nie boska komedia akt4 krasinski


Nie-Boska komedia - Akt IV - Zygmunt KrasiÅ„ski Od baszt ÅšwiÄ™tej Trójcy do wszystkich szczytów skaÅ‚, po prawej, po lewej, z tyÅ‚u i na przodzie leży mgÅ‚a Å›nieżysta, blada, niewzruszona, milczÄ…ca, mara oceanu , który niegdyÅ› miaÅ‚ brzegi swoje, gdzie te wierzchoÅ‚ki czarne, ostre, szarpane, i gÅ‚Ä™bokoÅ›ci swoje, gdzie dolina, której nie widać, i sÅ‚oÅ„ce, które jeszcze siÄ™ nie wydobyÅ‚o. Na wyspie granitowej, nagiej, stojÄ… wieże zamku, wbite w skaÅ‚Ä™ pracÄ… dawnych ludzi i zrosÅ‚e ze skaÅ‚Ä… jak pierÅ› ludzka z grzbietem u centaura . - Ponad nimi sztandar siÄ™ wznosi, najwyższy i sam jeden wÅ›ród szarych bÅ‚Ä™kitów. Powoli Å›piÄ…ce obszary budzić siÄ™ zacznÄ… - w górze sÅ‚ychae szumy wiatrów - z doÅ‚u promienie siÄ™ cisnÄ… - i kra z chmur pÄ™dzi po tym morzu z wyziewów. Wtedy inne gÅ‚osy, gÅ‚osy ludzkie, przyrnieszajÄ… siÄ™ do.tej znikomej burzy i niesione na mglistych baÅ‚wanach roztrÄ…cÄ… siÄ™ o stopy zamku. Widna przepaść wÅ›ród obszarów, co pÄ™kÅ‚y nad niÄ…. Czarno tam w jej gÅ‚Ä™bi, od głów ludzlcich czarno - dolina caÅ‚a zarzucona gÅ‚owami ludzkimi, jako dno morza gÅ‚azami. SÅ‚oÅ„ce ze wzgórzów na skaÅ‚y wstÄ™puje - w zÅ‚ocie unoszÄ… siÄ™, w zÅ‚ocie roztapiajÄ… siÄ™ chmury, a im bardziej níknÄ…, tym lepiej sÅ‚ychać wrzaski, tym lepiej dojrzeć można tÅ‚umy pÅ‚ynÄ…ce u doÅ‚u. Z gór podniosÅ‚y siÄ™ mgÅ‚y - i konajÄ… teraz po nicoÅ›ciach bÅ‚Ä™kitu. - Dolina ÅšwiÄ™tej Trójcy obsypana Å›wiatÅ‚em migajÄ…cej broni i lud ciÄ…gnic zewszÄ…d do niej, jak do równiny Ostatlniego SÄ…du.   Katedra w zamku ÅšwiÄ™tej Trójcy. Panowie, Senatorzy, Dygnitarze siedzÄ… po obu stronach, każdy pod posÄ…giem jakiego króla lub rycerza - za posÄ…gami tÅ‚umy szlachty - przed wielkim oÅ‚tarzem w gÅ‚Ä™bi A r c y b i s k u p. w krzeÅ›le zÅ‚oconym, z mieczem na kolanach - za oÅ‚tarzem C h ó r k a p Å‚ a n ó w - Mąż stoá w progu przez chwilÄ™, potem zaczyna iść powoli ku A r c y b i s k u p o w t ze sztandarem w rÄ™ku.   Chór KapÅ‚anów Ostatnie sÅ‚ugi Twoje, w ostatnim koÅ›ciele Syna Twego, bÅ‚agamy CiÄ™ za czciÄ… ojców naszych. - Od nieprzyjaciół wyratuj nas, Panie!   Pierwszy Hrabia Patrz, z jakÄ… dumÄ… spoglÄ…da na wszystkich.   Drugi Hrabia MyÅ›li, że Å›wiat podbiÅ‚.   Trzeci Hrabia A on siÄ™ tylko nocÄ… przedarÅ‚ przez obóz chÅ‚opów.   Pierwszy Hrabia Sto trupów poÅ‚ożyÅ‚, a dwieÅ›cie swóich straciÅ‚.   Drugi Hrabia Nie dajmy, by go wodzem obrali.   Mąż KlÄ™ka przed Arcybiskupem. U stóp twoich skÅ‚adam zdobycz mojÄ….   Arcybiskup Przypasz miecz ten, bÅ‚ogosÅ‚awiony niegdyÅ› rÄ™kÄ… Å›w. Floriana.   GÅ‚osy Niech żyje hr. Henryk - niech żyje!   Arcybiskup I przyjm ze znakiem Krzyża Åšw. dowództwo w tym zamku, ostatnim paÅ„stwie naszym - wolÄ… wszystkich mianujÄ™ ciÄ™ wodzem.   GÅ‚osy Niech żyje - niech żyje!   GÅ‚os jeden Nie pozwalam !   Inne gÅ‚osy Precz - precz - za drzwi ! - Niech żyje Henryk !   Mąż JeÅ›li kto ma co do zarzucenia mnie, niechaj wystÄ…pi, wÅ›ród tÅ‚umu siÄ™ nie kryje. Chwila milczenia. Ojcze, szablÄ™ tÄ™ biorÄ™ i niech mi Bóg zrzÄ…dzi zgon prÄ™dki, zawczesny, jeÅ›li niÄ… ocalić was nie zdoÅ‚am.   