Klucz do siebie Chasaj Alijew


Dr Chasaj Alijew
Klucz do siebie

Od redakcji
Nasza kolejna książeczka dalece odbiega od tego, do czego przyzwyczaiła
Czytelników seria "Biblioteczka Przyjaciółki". Tym razem nie towarzyszymy
Wam w kuchni, nie instruujemy co do sposobów szycia, dziergania czy
urządzania mieszkania. Zapraszamy Was natomiast na pasjonującą wyprawę.
Dokąd? W pełne tajemniczości głębie samego siebie...
To przecież tam właśnie, w obszarach naszej psychiki są przyczyny
najrozmaitszych schorzeń i dolegliwości, utrudniających sprawne
funkcjonowanie. Lekarze potwierdzają, że coraz więcej pacjentów skarży się
na rozmaite nerwice, depresje, rozstroje nerwowe, stany łękowe, trudności
z zasypianiem i zaburzania snu oraz na inne jeszcze problemy z samym sobą,
z którymi nie sposób się uporać. Coraz częściej nerwy odmawiają nam
posłuszeństwa, coraz łatwiej ulegamy rozmaitym stresom, nie potrafimy się
przed nimi obronić, odreagować ich. Lekarze alarmują, że zastraszająco
rośnie liczba pacjentów z rozmaitymi chorobami psychosomatycznymi, czyli
mającymi źródło w naszej psychice a rozwijającymi się za naszą zgodą i
pozwoleniem
chociaż, naturalnie
nieuświadomioną.
Cóż nam w takich sytuacjach proponuje medycyna, gdy zwracamy się o
ratunek?
Przede wszystkim
tabletki. Nasenne, uspokajające, wyciszające,
podnoszące nastrój.
Zupełnie inną drogę ukazuje dr Chasaj Alijew, autor niniejszej książeczki,
będący naszym przewodnikiem w poznawaniu samego siebie.
Przedstawmy autora. Jest dagestańskim psychiatrą i psychoterapeutą,
kieruje Ośrodkiem Autoregulacji w rodzinnej Machaczkale. Prowadzi także
Ośrodek Rozwoju Człowieka przy amerykańsko-radzieckiej fundacji
"Inicjatywa Kulturalna". W maju 1990 r. na zaproszenie naszej redakcji
przebywał w Polsce prowadząc kursy autoregulacji według własnej metody. Dr
Alijew twierdzi, że:

W każdym z nas tkwią ogromne, rezerwowe możliwości, o których niewiele
wiemy i nie potrafimy ich spożytkować.

Te możliwości stanowią coś w rodzaju naturalnej wewnętrznej apteki,
pigułki zdrowia, obecnej w naszym organizmie.

Można stosunkowo łatwo uruchamiać owe siły i wykorzystywać zgodnie z
naszą wolą, dla naszego dobra.
Dr Alijew opracował własną metodę autoregulacji, umożliwiającą
realizowanie celów które sobie stawiamy. W książeczce omawia tę metodę,
podaje instruktaż jej opanowania oraz liczne przykłady stosowania.
Zamieszczamy również komentarz polskiego psychologa, dra Jana Tyłki,
dotyczący propozycji dr Alijewa oraz głosy warszawskich uczestników kursów
autoregulacji, prowadzonych przez dra Alijewa. Nasi rozmówcy utrzymują, że
ta metoda daje mnóstwo korzyści. Odpręża. Odstresowuje. Znakomicie
relaksuje. Ułatwia wyłączanie negatywnych myśli. Daje luz, wyciszenie.
Wyzwala energię. A także
dodaje gibkości sylwetce. Pomaga zlikwidować
ból. A nawet
zerwać z nałogiem, np, rzucić palenie papierosów.
Ostatnio coraz większą popularność zdobywają rozmaite techniki
psychologiczne, stawiające sobie podobne zadania: trening autogenny, joga,
medytacje, DU (doskonalenie umysłu) i inne. Metoda dra Alijewa wydaje się
być najprostszą drogą do celu.
Autor zastrzega, ze niniejsza książeczka me stanowi samouczka
autoregulacja. W tym charakterze ewentualnie może ją wykorzystać jedynie
lekarz-psyohiatra, psycholog czy terapeuta, ale w żadnym wypadku
laik!
Chyba, że
jak pisze dr Alijew
ów laik jest wybitnie zdolnym uczniem, a
w dodatku zna techniki psychologiczne. Bowiem reakcja poddawanego
autoregulacji człowieka może być aż tak silna, że wręcz niebezpieczna. I
tylko spore doświadczenie terapeutyczne umożliwi opanowanie sytuacji.
Zatem
jakie korzyści odniesie Czytelnik z tej książeczki?

Ci, którzy ukończyli kurs autoregulacji, wykorzystają instruktaż
(przekazany im przez dra Alijewa.

Ci, którzy znają różne techniki psychologiczne i swobodnie niani
operują, mogą spróbować "poszerzyć repertuar'' o nową metodę
autoregulacji.

Zaś pozostali spędzą po prostu kilka interesujących godzin krążąc w
labiryncie naszej psychiki i podświadomości. Przekonają się, jak niewiele
wiemy o tych rozległych obszarach naszej osobowości oraz jak potężne
rezerwy sił i możliwości pozostają tam zmagazynowane.
Może więc warto poszukiwać sposobów ich uruchomienia i wykorzystania?


Życzymy przyjemnej lektury!
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Słowo wstępne
Odwieczny dylemat "być" czy "mieć" jawi się ze szczególną ostrością w
ludzkiej egzystencji naszych czasów, które kreując na "przywódcę życia"
przebiegłość (nazywaną chytrze zaradnością) i pazerność (zwaną
operatywnością) zgubiły istotne wartości, jakimi są poczucie
bezpieczeństwa, wewnętrzna integracja i psychiczny (umysłowy i
emocjonalny) spokój. Nie łatwo bowiem ukierunkować swoją aktywność zarówno
na "mieć" jak i "być". Wybór pierwszego wariantu istnienia, to prawie
konieczność zaangażowania się w niekończącą się walkę o zdobywanie
pozornych wartości i mało znaczących celów, to życie w stałym pośpiechu i
psychicznym napięciu. Walka "o coś" łatwo staje się narkotykiem, wciąga i
pozbawia człowieka możliwości obiektywnej oceny wartości, jakie
niewątpliwie istnieją w naszym życiu. Łatwo wtedy zagubić sens tego, co
zawarte jest w słowie "być", a co jest w zasadzie samą wartością. Nawet
nie systematyczna i nie naukowa obserwacja pozwala dostrzec, że ten, kto
więcej stara się być niż mieć łatwiej radzi sobie w życiu, łatwiej
przystosowuje się do zmiennych sytuacji życia, gdyż w jego "być" jest
miejsce na autorefleksję, na zamyślenie się nad sobą i światem, na
uporządkowanie wewnętrznych przeżyć.
Współczesność to nie tyle rywalizacja o przetrwanie (zabić żeby zjeść i
żyć) co w epokach dawnych było źródłem naturalnego napięcia
psycho-fizjologicznego organizmu ludzkiego, ale rywalizacja o uznanie,
prestiż a najczęściej posiadanie dla samej satysfakcji posiadania, a to
jest źródłem licznych napięć, niepokojów i frustracji, prowadzących do
zaburzeń psychosomatycznej równowagi (homeostazy) ustroju człowieka.
Sens tego wywodu niezwykle mocno podkreśla Henri von Lier w książce "Nowy
wiek", gdzie autor tworząc wizję świata, w którym los człowieka będzie w
jego rękach, jednocześnie wyraża swój niepokój z powodu wewnętrznej
dysharmonii współczesnego człowieka... "z całego poprzedniego wywodu
widać, że człowiek współczesny jest nagi
nie nagi wspaniałą, dumną
nagością Greków, lecz obnażony przez to. że brak mu atrybutów, oblicza,
postawy"...
A dlaczego mu brak tych atrybutów? Brak jest pracy nad sobą. Pracujemy dla
siebie, dla innych (dla dzieci, wnuków, dla konta w banku), ale rzadko
pracujemy nad sobą. Chcemy zrozumieć i zdobyć świat, a jak mówi
Kierkegaard "chcieć zrozumieć świat bez zrozumienia siebie
to śmieszne".
Może dlatego coraz częściej pojawiają się najprzeróżniejsze wydawnictwa,
książki, poradniki
"udoskonalacze", które jak "dieta cud" mają podać
gotowy przepis, jak z ciamajdy stać się człowiekiem czynu, z nieuka

błyskotliwym intelektualistą, z pełnego kompleksów nieudacznika -pełnym
werwy, pewności siebie amantem, zaś własną neurotyczną osobowość
przekształcić w harmonijnie funkcjonujący, działający bez zgrzytów i
zacięć mechanizm.
Pragnienie bycia doskonałym jest czymś godnym pochwały i uznania,
zwłaszcza gdy doskonałość ta wyrażać się ma nie tylko w zgrabnej sylwetce
ciała, ale przede wszystkim w doskonałości psychicznej, moralnej i
duchowej człowieka.
Pragnienie bycia zdrowym, unikanie cierpienia, eliminowanie zagrożenia, to
naturalny mechanizm obrony każdej żywej istoty.
Realizacja tych pragnień jest w rzeczywistości trudna, tak trudna jak
trudny jest proces uczenia się, przyswajania wiedzy, kształcenia dobrych
nawyków, formowania właściwych postaw, eliminowania błędów. Wszyscy
zdajemy sobie sprawę z tego, jak trudno opanować wzburzenie, darować winę,
wybaczyć urazy. Dla niektórych z nas wydaje się to nie do osiągnięcia
głównie dlatego, że nigdy nie poświęcaliśmy więcej uwagi, energii a w
związku z tym nie doświadczyliśmy satysfakcji z tego, że ustąpiliśmy
zamiast pokonać, wybaczyliśmy zamiast wziąć odwet.
Autor opracowania, który nosi wielce obiecujący tytuł "Klucz do siebie",
jest jednym z wielu, których zagadnienie pracy nad sobą fascynuje, l mimo,
że problem ten ujmuje psychofizjologicznie, nie brak tu elementów
duchowych, oraz typowych zagadnień, charakterystycznych dla medycyny
behavioralnej, gdzie formy reagowania i zachowania człowieka odnoszone są
do zagadnień zdrowia i choroby.
"Klucz do siebie" nie spełni jednak swego zadania, jeżeli czytelnik
potraktuje w sposób mechanistyczny jego treść. W treści tej bowiem jest
dużo nieścisłości, niedopowiedzeń, a za to dużo "nacisków"
sugestii o
wartości, odrębności i wyjątkowej skuteczności proponowanej metody.
Jak Szanowny Czytelnik sam się przekona, stosowanie metody dra Alijewa
wymaga od przeciętnego człowieka sporej wiedzy z zakresu psychologii i
fizjologii (zwłaszcza neurofizjologii mózgu), gdyż autor jest
przedstawicielem szkoły, w której każde zjawisko życia psychicznego
odnoszone jest i wyjaśnione w oparciu o neurofizjologiczne procesy
zachodzące w mózgu człowieka. Nie ułatwia to lektury, choć niewątpliwie
przydaje jej "naukowego" charakteru.
Najbardziej wartościową jest ta część opracowania, w której autor stara
się sformułować swoją koncepcję w postaci konkretnych ćwiczeń. Ćwiczenia
te mają nauczyć przede wszystkim wewnętrznej swobody
"automatycznego"
zwolnienia psychofizycznych procesów, oszczędzania energii i jej szybkiego
odbudowywania (gromadzenia).
Nie jest to novum, gdy chodzi o cel, jaki ma zostać osiągnięty dzięki
ćwiczeniom, gdyż wcześniejsze opracowanie znanego amerykańskiego
kardiologa H. Bensona "Relaxation Response", czy u nas prof. S. Sieka
"Relaks i autosugestia" traktują o tym w sposób szczegółowy i jasny. Nie
należy też do nowości baza, na której buduje swoją metodę Alijew. Hipnoza,
a raczej głęboka sugestia, do której odwołuje się autor "Klucza do
siebie", mają wystarczająco bogatą literaturę i zostały sprawdzone w
procesach terapeutycznych różnych schorzeń.
Pozytywnym natomiast w tym, co proponuje Alijew jest to, co nazywa on
"znalezieniem właściwego obrazu", który rozpoczyna autoregulację a w
konsekwencji doprowadza do harmonii procesów psychicznych i somatycznych.
Wydaje się, że to jest właśnie ów klucz, ale trudno będzie Tobie samemu,
Drogi Czytelniku, znaleźć go i wziąć do ręki bez pomocy psychologa, czy
lekarza psychiatry.
Jeżeli jednak ta książeczka sprawi, że zapragniesz bardziej "być" niż
"mieć", i że Twoje "być" będzie stałym doskonaleniem życia, życia, w
którym
nie inni ale Ty sam
decydujesz o sobie i stanie swego zdrowia,
trud piszącego te słowa zostanie nagrodzony.
Dr JAN TYLKA
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Z zaciśniętą pięścią na... tygrysa
Nagły powiew wiatru
i u człowieka momentalnie zmienia się napięcie
naczyń krwionośnych w mózgu, regulujące ciśnienie krwi. Oto przykład
działania naturalnej, automatycznej samoregulacji organizmu, czyli tak
zwanej homeostazy. Bioautomaty homeostatyczne służą do utrzymania
normalnego funkcjonowania organizmu w różnych, zmieniających się
warunkach. Działają niezależnie od ludzkiej świadomości.
Ta książeczka traktuje o autoregulacji czyli o samoregulacji kierowanej, o
metodzie świadomie-wolicjonalnego sterowania procesami zachodzącymi tak w
psychice jak i w całym organizmie.
Czy jest to w ogóle możliwe?
Śledząc ewolucyjny rozwój człowieka zauważamy charakterystyczną
prawidłowość: coraz więcej funkcji organizmu podporządkowuje się
kierowaniu świadomie-wolicjonalnemu. Coraz bardziej rozszerzają się
możliwości świadomości
nie tylko jako twórczego organizatora zewnętrznej
działalności człowieka, ale również jako regulatora procesów wewnętrznych.
W zamierzchłych czasach człowiek nie mógł dowolnie, kiedy zechciał, zgiąć
palców w pięść. Czynił to tylko wtedy, gdy np. napadał na niego tygrys.
Wtedy palce zginały się "same", automatycznie, na zasadzie reakcji
obronno-odruchowej.
W miarę ewolucji człowiek zyskiwał zdolność zaciskania palców w dłoni w
innych sytuacjach niż bezpośrednie zagrożenie przez tygrysa
aczkolwiek
zapewnię pomagał mu w tym początkowo przywoływany w wyobraźni wizerunek
tego zwierzęcia. (Współczesny człowiek nie potrafi rozszerzyć czy zwęzić
źrenicy samym tylko wysiłkiem woli
musi pomóc sobie przywołując obraz
ostrego światła lub ciemności. Tak więc na określonym etapie rozwoju nie
obejdzie się bez wsparcia ze strony wyobraźni!)
Tak więc wraz z rozwojem człowieka obraz bodźca przestaje być potrzebny.
Wystarcza sama siła woli.
Na określonym poziomie rozwoju pojawiła się u człowieka potrzeba
wykorzystania procesów wewnętrznych do osiągania konkretnych celów. Oto
kilka przykładów: ćwicząc pamięć można szybciej i skuteczniej opanować
język obcy, podporządkowawszy świadomej kontroli termoregulację organizmu

przy przeziębieniu obejdzie się bez aspiryny. Można nauczyć się pracować
w upale
nie odczuwając zmęczenia.
Nadal jednak większością funkcji naszego organizmu kieruje zasada
odruchowo-automatyczna. Człowiek nie jest na przykład w stanie świadomie
regulować ciśnienia krwi czy znieczulać konkretną część ciała. Rezerwowe
możliwości człowieka, czyli cały, skomplikowany a na razie nie poddający
się świadomie
wolicjonalnemu kierowaniu zespół mechanizmów wewnętrznych

pozostają więc ogromne! Stanowią one potencjalne pole sterowania
autoregulacji. Przyjęliśmy bowiem, że ewolucyjny rozwój człowieka
przebiega od bioautomatycznej adaptacji do kierowania
świadomie-wolicjonalnego. Czyli autoregulacji. Możemy więc założyć, że
nauczenie człowieka autoregulacji służyć będzie jego doskonaleniu,
dostosowaniu do współczesnych warunków, w których żyjemy.
"W starych, dobrych czasach"
pisze członek Akademii Nauk N.N. Mojsiejew

"ojcowie i dzieci żyli, z zasady, w bardzo podobnych warunkach, które w
ciągu życia jednego pokolenia ulegały minimalnym zmianom. Teraz jest
inaczej. W krajach rozwiniętych dwa kolejne pokolenia żyją w warunkach
diametralnie odmiennych, co wynika z szybkiego rozwoju nauki i techniki
oraz wzrostu potęgi cywilizacji. Życie nie wróci już do spokojnego,
umiarkowanego rozwoju... A społeczeństwo musi dostosowywać się do nowych
warunków".
W jaki sposób? Przede wszystkim poprzez doskonalenie funkcjonalnych
możliwości człowieka, przez podnoszenie jego cech
obronno-przystosowawczych. Łatwiej to osiągnąć poprzez intensywny trening
samoświadomości, zmierzający do objęcia kierowaniem własnych,
wewnętrznych, do tej pory przebiegających automatycznie reakcji.
Pomoże nam w tym autoregulacja, która
moim zdaniem
stanie się w
przyszłości nieodłączną częścią ogólnej kultury człowieka.
W naszym burzliwym wieku ludzki bioautomat wyraźnie się psuje. Pojawiają
się objawy osłabienia adaptacji, co wyraża, się wzrostem nerwic, bodźców
stresogennych i chorób psychosomatycznych, między innymi zawałów serca.
Wobec tych zagrożeń życiową koniecznością staje się umiejętność ingerencji
w działanie naszego naturalnego automatu obronnego, przestawienie go od
czasu do czasu na "ręczne" kierowanie, udzielenie mu pomocy poprzez
świadomie-wolicjonalną samoregulację. Czyli przez kierowaną autoregulację.
Pod tą nazwą moja metoda została zatwierdzona przez Ministerstwo Zdrowia
ZSRR oraz zalecona do praktycznego zastosowana. Umożliwia ona obniżenie
odpowiedzi na stres i zmęczenia u człowieka pracującego, zwiększenie jego
zdolności do pracy oraz optymalizację procesów treningu i nauczania.
Znajduje także zastosowanie w psychoprofilaktyce oraz w leczeniu schorzeń
psychosomatycznych i zaburzeń nerwowo-psychicznych.
W dalszej części książeczki metodę tę będziemy nazywać metodą
autoregulacji (bez słowa "kierowana").
W początkowym etapie nazwałem moją metodę "kluczem". Ten termin był nawet
wygodny. Na przykład w znakomitej klinice mikrochirurgii ocznej S.N.
Fiodorowa, chorych przygotowanych do operacji pytano: "Czy pan ma "klucz"?
Jeśli pacjent posiadał klucz czyli opanowaną metodę autoregulacji śmiało
zawieszano przygotowania przedoperacyjne, gdyż chory sam przeprowadzał
sobie znieczulenie oraz pozbywał się lęku przed zabiegiem.
Przy pomocy proponowanej przeze mnie metody obniżano zmęczenie
pracowników, zatrudnionych przy wykonywaniu monotonnych czynności w
zakładach przemysłu elektronicznego. W 1983 roku w czasopiśmie "Przemysł
Elektroniczny" artykuł o autoregulacji ilustrowało zdjęcie robotnicy,
która odrzuciwszy głowę, śpi(!!!) przy mikroskopie na swoim stanowisku
pracy. Dość niezwykły to widok! Ta kobieta po upływie jednej
dwóch minut
(wg własnego programu) automatycznie przebudzi się i
wypoczęta i świeża

