
"nadliczbowych zarodkach" za zgodą Ministerstwa Zdrowia (Bartek 1988). We
Francji zarodek jest uznawany za podmiot prawa, ale wydaje się, że pewne badania
na zarodkach będą dozwolone. Anglia i wiele innych krajów, jak Kanada,
Szwajcaria, Austria i Szwecja oczekują na prawne ustosunkowanie do badań nad
zarodkami ludzkimi (Diekman 1988). Czy przepisy te ograniczą badania genetyczne
do jedynie dopuszczalnych tj. tych, które służyłyby celom leczniczym, czyli
zwalczaniu chorób genetycznie uwarunkowanych, ale bez narażania życia i godności
osoby ludzkiej od chwili poczęcia - trudno w tej chwili przewidzieć. W Republice
Federalnej Niemiec został zaproponowany tzw. "Embryo 1'rotection Law",
zabraniający używania zarodków ludzkich do badań naukowych, użnający ludzką
komórkę jajową od momentu jej zapłodnienia za pozostającą pod ochroną prawną.
Wielce prawdopodobnym jest uchwalenie tego aktu prawnego jako obowiązującego
(Dickman 1988). Na łamach tygodnika "Nature", z którego zaczerpnięto większość
cytowanych wypowiedzi, ukazują się krótkie listy m.in. kręgów naukowych
amerykańskich i niemieckich. Wśród tych wypowiedzi znajdujemy opinię, że
cywilizowane
3g 39
społeczeństwo nie może popełniać w imię nauki zbrodni, za które musiałoby być
potępione przez przyszłe pokolenia. Grupa naukowców niemieckich uważa, że
nadużywanie technik eksperymentalnych przez stosowanie ich u zarodków ludzkich
musi być potępione przez samą społeczność ludzi nauki.
Musimy zdać sobie sprawę, że każdy z lekarzy i naukowców, pracujących w zakresie
nauk medycznych, musi mieć jasny osąd i powinien przyjąć nie podlegające
dyskusji wytyczne posiępowania wc wazysikW Sprń"vai: h dvityCLąv yC:: bi3etylCi.
Ingerencja wobec kończącego się życia ludzkiego
lnstrukcju o szucunku dlu rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego
przekuzywuniu, zamieszczona w tej książce, zawiera szereg ogólnych sformułowań,
które przypominają naukę Kościoła o bezwzględnej ochronie życia ludzkiego i
poszanowaniu jego godności. Wynikają stąd wskazania co do postępowania w
wypadkach zagrożenia tych wartości. Wyznaczają one normy dla każdego człowieka
przy podejmowaniu decyzji, odnoszących się do życia i zdrowia własnego, a także
osób, za które jest się upoważnionym do decydowania, jak np. dzieci, lub
członków rodziny nieprzytomnych czy wykazujących zaburzenia umysłowe. W
szczególny sposób normy moralne obowiązują lekarzy oraz naukowców prowadzących
badania w dziedzinie nauk medycznych. Działają oni bardzo często na granicy
między życiem i śmiercią, w warunkach szybko udoskonalanych metod
diagnostycznych oraz terapeutycznych, prowadzących do ratowania i przedłużania
życia ludzkiego. Jasno i pewnie sprecyzowane zasady moralne są konieczną
podstawą do wybrania właściwej metody postępowania w każdym poszczególnym
przypadku.
Samobójstwo
Samobójstwo jest wśród zagrożeń życia ludzkiego wypadkiem szczególnym, ale
niestety wcale nierzadko lekarz staje w obliczu sytuacji, gdy drugi człowiek sam
podjął działanie mające na celu przerwanie swego życia. Stosunek do samobójstwa
ulegał wielkrotnie zmianom i przędyskutowanie ich w aspekcie historycznym
przekracza granicę niniejszych rozważań. Przypomnijmy tylko, że w
niechrześcijańskich kodeksach moralnych samobójstwo bywa dopuszczone, a nawet
pochwalone. W starożytnej Grecji cynicy, a następnie stoicy uważali je za śmierć
godną uznania. Chrześcijańskie spojrzenie na osobę ludzką, według którego życie
jest darem, za którego właściwe wykorzystanie człowiek jest odpowiedzialny, nie
daje nikomu prawa do samowolnego jego przerwania. Trzeba jednak pamiętać, że w
dzisiejszych pluralistycznych społeczeństwach możemy napotkać ludzi nie
akceptujących wskazań chrześcijańskich i decydujących się na samobójstwa
podyktowane rzekomym dobrem osób najbliższych, np. dla usunięcia się z czyjegoś
życia w obliczu katastrofy uczuciowej czy finansowej.~Ludzie ci zasługują na
najgłębsze współczucie, będąc żywymi przykładami, do czego doprowadzić mogą
osobiste ciężkie przeżycia, gdy braknie
jasnego rozeznania norm etycznych w odniesieniu do ostatecznego celu człowieka.
~Cylko w przypadkach wyjątkowych, gdy człowiek przerywa swe życie w imię
wartości najwyższych - jak to się na przykład zdarzało podczas II wojny
światowej wśród członków ruchu oporu, dla ochrony życia i innych w czasie
śledztwa - taki czyn jest kwalifikowany jako samobójstwo, ale z motywów
poświęcenia się za drugiego człowieka. Do usiłowania samobójstwa dochodzi, gdy
człowiek decyduje się na odebranie
:. m. .. .m... ._...
~~~'~, ...".,. ",..." ~.~. ..... ..icga wy ..uuuc s auy uFżi`ic. Siaro
psychiczny, doprowadzający do tak dramatycznego postępku, przeciwnego silnie
rozwiniętemu u większości ludzi normalnych instynktowi życia, zawsze wymaga
bacznej kontroli. Lekarze, ratujący ofiary usiłowanych samobójstw, znajdują się
najczęściej w obliczu pacjentów z zaburzeniami psychicznymi. Trzeba pamiętać, że
mogą to być nie tylko chorzy na ciężkie endogenne psychozy. Wachlarz zaburzeń, w
przebiegu których dochodzi do usiłowań samobójczych, jest szeroki. Ich ocena i
metody postępowania stanowią osobne zagadnienie w psychiatrii.
Eutanazja
Problem dysponowania własnym i cudzym życiem występuje w dramatycznej formie,
gdy dochodzimy do zagadnienia eutanazji. Eutanazja, czyli spowodowanie śmierci
człowieka na jego prośbę w celu skrócenia cierpień, które przekraczają zdolności
chorego do ich znoszenia, ma wszelkie cechy działania z pobudek humanistycznych.
W przypadku, gtly wiedza lekarska wskazuje, że nie ma szans na poprawę zdrowia
danego chorego, jego śmierć wedle usprawiedliwionej oceny jest sprawą
nieuchronną, a cierpienia są bardzo ciężkie, powstaje pokusa spełnienia takiej
prośby. Używane w dyskusji na temat eutanazji kontrargumenty kazuistyczne,
przytaczające przykłady nieoczekiwanej poprawy stanu zdrowia beznadziejnie
chorych, nie wnoszą wiele do istoty zagadnienia.
Tylko najgłębsze przekonanie, że nikt, ani sam chory, ani jego najbliżsi, ani
tym więcej lekarz nie ma prawa działać w zamiarze przerwania życia ludzkiego,
jest jednoznaczną normą postępowania. Mamy pełne prawo czynić wszystko, aby
złagodzić cierpienie chorego, nawet gdyby w grę wchodziło podawanie środków,
które wywołując uboczne szkody dla zdrowia, mogą przyczynić się do
przyspieszenia śmierci, ale nigdy nie może to być działanie, które samo przez
się śmierć powoduje. Istnieją jednoznaczne wypowiedzi nauczycielskiego urzędu
Kościoła, stanowiące podstawę do tak ukierunkowanego postępowania.
Podobne być ono musi również wobec poczynań, które nazwać można pseudoeutanazją,
czyli pozbawieniem życia drugiego człowieka bez jego zgody, ale z powołaniem się
na jego dobro lub dobro jego najbliższych. Szczególnym przypadkiem jest
zabójstwo płodu obarczonego nieuleczalną chorobą. Przewidywane cierpienie samego
dziecka, które ponadto często bywa skazane na wczesną śmierć, oraz cierpienie
moralne i materialne rodziców obarczonych chorym dzieckiem, mają być argumentem
za zabójstwem płodu. Rozszerzeniem zakresu takich decyzji jest przerywanie
40 41
ciąży w przypadkach stwierdzanego mongolizmu czy dziedzicznego niedorozwoju u
chłopców (zespół kruchego x), gdzie argument za usunięciem obciążonych nimi
dzieci ogranicza się do nieobarczania rodziny i społeczeństwa osobnikami
upośledzonymi psychicznie. W kategoriach moralnych jesteśmy o krok od
eksterminacji osobników głęboko niedorozwiniętych czy ciężko chorych
psychicznie, którego byliśmy świadkami w wykonaniu nazistowskim. Te porównania
decyzji o przerwaniu ciąży w przypadkach stmerdzonego, genetycznego obciążenia
płodu, z pozbawieniem ~yva osób głęboko upośledzonych niech będzie
przypomnieniem, że podstawowe prawo ochrony życia odnosi się do każdego życia
ludzkiego, niezależnie od tego, jak mało wartościowym, a nawet trudnym do
przyjęcia i zniesienia byłoby dla danego człowieka i jego otoczenia. Akceptacja
eutanazji w niektórych krajach wskazuje na naglącą potrzebę omawiania tego
problemu i zdecydowanego przeciwstawiania się stosowaniu podobnego postępowania.
Resuscytacja i podtrzymywanie życia ludzkiego
Wyrażając jednoznaczne przekonanie, że nikt nie ma prawa pozbawiać człowieka
życia na jakimkolwiek jego etapie, musimy jasno zdać sobie sprawę, jakimi
normami jest wyznaczona nasza walka o utrzymanie i podtrzymanie życia człowieka.
Aktualny postęp wiedzy medycznej wprowadził możliwość działań resuscytacyjnych -
powstrzymujących i odwracających proces umierania człowieka. Działanie
zmierzające do przywrócenia krążenia i oddychania w przypadkach ich nagłego,
nieoczekiwanego zatrzymania w wielu przypadkach osiąga wspaniałe rezultaty,
zapobiegając przedwczesnej śmierci człowieka.
Wówczas, gdy umierają osoby chore na choroby same w sobie nieuleczalne lub
bardzo ciężkie oraz u ludzi starych, postępowanie resuscytacyjne może przerwać
proces umierania i odsunąć moment śmierci, ale często tylko na krótki czas. Co
więcej, niejednokrotnie nie udaje się osiągnąć powrotu do zdrowia, choćby
takiego, jakim było ono przed wystąpieniem oznak zbliżającej się śmierci. Często
powstają więc sytuacje, w których odpowiedź na pytanie, czy należy podejmować
postępowanie resuscytacyjne, jak długo należy je podtrzymywać, jest sprawą
trudną.
Istnieje już obszerna literatura, dotycząca problemu "polecenia nie podejmowania
postępowania resuscytacyjnego". Wymieniane są trzy uzasadnienia dla wydania
takiej decyzji: I - gdy istnieją wystarczające dane, że resuscytacja nie
przyniesie korzyści z punktu widzenia medycznego, 2 - gdy należy przewidywać, że
jakość życia po resuscytacji będzie bardzo zła (np. chory resuscytowany po
zatrzymaniu krążenia jest już słaby i niedołężny i na podstawie jego stanu można
przewidywać, że resuscytacja po ewentualnym następnym zatrzymaniu krążenia może,
jeśli się w ogóle powiedzie, uczynić jego życie nędzną wegetacją, podtrzymywaną
lekami i stałą pielęgnacją), 3 - gdy pacjent znajduje się w tak złym stanie,
cierpi tak bardzo w przebiegu choroby nieuleczalnej lub przewlekłej, która go
czyni całkiem niedołężnym fizycznie lub (i psychicznie np. w otępieniu
starczym), że przedłużenie życia byłoby cierpieniem dla niego i najbliższych
(Tomlinson a. Brody, 1988).
National Council of Cardiopulmonary Resuscitation and Emergency Cardiac (;are w
USA wyraża wręcz zasadę, że "celem resuscytacji krążeniowo-oddechowej jest
przeciwdziałanie śmierci nagłej i niespodziewanej - nie jest ono wskazane w
sytuacjach nieodwracalnych, śmiertelnych chorób" (Tombinson et Brody 1988).
Zarówno laicka jak chrześcijańska deontologia podkreśla również, że sam pacjent
ma prawo wyrazić swoją wolę co do podjęcia lub zaniechania postępowania
resuscytacyjnego w przypadku, gdyby za~staniaty u mego objawy śmierci
klinicznej. Jest to prawo do godnego umierania w spokoju. Z punktu widzenia
etyki chrześcijańskiej każdy człowiek ma prawo do tego, aby lekarz w imię
miłości bliźniego podjął walkę o jego Tycie. Z drugiej jednak strony istnieją
przypadki, gdzie zaniechanie takich wysiłków, czyli zezwolenie na śmierć chorego
jest decyzją wynikającą z roztropniejszej miłości. W sytuacji, w której podjęte
działania reanimacyjne doprowadziły do jedynie częściowego powrotu czynności
organizmu ludzkiego, jest to sprawa decyzji co do podtrzymywania jego życia przy
pomocy aparatury reanimacyjnej. Jeśli ogólny stan zdrowia chorego wskazuje, że
jest to jedynie przedłużenie procesu umierania, może zaistnieć uzasadnienie np.
ograniczenia tej działalności przez niepodtrzymywanie krążenia.
W przypadkach, w których nagła śmierć wystąpiła nawet u osobnika zdrowego,
zdarzyć się może, że mimo resuscytacji nie udaje się zapobiec uszkodzeniu
najwrażliwszego narządu, jakim jest mózg. Czynność serca zostaje przywrócona i w
warunkach sztucznego podtrzymywania oddychania wegetatywne funkcje
resuscytowanego chorego mogą trwać przez czas bliżej nieokreślony.
W sytuacji tzw. życia wegetatywnego podstawowym staje się stwierdzenie, czy
uszkodzenie mózgu jest całkowite i nieodwracalne, inaczej mówiąc, czy nastąpiła
śmierć mózgu. Można ją uznać za świadczącą ostatecznie o śmierci człowieka w
przebiegu wieloetapowgo procesu umierania od ustania zewnętrznych funkcji
życiowych do wystąpienia nieodwracalnych procesów biochemicznych w jego
tkankach. Na przestrzeni ostatnich lat określenie pewnych kryteriów śmierci
mózgu zmieniało się wielokrotnie. Ich podawanie więc jako normy postępowania
jest zawodne, aktualne dane są znane w oddziałach intensywnej terapii. Tutaj
można tylko przypomnieć, jak daleko jesteśmy od czasu, gdy stwierdzone na drodze
zewnętrznej obserwacji ustanie krążenia i oddychania powodowało uznanie chorego
za zmarłego. W warunkach sztucznego podtrzymywania oddychania i krążenia przez
pewien czas za dowód śmierci mózgu był uznawany tzw. płaski zapis
elektroencefalograficzny, czyli stwierdzenie ustania czynności bioelektrycznej
mózgu w zakresie dostępnym naszej rejestracji. Gdy badanie to okazało się
niewystarczającym, wprowadzono ocenę ustania przepływu krwi przez sieć naczyń
mózgowych, wykonywaną na podstawie arterografii mózgowej.
Mówiąc o tych badaniach, przeprowadzanych celem ustalenia czy człowiek, którego
funkcje wegetatywne są sztucznie podtrzymywane, już ostatecznie i nieodwracalnie
zmarł, trzeba sobie zdać sprawę, że nie we wszystkich ośrodkach szpitalnych ich
wykonanie jest technicznie możliwe. W tych ośrodkach, w których istnieją warunki
i potrzeba pobierania narządów osób zmarłych dla wykonywania przeszczepów,
konieczne są jednak jak najgłębsze i najdokładniejsze badania, upoważniające
42 43
do stwierdzenia śmierci człowieka. Sam problem etyczny przeszczepiania narządów'
c punktu widzenia ich bioccy nie jest przedmiotem niniejszych rozważań.
Natomiast z punktu widzenia pobierania narządów do przeszczepów musimy stale
pamiętać, że wobec konieczności pobierania ich w możliwie najkrótszym czasie po
śmierci, gdy narząd kwalillkule stę leszcze do podjęcia normalnej funkcji, nie
można nigdy zaniechae najskrupulatniejszej oceny, czy nastąpiła rzeczywista
śmierć pacjenta, od którego narząd ma być pobrany. Wydaje się przy tym tak
uczywisiym, ~.~ rru `c:a potrzeby tego podkreślać, że śmierć nie może być
spowodowana celem uzyskania materiału do przeszczepu. Ostatnie badania nad
przeszczepianiem narządów 1 tkanek budzą jednak pod tym względem obawy i
skłaniają do jasnej i jednoznacznej oceny proponowanego postępowania.
VG'ykonywane są już pierwsze przeszczepy tkanki nerwowej z mózgów płodów osobom
chorym na chorobę Parkinsona. W przypadkach pobierania materiału od samostnie
poronionych lub niewcześnie urodzonych płodów jasnym jest, że obowiązywałyby
przy pobieraniu materiału te same warunki, jakich należy dopełnić przy
pobieraniu narządów od osób zmarłych w każdym wieku. Niestety, w krajach w
których dopuszcza się przerywanie ciąży prawidłowych, powstaje pokusa użycia do
przeszczepów mózgów tych zdrowych płodów. Ich zwolennicy argumentują, że "i tak
ren płód zostaje zamordowany, więc czemu nie wykorzystać jego mózgu do leczenia
człowieka chorego". Innymi słowy, jest to korzystanie z zabójstwa jednego
człowieka dla poprawy zdrowia drugiego człowieka w myśl niedopuszczalnej zasady,
że cel uświęca środki. Trzeba poza rym zdać sobie spawę z tego, że podobna
propozycja postawiona kobiecie ciężarnej może działać jak dodatkowa przesłanka,
skłaniająca ją du zabójstwa płodu "dla dobra innych", a nawet może doprowadzić
do handlu materiałem do przeszczepów, aż do ciąż planowanych w tym właśnie celu.
I drugiej strony, tego typu przedsięwzięcia i przytoczona argumentacja, która ma
je usprawiedliwiać, przyczyniają się do wznowienia dyskusji nad tragiczną,
rozpowszechnioną na świecie dopuszczalnością zabijania płodów. Zabójstwa te
dokonywane przy udziale lekarzy, godzących się na ich wykonanie, i kobiet,
którym określenie "zabieg przerwania ciąży" ma ułatwić decyzję zabicia ich
dziecka, mają szanse, aby zostać na nowo i właściwie ocenione teraz, gdy opinia
świata, w tym środowisk naukowych, została wstrząśnięta wszelkim możliwymi
konsekwencjami zapłodnienia pozaustrojowego. Wielokrotnie przypominano, jak to
cytowano w poprzednim rozdziale i to przez specjalistów o różnych
światopoglądach, że nie godzi się używać zarodków ludzkich do doświadczeń i
skazywać je na śmierć, ponieważ są już "tożsamością biologiczną nowej jednostki
ludzkiej". Jeśli ochrona tych zarodków zostanie prawnie zagwarantowana,
dopuszczalność zabijania płodów musi ulec rewizji.
Problem kontynuowania lub przerwania postępowania lekarskiego w celu
podtrzymywania życia jest dużo szerszy, a niejednokrotnie jeszcze trudniejszy
nii decyzja o podjęciu lub nie rozpoczynaniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej.
Nie tylko pacjenci z uszkodzeniem mózgu po nie w pełni udanej resuscytacji, ale
również chorzy z nieodwracalnymi, ciężkimi schorzeniami, bardzo starzy, w
skrajnych stanach demencji, bez kontaktu z otoczeniem, którzy pozostają przy
życiu tylko dzięki
vztuczncmu podtrzymywaniu ich funkcji życiowych stawiają lekarza, rodzinę - a
jesli s:l przytuumi, również sami stają - wobec decyzji co do zakresu
podtrzymywania ich funkcji życiowych lub zaniechania takiego postępowania.
Wchodzi tu bowiem w grę wachlarz zagadnień utl decyzji co do podejmowania
poważnych zabiegów, jak np. przcszczcpianidializy przy niewydolności nerek eż do zustuauwania tak zdawałohy się
oczywistych zahicgów, jak SztucznC Odly_
v i:u ~'W v ,:)a W dv tr"ucJmuH:tma in4tdGlel agrCSyWllyCh interwenc)t Jest
związana z lekarską ueeną uauu choregu, profilem rozpoczynania tzw. podstawowych
metod lwdtrzymywania życia stawia przed trudną decyzją także członków rodziny
chordo. Powstaje up. w sytuacji, gdy trzeba ztlecyduwać, czy stary człowiek po
ciężkim udarze mózgowym nut hvć oddany do szpitala, gdzie go można m.in.
sztucznie odżywiać, czy ma umrze w donn. 1'rohlem ten jest żywo dyskutowany w
amerykańskim świecie lekarskim. Vi'szyscy podkreślają konieczność lekarskiej
oceny duhra clwrego, jego Wlasnegu stanowiska, u ile jest w stanic podejmować
swixdume Wcyzje, a także stauuwiku osób choremu najbliższych (l:.J. 1?manuel
198H, Isuark ct al, I~Ofi'..\lusitny zdawać u~hie sprawę, że tłalszy łiustęp w
technicznwl. n,.~; i;wuuiuch lc, .n-skich pędzie nniożyl liczbę przypadków, gtły
potrzebna będzie `iecv ~.ja w tych J,coi,tawuwych sprawach. Pozostaje nam zawsze
aktualne hodcjntuwanie jej w uparciu o podstawowe prawo osoby ludzkiej do
ratowania jej życia, ale taki.c do spokojnej i godnej śmierci. Obowiązujący
lekarzy nakaz primom non rro~ ere musi t>yć rozpatrywany także pud kątem - czy
przedłużenie życia kosztem cierpienia chorego jest dla niego pomocą czy
szkodzeniem mu. Raz jeszcze trzeba podkreślić, żc zasady deontologii lekarskiej,
zwlaa,cza w okresie szyhkicgu postępu metod terapeutycznych, uic mogą opierać
się o przegląd kazuistycznych rozwiązań, Iccz o świadome i konsekwentne
stonowanie podstawowych zasad moralnych przy rozstrzyganiu kolejnych pro6lemóW z
tej dziedziny w każdym przypadku.
Piśmiennictwo
1. D. Bartełs Regulacing I VF "Nature" 334, 556, 557, 1988
2. E. Chargoff Engineering u nroleculur mghtrnare "Nature" 327, 199-200, 1988 3.
S. Dickman Intenrutionul outluok fur embryo reseurch "Naturo" 333, 791, 1988
4. S. Dickman Embryo research bun cuuses metions in lx'est (iernruny. "Naturo"
333, 791, 1988
5. 'r. Gauti Podstawy życiu I'LWL, Warszawa 1986
6. E. J. Emanuel Should physiciuns withhold life-sustaining care from putients
u~ho aro uot terrrrżnully il!? "The Lancet", January 16, 1988, p. 106
45 44
7. G. Kolata Ethical guidelines proposed for reproductive technology "Science"
1986, s. 1255
8. S. Lal Harvesting Haman embryos "Nature" 329, 758, 1987
9. J.F. Malherbe Ethique et fecondation in vitro "Louvain Med." 107, 359-368,
1988
10. M. O:,s~::ska llto.rmy moralne PWN, Warszawa 1970
I 1. J.E. Ruark, T.A. Raffin Initiating and withdrawing life support ,;1 he New
ćngi. j . Med." 318, 25-30, 1988
12. J. Testart L'oeuf transparent Flammarion, Paryż 1986 .
13. T. Tomlinson, H. Brody Ethics and communication m do-not-resustitute orders
"rhe New Engl. J. Med." 318, 43-46, 1988
14. H. Wattiaux l.u Jecondation in vitro "Louvain Med." 107, 369-375, 1988
INSTRUKCJA O
SZACUNKU DLA RODZI~,CEGO SIC ŻYCIA LU~ZK1EG0 I O GODNOSCI JEGO PRZEKAZYWANIA
ODPOWIEDZI NA NIEKTÓRE AKTUALNE ZAGADNIENIA
WPROWADZENIE I
I Ro~rte konjeremje episkopatów, poszczególni biskupi, teologowie, lekarze i
ludzie nauki, domagają się wyjctśuteniu od Kongregacji Wiary w sprawie zgodności
zasad etyki katolickie j z techniką biomcdyczną, lauru pozwala reu interwencję w
początkowym
studiuru życiu, juk i w same procesy jego przekuzywurtiu. Obecna Iratrukcju,
która jest I owocem szerokiej konsultacji, w szczegó lności uważnej oceny
oświadczeń episkopatów, nie atu zurniuru powtarzać ~ul~łgu rtuczurtiu Kościolu
u godności rodzącego się życia i jego przekuzyrz~urtiu, lecz tylko przedstawić w
świetle dotychezusowej nauki Magi
i sterium wfuściwe odpouuiedzi nu zasadnicze pytaniu dotyczące tego zagadnieniu.
Wyjaśnieniu zostufj~ rrszcregowune nu następujący sposób. wstęp przypomni
fundarnentulne zasady o charakterze untropologiczno-morulnyrrt, konieczne dla
właściwej oceny poruszonych probleruów i dla wypracowaniu odpowiedzi nu takie
zagadnienia; przedmiotem części pierwszej będzie problem szacunku dla istoty
ludzkiej od pierwszego momentu
I zaistnienia; w części drugiej roz~ouży się pytania moralne powstałe w związku
z interesencją techniczną w dziedzinę przekazywania życia; w trzeciej części
wreszcie zostaną I padane pewne wskuzurtiu dotyczące stosunków pomiędzy prawem
ntorulnym u cywilnym
nu temat należnego szacunku dla embrionu i płodu ludzkiego* w perspektywie
prawomocności technik sztucznego przekuzvwania życia.
* Terminy zygota.>, zarodekŻ, `biologii na kolejne etapy rozwoju istoty ludzkiej. Instrukcja używa w sposób
dowolny tych terminów, przypisując im identyczną wartość moralną, na oznaczenie
skutku widzialnego lub nie ludzkiego przekazywania życia od pierwszego momentu
zaistnienia aż do momentu narodzenia. Uzasadnienie takiego użycia tych terminów
zostanie podane w tekście (por. I, 1)
47 46
W S'I'IrP
1. Nadania biomedyczne a nauczanie Kościoła
1)at i.y.:id, tary BÓg Stwńrua t Ojciec powierzył człowiekowi, domaga się od
człowieka, aby miał świadomość nieocenionej jego wartości i przyjmował go z
odpowiedzialnością. 'Ta fundamentalna zasada winna znaleźć się w centrum
ret7eksji wyjaśniającej i rozwijającej problemy moralne, stawiane przez sztuczne
interwencje w rodzące się Tycie i w procesy jego przekazywania.
Dzięki postępowi nauk biologicznych i medycznych człowiek może dysponować coraz
to skuteczniejszymi środkami leczniczymi, lecz może również stać się panem
nowych możliwości, o nieprzewidzianych konsekwencjach ingerowania w życic
ludzkie u samych jego początków i w jego pierwsze etapy rozwoju. Różne zabiegi
techniczne pozwalają mu dzisiaj interweniować nie tylko w celach leczniczych,
lecz także w celu kierowania procesami przekazywania Tycia. 'hakic metody
techniczne mogą pozwolić człowiekowi , lecz
wystawiają go również na pokusę przekroczenia granic rozumnego panowania nad
naturąŻ.Jeśli. nawet mogą stanowić postęp w służbie człowieka, mocą one z sobą
poważne niebezpieczeństwa. Ze strony wielu słyszy się wyraine i naglące
nawoływanie, ażeby zachowane zostały w interwencjach dotyczących przekazywania
życia prawa i wartości osoby ludzkiej. Ządania wyjaśnienia i wskazania nie
pochodzą tylko od wierzących, lecz także od wszystkich tych, którzy uznają
Kościół za rzeczoznawcę w sprawach ludzkichŻ,= posiadającego misję w służbie
Magisterium Kościoła nie zabiera głosu w imię szczególnej kompetencji w
dziedzinie nauk doświadczalnych, lecz, uwzględniwszy dane badań naukowych i
technicznych, pragnie przedstawić na mocy własnej misji ewangelicznej i swego
urzędu apostolskiego, naukę moralną odpowiadającą godności osoby i jej
integralnemu powołaniu, wykładając kryteria sądu moralnego o stosowaniu badań
naukowych i technicznych, w szczególności do tego co odnosi się do życia
ludzkiego i jego początków. 'Tymi kryteriami są szacunek, obrona i rozwój
człowieka, jego pierwszorzędne i podstawowe prawo do życia," jego godność jako
osoby, obdarzonej duszą rozumną
odpowiedzialnością moralną5 oraz powołanej do uszczęśliwiającej komunii z
Bogiem.
Jan Paweł II, I'rzentówienic do uczestników 8I Kongresu Włoskiego Towurzystwu
Medyrytry Wewnętrznej i 82 Kongresu Wloskiega Towurzystwu Chirurgii Ogólnej, 27
puździernika 1980: AAS 72 (1980) 1126
z Paweł VI, Przemówienie na Zgrornudzeniu Ogólnym ONZ, 4 października 1965: AAS
57 1965) 878; Encyklika Populorum Pro,Qressio, 13: AAS 59 (1967) 263
' Paweł VI, Homilia podczas Mszy św. na zakończenie Roku Swiętego, 25 grudnia
1975 :łAS 68 (1976) 145; Jan Paweł II, Encyklika Dives in Misercordia, 30: RAS
72 ((980) 1224
' Jan Paweł IhPrzemówienie do uczestników 35 Zgromadzeniu Ogólnego Swiatowej
Organt~~,cji L.ekurskiej, 29 października 1983. AAS 76 (1984) 390
' Por. Deklaracja Soborowa Dignitutis Hurnunue, 2
Interwencja Kościoła również i w tę dziedzinę jest motywowana miłością, którą
Kościół jest dłużny człowiekowi pomagając mu w rozpoznaniu i poszanowaniu swoich
praw i obowiązków. Miłość ta karmi się u iródeł miłości (;hrystusa: kontemplując
tajemnicę Słowa Wcielonego, Kościół poznaje również tajemnicę człowiekaŻ;ł
głosząc Ewangelię zbawienia, objawia człowiekowi jego godność i zaprasza go do
odkrycia w pełni prawdy o sobie. 'Tak więc Kościół przedstawia prawo Boże, by
WI:Z:.:~W 'u2iClu Piówuy i wyi~wuicW a.
Jest prawdą, że Bóg z dobroci daje ludziom swoje rz kazania i łask dl
P Y ę a tch zachowania, z dobroci również ofiaruje zawsze wszystkim ludziom
przebaczenie, aby pomóc im wytrwać na tej drodze. Chrystus lituje się nad
naszymi słabościami. On jest naszym Stworzycielem i Zbawicielem. Oby Duch Jego
otworzył nasze serca na dar Bożego pokoju i na zrozumienie jego przykazań.
2. Wiedza i technika w służbie osoby ludzkiej
Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo: mężczyznę i niewiastę~>
(Rdz I, 27), powierzając im zadanie panowania nad ziemiąŻ (Rdz 1, 28).
Podstawowe badania naukowe jak i badania stosowane stanowią istotny wyraz owego
panowania człowieka nad stworzeniem. Wiedza i technika, drogocenne środki
człowieka, kiedy są użyte w jego służbie i przyczyniają się do integralnego i
dobroczynnego rozwoju wszystkich, nie mogą same z siebie wykazać sensu istnienia
i postępu ludzkiego. Będąc skierowane do człowieka, od którego biorą początek
oraz wzrost i dzięki któremu się rozwijają, czerpią z osoby i z jej moralnych
wartości wskazania co do ich celowości i świadomość ich granic.
Dlatego byłoby czymś złudnym domagać się neutralności moralnej badań naukowych i
ich zastosowań; z drugiej zaś strony, nie można wyprowadzić kryteriów
postępowania z prostej skuteczności technicznej, z pożyteczności jaką mogą
przynieść jednym ze szkodą innych, lub co gorsze z panujących ideologii. Wiedza
i technika domagają się zatem dla ich istotnego znaczenia, bezwarunkowego
szacunku dla podstawowych kryteriów moralności, to znaczy, że wiedza i technika
powinny służyć osobie ludzkiej, jej niezbywalnym prawom i jej prawdziwemu i
integralnemu dobru, zgodnie z zamysłem i wolą Bożą.'
Szybki rozwój odkryć technologicznych czyni tym bardziej rzeczą konieczną to
wymaganie szacunku dla wspomnianych kryteriów. Wiedza bez sumienia do niczego
innego nie może doprowadzić, jak tylko do zniszczenia człowieka. Epoka nasza
bardziej niż czasy ubiegłe potrzebuje takiej mądrości, która by wszelkie rzeczy
nowe jakie człowiek odkrywa, czyniła bardziej ludzkimi. Przyszłym losem świata
grozi bowiem niebezpieczeństwo, jeśli ludzie nie staną się mądrzejsi>."
" Konst. Duszp. Cioudium et Spes, 22; Jan Paweł II, Encyklika Redemptor Hominis,
I 8: AAS 71 ( 1979) 270-272
' Por. Konst. Duszp. Gaudium et Spes, 35
d Konst. Duszp. Gaudium et Spes, 15; Por. także Paweł VI, Encyklika Populorum
Progressio, 20: AAS 59 (1967) 267; Jan Paweł II, Encyklika Redemptor Hominis,
I5: AAS 71 1979 286-289; Ekshort. Apost. Familiaris C:onsortin, 8: AAS 74 (
1982) 89
49 48
3. Antropologia a interwencje w dziedzinie biomedycznej
Jakie kryteria moralne powinny być stosowane dla wyjaśnienia problemów powstal~-
ch fizis w dziedzinie biomedycyny? Odpowiedź na to pytanie zakłada właściwą
kurn_ePojc,~ natury osoby ludzkiej w jej wymiarze cielesnym.
Istotnie tylko w perspektywie swej prawdziwej natury, osoba ludzka moze
urzeczywistnić się jako zjednoczona całośćŻ;y natura ta jest równocześnie
cielesna i duchowa. Na mocy substancjalnego zjednoczenia z duszą rozumną, ciało
ludzkie nie może być uważane tylko za zespół tkanek, narządów i funkcji; nie
może być oceniane na równi z ciałem zwierząt, jest bowiem częścią istotną osoby,
która poprzez to ciało objawia się i wyraża.
Naturalne prawo moralne wyraża i wskazuje cele, uprawnienia i obowiązki, które
opierają się na naturze cielesnej i duchowej osoby ludzkiej. Przeto natura
ludzka nie może być pojęta jako zwyczajnie ustalająca normy biologiczne, lecz
powinna być określona jako rozumny porządek, według którego człowiek jest
powołany przez Stwórcę do kierowania i regulowania swoim życiem i swoim
działaniem, a w szczególności do używania i dysponowania swym ciałem. "'
Z powyższych zasad można już wyprowadzić pierwszy wniosek. Interwencja
dokonywana na ciele ludzkim nie dotyczy tylko tkanek, narządów i ich funkcji,
lecz angażuje również na różnych poziomach, samą osobę; pociąga więc za sobą
znaczenie i odpowiedzialność moralną, nawet jeśli w sposób domyślny, to
rzeczywisty. Jan Paweł II stwierdził z naciskiem przemawiając do Swiatowej
Organizacji Lekarskiej: Kaźda osoba ludzka w swej niepowtarzalnej wyjątkowości
nie jest złożona tylko z ducha, lecz także i~z ciała i dlatego w ciele i poprzez
ciało dociera się do samej osoby w jej konkretnej rzeczywistości. Szacunek dla
godności człowieka pociąga w konsekweneji obronę owej toźsamości człowieka -
corpore et unima unos - jedność ciała i duszyŻ - jak to stwierdza Sobór
Watykański II (Konst. Duszp. Gaudiutn et Spes, n. 14,1). Właśnie na bazie takiej
wizji antropologicznej powinno się znaleźć podstawowe kryteria do podejmowania
decyzji, kiedy chodzi o interwencje nie w pełni lecznicze, na przykład
interwencje, które mają na celu polepszenie stanu biologicznego człowiekaŻ. ~ ~
Biologia i medycyna zmierzają w swoich poczynaniach do integralnego dobra życia
człowieka, kiedy przychodzą z pomocą osobie dotkniętej chorobą i słabością z
szacunkiem dla godności stworzenia Bożego. Żaden biolog lub lekarz na mocy swej
naukowej kompetencji nie może rościć sobie prawa do decydowania o pochodzeniu i
przeznaczeniu człowieka. Zasadę tę należy zastosować w sposób szczególny w
dziedzinie życia seksualnego i przekazywania życia, gdzie mężczyzna i kobieta
realizują podstawowe wartości miłości i życia.
Jan Paweł, II, Ekshort. Aport. Fumiliaris Consortio, II: AAS 74 ( 1982) 92 'ł
Por. Paweł VI, Ęncylika Humanae vitae, 10: AAS 60 (1968) 487-8
" Jan Paweł I I, Przemówienie do uczestników 35 Zgromadzenia Ogólnego Swiatowej
Organi~acji l.ekurskiej, 29 października 1983: AAS 76 (1984) 393
Bóg, który jest miłością i żuciem wpisał w człowieczeństwo mężczyzny i kobiety
powołanie do specjalnego uczestnictwa w swej tajemnicy osobowej komunii w dziele
Stwórcy i Ojca.'z Dlatego to małżeństwo posiada właściwe sobie dobra i wartości
jedności i rodzicielstwa, bez możliwości porównywania z tymi, które istnieją u
niższych form życia. Takie wartości i znaczenia porządku osobowego określają z
punktu widzenia moralnego sens i granice sztucznych interwencji w dziedzinę
przekazywania i.yua i w Ywząiek życia luuziciegu. Inect wcucje te nie są diategu
fiu uurzucenia, że są sztuczne. Jako takie świadczą o możliwościach sztuki
medycznej, jednak powinno się je oceniać pod kątem moralnym w odniesieniu do
godności osoby ludzkiej, wezwanej do realizowania Bożego powołania, w darze
miłości i w darze życia.
4. Podstawowe kryteria sądu moralnego
Istnieją dwie podstawowe wartości związane z technikami przekazywania życia:
życia istoty ludzkiej powołanej do istnienia i wyłączność jego pezekazywania w
małżeństwie. Sąd moralny o metodach sztucznego przekazywania Tycia powinien być
przeto wydany w odniesieniu do tych wartości.
Życie fizyczne, dzięki któremu bierze początek istota ludzka w świecie, nie
wyczerpuje z pewnością w sobie całej wartości osoby, ani też nie przedstawia
najwyższego dobra człowieka, który jest powołany do wieczności. Stanowi jednak,
w pewnym sensie, jego wartość podstawowąŻ, ponieważ właśnie na życiu fizycznym
opierają się i mogą rozwijać wszystkie inne wartości osoby ludzkiej.'
Nienaruszalność prawa do życia niewinnej istoty ludzkiej, od momentu poczęcia
aż do śmierciŻ,~" jest znakiem i wymogiem nietykalności samej osoby, którą
Stwórca obdarował życiem.
W odniesieniu do przekazywania innych form życia we wszechświecie, przekazywanie
życia ludzkiego posiada swój właściwy charakter, który pochodzi od samej
właściwości osoby ludzkiej. Przekazywanie życia ludzkiego jest powierzone przez
naturę aktowi osobowemu i świadomemu i jako takie jest poddane najświętszym
prawom Bożym, prawom niezmiennym i nienaruszalnym, które wszyscy powinni przyjąć
i zachować. Nie można więc używać środków ani iść za metodami, które mogą być
dozwolone w przekazywaniu życia roślin i zwierzątŻ.~5
Rozwój techniki sprawił, że dziś jest możliwe przekazywanie życia bez stosunku
płciowego, przy pomocy łączenia komórek rozrodczych w probówce, które wcześniej
'z Jan Paweł II Ekshort. Aport. Fumiliuris Consortio, 11: AAS 74 (1982) 91-2;
por. także Konst. Duszp. Guudium et Spes, 50
" Swięta Kongregacja Nauki Wiary, Deklaracjo o przerywaniu cięży, 9: AA'S 66 (
1974) 736-737
" Jan Paweł I I, Przemówienie do uczestników 35 Zgromadzenia Ogólnego Swiarowej
Organi~ucji Lekarskiej, 29 października 1983: AAS 76 (1984) 390
'S Jan XXIII, Encyklika Mater et Magfstru, III, 3, b: AAS 53 (1961), 447
50 51
zostały pobrane z narządów mężczyzny i kobiety. Ale nie wszystko to, co jest
technicznie możliwe, jest tym samym moralnie dopuszczalne. Rozumowa retłeksja
nad podstawowymi wartościami życia i jego przekazywania jest zatem nieodzowna
dla sformułowania oceny moralnej w odniesieniu do takich interwencji
technicznych dokonywanych na istocie ludzkiej od pierwszych momentów jej
rozwoju.
5. Wskazania magisterium Kościoła
Ze swej strony także i w tej dziedzinie Magisterium Kościoła przedstawia roI
tumowi ludzkiemu światło Objawienia. Nauka o człowieku przekazywana przez
magisterium zawiera wiele elementów, które rzucają światło na problemy podjęte j
w niniejszym dokumencie.
Od momentu poczęcia życie każdej istoty ludzkiej winno być uszanowane w sposób
absolutny, ponieważ jest na ziemi jedynym stworzeniem, które Bóg chciał i dla
niego samegoŻ,'ł a dusza rozumna każdego człowieka jest bezpośrednio stwo
rzonaŻ przez Boga:" całe jego jestestwo nosi w sobie obraz Stwórcy. Życie
ludzkie jest święte, ponieważ od samego początku domaga się stwórczego
działania BogaŻ's i pozostaje na zawsze w specjalnym odniesieniu do Stwórcy,
jedynego swego celu.'" Sam Bóg jest Panem życia, od jego początku aż do końca.
Nikt, w żadnej sytuacji, nie może rościć sobie prawa do bezpośredniego
zniszczenia niewinnej istoty ludz~iej.zł
1i Ludzkie rodzicielstwo wymaga odpowiedzianej współpracy małżonków z płodną
miłością Boga; ' dar życia ludzkiego powinien być podejmowany tylko w
małżeństwie poprzez akty właściwe i wyłączne małżonkom, według praw wpisanych w
ich osoby i w ich zjednoczenie:2z
~^ Konst. Duszp. Guudium et Spes, 24
~' Por. Pius XII, Encyklika Humani Generis: AAS 42 (1950) 575; Paweł VI,
Wyznanie wiary: AAS 60 (1968) 436
~d Jan XXIII, Encyklika Mater et Magistra, III: AAS 53 (1961) 447; por. Jan
Paweł II, Przemówienie do kapcanów uczestnicz4cych w Sympozjum: na temat:
Odpowiedzialne rodzicielstwoŻ, 17 września 1983: lnsegnamenti di Giovunni Paolu
ll, VI, 2 (I982) 5ó2: U początku każdej osoby ludzkiej znajduje się stwórczy
akt Boga: żaden człowiek nie przychodzi na świat przez przypadek; jest ona
zawsze wyrazem stwórczej miłości Boga~>
~4 Por. Konst. Duszp. Cinudium et Spes, 24
2ł Por. PIus XII, Przemówienie do uczestników Unii Lekarsko-Biologicznej św.
Łukasza, 12 listopada 1944; Przemówienie i poslunie radiowe, VI (1944-1945) 191-
l92
2' Por. Konst. Duszp. Gaudium et Spes, 50
zz Por. Konst. Duszp. Gaudium et Spes, 51: aKiedy więc chodzi o pogodzenie
miłości małżeńskiej z odpowiedzialnym rodzicielstwem, wówczas moralny charakter
sposobu postępowania nie zależy wyłącznie od samej szczerej intencji i oceny
motywów, lecz musi być określony w świetle obiektywnych kryteriów,
uwzględniających naturę osoby ludzkiej i jej czynów, które to kryteria w
kontekśctie prawdziwej miłości strzegą pełnego sensu wzajemnego oddawania się
sobie i człowieczego przekazywania życiaŻ.
I. SZACUNEK NALEŻNY EMBRIONOM LUDZKIM
Uważna refleksja nad nauczaniem Kościoła i nad danymi rozumowymi wyżej
przypomnianymi pozwala odpowiedzieć na różne problemy moralne stawiane przez
interwencje techniczne, dotyczące istoty ludzkiej w początkowych okresach jej
życia . .: i.:OC~.~QV.I: iCj t.CCZtC.u.
1. Jaki szacunek należy się embrionowi ludzkiemu biorąc pod uwagę naturę
embrionu i jego tożsamość?
Istota ludzku winna być szanowana - jako osoba - od pierwszej chwili swego
istnienia.
Zapoczątkowanie procesów sztucznego zapłodnienia sprawiło też możliwym różne
interwencje na embrionach i płodach ludzkich. Mogą być różnego rodzaju cele tych
interwencji: diagnostyczne i terapeutyczne, naukowe i handlowe. Z tego
wszystkiego wyłania się wiele poważnych problemów. Czy można mówić o prawie do
eksperymentu w celach naukowych na embrionach ludzkich? Jakie normy moralne i
jakie prawodawstwo cywilne opracować w tej dziedzinie? Odpowiedź na te pytania
zakłada pogłębioną refleksję nad naturą i tożsamością własną - można mówić o
statusieŻ embrionu ludzkiego.
'he swe stron Kościoł na
Y Soborze Watykańskim II przedstawił ponownie człowiekowi współczesnemu, swoją
stałą i pewną naukę według której: życie ludzkie, raz poczęte, powinno być
chronione z największą troską; a przerywanie ciąży jako dzieciobójstwo, uznane
za odrażające przestępstwoŻ,z' Ostatnio Karta Praw Rodzżny ogłoszona przez
Stolicę Swiętą, potwierdza to: życie ludzkie powinno być szanowane i chronione
w sposób absolutny od momentu poczęciaŻ.z' Kongregacja Nauki Wiary zna dobrze
aktualne dyskusje na temat początku życia ludzkiego, na temat ujednostkowania
istoty ludzkiej i tożsamości osoby. Przypomina ona nauczanie zawarte w
Deklaracji o przerywaniu ciąży: Od momentu, w którym jajo zostaje zapłodnione,
rozpoczyna się nowe życie, które nie jest życiem ojca lub matki, lecz nowej
istoty ludzkiej rozwijającej się niezależnie od nich. Nie stałaby się ona nigdy
istotą ludzką, jeśliby nią nie była od samego początku. Do tej tezy oczywistej,
zawsze przyjmowanej... współczesna wiedza genetyczna dostarcza cennego
potwierdzenia. Wykazała ona, że od pierwszej chwili ma ustalony program tego,
czym będzie ta istota żyjąca: człowiekiem, tym człowiekiem - konkretnym ze swymi
cechami charakterystycznymi już dobrze określonymi. Od momentu zapłodnienia
rozpoczyna się historia życia ludzkiego, które każda z różnych zdolności wymaga
czasu dla swego rozwoju
2' Konst. Duszp. Gaudium et Spes, 51
2' Stolica Święta, Karta Praw Rodziny, 4: L'Osserwatore Romano, 25 listopada
1983
53 52
i działaniaŻ.z5 Nauka ta pozostaje w mocy i została nadto potwierdzona przez
najnowsze zdobycze ludzkiej biologii, która uznaje, że w zygocie* powstałej z
zapłodnienia tworzy się już tożsamość biologiczna nowej jednostki ludzkiej.
L pewnością żaden wynik nauk doświadczalnych, wzięty sam w sobie, nie może być
wystarczającym do poznania duszy rozumnej; wyniki jednak wiedzy o embrionie
ludzkim dostarczają cennego wskazania dla rozpoznania rozumowego obecności
osobowej, od pierwszego momentu pojawienia się życia ludzkiego: dlaczegóżby
jednostek ludzka nie była ludzką osobą? Magisterium Kościoła nie wypowiadało się
wyra
7~. ~ "iy 1"^"^ f~:~~~~~~n`~", nt_yj~rrł~; ivllrn vx' cnncńh dalą Gnll Ile
LClllat t'wlCruci:a"a O v, ra...,..~,... ,..., p,. ,
potępienie moralne jakiegokolwiek przerywania ciąży. Nauczanie to nie jest
zmienione i pozostaje niezmienne.2ł
Owoc przekazywania życia ludzkiego od pierwszego momentu swego istnienia, a więc
począwszy od utworzenia się zygoty, wymaga bezwarunkowego szacunku, który
moralnie należy się każdej istocie ludzkiej, w swej integralności cielesnej i
duchowej. Istota ludzka powinna być szanowana i traktowana jako osoba od momentu
swego poczęcia i dlatego od tego samego momentu należy jej przyznać prawa osoby,
wśród których przede wszystkim nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty
ludzkiej do życia.
Wspomniana nauka dostarcza kryterium podstawowego dla rozwiązań różnych
problemów powstałych z rozwojem nauk biomedycznych w tej dziedzinie, ponieważ
embrion powinien być traktowany jako osoba, musi on być również chroniony w swej
integralności i leczony w granicach możliwych, jak kaida inna istota ludzka
podległa opiece lekarskiej.
2. Czy diagnoza przedporodowa jest moralnie dopuszczalna?
3'eśli przedporodowa diagnozo uszanuje życie i integralność embrionu lub płodu
ludzkiego i dąży do jego zabezpieczenia lub jego indywidualnego leczenia,
odpowiedź jest pozytywna.
Diagnoza przedporodowa może oczywiście dostarczyć cennych danych o stanie
zdrowia embrionu lub płodu, gdy znajdują się jeszcze w łonie matki; umożliwia
lub pozwala przewidzieć wcześniej i skuteczniej podjąć pewne zabiegi
terapeutyczne, lekarskie lub chirurgiczne.
Taka diagnoza jest dopuszczalna, jeśli metody stosowane za zgodą rodziców dobrze
poinformowanych, chronią życie i integralność embrionu i jego matki nie
-' Swięta Kongregacja Nauki Wiary, Deklaracja o przerywaniu ciqiy, Il-I3. AAS 66
l 1974) 738
* Zygota jest komórką powstałą z połączenia jąder dwóch gamet
z" Por. Paweł VI, Przemówienie do uczestników 30 Kongresu Narodowego Wloskich
Prawników Katolickich, 9 grudnia 1972; AAS 64 ( 1972) 777
narażają ich na nieproporcjonalne ryzyko.2' Diagnoza przedporodowa sprzeciwia
się prawu moralnemu, gdy w zależności od wyników prowadzi do przerywania ciąży.
Badania stwierdzające istnienie jakiejś deformacji płodu lub choroby
dziedzicznej nie powinny pociągać za sobą wyroku śmierci. Kobieta zatem, która
poddałaby się diagnozie przedporodowej ze zdecydowaną intencją przerwania ciąży
w wypadku, gdyby wynik diagnozy stwierdził istnienie deformacji lub anomalię,
dopuściłaby się czynu niegodziwego. Podobnie działaliby w sposób przeciwny
zasadom moralnym małżonek, krewni lub ktokolwiek inny, gdyby doradzali lub
zmuszali kobietę w ciąży do podjęcia badań przedporodowych, w celu ewentualnego
przerwania ciąży. Byłby również odpowiedzialny za niegodziwą współpracę
specjalista, który w przeprowadzaniu badania czy w podaniu jego wyników
rozmyślnie przyczyniłby się do ustalenia lub sprzyjania powiązań pomiędzy
badaniami przedporodowymi a przerwaniem ciąży.
Należy wreszcie potępić jako pogwałcenie prawa do życia dziecka w łonie matki
lub nadużycie pierwszorzędnych praw i obowiązków rodziców, nakazy i programy
władz cywilnych, sanitarnych lub organizacji naukowych, które by w jakikolwiek
sposób popierały związek pomiędzy badaniem przedporodowym a przerywaniem ciąży
lub wręcz nakłaniały kobiety do podjęcia badań obowiązkowych w celu wykluczenia
płodów dotkniętych deformacjami lub chorobami dziedzicznymi.
3. Czy zabiegi lecznicze na płodzie ludzkim są dopuszczalne?
Jak każdy zabieg medyczny na pacjencie należy uzreuć zu dupuszczulne zabiegi
dokonywane na embrionie ludzkim, pod warunkiem, że uszanują życie i integralność
embrionu nie narażając go nu ryzyko nieproporcjonalnie wielkie, gdy są
podejmowane w celu leczenia, poprawy jego stanu zdrowia lub dla ratowaniu
zagrożonego życia.
Jakikolwiek byłby rodzaj terapii medycznej, chirurgicznej czy innej, wymaga się
zgody dobrze poinformowanych rodziców według zasad deontologii przewidzianych w
przypadku dzieci. Stosowanie tej zasady moralnej może wymagać delikatnych i
szczególnych gwarancji, gdy chodzi o życie embrionu lub płodu.
Prawomocność i kryteria takich zabiegów zostały jasno wyrażone przez Jana Pawła
II: Zabieg ściśle terapeutyczny, który ma jako cel, leczenie z różnych chorób,
2' Obowiązek unikania ryzyka nieproporcjonalnie wielkiego pociąga za sobą
autentyczny szacunek istot ludzkich i prawość intencij leczniczych. Zakłada ono,
że lekarz ..powinien przede wszystkim uważnie ocenić ewentualne konsekwencje
negatywne, które może mieć dla płodu ludzkiego użycie określonej techniki badań
i będzie unikał użycia takich metod rozpoznawczych, co do których celowości i
szkodliwości nie posiada wystarczających gwarancji. A jeśli, co często się
zdarza w ludzkim wyborze, jakiś stopień ryzyka będzie trzeba podjąć, postara się
on wtedy sprawdzić czy będzie ono równoważone realną koniecznością badań i
ważnością wyników z niej otrzymanych dla pożytku samego płodu" (Jan Paweł I I,
Przemówienie do uczestników sympozjum Ruch dla Życia.`, 3 grudnia 1982,
Insegnamenti di Giovanni Paolo Il, 5, 3 [ 1982] 1512). To uściślenie na temat
ryzyka nieproporcjonalnegoŻ będzie brane pod uwagę również w dalszych częściach
tej Instrukcji, za każdym razem, kiedy wystąpi to wyrażenie.
54 55
jak te spowodowane wadą chromosomową, będzie zasadniczo uważany jako pożądany,
założywszy, że dąży do realizacji faktycznej poprawy stanu zdrowia jednostki,
hez narażenia na szkodę jej integralności lub na pogorszenie jej zdrowia. 'Taki
zabieg znajduje faktycznie swoje miejsce w logice tradycji chrześcijańskiej
moralnościŻ.z"
4. Jak n~Pniać ~ nnnktn widzenia moralneęo Nadania naukowe i eksperymentowanie*
na embrionach i płodach ludzkich?
Medyczne badaniu powinny powstrzymać się od zabiegów nu embrionach żywych, chyba
że mamy pewność moralną nie wyrządzania szkody uni życiu, uni integralności
płodu i jego matce pod warunkiem, że rodzice dobrze poinformowani wyrazili zgodę
na taką interwencję. Wynika z tego, że każde badanie, nawet jeśli byłoby jedynie
zwykłą obserwacją embrionu, stałoby się niegodziwym ze względu na użyte metody
czy spowodowane skutki, jeśli zawierałoby niebezpieczeństwo dla życia lub
integralności embrionu.
Jeśli zaś chodzi o doświadczenie, wziąwszy pod uwagę rozróżnienie ogólne
pomiędzy tym, które nie ma na uwadze celu leczniczego i tym, które ma wyraźnie
cel leczniczy, w odniesieniu do podmiotu, na którym doświadczenie ma się
przeprowadzić, należy jeszcze odróżnić doświadczenie przeprowadzane na embrionie
żywym od doświadczenia dokonywanego na embrionie martwym. jeśli są one żywe,
zdolne do przeżycia lub nie, powinny być uszanowane jak każda osoba ludzka;
doświadczenia dokonywane na embrionach nie w bezpośrednim celu leczniczym są
niegodziwe.zy
Żaden cel nawet sam w sobie szlachetny, jak przewidywana użyteczność dla nauki,
dla innych istot ludzkich lub dla społeczeństwa, nie mole nigdy usprawiedliwić
doświadczenia na embrionie lub płodzie ludzkim żywym, zdolnym do przeżycia tub
też nie, w łonie matki lub poza nim. Dobrowolna zgoda, normalnie wymagana dla
klinicznego doświadczenia na dorosłym, nie może być udzielona przez rodziców.
Rodzice nie mogą dysponować ani integralnością fizyczną ani życiem dziecka,
które
~" Jan Paweł I I, Przemówienie do uczestników j5 Zgromadzenia Ogólnego Swiatowej
Organieucji Lekarskiej, 29 października 1983: AAS 76 (1984) 392
* Ponieważ badania.> i ..eksperymentowanie~> dość często są używane dwuznacznie
i zamiennie, uważa się za konieczne ich określenie w tym dokumencie.
1 ) Przez badania rozumie się jakikolwiek tryb postępowania indukcyjno-
dedukcyjny, podjęty w celu rozwijania systematycznej obserwacji jakiegoś
fenomenu w dziedzinie ludzkiej lub weryfikację hipotezy powstałej na podstawie
poprzednich obserwacji.
2) Przez eksperyment rozumie się jakiekolwiek badanie, w którym istota ludzka (w
różnych etapach swego istnienia: embrion, płód, dziecko, dorosły) stanowi
przedmiot za pośrednictwem którego lub na którym zamierza się sprawdzać wyniki
dotychczas nieznane lub jeszcze niezbyt dobrze poznane jakiegoś zabiegu
(farmakologiczngo, teratologicznego, chirurgicznego itd.).
z4 Jan Paweł II, Przemówienie do uczestników Sympozjum Papieskiej Akademii Nauk,
23 października 1982: AAS 75 (1983) 37: i oficjalny manipulacje eksperymentalne dokonywane na embrionach ludzkich,
ponieważ istota ludzka, od ~ kwili swego poczęcia aż do śmierci nie może być
wykorzystywana z żadnego powoduŻ.
ma się narodzić. Z drugiej zaś strony doświadczenie na embrionach i płodach
niesie zawsze ryzyko, wręcz bardzo często przewiduje się uszkodzenie
integralności fizycznej, a nawet ich śmierć.
Użycie embrionu lub płodu ludzkiego jako przedmiotu czy narzędzia eksperymentu
stanowi przestępstwo wobec godności istot ludzkich, które mają prawo do szacunku
jaki należy się dziecku już narodzonemu i każdej osobie ludzkiej. Kara
l~rn~n Rn_yinv nnlnc~nng nrŻ~ Ct~l:rn C~,~~ra^ łt::'I~r.~.Z:' ..~;.;v.:; nCIC
ul" "ui-aOóCi a_.. r .,t .Y y ,.
istoty ludzkiej wyklucza wszelki rodzaj manipulacji eksperymentalnej lub
wykorzystywanie embionu ludzkiegoŻ.'ł Praktyka podtrzymywania przy życiu
embrionów ludzkich w fonie lub w probówce, w celach doświadczalnych czy
handlowych, jest rzeczą całkowicie przeciwną godności ludzkiej.
W przypadku doświadczenia wyraźnie leczniczego, jeśli chodziłoby o leczenie
doświadczalne zastosowane w stosunku do samego embrionu w celu ratowania jego
życia w sytuacji bez wyjścia w obliczu braku innych dostępnych środków
leczniczych, użycie lekarstw czy metod jeszcze niezbyt dobrze wypróbowanych,
może być godziwe.' ~
Zwtoki embrionów lub płodów ludzkich, pochodzące z dobrowolnych przerywań ciąży
czy też nie, powinny być uszunowane tak jak zwłoki innych istot ludzkich. W
szczególności nie mogą być przedmiotem okaleczenia i sekcji zwłok, jeśli ich
śmierć nie została ustalona i bez zgody rodziców lub matki. Ponadto powinno się
zawsze uwzględnić wymóg moralny, ie nie było w tym żadnego współudziału w
dobrowolnym przerywaniu ciąży i nie spowodowało się zgorszenia. Również w
przypadku płodów martwych, jak odnośnie zwłok osób dorosłych, wszelka praktyka
handlowa powinna być uważana za niegodziwą i zabronioną.
5. Jak oceniać moralnie używanie embrionów uzyskanych drogą zapłodnienia w
probówce dla celów naukowych?
Embriony uzyskane w probówce są istotami ludzkimi i podmiotami prawa: godność
ich i prawo do życia powinny być uszanowane od pierwszego momentu ich
zaistnienia. Wytwarzanie embrionów ludzkich przeznaczonych jako dostępny
materiał biologicznyŻ jest niemoralne.
'ł Stolica Swięta, Karta Pruw Rodziny, 4b: L'Osseruutore Romano, 25 listopada
1983
'~ Por. Jan Pawła II, Przemówienie do uczestników sympozjum <.Ruch dla ZyciaŻ, 3
grudnia 1982: Insegnamenti di Giovanni Paolo Il, V, 3 (1982) 1511: <.Jest nie do
przyjęcia żadna forma eksperymentu dokonywanego na płodzie, która może uszkodzić
jego integralność lub pogorszyć stan, chyba, że chodzi o działanie podjęte w
ostateczności dla ratowania życiaŻ. Swięta Kongregacja Nauki Wiary, Deklaracja o
eutanazji,4: AAS 72 (1980) 550: W wypadku braku innych środków jest rzeczą
godziwą uciec się za zgodą chorego do środków, które dostarcza medycyna bardziej
zaawansowana, chociaż są one jeszcze w stadium doświadczalnym i niosą z sobą
pewne ryzyko...
56 57
W zwyczajnej praktyce zapłodnienia w probówce, nie wszystkie embriony zostają
przeniesione do łona matki; niektóre zostają zniszczone. Kościół tak jak potępia
dobrowolne przerywania ciąży, również zabrania godzenia w życie tych istot
ludzkich. Należy puduieśe uskarżenie szczególnej wagi przeciw dobrowolnemu
zniszczeniu enthrionów ludzkich, uzyskiwanych w probówkach, dla wyłącznego celu
badawczego czy to poprzez sztuczne zapludnienie, czy to poprzez podzżal
bliźniaczyŻ. Działając w ten
., ~łr"~;~; ;~r~r.~ 1"ri~kiri n ilr ąrhitralnir
apOSiub, vZyiii SiE paiąCiią prZeZ n~CZC.^.:,. .....b...~ .,._~_~ _____.__" _
___
wybiera kto ma żyć, a kogo skazać na śmierć zabijając bezbronne istoty ludzkie.
Metodyczne obserwacje lub doświadczenia, które przyczyniają się do szkody lub
powodują poważne i nieproporcjonalnie wielkie niebezpieczeństwa dla embrionów
uzyskanych w probówce, są z moralnego punktu widzenia niedozwolone z tych
właśnie względów. Każda istota ludzka powinna być uszanowana ze względu na nią
samą i nie może być sprowadzona do zwykłej wartości narzędnej z korzyścią dla
innych. Nie jest więc zgodne z zasadami moralnymi dobrowolne skazywanie na
uśmiercenie embriony ludzkie uzyskane w probówce. W konsekwencji faktu, że
zostały uzyskane w probówce i nie przeniesione do łona matki i określono jako
nadliczboweŻ, zostają wystawione na absurdalny los, bez możliwości ofiarowania
im bezpiecznych warunków przetrwania moralnie dopuszczalnych.
