Król: Pluralizm w mediach trzeba sobie wywalczyć
Kategoria: Polska
środa, 9 marca 2011 16:04
- Czuję się, jakbym rodzoną córkę oddał do domu publicznego mówi o prowadzonym przez Tomasza
Lisa tygodniku Wprost jego były redaktor naczelny Marek Król w rozmowie ze Stefanem Sękowskim.
Fronda.pl: Jak podoba się Panu Wprost prowadzony przez Tomasza Lisa?
Marek Król*: Mówiąc po męsku, czuję się, jakbym rodzoną córkę oddał do domu publicznego.
Mocne słowa.
Naszym dobrym duchem i swoistym patronem był Stefan Kisielewski. Kisiel bardzo mi zawsze
imponował, rozmowy z nim były dla mnie przedłużeniem rozmów z dziadkiem, który miał bardzo
podobne poglądy. Wprost był wcześniej tygodnikiem konserwatywno-liberalnym, choć pojęcie
liberalny jest bardzo wyświechtane ostatnimi czasy, dlatego wolę używać pojęcia np. konserwatywno-
republikański. Ten konserwatywny liberalizm wyraża się m.in. w dystansie wobec europejskich mód
intelektualnych. Nigdy nie mogłem zrozumieć fascynacji rewolucją 1968 roku, jak to ktoś powiedział,
rewolucją z nudów nieco zepsutej młodzieży. Jestem osobą wierzącą, choć nigdy nie byłem bardzo
związany z Kościołem, ale wewnętrzny instynkt podpowiadał mi, że coś niedobrego dzieje się w Europie.
Uważaliśmy, za Stefanem Kisielewskim, że należy stworzyć w Polsce kapitalizm i klasę średnią, która ma
być oparta na jedynym sprawdzonym systemie wartości, czyli na wartościach chrześcijańskich. Zawsze
daleko nam było do liberalizmu w stylu europejskim, który reprezentują obecnie na łamach Wprost
pani Środa, czy prof. Marcin Król. Tygodnik Wprost był też przekorny Kisiel mówił, że przekora jest
instynktem samozachowawczym umysłu także wobec salonu warszawskiego. Choć początkowo, jako
Poznaniacy, byliśmy zafascynowani salonem, ale z czasem zauważyliśmy, jak mało pociągające
intelektualnie jest to środowisko.
Tomasz Lis nie wpisuje się w kisielizm ? Jest przecież laureatem Nagrody Kisiela.
To wynika z mojego błędu. Stefan Kisielewski nie pozostawił testamentu, a ja pozostawiłem wybór
kolejnych laureatów Kapitule Nagrody, która składała się z dotychczasowych laureatów. Pozbawiłem się
wpływu na jej decyzje, choć brałem udział w jej zebraniach. Chciano i mi przyznać Nagrodę, miałbym
wtedy większy wpływ na decyzje Kapituły. Powiedziałem wtedy, że jeśli chcą, to mogą mi ją przyznać, ale
pośmiertnie. Pózniej często musiałem się tłumaczyć z decyzji Kapituły i nie życzę żadnemu redaktorowi
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
naczelnemu pisma tego typu sytuacji. Trudno wypowiadać się w imieniu zmarłego, ale wydaje mi się, że
niektórzy laureaci by go wkurzyli. Nagrodę Kisiela zaczęli otrzymywać ludzie z salonu, a Kisiel chciał
przyznawać tytuł ludziom kolorowym, drożdżom, rajskim ptakom społeczeństwa.
Wygląda jednak na to, że Pana zdanie na temat Wprostu jest odosobnione. Jego sprzedaż rośnie, a
nie spada.
Poczekajmy na wynik audytu. Jestem w niezręcznej sytuacji mam cieszyć się z tego, że Wprost ma
mniejszą sprzedaż? Po felietonie, po którym zostałem zwolniony z Wprost czytałem komentarze w
internecie, wiele było bardzo mi przychylnych, dużo osób pisało, że rozstaje się z takim Wprost . Od lat
wydawcy bardzo oszukują na tyle, na ile im pozwala prawo jeśli chodzi o sprzedaż. Rewelacyjnego
skoku po przyjściu Lisa nie było. W okolicy afery Oleksego sprzedawaliśmy się w nakładzie 370 tysięcy.
Pózniej zaczęła nam spadać...
Wszystkim spadała.