z energią przystąpi do pracy. W tym zakładzie umiejętność autoregulacji
posiadło kilkaset osób.
W jednym z dużych zakładów przemysłowych w Armenii powstał Ośrodek Nauki
Autoregulacji, do którego przychodziły grupy pracowników. W celu
wypoczynku, ale także dla opanowania nawyku odreagowywania (rozładowania),
który wykorzystywali potem w stosownym momencie przy warsztacie pracy.
Stan autoregulacji jako środek psychoterapeutyczny jest bowiem znacznie
pożyteczniejszy niż zwykły odpoczynek. Stosujący go pracownicy odczuwali
mniejsze zmęczenie, pozbywali się bólów głowy, a wieczorami, w domu mogli
swobodnie oglądać telewizję lub czytać bez towarzyszącego zwykle napięcia
i "piasku w oczach".
Zastosowanie autoregulacji możemy porównać z psychoterapeutycznym seansem
u lekarza. Tyle, że nie trzeba chodzić do kliniki; gdyż każdy jest
psychoterapeutą dla siebie. Naturalnie
jeśli opanował sztukę
odbudowywania sił organizmu przy pomocy własnej woli!
Autoregulacja jest z natury rzeczy uniwersalna i może być wykorzystana
jako pożyteczny instrument w dowolnej dziedzinie życia i działałności
człowieka. Ale szczególnie przydatna okazuje się w przypadkach, gdy
organizmowi stawiane są zwiększone wymagania. Nie przypadkowo metodą
autoregulacji interesują się ludzie chorzy, pragnący szybszego wyleczenia
oraz zdrowi ludzie, których praca związana jest z dużym napięciem
umysłowym lub wysiłkiem fizycznym,
Nauczać autoregulacji ma prawo wyłącznie lekarz-psychoterapeuta, który
przeszedł specjalne przygotowanie.
Wobec tego
zapyta Czytelnik
dla kogo jest ta książeczka?
Na pewno nie należy jej traktować jako samouczka autoregulacji
Tym niemniej masz ją Czytelniku przed sobą. Spróbuję więc wytłumaczyć sens
jej wydania, wychodzący poza ramy zastosowania użytkowego. Otóż wielu z
nas w rozmaitych sytuacjach doświadcza psychicznego dyskomfortu. Może to
być związane z brakiem wychowania, manier, a także z głębszymi przyczynami
typu brak wewnętrznej integracji, czy właściwościami psychiki. Każdy może
przytoczyć niejedną sytuację, kiedy nie wiedział, co powiedzieć, jak
postąpić, albo nie wytrzymał, zdenerwował się i narobił głupstw... Dla
ludzi szczególnie wrażliwych, takie na pozór nic nie znaczące przypadki,
urastają do rangi dramatu, a bywa że nawet zamieniają się w tragedię.
Przyczyna tkwi w braku kultury psychicznej, co w dzisiejszych czasach
stanowi wręcz nagminną ułomność. Niektóre osoby uczestniczą (za niemałe
pieniądze!) w seansach u psychologów. Pragną tą drogą dowartościować się,
nabrać wiary w siebie, nauczyć się nie tracić zbytniej ilości duchowej
energii na przeżywanie mało ważnych zdarzeń. Jesteśmy świadkami, jak
najrozmaitsze traktaty o jodze, czy chińskiej gimnastyce jak przewodniki i
poradniki lecznicze
z niezmiennym powodzeniem wędrują z rąk do rąk. Bo
obiecują znalezienie się w stanie nirwany, godną pozazdroszczenia
długowieczność, a nawet nieśmiertelność! "Nawiedzeni" zrzeszają się w
towarzystwa, by wspólnie uczyć się metod medytacji, relaksacji itd. Z
pasją średniowiecznych czarnoksiężników poszukują sensu życia,
doprowadzając je czasami do absurdu, gdyż lektury często odwodzą ich od
samego życia.
Istnieje także niemało literatury dotyczącej treningu autogennego. Z tych
źródeł można zaczerpnąć wiadomości, mówiąc o innych rodzajach i metodach
autoregulacji oraz opanować pożyteczne ćwiczenia uzdrawiające.
Czym w takim razie różni się moja metoda autoregulacji od innych? Dlaczego
stawia się tak wysokie wymagania przy jej popularyzacji?
Rzecz w tym, że proponowana przeze mnie metoda opiera się na częściowym
wykorzystaniu elementów hipnotechniki, Zastosowanie hipnozy przy nauce
autoregulacji wymaga kontroli medycznej. Zapewnia jednocześnie niezwykle
wysoką, w porównaniu z innymi metodami, szybkość jej opanowania.
W książce znajdziecie kilka praktycznych sposobów zastosowania metody. Na
przykład jak pozbyć się nadmiernego napięcia lub zmęczenia, szybko
odzyskać utracone siły.
Książka ta ma służyć tym, którzy zechcą zapoznać się z metodą
autoregulacji i posługiwać się nią jako instrumentem w celu pomyślnego
osiągnięcia twórczych i życiowych celów, dla zachowania zdrowia i
długowieczności. Ma ona również służyć specjalistom, którzy zajmują się ,
problemami autoregulacji. Trzeba pamiętać, że autoregulacja
chociaż
bardzo prosta w opanowaniu w stosunku do innych metod i systemów
nie
jest żadną czarodziejską pałeczką, ale metodą medyczną, wymagającą
konsekwentnej pracy i zaufania.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Od baletu do lotu w kosmos albo korzyści z autoregulacji

Jeśli czujesz się zmęczony intensywną pracą umysłową lub fizyczną, a na
wypoczynek czy sen nie masz warunków ani czasu
przy pomocy autoregulacji
szybko odzyskasz siłę. Nawet nie odchodząc ze swego miejsca pracy.

Za pomocą autoregulacji organizm bez trudu przechodzi od jednego typu
działalności do innego,

Autoregulacja pomoże Ci pozbyć się emocji negatywnych.

Możesz wykorzystać tę metodę do szybszej realizacji znanych form
sugestii (stosowanych np. w autotreningu), takich jak: relaksująca
("odprężam się, oddycham, czuję ciepło i przyjemną senność..."), dająca
komfort ("czuję się doskonale, mam dużo siły") tonizująca ("jestem pełen
radości i energii, gotów do pracy..."), regulująca i inne.

Autoregulacja przyśpieszy przyswojenie nawyków profesjonalnych oraz
pomoże skutecznie i szybko opanować dowolny nowy typ działalności
od
baletu do treningu organizmu przed lotem kosmicznym.

Pomoże Ci także w mniejszym stopniu ulegać chorobom, podtrzymywać dobrą
sprawność, a w koniecznym przypadku
zmobilizować wszystkie siły do
wykonania na przykład rekordowego skoku, albo do pokonania sytuacji
stresowych czy depresji.

Po opanowaniu nawyków autoregulacji pomożesz lekarzowi w trakcie
kuracji, wykonując zalecane przez niego ćwiczenia psychofizjologiczne i
psychoterapeutyczne autosugestie. Za pomocą autoregulacji zwiększysz siły
obronne organizmu, co wzmocni efekt leczenia.

Przy postanowieniu, by rzucić palenie, albo pozbyć się innych,
szkodliwych nałogów autoregulacja doskonale wesprze siłę Twojej woli.
Stanowi ona bowiem rodzaj instrumentu, który pozwoli Ci rozwinąć w żądanym
kierunku Twoje wolicjonalne, twórcze, fizyczne i adaptacyjne
(obronno-przystosowawcze) możliwości.
Od najmłodszych lat marzysz o tym, by kierować sobą, być panem własnych
słów i postępków, samemu kształtować charakter. Autoregulacja pomoże Ci
nastroić cały organizm w kierunku osiągnięcia tych celów.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Jest taki szczególny stan...
... w którym oddycha się lekko i swobodnie. Wszystko wewnątrz jakby się
uwalnia. Trudno to wyrazić słowami, gdyż każdy może odczuwać ten stan
inaczej. Jest to jednak zawsze zadziwiająco przyjemna harmonia w
organizmie, równowaga duszy i ciała. Głowa staje się jakby "pusta",
żadnych myśli, nie chce się na nic zwracać uwagi. Całe ciało wypoczywa,
gromadzi siły.
Objawy tego stanu czasami powstają same. Na przykład, gdy człowiek bardzo
się zmęczył i potem siedzi osowiały, bezmyślnie wpatrując się w jeden
punkt. Mózg uruchamia wtedy reakcje obronno-odtwarzające, przełączające ze
straty sił do ich gromadzenia.
Inny przykład: biegacz wyczerpawszy siły, czyni ostatni wysiłek przed metą

i nagle następuje u niego "drugi oddech": lżej oddycha, ciało staje się
niezwykle lekkie, bieg wydaje się przyjemny do tego stopnia, że teraz
zawodnik już mógłby biec i biec. Bowiem u niego pod naporem krytycznego
obciążenia odruchowo, automatycznie włączył się szczególny stan odbudowy,
zadziałał mechanizm ekonomicznego wykorzystania energii.
Czasami ten stan harmonii włącza się we śnie, szczególnie u dzieci, które
wtedy "latają".
Jest to zawsze stan komfortu wewnętrznego, kiedy prawdziwie, naturalnie i
głęboko oddychasz.
Nieważne, z jakich przyczyn i za pomocą jakich sposobów powstaje ten
szczególny, psychofizyczny stan. Zaistniawszy
odbudowuje zniszczone lub
naruszone funkcje neuropsychiczne i fizjologiczne, leczy i odmładza
organizm.
Do osiągnięcia tego zadziwiającego, życiodajnego stanu dążą jogowie i
buddyści, nazywając go nirwaną. Ma on jeszcze kilka innych określeń:
medytacja Wielkie Nic, stan okultystyczny, stan zen, stan mistyczny,
autohipnoza, pogrążenie autogenne... My nazywamy go stanem autoregulacji
bez względu na różnorodność metod osiągania tego stanu
chodzi o to samo.
Różne są jedynie sposoby jego wywoływania oraz ukierunkowanie praktycznego
zastosowania.
W naszej metodzie autoregulacji
w porównaniu z innymi, znanymi metodami

osiągnięcie pożądanego stanu następuje niezwykle szybko, a jego
zastosowanie może być uniwersalne.
Oto przykład: jeśli w treningu autogennym autoregulacja jest wywoływana w
warunkach rozluźnienia nerwowo-mięśniowego, w nieruchomej, wygodnej
pozycji
to autoregulacja, stosowana według mojej metody nastąpi nawet w
pozycji stojącej na jednej nodze i na dodatek w ruchu. Osiągnąwszy już ten
szczególny stan, człowiek może wykorzystać go do nauki nowego tańca,
pisania na rzekomej maszynie, utrwalenia nawyków prowadzenia samochodu lub
samolotu, skakania z wyimaginowanym spadochronem, wywoływania stanu
nieważkości przed lotem w kosmos czy wykonywania skomplikowanych ćwiczeń
fizycznych.
Niekiedy w stanie autoregulacji powstają zdumiewające doznania. Pojawia
się nie tylko naturalny oddech, lecz i niezwykle przyjemne uczucie
błogostanu, euforii duchowej. Chce się śpiewać, latać! Jakby spadł kamień
z piersi... Święto duszy! A potem świeża głowa, jasna myśl. Poprzednie
zmęczenie i przeżycia przechodzą jak ręką odjął. Tryskasz energią, chęcią
do pracy.
W tym stanie w mózgu (który, jak ustalili biochemicy, jest również
gruczołem) wytwarzają się ważne dla normalnej pracy organizmu hormony oraz
tak zwane endomorfiny
czyli narkotyki wewnętrzne. Tworzą one podstawę
emocji pozytywnych, terapeutycznie oddziaływują na pracę narządów, a także
uczestniczą w wewnętrznych mechanizmach adaptacji i znieczulenia.
Człowiek potrzebuje od czasu do czasu doświadczyć tego naturalnego stanu
wyzwolenia duchowego. Często sięga wtedy po sztuczne sposoby uwolnienia,
czyli po papierosy, alkohol czy narkotyki. Nie wie, że używki hamują
wytworzenie tych substancji w organizmie, których obecność warunkuje ów
błogostan. Przecież syndrom abstynencki czyli głód narkotyczny,, straszne
bóle "łamania", występujące u narkomanów
to nic innego jak wynik
stłumienia produkcji wewnętrznych analgetyków!
Jeden z narkomanów po opanowaniu autoregulacji, zaczął ją stosować w celu
wywołania u siebie euforii bez użycia narkotyków. Wkrótce mógł wyzwolić
się z nałogu. To samo doświadczenie przeprowadzono z alkoholikami, którzy
pod kierunkiem lekarza, wywoływali za pomocą autoregulacji stan
oszołomienia. A ściślej stan komfortu psychicznego, wióry w siebie,
wewnętrznego luzu, dobrego nastroju, towarzyszącego im zazwyczaj w stanie
upojenia alkoholowego. W ten sposób stymulowali produkcję endomorfin, co
pozwoliło uwolnić się od zgubnego nałogu. Doświadczenia te stały się
podstawą oryginalnej metodyki leczenia alkoholizmu metodą autoregulacji.
Uczucie wyzwolenia wewnętrznego doskonale wyraziła aktorka Ludmiła
Kasatkina. Na spotkaniu zorganizowanym w lutym 1988 roku doświadczywszy
stanu autoregulacji powiedziała:

Przez tyle lat dążyłam do tej swobody, l w końcu ją osiągnęłam!

A co to za swoboda?
zapytał ją wtedy Michaił Ulianow.

Widzisz Misza, wszyscy na mnie patrzą, a ja stoję z wyciągniętymi
rękoma, jak ptak, w takiej swobodnej pozycji i jest mi wszystko jedno!
Umiejętność autoregulacji przydaje się bardzo ludziom teatru. Aktorom
pomaga wcielić się w rolę,
W naszych czasach człowiek szczególnie potrzebuje odzyskania wiary w
siebie i we własne siły. Codziennie słyszymy bowiem o zagrożeniach wojną
atomową. Katastrofą ekologiczną. Nieubłaganym pochodem AIDS. Wszystko to

chcemy czy nie
odkłada się w naszej podświadomości, w komórkach pamięci
i stamtąd prowadzi swoją niszczycielską działalność. Tracąc wiarę w jutro,
człowiek staje się niespokojny, nerwowy, pozbywa się naturalnej zdolności
mobilizacji sił w momencie zagrożenia.
Oto jeden z charakterystycznych przykładów. Kobieta, która całkiem
niedawno występowała w telewizji w grupie osób, kończących kurs nauki
autoregulacji, po katastrofie samochodowej znalazła się w szpitalu na
oddziale urazowym. Lekarzy uprzedzono, że chora jest zdolna obchodzić się
bez leków znieczulających. Cała w gipsie i bandażach, z cierpiącą miną,
nie zgadzała się jednak w żaden sposób na wywołanie stanu autoregulacji
dla pozbycia się bólu:
"Nie mogę, nie potrafię. Róbcie zastrzyki! W
końcu wyraziła zgodę, ale pod warunkiem, że lekarz, który uczył ją
autoregulacji
będzie stal obok. Stanął. Pacjentka w mgnieniu oka
wywołała u siebie właściwy stan, po kilku chwilach ból minął a ona sama
przeobraziła się, otworzyła oczy, chwyciła za lusterko i... zaczęła
poprawiać urodę!
Moja refleksja: oto do czego przyzwyczailiśmy się:
obok nas bezwzględnie
musi znaleźć się jakiś kierownik czy naczelnik! Przestaliśmy bowiem
wierzyć w siebie... Tę wiarę trzeba wzmacniać wszelkimi sposobami. Pomoże
nam w tym autoregulacja
specyficzne narzędzie kształtowania siebie.
Reasumując: w czym tkwi istota tego szczególnego stanu, który wywołuje
autoregulacja? Jest to
moim zdaniem
głęboki związek duszy z ciałem. To
połączenie ducha z materią, więź psychiki z fizjologią w sanskrycie nazywa
się "joga" co znaczy związek, więź.
Punkt oparcia
to więź wewnętrzna. Opanowawszy ją, można wywoływać u
siebie procesy odnowy wyprzedzając krytyczne momenty obciążenia i
przemęczenia. Zechcesz, by ręce stały się lżejsze
są, szybujesz nimi;
chcesz poprawić oddech
już oddychasz lekko i swobodnie; zapragnąłeś, by
w czasie upału stało się nieco chłodniej
oto odczucie upału mija,
postanowiłeś się uspokoić
masz spokój.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Między snem a jawą
W tym specyficznym stanie wszystkie systemy mózgu są jakby odblokowane,
gotowe do nowego przełączenia się w zależności od komendy
czyli
wskazówki woli. Człowiek czuje wtedy wewnętrzną, przyjemną pustkę,
odosobnienie od świata i od siebie, równowagę duchową i fizyczną.
Nie ma rzeczy ważnych i mniej ważnych. Chce się trwać i wypoczywać nie
reagując na nic.
Ta przyjemna równowaga jest stanem, w którym dusza i ciało wypoczywają, l
w tym czasie organizm wykazuje zwiększoną gotowość do realizacji każdego
pragnienia, reaguje na każdy wysiłek woli. Zażyczyłeś sobie np. odbyć
przejażdżkę na rowerze lub popływać w rzece
nagle ręce i nogi włączają
się w ruch, odpowiednio zmienia się rytm oddychania i praca serca, czujesz
nawet wiatr, wiejący prosto w twarz. Dookoła siebie czujesz wodę. Nawet
ptaki mogą ćwierkać na wyrosłych nie wiadomo skąd drzewach...
W tym specyficznie naturalnym stanie możesz wysiłkiem woli przełączać
wewnętrzne procesy organizmu. To naprawdę jest możliwe! Taki szczególny
stan świadomości (a dokładniej psychiki, a jeszcze ściślej
stan
psychofizjologiczny) jest znany od dawna pod nazwą "hipnozy".
Jednakże my zajmujemy się autoregulacją
czyli tym, w jaki sposób
człowiek może opanować ten stan samodzielnie. W celu realizacji własnych
pragnień, a nie komend, wydawanych przez hipnotyzera.
Chociaż
podłoże mechanizmu hipnozy i autoregulacji jest identyczne!
Udowodniłem ten punkt widzenia praktycznie tym, że tysiące ludzi uczą się
nowej metody autoregulacji za pomocą sugestii hipnotycznych. Cała różnica
między hipnozą a moją metodą polega na tym, że do wywołania stanu hipnozy
konieczny jest hipnozyter. Zaś przy autoregulacji człowiek sam kontroluje
i kieruje swoimi procesami hipnotycznymi. Za pomocą autoregulacji człowiek
jest w stanie robić ze sobą to wszystko, co wykonywałby kierowany przez
hipnotyzera
tyle, że sam sobą kieruje.
Przypomnijmy raz jeszcze, jak to siedzimy w chwili zmęczenia, osowiali
wpatrując się w jeden punkt. Wtedy w głębi naszego mózgu zachodzi proces
przemieszczenia energii z miejsc bardziej napiętych do mniej napiętych.
Mózg odpoczywa i regeneruje swoje siły. W chwilach zmęczenia ta reakcja
mózgu następuje samoczynnie, bez udziału naszej woli. Autoregulacja
umożliwia świadome włączanie tej obronno-regenerującej reakcji mózgu.
Dzięki opanowaniu tej metody stajemy się zdolni w odpowiednim czasie
wyprzedzać uczucie zmęczenia, chronić system nerwowy przed nadmiernym
obciążeniem, czyli dbać o zdrowie i należytą kondycję
Objawy szczególnego stanu neutralnego pojawiają się za każdym razem, gdy
działalność mózgu "przełącza się" z jednego systemu pracy na drugi. Na
przykład, przed samym zaśnięciem albo rankiem, w momencie przebudzenia

znajdujemy się w takim stanie pośrednim, kiedy już nie śpimy, ale jeszcze
nie zupełnie przebudziliśmy się. Ten stan pośredni między snem a
przebudzeniem najbardziej sprzyja autosugestii. Ma on wartość
uzdrawiającą, psychoterapeuci zalecają nieraz pacjentom, by nauczyli się
odróżniać ów stan i potem wykorzystywać go w celu autosugestii.
Autoregulacja znakomicie ułatwi takie działanie.
Stan "między snem a jawą" jest doskonale znany w hipnologii.
Charakteryzuje się nim pierwsze, wstępne stadium hipnozy, kiedy pacjent
odczuwa lekką senność, oszołomienie i gotowość do podporządkowania się
głosowi oraz działaniom hipnotyzera. To jeszcze nie jest hipnoza
ale już
gotowość do stanu hipnotycznego: psychika i organizm pacjenta zaczyna być
całkowicie podporządkowany komendom z zewnątrz. , Z punktu widzenia nauki
stan neutralny można przedstawić następująco, wyobraźmy sobie, że
zazwyczaj w mózgu nieprzerwanie trwa konfrontacja konkurujących ze sobą
sygnałów: widzę przedmiot, dotykam go, słyszę dźwięk przy postukiwaniu i
tak dalej. Sygnały te, pochodzące z różnych analizatorów (wzroku, słuchu)
albo rejestrują postrzegany przedmiot, albo go odrzucają. Jeśli któryś z
analizatorów nie potwierdzi sygnałów innego, ale na przykład zaprzeczy mu
(powiedzmy, że palec przechodzi przez szklankę jak przez pustą
przestrzeń), włączają się wtedy inne, dodatkowe układy analizatorów,
sprawdzające wzajemnie swoje dane. Mózg eksperymentuje. Tak wygląda
uproszczony model zwyczajnej pracy naszego mózgu.
W stanie neutralnym nie występuje analiza. Wszystko, co nas otacza,
nabiera takiego samego znaczenia. Psychika człowieka została
podporządkowana gotowości postrzegania rzeczywistości z określonego,
zaprogramowanego punktu widzenia. Na przykład człowiek w stanie
hipnotycznym otrzymał od hipnotyzera komendę, że wszystko co go otacza,
jest koloru różowego. W jego organizmie nie występują żadne sygnały
przeciwstawiające się. Zasadę ich konkurencyjnej konfrontacji zamieniła
zasada podporządkowania otrzymanym wytycznym. Wszystkie analizatory
przełączyły się na jeden kierunek
fazę, przestrojoną na jedną falę: mózg
wybierze z ogromnej liczby sygnałów tylko te, które potwierdzają i
realizują przyjętą komendę: że cały świat jest różowy. Inne sygnały
ulegają zablokowaniu.
Wyobraźcie sobie teraz, że w chwili uogólnienia komendy
z całego
różnorodnego, nieskończonego świata wewnętrznego człowieka intensywnie
syntetyzuje się informacja, skierowana tylko na jeden, zadany temat. Z
blokadą wszystkiego, co temu przeszkadza. Ten ukierunkowany stan, w którym
zamiast wielu konkurujących ze sobą ognisk pobudzenia
w strukturze kory
mózgowej formuje się jednokierunkowy mechanizm organizacji działalności
psychicznej nazywany fazą albo stanem fazowym. Tak, na przykład, zakochany
młodzieniec, cokolwiek robi, o czymkolwiek myśli
wszystkie jego myśli i
tak skierowane są na obiekt uwielbienia!
Wywołanie niezbędnej fazy, w której ulegają mobilizacji wszystkie siły
organizmu
jest możliwe jedynie poprzez stan neutralny.
Fainę G., która opanowała autoregulację, poproszono, by wywołała u siebie
specyficzny stan, w którym będzie wzlatującym ptakiem. Tylko przez jedną
minutę! Faina siedziała na krześle. Osiągnąwszy stan "wzleciała": ręce
przesunęły się na boki lekko i płynnie. Twarz stała się zachwycająco
piękna (w ogóle w stanie autoregulacji spada napięcie nerwowe i twarze
kobiet odsłaniają zdumiewającą urodę!) Jej oddech stał się harmonijny, co
dało się zauważyć po zgodnym rytmie piersi, tułowia i rąk. Nagle kibić
Fainy gwałtownie się wygięła, ramiona zamachały, jedno
w górę, drugie

w dół, a potem ręce opadły. Odetchnęła spokojniej, otworzyła oczy. Kilka
sekund siedziała nieporuszona, po czym doszła do siebie, uśmiechnęła się i
powiedziała:

Jak wspaniale! Tak cudownie jeszcze nigdy nie było! Wzgórza pode mną, i
stogi siana, takie maleńkie. Nic nie musiałam wymyślać, obraz powstał
sam...
Opowiadając doznania Faina trzyma ręce jakoś dziwnie, nieruchomo na
kolanach, dłonie wygięte w bok, jak u gryfa.

