teczka pracy konsultanta olchy










O Wacławie Sadkowskim esbecy pisali "nasz agent"







Rzeczpospolita - 04.08.2007
 
O Wacławie Sadkowskim esbecy pisali
"nasz agent"
 
Joanna Siedlecka
Teczka pracy konsultanta "Olchy"
 
74-letni dziś Wacław Sadkowski wstąpił do partii w
1956 roku, gdy wielu pisarzy właśnie z niej odchodziło, i pozostał do końca,
jako jeden z najbardziej jej oddanych.
Był wieloletnim recenzentem "Trybuny Ludu",
"Argumentów", "Faktów i Myśli", "Nowych Dróg",
"Życia Partii". Uchodził za partyjnego intelektualistę, był członkiem
Pen Clubu i SEC - Stowarzyszenia Kultury Europejskiej, polskiej sekcji Międzynarodowego
Stowarzyszenia Krytyków Literackich, wieloletnim redaktorem naczelnym
"Literatury na Świecie", autorem książek o literaturze zachodniej.
Na emeryturze wydał autobiografię "Mój sposób na
życie", wykpioną niemiłosiernie w "Tygodniku Powszechnym"
przez Zbigniewa Mentzla, który pisał, że "wszystko jest w niej fałszywe,
obłudne, żałosne i politowania godne". Autora nazwał "spoconą
myszą pod gigantofonem, która swój zwierzęcy strach, oportunizm i
kunktatorstwo usiłuje podnieść do godności racjonalnej zasady".
Słowem w tej książce nie zająknął się Sadkowski o
szesnastoletnim, aktywnym rozdziale swojej biografii, a jak wynika ze znajdujących
się w Instytucie Pamięci Narodowej materiałów w pięciu opasłych tomach o
sygnaturze 00200/9, a także danych ewidencyjnych, od roku 1972 do 1988 pracował
intensywnie dla Służby Bezpieczeństwa. Formalnie, w charakterze tzw.
konsultanta, zarejestrowanego pod numerem 36184, choć w rubryce rodzaj sprawy
zaklasyfikowano go jako tajnego współpracownika, a esbecy pisali o nim per
"nasz agent". Sporządzał bowiem nie tylko recenzje samizdatowych głównie
książek i pism, ale też regularne raporty dotyczące środowiska
literackiego, w tym Pen Clubu, interesujących SB twórców, a także - dla
Departamentu I i II, czyli wywiadu i kontrwywiadu - charakterystyki zachodnich
dyplomatów i sprawozdania z wizyt przyjeżdżających do Polski znanych
zachodnich pisarzy, np. Susan Sontag, których zapraszał i gościł jako
naczelny "Literatury na Świecie".
Sprawdzone i obiektywne źródło
Początkowo miał czytelny pseudonim Wacław, potem W.S.,
a od 1981 roku - Olcha. Pisywał swoje raporty, co się rzadko zdarza, sam, odręcznie,
podpisując się często imieniem i nazwiskiem, które zamazano później, być
może przy zdawaniu jego akt do archiwum, ale niestarannie i nie zawsze, zachowały
się więc jego wyraźne podpisy, np. pod raportem z pobytu w Pen Clubach
"bratnich krajów socjalistycznych" w 1984 roku.
W jego sprawie, jak w mało której, ocalał wyjątkowo
bogaty materiał archiwalny, bo aż pięć tomów teczek pracy, w sumie przeszło
1300 stron, kilkunasto-, a nawet kilkudziesięciostronicowych, gorliwych, szczegółowych
raportów, każdy w co najmniej dwóch egzemplarzach - podpisanym przez niego rękopisie
i sygnowanym już pseudonimem maszynopisie, które znajdują się też w większości
teczek rozpracowywanych pisarzy - Marka Nowakowskiego, ale też Pawła Hertza,
Jarosława Marka Rymkiewicza, oraz w tzw. obiektówkach na "Zapis",
Pen Club. Jako bywały w świecie intelektualista, pisywał je często na
firmowym papierze międzynarodowych imprez, na które go delegowano, np.
kongresu Pen Clubu w Tokio czy Forum Kulturalnego w Budapeszcie.
Prowadził go i wysoko oceniał sam Krzysztof Majchrowski.