6. Jak osądzić inne procesy manipulacji na embrionach związane z technikami
rozmnażania się ludzkiegoŻ?
Techniki zapłodnienia w probówce mogą otworzyć możliwość innych form manipulacji
biologicznej i genetycznej embrionów ludzkich, takich jak: usiłowania lub plany
zapłodnienia pomiędzy gametami ludzkimi i zwierzęcymi, ciąża embrionu ludzkiego
w łonie zwierzęcym, hipoteza lub projekt zbudowania sztucznych macic dla
embrionów ludzkich. Te metody są sprzeczne z godnością istoty ludzkiej wlaśeżwej
embrionowi i równocześnie zagrażają prawu każdej osoby do poczęcia i urodzenia
się w malżeństwie i przez malżonków.'z 7"akże usiłowania i hipotezy w celu
uzyskania istoty ludzkiej bez jakiegokolwiek związku z plciowością przez
podzial bliźniaczyŻ, klonacjęŻ, partenogenezę trzeba rozważyć jako przeciwne
zasadom moralnym, o ile sprzeciwiają się godności przekazywania życia jak i
jedności małżeńskiej.
Tak samo zamrożenie embrionów, nawet jeśli jest dokonywane dla zabezpieczenia
życia embrionu - kriokonserwacja - stanowi obrazę dla należnego szacunku istotom
ludzkim, o ile wystawia się je na wielkie niebezpieczńestwo śmierci lub szkodę
dla ich
i2 Przed zaistnieniem, nikt nie może przypisywać sobie podmiotowego prawa do
życia, jednakie jest rzeczą uzasadnioną twierdzić, że dziecko posiada prawo do
pełni ludzkiego początku poprzez poczęcie zgodne z naturą osobową istoty
ludzkiej. Życie jest darem, który powinien być przekazany w sposób godny tak dla
podmiotu, który go otrzymuje, jak i dla podmiotów, które je przekazują. To
wyjaśnienie powinno być uwzględnione również w kontekście sztucznego
zapłodnienia.
integralności fizycznej, pozbawia się je przynajmniej czasowo przyjęcia przez
matczyną ciążę i pozostawia się je w sytuacji podatnej na dalsze szkody i
manipulacje.
Niektóre usiłowania interwencji w dziedzictwo chromosomiczne lub genetyczne nic
mają charakteru leczniczego, lecz zmierzają do wytwarzania istot ludzkich
dobranych według płci lub innych właściwości wcześniej ustalonych. Manipulacje
te są również przeciwne godności osobowej istoty ludzkiej, jej integralności i
tożsamości. rrie .^ a.,w:.^. ^
...,^,d"y ":lęi: L. .... "~.3~"vi`. I7~C U~prB'...Cdli.':.aC t.:Z:... :::,6ła"td
~.& v,vw,..W ui~~i,
konsekwencje dobroczynne dla przyszłych pokoleń." Każda osoba ludzka powinna być
szanowana ze względu na nią samą; na tym polega godność i prawo każdej istoty
ludzkiej od samego jej początku.
II. INTERWENCJE W PRZEKAZYWANIE ŻYCIA LUDZKIEGO
Przez asztuczne przekazywanie życiaŻ lub sztuczne zapłodnienieŻ rozumie się
tutaj różne metody techniczne podjęte dla uzyskania poczęcia ludzkiego, w inny
sposób niż przez stosunek płciowy mężczyzny z kobietą. Instrukcja rozważa
zapłodnienie jaja w probówce i sztuczną inseminację poprzez przeniesienie w
narządy rodne kobiety spermy pobranej wcześniej od mężczyzny.
Założenie wstępne dla oceny moralnej takich metod stanowi rozwaienie
okoliczności i konsekwencji, jakie te metody pociągają odnośnie należnego
szacunku dla embrionu ludzkiego. Sukces zapłodnienia w probówce wymagał
niezliczonych ilości zapłodnień i zniszczeń embrionów ludzkich. Jeszcze dzisiaj
wymaga ono zwykle większych ilości owulacji ze strony kobiety: pobiera się kilka
jaj, zapładnia i pielęgnuje przez jakiś czas w probówce. Zwykle nie wszystkie
przenosi się do narządów rodnych kobiety; niektóre embriony, zwane
nadliczbowymiŻ niszczy się lub zamraża. Takie niektóre embriony przeniesione do
narządów rodnych kobiety marnują się, ze względów eugenicznych, ekonomicznych
lub psychologicznych. Takie dobrowolne zniszczenie istnień ludzkich lub używanie
ich do różnych celów, ze szkodą dla ich integralności i życia jest sprzeczne z
nauką, wcześniej już przypomnianą na temat przerywania ciąży.
Związek między zapładnianiem w probówce a dobrowolnym usunięciem embrionów
ludzkich zachodzi zbyt często. Nie jest bez znaczenia, że w tych metodach o
celach pozornie przeciwnych, życie i śmierć podlegają decyzji człowieka, który w
ten sposób czyni się na rozkaz dawcą życia i śmierci. Ta dynamika gwałtu i
panowania może zostać niezauważona nawet przez tych samych, którzy chcą ją
wykorzystać i sami zostają przez nią ujarzmieni. Faktycznie wspomniane dane i
zimna logika, która
" Por. Jan Paweł II, Przemówienie do uczestników 35 Zgromudxenia Ogólnego
Swiutowej Organizacji Lekarskiej, 29 października 1983: AAS 76 (1984) 39l
5g 59
im towarzyszy, powinny być brane pod uwagę w osądzie moralnym FIVET-u
(zapłodnienie w probówce i przeniesienie embrionu): mentalność aprobująca
przerywanie ciąży, która umożliwiła t4 metodę, prowadzi, czy się tego chce czy
nie, do panowania człowieka nad życiem i śmiercią sobie podobnych, co może
doprowadzić do radykalnego eugenizmu.
Jednakże tego rodzaju nadużycia nie zwalniają wcale od pogłębionej i dalszej
rClICkalt Ciyt,tnC) uau iliciiiuaiiii ~Giiii:i:iąCgCi ~ra:i;iGa::~V:a...u Z~Ctu,
rC........."..".~.".:. .. sobie samych, abstrahując, na ile to jest możliwe, od
zniszczenia embrionów wytwarzanych w probówce.
Obecna Instrukcja przeto w pierwszym rzędzie omówi problemy związane ze
sztucznym zapłodnieniem heterologicznym (I I, 1-3),* następnie związane ze
sztucznym zapłodnieniem homologicznym (II, 4-6).**
Przed sformułowaniem sądu moralnego na temat tych metod, zostaną rozważone
zasady i wartości, które określają ocenę moralną obu tych możliwości.
A. ZAPŁODNIENIE SZTUCZNE IIETEROLOGI(:ZNE
1. Dlaczego przekazywanie życia ludzkiego powinno mieć miejsce tylko w
małżeństwie?
Każda istoto ludka powinna być przyjęta jako dar i hłngnsla7t~ieństwn Bega.
3`eduuk z punktu widzenia moralnego, prawdziwie odpowiedzialne rodzicielstwo w
stosunku ~lo mającego przyjśę.na świat dziecka, winno być owocem malżeństwa.
* Instrukcja rozumie przez wyrażenie sztuczne zaplodnienie lub przekazywanie
życia heterologiczne metody' podjęte dla uzyskania w sposób sztuczny poczęcia
ludzkiego z gamet pobranych przynajmniej od jednego dawcy innego niż małżonkowie
złączeni węzłem małżeńskim. Metody te mogą być dwojakiego rodzaju:
a) Fll'E'T heterologicznv: technika podjęta dla uzyskania poczęcia ludzkiego
poprzez połączenie w probówce gamet pobranych przynajmniej od jednego dawcy
różnego od małżonków, związanych węzłem małżeńskim.
b) Sztuczna inseminacja heterologiczna: technika podjęta dla uzyskania poczęcia
ludzkiego przez przeniesienie w narządy rodne kobiety spermy wcześniej pobranej
ud dawcy różnego niż małżonek.
** lnstrukeja rozumie przez wyrażenie sztuczne zaplodnienie lub przekazywanie
życia homologiczne technikę podjętą dla uzyskania poczęcia ludzkiego z gamet
małżonków. Sztuczne zapłodnienie homologiczne może być dokonane poprzez dwie
różne metody;
a) FI VET homologiczny: technika podjęta dla uzyskania poczęcia ludzkiego
poprzez połączenie w probówce gamet małżonków związanych węzłem małżeńskim.
b) Sztuczna inserainacja homologiczna: technika podjęta dla uzyskania poczęcia
ludzkiego poprzez przeniesienie spermy małżonka wcześniej pobranej do narządów
rodnych fony.
Oczywiście, rodzicielstwo posiada specyficzne cechy sobie właściwe, oparte na
godności osobowej rodziców i dzieci. Przekazywanie życia nowej osobie, w którym
mężczyzna i kobieta współpracują z mocą Stwórcy, powinno być owocem i znakiem
wzajemnego oddania osobowego małżonków, ich miłości i wierności małżeńskiej."
Wierność rnulżonkó2o w jedności ntulżeńskicj pociągu zu sobd wzujernnv sz acuneh
dla ich prawu do staniu się ojcem i tnatky wyląc:znie dzięki sobie.
i~ziwku ma prawu do tego, by zostać poczętym, by być noszonym w łonie,
narodzonym i wychowanym w małżeństwie. Poprzez bezpieczne i uznane odniesienie
do własnych rodziców, może ono odkryć własną tożsamość i czynić dojrzalszą swą
ludzką formację.
Rodzice znajdują w dziecku potwierdzenie i uzupełnienie ich wzajemnego oddania.
'ho ono jest żywym obrazem ich miłości, trwałym znakiem ich jedności
małżeńskiej, nierozerwalnym i żywym związkiem wymiaru ich ojcostwa i
macierzyństwa. `'
\a mocy powołania i społecznej odpowiedzialności osoby, dobro dzieci i rodziców
przyczynia się także do dobra spułeczeństwa_ 'lywotność i równowaga
społeczeństwa ~lun~agają się, aby dzieci przychodziły na świat w rodzinie a ta z
kolei, aby opiera fa się na małżeństwie.
'Tradycja Kościoła i refleksja antropologiczna uznają w maiżeństwic i w jego
nierozerwalnej jedności jedynie godne miejsce dla naprawdę odpowiedzialnego
rodzicielstwa.
2. Czy sztuczne zapłodnienie heterologiczne zgadza się z godnością małżonków i
prawdą o małżeństwie?
Tak w FLVE'I' jak i w sztucznym zapłodnieniu hcterologicznym, poczęcie ludzkie
następuje poprzez połączenie gamet, przynajmniej jednego dawcy różnego od
partnerów, którzy są złączeni małżeństwem Sztuczne zaplodnżenie heterologiczne
sprzeciwia się jedności mulżeńshiej, godności mulżonków, u~laścżwemu powalaniu
rodzicó w oraz prawu dziecku do poczęcia i urodzeniu się w malżeństwie i z
mat~eństwu. ~fi
Por. Konst. Duszp. Gaudium et Spes, 50
" Por. Jan Paweł II, Eksport. Aport. Familiaris Consortio, 14: AAS 74 ( 1982) 96
'" Por. Pius XII, Przemówienie do uczestników lV Kongresu Międzynarodowego
Lekarzy Katolickich, 29 września 1949: AAS 41 (1949) 595. Według planu Stwórcy,
mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle,
że stają się jednym ciałem.> (Rdz2, 24). Jedność małżeństwa związana z
porządkiem stworzenia jest prawdą dostępną dla rozumu naturalnego. Tradycja i
Magisterium Kościoła odwołują się często do Księgi Rodzaju czy to bezpośrednio
czy za pośrednictwem Nowego Testamentu, który ją cytuje: Mt 19, 4-6; Mk 10, 5-8;
EJ S, 31. Por. Atanagoras, Legano pro christianis, 33: PC 6, 965-967; Jan
Chryzostom, In Mathaeum Ffomiliae, LXII, 19, 1: PC~ 58, 597; Leon Wielki,
Epistula ad Rusticum, 4: PI 54, 1204; Innocenty III, Epist. Gaudemus in Domino:
DS 778; Sobór Lyoński I I, / V sesja: DS 860;
60 61
Uszanowanie jedności małżeńskiej i wierności małżonków domaga się, aby dziecko
było poczęte w małżeństwie; związek istniejący pomiędzy małżonkami, udziela im w
sposób obiektywny i niezbywalny, wyłącznego prawa do stania się ojcem i matką
jedynie dzięki sobie.;' Uciekanie się do gamet osoby trzeciej, aby zdobyć sperm
lub jajo, powoduje pogwałcenie wzajemnego zobowiązania małżonków i uci~yiucni.
istotnej ~w~ł~,ś:~iwnŚOi małżeństwa jaką jest jego jedność.
Sztuczne zapłodnienie hetcrologiczne narusza prawa dziecka, pozbawra go
synowskiej relacji do rodzinnego pochodzenia i może utrudnić kształtowanie się
jego tożsamości osobowej. Ponadto stanowi ono zniewagę wspólnego powołania
małżonków wezwanych do ojcostwa i macierzyństwa oraz obiektywnie pozbawia
płodność małżeńską jedności i integralności. Sprawia i ujawnia rozdział pomiędzy
pokrewieństwem genetycznym, pokrewieństwem wynikającym z ciąży a
odpowiedzialnością wychowawczą. 'Takie sfałszowanie stosunków osobowych w łonie
rodziny odbije się na społeczeństwie. To, co zagraża jedności i trwałości
rodziny, stanom również źródło niezgody, nieładu i niesprawieliwości w całym
życiu społecznym.
Kucje te przernawiują zu negurvwnynt osądem morulnyrrt odnośnie sztuc;nego
zupłodnieniu heterologicznego. ,~`est zolem rzeczą niegodziwrl zapłodnienie
hobżety zaruężnej spermą duwcy różnego od jej mężu lub zupłodnienie spernul mężu
juju, które nie pochodzi od jego żony. Ponudto sztuczrse zapłodnienie kobżety
niezarnężnel; panny lub wdowy, ktokolwżek byłby duwcą, nie maże być z punktu
widzenia moralnego usprawiedliwione.
Pragnienie posiadania dziecka, miłość między małżonkami, którzy ubiegają się o
to jakby zapobiec bezpłodności, w inny sposób nic do przezwyciężenia, stanomą
zrozumiałe motywacje, lecz subiektywnie dobre intencje nie sprawią, aby sztuczne
zapłodnienie heterologiczne stało się zgodne z obiektywną i niezbywalną
właściwością małżeństwa i by mogło uszanować tak prawa dziecka jak i małżonków.
3. Czy macierzyństwo azastępezeŻ* jest moralnie dopuszczalne?
fest ono niedopuszczalne z tych samych racji, które przemawiają za odrzucenżem
sztucznego zapłodnienia heterologżcznego, portżeważ sprzeciwia się ono jednośet
małżeństwa i godności zrodzeniu osoby ludzkżej.
Sobór hrydeneki, XXIV sesja: DS 1798. 1802; Leon XIII, Encyklika Arcanum Dżvinae
Sapientiae: ,9AS 12 (1879-80) 388-391; Prus XI, Encyklika Custi Connubii: DS
3706; Konst. Duszp. Guudżum et Spec, 48; Jan Paweł II, Ekshort. Apost.
Familiaris (:onsortio, 19: AAS 74 (1982) 101-102; KI'K, Kan. 1056
ł~ Por. Pius XII, Przemówienie do uczestników IV Międzynarodowego Kongresu
Lekarzy Katolickich, 29 września 1949: AAS 41 (1949) 560; Przemówienie do
uczestniczek Kongresu Katolickiej Unii Włoskich Położnych, 29 października 191:
AAS 43 (1951) 850; KPK. Kam. 1134.
* Przez wyriłżenie matka zastępeza> Instrukcja rozumie:
a) kobietę, która nosi w ciąży embrion przeniesiony do jej łona, a który
genetycznie biorąc jest jej obcy, ponieważ uzyskany przez połączenie gamet
ofiarodawców,
Macierzyństwo zastępcze posiada obiektywne braki w stosunku do obowiązków
miłości macierzyńskiej, wierności małżeńskiej i odpowiedzialnego
tnacierzyristwa. obraża ono godność i prawo dziecka do poczęcia, do okresu ciąży
i wychowania przez własnych rodziców oraz wprowadza, ze szkodą dla rodzin,
podział między czynnikami fizycznymi, psychicznymi i moralnymi, które je
konstytuują.
B. S'!.'I'I1(:Y.NE 7.AI'L<)IWII?NIf? IłOMOLUGIC'l.NI?
1'o stwierdzeniu niedopuszczalność sztucznego zapłodnienia heterologicznego,
powstaje pytanie jak ocenić moralnie sztuczne zapłodnienie homologiczne: FIVE'I
i sztuczną inseminację w małżeństwie. Wcześniej należy wyjaśnić problem
podstawowy.
4. Jaki związek jest wymagany z punktu widzenia moralnego między sztucznym
zapłodnieniem a aktem małżeńskim?
u) Nauczanie Kościoła o małżeństwie i przekazywaniu życia ludzkiego stwierdza
istnienie: nierozerwalnego związku którego chciał Bóg a którego człowiekowi nie
wolno samowolnie zrywać, między podwójnym znaczeniem aktu małżeńskiego:
znaczeniem jednoczącym i znaczeniem rodzicielskim. Faktycznie akt matżeński w
swej wewnętrznej strukturze, podczas gdy łączy najgłębszym węzłem męża i żonę
czyni ich zdolnymi do zrodzenia nowego życia, zgodnie z prawami wpisanymi w samą
naturę mężczyzny i kobietyŻ.'" fasada ta oparta na naturze malżeńsiwa i na
wewnętrznym związku jego dóbr, pociąga za sobą konsekwencje dobrze znane na
poziomic opowiedzialnego ojcostwa i macierzyństwa_ Zachowując te dwa aspekty:
jednoczące i rodzicielskie, akt małżeński zachowuje w pełni sens wzajemnej i
prawdziwej miłości oraz swoje odniesienie do najwznioślejszego powołania
człowieka do ojcostwaŻ.;y
Ta sama nauka, która odnosi się do związku istniejącego między znaczeniami aktu
małżeńskiego i między dobrami małżeństwa wyjaśnia problem moralny sztucznego
zapłodnienia homologicznego, ponieważ nigdy nie jest rzeczą dozwoloną
rozdzielanie tych dwóch różnych aspektów wykluczając pozytywnie lub w intencji
przekazywania życia lub akt małżeńskiŻ.4ł
z obowiązkem oddania dziecka po jego urodzeniu temu, kto zamówił lub uzgodnił
ciążę.
b) Kobietę, która nosi w ciąży embrion dla zrodzenia którego ofiarowała jajo
zapłodnione spermą mężczyzny różnego od jej męża, z obowiązkiem oddania dziecka
po urodzeniu temu, kto je zamówił lub uzgodnił ciążę.
sa Paweł VI, Encyklika Humanae Vitae, 12: AAS 60 (1968) 448-489 39 Dz. cyt:
tamże, 489
^ł Pius XII, Przemówienie do uczestników II Światowego Kongresu w Neapolu o
płodności i bezplodności ludzkiej, 19 maja 1956: AAS 48 (1956), 470
62 63
Antykoncepcja intencjonalnie pozbawia akt małżeński jego otwartości na
przekazywanie życia i sprawia w taki sposób dobrowolny rozdział celów
małżeństwa. Sztuczne zapłodnienie homologiczne dążące do przekazywania życia,
które nie jest owocem właściwego aktu jedności małżeńskiej, sprawia obiektywnie
analogiczny podział między dobrami i znaczeniami małżeństwa.
Zapłodnienie zatem jest godziwie chciurte, jeśli małżonkowie podjęli w sposób
ludzki akt mulżeriskt przez stę zdolny do zrodzeniu potomstwu, do którego cu
aktu ntuiżemrcoa jest ze swej natury ukierunkowane i przez który małżonkowie
stoją się jednym ciałemŻ."~ I'rzekuzywunie życia jest jednak pozbawione, z
punktu widzenia moralnego, swęi własnej doskonałości, jeśli nie jest chciane
jako owoc aktu małżeńskiego, to jest specyficznego działania jedności małżonków.
b) Wartość moralna wewnętrznego związku, istniejącego między dobrami małżeństwa
i znaczeniami aktu małżeńskiego, opiera się na jedności istoty ludzkiej,
wynikającej ze złożenia ciała i duszy rozumnej."z Małżonkowie wyrażają sobie ich
wzajemną miłość osobową w języku ciałaŻ, który niesie z sobą wyraźne znaczenie
oblubieńczeŻ i rodzicielskie zarazem."' Akt małżeński, w którym małżonkowie
objawiają sobie wzajemnie dar z siebie, wyraża równocześnie otwartość na dar
życia; jest aktem nierozerwalnie cielesnym i duchowym. To właśnie w ich ciele i
poprzez ich ciało, małżonkowie dopełniają małżeństwo i mogą stać się ojcem i
matką. Aby uszanować język ciała i jego naturalną hojność, jedność małżeńska
powinna urzeczywistniać się w szacunku dla otwartości na rodzicielstwo.
Zrodzenie osoby ludzkiej winno być zatem owocem i kresem miłości oblubieńczej.
Tak więc pochodzenie istoty ludzkiej jest wynikiem przekazywania życia
związanego nic tylko z jednością biologiczną, lecz również duchową rodziców
złączonych węzłem małżeńskimŻ."" Załpodnienie dokonane poza ciałem małżonków
zostaje pozbawione przez to samo znaczeń i wartości, które wyrażają się w języku
ciała i w zjednoczeniu osób ludzkich.
c) Tylko uszanowanie związku, który istnieje między znaczeniami aktu
małżeńskiego i szacunek dla jedności istoty ludzkiej pozwala na rodzicielstwo
zgodne z godnością osoby ludzkiej. W swym pochodzeniu jedynym i niepowtarzalnym,
~Iziecko powinno być uszanowane i uznane za równe w godności osobistej z tymi,
którzy przekazują mu życie. Osoba ludzka powinna być przyjęta w akcie jedności i
miłości swoich rodziców; dlatego zrodzenie dziecka powinno być owocem ich
wzajemnego oddania się,"5 które się realizuje w akcie małżeńskim, poprzez który
małżon
^' KPK kan. 1061. Według tego kanonu akt małżeński jest tym aktem poprzez który
małżeństwo staje się dopełnionym, jeśli obydwoje małżonkowie dokonali go między
sobą w sposób ludzkiŻ.
42 Por. Konst. Duszp. Gaudium et Spes, 14
a3 por. Jan Paweł II, Audiencja Ogólna, 16 stycznia 1980: Insegnamenti di
Giovanni Paolo II, III, 1 (1980) 148-152
^^ Jan Paweł I I, Przemówienie do uczestników 35 Zgromadzenia Ogólnego Światowej
Organizacji Lekarskiej, 29 października 1983: AAS 76 (1984) 393
"S Por. Konst. Duszp. Gaudium et Spes, 51
64
kowie współpracują z dziełem miłości Stwórcy jako słudzy, a nie władcy.'ł
Pochodzenie osoby ludzkiej jest w rzeczywistości rezultatem oddania się. Po
częte dziecko winno być owocem miłości swoich rodziców. Nie może być pożądane i
poczęte jako wynik interwencji technik medycznych i biologicznych; oznaczałoby
to sprowadzenie go do poziomu przedmiotu technologii naukowej. Nikt nie może
uzależnić przyjścia na świat dziecka od warunków skuteczności technicznej
ocenianej wedhm naram~trńw knntrnli i nlannwania
U ~Donioslość moralna związku, istniejącego między znaczeniami aktu małżeńskiego
u między dobrami małżeństwu, jedność istoty ludzkiej oraz godność jej
pochodzenia, wymagają, hy przekazanie życia osobie ludzkiej nastąpiło juko owoc
właściwego aktu nrulżeńskiego, aktu miłości pomiędzy małżonkami. Widać zatem
związek istniejący między rodzicielstwem a aktem małżeńskim, ważny tak na
poziomie antropologicznym jak i moralnym i staje się jaśniejszą nauka
Magisterium Kościoła na temat sztucznego zapłodnienia homologicznego.
5. Czy zapłodnienie homologiczne w probówce jest moralnie dopuszczalne?
Odpowiedź na to pytanie jest ściśle uzależniona od zasad wyżej przypomnianych.
Nie można z pewnością ignorować słusznych pragnień małżonków bezpłodnych. Dla
niektórych odwołanie się do FIVE'f-u homologicznego jawi się jako jedyny środek
do posiadania dziecka szczerze upragnionego. Rodzi się pytanie, czy w takiej
sytuacji całość życia małżeńskiego nie wystarczałaby dla usprawiedliwienia
odpowiedniej godności w przekazywaniu życia. Uznaje się, że PIVET z pewnością
nie może uzupełniać braku stosunków małżeńskich,"' a biorąc pod uwagę
niebezpieczeństwa, które mogą zaistnieć dla dziecka i niedogodności całej
metody, nie może być przedkładany nad specyficzne akty małżeńskiego
zjednoczenia. Można się więc zapytać, czy w przypadku niemożliwości zapobieżenia
w inny sposób bezpłodności, która jest przyczyną cierpień, zapłodnienie
homologiczne w probówce nie może stanowić pomocy a nawet terapii, dla której
mogłaby być dopuszczona jako moralnie godziwa?
Pragnienie dziecka - lub przynajmniej możliwość przekazania życia - jest
koniecznym warunkiem, z punktu widzenia moralnego, dla odpowiedzialnego
rodzicielstwa ludzkiego. Jednakże dobra intencja nie wystarcza, aby dać
pozytywną ocenę moralną zapłodnienia w probówce nawet między gametami małżonków.
Technika FIVET-u powinna być osądzona sama w sobie i nie może ulec zmianie jej
ostateczna
'ł Por. Konst. Duszp. Gaudium et Spes, 50
" Por. Pius XII, Przemóurienie do uczstników IV Kongresu Międzynarodowego
Lekarzy Katolickich, 29 września 1949: AAS 41 (1949) 560: Byłoby błędem sądzić,
ie możliwość odwołania się do tego środka (sztuczne zapłodnienie) może sprawić
ważnym małżeństwo pomiędzy osobami niezdolnymi do jego zawarcia z powodu
impedimentum impotentiae~>.
65
kwalifikacja moralna w zależności od aktów małżeńskich, które mogą tę technikę
wyprzedzić lub następować po niej.'"
I Jak już wspomniano, metoda FIVET-u w okolicznościach, w których zwykle się ją
stosuje, pociąga za sobą niszczenie istot ludzkich, co sprzeciwia się nauce
wspomnianej o niegodziwości przerywania ciąży.'''' Lecz również w przypadku, w
którym udałoby się całkowicie uniknąć śmierci embrionów ludzkich, FIVEI'
homologiczny powoduje _ _ ___ _ _ _ __ _ _ _ _.rOZdZi:tł pnmię~j_ry
n_łpi_,~1_sni_~-m_-i prp-rnąr~nnymi ołn i~pł_m_iniP_n_i~ 1_yi~kirórv a aktem
małżeńskim. Zatem natura własna FIVET-u homologicznego powinna być również
rozważona, abstrahując od związku jaki może mieć z wywołanym przerwaniem ciąży.
FIVET homologiczny dokonuje się poza ciałem małżonków, za pomocą działania osób
trzecich, których kompetencja i działanie techniczne sprawia powodzenie zabiegu.
FIVET powierza więc życie i tożsamość embrionów w ręce władzy lekarzy
I i biologów i ustala panowanie techniki nad pochodzeniem i przeznaczeniem osoby
li ludzkiej. Tego rodzaju relacja panowania sama w sobie sprzeciwia się godności
i równości, które powinny być wspólne rodzicom i dzieciom.
Poczęcie w probówce jest wynikiem czynności technicznej, która kieruje
zapłodnieniem; nie jest ono ani faktycznie uzyskane ani pozytyzunic chciane jako
wyraz i pornuc I właściwego aktu jedności rnulżeńskiej. Dlatego w FI VET
Itomologżcznyrn, chociaż dokuI I naje się ono w kontekście stosunków
małżeńskich, które faktycznie istnieją, zrodzenie
osoby ludzkiej jest obiektywnie pozbawione swej właściwej doskonałości, a
rni,.nowicże bycia kresem i owocern aktu mulżeńskego, poprzez który małżonkowie
mogą stać się współpracownikami Boga w przekazywaniu daru życia nowej
osobieŻ.5"
1 Racje te pozwalają rozumieć, dlaczego akt miłości małżeńskiej jest uważany i w
nauczaniu Kościoła za jedyne miejsce godne ludzkiego rodzicielstwa. Z tych ~Pi'
samych racji, tak zwany przypadek prostyŻ, to jest technika FIVET-u homologilii
l~
cznego, która będąc wolną od jakiegokolwiek kompromisu z praktyką niszczenia
embrionów czyli przerywania ciąży i mastrubacją, pozostaje jednak techniką
moralnie niegodziwą, ponieważ pozbawia rodzicielstwo ludzkie tej godności, która
jest mu właściwą i naturalną.
Z pewnością FIVET homologiczny nie jest obciążony wszystkimi przeciwskazaniami
etycznymi, które spotyka się w przekazywaniu życia poza małżeństwem; rodzina i
małżeństwo pozostają miejscem narodzenia i wychowania dzieci. Jednakże, zgodnie
z tradycyjną nauką dotyczącą dóbr małżeństwa i godności osoby, Kościtil jest
przeciwny, z punktu widzeniu moralnego, sztucznemu zuplmloieniu
hornalogżezrzernu w probówce. ~`est ono bowiem sumo w sobie niegodziwe i
sprzeczne z godnością rudziciel
'I I stwa oraz jednościq matżeńską, nawet wówczas, gdyby zrobiło się wszystko
dla uniknięcia śmierci embrionu ludzkiego.
'd Analogiczną kwestię poruszył Paweł VI, w Humanae Virae, 14: AAS 60 (1968)
490-491 'y Por.3'ak wyżej: I, 1 nast.
5ł Jan Paweł II. Ekshort. Apost. Familiaris Consortio, 14: AAS 74 (1982) 96
(:hociaż nie można aprobować sposobu, poprzez który dokonuje się poczęcie
ludzkie w FIVET, każde dziecko przychodzące na ten świat, ma być przyjęte jako
żywy dar dobroci Bożej i wychowane z miłością.
6. Jak ocenić z punktu widzenia moralnego sztuczną inseminację 1=~m ~.two: r.~p-
.7
.~~.. ..t.
Nie można dopuścić sztucznej inseminacji homologiezrtej wewnątrz mulżeństwu z
wyjątkiem przypadku, w którym środek techniczny nie zastępuje aktu małżeńskiego,
lecz służy juko ułatwienie i pomoc do osiągnięcia jego celu naturalnego.
Nauczanie Magisterium Kościoła~na ten temat zostało już wyjaśnione.5' Nie jest
ono tylko wyrazem szczególnych historycznych okoliczności, lecz opiera się na
nauce Kościoła na temat ścisłego powiązania między aktem małżeńskiego i
rodzicielstwa. Akt małżeński, w swej naturalnej strukturze, jest osobowym
działaniem, równoczesną i bezpośrednią współpracą małżonków, która z powodu
samej natury sprawców i właściwości aktu, jest wyrazem wzajemnego daru, który
zgodnie ze słowami Pisma św. sprawia, że będą oboje jednym ciałemŻ.'z Dlatego
sumienie moralne "nie koniecznie odrzuca używanie pewnych środków sztucznych
przeznaczonych jedynie czy to dla ułatwienia aktu naturalnego czy to dla
osiągnięcia właściwego celu aktu naturalnego dokonanego w normalny sposóbŻ."
Jeśli środek techniczny ułatwia akt małżeński lub pomaga osiągnąć naturalny jego
cel, może być moralnie uznany za godziwy. Przeciwnie, jeśliby interwencja
zastępowała akt małżeński, musi być uznana za moralnie niedopuszczalną.
Sztuczna inseminacja zastępująca akt małżeński jest zabroniona z powodu
dobrowolnego rozdzielenia dokonanego pomiędzy dwoma znaczeniami aktu
małżeńskiego. Masturbacja dzięki której osiąga się spermę jest innym znakiem
takiego rozdziału. Również wtedy, gdy jest podjęty w celu przekazywania życia,
akt ten jest pozbawiony swego znaczenia jednoczącego: brakuje mu... stosunku
seksualnego wymaganego przez porządek moralny, stosunku, który urzeczywistnia
się "w kontekście prawdziwej miłości, integralnego sensu wzajemnego oddania i
rodzicielstwa ludzkiego" Ż.5'
5' Por. Odpowiedź Sw. Oficjum, 17 marca 1897: DS 3323' Pius XII, Przemówienie do
uczestników IV Kongrestu Międzynarodowego Lekarzy Katolickich, 29 września 1949:
AAS 41 (1949) 560; Przemówienie do uczestniczek Kongresu Katolickiej Unii
Włoskich Położnych, 29 października 1951: AAS 43 (1951) 850; Przemówienie do
uczestników II Swiatowego Kongresu w Neapolu na temat plodnośd i bezpłodności 19
maja 1956: AAS 48 ( 1956) 471-473; Przemówienie do uczestników Vll Kongresu
Międzynarodowego Swiatowej Organizacji Hematologii, 12 września 1958: AAS 50
(1958) 733; Jan XXIII, Encyklika Marer et Magistra lll: AAS 53 (1961) 447
5z Pius XII, Przemówienie do uczestniczek Kongresu Katolickiej Unii Włoskich
Potożnych, 29 października 1951: AAS 43 (1951) 850
5' Pius XI I, Przemówienie do uczestników IV Kongresu Międzynarodowego Lekarzy
Katolickich, 29 września 1949: AAS 41 ( 1949) 560
5' Swięta Kongregacja Nauki Wiary, Deklaracja o niektórych zagadnieniach etyki
seksualnej, 9: AAS 68 ( 1976) 86, która cytuje Konst. Duszp. Gaudium et Spes,
51. Por. Dekret Sw. Oficjum,
66 67
7. Jakie kryterium moralne winno kierować interwencją lekarza w przekazywaniu
życia?
Interwencja lekarza nie powinna być tylko oceniana ze względu na swój wymiar
techniczny, lecz także i przede wszystkm ze względu na jego cel, którym jest
dobro osób i ich zdrowie cielesne i psychiczne. Kryteria moralne lekarskiej
interwencji w dziedzinie przekazywania zycia wywodzą się z guduu~ci usuw
iudzki.;h, z ic:: płciowości i ich pochodzenia.
Medycyna, która chciałaby być podporządkowana integralnemu dobru osoby, powinna
uszanować wartości właściwe płciowości ludzkiej.55 Lekarz pozostaje w służbie
osób i przekazywania życia ludzkiego. Nie ma uprawnienia dysponowania nimi, ani
decydowania o nich. Interwencja lekarska szanuje godność osób gdy ułatwia ten
akt lub pozwala uzyskać jego cel, jeśli został dokonany w sposób normalny.5ł
Przeciwnie, nieraz się zdarza, że interwencja lekarska technicznie zastępuje akt
małżeński dla uzyskania poczęcia, które nie jest ani jego wynikiem, ani jego
owocem. W tym przypadku interwencja lekarza nie jest, tak jak powinna być, w
służbie jedności małżeńskiej, lecz przywłaszcza sobie funkcję rodzicielską i w
taki sposób sprzeciwia się godności i niezbywalnym prawom małżonków i mającego
narodzić się dziecka.
Humanizacja medycyny, której z takim naciskiem wszyscy się domagają, wymaga
szacunku dla integralnej godności osoby ludzkiej w pierwszym rzędzie w akcie i w
momencie, w którym małżonkowie przekazują życie nowej osobie. Jest zatem rzeczą
logiczną zwrócić się również z naglącym apelem do lekarzy i naukowców
katolickich, aby dawali przykładnie świadectwo należnego szacunku dla embrionu
ludzkiego i dla godności przekazywania życia. W sposób szczególny prosi się
personel medyczny i obsługę szpitali i klinik katolickich, by przestrzegali
podjętych zobowiązań moralnych, często również z tytułu statusu. Odpowiedzialni
za te szpitale i kliniki katolickie, którymi często są osoby zakonne, niech
włożą całe serce w starania, aby zapewnić i rozwijać ścisłe przestrzeganie norm
moralnych przypomnianych w obecnej Instrukcji.
8. Cierpienie z powodu bezpłodności małżeńskiej
Cierpienie mafżonków, którzy nie mogą mieć dzieci lub obawiają się urodzić
dziecko upośledzone, jest cierpieniem, które wszyscy powinni rozumieć i
odpowiednio ocenić.
Pragnienie dziecka ze strony małżonków jest czymś naturalnym. Wyraża powołanie
do ojcostwa i macierzyństwa wpisanego w miłość małżeńską. To pragnienie
2 sierpnia 1929: AAS 2l (1929) 490; Pius XII, Przemówienie do uczestników XXVI
Kongresu Włoskiego Towarzystwa Urologicznego, 8 pa@dziernika 1953: AAS 45 (1953)
678
ss Por. Jan XXIII, Encyklika Mater er Magistra III: AAS 53 (1961) 447
sb por. Pius XII,'1'rzemówienie do uczestników IV Kongresu Międzynarodowego
Lekarzy Katolickich, 29 września 1949; AAS 41 (1949) 560
może być jeszcze silniejsze, jeśli para małżeńska jest dotknięta nieuleczalną
bezpłodnością. Jednakże małżeństwo nie przyznaje małżonkom prawa do posiadania
dzieci, Iccz tylko prawo do podjęcia takich aktów naturalnych, które same przez
się są przyporządkowane przekazywaniu życia.5'
Prawdziwe i właściwe prawo do dziecka sprzeciwiałoby się jego godności i
naturze. Dziecko nie jest jakąś rzeczą, która należałaby się małżonkom i nie
może być uważana za nrHO^ł,.,;~,r n~,~i~,~ł~.:iy :o=r ,-, :.ł~rC.m ; r~, ""
'ł,~"-ił;;o;" ~ł~,ry.,~o~ is., ..,mJ7p"~r=,~., r ~ - .,- . . _C_łP~ , . .. J, _.
_ ._~ .,.,_. , żywym świadectwem oddania się wzajemnego jego rodziców. Z tego
tytułu dziecko ma prawo - juk to zostało wspotnniane - aóy być owocem aktu
właściwego miłości małżeńskiej swoich rodziców, i aby również mieć prawo do
szacunku jako osoba od momentu swego poczęcia.
Bezpłodność jednak, jakakolwiek byłaby jej przyczyna i rokowanie, jest ciężką
próbą. Wspólnota wierzących jest powołana do wyjaśnienia i podtrzymania na duchu
tych wszystkich, którzy nie mogą zrealizować słusznych dążeń do macierzyństwa i
ojcostwa. Małżonkowie znajdujący się w tej bolesnej sytuacji są powołani do
odkrycia w niej okazji do szczególnego uczestnictwa w Krzyżu Pana, źródle
płodności duchowej. Pary małżeńskie bezpłodne nie powinny zapominać, ie
<.również, gdy rodzicielstwo nie jest możliwe, z tego powodu życie małżeńskie
nie traci wartości. Bezpłodność fizyczna, oczywiście, może być okazją dla
małżonków do podjęcia innych ważnych zadań w stosunku do życia osób ludzkich,
takich jak na przykład adopcja, różne formy dzieł wychowawczych, pomoc innym
rodzinom, dzieciom ubogim lub upośledzonymŻ.'''
Wiełu badaczy zaangażowało się w walkę z bezpłodnością. Broniąc w pełni godności
ludzkiego przekazywania życia, niektórzy z nich uzyskali wyniki, które w
przeszłości uważano za nieosiągalne. Zachęca się ludzi nauki do kontynowania
swych badań w celu zapobieżenia przyczynom bezpłodności, możliwości jej
wyleczenia, by małżonkowie bezpłodni, mogli stać się płodnymi z zachowaniem ich
osobowej godności i godności dziecka.
III. MORALNOSC A PRAWODAWSTWO CYWILNE
Wartości i obowiązki moralne, które prawodawstwo cywilne powinno uszanować i
zatwierdzić w tej dziedzinie
Nienaruszalne prawo do życia każdej niewinnej jednostki ludzkiej, prawo rodziny
i instytucji małżeństwa stanowią podstawowe wartości moralne, ponieważ
5' Por. Pius XII, Przemówienie do uczestników II Swiatowego Kongresu w NeapoJu
na temat ptodności i bezpłodności, 19 maja 1956: AAS 48 ((956) 47l-473
s" Konst. Duszp. Gaudium et Spe , 50
s9 Jan Paweł II, Ekshort. Apost. Familiatis Consortio, 14: AAS 74 (1982) 97
6g 69
dotyczą naturalnego uwarunkowania i integralnego powołania osoby ludzkiej,
równocześnie są istotnymi elementami społeczeństwa świeckiego i jego
prawodawstwa.
Z tego to względu nowe możliwości technologiczne, które otwarły się w dziedzinie
biomedycyny, domagają się interwencji władz politycznych i prawodawcy, ponieważ
niekontrolowane uciekanie się do takich technik mogłoby doprowadzić do
nieprzewidzianych i szkodliwych konsekwencji dla społeczeństwa. Odwoływanie się
do
~: 1.,.,., ' .. b..T- ., wt.^.:':,łł obv van~sqni!- c~ą_ Jullucli~ó 1 aaiiiviW
iilirJa. iąaunvwC"vw' niv. um..... y. ..y,. ..,.ł;iCe, .. ~ ..
cunek dla praw osobowych i dla porządku publicznego. Jeśli prawodawca,
odpowiedzialny za dobro wspólne, przestałby czuwać, mógłby być pozbawionym
swoich przywilejów ze strony naukowców, którzy rościliby sobie prawo do
rządzenia ludzkością w imię odkryć biologicznych i w imię domniemanych procesów
ulepszania>, które miałyby z nich wyniknąć. Eugenizm i dyskryminacja pomiędzy
istotami ludzkimi mogłyby zostać usprawiedliwione. Stanowiłoby to pogwałcenie i
poważną zniewagę równości, godności oraz podstawowych praw osoby ludzkiej.
Interwencja władzy politycznej winna się kierować zasadami rozumowymi, które
regulują stosunki pomiędzy prawem cywilnym a prawem moralnym. Zadaniem prawa
cywilnego jest zabezpieczenie dobra wspólnego osób poprzez uznanie i obronę
podstawowych praw, rozwoju pokoju i moralności publicznej."ł W żadnej dziedzinie
życia prawo cywilne nie może zastąpić sumienia ani narzucać norm, które
przekraczają jego kompetencje. Prawo cywilne w imię porządku publicznego powinno
nieraz tolerować to, czego nie może zabronić bez wyrządzenia jeszcze większej
szkody. Niezbywalne prawa osoby jednak powinny być uznane i uszanowane ze strony
społeczności cywilnej i władzy politycznej. Te prawa człowieka nie zależą ani od
poszczególnych jednostek, ani od rodziców, ani nie są przywilejem udzielonym
przez społeczeństwo lub państwo. Tkwią one w naturze ludzkiej i są ściśle
związane z osobą na mocy aktu stwórczego, od którego osoba bierze swój początek.
Spośród podstawowych praw należy tutaj wymienić: a) prawo do życia i
integralności fizycznej każdej istoty ludzkiej od momentu poczęcia aż do
śmierci; b) prawo rodziny i małżeństwa jako instytucji, w tym również prawo
dziecka do poczęcia, urodzenia i wychowania przez swoich rodziców. Każde z tych
dwóch zagadnień należy jeszcze dalej rozważyć.
W niektórych krajach prawodawstwo pozwoliło na bezpośrednie uśmiercanie istot
niewinnych. W momencie, kiedy jakieś prawo pozytywne pozbawia obrony pewną
kategorię istot ludzkich, których ze swej natury powinno bronić, państwo tym
samym odmawia równości wszystkich wobec prawa. Gdy państwo nie używa swej władzy
w służbie praw każdego obywatela, a w szczególności tego, który jest najsłabszy,
same fundamenty praworządności państwa są zagrożone. W konsekwencji władza
polityczna nie może wyrazić zgody na to, aby istotę ludzką powoływano do
istnienia za pomocą takich metod technicznych, które narażają ją na
nieodwracalne ryzyko. Ewentualne zezwolenie udzielone przez prawo pozytywne i
władzę polityczną
"o Por. Deklaracja Dignitatis Humanae, 7
na techniki sztucznego przekazywania życia i na doświadczenia z nimi związane,
spowodowałoby jeszcze większy wyłom spowodowany juz przez prawodawstwo
zezwalające na przerywanie ciąży.
Jako konsekwencja szacunku i opieki należnej dziecku, które ma się narodzić,
począwszy od momentu jego poczęcia, prawo powinno przewidzieć odpowiednie
sankcje karne za każde dobrowolne pogwałcenie jego praw. Prawo nie może
tolerować
..,~.~~.,:~ "~... :.. . ~..,a..~.:., ..
........ , ~,~:........ ,....... .....,..,..., .. ..,. .,.,....... ......,, ..
~,....., v;~:^ .,~ git;
embrionalnym były traktowane jako przedmiot eksperymentu, okaleczane i
uśmiercane pod pretekstem, że są to embriony nadliczbowe lub niezdolne do
normalnego rozwoju.
Władza polityczna jest zobowiązana zapewnić instytucji rodzinnej, na której
opiera się społeczeństwo, obronę prawną jaka jej przysługuje. Z samego faktu, że
władza polityczna powinna służyć osobom, powinna również służyć rodzinie. Prawo
cywilne nie może udzielać gwarancji takim technikom sztucznego zapłodnienia, w
których osoby trzecie (lekarze, biologowie, władza ekonomiczna czy państwowa)
przywłaszczają sobie uprawnienia związane z relacją między małżonkami, dlatego
nie może zalegalizować przekazywania gamet pomiędzy osobami, które nie są
prawnie złączone węzłem małżeńskim.
Ponadto prawodawstwo powinno zakazać, na mocy obowiązku pomocy, do której
rodzina ma prawo, banki embrionów, inseminację . (po śmierci) oraz
macierzyństwo zastępczeŻ.
Do obowiązków władzy publicznej należy takie działonie, aby prawo cywilne
opierało sit na podstaznozvych nnrrnuch prawu moralnego w tym, co odnosi się do
praw człowieka, życiu ludzkiego i instytucji rodziny. Politycy powinni się
zaangażować, poprzez swój wpływ na opinię publiczną, w celu zdobycia dla tych
podstawowych zasad najszerszego poparcia w społeczeństwie i umacniania go tam,
gdzie byłoby ono osłabione lub zagrożone.
W wielu krajach prawodawstwo zezwalające na przerywanie ciąży i prawna
tolerancja odnośnie par nie posiadających ślubu, czynią jeszcze trudniejszym dla
władz osiągnięcie szacunku dla podstawowych praw przypomnianych w obecnej
Instrukcji. Pragnie się, aby państwa nie brały na siebie odpowiedzialności za
uczynienie jeszcze cięższymi te sytuacje niesprawiedliwości społecznie
szkodliwej. Przeciwnie, postuluje się, aby narody i państwa uświadomiły sobie
wszystkie implikacje kulturowe, ideologiczne i polityczne związane z technikami
sztucznego przekazywania życia i umiały znaleźć mądrość i konieczną odwagę w
wydawaniu praw sprawiedliwszych i bardziej szanujących życie ludzkie i
instytucję rodzinną.
!'zawodowstwo cywilne licznych państw udziela dziś, w oczach wielu, niesłusznego
uznania pewnych praktyk. Okazuje się ono niezdolne, by zagwarantować ozoą
moralność, która jest zgodna z naturalnymi wymaganiami osoby ludzkej i z
niepisanym prawem> wyrytym w sercu człowieka przez Stwórcę. Wszyscy ludzie
dobrej woli powinni zaangaż owiać się w szczególności w środowiskach pracy
zawodowej i w przestrzeganie swoich praw cywilnych, aby zostały zreformowane te
prawa i te praktyki, które nie są do przyjęcia z punktu widzenia moralnego.
Ponadto powinno się podjąć i uznać obiekcję
71
sumieniaŻ wobec takżch praw. Co więcej, zaczyna sżę narzucać z Galą ostrością
sumienżu rnoralnemu wielu osób, zwlaszcza specjalistów nauk biomedycznych,
instancja biernej opozycji wobec uprawomocnienia metod przeciwnych życiu i
godności czlowieka.
'LAKOŃCLENIE
Rozpowszechnianie się technologii umożliwiającej interwencję w procesy
przekazywania życia rodzi bard-no poważne problemy moralne odnośnie należnego
szacunku dla istoty ludzkiej od samego jej poczęcia, dla godności osoby, dla jej
płciowości i dla rodzicielstwa.
Poprzez ten dokument Kongregacja Nauki Wiary, spełniając swoje zadania obrony i
rozwoju nauczania Kościoła w tak ważnej dziedzinie, zwraca się z nowym apelem do
wszystkich tych, którzy z racji swojej roli i zadań mogą wywrzeć pozytywny
wpływ, aby w rodzinie i społeczeństwie został uznany należny szacunek dla Tycia
i miłości: do ludzi odpowiedzialnych za kształtowanie sumień i opinii
publieznej, do naukowców, do specjalistów medycyny, do prawników i polityków.
Prosi ona, aby wszyscy zrozumieli istnienie niezgodności między szacunkiem dla
godności osoby ludzkiej a pogardą dla życia i miłości, między wiarą w Boga
żywego a pokusą do decydowania o pochodzeniu i losie człowieka.
W szczególności Kongregacja Nauki Wiary zwraca się z ufnym wezwaniem i zachętą
do teologów a zwłaszcza do moralistów, by pogłębili treści nauczania Magisterium
Kościoła i uprzystępnili je wiernym w świetle prawdziwej antropologii w
dziedzinie seksualnej i małżeństwa w kontekście koniecznego ujęcia
intedyscyplinarnego. W taki sposób będzie można zrozumieć coraz lepiej racje i
doniosłość owego nauczania, które broni człowieka przeciw przerostom jego
własnej władzy. Kościół Boiy przypomina człowiekowi podstawy jego prawdziwej
szlachetności. Tylko w taki sposób będzie można zabezpieczyć pokoleniom jutra
możliwość życia i miłości w takiej godności i wolności, jakie pochodzą z
szacunku dla prawdy. Dokładne wskazania przedstawione w obecnej Instrukcji nie
zmierzają więc do powstrzymania wysiłku refleksji, lecz raczej do ich podjęcia z
odnowionym zapałem, w nieodwołalnej wierności dla nauki Kościoła.
W świetle prawdy o darze życia ludzkiego i zasad moralnych, które z niego
wypływają, kaidy jest zaproszony do działania w dziedzinie odpowiedzialności,
która jest mu właściwa, jak dobry Samarytanin, do uznania nawet najmniejszego z
synów ludzkich za swego bliźniego (por. f_k I0, 29-37). Słowo Chrystusa w tym
kontekście nabiera nowego i szczególnego znaczenia: wszystko co uczyniliście
jednemu z tych najmniejszych moich braci, Mnie to uczyniliścieŻ (Mt 25, 45).
W czasie audiencji udzielonej niżej podpisanemu Prefektowi; 3'ego Swiątobltwość
,~`un I'awef II zatwierdzil tę Instrukcję, po zwyczajnym posiedzeniu tej
Kongregacji i ~arządzit jej opublikowanie.
Rzym, w siedzibie Kongregacji Nauki Wiary, 22 luty 1987, Swięto Katedry Swiętego
Piotra Apostoła.
Joseph Kard. Ratzinger Prefekt
Alberto Bovoone
Abp tyt. Cezarei Numidyjskiej Sekretarz
72 73
Mieczysław Gamski
GRANICE ETYCZNE EKSPERYMENTU KLINICZNEGO
Osoba w istocie jest miar4 i kryterium dobra i zla
w każdym dzialaniu ludzkim
(~'an Pawel ll
do lekarzy - 1980)
Każde działanie lekarza wobec człowieka zdrowego i chorego jest w jakimś sensie
doświadczeniem, gdyż nigdy nie ma dwu ludzi i dwu sytuacji dokładnie
jednakowych. W tym tkwi cała trudność i urok medycyny.
Granice etyczne doświadczeń lekarskich wykonywanych na ludziach wyznaczają ich
motywy, cel bezpośredni, sposób przeprowadzenia, związane z nimi ryzyko i
możliwości praktycznego wykorzystania ich wyników.
Motywem może tu być wyłącznie chęć przyniesienia dobra jednostce i zbiorowości.
Nigdy nie może nim stać się dążenie do niszczenia zdrowia i życia ludzkiego np.
w ramach wojen, zysk materialny, żądza sławy, myśl o karierze, zaspokojenie
własnego napędu badawczego bez względu na dobro człowieka. 'To są zresztą
etyczne granice motywacyjne każdego działania lekarskiego. Ich ostrość nabiera
szczególnego wyrazu, gdy lekarz podejmuje - zawsze obciążony wielką
odpowiedzialnością -eksperyment na człowieku.
Druga granica, również zgodna z zasadniczym powołaniem lekarza, to bezpośredni
cel badań.
Zwykle mianem eksperymentu na człowieku opatrujemy takie działanie lekarza czy
zespołu odpowiednich specjalistów, które ma na celu sprawdzenie u ludzi zdrowych
lub chorych przydatności jakiegoś nowego sposobu postępowania rozpoznawczego,
leczniczego albo zapobiegawczego, a także próbę zdobycia przy tej sposobności
nowych informacji z dziedziny fizjologii i patofizjologii. Cała ta działalność
powinna się opierać na najwyższych zasadach etycznych i na najlepszym poziomie
dotyczasowej wiedzy.
Sytuacja w tej dziedzinie staje się z biegiem lat coraz trudniejsza. W miarę
wzrostu potęgi, agresywności i skuteczności badań naukowych rośnie odległość,
jaka dzieli je od możliwości bezpiecznego wykorzystania ich dla rzeczywistego
dobra człowieka, dla istotnej poprawy jakości jego życia. Na tym polu rodzą się
coraz to nowe zagadnienia etyczne, ujawniają się coraz to nowe konflikty
sumienia i rozsądku.
Każda próba medyczna u człowieka musi opierać się na wysiłkach odpowiednich
badań podstawowym i na doświadczeniach przeprowadzonych na zwierzętach, dających
uzasadnioną nadzieję wykorzystania dla poprawy aktualnych możliwości pracy
lekarskiej. Takie badanie jest konieczną ostatnią fazą opracowywania nowych
działań lekarskich, przesądza o postępie medycyny i o możliwości wykorzystania
go w praktyce codziennej.
Tutaj wymogi racjonalne i etyczne muszą być zbieżne oraz harmonijnie zespolone.
Zawsze jednak wzgląd na dobro człowieka winien górować nad pasją badawczą
prowadzącego doświadczenie. Można je wykonywać jedynie w placówkach medy
.,2.^.jCI:Q'~p3.S'i~d.^.:.^,Z"rb::.......$ :~~I:11.'1p'~H..:.:jCl:,~.:Zj
7:~~~1~::.vj ~GIrTw".u..j'C ą
specjalistów, posiadających właściwe wykształcenie i wyrobienie etyczne.
Zaczyna się do opracowania szczegółowego programu badań, z określeniem ich celu,
sposobu przeprowadzenia, interpretacji uzyskanych wyników i określenia
moźliwości ich praktycznego wykorzystania.
Program badań rozpatruje i opiniuje specjalna komisja etyczna dla oceny badań
medycznych i wykonywanych na ludziach. W Polsce komisje takie istnieją w
akademiach medycznych i w niezależnych od nich instytutach naukowych. Nadto, w
Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej działa od roku 1982 ('.entralna
Komisja Etyczna do Spraw Eksperymentów Klinicznych, koordynująca prace komisji
obwodowych i rozpatrująca ewentualne odwołania od nich orzeczeń. Znowelizowany w
1978 roku przez Polskie Towarzystwo Lekarskie "Zbiór zasad etyczno-
deontologicznych polskiego lekarza", w zasadach 30-34 określa ramowo warunki
badań medycznych wykonywanych na ludziach. Wspomniane regulacje nie zwalniają
prowadzącego badania od osobistej odpowiedzialności za ich przebieg.
Polski świat lekarski stosuje się oczywiście również do międzynarodowych zaleceń
w omawianym zakresie, objętych takimi ważnymi dokumentami, jak: kodeks
norymberski, deklaracje z Genewy, Sydney, Helsinek, Tokio, Oslo, Lugano,
Międzynarodowy Kodeks Etyki Lekarskiej, przyjęty przez Zgromadzenie
Międzynarodowego Stowarzyszenia Lekarzy (Londyn, 1979) i inne.
Próby lekarskie wolno przeprowadzać jedynie u ochotników dokładnie
poinformowanych o celu, przebiegu i ewentualnym ryzyku badań. Potrzebna jest ich
zgoda pisemna, wyrażona na specjalnych formularzach. Oczywiście, należy tu
uwzględnić poza stanem fizycznym - zdolność pojmowania, wrażliwość psychiczną i
własną postawę probanta wobec chorych. W wypadkach, gdy nowy, nieznany
dotychczas lek lub nowy sposób postępowania mogą uratować życie czy zdrowie
chorego z ograniczoną świadomością lub dziecka, pisemną zgodę na próbę wyraża
jego prawny opiekun i odpowiednia komisja etyczna. Nie wolno wykonywać
doświadczeń wyłącznie poznawczych u dzieci, u ludzi upośledzonych umysłowo,
więźniów, jeńców i osób zależnych od wykonawców badań.
Ścisłość oceny skuteczności nowych środków i metod leczniczych wymaga badań
porównawczych z osobami nie leczonymi, otrzymującymi placebo lub poddawanymi
innym, pozorującym terapię - zabiegom. Postępowanie takie dopuszcza się tylko
wtedy, gdy istnieje pewność, źe nie przyniesie ono żadnej szkody probantowi. W
takim wypadku, dla zapewnienia naukowej wartości badań, wolno pominąć
poinformowanie uczestnika próby o jej pozornym charakterze. Gdy leczenie rzekome
w grupie kontrolnej może przynieść choćby najmniejszą szkodę, próby ślepe
wykonuje się przy zasto
74 75
sowaniu najlepszych dotychczas znanych leków czy sposobów postępowania. Przy
prowadzeniu kontrolowanych prób leczniczych i zapobiegawczych należy zachować
szczególną ostrożność. W razie najmniejszej sprzeczności między postulatami
naukowej ścisłości próby a dobrem badanego, zawsze zwyciężyć musi wzgląd na to
ostatnie. Oczywiście, przy rozwiązywaniu tak trudnych i nie dających się
dokładnie przewidzieć problemów etycznych, jakie niemal w każdym indywidualnym
przypadku nastręczają
.,... doświadczenia lekarskie wykonywane na iudziau,, nic wszy auw użytą"ń
ująs. :` w ~....... gowe przepisy.
Pozostaje tu zawsze dość szeroki margines dla wyrobienia moralnego i poczucia
etycznego lekarza czy zespołu, przeprowadzającego badania. Warto powtórzyć raz
jeszcze, że tu dobro człowieka nigdy ucierpieć nie może.
Lekarz ma obowiązek przerwać doświadczenie na każde żądanie probanta oraz wtedy,
gdy - dzięki nieustannej czujności - zauważy jakiekolwiek uciążliwe objawy
niepożądane lub wikłające aktualne postępowanie medyczne.
Mieczysław Gamski
MORALNA SPECYFIKA PRACY NAUKOWO-BADAWCZEJ W MEDYCYNIE
Eryka czci dla życia urzeczywżstni postęp, stworzy dobra slużące materialnemu,
duchowemu i etycznemu rozwojowi jednostki, jak również calej ludzkości.
Albert Schweitzer Myśli
(;clem nauki jest poznawanie prawdy o nas i o otaczającej nas rzeczywistości,
odkrywanie rządzących nią praw i budowanie - na podstawie obserwowanych faktów -
wielkich syntez interpretacyjnych. Jest to zadanie trudne i odpowiedzialne, gdyż
warunkuje rozwój całej ludzkości.
Aby ten szczytny cel w pełni realizować dla rzeczywistego dobra nas wszystkich i
świata, w którym żyjemy, twórcy nauki muszą wkładać w nią wszystkie najlepsze
siły umysłu i najwyższe wurtuści moralne. Aby nauka nie prowadziła bezpośrednio
do totalnego zniszczeni, winna być w każdym szczególe głęboko moralna.
Wypadnie w tym miejscu powtórzyć zasadniczo to wszystko, co już powiedziano przy
sposobności omawiania tzw. eksperymentu lekarskiego na człowieku. Postulaty
czysto rozumowe wiążą się tu również ściśle z wymaganiami etycznymi. Rozdźwięk
między nimi prowadzi szybko do katastrofy, a nawet do zbrodni.
Motywy uprawiania nauki muszą być szlachetne i bezinteresowne, a cel bezpośredni
równie piękny: harmonijny i wszechstronny rozwój człowieka i całej ludzkości, ku
dobru i szczęściu powszechnemu. Nauka wiele grzeszy przeciwko temu postulatowi,
ale czyni to raczej nieświadomie, działając nieostrożnie. Trudno nawet dopuścić
myśl, aby miała zło czynić z rozmysłem. Zaprzęganie bowiem nauki do rydwanu zła
jest jednym z najgroźniejszych wykroczeń przeciwko ludzkości.
Etyczne muszą być też sposoby uprawiania nauki. Jest ona domeną działania
wyodrębnionej grupy ludzi, których społeczeństwo - nie obeznane z tajnikami
pracy naukowej - obdarza nieograniczonym zaufaniem. Tego zaufania, jak i
własnego poczucia etyki, uczony nigdy zawieść nie może. Stąd bierze się postulat
pełnego opanowania dotychczasowej wiedzy w badanej dziedzinie, wybór do
opracowania zagadnień mogących przynieść istotny postęp, celowe zastosowanie
najbardziej odpowiednich metod poznawczych, dokładne i uczciwe przedstawienie
uzyskanych wyników, właściwe omówienie ich na tle osiągnięć innych badaczy. Nie
może tu być mowy o niesłusznym wysuwaniu siebie na plan pierwszy, z pomijaniem
zasług innych ludzi.
76 77
^il Nakazem etycznym jest również możliwie szybkie oddawanie osiągnięć nauko
wych na usługi społeczeństwa, bez oglądania się na własne korzyści.
Do tych zasad etycznych, obowiązujących wszystkich uczonych, dochodzą postulaty
dodatkowe, swoiste dla środowisk naukowych poszczególnych specjalności. Świat
medyczny ma również własną problematykę naukową i związane z nią zagadnienia
ill etyczne. Wynikają one z bezpośredniej służby cxłowiekowi w chorobie, w
zagrożeniu I,''I chorobą i innymi uszkodzeniami zdrowia. wiążą się z
kunicczuuśuq usza:~~wą::a osoby ludzkiej, jej integralności i praw.
i W miarę rozwoju nauk medycznych i niepokojącej technizacji medycyny, rodzą się
coraz to nowe problemy etyczne, rosną trudności utrzymania równowagi między
mnożącymi się osiągnięciami a zdrowym rozsądkiem i moralnością. Reanimacja,
przeszczepianie narządów, zapłodnienie pozaustrojowe, inżynieria genetyczna, to
owoce oszałamiającego postępu ale równocześnie iródło nowych zagrożeń i
konfliktów sumienia.