A to co?
pytam wskazując na jej ręce.

Co to?
drgnęła, zbladła, potrząsnęła rękami, roztarła dłonie. Tego
sobie "nie zadałam", one same się tak ułożyły!
Co się stało? Otóż ograniczenie czasu do jednej minuty, przeszkodziło w
organizacji pracy mózgu.
A oto inny przypadek. Po kursie autoregulacji przybiegła do nas jedna z
kobiet, lekarka. Była w panice:

Boję się, że mimo woli dam polecenie sercu, by się zatrzymało -a ono
posłucha! Wczoraj po zajęciach spróbowałam poeksperymentować w domu.
Wyobraziłam sobie, że jestem Szalapinem. Nagle plecy wyprostowały się, a
głos zagrzmiał basem. Całą noc trzęsłam się ze strachu, że wydam
niebezpieczny rozkaz, by moje serce się zatrzymało i ono posłucha!
Wyjaśniliśmy jej, że to niemożliwe. Z dwu powodów. Autoregulacja jest
bowiem sprawą woli, żeby wywołać autoregulację potrzeba wysiłku woli
po
pierwsze. Po drugie zaś
wszystkie negatywne idee, przeczące instynktowi
samozachowawczemu, są nieświadomie neutralizowane w procesie
autoregulacji.
Jeśli w hipnozie można za pomocą cudzej woli, działającej z zewnątrz,
narzucić wstrętne lub bolesne odczucia, na przykład oparzenia przy pożarze

to za pomocą autoregulacji wywołać coś takiego przychodzi znacznie
trudniej.
Wracajmy jednak do naszego stanu neutralnego. Tym razem spróbujmy go ująć
z punktu widzenia psychofizjologii. Wyobraźmy sobie korę mózgową.
Zazwyczaj nieprzerwanie trwa w niej konkurencja wielu ognisk pobudzenia

dominant. Te pobudzenia nawzajem neutralizują swój wpływ na przebieg
wewnętrznych, fizjologicznych procesów organizmu. Ponieważ proces myślowy
nie jest skrępowany procesami fizjologicznymi
możemy podejmować twórcze
decyzje. Procesy psychiczne są jakby autonomiczne, przebiegają swobodnie,
niezależnie od procesów fizjologicznych. Tak dzieje się normalnie.
Stan neutralny to całkiem inna sprawa.
Podczas niego kora mózgowa jest "zrelaksowana". Dlatego nawet najmniejszy
wysiłek woli pobudza aktywność mózgu, rozprzestrzeniającą się na wszystkie
strefy. Wpływ tych stref zależy od treści wskazówki psychologicznej:
zasugerowałeś, że chcesz śpiewać jak Szalapin
włączają się struktury
mózgu, związane ze śpiewem. Zasugerowałeś coś innego -aktywizują się inne
odcinki mózgu. To zjawisko nazywamy logiczną aktywnością dominant albo
kierowanym stanem fazowym.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Podleczysz się sam!
W końcu lat siedemdziesiątych po ukończeniu Dagestańskiego Instytutu
Medycznego pracowałem jako lekarz internista w miejskim szpitalu w
Machaczkale. W tym czasie zajmowałem się syntezowaniem procesów
akupunktury i hipnozy. Wtedy właśnie odkryto nowy, wcześniej nieznany
nauce fenomen: reakcję punktów akupunktury można było włączać bez
bezpośredniego bodźca fizycznego! Zwykle czyniono to za pomocą igły, prądu
elektrycznego, masażu laserem czy innych narzędzi. Okazało się, że można
oddziaływać na punkty sugestią hipnotyczną, wyjątkowo skuteczną.
Zazwyczaj podczas wykonywania akupunktury, kryterium trafienia igły w
punkt stanowi zespól charakterystycznych odczuć pacjenta: łomotanie,
rozpieranie, osowiałość, ciężkość, ciepło, czy przebieganie prądu
elektrycznego. Te odczucia nie powinny mieć charakteru miejscowego (pod
samym końcem igły można odczuwać po prostu ból)
ale odrzutowy,
promieniujący, przypominający działanie prądu.
Odczucie prądu podczas zabiegów akupunktury powinno być bardzo wyraźne. Na
przykład przy leczeniu zapalenia rdzeniowych korzonków lędźwiowych
kręgosłupa często wykorzystuje się punkt w okolicy pośladka "Chuań-tjao".
Przy dokładnym trafieniu w niego "bije" na całym odcinku nerwu kulszowego,
jak sznurem po nodze: od miejsca ukłucia aż do pięty, a nawet od palców
nogi. Wtedy zdarzają się cudowne efekty akupunktury.
Pamiętam, że w gabinecie, w którym przyjmowałem, było bardzo ciasno.
Chorzy rozdzielili się więc na dwie grupy
żeńską i męską. W skład grupy
żeńskiej wchodziły przede wszystkim staruszki. Cały gabinet babć. Dziś
wyleczysz im korzonki, jutro przyjdą z bólem zęba. Będą ciągle
przychodzić. Dla kontaktu z ludźmi, dla towarzystwa. Dla mnie
kiedy
wejdę w trans
znika pojęcie wieku. Komuś trzeba wkłuć igły, kogoś
wprowadzić w krótką hipnozę. Mówię do babulki:

Droga moja, tutaj cię odremontujemy i uczynimy jak nową. Odmłodzimy!
Babcie siedzą zadowolone niczym uczennice w szkole. Zaprzyjaźniły się ze
sobą. Któraś w czyjejś potrzebie chodzi do rady narodowej, inna załatwia
nowej przyjaciółce sprawy emerytalne. Mówi jedna z nich:

Wracam po seansie do domu. Sąsiadki, moje rówieśnice jak zwykle siedzą
na ławkach. A mnie tak lekko! Po prostu chce mi się obok nich przelecieć!
Kiedyś w podręczniku jogi przeczytałem wskazówkę, że aby pozbyć się, bólu
głowy, należy wywołać uczucie ciepła w odcinku poniżej kolan. Tak.
przecież w tej strefie znajduje się znany cudowny punkt Izu-sań-li! Ten
punkt wykorzystuje się przy leczeniu prawie stu chorób. Ogólnowzmacniające
działanie tego punktu jest szeroko znane. Jak głosi legenda -Chińczycy raz
na pół roku, podczas nowiu, przypalają go profilaktycznie piołunowym
papierosem. Ten punkt jest rzeczywiście ważny przy bólach głowy. Jeżeli
tak
byłoby celowe sugerować choremu w hipnozie wywołanie w tym punkcie
odczucia prądu.
W ten sposób zaczęła powstawać metoda hipnotycznego oddziaływania na
punkty odruchogenne, przewidziane do wykorzystania jako aktywne, pośrednie
ogniwo między korą mózgową człowieka a wewnętrznymi narządami jego
organizmu. Pracując jednocześnie w dwóch dziedzinach, w terapii odruchowej
i hipnozie, doszedłem więc do ich syntezy jakościowej.
Publicysta W.A. Agronowski, zapoznawszy się z moją metodą, zwaną sygnalną
terapią odruchową, tak ją opisał:
"...Alijew przeprowadzając w klinice kolejny seans hipnozy leczniczej,
postanowił sprawdzić pewną ideę od dawna "chodzącą" mu po głowie. W tym
celu odczekał, kiedy chorzy pogrążyli się we śnie, dał każdemu z nich
flamaster, wydając jednakowe polecenie:
Czujecie, jak od palców nóg do
góry idzie energia, przypominająca słaby prąd. Ta energia leczy waszą
chorobę. Rysujcie flamastrem drogę którą ona przebiega! Rysujcie!"

zamarł w oczekiwaniu, ciekaw, co chorzy uczynią. A oni, po prostu zaczęli
rysować flamastrami linie na skórze. Kiedy Alijew obejrzał je dokładnie,
nie mógł uwierzyć swoim oczom: linie idealnie zgadzały się z punktami
akupunktury! Przy czym u każdego chorego "zahaczały" dokładnie o te
punkty, które "odpowiadały" jego chorobie! Ten, kto
przypuśćmy
miał
wrzód żołądka, rysował według punktów, nakłuwanych właśnie przy tej
chorobie. Ten zaś, kto cierpiał na zapalenie korzonków, zaznaczał punkty,
zwykle pobudzane przy zapaleniu, A wszystko to
zwróćcie uwagę

przebiegało we śnie! Ludzie, którzy wykonywali jego polecenie, nie mieli
pojęcia o istnieniu atlasu akupunktury i nigdy nie byli leczeni igłami...
Innymi słowy
Alijew mógł posadzić przed sobą dziesięć, sto, albo tysiąc
osób, uśpić tych, którzy są podatni na hipnozę, potem "przepuścić" przez
nich "prąd" i na tym uważać swoją misję za skończoną, przynajmniej do
momentu, kiedy przyjdzie pacjentów budzić. Ludzie sami się zdiagnozują (i
to bezbłędnie, bo kierunkowskazem jest chory narząd
a on nigdy się nie
myli! (i sami się podleczą) przy tym z solidnością, o jakiej nie śniło się
lekarzom!)

Słuchaj mojej komendy!
wykrzykiwałby Chasaj Alijew stojąc przed
mikrofonem na jakimś stutysięcznym stadionie. Do seansu... gotuj się!
Prąd...!
Już słyszę śmiech oficjeli z urzędowych gabinetów, gdy Alijew zgłaszał się
do nich z tym "numerem"..."
W przytoczonych przykładach działała autoregulacja. Naturalnie
na razie
włączana przez hipnotyczną reakcję organizmu automatyczna, odruchowa.
Kierowana autoregulacja pojawiła się nieco później, kiedy
lotnik-kasmonauta A.G. Nikolajew zaproponował, bym pomyślał nad tym, co
zrobić, by dla włączenia punktów nie trzeba było hipnotyzować kosmonautów
na odległość, przez systemy łączności. Jak nauczyć kosmonautów
samodzielnie włączać u siebie punkty leczniczo-wzmacniające?
W klinice, na kolejnym seansie psychoterapii prądem zaproponowałem jednemu
z pacjentów, by odtworzył z pamięci doświadczone przed chwilą odczucia.
Kiedy pacjent usiłował skoncentrować się na tym zadaniu, nieoczekiwanie
dla samego siebie (dla mnie też!) ponownie popadł w sen hipnotyczny,
podczas którego realizowały się pożądane reakcje. Pomyśałem, że
opanowawszy autohipnozę, mógłby nastawić się on na wywołanie nie tylko
odczuwania prądu, ale także innych reakcji organizmu.
Moja decyzja była słuszna. Wystarczyło rozdzielić dwa stadia: przyjęcie
komendy oraz jej automatyczną, odruchową realizację przez organizm. Dzięki
temu podziałowi przestała bowiem istnieć sprzeczność, hamująca
świadomie-wolicjonaIną autoregulację. Wykorzystując właściwie autohipnozę,
człowiek nie staje się po prostu "śpiącym robotem", ale zachowuje swobodę
twórczej realizacji zadanych poleceń. Zamiast poleceń hipnotyzera może
także wykorzystywać swoje własne wskazówki.
Pozostaje tylko nauczyć go kierowanej autohipnozy.
Z początku było tak: hipnotyzowałem pacjenta zwykłymi, klasycznymi
metodami. W hipnozie sugerowałem, że teraz sam może w odpowiednim momencie
z łatwością wprowadzić się w stan hipnotyczny. I posługując się nim zdolny
jest realizować własne cele. Należy wyobrazić je sobie w formie obrazu
żądanych zmian w organizmie, bezpośrednio przed włączeniem reżimu
autoregulacji.
Dla ułatwienia włączenia samodzielnie wywoływanego stanu hipnotycznego,
dodatkowo sugerowałem pacjentowi, że autohipnoza nastąpi automatycznie.
Wystarczy, że policzy w myśli do pięciu patrząc w jeden punkt
i
przebudzi się w dokładnie ustalonym momencie.
Ta metoda opanowania świadomie-wolicjonalnej autohipnozy jest znacznie
dostępniejsza dla pacjenta, niż np. system treningu jogi, oparty na
opracowaniu określonych, nieruchomych pozycji i specjalnych sposobów
oddychania oraz koncentracji uwagi
co nie każdy jest w stanie opanować.
Po około dwu-trzech powtórkach takiego kursu około 30 procent pacjentów
utrwala sobie nawyk autoregulacji do tego stopnia, że potrafią posługiwać
się nim przez wiele lat. A nawet samodzielnie go rozwijać.
Tak wygląda
w skrócie
podstawowa zasada uczenia się autoregulacji za
pomocą hipnozy. Mnóstwo niuansów i ważnych elementów tego procesu
pozostaje w zakresie profesjonalnej kompetencji lekarza-specjalisty.
Przypominam, że uczenie przy pomocy hipnozy nie jest niczym nowym. Tak na
przykład, hipnozę stosuje się już dawno przy intensywnym opanowaniu
profesjonalnych nawyków. Czytaliśmy, że w Paryżu utworzono laboratorium, w
którym w ciągu pięciu czy sześciu godzinnych seansów
można nauczyć się szybkiego pisania na maszynie, prowadzenia samochodu, a
teraz opracowuje się tam nawet kurs kierowania sportowym samolotem! Czyż
to nie cudowne
przespałeś się pięć godzin w przyjemnym, uzdrawiającym
stanie
i lataj ile dusza zapragnie!
Dzięki hipnozie szybkość uczenia wzrasta dlatego, że cała uwaga uczącego
się jest skupiona na działaniu instruktażowym, które łatwo rozprzestrzenia
się na mechanizmy mózgowe.
Zastosowanie klasycznej hipnozy w celu nauki autoregulacji miało miejsce

jak już pisałem
na początku. Niestety
nie jest szeroko dostępne.
W tym miejscu entuzjaści treningu autogennego wykrzykną:

No i dali się złapać we własne sieci, nowatorzy! Klucz Alijewa pasuje
tylko wybranym, podatnym na hipnozę osobnikom. A nasz autotrening służy
wszystkim!
Zaraz! Zaraz! Przecież badanie osób szybko uczących się autotreningu
wykazało, że najefektywniej opanowują tę metodę ludzie, podatni także na
hipnozę! Pozostali
chociaż pragną i starają się
nie mogą osiągnąć tego
stanu. Ponadto zastosowanie autotreningu jest ograniczone i oderwane od
prawdziwego, aktywnego życia człowieka. Wyobraźmy bowiem sobie, że
człowiek pracuje w zwykłym rytmie w fabryce. A tu proponują mu, żeby się
położył, rozluźnił i ogrzał prawą nogę. To jest po prostu niemożliwe,
niewykonalne! Zaś w możliwościach autoregulacji kryją się ogromne
perspektywy rozwoju człowieka.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Przywołać właściwy obraz
Weźmy do ręki nitkę z wiszącą na jej końcu kulką. Zakryjmy oczy i
wyobraźmy sobie, że kulka zatacza koło albo kołysze się po prostej ruchem
wahadłowym. Nastąpi prosta reakcja psychomotoryczna, w której
psychomotoryczną szeroko wykorzystuje się w celu określenia stopnia palce
mimo woli powtarzać będą obraz ruchu. Tę lub podobną reakcję sugestii przy
hipnozie. Jeśli reakcja zachodzi
pacjent będzie podatny na hipnozę.
Jednakże wcześniej nie wiedziano, że jeśli pacjentowi pozwolić przez
pewien czas pozostawać w ćwiczeniu psychomotorycznym
zagłębi się on w
stan hipnotyczny. Albo jeśli zaproponować mu zatrzymanie uwagi na jakimś
obrazie i uczyni to z powodzeniem
znów może znaleźć się w stanie
hipnozy. Ten odkryty przeze mnie fenomen legł u podstaw opracowywanego
systemu przyswajania autoregulacji. Rzecz cała polega na tym, jak dla
danego, konkretnego pacjenta znaleźć ten optymalny, odpowiadający jego
stanowi psychicznemu w danym momencie kluczowy obraz, który bez trudu
utrwali i który następnie stanie się hipnogenny.
Oto i cała nauka, w której najistotniejszą rolę spełnia lekarz, jego
twórcze poszukiwania oraz cechy odkrywczego a zarazem i przenikliwego
psychologa!
Najprostszym obrazem dla większości ludzi, łatwo dającym się skontrolować
zarówno przez lekarza, jak i przez pacjenta
jest w naszym systemie
nauczania obraz wyciągniętych przed sobą rąk, które łączą się i rozchodzą.
Nie trzeba pacjentowi zasłaniać oczu, niech patrzy i podziwia jak ręce
same chodzą. Zdziwienie wywołuje dodatkowa podpora emocjonalna
lekki
efekt psychologiczny, którego energia jest niezbędna do włączenia
całościowej reakcji mózgowej przejścia w stan hipnozy. Kiedy pacjent już
osiągnął ten stan. zaczynamy mu sugerować, że teraz, przy powtórzeniu,
może wywołać ten sam stan bez pomocy z zewnątrz. A jedynie przez włączenie
wyuczonej reakcji psychomotorycznej.
Do nauki autoregulacji należy przygotować się psychologicznie. Na przykład
popatrzeć, jak to robią inni, którzy już tę sztukę opanowali. czerpać
natchnienie z ich sukcesów.
Przed ćwiczeniem pacjent powinien być odprężony, wewnętrznie spokojny i
zachowywać się tak, jakby to była zabawa, podczas której nie odpowiada się
za błędy, a wszystkie reakcje i wrażenia są szczere,
Oto system ćwiczeń, stosowanych zwykle przez lekarzy Ośrodka Autoregulacji
podczas nauki metody i podczas jej demonstrowania,

Ćwiczenie 1
Przy wykonywaniu tego i innych ćwiczeń, jak również całego cyklu nauki,
można zastosować zasadę sugestii pośredniej. Działa ona silniej niż
bezpośrednie podawanie instrukcji i wskazówek. W tym celu to, co lekarz
chce powiedzieć uczącemu się, przekazuje obecnym w taki sposób, jak gdyby
komentował procesy. Jeśli pacjent jest sam, lekarz zwraca się do niego
tak, jakby na jego przykładzie ukazywał prawidłowy dla wszystkich przebieg
procesów.
Lekarz prosi, by ćwiczący wyciągnął ramiona i trzymał je przed sobą bez
napięcia. Nie powinny one zbiegać się. Oczy mogą być otwarte. W tej
pozycji u wszystkich ręce mają tendencję przesuwania się na boki.
Zatrzymuje je jedynie stan napięcia. Uczący nie powinien napinać mięśni i
przeszkadzać rękom. Niech się rozejdą na boki. Im szerzej, tym lepiej.
Lekkie jak piórka.
Lekarz podpowiada, by nie poruszać umyślnie rękami, l nie należy sobie
niczego sugerować. Wystarczy nie przeszkadzać. Ręce pójdą same. To
automat.
Pacjent niech patrzy na ręce i analizuje, co się z nimi dzieje. To wyzwala
go z napięcia. Jeśli lekarz potrafił wyjaśnić pacjentowi istotę ćwiczenia,
a on przyjął konieczność rozchodzenia się rąk jako reakcję prawidłową

będzie pomagać sobie w znalezieniu stanu neutralności, czyli takiego,
który nie przeszkadza ruchom rąk.
A lekarzowi poprawił się nastrój i jego glos nabrał pewności. Przecież on
też nie jest wolny od emocji l Powstaje efekt wzmacniającego sprzężenia
zwrotnego.
Ręce zaczynają rozchodzić się szybciejl
Lekarz próbuje dodać pacjentowi otuchy, chwali go za zdolność koncentracji
na właściwej reakcji. Mówi, że wkrótce opanuje autoregulację. Wzmacnia
reakcję sugestiami: "Wspaniale
rozchodzą się ręce! Bardzo dobrze!
Znakomicie!"
Jeśli są przy tym widzowie, słowa lekarza mogą być skierowane do nich
oddziaływując jak silna, pośrednia sugestia. Można powiedzieć:

Spójrzcie, jak coraz szybciej rozchodzą mu się ręce, stają się coraz
lżejsze. Poprawia się samopoczucie. Z każdym ćwiczeniem reakcja staje się
głębsza!
Jeżeli w trakcie pierwszego ćwiczenia ręce jakiegoś wyjątkowo odpornego
osobnika nie rozeszły się
proponuję rozłożyć je świadomie.
Kolejne ćwiczenie przeprowadza się bezpośrednio po pierwszym.
Ćwiczenie 2
Jeżeli ręce rozeszły się
bardzo dobrze!
U niektórych pacjentów już podczas tej czynności psychomotorycznej
powstaje głęboki stan neutralny. Nawet ich oczy zaczynają się zamykać.
Jeśli pozostają otwarte
stają się nieruchome. Nie należy zachęcać do
zamykania oczu, gdyż nie zachodzi taka potrzeba.
Gdy pacjent usiłuje zrzucić narastające odrętwienie, proponuję, żeby tego
nie robił. Mówię:
Niech stan się pogłębia. Im głębszy, tym
pożyteczniejszy dla zdrowia i nauki. Tym przyjemniejszy!
Pogłębienie stanu realizuje się drugim poleceniem. Słownie formułuje się
obraz, że ręce zaczynają się schodzić, przyciągać. Temu procesowi
towarzyszą sugestie wzmacniające:
Ręce przesuwają się prędzej! Proponuje
się patrzeć na zbliżające się do siebie ręce. Widok automatycznie
poruszających się rąk zajmuje uwagę pacjenta, stwarza efekt emocjonalny,
konieczny dla rozwoju stanu szczególnego.