Ten główny esbecki zawiadowca od literatury pisał, że "Olcha" -
krytyk, literat, tłumacz - to sprawdzone i obiektywne źródło informacji, od
lat udzielające pomocy naszym służbom. Spotykali się w lokalu kontaktowym o
kryptonimie Rzeka lub w mieszkaniu "Olchy". Tak jak i w przypadku równie
płodnego Kazimierza Koźniewskiego brakuje teczki personalnej "Olchy"
z zobowiązaniem do współpracy, ale wobec członków partii, których
formalnie nie wolno było werbować, zwykle od tego odstępowano, zwłaszcza
wobec tak chętnych i oddanych jak on.
Zapłatą była kariera nomenklaturowa, posada naczelnego
"Literatury na Świecie", członkostwo w wielu prestiżowych gremiach,
m.in. Radzie Literacko-Wydawniczej przy Ministerstwie Kultury, w latach 1975 -
1978 funkcja wiceprezesa Oddziału Warszawskiego ZLP, w stanie wojennym - członka
prezydium tzw. Zlepu i wronich tworów typu Narodowa Rada Kultury, wreszcie
wysyp wszystkich państwowych nagród i odznaczeń. Jeszcze w 1997 roku, w
niepodległej już Rzeczypospolitej, otrzymał Krzyż Komandorski z Gwiazdą
Orderu Odrodzenia Polski.
Ostrzegał przed "bojówkami" ZLP
Był przede wszystkim doradcą Służby Bezpieczeństwa -
strategiem i taktykiem, który podpowiadał jej, w jaki sposób, jakimi metodami
utrzymywać kierowniczą rolę partii w pionie kultury. Jak pacyfikować,
neutralizować, czyli zwalczać literacką opozycję. Opracowywał strategie długofalowe
i natychmiastowe, np. jak izolować politycznie aranżerów pism podziemnych; w
stanie wojennym czy rozwiązywać Pen Club. Informował o "taktyce wpływowych
sił i kół antysocjalistycznych", m.in. salonu Walendowskich. Uprzedzał
o "przewidywanych zagrożeniach", np. 25 października 1979 roku przed
zebraniem ZLP w Radziejowicach, gdzie "musimy się liczyć" z atakami
personalnymi na aktyw partyjny, które radził odpierać przygotowanymi
rzeczowymi argumentami.
Był współtwórcą stanu wojennego, bo w zenicie
"Solidarności" alarmował SB o dramatycznej sytuacji w Związku
Literatów Polskich, gdzie przejął władzę Zarząd Główny o składzie nie
tylko korowsko-kosmopolitycznym, ale "bojówkarskim" - Jan Józef
Lipski, Anka Kowalska, Jerzy Ficowski, Irena Lewandowska.
Namawiał więc do twardego kursu, silnej ręki,
konfrontacji z przeciwnikiem, a wreszcie do użycia siły. 28 października 1981
r. w kolejnym raporcie o "Sposobach przywrócenia wiarygodności władz"
radził rozwiązanie siłowe, "aby partia okazała się wreszcie zdolna
oprzeć atakom. Odwróciła bieg wydarzeń, uderzając w antysocjalistyczne ośrodki
przywódcze, utrzymała ster władzy, co ośmieli aktyw partyjny, przygłuszony
przez wrogi nacisk".
"Szok kontruderzenia byłby bardziej krótkotrwały -
pouczał - im mniejsza byłaby ilość strat ludzkich". Podpowiadał więc
rozwiązanie w miarę możliwości bezkrwawe, a w każdym razie wolne od
konfrontacji z masami ludzkimi.
Doradzał też wykorzystany przez twórców stanu
wojennego chwyt na patriotyzm, tzn. "uzasadnienie prewencyjnego uderzenia
zapobieżeniem narodowej katastrofie i zachowaniem narodowej substancji".
Kasztanka brygadiera Piłsudskiego
Sporządzał również regularne analizy polityczne uświadamiające
SB, jak wykorzystać i przekuć na zwycięstwo nawet najgorsze dla
"nas" sytuacje. We wrześniu 1983 roku na przykład w uwagach o
"przewidywanych następstwach wizyty papieża Jana Pawła II" zapewniał,
że "w jej wyniku nastroje mogą ulec pozytywnej ewolucji, utrwalić
przekonanie, że władza jest legalna, bo przecież papież nie paktowałby z władzami,
które uznałby za okupacyjne".