Teresa Ostrowska
WOKÓŁ ASPEKTÓW MORALNYCH PRACY NAUKO-BADAWCZEJ W MEDYCYNIE
Żadne inne poleżenie życiowe nie jest tuk korzystne dla okazaniu zamiłowania
mqdrości, jak to wlaśnie, w którym się teraz znajdujesz.
Murek Aureliusz Rozmyślania V. 9
l3ug stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje. Polecił mu czynić sobie
zicmi4 poddaną. Powierzywszy człowiekowi panowanie nad ziemią, powołał go też do
pracy badawczej, nie można bowiem działać bez uprzedniego aktu poznawczego.
Trzeba jednak pamiętać, że jest to tylko jedna z dróg, jakimi idzie się do Boga.
Bowiem
Ili "różne są dary łaski lecz tenże. Duch"... Jeden otrzymuje dar mądrości, inny
li I umiejętności, inny - uzdrawiania, inny - znajomości języków, inny -
umiejętności
ich tłumaczenia. Przyjdzie taki czas, kiedy człowiek będzie musiał zdać sprawę,
jak się I i tymi talentami posługiwał.
II I Praca naukowa jest samorealizacją i jest pasjonującą, o ile nie wykonuje
się jej zdawkowo po "przypadkowym zajęciu etatu naukowego". Dla pracy naukowej
dużo się ,III'i I znosi, wybór drogi naukowej jest w zasadzie wyborem na całe
życie. Bardzo bolesną
rzeczą jest niemożność kontynuowania pracy badawczej z somatycznych,
psychicznych lub innych niezawinionych względów. Jakież wymowne są słowa 76-
letniego historyka medycyny pokonanego nieuleczalną chorobą: "Jeśli nie można
pracować I nie ma sensu żyć".
Praca naukowa jest niewątpliwie zaspakajaniem własnej ciekawości. Przede
wszystkim jest to jednak służba w rzetelnym dążeniu do poznania prawdy,
wymagającym zarówno ofiarności, jak i przestrzegania w jej realizacji
określonych norm etycznych.
Poszukiwanie prawdy jest dążeniem do poznawania Boga w Jego dziele. Akt
poznawczy może mieć również zastosowanie utylitarne, ale nie musi go mieć
bezpośrednio. Skrupulantowi może się nasunąć pytanie, czy ma rozwiązywać
problemy aktualne, czy te, które go frapują. On sam musi sobie na to pytanie
odpowiedzieć, ale trzeba pamiętać, że prywatnie zrealizowany, pozornie oderwany
od praktycznych celów temat, może z czasem okazać się bardziej użytecznym niż
badanie wykonywane zgodnie z planem instytucji naukowej.
Pracownik naukowy umie studiować piśmiennictwo. Stara się zapoznać z pełnym, w
miarę możliwości, piśmiennictwem dotyczącym badanego zagadnienia. Nie korzysta
79 78
z wiadomości "z drugiej ręki". Zasięga konsultacji osób bardziej znających
problem. Stara się wyrobić w sobie objektywizm.
W badaniach naukowych, zwłaszcza w dyscyplinach medycznych, stosowane są
doświadczenia na zwierzętach. Sprawy te reguluje: "Zbiór zasad
etycznodeontologicznych polskiego lekarza" zatwierdzony w 1977 roku. "Lekarz ma
prawo przep rowadzić doświadczenie na zwierzętach, jeśli są poważnie uzasadnione
naukowo.
t L ...,..J inl.
Mogą być one przeprowadzane tylko w ośrodkach naukowo-badawczycu m~ ~.... .....
i
nadzorem. Sposób przeprowadzania doświadczeń powinna cechować największa dba,I
łość o chronienie zwierząt przed cierpieniami oraz zapewnienie im opieki i
odpowiednich warunków bytu". Wydaje się jednak, że doświadczeń na zwierzętach
nie można II uniknąć. Ciekawa pod tym względem jest wypowiedi profesora Leona
Manteuftla.
U progu swojej pracy zawodowej Manteuffel otrzymał od promotora temat pracy I
naukowej. Następnego dnia jednak zgłosił się z prośbą o inny temat. Promotor z
trudem uzyskał wyjaśnienie. "Tego tematu nie da się wykonać bez doświadcżeń na
zwierzętach, a ja sobie powiedziałem, ie na zwierzętach nie będę
eksperymentował". "To pan nigdy nie będzie dobrym chirurgiem!" - stwierdził
kierownik. "Może nigdy nie będę dobrym chirurgiem, ale na zwierzętach
eksperymentować nie będę". I rzeezywiście, przez szereg lat Manteuffel
przestrzegał tej zasady. Dopiero po sprowadzeniu ze Szwecji aparatury do
operacji na otwartym sercu, której działania nie mógł inaczej poznać, musiał w
tym celu poświęcić psy. Podobnie przy pierwszej operacji w hypotermii i przy
badaniu ruchu krwi. Zabiegi przeprowadzane były w głębokiej narkozie, a po ich
zakończeniu, jeszcze przed obudzeniem się zwierzęcia, dawano mu zastrzyk
śmiertelny.
Później w przebiegu dyskusji na temat, czy odrzucenie wiwisekcji nie zahamuje
postępu naukowego, Manteuffel powiedział: "Postępu hamować nie można i byłbym ~i
Ili~l ostatnim, który by to głosił, ale wszelkie nadużycia w tej sprawie trzeba
hamować i ja będę zawsze nie tylko hamować, unikać, łagodzić, ale całą siłą
zwalczać".
Uzyskanie znaczących wyników w pracy badawczej daje nie tylko radość z poszeIj I
rzenia własnej wiedzy, ale łączy się z obowiązkiem przekazania społeczeństwu
wiadoII' mości o nich. W związku z tym naleźy przypomnieć o kilku istotnych
sprawach, i wiążących się z przygotowaniem publikacji naukowej.
Publikacja naukowa zapewnia autorowi priorytet w rozwiązaniu danego problemu i
rozpowszechnia wyniki jego badań. Charakterystyczna dla współczesnej nauki jest
kompleksowość badań, często wynikająca ze specjalizacji wykonawców. Stąd konie
Il~i,ll czność wymieniania osób które wzięły udział w powstaniu pracy.
Uwzględnienie I ii i ustalenie kolejności nazwisk współautorów jest ważnym
problemem z pogranicza etyki pracy naukowej. Należy wspomnieć o "dopisywaniu"
nazwisk kierowników.
II A przecież kierowanie pracą podwładnych należy do ścisłych obowiązków
kierującego i nie powinien on oczekiwać ani wymagać żadnych z tego tytułu
profitów. Do bardziej j,. I drastycznych, ale zdarzających się zjawisk, należą
kradzież cudzych idei, a nawet
cudz ch rac. W da e si , ie rz ez ną takie o ost owania mnie b ć rzerost IIIII I
y p Y j C P Y Y g P ęP Y P ambicji, zacłtłat~tośe, ograniczona własna wydajność
czy nieumiejętność, do której trudno się przyznać, a może przede wszystkim
nieuczciwość.
Oto kilka przykładów. Na początku lat sześćdziesiątych Stanisław Konopka
opowiadał o profesorze, pozbawionym już inwencji twórczej, który odwiedzając
zaprzyjaźnioną placówkę naukową miał zwyczaj wypytywać asystentów nad czym
aktualnie pracują, jakie stosują metody i jakie mają wyniki. A następnie
wykorzystywał to do swojej pracy.
Spotykamy się z referowaniem cudzych prac jako własnych na kongresach mię
.ł-_,.~n~rn.łn,....~h, rv-. .ihv ~..fA:~.".: ^ F1.^.V ~ ł(1~,^.;:~Z~.^.:e w;
,^ ,L.y,. ' ., .t. '.. ..j....~ .., .. ...j,. , ...ł, t,::... . .~ .... .... l
lt`O` jWt
rodzajem autorstwa? Zdarza się, że w książce jest podanych kilku jej
rc<łaktorów, którymi są ludzie z tytułami naukowymi, a istotny redaktor, którym
jest pracownik nieutytułowany, jest albo wymieniony na końcu, wbrew kolejności
wynikającej z wkładu pracy, albo wręcz pominięty. Bywa tak, że asystent, po
uprzednim złożeniu pracy u swego profesora, referuje ją na posiedzeniu.
Profesor, który zdążył się już z pracą zapoznać i przygotować do zabrania głosu,
gani asystenta publicznie na tymże posiedzeniu za niedociągnięcia w pracy. A
powinien był przecież uczynić to w cztery oczy przed posiedzeniem albo nie
dopuścić pracy do referowania. Przeważyła jednak chęć popisania się przed
zebranymi swoją erudycją kosztem własnego ucznia.
Wielu pracowników naukowych "szuka swego". (;o innego jednak cieszyć się z
ciężko zapracowanego sukcesu, bronić swego priorytetu czy pilnować swego
autorstwa, a co innego nie dopuszczać innych do osiągnięć w obawie, że
prześcigną mistrza. Na szczęście zdarzają się i tacy, którzy pomagają z całego
serca.
Można powiedzieć i polemizować z takim poglądem, że istnieją dwa przeciwstawne
sobie typy pracowników naukowych. Jedni eksponują siebie. I to popłaca. Dochodzą
do wysokich stanowisk. Mają duży dorobek naukowy osiągnięty w ten czy inny
sposób. Uchodzą za autorytet w swoich dziedzinach. Są też inni, dla których
walniejsza jest wiedza naukowa i wykształcenie kadr naukowych, niż pilnowanie
własnej kariery. Zazwyczaj kończą oni na docenturze. (:i pierwsi traktują pracę
naukową jako wybicie się, napawanie się własną władzą, sławą. Ci drudzy jako
służbę społeczną.
Piśmiennictwo
1. Artykuł redakcyjny Research on heahhy volunteers "Lancet", 1986, 2, 90 2.
Artykuł redakcyjny Research on medical ethics "Lancet", 1987, 82
3. M. Baum Do we need injormed consent? "Lancet", 1986 2, 911
4. J. Bogusz Lekarz i jego chorzy Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1979
5. J. $ogusz Zasady deomolo~iczne związane z postępami medzy lekarskiej w: Etyku
i deontologio lekarska Red. T. Kielanowski, PZWL, Warszawa, 1985
6. M.B. Bracken Clinical trials and the acceptance of uncertainty "Brit. Med.
J." 1987, 291, 1111
7. R. Burkhardt, G. Kienle Controlled clinical trials and med:ćal ethics
"Lancet", 1978, 2, 1356
g~ 81
8.
i' 9. l0. I (. 12.
13 14
15. 16. 17. 18. 19.
20
21
E. Chróścielewski Medyczne eksperymenty dokonywane na człowieku w Polsce
(zasadnieze problemy etyczne, deontologiczne i prawne) "Pol. Tyg. Lek." 1988,
43, I I
M. Gamski O odpowiedzialności maszynopis, Gdańsk, 1986
K. Gibiński Etyczne uspekty badań biomedycznych u ezltrwieka "Nauka Polska"
1977, 25, l 1-12, str. 41
R.~Y' Gutt Propedeutyka medycyny PZWL, Warszawa, 1982
cli nitz"^; lebtt i tvrnpii kontrolowanej u człowieka rozdział L,.S. llerman
iviei~uy oceny .. . .-, .
w podręcznika Farmakologia kliniczna, red. A. Chodera i Z.S. Herman, PZWL,
Warszawa, 1986, 133
F.J. Ingelfinger Informed (bur uneducated) consent "N. Engl. J. Med.", 1972,
287, 465 M. Kohlhass Problemy prawne klinicznej farmakologii, terapii i
toksykologii. Rodział w podręczniku: Farmakologia kliniczna i farmakoterapia,
red. H.P. Kummerle, PZWL Warszawa, 1976, str. 13
J. Kostrzewski Etyczne i spoleczne aspekty oceny szczepionek i innych środków
zapobiegawczych "Nauka Polska" 1977, 25, 11-12, str. 29
D.J. Mazur What should patients be told prior medical procedura? Medical and
lega! perspectives on medical informed consent "Am. J. Med", 1986, 81, 1051
J. Nielubowicz Od eksperymentu na zwierzętach do ezlowieka aNauka Polska" 1977,
25, 11-12, s. 47
T. Ostrowska Moralne aspekty pracy badawczej maszynopis, s. 15
Polskie Towarzystwo Lekarskie. Zbiór zasad etyczno-deontologicznych polskiego
lekarza Zasada 29, 34, 36. Etyka i deontologia lekarska T. Kielanowski, PZWOL,
Warszawa 1985
. Relacja ustna Marii Przyborowskiej dotycząca prof. Leona Manteuffla, udzielona
Teresie Ostrowskiej w lutym 1974 r.
. P. Ramsey Pacjent jest osobą PAX, Warszawa, 1977
Barbara Kuźnicka
REFLEKSJE HISTORYKA FARMACJI NAD ETYKA UCZONEGO
Czlowiek musi być przygotowany na to że w gmachu, który buduje, inni mieszkać
będę
Ludwik Hirszfeld
W dyskusjach i publikacjach, rozważających problemy etyki farmaceutycznej, a
szczególnie - etyki historyka farmacji, charakterystyczne są dwa nurty -
pierwszy reprezentuje pogląd, ie zawód farmaceuty cechują powinności służby
wobec chorego człowieka, inny, że etyka zawodowa powinna być wykładnikiem norm
etycznych ogólnych.
Nieco inne problemy znajdują się w centrum zainteresowania historyków farmacji
jako badaczy przeszłości i przedstawicieli świata nauki. Uważam - wbrew, być
może, obiegowym opiniom - że etyka historyka farmacji nie charakteryzuje się
żadnymi specyficznymi cechami i że należałoby się raczej odwoływać do
sformułowań, które określają normy etyczne, obowiązujące każdego naukowca,
przede wszystkim jednak - twórców, reprezentujących dziedziny humanistyczne, a
więc również - historyków. Wychodząc z tych założeń można byłoby mówić o
powinnościach historyka farmacji, który w postępowaniu badawczym wierny jest
zespołowi norm etycznych badacza przeszłości.
Jakie zatem cechy powinny charakteryzować uczonego z punktu widzenia wartości
etycznych? Sądzę, że przede wszystkim uczciwość naukowa, która - łącznie z
reprezentowaną wiedzą i ambitnymi kierunkami dążeń - przyczynia się do
wytworzenia autorytetu moralnego. Autorytet badacza rodzi się wówczas, gdy
przenosi on ponad wszystko rzetelność intelektualną i dążenie do prawdy, gdy
głównym celem jego działalności jest rozwijanie wiedzy - ponad osobiste korzyści
i niezależnie od obiegowych poglądów. Wymaga to od uczonego postawy odważnej -
tak w myśleniu, jak i w głoszeniu prawd nie zawsze akceptowanych przez
autorytety czy też przez grupy badaczy, reprezentujących często postawy
oportunistyczne.
Postępowanie etyczne badacza to również respektowanie kanonów etosu uczonego, a
więc wzorowe stosowanie się do norm i zasad, dotyczących tak pracy naukowej, jak
i stylu życia - bez względu na możliwość istnienia sytuacji konfliktowych w
środowisku zawodowym czy osobistym. Lączy się to niejednokrotnie z podejmowaniem
publicznej krytyki naukowej, której wartości moralne i wychowawcze są wielkie;
uzasadniona merytorycznie i przedstawiona w sposób nie naruszający godności
krytykowanego - stwarza właściwy klimat dyskusji i sprzyja wyrobieniu takich
postaw szczególnie wśród młodej kadry badaczy - które są pożądane i akceptowane
społe
82 83
cznie; jest zaczynem twórczej dyskusji także wokół problemów tabu, nie zawsze
popularnych ze względu na treści światopoglądowe.
Zasadność podkreślenia odrębności etyki historyka wiąże się ze specyfiką badań,
których poglądy, hipotezy i teoria głoszone są na podstawie przekazów
przeszłości. Na plan pierwszy wysuwa się tu nie tylko sprawa etyki i autorytetu
badacza, ale przede wszystkim - ocena wartości źródła jako autorytetu. Jest
wszak sprawą niezwykłej wagi stwierdzenie, kim był autor badanego źródła i czy w
związku z tym inforiua~jc pr~~~ niego podane mogą uchodzić za wiarygodne.
Dalszym już elementem jest własny osąd badacza i jego merytoryczny krytycyzm
wobec tego, co zawiera źródło (w druku, w przekazie rękopiśmiennym).
Postępowanie historyka powinno być nacechowane szczególną ostrożnością nie tylko
wobec źródła, ale i wobec ustalonych przez autorytety naukowe opinii powszechnie
przyjętych. Odnosi się to przede wszystkim do badań nad historią XIX i XX wieku.
Jest rzeczą publicznie znaną, ie źródła z historii najnowszej nie zawsze mogą
być relacjonowane w publikacjach, że inne są niejednokrotnie - w różnych
interpretacjach - fałszowane, szczególnie w tych przypadkach, gdy względy
pozanaukowe stawiane są ponad etyką zawodową.
Bardzo ważnym problemem jest etyka nauczyciela akademickiego jako wychowawcy
młodzieży. Problem jest wielopłaszczyznowy. Dotyczy głównie samej materii
wykładanego przedmiotu, a więc przedstawienia faktów i ocen, zgodnych z prawdą
historyczną, ale również reprezentowania takiej postawy - w kontaktach z
młodzieżą - która może przyczynić się do stworzenia klimatu zaufania tak do
osoby nauczyciela, jak i do wartości moralnych przez niego głoszonych.
Henryk Miśkiewicz Halina Miśkiewicz
WYBRANE PROBLEMY MORALNE W 1 Ojl~l O Vt11V1U G l.tl'V1CYIVl
NA CHOROBY WEWN)~TRZNE
Wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych - mnieście
uczynili
Mt 25,40
Etyczna wartość słowa w nerwicach narządowych
Do lekarza zgłaszają się często chorzy skarżący się na liczne dolegliwości, w
których istnienie nie można wątpić, a nie daje się wykryć żadnych zmian
patologicznych badaniem przedmiotowym ani badaniami dodatkowymi. Są to
zaburzenia czynnościowe pochodzenia psychogennego, określane jako nerwice
narządowe. Zdarzają się one u osób wykazujących nadwrażliwość na wpływy
otaczającego świata. Występują przeważnie w młodym wieku, głównie u kobiet.
Przyczyny tych zaburzeń są bardzo złożone, są one związane z naszą cywilizacją i
oddalaniem się od naturalnego trybu życia, wynikają z niepokoju i niepewności
naszych czasów.
W obrazie dolegliwości ważną rolę gra stan psychiczny chorego. Cechuje je brak
regularności co do czasu występowania i zmienność umiejscowienia. Często też
zmienia się sposób ich przedstawiania przez chorego.
Leczenie rozpoczyna się już z chwilą nawiązania kontaktu z chorym i polega na
wymianie paru przyjaznych słów, pozwalających wnioskować o psychicznym stanie
pacjenta, w którym tkwi właściwa przyczyna choroby. Lekarz winien wysłuchać
cierpliwie chorego, dowie się wtedy o jego sytuacji w rodzinie i w pracy,
współżyciu z ludźmi, planach i nadziejach.
Decydujące znaczenie ma fakt, że chory uświadamia sobie, iż może być wysłuchany
bez pośpiechu, ze współczuciem i zrozumieniem. Ma to dużą wartość leczniczą.
Rozmowa z lekarzem, osobą, która chce radzić a nic sądzić, przynosi choremu
ulgę. Przeceniane dotychczas sprawy dają się sprowadzić do właściwych proporcji.
Decydujące znaczenie ma sposób objaśnienia chorego rozpoczynającego leczenie.
Informujemy go w możliwie prosty sposób bez naukowych określeń. Należy przekonać
chorego, że odczuwalne dolegliwości nie są groźne dla zdrowia i nie zagrażają
kalectwem ani śmiercią.
Istnieją w zn~arzie dwa rodzaje sytuacji konfliktowych. Przezwyciężenie części z
nich leży w rr..%',ciach chorego, ale są i takie, które leżą poza sferą jego
wpływów.
84 85
Pierwsze może rozwiązać własną decyzją i wysiłkiem, z drugimi, których los nie
szczędzi żadnemu człowiekowi, musi się pogodzić. Powinien nauczyć się skupiać
także na celach innych niż własne zdrowie. Musi znaleić w sobie treść Tycia,
poświęcać czas rodzinie, przyjaciołom, potrzebującym pomocy, pracy społecznej,
opiece nad samotnymi (ub znaleźć sobie hobby. Pomocną w tym może być literatura
religijna lub f_',_l_nznfi~zna ( 1.101.
Zasadą postępowania w nerwicach narządowych jest długotrwaia psychoterapia,
która może być z powodzeniem uprawiana przez lekarza nie wyszkolonego w
psychiatrii. Często moźe on mieć nawet pewną przewagę nad psychiatrą w
nawiązywaniu kontaktu z chorym, ponieważ chory oczekuje przeważnie dokładnego
badania somatycznego.
Od umiejętności przedstawienia wyników badania zależy w znacznej mierze wynik
leczenia. Pacjent, któremu lekarz wylicza jego dolegliwości typowe np. w nerwicy
serca czy kolopatii czynnościowej jest zaskoczony intuicją lekarza, wierzy w
przewidywaną przez niego poprawę i stara się ją osiągnąć.
Działanie licznych czynników nerwicorodnych rzadko można usuwać radykalnie. W
tej sytuacji zainteresowanie osobistymi stosunkami pacjenta uważa on nie za
czynność badania, lecz za wyraz osobistej sympatii i współczucia. Udaje się
nieraz osiągnąć pomyślniejsze wyniki za pomocą psychoterapii zamaskowanej przez
badanie stanu somatycznego i leczenie objawowe niż psychoterapią klasyczną, na
którą już chorego nastawiono (5).
Znaczenie życzliwego zainteresowania i prawdomówności w chorobach rokujących
poprawę
Wdzięcznym polem działalności lekarskiej są choroby rokujące dobrze, przy
zastosowaniu leczenia zachowawczego lub chirurgicznego. W kontakcie z takimi
chorymi cechować lekarza powinno życzliwe zainteresowanie i prawdomówność.
Jeżeli bowiem ustalenie rozpoznania jest wskaźnikiem zawodowej wiedzy i
doświadczenia lekarza, to w postępowaniu leczniczym ujawnia się jego wartość
jako człowieka. W rozmowie z chorym należy zachować ostrożność w doborze słów i
umiarkowany optymizm w rokowaniu. Zaniepokojony i pełen obaw o swoje zdrowie
człowiek obserwuje uważnie twarz rozmawiającego z nim lekarza. Udaje się
najczęściej dobrym, przekonywującym słowem rozwiać obawy chorego, bowiem siła
perswazji lekarza jest najczęściej skuteczna. Pacjent pragnie wyjaśnienia istoty
choroby, przewidywania jej przebiegu i widoków na wyleczenie. Obowiązkiem
lekarza jest zadośćuczynienie tym oczekiwaniom.
Szczególnego traktowania wymaga chory oczekujący na operację w oddziale
wewnętrznym. Znajduje się on bowiem pod dużym obciążeniem psychicznym,
zaniepokojony niepewnością swego losu, zdany na opiekę obcych ludzi, obawia się
operacji, powikłań i dalszego kształtowania się jego przyszłości.
Należy zwrócić uwagę młodym lekarzom, by nie popisywali się swoimi
wiadomościami. Zdarza się, że nie pouczeni o konieczności ochrony psychiki
chorego rozwo
dzą się nad etiologią choroby, jej rozwoju, przebiegu i możliwych powikłań i
niebezpieczeństw. Młody lekarz, po latach solidnej pracy i nauki, zdobywa
doświadczenie w umiejętnym postępowaniu z chorymi. Doświadczeni, starsi lekarze
powinni rozmawiać często o tych sprawach z młodymi kolegami, w szczególności
dawać przykład swoim postępowaniem z chorymi.
Często chorzy radzą się lekarza, czy poddać się operacji? Przekonaliśmy się
__._:.. . ~ -,: ~ . .. ,_:": ,. _ ~ ~zili~ ::.. ~~ ~ w iPićavnavuaaa., Ze jCSaa
pąCjCiat Yylaa ąaa5 v taawp ,a~..ą::iv, ~ ~y ~,.,., jeBt t.^. l., ja.j właściwy
sposób leczenia, odpowiadaliśmy: Gdyby pani) była) członkiem mojej rodziny,
doradzałbym zgodę na operację - wówczas chory przekonany o słuszności takiego
postępowania zgadzał się na operację.
Zdarzało się często, ie chorzy znajdujący się pod naszą opieką w oddziale
wewnętrznym, wyrażali pragnienie bym towarzyszył na salę operacyjną w dniu
zabiegu. Chętnie spełnialiśmy ich Tyczenie. W sali przedoperacyjnej
prowadziliśmy z pacjentem uspokajającą rozmowę. Przed narkozą znajdowaliśmy się
w zasięgu wzroku chorego, zanim zaczęła ona działać. Po operacji odwiedzaliśmy
naszych chorych, którzy byli wdzięczni za zainteresowanie nadal ich losem.
Czy można mówić prawdę diagnostyczną ciężko choremu?
Zadaniem, do którego spełnienia lekarz jest specjalnie powołany, jest
wykorzystanie wiedzy lekarskiej dla niesienia pomocy cierpiącemu. Koniecznym
jest przygotowanie lekarza do właściwego pod tym względem postępowania z chorym.
Opieka nad ciężko chorym stawia lekarza w sytuacji, w której bardzo istotnym
jest stworzenie atmosfery życzliwości i zainteresowania losem chorego. Starałem
się tak postępować zwłaszcza w okresie mojej pracy w szpitalu. Podczas wizyty w
sali chorych powierzonych mojej opiece rozpoczynałem badanie pacjentów od
najciężej chorych. Chodziło o wytworzenie wyrażenia, że ich losem interesuję się
najbardziej. Zauważyłem, że wtedy ich towarzysze okazywali im więcej życzliwości
i serdeczności.
Szczególnej roztropności wymaga od lekarza udzielanie wyjaśnień dotyczących
rozpoznania choroby i widoków na wyleczenie. Trzeba jasno zdać sobie śprawę, w
jakim zakresie i w jakiej formie należy informować chorego. Przede wszystkim
należy pamiętać, że nie tylko istnieje możliwość pomyłek diagnostycznych, które
koryguje się w czasie choroby, ale również jej przewidywany rozwój i przebieg
nie zawsze się sprawdza (4).
Jeżeli informujemy chorego na chorobę ciężką, ale, możliwością wyleczenia lub
wyraźnej poprawy stanu zdrowia, mamy możność działania na jego psychikę przez
słowo wyzwalające w nim siły odpornościowe.
W przypadku choroby nieuleczalnej trudno wyważyć, jak i kiedy powiedzieć choremu
prawdę, trudno bowiem przewidzieć jego reakcję psychiczną.
Trzeba pamiętać, że wielu chorych nie pyta o prawdę ostateczną, bowiem wiedzą
dużo więcej na temat własnej choroby niż wynika to z ich zachowania i
wypowiedzi. Zaniepokojeni stanem swego zdrowia, ograniczają się do pytania o
szansę poprawy. Inni ciężko chorzy podejrzewający u siebie chorobę nieuleczalną
(najczęściej nowot
87 86
worową), pytając lekarza o rozpoznanie, oczekują od lekarza przede wszystkim
zaprzeczenia podejrzeń. Są wśród chorych i tacy, którzy są autentycznie
wdzięczni lekarzom za ujawnianie pełnej prawdy o ich stanie zdrowia. Ich
przeciwieństwem są chorzy, którzy nie chcą nic wiedzieć o swej chorobie,
ograniczając się do realizacji poleceń lekarza.
(:zv lekarz ma obowiązek powiedzieć całą prawdę choremu i czy ma prawo pozbawiać
go nadziei? W tej sprawie stają lekarze na dwu stanowiskach. jedno nakazuje
ukrywać przed chorym prawdę o jego beznadziejnym stanie. Władysław Biegański (1)
wyraził to następująco: "Gdybym był ciężko beznadziejnie chory, nie pytałby
mojego lekarza o wiedzę, lecz o serce. Wolałbym, żeby mi zamknięto powieki z
nadzieją na ustach, aniżeli żeby mi powiedziano prawdziwą diagnozę - mój wyrok
śmierci".
Prof. J. Bogusz (2) twierdzi, że: "Mówienie prawdy, Żcałej prawdy`<, czego
domagają się od lekarzy niektórzy, nie zawsze się okazuje mówieniem prawdy. W
pełnieniu swej służebnej roli lekarze pamiętają o tym, ie ich zadaniem jest
troska zarówno o stan fizyczny, jak i o stan psychiczny chorego. A skoro
wiadomo, że podanie do wiadomości chorego groźnego rozpoznania czy wyrokowania
może wpłynąć na niego niekorzystne, nie należy tego czynić. Dlatego dziwaczne
wrażenie wywierają artykuły niektórych dziennikarzy, którzy wysuwają zarzuty pod
adresem lekarzy, ie nie zawsze mówią prawdę chorym i nieraz ją przed nimi
zatajają. Te wypowiedzi tłumaczyć można chyba tym, że nie są oparte na
znajomości psychiki ludzi, nie wypływają ~ doświadczenia opartego na opiekowaniu
się ciężko chorym, lecz są wypowiadane z dziarskiej postawy człowieka zdrowego,
zresztą ich autorzy rezygnują ze swych postulatów mówienia pełnej prawdy chorym,
choćby była ona najbardziej okrtuna, gdy wchodzą w grę członkowie ich własnej
rodziny.
Zarzucano wiele razy lekarzom, że uzurpują sobie prawo niewyjaśniania prawdy,
gdy tymczasem lekarze skłonni są za uzurpację uważać coś wręcz odwrotnego: czyż
okoliczność, że mają więcej wiadomości o chorobach, ma upoważniać ich do tego,
aby chorych załamywać psychicznie? Gdyby się ogólną zasadę zarzuciło, niemożliwe
stałoby się leczenie i opieka nad nieuleczalnie chorym, co jest także jednym z
zadań lekarza. Jak można by opiekować się tymi chorymi, gdyby się im wszystko
jasno powiedziało? Trzeba przecież doprowadzić tych ludzi do końca w ten sposób,
by umierali z nadzieją na wyzdrowienie. Paradoks? Czy jest to zadanie w ogóle
wykonalne? Wydaje się, że jest to także jedno z zadań lekarzy" (4, 2).
Drugi pogląd sprowadza się do twierdzenia, że chory ma prawo do ujawnienia mu
prawdy o jego ciężkim stanie. Zwolennicy takiego poglądu twierdzą, że prawda
wyzwala aktywność, sity obronne i pozwala lekarzowi nawiązać ściślejszą
współpracę z pacjentem w atmosferze szczerości.
"Etos zawodowy zobowiązuje lekarza do informowania pacjenta o powadze sytuacji o
tyle, o ile on sobie tego życzy, podchodząc do rzeczy rozsądnie. Rozstrzyga
sposób informacji. Nawet gdy sytuacja jest bardzo poważna, lekarz pozostawi
możliwość nadziei. Nie wypowie się nigdy co do możliwości rychłego zgonu bez
podkreślenia, że opinia każdego lekarza może być błędna. Lekarz nie wyda
orzeczenia podobnego do gromu z jasnego nieba, ale stopniowo będzie usiłował
wyjawić powagę sytuacji, uwzg
lędniając zarówno zdolność pacjenta do przyjęcia informacji, jak i oczywiście
czas, jaki mu pozostawia przebieg choroby" (7).
W świetle przytoczonych wypowiedzi i własnych doświadczeń tr2eba powiedzieć, że
chory ma prawo do poznania prawdy o swoim stanie i jednocześnie do ochrony
własnej psychiki. Trzeba z naciskiem przypomnieć, że prawdę można podawać
dopiero wtedy, gdy wszystko wskazuje na to, ie rozpoznanie nie ulega
wątpliwości. Tr~Ąl~g 1:~Z~Ć Stt 2 t"::: ~ ile ~1;.~.. ~~` ..:~`:` y :~:. '
...a,. ..
van av CZj:.a aę pr:oul. pvZąaąC, ą iąaą vCi niepokoi się szczególnie w sytuacji
niepewności co do diagnozy lekarskiej. Trzeba wreszcie w maksymalnie możliwym
stopniu nie odbierać choremu nadziei na polepszenie wskazując, że los jego
zależy od dalszego przebiegu choroby i wspólnej lekarza i samego chorego - walki
o życie.
Dodatkowym pytaniem jest, komu wyjawić prawdę o ciężkim stanie chorego,
zwłaszcza gdy on sam jest z różnych względów informowany tylko częściowo i
stopniowo.
Ustalił się zwyczaj, źe lekarz powinien wyjawić prawdę rodzinie chorego. Można
tak postępować, gdy rodzina przejawia życzliwość i troskę w stosunku do chorego.
Nie zawsze jednak tak jest. Wtedy zwracamy się do przyjaciół cierpiącego,
okazujących mu życzliwość i współczucie (8,11).
Ważnym problemem jest rola kapłana. W opiece nad chorym, w ramach spokojnej i
rzeczowej informacji należy wyjaśnić, że sakrament, dawniej nazywany "ostatnie
namaszczenie", jest w swej istocie sakramentem namaszczenia chorych. Pojawienie
się kapłana przy łóżku chorego nie jest zwiastunem zbliżającej się śmierci.
Sakrament chorych okazuje się niejednokrotnie skutecznym lekarstwem przynoszącym
poprawę zdrowia, stanowi on bowiem terapię specjalnego rodzaju. Należy
wykorzystywać go w każdej ciężkiej chorobie, jeśli cierpiący człowiek życzy
sobie takiej pomocy.
Gdy okoliczności pozwolą duszpasterzowi na spełnienie jego szczególnego zadania,
lekarz z uwagi na pokładane w nim zaufanie i związane z jego osobą oczekiwania
nie jest zwolniony odniesienia razem z pacjentem ciężaru jego duchowych i
psychicznych problemów. Najczęściej chory ceni sobie bardzo duchową pociechę
niesioną przez osobę, która równocześnie troszczy się o jego wyleczenie,
podtrzymuje jego psychikę i pielęgnuje w ostatnich chwilach życia. Takim
postępowaniem lekarz spełnia zadanie, o którym pisze Biegański (1): "Gdyby
medycyna nie posiadała żadnego skutecznego środka w walce z chorobą, to i wtedy
lekarze byliby potrzebni, jako pocieszyciele w chorobie, w tej wielkiej niedoli
ludzkiej".
Postępowanie z chorymi w obliczu śmierci
"Człowiek stara się oddalić od siebie świadomość zbliżania się śmierci, pomimo
zdawania sobie sprawy z jej nieuchronności. Ale stosunek człowieka do śmierci
jest na ogół ambiwalentny, budzi ona lęk, ale i tęsknotę. Chyba nie ma ludzi,
którzy by nigdy w życiu nie marzyli o śmierci i nie widzieli w niej jedynego
rozwiązania" (3).
Lekarz jest pierwszym człowiekiem zdającym sobie sprawę ze zbliżania się chorego
człowieka do kresu życia, a ponieważ jest obrońcą życia, jego obowiązkiem jest
89 88
ratować je z zachowaniem godności ludzkiej chorego, aż do chwili zgonu. W
postępowaniu z chorymi w tym okresie lekarz korzysta z doświadczeń nauki
lekarskiej i musi być tą szczególną osobą, która niesie pomoc i ulgę w
cierpieniu fizycznym i psychicznym umierającego człowieka.
Powołanie lekarza zmusza go do walki całą siłą swej wiedzy i poświęcenia. Jednak
przebieg walki, postawa i taktyka lekarza zależą od tego, jak on sam i jego
chory interpretują śmierć. Lekarz nigdy nie zaprzestanie wzmacniać woii choregu
uu iyua i dodawać nadziei na odzyskanie zdrowia - albowiem nadzieja jest ważnym
czynnikiem w walce ze śmiercią.
Współcześnie "człowiek został odarty z podstawowego zdawałoby się prawa do
świadomości własnej śmierci. Zarówno bliscy, jak i lekarze do ostatniej chwili
grają przed umierającym komedię, by nie wiedział, że umiera. Traktuje się go jak
dziecko pozbawione wolności. Człowiek umiera jak zwierzę, w nieświadomości.
Okazywanie rozpaczy, strachu czy to przez chorego czy przez rodzinę jest źle
widziane przez otoczenie. Wszyscy więc grają komedię. To ukrywanie jest nie
tylko zwyczajem. Jest czymś więcej, >moralnością<`. Moralnością, w której nie
ma miejsca na mówienie prawdy i spotkania twarzą w twarz, choćby okrutną.
ŻMoralnością, w której nastąpiło odwrócenie uczuć i pojęć - nie ma w niej
miejsca na cierpienie, ból, smutek, rozpacz tkwiącą w śmierci. Do ostatniej
chwili odsuwamy spotkanie ze śmiercią. Dzisiejsza Żdobra śmierć, w której
umierająca osoba nie ma świadomości, że umiera, jest signum temporis, w którym
godność człowieka jest zatracona" (9, 12).
W jaki sposób uświadamiać chorego o powadze sytuacji w której lekarz nie może
uratować mu życia? Nie istnieją jakieś ogólne reguły postępowania w takich
okolicznościach.
Zakres informacji w ostatnich chwilach życia powinien zbliżać się do prawdy, ale
jednocześnie należy pozostawiać choremu możliwość rozpoznawania oznak budzących
nadzieję, np. poprawę łaknienia, ustąpienie męczącego kaszlu, złagodzenia bólu.
Od umiejętności lekarza zależy należyte ich wykorzystanie. Lekarz, sprawujący
troskliwą opiekę, utwierdza chorego w przekonaniu, że wszystko obserwuje i zna
jego stan zdrowia. W ten sposób stwarza u pacjenta psychiczny nastrój, w którym
zdaje się on całkowicie na lekarza, wierząc, że jego los zależy od wspólnej
walki o życie. Pewność chorego, ie taką opiekę ma zapewnioną w każdej chwili, że
nie grozi mu osamotnienie i brak pomocy, uspokaja nawet tych chorych, którzy w
rozmowie (z nadzieją zaprzeczenia) przewidują własny zgon. Wiemy z
doświadczenia, że nawet najbardziej nieprawdopodobne, pocieszające wypowiedzi
lekarza sprawiają chorym ogromną ulgę.
Lekarz i personel pielęgniarski będą swoim przykładem wspierali rodzinę i
przyjaciół chorego, aby przez swoją serdeczną opiekę, prawdziwy spokój i takt
pomagali pacjentowi korzystać z własnej wolności.
"Wierząca postawa daje więcej wolności nie tyllco umierającemu, lecz takie
lekarzowi. Pozwala ona nam poświęcić się w pełni życiu, bez wewnętrznego
przymusu uważania śmierci za bnajwiększe zło", ponieważ jest akceptowana wraz z
życiem jako przynależna do niego. Dobrowolne przyjęcie śmierci jest więc jedną
szansą, aby tej,
która nas całkowicie pozbawia mocy, wydrzeć jeszcze jakąś możliwość naszej
wolnoścn' (6).
Postępowanie lekarza w ostatnim okresie życia chorego zmierza przeważnie do
zniesienia bólu i innych dolegliwości. Leki przeciwbólowe podaje się najczęściej
doustnie, dawki ustala odpowiednio duże i stosuje w regularnie dobranych
odstępach czasu. Tak postępując działamy uspokajająco na cierpiącego i
podtrzymujemy w nim uauzieję, tiupruwauzając bez wieikiegu cierpienia do chwili
zgonu.
"Lekarz i pielęgniarka oraz duszpasterz pomagają umierającemu chrześcijaninowi
do spotkania ze śmiercią w atmosferze i postawie spokoju. Lekarz pomagając
choremu w przezwyciężaniu lęku stoi w służbie zbawienia, które oznacza przecież
także uwolnienie od bojaźni śmierci. Wyrażenie zgody na śmierć jest szczytem
doskonałości ludzkiej wolności".
"Dotarcie do ostatecznego sensu cierpienia, choroby i śmierci jest łaską Boga.
Takie orędzie daje choremu zwłaszcza sakrement chorych. Wskazuje On na związek
między zbawieniem a uzdrowieniem. Jeżeli orędzie tego sakramentu będzie
zrozumiałe i w pełni przyjęte, to obdarzy chorego takim wewnętrznym spokojem, że
może nastąpić nieoczekiwane wyzdrowienie. Decydującym darem tego sakramentu jest
zbawienna wolność, która akceptuje zarówno śmierć jak i życie" (6).
Piśmiennictwo
1. W. Biegański Mys7i i aforyzmy o etyce lekarskiej PZWL Warszawa 1957 2. J.
Bogusz Lekarz i jego chorzy PZWL Warszawa 1984
3. J. Bogusz (red) Chorzy w stanach terminalnych a etyka lekarska Bydgoszcz 1985
4. M. Burger Błędy w rozpoznaniu klinicznym PZWL Warszawa 1957
5. R.W. Gutt O zdrowych i chorych Wydawnictwo Literackie Kraków 1977 6. B.
Haring W służbie cztowieka PAX Warszawa 1975
7. A. Kępittski Rytm życia Wydawnictwo Literackie Kraków 1972 8. T. Kielanowski
(red) Eryka i deontologia PZWL Warszawa 1985
9. W. Krzetnied Postawy woóec śmierci "Przegląd Powszechny" 1987 nr 4. s. 94 10.
W. Tatarkiewicz O sacxęściu PWN Warszawa 1962
I 1. J. Thorwald Pacjenci PAX Warszawa 1973
12. W. Szenajch Myśli lekarza PZWL Warszawa 1965
91
Zofia Zdziarska-Kosch
NIEKTÓRE ASPEKTY MORALNE ax, ran nr-v nFTlll~T_R_Y
vv a aw w.
(~oruz więcej jest świetnych specjalistów, a coraz mniej lekarzy.
Antoni Kępiński
Chciałam poruszyć kilka problemów moralnych związanych ze specyfiką pracy
lekarza, którego pacjentem jest dziecko. Dwa z nich są wspólne dla każdego wieku
dziecięcego.
To nie chory, ale jego rodzice zwracają się do konkretnego lekarza, wiedząc, ie
ich dziecko ma się źle i wierząc, że zostanie wyleczone.
To lekarz pochyla się nad pacjentem. Ma dziś do dyspozycji skomplikowaną
aparaturę diagnostyczną i leczniczą, szereg osób pomagających mu w prowadzeniu
pacjenta, ale to on pochyla się nad dzieckiem. Jego postawa, zachowanie, decyzje
o postępowaniu mają prowadzić do tego, co nazwiemy dobrem pacjenta.
Kontakt lekarza z rodzicami lub ich zastępcami musi być oparty na wzajemnym
zaufaniu, szacunku, życzliwości i odpowiedzialności osoby wobec osoby. To nie
instytucja służby zdrowia udziela właśnie ich dziecku pomocy, ale konkretny
pracownik tej instytucji - lekarz, któremu rodzice powierzają swoje dziecko. To
nie instytucje służby zdrowia, ale konkretny lekarz ich dziecka jest w pełni
odpowiedzialny w oczach rodziców za wynik leczenia. W rozmowie z rodzicami
lekarz nie tylko informuje o stanie zdrowia pacjenta, ale wydaje im zalecenia
odnośnie metod postępowania, pielęgnacji leczenia, rozwoju dziecka. Jego słowo
musi być dla rodziców zrozumiałe, żeby mogli zastosować się do tych zaleceń.
Musi zawierać wyłącznie prawdę, zgodną ze stanem dzisiejszej wiedzy. Powinno być
podane z zaangażowaniem na rzecz dobra dziecka.
Ale z kolei lekarz ma do czynienia w każdorazowym wypadku również z konkretnymi
rodzicami, za każdym razem z osobami o im tylko właściwej osobowości:
inteligentnymi i z brakiem inteligencji, wykształconymi i niewykształconymi, z
ogromnie rozwiniętą uczuciowością i ubogimi uczuciowo, dynamicznymi w działaniu
i przyhamowanymi, mądrymi i głupimi, złymi i dobrymi, bogatymi i biednymi. Nie
sposób wyliczyć wszystkie cechy charakteryzując osoby. Jednak lekarz musi o tym
pan.iętać, aby móc dobrać odpowiednie słowo, które byłoby przez rodziców
zrozumiałe, zaakceptowane i przekształcone w działanie, o jakie lekarzowi
chodzi.
Jeżeli motorem w poszukiwaniu właściwego słowa jest wola działania na rzecz
dobra pacjenta, to wiedza i intuicja wyzwalają w lekarzu to, co od wieków
nazywano sztuką lekarską.
To sztuka lekarska, podjęta w imię dobra dziecka, podpowie lekarzowi słowa,
które mają uspokoić rodziców lub wzbudzić w nich niepokój, pozwolić im podjąć
samodzielnie decyzję (np. o przeprowadzeniu operacji lub umieszczeniu dziecka w
zakładzie), wspomóc ich w wyborze tej decyzji albo też pozbawić ich prawa do
decydowania.
~Co sztuka lekarska podpowie, czy w danym wypadku wystarczy słowo lekarza
l:l:r3::'.^..^.~ '.a.C "'~.,:'. .,.;; ;~ 'ł ' ~ł~rii:i ui:ińiai7ii,
.., ....v.."..:, CZy W Ż pWr:.v. jvSt jvSZu.a.C jn . ulr. y0i'faJC
materialna lub duchowa, pokaz obsługi aparatury itp.
Czasem tez trzeba wspomóc swoje słowo autorytetem innej osoby, jeżeli problem
przerasta możliwości lekarza lub relacje między rodzicami dziecka a lekarzem nie
są dość silne. 'Tutaj potrzebna jest, tak rzadko występująca w świecie
lekarskim, cnota pokory, ażeby się przyznać przed sobą i wobec innych do swojej
w tym wypadku niekompetencji. Dążenie do uzyskania dobra pacjenta zawsze ułatwi
znalezienie właściwej drogi lekarzowi.
Reasumując, należy stwierdzić, że jedynym motywem prawidłowego kontaktu pomiędzy
lekarzem a rodzicami dziecka powinno być dobro dziecka. Metodą działania ma być
sztuka lekarska, na którą składa się wiedza i intuicja. Oae to wyposażą lekarza
w tak dobrane słowa przekazujące prawdę o dziecku, aby jego odbiór przez
rodziców był wierny i mógł działać również dla dobra dziecka.
Lekarz ma przed sobą dziecko - człowieka, który wprawdzie nie prosił go o poradę
i interwencję, ale jest mu to w jakiś sposób zadane. Musi się do niego zbliżyć,
zaznajomić z problemem dziecka i rozwiązać ten problem w sposób przynoszący
dziecku dobro największe z możliwych. Ażeby pomóc dziecku, potrzebna jest
lekarzowi wiedza nie tylko uzyskana na studiach, ale ciągle aktualizowana i
pomnażana. Potrzebna jest wola czynienia dobrze i intuicja, która zrobi z niego
mistrza sztuki lekarskiej. Wola czynienia dobrze pozwoli mu zostać ewangelicznym
dobrym pasterzem, którzy zna swoje owce, opatrzy, odszuka...
Oddziały noworodkowe
Pediatra zajmuje się dzieckiem od chwili przyjścia jego na świat. Jak bezradny
jest noworodek, jak utrzymanie jego życia zależne jest od środowiska, o tym wie
każdy pracownik oddziałów noworodkowych i wcześniaków; bo człowiek w naszej
cywilizacji i naszej epoce rodzi się w szpitalu.
Lekarz pediatra jest odpowiedzialny za prawidłowe ustawienie środowiska oddziału
dziecięcego i za leczenie noworodka. Większość noworodków nie potrzebuje
leczenia.
Zasadniczą różnicą z dawnymi narodzinami w rodzinie jest wfaśnie przychodzenie
na świat w instytucji służby zdrowia. Narodził się człowiek... był on w rodzinie
różnie traktowany, ale zawsze indywidualnie. Od pierwszych chwil życia był
silnie związany z rodziną. Obecnie w instytucji służby zdrowia rodzą się ludzie
...rodzą się taśmowo
93 92
jeden po drugim. Lekarz "wyłuskuje" tego, który z punktu widzenia przecięme~,
czymś od tej przeciętnej odbiega i postępuje z nim w indywidualny sposób. Reszta
jest traktowana jako część maszyn oddziału noworodkowego. Inaczej niepodobna ...
przecież to tylko kilka dni ... a przytyra niegdyś jednym noworodkiem zajmowało
się kilka osób dorosłych, teraz kilka noworodków przypada na jedną osobę opieki.
yr rodzi.,_iP noworodek przybywał rzadko - raz na rok, na dwa lata. Było to
wydarzenie. W oddziale rodzi się kilkanaście noworodków na dobę. ivprawd~ic
m4:.al jest to wydarzeniem dla rodziny, ale pospolitością dla personelu
oddziału.
Ta pospolitość stwarza inną formę traktowania dziecka. Osoba opiekująca się nim
nie wiąże się uczuciowo z noworodkiem - taka atmosfera jest niemożliwa do
uzyskania, ale może ona zadbać o komfort przystosowania się dziecka do nowego
życia. Tutaj rola lekarza ogranicza się do roli dobrego gospodarza i
wymagającego szefa, który potrafi ustawić personel i stworzyć warunki
środowiskowe w ten sposób, aby noworodek "miał się dobrze".
A błędy? Niedbałość właśnie o te obowiązki, niedopilnowanie, lekceważenie tego,
co w dawnym przyrzeczeniu akuszerki brzmiało "będę odbierała poród czystymi
rękami", a dziś jest obwarowane przepisami sanitarnymi.
Jest jeszcze lęk o swoje stanowisko, lęk który doprowadza do tego, że dobry
nawet lekarz pobłaża personelowi, obniża wymagania odnośnie jakości
dostarczanych produktów, środków higieny. Jednym słowem tego wszystkiego, co
stanowi potem o jakości usług oddziału noworodkowego i o możliwości
przystosowania się nowego człowieka do nowego życia.
Jest jeszcze na oddziale teź noworodek "wyłuskany" przez lekarza z grupy
przybyłych obywateli tła ten świat; dziecko uszkodzone, wcześniak, dziecko z
wadami wrodzonymi, dziecko bardzo słabe i to, którego choroba zaczyna się w
pierwszych godzinach po urodzeniu. Wszystkie one wymagają dużej pieczołowitości,
ogromnego wysiłku, dawania z siebie, ogromnego tempa pracy i precyzji lekarza,
żeby je utrzymać przy życiu.
Dziś lekarz dysponuje skomplikowanymi aparaturami diagnostycznymi i
terapeutycznymi.
Lekarz musi pamiętać, żeby ciekawość diagnostyczna nie przewyższała wydolności
życiowej dziecka, żeby badanie nie prowadziło do pogorszenia się stanu zdrowia
pacjenta.
Posługiwanie się skomplikowaną aparaturą w celu leczenia wymaga pewności, że
aparatura jest prawidłowo sprawna, a personel ją obsługująćy odpowiedzialny i
świadomy jej działania. Za to też odpowiada lekarz decydujący się na taką metodę
postępowania. Drobne niedopatrzenia i niedbałości mogą być w skutkach tragiczne.
Pozostaje jeszcze omówić relacje noworodek - personel lekarski - matka rodzina.
Pamiętamy, ie to co pospolite dla personelu, jest wydarzeniem o pierwszoplanowym
znaczeniu dla matki i rodziny. Niech chociaż na ten moment, kiedy pielęgniarka
podaje dziecko-matce do karmienia, będze to również wydarzenie dla niej. Niech z
miłością poda rodzicielce dziecko.
A lekarz informujący matkę i rodzinę? Niech ma uśmiech na twarzy i z radością o
każdym nowym; zdrowym dziecku powiadomi rodzinę, tę bogatą i biedną, tę głupią i
mądrą. Tę co oczekuje z utęsknieniem i tę co myśli, po co się dziecko urodziło.
A co ma lekarz zrobić z informacją o dziecku, o którego życie walczy, a które
jest tak bardzo hniewydarzone"? Z szacunkiem dla życia i taktem musi spełnić ten
smutny obowiązek, oznajmiając rodzinie prawdę na dzień dzisiejszy, dla której
przecież jest to wydarzenie niPC~r~iFliuyP_
Błędem jest stawianie wówczas prognozy, bo przecież dość ma dla nich smutku
dzień dzisiejszy.
Pozostaje jeszcze informacja lekarza o noworodku, którego stan zdrowia jest
zachwiany przejściowo.
Uważam za błąd informowanie rodziców o tym, jakie powikłania grożą chorobie, jak
również agrawowanie stanu zdrowia dla zabezpieczenia swojej osoby. Wzbudza to u
matki i rodziny niepotrzebny lęk. Lekarz powinien swą wiedzę o przyszłości
dziecka i sprawy rokowania zachować dla siebie.
Lęk o dziecko jest zawsze złym doradcą przy wychowywaniu dziecka.
Niepokój u rodziny również wzbudza informacja podana niezrozumiałym językiem.
Podam przykład dziś dość klasyczny, usłyszany w czasie informacji dla rodziny w
jednym z oddziałów noworodkowych:
- Panie doktorze jak się ma mój syn? - Bilirubinę ma wysoką, a cukier niski. -
Panie doktorze, to dobrze czy źle? - Jak sprawdzimy, to pani odpowiem.
Oczywiście taka informacja jest prawdziwa, ale nie mówi nic temu, który jest
informowany. Nie spełnia swojej roli, a przecież rodzice mają prawo wiedzieć,
jak gżę ma ich dziecko.
94 95
Antoni Chróścicki
PROBLEMY ETYCZNE ZWI~ZANE Z OPERACJAMI SERCA U DZIECI
Troska o dziecko, jeszcze przed jego urodzeniem, od pierwszej chwili poczęcia, a
potem w latach dziecięcych i młodzieńczych, jest pierwszym i podstawowym
sprawdzeniem stosunku do człowieka.
~`an Paweł !1
Wady wrodzone serca występują u niespełna jednego procenta żywo urodzonych
noworodków, chociaż u wielu z nich są one często rozpoznawane dopiero w
późniejszym okresie życia. W związku z niebywałym rozwojem leczenia
chirurgicznego tego rodzaju defektów serca, wyłoniło się szereg nowych problemów
etycznych, które występują do chwili poczęcia dzieci i trwają często przez cały
czas ich Tycia aż do ewentualnej śmierci, która może wystąpić w każdym okresie
leczenia. Niektóre z tych zagadnień chciałbym w znacznym skrócie tutaj
pczedstawić.
Wskazania do wykonania u dzieci operacji kardiochirurgicznych mogą być naglące,
kiedy pomimo znacznego ryzyka trzeba szybko powziąć dramatyczną decyzję dla
ratowania ich życia. Dotyczy to głównie noworodków i niemowląt z sinicą powłok
skórnych, będących w ciężkim stanie. Obserwując takie dzieci, zrozpacteni
rodzice zazwyczaj szybko decydują się na wyrażenie zgody na operację.
Najczęściej jednak decyzje operacji serca u dzieci ustala się znacznie później,
stale kontrolując ich stan zdrowia. Ryzyko takich operacji u dzieci starszych
jest mniejsze, ale jednocześnie z biegiem czasu narastają wtórne objawy, które
mogą znacznie utrudnić lub nawet uniemożliwić leczenie chirurgiczne. Tak więc
każda wada ma swój optymalny okres dla wykonania jedno lub dwuetapowego leczenia
operacyjnego, który podlega jednak wciąż różnym zmianom w zależności od
zastosowania nowych technik operacyjnych. Zasadniczą podstawę dla prawidłowego
ustalenia wskazań operacyjnych jest porównanie czasu przeżycia tych dzieci bez
leczenia operacyjnego i po jego przeprowadzeniu. Wciąż mamy jeszcze zbyt małą
liczbę ośrodków diagnostycznych i kardiochirurgicznych dla dzieci w stosunku do
istniejących potrzeb. Tworzą się kolejki i praktykowane są listy oczekujących na
operacje. Dlatego o rozpoczęciu leczenia operacyjnego powinny decydować
rzeczywiste potrzeby chorego dziecka, a nie zamożność rodziny, znajomości ojca
lub zapobiegliwość matki. Dzieci z ubogich rodzin oraz z małych i odległych
miejscowości muszą mieć równe szanse dla odzyskania zdrowia, co jest podstawowym
założeniem społecznej służby zdrowia w naszym kraju. Dlatego uzyski
wanie korzyści materialnych w związku z przyjęciem lub operowaniem tego rodzaju
dzieci powinno być powszechnie piętnowane. Nie bez winy są sami rodzice, którym
się zdaje, że dzięki ich różnym "staraniom" mogą korzystnie wpłynąć na
ostateczny wynik operacji, który jest przecież zależny od wysiłku dość dużej
liczby osób oraz wielu dodatkowych i trudnych do przewidzenia czynników.
Żenujące zagadnienie niezwykle niskiego uposażenia lekarzy takiego ośrodka, od
których wymaga się ofiarnej i niezwy4le "d,.~:viedziw!.^ae: ~ :łlalc~:ł~~ ł--
,a;~,~-:.. ._a_:__._ ~ ,..,_ ,
t' 1 Y"~"~7, "agi aaam.bv o~.. va`.aaaa vraL CZ;.StW aavutaa.aaui.) aUU a:AaV
dobowej pracy stanowi podstawę do różnorodnych nadużyć lub powoduje frustracje i
ucieczkę od trudnego zawodu. Żeby temu zapobiec, w jednej z budapeszteńskich
klinik wprowadzono możliwość wpłacania przez zamożniejszych pacjentów dowolnych
sum na zakup aparatury i dodatkowe uposażenie dla niektórych lekarzy lub
pielęgniarek. Sumy te, po potrąceniu kosztów manipulacyjnych, są wypłacane razem
z miesięcznym wynagrodzeniem przez kasę szpitala. Postępowanie takie pozwala na
legalne usankcjonowanie głęboko zakorzenionej w psychice pacjentów wdzięczności
za uratowanie życia lub zdrowia. Podobny zwyczaj wprowadził podczas okupacji
prof. R. Barański, po przymusowym przekwaterowaniu przez okupanta Kliniki
Pediatrycznej UW do szpitala przy ul. Sliskiej, gdzie praca odbywała się w
bardzo trudnych warunkach. Do pobierania dobrowolnych ofiar od lepiej
zarabiających pacjentów była upoważniona tylko siostra Regina. Pieniądze te
używane były na zakup urządzeń, dożywienie oraz pomoc dla personelu. Z tych
właśnie datków został zakupiony pierwszy w kraju elektrokardiograf, służący
dzieciom przez szereg lat.
Rodzice oraz samo dziecko trzeba stopniowo przygotować do prawidłowego przeżycia
okresu operacyjnego. Nic wolno wymuszać na rodzicach udzielenia zgody na
operację, strasząc ich różnymi powikłaniami lub krótkim okresem życia ich
dziecka bez leczenia operacyjnego. Trzeba mieć litość nad nimi, gdyż są oni i
tak zaszokowani koniecznością dokonania niezwykle trudnego dla nich wyboru.
Powinni oni być przed tą decyzją dokładnie poinformowani o możliwości różnych
powikłań, łącznie z procentową liczbą niepowodzeń. Trzeba im dać chociaż trochę
czasu na rozważenie wszystkich możliwości i powzięcie samodzielnej decyzji. Nie
wolno również obiecywać pełnego sukcesu, gdyż nikt nie jest w stanie w pełni
zagwarantować im przeżycia operacji lub poprawy stanu wydolności wysiłkowej u
ich dziecka po operacji.
Dzieci będące jeszcze w poradni stopniowo oswajają się z zaistniałą sytuacją.
Powyżej szóstego, ósmego roku życia nie powinny one być okłamywane i muszą mieć
świadomość, po co są kierowane do szpitala. Chłopcom, którzy zwykle bardzo
interesują się samochodami, wystarczy wiadomość, że idą do "przeglądu" i
ewentualnie do "reperacji" serca. Przebywając w grupie dzieci przed i po zabiegu
operacyjnym szybko nabierają pełnego zaufania i często wykłócają się o
przyspieszenie terminu operacji, co umożliwia im szybszy powrót do rodzinnego
domu.
Odrębny problem stanowią operacje serca u dzieci z niedorozwojem umysłowym,
mongolizmem, różnymi chorobami i kalectwami, które to choroby nie tylko nie
rokują długiego źycia, ale także wyraźnie zwiększają ryzyko zabiegów
operacyjnych na sercu. Jeżeli rodzice zgadzają się na zwiększone ryzyko operacji
kardiochirurgicznej, to trzeba uwzględnić ich żądanie, chociażby dla poprawienia
komfortu życia ich dziecka
97 96
~i~
w najbliższych latach. Odmowę takiej operacji na podstawie wątpliwej
efektywnosct 'I' odległych wyników rodzice odczuwają jako jaskrawą
niesprawiedliwość. Niestety,
~'~ ill nadzieja na poprawę opóźnionego rozwoju umysłowego po korekcji wady
serca rzadko I,~I" się sprawdza, jeżeli tylko chore dziecko nie będzie podlegać
wczesnej rehabilitacji II ~I~~i stymulującej bardziej prawidłowy rozwój.
Zmicznie trudniejszy jest wybór właściwej drogi postępowania w nowych oraz I
I~I,
bardziej ryzykownych operacjach, a zwłaszcza, gdy jedynym wyjściem jest
przc~~czcpienie serca lub serca razem z płucami. Dotyczy to zwłaszcza problemów,
związanych z dawcą serca oraz odległych wyników leczenia. Pionier
kardiochirurgii w Polsce profesor Leon Manteuffel do końca swego Tycia uważał,
że przeszczepianie serca u ludzi jest niemoralne.
~I "'I Przepisy dotyczące momentu, kiedy można uznać, że dawca jest człowiekiem
nieodwracalnie zmarłym, są w poszczególnych krajach niejednoznaczne oraz ciągle
jeszcze ulegają rozmaitym obostrzeniom. Komfort życia po tego rodzaju operacji
jest
~''I jeszcze daleki od ideału. Do końca życia operowany musi podlegać różnego
rodzaju badaniom i pobierać leki zapobiegające odrzuceniu przeszczepionego serca
oraz tworzeniu się skrzeplin. Dotyczy to zwłaszcza dzieci, które powinny
teoretycznie żyć
i fil i jeszcze długie lata. Pierwsze w Polsce pomyślne przeszczepienie serca u
chłopca, który z powodu kardiomiopatii nie miał szans na dalsze życie, pomyślnie
zostało wykonane w ubiegłym roku w Zabrzu przez docenta Zbigniewa Religę.