Ćwiczenie 3
W trakcie wykonywania dwóch pierwszych ćwiczeń uwaga uczącego coraz
bardziej się skupia na zbliżających się do siebie rękach. Tworzy się
sztuka uwagi. Ten punkt uwagi należy wykorzystać do rozwoju tworzącego się
stanu. Można wzmocnić wrażenie obrazu w ten sposób, że dłoń lekarza
znajduje się w przypuszczalnym środku zbliżenia rąk. Dalej mówi:
Ręce
wraz z tułowiem idą za moja dłonią! I cofa się, jakby przyciągając swoją
ręką uwagę pacjenta, starając się niczym jej nie zakłócić.
Jeżeli lekarz znajduje się w odległości od pacjenta, wszystko to wyraża
jedynie słowami.
Ręce i cały tułów pacjenta "pociągnęło" naprzód. Powstała silna
emocjonalna podpora! Tułów przesunął się! (l jak po tym można nie
pogłębiać swego stanu!) Kiedy tułów przesunął się do przodu skłaniając się
za dłonią lekarza, reakcję nasila się wzmacniającymi replikami:

Wspaniale, teraz zawładnie pan swoim organizmem. Ma pan doskonałe
samopoczucie, znakomitą pamięć, uwagę i jasność umysłu, znakomicie pan
sypia! Ciągnie pana do przodu, nogi same się przesuwają! (Proszę zwrócić
uwagę, że lekarz stosuje ten zabieg w celu psychoterapeutycznym,
szczególnie w tej części ćwiczenia, przy której obserwuje się u pacjenta
zwiększoną reakcję na sugestię). Nogi pacjenta jakby chciały oderwać się
od podłogi i
przy dobrej reakcji
wykonują kroki do przodu.
Jeśli
przy niedostatecznie pogłębionym stanie nie zachodzi oczekiwana
reakcja
można przerwać ćwiczenie i przejść do kolejnego. Ale można
również powtarzać to samo kilka razy. dopóki nogi nie przesuną się, a
wywołany stan się nie pogłębi za pośrednictwem wykonanego ruchu.

Ćwiczenie 4
Kiedy już uczący przesunął się do przodu, lekarz sugeruje, że teraz tułów
zacznie skłaniać się w przeciwną stronę
do tyłu. Przy czym lekarz może
swoją dłoń zbliżyć do pacjenta, jakby naciskając, popychając go na
odległość
w celu wzmocnienia obrazu. Jego dłoń, oczywiście nie wydziela
przy tym żadnego mistycznego czy magnetycznego promieniowania. Gest jest
silnym narzędziem oddziaływania na najgłębsze pokłady psychiki ludzkiej.
Tułów pacjenta zaczyna skłaniać się do tyłu. Lekarz podchodzi do niego i
asekuruje, by nie upadł.

Ćwiczenie 5
Kiedy tułów przesunął się do tyłu, lekarz musi wykazać całe swe
psychologiczne i pedagogiczne mistrzostwo. Informuje pacjenta, że jego
ciało zgina się do tyłu a kręgosłup
jak elastyczna struna
"wędruje"
coraz niżej, ciągnąc do pozycji "mostka"! Ciało pacjenta zaczyna się
naprężać. Jeśli pod wpływem dodatkowych sugestii zgina się coraz bardziej

sukces!
W tym miejscu zaczyna się ukierunkowaną, intensywną naukę:
Teraz możecie
sami wywołać głęboki stan specjalny, potrzebny do osiągnięcia
autoregulacji. Siedząc, stojąc, leżąc, w hałasie i ciszy, w każdych
warunkach możecie natychmiast włączyć u siebie pożądany stan i wykorzystać
go do wypoczynku, nastrojenia się do pracy, poprawy samopoczucia i w
innych celach. Z każdym następnym ćwiczeniem stan się pogłębia i sprzyja
poprawie ogólnego samopoczucia. Przed wyjściem z niego zawsze czuje się
świeżość w całym ciele i jasność myśli!
Trwa psychoterapia: każda sekunda znajdowania się w stanie autoregulacji
jest na wagę złota!
A oto kilka innych wariantów form sugestii:
W stanie autoregulacji
poprawia się stan całego organizmu. Wszystko, co przedtem nie było w
porządku
dochodzi do normy. Takie jest prawo natury. Jakiegokolwiek
zadania się podejmiecie
wszystko prowadzi do poprawy zdrowia!
Albo: Wyjście ze stanu autoregulacji powinno następować zawsze z
odświeżoną głową! Jak po zimnym prysznicu ! Ściślej mówiąc, najpierw
sauna, a potem zimny, orzeźwiający natrysk! Będzie w was więcej życia!
Dalej lekarz prosi, by pacjent po kilku sekundach sam wyszedł ze stanu.
Aby przeciągnij się i wykonał kilka ćwiczeń gimnastycznych, jak po
głębokim, nocnym śnie.

Inne ćwiczenia
W zależności od sytuacji, gdy na przykład jakieś ćwiczenie się nie udało,
można wykonać inne. Nie ważne jakie, ważne
by znaleźć właściwe. Należy
wypróbować wiele programów, by trafić wreszcie na ten właściwy. Przy czym
po zastosowaniu kolejnego programu należy odczekać chwilę na oczekiwany
wynik. Czas reakcji może przebiegać różnie
od 1 do 5-3 sekund.
Najczęściej bardziej aktywnie realizują się te zaprogramowane reakcje,
które natrafiają w organizmie na ukształtowane wcześniej stereotypy.
Na przykład lekarz mówi do pacjenta:
Proszę stanąć prosto, postarać się
być zupełnie pasywnym i jakby z boku obserwować, na jaki program ciało
będzie reagować aktywnie i automatycznie. Przy tym proszę nic sobie nie
sugerować, po prostu tylko obserwować!
Gdy jakieś ćwiczenie się nie udało można spróbować wykonać inne.
Przy którymś poleceniu nogi czy ręce, ramiona lub głowa zaczynają nagle
reagować...
Potem lekarz zaczyna dawać polecenia:
Wasze ręce już nie są waszymi
rękoma. To ręce automobilisty, prowadzącego samochód. Przed nim ostry
zakręt w prawo. Popatrzmy co robią ręce. Proszę im nie przeszkadzać, a
tylko je obserwować!
Lekarz prosi, by to ćwiczenie wykonywać powoli.
Przypuśćmy jednak, że ręce nie wykonały zadania, gdyż pacjent nigdy nie
doświadczył podobnego stanu, jako że nie umie prowadzić samochodu. Wobec
tego przywołuje się inny obraz. Na przykład siatkarza, przygotowującego
się do zagrywki. Dobrze, jeśli przedtem rękom i tułowiu pacjenta nadać
odpowiednią pozycję. Wtedy efekt może być lepszy.
Można także posłużyć się obrazem tenisisty. Albo pływaka, przepływającego
wezbraną rzekę. Rowerzysty, ciężarowca, boksera, szermierza,
spadochroniarza i tak dalej.
Przy którymś poleceniu nogi czy ręce. ramiona lub głowa, a być może i
oddech nagle zaczyna reagować. Ręce na przykład, zaczynają pływać, palce
poruszają się, jakby pisały na jakiejś rzekomej maszynie. Efekty mogą być
najróżniejsze. Coś zaczęło się dziać! Z zasady reakcję wywołuje obraz
działania znany z życia codziennego.
Kiedy lekarz zauważy początek reakcji, zaczyna ją rozwijać mówiąc
pacjentowi słowa pełne zachęty, zapewniając, ze z każdą sekundą reakcja
się wzmacnia. W ten sposób sprzyja wywołaniu żądanego stanu. Następnie u
pacjenta włącza się całościowa reakcja mózgu
następuje głęboki stan
specjalny.
W końcu
wykorzystując fantazję twórczą, zdolność obserwacji i wytrwałość

lekarz znajduje pierwszy klucz stanu, w którym następuje wypracowanie
nawyku autoregulacji.
Przedstawiona zasada różni się nowym podejściem od znanej metody sugestii,
stosowanej przy hipnozie przede wszystkim tym, że zamiast wielokrotnego
powtarzania czy "wbijania" jakiejś formułki sugestii proponuje się
pacjentowi kalejdoskop obrazów w celu wywołania obrazu indukującego
(wzbudzającego), który w odpowiedzi włączy aktywną reakcję A tym samym
wywoła pożądany stan.
Jeżeli podczas treningu udały się pacjentowi pierwsze ćwiczenia, można
wywołać uczucie lotu lub inne, dające poczucie komfortu i wewnętrznej
swobody
Uczucie lotu. U pacjenta wzlatują ręce, zaczyna naturalnie oddychać.
Czasami pojawia się stan euforii.
A jeśli ręce nie reagują? Nie trzeba skupiać na tym uwagi ćwiczącego.
Należy szukać innej sugestii, która wywoła pożądaną reakcję. L
Możliwości stosowania metody autoregulacji są ogromne.
Jeśli należało znaleźć pierwszy klucz w celu wywołana początkowego stanu,
by pacjent nabył doświadczenia
to drugi klucz jest mu potrzebny do
samodzielnego wywołania tego stanu. Obydwa klucze mogą być identyczne.
Stereotyp działania (w rodzaju rozchodzenia się i łączenia rąk), który
wywołał stan pierwotny, może zostać wykorzystany do włączenia reżimu
autoregulacji. Wystarczy utrwalić kolejność czynności.
Osobisty klucz można zmodyfikować. Na przykład sprowadzić go do formy
liczenia w myśli do pięciu, przy spełnieniu warunku, że wzrok pacjenta
jest skierowany w jeden punkt. Albo liczenia do dziesięciu
przy trzech
skinieniach głowy... Wszystko jedno. W celu włączenia reżimu autoregulacji
można stworzyć dowolny rytuał, który przyswaja się w początkowym stanie
drogą sugestii. A potem już przez samodzielne powtarzanie ćwiczeń. W końcu
pacjent może go także zmienić sam, na własne życzenie. Wywołuje
autoregulacje kluczem już znanym i wydaje nowe polecenie, wyobrażając
sobie sposób działania oraz reakcję, jakiej od siebie oczekuje.
Możliwości autoregulacji rozwijają się w różnych kierunkach. Na przykład
bywa, że pacjent bez trudności wywołuje stan szczególny w pozycji stojącej
(tak, jak się uczył), ale w pozycji siedzącej już nie może tego uczynić. W
takim przypadku będąc w stanie autoregulacji powinien obrazowo przedstawić
sobie wywoływanie żądanego stanu w pozycji siedzącej.
A właściwie
po co to wszystko? Po co człowiekowi ten szczególny stan
neutralny?
zapyta Czytelnik.
W stanie neutralnym znika paraliżujący strach przed prawdopodobnym
popełnieniem błędu. Pomyślcie, dlaczego człowiek nie może przejść po
równoważni nad przepaścią, podczas gdy na ziemi zrobi to bez trudu?
Dlatego, że zbyt wysoka odpowiedzialność rozdziela uwagę między celem a
sposobem jego osiągnięcia
czyli krokiem, który w rzeczywistości jest
czynnością automatyczną. Automat blokuje się wskutek ingerencji człowieka.
Aby krok był lekki, bez napięcia
uwagę należy skupić wyłącznie na celu.
Postawiwszy sobie cel należy jakby odsunąć się na bok, nie przeszkadzać
automatom. Wówczas organizm uruchomi te reakcje, które gwarantują
rozwiązanie postawionego zadania. W stanie neutralnym każda idea nabiera
siły programu dla mózgu i rozprzestrzenia się na cały organizm.
Ponieważ w tym stanie trudno tworzyć idee i w ogóle mieć życzenia, program
należy przemyśleć przed zastosowaniem klucza do stanu specjalnego.
Schemat jest prosty: świadomość wysyła zamówienie, stan neutralny odłącza
wszystko co przeszkadza włączając zarazem wszystko co sprzyja temu celowi