Chór KapÅ‚anów Daj mu siÅ‚Ä™ - daj mu Ducha ÅšwiÄ™tego, Panie! - Od nieprzyjaciół wyratuj nas, Panie!   Mąż Teraz przysiÄ™gnijcie wszyscy, że chcecie bronić wiary i czci przodków waszych - że głód i pragnienie umorzy was do Å›mierci, ale nie do haÅ„by - nie do poddania sig - nie do ustÄ…pienia choćby jednego z praw Boga waszego lub wa- szych.   GÅ‚osy PrzysiÄ™gamy. A r c y b i s k u p klÄ™ka i krzyż wznosi. Wszyscy klÄ™kajÄ….   Chór Krzywoprzysiężca gniewem Twoim niech obarczon bÄ™dzie ! - Bojaźliwy gniewem Twoim niech obarczon bÄ™dzie !- Zdrajca gniewem Twoim niech obarczon bÄ™dzie!   GÅ‚osy PrzysiÄ™gamy.   Mąż Dobywa miecza. Teraz obiecujÄ™ wam sÅ‚awÄ™ - u Boga wyproÅ›cie zwyciÄ™stwo. Otoczony tÅ‚umem wychodzi.   Jeden z dziedziÅ„ców ÅšwiÄ™tej Trójcy - Mąż - h r a b i o w i e- barony - książęta - księża - szlachta.   Hrabia Na stronÄ™ odprowadza M Ä™ ż a. Jakże - wszystko stracone?   Mąż Nie wszystko - chyba że wam serca zabraknie przed czasem.   Hrabia Przed jakim czasem?   Mąż Przed Å›mierciÄ….   Baron Odprowadza go w inszÄ… stronÄ™. Hrabio, podobno widziaÅ‚eÅ› siÄ™ z tym okropnym czÅ‚owiekiem? - BÄ™dzież on miaÅ‚ litoÅ›ci choć trochÄ™ nad nami, kiedy siÄ™ dostaniem w rÄ™ce jego?   Mąż ZaprawdÄ™ ci mówiÄ™, że o takiej litoÅ›ci żaden z ojców twoich nie sÅ‚yszaÅ‚ - zowie siÄ™ szubienica.   Baron Trza siÄ™ bronić jak można.   Mąż Co Książę mówi?   Książę ParÄ™ słów na boku. Odchodzi z nim. To wszystko dobre dla gminu, ale miÄ™dzy nami oczywistym jest, że siÄ™ oprzeć nie zdoÅ‚amy.   Mąż Cóż wiÄ™c pozostaje?   Książę Obrano ciÄ™ wodzem, a zatem do ciebie należy rozpocząć ukÅ‚ady.   Mąż Ciszej - ciszej!   Książę Dlaczego?   Mąż BoÅ›, MoÅ›ci Książę. już na Å›mierć zasÅ‚użyÅ‚. Odwraca siÄ™ do tÅ‚umu Kto wspomni o poddaniu siÄ™, ten Å›mierciÄ… karanym bÄ™dzie.   Baron, Hrabia, Książę razem Kto wspomni o poddaniu siÄ™, ten Å›mierciÄ… karanym bÄ™dzie.   Wszyscy ÅšmierciÄ… - Å›mierciÄ… - vivat! WychodzÄ….   Krużganek na szczycie wieży. - M q ż - J a k u b.   Mąż Gdzie syn mój?   Jakub W wieży północnej usiadÅ‚ na progu starego wiÄ™zienia i Å›piewa proroctwa.   Mąż Najmocniej osadź basztÄ™ Eleonory - sam nie ruszaj siÄ™ stamtÄ…d i co kilka minut patrzaj lunetÄ… na obóz buntowników.   Jakub Warto by, tak mi Panie Boże dopomóż, dla zachÄ™ty rozdać naszym po szklance wódki.   Mąż JeÅ›li potrzeba, każ otworzyć nawet piwniee naszych hrabiów i książąt.   J a k u b wychodzi. Mąż wchodzi kilkoma schodami wyżej, pod sam sztandar, na pÅ‚aski taras.   CaÅ‚ym wzrokiem oczu moich, caÅ‚Ä… nienawiÅ›ciÄ… serca obejmujÄ™ was, wrogi. - Teraz już nie marnym gÅ‚osem, nie mdÅ‚ym natchnieniem bÄ™dÄ™ walczyÅ‚ z wami, ale żelazem i ludźmi, którzy mnie siÄ™ poddali. Jakże tu dobrze być panem, być wÅ‚adzÄ… - choćby z Å‚oża Å›mierci spoglÄ…dać na cudze wole, skupione naokoÅ‚o siebie, i na was, przeciwników moich, zanurzonych w przepaÅ›ci, krzyczÄ…cych z jej gÅ‚Ä™bi ku mnie, jak potÄ™pieni woÅ‚ajÄ… ku niebu. Dni kilka jeszcze, a może mnie i tych wszystkich nÄ™dzarzy, co zapomnieli o wielkich ojcach swoich, nie bÄ™dzie - ale bÄ…dź co bÄ…dź - dni kilka jeszcze pozostaÅ‚o - użyjÄ™ ich rozkoszy mej kwoli - panować bÄ™dÄ™ - walczyć bÄ™dÄ™ - żyć bÄ™dÄ™.