Tak, to nie jest ewenement. Dziś tygodnik, który sprzedaje się w ponad stutysięcznym nakładzie, może
mówić, że odnosi sukces. Znawcy tematu mówią, że w Polsce ok. 200 tysięcy osób sięga po tygodniki.
Przykro to mówić, ale w 38-milionowym kraju występuje taka dysproporcja. Tygodników jest więcej, ta
sama grupa docelowa konsumuje to, co jest na rynku.
Zmiana redaktora naczelnego Wprost nie spowodowała więc lepszej sprzedaży? Nie oznacza to, że
zmiana wyszła temu tygodnikowi na dobre?
To kolejne pismo salonu przecież Wprost , Newsweek i Polityka to ta sama grupa docelowa o
bardzo podobnych poglądach. Pomijając, mówiąc górnolotnie, kwestie ideowe, to to posunięcie było
absurdalne w sensie marketingowym. Ale myślę, że o to chodziło ten tygodnik od lat drażnił różnych
ludzi i grupy, o czym świadczą liczne procesy, które do dziś mam. Chciano udowodnić, że wpływ Familii
jest tak duży, że oni mogą wszystko. To odczytuję jako moją porażkę. Dziś mogę powiedzieć, że grupa o
poglądach centroprawicowych, konserwatywnych, nie jest w stanie utrzymać takiego tygodnika.
Dlaczego?
Ludzie, którzy mają średnie i małe przedsiębiorstwa, nie mają czasu na czytanie. Pracowaliśmy nad
lepszą, bardziej przyjazną czytelnikowi formułą. Niby to się udało, ale nadal grupą najbardziej czytającą
albo użyję innego słowa: kupującą, bo z czytaniem różnie pózniej bywa to przede wszystkim
inteligencja budżetowa. To głównie nauczyciele, wykładowcy akademiccy, urzędnicy. Wśród nich zawsze
największe poparcie ma partia rządząca. A jeśli rządzi partia lewicowa, jak SLD, to ma duży wpływ na
organizacje takie, jak Związek Nauczycielstwa Polskiego. Wiem, że od wielu lat obowiązywał niepisany
zakaz prenumerowania tygodnika Wprost w niektórych szkołach, albo też zalecano kupowanie
tygodnika Polityka .
Kto wydawał taką niepisaną decyzję?
To się działo na szczeblu rozmów kuratorów z nauczycielami, dyrektorami szkół. Kiedyś miałem sygnał z
Rzeszowa, że w bibliotece nie może być Wprostu , bo jest zbyt określony, że ma przylepione różne
łatki. Za to ma być Polityka . Będąc wierny swoim poglądom i ideałom, podłożyłem się na rynku.
Mogliśmy przemodelować nasze poglądy, ale myślę, że w naszej grupie mówię tu o Piotrku Gabryelu,
Staszku Janeckim, szefach działów nie znalezliby się ludzie, którzy poszliby na takie zmiany. Oni
wszyscy zostali zresztą wyrzuceni po przyjściu Lisa, został chyba tylko chłopak, który jest grafikiem
komputerowym.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Może dziennikarze i publicyści lewicowi są bardziej zorganizowani, a ci o poglądach
konserwatywnych, konserwatywno-liberalnych nie potrafią się porozumieć?
Temat dekomunizacji bardzo mocno zwarł ludzi. Po studiach pracowałem w gminie i obserwowałem
tamtejsze relacje. Gdy pojawiło się hasło dekomunizacji, wszyscy zaczęli szukać, czy nie mają w rodzinie
kogoś, kto chodził do Komitetu Wojewódzkiego, Miejsko-Gminnego. Stworzono poczucie zagrożenia,
wmówiono ludziom, że prawicowe oszołomy chcą ich wykończyć. Powtórzono wtedy mechanizm z
okresu po stanie wojennym, kiedy pokazywano pałki i noże, którymi rzekomo opozycja chciała zabijać
swoich przeciwników. Nawet mi ktoś kredą na drzwiach narysował szubienicę z napisem PZPR. Moim
zdaniem w większości przypadków robili to smutni panowie z SB, po to by scalać tę grupę. Ten
mechanizm mógł zadziałać Tusk i Gazeta Wyborcza dzisiaj na tym korzystają.
Środowiska centro-prawicowe nie ponoszą żadnej winy? Współpraca PiS z SLD w mediach publicznych
doprowadziła do tego, że lewica przejęła całą władzę w mediach i wyrzuciła wszystkich dziennikarzy
choć nieco krytycznych wobec obecnego rządu.