10 października 1983 roku w analizie o reperkusjach
Nagrody Nobla dla Lecha Wałęsy przekonywał, że jest "nam" ona na rękę,
bo osłabia jego pozycję, "czyni zeń świętą krowę do pokazywania tłumom,
coś w rodzaju Kasztanki brygadiera Piłsudskiego, na którą wsiądą cynicznie
stratedzy podziemia. Jest to też nagroda pokojowa, zabrania mu więc przygotowań
do targania po szczękach władzy socjalistycznej. Ubolewać tylko należy, że
takiego hycla pasowano do tej roli".
Co wyjazd, to meldunek
Z okazji 80-lecia Pen Clubu prezes Władysław
Bartoszewski podkreślał, że to jedyna niesplamiona organizacja, która nie
musi wstydzić się nikogo ani niczego. A jednak powinna, niestety, wstydzić się
za swoich członków, z "Olchą" na czele, którzy na nią donosili.
Już podczas karnawału "Solidarności" nadawał on SB, że Pen Club to
"matecznik opozycji, w którym okopały się od lat siły
antysocjalistyczne, prowadzące dywersyjną, awanturniczą działalność".
Gdy międzynarodowa centrala, obawiając się, że WRON
rozwiąże cały Pen, "zamroziła" go, donosił na "stojących za
tą decyzją członków byłego zarządu? Międzyrzeckiego i Żuławskiego",
którzy "podburzali opinię światową, odmawiali kontaktu z Zarządem
Komisarycznym. Czerpią też profity materialne i moralne - uchodzą za
represjonowanych obrońców wolności, a są obsypywani przekazami i paczkami z
Zachodu".
Choć wielu członków Pen siedziało w internacie,
"Olcha", delegowany przez twardogłowego sekretarza KC Waldemara Świrgonia, rozjeżdżał
się po świecie, reprezentując polski ośrodek na międzynarodowych zjazdach
Pen, m.in. w Tokio, Lugano, Hamburgu, a później na Forach Kulturalnych w
Budapeszcie, sesjach pisarzy krajów socjalistycznych itd.
Informował, kto z uczestników zachowywał wobec
"nas" rezerwę, neutralność, nawet przychylność. Spośród pisarzy
np. Allan Sillitoe z Anglii i Allain Robe-Grillet z Francji, których -
formalnie w imieniu "Literatury na Świecie" - zaprosił do Polski.
Zwracał uwagę również, kto "nas" bojkotował, np. Yokio Kudo,
spowinowacony z rodziną Żuławskich, wydalony z PRL.
Namierzenie Barabasa
Jako naczelny "Literatury na Świecie" bywał
zapraszany do zachodnich ambasad i na prywatne przyjęcia do domów dyplomatów,
zwłaszcza z pionów kulturalnych, których charakteryzował dla Departamentu I
i II, czyli wywiadu i kontrwywiadu. Między innymi Roberta Jonesa, attach
kulturalnego ambasady USA, i jego następcę Dawida Howarda. Nie tylko
przekazywał ich zawodowe biografie, lecz donosił o poprzednich placówkach,
kontaktach z Polakami oraz - co było dla nich szczególnie groźne - rzekomych
powiązaniach ze służbami specjalnymi. Zadaniowano go na ogół na konkretnych
dyplomatów, czasem jednak na przyjęciach i koktajlach sam wyławiał ofiary. W
marcu 1978 roku np. Tai Kung-tena, sekretarza ambasady chińskiej, który - jak
donosił "Olcha" - "uważał radziecką drogę do komunizmu za błędną,
pytał też o granice swobody w Polsce". W listopadzie 1977 roku z kolei,
na przyjęciu u attach prasowego ambasady USA, namierzył Jamesa Barabasa, węgierskiego
korespondenta, którego "nieodpowiedzialna paplanina jest sprzeczna z obowiązkami
socjalistycznego dziennikarza i może stać się źródłem przecieków na Zachód".
Złamał niewątpliwie Barabasowi karierę, bo po jego donosie zawiadomiono węgierską
bezpiekę, która delegowała do swojej rezydentury podpułkownika Reżeju
Juliskiego, żeby na miejscu zatańczył z Barabasem po swojemu.
O slawistach krytycznie
Nagradzano go też atrakcyjnymi zagranicznymi stypendiami
popieranymi oficjalnie przez Ministerstwo Kultury, nieoficjalnie przez
Departament I, dla którego sporządzał po powrocie raporty. W lutym 1977 r.
pisał np. o tzw. Jałowej, pisarskim stypendium w Stanach, w Iowa City. O jego
twórcy (poecie Paulu Engle), źródłach finansowania, kryteriach rekrutacji,
zapraszanych Polakach, politycznym programie, tj. "zjednywaniu opiniotwórczych
elit, którym Ameryka stara się zaprezentować jako ojczyzna wolności i
pozornej równości".