- To moja pieśń ostatnia! Nad skaÅ‚ami zachodzi sÅ‚oÅ„ce w dÅ‚ugiej, czarnej trumnie z wyziewów. - Krew promienista zewszÄ…d leje siÄ™ na dolinÄ™.- Znaki wieszcze zgonu mojego, pozdrawiam was szczerszym, otwartszym sercem, niż kiedykolwiek wprzódy witaÅ‚em obietnice wesela, uÅ‚udy, miÅ‚oÅ›ci. Bo nie podÅ‚Ä… pracÄ…, nie podstÄ™pem, nie przemysÅ‚em doszedÅ‚em koÅ„ca życzeÅ„ moich - ale nagle,. znienacka, tak, jakom marzyÅ‚ zawżdy. I teraz tu stojÄ™ na pograniczach snu wiecznego wodzem tych wszystkich, co mi wczoraj jeszcze równymi byli.   Komnata w zamku oÅ›wiecona pochodniami - O r c i o siedzi na Å‚ożu - Mąż wchodzi i skÅ‚ada broÅ„ na stole.   Mąż Sto ludzi zostawić na szaÅ„cach - reszta niech odpocznie po tak dÅ‚ugiej bitwie.   GÅ‚os za drzwiami Tak mi, Panie Boże, dopomóż!.   Mąż Zapewne sÅ‚yszaÅ‚eÅ› wystrzaÅ‚y, odgÅ‚osy naszej wycieczki - ale bÄ…dź dobrej myÅ›li, dzieciÄ™ moje, nie przepadniemy jeszcze ni dzisiaj, ni jutro.   Orcio SÅ‚yszaÅ‚em, ale to nie tknęło mi serca - huk przeleciaÅ‚ i nie ma go wiÄ™cej - co innego w dreszcz mnie wprawia, Ojcze.   Mąż LÄ™kaÅ‚eÅ› siÄ™ o mnie?   Orcio Nie - bo wiem, że twoja godzina nie nadeszÅ‚a jeszcze.   Mąż Sami jesteÅ›my - ciężar spadÅ‚ mi z duszy na dzisiaj - bo tam w dolinie leżą ciaÅ‚a pobitych wrogów. - Opowiedz mi wszystkie myÅ›li twoje - bÄ™dÄ™ ich sÅ‚uchaÅ‚ jak dawniej w domu naszym.   Orcio Za mnÄ…, za mnÄ…, Ojcze - tam straszny sÄ…d co noc siÄ™ powtarza. Idzie ku drzwiom skrytym w murze i otwiera je.   Mąż Gdzie idziesz? - Kto ci pokazaÅ‚ to przejÅ›cie? - Tam lochy wiecznie ciemne, tam gnijÄ… dawnych ofiar koÅ›ci.   Orcio Gdzie oko twoje, zwyczajne sÅ‚oÅ„cu, niedowidzi - tam duch mój stÄ…pać umie. - CiemnoÅ›ci, idźcie do ciemnoÅ›ci! ZstÄ™puje.   Lochy podziemne - kraty żelazne, kajdany, narzÄ™dzia do tortur, poÅ‚amane, leżące na ziemi - Mąż z pochodniÄ… u stóp gÅ‚azu, na którym O r c i o stoi.   Mąż Zejdź, bÅ‚agam ciÄ™, zejdź do mnie.   Orcio Czy nie sÅ‚yszysz ich gÅ‚osów, czy nie widzisz ich ksztaÅ‚tów?   Mąż Milczenie grobów - a Å›wiatÅ‚o pochodni na kilka stóp tylko rozÅ›wieca przed nami.   Orcio Coraz już bliżej - coraz już widniej - idÄ… spod ciasnych sklepieÅ„ jeden po drugim i tam zasiadajÄ… w gÅ‚Ä™bi.   Mąż W szaleÅ„stwie twoim potÄ™pienie moje - szalejesz, dzieciÄ™ - i siÅ‚y moje niszczysz, kiedy mi ich tyle potrzeba.   Orcio WidzÄ™ duchem blade ich postacie, poważne, kupiÄ…ce siÄ™ na sÄ…d straszny. - Oskarżony już nadchodzi i jako mgÅ‚a pÅ‚ynie.   Chór gÅ‚osów SiÅ‚Ä… nam danÄ… - za mÄ™ki nasze, my, niegdyÅ› przykuci, smagani, drÄ™czeni, żelazem rwani, truciznÄ… pojeni, przywaleni cegÅ‚ami i źwirem, drÄ™czmy i sÄ…dźmy, sÄ…dźmy i potÄ™piajmy- a kary Szatan siÄ™ podejmie.   Mąż Co widzisz ?   Orcio Oskarżony - oskarżony - ot, zaÅ‚amaÅ‚ dÅ‚onie.   Mąż Kto on jest?   Orcio Ojcze - Ojcze!   GÅ‚os jeden Na tobie siÄ™ koÅ„czy ród przeklÄ™ty - w tobie ostatnim zebraÅ‚ wszystkie siÅ‚y swoje i wszystkie namiÄ™tnoÅ›ci swe, i caÅ‚Ä… dumÄ™ swojÄ…, by skonać.   Chór gÅ‚osów Za to, żeÅ› nic nie kochaÅ‚, nic nie czciÅ‚ prócz siebie, prócz siebie i myÅ›li twych, potÄ™pion jesteÅ› - potÄ™pion na wieki.   