Stefan Kisielewski często wracam do niego w tej rozmowie twierdził, że polityk musi być łajdakiem,
zdrajcą i kłamcą. Nie wiem, czy w to do końca wierzył. Jako przykład podawał Mitteranda, zalecał to
samo Wałęsie. W polityce trzeba grać tymi kartami, które są na stole. Jeśli można mieć wpływ na
program telewizyjny, ale trzeba zawiązać koalicję, to mówi się sorry Winnetou. Ja to rozumiem. Po
prawej stronie jest wielu ludzi, którzy mówią: non possumus, nie ma mowy, żadnych koncesji dla SLD.
Kaczyński ma dylemat, jak daleko można się posunąć, by nie zostać posądzonym o zdradę. Jednak gdy
byłem w PZPR widziałem, że tych ludzi jednoczy nieustanne poczucie zagrożenia.
Ale Tomasz Lis, Monika Olejnik, to nie są ludzie sympatyzujący z SLD, tylko z Platformą Obywatelską,
która wywodzi się z opozycji demokratycznej.
Ci ludzie demonstrują dystans wobec SLD, ale bez obrzydzenia. Oni bardzo dobrze zarabiają, stali się
bogatszą klasą średnią. SLD była w tej sferze bardzo liberalna i reprezentuje tą nowobogacką klasę
średnią mówię to bez wartościowania. Ludzi pokroju Lisa czy Olejnik interesuje zachowanie status quo
w życiu zawodowym. Kto im to gwarantuje? Środowisko eseldowsko-platformersko-postunijne, które
ma w mediach bardzo dużo do powiedzenia. Dlatego zachowują się racjonalnie.
Chodzi więc tylko o pieniądze?
Także to, kim byli rodzice, jest bardzo ważne. Ojciec Tomasza Lisa był wojskowym w okresie PRL. Kiedyś
ktoś go o to zapytał i on bardzo agresywnie odpowiedział, mój ojciec był najsprawiedliwszym z ludzi i
najuczciwszym z Polaków . Mnie to zaskoczyło jeśli syn mówi o swoim ojcu w ten sposób, to albo tak
rzeczywiście było (ale wtedy słyszałbym o ojcu Lisa jako na przykład wybitnym chirurgu, który uratował
tysiące osób), albo coś chce ukryć. Zawsze strona mainstreamowa chciała wyciszyć rolę swoich rodziców.
PO jawi im się obecnie jako ugrupowanie, które w największym stopniu jest w stanie ich ochronić, a PiS
jako partia, która chce im coś zabrać. Poczucie bezpieczeństwa jest bardzo ważne. Wielu ludzi dokonując
wyborów nim się kieruje. Brak sensownie przeprowadzonej lustracji będziemy odpokutowywać wiele
lat.
Pan wystąpił do sądu o zastrzeżenie znaku towarowego Wprost ...
...i sąd to oddalił. Odwołałem się od tej decyzji. Uzasadnienie było dość głupie, bo jednozdaniowe i
brzmiało: celem Marka Króla było osiągnięcie korzyści materialnych. Nie ukrywam, że jeśli nie
wypłacono mi pensji za dwa miesiące i niewykorzystany urlop, to właśnie taki był mój cel.
Chciał Pan uzyskania tych środków. A może także przejęcia tygodnika?
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Zajęcie znaku nie jest tożsame z przejęciem znaku. Jest ono dolegliwe dla posiadacza znaku chciałem
im trochę utrudnić życie, zwłaszcza, że Państwowa Inspekcja Pracy zwróciła się do mojego byłego
pracodawcy o zwrot tych pieniędzy.
Mówił Pan o tym, że Wprost , Newsweek i Polityka reprezentują właściwie te same poglądy. Jak
wygląda sytuacja pluralizmu w polskich mediach?
Pluralizm trzeba sobie wywalczyć. W tej chwili zachodzi przegięcie na stronę centrolewicową. PO miała
być partią klasy średniej. PO ostatnio bardzo zbliżyła się do SLD. Usprawiedliwiłbym to tym, że cała
Europa jest dotknięta lewicowością i polityczną poprawnością. Ale jeśli ktoś chce, to znajdzie tytuł
odpowiedni dla siebie, nie wydaje mi się, by był w Polsce nurt pozbawiony udziału w mediach.