Podobne problemy występują przy przeszczepianiu nerek, wątroby, trzustki a
zwłaszcza szarej substancji mózgu, używanej ostatnio do leczenia choroby
Parkin'I"il ~ Bona. Dawcami mogą być tylko kilkutygodniowe płody ludzkie,
urodzone przedwcześ
nie w przebiegu samoistnego poronienia. W Anglii opracowano przepisy ustalające,
kiedy żyjący jeszcze płód można uznać za niezdolny do dalszego życia. Konieczna
jest zgoda rodziców. Podobne sytuacje stwarzają warunki do różnego rodzaju
nadużyć lub ll~ i
wynaturzeń. Śmierć dziecka z wrodzoną wadą serca może nastąpić w każdym okresie
leczenia '~I~ ~ w następstwie różnych powikłań lub wyczerpania się sił
przeciążonego serca. Jest to
tragiczny moment nie tylko dla rodziców, ale również dla lekarzy i pielęgniarek,
zwłaszcza jeżeli udało się im nawiązać serdeczny kontakt z chorym dzieckiem i
jego rodziną. ~~li ' Znane są wypadki, w których po niespodziewanej śmierci
operowanego dziecka cały
personel przez pewien czas był niezdolny do dalszej pracy. Taka śmierć jest
sprawdzianem prawidłowego stosunku całego personelu do chorego dziecka i jego
otoczenia. I~~I. Szczere i obiektywne przedstawienie sytuacji na początku,
włoźenie maksimum
wysiłku dla ratowania życia oraz prawidłowa informacja o przebiegu leczenia
zwykle znajdują uznanie i wdzęcznośe u rodziców, nawet jeżeli ostateczny wynik
będzie ~II I niepomyślny.
Nowoczesna diagnostyka wad serca i kardiochirurgii u małych dzieci jest
problemem bardzo złożonym, gdzie nieprzestrzeganie podstawowych norm etycznych
może
~ mieć groźne następstwa, chociaż zwykle jest trudne do udowodnienia. Decydujące
o źyciu dziecka postanowienia muszą być podejmowane kolektywnie w imię szeroko
98
rozumianego dobra dziecka, chociaż zwykle bez jego zgody, a trzeba się liczyć z
tym, że takie często wbrew opinii rodziców, którzy nie mają moźliwości
prawidłowo ocenić różnych zagrożeń, które mogą wystąpić w różnych okresach Tycia
ich dziecka.
99
Kazimierz Lodziński
ETYKA, LECZENIE I BADANIA NAUKOWE V~' PRAKTYCE CHIRURGA DZIECIFCEGO
Tylko dziecko kochamy zu to, że jest, cztowieku dorosłego kochamy za to, czym
jest.
Stefan ~iarezyński
W opinii społeczeństwa zawód lekarza stawiany jest wysoko, a nawet w niektórych
badaniach ankietowych na pierwszym miejscu. Gdy mówimy o etyce zawodowej, r
pewnością najpierw przychodzi nam na myśl etyka lekarza. Przysięga Hipokratesa,
kodeks deontologiczny lekarski jest znany również poza środowiskiem medycznym.
Każda ze specjalności lekarskich stawia w tej dziedzinie określone wymagania,
które chciałbym omówić w odniesieniu do chirurgii dziecięcej. Zawód chirurga
opiera się na gruntownej i rzetelnej wiedzy teoretycznej, a nadto biegłości
technicznej i zdolności do wykonywania skomplikowanych operacji.
Chirurg dziecięcy musi leczyć noworodki z poważnymi wadami wrodzonymi, musi
ratować dzieci po wypadkach, po urazach, po oparzeniach, musi też wkraczać
szybko i zdecydowanie w sprawach, które bez jego pomocy kończyłyby się
tragicznie choćby w przypadkach zapalenia wyrostka robaczkowego, na które
człowiek może zachorować w każdym wieku, nawet w pierwszych dniach swojego
Tycia.
Nie wystarczy ogarnięcie rozległej wiedzy na podstawie piśmiennictwa naukowego.
Potrzebne jest doświadczenie podbudowane własnymi badaniami. Chirurg musi
wykonywać badania doświadczalne na zwierzętach, ale nie znaczy to, że może
zrezygnować z badań klinicznych przy łóżku chorego. Badania takie muszą być
oczywiście przeprowadzane nie tylko bez szkody dla chorego - a przeciwnie, z
myślą o jego korzyści. Jest to jedna ze sfer działalności zawodowej, w której
zasady etyki muszą być uwzględnione. Poszukiwanie właściwych norm postępowania w
tym zakresie nurtuje wszystkie narody, społeczeństwa całego świata.
Reguły Norymberskiej Światowej Organizacji Zdrowia wyraźnie wskazują na
konieczność przestrzegania przez lekarzy zasad etyki zawodowej.
Podkreśla się, że zamiar przeprowadzenia jakichkolwiek badań musi być w zgodzie
z humanistycznym celem medycyny. Zespół podejmujący badania powinien mieć
szczególne kwalifikacje i pozostawać pod nadzorem instytucji, w której się je
dokonuje.
Sejm PRL uchwalił ustawę ogłoszoną 1 lipca 1985 roku, z której wynika, że nie
popełnia przestępstwa, kto w celu eksperymentu działając w granicach
dopuszczalnego ryzyka, spowoduje szkodę, chociaż spodziewał się korzyści.
Do takiego działania potrzebna jest zgoda, a spodziewane korzyści muszą
przewyższać możliwości wywołania szkód.
Wynika stąd, że wszelkie badania należy przeprowadzać w granicach dopuszczalnego
ryzyka, a kryteria programu naukowego łączyć z zasadami etyki.
Winna też być zachowana zasada uzyskania zgody na publikowanie badań nad ludźmi,
zwłaszcza badań poznawczych zawierających ryzyko lub stanowiących eksperyment
leczniczy. Podobnie ma się sprawa z referowaniem trudnych przypadków
kazuistycznych.
Wszystkie wymiPninnP nnwyiPj rPnnły nhnwią~nią ohirnrva rlzierircPVn Pnnarlm w
swoim postępowaniu powinien on się liczyć szczególnie z poszanowaniem odrębności
dziecka i jego cierpienia oraz osobowości prawnej. Ma wykonywać swój zawód z
sumiennością, godnością i szacunkiem dla pacjenta - stawiając obowiązek wobec
chorego przed wszystkimi innymi przesłankami. Uznając prawa każdego człowieka,
ma okazywać poszanowanie dla życia ludzkiego od chwili poczęcia.
Pediatra chirurg codziennie staje w obliczu konieczności podejmowania decyzji
leczenia nowonarodzonych dzieci obarczonych wadami rozwojowymi. Niektóre spośród
tych wad powodują trwałe kalectwo. Zdarzają się opinie, ie dzieci narodzone z
bardzo poważną wadą traktować trzeba jako tragiczną pomyłkę genów, błąd natury.
W niektórych przypadkach nic pomóc nie można, np. w przypadku bezmózgowia, ale
jest wiele dzieci z ciężkimi wadami, jak na przykład z przepukliną rdzenia
kręgowego, z niedorozwojem rdzenia i wodogłowiem, którym można chociażby ulżyć w
cierpieniu. Zarówno ubytek w powłoce grzbietu ponad niedorozwiniętym rdzeniem
można plastycznie pokryć - podobnie udaje się zniwelować skutki wzmożonego
nadciśnienia wewnątrzczaszkowego i leczyć w ten sposób objawy wodogłowia.
Pozostają jednak inne następstw2 wady rdzenia kręgowego, jak porażenia lub
niedowłady kończyn dolnych, zwieraczy pęcherza moczowego lub odbytu.
Czy można odmówić leczenia? Z pewnością nie. Lekarz nie ma prawa odmówić pomocy.
To jest jasne.
Lekarz nie ma prawa wyrazić zgody na eutanazję w jakiejkolwiek jej postaci.
Jeżeli lekarz będzie decydować, kto ma żyć, a kto nie, wówczas czy znajdzie się
ktokolwiek, kto zechciałby pójść po poradę do takiego medyka?
A ileż problemów etycznych stwarzają nowe możliwości przeszczepiania narządów.
Nie tylko człowiek dorosły może stać się dawcą narządu. Również nienarodzony
płód wykorzystuje się, przeszczepiając np. tkankę mógową do mózgu chorych na
parkinsonizm. Z jednej strony udziela się pomocy ciężko choremu, z drugiej do
przeszczepu używa się tkanki nerwowej płodu, łamiąc zasadę, że narząd do
przeszczepu pobiera się z chwilą stwierdzenia śmierci samoistnej, a nie
planowanej w ramach zabiegu transplantacji.
Z jednej strony usiłuje się ratować bezbronne istoty nowonarodzone lub jeszcze
nie narodzone, nawet z najcięższymi wadami, z drugiej słyszy się głosy o
możliwości ułatwienia śmierci tym którzy jej pragną, którzy czują, że są
nieznośnym ciężarem dla rodziny.
Istnieją kraje, w których niektórzy lekarze dopuszczają wstrzymanie się od
podawania leków noworodkom z upośledzającymi rozwój psychomotoryczny wadami.
W naszym kraju nie praktykuje się takiego postępowania.
100
101
Często powtarzamy, że miarą kultury społeczeństwa jest stosunek do ludzi
kale-
ii kich. Ale jakże często w praktyce jesteśmy daleko w tyle za tymi
społeczeństwami,
i w których mniej się liczą deklaracje słowne a więcej czyny.
Włodzimierz Fijałkowski
ij Medycyna w szczególny sposób umożliwia zetknięcie się z wartościami
ety-
eznymi. Bezpośrednie spotkanie ze światem chorych dzieci z pewnością uczy
sensu
życia i wskazuje, że tkwi on poza nami. MORALNE ASPEKTY PRACY
GINEKOLOGA,
I~
. t Z1/'~t !~'1r~~ A T
, flnTiflt:lir !~/'~ ~
L...:1 ...:nl~..n. ~wtvrk: %dflte Cl1[11P 1'VLVGl~lll~tl 1 JL1~JUVLVIItf
-
ii Chirurg dziecięcy doznaje niejednukruimi~ ~..w.. .." ..
"' "' '
il chyba sprawę jak wielkim zaufaniem darzą go rodzice, powierzając życie
i zdrowie
'I swoich pociech jego rękom, wiedzy, doświadczeniu.
Stąd impuls do stałego pogłębiania wiedzy, do oparcia swojej sztuki na
rzetelnej Nauka i wiedza medyczna
i prawdzie naukowej, stąd dyskusje i stałe podejmowanie problemów
etycznych. Potni- są narzędziem pracy leka-
II rza, ale nie morywem jego
fanie w takich razach własnej ignorancji, niewiedzy i nieudolności jest
niedopu- dzialania.
szczalne. Tadeusz Kielanozuski
Nie chodzi tu tylko o paragrafy, formuły etyki zawodowej. Jak mówił przed
stu
ji laty częstochowski lekarz Biegański, formułki pozostaną martwą literą,
jeżeli nie będą W środowiskach lekarskich, w tym również w polskim, obserwuje
się zjawisko
wypływały z własnych ideałów przyświecających postępowaniu każdego z
lekarzy. polaryzacji stanowisk. Z jednej strony zaznacza się coraz wyraźniej
opowiadanie się za
Nie szukać przyczyn zła zbyt daleko, ale zacząć odnowę służby zdrowia od
swego spójnym systemem wartości obejmującym aspekt materialny, duchowy i
transcen-
postępowania. dentny w życiu człowieka. Z drugiej strony nasilają swą
aktywność środowiska, repre-
Nie wstydźmy się, mówiąc, że odnowę trzeba zaczynać od samego siebie. Nie
zentujące redukcjonistyczną wizję człowieka, ograniczoną do wartości
biologiczno-
wstydźmy się powtarzać, że zło trzeba zwalczać dobrem. zdrowotnych,
stanowiącą kontynuację dziewiętnastowiecznego pozytywizmu.
i Odpowiedzi na wiele pytań i wątpliwości moralnych z zakresu etyki trzeba
szukać Przyjęcie i realizowanie całościowego systemu wartości wiedzie do
poszanowania
' w swojej postawie, szacunku do bliźniego, poszanowania pracy i
odpowiedzialności za człowieka i zachowania jego godności osobowej. Niepełny
system wartości przejawia
powierzone nam obowiązki, uczciwości kontrolowanej własnym sumieniem.
cechy relatywizmu etycznego i warunkuje zjawisko dostosowywania działań i
motywa-
Potrzebna jest wiara, że cokolwiek czynimy, jest wkładem w nasz rozwój.
cji do ocen jednostronnych i subiektywnych, niejednokrotnie sprzecznych z
uniwer-
,~I
Jesteśmy świadomi wspólnego dziedzictwa. Zwróćmy uwagę, że to co pozostało
samym, niezmiennym prawem powszechnej miłości, pobudzającym do działań
służą-
dobrem, jest efektem pracy niektórych z naszych wielkich poprzedników,
wychowaw- tych autentycznemu dobru człowieka.
I
ców. Przypomnijmy sobie ich zalecenia i nauczmy się szanować słowa i
dzieła mąd- Występowanie obu orientacji w środowisku lekarzy i innych
pracowników służby
Tych naszych nauczycieli. To oni pozostawili nam również trochę piękna,
jakim może zdrowia zajmujących się ginekologią i położnictwem oraz seksuologią
ma szczególny
u ~L
pochwalić się służba zdrowia, a konkretnie i chirurgia dzieci. wydźwięk
przez to, że w tej samej grupie zawodowej ludzi występuje gotowość poświę-
cenia się dla ochrony zdrowia i życia oraz akceptacja czynności
zmierzających do
l~ ,~ niszczenia zdrowia i życia.
1 Ilustruje to zestawienie dwóch zdań zaczerpniętych z podręcznika
etyki i deonto-
i
i logii lekarskiej (9) umieszczonych na tej samej stronie. W pierwszym
z nich autor
i
i I stawia kategoryczny postulat: "Lekarz jest i musi pozostać zawsze
obrońcą życia,
a powierzający mu się człowiek chory musi wiedzieć, że lekarz zrobi
wszystko, co jest
w jego zawodowej i ludzkiej mocy, by mu życie ratować i przedłużać".
Drugie z tych
I zdań anuluje słowo "zawsze": "Legalnie przez lekarza specjalistę
wykonany zabieg jest
może złem (jest zabiciem ludzkiego płodu), ale na pewno mniejszym
złem niż zabieg
', ~ brudno, tajnie, niefachowo wykonany, doprowadzający do choroby
kobiety, a nawet do
jej śmierci". Autor najwidoczniej nie czuje i nie uświadamia sobie
sensu tego zdania
I ! w odniesieniu do poczętego dziecka, skoro na tej samej stronie swego
podręcznika
i' 'i ~ dochodzi do następującego wniosku: "Jak widać z powyższego,
współczesne zasady
etyki lekarskiej są bogatsze od starożytnych, hipokratesowych...".
il il 102 103
W Rzeczypospolitej Polskiej do wybuchu II wojny światowej obowiązywała
następująca formuła Przyrzeczenia, składanego przez studentów medycyny po ich
immatrykulacji:
"Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie
będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy kobiecie środka na poronienie. W
czystości i niewinności zachowam życie swoje i sztukę swoją..." (7).
Zniesienie zakazu sztucznych poronien przez usiawuuawmwo o..... nl:~j~!-^-'-ł
głoszone zasady etyki i deontologii lekarskiej dezaktualizują w praktyce
wskazania ujęte w przysiędze Hipokratesa i nie kwestionowane do lat
pięćdziesiątych naszego stulecia. Jakkolwiek Hipokrates źył w IV wieku przed
(:hrystusem, rodowód treści zawartej w przysiędze sięga panowania Imhotepa (
13). Tak więc jej oddziaływanie utrzymywało się nieprzerwanie przez blisko pięć
tysięcy lat. Dopiero przed kilkunastu laty w Przyrzeczeniu lekarskim składanym
przez młodych adeptów medycyny w Polsce Ludowej skreślono zdanie dotyczące
ochrony Tycia ludzkiego. Formuła tego przyrzeczenia obecnie jest następująca:
"Przyjmuję z czcią i głęboką wdzięcznością nadany mi stopień lekarza i
podejmując całą wagę związanych z nim obowiązków, przrzekam i ślubuję, źe w
ciągu całego życia będę spełniał wszystkie prawem nałożone obowiązki..." (13)
Przytoczony fragment i dalsze zdania owego przyrzeczenia naśladują styl
przysięgi Hipokratesa, ale przecież zasadniczo dobiegają od jej istoty,
uchylając postulat i obowiązek ochrony poczętego dziecka. W to miejsce wstawiono
ogólnikowe zobowiązanie do wykonywania zaleceń nałożonych przez prawo...
'Tymczasem w przepisach prawnych występują krańcowe sprzeczności w uznaniu praw
dziecka w pierwszej - wewnątrzmacicznej fazie jego życia i rozwoju. Jakkolwiek
prawo dzieckiem ókreśla człowieka od poczęcia do okresu pełnoletności włącznie
(np. artykuł 77 Kodeksu Rodzinneg i Opiekuńczego), to jednak zagadnienie
podmiotowości dziecka poczętego (nasciturus) zostało tam całkowicie pominięte (
10).
We wskazaniach etyki lekarskiej nie przestrzega się nawet tych przepisów
prawnych, które mogłyby pomóc medycynie formułować jej własne wymogi
deontologiczne. Artykuł 1 ustawy Lekarskiej z 1950 roku określa dobitnie, że
"wykonywanie zawodu lekarza obejmuje rozpoznanie, leczenie i zapobieganie
chorobom, a także wydawanie orzeczeń lekarskich". W świetle tej definicji używa
się bezprawnie formuły "zabieg przerwania ciąży", określając w ten sposób
czynność nie służącą ani rozpoznawaniu, ani leczeniu, ani zapobieganiu. Zabieg
lekarski ze swej natury nie może służyć zabiciu niewinnej istoty ludzkiej.
Nie respektowanie prawa do życia człowieka w pierwszej fazie jego istnienia
zarówno w przepisach prawnych jak i w wymogach etyki i deontologii lekarskiej
rzutuje na wszystkie główne problemy natury moralnej występujące w codziennej
pracy lekarza ginekologa-położnika i seksuologa. Do problemów związanych z tą
dziedziną działalności służby zdrowia należą:
I Etyka seksualna
II Wychowanie dzieci i młodzieży w nurcie integralnego przeżywania seksualności
III Ekologiczne aspekty prokreacji IV Obrona poczętego dziecka
Rozważanie poszczególnych problemów może okazać się pomocne w wyborze drogi
postępowania, zgodnego z uniwersalnym systemem wartości. Wyboru takiego dokonać
trzeba tym bardziej, że obecnie polaryzacja stanowisk zarysowuje się coraz
dobitniej.
I. Etyka seksualna
Katolicka doktryna etyczna opiera moralność seksualną na podstawach określonych
rozumną naturą człowieka (12). W tradycyjnej etyce tomistycznej podstawy te
utożsamiały się z prawem naturalnym, czyli właściwym tylko człowiekowi ładem
moralnym, a jednocześnie źródłem szczegółowych norm jego postępowania.
Współcześni autorzy tomistyczni oraz chrześcijańscy fenomenologowie szukają
źródeł moralności seksualnej głównie w strukturze osoby ludzkiej. Prawo
naturalne, jako skodyfikowany system norm, kojarzy się z bezwzględnością nakazu
panującego nad człowiekiem autorytetu. Natomiast osoba ludzka przedstawia
egzystencjalnie daną rzeczywistość wcieloną w żywych, konkretnych podmiotach.
Każdy z nich nosi w sobie pierwiastek ducha (sacrum), na którym opiera się
wielkość i godność jego natury. Moralność seksualna jest więc nie tylko
fenomenem wyłącznie ludzkim, ale ponadto fenomenem uczestniczącym w osobuwej
godności człowieka.
Integralność osoby ludzkiej stanowi podstawowy czynnik warunkujący odczytanie
sensu i znaczenia seksualności w realizowaniu się człowieka. Dualistyczna
koncepcja przeciwstawiająca duszę ciału wywarła silny wpływ na dezintegrację
przeżyć w sferze seksualnej. Doszło do przeciwstawienia się sobie dwóch
elementów płciowości: kontaktowego i prokreacyjnego.
A. Kępiński zwraca uwagę na fakt, że nasilenie popędu płciowego u zwierząt
występuje w krtókich odcinkach czasu związanego z rują. W ten sposób dynamika
popędu zbliża się bardziej do dynamiki innych podstawowych potrzeb
biologicznych. W człowieku natomiast popęd seksualny występuje stale jako
czynnik konstytuujący jego naturę i oddziaływujący na jego zachowanie od
dzieciństwa aż do śmierci (8).
Generator energii związany ze sferą seksualną uzdalnia człowieka do wychodzenia
z własnej izolacji, sprzyja gotowości bycia darem dla drugiego człowieka i
wzajemnego przyjęcia jego jako daru. Znaczenie owego generatora nie sprowadza
się do fenomenu związku dwojga osób odmiennej płci, tworzących małżeństwo
przekształcające się w rodzin. Dynamika seksualna uczestniczy również w
relacjach międzyosobowych jako czynnik sprzyjający otwarciu się na drugiego
człowieka, jako dar budowania jedności. Jest to więc dynamika ukierunkowana na
międzyosobową komunikację. Szczególną postacią wyrażania się dynamiki seksualnej
jest powstanie wyłącznej i trwałej więzi między mężczyzną i kobietą, kiedy to
dwoje stają się "jednym ciałem" realizując swe małżeńskie i rodzicielskie
powołanie dla osiągnięcia pełni swego człowieczeństwa.
104 105
Na obszarze całej sfery popędowej człowiek jest sobie zadany. Prawidłowość ta
występuje zarówno w sferze płciowej, jak w sferze popędu samozachowawczego,
poznawczego, popędu do posiadania itp. W procesie wychowania i samowychowania
trudno nie zauważyć oddziaływań dezintegrujących, odnoszących się szczególnie do
sfery płciowej. Sfera ta stała się terenem eksploatacji dla wydobywania z niej
maksimum przyjemnych doznań. Napięcie związane ze sferą płciową traktuje się
jako
-lóuC~:.^..^.1ll T~."-=C2ł_~rm wyzwalacz energn bezuzytecznej, bo siuiąccj
wyu`or.:zu r,.~
napięcie to jest cenną energią, przjawiającą zdolność dużej plastyczności.
Cały problem etycznego wychowania człowieka w sferze płciowej sprowadza się do
podjęcia działań warunkujących przetwarzania poruszeń popędowych, ich
przemienianie i uwewnętrznianie dla wydobywania z nich treści służących
międzyludzkiej komunikacji, wyrażanej zgodnie z etapem rozwoju człowieka i drogą
jego powołania. Niedocenianie procesu przemian i ukierunkowania energii
seksualnej sprawia, że samo opanowywanie się nie jest w stanie skutecznie
przezwyciężać utrzymywania się negatywnych wzorców zachowań. Przetworzona
energia może zasilać różne formy aktywności i uczestniczyć w pogłębianiu więzi
człowieka z otaczającym światem.
II. Wychowanie dzieci i młodzieży w nurcie integralnego przeżywania seksualności
3. Elementy ludzkiej seksualności, zarówno tizyczne, jak również duchowe,
psychologiczne czy prokreacyjne, powinny być zrozumiane i zintegrowane przez
człowieka w każdej fazie życia.
4. Miłość, wielkoduszność, wierność i stałość małżonków daje poczucie
bezpieczeństwa im jako osobom, a także ich dzieciom. Wiedza o sobie i o
współmałżonku warunkuje właściwe relacje. Odpowiedzialność za regulację poczęć
mieści się integralnie w ruch relaciach
5.'Proces wychowania powinien być rozumiany jako udzielanie informacji w ramach
dialogu, co oznacza jednocześnie wysłuchanie i akceptację siebie nawzajem na
równej płaszczyźnie (osoba w stosunku do osoby czy małżeństwo w stosunku do
małżeństwa). W ten sposób małżeństwo staje się odpowiedzialne nie tylko za
przyjętą metodę regulacji poczęć, lecz za dobrowolnie wybraną drogę życia w
miłości wzajemnej.
6. W tym kontekście naturalne planowanie rodziny określa się jako dialog wiodący
do odpowiedzialnego rodzicielstwa opartego na wykształconej świadomości i
akceptacji cyklicznych faz płodności i niepłodności. Wynikająca z miłości
powściągliwośe w życiu małżeńskim staje się podstawą tego dialogu.
Program nakreślony przez JFFLP jest spójny, oparty na podstawach wszechstronnego
rozwoju człowieka. Program ten zmierza do wychowania młodego pokolenia w duchu
szacunku dla osoby i odpowiedzialności w dziedzinie prokreacji.
Przysposobienie do życia w rodzinie, mieszczące się w programie szkolnym,
pozostaje pod dominującym wpływem seksuologów upatrujących w skrajnym
biologizmie i antykoncepcji narzędzie do rozwiązania problemu erotyzmu
młodzieży. Abstrahując od ekologicznych zniszczeń, jakich dokonuje antykoncepcja
na terenie płciowości człowieka, tworzy ona mentalność charakteryzującą się
lękiem przed płodnością, ucieczką przed poznaniem i akceptacją prawidłowości
naturalnych związanych z biologicznym rytmem płodności i niepłodności oraz
kształtuje postawy skierowane przeciw życiu.
Międzynarodowe Towarzystwo Promocji Tycia w Rodzinie (International Federation
for Family Life Promotion + JFFLP) przeciwstawiło swój program międzynarodowej,
zorganizowanej akcji kontroli urodzeń (Birth (:ontrol), znajdującej
odzwierciedlenie w programie Towarzystwa Rozwoju Rodziny. Stoi ono na
stanowisku, że "człowiek potrzebuje wychowania, aby mógł wzrastać w wolności,
wiedzy o sobie i odpowiedzialności za cały swój potencjał rozwojowy jako osoba
(3). Następujące zasady i odniesienia uzasadniają to przeświadczenie:
1. Rodzina, stanowiąca zasadniczą podstawę rozwoju społeczeństwa, składa się z
trzech istotnych elementów: mężczyzny jako osoby męża i ojca, kobiety jako osoby
żony i matki, dziecka obecnego aktualnie lub potencjalnie, uznanego za osobę od
poczęcia.
2. Rozwój człowieka jako osoby jest procesem powolnym i ciągłym. Przezwyciężanie
trudności i wzmacnianie osiągnięć rozwojowych wydaje się konieczną częścią tego
procesu. Qdnosi się to do wszystkich aspektów osobowości, łącznie ze sferą
płciową.
III. Ekologiczne aspekty prokreacji
Warunkiem wejścia na właściwy tor myślenia rokującego pomyślny rozwój związku
małżeńskiego jest akceptacja płodności. O ile antykoncepcja jest beznadziejną
próbą ucieczki od płodności, o tyle naturalne planowanie rodziny umożliwia
otwarte odniesienie się do tego faktu. Płodność staje się czynnikiem
więziotwórczym, jeśli zostanie rozpoznana i zaakceptowana jako zdolność obopólna
mężczyzny i kobiety, wymagająca odniesienia się do niej z szacunkiem dla
godności obojga. W myśleniu antykoncepcyjnym płodność funkcjonuje głównie jako
właściwość kobieca, której przeciwstawiano arsenał środków niszczących
wielokrotnie w sposób trwały zdrowie kobiety. Naturalny rytm płodności i
niepłodności występujący w cyklu kobiecym, ale funkcjonujący dla obojga, określa
równorzędne uczestnictwo pary małżeńskiej w realizowaniu zamierzeń
prokreacyjnych. Uwzględnienie we wzajemnych relacjach całej rzeczywistości płci
z jej płodnością sprzyja radosnemu przeżywaniu cyklicznego okresu niepłodności,
kiedy to wyrażanie bliskości zachowuje swą autonomiczność ich wzajemnej więzi
bez angażowania zdolności prokreacyjnej. Jednocześnie wykształca się afirmacja
okresu płodności ze wszystkimi ograniczeniami jako czasu głębokich przekształceń
i transformacji napięć w sferze płciowej w kierunku uzewnętrznienia doznań
pogłębiających więź.
Użycie określenia "czas głębokich przekształceń" zamiast "wstrzemięźliwość"
ukazuje plastyczność w sposobie przeżywania poruszeń i napięć w sferze płci. Tą
drogą dochodzi do wykształcenia się wielopłaszczyznowych odniesień. Przeżywaniu
okresu
106 107
płodności, z zachowanym dystansem wobec odstąpienia od zbliżeń, ma towarzyszyc
postawa twórcza, otwarta na jak najpełniejszy dialog.
Czerpanie radości i zadowolenia z kontaktu w okresie naturalnej niepłodności
sprzyja podtrzymywaniu pozytywnego nastroju w okresie płodności, gdy wyłączenie
zbliżeń jest prostą konsekwencją nie wypowiadania zamiaru poczęcia dziecka. W
proponowanym stylu przeżywania naprzemiennych faz cyklu ukazuje się cała
rzeczywistość i tratność określenia miłości "ZaWJGC pludlic)", vZy it Zac': S:.e
tw^rCT.el, ^tl4ną_rtrj na
życie. Owa otwartość na życie sprzyja budowaniu i doskonaleniu więzi, bez której
zarówno małżonkowie jak i dzieci nie miałyby poczucia bezpieczeństwa. Nowoczesne
i uwzględniające wymogi ekologiczne podejście do problemu prok
reacyjnego zdaje się sprzyjać przekonaniu, że naturalne planowanie rodziny
zostanie zrozumiane i przyjęte w coraz szerszych kręgach społeczeństwa.
Ignorancji na ten temat jest coraz więcej, zatem o dalszym postępie i
upowszechnianiu się metod naturalnej regulacji poczęć zadecyduje
zainteresowanie, kultura oraz aktywność małżeństw zainteresowanych doskonaleniem
życia na różnych jego ścieżkach,
W ginekologicznej praktyce lekarskiej na szeroką skalę stosuje się działania
sprzeczne z wymogami ekologii, niszczące zdrowie kobiety w zakresie funkcji
płciowych. Do działań tych należą: 1. regulowanie długości cyklu, 2,
"wywoływanie miesiączek", 3. nadużywanie gestagenów.
1. Nawyk myślenia antykoncepcyjnego idzie w parze z nieznajomością cyklu w
kręgach profesjonalistów. W rezultacie wiele kobiet zgłaszających się do poradni
ginekologicznej uzyskuje błędną ocenę zjawisk zachodzących w jej organizmie.
Badania naukowe i obserwacje podejmowane przez miliony kobiet wykazały, że tylko
druga faza cyklu, czyli okres czasu od jajeczkowania do wystąpienia krwawienia
miesiączkowego jest stała i wynosi około 14 dni, podczas gdy pierwsza faza,
czyli okres od początku cyklu do wystąpienia jajeczkowania, nawet u
najzdrowszych kobiet, może wykazywać znaczne odchylenia od przeciętnej długości.
O ile II faza pozostaje pod dominującym wpływem hormonu, jakim jest ciałko
żółte, o tyle na przebieg I fazy wywiera wpływ wiele czynników natury
psychogennej, jak stresy, duże natężenie pracy, zmiany klimatu, ciężkie
przeżycia itp. Ponadto nawet znaczne wydłużanie się fazy dojrzewania pęcherzyka
bywa po prostu cechą konstytucjonalną u danej kobiety. We wszystkich tych
przypadkach "regulowanie" cyklu z zastosowaniem preparatów hormonalnych nie
prowadzi do celu, natomiast ubocznie oddziaływuje ujemnie na funkcjonowanie
jajników i na cały układ sterujący cyklem.
2. Wiele kobiet zgłasza się do lekarza w celu "wywołania opóźniającej się
miesiączki". Już samo sformułowanie problemu dowodzi nieznajomości cyklu. Z taką
sprawą nie zgłosi się żadna kobieta prowadząca ciągłą obserwację zmian
zachodzących w cyklu, zwłaszcza wydzielania śluzu i przebiegu podstawowej
temperatury ciała. Ponieważ ciałko żółte, powstałe w pękniętym pęcherzyku,
utrzymuje swą aktywność w ciągu dwóch tygodni, po czym zanika, miesiączka nigdy
się nie spóźnia w stosunku do dnia jajeczkowania dającego się trafnie oznaczyć
na podstawie wymienionych wyżej obserwacji. W nagminnej praktyce lekarz nie
tylko nie prostuje błędnych wyobrażeń
pacjentki, ale ugruntowuje ją w jej błędzie, podejmując równocześnie działanie
skierowane przeciwko zapoczątkowanej ciąży, nadużywając gestagenów.
Przedłużanie się II fazy cyklu powyżej 18 dnia jest niewątpliwym następstwem
poczęcia dziecka. Swiadomość powiązania tych zjawisk zaciera się na tle ogólnej
niewiedzy, zwłaszcza, że trzecia część poczętych dzieci obumiera bardzo wcześnie
i tylko wydłużona o kilka dni I I faza cyklu oraz obfitsze i dłuższe krwawienia
wskazują na ren epizud.
3. Nadużywanie gestagenów jest działaniem antyekologicznym, niszczącym zdrowie
kobiety nie tylko w zakresie funkcji płciowych.
IV. Obrona poczętego dziecka
Z ochroną i obroną poczętego dziecka wiąże się bezpośrednio problem tzw.
"wskazań do przerywania ciąży". Już samo użycie i posługiwanie się tym terminem
"wskazań lekarskich do przerywania ciąży" jest sprzeczne z zasadami
deontologicznymi lekarskimi. Nic może przecież być wskazań lekarskich do
zabijania człowieka, a zwłaszcza do zabójstwa przez człowieka, którego głównym
obowiązkiem etycznym jest ratowanie, ochrona oraz obrona życia ludzkiego.
Poradnictwo antykoncepcyjne pełni funkcję upowszechniania patologii
indywidualnej, rodzinnej i społecznej. Równolegle ze szkodliwym oddziaływaniem
na organizm kobiecy występuje zagrożenie zdrowia populacji dzieci poczętych w
póżniejszym terminie, już po odstawieniu środków hormonalnych bądż chemicznych.
Ponadto nowoczesna antykoncepcja preferuje środki wczesnoporonne, do których
należy wkładka domaciczna oraz tabletka hormonalna, zwłaszcza jej nowsze
generacje. Szczególne miejsce w praktyce ginekologicznej zajmują sztuczne
poronienia.
Problem tzw. "wskazań lekarskich" do "przerwania ciąży".
Podmiotowość moralna i prawna dziecka poczętego (nasciturus) nie znajduje
żadnego odzwierciedlenia w świadomości nauczycieli medycyny określających
odpowiedzialność lekarza związaną z dokonywaniem sztucznych poronień. Przykładem
może być fragment, zaczerpnięty z podręcznika dla studentów medycyny: "z
lekarskiego punktu widzenia zabieg przerwania ciąży jest niewątpliwie
nieobojętny dla zdrowia ciężarnej kobiety... Z każdym zabiegiem wiąże się pewne
ryzyko, chociażby z uwagi na konieczność wprowadzenia w narkozę ... Rozszerzenie
szyjki stwarza możliwość jej naddarcia, źródłem ryzyka jest upływ krwi przy
odklejaniu jaja płodowego od silnie ukrwionej i doczesnowo zmienionej błony
śluzowej macicy ..." Takie określenia, jak zabieg i przerywanie ciąży tworzą
dymną zasłonę, spoza której nie widać poczętego człowieka.
W podrozdziale wspomnianego podręcznika zatytułowanym "Przerywanie ciąży",
mieszczącym się w rozdziale dotyczącym regulacji urodzeń, wymieniono 170 chorób
mających stanowić tzw. wskazanie lekarskie do zabicia poczętego dziecka (2).
Wśród tych jednostek chorobowych znajdują się takie, jak zapalenie skóry i
mięśni,
108 I 109
olbrzymie żylaki kończyn dolnych, naświetlenie promieniami Roentgena ciężarne(
macicy, przebycie chorb psychicznych związanych z ciążą i pologiem, wystąpienie
u któregoś z rodziców lub u któregoś z dzieci choroby psychicznej itp.
Przytoczone przykładowo choroby, umieszczone na liście zagrożeń - życiu, czy
zdrowiu? - kobiety, budzą zrozumiałe zdziwienie i istotne zastrzeżenia. Istotne
zastrzeżenia wzbudza jednak nie tylko rodzaj choroby, ale metodologiczne
potraktowanie problemu: tutaj rozpatruje się chorobę w oderwaniu od konkretnego
człowieka. Przecież każda z wymienionych na tej liście chorób może mieć u danej
kobiety bardzo różny przebieg. Ważny bywa także wpływ samej ciąży na aktywność
procesu chorobowego. To ostatnie stwierdzenie zilustruję kilkoma przykładami.
Przypominam sobie kobietę z nadciśnieniem samoistnym (choroba ta figuruje także
jako wskazanie do stracenia dziecka), która miała jedno tylko pragnienie: aby
ciąża trwała jak najdłużej, choćby cały rok. Dlaczego? Ponieważ w qkresie całych
dziewięciu miesięcy ciśnienie krwi obniżyło się u niej znacznie, a jednocześnie
ustąpiły dokuczliwe migreny towarzyszące wysokiemu ciśnieniu.
Inny przykład. Trzej ginekolodzy orzekli, niezależnie od siebie, że rodzice
powinni pozbyć się dziecka ze względu na kilkakrotne naświetlenie podbrzusza
matki promieniami Roentgena po złamaniu kości miednicy podczas wypadku
samochodowego. Rodzice, pomimo roztoczenia przed nimi ponurych perspektyw,
zdecydowali inaczej: przyjmują dziecko takie, jakim będzie. Po sześciu
miesiącach urodziło się dziecko zdrowe, bez żadnych następstw związanych z
naświetleniem.
Źródłem wielkiej rozterki było oświadczenie kierowniczki Kliniki
Diabetologicznej Akademii Medycznej, z którą współpracowałem jako konsultant.
Matce, która urodziła troje dzieci, zaleciła stanowczo pozbycie się czwartego z
uwagi na zaawansowaną postać cukśzycy. Orzekła nieuchronność powikłań w
przypadku kontynuowania ciąży. W tym przypadku kobieta nie zastosowała się do
narzuconych jej zaleceń i urodziła czwarte dziecko w dobrym stanie. Co więcej,
stan jej zdrowia wyraźnie się poprawił. Z takiego przebiegu cukrzycy u
wymienionej chorej skorzystałem i ja osobiście: doświadczenie to wpłynęło na
zmniejszenie nacisków na mnie z powodu nie stawiania wskazań do przerwania
ciąży.
W 1975 roku przeprowadziłem analizę przebiegu sztucznych poronień dokonanych u
857 kobiet w jednej z klinik ginekologicznych na terenie Polski (6). Z ogólnej
liczby "zabiegów" 846 wykonano "ze wskazań społecznych", zaś 11 "ze wskazań tzw.
lekarskich". Wśród chorób uzasadniających dokonanie sztucznego poronienia
znajdowały się takie, jak niedokrwistość hemolityczna, niedawno wykonana
urografia roentgenowska, uraz czaszki po wypadku samochodowym, stan po przebytym
zapaleniu mięśnia sercowego w związku z przebytą w dzieciństwie chorobą
reumatyczną. W tym ostatnim przypadku dla przyzwoitości użyto formuły:
"wskazanie spolecznolekarskie".
Przeprowadzona analiza pozwoliła mi na wyprowadzenie następujących wniosków:
1. na 11 przypadków zakwalifikowanych jako wskazanie lekarskie, przynajmniej u
sześciu kobiet trudno dopatrzyć się zagrożenia dla zdrowia matki z tytułu
przebytej
lub istniejącej choroby; w jednym przypadku sztuczne poronienie wykonano z uwagi
na rzekome zagrożenie dziecka;
2. jedna kobieta straciła życie na skutek przeprowadzonego "-nabiegu", przy czym
sekcja zwłok ujawniła, że wada serca stanowiąca "wskazanie" do sztucznego
poronienia nie spowodowała zaburzeń w krążeniu, uniemożliwiających bezpieczne
kontynuowanie ciąży. Nasuwa się wobec tego pytanie, czy nie nazbyt pochopnie
upatruje się
.. ~.....~Z.ny :: ~Or~..awaau SYvSvhii raiOwaąaia Zyia ii`aiki YiW u Za~Cir~ćeiW
li ~~ tć aiW
ny dziecka. Może większe niebezpieczeństwo grozi jej ze strony lekarza?
Etyce i deontologii lekarskiej było poświęcone sympozjum w Bydgoszczy,
zorganizowane przez nauczycieli akademickich i studentów tamtejszego wydziału
lekarskiego (I1) w dniu 14 marca 1981 roku. Co najmniej kilka wypowiedzi w
dyskusji zasługuje na szczególną uwagę. Przytoczę niektóre:
"Może nie zaryzykowałbym powiedzenia, że w chwili obecnej w ogóle medycyna nie
zna wskazań do przerwania ciąży, bo to byłoby na pewno nieścisłe, ale
zaryzykuję, że w medycynie wewnętrznej tych wskazań jest niesłychanie mało"
(prof. dr hab. Bogdan Romański).
"`Ji~ naszej klinice (ginekologicznej) wykonano 24 zabiegi przerwania ciąży ze
wskazań lekarskich. Po dokładnej analizie uważam, że tylko dwa przypadki nadają
się do takiej kwalifikacji" (doc. dr hab. Wiesław Szymański).
"Absolutnie nie mogę się zgodzić z tym, że zabieg przerwania ciąży jest
zabiegiem lekarskim, a więc termin "wskazanie lekarskie" trzeba zastąpić jakimś
innym terminem" (prof. dr hab. Adam Bilikiewicz).
Opinia Bilikiewicza trafia w sedno sprawy. Lekarz nie może rościć sobie prawa do
wydawania wyroków śmierci na człowieka, a przecież taki jest sens określenia
"wskazanie lekarskie do przerwania ciąży". Ga terminem "przerwanie ciąży" kryje
się zabicie poczętego dziecka. Podtrzymywanie tego sformułowania deprawuje
myślenie adeptów medycyny i stawia lekarza w pozycji nadczłowieka, któremu
przysługuje niezwykły przywilej: przywilej uśmiercenia niewinnych istot
ludzkich. Istota rzeczy polega na tym, że taki przywilej jest bezprawny,
niezależnie od motywów skazywania na śmierć. Natomiast w przypadkach
bezpośredniego zagrożenia życia matki wyłonienie dziecka stwarza mu jakąś szansę
przeżycia, zależnie od stopnia dojrzałości i warunków dalszegj inkubacji, matce
natomiast przynosi odciążenie od dalszego trwania procesu ciążowego.
Podtrzymywanie, a wcale nierzadko wprost forsowanie rzekomej konieczności
zabijania z tzw. "wskazań lekarskich" dzieci poczętych wykorzystuje się dla
usprawiedliwienia także "wskazań społecznych". W rzeczywistości chodzi o
wyjątkowe sytuacje, w których lekarz powinien uczynić wszystko co możliwe, bo
chronić oba życia, jakkolwiek działanie jego nie zawsze będzie uwieńczone
sukcesem. W każdym razie zakładanie metodyczne zabicia dziecka "dla ratowania
matki" jest przykładem zafałszowania obrazu sytuacji i tendencyjnego
uzasadnienia motywów działania, sprzecznego z deontologią lekarską.
Lekarze, położne oraz słuchaczki szkół medycznych, respektujący świętość i
nietykalnośe poczętego dziecka, mają punkt oparcia dla wyrażania sprzeciwu w
przy
110 111
padku narzucania im postępowania niezgodnego z duchem etyki lekarskiej. W dniu 3
czerwca 1967 roku, po kilku latach pracy przygotowawczej, zostały zatwierdzone
przez Walne Zgromadzenie Delegatów Polskiego Towarzystwa Lekarskiego "Zasady
etyczno-deontologiczne" (14). Wśród zasad szczegółowych znajduje się zasada
oznaczona numerem siódmym, sformułowana w sposób następujący: "Lekarz powinien
odmówić wykonania czynności, które według jego przekonania i sumienia mogą być
a~icuuiiwc iuu nicciywuc" ( i).
Znamienna jest wypowiedź dr Bernarda Nathansona, autora filmu pt. "Niemy krzyk",
w którym - dzięki nowoczesnej aparaturze ultradźwiękowej - po raz pierwszy można
zobaczyć przebieg procedury sztucznego poronienia od strony ofiary, to jest od
strony dziecka poddanego torturom i całej przemyślnej technice zabijania.
Znamienne są słowa komentarza: "Doszedłem do wniosku, że nie ma żadnej istotnej
różnicy" - mówi autor filmu - "Między dziesięciotygodniowym płodem i dzieckiem w
okresie okołoporodowym. Dokonywanie sztucznego poronienia jest dzieciobójstwem.
Zabijany płód doznaje takich samych cierpień jak dorosły torturowany skazaniec
... Zniszczenie żyjącej istoty ludzkiej nie stanowi żadnego rozwiązania kwestii
indywidualnej czy społecznej. Odwoływanie się do takiego gwaku jest zgodą na
naukową i etyczną degradację".
Po II wojnie światowej nastąpiło zderzenie dwóch przeciwstawnych zjawisk: z
jednej strony wydano wiele międzynarodowych paktów i deklaracji gwarantujących
niezbywalne prawa dzieci przed ich urodzeniem się oraz kodeksów deontologicznych
nakazujących chronić Tycie człowieka od chwili jego poczęcia, z drugiej zaś
nastąpiło upowszechnienie się ustawodawstwa legalizującego sztuczne poronienia.
W naszym kodeksie prawa cywilnego obok ustawy "O dopuszczalności przerywania
ciąży" z dnia 27.IV.1956 r. ( 12), nie brak odniesień do okresu
przedurodzeniowego w duchu ochrony jego dóbr osobistych. Człowiekowi w tym
okresie przysługuje prawo spadkowe, w razie potrzeby ustanawia się dla niego
kuratora. Po urodzeniu się człowieka może uzyskać odszkodowanie, jeśli poniósł
trwałe szkody na zdrowiu w okresie swego życia wewnątrzmacicznego. Wobec uznania
praw człowieka poczętego w I fazie jego rozwoju kwestionowanie prawa do
urodzenia się jest krzyczącym absurdem. Nie można uznać za obowiązujące w
sumieniu prawo swobody wyboru zachowania życia ludzkiego lub jego zniszczenia.
Prof. J. Bogusz w pracy poświęconej eutanazji ( 1 ) przypomina hitlerowskie
metody niszczenia "bezużytecznych pożeraczy chleba" i wyrok w Norymberdze z 1947
roku. Zwraca uwagę następujący fragment tekstu: "Z kręgu rozważań na temat
eutanazji wyłączyć należy sprawę uśmiercania dzieci głęboko upośledzonych.
Smierć eutanatyczna zakłada, zgodnie z prawną definicją, śmierć na żądanie
chorego i pod wpływem współczucia dla niego. Głęboko upośledzone dziecko nie
może wyrazić takiego żądania, zresztą takie żądanie dziecka i tak nie mogłoby
być uznane za ważne. Co się tyczy współczucia, to mogłoby chodzić chyba o
współczucie rodzicom czy rodziców dla siebie samych, a nie o współczucie
dziecku. Nie można by tego uważać za śmierć eutanatyczną, ale za zabójstwo.
Opierając się na rozważaniach lekarskich i ludzkich wypada przyjąć, że
zgładzanie tych dzieci jest nie do przyjęcia".
Czytając powyższy tekst trudno nie myśleć o dziecku w ukrytej fazie życia,
którego "głębokie upośledzenie" jest szczególnego rodzaju przez to, że
rzeczywistość jego istnienia jest w świadomości ludzi mniej oczywista. Jest ono
bardzo małe, nie można go ani zobaczyć ani dotknąć (choć i to nie jest takie
oczywiste!), a fakt, że nie jest upośledzone na zdrowiu, w niczym nie poprawia
jego sytuacji. Opinia lekarska skłonna jest przyjmować za dobrą monetę
współczucie samemu dziecku, które mogłoby być
~PĆli.,m mlPV~ior w tvm nnn4riP orn-invi dNmavnvii ....."..C..Y,...., ,
..._t,..,.,_ .. .~... r.,..~._._ o._..___, ______a..o__.
Gdy przyjrzymy się bliżej położeniu dziecka głęboko upośledzonego z jednej
strony i normalnego, ale pozostającego jeszcze w łonie matki z drugiej,
zauważymy uderzające podobieństwo sytuacji w obu przypadkach. Wówczas to łatwo
dojść do przekonania, że wniosek wyprowadzony przez prof. Bogusza w stosunku do
pierwszego z tych dzieci nie może być inny w stosunku do tego drugiego. Główną
przeszkodą do przyjęcia tego oczywistego wniosku zdaje się być utrwalony błędny
stereotyp myślenia, a może przede wszystkim brak ... wyobraźni.
Lekarzowi nie przysługuje prawo do zabicia chorego, "choćby nawet w krańcowych
przypadkach", stwierdza Bogusz we wspomnianej pracy. Taki krańcowy przypadek
może zaistnieć wobec dziecka poczętego, kiedy wystąpi choroba zagrażająca życiu
matki. Doraźne rozwiązania takich wyjątkowych sytuacji nie mogą więc wypływać z
tzw. wskazania lekarskiego do zabicia dziecka, lecz z ogólnych wytycznych
odnoszących się do postępowania w krańcowych zagrożeniach ludzkiego życia.
Niedowład etyczny w ginekologii wyraża się z jednej strony stosowaniem "wskazań
lekarskich", z drugiej zaniedbaniem rzetelnej profilaktyki w postaci
upowszechniania metod naturalnego planowania rodziny, by wdrażać odpowiedzialne
odniesienie do zamiaru poczęcia dziecka w warunkach niepełnego zdrowia z
przewidywaniem ewentualnych zagrożeń dla matki czy dziecka.
Środowisko naturalne ludzkiej seksualności i płodności ma swoje prawa i szanse
prawidłowego rozwoju. Znajomość tego środowiska to obowiązek etyczny każdego
człowieka, a zwłaszcza pracownika służby zdrowia.
Piśmiennictwo
1. J. Bogusz Czy zabijanie ma być także zadaniem lekarzu w: T. Kielanowski (red)
Etyku i deontologia lekarska PZWL Warszawa 1985 s. 91
2. A. Cekański Regulacjo urodzeń. Przerywanie ciąży w: R. Klimek (red)
Ginekologio PZWL 1982 s. 424-428
3. Constitution International Federation for Family Life Promation. Appendix A:
Busie Principles June 1976
4. Dziennik Urzędowy Ministerstwa Zdrowia i Opieki Spolecznej, 1968, poz. 35 5.
Dziennik Urzędowy MZ i OS 1956 poz. 61
113 112
6. W. Fijałkowski Wskazania lekarskie do przerwania ciąży Materiały
Ogólnopolskiej Sesji Naukowej Lekarzy i Teologów. Kraków 8-9 luty 1978 Polskie
Towarzystwo 'Teologiczne, Kraków, s. 36
7. Hippocrates Opera Omnia Lipsk 1892
8. A. Kępiński Z psychopatologii życia seksualnego PZWL Warszawa 1973, s. 9 9.
T. Kielanowski (red) Etyka i deontologia lekarska dz. cyt.
(0. J. Mazurkiewicz Ochrona dziecka poczętego w świetle kodeksu rodzinnego i
opiekuńczego. "Acta Umversttatts Wrattslavtensts" nr 4M5 Wrocław tyts~, s. 37
l 1. Przerywanie ciąży a deontologia lekarska Materiały z sympozjum Studenckie
Towarzystwo Naukowe na Wydziale Lekarskim II Filii Akademii Medycznej w Gdańsku.
Bydgoszcz 1981 s. 53
l2. T. Ślipko Życie i pleć czlowieka Wyd. Apostolstwa Modlitwy Kraków 1978 s. 61
13. A. Tluczyński Polskie lekarskie kodeksy deontologiczne Warszawa PZWL 1975
14. Zbiór zasad etyczno-deontologicznych polskiego lekarza Kraków KAW 1978, s. 5
Józef Sobczyński i Ryszard Pachecka
LEKARZ A PACJENT W WIEKU PODESZŁYM
Każdy moment życia jest ciąglą przeszlością i przyszlością i każde dziś jest
ciągle wczoraj i jutro
Cyprian Kamil Norwid
Rozpatrując problem leczenia pacjenta w wieku podeszłym (w tym opracowaniu
przyjęliśmy za wiek podeszły wiek powyżej 65 roku Tycia) powinniśmy zdać sprawę
z tego, że problem leczenia wiąie się tu z sytuacją socjalną chorego. Sytuacja
ta rzutuje w poważnym stopniu na leczenie pacjenta w każdym wieku, ale w
odniesieniu do pacjenta w wieku podeszłym ma ona szczególne znaczenie. Problem
wydaje się ważny, jako że społeczeństwo nasze starzeje się, czego wyrazem jest
coraz większa liczba pacjentów w podeszłym wieku zgłaszających się do przychodni
i do szpitali. Zagadnienie to wiąże się oczywiście z koniecznością uwzględnienia
wielu zagadnień oraz wymaga zwrócenia uwagi na niektóre specyficzne dla
geriatrii i gerontologii aspekty etyczne.
Starzy ludzie w obecnym świecie stają się nierzadko samotni, bardziej samotni
niż to bywało przed kilkoma dziesiątkami lat. Stają się samotni, gdyż nie ma dla
nich naleiytego miejsca w domu rodzinnym. Niechwalebna emancypacja spowodowała,
że "pani domu" - żona i matka nieraz buntuje się przeciw ograniczaniu jej roli
do wykonywania obowiązków gospodyni domowej. Zwykle pracuje ona zawodowo i nie
wystarcza jej czasu i sił na zajmowanie się dziadkami. Dla starych ludzi brak
jest miejsca w rodzinach, brak jest miejsca w szpitalach i w domach pomocy
społecznej. Dochodzi nierzadko do sytuacji, którą można określić mianem
sieroctwa społecznego. W tym okresie życia wpływ środowiska na organizm ludzki,
na kształtowanie zdrowia fizycznego i psychicznego występuje w spotęgowanym
stopniu. Stąd rola lekarza wobec pacjenta w podeszłym wieku jest szczególna.
Musi on uwzględnić zarówno stronę kliniczną, jak i zespół aspektów socjalnych, w
których znajduje się pacjent. To wszystko stawia lekarza nie tylko wobec
konieczności pogłębienia wiedzy z zakresu geriatrii, ale stawia go wobec
szczególnych wymogów etycznych. Te wymogi etyczne wiążą się m.in. z faktem, że
określenie "pochyłe drzewo" odnoszące się do człowieka starego dotyczy jego
biologicznej struktury, natomiast aspekt duchowy istoty ludzkiej w wieku
podeszłym jest często bardzo rozwinięty i bogaty. Ludzie starsi wykazują
umiejętność syntezy, wynikającą z długiego życia i bogatego doświadczenia.
Człowiek w wieku podeszłym nierzadko przewyższa swoją mądrością ogólną lekarza,
do którego
114 115
się zgłasza po poradę w sprawie szwankującego zdrowia. Bywa, że nie znajduje
zrozumienia już od chwil wejścia du "sanktuarium zdrowia", jakim jest
przychodnia, szpital czy też klinika. Aby to dobrze zrozumieć, wystarczy
chociażby raz być pacjentem w szpitalu czy w przychodni, wystarczy raz oczekiwać
na przyjęcie przez lekarza czy nu badanie dodatkowe. Widzimy wówczas i potrafimy
docenić, jak wielką sprawą jest życzliW c,ść i uśmiech, z którymi to atrybutami
nam pacjentom - pracownikom służby
ZdrOWlB, częścieY ZQaIZa Slę SPULkdI. nU Yv~.v~tdlyi'a.
Proces leczenia zaczyna się już od zetknięcia się chorego z pierwszym
pracownikiem służby zdrowia, często od rejestratorki albo personelu szpitalnej
izby przyjęć. Powinniśmy zdawać sobie sprawę, że my w jakiejś mierze proces ten
kształtujemy.
Stwarzanie należytej atmosfery, przybieranie postawy otwartości i życzliwości
wobec chorych jest przez ludzi w starszym wieku głębiej odczuwane niż przez
ludzi młodch czy nawet w średnim wieku. Nasza postawa jest widoczna i dla
chorych i dla współpracujących z nami. Jest przykładem, powinna być dobrym
przykładem.
Osiągnięcia farmakoterapii ostatnich lat, pozwalające na bardziej efektywne
leczenie, stwarzają nierzadko okazje du pulipragmazji. Tendencja ta wynika z
postawy zarówno lekarza, jak i pacjenta. W przypadkach leczenia ludzi w wieku
podeszłym tendencja ta ujawnia się szczególnie łatwo, jako że ludzie starzy
cierpią zazwyczaj na wiele chorób jednocześnie, co wymaga stosowania kilku leków
na raz. (:złowiek w podeszłym wieku często bezkrytycznie zasięga porad
lekarskich u wielu lekarzy. W leczeniu ludzi starych szczególnie należy
zainteresować się rodzajem zażywanych przez pacjenta leków, uwzględnić możliwość
kumulacji efektów ich działania i dopiero wówczas zlecić następne inne czy
uzupełniające leczenie. W przeciwnym razie u pacjentów tworzą się składy leków,
co jest niewłaściwe z wielorakich powodów. Należy ograniczać liczbę zalecanych
leków do najniezbędniejszych. Duża liczba leków zwiększa nie tylko
niebezpieczeństwo wystąpienia objawów niepożądanych, ale takie
prawdopodobieństwo pomyłek w sposobie przyjmowania i dawkowania leków.
Nierzadko, jako ordynujący lekarze mieliśmy możność spotkać pacjenta, który
przynosił "furę" leków z prośbą, aby wybrać te, które powinien stosować. Zdarza
się, że pacjent zakłopotany ilością zleconych leków wybiera sam... witaminy, a
zaniedbuje używania leków nasercowych, zmniejsza dawkę antybiotyków czy innych
ważnych leków. Dzieje się tak z tego powodu, że lekarz nie zajął w tej sprawie
należytego stanowiska, nie poinformował jak należy. (:zy nie jest to wyrazem
niewłaściwej postawy etycznej lekarza? Odrębnym zagadnieniem jest zapisywanie
leków trudno dostępnych, których zdobycie wymaga wiele wysiłku fizycznego i
odporności psychicznej, a niekiedy i odpowiednich możliwości finansowych
podczas, gdy leki te można czym innym zastąpić.
Pacjent w wieku podeszłym może być mniej sprawny, niezborny, może źle słyszeć
lekarza, szybko zapomina, ma dużo wątpliwości. Może to być powodem
niezrozumienia zaleceń, opacznego ich wykonywania, a w konsekwencji
niewłaściwego dawkowania leków. W zasadzie powinniśmy zlecenie co do sposobu
zażywania leków wydawać na piśmie. Przedtem jeszcze powinniśmy zwrócić uwagę na
postać zapisywanego leku. Lek zapisany w potaci'kropli może okazać się
niemożliwy do praktycznego stosowania przez pacjenta z parkinsonizmem czy też
źle widzącego itp. Lekarz powinien poświęcić
116
pacjentowi w wieku podeszłym odpowiednią ilość czasu, aby te sprawy
przeanalizować. (;zy jest to możliwe przy obecnym nawale pracy? Nie putralimy
podać recepty, jak lepiej zorganizować służbę zdrowia, możemy tylko sami przed
sobą, w zgodzie z własnym sumieniem, odpowiedzieć na dręczące nas pytania
(chyba, że sami tego nic rozumiemy albo unikamy stawiania tego rodzaju pytań),
jak w danych warunkach lepiej i skuteczniej nieść pomoc pacjentowi.
Ffekt"y.,.., .,;ah~IdzO~..ly~..,.d-..."f~~i~ .. -P.a~,~,. .. ""ly~~:zs L"ki..:
,a..
..... .... ..,,.. ...... Y...'~,j.... ~ ".,':'ed".. . ~. ...F,"u~
nie zastąpią życzliwej rozmowy z pacjentem. Zanim pacjentowi w wieku podeszłym
zlecimy leki, powinniśmy zwrócić uwagę nie tylko na warunki socjalne w jakich
znajduje się pacjent, o czym była mowa wyżej, ale i na jego zdrowie psychiczne.
Wzmianki wymagają stany depresyjne, które mogą wystąpić w okresie inwolucji.
Kończy się "rozwojowa" faza życia, zmniejsza się sprawność intelektualna i
fizyczna, rozwijają się objawy starzenia się organizmu. Zaskakują pewne przykre
zjawiska; potrzebne są okulary, sztuczne zęby, pojawiają się zmarszczki, siwieją
włosy, u mężczyzn powstaje łysina. W rodzinie, w miejscu pracy traci się swój
prestiż. Prowadzi to do obniżenia nastroju, a to z kolei usposabia do niepokoju,
do stanów lękowych, do myśli hipochondrycznych, czasem występują urojenia
(okradanie itp.). Inni chorzy staj:l się bierni, apatyczni, małomówni,
hczczynni, przygnębieni. Objawy te, początkowo niedostrzegalne przez otoczenie,
stopniowo postępują...
Z przedstawionego obrazu widać, jak wiele przyczyn może wpływać na samopoczucie
i stan zdrowia człowieka w podeszłym wieku. Trudno jest czasem odgraniczyć
zmiany wynikające z łizjologicznego procesu starzenia się od istotnych zmian
chorobowych. Niezwracanie uwagi na niektóre skargi doprowadzało już
niejednokrotnie u ludzi starszych do opóźnionego rozpoznawania niedrożności
jelit, ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego, grużlicy czy też innych chorób.
Anegdotycznie przedstawia się opowiadanie doświadczonego geriatry: "Panie
doktorze, boli mnie prawy bok. A cóż fan chce, w tym wieku? Panie doktorze, ale
mój lewy bok jest równie stary jak prawy, a nie boli!"
Postawę lekarza wobec pacjenta w starszym wieku powinna cechować wyrozumiałośe,
cierpliwość i dociekliwość oraz odpowiednia wiedza, które to cechy razem wzięte
pozwolą na ustalenie rozpoznania i dalsze działanie lekarskie. Wiele problemów
pacjenta można rozwiązać przyjazną rozmową, poświęcając na nią odpowiednią ilość
czasu. 'Takiego podejścia wymagają zwłaszcza stany depresyjne. Cierpienie
człowieka, któremu wydaje się, że wszystko wymyka mu się z rąk, człowieka,
któremu wydaje się, że traci pozycję rodzinną i społeczną, wymaga naszej
szczególnej uwagi.
Powinniśmy pamiętać o potrzebie rehabilitacji ludzi w wieku podeszłym, której
zorganizowane formy dostępne są dla nielicznych, a więc jest potrzeba udzielania
odpowiednich rad w tej sprawie, możliwych do zrealizowania w warunkach domowych.
Nie każdy człowiek w wieku podeszłym jest człowiekiem chorym, stąd nie każdy
wymaga leczenia. Każdy natomiast wymaga odpowiednich rad co do sposobu
odżywiania się i trybu życia. Ten problem powinien zainteresować lekarzy, jako
że na tym polu można rozwijać działania profilaktyczne.
117
Olgierd Łada-Zabłocki
REFLEKSJE NAD ZASADAMI ETYCZNO-DEONTOLOGICZNYMI
L~ivARZA SI'ORTO~'~'EGO
Trzeba podtrzymywać za wszelką cenę piękną polską tradycję: dziafalność lekarza
czy pielęgniarki traktować nie tylko jako zawód, ale także - a może przede
wszytkim jako powofanie.