W 1982 roku, w zenicie stanu wojennego, pojechał na półroczny
"wyjazd studyjny" do Stanów, do ośrodków uniwersyteckich. Odwdzięczył
się raportem o kadrze wydziałów slawistycznych. Pisał, kim jest Jan Kott i
Roman Karst z Uniwersytetu Stony Brook czy Stanisław Barańczak z Cambridge. O
tym, że "Kott, pupilek międzynarodowego komunizmu, czekał na
obywatelstwo 10 lat, Ewa Thompson z Uniwersytetu Columbia jest z domu Majewska,
a etaty Kotta i Karsta oraz pobyt Julii i Artura Międzyrzeckich opłacała
Fundacja Rockefellera powiązana z żydowską oligarchią finansową i polityczną
Nowego Jorku".
Kto wyraża syjonistyczne sympatie?
"Charakteryzował" też kolegów pisarzy, nie
szczędząc tzw. danych wrażliwych. 12 listopada 1985 roku sporządził
informację o znanych przedstawicielach środowisk opiniotwórczych, pisarzach,
reżyserach, kompozytorach narodowości żydowskiej. Zarówno o tych, którzy
publicznie się do niej przyznawali, jak np. Jerzy Urban czy Daniel Passent, jak
i o tych, którzy głęboko to ukrywali.
Informował SB, czy ich nazwiska są przybrane czy
prawdziwe, i jak naprawdę brzmiały. Czy żydowskiego pochodzenia była matka,
czy też ojciec, a może oboje? Gdzie i dzięki komu przetrwali Holokaust? (O
jednej z osób napisał, że ocalała, bo zaciągnęła się do policji żydowskiej
w getcie lub w służbach pokrewnych.) Kto wyraża syjonistyczne sympatie?
Personalne informacje zawierały też jego raporty o środowisku,
w których dorzucał przy okazji, który z poetów przeżywa akurat nerwowe załamanie?
Kto obraził, a potem niedostatecznie przeprosił Zofię Bystrzycką, członkinię
egzekutywy POP w Związku Literatów? W grudniu 1982 r. otrzymał zadanie, aby
od przyjeżdżających z Zachodu zdobyć informację o postawie oraz działalności
Anki Kowalskiej i Jacka Bierezina.
Bardzo brutalnie, może dlatego, że sam nie potrafił się
na to zdobyć, donosił na pisarzy, którzy krytykowali partię albo z niej wystąpili,
przeszli do opozycji. Między innymi na Ryszarda Matuszewskiego ("mówi, że
wstydzi się za partię, dziwi się, co w niej do tej pory robił"),
Tadeusza Konwickiego ("autora reportaży produkcyjnych i "Władzy"
wydanej w Czytelniku nadzorowanym wtedy przez Chabera, Staszewskiego i
Bermana"), Kazimierza Brandysa ("tak jak kiedyś Miłosz, usiłuje
przepostaciowić się z byłego dygnitarza w niepokalany autorytet
moralny").
Ekspert i demaskator
Szkodził też ewidentnie kolegom, rozszyfrowując dla SB
pseudonimy, pod którymi pisywali w podziemiu lub w "zachodnich,
dywersyjnych ośrodkach", np. Romana Zimanda, czyli "Leopolity",
i Józefa Hena - "Koraba" z paryskiej "Kultury". Bardzo często
pudłował, zawsze jednak przechwalał się, że jest stuprocentowo pewien. I
choć np. Jagodą Jędrychowską, autorką drugoobiegowych "Rozmów
kontrolowanych" była Kazimiera Kijowska, zapewniał SB, że to sprawka
Stefana Bratkowskiego.
Strzelił też kulą w płot, identyfikując w kwietniu
1974 r. autora paryskiej "Kultury" podpisującego się
"Pelikan", którego SB bardzo chciała dopaść. Choć
"Pelikanem" był świetnie zakonspirowany Zbigniew Florczak, typowała
Pawła Hertza. Potwierdził to usłużny "W.S.", konfrontując szczegółowo
teksty obu autorów i wyrokując, że "Pelikan" to Hertz, bo jego
styl, tematyka, a także wynikająca z tekstów biografia są zbieżne z autorem
"Kultury". "Cechuje go np., tak jak i "Pelikana",
gorzka, tragiczna pasywność, poczucie przegranej, swoisty arystokratyzm,
nacjonalizm, ale endecki, nie oenerowski".