ze świadomego i nieświadomego doświadczenia człowieka.
Rozpatrzmy to na elementarnym przykładzie (już zresztą przytaczanym).
Wyciągnijmy obie ręce przed siebie, ale tak, by się wzajemnie dotykały, a
przy tym były rozluźnione. Spróbujmy przedstawić sobie ideę (obraz), że
ręce rozchodzą się na boki. Nie trzeba sobie niczego sugerować. Ręce same
zaczną się rozchodzić, gdy tylko pojawi się chociażby częściowy stan
neutralny
warunek materializacji energii wyobrażenia. Poczekajcie
chwilę, nie śpiesząc się, nie troszcząc o to, czy ćwiczenie wyjdzie czy
też nie, nie zwracając uwagi na hałas, bez napięcia. Próbujcie być
neutralni, oderwani, pasywni. Kiedy tylko wystąpi element "pustki lub
odosobnienia, ręce zaczną się rozchodzić według życzenia.
Widzicie czym moja metoda różni się od znanych metod autosugestii? Nie
trzeba w napięciu "wbijać" sobie do głowy, albo nieustannie powtarzać
jakichś formułek, zaklęć. Zamiast tego na luzie dajemy zadanie, które
zostanie wykonane.
Mistrzowie jogi dają taką radę: jeśli praca nie idzie, oderwijcie się od
niej, a podświadomość podsunie potrzebną odpowiedź. Każdy może przytoczyć
męczący proces przypominania, znajdującego się na końcu języka nazwiska.
Co wtedy zrobić? Przestać myśleć na ten temat i oderwać się a potrzebne
nazwisko samo się przypomni.
W stanie neutralnym włącza się wewnętrzna "apteka" organizmu. Wszystko co
było nie w porządku
uszkodzone funkcjonalnie lub zniszczone
dąży do
odbudowy. Wystarczy kilka minut dziennie takiej nietrudnej gimnastyki
leczniczej
a za miesiąc nagromadzi się w Was tyle sił, jakbyście dopiero
co wrócili z sanatorium.
Jeżeli podczas ćwiczenia ręce nie rozeszły się, znaczy, że utrzymuje się
napięcie, czyli stosunek do oczekiwanej czynności. Występuje refleksja,
przeszkadzająca automatom w wykonaniu aktu psychomotorycznego. Spróbujcie
więc wykonać inne ćwiczenie. Na przykład łączenie rąk. Jeśli ruch nastąpi,
nie strząsajcie powstałego przy tym uczucia odrętwienia, które
sygnalizuje, że narasta stan neutralny. Jest więc wam potrzebne. Potem
mogą zacząć kleić się oczy. Nie przeszkadzajcie, niech się zamkną. Jeśli
nie, niech zostaną otwarte. Tu nie wolno robić niczego na siłę!
Czasami bywa tak; ręce poszły a potem nieoczekiwanie się zatrzymały. O co
chodzi? Po prostu wcześniej nie nakreśliliście programu, co powinno dalej
nastąpić i znaleźliście się w stanie nieokreślonym. Pamiętajcie, że w
reżimie neutralnym nie jest możliwe podejmowanie żadnych decyzji
proces
myślowy toczy się wyłącznie w normalnym stanie. Teraz wykonajmy ćwiczenia
posługując się własnym ciałem. Stańcie prosto, nogi w rozkroku na
szerokości ramion, ręce wzdłuż tułowia, swobodnie. Głowę odrzućcie nieco
do tyłu, bez napięcia. Jeśli chcecie, oczy niech pozostaną otwarte. A
teraz wyobraźcie sobie, że tułów ciągnie do przodu i postarajcie się
zapaść w obojętność, w pustkę. Nie spieszcie się! Każdy, w zależności od
stanu wyjściowego ma swój własny próg reagowania
głębię, czas pogrążania
się. Na ogół wynosi on od 1 do 3 min.
Teraz wyobraźcie sobie, że tułów ciągnie w tył. Potem w lewo, a potem w
prawo. Dalej wyobraźcie sobie, że jesteście bokserem, następnie, że
znajdujecie się na rzece, potem za kierownicą i tak dalej. Doświadczcie
różnych sposobów. Nie śpieszcie się, nie bądźcie napięci, po prostu
stójcie i obserwujcie, jak organizm reaguje na ten czy inny program. Na
któryś może reagować
poruszą się ręce lub ramiona, pociągnie nogę czy
głowę. Najważniejsze to znaleźć ten właściwy obraz, który rozpoczyna
autoregulację. A przez nią
do harmonii! W człowieku drzemie szereg
czynników świadomych albo nieświadomych, które przeszkadzają w nauce
wywoływania stanu neutralnego. Na przykład, gdy uczymy pacjenta w pozycji
stojącej, zapewniamy go, że nikt nie przewraca się podczas ćwiczenia
co
od razu pozbawia go strachu, nieświadomie przeszkadzającego w nauce. Potem
powtarzamy, że w stanie autoregulacji mózg bardziej koncentruje się, tyle,
że nie na przypadkowym hałasie czy myślach, lecz na postawionym zadaniu.
To również pozbawia napięcia.
Czasami u skrajnie wyczerpanych nerwowo i fizycznie ludzi, po pierwszych
ćwiczeniach treningowych obserwuje się zjawisko senności. A przecież przed
wyjściem ze stanu "zamawiali" oni "natrysk orzeźwiający". To ich mózg
kontynuuje gromadzenie sił
nawet po formalnym wyjściu ze stanu. W tym
właśnie tkwi siła autoregulacji
orientującej się na indywidualne
potrzeby organizmu. W takim przypadku trzeba pozostać w stanie
autoregulacji 10-15 minut by "wyspać się" jak należy. Na drugich lub
trzecich zajęciach senność już nie wystąpi.
Jeśli spróbowaliście wykonać proponowane ćwiczenie raz i drugi
i nic z
tego nie wyszło, nie martwcie się! Jutro powtórzycie je jeszcze kilka
razy. Być może z powodzeniem. Przecież zaliczyliście tekst szkoleniowy!
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Powtarzamy lekcję
Czym różni się metoda autoregulacji od zwykłego i znanego wszystkim
wolicjonalnego samoregulowania? Czy nie wystarczy wytyczyć dokładny cel i
postępować zgodnie z nim?
Po pierwsze: autoregulacja wprowadza wewnętrzną harmonię i jakby nas
wyzwala
co jest źródłem równowagi duchowej.
Po drugie: stosując moją metodę otrzymujemy do dyspozycji całościowa,
pełniejszą realizację regulowania wolicjonalnego, z podłączeniem
wszystkich potencjalnych możliwości psychiki oraz całego organizmu.
W programie należy dokładnie ustalić czas znajdowania się w reżimie
autoregulacji. Jeśli powiedziałem sobie w myśli lub przedstawiłem
obrazowo: jedna minuta
nie muszę już się pilnować! Mój
oraz każdego z
nas
zegar pracuje bowiem z precyzją budzika. Dokładnie po 60-ciu
sekundach oczy automatycznie się otworzą i powrócimy do normalności.
Skąd my to znamy? Przecież wszyscy mają tę naturalną zdolność, daną przez
naturę. Tylko należy nauczyć się posługiwać nią, opanować i rozszerzyć
rejony jej zastosowania. Stawszy się świadomie
wolicjonalną, będzie
znacznie silniejszą, uniwersalniejszą, nadającą się do stosowania w
najróżniejszych celach.
W ten oto sposób trening z pomocą autoregulacji sprzyja przyśpieszonemu
rozwojowi uniwersalnych związków między psychiką a organizmem.
Cóż to za związki?
Wiadomo, że jeśli trenujemy, na przykład, wytrzymałość na mróz poprzez
hartowanie
ta adaptacyjna funkcja organizmu w końcu wystąpi. To samo
nastąpi, jeśli będziemy trenować budzenie rankiem, o określone] godzinie.
Lecz trening, realizujący różne zadania, może zajmować nam dużo czasu. Tym
więcej, im więcej zadań sobie stawiamy. W takim przypadku autoregulacja
przyśpieszy realizację najróżniejszych zaplanowanych celów.
Zaplanowaliście słodko zasnąć po napiętym dniu pracy i przebudzić się
wypoczętym o szóstej rano. Włączcie system autoregulacji i życzcie sobie
dobrej nocy! Wyobraźcie sobie, że o szóstej rano oczy same się otworzą.
Gdy tylko o tym pomyślicie, organizm zacznie pracować według zadanego
programu. Jeśli w ten sposób potrenujecie przez kilka dni, wytworzy się
przyzwyczajenie do spokojnego zasypiania i budzenia się wypoczętym w
każdych warunkach. Włączenie programu będzie za każdym razem szybsze, by w
końcu przejść w nawyk: nie będziecie nawet musieli wywoływać stanu
autoregulacji
wystarczy tylko chęć.
To samo będzie dziać się w innych przypadkach. Dwa, trzy razy wywołujecie
żądaną reakcję (na przykład, rozgrzanie się podczas mrozu czy pozbycie się
bólu głowy) za pomocą reżimu autoregulacji
i zadziałały związki,
zachodzące miedzy waszym życzeniem a systemami wykonawczymi organizmu!
Jedne związki będą powstawały szybciej, inne wolniej. Nie powinno to
zniechęcać, cała rzecz polega na treningu.
Jeżeli jednak żądana reakcja nie następuje
pamiętajcie o trzech zasadach
autoregulacji.
Zasada pierwsza. Stan autoregulacji jest stanem równowagi między
psychicznymi i fizjologicznymi funkcjami organizmu, podczas niego
odpoczywa dusza i ciało. Jeśli dany stan nie włącza się od razu, NIE
ŚPIESZCIE SIĘ, spróbujcie jeszcze i jeszcze raz. Podczas kiedy próbujecie
wywołać stan
mózg z intensywnych wrażeń dnia przełącza się w kierunku
przez was pożądanym.
Po określonym treningu stan autoregulacji będzie włączać się od razu przy
pierwszym wysiłku woli. Być może
zadanie, które chcecie realizować przy
pomocy reżimu autoregulacji, jest dla was nowe, niezwykle lub zbyt
odpowiedzialne. Popatrzcie na to zadanie z innej perspektywy. Nie tak, jak
ogląda się szczyt przed wspinaczką, ale tak, jakbyście grali w
interesującą grę dziecięcą.
Zasada druga. W reżimie autoregulacji psychika i organizm znajdują się w
położeniu, przypominającym przełączanie szybkości w samochodzie na
"neutralną", gdy jeszcze działa energia poprzedniego momentu. A wy chcecie
ją pokonać, przełączając w określonym kierunku.
Dlatego pamiętajcie o inercji stanu wyjściowego swojego systemu nerwowego.
Pokonuje się ją głębią reżimu autoregulacji i ostrym, pobudzającym obrazem
oczekiwanego rezultatu. Na przykład, jeśli znaleźliście się w depresji,
poprawa samopoczucia nastąpi tylko wtedy, kiedy zastosowawszy wolę i
wyobraźnię twórczą, sformułujecie żądany obraz stanu aktywnego. Reżim
autoregulacji nagrodzi wasze, wolicjonalne i twórcze wysiłki
materializując je.
Dla wewnętrznej natury organizmu trzeba formułować zadanie w języku duszy,
to znaczy w najnaturalniejszym języku zamierzeń wewnętrznych. Jeden
wykorzystuje obrazy wizualne, inny woli wskazówki myślowe. Prędko
nauczycie się wyczuwać ten język, za pomocą którego nasza świadomość
porozumiewa się z nieświadomymi mechanizmami. Opanowawszy je możesz stać
się prawdziwym PANEM swego organizmu!
Określcie dokładnie swoje cele! Zanim wstąpicie w królestwo autoregulacji,
MUSICIE WIEDZIEĆ CZEGO CHCECIE!
W przypadku, gdy zaplanowane zadanie jest określone niedostatecznie,
głębia reżimu autoregulacji się obniża.
Zasada trzecia. Przy posługiwaniu się autoregulacją należy wiedzieć, że
istnieją zarówno zależne od nas jak i wegetatywne funkcje organizmu, Te
pierwsze można zmusić do działania jedynie wysiłkiem woli, zaś do
włączenia wegetatywnych (typu ciśnienie, termoregulacja, wydzielanie potu
itp.) trzeba wywołać obraz bodźców, odpowiadających tym funkcjom.
Tak na przykład obraz wypitej filiżanki kawy wywoła w reżimie
autoregulacji u niskociśnieniowca zwiększenie napięcia, a obraz zażytej
tabletki może usunąć atak choroby wieńcowej
jeżeli oczywiście to
lekarstwo przedtem pomagało.
W TEN SPOSÓB UAKTYWNIAJĄ SIĘ I PODPORZĄDKOWUJĄ ŻĄDANIOM WOLI INNE,
PRZEDTEM NIEZALEŻNE OD NIEJ FUNKCJE WCZEŚNIEJ PRZEŻYTE STANY, WRAŻENIA.
REAKCJE FIZJOLOGICZNE I NAWYKI.
Autoregulacja służy więc rozwojowi związków między wolą a nieświadomymi
mechanizmami organizmu.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Bez bólu
Mówiąc o fenomenach autoregulacji, w pierwszej kolejności mamy na myśli
umiejętność obniżania progu odczuwania bólu. Na przykład pozbywania się
bólu głowy, zęba czy serca. W stanie szczególnym można znieczulić
praktycznie każdą część ciała. Demonstrując efekty znieczulania w grupie
uczących się autoregulacji, ochotnicy wywołują u siebie stan szczególny i
dają organizmowi, przykładowo, następujący program: "Ręka (szczęka, ząb)
stała się nieczuła na ból, odrętwiała". Przy tym wskazane jest pogrążenie
się w stanie neutralnym jak najgłębiej, by nie przeszkadzać organizmowi w
syntetyzowaniu żądanej reakcji zwrotnej. Nie należy przy tym mieszać się
do procesu jej realizacji, nie rozmyślać jak i dlaczego odpowiednia
reakcja powinna zadziałać i jak w ogóle zachodzi znieczulenie, l czy
zajdzie? Jeśli tak ukierunkujemy świadomość
automatyczna reakcja
zablokuje się, jako, że z jednej strony automaty otrzymają zadanie typu
",,", zaś z drugiej
typu "nie",
Można, jeśli się chce, wykorzystać sprzyjające efektowi obrazy wyobrażeń
ze swojego doświadczenia życiowego. Na przykład, jak to kiedyś znieczulano
mi stłuczenie chloroetylem, albo ząb za pomocą zastrzyku. Obrazy te
odruchowo ożywiają w pamięci organizmu ślady dawnych reakcji.
A oto kilka przykładów wykorzystana autoregulacji w celach leczniczych i
profilaktycznych.
Nagromadziliśmy dostatecznie duże doświadczenie jeśli chodzi o zabiegi
chirurgiczne wykonywane z pomocą autoregulacji. Uczyliśmy pacjentów, by
sami przygotowywali się do operacji. W klinice mikrochirurgii ocznej u
profesora S.N. Fiodorowa przeprowadzany był następujący eksperyment.
Chorzy przychodzili do kliniki o piątej wieczorem. Od 7.00 do 8,30
poddawali się psychoterapii grupowej, to jest w stanie hipnozy uczyli się
autoregulacji. W następnym dniu, o 10-tej rano byli operowani.
Przy uczeniu główną uwagę poświęcano temu, by chorzy w przededniu operacji
mogli poprawić swój nocny sen, a bezpośrednio przed zabiegiem samodzielnie
zagłębić się w stan głębokiej relaksacji i drzemki.
Bardzo ważne okazało się nie tylko znieczulenie, ale także pozbycie się
strachu przed zabiegiem. Od tego w niemałym stopniu zależy stan i
zachowanie chorego podczas operacji. Przekonaliśmy się, że człowiek
postawiony na progu krytycznej sytuacji emocjonalnej (tj. tuż przed
operacją) szybciej się uczył,
Około 30-40% z ogólnej liczby chorych, których uczyliśmy autoregulacji,
już po pierwszym ćwiczeniu mogli rankiem samodzielnie zagłębić się w
potrzebny stan i przebywać w nim podczas operacji, a nawet po niej
od
trzydziestu minut do kilku godzin. Jest to bardzo korzystne dla okresu
rehabilitacji i przyśpiesza wyzdrowienie. Pozostali pacjenci albo nie w
pełni poddawali się nauce, albo nie do końca wierzyli w swoje możliwości.
Wszyscy chirurdzy, pracujący w tym dniu przy operacjach, a i sam profesor
Fiodorow zauważyli, że chorzy, którzy opanowali autoregulację, w
porównaniu do innych byli spokojniejsi w czasie zabiegu i mieli "miękkie"
oczy. Rzecz jasna
pacjentom, którzy sami wywoływali u siebie stan
relaksacji, nie podawano żadnych preparatów uspakajających ani
znieczulających.
W erewańskim szpitalu republikańskim przeprowadzono około stu
chirurgicznych operacji otolaryngologicznych z zastosowaniem
autoregulacji. Niektórzy chorzy nauczyli się kierować swoim stanem ,,, że
nawet po wyjściu ze szpitala, z własnej inicjatywy, wykorzystywali tę
umiejętność w różnych dziedzinach. Udane pokonanie stresu podczas zabiegu
upewniło ich co do pożytku z umiejętności wywoływania stanu autoregulacji,
a operacja stała się czynnikiem wzmacniającym efekt nauczania. Jeden z
pacjentów po wyzdrowieniu stosował nawet autoregulację w czasie... gry w
szachy!
Znana gimnastyczka Olga Korbut, doświadczywszy stanu autoregulacji
opowiedziała mi, że wykonując w tym stanie ćwiczenia gimnastyczne, może
prześledzić system przygotowania mięśniowego, co umożliwia doskonalenie
mistrzostwa technicznego.
Kierownik katedry chorób otolaryngologicznych Dagestańskiego Instytutu
Medycznego doktor nauk medycznych, profesor M.S. Michałowski tak określa
efekt stosowania autoregulacji.
"Pracownicy Ośrodka Autoregulacji z powodzeniem nauczyli wywoływać ten
stan u 127 chorych z różnymi chorobami otolaryngologicznymi, jak również
chorych przygotowujących się do operacji.
Wszyscy pacjenci, którzy przeszli kurs nauczania w programie obowiązkowym,
nauczyli się nie odczuwać bólu bez znieczulenia. Opanowanie nawyku
kierowania stanem psychoemocjonalnym pozwala chorym normalnie, głęboko
spać w noc przed zabiegiem chirurgicznym, bez zażywania leków. A następnie
zaprogramować stan spokoju, nieodczuwania strachu po przebudzeniu oraz
podczas operacji".
Jeden z moich przyjaciół wywoływał stan specjalny gwoli pozbycia się
siwizny, l wyobraźcie sobie
wyszło! Po miesiącu jego włosy pociemniały!
Sądzę, że zainteresuje Czytelnika rozmowa pisarza Wladimira Stolarowa z
Ludmiłą P., która opanowała metodę wywoływania stanu autoregulacji.
Kobieta ma 39 lat, jest mężatką, wychowuje dwóch synów, pracuje w
zakładzie przemysłowym jako robotnica.
Władimir Stolarow: Co Panią skłoniło do nauczenia się autoregulacji?
Ludmiła P.: Zainteresowanie metodą Na brak zdrowia raczej nie skarżyłam
się. Tyle, że pod koniec dnia pracy odczuwałam silne zmęczenie. Mimo to
zmuszałam się do wykonywania prac domowych. W.S.: Jak szybko opanowała
Pani "klucz"?
L.P.: Jeśli dobrze pamiętam, w ciągu 3-5 seansów, trwających po pół
godziny.
W.S.: Czy Pani może porównać stan poprzedni z obecnym?
L.P.: Po pierwsze byłam bardzo wybuchowa i obrażalska. Teraz, jur od 5 lat
maż nie usłyszał ode mnie ostrego słowa, l zupełnie zapomniałam, co to
takiego obrażać się na ludzi. Po drugie
byłam ponad miarę wrażliwa.
Synowie wychodzą bawić się, a ja miejsca nie mogę sobie znaleźć. Różne
głupie myśli pchają się do głowy. Teraz tego już nie ma. Autoregulacją
pomagałam sobie również w krytycznych momentach. Kiedyś upadłam,
poślizgnąwszy się na lodzie. Miałam torsje i silny ból głowy. W domu
położyłam się, wywołałam stan neutralny i wyobraziłam sobie, że z tyłu
głowy podłączono mi elektrody, by przepuścić przez nie prąd.
W.S.: A dlaczego z tyłu głowy? L.P.: Nie wiem, pewnie dlatego, że tam mnie
bolało.
W.S.: l pomogło?
L.P.: Najpierw poczułam ciepło wędrujące od karku do nosa. Potem ból
zaczął słabnąć. W ciągu nocy wywołałam ten stan ze trzy razy.
W.S.: A co z oparzeniem?
L.P.: Wiedziałam, że przy oparzeniu ulega zniszczeniu struktura skóry. A
dla jej odbudowy potrzebny jest silny dopływ krwi. Wywołałam stan
neutralny, wyobraziłam sobie cyrkulację krwi w nogach. Wtedy częściej
wywoływałam stan niż przy wstrząsie, dzięki temu nie miałam bąbli. A po
trzech dniach i zaczerwienienie przeszło. Teraz nie ma żadnych śladów.
W.S.: A ból zęba może Pani zlikwidować?
L.P.: Co też Pan mówi! Oczywiście, że nie!
W.S.: Dlaczego?
L.P.: Bo w to nie wierze.
W.S.: Ale przecież nie próbowała Pani!
L.P.: Po co, jeśli nie wierzei W.S.: Czy zdaje sobie Pani sprawę, że
brakiem wiary ogranicza Pani
swoje możliwości? L.P.: Rozumiem, ale nic na to nie poradzę, że nie
wierzę!
W.S.; Jeśli Pani opanowała klucz, czy może Pani przekazać to komuś?
Ściślej, czy może Pani nauczyć inną osobę posługiwać się nim?
L.P. Oczywiście. Nauczyłam męża. Inna sprawa, że jemu idzie gorzej.
Alijewa trzeba poprosić. Nauczyłam krewnych. Starszego syna
ma 15 lat.
Zrobiłam to bez pozwolenia Alijewa. Bardzo chciałam im pomóc.
W.S.: Do czego zdolny jest syn?
L.P.: Wchodzi w stan neutralny i tańczy młodzieżowe tańce, break na
przykład. A normalnie, w zwykłym stanie, mówi, że się wstydzi i traci
rytm.
W.S.: Czy nie zauważyła Pani u siebie jakichś nowych zdolności i
możliwości po opanowaniu klucza?
L.P.: Nie, co może zajść nowego u kobiety, która ma na głowie rodzinę?
Nie, Chyba tylko tyle, że nieraz pozbawiam bliskich bólu głowy.
W.S.: W jaki sposób?
L.P.: Wyobrażam sobie, że w koniuszkach palców czuję prąd, jak ukłucia
igiełek. Kładę prawą rękę na karku chorego, lewą zaś na czole i lekko
przechylam jego głowę w tył. Prawdą jest, że sama powinnam być w stanie.
Wtedy lepiej czuję co należy robić.
W.S.: l rzeczywiście ból ustępował?
LP.: Jeszcze nie zdarzyło się, abym nie pomogła!
Oczywiście
w sytuacjach takich, jak opisane
pojawia się inna kwestia:
czy człowiek, który opanował klucz do kierowanego stanu, może użyć go do
wyrządzenia krzywdy?
Rozmowy z byłymi pacjentami wskazują, że ludzie dobrze wyuczeni, z
utrwalonym nawykiem, mogą wywoływać u siebie najróżnorodniejsze reakcje.
Do tej pory nie było jednak przypadku, by człowiek postawił przed sobą
zadanie realizacji zła. Jestem pewien, że stan harmonii neutralizuje takie
polecenia. Jakże mogłoby być inaczej? Harmonia to szczęście, to znaczy

zdrowie duchowe. A co za tym idzie, nie zawaham się użyć wielkich słów,
ogólna humanizacja.
A oto jeszcze jeden krótki zapis z dziennika Władimira Stolarowa:
"Przyjechali goście z Tbilisi. Dwie starsze damy: Anna Grigoriewna
Owsiannikowa
była aktorka i Maria Aronowa Własowa, emerytowana lekarka.
Anna Grigoriewna zapytała autora metody kierowanej autoregulacji.

Czy Pan sam ma klucz do stanu neutralnego?

Nie mam
uśmiechnął się doktor Alijew.

Jeśli nie mam dziesięciu rubli, a ktoś prosi o nie, czy mogę spełnić tę
prośbę?

Oczywiście, że nie.

Niejeden człowiek życie poświęcił, by nauczyć się kierować sobą.
Najtęższe umysły ludzkości szukały drogi...

To znaczy, że nie szukały jej tam, gdzie trzeba.

Zgodzi się Pan
rozmówczyni nie dawała za wygraną
że nauczyć
człowieka tego w ciągu dziesięciu seansów
to brzmi niepoważnie? Doktor
Alijew zbliżył się do niej:

Proszę wstać.
Po kilku minutach Anna Grigoriewna zagłębiła się w fazę. Po pięciu
minutach samodzielnie powtórzyła ten stan, Oczy jej błyszczały.

Zrozumiała Pani?
zapytał doktor.

Tak. Dziękuję
skłoniła się Anna Grigoriewna..."
Wśród fenomenów autoregulacji można znaleźć masę ciekawych przykładów.
Mój przyjaciel (nie będę wymieniać nazwiska) zazwyczaj cierpiał podczas
urodzin i innych uroczystości, bo alkohol wywoływał u niego silną alergię.

Wyzwól mnie z tego
poprosił kiedyś.
Zahipnotyzowałem go i zasugerowałem, że żadnej alergii już nie będzie
mieć. Po paru tygodniach spotykam przyjaciela, a on prosi bym go ponownie
zahipnotyzował j "zmienił płytę". Okazuje się, że picie tak go pociąga, iż
stało się to nie do wytrzymania!
Nauczyłem go autoregulacji. Podczas pierwszej lekcji wywołał u siebie
obraz wypitego wina
i naturalnie
żadnej towarzyszącej temu alergii.
Potem wyobraził sobie, że alkohol wywołuje silną alergię wraz z
mdłościami. Reakcja włączyła się. Teraz
powiedziałem
od ciebie zależy,
czy będziesz pić czy nie. Dysponujesz instrumentem za i przeciw.
Przyjaciel okazał się człowiekiem z charakterem. Więcej nie pił.
Jeden z moich uczniów, lekarz, opowiadał, że pewnego razu jego pacjentka
na propozycję wywołania u siebie stanu autoregulacji w celu otrzymania
wrażenia przyjemnego wypoczynku
zareagowała w następujący sposób:
źrenice rozszerzyły się, oddech przyśpieszył, na policzkach pojawiły się
rumieńce i (o Boże!) zaczęła automatycznie podnosić rzekomą strzykawkę do
żyły... Okazało się, że była kiedyś narkomanką. Lekarz zasugerował jej w
tym momencie, że od tej pory uczucie przyjemności będzie niezależne od
narkotyku. Pod kontrolą lekarza kilkakrotnie powtórzyła wchodzenie w stan
autoregulacji bez czynności z rzekomym narkotykiem. Potem sama trenowała
autoregulację i po kilku miesiącach pokonała zależność od narkotyków.
Rozpoczęliśmy pracę na oddziale ginekologicznym w Republikańskim Szpitalu
Klinicznym miasta Machaczkały. Oto skrócona opinia o wynikach tej pracy,
wydana przez kierownika katedry położnictwa i ginekologii Dagestańskiego
Instytutu Medycznego, doktora nauk medycznych profesora M.A, Omarowa.
"Wszystkie poddane szkoleniu kobiety przejawiały dużą aktywność w
opanowaniu programu, dążyły do utrwalenia nawyków i samodzielnego ich
wykorzystania. U wszystkich kobiet chorych i ciężarnych stwierdzono
wyraźny efekt terapeutyczny, polegający na komforcie samopoczucia i
poprawie snu.
Metoda autoregulacji ułatwia przygotowanie ciężarnych do rodzenia".
Dla pracowników Ośrodka Autoregulacji najciekawsza okazała się właśnie
praca z kobietami ciężarnymi. Chętnie i szybko opanowują one klucz i z
zadowoleniem wypoczywają w "nirwanie". Nie bez podstaw uważa się, że
kobieta ciężarna powinna znajdować się w stanie błogości duchowej. Że nie
należy opowiadać przy niej żadnych koszmarnych przypadków czy historii.
Grupa uczonych amerykańskich z uniwersytetu w Północnej Karolinie
przeprowadziła badania, potwierdzające tę mądrość ludową. Okazało się, że
dziecko
zanim przyjdzie na świat
przyswaja pewne informacje o świecie
zewnętrznym. Kształtowanie się psychiki dziecka na poziomie embrionalnym
zależy od sposobu myślenia matki, jej stanu duchowego, przeżywanych emocji
pozytywnych i wrażeń.
Niech mnie nazwą utopistą, ale jestem pewien, że podstawową działalność
człowieka
pracę
można przekształcić w źródło jego zdrowia! Oczywiście