Mąż Nic dojrzeć nie mogÄ™, a sÅ‚yszÄ™ spod ziemi, nad ziemiÄ…, po bokach westchnienia i żale, wyroki i groźby   Orcio On teraz podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™, jako ty, Ojcze, kiedy siÄ™ gniewasz - i odparÅ‚ dumnym sÅ‚owem, jako ty, Ojcze, kiedy pogardzasz.   Chór gÅ‚osów Daremno - daremno - ratunku nie ma dla niego ni na ziemi, ni w niebie.   GÅ‚os jeden Dni kilka jeszcze chwaÅ‚y ziemskiej, znikomej, której mnie i braci moich pozbawili naddziady twoje - a potem zaginiesz ty i bracia twoi - i pogrzeb wasz jest bez dzwonów żaÅ‚oby - bez Å‚kania przyjaciół i krewnych - jako nasz byÅ‚ kiedyÅ› na tej samej skale boleÅ›ci .   Mąż Znam ja was, podÅ‚e duchy, marne ogniki, latajÄ…ce wÅ›ród ogromów anielskich. Idzie kilka kroków naprzód.   Orcio Ojcze, nie zapuszczaj siÄ™ w gÅ‚Ä…b - na Chrystusa imiÄ™ Å›wiÄ™te zaklinam ciÄ™, Ojcze!   Mąż Wraca. Powiedz, powiedz, kogo widzisz?   Orcio To postać...   Mąż Czyja?   Orcio To drugi ty jesteÅ› - caÅ‚y blady - spÄ™tany - oni teraz mÄ™czÄ… ciebie - sÅ‚yszÄ™ jÄ™ki twoje.   Pada na kolana. Przebacz mi, Ojcze - matka poÅ›ród nocy przyszÅ‚a i kazaÅ‚a... Mdleje.   Mąż Chwyta go w objÄ™cia. Tego nie dostawaÅ‚o. - Ha! dzieciÄ™ wÅ‚asne przywiodÅ‚o mnie do progu piekÅ‚a ! - Mario ! nieubÅ‚agany duchu ! - Boże ! i Ty, druga Maryjo, do której modliÅ‚em siÄ™ tyle! Tam poczyna siÄ™ nieskoÅ„czoność mÄ…k i ciemnoÅ›ci. - Nazad! - MuszÄ™ jeszcze walczyć z ludźmi - potem wieczna walka. Ucieka z synem. ·   Chór gÅ‚osów w oddali Za to, żeÅ› nic nie kochaÅ‚, nic nie czciÅ‚ prócz siebie, prócz siebie i myÅ›li twych, potÄ™pion jesteÅ› - potÄ™pion na wieki.   Sala w zamku ÅšwiÄ™tej Trójcy - Mąż - kobiety, dzieci, kilku starców i hrabiów klÄ™czÄ…cych u stóp jego - O j c á e c C h r z e s t n y stoi w Å›rodku sala - tÅ‚um w· gÅ‚Ä™bi - zbroje zawieszone, gotyckie filary, ozdoby, okna.   Mąż Nie - przez syna mego - przez żonÄ™ nieboszczkÄ™ mojÄ…, nie - jeszcze raz mówiÄ™ - nie!   GÅ‚osy kobiece Zlituj siÄ™ - głód pali wnÄ™trznoÅ›ci nasze i dzieci naszych- dniem i nocÄ… strach nas pożera.   GÅ‚osy mężczyzn Jeszcze pora - sÅ‚uchaj posÅ‚a - nie odsyÅ‚aj posÅ‚a.   Ojciec Chrzestny CaÅ‚e życie moje obywatelskim byÅ‚o i nie zważam na twoje wyrzuty, Henryku. - JeÅ›lim siÄ™ podjÄ…Å‚ urzÄ™du poselskiego, który w tej chwili sprawujÄ™, to że znam wiek mój i cenić umiem caÅ‚Ä… wartość jego. - Pankracy jest reprezentantem obywatelem, że tak rzekÄ™...   Mąż Precz z oczu moich, stary! Na stronie do J a k u b a. Przyprowadź tu oddziaÅ‚ naszych.   J a k u b wychodzi - kobiety powstajÄ… i pÅ‚aczÄ… - mężczyźni siÄ™ oddalajÄ… o kilka kroków   Baron ZgubiÅ‚eÅ› nas, Hrabio.   Drugi Wypowiadamy ci posÅ‚uszeÅ„stwo.   Książę Sami uÅ‚ożymy z tym zacnym obywatelem warunki poddania zamku.   Ojciec Chrzestny Wielki mąż, który mnie przysÅ‚aÅ‚, obiecuje wam życie, bylebyÅ›cie przyÅ‚Ä…czyli siÄ™ do niego i uznali dążenie wieku   Kilka gÅ‚osów Uznajemy - uznajemy.   