Naczelny redaktor odważnego pisma
"Literatura na Świecie" miała olbrzymi, bo
35-tysięczny nakład i rzeczywiście wysoki poziom. Pozbawiona ideolo dostarczała
wyposzczonym peerelowskim czytelnikom wielkie nazwiska: Borgesa, Singera. Jak
wynika jednak z dossier "Olchy", był to liberalizm z nadania SB,
reglamentowany przez nią i limitowany. Nagroda dla oddanego jej człowieka oraz
wizytówka polityki kulturalnej partii i środek w ofensywie przeciw coraz potężniejszemu
drugiemu obiegowi.
Gdy w 1976 roku SB wyszpiclowała na przykład, że NOW-a
Mirosława Chojeckiego wydaje "Blaszany bębenek", "Olcha"
dostał zgodę nie tylko na druk dużych fragmentów powieści, ale na wydanie
całego numeru poświęconego Grassowi. Ukazał się on w marcu 1976 r. i był
sensacją, a naczelny pisma chodził w glorii liberała.
W 1976 i 1978 roku wydarzeniem stały się też
opublikowane w "Literaturze na Świecie" wiersze opozycyjnej bułgarskiej
poetki Błagi Dymitrowej, figurantki tamtejszej bezpieki. W styczniu 1978 r.
wydelegowano więc "Olchę" do Sofii na spotkanie związków twórczych
krajów socjalistycznych, nieoficjalnie zaś na rozpracowanie Bułgarki. Jako
naczelny odważnego pisma wyciągnął też od niej, obiecując druk, fragment
jej najnowszej powieści, którą przekazał SB, a ta z kolei władzom bułgarskim.
Denuncjował też niewygodnych współpracowników swego
pisma. Na przykład we wrześniu 1986 r. aresztowanych tłumaczy: Tomasza
Mirkowicza i Julittę Wroniak, a raczej akcję podjętą w ich obronie przez
przyjaciół, m.in. pracownika IBL Jana Zielińskiego i jego żonę, która zwróciła
się również do kolegium "Literatury na Świecie", a więc i do
Sadkowskiego, z prośbą o podpisanie poręczenia do prokuratury umożliwiającego
uchylenie im aresztu, odpowiadanie z wolnej stopy. Poleciał z tym jednak na SB,
dołączając kopię poręczenia i listę osób, do których zwracali się Zielińscy.
W listopadzie 1977 r. doniósł na współpracującą w
"Literaturą na Świecie" holenderską tłumaczkę Ewę Dijk-Borkowską.
Może odtrąciła jego awanse, nadawał bowiem, że jest atrakcyjną, a więc
niebezpieczną kobietą. Nie dostrzegł wprawdzie u niej zainteresowań
politycznych, lecz nie wykluczał, że "chęć zaimponowania jakiemuś środowisku
czy człowiekowi o określonej politycznie postawie mogłaby sprowokować ją do
dostrojenia się do takiego układu".
Organizator czasu wolnego
Uzgadniał też z SB wizyty zapraszanych przez
"Literaturę na Świecie" zachodnich pisarzy, głównie postępowych i
lewicowych, których potem pilotował i sporządzał z ich pobytu szczegółowe
raporty.
W lipcu 1981 roku, a więc w karnawale "Solidarności",
gościł Amerykanów, m.in. Susan Sontag, Williama Saroyana, i chwalił się SB,
że "urządził im program tak gęsto, aby jak najmniej czasu zostało na
niepożądane kontakty". Meldował o każdym kroku Amerykanów, np. że na
spotkaniu u radcy ambasady widzieli się z polskimi pisarzami znanymi z
antysocjalistycznych postaw - Janem Józefem Lipskim, Kazimierzem Brandysem.
"Na spotkaniu w Pen Clubie nie było żadnych agresywnych akcentów
politycznych", a na lubelskim KUL odpowiedzialną atmosferę psuł jedynie
Jacek Woźniakowski, który poprowadził też niezapowiedzianą w programie
dyskusję ze studentami, itd.