jeśli będzie to ulubiona praca, w której człowiek znajduje możliwość
realizacji swoich zdolności twórczych. Płynące z tego zadowolenie moralne
będzie sprzyjać ogólnej harmonii pracownika.
Jednak i obecnie autoregulacja pozwolą pracownikowi skutecznie adaptować
się do warunków działalności, zaś technologowi doskonalić proces
technologiczny ze szczególnym zwróceniem uwagi na adaptacyjne zdolności
pracowników. Wzajemne wysiłki socjologów, psychologów i medyków, jak
również innych specjalistów, zajmujących się pracą
za pomocą
autoregulacji mogą zbliżyć proces pracy do pożytecznego obciążenia
treningowego.
Myślę, że stanowisko pracy może stać się swojego rodzaju boiskiem
sportowym, a zakład pracy
fabryką zdrowia. Oczywiście
przy spełnieniu
warunku prawidłowej działalności zakładowych służb ekologicznych.
Naukę autoregulacji w zakładach pracy zwykle zaczyna się od dyrektora lub
jego zastępcy. Uczy się ich, jak pozbywać się emocji negatywnych i
nadmiernego napięcia stresogennego. Jak utrzymywać dobre samopoczucie oraz
opanować umiejętność większego koncentrowania się na problemach,
wymagających podejmowania szybkich decyzji, A także
szybszego i
głębszego zasypiania po dniu pracy. Zgodzicie się, że wszystko to w jakiś
sposób pomoże wyeliminować atmosferę nerwowości, panującą w większości
zakładów, w których z zasady właśnie szef narzuca styl pracy.
Po opanowaniu autoregulacji przez dyrekcję zajmujemy się załogą.
Przeprowadzamy dyskusję o istocie autoregulacji, układamy grafik zajęć,
przyjmując zapisy do poszczególnych grup. Pierwsze dwa, trzy dni zajęć
wypełnia psychoterapia grupowa. Kursantom sugeruje się poprawę
samopoczucia ogólnego, zmniejszenie zmęczenia, podwyższenie stopnia
zdolności do pracy, poprawę snu. Obiecuje się, że ich samopoczucie będzie
poprawiać się z każdym następnym zajęciem...
W procesie opanowania klucza sugeruje się, że stan autoregulacji jest
stanem leczniczym, w którym zaczyna działać nasza wewnętrzna "apteka".
Organizm przełącza się na fale głębokiego wypoczynku i odbudowy sił,
uzdrawiającego nastroju, człowiek odczuwa przyjemny komfort, przypływ sił
witalnych, zaczyna swobodnie oddychać, Po wyjściu ze stanu szczególnego
zaleca się wykonanie kilku ćwiczeń fizycznych, podobnie jak po
przebudzeniu. Środkami sugestii pobudza się także do zajęć gimnastycznych
i odzwyczajania się od szkodliwych nałogów.
Kursanci przygotowujący się do samodzielnego włączenia autoregulacji muszą

jak przy ważnym zabiegu leczniczym
znajdować się pod wpływem emocji
pozytywnych. Poleca się wykorzystanie klucza w celu wypoczynku, w
zależności od potrzeb organizmu. Częstotliwość stosowania autoregulacji
ustala lekarz podczas indywidualnych konsultacji, zalecając odtwarzać w
reżimie autoregulacji te obrazy i stany, które zwykle polepszają
samopoczucie (spacer po lesie, sauna, prysznic...).
W wyniku zastosowania autoregulacji u znakomitej większości pracowników
jednego z zakładów przemysłu elektronicznego nastąpiło znaczne polepszenie
ogólnego samopoczucia, charakteryzujące się obniżeniem napięcia
psychicznego i zmęczenia, ustabilizowaniem poziomu ciśnienia oraz
zmniejszeniem skarg na bóle głowy, depresje i zaburzenia snu.
Odnotowano również wyraźną poprawę klimatu psychologicznego w grupach
uczestniczących we wspólnych zajęciach i dążących do osiągnięcia tego
samego celu.
Do fenomenów autoregulacji można odnieść także znane zjawiska z dziedziny
hipnozy. Wszystko, co można zrobić pod hipnozą, da się także wykonać za
pomocą autoregulacji, bez pomocy hipnotyzera. Ta cała ogromna dziedzina
znajduje się obecnie w stadium badań.
Przy pomocy stanu specjalnego można także odtwarzać i rozwijać naturalne,
niezwykłe możliwości, obserwowane u ludzi. Przykładem niech będzie mój
przyjaciel z Armenii, Samuel Garibian, znany z fenomenalnej pamięci. Będąc
w dobrej formie zapamiętuje od razu dwa tysiące słów i może je cytować od
początku do końca, ze środka, albo od wskazanego miejsca. Tę zdolność
można rozwinąć u każdego
oczywiście w określonym stopniu.
Włączanie odpowiednich odruchów charakteryzują doświadczenia
przeprowadzane w autoregulacji. Podobnie zresztą jak i w stanie hipnozy.
Czasem mnie pytają, czy śpiew, taniec i inne wykonywane wtedy czynności
nie są tylko zwykłą imitacją? Przecież nie tak znów trudno wyobrazić sobie
siebie jako kogoś innego! Na tak postawione pytanie odpowiadam: A czy
aktor może zagrać znieczulenie podczas operacji chirurgicznej?
Ta zdolność do samodzielnego znieczulania w stanie autoregulacji jest
jakby dokumentem, potwierdzającym obiektywność fazowego stanu pracy mózgu.
Drugim potwierdzającym to dokumentem jest włączanie w stanie specjalnym
odruchów, których istnienia człowiek nawet się nie domyślał.
Przykład: neurologia zna test Babińskiego, kiedy to przeciąga się igłą po
podeszwie stopy. U dorosłych mimowolne łaskotanie wywołuje odruch zgięcia
i zaciśnięcia palców, u dzieci
na odwrót, palce napinają się i rozchodzą
na boki. Jeżeli dorosłemu zasugerować w hipnozie, że jest w wieku
niemowlęcym
włączy się u niego odruch rozczapierzania palców.
Chcę jeszcze raz podkreślić: im głębszy stan neutralny, tym człowiek
nabywa większe możliwości. Spotyka się pacjentów, którzy bardzo chcą
wywołać głęboki stan, ale nawet przy wydatnej pomocy lekarza to im nie
wychodzi. Są i tacy, którzy już natychmiast, w pierwszych minutach nauki
mogą wywołać stan i zachować tę zdolność na długi okres. Kiedy nauczysz
się pływać
nie stracisz tej umiejętności. Trzeba tylko trenować,
szlifować technikę. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że mniej
więcej sześćdziesiąt procent ogólnej liczby ćwiczących opanowuje metodę w
ciągu dziesięciu godzinnych zajęć. Z pozostałymi trzeba dłużej popracować.
Nasuwa się pytanie, czy bywają ludzie, którzy w ogóle nie są zdolni do
opanowania autoregulacji? Czy każdy może nauczyć się kierowania swoimi
procesami hipnotycznymi? Przecież mówi się, że istnieją ludzie podatni i
nie podatni na hipnozę... Sam jestem lekarzem psychiatrą i oddałem ponad
dwadzieścia lat pracy hipnozie klinicznej i eksperymentalnej. I ja sam

będąc autorem metody autoregulacji
nie posiadam klucza! Chociaż
wielokrotnie próbowałem
nie udało mi się siebie zahipnotyzować. Nie
potrafili tego dokonać także moi uczniowie. A więc?
Paradoksalność mojego przypadku tkwi nie w tym, że znalazłem się w
klasycznej sytuacji szewca, który chodzi bez butów. Po prostu dane mi raz
w młodości krótkie doświadczenie hipnozy natychmiast zostało poddane
analizie twórczej, która nieprzerwanie, do tej pory trwa i ze
spontanicznej stała się zawodową. Ot i cała tajemnica mojej odporności!
Jestem więc pechowcem w podporządkowaniu się hipnozie, aczkolwiek sądzę,
że należę do ludzi podatnych na ten zabieg.
Ciekawy przypadek obserwowaliśmy na Marinie
dziewczynie, która
pasjonowała się jogą. Przyjechała do nas z Moskwy, by wypróbować moją
metodę.
Marina w żaden sposób nie mogła wejść w stan specjalny w określonym przez
siebie czasie. Daje dwie minuty
realizuje w półtorej, daje jedną

realizuje po upływie trzech. A bardzo chciała opanować dokładny czas.
Wyjaśniliśmy jej, że półminutowe odchylenia nie mają znaczenia. Czas
trwania stanu koryguje sam mózg w zależności od samopoczucia. Bardziej
zmęczony dąży do przedłużenia stanu.

Nie!
mówi
Chcę, by wszystko było dokładne! Następnego dnia
przychodzi do laboratorium i oznajmia:

Nareszcie posiadłam dar dokładnego określania czasu bez zegarka! Wczoraj
trenowałam przez cały wieczór i, jeśli chcecie, powiem która godzina.

Proszę, powiedz
zebrali się wokół niej pracownicy laboratorium. ,

Piętnaście po dziesiątej
odpowiada Marina.
Wszyscy popatrzyli na zegarki
zgadza się!
W ten sposób bawiliśmy się pół dnia. Marina określała godzinę
zawsze
dokładnie. Ktoś zaproponował, by zdjęła zegarek.

Przecież nie mam zegarka
zaśmiała się Marina
myślicie, że przyszłam
was okłamywać?
Po kilku godzinach zbierając się do odejścia Marina zapytała:

Która godzina?
Wszyscy roześmieli się, a Marina puknęła się w głowę:

Zupełnie zapomniałam, że umiem określać czas bez zegarka. Podała
dokładną godzinę!
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Ostrożnie
Elena Polakowa, mistrzyni sportu ZSRR w tenisie, doktorantka laboratorium
psychologii opowiada:

Przyjechałam do Machaczkały z prośbą o naukę autoregulacji.
Chciałam wykorzystać ją dla sportowców, przygotowujących się do Igrzysk
Olimpijskich w Seulu. Podczas zajęć poczułam obejmujące mnie uczucie
unoszenia się w powietrzu, mimowolnie popłynęły mi łzy z oczu, oddech stał
się głęboki, równy i silny.
Następne zajęcia były wyjątkowo ciekawe. Znalazłszy się w stanie
neutralnym, zapragnęłam przedstawić "taniec ognia" (skąd nagle wzięła się
u mnie ta nazwa, oraz samo wyobrażenie tańca?) Widowisko okazało się
jak
mi potem opowiadano
nieco niezwykłe, ale piękne.
Nie mogę powiedzieć, abym była człowiekiem, pełnym wiary w siebie. Nie
lubię również występować przed żadną publicznością. A jednak w Machaczkale
przyszło mi nie tylko demonstrować znane "sztuczki" w rodzaju znieczulania
dłoni, "mostka", wykonanego między dwoma krzesłami czy "odrętwienia"
ale
i komentować swoje wrażenia tak przy niewielkich audytoriach, jak i w
ogromnych, przepełnionych salach instytutów, fabryk, szkół. Ani krztyny
zdenerwowania
tylko przyjemne uczucie spokoju i pewności, władania czymś
nadzwyczajnym i radość, że mogę ogarnąć tym wszystkich, którzy mnie widzą
i słyszą.
Od dawna interesuję się różnymi interpretacjami treningu autogennego,
medytacją i hipnozą. Żadna z tych metod nie wywołała u mnie tak silnych i
ostrych reakcji jak metoda autoregulacji. Wszędzie czuło się jakiś brak
zakończenia myśli, idei i zamiast łatwości
trudność osiągnięcia oraz
krótkotrwałość upragnionego efektu.
Wykorzystywałam metodę autoregulacji głównie dla siebie: żeby szybko
odpocząć, mocno zasypiać, kilkakrotnie likwidowałam ból zęba i głowy. Raz
zastosowałam autoregulację do kształtowania stanu psychicznego podczas
zawodów tenisowych. Udało mi się "wyciągnąć" zupełnie beznadziejny mecz,
który już przegrywałam
i zostałam zwyciężczynią.
Kiedyś zdarzył się bardzo dziwny przypadek, który skłonił mnie do myślenia
także o niebezpieczeństwach, wynikających z lekkomyślnego stosowania
metody autoregulacji. Pewnego razu przed snem, jak zwykle, postanowiłam
zastosować metodę w celu szybszego zaśnięcia. Byłam jednak tak zmęczona,
że nie chciało mi się wymyślać programu do realizacji w stanie neutralnym.
Zdecydowałam dać pełną swobodę mimowolnym ruchom rąk i nóg, wyobraziłam
sobie po prostu brak kontroli tych ruchów. Po wyjściu ze stanu od razu
położyłam się spać i zasnęłam. Rano umyłam się i weszłam do pokoju po
jakąś rzecz i nagle poczułam, że nie tylko nie mogę jej wziąć, ale nie
jestem w stanie Uczynić nawet kroku. Ogarnął mnie strach, nie mogłam
utrzymać równowagi i tak niezręcznie upadłam na podłogę, że dotkliwie się
uderzyłam. Ból od razu doprowadził mnie do przytomności, doczołgałam się
jakoś do łóżka, położyłam się i zaczęłam analizować zaistniałą sytuację.
Dobrze, że był akurat dzień wolny od pracy, nie trzeba było nigdzie się
śpieszyć. Kiedy w końcu znalazłam przyczynę tak silnego rozkoordynowania,
spróbowałam pozbyć się go znowu poprzez stan neutralny, ale się nie udało.
Dopiero wieczorem złamałam opór nieposłusznych rąk i nóg. Cały
poprzedzający dzień spędziłam w mękach, aby dobrze postawić nogę, aby
zrobić kilka kroków, z trudem, drżącą ręką podnosiłam do ust filiżankę i
kilkakrotnie prosiłam mamę, by zrobiła mi masaż. Nie będę opisywać
przerażenia rodziców, kiedy zobaczyli co się dzieje...
Po tym zdarzeniu za każdym razem dokładnie planowałam program ruchowy
przed zastosowaniem klucza do stanu kierowanego. Innymi programami nie
posługiwałam się, nie było takiej potrzeby. Ćwiczenie z odczuciem lotu
stawało się coraz bardziej powierzchowne, szczególnie po tym, jak zaczęłam
wątpić w siebie. Teraz wykorzystuję klucz do poprawy techniki uderzeń
piłki w tenisie, a i to niezmiernie rzadko".
Na czym polega stan neutralny? To coś pośredniego między czujnym snem a
jawą, takie lekkie zamroczenie. Metoda autoregulacji sprzyja momentalnemu
zagłębieniu się w ten stan, podczas kiedy w treningu autogennym,
psychomięśniowym, psychotonicznym i innych rodzajach treningów i medytacji
osiąga się go nie od razu, jest nietrwały, szybko przechodzi w sen i
wymaga systematycznych, długich zajęć.
Głębia autoregulacji bywa cechą indywidualną Nawet u tego samego człowieka
różni się w zależności od chwilowego nastroju i napięcia fizycznego,
chociaż z czasem poddaje się regulacji.
Autoregulacja odkrywa w nas także możliwości twórcze. W ostatnim czasie
pojawiła się niezwykła u mnie jasność myślenia i przekazywania myśli.
Tylko w ten sposób mogę wyjaśnić tempo, w jakim napisałam referat naukowy
na VII Międzynarodowy Kongres Psychologii Sportu, który odbył się w
Singapurze w sierpniu 1989 roku. Byłam zmuszona przedstawić swój referat
dzień po tym, kiedy dowiedziałam się, że mam go napisać, przetłumaczyć
oraz wygłosić
i to w języku angielskim! Wieczorem referat był już gotów,
a noc i ranek przeznaczyłam na tłumaczenie. Oczywiście, pomogła mi
znajomość przedmiotu oraz języka angielskiego. A autoregulacji zawdzięczam
niezwykłą wprost zdolność do pracy i koncentracji nad referatem.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
"A trzecia pieśń
pieśni pozostałe..."
Przypomnijmy, jak przeprowadza się seanse spirytystyczne. Medium poleca
obecnym położyć końce palców na brzegu talerzyka i przyzywa jakiegoś
ducha, by odpowiadał na pytania. W udanych przypadkach talerzyk zaczyna
wirować. Najprawdopodobniej poddaje się niewidocznym, psychomotorycznym
popychaniom palców uczestników seansu. Nieświadome impulsy od ludzi są
przekazywane przez palce na talerzyk, zmuszając do wirowania narysowaną na
nim strzałką w kierunku wypisanych liter. Kiedy wyraz już jakby się
układał, talerzyk
rzeczywiście
zaczyna wirować coraz szybciej. Bo
podporządkowuje się zintegrowanym, nieświadomym impulsom całego zebranego
towarzystwa.
Na tej zasadzie pracują
jak mi się wydaje
różdżkarze, szukający za
pomocą różdżki wody pod ziemią. Różdżka w ich ręku, podporządkowując się
niewidocznym sygnałom psychomotorycznym i odbijając je pokazuje, gdzie się
znajduje woda. Organizm człowieka porównać można tu do kompasu w polu
magnetycznym.
A czemużby nie? Przecież osoby z zaburzeniami wegetatywno-naczyniowymi
odbierają gwałtowne zmiany pogody jak barometr. Prawdopodobnie zespół
przyrządów, którymi posługują się bioenergoterapeuci, wykorzystuje
analogiczne zjawisko. Na przykład
używając ramki z cienkich osi znajomy
lekarz określa miejsce zaburzeń w organizmie pacjenta. Gdy zbliża ramkę do
chorego miejsca, ona zaczyna się obracać w jego rękach. To samo można
powiedzieć o obrączce, za pomocą której określa się ciśnienie krwi. Taką
obrączkę, wiszącą na nitce, trzyma się nad ręka chorego i obserwuje, o ile
odchyla się ona od oznaczonej w myśli podziałce na tej ręce. Na tym polega
cały eksperyment.
Skąd się bierze wyczucie u medium? Najprawdopodobniej w każdym z nas, w
zależności od tego, na Ile jesteśmy rozluźnieni, mózg jest zdolny łowić
niezauważalne sygnały przekazywane przez pacjenta: charakter oddechu,
różnicę wielkości źrenic, mikroreakcję na nieoczekiwany dźwięk lub
światło, stopień zahamowania podczas odpowiedzi na pytania, gotowość do
powstania i wykonania jakiegoś ruchu, poziom ogólnej pobudliwości systemu
nerwowego i tak dalej. Na podstawie nieświadomej analizy całego zespołu
tego typu sygnałów syntetyzuje się w nas jakaś ocena stanu pacjenta.
Jednak, by tę podprogową dla naszej świadomości analizę oceny zdrowia
pacjenta uczynić prawdopodobną, należy ją w jakiś sposób ukazać. Temu
celowi służą pośrednicy między naszym odczuciem intuicyjnym a analizą
świadomą: różdżka, obrączka czy ramka. Przypomina to trochę psychiatryczny
test Rorscharcha, na którym są naniesione różne, kolorowe plamy, a pacjent
odbiera je w formie bliskich mu kształtów, na przykład łabędzia, orła,
psa, czy kobiety. W ten sposób odsłania swoje podświadome życzenia.
Jak wielkie jest nasze podświadome "JA"! Zawiera doświadczenie osobiste
oraz te, przekazane przez poprzednie pokolenia, doświadczenia naszych
praszczurów oraz doświadczenia zespołowe. Zapewne i starożytne wyrocznie,
przepowiadając przyszłość, popadały w szczególny stan i za pomocą znanych
sobie sposobów "puszczały luzem" swoje podświadome "JA". W starych
księgach opisano na przykład, jak to wygłaszającemu przepowiednię
kapłanowi rozszerzają się źrenice i twarz nabiera wyrazu wyobcowania, a po
seansie wraca do normalnego wyglądu. Niczym z innego świata do
rzeczywistości. My powiedzielibyśmy, że wychodzi z reżimu autoregulacji,
pozbywszy się oszołomienia.
Jestem pewien, że niektórym bioenergoterapeutom niepotrzebne są ramki czy
obrączki, wystarczają własne ręce. Jeżeli diagnozujący znajduje się choćby
częściowo w stanie fazowym (który może włączać się u niego w wyniku
treningu lub spontanicznie, za pomocą własnych zabiegów) wtedy jego ręce
poruszają się mniej lub bardziej dokładnie w kierunku chorego narządu,
kierowane przez opisany wyżej mechanizm podświadomej oceny stanu chorego.
Dodajmy do tego doświadczenie diagnostyczne oraz reakcje pacjenta, które
mimowolnie się odsłaniają podczas manipulowania rękami
i widzimy, że
zaczyna omiatać mechanizm dynamicznej korekcji zachowania
bioenergoterapeuty. Włącza się coś w rodzaju biologicznego sprzężenia
zwrotnego. Ale
co należy podkreślić
realizuje się ono na poziomie
psychicznym, nie zaś na poziomie jakiegoś mitycznego biopola. Jak bowiem
inaczej wyjaśnić fakt, że oddziaływanie rąk praktykuje się nawet na
odległość tysiąca kilometrów, przez telewizję? Jest to psychoterapia
działaniem, z natury rzeczy najstarsza metoda terapeutyczna. Poddani jej
pacjenci faktycznie bywają uleczeni! Jeśli
oczywiście
cierpieli na
chorobę, która daje się wyleczyć za pomocą psychoterapii. Oraz jeśli są
podatni na sugestię. W trakcie takiej kuracji pacjenci mogą nieoczekiwanie
dla siebie odczuć zdenerwowanie albo rozluźnienie, coś niby ukłucia czy
też ciepło oraz uczucie chłodu, rozchodzącego się po całym ciele.
Pewnego razu wygłaszałem wykład w republikańskim szpitalu psychiatrycznym
w Rydze, podczas którego demonstrowałem lekarzom osiągnięcia współczesnej
psychoterapii. Po wykładzie kilku lekarzy nauczyło się wywoływać stan
autoregulacji. A mnie do swojego "laboratorium" zaprosił
bioenergoterapeuta. Pokazał chorych, których z powodzeniem leczył
"biopolem". Robił to tak: za pomocą galwanometru mierzył choremu różnicę
potencjałów elektrycznego oporu skóry lewej i prawej ręki. Odchylenie
wskazówki sygnalizuje, że chory jest psychicznie gotów do leczenia.
Terapeuta ustawiał chorego przed sobą i koncentrował się do tego stopnia,
że na czoło występowały mu krople potu, przesuwał ręce wzdłuż ciała
chorego, czasami zatrzymując je w pewnych odcinkach, silnie wdychał i
wydychał powietrze, potrząsając przy tym rękami
jakby pozbywał się
przejętej przez siebie choroby.
Bioenergoterapeuta zaprezentował mi pacjentkę, która bardzo mocno
odczuwała dobroczynny wpływ tych zabiegów. Wcześniej leczyła się w tej
samej klinice za pomocą medykamentów
bez powodzenia! Teraz, zadowolona i
wdzięczna, zamknąwszy oczy oczekiwała magicznych prądów.
Kiedy zabieg dobiegł końca, poprosiłem, by opisała co odczuwała.
Opowiedziała, że miejscami czuła ukłucia, potem nagle ciepło, rozlewające
się po całym ciele, a potem
gdy bioenergoterapeuta zaczął w napięciu
przesuwać rękę po jej głowie
poczuła, że głowa uwolniła się od jakiegoś
ciężaru i od razu przestała boleć. Teraz czuje się jak nowo narodzona.
Tymczasem lekarze z zainteresowaniem obserwowali nas. Jak to oceni Alijew?
Niedawno twierdził, że "biopole" to psychoterapia, inaczej mówiąc