,~'an Paweł ll
a. wyżycie się w działalności sportowej,
b. chęć odskoczni od codziennej pracy zawodowej (choć właśnie w tej specjalności
może to być problematyczne),
c. pragnienie poznania świata poprzez podróżowanie i wyjazdy zagraniczne, jako
lekarz sportowy zespołu,
d. chęć dotarcia do młodzieży, ponieważ poprzez sport łatwiej można znaleźć się
w ty m środo w isku.
Mogą wchodzić w grę i inne motywy, które można nazwać czysto zawodowymi.
2. Od tego, jaki jest motyw wyboru tej specjalności, zależy często należyte
wypełnianie pracy lekarsko-sportowej, opartej o zasady zawarte w deontologii
lekarza sportowego. Każdy z wyżej podanych przykładowo motywów może jednak
prowadzić do etycznie pozytywnego lub negatywnego wypełnienia zadań lekarza
sportowego, zależnie od form ich realizacji.
3. należy pamiętać, że dane lekarzowi przez społeczeństwo prawo decydowania o
sprawach zdrowia ludzkiego nakłada na niego specjalne obowiązki, tak, że żaden
cel uboczny nie może zasłonić lekarzowi sportowemu tego nadrzędnego zadania
obowiązującego każdego lekarza, którym jest troska o zdrowie i życie
powierzonych mu ludzi.
W zakończeniu opracowanych zasad etyczno-deontologicznych Polskiego Towarzystwa
Medycyny Sportowej, które stanowią uzupełnienie "Zbioru Zasad Etyczno-
Deontologicznych Polskiego Lekarza" znajduje się zdanie: "Każdy lekarz pracujący
zawodowo czy społecznie w sporcie bardzo często znajduje się w sytuacji, w
której będzie musiał sam decydować, czy jego plan postępowania jest zgodny z
etyką lekarską". Innymi słowy, lekarz sportowy wielokrotnie musi powziąć
decyzję, w jakim kierunku ma iść jego myśl zawodowa czy społeczna, w danym
konkretnym przypadku rozstrzygnąć tak, aby nie było kolizji z odpowiednimi
paragrafami przepisów, z prawami etyczno-moralnymi, a przede wszystkim z jego
własnym sumieniem.
Celem moim jest pomoc w kształtowaniu odpowiedzi na głos własnego sumienia i
działania w tych trudnych sytuacjach, które wychodzą nieraz poza ramy zasad
prawnych, zawartych w punktach i prawach deontologii lekarskiej. Pragnąłbym, aby
rozważania i refleksje dotyczące tego tematu pomogły do powstania swoistego
katechizmu moralnego w postępowaniu lekarza sportowego w jego codziennej pracy.
Przy omawianiu poszczególnych tematów zachowano tę samą chronologię, jaką
przyjęto w zasadach etyczno-deontologicznych, aby łatwiej było znaleźć i
wypełnić te luki i miejsca, które są trudne do interpretacji i jakby
niedopowiedziane.
A. Zasady ogólne
1. Po dokonaniu świadomego i niczym nie skrępowanego wyboru specjalności, jaką
jest medycyna sportowa, lekarz sportowy powinien zastanowić się nad motywami,
które wpłynęły_.na wybór tej właśnie specjalności. Na przykład - czy motywami
tymi są lub były:
,, 4. Lekarza sportowego powinna cechować postawa odznaczająca się poczuciem
godności zawodowej, koleżeńskości oraz umiejętności tworzenia etycznych więzów
międzyludzkich.
5. Lekarz sportowy jak każdy lekarz obowiązany jest do zachowania tajemnicy
lekarskiej i dyskrecji.
B. część szczegółowa
I. Lekarz sportowy a koleżeństwo zawodowe
1. Należy zadać sobie pytanie, jaki jest mój stosunek do koleżanki, kolegi
pracujących w tej samej specjalności? W życiu zawodowym często nie zastanawiamy
się nad tym, jakby nie dostrzegamy tego problemu i nie myślimy o nim. Wykonujemy
te czy inne czynności zawodowe, lepiej lub gorzej, ale zaciera się przed nami
obraz bliźniego, koleżanki lub kolegi, z którymi współpracujemy. Często widzimy
tylko swoją osobę, swoją wiedzę i swój pogląd na takie lub inne zagadnienie,
mając na uwadze często tylko swoje własne korzyści.
2. Młody lekarz sportowy, rozpoczynający pracę w sporcie zawodowo czy
społecznie, nie powinien zapominać o motywacji etycznej w swoim postępowaniu.
Pragnienie poznania świata i chęć wyjazdu za granicę nie usprawiedliwia
niezdrowej rywalizacji o miejsce w zespole ani prowadzenia starań o zdobycie
tego miejsca przez walkę różnymi nieetycznymi metodami. Dochodzi wówczas do
tego, że lekarz koleżanka lub kolega pracujący od dłuższego czasu z zespołem
zostaje nagle pominięty, odsunięty, a inny lekarz, który ma znajomości i tzw.
własne drogi jest umieszczany w składzie ekipy i wyjeżdża za granicę. Takie
postępowanie prowadzi z cza
118 119
.",
Olgierd Łada-Zabłocki
REFLEKSJE NAD ZASAI,~AMI ETYCZNO-DEONTOLOGICZNYMI
LEKARZA SPORTOWA GO
Trzeba podtrzymywać za wszelką cenę piękną polską tradycję: działalność lekarza
czy pielęgniarki traktować nie tylko jako zawód, ale także - a może przede
wszytkim jako powolanie.
_jW zakończeniu opracowanych zasad etyczno-deontologicznych Polskiego Towarzystwa
Medycyny Sportowej, które stanowią uzupełnienie Zbioru Zasad Etyczno-
Deontologicznych Polskiego Lekarza" znajduje się zdanie: ~Kaźdy lekarz pracujący
zawodowo czy społecznie w sporcie bardzo często znajduje się w sytuacji, w
której będzie musiał sam decydować, czy jego plan postępowania jest zgodny z
etyką lekarską". Innymi słowy, lekarz sportowy wielokrotnie musi powziąć
decyzję, w jakim kierunku ma iść jego myśl zawodowa czy społeczna, w danym
konkretnym przypadku rozstrzygnąć tak, aby nie było kolizji z odpowiednimi
porografami przepisów, z prawami etyczno-moralnymi, a przede wszystkim z jego
własnym sumieniem.
Celem moim jest pomoc w kształtowaniu odpowiedzi tZa głos własnego sumienia i
działania w tych trudnych sytuacjach, które wychodzą nieraz poza ramy zasad
prawnych, zawartych w punktach i prawach deontologii lekarskiej. Pragnąłbym, aby
rozważania i refleksje dotyczące tego tematu pomogły do powstania swoistego
katechizmu moralnego w postępowaniu lekarza sportowego w jego codziennej pracy.
Przy omawianiu poszczególnych tematów zachowano Lę samą chronologię, jaką
przyjęto w zasadach etyczno-deontologicznych, aby łatwiej było znaleźć i
wypełnić te luki i miejsca, które są trudne do interpretacji i jakby
niedopowiedziane.
A. Zasady ogólne
1. Po dokonaniu świadomego i niczym nie skrępowanego wyboru specjalności, jaką
jest medycyna sportowa, lekarz sportowy powinien Zastanowić się nad motywami,
które wpłynęły na wybór tej właśnie specjalności. Na przykład - czy motywami
tymi są lub były:
a. wyżycie się w działalności sportowej,
b. chęć odskoczni od codziennej pracy zawodowej (choć właśnie w tej specjalności
może to być problematyczne),
c. pragnienie poznania świata poprzez podróżowanie i wyjazdy zagraniczne, jako
lekarz sportowy zespołu,
d. chęć dotarcia do młodzieży, ponieważ poprzez sport łatwiej można znaleźć się
w tym środowisku.
Mogą wchodzić w grę i inne motywy, które można nazwać czysto zawodowymi.
2. Od tego, jaki jest motyw wyboru tej specjalności, załeży często należyte
wypełnianie pracy lekarsko-sportowej, opartej o zasady zawarte w deontologii
lekarza sportowego. Każdy z wyżej podanych przykładowo motywów może jednak
prowadzić do etycznie pozytywnego lub negatywnego wypełnienia zadań lekarza
sportowego, zależnie od form ich realizacji.
3. należy pamiętać, że dane lekarzowi przez społeczeństwo prawo decydowania o
sprawach zdrowia ludzkiego nakłada na niego specjalne obowiązki, tak, że żaden
cel uboczny nie może zasłonić lekarzowi sportowemu tego nadrzędnego zadania
obowiązującego każdego lekarza, którym jest troska o zdrowie i życie
powierzonych mu ludzi.
4. Lekarza sportowego powinna cechować postawa odznaczająca się poczuciem
godności zawodowej, koleżeńskości oraz umiejętności tworzenia etycznych więzów
międzyludzkich.
5. Lekarz sportowy jak każdy lekarz obowiązany jest do zachowania tajemnicy
lekarskiej i dyskrecji.
B. część szczegółowa
I. Lekarz sportowy a koleżeństwo zawodowe
1. Należy zadać sobie pytanie, jaki jest mój stosunek do koleżanki, kolegi
pracujących w tej samej specjalności? W życiu zawodowym często nie zastanawiamy
się nad tym, jakby nie dostrzegamy tego problemu i nie myślimy o nim. Wykonujemy
te czy inne czynności zawodowe, lepiej lub gorzej, ale zaciera się przed nami
obraz bliźniego, koleżanki lub kolegi, z którymi wspótpracujemy. Często widzimy
tylko swoją osobę, swoją wiedzę i swój pogląd na takie lub inne zagadnienie,
mając na uwadze często tylko swoje własne korzyści.
2. Młody lekarz sportowy, rozpoczynający pracę w sporcie zawodowo czy
społecznie, nie powinien zapominać o motywacji etycznej w swoim postępowaniu.
Pragnienie poznania świata i chęć wyjazdu za granicę nie usprawiedliwia
niezdrowej rywalizacji o miejsce w zespole ani prowadzenia starań o zdobycie
tego miejsca przez walkę różnymi nieetycznymi metodami. Dochodzi wówczas do
tego, że lekarz koleżanka lub kolega pracujący od dłuższego czasu z zespołem
zostaje nagle pominięty, odsunięty, a inny lekarz, który ma znajomości i tzw.
własne drogi jest umieszczany w składzie ekipy i wyjeżdża za granicę. Takie
postępowanie prowadzi z cza
118 , 119
sem do odchodzenia z działalności społecznej w sporcie ludzi naprawdę
zaangazowanych i wartościowych.
3. Lekarz mający do pomocy (7zykoterapeutów, masażystów lub pielęgniarki
troszczy się o stan zdrowia zawodniczki czy zawodnika w zespole. Ich współpraca
powinna być zgodna z zasadami etyki współżycia. Często jednak niezdrowe ambicje,
brak chęci podporządkowania się przełoźonym, samowola, doprowadzają do wielu
przykrych nieporozumień, cu giównic uuuija się pużuicj aia zdrowiu, a nieraz i
życiu zawodników. Tam gdzie stosuje się normy etyczne, zgodne z zasadami
deontologii, praca daje dobre efekty. Na lekarzu sportowym przede wszystkim
spoczywa obowiązek właściwego kierowania pracą swych współpracowników, tak aby
im pomagać a nie przeszkadzać oraz subtelnie ich wychowywać przez mozolną pracę
prowadzącą do uzyskania autorytetu.
II. Lekarz sportowy a zawodnik
1. Lekarz sportowy, u którego zdrowym motywem pracy w sporcie była chęć
zbliżenia się do środowiska młodzieżowego, aby mu służyć swą wiedzą fachową,
powinien starać się przede wszystkim zdobyć zaufanie u swoich podopiecznych.
Moim zdaniem, bez akceptacji lekarza przez zespół nie może być tam właściwej
współpracy. Tylko powolne, systematyczne, cierpliwe budowanie wspólnego pomostu
zrozumienia doprowadza do osiągnięcia właściwego celu. Lekarz w zespole musi być
autorytetem, który jak dohry ojciec rozumie i z taktem pomaga w kształtowaniu
psychicznym i fizycznym młodego pokolenia.
2. Lekarz sportowy powinien być wychowawcą. Przez swoje konsekwentne, etyczne
postępowanie powinien stać się wzorem dla swych podopiecznych. Młodzież jest
bowiem bardzo spostrzegawcza i szybko rozszyfrowuje właściwe oblicze swego
lekarza. Największą nagrodą dla takiego lekarza jest, gdy zaczyna się o nim
mówić "nasz lekarz" - oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu.
3. Lekarz zdobywając zaufanie u swoich podopiecznych powinien opierać się w
swoim działaniu tylko na postępowaniu zgodnym z etyką i być zawsze
prostolinijnym. Nie należy bać się często występującej na początku pracy
płytkiej i przemijającej oceny, ubliżającej jego godności osobistej, a wydawanej
przez niektórych podopiecznych nie rozumiejących postępowania lekarza. Po pewnym
czasie nawet ci najbardzie skrajni w swej ocenie dojdą do przekonania, że
postępowanie etyczne lekarza jest właściwe.
4. W myśl zasad etyczno-deontologicznych lekarz sportowy na pierwszym miejscu
powinien stawiać sprawę zdrowia sportowca, nie tylko w czasie choroby, ale i w
okresie zdrowia, w czasie wykonywania przez zawodnika ćwiczeń treningowych, a
zwłaszcza w czasie ciężkich zmagań na zawodach sportowych. Ma on ponadto
obowiązek uświadomienia o niebezpieczeństwach i służenia pomocą - dla zachowania
zdrowia w poszczególnych dyscyplinach sportu.
5. Lekarz, przez skrupulatne badanie podmiotowe i przedmiotowe, powinien służyć
zawodnikowi zawsze życzliwą, ale stanowczą radą.
6. Lekarz sportowy nie może ulegać presji zawodnika przy ocenie zdolności lub
niezdolności do treningów lub zawodów.
7. Lekarzowi sportowemu, jak żadnemu innemu nie wolno wydawać oceny o stanie
zdrowia zawodnika bez badania lekarskiego - co się niestety nieraz zdarza. 8. Z
całą stanowczością i bezwzględnością lekarz sportowy musi walczyć ze
wszystkimi postaciami i rodzajami stosowanego przez niektórych dopingu
farmakologicznega. NaICZy <.awSLC rZCCZGwO wyja.'~,ąaiaC ąaiCiW ąZyStąaC
~~~u2lCi uOpiąabu i w iZjStlsiC z tego powodu ujemne objawy i konsekwencje w
przyszłej karierze sportowca i późniejszym życiu rodzinnym i zawodowym.
9. Lekarz sportowy powinien wytrwale walczyć z nałogami występującymi niekiedy u
sportowców jak alkoholizm, nikotynizm, narkomania, lekomania - przez
systematyczne i cierpliwe wyjaśnianie szkodliwości tych nałogów obecnie i w
przyszłości.
10. Lekarzowi sportowemu nie może być obcy stan psychiczny zawodników. Przez
stały kontakt z nimi, przez stopniowe i systematyczne poznawanie ich stanu
zdrowia somatycznego i psychicznego dochodzimy do całościowego spojrzenia na
osobowość zawodników, co w sporcie ma szczególne znaczenie. Bardzo często
zaniedbanie poznania stanu psychicznego zawodnika jest główną przyczyną
nieporozumień, załamań i w konsekwencji złych wyników sportowych.
11. Lekarz sportowy musi bronić zawodnika przed wszelkimi niezdrowymi rodzajami
presji moralnych, które mogą zaszkodzić jego zdrowiu i rozwojowi osobowemu. Może
się to wyrazić, między innymi, w zmuszaniu chorego, niepełnosprawnego zawodnika
do wysiłku ponad jego możliwości, co może się skończyć tragicznie, jak to
potwierdza praktyka.
12. Lekarz sportowy, niezależnie od tego jaką dziedzinę sportu sam reprezentuje,
powinien bacznie obserwować i zabierać głos w sprawach szkodliwości dla zdrowia
niektórych rodzajów i dziedzin sportu wyczynowego. (:hodzi na przykład o to, by
móc wyeliminować boks, który powoduje mikro-, a nawet makrourazy mózgu
prowadzące do encefalopatii z jej wszystkimi możliwymi konsekwencjami.
13. Lekarz sportowy stoi w całkowitej sprzeczności z zasadami etyki ogólnej i
zawodowej, gdy akceptuje "najnowszy" rodzaj dopingu sportowego. Jest nim jakoby
podwyższenie kondycji fizycznej zawodniczki przez zachodzenie w ciążę w
odpowiednim, wyliczonym dokładnie czasie, tak by na okres zawodów przypadł 3-4
miesiąc ciąży, ponieważ wówczas samopoczucie tizyczne i psychiczne kobiety jest
najlepsze. Po zawodach ciąża zostaje usunięta. Płód ludzki staje się wtedy
środkiem dopingującym - niczym i nikim więcej.
14. Lekarz sportowy zwraca również szczególną uwagę na higienę osobistą
zawodników. Ubiór, racjonalne odżywianie, właściwe wykorzystanie i spędzenie
tzw. czasu wolnego - co ma olbrzymi wpływ na ich ogólną kondycję sportową. Na
przykład w czasie pobytu w miejscach ciekawych historycznie, architektonicznie i
krajobrazowo w kraju i za granicą należy wyrabiać u zawodników chęć poznawania i
zwiedzania interesujących obiektów w czasie wolnym od zajęć, ale nie w czasie
biernego przymusowego wypoczynku umieszczonego w rozkładzie dnia. Z własnego
120 121
r-
doświadczenia wiem, ie można tego dokonać. Po latach spotykam byłych zawodników,
którzy dziękują za umożliwienie im zobaczenia i poznania rzeczy ciekawych, na
które sami nie zwróciliby uwagi, a które pozostały w ich pamięci przez całe
życie.
15. Lekarz sportowy nie może ograniczyć swojej pracy z zawodnikiem tylko do
okresu jego pełnej sprawności fizycznej. Powinien wykazać szczególną troskę o
zawodnika wówczas, gdy utracił on zdolność czynnego uczestniczenia w sporcie na
.. - a___._.... ~ ~ ~-:..a..
JicUICK ilwalyW iiiaZG v Z.awGu~wy.u Stó)ąC Sil. iaiemaa.uy lnw3hdą.
III. Lekarz a trener
1. Lekarz sportowy rozpoczynający swoją pracę powinien stale współpracować z
trenerem. Aby jednak ta współpraca dała wyniki, musi opierać się na obopólnym
zaufaniu, uczciwości w postępowaniu i rzetelnym wykonywaniu swojej pracy.
Postawiłem na pierwszym planie zaufanie, ponieważ tam gdzie go nie ma po jednej
i po drugiej stronie nie może być współpracy.
2. Aby współpraca z trenerem była łatwiejsza, lekarz sportowy powinien pogłębiać
swoje wiadomości z dziedziny wychowania fizycznego, zwłaszcza w dziedzinie
specjalności sportowej, w której pracuje.
3. Lekarz sportowy powinien obserwować cały proces treningowy, co pozwoli mu na
łatwiejsze poznawanie warunków zdrowotnych zawodników i pomoże zapobiec
zagrożeniom ich zdrowia (zachorowaniom, urazom).
4. W każdym przypadku zauważenia ujemnego wpływu treningu na organizm zawodnika,
lekarz sportowy powinien to natychmiast zgłosić trenerowi, a następnie w sposób
rzeczowy i spokojny wspólnie ustalić dalszy tryb postępowania.
5. Lekarz nie może ulegać presji trenera, gdy dalsze natężenie treningu lub w
ogóle każdy wysiłek sportowy może zaszkodzić zdrowiu zawodnika, w takich
wypadkach musi stanowczo i wyraźnie określić swoje stanowisko.
6. Lekarz powinien również niezwykle rozważnie i z taktem występować, gdy
zachodzi między sportowcem a trenerem kolizja w ocenie sposobu treningu, taktyki
postępowania w czasie zawodów czy też w końcowych wynikach zawodów. Lekarz musi
być w takich przypadkach swoistym modulatorem i pomagać w usunięciu antagonizmów
czy też innych nieporozumień międzyludzkich.
7. Lekarz nie przeszkadza trenerowi w jego pracy a pomaga przez życzliwy i
taktowny stosunek nawet do jego błędów, ale gdy zachodzi tego potrzeba decyzja
lekarza musi być stanowcza.
8. Lekarz sportowy powinien również zwracać uwagę na stan zdrowia trenera.
Trener narażony jest na ciągłe stresy i napięcia. Na nim bowiem spoczywa
największa odpowiedzialność. Lekarz sportowy w momentach trudnych i dobrych, a
więc w okresach porażek i zwycięstw, powinien mieć jednakowy stosunek do
trenera. Po prostu powinien być, starać się być, jego prawdziwym przyjacielem.
Momenty trudne i ciężkie we współpracy lekarza i trenera są egzaminem tej
współpracy. Gdy egzamin taki zdany jest obustronnie pozytywnie, świadczy to o
prawdziwej współpracy.
IV. Lekarz a działacz sportowy
1. Lekarz sportowy, który praktycznie bardzo często jest również działaczem
sportowym, powinien w każdym działaczu sportowym, bez względu na zajmowane przez
niego stanowisko, widzieć swego współpracownika.
2. W każdym jednak przypadku ingerowania niezgodnego z zasadami etyki działaeza
sportowego w sprawy zcłmwia zaw~~inika nr~y jPCłnnc-zrsnym hrakn wiadr,m~e~i
fachowych u niego, lekarz powinien zająć zawsze stanowisko stanowcze zgodne z
jego wiedzą i zasadami etyczno-deontologicznymi. Wyrajając swoje stanowisko
wobec innych działaczy, powinien zawsze zachować spokój i takt nie powodując się
emocją
', chwili. Jest to trudne, ale konieczne i wykonalne.
V. Lekarz a rodziny zawodników
1. Lekarz powinien w miarę możliwości utrzymywać kontakt z rodzinami swoich
podopiecznych.
2. Powinien on zawsze informować rodziców zawodnika o zauważonych u niego
odchyleniach w stanie zdrowia, rzeczowo i spokojnie wyjaśniać przyczyny masowej
niezdolności zawodnika do brania udziału w zawodach, szczególnie gdy zachodzi
przypadek trwałej niezdolności.
3. Lekarz nie powinien poddawać się presji rodziców do uznania zawodnika chorego
za zdolnego do treningu, ale powinien spokojnie i rzeczowo wyjaśnić wszystkie
przyczyny swego stanowiska. Dobrym zwyczajem jest, gdy w jakich trudnych i
przykrych momentach lekarz z rodzicami zawodnika razem poszukują właściwego
rozwiązania trudnej sprawy i wspólnie starają się przekonać załamanego kandydata
do sportu, lub już zawodnika, o słuszności zapadłej decyzji.
4. Lekarz powinien umiejętnie i taktownie wyjaśnić złe skutki wszelkich presji
psychicznych wywieranych przez rodziców na dzieci, które się niestety obecnie
coraz częściej zdarzają. Motywy materialne nie mogą przeważać nad motywami
moralnymi, zgodnymi ze zdrowym rozsądkiem.
VI. Lekarz sportowy wobec nauki
I. Jeżeli lekarz sportowy jest naukowcem, to obowiązkiem jego jest praca nad
zgodnością jego badań i osiągnięć naukowych z prawdą wynikającą ze znajomości
organizmu ludzkiego.
2. Jest oczywiste, że każdego lekarza sportowego obowiązuje stałe dokształcanie
się w wybranej dziedzinie wiedzy i ciągłe pogłębianie znajomości najnowszych
osiągnięć medycyny sportowej w kraju i na świecie.
Piśmiennictwo
1. Z. Zajączkowski: Medycyna sportowa w praktyce Warszawa PZWL 1984, s. 13-18
2. Zasady etyczno-deontologiczne Polskiego Tourarxystwa Lekarskiego Warszawa PTL
1968
122 123
Zdzisław Jaroszewski
ZAGADNIENIA ETYKI LEKARSKIEJ
W OPIECE NAD CHORYMI PSYCHICZNIE m A T1 ~ D117~x11111T T1G1 Nqj.,TKI
1~ cs a a.a: aw a. ~ ~ v~ v a a.~ . .
Synu, wspomaga) swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu, a jeśliby
nawet rozum stracie miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nżm, choć jesteś w pełni
sił.
Syr 3 I2-13
Choroba psychiczna, psychoza, albo mówiąc ogólniej - zaburzenie psychiczne,
zmienia przeżycia człowieka i mniej lub więcej także jego zachowanie. (:hociai
wszyscy to wiedzą, zadawalającej definicji nie ma, nie ma też - mimo wielu prób
- powszechnie przyjętej definicji zdrowia psychicznego, jak i zdrowia w ogóle.
Bywają i takie poglądy, które nawet kwestionują wyodrębniane choroby psychicznej
jako choroby (antypsychiatria) ( 11 ).
Do uznawania czyjegoś postępowania za "nienormalne" skłania najogólniej biorąc,
to że jest "inne" a za "nienormalnego", za "wariata" (varius) tego, który
zadziwia swoim niezwykłym, niezrozumiałym, jednym słowem innym zachowaniem. Nie
znaczy to, oc zywiście, by psychiatria jako nauka nie rozporządzała
sprawdzalnymi ustaleniami i kryteriami, pozwalającymi, jak w całej medycynie, na
rozpoznawanie rodzaju zaburzeń psychicznych i ich leczenie. Ale między tym, co
normalne i nienormalne, przeprowadzić granice jest bardzo trudno. Subtelny
znawca zaburzeń psychicznych, Antoni Kępiński pisze: "Objawy bowiem znamionujące
zaburzenia psychiczne wystąpić mogą przejściowo u każdego człowieka. Nie ma
chyba człowieka, który by nie odczuwał panicznego lęku, skrajnego przygnębienia,
czy stanu radosnego podniecenia, który by nie miał nigdy nastawień urojeniowych,
zawsze mówił i myślał logicznie, nigdy nie uległ zaburzeniom percepcji itp. - by
wymienić ważniejsze objawy z tzw. "wielkiej psychiatrii", tj. zajmującej się
chorymi już wyłączonymi z grona ludzi normalnych... Z drugiej jednak strony
nawet dziecko potrafi rozpoznać człowieka nerwowego, dziwaka czy chorego
psychicznie... co więcej, zwierzęta domowe, zżyte ze swoim panem, czasem są
pierwszymi żywymi istotami z jego otoczenia, które zauważają jego nienormalne
zachowanie i reagują nań zwykle lękiem" (14).
W środowisku społecznym, w sytuacji, w której ludzi coś ze sobą łączy, "inny",
wykraczający poza normy społecznie akceptowane, staje się obcym, którego wyłącza
się ze wspólnoty. Czasem wystarcza sama odmienność, by np. wróbel zrodzony jako
albinos był przez wróble zadziobany; a gdy w organizmie znajdzie się ciało obce,
ustrój
broni się przed taką inwazją i otaczając ropą stara się je wydalić; to samo
dzieje się z obcogatunkowym dla ustroju białkiem, wzbudzającym groźne dla życia
reakcje anafilaktyczne ( 13). Reakcje te są, jak widać, głęboko zakorzenione w
porządku przyrodniczym jako czynniki dziedziczne. W stosunku do chorych
psychicznie trzeba to mieć na uwadze i opanowywać reakcje w porządku innym,
humanistycznym, obowiązującym w kontakcie człowieka z człowiekiem.
Rozwój opieki
Dramatyczny los chorych psychicznie w ciągu dziejów, od świata starożytnego po
dzień dzisiejszy, jest jaskrawym przykładem sprzecznych ciągle praktyk w
postępowaniu z chorymi: z jednej strony odruchowo odrzuca się i wyłącza chorych
ze wspólnoty, a nawet ich prześladuje, z drugiej zaś strony spotyka się próby
zrozumienia, okazywania tolerancji i pomocy. W starożytnym Egipcie, w Grecji, u
Żydów i na całym Wschodzie kapłani w świątyniach upiekowali się niektórymi
chorymi, jako owładniętymi przez duchy dobre lub złe, gdy inni chorzy, wyłączeni
ze społeczeństwa jako opętani, wegetowali w nędzy albo ginęli. Jednakże już
wtedy niektóre choroby rozpoznawano, w odróżnieniu od nadnaturalnych, jako
choroby mózgu, czyli naturalne, np. padaczkę (Hipokrates 460-377). Część tego
dziedzictwa przejął Rzym - prawo rzymskie ustaliło wskazówki, dotyczące
odpowiedzialności za czyny szalonego. Przeszły one potem do prawa kanonicznego i
postanowień soboru wiennajskiego ( 13l 1 r.), który ustalił, "że szalony lub
dziecko luh śpiący, który hy zranił lub zabił człowieka nie popełnia
przestępstwa" (30). Odpowiedzialność za czyny szalonego spadała na krewnych
zobowiązanych do strzeżenia go. Zasady te obowiązywały potem i w prawie polskim.
Długie wieki upłynęły, zanim po Grecji i Rzymie zajęto się chorymi psychicznie
tak jak innymi chorymi. W pierwszych szpitalach tworzonych pod wpływem idei
miłosierdzia przez chrześcijańskie zakony dopiero w średniowieczu znajdowali
schronienie chorzy psychicznie. l7otyczyło to raczej chorych "dobrych",
spokojnych i słabych: chorych "złych", niespokojnych i gwałtownych zamykano w
więzieniach i przepędzano z miast lub spławiano statkami ("Statek szaleńców" -
obraz Boscha). Wśród takich osobników znajdowano też "opętanych", których palono
na stosach.
W opiece zakładowej wyprzedzili chrześcijan na swój sposób Arabowie, którzy
przynieśli do świata zachodniego wiedzę Grecji i Wschodu (Awicenna 980-1037)
oraz dali początek izolowaniu chorych psychicznie w specjalnych zakładach.
Kalifom w Egipcie przypisuje się utworzenie już w V II wieku pierwszego zakładu
dla obłąkanych, naśladowane potem w Hiszpanii przez Braci Miłosierdzia, zżytych
z Arabami przy wykupie jeńców. Szpitale w Sewilli, Toledo i Valladolid miały już
w XV wieku status medyczny, leczono tam chorych pracą ogrodniczą (8). W wieku
XVI, po wygaśnięciu w Europie epidemii trądu leprozoria zamieniano na szpitale,
które w istocie stawały się więzieniami dla zsyłanych tu przez Majestat (Króla)
przestępców, włóczęgów, nędzarzy i chorych psychicznie. Zapomina się o wybitnej
roli odegranej
124 125
wtedy w opiece nad chorymi przez zakony: Sw. Jan Boży (Jan Ciudad, 1495-1550),
który w 1538 r. zamknięty w zakładzie dla obłąkanych, opiekował się chorymi, a
potem założył w Grenadzie w 1540 r. szpital dla obłąkanych i zakon Bonifratrów
dla opieki nad tymi chorymi (3) od 1605 roku w Krakowie i w 1650 r. w Warszawie;
we Francji w dawnym leprozorium w Saint-Denis obłąkanymi zajmował się św.
Wincenty a Paulo (1576-1660), kierujący Lazarystami (1632) /5/.
Powszechniejszy rozgłos i znaczenie mimy dopiero dzieła reformatorów upieki nad
obłąkanymi pod koniec XVIII wieku, skojarzone z hasłami praw człowieka Rewolucji
Francuskiej. Byli to: we Francji Philip Pinel, który obejmując kierownictwo
oddziału dla chorych psychicznie w szpitalu Bicetre koło Paryża, miał w 1793 r.
zdjąć z chorych kajdany i Jean E. Esquirol, autor pierwszej ustawy
psychiatrycznej (Loi sur les alienes, 1838) do dziś dnia obowiązującej; w Anglii
William Tuke i John Conoly, we Włoszech Chiarugi, w Niemczech Anton Miiller; w
Polce humanitarne zasady opieki głosił bonifrater Ludwik Perzyna ( 1793). W XIX
wieku rozbudowano znacznie w całej Europie sieć wielkich szpitali
psychiatrycznych, urządzanych teraz już zgodnie z wymogami higieny i z myślą
zaspokajania podstawowych fizycznych potrzeb chorych, ale starannie izolowanych
od świata ludzi normalnych. Od drugiej połowy XIX wieku rozwinęła się nauka o
chorobach ośrodkowego układu nerwowego, która w XX wieku dała początek
biologicznym metodom leczenia: gorączką, wstrząsami insulinowymi i elektrycznymi
oraz współczesnej farmakoterapii. Obok tego przyrodniczego kierunku lecznictwa
rozwinęły się metody leczenia psychologiczne - psychoanaliza i psychoterapia
oraz metody rehabilitacyjne, uprawiane coraz częściej poza murami szpitali, w
opiece tzw. otwartej. Widoczny był wyraźny postęp w opiece psychiatrycznej,
chociaż zarówno w Polsce, jak i w innych krajach utrzymywały się jak dawniej
duże dysproporcje poziomu opieki nad leczonymi i warunków pobytu chorych w
szpitalach, głównej wówczas instytucji leczniczej; obok przykładów zaniedbań, a
nawet zacofania, wciąż wzbudzających krytykę, działały ośrodki wyróżniające się
wybitnymi naówczas osiągnięciami w nauce, lecznictwie i opiece.
Czas pogardy człowieka
Po napaści na Polskę przez hitlerowskie Niemcy w 1939 r. rozwijające się dzieło
zostało brutalnie przerwane wymordowaniem ok. 20 tysięcy chorych psychicznie
(potem jeszcze w Niemczech i Związku Radzieckim z liczbą ofiar wielokrotnie
wyższą) (2).
Hitlerowska zagłada chorych nie należy do kategorii moralnych, zasługujących na
omawianie jej jako przedmiotu etyki psychiatrycznej czy w ogóle lekarskiej. Była
to po prostu zbrodnia nieznana dotychczas w dziejach medycyny, bo ofiarami jej
byli chorzy, wobec których obowiązuje powszechnie postawa opiekuńcza, nakaz
moralny leczenia i opieki.
Po osądzeniu głównych sprawców zabijania chorych starano się wyszukać i
rozpoznać głębsze tego źródła, sięgając czasem i do nieraz dalekiej niemieckiej
(pruskiej)
historii i do niemieckiej filozofii. W naszych rozważaniach możemy się
ograniczać do faktów bezspornych.
W 1922 r. wybitni uczeni, psychiatra Alfred Hoche i prawnik Karl Binding w
dziele pt. Die Freigabe der Vernichtung lebensunwerten lebens ("Wydunie
zniszczeniu istot niewartych życia") jako pierwsi użyli tego złowrogiego
określenia istot będących dla Niemiec według nich - "balastem" i wezwali do
porzucenia przesadnego humani
,__~_: - ~ ~_-> _ ,~ ,~
wryZ uu'v ii"aait ""wyiSZCj aiavraau~a`.a paia~i 1~ Jc~" -"uvmuc ~idaiuW c
o,iiiW:1111c1i" (6.16).
Wkrótce po przejęciu przez Adolfa Hitlera władzy państwowej w 1933 r. została
uchwalona "Ustawa o zapobieganiu posiadaniu obciążonego dziedzicznie potomstwa"
(Cesetz zur Verhutung erbkranken Nachwuchses), która wprowadziła przymus
sterylizacji osób cierpiących na choroby dziedziczne, do których zaliczono
ryczałtem upośledzenie umysłu, schizofrenię, psychozy afektywne, padaczkę i
alkoholizm. Stosując przepisy ustawy, poddano w Niemczech sterylizacji ok. 350
tys. osób; negatywny do tego stosunek zajęli tylko biskupi niemieccy, choć mniej
stanowczo niż potem wobec "eutanazji" (6,16).
V(' Polsce zagadnienie dziedziczności i zapobiegania chorobom psychicznym było
przedmiotem obrad na XVI Zjeździe Psychiatrów Polskich w Lublinie w 1936 r. Po
referatach najlepszych znawców tego zagadnienia, prof. S. Pieńkowskiego,
psychiatry i neurologa i prof. T. Marchlewskiego, biologa, oraz po dyskusji,
stwierdzono, że niemieckie próby zapobiegania przez sterylizację chorobom
dziedzicznym nie mają naukowych podstaw (21,24). Osobliwym jest, że podjęto je w
kraju, który w drugiej połowie XIX w. przodował w świecie w nauce i opiece
psychiatrycznej. Nieskuteczność takiej "profilaktyki" okazała się potem w
praktyce.
Znamienne jest, że po akcji sterylizacyjnej nastąpiło zabijanie życia już
zrodzonego, zagłada chorych. W Niemczech miano w ten sposób oczyścić niemiecką
rasę z elementów obcych i patologicznych - w Polsce zaczęto zabijać chorych bez
tych mitycznych motywów, po prostu aby opróżnić szpitale, potrzebne okupantowi
dla innych celów. Ujawnił się tu jeszcze wyraźniej stosunek hitleryzmu do
człowieka jako do przedmiotu o wartości mierzonej tylko użytecznością
materialną. W znalezionym po wojnie dokumencie - sprawozdaniu niejakiego E.
Brandta pt. Die bisńer geleistete A rbeit der Aktion (Dotychczas wykonana praca
akcji) podano, że w samych latach 1940-1941 zgładzotlo ogółem 70 273 chorych
psychicznie (co w sprawozdaniu nazwano "dezynfekcją"). Obliczono przy tym, że -
przyjmując 5,50 marki jako koszt utrzymania jednego pacjenta dziennie,
zaoszczędzono rocznie 88 543 980 marek, co równa się zaoszczędzeniu 13 281 606
marek wydatków na chleb, itp. jarzyn, masła, mąki, soli... (9).
(Jak wiadomo podobne "oszczędności" dawały obozy koncentracyjne z przerobu
ludzkich włosów i tłuszczu).
Przedstawienie tu, choć w skrócie, kolejnych faz rozwoj opieki psychiatrycznej
oraz okoliczności, w których w końcu zrodziła się zagłada chorych, wydało się
konieczne, ponieważ ujawniły się w nich najwyraźniej czynniki moralne
kształtujące stosunek do chorych. Co więcej, zbrodnia ludobójstwa, jak nigdy
dotychczas wysunęła na
126 127
czoło rozwaiań etycznych pytania podstawowe o sens prawa do Tycia ludzi chorych
i słabych riraz opieki nad nimi w ogóle. Wszelkie szczegółowe zasady etyczne
muszą z tego wynikać.
:..L:
Współczesne iuruay ag..w
Po norymberskim procesie lekarzy, w którym w 1947 r. osądzono część głównych
autorów zbrodni (18), analiza jej źródeł prowadziła do generalnej rewizji
stosunku do chorych psychicznie. W tym czasie też zaznaczył się postęp w
lecznictwie psychiatrycznym, stosowanie nowych metod leczniczych. Po leczeniu
gorączką (Wagner
aure , 1917) i wstrząsami insulinowymi (Sakel, 1935) - leczenie wstrząsami elekJ
gg
tr czn mi (Cerletti i Bini, 1938), przede wszystkim zaś odkrycie środków
psychotroY Y
owi ch (largaktilu - Deniker, 1952) umożliwiło w coraz większym zakresie
leczenie p Y
i opiekę poza murami szpitali psychiatrycznych. Nastąpił szybki rozwój tzw.
opieki otwartej, z początku ambulatoryjnej - poradni zdrowia psychicznego i
skracanie dłu otrwałej dotychczas opieki szpitalnej. Gdy jednak wraz z krótszą
hospitalizacją g
wzrastać zaczęła rehospitalizacja, liczba nawrotów, ujawniając niedostatek
zwykłej o Teki rzychodnianej, zaczęto rozwijać dodatkowe formy opieki
pozaszpitalnej w celu P P
za ewnienia wszechstronniejszej pomocy chorym w zaspakajaniu codziennych P
otrzeb życiowych, przyuczenia do samodzielności i do współżycia z otoczeniem.
Pac~entom w pewnym zakresie zdolnym do pracy służą inwalidzkie zakłady pracy I
chronionej; chorym pozbawionym opieki w ciągu dnia - oddziały dzienne; zdolnym
do pracy zawodowej, ale wymagającym okresowo systematycznego leczenia pod
nadzorem, zwłaszcza uzależnionym od alkoholu - oddziały nocne; nie wymagającym
I ciągłej opieki, ale bezdomnym - hostele, na ogół samorządowe; wreszcie różne
formy samopomocy byłych pacjentów instytucji psychiatrycznych, grupy Alkoholików
Anonimowych, związki rodzin pacjentów itp. Ostatnio tworzą się zespoły
wielozawodowie (pielęgniarki, pracownicy socjalni, psycholodzy, socjolodzy pod
kierunkiem
s chiatry) pod nazwą "oparcia społecznego", które tapewniają leczenie chorych II
PY
i i o Tekę ciągłą we własnym środowisku chorego, czasem nawet w ostrym stanie
psychozy, dzięki czemu unika się długotrwałej nieraz hospitalizacji i
wyobcowania chorego p
ze środowiska (choroba szpitalna) (29).
Nawet powolne, jak u nas, reformowanie pozaszpitalnej opieki psychiatrycznej s
rawiło, że pierwszy kontakt chorego z psychiatrą, dawniej prawie z reguły
rozpoczyI i nan w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym, teraz ( 1987 r.) np. w
Poznaniu zaczynał Y
si w sz italu tylko w 6% przyjęć, znaczna zaś większość zaczynała i często
kontynuoę P
wała leczenie w pozaszpitalnych działaniach psychiatrycznych, takie w większości
I dobrowolnie (7).
Przekształcenie się opieki psychiatrycznej dokonywało się nie tylko dzięki metol
i dom leczniczym i organizacyjnym. Istotną w tym postępie rolę odegrała
niewątpliwie I I stopniowa zmiana stosunku do chorych psychicznie, dokonująca
się pod wpływem j' I okrutnych doświadczeń poniżania godności człowieka i
pogardy dla jego ludzkiej
istoty. Właściwą odpowiedzią na takie traktowanie człowieka jest potwierdzenie
obiektywnej wartości osoby ludzkiej, zawsze zasługującej na szacunek,
niezależnie od tego, czy jest zdrową, czy chorą, także psychicznie. Kaidy chory,
jak każdy człowiek, zasługuje na respektowanie jego niezbywalnych praw (28,32).
Wypada przy tym podważyć jeszcze pewien mit łączący się z chorobą psychiczną. W
miarę utrwalania się szpitalnego systemu izolacyjnego, zwłaszcza od XVIII wieku,
mrrw~lo) c;s. nnnlorł n rat4nm;r,.; r,;Pn`inn,.n;Priv;olnnćr-; ..Ż~.~cr4;rh .-
hnrw.h r,m,"-h;r-~.,;`. _ __ .. ,..,.. .,.t r..b..,.. .. .,......, ., .._,
.........r.. ...~~..........,.... .. "..~ .,__.._.. ___.._ ~ ___ r"~
.,....,........ Przekonanie to uzasadniało konieczność ich izolowania, a czasem
skłaniało do rzekomo humanitarnego biernego tolerowania niesocjalnego zachowania
się "nicudpowiedzialnych" pacjentów, jak to przedstawiają ilustracje scen w
dawnych zakładach dla obłąkanych (Goya). Z drugiej strony pogląd o
nieodpowiedzialności wszystkich chorych skłaniał do stosowania wobec nich metod
praktykowanych na zwierzętach (29).
Zachowanie się pacjenta w nowych działaniach psychiatrycznych, powodzenie nowych
metod rehabilitacji chorych, psychoterapii grupowej i samopomocy pacjentów
udowodniły, że poza fazami ostrych zaburzeń psychicznych - chorych psychicznie
nie oddziela od osób normalnych wyraźna granica, polegająca - jak sądzono - na
braku u nich poczucia odpowiedzialności.
Zakres zainteresowania psychiatrii jako nauki i praktyki od X IX wieku znacznie
się rozszerzył poza krąg chorób psychicznych, psychoz, nazywanych "wielką
psychiatrią" obejmując zaburzenia niepsychotyczne w rodzaju nerwic, uzależnień -
nałogów i zaburzeń rozwojowych. Jeżeli się ponadto uwzględni niewątpliwy - jak
zresztą sama nazwa mówi - udział czynnika psychicznego w zaburzeniach
psychosomatycznych, pomoc psychiatryczna potrzebna jest znacznej części chorych
w ogóle. Dlatego problematyka psychiatryczna i łączące slę z nią swoiste
zagadnienia etyczne powinny być znane każdemu lekarzowi.
Ogólne zasady etyczne
Wzorem zasad obowiązujących lekarza w stosunku do chorego jest znana od wieków
tzw. Przysięga Hipokratesa, w której zostały skodytikowane podstawowe normy
postępowania moralnego. Postęp wiedzy i praktyki w zmieniającym się świecie
naszej cywilizacji nie pomniejszył znaczenia nakazów tej przysięgi.
W odniesieniu do psychiatrii wspomniany wyżej proces norymberski wobec
hitlerowskich przestępstw dokonywanych na chorych zapoczątkował ustalenie zasad
obowiązujących w próbach badawczych na człowieku (12). Szczególne problemy
wynikające z różnicującej się praktyki psychiatrycznej zaczęto uwzględniać w
ogólnolekarskich opracowaniach deontologicznych (31, 32), a po utworzeniu
Światowej Federacji Psychiatrycznej (1961) skodyfikowano zasady etyczne
szczególnie obowiązujące psychiatrów, zatwierdzone przez Zgromadzenie Ogólne
Federacji w Wiedniu w 1903 r. jako tzw. Deklaracja hawajska II.
Wśród zasad wymienionych w każdym lekarskim kodeksie deontologicznym na czoło
wysuwa się dobro chorego jako człowieka, jako jednostki. We współczesnych
129
128
kodeksach obok tego wymienia się nakaz dbania o zdrowie społeczne. Nowy ten
obowiązek wynika z udziału lekarza w działalności publicznej służby zdrowia,
zwłaszcza psychiatry, albowiem wszędzie podstawowa opieka psychiatryczna jest
publiczna. Dwoistość naczelnego obowiązku lekarza może stworzyć niekiedy
trudność, czy pierwszeństwo przysługuje dobru jednostki czy społeczeństwa?
Chociaż lekarz na ogół nie staje przed takim wyborem, albowiem na zdrowie
społeczeństwa składa się zdrowie ludzi - jednuaick, pr~bi~..: tc:. :.ic jest
tylko teoretyczny. Przecież nie r_ak dawno temu więźniowie obozów
koncentracyjnych bywali poddawani doświadczeniom szkodliwym dla ich zdrowia, ale
służącym jakoby wyższemu dobru społecznemu, zdrowiu narodu niemieckiego, w myśl
hasła: "Du bist nichts, dero Volk ist Alles" (ty jesteś niczym, twój naród jest
wszystkim). Trzeba sobie zdawać sprawę, że dobro zbiorowe, jakkolwiek pojmowane,
ma wartość pochodną, wtórną, wobec wartości ludzkiego podmiotu, niepowtarzalnej,
obdarzonej duchowością autonomicznej osoby (28).
Lekarza obowiązuje spełnienie swych powinności "w stosunku do każdego chorego,
niezależnie od jego wieku, poziomu umysłowego, zajmowanego stanowiska, pozycji
materialnej, narodowości, przekonań politycznych, wyznania lub innych względów"
(32).
Lekarz nie ma więc prawa decydować o wartości chorych i degradować ich do roli
przedmiotu, do traktowania wyłącznie jako "przypadku terapeutycznego".
Swoiste cechy psychiatrii
Problematykę etyczną w psychiatrii wyróżniają w ogólnej etyce medycznej pewne
swoiste jej cechy. W opinii społecznej psychiatrię otacza lęk, łączą się z nią
mniej lub więcej uzasadnione wyobrażenia o grożącej w chorobie psychicznej
utracie samostanowienia, prowadzącego do ubezwłasnowolnienia i uwięzienia, do
śmierci społecznej. Lęk towarzyszy wielu zaburzeniom psychicznym, a udziela się
on także otoczeniu i obezwładnia czasem i osoby najbliższe, gdy trzeba choremu
posłużyć pomocą ( 19).
Do pierwszych więc psychiatrycznych obowiązków etycznych należy łagodzenie lęku,
zarówno bezpośredno odpowiednim leczeniem, jak i pośrednio - kształtowaniem
warunów życiowych chorego, unikaniem działania wbrew jego woli, a zwłaszcza, gdy
to okaże się konieczne, przy zastosowaniu minimum przymusu. Jeszcze ważniejszym
od tego jest unikanie w bezpośrednim kontakcie z chorym wszelkiego kłamstwa i
obłudy. Nie raz się okazuje, że pacjent skłonny jest potem zrozumieć konieczność
zastosowania u niego przymusu leczenia, natomiast nie akceptuje tego, że go
oszukano.
Psychiatra bardziej niż którykolwiek lekarz wkracza w osobiste życie chorego, to
jednak powinno odbywać się z respektowaniem jego godności i praw ludzkich, z
taktem. Zachowanie szacunku dla chorego musi się łączyć z świadomością, że sam
psychiatra oddziałuje na chorego.
Znamienne w psychiatrii jest i to, że w terapii, a zwłaszcza w rehabilitacji
pacjenta i profilaktyce zaburźeń psychicznych, współdziałanie z rodziną i
środowiskiem musi
być jeszcze większe niż w innych chorobach, bez tego bomem w ogóle nie można
rozwijać opieki pozaszpitalnej.
Stosunek do chorego psychicznie
Przyjęcie właściwej postawy wobec chorego jest, jak pisze Antoni Kępiński,
jednym z może najtrudniejszych wymogów w psych~atru (14,15). Trudności te
wynikają z całościowego ujmowania człowieka, gdy w innych chorobach dotyczy to
zwykle tylko jego części, chorej nogi, serca, na które kieruje się wzrok i uwaga
lekarza. Na fotografiach przedstawiających lekarzy zajętych badaniem chorego
bądź wykonywaniem jakiegoś zabiegu, lekarz jest zazwyczaj widoczny w postawie
pochylonej nad chorym, podczas gdy psychiatra spotyka się ze swym pacjentem
twarzą w twarz. Jest to - według Kępińskiego - płaszczyzna pozioma kontaktu
społecznego, we wzajemnych stosunkach lekarza i pacjenta, na równi. Inaczej jest
w poznaniu typu przyrodniczego, kiedy obserwujący patrzy na obserwowanego z
góry, w płaszczyźnie pochyłej, w jednostronnym kontakcie podmiotu do poddawanego
jego woli - przedmiotu.
Warunkiem poznania i leczenia psychiatrycznego jest przyjęcie postawy innej,
przejście z pochyłej postawy wolicjonalnej do postawy poziomej, humanistycznej,
bogatej emocjonalnie, takiej samej jak wobec ludzi w ogóle. Tylko w takim
dwustronnym wzajemnym do siebie stosunku podmiotu do podmiotu, możliwe jest
odwrócenie postawy biernej pacjenta w postawę czynną i pozyskanie jego zaufania
i współpracy, umożliwiającej powodzenie leczenia także w psychiatrii.
Z emocjonalnym związkiem wzajemnym chorego i psychiatry łączą się
niebezpieczeństwa nadmiernego związania uczuciowego, wytwarzania się u lekarza
sympatii zakłócającej jego konieczny w leczeniu obiektywizm. Już przysięga
Hipokratesa o tym wspomina. Właściwym stosunkiem uczuciowym do pacjenta nie jest
sympatia ani współczucie, lecz miłość, która nie jest, jak tamte - mówiąc za
Maxem Schelerem doznaniem reaktywnym; miłość jest aktywna, działająca w
odniesieniu do Boga w człowieku (20).
Na tle tych rozważań łatwiej jest zrozumieć błędy popełniane w stosunku do
chorych. Wymieńmy tu bodaj tylko najpoważniejszy błąd - osądzania chorych
psychicznie w kategoriach moralnych, co zupełnie zniekształca stosunek do
chorych ( 15). Dramatyczny był przez wieki los chorych wskutek ich osądzania.
Dla psychiatry nie powinno być chorych "dobrych" lub "złych". Większy
obiektywizm w ocenie chorych zdobywa się m.in. na drodze poznania naukowego, co
jest jednym z ważniejszych obowiązków psychiatry, wymienianym w każdym lekarskim
kodeksie deontologicznym.
Zasady etyczne w zastosowaniu do spraw szczegółowych
W praktyce psychiatrycznej pojawiają się szczególne problemy etyczne
rozwiązywane w myśl zasad ogólnych, albo - jak mówi Deklaracja Hawajska - według
własnego sumienia i osądu psychiatry. Jednakże postępowanie w pewnych sytuacjach
130 131
typowych zostało, tak czy inaczej, uregulowane prawem, dostosowanym do postępu
wiedzy i orgnizacji opieki.
Dotyczy to przede wszystkim hospitalizacji chorych psychicznie, stosowanej
czasem wbrew woli chorego w sytuacji niebezpiecznej dla chorego, np. z powodu
tendencji autoagresywnych lub groźnych dla jego otoczenia (agresji), gdy chory z
powodu zaburzeń psychicznych nie jest zdolny do pokierowania swym postępowa
t-. 1.: ' , 1030 .. aarie Illelll.VdiJlClwaóc)uaiawymali iiSnW j~
...o....wyp~L:Si:90SS'CR'ST.yStki:,hpl,...
krajów ustalają szczegółowo warunki i procedurę hospitalizacji, uzależniając ją
od decyzji lekarskiej oraz władz sądowych (4). W Polsce sprawę hospitalizacji
psychiatryeznej normuje tymczasem Instrukcja Ministra Zdrowia z dnia
lO.XIII.1952 r. (Dz.U. Min.ldr. Nr 24/52) zamiast jeszcze nie uchwalonej, od lat
opracowywanej ustawy, która poza hospitalizacją ma regulować rozległy zakres
różnych form opieki oraz uprawnień chorych (25).
Ochronę osób z zaburzeniami psychicznymi w sprawach majątkowych zapewnia prawo
cywilne, które przewiduje całkowite lub częściowe ubezwłasnowolnienie chorego
oraz ustanowienie kuratora (24).
Natomiast prawo karne ogranicza lub znosi odpowiedzialność karną osób
zaburzonych psychicznie, a niebezpiecznych dla porządku prawnego internuje w
szpitalach.
P s y c h i a t r i a s ą d o w a. Zarówno w postępowaniu cywilnym, jak i karnym
sąd opiera się na opinii biegłych psychiatrów (aczkolwiek najwyższyr.r biegłym
jest sam sąd). Ekspertyza sądowa stawia biegłym psychiatrom wysokie wymogi w
zakresie wiedzy zawodowej i etyki, omówione pokrótce w załączonych Zaleceniach
Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa l'sychżutrycznego w sprawie budań sądowo-
psychiatrycznych. Wypada tu dodać, że wysokimi walorami etycznymi odznaczać się
powinni psychiatrzy opiekujący się więźniami, zwłaszcza, że są w mniejszym
stopniu niż inni psychiatrzy poddani kontroli społecznej, a poczucie władzy nad
uwięzionymi może skłaniać do przyjmowania postawy prokuratorskiej.
Neuropsychiatria dziecięca.Wiedzęogólnolekarskąiumiejętności znane dobrze
pediatrom musi wykazywać psychiatra w postępowaniu z zaburzonymi psychicznie
dziećmi. Dziecko patrzy na dorosłego z dołu i wyolbrzymia go, ten zaś jest
skłonny, patrząc nań "z góry", pomniejszać uczuciowe przeżycia dziecka, bardziej
dramatyczne, bo nie łagodzone słabym jeszcze racjonalizmem. Przeważające w
terapii czynniki wychowawcze kształtują rozwój osobowości dziecka i powiększają
odpowiedzialność psychiatry. Bardziej niż w innych dziedzinach psychiatrii
wyniki lecznicze, a zwłaszcza w rehabilitacji dzieci uszkodzonych psychicznie,
ujawniają, czy dzieci się kocha czy nie (14).
G e r i o p s y c h i a t r i a. Z ciągle powiększającą się ilością osób w wieku
starszym wzrasta także liczba tych chorych w opiece psychiatrycznej. Odwieczny
nakaz zawarty w Starym Testamencie w księdze Eklezjasty mówi już o
wyrozumiałości i szacunku dla tych chorych (Syr. 3, 12-13). Zadanie to jest
coraz trudniejsze dla rodzin i służby zdrowia, chociaż wbrew obiegowej opinii
znaczna część zaburzeń psychicznych wwieku starszym (depresje, także nerwicowe,
stany zamącenia, stany
urojeniowe) poddają się leczeniu, a stan większości chorych, nawet otępiałych,
można poprawić. Staranna opieka nad tymi chorymi warta jest więc wysiłku, nawet
ze względów praktycznych.
Najlepszą organizacyjną formą opieki nad chorymi jest - poza opieką rodzinną
oddział dzienny, w którym zapewnia się leczenie i opiekę w ciągu dnia bez
odrywania od rodziny (na noc) i środowiska. Natomiast umieszczenie starej osoby
w zakładzie nnieki sila nrzewleklP rhnryc-h. Qti~ir nr~Pwainir nir ctncyjP ciP
i~rinrj zanrnórgmnw~_ nej rehabilitacji, jest ostatecznością, jakiej powinno się
w miarę możliwości unikać.
U z a 1 e i n i e n i a (nałogi). Odpowiedzialność psychiatrów w zakresie opieki
nad uzależnionymi od alkoholu i od narkotyków ma dwojaki charakter. Opieka
zdrowotna nad osobami z psychozami w przebiegu rozwoju uzależnienia od tych
środków jest taka sama, jak w innych chorobach psychicznych. Natomiast opieka
nad nadużywającymi środków uzależniających bez objawów psychozy wymaga
współdziałania wielu czynników, zwłaszcza prawnych i społeczno-wychowawczych.
N e r w i c e. Rozległe pole zaburzeń psychicznych, niepsychicznych, w znacznej
mierze nerwice, włączono do psychiatrii dopiero w końcu ubiegłego wieku z chwilą
powstania szkół psychoterapeutycznych, nazywanych kierunkami humanistycznymi w
psychoterapii. Niejasne granice między zaburzeniami, jakimi się one zajmują, a
zakłóceniami "nerwowymi" i problemami w życiu codziennym sprawia taką mnogość
problemów ideologicznych i światopoglądowch oraz stwarza tyle kontrowersji, że
trudno o jednoznaczne wskazania etyczne i psychiatria musi dokonywać właściwego
wyboru według własnego sumienia na własną odpowiedzialność. (1, 31). Wymieńmy tu
za Stefanem Lederem ( 17) kilka tylko zagadnień. Poza wspomnianymi juz na
wstępie wystąpieniami antypsychiatrycznymi, które kwestionowały samo pojęcie
chorób psychicznych i prawo do ingerowania w życie pacjenta w ogóle, podważa
się, z powołaniem się na prawo człowieka, uprawnienie psychiatrów do stosowania
pewnych metod leczniczych, nawet za zgodą pacjenta, często wątpliwą co do
swobody decyzji. Praktyka kliniczna nie potwierdziła jednoznacznie prawdziwości
którejkolwiek teorii ani większej skuteczności metod psychoterapii, jest więc
także czasem niejasne, wobec kogo należy stosować psychoterapię, jakie
rozpoznanie medyczne jest wskazaniem do tego leczenia i jaką metodą. Na ogół
zgodne jest stanowisko psychoterapeutów, że systemy wartości stanowią podstawę
wszelkiej psychoterapii, ale utrzymuje się spór co do treści tych wartości.
"Terapeuta ze względów etycznych... jest zobowiązany uświadomić sobie i
przedstawić pacjentowi własny system wartości i sposoby jego przekazywania
innym... Terapeuta winien również uznać, ie każdy pacjent ma prawo do wyboru
własnego systemu wartości i do jego realizacji w życiu". Zastrzeżenia o
charakterze moralnym budzi to, że "swoją przewagę, wiążącą się z własnym
autorytetem, posiadaną wiedzą i kompetencjami psychoterapeuta może wykorzystać
zarówno z korzyścią dla pacjenta, jak i szkodząc mu, indoktrynując, sterując i
manipulując nim. Stąd... dążenia do uniezależnienia pacjenta, do zwiększania
jego samodzielności i odpowiedzialności, m.in. przez kształtowanie partnerskiej,
niedyrektywnej, permisyjnej i autentycznej relacji terapeutycznej" (17).
132 133
Z a g a d n i e n i a p r o k r e a c j i. W dyskusji nad wskazaniami lekarskim
do przerywania ciąży już w okresie międzywojennym Polskie Towarzystwo
Psychiatryczne wyróżniało się wśród towarzystw lekarskich nieuznawaniem takich
wskazań, podobnie jak wspomnianych wyżej wskazań do ubezpładniania chorych
psychicznie.
Zakończenie Zalecenia etyczne i kodeksy deontologiczne pomagają przestrzegać
zasad murai
nych przy wykonywaniu zawodu, ale ważniejsze znaczenie mają żywe tego wzory. Nie
brak nam polskich przykładów heroicznej nieraz wierności swemu powołaniu, Takim
jest dla nas psychiatra dr H a 1 i n a J a n k o w s k a, która nie chcąc
opuścić chorych psychicznie i rannych, którymi się opiekowała w Szpitalu św.
Jana Bożego podczas Powstania warszawskiego, zginęła wraz z nimi 23 sierpnia
1944 r. pod gruzami szpitala (10).
Z przedstawionych tu rozważań widać, ie w bodaj żadnej dziedzinie medycyny tak
jak w psychiatrii, dziedzinie najbardziej ludzkiej, zalecenia etyczne są zarazem
wskazaniami leczniczymi.
"My przeto, którzy jesteśmy mocniejsi, winniśmy znosić ułomności słabych, a nie
iść za własnym upodobaniem" (Rz 15,1).
Piśmiennictwo
1. K. Achte On the ethical problerrrs of psychiatry and psychotherapy
"Psychiatr. Finn." 1978. 153-160
2. S. Batawia Zaglada chorych psychicznie Warszawa "Biuletyn Głównej Komisji
Badania Zbrodni Niemieckich", 1947, I, III
3. J.C. Cousson 3'an Boży tłum. M. Walecka-Garbalińska, Pax, Warszawa, 1980, 32-
39
4. S. Dąbrowski, T. Żakowska-Dąbrowska, L. Frydman Przymus bezpośredni w
szpitalach psychiatrycznych "Biuletyn Instytutu Psychiatrii i Neurologii" 1987,
1/95, 57-71.
5. E. De Broglie Św. Wincenty a Paulo Wydawn. Jezuitów, Kraków 1926. Tłum. z
franc. Korzeniowska 101 i 207
6. K. D&rner Dokumente zum Massenmord und xum Widerstand. W : DrKrieggegen die
psychisch Kranken. Psychiatria Verl., Rehburg-Loccum, 1980. 74-11
7. T. Dziduszko, W. Langiewicz Ocena przyptywu chorych między zakładem
ambulatoryjnej i szpitalnej opieki psychiatrycznej w Poznaniu w latach 1980-1985
Zakład Organizacji Ochrony Zdrowia Instytutu Psychiatrii i Neurologii,
maszynopis
8. M. Foucault Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu PIW Warszawa 1987 tłum. H.
Kęszycka 118
9. German Documents among the war crimes... Microcopy No. 1021, Rol Nr 18.
(mikrofilm tzw. aleksandryjski przechowywany w Archiwum Gł. Komisji do Bad.