Mąż KiedyÅ›cie mnie wezwali, przysiÄ…gÅ‚em zginąć na tych murach - dotrzymam - i wy wszyscy zginiecie wraz ze mnÄ… Ha ! chce siÄ™ wam żyć jeszcze ! Ha ! zapytajcie ojców waszych, po co gnÄ™bili i panowali ! do Hrabiego A ty, czemu uciskaÅ‚eÅ› poddanych? do drugiego A ty, czemu przepÄ™dziÅ‚eÅ› wiek mÅ‚ody na kartach i podróżach daleko od Ojczyzny? do innego Ty siÄ™ podliÅ‚eÅ› wyższym, gardziÅ‚eÅ› niższymi. do jednej z kobiet DlaczegożeÅ› dzieci nie wychowaÅ‚a sobie na obroÅ„ców- na rycerzy? - Teraz by ci siÄ™ zdaÅ‚y na coÅ›. - AleÅ› kochaÅ‚a Å»ydów, adwokatów - proÅ› ich o życie teraz. Staje i wyciÄ…ga ramiona. Czego siÄ™ tak Å›pieszycie do haÅ„by - co was tak nÄ™ci, by upodlić wasze ostatnie chwile? - Naprzód raczej ze mnÄ…, naprzód, MoÅ›ci Panowie, tam, gdzie kule i bagnety - nie tam, gdzie szubienica i kat milczÄ…cy, z powrozem w dÅ‚oni na szyje wasze.   Kilka gÅ‚osów Dobrze mówi - na bagnety !   Inne gÅ‚osy KawaÅ‚ka chleba już nie ma.   Kobiece gÅ‚osy Dzieci nasze, dzieci wasze!   Wiele gÅ‚osów Poddać siÄ™ trzeba - ukÅ‚ady - ukÅ‚ady!   Ojciec Chrzestny ObiecujÄ™ wam caÅ‚ość, że tak rzekÄ™, nietykalność osób i ciaÅ‚ waszych.   Mąż Przybliża siÄ™ do O j c a C h r z e s t n e g o i chwyta go za piersi. ÅšwiÄ™ta osobo posÅ‚a, idź skryć siwÄ… gÅ‚owÄ™ pod namioty przechrztów i szewców, bym jÄ… krwiÄ… twojÄ… wÅ‚asnÄ… nie zmazaÅ‚. Wchodzi oddziaÅ‚ zbrojnych z J a k u b e m. Na cel mi wziąć to czoÅ‚o zorane zmarszczkami marnej nauki - na cel tÄ™ czapkÄ™ wolnoÅ›ci, drżącÄ… od tchnienia słów moich, na tej gÅ‚owie bez mózgu. Ojciec Chrzestny siÄ™ wymyka.   Wszyscy razem ZwiÄ…zać go - wydać Pankracemu!   Mąż Chwila jeszcze, MoÅ›ci Panowie! Chodzi od jednego żoÅ‚nierza do drugiego. Z tobÄ…, zda mi siÄ™, wdzieraÅ‚em siÄ™ na góry za dzikim zwierzem - pamiÄ™tasz, wyrwaÅ‚em ciÄ™ z przepaÅ›ci. do innych Z wami rozbiÅ‚em siÄ™ na skaÅ‚ach Dunaju - Hieronimie, Krzysztofie, byliÅ›cie ze mnÄ… na Czarnym Morzu. do innych Wam odbudowaÅ‚em chaty zgorzaÅ‚e. do innych WyÅ›cie uciekli do mnie od zÅ‚ego pana. - A teraz mówcie - pójdziecie za mnÄ… czy zostawicie mnie samego, ze Å›miechem na ustach, żem wpoÅ›ród tylu ludzi jednego czÅ‚owieka nie znalazÅ‚ ?   Wszyscy Niech żyje hr. Henryk - niech żyje!   Mąż Rozdać im, co zostaÅ‚o wÄ™dliny i wódki - a potem na mury   Wszyscy żoÅ‚nierze Wódki - miÄ™sa - a potem na mury!   Mąż Idź z nimi, a za godzinÄ™ bÄ…dź gotów do walki   Jakub Tak mi, Panie Boże, dopomóż!   GÅ‚osy kobiece Przeklinamy ciÄ™ za niewiniÄ…tka nasze!   Inne gÅ‚osy Za ojców naszych   Inne gÅ‚osy Za żony nasze!   Mąż A ja was za podÅ‚ość waszÄ…. Wychodzi.   Okopy ÅšwiÄ™tej Trójcy - trupy naokoÅ‚o - dziaÅ‚a potrzaskane- broÅ„ leżąca na ziemi - tu i ówdzie biegnÄ… żoÅ‚nierze - Mąż oparty o szaniec, J a k u b przy nim.   Mąż szablÄ™ chowajÄ…c do pochwy Nie ma rozkoszy, jak grać w niebezpieczeÅ„stwo i wygrywać zawżdy, a kiedy nadejdzie przegrać - to raz jeden tylko.   Jakub Ostatnimi naszymi nabojami skropieni odstÄ…pili, ale tam w dole siÄ™ gromadzÄ… i niedÅ‚ugo wrócÄ… do szturmu - darmo, nikt losu przeznaczonego nie uszedÅ‚, od kiedy Å›wiat Å›wiatem.   Mąż Nie ma już wiÄ™cej kartaczy?   Jakub Ani kul, ani lotek , ani Å›rutu - wszystko siÄ™ przebiera nareszcie.   