sugestia. A podczas tego zabiegu bioenergoterapeuta nie zastosował
przecież żadnej sugestii, nie powiedział nawet jednego słowa!
Poprosiłem kobietę, by stanęła plecami do mnie i zamknęła oczy, a w
trakcie wykonywanych przeze mnie czynności komentowała swoje odczucia.
Wykonałem za jej plecami kilka nic nie znaczących gestów (by wyobraziła
sobie, że coś się dzieje) i cichutko, by tego nie zauważyła, odszedłem na
bok. Odwróciłem się nawet do niej plecami, dla większe) pewności i
zamarłem w milczeniu.
Czuję prądy!
oznajmiła pacjentka
jakaś fala
przeszła, z dołu do góry po całym ciele. Oddech staje się ciężki, a teraz
się uwalnia. Głowa robi się coraz cięższa, czuję senność. Teraz senność
przeszła, a w głowie się rozjaśniło. Kiedy znowu zbliżyłem się i
poprosiłem, by otworzyła oczy, powiedziała, że czuje się bardzo dobrze!
Lekarze, obserwujący ten zabieg zrozumieli, że u pacjentki zadziałały
nieświadomie wytyczne reakcje. Ale bioenergoterapeuta tego nie zrozumiał.
Żwawo podszedł do mnie i
jak koledze
uścisnął dłoń:

Nie pomyliłem się
powiedział
ma pan bardzo silne biopole! Ale
wracajmy do autoregulacji. Zapamiętajcie:

Stan autoregulacji to sposób realizacji celów, które człowiek sam sobie
wyznacza.

Uczący się powinien zwrócić uwagę na dwa momenty:
Pierwszy: jeżeli po jednym z czterech podanych przeze mnie ćwiczeń
poczuliście niedyspozycję, słabość
musicie ustalić jej źródła. Zwróćcie
się do lekarza. Bowiem metoda autoregulacji
jak rentgen
ujawnia stan
organizmu.
I drugi: później, kiedy nauczycie się kierować sobą za pomocą woli, nigdy
nie zapominajcie o przygotowaniu tak zwanego stanu wyjściowego,
obejmującego:
1. Czysty, jasny, świeży umysł.
2. Rześkość, lekkość ciała.
3. "A trzecia pieśń
pieśni pozostałe"
jak mówi jeden z wierszy Rasuła
Gamzatowa. Czyli Wasze indywidualne, szczególne życzenia t przykazy dla
organizmu.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Co wydarzyło się Mendelejewowi?
Największą trudność w naszej metodzie sprawia znalezienie obrazu. za
pomocą którego włącza się stan, niezbędny do opanowania autoregulacji.
Odkąd pamiętam, szukam tego obrazu.
Jak w kilku słowach wyjaśnić pacjentowi, co powinien czuć w stanie
specjalnym?
W procesie pracy obraz ten stopniowo konkretyzuje się, staje się
jaśniejszy, dostępniejszy. Kiedy stanie się zupełnie jasny, wielu potrafi
znaleźć klucz do autoregulacji,
Poszukiwania tego obrazu odbywają się w najróżniejszych sytuacjach. W tym
celu pytam swoich pacjentów, którzy już doświadczyli stanu szczególnego

co w nim jest najbardziej charakterystyczne? Do czego jest podobny? Jak to
można wyjaśnić w dwóch słowach? Bowiem
jak słusznie zauważył Kurt
Vonnegut:
"Nie jest uczonym, kto nie potrafi dziecku wyjaśnić na palcach
istoty swojej pracy".
Ludzie różnie opisują swój stan. Jeśli człowiek był nastawiony na to, że
wywoła uczucie senności, stan neutralny zabarwi się tym odcieniem. Jeżeli
nastroił się na lekkość i świeżość
będzie właśnie taki.
U debiutantów podczas pierwszych samodzielnych ćwiczeń zagłębiania się w
stan w pozycji stojącej, nierzadko występuje kołysanie ciała. Grozi tu
niebezpieczeństwo nieświadomego upadku.
Czysty stan neutralny nie występuje. Nawet kiedy człowiek chce po prostu
odpocząć w tym stanie, mimowolnie nastraja swój mózg na realizację
programu, który kojarzy się z wyobrażeniami o odpoczynku.
Kiedyś powstała myśl następującego eksperymentu: jeśli uczącym się trudno
z początku samodzielnie opracowywać programy, stosowne do różnych celów

niech spróbują w ogóle nie tworzyć żadnych programów. Poobserwujmy, co
zrobi sam organizm.
Mieliśmy pacjenta, któremu odkleiła się siatkówka. Po operacji prawie
wrócił do normy. Ale to "prawie" było jeszcze odczuwalne dla oka. Młody
człowiek przyjechał z daleka z nadzieją że pomoże mu autoregulacja. Kilka
dni opracowywał w stanie szczególnym rekomendowane zadania: samopoczucie
ogólne się poprawia, będzie lepiej widzieć, w okolicy oczu odczuwa
przyjemne przypływy raz ciepła, raz chłodu (stymulujące odżywianie narządu
wzroku)... l faktycznie sprawdzian wykazał, że wzrok pacjenta poprawił
się, jak również samopoczucie ogólne oraz nastrój.
Wyznaczyliśmy więc mu inne zadanie: nie formułować żadnych poleceń!
Spróbować być obojętnym: niech się stanie, co ma się stać. Spróbował.
Wszedł w stan niczego nie oczekując. (Nie wyobrażam sobie, jak to jest w
ogóle możliwe, ale kto tego doświadczył, utrzymuje, że jest możliwe).
Pacjent zapewniał nas później, że rzeczywiście niczego nie oczekiwał, l
nieoczekiwanie ujrzał oko.
Tak, oko! Duże, niebieskie oko... Bezpośrednio przed nim. W przestrzeni.
Ze wszystkimi szczegółami.
I w tym momencie
według jego słów
uwolnił się od czegoś (Od czego?
Przecież sam przedtem zapewniał, że czuje się po seansach doskonale!). Ale
uwolnił się. Powiedział, że poprawa, jaka nastąpiła po tym zabiegu, jest
znacznie wyraźniejsza od poprzednich!
Zygmunt Freud prawdopodobnie powiedziałby o realizacji wypartych zadań.
Zresztą
nie wiem...
Próbowaliśmy prowadzić doświadczenia z innymi pacjentami, efekty były, ale
niejednoznaczne. Tę dziedzinę należy jeszcze dokładnie zbadać. Mój znajomy
poeta powiedział, że po kilku dniach zajęć autoregulacji zauważył wyraźny
przypływ natchnienia:
Widzę, że odpowiedzi
czyli poetyckie obrazy,
szybciej przychodzą mi do głowy, jeśli w trakcie pisania odpoczywam kilka
minut w reżimie autoregulacji!
Czyż nie coś podobnego wydarzyło się Mendelejewowi, który odkrył swoją
tablicę "we śnie"? Jego mózg, nieprzerwanie pracujący nad próblemem,
wyzwolił się, syntetyzując nagromadzone wrażenia i wyodrębnił to, co
najważniejsze.
W stanie neutralnym następuje nie tylko odbudowa zniszczonych komórek
mózgu i uspokojenie pobudzonych Zachodzi również neutralizacja
stereotypów, które przeszkadzają twórczości, następuje ich uwolnienie.
Pytano mnie, czy człowiek, znajdujący się w stanie natchnienia twórczego,
nie jest przypadkiem w hipnozie?
A czemuż by nie? Przecież właśnie stan fazowy charakteryzuje się tym, że
przy niewielkim wysiłku można otrzymać duże efekty! Czyż stanu natchnienia
twórczego nie cechuje duża efektywność, znacznie wyższa od normalnego
poziomu? l czy w tym stanie, jak na skinienie czarodziejskiej różdżki, nie
przypomina się nagle wszystko co ma związek z przedmiotem, bez względu na
to jak głęboko byłoby ukryte w pamięci? l czyż w stanie twórczej ekstazy
człowiek nie jest skoncentrowany wyłącznie na tym, co stanowi przedmiot
jego działalności, nie zwracając uwagi na otoczenie?
Nabrałem was! W stanie natchnienia twórczego hipnozy nie ma i być nie
może! Twórczość warunkuje myśl wyzwolona, nie obciążona żadnym połączeniem
ze zmianami fizjologicznymi w organizmie, W hipnozie, jak wiemy, polecenia
są realizowane. Za każdym razem, kiedy człowiek pomyśli o cieple, robi mu
się ciepło, pomyśli o locie, jego ciało próbuje wzlecieć. Ta materialna
reakcja, towarzysząca myślom, sprowadza szybkość i swobodę myśli do
poziomu pracy systemów fizjologicznych i narządów organizmu.
Nawet w metodyce uczenia szybkiego czytania próbuje się odłączyć proces
czytania od towarzyszącego mu mechanizmu wewnętrznego wypowiadania słów,
mechanizmu, którego praca hamuje psychiczną szybkość czytania. A więc
dążenie do twórczości to dążenie do wyzwolenia myśli od wszelkich
mechanizmów materialnych. DIatego proces twórczy nie może być hipnozą, ale
rzeczywistym stanem rozwoju i harmonii, ukierunkowanym na poszukiwania.
Wcześniej mówiliśmy ponadto, że w hipnozie człowiek nie może myśleć! Z
tego też względu oddzieliliśmy w autoregulacji stadium twórczego przyjęcia
rozwiązania (opracowanie zadania) od stadium jego odruchowo-automatycznego
wykonania!
Mój przyjaciel, Sergiej Walentynowicz Pietuchow, doktor nauk, opowiedział
mi następującą historię. Pewnego razu, kiedy bolało go gardło, zastosował
metodę autoregulacji. Swojemu organizmowi wyznaczył zadanie: żeby przeszła
angina! l nagie wygięło go jak zawodowego gimnastyka, przykucnął, struny
głosowe napięły się, wyciągnął na zewnątrz język, oczy szeroko otworzyły
się. Nieoczekiwanie znalazł się w klasycznej "pozie lwa" z indyjskiej jogi

pozycji, którą jogowie zalecają przy leczeniu anginy
Skąd się to u niego wzięło? Przecież nie miał pojęcia o szczegółach.
Ale... Jogowie zapewniają, że prawa psychofizjologii są takie same dla
wszystkich. Prawa te były wyliczane przez jogów od tysiącleci. Być może,
organizm ma jakąś swoją logikę? l ona "wyrabia się" w reżimie
autoregulacji? A może i tak, że o "pozie lwa" Pietuchow kiedyś czytał. I
teraz ta wiedza zaktywizowała się podświadomie w jego pamięci.
Sam Sergiej Walentynowicz uważa, że z autoregulacją związana jest
przyszłość ludzkości. Mieć takiego przyjaciela i współpracownika jest -nie
kryję
wspaniale! Zwłaszcza, że koledzy
psychoterapeuci nie
rozpieszczają mnie uznaniem dla prac w tej naszej wspólnej dziedzinie.
Kiedyś zwróciłem się do leningradzkiego profesora z propozycją współpracy,
ponieważ wydawało mi się, że nasze prace zmierzają w jednym kierunku.
Profesor sugerował choremu w hipnozie poprawę samopoczucia. Poznawszy jego
doświadczenia zaproponowałem:
Czy nie zechciałby pan wykształcić u tego
chorego nawyku, przy pomocy którego mógłby samodzielnie kontynuować
leczenie? W sytuacji gdy pan byłby nieobecny, gdzieś w służbowej podróży?
Pomyślicie pewnie, że profesor wykrzyknął:
Eureka!

No, cóż
powiedział szanowny profesor
I ten kierunek ma,
prawdopodobnie, prawo znaleźć się wśród innych... I podobnie, jak inny
profesor, wygłosił mi ogólnorozwojowy wykład o znaczeniu psychoterapii w
procesie uzdrawiania ludzi...
Jestem przekonany, że autoregulacji można uczyć przede wszystkim ludzi,
którzy posiadają zdolność do samodzielnego znajdowania dziedzin jej
zastosowania. Oni pełniej realizują tak potencjalne możliwości własne, jak
i metody autoregulacji.
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Jak tabletka zdrowia
Grupa pacjentów czeka na kurs autoregulacji. Chorzy i zdrowi, w różnym
wieku. Powinienem im wyjaśnić, czym jest ta metoda. Nauczyć posługiwać się
nią. Aby potem to, czego się nauczyli, nie zawisło w powietrzu. Często tak
bywa, że człowiek kończy kurs, a potem brak mu motywacji i wszystko
zmarnowane... Tak jest np. z zajęciami gimnastycznymi, z jogą, z
autotreningiem, z językami obcymi oraz wielu innymi umiejętnościami.
Siedzi grupa. Debiutanci. Powinni być nie tylko leczeni, ale i opanować
nawyki, pożyteczne dla zdrowia.
Dagestański Ośrodek Autoregulacji jest zakładem nowego typu, w którym obok
leczenia uczymy i rozwijamy pacjentów. Człowiek powinien wychodzić od nas
nie tylko podkurowany, ale też wyedukowany, jak później utrzymywać dobrą
kondycję. Nauczamy więc ich metody autoregulacji.
Powtarzam: jest ona pożyteczna we wszystkich dziedzinach życia i
działalności. Dlatego nasz zakład jest ośrodkiem, centrum, a me na
przykład oddziałem w klinice czy szpitalu. Tam pracują lekarze,
wykorzystujący do leczenia chorych autoregulację łącznie z innymi metodami
terapeutycznymi. Tutaj, w Ośrodku Autoregulacji specjaliści muszą być
także psychologami, pedagogami, socjologami, a nawet filozofami
co
zresztą mieści się w moim przekonaniu
w działalności lekarza, w systemie
jego pracy...
Przychodzą do nas sportowcy, pragnący nauczyć się szybkiej odbudowy sił,
pedagodzy
ze zdenerwowania tracący głos przed audytorium, pracownicy
zatrudnieni przy monotonnej pracy, przemęczeni, dyrektorzy
przedsiębiorstw, którzy pragną nauczyć się chociaż przez kika minut
wyłączenia się od nacisku tysiąca problemów. Słowem
przychodzą ludzie
najróżniejszych zawodów.
A jeżeli się nie uda? Przecież obiecywali!
Jakże nie obiecać, kiedy nie wymyślono skuteczniejszych recept dla
zachęcenia pacjenta? A bez optymizmu lekarza oraz pacjenta nie będzie
potrzebnego kontaktu emocjonalnego. A on musi zaistnieć!
Rezultatem nauki w ośrodku powinna być nie tylko wiedza teoretyczna, lecz
i nawyki praktyczne. Specyficzne, których nie można nabyć poprzez
mechaniczne powtarzanie. Można je opanować tylko w stanie specjalnym
w
stanie autoregulacji, co jest znacznie bardziej skomplikowane.
Oto na przykład pacjent, który zgłosił się na leczenie, cierpi na
zapalenie korzonków rdzeniowych. Należy zacząć od uwolnienia go od bólu,
bo w tym stanie nie będzie uważnym uczniem. W Ośrodku Autoregulacji jest
pracownik, który się tym zajmuje. Ściślej mówiąc
potrafi to każdy i
jeden może zastąpić drugiego, ale podstawowa odpowiedzialność spoczywa na
specjaliście od terapii odruchowej l oczywiście, na kierowniku ośrodka.
Jak zresztą we wszystkich innych przypadkach...
Podczas nauki, jeśli zachodzi potrzeba, stosuje się akupunkturę w
połączeniu z innymi metodami leczenia. Na przykład masażem, pulsowaniem
cieplnym, terapią manualną i innymi. Wszystko to przygotowuje pacjenta do
właściwego przeszkolenia.
Już od dawna wiadomo, że im lepiej czuje się człowiek, tym jest
zdolniejszy do nauki. Szczególnie, gdy udziela jej lekarz, który poprawił
jego samopoczucie, czym zdobył pełne zaufanie.
Sam lekarz podczas pracy również powinien
mało!
musi dobrze się czuć!
W przeciwnym przypadku nie wywoła u pacjenta obrazu zdrowia! Bez
wyrazistego, sugestywnego obrazu zdrowia
pacjent zdrowieje trudniej.
Nawet przy przeprowadzeniu zabiegów fizjologicznych. Stare to prawdy, ale

niestety
w klinikach rzadko brane pod uwagę. Zresztą
jak może być
inaczej, skoro samo pomieszczenie szpitalne, w swoim obecnym statystycznym
wariancie, już wywołuje obraz choroby?
Większość ludzi
niestety
nawet nie potrafi sobie wyobrazić, jak
powinien wyglądać zdrowy człowiek. Jakie powinien mieć oczy, chód, oddech,
intonację... W przyszłości
mam nadzieję
Ośrodek Autoregulacji będzie
tak zbudowany, by już przy wejściu pacjent zaczynał lżej oddychać! By
przypominał mu ziemię obiecaną, gdzie można się oczyścić, wyzdrowieć,
pokrzepić duszę, porozumieć z ludźmi. A nawet
być może
podjąć jakieś
ważne decyzje. A już na pewno nauczyć się zdrowego obrazu życia.
Ten nasz przyszłościowy ośrodek zdrowego życia powinien znajdować się na
łonie przyrody, której kontemplowanie już samo w sobie jest psychoterapią!
Będzie sala sportowa i oddziały przeznaczone na wstępne zabiegi
leczniczo-ozdrawiające.
Jeżeli człowiek wspaniale się czuje i wykorzystując stan specjalny,
utrwala to samopoczucie w pamięci, potem będzie zdolny posługując się
autoregulacją wywołać u siebie dobrą formę.
W takim przypadku metoda działać będzie jak zakonserwowana w organizmie
tabletka zdrowia!
Za pomocą autoregulacji można wywoływać wszystko to, co kiedyś pomogło w
uzyskaniu dobrego samopoczucia czy nastroju. Można na przykład wspomnieć
najpiękniejszy dzień, kiedy byłeś w doskonałym nastroju. Kiedy wszystko
się udawało. Kipiałeś wtedy energią. Wszyscy patrzyli wyłącznie na ciebie!
W stanie specjalnym można pomarzyć o tym, jakimi chcielibyśmy widzieć
siebie, wyobrazić sobie upragniony nastrój, wyraz twarzy, chód! ! organizm
zacznie nastrajać się na falę naszego ideału. Święte prawo człowieka do
marzeń w stanie autoregulacji przekształca się w możliwość samotworzenia,
a całe bogactwo wrażeń życiowych
w instrument uzdrawiający i
przedłużający życie.
Grupa pacjentów czeka na kurs autoregulacji Chorzy i zdrowi, ludzie w
różnym wieku. Patrzą na mnie. Jestem lekarzem. Aby oni byli szczęśliwsi

ja powinienem czuć się bardzo dobrze!
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Piszą do nas...
Po opublikowaniu w radzieckiej prasie artykułów o mojej metodzie,
pozwalającej człowiekowi kierować swoim, organizmem, a zwłaszcza po
zademonstrowaniu tej metody w telewizji napłynęły listy od osób,
pragnących nabyć te niecodzienne przecież umiejętności.
Niestety
w artykułach prasowych nie wszystko podano dokładnie i naukowo.
Jako lekarz musiałem więc mieć się na baczności, gdyż czytelnicy odnieśli
wrażenie, że autoregulacja jest czarodziejską różdżką, panaceum na
wszystkie nieszczęścia. Mimo dalszych publikacji, które podkreślały, że ta
metoda zalicza się do metod psychoterapeutycznych i porównywały istotę jej
działania z treningiem autogennym
w listach zwracano się do nas nawet z
takimi problemami, których rozwiązanie w żaden sposób nie wchodziło w
"kompetencje" autoregulacji!
W listach zaniepokoiła mnie również bardzo często spotykana wiara autorów
w to, że autoregulację można opanować w ciągu pół godziny. Dla tej "pół
godziny" dziesiątki ludzi zrywały się z miejsca porzuciwszy wszystkie
sprawy i wędrowały z różnych stron do Machaczkały, nie uzgadniając nawet z
nami terminu przyjazdu.
Skąd się wzięło owe "pół godziny"?
Właśnie stamtąd, z artykułów prasowych. W jednym z nich porównywano czas
opanowania zagłębiania się w stan za pomocą treningu autogennego oraz
autoregulacji. Istotnie, w autotreningu ten stan szczególny osiąga się po
miesiącach ćwiczeń a metodą autoregulacji w szeregu przypadków
nawet w
ciągu pół godziny! W tym "szeregu przypadków" wielu czytelników od razu
widzi siebie!