Zbrodni Hitler, w Polsce)
10. Z. Jaroszewski O życiu i śmrerci dr Haliny ~j'ankowskiej w 25 rocznicę
śmierci "Psychiatria Polska" 1969 T. III. 6
11. J. Jaroszyński Zdrowie psychiczne a etyka "Etyka" 1974 14, 69-78
12. J. Jaroszyński Problemy etyczne w badaniach biometrycznych i behawioralnych
"Biul. Inst. Psychiatr. i Neurol." 1987, 1/65/. 41-48
13. A. Kępiński Psychopatologia nerwic Warszawa PZWL 1972, 313
i4. A. Kępiński Podstawowe zagadnienia wspóiczesnej prycieżurrii warscawa 1'G W
L, 1987, 13, 31-36, 37-40, 46
15. A Kępiński Poznanie chorego Warszawa PZWL 1970, 31, 54
16. E. Klee"Euthanasie" im NS-Staat. Die Vernichtung lebensunwerten lebens
Frankfurt am Main. Fischer Taschenbuch Verlag 1985, 19, 36, 233
17. S. Leder Etyczne aspekty psychoterapii "Biul. Inst. Psychiatr. i Neurol."
1987, 1 (65), 45-56
18. A. Mitscherlich, F. Mielke Medizin ohne Menschlichkeit. Dokumente des Nu
rnberger Arxteproxesses Fischer Biicherei 1960 nr 332. 183-210
19, K. Osińska Twórexa obecność chorych Warszawa, Pax 1980, 168 20. M. Ossowska
Normy moralne Warszawa, PWN, 1970, 176-177
21, S.K. Pieńkowski Uwagi ogólne biologiczno-lekarskie w sprawże nowego projektu
" Ustawy Eugenicznej ", "Polska Gazeta Lekarska" I 936, Nr 6, 97-107
22. Pius PP. XI Encyklika o malżeństwże chrześcijańskim (Casti connubii) z dnia
31.XIL 1930 r, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań, 1931, 73-74
23. Powszechna Deklaracja Praw Czlowieka ( 1942) Warszawa, Wydawnictwa Biura
Informacyjnego ONZ 1963
24. W. Półtawska Ekspertyza sądowo-psychiatryczna w postępowaniu spadkowym
testamentowym Warszawa, PZWL 1974, 17-22
25. Projekt ustawy o ochronie zdrowia psychicznego maszynopis projektu Komisji
Inst. Psychiatr. i Neurol. (przewodn. prof. dr hab. S. Dąbrowski)
26. Rocznik Psychiatryczny 1937, zesz. XXIX/XXX 27. Rocznik Psychiatryczny 1949,
T. 37, 1, 139
28. Sobór Watykański II. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie
wspólexesnym (Gaudium et spes) Poznań. Pallotinum 1968. Rozdz. 27 - Poznawanie
osoby ludzkiej
29. E. Shtpczyńska-Kossobudzka Systemy i programy oparcia spotecznego Biul.
Inst. Psychiatr. i Neurol. 1987, 4 (68) 24-32
30. W. Stryjeński Uwagi sądowo-psychiatryczne na marginesie historii ,Przegląd
Lekarski" 1949, 10, 10-11
31. The principles of medical Ethics witki annotations especially aplicable to
psychiatry "American Journal of Psychiatry" 130 : 9, 1973, 1058-1064
32. Zbiór zasad etyczno-deontologicznych Polskiego Towarzystwa Lekarskiego PZWL
Warszawa 1984, Wyd. IV
134 135
DEKLARACJA HAWAJSKA (III)X
zatwierdzona przez Zgromadzenie Ogólne Światowej Federacji Psychiatrycznej
w ~XIiPCłnin. lO lipca 1983 r. .. .. __ _... , a
Już we wczesnych okresach kultury istotną rolę w sztuce lekarskiej grała etyka.
Zdaniem swiatowej Federacji Psychiatrycznej - sprzeczne w świecie współczesnym
dążenia i oczekiwania zarówno ze strony lekarzy jak i pacjentów oraz subtelna
natura wzajemnego stosunku lekarz - pacjent sprawiają, że wartości etyczne
wysokiego stopnia mają szczególne znaczenie dla uprawiających naukę i praktykę
psychiatryczną jako specjalność medyczną.
Wskazówki niniejsze mają pomagać w maksymalnym przybliżeniu się do takich wzorów
i zapobiegać nadużywaniu psychiatrycznych pojęć, wiedzy i techniki.
Skoro psychiatra jest członkiem społeczeństwa i zarazem praktykującym lekarzem,
musi on uwzględniać swoiste w psychiatrii implikacje etyczne, jak również wymogi
moralne stawiane wszystkim lekarzom oraz pamiętać o odpowiedzialności społecznej
każdego mężczyzny i kobiety.
(:hociaż podstawą zachowania etycznego jest sumienie samego psychiatry i własny
jego osąd, potrzebne są skodyfikowane -nasady dla jasnego przedstawienia
typowych zawodowych implikacji etycznych.
Dlatego Zgromadzenie Ogólne Światowej Federacji Psychiatrycznej zatwierdziło
niniejsze wskazania etyczne dla psychiatrów. Wzięto przy tym pod uwagę wielką
różnorodność kultur i warunków prawnych, socjalnych i ekonomicznych w różnych
krajach świata. Trzeba podkreślić, że Światowa Federacja Psychiatryczna uważa,
że wskazania te wyrażają minimum wymogów etycznych stawianych zawodowemu
psychiatrze.
1. Zadaniem psychiatry jest leczenie chorób psychicznych i dbanie o zdrowie
psychiczne społeczeństwa. Psychiatra powinien działać według najlepszych swych
umiejętności, współczesnej wiedzy naukowej i zasad etycznych, służąc
najwłaściwiej pojętym interesom pacjenta oraz dobru ogólnemu i sprawiedliwemu
rozdziałowi środków przeznaczonych na ochronę zdrowia.
Dla wykonania tych zadań potrzeba ciągłych badań, systematycznego kształcenia i
doskonalenia kadr służby zdrowia, edukacji pacjentów i społeczeństwa.
2. Każdy psychiatra powinien zapewniać pacjentowi leczenie najlepsze, wedle jego
wiedzy i dostępnych możliwości. Leczenie to powinno być troskliwe z respektem
x World Psychiatrie Association. Newsletter, No. 30, August 1986 Declaration of
Hawai, przełożył dr med. Jan Jaroszyński
dla godności ludzkiej. Jeżeli psychiatra odpowiedzialny jest za leczenie
przeprowadzane przez inne osoby, obowiązuje go ich szkolenie i fachowy nadzór.
Psychiatra powinien zasięgać rady i pomocy innego kolegi, ilekroć okaże się to
konieczne, albo takie jest uzasadnione życzenie pacjenta.
3. Psychiatrze zależy na stosunku terapeutycznym polegającym na wzajemnym
porozumieniu. Aby było ono optymalne, niezbędne jest zaufanie, zachowanie
pouf....~~:,'::5~., y . v p..CZ......... t. . ..... ~.. p..CjC."........
~ł~ra~a : ~;;u~tr ; n n~ ~ ~d--;,:: i~-u~.i~l .~~~i z ~:~la~r-.. ;i
takiego związku stworzyć nie można. W takim przypadku trzeba nawiązać kontakt z
krewnym albo z inną osobą bliską pacjentowi. Jeżeli psychiatra nawiązuje
stosunek z pacjentem dla celów innych niż terapeutyczne, jak np. w psychatrii
sądowej, charakter jego powinien być zainteresowanej osobie dokładnie
wyjaśniony.
4. Psychiatra powinien poinformować pacjenta o jego stanie zdrowia i
przewidzianym postępowaniu leczniczym, ewentualnie także alternatywnym, oraz -
jeżeli jest to możliwe - o rokowaniu. Informować należy w sposób oględny, a
pacjent musi mieć możność dokonania wyboru między właściwymi i dostępnymi
metodami leczenia.
5. Wbrew woli pacjenta albo niezależnie od jego woli nie może być podejmowane
żadne postępowanie ani leczenie, chyba że z powodu choroby psychicznej pacjent
nie może ocenić, co leży w jego najlepiej pojętym interesie, i że zaniechanie
leczenia zaszkodzi jemu lub innym osobom.
6. skoro tylko ustaną wskazania do stosowania przymusowego leczenia, psychiatra
powinien zwolnić pacjenta od przymusu leczenia, a jeżeli dalsze leczenie jest
konieczne, powinien na to uzyskać zgodę. Psychiatra powinien informować pacjenta
oraz jego krewnych i osoby mu bliskie o instancjach, do których można się
odwołać od decyzji o przymusowym zatrzymaniu w szpitalu i przesyłać skargi
dotyczące dobra pacjenta.
7. Psychiatrze nie wolno wykorzystywać możliwości, jakie mu stwarza uprawiany
zawód, do naruszania godności bądż praw ludzkich którejkolwiek jednostki lub
grupy; nigdy też nie powinien on dopuścić, by niestosowne osobiste pożądania,
uczucia i uprzedzenia bądź przekonania zakłócały tok leczenia. Psychiatrze nigdy
nie wolno stosować swych metod zawodowych, gdy stwierdzono, że nie ma zaburzeń
psychicznych.
Jeżeli pacjent lub osoba trzecia domaga się działania sprzecznego z wiedzą
naukową lub z zasadami etyki, psychiatra musi odmówić współpracy.
8. Cokolwiek psychiatra usłyszał od pacjenta albo poznał podczas badania go lub
leczenia, musi być zachowane w poufności, chyba że pacjent zwolni go z tego
zobowiązania, albo też gdy konieczność zapobieżenia poważnej szkodzie będzie
wymagała od pacjenta lub innych osób ujawnienia tajemnicy. W takich jednakie
wypadkach pacjent powinien być powiadomiony o tym ujawnieniu.
9. Rozwijanie i szerzenie wiedzy i umiejętności psychiatrycznych wymaga udziału
pacjentów. Pacjent musi wyrazić zgodę na przedstawienie go na wykładzie naukowym
a także, jeżeli to jest możliwe, na wykorzystanie jego historii choroby
136 137
w naukowej publikacji; należy przy tym uczynić wszystko co możliwe, by nie
uchybić godności i anonimowości pacjenta oraz uchronić jego dobre imię.
Udział pacjenta w klinicznych badaniach naukowych musi być dobrowolny po
udzieleniu pełnych informacji o celu badania i metodach oraz ewentualnym ryzyku
i niedogodnościach związanych z badaniem. Zawsze trzeba zachować rozsądny
stosunek między przewidywanym ryzykiem i niedogodnościami dla pacjenta a
korzyścią, jaką daje badanie. W badaniu klinicznym muszą być ~aciwwan~ i
prz~st:zcga:.c wszelkie prawa osoby uczestniczącej, jak każdego pacjenta. Jeżeli
idzie o dzieci i pacjentów, którzy nie zdolni są wyrazić własną wolę, trzeba
uzyskać zgodę od prawnego zastępcy. Każdy pacjent i osoba uczestnicząca w
badaniu jest uprawniona z jakiego bądź powodu i w którym bądź czasie wycofać swą
zgodę na dalszy udział w dobrowolnym leczeniu, w programie badawczym bądź
dydaktycznym, w którym uczestniczy. Odmowa ta, ani wycofanie się z udziału w
projekcie badawczym, nigdy nie powinny wpływać na starania psychiatry pomagania
pacjentom i uczestnikom badania.
10. Psychiatra powinien przerwać wykonywanie wszelkich programów
terapeutycznych, dydaktycznych i naukowych, które mogą się rozwijać niezgodnie z
zasadami tej deklaracji.
ZALECENIA ZARZ~DU GŁÓWNEGO POLSKIEGO TOWARZYSTWA
PSYCHIATRYCZNEGO W SPRAWIE BADAŃ St~DOWO-PSYCHIATRYCZNYCH
W związku z powtarzającymi się niedociągnięciami w praktyce sądowo-
psychiatrycznej, Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego zwraca
uwagę na potrzebę uwzględnienia przez biegłych psychiatrów następujących
sugestii:
1. Niedobrowolny charakter badań sądowo-psychiatrycznych zobowiązuje lekarza do
szczególnej czujności etycznej oraz czynności zgodnych z literą ustaw: w
sprawach formalnie nieuregulowanych wytyczną postępowania powinny być zasady
deontologii lekarskiej.
2. Badania psychiatryczne są złożonym i delikatnym typem interakcji
międzyludzkiej, które mogą być podejmowane tylko w stosownych warunkach, w
atmosferze spokoju, godności i intymności, co sprzyja też bezpośrednio
merytorycznej rzetelności wyników badań. W związku z tym powinny być one z
zasady wykonywane w zakładach powszechnej służby zdrowia.
3. Tryb badań, stawiennictwo biegłych na rozprawach itp. powinny mieć stałą
organizacyjną formę współpracy między zakładami opieki psychiatrycznej a
organami wymiaru sprawiedliwości po to, aby możliwie optymalnie godzić
wielorakie obowiązki lekarzy biegłych.
4. Najpoważniejszą konsekwencją udziału biegłych w postępowaniu karnym jest
umieszczenie sprawcy czynu zabronionego w szpitalu psychiatrycznym na
bezterminowej detencji. Z wielu powodów jest ogromnie pożądane, aby ocena
przesłanek zastosowania środka zabezpieczającego następowała w warunkach
obserwacji sprawcy w zakładzie leczniczym, a nie w warunkach badania
ambulatroryjnego.
5. Troska o zachowanie tajemnicy lekarskiej jest głównie troską samych lekarzy.
W postępowaniu karnym lekarz występujący w roli biegłego lub świadka może
odmówić zeznań co do faktów objętych tajemnicą zawodową, chyba, że sąd lub
prokurator zwolni go od tego obowiązku (art. 163 KPK). W przypadku zwolnienia,
przesłuchanie lekarza może nastąpić tylko z wyłączeniem jawności rozprawy (art.
164 1 KPK). W każdym uzasadnionym przypadku biegli mogą z własnej inicjatywy
korzystać z przedstawionej możliwości procesowej, a nadto domagać się zawsze
klauzuli niejawności dla jakiejkolwiek dokumentacji lekarskiej przekazywanej
organom wymiaru sprawiedliwości. Opinię sądowo-psychiatryczną powinno zamykać
stwierdzenie biegłych, że stanowi ona w całości tajemnicę zawodową w rozumieniu
przepisu 9,1. Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 9.10.1970 (Dz.U.
nr 27, poz. 217) w związku z art. 14 Ustawy o zawodzie lekarza z dnia 20.10.1950
r. (Dz. U. z dnia 29.10.1950, nr 50, poz. 458).
6. Badanie stanu zdrowia psychicznego sprawców czynów zabronionych wykonywane
przez psychiatrów razem z psychologami klinicznymi i wydawane wspólnie
ekspertyzy również nie mogą uchybiać zasadom etyki medycznej.
138 139
DEKLARACJA HELSIŃSKA (TOKIO)X
przyjęta na 29 Generalnym Zgromadzeniu Swiatowego Związku Lekarzy, Tokio 1975
'lalecenia dla lekarzy, którzy uczestniczą w biomedycznych badaniach na
człowieku
Przedmowa
'ladaniem lekarzy jest zachowanie zdrowia człowieka. Wypełnianiu tego zadania
służy on swą wiedzą i sumieniem.
Genewska deklaracja Swiatowego Związku Lekarzy zobowiązuje lekarzy słowami:
"zdrowie mego pacjenta ma być moim najszlachetniejszym zadaniem", a
międzynarodowy kodeks etyki lekarskiej stanowi: "Wszelką czynność lub poradę,
które mogłyby osłabiać fizyczną I psychiczną odporność człowieka, wolno
zastosować tylko w jego własnym interesie".
Celem biomedycznych badań na człowieku musi być doskonalenie metod
diagnostycznych, terapeutycznych i profilaktycznych, jak tez lepsze poznanie
etiologii i patogenezy choroby. W praktyce medycznej postępowanie diagnostyczne,
terapeutyczne lub profilaktyczne łączy się z ryzykiem; dotyczy to tym bardziej
biomedycznych badań na człowieku. Postęp medyczny polega na badaniu, które w
końcu musi się opierać na próbach na człowieku.
W hiomedycznym badaniu na człowieku trzeba w zasadzie odróżniać próby, które
leżą głównie w interesie pacjenta i które (podejmuje się)x w czysto naukowym
celu, bez bezpośredniej diagnostycznej wartości dla badanej osoby.
Szczególną ostrożność trzeba stosować przy przeprowadzaniu badań, które mogą
mieć szkodliwy wpływ na środowisko. Trzeba mieć (także) wzgląd na dobro zwierząt
doświadczalnych.
Ponieważ wyniki badań laboratoryjnych trzeba zastosować także na człowieku, aby
wspomagać wiedzę naukową i pomóc cierpiącej ludzkości Światowy Związek Lekarzy
wypracował następujące zalecenia jako wytyczne służące każdemu lekarzowi,
czynnemu w biomedycznych badaniach na człowieku. Powinno się je w przyszłości
sprawdzić.
The World Medical Associaton
29 Zgromadzenie Generalne Światowego Związku Lekarzy, Tokio 1975. Tłumaczył
tekst z czasopisma: "Deutsches Arzteblatt" 1976 (l31-133) dr med. Zdzisław
Jaroszewski.
(wyrazy w nawiasach) - od tłumacza.
Trzeba podkreślić, że zalecenia te pomyślne są jako wytyczne dla lekarzy całego
świata; żaden lekarz nie jest zwolniony od odpowiedzialności prawnej, cywilnej i
zawodowej według ustaw swego kraju.
I. Ogólne podstawowe zasady
i. iiiumeuyczne badanie na cziuwieku musi uupuwiauać przyj~lym powszechnie
zasadom naukowym; powinno budować na wystarczającch wynikach laboratoryjnych i
badaniach na zwierzętach oraz na rozległej znajomości literatury naukowej.
2. flanowanie i przeprowadzenie każdego badania na człowieku powinno być
jednoznacznie opisane w protokóle badania; ten protokół powinien być przekazany
powołanej w tym celu niezależnej komisji w celu zasięgnięcia rady, zajęcia
stanowiska i przyjęcia właściwego kierunku (postępowania).
3. Biomedyczne badanie na człowieku powinno być przeprowadzone tylko przez
wykwalifikowane naukowo osoby i pod nadzorem doświadczonego klinicznie lekarza.
Odpowiedzialność za osobę badaną ponosi stale lekarz, nie zaś sama osoba badana,
także wtedy, gdy wyraziła na to zgodę.
4. Biomedyczne badanie na człowieku dopuszczalne jest tylko wtedy, gdy znaczenie
celu badania stoi w odpowiednim stosunku do ryzyka dla osoby badanej.
5. Każde biomedyczne przedsięwzięcie badawcze na człowieku powinno być
poprzedzone starannym rozważeniem dającego się przewidzieć ryzyka w porównaniu z
przypuszczalną korzyścią dla osoby badanej i innych. Zawsze musi rozstrzygać
troska o interesy osoby badanej w porównaniu z interesami nauki i społeczeństwa.
6. Zawsze musi być przestrzegane prawo do zachowania własnej nienaruszalności
pacjenta. Należy uczynić wszystko dla ochrony sfery prywatności osoby badanej;
wpyw na cielesną i duchową nienaruszalność, jak i na osobowość osoby badanej
powinien być utrzymany w stopniu jak najmniejszym.
7. Lekarz powinien zaniechać uczestnic-nenia w badaniu na człowieku, jeżeli nie
jest przekonany, iż można przewidzieć połączone z próbą ryzykowne
przedsięwzięcie. Lekarz powinien próbę przerwać, skoro się okaźe, iź ryzykowne
działanie przeważa nad możliwą korzyścią.
8. Przy publikowaniu wyników badania lekarz oaowiązany jest dokładnie je opisać.
Sprawozdania o próbach, które nie były wykonane zgodnie z zasadami
przedstawionymi w tej deklaracji, nie powinny być przyjęte do opublikowania.
9. Przy każdej próbie na człowieku każda badana osoba musi być wystarczająco
poinformowana o zamiarze i jej przeprowadzeniu, o spodziewanych korzyściach i
ryzykach próby, jak też o ewentualnie połączonych z tym zaburzeniach
samopoczucia. Badanej osobie powinno się zwrócić uwagę, że wolno jej na próbę
się nie zgodzić i że może w każdej chwili dane już przyzwolenie odwołać. Po
takim wyjaśnieniu lekarz powinien odebrać dobrowolną zgodę; oświadczenie powinno
być złożone na piśmie.
10. Jeżeli badana osoba jest od lekarza uzależniona, albo zgoda na pewną próbę
dana była pod naciskiem, lekarz - po wyjaśnieniu i uzyskaniu zgody - powinien
postępować ze szczególną ostrożnością. W takim wypadku zgoda powinna być
przyjęta
140 141
przez lekarza, który nie zajmuje się próbą i stoi poza ewentualnym stosunkiem
zależności.
I1. Jeżeli badana osoba nie jest zdolna do samostanowienia, zgodę na próbę
powinien przyjąć, po otrzymaniu wyjaśnienia, ustawowy opiekun zgodnie z
(postanowieniami) miejscowego prawa. Zgoda upoważnionego krewnego zastępuje
zgodę badanej osoby, jeżeli ta z powodu fizycznego czy psychicznego upośledzenia
nie moie
SkUCCCZI1CJ zgudy UUGICiIC, AiUU )Cai iiićpćiihiiCiiaią.
12. Protokół badania powinien zawsze opisywać refleksje etyczne w związku z
przeprowadzoną próbą i wykazać, że zasady niniejszej deklaracji zostały
zastosowane.
II. Badanie medyczne w połączeniu z leczeniem (próby kliniczne)
1. Podczas leczenia lekarz musi dysponować wolnością zastosowania nowych metod
diagnostycznych i terapeutycznych, jeżeli jego zdaniem niosą nadzieję uratowania
Tycia pacjenta, uzdrowienia go lub złagodzenia jego cierpień.
2. Połączone z zastosowaniem nowego postępowania korzyści, ryzyko i zaburzenie
samopoczucia powinny być rozważone w porównaniu z zaletami dotychczas
stosowanych metod diagnostycznych i terapeutycznych.
3. Przy każdej próbie medycznej wszyscy pacjenci - razem z tymi z ewentualnej
grupy kontrolnej - powinni korzystać z wypróbowanego postępowania
diagnostycznegoiterapeutycznego.
4. Odmowa pacjenta uczestniczenia w pewnej próbie nigdy nie powinna upośledzać
stosunku lekarza do pacjenta.
5. Jeżeli lekaFz po wyjaśnieniu uzna za konieczne zrezygnowanie z uzyskania
zgody, powinno się szczególne powody tego postąpienia wyłożyć w protokóle
badania przeznaczonego dla niezależnej komisji.
6. Lekarz może badanie naukowe (podjęte) w celu uzyskania nowych wiadomości
naukowych łączyć z opieką lekarską tylko o tyle, o ile badanie medyczne
uzasadnione jest znaczeniem możliwych do uzyskania dla pacjenta korzyści
diagnostycznych i terapeutycznych.
III. Nie - terapeutyczne biomedyczne badanie na człowieku
1. W czysto naukowym zastosowaniu badania medycznego na człowieku obowiązkiem
lekarza jest chronić życie i zdrowie osoby, na której przeprowadza się badanie
biomedyczne.
2. Osobami poddawanymi próbom powinni być ochotnicy albo osoby zdrowe, bądź
pacjenci, u których zamierzenie badawcze nie ma związku z ich chorobą.
3. Badający lekarz, bądź badający zespół, powinien próbę przerwać, jeżeli jego
lub ich zdaniem dalsze prowadzenie badania mogłoby człowiekowi zaszkodzić.
4. Przy próbach dokonywanych na człowieku interes nauki czy też spoteczeństwa
nigdy nie powinny mieć pierwszeństwa przed względami, które dotyczą dobrego
samopoczucia badanej osoby.
Jolanta Ruszkowska
OSTATNIA CHOROBA - "HOSPICJUM"
Etyka lekarska, jak i piea. .
ip~iiiurarcu, rnuai euruW uu
swoich źródel a tymi źródlami są: ludzka dobroć, ludzku milość, ludzkie
wspólczucie.
Władyslaw Szenajch
Byłoby to sformułowanie pełne nadziei, gdyby oznaczało początek trwałego
zdrowia. Stajemy jednak wobec problemów choroby ostatniej, bo kończącej życie.
Podejmując ten temat w imieniu poznańskiego zespołu hospicyjnego zdaję sobie
sprawę, że nasze doświadczenia, wyniesione z niespełna dwuletniej pracy z ludźmi
umierającymi, nie upoważniają nas do autorytatywnych wypowiedzi w kwestiach
etyki ludzi powołanych do opieki nad człowiekiem w okresie terminalnym. Opieram
się więc również na literaturze tego tematu.
Realna perspektywa zbliżającej się śmierci (jedynego pewnego faktu w naszym
życiu) jest zawsze zaskoczeniem dla chorego i rodziny. Zawsze zjawia się nie w
porę, dezorganizuje na pewien czas życie rodziny, powoduje ogromne przeciążenia
psychiczne, próbę dla miłości, od których świat współczesny z uporem odwraca
głowę. Lekarz przewainie również woli ich nie dostrzegać. Nawet ten, który
poświęca swoje życie walce z chorobą, walce o życic drugiego człowieka. Wobec
jednak nieuniknionej śmierci swojego pacjenta czuje się pokonany, zażenowany
swoją niemocą, niepotrzebny, zaniepokojony myślą o własnej śmierci i w
najtrudniejszych chwilach opuszcza niekiedy tego, który mu zaufał, pogłębiając
jego cierpienie. Albo, żeby odwlec nieuniknioną śmierć, podejmuje wysiłek
intensywnej terapii, którą często można jui tylko nazwać "uporczywą terapią",
dostraczając choremu więcej cierpienia niż sama choroba. Między tymi dwiema
skrajnymi postawami znajduje się duża grupa lekarzy, którzy mimo najlepszej woli
niesienia pomocy w terminalnym okresie choroby czują się bezradni, ponieważ brak
im przygotowania do tego rodzaju opieki paliatywnej-objawowej.
Gdzie tkwi przyczyna takich postaw wielu lekarzy? Sięgnąć trzeba chyba aż do
wychowania w domu rodzinnym, gdzie śmierć jest pozornie obłaskawiona, kiedy się
ją od dzieciństwa ogląda na ekranie telewizyjnym, ale przerażająca, jeżeli
dotyczy kogoś bliskiego, a zupełnie odrzucona jako możliwość i pewność własnego
końca życia.
Studia medyczne od pierwszych chwil wprowadzają przyszłych lekarzy do
prosektorium, gdzie ludzkie zwłoki są już tylko materiałem, pomocą naukową. Czy
jednak na wyższych latach studiów poświęca się wykłady przedstawieniu roli
lekarza w stanach terminalnych, czy asystenci prowadzą studenta do człowieka
umierającego i uczą jak trwać przy nim, przynosząc ulgę przez drobne przysługi
lekarskie lub choćby
142 143
tylko pielęgnacyjne? Czy lekarz wraz ze studentem lub pielęgniarką znajduje
czas, żeby wysłuchać tego człowieka nie okazując pośpiechu i zniecierpliwienia,
czy mają oni odwagę wspólnie z nim szukać odpowiedzi na dręczące pytanie
odnośnie jego pogarszającego się stanu zdrowia? ... "zasadniczym błędem naszego
postępowania jest to, że umierającym poświęcamy za mało czasu, że pozostawiamy
ich samym sobie" (M. Gembicki)~.
t ~_,._~ .__: i..: ,... ' ...ł~ :::. o K iPdv rrari_ nary2em _n_a cykt-rc
a.i.nam. w`uca ovl"vji, wV,v . .. .`.....,...... Zy:::,.. ., ~ r,:
w tej walce, odchodzi, twierdząc, że jego czas jest potrzebny tym, którym
jeszcze można pomóc.
"Obowiązkiem każdej akademii medycznej wobec każdego studenta medycyny jest
posadzić go przy łóżku chorego umierającego" (Kielanowski 1975) (...) "Obawa
uczelni przed wprowadzaniem takiej tematyki (opieki nad ńieuleczalni chorym i
umierającym - przyp. J.R.) do programów nauczania jest zrozumiała. Nie ma kto
tego uczyć. Nie ma doświadczeń, badań, poglądów udokumentowanych" (P. Miildner-
Nieckowski)2.
Powstała więc wielka luka - nie ma lekarzy dla umierających. Lukę tę zaczyna
wypełniać rozwijająca się szybko w krajach zachodnich nowa gałąź medycyny -
medycyna terminalna, zrodzona z doświadczeń hospicjów (o których będzie mowa
dalej). Zanim jednak dotrze ona do naszej służby zdrowia - pozostaje do
przemyślenia szereg problemów etycznych, związanych z opieką nad ludźmi
zbliżającymi się do śmierci. Są to:
1) sprawa informowania (lub nie) o zagrożeniu życia, 2) intensywna terapia i
"uporczywa terapia",
3) eutanazja czynna i bierna,
4) terapia paliatywna (objawowa).
Sądzę, że nie można jednak rozpatrywać problemów etycznych czysto teoretycznie,
w pełni zdrowia siedząc za biurkiem. Warto więc spróbować spojrzeć na nie oczyma
chorego i jego rodziny w sytuacji zagrożenia życia.
O rozpoznaniu choroby, która według obecnego stanu wiedzy medycznej w sposób
nieunikniony prowadzi do śmierci, chory rzadko dowiaduje się wpcost od lekarza.
Najczęściej o swoim stanie wnioskuje na podstawie dostępnych podręczników
lekarskich, postępu objawów choroby, ale także obserwując zachowanie: lekarzy,
pielęgniarek, salowych, swoich bliskich i znajomych. Zmowa milczenia łączy się z
opuszczeniem przez lekarzy (mniejsze zainteresowanie w czasie wizyty lekarskiej,
zwolnienie ze szpitala, brak odwiedzin domowych), nienaturalnym zachowaniem
odwiedzających znajomych, zatroskaniem i odczuwalnym lękiem najbliższych.
W takiej sytuacji dla chorego i jego rodziny zaczyna się trudny okres wchodzenia
w tajemnicę śmierci. Głębia tej tajemnicy odsłania się dopiero w przeżyciu
osobistym, które rozgrywa się w samotności ducha.
Mimo ogromnego zróżnicowania ludzkich osobowości, reakcje na sytuację zagrożenia
życia dają się sprowadzić w wielkim przybliżeniu do znanego schematu "pięciu
etapów" (E. Kiibler-Ross)'; (E. Sikorska)" przeżywanych zarówno przez chorego
jak i rodzinę.
1) Z a p r z e c z e n i e - nie mogę i nie chcę uwierzyć w realność choroby,
wyszukuję argumety, które jej przeczą: jest to mechanizm obronny.
2) G n i e w, b u n t - dlaczego mnie się to zdarza, czy zawiniłem więcej niż
inni; gniew ten obraca się niekiedy przeciw pielęgnującym i rodzinie.
3) T a r g o w a n i e s i ę - jeżeli wyzdrowieję, naprawię krzywdy wyrządzone
najbliższym, będę żył inaczej, mądrzej; jeżeli doczekam tego ważnego dnia w moim
czy bliskich życiu. będę gotowy odejść.
4) D e p r e s j a - osłabienie nadziei, poczucie utraty znaczenia w rodzinie i
społeczeństwie, pustka, opuszczenie, sytuacja bez wyjścia; ten stan może trwać
bardzo długo.
5) Akceptacja choroby i śmierci-może zjawić się na krótko przed śmiercią jako
wynik pełnej dojrzałości duchowej; jest to etap bardzo piękny, obdarzający
otoczenie głębokimi przeżyciami (w głębi mogą mimo tego kryć się poprzednie
etapy).
Etapy te trwają różnie długo i mogą nawracać do fazy wcześniejszej. Nie zawsze
też dochodzi do pełnej dojrzałości.
W ostatnich latach ukazało się w języku polskim wiele pięknych książek na temat
śmierci i umierania (w większości tłumaczeń z literatury zachodniej) opartych na
własnych doświadczeniach autorów w kontaktach z ludźmi bliskimi śmierci. Są to
opracowania niezwykle cenne, a zawarte w nich przykłady, obserwacje,
przemyślenia i rozmowy z chorymi mogą być dla lekarza czy pielęgniarki pomocą i
światłem w niejednej trudnej sytuacji. Żadna lektura nie jest jednak w stanie
zastąpić osobistego kontaktu z chorym. Kto potrafi z prawdziwą miłością i pokorą
towarzyszyć człowiekowi odchodzącemu, może uczestniczyć w jego dojrzewaniu na
tyle, na ile chory mu zaufa. Wtedy dowie się z ust chorego, może tylko z jego
spojrzenia, a może w jego obecności we własnym wnętrzu wyczyta, co leży u
podstaw tych przeżyć, które układają się we wspomniane kolejne etapy zmagań
duchowych w drodze ku śmierci ciała.
Bez wątpienia tkwi tam cudowny dar w postaci tak potężnego instynktu życia, że
nawet człowiek dotknięty ciężkim kalectwem i wielkim cierpieniem lub udręczony
starością, jak długo jest zdrowy psychicznie, pragnie żyć mimo wszystko. A więc
pragnienie i umiłowanie życia jako wielkiego daru, łączy się z lękiem przed
ciężką chorobą, cierpieniem, umieraniem i śmiercią. Może to być lęk przed
cierpieniem fizycznym np. pochłaniającym świadomość bólem nowotworowym. Chory
obawia się czy wytrzyma ten ból, czy się nie załamie. To także lęk przed
upokorzeniem, brakiem kontroli nad własnym ciałem, zależnością od pomocy innych
ludzi, bezradnością, opuszczeniem przez lekarza i najbliższych, poczuciem, że
jest ciężarem dla tych, którzy się nim opiekują, ich utrudzeniem, łzami, utratą
nadziei, brakiem akceptacji przez otoczenie, samotnością, utratą prestiżu, roli
społecznej i rodzinnej. Chory może bać się również, czy potrafi zaakceptować
swoją sytuację, modlić się, nie utracić nadziei, nie zagubić wiary, miłości,
pokoju.
Dlaczego przeżywa wtedy bunt i próbuje wytargować odroczenie wyroku? Ponieważ
spotyka go to "za wcześnie", nie jest gotowy, chce naprawić swoje życie,
144 145
dokończyć dzieło życia, dojść do zamierzonego celu, przemyśleć, pełniej
uwierzyć, mieć czas na świadome wyrażenie zgody na odejście, przygotować się do
drogi, zabezpieczyć najbliższych, rozporządzić dobrami materialnymi, uzyskać
zgodę najblliSZyCh na odejście (szczególnie ważne dla umierającego dziecka).
I wreszcie, co - w świadomości chorego - oznaczać może śmierć ciała? Zerwanie
naturalnych więzów uczuciowych z osobami bliskimi, wejście w absolutną
samotność, w nieznana rzeczywistość, zerwanie maski, zasłony złudzeń i
zakłamania, staniecie twarzą w twarz z sobą samym i z Panem wieczności. To
spotkanie z miłującym i miłosiernym Ojcem, który jak w przypowieści wychodzi
naprzeciw powracającego syna, może być źródłem nadziei i pokoju dla wierzących.
Tych, którym łatwiej wierzyć w sprawiedliwość niż w miłość ku sobie, to
spotkanie napawa lękiem. Sytuacja osób, w świadomości których śmierć jest końcem
istnienia, jest jeszcze trudniejsza.
Rodzina chorego zwykle wcześniej przechodzi przez te bolesne stany
(niedowierzania, buntu, depresji), kiedy chory jeszcze się nie domyśla powagi
swojego stanu. Podtrzymuje ich na duchu walka o jego zdrowie nawet wbrew
nadziei. Szukanie nowych sposobów leczenia, często pozamedycznych, nowych leków,
zabiegów, konsultacji.
Bardzo trudnym momentem dla rodziny jest dzień, kiedy lekarz oświadcza:
"wyczerpaliśmy wszelkie środki, nic więcej zrobić nie możemy". Chory zostaje
wypisany ze szpitala. W Polsce dodatkowym "usprawiedliwieniem" tej decyzji jest
faktyczny, katastrofalny brak łóżek szpitalnych. Lęk przed podjęciem trudnej
opieki pielęgnacyjnej, do której zwykle brak przygotowania, trudności w
zdobywaniu leków i opatrunków, lęk przed bezradnością wobec cierpienia
fizycznego i duchowego, skłania niekiedy rodzinę do starań o pozostawienie
chorego w szpitalu. Sam chory różnie reaguje na propozycję 'zwolnienia: dla
tego, który spodziewa się ratunku w szpitalu, który nie czuje się gotowy na
śmierć, wypisanie równa się przekreśleniu szans na życie, pogłębia cierpienie
fizyczne i psychiczne (M. Adamczak i in.)v. Jeżeli uda się pozostawić go w
szpitalu, zazwyczaj nie będzie mu oszczędzony powolny spadek zainteresowania
jego osobą, aż do umierania w osamotnieniu, często na korytarzu za parawanem
żeby oszczędzić przeżyć współpacjentom na sali, dobrze, jeżeli w obecności kogoś
bliskiego.
Zdarza się jednak, że rodzina, zostawiając chorego w szpitalu, czuje się
zwolniona z towarzyszenia mu w najtrudniejszych chwilach.
Większość chorych, przeczuwając, że zbliża się nieunikniony koniec życia,
pragnie jednak wrócić do rodzinnego domu. Sytuacja chorego, którego rodzina
zabiera do domu, kształtuje się różnie w zależności od możliwości i chęci
otoczenia go odpowiednią opieką lekarsko-pielęgnacyjną, a nade wszystko
miłością, serdecznością, wytrwałą obecnością i zrozmieniem. Zdarza się jednak,
że "jeżeli ktoś umiera, bo choruje beznadziejnie, to rodzina wzywa pogotowie
ratunkowe. Nikogo nie obchodzi to, że tam człowiek staje się wówczas
przerzucanym workiem z resztką życia, że powinien właśnie w tej chwili stać się
Kimś, Człowiekiem pisanym dużą literą. Medycyna stworzyła mit szansy uleczenia
dla wszystkich" (P. Miildner-Nieckowski)Z.
Mając przed oczyma obraz niezwykle trudnych przeżyć chorego i jego rodziny w
terminalnym okresie choroby, spróbujmy przyjrzeć się powstającym w tych
sytuacjach problemom etycznym lekarzy, pielęgniarek i innych osób opiekujących
się chorym. Niech punktem wyjścia będą słowa papieża Jana Pawła I I
wypowiedziane na spotkaniu z chorymi i Służbą Zdrowia (Gdańsk 1987): "Jesteście
powołani, aby miłować do końca".
1. Sprawa informowania chorego
Mówić czy nie mówić choremu o nieuleczalnej chorobie zagrażającej życiu? W
burzliwych dyskusjach na ten temat zdania zwykle są podzielone, dużo słusznych
argumentów za i przeciw. Godność człowieka domaga się prawa do prawdy, ale i do
miłosierdzia. Z jednej strony prawo do świadomego przeżycia najważniejszej
chwili, ku której zmierza przez całe życie, z drugiej strony prawo do zachowania
nadziei, bez której żyć nie sposób. Lekarz, który okłamuje chorego, traci
autorytet. Temu, który brutalnie powie prawdę, trudno przebaczyć zabicie
nadziei. Stopniowe przygotowanie do przyjęcia trudnej prawdy chory może przyjąć
tylko od tego lekarza, którego życzliwości, wiedzy, uczciwości i zrozumienia
jest pewny. Pewny również tego, że wytrwa przy nim, że go nie opuści do końca;
złagodzi bóle i inne pojawiające się dolegliwości. Większość chorych w
terminalnym okresie choroby nie stawia juz pytań o istotę choroby, przeczuwając
ją i ukrywając przed rodziną, żeby nie ranić najbliższych. Ci z kolei znając
rozpoznanie nie dopuszczają do jego ujawnienia przed chorym (fałszywe karty
informacyjne ze szpitala). I tak nawet ludzie, którzy przez całe życie mówili
sobie prawdę, teraz w imię miłości zrywają tę cenną więź. A kiedy chory próbuje
nawiązać rozmowę na temat śmierci, zmieniają temat, do którego już często nigdy
z wielką szkodą dla obu stron, nie będą mieli siły powrócić. E. Kiibler-Ross
pisze na ten temat: "zdaniem wielu naszych pacjentów, wypisanych ze szpitala,
łatwiejszy stawał się dla nich powrót do domu, ponieważ przedtem mogli
wypowiedzieć swoje obawy; kilku z nich poprosiło o spotkanie z rodziną w naszej
obecności po to, by zrezygnować z fasady kłamstw i w pełni cieszyć się razem
ostatnimi tygodniami, jakie pozostały. (...) Mieliśmy kilku pacjentów, którzy
byli załamani i z którymi nie można było nawiązać kontaktu aż do chwili, kiedy
zaczęliśmy rozmawiać z nimi o tym, jak poważny jest ich stan. Poprawiło się
samopoczucie, zaczęli znowu jeść i kilku jeszcze raz wróciło do domu ku
zdumieniu rodziny i lekarzy. Jestem przekonana, że robi się wielką szkodę
unikając tego tematu; korzystając z odpowiedniej chwili należy usiąść, wysłuchać
pacjenta, podzielić się z nim swoimi spostrzeżeniami". (E. Kiibler-Ross~ -
"Rozmowy"...)'
2. Intensywna terapia i "uporczywa terapia"
Decyzja o zastosowaniu w krytycznym momencie intensywnej terapii, przedłużającej
życie choremu w stanie terminalnym, wydaje się niekiedy nieuzasadniona lub
146 147
wręcz okrutna wobec chorego, którego każdy dzień pełen jest cierpienia i udręki.
Jednak i tu ocena musi być indywidualna. Jeżeli chory nie dojrzał jeszcze
duchowo do śmierci: nie czuje się gotowy na odejście, błaga o ratunek, o
przedłużenie życia, mimo, że cierpi dotkliwie, wydaje się, że wszelkie wysiłki
dla spełnienia tej prośby są usprawiedliwione. Nagrodą za zrozumienie i starania
zespołu lekarzy i pielęgniarek bywa przełamanie lęków, akceptacja śmierci
swojego ciała i pełne pokoju odejście.
TCrdpld JIQ~C Jl~ "uF7VW óywA" (u. Wiiiia~)5, kieuy przedłuża agonię, ZąklĆCu
spokój ostatnich godzin życia, pozbawia godności człowieczej umieranie,
przeszkadza modlitwie, nie dopuszcza najbliższych, aby sercem i uściskiem dłoni
dodali odwagi odchodzącej drogiej osobie. "Zadaniem lekarza jest tylko walka ze
śmiercią patologiczną, a nie zapobieganie śmierci naturalnej. Bywają
okoliczności, kiedy byłoby bardziej zgodne z pragnieniem umierającego, gdyby
lekarz zaniechał swoich starań. Wydaje się, iż należy uszanować wolę tych,
którzy świadomie przyjęli koniec swego przeznaczenia" (J. Brerant)6.
A więc i w tych działaniach lekarz powinien się kierować nie tylko prawem, ale i
potrzebami psychicznymi i duchowymi człowieka umierającego.
Papież Jan Paweł II wypowiada się na ten temat w następujących słowach: "...
nikt nie może narzucić drugiemu obowiązku korzystania ze stosowanych w medycynie
sposobów leczenia, które złączone są z ryzykiem lub stają się uciążliwe dla
chorego. (...) Kiedy mimo stosowania środków leczniczych śmierć nadchodzi w
sposób nieunikniony, wolno w sumieniu podjąć decyzję przerwania zabiegów, które
s:ł w stanie zapewnić choremu jedynie wątpliwe i uciążliwe dalsze życie, byle
nie odmówiono mu jednak zwykłej troski lekarskiej należnej w podobnych
wypadkach".'
3. Eutanazja ezynna i bierna
W Polsce prawo zdecydowanie zabrania skracania życia drugiemu człowiekowi,
jakiekolwiek byłyby tego pobudki (art. 150 K.P.K.).
Eutanazja jest więc traktowana jako przestępstwo. W naszym społeczeństwie
problem eutanazji czynnej, jak dotąd, jest raczej marginalny. Wydaje się jednak
groźny na Zachodzie, gdzie według najnowszych obliczeń biur do badania opinii
publicznej 53% Amerykanów byłoby obecnie przychylnych temu, co po drugiej
stronie Atlantyku nazwano "śmiercią z godnością", jakby inna śmierć nie była
godna. Dwadzieścia pięć lat temu liczono 36łIo zwolenników eutanazji. W
Holandii, w krajach skandynawskich i w Anglii również pojawiaia się nurt
przychylny zabójstwu przez współczucie (J. Brehant-Thanatos)ł. Wg. tegoż autora
najczęstszą przyczyną prośby o skrócenie życia jest ból przekraczający granice
tolerancji, "uporczywa terapia" i lęk przed umieraniem w męczarniach. Istnieje
zatem wielka potrzeba wyjścia naprzeciw tym cierpieniom. Lekarz może uwolnić
chorego od pragnienia przyspieszenia śmierci, walcząc z bólem przy pomocy
dostępnych środków i stosując skuteczne dawki leków przeciwbólowych bez względu
na ich ujemne strony, nawet gdyby istniało niebezpieczeństwo tzw. lekotanazji,
ponieważ celem tego działania jest niesienie ulgi i łagodzenie lęku, a nie
uśmiercanie.
"Byłoby zupełnym wyjątkiem, by chory, któremu się towarzyszy i który nie cierpi,
popełnił samobójstwo albo prosił o eutanazję. Żadnego takiego wypadku nie
zanotowano w historii St. Christopher Hospicjum (Anglia) ... Zadziwiające jest,
że właśnie wśród chorych na raka i umierających stwierdza się wprost olbrzymią
wolę życia i nadzieję trwającą do ostatnich chwil (E. Beth)s.
"Naprawdę trudno sobie wyobrazić, by człowiek który leczy mógł się stać choćby
priygnr_lnir tyłnwielriem ktńry ~ąhiją" (J_ Ąrbhgn~_T/;~,~~:~~)~.
Z kolei pod pojęciem eutanazji biernej rozumie się: zaniechanie, zaprzestanie
reanimowania lub leczenia w sytuacji zagrożenia życia wbrew woli chorego lub
jego rodziny. Argumentem przeciw eutanazji biernej jest fakt, że nigdy nie można
być pewnym rokowania śmiertelnego, ponieważ niemal we wszystkich chorobach mogą
wystąpić niespodziewanie nawet dla lekarzy, długie lub krótkie okresy remisji.
Z drugiej strony trudność określenia sytuacji, w której trzeba mówić o eutanazji
biernej i obawa przed posądzeniem o jej stosowanie, prowadzi często do
"uporczywej terapii".
4. Terapia paliatywna stanowi podstawę tego, co Anglicy nazwali "the therminal
care" (pielęgnacja terminalna). Doświadczenia zebrane w tej dziedzinie (głównie
przez hospicja na całym świecie), dały początek nowej gałęzi medycyny -
medycynie terminalnej, której jak już wspomniałam, szybki rozwój obserwuje się w
ostatnich latach.
Pielęgnacja paliatywna jest dziedziną interdyscyplinarną, bo u ciężko
(terminalnic) chorego mogą występować różnego rodzaju powikłania, w zależności
od choroby podstawowej, stwarzając odrębne problemy.
Najważniejszym zadaniem tej pielęgnacji jest walka z "bólem totalnym"
obejmującym cierpienia fizyczne, psychiczne i duchowe, które w jednakowej mierze
muszą być brane pod uwagę.
Pierwszym krokiem, dającym podstawy do skutecznego postępowania objawowego, jest
stworzenie choremu w miarę możliwości warunków pewnego komfortu, na który składa
się wygoda pomieszczenia, funkcjonalność urządzeń, zapewniających maksimum
samodzielności, materac przeciwodleżynowy, zabezpieczenia pozwalające spokojnie
usnąć bez obawy zabrudzenia pościeli (drobna pozornie sprawa, która spędza sen z
powiek wielu naszym chorym i staruszkom szczególnie w szpitalach), estetyka,
dobre, nierażące oświetlenie, możliwość słuchania lubianej muzyki czy obejrzenia
programu telewizyjnego, wypełnienie czasu drobnymi zajęciami na miarę możliwości
chorego. Wszystko to winno być podporządkowane woli chorego, podobnie jak sprawy
leczenia, które powinny być z chorym uzgadniane, dając mu poczucie godności,
podmiotowości i autonomii.
Nasze doświadczenia potwierdzają fakt, co do którego wszyscy przytaczani
poprzednio autorzy są zgodni, że połowę efektów terapii paliatywnej można
uzyskać przez samo towarzyszenie człowiekowi odchodzącemu. Trzeba tu jednak
podkreślić, że towarzyszenie nie jest równoznaczne ze sporadycznymi
odwiedzinami, które napełniają odwiedz~ja.~'y~': pełnym skrępowania lękiem na
widok bliskiej osoby zmienionej
148 149
chorobą i cierpieniem. Towarzyszenie jest wejściem w sytuację chorego,
przyjęciem jego cierpienia jako swojego, współczuciem, tym co Chrystus określił
- "jedni drugich ciężary noście, a tak wypełnicie prawo Chrystusowe" (Ga 6,2).
Taka obecność nie jest źródłem przerażenia, ale współdojrzewania. Jest to
duchowość, jaka cechuje ruchy hospicyjne, o których na zakończenie należy
powiedzieć.
Opieka hospicyjna
Działające od wielu lat na Zachodzie hospicja przygarniają chorych na raka w
okresie terminalnym, u których zakończono wszelkie leczenie przyczynowe, w
związku z czym nie ma konieczności dalszego przebywania w szpitalach. Znajdują
oni miejsce w specjalnie przygotowanych do tego celu domach, w warunkach
możliwie komfortowych, otoczeni specjalistyczną opieką lekarsko-pielęgniarską,
ale przede wszystkim serdecznością i zrozumieniem. Ich rodziny mogą im tam
towarzyszyć bez ograniczeń (nawet z ulubionymi zwierzętami).
Na tych wzorach opiera się zawiązane dwanaście lat temu w Krakowie Towarzystwo
Przyjaciół Chorych - Hospicjum, które do tej pory niestety nie może uzyskać
zezwolenia władz na realizację swoich planów budowy hospicjum stacjonarnego.
W innych ośrodkach zachodnich grupy hospicyjne opiekują się tego typu chorymi w
ich rodzinnych domach, wspomagając rodzinę w trudach pielęgnacji oraz
zapewniając terapię paliatywną na dobrym poziomie. Większość polskich hospicjów,
za przykładem Hospicjum Pallotinum w Gdańsku, przyjęło model opieki domowej,
dostosowując go do naszych możliwości i potrzeb.
Nasze hospicja w większości działają w oparciu o Kościół. Są ruchem skupiającym
wokół duszpasterza'lekarzy, pielęgniarki i innych ludzi dobrej woli
(wolnotariuszy), którzy bezinteresownie poświęcają swój czas poza pracą
zawodową, służąc pomocą chorym na nowotwory w okresie terminalnym, niezależnie
od wyznania czy przekonań pacjenta. Czynią to na prośbę utrudzonych rodzin,
praktycznie zdanych na własne siły, wobec niewydolności rejonowych placówek
służby zdrowia.
Grupa hospicyjna (dwóch lekarzy, trzy pielęgniarki, ew. troje wolontariuszy - na
miarę potrzeb danej sytuacji i stanu chorego), którą do domu chorego wprowadza
duszpasterz wspólnie z lekarzem, wychodzi naprzeciw wspomnianym wyżej
cierpieniom, pragnieniom, lękom i rozterkom chorego i jego najbliższych. W
porozumieniu z właściwą przychodnią rejonową podejmuje opiekę lekarską,
sprowadzającą się głównie do terapii objawowej - a więc walki z bólem i
wszelkimi dolegliwościami towarzyszącymi chorobie. Równie ważna jest troskliwa
pielęgnacja w wykonaniu nie tylko zawodowych pielęgniarek, ale takie
przeszkolonych wolontariuszy i co nie mniej ważne - pouczonych członków rodziny.
Chory uwolniony przynajmniej w jakiejś mierze od bólu, pewny życzliwości,
zrozumienia i tego, że nie zostanie opuszczony, jakkolwiek będzie się rozwijała
choroba, uspakaja się, co dodatkowo wpływa korzystnie na podwyższenie progu
bólowego i niekiedy owocuje ąługą remisją. Nawiązanie kontaktu psychicznego i
duchowego z osobami opiekującymi się oraz z kapelanem pozwala na pełne pokoju
dojrzewanie
do przyjęcia śmierci. Oczywiście droga ta nie zawsze jest łatwa. Spotykamy
chorych, r którymi trudniej nawiązać kontakt, trudne też mogą być kontakty z ich
rodzinami.
Obejmując opiekę nad chorym w okresie terminalnym nie można nie dostrzegać
cierpienia jego rodziny. Im także należy się pomoc nie tylko w pielęgnacji
chorego, nie tylko w nocnych czuwaniach, ale w dźwiganiu ciężaru stopniowego
rozrywania więzów z odchodzącymi kochanym przez nich człowiekiem. Oni też
powinni do tej śmierci dojrzewać, żeby przez rozpacz i upartą chęć zatrzymania
nie utrudniać choremu oderwania się od świata żywych.
Dla rodziny cierpienie nie kończy się z chwilą śmierci chorego. Nie można więc
ich opuścić w ich trudnym okresie źałoby. "Pozwólcie najbliższym mówić, płakać,
nawet krzyczeć, jeżeli tego potrzebują. Pozwólcie się im otworzyć, dać upust
uczuciom, ale bądźcie tuż okok. Człowiek osierocony ma przed sobą długi okres
żałoby, podczas gdy problemy zmarłego zostały rozwiązane. (...) Potrzebują przy
sobie jakiejś ludzkiej istoty - przyjaciela, lekarza, pielęgniarki czy kapłana -
słowem kogoś. (...) Najskuteczniejsza pomoc, jaką możemy okazać osieroconym -
czy to będą dorośli czy dzieci to dzielić ich uczucia w okresie przed śmiercią
kogoś najdroższego i pozwolić im uporać się z nimi (E. Kiibler-Ross)~.
Te zadania hospicja też podejmują i usiłują im sprostać.
Lekarze i pielęgniarka, kapelan czy wolnotariusz, którzy z pełnym zrozumieniem
potrzeb, w poczuciu ludzkiej solidarności i miłości ofiarowują wszechstronną
pomoc człowiekowi zbliżającemu się do śmierci - do końca służą życiu. Stwarzając
warunki do uzyskania pełni ludzkiej dojrzałości i godności, służą największej
sprawie - przeprowadzenia przez próg śmierci do wiecznego życia. Wracając zaś do
swojej pracy zawodowej - szpitali, przychodni, pogotowia ratunkowego czy
konfesjonału inaczej widzą człowieka, który powierza im swoje cierpienie.
Piśmiennictwo
1 ) Maciej Gembicki - Wspótczesna medycyna o prawże cztowieka do godnej śmieci
nProblemy Dydaktyki Medycyny i Wychowania" zeszyt nr 17, str. 168 1985 r. AM
Poznań
2) Piotr Muldner-Nieckowski - Problem umierania i śmierci w praktyce lekarskiej
pProblemy Dydaktyki Medycyny i Wychowania" z 17, str. 143-144 1985 r. AM Poznań
3) Elisabeth Kiibler-Ross - Rozmowy a śmierct i umieraniu Pax Warszawa 1979
4) Elżbieta Sikorska - Idea opieki hospicyjnej w aspekcie potrzeb ludzi
umierających praca magisterska 1987 r.
5) Stefan Kornas - Wspó~czesne eksperymenty medyczne w ocenie etyki katolickiej
Regina Poloniae Częstochowa 1986 r.
6) Jaques Brćhant - Thanatos, Chory i lekarz w obliczu śmierci Pax Warszawa 1980
7) Jan Paweł II - z przemówienia do naukowców 21.X.1985 r.
8) Blandine Beth -L'accompagnement du mourant en milieu hospitalier ed. Doin,
Paris 1985 9) Małgorzata Adamczak, Eugeniusz Simon, Cezary Ramlau - Problemy
umierania i śmierci w chorobach nowotworowych - "Problemy Mydycyny i Wychowania"
dz. cyt.
150 151
Ryszard Pachecka, Józef Sobczyński
PRZY ŁÓŻKU CHOREGO UMIERAJ~CEGO W SZPITALU
refleksje lekarzy
Majestut śmierci... O ten już do dawna. Poszedl w kulisy na strzępki i szychy.
Smierć, jak za Baki, jest teraz zabawna, A czasem wstrętna, tak gust miewa
lichy. Świat już xapomnial, co to jest, co to jest śmierć ssawna.
Co to skon męski, ogromny a cichy...
A kto dziś wiedzieć chce, jak mąż umiera, Szekspira w rękę bierze lub Homera.
Maria Konopnicka
Smiere nie jest przypadkiem, lecz prawem, koniecznością wpisaną od urodzenia w
przyszłość każdej jednostki ludzkiej (J. Brehant). Każdy chory umiera inaczej.
Tak to widzimy po trzydziestu latach naszej lekarskiej pracy. Ileż problemów
związanych z tym nieuniknionym końcem ziemskiego człowieczego życia zdarzyła nam
się widzieć! Z biegiem lat pracy problemy te widzimy inaczej niż poprzednio, a
przede wszystkim odbieramy je stale jako nowe przeżycie. Fakt śmierci jest dla
nas zawsze przeżyciem, przeżyciem naszego zawodowego niepowodzenia i to nie
tylko w przypadkach nagłych, ale nawet wówczas, kiedy świadomi jesteśmy, że "nic
nie dało się zrobić". Starajmy się odpowiedzieć uczciwie na pytanie, czy nasza
postawa wobec umierającego nie jest główńie postawą profesjonalistów - lekarzy
zajmujących się działalnością mającą na celu prowadzenie jak najbardziej
prawidłowego leczenia choroby, z powodu której umiera człowiek, a raczej nie
myślimy o stopniowym jego umieraniu. Czy ten problem w ciągu lat pracy należycie
przemyśleliśmy i czy mamy wobec niego właściwą, tj. i profesjonalną i ludzką
postawę? Zanim fakt śmierci nastąpi, w tych przypadkach, w których powinniśmy ją
przewidywać, np. chorego z przewlekłą niewydolnością serca albo u chorych z
zaawansowanymi chorobami nowotworowymi, czy zajmujemy się problemem zbliżającego
się umierania? Wykonując kolejną defibrylację u chorego z migotaniem komór,
równie nieskuteczną jak poprzednie, myślimy jedynie o tym, aby jakimś
szczęśliwym pomysłem spowodować, by serce "zaskoczyło". To była sprawa nagła i
jesteśmy usprawiedliwieni, że skoncentrowaliśmy się na leczeniu, nie myśląc 0
odchodzeniu człowieka z tego świata. Ale czyż jesteśmy równie usprawiedliwieni,
zajmując się jedynie leczeniem u człowieka z chorobą przewlekłą a śmiertelną?
Człowiek powoli umierający pozostaje nierzadko z tym problemem sam. Nawet
wzorowi małżonkowie po trzydziestu - czterdziestu latach współżycia bez
niedomówień i tajemnic zamykają się w sobie, kiedy są w obliczu śmierci jednego
z nich. Albo
uciekają do przeczenia i świadomie oszukują się wzajemnie, albo po prostu
unikają rozmowy, która pozwoliłaby drugiemu wyjść z odosobnienia. Współczesna
rodzina nieczęsto decyduje się na współobecność z umierającym, nawet wówczas gdy
wie, że ich ojciec czy matka cierpi na chorobę, z powodu której będzie stopniowo
umierać. Fakt ten jest gotowa zrozumieć, lecz roli dla siebie w tym procesie nie
widzi, chętnie odda bliską osobę do szpitala, bo tam, jej zdaniem, chory będzie
miał lepszą opiekę. Jćiiiiak ićiiić C,iiuiy /cSi jcuuyiii Z wi2iu Ci~.ŻńJ C
iOlyi w vudZiali. 3ZYii aiayaąa, p.Ci~.gniarka na dyżurze popołudniowym czy
nocnym ma pod opieką często kilkudziesięciu chorych, są duże braki personelu ...
Rodzina nie umie zrozumieć trudnej sytuacji, "wie", że choremu "należy się"
szpital, a sama tego obowiązku na siebie nie bierze.
Czy współcześni ludzie zdają sobie sprawę z tego, ie mają określone moralne
obowiązki wobec umierających na przewlekłe choroby członków swojej rodziny? A
jeśli poczucia tego nie ma, to dlaczego? Czyżby zawiodły tu dobre tradycje
rodzinne albo czy ich zabrakło? A może zawiodło w tej sprawie wychowanie w
szkole, może w tej dziedzinie nie było informacji? A może podczas katechizacji
ten problem nie był wystarczająco omówiony? A jeśli był, to dlaczego nie jest
realizowany?
Niejeden chory nie zdaje sobie sprawy z przebiegu swej choroby, widzi
pogarszanie się stanu zdrowia, spostrzega, że stosowane leczenie nie przynosi
oczekiwanej poprawy, uważa, że jego problem ciągle pozostaje nierozwiązany. Kto
ma w takiej sytuacji powiedzieć choremu, że rozpoznanie jest ustalone, właściwe
leczenie jest stosowane, ale rzeczywiście nie jest ono skuteczne ... Rodzina
poinformowana zwykle o ciężkim stanie chorego raczej nie informuje go o jego
sytuacji, nie decyduje się na to, oddala problem, nie umie sprostać zadaniu. U
łoża wierzących lekarz może ustąpić miejsca księdzu, chociaż byłoby lepiej,
gdyby obaj mogli pozostać przy umierającym. A u pozostałych kto sprawi, aby
krzesło przy ich łożu nie było puste, jeśli lekarz na nim usiądzie? Lekarz przy
łożu umierającego staje jakby pozbawiony aureoli, a w czasie obchodów pozostaje
przy chorym coraz krócej, czasem do umierającego ledwie zagląda, zdarza się, że
chorego nawet nie bada, bo i tak wszystko wiadomo, jednym słowem wycofuje się
... zapomina że ma jeszcze moc dobroczynną, jaką daje współczucie i troskliwość,
a powinien mieć i czułość, a wtedy wystąpi jako lekarz i jako człowiek. Gdy
nadchodzi godzina śmierci, lekarz musi lepiej umieć słuchać niż mówić, chociaż
słuchanie w takiej chwili jest trudne; cała sztuka polegać będzie wówczas na
porozumiewaniu się w milczeniu, a nasza obecność pozwoli zrozumieć choremu, że
nie jest osamotniony. Te odruchy współczucia mogą być o wiele bardziej wymowne
niż słowa. Prawie wszyscy konający pragną mówić o swojej śmierci i mówiliby,
gdyby wyczuli, że mają przed sobą człowieka, który jest gotów ich wysłuchać. To
żywi, a nie umierający boją się mówić o śmierci. Chory umierający częstokroć
posługuje się w mowie językiem symboli, który to język lekarz powinien nauczyć
się rozumieć. Tego nie uczą w Akademii Medycznej. Nawiązanie rozmowy z chorym
może pochodzić tylko z serca, ze zrozumienia, jest sprawą indywidualną. Każdy
umierający przeżywa śmierć w sposób osobisty, a dla lekarza jest to każdorazowo
doświadczenie jedyne.