Dominacja poglądów centrolewicowych jest jednak wyrazna, szczególnie jeśli chodzi o telewizje
prywatne.
Stefan Niesiołowski by się z tym nie zgodził. W aktualnym Wproście stwierdził, że to kłamstwo, że
telewizje prywatne popierają PO, co najwyżej są nieprzychylnie neutralne.
Stefan Niesiołowski mówi różne rzeczy i niekiedy mam wrażenie, że najpierw mówi, potem myśli. Jeśli
jakaś partia ma wpływy na dane medium, to się do tego przyzna? Wtedy cały seks by zszedł z tego
medium. Niektórzy dziennikarze mogą czerpać z tego profity, ale nie muszą. Kiedyś pytano się mnie, czy
za komuny ktoś wydawał dziennikarzom dyspozycje nie, większość dziennikarzy wiedziała, jak należy
pisać. Wpływ PO na media jest ogromny. Dziś w czasach ogromnego zagrożenia bezrobociem wśród
dziennikarzy bardzo łatwo wywrzeć na nich presję. Stefan Niesiołowski jest hipokrytą i mówi jak
Gomułka, który w ONZ mówił, że w Polsce jest wolność słowa, bo przecież jest zapisana w konstytucji.
Instytut Książki miał pierwotnie nie udzielić dotacji żadnemu pismu krytycznemu wobec rządu. W ten
sposób też próbował wpływać na pluralizm w mediach?
Pieniądze dostały nawet pisma lewackie. Ale to wynika z tego, że szefem Instytutu jest Grzegorz Gauden,
który reprezentuje typową europejską centrolewicę. W ramach tego systemu pieniądze powinny dostać
oczywiście pisma reprezentujące różne punkty widzenia. Ale sam system jest zły. To system bolszewicki,
przez który próbuje się pozyskać twórców, którzy są potem rezonatorami dominującej ideologii. Gdy
słyszę, że telewizją mają kierować artyści i akademicy, bo są rzekomo niezależni, to śmiać mi się chce. Ci
wszyscy ludzie są na garnuszku państwa. Pan i ja jesteśmy wolniejsi od tych, którym państwo utrzymuje
pracownie, mieszkania i tysiące innych rzeczy. Oni będą spolegliwi do tego stopnia, że mówienie o ich
niezależności jest bzdurą.
Lepiej nie korzystać z dotacji?
Jako redaktor naczelny Wprost wydałem dyspozycję, by nie ubiegać się o dotacje. Wiem, że niektóre
tytuły dostawały znaczne pieniądze jedyne, które myśmy dostawali, to były od NBP na promowanie
wiedzy o gospodarce. Lepiej utrzymywać się z prywatnych pieniędzy. Ale gdy dotacje są przyznawane
według czytelnych zasad, to można z nich korzystać. To jak z unijnymi dopłatami dla rolnictwa.
Jak można wywalczyć pluralizm w mediach?
Naturalną cechą człowieka jest wywieranie wpływu na drugich ludzi. Jeśli dominująca siła będzie mogła
wpływać na umysły ludzi i nie będzie nikt temu przeciwdziałał, to będzie mogła to robić do granic
absurdu. Nieustanna konkurencja i walka jest jedyną receptą a szanse są, bo z kolei wśród młodych
ludzi coraz bardziej wyraznie widoczne są postawy konserwatywne.
Rozmawiał Stefan Sękowski
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
*Marek Król publicysta, komentator Super Expressu . W latach 1989-2006 redaktor naczelny
tygodnika Wprost . W latach 1989-1990 członek i sekretarz KC PZPR. Poseł na sejm X kadencji, wybrany
z puli PZPR.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
był sobie królBył sobie królbyl sobie krolRosjanie poczynają sobie z Polską coraz śmielejKról Fijewska M Trening asertywnościZB Kapital zagraniczny w polskich mediach ZP nr 1 2 1997krol krolowHofman młodzież nie daje sobie wmówić, że Kaczyński to potwórAgresja i przemoc w szkole jak radzic sobie z przejawami niepozadanych zachowan uczniowKIJAK M Stres 15 najskuteczniejszych sposobów na radzenie sobie ze stresemAmerykańscy doradcy Platformy “PiS radzi sobie lepiej Zwalcie wszystko na Kaczyńskiego”Krytyczna analiza przepisow o mediacji cywilnejwięcej podobnych podstron