A nie da się tego dokonać w dwadzieścia minut?
zainteresował się ktoś
z sali podczas kursu.
Nawet nauka jazdy na rowerze pochłania więcej czasu
odpowiedziałem.

Oczywiście, w niektórych przypadkach to się zdarza, ale przecież cała
rzecz nie sprowadza się do rekordów! Istota rzeczy
powtarzam
polega na
nauczeniu człowieka kierować nadzwyczaj skomplikowaną maszyną własnego
organizmu! A tu wskazana jest ostrożność. To jest przecież organizm
ludzki, to jest życie!
Dlatego
niezależnie od ewentualnie możliwej "pół godziny"
aby opanować
autoregulację, należy przejść pełen kurs zajęć, składający się z 8-10
zespołów zabiegów, połączonych z przygotowaniem teoretycznym "zasady
wchodzenia w stan".
A ponadto pamiętajcie, że:
NIE WYSTARCZY NAUCZYĆ SIĘ WYWOŁYWAĆ STAN SPECJALNY, TRZEBA UMIEĆ WŁAŚCIWIE
SIĘ NIM POSŁUGIWAĆ!
Dużą część listów napisali chorzy lub ich krewni. Przedstawiali przeróżne
dolegliwości
od przytępienia słuchu u pięciomiesięcznego dziecka do
ciężkich chorób nowotworowych. Wszyscy prosili o pomoc. Niestety
tych
oczekiwań nie spełniamy.
Pisali także ludzie, cierpiący na różnego rodzaju nerwice. Skarżyli się na
obniżoną wydajność pracy, na zmęczenie. Oczywiście, im ewentualnie
moglibyśmy pomóc.
Autoregulację chcą opanować młodzi ludzie, starając się rzucić palenie.
Oraz narkomani i rodzice narkomanów. Takim pacjentom
sądzę
również
moglibyśmy pomóc.
Piszą do nas ludzie, często już nie najmłodsi ale chorobliwie nieśmiali. Z
tego powodu
sądzą
nie ułożyli sobie życia, albo rozpadła się ich
rodzina. To też są nasi potencjalni pacjenci.
Wśród piszących duży procent stanowią ludzie, przygotowujący się do
poważnych zmian w życiu. Chcieliby opanować autoregulację, by zwiększyć
odporność nerwową przed czekającymi ich obciążeniami, zmianą rytmu życia i
działalności. Tu autoregulacja może okazać się przydatna.
Interesuje się nią także wielu sportowców, pracujących nad poprawą
wyników. Piszą debiutanci, mistrzowie oraz trenerzy, poszukujący
optymalnego podejścia do uczniów. Tutaj
według mnie
bez autoregulacji
wręcz nie osiągnie się wyższego poziomu.
Piszą do nas ludzie pragnący szybko nauczyć się języków obcych lub
przyswoić inną wiedzę. Autoregulacja może im pomóc.
Otrzymujemy także oferty współpracy z zakładami przemysłowymi. By
zmniejszyć zmęczenie i zachorowalność pracowników, wykonujących napiętą,
stresującą, monotonną pracę. Uważam, że w systemie intensywnego
wytwarzania, który silnie obciąża psychiczny aparat człowieka
autoregulacja jest bezwzględnie potrzebna.
Przyjeżdżają do nas lekarze i psycholodzy, pragnący wzbogacić swój arsenał
metod o jeszcze jedną metodę profilaktyki i leczenia chorób. Marzyłoby się
nam, by każdy lekarz wiedział, czym jest autoregulacja, oraz aby
lekarze-psychoterapeuci posługiwali się nią profesjonalnie! Przecież każdy
psychoterapeuta próbuje uczyć swoich chorych autoregulacji
w ten czy
inny sposób. Dlaczego nie miałby stosować mojej metody?
Zapamiętałem cztery charakterystyczne listy:
"Ten klucz jest mi bardzo potrzebny!!!"
pisze dziesięcioletnia
dziewczynka (proszę zwrócić uwagę na trzy wykrzykniki),
Drugi list napisał do redakcji "Komsomolskiej Prawdy" docent, wykładowca
uczelni medycznej. Żądał przerwania w prasie procesu "ogłupiania"
studentów medycyny, którym
według jego słów
kręci się w głowie od
reklamowanych wszelkiego rodzaju pseudonaukowych metod, obiecujących
jakoby uwolnienie ludzkości od wszelakich nieszczęść. ,,To klucz bez prawa
przekazu!"
kończy list (dwadzieścia stron .maszynopisu!) docent.
Autor trzeciego listu był jakimś oryginałem. Po przeczytaniu w artykule o
tzw. obręczy cieplnej, pomagającej w opanowaniu stanu, ,,nagrzewa!" głowę
przez 10-15 minut dziennie. Czuł się doskonale, wygrywał w tenisa oraz w
szachy, tworzył trzy razy tyle wierszy co zazwyczaj. Bardzo mi dziękował
za to wzbogacenie weny twórczej. Tragikomizm tej sytuacji oraz jej
niebezpieczeństwo polegało na tym, że w artykule nie podawałem ani istoty,
ani sposobu działania nowego wynalazku, zwanego "biegnącą falą cieplną".
Ani też żadnych wskazówek, w jaki sposób osiąga się ten stan!
I, na koniec, ostatni z niezwykłych listów. Ten wydał mi się straszny.
Małolat, który przeczytał w artykule o wyrabianiu nawyku autoregulacji
drogą warunkowo-odruchowego programowania, stwierdza, że już widział w
kinie, w jaki sposób programuje się ludzi. Po takim zaprogramowaniu ludzie
jedzą trawę, zamieniają się w roboty oraz w zwierzęta. Nie podejmuję się
komentować tego listu i analizować różnicy między treścią znanego filmu
"Martwy sezon" a metodą autoregulacji. Różnica jest zasadnicza.
Często uczestnicy kursu pytają, w jaki sposób nastroić się za pomocą
autoregulacji na przyśpieszone opanowanie języka obcego? Co należy
wyobrazić sobie w stanie specjalnym? Albo: co należy wyobrazić sobie w
reżimie autoregulacji
by przestał boleć ząb?
Odpowiadam:
nie należy sobie wyobrażać niczego szczególnego, jeśli to
sprawia trudność. Należy umieć wywołać głęboki stan neutralny, a potrzebna
reakcja sama powstanie
jeśli tylko został wytyczony cel.
Większość naszych pacjentów
niestety
nie jest w stanie wywołać
głębokiego pogrążenia się w stan szczególny. Osiągnięcie mniejszej lub
większej głębi wiąże się z wyjściowym stanem organizmu oraz z samym
zadaniem. Czasami, kiedy zadanie okazuje się zbyt odpowiedzialne,
potrzebna właściwa głębia pozostaje nieosiągalna. Przeszkadza bowiem w tym
zdenerwowanie, napięcie i inne czynniki emocjonalne.
(A na bolący ząb polecam wypraktykowany od pokoleń sposób
wizytę u
dentysty!
przyp. red.)-
Wstecz / Spis Treści / Dalej
Spokój i wola
Jeśli spytacie, do jakiej szkoły siebie zaliczam, odpowiem tak: w mojej
wyobraźni istnieją dwie szkoły. Pierwsza
gdy człowiek, określiwszy swój
cel pragnie jak najszybciej go zrealizować, a pracując zwraca się ku
specjalistycznej literaturze i fachowcom. Druga
gdy człowiek najpierw
uczy się być pracownikiem naukowym, studiuje odpowiednią literaturę
zdobywając informacje, a potem będąc specjalistą, zwraca się ku
interesującemu go zagadnieniu, próbując je rozwiązać.
Siebie zaliczam do pierwszej szkoły. Do praktyków.
Co zaś tyczy się wykształcenia
od dziecka połykałem książki. Brat gonił
na podwórku za piłką, a ja leżałem na tapczanie i czytałem, czytałem...
Głównie fantastykę. Później książki z dziedziny psychologii, medycyny i
filozofii. Potem, gdzieś od trzeciego czy czwartego roku studiów, w ogóle
przestałem czytać literaturę specjalistyczną. Muszę przyznać, że z
jakiegoś powodu mnie drażniła. Chciałem sam myśleć. Dlatego zerwałem ze
wszystkimi, istniejącymi formalnie szkołami w zakresie psychofizjologii,
psychoterapii i odruchoterapii.
Pozwoliło mi to nie ograniczać się istniejącymi systemami poglądów i
kierunków.
Przekonałem się, że jest dobrze, gdy sam lekarz tryska życiem, jest
wesoły, życzliwy i pewny siebie. Wtedy i pacjent czeka, by lekarz pomógł
mu stać się takim jak on. A więc lekarzu, wylecz się sam!
Tak, oczywiście
bez realizacji tej zmiany podejścia w medycynie

autoregulacja zamienia się w chałturę. Tu nie można oderwać teorii od
praktyki!
Jeśli nauczymy człowieka autoregulacji, to znaczy rozwiniemy jego zdolność
do realizacji własnych decyzji, idei, marzeń
konstruktywny rozwój
zdolności twórczych stanie się niezbędną częścią kultury ogólnoludzkiej,
gwarantem pozytywnego rozwoju społeczeństwa.
Takie dostrzegam perspektywy...
Częściowo znajdują już one jakąś formę realizacji dzięki współpracy z
radziecko-amerykańską fundacją "Inicjatywa Kulturalna". Celem oficjalnym
tej fundacji jest finansowe wspomaganie perspektywicznych projektów z
dziedziny kultury. Fundacja uważa, że najbardziej narażeni na przeciwności
losu bywają ludzie, zajmujący się twórczością. Myśl twórcza jest przecież
tak ulotna, że ulega rozbiciu już przy samej próbie jej zatrzymania i
wyrażenia.
Za pomocą autoregulacji chciałbym opracować metodę, która pozwoli
człowiekowi wyrazić swoją myśl twórczą w trakcie jej rozwoju. Będzie to
bardzo pożyteczne.
Fundacja popiera projekty twórcze, związane z perspektywą rozwoju
człowieka w społeczeństwie. Przy siedzibie fundacji wydzielono
pomieszczenie, urządzone zgodnie z wymogami nowoczesnej techniki,
niezbędnej do przeprowadzania leczniczo-uzdrawiających zabiegów
przygotowawczych oraz procesu opanowania autoregulacji. Grupa kursantów
będzie składać się z twórczo aktywnych osób, w różnym wieku i rozmaitych
zawodów.
W ten sposób zamierzamy wykonać wielki skok jakościowy w dziele rozwoju
metody autoregulacji.
Dzisiaj człowiek egzystuje w krytycznych warunkach, bo w konflikcie z
naturą. Przedtem chroniła go przyroda. Toteż Fundacja Ekologiczna ZSRR
przygotowuje razem z nami program przygotowania lekarzy w dziedzinie
nowego kierunku uzdrawiania
ekomedycyny, podstawą której będą przede
wszystkim metody leczenia bez stosowania medykamentów i
oczywiście

autoregulacja.
Tą metodą zaczynają się interesować przedstawiciele najróżnorodniejszych
kierunków, stowarzyszeń, związków, jak również grup twórczych,
działających na rzecz rozwoju człowieka.
Niedawno odbył się w Baden-Baden (RFN) drugi Międzynarodowy Kongres Badań
Systemowych, Informatyki i Cybernetyki, w którym uczestniczyłem 2 ramienia
Fundacji "Inicjatywa Kulturalna". Zamiast jednego zaplanowanego wykładu o
autoregulacji, wygłosiłem cztery. Metoda autoregulacji bardzo
zainteresowała uczestników Kongresu.
Zatem
raz jeszcze najdostępniejszym i najprostszym językiem wyraźmy
istotę autoregulacji.
Jak się stroi
na przykład fortepian? Co jest do tego potrzebne? Cisza,
aby słyszeć dźwięki, l kamerton, który pomoże w nastrojeniu strun.
Przy autoregulacji rolę ciszy gra "neutralny" psychofizjologiczny stan,
nawyk wytworzony i rozwinięty za pomocą specjalnego szkolenia. A rolę
kamertonu gra obraz
cel. Wasza wola. Stwórzcie ciszę... Weźcie
kamerton...
I, jak powiedział poeta:
,,Na świecie nie ma szczęścia. Jest spokój i
wola!..."
Spokój i Wola!
Wstecz / Spis Treści
Post scriptum
Mówią warszawscy pacjenci dra Chasaja Alijewa, którzy uczestniczyli w
prowadzonych przez niego (w maju 1990 r.) w naszej redakcji kursach
autoregulacji:

Od dawna interesuję się różnymi technikami relaksacji, uwalniania
organizmu ze stresu. Wszystkie znane mi dotąd metody mają się do tego,
czego uczył nas dr Alijew tak, jak noc do dnia!

Zmęczenie kleiło mi oczy zmuszając do kładzenia się spać zaraz po
dzienniku telewizyjnym. Dzięki opanowaniu metody autoregulacji dra Alijewa
bez problemu czytam teraz książki do północy, a rano wstaję rześka i
wypoczęta. Przestałam już także wypijać morze kawy, gdyż opanowałam
skuteczniejszy sposób odprężania się, nabierania sił.

Bardzo wysoko oceniam fachowe kwalifikacje dra Alijewa. Widać, że ma
duże doświadczenie kliniczne w pracy z pacjentami. Potrafi bowiem dać
uczestnikom kursu gwarancję bezpieczeństwa. Rozmaite techniki
psychologiczne, stosowane na ludziach wywołują czasami tak silne reakcje,
że aż niebezpieczne, laik sobie z tym nie poradzi.

Zakres wiedzy i kompetencje dra Alijewa wykraczają znacznie poza
tradycyjne metody leczenia. Jest on i psychiatrą, i psychologiem, i
hipnotyzerem, stosuje sugestię, posługuje się akupunkturą i kręglarstwem.
Tak szeroki zakres technik umożliwia mu całościowe podejście do pacjenta,
potrafi uruchomić to, co w procesie leczenia jest najważniejsze:
autoregulację organizmu. Uczy człowieka, daje mu sposób radzenia sobie z
własnymi problemami. Zrywa tym samym z obowiązującą powszechnie w
medycynie zasadą bierności: pacjent nie bierze odpowiedzialności za
leczenie, zrzucając ją całkowicie na lekarza, na tabletkę, na zastrzyk...
Sam chory pozostaje jedynie przedmiotem różnorakich oddziaływań, którym
się poddaje i... czeka na rezultat!

Dr Alijew nauczył nas techniki psychologicznej, dzięki której możemy
rozwijać osobowość, panować nad własnym organizmem oraz kształtować
psychikę w pozytywnym kierunku. Technika dra Alijewa działa bardzo
głęboko, zmieniając właściwie całą fizjologię człowieka Nie spotkałem w
Polsce pracującego w ten sposób terapeuty, chociaż każdy psycholog czy
psychiatra posługuje się autoregulacją.

Czasami wyjaśnienia dra Alijewa brzmią zbyt
fizjologiczno-materialistycznie, sprowadzają wszelkie procesy, zachodzące
w psychice, wyłącznie do neurofizjologii. Ale do czego ma się odwołać?
Gdyby operował pojęciem duszy
zarzucono by mu brak naukowości. Gdyby
stosował tok rozumowania Chińczyków czy Hindusów
po prostu by go
wyśmiano...

Opuszczamy kurs, prowadzony przez dra Alijewa, jakby w jakimś transie.
Wydaje się, że tryskamy energią, że jesteśmy jak nigdy rozluźnieni,
zrelaksowani. Ta euforia, ten luz... Podejrzewam, że jest to jedynie
skutek sugestii, którą dr Alijew się posługuje. No, cóż
czas pokaże, czy
działała na nas siła sugestii
czy siła medycyny...

Metodę dra Alijewa uważam za rewelacyjną. Wyzwala ona ukrytą w nas
energię, której sami nigdy nie potrafilibyśmy obudzić ani wykorzystać.
Drzemałaby więc w nas, a my nawet nie wiedzielibyśmy o jej istnieniu, o
możliwościach, jakie stwarza.

Regulacja dra Alijewa bardziej mi odpowiada niż trening autogenny czy DU
(doskonalenie umysłu).

Dr Alijew wytłumaczył nam, że choroba wypływa z naszej głowy za naszą
wiedzą i wolą. I ze tą samą drogą można ją cofnąć.

Od lat leczę nerwicę odwiedzając różnych lekarzy. Wczoraj, po raz
pierwszy od... nie pamiętam już, odkąd
odniosłam, sukces: wprowadziłam
się w stan neutralny i zasnęłam bez zażywania nasennej tabletki.

Osiągnęłam nie znany mi dotąd luz, wyciszenie, odprężenie. To bardzo
dużo!

Przyszłam na kurs z czystej ciekawości. Chciałam zobaczyć, co robi dr
Alijew, ale osobiście nie zamierzałam niczemu się poddawać. Zaprę się i
już, moje ręce ani drgną! Ręce okazały jednak posłuszeństwo poleceniom dra
Alijewa i rozeszły się na boki ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu.
Nauczyłam się autoregulacji i zamierzam ją wykorzystać w osiągnięciu dwu
konkretnych celów. Po pierwsze
by codziennie intensywnie gimnastykować
się, rozruszać wszystkie mięśnie
bez uczucia bólu. Tak, jak to robiliśmy
podczas zajęć. Taka gimnastyka, do której nie mogę się jakoś zmobilizować
oraz przed stosowaniem której powstrzymuje mnie strach przed obolałymi
potem mięśniami
pozwoli mi utrzymać szczupłą, wysportowaną sylwetkę. Cel
drugi: poważnie ograniczyć liczbę wypalanych papierosów. Po lekkiej
hipnozie, zastosowanej przez dra Alijewa, długo nie ciągnęło mnie do
palenia, a potem dobrze znane "Carmeny" nagle zaczęły pozostawiać jakiś
obcy, metaliczny smak na języku... A może nawet uda mi się porzucić nałóg?

Po seansach czuję się błogo, przyjemnie, wracam do domu jak na
skrzydłach!

Sukces! Już potrafię się niczym nie denerwować!

Na zajęcia, prowadzone przez dra Alijewa, przychodzi sporo
znerwicowanych osób, mających kłopoty z zaśnięciem, rozstrojonych nerwowo,
łatwo popadających w depresję, o obniżonych nastrojach i w ogóle nie
umiejących uporać się z własnymi lękami, z nieśmiałością, z rozmaitymi
problemami. Cóż ofiaruje im medycyna? Przede wszystkim tabletki. Nasenne,
wyciszające, uspakajające, podnoszące nastrój. Dopiero dr Alijew nauczył
ich, jak obywać się bez pigułek, jak zastąpić chemię "specyfikami z
własnej, wewnętrznej apteki", czyli jak uruchomić siły, drzemiące w każdym
z nas.

Szkoda, że propozycje dra Alijewa spotkały się z minimalnym
zainteresowaniem polskich lekarzy i psychologów. Obawiam się, że wielu
spośród uczestników jego kursów zacznie na własną rękę, w rozmaitych
grupach, stosujących terapie naturalne
posługiwać się metodą
autoregulacji. Pół biedy, gdy sami praktykują na sobie, w końcu po to
chodzili na kurs, by się czegoś nauczyć. Ale jeżeli przyjdzie im do głowy
uczyć innych ludzi autoregulacji według dra Alijewa? Uprzedzam, że może to
robić jedynie człowiek odpowiedzialny, wiedzący, co może się dziać z
pacjentem i znający techniki radzenia sobie z owymi groźnymi nieraz, innym
razem szokującymi reakcjami.

Zapraszając dra Alijewa zrobiliście kawał dobrej roboty. Proszę,
umożliwcie nam częstszy kontakt z tym dobrym lekarzem i sympatycznym
człowiekiem.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Klucz do siebie Chasaj Alijew(1)
Chasaj Alijew Klucz do siebie
Alijew Chasa Klucz do siebie
Klucz do sekretu Przyciagnij do siebie wszystko czego pragniesz klusek
akceptacja klucz do pewności siebie
C2 Klucz do zadan
Dane biometryczne – klucz do włamania i przeprogramowania osoby za pomocą czarnej magii
Klucz Do Zrozumienia Nowej Ery
Nikuli Klucz do magii

więcej podobnych podstron