Usiąść przy chorym .., odczekać ... zwykle chory nawiąże rozmowę, z tego może
wyniknąć potrzeba lekarskiego działania (dla jednego środki przeciwdepresyjne,
dla
152 153
innego przeciwbólowe, może silniej działające niż dotychczas stosowane). Chorzy
często bardziej niż leków potrzebują zrozumienia. Oddanie lekarza i wykazywane
przez niego zrozumienie spraw chorego i jego życiowej sytuacji - to jeden z
najważniejszych sposobów pomagania choremu. 'To samo odnosi się do pielęgniarek,
którym niestety brak czasu nie pozwala na dłuższe przebywanie z umierającymi i
wysłuchiwanie ich.
Ale wysłuchać trzeba nie tylko chorego, ale i bliskie mu osoby, które często
odczuwają naglącą potrzebę wypowiedzenia się. w iycii ci~wilaci~ iwyl~ic uic
iyie szukają rad, ile chodzi im o wymianę myśli, serdeczną rozmowę; jeśli się
nią dobrze pokieruje, pozwoli to złagodzić ich wewnętrzną rozterkę.
Każdy umiera inaczej. Jakie są analogie między śmiercią chorego, który nie zdaje
sobie sprawy ze swego stanu oraz tego, który jest w pełni świadomy sytuacji,
albo człowieka, który umiera samotnie, zamknięty w milczeniu i tego, który
kończy życie w otoczeniu rodziny? Przy łożu umierającgo nie można mieć z góry
ustalonego postępowania, powinno ono być uwarunkowane osobowością chorego.
Milczenie chorych
i może wprowadzić w błąd, może sprawić, że zapominamy o nich. Innym objawem
stanu psychopatologicznego umierających jest lęk, który może przybierać różne
formy; może to być lęk przed samotnością (ciągłe wezwania pielęgniarki). Ważne
jest, aby zgłębić jego przyczyny. Wymijające formułki w stylu "nie trzeba się
tym przejmować", "jutro będzie lepiej", ntrzeba przeczekać ten moment" mogą
wzmagać niepokój chorego. Gdy choremu uda się opanować lęk, zwykle godzi się on
ze śmiercią, a to prowadzi zwykle do całkowitego spokoju. Odtąd dla umierającego
już nic nie ma znaczenia na tym świecie. Tak wysoce uduchowiona rezygnacja może
nawet wprowadzić umierającego w stan błogości i wzniosłości, co wierzącemu
przychodzi łatwiej niż niewierzącemu. Na tym etapie umierania wszelkie
agresywne, niepewne co do efektu próby leczenia nie mają istotnego znaczenia.
Oczywiście należy stosować leczenie towarzyszących stanów lęku, agresji itp.,
ale te występują zwykle zanim uczucie pogodzenia się ze śmiercią nastąpiło i to
odczucie, w przypadku nieuleczalnej choroby, lekarz winien uszanować.
Lekarz wobec umierającego człowieka ma nierzadko uczucie własnej bezradności. II
To właściwie tłumaczy niepokój lekarza wobec umierającego, jego skrępowanie w
nai~ ,, wiązaniu z nim rozmowy i jeśli nie potrafi przemóc własnego lęku, będzie
się czuł zbyt
słaby, aby nieść pomoc bliźniemu. Co wówczas pozostaje, jeśli nie zdanie się na
~i ili innych? Rodzinę, psychologa, księdza.
Rodzina jest ostoją, ucieczką o jakiej umierający pomyśli najpierw. Rodzina (i
inne osoby bliskie) najczęściej dopuszczone są do zwierzeń od samego początku,
bo więzy umierającego z rodziną są zbyt ścisłe i oczywiste, by umierający nie
uległ pokusie
Illlii!; liczenia przede wszystkim na rodzinę. Ale czy rodzina jest w stanie
nieść mu stosowną pomoc? To zadanie wymaga czegoś innego niż dobroć, troskliwość
i wyrozumiałość, tego nie da się improwizować. Kontakt lekarza z rodziną
pacjenta przebywającego w szpitalu zwykle nie jest i nie może być wystarczający,
a liczenie na rodzinę, której się nie zna dobrze, która może mieć zdanie w tych
sprawach odmienne od potrzeb pacjenta i odmienne od intencji lekarza, może
przynieść przykre niespodzianki. W czasie, gdy
a~ umierający człowiek przebywa w szpitalu, istotną rolę w tym względzie
powinien odgrywać lekarz i~pielęgniarka, również ksiądz, ewentualnie psycholog,
jeśli jest
zatrudniony w szpitalu. Ponieważ rola każdego z wymienionych fest mna, nallepie~
by było, gdyby się wspólnie spotkali, aby być poinformowanymi o stanie
somatycznym pacjenta. Kontakt między lekarzem a pielęgniarką czy też
psychologiem jest naturalny, bo wynika z codziennej pracy, natomiast kontakt z
księdzem jest, sądząc z codziennych obserwacji, niewystarczający, z rzadka
zdarza się, aby kapłan pytał o stan somatyczny chorego.
TakknIwiPk tgkir intrrdvcranlinąrne ~n`łrić=iP rłn ~hnrnon ..r., s..g:o.-P....
... ..ł~:A
W-r r---- -- - r-__,.. . - _o.. .......,. ,.,.,.
się celowe, to niezastąpioną rolę w tym zespole ma lekarz. Niestety lekarz nie
jest do tej roli przygotowany psychologicznie, filozoficznie i etycznie; jest to
wynikiem zaniedbań tego problemu w czasie studiów, a samodzielne poznawanie tego
zagadnienia dopiero w toku pracy zawodowej wymaga dłuższego czasu i własnego
doskonalenia się.
Smierć jest zjawiskiem, w którym uczestniczy nie tylko umierający i jego
najbliżsi, ale również lekarz. Lekarzowi potrzebna jest w tym względzie wiedza
humanistyczna, powinien on mieć świadomość konieczności pogłębiania wiedzy na
tym polu. Wielka tu rola dla instytucji, dzięki którym lekarz mógłby tę wiedzę
posiąść i pogłębić, między innymi widzimy tu dużą rolę Kościoła, zwłaszcza wobec
olbrzymiej większości katolików w naszym kraju.
154 155
Krystyna Osińska
UMIEJ~TNOŚĆ CHOROWANIA
Cóż jest z modrością bliżej spokrewnione jak prawda
Platon
Refleksja etyczna nad umiejętnością chorowania ma swoją specyfikę. Lekarz
powinien pomóc choremu człowiekowi w rozwoju osobowym, mimo choroby.
Jest oczywiste, że lekarz w spotkaniu z chorym uczestniczy w jego bardzo ważnych
przeżyciach, staje się powiernikiem. Stąd jego postawa nie tylko zawodowa, lecz
również człowiecza ma bezpośredni wpływ na zdrowie chorego nie tylko somatyczne,
ale także psychiczne i moralne.
Lekarz jest obecny w trudnym procesie chorowania, przed którym staje każdy
człowiek obarczony chorobą, ale zwłaszcza ciężką, niebezpieczną lub przewlekłą.
Powinien sobie zdawać sprawę z tego faktu i tak pomagać, by chory stopniowo
nabył umiejętności chorowania i włączył chorobę jako czynnik twórczy w rozwój
swojej osobowości.
Charakterystykę procesu umiejętności chorowania można ująć w następujący sposób:
Każdy choruje inaczej, bo każdy jest inny i ma inny układ odpowiedzialności. I u
każdego taka sama nawet choroba przebiega inaczej. Stąd nie ma schematów
chorowania ani leczenia. Odwrotnie - bezkrytyczne naśladowanie przez chorego
zaobserwowanych schematów może stać się kapitulacją, rezygnacją z rozwoju i ze
zdobywania wartości. W ocenie praktycznej stosowanie schematów leczenia przez
słuźbę zdrowia bez indywidualizacji może nie tylko paraliżować działanie
lecznicze, ale nawet pogłębiać i wikłać chorobę.
U każdego chorego choroba umiejętnie przeżyta i przekształcona w wartość, dobro,
dar, źródło łaski - powoduje marsz naprzód w dziedzinie rozwoju własnej
osobowości. Staje się bodźcem kształtującym osobowość własną chorego i osób
stykających się z nim.
To czy chory przekształci własną osobowość i wpłynie na pełniejszy i bardziej
wszechstronny rozwój siebie i otaczających go ludzi, zależy od tego, czy proces
rozwojowy, któremu towarzyszy choroba, potrafi on wykorzystać do zdobycia
umiejętności chorowania.
Choroba jest procesem nie tylko biologicznym, związanym z zaburzeniem funkcji
jednego lub kilku narządów, ale dotyczy całego człowieka; jest równocześnie
procesem w znaczeniu pedagogiczno-psychologicznym, rozgrywającym się w samym
człowieku chorym, a dotyczącym jego człowieczeństwa.
Choroba jest bodźcem, który powinien wyzwalać mechanizmy samowychowawcze takie,
jak chęć otwarcia się na nowe możliwości - dotąd nie zauważone, na nowe widzenie
siebie i innych, nowe atrakcyjne elementy poznawcze.
Zrozumienie szans rozwojowych, jakie stwarza choroba, nie jest natychmiastowe i
nie pojawia się w momencie zachorowania. Przecież to jasne, ie nie tak łatwo
przekształcić zło, patologię, jaką jest choroba, w zdrowie moralne i postawę
twórczą. Szanse rozwojowe osobowości związane z chorowaniem jako procesem trzeba
zobaczyć, wypcacowae, wydobyć na jaw, przemyśleć, dostosować do możliwości, a
następnie wprząc w ogólne, nieprzeparte dążenie człowieka do stawania się coraz
doskonalszym, coraz doirzalszvm.
Choroba jako proces dotyka człowieka, który ma już określone cechy, zalety,
wady, uzdolnienia, zainteresowania, dążenia, doświadczenia, zwycięstwa, klęski
życiowe i jest w trakcie kształtowania swojej osobowości. U każdego z chorych są
one inne, bo każdy człowiek jest inny. Ale właśnie choroba, tak jak każde duże,
ważne i powszechne przeżycie stawia przd każdym chorym określone zadanie -
wykorzystanie jej do coraz pełniejszego i twórczego przekształcenia
rzeczywistości.
Ten proces rozwojowy osobowości, jaki wyzwala dobrze przeżyta choroba, nazywa
się zdobywaniem umiejętności chorowania. Trzeba umieć chorować, podobnie jak
trzeba umieć znosić dobre i złe dni, jak trzeba umieć pokonywać trudności
życiowe, rozładowywać lub uniemożliwiać powstawanie konfliktów. Ale jak każdej
umiejętności, tak i tej trzeba się nauczyć, a to nie jest ani proste, ani
skomplikowane, ani łatwe, ani trudne, ani nudne, ani ciekawe, ani głupie, ani
mądre - ale po prostu konieczne.
Trzeba się nauczyć opanowywać siebie i kierować sobą, nauczyć się myślenia i
działania konstruktywnego, odwagi dążeń i przekonań. Trzeba powiedzieć sobie, że
nie wolno ulec i skapitulować wobec przejawów i skutków choroby. Ponadto trzeba
nauczyć się z doświadczenia, że pieczołowite hodowanie własnego "ja" nie
wystarcza, ale trzeba widzieć innych ludzi, ich istnienie i potrzeby.
Umiejętność chorowania nabyta i realizowana - daje w konsekwencji inną,
podstawową i cenną cechę człowieka dobrze przeżywającego chorobę: u m i e j ę t
n o ś ć t w o r z e n i a d o b r a. Jest to jednocześnie cel i skutek
prawidłowego przeżywania choroby. Powstaje wówczas w człowieku chorującym chęć
tworzenia dobra w każdej jego postaci, wszędzie, gdzie jest. Widzenie w tym, co
wykonuje, elementów dobra, pozytywnych, optymistycznych, a następnie zdobycie i
przekazywanie innym poprzez swoje postępowanie przekonania, że warto tworzyć
tylko dobro, że tylko miłość się liczy i tylko ona ma trwałe i rzeczywiste
oddziaływanie społeczne.
Zanim jednak chory człowiek zdobędzie umiejętność chorowania, a tym samym
zdolność stałego reagowania dobrem w sobie i w innych, zanim to dobro uspołeczni
przechodzi przez trudne i niebezpieczne etapy związane z przeżywaną chorobą.
Etapy te trzeba znać, bo można się zatrzymać na którymś z nich i dalej nie umieć
pójść. Wówczas zaczyna się produkować zło, doprowadzając siebie i innych do
nerwicy, pesymizmu, załamań, negacji słusznych celów życiowych, a nawet
rozpaczy; wreszcie - zaczyna się niszczyć systematycznie wszystko i wszystkich.
1. E t a p z a s k o c z e n i a jest związany z faktem zachorowania,
oczekiwania na diagnozę i leczenie oraz z niepewnością rokowania. Cechuje się
niepokojem, rozdrażnieniem, obfituje w elementy nerwicorodne, a nawet
stresujące. Połączony jest często z dolegliwościami. Zaskoczeniem nacechowane są
również relacje chorego z rodziną, miejscem pracy i grupami koleżeńskimi.
Powstają liczne obawy, zażenowa
156 157
nia, zawstydzenia, zniechęcenia, chęci ucieczki, skłonność do pochopnych, nie
przemyślanych decyzji.
Człowiek chorujący nie umie sobie po prostu poradzić z chorobą i jej skutkami.
Równocześnie zaś wie, wyczuwa lub zdaje sobie sprawę z tego, ie trzeba sobie dać
radę i iść naprzód, mimo choroby.
Cechą charakterystyczną tego etapu jest konieczność dopracowania,
dowartościowania pracy, trudu, aby pukunać vicrYicnic i zamicuić nickmzyatuc
cicuieuiy zaskoczenia w elementy intensyfikujące i scalające chorego
wewnętrznie. Jest to bowiem warunkiem wkroczenia w drugi etap umiejętności
chorowania.
2. Etap poszukiwania równowagi jestzwiązanyzdążeniem do znalezienia wyjścia z
trudnej sytuacji, jaką stwarza choroba. Po okresie dużego napięcia
emocjonalnego, związanego z pierwszym etapem zdobywania umiejętności chorowania,
stopniowo dochodzi do głosu rozumowanie, rozsądek, myśl, refleksja. Pojawia się
chęć poszukiwania równowagi, To poszukiwanie może mieć cechy zdecydowanie
negatywne, nijakie lub pozytywne.
a) Negatywny kierunek poszukiwania zharmonizowania i spokoju cechuje się
nastawieniem na "urządzenie się" dzięki chorobie, tzn. na wykorzystanie miłości,
życzliwości ludzkiej, przepisów, pieniędzy, przywilejów do egoistycznych, wąsko
pojętych celów kosztem innych ludzi lub społeczeństwa. W ten sposób osiągnięta
"równowaga" jest synonimem "urządzenia się" za wszelką cenę, bez względu na
środki i na cechy pasożytnictwa społecznego.
Inne cechy negatywnego ukierunkowania to bierna akceptacja choroby, bierne
dostosowywanie się do propozycji leczniczych i rehabilitacyjnych, bierna
izolacja od spraw innych ludzi, nawet najbliższych, bierna realizacja postawy
"niech się dzieje co chce", "nic mnie nie obchodzi, aby tylko mieć święty
spokój". W ten sposób uzyskana "równowaga" sprzyja powstawaniu postaw
antyspołecznych.
b) Nijaki sposób poszukiwania równowagi własnej mimo trwania choroby streszcza
się w powiedzeniu "jakoś to będzie". Wówczas pacjent doczepia przymiotnik
"jakiś" do własnego myślenia, działania. Zaczyna poszukiwać jakichś celów,
jakichś dążeń, jakichś myśli, jakiegoś wyjścia, jakiejś zaleźności, wartości.
Gubi się w jakichś stałych wątpliwościach i w efekcie sam staje się nijaki.
Nijakim staje się sposób dążenia do uzyskania umiejętności chorowania, nijaka
staje się również równowaga.
Ludzie negatywnie lub nijako poszukujący równowagi w chorobie nie widzą dalszych
możliwości rozwoju osobowości, gubią się i trwają w szamotaninie niewiedzy i
pozorach równowagi. Wówczas ciężar ich choroby staje się tym większy, dręczący,
nieciekawy i stopniowo nabiera cech porażki życiowej.
c) Pozytywne poszukiwanie równowagi w procesie umiejętności chorowania wyraża
się w dążeniu do opanowania siebie, zharmonizowania, uspokojenia. Pojawiają się
działania ucelowione, przemyślane, zamierzające do odzyskania zdrowia, do
powrotu do pracy, do realizowania swoich ról społecznych - mimo choroby. Ten typ
poszukiwania równowagi cechuje się również refleksją filozoficzną nad sensem i
celem życia, a w konsekwencji nad systemem wartości. Stąd odkrywanie, widzenie i
realizowanie wartości moralnych dających równowagę i wiodących do wewnętrznego
zhar
momzowama cztowieka chorego. Początkowo poszukiwanie, a następnie uzyskanie
równowagi będące wyrazem umiejętności chorowania, cechuje się także działaniem
kojącym na otoczenie. Następnie pojawia się konsekwencja, zależnie od
możliwości, w rozumnym wykorzystywaniu choroby do jawnej, efektywnej,
atrakcyjnej lub też cichej, bezimiennej niemal, anonimowej troski i pomocy innym
ludziom w rozwoju,dorastaniu i dojrzewaniu osobowościowym.
LU(IZIe pOZytyWnle OOSZllknją~y rńw~~wąoai ąv pr~~~~i~ ~.".:i~ : :Oo~: ^ ął----
~---- . . v. mvwawa
- osągają zharmonizowanie, przechodzą zwycięsko prez drugi etap i zaczynają
realizować etap trzeci umejętności chorowania
3. Etap uwolnienia się do uzależnień chorobowych. Cechą charakterystyczną tego
etapu jest już osiągnięcie umiejętności chorowania, posiadania skutku tej
umiejętności, jakim jest uwolnienie się do tych wszystkich, bardzo licznych
ciężarów związanych z trwaniem choroby, doprowadzających do tego, ie człowiek
chorujący stawia chorobę w centrum swojej uwagi i działania, od niej uzależnia
swoje postępowanie, swoje reakcje, swoje aspiracje, swoje cele życiowe i swoją
egzystencję. Jest to stan, w którym ludzie stykający się z nawet bardzo ciężko i
niebezpiecznie chorującym człowiekiem nie widzą zupełnie jego choroby, bo taki
chory wykazuje wielką wszechstronną aktywność, myśli twórczo i samodzielnie,
podejmuje szerokie inicjatywy w pracy, wspaniale kieruje podwładnymi, zaciekawia
bogactwem myśli i ciekawych treści w realizacji małżeństwa i rodziny, w
wychowywaniu dzieci, a gdy jest człowiekiem bardzo uzdolnionym lub nawet
utalentowanym, to w glównej dziedzinie swoich uzdolnień staje się wybitny.
Etap uwalniania się od uzależnień chorobowych cechuje również w silnym stopniu
wyrażone, stopniowe pozbywanie się zależności człowieka chorego od własnych
egoizmów. Można to ująć ściśle i powiedzieć, ie istnieje prosta proporcjonalność
między uwalnianiem się od egoizmów a uwalnianiem się od uzależnień chorobowych.
(:echą charakterystyczną działania ludzi realizujących ten etap jest ich silne
oddziaływanie na innych.
Jak wiele można się nauczyć od człowieka umiejącego chorować... Są to ludzie
bezinteresowni, wspaniałomyślni, mądrzy i uważani za mądrych. Liczna jest rzesza
chorych, znajdujących się na tym etapie umiejętności chorowania. Wiele jest
przykładów pacjentów wykorzystujących w pełni proces chorobowy do rozwoju
osobowości własnej w kierunku coraz to większej dojrzałości. Ale wymaga
podkreślenia to, że w tej licznej rzeszy chorych spostrzega się wcale nie tak
rzadko ludzi mających cechy osobowości heroicznej. Cechy te to umiejętność
przyjęcia choroby i jej niekiedy trwałych skutków z radością, podzięką,
widzięcznością i uczynienia z nich narzędzia walki o lepszy świat. Heroiczne
pustawy obserwowane wśród chorych mają swoje konkretne, znane wzory osobowe,
takie jak Krzysztof Kamil Baczyński, Róża Czacka, Helena Keller, Denise Legrix,
Franklin Roosevelt i inni. A jak wielu jest chorych będących wzorami osobowymi,
którym nie towarzyszy sława i którzy nie pozostawili po sobie widocznych śladów
szerokiej działalności, choć w nie mniejszym stopniu niż ludzie znani przyczynil
się i przyczyniają swoim mniej lub bardziej świadomym, a zawsze bohaterskim,
choć cichym trudem do rozwoju ludzkości...
158
159
Zdzisław OajC~a Poszczególne fazy rozwoju medycyny różni nie tylko czas, ale
także motywy ich powstania. Medycyna lecznicza zrodziła się ze współczucia, z
wewnętrznej potrzeby przyjścia komuś z pomocą i konieczności szukania pomocy
drugiego człowieka,
OBOWII~ZKI ETYCZNE hACJENTOW wykorzystania jego zdolności manualnych (usuwanie
grotów, unieruchomianie złamań) oraz wiedzy i doświadczenia w stosowaniu środków
leczniczych. W sprawach Sprzedajesz nam Boże, niejasnych, wywołanych przyczynami
uważanymi za nadnaturalne, szukano ratunku
~,'~.rzłd:,ch ; ...,~.l..cia~~. .., ,.h l.;ie . r.. .,y tc `-.. "dziab,: ~
'a.,t.,
'. ruazyatńaw dJ~;w :... ..C:Y w v ~. ` .. ,, v" `uagiCZ ny . ..y::.".~"...
....yn.".eb." .. poC;.... ...
Trudu. Czyżby ten tak odległy okres pozostawił w odniesieniu do własnego zdrowia
osad Leonardo de Vinci bierności? Dziś też spotyka się wiarę we "wszystkomogącą"
medycynę, co jest największym przesądem naszych czasów.
Z medvcvna Drofilaktvczna (zavobieeawczal narodziły sie zakazu i nakazu.
Postępowanie lekarza wobec człowieka chorego zostało na przestrzeni wieków
obwarowane wieloma nakazami i zakazami, obowiązującymi go w sumieniu i wobec
prawa. Ulegały one ewolucji dostosowując się do zmieniających się czasów i
warunków. Stawiano lekarzom nowe wymagania, choć stare nie traciły swej mocy
obowiązującej. U nas w Polsce, obok stale aktualnej przysięgi Hipokratesa
obowiązuje całkiem świeży "Zbiór zasad etyczno-deontologicznych polskiego
lekarza". Czyżby - nasuwa się pytanie - problem zdrowia i problem
odpowiedzialności za nie był tylko w rękach lekarza? Czyżby zdrowie nie było
przedmiotem zainteresowania lekarza i chorego? Hipokrates twierdził, że: "nie
tylko lekarz winien spełniać to co potrzeba, ale również sam chory, osoby
otaczające i stosunki zewnętrzne". To polecenie nie zyskało sobie jednak prawa
obywatelstwa i mniej jest znane niż
,, hipokratesowe: Primum non nocere. To ostatnie jest ponadto zwykle rozumiane
fałszywie jako obowiązek lekarza wobec chorego, a nie obowiązek lekarza i
chorego wobec natury, kCórej nie należy przeszkadzać w jej uzdrawiającym
działaniu. Nie eksponuje się lub eksponuje niedostatecznie problem obowiązków
moralnych
~ji pacjenta wobec zdrowia własnego i stanu zdrowotnego społeczeństwa, nie
mówiąc już II o prawnych konsekwencjach zaniedbań czy wykroczeń w tej
dziedzinie. Jeśli dbałość o zdrowie jest obowiązkiem moralnym każdego człowieka,
dlaczego w przypadku
ji choreby, a zwłaszcza jej niepomyślnego przebiegu, ocenia się przede wszystkim
II' postawę lekarza (czy zrobił wszystko co było w jego mocy), jak gdyby rola i
możliwości pacjenta były mniej ważne. Takie rozumowanie, choć być może ma ono
swoje uwarunkowania historyczne, powinno należeć już do przeszłości.
I~I~' Medycyna przeszła kilka faz, które się stopniowo nawarstwiały. Najpierw
pojawiła się jako medycyna lecząca, gdy rozwinęła swe praktyczne umiejętności w
przywracaniu zdrowia, łagodzeniu cierpienia i usprawnianiu zaburzonej czynności
99~
czyli leczeniu. Okres ten, istniejący od zarania ludzkości, trwa nadal i będzie
jej towarzyszył do końca. Z czasem, gdy udawało się zapobiegać czynnikom
chorobotwórczym (niekiedy jeszcze nie rozpoznanym), narodziła się medycyna
zapobiegawcza. Wreszcie, gdy dojrzano potrzebę wzmocnienia sił fizycznych i
psychicznych, by przedłużyć sprawność cielesną i intelektualną człowieka,
medycyna
','' nabrała charakteru "pozytywnego" (tak przynajmniej ją nazwano: medycyna
pozytywna). Y
Zrodził się przymus, potrzeba poddania się pewnym rygorom (badania okresowe,
szczepienia). Medycyna "pozytywna" jest propozycją, daje szansę. Ale też jest
najbardziej wymagająca. Utrzymanie sprawności psychofizycznej, dążność do
przedłużenia życia - wymaga codziennego trudu.
Wymaganie współdziałania pomiędzy leczonym a leczącym istnieje we wszystkich
działach medycyny, ale rozłożone jest nierównomiernie. W niektórzych zabiegach
typu chirugicznego bierność jest niekiedy nawet wskazana, ale w przeważającej
większości przypadków, nie mówiąc już o rehabilitacji i chorobach przewlekłych,
nie można wyobrazić sobie powrotu do zdrowia bez aktywnego współudziału
pacjenta.
Czy troska o zdrowie jest przywilejem czy nakazem moralnym? Bo jeśli _ nakazem,
to jak wyjaśnić: powszechny brak aktywności w dążeniu do zdrowia i przedłużenia
własnego życia? Ludzie wszystkich czasów pojmowali życie jako dar. Jeśli
człowiek nie stwarza samego siebie, to życie które otrzymał nie jest jego
bezwzględną własnością, którą może dysponować dowolnie, ale jest darem. Człowiek
jest istotą psychofizyczną, więc rozrachunek dotyczyć musi zarówno strony
duchowej, jak i cielesnej. Kto dopatrzy się pogardy dla życia lub ciała w
słowach Chrystusa: "Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść ani o
ciało, czym macie się przyodziać. Bo życie więcej znaczy niż pokarm, a ciało
więcej niż odzienie" (Łk 12, 22b-23). Czyż nie dość mocno została tu wydobyta
wartość życia i wartość ciała? Ponad wartość pokarmu i odzienia.
Życia, nie będącego bezwzględną własnością człowieka, nie mamy prawa odbierać
ani sobie, ani drugiemu człowiekowi. Stąd samobójstwo gotowi jesteśmy uznać za
czyn godny potępienia, tak samo jak i zabójstwo. Zwykle jednak w jednym i drugim
wypadku myśli się o działaniu gwałtownym, nagłym, jednorazowym powodującym
śmierć człowieka. To samo zabójstwo i samobójstwo rozłożone na raty, stopniowe w
działaniu, nie wywołuje równie silnej reakcji potępienia i protestu, a ocieramy
się o nie codziennie. Przykładem może być narkomania, alkoholizm niszczące
zdrowie fizyczyne i psychiczne.
Rozważając problem etycznych obowiązków pacjenta, sprecyzujemy, co termin
"pacjent" oznacza. Jeśli dziś używamy tego słowa, to rozumiemy pod rym coś
więcej niż tylko chorego, który w tej właśnie chwili wymaga pomocy lekarskiej.
Należy tak nazwać również tych, których obejmujemy opieką profilaktyczną i tych,
którym
160 161
staramy się przedłużyć aktywne życie. Wyraźnie zatem rysuje się podział na
pacjentów, którzy aktualnie są chorzy, na tych którzy już chorowali, a skutki
choroby jeszcze trwają, jak i tych, którzy dopiero mogą zachorować, choć nie
muszą i nie powinni. Zatem zmieniło się pojęcie pacjenta, zmieniło się też
postępowanie lekarskie. Powstaje jednak pytanie, jak daleko poszła za tym zmiana
mentalności społeczeństwa, stosunek do zdrowia i wartości życia każdego
poszczególnego
...1.....:,.,... !`.... .... ..L_.,_L.....1.:_.... .. ~....................:..
,,.,..,_._.. :.J..:.. ..L_,..L.....,.,. _ _.. wavwmna. u.ay ~a uuaat,uuunaLaaa ~
~uayYuwama mnaa~a auaaa. uuaamuwn i ~a
chowania pacjenta? Przede wszystkim z tego, czy musiał zachorować (w jakim
stopniu to było od niego zależne) i czy wykorzystał wszystkie możliwości, jakie
miał do dyspozycji, aby wyjść z choroby.
1. Zapobieganie
Jest rzeczą oczywistą, że lepiej jest nie chorować niźli chorować. Zdawałoby
się, że o tym nikogo przekonywać nie trzeba. Zupełnie nie chorować nie można,
ale zasięg i rozmiar choroby można ograniczyć. Podobnie jest ze starością, którą
można przyspieszyć, ale można też opóźnić. Działanie to wykracza jednak poza
kompetencje lekarza i wymaga mobilizacji sił całego spoteczeństwa. Stosunkowo
łatwo o aktywizację sił jednostki w chwili bezpośredniego zagrożenia (kalectwo,
śmierć), trudniej o mobilizację społeczeństwa (np. w przypadku epidemii),
najtrta,lniej, gdy niebezpieczeństwo jest jeszcze daleko i trzeba je wyprzedzić.
A wartość życia nie ulega zmianie w zależności od czynnika zagrażającego, jego
rozległości i czasu działania.
Zbyt mało ludzi uświadamia sobie, ie zagadnienie choroby nie zaczyna się w
zetknięciu z lekarzem, szpitalem czy medycyną w ogóle. Problem, który w szpitalu
ma swój finał, zaczyna się w środowisku przyszłego pacjenta i dotyczy bądź to
całej grupy społecznej, bądź tylko jego samego. Samo zachorowanie może być
zupełnie od niego niezależne lub przeciwnie, może wyłącznie zależeć od niego.
Wśród czynników działających najpowszechniej należy wymienić przede wszystkim
zdrową lub niezdrową wodę, czyste lub nieczyste powietrze, niezatrutą lub
zatrutą glebę, nieskażoną lub skażoną żywność. Woda, która od zarania dziejów
miała charakter święty (nawet wrogom nie wolno było jej zatruwać), stała się
płynem niezdatnym do użycia nawet "po przegotowaniu". Inne zagrożenia
ekologiczne omawiane w codziennych publikatorach również nie robią już wrażenia.
:1 >,rzeciei w sumieniu każdego człowieka, a zwłaszcza w sumieniu
chrześcijańskim, muszą być oceniane jako gwałt zadany naturze, dziełu
Stworzenia, który musi doprowadzić do obumarcia tejże natury, a z nią człowieka.
Jest to samobójstwo "na raty", na skalę masową. Nie wszyscy możemy się tłumaczyć
brakiem wpływu na te procesy, bo są wśród nas tacy, od których one zależą, a
wielu z nich nie ma dobrej woli.
Poza tą, nazwijmy umownie - dużą ekologią, istnieje jeszcze mała ekologia
naszego środowiska: domu, zakładu pracy, gospodarstwa, gdzie działanie jest
zależne od nas. Tu należą wśzelkie niegodziwe postępowania idnywidualnych
gospodarzy,
które spotyka się, jeśli zysk osobisty staje się ważniejszy od cudzego zdrowia.
To produkcja warzyw i owoców przeznaczonych dla nieznanych spożywców na hojną
ręką sypanych nawozach sztucznych z użyciem pestycydów bez względu na okresy
karencji. Anonimowość uspokaja sumienie. Producent nie jest lub nie chce być
świadomy, ie przekracza piąte przykazanie, czasem nader skutecznie, ai do
wypadków zatruć śmiertelnych włącznie. Podobnie jest z mlekiem, a również z
zaJ._' . . . t_______L
iaiiwaiiićui ~iuuul, ilajvi~~W c) W aauyLU.
Palenie papierosów przynosi milion ofiar śmiertelnych rocznie. Wpływa
szczególnie na zwiększenie liczby przypadków raka płuc. W tym zakresie nie można
szukać winnych poza palącymi. Alkohol i narkotyki - prowadzą do degradacji
psychicznej i ciężkich chorób somatycznych, wpływają destukcyjnie nie tylko na
samego narkomana, ale również na jego rodzinę. Zaniedbania i lekceważenie
warunków pracy, brud i błędy dietetyczne prowadzą do występowania zatruć i
infekcji nieznanych w kulturalnych społeczeństwach. Zawinione wypadki
komunikacyjne karane na drodze prawnej jakże rzadko są rozumiane przez sprawcę i
opinię społeczną jako wykroczenie moralne. Wszystkie te czynniki powodują, że
zaczyna się problem chorób, obniżonej sprawności, kalectw i śmierci.
Przeciwdziałanie wykracza poza możliwości i kompetencje lekarza. Jest jednak w
rękach potencjalnych pacjentów, to jest nas wszystkich.
2. Utrzymanie dobrego zdrowia
Człowiek wcześniej czy później ulega w walce z chorobą, starością i śmiercią,
jednak nie powinien przyspieszać własnego zniedołężnienia ani umierać wskutek
własnej głupoty. W przekonaniu człowieka wierzącego kres życia wyznacza Bóg. Ten
kres życia - o ile można zawierzyć obliczeniom biologów - to okres około 110
lat. Człowiek powinien robić wszystko co w jego mocy, by tego terminu dotrzymać.
Nie dlatego, aby absolutyzować wartość życia i zdrowia, ale aby również naszemu
ciału oddać sprawiedliwość. Warunkiem jest nie tylko zachowanie nieskażonego
środowiska (powietrze, woda, pokarm), ale ponadto utrzymanie na codzień
proporcji między czasem pracy i wypoczynku, między snem a czuwaniem, między
ruchem a bezruchem. Bezruch jest, w opinii Światowej Organizacji Zdrowia,
przyczyną nr 1 wszystkich zejść śmiertelnych. Praca zmechanizowana, siedzący
tryb życia, przewaga wysiłku umysłowego nad pracą fizyczyną, oto do czego
człowiek nie jest przystosowany. Wypoczynek, i to wypoczynek czynny, jest
nakazem lekarskim, a powinien stać się również nakazem sumienia.
Dodajmy do tego nieprawidłowe odżywianie, nadmiar niespalanych kalorii, nadmiar
węglowodanów i tłuszczów, alkohol i alkoholizm. Wszelkie nawoływania do zmiany
trybu życia dają niewielki odzew. Również badania okresowe, które mają na celu
wczesne wykrycie takich chorób jak gruźlica, nowotwory (zwłaszcza rak szyjki
macicy i rak sutka), napotykają na bierny opór społeczeństwa.
162 163
3. Leczenie
Leczenie jest wejściem chorego w bezpośredni kontakt z lekarzem. Konsekwencją
szukania rady powinno być bezwarunkowe poddanie się wszystkim jego wymaganiom.
Ta przewaga lekarza nad pacjentem nie wynika z jego wartości etycznych czy
intelektualnych, lecz ze znalomoSci natury rzeczy, z jego wiedzy i
doświadczenia. On jest tym, który zna (lub przynajmniej przypuszcza, że zna)
drogę wyjścia z sytuacji, w jakiej znalazł się pacjent i to upoważnia go do
stawiania wymagań. Odnoszą się one do diagnozowania i związanych z tym badań
pomocniczych, do samego rozpoznania, które czasem jest pacjentowi bardzo trudno
przyjąć, a którego nie można a priori odrzucać, jeśli chce się uzyskać pomyślny
skutek leczenia. Niebezpiecznym zjawiskiem jest bowiem przekonanie pacjentów i
ich bliskich o własnych umiejętnościach w zakresie medycyny. Trzeba krytycznie
uznać w tej dziedzinie własną ignorancję i poddać się leczeniu bez względu na
to, czy to będzie zabieg chirurgiczny, długotrwałe postępowanie rehabilitacyjne
czy leczenie farmakologiczne. W leczeniu powinien pacjent wytrwać do końca, co
może nie być zadaniem łatwym, zwłaszcza w chorobach przewlekłych z nawrotami,
np. w gruźlicy, w rehabilitacji czy w protezowaniu.
Niekonsekwencją pacjenta jest próba oszukania lekarza, co zazwyczaj jest próbą
oszukania swojej natury. Wiemy, że nie jest to możliwe. Nasi pacjenci nie
używają leków lub używają ich w nadmiarze, nadużywają bezpłatnego leczenia lub
je lekceważą; niepotrzebnie wzywają pogotwie; zwolnienie lekarskie wykorzystują
dla pozazdrowotnych celów; leczenie uzdrowiskowe dla celów rozrywkowych, a nie
leczniczych. Trzeba to otwarcie nazwać postępowaniem nieetycznym.
Nie mniej szkodliwa jest naiwna wiara w magiczne działanie medycyny. Magiczne,
to znaczy nie wymagające czynnego udziału pacjenta, oczekującego cudu
uzdrowienia. Naiwna wiara we "wszystkomogącą" medycynę podparta jest propagandą
sukcesu przez radio, telewizję, prasę, itp. o sensacyjnych wydarzeniach,
nadzwyczajnych zabiegach czy niezwykłych skutkach nowych leków. W jej miejsce
powinna wejść lepsza znajomość praw biologicznych i wiedza o ograniczonych
możliwościach regeneracyjnych ustroju, a stąd o bardzo ograniczonych
możliwościach medycyny. Codzienne przypomnienie: lepiej nie choruj, tam gdzie
możesz - przeciwdziałaj, byłoby stokroć cenniejsze od jednostkowych
nadzwyczajności.
Znakomicie może do tego przyczynić się Kościół, jeśli dostrzeże swoją rolę.
Sprawy zdrowia i higieny zawsze były związane z nakazami religijnymi (Egipt,
Izrael, Islam). I tam, gdzie ich konsekwentnie przestrzegano, wychodziły one
społeczności wiernych na korzyść, także w wymiarze doczesnym. Posługa
człowiekowi nie może obejmować jego strony duchowej z zaniedbaniem cielesnej.
Kościół, co prawda, nie odwracał się od niej, stał u narodzin i śmierci,
wspierał ubogiego i chorego, ale profilaktyka, która rozwinęła się przecież jako
nauka dopiero w ostatnich dziesięcioleciach, nie weszła jeszcze dostatecznie
mocno do treści głoszonych przez Kościół nakazów. Tego nowego zadania nie wolno
przeoczyć.
Krystyna Osińska
LEKARZ A ŻYCIE RELIGIJNE CHORYCH .. ..._......._ .. at~._____
~.ua~,ZW ic ueiaYcuiyCZUć iiivuuiwy
Duch ludzki żyje prawdą i milością
~`an Pawel II
Pomoc lekarza w realizacji sakramentów
Treść tego rozdziału adresowana jest nie tylko do lekarzy uznających istnienie
Boga, ale również szukających lub niewierzących - szanujących przekonania
chorych. Każdy bowiem lekarz może stać się pomocny i współuczestniczyć w
sakramentalnej posłudze chorym.
Choroba, zwłaszcza przewlekła, niebezpieczna, nagle zaskakująca, pobudza do
refleksji, jest przystankiem w zgiełku świata. Często powstaje wówczas u chorego
silne pragnienie uporządkowania ważnych spraw życiowych. Do takich spraw należy
problematyka światopoglądowa, sensu życia, więzi z ludźmi, sumienia. Lekarz
staje się powiernikiem tych tajemnic, pragnień, niepokojów. W rozmowach
pojawiają się sprawy związane z religią, życiem sakramentalnym. Stąd warto je
poznać, niezależnie od własnych przekonań - bo odrygwają dużą rolę,
wszechstronnie leczącą, dla wielu stanowią rzeczywistą terapię.
Sakrament chrztu Uwagi ogólne
W warunkach normalnych sakramentu chrztu udziela kapłan. Jednak gdy dziecko lub
człowiek dorosły znajduje się w niebezpieczeństwie śmierci, chrzcić może każdy
człowiek, który umie i chce tego dokonać (3).
Lekarz niewierzący i nawet sam nie będąc ochrzczony, może chrzcić pod warunkiem
znajomości rytuału chrztu kościelnego. Po to, by ochrzcić w takiej sytuacji i w
takiej intencji, jak to czyni Kościół, trzeba oblewając głowę wodą naturalną
wypowiedzieć słowa: "Ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego".
Jest
y to konieczne i powinno być przestrzegane. Tak dokonany chrzest jest ważny i
nie wymaga powtórzenia. Natomiast jeżeli na to pozwolą warunki normalne,
powinien być uzupełniony pr~~~z obrzędy.
1~ 165
Zastanawiając się nad chrztem wątpliwym, to znaczy gdy nie ma pewności co do
tego, czy płód żyje luli gdy istnieje wątpliwość co do ludzkiego charakteru
płodu, należy podkreślić rzecz ważną. Wówczas trzeba wypowiedzieć formułę
sakramentalną warunkową: "Jeżeli jesteś człowiekiem, ja ciebie chrzczę w Imię
Ojca, Syna i Ducha Świętego".
Chrzest dzieci
'i Należy przyjąć jako zasadę, że byt ludzki, który może i powinien być
ochrzczony, istnieje od chwili poczęcia. Formalny sprzeciw rodziców niweczy ten
obowiązek, ale nie znosi prawa dziecka od ochrzczenia.
Sytuacje szczególne powstają w przypadkach różnego typu patologii
okołoporodowej. W przypadkach porodów niewczesnych, nie rokujących norowrokowi
przeiycia, można chrzcić już wówczas, gdy polewamy lub gdy nacięty worek płodowy
pozwala wodzie dotknąć ciała dziecka. Przyjmuje się nawet możliwość ochrzczenia
w czasie porodu przez wstrzyknięcie sterylnej wody destylowanej do pęcherza
płodowego. Gdy tego wstrzyknięcia dokonuje się przez powłoki brzuszne, wówczas
mówi
','' się o chrzcie wewntąrzmacicznym. Tego typu chrzest może być zastosowany,
gdy nie ma pewności co do życia dziecka, a nawet rozpoznaje się jego śmierć. Gdy
w czasie ~~~!a porodu zagraża dziecku śmierć, można dokonać tak zwanego "chrztu
ułomnego" chrzcząc pępowinę.
j'~' Szczególne wątpliwości powstają w przypadkach płodów obarczonych wadami
~~;d rozwojowymi - chodzi o to, czy mamy do czynienia z tworem wadowym nie
mającym charakteru ludekiego czy z istotą ludzką. W takim przypadku chrztu
wątpliwego i~
i
ś chrzcząc trzeba wypowiedzieć formułę sakramentalną warunkową: "Jeżeli jeste
człowiekiem, ja ciebie chrzczę w Imię Ojca, Syna i Ducha Swiętego".
Oczywiście nie należy chrzcić zaśniadu groniastego ani płodu niedonoszonego w
wyniku zwyrodnienia jaja płodowego, kiedy płód jest oczywiście martwy od
dłuższego czasu.
Płody nawet obarczone ciężkimi wadami należy chrzcić warunkowo. W przypadku
zroślaków należy chrzcić każdą głowę. Trzeba jednak podkreślić, że obecnie unika
się wymienionych drastycznych form chrztu w łonie matki.
Chrzest dorosłych
W sytuacji niebezpieczeństwa śmierci, a nawet w godzinę śmierci, nie wolno
chrzcić człowieka wbrew jego woli.
Ale gdy rozeznanie, poznanie i orientacja chorego jest wątpliwa lub chwiejna co
do wyrażenia zgody na chrzest i co do zrozumienia sakramentalnej tajemnicy
chrztu, wówczas modlitwa akceptująca chrzest wystarczy do tego, by uprawomornić
chrzest i uznać go za ważny:
Może wystarczyć chrzest pragnienia, to znaczy dobra wola, pozytywne nastawienie
woli w sytuacji zbliżającej się śmierci lub zaistnienia wielkiego niepokoju,
udręczenia, trwogi - wówczas decyduje modlitwa conajmniej warunkowa: "Boże,
jeżeli istniejesz, miej litość nade mną". To wystarczy do akceptacji chrztu w
obliczu nagłego niebezpieczeństwa życia i do uznania sakramentu za ważny.
Sakrament pokuty - pojednania z Bogiem
Chory często zwraca się do lekarza lub do innych pracowników służby zdrowia z
prośbą o wezwanie kapłana "bo chce się wyspowiadać". Prośbę tę trzeba spełnić.
Jej realizacja jest obecnie prosta. Do domu można kapłana wezwać z parafii lub z
najbliższego kościoła lub kaplicy. A w szpitalach są kapłani-kapelani szpitalni
łatwo osiągalni. Do domów pomocy społecznej lub innych placówek służby zdrowia
czy opieki społecznej można każdorazowo wezwać kapłana - szafarza sakramentu na
rr0~`_' samego chorego lub jego rodziny czy ludzi najbliższych.
Sakrament Eucharystii
Ten wspaniały, fundamentalny sakrament może być udzielany choremu wszędzie gdzie
jest, pod warunkiem że tego pragnie. Z inicjatywą przyjęcia Komunii świętej może
wystąpić sam chory lub za pośrednictwem lekarza czy innego pracownika służb
zdrowia. A tyłaś iwi z inic'at w a ' ki wa i każde o człowieka.
y c e 1 y y, me edy od g g
Z sakramentem Eucharystii wiąże się w sposób najistotniejszy Msza święta. Stąd
pełne uczestnictwo we Mszy świętej wymaga przyjęcia Komunii świętej.
Są organizowane specjalne Msze święte dla chorych w różnych parafiach w
określonym czasie i o tym lekarz powinien wiedzieć.
Są również organizowane spotkania dla przewlekle chorych i osób
niepełnosprawnych, w których biorą udział kapłani odprawiający Msze święte.
Istnieje możliwość, na radzie w nielicznych przypadkach, odprawiania Mszy
świętych w domach ludzi chorych.
Pośrednią formą uczestniczenia we Mszy świętej są Msze radiowe.
Sakrament bierzmowania
Dla wielu pracowników służby zdrowia może wydać się zaskakaujące to, że chory
człowiek może w trakcie choroby lub kalectwa mieć kontakt sakramentalny z
biskupem. A to jest faktem. Sakrament ten jest udzielany przez biskupa
ordynariusza lub sufraganów w specjalnie wyznaczonych dniach w trakcie spotkań
lub rekolekcji organizowanych dla chorych i ludzi niepełnosprawnych.
166 167
Warto podkreślić, ie do szpitala nie musi przychodzić sam biskup. Może delegować
zwykłego kapłana.
Sakrament kapłaństwa
Gdame lekarza jest wazne, a niekiedy decydujące w ocenie stanu zdrowia kandydata
do kapłaństwa, diakona otrzymującego sakrament kapłaństwa oraz chorego kapłana.
Postawa etyczna lekarza, występującego jako konsultant lub biegły jest wymogiem
podstawowym. Wchodzi bowiem w grę ocena lub decyzja dotycząca spraw delikatnych,
transcendencji i przestrzeni sacrum w człowieku. Poza tym decyzja ta dotyczy
bardzo ważnej służby i odpowiedzialności społecznej wynikającej z kapłaństwa.
Lekarz jest wzywany przez władze seminariów duchownych lub staje się
powiernikiem kandydata do kapłaństwa. Powinien sobie zdać sprawę z tego, ie jego
wiedza i odpowiedzialność zawodowa decyduje o całym życiu badanego człowieka.
Jest to bowiem ocena fachowa jednego z głównych powołań życiowych człowieka.
Lekarz jest dopuszczany do oceny zdolności do przyjęcia sakramentu kapłaństwa
przez diakona, którego stan zdrowia somatycznego lub psychicznego budzi pod tym
względem wątpliwości. Pomoc lekarska staje się niekiedy konieczna u chorego
kapłana~~niez~iolnego do wypełniania obowiązków kapłańskich z motywów braku
zdrowia. Wówczas odpowiedzialność zawodowa lekarza staje się szczególnie ważna i
wystawiona na szczególnego typu trudności i próbę. Tym bardziej, że może
wchodzić w grę ewentualna ocena związana z orzeczeniem nieważności sakramentu
lub dyspensy, to jest zawieszenia w czynnościach kapłańskich.
Sakrament małżeństwa
Chorzy zwracają się do lekarzy z problematyką małżeńską, szeroko pojętą
konflikty, patologia społeczna i moralna, trudności życia seksualnego, płodność,
eugenika - oto indeks sygnalizowanych spraw.
Najczęściej chorzy proszą o pomoc fachową w następujących trudnych sytuacjach
małżeńskich, niepokojących pacjentów w czasie choroby. Chodzi między innymi:
- o decyzję w sprawie małżeństwa osobą chorą lub kaleką - o celowość
zalegalizowania nieformalnego małżeństwa
- o zawarcie, w trakcie choroby, małżeństwa cywilnego i kościelnego
- o możliwość otrzymania orzeczenia nieważności sakramentalnego małżeństwa.
Lekarz staje się współodpowiedzialny za pomoc w podjęciu decyzji o małżeństwie z
osobą chorą lub kaleką. Jest zobowiązany dokładnie zapoznać się z sytuacją i
przedstawić swój pogląd jasno i prosto, oczywiście podając uzasadnienie zgodnie
z własnym sumieniem. Ważne jest, by w trakcie rozmowy zapytać chorego, czy
powiedział prawdę o swojej chorobie lub kalectwie kandydatowi do małżeństwa.
Niepokój sumienia jest zjawiskiem nasilającym się często w czasie choroby.
Niepokój ten domaga się etycznego rozwiązania ważnych problemów życiowych.
Lekarze i inni pracownicy służby zdrowia są świadkami takiego procesu, ponieważ
chorzy mówią o tym. Nie można zwierzeń chorych przemilczeć. Niepokój ten może
dotyCzvć checi zalesaliznwania nirfnrmalnrvn m_ aiirńcrwa Tr_~rha rhnrrmn n`_W
iPli~ mądrej rady poV zapoznaniu się dokładnie z sytuacją. Nie wszyscy lekarze
wiedzą o tym, ie można zawrzeć małżeństwo w trakcie choroby, w domu czy w
szpitalu, wzywając urzędnika stanu cywilnego i kapłana. Pomoc w realizacji
takiego zamierzenia staje się dla chorego rodzajem lekarstwa.
Jest jasne i wiadome, że Kościół katolicki nie uznaje rozwodów, ponieważ wymaga
i chroni jedności i nierozerwalności małżeństwa. Natomiast stwarza możliwośe, w
ramach Kodeksu Prawa Kanonicznego, orzekania nieważności małżeństwa. To znaczy
uważa i orzeka, że przed zawaraciem sakramentu małżeństwa lub w trakcie
wyrażania zgody małeżeńskiej mogły zaistnieć okoliczności unieważniające
sakrament.
Orzekają sądy kościelne metropolitalne lub biskupie, istniejące w każdej
diecezji. Przy każdym z tych sądów są poradnie prawne, które oceniają wstępnie
uroiliwość orzekania nieważności małżeństwa. Gdy ocena poradni prawnej jest
pozytywna, osoby zainteresowane wnoszą sprawę do sądu. Rozpoczyna się proces
sadowy. Wśród
_ nich są oczywiście lekarze różnych specjalności (np. ginekolodzy, seksuolodzy,
psychiatrzy) w zależności od tego, jaki problem medyczny może stanowić
ewentualny i ; powód orzekania nieważności małżeństwa sakramentalnego.
Biegły lekarz opiniuje zgodnie z wymogami Kodeksu Prawa Kanonicznego, w oparciu
o wiedzę fachową, ale przede wszystkim kierując się zasadami etyki ogólnej i
lekarskiej.
Sakrament namaszczenia chorych
W odbiorze społecznym panuje jeszcze przekonanie, ie sakrament namaszczenia
chorych jest "ostatnim namaszczeniem", a więc sakramentem udzielanym wyłącznie
umierającym. Stąd z obecnością kapłana przy łóżku chorego wiąże się przekonanie
o zbliżającej się nieuchronnie śmierci. Przekonanie to działa szokująco na
samego chorego, a poza tym utrudnia pracę pracownikom służby zdrowia. Ponadto
rodzina chorego, porażona ostatnim namaszczeniem i perspektywą śmierci bliskiego
człowieka, często nie chce wezwać kapłana w przeświadczeniu, że w ten sposób
"chroni" chorego przed uświadomieniem sobie przez niego zbliżającej się śmierci.
Treść Konstytucji Apostolskiej o Sakramencie Namaszczenia Chorych Sacrum
Unctionem Infirmurum wydanej przez papierza Pawła VI w dniu 21 II 1972 r.
przeciwstawia się zdecydowanie pojmowaniu sakramentu namaszczenia chorych jako
ostatniego namaszczenia i daje podstawę do działań duszpasterskich, obalających
dotychczas istniejące, przytoczone błędne rozumowania i decyzje.
168 . 169
w
Konsytucja Apostolska o Sakramencie Namaszczenia Chorych wyjaśnia naukę o
świętym namaszczeniu w następujących słowach: "Przez święte namaszczenie chorych
i modlitwę kapłanów cały Kościół poleca chorych cierpiącemu i uwielbionemu Panu,
aby ich podźwignął i zbawił, a nadto zachęca ich, aby łącząc się dobrowolnie z
męką i śmiercią Chrystusa przysparzali dobra ludowi Bożemu" (2).
Konstytucja ta określa sens, cel, skutki, realizację i wskazania teologiczne do
avr n . t_t_.___w:_ ~._ ...J-:..t....:..
szafowania sakramentem namaszczenia cimryci~. W JKaialila acnaians uv uuma.aaaua
tego sakramentu są dostosowane do uzasadnień teologicznych zawartych w
Konstytucji. Stanowią upraktycznienie medyczne tych uzasadnień.
Należy zaznaczyć, że w każdym okresie życia człowieka począwszy od poczęcia,
poprzez życie płodowe, a następnie niemowlęce, dziecięce, młodzieńcze, życie
człowieka dorosłego, starca, aż do śmierci - mogą zaistnieć fakty i choroby, z
którymi wiążą się wymienione wskazania do sakramentalnej interwencji
kapłańskiej, a w szczególności do szafowania sakramentem namaszczenia chorych.
Każdy dział medycyny klinicznej obfituje w sytuacje charakterystyczne dla wa- j
runków udzielania tego sakramentu. Każda kliniczna specjalność lekarska,
bazująca przecież na bezpośredniej odpowiedzialności za życie ludzi, dostarcza
nawet zupełnie nieprzewidzianych, zaskakujących, nietypowych reakcji organizmów
ludzkich na I chorobę i jej skutki. Stąd mogą w każdej chwili działalności
służby zdrowia zaistnieć
fakty, mieszczące się we wskazaniach do namaszczenia chorych.
Według dekretu Kongregacji do Spraw Kultu Bożego zaleceń Konstytucji Apo
stolskiej sakramentu namaszczenia chorych udziela się ludziom dorosłym, dzieciom
~~i starcom w następujących 12 okolicznościach (1):
i. 1. W czasie trwania ciężkiej choroby.
2. W niebezpieczeństwie śmierci, choroby lub z powodu słabości u ludzi w
podeszłym wieku (od 60 roku życia).
3. W wielkim niebezpieczeństwie śmierci.
r 4. W ostatnich chwilach życia. 't 5. W szczególnych przypadkach, kiedy
człowiek z powodu choroby lub innych przy
czyn jest w niebezpieczeństwie nagłej i niespodziewanej śmierci.
6. Przed operacją, ilekroć przyczyną tejże operacji jest niebezpieczna choroba.
i 7. W wypadku (np. drogowym lub innym), w nagłym zgonie.
8. Tym chorym, którzy chociaż utracili świadomość lub używanie rozumu, ale jako
wierzący najprawdopodobniej prosiliby o święte namaszczenie, gdyby byli
przytomni.
9. Dzieciom, już w tym czasie, kiedy mają takie używanie rozumu, że mogą być tym
e' sakramentem pokrzepione, a znajdują się w sytuacjach chorobowych wymienio
nych poprzednio .
10. Sakrament namaszczenia chorych moina powtarzać, jeżeli chory po przyjęciu
namaszczenia wyzdrowiał i zachorował ponownie. i 11. Sakrament można powtarzać,
gdy w przebiegu długotwałej choroby następują momenty krvtvczne.
l2. Gdy istnieją wątpliwości, czy chory umarł naprawdę, moina mu udzielić
sakramentu namaszczenia chorych warunkowo.
Jest jasne, że lekarze różnych specjalności medycyny klinicznej doskonale
orientują się sami, jakie choroby lub jaki stan zdrowia chorego stwarzają
warunki do udzielania tego sakramentu.
Sądzę, ie znajomość wskazań do udzielania sakrementu namaszczenia chorych
mnir ctannavi~ nnmnr av ńnc4nnalPnin ar:nńvar ~o vn.łnavn: hpo nronlnrł" nn tn
inb:n: ______ ______...__ r..___.._ .. ...,.,......_._..... ..._....~
....!..........." .,.... ....o.t..,. .... ... ,.......,
orientacji światopoglądowej jest lekarz leczący określonego chorego.
Znaczenie terapeutyczne modlitwy
Przekonanie o sile modlitwy to pewność sprawdzona w doświadczeniu, w empirii
dnia codziennego. Wejście w kontakt bezpośredni z Bogiem, Absolutem, punktem
Omega. To powszechna tęsknota i głębokie pragnienie, ale też ogólna możliwość.
Można się nawet pokusić o przypuszczenie, że to powszechny obowiązek, nie zawsze
uświadomiony, ale wyczuwalny intuicyjnie, intensywnie poszukiwany i odkrywany.
Wydawałoby się, ie nie może być miejsca na modlitwę w świecie pseudonaukowości,
potęgi techniki i kurczenia się kultury ducha na rzecz cywilizacji gwałtu. Można
by przypuszczać, że właśnie w obecnym świecie kultu materii, biologii, liczb,
wymiernych prób i osiągnięć "modlić się nie ma sensu". Toteż słyszymy często, ie
modlitwa jest "przeżytkiem staroświeckim", "bronią słabych", a może nawet nie
bronią, lecz parawanem chroniącym przed wysiłkiem praktycznego działania. Ludzie
obarczeni takim myśleniem są wśród nas, a nawet mają wpływ na innych. Ale chyba
w głębi serca nie wierzą własnym słowom. Gdy opadną z nich opary samozachwytu i
niszczącej pychy, gdy z błędów i zła potrafią powstać, gdy intensywnie
poszukując znajdą sens życia - wtedy chcą się modlić, modlą się i spotykają -
Boga - Absolut - punkt Omega. Zostają Nim owładnięci i wówczas odnajdują samych
siebie w pełni wewnętrznej wolności.
Oto dziś, w obecnym świecie kultu rzeczy i hegemonii wartości materialnych,
rośnie niepokonana tęsknota do modlitwy, głód transcendencji - pragnienie
zastąpienia prophanum przez sacrum. Na ogół jednak nie rozumiemy jeszcze w skali
społecznej sensu i wagi tego zjawiska. Natomiast dobrze je rozumieją ludzie
chorzy, umiejętnie przeżywając swoją chorobę. Intensywne poszukiwanie
indywidualnych, a zwłaszeza społecznych realizacji modlitwy staje się coraz
bardziej widoczne. Odzywa się w zgiełku światła coraz głośniejszym wołaniem -
prawo do wewnętrznego milczenia, ciszy, zadumy, kontemplacji.
Ludzie chorzy są szczególnie wrażliwi na potrzebę modlitwy. Wrażliwość ich
wynika nie tylko z doświadczenia w życiu wewnętrznym, z własnych przeżyć
modlitewnych, ale z przekonania, że z modlitwy płynie twórcza moc. Moc ducha,
prawidłowych kontaktów międzyludzkich, ogromnych wartości społecznych tkwiących
w modlitwie, wielorakiej aktywności - moc miłowania. Ta moc jest uzdrawiająca.
170 171
Piśmiennictwo
l . J. Charytański (red) Ludzie chorzy i starsi w Kościele ATK. Warszawa 1981,
K. Osińska tamie Spojrzenie lekarza na sakrament namaszczenia chorych S. 122-l35
2. Sakramenty chorych. Obrzędy i duszpasterstwo Katowice 1978 Księgarnia św.
Jacka s. 9-28
3. P. Tiberghien Medicine et Morale Desclee., 1952 s. 250-295
Halina Wardaszko-Łyskowska Włodzimierz Szyszkowski
PROBLEMATYKA MORALNA
~x1 DD ~~V Ą;zA~~ v` Y Caa~-.LĆS AavADL ~iiCKI~GO
KSZTAŁCĄCEGO STUDENTA MEDYCYNY
Charyzma u nauczyciela nie jest tajemnicą cxy nimbem osobowości, ale
promieniującym prxykladem, do którego student dokrada równie promieniujący glód
stawania się.
William Arrowsmith
I Tematyka rozdziału jest tak obszerna, że wymagałaby odrębnej publikacji. Z
konieczności ograniczymy się do niektórych tylko problemów, przyjmując, że o
części z nich mówią (choć w innym aspekcie) autorzy innych rozdziałów. Część
zagadnień omawiamy dokładniej, część tylko sygnalizujemy. Jak każdy wybór i ten
jest subiektywny, związany z oceną przez autorów wagi zagadnień.
i ~ 1. Znaczenie nauczyciela w procesie kształcenia studenta
~I " Nauczyciel - to zasadniczy składnik edukacji. Programy studiów często
umniej!', szafą jego znaczenie, wysuwając na pierwszy plan rozwiązania
organizacyjne, ułatwienia techniczne, wyposażenia komputerowe. Jednakże
etuzjastyczny nauczyciel, który umie przekazać swój zapał, stymulować do uczenia
się, stawiania pytań, przykład odpowiedzialności i troski o innego człowieka i
student o otwartym umyśle, pełen poświęcenia, stanowią związek bezkonkurencyjny
dla wszelkich rozwiązań technicznych.
Jeśli jednakże nauczyciel nie lubi studentów, nie umie znosić z łatwością ich
słabości, czy też z powodu własnych cech lub potrzeb skryje się przed studentem
za barierą sztywności czy będzie poszukiwał przede wszystkim własnego prestiżu,
stanie on na uboczu procesu pedagogicznego.