Mąż A wiÄ™c syna mi przyprowadź, bym go raz jeszcze uÅ›ciskaÅ‚. J a k u b odchodzi. Dym bitwy zamgliÅ‚ oczy moje - zda mi siÄ™, jakby dolina wzdymaÅ‚a siÄ™ i opadaÅ‚a nazad - skaÅ‚y w sto kÄ…tów Å‚amiÄ… siÄ™ i krzyżujÄ… - dziwnym szykiem także ciÄ…gnÄ… myÅ›li moje. Siada na murze. CzÅ‚owiekiem być nie warto - anioÅ‚em nie warto. - Pierwszy z archaniołów po kilku wiekach, talk jak my po kilku latach bytu, uczuÅ‚ nudÄ™ w sercu swoim i zapragnÄ…Å‚ potężniejszych siÅ‚. - Trza być Bogiem lub nicoÅ›ciÄ…. J a k u b przychodzi z O r c i e m. Weź kilku naszych, obejdź sale zamkowe i pÄ™dź do murów wszystkich, co spotkasz.   Jakub Bankierów i hrabiów, i książąt. Odchodzi   Mąż Chodź, synu - połóż tu rÄ™kÄ™ swojÄ… na dÅ‚oni mojej - czoÅ‚em ust moich siÄ™ dotknij - czoÅ‚o matki twojej niegdyÅ› byÅ‚o takiej samej bieli i miÄ™kkoÅ›ci.   Orcio SÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚os jej dzisiaj, nim zerwali siÄ™ męże twoi do broni - sÅ‚owa jej pÅ‚ynęły tak lekko jak wonie, i mówiÅ‚a- "DziÅ› wieczorem zasiÄ…dziesz przy mnie."   Mąż Czy wspomniaÅ‚a choćby imiÄ™ moje?   Orcio MówiÅ‚a - "DziÅ› wieczorem czekam na syna mego."   Mąż na stronie U koÅ„ca drogi czyż opadnie mnie siÅ‚a? - Nie daj tego, Boże! - Za jednÄ… chwilÄ™ odwagi masz mnie więźniem twoim przez wieczność caÅ‚Ä…. gÅ‚oÅ›no O synu, przebacz, żem ci daÅ‚ życie - rozstajemy siÄ™ - czy wiesz, na jak dÅ‚ugo?   Orcio Weź mnie i nie puszczaj - nie puszczaj - ja ciÄ™ pociÄ…gnÄ™ za sobÄ….   Mąż Różne drogi nasze - ty zapomnisz o mnie wÅ›ród chórów anielskich, ty kropli rosy nie rzucisz mi z góry. - O Jerzy- Jerzy ! - O synu mój !   Orcio Co za krzyki - drżę caÅ‚y - coraz groźniej - coraz bliżej - huk dziaÅ‚ i strzelb siÄ™ rozlega - godzina ostatnia, przepowiedziana, ciÄ…gnie ku nam.   Mąż Spieszaj, spieszaj, Jakubie! Orszak hrabiów i książąt przechodzi przez dolny dziedziniec- J a k u b z żoÅ‚nierzami idzie za nim.   GÅ‚os jeden DaliÅ›cie odÅ‚amki broni i bić siÄ™ każecie.   GÅ‚os drugi Henryku, ulituj siÄ™ !   Trzeci Nie gnaj nas sÅ‚abych, zgÅ‚odniaÅ‚ych, ku murom!   Inne gÅ‚osy Gdzie nas pÄ™dzÄ… - gdzie?   Mąż do nich Na Å›mierć. do syna Tym uÅ›ciskiem chciaÅ‚bym siÄ™ z tobÄ… poÅ‚Ä…czyć na wieki- ale trza mi w inszÄ… stronÄ™. O r c i o pada trafiony kulÄ….   GÅ‚os w górze Do mnie, do mnie, duchu czysty - do mnie, synu mój!   Mąż Hej ! do mnie, ludzie moi ! Dobywa szabli i przykÅ‚ada do ust leżącego. Klinga szklanna jak wprzódy - oddech i życie uleciaÅ‚y razem. Hej ! tu - naprzód - już siÄ™ wdarli na dÅ‚ugość szabli mojej - nazad, w przepaść, syny wolnoÅ›ci! Zamieszanie i bitwa.   Insza strona okopów - sÅ‚ychać odgÅ‚osy walki - J a k u b rozciÄ…gniÄ™ty na murze - Mąż nadbiega, krwiÄ… oblany.   Mąż Cóż ci jest, mój wierny, mój stary?   Jakub Niech ci czart odpÅ‚aci w piekle upór twój i mÄ™ki moje.