Kontrola przybywających do Polski zachodnich pisarzy nie
zawsze mu się jednak udawała. W kwietniu 1985 r. żalił się SB, że wymknęli
mu się William Styron i Kurt Vonnegut, którzy "odbywali wyłącznie
spotkania towarzyskie o wysokim stopniu poufności, podobno z przedstawicielami
byłego zarządu Pen Clubu, pojechali też do Gdańska".
Jak szkodzić, by zaszkodzić
Streszczał też i "recenzował" pod względem
literacko-politycznym drugoobiegowe najczęściej pisma literackie:
"Zapis", "Zeszyty Literackie", "Puls",
"Aneks" i książki, m.in. Kazimierza Brandysa, Adama Zagajewskiego,
Tadeusza Konwickiego, Jana Józefa Szczepańskiego, agresywnie, często wręcz
kuriozalnie, uznając ich za groźnych dla PRL paszkwilantów, agentów
zachodnich, dywersyjnych ośrodków.
Zawsze też nie tylko "recenzował", ale
podpowiadał SB, jak zaszkodzić autorowi i książce. Na przykład Wiktorowi
Woroszylskiemu, gdy w lutym 1982 r. SB przejęła fragmenty zabranego mu podczas
rewizji dziennika z internowania w Jaworzu. Jak to w tego typu zapiskach, autor
nie stronił też od krytycznych uwag o współinternowanych, m.in.
Bartoszewskim, Niesiołowskim. "Olcha" namawiał więc w swojej
"recenzji" SB, żeby skompromitować Woroszylskiego,
"zantagonizować też antysocjalistyczne środowisko", publikując
jego zapiski ze wszystkimi pikantnymi szczegółami.
W listopadzie 1982 r. był niby za wydaniem
autobiograficznych "Nieprzewidzianych przygód" generała Kuropieski,
skazanego na karę śmierci w latach stalinowskich, świadczyłoby to bowiem, że
komuniści potrafią przyznać się do własnych błędów. Uważał jednak, że
z jej publikacją nie należy się spieszyć, lecz odłożyć do czasu rozładowania
najostrzejszych politycznych napięć. Domagał się też, aby nazwiska kapusiów
opatrzyć inicjałami, po co mają figurować w kronikach hańby?
Europejczyk i antykomunista
Ostatni tom teczki pracy "Olchy" liczy
"tylko" 64 strony, język jest już zdecydowanie mniej agresywny.
Nawet słowo "partia" pisał małą literą - widział, że się sypała,
tak jak cała PRL. Jego wigor zdecydowanie więc oklapł, raportował o mało
bojowych sprawach, np. kryzysie czytelnictwa, i radził w pracy propagandowej
stawiać na młodzież, dla której "Solidarność" jest już tylko
mitem, i wiązać ją z krajem, umożliwiając budowę domków jednorodzinnych.
Ewakuował się z tonącego okrętu, przestawiając na
zawodowego Europejczyka i antykomunistę. W grudniu 1988 roku został prezesem
Czytelnika, ale na krótko, bo jego biografia przeszkadzała wydawnictwu. Założył
więc fundację "Literatura na Świecie" i wydał własną serię
"Edukacja europejska" w wydawnictwie Wiedza i Życie. I tam, tak jak w
Czytelniku, publikował książkowe ikony antykomunizmu: "Mój wiek"
Aleksandra Wata, "Na nieludzkiej ziemi" Józefa Czapskiego,
"Nadzieję w beznadziejności" Nadieżdy Mandelsztam, "Folwark
zwierzęcy" George'a Orwella, we wszystkich wstępach podkreślając, że są
to "świadectwa najbardziej antyhumanitarnego zjawiska, jakie poznała
ludzkość - sowieckiego totalitaryzmu".


Większa dawka top secret









Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Teczka pracy logopedy przykladowe str 4 Ćwiczenie utrwalające wymowę głoski „r”
teczka kart pracy ucznia
rozporzadzenie w sprawie przystosowania stanowiska pracy
Projekt pracy aparat ortodontyczny ruchomy
wypadek przy pracy
rynek pracy logistyka
Karta pracy egzaminacyjnej czerwiec 2007
Wsparcie psychologiczne osób z trudnościami na rynku pracy przewodnik
RozporzadzenieV1 06 czas pracy kierowcy
czas pracy w 2010 roku w pytaniach i odpowiedziach
Uwarunkowania pracy z uczniem zdolnym

więcej podobnych podstron