2. Zadania nauczyciela akademickiego, kształcącego studenta medycyny i
Najogólniej można powiedzieć, że zadaniem tym jest przygotowanie studenta do
roli lekarza. Kształceniu temu zarzuca się często, że przygotowuje rac7xj do
roli "bycia studentem" niż "bycia lekarzem". Położenie nacisku na autorytet,
ustrukturowane
172 173
,. i
wymagania, nagradzanie podporządkowania i zależności, podtrzymuje postawę
zależności i nie rozwija w dostatecznym stopniu odpowiedzialności, która różni
zasadniczo studenta od lekarza. Ten zarzut powinien być znany nauczycielowi, by
rozwój odpowiedzialności wraz z metodami, które mu służą, uznał za swe ważne
zadanie.
Zadanie to realizuje nauczyciel w ramach systemu, jakim jest uczelnia medyczna,
z jej różnymi składowymi i elementami. W języku potocznym mówi się, że uczelnia
ma za zadanie kształcenie kompetencji (fachowości i wychowania). O iże wymogi
umyczącc fachowości, przede wszystkim w zakresie wiedzy i umiejętności,
regulowane są programami, poddawane ocenie, to proces wychowania określany jest
najczęściej dość ogólnikowo i odbywa się w dużej mierze przypadkowo i
nieświadomie. Warto jednoeześnie dodać, że ocena społeczna częściej dotyczy tego
elementu w działaniu lekarza niż jego poziomu wiedzy. W istocie chodzi tu o
kształtowanie tożsamości zawodowej, dojrzałości do roli lekarza z pożądanym
systemem wartości, norm moralnych, zachowań i postaw.
Realizacja zadań nauczyciela akademickiego, kształcącego studentów medycyny,
zależy od wielu czynników, ale najważniejszymi niewątpliwie są: świadomość swej
roli i poczucie odpowiedzialności za swój udział w przygotowaniu przyszłego
lekarza. W zakresie kształtowania norm moralnych wiąże się to z jego oceną
rozległości problematyki moralnej w medycynie, którą może dostrzegać jako
przesycającą każdą czynność lekarza, albo ograniczać do problemów i dziedzin,
potocznie uznanych za "trudne" z etycznego punktu widzenia. Z kolei poczucie
odpowiedzialności przejawi się albo włączeniem problematyki moralnej w
całokształt działalności dydaktycznej, albo postawą odsunięcia się, z
przekonaniem, że ta dydaktyka powinna być relizowana w ramach odrębnego
przedmiotu przez wytypowane do tego celu osoby.
3. Obowiązki etyczne nauczyciela akademickiego, kształcącego studenta medycyny
Nauczyciel włączony jest w dwie grupy obowiązków etycznych: pedagoga i lekarza.
Pierwszym moralnym obowiązkiem każdego nauczyciela jest posiadanie rzetelnej
wiedzy, z zakresu którego naucza. Nie oznacza to, że wie on wszystko. Takie
przekonanie byłoby wręcz niebezpieczne. Rzetelna wiedza wiąże się z krytyczną
oceną jej granic i braków u siebie i z jednoczesnym dążeniem do ich
uzupełniania, ćwiczeniem postawy otwartości na dopływ nowych informacji itd.
Posiadanie rzetelnej wiedzy jest więc procesem czynnym, trudnym niekiedy ale
koniecznym, ponieważ niepodjęcie go prowadzi do uproszczeń i zawężenia, które są
elementem ignorancji. Nie trzeba udowadniać, jak niemoralną jest ignorancja u
lekarza. Może ona zamieniać jego działalność na nieświadome eksperymentowanie,
na nieświadomość swych błędów, na spokój sumienia i pozostawanie "niewinnym
winowajcą".
Dlatego Majmonides modli się, by Bóg dał mu "nienasycone umiłowanie wiedzy",
"siłę, wolę i możność rozs2erzenia swych wiadomości".
Do tego tez możemy odnieść słowa Jezusa, że jedyny grzech, który nie będzie
człowiekowi wybaczony, to grzech przeciwko Duchowi Świętemu (Mat. 12,31-37; Mk
3, 28-31; l.k 12,10). Ten, kto zamyka oczy na prawdę, popełnia bluźnierstwo
przeciw Duchowi Świętemu. Odcina to bowiem możliwość jego nawrócenia, a więc i
przebaczenia.
Wspomniane dwie grupy obowiązków nauczyciela, kształcącego studenta medycyny,
stawiają go przed koniecznością posiadania wiedzy zarówno z podstaw pedagogiki,
jak i medycyny.
a. Jako pedagog, powinien on pamiętać, że nie jego satysfakcje ale korzyści,
jakie ma odnieść uczący się, są tu istotne. Stąd też potrzeba ścisłego
określenia celów, zarówno ogólnego, jak szczegółowych cząstkowych, umiejętnego
programowania treści, metod, sposobów oceny, z punktu widzenia założonych celów.
Nauczyciel powinien wiedzieć o czynnikach, od jakich zależy realizacja jego
zadań, przeszkodach na drodze do ich osiągnięcia, źródłach tych przeszkód, w tym
związanych z nim samym, z problemami tych, których kształci.
Wspóczesne poglądy podkreślają, że w systemie "nauczanie - uczenie się"
nauczyciel powinien runiej interesować się nauczaniem i tym co zostało
przekazane, wiocej tym, czego uczy się student i jakich umiejętności nabywa.
Nauczyciel powinien pomóc w nabywaniu, utrzymywaniu, wykorzystywaniu,
zrozumieniu, przeanalizowaniu, systematycznym ujęciu i ocenie wiedzy; w
osiąganiu umiejętności praktycznych, wytwarzaniu nawyków i kształtowaniu postaw.
Skuteczniejsze będą te metody uczenia, które stawiają studenta w sytuacji,
wymagającej jegu aktywności, te które budzą emocje, wzmacniają motywację.
Wcina jest atmosfera i rodzaj związku ze studentem, jakie stwarza nauczyciel.
Student potrzebuje kontaktu z autorytetem, który jednocześnie dostarcza mu
oparcia i oceny. Swój związek ze studentem może nauczyciel ustawić na zasadzie
modelu "ojciec - dziecko" albo na zasadzie partnerstwa. Ten pierwszy
(najczęściej spotykany), w którym "ojciec wie najlepiej czego dziecku trzeba",
może kształtować postawę zależnego dziecka lub zbuntowanego "adolescenta",
przedłuża się tu bowiem okres dojrzewania. Model partnerstwa implikuje wzajemne
rozeznawanie indywidualności i potrzeb (niekoniecznie równości), stwarza większe
możliwości rozwoju, szczególnie, gdy student zachęcany jest do aktywności, gdy
podkreśla się osobiste aspekty uczenia, szanuje prawo do popełniania błędów,
toleruje niedoskonałość, zachęca do otwartości umysłu, wiary w siebie,
konfrontacji poglądów, gdy podkreśla się znaczenie samooceny, współpracy.
Nauczyciel powinien sobie zdawać sprawę ze znaczenia oceny, do jakiej jest
zobowiązany. Zawsze stwarza ona dla studenta sytuację "życia w stanie
testowania". Niebezpieczeństwo może tkwić w fakcie, że student może przyjąć
zasadę - przeżyć jakoś okres próby, grając jak najbezpieczniej; może traktować
ocenę jako sąd nad nim, nie środek do rozwoju jego umiejętności, może też dążyć
przede wszystkim do wywierania dobrego wrażenia na nauczycielu.
Wiedza pedagogiczna nauczycieli akademickich, kształcących studentów
medycyny,jest niestety niewielka i nie podlega ona żadnej praktycznie ocenie
przez uczel
174 ~ 175
nię... Istniejące na ten temat piśmiennictwo jest na ogół mało znane przez
pracowników uczelni medycznych. Guilbert (6) mówi, że obowiązki, jakie mają oni
w zakresie kształcenia studentów, nazywane są często "obciążeniem dydaktycznym"
- określeniem, które jasno odzwierciedla nastawienie do wykonywanej funkcji.
Uważa się, żartobliwie, że środowisko akademickie jest w skrytości przekonane,
ii życie byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby nie było studentów. Jak we wszystkich
anegdotach i w tej jest część prawdy. W spommany liuiibert, wymieniając ponad
tuzin czynności, które powinny cechować współczesne nauczanie, stwierdza, ie
nauczyciel może czuć się dobrze, jeśli spełnia choć kilka z nich. Jednocześnie
podnoszenie swych kwalifikacji pedagogicznych powinien nauczyciel uznać za
etyczny obowiązek.
b. Pedagog uczelni medycznej musi brać pod uwagę specyficzne cechy kształcenia.
Jest to kształcenie dla zawodu opartego na zasadach etycznych, zobowiązującego
do uwzględniania nadrzędnych wartości w działaniu, poświęcenia własnego interesu
dla wyższych celów.
Studia medyczne mają kształcić umejętności intelektualne, praktyczne, postawy
(sposoby komunikowania się i użycia tej komunikacji jako środka
terapeutycznego). W postawach ma znaleźć swój wyraz system wartości, normy
moralne.
Realizacja tych celów będzie zależna tu również od rzetelnej wiedzy nauczyciela.
Kształcąc lekarza in statu nascendi, nauczyciel akademicki bierze udział w
formowaniu się jego tożsamości zawodowej, fachowości, ale również pomaga mu w
adaptacji do stresów i niepokoju, w rozwoju tolerancji na działanie w
niepewności, w zachowaniu wrażliwości i świadomości społecznej. Wymaga to
znajomości specyficznych czynników, które na to wpływają również tych, które
zagrażają realizacji jego celów, uwzględniania specyficznych sytuacji.
W piśmiennictwie podkreślany jest wysoki poziom niepokoju, jaki towarzyszy
studiom medycznym. Sytuacja studenta medycyny jest trudna. Dziekan wydziału
medycznego w Nowym Orleanie, Kinght (9) porównuje okres kształcenia medycznego,
wśród stale zmieniającego się i stawiającego różne wymogi otoczenia, do
żeglowania wśród niebezpiecznych raf lub używając słów proroka Daniela (3,24),
chodzenia przez gorejące ognie. Dodaje przy tym, że oczekuje się, iż ognie te
usuną nieczystości ducha i umysłu z jego białego płaszcza lekarskiego, by stał
się godnym służenia pomocą cierpiącemu człowiekowi. Kształtowaniu tożsamości
zawodowej studenta musi towarzyszyć zmiana obrazu lekarza, jaki miał na wstępie,
lekarza jako uzdrowiciela nieomal omnipotentnego, działającego na zasadzie
jasnych przesłanek, wiedzy naukowej - na człowieka, który często nie ma dość
danych by wiedzieć czy działa właściwie, który podejmować musi decyzje w oparciu
o prawdopodobieństwo. Budzi to w nim niepokój, poczucie frustracji, czasem
depresję, poczucie winy.
Zdobywając kompetencje student dostrzega, że nie jest w stanie poznać wielu
problemów, by działać odpowiedzialnie. Włącza go to w szereg procesów
przystosowawczych. Zazwyczaj mobilizuje go to do dalszego uczenia się, jednakże
niekiedy stwierdzenie, że nie radzi sobie, może być punktem wyjścia mechanizmów
obronnych. Kemiston (8) mówi o trzech częstych postawach obronnych: a.
ukazywanie omnipoteneji i pewności siebie wobec pacjenta, b. stwarzanie bariery
z chłodnego dystansu w
kontakcie z pacjentem, c. uwzględnienie jedynie technicznej strony fachowości, z
pomijaniem elementów ludzkich pacjenta. Nauczyciel akademicki ma tu trudne
zadanie. Poważnej analizy wymaga od niego poszukiwanie "złotego środka" między
trudnymi problemami emocjonalnymi studenta, związanymi np. z totalnym poczuciem
odpowiedzialności i nasilonymi poczuciami winy, z myślą o odpokutowaniu swych
grzechów realnych lub wyimaginowanych, z wątpliwościami co do swych kompetencji
- a niemoralną odpowiedzialnością, z traktem samokrytycyzmu, stępieniem
wrażliwości.
Stres i niepokój są zjawiskiem nieomal codziennym. Student jest z nim
skonfrontowany od początku, a źródła są tu różne, od konieczności przekraczania
pewnych społecznych "tabu", jak np. sekcjonowanie zwłok, gwałcenie intymności,
kontakt z cierpieniem, śmiercią itd. Niepokój nie pozwala na działanie oparte o
przesłanki racjonalne i musi być przezwyciężony. Stwierdzono (8), że u studentów
medycyny trzy sposoby dla poradzenia sobie ze stresem są najczęstsze: a. wysiłek
w kierunku przezwyciężenia, opanowania, wyeliminowania czynnika stresowego; b.
nastawienie się przede wszystkim na zmianę otoczenia, nie siebie (z małą
tendencją do poznawania własnych motywów, uczuć, czy przekstałcenia siebie); c.
intelektualizacja problemu, przekładanie języka uczuć na język idei,
manipulowanie ideami, teoriami, często zapominanie o uczuciach, które ten proces
intelektualny wywołują.
Sposoby te, z jednej strony przystosowawcze, z drugiej - gdy stosowane są
rozlegle, gdy są sztywne i nasilone, mogą być niekorzystne dla pacjenta,
ograniczając wrażliwość lekarza. Podobnie jest ze skutkami kształtowanej postawy
pewnego oddalenia, dystansu do bolesnych zjawisk w medycynie, jak cierpienie,
śmierć, ból. Kształtowanie tego oddalenia rozpoczyna się od kontaktu ze zwłokami
i ma miejsce i później. Jednakże to "oddalenie" może przekroczyć pożądane
granice, zamienić się w nieczułość, czasem odrzucanie pacjenta. Rozwój zawodowy,
uwzględniając konieczność postawy pewnego dystansu, musi uwzględniać również
wrażliwość lekarza i jego poczucie odpowiedzialności społecznej.
Rola nauczyciela jest tu bardzo duża. To on może rozpoznać, chronić i wzmacniać
humanitarne impulsy, jakie student przyniósł ze sobą na studia, nagradzać
wrażliwość i otwartość na innych. Jeśli w kontakcie z pacjentem nauczyciel
angażuje się w znaczące, autentyczne związki, swym zachowaniem pokazuje szacunek
dla ludzkiej godności pacjenta, student będzie prawdopodobnie rozwijał te cechy
swej tożsamości zawodowej. Również rozpoznawanie przez nauczyciela potrzeb
studenta, zrozumienie i rozpoznanie jego niepokoju, wzmacnianie jego samooceny,
dostarczy studentowi wzorca dla jego kontaktu z pacjentem.
4. Problem niepewności w działaniu lekarza
"Jedną z oznak dojrzałości, szczególnie u lekarza, być może rzadziej u naukowca,
jest zdolność do radzenia sobie z niepewnością" (2).
Początkowe przekonanie studenta, że rozwój wiedzy medycznej i jego pilne
opanowywanie tej wiedzy pozwoli na działanie w praktyce klinicznej, oparte na
wiedzy
176 177
i pewności, musi ulec zmianie, gdy przekonuje się, że wiedza medyczna jest
niekompletna i że on sam nie jest w stanie opanować wielu jej obszarów.
Stwierdzenie to i wniosek, że działa się często na podstawie prawdopodobieństwa,
wywoływać może różne reakcje, stan superkrytycyzmu, nie pozwalający na
działanie, wprowadzenie wielu wahań do decyzji i inne. Zadaniem nauczyciela jest
pomóc w tym zakresie studentowi. Może on zwrócić uwagę na różne iródła
niepewności (związane
Z viY,raiiivZviiiiiiiii ańtiiaiuCj W iCdZy, Z v~,rauiCZCaaiaiaii CZy brąkaml
WICdZy u SLUdCntą).
Może też i powinien ukazywać, ii niepewność jest czymś naturalnym w pracy
lekarza, uczyć tolerowania jej, radzenia sobie z nią tak, by w działaniu
wątpliwości zachować dla siebie, a pacjentowi, który chce mieć przekonanie, że
lekarz wie dobrze co ma czynić, dawać korzyści ze swej decyzji. Musi też ukazać,
że i rozwój lekarza i jego praktyka cierpią, gdy wątpliwości zastąpi zacieśniony
umysł i zbytnia pewność siebie.
5. Nauczyciel akademicki wobec obowiązków etycznych lekarza
Mówi się często o kilku grupach tych obowiązków: a. wobec pacjenta, b. wobec
kolegów - innych pracowników swego zawodu, c. wobec społeczeństwa, d. wobec
siebie samego.
a. Obowiązki etyczne wobec pacjenta formułowane były od dawna i w zasadzie salus
aegroti suprema lex i we wszelkich znanych kodeksach i zasadach opracowywanych
przez towarzystwa lekarskie różnych krajów. Mówią one między innymi o różnych
wymogach stawianych lekarzowi wobec pacjenta, jak: poszanowanie godności,
zachowanie tajemnicy, nie wykorzystywanie swej mocy i wpływu, jaki daje sytaucja
terapeutyczna, szanowanie praw pacjenta itd. Jednak żaden, nawet szczegółowy
spis wskazówek, nie może wyczerpać wszelkich problemów i dlatego najlepszym
drogowskazem jest przyjęcie kilku podstawowych założeń:
- że pacjent jest osobą, nie rzeczą i jako taki jest celem naszej pomocy;
- że lekarz może przyjąć dla swego działania zasadę wzajemności, obopólności
(reciprokalności) - przywolić na takie działania wobec siebie, jakie przejawia
wobec pacjenta;
- że tam, gdzie zaistnieją kontrowersje między problemem indywidualnym pacjenta
i dobrem kolektywnym, powinno się rozstrzygać na korzyść pacjenta, ponieważ on
jest istotną realnością, podczas, gdy dobra kolektywne są do pewnego stopnia
abstrakcją (9).
Ten wzgląd moralny reprezentują w swoisty sposób dwa wielkie przekazy
ewangeliczne. "Kochaj bliżniego jak siebie" (Mt 22, 39 i Mk 12,31). "Wszystko
czego chcielibyście by ludzie wam czynili i wy im czyńcie" (Mt 7, 12) (9).
Flether mówi o zasadniczym prawie, jakie powinno leżeć u podłoża decyzji
etycznych lekarza wobec pacjenta. Jest to prawo miłości (4). Aktywny charakter
miłości przejawia się zawsze tym, że zakłada ona pewne podstawowe elementy w
stosunku do przedmiotu (5), którego dotyczy. Są nimi: szacunek do -, troska o -,
odpowiedzialność za -, i poznanie, wiedzę o pri'edmiocie miłości. Wrogiem
miłości, istotą nieludzkiego sto
sunku do pacjenta, istotą winy moralnej wobec pacjenta, wobec innego człowieka
jest nie nienawiść nawet, ale obojętność (4).
O problemach moralnych w poszczególnych dyscyplinach medycznych mówią różne
rozdziały tej publikacji, a student medycyny dowiaduje się o nich, uczy ich
rozwiązywania od nauczycieli reprezentujących te dyscypliny. Tu chcielibyśmy
zatrzymać się nad istotną dla wszystkich specjalności, codzienną sytuacją, w
której :cr.,;r.: r ~nr~.,p ~o ., .J1., .ł~:olon:~ ar....~....".. T..cr rn
~~m,o`-:o L,..,."n:lror;:
.^.............., ....b"r"v2 .. u.....................~........b... ~..,.. ...
..~.......~...................,,.,
kontaktu lekarz - pacjent. Żaden nauczyciel akademicki nie zaprzeczy znaczeniu
tego kontaktu dla wyników leczenia. Jednocześnie nauczanie w tym zakresie zdane
jest na dużą przypadkowość i powierzchowność, na oparcie go na potocznie
panujących przekonaniach, "szczerych chęciach" i dużej naiwności niekiedy.
Czasem wyraźnie jatrogenne i nieetyczne postawy są niedostrzegane, głęboko
tłumione.
Klasyfikując cele kształcenia medycznego na trzy dziedziny: umiejętności
intelektualne, praktyczne i komunikowania się, Guilbert (6) wyróżnia w rozwoju
tej ostatniej trzy poziomy. Pierwszy - poziom wrażliwości lub uwagi na
występowanie pewnych zjawisk i chęć ich odczuwania (np. zauważanie lęku u
pacjenta oczekującego na wyniki badań). Drugi - poziom reagowania, wyrażający
się wystarczająco dużym zainteresowaniem, aby wywołać chęć działania. Trzeci -
internalizacja, cechująca się tym, że percepcja danego zjawiska znalazła miejsce
w skali wartości i działa dostatecznie długo na to by zaadaptować się do systemu
wartości innej osoby. Pozwala to na przystosowanie swej postawy do potrzeb innej
osoby tak, jakby doświadczało się tego samego zjawiska.
Używając do tego języka Bubera (3) można powiedzieć, że w kontakcie z pacjentem
będziemy go spostrzegali jako bliiniego, widząc, że "ty" to drugi "Ja".
W czym będzie przejawiać się problematyka etyczna stosunku lekarz - pacjent?
Można by odwołać się tu do literatury przedmotu, mówiącej o podstawowych,
istotnych zasadach kontaktu lekarz - pacjent. I należy to uczynić, polecając
studentom i lekarzom odpowiednie piśmiennictwo z zakresu psychologii lekarskiej.
Wydaje się nam jednak, że warto tu jeszcze wspomnieć o pewnych elementach postaw
przejawiających się często w kontakcie lekarz-pacjent, których znaczenie jest
niedoceniane, może nie rozumiane, a które mają również i swój wymiar etyczny.
Szacunek do pacjenta przejawia się w różny sposób. Jednym z nich jest słuchanie
go. Umiejętność właściwego słuchania wymaga pracy lekarza. Ale jeśli lekarz
tylko pyta, dowie się o tym o co pyta, nie o tym co jest istotne dla pacjenta
(1).
Pacjent jest jednością bio-psycho-społeczno-duchową. Niedostrzeganie wszystkich
czterech aspektów tej jego całości jest spojrzeniem zawężonym, o różnych
konsekwencjach w praktyce. Może to być na przykład: "sprowadzenie go" do
określenia przez numer łóżka szpitalnego, do dotkniętego chorobą narządu, do
niedostrzegania całego kontekstu społecznego, rodzinnego, zawodowego, ściśle
związanego z jego chorobą; nie zwracanie uwagi na przejawy lęku, depresji,
gniewu czy jeszcze innych uczuć wraz z ich konsekwencjami w zachowaniu pacjenta
i w ich wpływie na wyniki leczenia, na reakcje personelu leczącego na nie;
uproszczone traktowanie cierpienia
178 179
pacjenta, cierpienia w swej naturze egzystencjalnego czy moralnego, jako
problemu tylko medycznego który rozwiązywać mają leki.
To tylko kilka przykładów skutków zawężonego podejścia do pacjenta. W kontakcie
z nim mogą też przejawiać się postawy o innych mechanizmach, jak nierozwiązane
własne problemy psychologiczne lekarza, jego postawy przeniesione z
wcześniejszych okresów i doświadczeń życiowych, własne potrzeby i niepokoje. I
tu znowu kilka nr-rvlrMrł~..~- .. .~-nrtrvl"nćl- .tn rnla.rnu.an;o
";..4n...,.P...:~.,~ln.~.1, -....1......n.G .. A.,ro
_...... __._.._.~_._..._ ~. ..._........._
........,.....,....~,...,....~,... ................ t,ł.C).,.....
i uznanie go za "trudnego", co usprawiedliwić może odrzucenie go. Włączanie ocen
moralnych do kontaktu z pacjentem, co od początku może ograniczyć możliwość
poznania go i pomoc (szczególnie często zdarza się to w odniesieniu do pacjentów
uzależnionych od alkoholu i innych środków, pacjentów z dewjacjami seksualnymi,
psychopatycznych, po próbach samobójczych). Ucieczkowa postawa wobec pacjentów,
którzy budzą w lekarzu lęk, podważają poczucie kompetencji, bo nie wykazują
efektów leczenia, oiywiają własne nierozwiązane problemy, takie jak akceptacja
starości, śmierci, możliwości poniesienia porażki w leczeniu pacjenta.
Lekceważący stosunek wobec niektórych pacjentów czasem wyrażony wprost, czasem
przez zakamuflowane postawy protekcjonalizmu, paternalizmu.
Nasuwa się tu na myśl ostra uwaga Simone Weil, gdy rozważa stosunek do
cierpienia, nieszczęścia: "Cielesna natura człowieka jest mu wspólna ze
zwierzętami. Kury rzucają się i dziobią kurę zranioną. Jest to zjawisko tak
mechaniczne, jak siła ciążenia. Crłą pogardę, całą odrazę, całą nienawiść, jaką
nasz rozum łączy ze zbrodnią, nasza uczuciowość kieruje przeciw n i e s z c z ę
ś c i u. -1. wyjątkiem tych, których całą duszę zajmuje Chrystus, wszyscy mniej
lub bardziej pogardzają nieszczęśliwymi, choć prawie nikt nie jest tego świadomy
( 10).
Nie sposób powiedzieć tu o różnych dziedzinach i możliwościach przejawiania się
lekarza jako instrumentu terapeutycznego, zarówno w sensie pozytywnym, jak i
jatrogennym. I nie sposób przecenić znaczenia kontaktu lekarz-pacjent. Płyną z
tego imperatywy dotyczące poznawania tego znaczenia. To poznawanie polega nie
tylko na znajomości piśmiennictwa, ale na stałym kształceniu się w ramach
kontaktu z pacjentem, przy otwarciu się na jego potrzeby. W tym aspekcie nie da
się odróżnić obowiązków etycznych wobec pacjenta od obowiązków etycznych wobec
siebie samego.
b. Obowiązki etyczne wobec kolegów i innych pracowników swego zawodu. Co
najmniej dwa powody wskazują na potrzebę podkreślania przez nauczyciela
akademickiego, kształcącego przyszłych lekarzy, znaczenia tych obowiązków.
Jednym z nich jest aktualna sytuacja w służbie zdrowia, w której istotna jest
współpraca, praca w zespołach, integracja działań i danych z różnch dyscyplin,
konsultacje, superwizja i inne formy wspólnych działań. Drugim - charakter
współczesnej kultury, z cechami współzawodnictwa, rywalizacji. W ramach tego
łatwo dochodzi do zapominania o podstawowych elementach zachowań cywilizowanego
człowieka, a także o zasadach etycznych. Przejawiać się to może różnorodnie. W
dyskusjach ludzi o różnych poglądach teoretycznych, przekonaniach
ideologicznych, wygłaszanych ocenach i opiniach o kolegach, okazywanych
postawach.
'!.rozumienie i poczucie, że wraz z kolegami ma się wspólne, wielkie cele
nadrzędne, bierze się udział we wspólnym działaniu, jest czynnikiem jednoczącym.
Szacunek dla innych ludzi, uczciwość wobec kolegów, rozeznanie w problematyce
ich dyscyplin. Postawa etyczna przejawiać się tu będzie w różny sposób we
współpracy z kolegami. Między innymi będzie to dokładne określanie swego udziału
w tej współpracy, nie występowanie w roli figuranta, rozwiązywanie kontrowersji
w sposób kuiiurainy, ucz urazy, dzielenie się swymi umiejętnościami, wiedzą itd.
c. Obowiązki etyczne wobec społeczeństwa. Ta grupa obowiązków lekarza zaczęła
być podkreślana później niż obowiązki wobec pacjenta. Kształcenie przyszłego
lekarza musi je uwzględniać. Lekarz powinien uznać swój udział i
odpowiedzialność za działania służące poprawie zdrowia społeczeństw. Może to
czynić w każdej swej roli. Jako naukowiec - rozwijając wiedzę ze względu na
korzyści dla ludzi, jako klinicysta - służąc pomocą i podnosząc poziom opieki
zdrowotnej, konsultując programy ochrony zdrowia, jako nauczyciel -
popularyzując wiedzę z zakresu problematyki zdrowotnej.
Podstawową komórką społeczną w jakiej żyje lekarz jest jego rodzina. Ma wobec
niej specjalną grupę obowiązków etycznych, choć róine kodeksy etyczne nie
eksponują ich. Może dlatego, że wiążą się one niekiedy z poważnym konlliktem
ról, jaki odczuwa lekarz. Ale nie moina o nich nie pamiętać i nie mówić. Rodzina
jest często zasadniczym oparciem dla lekarza w jego ciężkiej pracy, ale oczekuje
i potrzebuje również jego udziału w roli męża, ojca, syna czy córki. Lekarz nie
może oczekiwać od niej ogromu wyrzeczeń w imię zrozumienia jego posłannictwa,
powołania, obciążenia- i oferować jej jedynie swój "zmęczony czas". Musi
stwarzać jej również poczucie oparcia, nie tylko ekonomicznego. Zbyt złożony to
problem, by tu go omawiać, ale zasygnalizować trzeba.
d. Obowiązki etyczne wobec siebie samego. Wszystkie kodeksy etyczne podkreślają
wśród tych obowiązków konieczność stałego kształcenia się, rozszerzania swej
wiedzy, doskonalenia umiejętności praktycznych. Jak szeroko będzie swe
doskonalenie widział lekarz i jakie w tym zakresie stawiał sobie wymogi, zależy
od wielu czynników. Obowiązków tych nie można oderwać od całego rozwoju
psychicznego, duchowego człowieka, od poglądów filozoficznych, religijnych, od
spostrzegania swego życia w perspektywie całościowej, w związkach z
przeszłością, przyszłością, wiecznością, od sposobu widzenia swego celu i sensu
życia, od stosunku do cierpienia, śmierci, od sposobu określania swojej
odpowiedzialności zarówno za czyny jak i za zaniedbania, od odważnego poznawania
siebie, z otwarciem na krytykę bez urazy i agresji, z kształceniem w sobie
możliwości poznawania własnych uczuć i motywów.
W tym kształceniu, doskonaleniu się nauczycielami będą nie tylko książki,
wykłady, ale inni ludzie: pacjenci, inni lekarze przez przykłady swego
samozaparcia, poświęcenia, odwagi. Trzeba tylko dostrzegać źródła, z których
płynie nauka i fakt, że ci, którym dajemy, równie duio dają nam. W tym
wszystkim, w całym rozwoju i nie zakończonym procesie stawania się trzeba być
sobą. Jeśli nie będzie się sobą, będzie się nikim.
l8o isl
O obowiązkach etycznych wobec siebie trudno mówić nie popadając albo w
uproszczenia, albo w patos. Poza tym nie ma możliwości wymieniania ich w sposób
szczegółowy. lbanez (7) mówiąc do studentów medycyny o obowązkach lekarza wobec
siebie stwierdza m.in. "Pamiętajcie, że ważną rzeczą w życiu jest być wielkim,
nie dużym człowiekiem, ale wielkim człowiekiem. Pozwólcie, żeby wasze działania
były wielkie, ale zachowajcie osbistą skromność i pokorę. Przez wielkość
rozumiem wielkość
"..t, :"t.:,. ,-~ ~r.h:P .. :04: tn rwnimv Pnnirwai wirlknćr w rZV.CZna,u
~umv.....jul."a:~ 1 pr3S.Ctę ::' Sp^,..,., , .: ,,.._. _.. __~______~. _ _____
..__ ..___.. jest prosta".
Sposoby ksztaitowania postaw etycznych studenta medycyny, kształtowanie svstemów
wartości, wychowanie przyszłego lekarza, są dla nauczyciela zadaniami znacznie
trudniejszym niż przekazywanie skomplikowanych problemów teoretycznych.
Student wstępuje na studia z ukształtowanymi wcześniej postawami etycznymi i
istnieje tendencja u niektórych pedagogów, a także studentów do stwierdzania, ie
od tego zależy jakim będzie lekarzem ("dobry człowiek będzie dobrym lekarzem").
W stwierdzeniu tym jest część prawdy, ale są tu również zasadzki w aspekcie
praktycznym. Przede wszystkim student, a następnie lekarz będzie się stykał w
swej pracy z sytuacjami, które nie są proste, jednoznacznie złe czy dobre.
Ponadto przekonanie takie może prowadzić do niewłaściwych działań, uchylania się
nauczyciela akademickiego od obowiązku kształcenia w tej dziedzinie,
wnioskowania, by problem był załatwiany przez odpowiednie metody czy testy,
które będą stosowane przy selekcji przyjmowanych na studia. Jednocześnie
uchylanie się przez nauczyciela od obowiązku kształtowania norm moralnych
studenta usuwa z jego uwagi również ten problem w odniesieniu do siebie.
Podejmowanie decyzji etycznych przez lekarza jest trudne. Często musi on
dokonywać wyboru i bilansowania różnych wartości, jakie wiążą się z jego
decyzją, przy czym każdą z tych wartości ceni, każda jest ważna dla pacjenta,
choć w różnym aspekcie. Pokażmy to na przykładzie "mówić, czy nie mówić
pacjentowi o jego niebezpiecznej czy beznadziejnej chorobie". Lekarz ma tu do
wyważenia stojące po jednej stronie takie wartości jak: szacunek dla pacjenta z
jego prawem do poznania prawdy, prawem do dokonywania ważnych dla niego decyzji
życiowych w jego sytuacji; po drugiej stronie jest - zmniejszenie lęku pacjenta,
poprawa jego samopoczucia, a nawet i ogólnego stanu zdrowia, ewentualne
zapobieganie dramatycznym decyzjom pacjenta, gdy pozna beznadziejność swej
sytuacji.
Ponadto na decyzje etyczne ma wpływ szereg czynników: własne zasady etyczne,
zasady jakie przyjęła określona grupa zawodowa, przepisy prawno-administracyjne,
wpływ solidarności grupowej itd.
Decyzje etyczne mogą być szczególnie trudne, gdy lekarz występuje w roli
podwójnego "agenta" np. pacjenta i społeczeństwa. Szczególnie często ta sytuacja
występuje w odniesieniu do pacjentów z niektórymi zaburzeniami psychicznymi.
To tylko kilka przykładów, które mają pokazać potrzebę podejmowania
zaprogramowanego, świadomego procesu kształtowania norm moralnych.
Wiele obserwacji wskazuje na to, że znacznie większy potencjał wychowawczy mają
różnorodne metody bezpośrednie niż wykłady na temat etyki lekarskiej,
dostarczenie studentom obowiązujących przepisów, zarządzeń, aktów prawnych.
Ważna jest dyskusja ze studentami w konkretnej sytuacji klinicznej, z
konkretnymi problemami, wydarzeniami, mobilizowanie przez nauczyciela do tej
dyskusji, wzmacnianie otwartości wypowiedzi. Szczególnie potrzebna jest ta
metoda w odniesieniu do problemów, które sa tak trudne, że lekarz nrzv_ imuie
oostawe unikania. ucieczki od nich. Do nich należą wspominani już w innym
miejscu pacjenci geriatryczni, umierający, uzależnieni, alkoholicy, psychicznie
chorzy, upośledzeni umysłowo. W takiej dyskusji student może uczyć się
poznawania własnych motywów i postaw i korekty ich, może dostrzec, jak za
niektórymi jego pozornie życzliwymi czy niewinnymi wypowiedziami "jak babcia się
czuje?" kryć się może dyskryminujący stosunek do ludzi starych. Może dostrzec,
że skargi pacjenta na ból są jedynym językiem, akceptowanym w szpitalu, w jakim
wyraża poczucie swej samotności i odrzucenia. Student też może nauczyć się
bardzo wiele w aspekcie własnego rozwoju, dojrzałości do cierpienia, ugody ze
śmiercią jako czynnikiem kształtującym wartość życia.
Mówi się o spaczeniu przez studia stosunku do śmierci. 'lajęcia prosektoryjne,
kontakt ze zwłokami, poza nauką anatomii i oswajaniem studenta z niepokojem,
kształtowaniem pewnego dystansu, pokazują śmierć jako zjawisko anonimowe i
karykaturalne, zjawisko, które trudno akceptować, od którego trzeba uciekać,
walczyć z nim. Tymczasem autentyczne życie jest życiem z obecnością śmierci, a
jego sens dostrzega człowiek tylko w perspektywie śmierci.
W dyskusji student uczy się również sposobów komunikowania z innymi, rozumienia
innych, szacunku dla nich.
Bardzo ważnym sposobem kształtowania norm jest działanie nauczyciela i
dostarczanie przykładu modelu. Studenci chcą stykać się z ludźmi, którzy w swej
funkcji dydaktycznej łączą zaangażowanie, zapał, świadome zachowanie, w którym
jest troska i o pacjenta i o studenta, wzbudzanie jego motywacji do rozwoju i do
stawania się lepszym człowiekiem, lepszym lekarzem.
Aby nauczyciel mógł być modelem, autorytetem, musi spełniać szereg warunków, a
jeśli chce świadomie brać udział w kształtowaniu systemów wartości, musi
podejmować wysiłki w kształtowaniu siebie jako autorytetu. Uczyć bowiem może
tylko tych wartości, jakie sam posiada, jakie są spójne z jego działaniami,
autentyczne. Kokieteria, uwodzicielstwo wobec studentów, choćby ubrane w
błyskotliwość słów i przemycane z inteligentnym sprytem, nie zwiodą studentów.
Prawdziwy model, autorytet, nie jest autorytarny, ale otwarty na krytykę,
wyzwania studentów, dostrzega ich potrzeby. Umie przyznać się do błędu czy
niewiedzy, czuje się odpowiedzialny i za swe czyny i za zaniedbania. Student
powinien wiedzieć, że nie tylko pewne działania jego jako lekarza mogą być
nieetyczne, ale również i nie podjęcie działań i zachowanie "czystych rąk".
Prawdziwy autorytet, służąc jako model, nie może jednak paraliżować rozwoju
182 183
studenta, ale powinien stymulować do samodzielnych sądów, obserwacji,
doświadczeń.
Skuteczność działania nauczyciela akademickiego, kształtującego normy moralne
przyszłego lekarza, zależy od wielu czynników. Im bardziej będą mu one znane i
uwzględniane, tym mniej zagrożą jego celom. O niektórych wspominaliśmy już.
Niewątpliwie należą do nich i różne problemy psychologiczne, jakie ma student
mP~ivwnv a fakir knlirinwaF mnva ~ wcwctkimi Plami kształt enia NalPia one t1o
__, _, __" _.
różnych grup: nierozwiązane problemy dojrzewania z okresu wcześniejszego, które
mogą wyolbrzymiać reakcje na sytuacje związane ze studiami; problemy związane ze
środowiskiem uczelni i jej wymogami; problemy związane z cechami osobowości
studenta; związane z nauczycielami akademickimi; problemy związane z pacjentami.
Mogą to być również jakieś stresowe wydarzenia życiowe, choroby, zaburzenia
psychiczne.
Te problemy, powodując różne reakcje u studenta, stanowią jednocześnie wielkie
wyzwanie dla nauczyciela, potrzebę zrozumienia, stworzenia oparcia, pomocy. I w
tym również działa on jako model stosunku do człowieka.
6. Zakończenie
Kształcenie studenta medycyny jest niezwykle nasyconym emocjonalnie
doświadczeniem pedagogicznym. Włączenie go w problem człowieka chorego,
cierpienia, śmierci, nadaje mu specjalnie ludzki wymiar. Choć w czasie całej
swej dalszej pracy lekarz będzie uczył się i rozwijał, podstawy kształtowania
jego norm moralnych daje mu uczelnia. Jako lekarz stanie on wobec różnych
wymogów. Często będzie opanowany przez tragiczny aspekt cierpienia, choroby,
śmierci.
Podtrzymania i zachęty będą mu dostarczać momenty skutecznego leczenia. Włączony
jest w prawa, przywileje i wielką odpowiedzialność. Czasem wyda się mu ona
wielka, a nagroda za wszystko - nieadekwatna. Jednocześnie gdzieś w głębi tkwi
jego poczucie ciągłości z wielkim dziedzictwem, które pozostawiło mu wiedzę,
powołanie, poczucie udziału w wielkim dziele. Ale o tym woli nie mówić głośno,
jeśli rzeczywiście to czuje. Słowa są takie zwodnicze. Do tego co czuje, często
może odnieść się modlitwa św. Augustyna (9):
"Panie, który powiedziałeś, że będziesz żądał więcej od tego, któremu więcej
dano, spraw, byśmy my, którym tak wiele przypadło, a tak dobrego dziedzictwa,
mogli starać się przekazać innym, w sposób jak najbardziej obfity to, co nas tak
bogato napełnia radością. I abyśmy przystępowali do pracy z innymi ludźmi, jak
do dzieła, przez które z kolei inni ludzie mogą wejść w nasze, dla wypełnienia
Twej świętej woli."
Piśmiennictwo
1. W. Balim, D.H. Ball, W.L. Hare Formation des etudiants en medicine a la
medicin centree sur le malade "Rev.Med. Psychosomatic". 12,2, 1970, I 34
2. W.B. Bean On Ambiguity "Arch.Intern.Med." I 12, 2. 1963 3. M. Buber I and
Thou T. Edinborough and T Clar. 1937
4. J. Flecher Moral responsibility Philadelphia, Westminster Press, 1967 S. E.
Fromm I'he Art oj Loving New York, Harper, 1965
6. J.J. Guilbert Zarys pedagogiki medycznej, PZWL, Warszawa 1981 7. F.M. Ibanez
To be a Doctor MD. Magazine, 1982
8. K. Keniston The Medical Student "Yale J. Biol. Med." 39 1967, 346
9. J.A. Knight Medical Student Doctor in the Making New York, Meredith Corp.
1973 10. Simone Weil - z Cytatów w przedmowie do tłumaczenia Cz. Miłosza Księga
Hioba. Editions du Dialogue Paris 1980
184 185
Halina Wardaszko-Łyskowska
ZESPÓŁ WYPALENIA SIF
Colnoniab nio iow _cnm yvia drugimi i~'dla drugich. Cala ludzka egzystencja ma
w~aściwy sobie wymiar wspólnotowy - i wymiar spoleczny.
fan Paweł ll
Opisy zespołu "wypalenia się" (burnt out) pojawiły się w psychiatrycznym
piśmiennictwie anglosaskim w latach siedemdziesiątych naszego wieku.
Podkreślano, ie stanowi on swoiste ryzyko zawodowe pracowników psychiatrycznej
służby zdrowia - ludzi, którzy muszą nieustannie dostrzegać i odbierać całą gamę
różnorodnych uczuć i zachowań pacjentów i reagować na nie. Podkreślano, że choć
zadaniem personelu jest kształcenie w sobie postaw i umiejętności radzenia z tym
zjawiskiem - dla niektórych wyzwania, jakie stają przed nimi, okazują się za
duże, dochodzi do wyczerpania, "wypalenia się". Przejawem tego jest utrata
zainteresowań i uczuć w stosunku do pacjentów, odporność na ich przeżycia, nawet
niezwykle bolesne i przerażające zobojętnienie.
Jeśli zespół "wypalenia" jest wynikiem zużycia się jakichś zasobów
energetycznych człowieka, można uznać jego wystąpienie za zrozumiałe w pewnych
warunkach u lekarza każdej specjalności, a także u każdego człowieka. Jednakże u
lekarza staje się to szczególnie istotne. Jego nieczułość i zahartowanie na
ludzkie przeżycia, utrata charyzmy, czyni wątpliwą jego zdolność do leczenia
pacjentów. Stąd też świadomość daleko idących negatywnych skutków zespołu
powinna zobowiązywać do znajomości jego obrazu, już od chwili wystąpienia
pierwszych objawów, do poszukiwania jego przyczyn i do zapobiegania.
Wśród przejawów zespołu wypalenia, wymieniane są zarówno łatwo dostrzegalne
(niemal dające się mierzyć), jak i mniej uchwytne, czasem zamaskowane, czy też
mieszczące się w sferze subiektywnych przeżyć lekarza, w jego postawach i
decyzjach etycznych.
Do dostrzegalnych należą takie, jak narastająca absencja w pracy, spędzanie
przez personel więcej czasu ze sobą niż z pacjentami, zaniedbania w
dokumentacji, dotyczącej pacjentów, zaniedbania w śledzeniu piśmiennictwa, w
obecności na zebraniach i konferencjach naukowych, trudność wypowiadania się w
dyskusji i na piśmie, wygórowane, "histeryczne" reakcje na stosunkowo słabe
bodźce, odsuwanie się od pacjentów ku pracy administracyjnej. Bliższa obserwacja
pozwala dostrzec jako jeden z pierwszych objawów narastającą drażliwość, z
różnymi przejawami postaw agresywnych wobec personelu i pacjentów, utatę
zainteresowania pacjentem, czasem cynizm
i ośmieszanie pacjentów i współpracowników, utratę innowacyjności,
nieukierunkowaną energię, z trudnością typowania priorytetów do działania i
podejmowania decyzji, postawy obronne mające na celu ukrycie swego "wypalenia",
tendencje do "szufladowania" problemów. Nierzadko wycofywanie się z działań,
opuszczanie w obowiązkach, zaniedbanie nawet w wyglądzie.
Z przejawów subiektywnych wymieniane są takie jak apatia, przygnębienie
~.ndC::'"le.".:.ł.' `:"~~ ~~Y: ~.,dn~.... ..n tr::d."..".~.".1
. ......... .. ".., .., ~. :CZ....... ......,......,......iw, 1.::"....,
t,:2e,.., ..........
(wszystko jest stresem), lęk i przerażenie w chwili udawania się do pracy,
gniew, nieufność i doszukiwanie się złych cech u innych.
Czynniki przyczynowe i pewne uwarunkowania zespołu wypalania się wymieniane w
piśmiennictwie, to między innymi: duża liczba pacjentów przypadająca na jednego
lekarza - niska jakość interakcji z nimi nie daje wtedy poczucia dobrego
wykonywania pracy. Duża ilość czasu, jaki personel spędza ze sobą, w tym duża
częstość zebrań personelu - stwierdzono, że korelują te czynniki z narastającą
negatywną postawą wobec pacjentów, apatią i napięciem. Nadawanie zebraniom
personelu charakteru psychoterapii, z analizą agresji personelu (co ma miejsce
nierzadko w psychiatrycznej służbie zdrowia) - prowadzi to często do poczucia
bezradności, zwiększenia frustracji. Zbyt długi czas pracy bez odpoczynku
koreluje z negatywną postawą wobec pacjentów. Poświęcanie dużej ilości czasu
czynnościom administracyjnym pozostawało w wyrażnym związku z małą ochotą do
pracy z pacjentami. Im większy był odsetek chorych przewlekle, pozostających pod
opieką lekarza, tym większa była szansa powstawania zespołu wypalenia. Lekarze,
poszukujący raczej samorealizacji niż satysfakcji z pracy z pacjentami, łatwiej
wykazywali zespół wypalenia gdy stwierdzali, że nie rozwijają się, natomiast u
pracowników wyższych stanowiskiem w hierarchii do zespołu wypalania dochodziło
przez odsuwanie się ku czynnościom administracyjnym i stopniową zmianę postawy
wobec pacjentów na obojętną.
Mniejsze szanse pojawiania się objawów wypalenia były tam, gdzie personel
spędzał dużo czasu w bezpośrednim kontakcie z pacjentami, gdzie istniał
rzeczywisty podział pracy i odpowiedzialności między członkami zespołu. Kontakty
z przyrodą, sztuką, ludźmi, szczególnie tymi, którzy dostarczają na codzień
oparcia, działały w dużej mierze jako czynniki zapobiegające objawom.
Jeśli uznamy, ie zespół pwypalenia się" jest nie tylko ciekawostką
bibliograficzną, ale rzeczywistością, spotykaną i w naszych warunkach u lekarzy,
nie możemy jednocześnie nie uznać, że stawia to przed nami szereg zadań, a
niepodejmowanie ich ma poza innymi również aspekt etyczny.
Wydaje się, że do tych zadań należy poszukiwanie odpowiedzi na następujące
pytania:
1. Czy istnieją jakieś szczególne cechy czy przejawy zespołu "wypalenia się" u
lekarzy polskich, w porównaniu, czy poza wymienianymi w piśmiennictwie
amerykańskim?
2. Czy istnieją u nas jakieś specjalne czynniki, które można by uznać za
sprzyjające powstawaniu tego zespołu?
3. Co ewentualnie można by czynić dla zapobiegania występowaniu zespołu?
186 I ' 187
Ad 1. Wydaje się, ie poza opisywanymi wyżej, można u naszych lekarzy stwierdzić
dodatkowe cechy zespołu wypalenia się. Są nimi:
a. Swoisty stosunek do odpowiedzialności za pracę. Polega on na uchylaniu się od
odpowiedzialności osobistej, przerzucaniu jej na czynniki zewnętrzne, przede
wszystkim na różne mankamenty systemów szerszych. Przy takiej postawie różne
błędy we własnej pracy, w stosunku do pacjentów, a także bierność, marnotrawstwo
itp. widzi się
:.,1... ~. :olo . :..,łG...:....A '1..,:".... .,., IP.,o-.P ..r-~r.4n:A r: .,.ł
~-. ":Yń... I...... ...~..........a.,, .:Spr.".~....,.............. ...a.a....~
.... ...~"...., .,.....,....~., ".ę ,.,. .,..y.^.......,..
zewnętrznych, a własna inicjatywa przejawia się przede wszystkim wzrostem postaw
roszczeniowych.
b. Narastanie tendencji do formalizowania obowiązków, dyscypliny, nawet
kontaktów z pacjentami. Ważne staje się bycie formalnie "w porządku". Własny
wkład pracy obliczany jest skrupulatnie z egzekwowaniem "nadpracowanych" godzin.
c. Narastanie zjawisk "pozorności". Pozorna obecność w pracy, pozorna
autentyczność w kontaktach z ludźmi, pozorne przyjaźnie, pozorna tolerancja (np.
jako kamuflaż obojętności czy wygody).
d. Tendencje klasyfikacyjne w odniesieniu do pacjentów i ocena ich w kategoriach
moralnych, co narasta w miejsce rozumienia.
e. Poczucie wyczerpania, nadmiernego obciążenia, niedoceniania wysiłków jest
niekiedy przemożne. Działania podejmowane są z przekonaniem "muszę", "trzeba",
nie zaś "chcę", a praca, pacjenci, ich rodziny, ewentualnie studenci stanowią
swoiste "zło konieczne". Stosowane są różne obrony przed dodatkowym obciążeniem,
nawet tylko przewidywanym, czasem z niedostrzeganiem nawet ani etycznej strony,
ani faktu, że ta obrona pochłania więcej energii niż wykonanie zadania.
Poczucie, że jest się obciążonym bardziej niż koledzy, działa jak stres, rodzi
poczcie krzywdy i nierzadko godzi w pracę zespołową.
f. Agresja przejawia się często zgeneralizowaną krytyką czy krytykanctwem.
Często rzedmiotem stają się koledzy "niewypaleni". Ich zaangażowanie bywa
traktowane jako przejaw naiwności, donkiszoterii, nadmiaru ambicji,
karierowiczostwa. Jednocześnie spada tolerancja na krytykę własnych postaw.
g. Personalne kody etyczne i rozważanie decyzji etycznych z uwzględnieniem całej
sytuacji tracą jakby na wadze na korzyść wyborów dyktowanych przepisami,
legalizmem.
h. Zespół wypalenia może mieć różną historię i przebieg. Czasem dochodzi do
niego u osób ambitnych i aktywnych, zaangażowanych w pracę, poprzez okresy
zrywów i wprowadzania innowacji i następnie rozczarowań, poczucia bezradności i
depresji. Czasem powstaje przez "zarażenie", przejęcie postawy sceptyzmu,
obojętności. Niepokojące jest przejmowanie tych postaw i występowanie objaw~w
wypalenia u coraz młodszych lekarzy, a nawet studentów.
i. Najbardziej niepojącym jest fakt, że objawy wypalenia się wydają się być
często wyrazem krańcowej postaci powszechnych mechanizmów adaptacyjnych i
obronnych, występujących w naszych warunkach, tyle, że osiągnęły miarę
niebezpiecznej patologii.
Ad 2. Wśród czynników sprzyjających występowaniu zespołu wypalenia można znaleźć
te, które wymieniane są w piśmiennictwie. Jednakie wydaje się, iż u nas dochodzą
jeszcze inne, groźne dlatego, że przenikliwie drążą nasze życie codzienne,
działają podstępnie gdy ich powszechność sprawia, że przestaje się je
dostrzegać. Nie ma od nich jak gdyby odwołania, bo uznane zostały za naturalne,
za konieczne do przyjęcia. Niebezpieczeństwo ich tkwi jeszcze w tym, że niektóre
celują wyraźnie .: ;;y~W my '.':uawaci i ilvraTay 2iycZil
Czynniki te można by grupować według różnych kryteriów, np. źródeł, z jakimi są
związane, elementów systemu, z jakich się wywodzą, procesów psychologicznych,
poprzez które działają.
Można by na przykład mówić o czynnikach, które wyczerpują energię i doprowadzają
do zmęczenia, o takich, które wywołują napięcie i niepokój, o działających na
zasadzie uczenia się. Choć wprowadzamy tu taki podział, trzeba zaznaczyć, iż ani
nie wyczerpuje on całości zagadnienia, ani nie jest ścisły, ponieważ ten sam
czynnik może działać poprzez różne mechanizmy.
a. Stopniowe wyczerpywanie się energii i zmęczenie, powodowane bywa:
koniecznością podejmowania dodatkowych prac, związaną z potrzebami ekonomicznymi
lekarza, jego rodziny, stałym borykaniem się z trudnościami w domu, pracy
zawodowej (braki bazy, awarie, braki leków, urządzeń) i koniecznością
organizowania różnych działań dla przezwyciężania ich, szukania rozwiązań
alternatywnych. Wobec braku różnego typu personelu (laborantki, technicy itd)
obciążenia lekarza różnymi funkcjami nielekarskimi. Zdolni i aktywni lekarze
często eksploatowani są przez narzucanie im coraz większej ilości zadań i
funkcji.
b. Zachwiane poczucie bezpieczeństwa i niepokój wywołują takie czynniki jak:
zarządzenia i przepisy, które nie dają się ściśle przestrzegać, a które
potencjalnie zagrożone są różnymi karami (zmniejszenie liczby etatów, nie
przyznanie funduszu na jakieś badania, pogorszenie warunków pracy itd). Sytuacje
doprowadzające do konfliktów psychicznych (np. norm moralnych i
administracyjnych, konflikt ról, priorytetów wybieranych nie w zależności od ich
znaczenia merytorycznego, ale narzuconego). Stwarzane poczucie tymczasowości,
niepewności, dotyczące czy to losów określonego lekarza, czy placówki, oddziału.
Niepokój, napięcie uczynniają różne mechanizmy- obronne, wśród których i agresja
i zobojętnienie i bunt nie są rzadkie.
c. Uczenie się niewłaściwych postaw ma miejsce na różnych zasadach: presja w
kierunku rozwiązań formalnych, często pozornych, nagradzanie tego co
spektakularne, choć nierzadko cyniczne, sprytne i reklamiarskie. Ocena lekarza i
jego pracy według kryteriów przyjętych arbitralnie i formalnych, z
niedocenianiem merytorycznych, uzależnienie kariery od układów, a nie od
rzeczywistych kompetencji. Szczególnie niepokojące są te czynniki, które
doprowadzają do zachwiania się norm moralnych, np. popieranie podporządkowania,
nieuczestniczenie w decyzjach, nie przyjmowanie krytyki - oducza
odpowiedzialności osobistej. Narzucanie priorytetów, które nie mają nic
wspólnego z opieką nad pacjentem, a odwracają od niego uwagę, stwarzanie
sytuacji,
188 ' 189
które prowoku)ą ao stosowania roznych wybiegów i omijania przepisów, to następne
czynniki godzące w systemy wartości lekarza. Zarażanie się zespołem wypalenia,
to również zjawisko, u podstaw którego leży uczenie się przez naśladownictwo.
Ad 3. Co można by czynić dla zapobiegania i leczenia zespołu wypalenia się?
Najprostszą odpowiedzią byłoby - działać przyczynowo, usuwając czynniki
.._~__ _v_~.._..~..:
"Wypala)ąl:C", C6y ~7rccciwdciaiająW YY, aić a(Jiawa lii2 ićai )lIVJiQ, WVVa.I.
61VLV1aVJU zagadnienia.
Wydaje się, ie można tu mówić o kilku etapach działania, przy czym niewątpliwie
dużą rolę odegrać tu może dobry ordynator.
Pierwszą sprawą jest uświadomienia sobie możliwości istnienia zespołu wypalenia
się i jak najwcześniejsze rozpoznawanie jego objawów. Była o nich mowa wyżej.
Można jeszcze dodać, ie nierzadko jest nim u nas usprawiedliwianie swej
bierności, powotywanie się na przykłady, że wszędzie jest podobnie, że winę za
wszystko ponosi system społeczny, poza tym narzekanie na beznadziejność,
oczekiwanie na status emeryta.
Drugim etapem powinna być analiza czynników, które mogą ewentualnie korelować z
występowaniem zespołu, a które wiążą się z pracą. Niektóre spośród nich, jak
zbyt obciążający schemat pracy, zbyt duża liczba pacjentów czy dodatkowych
obciążeń itd. mogą wymagać zmian, reorganizacji pracy, udzielenia pomocy
lekarzowi, wpoczynku, urlopu i kontaktu z naturą. Bardzo ważne jest tu działanie
nastawione na podtrzymanie, rozwój naukowy lekarza, podnoszenie jego samooceny
przez dokształcanie się, udział w konferencjach naukowych, publikacjach. Dobra
praca zespołowa, z podziałem odpowiedzialności, z życzliwymi stosunkami
międzyludzkimi, z przyjaźnie podawaną krytyką w miarę potrzeby - są dobrym
buforem chroniącym przed zespołem wypaleaia czy nawet leczącym go.
Przeciwdziałanie czynnikom, które mają swe źródło poza miejscem pracy lekarza,
czy nie dającym się skorygować posunięciami organizacyjnymi, jest trudniejsze.
Nie oznacza to, że niemożliwe czy beznadziejne. Niewątpliwie ważnych jest tu
kilka elementów: nie można poddawać się bierności i ograniczać jedynie do
krytyki, ale należy zająć postawę aktywną, z przekonaniem, że to czego nie można
zmienić w skali ogólnej, można skorygować w bliskiej sobie grupie społecznej,
jeśli będzie się działać z jasną świadomością celu bez agresji i z życzliwością.
Trzeba zdać sobie sprawę, że mamy do czynienia z wyzwaniem dla naszych systemów
wartości, norm etycznych, obowiązków, jakie mamy wobec pacjenta, społeczeństwa
(w tym kolegów) i siebie samych. Te obowiązki przyszły do nas łącznie z darem,
jakim jest dla nas możliwość służenia pomocą człowiekowi, który cierpi.
Zanurzanie w czynnikach "wypalających" stwarza dla nas jednocześnie sytuację
egzaminu, w czasie którego odpowiadamy na pytanie "czy postępujemy w stosunku do
pacjenta tak, jak chcielibyśmy, by postępowano w stosunku do nas". Podobnie jak
zarailiwy bywa zespół nwypalenia się", zaraźliwym też bywa postawa godności,
związanej z wiernością normom etycznym lekarza, ujawniającej się w jego
działaniu, mimo istnienia bardzo wielu czynników "wypalających go". Ta postawa
ma ponadto właściwości terapeutyczne.
Spis treści:
Przedmowa
Krystyna Osińska Dorobek etyczny medycyny . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
Ewolucja etyki lekarskiej w historii filozofii i medycyny . . . . . . . . 7
Tl..~łALo., 1AY~~oL:o l.:or............o : . ..hl....e~.,o n
aw~ww~ awwa.navav. uaoway.a.w. a iiarvav.m.oaaa, . . . . . . . . . . . . . . . .
. u
Wyróżniki deontologiczne zawodów medycznych . . . . . . . . . . . . . 20
Krystyna Osińska Ogólne obowiązki lekarza . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . 22
Obowiązek miłości....................................... 22
Obowiązek posiadania rzetelnej wiedzy i fachowości . . . . . . . . . . .
24
Obowiązek udzielania pomocy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . 26
Obowiązek koleżeństwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . 26
Obowiązek tajemnicy lekarskiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . 28
Maria Dąmbska Zarobki lekarza w świetle etyki zawodowej . . . . . 32
Mariu Dąmbska Zasady deontologii w zakresie stosunku do życia
ludzkiego i godności ludzkiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . 34
Wartość życia ludzkiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . 35
Ingerencja wobec powstającego życia ludzkiego . . . . . . . . . . . . . .
. 36
Ingerencja wobec kończącego się życia ludzkiego . . . . . . . . . . . . .
. 40
Samobójstwo ........................................... 40
Eutanazja .............................................. 41
Resuscytacja i podtrzymywanie życia ludzkiego . . . . . . . . . . . . . .
. 42
Kongregacja Nauki Wiary Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia
i o godności jego przekazywania. . . . . . . . . . . . . . . . 47
Mieczysław Gamskż Granice etyczne eksperymentu
klinicznego ............................... 74
Mieczysław Gamski Moralna specyfika pracy naukowo-badawczej
w medycynie .............................. 77
Teresa Ostrowska Wokół aspektów moralnych pracy
naukowo-badawczej w medycynie . . . . . . . . . . . . 79
Barbara Kuźnicka Refleksja historyka farmacji nad
etyką uczonego ............................. 83
Henryk Miśkiewicz, Halina Miśkiewicz Wybrane problemy w postępowaniu z chorym na
choroby wewnętrzne . . . . 85
Zofia Zdziarska-Kosch Niektóre aspekty moralne w pracy
pediatry ................................ 92 Antoni Chróścicki Problemy etyczne
związane z operacjami serca
u dzieci ..................................... 96
1g(1 ~ 191
n
~I Kazimierz Lodziński Etyka, leczenie i badania naukowe w praktyce chirurga
dziecięcego ...................... 100 Włodzimierz Fijałkowski Moralne aspekty
pracy ginekologa, położnika
iseksuologa ........................... 103 Józef Soczyński, Ryszard Pachecka
Lekarz a pacjent
v wićku pod y"" .......................... 115 ~.J~1 111
Olgierd Łada-Zabłocki Refleksje nad zasadami etyczno-deontologicznymi lekarza
sportowego . . . . . . . . . . . . . 118 Zdzisław 3aroszewski Zagadnienia etyki
lekarskiej w opiece nad
chorymi psychicznie na tle rozwoju tej nauki....................................
124 3'olanta Ruszkowska Ostatnia choroba - "Hospicjum" . . . . . . . . . . 143
Ryszard Pachecka, 3`ózef Sobczyński Przy łóżku chorego umierającego
(retleksjelekarzy)........................... 152 Krystyna Osińska Umiejętność
chorowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 154 Zdzisław Gajda
Obowiązki etyczne pacjentów . . . . . . . . . . . . . . . . . . 158 Krystyna
Osińska Lekarz a życie religijne chorych. Pomoc lekarza
w realizacji sakramentów. Znaczenie terapeutyczne i modlitwy
................................... 163 I Halina Wardaszko-Lyskowska,
Włodzimierz Szyszkowski Problematyka
. moralna w pracy nauczyciela akademickiego kształcącego studenta
medycyny..........y ...........~ 171
Halina Wardaszko-I,yskowska Zespół wypalenia się . . 184
ISBN 83-85015-72-8
Drukarnia WAW Wydanie II. Zam. nr 83/91
i 192
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Etyka nauczyciela; Refleksje nad sensem uczestnictwa nauczycieli w kursie
Oskarżenia i refleksje nad systemami totalitarnymi Powo~B00
PTT 4 Moje refleksje nad sytuacja oddziału warszawskiego PTT(1)
więcej podobnych podstron