- Tak mi, Panie Boże, dopomóż! Umiera   Mąż rzucajÄ…c paÅ‚asz NiepotrzebnyÅ› mí dÅ‚użej - wyginÄ™li moi, a tamci klÄ™czÄ…c wyciÄ…gajÄ… ramiona ku zwyciÄ™zcom i beÅ‚kocÄ… o miÅ‚osierdzie Spoziera naokoÅ‚o Nie nadchodzÄ… jeszcze w tÄ™ stronÄ™ - jeszcze czas - odpocznijmy chwilÄ™. - Ha! już siÄ™ wdarli na wieżę północnÄ…- ludzie nowi siÄ™ wdarli na wieżę północnÄ… - i patrzÄ…, czy gdzie nie odkryjÄ… hrabiego Henryka. - Jestem tu - jestem - ale wy mnie sÄ…dzić nie bÄ™dziecie. - Ja siÄ™ już wybraÅ‚em w drogÄ™ - ja stÄ…pam ku sÄ…dowi Boga. Staje na odÅ‚amku baszty, wiszÄ…cym nad samÄ… przepaÅ›ciÄ…. WidzÄ™ jÄ… caÅ‚Ä… czarnÄ…, obszarami ciemnoÅ›ci pÅ‚ynÄ…cÄ… do mnie, wieczność mojÄ… bez brzegów, bez wysep, bez koÅ„ca, a poÅ›rodku jej Bóg. jak sÅ‚oÅ„ce, co siÄ™ wiecznie pali - wiecznie jaÅ›nieje - a nic nie oÅ›wieca. Krokiem dalej siÄ™ posuwa.   BiegnÄ…, zobaczyli mnie - Jezus Maryja! - Poezjo, bÄ…dź mi przeklÄ™ta, jako ja sam bÄ™dÄ™ na wieki! - Ramiona, idźcie i przerzynajcie te waÅ‚y! Skacze w przepaść.   Dziedziniec zamkowy - P a n k r a c y - L e o n a r d - B i a n c h e t t i na czele tÅ‚umów - przed nimi przechodzÄ… h r a b i o w i e, k s i Ä… ż Ä™ t a, z żonami i dziećmi, w Å‚aÅ„cuchach.   Pankracy Twoje imiÄ™ ?   Hrabia Krzysztof na Volsagunie.   Pankracy Ostatni raz go wymówiÅ‚eÅ› - a twoje?   Książę WÅ‚adysÅ‚aw, pan Czarnolasu.   Pankracy Ostatni raz go wymówiÅ‚eÅ› - a twoje?   Baron Aleksander z Godalberg. .   PankraCy Wymazane spoÅ›ród żyjÄ…cych - idź!   Bianchetti do Leonarda Dwa miesiÄ…ce nas trzymali, a nÄ™dzny rzÄ…d armat i lada jakie parapety.   Leonard Czy dużo ich tam jeszcze?   Pankracy OddajÄ™ ci wszystkich - niech ich krew pÅ‚ynie dla przykÅ‚adu Å›wiata - a kto z was mi powie, gdzie Henryk, temu darujÄ™ życie.   Różne gÅ‚osy ZniknÄ…Å‚ przy samym koÅ„cu.   Ojciec Chrzestny StajÄ™ teraz jako poÅ›rednik miÄ™dzy tobÄ… a niewolnikami twoimi - tymi przezacnego rodu obywatelami, którzy, wielki czÅ‚owiecze, klucze zamku ÅšwiÄ™tej Trójcy zÅ‚ożyli w rÄ™ce twoje.   Pankracy PoÅ›redników nie znam tam, gdzie zwyciężyÅ‚em siÅ‚Ä… wÅ‚asnÄ…. - Sam dopilnujesz ich Å›mierci.   Ojciec Chrzestny CaÅ‚e życie moje obywatelskim byÅ‚o, czego sÄ… dowody niemaÅ‚e, a jeÅ›lim siÄ™ poÅ‚Ä…czyÅ‚ z wami, to nie na to, bym wÅ‚asnych braci szlachtÄ™...   Pankracy Wziąć starego doktrynera - precz, w jednÄ… drogÄ™ z nimi! Å»oÅ‚nierze otaczajÄ… O j c a C h r z e s t n e g o i niewolników. Gdzie Henryk? - Czy kto z was nie widziaÅ‚ go żywym lub umarÅ‚ym? - Wór peÅ‚ny zÅ‚ota za Henryka - choćby za trupa jego ! OddziaÅ‚ zbrojnych schodzi z murów, A wy nie widzieliÅ›cie Henryka?   Naczelnik oddziaÅ‚u Obywatelu wodzu, udaÅ‚em siÄ™ za rozkazem generaÅ‚a Bianchetti ku stronie zachodniej szaÅ„ców zaraz na poczÄ…tku wejÅ›cia naszego do fortecy i na trzecim zakrÄ™cie bastionu ujrzaÅ‚em czÅ‚owieka rannego i stojÄ…cego bez broni przy ciele drugie, go - kazaÅ‚em podwoić kroku, by schwytać - ale nim zdążyliÅ›my, ów czÅ‚owiek zeszedÅ‚ trochÄ™ niżej, stanÄ…Å‚ na gÅ‚azie chwiejÄ…cym siÄ™ i patrzaÅ‚ chwilÄ™ obÅ‚Ä…kanym wzrokiem - potem wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™ce jak pÅ‚ywacz, który ma dać nurka. i pchnÄ…Å‚ siÄ™ z caÅ‚ej siÅ‚y naprzód - sÅ‚yszeliÅ›my wszyscy odgÅ‚os ciaÅ‚a spadajÄ…cego po urwiskach - a oto szabla znaleziona kilka kroków dalej.   Pankracy biorÄ…c szablÄ™ Åšlady krwi na rÄ™kojeÅ›ci - poniżej herb jego domu. To paÅ‚asz hrabiego Henryka - on jeden spoÅ›ród was dotrzymaÅ‚ sÅ‚owa. - Za to chwaÅ‚a jemu, gilotyna wam. Geilerale Bianchetti, zatrudnij siÄ™ zburzeniem wartowni i do peÅ‚nieniem wyroku. Leonardzie ! WstÄ™puje na basztÄ™ z L e o n a r d e m.   Leonard Po tylu nocach bezsennych powinien byÅ› odpocząć, Mistrzu - znać strudzenie ná rysach twoich.   Pankracy Nie czas mi jeszcze zasnąć, dzieciÄ™, bo dopiero poÅ‚owa pracy dojdzie koÅ„ca swojego z ich ostatnim westchnieniem .- Patrz na te obszary - na te ogromy, które stojÄ… w poprzek miÄ™dzy mnÄ… a myÅ›lÄ… mojÄ… - trza zaludnić te puszcze - przedrążyć te skaÅ‚y - poÅ‚Ä…czyć te jeziora - wydzielić grunt każdemu, by we dwójnasób tyle życia siÄ™ urodziÅ‚o na tych równinach, ile Å›mierci teraz na nich leży. - Inaczej dzieÅ‚o zniszczenia odkupionym nie jest.   Leonard Bóg WolnoÅ›ci siÅ‚ nam podda   Pankracy Co mówisz o-Bogu - Å›lisko tu od krwi ludzkiej. - Czyjaż to krew? - Za nami dziedziÅ„ce zamkowe - sami jesteÅ›my, a zda mi siÄ™, jakoby tu byÅ‚ ktoÅ› trzeci.   Leonard Chyba to ciaÅ‚o przebite.   Pankracy CiaÅ‚o jego powiernika - ciaÅ‚o martwe - ale tu duch czyjÅ›, panuje - a ta czapka - ten sam herb na niej - dalej, patrz, kamieÅ„ wystajÄ…cy nad przepaÅ›ciÄ… - na tym miejscu šerce jego pÄ™kÅ‚o.   Leonard Bledniesz, Mistrzu.   Pankracy Czy widzisz tam - wysoko - wysoko?   Leonard Nad ostrym szczytem widzÄ™ chmurÄ™ pochyÅ‚Ä…, na której dogasajÄ… promienie sÅ‚oÅ„ca.   Pankracy Znak straszny pali siÄ™ na niej.   Leonard Chyba ciÄ™ myli wzrok.   Pankracy Milion ludu sÅ‚uchaÅ‚o mnie przed chwalÄ… - gdzie jest lud mój ?   Leonard SÅ‚yszysz ich okrzyki - woÅ‚ajÄ… ciebie - czekajÄ… na ciebie.   Pankracy PlotÅ‚y kobiety i dzieci, że siÄ™ tak zjawie ma, lecz dopiero w ostatni dzieÅ„ .   Leonard Kto?   Pankracy Jak sÅ‚up Å›nieżnej jasnoÅ›ci stoi ponad przepaÅ›ciami - oburÄ…cz wsparty na krzyżu, jak na szabli mÅ›ciciel. - Ze splecionych piorunów korona cierniowa.   Leonard Co siÄ™ z tobÄ… dzieje? co tobie jest?   Pankracy Od bÅ‚yskawicy tego wzroku chyba mrze, kto żyw.   Leonard Coraz to bardziej rumieniec zbiega ci z twarzy - chodźmy stÄ…d - chodźmy - czy sÅ‚yszysz mnie?   Pankracy Połóż mi dÅ‚onie na oczach -- zadÅ‚aw mi pięściami źrenice- oddziel mnie od tego spojrzenia, co mnie rozkÅ‚ada w proch.   Leonard Czy dobrze tak?   Pankracy NÄ™dzne rÄ™ce twe - jak u ducha, bez koÅ›ci i miÄ™sa - przejrzyste jak woda - przejrzyste jak szkÅ‚o - przejrzyste jak powietrze. WidzÄ™ wciąż!   Leonard Oprzyj siÄ™ na mnie.   Pankracy Daj mi choć odrobinÄ™ ciemnoÅ›ci!   Leonard O Mistrzu mój!   Pankracy CiemnoÅ›ci - ciemnoÅ›ci!   Leonard Hej ! obywatele - hej ! bracia - demokraty, na pomoc !- Hej! ratunku - pomocy - ratunku!   Pankracy Galilaee vicisti! Stacza siÄ™ w objÄ™cia L e o n a r d a i kona.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nie Boska komedia Zygmunta Krasińskiego
nie boska komedia akt3 krasinski
nie boska komedia akt2 krasinski
krasinski nie boska komedia
Kordian i poezje Słowackiego, Nie Boska komedia Krasińskiego
Nie Boska Komedia I Krasińskiego
krasinski nie boska komedia(1)
Krasiński Nie Boska Komedia Akt 1
Krasiński Nie boska komedia
krasinski nie boska komedia
Nie Boska komedia Krasińskiego

więcej podobnych podstron